PDA

Zobacz pełną wersję : granice......



Strony : [1] 2 3

daggulka
21-09-2008, 18:59
Jak daleko macie ustawione granice w kontekście wścibstwa rodziców?
Jestem dorosłą raczej charakterną babą i staram się sobie jakoś z mamusią radzić- raz lepiej raz gorzej .... ponieważ mam mamusię wścibską ... mamusię apodyktyczną, mamusię nadkontrolną.... :evil:
Mamusia nie mieszka z nami dzięki bogu , nie jest też osobą złośliwą ...to co robi robi raczej z troski ...ale co za dużo to i świnia nie zje :roll: .

Tak więc chciałam upewnic się , że nie jestem przewrażliwiona :roll:

Sytuacja wygląda następująco: życia łatwego mamusia ze mną nie miała ...raczej jestem kobietą otwartą, niegdyś bardzo towarzyską i lubiącą imprezki....miałam swoje przejścia , związki mniej i bardziej udane .... i zawsze mamusia mniej lub bardziej starała się mieć na mnie jakiś wpływ ... im bardziej ona naciskała tym bardziej ja się obwarowywałam :wink: .

No i tak jest do dziś ... mam jeszcze brata, ale od zarania dziejów arogancko potrafi ją spławić więc się od niego odczepiła i przyczepiła do mnie :evil: .

I jest tak, że jeśli wszystko jest po jej myśli to jest superhiperekstra ( i ilość telefonów ogranicza się do jednego na 2 dni) , jeśli natomiast wyciągnie z moich córek , że umówiłam się gdzieś w pubie z koleżanką i poszalałyśmy , lub pokłóciłam się z mężem, lub w pracy coś nie tak ... jestem bombardowana z każdej strony telefonami , wizytami , umoralniającymi gadkami.... stara się wywrzeć na mnie taki wpływ , żebym nie robiła rzeczy które jej się nie podobają.
Najlepiej żebym siedziała w chacie , prała, sprzątała , gotowała, pachniała i codziennie mężowi dwała żeby ona miała czyste sumienie i święty spokój.
To się tak ładnie nazywa "zaburzone relacje matki z córką" ... w praktyce to jest masakra :roll: .

Tak więc jestem własnie po powaznej kłótni kiedy to rzuciłam słuchawką kiedy próbowała mnie umoralnić bo wyszłam z kumpelą w piątek do pubu i trochę przydługo poszalałyśmy :wink: ....co zresztą "wyciągnęła" od mojej starszej córy :roll: . Oczywiście było wcześniej wszystko z moim szanownym uzgodnione, z dzieciakami posiedział i wontów nie miał :wink: .

Co ja mam z tą babą zrobić?
Macie takie problemy?

Nefer
21-09-2008, 19:02
Znam. Niestety u mnie skończyło sie brakiem kontaktów od lat... chyba 6 ? I w końcu oddycham pełną piersią.
Prawda jest taka, że to nie moja wina, że mam takiego a nie innego ojca ( u mnie to ojciec jest problemem) a moja mama wybrała.
Dzieci mają kontakt z nimi. Ja nie i w końcu jestem wolnym człowiekiem.
A historia jakby moja ...:):):)

daggulka
21-09-2008, 19:08
Nefer...no właśnie ....kuźwa...ja naprawdę wszystkiego próbowałam .... nawet przyznam się pracowałam nad sobą na terapii w kontekście tych zaburzonych relacji ...ale zawziętość i chęć walki o swoją prywatność jest u mnie tak duża, że nic niestety z tego nie wyszło :roll: .

Nefer
21-09-2008, 19:15
Starałam się. Społecznie jesteśmy nauczeni, że rodzice to rodzice i zawsze należy im sie szacunek.
Wiele lat walczyłam ze sobą, jako dobra córka, wybaczałam, gięłam kark, przepraszałam za to czego nie zrobiłam. Aż pewnego dnia powiedziałam dość.
Długo - i chyba nigdy do końca - starałam się tak naprawdę sama przed sobą usprawiedliwić.
Teraz już wiem : nie jestem własnością moich rodziców. Żadne dziecko nie jest. I wymaga takiego samego szacunku.
To toksyczny układ, który wysysał ze mnie wszystkie siły.
W lutym tego roku mój ojciec w rozmowie z moją teściową stwierdził, że i tak nigdy nie uda mi sie tego domu zbudować. Gdybym nadal tolerowała jego zachowanie rzeczywiście nie udałoby się. Jestem pewna.
Dlatego 6 lat temu powiedziałam dość. Płakałam po nocach, bo było mi z tym źle. Teraz wiem, że zrobiłam dobrze kończąc ten chory układ ciągłej oceny i krytyki każdego kroku., Jedno dziecko - źle. Drugie dziecko - źle. Praca - źle. Siedzenie w domu z dziećmi - źle. W końcu usłyszałam, że "chyba trzeba mi zabrać prawa rodzicielskie" ( powodem było własnie zdjęte pranie z balkonu leżace na wersalce).
Nie daj się zniszczyć. Nie daj zniszczyć życia swojej rodziny. Nie daj sie zatruć złością, zawiścią i ograniczaniem wolności wyborów - nie masz 10 lat. Koniec.

daggulka
21-09-2008, 19:27
No własnie ... to bardzo trudne wybory.
Tato jest w porządku, choć po tyloletnim związku z mamą też trochę tak jak ona myśli .... pomógł nam przy budowie tego domu ...i finansowo i fizycznie ....dopingował nas , pomagał rozwiązywać problemy.
I tak boję się , czy to nie było aby na tej zasadzie "bo my Wam pomagamy , to mamy prawo do kontroli" .

Tylko że mam 34 lata, mam prawo wyjść z koleżanką na piwo jeśli z mężem mam to uzgodnione i nikomu nic do tego :roll: .

Powiem tak ...na podstawie analizy mojego życia mogę stwierdzić, ze miałam wiele złych wyborów i niechlubnych postępków ... ale oni nie potrafią zrozumieć , że to są moje wybory , moje postępki - że jestem już dorosła i mogę ze swoim życiem zrobić co zechcę ....chę się rozwieść to się rozwodzę, chcę wyjść na piwo to wychodzę, chcę mieć ognisko na środku salonu to mam ....bo to jest MOJE ŻYCIE.

daggulka
21-09-2008, 19:38
jest więcej "ludziów" z takim problemem? jak sobie poradziliście?

retrofood
21-09-2008, 20:21
fajne.
ja tez mam problemy z matką. Ciągle się boi, że zostanę alkoholikiem. I każde spożycie alkoholu, to moja wina. Nawet jak szwagier przyjedzie raz na rok i posiedzimy wieczór, to tez mam potem kazanie, czy nie zdaję sobie sprawy, że to może prowadzić do alkoholizmu.
Tylko, że mię pięćdziesiątka juz kawałek temu jak minęła, a mamula ma lat... prawie 80!!!
I ostatnio, jak się dowiedziała, że była u mnie impreza, to zadzwoniła, zaczęła mnie opieprzać i rzuciła słuchawką. Więc ja przestałem dzwonić. przez dwa miesiące (mieszka niecałe 30 km ode mnie). no, skoro nie chce ze mną rozmawiać... to się nie narzucam!

A powodem (prawdopodobnym) jej alergii jest to, że kilka lat po ich ślubie ojciec zaczął pić solidnie. Pił parę lat. Do dziś nie znam przyczyny. Potem przestał pić zupełnie i parę lat nie pił. Ale chyba nie był alkoholikiem, bo w czasach, kiedy już ja piłem, to on już delikatnie spożywał, bawił się wtedy swietnie i zupełnie nie miał "ciągot"alkoholika do przedłużania picia, czy też innych zachowań tego typu, a broń Boże jakichś szkodliwych. Po prostu czasem coś wypił i to wszystko. Nigdy nie leczył kaca klinem, bo i po prawdzie pewnie kaca nie miał, bo pijał mało. Ja piłem więcej. :D

daggulka
21-09-2008, 20:28
Hm ... a ponoć relacje matka-syn są dużo łatwiejsze niż matka-córka :roll: ...choć nie wiem od kogo to wyszło , bo jak obserwuję relacje mojej mamy z moim bratem to też wesoło nie jest :roll:

najgorsze są takie skrajności: "albo wiem i kontroluję wszystko i jest super albo nie i jest całkiem do d...."

BK
21-09-2008, 20:45
Nie narzekaj bo nie masz źle. U mnie jest znacznie gorzej :lol:

TO znaczy u mojej siostry, która z założenia jest i miała być gorsza - gorzej wykształcona, bez ambicji etc. Więc uwierzyła. A potem ośmieliła się po rozwodzie związać z człowiekiem którego mama nie polubiła. I zaczęło się piekło. Oszczędzę wam szczegółów, w każdym razie nie zanosi się na to, żeby siostra kiedykolwiek z mamą jeszcze porozmawiała, dzieci mojej siostry trochę żałują że nie mają już dziadków (oczywiście dziadkowie żyją i mają się dobrze) ale w sumie się cieszą bo przez dziadków trochę nerwów było ...

Boże, czy my też będziemy takimi toksycznymi matkami ...
Kiedyś przeczytałam że tak naprawdę spokój i harmonię w życiu osiągamy jak wybaczymy swoim rodzicom ...

Najlepiej zrobić drastyczne posunięcie - żeby mama się obraziła. Jak przemyśli to wróci, jak nie to trudno. Twój spokój jest tego wart.
Brutalne.
Możesz jej wysłać książkę "Matka z córką" - taki dialog dwóch kobiet o relacjach kobiet w rodzinie - (Matka z córką. Rozmowy intymne. Korpolewska Katarzyna, Kuydowicz Magdalena). Daje do myślenia, polecam.

retrofood
21-09-2008, 20:55
Najlepiej zrobić drastyczne posunięcie - żeby mama się obraziła. Jak przemyśli to wróci, jak nie to trudno. Twój spokój jest tego wart.
Brutalne.


A ja się z tym zgadzam. nie jeden raz uprzedzałem i tłumaczyłem: miałaś 20 lat na to, aby mnie wychować. Po 50-tce to już mnie nie wychowuj, włącz se Radio M. albo co innego i przestań mi d..ę zawracać moimi zachowaniami. Wolę posłuchać co ci dolega, co trzeba zrobić, ewentualnie kto co powiedział. Rozmowa o mnie jest jałowa, bo jestem zamknięty na twoje słowa. Po prostu. Po prostu zbyt dużo w zyciu straciłem, kiedy cie słuchałem i koniec.
Ale nie pomaga. Ja oczywiście nie noszę urazy, bo to już nie te lata i w kazdej chwili, gdyby była potrzeba, gotów jestem pomóc, Ale gdy matka łamie porozumienie, to niech se radzi sama, skoro jeszcze chce mną rządzić.

PS. Do mnie już nigdy nie przyjedzie. Zapowiedziała to parę lat temu, kiedy przyjechała i kolejny raz próbowała mi ustawić rodzinę. Dostała wtedy zupę i radę, aby zajęła się łyżką i nie wpieprzała się w nie swoje sprawy.
Do dzisiaj się gniewa na moją żonę, ze nie wzięła ją w obronę, jak ja byłem tak grubiański wobec niej.

daggulka
21-09-2008, 20:56
u mnie też po rozwodzie nie zaakceptowali nowego partnera...ale z czasem przekonali się do niego i teraz mają super kontakt ...ale jakie szopki były przedtem to tylko my wiemy :-?

to jest tak , że moi rodzice chyba przyjmą wszystko a potem po czasie wszystko wybaczą ...ale to raczej dlatego, żeby nie stracić kontaktu z wnukami :lol:
czyli po sajgonie przychodzi obraza, a potem stopniowy powrót do według nich "normalności" ...małymi kroczkami :roll:
tylko że ja mam już powoli dość...czuję się jak nastolatka którą rodzice na każdym kroku kontrolują ...faktycznie jak to ujęła Nefer ...duszę się :roll:

cieszynianka
21-09-2008, 20:59
Też coś wiem na ten temat z autopsji :-?
Wydaje mi się, że jest taki gatunek rodzica, który uważa, że zawsze ma monopol na wiedzę, rację i władzę. A, że dziecko jego już jest "wiekowe", to nie ma żadnego znaczenia.
"... przecież ja tylko chcę Twojego dobra" - chyba też znacie ten tekst :lol:
Z biegiem czasu nauczyłam się radzić sobie z tym. W większości przypadków udaje mi się zachować stoicki spokój i nie dać się wyprowadzić z równowagi i znacznie rzadziej zdarzają się "eksplozje".
W pewnym momencie zdałam sobie sprawę z tego, że mimo wszystkich uciążliwości w codziennych kontaktach, kiedyś będzie mi ich brakować. Mimo, że bywają toksyczni, kochają mnie i w taki sposób to wyrażają (niestety).
Pomogła mi książka "I ty możesz w życiu wybierać". W skrócie - jeśli nie mogę zmienić sytuacji, faktów, które mnie "uwierają ", jedyne co mogę zrobić, to zmienić swoje podejście do tego. Jest to długa i trudna droga, ale innej nie znalazłam :wink:

Nefer
21-09-2008, 21:03
Jesłi każdy mój krok przysparzał kłopotów moim rodzicom to teraz ich uwolniłam również.
Już nie muszą dzwonić 3 razy jak mój mąż wyjeżdża :
- pierwszy raz ok. 17.00 żeby się przekonać, ze pracując do 17.00 nie można na 17.00 dojechać do domu. A to oznacza, ze dzieci (17 i 15 lat) są niedopilnowane.
- drugi raz ok. 20.00 sprawdzić czy dzieci dostały kolację
- trzecu raz ok. 22.00 sprawdzić czy jestem w domu. Tak jakbym kiedykolwiek dzieci zostawiła same wieczorem :roll:

Uwolniłam ich. Już nie mają kłopotu. Teraz mogą spokojnie przeżywać swoje rozczarowanie moją postawą co dokładnie pasuje do mojego wizerunku, ktory tworzyli od dnia moich urodzin.
Tylko to oni mnie wychowali na taką sukę... to doprawdy porażka...

Wiem ,jestem złośliwa, ale postanowiłam się tak samo nie wpychać tam, gdzie sprawiam same kłopoty..


Widzisz Cieszynianko, ja nie byłamw stanie dłużej akceptować. Dlatego, że zaczęło to poważnie dotykac mojej rodziny. A na to nie pozwolę. O ile sobie może gębę mną wycierać mój ojcieć o tyle moim mężem- nie.
Sorry. Wymiękłam.

I nie jestem taką matką.
Nawet jeśli moje dzieci popełniają błedy to wiedzą dwie rzeczy:
- zawsze je kocham ( bez zwględu na kaliber uczynku)
- same poniosą konsekwencje swoich czynów

Dlatego moje dzieci nie uciekają z domu na 3 m-ce..

BK
21-09-2008, 21:05
Najgorzej jak rodzice posuwają się do terroru emocjonalnego - zobacz co robisz jak mnie nie słuchasz. Ojciec ma raka i jest chory na serce to przez ciebie/twoją siostrę/ tego chama/ etc. (niepotrzebne skreślić).

I opowiadanie całej rodzinie, manipulowanie faktami, których nikt nie ma siły odkręcać. To jest najgorsze.

Albo posługiwanie się dziećmi żeby dopiec synowej / córce.

dagulka - twoi rodzice nie przekraczają pewnych norm, więc masz szansę żeby to uzdrowić. Powiedz to prosto z mostu i już.
Ja tak zrobiłam z teściową. Dla niej i tak jestem podła więc jedna podłość mniej czy więcej nie robi mi różnicy :)
Nauczyłam się pyskować pani teściowej i nie żałuję. Przez kilkanaście lat udało się ustawić tak relacje żeby się nie rozwieść przez mamusię :)


A od mamusi własnej wyprowadziłam się bardzo dawno i starałam się rzadko odwiedzać.

daggulka - poradzisz sobie pewnie z problemem ale zastanów się czy dla dzieci (córki?) nie zaczynasz być toksyczna- bo ja z przerażeniem odkrywam że niestety powielam błędy mojej mamy (niektóre na szczęście tylko) - czeka mnie dużo pracy.
No ale jest to stara rodzinna tradycja :) (prababcię podejrzewam o ADHD - poważnie! są dorosłe osoby z ADHD, jedną z tych które się przyznały jest aktorka J Szczepkowska - może i nasze mamusie? :P to by wiele tłumaczyło)

daggulka
21-09-2008, 21:09
Nefer .... z tym dzwonieniem mam to samo :roll:
Natomiast nie jest tak, że są ze mnie niezadowoleni cały czas :roll: ...w zasadzie im chodzi tylko albo aż o jedno .... żebym nigdy nigdzie nie wychodziła i siedziała w domu (np. w celu odreagowania ze znajomymi). A jeśli już to ostatecznie ze swoim mężem.
Kuźwa...to nie jest chore? :roll:

BK
21-09-2008, 21:11
Tak sobie myślę że to efekt takiego myślenia że jesteśmy po to żeby wychowywać dzieci a potem wnuki. Jak nam tego odmawiają, a jesteśmy na emeryturze to musimy sobie coś wymyślić. Może wroga?
A powinni czytać, rozmawiać, rozwijać zainteresowania, może jeździć jeśli nie po świecie to po Polsce. CHoćby na spacery.
ale w Polsce tak się ludzi wychowuje - twoje życie mam sens jeśli żyjesz dla dzieci/rodziny/ mamy/ taty etc. a nie dla siebie samego.

Nefer
21-09-2008, 21:12
Nie wiem czy również macie zaszczepione w mózgu powiedzienie : "tyle dla Ciebie poświęciłam "
JA mam.
Ja nic nie poświęciłam dla moich dzieci :lol: Chciałam je mieć, mam i nie cierpiałam z tego powodu ani jednej minuty.
Moja mama zmarnowała całe życie..
Ale za to w 30-te urodziny składając mi życzenia wydusiła z siebie :"A jednak jakoś Ci się udało w życiu - nie spodziewałam się". Nie chciała być wredna - wyrwało jej się.
A ponadto mówimy o ludziach na wysokim poziomie, z wyższym wykształceniem, ktorzy zawsze publicznie twierdzili, "że dla dzieci wszystko ..."
Widocznie "wszystko" robi źla na głowę :roll:

rrmi
21-09-2008, 21:17
:)

retrofood
21-09-2008, 21:18
Nie wiem czy również macie zaszczepione w mózgu powiedzienie : "tyle dla Ciebie poświęciłam "
JA mam.
Ja nic nie poświęciłam dla moich dzieci :lol: Chciałam je mieć, mam i nie cierpiałam z tego powodu ani jednej minuty.
Moja mama zmarnowała całe życie..
Ale za to w 30-te urodziny składając mi życzenia wydusiła z siebie :"A jednak jakoś Ci się udało w życiu - nie spodziewałam się". Nie chciała być wredna - wyrwało jej się.
A ponadto mówimy o ludziach na wysokim poziomie, z wyższym wykształceniem, ktorzy zawsze publicznie twierdzili, "że dla dzieci wszystko ..."
Widocznie "wszystko" robi źla na głowę :roll:

kurna, ale jednak w urodziny składała ci zyczenia...
mnie w 30-te nikt nie składał życzeń z mojej rodziny... (no, nie chodzi tu o żonę i dzieci)

daggulka
21-09-2008, 21:19
Ja znów od jutra zaczynam po raz kolejny walkę o swoje .... skoro zaś jesteśmy obrażone , to teraz będzie mi łatwiej przez jakiś czas odzywać się służbowo , a co za tym idzie powiedzieć "nie będę z Tobą o tym rozmawiała o tym bo nie chcę".
Tylko na jak długo? Już mnie to męczy - nie mam siły codzień walczyć jak lew o swoją prywatność..
Wczoraj potraktowała mnie przez telefon jak jakąś zdzirę która 5 razy w tygodniu wychodzi do pubu żeby dawać d... i ma na boku jakiegos fagasa ...tego było dla mnie za wiele . A nawet gdyby tak było (choć nie jest -wychodzę z koleżankami niezmiernie rzadko z braku czasu) to i tak nic im do tego....moje życie, moje decyzje.

Tylko ... fajnie się mówi, ale jak to zrobić żeby zrobić raz a porządnie i do tego nie stracić rodziców jak Nefer :roll: .

Nefer
21-09-2008, 21:21
kurna, ale jednak w urodziny składała ci zyczenia...
mnie w 30-te nikt nie składał życzeń z mojej rodziny... (no, nie chodzi tu o żonę i dzieci)

Taaaak jak sobie do niej pojechałam. Zawsze w kontekście "wszystko dla Was poświęciłam". Ale ja o to nie prosiłam. I nie oczekuję, że moje dzieci będą mi dozgonnie wdzięczne , że je sobei zrobiłam ( bo taki miałam kaprys)

BK
21-09-2008, 21:22
Moja droga,
tak to tylko w Erze dobiorą :P
albo albo
albo tanie albo dobre

albo raz a porządnie albo ...

Nefer
21-09-2008, 21:28
Niestety BK ma rację.
Próbowałam setki razy.
Teksty o tym, że zachowuję się jak dziwka ( oczywiście bez takich - kulturalnie , a jakże) że zabiorą mi dzieci, że mąż mnie zostawi, że dzieci pozabijam, że nie nadaję się na matkę - to był standard.
Uwierzcie - oddycham pełną piersią.

Ostatni tekst - który tak naprawdę przeważył szalę to był tekst a propos mojego pomysłu na dom.

Przyszłam opowiedziec , że chcemy budować, że będziemy mieszkac z moimi teściami i z bratem męża (brat ma zepół Downa).
na co mój ojciec zapytał : "A gdzie my będziemy mieszkać ? Ja i mama ?".
Powiedziałam, że dom jest duży i wszyscy się pomieścimy.
Usłyszałam : "oczywiście, jak zwykle o nas nie myślisz".

Nadmienię, że mój ojciec ma furmankę kasy i co pół roku wynienia sobie wózek. Przy ostatnich plotkach słysząłam o BMW X8 czy coś takiego ( taki wielki terenowy) oraz posiada kilka mieszkań zakupionych w celach inwestycyjnych.

Zapytałam go czy porównuje się z człowiekiem sparaliżowanym po zawale mózgu i chłopakiem z zespołem Downa.
I wyszłam.

Jest granica chamstwa.

daggulka
21-09-2008, 21:48
Nefer ...faktycznie nie było Ci wesoło z nimi :roll: .
Ja też wiele razy próbowałam ograniczyć moich rodziców przesadną "bytność" w moim życiu i też nie na dłuższą metę z tego wyszło :roll: . Oni faktycznie nigdy się nie zmienią ...to ja muszę coś tu zmienić :roll: .

cieszynianka
21-09-2008, 21:55
Oni nawet nie wiedzą, że powinni się zmienić i raczej nie dopuszczą takiej myśli do siebie :roll: Są przekonani o swojej racji i nieomylności. Myślę, że po prostu nie potrafią inaczej :-? (No i oczywiście nie chcą :cry: )

bratki
21-09-2008, 22:18
Daggulka, myślę, że daleko w Waszych z mamą relacjach do skrajności, ale coś zrobić trzeba.
Piszesz, że brat się strzepnął - znaczy jest to możliwe. :) Tak sobie myślę, że jeśli trzeba ostro - to rób to jak najszybciej. Póki jest godnym przeciwnikiem, bo za parę lat przecież nie będziesz kopała leżącego.

retrofood
21-09-2008, 22:25
kurna, dziewczyny, dotychczas takie rozmowy prowadziłem wyłącznie ze szwagrem (starszym ode mnie 5 lat!!!) który ma rodziców jeszcze gorszych. Oni są exclusiv -ą i -ę, dyplomaci z dawnych lat. Mają dwóch synów, których w komunie wychowywali tak, ja kiedyś zakonnice wychowywały dzieci, tyle że na odwrót. Nic nigdy im wolno nie było i trwa to do dziś, tyle, że do kościoła chodzić nie musieli. Nie mam siły już o tym pisać, ale jedyne wyjście to brutalna i natychmiastowa przerwa! Żadnych półśrodków i mizdrzenia się! I dopiero powolna odbudowa stosunków pokaże na jakim poziomie to się da odbudować.
Innego wyjścia (zdrowego) nie ma. Tylko męczarnia.

Nefer
21-09-2008, 22:27
Daggulka, myślę, że daleko w Waszych z mamą relacjach do skrajności, ale coś zrobić trzeba.
Piszesz, że brat się strzepnął - znaczy jest to możliwe. :) Tak sobie myślę, że jeśli trzeba ostro - to rób to jak najszybciej. Póki jest godnym przeciwnikiem, bo za parę lat przecież nie będziesz kopała leżącego.
Słuszna uwaga.

galka
22-09-2008, 07:48
Jesteśmy wszyscy dorosłymi ludżmi ,niby już poza zasięgiem władzy rodzicielskiej,niby samodzielni ,często mamy już własne dzieci i to wcale nie takie małe ale siedzi w nas dalej dziecko potrzebujace od swoich rodziców pomocy -nie materialnej- i AKCEPTACJI. A zamiast tego jest obojętność, różnice robione na korzyść rodzeństwa -bo ty sobie poradzisz- i siedzące gdzieś w głowie podłe i niesprawiedliwe słowa kórych nie można stamtąd wyrzucić choć bardzo by się chciało.

:(

Nefer
22-09-2008, 07:53
Dlatego olać to wszystko - kochajmy swoje dzieci i nie róbmy im tego.

agnieszkakusi
22-09-2008, 08:18
ja z moimi rodzicami mam dobre relacje i całe szczęście. Mój mąż własnej matki nie widział i nie słyszał od jakiś 2 miesiący. Mieszkamy jakieś 9 km od siebie. Mam jeszcze schowany list od teściowej, w którym pisała do mnie" a kysz szatanie, żeby on przejrzał na oczy, żeby cię zostawił siło nieczysta" (jestem po rozwodzie) :roll: :D
Kobieta, która całe życie nie pracowała stworzyła własnej rodzinie piekło na ziemi...a jaka religijna....

DPS
22-09-2008, 09:03
Nasz pełen spokój i stanowczość. Jeśli dasz się wyprowadzić z równowagi albo podejmiesz kretyńską dyskusję - przegrałaś.
Wierzysz w to, że nie robisz nic złego?
No to pokaż to.

daggulka
22-09-2008, 09:41
Daggulka, myślę, że daleko w Waszych z mamą relacjach do skrajności, ale coś zrobić trzeba.
Piszesz, że brat się strzepnął - znaczy jest to możliwe. :) Tak sobie myślę, że jeśli trzeba ostro - to rób to jak najszybciej. Póki jest godnym przeciwnikiem, bo za parę lat przecież nie będziesz kopała leżącego.

brat jakis czas temu się wyprowadził 120km dalej i nie przyjeżdża ...lub niezmiernie rzadko - całą rodzina jesteśmy jedynie w święta :roll: - dlatego jemu jest łatwiej :wink:

dompodsosnami - tego jeszcze nie próbowałam, jestem z natury choleryczką .... emocje górą i żałuje że niestety często nie potrafię wynieść się "ponad to" :roll:

selimm
22-09-2008, 09:51
Mamusi ..nie kochacie 8)

- ja- swoją widzę raz na rok , dwa lata ...no więc
jak ją można nie-kochać ?

Nefer
22-09-2008, 09:53
Święta - no tak , ten neon zawsze świecił mi w głowie....Rodzina, rodzinnie, wybaczenie, pojednanie...

Od wielu lat ( bo od wyjścia za mąż) zapraszałam moich rodziców i teściów na Wigilię. Ponieważ uważam, że mam rodzinę- dzieci i męża - organizuję IM święta w domu.
Tak jak moi rodzice ogranizowali mnie i mojemu bratu.
Tak jak moi teściowie orgsnizowali je swojej dwójce dzieci.

Niestety - poza szumnymi hasłami o "pojednaniu przy Wigilijnym stole" nie doczekałam się od moich rodziców nigdy uczestnictwa w Wigilii. Dlaczego ?
Ano dlatego, że ja "nie chcę do nich przyjechać".
NIe rozumiem - oni tez nie jeździli w środku zimy po całej W-wie, żeby zrobić dobrze całej rodzinie. A ja mam taki obowiązek jak widać.

Cenię sobie Święta we własnym domu, bo to dla moich dzieci. Zapachy przygotowywanych potraw ( jedyne takie w całym roku - pewnie pamiętacie to niezwykłe połączenie) choinka i jej wspólne ubieranie, prezenty, odświętny nastrój, czekanie na Mikołaja - chciałam by tak moje dzieci pamiętały Święta.


Zaproszenie zawsze następowało ok. 3 listopada - bo jak nie to dostawałam karny telefon : "NIe zamierzasz spędzić z nami Świąt ? Przecież jesteśmy rodziną, jak można tak nie szanować... jesteś wyrodną córką.,..na starość szklanki herbaty nikt ci nie przyniesie etc".
Ok - zapraszałam - przez 12 lat.

Ile można ? Gdzie jest granica ?

Było mi głupio przed teściami, którzy szczerze cieszyli się co roku na spotkanie z moimi rodzicami. Ale zawsze na dzień lub na 10 minut przed umówioną wizytą dostawałam telefon, że nieeeeeeeeee, bo to , bo sro. W końcu po prostu : "bo nie".

Moi rodzice NIGDY nie byli u mnie na Wigilii co jest oczywiście moją winą.
Z drugiej strony - teraz już sobie nie wyobrażam wspólnej Wigilii z nimi. Nie umiem grać, udawać i łamać sie opłatkiem z człowiekiem, ktory pozycjonuje się jak mój wróg.

Mam nadzieję, że nigdy moje dzieci nie napiszą tak o mnie. Ale jak widzicie mam prawie 40 lat a nadal ściagają mnie demony.
Nie wolno robić tego swoim dzieciom, nie wolno.

daggulka
22-09-2008, 10:03
No tak .
Właśnie ... ja też mam nadzieję, ze nie będe dla moich córek taką matką jak moja mama dla mnie .... i naprawdę staram się panować nad niektórymi zachowaniami wyniesionymi w domu .

kofi
22-09-2008, 11:22
Nie wiem czy również macie zaszczepione w mózgu powiedzienie : "tyle dla Ciebie poświęciłam "
JA mam.

Oczywiście.
Bardzo dobre narzędzie manipulacji: Tyle dla ciebie poświęciłam, a ty?
Moja mama od kiedy urodziłam swoje 1 dziecko (w wieku 18 lat) powtarzała, że teraz swoje życie musze podporządkować życiu swojego dziecka, i moje potrzeby są nieistotne.
W wieku tych 18 lat w to uwierzyłam. Chciałam całemu światu udowodnić, że chociaz taka młoda to umiem byc dobrą matką. Taką co nie ma potrzeb. Niestety :wink: - miałam wdrukowane przez mamusię, że to JA jestem najważniejsza, bez poprawki, że kiedyś pojawi się dziecko i mnie zdetronizuje. No i to mnie właściwie uratowało.
Relacje, ekh, szkoda gadać. Obie wiemy, gdzie zaczynają się obszary drażliwe i staramy się unikać tych tematów. NIGDY nie będą właściwe, niestety.
Co do świąt: po ostantim koszmarnym Bożym Narodzeniu egoistycznie postanowiłam Wielkanoc spędzić tak, jak chcę. Kurtuazyjnie zaprosiłam, nie przyszli. To pojechaliśmy na basen w 2 dzień i było super, najlepsza Wielkanoc w życiu. 8)

JANINKI-AMORKI82
22-09-2008, 11:29
od kilku dni nosiłam się z zamiarem założenia podobnego tematu bo mam już dość ciągłych awantur, wpieprzania się i braku szacunku ze strony mojej rodzicielki...nie wiem jak z tym walczyć, jak sobie radzić...

przeczytałam co piszecie i się zryczałam...
nie potrafię mówić ani pisać o moich relacjach z matką...

Nefer - żałuję, że nie jesteś moją mamą - mądra z Ciebie kobitka ;-).

Nefer
22-09-2008, 12:02
Janinki - ze mnie to potwór jest :):)

Trudno jest pisać o takich rzeczach. Trudno o nich myśleć, trudno zrozumieć.
Mam za sobą lata pracy, walki ze sobą - pomiędzy mną i moimi potrzebami a tym co "powinnam" robić.

Najgorszy był moment, w którym uświadomiłam sobie jedną rzecz : moi rodzice są obcymi ludźmi. I do tego ludźmi, których nie szanuję. Bo nie można szanować kogoś, kto bezkarnie, bezmyślnie i bez chwili refleksji rozpieprza mnie i przez to całe moje życie - ot tak. Bo ma prawo. Bo mu wolno. Bo jestem jego własnością.

Jak widać nadal to we mnie siedzi i czasem wyłazi jak hydra. Czyli jeszcze tego nie przerobiłam.
Ale wiem jedno : nie pozwole się zniszczyć. Jeśli ja "wysiądę" to pociągnę za sobą moją rodzinę. Będę nieszczęśliwa, spętana i ograniczona cholernymi powinnościami, w stosunku do ludzi, ktorych metodą na bycie dziadkiem i babcią jest wypłata 100 pln w urodziny dzieci.

Już teraz wiem : ja ich po prostu nie szanuję. NIe są dla mnie autorytetrem. Nie nauczyli mnie w życiu niczego poza małpią złośliwością, zawiścią i waleniem poniżej pasa.

Wiem, że czasem też przeginam - szybuję na drugą stronę skali. Mam w d.upie czy moje dzieci mają piatki - interesuje mnie czy są szczęśliwe. NIe są moją własnością - podejmują własne decyzje, za które czasem boleśnie płacą.
Ostatnio mój młodszy powiedział : "Mamut, nie wiesz jak ja się cieszę, że jestem podobny do ciebie, że mam Twój charakter."

Raz w życiu ojciec mnie uderzył - tylko raz. Schował gdzieś pieniądze (dużo pieniędzy) i zapomniał gdzie. Oczywiście założył, że na pewno je ukradłam ( choć nigdy w życiu niczego nie ukradłam). Stałam w łazience, myłam zęby. Wpadł do łazeinki ( nie mieliśmy zamka) i dał mi w twarz z otwartej - rządając zwrotu kasy.
Ponieważ mnie totalnie zaskoczył i nie przygotowałam się na cios, przez tydzień nie mogłam przekręcić głowy.
Pieniądze znalazł po 15 minutach.
Słyszałam jego rozmowę z matką w kuchni. Mama powiedziała, żeby mnie przeprosił. A on stwierdził : "Nie zaszkodzi jej. Na pewno zrobi lub zrobiła coś, o czym nie wiemy, a za co jej sie należało w twarz". Mama przeszła nad sprawą do porządku dziennego. tematu nie było.
Nie wiem jaką trzeba być matką by akceptować takie zachowanie własnego męża. Nie umiem tego zrozumieć.

Takich historii mam na pęczki. Dopiero jak urodziłam własne dzieci potrafiłam popatrzeć na to wszystko z perspektywy matki i żony. Wiem czego nie wolno robić dzieciom - nie dlatego, że boję się, że na starość szklanki wody i tak dalej. Dlatego, że jestem ich matką.
A moi rodzice ?
Nie kocham ich. I ich nie nienawidzę. Pozostała obojętność - choć jak widze co piszę również żal. I chyba nie stać mnie na wybaczenie. Może za wcześnie ? A może nigdy nie wybaczę..

JANINKI-AMORKI82
22-09-2008, 12:28
Nefer - nie znamy się, może i potwór ale jak widać z Twoich wypowiedzi Mądry Życiowo Potwór ;-).

Nefer
22-09-2008, 12:32
Nefer - nie znamy się, może i potwór ale jak widać z Twoich wypowiedzi Mądry Życiowo Potwór ;-).
:oops: :oops:

I patrz - nadal mnie trzyma i gnębi.. już dawno powinnam zapomnieć o sprawie .

bobowa budowniczowa
22-09-2008, 12:36
Jak czytam co przeżywacie to...........wszystko mi się przypomina. Tylko ja mam ups....na całe szczęście miałamproblemy tylko z matką. Z ojcem do dzisiaj mam super kontakt i kocham go nad życie.
A mamusia.....cóż..........mimo, że wyrządziła mi wiele krzywd problem rozwiązała ONA - rozwiodła się ( w wieku 60 lat) z moim ojcem zdradzając go z innym fagasem zerwała wszelkie kontakty ze swoją rodziną: z córkami, z wnukami, ze swoją matką, rodzeństwem.
Oczywiście nie mam zamiaru namawiać Waszych rodziców do rozwodu :wink:
Ale powiem tak: chyba można problem z rodzicami rozwiązać tylko stanowczą i spokojną postawą broniącą swojego życia prywatnego i swojego zdania. I nie mieć wyrzutów sumienia, że to rodzice, że szacunek. Tak właściwie to oni powinni się zastanowić kto im poda tę przysłowiową "szklankę herbaty" na starość jak będą w ten sposób traktować własne dzieci.

daggulka
23-09-2008, 07:35
no, i standart .... chwilę się poobrażała i teraz udaje że wszystko jest w porządku :evil: ....nienawidze tego ...jakoś się trzymam - służbowo- na pytania zasadnicze krótkie odpowiedzi :roll: - kontakt jest bo mama odbiera mi córe ze szkoły :roll:

JANINKI-AMORKI82
23-09-2008, 07:52
u mnie też standardzik, ehh...szkoda gadać...
nie pomaga bycie miłym (metoda na zagłaskanie), nie pomaga gdy jestem stanowcza, nie pomaga krzyk ani spokój i nie pomaga totalna olewka - no i co z takim przypadkiem zrobić?

dziś obudziłam się o 3 w nocy i już nie mogłam zasnąć bo myśli o tym jak codziennie mamusia mnie wkurza nie dały spać...i tak jest od 2 tygodni non stop - ani jedna nocka normalnie nie przespana :-(. mam już dość wszystkiego...

u mnie jest problem o tyle trudniejszy, że mieszkamy teraz przy mamie ( i na razie nie mamy możliwości inaczej) - w innym wątku o mieszkaniu z rodzicami pisałam, że już jest lepiej - niestety BYŁO lepiej, ale odkąd ojciec się wyprowadził jest masakrycznie...

zastanawia mnie to, że to właśnie ci wykształceni rodzice, często na wysokich stanowiskach najbardziej niszczą swoje dzieci - taka przemoc psychiczna czasem wydaje mi się gorsza od fizycznej, eh...

Nefer
23-09-2008, 08:15
Jest też druga strona medalu :
Nie polecam uzależniac sie od takich toksycznych ludzi.
Daggulka - dlaczego zostawiasz córkę pod opieką kobiety, ktora się tak zachowuje ? NIe boisz się ? Ja zatrudniałam studentkę,ktora odbierała dzieci ze szkoły - to się daje załatwić.
Janinki- dlaczego nie wynajmiesz mieszkanka ?

Jesli oczekujecie usług od tych ludzi to niestety - liczcie się z tym, że usłyszycie : "Zajmuję się Twoim dzieckiem/mieszkasz u mnie to rób to co ja sobie życzę".
Dopóki jesteście uzależnione - sorry, ale dziób w ciup.

daggulka
23-09-2008, 08:16
Dziś:
jestem w pracy , dzwoni telefon...oczywiście mamusia :roll:

ja: słucham
mama: no, jak to dziś z Kasią
ja: przeciez mówiłam Ci wczoraj, że podrzucę Ci Kasię po szkole i odbiore ja ją potem po pracy albo Tomek
mama: acha, no tak ...a co z obiadem ..masz obiad?
ja : mam obiad (tak, jakbym kiedyś nie miała :evil: )
mama: ale wiesz, że ziemniaki z niedzieli już będą niedobre ... to co masz na ten obiad?
ja: nieważne ... dzwonisz po coś ? bo nie mam czasu - w pracy jestem
mama: a co Ty tak oschle sie odzywasz ?!
ja: bo nie mam czasu , mam dużo pracy (co zresztą jest prawdą) , Kasię Ci przywiozę...na razie ... dup słuchawką :evil:

noż kuźwa .....czy obiad mam ... :evil:

daggulka
23-09-2008, 08:45
Nefer...nie zgadzam się tak do końca ....
owszem, siedzi mi z dzieckiem .... ale chyba z miłości do dziecka a nie że "coś za coś" ....że "my wam tak , a Wy się nam spowiadacie' ....przynajmniej tak mi sie wydaje :roll:
nie wiem, może ja jestem inna ...ale na pewno nie ingerowałabym w ten sposób w życie mojej córki :roll:

agnieszkakusi
23-09-2008, 08:58
a ja mam tylko nadzieję, że nasze dzieci za ileś tam lat na jakimś forum nie napiszą jakie to mają wstrętne matki :wink:

daggulka
23-09-2008, 09:07
ja swoej 15-leniej gwieździe powiedziałam, że jak będę dzwonić częściej niz raz w tygodniu i narzucać się wizytami to ma nie podnosić słuchawki i drzwi nie otwierać :lol:

Nefer
23-09-2008, 09:39
Nefer...nie zgadzam się tak do końca ....
owszem, siedzi mi z dzieckiem .... ale chyba z miłości do dziecka a nie że "coś za coś" ....że "my wam tak , a Wy się nam spowiadacie' ....przynajmniej tak mi sie wydaje :roll:
nie wiem, może ja jestem inna ...ale na pewno nie ingerowałabym w ten sposób w życie mojej córki :roll:

Znam moich rodziców.
Na pewno nie chciałabym, żeby zatruwali moje dzieci....
Teraz to dzieci same wybierają czy chcą sie z nimi zobaczyć czy nie - to nie jest ingerencja.

A a propos obiadu - cóż, widzę, że już wkurza Cię wszystko :) Tak to jest ...

Nefer
23-09-2008, 09:40
ja swoej 15-leniej gwieździe powiedziałam, że jak będę dzwonić częściej niz raz w tygodniu i narzucać się wizytami to ma nie podnosić słuchawki i drzwi nie otwierać :lol:
:):) Ja po prostu nie będę sie narzucać - a częstotliwość ustalimy :)

daggulka
23-09-2008, 09:50
słuchajcie .... 5 minut temu ...dzwoni telefon...mamusia :evil:
ja; słucham
mama: słyszałam , że kominiarz wam dziś przychodzi odebrać kominy
ja: tak
mama: a pieniądze masz?
ja: mam
mama: a skąd masz? zas zaliczke z pracy wzięłaś? to my wam damy na tego kominiarza
ja: :evil: :evil: :evil: nie trzeba , mam pieniądze
mama: na podjazd też wam damy , tylko w przyszłym miesiącu
ja: nie trzeba , poradzimy sobie jakoś
mama: a co ty jestes taka ...słysze ze o coś ci chodzi
:evil: :evil: :evil:

ja piernicze :o :o :o
już więcej przytaczać nie będe bo miejsca na stronie zabraknie ...tylko powiedzcie: jak to sie nazywa? wkupienie w łaski? przekupstwo? próba kontroli przez finanse? :evil:

dziewczyny ...ja do tej pory aż tak bardzo nie zwracałam uwagi, zleksza olewałam ...ale od tej ostatniej kłótni cos we mnie pękło....że tak być nie może ...i powiem jej dziś co myslę o jej pieniądzach i że za taką cenę ich nie chcę

Nefer
23-09-2008, 09:54
Jak to się nazywa ?
To sie nazywa życie Twoim życiem.
Ona rzeczywiście uważa Cię za gówniarę ...

Ew-ka
23-09-2008, 09:54
ja swoej 15-leniej gwieździe powiedziałam, że jak będę dzwonić częściej niz raz w tygodniu i narzucać się wizytami to ma nie podnosić słuchawki i drzwi nie otwierać :lol:
oj dziewczyny ,dziewczyny :lol: pamietajcie ,że pkt widzenia zależy od pkt siedzenia :wink:

Daggulka - mówisz -raz w tygodniu ??? :roll: hmmmm......ja z moją mamą rozmawiam conajmniej raz dziennie (ok 20 min) tak samo z dorosłymi juz dziecmi ,ktore mieszkają 200 km ode mnie ....To nie są rozmowy roszczeniowe -raczej pogaduszki ...z mamą rozmawiam do południa -opowiada mi co widziala w telewizji -opowiada o art w gazecie ( bardzo duzo czyta i interesuje sie sprawami politycznymi ) opowiada o ploteczkach w rodzinie ,co słychać u moich braci ..bo moi bracia tez czesto rozmawiają z mama ....to u nas norma -nie tracic kontaktu z najbliższymi ,ale nie ingerowac w życie najbliższych . Nie pytam mamy o zdanie tylko informuję o zamiarach ....moje dzieci postepują dokladnie tak samo - wiedzą ,że muszą sobie radzic same bo takie jet życie -wyfrunąć z gniazda i założyć własne .
Matki potrafią być toksyczne i nadopiekuńcze a to jest gorsze od faszyzmu ( tak mowi moj mąż ) i nigdy nie pozwalaliśmy naszym rodzicom wtrącać sie w nasze życie . Owszem ,czasem prosilismy o rade ale decyzje zawsze podejmowalismy sami .
Mamusia sie nie wtrąca -to były słowa mojego męża na zbytnie wścibstwo ktorejś z mam :lol:
Daggulka- powiedz mamci - Mamo ! zobacz ...ja też jestem mamą od 15 lat i naprawde wiem co robię ....nie pouczaj mnie bo dzieci zaczną sie smiac ze mnie albo znienawidza ciebie ....Porozmawiaj ....a jak nie przyniesie to efektu ....rozmawiaj ponownie ,przypominaj ,albo zastosuj terapię szokową :o zacznij zwracac uwage mamie ..... np a co ty masz na obiad ? schabowy ??? toż to bomba cholesterolowa !!! zachorujesz na miażdżycę ...itd że źle sie ubiera ,albo ma brzydka fryzurę ,albo ...wymyśl coś co nią wstrząśnie i zastanowi sie nad sobą :D
Trzymam kciuki :D

daggulka
23-09-2008, 10:05
no własnie zbieram siły żeby dziś z nia porozmawiać :roll:

JANINKI-AMORKI82
23-09-2008, 10:48
Nefer - tak jak pisałam - z mieszkaniem na razie nie mamy innej możliwości (z różnych względów, nie tylko finansowych - również dlatego, że jak to ona powiedziała ktoś musi pilnować JEJ domu gdy ona wyleci za granicę - nikt nie był chętny, choć całą rodzina mieszka blisko - więc padło na nas, oddalonych o 300km od nich - oczywiście na zasadzie przecież my tyle dla was poświęciliśmy!!! nie możecie odmówić - no to pozmienialiśmy plany życiowe i się zgodziliśmy, ustaliliśmy zasady i to by było na tyle dobrego - po przeprowadzce wszystko się zmieniło - my się wspólnie ustalonych zasad trzymamy, a ona jest ELASTYCZNA i wszyscy muszą dopasować się do niej), to nie jest tak, że ja od niej chcę mieszkania u niej, a w zamian nic nie daję (robimy wszystko wkoło domu, choć miało być fifty fifty, wozimy ją gdzie tylko zechce i kiedy zechce, robimy jej zakupy, załatwiamy jej sprawy, właściwie 3/4 każdego dnia zapełnia nam ONA - ale ani razu nie powiedziała dziękuję bo uważa, że jej się to należy, że nasz czas i nasze życie należy do niej) - ja po prostu nie chcę by mną dyrygowała jak małym dzieckiem, by zawsze wiedziała lepiej (ja też chcę się uczyć na WŁASNYCH błędach), by pomiatała mną i moim połówkiem ciągle nas obrażając i rzucając obelgi pod naszym adresem, by okazała nam odrobinę szacunku (tylko tyle ile się okazuje choćby obcym ludziom) i dała żyć - normalności chcę! ot - tylko tyle, ale dla niej to jest AŻ tyle :-(.
najlepsze jest to, że wszelkie próby pojednania, tłumaczenia naszego punktu widzenia, żeby wspólnie dojść do jakiegoś konsensusu kończą się totalnym niepowodzeniem - ona nie wie o co nam chodzi, nie rozumie, nie dociera do niej, a czasem po prostu nie słucha...

ale..odliczam już dni do jej odlotu i przez kilka miesięcy będą mogła ŻYĆ pełną piersią...normalnie czuję się jak skazaniec, któremu zbliża się koniec wyroku ;-).

ehhh wyżaliłam się i trochę mi lepiej, choć żeby opisać wszystko to mogłoby zbraknąć miejsca na forumowym serwerze :-D, niejeden psycholog miałby co robić. (apropos psychologa - usłyszałam od matki, że powinnam koniecznie pójść, a najlepiej do psychiatry i zacząć się leczyć, ponieważ nasze relacje nie są zdrowe i ja jej nie traktuję jak matki (bo nie życzę sobie wypytywania o moje życie intymne i czy aby na pewno mój wybranek się dobrze sprawdza i czy jest płodny bo jak nie jest to na zbity pysk go wywalić bo po co mi w domu taki "nie facet" - ona nie może zrozumieć, że ja nie mam ochoty gadać z NIĄ o tych sprawach?nie może zrozumieć, że na miano matki to się całe życie pracuje?) i to jest moja wina - od dziecka zawsze byłam wszystkiemu winna, a przecież każdy kij ma dwa końce...).

JANINKI-AMORKI82
23-09-2008, 10:49
no własnie zbieram siły żeby dziś z nia porozmawiać :roll:

daggulka trzymam kciuki!

daggulka
23-09-2008, 10:58
JANINKI-AMORKI82 ....ja piernicze :o - ale jazda
ja aż tak źle nie mam ... moja mama tylko jest wścibska, tylko próbuje manewrować mną (moim małżem nie), nie prosi o poświęcanie jej czasu ....ale ogranicza moja prywatnośc telefonami ...założę się że po tym zeszłoweekendowym wyjściu będzie mnie sprawdzać w każdy weekendowy wieczór czy aby jestem w domu i gdzieś się nie szlajam jak by to ujęła :evil:
jest to wkurzające ....właśnie byłam zawieźć córę , wcisnęła mi do reki reklamówkę z przetworami ... rozmowy nie było bo musiałam szybko do pracy wracać - no i Kasia by słuchała a tego nie chcę :roll:
daję, daję, daję ...więc mam prawo wiedzieć co się u was dzieje ...to jej domena :evil:

JANINKI-AMORKI82
23-09-2008, 11:11
daggulka to jest tylko minimalna dawka tego co jest na co dzień, niestety :-(.

jagoda555
23-09-2008, 13:47
Daggulka - czy Twoja mama pracuje, czy tylko zajmuje sie przez chwile córą?

Moja miała dokładnie takie same objawy po przejściu na emeryturę. Telefon do pracy w sprawie naprawdę nieistotnych pierdół był normalny. Ale jak dzwoniłam np. o 11.00 to słyszałam, że ma już posprzątane, druga kawa wypita i właśnie układa w szufladzie szpulki z nićmi wg kolorystyki.
To niestety jest problem nadmiaru wolnego czasu. W tym okresie kontakty z mama nie były proste. Ale zaczeła sobie dorabiać, ma mniej wolnego czasu i jest w miarę.

cieszynianka
23-09-2008, 13:51
Daggulko to jest książkowy przykład matki nadopiekuńczej. Ona ma taką potrzebę (silniejszą niż wszystkie inne) i w ten sposób się realizuje życiowo :-?

babajaga
23-09-2008, 13:52
Dziewczyny
sorry......
za Neferką twierdzę - TO JEST WASZ WYBÓR !!!!
Chyba a nawet napewno wolałabym wynajmować mieszkanie i zatrudnić kogoś do opieki nad dziećmi. i żyć własnym , na swoją modłę życiem !


Nie chcę Was urazić
pozdrawiam

bobowa budowniczowa
23-09-2008, 14:09
wozimy ją gdzie tylko zechce i kiedy zechce, robimy jej zakupy, załatwiamy jej sprawy, właściwie 3/4 każdego dnia zapełnia nam ONA - ale ani razu nie powiedziała dziękuję bo uważa, że jej się to należy, że nasz czas i nasze życie należy do niej)

Janinki jakbym słyszała o własnej matce :o
normalnie wszystko tak samo :o
A nie daj Boże jakbym odmówiła, obraza majestatu na 2 miesiące (wtedy miałam spokój - może to jest rozwiązanie??)

bobowa budowniczowa
23-09-2008, 14:12
A swoją droga a też zgadzam się z Neferką - przyjmujesz pomoc = musisz się liczyć z wtrącaniem :roll:

dagulka a nie możesz po prostu powiedziec amie, żeby do Ciebie nie dzwoniła w godzinach pracy bo nie będziesz odbierała od niej telefonów, no chyba, że coś się stało. A jak się nie zastosuje to powiedz jej, że jak naprawdę się coś stanieto też nie odbierzesz bo będziesz myślała, że znowu z pierdołą dzwoni.

andzik.78
23-09-2008, 15:01
Do tej pory mySlałam,że tylko ja mam przekichane..

Nefer
23-09-2008, 15:11
Do tej pory mySlałam,że tylko ja mam przekichane..
I temu służy terapia grupowa, którą tu właśnie uprawiamy :):)

elutek
23-09-2008, 15:36
...

JoShi
23-09-2008, 15:56
Tylko że mam 34 lata, mam prawo wyjść z koleżanką na piwo jeśli z mężem mam to uzgodnione i nikomu nic do tego :roll: .
To czemu nie powiesz tego głośno? Kulturalnie rzecz jasna.

Spróbuj zastosować w takich rozmowach metodę zdartej płyty (http://kobieta.gazeta.pl/wysokie-obcasy/1,53664,1077378.html). Żadnego argumentowania, żadnego wchodzenia w dyskusję. Asertywnie, bezpiecznie i może poskutkuje na dłużej.

Ew-ka
23-09-2008, 15:56
myslicie, że nie bedziecie toksycznymi mamuśkami ??? :wink:
ciekawe ktorej sie to uda :lol:

elutek
23-09-2008, 16:01
...

JoShi
23-09-2008, 16:04
żebym nigdy nigdzie nie wychodziła i siedziała w domu (np. w celu odreagowania ze znajomymi). A jeśli już to ostatecznie ze swoim mężem.
A może Twój moąż mógłby się głośnow tej sprawie wypowiedzieć. Skoro jemu to odpowiada to Twoi rodzice jakie mają podstawy?

Ew-ka
23-09-2008, 16:07
mama mojej znajomej -podsłuchiwała ich w tych momentach :o
oczywiscie wypierala sie tego w żywe oczy ale dziwnym trafem zawsze miala cos do zabrania późno wieczorem z piętra na ktorym mieszkali młodzi małżonkowie :-? ..... a potem sie dziwić ,ze rośnie pokolenie znerwicowanych rodzicow :lol:

Altaries
23-09-2008, 16:13
prosze zapisac mnie do klubu - gram na nieco innej pozycji, tej opisanej powyzej: brata/syna, ktory 'uciekl' aby nie zatruc sie do reszty kloacznym jadem saczonym od wczesnego dziecinstwa

moja siostra ma mniej szczescia nestety, czytaj jest b. naiwna / kochajaca / slepa (odpowiednie zakreslic). w dziecinstwie mamusia kontrolowala kazdy aspekt zycia, ciela ubrania nozyczkami i wyrzucala przez okno - a dzisiaj corka (b. inteligentna i wyedukowana) sama ma dzieci i pozwala sie traktowac jak worek treningowy (padaly juz slowa o usmierceniu jej meza, ktory sie do niczego nie nadaje - to juz podpada pod grozby karalne). oczywiscie siostra odbija pileczke, walczac o swoje... we wszystko zas zamieszana jest babcia, centralna postac rodziny, ukochana i znienawidzona jednoczesnie przez matke, symbol odchodzacego swiata z radiem maryja zacisnietym w dloniach oraz spora dawka autentycznej madrosci zyciowej, skutecznie dlawionej przez absurdalny egoizm przedwojenny

dlugo by opowiadac, klasyka czystej formy...

ale o czym to ja

pozwole sobie wkleic krotki cytat EZS z watku o tesciowych, jak dla mnie absolutnie trafna diagnoza, chocby i inne czynniki sie liczyly...


Wiecie, tak się zastanawiam, że egoizm niektórych starszych ludzi ma tzw kulturowe uwarunkowania. Przecież przed wojną rzadko kto miał emeryturę, dzieci mieszkały z rodzicami i musiały im zapewnić opiekę, moja własna prababcia, gdy skończyła 70 lat położyła się w łóżku i stwierdziła, że jej aktywność się skończyła. Zdrowa była! I całkowicie sprawna! A wszystkie córki i synowe ją obsługiwały... Taki model.. Ta obsługująca córka rodząc dziecko też rodziła je dla siebie. To dopiero teraz mówi się głośno, że dzieci mają własne życie.

gawel
23-09-2008, 16:41
Bardzo bolą słowa niesprawiedliwe i raniące, które słyszymy od rodziców - nie da się ich zapomnieć. Staram się wtedy szybko przypomnieć sobie drugą stronę - słowa ciepłe, dobre, kochane.
Jak moja matka prelała czarę i potem zadzwoniła, żeby zapowiedzieć przyjazd - powiedziałam wprost i z pełnym spokojem, żeby nie przyjeżdżała. bo nie mam zamiaru się kłócić, a na pewno by tak było. Nie przyjechała. Nie pozwalałam jej przez 4 lata. Miała pretensje. Wyliczyłam jej więc, że ja u niej mam pozwolenie na przyjazd raz na 10 lat - więc jej zostało jeszcze 6 lat czekania. 8) Mieszka za granicą, jest bardzo dobrze sytuowana.
Przyjeżdża i zaczyna śledztwo, dlaczego kupiłam to lub tamto i jaką głupotę ztrobiłam, a ludzie w tej Polsce to w ogóle szanować pieniędzy nie umieją. Bla, bla, bla. No to ja wtedy po prostu wychodzę spokojnie z pokoju, w pół jej słowa. i mówię, że nie będę o tym gadać.
Od czasu, jak jej kazałam czekać jeszcze 6 lat, bardzo dużo się zmieniło. Straciła pozycję szefa. Teraz ona jest petentem. 8)
Wiecie, co je załatwia kompletnie? Powiem Wam.
Nasz pełen spokój i stanowczość. Jeśli dasz się wyprowadzić z równowagi albo podejmiesz kretyńską dyskusję - przegrałaś.
Wierzysz w to, że nie robisz nic złego?
No to pokaż to. Potraktuj ją jak niesforne dziecko. Powiedz krótko, co masz do powiedzenia, uśmiechnij się i dalej nie dyskutuj, bo nie ma o czym. Przecież i tak żadna z Was drugiej nie przekona, więc po co nerwy.
Po prostu miej swoje zdanie i nawet nie pozwalaj na dyskusje o nim.
Siła, spokój, stanowczość. To je załatwia. 8)
swięte słowa zgadzam sie w 100%

gawel
23-09-2008, 17:41
Po przeczytaniu wszystkich postów tego tematu no oczywiście współczuje, zwłaszcza Nefer,nie myślalem że coś takiego zdarza sie w realu :o ale tez i nasuwa się jeden wniosek. Dopóki jesteśmy w jaki kolwiek sposób uzależnienie od pomocy rodziców i korzystamy z tej pomocy to niestety nie ma mowy o wyzwoleniu sie z jakichs chorych zadawnionych relacji. Taka jest prawda niestety :cry: . Duży wpływ ma też to czy rodzice lub teściowie mieszkaja blisko nas, a juz niedajboże w jednym domu. Jeżeli nie to jest łatwiej ograniczyć kontakty. Daggulka dla ciebie jest jedna prosta recepta powiedz mamie ze teraz nie bedzie już widywała wnuków i że przestaniesz się do niej odzywać (także telefonicznie) jak długo? Aż uznasz za stosowne może i nigdy :roll: . Zobaczysz że ulży ci bardzo i poczujesz sie psychicznie o pare kilo lżej. :wink: nie mówiąc o tym że będziesz miała spokojne święta. :wink: Zresztą po twojej drażliwości wobec mamy widać że na prawde masz juz dość i bardzo ci współczuje. Choćbyś nie wiem jak sie starała to bedziesz to odreagowała na własnej rodzinie :cry: Dlatego przerwij te kontakty bo przypłacisz to że tak powiem depresją i nerwicą która uwidoczn isie za parę lat a psychiatrzy na prawde nieźle kasują za wizyty uwierz mi :wink:

Nefer
23-09-2008, 18:42
No wiesz- ja jestem z wzorcowej rodziny. W sumie nikt nie pił, nie tłukł mnie 3 razy dziennie, nie wykorzystywał - niby lajcik.
Wiem jak ciężko się wyzwolić.
NIe jestem pewna czy zagrożenie utrudnienieniem kontaktów z wnukami to dobry pomysł.... jesli dziecko ma "swoje lata" samo zadecyduje.
W mojej historii są jeszcze oczywiście moje dzieci :)
NIgdy nie utrudniałam ich kontaktów z dziadkami.
Zawsze je pytałam czy chcą jechac do dziadków- dziadkowie przyjeżdżali pod klatkę, zabierali. I już.
Nigdy też nie prowadziłam z dziećmi rozmów na temat moich relacji z moimi rodzicami. Nie nastawiałam ich negatywnie, nie komentowałam przy nich zachowania moich rodziców. Nie chciałam na nie wpływać - chciałam by same zdecydowały.
Raz, jedyny raz, mój młodszy syn po powrocie od dziadków powiedział do mnie :
- oj, mama, dlaczego nie rozmawiasz z dziadkami ? Przecież to Twoi rodzice (cytat z dziadka ?)
Stężałam. Przez myśl mi przebiegło, że moja tolerancja dla tych kontaktów to był duży bład.
Jednak odpowiedziałam.
- Kochanie, ja ci znajomych nie wybieram. Nie wtrącam się w twoje relacje. Nie pouczam cię z kim masz a z kim nie masz gadać. I oczekuję wzajemności.

Po tej wypowiedzi zauważyłam, że w zasadzie to wysyczałam. Niedobrze.

Ale czas mija. Ostatnio mój starszy się umówił u dziadków. Zapytał czy ich podrzucę (to jakies 10 przystanków autobusem). Nie ma sprawy.
I okazało się , że młodszy ma inne plany. Cóż. Dzieci mają prawo do swoich decyzji. I umieją oceniać świat wokół siebie . NIe nalegałam.

I tak naprawdę - ja wystawiłam rachunek moim rodzicom. A moje dzieci wystawią mi . Wszystko co mogę zrobić to tylko tyle, żeby te rachunki się różniły ....

gawel
23-09-2008, 18:47
Nefcia zawsze uważałem że jesteś bardzo mądrą osobą i że masz racje na prawde :wink:

rrmi
23-09-2008, 18:54
Daggulka dla ciebie jest jedna prosta recepta powiedz mamie ze teraz nie bedzie już widywała wnuków i że przestaniesz się do niej odzywać (także telefonicznie) jak długo? Aż uznasz za stosowne może i nigdy :roll: . Zobaczysz że ulży ci bardzo i poczujesz sie psychicznie o pare kilo lżej. :wink: nie mówiąc o tym że będziesz miała spokojne święta. :wink: Zresztą po twojej drażliwości wobec mamy widać że na prawde masz juz dość i bardzo ci współczuje. Choćbyś nie wiem jak sie starała to bedziesz to odreagowała na własnej rodzinie :cry: Dlatego przerwij te kontakty bo przypłacisz to że tak powiem depresją i nerwicą która uwidoczn isie za parę lat a psychiatrzy na prawde nieźle kasują za wizyty uwierz mi :wink:Chyba sie z tym nie zgodze .
Powiedziec mozna wiele , ale co sie pozniej mysli i jak to przezywa to inna sprawa.
Nie wiem czy jest az tak lzej.
O ile przed "powiedzeniem" mozna narzekac , przeklinac itd to pozniej pojawiaja sie wyrzuty sumienia , ze sie tak Matke potraktowalo . Oczywiscie ilu ludzi tyle odczuc , ale ja mysle i wiem wlasnie tak. :-?

gawel
23-09-2008, 19:33
Daggulka dla ciebie jest jedna prosta recepta powiedz mamie ze teraz nie bedzie już widywała wnuków i że przestaniesz się do niej odzywać (także telefonicznie) jak długo? Aż uznasz za stosowne może i nigdy :roll: . Zobaczysz że ulży ci bardzo i poczujesz sie psychicznie o pare kilo lżej. :wink: nie mówiąc o tym że będziesz miała spokojne święta. :wink: Zresztą po twojej drażliwości wobec mamy widać że na prawde masz juz dość i bardzo ci współczuje. Choćbyś nie wiem jak się starała to bedzie to odreagowała na własnej rodzinie :cry: Dlatego przerwij te kontakty bo przypłacisz to że tak powiem depresją i nerwicą która uwidoczn isie za parę lat a psychiatrzy na prawde nieźle kasują za wizyty uwierz mi :wink:Chyba sie z tym nie zgodze .
Powiedziec mozna wiele , ale co sie pozniej mysli i jak to przezywa to inna sprawa.
Nie wiem czy jest az tak lzej.
O ile przed "powiedzeniem" mozna narzekac , przeklinac itd to pozniej pojawiaja sie wyrzuty sumienia , ze sie tak Matke potraktowalo . Oczywiscie ilu ludzi tyle odczuc , ale ja mysle i wiem wlasnie tak. :-?

To fakt wyrzuty sumienia towarzyszą wszystkim normalnym ludziom przez całe życie. Ale wiesz wydaje mi sie , że sytuasja już do tego dorzała tak wnioskuje z wypowiedzi :roll: . Jak człowiek bedzie chodził wkurzony i podminowany i wyżywała sie na własne dzieci bo go mamusia n-ty raz wkurzyła to też bedzie miał wyrzuty sumienia i to potrójnie, ze nie załatwił sprawy z matka, że nie zapanował nad emocjami i w efekcie zachował sie okropnie wobec dzieci czyli tak jak matka wobec niego .

Nefer
23-09-2008, 19:38
To też mnie zmobilizowało do zamknięcia pewnego rozdziału.
Ewidentnie wyładowywałam frustrację na własnej rodzinie. Albo byłam zła na siebie. Albo byłam załamana. Albo płakałam.
Wigilia długo była dla mnie smutna. Dopóki dawałam się ranić tak było.
Aż w końcu zrozumiałam, że mój problem się rozprzestrzenia - i powiedziałam dość. Nie będę tego robić mojej rodzinie, przyjaciołom i współpracownikom ( bo do pracy też "zanosiłam")

P.S Gawełku :oops: nie wiem czy moje zachowanie jest mądre. Po prostu walczę o przetrwanie :)

gawel
23-09-2008, 19:55
To też mnie zmobilizowało do zamknięcia pewnego rozdziału.
Ewidentnie wyładowywałam frustrację na własnej rodzinie. Albo byłam zła na siebie. Albo byłam załamana. Albo płakałam.
Wigilia długo była dla mnie smutna. Dopóki dawałam się ranić tak było.
Aż w końcu zrozumiałam, że mój problem się rozprzestrzenia - i powiedziałam dość. Nie będę tego robić mojej rodzinie, przyjaciołom i współpracownikom ( bo do pracy też "zanosiłam")

P.S Gawełku :oops: nie wiem czy moje zachowanie jest mądre. Po prostu walczę o przetrwanie :)

no może i tak ale metody walki jak najbardziej słuszne,najgorsze jest wewnętrzne gryzienie się to doprowadza do depresji powody mogą dotyczyc relacji rodzinnych, zawodowych itp. Jak człowiek czegoś konsekwentnego nie zrobisz i tak sie bedziesz kręcic w kółko to masakra :cry:

Edybre
23-09-2008, 21:10
Ja też niestety zapisuję się do klubu - a w zasadzie mój mąż, bo to dotyczy jego matki. Moja była cudowna i mąż zawsze mówi, że takiej teściowej, jaką miał to wszystkim życzy.
Rodzice mojego męża są straszni. I już pomijam nawet, że w stosunku do nas. Najgorsze jest, że niestety w stosunku do naszych dzieci też. Nie wiem, jak ochronic moje maluchy przed tą trucizną, której one jeszcze nie rozpoznają.
My już się chyba nareszcie odetniemy od nich całkowicie. Ostatni numer po prostu nas kompletnie wkurzył, załamał i zdeterminował jednocześnie do tego kroku. Jak byście skomentowały taką sytuację: parę lat temu wybudowaliśmy garaż w pobliżu osiedla, gdzie mieszkaliśmy (teściowie tez mieszkają w pobliżu). Ale, że nie byliśmy członkami spółdzielni (a to był warunek) więc garaż jest na mamę. Oczywiście my wszystko sfinansowaliśmy. Teraz chcieliśmy go sprzedac, ale rodzice mają inne plany w sosunku do NASZEGO garażu - złożyli nam propozycję nie do odrzucenia: "kupią" nasz garaż po kosztach. Obecnie w tym rejonie za garaz można dostać 8000, rodzice dają nam ... 3000(tyle nas kosztował w 2000 roku). Oczywiście próbowaliśmy im to powiedziec, podkreślając, że mamy kupca za tę cenę i przecież kredyt, do domu sporo nam brakuje itp. Awantura była nieziemska, jak my możemy zarabiać na rodzicach. Postanowiliśmy za te 5000 kupić sobie wolność: sprzedajemy garaż rodzicom i na odchodne powiemy, że zrobili świetny interes: nabyli garaz i stracili dzieci.
Mamy dość ciągłego manipulowania teściowej, która jest mistrzynią w jątrzeniu i przekręcaniu słów i faktów. Ona jest chora, jak gdzieś nie namiesza - niestety nas upodobała sobie szczególnie. Zabolało mnie najbardziej, że nie przyszła do małej do przedszkola na Dzień Babci i Dziadka, bo zajmowała się wtedy córką brata męża (to ten dobry) i mimo propozycji bratowej, że załatwi zastępstwo na te 2 godzinki nie przyszła. Szczęście, że dzięki naszej interwencji dziadek się pojawił bo inaczej dziecko mówiłoby wierszyk do ściany (a raczej nie mówiłoby bo pewnie by się rozryczało, widząc, że inni dziadkowie są a do niej nikt nie przyszedł) - dziadkowie emeryci.
Albo inna sytuacja: córka bardzo chciała nocować u dziadków. Ok. 21 telefon - mamusiu przyjedź, bo tęsknię. Przyjeżdżam i mała płacze, że nikt się nią nie zajmował, bo przyszła ciocia (bratowa) i babcia z dziadkiem zajmowali się tamtą wnusią a moje dziecko miało sobie bajki oglądać. Jak powiedziałam dziadkom, że zabieram dziecko i powiedziałam dlaczego rozgorzała awantura: do mojego dziecka (6 lat), że kłamie i do mnie, że nastawiamy ją negatywnie do nich. Wyszłam czym prędzej ale i tak pierwsze słowa córki do męża po przyjeździe do domu: Tatusiu, babcia z dziadkiem krzyczeli na mnie i na mamę i płacz. Od tamtej pory (lipiec) Mała ANI RAZU nie wspomniała o dziadkach, wczesniej była z nimi bardzo związana i staraliśmy się, żeby mieła częsty kontakt z nimi. My się staraliśmy, bo dziadkowie nie odwiedzali nas wcale, mimo, że mieszkaliśmy 3 min spacerkiem od nich. Teraz to jest 5 min jazdy samochodem i bardzo dobrze. Nadmienię jeszcze, że od tej akcji w lipcu z córką nie odezwali się do nas aż do przedwczoraj, kiedy to jak gdyby nigdy nic mama złożyła nam ofertę kupna garażu. 3 dni wcześniej miałam imeniny - życzeń nie usłyszałam.
Nasi znajomi twierdzą, że kieruje nimi zazdrość, że się wybudowaliśmy. Fakt, że w czasie budowy nigdy o nic nie zapytali w związku z domem, przyszli też do naszego nowego domu raz - na parapetówę (mieszkamy od lutego). O domu nie powiedzieli nic: ani że ładny, brzydki do d...y - nic. Za to uraczyli nas szczegółami jak to brat męża (czyli ich drugi syn) remontuje właśnie przedpokój i jak to pięknie mu wychodzi. Było nam przykro, że rodzice nie docenili wysiłku włożonego w budowę domu (oczywiście bez najmniejszej pomocy z ich strony). Nawet na to ich nie stać.

gawel
23-09-2008, 21:22
Edybre

widze ze u ciebie proces uwolnieniea się od tesciów już dobiegł konca i bardzo dobrze, masz jeszcze niepotrzebne wyrzuty sumienia, ale to minie. Powiem jedno h.. im w d.. Sory za kolokwializm :oops:

bratki
23-09-2008, 22:57
Wracając do istoty wątku...

Trudne relacje z matką...

Czy zwróciliście uwagę, że w tym nurcie spotykają się najciekawsze osobowości na forum? :roll:

Nefer
23-09-2008, 23:01
Nie, nie zauważyliśmy ...
to chyba subiektywna ocena :):)

Choć nie powiem - takie problemy hartują i zmusząją do zastanowienia sie nad sobą. Więc prawdopodobnie ludzie o takich doświadczeniach częsciej niż inni rozwalają problemy moralne i egzystencjonalne. Bo muszą.
Ale czy są ciekawymi osobowościami ? yyyyyyyy to chyba kwestia gustu :):)

BK
24-09-2008, 00:56
Czytałam kiedyś ciekawy artykuł o pokoleniu prawie 40 latków (w czasie emisji serialu 39 i pół :) )
O poszukiwaniu, kryzysie i tak dalej (wtajemniczeni wiedzą o co chodzi :) ) Generalnie w tym wieku przychodzą przemyślenia a po co mi to wszstko, czy na pewno tego w życiu szukam, bo może dotychczasowe 40 lat było bez sensu, może trzeba coś zmienić, może wszystko etc. Macie też tak? Ja wszystko teraz rewiduję, zrobiłam sobie przerwę w robocie (2 letni urlop), cierpię szukam, myślę, zastanawiając się jaka jestem i gdzie moje miejsce (na stare lata). Wiem że nie mogę żyć dalej tak jak żyłam. To chyba tak jak w tym filmie ...

Konkluzja byla taka: żeby się z sobą w tym kryzysie pogodzić, trzeba dojrzeć. Cytuję dalej za tuym artykułem: "A żeby dojrzeć, musimy przyjąć naszych rodziców takimi jakimi są. [...] Dopiero kiedy pokochamy naszych rodziców z wszystkimi ich niedoskonałościami a nawet z bólem jaki nam zadali - możemy tworzyć szczęśliwe związki, ale przede wszystkim dojrzeć. Na tym polega przedziwny paradoks życia - miłość zaczyna się tam, gdzie kończy się doskonałość"

agnieszkakusi
24-09-2008, 06:45
Edybre, jakbym czytała o moich teściach :roll: :evil:
Do przedszkola na dzień babci i dziadka również nie przyszli, bo siedzieli z wnuczką (córka ich córki). Nie docierało do nich, że mogli przecież ją również zabrać na takie występy (miała prawie 3 latka). Do przedszkola mają 10 minut wolniutkim spacerkiem. Dobrze, że byli moi rodzice, bo mała pewnie by się zapłakała. W trakcie budowy nie było ich u nas ani razu. Na koniec przyjechali i stwierdzili, że nie wiedzą na co tu poszło tyle pieniędzy :-?
Pożyczyliśmy kiedyś od nich 3 tysiące złotych, bo zabrakło na obudowę kominka. Umówiliśmy się, że za 3 miesiące oddamy. Po tym czasie teściowa powiedziała, że nie mamy jej oddawać, że to prezent od nich. Jakiś czas temu powiedziała, że mamy jej oddać te pieniądze, bo ona musi dołożyć córce do samochodu :o No cóż....i tu nie chodzi chyba o uzależnianie się finansowe od rodziców. Moi rodzice badzo nam pomogli w czasie budowy. Nie tylko finansowo, ale mieliśmy u nich duże wsparcie, że tak powiem "duchowe". W tej chwili tata kończy nam elewację. Na szczęścia ma firmę budowlaną, wpadł ze swoimi pracownikami i tynk położony. Jednak nigdy, przenigdy nie usłyszałam od nich jakiegokolwiek słowa, że mamy to czy tamto dzięki nim.
Ostatnio byłam z moją mamą w Niemczech. Oczywiście wybrałyśmy się na zakupy. Pierwsze co to mama pilnowała, żebym nie zapomniała kupić czegoś mężowi :wink
Po co ludzie tak bardzo utrudniają życie innym?

daggulka
24-09-2008, 07:41
Wracając do istoty wątku...

Trudne relacje z matką...

Czy zwróciliście uwagę, że w tym nurcie spotykają się najciekawsze osobowości na forum? :roll:

nie , po prostu choć raz wszyscy piszą pod swoimi nickami :wink: :lol:

Wczoraj był u mnie brat . Przy okazji pogadałam z nim o mamie- on wie jaka jest mama i wątpi, że coś zmienię. Od zawsze się z nią kłócił , nawet po wyprowadzce jak mu robiła jazdy z jakiegos powodu przez telefon to mówił , że nie bedzie z nią rozmawiał , i przerywał połączenie . Ma spokój, ale za cenę ... no własnie ...czego? Braku troski, braku miłości, braku zainteresowania, braku kontaktu dziadków z jego 4-letnim synkiem. Moja mama własnie taka jest (i ja tez już wiem po kim to mam :-? ) ...popada w skrajności...."albo wiem wszystko i trzymam ręke na pulsie albo mam was gdzieś i róbcie co chcecie".

Dobra, skoro juz zaczęłam sie wywnętrzać (i o zgrozo pod swoim nickiem :roll: ), to skończe ...napiszę cała prawdę bo to dopiero da Wam obraz całości.

Nad zaburzonymi relacjami z mamą pracowałam kilka lat temu na terapii grupowej przy okazji leczenia z bulimii (której głównym powodem okazała się właśnie mama) - no i niestety nie udało mi sie z tym uporać ( z bulimią -tak, z mamą - nie)... dlatego, że u podstaw leży wielki żal o brak miłości w dzieciństwie i brak możliwości wybaczenia z mojej strony. To wszystko jest bardzo skomplikowane , ale to nie chodzi tylko o jej nadopiekuńczość. Miałam ojca alkoholika, mama - współuzależniona z ewidentnymi cechami - całą swoją energię wykorzystywała na kontrolę ojca - uważała, że jeśli dziecko jest czyste, najedzone, i wyspane to juz nic więcej nie trzeba . Zero uczuć, zero bezinteresownego uśmiechu, zero przytulania, zero ...hm...miłości? :roll:
I moją reakcją na to wszystko co teraz robi, że teraz próbuje ...nie wiem ...nadrobić? - jest własnie opór z mojej strony i brak chęci wpuszczenia jej do swojego życia emocjonalnego. Taka zemsta za dzeciństwo - nie potrafię wybaczyć . I dlatego nie potrafię z nią rozmawiać - każde słowo o jakichkolwiek moich emocjach wypowiedziane z moich ust w jej stronę przechodzi mi jak kaktus przez gardło bo ja nie chcę żeby ona wiedziała co ja czuje ... teraz jest już za późno i nie ma do tego prawa - miała swoją szanse dać mi miłość w dzieciństwie- nie wykorzystała i teraz juz nie da się tego naprawić. A im bardziej ona próbuje tym bardziej ja sie odsuwam.

Jej nadopiekuńczość nie wynika chyba z wielkiej miłości do mnie , nawet nie z troski o mnie tylko o wnuki - o moje dzieci. Bo skoro ja jestem w jej oczach małą dziewczynką która nie potrafi zadbać o swoje życie to ktoś musi i te biedne małe dziateczki dbać...a może to jest tak, że miłośc której nam (mi i bratu) nie dała -próbuje teraz realizowac na moich dzieciach. Nie wiem co siedzi w jej głowie bo tak naprawdę nigdy nie rozmawiamy o niej . I nie chcę już teraz .... chcę być wreszcie dorosłą kobietą odpowiedzialna za siebie i swoją rodzinę a nie małą wystraszoną wiecznie karconą dziewczynką .

Sorki za ten wywód, ale stwierdziłam, że skoro już zaczęłam to winna jestem naświetlenia całej sytuacji.
Rozważam udział w kolejnej terapii - bo czuję, że ten żal który we mnie tkwi jest tak ogromny , że chwilami wyciska mi łzy z oczu i wiem, że kiedyś musze sie z tym uporać- a sama nie potrafię i im prędzej to zrobię tym dla wszystkich lepiej.
Może wtedy wreszcie będę potrafiła sie jej przeciwwstawić, powiedziec głośno "NIE" i zacząć żyć własnym życiem :roll: .

agnieszkakusi
24-09-2008, 08:08
Daggulka, po pierwsze trzymaj się ciepło, masz w sobie dużo siły, jesteś super dziewczyną i poradzisz sobie z tym. Jeśli czujesz, że potrzebna jest Tobie terapia to skorzystaj z niej.
Po drugie gratulacje za odwagę i pisanie pod swoim nickiem. Kiedyś jak podejrzewałam mojego męża o początek alkoholizmu (na szczęście mamy to za sobą, za bardzo brałam wszystko do siebie)założyłam tu temat pod własnym nickiem....ciągnęło się to za mną jak smród za gaciami i wychodziło w różnych innych wątkach wyciągane bez ładu i składu. Pewnie tez dlatego dużo ludzi bardzo osobiste tematy porusza pod innymi nickami. Po to, żeby ominęła ich krytyka, kpina, wyśmiewanie ze strony innych osób.

Zaki
24-09-2008, 08:10
Jesli o "mamuśkach" męza też tutaj mozna to też zapisuję się do klubu. Z tym, że moja nie ma żadnych ulubionych córek, synów, wszystkich gnoi jednakowo - w zalezności od tego, kto akurat może się przydać :wink:

Konkretne kłopoty z "mamuską" zaczely sie po urodzeniu dziecka. Już przed porodem potrafiła zadzwonić do mojej mamy (mieszkamy razem, mamy taki telefon, że jak ktoś sie wydziera za bardzo to wszystko słychać) żeby posłała mnie do szpitala, bo powinnam leżeć :roll: , ponieważ to, ze czuję ruchy dziecka nic nie znaczy, martwy płód też może się przemieszczać.
Po urodzeniu wnuka pierwsze co zrobiła to się rozpłakała, bo mój mąż (jej syn) pomagał mi sie nim zajmować, a jej mąż (teść) podobno nigdy przy dzieciach jej nie pomógł :roll: . No i zaczęła wdrażać pomysł, zeby go od nas odciągnąć, udawała biedną, potrzebującą pomocy, każdą sobotę musiał do niej jeździć, jak przyszedł z pracy to od razu telefon, jak przyjeżdżała do nas to z listą zadań, nie było mi lekko, bo Młody był trudnym niemowlaczkiem, nadmierne napięcie mięśniowe, problemy neurologiczne. Wytrzymałam 9 mies., potem zrobiłam awanturę.
Na mnie obrazila się zresztą duzo wczesniej, bo nie zgodziąłm sie na jej pomysł na nasze życie - nie zaproponowała, tylko stwierdziła, ze ona bedzie się opiekowac dzieckiem, a ja mam iść do pracy, bo jej syn nie będzie sie sam zaharowywał. Na szczęście nie zgodziliśmy się, chyba by nam się ta pomoc odbijała czkawką do końca życia.
JAk miała 50-tkę i robiła huczne urodziny, to obraziła się na nas, bo przyszliśmy z małym, po pół godzinie odwiexliśmy go do domu, bo on raczej z tych dzieci nie umiejących usiedzieć na miejscu, akurat raczkował, a to był październik, urodziny na sali, nie w domu, większość gości w kozaczkach, pełno błota, przez pewien czas nie było światła. Więc odwieźliśmy go i wrócilimy, bawiliśmy się do 20.00, po czym pojechaliśmy razem kąpać małego i usypiać.
Zadzwoniła na drugi dzień do mojej mamy 8) i nagadała na nas, że to jej wina, że jesteśmy xle wychowani, że ona nam prezent odda :lol: , bo jak tak mogliśmy zrobić, jak tak możę być, ze dziecko wazniejsze niż jej impreza, że mały za krótko tam był, a najgorsze to, że mąż pojechał ze mną, bo co to nie umiem sama małego okąpać?
CAłkiem rozluźniliśmy stosunki, mieszkamy jakieś 7 km od siebie, odwiedzamy sie Tylko w urodziny, ewentualnie czasami wpadniemy, ale bardzo żadko. Czyli jest ok.
Ale boję sie, bo zaczęliśmy budowę niedaleko teściowej. Zaraz po slubie dostaliśmy działkę (teraz raczej bym jej nie przyjęła). Babcia męża zostawiła to pole teściom z myślą na dzialki do synów, a teściowa do tej pory (4 lata) twierdzi, oczywiście za naszymi plecami, że musi kredyty spłacać, bo nam działkę dała. Do nas jest strasznie miła, aż się słabo robi.
Tak więc porobilśmy przyłącza, trochę kaski wydaliśmy, no i zrobił sie problem, bo ja sie nie chciałam tam budować, mąż za bardzo działki sprzedać nie chciał, był bardzo z Babcią związany, praktycznie to ona go wychowywała, bo "mamuska" była młoda i tylko po koleżankach ganiała, twierdzi, ze jakoś sobie z mamuśką poradzimy, więc budowa ruszyła.
A ja się nadal boję, bo chyba mam już jakiś rodzaj alergii na teściową, jak ją widzę, to od razu humor mi się psuję, no i czarno widzę to mieszkanie w pobliżu, bo wtedy często będę musiała ją oglądać :roll:

daggulka
24-09-2008, 08:20
pamietam, Aga ten wątek, też się wypowiadałam :roll:

no właśnie to jest zawsze to ryzyko ... wypowiadanie się pod swoim nickiem - być może za bardzo ufam ludziom na forum ... ale naprawdę nigdy nic złego ze strony ludzi tu bywających mnie nie spotkało .... ale też do tej pory wywnętrzałam się bardzo niewiele :roll:

halszka.ka
24-09-2008, 09:15
witaj daggulka
ja uważam , że dobrze zrobiłaś pisząc pod własnym nickiem,
jesteś tu na forum osobą znaną i lubianą pewnie też dlatego temat został potraktowany poważnie,
bardzo poważnie...
a swoją drogą, aż włos na głowie się jeży, ile osób ma tego typu problemy.....
moi rodzice są bardzo ok ! mają swoje życie i swoje sprawy,
ale wiem że w potrzebie poratują i nie wypomną,
są tacy normalni,
mój mąż do dziś się dziwi, że w domu można się czuc tak swobodnie, pewnie, no po prostu dodrze ...
często po powrocie od moich rodziców chodzi :evil: :evil: :evil: ,
czemu ....wa u jego rodziców tak nie może byc ?
no , właśnie dlatego śledzę ten wątek :-?

choc moja mama też nie należy do ciepłych, jednak wiem i zawsze wiedziałam że jestem kochana.

pozdrawiam wszystkie dorosłe dzieci :-?

Altaries
24-09-2008, 10:20
sluchajcie, terapia czasami jest potrzebna ale nie nalezy mieszac skutku z przyczyna i kata z ofiara. to osoby chore (nerwica, narcyzm, etc.) powinny sie leczyc. oczywiscie dotyka to rowniez ich bliskich lecz trzeba znac proporcje

juz w watku o tesciowych byla o tym mowa - jest tylko jedna recepta na osoby toksyczne: omijanie szerokim lukiem. reszta to mniej lub bardziej rozbudowane teorie zakrywajace wlasna bezbronnosc i nieporadnosc

daggulka (az zimno mi sie robi, bo twoj nick przypomina mi o siostrze...), nie ma trzeciej drogi. mozna sie podkladac toksycznej osobie, unieszczesliwiajac ja, siebie i swoja rodzine, albo rozstac sie - lub utrzymywac kontakt na swoich twardych warunkach (patrz: Nefer). reszta to uluda. te wszystkie teoryjki o 'pogodzeniu' z rodzicami, ktorzy bijali swoje dzieci, molestowali je fizycznie i psychicznie, nie okazywali czulosci, sa dobre do poczytanek psychologicznych na studiach. krzywda pozostaje i musi byc naprawiona przez sprawce, nie ofiare! jesli nie ma takiej mozliwosci, z katem nalezy sie rozstac, deklarujac swoje uczucia, stawiajac jasno sprawe

odbieranie dzieci ze szkoly, radosni dziadkowie (na fali chwilowej radosci i akceptacji), wszystko to pogarsza sprawe. nie ma i nie bedzie tutaj polsrodkow, ale niektorym zycia nie starcza aby to zrozumiec... cene placi sie okrutna, czasu zmarnowanego i zniszczonej psychiki nie da sie odwrocic. nalezy dokonac zmian TU I TERAZ

madrosc zyciowa swoja droga - warto poczytac o toksycznych osobach i psychopatologii nerwic

nie wiem czy zauwazyliscie, nawet z tego watku, ze to dotyczy glownie kobiet? dlaczego? sa bardziej 'wrazliwe', kochaja lepiej, wspolczuja, podczas gdy mezczyzni sie 'wypinaja' i 'uciekaja'?

NIE, nic bledniejszego! wspolczesne kobiety dzielnie zmagaja sie ze swiatem, sa wydawaloby sie silne i smiale, pracuja, bawia sie i bryluja w inteligentnych dyskusjach. ale brakuje im odwagi, by zmierzyc sie z upiorna rzeczywistoscia. czy bycie rodzicem daje prawo do totalnej kontroli i wypaczonej egzystencji, kladacej sie cieniem na zyciu wszystkich osob dookola? trzeba zerwac z ta fikcja.

milosc jest wspolczuciem, nie pluciem. jesli pozwalamy sie opluwac i skazujemy sie na nedzne relacje z tzw. 'bliskimi', plujemy na siebie samych i na osoby, ktore krzywde nam wyrzadzaja. trucizna krazy w powietrzu, zycie zatacza kola... jad saczy sie przez pokolenia, chcemy tego czy nie. kto wie jakie patologie to rodzi?

zerwac z tym raz na zawsze

'badz wytrwaly. bedac wytrwaly, wzrastaj w sile'

DPS
24-09-2008, 10:40
Moje dzieci wiedzą, że zawsze je kocham, bez względu na to, co zrobią i jak wyglądają. Jest nam mentalnie blisko do siebie.
Mam nadzieję, że nie będę im włazić z butami i robić z nich emocjonalne kaleki.
Mam nadzieję, że będę umiała zaakceptować ich wybór tej drugiej osoby i przyjąć z dobrodziejstwem inwentarza.
Mam nadzieję, że rozumiem, iż jestem mamą po to, aby wspierać dzieci, a nie zatruwać im życie i pozbawiać miłości rodzicielskiej.

Altaries
24-09-2008, 10:46
Moja matka przyjeżdża jutro.
Już zbieram siły.

powodzenia, dobry duszku

PS: nie znam prawie nikogo z pokolenia 30-latkow, kto nie mial mniej lub bardziej patologicznego dziecinstwa. mam na mysli PATOLOGIE, zaburzone relacje kat-ofiara. niemal wszyscy dusza sie w tym sosie chorych relacji

tlenu! zamiast wentylacja mechaniczna, trzeba zajac sie wlasnym zyciem, czasem, ktory przecieka przez palce. zerwac z upokarzajaca fikcja TU I TERAZ!

daggulka
24-09-2008, 11:26
dompodsosnami - trzymaj się , kochana :wink:

a ja własnie przed chwilą byłam w domu mamy - z bratem się umówiłam i oczywiście doszło do wymiany zdań z mamą - okazało się, ze mój brat też z nią rozmawiał o mnie i poparł mnie
powiedziałam jej spokojnie, że mam 34 lata i nie chcę żeby właziła z buciorami w moje życie , że będe robić co chcę bo jestem dorosła i jesli mam kaprys coś zrobić to zrobię bez względu na to czy jej się to podoba czy nie
na co ona, że przecież jest nasza matką i chce sie o nas troszczyc, chce wiedzieć jak cos bedzie źle żeby mogła pomóc .....grochem o ścianę :roll:
o mało się nie rozpłakała , ale nie dałam się wyrzutom sumienia i byłam stanowcza :roll:
może cos do niej dotarło a może nie :roll: ... zobaczymy :wink:
nie chcę jej odcinac od dziewczyn .....są z nia zżyte i wiem że dużo znaczą dla siebie nawzajem ... ale postanowiłam byc stanowcza i częściowo skorzystać z rad dompodsosnam o stoickim spokoju i ignorancji.

JoShi
24-09-2008, 11:47
na co ona, że przecież jest nasza matką i chce sie o nas troszczyc, chce wiedzieć jak cos bedzie źle żeby mogła pomóc .....grochem o ścianę :roll:
A nie wystarczy prosty komunikat:
"OK troszcz się o nas ale tak jak my tego potrzebujemy a nie jak się Tobie wydaje, że powinnaś."

DPS
24-09-2008, 13:11
...

andzik.78
24-09-2008, 14:05
Dobrze,że jest ten wątek..Ja jeszcze nie mogę się otworzyć(nie umiem) ale czytam i wyciągam wnioski.Niestety do puki nie zamieszkam u siebie nie za bardzo mogę wygarnąć to co myślę o postępowaniu moich rodziców , głównie mamy bo tata już dawno stracił prawo do głosu :-? Jeszcze tylko rok..

daggulka
24-09-2008, 19:38
Andzik ... rok to niedługo ...zleci jak z bicza ...ale najwazniejsze, zebyś od samego początku mieszkania z daleka od mamy ustaliła sobie granice na których przekroczenie nie pozwolisz .
Nowy dom, nowe sytuacje, nowe życie ...ale rodzice ci sami i proszę Cię ...nie zrób błędu na początku i nie pozwól im zbyt wiele ...jak sobie na początku wypracujesz tak będziesz miała ...potem już coraz trudniej cokolwiek zmieniać.

Dziewczyny .... strasznie to wszystko trudne i pogmatwane ... zaszczepione w dzieciństwie priorytety nie pozwalają na drastyczne zmiany bez wyrzutów sumienia... niestety. Ale trzeba walczyć o siebie ...nigdy nie jest za późno ...choćby miało się skończyć jak u Neferki :roll: .
Ja jeszcze będę próbować - jest moją matką, moje dzieci ją kochają i ona je kocha , mój mąż ją bardzo lubi i ona go lubi ...problem tkwi we mnie i to ja muszę zmienić swoje zachowanie z podporządkowanego na konsekwentnie stanowcze.
Na zerwanie kontaktów zawsze jest czas ...to jest ostateczność, ale może warto jeszcze powalczyć- przynajmniej będę mogła powiedzieć sobie "zrobiłam wszystko". Trzeba tylko zmienić siebie , bo jej nie zmienię.

Nefer
24-09-2008, 20:06
Daggulka - życzę Ci z całego serca, żeby Ci się udało.
Uważam, że pomysł z terapią to genialny pomysł.

Dwa lata temu namówiłam na terapię moją znajomą.
Silna osobowość - wydawałoby się - ale wyparła praktycznie całe dzieciństwo. Bała się matki tak, że mając lat 40 jej facet ktory z nią mieszkał ( a mieszkali w jednej kamienicy z jej rodzicami) przemykła się pod ścianą. Mama mieszkała na parterze.

Wyobrażacie sobie, że ona w wieku lat 42 zaszła w ciąże z pierwszym dzieckiem i matce powiedziała o tym jak już się brzucha nie dało ukryć !!!
W 7 miesiącu ? To duża kobieta, wiec dało sie ukryć.
Dlaczego ?

Dlatego, że jej rodzice (oboje profesorowie) nienawidzili jej całe życie. NIby ją "kochali", ale ... zawzsze była głupia, nieodpowiedzialna, zła i beznadziejna.Kiedyś w Wigilię jej ojcie się zamyślił przy stole i skonstatował :
- Wszystko mi w życiu wyszło tylko nie Ty - powiedziła patrząc na swoją córkę.
Dziewczyna po fizyce, po studiach MBA, pracowała w najlepszych firmach w Polsce (np. PwC) no i co z tego ?

Urodziła dziecko. I zaczęła się pamięc odmykać.
Koszmar.
Dopiero sobie przypomniała, że jak była malutka to nie mieszkała w W-wie. Rodzice wywieźli ją zaraz po urodzeniu do babci. MIeszkali w W-wie sami. Wróciła do mając lat 3 !!!!!!!!!!
Skąd się dowiedziała ? Ano chciała porady mamy w sprawie karmienia. Zapytała ją : "a jak to było z Tobą jak byłam mała" Matka spuściła wzrok i powiedziała, że ona jej nie karmiła. No i się zaczęły pytania - jedno od drugiego. I trup zaczął wyłazić z szafy.
To jest niezły numer nie ?
Dziweczyna ma tak totalnie zaburzoną psychikę, że szok. Chwała Bogu, że ma dziecko. Jest cudną matką.

To nieprawda, że matce trzeba wybaczyć wszystko. NIE. Matce nic nie trzeba wybaczać - jest dorosłym człowiekiem, ktory ponosi konsekwencje swoich czynów- czy nie tego nas uczą nasze matki ?


Checie jeszcze fajnych historyjek ? Obiecuję nie obrabiać d.upy koleżankom :):)

Nefer
24-09-2008, 20:10
nie , po prostu choć raz wszyscy piszą pod swoimi nickami :wink: :lol:
Zawsze piszę pod swoim nickiem :)

gawel
24-09-2008, 20:22
Wiecie co, pomimo że mam super mamę i teściową to śledzę wątek z zapartym tchem bo na prawde nie sądziłem że ludzie majątaki kanał :cry: :o a jednak jakoś są normalni tylko jakim kosztem i jak długo?.

Wiele można sie nauczyć a już zwłaszcza pokory wobec życia i docenić to co się ma. Choc zawsze pozostaje takie pytanie : czy być łagodnym jak baranek i znosić piekło zycia rodzinnego? bo dobrocią generalnie można dużo osiągnąc. Z 2 srtony jednak jest to rozwiązanie kosztowne dla psychiki i nie kazdego na to stać.
Czy faktycznie idąc inną drogą niszczyć wszystko na swojej drodze co jest toksyczne i nie oglądać się za siebie. To niezłe rozwiązanie ale czy zawsze prawidłowo ocenimy innych kto do skasowania a kto nie? To według mnie najgorsza jest jest ta ocena innych i towarzyszące jej wyrzuty sumienia, które mnie bez przezwy dręczą. :cry:

DPS
24-09-2008, 20:28
...

Elka62
25-09-2008, 08:52
bo dobrocią generalnie można dużo osiągnąc.
Kiedyś usłyszałam od człowieka, który jest dla mnie autorytetem moralnym i duchowym: "Bo w życiu nie chodzi tylko o to, żeby być dobrym"
Pamiętając jego słowa wciąż się uczę - z różnym skutkiem.

Teraz wiem, że pokora wobec życia, to nie godzenie się na wszystko, co Ci się przytrafia - jak taki baranek prowadzony na rzeź.

kofi
25-09-2008, 09:26
Ja jeszcze będę próbować - jest moją matką, moje dzieci ją kochają i ona je kocha , mój mąż ją bardzo lubi i ona go lubi ...problem tkwi we mnie i to ja muszę zmienić swoje zachowanie z podporządkowanego na konsekwentnie stanowcze.
Na zerwanie kontaktów zawsze jest czas ...to jest ostateczność, ale może warto jeszcze powalczyć- przynajmniej będę mogła powiedzieć sobie "zrobiłam wszystko". Trzeba tylko zmienić siebie , bo jej nie zmienię.
Tylko o tyle daggulko, żeby starać się zapanować nad emocjami w kontaktach i nie dać się wciągnąć w dyskusje.
Baaaardzo powoli mi to przychodzi, ale już wiemy obie, czego nie ruszać. Ja tez nie zmienię mojej mamy, chociaż, moze to już jest jakaś drobna zmiana, że ona też postanowiła nie poruszać tematów drażliwych dla nas obu. :wink:

marzycielka74
25-09-2008, 11:21
...Tak czytam i czytam ten wątek ...oj jak dobrze ze go daggulko założyłaś.
...a ja czasem myślałam jaką jestem wyrodną córką ..ciężko mi sie z moją mama dogadać...też jest nadopiekuńcza uwielbia wszystko kontrolowac do wszystkiego się wtrącać ...a jak nie chce się dać i jej odpyskuje no to płacze i narzeka jaka jestem niedobra ...że to ona chce mi pomóc w dobrej wierze a ja tak :cry:
..ale teraz widze że nie jestem sama ...DAGGULKO jescze raz wielkie dzięki za ten temat

gawel
25-09-2008, 11:23
bo dobrocią generalnie można dużo osiągnąc.
Kiedyś usłyszałam od człowieka, który jest dla mnie autorytetem moralnym i duchowym: "Bo w życiu nie chodzi tylko o to, żeby być dobrym"
Pamiętając jego słowa wciąż się uczę - z różnym skutkiem.

Teraz wiem, że pokora wobec życia, to nie godzenie się na wszystko, co Ci się przytrafia - jak taki baranek prowadzony na rzeź.

Masz racje ale jak sie nie jest barankiem to sie człowiek staje tym niedobrym - katem i egoistą :cry: Najtrudniejsze jest właśnie właściwe i obiektywne ocenienie sytuacji.

Elka62
25-09-2008, 21:06
Masz racje ale jak sie nie jest barankiem to sie człowiek staje tym niedobrym - katem i egoistą :cry:
Pozwól, że się nie zgodzę. Można dbać o siebie nie krzywdząc innych. Asertywność bardzo w tym pomaga. Trzeba wiedzieć czego się chce dla siebie, a potem pilnować się i nie wchodzić w gierki psychologiczne innych. Jest to o tyle trudne, że najczęściej pogrywają z nami nasi najbliżsi. Czasami nieświadomie.
Można bez krzyku i nerwów mówić o swoich potrzebach, o tym co mi przeszkadza, co mnie denerwuje. Można spokojnie powiedzieć o tym co czujemy.
Może to i egoizm.
Jeśli tak, to chcę być taką egoistką.

daggulka
25-09-2008, 22:05
pewnie, że można spokojnie - tylko jaki w tym sens, skoro deruga strona nic sobie z tej spokojności nie robi? jaki wtedy jest sens? my swoje a oni swoje :roll:

Nefer
25-09-2008, 22:08
Przerabiałam asertywność i spokój. Finałem było poczytanie tego za słabość.
NIe zawsze diała. W biznesie - tak. W rodzinie - nie - za dużo emocji. Zero logiki - na to nie ma reakcj asertywnych.

WaldiM
25-09-2008, 22:42
Przeczytałem, jestem po 40-tce mam żonę, dziecko które w tym roku idzie na studia i MĄDRYCH rodziców. Kiedy trzeba było nam pomóc w rozwoju firmy robili to bez słowa protestu, mimo ze nie musieli i na ich stołkach nie wypadało, mama po prostu przyjeżdżała na telefon i pomagała. Z ojcem zawsze warto podyskutować, z perspektywy czasu widzę, że jego rady były z reguły trafne, moje decyzje niekoniecznie, ale nie narzucał się jak chciałem pogadać zawsze pomagał. Może ja jestem wyrodek na tym forum ale rodziców mam OK. Powoli skłaniam się do uwierzenia w słowa A Dumasa "kiedy miałem 20 lat to rodzice wydawali mi się nieskończenie głupi, po 40-tce zacząłem do dostrzegać jak przez te 20 lat gwałtownie zmądrzeli". Nie są nadopiekuńczy to ja do nich dzwonię, b. rzadko odwrotnie. Nie wyobrażam sobie świąt bez nich w naszym rodzinnym domu, bez tego brydżyka, dyskusji polaków do rana, spacerów z psem, niestety starzeją się bardzo mnie to martwi, coś przemija ..... dobra kończę bo cholera bollywood mi zaczyna wychodzić.

galka
26-09-2008, 18:56
WaldiM-to nie bollywood to marzenie nas wszystkich

rrmi
26-09-2008, 19:06
Ciekawe jak tam u Dpsi .
Od wczoraj Jej nie bylo widac.

daggulka
26-09-2008, 20:54
zajęta .... pewnie nie ma czasu :roll:

retrofood
26-09-2008, 22:02
Moja matka przyjeżdża jutro.
Już zbieram siły.

powodzenia, dobry duszku

PS: nie znam prawie nikogo z pokolenia 30-latkow, kto nie mial mniej lub bardziej patologicznego dziecinstwa. mam na mysli PATOLOGIE, zaburzone relacje kat-ofiara. niemal wszyscy dusza sie w tym sosie chorych relacji

tlenu! zamiast wentylacja mechaniczna, trzeba zajac sie wlasnym zyciem, czasem, ktory przecieka przez palce. zerwac z upokarzajaca fikcja TU I TERAZ!

Kurna, ja mam dzieci w tym wieku, może to ktoś z Was? :D Tylko na co moga się skarzyć?
Bo co robi mój najstarszy syn, to nie wiem, ani ja, ani zona. Na kazde pytanie odpowiada "dobrze". Jak w pracy, jak się czujesz, jak zdrowie, co słychać nowego... wszystko dobrze. Przyjeżdża do nas ze trzy razy w roku. Rzuca walizki i idzie do wanny. Wykapany i przebrany siada do obiadu, bo zawsze uprzedza o przyjeździe, więc zona gotuje cos specjalnego, a on zjada, dziękuje i... idzie do jakieś knajpy spotkac się z dawnymi kumplami. wraca do domu raczej później niż wczesniej a za nim, jak za lokomotywą parową, ciągnie się pióropusz piwnego aromatu... I tak dwa, trzy dni, a potem kąpiel, ubiera się, łapie walizki, mówi "do widzenia" i tak... do następnego razu. czyli ma pełny luz - blues, więc chyba się nie skarży...
Zresztą zawsze musiał być samodzielny bo miał młodsze rodzeństwo, a mysmy obydwoje pracowali. I już w drugiej klasie liceum jego wychowawca powiedział mi, żeby się o niego nie martwić, da se radę chłopak w życiu. A od pierwszego roku studiów w zasadzie robił co chciał. i tak mu zostało.

DPS
28-09-2008, 20:24
Dziękuję, że wspieraliście mnie - dobrze wiedzieć, że jest ktoś, kto rozumie i wspiera. :roll:

Nefer
28-09-2008, 20:29
Uffff czyli dobrze się skończyło. Ale z tego co widzę to cena jest wysoka...
Podziwiam CIę, że chce Ci się jeszcze marnować sobie kilka dni z życia .. Ja nie jestem tak wyrozumiała. Szacun.

JANINKI-AMORKI82
29-09-2008, 07:02
witam porannie klub terapeutyczny ;-).

od 4 godzin czuję się wolnym człowiekiem - ONA wyjechała, nie będzie jej długo...problem na jakiś czas nie istnieje !!!!
a jak wróci to mam nadzieję, że będziemy już w stanie powiedzieć, że dziękujemy za "gościnę" i się wyprowadzamy - OBY !!!!

a teraz kończę te wywody i zaczynam wreszcie ŻYĆ!

:lol: :lol: :lol: :lol:

agnieszkakusi
29-09-2008, 07:04
wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia :D

29-09-2008, 07:22
Tak sobie czytam - i współczuję bardzo.
Swoim rodzicom też mam kilka rzeczy do zarzucenia, jak chyba każdy i w swoim czasie to był dla mnie dramat. Ale u mnie z kolei sytuacja była odwrotna do rodziny nadopiekuńczej (mimo, że rodzina dobra i kochająca) - bardzo wcześnie się wybiłam na niepodległośc, większośc spraw załatwiałam samodzielnie od całkiem młodych lat i to pozwoliło mi się szybko uniezależnic emocjonalnie i praktycznie. Po prostu dużo było rzeczy, które jako młoda osoba robiłam skuteczniej niż rodzice i tak się już utarło. Co też się mi w pewien sposób czkawką odbija, bo raczej nikt nie myśli, że MI można zaproponowac jakąś pomoc ;). Miałam bardzo szeroki margines działania. Oczywiście w wieku nastoletnim starali się mnie ograniczac, ale ja nie robiłam jakichś megagłupich rzeczy - nie było ścięc natury zasadniczej, raczej porządne "iskry".
W sumie jak już dojrzałam na tyle, żeby zrozumiec i wybaczyc ich błędy, byłam już usamodzielniona emocjonalnie i jakoś się to odbyło bezboleśnie, w miarę oczywiście.
Za to mam mocno "opiekuńczych" teściów przyzwyczajonych do zarządzania życiorysem swojego jedynaka, i powiem, że na początku był to dla mnie lekki szok - na ile można się chciec włączac w życie dorosłej osoby :o . Tu stawianie granic chwilke trwało, ale na szczęście tworzylismy z rzeczonym jedynakiem spójny front i udało się te relacje ustawic w sposób odpowiadający obu stronom.
Bo ja z kolei mam świadomośc, że relacja z rodzicami tak naprawdę nie jest nigdy równorzędna. Najpierw słabszą stroną są dzieci, później jak dzieci "okrzepną" i są w stanie zadawac porządne kopniaki - słabsi są rodzice. To nie jest już najczęściej ten "przeciwnik" z koszmarów młodych lat, a ludzie się często zachowują jakby tak było. A wtedy to rodzice potrzebują wsparcia ale nie umieją się do tego przyznac... A jednocześnie kazdy by chciał mie ciepłą, serdeczną relację z rodzicami, a w sumie dla wielu osób jedynym na co są się w stanie zdobyc to jest odreagowywanie tego co było kiedyś. I później żal, że nie było jak trzeba jak tej osoby zabraknie.
Nie piszę, żeby się mądrzyc, wiem, że są przypadki specjalne i niereformowalne i tych naprawdę współczuję. Ale tak z obserwacji - mam wrażenie, że sporą częś tych chorych relacji by się udało jakoś na nowo postawic, gdyby szczególnie dzieci nie czuły sie ciągle tymi "dawnymi" dziemi, a rozmawiały z rodzicami jak z inną osobą dorosłą - na innej płaszczyźnie. A też u kilku znajomych widzę - dorosły człowiek dla wszystkich i ciągle ten pogubiony nastolatek w rozmowie z rodzicami, który pewnego progu nie przekroczył...

bratki
29-09-2008, 08:05
babo, ten próg to niestety często bardzo dramatyczne przejścia, wstrząs i trauma, które stwarzają obie strony na nowo i na nowo definiują relacje i... zachowania.

Czasem na szczęście sam upływający czas i wiek to w końcu tonuje (ale chyba nie za często). Jednak nie wszystko da się wyklepać jak autko z Niemiec. Jest tu w tym wątku kilka historii, które tak łatwo się nie wyprostują, choć i tak zainteresowanym z całych sił życzę zmiany na lepsze. :)

29-09-2008, 08:31
Ja wiem, nie chcę sadzic jakichś "światłych" łatwych rozwiązań, opisuję swoje doświadczenia... Nie każdy też chce "wyklepac" i życ długo i szczęśliwie, wiem, że te zranienia mogą byc za głębokie i czasami najlepiej się po prostu odsunąc. Czasami przynajmniej czasowa separacja to jedyna szansa na poprawne relacje - u nas między innymi tak było.
Tylko znam kilka osób, które najpierw ostro walczyły i "dojrzewały", a teraz żałują - oczywiście jak jest za późno na jakiekolwiek "klepanie". Już mieli na koncu języka pewną rozmowę - i zabrakło czasu.

bratki
29-09-2008, 08:38
Nie mówię, że dajesz łatwe rozwiązania - mój post był uzupełnieniem Twojego nie polemiką.

Po prostu tak jak czytam tutejsze historie, to mam wrażenie, że jedne rokują, że się przesilą (jeśli zdążą), a co do innych mi się nie wydaje.

smutne to wszystko

bobowa budowniczowa
29-09-2008, 12:38
Po czwartkowym spotkaniu mojej mamy w Sądzie od piątku uczę się życia bez mamy. Mimo, że ona żyje.
Być może będę kiedyś żałować słów wypowiedzianych i tych niewypowiedzianych ale jestem dorosła i biorę odpowiedzialność za moje słowa.

Nefer
29-09-2008, 12:51
Po czwartkowym spotkaniu mojej mamy w Sądzie od piątku uczę się życia bez mamy. Mimo, że ona żyje.
Być może będę kiedyś żałować słów wypowiedzianych i tych niewypowiedzianych ale jestem dorosła i biorę odpowiedzialność za moje słowa.

to bardzo bolesny i długi etap - nauczyć się żyć bez rodziców. Szczerze Ci współczuję. Ale też wiem, że to możliwe. A więc musi być dobrze - w końcu rodzice sś dla nas taką "kotwicą". Rodzice to ktos kto jest "zawsze" i tym trudniej pogodzić się z tym, że ich nie ma, pomimo, że istnieją.
A Ty nie jesteś sama na świecie, więc poradzisz sobie :):) :) Ja to wiem.

DPS
29-09-2008, 16:25
Ej, życie... :roll:

Wqrwiające to wszystko.

Zrobię wszystko, żeby moi tak nie mieli.

BK
29-09-2008, 16:37
bobowa budowniczowa

nie jesteś sama - moja siostra spotykała mamę w sądzie. Mama chciała zniszczyć jej życie, nie udało się. Mam i ojciec choć czasem zastanawiam się czy na tę nazwę zasługują. Mimo to ich kocham, choć są totalnie odbrązowieni.
W sumie wszystko ma plusy.
Dzięki moim rodzicom dowiedziałam się że możliwe jest żeby najbliżsi sobie ludzie się znienawidzili - chociaż nigdy tego nie zrozumiem tak naprawdę.
Dasz radę chociaż takie "sieroctwo" zawsze boli niezależnie ile ma się lat.

Dzięki nim zrozumiałam jaką matką nigdy nie chcę być i co jest najważniejsze.
To był taki mój kaming aut - może za dużo mówię :roll:

29-09-2008, 16:39
Się rozumie 8)
Mam nadzieję, że determinizm genetyczny da się opanowac...
Ja sama bywam wredna, wymagająca i porywcza, czyli wspaniały materiał na... toksyczną teściową. Chociaż wściubiac nosa nie lubię, bo sama jestem na to uczulona. Ale dobre rady zawsze chętnie, każdemu i z przyjemnością :oops: .
Oj, będę się musiała pilnowac :lol:

bobowa budowniczowa
29-09-2008, 17:17
Po czwartkowym spotkaniu mojej mamy w Sądzie od piątku uczę się życia bez mamy. Mimo, że ona żyje.
Być może będę kiedyś żałować słów wypowiedzianych i tych niewypowiedzianych ale jestem dorosła i biorę odpowiedzialność za moje słowa.

to bardzo bolesny i długi etap - nauczyć się żyć bez rodziców. Szczerze Ci współczuję. Ale też wiem, że to możliwe. A więc musi być dobrze - w końcu rodzice sś dla nas taką "kotwicą". Rodzice to ktos kto jest "zawsze" i tym trudniej pogodzić się z tym, że ich nie ma, pomimo, że istnieją.
A Ty nie jesteś sama na świecie, więc poradzisz sobie :):) :) Ja to wiem.


Najważniejsze, że mam wspaniałego ojca :lol: . On jest cudownym człowiekiem o wielkim sercu. I to On jest dla mnie najważniejszy. A bez mamy uczę się żyć już prawie dwa lata, ale do tej pory z jakąś taką hm.............jak to nazwać ...........minimalną możliwością spotkania się kiedyś. Kurde, nie wiem jak to wytłumaczyć. Trudne to jest. Chodzi mi o to, że to jednak matka, ja zostałam wychowana w szacunku do rodziców i ten szacunek do matki nie pozwalał mi na definitywne i ostateczne słowa. Nie chciałam ich kiedyś żałować i dlatego zostawiałam sobie takii mały 1% na to, że być może moja mama będzie kiedyś potrzebowała mnie i mojej pomocy i nie powinnam jej odmówić w potrzebie. No cóż ale jeśli okrada się własnego męża i własne dzieci to nie można potem liczyć na szacunek i pomoc. Wiem, to że powiedziałam, że nie mam już matki to poważne słowa ale ja mam taką zasadę, że jak już wypowiadam jakieś ważne i trudne słowa to biorę za to pełną odpowiedzialność i nie jest to tylko takie "rzucanie słów na wiatr" żeby kogoś wystraszyć.
Musze sobie poradzić i najważniejsze, że mam tatę :lol:

bobowa budowniczowa
29-09-2008, 17:17
Ej, życie... :roll:

Wqrwiające to wszystko.

Zrobię wszystko, żeby moi tak nie mieli.

Ja też :lol:

bobowa budowniczowa
29-09-2008, 17:19
bobowa budowniczowa

nie jesteś sama - moja siostra spotykała mamę w sądzie. Mama chciała zniszczyć jej życie, nie udało się. Mam i ojciec choć czasem zastanawiam się czy na tę nazwę zasługują. Mimo to ich kocham, choć są totalnie odbrązowieni.
W sumie wszystko ma plusy.
Dzięki moim rodzicom dowiedziałam się że możliwe jest żeby najbliżsi sobie ludzie się znienawidzili - chociaż nigdy tego nie zrozumiem tak naprawdę.
Dasz radę chociaż takie "sieroctwo" zawsze boli niezależnie ile ma się lat.

Dzięki nim zrozumiałam jaką matką nigdy nie chcę być i co jest najważniejsze.
To był taki mój kaming aut - może za dużo mówię :roll:

Dzięki BK

Już mnie to sieroctwo nie boli tak mocno. Jeszcze się uczę

bobowa budowniczowa
29-09-2008, 17:29
Się rozumie 8)
Mam nadzieję, że determinizm genetyczny da się opanowac...
Ja sama bywam wredna, wymagająca i porywcza, czyli wspaniały materiał na... toksyczną teściową. Chociaż wściubiac nosa nie lubię, bo sama jestem na to uczulona. Ale dobre rady zawsze chętnie, każdemu i z przyjemnością :oops: .
Oj, będę się musiała pilnowac :lol:

Jeśli rada i pomoc nie jest "wciskaniem' własnego zdania to wszystko ok. Ja sama chętnie korzystam z rad, o które sama proszę a pomoc jeszcze się uczę prosić :oops:

daggulka
29-09-2008, 20:03
no dziewczyny kochane , cięzkie to nasze życie :roll:

Nefer
29-09-2008, 20:09
Ale widać, że nie jesteśmy jakimiś potworami, bo nadal w nas sie gotuje.
Nie jesteśmy kosmitami - bo są jednak inni ,ktorzy mają taki eproblemy jak my.
TO dla mnie ważne - nie jestem jakimś bezdusznym, wrednym, wyalienowanym potworem. To sie po prostu zdarza.... Mnie pomogła ta rozmowa. I dziękuję Daggulka za ten temat.

daggulka
29-09-2008, 20:31
No ale coś Ty, Neferka ... nie ma za co dziękować .... założyłam bo tak się we mnie gotowało, że o mało mnie szllag nie trafił ...musiałam wyrzucić a małż więcej udźwignąć nie mógł :wink: :oops: :lol:

u mnie jak już wcześniej przewidywałam... wróciło do normy , ale bardziej się kontroluję i obserwuję coby w porę zareagować :D

pisać , kochani ...jak ktoś już nie może to pisać tutaj choćby pod obcym nickiem ...naprawdę pomaga :wink: :D ... no i przy okazji możemy podzielić się doświadczeniami jak sobie radzić - a to naprawdę dużo :D

galka
29-09-2008, 21:20
Baba budowniczy napisałaś coś co jest chyba sednem całej sprawy.My walczymy z rodzicami jakby to byli w dalszym ciagu silni młodzi ludzie ,którzy robili nam piekło tymczasem wszystko uległo zmianie-oni siły stracili,myśmy w siłę urośli i teraz sie odgrywamy.chciało by się zastosować grubą kreskę ale czy to się uda...nie jest to proste

Nefer
29-09-2008, 21:22
A co gdy jeszcze 10 , 6, 4 lata temu nadal robili nam piekło ? Gorsze niż 30 lat temu ?
To nie jest takie zero-jedynkowe, o nie...

galka
29-09-2008, 21:29
Nefer-każda sytuacja jest inna-we mnie siedzą zadry mimo ,że już od dawna mam spokój.Ale tego co było nie spośób całkiem zapomnieć.Może skleroza mnie uwolni :D

Nefer
29-09-2008, 21:36
Nefer-każda sytuacja jest inna-we mnie siedzą zadry mimo ,że już od dawna mam spokój.Ale tego co było nie spośób całkiem zapomnieć.Może skleroza mnie uwolni :D

Dooobre :):) to ja od dziś też na to liczę :)

rrmi
29-09-2008, 22:28
:)

Nefer
29-09-2008, 22:30
Nie żałuj. Pokazałaś mu, że Ty jesteś człowiekiem.

KiZ
30-09-2008, 10:10
Ależ niektórzy mieli spieprzone dzieciństwo :-? O innym można coś? :oops:

Nefer
30-09-2008, 10:45
Wiesz, pewne rzeczy rozumiesz jak już dorośniesz. I wtedy tak naprawdę zaczynasz analizować. Mnie dopadło jak zostałam mamą - musiałam sobie stworzyć mój własny styl "mamowania".
Przeniosłam z mojego domu darcie mordy na dzieci. To niby nie patologia, ale ciężko się drzeć tak o wszystko. Przeniosłam również opcje klapsa w pieluchę.
Więc w kończu zauważyłam, że coś jest nie tak. Przecież z powietrza mi się to nie wzięło.
Pamiętam jak po ślubie wynajęliśmy mieszkanie z mężem. W zasadzie nie mieliśmy przez to na jedzenie ( mąż zarabiał 300 $ i tyle kosztował wynajem :)) ale to co mnie w tym domu uderzyło to cisza.
NIestety - piersze lata moje dzieci miały też przesrane. Wiecznie drąca mordę matka to nie jest sielanka. Potrafiłam je mocniej złapać za rękę ( specjalnie, tak , żeby bolało) przywalić w tyłek.

I pamiętam taki dzień - dzieci się bawiły w pokoju, miały jakieś 2 i 3,5 roku - właściwie to się wzajemnie "wzbudzały" więc zabawa była głośna. Wpadłam do pokoju i zaczęłam się na nie drzeć. I nagle zauważyłam, że mam naprzeciwko siebie dwa, małe , najkochańsze na świecie ludziki z ogromnymi oczami pełnymi przerażenia.
I coś we mnie pękło - fizycznie. To było niesamowite - poczułam takie "pyk" w środku , gdzieś na wysokości mostka i ... oblał mnie błogi spokój. I zaczęłam się potwornie śmiać, ale tak do łez. I moje dzieci śmiały się ze mną - turlaliśmy się po podłodze.
Od tego momentu przestałam na nie podnosić głos i już nigdy nie podniosłam na nie ręki.
Co się stało ?
Przestałam się ich bać. Tak, to idiotyczne - teraz wiem , że wrzask moich rodziców wynikał z ich strachu i bezsilności. Oni sie mnie po prostu bali. Bali się , że nie sprostają wychowaniu, że będą złymi rodzicami - i przyjęli metodę ataku i nienawiści. Byłam dla nich zagrożeniem ( "nie wiadomo co jej do łba strzeli")
Ja zdążyłam się wyzwolić - teraz moi synowie są dla mnie praktycznie partnerami do rozmowy - nawet jesli mamy inne zdanie rozwiązujemy konflikty negocjacjami. Są w tym coraz lepsi :) I po prostu sie lubimy i szanujemy.

daggulka
30-09-2008, 11:17
ja też "darcie mordy" przeniosłam z domu ...i trudno mi nad tą agresją zapanować ...z reguły jestem wybuchowa ....jedni strzelają focha, inni tłamszą w sobie a ja drę mordę jak mi coś nie leży albo jak jestem chora-wtedy bez kija nie podchodź, Daga chora=Daga agresywna :lol:
z jednej strony dobrze dla mnie - podrę się, ciśnienie zejdzie i spox ...ale dla rodziny to chyba żadna przyjemność :-?
niby ktoś w tej rodzinie musi nosić portki ( z moim małżem nasze dziewczyny mogą zrobić wszystko :wink: ) , ale z drugiej strony trza to darcie mordy troche ograniczyć :wink: :lol:

30-09-2008, 11:39
Ja też z tych drąco-wybuchowych :oops: , ale nie wiem, czy to nie zdrowsze długoterminowo i życiowo... Rodzina i otoczenie zna instrukcję obsługi i wie, że 5 minut powrzeszczę, a jak już para ujdzie będę do rany przyłóż. Taka konstrukcja już mi się trafiła, pewnie są nowsze i bardziej amerykańskie :wink:
Dla mnie gorszy typ to milczek-złośliwiec, co to właśnie za 20 lat co coś wypomni. Dla mnie to tak, jakby mówi o innej osobie :lol: Ja - wtedy? A w życiu :lol: :lol: :lol:

elutek
30-09-2008, 11:50
...

daggulka
30-09-2008, 12:04
elutek...współczuję :(
teraz mi sie wydaje, że z taką duperelą napisałam :oops: :roll:

agnieszkakusi
30-09-2008, 12:08
Elutek....brak słów...mam nadzieję, że ten piekarnik to nie u niej :-?

elutek
30-09-2008, 12:26
...

30-09-2008, 13:23
A ona oczywiście nic nie pamięta, pewnie uważa że była całkiem dobrą mamusią, no może troszkę nerwową :roll:
Koszmar...

KiZ
30-09-2008, 13:36
Elutek....brak słów...mam nadzieję, że ten piekarnik to nie u niej :-?

Hyhyyy :o ale text 8)

KiZ
30-09-2008, 13:42
moja matka "darła mordę", straszliwie, do dzisiaj jak słyszę kłótnię lub krzyki to
ściska mnie w żołądku z nerwów i jedyna myśl w głowie - uciekać
(...)


W sumie masz adekwatny awatar :-?

Nefer
30-09-2008, 14:01
Bo wbrew pozorom awatary też coś o nas mówią :):)

Również uważam, że moi rodzice nie powinni mieć dzieci.
Ja mam taki ścisk w żołądku w sobotę i niedzielę rano. Wiem, idiotyczne :):) Ale mieszkam teraz w mieszkaniu moich rodziców (kiedyś sie zamieniliśmy - oni wzięli nasze nowe a my to) - tam się wychowałam. I jak otwieram oczy rano - czasem taka jeszcze bardzo zaspana, jeszcze trochę w innym świecie i łapię się na tym, że czekam na wrzask.
Mój ojciec w każdy wolny dzień , czy w święta stawiał mnie do "pionu". Chyba dlatego, odkąd się wyprowadziłam, uważam, że spanie do 12.00 to moje niezbywalne prawo :lol: :roll: i jesli ktoś je narusza to zamieniam się w potwora.

Przeraża mnie to jak to siedzi w człowieku. Choć nigdy nie przeżyłam tego co Elutka i wiem, że chyba jestem histeryczką :):) Pewnie na miejscu Elutki poczekałabym aż usną i dziś pisałabym z pierdla. Ale to kwestia jak bardzo rodzice "upierdolą" własne dziecko. Jak dużo strachu wbiją mu pałą...
Ja w ogóle nie powinnam się wypowiadać. Po prostu historia Elutka mnie powaliła.
Wybacz, Ekutku, ale takich skurwysynów powinno się skazywać za takie zachowanie. Przepraszam, wiem, że to Twoi rodzice. Ale jak można...
Dlatego dzwonię na policje jak słyszę płacz dziecka za ścianą.
Do końca życia będą nas gonioc demony.

Ale zawsze można się podnieść - i zacząć tworzyć swój własny świat - bez bicia, krzyków, poniżania. I można sobie powiedzieć : na pohybel skurwysynom.
I iść dalej z podniesioną głową.
Nawet jeśli odwracamy sie od ludzi, ktorzy nas "wychowali".

Altaries
30-09-2008, 14:13
nierozwiazane problemy powracaja ze zdwojona sila. wydaje sie, ze zmierzamy do przodu, podczas gdy zataczamy kola. lub tez jak cma krazymy spirala, wciaz blizej i blizej ognia

nie wiem co lepsze - umrzec, spalic sie aby narodzic sie na nowo, czy tez zyc jak gdyby nigdy nic. jak mozna przezwyciezyc lata cierpien fizycznych, tortur psychicznych, przejsc nad tym 'do porzadku dziennego', 'przetrawic' to?

'wiele dni, wiele lat czas nas uczy pogody' - czy aby na pewno?

mam prywatna teorie na ten temat. czlowiek jest suma doswiadczen innych istot, jest ofiara i katem zarazem. przeciwienstwa sa koncem tego samego. tylko akceptujac swoja podlosc, bezradnosc i malosc moze pchac swoj maly kamyk pod gorke. tylko odnajdujac w sobie matke-dreczycielke i odnajdujac zrodlo jej udreki, moze ostatecznie sie od niej uwolnic. aby przeciac bledne kolo, sprzezenie zwrotne kat-ofiara, trzeba odciac zrodlo toksyn.

po co uciekac dokadkolwiek? nie mam miejsca, gdzie mozna sie udac. wszystko istnieje w naszym umysle

andzik.78
30-09-2008, 16:22
Elutek współczuję :( .Ja do dzisiaj czuję ucisk w żołądku, nerwy, strach. U mnie hałas był na porzadku dziennym. Byłam wyzywana od najgorszych. Pamiętam jak dostałam pasem bo za głośno układałam sztućce w szafie.Zawsze byłam najgorsza, do niczego się nie nadawałam ,cały czas słyszałam ,że i tak do niczego nie dojdę. Jak tak cały czas słyszy się to samo to w końcu człowiek zaczyna w to wierzyć.Kiedy miałam 11 lat mama urodziła siostrę , po dwóch latach następną. Obowiązek bawienia a właściwie wychowania spadł na mnie.Koleżanek raczej nie mialam.No poza jedną ale ona czasami traktowała mnie poniżająco.Teraz wiem ,że ona miała jeszcze bardziej przechlapane niz ja.W szkole oczywiście byłam ofiara klasy. Nieładnie ubrana , nic się nie broniłam przed atakami ''kolegów'' No i jeszcze na dodatek okulary nosiłam. Pamiętam jak jeden z chłopaków kijem mnie po plecach bił ale pani nauczycielka udawała,że nie widzi. Po podstawówce poszłam do zawodówki bo przeciez do technikum bym nie zdała. (mimo,że uczyłam się dobrze) Dopiero w szkole zawodowej pani która uczyła polskiego była bardzo zaskoczona,ze wybrałam zawodówkę. Po ''zetce'' technikum a na końcu studia. Co prawda tylko zaoczne i tylko mam przed nazwiskiem ''inż'' ale dla mnie to sukces.Bardzo duży sukces. Teraz mam chce żebym szła do pracy a ona będzie mi dzieci pilnować(oczywiście nie za darmo) Poszłam. Kilka dni byłam na szkoleniu. Przyjeżdżałam do domu a tam jeden syf. Dzieci głodne, czasami posikane, nie pozmywane(mama od kilku lat nie zmywa) zero obiadu.A mama gazety czyta albo u sąsiadki.U niej jest zawsze wszystko najlepsze. Zawsze chwali jej dzieci nas nigdy nie pochwaliła.
Napisałyście ,że krzyczałyście na dzieci. Ja niestety też :-? W końcu zaczęłam się zastanawiać co ja robię? Zawsze mówiłam sobie ,że będę inna niz mama a ja co? Robie to samo co ona. Powoli uczę się rozmawiać z dzećmi. Maja 3 i 2 latka ale bardzo duzo rozumieją.Mama się dziwi ,że tak z nimi rozmawiam :-?
Kiedyś uderzyła małego. Powiedziałam jej ,że jak jeszcze raz to zrobi to jej oddam. Obraziła się na mnie. Wszystkie ciotki wiedziały co powiedziałam ,były zbulwersowane moim zachowaniem.Mama oczywiście dodała kilka słów więcej.. Najgorsze jest to ,ze ja nie umiem jej odmówić pomocy.

Ew-ka
30-09-2008, 17:42
Mój Panie Boże :o nie wierzę własnym oczom -co ja tu czytam za hororry :-?
Ja to powinnam na kolanach do Czestochowy iść za moich Rodziców :D
strasznie Wam WSPÓŁCZUJĘ :(

elutek
30-09-2008, 17:45
...

bobowa budowniczowa
30-09-2008, 18:47
Dziewczyny kochane ile z nas jeszcze nosi w sobie tragedię i traumy z dzieciństwa :cry:
Ja też sama sobie dziwię się, że tak się wywnętrzam ale albo ufam, że to pomoże, albo ufam, że nikt tego nie wykorzysta przeciwko mnie (może jeszcze zbyt naiwna jestem :oops: ), albo po prostu jest mi to potrzebne bo "dorosłam" do tego żeby głośno o tym mówić.
Moja mamusia nieraz poczęstowała mnie tekstem, że to nie jest mój dom (mówię o moim domu rodzinnym), że ja to mogę tu tylko przychodzić spać i ewentualnie jeść. Sniadania do szkoły robił mi tata.Jak wierciłam jej dziurę w brzuchu (przez dwa lata), że chciałabym chodzic do szkoły baletowej to w końcu na odczepnego poszła ze mną na egzaminy. Oczywiście nie przygotowywałam się do nich wcześniej. Poszłam, zdałam, przyjęli mnie (a teraz wiem, że Poznańska Szkoła Baletowa to taka "nie lada gratka"). Działo się to pod koniec czerwca. Pod koniec wakacji ja cała w skowronkach już się nie mogłam doczekać kiedy zacznę do tej szkoły chodzić. I co? Goowno!. mamuśka powiedziała mi, że nie będę chodzić do tej szkoły bo ona nie będzie mnie tak daleko wozić tramwajem do szkoły (jakieś 10 przystanków - bez przesiadek). Rozpacz 9-latki była tak ogromna, że do dzisiaj ja pamiętam.
Szkoła kolejna: chciałam koniecznie dostać się do technikum gastronomicznego. Okazało się, że jest egzamin z chemii, a ja z chemii kompletna noga (tzn. tak mnie się wydawało a to się okazało że nauczycielka w podstawówce nieodpowiednia), do tego zabrakło mi 4 dziesiąte punktu na świadectwie, żeby w ogole rozpatrzyli moje podanie. I co : zdałam, dostałam się, wracam do domku, uśmiech dookoła głowy, rzucam się matce na szyję, mówię, że zdałam i mnie przyjęli i co: no to szkoda, bo myślałam, że cię nie przyjmą i do ogólniaka pójdziesz.
Ja mężatka, niestety też czasami krzycząca i na dzieci i na męża, moja matka o wszystko zazdrosna: a to że mam mieszkanie, a to że jedziemy na wakacje, dziećmi to najlepiej, żebym jej nie dawała bo ona nie miała babci w Poznaniu, to ona tez mi nie pomoże żebym wiedziała jak to jest samemu sobie radzić, a przy dzieciakach wyzywa mnie od takich, że wychowywać dzieci nie umiem, że tylko je wyprodukowaliśmy..........ech :cry: :cry: :cry: :cry: :cry:

Rozumiem Was wszystkie co przechodziłyście

Nefer
30-09-2008, 18:50
Andzik.

Może nikt jeszcze Ci nie zadał tego pytania : dlaczego zostawiasz swoje dzieci z taka kobietą ? Przecież wiesz, ze jak Ciebie nie ma w pobliżu to ona być może sączy ten sam jad , ktory sączyła Tobie. Dlaczego im to robisz ?
Wolałam pracować po nowach i być z dziećmi w dzień niż skorzystać z usług mojej mamy. Albo pracowałam od 20.00 do 8.00 rano - przychodziłam do domu, a mój mąż wychodził do pracy. Spałam, wtedy kiedy dzieci - 1-2 h po obiedzie. Można. Ale nie rób tego dzieciom...
Weź jakąś studentkę ostatniego, zapłać, poproś mamę z okolicy z dziećmi w tym samym wieku, daj je do żłobk a- zrób cokolwiek , tylko nie daj ich zmarnować.
Nie ma nic gorszego niż poczucie, że jest sie kupą gów.na.
Ja też tak miałam. Ale zniszczyłam ten sztuczny świat i wiem, że jestem niezła w tym co robię. Wiem, że jestem wredna, ale zawsze pomogę jak trzeba - tak mam. Nie wiem czy do końca życie nie będę tego sobie (?) udawadniać...
Nie chcę Cię absolutnie poucząć - to Twoje dzieci - ale czasem łatwiej obcemu ...prawie :):)

BK
30-09-2008, 18:52
Na terapię to nigdy nie jest za późno :)

Kurczę gdybyśmy mieszkały w jednym mieście tobyśmy się skrzyknęły wynajęły jakąś fajną panią psycholog i zrobiły sobie sesję terapeutyczną.

Elka62
30-09-2008, 18:54
Niestety dla dziecka rodzic jest bogiem - bez względu na to jakim jest człowiekiem. Dlatego jako dzieci nie potrafimy dać opór przemocy. Tej fizycznej i psychicznej.
Straszne są niektóre Wasze relacje.
Tym bardziej chwała za odwagę bycia sobą! Za mniej lub bardziej udane próby przerwania zaklętego kręgu!

Nie mam aż tak traumatycznych wspomnień, ale pracowałam w Monarze i tam patrzyłam na dzieciaki walczące o swoje życie. Dzieciaki, które zaczynały w wieku 8 lat od papierosów, a kończyły jako 20-letni zniszczeni alkoholem, narkotykami, lekami ludzie.
Dzieciaki, które trafiały z różnych domów i nie zawsze były to rodziny tzw. patologiczne. Często przyjeżdżali z domów na pozór pełnych wszelakiego dobra. Tylko miłości w tych domach brakowało. Rodzice odwiedzając syna po kilku tygodniach niewidzenia się potrafili przywieźć mu torbę słodyczy i kieszonkowe, które było wyższe od naszych pensji.
I sprawa załatwiona! Można wracać do domu!

Też miałam okres, w którym darłam się na dzieci. Wymyśliłam sobie, że dopóki ich nie było wszystko się udawało. Że dopiero gdy znalazły się w moim życiu zaczęło się pieprzyć.
Boże - nawet teraz kiedy to piszę łapią mnie skurcze! Jak mogłam tak myśleć!
Na szczęście minęło. Przyszło opamiętanie i rozum.

Od tego czasu wiem, że miłość to podstawa. Kochajmy swoje dzieci i uczmy je kochać. Z miłością w sercu nigdy nie zabraknie nam cierpliwości i zawsze będziemy mogli traktować własne dzieci jak długo oczekiwanego chcianego gościa.
A one nauczone kochać pójdą w świat kochając a nie krzywdząc ludzi.

BK
30-09-2008, 18:56
Zgadzam się że lepiej zapłacić obcej osobie i mieć spokój niż podnosić sobie ciśnienie spotkaniem z mamą albo teściową.
Myślę że nie trzeba mieć skrupułów przed ograniczeniem kontaktów z mamą w takich sytuacjach. Niech gadają naokoło, a co tam.

bratki
30-09-2008, 19:13
Kurczę gdybyśmy mieszkały w jednym mieście tobyśmy się skrzyknęły wynajęły jakąś fajną panią psycholog i zrobiły sobie sesję terapeutyczną.

A tej sesji to niby co brakuje? :D

DPS
30-09-2008, 19:14
Dzisiaj? Mieszkam na wsi, żyję bardzo skromnie, ale mój syn studiuje za granicą - tak wybrał, takie Mu stworzyliśmy możliwości. Jak się chce, to wszystko mozna.

daggulka
30-09-2008, 19:39
U mnie nie było bicia, nie było maltretowania , nie było ośmieszania ....był tylko klosz i obojętność
godzina 19 - wołanie do domu, kąpiel, jeść , spać ...zero dyskusji w jakichkolwiek tematach, tylko wykonywanie poleceń ... zrobili ze mnie życiową kalekę nieprzygotowaną do życia w społeczeństwie..... kiedy wyprowadziłam się z domu (ucieczka? :-? ) to nie potrafiłam nawet firanki zawiesić, ugotować ...nic kompletnie :roll:
mając 18 lat zaszłam w ciążę ...oczywiście ślub bo jak to tak .... mieszkaliśmy jakiś czas u moich rodziców , urodziłam dziecko, wpadałam w depresję poporodową to mama zajęła się moim dzieckiem ...dosłownie zajęła ....kąpała, karmiła, przewijała....kochała - przez swoje zachowanie odebrała mi córkę - odsunięta 19- letnia dziewczyna której całe życie układała matka pomyślała, że tak ma być - widać to normalne :roll:
po wyprowadzce byli u nas kilka razy w tygodniu, Kamilę często zabierali do siebie żeby "odpoczęła" :evil:
mam żal do siebie, ale jeszcze większy do niej ... wyszłam z domu jak ubezwłasnowolniona psychicznie osoba - bez swojego zdania , bez własnej woli , poddająca się życiu jak fala w oceanie...co ma być to będzie :roll:
nie mam z Kamilką takich kontaktów jak bym chciała - musiałam uczyć się tej miłości ...nikt nie pomógł mi wyjść z tej depresji - łatwiej było odebrać dziecko :evil:

bobowa budowniczowa
30-09-2008, 20:27
dagulko przykro mi :cry:

Staraj się odbudowac swoje relacje z córką, spędzaj z nią czas, bądź pomocne wtedy kiedy Cię potrzebuje. Teraz wiesz czego na pewno nie możesz zrobić swoim dzieciom



depesiu po prostu brak mi słów :cry:

DPS
30-09-2008, 20:54
Na wiele historii tutaj brak słów.
Nefer, Rrmi, Bobowa, Ty, Elutek...

Czasami sobie myślę, że kiepsko z tymi matkami Panu Bogu się udało. :roll:
Z ojcami też nie lepiej. :-?

Nie wiem, czy bidul dla niektórych nie byłby mniejszą traumą...

Nefer
30-09-2008, 21:00
Wierzę, że wychodzimy z tego silniejsi. Wierzę też, że gdybym nie miała takich rodziców nie byłabym taka jaka jestem. A jestem dość silna i wiem, że często robię za podporę innym ludziom ( już w firmie robią zrzutkę na leżankę :)).
Czyli nie ma tego złego.
Wiem, że mam lepsze układy z moimi dziećmi niż z rodzicami - czyli zmieniłam styl wychowania o 180 stopni - to dobrze.
I chyba - w zasadzie - powinnam im podziękować . No bo tak jest jak się popatrzy na to wszystko z dystansu. Przez własny przykład nauczyli mnie kim nie chcę być. Może to jest jeden plus, ktory znalazłam ?

bobowa budowniczowa
30-09-2008, 21:32
Oj depesiu myślę, że chyba bidul nie .........przynajmniej nie taki jak jest w nim teraz..................okropnie.
A [/b]Nefer chyba ma rację, że gdyby nie nasze doświadczenia z rodzicami to bylibyśmy inni.................a tak to wiemy kim nie chcemy być.

Choc oczywiście najlepiej byłoby gdyby wszyscy mieli cudownych rodziców i wspaniałe domy rodzinne.

DPS
30-09-2008, 21:34
...

1950
30-09-2008, 21:38
wiecie co BABY, czymcie sie,
jesteście wielkie,

galka
30-09-2008, 21:54
Pewnie,że wielkie ale tylko ten kto tego doświadczył wie jak pokreconym wychodzi się z takich domów ,jak bardzo szuka się jakiegoś punktu podparcia ,jak niską mamy samoocenę,ile błędów powielimy wyniesionych z domu zanim staniemy się na tyle mocni zeby spróbować żyć inaczej .

30-09-2008, 22:05
Jak jeszcze raz się wydrę na swoje dzieci, to odgryzę sobie język i go zjem :evil:
Howgh

Nefer
30-09-2008, 22:09
Ja przeczytałam jedną książkę za późno - już wprowadziłam wcześniej tę zasadę.
Jak Ci rośnie ciśnienie i już masz się wydrzeć - weź głeboki oddech i powiedz do dziecka : "jestem teraz zdenerwowana i lepiej jakbyśmy porozmawiali za chwilę"albo odwróć sie na pięcie i po prostu zmień lokal. Na chwilę. Złota zasada : kiedy głośno powiesz co czujesz - demony sie chowają :)

A ta książka : "Jak mówić, by dzieci słuchały. Jak słuchac by dzieci mówiły".

30-09-2008, 22:15
Zasady znam, ale ... krew nie woda 8) Zainwestuję w worek i rękawice

Nefer
30-09-2008, 22:23
Zasady znam, ale ... krew nie woda 8) Zainwestuję w worek i rękawiceSpoko - dasz radę. Ja jestem straszny wściekun - wyżywam się w pracy :):):)

30-09-2008, 22:31
Ja wszędzie i jeszcze mi pary zostaje na dzieci :oops: :lol:

Nefer
30-09-2008, 22:36
Ja wszędzie i jeszcze mi pary zostaje na dzieci :oops: :lol:
Ja wiem, że dasz radę. Najważniejsze to zauważyć problem. Jak już wiesz, że on jest to sobie spokojnie poradzisz :) Wszyscy popełniamy błędy -mądrością jest ich nie powielać :)

DPS
01-10-2008, 07:08
...

elutek
01-10-2008, 07:29
...

daggulka
01-10-2008, 08:02
ponadnormowe kologramy ...hm ...ja też mam :oops: ... u mnie wszystkiego po trochu się na to zebrało: zaburzenia jedzenia, alergia leczona sterydami , no i "zażeranie" stresów :wink:

bobowa budowniczowa
01-10-2008, 10:34
...........hm..................dodatkowe kilogramy............hm..............lepiej już nic nie będę mówić :oops: :roll: .................do tego kłopoty zdrowotne....................hm................... ..


Ale dam radę......muszę................dla całej mojej rodzinki :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: najlepszej, najukochańszej, najwspanialszej :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:

andzik.78
01-10-2008, 10:41
A ja do tej pory zastanawiam się dlaczego mój mąż ze mną jest? Przecież jestem niska, mam nadwagę, ogólnie urodą nie grzeszę.
Pamiętam jeszcze przed ślubem poszłam z mężem na sylwestra zbiorowego do remizy. Większość kobiet odpicowana , ja nie szalałam za bardzo ze strojem. Kilka dni po imprezie mama powiedziała mi , że nie dorastam mojemu mężowi do pięt :-? :roll: tak tak. Ktos jej o tym powiedział bo był na tymże sylwestrze. Nie wiecie jak podle się w tedy czułam.

Dobrze,że jesteście.

bobowa budowniczowa
01-10-2008, 10:46
andzik do on Cię kocha za to jaka jesteś a nie za to jak wyglądasz :lol: :lol: :lol:

A gupie baby skarżypyty......ech.................

nic się nie martw, bądź sobą i życzę Wam samych szczęśliwych dni :lol: :lol: :lol:


A Twoja mamuśka jak jej się nie podobało to ...................

rrmi
01-10-2008, 11:03
:)

KiZ
01-10-2008, 11:53
A ja do tej pory zastanawiam się dlaczego mój mąż ze mną jest? Przecież jestem niska, mam nadwagę, ogólnie urodą nie grzeszę.
(...)


Podobno te mniej urodziwe się bardziej starają :oops: 8)

Stokrotka
01-10-2008, 12:06
Za to moj Mlody to jest az chyba przewartosciowany przeze mnie
Chyba tak jednak lepiej niz odwrotnie.

Oby Twoja przyszła synowa też tak uważała :lol: ;-)

DPS
01-10-2008, 17:16
No i ten perfekcjonizm. Ciągła chęć udowodnienia sobie i innym, że jeśli coś robię to jestem świetna, potrafię. Może pochwalą. :-?
Dziś znowu beznadziejnych ciuchów nakupiłam. :D

JANINKI-AMORKI82
01-10-2008, 18:26
chciałabym opisać od początku moją historię (do tej pory były jedynie wyrywki) - ale nie mogę, każda próba sklecenia zdania wiąże się z walką z demonami, na którą teraz nie mam siły ani (chyba) ochoty, chwilowo ciesze się błogą wolnością, a walkę podejmę gdy będę gotowa i gdy przyjdzie na to czas - mam kilka miesięcy...mam nadzieję, że to nie będzie walka z wiatrakami. choć nie piszę - cały czas czytam Wasze historie...to też pomaga - daje poczucie, że nie jestem sama, za co bardzo Wam dziękuję.

Nefer
01-10-2008, 18:33
Depesia.
Znam Cię osobiście, a jestem człowiekiem bardzo szczerym i otwartym.
Węc Ci powiem : jesteś osobą inteligentną, niezwykle cieplą i sympatyczną. O ubraniach sie nie wypowiem, bo nie mam pojęcia w co byłaś ubrana :) Ale jak widać nie odniosłam wrażenia, że coś jest nie tak :):):)
Wydałaś mi się typową "duszą towarzystwa" - mówisz głośno i pewnie i niegłupio :)
Więc chciałaś - to masz - i nic już CI nie pomoże. Już nie masz wymówki na chowanie się pod stół - i mówię Ci to ja, znany szyderca :):)

andzik.78
01-10-2008, 18:45
A ja do tej pory zastanawiam się dlaczego mój mąż ze mną jest? Przecież jestem niska, mam nadwagę, ogólnie urodą nie grzeszę.
(...)


Podobno te mniej urodziwe się bardziej starają :oops: 8)
tutaj to raczej mój mąż musi się starać..

daggulka
01-10-2008, 19:09
depesia.... ja Ciebie pamiętam ze zlotu ...nie miałyśmy okazji bliżej się poznać niestety (byłaś rozchwytywana :roll: ) , ale wywarłaś na mnie bardzo pozytywne wrażenie ...więc kochana...więcej pewności siebie :D
a ciuchy? ...ja od zawsze nie ubieram się modnie, tylko wygodnie... a jak się komuś nie podoba to niech nie patrzy :lol:

dziewczyny ... cały szkopuł polega na tym, że musimy uwierzyć w siebie .... musimy uwierzyć że jesteśmy wartościowymi fajnymi babeczkami ... że doskonale radzimy sobie same z sobą , z dziećmi, , z codziennymi sprawami ... że jesteśmy już dorosłe i same odpowiadamy za siebie ... że to co wpierano nam latami to nieprawda - że to oni nie mają racji :roll:
kurcze, faktycznie szkoda ze tak jesteśmy po całym kraju rozsiane ...takie sesyjki terapeutyczne przy dobrej kawce tylko na dobre by nam wyszły :D

rrmi
01-10-2008, 19:49
:)

retrofood
01-10-2008, 19:58
andzik do on Cię kocha za to jaka jesteś a nie za to jak wyglądasz :lol: :lol: :lol:


to nawet nie tak.
przecież jest normą, że kobiety ubierają się dla kobiet, a nie dla mężczyzn.
Dla mężczyzn to sie rozbierają.

daggulka
01-10-2008, 20:04
nie no ...ubierają się też dla mężczyzn ...bo jakby się nie ubierały to by się nie miały z czego rozbierać :lol:

Nefer
01-10-2008, 20:07
Ja uwierzyłam w siebie wbrew wszystkim znakom na niebie i na ziemi. Poradziłam sobie w tak różnych sytuacjach życiowych, że nie wydaje mi się abym była lebiegą.
Zastanówcie się co posiadacie :
Praca/zajęcie, dzieci, facet, dom (już zbudowany albo w trakcie) pies, kot, cele do osiągnięcia.
Czy wyglądacie jak nieudacznicy ? Nie wydaje mi się - każdy z nas coś w życiu osiągnął . A to jak oceniają te osiągnięcia inni ?- a ch... im w d.....

Tylko przez chwilke podsumujcie swoje życie. Od razu zrobi się Wam lepiej.

an-bud
01-10-2008, 20:18
czytam i czytam i czytam
jak dobrze, ze jesteście
tak ciężko jest pisać o sobie ale ile Waszych demonów jest we mnie :(
dziękuję za Wasze słowa otuchy :)
gosia

Stokrotka
01-10-2008, 20:31
A ja do tej pory zastanawiam się dlaczego mój mąż ze mną jest? Przecież jestem niska, mam nadwagę, ogólnie urodą nie grzeszę.
(...)


Podobno te mniej urodziwe się bardziej starają :oops: 8)

Kurcze KiZ gadasz jak handlarz żywym towarem ;-)

Andzik - to, że nie grzeszysz urodą, to twierdzi, z tego, co piszesz Twoja mama. A Ty tego nie powtarzaj tylko sobie odpuść. Kobiety, których uroda jest doceniona (a w końcu Twoja jest - tylko nie przez matkę ) pięknieją w oczach. Wystarczy, że w siebie uwierzą.

Rany Julek, jak tak czytam...niektórzy rodzice to świetny materiał na dementora z Harryego Pottera...wyssają z człowieka całe życie - naprawdę nie przypuszczałam, że tak mozna spaprać młodosć własnemu dziecku :evil:

KiZ
01-10-2008, 20:59
To się w pale nie mieści, co tu mozna wyczytać :o Ten kolo, który gnebił dziecko za zbyt głośne układanie sztućców (sic!) to dla sportu choćby ma u mnie łape na grdyce. Może tak adres..?

Mówi/czyta się, że większość patologicznych zachowań ma swoje źródło w traumie z dzieciństwa - znęcanie, pedofilia itp. (prosze mnie nie pytać o źródła naukowe, nie potrafię podać, a nie chce mi się szukać). Jedyną metodą żeby tego goowna nie rozsiewać, jest zdecydowana tama świadomych ofiar. Tak se koncypuje. Napawacie mnie więc pewną nadzieją, że moje wnuki kiedyś nie zostaną wciągnięte w tą spiralę szajb przez jakąś zatraumioną poj...aną jednostkę :-?

DPS
01-10-2008, 21:10
Dziewczyny kochane - dziękuję Wam za dobre słowo, aż mi sie ciepło koło serducha zrobiło. :D
Ale przecież wszyscy wiedzą, że to Wy jesteście fajne i dobre, a ja to taka zwyczajna kura domowa ze wsi. :D
KiZ - Tobie szczególnie serdecznie dziękuję w imieniu wszystkich tutejszych zatraumionych - że wierzysz w nas. :lol:

Nefer
01-10-2008, 21:15
Dokładnie tak KiZ.
Nie jestem psychologiem, ale coś tam już widziałam w życiu i dla mnie ten proces wygląda tak :
Etap pierwszy - świadomość.

Na szczęście tutejsze Towarzystwo ma za sobą pierwszy etap - świadomość źródła swoich demonów.

Drugi etap - to krok do tyłu i obiektywny ogląd własnej postaci i własnego życie. I AKCEPTACJA samego siebie. Równowaga wewnętrzna jaką zyskujemy w tym momencie pozwala nam łatwiej akceptować innych - dzieci, pracowników , pani na poczcie. Wiem,że na to trzeba czasu.
U mnie to trwało kilka lat - teraz juz mam równowagę wewnętrzną. Czego i Wam życzę.

A trzeci - to naprawianie.

A jak ? Ano każdy ma swoją metodę. Jedni odcinają korzenie całkiem (ja) inni toleruję pewne rzeczy ( i to też wybór) jeszcze inni tkwią w chorym układzie i nadal pozwalają truć swój organizm ( to jest tragedia, bo wyklucza naprawianie)

Jesli etap jeden i dwa są zakończone to wersja z tkwieniem w układzie odpada. Czego wszystkim tu serdecznie życzę.
Szczerze - trzeba mieć jaja , żeby o pewnych rzeczach napisać. Szczególnie, że co poniektorzy się znaja osobiście. Ale my już się przestaliśmy bać ...:):):):)


Kiedyś gadałam z kimś od terapii uzależnień. Powiedział mi , że żeby stanąć na nogi trzeba znaleźć taki moment w życiu, kiedy byliśmy szczęśliwi i zadowoleni z siebie. I dążyć do osiągnięcia tego samego stanu. Stosuje się to w przypadku alkoholików. My w jakimś stopniu uzależniliśmy sie od toksycznych rodziców...
Dla mnie takim momentem było poznanie mojego męża, potem ślub, dzieci..I cały czas pnę się w górę mojego "ja". Bez niego nie wyszłabym na prostą. A potem to już z górki - na każdym polu jest łatwiej (praca, znajomi, kariera, dzieci..)

Nefer
01-10-2008, 21:18
Dziewczyny kochane - dziękuję Wam za dobre słowo, aż mi sie ciepło koło serducha zrobiło. :D
Ale przecież wszyscy wiedzą, że to Wy jesteście fajne i dobre, a ja to taka zwyczajna kura domowa ze wsi. :D
KiZ - Tobie szczególnie serdecznie dziękuję w imieniu wszystkich tutejszych zatraumionych - że wierzysz w nas. :lol:

wiesz co ? Pieprzysz jak potłuczona :) Ja miastowa jestem jak wiedsz, ale kura domowa ze wsi wygląda inaczej :):)
Kura domowa !!!! Z własnym biznesem, z mądrymi i światowymi dziecmi !!!!!!!
Zaraz Ci nawrzucam :o :wink: :lol:

rrmi
01-10-2008, 21:36
:)

Nefer
01-10-2008, 21:47
nie zrobiłas kroku w tył - dla nabrania perspektywy. Oczywiście możesz dalej usprawiedliwiać swoją mamę i tatę ( że to i sro) i dalej obwiniać siebie, "bo jesteś złośliwa".
I tak będzie, bo nie lubiesz siebie. I dlatego masz problem z lubieniem innych (choć nie zauważyłam, ale sama wiesz lepiej).
Znam to.
Ale ja mam na szczęście tę cechę, że nielubię sobie robić kuku. I jak mi nie leży - wychodzę. Nie każdy to ma, wiem.
Musisz wiedzieć tylko jedno : każdy Twój gorszy dzień oznacza kiepską akcję dla Twoich bliskich, przyjaciół, sąsiadów i psów :):):)
I teraz zastanów się co jest przyczyną tego gorszego dnia...
To nie chodzi o obwinianie- to chodzi o znalezienie przyczyny i wyeliminowanie jej. Ale każdy podejmuje swoje wybory Rrmisia.
A ja jestem wredna jak kobra - ale tylko czasem na kimś ćwiczę :):)

DPS
02-10-2008, 06:42
Rrmisia, teraz to i ja pojadę z grubej rury.
Ty niemądra jesteś, a nie zła, skoro tak o sobie myślisz.
Przypomnę uprzejmie Twoje zaangażowanie w sprawy osób słabszych, których trzeba pomóc i które trzeba wspierać. Tak robią źli ludzie?
Moja droga, masz w sobie wystarczająco wiele siły, aby przejść następne etapy. Nie jesteś słabeuszem, a Twój Mąż wspiera Ciebie bardzo mocno.
Gdybyś tylko zechciała nie usprawiedliwiać ponad miarę tego, co Ci zrobiono.
Dobre chęci u Mamusi? Piekło jest nimi wybrukowane.
Jak pisze Nefer, to Twoja decyzja, ale powinnaś postawić temu tamę.

elutek
02-10-2008, 06:44
...

JANINKI-AMORKI82
02-10-2008, 07:05
Ja uwierzyłam w siebie wbrew wszystkim znakom na niebie i na ziemi. Poradziłam sobie w tak różnych sytuacjach życiowych, że nie wydaje mi się abym była lebiegą.
Zastanówcie się co posiadacie :
Praca/zajęcie, dzieci, facet, dom (już zbudowany albo w trakcie) pies, kot, cele do osiągnięcia.
Czy wyglądacie jak nieudacznicy ? Nie wydaje mi się - każdy z nas coś w życiu osiągnął . A to jak oceniają te osiągnięcia inni ?- a ch... im w d.....

Tylko przez chwilke podsumujcie swoje życie. Od razu zrobi się Wam lepiej.

gorzej jak ktoś analizuje swoje życie i właściwie poza ukochaną osobą u boku nie widzi żadnych pozytywnych aspektów :-( - choć niektórzy mówią, że one są... no jeszcze cele do osiągnięcia są, ale tak odległe, że wydają się nieosiągalne (szczególnie gdy wciąż się słyszy, że ty się do niczego nie nadajesz, do niczego nie dojdziesz, nic nie potrafisz itd..).

02-10-2008, 07:09
Elutek - gdybym JA takie coś usłyszała o mojej rodzinie, to najpierw osobie która to powiedziała popękałyby uszy i ściany, a później miałaby czas na naprawy i leczenie z tytułu zupełnego zerwania kontaktów.
Muszę Ci powiedzie że aż mną telepnęło i mam ochotę pójśc jej i przylac :evil: :evil: :evil: :evil:
Nie zostawiaj tego tak, ja bym się zdobyła na szczery żołnierski opieprz z gatunku na czym świat stoi. Conajmniej.

JANINKI-AMORKI82
02-10-2008, 07:58
moja matka to chyba już całkiem przegięła - rozmawiałam wczoraj z moją siostrą
i czego się dowiedziałam?
zdaniem "mamusi" moje córki dlatego tak przepadają za swoim ojcem /a moim mężem/
bo muszą mu nieźle "robić dobrze"
cały czas mną telepie, prawie nie spałam, co mam z tym zrobić? wygarnąć jej wreszcie
czy dać sobie spokój? czy ona wiecznie będzie mnie gnębić?

może nie powinnam tego pisać, ale zauważyłam, że troszkę mi to pomaga, ta
nasza wspólna wirtualna terapia

elutku - to jest straszne co piszesz...słów brak, wiem, że łatwo mówić (szczególnie gdy sama jeszcze się nie uporałam), ale chyba to jest odpowiedni moment aby coś zmienić!

retrofood
02-10-2008, 08:00
moja matka to chyba już całkiem przegięła - rozmawiałam wczoraj z moją siostrą
i czego się dowiedziałam?
zdaniem "mamusi" moje córki dlatego tak przepadają za swoim ojcem /a moim mężem/
bo muszą mu nieźle "robić dobrze"
cały czas mną telepie, prawie nie spałam, co mam z tym zrobić? wygarnąć jej wreszcie
czy dać sobie spokój? czy ona wiecznie będzie mnie gnębić?

może nie powinnam tego pisać, ale zauważyłam, że troszkę mi to pomaga, ta
nasza wspólna wirtualna terapia

miałem tu nie pisać, bo moje problemy mi zblakły, poza tym ja się z nich wyzwoliłem, bom już i tak stary, ale nie zdzierżyłem.
Pytacz "czy wygarnąć jej wreszcie?" Odpowiadam: Czas najwyższy!
I przy okazji zapytaj: Jak Cię Twoja matka wychowała, że tak się nade mną pastwisz? Gdzie Twoje wychowanie? Czy Twoja matka też rządziła Tobą do końca życia? Podobało Ci się to?
Ja muszę przyznać, że działają tylko metody radykalne. Kiedy ja zdecydowałem, że koniec, więcej nie pozwolę, to nie odwiedziłem matki ponad 2 lata, chociaż mieszkała w odległości ... 500 metrów!
Teraz, niedawno, kiedy pozwoliła sobie na telefon i wyrazenie głośnego niezadowolenia ze mnie, po czym rzuciła słuchawkę nie czekając na odpowiedź, ja nie dzwoniłem parę miesięcy! Kiedy zadzwoniła z pretensją, że mogłaby umrzeć i nikt by się nawet nie zainteresował, odpowiedziałem jej słodko, że nie wyraziła ochoty ze mną rozmawiać, więc nie chciałem jej spokoju naruszać. Uznałem, że skoro jestem zbędny, to nie chciałem się narzucać. Zatkało i więcej do tematu nie wróciła. powiedziała tylko co trzeba zrobić, więc pojechałem, zrobiłem i kiedy probowała wszcząć rozmowę na moje tematy, powiedziałem wprost, żeby zajęła się swoim wychowaniem, bo mnie miała okazję wychowywać 20 lat i ten okres zakończył się ponad 30 lat temu. I se ne vrati! I chwatit!
Niestety, chirurgia często bywa jedynym wyjściem. To trzeba przeciąć. Będą blizny, ale kiedyś boleć przestanie.

Stokrotka
02-10-2008, 08:17
Elutek - ja spokojny człowiek jestem, ale po czymś tak wstrętnym w środku nocy bym leciała wygarnąć. Twoja matka jest chora, strasznie chora...

daggulka
02-10-2008, 08:27
elutek ... boshe.... nie podarowałabym ...tak nie postępują rodzice - złośliwość i chamstwo :evil: :evil: :evil:

jezzzuuu .... moja mam nigdy w życiu .... za moje córki życie by oddała ... za mnie też ... tak sobie niekiedy tłumaczę ...ona żyje naszym życiem, bo nie ma innego ...całe życie w domu , przy nas - wychowywała nas tak jak ją wychowano- ona tylko powielała błędy ....do tego mąż alkoholik - bycie osobą współuzależnioną to choroba z objawami które u niej ewidentnie książkowo występowały :roll:
myślę sobie ...może już czas wybaczyć? może jak wybaczę to wtedy dam radę coś zmienić :roll:

selimm
02-10-2008, 08:54
Staram sie nie byc zlosliwa , ale mi nie wychodzi.



nio ..cio by tu napisać 8)

selimm
02-10-2008, 08:56
@Elutek ...co znaczy "robić dobrze" ....bo tak nie wiem ...czy dobrze kumam z rana

bratki
02-10-2008, 09:13
Elutek, myślę że Twoja mama, że tak powiem "pieprzy z telewizji". Cokolwiek bądź co jej się pod rękę nawinęło, byle Ciebie bolało. Bezmyślnie, bezrefleksyjnie. Za to "efektownie".

Przeciwnie do poprzedników uważam, że nie powinnaś jej wygarnąć. Jeśli teraz zareagujesz - będzie na tym koniu jeździć da capo al fine. Wiem, że to trudne - ale wydaje mi się, że przed następnymi atakami tego rodzaju uchronić może tylko całkowita obojętność na takie teksty.

dandi3
02-10-2008, 09:14
@Elutek ...co znaczy "robić dobrze" ....bo tak nie wiem ...czy dobrze kumam z rana

ja chyba nie chce tego skumać... elutek... nawet nie ejstem w stanie sobie wyobrazić jak musisz się czuć

rrmi
02-10-2008, 09:19
nio ..cio by tu napisać 8)no i co Ty Mala Franco z Hanysowa chcesz od rana :D

Elutek
Moze i racja , zeby zignorowac , ale chyba bym nie wytrzymala.
Tak naprawde rece opadaja :-?

Elka62
02-10-2008, 09:24
moja matka to chyba już całkiem przegięła - rozmawiałam wczoraj z moją siostrą
i czego się dowiedziałam?
zdaniem "mamusi" moje córki dlatego tak przepadają za swoim ojcem /a moim mężem/
bo muszą mu nieźle "robić dobrze"
elutek - jeśli to prawda, jeśli siostra nie koloryzuje /nie oskarżam, wyrażam tylko wątpliwość/, to oczywiście jak najszybciej porozmawiać z mamą!

Nie odkładaj rozmowy, nie czekaj na dobry moment. Taki moment może nigdy nie nastąpić! Porozmawiaj.

Elka62
02-10-2008, 09:28
Do mojego poprzedniego postu dodam: nie musisz robić dzikiej awantury i lecieć na żywioł, ale powinnać zareagować. Powiedzieć, że nie życzysz sobie takich komentarzy.
Gdybyś była bliżej moglibyśmy stanąć za Tobą fizycznie. A tak tylko psychicznie.

elutek
02-10-2008, 09:43
...

Stokrotka
02-10-2008, 09:46
Ela - pytanie - a Twoja siostra mieszka z matką, czy ma swoją rodzinę? Jakie ona ma z matką stosunki?

02-10-2008, 09:58
Elutek - ja bym powiedziała mężowi. Na pewno da Ci oparcie i najwyżej posłuchasz jak ... on jej wygarnie jak Ty nadal nie będziesz miała siły. On myślę że się jej nie boi.
A mąż zdecydowanie powinien o takich "pomówieniach" wiedziec.
Na dobre stosunki raczej nie ma nadziei, przynajmniej niech atmosfera sie oczyści i mamusia zobaczy, że jednak granice podłości istnieją.

bratki
02-10-2008, 10:19
Zgadzam się z b_b ( :wink: ) - mężowi powiedzieć. Będzie Ci łatwiej elutku. Ale upieram się, że olać autorkę. Z tych kilku wpisów (wcale nie taki długi ten wątek) widać że relacja ta wykracza poza definicję rodzica toksycznego. Dla mnie tam są rysy ewidentnie sadystyczne.

Myślę, też że b_b ma zbyt optymistyczną wizję licząc na oczyszczenie atmosfery w tej sytuacji. Raczej będzie kiszka z krzykami przy dzieciach (sąsiadach, znajomych?). I/lub wiercenie tym tematem, jak widelcem w oku za każdym razem, kiedy będzie chciała Ci dopiec.

Poniekąd też odnosząc się do takich rzeczy je usankcjonujesz - jakby było warto. Przecież już z samego sposobu komunikowania widać, że nie ma do czego. Więc traktuj to jak to czym jest: banialuki bez związku z rzeczywistością i nie zatrzymuj się przy nich.

Tu naprawdę nie treść komunikatu ale intencja jest problemem.

elutek
02-10-2008, 10:21
...

babajaga
02-10-2008, 10:21
Elutek
to chyba jest ten moment kiedy musisz przeciiąć pępowinę !
Zdecydowanie i definitywnie !Nie masz nic do stracenia !
W przeciwnym wypadku , moze kiedys za parę lat , będziesz baczniej przyglądała się kontaktom swoich córek z ich Tatą bo ta trucizna bedzie sączyła sie powoli.

Małpa jedna !!!

kofi
02-10-2008, 10:50
Elutku ja bym nawet nie chciała rozmawiać z osobą, która mówi takie rzeczy. Nawet, żeby wygarnąć. Koniec, chyba temu to miało służyć. Nie znam tej pani. Sa granice głupoty i bezmyślności. Miał rację ten, kto mówił, że to zakrawa na sadyzm.

renjul
02-10-2008, 11:10
Uściski dla wszystkich tu piszących. Przeczytałam wątek i smutno mi się zrobiło, że tyle osób ma takie problemy. Ja miałam szczęśliwe dzieciństwo i mam dobre kontakty z rodzicami, ale z teściową swoje przeszłam. Piszę przeszłam, bo odkąd przestaliśmy bywać na obowiązkowych niedzielnych obiadkach, a starszy syn urósł na tyle, by sam wracac ze szkoły, mogę powiedzieć, że mamy to juz za sobą. Mogłabym książkę napisać o przemyślnych sposobach manipulacji w jej wykonaniu.
Zawsze najbardziej bolało mnie to, że byłam w tym wszystkim sama. Udowadniała, że do niczego się nie nadaję, że bez niej moje dziecko i jej syn umarliby z głodu, że wszystko co kupujemy jest bez sensu (bo ona przecież mogłaby nam dac swój stary stół), ze to jak spędzamy czas i na co wydajemy swoje pieniądze jest głupie i lekkomyślne. Atakowała mnie jednak zawsze gdy byłam sama. Na zewnątrz ogromnie mnie chwaliła - jaka jestem zaradna, jak dbam o rodzinę. Mąż do tej pory uważa, że wszystkie moje żale do jego matki są przeze mnie wyssane z palca. Moi rodzice i sporo znajomych mają za złota kobietę, a część dalszej rodziny do tej pory uważa, że ona wychowała moje dzieci. Jakoś nie miałam wielu okazji, ani też determinacji żeby to prostować. Teraz nasze kontakty są poprawne, ale jak tylko widzę ją częściej niż raz w miesiącu, albo coć od niej dostajemy zapala mi się w głowie czerwone światełko. Pamiętam dobrze morze łez jakie przez nią wylałam.
Dla mnie podstawą jest: widywać ją tylko w razie konieczności i również wyłącznie wtedy dzwonić, nie puścić pary z ust o naszym życiu i niczego od niej nie potrzebować. Pilnowała moje starsze dziecko do 4 roku życia i nawet jeśli nie dowiedziała się czegoś od nas, wyciągała to od dziecka, a wiadomo - żeby kontrolować trzeba mieć wiedzę. Gdy byłam w ciąży z drugim obiecałam sobie, że nie dam się jej do niego zbliżyć. Odwiedziny z tatusiem na godzinkę raz na tydzień lub dwa - tak, ale żadnego zostawiania dziecka pod jej opieką. Nigdy nie prosimy jej o pomoc, bo to nie daje jej prawa do wdzięczności. Nie może powiedzieć: "tyle dla was poświęciłam". Zawsze się pilnuję, żeby rozmawiać z nią z pozycji dorosłego, nie dziecka. To tak trochę z analizy transakcyjnej, która kiedyś otworzyła mi oczy na wiele spraw. Polecam książkę Erica Berna "w co graja ludzie".
Choć teraz jest osiemdziesiecioletnią kobietą sprawiającą wrażenie potulnej jak baranek, dla mnie zawsze pozostanie wilkiem w przebraniu owcy. Z toksycznymi ludźmi nie da się ułożyć normalnych relacji, bo to zawsze będzie walka. Współczuję bardzo tym, co muszą mieszkać z rodzicami na czas budowy i tym, ktorych rodzice opiekują sie ich dziećmi. Z moich doświadczen wynika, że nie da się uwolnić, dopóki całkowicie nie odetnie się pępowiny. Dopóty tego nie zrobimy, jesteśmy na przegranej pozycji. W moim przekonaniu warto czegoś nie mieć, być bardziej zagonionym, zjeść na prędce zrobiony obiad, za cenę spokoju i zdrowia psychicznego.

DPS
02-10-2008, 11:22
Elutku ja bym nawet nie chciała rozmawiać z osobą, która mówi takie rzeczy. Nawet, żeby wygarnąć. Koniec, chyba temu to miało służyć. Nie znam tej pani. Sa granice głupoty i bezmyślności. Miał rację ten, kto mówił, że to zakrawa na sadyzm.

Bezwzględnie i na zawsze zerwałabym wszelkie kontakty. Oskarżenie o pedofilię powinno dojść do wiadomości Twojego Męża.
Jak napisała kofi - nie znam tej osoby. Wynocha z mojego życia. Raz na zawsze. Koniec.
Jak można być tak podłym!!! :o :evil: :evil: :evil:

Aga - Żona Facia
02-10-2008, 11:38
Ela - pytanie - a Twoja siostra mieszka z matką, czy ma swoją rodzinę? Jakie ona ma z matką stosunki?

każde z trójki naszego rodzeństwa mieszka osobno, ze swoją rodziną, matka mieszka
sama
ja i siostra - podobne dzieciństwo, podobne relacje z matką teraz
brat, najmłodszy, no i "wreszcie chłopak" miał lepiej, często nie rozumie moich i siostry
zachowań co do matki

no i w ogóle widać po nas /rodzeństwie/ jak duży wpływ miało na nas to chore dzieciństwo

idę do domu, nie mogę jakoś się dziś zebrać "do kupy"

Czytam od początku ten wątek ...
No i teraz już nie wytrzymałam. Elutek to jest straszne co piszesz. Pierwszą rzeczą jaką bym zrobiła to spotkała sie z siostrą i porozmawiała z nią. O Was i o matce, co ona o tym wszystkim sądzi. A następną rzeczą to zerwanie jakichkolwiek więzów z matką. Wszystkich, telefonicznych, osobistych, wszystkich. Nie ma jej, nie istnieje dla mnie. I o tym powiedziała bym siostrze w tym celu, zeby wiedziała co sie dzieje. I prośba do siostry aby nic nie opowiadała matce o Tobie, o Twoim życiu, o Twoich dzieciach itp. Nic kompletnie nic. Na zasadzie "Nie wiem, nie widziałam się dawno itp".
A zobaczysz że zaczniesz odżywac.
[/b]

Aga - Żona Facia
02-10-2008, 11:41
dagulka jesteś super odważna, ze założyłaś ten wątek... a pozostali jeszcze odważniejsi, ze potrafią pisac o takich sprawach...

02-10-2008, 11:54
O oczyszczeniu atmosfery mówiłam ze SWOJEJ perspektywy - tak na zasadzie - powiedzieć, że wiesz co o Was mówi i jakie to ma konsekwencje. Na spokojnie. Przeginałaś kochana mamusiu - aż trzasło. I do widzenia. Będzie zdrowiej i sympatyczniej.
Uciąć bez komentarza - mogłaby nie zrozumieć. A tak - może jej się coś zapamięta.

Altaries
02-10-2008, 12:13
ja wiem, autorytet rosnie z iloscia postow... 8) ale moze ktos mnie wyslucha

jaka roznica jest miedzy jadem matki a jadem menela ze smietnika? jaka roznica miedzy piescia zloczyncy ladujaca na nosie, a reka matki wymierzajacej 'kare' w imie swoich nierozwiazanych problemow emocjonalnych i zaburzen osobowosci? jaka roznica miedzy kolega z pracy opluwajacym nas slownie, a matka wbijajaca sztylet w serce swoimi jadowitymi uwagami?

nie ma zadnej roznicy. na niekorzysz matki przemawia fakt, ze korzysta ze swojej uprzywilejowanej pozycji osoby 'bliskiej'. ta bliskosc ma swoje granice, ile jeszcze trzeba tlumaczyc?

zmiji urywa sie leb - a jak odwagi nie starczy lub wspolczucie zbyt wielkie, omija sie ja szerokim lukiem

elutek

Przestępstwa przeciwko czci i nietykalności cielesnej

Art. 212.

§ 1. Kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę organizacyjną nie mającą osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności, podlega grzywnie, karze ograniczenia albo pozbawienia wolności do roku.

Art. 216.

§ 1. Kto znieważa inną osobę w jej obecności albo choćby pod jej nieobecność, lecz publicznie lub w zamiarze, aby zniewaga do osoby tej dotarła, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności.

nagrywanie rozmow z wlasnym udzialem nie jest karalne, nagrane materialy moga byc wykorzystane w procesie sadowym i na drodze postepowania przedprocesowego. nie trzeba isc do sadu, trzeba nauczyc sie tylko wykorzystac jad zmiji przeciwko zmiji

babajaga
02-10-2008, 13:05
Altaries

róznica jest , jesli zrobi to matka - bardziej boli , okrutnie boli . Człowiek szuka dla niej usprawiedliwienia - no bo przeciez to matka więc nie chciała zranić , człowiek szuka w sobie winy , najczęściej znajduje ją w sobie.Nieważne że to wina tylko wyimaginowana. A później baruje się z całą masą różnego g.wna którym ( mimochodem ) obdarza swoich najbliższych .

bratki
02-10-2008, 13:13
babajaga ma dużo racji. Problemy z rodzicami to zupełnie inna liga niż jakiekolwiek traumatyczne historie z obcym menelem. Nie da się tego również porównywać do najgorszych nawet przejść z teściami.

Co więcej - zawsze teoretycznie możliwy jest etap czwarty czy piątych, o których nie napisała Nefer (mam nadzieję, że jeszcze nie napisała).

Tak swoją drogą przy całym oburzeniu - o rodzicielce Elutek można powiedzieć przynajmniej jedną dobrą rzecz - skrewiła w roli, ale jednak Elutek wyrosła na kogoś kogo wszyscy tu lubimy.

renjul
02-10-2008, 13:31
babajaga
Tak swoją drogą przy całym oburzeniu - o rodzicielce Elutek można powiedzieć przynajmniej jedną dobrą rzecz - skrewiła w roli, ale jednak Elutek wyrosła na kogoś kogo wszyscy tu lubimy.
Ale czy to aby jej zasługa? Przecież to klasyczne znęcanie się nad dzieckiem i to jest karalne. W cegła high park był wątek o biciu dzieci i jak tak czytam, to sobie myślę, że jednak nie ma uzasadnienia dla kar fizycznych, żadnego. Ten wątek nazywa się granice, a ja myślę - gdzie są granice niewtrącania się w życie innych? Czy nikt nie zauważył wtedy, że Elutek jest poobijana? Czy nikt nie słyszał krzyków? Ile dzieci właśnie teraz przeżywa to samo? Wybaczcie, że się wcinam i piszę nie na temat.

Nefer
02-10-2008, 13:53
moja matka to chyba już całkiem przegięła - rozmawiałam wczoraj z moją siostrą
i czego się dowiedziałam?
zdaniem "mamusi" moje córki dlatego tak przepadają za swoim ojcem /a moim mężem/
bo muszą mu nieźle "robić dobrze"
cały czas mną telepie, prawie nie spałam, co mam z tym zrobić? wygarnąć jej wreszcie
czy dać sobie spokój? czy ona wiecznie będzie mnie gnębić?

może nie powinnam tego pisać, ale zauważyłam, że troszkę mi to pomaga, ta
nasza wspólna wirtualna terapia

PRoszę Cię. Takie teksty sa poniżej wszelkiego poziomu i zakrawają na ustawienie mamusi wizyty u psychiatry. Szkoda to nawet komentować - dla mnie to ona jest (wybacz) pierdolnięta.

Nefer
02-10-2008, 13:55
gorzej jak ktoś analizuje swoje życie i właściwie poza ukochaną osobą u boku nie widzi żadnych pozytywnych aspektów :-( - choć niektórzy mówią, że one są... no jeszcze cele do osiągnięcia są, ale tak odległe, że wydają się nieosiągalne (szczególnie gdy wciąż się słyszy, że ty się do niczego nie nadajesz, do niczego nie dojdziesz, nic nie potrafisz itd..).


Nie chodzi o znalezienie miliarda powodów. Chodzi o znalezienie takiego punktu do które będziesz dążyć To może być właśnie dzień, kiedy poznałaś swojego faceta i to był punkt zwrotny. Starczy :)

Altaries
02-10-2008, 13:56
babajaga, zgadzam sie w 100% ale wlasnie o to chodzi, ze jest to roznica pozorna - i trzeba sie przez te fikcje 'wlasnej winy' przedrzec. boli mocniej? tym silniej trzeba przeciwstawic sie zlu, ktore spada na nas i nasze rodziny

jest taka poruszajaca scena w 'good will hunting' gdzie terapeuta powtarza: it's not your fault. kat jest winny, nie ofiara, reszta to nedzne proby usprawiedliwienia podlosci


Problemy z rodzicami to zupełnie inna liga niż jakiekolwiek traumatyczne historie z obcym menelem. Nie da się tego również porównywać do najgorszych nawet przejść z teściami.

tym gorzej dla rodzicow, tym podlejsze ich zachowanie i tym surowsza powinna byc kara. tak jak renjul pisze: w imie czego maja cierpiec dzieci, dorosle czy nieletnie? wlasnie ta absurdalna postawa jest zrodlem problemow, to zakorzenione poczucie nizszosci, zaszczepiane przez lata... to jest obrzydliwe, to duszne ciepelko uczucia 'mamusi', jednoczesnie kochajacej i grzmocacej pasem, glaszczacej i wyszydzjacej... kto zaplaci za zniszczenia psychiczne, kto odwroci czas? czy to w ogole podlega dyskusji? i jeszcze raz zapytam: dlaczego to w przytlaczajacej wiekszosci dotyczy kobiet?

jak nie dociera ta argumentacja, powiem inaczej: akceptujac stan upodlenia, akceptujac patologiczne, psychopatyczne zachowania i wiezi, wyrzadza sie rowniez krzywde sprawcom. tylko zimny kubel na glowe pomoze: dla jednych to zerwanie kontaktow, dla innych kontakt z sadem, jeszcze dla innych propozycja leczenia psychiatrycznego

nie robic nic lub akceptowac wlasne upodlenie to najgorszy scenariusz, zamach na istote czlowieczenstwa. odnalezc demona w sobie, dotrzec do przyczyn udreki i stanowczo rozprawic sie z upiorami, to jedyna droga. innej nie ma, a przekonac sie przyjdzie o tym wczesniej czy pozniej, czesto za pozno

odwaga, sila i wytrwalosc oraz wsparcie najblizszych niech beda z wami

Nefer
02-10-2008, 14:30
ja wiem, autorytet rosnie z iloscia postow... 8) ale moze ktos mnie wyslucha

jaka roznica jest miedzy jadem matki a jadem menela ze smietnika? jaka roznica miedzy piescia zloczyncy ladujaca na nosie, a reka matki wymierzajacej 'kare' w imie swoich nierozwiazanych problemow emocjonalnych i zaburzen osobowosci? jaka roznica miedzy kolega z pracy opluwajacym nas slownie, a matka wbijajaca sztylet w serce swoimi jadowitymi uwagami?

nie ma zadnej roznicy. na niekorzysz matki przemawia fakt, ze korzysta ze swojej uprzywilejowanej pozycji osoby 'bliskiej'. ta bliskosc ma swoje granice, ile jeszcze trzeba tlumaczyc?

zmiji urywa sie leb - a jak odwagi nie starczy lub wspolczucie zbyt wielkie, omija sie ja szerokim lukiem

A ja zgadzam sie z Altaries.
Jeszcze kilka lat temu bym się nie zgodziła, ale ...
Dopóki nie zrozumiemy, że nasza matka czy nasz ojciec to OBCY ludzie - takie podsumowania jak Altaries będą w nas wzbudzały sprzeciw.

Ja to już wiem - traktuję moich rodziców jak obcych, zupełnie mi obojętnych.
Dlaczego to dla nas takie trudne - zrozumieć ten prosty fakt, że dwoje obcych nam ludzi zdecydowało się zrobić dziecko a potem potraktowało je jak swoją własność ? Ano dlatego, że jesteśmy ludźmi czującycmi. Co zresztą tu widać. Gdybyśmy byli twardzi i beznamiętni temat by nie powstał.
Mama to ktoś kto POWINIEN być naszym oparciem, nadzieją, jedyną przystanią , doradcą, autorytetem i pomocą. I powinien nas kochac bezgranicznie i bezwarunkowo - tak jak dziecko kocha swoją matkę, bo wierzy, żę to jedyna na świecie osoba, ktora chce dla niego dobrze, nie zawiedzie go i nie skrzywdzi.
To tyle teorii.
Praktyka okazuje się inna. Z miliona powodów nasze matki nie sprostały zadaniu : ze strachu przed niespełnieniem oczekiwać, z powodu zmarnowanego życia, z powodu nieodpowiedniego wyboru partnera życiowego, z powodu własnych kompleksów ........... i pewnie znalazłoby się jeszcze wiele, wiele.
Co my, jako dzieci mamy z tym współnego ? Ano - źle trafiliśmy.

Ktoś kto miał być oparciem i pomocą okazał się naszym wrogiem.
Wiem, trudno to sobie uświadomić, ale tak to wygląda.

W życiu spotkało mnie mnóstwo dobrego od obcych ludzi.
Ci ludzie stawali sie lub nie - moimi przyjaciółmi. Różnie. Czasem nasze drogi się spowrotem schodziły - czasem nie.
Nawet tu na Forum - otrzymałam niesamowitą pomoc - niezwykłą i niespotykaną. Mój dom jest wynikiem tej pomocy - wsparcia, zagrzewania do boju, podnoszenia na duchu, podawania ręki.

Gdy zmarła moja przyjaciółka to tu otrzymałam największą pomoc.
Wiem, to brzmi głupio. Ale podobnie jak w tym wątku dowiadujemy się , że nie jesteśmy sami - podobnie ja się wtedy dowiedziałam, że nie jestem sama.
Nie umiem oszacować ile ta pomoc jest warta - dla mnie bezcenna i pewnie jeszcze wiele miesięcy/lat będę sie starała spłacić swój dług wobec ludzi tutaj.
Ludzie w moim życiu są najważniejsi - to już wiem.
Ale nie ma w gronie tych ludzi moich rodziców. Życie jest za krótkie, by marnować ja na tych, ktorzy nie są warci ani jednej minuty. Nawet jeśli mają mnie wpisaną w dowód.

Nefer
02-10-2008, 14:32
Altaries.

Nie myśle, że to dotyczy w większości kobiet. Kobiety o tym mówią. Mężczyźni muszą żyć z tym i z samym sobą. Taka konstrukcja.

babajaga
02-10-2008, 14:36
AMEN

Altaries
02-10-2008, 15:25
Altaries.

Nie myśle, że to dotyczy w większości kobiet. Kobiety o tym mówią. Mężczyźni muszą żyć z tym i z samym sobą. Taka konstrukcja.

'to dotyczy kobiet' - mam na mysli podtrzymywanie chorych wiezi. jakos tak 'dziwnie' sie sklada, ze faceci w wiekszosci sa na uboczu, naturalnie odsuwaja sie od toksyn, wybieraja wlasna droge, dyktuja warunki na jakich kontaktuja sie z niepoczytalnymi osobami. moze to i konstrukcja psychiczna. ale kobiety rowniez musza nauczyc sie 'z tym zyc i z sama soba'. chwala ci Nefer za to, ze kroczysz wlasciwa droga, dla zdrowia psychicznego swojego i calej rodziny

jako facet moge potwierdzic, ze bylo to dla mnie czesciowo 'naturalne'. ale wykonalem tez ogromna prace nad soba, mimo ze wciaz wisi nade mna topor duchowej udreki. bez pracy nic nie przychodzi calkowicie samo, nawet jesli geny maja tu jakies znaczenie. czas nie leczy ran psychicznych, zakrywa je tylko co czyni proces zdrowienia trudnym lub niemozliwym. trzeba niestety sie do tych ran dokopac, zerwac bandaze i zaczac leczyc - ale nie mozna jednoczescie pozwalac, by matka do ran tych wkladala swoja szpile. odciac droge zmiji, a potem... plwajmy na te skorupe i zstapmy do glebi

ta toksycznosc bardziej tez matek dotyczy niz ojcow (no offence - nie mowimy tu o piciu, gwaltach i skrajnych patologiach), ojciec czesto pojawia sie gdzies na drugim planie, posrednio rowniez jako stlamszona pod pantoflem ofiara. centralne miejsce zajmuje DEMONICZNA MATKA, wykrzywiony w zwerciadle przerazenia symbol macierzynstwa. wyrwac bestii zeby, przejac kontrole, wtedy mozna pomyslec o zdrowiu i prawdziwym zyciu. nie ma innej opcji

Nefer
02-10-2008, 16:27
To raczej po prostu zależy. Znam małżeństwa, gdzie "rządzi" matka i takie, gdzie ojciec. I to zwykle oni są źródłem syfu - silniejsza jednostka.

Matki po prostu odbieramy boleśniej. W końcu wielu mężczyzn nieco odsuwa się od wychowania dzieci, bo "matka dzieci wie lepiej". Zresztą jednak jesteśmy trochę niewolnikami stereotypu - mama zajmuje się dziećmi, tata przynosi jedzenie. I dobrze - ja nie mam nic przeciwko. NOoooooo może poza drobnym faktem, że jeśli dzieciom dzieje się źle, to ojciec powinien ingerować i żmiję usadzić.

Zresztą koronny argument o urodzeniu i wykarmieniu pada nie tylko w stronę dzieci , ale również w stronę ojców tych dzieci. Dlatego może się wydawać, że zjawisko jest częstsze u matek ( mówię o toksyczności) ale to bardziej dlatego, że to one pilnują ogniska domowego. Wyższa liczebność tworzy wyższy procent i już.

Ponadto druga strona - my, kobiety jako matki.
Wiele lat miałam ten cholerny, pieprzony argument "ale to dla dobra dzieci - niech mają kontakt z dziadkami".
Szczerze ? Podobny argument mają kobiety, ktorych mężowie się nad nimi znęcają ( i nad ich dziećmi). Zawsze słychać argument "ale to dla miom dzieci jestem z tym sukinsynem - przecież to ich ojciec".
Nic bardziej mylnego. Jak łatwo nie podejmować przez to decyzji, by dać sobie i swoim dzieciom wolnośći bezpieczeństwo ? To o wiele prostsze niż coś zmienić.

Narażamy swoje dzieci na totalny mess - z jednej strony dziadkowie, ktorzy nie potrafią powstrzymać ozorów. Z drugiej - matka, która jest zniszczona, stłamszona i sztywna na myśl o spotkaniu z własnymi rodzicami.
Nie oszukujmy się - sami się usprawiedliwiamy. Po każdym takim spotkaniu wracamy wściekli albo urażenia albo zdołowani. Kto to widzi ? nasze dzieci !
Więc nie róbmy im tego.

Moje dzieci teraz decydują same, czy chcą się spotkać z dziadkiem, czy nie.
I tematu nie ma, bo wiedzą, ze sprawy między mną i moimi rodzicami to MOJE SPRAWY.
One same muszą wybrać- są już duże. Ale nie gram przed nimi, nie ukrywam, że nie mam ochoty na te spotkania.
Nie ściemniam i nie mówię "To dla Was, kochane dzieci, spotykam się dziś z facetem, ktorego nie mam ochoty oglądać".
Obarczamy je pośrednią winą za ten stan rzeczy , a to nie jest ok.
To my - ofiary toksycznych rodziców - nie radzimy sobie z tą sytuacją. NIe mieszajmy w to naszych dzieci, bo pozwalamy na dalsze toksyczne działania - wręcz je sami prowokujemy.

Dlatego nie generalizowałabym co do płci :) . Niemniej mężczyźnie o wiele trudniej mówić o tym jak był niszczony.

Jak widać tu piszą ludzie, którym pewne rzeczy przez gardło przechodzą i tacy, ktorzy jeszcze nie potrafią o tym mówić. I bardzo dobrze - w końcu obowiązku nie ma. Jeśli ktokolwiek poczuł się lepiej dzięki temu wątkowi - to cudowanie.

No bo o co tu chodzi ? O to , że mamy różne doświadczenia i różnie sobie z nimi radzimy. Więc wymieniajmy doświadczenia - a każdy wybierze drogę, ktorą uważa za słuszną.

andzik.78
02-10-2008, 17:41
Depesia.
Znam Cię osobiście, a jestem człowiekiem bardzo szczerym i otwartym.
Węc Ci powiem : jesteś osobą inteligentną, niezwykle cieplą i sympatyczną. O ubraniach sie nie wypowiem, bo nie mam pojęcia w co byłaś ubrana :) Ale jak widać nie odniosłam wrażenia, że coś jest nie tak :):):)
Wydałaś mi się typową "duszą towarzystwa" - mówisz głośno i pewnie i niegłupio :)
Więc chciałaś - to masz - i nic już CI nie pomoże. Już nie masz wymówki na chowanie się pod stół - i mówię Ci to ja, znany szyderca :):)Wiadomo , ze sama bym tego lepiej nie ujela :D
Dziekuje wiec za ujecie :wink:
lepiej bym tego nie napisała..najgorzej uwierzyć w siebie, codziennie mam z tym problem.

andzik.78
02-10-2008, 17:42
Ja uwierzyłam w siebie wbrew wszystkim znakom na niebie i na ziemi. Poradziłam sobie w tak różnych sytuacjach życiowych, że nie wydaje mi się abym była lebiegą.
Zastanówcie się co posiadacie :
Praca/zajęcie, dzieci, facet, dom (już zbudowany albo w trakcie) pies, kot, cele do osiągnięcia.
Czy wyglądacie jak nieudacznicy ? Nie wydaje mi się - każdy z nas coś w życiu osiągnął . A to jak oceniają te osiągnięcia inni ?- a ch... im w d.....

Tylko przez chwilke podsumujcie swoje życie. Od razu zrobi się Wam lepiej.

Nefer ,Ty normalnie naszym guru jesteś :D :D :D

Nefer
02-10-2008, 17:46
Iiiiiiiiiiiiiiiiii tam :oops: po prostu swoje wiem, bo pewne rzeczy mam już za sobą :)

andzik.78
02-10-2008, 17:49
Dziewczyny kochane - dziękuję Wam za dobre słowo, aż mi sie ciepło koło serducha zrobiło. :D
Ale przecież wszyscy wiedzą, że to Wy jesteście fajne i dobre, a ja to taka zwyczajna kura domowa ze wsi. :D
KiZ - Tobie szczególnie serdecznie dziękuję w imieniu wszystkich tutejszych zatraumionych - że wierzysz w nas. :lol:
DEPESIA :evil: :evil: wkurzyłam się lekko. Ja tez jestem kura domową, polubiłam to co robię. Pranie, sprzatanie, gotowanie i najważniejsze, : wychowanie dzieci. To one daja mi siłę i radość :) Codziennie jakis nowy numer wymyślą.. I tego nie zamieniłabym za nic na świecie.Dziś wzięły moje podpaski, włozyły sobie w majtki i powiedziały ,że ''kupe zroblimy..'' Popłakałam sie ze śmiechu.

KiZ
02-10-2008, 18:55
Ja uwierzyłam w siebie wbrew wszystkim znakom na niebie i na ziemi. Poradziłam sobie w tak różnych sytuacjach życiowych, że nie wydaje mi się abym była lebiegą.
Zastanówcie się co posiadacie :
Praca/zajęcie, dzieci, facet, dom (już zbudowany albo w trakcie) pies, kot, cele do osiągnięcia.
Czy wyglądacie jak nieudacznicy ? Nie wydaje mi się - każdy z nas coś w życiu osiągnął . A to jak oceniają te osiągnięcia inni ?- a ch... im w d.....

Tylko przez chwilke podsumujcie swoje życie. Od razu zrobi się Wam lepiej.

Nefer ,Ty normalnie naszym guru jesteś :D :D :D

Raczej boginią płodności ;) 8)

Nefer
02-10-2008, 18:57
Raczej boginią płodności ;) 8)Przepraszam za długie posty :oops: Nigdy o tym nie pisałam, a jak coś piszę to staje się realniejsze i poukładane :)