PDA

Zobacz pełną wersję : Obecne widmo kryzysu a budowanie?



adanielak1
08-10-2008, 23:03
No własnie jak w temacie, jakie to może mieć skutki i następstwa? Eksperci radzą wstrzymać się z dużymi inwestycjami, a budowa jak sądzę do takich należy? :cry: . Ja stoję przed dylematem, czy ją w ogóle obecnie rozpoczynać? A wszystko tak prawie gotowe :-? . Czy macie podobne dylematy?

arti.sa
09-10-2008, 06:54
A w jakim aspekcie masz dylemat. Ja nie miałem chwili wątpliwości więc idzie do przodu budowa - taniej chyba już nie będzie.

Natomiast jeżeli chodzi o kredyty to faktycznie się porobiło bardzo nie ciekawie.

pati25
09-10-2008, 07:37
Jesli budowa bez kredytu to czego sie obawiac ?
Materiały sa .Pracownicy sa.
Bo jak kredyt to ja bym poczekała .Zreszta na wykonczeniówkę miłam brać teraz i wstrzymuje sie do wiosny ..poprostu sie boje

mynia_pynia
09-10-2008, 08:02
Myślę że teraz jest lepszy czas na budowę niż był rok temu.
Ceny materiałów tanieją, są dużo niższe niż rok temu!
Bank zaostrzyły kryteria przyznawania kredytów, co jest lepszym rozwiązaniem dla zwykłych ludzi, bo w ekstazie budowy własnego domu nie dostaną kredytu na 100% inwestycji, w dodatku zdolność liczą bardziej skrupulatnie i rodzina czteroosobowa o dochodzie 4 tyś nie dostanie kredytu na 400 tyś na 30 lat co jest dobrym podejściem żeby ludzie po kilku latach nie strzelali sobie kulką w łeb.
Ponadto ludzie zaciągający kredyt zaczynają myśleć, liczyć, kalkulować, zastanawiać się co będzie jak oprocentowanie pójdzie do góry, jeszcze pół roku temu mało osób o tym myślało.

adanielak1
09-10-2008, 08:13
Tak, stan surowy otwarty bez kredytu :oops: , ale daleko mi do euforii, bo niewiele oszczędności mi zostanie :cry: . No i kwestia tego, jak sprawy się potoczą dalej...? Problem to ja widzę, gdzie indziej, nie chcę wychodzic na sknerę, ale jak skończy się ten bum budowlany, który ostatnimi czasy doprowadził do szaleństwa cenowego, to może i ceny robocizny spadną :-? . Nie bardzo bym chciała, żeby się okazało, że ten sam dom mogą mi wybudować 40% taniej. Może nie za rok taki drastyczny spadek, ale bezrobociem straszą i powrotami naszych ukochanych budowlańców z Eurolandu, to co będą robić? :wink:

Nie sztuka wydać kasę, ale ją zdobywać. :)

pati25
09-10-2008, 08:43
No wiesz jak masz czas czekać z 3 lata jak nasi z Eurolandu wróca to czekaj...moze akurat uda Ci sie dom 40%taniej wybudowac...

anetina
09-10-2008, 10:33
miałam własnie zadać to samo pytanie :(
po rozmowie właśnie ze znajomymi takie nasuwają się wątpliwości :(

czy warto brać kredyt?
a jeśli się nie ma kasy, a budowa trwa, brać czy nie brać?

jak to wygląda w ocenie znających się na kredytach ???

Killer_su
09-10-2008, 11:18
Jeżeli chodzi o budowanie domu to nie widzę większego problemu.
Kryzys jaki się zbliża, już jest, albo właśnie mija (?) nie dotyczy aż tak naszych banków, ponieważ te zawsze były ostrożne przy udzielaniu kredytów. Nie ma u nas przypadków kiedy to bezrobotny dostaje 500 000 na budowę domu.
Nie ulegałbym panice :-)

m.arek
09-10-2008, 12:02
Myślę że teraz jest lepszy czas na budowę niż był rok temu.

A czy za rok nie będzie lepiej niż teraz ??

Ceny materiałów tanieją, są dużo niższe niż rok temu!

O ile ?? Jeśli to koniec kryzysu, to teoretycznie wkrótce powinny zacząć rosnąć, jeśli początek - powinny spadać
Czekać, nie czekać podzielam dylemat autora wątku

AmberWind
09-10-2008, 14:33
No własnie jak w temacie, jakie to może mieć skutki i następstwa? Eksperci radzą wstrzymać się z dużymi inwestycjami, a budowa jak sądzę do takich należy? :cry: . Ja stoję przed dylematem, czy ją w ogóle obecnie rozpoczynać? A wszystko tak prawie gotowe :-? . Czy macie podobne dylematy?

Na takie pytania kazdy musi sobie odpowiedziec sam. Jesli masz solidne zaplecze finansowe, a nie tylko to co mozesz uzyskac w ramach kredytu, odpowiednia zdolnosc kredytowa i wiarygodnosc, oraz dla wlasnego spokoju wykonujesz zawod, ktory jest odporny na obecne zawirowania i w zwiazku z tym nie grozi Ci rychla utrata pracy, to mozesz realizowac swoje plany :-)

adanielak1
09-10-2008, 20:15
AmberWind, o tym wszystkim to ja myślę, ale niestety sytuacje mogą sie rozwijać i "zwijać" :wink: różnie. Nie sztuka walnąć stan surowy, potem nie móc wykończyc przez parę lat i jeszcze się dobijać myślą, że wystarczyło poczekać, a byłoby taniej, przy podobnym czasookresie.
Co do mojego zaplecza, hmm.... teoretycznie jest, ale jeżeli ceny tego surowca będą dalej spadały, środki do produkcji dalej rosły (chociaż wystarczy, że utrzymają się na obecnym poziomie przy dalszym spadku ceny), to jakieś czarnowidztwo mnie ogarnia raczej.
Ktoś powyżej napisał o końcu kryzysu... :o , to gdzie był początek tego mijającego? Myślę, że jeszcze możemy go nie odczuwać nawet przez rok, ale skutki mogą być nieprzewidywalne. :-?

pluszku
10-10-2008, 10:03
Spokojnie, pan Premier zapewnia, ze nie ma kryzysu :lol:
A tak na powaznie: nikt nie da gwarancji jak sie sutuacja bedzie rozwijac.
W czerwcu juz sie wydawało, ze najgorsze za nami, teraz wydaje sie podobnie.
W swiatowej gospodarce dzieją sie cuda: kraje kapitalistyczne nacjonalizuja swoje sektory bankowe i ubezpieczeniowe, Chiny czy Polska staja sie bardziej kapitalistycznymi krajami niz zachod europy czy USA.
Na zachodzie socjalizm na wschodzie kapitalizm - kto by to przewidzial.
Nie ma najmniejszej gwarancji, ze za rok zamiast budowac dom za 200.000 zl stan surowy bedzie mozna kupic w tej cenie dom wraz z działka.
Swego czasu libor dla CHF byl powyzej 10% - ile osob utraci wtedy zdolnosc do spłacania rat?

AmberWind
10-10-2008, 10:52
AmberWind, o tym wszystkim to ja myślę, ale niestety sytuacje mogą sie rozwijać i "zwijać" :wink: różnie. Nie sztuka walnąć stan surowy, potem nie móc wykończyc przez parę lat i jeszcze się dobijać myślą, że wystarczyło poczekać, a byłoby taniej, przy podobnym czasookresie.
Co do mojego zaplecza, hmm.... teoretycznie jest, ale jeżeli ceny tego surowca będą dalej spadały, środki do produkcji dalej rosły (chociaż wystarczy, że utrzymają się na obecnym poziomie przy dalszym spadku ceny), to jakieś czarnowidztwo mnie ogarnia raczej.
Ktoś powyżej napisał o końcu kryzysu... :o , to gdzie był początek tego mijającego? Myślę, że jeszcze możemy go nie odczuwać nawet przez rok, ale skutki mogą być nieprzewidywalne. :-?

adanielek1,

Moja odpowiedz byla troche przekorna ;) Forum Muratora przesiakniete jest dosc duza dawka hurraaa optymizmu ;) Tutaj wszystko jest jasne, proste i wykonalne. Im wiecej trudu, potu, bolu i wyrzeczen podczas budowania domu, tym wieksze zwiazanie emocjonalne z murami i wieksza satysfakcja :lol:
Jakiekolwiek zdroworozsadkowe uwagi, ze za 300 tys dzisiaj nie wybuduje i nie wykonczy sie 200-metrowego domu, zbywane sa jako akty demagogii i braku znajomosci budowy po gospodarsku ;)

Nie mniej, nadal twierdze, ze na pytanie "czy budowac, czy nie" kazdy powinien odpowiedziec sobie sam. Ja nie buduje ... nie chce mi sie i uwazam, ze byloby to ekonomicznie nieuzasadnione. Za rok, moze dwa albo trzy kupie nowy dom, od kogos kto bedzie bardzo chcial go sprzedac ... Takie zycie ...

adanielak1
10-10-2008, 20:46
AmberWind napisał:
Nie mniej, nadal twierdze, ze na pytanie "czy budowac, czy nie" kazdy powinien odpowiedziec sobie sam. Ja nie buduje ... nie chce mi sie i uwazam, ze byloby to ekonomicznie nieuzasadnione. Za rok, moze dwa albo trzy kupie nowy dom, od kogos kto bedzie bardzo chcial go sprzedac ... Takie zycie ...

Podjęty przeze mnie temat, jest tylko próbą potwierdzenia, czy inni tez sie martwią, jakie mają zdania na powyższe i czy nie przesadzam i nie popadam w paranoję :wink: . Widzę, że nie. 8)
Jeżeli zaś chodzi o ceny zarówno budowania, jak i zakupu mieszkań to uważam, że nie są one niczym ekonomicznie uzasadnione, tylko jakoś sztucznie rozdmuchane, może i obecny kryzys również? Na dobra sprawę 80% społeczeństwa nie stać na posiadanie własnego lokum, czy to nie chore? Poza tym pamiętam jak moi rodzice budowali dom od stanu surowego do wprowadzenia się upłynęło 5 lat, ale bez kredytu (mierz zamiary na siły). Obecnie w ciągu roku buduje się i urządza wszystko razem z ogrodem na tip top (mierz siły na zamiary). Przy czym wszyscy na kredytach :roll: . Byle jakie zawirowanie typu: jakiś tam ekonomista coś tam se wymyśli, może doprowadzić do tego, że dom opiewany w kredycie na 400tyś. warty będzie 200tyś. I co kraj bankrutów :-?
Wtedy Twoje marzenie się ziści. :D

Wowka
10-10-2008, 22:23
O ile kryzys dotknie nasz kraj. (Mam nadzieję, że tak się nie stanie).
To najtańszym sposobem na otrzymanie aktu własności domu będzie udział w licytacji budynku/inwestycji.
Tak to się teraz robi w Ameryce.

Jeśli obecnie banki sprzedają firmom windykacyjnym "nietrafione" kredyty za kwotę stanowiącą 15% wartości zobowiązania, to ciekawe jak wysokie będą ceny wywoławcze nieruchomości.

Czarny scenariusz, niemniej realny.

adanielak1
10-10-2008, 22:35
Tylko ta cała ekonomia działa jak naczynie połączone, czyli mało realne, by kryzys, jeśli nastąpi nas ominął :-? . Nie jesteśmy samowystarczalni, no i w Unii. 8)

sliwaprz
10-10-2008, 23:52
Witajcie,

widze ze wielu z was ma problem czy brac kredyt na budowe czy nie.
Coz, znam sie troche na rynkach finansowyh, pracuje od 7 lat w loncynskim City i mam wyksztalcenie w tym kierunku, jak zapewne sie domyslacie. Pracuje w dziale zajmujacym sie handlem waluta. Moje zdanie jest nastepujace:

1. jesli ktos mysli o budowie domu na kredyt w tym otoczeniu rynkowym to musi byc niepowazny. Ludzie, nie wiem co Wam w Polsce gadaja, ale najprawdopodobniej swiat zbliza sie do najdrastyczniejszego kryzysu gospodarczego w dziejach ludzkosci. Transformacja przelomu lat 90tych jest tutaj pikisiem, do ktorego nadchodzaceo kryzysu wogole nie powinno sie porownywac. To niepowazne.

2. Mam doczynienia z wieloma opiniami ludzi ktorzy na codzien zajmuja sie rynkiem kapitalowy. Generalnie mowia mi tak :"jobs will be for the lucky ones", czyli po polskiemu :) szczesliwcy maja beda miec prace. MAdejdzie naprawde wielkie dum, a gadki przezesa NBP i premier czy prezydenta o tym ze posli system finansowy jest bezpieczny mozna wlozyc sobie miedzy bajeczki. Bezpieczny to on moze jest, ale teraz. Nie za rok, nie za dwa badz trzy. Prawda jest taka, ze Wieki Kryzys lat 30 zaczal sie w Ameryce a nigdzie wiecej. Rozlal sie na caly swiat, bezrobocie w Europie siegalo 40 procent, generalnie bylo bardzo, bardzo ciezko. Kto nie uczyl sie tego na historii ten nie wie. Wsponinalem Wam, ze kryzys bedzie najprawdopodobnie wiekszy od tego w latach 30tych. Wpompowanie 700 miliardow dolarow nie zdzialalo nic, absolutnie nie, swiadczy to o skali problemu. Jest to rpoblem globalny a nie lokalny.

3. W stanach wszyscy trzesa portkami, nie wiadomo co bedzie, instytucje finansowe maja taka ilosc trupow w szafie, ze nie wiadomo, ktory bank padnie nastepny, a po bankructwie Lehman Brothers bedzie ich o wwiele wiele wiecej. Juz sie slyszy o Morgan Stanley, General Motors oraz Ford. To sa setki tysiecy ludzi na bruku, bez pieniedzy, bez pracy z wielka iloscia dlugow, ktorych nie beda w stanie splacic.

4. Jesli myslicie, ze jestescie bezpieczni ze swoimi kredytami to pomyslcie dlaczego zwolano pilnie spotkanie G7 w sobote. Tego nie robi sie dla byle jakiegos atary, pierdniecia niedzwiedzia na gieldzie. To bedzie zapalenie pluc, ktore grozy zgonem, zgonem najwiekszych gospodarek swiatowych.

5. Teraz smi pomyslcie, ile jest w polsce fabrym samochodow, sprzetu AGD, telewizorow, etc. Wszystko idzie na zachod, sami wiecie pewnie co stanie sie z ludzmi, ktorzy tam pracuja. Smieszny kryzyz w 2001 roku o malo nie zlamal polskiej gospodarki, teraz bedzie o wiele gorzej. Niestety.

6. Gdzie refinansuja sie polskie banki jak nie w Londynie (LIBOR+WIBOR)

7. Co z kursem walutowym :) Mozliwych scenariuszy chyba nie musze Wam podawac, sami macie wyobraznie!

No to was nastrzszylem, ale mysle, ze dzieki temu sami zrozumiecie, jak powazna jest i bedzie sytuacja. Nie badzcie pewni tego czy za rok-poltora bedziecie miec prace, wy badz wasz maz/zona. Moze byc naprawde nieciekawie.

Sorki za ten elaborat, ale mam nadzieje, ze po przeczytaniu tego pomyslicie nie dwa ale przynajmniej 4ry razy zanim zdecydujecie sie brac kredyt. Jesli ktos ma gotowke to trzymalbym ja nie w banku ale w sloiku w ogrodzie. Za 2-3 lata bedzie mozna za nia naprawde tanio kupic jakies nieruchomosci. I to niekoniecznie sprzedawane dobrowolnie przez ich wlascicieli. Sam jestrm przerazony, mam kredyt na 1mln zlotch i buduje obecnie dwa domy :(

Powodzeni

Przemo

pluszku
11-10-2008, 07:12
Czyli jednak na przekór temu jak wysmiewały sie media - nasz prezydent miał racje. Lepiej mieszkac z mamą i nie miec konta w banku.
No bo przeciez wiekszosc forumowiczow nie buduje domo w celach spekulacyjnych a po to by "byc na swoim".

11-10-2008, 08:05
Śliwa - twoje wywody są najlepszą receptą na pogłębienie kryzysu :-? . Gdyby WSZYSCY nagle zabrali pieniądze z banku i przestali cokolwiek kupować, nagle ku chwale podobnych do ciebie proroków obudzili by się w świecie bez pracy (bo po co firmy mają cokolwiek produkować), przemysłu i z g... wartymi pieniędzmi zakopanymi w ogrodzie, sztabkami złota którymi sie nie najesz i i obrazami na ścianach które pójdą na podpałkę.

Panika jest najgorszym doradcą, skrajne czarnowidztwo też. Moja recepta - robić swoje, obserwować, najbardziej lekliwi mogą się zaopatrzyć w makaron i świeczki 8) .
Zgadzam się, że sytuacja jest poważna, bardziej niż chcemy żeby była. Ja osobiście oceniam, że 5 lat będzie nieciekawych dla zwykłych ludzi i firm a ciekawych w wiadomościach :-? . Oczywiście "sferze realnej" też sie dostanie, na pewno się to odbije na kondycji firm i miejscach pracy.
W instytucjach finansowych poza spekulantami jest tez sporo prawdziwych fachowców dla których wieelkie duuup też nie jest wymarzonym scenariuszem. I wbrew pozorom mechanizmy wielkiego kryzysu są znane. Pojawiają się na rynku coraz to nowe pomysły na interwencję, mam nadzieję, że któryś z zestawów zostanie pozytywnie przyjęty przez rynki i ustabilizuje sytuację.
Wczoraj słyszałam nową definicję cyklu koniunkturalnego "hossa-bessa-bagienko'. Bagienko to takie łażenie po pobojowisku przy niedużych obrotach, lekkim "trzepotaniu" kursów akcji, aż znowu ludzie sie bardzie przekonają do giełdy...
Powrót do takiej zupełnie "parytetowej" gospodarki chyba nie jest możliwy, nikomu się nie chce oszczędzać 5 lat na telewizor i bez kredytów nie byłoby takiej produkcji i rozwoju. Mam wielką nadzieję, ze ten kryzys pozwoli uwalić "bańki spekulacyjne" i takie g... instrumenty finansowe na jakich wszystko jechało z 5 lat. Pieniadz mimo wszystko z powietrza się nie bierze...

Jeśli chodzi o meritum - z zaczynaniem takim zupełnym poczekałabym do wiosny - wtedy też będzie widać skutki tego co się dzieje "w realu", zwykle giełda wyprzedza normalną gospodarkę o pół roku. Jak ktoś ma rzecz rozgrzebaną - ja bym skończyła.
Na domy za 100 000 bym nie liczyła, na szczęście u nas nie Hiszpania, mało było czystej spekulacji.

Wowka
11-10-2008, 08:52
.... Coz, znam sie troche na rynkach finansowyh, pracuje od 7 lat w loncynskim City i mam wyksztalcenie w tym kierunku, jak zapewne sie domyslacie. Pracuje w dziale zajmujacym sie handlem waluta. Moje zdanie jest nastepujace: ......



Przedstawię poniżej opinię innego człowieka z londyńskiego City.
Ten pan posiada również wykształcenie odpowiednie "w tym kierunku" i kwestiami ekonmicznymi zajmuje się cokolwiek dłużej niż 7 lat.

Ps. Piszesz:


Prawda jest taka, ze Wieki Kryzys lat 30 zaczal sie w Ameryce a nigdzie wiecej. Rozlal sie na caly swiat, bezrobocie w Europie siegalo 40 procent, generalnie bylo bardzo, bardzo ciezko. Kto nie uczyl sie tego na historii ten nie wie. Wsponinalem Wam, ze kryzys bedzie najprawdopodobnie wiekszy od tego w latach 30tych.

a następnie


Jesli ktos ma gotowke to trzymalbym ja nie w banku ale w sloiku w ogrodzie. Za 2-3 lata bedzie mozna za nia naprawde tanio kupic jakies nieruchomosci.

Nie jestem ekonimistą, lecz na historii cokolwiek się znam.
W związku z tym doskonale pamietam, że wynikiem kryzysu była hiperinflacja.
Tak prawdę mówiac to gdyby Twoje prognozy się ziściły, to jedyną realną wartość po kilku latach miałby tylko słoik.

Popatrz na fotografię poniżej
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/c/ca/Inflation-1923.jpg

Hiperinflacja w Niemczech:
rok 1923 – kobieta pali banknotami w piecu; w tamtych czasach banknoty paliły się dłużej niż drewno, które można było za nie kupić.

(za wikipedią)


A teraz obiecana wypowiedź eksperta.
Ekonomista BCC dla DZIENNIKA
piątek 10 października 2008 23:20

Gomułka: Polsce nie grozi recesja Gomułka:

Na przedsiębiorstwa krach nie będzie miał większego wpływu, bo polskie firmy w 70 proc. finansują swoje wydatki z własnych pieniędzy. Giełda to dla nich margines przy pozyskiwaniu środków na działalność. O kondycję polskich firm byłbym spokojny - mówi DZIENNIKOWI Stanisław Gomułka.

Dariusz Styczek: Co się w piątek stało na giełdzie?
Stanisław Gomułka*: Pękła bańka spekulacyjna, która w Warszawie, podobnie jak na innych giełdach, rosła latami. Indeksy giełdowe poszybowały powyżej poziomów uzasadnionych ekonomicznie. W Warszawie za uzasadniony uważam wskaźnik 2,5 - 3 tys. pkt dla WIG20, czyli indeksu największych spółek. Zadziałał normalny mechanizm rynkowy. Inwestorzy, widząc co się dzieje na świecie, zaczęli wycofywać się z funduszy inwestycyjnych. Te z kolei, mając kłopoty ze znalezieniem pieniędzy na wypłaty, zaczęły mieć trudności z płynnością środków. By zdobyć pieniądze na wypłaty, zaczęły na masową skalę wyprzedawać akcje. Do nich dołączyły potem OFE. Kiedy indeksy szły w dół z każdą godziną, górę wzięła psychologia i panika.

Czy można to nazwać krachem?
To było coś w rodzaju krachu i będzie tak nazywane przez media. Każdy spadek indeksów ponad 10 proc. można określić jako pewien rodzaj krachu. I faktycznie był to największy jednorazowy spadek indeksów giełdowych w okresie powojennym, ale nie można tego porównywać z Wielkim Kryzysem z lat 30., kiedy spółki traciły po 30 - 50 proc. dziennie.

Dlaczego ludzie zaczęli masowo uciekać z funduszy inwestycyjnych i z giełdy?
Kiedy inwestorzy indywidualni zaczęli każdego dnia tracić coraz więcej w towarzystwach funduszy inwestycyjnych, naszedł moment, kiedy wystraszyli się na dobre, że stracą jeszcze więcej i masowo ruszyli po wypłaty pieniędzy z funduszy. Przeciętny inwestor nie wie bowiem, jaka jest sensowna faktyczna wartość poszczególnych spółek. Kierują się psychologią i prostą obserwacją - ceny spadają, więc trzeba uciekać.

Czy na to, co się działo w Warszawie, wpływ miała sytuacja w ostatnich dniach na giełdzie w Nowym Jorku?
Z pewnością. Giełdy w USA były napompowane do niezdrowych rozmiarów przez kapitały napływające z Azji i z Bliskiego Wschodu. Notowania oderwały się zupełnie od faktycznej wartości firm. Teraz wracają do uzasadnionych, racjonalnych wycen.

Panika giełdowa, ucieczka od akcji firm, do czego to wszystko doprowadzi?
W USA na bogactwo gospodarstw domowych składają się głównie nieruchomości, papiery wartościowe i gotówka w bankach. Jeśli to wszystko się kurczy w oczach, to zaczynają one być ostrożne w swoich wydatkach. I tak już się dzieje za oceanem. Mniej wydaje się na zakup domów, samochodów i wszelkie dobra trwałego użytku. Przekłada się to na sytuację firm, które produkują na potrzeby rynku. Po prostu mając mniej zamówień, tną produkcję. Widać to najwyraźniej po zachowaniach koncernów samochodowych, które w USA sprzedają głownie na kredyt. Giganci rynku ograniczają wielkość produkcji.

Czy mechanizm zachowań społeczeństwa amerykańskiego, który pan przedstawił, również działa już w Polsce?
Na razie w Polsce nie ma takiego efektu, ponieważ zasobność naszych gospodarstw jest znacznie mniejsza. W Polsce żyje się raczej z bieżących dochodów niż ze zgromadzonych już środków w postaci papierów wartościowych czy lokat bankowych. U nas efekty rynkowe podobne jak w USA z pewnością się jednak pojawią, jednak z pewnym opóźnieniem i na znacznie mniejszą skalę.

Z czego Polacy będą rezygnować w pierwszej kolejności?
Zaczną odkładać na później zakupy wszelkich dóbr trwałego użytku. Od największych, czyli domów i mieszkań, poprzez mniejsze, takie jak meble czy samochody. Nie sądzę jednak, by było to zjawisko masowe i na dłuższą metę.

Recesja oznacza obniżanie ceny kredytów, by ożywić zakupy. W Polsce też spodziewamy się obniżek stóp procentowych banku centralnego i co za tym idzie - również kredytów konsumpcyjnych czy hipotecznych. Zatem efekt zaciskania pasa będzie złagodzony?
Niewątpliwie obniżka stóp procentowych złagodzi zjawisko ograniczania wydatków przez polskie rodziny. I to jest pozytywna informacja.

W USA i Europie Zachodniej większe obawy niż recesja budzi bezpieczeństwo banków. Polacy mogą spać spokojnie?
O swoje oszczędności nie powinniśmy się obawiać. Sytuacja polskich banków jest o wiele lepsza niż zachodnich. Po pierwsze udzieliły one znacznie mniejszej liczby kredytów hipotecznych, i o bezpiecznej wartości. Po drugie w Polsce nie ma banków inwestycyjnych, które za oceanem są głównym źródłem problemów. I wreszcie przy niepewności sytuacji na giełdzie należy jej unikać i najbezpieczniej trzymać pieniądze w bankach. Tak powinni robić drobni ciułacze, którzy wcześniej wierzyli w fundusze inwestycyjne. Przynosiły im nawet miesięcznie 5-proc. zyski, ale teraz są głównym źródłem strat. Przez pewien czas będziemy mieli do czynienia z powrotem oszczędności na lokaty bankowe. To jest logiczne posunięcie w niepewnych czasach na giełdach.

Czy krach na giełdzie będzie miał wpływ na kondycję firm, na realną gospodarkę?
Dla przedsiębiorstw nie będzie miało większego wpływu. Z prostej przyczyny: polskie firmy w 70 proc. finansują swoje wydatki z własnych pieniędzy. Giełda stanowi dla nich margines, jeśli chodzi pozyskiwanie środków na działalność. O kondycję polskich firm z powodu krachu na giełdzie byłbym spokojny.

Czy sytuacja makroekonomiczna ucierpi? Musimy się liczyć z korektą wzrostu gospodarczego na przyszły rok?
Wzrost gospodarczy będzie nie 5-proc., jak się zakłada, ale 3 - 4-proc.

A co z budżetem?
Pewna korekta założeń budżetowych jest konieczna. Wydatki powinny być niższe o ok. 15 mld zł i będzie to w zasadzie jedyny bezpośredni skutek kryzysu światowego dla budżetu.

Scenariusz na przyszłość...
W najbliższych dniach, może tygodniach otwarte fundusze emerytalne, a potem TFI zaczną wyprzedawać papiery skarbowe, nawet jeśli ich ceny będą spadały. Z uzyskanych pieniędzy będą kupowały akcje. Sądzę, że będą to robiły do momentu, kiedy WIG20 podskoczy do poziomu 2500 pkt. Kiedy osiągnie ten poziom, fundusze i OFE będą się zastanawiać, co dalej robić.

A sytuacja w przyszłym tygodniu?
Nie wiem, co będzie w poniedziałek czy za tydzień.

*Stanisław Gomułka, główny ekonomista Business Centre Club (BCC)

żródło - http://www.dziennik.pl/gospodarka/article250084/Gomulka_Polsce_nie_grozi_recesja.html

sliwaprz
11-10-2008, 11:41
Śliwa - twoje wywody są najlepszą receptą na pogłębienie kryzysu :-? . Gdyby WSZYSCY nagle zabrali pieniądze z banku i przestali cokolwiek kupować, nagle ku chwale podobnych do ciebie proroków obudzili by się w świecie bez pracy (bo po co firmy mają cokolwiek produkować), przemysłu i z g... wartymi pieniędzmi zakopanymi w ogrodzie, sztabkami złota którymi sie nie najesz i i obrazami na ścianach które pójdą na podpałkę.

Panika jest najgorszym doradcą, skrajne czarnowidztwo też. Moja recepta - robić swoje, obserwować, najbardziej lekliwi mogą się zaopatrzyć w makaron i świeczki 8) .
Zgadzam się, że sytuacja jest poważna, bardziej niż chcemy żeby była. Ja osobiście oceniam, że 5 lat będzie nieciekawych dla zwykłych ludzi i firm a ciekawych w wiadomościach :-? . Oczywiście "sferze realnej" też sie dostanie, na pewno się to odbije na kondycji firm i miejscach pracy.
W instytucjach finansowych poza spekulantami jest tez sporo prawdziwych fachowców dla których wieelkie duuup też nie jest wymarzonym scenariuszem. I wbrew pozorom mechanizmy wielkiego kryzysu są znane. Pojawiają się na rynku coraz to nowe pomysły na interwencję, mam nadzieję, że któryś z zestawów zostanie pozytywnie przyjęty przez rynki i ustabilizuje sytuację.
Wczoraj słyszałam nową definicję cyklu koniunkturalnego "hossa-bessa-bagienko'. Bagienko to takie łażenie po pobojowisku przy niedużych obrotach, lekkim "trzepotaniu" kursów akcji, aż znowu ludzie sie bardzie przekonają do giełdy...
Powrót do takiej zupełnie "parytetowej" gospodarki chyba nie jest możliwy, nikomu się nie chce oszczędzać 5 lat na telewizor i bez kredytów nie byłoby takiej produkcji i rozwoju. Mam wielką nadzieję, ze ten kryzys pozwoli uwalić "bańki spekulacyjne" i takie g... instrumenty finansowe na jakich wszystko jechało z 5 lat. Pieniadz mimo wszystko z powietrza się nie bierze...

Jeśli chodzi o meritum - z zaczynaniem takim zupełnym poczekałabym do wiosny - wtedy też będzie widać skutki tego co się dzieje "w realu", zwykle giełda wyprzedza normalną gospodarkę o pół roku. Jak ktoś ma rzecz rozgrzebaną - ja bym skończyła.
Na domy za 100 000 bym nie liczyła, na szczęście u nas nie Hiszpania, mało było czystej spekulacji.

pozyjemy zobaczymy :)

sliwaprz
11-10-2008, 11:52
.... Coz, znam sie troche na rynkach finansowyh, pracuje od 7 lat w loncynskim City i mam wyksztalcenie w tym kierunku, jak zapewne sie domyslacie. Pracuje w dziale zajmujacym sie handlem waluta. Moje zdanie jest nastepujace: ......



Przedstawię poniżej opinię innego człowieka z londyńskiego City.
Ten pan posiada również wykształcenie odpowiednie "w tym kierunku" i kwestiami ekonmicznymi zajmuje się cokolwiek dłużej niż 7 lat.

Ps. Piszesz:


Prawda jest taka, ze Wieki Kryzys lat 30 zaczal sie w Ameryce a nigdzie wiecej. Rozlal sie na caly swiat, bezrobocie w Europie siegalo 40 procent, generalnie bylo bardzo, bardzo ciezko. Kto nie uczyl sie tego na historii ten nie wie. Wsponinalem Wam, ze kryzys bedzie najprawdopodobnie wiekszy od tego w latach 30tych.

a następnie


Jesli ktos ma gotowke to trzymalbym ja nie w banku ale w sloiku w ogrodzie. Za 2-3 lata bedzie mozna za nia naprawde tanio kupic jakies nieruchomosci.

Nie jestem ekonimistą, lecz na historii cokolwiek się znam.
W związku z tym doskonale pamietam, że wynikiem kryzysu była hiperinflacja.
Tak prawdę mówiac to gdyby Twoje prognozy się ziściły, to jedyną realną wartość po kilku latach miałby tylko słoik.

Popatrz na fotografię poniżej
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/c/ca/Inflation-1923.jpg

Hiperinflacja w Niemczech:
rok 1923 – kobieta pali banknotami w piecu; w tamtych czasach banknoty paliły się dłużej niż drewno, które można było za nie kupić.

(za wikipedią)


A teraz obiecana wypowiedź eksperta.
Ekonomista BCC dla DZIENNIKA
piątek 10 października 2008 23:20

Gomułka: Polsce nie grozi recesja Gomułka:

Na przedsiębiorstwa krach nie będzie miał większego wpływu, bo polskie firmy w 70 proc. finansują swoje wydatki z własnych pieniędzy. Giełda to dla nich margines przy pozyskiwaniu środków na działalność. O kondycję polskich firm byłbym spokojny - mówi DZIENNIKOWI Stanisław Gomułka.

Dariusz Styczek: Co się w piątek stało na giełdzie?
Stanisław Gomułka*: Pękła bańka spekulacyjna, która w Warszawie, podobnie jak na innych giełdach, rosła latami. Indeksy giełdowe poszybowały powyżej poziomów uzasadnionych ekonomicznie. W Warszawie za uzasadniony uważam wskaźnik 2,5 - 3 tys. pkt dla WIG20, czyli indeksu największych spółek. Zadziałał normalny mechanizm rynkowy. Inwestorzy, widząc co się dzieje na świecie, zaczęli wycofywać się z funduszy inwestycyjnych. Te z kolei, mając kłopoty ze znalezieniem pieniędzy na wypłaty, zaczęły mieć trudności z płynnością środków. By zdobyć pieniądze na wypłaty, zaczęły na masową skalę wyprzedawać akcje. Do nich dołączyły potem OFE. Kiedy indeksy szły w dół z każdą godziną, górę wzięła psychologia i panika.

Czy można to nazwać krachem?
To było coś w rodzaju krachu i będzie tak nazywane przez media. Każdy spadek indeksów ponad 10 proc. można określić jako pewien rodzaj krachu. I faktycznie był to największy jednorazowy spadek indeksów giełdowych w okresie powojennym, ale nie można tego porównywać z Wielkim Kryzysem z lat 30., kiedy spółki traciły po 30 - 50 proc. dziennie.

Dlaczego ludzie zaczęli masowo uciekać z funduszy inwestycyjnych i z giełdy?
Kiedy inwestorzy indywidualni zaczęli każdego dnia tracić coraz więcej w towarzystwach funduszy inwestycyjnych, naszedł moment, kiedy wystraszyli się na dobre, że stracą jeszcze więcej i masowo ruszyli po wypłaty pieniędzy z funduszy. Przeciętny inwestor nie wie bowiem, jaka jest sensowna faktyczna wartość poszczególnych spółek. Kierują się psychologią i prostą obserwacją - ceny spadają, więc trzeba uciekać.

Czy na to, co się działo w Warszawie, wpływ miała sytuacja w ostatnich dniach na giełdzie w Nowym Jorku?
Z pewnością. Giełdy w USA były napompowane do niezdrowych rozmiarów przez kapitały napływające z Azji i z Bliskiego Wschodu. Notowania oderwały się zupełnie od faktycznej wartości firm. Teraz wracają do uzasadnionych, racjonalnych wycen.

Panika giełdowa, ucieczka od akcji firm, do czego to wszystko doprowadzi?
W USA na bogactwo gospodarstw domowych składają się głównie nieruchomości, papiery wartościowe i gotówka w bankach. Jeśli to wszystko się kurczy w oczach, to zaczynają one być ostrożne w swoich wydatkach. I tak już się dzieje za oceanem. Mniej wydaje się na zakup domów, samochodów i wszelkie dobra trwałego użytku. Przekłada się to na sytuację firm, które produkują na potrzeby rynku. Po prostu mając mniej zamówień, tną produkcję. Widać to najwyraźniej po zachowaniach koncernów samochodowych, które w USA sprzedają głownie na kredyt. Giganci rynku ograniczają wielkość produkcji.

Czy mechanizm zachowań społeczeństwa amerykańskiego, który pan przedstawił, również działa już w Polsce?
Na razie w Polsce nie ma takiego efektu, ponieważ zasobność naszych gospodarstw jest znacznie mniejsza. W Polsce żyje się raczej z bieżących dochodów niż ze zgromadzonych już środków w postaci papierów wartościowych czy lokat bankowych. U nas efekty rynkowe podobne jak w USA z pewnością się jednak pojawią, jednak z pewnym opóźnieniem i na znacznie mniejszą skalę.

Z czego Polacy będą rezygnować w pierwszej kolejności?
Zaczną odkładać na później zakupy wszelkich dóbr trwałego użytku. Od największych, czyli domów i mieszkań, poprzez mniejsze, takie jak meble czy samochody. Nie sądzę jednak, by było to zjawisko masowe i na dłuższą metę.

Recesja oznacza obniżanie ceny kredytów, by ożywić zakupy. W Polsce też spodziewamy się obniżek stóp procentowych banku centralnego i co za tym idzie - również kredytów konsumpcyjnych czy hipotecznych. Zatem efekt zaciskania pasa będzie złagodzony?
Niewątpliwie obniżka stóp procentowych złagodzi zjawisko ograniczania wydatków przez polskie rodziny. I to jest pozytywna informacja.

W USA i Europie Zachodniej większe obawy niż recesja budzi bezpieczeństwo banków. Polacy mogą spać spokojnie?
O swoje oszczędności nie powinniśmy się obawiać. Sytuacja polskich banków jest o wiele lepsza niż zachodnich. Po pierwsze udzieliły one znacznie mniejszej liczby kredytów hipotecznych, i o bezpiecznej wartości. Po drugie w Polsce nie ma banków inwestycyjnych, które za oceanem są głównym źródłem problemów. I wreszcie przy niepewności sytuacji na giełdzie należy jej unikać i najbezpieczniej trzymać pieniądze w bankach. Tak powinni robić drobni ciułacze, którzy wcześniej wierzyli w fundusze inwestycyjne. Przynosiły im nawet miesięcznie 5-proc. zyski, ale teraz są głównym źródłem strat. Przez pewien czas będziemy mieli do czynienia z powrotem oszczędności na lokaty bankowe. To jest logiczne posunięcie w niepewnych czasach na giełdach.

Czy krach na giełdzie będzie miał wpływ na kondycję firm, na realną gospodarkę?
Dla przedsiębiorstw nie będzie miało większego wpływu. Z prostej przyczyny: polskie firmy w 70 proc. finansują swoje wydatki z własnych pieniędzy. Giełda stanowi dla nich margines, jeśli chodzi pozyskiwanie środków na działalność. O kondycję polskich firm z powodu krachu na giełdzie byłbym spokojny.

Czy sytuacja makroekonomiczna ucierpi? Musimy się liczyć z korektą wzrostu gospodarczego na przyszły rok?
Wzrost gospodarczy będzie nie 5-proc., jak się zakłada, ale 3 - 4-proc.

A co z budżetem?
Pewna korekta założeń budżetowych jest konieczna. Wydatki powinny być niższe o ok. 15 mld zł i będzie to w zasadzie jedyny bezpośredni skutek kryzysu światowego dla budżetu.

Scenariusz na przyszłość...
W najbliższych dniach, może tygodniach otwarte fundusze emerytalne, a potem TFI zaczną wyprzedawać papiery skarbowe, nawet jeśli ich ceny będą spadały. Z uzyskanych pieniędzy będą kupowały akcje. Sądzę, że będą to robiły do momentu, kiedy WIG20 podskoczy do poziomu 2500 pkt. Kiedy osiągnie ten poziom, fundusze i OFE będą się zastanawiać, co dalej robić.

A sytuacja w przyszłym tygodniu?
Nie wiem, co będzie w poniedziałek czy za tydzień.

*Stanisław Gomułka, główny ekonomista Business Centre Club (BCC)

żródło - http://www.dziennik.pl/gospodarka/article250084/Gomulka_Polsce_nie_grozi_recesja.html

mylisz inflacje z deflacja. Deflacja, ktora miala miejsce na poczatku lat 30tych byla naprawde straszna. Zrozum, ceny lecialy na leb na szyje, bo nikt nie mial pieniedzy zeby kupowac, to jest sytuacja zupelnie odmienna niz wszystkie powojenne kryzysy, ktore byly napedzan eprzez inflacje i wysokie stopy proc. Zreszta, napisalem to nie zeby straszyc i dyskutowac, ale zeby przedstawic punkt widzenia wielu osob. Pa

11-10-2008, 13:10
To co na obrazku to akurat objaw hiperinflacji a nie deflacji 8)

Wowka
11-10-2008, 16:41
.....
mylisz inflacje z deflacja. Deflacja, ktora miala miejsce na poczatku lat 30tych byla naprawde straszna. Zrozum, ceny lecialy na leb na szyje, bo nikt nie mial pieniedzy zeby kupowac, to jest sytuacja zupelnie odmienna niz wszystkie powojenne kryzysy, ktore byly napedzan eprzez inflacje i wysokie stopy proc. Zreszta, napisalem to nie zeby straszyc i dyskutowac, ale zeby przedstawic punkt widzenia wielu osob. Pa

sliwaprz pójdę po najmniejszej lini oporu i zacytuję odpowiednie definicje z Wikipedii


Deflacja – wzrost siły nabywczej pieniądza obecnego na rynku. Potoczne określenie spadku cen rynkowych, sytuacji, kiedy za tę samą ilość pieniędzy kupić można coraz więcej dóbr towarów i usług. Przeciwieństwem deflacji jest inflacja.


Skutki deflacji:

zmniejszenie opłacalności produkcji (tylko w przypadku regulacji rynkowych uniemożliwiających obniżenie kosztów produkcji)
wzrost bezrobocia (tylko w przypadku ustanowienia płacy minimalnej)
wzrost dobrobytu społeczeństwa
konsumpcja jest bardziej racjonalna: przy wysokiej inflacji pieniądz monetarny wymieniany jest na towary najszybciej jak to możliwe
przewidywalna sytuacja rynków finansowych. Jeśli pieniądz powiązany jest z jakimś ograniczonym dobrem (np: złoto) niemożliwa jest nadmierna ekspansja kredytowa ze strony banków.

Więcej:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Deflacja_(ekonomia)

sliwaprz
piszesz:

Coz, znam sie troche na rynkach finansowyh, pracuje od 7 lat w loncynskim City i mam wyksztalcenie w tym kierunku, jak zapewne sie domyslacie. Pracuje w dziale zajmujacym sie handlem waluta.

Czytając Twoje teorie o konieczności przechowywania żywej gotówki przez okres kilku lat w słoiku zakopanym w ogrodzie oraz o tym, że światowy kryzys lat 20 tych i 30 tych spowodował deflację odnoszę wrażenie, że Twoje stanowisko pracy w londyńskim City jest na zmywaku.

Bez urazy. Ale wprost cisnie się to na usta.

adanielak1
12-10-2008, 15:38
W latach 30-tych miała miejsce stagflacja, czyli ogromne 40% bezrobocie i spadek cen. Czyli mimo tego, że wszystko było tanie, ludzie nie kupowali, bo nie mieli za co. Przedsiębiorstwa zrzeszały się tworząc kartele, co pozwalało im na przetrwanie, bo działały spójnie na rynku. Nie zrzeszone upadły. Ludzie w miastach przetrwali i mogli kupowac żywność, bo była za grosze, Za to polska wieś piszczała z bidy, dzieci nie chodziły do szkoły i jedli brukiew, a to z powodu tego, że produkty rolne były za bezcen, a to tłumaczy powyższe (miasto mogło żyć). A poniżej teoria "książkowa":

Wracając do Stanów Zjednoczonych. Kryzys ujawnił się w październiku 1929 roku, na nowojorskiej giełdzie papierów wartościowych. Tzw. czarny październik, charakteryzował się spadkiem wartości akcji większości przedsiębiorstw, będących uczestnikami giełdy. Ponieważ następował spadek wartości wspomnianych akcji, chętnie się ich pozbywano, a to z kolei, powodowało dalszy spadek ich cen. Wydarzenia na giełdzie zaowocowały obniżeniem się popytu w gospodarce, a co za tym idzie, doprowadziły do zmniejszenia produkcji przemysłowej oraz redukcji zatrudnienia. Tym samym, liczba osób bezrobotnych zaczęła się gwałtownie zwiększać. Ubożenie społeczeństwa, zmniejszenie się konsumpcji oraz niepodejmowanie nowych inwestycji, oto kolejne objawy towarzyszące wystąpieniu wielkiego kryzysu gospodarczego w Stanach Zjednoczonych.

Na załamanie się gospodarki, natychmiast zareagował także sektor rolniczy. Najbardziej charakterystycznym przejawem kryzysu w gospodarce rolnej, było nie tyle zmniejszenie produkcji, ale systematyczne obniżanie cen na towary żywnościowe. Trudno było sobie wyobrazić spadek w wytwórczości rolnej, o wiele bardziej wyobrażalne było zmniejszanie cen artykułów konsumpcyjnych, podyktowane malejącym popytem.

Cechą charakterystyczną wielkiego kryzysu gospodarczego (i to nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale w większości krajów, w których doszło do załamania), były tzw. nożyce cen. Zjawisko to polegało na tym, że spadek cen w sektorze produkcji rolnej był o wiele większy i szybszy, niż w sektorze przemysłowym. Pauperyzacji ulegały te gospodarstwa, które funkcjonowały na niewielkim areale ziem uprawnych. (Pauperyzacja-zubożenie na max) :wink:

sliwaprz
12-10-2008, 20:31
W latach 30-tych miała miejsce stagflacja, czyli ogromne 40% bezrobocie i spadek cen. Czyli mimo tego, że wszystko było tanie, ludzie nie kupowali, bo nie mieli za co. Przedsiębiorstwa zrzeszały się tworząc kartele, co pozwalało im na przetrwanie, bo działały spójnie na rynku. Nie zrzeszone upadły. Ludzie w miastach przetrwali i mogli kupowac żywność, bo była za grosze, Za to polska wieś piszczała z bidy, dzieci nie chodziły do szkoły i jedli brukiew, a to z powodu tego, że produkty rolne były za bezcen, a to tłumaczy powyższe (miasto mogło żyć). A poniżej teoria "książkowa":

Wracając do Stanów Zjednoczonych. Kryzys ujawnił się w październiku 1929 roku, na nowojorskiej giełdzie papierów wartościowych. Tzw. czarny październik, charakteryzował się spadkiem wartości akcji większości przedsiębiorstw, będących uczestnikami giełdy. Ponieważ następował spadek wartości wspomnianych akcji, chętnie się ich pozbywano, a to z kolei, powodowało dalszy spadek ich cen. Wydarzenia na giełdzie zaowocowały obniżeniem się popytu w gospodarce, a co za tym idzie, doprowadziły do zmniejszenia produkcji przemysłowej oraz redukcji zatrudnienia. Tym samym, liczba osób bezrobotnych zaczęła się gwałtownie zwiększać. Ubożenie społeczeństwa, zmniejszenie się konsumpcji oraz niepodejmowanie nowych inwestycji, oto kolejne objawy towarzyszące wystąpieniu wielkiego kryzysu gospodarczego w Stanach Zjednoczonych.

Na załamanie się gospodarki, natychmiast zareagował także sektor rolniczy. Najbardziej charakterystycznym przejawem kryzysu w gospodarce rolnej, było nie tyle zmniejszenie produkcji, ale systematyczne obniżanie cen na towary żywnościowe. Trudno było sobie wyobrazić spadek w wytwórczości rolnej, o wiele bardziej wyobrażalne było zmniejszanie cen artykułów konsumpcyjnych, podyktowane malejącym popytem.

Cechą charakterystyczną wielkiego kryzysu gospodarczego (i to nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale w większości krajów, w których doszło do załamania), były tzw. nożyce cen. Zjawisko to polegało na tym, że spadek cen w sektorze produkcji rolnej był o wiele większy i szybszy, niż w sektorze przemysłowym. Pauperyzacji ulegały te gospodarstwa, które funkcjonowały na niewielkim areale ziem uprawnych. (Pauperyzacja-zubożenie na max) :wink:

Kobieto, nie mam zamiarow dyskutowac, ale to sie wola o pomste do niega!! STAGFLACJA TO ZEROWY WZROST PKB PRZY WYSOKIEJ INFLACJI, NP LATA &)TENA ZACHODzIe> SIEDZ CICHO JAK NIE WIESz I NIE PROBOJ ZABLYSKAC TAK JAK WOWKA. :P

adanielak1
13-10-2008, 10:44
Śliwaprzja nie próbuję zabłysnąć, nie liczę też na zrobienie kariery na forum i zbicia na tym kasy 8) :wink: :lol: . Myślę też, że jak bardzo byś my nie dyskutowali to, są to tylko niestety spekulacje , bo nawet najtęższe głowy nie potrafią określić żadnych pewników. Każdy mówi poczekajmy, wstrzymajmy się i ogranicza wypowiedzi, by nie wywołać totalnej paniki. Nie jestem ekspertem ekonomicznym tak, jak Ty, nie muszę, choć chciałabym, :wink: wszystkiego wiedzieć. Dzięki, że czuwasz i poprawiasz moje błędy :wink: . W duchu przewidziałam Twoją teorię upadku świata, ale szczerze, to bałam się o niej mówić/pisać "głośno".
Swoim zdroworozsądkowym podejściem do życia poczekam do wiosny z tym moim budowaniem. Nie wiem, tylko co robić z fundamentami, bo mieliśmy wyciągnąć w tym roku stan "0" :-? . Ekipa umówiona na koniec tygodnia, trzeba by umawiać beton.....i co robić....?
Zgadzam się z babą_budowniczą, jak ktoś ma zaczęte to skończyć, a jak nie to poczekać. Jednak tak trudno się uwsteczniać w swoich planach, jak coś było niemalże na wyciągnięcie ręki. Tfu, tfu przez lewe ramię, żeby nie zapeszyć... :wink:

adanielak1
13-10-2008, 13:49
sliwaprz napisał:
adanielak1 napisał:

Kobieto, nie mam zamiarow dyskutowac, ale to sie wola o pomste do niega!! STAGFLACJA TO ZEROWY WZROST PKB PRZY WYSOKIEJ INFLACJI, NP LATA &)TENA ZACHODzIe> SIEDZ CICHO JAK NIE WIESz I NIE PROBOJ ZABLYSKAC TAK JAK WOWKA. :P


baba_budowniczy napisał:

To co na obrazku to akurat objaw hiperinflacji, a nie deflacji 8)

Kto tu powinien siedzieć cicho? :wink:
W kwestii dopowiedzenia, spadek cen dotyczył, produktów rolnych, czyli pauperyzację wsi. A wieś bliska mi bardzo. Co do inflacji, to wątpliwości chyba nie ma, że była?
No, ciekawe jaki PKB był w tamtych czasach 8)

Co do kwestii formalnych, pisz nieco "wyraźniej", bo ta łamana polszczyzna wymaga nieco większego skupienia :wink:, a mam trochę ograniczony czas :-?

Wowka
13-10-2008, 18:39
.... Kobieto, nie mam zamiarow dyskutowac, ale to sie wola o pomste do niega!! STAGFLACJA TO ZEROWY WZROST PKB PRZY WYSOKIEJ INFLACJI, NP LATA &)TENA ZACHODzIe> SIEDZ CICHO JAK NIE WIESz I NIE PROBOJ ZABLYSKAC TAK JAK WOWKA. :P

Mężczyzno - czy nie dostrzegasz tego, że to Ty przez moment zabłysnąłeś na Forum?

Jednym tchem wykrzyczałeś, że jesteś specjalistą od rynków finansowych pracującym od 7 lat w londyńskim City (by nie było niedomówień - śpieszysz z informacją o posiadanym wykształceniu). Po chwili oddechu dobijasz"malućkich" z Forum, informacją o jednoczesnym prowadzeniu dwóch budów za milion złotych.
O ho, ho ...... dawno takiego czegoś na tym Forum nie czytałem.
Jestem pod wrażeniem.

Czym ja mogłem wobec Geniusza Londyńskiego City" zabłysnąć?
Kilkoma cytatami z siermiężnej Wikipedii?

Mało tego. Brak mi nawet umiejętności by zrozumieć, co kryje się pod następującą wypowiedzi guru finansów:


.... WZROST PKB PRZY WYSOKIEJ INFLACJI, NP LATA &)TENA ZACHODzIe>
Z powyższym stwierdzeniem polemiki nie jestem w stanie podjąć.

adanielak1
14-10-2008, 07:59
....

...Mało tego. Brak mi nawet umiejętności by zrozumieć, co kryje się pod następującą wypowiedzi guru finansów:


.... WZROST PKB PRZY WYSOKIEJ INFLACJI, NP LATA &)TENA ZACHODzIe>
Z powyższym stwierdzeniem polemiki nie jestem w stanie podjąć.

Ot i cała zagadka, jeśli wszyscy specjaliści mówią tak "zrozumiałym" językiem to nic dziwnego, że dla przeciętnego, statystycznego ekonomia i etc. to czarna magia... :roll:

remekb
14-10-2008, 20:49
Najpierw na forum czytałem, że nie powiniennem budować w latach 2006 i 2007 bo ceny szalały i wykonawcy dyktowali warunki. Teraz znowu nie budować, bo kryzys.
Lepiej siąść i samo przejdzie.

Na naturalne odbicie po kilku latach fajnego prosperity nałożyły się czynniki związane z fatalnym zarzadzaniem bankow (problemy wystepowaly juz w zeszlym roku - chocby sytuacja we francuskim SG) i spowolnienie gospodarcze w kilku najwiekszych gospodarkach swiatowych (np. takie Chiny dopiero wracaja do kondycji po zatrzymaniu produkcji w calym okregu przemyslowym w okolicach Pekinu).
W latach 30 nie bylo reakcji ani rzadow ani bankow centralnych.
W dniu dzisiejszym po opublikowaniu informacji o czesciowej nacjonalizacji bankow wskaznik Dow Jones wzrosl o ponad 11%. Takiej sytuacji nie bylo w latach Wielkiego Kryzysu.

Ja uwazam ze jest dobry czas na budowanie - zle nastroje na rynku wyhamuja popyt na materialy i uslugi budowlane. Ograniczenie dostepnosci kredytow tez sie do tego przyczyni. Ale z drugiej strony posiadanie domu czy mieszkania jest raczej koniecznoscia a nie dobrem luksusowym.
Wiadomo, z kredytami jak ze wszystkim trzeba ostroznie.

Zreszta moge sie mylic i bedzie krach (pomylka jest tak samo prawdopodobna jak pomylka wszystkich specow od finansow ktorzy rok temu pisali prognozy ktore maja sie nijak do sytuacji obecnej)

adanielak1
14-10-2008, 21:10
Wczoraj słucham wypowiedzi na temat kondycji naszych rodzimych firm deweloperskich. Obecna sytuacja finansowa ma niby spowodować upadek co czwartej, co może też doprowadzic do ich niewypłacalności, a ci co już tam u nich zaliczkowali mogą się czuć...wystawieni do wiatru... :-? , a o kasę trzeba się sądzić? :x . Dalsze opinie: po uspokojeniu się sytuacji, za 2-3 lata popyt na mieszkania znowu da o sobie znać, a będzie mniej firm budowlanych. Czyli co? Powtórka z rozrywki z przed dwu lat, czy tylko straszonko żeby tak łatwo nie rezygnować, bo taki okres przeczekania popsuje koniunkturę na budownictwo?
Można od tego sfiksować, co jeden znawca to inna teoria. :roll: .
Nic dziwnego, że najwięcej chorób psychicznych zdarza się ludziom pracującym w finansach i niektórzy pracodawcy zalecają obowiązkowe kursy szydełkowania, ale to nie u nas :lol: (Taką anegdotkę podali dziś w RMF FM, podobno szydełkowanie nie pozwala myśleć o niczym innym :wink: :D )

gumis107
11-01-2009, 23:51
sliwaprz napisał:
adanielak1 napisał:

Kobieto, nie mam zamiarow dyskutowac, ale to sie wola o pomste do niega!! STAGFLACJA TO ZEROWY WZROST PKB PRZY WYSOKIEJ INFLACJI, NP LATA &)TENA ZACHODzIe> SIEDZ CICHO JAK NIE WIESz I NIE PROBOJ ZABLYSKAC TAK JAK WOWKA. :P


baba_budowniczy napisał:

To co na obrazku to akurat objaw hiperinflacji, a nie deflacji 8)

Kto tu powinien siedzieć cicho? :wink:
W kwestii dopowiedzenia, spadek cen dotyczył, produktów rolnych, czyli pauperyzację wsi. A wieś bliska mi bardzo. Co do inflacji, to wątpliwości chyba nie ma, że była?
No, ciekawe jaki PKB był w tamtych czasach 8)

Co do kwestii formalnych, pisz nieco "wyraźniej", bo ta łamana polszczyzna wymaga nieco większego skupienia :wink:, a mam trochę ograniczony czas :-? cos Ci sie pomyrdalo calkiem.Deflacja miala miejsce na poczatku lat 20-tych w niektorych panstwach(np:Niemcy,Polska ,stad zdjecie kobiety palcej pieniedzmi w Niemczech ,nie USA).natomiast wielki kryzys zaczol sie w 29 rokw USA objol caly swiat(Iekonomisci pisze ze z wyjatkiem ZSRR, ale tam akurat wtym czasie kwitl kanibalizm ,wiec spoko nie bylo kryzysu ;-) i wtedy miala miejsce wlasnie deflacja ,czyli pieniadz zaczol zyskiwac na wartosci(inaczej mowiac ceny produktow spadaly).W czsie wielkiego kryzysu nie bylo inflacji tylko deflacja ,koniec kropka .Jak nie wierzysz to poczytaj o tym.Pzdr

Nefer
11-01-2009, 23:56
Porównywanie kryzysu lat 30-tych z obecnym kryzysem jest śmieszne i żenujące. Warunki się nieco zmieniły :) I nie trzeba pracować w City , żeby to pojąć :)

gumis107
12-01-2009, 00:08
Porównywanie kryzysu lat 30-tych z obecnym kryzysem jest śmieszne i żenujące. Warunki się nieco zmieniły :) I nie trzeba pracować w City , żeby to pojąć :) dokladnie.Poza tym ktos pracujacy w finansach bierze kredyt i kupuje za 1 mln dwa domy w sytuacji gdy rynek nieruchomosci w Pl by i jest przewartosciowany o ok 20-30% ,zas kurs zlotego byl tez w podobnym stopniu zawyzony i do tego zarabia w funtach :-) / Przezciez to ekonomiczny idiotyzm do entej potegi.W PL oplacalo sie kupowac nieruchomsci w latach 2004-2006 ,gdy czynsz pokrywal kredyt brany na ok 10 -15 lat,nie zas gdy teraz trwa to ok 30 lat.Pzdr

tridmax
13-01-2009, 13:01
Ja uwazam ze jest dobry czas na budowanie - zle nastroje na rynku wyhamuja popyt na materialy i uslugi budowlane. Ograniczenie dostepnosci kredytow tez sie do tego przyczyni. Ale z drugiej strony posiadanie domu czy mieszkania jest raczej koniecznoscia a nie dobrem luksusowym.



i tu sie w zupełnosci zgadzam

dom lub mieszkanie nie jest dobrem luksusowym!! i ci co mają łącznie 4000 netto (na przykłąd my ;)) i ci co mają 10 000 netto - muszą gdzieś mieszkać. Dziecii rosną- potrzebują swojego biurka. A mi się marzy drugi potomek ;). Nie mozna tkwić wiecznie w kawalerce lub u rodziców.

Jetsem ciekawa na ile reprezentatywna jest grupa budujących skupiona na tym forum?

Może sie okazać, ze ci co "chcą budować za 200 tyś", których się wręcz wyśmiewa z tego powodu, stanowią tu grupę nieliczną, a w rzeczywistości jest cała masa ludzi budujących w takich kwotach..tylko na forach sie nie udzielają.

My poczekamy do kwietnia. Potem juz musi byc decyzja podjęta.

sys
13-01-2009, 22:28
dokładnie!
...ludzie wokół budują się za 200-250tys, oczywiście zanam takich co i za 700...
... ale przytocze jeden przypadek:
...znajomy budując dom, przeglądając katalogi kupił drzwi wewnętrzne za średnio ok 2tys./1szt, razem z futryną...teraz mówi, że gdyby wiedział kiedyś to co teraz kupił by za 300zł i też byłoby dobrze...z kredytu łatwo się bierze(mówił), teraz spłaca średnio jedne drzwi na dwa miesiące...

i dalej: stosując tanie , nie zawsze tandetne materiały można tanio postawić swój wymarzony domek, i się cieszyć :D

tridmax
22-01-2009, 08:20
ja to samo powtarzam mojemu kochanemu męzusiowi (notabene - najulubieńszemu ;)), który jak mi sugeruje dachówkę droższą- bo to "tylko 2000" więcej. Kochanie, za te 2000 zł bedziesz mógł kupić paneelii na calutką górę. Dociera do niego.

Na szczescie jest praktyczny;)

gumis107
31-01-2009, 18:10
dokładnie!
...ludzie wokół budują się za 200-250tys, oczywiście zanam takich co i za 700...
... ale przytocze jeden przypadek:
...znajomy budując dom, przeglądając katalogi kupił drzwi wewnętrzne za średnio ok 2tys./1szt, razem z futryną...teraz mówi, że gdyby wiedział kiedyś to co teraz kupił by za 300zł i też byłoby dobrze...z kredytu łatwo się bierze(mówił), teraz spłaca średnio jedne drzwi na dwa miesiące...

i dalej: stosując tanie , nie zawsze tandetne materiały można tanio postawić swój wymarzony domek, i się cieszyć :D DOKLANIE!!!!Hipoteciarze maja prosta droge:wziasc kredyt,wybudowac (jak sie uda ,roznie z tym jest) ,a potem przezywac jacy to sa zdolni i madrzy i zdolni :-).Jak sie buduje za biezace zarobki odrobine lepiej sie umie liczyc i racjonalnej wydawac kase na budowe, bo sie musi na codzien liczyc:kupic drzwi i bojler czy tylko drzwi.Kredyt tez moze byc ,ale na podparcie finaswoe jezeli komus sie to oplaca ,nie mozna zyc na kredyt.Pzdr

ewuniamiii
02-02-2009, 20:48
:roll:

pluszku
02-02-2009, 21:01
...POWIEM TAK ..jak zaczynałam...a byl to poczatek 2007...to na forum byla przyjazna atmosfera...bo kazdy miał kase ..niewazne jaka od kogo czy z kredytu ..mial..i ludzie serdecznie o sobie sie wypowiadali...z niewielkimi wyjatkami...2 lata pozniej ..gdzie nie wejde to złosliwosciami zajezdza...typowo polskie podejscie ...kredyty sie skonczyly ..napewno te 100 % wartosci inwestycji....i mysle ze glownie te osoby ogarnia frustracja ..choc moze rowniez te co tona w kredytach ..boja sie o prace itd ..nie wiem ..to tylko moje domysly...
Pojawił sie strach. Niektorzy mam juz tego swiadomosc, u innych dopiero podswiadomosc. Na strach ludzie reaguja różnie. Złośliwoscia, zartem, wyzwiskiem, bełkotem.
Do ludzkiej swiadomosci bardzo powoli dociera, ze to nie tylko "głupi Amerykanie" przejechali sie na hipotekach. Na hipotekach przejechało sie wielu rodakow, choc wielu jeszcze o tym nie wie.

teco
02-02-2009, 21:19
Pojawił sie strach. Niektorzy mam juz tego swiadomosc, u innych dopiero podswiadomosc. Na strach ludzie reaguja różnie. Złośliwoscia, zartem, wyzwiskiem, bełkotem.
[...]

jak mawiał mistrz Yoda "Fear is a path to the darkside..."

ewuniamiii
03-02-2009, 13:16
:roll:

tridmax
04-02-2009, 13:44
jak to nie można żyć na kredyt?! ja nie jestem w stanie postawić domu z bieżących środków - niewiele osób, pewnie stać na to.

Gdybyśmy nie mieli działki, na budowe bysmy sie w ogóle nie zamierzali. Nie ma juz czasów, gdzie wszystko było państwowe i ludzie niczego nei szanowali- więc pół domu stawiali za drzewo z państwowego lasu (wiem, ze niskie koszty stawiania domu kiedyś wynikały z szeregu innych, róznych czynników) ale nie były to czasy "naturalne" i nie było "naturalnej" ekonomii. nie mozna więc porównywać. jak więc postawić dom bez kredytu? jak kupić mieszkanie bez kredytu?
w stanach ludzie za jedną dniówkę kupują jedzenia na tydzień. my wydajemy na jedzenie 80% naszej miesięcznej pensji. czy to jest normalne??

a czy normalne jest aby zaciągając 160 tyś kredytu spłacić łącznie po 30 latach 304 tyś :o moim zdaniem to złodziejstwo..

socjalizm, mości panowie...pełną gębą

f.5
04-02-2009, 17:14
Witam.
Podzielę się szczerze moją sytuacją. Moja firma istanieje na rynku blisko 20 lat jestem włascicielem. Przez ten czas oszczędzałem i inwestowałęm gromadziłem srodki mało wydawałem . Zaoszczędziłem 1,5 M mam 3 mieszkania dwa 60m jedno 70 mdwa kupilem rok temu i je konczę pod wynajem ( zawsze jakis grosz) przez te 20 lat firma sie rozwijała azw 2006 roku przyszedł dla mnie kryzys , przestoj , stanacja regres jak go zwał ...... z 19 osob zostalo 6 pracowników czyli ten kryzys dafacto poczulem juz jakies 2 lata temu. A teraz sedno sprawy.
Buduję dom od 6 lat mam w tej chwili stan surowy zamkniety ale kupuje materialy najwyzszej jakosci ocieplam jak się da najcieplejsze okna docieplam fundamenty i osobiscie uwazam ze majac kapitalu 1,5 parę samochodów nie stac mnie lub jak kto woli boję sie budowac i konczyc dom z kredytu a i z własnych srodków , staram sie co miesciac wkłądac 5 , 10k jak mi sie uda. Dla mnie kryzys to nie to ze nie bede mial gdzie mieszkac tylko strata pozycji na rynku ciezsza praca i brak czasu na wyjazdy , budowę i rodzinę ale nie poddaję sie bo kupujac działkę 7 lat temu za 140 000 w tej chwili jest warta 500 000 przynajmniej spię spokojnie i mam swiadomosc ze jak to wszystki pierdykie to sprzedam i bede zył z odsetek. Pamietajcie ze kryzys to nie tylko wyzsze raty to tez niekiedy strata pracy strata dochodów to mnie niepokoi i martwi :(

pluszku
04-02-2009, 17:57
przynajmniej spię spokojnie i mam swiadomosc ze jak to wszystki pierdykie to sprzedam i bede zył z odsetek. Pamietajcie ze kryzys to nie tylko wyzsze raty to tez niekiedy strata pracy strata dochodów to mnie niepokoi i martwi :(
jak to wszystko pierdyknie to bedzie sie liczyło czy masz w piwnicy 15 ton wegla na zime i kałacha od obrony przed rozwscieczonym tłumem.
Jesli 300.000 ludzi kupiło mieszkanie w kredycie CHF bez wkładu własnego i bank "wyrzuci" ich z tych mieszkan to stan wojenny nam sie szykuje.

ewuniamiii
04-02-2009, 18:57
:roll:

ewuniamiii
04-02-2009, 19:02
:roll:

ewuniamiii
04-02-2009, 19:03
:roll:

ewuniamiii
04-02-2009, 19:06
:roll:

f.5
04-02-2009, 19:39
To ze są takie oprocentowania jest wynikiem popytu tak mi sie wydaje , jesli ktos zakłada ze spłaci po 30 latach raty to brawo , ja osobiscie wolę oszczędzac niz dawac zarobic bankowcom. Mnie tez mozna nazwac złodziejem bo miałem marżę na swoje produkty 200 % cos kosztuje w wyprodukowaniu 20 groszy ja sprzedaję po 40 groszy - czy jestem złodziejem??? przyszła duza zachodnia konkurencja i sie zarobek konczy .Tylko te zachodnie firmy wykonczą polaka i powrocą do odpowiedniej marzy to jest pewne.
Inwestując w maszyny 10 lat temu ponad milion złotych nie sadziłem ze przyjdzie niemiec i i bedzie celowo zanizał ceny mi na rynku tylko dlatego ze ma wiecej kapitału odemnie. Tak czy siak niemiec ma dom a ja mogę sobie pomarzyc bo nawet jak bym go zbudował bądz firma mi go zbuduje to i tak w tej chwili nie mam czasu mieszkac i cieszyc sie nim :( wiec osobiscie twierdzę ze kryzys mnie dotnką i czuje sie zagrozony mimo ze nie jestem mało zamozny.

f.5
04-02-2009, 19:51
przynajmniej spię spokojnie i mam swiadomosc ze jak to wszystki pierdykie to sprzedam i bede zył z odsetek. Pamietajcie ze kryzys to nie tylko wyzsze raty to tez niekiedy strata pracy strata dochodów to mnie niepokoi i martwi :(
jak to wszystko pierdyknie to bedzie sie liczyło czy masz w piwnicy 15 ton wegla na zime i kałacha od obrony przed rozwscieczonym tłumem.
Jesli 300.000 ludzi kupiło mieszkanie w kredycie CHF bez wkładu własnego i bank "wyrzuci" ich z tych mieszkan to stan wojenny nam sie szykuje.

analizuję tylko moj przypadek nie interesuje mnie los 300 000 zadłuzonych ludzi tak samo jak 300 000 zadłuzonych ludzi nie interesuje moj los.
ale nie powiem , ze z racji firmy mam do czynienia z bankowcami i wielu z nich sie niesamowicie przez te parę lat wzbogaciło (jesli potrafili to tylko pozazdroscic) a mama mowili ucz sie syny ucz !!!

pluszku
04-02-2009, 20:33
za dzisiejsza prasa ....
"Groźny trend: kryzys może wywołać falę włamań
(PAP, tm/04.02.2009, godz. 16:06)

Jak uchronić Brytyjczyków przed falą włamań, którą może wywołać kryzys gospodarczy - nad tym problemem zastanawiali się w środę przedstawiciele MSW w Londynie, policji, organizacji charytatywnych i sklepów dla majsterkowiczów.

Spotkanie zwołano z inicjatywy brytyjskiej sekretarz stanu ds. wewnętrznych Jacqui Smith.

Chociaż w ciągu ostatniej dekady liczba włamań znacznie spadła, to najnowsze dane pokazują trend wzrostowy. Władze obawiają się, że kryzys gospodarczy wywoła wzrost przestępczości, zwłaszcza o agresywnym charakterze.

Na naradzie w MSW zastanawiano się, jak informować obywateli o metodach, dzięki którym mogą zwiększyć bezpieczeństwo swoich domostw. W spotkaniu wzięli udział również przedstawiciele stowarzyszenia ubezpieczycieli oraz organizacji "Crimestoppers", zajmującej się zwalczaniem przestępstw.
"

laspalmas
12-02-2009, 13:14
Niektórzy straszą strasznym kryzysem i o jakie to te banki są biedne ... a potem okazuje się że po wpompowaniu iluśtam milionów dolarów, funtów czy innych pieniędzy doiadujemy się że szefostwo tego "biednego, upadającego" banku wypłaciło sobie kolosalne premie ... Więc chyba albo coś nie tak z tym kryzysem albo z fachowością prezesów zapewne "o odpowiednich "kwalifikacjach i zapewne znających się na walucie...

damianexus
12-02-2009, 17:00
a ja dalej spokojnie buduję swój domek. Własnie kończę stan surowy zamknięty. Na dokończenie budowy mam zamiar wziąć kredyt- właściwie to jestem w arazie widzę same plusy bo materiały sysstematycznie tanieją, robocizna również. Wręcz aż się prosi żeby budować. Dodatkowo CHF stoi bardzo wysoko i jestem gotów zaryzykować ze za rok moze za dwa ten kurs będzie dużo mniejszy i spokojnie przewalutuję ten kredyt. Jeśli nie to mam zabezpieczenie w postaci dodatkowej nieruchomości którą jest działka pod Warszawą.

Sumując moim zdaniem budować śmiało tylko nie na granicy swoich możliwości.

Krzychos
13-02-2009, 16:00
Jest jeszcze jeden bardzo ważny aspekt tej dyskusji. Piszecie głównie o spadku cen materiałów i robocizny, ale istotniejsze może być to, że nastąpi prawdopodobnie spadek naszych zarobków.
Wiele firm odnotowuje znaczący spadek zamówień, zleceń lub sprzedaży. Część osób w związku z tym straci pracę, duża część będzie miała miejsze zarobki.
Może to pomału objąć dużę grupę osób, ponieważ następuje efekt domina. Zapaść na rynku nadchodzi powoli a już jest odczuwalna, i nie myślcie że większości was ominie.

Sam pracuję w branży telekomunikacyjnej, o której wielokrotnie pisano, że kryzys jej nie grozi, a dzisiaj dowiaduję się, że wszystkie inwestycje a co za tym idzie zlecenia będą wstrzymane na kilka miesięcy.
Może spowodować to realny spadek moich zarobków o 50-60%. Starczy mi to zaledwie na spłatę kredytu, który zaciągnąłem jescze w sierpniu 2008 (na razie spłacam tylko odsetki). Dodatkowo planowałem odłożyć jeszcze część pieniędzy zanim będę spłacał odsetki z ratą i przeznaczyć je na budowę.

W takiej sutuacji dokończenie budowy przynajmniej w tym roku i następnych latach stoi pod znakiem zapytania.

Nie chcę być tu na forum jakimś pesymistą, ale obniżka zarobków może objąć prawie każdego z was. Chyba, że ktoś jest na państwowej posadzie.
Jeszcze miesiąc temu śmiałem się z kryzysu, a tu klops.

janrenovate
13-02-2009, 17:01
Prawda jest taka, ze Wieki Kryzys lat 30 zaczal sie w Ameryce a nigdzie wiecej. Rozlal sie na caly swiat, bezrobocie w Europie siegalo 40 procent, generalnie bylo bardzo, bardzo ciezko. Kto nie uczyl sie tego na historii ten nie wie. Wsponinalem Wam, ze kryzys bedzie najprawdopodobnie wiekszy od tego w latach 30tych. Wpompowanie 700 miliardow dolarow nie zdzialalo nic, absolutnie nie, swiadczy to o skali problemu. Jest to rpoblem globalny a nie lokalny.


Przemo
Tak po prawdzie to II wojna swiatowa uratowała Niemcy przed bankructwem

janrenovate
13-02-2009, 17:24
Pojawił sie strach. Niektorzy mam juz tego swiadomosc, u innych dopiero podswiadomosc. Na strach ludzie reaguja różnie. Złośliwoscia, zartem, wyzwiskiem, bełkotem.
[...]

jak mawiał mistrz Yoda "Fear is a path to the darkside..."
Strach zwalcza sie strachem,strach przed śmiercia strachem przed spodleniem

kosmo77
13-02-2009, 20:27
Krzychos to ewidentny haracz, mi też kiedyś takie cóóóś proponowano ale jak sobie policzyłem ile musiałbym dopłacić, żeby rata była "pełnowartościowa" to stwierdziłem, żeby mnie w d..ę pocałowali, nie będę płacił przez rok za "przyznanie" kredytu...pieniądze wywalone w błoto...wieeeeelki błąd...dałeś się złapać w pułapkę tzw karencyjną :-?

Myślę Mauer że Krzycho się juz dawno zorientował że jego sytuacja się pogorszsyła, a uwagi typu 'jeśli wziąłeś kredyt w 2008 to przegrałeś życie' może sobie znaleźć na forum Onetu, tutaj mógłbyś tych rewelacji oszczędzić.

Krzychos
13-02-2009, 21:23
Panowie spokojnie. Mój post był bardziej o samym kryzysie niż o kredytach. Nie mam żadnych pretensji do banku. Bank zaproponował mi okres karencji - 12 miesięcy - i ja się na to zgodziłem. Gdybym chciał mógłbym spłacać od początku odsetki + ratę. Przyjąłem taką strategię, ponieważ obliczyłem sobie, że przez te 12 miesiecy gdzie spłacam tylko odsetki mogę sobie odłożyć jeszcze miesięcznie do 3 tyś. zł. Wiem, że karencja trochę kosztuje ale takie rozwiązanie wydawało mi się lepsze.

janrenovate
14-02-2009, 07:44
Hm,moja znajoma twierdzi ze jej rata wzrosła o jakies 80zł.
Jakby nie patrzeć,chocby rata zmniejszyła się,to tak czy owak frankowy kredyt w przeliczeniu na złotówki jest większy.
A jak to sie bedzie miało gdy bedziemy zmuszeni kupowac franki i spłacać ów kredyt?

czytacz
14-02-2009, 11:43
Chętnie przeglądam czasem to pozyteczne forum i nie rozumiem co robi na takim forum taka osoba jak Amberwind, która pisze:

Ja nie buduje ... nie chce mi sie i uwazam, ze byloby to ekonomicznie nieuzasadnione. Za rok, moze dwa albo trzy kupie nowy dom, od kogos kto bedzie bardzo chcial go sprzedac ... Takie zycie ...

Wśród budujących pasjonatów??

Rozumiem, że robi wstępne rozeznanie - szuka tego kogoś kto sprzeda jej dom po najniższej cenie jak już w największe długi wpadnie???

janrenovate
14-02-2009, 12:44
Chętnie przeglądam czasem to pozyteczne forum i nie rozumiem co robi na takim forum taka osoba jak Amberwind, która pisze:

Ja nie buduje ... nie chce mi sie i uwazam, ze byloby to ekonomicznie nieuzasadnione. Za rok, moze dwa albo trzy kupie nowy dom, od kogos kto bedzie bardzo chcial go sprzedac ... Takie zycie ...

Wśród budujących pasjonatów??

Rozumiem, że robi wstępne rozeznanie - szuka tego kogoś kto sprzeda jej dom po najniższej cenie jak już w największe długi wpadnie???
Zaiste,to krecia robota któregos od kryzysu!!
Ja w zasadzie to innym buduje,swój mam,pokoleniowy,czasami cos modernizuje,ale nie zawiele co by "duszy" nie utracił!!
Dziadowie w grobach niechaj spoczywaja w spokoju:)
[i]

lump praski
15-02-2009, 01:15
Porównywanie kryzysu lat 30-tych z obecnym kryzysem jest śmieszne i żenujące. Warunki się nieco zmieniły :) I nie trzeba pracować w City , żeby to pojąć :)

Wow ! :D

janrenovate
15-02-2009, 08:30
Porównywanie kryzysu lat 30-tych z obecnym kryzysem jest śmieszne i żenujące. Warunki się nieco zmieniły :) I nie trzeba pracować w City , żeby to pojąć :)

Wow ! :D
W latach 30tych RP dobrze sie miała!
Złoty był prawdziwie ZŁOTY!

stasiek_ps
15-02-2009, 09:07
Porównywanie kryzysu lat 30-tych z obecnym kryzysem jest śmieszne i żenujące. Warunki się nieco zmieniły :) I nie trzeba pracować w City , żeby to pojąć :)

Wow ! :D
W latach 30tych RP dobrze sie miała!
Złoty był prawdziwie ZŁOTY!

Akurat fakt że w czasie kryzysu w latach 30 nie dewaluowaliśmy swojej waluty, tak jak to czyniły inne kraje spowodował, że przechodziliśmy kryzys najgłębiej w regionie. Bo nasza gospodarka wtedy żyła głównie z eksportu produktów rolnych. Przyszedł spadek popytu a my jednocześnie przez brak dewaluaji staliśmy się ogromnie drodzy.

Parytet złota to bardzo dobra sprawa ale nie można trzymać się go samodzielnie.

Dzisiejsza dewaluacja naszej waluty do nasza ogromna szansa na złagodzenie kryzysu eksporetem (dzięki temu ze jesteśmy w unii to nie mogą nam wprowadzić ceł - a pewnie by chcieli).

Gdyby nie ogromna liczba kredytów walutowych to słaba złotówka byłyba zbawienna.

Pozdro

Claudii
15-02-2009, 16:36
a ja uważam ,że to najlepszy okres do budowy..mam kasę i rządzę ! hurtownie chcąc mnie pozyskać dawają lepsze rabaty,nie ma problemów z materiałami jak 2 lata temu co się czekało w kolejce za cementem itp.

Krzychos
15-02-2009, 20:30
Claudii, pewnie masz racje, ale co mi po obniżce cen materiałów o 15% i robocizny o 10%, jak się zapowiada , że moja pensja będzie niższa ok 50%.

janrenovate
16-02-2009, 05:54
a ja uważam ,że to najlepszy okres do budowy..mam kasę i rządzę ! hurtownie chcąc mnie pozyskać dawają lepsze rabaty,nie ma problemów z materiałami jak 2 lata temu co się czekało w kolejce za cementem itp.
Z tymi rabatami to jest bardzo interesujaca sprawa,wszyscy maja rabaty :)

mika34
17-02-2009, 18:52
Muszę Wam powiedzieć ze jak tak się to wszystko czyta to idzie się jakiejś choroby nabawić :cry: . Ludzie przecież nie Wszyscy zaraz straca pracę i bedzie masakra , widzę że tu najlepiej to wychodzi straszenie tłumu , jest jak jest , moge tylko powiedzieć że ZAWSZE po burzy swieci slońce i taka jest kolej rzeczy, pozdrawiam :)

janrenovate
18-02-2009, 21:28
Muszę Wam powiedzieć ze jak tak się to wszystko czyta to idzie się jakiejś choroby nabawić :cry: . Ludzie przecież nie Wszyscy zaraz straca pracę i bedzie masakra , widzę że tu najlepiej to wychodzi straszenie tłumu , jest jak jest , moge tylko powiedzieć że ZAWSZE po burzy swieci slońce i taka jest kolej rzeczy, pozdrawiam :)
Zime piekna mamy,wiecie jaka pyszna sanna :)))

jareko
18-02-2009, 21:57
Muszę Wam powiedzieć ze jak tak się to wszystko czyta to idzie się jakiejś choroby nabawić :cry: . Ludzie przecież nie Wszyscy zaraz straca pracę i bedzie masakra , widzę że tu najlepiej to wychodzi straszenie tłumu , jest jak jest , moge tylko powiedzieć że ZAWSZE po burzy swieci slońce i taka jest kolej rzeczy, pozdrawiam :)wystepujesz wbrew jedynej slusznej linii jaka jest tu prezentowana :lol:
Kryzys to kryzys i społeczeństwo ma o czym dyskutować
Nie jeden co widzi czarne chmury nad Rzeczpospolita (to chyba z Wołodyjowskiego :) ) sam jeszcze objawów kryzysu nie doświadczył i może nawet nie doświadczy ale nasza cecha narodowa jest biadolenie i wszelkiego rodzaju teorie spiskowe
Mamy piękną zimę, trzeba pójść na sanki z ratoloslami a nie martwic się na zaś

janrenovate
19-02-2009, 05:53
Na sanki,na narty hej ho :)

crashproof
19-02-2009, 08:21
nasza cecha narodowa jest biadolenie i wszelkiego rodzaju teorie spiskowe

Powiedz to 160 tysiącom świeżo zarejestrowanych bezrobotnych.

Powiedz to szefom firm, których obroty spadły o 20, 50, czasem 70 procent.

Powiedz to kredytobiorcom, którzy są winni bankowi nie rzadko 2x tyle, ile jest warta nieruchomość.

Powiedz to bankierom, którzy z tego powodu siedzą na beczce prochu.

Powiedz to każdemu, kto zaczął budowę domu, bo zaczęły spadać koszty materiałów i robocizny, a tu lekki zaskok, bo w pół roku PLN się osłabił tak drastycznie, że obniżki cen to już wspomnienie.

Wiesz co, czasami mam wrażenie że teorią spiskową to jest właśnie ta propaganda sukcesu. Do niedawna przodowali w niej malarz i terminator opcji, ale widzę, że duża część społeczeństwa się zaraziła.

jareko
19-02-2009, 09:37
odpowiem ci tak
Przeżyłem nachalną propagandę sukcesu lat 70-tych i bardzo dobrze ją pamiętam, propagandę mająca się nijak do zarzucanej teraźniejszym elytom
Przeżyłem rządy Kaczyńskiego w Warszawie i ubolewam nad tym że wcześniej nie opuścił tej ciepłej posadki w Ratuszu - przynajmniej jeździlibyśmy już trasą północną od dwu lat
Przeżyłem koalicje PiS I Samoobrony kiedy za każdym razem widząc opalonego rzygać mi się chciało
Przeżyłem też już o wiele większe większe bezrobocie
przeżyłem oprocentowanie własnego kredytu w 450% w skali rocznej (co prawda tylko w styczniu ale jednak), kiedy to w 87 wziąłem 1,5 mln, spłaciłem aż 18 mln w 92
Przeżyłem brak materiałów budowlanych na tynku i galopujące ich ceny w stopniu niewyobrażalnym dla niektórych tu piszących
I żyje
I wybudowałem
I mam gdzieś wszechobecna propagandę klęski tak tu popularną - bo w ani jednym Twym poście nie doszukałem się choć cienia pozytywów - a takowe są

Powtórzę jeszcze raz - może to w końcu dotrze - nie każdy musi mieć swój własny dom !!!

Wielu na niego po prostu nie stać, nie tylko by go wybudować ale później utrzymać i w nim żyć.To że banki dawały kasę na ładne oczy nie usprawiedliwia tych osób. I jest to ich problem a nie mój ani Państwa
To jest moje, prywatne zdanie o którego mam prawo

jareko
19-02-2009, 09:42
i dodam do tego jeszcze
większość z tych bezrobotnych dostaje dość duże odprawy, duże w stosunku do tego co do tej pory zarabiali. Ilu z nich przeżre te pieniądze? Brutalnych slow używam specjalnie. Później ustawia się kolejce po zasiłek i podburzani będą niszczyć na ulicach dorobek innych. Niestety, ciągle w naszej mentalności pokutują czasy socrealu. Państwo musi dać, My musimy dać, każdy musi dać - gówno prawda - sam musisz człowieku zadbać o siebie. W dobie najwyższego u nas bezrobocia szukałem pracownika - szkoda slow by opisywać z tym swoich perypetii.

crashproof
19-02-2009, 09:49
Jareko, zgadzam się z wszystkim, co napisałeś.

Teraz przeczytaj to jeszcze raz i odpowiedz sobie na pytanie, czy Twoje wnioski są pesymistyczne, czy optymistyczne :P

PS. Za bufetowej w Warszawie nie jest dużo lepiej, niż za kaczora. A za Piskorskiego to dopiero była jazda.

jareko
19-02-2009, 09:58
...Teraz przeczytaj to jeszcze raz i odpowiedz sobie na pytanie, czy Twoje wnioski są pesymistyczne, czy optymistyczne :P//.Mimo wszystko tryska z nich optymizm :)

Badija
19-02-2009, 10:54
No, ale Pikorski to był człowiek Schetyny, a więc pełna ciągłość władzy.

janrenovate
19-02-2009, 11:07
No, ale Pikorski to był człowiek Schetyny, a więc pełna ciągłość władzy.
Bizancjum :evil:

Gagata
19-02-2009, 13:44
Ja tu napisze raz jeszcze to co już pisałam gdzie indziej. Tu jest na to lepsze miejsce...

Trendy w świecie finansowym zawsze układają się sinusoidalnie, innymi słowy - raz jest lżej walutowcom, raz złotówkowiczom.

Ważne, żeby cieszyć się plusami swojej sytuacji, a nie minusami sytuacji innych.
Ponieważ, jak wspomniałam na początku, wszystko się toczy sinusoidalnie i sytuacja się odwróci. Mówię w skali makro, ale tak należy na to patrzeć.

Kredyt to zawsze jest zło konieczne i nie ma co sobie tego udowadniać. Bierze się go nie z nudów tylko z potrzeby. I jeśli zaspokoiło się nim tą potrzebę (na tym forum są to akurat potrzeby mieszkaniowe) to to jest najważniejsze, bo o to przecież chodziło - nie zapominajmy.
A jeśli dziś płacimy więcej to jutro zapłacimy mniej. I odwrotnie. Trzeba tylko widzieć to z szerszej perspektywy.

Wiadomo, że balon za bardzo nadmuchany musiał pęknąć, wszystko dąży do równowagi tylko im bardziej wygięło się w jedną stronę tym bardziej teraz musi przegiąć się w drugą zanim do tej równowagi dotrze.
Spokojnie.

Celem samym w sobie nigdy nie było wzięcie kredytu, celem było posiadanie własnego domu. Nie traćmy go więc z oczu . Cieszmy się domem, lub kontynuujmy budowę bo na nią teraz lepsze czasy a kryzysem niech się zajmą ci co się nudzą (lub z tego żyją).
_________________

tridmax
23-02-2009, 20:23
jak to nie można żyć na kredyt?! ja nie jestem w stanie postawić domu z bieżących środków - niewiele osób, pewnie stać na to.


.....budowac tylko z kredytu bo ma sie dzialke ...lepiej ja sprzedac jesli znajdzie sie kupiec i dobrac kredyt..malutki i kupic mieszkanie ...a nie porywac sie z motyka na ksiezyc ...mieszkania w wielkiej plycie tanieja a beda jeszcze tansze ........

działka od pokoleń jest w rodzinie i nie ma mowy o sprzedaży- pewnie nie tylko my mamy te wade (jakze przykra wg niektorych), ze cenimy tradycje i sentymentalizm do rodzinnych pamiątek.nie ubolewam nad tym bynajmniej

stanowczo sie nie zgadzam również z opinią o zarobkach bankow- złodziejstwo, złodziejstwo i jeszcze raz..qw złodziejstwo. a nam sie wmówiło ze złodziejstwo jest naturalnym elementem kapitalizmu, wmówiło sie również, ze nasi "parlamentarzysci" odgrywają ważną role w rozwoju kraju - gówno oni mogą (przepraszam za niektóre słówka :oops: ). w stanach zaden bank nie ma tak "rozzuchwalonej polityki", takich premii dla prezesów, takich przywilejów włądzy, takiego systemu finansowania partii- a dlaczego? bo oni są uczciwi. a nasza wersja "kapitalizmu-socjalizu" mam wrazenie jest jedną wielką utopią, w której wykreowali sie wielcy bogowi, a nas mają za .....margines i debili- wszystko mozna nam wmówić

a co mają powiedziec ci, którzy potrzebują mieszkania, np. młode małzeństwa - i nie mają oszczednosci. mają wynajmować, bo kredyt jest juz tak kosmiczny? nie mają prawa do włąsnego mieszkania? coś w tej zakłamanej polityce nie gra..

mysle ze ten krysys (prawdziwy, czy nie- nieistotne)-- pokazuje, jak obłudna jest "ekonomia" i wersja demokracji kreowana przez UE

kosmo77
23-02-2009, 20:58
Tridmax, powiedz amerykanom że w USA banki są uczciwe, to Cię wyśmieją. Przecież oni teraz wszyscy się będą zrzucać na pakiety ratunkowe które bankom zafundował rząd, w dużej części te pakiety zostały wykorzystane na premie dla prezesów. Tłuste świnie wszędzie są takie same, nie chcą nijak oderwać się od koryta.

Ale uważam że bez kredytu wybudować dom można - zwłaszcza jak się ma działkę. Sam wziąłem kredyt (to niekoniecznie był świetny pomysł), ale kilku znajomych buduje zupełnie bez kredytu. Jedni dlatego że mieli dużo gotówki, inni mieli mieszkanie które sprzedali, jeszcze inni bardzo oszczędnościowo, niewielki domek w większości własnymi siłami wznoszą. Wszyscy przynajmniej wiedzą jakie są ich realne możliwości finansowe, uważam że wyszli na tym lepiej niż na kredycie. Życie masz jedno, nie sztuka zadłużyć się po uszy i resztę życia spędzić na postronku.

A co do obłudy - oczywiście że tak, nic za darmo nie ma. Instytucje finansowe specjalizują się w strzyżeniu owiec i jeśli zabroni im się jednego rodzaju szwindla to natychmiast wymyślą inny. Doszedłem do tego wniosku niestety trochę za późno, ale lepiej późno niż wcale - podstawowa rzecz to myśleć samodzielnie i nie dać się złapać na owczy pęd.

crashproof
24-02-2009, 08:21
Plujecie na banki, że złodzieje, ale to na Waszym cycku to wyrosło. To Wy dokarmialiście i rozpieszczaliście banki, biorąc na potęgę kredyty. A teraz wielkie larum, że trzeba je spłacać, z odsetkami, prowizjami itd, a jak się nie spłaca, to bank wykorzystuje wszelkie tricki dopuszczalne prawem i umową.

Niestety, such is life, dorośnijcie.

kasztanka
02-03-2009, 12:56
jak jest kryzys-zaciskamy pasa ;)
jak nie ma szalejemy

ale najlepszym sposobem na kryzys jest racjonalne gospodarowanie naszymi zasobami - nie tylko finansowymi ;)

trzeba przeanalizować sobie + i - budowy domu i pomysleć jakie mamy z tego korzysci :) czy kryzys czy nie :)

pozdrawiam

ewuniamiii
02-03-2009, 15:01
:roll:

jareko
02-03-2009, 15:27
spójrzmy tez na to wynajmowanie z innej strony
ile kosztuje budowa, obsługa kredytu i wszystkie inne koszty z wynajęciem mieszkania
Ile lat możesz za te sama kasę wynajmować a na ile się zarżniesz biorąc kredyt na krawędzi możliwości jego spłaty

stasiek_ps
02-03-2009, 15:29
Plujecie na banki, że złodzieje, ale to na Waszym cycku to wyrosło. To Wy dokarmialiście i rozpieszczaliście banki, biorąc na potęgę kredyty. A teraz wielkie larum, że trzeba je spłacać, z odsetkami, prowizjami itd, a jak się nie spłaca, to bank wykorzystuje wszelkie tricki dopuszczalne prawem i umową.

Niestety, such is life, dorośnijcie.

Kompletne pomieszanie pojęć.

Równie dobrze mógłbyś powiedzieć, że np. przyczyną zawalenia się ZUSu będzie za mały przyrost demograficzny.

pawel i renia
24-03-2009, 22:45
odpowiem ci tak
Przeżyłem nachalną propagandę sukcesu lat 70-tych i bardzo dobrze ją pamiętam, propagandę mająca się nijak do zarzucanej teraźniejszym elytom
Przeżyłem rządy Kaczyńskiego w Warszawie i ubolewam nad tym że wcześniej nie opuścił tej ciepłej posadki w Ratuszu - przynajmniej jeździlibyśmy już trasą północną od dwu lat
Przeżyłem koalicje PiS I Samoobrony kiedy za każdym razem widząc opalonego rzygać mi się chciało
Przeżyłem też już o wiele większe większe bezrobocie
przeżyłem oprocentowanie własnego kredytu w 450% w skali rocznej (co prawda tylko w styczniu ale jednak), kiedy to w 87 wziąłem 1,5 mln, spłaciłem aż 18 mln w 92
Przeżyłem brak materiałów budowlanych na tynku i galopujące ich ceny w stopniu niewyobrażalnym dla niektórych tu piszących
I żyje
I wybudowałem
I mam gdzieś wszechobecna propagandę klęski tak tu popularną - bo w ani jednym Twym poście nie doszukałem się choć cienia pozytywów - a takowe są

Powtórzę jeszcze raz - może to w końcu dotrze - nie każdy musi mieć swój własny dom !!!

Wielu na niego po prostu nie stać, nie tylko by go wybudować ale później utrzymać i w nim żyć.To że banki dawały kasę na ładne oczy nie usprawiedliwia tych osób. I jest to ich problem a nie mój ani Państwa
To jest moje, prywatne zdanie o którego mam prawo

BRAWO !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

nie poddawajmy się Kryzys to banki mają i zwalają go na biednych ludzi
:evil: :evil: :evil: :evil: :evil: :evil: :evil: :evil: :evil: :evil: :evil: :evil:

kasia1981
25-03-2009, 09:37
ja będe budować w tym roku i od początku moim zamiarem było wzięcie jak najmniejszego kredytu żeby co miesiąć nie być w nerwach czy wystrarczy na ratę. dla mnie branie kredytu na 100% wartości to nieporozumienie.trzeba mieć jakieś oszczędności. zaraz ktoś napisze że mam nadzianych starych to się wymądrzam. mieszkamy z rodzicami od 2 lat i odkładamy każdą złotówkę jaką się da dzięki temu mamy oszczędności. oczywiście o wiele łatwiej i wygodniej było by coś wynająć.

pierwek
25-03-2009, 10:30
a ja uważam ,że to najlepszy okres do budowy..mam kasę i rządzę ! hurtownie chcąc mnie pozyskać dawają lepsze rabaty,nie ma problemów z materiałami jak 2 lata temu co się czekało w kolejce za cementem itp.

ad pogrubione: naprawde dobre :lol: ja akurat zacząłem budowę w 2007r czyli 2 lata temu...

też miałem rabaty i nie stałem w kolejce po cement... BTW cement kupowałem po 400zł/t, kilka palet (może z 6,8szt) (ze 2 palety kupiłem po 560zł/t) - a po ile jest teraz cement? podpowiem... dalej po 400zł/t - i gdzie te obniżki?

zbigmor
25-03-2009, 10:37
ja będe budować w tym roku i od początku moim zamiarem było wzięcie jak najmniejszego kredytu żeby co miesiąć nie być w nerwach czy wystrarczy na ratę. dla mnie branie kredytu na 100% wartości to nieporozumienie.trzeba mieć jakieś oszczędności. zaraz ktoś napisze że mam nadzianych starych to się wymądrzam. mieszkamy z rodzicami od 2 lat i odkładamy każdą złotówkę jaką się da dzięki temu mamy oszczędności. oczywiście o wiele łatwiej i wygodniej było by coś wynająć.


Gratulują rozsądnego podejścia do tematu. Nie tak dawno temu prawie wszyscy budowali z oszczędności i trwało to minimum kilka lat. Od niedawna zakłada się, że jak się ma normalną pracę to dom się należy jak psu buda w bardzo krótkim czasie.

PaniG(dżi)
25-03-2009, 16:58
Kompletne pomieszanie pojęć.

Równie dobrze mógłbyś powiedzieć, że np. przyczyną zawalenia się ZUSu będzie za mały przyrost demograficzny.

crashproof trafił w sedno sprawy pisząc:

Plujecie na banki, że złodzieje, ale to na Waszym cycku to wyrosło. To Wy dokarmialiście i rozpieszczaliście banki, biorąc na potęgę kredyty. A teraz wielkie larum, że trzeba je spłacać, z odsetkami, prowizjami itd, a jak się nie spłaca, to bank wykorzystuje wszelkie tricki dopuszczalne prawem i umową.

Niestety, such is life, dorośnijcie.Niestety wiele osób uważa ,że "dostaje"kredyt ,a nie "kupuje".

A jareko zakończył dobitnie pisząc:
Powtórzę jeszcze raz - może to w końcu dotrze - nie każdy musi mieć swój własny dom !!!

Wielu na niego po prostu nie stać, nie tylko by go wybudować ale później utrzymać i w nim żyć.To że banki dawały kasę na ładne oczy nie usprawiedliwia tych osób.
stasiek_ps,tylko nie rozumiem Twojego komentarza.To Ty "kompletnie pomieszałeś pojęcia",bo nie wiem jak można bank porównać z ZUSem. Wiesz na jakiej zasadzie funkcjonuje bank ? Myślę,że nie ,bo nie użyłbyś takiego porównania.(przepraszam,jeśli poczułeś się urażony)

A co do właściwego tematu.Ja zdecydowałam się budować za gotówkę,choć przyznam się ,że bardzo kuszące było wziąć kredyt,wybudować szybko i szybko zamieszkać.Ale stwierdziłam ,że wolę dłużej i za własne.Mam nadzieję ,że zamknę się w 3 latach,rok mam już za sobą i jak pogoda pozwoli w kwietniu dach będzie skończony.Reasumując,złodziejom nie dałam zarobić i spłatą nie będę się martwić.Niestety odczujemy to wszyscy,że niektórzy chcieli nad wyrost.
Pozdrawiam.

PaniG(dżi)
25-03-2009, 17:02
nie poddawajmy się Kryzys to banki mają i zwalają go na biednych ludzi paweł i renia obawiam się,że kryzys to mamy, przez banki i biednych ludzi.

mcmagda
27-03-2009, 21:45
ja będe budować w tym roku i od początku moim zamiarem było wzięcie jak najmniejszego kredytu żeby co miesiąć nie być w nerwach czy wystrarczy na ratę. dla mnie branie kredytu na 100% wartości to nieporozumienie.trzeba mieć jakieś oszczędności. zaraz ktoś napisze że mam nadzianych starych to się wymądrzam. mieszkamy z rodzicami od 2 lat i odkładamy każdą złotówkę jaką się da dzięki temu mamy oszczędności. oczywiście o wiele łatwiej i wygodniej było by coś wynająć.

A dlaczego niby łatwiej i wygodniej jest coś wynajać? A może łatwiej i wygodniej jest korzystać z pieniędzy i mieszkania/domu rodziców, a swoje pieniędzę odkładać na budowę? Ja sobie kompletnie nie wyobrażam mieszkania z rodzicami po ślubie, e tam po ślubie - na studiach też sobie tego nie wyobrażałam mimo że mam super rodziców, mam kredyt na 110% wartości działki i zamierzam dobrać ile dadzą kredytu na dom. Mam przy tym oszczędności. Dla mnie po prostu jest bardziej optymalne mieć gotówkę i wyższy kredyt niż niższy kredyt bez gotówki.

To, że ma się charakterystkę mniej lub bardziej otwartą na ryzyko nie znaczy, że jeden pomysł na finansowanie domu jest lepszy, a drugi gorszy. Matematycznie wyjdzie, że jednak kredyt jest lepszy niż finansownie własne (po prostu nie wierzę, że średni oczekiwany zysk ze zdywersyfikowanego portfela jest niższy niż koszt hipoteki), ale takie wyliczenie nie bierze pod uwagę dyskomfortu psychicznego wywołanego przez kredyt.

lump praski
27-03-2009, 23:29
Plujecie na banki, że złodzieje, ale to na Waszym cycku to wyrosło. To Wy dokarmialiście i rozpieszczaliście banki, biorąc na potęgę kredyty. A teraz wielkie larum, że trzeba je spłacać, z odsetkami, prowizjami itd, a jak się nie spłaca, to bank wykorzystuje wszelkie tricki dopuszczalne prawem i umową.

Niestety, such is life, dorośnijcie.

Bardzo cenie Twoje opinie ....i w ogole cie lubie :D wirtualnie , oczywiscie :D

Ale ,crashproof , to chyba nie jest tak do konca jak mowisz ......
banki wykorzystywaly w jakims stopniu niewiedze i naiwnosc ludzka ....plus szla propaganda, ze kazdy powinien r e a l i z o w a c swoje marzenia........na ktore bank od r e k i pozyczy ci pieniadze .

Nie sadze tez zeby CEO nie wiezdieli na czym to wszystko polega i z a d e n nie zdawal sobie sprawy, ze kiedys peknie...... a jesli tak bylo to nie powinni byc CEO .

Po deregulacjach za Clintona i Greenspana odezwaly sie glosy protestu paru srodowisk ekonomicznych , ale je zbagatelizowano i zmarginalizowano.

stasiek_ps
29-03-2009, 18:17
Kompletne pomieszanie pojęć.

Równie dobrze mógłbyś powiedzieć, że np. przyczyną zawalenia się ZUSu będzie za mały przyrost demograficzny.

crashproof trafił w sedno sprawy pisząc:

Plujecie na banki, że złodzieje, ale to na Waszym cycku to wyrosło. To Wy dokarmialiście i rozpieszczaliście banki, biorąc na potęgę kredyty. A teraz wielkie larum, że trzeba je spłacać, z odsetkami, prowizjami itd, a jak się nie spłaca, to bank wykorzystuje wszelkie tricki dopuszczalne prawem i umową.

Niestety, such is life, dorośnijcie.Niestety wiele osób uważa ,że "dostaje"kredyt ,a nie "kupuje".

A jareko zakończył dobitnie pisząc:
Powtórzę jeszcze raz - może to w końcu dotrze - nie każdy musi mieć swój własny dom !!!

Wielu na niego po prostu nie stać, nie tylko by go wybudować ale później utrzymać i w nim żyć.To że banki dawały kasę na ładne oczy nie usprawiedliwia tych osób.
stasiek_ps,tylko nie rozumiem Twojego komentarza.To Ty "kompletnie pomieszałeś pojęcia",bo nie wiem jak można bank porównać z ZUSem. Wiesz na jakiej zasadzie funkcjonuje bank ? Myślę,że nie ,bo nie użyłbyś takiego porównania.(przepraszam,jeśli poczułeś się urażony)



Doskonale wiem na jakiej zasadzie funkcjonauje zarówno bank jak i zus. Po prostu śmieszy mnie stwierdzenie że to ludzie spowodowali problemy. Zarówno w jednym jak i w drugim przypadku problemy kreuje sposób funkcjonowania systemu i to jak jest zaprojektowany.

Twierdzenie, że ludzie są winni bo brali kredyty jest po prostu śmieszne.
Może w przypadku ludzi śmieszność takiego stwierdzenia nie jest dla Ciebie tak widoczna więc przenieść przykład na firmy. Wyobraź sobie dwie firmy, które się równo podzieliły rynkiem, produkują podobny produkt, startowały z tym samym kapitałem, zarabiają mniej więcej tyle samo. Powiedzmy że kredyty wogóle nie są dostępne te firmy inwestują w rozwój z tego co zarobią. I teraz wyboraż sobie, że na rynku pojawiąją się kredyty dla firm. Jedna z tych firm bierze kredyt i inwestując w badania wymyśla technologię która powoduje ze produkt jest tańszy dwukrotnie. Albo jest dwukrotnie lepszy za tą samą cenę. I po pewnym czasie wygryza tamtą firmę, która nie chciała brać kredytu.

Podobnie jest z ludźmi i mieszkaniami. U nas to było szokowe ale w Stanach czy UK sprawa jest systemowa. Chodzi mi o to że jeśli istnieje kredyt hipoteczny to przeciętny Joe Sixpack nie ma praktycznej możliwości kupić nieruchomości bez kredytu gdyż nieruchomość jest droższa właśnie o ten poziom kredytu (i ciągle drożeje bo ludzie mają podnoszone pensje co najmniej inflacyjnie i mają coraz większą zdolność kredtyeow. W Polsce to widać bardzo wyraźnie, jak w latach 90 kupowało się mieszkania głównie za gotówkę to były one wielkrotnie tańsze(nawet przeliczając inflację). Wprowadzenie kredytów spowodowało że mieszkania zaczęły gwałtownie drożeć. Po prostu system jest skonstruowany inflacjynie i tak naprawdę zniechęca do oszczędzania a w skrajnych warunkach oszczędzanie jest głupotą. Taki skrajne warunki mieliśmy np. w 2002-2003 latach (wtedy można było kupić mieszkanie w warszawie za 2500 - 3000 za metr). Ten kto wtedy kupił mieszkanie na KREDYT (i to jeszcze walutowy) zrobił bardzo dobrze. A ten kto odłożył decyzję bo stwierdził że on będzie oszczędzał przez 5 lat żeby sobie kupić mieszkanie podjął skrajnie głupią decyzję.

Podsumowując. System finansowy w którym zyjemy jest tak skonstruowany że opiera się na kredycie i na inflacji. A podaż kredytu jest ręcznie sterowana i nie ma tu żadnego wolnego rynku w tym temacie. To centralny bank ustala stopy kredytowe i to rządy i państwa sterują dostępnością kredytu na różne sposoby. I przez kilkadziesiąt lat sterowali w sposób bardziej rozsądny przez co zbudowali wrażenie dla ludzi że kredyt hipoteczny to jest bezpieczna forma pozyskania kapitału. I była. A ostatnimi laty to banki i rządy poluzowały politkę kredytową i zachęcały do brania kredytów nawet najbiedniejszych.

Osobiście uważam, że w tak skonstruowanym świecie przeciętny człowiek jest niejako "zmuszany" do życia na kredyt (zaraz usłyszę oczywiście o przystawianiu pistoletu do głowy itp). Przez dostępność kredytu rzeczy które są fundamentalne dla życia człowieka stały się jeszcze droższe wskutek czego musi on się zadłużać aby je nabyć. W stanach (u nas powoli też) zadłużanie zaczyna się już na studiach. Ponieważ dobre studia sporo kosztuja (a przez kredyt jeszce więcej) to pojawia sie kredyt studencki, na studia które potem dają szansę na lepszą pracę, potem kredyt na dom, na samochód i tak się to kręci. I przez parę pokoleń się kręciło. A teraz walnęło bo paru kolesiom zachciało się zarobić więcej i przekombinowali.

Oczywiście są trzy grupy w tym towarzystwie, które nie będą się kredytować. Pierwsi to bogaci z domu, których stać na studia i mieszkanie, drudzy to tacy którzy są na tyle biedni ze nikt im nie da nawet kredytu na studia.
Trzecia grupa to tacy którzy powiedzą - kredyt nigdy i do wszystkiego będą dochodzić oszczędnościami. Ale to grupa najmniej liczna.

No i jest jeszcze czarta grupa która będzie sprytnie inwestować tam gdzie trzeba i lewarując się kredytem zarobi sporo....

Pozdrawiam

crashproof
30-03-2009, 08:51
Doskonale wiem na jakiej zasadzie funkcjonauje zarówno bank jak i zus. Po prostu śmieszy mnie stwierdzenie że to ludzie spowodowali problemy. Zarówno w jednym jak i w drugim przypadku problemy kreuje sposób funkcjonowania systemu i to jak jest zaprojektowany.

Jeśli pijesz do mnie, to ja nie twierdzę, że bańce - i krachowi - winni są w 100% ludzie - konsumenci. Mój przytyk adresowany był (może to nie wynika jasno z wypowiedzi) do ludzi, którzy brali kredyty, rozpieszczali banki zgadzając się bez specjalnego zastanowienia na różne zabezpieczające, niebezpieczne dla nich klauzule w umowach itd, a teraz nagle obudzili się i zaczęli marudzić, jaki to jest chory system (inna sprawa, że jest chory), jak to padli ofiarą lichwy, jaka to bandyterka itd. Sorry, ktoś kto bierze kredyt jest dorosłym człowiekiem i powinien odpowiadać za swoje czyny.


Podobnie jest z ludźmi i mieszkaniami. U nas to było szokowe ale w Stanach czy UK sprawa jest systemowa. Chodzi mi o to że jeśli istnieje kredyt hipoteczny to przeciętny Joe Sixpack nie ma praktycznej możliwości kupić nieruchomości bez kredytu

Nieprawda. Sytuacja, którą opisujesz, to ostatnie 5-10 lat. Wcześniej też były kredyty hipoteczne na świecie i ludzie byli w stanie odkładać na mieszkanie/dom, czy chociaż jego część.


Po prostu system jest skonstruowany inflacjynie i tak naprawdę zniechęca do oszczędzania a w skrajnych warunkach oszczędzanie jest głupotą.

Oszczędzanie NIGDY nie jest głupotą. Sęk w tym, żeby oszczędzać w aktywach, które nie tracą na skutek inflacji. Jest to trudne, ale możliwe.


Taki skrajne warunki mieliśmy np. w 2002-2003 latach (wtedy można było kupić mieszkanie w warszawie za 2500 - 3000 za metr). Ten kto wtedy kupił mieszkanie na KREDYT (i to jeszcze walutowy) zrobił bardzo dobrze. A ten kto odłożył decyzję bo stwierdził że on będzie oszczędzał przez 5 lat żeby sobie kupić mieszkanie podjął skrajnie głupią decyzję.

Tu się mylisz. Można było oszczędzać, kupując np. złoto czy - selektywnie - niektóre akcje i obligacje indeksowane do inflacji. Efekt podobny, różnica taka, że oszczędzasz sporo na odsetkach od kapitału, który masz odłożony.


Trzecia grupa to tacy którzy powiedzą - kredyt nigdy i do wszystkiego będą dochodzić oszczędnościami. Ale to grupa najmniej liczna.

No cóż, dobre rozwiązania są z reguły najtrudniejsze do zaakceptowania...

Badija
30-03-2009, 10:40
Stasiek ma rację gdy pisze o oszczędzaniu. W ostatnich 5 latach npędzane kredytem ceny nieruchomości tak szły do góry, że oszczędzający nie był w stanie ich dogonić, tymczasem kredyt - raz wzięty moźna było spłacać a nieruchomość zyskiwała na wartości. I tak po prau latach miałeś kredyt spłacony i dwukrotnbie więcej warte mieszkanie.
No, nie ma się specjalnie co dziwić, że na podstawie analizy tego, co było, ludzie podejmowali decyzję, że powinno być tak dalej i wchodzili w kredyty.
A tu trach, system się zawalił, kredytów nie ma a nie ruchomości tanieją.

stasiek_ps
30-03-2009, 11:44
Jeśli pijesz do mnie, to ja nie twierdzę, że bańce - i krachowi - winni są w 100% ludzie - konsumenci. Mój przytyk adresowany był (może to nie wynika jasno z wypowiedzi) do ludzi, którzy brali kredyty, rozpieszczali banki zgadzając się bez specjalnego zastanowienia na różne zabezpieczające, niebezpieczne dla nich klauzule w umowach itd, a teraz nagle obudzili się i zaczęli marudzić, jaki to jest chory system (inna sprawa, że jest chory), jak to padli ofiarą lichwy, jaka to bandyterka itd. Sorry, ktoś kto bierze kredyt jest dorosłym człowiekiem i powinien odpowiadać za swoje czyny.


To jest skrajnie liberalne podejście. I ja też chociaż jestem liberałem i to w niektórych problemach bardzo ostrym to powoli życiowo weryfikuję swoje stanowisko. Otóż jednak okazuje się, że większość społeczeństwa jest po prostu przeciętna i masz pewność że jeśli stworzysz warunki do załadowania się w kłopoty to się załaduje. I możesz się liberalnie zasłaniać że są dorośli i to ich problem. Ale tylko się oszukujesz. Bo jeżeli zjawisko jest masowe to ty Także będziesz cierpiał a w najlżejszym scenariuszu to państwo sfinansuje z Twoich podatków pomoc dla nich. A w najgorszym będziesz miał wojnę domową. A w pośrednim Twoja firma upadnie bo ludzie załadowani w problemy finansowe nie będę kupowali usług firmy w której pracujesz itd.

A tak już na marginesie to jeśli chodzi o banki to one pracowicie budują swój wizerunek jako firmy zaufania publicznego i żeby daleko nie szukać to np. moim rodzicom w głowie się nie mieści że bank może ich oszukać.




Podobnie jest z ludźmi i mieszkaniami. U nas to było szokowe ale w Stanach czy UK sprawa jest systemowa. Chodzi mi o to że jeśli istnieje kredyt hipoteczny to przeciętny Joe Sixpack nie ma praktycznej możliwości kupić nieruchomości bez kredytu

Nieprawda. Sytuacja, którą opisujesz, to ostatnie 5-10 lat. Wcześniej też były kredyty hipoteczne na świecie i ludzie byli w stanie odkładać na mieszkanie/dom, czy chociaż jego część.


Tutaj to jest dyskusja o faktach więc nie ma się co spierać tylko raczej poszukać jakiś statysk. Przypominam że mówimy o przeciętnym Joe Sixpack który zarabia np. 3-4 tys. dolarów miesięcznie. nawet po spadkach średnia cena domu w stanach oscyluje koło 200 tys.




Po prostu system jest skonstruowany inflacjynie i tak naprawdę zniechęca do oszczędzania a w skrajnych warunkach oszczędzanie jest głupotą.

Oszczędzanie NIGDY nie jest głupotą. Sęk w tym, żeby oszczędzać w aktywach, które nie tracą na skutek inflacji. Jest to trudne, ale możliwe.


Z doświadczenia wiem, że większość sporów pojawia się na skutek różnych definicji lub definicji błędnych. I tutaj mamy do czynienia z tym samym. Mówimy o oszczędzaniu. OSZCZĘDZANIE wg. mojej definicji polega na odkładaniu w walucie w której się zarabia do przysłowiowej świnki skarbonki.
Wpłacenie zaoszczędzonych pieniędzy na oprocentowane konto to już INWESTYCJA. I właśnie o to mi chodzi. System finansowy skonstruowany tak jak mamy zmusza do INWESTYCJI. I to do takich inwestycji która mają zwrot wyższy od inflacji (i to inflacji rzeczywistej a nie wydumanego wskaźnika). Jeśli człowiek zatrzyma się na samym oszczędzaniu to jego oszczędności systematycznie tracą na wartości. W krajach o niskiej inflacji może nawet tego za bardzo nie zauważać ale jeśli ma nieszczęście żyć w Zimbabwe to widzi to bardzo wyraźnie.

Oszczędzanie czasami jest głupotą. I podałem wyraźny przykład. Obrazuję on sytuacje że ktoś został na peronie a ekspress właśnie odjechał i gwałtownie przyspieszył.




Taki skrajne warunki mieliśmy np. w 2002-2003 latach (wtedy można było kupić mieszkanie w warszawie za 2500 - 3000 za metr). Ten kto wtedy kupił mieszkanie na KREDYT (i to jeszcze walutowy) zrobił bardzo dobrze. A ten kto odłożył decyzję bo stwierdził że on będzie oszczędzał przez 5 lat żeby sobie kupić mieszkanie podjął skrajnie głupią decyzję.

Tu się mylisz. Można było oszczędzać, kupując np. złoto czy - selektywnie - niektóre akcje i obligacje indeksowane do inflacji. Efekt podobny, różnica taka, że oszczędzasz sporo na odsetkach od kapitału, który masz odłożony.


Znowu mówisz o inwestycjach a nie o oszczędnościach. I przypomnę Ci że jeżeli mówimy o zjawiskach masowych to mamy do czynienia z przeciętnymi ludźmi. I jak się skończyły inwestycje przeciętnych ludzi w jednostki fudunszów to chyba każdy widzi. Bo ja np. mam kilku znajomych, którzy stracili życiowe oszczędności.




Trzecia grupa to tacy którzy powiedzą - kredyt nigdy i do wszystkiego będą dochodzić oszczędnościami. Ale to grupa najmniej liczna.

No cóż, dobre rozwiązania są z reguły najtrudniejsze do zaakceptowania...

W systemie opartym na inflacji (czyli stałego zwiększania podaży pieniądza) oszczędzanie (we właściwym rozumieniu tego słowa) jest sensowne tylko wtedy kiedy oszczędzasz na dobra systematycznie taniejące np. ze względu na rozwój technologiczny i masowość taniej produkcji (np. agd czy szeroko pojęta elektronika).

Pozdrawiam

PaniG(dżi)
30-03-2009, 18:25
stasiek napisał:
Twierdzenie, że ludzie są winni bo brali kredyty jest po prostu śmieszne.
Może w przypadku ludzi śmieszność takiego stwierdzenia nie jest dla Ciebie tak widoczna więc przenieść przykład na firmy. Wyobraź sobie dwie firmy, które się równo podzieliły rynkiem, produkują podobny produkt, startowały z tym samym kapitałem, zarabiają mniej więcej tyle samo. Powiedzmy że kredyty wogóle nie są dostępne te firmy inwestują w rozwój z tego co zarobią. I teraz wyboraż sobie, że na rynku pojawiąją się kredyty dla firm. Jedna z tych firm bierze kredyt i inwestując w badania wymyśla technologię która powoduje ze produkt jest tańszy dwukrotnie. Albo jest dwukrotnie lepszy za tą samą cenę. I po pewnym czasie wygryza tamtą firmę, która nie chciała brać kredytu.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mylisz konsumpcję z inwestycją.Co innego brać "kredyt" na rozwój firmy(która z założenia ma przynosić dochód) i co innego brać kredyt na poprawę komfortu życia (konsumpcja).Niestety realia są inne,nie każdego stać na komfort.A przeświadczenie,że mi się należy jest po prostu błędne.


System finansowy w którym zyjemy jest tak skonstruowany że opiera się na kredycie i na inflacji. A podaż kredytu jest ręcznie sterowana i nie ma tu żadnego wolnego rynku w tym temacie. To centralny bank ustala stopy kredytowe i to rządy i państwa sterują dostępnością kredytu na różne sposoby. I przez kilkadziesiąt lat sterowali w sposób bardziej rozsądny przez co zbudowali wrażenie dla ludzi że kredyt hipoteczny to jest bezpieczna forma pozyskania kapitału. I była. A ostatnimi laty to banki i rządy poluzowały politkę kredytową i zachęcały do brania kredytów nawet najbiedniejszych.

Tu się z Tobą zgadzam na 1000%.


Osobiście uważam, że w tak skonstruowanym świecie przeciętny człowiek jest niejako "zmuszany" do życia na kredyt

A tu nie...Powtarzam,nic nikomu się nie należy.Żeby mieć trzeba zarobić.


Przez dostępność kredytu rzeczy które są fundamentalne dla życia człowieka stały się jeszcze droższe wskutek czego musi on się zadłużać aby je nabyć

I tu też się z Tobą zgadzam.Właśnie o to w tym wszystkim chodzi-zrobienie z ludzi niewolników(cel illuminatów...he he ?)

Pozdrawiam.

Bigbeat
31-03-2009, 01:57
I tu też się z Tobą zgadzam.Właśnie o to w tym wszystkim chodzi-zrobienie z ludzi niewolników(cel illuminatów...he he ?)

To jeszcze powiedz, komu o to chodzi. Cyklistom?
No powiedz. Proszę 8)

stasiek_ps
31-03-2009, 06:39
Mylisz konsumpcję z inwestycją.Co innego brać "kredyt" na rozwój firmy(która z założenia ma przynosić dochód) i co innego brać kredyt na poprawę komfortu życia (konsumpcja).Niestety realia są inne,nie każdego stać na komfort.A przeświadczenie,że mi się należy jest po prostu błędne.



Nie mylę. Napisałem o fundamentalny rzeczach dla człowieka. Edukacja i dom to inwestycje. A to się aktualnie odbywa w USA na kredyt.

Samochód, plazma, wycieczka to konsumpcja. Tu się zgadzam. I być może problemy zaczęły się kiedy na szeroką skalę zaczęła się konsumpcja na kredyt.

Pozdrawiam

stasiek_ps
31-03-2009, 07:03
I tu też się z Tobą zgadzam.Właśnie o to w tym wszystkim chodzi-zrobienie z ludzi niewolników(cel illuminatów...he he ?)

To jeszcze powiedz, komu o to chodzi. Cyklistom?
No powiedz. Proszę 8)

No cóż prawo do emisji pieniądza daje prawdziwą włądzę. I jest wielu chętnych na nią. A każda próba przełamania monopolu jest tłumiona. Poczytaj np. o Executive Order 11110 http://dwagrosze.blogspot.com/2008/06/executive-order-11110.html

Zresztą na skalę marko np. IMF działa w taki sposób aby uzależnić kraj od kredytu. Mechanizm wejścia do strefy Euro to też podobny mechanizm. Bardzo sprytnie skonstruowany.

Pozdrawiam

crashproof
31-03-2009, 08:46
Edukacja i dom to inwestycje.

Edukacja, jeśli sensowna - tak. Dom - jeśli do mieszkania dla siebie - to nigdy nie jest inwestycja (aktywa), tylko konsumpcja (pasywa). Dom na wynajem, siedzibę firmy, fabrykę, sklep - co innego. Ale dom do mieszkania to zawsze konsumpcja.

crashproof
31-03-2009, 08:48
Mylisz konsumpcję z inwestycją.Co innego brać "kredyt" na rozwój firmy(która z założenia ma przynosić dochód) i co innego brać kredyt na poprawę komfortu życia (konsumpcja).Niestety realia są inne,nie każdego stać na komfort.A przeświadczenie,że mi się należy jest po prostu błędne.

O, to, to. Powinni to wydrukować wielkimi literami, uczyć tego w szkole i wywiesić w każdym banku ku przestrodze potencjalnym kredytobiorcom.

PaniG(dżi)
31-03-2009, 10:44
Edukacja i dom to inwestycje.

Edukacja, jeśli sensowna - tak. Dom - jeśli do mieszkania dla siebie - to nigdy nie jest inwestycja (aktywa), tylko konsumpcja (pasywa). Dom na wynajem, siedzibę firmy, fabrykę, sklep - co innego. Ale dom do mieszkania to zawsze konsumpcja.

Jeśli chodzi o dom to zgadzam się z crashproof .Mam natomiast wątpliwości co do edukacja-inwestycja.Dla mnie to pomoc w osiągnięciu celu,bez którego można się tez obejść.Mam na myśli edukację wyższą,bo edukacja podstawowa,obowiązkowa ,jest nazwijmy umownie "sponsorowana".Reasumując rozwijanie siebie to pomoc nie inwestycja i nie jest powiedziane,że w przyszłości będzie dane z tego skorzystać.Ale może się mylę i źle to spostrzegam?

Jeśli chodzi o oszczędzanie-inflacja to masz rację,że oszczędność-świnka skarbonka,to nie oszczędność,to papier tracący na wartości przez ciągłe drukowanie "pustych" pieniędzy.Ale tylko w obecnym systemie monetarnym.
Zgadzam się z wypowiedzią crashproof

Oszczędzanie NIGDY nie jest głupotą.
Można też zainwestować w pasywo,które raczej zależne to jest od popytu i podaży,a poziom podaży jak i popytu nie zależy tylko od ceny towaru.(jeśli uważasz,że nie mam racji to mogę przedstawić Tobie determinaty).Zresztą nie należy definiować oszczędności tylko jako "odkładanie w skarpetę",myślę że trafniejsze jest oszczędzanie przez nie wydawanie pieniędzy na"zbytek",a na najpotrzebniejsze rzeczy,aby chęć nabycia towaru była poparta posiadanym ekwiwalentem,a nie pragnieniem nabycia określonego dobra nie poparty możliwościami dochodowymi.

Pozdrawiam.

stasiek_ps
31-03-2009, 11:21
Edukacja i dom to inwestycje.

Edukacja, jeśli sensowna - tak. Dom - jeśli do mieszkania dla siebie - to nigdy nie jest inwestycja (aktywa), tylko konsumpcja (pasywa). Dom na wynajem, siedzibę firmy, fabrykę, sklep - co innego. Ale dom do mieszkania to zawsze konsumpcja.

Jeśli chodzi o dom to zgadzam się z crashproof .Mam natomiast wątpliwości co do edukacja-inwestycja.Dla mnie to pomoc w osiągnięciu celu,bez którego można się tez obejść.Mam na myśli edukację wyższą,bo edukacja podstawowa,obowiązkowa ,jest nazwijmy umownie "sponsorowana".Reasumując rozwijanie siebie to pomoc nie inwestycja i nie jest powiedziane,że w przyszłości będzie dane z tego skorzystać.Ale może się mylę i źle to spostrzegam?

Pozdrawiam.

Moim zdaniem edukacja to inwestycja. I tak należy na nią patrzeć. Oczywiście dobrze jeśli uczysz się kierunku który cię pasjonuje bo wtedy jesteś wstanie osiągnąć wyżyny w danym zawodzie.

Problem bezrobocia po szkołach wyższych m.in. innymi jest związany z tym że ludzie nie patrzą na edukację jak na inwestycję w siebie i wybierają durne kierunki tylko po to żeby studiować.

Co do domu to nie zgadzam się. Nawet pierwszy dom, mieszkanie to inwestycja. Być może zyski z realizacji tej inwestycji nie będą realizowane przez Ciebie, ale już przez Twoje dzieci lub wnuki mogą być zrealizowane.
Bo już będą miał pierwsze lokum na start co im zupełnie zmienia perspektywę.
Są też sytuacje kiedy zyski z tej inwestycji realizujesz tez w swoim zyciu. I na forum mamy tego przykłady bo są ludzie którzy np. kupili mieszkanie 5 lat temu (jako swoje jedyne - więc wg. Ciebie nie inwestycja) Teraz sprzedali i są w wynajmowanym mieszkaniu lub użyczonym przez rodzinę i budują domy na które nie muszą brać kredytów albo niewielkie. Więc jak najbardziej inwestycja.

Jak się uprzeć to i samochód może być inwestycją :) Np. jakieś Gran Torino z 1968 jest chyba teraz z 10 razy droższe :)

Pozdrawiam

PaniG(dżi)
31-03-2009, 11:54
Co do domu to nie zgadzam się. Nawet pierwszy dom, mieszkanie to inwestycja. co do tego to dopisałam up do poprzedniego mojego posta,ale tylko przy założeniu,że w przyszłości sprzeda się z zyskiem.

stasiek_ps
31-03-2009, 11:59
Jeśli popatrzeć na dłuższy okres czasu to nieruchomości dają zawsze zysk (niewielki bo tak naprawdę trochę powyżej inflacji). Podobnie jest z inwestowaniem na giełdzie. Tylko pokaż mi takiego twardego co systematycznie kupuje akcje i trzyma pięćdziesiąt lat. Nieruchomości prędzej.


Profil współczesnego konsumenta :) :

http://www.youtube.com/watch?v=h6WZ7Nta1dQ

Pozdrawiam

zbigmor
31-03-2009, 12:01
Edukacja i dom to inwestycje.

Edukacja, jeśli sensowna - tak. Dom - jeśli do mieszkania dla siebie - to nigdy nie jest inwestycja (aktywa), tylko konsumpcja (pasywa). Dom na wynajem, siedzibę firmy, fabrykę, sklep - co innego. Ale dom do mieszkania to zawsze konsumpcja.

Jeśli chodzi o dom to zgadzam się z crashproof .Mam natomiast wątpliwości co do edukacja-inwestycja.Dla mnie to pomoc w osiągnięciu celu,bez którego można się tez obejść.Mam na myśli edukację wyższą,bo edukacja podstawowa,obowiązkowa ,jest nazwijmy umownie "sponsorowana".Reasumując rozwijanie siebie to pomoc nie inwestycja i nie jest powiedziane,że w przyszłości będzie dane z tego skorzystać.Ale może się mylę i źle to spostrzegam?

Pozdrawiam.

Moim zdaniem edukacja to inwestycja. I tak należy na nią patrzeć. Oczywiście dobrze jeśli uczysz się kierunku który cię pasjonuje bo wtedy jesteś wstanie osiągnąć wyżyny w danym zawodzie.

Problem bezrobocia po szkołach wyższych m.in. innymi jest związany z tym że ludzie nie patrzą na edukację jak na inwestycję w siebie i wybierają durne kierunki tylko po to żeby studiować.

Co do domu to nie zgadzam się. Nawet pierwszy dom, mieszkanie to inwestycja. Być może zyski z realizacji tej inwestycji nie będą realizowane przez Ciebie, ale już przez Twoje dzieci lub wnuki mogą być zrealizowane.
Bo już będą miał pierwsze lokum na start co im zupełnie zmienia perspektywę.
Są też sytuacje kiedy zyski z tej inwestycji realizujesz tez w swoim zyciu. I na forum mamy tego przykłady bo są ludzie którzy np. kupili mieszkanie 5 lat temu (jako swoje jedyne - więc wg. Ciebie nie inwestycja) Teraz sprzedali i są w wynajmowanym mieszkaniu lub użyczonym przez rodzinę i budują domy na które nie muszą brać kredytów albo niewielkie. Więc jak najbardziej inwestycja.

Jak się uprzeć to i samochód może być inwestycją :) Np. jakieś Gran Torino z 1968 jest chyba teraz z 10 razy droższe :)

Pozdrawiam


Wszystko może być inwestycją, ale formalnie patrząc dom to nie jest inwestycja. Jeśli ktoś kupuje mieszkanie, a potem sprzedaje aby budować dom to rzeczywiście jest to inwestycja (a raczej może być), ale nie kupuje tego mieszkania dla siebie. Nawet jeśli tak myślał na początku. Mieszasz pojęcia.

stasiek_ps
31-03-2009, 12:12
Dom to jest inwestycja. Chyba że uważasz że redakcja Muratora natrząsa się z Ciebie pisząc co miesiąc o budujących per Inwestorzy.

Można ewentualnie spierać czy pierwszy dom to taka "inwestycja" w pojęciu potocznym o jakim prawdopodobnie myślisz i to raczej ty mieszasz pojęcia (a także crashproof). To że Ci stosunkowo trudno zrealizować zyski/straty z inwestycji bo w niej mieszkasz nie zmienia postaci rzeczy.

Za wikipedia:

http://pl.wikipedia.org/wiki/Inwestycja


(...)

Inwestycja to nakład gospodarczy na tworzenie lub zwiększanie majątku trwałego.

(...)

Pozdrawiam

PaniG(dżi)
31-03-2009, 12:15
Profil współczesnego konsumenta :

http://www.youtube.com/watch?v=h6WZ7Nta1dQ


:D :lol: :D

stasiek_ps
31-03-2009, 12:15
Co do domu to nie zgadzam się. Nawet pierwszy dom, mieszkanie to inwestycja. co do tego to dopisałam up do poprzedniego mojego posta,ale tylko przy założeniu,że w przyszłości sprzeda się z zyskiem.

He, he do tego żeby coś było inwestycją zysk nie jest wymagany :). Może też być strata.

Pozdrawiam

PaniG(dżi)
31-03-2009, 12:25
Co do domu to nie zgadzam się. Nawet pierwszy dom, mieszkanie to inwestycja. co do tego to dopisałam up do poprzedniego mojego posta,ale tylko przy założeniu,że w przyszłości sprzeda się z zyskiem.

He, he do tego żeby coś było inwestycją zysk nie jest wymagany :). Może też być strata.

Pozdrawiam

He,he inwestycja jest po to by w przyszłości profity były(a sam brak straty, to zysk i nie-zysk,zależy jak na to patrzeć). :D
P.

zbigmor
31-03-2009, 12:47
Dom to jest inwestycja. Chyba że uważasz że redakcja Muratora natrząsa się z Ciebie pisząc co miesiąc o budujących per Inwestorzy.

Można ewentualnie spierać czy pierwszy dom to taka "inwestycja" w pojęciu potocznym o jakim prawdopodobnie myślisz i to raczej ty mieszasz pojęcia (a także crashproof). To że Ci stosunkowo trudno zrealizować zyski/straty z inwestycji bo w niej mieszkasz nie zmienia postaci rzeczy.

Za wikipedia:

http://pl.wikipedia.org/wiki/Inwestycja


(...)



Inwestycja to nakład gospodarczy na tworzenie lub zwiększanie majątku trwałego.

(...)

Pozdrawiam



Nie jestem jednak ekonomistą. Możesz wytłumaczyć mi co to jest "nakład gospodarczy"? Bo pozostałe definicje z zacytowanej wikipedii tłumaczą dlaczego dom nie jest inwestycją.

zbigmor
31-03-2009, 12:56
Dodam jeszcze, że zainwestowałem wczoraj w bochenek chleba i 10 bułek. :)

Na poważnie to nikt na tym forum nie pisał o budowie, czy zakupie mieszkania jako inwestycji w sensie wydatku tylko jako wydatku, który ma przynieść zysk. I wtym sensie nie jest to inwestycja dla mnie poza wymienionymi wcześniej przykładami.
Podpieranie się wikipedią jest fajną sprawą. Równie dobrze można się podpierać wszelkimi źródłami. Np. http://www.bankier.pl/wiadomosc/Nowa-definicja-inwestycji-1784312.html

"inwestycją będziemy nazywać aktywa posiadane w celu osiągnięcia korzyści ekonomicznych"


Lub inna

http://www.sciaga.pl/tekst/13162-14-rola_inwestycji_kapitalowej_w_finansowaniu_dzialal nosci_firmy

"Inwestycje – inwestowanie jest różnie definiowane zarówno w literaturze jak i praktyce gospodarczej. Zwraca się uwagę na dwa podejścia do inwestycji, mianowicie:
– od strony pieniądza (znaczenie monetarne), a więc wydatkowania środków finansowych na obiekty materialne i niematerialne raz
– od stront rzeczowej, tj. zapewnienia przyrostu i odtworzenia kapitału rzeczowego i obrotowego, a więc tworzenia majątku w wyniku realizacji procesu inwestycyjnego"

crashproof
31-03-2009, 15:49
I na forum mamy tego przykłady bo są ludzie którzy np. kupili mieszkanie 5 lat temu (jako swoje jedyne - więc wg. Ciebie nie inwestycja) Teraz sprzedali i są w wynajmowanym mieszkaniu lub użyczonym przez rodzinę i budują domy na które nie muszą brać kredytów albo niewielkie. Więc jak najbardziej inwestycja.

Zdaje się, że nie rozróżniasz spekulacji od inwestycji.

Spekulacja to ładowanie kapitału w coś (z reguły w pasywa) z nadzieją na aprecjację tego czegoś i realizację zysku przez sprzedaż.

Inwestycja to ładowanie kapitału w coś (koniecznie aktywa), co daje "naturalną" możliwość pomnażania bogactwa, a więc: maszyny, ziemia rolna, papiery wartościowe wypłacające dywidendę czy odsetki itp.


Jak się uprzeć to i samochód może być inwestycją :) Np. jakieś Gran Torino z 1968 jest chyba teraz z 10 razy droższe :)

Wbrew pozorom to też jest spekulacja, tylko taka, która akurat w 90, moze 95% czasu wychodzi, bo ludzki instynkt gromadzenia antyków jest trudno zaburzyć. Ale ciągle jest to spekulacja, bo kupno egzemplarza muzealnego daje Ci zysk TYLKO I WYŁĄCZNIE wtedy, gdy znajdziesz kogoś, kto go odkupi od Ciebie jeszcze drożej. Co nie zawsze działa - w recesjach często numizmatyka i kolekcjonerstwo to bardzo kiepskie "inwestycje" (spekulacje).

crashproof
31-03-2009, 15:51
Jeśli popatrzeć na dłuższy okres czasu to nieruchomości dają zawsze zysk (niewielki bo tak naprawdę trochę powyżej inflacji). Podobnie jest z inwestowaniem na giełdzie. Tylko pokaż mi takiego twardego co systematycznie kupuje akcje i trzyma pięćdziesiąt lat. Nieruchomości prędzej.

Inwestor giełdowy ma szansę na zysk z zupełnie innego powodu, niż inwestor w nieruchomości. Spółka giełdowa jest kombajnem do zarabiania pieniędzy, i ma szanse - na przestrzeni lat - rozwinąć się i wzmocnić swój przepływ pieniężny.

Czego nie można powiedzieć o nieruchomości.

A teza o tym, że nieruchomości drożeją szybciej, niż inflacja, jest nieprawdziwa. Jeśli twierdzisz inaczej - przedstaw dane.

crashproof
31-03-2009, 15:55
http://pl.wikipedia.org/wiki/Inwestycja


(...)

Inwestycja to nakład gospodarczy na tworzenie lub zwiększanie majątku trwałego.

(...)


To bardzo ogólna definicja, która do jednego worka wrzuca prawdziwe inwestycje i spekulacje. Nie będę się więcej rozpisywał, polecam za to "Security analysis" Grahama i Dodda.

Poza tym kupno domu nie jest inwestycją nawet według powyższej definicji, natomiast byłoby nią np. rozbudowanie czy wyremontowanie domu.

Badija
31-03-2009, 19:05
Panowie :wink:
Pierwotnie w gospodarstwie domowym chodziło o samowystarczalność, wszystko produkowano dla siebie i ktoś to był ten, kto niczego nie musi kupować, nadwyżka, którą można było spieniężyć i złożyć w skarbczyku oznaczała zysk. Ale warunkiem zysku była samowystarczalność.
Teraz po dwudziestu wiekach wprowadzania komplikacji nic juz nie jest jak było. Ale dalej, żeby inwestować trzeba najpierw żyć, żeby zaś żyć, trzeba mieć gdzie mieszkać.
Poza tym dom może być inwestycją, gdy kupujesz ziemię za x,
stawiasz dom za y,
całośc warta jest z
I zazwyczaj z jest znacznie wyższe niż x+y
No chyba, że akurat pęka bańka kredytowa... :wink:

stasiek_ps
31-03-2009, 20:37
"Inwestycje – inwestowanie jest różnie definiowane zarówno w literaturze jak i praktyce gospodarczej.

O i tu jest pies pogrzebany. Zresztą w którejś odpowiedzi o tym wspomniałem. Większość sporów bierze się z różnych defnicji tych samych pojęć lub w lepszej sytuacji ze złego zrozumienia precyzyjnej definicji.

Tutaj jak widać mamy do czynienia z przypadkiem pierwszym czyli mamy różne definicje i każdą z nich możemy uznać za prawdziwą. Ja tam w takim razie inwestuję w swój dom a wy konsumujecie :).

Pozdrawiam

PS.

W sumie nie wiem już od czego spór się zaczął :) ...

zbigmor
01-04-2009, 08:08
"Inwestycje – inwestowanie jest różnie definiowane zarówno w literaturze jak i praktyce gospodarczej.

O i tu jest pies pogrzebany. Zresztą w którejś odpowiedzi o tym wspomniałem. Większość sporów bierze się z różnych defnicji tych samych pojęć lub w lepszej sytuacji ze złego zrozumienia precyzyjnej definicji.

Tutaj jak widać mamy do czynienia z przypadkiem pierwszym czyli mamy różne definicje i każdą z nich możemy uznać za prawdziwą. Ja tam w takim razie inwestuję w swój dom a wy konsumujecie :).

Pozdrawiam

PS.

W sumie nie wiem już od czego spór się zaczął :) ...


Taki spór to nie spór. Zaczęło się od tego, że ja i kilka innych osób twierdzi, że nie można traktować budowy domu jako celu przynoszącego zysk. Ty twierdzisz inaczej, ale to nie problem ani dla ciebie, ani dla mnie.
Ja bym nawet znalazł jeszcze jedną definicję inwestycji w dom. Jeśli buduję za swoje zaoszczędzone pieniądze to inwestycja, a jak buduję tylko za pieniądze banku to rozpasana konsumpcja. :D

stasiek_ps
01-04-2009, 10:14
Taki spór to nie spór. Zaczęło się od tego, że ja i kilka innych osób twierdzi, że nie można traktować budowy domu jako celu przynoszącego zysk. Ty twierdzisz inaczej, ale to nie problem ani dla ciebie, ani dla mnie.
Ja bym nawet znalazł jeszcze jedną definicję inwestycji w dom. Jeśli buduję za swoje zaoszczędzone pieniądze to inwestycja, a jak buduję tylko za pieniądze banku to rozpasana konsumpcja. :D

No to ja jeszcze inwestuję :) ale za moment zacznę konsumować.....


A spór chyba zaczął się od tego że stwierdziłem, że system tak skonstruowany, że niejako "zmusza" do życia na kredyt a nie do oszczędzania.

Że zacytuję komentarz HansaKlosa z blogu crashproof'a:

HansKlos pisze...
Cykl ma postać produkcja-> konsumpcja+oszczędzanie+moralne podstawy-> wzrost dobrobytu-> wzrost produkcji.
Chciałbym tutaj zauważyć, że do oszczędzania potrafią zmusić się tylko te elementy społeczne, które potrafią zdefiniować i zachować pewne, wartościowe w tym społeczeństwie cnoty i wymusić na otoczeniu ich respektowanie.
Jedną z tych cnót jest szeroko rozumiana uczciwość, a ta wymaga, aby pieniądz nie był fałszowany, np poprzez inflacje, aby władza dbała o obywateli i nie oszukiwała ich, oraz, aby banki i bankierzy w uczciwy sposób obracali pieniądzem.
System fiat money jest oszustwem (bo nieuczciwa władza dodrukowuje pieniądz), a system rezerw cząstkowych jest oszustwem do kwadratu (bo legalizuje proces fałszowania pieniędzy przez bankierów). Do tego dochodzą oszustwa księgowe, agencji ratingowych i urządów państwowych. W efekcie oszczędzanie nie jest opłacalne, a opłacalne staje się uczestnictwo w oszustwie. Skutkiem czego jest spadek dobrobytu i produkcji. Tylko frajerzy oszczędzają pieniądz i ciężko pracują.
Obecnie w USA dolar, FED, podatek dochodowy i wiele innych elementów społecznych jest przykładem na istnienie oszustwa na gigantyczną skalę, które to oszustwo materializuje się w postaci obecnego kryzysu.
Kryzys minie, jak zacznie się opłacać bycie uczciwym. Przykład Modoffa pokazuje jednak, że na teraz oszustwo popłaca, tym bardziej im większa jest jego skala.

Pozdrawiam

zbigmor
01-04-2009, 10:39
Taki spór to nie spór. Zaczęło się od tego, że ja i kilka innych osób twierdzi, że nie można traktować budowy domu jako celu przynoszącego zysk. Ty twierdzisz inaczej, ale to nie problem ani dla ciebie, ani dla mnie.
Ja bym nawet znalazł jeszcze jedną definicję inwestycji w dom. Jeśli buduję za swoje zaoszczędzone pieniądze to inwestycja, a jak buduję tylko za pieniądze banku to rozpasana konsumpcja. :D

No to ja jeszcze inwestuję :) ale za moment zacznę konsumować.....


A spór chyba zaczął się od tego że stwierdziłem, że system tak skonstruowany, że niejako "zmusza" do życia na kredyt a nie do oszczędzania.

Że zacytuję komentarz HansaKlosa z blogu crashproof'a:

HansKlos pisze...
Cykl ma postać produkcja-> konsumpcja+oszczędzanie+moralne podstawy-> wzrost dobrobytu-> wzrost produkcji.
Chciałbym tutaj zauważyć, że do oszczędzania potrafią zmusić się tylko te elementy społeczne, które potrafią zdefiniować i zachować pewne, wartościowe w tym społeczeństwie cnoty i wymusić na otoczeniu ich respektowanie.
Jedną z tych cnót jest szeroko rozumiana uczciwość, a ta wymaga, aby pieniądz nie był fałszowany, np poprzez inflacje, aby władza dbała o obywateli i nie oszukiwała ich, oraz, aby banki i bankierzy w uczciwy sposób obracali pieniądzem.
System fiat money jest oszustwem (bo nieuczciwa władza dodrukowuje pieniądz), a system rezerw cząstkowych jest oszustwem do kwadratu (bo legalizuje proces fałszowania pieniędzy przez bankierów). Do tego dochodzą oszustwa księgowe, agencji ratingowych i urządów państwowych. W efekcie oszczędzanie nie jest opłacalne, a opłacalne staje się uczestnictwo w oszustwie. Skutkiem czego jest spadek dobrobytu i produkcji. Tylko frajerzy oszczędzają pieniądz i ciężko pracują.
Obecnie w USA dolar, FED, podatek dochodowy i wiele innych elementów społecznych jest przykładem na istnienie oszustwa na gigantyczną skalę, które to oszustwo materializuje się w postaci obecnego kryzysu.
Kryzys minie, jak zacznie się opłacać bycie uczciwym. Przykład Modoffa pokazuje jednak, że na teraz oszustwo popłaca, tym bardziej im większa jest jego skala.

Pozdrawiam


Rodzi się kolejny problem definicji co to znaczy oszczędzać. Bo ja nie odważyłbym się nazwać osoby ciężko pracującej i oszczędzającei frajerem (rozumiem, że to nie twoja teoria, ale cytat). Wręcz podziwiam ludzi, którzy nie idą za modą, że po co oszczędzać całe życie jak można wziąć kredyt i zapomnieć o problemach szczycąc się stanem posiadania. Na szczęście w większości przypadków życie weryfikuje poglądy.

stasiek_ps
01-04-2009, 10:51
Rodzi się kolejny problem definicji co to znaczy oszczędzać. Bo ja nie odważyłbym się nazwać osoby ciężko pracującej i oszczędzającei frajerem (rozumiem, że to nie twoja teoria, ale cytat). Wręcz podziwiam ludzi, którzy nie idą za modą, że po co oszczędzać całe życie jak można wziąć kredyt i zapomnieć o problemach szczycąc się stanem posiadania. Na szczęście w większości przypadków życie weryfikuje poglądy.

No właśnie weryfikuje i raczej na niekorzyść frajerów. Kto jak kto ale Polacy mają w tym względzie precyzyjne doświadczenia. Zobacz w przeciągu 60 lat ostatnich ile razy władza wyrolowała ludzi z oszczędności. Moi rodzicie oszczędzali na książeczkach mieszkaniowych i wtedy to były spore sumy które sobie od ust odejmowali. Zostało z tego co kot napłakał. Lepiej opłacało się wziąć za komuny kredyt na stały procent, kupić za to nieruchomości a potem spłacić kredyt jedną pensją. Okres transformacji też był okazją do wyrolowania ludzi tym razem z oszczędności walutowych.

Pozdrawiam

zbigmor
01-04-2009, 11:22
Rodzi się kolejny problem definicji co to znaczy oszczędzać. Bo ja nie odważyłbym się nazwać osoby ciężko pracującej i oszczędzającei frajerem (rozumiem, że to nie twoja teoria, ale cytat). Wręcz podziwiam ludzi, którzy nie idą za modą, że po co oszczędzać całe życie jak można wziąć kredyt i zapomnieć o problemach szczycąc się stanem posiadania. Na szczęście w większości przypadków życie weryfikuje poglądy.

No właśnie weryfikuje i raczej na niekorzyść frajerów. Kto jak kto ale Polacy mają w tym względzie precyzyjne doświadczenia. Zobacz w przeciągu 60 lat ostatnich ile razy władza wyrolowała ludzi z oszczędności. Moi rodzicie oszczędzali na książeczkach mieszkaniowych i wtedy to były spore sumy które sobie od ust odejmowali. Zostało z tego co kot napłakał. Lepiej opłacało się wziąć za komuny kredyt na stały procent, kupić za to nieruchomości a potem spłacić kredyt jedną pensją. Okres transformacji też był okazją do wyrolowania ludzi tym razem z oszczędności walutowych.

Pozdrawiam


Rzeczywiście tak było, ale nie było zasad rynkowych. Obecnie sytuacja wygląda trochę inaczej. Patrz na zadłużonych w walucie. Gwarantuję, że nie wszyscy spłacą te kredyty, a część z nich miała innych, którzy ciułali na budowę za frajerów.

stasiek_ps
01-04-2009, 12:11
Rzeczywiście tak było, ale nie było zasad rynkowych. Obecnie sytuacja wygląda trochę inaczej. Patrz na zadłużonych w walucie. Gwarantuję, że nie wszyscy spłacą te kredyty, a część z nich miała innych, którzy ciułali na budowę za frajerów.

To nie jest żadne wytłumaczenie, że nie było zasad rynkowych. Zawsze można powiedzieć że nie było takich czy innych zasad a przecież prawdę "pracuj i oszczędzaj" podaje się jako uniwersalną. A taka nie jest. Bo możesz niestety całe życie przeżyć w systemie, który oszczędzania nie premiuje. Moi rodzice mieli wtedy po 30 lat, żyli w takiej rzeczywistości i to był dla nich realny świat. Wszyscy im wciskali że "oszczędnością i pracą" "październik miesiącem oszczędzania" itp. I okazało się to g**** prawda. Sam pamiętam "Dziś oszczędzam w SKO jutro w PKO" i nawet niezłe pieniądze do tego SKO wpłacałem a potem wszystko zeżarła inflacja.

Przecież to co się teraz dzieje na świecie to jest strategia wygenerowania inflacji. Wszyscy jak ognia boją się deflacji i na potęgę drukują forsę żeby wywołać inflację. Czyli świadome generują scenariusz ograbienia ludzi z oszczędności. Żaden rząd nie wprowadzi po dobroci standardu, który premiowałby oszczędzanie bo to nałożyłoby na niego hamulec w podaży pieniądza.

Pozdrawiam

zbigmor
01-04-2009, 12:22
Rzeczywiście tak było, ale nie było zasad rynkowych. Obecnie sytuacja wygląda trochę inaczej. Patrz na zadłużonych w walucie. Gwarantuję, że nie wszyscy spłacą te kredyty, a część z nich miała innych, którzy ciułali na budowę za frajerów.

To nie jest żadne wytłumaczenie, że nie było zasad rynkowych. Zawsze można powiedzieć że nie było takich czy innych zasad a przecież prawdę "pracuj i oszczędzaj" podaje się jako uniwersalną. A taka nie jest. Bo możesz niestety całe życie przeżyć w systemie, który oszczędzania nie premiuje. Moi rodzice mieli wtedy po 30 lat, żyli w takiej rzeczywistości i to był dla nich realny świat. Wszyscy im wciskali że "oszczędnością i pracą" "październik miesiącem oszczędzania" itp. I okazało się to g**** prawda. Sam pamiętam "Dziś oszczędzam w SKO jutro w PKO" i nawet niezłe pieniądze do tego SKO wpłacałem a potem wszystko zeżarła inflacja.

Przecież to co się teraz dzieje na świecie to jest strategia wygenerowania inflacji. Wszyscy jak ognia boją się deflacji i na potęgę drukują forsę żeby wywołać inflację. Czyli świadome generują scenariusz ograbienia ludzi z oszczędności. Żaden rząd nie wprowadzi po dobroci standardu, który premiowałby oszczędzanie bo to nałożyłoby na niego hamulec w podaży pieniądza.

Pozdrawiam


Jeśli ktoś mi zaproponuje kredyt po kosztach niższych niż inflacja to pewnie nie tylko ja jeden z chęcią taki wezmę. Takie kredyty nie były rzadkością w poprzednich czasach. Jak dla mnie to jest pewne wytłumaczenie.
Oszczędzanie w tradycyjnym pojęciu jako chowanie do skarpety nie jest niczym dobrym i z tym się zgodzę. Nawet w poprzednim systemie wiele osób budowało własne domy wykorzystując bieżące oszczędności i wielu na tym wygrało. Obecny problem jest taki, że wszyscy chcą mieć wszystko od razu bez poświęceń. Tak się nie da.

stasiek_ps
01-04-2009, 12:29
[quote=stasiek_ps]
Rzeczywiście tak było, ale nie było zasad rynkowych. Obecnie sytuacja wygląda trochę inaczej. Patrz na zadłużonych w walucie. Gwarantuję, że nie wszyscy spłacą te kredyty, a część z nich miała innych, którzy ciułali na budowę za frajerów.

Jeżeli ktoś wziął kredyt walutowy w 2003 roku, kupił za to działkę i zbudował dom, to zrobił to pewnie że 3 razy taniej niż ktoś kto ciułał pieniądze przez 5 lat i teraz szuka działki i zabiera się do budowy. Więc słusznie ten z 2003 ma za frajera tego z 2008. 1000 metrowa działka w Warszawie i budowa średniego domu w 2003 roku to była kwota około 400 - 450 tys. Teraz to ok. bańki albo lepiej.

A ten kto wziął kredyt walutowy wtedy i miał np. zdolność oszczędzania ok. 50 tysi rocznie, to sobie przez pięć lat patrzył jak rata mu maleje i spłacił z oszczędności mniej niż wziął z banku.


Pozdrawiam.

stasiek_ps
01-04-2009, 12:34
Jeśli ktoś mi zaproponuje kredyt po kosztach niższych niż inflacja to pewnie nie tylko ja jeden z chęcią taki wezmę. Takie kredyty nie były rzadkością w poprzednich czasach. Jak dla mnie to jest pewne wytłumaczenie.
Oszczędzanie w tradycyjnym pojęciu jako chowanie do skarpety nie jest niczym dobrym i z tym się zgodzę. Nawet w poprzednim systemie wiele osób budowało własne domy wykorzystując bieżące oszczędności i wielu na tym wygrało. Obecny problem jest taki, że wszyscy chcą mieć wszystko od razu bez poświęceń. Tak się nie da.

Ale właśnie kredyt hipoteczny taki jest (był przez parę ostatnich lat). Bo oficjalny wskaźnik inflacji to zasłona dymna (np. ceny nieruchomości nie są brane do wskaźnika, a w UE to chyba nawet ceny energii nie są brane). Rzeczywiście inflacja jest większa. Poza tym inflacja jest zjawiskiem czysto subiektywnym. Bo odnosi się do koszyka dóbr który ty nabywasz. Więc jeśli za to dobro weźmiemy np. mieszkanie to ostatnie 6 lat to kredyty hipoteczne były grubo poniżej inflacji....

Pozdrawiam

zbigmor
01-04-2009, 13:04
[quote=stasiek_ps]
Rzeczywiście tak było, ale nie było zasad rynkowych. Obecnie sytuacja wygląda trochę inaczej. Patrz na zadłużonych w walucie. Gwarantuję, że nie wszyscy spłacą te kredyty, a część z nich miała innych, którzy ciułali na budowę za frajerów.

Jeżeli ktoś wziął kredyt walutowy w 2003 roku, kupił za to działkę i zbudował dom, to zrobił to pewnie że 3 razy taniej niż ktoś kto ciułał pieniądze przez 5 lat i teraz szuka działki i zabiera się do budowy. Więc słusznie ten z 2003 ma za frajera tego z 2008. 1000 metrowa działka w Warszawie i budowa średniego domu w 2003 roku to była kwota około 400 - 450 tys. Teraz to ok. bańki albo lepiej.

A ten kto wziął kredyt walutowy wtedy i miał np. zdolność oszczędzania ok. 50 tysi rocznie, to sobie przez pięć lat patrzył jak rata mu maleje i spłacił z oszczędności mniej niż wziął z banku.


Pozdrawiam.


Przykład jest obrazowy, ale mam lepszy. jeśli ktoś zagrał w totak i wygrał 6mln zł też może powiedzieć, że ten co wybudował na kredyt z 2003 r to frajer.
Generalnie oszczędzać musi ten, który buduje za kredyt i ten, który buduje z bieżących wpływów. Różnica jest taka, że kredytowiec wybuduje się w 2 lata i następne 20 będzie musiał oszczędzać sporo więcej niż ten który buduje przez 10 lat oszczędzając w miarę chęci i zacięcia. Druga różnica jest taka, że w przypadku prawdziwego kryzysu obydwaj powiedzą " no to sobie pożyłem" mając co innego na myśli.

stasiek_ps
01-04-2009, 14:24
Przykład jest obrazowy, ale mam lepszy. jeśli ktoś zagrał w totak i wygrał 6mln zł też może powiedzieć, że ten co wybudował na kredyt z 2003 r to frajer.

:) Porównanie jest demagogiczne bo wygranych liczb w totka nie da się przewidzeć a zachowanie rynku jest o wiele bardziej przewidywalne.

Pozdrawiam

zbigmor
01-04-2009, 14:30
Przykład jest obrazowy, ale mam lepszy. jeśli ktoś zagrał w totak i wygrał 6mln zł też może powiedzieć, że ten co wybudował na kredyt z 2003 r to frajer.

:) Porównanie jest demagogiczne bo wygranych liczb w totka nie da się przewidzeć a zachowanie rynku jest o wiele bardziej przewidywalne.

Pozdrawiam


Ale można powiedzieć inaczej. Skreślając 6 liczb w totka albo wygram milion (w zasadzie minimum) albo nie :D . Zmiana warunków gospodarczych dla indywidualnego obywatela ma bardzo wiele odcieni szarości. Wręcz łatwo sobie wyobrazić sytuację, gdy część osób stwierdzi, że to wygrana, a część, że przegrana i wszyscy mogą mieć rację. Chociaż to akurat tyczy się wszystkich czasów. Jak określić właściciela domu, którego zadłużenie przewyższa wartość tej nieruchomości, ale bez problemu stać go na spłacanie rat? Część osób pogratuluje mu nieruchomości, część będzie współczuć.

crashproof
06-04-2009, 11:33
Jeśli popatrzeć na dłuższy okres czasu to nieruchomości dają zawsze zysk (niewielki bo tak naprawdę trochę powyżej inflacji).

A teza o tym, że nieruchomości drożeją szybciej, niż inflacja, jest nieprawdziwa. Jeśli twierdzisz inaczej - przedstaw dane.

No dobra, przyznaję się, naciągnąłem. W USA na nieruchomościach, niezależnie od horyzontu czasowego, dało się zarobić realnie (powyżej inflacji) bajeczne 1% rocznie :D Obligacje państwowe dawały znacznie więcej - 2-3%.

http://www.marketoracle.co.uk/Article9852.html

PS. Jeszcze jest taki issue, że te dane są relatywne względem inflacji BLS, a ta, jak wiadomo, jest nieustannie "masowana". Wielu analityków (np. popularny shadow stats) uważa, że prawdziwa inflacja w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat była systematycznie wyższa od BLSowej o 1-3%. A to już pozwala postawić bardzo duży znak zapytania przy koncepcji zarabiania na nieruchomościach.

stasiek_ps
06-04-2009, 18:09
No dobra, przyznaję się, naciągnąłem. W USA na nieruchomościach, niezależnie od horyzontu czasowego, dało się zarobić realnie (powyżej inflacji) bajeczne 1% rocznie :D Obligacje państwowe dawały znacznie więcej - 2-3%.

http://www.marketoracle.co.uk/Article9852.html

PS. Jeszcze jest taki issue, że te dane są relatywne względem inflacji BLS, a ta, jak wiadomo, jest nieustannie "masowana". Wielu analityków (np. popularny shadow stats) uważa, że prawdziwa inflacja w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat była systematycznie wyższa od BLSowej o 1-3%. A to już pozwala postawić bardzo duży znak zapytania przy koncepcji zarabiania na nieruchomościach.

Dokładnie to miałem na myśli pisząc niewiele (1%). Tak naprawdę sensowna inwestycja w nieruchomość to taka, która:

- nie jest wykonana na lokalnym maksimum
- umożliwia dochód z wynajmu/powierzchni reklamowej itp.

Nieruchomość jest raczej dobrym przechowalnikiem wartości niż jakąś intratną inwestycją. Praktycznie tylko wojna, lub jakieś dekrety wywłaszczeniowe są zagrożeniem. Oczywiście może też dojść do sytuacji np. takiej jak w byłej NRD, że wszyscy się wynieśli i mieszkania są za bezcen rozdawane.

Zarobić dużo na nieruchomościach w potocznym znaczeniu to można tylko na lokalnych bańkach co parę osób przez ostatnie lata zrobiło. I była to stosunkowo łatwa zabawa dla tzw. zwykłego śmiertelnika. Bo mógł się łatwo lewarować kredytem hipotecznym osiągając kilkuset procentowy zysk. No i stosunkowo dobrze znał materię (a nie jakieś tam akcje, opcje, kontrakty i inne g*****na) i też tak dużo nie ryzykował bo mieszkanie to zawsze mieszkanie a nie papier pikujący w dół z szybkością błyskawicy...

Pozdrawiam

sys
07-04-2009, 22:59
a ja Wam powiem, że kryzys póki co wymusi pewne oszczędności..
...znam budujących się którzy jak tylko dostali kredyt kupili...auta za ok 50 tys., (A6 lub Passat - no bo trzeba szybko się poruszać by szukać okazji no i podnieść prestiż, jakieś polo lub golfik dla żony, jakiś T4 - wiadomo 8) , jakaś przyczepka...a wiadomo, że jak 2 lub 3 auta to i 2-3 przeglądy, zmiany opon, ubezpieczenia, paliwa :lol: )...
...teraz część z tych dóbr zostanie (niestety ze stratą) sprzedana... zejdą z głowy wszelkie dodatkowe opłaty, ekscentryczne wyjazdy nad morze...zacznie się poszukiwanie tańszych materiałów, wyłącznik berkera za 87zł zastąpi simon kontakt za 7zł... itd,itp... masa forsy zostanie w kieszeni :wink:
...oczywiście kompletnie nie zazdroszczę(sam mam kredyt), każdy niech sobie tam poduchę ugniata jak tam chce, ale ile takich przypadków jest wokół... tylko najgorsze jest późniejsze biadolenie, że na coś tam nie starczyło, gdzieś brakło pieniążków...