PDA

Zobacz pełną wersję : Dom Steve`a



Steve74
12-11-2003, 13:16
Nie będę za bardzo się rozpisywał o tym, dlaczego chcę budować dom, bo to i tak za bardzo nie ma sensu. Wspomnę jedynie, że od dzieciństwa zarówno ja, jak i Viola (moja żona) mieszkaliśmy i mieszkamy w domu jednorodzinnym, a jedyny kontakt z blokowiskiem miałem podczas zamieszkiwania akademika.

Więc jak to się zaczęło.

Od teściów dostaliśmy działkę. Fakt dość duża - 1500m2, ale z kilkoma minusami: w kształcie litery P z wjazdem o długości ok. 25m, wjazd na działkę od strony południowej...

Właśnie jest w drodze drugie dziecko (od kwietnia 2000r jesteśmy "szczęśliwymi posiadaczami" małego Remka), więc zostało przez moich rodziców postawione nam pytanie - co dalej z mieszkaniem. Bo do tej pory mieszkamy u teściów na poddaszu w budynku, który delikatnie mówiąc wymaga małego remontu...

Po długotrwałych wojnach z Violą ustaliliśmy, że nie przenosimy się do miasta, tylko budujemy coś własnego. I tu zgrzyt. Ja chciałbym coś z użytkowym poddaszem, Viola wszystko na jednym poziomie. Ale czego się nie robi dla kobiet. Stanęło na projekcie "RODI".

Rozmowy z architektem, rozmowy z wykonawcą, rozmowy, rozmowy, rozmowy... im więcej rozmów, tym bardziej mam dość budowy, ale to dopiero początek, potem będzie na pewno gorzej.....

Wystąpiłem do gminy o warunki zabudowy (działka objęta jest planem zagospodarowania uchwalonym przed 1995) i czekam....

Steve74
13-11-2003, 09:35
No to ciąg dalszy opisu. Trochę się obrobiłem w pracy (szczerze mówiąc to prawie leżę do góry brzuchem,ale nie w tym rzecz...

Więc wystąpiłem do gminy o warunki zabudowy...

Jak łatwo się to pisze... W rzeczywistości nie było tak różowo. Pani w urzędzie powiedziała mi, że w związku z tym, że dla mojej działki nie ma szczegółowego planu zagospodarowania przestrzennego, a działka jest nieco cofnięta w stosunku do pozostałych, to mogę wybudować dom taki jak sobie życzę. Więc zgodnie z obiecankami złożyłem wniosek. I tutaj pierwsze stop. "Nie tak to nie może być, musi być na druku". @#%#%^$%^. Biorę druk. A tam napisane, że mam określić gabaryty sojego domu (myślałem w swojej naiwności, że to gmina mi zasugeruje jakieś...). To jeszcze nic, lepszy motyw - określić zapotrzebowanie na prąd, wodę, ogrzewanie i śmieci. A pod spodem małymi literkami "powyższe może być zapewnione przez zawarcie umowy z dostawcą mediów".
Ręce mi opadły - to ja mam podpisać z energetyką umowę nie wiedząc, czy będę mógł dom zbudować??? ale udało się. Załatwiłem warunki na wodę, załatwiłem warunki z energetyki, złożyłem wniosek.
Aha, jeszcze jedna sprawa. Za drugim podejściem pani wychwiciła mi brak warunków, wiec mówi, że wniosku nie przyjmie. Ja do niej grzecznie, że niech wniosek już leży, czas płynie, a ja w międzyczasie uzupełnię o warunki. Nic z tego. Wniosek został przyjęty dopiero z kompletem dokumentów i .......... leżał trzy tygodnie.
Po trzech tygodniach lekko wkurzony dzwonię go UG, a pani z usmiechem na ustach informuje mnie, że właśnie zabiera się za przygotowanie mojej decyzji. Potem jeszcze tylko uzgodni go z WOJEWODA, i kilkoma innymi świętymi i będzie OK. @#$%$#^&## myślałem, że kobietę powieszę. Ale cóż... Widać taka wola boża.. Będę jutro dzwonił do tych wszystkich świętych dowiedzieć się, gdzie mój wniosek..