PDA

Zobacz pełną wersję : Dziennik Anuli i Paw?a



Anula
28-03-2002, 10:54
To był maj, pachniała Saska Kępa...
Tak się składa że tam właśnie mieszkamy. Mieszkanko mamy małe a na dodatek ja juz zakosztowałam uroków mieszkania w domku (rodziców) więc dom to moje marzenie. Paweł jest sceptyczny ale i on da się odpowiednio podejść (te wieczory przy kominku).

I co najlepsze, rodzice postanowili odpalic nam kawałek swojej działki (niecałe 600 m, wszystko u nas jest malutkie). Więc przeforsowałam decyzje: budujemy się.

Anula
28-03-2002, 11:00
W maju 2000 otrzymujemy decyzje o warunkach zagospodarowania i jest to jedyny papier który nam przyszedł bez trudu.
Kupujemy projekt gotowy z firmy Archeton o nazwie nomen omen MAŁY dworek (mowiłam ze wszystko małe). Składamy co potrzeba w urzędzie i czekamy na pozwolenie.
I doczekalismy się!!! 2 sierpnia 2000 odbieram wymarzony papierek i czekam na uprawomocnienie się decyzji. 27 sierpnia składam zawiadomienie o rozpoczeciu robót 4 września wraz z dziennikiem.
I teraz dopiero sie zacznie.

Anula
28-03-2002, 11:05
4 wrzesnia stawiam się w urzędzie po odbiór dziennika. Ekipa ma juz zaczynać. I tu konfuzja: naszej pani inspektor nie ma - urlop wiec nie ma tez dziennika do odbioru. Inny pan zapytany czy wszystko w porzadku powiedział ze zadne odwołania nie przyszły ale o nam tego dziennika nie podstempluje i trzeba czekać.
I tu popełniłam pierwszy błąd. Oczywiście postanowiłam nie czekać bo ekipa dobra czyli ma mnóstwo zleceń i mało czasu.
W ciągu tygodnia zrobili fundamenty.
A tymczasem wróciła pani inspektor, więc my do niej po dziennik. A ona na to że sąsiadka się odwołała i nie może wydać dziennika!!!!!

Anula
28-03-2002, 11:11
Po chwilowym szoku postanowiłam sprawdzic czy odwołanie przyszło w terminie, bo wydawało mi się ze ustawowe 2 tygodnie to juz dawno minęły. Niestety okazało sie że przyszło w terminie tylko do niewłaściwego urzędu - prosto do wojewody z pominięciem gminy ale dla nas to bez znaczenia, odwołanie się "liczy".

Z mojej strony kompletne załamanie, jeszcze wyobraziłam sobie reakcje mojej kochanej drugiej połowy w stylu a nie mówiłem. I tu sie pomyliłam. Na zasadzie niezrozumiałego kontrastu Paweł nabrał wigoru co przede wszystkim objawiło się w popędzeniu do gminy i zrobieniu tam porządnej awantury. Oczywiście bez pożądanego skutku.
Ale ponieważ trzeba było cos postanowić z bólem serca wstrzymujemy prace. Paweł szuka bazuki, ja jestem załamana.

Anula
28-03-2002, 11:26
Mężowi udało się jednak podreperować moje zdechłe morale i postanawiamy walczyć.
Sprawa odwołania trafiła do Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego. PINB zawiadomił nas o terminie wizji lokalnej. I mamy znowu zagwozdkę - przeciez fundamenty juz są jako przykład klasycznej samowoli budowlanej. Co robić? Zdajemy sie na los i inspektora.
W obecności sąsiadki, przedstawiciela gminy i naszej inspektor spisał protokół zgodny ze stanem faktycznym. I pojechał.
Nastepnegpo dnia przychodzi awizo (od tamtego czasu panicznie się boję tego papaierka!). Odbieramy pismo z Województwa, które jest uchyleniem naszej decyzji o pozwoleniu na budowę.
Kompletne zaskoczenie: przecież sprawa jest w powiacie!
Uzasadnienie decyzji wprawiło nas w trwały stupor: decyzja o pozwoleniu zostaje uchylona gdyż inwestor (czyli my) nie przedstawił projektu, wniosku o wydanie pozwolenia oraz prawa do dysponowania nieruchomością.
Paweł co nietrudno przewidzieć omal nie dostał zawału (a ma nadcisnienie). Ja straciłam mowę. I pierwsza decyzja na gorąco odwołać sie do NSA. Albo podłożyc gdzieś bombę.

Anula
28-03-2002, 12:26
Postanowiłam że nie spoczne dopóki nie poznam człowieka który z taką nonszalancja rujnuje moje marzenia. I rzeczywiście udałam sie do urzędu wojewódzkiego. Pan okazał sie człowiekiem (sic!) w moim wieku, niestety nieco nierozgarniętym. na pytanie czy widział gdzieś gmine która wydaje obywatelom pozwolenia na budowe bez złozenia przez nich wniosku nie potrafił odpowiedzieć (nie mowiąc juz o projekcie itd.). Wobec tego spróbowałam z innej strony: dlaczego nie poprosił gminy lub powiatu o przysłanie akt sprawy przed podjęciem decyzji. Na to ten błyskotliwy młody czlowiek odparł, że teraz juz tak robi :0. Szczęka mi opadła do samej podlogi i uczciwie przyznaję, że wobec tego rozbrajającego wyznania nie znalazłam słów. Dlaczego to musiało paść akurat na nas?

Anula
28-03-2002, 12:39
W zaistniałej sytuacji odbyła się rodzinna burza mózgów w wyniku której postanowiono co nastepuje (decyzja wojewody zwracała sprawę do ponownego rozpatrzenia w gminie):
zachlastac sie sucha bułą
nie składać skargi do NSA bo może to opóźnic sprawę w gminie (ach jak zaluje ze nie wiedziałam wówczas ze jedno na drugie nie wpływa)
czekac na ponowna decyzje gminy i ponowne odwołanie się sąsiadki a nastepnie uzyskać w województwie decyzję podtrzymującą pozwolenie na budowę (o ile gmina wyda ponownie pozwolenie)
A propos zarzut sąsiadki był taki że nasz dom zacieni jej działkę, ale to bez znaczenia bo według prawa sąsiad ma prawo sie odwołac bez podania nawet przyczyny wystarczy że wyrazi niezadowolenie z decyzji (jestem w pewnym stopniu obeznana z prawem budowlanym oraz kodeksem postepowania administarcyjnego po tej calej aferze :smile:

Anula
02-04-2002, 08:41
Ciag dalszy tej epopei.
Na skutek uchylenia decyzji o pozwoleniu na budowe przez wojewode powiatowy inspektorat umorzyl postepowanie w sprawie naszych fundamentow (szczescie w nieszczesciu). Cala sprawa znalazla sie wiec ponownie w gminie. A my moglismy tylko czekac. Tymczasem na budowe przyjechalo drewno na wiezbe. I co z nim zrobic? - w perspektywie cala zima czekania. Z pomoca mojego ojca zbudowalismy przemyslna konstrukcje tak aby zabezpieczyc je przed woda i kontaktem z gleba. Nie bylo to takie proste bo byly to kawalki juz przyciete na wymiar i niektore cholernie ciezkie i dlugie.
Tak wiec zima zastala nas ze stanem zero (bez podlogi na gruncie) oraz duzą iloscia drewna.
Caly czas nurtowal nas niepokoj co jeszcze moze nas spotkac ze strony urzedow oraz sasiadki.

Anula
02-04-2002, 12:47
Zapomnialam zupelnie o forsie. A przeciez mimo ze mielismy w tym momencie zero to juz wydalismy duzo wiecej niz zero.
Wykonanie przylacza i oplata do STOENu - 4120
karczowanie terenu - 300
stal na zbrojenie fundamentow - 940
wykop pod fundamenty - 950
wytyczenie budynku - 600
materiały - 10 000 (w tym od razu cokół z klinkieru)
robocizna - 4000
drewno na wiezbe - 5000

Nasz kierownik to osobna historia. Jest to fachowiec starej daty, niziutki i siwy jak gołąb. Jednoczesnie w pewnych kwestiach niezwykle zasadniczy. Przekonała się o tym nasza ekipa przy okazji przygotowywania zbrojenia fundamentów (zbrojenie to jego konik). Strzemiona miały być co 40 cm ale jak wiadomo rzadko który wykonawca przesadza z dokładnością. Kiedy kierownik to zaczął sprawdzać z linijką troche im miny zrzedły. Nie zdało sie na nic bagatelizowanie - miało byc 40 cm i musieli poprawiać.
Od tamtej pory nie mówili o nim inaczej niż aptekarz :smile:.
Za jego radą zrobiliśmy fundament z bloczków i betonu w taki sposób że bloczki połączone kotwami tworzyły koryto w które wlewano beton. dzięki temu warstwy cokołu mozna było od razu wymurować z klinkieru. W to koryto zreszta równiez wsadziliśmy styropian.
Kiedy juz stwierdzilismy że ze wzgledu na przeszkody urzedowe nic nie zrobimy, nakrylismy fundamenty papa i folią i postanowilismy czekac na lepsze czasy.

Anula
03-04-2002, 12:01
27 grudnia 2000 mamy nowe pozwolenie z gminy!!!! Teraz z biciem serca czekamy na odwołanie sasiadki. Czas mija a tu nic... Kompletna konsternacja z naszej strony. dzwonie do wojewodztwa aby dowiedziec sie czy odwolanie nie trafilo przypadkiem znowu pod niewlasciwy adres. Ale tam tez nic nie przyszlo. Dziwne...ale tym lepiej dla nas. Pod koniec stycznia 2001 odbieramy nowy-stary dziennik (kosztowalo to w naszej gminie 170 PLN :eek:)
W tak zwanym miedzy czasie wybuchla bomba innej natury: jestem w ciazy!!! Niestety w moim przypadku wiaze sie to z czasowym pobytem w szpitalu na przelomie 3 i 4 miesiaca. Wypadlo oczywiscie w samo Boze Narodzenie i Sylwestra - ja to mam szczescie. Ale kochany mezulek uzyl uroku osobistego i doktory zgodzily sie mnie wypuscic w Wigilie na 2 godziny do domu. Chociaz tyle!

Anula
03-04-2002, 12:29
Musze znowu o mojej ciazy bo ma to zwiazek ze sprawa. Niestety ta okazala sie jeszcze gorsza niz poprzednia tzn powaznie zagrozona. A wiadomo ze jedyna rzecza ktora moze zrobic ginekolog to kazac pacjentce lezec martwym bykiem - na tym z reguly jego mozliwosci sie koncza. No wiec od lutego leze, najpierw w szpitalu a potem - u rodzicow gdyz wymagam pelnej obslugi czego moj ciezko pracujacy maz nie moze mi zapewnic, zwlaszcza ze musi jeszcze zajac sie naszym synem. Wiec leze u rodziców, codziennie przez okno ogladam nasze ZERO i stawiam pasjanse na okolicznosc: poznam mieszkanie po powrocie czy nie (wiadomo jak wygladaja meskie rządy :smile: )
Tymczasem około Wielkanocy przyszła wiosna a z nią ruszyła niesmiało nasza budowa. Wyglądało to mniej wiecej tak: ja leżę na tarasie przykryta kocami, obłozona telefonami (standardowo 3), ksiazkami telefonicznymi, Muratorami, z glosnikiem w rece i wrzeszcze do naszej ekipy.
Majster co jakis czas przychodzi na taras i żąda uściśleń, gdyz na nasze nieszczeście poczynilismy zmiany w projekcie. Projekt jak wiadomo mamy gotowy ale mamy tez dolaczona do niego zgode autora na zmiany w obrebie okiem i drzwi. I takie zmiany narysowala nam pani architekt. Za zgoda kierownika budowy dolaczamy to do dziennika. I murujemy sciany z porothermu 30 P+W (potem ocieplimy styropianem 12 cm). Robota sie posuwa bardzo szybko. W sumie to naprawde dobrze sie stalo ze musialam lezec bo przynajmniej moglam na biezaco czuwac nad robota (chociaz nic nie moglam zrobic).

Anula
04-04-2002, 08:10
I tu sie znowu zaczely schody. Pewnego pieknego dnia ja sobie leze spokojnie nic ie przeczuwajac, murarze muruja, stoja juz wlasciwie sciany parteru i ktos dzwoni do drzwi. Podnosze sie klnac bo nikogo chwilowo nie ma w domu. I co widze: 4 panow ktorzy informuja mnie ze reprezentuja wojewodzki inspektorat nadzoru budowlanego. Ja im na to ze prosze wejsc ale ja musze sie polozyc bo zaraz poronie z wrazenia.
Panowie zazadali pozwolenia na budowe, gdyz wplynal donos (zgadnijcie od kogo?) ze odbywa sie tu samowola budowlana. Po okazaniu pozwolenia zazadali dziennika budowy, a ja na to ze nie posiadam bo onegdaj kierownik budowy zabral celem uzupelnienia. A to jest karalne. No wiec przyszlo mi zaplacic mandat (100 PLN). Panowie zazadali rowniez natychmiastowej obecnosci kierownika ale po konsultacji telefonicznej ustalilam ze moze przyjechac dopiero wieczorem. W tym momencie panowie poszli ogladac budowe. I co stwierdzili? Istotne odstepstwa od projektu!!!
Poniewaz nie mialam dziennika nie moglam przedstawic rysunkow. To ze dziennika nie bylo okazalo sie zreszta dla nas zbawienne. Nastopilo wiec spisanie protokolu w ktorym za istotne odstepstwa uznano zmiane polozenia okien i drzwi wejsciowych oraz... przesuniecie drzwi wewnatrz w scianie konstrukcyjnej (wyjasniam ze rozmiar drzwi sie nie zmienil tylko zostaly przesuniety 2 metry w lewo).
Nie musze chyba dodawac ze bylam na krawedzi zalamania oraz bliska przedwczesnego porodu.
Panowie zazadali stawienia sie kierownika budowy z dziennikiem celem wykonania wpisu o wstrzymaniu budowy nastepnego dnia w ich siedzibie.
Nasz kierownik z moim ojcem, ktory rowniez ciezko to znosil psychicznie (moje ostatnie slowa przed jego wyjsciem: tato blagam cie nie rob awantury)pojechali nastepnego dnia do wjewodzkiego inspektoratu. Widocznie jednak nasz kierownik zrobil wrazenie na inspektorach (oraz oczywiscie nasz dziennik) bo nic nie wpisali tylko skierowali sprawe do powiatu (powiat po raz drugi!).
A my znowu stanelismy w obliczu decyzji co robic dalej. Sciany sa ale bez stropu, jak to mozna w tym stanie zostawic? I jak dlugo to wszystko potrwa? Znamy przeciez opieszalosc urzedow.
I tu znowu mielismy szczescie ktore polegalo na tym ze do dziennika nic nie zostalo wpisane. Czyli formalnie nie mamy decyzji o wstrzymaniu robot. Wiec postanowilismy jak najszybciej doprowadzic budynek do stanu surowego zamknietego a w miedzy czasie nie odbierac zadnych listow poleconych :smile:

Anula
04-04-2002, 08:28
Nasz plan sie powiodl i udalo sie przykryc dom papa. Zakonczenie prac zbieglo sie w czasie z moim porodem (o miesiac za wczesnie). Dokladnie nie pamietam daty zakonczenia prac w przeciwienstwie do daty porodu :smile:. Kojarze tylko ze w czasie wiechy mialam jeszcze olbrzymi brzuch co mi skutecznie uniemozliwilo holowanie gdziekolwiek mojego meza wiec przewrocil sie tam gdzie stal.
Wkrotce potem nadeszlo zlowrogie pismo nakazujace nam wstrzymanie budowy, a nastepnie decyzja o wykonaniu inwentaryzacji zmian. Inwentaryzacje w zasadzie juz mielismy (rysunki dolaczone do dzeinnika) wiec moglam to zlozyc stosunkowo szybko. O wiele gorsza rzecza okazal sie fakt ze aby dostac nowe pozwolenie nalezy uchylic stare. Przez chwile ujrzalam oczami wyobrazni buldozery wjezdzajace na nasza dzialke i rownajace z ziemia to co do tej pory wybudowalismy. Nie mielismy jednak wyjscia.
Tu sie przekonalam jak bardzo dobrze na zalatwienie sprawy wplywa posiadanie niemowlecia. Nasz drugi syn (miala byc corka ale nie wyszlo) robil piorunujace wrazenie na urzedniczkach co niezwykle przyspieszalo zalatwianie wszelkich spraw.
Okolo pazdziernika otrzymalismy pozwolenie na wznowienie robot co wedlug urzedu jest jednoznaczne z pozwoleniem na budowe.

Anula
05-04-2002, 13:47
Czy to mozliwe ze nic dzisiaj nie napisalam? to chyba dlatego ze zaczal sie znowu (przynajmniej dla mnie) sezon budowlany i mam urwanie glowy.
Ale zeby juz skonczyc z przeszloscia napisze tylko ze w zwiazku z ponownym zalegalizowaniem naszej budowy postanowilismy w obliczu grozacego nam podwyzszenia VATu pokryc dach oraz zamontowac okna. Decyzja nie byla latwa bo strasznie sie balismy ze podczas zimy znikna nam wszystkie okna (ten strach zreszta caly czas nam towarzyszy). A u nas w dachu jest 9 okien polaciowych i wylaz. W sumie niezly grosz.
Jak juz gdzies pisalam pokrylismy celtycka Brassa. Nawet fajnie wyszlo. Okna zalozylismy termoplastu po wyduszeniu z przedstawiciela wszystkiego co mogl dac (mam na mysli upust oczywiscie). I na tym sie skonczyl sezon.

Anula
05-04-2002, 14:00
I jestem wreszcie w terazniejszosci! We wtorek tuz po swietach przyjechali Ukraińcy robic tynki.I od razu zaczal sie kociol. Nie wiem dlaczego ja po tylu przejsciach budowlanych (moj maz zreszta tez) jeszcze nie przyswoilam sobie prawdy że jak robotnik mowi ze czegos potrzebuje natychmiast to znaczy ze bedzie tego uzywal za dwa dni najwczesniej i nie musze stawac na glowie, urywac sie z pracy, narazac szefowi, placic mandatu itd zeby mu to zdobyc i dostarczyc natychmiast.
Wczoraj oczywiscie dowiedzialam sie nagle ze potrzebny jest piasek do zacierania (wlasciwie to jest chyba mielony piaskowiec). Oczywiscie zrobili mi wode z mozgu mowiac ze zacierac trzeba 4 godziny po nalozeniu szprycy ktora wlasnie nakladaja. Wiec ja z obledem w oku i zarwawszy podloge w samochodzie dowiozlam im ten cholerny piasek po to tylko zeby sie przekonac ze potrzebowac go beda dopiero w sobote. czasem mam ochote kogos zamordowac. Potem balam sie wrocic do domu bo bylam spozniona o godzine z okladem i nie wiedzialam czy mnie z kolei nie powiesi opiekunka do dziecka (na pasku od szlafroka).

Zapomnialam napisac ze przed tynkowaniem byl elektryk ktory polozyl kable (koszt 6000) oraz facet od alarmu w tym samym celu (300).
Na materialy do tynkowania wydalam na razie 1100. Musze jeszcze policzyc ile mamy metrow sciany zeby w przyblizeniu okreslic kwote za robocizne (9 zl za metr). Jestem potwornie zmeczona bo nasz ukochany synek (10 miesiecy) nie spi po nocach. mam nadzieje ze z tego wyrosnie, a na razie zadaje sobie pytanie jak dlugo czlowiek moze przezyc bez snu.

Anula
08-04-2002, 09:02
(Dzieki za komentarze i slowa otuchy tylko blagam kierujcie je na priv)
Wczoraj bylam na budowie (dopiero wczoraj bo dziecko chore i nie mozemy na raz wychodzic z domu). I oczywiscie jest kaszanka. Po pierwsze plyty gipsowo kartonowe, ktore zamierzamy polozyc na skosach dachu na górze nie zakryja murłaty :eek:. Kawałek ściany trzeba dociagnać płytą! Jak to bedzie wygladać: na środku ściany (przesadzam) połączenie tynku i płyty. Miejsca tam jest tak mało że cegła sie nie zmieści. Na szczęście mój nieoceniony ojciec wpadł na pomysł, żeby na potrzebna szerokość przyciąc gazobeton i domurować ten kawałek. I tak chyba zrobimy tylko że w jednym pokoju ściany sa juz zatarte i trzeba będzie to powtórzyć (zacieranie). Tak się mści brak myslenia.
Druga kaszanka: Tynkarze mi wspomnieli że jesli chodzi o poziomy na dole to cos jest nie tak. Co jest nie tak?! Drzwi (antywłamaniowe) z garażu do domu zostały zamontowane za nisko!!!! Niżej niż projektowana wysokość posadzki! I jak tu sie nie zachlastać? Nie wiem jeszcze czy da się obniżyc poziom podłogi (schody!) ale trzeba będzie coś wymyslić.
Nie ma co: im dalej brniemy z budową tym wiecej wychodzi roznych kwiatkow. Jedno jest faktem: jak sami nie pomyslimy o wszystkim nie ma co liczyc na fachowcow - nikt nam nic nie podpowie i nie pomysli za nas. Chociaz jesli chodzi o te drzwi to widac tu nie brak myslenia tylko zle wykonanie. Zobaczymy co jeszcze nas czeka...

Anula
12-04-2002, 14:23
Robotnicy tynkuja az kurz leci :smile:. Zamurowali murlate gazobetonem i jakos to wygląda. Właściwie skończyli juz górę. W międzyczasie udało im sie mnie dobic szczegółowymi pytaniami w rodzaju co będzie gdzie w łazience i do jakiej wysokości będzie glazura, jaka wanna itd. I niestety nie mogłam poprosic o drugi zestaw pytań. Milion wątpliwości trzeba rozstrzygać na gorąco. To straszne!
Wizyty na Bartyckiej (stała wystawa budownictwa) to nastepny koszmar. Od nadmiaru produktów dostaję autentycznego świra i nie jestem w stanie sie zdecydować na nic. A nawet jak bym była to i tak do transakcji nie dajdzie bo ceny mnie dobijają. Najgorzej, że jak cos mi się strasznie podoba (srednio co 5 oglądana rzecz) to nie moge się potem zadowolic czymś znacznie odbiegającym od ideału. I tak dalej..
Dziś moja siostra (mieszka z rodzicami czyli tuz obok naszej budowy) wywołała u mnie palpitacje serca telefonem z informacją, że własnie wygląda przez okno i widzi dwóch panów (w tym jeden z teczką) jak oglądają naszą budowę. Ci co czytali wcześniej rozumieją że serce mi staneło nie bez przyczyny. Na szczęscie alarm był fałszywy bo to jacyś znajomi rodziców ale niewykluczone że następnej takiej informacji nie przeżyję.

Anula
22-04-2002, 14:30
Ukraińcy tynkują zawzięcie ale chyba jest tego więcej niż myśleli. A mnie tymczasem naszła ochota na pewne podsumowania. Podliczyłam wszystkie wydatki za te etapy które są już skończone. I co mi wyszło: prace przygotowawcze, pozwolenia, mapy itd 7733,20; fundamenty bez podłogi na gruncie z cokolem klinkierowym: materiały 12682, robocizna 3920; stan surowy: materiały 35414,91, robocizna 18100; pokrycie dachu (dachówka cementowa + 9 okien + wyłaz) materiał 21220,49, robocizna 7500; okna (Thermoplast): materiał 12572,62 montaż 950; elektryka (przyłącze + instalacja) 10120....
Trochę dużo tego wychodzi a najgorsze ponoć przed nami. Zobaczymy.

Anula
26-04-2002, 07:59
Byłam w środe na budowie. Udało mi sie cudem bo Paweł lezy złożony niemoca juz 3 tydzień i w związku z tym wszystko na mojej głowie. Ci mężczyzni to naprawde słabsza płeć. Tynkarze pracuja i efekty widać. Podliczyli juz metry na górze i wyszło 180. Klatka schodowa to następne 54 metry. Dzis maja mi przedstawić koszt całkowity. Juz się boję!
Ponadto zaczyna sie kolejna batalia z urzędami. Wystąpiłam o ustalenie warunków zabudowy dla przyłącza gazowego i szamba. Decyzja ma być w połowie maja. Znowu czeka nas nerwowe oczekiwanie czy sąsiadka złoży odwolanie czy nie. A potem powtórka z rozrywki przy pozwoleniu. Chyba osiwieję!

Anula
08-05-2002, 14:23
Trochę miałam przestoju w pisaniu dziennika ale to dlatego że na budowie nic się nie dzieje - robotnicy pojechali na świeta wielkanocne do domu. A ja chodze po tej budowie i co chwila dostaje zawału. No może troche przesadzam ale np. dlaczego to jest tak ze z 3 par drzwi zamontowanych na parterze każde kończa sie w różnej odległości od obecnej podłogi. Jak tu teraz zrobic wylewke pod podłogę (ta prawdziwą). Logicznie byłoby równać do tych co zaczynaja się najniżej ale.... wówczas pierwszy stopien schodów będzie się nadawał dla słonia (alternatywnie można zrobić dodatkowy o niepełnej wysokości - mój Boże jak to będzie wyglądać). Z innej beczki - tynki im bardziej schną tym gorzej wyglądaja :smile: może taka juz ich uroda albo robia to z sympatii dla tynkarzy którzy namawiają na kładzenie gipsu. Na razie zapieramy się z przyczyn finansowych chociaz juz zeszli z 9 zł za metr do 8.
W tak zwanym miedzyczasie szukam różnych materiałów potrzebnych na dalszym etapie robót. Juz mnie głowa boli od tych cen. Styropian FS20 150 za m3!!!!! Za to znalazłam maty do zbrojenia wylewki za 6 zł (2 x 1 m). czy ja juz wspominałam że w podłodze mamy takie zbrojenie że mozna po niej jeździc czołgiem?
Poza tym cały czas się bije z myslami co do podłogówki, tynku zewnętrznego, rodzaju pieca, rodzaju parkietu..... Osiwieć można. Paweł upiera się żeby w wiatrołapie i w hallu dać ogrzewanie podłogowe ale ja się strasznie boję błędów w zrobieniu wylewki (czy tez jastrychu). Oczami wyobraźni juz widzę popękana i odpadająca terakotę. Drugi zgryz to tynk zewnętrzny: akrylowy czy mineralny? jeszcze nie spotkałam sprzedawcy który by mnie nie namawiał do akrylowego. Na moje pytanie czy się przesadnie nie brudzi, każdy zarzeka się że skąd! Ponadto wszyscy przekonują że mineralny plus farba silikonowa to wyjdzie drożej niż akrylowy. Nie wiem jak to się skończy bo mam niemoc decyzyjną. CDN mam nadzieję

Anula
22-05-2002, 11:39
Ufff, wygląda na to że chwilowo koniec z hydrauliką. Wczoraj fachowiec poprowadził rurki do grzejników na dole oraz rozprowadził podłogówkę w hallu i wiatrołapie. Teraz trzeba to zalać. Paweł wyjechał więc ostateczna decyzje co do rozmieszczenia grzejników podjęłam jednoosobowo (ciekawe jaka będzie reakcja). Wydałam mnóstwo pieniędzy na materiały do ocieplenia poddasza oraz do ocieplenia domu. Zamówiłam tez tynk zewnętrzny. W końcu zdecydowalismy sie na mineralny Ceresitu bo jest tańszy od akrylowego i ma dwa pasujące nam odcienie (nasze ściany będa w dwóch kolorach). Dzieki temu nie trzeba będzie go malować.
Kierownik budowy wczoraj rozwiązywał łamigłówke pod tytułem: jaka ma być wysokość wylewki zeby wszystkie drzwi sie otwierały i dało się jednocześnie chodzic po schodach? Hmmm, to nie było łatwe zadanie i ostatecznie chyba będziemy mieć co najmniej trzy poziomy: jeden w "mieszkaniu" jeden w garażu i jeden w przejściu pomiędzy nimi :smile:. Troche dużo jak na jeden mały domek. Dobrze że chociaż na górze dało sie zrobic jeden poziom. Ale to tylko dlatego że tam nie zamontowaliśmy na razie żadnych drzwi :smile:. Pewnie powinnam sie tym wszystkim bardziej przejąć ale na rzie sie nie przejmuję.
Okazało się także że trzeba wyciągnąć odpowietrzenie wentylacji ponad dach oraz że krany które chcielismy zostawić na zewnątrz w ścianie lepiej chyba nieco od niej oddalić. Mieliśmy wizje że te krany (do podlewania ogrodu) będą ukryte za jakimiś drzwiczkami ale kierownik stwierdził że zawsze sie trochę będzie lało i chlapało co nam zabrudzi elewację. No i będziemy mieli rury wystające ze ściany - a fe. CDN

Anula
27-05-2002, 14:31
Przeprowadziłam proces myslowy i doszłam do wniosku ze w tym roku zajmiemy się zrobieniem tylko tego czego nie da sie ukrasc. Czyli na razie problem wyboru grzejników, pieca i pompy odchodzi w niebyt. I tak nie mamy na to pieniedzy. Pozostaje ocieplenie dachu, parapety, tynki, może posadzki, moze parkiety, moze kominek. Chociaz nie wiem czy na kominek nie warto zdecydowac sie teraz - wczoraj na targach Jotul mial promocje (550 zloty piechota nie chodzi). Pawel nie chce slyszec o innym kominku niz Jotula. Powód: ponoc jak sie zaladuje suchym drewnem to moze sie palic 8 godzin. Jesli tak jest w istocie to w powazny sposob wspomogłoby to ogrzewanie domu w sezonie jesienno-wiosennym. Ale znajac zycie uzyskanie takich wyników wymaga zapewne spelnienia tylu warunkow ze jest w praktyce nieosiagalne. Poniewaz Pawel jest nieprzejednany sprawdzimy to w praktyce.
Robotnicy pracuja usilnie aby doprowadzic mnie do zalamania nerwowego. Za kazdym razem kiedy ich odwiedzam raportuja ze czegos brakuje. Doszlam do wniosku ze welne mineralna to chyba jedza (zabraklo im 6 rolek), podobnie jak cement, klej do styropianu i sam styropian. Zastanawiam sie powaznie nad tym czy nie przyjezdzac na budowe kiedy spia. Nie lubie kiedy na samym wstepie wala jak obuchem kolejna informacja ze zabraklo im czegos. Gdyby nie to ze ojciec ma na nich oko (a nawet dwa) myslalabym ze podprowadzaja materiał (ale brzydko posadzam ludzi, sama sie wstydze).
Musimy tez założyć drzwi do kotłowni bo przeciez niedługo tynkowanie z zewnątrz. Jutro jestem umówiona na pomiar. Ciekawe czy znowu nie będzie jakiejś wpadki z poziomem posadzki :smile:

Anula
10-06-2002, 13:14
Zaraz mnie szlag trafi, bo napisałam strasznie długi post a w tym czasie strona forum wygasła i nic z niego nie zostało !!! Spróbuje pisac małymi kawałkami.
Po pierwsze o drzwiach do kotłowni i z kotłowni do garażu, które mamy od zeszłego tygodnia. Było troche problemów bo najpierw termin sie wydłużył z 5 do 10 dni, a potem się okazało że montaż kosztuje 350 zł od sztuki. Szczęka mi opadła. poleciałam do naszych majstrów pytac czy oni zrobią i za ile. A oni na to że zrobia za... 70 zl. I jescze chcieli spuścic bo przez chwile gapiłam sie na nich z niezbyt inteligentnym wyrazem twarzy. No i zaoszczędziliśmy sporo forsy :smile:

Anula
10-06-2002, 13:18
Jak firma od drzwi usłyszała że nie chcemy montazu to zrobiło sie mniej przyjemnie. Ni mniej ni więcej oświadczyli ze ich w takim razie nie obchodzi transport, i załadunek. Nie przejelismy sie zbytnio, transport kosztował 30 zł!!! Ale przez chwile miałam pokuse zeby oświadczyć, że w takim razie rezygnuję z drzwi (zaliczka 0 zl, dzrwi nietypowe) i niech oni się martwią co z nimi zrobić.

Anula
10-06-2002, 13:21
Kupiłam tez parapety aluminiowe bo juz robotnicy strasznie poganiali że nie moga tynkowac bez nich. Wszedzie dawali terminco najmniej tydzien a w firmie Winkhaus załatwili mi to z dnia na dzien i stosunkowo tanio 35 zl/mb. Ale byłam zadowolona. Teraz nie moge sie doczekac tynkowania bo mamy mieć tynk w dwoch kolorach i strasznie bym chciała juz zobaczyć jak to wygląda!!!
A tymczasem wyjeżdzamy i zobaczę to dopiero po powrocie.

Anula
12-06-2002, 14:35
Udało się zobaczyc tynki, bo robotnicy zaczęli je robić wczoraj! Według mnie wygląda całkiem nieżle. Co o wiele bardziej pocieszające przyjechał nasz kierownik, bardzo wymagający człowiek i tez powiedział że bardzo dobrze. Kolory bardzo mi sie podobają, mam trochę wątpliwości co do ciemniejszego pasa pod dachem ale generalnie jest dobrze. Brakuje jeszcze podbitki, żeby dopełnic efektu i oczywiście drzwi garażowych. Parapety troche wyszły ciemniejsze niż okna ale ujdzie. Robi sie całkiem ładny domek!

Anula
02-07-2002, 14:57
Pierwsze miejsce gdzie nas przygnało z urlopu to oczywiście nasza budowa. Mimo że naprawde miałam stracha wszystko wyszło OK. Po zdjęciu rusztowań dom zaczyna przypominać siedzibę ludzką. Podbitka wygląda całkiem dobrze, zwłaszcza z daleka :smile:
Pracownicy pojechali na zasłużony urlop a my zbieramy siły i fundusze przed następnym etapem. Przyszło mi także do głowy że juz niedługo tzn po zrobieniu szamba oraz doprowadzeniu gazu do budynku będzie się można zająć trochę poważniej otoczeniem domu. To co tam jest teraz przypomina wykopaliska skrzyżowane z remanentem w śmietniku. Chyba zacznę odwiedzać dotychczas pomijany wątek "Pamiętajcie o ogrodach". Jutro przychodzi kominiarz - to chyba na szczęście :smile:

Anula
22-07-2002, 11:49
Ale sie opuszczam w pisaniu dziennika! Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to że do zeszłego piatku nic sie na budowie nie działo. A teraz juz sa nasi fachowcy i znowu zaczyna się obłęd. W planie mamy taras, schodki, pierwsze malowanie wnętrza, osadzenie parapetów, wkopanie szamba, obmurowanie komina wentylacyjnego płytkami klinkierowymi i jeszcze parę innych drobiazgów. Czuje głęboka ulge na mysl że nie planujemy przeprowadzki w tym roku, bo ogrom prac mnie przeraża!
Poza tym jakoś tak nam wychodzi że chcemy zawsze przyjechać na budowę tylko na moment, cos tam ustalic czy pomierzyc a schodzą nam sie długie godziny. Wczoraj to samo, mieliśmy tylko ustalic ostateczny wymiar tarasu a wyszło tyle zagadnien dodatkowych że dopiero dziecko które zasnęło mi na ręku (10 kg żywej wagi) uświadomiło nam upływ czasu. Wiec tylko szybko zrobilismy liste sprawunków i do domu.

Anula
22-07-2002, 11:55
Zapomniałam jeszcze dodać że po raz tysięczny pluję sobie w brodę że nie zamontowaliśmy haka w samochodzie! Swego czasu Paweł miał zamiar ale ja nie widziałam takiej potrzeby. Dziś wożenie wszystkiego jest problemem. Wczoraj na przykład całą drogę na budowę jechałam trzymając młodszego syna w żelaznym uścisku żeby nie połamał profili styropianowych które leżały wewnątrz przez cały samochód i oczywiście budziły jego żywe zainteresowanie. A musze nadmienić że nasze młodsze dziecko jest niezwykle ruchliwe i utzrymanie go w odległości od rzeczonych profili kosztowało mnie niemało wysiłku.
Jutro Paweł musi przywieżć na budowę 5 prętów długości 6 m. Nie opłaca się brac transportu bo będzie kosztował drożej niż pręty ale jak on to przewiezie to wolę nawet nie myśleć. I co chwila cos takiego sie przydarza że właściwie bardzo by się przydała mała cieżarówka!

Anula
30-07-2002, 09:49
Paweł sobie poradził z prętami. W charakterze czerwonej szmaty na końcu zostały doczepione czerwone majtki kierowcy, poświęcone na ten cel. Na budowie odbywa się pierwsze malowanie ścian oraz inne drobne prace. Panowie wylali schodki do kotłowni i przymierzają sie do tarasu. Pod koniec tygodnia ma również przyjechać zamówione szambo. Będzie trochę problemu z jego lokalizacją i az sie boję co z tego będzie ale wierzę że się uda. Zamowiłam tez pierwszy kontener na śmieci budowlane więc może zrobi się troche porządniej wokół domu.
Wewnątrz domu stanęliśmy przed kolejnym dylematem w postaci schodów strychowych (fakro). Nie ma rozsądnego miejsca aby je zamontować!!! W rezultacie będą się otwierać na klatke schodową i juz sobie wyobrażam kombinacje przy wnoszeniu czegokolwiek dłuższego. A propos, na strychu (nieocieplonym) możemy sobie obecnie zrobic saunę, gorąco tam jak w piecu. mam nadzieję że ewentualne robaki, korniki itp nie mają łatwego zycia.

Anula
02-08-2002, 13:52
Nie mogę się doczekac końca dnia pracy! dzis rano była u nas koparka i ponoć w miejscu podjazdu mamy ogromny dół. Mam nadzieję że nikt do niego nie wpadnie. Szambo oczywiscie dzisiaj nie przyjedzie ale dół zdecydowaliśmy sie wykopać bo potrzebny nam piasek!!! Chodzi o zasypanie dziury pod taras. Przecież nie będziemy kupować teraz piasku tylko po to ,żeby potem płacić za wywiezienie piasku z wykopu pod szambo. Ale komplikacja jest spora bo przy naszej niewielkiej działce taka dziura kompletnie uniemożliwia komunikację. Co gorsza w niedziele u rodziców odbędzie się wielki spęd rodzinny i założę się o każde pieniądze że ktoś z rodziny jednak w tym dole wyląduje.
Zamówiłam tez parapety wewnętrzne. Miały być najtańsze ale wyszły drogie bo zdecydowaliśmy się na marmur. Po prostu tak nam sie spodobał że koniec. Mój mąż oświadczył że "nam bogatym wszystko wolno" i mają byc takie. Natomiast do garażu i kotłowni oczywiście pójda plastiki.
Upał strasznie doskwiera naszym wykonawcom. Chyba temu też trzeba przypisać fakt przerwania przez nich wczoraj jednego kabla instalacji alarmowej. Nie wiem co z tym dalej zrobimy. W tym miesiącu mamy tez rozpocząć prace związane w kominkiem i rozprowadzeniem ciepłego powietrza (wkład juz mamy - Jotul). W związku z tym są dwa problemy. Po pierwsze primo nie wiadomo jeszcze jak ten kominek ma wyglądać, po drugie primo dystrybucja bedzie na strychu i ciepłe powietrze bedzie uchodzić w pokojach z kratek w suficie. Nie wiem czy to będzie działać! Niestety nie ma chyba innego wyjścia bez potężnej rozróby.
Kolega architekt obiecał zastanowić sie niezależnie od dotychczasowej koncepcji nad naszymi lilipucimi łazienkami. Jest ostatnio na bieżąco z ofertą glazurowo-terakotową na rynku warszawskim. A jestem po prostu chora od oglądania tych rzeczy bo wybór jest za duży.Daję sobie na to jeszcze miesiąc!

Anula
12-08-2002, 12:24
Do dołu zgodnie z przewidywaniami wpadł... kot. Ale o dziwo wyszedł bez niczyjej pomocy. Teraz dołu juz nie ma bo jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami szamba 10 m3, z podłączona rurą kanalizacyjną. Czuje że zakończylismy pewien etap. Niestety nie ma jeszcze gazu (brak pozwolenia) ani wody (brak pompy i studni). Mamy za to taras oraz ogromny smietnik do posprzątania. cały czas nie mogę się zdecydować na dalszą kolejnośc prac bo wychodzi mi że powinno byc wszystko na raz: piec, pompa, studnia, kominek, porządkowanie ogrodu, przesadzanie tuj i robienie podjazdów.
Z parapetami oczywiście nie poszło tak jak sobie to wyobrażałam na skutek własnej głupoty przyjęłam że parapet z zamówionego marmuru będzie wyglądał tak jak kawałek na wystawie w sklepie. O śiwęta naiwności! Jak zostałam uświadomiona marmur to "żywy kamień" i nigdy nie wygląda tak samo. Parapety pojechał odbierac Paweł. Po przyjeżdzie (ale przed zawiezieniem ich na budowę) poinformował mnie zmartwiony, że one nie wyglądają zupełnie tak jak miały wyglądać. Po demonstracji w bagażniku samochodu okazało się że na dwóch z nich kolor jasno brązowy przeplata sie z jasno zielonym, natomiast trzeci ma ciemne palmy jak po oleju silnikowym!!! Ten trzeci absolutnie nie nadawał sie do przyjęcia więc Paweł go nie wyładował. Następnego dnia złożyłam reklamację i po kilku godzinach niepewności otrzymałam wiadomość, że zostala przyjęta. Nowy parapet odebralam w piątek i wygląda o niebo lepiej. Ja jednak mam nauczkę, jestem nieufna wobec marmurów.
Z pozostałych rzeczy to zbieram oferty na piece. Ceny za kociał jednofunkcyjny z zasobnikiem i cyrkulacją około 5500. Do tego jeszcze grzejniki. Mam nadzieję że zmieszczę się w sumie 15000 za całość.

Anula
22-08-2002, 14:39
Przyszedł czas na zaopatrzenie domu w wodę. Po poszukiwaniach umówiłam się ze studniarzem na przyszły tydzień i jak wszystko dobrze pójdzie to będziemy mieć studnię głebinową. W międzyczasie dowiedziałam się niesłychanie duzo o wodzie w naszej okolicy. Jak zwykle poglądy były rozbiezne bądź sprzeczne ale ponieważ rodzice też mają studnie na tej samej przecież działce to ufam ze woda będzie.
Pompę chcemy miec Grundfosa SQ 3-55. Tu tez spotkałam się ze sprzecznymi opiniami na temat jaka jest optymalna częstotliwośc pracy tej pompy i co za tym idzie jaki powinnismy mieć zbiornik ciśnieniowy. Dealer Grundfosa twierdzi że im częściej pompa pracuje tym lepiej, natomiast studniarz że wręcz przeciwnie i radzi zbiornik 300 l!!!. Nie wiem gdzie on się zmieści w tej naszej kotłowni. Ja chciałam zbiornik mały tzn 80 l ale Paweł słusznie zauważył że w wypadku braku prądu (zdarza się i to wcale nie tak rzadko) nie będziemy mieli wody. No i w końcu chyba kupimy cos pośredniego.
Nasz hydraulik obiecuje że sprzeda nam piec po bardzo preferencjnych cenach - zobaczymy. Ma tez grzejniki i stelaże do zawieszania kibelków. Poprosiłam o konkrety.
Zamówiłam też brame garazową Hormanna. Trzeba na nią czekać 6 tygodni. Mam nadzieję, że nie skończy się to jak u Alicjanki i nie przyślą po tych 6 tygodniach samego pilota :smile:.
Zaczęłam kafelkowe wizyty na Bartyckiej. jestem załamana! Glazury i terakoty oraz cała reszta są naprawdę piękne ale ceny sa z księżyca. niektóre kosztuja 400 zł za metr a za byle dekor trzeba płacić 50 zł za szt. Spytałam sprzedawcę czy dużo tego sprzedają (chodziło o te najdroższe)- powiedział ze nie pamięta ani jednego przypadku - nie dziwię sie i ja tez na pewno nie będę tym pierwszym.

Anula
30-08-2002, 14:58
No to mamy studnię! dzisiaj pan studniarz skończył wiercenie. Ponoć pod Radością rozciąga się ogromne jezioro na głębokości od 8 do 50 metrów w dół. Tylko im niżej tym więcej żelaza. pan wykopał na 12 metrach i mówi że powinno byc ok. Rodzice tez mają wode z tej warstwy, sanepid ją badał i trzyma wszystkie normy.
Także ten temat jest zamknięty ale nie do końca. Bo oczywiście jeszcze trzeba doprowadzic wodę do domu. No i podłączyc pompe. o wyprowadzeniu na zewnątrz kabla zasilającego do pompy oczywiście nie pomyślałam i teraz trzeba bedzie zrobic gdzieś dziurkę :sad:
O paru innych rzeczach tez zreszta nie pomyślałam.
Za wykopanie studni zapłaciłam 1500, za pompę 1550 (Grundfos SQ 355). jeszcze musze dokupic linkę bo w instrukcji stoi wyraźnie że pompy nie wolno wkładac i wyjmowac za pomocą kabla co oczywiscie zrobił dzisiaj pan. Mam nadzieje e nic sie nie stało.
A jutro czekaja nas sprawy związane z kominkiem. Juz się prawie zdecydowałam na kształt. Jest tylko mała zagwozdka - Paweł nic o tym nie wie.
Zamierzamy tez zrobić troche porządku na działce. Jedna tuje przesadzilismy kontrolnie i na razie żyje. Jesli eksperyment sie powiedzi przesadzimy więcej. No to na dzis tyle i pora udać sie do domu.

Anula
05-09-2002, 10:59
Powoli dochodze do konsensusu na temat pieca co. Nie bede wiecej dzwonic bo każdy następny telefon zwiększa tylko metlik w mojej głowie. Na placu boju zostały dwa Vitopend 100 i Junkers Eurostar. Cena ta sama. Jeszcze na ten miesiąc mam zaplanowane zrobienie gazu oraz zakupienie zbiornika przeponowego. Chcemy tez zrobić elektryke na gotowo. Ciekawe ile to wyniesie.
Z gazem mogą byc problemy bo oczywiście nie mogę uzyskac zadnej informacji w gminie. Pani inspektor jest na urlopie i nikt jej nie zastepuje. Nie ma więc możliwości dowiedzieć sie czy wpłynęło odwołanie czy tez decyzja się uprawomocniła a bez tego nie mogę podpisac umowy przyłączeniowej z gazownią. Pytam sie czy to jest normalne? A jakby tak nie daj Boże umarła to co by sie działo z jej sprawami?
Poszukuje też glazurnika do małej robótki w kotłowni bo przed zamontowaniem pieca musze miec przecież zrobioną podłogę. Na razie bez skutku. Swoja drogą ciekawe jakie teraz sa ceny na te usługi.
Starszy syn poszedł do szkoły. Nie wiem kto to bardziej przeżył, on czy my. Szkoła jest tu obok naszego domu (teraźniejszego) więc po przeprowadzce czeka nas dowożenie go. Jeśli szkoła będzie tego warta to jakoś przebolejemy, jeśli nie - to się zmieni.
Ogładałam u ludzi parkiet jesionowy z jesionu kolorowego i białego i nie wiem który ładniejszy. Cena białego jednak odstrasza. Ale dostałam tez namiar na pana który robi podłogi z desek dębowych i jesionowych w cenie 100 z metr z materiałem (bez lakierowania ale z cyklinowaniem i zagruntowaniem). Umówiłam sie na obejrzenie tego cuda. Cena jest całkiem przyzwoita jesli jeszcze te deski ładnie wyglądaja to czemu nie.

Anula
13-09-2002, 13:07
"Jesień idzie, nie ma na to rady" więc kupiliśmy piec. Jednak Vitopend 100, jesli okaże się że to kaszana to trudno, zostałam ostrzeżona i wybór był świadomy. facet prawie płakał kiedy sprzedawał nam ten piec z 30% rabatem. Na otarcie łez powiedziałam że kupimy u niego co się da tzn. zbiornik przeponowy i kaloryfery. Jesli uda mi się cos zrobic z moim młodszym dzieckiem jutro (na razie nie ma chętnych do opieki, ciekawe dlaczego) to wreszcie się przyjrzę tematowi kaloryferów dokładniej tzn w naturze.
Podpisaliśmy tez umowę przyłączeniowa z gazownią. Była niezła polka bo podpisac musiały z naszej strony 4 osoby (my plus moi rodzice jako współwłaściciele działki) a ponieważ nie sposób się umówić to żeśmy tak wpadali pojedynczo doprowadzając pania do obłędu. Efekt: ostatnia osoba miała zabrać umowę no i oczywiście nikt jej nie zabrał więc czeka mnie jeszcze jedna wycieczka do gazowni. Koszt samego przyłącza: 616 zł. Gorzej że pani powiedziała że muszą się podpiąć do gotowej skrzynki a tu u nas żadnej skrzynki póki co nie ma. Musze wiec szybko poszukac kogoś do zrobienia tego.
Paweł ma wielkie plany porządkowe na jutro. Jak znam jego szczęście to będzie lało jak z cebra :smile: i mu się upiecze.
Ach jak to wykańczanie wolno idzie!

Anula
25-09-2002, 08:34
Jesli ktoś zna książkę pod tytułem "Jajko i ja" to informuję, że czuję się jak autorka którą męczyła sama mysl o pracy która trzeba było codziennie wykonać. A na dodatek ona w przeciwieństwie do mnie była osoba niezwykle pracowitą. Jak patrzę na to co się dzieje wokół domu to robi mi się niedobrze. Co gorsza przy moim młodszym dziecku należy porzucić wszelką myśl o pracy tak długo jak długo jest ono przytomne. Tak więc pozostaje mi albo wynajęcie obcej siły do działki albo do dziecka (pani opiekunka która zajmuje się tym gagatkiem od poniedziałku do piątku kategorycznie odmawia pracy w sobote twierdzac że musi odpocząć, prawdę mówiąc nie dziwię się).
Mamy już częściowo gaz tzn. mamy skrzynke w ogrodzeniu i gaz doprowadzony do kotłowni. Panowie zadzwonili w sobotę o 9 rano z informacja że własnie stoja pod domem i czy jest tu gdzies klucz. Jak słyszę takie teksty to zastanawiam się kto z nas jest nienormalny. Poinformowałam więc pana spokojnie że klucz wisi na gwoździu przy furtce i żeby sobie otworzył po czym zapytałam go czy upadł na głowę. Dlaczego nie przychodzi im do głowy uprzedzic mnie o takich rzeczach?!? (pytanie czysto retoryczne). W rezultacie w panice spakowałam rzeczy oraz dzieci do samochodu i pognałam na budowę (mąż jak zwykle przy takich okazjach bawił na wyjeździe integracyjnym w Zakopanem :evil:
Mamy wiec tę sprawę częściowo z głowy. Koszt 2150 PLN

Anula
25-09-2002, 08:40
Nie pamiętam czy się chwaliłam że razem z Pawłem usunęlismy z okien przeklęta folię. Omal nie zwariowałam przy tej okazji bo największy kawałek jaki zszedł w całości miał powierzchnie 1 cm2. Klęłam na czym świat stoi. Paweł o dziwo zniósł to o wiele lepiej zapewne z powodu primo nawyków wyniesionych z pracy (precyzyjna ręka chirurga) oraz sekundo narzędzi również wyniesionych z pracy tj różnych nożyków i skalpelów którym posługiwał się z dużą wprawą. Na wszelki wypadek radzę wszystkim: usuwajcie folię z ram natychmiast po zamontowaniu jesli wam życie miłe.
mamy też skończona instalacje alarmową (3200 za całość) i zakupiłam osprzęt elektryczny (1000) który w tym tygodniu ma być zamontowany. Na razie to tyle.

Anula
29-10-2002, 09:06
Tak długo zaniedbywałam dziennik że myslałam że go juz nie znajdę. Sporo się działo ale miałam inne rzeczy na głowie. Do sukcesów nalezy zaliczyc fakt że mamy juz piec z zasobnikiem oraz grzejniki (wszystko zamontowane), podobno mamy juz gaz w instalacji i wode w rurach. Sprawdzić się tego nie da bo piec jeszcze nie jest uruchomiony no i nie mamy jeszcze nawet kawałka kranu.
Ponadto mamy drzwi garażowe, segmentowe, z napędem. Wszystko byłoby cacy gdyby nie fakt że po zamontowaniu tych drzwi okazało się że ich kolor nie jest taki jak myslałam. I dzieki temu mamy juz na elewacji niezłą pstrokaciznę: okna mahoń, drzwi pseudo mahoń(oczywiście zupełnie inny niż okna) oraz drzwi garażowe - niestety najbardziej odpowiednie określenie to sraczkowaty. Wygląda to bardzo średnio, ale Paweł obiecał się zastanowic co z tym zrobić.
W temacie ogród nic się nie dzieje, powoli wszystko zarasta usychającym w tej chwili zielskiem, a po ostatnich wichurach krajobraz urozmaiciły walające się wszędzie kawałki styropianu. Nie wiem nawet kiedy będę miała siłę żeby cos tam zrobić. Chwilowo dopadło mnie zmęczenie i pesymizm co ma bezpośredni związek ze stanem konta (topniejącym) oraz brakiem snu (młodszy syn). Mam nadzieję że mi to przejdzie.

Anula
25-11-2002, 13:04
Nareszcie mogę napisać cos pozytywnego. W piątek doszło wreszcie do odpalenia naszego pieca! Co prawda nie było mnie przy tym ale czułam sie prawie tak jakbym była bo co 5 minut dzwonił Paweł z pytaniami w stylu: gdzie jest taka śrubka albo taka rurka. Czy ja naprawde wyglądam na hydraulika ?! Mimo wszystko uruchomienie doszło do skutku. W niedziele więc pognałam tam jak szalona sprawdzic czy wszystko działa OK. Co za cudowne uczucie wejść do ciepłego domu. Wszystkie grzejniki były ciepłe a łazienkowe wręcz gorące. Regulacja tego pieca przekracza jednak moje możliwości umysłowe, na szczęście to Paweł będzie się tym zajmował. Mina mi troche zrzedła kiedy poszłam obejrzeć licznik w ogrodzeniu: po 2 dniach grzania spalanie gazu wyniosło 53 m3. Po dokonaniu szybkich obliczeń wyszło mi że za miesiąc zapłacimy za gaz około 800 zł!!! Troche dużo więc wynegocjowałam u męża zmniejszenie temperatury. A on sie ze mnie smieje, że jeszcze nie mieszkamy a ja juz oszczędzam na gazie. No tak ale to ja znam stan naszego konta...

Anula
17-12-2002, 13:38
Piec dalej pali jak szalony. Przyszedł właśnie pierwszy rachunek za gaz. Obejmuje on według moich szacunków 2 tygodnie grzania i opiewa na 243 zl. A wtedy było jeszcze w miare cieplo. Nie chce myslec jak to bedzie kiedy przyjdzie rachunek za okres strasznych mrozów. Pawel oczywiscie wybral ten okres na wykonanie impregnacji gresu w garazu. Zmarzl jak pies, co oczywiscie wplynelo bardzo negatywnie na jego humor. Ale sie nie poddal i dzielnie skonczyl prace. Poza tym nie ma postepow prac. Zamierzam tylko zamowic drzwi bo trzeba na nie czekac ok 8 tygodni. Mam nadzieje ze beda tego warte!

Anula
25-02-2003, 07:43
Troche sie działo ale nie było czasu pisać. W domku cieplutko, mam wrazenie ze duzo cieplej niz potrzeba ale podobno tak musi byc bo wszystko ma schnąć. Rachunki za gaz sa wysokie ale tragiczne. Za ostatnie 2,5 miesiąca (bylo zimno) zaplacimy 1200. A komfort cieplny jest naprawde odczuwalny. Wyglada na to ze dom jest dobrze ocieplony. Jestesmy tez szczesliwymi posiadaczami kominka Jotul harmony, ktory został obudowany w styczniu. Nie calkiem to wyszlo tak jak sobie wyobrazalam ale trudno. Nie moge niestety zamiescic zdjecia chociaz je mam bo chyba przerasta to moje mozliwosci umyslowe (jeszcze sie nie poddalam wiec moze sie uda). Kominek ma jedna pozytywna ceche - bardzo malo wystaje ze sciany co ma znaczenie bo nasz "salon" nie jest specjalnie duzy.
Kupilismy tez glazure do lazienek i powoli zaczynaja one przypominac pomieszczenie zgodne ze swoim przeznaczeniem. Zgodnie z umową górna urządza Paweł, a dolna ja. Innego kompromisu nie udalo sie osiągnąc :)
Glazurnik jest bardzo dobrym fachowcem aczkolwiek zbija mnie z tropu niektorymi komentarzami. Moja koncepcje wykonania prysznica bez kabiny i bez brodzika skwitowal nastepująco:" No robilem takie ale na wsi jak ktos przyszedl z obory buty sobie obmyc, ale tu pani przeciez nikt nie bedzie chodzil w butach przez caly dom. Nie bedzie pani uzywac tego prysznica, mowie pani." natychmiast sobie wyobrazilam siebie wracajaca z obory w gumiakach ubabranych gnojówka :)Cale szczescie obora sie na naszej dzialce na pewno nie zmiesci!
Zamowione drzwi juz przyjechaly do Babic ale nie mozemy ich jeszcze odebrac bo nie mamy podlóg. I co gorsza nie bedziemy mieli przez co najmniej 2 miesiące, bo naszemu dostawcy parkietu strasznie sie poprzesuwały terminy. Nie wiem co firma od drzwi powie na propozycje trzymania ich jeszcze przez dwa miesiące. Bede grac na zwloke.
Myslami juz zaczynam urzadzac kuchnie. Kupuje rozne magazyny i nie moge sie oprzec wrazeniu ze jak cos jest modne to wszyscy producenci maja to samo i nic innego. Poza tym ceny sa chore. Ale to samo mowilam o armaturze, ceramice itd, to chyba normalne.
Powoli do mnie dociera fakt ze za jakies 4 miesiace mamy sie przeprowadzic. Niby dlugo ale obawiam sie ze nawet nie zauwaze jak to bedzie juz jutro.

Anula
25-02-2003, 13:56
O qrcze, udało mi się umieścić dwa zdjęcia na onecie. To jest w fotoalbumach, Dom Anuli i Pawła jesli komus chce się szukać.

Anula
15-04-2003, 14:06
Ludzie nareszcie wiosna! po ostatnich kaprysach pogody juz myślałam że nigdy nie nadejdzie. Dzis jest tak przyjemnie cieplutko że chce się żyć. Jeszcze przed niespodziewanym powrotem zimy w zeszłym tygodniu byłam w taki słoneczny dzien na budowie i doszłam do wniosku,że w taka pogode opuszczenie domu i ogrodu na rzecz pracy zawodowej może byc nie lada wyrzeczeniem :smile:
Ze spraw budowlanych to mamy juz obie łazienki w glazurze oraz gres w przdpokoju i wiatrołapie. Podobno po świętach ma przyjechac parkiet razem oczywiście z panem który go będzie kładł. Troche mnie to stresuje bo do tego czasu powinnam juz miec terakote na podłodze w kuchni a ja nie mam nawet cienia decyzji w sprawie mebli kuchennych! Nie wiem kiedy wreszcie cos się ruszy w tym temacie. jak znam życie to wszystko sie spiętrzy w najgorszym z mozliwych okresie co zaowocuje powaznymi napięciami małżeńskimi :smile:
Drzwi o których wspominałam wcześniej sa naprawde ładne. Firma zgodziła sie je trzymać do czasu kiedy będzie można je zamontować. Ulzyło mi bo już miałam wizję totalnego zniszczenia.
Udało mi sie tez zaimpregnowac gres który jest w przedpokoju. Jest polerowany i taki ponoc o wiele łatwiej wszystko chłonie. Zrobiłam tez troche porządku wewnątrz posługując się odkurzaczem przemysłowym rozmiarów młodego słonia. Nie wiem jakim cudem udało mi sie go wtaszczyć na piętro :smile:. Oczywiście sprzątanie na tym etapie jest średnio sensownym zajęciem ale nie mogłam się powstrzymać.
Dalsze prace przewiduje w czasie długiego majowego weekendu bo jak wiadomo jest to czas przeznaczony na odpoczynek :smile: A dzis życze wszystkim wesołych świąt Wielkanocnych

Anula
01-07-2003, 07:43
O moim dzienniku to można wiele rzeczy powiedziec ale na pewno nie to ze jest prowadzony regularnie. Co prawda nic pasjonujacego sie nie dzialo w miedzyczasie wiec nieduza strata. Caly maj i czerwiec byl pod znakiem czekania na przyjazd parkietu i parkieciarza. Parkiet przyjechal 28 czerwca, niech wiec nikogo nie dziwi ze omal nie sfiksowalam. Wedlug pierwszego planu mielismy sie przeprowadzic w koncu czerwca :-? . Za to teraz podobno ma byc ulozony w ciagu 4 dni. Co prawda cos mi sie majaczy ze parkiet powinien polezec jakis czas w docelowym pomieszczeniu ale juz nie mam sily czekac dluzej. Mam nadzieje ze potem nie wstanie. Planuje dzisiaj obejrzec postepy robot

Anula
01-07-2003, 09:30
Jak powszechnie wiadomo życie obfituje w niespodzianki. Ostatnia jest taka że trzeba zgłosić odbiór budynku do 10 lipca jeśli ma się odbyc według starych zasad i w gminie. Potem podobno będzie to kosztować i bedzie się tym zajmowac starostwo. W zwiazku z powyzszym muszę miec do 10 jak najwiecej rachunków do odpisu od ulgi a ponadto musze zalatwic wszystkie papierki czyli kominiarza, sanepid, kierownika budowy, geodete bo elektryka i gaz juz mam. Cud bedzie jak zdaze.
Nie pisalam jeszcze ze mamy juz zrobiona kostke na podjezdzie do garazu i przed domem. Teraz szukam lampy nad drzwi, może ktos mi cos poradzi? Do przeprowadzki brakuje jeszcze podłóg, kuchni, malowania ścian i szaf wnękowych oraz garderoby, no i drzwi wewnętrznych które mam nadzieje nadal grzecznie czekają u producenta. Czy to wszystko ma szanse wylonic się z niebytu w ciagu miesiąca?

Anula
02-07-2003, 07:35
Inspekcja na miejscu wykazała że rzeczywiście mamy już parkiet w wiekszości pomieszczeń na pietrze oraz na połowie schodów. Prawde mowiac spodziewalam sie jakiegos oszalamiajacego efektu ale to co zobaczylam nie powalilo mnie na kolana. Parkiet ladny ale na razie surowy to znaczy jakis taki szary (przynajmniej ten debowy na gorze). Schody wygladaja o niebo lepiej ale rozumiem ze sa juz po jakiejs obrobce. Pawel twierdzi stanowczo ze jestem nienormalna i wszystkiego sie czepiam. Mozliwe. mam po prostu wrazenie ze kazda przychodzaca ekipa robi straszliwy balagan i poziom entropii w naszym przyszlym gniazdku zamiast sie zmniejszac caly czas rosnie. Poczekam na efekt koncowy ktory ma nastapic za okolo 2 tygodnie. Na razie musze skombinowac pieniadze na zaliczke za parkiet.
Oczywiscie standardowo jak kazda ekipa ta tez narzeka na poprzednikow. Wylewki to mamy po prostu tak krzywe ze takich to jeszcze nie widzieli i idzie bardzo duzo kleju :) . Po prawie 3 latach budowy puszczam to mimo uszu i w ogole nie robi to na mnie wrazenia. Jak to sie czlowiek zmienia :D

Anula
24-07-2003, 09:11
Parkiet juz wycyklinowany, wszystko oblistwowane i pojawiła się balustrada na schodach. Wreszcie nie bede sie martwic ze dziecko mi zleci na dol. dzis ma sie zakonczyc pierwsze lakierowanie. Chcemy polozyc 3 warstwy lakieru.
Dom zaczyna wygladac jak miejsce do mieszkania a to za sprawa drzwi ktore zostaly zamontowane wczoraj i sa po prostu sliczne!!!!!. Teraz caly czas sie martwie zeby nie zostaly zniszczone przez pracownikow. Chyba bym sie zaplakala gdyby tak sie stalo! Kolor ktory wybralismy to orzech na debie i musze przyznac ze jest on dosyc ciemny ale cieply w odcieniu. Na dole bardzo pasuje do podlogi.
W przyszlym tygodniu zacznie sie malowanie, a my jeszcze nie wybralismy kolorów. Musimy to zrobic w sobote. Kupic farbe tez. Jesli lakier ktory kupilismy (Leyland) okaze sie dobry to kupimy farby tej samej firmy.
W poniedzialek zacznie sie tez montaz mebli kuchennych. Ciekawa jestem jak beda wygladac bo wybralam je w sumie na czuja. Nie moge sie doczekac.
Planuje przeprowadzke za 2-3 tygodnie........

Anula
30-07-2003, 07:58
Podłogi polakierowane pierwsza warstwa (ale to juz chyba pisalam). W niedziele przyjechala nasza ukrainska ekipa, ktora miala nam malowac i lakierowac. Niestety maja rowniez inne zobowiazania (ten lakier nie byl wczesniej uzgodniony) i zdaje sie ze wszystko sie przeciagnie w czasie. Na razie jest tylko jeden człowiek, ktory powoli dopieszcza sciany (mnostwo maly i wiekszych dziur do zagipsowania) i zaczyna dzisiaj malowac sufity na gorze. Na bialo. Wybranie koloru farby z mieszalnika jest bardzo stresujacym zajeciem. na wzorniku kolor wyglada zupelnie inaczej niz na scianie! A najmniejsza mozliwa do kupienia ilosc to litr farby. Metoda prob i bledow wychodzi wiec raczej drogo. Do salonu udalo sie za drugim podejsciem. Najtrudniejsze do uzyskania sa kolory bardzo jasne, a takie wlasnie chcielibysmy miec.
A wczoraj trwa montaz kuchni. Panowie sie zaparli i chcieli skonczyc w jeden dzien ale o 24 poddali sie wreszcie, bo powiedzialam ze uzywanie pily tarczowej o tej porze grozi linczem albo pogryzieniem przez bardzo groznego psa. Maja skonczyc dzisiaj. Jeszcze nie widzialam ostatecznego efektu wiec sie wstrzymam z ocena. Na goraco moge stwierdzic ze fronty mi sie podobaja ale co do dokladnosci ekipy mam pewne watpliwosci. Zobacze efekt koncowy.
Zaczynam poszukiwanie mebli, a przede wszystkim lozka. W koncu na czyms trzeba spac :D

Anula
28-08-2003, 13:16
Minął miesiąc i jesteśmy już po urlopie. W domu właściwie wszystko skończone oprócz szaf wnękowych i garderoby. Podłogi polakierowane, śmierdzą niemiłosiernie. W salonie wydarzyl się jednak mały wypadek w postaci pająka, który nie zważając na toksyczne opary próbował gdzieś przejść i skończyło sie to dla niego tragicznie. Niestety jego zgon nastapił na środku salonu i w związku z tym obawiam sie że konieczna będzie dodatkowa warstwa lakieru, bo tego faktu nie da sie ukryć.
Meble kuchenne są, troche inaczej je sobie wyobrażałam ale nie jest tragicznie. Kupiłam też łóżko po uzyskaniu w ciemno akceptacji od Pawła. Łóżko jest już do odebrania ale chwilowo nie mam czasu.
Najważniejsza wiadomość jest taka że został ustalony termin przeprowadzki. Wszystko na razie wskazuje na to że pandemonium nastapi 3 września. A najbliższy weekend upłynie mi na pakowaniu. I całe szczęście bo mam juz tak obojętny stosunek do utrzymania porządku w naszym obecnym mieszkaniu że niedługo poruszanie sie po nim nie będzie w ogóle możliwe. Ale uważam że nie ma sensu juz sprzątać. Do sprzątania domu zatrudniłam pania bo w przeciwnym razie nigdy bysmy sie nie przeprowadzili.
Jest kilka nowych zdjec w naszym albumie
http://foto.onet.pl/albumy/album.html?id=5998&q=dom%20Anuli%20i%20Pawła&k=2

Anula
05-09-2003, 09:07
Stało się, przeprowadzka już za nami! Właściwie tylko jej główna czyli najcięższa część bo mnóstwo drobnych rzeczy drugiej potrzeby zostało jeszcze w starym mieszkaniu. Kilka uwag na gorąco po spędzeniu "na budowie" dwóch nocy.
Po pierwsze generalnie lepiej sie mieszka kiedy jest światło. Swiatło przydaje się głównie wieczorem, kiedy człowiek jeszcze nie spi. Kiedy człowiek spi swiatlo nie jest juz tak potrzebne. Swiatło pozwala na zrobienie nastepujących rzeczy (m.in.): znalezienie artykulów pierwszej potrzeby np. mydla, papieru toaletowego, czajnika, majtek, pidżamy, szczotek do zebow, wlasnych dzieci itp.; trafienie w zamierzone miejsce bez spowodowania strat wlasnych i zniszczen lokalu; przygotowanie posiłku dla wygłodniałej rodziny i tym samym uniknięcie linczu. etc.
Po drugie okazało sie nagle że krytycznym brakiem w naszym domu jest brak dzwonka do drzwi. Nie wiem dlaczego ale wewnątrz prawie nie słychac kiedy ktos sie dobija dopóki nie robi tego solidnym młotem. Z powodu braku dzwonka niedługo liczne jednostki zbankrutuja z powodu ogromnych rachunków telefonicznych.
Po trzecie: gdzie sie nagle podzialo lato ?!?!? W dniu przyjazdu w domu bylo po prostu okropnie zimno. Ma to o tyle dla mnie znaczenie ze moje mlodsze dziecko jest typem afrykanskim, ktory jak wiadomo lubi chodzic nago. Nie toleruje natomiast przesadnego ubrania. Sklonnosc ta w swoim najwiekszym nasileniu kaze mu sie rozbierac na samym srodku hipermarketu, badz w czasie mszy. Jednakze przy panujacej u nas obecnie temperaturze moze sie okazac zgubna. W zwiazku z powyzszym wczoraj zainaugurowalam palenie w kominku, i na szczescie szybko zrobilo sie cieplej.
Sprawa spania. W zasadzie zadbalam do tej pory glownie o mlodsze pokolenie, skrecajac ich lozka tuz po ich rozladowaniu. Wydawalo mi sie ze my mozemy spac na naszym starym lozku, ktore co prawda stoi przodem do sciany ale spac sie na nim da. Niestety Pawel oswiadczyl ze on juz sie na tym lozku nie polozy, ze przeprowadzil sie po to zeby miec normalne lozko. Tymczasem normalne lozko lezy w paczkach w naszej sypialni, obok leza w paczkach stelaze a materace w ogole nie leza chyba ze u producenta. Wiec na razie spimy na materacach na podlodze.
Ale ogolnie jest bosko!!!

Anula
21-01-2004, 13:28
Kochani moi! Wieki mnie tu nie było! tak to jest jak sie czlowiek przeprowadzi do domu - chwili czasu nie ma. Tak na marginesie to chcialam właśnie napisać o moich wrażeniach po 4 miesiącach mieszkania w domu pod miastem.
1. Dojazdy - nie da się ukryć są uciążliwe. Sorry ale ja naprawdę nie wierzę w teksty że ktoś z naszej wsi (Radość) i w ogóle prawej strony Wisły jedzie do pracy po drugiej stronie rzeki krócej niż 35 minut. Ostatnio moja rodzona siostra chciała mi wmówic cos takiego i omal jej nie udusiłam gołymi rękami. Czekamy na oddanie poszerzonego Wału Miedzeszyńskiego - mam nadzieje że sie doczekamy przed emeryturą.
2. Wieś - czyli otoczenie. To coś co wynagradza odległość od miasta. Przede wszystkim jest cicho, po drugie zielono (obecnie biało). Po trzecie po drugiej stronie drogi (droga jest nieutwardzonym pobojowiskiem) jest lasek na który patrze pracując w kuchni. Po czwarte (teraz to już niemozliwe ale we wrześniu jak najbardziej aktualne) mozna po prostu wystawić rowery z garażu i pojechać sobie gdzie oczy poniosą. Po piate - można o dowolnej porze wypuścic dzieciaki do ogrodu (prawie jak psy :)). Po szóste nasza wieś ma bardzo porządny sklep, pocztę, ośrodek zdrowia, krawcową itd
3. Dom - mam szereg uwag dla tych co jeszcze sa przed budową. Polecam jak najwięcej miejsc do przechowywania, magazynowania itd w róznych miejscach domu i o różnym charakterze. U nas jest tego chyba troche za mało.
Dom jest generalnie bardzo ciepły. Mysle ze to czesciowo z powodu cieplej podłogi - bardzo fajna rzecz. Przede wszystkim przyjemne wrazenie, po drugie bloto bardzo szybko schnie i daje sie zamiatac :D .
Niestety w domu jest dosyc sucho - albo skutek przegrzania albo niewłasciwej wentylacji, zwlaszcza w sypialniach na poddaszu.
Skosy - mimo ze nie sa duze trzeba o nich pamietac - osobiscie zaliczylam pare zderzen a jestem raczej niska. Powoduje to tez ze scian na ktorych da sie ustawic wysokie meble jest naprawde malo. Na razie na szczescie prawie nie mamy mebli.
Garderoba - polecam, oraz duzo szaf wbudowanych. Tylko to pozwala mi zachowac jako taki porzadek.
Okna dachowe - brudza sie w tempie blyskawicznym, poza tym zalega na nich snieg. Pojecia nie mam dlaczego sie nie topi. Przez pewien czas mialam wrazenie ze mieszkam w igloo.
Sciany - jeśli w domu sa dzieci - tylko farby zmywalne!
Okna - klamki z kluczykami KONIECZNIE albo alarm zewnętrzny. W grudniu mielismy próbe wlamania. Uratowaly nas kluczyki w klamkach chociaż i tak drzwi balkonowe były do wymiany - cała rama rozwiercona.
Dla tych bez kanalizacji - szambo dziesiątka wystarcza naszej rodzinie (2 + 2) na miesiac.
Generalnie w domu (co nietrudno bylo przewidziec) jest wiecej pracy niz bylo w mieszkaniu - odkrywcza jestem, prawda?

Anula
30-09-2004, 10:26
Doszłam do wniosku że jestem nieuleczalnie chora. Nie wykluczam ze psychicznie. Objawy mam nastepujace: mieszkamy rok w nowym domu a mnie coraz natarczywiej nachodzi ochota na zbudowanie nastepnego. Przeduskutowalam to z mezem ktory skwapliwie zgodzil sie z diagnoza (to znaczy ze jestem chora na glowe) i generalnie oswiadczyl ze nie bardzo ma ochote przechodzic przez proces budowy po raz drugi. Ale jest swiatelko w tunelu: pozwolil poszukac dzialki do kupienia (nie dosc ze czlowiek wszystko robi to jeszcze musi prosic zeby mu na to pozwolili :evil: ). Wiec nie wykluczone ze i na nowa budowe tez sie zgodzi, z czasem. Tymczasem ja starannie pielegnuje moja wizje nowego domu. Dobra strona jest to ze moge bez wyrzutow sumienia kupowac znowu Muratora (bo przeciez bede budowac) jak rowniez czytac wszystkie stare numer ktore mamy. Zrobilam tez liste zyczen dotyczaca nowego domu bo oczywiscie kazdy uczy sie na bledach. Wiem ze to sie moze wydawac dziwnym pomyslem ale przeciez pierwszy dom buduje sie dla wroga. Wiec teraz kolej na przyjaciela.
Poki co rozgladam sie za dzialka i okazuje sie ze najprawdopodobniej mieszkamy w najgorszej gminie w Polsce. Nie ma planu i nie ma planow kiedy bedzie plan. W gminie mozna sie dowiedziec co bylo projektowane kiedys ale nie mozna sie dowiedziec co bedzie i kiedy. Po prostu kanał. Powszechny jest brak kanalizacji, wody miejskiej i utwardzonej drogi, z powodu braku planu dzialka moze sie znalezc na srodku obwodnicy Warszawy. Ale to oczywiscie nie przeszkadza zeby cena metra osiagala 60 -70 $. Jest fajnie. No ale sama chcialam wiec szukam dalej.

Anula
25-01-2005, 12:10
Wreszcie udalo mi sie umiescic troche zdjec na onecie wiec jesli ktos jest zainteresowany to w fotoalbumach pod haslem dom Anuli i Pawła mozna zobaczyc kilka zdjec naszego domu z pazdziernika 2004
http://foto.onet.pl/mojalbum/mojalbum.html?r=0&id=34240

Ten link chyba niestety nie dziala :(