PDA

Zobacz pełną wersję : co byście zrobili?



agnieszkakusi
19-06-2008, 06:37
Ogólnie:
małżeństwo przestaje istnieć. Dochodzicie do wniosku, że to pomyłka i podejmujecie decyzję o rozwodzie. Jedno z małżonków wyprowadza się z domu. Tydzień po opuszczeniu domowych pieleszy małżonek/małżonka wyrusza na imprezę nad jezioro. Dochodzi do wypadku. W bardzo ciężkim stanie ląduje w szpitalu. Prawa strona ciała jest tak pocharatana, że lekarze mają wątpliwości czy będzie mógł chodzić...świat wali się na głowę...
Co teraz z drugą stroną? Ma się nim/nią zająć? Przecież podjęli decyzję, że nie chcą być razem, że nic ich nie łączy...
A może to jakiś znak, żeby dalej walczyć? Co byście zrobili?

M@riusz_Radom
19-06-2008, 06:54
Ile ludzi tyle opinii.

mokka
19-06-2008, 07:55
To jakiś konkretny problem czy wolne dywagacje, co by było gdyby? Dla mnie temat bez sensu, . Równie dobrze można założyć temat: żona złapała go z kochanką, potem miał wypadek i jeszcze milion innych kombinacji tego wątku tylko po co? Równie warte rozważenia jest co byś zrobił/ła gdyby krokodyl wyszedł spod szafy.

joan
19-06-2008, 08:05
co byś zrobił/ła gdyby krokodyl wyszedł spod szafy.
z zaskoczenia wielowymiarowością problemu ugryzłabym go w doopę... :roll:

a tak ogólnie ja tam Mojnemu mowię że jak mnie przestanie chcieć lub co gorsza zdradzi i coś mu sie stanie(ale nie do końca :wink: ) to będę go dręczyć jak w Gorzkich Godach albo i jeszcze gorzej :wink: i na dodatek dzieci oddam w wychowanie mojej mamie - to ostatnie przekonuje go najbardziej :wink: )

agnieszkakusi
19-06-2008, 08:07
to chodzi o konkretną sytuację. Ktoś ma taki problem i nie wie co z tym zrobić. Poproszono mnie o przedstawienie sytuacji na forum, żeby złapać, nie wiem...dystans...ukierunkować się...
Szczerze mówiąc sama nie wiem co bym w tej sytuacji zrobiła....

joan
19-06-2008, 08:21
to chodzi o konkretną sytuację. Ktoś ma taki problem i nie wie co z tym zrobić. Poproszono mnie o przedstawienie sytuacji na forum, żeby złapać, nie wiem...dystans...ukierunkować się...
Szczerze mówiąc sama nie wiem co bym w tej sytuacji zrobiła....
agnieszka... - może jednak sama sie zastanow bo znasz kontekst lepiej niż obcy ludzie...z krokodylami pod szafą... :wink:
takich tematów nie rozstrzyga się statystyczną większością głosów... :roll: goopie to trochę jednak... :roll: bo ma taka sama wartośc jak scenariusze filmowe często sięgające po takie dramaty... 8)

Stokrotka
19-06-2008, 08:50
co byś zrobił/ła gdyby krokodyl wyszedł spod szafy.
z zaskoczenia wielowymiarowością problemu ugryzłabym go w doopę... :roll:

)

Biję pokłony ;-)

Aga, ja się zgadzam, nie da się przedstawić całego zlożonego problemu obcym bądź co bądź ludziom, którzy nie znają zainteresowanych, ich światopoglądu, ich sytuacji rodzinnej, materialnej (nawet nie wiemy, czy mają dzieci....)

agnieszkakusi
19-06-2008, 08:54
ja o tym wiem :D
Wczoraj znajoma zadała mi takie pytanie gdy akurat pokazywałam jej coś na forum. Spytała czy mogę opisać sytuację.Więc to zrobiłam. Sama nie wiedziałam co jej poradzić :-?

selimm
19-06-2008, 10:02
Niech założy krótkie galotki
i do piaskownicy po poradę skoczy :wink: ...efekt będzie podobny

agnieszkakusi
19-06-2008, 10:07
selimm...pewnie masz rację... :roll:

daggulka
19-06-2008, 10:15
Selimm nie ma racji .... w dzisiejszych czasach mogłabyś w piaskownicy usłyszeć "dobij dziada" albo "niech teraz zdycha" :wink: :lol:

selimm
19-06-2008, 10:20
Smoczyca masz racje ..... :lol:

no co za czasy

daggulka
19-06-2008, 10:22
no takie właśnie nastały ...co poradzisz :roll:

a jak w gimnazjum można się wykształcić elokwencyjnie ....stojąc na przerwie pod pokojem nauczycielskim :lol:

zielony_listek
19-06-2008, 13:27
ja o tym wiem :D
Wczoraj znajoma zadała mi takie pytanie gdy akurat pokazywałam jej coś na forum. Spytała czy mogę opisać sytuację.Więc to zrobiłam. Sama nie wiedziałam co jej poradzić :-?

Ale tu sa dwie kwesie - uczucia i opieki.
Jesli ta koleżanka nie kocha go już, a tylko czuje się z jakichś powodów zobowiązana, a facetowi nie ma kto inny pomóc, to może po prostu pomóc mu jakos stanąć na nogi bez zobowiązań?
W imię tego, co ich kiedys łaczyło.
Jjesli uczucie wróci, to pieknie. Ale rozumiem, że problem jest moralny, że jeśli sie odetnie w tej chwili dziewczyna, to ja będa gnębic wyrzuty sumienia, tak?
Sytuacja trudna i trzymam kciuki za koleżankę.

jkrzyz
19-06-2008, 14:03
To bardzo skrajny przypadek.
Myślę, że niewielu wie, jak sami by postąpili w podobnej sytuacji, więc o dawaniu dobrych rad nie ma mowy...

sSiwy12
19-06-2008, 14:21
Skoro jesteśmy (w większości) wrażliwi na krzywdę innych obcych ludzi, to w przypadku osoby bardzo bliskiej (bo mimo rozstania tak jest) to wrazliwość ma byc "stępiona"?
Jest jeszcze taka zasada : "traktuj innych tak, jak chcesz aby ci inni traktowali ciebie".

joan
19-06-2008, 17:42
Jest jeszcze taka zasada : "traktuj innych tak, jak chcesz aby ci inni traktowali ciebie".
ja znam jeszcze :
Jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie...
albo...
Oko za oko, ząb za ząb...
:wink: :roll:

Capricorn
19-06-2008, 21:25
Zgadzam się, ze nie do nas to pytanie. Zresztą, gdyby ktoś napisał: niech go weźmie do siebie! - to czy zabrałaby go, z komentarzem, że tak wyczytała w internecie? SAMA musi podjąć decyzję, dając sobie odpowiednio dużo czasu na przemyślenia.

I jeszcze jedno:


Prawa strona ciała jest tak pocharatana, że lekarze mają wątpliwości czy będzie mógł chodzić...

Z opisu tego NIE wynika, że delikwent NIE MOZE MÓWIĆ. ;-) :D Może najprościej byłoby isć do tego szpitala, i zapytac, jak widzi swoją sytuację? ;-) To, że jest po cięzkim wypadku, nie oznacza, że nie może sam o sobie decydować.

zielonooka
19-06-2008, 21:31
Dla mnie żaden problem :)
Cieszyła bym sie ze decyzje o rozstaniu podjełam jak ta osoba byla zdrowa i pełnosprawna.
W tym momencie moge z czystym sumieniem zajac sie soba i nie poswiecac reszty zycia dla kaleki ktorego nie kocham, nie lubię , mialam w nosie nawet jak byl piekny i zdrowy i absolutnie nie chce z nim byc!

I nie wyjde na potwora ktory opuscił partnera w "potrzebie" :)
Tylko sie cieszyc ze decyzja zostala podjeta odpowiednio wczesnie (bo jak nie to by mnie pewnie zlinczowano :))

agaboBIK
19-06-2008, 21:47
dokładnie :D
najwżniejsze nie dać się wrobić w sentymenty

Tedii
19-06-2008, 23:40
A gdzie miłość bliźniego?
Czy ta okaleczona strona nie ma nikogo na świecie?
Bo jeśli tak,to ma problem.
Proponuję podejść do problemu pragmatycznie.
Jeśli ktoś potrzebuje pomocy to należy jej udzielić.
I nie mylić z poświęceniem.
Była taka sytuacja w dalszej rodzinie: ktoś odszedł,zdradził ale na starość ciężko zachorował.Otoczono go opieką na tyle, na ile to było możliwe.
Bez poświęceń.

agnieszkakusi
20-06-2008, 06:52
Capri...mówi, mówi....nagle chce do niej wrócić, mówi, że zrozumiał, że ją kocha, że już będzie opiekował się dzieckiem, nie będzie chodził na imprezy...
no tak, ale z drugiej strony jego rodzice mieszkają na wsi 100 km od Torunia. nie ma tam szpitali, możliwości rehabilitacji....jakoś mi się nie chce wierzyć, że nagle się nawrócił i nie jest to czysto egoistyczne podejście...

Bellucci
20-06-2008, 07:04
Mi się wydaje, że wszystko zależy jakim człowiekiem jest ta druga ( zdrowa ) osoba, ciężko jest doradzać, czy stawiać się w sytuacji osób, których się nie zna. Ale...wczuwając się w sytuację i wyobrażając sobie, że taka sytuacja dotknęłaby mnie ( tfu tfu ), raczej nie potrafiłabym zostawić tej drugiej osoby w takim momencie, pomimo tego, że podjęlibysmy wcześniej decyzję o rozstaniu, ale mówię, to wszystko zależy od charakteru i relacji między tym dwojgiem ludzi.

Lidka i Janusz
20-06-2008, 08:02
Jeżeli taka decyzja padła juz wcześniej, to nie mozna się teraz zawracać. Nie zmieni się ani jedno ani drugie w stosunku do siebie,a później to tylko można mieć żal do samej siebie (trzeba było zostawić). Wielokrotnie patrzyłam na bliskich i dalszych znajomych gdzie kobiety mówiły, że nie potrafią odejść, ze na pewno on się zmieni, że jutro bedzie lepiej. Było lepiej tylko na jakis tydzień albo dwa. A choroba nie powinna byc teraz busolą i wyznaczać kierunek życia.

zielonooka
20-06-2008, 08:23
A gdzie miłość bliźniego?
Czy ta okaleczona strona nie ma nikogo na świecie?

Miliony ludzi nie maja "nikogo na swiecie" i sa zdane w nieszczesciu same na siebie.
Jakby sie czlowiek przejmowal wszystkimi to by wyladowal na prochach w ciezkiej depresji.
o ile dobrze zrozumialam nie byla sprawca wypadku zerwaliy, nie kochaja sie juz. jest dla niej tak samo wazny jak tysiace osob mijanych na ulicy (a moze nawet mniej wazny bo zerwanie nie nastapilo dla tego ze byl cudowny tylko niefajny)
wiec czemu sie przejmowac ? zerwali, finito

ps. nic dziwnego ze facet "sika" ze strachu i gada cokolwiek - bo doskonale wie jak przerabana ma sytuacje :-? i wie ze nikt prawdopodobnie nie bedzie juz go chcial
tyle tylko czemu ta nieszczesna kobieta ma marnowac swoje zycie nad opieka nad facetem ktory wcale nie jest fajny i wcale nie jest przez nia kochany?
wystarczy 1 swietej matki Teresy - nie kazdy musi nia byc

matka dyrektorka
20-06-2008, 08:32
pomogłabym , ale z dystansem
tak jak pomaga się chorej sąsiadce, bez emocji (o ile się da) bez wracania do związku. Bardzo ostrożnie przy tym, bo chorzy często stosują szantaż emocjonalny i jeśli dziewucha słaba to się wpiepszy dożywotnio :-? musi sama ocenić swoją siłę , energię , możliwości i sentyment do byłego,
sytuacja niełatwa nie zazdroszczę

sSiwy12
20-06-2008, 08:53
Drogie Panie - a czy w sytuacji odwrotnej tj to ONA jest w takim stanie i "po przejściach" - czy też Wasza ocena byłaby taka sama i tak "drastyczna"?
Ja "tam" widzę człowieka i to niegdyś bliskiego, który być może, potrzebuje pomocy.
Prawdopodobnie, część z Was napisałaby "jego psim obowiązkiem...."
Ale tu nie chodzi o obowiązek, ani płeć - tu chodzi o zwyczajne ludzkie podejście do sprawy.

Capri...mówi, mówi....nagle chce do niej wrócić, mówi, że zrozumiał, że ją kocha, że już będzie opiekował się dzieckiem, nie będzie chodził na imprezy...

W moich oczach to zdanie dyskwalifikuje go jako mężczyznę. Cwaniaczek boi się zostać sam w takiej sytuacji.
Nie ma to jednak żadnego znaczenia w moim podejściu do sprawy.
Ktoś, kiedyś mi bliski potrzebuje teraz pomocy i taka pomoc otrzyma. Dzisiaj. Jak się "ustabilizuje" - niestety niech radzi sobie tak jak potrafi.

agnieszkakusi
20-06-2008, 08:59
sSiwy...dlatego się rozstali...problemy zaczęły się, bo urodziło się dziecko, a skończył luz i imprezy. Teraz nagle chce się ustabilizować, zaopiekować się dzieckiem...sorry, ale to śmierdzi na odległość. Acha, ten gość ma 33 lata.

matka dyrektorka
20-06-2008, 09:10
a tak jeszcze z punktu widzenia jej jako matki : wiesz kochanie (to do dziecka)
tatuś miał wypadek , potrzebuje pomocy ale my mu nie pomozemy bo nie jest już mamusi mężem :o

mokka
20-06-2008, 09:20
Co ma dziecko z tym wszystkim wspólnego. To są sprawy miedzy nimi. Równie możliwa jest wersja :"Twój Tata miał wypadek, leży w szpitalu" i koniec wyjaśnień. Wciągać dziecko w to czy pomożemy czy nie pomożemy i skąd liczba mnoga, co tu dziecko może pomóc, nic. Jakby ludzie brali pod uwagę opinie dzieci przy rozwodach to nikt nigdy by się nie rozwiódł, przecież dzieci chcą mieć mamę i tatę razem. Tu są dwie odrębne relacja: Ona -On, On -dziecko.

OK
20-06-2008, 09:44
Co ma dziecko z tym wszystkim wspólnego. To są sprawy miedzy nimi. Równie możliwa jest wersja :"Twój Tata miał wypadek, leży w szpitalu" i koniec wyjaśnień. Wciągać dziecko w to czy pomożemy czy nie pomożemy i skąd liczba mnoga, co tu dziecko może pomóc, nic. Jakby ludzie brali pod uwagę opinie dzieci przy rozwodach to nikt nigdy by się nie rozwiódł, przecież dzieci chcą mieć mamę i tatę razem. Tu są dwie odrębne relacja: Ona -On, On -dziecko.
I tu się mylisz. Ja od dziecka uważałam, że lepiej by było jakby rodzice się rozwiedli :roll: I zrobili to, ale niestety dopiero jak byłam już po 20tce. Wcześniej nie - "ze względu na dzieci" :-? I wielu ludzi tkwi w chorych związkach, właśnie ze względu na dzieci.

Taką sytuację dziecko bardzo komplikuje. Jakby go nie było, podejście Zielonookiej byłoby jak najbardziej w porządku - pomijając fakt, że tak łatwiej powiedzieć, niż zrobić. I niestety wiem to z własnego doświadczenia :-? A dziecko w końcu przestanie być dzieckiem i będzie w stanie samo ocenić sytuację - niekoniecznie obiektywnie. Jak mu wytłumaczyć, że zostawiła ojca bez opieki? Wcześniej czy później będzie musiała...

Mówicie: "pomóc na ile można" - a jak to ocenić? Jest bardzo cienka granica pomiędzy "tylko pomocą", a zaangażowaniem. Facet już manipuluje, im więcej pomocy, tym więcej zaangażowania, i tym więcej manipulacji w tym będzie.

Nie ma dobrego wyjścia z takiej sytuacji. I nikt nie da jej "dobrej rady": zrób tak, lub zrób inaczej. Bo nie jest to wybór jednorazowy tylko codzienny. Codziennie będzie się zastanawiać, czy dobrze wybrała - czy może jednak powinna się byłym zająć, czy może powinna przestać się nim zajmować :-?
Czego dziewczyna by nie zrobiła, będzie cierpieć i będą wyrzuty sumienia. W stosunku do faceta, lub w stosunku do dziecka, lub w stosunku do siebie :-?

matka dyrektorka
20-06-2008, 09:57
Co ma dziecko z tym wszystkim wspólnego. To są sprawy miedzy nimi. Równie możliwa jest wersja :"Twój Tata miał wypadek, leży w szpitalu" i koniec wyjaśnień. Wciągać dziecko w to czy pomożemy czy nie pomożemy i skąd liczba mnoga, co tu dziecko może pomóc, nic. Jakby ludzie brali pod uwagę opinie dzieci przy rozwodach to nikt nigdy by się nie rozwiódł, przecież dzieci chcą mieć mamę i tatę razem. Tu są dwie odrębne relacja: Ona -On, On -dziecko.
powinnam napisać "ja mu nie pomogę "
i nie chodzi o pytanie dziecka o zdanie .
ja nie potrafiłabym powiedzieć dziecku że nie pomogłam jego ojcu kiedy tej pomocy potrzebował .
nawet całkiem obcy człowiek jeśli potrzebuje pomocy a akurat stanął na naszej drodze powinien ją otrzymać . wiem że wszystkim nie pomogę ale czy to znaczy że mam się odwrócić od wszystkich ??? zwłaszcza od człowieka kiedyś mi bliskiego??
nie mówię że dziewczyna ma byłego zabrać do domu i dożywotnio go niańczyć, mówię o zwykłych (dla mnie) ludzkich odruchach.
nie bez znaczenia jest też przykład dawany dziecku

KiZ
20-06-2008, 10:04
Drogie Panie - a czy w sytuacji odwrotnej tj to ONA jest w takim stanie i "po przejściach" - czy też Wasza ocena byłaby taka sama i tak "drastyczna"?
(...)

No własnie. Prawdę mówiąc nie wyobrażam sobie nie pomóc kobiecie, która zdecydowała się na rozerwanie krocza wspólnym dzieckiem :-?

agnieszkakusi
20-06-2008, 10:05
tylko ona jest w takiej sytuacji, że musiałaby go zabrać do domu :-? Tak jak pisałam jego rodzice mieszkają 100 km dalej i byłoby trudno z dojeżdżaniem na rehabilitacje. Poza tym z czegoś musi się utrzymać...
KiZ :roll: :wink:

Capricorn
20-06-2008, 10:08
Ja od dziecka uważałam, że lepiej by było jakby rodzice się rozwiedli :roll: I zrobili to, ale niestety dopiero jak byłam już po 20tce. Wcześniej nie - "ze względu na dzieci" :-? I wielu ludzi tkwi w chorych związkach, właśnie ze względu na dzieci.


u mnei było tak samo, ponad dwadzieścia lat przepychania się pomiędzy "rodzicami" i wykorzystywanie dzieci do prywatnych zagrywek przeciwko partnerowi, z jednej i drugiej strony. Rozwód, oczywiście, nie wchodził w grę, bo "dzieci", i bo "babcia się nie zgodzi" :o Najlepsze, że gdy okaleczone psychicznie dzieci, sztuk cztery, wyfrunęły z gniazda, państwo małżonkowie doszli do porozumienia... :o Wiec, z oczywistych powodów, jestem przeciwko ssztucznemu przedłużaniu małżeństwa.

Capricorn
20-06-2008, 10:16
Capri...mówi, mówi....nagle chce do niej wrócić, mówi, że zrozumiał, że ją kocha, że już będzie opiekował się dzieckiem, nie będzie chodził na imprezy...


czyli, kolejność zdarzeń:
1. nie interesował się dzieckiem, imprezował,
2. odszedł,
3. nie interesował sie dzieckiem, imprezował,
4. miał wypadek,
5. TERAZ TWIERDZI, że JUZ będzie interesował sie dzieckiem i nie będzie imprezował.

Bardzo proste, może interesować sie dzieckiem i nie imprezować nie mieszkając z żoną.

mokka
20-06-2008, 10:37
Tkwienie w chorym związku ze względu na dzieci to dla mnie jakaś paranoja. Często jest to tylko wymówką , dla słabych kobiet, które boją się zostać same z wychowywaniem dzieci i mordują się z ich ojcami. Różnica w relacjach do człowieka " kiedyś mi bliskiego" a do " skończonego związku" jest zupełnie inna. Mało która kobieta w momencie rozwodu myśli o byłym facecie jak o " kiedyś bliskim" dochodzą do głosu zupełnie inne uczucia, często jest to nienawiść, żal, niechęć , to co ich kiedyś łączyło zazwyczaj jest nie istotne. Na to aby tak się zmieniły relacje ma wpływ wiele czynników, i nie sie tego tak łatwo odwrócić. Zazwyczaj rozwodzą się ludzie, którzy maja dzieci i maja swoje powody aby kończyć takie związki, nie wiem dlaczego jeszcze pokutuje mit pt : dla dobra dzieci" ? Dzieci widzą więcej niż się ich rodzicom wydaje, tworzenie takich nieprawdziwych obrazków łamie psychikę dziecka niejednokrotnie bardziej niż rozwód, do tego dochodzą awantury, wymówki i ciche dni. Dzieci potrzebują spokoju i klarownych sytuacji. Takie fikcje pt" szczęśliwa rodzina to nic innego jak wprowadzanie dzieci w toksyczne relacje ich rodziców. To czy będzie miała wyrzuty sumienia zależy tylko od niej, jak sobie to wszystko w głowie ułoży. Nie rozumiem jakie wyrzuty sumienia będzie miała w stosunku do dziecka ?, że niby nie pomaga jego ojcu? Jak nie ma rodziny to nie ma pomocy, chyba miała jakieś powody aby od tego ojca odejść. Równie dobrze gość mógł mieć 1000 kochanek i wypadek, wtedy tez powinna była zona się nim zająć bo jest ojcem ich dziecka? To, ze jest ojcem to jedna sprawa a to, że ona ma lub nie ma się nim opiekować to druga. Tak w uproszczeniu to każdy ojciec dziecka mógłby wywijać jego matce przeróżne numery, bo w końcu jest ojcem i dziecku trzeba dawać przykład jak być dobrym człowiekiem i pomagać bliźniemu. Dla mnie to nic innego jak jakaś paranoja z psychodelią w tle.

matka dyrektorka
20-06-2008, 10:42
nie popadajmy w skrajności

sSiwy12
20-06-2008, 10:49
Poza tym z czegoś musi się utrzymać...
Celowo pominąłem ten aspekt. A niestety w większości przepadków TO jest czynnikiem decydującym - reszta, ideologia.

KiZ
20-06-2008, 10:50
Tkwienie w chorym związku ze względu na dzieci to dla mnie jakaś paranoja (...)

Moment, ale przecież nikt tu wprost nie napisał, że owa pomoc ma oznaczać powrót do związku :roll: Jasne, że matka (i vice versa) nie powinna się dac ukrzyzować ojcu w imie dobra dzieci. Ale nie kiwnięcie palcem bo to kawał sq...na był może być kiepskim rozwiązaniem gdy sie działa pod wpływem silnych emocji. Mnóstwo osób wychowujących się w rozbitych zwiazkach ma pretensje do jednego z rodziców, że zgotowali im los totalnej półsieroty w imie własnego wygodnictwa, spokoju czy oportunizmu. Tak więc (mnie) trudno ferować jednoznaczne wyroki :-?

Capricorn
20-06-2008, 10:51
w pełni podpisuję się pod mokką.

agnieszkakusi
20-06-2008, 11:05
sSiwy, niestety kwestia finansowa jest tu bardzo ważna. Tym bardziej, że ich rodziców dzieli lekka przepaść finansowa (na korzyść rodziców znajomej). Takie są realia...myślę, że chłopak jest bardzo poszkodowany fizycznie, ale psychicznie radzi sobie doskonale i widzi swoje położenie :roll:

OK
20-06-2008, 11:05
Tkwienie w chorym związku ze względu na dzieci to dla mnie jakaś paranoja. Często jest to tylko wymówką , dla słabych kobiet, które boją się zostać same z wychowywaniem dzieci i mordują się z ich ojcami. Różnica w relacjach do człowieka " kiedyś mi bliskiego" a do " skończonego związku" jest zupełnie inna. Mało która kobieta w momencie rozwodu myśli o byłym facecie jak o " kiedyś bliskim" dochodzą do głosu zupełnie inne uczucia, często jest to nienawiść, żal, niechęć , to co ich kiedyś łączyło zazwyczaj jest nie istotne. Na to aby tak się zmieniły relacje ma wpływ wiele czynników, i nie sie tego tak łatwo odwrócić. Zazwyczaj rozwodzą się ludzie, którzy maja dzieci i maja swoje powody aby kończyć takie związki, nie wiem dlaczego jeszcze pokutuje mit pt : dla dobra dzieci" ? Dzieci widzą więcej niż się ich rodzicom wydaje, tworzenie takich nieprawdziwych obrazków łamie psychikę dziecka niejednokrotnie bardziej niż rozwód, do tego dochodzą awantury, wymówki i ciche dni. Dzieci potrzebują spokoju i klarownych sytuacji. Takie fikcje pt" szczęśliwa rodzina to nic innego jak wprowadzanie dzieci w toksyczne relacje ich rodziców.
I tu się z Tobą zgadzam :)
Dalej już niestety nie :-?

To czy będzie miała wyrzuty sumienia zależy tylko od niej, jak sobie to wszystko w głowie ułoży.
Myślisz, że to takie proste? Byłaś w takiej sytuacji? Jakby wyrzuty sumienia można było sobie wybierać, to nie istnialoby takie pojęcie. Czym innym jest zdroworozsądkowe myślenie, a czym innym uczucia - niestety zazwyczaj różne. Jakby tak łatwo było oddzielić jedno od drugiego, nie byłoby tej dyskusji, a dziewczyna wiedziałaby, co ma robić.


Nie rozumiem jakie wyrzuty sumienia będzie miała w stosunku do dziecka ?, że niby nie pomaga jego ojcu? Jak nie ma rodziny to nie ma pomocy, chyba miała jakieś powody aby od tego ojca odejść. Równie dobrze gość mógł mieć 1000 kochanek i wypadek, wtedy tez powinna była zona się nim zająć bo jest ojcem ich dziecka? To, ze jest ojcem to jedna sprawa a to, że ona ma lub nie ma się nim opiekować to druga.
Dziecku wcześniej czy później będzie musiała wyjaśnić co i jak. A może facet rzeczywiście się zmienił? Takie przypadki też się zdarzają, że człowiek po poważnym wypadku całkowicie zmienia podejście do życia :roll: Jak mu nie pomoże, to będzie się zapewne długo, jeśli nie do końca życia, nad tym zastanawiać - czy słusznie "odebrała" dziecku ojca, jeśli ten faktycznie się zmienił. Ja w to raczej nie wierzę, ona chyba też, ale zawsze zostaje jakieś "ale", "a może" itd...
Każdy wybór łączy się z tym, że zastanawiamy się, "co by było gdyby".

Żeby było jasne - ja uważam, że nie powinna się angażować w pomoc temu facetowi. Jako samotna, jak rozumiem, matka będzie miała teraz wystarczająco dużo zajęć i problemów. Każda minuta i każdy grosz poświęcony facetowi, będzie odjęty dziecku, że już nie wspomnę o jakimkolwiek zajęciu się samą sobą. Z tego punktu widzenia wybór jest prosty.
Ale jak go kiedyś wyjaśnić dziecku? Jak przekonać samą siebie, że nie szuka się wymówek, nie używa własnego dziecka w argumentacji na swoją korzyść i wygodę? Jak przejść obojętnie koło bliskiego niegdyś człowieka, który potrzebuje pomocy?
Tu niestety rozum nie wystarcza i dlatego myślę, że nikt nie jest w stanie powiedzieć, że wie co sam by zrobił w takiej sytuacji. Dopóki ona nie nastąpi, nikt tego nie wie. Łatwo jest kierować się rozumem, gdy rzecz dotyczy drugiej osoby.

Capricorn
20-06-2008, 11:25
Dziecku wcześniej czy później będzie musiała wyjaśnić co i jak. A może facet rzeczywiście się zmienił? Takie przypadki też się zdarzają, że człowiek po poważnym wypadku całkowicie zmienia podejście do życia :roll: Jak mu nie pomoże, to będzie się zapewne długo, jeśli nie do końca życia, nad tym zastanawiać - czy słusznie "odebrała" dziecku ojca, jeśli ten faktycznie się zmienił. Ja w to raczej nie wierzę, ona chyba też, ale zawsze zostaje jakieś "ale", "a może" itd...

Pisalam juz wyżej - to, że babka nie przyjmie go z powrotem, nie oznacza, że facet nie może zajmowac się dzieckiem. Facet chce się "nawrócic", ok, ale nie trzeba mu niczego podawać od razu na tacy. niech podejmie jakiś wysiłek. Telefon do dziecka, zorganizowanie wspólnej wyprawy, podwożenie go na zajecia pozalekcyjne - to przeciez faceta nie zabije, a tylko zmieni jego obraz w oczach matki.



Żeby było jasne - ja uważam, że nie powinna się angażować w pomoc temu facetowi. Jako samotna, jak rozumiem, matka będzie miała teraz wystarczająco dużo zajęć i problemów. Każda minuta i każdy grosz poświęcony facetowi, będzie odjęty dziecku, że już nie wspomnę o jakimkolwiek zajęciu się samą sobą. Z tego punktu widzenia wybór jest prosty.

Popieram.


Ale jak go kiedyś wyjaśnić dziecku? Jak przekonać samą siebie, że nie szuka się wymówek, nie używa własnego dziecka w argumentacji na swoją korzyść i wygodę? Jak przejść obojętnie koło bliskiego niegdyś człowieka, który potrzebuje pomocy?

Wystarczy nie zabraniac dziecku kontaktu z ojcem. Jeśli dziecko będzie miało możliwość poznania swojego ojca, będzie miało ono o nim własne zdanie - nie bazujące na idealizacji, co ma miejsce w przypadku ojca, z którym nie ma się kontaktu. Dziecko będzie mogło spytać i matkę, i ojca, dlaczego ich małżeństwo nie przetrwało.

agnieszkakusi
20-06-2008, 11:27
mały ma 1,5 roczku.

OK
20-06-2008, 11:29
Capricorn, zgadzam się z Tobą :)
Tylko na razie problemem nie jest kontakt dziecka z ojcem i moja wypowiedź dotyczyła właśnie tego. Na dzień dzisiejszy facet nie jest w stanie zająć się sobą, to co dopiero pielęgnować stosunki z dzieckiem. Co będzie jutro, czy za pół roku, nie wiadomo - i o to właśnie chodzi :roll: Tu jest problem :roll:

AWIk
20-06-2008, 11:51
... A może facet rzeczywiście się zmienił? Takie przypadki też się zdarzają, że człowiek po poważnym wypadku całkowicie zmienia podejście do życia :roll: Jak mu nie pomoże, to będzie się zapewne długo, jeśli nie do końca życia, nad tym zastanawiać - czy słusznie "odebrała" dziecku ojca, jeśli ten faktycznie się zmienił. Ja w to raczej nie wierzę, ona chyba też, ale zawsze zostaje jakieś "ale", "a może" itd...
Każdy wybór łączy się z tym, że zastanawiamy się, "co by było gdyby".
...

Tu niestety rozum nie wystarcza i dlatego myślę, że nikt nie jest w stanie powiedzieć, że wie co sam by zrobił w takiej sytuacji. Dopóki ona nie nastąpi, nikt tego nie wie. Łatwo jest kierować się rozumem, gdy rzecz dotyczy drugiej osoby.

Święte słowa.

mokka
20-06-2008, 11:51
Myślisz, że to takie proste? Byłaś w takiej sytuacji? Jakby wyrzuty sumienia można było sobie wybierać, to nie istniałoby takie pojęcie. Czym innym jest zdroworozsądkowe myślenie, a czym innym uczucia - niestety zazwyczaj różne. Jakby tak łatwo było oddzielić jedno od drugiego, nie byłoby tej dyskusji, a dziewczyna wiedziałaby, co ma robić.
Bardzo często wyrzuty sumienia podsycane są przez rodzinę, znajomych. Nie trzeba być w identycznej sytuacji aby pisać o wyrzutach sumienia, ona tego wypadku nie spowodowała, nie stało się to z jej winy, nie wysłała go na ten wyjazd, mimo , ze się opierał. To są moim zdaniem czynniki powodujące wyrzuty sumienia. To, ze nie wie co ma robić, bardzo wiele kobiet nie wie co ma robic w takich bądź w innych sytuacjach. Przez to, ze nie wie co ma robić obojętnie co zrobi i tak będzie żałowała, tylko człowiek który jest jasno przekonany do swoich poglądów żyje ze sobą w zgodzie. Inaczej to tylko się miota między decyzjami które podjął, bądź podjąć powinien.

Jak mu nie pomoże, to będzie się zapewne długo, jeśli nie do końca życia, nad tym zastanawiać - czy słusznie "odebrała" dziecku ojca, jeśli ten faktycznie się zmienił
Jak ona mu tego ojca zabiera? Utrudnia kontakty, zabrania telefonów? To czy się może zmienił czy może jednak nie , to tylko gdybanie. Facet zdał sobie sprawę ze swojego położenia i urabia kobitę, bardzo typowa sytuacja. Robi to jeszcze w bardzo mało inteligentny sposób, bo już w szpitalu tak w minut pięć wszystko zrozumiał? Na powroty do rozpadającego się związku potrzeba czasu, to nie jest takie proste, w poniedziałek nie mamy o czym rozmawiać, we wtorek" wróć kochanie" . To, że miał wypadek nie może być tylko jedynym powodem do powrotu. Niech się stara, jak jej się chce jeszcze czekać na jego domniemaną poprawę. Nie wiadomo co z nim przeszła, ile byli po ślubie jakie są między nimi relacje, czy to rozstanie to poważna decyzja czy tylko zwykła pokazówka? Nie wiadomo jaka to kobieta czy silna psychicznie czy niekoniecznie, czy ulega wpływom innych ludzi bo to, że się waha pokazuje, ze nie wszystko w tym byłym związku jest posprzątane itp,itd.

OK
20-06-2008, 12:51
[...]


Facet zdał sobie sprawę ze swojego położenia i urabia kobitę, bardzo typowa sytuacja. Robi to jeszcze w bardzo mało inteligentny sposób, bo już w szpitalu tak w minut pięć wszystko zrozumiał? Na powroty do rozpadającego się związku potrzeba czasu, to nie jest takie proste, w poniedziałek nie mamy o czym rozmawiać, we wtorek" wróć kochanie" . To, że miał wypadek nie może być tylko jedynym powodem do powrotu. Niech się stara, jak jej się chce jeszcze czekać na jego domniemaną poprawę. Nie wiadomo co z nim przeszła, ile byli po ślubie jakie są między nimi relacje, czy to rozstanie to poważna decyzja czy tylko zwykła pokazówka? Nie wiadomo jaka to kobieta czy silna psychicznie czy niekoniecznie, czy ulega wpływom innych ludzi bo to, że się waha pokazuje, ze nie wszystko w tym byłym związku jest posprzątane itp,itd.
Oczywiście, że facet manipuluje. Oczywiście, że wypadek nie jest powodem do powrotu. Oczywiście, że nie znamy całokształtu. Ja to wiem, Ty to wiesz... A dziewczyna ma olbrzymi problem i dziecko jest częścią tego problemu... Że jeśli mu teraz nie pomoże, to później np. ktoś może powiedzieć jej dziecku, że tatuś nie chodzi, bo mu mamusia nie pomogła i nie miał prawidłowej rehabilitacji :roll: A może nawet nikt tego nie powie, ale ją to będzie męczyć całe życie...

zielonooka
20-06-2008, 13:17
Drogie Panie - a czy w sytuacji odwrotnej tj to ONA jest w takim stanie i "po przejściach" - czy też Wasza ocena byłaby taka sama i tak "drastyczna"?.

Nie wiem jak innych Pan ale moja ocena tak bylaby samo kategoryczna.
facet nie ma obowiazku ani cisnienia opiekowac sie kobieta kaleka jesli ich zwiazek wczesniej został definitywnie zakonczony

ps. ciekawostka spoleczno- statystyczna - duzo wiecej kobiet zostaje przy swoich partnerach jesli cos im sie stalo i staja sie kalekami, niz facetow przy zniedołężniałych partnerkach
panowie w wiekszosci wypadkow opuszczaja kobiety - kaleki - nawet jesli przed np. wypadkiem nie mieli takiego zamiaru i byly w "dobrych" z nimi zwiazkach (nie pamietam liczb (moge ew. poszukac) ale roznice byly bardzo wysokie cos typu 20% kobiet i 60% mezczyzn opuszcza partnerow po wypadkach ktore koncza sie trwałym kalectwem i koniecznoscia opieki nad ta osoba.

mokka
20-06-2008, 13:21
Wyrzuty sumienia to kwestia bardzo indywidualna, Ty je masz , ale ktoś obok Ciebie w podobnej sytuacji nie. Środowisko, rodzina bardzo często przyczynia się do wyzwolenia poczucia winy a to już krótka droga do wyrzutów sumienia jak ktoś jest oczywiście podatny na takie społeczne gadanie. Wyrzuty sumienia to nasz wewnętrzny bilans, jak nam wyjdzie na minus to mamy kaca moralnego. Tylko, ze każdy do problemu ma podejście bardzo indywidualne, i nie można zakładać, że dziewczyna będzie miał wyrzuty sumienia lub , ze raczej nie będzie miała. Wiele problemów nierozwiązanych w przeszłości oraz duże zaangażowanie emocjonalne w nie wyzwala takie uczucia jak poczucie krzywdy, wyrzuty sumienia. Jak człowiek działa zgodnie ze swoim sumieniem a jest ono u każdego zupełnie inne, to nie ma dylematów. Ponadto człowiek jak spotyka się z problemem to uważa , że jest to największy problem na świecie i życie jest bardzo niesprawiedliwe, że to wszystko na niego spada, popada w fazę buntu i złości. To najgorszy moment na podejmowanie jakichkolwiek decyzji, zazwyczaj występuje wtedy ” walenie rozpaczliwca”, lub „miotanie się w sieci” dopiero zdystansowanie się do problemu umożliwia realną ocenę swojego położenia i dostrzeżenia sposobów na wyjście z trudnej sytuacji. Niestety aby się do problemu zdystansować, potrzeba czasu i spokoju. Następna sprawa to odporność na opinię społeczna to, że ktoś kiedyś coś jej powie może ją bardzo dołować, ale może po niej kompletnie spłynąć. Cały czas ten temat to jedno wielkie teoretyzowanie . Na szczęście nie ma prawd uniwersalnych i jedynej słusznej racji.

galka
20-06-2008, 20:43
Była kiedyś piękna i mądra dziewczyna i był facet ,mieli wspólne plany.Jadąc razem samochodem mieli wypadek,on wyszedł prawie bez szwanku ,ona ledwie uszła z życiem.Odwiedził ją jeszcze kilka razy w szpitalu ,po czym oświadczył,że ona zasługuje na kogoś lepszego i poszedł w diabły.Została po tym wszystkim sama ani nie tak piękna ani nie tak mądra jak wcześniej-wprost przeciwnie-wrak w sensie fizycznym i psychicznym z problemem alkoholowym.Nie mieli planów rozwodowych wprost przeciwnie.A teraz wracając do koleżanki Agnieszki.Nie znamy ich wcześniejszego życia,nie wiemy czy jej partner to był przyzwoity acz niedojrzały człowiek czy wieczny Piotruś Pan,który stracił grunt pod nogami i gra na jej emocjach żeby uratować d--ę.Cokolwiek zrobi musi myśleć o sobie i dokładnie rozważy-co będzie jeśli udzieli mu pomocy ,z czym to się będzie wiązać i jakie problemy przyniesie i przemyśleć sytuację odwrotną.Myślę ,że do jego zapewnień podchodzić z dystanem ale nie można też założyć ,że wszystko to kłamstwo.Na koniec nie wiemy najważniejszego-jak bardzo ją zranił odchodząc i czy sa w niej jeszcze resztki uczuć do niego

Nefer
20-06-2008, 20:54
Moim zdaniem : na drzewo.
Niech się nim zajmą ci, ktorzy go tak czule gościli na imrezie.
Jesli rozstali się z powodu braku miłości (czyli obojętności) to nie wyobrażam sobie ani opieki nad obcym człowiekeim ani prośby o taką pomoc do obcego człowieka.
Sorry.

P.S. a osobie, która ma taki problem można jedynie zaproponować, żeby się mocno zastanowiła gdzie szuka pomocy. Bo z tego co widzę jest totalnie bezwolna, a żadne forum za nikogo życia nie przeżyje..

KiZ
20-06-2008, 21:39
Moim zdaniem : na drzewo.
Niech się nim zajmą ci, ktorzy go tak czule gościli na imrezie.
(...)

Qrcze, widze, że czytając wątki z telefonem przy uchu umykają mi szczegóły :-? Myslałem, że to był czas niedokonany :roll:

KiZ
20-06-2008, 21:43
Drogie Panie - a czy w sytuacji odwrotnej tj to ONA jest w takim stanie i "po przejściach" - czy też Wasza ocena byłaby taka sama i tak "drastyczna"?.

(...)

ps. ciekawostka spoleczno- statystyczna - duzo wiecej kobiet zostaje przy swoich partnerach jesli cos im sie stalo i staja sie kalekami, niz facetow przy zniedołężniałych partnerkach
panowie w wiekszosci wypadkow opuszczaja kobiety - kaleki - nawet jesli przed np. wypadkiem nie mieli takiego zamiaru i byly w "dobrych" z nimi zwiazkach (nie pamietam liczb (moge ew. poszukac) ale roznice byly bardzo wysokie cos typu 20% kobiet i 60% mezczyzn opuszcza partnerow po wypadkach ktore koncza sie trwałym kalectwem i koniecznoscia opieki nad ta osoba.

Uhu, po co ten bold? Nie potrzeba żadnych badań żeby dojśc do takich wniosków, wystarczy troche liznąć życia ;) To się nadaje do wątku obok - faceci to doopki :) Do watku obok nadaje sie tez to, że od kobiet w takich sytuacjach mozna wymagać wiecej ;)

Capricorn
20-06-2008, 21:46
osobie, która ma taki problem można jedynie zaproponować, żeby się mocno zastanowiła gdzie szuka pomocy. Bo z tego co widzę jest totalnie bezwolna, a żadne forum za nikogo życia nie przeżyje..

dokładnie.

zielonooka
20-06-2008, 22:26
Uhu, po co ten bold?

No pomysl chwilke - moze wpadniesz na jakis pomysł ? :)
lol

Barbossa
20-06-2008, 22:31
komputer mówi NIE....

KiZ
20-06-2008, 22:55
Uhu, po co ten bold?

No pomysl chwilke - moze wpadniesz na jakis pomysł ? :)
lol

Mam pomysł, ale ci sie nie spodoba :lol: 8)

joan
21-06-2008, 17:33
Nie potrzeba żadnych badań żeby dojśc do takich wniosków, wystarczy troche liznąć życia ;) To się nadaje do wątku obok - faceci to doopki :) Do watku obok nadaje sie tez to, że od kobiet w takich sytuacjach mozna wymagać wiecej ;)

wynika to z różnic pomiedzy płciami i już. One były sa i będą. Kobiety są bardziej:
empatyczne
łatwiej sie uzależniają (np. od mężczyzny)
lubią sie poświęcać
bardziej boją sie samotności - im starsze tym bardziej...
itepe itede czyli 1001 różnic które jednak przemawiają za przytoczonym wynikiem statystycznym...
nie wiem czy lizanie...życia...ma z tym coś wspólnego... :roll:

KiZ
21-06-2008, 23:04
Nie potrzeba żadnych badań żeby dojśc do takich wniosków, wystarczy troche liznąć życia ;) To się nadaje do wątku obok - faceci to doopki :) Do watku obok nadaje sie tez to, że od kobiet w takich sytuacjach mozna wymagać wiecej ;)

wynika to z różnic pomiedzy płciami i już. One były sa i będą. Kobiety są bardziej:
empatyczne
łatwiej sie uzależniają (np. od mężczyzny)
lubią sie poświęcać
bardziej boją sie samotności - im starsze tym bardziej...
itepe itede czyli 1001 różnic które jednak przemawiają za przytoczonym wynikiem statystycznym...
nie wiem czy lizanie...życia...ma z tym coś wspólnego... :roll:

Twoja wypowiedz swiadczy, ze ma ;) Chyba, że masz 1001 dowodów 8)

joan
22-06-2008, 10:47
Nie potrzeba żadnych badań żeby dojśc do takich wniosków, wystarczy troche liznąć życia ;) To się nadaje do wątku obok - faceci to doopki :) Do watku obok nadaje sie tez to, że od kobiet w takich sytuacjach mozna wymagać wiecej ;)

wynika to z różnic pomiedzy płciami i już. One były sa i będą. Kobiety są bardziej:
empatyczne
łatwiej sie uzależniają (np. od mężczyzny)
lubią sie poświęcać
bardziej boją sie samotności - im starsze tym bardziej...
itepe itede czyli 1001 różnic które jednak przemawiają za przytoczonym wynikiem statystycznym...
nie wiem czy lizanie...życia...ma z tym coś wspólnego... :roll:

Twoja wypowiedz swiadczy, ze ma ;) Chyba, że masz 1001 dowodów 8)
prosze o rozwinięcie...

KiZ
23-06-2008, 21:31
Nie potrzeba żadnych badań żeby dojśc do takich wniosków, wystarczy troche liznąć życia ;) To się nadaje do wątku obok - faceci to doopki :) Do watku obok nadaje sie tez to, że od kobiet w takich sytuacjach mozna wymagać wiecej ;)

wynika to z różnic pomiedzy płciami i już. One były sa i będą. Kobiety są bardziej:
empatyczne
łatwiej sie uzależniają (np. od mężczyzny)
lubią sie poświęcać
bardziej boją sie samotności - im starsze tym bardziej...
itepe itede czyli 1001 różnic które jednak przemawiają za przytoczonym wynikiem statystycznym...
nie wiem czy lizanie...życia...ma z tym coś wspólnego... :roll:

Twoja wypowiedz swiadczy, ze ma ;) Chyba, że masz 1001 dowodów 8)
prosze o rozwinięcie...

Jesli nie z wyników badań, to skąd wiesz o owych 1001 różnicach? ;) Niezle sie nalizałaś ;)

joan
24-06-2008, 09:52
nie sądzę abym życie znała jakoś szczegolnie intensywnie...może to nawet i szkoda... :roll:
o empatii wiedzialam juz jako mala dziewczynka bo najczęściej to w kobiecych ramionach szukałam pocieszenia i zrozumienia - mamy, babć, psiapsiółek - chłopaki były raczej od wyśmiewania...przynajmniej taką postawę przyjmowali... :roll:

podobnie jeśli chodzi o lęk przed samotnością i uzależnienie od mężczyzny - bije, pije ale jest - największy bunt przed taką wszechobecną postawą kobiet przejawialam jako dziecko i nastolatka - potem to już mi przeszło i mówiałam - ma to, na co sobie zasłużyła... :roll:

a o uzależnienieniach wiem z badań...od pierwszych szkolnych pogadanek na biologii... :roll: