PDA

Zobacz pełną wersję : Tempo ?ycia



ma
03-10-2003, 08:00
Czasem sie zastanawiam nad tym, ze dawniej wszystko przychodzilo mi latwiej, pracowalam szybciej i efekty byly jakby wyrazniejsze.
Teraz tempo zycia siada. Wysilek fizyczny oznacza automatycznie zmeczenie, a lista spraw do zalatwienia nigdy nie maleje, najczesciej rosnie i trudno mi sie z tym pogodzic.
Powstaje pytanie: czy dzieje sie tak za sprawa wrodzonego lenistwa, czy moze to juz nadciaga starosc? A co bedzie za pare lat? Jak zwalczac takie denerwujace objawy? No i kiedy to sie zaczyna?
A moze trzeba to po prostu zaakceptowac?

sąsiad
03-10-2003, 09:15
To się chyba zaczyna po trzydziestce.
Najpierw nie chce się organizować większych imprez, potem przebierasz w zaproszeniach, a gdzieś tak kolo czterdziestki najwyżej cenisz święty spokój i wieczór rodzinny ze szklaneczką wina. Do pracy się nie chce, po pracy się nie chce, a nieskoszony trawnik straszny tylko przed wizytą teściów ;)
To chyba nie jest lenistwo, lecz jednak starzenie się materiału.
Zwalczać? nie warto. Lepiej zaakceptować. W zasadzie to może być nawet przyjemne :-)
Podziwiam wszystkich, którzy umieją dostosować tempo życia do potrzeb albo odwrotnie: potrzeby do tempa.
Dużo uśmiechów!

Mamona Lisa
03-10-2003, 13:34
Ech - jestem żywym dowodem, że to zaczyna się już po dwudziestce :wink:
Według mnie to ani lenistwo, ani starzenie się materiału, lecz po prostu umiejętność cieszenia się życiem i dojrzałość, polegająca na "nieprzejmowaniu" się - excusez la mot - pierdołami.

Zjesz tort w całości od razu - zemdli cię, ale smakuj po kawałku - Mmmm...

Zresztą: to, na co człowiek ma ochotę i do czego ma przekonanie robi chętnie i bez szemrania - męczy tylko to, co robimy wbrew sobie <tu większość myśli o pracy, prasowaniu, obiadach dla teściów, kartkach na swięta :wink: >
M.

Teska
03-10-2003, 19:13
lubie pracę, obiadki, imprezki....a mam całe nio duzo mam latek :lol:

ma
03-10-2003, 19:53
podziwiam, troche zazdroszcze i zycze dobrej kondycji w dalszym ciagu :)

ponury63
03-10-2003, 21:01
A ja zawsze mam skoki nastroju - przez parę dni bym góry przenosił, a potem, gdy nadchodzi kryzys, tylko mogę leżeć i stękać.... tragedia...
na to być może ma wplyw biorytm, nigdy tego nie sprawdzałem...






__________________________________________________ __
"A tymczasem leżę pod gruszą, na dowolnie wybranym boku,
i mam to co pod gruszą najświętsze - ŚWIĘTY SPOKÓJ..."

tomek1950
03-10-2003, 22:13
Wojtku, a przy mojej chałupce rośnie grusza.
Jak na razie bez gruszek, ale położyć się można!

Luśka
04-10-2003, 08:12
Kiedyś się mawiało - to nie wyżyk i nie niżyk, ale idzie któryś tam krzyżyk. A że za szybko żyjemy to prawda. Tyle by się chciało zrobić, drugie tyle powinno się zrobić (a właściwie - dlaczego powinno? :o ), robi się to co życie na bieżąco wymusza i nawet nie bardzo jest czas, żeby jakoś do tego złapać dystans. Na dziś np. mam w planie : posprzątać te moje 250 m2, przesadzić 17 kwiatków, zrobić zakupy bo lodówka wymieciona do cna, pójść na szkolenie z sunią, wstawić ze 3 prania (!), no i o takich szczegółach, zaległe prasowania nawet nie wspomnę. I już jak sobie o tym myślę, to jestem bardzo zmęczona. A to wszystko przede mną...

ma
04-10-2003, 11:02
i zdążysz z tym wszystkim, czy zrezygnujesz w polowie?
A jesli zrezygnujesz, to bedziesz miala zal do siebie, czy ze stoickim spokojem powiesz sobie "jutro tez jest dzien"?
Musze wam powiedziec, ze fakt, ze nie ja jedna mam taki problem, dodaje otuchy :-)

sara
04-10-2003, 13:29
i zdążysz z tym wszystkim, czy zrezygnujesz w polowie?
A jesli zrezygnujesz, to bedziesz miala zal do siebie, czy ze stoickim spokojem powiesz sobie "jutro tez jest dzien"?
Musze wam powiedziec, ze fakt, ze nie ja jedna mam taki problem, dodaje otuchy :-)

Ja zaczęłam sobie odpuszczać. Nie mówię już, że muszę coś zrobić. Ale to chyba..........ten krzyżyk :wink: :wink:

ponury63
04-10-2003, 14:22
Na dziś np. mam w planie [... bardzo dużo robót...] I już jak sobie o tym myślę, to jestem bardzo zmęczona. A to wszystko przede mną...

Zagonić familię do roboty, bo inaczej będzie jak w tym dowcipie:
-Ty podnoś, ja będę stękał... :D

A po prawdzie to to jest niewyobrażalne, jak to się zbiera... Ja mam planów tyle, że gdybym przestał teraz pracować i żył jeszcze drugie tyle, to MOŻE bym zdążył.... Kiedyś - ja nie wiem - czy presja rzeczywistości była mniejsza, czy mieliśmy inny stosunek do życia - przecież było mniej urządzeń ułatwiających nam życie ( vide wątek o sprzętach niezbędnych), a czasu było jakby więcej...

Gratulacje dla ELITY :P http://obrazki.babiniec.pl/Powinszowania/baloniki.gif

ma
04-10-2003, 14:31
chyba trudno nam przychodzi pogodzenie sie z krzyzykami i dostosowanie mozliwosci do tempa, skoro do tej pory dostosowywalismy tempo do wymagan i potrzeb, o mozliwosciach raczej nie myslac...

Luśka
04-10-2003, 17:24
Dzięki Ponury za gratulacje :D No widzisz i tu mi stuknęło coś okrągłego. Zdam sprawozdanie z wykonania planu: kwiatki przesadziłam, domek posprzątany (familię zagoniłam na ile się dała, a jasne!). Lodówkę zapełnił młodszy syn, najbardziej spolegliwe stworzenie w tym domu. I tyle :( Za to przy tak pięknej pogodzie jak dziś była pozasypywałam wszystkie dołki w ogrodzie, które moja sunia w szale radości wykopuje. Oczywiście jest to kolejna, typowa robota głupiego, ale ciągle mam obawy, czy ktoś w końcu sobie nogi przez te dołki nie skręci. Wracając do wcześniejszych pytań dziewczyn, czy mam żal do siebie - już nie. Owszem, przyznaję, że miewałam okresy w życiu kiedy się dawałam podporządkować sytuacjom, powinnościom (patrz: wizyta teściowej), przedmiotom (chociażby typu dom), ale już z tego wyrosłam. Wystarczająco dużo rzeczy robi się z konieczności i tak naprawdę nie można żyć wbrew sobie, bo to się źle kończy. Robię to co wydaje mi się konieczne, ale bez przesady. Dlatego czasem zamiast upiec tzw. ciasto domowe kupuję równie dobre w cukierni, zalegam na kanapie popijając piwko i czytając po raz 10 którąś tam Chmielewską. Bez wyrzutów sumienia! :D

ma
04-10-2003, 18:18
Tez odwalilam dzis sporo takiej roboty, ktorej na co dzien staram sie nawet nie zauwazac, wiec jestem zadowolona z siebie i zadne zale wewnetrzne mnie nie dopadaja. Dzieki, Luska, mysle, ze mnie troche zmobilizowalas! :-)

HenoK
04-10-2003, 23:52
Gratulacje dla ELITY :P
Luśka, przyłączam się do gratulacji ponurego63.
http://obrazki.babiniec.pl/Powinszowania/bukiet.gif
Witamy wśród ELITY FORUM ! Dotarłaś do niej jako 24 osoba.

Teska
05-10-2003, 11:10
Luśka

gratulacje :lol:

Filo
05-10-2003, 14:46
Witam,

Mnie się zawsze wydawało, że jak się zepnę, zorganizuję to świat należy do mnie. Tak było do momentu budowy. Teraz mi brakuje tamtych czasów, poczucia kontroli nad sobą i otoczeniem - teraz rządzi czas, pogoda, fachowcy, dostawcy a ostatnio najbardziej żona ( i bardzo dobrze bo mnie się już poprostu niechce) Czy to depresja budowlana czy efekt bliskiego +++ krzyżyka i zmniejszonej wytrzymałości na stres ?
Dodatkowo nie nawidzę zimy :cry: a ona tuż, tuż.

Z pozdr, Filo.

ponury63
05-10-2003, 16:45
Bo świat należy do Ciebie!!! Tylko że nie ma lekko - jeśli do zgrania jest tyle czynników, ile wymieniłeś - i jeszcze drugie tyle niewymienionych - to nie ma zmiłuj, żeby wszystko klapowało...
A w zimę poczytasz sobie informacje na Forum, które dopiero wtedy jest aktywne !!!
Pozdriv

Luśka, Ma - gratulacje !!! no no....



__________________________________________________ ___________
Wszystko jest przeciwko tobie. Codziennie zegar, a co miesiąc kalendarz...

EDZIA
05-10-2003, 17:20
Tez odwalilam dzis sporo takiej roboty, ktorej na co dzien staram sie nawet nie zauwazac, wiec jestem zadowolona z siebie i zadne zale wewnetrzne mnie nie dopadaja. Dzieki, Luska, mysle, ze mnie troche zmobilizowalas! :-)

Chyba wczoraj coś mobilizującego "wisiało w powietrzu", bo ja nawet bez przeczytania mobilizująego tekstu Luśki też odwliłam kawał dobrej roboty. Nawet na czekające na prasowanie pranie nie musiałam zbyt długo patrzyć, żeby je znienawić do tego stopnia i uprasować choć tego bardzo nie lubię. :wink:

Doki
05-10-2003, 17:30
Dziekuje Wam za ten watek. Odkad zaczelismy wykonczeniowke, po dzis dzien (3 tygodnie od przeprowadzki do nie w 100% wykonczonego domu) jade na sile woli. mam takiego bakcyla, ktory mowi "musisz i koniec, failure is not an option". W Japonii pewnie poleglbym na karoshi. Ale dolega mi to coraz bardziej i dobrze wiedziec, ze i u innych tak jest.

PZDR

ponury63
06-10-2003, 05:12
Nawet na czekające na prasowanie pranie nie musiałam zbyt długo patrzyć, żeby je znienawić do tego stopnia i uprasować choć tego bardzo nie lubię. :wink:

Fajny patent... muszę spróbować.... to silne uczucie, więc może prasowanie w afekcie to je ono ??? :roll:


Doki, rezygnuj z "Abort" i zawsze klikaj "Retry" :D

A na karoshi się tak łatwo nie umiera... Ty decydujesz, Ty rządzisz... Japończyk nie decyduje, tylko zasuwa i na to: jak, ile i za ile będzie zasuwał nie ma najmniejszego wpływu...

ma
06-10-2003, 08:04
Ja mam na prasowanie inny patent: spedzam nad nim czas bezsennosci nadrannej czyli, jak sie czasem budze kolo 4-5ej, to juz nie staram sie usnac (zwykle i tak to nie wychodzi), tylko zabieram sie za znienawidzone stosiki. Mysle, ze w tym przypadku czynnikiem dopingujacym jest radosne zdziwienie rodziny na widok kupek poskladanych rowniutko T-shirtow i demonstrujacych poprasowane koszule wieszakow :lol:
Na wszystko wlasciwy sposob :wink:
A tak swoja droga, to czy zauwazyliscie, ze praca w pozycji lekko pochylonej do przodu jest wredna, meczaca i kregoslup od niej boli? Prasowanie i zmywanie, prawda? Na zmywanie wynaleziono zmywarke, a prasowanie przestaje byc tak bardzo dokuczliwe, gdy deska do prasowania jest ustawiona stosunkowo wysoko, nawet gdzies tak prawie na wysokosci biustu. Polecam!

Doki
06-10-2003, 09:33
Doki, rezygnuj z "Abort" i zawsze klikaj "Retry" :D

A na karoshi się tak łatwo nie umiera... Ty decydujesz, Ty rządzisz... Japończyk nie decyduje, tylko zasuwa i na to: jak, ile i za ile będzie zasuwał nie ma najmniejszego wpływu...

Tego z Abort i Retry nie zrozumialem.

A ja jestem tak zrobiony, ze nie trzeba mnie poganiac. Najsurowszym dla mnie nadzorca jestem ja sam.

Luśka
06-10-2003, 12:55
Sobota była dość nawet przyjemna, ale wczoraj to kwalifikowałam się do zamkniętego pokoju wyłożonego gąbką i oczywiście bez klamek. Rozpadał się solidny deszcz, który uruchamiał dzwonek kasety domofonowej na słupku przy furtce. Tak mniej więcej co minutę, dwie. Próbowałam unieruchomić to różnymi sposobami, ale niestety bezskutecznie. W plątaninie kabli zupełnie nie wiedziałam, który jest od czego, a wyłączenie np. alarmu ściąga w 3 minuty grupę interwencyjną. Po 3 godzinach zmagań - licząc na to, że może deszcz osłabnie lub przestanie padać, zadzwoniłam do instalatora, psując mu dokładnie wieczór rodzinny. Boże, co ja mu nagadałam! W życiu jeszcze chyba nikt się ode mnie tyle nie dowiedział o sobie w tak krótkim czasie :evil: . Efekt był taki, że chociaż udało sie odłączyć to brzęczące bydlę. Wracając do meritum - czyli kasety, to jest to kolejny przykład "fachowca", któremu wyobraźnia przestała pracować przed urodzeniem i który zainstalował na zewnątrz kasetę przeznaczoną do wnętrz budynków. A taki był elokwentny i mądry, jak zaczynał robotę. Ot, kolejne doświadczenie. W którymś wątku jest bardzo mądra rada architekta (chyba Alanty?) - traktuj budowlańców, jakby nie mieli mózgów. Chyba można to spokojnie rozszerzyć na inne branże.

ma
06-10-2003, 13:23
Luska! Kapturek na kasete, pelerynke na grzbiet i chodu na spacer! Po powrocie napij sie pachnacej herbaty i zdrzemnij sie kwadransik. Jak sie obudzisz, moze sie okaze, ze nie pada i nawet troche slonca wylazlo... Sprobuj!

Luśka
06-10-2003, 13:41
Najpierw sprostowanko - to Teski architekt dał tę mądrą radę. A co do kapturka, Ma, to była to pierwsza rzecz jaką zrobiłam, ale się kapturek przykleił i brzęczał tak samo. Potem owinęłąm folią, obwiązałam sznurkiem, ale niestety ta konstrukcja była nieskuteczna, bo jak zebrały się większe krople, to znów brzęczyk brzęczał. Horror. Co do spacerku, to musiałabym zostawić w domu moją sunię z tym brzęczykiem - a to już podpada pod ustawę o humanitarnym traktowaniu zwierząt. A ona w ten deszcz i wietrzysko nawet do ogrodu na siusiu wyjść nie chciała. Mówię Ci, to była zupełnie patowa sytuacja.

ma
06-10-2003, 14:12
to rzeczywiscie nie chcialabym byc w skorze tego "fachowca", do ktorego zadzwonilas... ;)

ponury63
06-10-2003, 18:48
zadzwoniłam do instalatora, psując mu dokładnie wieczór rodzinny. Boże, co ja mu nagadałam! W życiu jeszcze chyba nikt się ode mnie tyle nie dowiedział o sobie w tak krótkim czasie :evil: .

Nie nagrałaś przypadkiem tego ??? Przydałoby się, jako gotowiec do inteligentnego ściągania na przyszłość... 8)

Luśka
06-10-2003, 19:15
Nie nagrałam, Ponury, i na szczęście. Bo z inteligencją to nie miało nic wspólnego, niestety :x

ponury63
06-10-2003, 19:49
E tam, ważne że dotarło :wink:
Przecież mówiąc do bezmózgowca musiałaś na chwilę zleźć do jego "poziomu"... ja wiem, że boli :(

kksia
01-12-2003, 21:32
tak troche nie na temat, ale rozumiem Luśkę, bo ostatnio mialam podobną sytuację.
Spedzałam noc w hotelu i od 2 do 4 rano usiłowałam rozbroić dzwoniący co 30 minut radio-budzik.
Dodam, ze nie miał wytyczki w pokoju i nie mozna bylo odciąć prądu.
Dałam radę, sama nie wiem jak, ale dopiero po 4. Nie wołałam recepcji, bo za każdym razem wydawało mi się, że juz jest ok. Nie było, co okazywało się po kolejnych 30 min.
A wstac musiałam o 6.30 i miec siły prowadzić szkolenie............