PDA

Zobacz pełną wersję : Dom w Lesie



Strony : [1] 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14

Jarek.P
23-02-2009, 18:06
Tydzień temu odebraliśmy wreszcie pozwolenie na budowę, więc chyba najwyższy czas zacząć Dziennik :D

W kwestiach porządkowych: komentarze wszelkie (jeśli ktoś będzie tak miły i zechce coś skomentować) proszę umieszczać tu, w tym dzienniku. Osobny wątek tylko dla komentarzy i jeszcze trzeci osobny dla zdjęć wydaje mi się szczerze mówiac bez sensu. Tak więc w naszym dzienniku ten zwyczaj pozwalamy sobie zawiesić.

Jarek.P & Gaelle

Jarek.P
23-02-2009, 18:08
Zamiast wstępu krótka historia, jak to było.

Część I - poszukiwania

Dawno dawno temu, w odległej...

Nie, może nie tak.

Dość dawno temu, w 2004 roku, któregoś ciepłego lipcowego dnia wraz z żoną postanowiliśmy się rozejrzeć w temacie realizacji czegoś, co dotychczas było jedynie marzeniem, przeznaczonym co prawda do realizacji, ale na zasadzie "kiedyś tam, jak sobie zbudujemy..." - no znacie tą fazę na pewno.
To nie miało być żadne szukanie "na już", ot tak po prostu przejechaliśmy się którejś soboty w rejony Białołęki, gdzie mieliśmy zobaczyć, jakie działki są, za ile, no taka czysta orientacja, nawet bez konkretnych przymiarek. Wcześniejsze podejście: przejrzenie portali ogłoszeniowych dała nam tylko to, co każdy wie: nie jest to najlepszy sposób na znalezienie ciekawej działki. Delikatnie mówiąc.
W każdym razie pojechaliśmy, oglądaliśmy, zatrzymywaliśmy się przy każdej znalezionej, przybitej krzywo do drzewa desce z koślawym napisem "spszedam działke", dzwoniliśmy, pytaliśmy. Nastawieni byliśmy na kilka miesięcy szukania, bo tak m.in. tu na forum muratora ludzie pisywali, ile to poszukiwań musieli odbyć, zanim się znalazła ta jedna, upragniona. Tymczasem już tydzień później, kolejnej soboty, kiedy znów pojechaliśmy sobie na wycieczkę, któraś kolejna przybita do drzewa sklejka z podanym telefonem okazała się strzałem w dziesiątkę. Już po tygodniu poszukiwań.
Dzwonimy, pytamy o działkę, przy której była ta sklejka. Niestety, ta działka nie dla nas, bo za duża, bo bez drzew (to był nasz warunek: choć kilka drzew na działce), ale jak o tych drzewach powiedzieliśmy głośno, facet odrzekł, że ma działkę z drzewami, podobno z całym lasem drzew nawet, tu niedaleko, możemy się umówić i on pokaże. Super, mamy czas, ustaliliśmy, gdzie się spotykamy, jedziemy.
Na miejscu byliśmy pierwsi, po chwili jednak nadjechało... czarne BMW. Z auta wysiadł... łysy gość, dość krępej budowy ciała, ubrany... może i nie był to dresik z czterema paskami, ale bliżej temu ubranku było do sklepu sportowego niż do salonu z garniturami. Spojrzeliśmy na siebie z małżonką, pokręciliśmy głowami (w poziomie, na prawo i na lewo - to tak dla jasności), ale trza być dzielnym, nie można przed dresami okazywać strachu, więc trudno, wysiadamy, witamy się. Gość okazał się całkiem miły, więc zdecydowaliśmy się za nim pojechać. W końcu jedzie przed nami, sam jest, najwyżej uciekniemy. Zawiózł nas całkiem niedaleko, choć już poza granice Wawy. Zatrzymał się na drodze, która po jednej stronie była obudowana jakimś developerskim osiedlem, poczekał aż wysiądziemy, wskazał ręką na drugą stronę drogi i mówi "to tu". Przyzwyczajeni do pojedynczych, jakośtam uwidocznionych w terenie działek rozglądamy się, nie za bardzo rozumiemy. Druga strona drogi bowiem była pokryta czymś co wyglądało na niezbyt dawno wyschnięte bagno, zarośnięte mniej więcej półtorametrową "trawką", a w drugiej linii miało ścianę krzaczorów, ale taką, przy której StasiowoNelowa Zeriba to była wiązka chrustu do zabrania jednym kursem przez dowolną leśna babinę. Las... trudno było stwierdzić, krzaki zasłaniały wszystko. Dre... no ten kierowca beemwicy upierał się jednak, że to tu, że las jest za tymi krzakami i że mamy iść za nim. Nic, upewniłem się, czy samochód zamknięty, złapałem żonę za rękę, żeby jej (i sobie) dodać odwagi i ruszyliśmy za nim.
Po przedarciu się przez kilka metrów bagna i kolejne kilka metrów krzaków oczom naszym ukazał się... las.
Nie, nie krzyży. Normalny lasek sosnowy, pięknie prześwietlony światłem, w tym miejscu była tego lasu dość wąska odnoga, z jednej strony mająca to wyschnięte bagienko, z drugiej wieeelką i pustą łąkę, u szczytu której (dobre 2-3km) widniały dopiero przejawy cywilizacji w postaci widocznego szczytu jednego z podwarszawskich centrów handlowych. BMW-man zaś tłumaczy nam, że on jest pośrednikiem, że tu jest długi pas ziemi, którą on iluś współwłaścicielom pomógł scalić, podzielić, rozdzieli ć, wydzielić i co najważniejsze - sprzedać. I że krzaki on bierze na siebie, zrobienie drogi też, my mamy tylko kupić. I się cieszyć.

Jarek.P
23-02-2009, 18:46
Część II - kupno działki

Miejsce było piękne, cena całkiem przystępna. Co prawda nie była to już Warszawa, ale po pierwsze tuż przy jej granicy, po drugie z tego miejsca, mimo że poza granicami wawy było do centrum o wieeele bliżej niż z leżącej niby w granicach miasta Białołęki, którą rozpatrywaliśmy pierwotnie. Dodatkowo kierowca beemwicy okazał się sprawdzonym już przez znajomych żony pośrednikiem handlu nieruchomościami, operującym w tamtych rejonach, znajomi byli z niego bardzo zadowoleni, na nas też wywarł dobre wrażenie (pomijając pierwsze spostrzeżenia natury motoryzacyjno-odzieżowej), więc z pierwotnych planów "my tylko orientacyjnie na razie, wie pan, chcemy się zorientować co i za ile można..." zaczęliśmy się stopniowo wyłamywać. Żona chodziła po tym lesie i wzdychała, ja odpowiadałem po każdym wzdechnięciu "noooo" i w końcu od słowa do słowa, zaczęliśmy sondowac temat. Wycieczka do Urzędu Gminy, sprawdzenie statusu działki i od razu kolejna zaleta: jest plan zagospodarowania, tenże plan w dodatku narzuca obostrzenia wykluczające sąsiedztwo jakichkolwiek uciążliwości typu fabryka czy wieżowiec (teren ochronny ujęcia wód). W sądzie czysto, żadnego postępowania, żadnych obciążeń. Księgi Wieczystej brak, zamiast niego kopia Aktu Nadania Ziemi, jeszcze 1954 roku. Pośrednik jak się dowiedzieliśmy, odrolnił, scalił i ponownie podzielił trzy działki pierwotnie rolne, odziedziczone w drodze spadku przez pięciu współwłaścicieli. W wyniku podziału wyszły z tego 22 działki budowlane i droga między nimi.
W końcu decyzja: kupujemy. Podpisaliśmy umowę przedwstępną, wpłaciliśmy zadatek i umówiliśmy się, że reszta dopiero, jak pośrednik załatwi do końca formalności związane z tym podziałem, przy okazji miał załatwić wyłączenie z produkcji leśnej oraz drogę zbudować. Trwało to wbrew pierwotnym zapewnieniom pośrednika kilka miesięcy, nie tygodni, ale w końcu, w grudniu 2004 spotkaliśmy się w kancelarii notarialnej: my, przedstawiciele Jarków.P i Oni, przedstawiciele zbywców. Niżej podpisany zresztą dał przy tym dowód własnego roztrzepania, ponieważ na owo spotkanie stawił się... no wiedziałem, że notariusz kosztuje i to niemało, ale jakoś mi nie przyszło do głowy w całej zawierusze związanej z załatwianiem kredytu, że owo "niemało" będzie do zapłacenia właśnie w tej chwili i to raczej gotówką. Na szczęscie notariusz po kilku minutach nerwowej rozmowy zmiękła i dała się przekonać do zapłaty "ma Pani internet, to ja na Pani oczach przelew zrobię". I kupiliśmy.

Jarek.P
23-02-2009, 19:11
Część III - kredyt

Załatwianie kredytu wymaga osobnego rozdziału. Początki były piekne, zdecydowalismy się na skorzystanie z pośrednictwa Expandera. Doradca kompetentny, rzeczowy, problemów nie było żadnych, wspólnie wybraliśmy najlepszy bank, skompletowaliśmy papiery, Expander przekazał nas do specjalistów banku.
I zaczęły się jaja. Wybranym przez nas bankiem był mBank, który po pierwsze wtedy w rankingach kredytów hipotecznych stał wysoko, po drugie odpowiadał mi o tyle, że miałem u nich RORa. Nie przewidzieliśmy jednak niestety, że przydzielony nam przez bank Specjalista Kredytowy będzie... no szczególny, powiedzmy.
Facet... personalia pominę, nazwijmy go "Uszatek" był osobą bardzo mało zorientowaną, a powierzone mu obowiązki chyba go bardzo przerażały. Wszelkie niuanse związane z formalnościami obwieszczał nam w sposób, który, zanim jeszcze wyartykułował, o co chodzi, sygnalizował nam odkrycie w naszych papierach dowody jakichś straszliwych zbrodni podatkowych, albo wręcz kryminalnych. Na żadne nasze pytanie nie potrafił odpowiedzieć wprost, o wszystko się musiał dowiadywać. A kiedy, już przy ostatecznych rozmowach, przed uruchomieniem kredytów, kiedy i nam się już stołki pod siedzeniami paliły, ponieważ od daty określonej w akcie notarialnym jako absolutny i nieprzekraczalny termin wpływu 100% należności upłynęło już ładnych kilka dni, no słowem, kiedy czekaliśmy już na ostateczne "Idźcie i Wydawajcie, Amen" ze strony Banku, Uszatek po raz ostatni przeglądając papiery nagle Zamarł, Zbladł, po czym zbielałymi wargami wyszeptał grobowym głosem "Jezus Maria!!!...".
Okazało się, że podatek PCC-1 musi być zapłacony, co oczywiście zostało przez żonę (jak już ochłonęła z przerażenia i doszła do wniosku, że Uszatka jednak nie zamorduje na miejscu metodą wielokrotnego walenia go w głowę jego własnym dziurkaczem do papieru) załatwione w przeciągu 10 minut na znajdującej się obok poczcie, ale zanim ten idiota zdołał nam to wytłumaczyć, przez pewien czas byliśmy przekonani, że nici z kredytu.
Na szczęście udało się, środki zostały przez bank przekazane, wpłacone gdzie trzeba i w ten oto sposób od czterech już lat jesteśmy Właścicielami Ziemskimi :)
A co do Uszatka jeszcze - niedawno szukając kredytu na budowę, z ciekawości zadzwoniłem i do mBanku (nie, absolutnie nie biorę go pod uwagę, z ciekawości jedynie dzwoniłem), od razu się zastrzegłem, że nie chcę rozmawiać z wtedy do mnie przypisanym doradcą. Na szczęście i tak się okazało, że już nie pracuje. Uuuuffff... Nie wiem, kim jest teraz, być może się wyrobił i być może w kontakcie z klientem jest teraz buchającym kompetencją i wiedzą Specjalistą przez duże S, ale do pełnionej wówczas funkcji nie nadawał się absolutnie.

Jarek.P
23-02-2009, 20:08
Kilka zdjęć:
Ten właśnie widok nas przywitał po przedarciu się przez zeribę (widoczna w tle):
http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SaMAA_fdBoI/AAAAAAAAAWU/kVkZ_4ZbWN8/s640/działka1522.jpg

A to widok na nasz las od drugiej strony, z łąki. Za pomocą "taśmy lepperowej" wytyczony obrys działki, za chwilę o tym napisze więcej

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SaMAFdV3g7I/AAAAAAAAAWo/Y46NP4IE1AE/s640/działka1560.jpg

I jeszcze działka zimą, od strony bagna, już po wycięciu krzaków:
http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SaL_4gXKtrI/AAAAAAAAAV0/1-dpUj8qF2A/s640/Zima2.jpg
http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SaL_6AG8xHI/AAAAAAAAAV8/-uRRbcsQcG8/s640/Zima1.jpg

Jarek.P
23-02-2009, 21:12
A teraz wrócę do samej działki. Spodobała nam się od pierwszego wejrzenia, ale kilka rzeczy należało wyjaśnić. Ot choćby to bagienko tuż obok...
Co prawda nasz las sprawiał wrażenie położonego na łagodnym wzniesieniu, sporo wyżej od poziomu tego bagna, ale wiadomo: sprawdzić trzeba. Oto, jak odbywało się owo sprawdzanie (saperka oraz dwa piwa niezbędne do wykonania ekspertyzy geologicznej zostały nabyte po drodze na działkę, ogryzek szpadla widoczny na drugim zdjęciu to miejscowe znalezisko, do niczego się nie nadawał):


http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SaL_8jR7x2I/AAAAAAAAAWE/e1yGNldaLh8/s640/Badania%20geologiczne1.jpg
http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SaL_9mI7D-I/AAAAAAAAAWM/2tSyN75zGlk/s640/Badania%20geologiczne%202.jpg

Wynik ekspertyzy: piaskowy, najwyżej troszkę ilasty piasek (znaczy ja się nie znam, ale tak mi to wyglądało), żadnego torfu, warstwa wodonośna (znaczy mokro na tyle, że ze ściśniętego w garści piachu woda kapie) na głębokości półtora metra. Wykopki prowadzone były jesienią, po dość długim okresie deszczowej pogody. wnioski: piwnicy nie będzie, poza tym nie jest źle.
Jednocześnie zaczęlo się wielkie gdybanie "jak będzie wyglądał nasz dom".
Na tamtym etapie chcieliśmy sobie tą działkę zinwentaryzować, nanieść na mapę wszystkie drzewa (w Składnicy Map dla tego terenu była dostępna tylko "tysiączka", na niej drzew nie było, jedynie granica lasu, zresztą o kilka metrów dalej niż w rzeczywistości), żeby potem móc kombinować, jak między nimi dom ustawić. Granice działki były wytyczone, więc któregoś dnia zaprzyjaźniony geodeta pożyczył nam dalmierz laserowy, w Castoramie zakupiliśmy taśmę lepperową, zaopatrzeni w zgrzewke piwa, kapownik i tym podobne niezbędne do pracy rzeczy, najpierw taśmą obwiedliśmy granicę (widac ją na którymś wcześniejszym zdjęciu) wszystkie drzewa ponumerowaliśmy (104szt.), a następnie domierzając je do granic, ponanosiliśmy na mapę.

Nelli Sza
23-02-2009, 21:46
Piękna działka!!!!!!!!!!!!!!! Życzę powodzenia i będę kibicować!!!! :D

Jarek.P
23-02-2009, 21:48
Jakoś niedługo potem pośrednik zaczął robić drogę oraz załatwiać formalność związane z przecięciem pod tą drogę lasu (a równolegle urzędowe "wylesienie" dla nas obszaru pod przyszły dom). Okoliczna ludność musiała się jakoś dowiedzieć, że ten las będzie przecinany, bo któregś dnia okazało się, że ktoś już te prace zaczął na własną rękę. Z lasu "znikło" kilka drzew, niestety "niewidzialnej czarnej ręce" się trochę pomyliło i zamiast spod drogi, pięć drzew znikło z naszej działki. I były to dokładnie te drzewa, które jak już sobie wymyśliliśmy, miały zostać jako reprezentacyjna ściana lasu przed frontem domu...
Echh... może i nieładnie jest złorzeczyć, ale mam serdeczną nadzieję, że bydle, które te drzewa ukradło choć łapę sobie parszywą przytłukło przy rąbaniu ich potem. Kto je ukradł - oczywiście "niewykrytosprawców", ale ślady samochodu ciężarowego były wyraźnie widoczne i kierowały się leśną przecinką w stronę, w której niewiele gospodarstw jest.
Poniżej zdjęcie ukazujące już legalnie przeciętą przez las drogę:

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SaMARCaL1mI/AAAAAAAAAXI/4ee2zfjVCf0/s640/Droga2.jpg

Kilka miesięcy później z działki znikło kolejne drzewo (a wcześniej sąsiadowi, który kupił działkę obok nas też znikły dwa drzewa). Na policji dowiedziałem się tyle, że zawiadomienie z łaski przyjmą, ale wartość skradzionego drzewa szacują na 50zł, więc nawet postępowania nie rozpoczną. I wogóle to czy aby czasem ja sam tego drzewa nie ściąłem sobie, bo wtedy to grozi mi kara w wysokości obwodu drzewa mnożonego przez dochód narodowy Kwabongo, co daje w sumie jakies parędziesiąt tysięcy PLN grzywny do zapłacenia. Wniosek: na policję Marecką nie liczyć, działkę ogrodzić.
Grodzilim:

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SaMAWiswfaI/AAAAAAAAAXY/i3AkldnD8HE/s640/Ogrodzenie_3931.jpg
http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SaMAT4VrLQI/AAAAAAAAAXQ/BROUN3m326A/s640/Ogrodzenie_3928.jpg
http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SaMAagqFtjI/AAAAAAAAAXo/Ew36mjQmS5s/s640/Ogrodzenie_3933.jpg

Jak na zdjęciach widać, taśma lepperowa się cały czas przydaje (narożnik działki wchodził w zwyczajowo wyjeżdżoną na łące drogę, na której... no powiedzmy, że okoliczna marecka młodzież swoimi Bardzo Mocnymi Wozami czasem przejeżdżała, wolałem te słupki jakoś uwidocznić. Widać również dom sąsiada, który w międzyczasie już się był wybudował.

PS: @Nelli Sza - dzięki za pierwszy komentarz w dzienniku :)

Nelli Sza
23-02-2009, 21:59
:o Ło matko i córko!!! :D
To miejsce jest powalające :o :D Takie cuda nie zdarzają się często! Hej, gdzie wy się budujecie...jaka to bajka? Naprawdę BAJKA !!!!!!!!!!!!!!!! :D :o

Jarek.P
23-02-2009, 22:11
Wybudowane ogrodzenie też nam niestety częściowo rozkradli. Przez kilka miesiecy było ok, a potem najpierw znikła połowa słupków (policja niewykryłasprawców, objazd okolicznych składów złomu niestety nic nie dał), za kilka tygodni znikło 15 metrów siatki. Resztę siatki (oraz nowokupione te 15m) osobiście wypaprałem pomarańczowym sprayem a także kombinerkami powycinałem w niej co metr niewielkie dziury. Pomogło, więcej nie kradli, ale swoją drogą, co my za naród jesteśmy, żeby aż własną własnośc niszczyć trzeba było, żeby nóg nie dostała...

@Nelli Sza - to miejsce wygląda na totalne zadupie położone przynajmniej pod Białowieżą, ale jest tuż przy granicy z Wawą i dosłownie 2km w prostej linii od CH M1. Ta piękna łąka jest cały czas taka piękna, ale horyzont już ma niestety obrysowany kilkoma rzędami domków developerskich (takich sztuka w sztuka identycznych budyneczków stemplowanych jak od sztancy jeden przy drugim z małymi odstępami). Dodam jeszcze, że zanim się tam nie rozkręciły budowy, zdarzały się uciekające spod kół bażanty, a zające cały czas nam podgryzają sadzony przez nas uparcie żarnowiec.

Jarek.P
23-02-2009, 23:00
Teraz parę słów o projekcie. Żona moja architektem jest. Ale każdy, kto w tym momencie myśli sobie coś w stylu "nooo to ci pewnie nie mieli problemów z wyborem projektu" myli się, oj myli... :wink:
Zestawienie: kobieta architekt, mająca dość konkretne wizje tego, co ona by chciała od swego przyszłego domu, a na drugiej szali: trzymający pieczę nad domowymi finansami, mający zadatki na dusigrosza facet, na kwestię domu patrzący w sposób... powiedzmy bardziej przyziemny - z tego nie mogło wyjść nic dobrego :) Moje przesłanki były proste: ma być nas stać na jego wybudowanie, ma to nie być stodoła ani "kostka polska", ale i tez nie pałac z greckimi kolumnami i ma mieć na parterze minimum 10m2 pomieszczenie przeznaczone na mój warsztat. A i zapomniałbym: ma nam na to starczyć kasy. Reszta była dla mnie rzeczą drugorzędną. Bo o kasie już pisałem, prawda? ;)
Pierwsze przymiarki, uwzględniające takie kwestie, jak konieczność mania okna w każdym pomieszczeniu, zmieszczenie w bryle budynku czegoś w rodzaju wieży, w szczycie której znajdzie się antresola (przyszły pokój żony i to ona sama chciała, nie myślcie sobie, że żonę w wieży planowałem zamknąć) oraz pokoju z osobną łazienką "dla gości" dały w wyniku ogromną chałupę, na widok której postawiłem stanowcze weto.
Drugie podejście - żona zrezygnowała z kilku pomysłów, ja ze swojej strony zgodziłem się na kilka innych, znów ładnych parę nocy rysowania koncepcji, w czasie którego to procesu ja cały czas powtarzałem: ładne, podoba mi się, ciekawe, ale jaką to ma powierzchnię? W końcu żona poddała się i policzyła. 240m2 i to o ile pamiętam bez wliczania garażu. Znów weto, żona obrażona, koncepcja do kosza, małżonka moja kochana obwieszcza, że w takim razie ona nie rysuje więcej, kupujemy gotowca.
Z przeglądania gotowców wyłoniły nam się dwa typy: Tytan (proj. Domus) oraz Koral (proj. Krajobrazy). Dość podobne do siebie, funkcjonalnie nam dość dobrze odpowiadające, ale oczywiście znów decydowały niuanse. W katalogu każdy projekt jest piękny i cacany (no... prawie każdy), problemy się zaczynają, kiedy się patrzy na te katalogowe rzuty i zaczyna zastanawiać: a gdzie tu będą kominy i dlaczego nie są wszystkie wrysowane? A na czym się będzie opierać więźba dachowa i czy te niewinnie wyglądajace kropki w pomieszczeniach to aby nie są filary? I tak dalej i tak dalej, w praniu się okazywało, że jeden i drugi mają jakies wady, jakieś rzeczy możnaby lepiej/inaczej. I w końcu znów żona stwierdziła, że ona spróbuje sama coś takiego narysować.
I tu niestety nastąpiła dla nas "mała" przerwa w tematach budowlanych. Nie pisałem do tej pory za wiele o nas, ale dotychczasowe działkowe przygody odbywaliśmy jako małżeństwo bezdzietne, mające duuużo czasu, robiące co nam się żywnie podobało i ogólnie szczęśliwe (przynajmniej dopóki w kręgach znajomych/rodziny temat nie schodził na okolice "a wy kiedy się o dziecko postaracie?"). Wtedy jakoś, około tego projektu jednak żona moja kochana zaczęła mieć różnorakie problemy zdrowotne, które po pewnym, niezbyt długim czasie się rozwinęły w bardzo poważną jednostkę chorobową, specjalistom znaną pod nazwą gravida. Czy jakoś tak. Na jakieś dobre półtora roku dla żony temat projektu w zasadzie przestał istnieć, mimo, że spędzając ciążę w domu czasu miała mnóóóuuuóóóstwo, spędziła go na kompletowaniu wyprawki (do drugiego roku życia potomka włącznie) oraz zbieraniu wszelakich informacji związanych z tematem małych dzieci. Po przyjściu na świat pierworodnego (dalej będę go określał mianem Wyjątek, geneza określenia: w "mądrej książce" dla świeżo upieczonych rodziców wyczytaliśmy zdanie: "noworodki większą część doby przesypiają, choć zdarzają się wyjątki". No właśnie...) przez czas dłuższy świat nam się kręcił tylko wokół tego wyjącego w niebogłosy albo uwieszonego do cycka (inne stany niż dwa wymienione były z początku raczej rzadkie) tobołka. Kiedy żona mogła już dalej zajmować się projektem, z konieczności musiała to robić nocami, kiedy Wyjątek już spał, więc szło jej dość wolno.
Projekt przedostateczny miał wszystko to co miał mieć, miał tez powierzchnię użytkową mieszczącą się w postawionej przeze mnie nieprzekraczalnej granicy 200m2. Zatwierdziłem. Kiedy już zaczął się przeradzać z koncepcji w projekt budowlany, okazało się, że na dachu w jednym miejscu występuje bardzo niezdrowo rokująca sytuacja: dwie połacie się schodziły tak, że zaleganie tam śniegu i zawilgacanie dachu było właściwie pewne. Interwencja wiązała się niestety z lekkim rozsunięciem osi konstrukcyjnych, a ponieważ dach był kopertowy, to zmiana przeniosła się symetrycznie na cały budynek, co w efekcie dało jego rozrośnięcie do 219m2 PU. Trudno, stwierdziłem, że za dużo już włożyliśmy w ten projekt nerwów i czasu, żeby go zarzucać, zatwierdziłem :)

Jarek.P
23-02-2009, 23:42
I to właściwie tyle tytułem wstępów. Na chwilę obecną nasza sytuacja wygląda tak:

1) mamy dopięty na ostatni guzik projekt.
2) mamy pozwolenie na budowę
3) mamy na działce gaz ziemny. Póki co w postaci papierowej umowy oraz postawionej juz szafki licznikowej.
4) mamy na działce prąd. Póki co wirtualny, TLka z miejscem na licznik w ogrodzeniu sąsiada, wkopane własnym sumptem w drogę (i oczywiście zgłoszone potem w ZUDzie) 50m przyłącza zalicznikowego, koniec kabla na razie zakopany, żeby nie odpełzł, jak się cieplej zrobi, to go sobie wykopię i postawię na jego końcu RBTkę, którą skleciłem i która póki co stoi u nas na balkonie i dopiero wtedy się załatwi odbiór. Co ciekawe jednak - umowę z ZE mam już na prąd docelowy, nie budowlany. Starostwo, przy kompletowaniu papierów do pozwolenia zażyczyło sobie aktualnych warunków z ZE, a ponieważ prąd budowlany załatwiałem jeszcze jakoś niedługo po zakupie działki (i w formie podpisanej umowy, bez odbioru wirtualnie sobie czekał), musiałem się ponownie zwrócić do ZE o wydanie od nowa warunków "docelowych", bo tamte się przeterminowały. Wydali, a wraz z warunkami podsunęli mi od razu do podpisu umowę docelową. Podpisałem, zapłaciłem, niemało, ale w końcu i tak bym od tego nie uciekł, a przynajmniej od razu będę miał taryfę docelową, a nie budowlane złodziejstwo.
5) mamy ekipę do stanu surowego i więźby. Mamy firmę do dachu (dzięki Ci, muratorowe forum, że jesteś!). Mamy juz dwa tartaki, supertanie i stojące do klienta tak bardzo frontem, że bardziej to by już exhibicjonizm był (a więźba skomplikowana, pełne deskowanie, szalunki do stropu lanego - na drewno sporo kasy trzeba szykować, więc tu każdy upust się liczy)
6) mamy nadzieję na wodociąg. Nadzieja póki co ma postać gotowego projektu przyłącza dla kilkunastu działek położonych wzdłuż tej naszej prywatnej drogi oraz wyceny robocizny takiego wspólnego rurociągu.
7) mamy barakowóz. Zadatkowany i póki co stojący nadal u sąsiada, który właśnie ostatnie prace wykończeniowe prowadzi.

8) nie mamy jeszcze dostawcy materiałów.
9) nie mamy jeszcze kredytu. PNB wydane dopiero co, więc tak naprawde teraz dopiero zaczniemy sie o niego starać, ale czuję, że będzie ciężko. Chciałbym wziąć kredyt w CHF po obecnym kursie, z przyczyn oczywistych, ale banki niestety nie takie głupie, wymogi tak wyśrubowały, że kredytu, na jaki możemy liczyć nie wystarczy. Więc teraz mamy zagwozdkę: brać kredyt w PLN, czy ładować się w CHF, ile tylko dadzą, najwyżej jako przedmiot kredytowania przedstawiając "budowę domu do stanu surowego zamkniętego", a potem dopiero kombinować, za co go wykończyć. Pokrycie jest, ale niestety w formie pasywnej: nasze obecne mieszkanie oraz rodzinna nieruchomość mojej żony, która ma się częściowo spieniężyć. Tyle że jedno - wiadomo, nie pozbędziemy sie mieszkania, póki nie mamy się gdzie przeprowadzić, spieniężenie drugiego może jeszcze trochę potrwać. Trochę to skomplikowane do wyjaśnienia w dwóch zdaniach, może jeszcze do tematu wrócę.

I to w zasadzie tyle, póki co według wszystkich, dopinanych już na ostatni guzik planów, budowa rusza od maja. Wcześniej jeszcze tylko dokończyć prąd, wywiercić studnię, wyciąć zbędne drzewa, wykarczować i zebrać humus, wytyczyć, nie zwariować, budować (ciekawe, że te dwa słowa się rymują...)

ANNNJA
24-02-2009, 10:42
zapowiada się dobrze!! kryzys- ale w tym kryzysie masz WIELKIE PLUSY, mat. budowlane i ekipy zeszły z chmur!
działka urocza!

Jarek.P
27-02-2009, 12:50
Popiszę sobie jeszcze, a co mi tam...

Aktualnie jesteśmy w fazie dogrywania różnych spraw (głównie rozciągania naszych możliwości finansowych i sprasowywania naszych potrzeb finansowych). Przy okazji wychodzą różne kwiatki, jak np. dzisiejsze:
- mamy w projekcie trzy okna okrągłe. Jedno w stryszku i dwa jako okna garażu, no tak sobie wymyśliliśmy. Miały to być małe okienka 60cm średnicy. I co się okazuje? Ano tak małych okien w PCV nie robią, minimalna średnica to 80cm a i wtedy jest to okno nieotwierane.
- drzwi balkonowe - wyjście na taras. Naczytałem się niegdyś, że dwuskrzydłowe i antywłamaniowe to wzajemna sprzeczność, więc miały być jednoskrzydłowe. Duże. I wysokie, tak, żeby się zgrały z podłogą na jednym końcu, a z linią pozostałych okien na drugim końcu, razem 230cm. I co? Ano tak też się nie da, przy tej wysokości makismum, co nam oferują, to 90cm szerokości, mierzonej w otworze w murze. Co daje szerokośc samego przejścia - jakieś 70cm. Przejść się przejdzie, ale kurcze, naprawdę nie da się szerzej? Albo antywłamaniowych dwuskrzydłowych? BEZ SŁUPKA?

A z historii samej działki jeszcze - oczywiście, zgodnie z podpisem w stopce, po jej kupnie należało zasadzić drzewo. Sadzilim. Pierwsza próba, to była całkiem dorodna brzózka otrzymana w darze (usuwana przez kogoś z ogródka). Niestety, brzózka była już chyba za duża, przy wykopywaniu miała mocno naruszone korzenie, rosła strasznie biednie, ale zimy (i głodnych zajęcy) już nie przetrwała. Brzózek (przesadzanych samosiejek) potem zresztą było jeszcze sadzonych sporo, ponieważ uparliśmy się, żeby w tyle działki, "za domem" wyrósł nam brzozowy zagajniczek. Aktualnie bój z poprzesadzeniowym osłabieniem oraz stadami wygłodniałych zajęcy wygrywają trzy, rosną juz ze trzy lata, więc jest nadzieja.
Osobnej opowieści jednak wymaga orzech włoski. Dostaliśmy go w prezencie od sąsiada, który dostał o ile dobrze pamiętam dwa i jeden nam oddał. Posadzony został w sporym dole, do którego został wsypany największy dostępny w handlu wór ziemi ogrodowej. Tu jest moment sadzenia:

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SaMAmmMrBWI/AAAAAAAAAYc/JSwxjaN_uV0/s512/Orzech.jpg

Rósł potem pięknie, w ładne foremne drzewko, ale niestety nie było mu dane. Najpierw złapał jakąś zarazę, która pozbawiła go wszystkich jednorocznych przyrostów. Potem zrzucili coś na niego i połamali robotnicy stawiający ogrodzenie. W międzyczasie była jeszcze jakaś okrutna letnia susza. No i niestety, z tego foremnego drzewka ostał się jeno wystający z ziemi badyl, który co prawda cały czas rośnie i liście wypuszcza, ale to zdaje się już nie jest to...

Inne nasze nasadzenia:

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SaMAoYPjmUI/AAAAAAAAAYk/Kwlp5lqu5jE/s640/Sadzimy1.jpg

I coś, co nam rośnie w dużych ilościach, jeśli się zdązy przed miejscowymi zbieraczami, również w odmianach jadalnych:

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SafZxrzbRSI/AAAAAAAAAcI/wYyYSkzVAvU/s640/6879_Grzyby.jpg
http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SafZyi-MD5I/AAAAAAAAAcQ/LWULm4_5Q5M/s640/6884_Grzyby.jpg

Jarek.P
14-03-2009, 23:07
Tydzień zawierający w sobie piątek trzynastego dał sie nam we znaki.
Dzień przed 13tym specjalnie wziąłem urlop na wycieczkę do Starostwa (wyprawa o tyle spora, że mieszkamy dokładnie z drugiego końca Wawy niż Radzymin, w którym mieści się starostwo), celem wbicia na PnB pieczęci stwierdzającej ostateczność. Pojechaliśmy, weszliśmy do starostwa, do odpowiedniego pokoju, tam wygłosiłem formułkę powitalną, sięgnąłem do torby i... i tyle. PnB nie zabraliśmy z domu.

Dziś, dzień po 13-tym mieliśmy pierwsze spotkanie z kierbudem, miała być podpisana umowa, wypełnione papiery, no pięknie miało być. I co? I też dupa, kierbud spojrzał na pierwszą stronę PnB i stwierdził, że jemu jest przykro, ale on może jedynie do kubatury 1000m3, a u nas jest 1020.

Poleci ktoś sensownego kierbuda??? Pliiiz!!!

manieq82
18-03-2009, 23:58
Witaj,
Apropos twojego pytania o rury,
jak czytałem (choć nie dokładnie) gdzieś w okolicach marek wawy się budujesz,
Ja swoje rurki kupiłem w Zabkach - tutaj
Sklep Instalacyjny (http://www.zumi.pl/namapie.html?&loc=Z%B1bki,+langiewicza+9&Submit=Szukaj&long=21.124999&lat=52.293731&type=1&scale=2)
Jak pisałem dali mi niezłe rabaty - wcześniej pojeździłem po okolicy i faktycznie maja najtaniej takie sprawy - nawet przed rabatami.

Pozdrawiam
Mariusz vel manieq

PS. Ja też jestem łysawy i mam BMW i popatrz czarne :D rozbawiłeś mnie opisem :lol: , a tak nawiasem to czarne są szybsze :roll:

Jarek.P
19-03-2009, 13:27
@manieq82 - dzięki za namiary. Tymi rurami PCV handluje ta firma PH Elka, która tam się przy mapce podstawia pod adresem, czy chodzi o inną firmę pod tym adresem?

A co do BardzoMocnegoWozu - no cóż... widać jedno z drugim jakoś w parze idzie :lol:

J.

kotecek
19-03-2009, 13:54
Nam tez kradna drzewa, choinki se z nich robia na swieta, tfu, co za narod.
Trzymam kciuki i bede czytac, bo styl bardzo mi odpowiada :)
PS: Ja tez mam ta "chorobe" co zona miala, ale wole forum Muratora ;)

manieq82
19-03-2009, 21:56
@manieq82 - dzięki za namiary. Tymi rurami PCV handluje ta firma PH Elka, która tam się przy mapce podstawia pod adresem, czy chodzi o inną firmę pod tym adresem?

A co do BardzoMocnegoWozu - no cóż... widać jedno z drugim jakoś w parze idzie :lol:

J.
hmm nie wiem jak się ta firma nazywa - pamiętam adres. Na miejscu nie ma wielu...

A co do stereotypów to z wyglądu pewnie się kwalifikuję, rzeczywiście jest zupełnie inaczej ... :)
Pozdrawiam

pati25
20-03-2009, 07:47
Jarek.P ale macie sliczną działkę :)
Wklej więcej fotek :)

anetina
20-03-2009, 09:16
Wybudowane ogrodzenie też nam niestety częściowo rozkradli. Przez kilka miesiecy było ok, a potem najpierw znikła połowa słupków (policja niewykryłasprawców, objazd okolicznych składów złomu niestety nic nie dał), za kilka tygodni znikło 15 metrów siatki. Resztę siatki (oraz nowokupione te 15m) osobiście wypaprałem pomarańczowym sprayem a także kombinerkami powycinałem w niej co metr niewielkie dziury. Pomogło, więcej nie kradli, ale swoją drogą, co my za naród jesteśmy, żeby aż własną własnośc niszczyć trzeba było, żeby nóg nie dostała....


przepraszam, nie jest śmieszne, ale jest ... śmieszne
... żeby nóg nie dostała :D

oj, niestety takie czasy :(




a działka przepiękna :)

Irma
20-03-2009, 10:26
przepiękne miejsce! Jak na wakacjach.
ciekawa jestem projektu, pokażecie?

Jarek.P
20-03-2009, 14:36
Dzięki za wszystkie zachwyty, aż napuchnąłem z dumy :D

Więcej zdjęć będzie już niedługo, udokumentuję wycinkę drzew pod dom.
A projekt - jak pisałem, jest indywidualny i małżonka za bardzo nie chciała go upubliczniać, ale może coś pokażemy, ponegocjuję :wink:

J.

Jarek.P
22-03-2009, 17:05
Przepraszam, ale muszę to tak napisać:

**************************
* Szukamy Kierownika Budowy *
**************************


Takiego, do którego dotarło już, że boom budowlany się skończył i że 300zł za wizytę to lekkie przegięcie jest.
Takiego, który nie ma jakichś dziwnych ograniczeń w uprawnieniach nie pozwalających mu nadzorować budowy domu o kubaturze 1020m3 (kubaturze! czytający proszeni są o nie padanie trupem, kubatura to coś innego niż powierzchnia).
Takiego, któremu do Marek nie będzie za daleko.

Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie, ktokolwiek poleci swojego - bardzo proszę o info.

J.

Renata27
22-03-2009, 19:00
Witam serdecznie.
Bardzo spodobała mi się Wasza historia, tak więc już teraz zapowiadam (czy to się Wam podoba czy nie :roll: :lol: :roll: :lol: ), że będę częstym gościem w Waszym dzienniczku.
Pozdrawiam gorąco i czekam na kolejne fotki.

anetina
23-03-2009, 07:48
powodzenia w szukaniu Kierbuda :)

monia i marek
23-03-2009, 08:49
Piękne miejsce na nowy domek :D Powodzenia!!

Jarek.P
24-03-2009, 22:17
Po pierwsze - hosanna, mamy KierBuda. Nie najtańszy, ale robi dobre wrażenie, a forumowicz, który go nam polecił chwalił go. Wreszcie!

Po drugie - jutro finalne spotkanie z Expanderem w sprawie kredytu.

Po trzecie - wycinka drzew musiała zostać przełożona, więc i nowych zdjęć nie będzie. Ale ponieważ obiecałem, to takie coś jako ciekawostkę zamieszczę:

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SaMAsUXlnJI/AAAAAAAAAY8/yKZ-xae3zsw/s640/Po%20wichurze_5109.jpg

Na zdjęciu nie widać za dobrze, ale jest to wał ziemny uformowany w regularną podkowę. Najprawdopodobniej gniazdo CKMu lub jakiegoś niedużego działa (albo moździerza?) z czasów wiadomoktórej wojny (nie, nie chodzi mi o Jaruzelską). Sprawdzałem jakoś zaraz po zakupie działki w materiałach dostępnych w internecie, że przez tamte łąki przechodziła jakaś linia umocnień frontowych zbudowanych po zatrzymaniu ofensywy na czas Powstania Warszawskiego, wiek najgrubszych drzew w tym lasku (a jedno wyrasta akurat na czole wału, widac je na zdjęciu) liczony po słojach jednego ze ściętych przez złodziejskie bydło daje ponad 40 lat, więc pasowałoby. Dokładnie w miejscu tego okopu będzie stał garaż, więc wykopki pod fundamenty prowadzone tamże mogą okazać się interesujące :)
I sam nie wiem, umówić się wczesniej na terenie z jakimś wypsażonym w stosowny sprzęt pasjonatem, czy na czas prowadzenia prac ziemnych gdzies w delegację wyjechać?
W tle zdjęcia od biedy widać ogrodzenie, za nim las się ciągnie dalej, ale niestety już nie nasz, choć cały czas sobie z żoną obiecujemy, że jak nam spadnie z nieba, wygramyw totka, albo wykopiemy na działce garnek pełen złotych monet, to ten las wykupimy cały, bo jest piękny. A kończy się piaszczystą skarpą.
Jeszcze bardziej w tle widać wiatrołomy. Niestety z roku na rok coraz silniejsze wichury u nas się zdarzają i ten lasek cierpi na tym. U nas też dwa drzewa wichura zwaliła, niestety...
Acha, na zdjęciu jest jeszcze pierwsza budowla, jaka się na działce pojawiła, jest to karmnik dla ptaków. Medal z Kartofla (nie, nie tego kartofla, niestety) dla osoby, która go wypatrzy :wink:

J.

Jarek.P
30-03-2009, 22:02
Wycięte!

Przywiozłem dzis na działke gościa z piłą łańcuchową i pomocnikiem (bez piły), wspólnymi siłami odegrali mi na żywo epizod z Quake'a, dzięki czemu nasza działka wygląda obecnie tak:

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SdEtuWrXACI/AAAAAAAAAmo/yHcPrRqIQ-M/s640/3508_Był%20Las....jpg

Na pierwszym planie prywatna droga, odrobinkę obecnie zryta po wkopywaniu gazociągu (wspólnego), prądociągu (naszego) i przepuszczeniu przez nią całej obsługi budowy dwóch sąsiadów. Dalej widnieje autorska brama, wzór patentowy zastrzeżony, całość mogę odsprzedać tanio po zakończeniu budowy :wink:
A niemal na wprost bramy - drzewo, które jako jedyne będzie stało przed domem, flankując ścieżkę drzwi-furtka. Miało być takich drzew przed domem jeszcze kilka, niestety ukradli...
A poniżej jeszcze zdjęcie z samego przecinania:

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SdEtn7ssASI/AAAAAAAAAl4/RHAPwpHS6uw/s640/3491_Był%20Las....jpg

I widok na taras i dalej na saluun. Ciut w prawo (przy gałęziach) schody na górę, a mniej więcej w tym stosie gałęzi - mój warsztat:

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SdEtp5GSf3I/AAAAAAAAAmI/AiGI4t7NUIc/s640/3499_Był%20Las....jpg

Jeszcze jako ciekawostki: leśni ludzie orzekli, że ten okop, to żaden okop, tylko ziemianka leśna po sadzonkach. Tak czy tak chętni sapiorzy do obmacania terenu i przybicia na płocie deski z napisem "Min niet" już są, więc na wsiakij słuczaj niech sprawdzą.
A i jeszcze jedno: u dołu trzeciego zdjecia widać dziurę w ziemi. Otóż w tej dziurze mieszka sobie chyba krowa. Albo świnia, nie wiem w sumie, nie znam się i szczerze mówiąc nie oglądałem dokładnie tego, co zaraz po kupieniu działki psy tam w głębi dołu wykopały, w każdym razie wyglądało mi to na miednicę i to bardzo dużą. Zapachów niet, a sama miednica wygląda na wieloletnią, więc chyba zasypię na równo i niech sobie leży dalej.

J.

kotecek
31-03-2009, 09:39
Lepiej nie zaklocac krowie snu, co by Was nie straszyla pozniej po nocach ;)

Jarek.P
31-03-2009, 10:15
Lepiej nie zaklocac krowie snu, co by Was nie straszyla pozniej po nocach ;)

No właśnie. Lepiej na równo zasypać, trawką obsadzić i może Mućka szczęście przyniesie :wink:

J.

Jarek.P
03-04-2009, 23:28
Dzisiaj się posypało...

Zadzwoniłem do szefa ekipy, potwierdził, że wszystko zgodnie z pierwotnymi ustaleniami, robotę zaczynają od ładnej daty 05-05 :lol:

Do mnie z kolei zadzwonił studniarz. Tak się z nim kilka dni temu umawiałem, że będzie miał czas, to zadzwoni, umówimy się, wpadnie, zobaczy, pogadamy. Tymczasem zadzwonił, że już zaraz natychmiast jutro, skoro świt wstawać, koło odpinać, kiszkę pompować, zmieniać, gonić, gonić!!! Znaczy jutro się nie wyśpię, jutro mimo soboty muszę wstać o godzinie nieludzkiej (zwłaszcza dla kogoś, kto nawet w dni robocze przed ósmą nie wstaje), żeby z drugiego końca wawy dojechac na działkę na ósmą. I wskazać władczym gestem, gdzie będzie rop... TFUUUU!!!! woda. I będą wiercić.

Niezależnie od studniarza, na jutro zaplanowałem wieszanie na drzewie RBTki. Połączone z odkopywaniem kabla póki co zadołowanego, żeby go do tej RBTki wprowadzić. Oczywiście, o ile się nie okaże, że przez zimę kabel sobie z ziemi wzion i znikł.

A no i jeszcze męczę się z harmonogramokosztorysem dla Nordei. Na ich frmowym wzorze formularza. Zrobionym przez mistrza MS Office (tylko czemu kur....cze w Wordzie, a nie w Excellu, gdzie sumowanie i liczenie procentowych udziałów byłoby bezproblemowe), mającego o budowie domu pojęcie... no przedziwne dość. Dom wg kosztorysoharmonogramu banku Nordea nie ma naprzykład wcale kominów ani przewodów wentylacyjnych. Posadzki zaś leje się wprost na gruncie w ramach prac wykończeniowych wewnętrznych. Dziwne jakies te domy w tej Skandynawii mają...

J.

rasia
03-04-2009, 23:56
Dzisiaj się posypało...

Zadzwoniłem do szefa ekipy, potwierdził, że wszystko zgodnie z pierwotnymi ustaleniami, robotę zaczynają od ładnej daty 05-05 :lol:

Do mnie z kolei zadzwonił studniarz. Tak się z nim kilka dni temu umawiałem, że będzie miał czas, to zadzwoni, umówimy się, wpadnie, zobaczy, pogadamy. Tymczasem zadzwonił, że już zaraz natychmiast jutro, skoro świt wstawać, koło odpinać, kiszkę pompować, zmieniać, gonić, gonić!!! Znaczy jutro się nie wyśpię, jutro mimo soboty muszę wstać o godzinie nieludzkiej (zwłaszcza dla kogoś, kto nawet w dni robocze przed ósmą nie wstaje), żeby z drugiego końca wawy dojechac na działkę na ósmą. I wskazać władczym gestem, gdzie będzie rop... TFUUUU!!!! woda. I będą wiercić.

Niezależnie od studniarza, na jutro zaplanowałem wieszanie na drzewie RBTki. Połączone z odkopywaniem kabla póki co zadołowanego, żeby go do tej RBTki wprowadzić. Oczywiście, o ile się nie okaże, że przez zimę kabel sobie z ziemi wzion i znikł.

A no i jeszcze męczę się z harmonogramokosztorysem dla Nordei. Na ich frmowym wzorze formularza. Zrobionym przez mistrza MS Office (tylko czemu kur....cze w Wordzie, a nie w Excellu, gdzie sumowanie i liczenie procentowych udziałów byłoby bezproblemowe), mającego o budowie domu pojęcie... no przedziwne dość. Dom wg kosztorysoharmonogramu banku Nordea nie ma naprzykład wcale kominów ani przewodów wentylacyjnych. Posadzki zaś leje się wprost na gruncie w ramach prac wykończeniowych wewnętrznych. Dziwne jakies te domy w tej Skandynawii mają...

J.

Jarek, uważaj z kosztorysem dla Nordei, bo sama przez to przechodziłam i musiałam sie zmieścić w założonej kwocie... jest to DEFINITYWNIE NIEMOŻLIWE, wiec radzę ci zawyżać co się da, a nie odwrotnie... :roll: :( :evil:

Jarek.P
04-04-2009, 10:08
Jarek, uważaj z kosztorysem dla Nordei, bo sama przez to przechodziłam i musiałam sie zmieścić w założonej kwocie... jest to DEFINITYWNIE NIEMOŻLIWE, wiec radzę ci zawyżać co się da, a nie odwrotnie... :roll: :( :evil:

O, dzięki.
A jak oni to potem weryfikują? Bo ia ich stronie pisze jak wół, że nie wymagają faktur, póki co twierdzi tak też doradca z expandera (do rozmów z samym bankiem jeszcze nie doszedłem), więc jeśli postępy budowy będą oceniali na podstawie wizji lokalnych zdjęć, czy czego tam jeszcze, to byleby się z poziomem wydatków przy poszczególnych transzach zmieścić, chyba powinno to działać? Jeśli w kosztorysie mam, że ściany zewnętrzne będa mnie kosztować 15tys, a wewnętrzne konstrukcyjne i działowe 28tys, a potem się okaże, że jedne wyszły 3tys drożej a drugie 3tys taniej, niemniej saldo na koniec etapu się zgadza, to chyba nie będzie problemu?

J.

Jarek.P
05-04-2009, 00:29
No i zrobione!

Same początki, o jakiejś nieludzkiej godzinie (po ósmej), tuż po wschodzie słońca, jak widać jeszcze mgły nie opadły:
http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sdfrc0BjQ9I/AAAAAAAAAnM/snUu9KOuCf0/s640/3511_Studnia.jpg

Na tych zdjęciach nie widać drogi, jaką musiał pokonać samochód, żeby się dostać na tyły naszej działki, ale było to "troszeczkę" skomplikowane i nawet dyskutowaliśmy opcję pozostawienia tam tego samochodu w charakterze baraku dla robotników, gdyby się wycofać już pomiędzy drzewami nie udało :wink:
A tu już wiercenie na całego:
http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SdfrfC2dqBI/AAAAAAAAAnc/v0po6rdlhx8/s512/3516_Studnia.jpg

Rura osłonowa:
http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SdfriXoPwcI/AAAAAAAAAn0/AWPNa9jcnLg/s512/3520_Studnia.jpg

I gotowa studnia w całej okazałości:
http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SdfrjOfYDZI/AAAAAAAAAn8/NXUhm1wCu4o/s640/3521_Studnia.jpg

A tu w międzyczasie wykonana przeze mnie robota:
http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SdfrlennIDI/AAAAAAAAAoM/nJFKlLbxs50/s512/3523_Prąd.jpg

Renata27
10-04-2009, 18:46
Zdrowych, Spokojnych,
Pełnych Rodzinnego Ciepła i Radości
Świąt Wielkanocnych

http://foto1.m.onet.pl/_m/74d7d5edfce94d5cf3b911d174f665f5,6,19,0.jpg

rasia
10-04-2009, 19:01
Świątecznie i ekologicznie!

http://img25.imageshack.us/img25/3023/jajkowarolinkage1ee.jpg

Jarek.P
10-04-2009, 20:00
Pięknie dziękujemy i również życzymy Wesołych Świąt i... i sam nie wiem, jakby tutaj wielkanocną tradycję z tradycją budowlaną powiązać, ale w każdym razie, by wszystkie kolejne święta spędzane we własnym domu były świętami szczęśliwymi, o!

J.

Jarek.P
14-04-2009, 20:04
Prądu ciąg dalszy - uzbrajanie tablicy licznikowej w płocie sąsiada (wspólna dla czterech domów):

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SeTcOMI9CFI/AAAAAAAAApI/RwPVQKVqwAM/s512/3742_Prund.jpg.

A pozatym: odbiór instalacji EN, archeolog, koparka, barakowóz, koparka, deski szalunkowe i stemple zamówić, stal zamówić, za betonem i bloczkami się rozejrzeć, popytać na jakich zasadach z działki się wywozi wywrotki ze starym gruzem i śmieciami, kibel zorganizować...
Oczywiście zgodnie z wszelkimi prawami Murphy'ego nie kiedy indziej, tylko właśnie teraz w pracy musiało wystąpic piekło i urwanie głowy, montaż i odbiór Strasznie Ważnej Instalacji, do tego delegacja w Krakowie, do kompletu w bliskiej rodzinie pogrzeb (babcia miała 88 lat, więc w zasadzie tylko zazdrościc pięknego wieku można), święta... ech....

Jarek.P
19-04-2009, 20:56
Wczoraj i dziś trwały ostatnie przygotowania. W poniedziałek od rana będzie na tym terenie tańcować Pan Koparkowy na swej maszynie...

Widok od frontu, mniej więcej od prawego frontowego narożnika budynku:

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Set-A-_koHI/AAAAAAAAAqc/QMXZ1XrsTXY/s640/3754_Przygotowania.jpg

I widok od tyłu, wprost na okno mojego warsztatu :-)
http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Set-S5v0dCI/AAAAAAAAAqk/-YLR63zNOcM/s640/3791_Przygotowania.jpg

Z ciekawszych elementów na zdjęciu widać paliki obwiązane taśmą lepperową, wytyczające Koparkowemu ogólny zarys wykopu oraz drzewa pozabezpieczane deskami.
Wykop tyczylismy wraz z żoną wczoraj. I zgoda: chałupę mamy sporą, 220m2 PU to nie jest mało, ale ona ma bardzo zwartą konstrukcję i te 220m2 wyszło przy naprawdę nie za dużej powierzchni zabudowy (PZ=175m2 liczone z tarasem i schodami zewn.), z domków katalogowych taką PZ mają domy mające po 160-170m2 PU. Kiedy jednak wytyczylismy jej obrys, wraz z dodanym z każdej strony metrem na wykop, spojrzałem z boku na zakreślony areał, na dom sąsiada za płotem i pierwszy mój komentarz brzmiał: "Jezus Maria...". Dopiero zastanowienia wymagało uświadomienie sobie, że wykop to nie zarys domu, a po drugie, że owszem, nasz dom wystaje "w las" ze 2-3 metry bardziej niż dom sąsiada, ale po pierwsze i zaczyna się dalej od drogi, po drugie nasz jest kwadratowy, a jego prostokątny.
Na zdjęciach widac jeszcze usypaną z gałęzi po ścince zeribę mająca w założeniu chronić przed budowlańcami resztę lasu, jego ściółkę oraz krzaczki, które tam sadziliśmy, i przede wszystkim ukra.... yyyy.... wykopa.... no.... przywiezione z Zakopanego leśne poziomki, które pięknie się przyjęły, ładnie rozkrzewiły po lesie i co roku dość obficie owocują :lol:

J.

Jarek.P
20-04-2009, 22:09
Dziś był dzień "W" (jak wykop)...

O dziwo wszyscy umówieni fachowcy stawili się punktualnie aż dziw bierze (Koparkowy nawet przed czasem), smrodek tylko pozostał po wywrotkowym, który owszem stawił się co do minuty, ale poprzez swojego szefa, z którym się wczesniej umawiałem wyparł się absolutnie i w żywe oczy faktu, że rozmawialiśmy nie tylko o wywózce przerośniętego trawą gruzu (wieloletnia hałda śmieci na łąkowej części działki), ale i (co najwazniejsze) karpów po wyciętych drzewach (a żona stała wtedy obok mnie i potwierdziła mi potem, że nie mam sklerozy [przynajmniej w tej kwestii], o karpach mówiłem). Tak czy tak usłyszałem, że z karpami nie jest tak prosto, bo na normalnych zwałkach ich nie przyjmują, trzeba jeździć gdzieś na kompost zrzucać i krótko mówiąc należy się stówa więcej. Zapłaciłem, ale za jakiś rok, jak to mnie będą forumowicze pytać o polecanych fachowców, tego chyba nie będę polecał.

Na zdjęciu: Koparkowy w akcji...

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SqlPkhoJmII/AAAAAAAABo8/Zit_6AxSMFA/s640/3842_Początek%20budowy.jpg

I efekt jego pracy: zdjęty humus pod dom, widok od strony garażu, z każdej strony mniej więcej 1m okładu. W tle zdjęcia widac przeciągniętą w międzyczasie od sąsiada pierwszą... chciałem napisać "nieruchomość", ale w sumie to przeciez ruchomość jest. Tak czy tak mieszkalna, ale raczej dla zaprawionych, albowiem jej wnętrze od pokojów ze Sheratona jest skrajnie odległe, mimo że też można wyróżnić część sypialną z komfortowymi miejscami do spania, oraz część dzienną z biurkiem, fotelami wypoczynkowymi (naprawdę!) i półkami na drobazgi :wink:
Zdjęcia wnętrza nie zamieszczę, bo dziennik podczytują moi rodzice, na codzień zajmujący się głównie wymyślaniem wszystkich możliwych sytuacji, w których zostaniemy oszukani, wykorzystani i pozbawieni możliwości dokończenia budowy, a zbyt długo ich przekonywałem, że ten barakowóz jest jak nowy i że to superokazja była (bo była, tylko żeby to docenić, trzeba było wpierw zobaczyć te o połowę albo i więcej tańsze), żeby to teraz zepsuć :wink:

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SqlQLab6AxI/AAAAAAAABpY/jJCRc0ta1Ps/s640/3970_Początek%20budowy.jpg

I ostatnie zdjęcie - część łąkowa działki, mało już przypominająca łąkę, za to dorównana do reszty działki i do drogi (wcześniej było to solidne zagłębienie), dzięki czemu my nie mieliśmy typowego dla budujących problemu pt.: co zrobić z humusem z wykopu. Uwzględniając fakt, że wykop jest większy niż budynek, na oko licząc 250m2*0.4m=100m3 czyli jakieś 9 wywrotek po 250PLN za kurs= 2250zł zaoszczędzone :-)
W tle zdjęcia: dziedzic :lol:

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SqlPJR3zmQI/AAAAAAAABo0/yX9n8_sT-eY/s640/3903_Początek%20budowy.jpg

I ostatnie dwie informacje:
1) "Min niet". Koparkowy żyje, ma się dobrze, jedyne trzaski jakie się w trakcie kopania wokół tego wcześniej opisywanego okopu rozlegały, to pękające korzenie. Niczego więcej nie znaleźlim.
2) te również wcześniej wspominane szczątki doczesne krówki... aż nie wiem, jak to napisać. Okazały się nie być krówką. Ani świnką, ani nawet pochowanym kotkiem. To były zadołowane odpadki sidingu z PVC... :oops: W każdym razie to i tylko to koparka z ziemi wygarnęła. I niestety niewyjasnione pozostaje, czy to, co z żoną widzieliśmy kilka lat wcześniej (żona kojarzyła jakieś kości długie, ja widoczny wyraźnie bok miednicy) to była tylko i wyłącznie nasza wyobraźnia, czy tez były tam różnie rzeczy, które w międzyczasie psy wykopały i wyniosły.

J.

Nelli Sza
20-04-2009, 22:20
Ale się dzieje! :o :D Nie mogę się doczekać, tego, co będzie dalej :D

Jarek.P
26-04-2009, 20:04
Ekipa zaczyna dopiero za tydzień, ale po prostu muszę się pochwalić:

Pojawienie się na działce pierwszego obiektu mieszkalnego (w formie ruchomości na kołach i z dyszlem co prawda, ale jednak) zaowocowało Wielkim Wydarzeniem polegającym na pojawieniu się pierwszej doręczonej tamże poczty :lol:

Owa (baczność!) Pierwsza Przesyłka (spocznij!) ma postać reklamówki lokalnej pizzerni obiecującej wniebowstapienie za życia, obsypanie nagrodami, życie wieczne i jakby tego było mało, drugą pizzę gratis, jeśli tylko do końca miesiąca się u nich złoży zamówienie. A jak się zamówi pizzę z minimum 5 składnikami, to dołożą jeszcze chyba sałatkę gratis i córkę właściciela za żonę.
Przesyłka zwinięta w rulonik była zatknięta w zgięty koniec rury-słupka ogrodzeniowego, ale była, o! Aparatu niestety nie miałem, więc nie uwieczniłem, ale ulotka zostawiona na pamiątkę, więc może jeszcze scenę odtworzę i sfotografuję :-)

Oprócz powyższego - jakaś dobra dusza (podejrzewamy sąsiada akurat porządkującego teren po budowie) przerzuciła nam przez płot porządną plastikową beczkę 150l, na zapas wody koło betoniarki będzie jak znalazł, dziękujemy, somsiad!

J.

Jarek.P
29-04-2009, 21:58
Nad funkcją kierbuda na naszej budowie jakieś złe fatum wisi.
Albo takiego pecha mamy.
Albo ten projekt małżonki mojej jest tak przerażający, że każdy kolejny po zapoznaniu się z nim woli uciec gdzie pieprz rośnie i tylko boi się przyznać do prawdziwego powodu...

W każdym razie pierwszy kierbud zrezygnował zanim jeszcze zaczął, bo przerosła go (a raczej jego pozwolenie, które miało ograniczenia) kubatura naszego domu.
Drugi kierbud zgodził się, ograniczeń nie miał, zaliczkę wziął, wpisany był do dziennika i zgłoszony gdzie trzeba, a tu masz! Dziś telefon od niego, że on przeprasza, ale on musi zrezygnować, bo wyjeżdża na rok, stadion budować.

Tak więc znów szukamy kierbuda :evil: :evil: :evil:

J. (i właśnie przedpłacone pustaki U220 w cenie 2,05 oraz bloczki betonowe w cenie 2,60, kto ma taniej? ;-) )

Jarek.P
01-05-2009, 21:10
Przygotowania do godziny "B" trwają. Dziś odbyło się pierwsze uruchomienie studni, niestety na prądzie od sąsiada, ponieważ u nas założenie licznika się z jakichś tajemniczych przyczyn opóźnia. Instalacja jest odebrana, papierologia załatwiona, a licznika nie ma i nie ma.
Pojawiła się też na działce druga ruchomość w postaci wynajętego kibelka. O, tu obie ruchomości widać ładnie (jak się dobrze przyjrzeć, to beczkę też widać):

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SftTbrkIVgI/AAAAAAAAAsY/OQgvdkfQT5E/s640/4059_Działka.jpg

A tu Wielka Chwila: pierwszy sik !

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SftTgKJkFcI/AAAAAAAAAsg/AhKCe6yRg3c/s640/4050_Wooodaaaa.jpg

Choć tak po prawdzie, woda zajeżdża jakąś zgnilizną (studnia po wywierceniu nie była płukana jeszcze) i nigdy się nie będzie nadawała do niczego więcej niż podlewanie ogródka, a i nawet to raczej nie na ewentualne spożywcze grządki (okoliczna woda po odstaniu nabiera barwy cocacoli i w składzie ma pół tablicy mendelejewa, z manganem na czele), to jednak jest to własna woda, amen! I jaka by ona nie była, trzymając ten szlauch w łapie, czułem się jak... jak sikający (wodą! czy jak ją tam zwać...) odpowiednik Prometeusza, powiedzmy :wink:

Jarek.P
04-05-2009, 22:38
Dzień "B-1", odliczanie trwa...
Dziś od rana przyjechały skoczybruzdy. Znaczy tak wogóle bardzo porządna i warta polecenia firma, gdyby ktoś szukał namiarów na sprawdzonego geodetę, to służę, robili mi wcześniej mapki, ZUD i zawsze terminowo i OK.

O a tu Jego Magnificencja, Pan Teodolit:

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sf9b_jW6WJI/AAAAAAAAAtg/nBM3Jmxi0so/s512/4118_Skoczybruzdy.jpg

W każdym razie dom już wytyczony, niestety jutro pod topór musi iść jeszcze jedno drzewo, bo przeoczone w czasie wycinki, a chyli się ku domu i strach. I jeszcze dwie sosny są zagrożone, bo wyszły bardzo blisko wykusza z jadalnią (czy też raczej wykusz wyszedł bardzo blisko nich). Co prawda małżonka się upiera, że mają zostać, że drzewo dostępne z okna na wyciągnięcie ręki to nie problem, ale mam wątpliwości. Poważne. Te sosenki w każdym razie nie są duże i stoją prosto, najwyżej się je wytnie potem.

A tu: "panie, drzewo przywieźlim. Ale tam gdzie pan se chciał to się go nie da zrucić, bo auto nie wlizie. O tu panu wykipujem, pan se przerzuci potem". O tak właśnie wygląda 200 stempli i 5m3 desek szalunkowych wykipowanych z takiej "odrobinkę" większej wywrotki:

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sf9b69dS6fI/AAAAAAAAAtY/ywNsbD6WpB0/s640/4145_Drzewo%20przywieźlim.jpg

No może trochę podkoloryzowałem, ale niestety samochód był ogromny i co prawda złamał się na tyle, żeby wjechac tyłem na działkę, ale głębiej nie dawał radę, bo kopał się w nieutwardzonym poboczu i nie mógł wlasnego tyłu przez niewielką górkę przepchąć, zrzucił więc tak jak wjechał. "temi rencami" (a przypominam: postury jestem raczej informatycznej, siłownię widziałem jedynie na zdjęciach) ułożyłem dziś w stos 150 stempli, jutro reszta, a deski to już chyba budowlańcom zostawię.

Na koniec: Dziedzic w trakcie ciężkich prac związanych z utwardzaniem terenu:

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sf9e5FGQBsI/AAAAAAAAAuI/CRSsTkdvZe0/s640/4128_Kuba%20i%20beczka.jpg

J.

Jarek.P
05-05-2009, 20:24
Dzień "B" nadszedł. Konkretnie objawił się w formie ekipy, która dojechała z końca świata (Rzeszowszczyzna) niemal co do minuty na umówioną godzinę, za to ja mając na plac budowy jakieś 15x bliżej od nich, spóźniłem się pół godziny.
Zaraz potem nadciągła stal. Na zdjęciu: rozładunek ponad 3,5 tony stali przy pomocy profesjonalnych urządzeń rozładunkowych.

https://lh3.googleusercontent.com/J_ywYtymfgeVXs67o5glZxJDzFinfY2Wznl9NM6fvyxWkMj9Mk 9vXNLwjosaIoF4P3Q3V-yEp9RooCqFP8Tu5P0t_kA9B2T_zhI_a4bXfyCDMPcPGN1oorvf TUQcBvKcy6RwB5d0BC2rrD-FbPJP2peWrOfGL-LYnUQsg0jYyT_CmPYyNQQNZykmpGQMuw4czpKe1_2TduAe-9UEF7MOBqhKv_0wAqvyp6Doek8rlbPazqS7CetFswGQQNhQa0D MjvtvwJp5ngx_wuf0Hv57gk1e469CpuaiPLevCGEjSB1p4fB5F DcB6IgLNEJvLNjbgDuZeY8KnZbrsjw71eUMw0OITxvua2Ll-Kq-VxLYZbzVKo4jCBXgf4GbeSSUEiGDmxCyz0meRC97T7D6Wcy_sN kVn_fDuKZK1s6dEcZS24W_XZwTgEVZQ-grnyz8AMbasGhERPd5Vo9KRmorTw2pPq80zLf07PHyy_rk4bOu G28BTg2S9Fr5T-uu5KVxhbHKVDnt7UHqXbhU6oHdgyrQ1KHIJSHwIpxKf1sZ2Ey6 NTuIQBAGYyM9Eh3Y0WM-YfW3_vYWinYuYUbmqPTpTQezODS-jATa1VBz6bkFPx75dgqN-IHEXg=w680-h906-no

Nie było komu potem zdjęć robić, bo również uczestniczyłem w akcji, ale najciekawsze nastąpiło już po zepchnięciu ładunku z wózka: wszyscy stalim na stali jako dodatkowe obciążenie, a samochód usiłował spod tego ładunku wyjechać, ciągnąc jednoczesnie ten jednoosiowy wózek, który musiał w trakcie tego przejechać po leżącej na ziemi stali. Udało się już za drugim razem, za pierwszym nie zdołaliśmy ustać w pionie, a nasze obciążenie okazało się niezbędne, bez niego całość jechała do przodu.

Potem przyjechała pani rzeczoznawca z banku zrobić mi przesłuchanie w temacie, dlaczego tak drogo w tym kosztorysie. Co z tego przesłuchania wyjdzie - okaże się.

J.

Jarek.P
06-05-2009, 21:45
Dziś... dziś przyszedł kierbud i namieszał. Wykop za płytki koparka zrobiła, trzeba 30cm pogłębić, bo co prawda pod ławy i tak będą kopać, ale pomiedzy ścianami fundamentowymi to co zostaje wg niego nie da się zagęścić. Tak więc od jutra dalej koparka będzie szalała, tym razem wykopanym urobkiem równając podwórko u sąsiada za płotem (tak, sąsiad wie o tym, zgodził się :wink: ).
Do tego dwa drzewa jeszcze nakazuje ściąć pod groźbą "nie brania za nie odpowiedzialności". Z jednej strony ma facet rację, z drugiej... no kurcze, coraz mniej tych drzew, szkoda trochę.

A prócz tego? Ławy...

https://lh3.googleusercontent.com/nM6SRMH4SudbaXpW7fm6YY7_4280Jh-lfb-7c0Vm7NPemg6fshMN6ub5T6UaavV8Y0TK1PHIUASRZgBl_yxQe EH5KTFrkYJsqetODNl248wDu4SUKjUcKTvRlfZ7Jhs310z7MvB PG2hytSPHGXWS7IBAQM0cqpaqpRif6Z75B75_DyxTMJ8G9IoiZ TFcdq1cxgoGPuI6LZJ62xKgRWYjQRBOZoOWjBYzKTKJoC4spBb ALf2z-WIe3s2LgkJciJL7v5o4ww1bD4ALn6xvDF6oKOu1uVTQiAOS75O CPNrarW-cWP0uuxJIakhUVVuOsHswhlCXbz14AN02XSwcRuT6sewpEQwfd dm7RLwiWMg2iyoow6lbbZPv0XJ3YdpkdrBA4hRhJB5Jdf5SB80 li7GX05P-1lWGkBRvpUQneCr-NpUu4ifKxcKeR0uvKrTJ2gGFwaj6fJ7Y1C4GQxWOX9VT5zTEkd XXvKXOrbH22yDumVZ7PtjF_TmaVB7M9Qi_VgyqnTAD9FOJ-0hOUMDn8T-gVcsux66JoZuxPU2AtifsRnucBjketiiMELvd_KMtRREALflDb Ke0jfhvObG4orBFLoHGS8pbi3X3DoI2bMSKDPzJkWqrPQ=w120 8-h906-no

No i prąd wreszcie podłączyli.

J.

Jarek.P
08-05-2009, 21:40
No i ruszyła budowa...

Wczoraj koparka pogłębiała wykop, przy czym z zakładanych trzydziestu centymetrów się zrobiło od trzydziestu do niemal metra (po drugiej stronie wykopu, gdzie teren był wyżej). Piachem z urobku podniosłem podwórko sąsiadowi, a i jeszcze naokoło wykopu sporo hałd z ładnym piaskiem powstało, który potem wleci między ściany fundamentowe.
Faktycznie, okazało się, że po wykopaniu głębszego dołu ukazał się grunt wręcz piękny: jednorodny, zbity żwirek, wg kierbuda i ekipy wręcz idealny do stawiania na nim domu.
Od razu zresztą powstał związany z tym problem, opisywałem go już w "wymianie doświadczeń", pokrótce powtórzę:

Wg projektu mamy ławy 40x60cm, zbrojone 4xfi12 ustawione tak, że z każdej strony jest 5cm luzu między zbrojeniem a krawędzią ławy. I ta ława wg projektu miała leżeć na 10cm warstwie chudziaka.
I teraz Kierbud wymyślił coś takiego: nie robić tego chudziaka, tylko zaszalować ławy od razu zaczynając 10cm niżej, podwiesić w nich zbrojenie na takiej wysokości, na jakiej powinny się znależć, gdyby było to robione normalnie z chudziakiem i całość zalać w jednym procesie betonem B20.
W ten sposób dostaje się zamiast ławy podpartej 10cm chudziakiem, monolityczną belkę żelbetową, która będzie zazbrojona dokładnie tak jak ława wg projektu, ale u dołu będzie miała 15cm betonu zamiast 5cm.

Ekipie wiadomo, w to graj, będzie szybciej i prościej. Kierbud przekonuje, że: będzie szybciej, wcale nie drożej, bo koszt dodatkowego transportu chudziaka odpada, a chudziak znów nie tak dużo tańszy (faktem natomiast jest, że betoniarnie jakoś z chudziakiem mniej chętnie chcą jeździć), że na takim podłożu wogóle żadnego problemu nie ma. Konstruktor, który liczył projekt też twierdzi, że nie ma problemu, że wytrzymałości ławy to nie zmieni. Żona moja natomiast (projektant tego domu) chodzi i panikuje, że to będzie monolityczna belka ze zbrojeniem umieszczonym niezgodnie z regułami sztuki i że tak będzie źle, bo ona od dołu będzie pękać.

Kto ma rację? Na "wymianie doświadczeń" też chóralnie trzymają stronę kierbuda póki co...

Dzisiejszy dzień poza tym upłynął mi głównie na poszukiwaniu bednarki w odcinku 8m (do uziomu fundamentowego - dwa zwody piorunochronu i listwa wyrównawcza). Znalazłem mnóstwo składów budowlanych nie sprzedających bednarki, kilka hurtowni elektrycznych owszem sprzedających, ale tylko w kręgach po 50m i wreszcie na sam koniec wpadłem na pomysł zadzwonienia do miejscowego elektryka i on mi powiedział, że jest, jedna jedyna hurtownia sprzedająca na metry. No luuudzie... Rurę arota w ilości JEDEN METR kupiłem w pierwszej hurtowni z brzegu, czemu z bednarką takie problemy są?

A i jeszcze w iluś hurtowniach przekonywano mnie mozolnie, że styropian ekspandowany to to samo, co ekstrudowany. Echhh...

Efekty dzisiejszej pracy, a przy okazji konkretna wizja parteru:

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SgSU15g8LZI/AAAAAAAAAvo/PWrBR8NFk_4/s640/4194_Szalunki%20ław.jpg

A i jeszcze jeden dzisiejszy zakup (200l, trójfazowa, ślimakowa obrotnica, bęben i panewki wymieniane i jedną budowę obsłużyły):

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SgSU4_3WQoI/AAAAAAAAAvs/tiP1YE9ukrE/s640/4197_Najnowszy%20zakup.jpg

Jarek.P
10-05-2009, 10:37
Zalane !

Miały być ławy zalane w poniedziałek, ale ekipa się zdeklarowała, że oni będą robić (w piątek) do nocy, skończą i żeby na sobotę rano zamawiać beton, to sobie akurat sobota i niedziela zwiąże, od poniedziałku szalunki zdejmą i już zaczną do poziomu ław zasypywać.
I uwinęli się, kierbud (Szybki końkurs: kto zgadnie, gdzie jest na zdjęciu? :wink: ) nie miał zastrzeżeń, zalewalim:

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SgaamE4_rdI/AAAAAAAAAws/KdupORav5fM/s640/4205_Zalewanie%20ław.jpg

Oczywiście do każdego rogu trafił pieniążek (wrzucałem grosiki, bo mam sentyment, robotnicy się śmieli, że to się po stówie wrzuca), dodatkowy grosik trafił pod stopę komina CO, a w stopie komina kominkowego znalazł się słoiczek z przesłaniem dla potomności (nienie, bez żadnych proroctw, wezwań do pokoju na świecie i tym podobnych, po prostu nasze personalia i data, wszystko pisane na kolanie i w ostatniej chwili).

Ławy niemal ukończone:

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SgaZoKK65gI/AAAAAAAAAwM/aAZ-XYKuFKA/s640/4216_Zalewanie%20ław.jpg

Kolejne zdjęcie: Wielka Chwila - KONIEC ZALEWANIA:

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SgaZG8qO8xI/AAAAAAAAAwI/PkQFGwH-HHw/s640/4218_Zalewanie%20ław.jpg

Potrzebną ilość betonu liczyłem sam, fachmani moi się w momencie robienia tego zdjęcia śmieli, że chyba w aptece pracowałem, wyszło niemal idealnie, zostało właściwie tyle co wyskrobków z gruchy i z czyszczenia pompy.

Niestety, wszystko wskazuje na to, że będziemy musieli usunąć (albo poczekać, aż samo się usunie przy najbliższej wichurze) drzewo, które jako jedyne miało zostac przed domem flankując wejście do niego, na zdjęciu przedstawiającym całość ław jest widoczne przy bloczkach betonowych, na prawo od nich. Z dwóch stron ma bardzo mocno podcięte korzenie, z trzeciej strony zagniotła i połamała je koparka, więc trzyma się właściwie tylko na tym, co od drogi oraz na bardzo krótkim niestety (wysoki poziom wód gruntowych) korzeniu palowym. Nie przeżyje pierwszej wichury, to niemal pewne. Szkoda...

J.

Jarek.P
14-05-2009, 17:51
I pierwszy etap budowy zakończony!

Bilans:
- nie osiwieliśmy (jeszcze).
- na koncie pustki (czekamy na decyzję kredytową, mamy przedpłacone materiały na SSO).
- mamy już coś, co zaczyna być podobne do początków domu:

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SgxKNKsNdVI/AAAAAAAAAxk/GyNEoCWRT8Y/s512/4239_Ścianki%20fundamentowe.jpg

To, co zbudowane ma teraz przerwę technologiczą (a budowlańcy drugą budowę ciągną), za dwa tygodnie zasypujemy, chudziak i będa już się piąć ściany. W międzyczasie oczywiście kanalizacja stanu zero musi powstać (to już niżej podpisany na siebie bierze) i podejście wody dla przyszłego wodociągu, żeby potem już wylewki rozorywać nie trzeba było.

Tak czy tak w szoku lekkim jestem, że to tak szybko poszło. 4 maja tyczyli dom geodeci, 5 maja przyjechała ekipa. Dziś jest 14ty...

J.

KamaG
15-05-2009, 13:19
witam, czy mogę się odrobinkę pozachwycać Waszą działką?

po prostu jest piękna!!! cudowna..

marzyłam o domu w lesie, ależ Wam zazdroszczę :oops: ,
mieliśmy kiedyś podobną kupić ale właściciel się rozmyślił, do dziś mi przykro
będę sobie podglądać Waszą budowę coby oczęta nacieszyć 8)

Jarek.P
15-05-2009, 14:25
witam, czy mogę się odrobinkę pozachwycać Waszą działką?

po prostu jest piękna!!! cudowna..

marzyłam o domu w lesie, ależ Wam zazdroszczę :oops: ,
mieliśmy kiedyś podobną kupić ale właściciel się rozmyślił, do dziś mi przykro
będę sobie podglądać Waszą budowę coby oczęta nacieszyć 8)

Dziękujemy bardzo i cieszymy się z zachwytów :D
Też nam się ta działka bardzo podoba, perspektywa mieszkania w tak pięknych okolicznościach przyrody jeszcze bardziej, ale niestety są i minusy:
- bliskość sosen w zasadzie wyklucza dach w jednolitym kolorze. Kombinujemy w stronę dachówek niejednorodnie barwionych, niestety ma to dość mocny wpływ na ich cenę, zwłaszcza przy tak skomplikowanym dachu, jaki mamy.
- planując położenie budynku na działce staraliśmy się oszczędzić jak najwięcej drzew, a i tak okazuje się, że jeszcze trzeba będzie wyciąć kilka, bo stoją zbyt blisko, albo jak w przypadku tego jedynego od frontu, mają tak uszkodzone korzenie, że strach zostawić.
A te, co zostaną... w czasie każdej wichury coś mi się zdaje, że będziemy rządkiem na kolanach przed świętym obrazkiem zdrowaśki klepać w intencji oszczędzenia naszego domu przez walące się drzewa. Oprócz zdrowasiek będzie oczywiście ubezpieczenie, ale zagrożenie pozostanie. A że te drzewa są takie jakie są (leśniczy powiedział, że to jest las do wycięcia i posadzenia od nowa), prawdopodobnie będziemy przynajmniej te rosnące blisko domu sukcesywnie wycinać i zastępować szlachetniejszymi sadzonkami (szlachetniejszymi w sensie pochodzenia, oczywiście nie będę sadził w sosnowym lesie tuj i tym podobnych!)

J.

Jarek.P
16-05-2009, 23:51
Teraz dwa tygodnie przerwy technologicznej, to sobie popiszę jeszcze.
Ekipie naszej się na koniec strrrasznie już się śpieszyło, wskutek czego w cały świat porobili przepusty na kanalizację w ściankach fundamentowych. Dałem na kartce wszystko elegancko rozrysowane, ale niestety... Przepusty są tam, gdzie miały być (prócz jednego), ale wysokości w cały świat im powychodziły.
Nic, wrócą, będą przekuwać.

Przez te dwa tygodnie, prócz pogonienia kredytu planuję jeszcze przepchnąć pod ławą rurę wodociągową. Jest tam wstawiony kawałek arota, ale niestety zgodnie z warunkami wodociągów, zamiast jak człowiek przewlec tamtędy rurę PE, muszę tam władować stalową i to w dodatku kwasówkę. A wcześniej ją kupić... W każdym razie chcę to zrobić teraz, póki to wszystko rozkopane jest, żeby potem nie kopać i nie kuć chudziaka.

J.

Nelli Sza
17-05-2009, 21:50
O trochę mnie nie było, a tu proszę - postępy niesamowite! Niech się mury pną do góry! :D

Jarek.P
19-05-2009, 22:04
Dzięki, będą się pięły, ale póki co stoją i czekają.
A my chodzimy i wynajdujemy dziury w całym. O przepustach do kanalizacji porobionych na złych wysokościach pisałem, dziś pojechaliśmy tam wyposażeni w wiertarkę, chciałem zobaczyć jak się w tych bloczkach kuje, a poza tym zacząć, żeby wiedzieli, do jakich wysokości mają dorównywać. Z rozpędu machnąłem jednak dwa przepusty na docelową wysokośc, tak że został sie jeszcze jeden (reszta jest zrobiona dobrze), oraz otwór do czerpni powietrza pod kominek, którego nie zrobili wcale.

O, tu niżej podpisany w czasie kucia:

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/ShMbtC607qI/AAAAAAAAAyw/DA6eqnuRe78/s512/4282_Przepusty%20rozkuwam.jpg

A co do dziury w całym - naczytałem sie jakoś wczoraj o zagęszczaniu piasku zasypowego i o sposobach testowania zagęszczenia, że pręt zbrojeniowy wbijany w piasek powinien wchodzic na jakieśtam centymetry. No i dziś specjalnie poszukałem ścinka pręta fi12 i testowałem. I niestety, albo tak zagęszczali, albo wcale nie zagęszczali, jedynie ubijarką po wierzchu przejechali, bo we wszystkich miejscach testowanych, mimo że piasek sprawia wrażenie ubitego, pręt bez większych problemów wchodzi na pół metra, czyli dokładnie na głębokość, którą zasypywali.
Nic, wrócą, dostaną "skoczka" i będą poprawiac, a póki co, żeby to choć trochę siadło, rozwineliśmy szlaucha i małżonka moja stała chyba z półtorej godziny i polewała:

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/ShMccg2g93I/AAAAAAAAAy0/jICADePMXm0/s512/4287_Polewanie.jpg

J.

Jarek.P
05-06-2009, 23:44
Koniec przerwy, do roboty!

Ekipa wróciła wczoraj, dziś od rana ostro się wzięli do pracy. W międzyczasie budowa sobie ładnie postała, przyjechała pierwsza dostawa pustaków, nieubite wypełnienie ław z pomocą deszczów i lanej ze szlaucha wody trochę osiadło.
Oczywiście jednak robota została zaczęta od dogęszczenia tego, co było, za pomocą skoczka.

A potem zaczęło się wypełnianie piachem. W sumie jakieś 100m3 piachu do nawiezienia a następnie do wrzucenia w fundamenty. Przy zamawianiu piachu pierwsze zdzwienie: piach od zeszłego miesiąca zdrożał. Poprzednio płaciłem 250/wywrotka 3osiowa (jakieś 16 ton), teraz za podobną wywrotkę wołali 500... 450 z wielkim bólem stargowane do 430... Po dłuższych poszukiwaniach udało mi sie znaleźć dostawcę z ceną 400zł za czteroosiową wywrotę, podobno 30ton, więc w sumie nie tak źle, ale co ja się naszukać, nadzwonić musiałem...
Osoba sprawa to coś do wrzucania tego piachu w fundamenty. Zamiast wynajmować na dłuugie godziny koparkę wraz z operatorem, w cenie 100zł/godzina, wpadłem na, nieskromnie zauważę genialny pomysł: w wypożyczalni sprzętu budowlanego wypożyczyłem taką zabaweczkę:

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sima-BQ36YI/AAAAAAAABRM/mMKOnC4yrew/s512/4957_Zabaweczka.jpg

Wypożyczona na dobę za cenę 400zł, a ponieważ dziś jest piątek, doba owa kończy się w poniedziałek rano :D
Jeden z naszych fachmanów pracował kiedyś na koparce i on został operatorem, ale obsługa tej zabawki jest tak prosta, że jutro chyba sam spróbuję :lol:

Zabaweczka przy pracy:

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sima7ik4WwI/AAAAAAAABRI/cfK8HW5OsJI/s512/4972_Zasypujemy!.jpg

A w trakcie zasypywana niżej podpisany "temi rencami" wykonał kanalizację poziomu zero. O:

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SimbcLimqTI/AAAAAAAABRo/XX960qa70Ak/s400/4987_Kanalizacja%20-%20temi%20rencami.jpg

Na zdjęciu główny gównociąg, z przodu jeszcze nie ma ścianki fundamentowej (zostanie postawiona jutro, póki co ładowarka musiała którędyś wjeżdżać). Równolegle z przykanalikiem położony peszel na kabel do czujnika poziomu zawartości szamba.

J.

Jarek.P
06-06-2009, 21:05
Muszę, po prostu muszę się pochwalić. Spełniłem dziś marzenie każdego chyba chłopca, nieważne czy dużego czy małego * i pojeździłem tą koparką!
Steruje się tym tak prosto, że prościej się chyba nie da, do sterowania jazdą służy po prostu joystick i robi się to dokładnie tak samo, jak w dowolnej grze komputerowej, gdzie jest coś co jeździ i joystick do sterowania. Drugi joystick obsługuje łychę (góra-dół, przechył wtę i wewtę i dodatkowe pokrętło na nim: otworzyć-zamknąć). Filozofia naprawdę żadna, jedyne co odróżnia doświadczonego operatora, od nakręconego nową zabawką niespełna czterdziestoletniego dużego chłopca, to wprawa i doświadczenie pozwalające to wszystko robić precyzyjnie i płynnie.

Niemniej kiedyśtam, w odległej przyszłości, jak już dojdzie do porządkowania terenu i np. przywiozą nam ze dwie wywrotki czarnej ziemi do zreanimowania zdemolowanej łąki, chyba nie będę nawet próbował równać tego taczką i łopatą, wynajmę znów na weekend kopareczkę :lol:

I nie wiem, być może w niedzielę wieczór na łączce będzie księżycowy krajobraz, góry doły, obok płot przewrócony i rozjechane wszystko, co było do rozjechania, ale na tym pobojowisku będzie stała taka ładowarka z dumnie wzniesionym lemieszem, a w środku będę siedział ja i będę szczęśliwy, o! :D

O tu niżej podpisany w trakcie kłapania łychą :D

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SirFXK9m9xI/AAAAAAAABSE/1UA-lDWY8Ec/s512/5046_Koparka.jpg

Oprócz zabaw była rzecz jasna i robota pożyteczna. Kończyłem kanalizację, zrobiłem też czerpnię powietrza do kominka. Na zdjęciu - na pierwszym planie autor niniejszego dziennika w trakcie dumania nad zagadnieniami laminarności przepływów elementów stałych w strudze cieczy ;)

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SirFaKo7f8I/AAAAAAAABSI/Za-vhmPRQy0/s720/5008_Kanalizację%20robię.jpg

I efekt dumania:

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SirFeBfZklI/AAAAAAAABSM/bmLti4EXRyA/s720/5078_Kanalizacja.jpg

I to na razie tyle, w poniedziałek zalewamy!

J.

* - za jedym wyjątkiem, niestety. Dziecię nasze na samą sugestię posadzenia go w tej koparce zareagowało wystraszonym "nienienie", a po próbach namawiania niemalże histerii dostał. W kogo się to dziecko wrodziło, nie wiem...

Jarek.P
13-06-2009, 22:12
Zaległości trochę powstało, czas uzupełnić :wink:

W poniedziałek zgodnie z umową zalewaliśmy:
http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SjQQOyR0EpI/AAAAAAAABSo/s0Aurh4Vcwg/s720/5095_Wylewanie%20chudziaka.jpg

Tym razem obliczenie ilości betonu nie wyszło mi już tak zgrabnie, policzyłem dla teoretycznie zakładanej grubości chudziaka 10cm, tymczasem się okazało, że średnio wyszło 11 i akurat te półtora metra sześciennego było w plecy. Dowiozła na szczeście grucha, a ostatnie niedobitki ekipa dolała betonem ukręconym w betoniarce.
Efekt końcowy zalewania (dziura w tle to schody i piwniczka, przy nich nasza ekipa):

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SjQQ0ybWNNI/AAAAAAAABSs/2vwKfdJmOSw/s720/5124_Chudziak.jpg

Co do tej teoretycznie zakładanej grubości chudziaka jeszcze - tak dla ścisłości dodam, że teoretycznie to ten chudziak wg projektu miał mieć 20cm, ale zarówno kierbud jak i ekipa się w czoła stukali, więc udało się małżonkę moją przekonać. Może raczej nie tyle przekonać, co przed faktem dokonanym postawić, bo kręcić nosem nadal kręci i mamroce, że jak podłoga zacznie pękać, to... wiadomo :wink:

Tu naczelny inwestor w trakcie kontroli jakości, obok szef ekipy:

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SjTZavsTMKI/AAAAAAAABTU/8edcphD4J6o/s720/5128_Chudziak.jpg

Następnego dnia już zaczęly rosnąć ściany (tylko zewnętrzne, żeby chudziaka nie obciążać):

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SjQREw6Qd_I/AAAAAAAABS0/gcYBEMnTJEI/s720/5233_Ściany%20rosną.jpg
http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SjQRKziQuMI/AAAAAAAABS4/Ymn1X9Oxq8w/s720/5235_Ściany%20rosną.jpg

O i to był stan na wtorek. W środę skoro świt musiałem jechać w delegację do Krakowa, prosto stamtąd na długi weekend do mojej rodziny, dziś wróciliśmy do Wawy, a jutro jedziemy na budowę. Przy tempie mojej ekipy niewykluczone, że już chałupa będzie stała. I mamy tylko nadzieję, że ta, co potrzeba... :P
Ciąg dalszy dziennika zapewne jutro.

Jarek.P
14-06-2009, 20:40
Ciąg dalszy dziennika:
Dom w całości jeszcze nie stoi, ale ekipa mówi, że gdyby nie ten deszcz, co co i rusz padał, to kto wie... :wink:
Oto, co dziś zastaliśmy:

Widok od tyłu, mniej więcej na mój warsztat. Po prawo wejście "gospodarcze", po lewo wykusz klatki schodowej i okienko do piwniczki, za nim będzie taras.
http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SjVKF4VBi2I/AAAAAAAABUI/14dh8vWMe9w/s720/5302_Ściany%20rosną.jpg

Widok z rusztowania stojącego w kuchni na (od lewej) garaż, przed nim malutki wiatrołap, obok garażu pomieszczenie gospodarcze i dalej warsztat.
http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SjVKJmHi9vI/AAAAAAAABUM/UwHPi4H4LBs/s720/5311_Ściany%20rosną.jpg

I widok z tego samego rusztowania na salon z jadalnią (w wykuszu po prawo), widać też czerpnię powietrza do kominka. Komin do tegoż kominka przyjedzie dopiero jutro.
http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SjVKLh0ortI/AAAAAAAABUU/iFF_iOh571g/s720/5313_Ściany%20rosną.jpg

I to w zasadzie tyle. Budowa idzie zgodnie z harmonogramem, wydatki TFUTFUTFUPUKPUKWNIEMALOWANE, żeby nie zapeszyć też idą zgodnie z harmonogramem, a wręcz utrzymują się poniżej. Ekipa, TFUTFUTFU znakomita, budują jak narazie idealnie, dziś sprawdzałem jakieś wymiary, to odchyłki między projektem a stawianą ścianą dochodziły w porywach do "aż" centymetra :wink:
Trochę gorzej nam wyszło z materiałami, bo pierwsza dostawa U220 miała ponad 30% stłuczki na każdej palecie, ale po "rozmowach" stanęło na tym, że cegielnia za stłuczke odda całe pustaki, a i kolejne palety zaczęły przyjeżdżać lepsze. Niemniej składu budowlanego, który nam tą ceramikę organizował nie będę chyba polecał...

A i zapomniałbym: Kredyt nam przyznali !!!!!

J.

krzyk123
15-06-2009, 21:35
Zaległości trochę powstało, czas uzupełnić :wink:

W poniedziałek zgodnie z umową zalewaliśmy:
http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SjQQOyR0EpI/AAAAAAAABSo/s0Aurh4Vcwg/s720/5095_Wylewanie%20chudziaka.jpg



Czy pomiędzy wylewką a ścianą fundamentową nie powinno być dylatacji (np. ze styropianu)?

Pzdr

Jarek.P
15-06-2009, 23:13
Czy pomiędzy wylewką a ścianą fundamentową nie powinno być dylatacji (np. ze styropianu)?

Pzdr

Dylatacje z tego co wiem robi się na poziomie wylewek właśnie, nie chudziaka. A przynajmniej nigdy nie widziałem, żeby tutaj były dylatacje robione.

J.

krzyk123
16-06-2009, 08:26
Czy pomiędzy wylewką a ścianą fundamentową nie powinno być dylatacji (np. ze styropianu)?

Pzdr

Dylatacje z tego co wiem robi się na poziomie wylewek właśnie, nie chudziaka. A przynajmniej nigdy nie widziałem, żeby tutaj były dylatacje robione.

J.

Tak zaleca np. Icopal:

http://img32.imageshack.us/img32/3208/chudziakdylatacja.th.jpg (http://img32.imageshack.us/i/chudziakdylatacja.jpg/)

Powyższe zdjęcie pochodzi z filmu na stronie:
http://www.fundament.icopal.pl/index.php?page=posadowienie

Jarek.P
16-06-2009, 17:28
Tak zaleca np. Icopal:


No cóż, jesli nawet ma to sens, to u mnie po prostu takiej dylatacji nie będzie, ale nawet przed chwilą przekopałem sie przez forum muratora oraz przez gógla w tym temacie i jedyne co znalazłem, to zalecenia odnośnie dylatacji w warstwie wylewki oraz odpowiedź na czyjes pytanie, czy chudziak nie powinien być oddylatowany brzmiąca krótko: "nie". W będącym dla mnie wyrocznią "Poradniku Majstra Budowlanego" (mam wydanie z zeszłego roku) tez nic nie piszą o konieczności stosowania tutaj dylatacji.
Niemniej jestem otwarty na argumenty, jeśli zostanę przekonany, że brak tych dylatacji to skandaliczny bład jest, na obecnym etapie te dylatacje możnaby jeszcze niewielkim nakładem pracy dorobić, ale szczerze mówiąc nie wydaje mi się.

J.

Jarek.P
16-06-2009, 18:49
I wróce do dziennika. Efekty dzisiejszej wizyty na budowie:

Widok "ode płota", od strony garażu (zastawionego paletami z pustakiem):
http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SjfUvboZ-6I/AAAAAAAABUw/IJwZorBUXsE/s720/5424_Budowa.jpg

Widok od strony południowej, prosto na taras. Na pierwszym planie zaczątek filara podpierającego nadwis poddasza, taras będzie jeszcze przed ten filar wychodził częściowo cieniowany dachem, a częściowo mocowaną do dachu pergolą., którą w planach ma porosnąc winobluszcz.
http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SjfU3qA8aDI/AAAAAAAABU4/RaLes-T5-tM/s720/5414_Budowa.jpg

I trzecie zdjęcie z oknami do garażu. Uprzedzając pytania - tak, okna mają być małe, okrągłe i dość wysoko, dół okna jakieś 135-140cm nad poziomem podłogi w garażu. Tymi oknami ekipa mnie mile zaskoczyła, bo do tej pory widywane choćby na zdjęciach tu w dziennikach budowy okrągłe okienka były najczesciej efektem oblepiania mniej luib bardziej prostokątnej dziury zaprawą, a ponieważ to i tak będzie zasłonięte, takiej technologii się raczej spodziewałem. Tu zaś mamy porządnie wykonane nadproże "łukowe" na krążynie :D
http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SjfUzClTmGI/AAAAAAAABU0/WY8DrLpmpG4/s720/5423_Budowa.jpg

Acha, przyjechał nam też na budowę komin do kominka. Nasz Bolesławiec, "Dobry, Bo Polski", nie żadne tam schiedle.

J.

krzyk123
16-06-2009, 19:10
No cóż, jesli nawet ma to sens, to u mnie po prostu takiej dylatacji nie będzie, ale nawet przed chwilą przekopałem sie przez forum muratora oraz przez gógla w tym temacie i jedyne co znalazłem, to zalecenia odnośnie dylatacji w warstwie wylewki oraz odpowiedź na czyjes pytanie, czy chudziak nie powinien być oddylatowany brzmiąca krótko: "nie". W będącym dla mnie wyrocznią "Poradniku Majstra Budowlanego" (mam wydanie z zeszłego roku) tez nic nie piszą o konieczności stosowania tutaj dylatacji.
Niemniej jestem otwarty na argumenty, jeśli zostanę przekonany, że brak tych dylatacji to skandaliczny bład jest, na obecnym etapie te dylatacje możnaby jeszcze niewielkim nakładem pracy dorobić, ale szczerze mówiąc nie wydaje mi się.

J.

Ja absolutnie nie jestem ekspertem, po prostu na dniach będzie się u mnie robił stan zero i rozmyślam nad tematem. Wpadł mi w łapy ten film Icopala i sądziłem, że takie rozwiązanie to standard.

Pzdr

Jarek.P
16-06-2009, 21:25
Ja absolutnie nie jestem ekspertem, po prostu na dniach będzie się u mnie robił stan zero i rozmyślam nad tematem. Wpadł mi w łapy ten film Icopala i sądziłem, że takie rozwiązanie to standard.

Pzdr

To jesteśmy podobnej klasy fachofce :wink: tyle, że ja mam ciut bardziej zaawansowaną budowę.
W każdym razie jeśliby to była powszechna praktyka, to dawałoby się to chyba namierzyć w dowolnych instrukcjach dotyczących tego etapu.
Z jednej strony ma to niby sens, bo osobno wylewane płyty z innej klasy betonu niż reszta fundamentu, aż prosiłoby się, żeby to oddylatować. Z drugiej jednak strony... a niby co ma sie z tym złego dziać? To przecież chudziak jest, nie płyta fundamentowa.
Jeśli masz wątpliwości - załóż na "wymianie doświadczeń" wątek na ten temat, sam z chęcią poczytam dyskusję, bo tak jak pisałem, pewien tego, że nie trzeba też nie jestem.

J.

kala67
17-06-2009, 13:34
wow !! idziecie jak burza !!
zazdroszcze Wam takiej pięknej okolicy:)

krzys_i_aga
17-06-2009, 13:46
Taka działka to marzenie zwłaszcza te drzewa. Pięknie idzie robota. Trzymam kciuki !

Jarek.P
20-06-2009, 23:51
Dzięki za pochwały :-)

Pojawiła nam się niestety pierwsza wtopa. Może niezbyt poważna w skali tego, o czym się czasem czyta na Muratorze, ale jeden z kominów jest niestety do rozbiórki. Miał być on z dwóch stron obudowany pełnym pustakiem, ponieważ na tym pełnym pustaku miały się opierać końce płatwi "przerwanej" przez ten komin. Majstry niestety nie zauważyli tego na projekcie i z rozpędu wybudowali ten komin nie dość że obudowany połówką pustaka, to jeszcze dosunięty do ściany, mimo, że o pół cegły miał być odstawiony od niej (mniejsza o to, dlaczego, ciężko byłoby wytłumaczyć bez przedstawienia rzutów). Tak więc jutro jedziemy zwrócić na problem uwagę, ucieszą się chłopaki... :evil:

Poza tym... budowa idzie jak rakieta. Obecnie nasza chałupka wygląda tak:

Widok od frontu na kuchnię oraz wejście. Na pierwszym planie nasze dziecię oraz obiekt jego zachwytów -betoniaaalaaa:
http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sj1Z5edm3mI/AAAAAAAABVw/RFyKevGmN-A/s720/5510_Budowa.jpg

Widok od tyłu, na taras:
http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sj1Z7XtLhBI/AAAAAAAABV0/pQGTsS4UMGU/s720/5518_Budowa.jpg

I z boku, od strony garażu, z okrągłymi okienkami już po wybiciu krążyn:
http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sj1Z3ZeWtqI/AAAAAAAABVs/dkGGR35_jn4/s720/5514_Budowa.jpg

Fotografii szczegółów nie pokazuje, ale jeśli ktoś ma jakieś życzenia - proszę pisać ;)

Jednym się tylko pochwalę, jednocześnie przestrzegając następnych, którzy się na to natną. Komin do kominka zakupiliśmy systemowy z Bolesławca. System "Fire". I fajnie, wyszło sporo taniej niż shiedle i leiery, do samego systemu póki co nie ma żadnych zastrzeżeń, ale...
- pierwszy problem objawił się w piątek w formie telefonu od majstra z budowy: "gdzie jest skraplacz?". Skraplacz to ceramiczny garnek, od którego powinna się zaczynać (od dołu) rura komina, z wyprowadzeniem skroplin na bok. W instrukcji dostarczonej z systemem jest, w zestawie nie ma. Przekonany, że chodzi o brak w dostawie zacząłem drążyć temat i dowiedziałem się, że skraplacz jest w kominie do pieca gazowego (system "uniwersal"), w kominkowym jest zbędny i dlatego nie ma. I niby racja, w kominach tradycyjnych skraplaczy nie było i jakoś deszcz przez komin powodzi w domu nie robił. Z drugiej strony jednak... W kominkowym kominie skroplin oczywiście nie będzie, ale komin 200mm średnicy, góra otwarta prosto w niebo, nie ma siły, żeby przy ulewnym deszczu do niego się nie lało. Coś warto wykombinować, znaczy...
W pierwszym odruchu chciałem ten skraplacz zamawiać w Bolesławcu, powstrzymała mnie jednak wizja czekania na niego z tydzień czasu i kolejnych kilkuset złotych do wydania na komin. I wtedy sobie pomyślałem: kurcze, przecież taki skraplacz, to po prostu garnek z rurką, tylko że ceramiczny. A czy on musi byc ceramiczny? I w cenie luksusowego sagana Zeptera?
Tu zapaliła mi się nad łepetyną pierwsza żarówka: jechac do najbliższego hipermarketu, kupić najtańszy promocyjny garnek stosownej średnicy (trochę mniejszej od rury kominowej), wywiercić mu w dnie dziurkę, w dziurce osadzić (wkleić/wlutować zależnie od rodzaju kupionego garnka) rurkę, a garnek zatopić w pierwszym "startowym" pustaku i tak zalewanym betonem, a do betonu dodać uszczelniacza. Zacząłem sobie wyobrażać taki garnek z chińskiej nierdzewki z wystającą z boku rurką i wtedy zapaliła się druga żarówka: kurcze, przecież ja juz gdzieś coś takiego widziałem gotowego. Szybkie przeszukanie własnej pamięci, wycieczka do najbliższej Castoramy, do działu z kominami z nierdzewki do pieców gazowych i bingo! Tamże zakupiłem dokładnie taki garnek, jak chciałem robić (skraplacz do komina z nierdzewki) oraz w charakterze lejka do skroplin płytkę przepustu dachowego, idealnie pasującą do tego garnka i z zewnętrznym wymiarem umożliwiajacym podstawienie pod pierwszą rurę. Za całość zapłaciłem 60zł. Funkcjonalnie bez zarzutu, pasuje idealnie. Zdjęcia nie mam niestety, bo montowane było beze mnie, a szkoda bo jestem z tego wynalazku dumny :D .

Z tym kominem wyszedł jeszcze jeden problem - oryginalny zestaw zawiera izolację jedynie na pierwsze trzy metry komina wraz z zaleceniem, żeby ją generalnie dawać jedynie w okolicy łączeń, jako dystanse centrujące. Trochę do dupy, bo jednak dobrze byłoby miec ten komin odizolowany jak należy. Znów wycieczka do Castoramy, tamże najpierw wielki uśmiech: są gotowe takie moduły do ocieplania komina, wyglądają identycznie jak te z Bolesławca. Rzut okiem na cenę i... mogiła. Metr bieżący ocieplenia kosztuje 97zł :cry:
Na szczęście niedaleko leżały bloki wełny "kominkowej" w arkuszach, grubość dobra, cena taka, że po przekalkulowaniu wychodzi mniej więcej 5x taniej.

J.

Jarek.P
21-06-2009, 21:53
Errata - właśnie mi żona zwróciła uwagę na nieścisłość. Opisując wtopę naszej ekipy pisałem, że komin powinni obudować pełnym pustakiem. Miałem na myśli jego rozmiar, bo jest obudowane "połówką", 12cm, a powinno byc pełne 25.
A swoją drogą, przejęzyczenie trafne, bo powinna to być obudowa z cegły pełnej, przynajmniej wg przepisów...

J.

Jarek.P
23-06-2009, 23:20
Szalowanie stropu już w toku. Tak obecnie wygląda nasz salon:

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SkFODHQELkI/AAAAAAAABWU/sqSXhx9YXqE/s720/5522_Las....jpg

Miał być Dom w Lesie, jest Las w Domu ;)
Najgorsze jest to, że stempli brakło. Kupiłem 200szt., wydawało mi się, że starczy, tymczasem fachowcy nasi orzekli, że strop gruby, więc trzeba podpierać gęsto, wcześniej zresztą trochę tych stempli zużyli na inne potrzeby, tak czy tak, trzeba było na gwałt domówić jeszcze ponad setkę. Nic, mimo nagłości potrzeby udało mi się znaleźć je w całkiem niezłej cenie, a towar jest taki, że stracić się na tym nie straci, bardzo możliwe, że sprzedam je potem jeszcze w tym sezonie budowlanym.

A tak wygląda zaszalowane pół domu od góry:

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SkFOFPmeGPI/AAAAAAAABWY/mM_hVO6MC8c/s720/5541_szalunek%20stropu.jpg

Stemple nie są jeszcze wypionowane docelowo, więc nawet na zdjęciu widać, że gdzieśtam klawiszuje, gdzieśtam odstaje, ale ekipa sama z siebie mówiła, że oni to wszystko dopiero ustawiać będą.

Z ciekawostek: schrzaniony komin o którym pisałem wcześniej już jest poprawiony, zrobili to nie wiedzieć kiedy (wczoraj jeszcze było po staremu, dziś przyjechaliśmy o 15:00 i już było dobrze), w dodatku potłukli przy tym tylko jeden pustak, cała reszta się odzyskała :-)
My z żoną natomiast chodzimy juz po nowym domu krokiem gospodarskim, zaczynamy meblować, podejmujemy tez różne ważne decyzje, jak np. zgodzenie się wreszcie, że to wykuszowe okno w salonie ma naprawdę za wysoki parapet i że trzebaby je opuścić. Nie byłoby problemu gdyby nie to, że ów parapet jest wraz z ramą utrzymującą go (i jeszcze parę innych rzeczy) wylany z żelbetu. Istniejący trzeba wyciąć, nowy jakoś do tej wylanej już żelbetowej ramy dowiązać. Oj cieszyli się chłopaki, jak im o tym mówiłem, cieszyli... Stanęło w końcu na tym, że nie ma rzeczy niemożliwych i że przywiozę im jeszcze jedno "takie z uchem", to się zrobi. (dla wyjaśnienia: "takie z uchem", to 1,5l flacha wódki "Absolwent" w szklanej butli zrobionej w formie czegoś w rodzaju dzbana, z uchem z boku, dałem im takiego jakiś czas temu w podzięce za przysługę).

W każdym razie, o ile żadne przeszkody nam nie nabrużdżą, w piątek zalewamy! (strop!!! reszta później, jak strop się nie obali) A potem ekipa jedzie na inną budowę, na naszej będzie przerwa technologiczna. I dobra okazja do poplanowania sobie kanalizacji, wody i takich tam... Niby to wszystko mam już rozrysowane na papierze, poświęciłem na to kilka ładnych przedpołudni w zeszłoroczne wakacje, ale papier to papier, wiadomo.

Jarek.P
25-06-2009, 21:54
Zalewanie jutrzejsze aktualne, a póki co ciekawostkę muszą dopisać.
Do szalowania tego stropu były potrzebne rygle. Widać je na pierwszym zdjęciu post wyżej, zrobione są z kantówki, którą trzeba było ekstra domówić, bo na etapie planowania takich rzeczy o nich nie pomyślałem, przekonany byłem, że rygle się z dwóch desek przybitych pionowo u góry stempli zrobi i szlus. Ekipa jednak stwierdziła, że desek nielzja, musi być kantówka.

No więc zamówiłem. Jakoś w poniedziałek półtora tygodnia temu, w tartaku znalezionym na muratorze, jako tani, pewny i polecany. Tanio jak na okolice wawy było faktycznie, zrobią, nie ma problemu, ale ponieważ 1m3 to dla nich mała ilość, nie wyślą ekstra transportu, tylko pojedzie z jakimś innym. Kiedy? Na piątek (zeszły) będzie! W czwartek do nich dzwonię, przypominam, będzie? Będzie! Piątek minął, ja w delegacji na drugim końcu Polski na koniec dnia dzwonię na budowę, pytam o kantówkę, majstry mówią, że nic nie przyjechało. Do tartaku się dodzwoniłem dopiero w sobotę, usłyszałem, że transport im "wypadł", dowiozą we wtorek. I tyle, żadnego "przepraszam", słowa tłumaczenia, nie ma problemu po prostu, moje "mógł Pan choć zadzwonić, uprzedzić" zostało przemilczane.
Ponieważ dla mnie problem owszem był, zacząłem szukać gdzie indziej. I znalazłem, niewiele drożej (800 zamiast 700), ale za to z dowozem już na poniedziałek rano. W poniedziałek kantówka przyjechała, więc dzwonię do tej Płatkownicy (pierwszy tartak) i mówię, że ja im dziekuje, zależało mi na czasie, kupiłem gdzie indziej.

I tu historia mogłaby się skończyć, we wtorek szalunki właściwie skończyli, kantówka z tego drugiego tartaku już pięknie stemplami podparta wspiera co ma wspierać, a tu mi dziś rano (dziś = w czwartek!) dzwoni telefon: "Dzieńdobry, ja z dostawą z tartaku, kantówkę do pana na budowę przywiozłem" :o :o :o :lol: :lol: :lol:

Tak więc drodzy forumowicze, na użytek wyszukiwarki i kolejnych szukających opinii o tartaku Płatkownica - tani jak na okolice Wawy są faktycznie, czy dobrzy - nie wiem, nie dane mi było sprawdzić, natomiast z całą pewnością nie są słowni.
Co do tej taniości jeszcze - to zamówienie było dla nas nagłą i awaryjną sprawą, więc trzeba było brać co jest w lokalnych tartakach, większe zamówienia jednak dobrze radzę robić przynajmniej ze 100km od wawy.

J.

Waldek78
26-06-2009, 08:14
zawsze chciałem mieć domek wśród takich drzew, mieć o co hamak rozwiesić hmmm ;) , na mojej działeczce zanim urosną tak wysokie drzewa to albo mnie emeryturka zastanie albo ...

Jarek.P
26-06-2009, 21:31
Hamaki były chyba pierwszym zakupem związanym z "zagospodarowaniem" tej dzialki :D

I już zalane!
Jak przyjechaliśmy na działkę, kończone były ostatnie fragmenty zbrojenia stropu, a ja chodząc po nim miałem okazję się naocznie przekonać, dlaczego ekipa wspominając naszą panią konstruktor wyraża się głównie w sposób niecenzuralny, przy czym pomijając "mięso" sens jest taki, że ta pami chyba w życiu na budowie nogi nie postawiła. Zbrojenie z cienkiego wiotkiego drutu, za to uplecione gęsto i puszczone "górą i dołem" po pierwsze się bardzo długo i mozolnie wiązało, po drugie i najważniejsze nie było po tym jak potem chodzić. A chodzić trzeba, wiadomo, tylko między prętami ciężko, bo stopa się klinuje, po górnych prętach nie bałdzo, bo się uginają i deformują, trzeba było balansować na powstawianych między warstwy przez ekipę na własną rękę żebrach z pręta fi12mm, w trójkątnych strzemionach. O tu stosowna fotka, widac na niej zarówno wspomniane żebra pomocnicze, jak i wykonane z preta normalnie stosowanego w konstrukcjach mostowych i tym podobnych żebro wsporcze filara podpierającego dach.

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SkUsnZfkC1I/AAAAAAAABW8/C14ETaK7YWY/s720/5606_Zbrojenie%20stropu.jpg

Kolejne zdjęcie z ciekawostką: szybki końkurs: co na obrazku robią wiaderko po dysperbicie oraz bańka po plastyfikatorze do betonu? :wink: Szybciutko, nie podglądać, odpowiadać!

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SkUslIX3SRI/AAAAAAAABW4/tvPF3KPEO7Q/s720/5623_Zbrojenie%20stropu.jpg

Odpowiedź wbrew pozorom nie brzmi wcale "wiaderko jest do noszenia narzędzi, a bańka jest do niczego i tak sobie stoi, jedno i drugie to baaardzo ważne elementy przyszłego stropu, ich położenie jest dokładnie zaplanowane, a z ustawieniem było trochę zachodu. Wiaderko wytworzy nam przepust w stropie na zsyp brudnych ciuchów z głównej łazienki do gospodarczego, bańka natomiast robi za przepust pionu kanalizacyjnego. Że prostokątna a nie okrągła? No to co? Okrągłej bańki stosownej średnicy nie znalazłem, a ta akurat miała właściwy rozmiar. Widoczny na zdjęciu odcinek rurki "setki" to tez przepust, ale już pod mniejszą średnicę i przy wiaderku oraz baniaczku wypada na tyle blado, że nie zasługuje na komentarz.

No i w końcu przyjechała pompa:

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SkUsrY0-vLI/AAAAAAAABXE/efzLs6gn2yM/s512/5665_Zalewamy!.jpg

Po czym zaczęło się zalewanie. Tu same początki:

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SkUsi99CbII/AAAAAAAABW0/fzyDd62xuVI/s720/5653_Zalewamy!.jpg

A tu prace ciut bardziej zaawansowane. Reszta ekipy akurat poza kadrem, nie zostali zabetonowani.

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SkUspJjZS9I/AAAAAAAABXA/O9gIL23tWBs/s720/5667_Zalewamy!.jpg



Niestety, ładnie szło, ale zdechło. Jedna grucha poszła cała, a przy drugiej zaczęły się kłopoty. Najpierw z betonu lecącego do pompy wyłowiono jakiś kawał blachy oraz wielkiego kamienia, ale potem już szło równo i to widać osłabiło uwagę gruszkowego, bo przestał pilnować na moment, co leci do pompy i niestety, stało się. Pompa zdechła, zatkała się czymś. "Coś" okazało się być polnym kamieniem wielkości i kształtu bułki kajzerki, ale dowiedzieliśmy się tego po jakichś dobrych trzech godzinach mozolnego demontowania pompociągu kawałek po kawałku, przepłukiwania wodą, przepychania kijem i tym podobnych przyjemności. Kamyczek utkwił sobie rzecz jasna zgodnie z wszelkimii prawami Murphy'ego w najbardziej niedostępnym miejscu i w dodatku w kolanku.
Niemniej strop jest! Ekipa się póki co wyniosła, naszym zaś zadaniem teraz będzie jego regularne zlewanie woda, w czym najwyraźniej przyroda uparła się nam pomagać ze wszystkich sił...

J.

gaelle
27-06-2009, 00:34
Już niedługo, w lipcu, minie pięć lat - aż pięć, kiedy to zleciało? albo raczej - dopiero pięć, a tyle się tutaj już zmieniło od chwili, kiedy znaleźliśmy tę działkę wspólnie 8) A mnie nadal się tu podoba, chociaż pejzaż się zmienił nieco, sporo sosen niestety znikło (najbardziej mi żal tych pięciu skradzionych pierwszej jesieni, kolejne zostały wycięte w "imię słusznej idei" przynajmniej), a po naszej miniaturowej "łące" pozostało wspomnienie i klepisko ubitego piachu... Mam nadzieję, że uda nam się powoli odtworzyć zrytą leśną ściółkę i przywrócić kształt pierwotny malutkiej skarpie na skraju lasu, a łąkę to osobiście odkopię :D Jeszcze kolejne pięć lat, to znowu zleci nie wiadomo kiedy, i w dziesięciolecie odnalezienia naszej działki będziemy z łezką w oku wspominać budowę i ten kamień, który zatkał dziś pompę :wink: (odłożyłam go na pamiątkę i zostanie wmurowany w poczesnym miejscu "ku pamięci" 8) ).
Podziwiam Cię, Kochanie i postaram się dzielnie współtworzyć z Tobą nasz Dom w Lesie, zarówno w naszym Lesie jak i na kartach tego Dziennika Budowy :D
Twoja Żona

Jarek.P
27-06-2009, 21:50
Ech, żona, ja tu o zalewaniu stropu i przetykaniu pompy, a Tobie na sentymenty się zebrało :wink: :lol:
Warunki naturalne, jak cały czas obiecuję, będziemy odtwarzać po budowie, jak pisałem (i nieraz mówiłem) wcześniej, wynajmę koparkę i taką skarpę Ci tą koparką "temi rencami" zrobię, że ta naturalna niech się schowa, o! A łąka się odbuduje sama w jeden sezon, to klepisko składa się z miejscowej ziemi w końcu. Ze ściółką leśną może być gorzej, ale ona taka raczej trawiasta była, więc też zaufałbym przyrodzie.

A wracając do dziennika - pierwszy dzień po zalaniu wszystko stoi, nic się nie zawaliło. Strop został uczciwie podlany, tak wygląda obecnie:

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SkZ_G5MA17I/AAAAAAAABXg/A4NOB04r0Tk/s720/5710_Zalane!.jpg

Po prawej stronie zdjęcia widać wystający z betonu "języczek". Ten języczek to nie jest wbrew pozorom ciągadełko do otwierania całości, tylko tara... no balkon. No tak. Taki mały. Ma on pełnić rolę czysto ozdobną, ma wyglądać i co najwyżej stanowić podstawę do skrzynek z surfiniami, ani opalać się na nim nikt nie musi, ani mokrych gaci po praniu rozwieszać, tak więc taki balkonik, a właściwie nawet nie balkon a portfenetr nam wystarczy i specjalnie taki mały został zaprojektowany.

A tak wygląda nasze domiszcze w obecnym stadium od frontu:

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SqlSaokjx0I/AAAAAAAABp4/9bp12at_E_0/s640/5733_Zalane!.jpg

Od prawej licząc mamy okno od kuchni, okienko od spiżarni, w podcieniu jest wejście do domu i obok niewidoczne okienko do parterowej miniłazienki (znaczy się ona się nazywa mini, bo jest niemal dwa razy większa od łazienki w bloku moich rodziców, z której "pół życia" korzystałem) i na końcu garaż. Półtorastanowiskowy. Nad podcieniem widać ten języczek będący balkonem w całej okazałości. A na pierwszym planie ukochana beczka naszego Wyjątka :wink:

J.

kala67
28-06-2009, 06:57
Fajną masz żonę :) pozdrowienia dla Niej !!

krzyk123
14-07-2009, 11:08
Skraplacz to ceramiczny garnek, od którego powinna się zaczynać (od dołu) rura komina, z wyprowadzeniem skroplin na bok.



Gdzie wyprowadzasz tę rurkę ze skroplinami? Podłączasz to do kanalizacji czy zostawiasz po prostu za kratką wentylacyjną tak jak na poniższym schemacie?
http://www.ibf.pl/kom_universal.htm

Ja będę miał komin na środku pokoju i zastanawiam się co zrobić z tym odpływem skroplin? Czy zostawienie tego tak jak na powyższym schemacie nie spowoduje powodzi w domu?

Pzdr
Krzych

Jarek.P
14-07-2009, 20:58
Gdzie wyprowadzasz tę rurkę ze skroplinami? Podłączasz to do kanalizacji czy zostawiasz po prostu za kratką wentylacyjną tak jak na poniższym schemacie?
http://www.ibf.pl/kom_universal.htm

Ja będę miał komin na środku pokoju i zastanawiam się co zrobić z tym odpływem skroplin? Czy zostawienie tego tak jak na powyższym schemacie nie spowoduje powodzi w domu?

Pzdr
Krzych

Masz czerpnię powietrza? U mnie na tą rurkę będzie nasunięty zwyczajny szlauch PE albo PVC, co tam akurat tanie będzie i wewnątrz rury czerpni powietrza wyprowadzę to na zewnątrz, a tam zakończę w formie wystającej kilka cm przed elewację rurki. Zostawienie tego luzem, jak na rysunku wydaje mi się niebezpieczne, wygaszony kominek + solidna ulewa równałaby się wtedy powodzi w salonie.Myślałem o tym, żeby ją wprowadzić po prostu do tej czerpni i tam zostawić koniec, żeby ta woda po prostu spływała rurą czerpni (jest ze spadkiem), ale odradziłi mi to moi majstrowie twierdząc, że taka woda z płukania komina często śmierdzi, a czerpnia będzie ten smrodek zasysać.
A osobna sprawa - ta kratka wentylacyjna. W bolesławcu nic takiego nie przewidują. Robić, nie robić?

J.

krzyk123
15-07-2009, 11:15
Masz czerpnię powietrza? U mnie na tą rurkę będzie nasunięty zwyczajny szlauch PE albo PVC, co tam akurat tanie będzie i wewnątrz rury czerpni powietrza wyprowadzę to na zewnątrz, a tam zakończę w formie wystającej kilka cm przed elewację rurki. Zostawienie tego luzem, jak na rysunku wydaje mi się niebezpieczne, wygaszony kominek + solidna ulewa równałaby się wtedy powodzi w salonie.Myślałem o tym, żeby ją wprowadzić po prostu do tej czerpni i tam zostawić koniec, żeby ta woda po prostu spływała rurą czerpni (jest ze spadkiem), ale odradziłi mi to moi majstrowie twierdząc, że taka woda z płukania komina często śmierdzi, a czerpnia będzie ten smrodek zasysać.
A osobna sprawa - ta kratka wentylacyjna. W bolesławcu nic takiego nie przewidują. Robić, nie robić?

J.

Mam czerpnię. Problem jest tylko taki, że jest ona trochę długa i kręta ;-)

Ja jeszcze myślałem żeby założyć kranik i wyprowadzić wężyk pod kominek i okresowo manualnie opróżniać garnek ze skroplinami.
Pytanie jak tego będzie dużo? Chyba największy problem będzie z wodą deszczową, która może się dostać do komina.

Jarek.P
15-07-2009, 17:48
Mam czerpnię. Problem jest tylko taki, że jest ona trochę długa i kręta ;-)

Ja jeszcze myślałem żeby założyć kranik i wyprowadzić wężyk pod kominek i okresowo manualnie opróżniać garnek ze skroplinami.
Pytanie jak tego będzie dużo? Chyba największy problem będzie z wodą deszczową, która może się dostać do komina.

A co za problem, że kręta? Więcej szlaucha najwyżej w nią wejdzie, jesli tylko wylot jest niżej niż garnek, nie powinno być problemu.
A jak tego może być dużo? Myślę, że jedyny problem, to deszczówka, żadna inna woda kominowi kominkowemu nie grozi, przynajmniej dopóki nie zaczniesz w nim gazem palić :wink: Tak więc trzebaby znaleźć, jaki jest średni opad deszczu na jednostkę powierzchni, przemnożyć przez powierzchnię otworu komina i będzie wiadomo...

J.

Jarek.P
26-07-2009, 13:48
I ruszył kolejny etap. Nie chciałbym zapeszyć, ale wbrew nieciekawej opinii naszych (mogę już chyba tak napisać) mareckich stron, przez te trzy tygodnie, w trakcie których budowa leżała odłogiem, nie zginął nawet jeden gwóźdź.

Ekipa zjechała i do roboty musiała zabrać się sama, ponieważ mnie niestety zaczął strrrasznie gonić do roboty zły kapitalistyczny pracodawca-wyzyskiwacz, a banda wściekłych szkotów i austriaków zagroziła Wojną Polsko-Austriacko-Szkocką, jeśli nie zostanę na delegacji w Krakowie, gdzie byłem zesłany i sobie wrócę do domu. Że ja mam budowę i MUSZĘ jej pilnować? Ich to nie obchodzi.
Tak więc na drodze różnych kompromisów stanęło na tym, że cały zeszły tydzień budową dyrygowałem zdalnie, organizując dostawy materiałów przez telefon (z odroczoną płatnością), jednego dnia jedynie musiałem na budowę wysłać żonę, niezmotoryzowana, skazana na komunikację miejską i z dwuipółletnim dzieckiem na karku jechała biedna dwie i pół godziny w jedną stronę (+ około 800 metrów marszu), żeby budowlańcom wyjaśnić niuanse wysokości ścianek kolankowych w różnych miejscach naszego domu.
Efekt mojej tygodniowej nieobecności tak naprawdę ujrzałem dopiero wczoraj, a oto i on:

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SmxEN4gCU9I/AAAAAAAABag/rTzmQIeyOPg/s640/Budowa_24.jpg


Z ciekawszych elementów - widać rozszalowane już nadproże bramy garażowej, podcień wejścia do domu w całej już właściwie okazałości oraz zbudowany przez budowlańców żuraw.

Widok od strony tarasu:

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SmyP_QyCoQI/AAAAAAAABbQ/budHbnPypz4/s640/Budowa_09.jpg


Tarasu będzie oczywiście więcej, niż widocznego podcienia, właściwie wszystko to piaszczyste przed oknem salonu będzie tarasem. Zastanawiamy się nad jego zadaszeniem tylko, pierwotnie taras miał być mniejszy, prostokątny i zadaszony do połowy połacią dachu, a od połowy obrośniętą winobluszczem pergolą. Obecnie jednak taras planujemy jako półokrągły i to, czego nie zadaszy połać dachu będzie chyba po prostu odsłonięte. A i samo okno od tarasu chcemy powiększyć przez wywalenie jednego rzędu pustaków.

I teraz zagwozdka nasza: okno wykuszowe jadalni. Wygląda ono obecnie mniej więcej tak:

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SmxEIc5-9vI/AAAAAAAABac/Gd2ZBTW1QQ4/s800/Budowa_08.jpg

Niestety, zaszły tu dwie pomyłki. Po pierwsze ekipa zaszalowała górę tego okna o 8cm za nisko, po drugie na etapie projektu nie został dobrze przemyślany dół tego okna, w rezultacie jest za wysoko. Suma sumarum więc okno wyszło malutkie i trudno patrząc na niego zwalczyć pierwsze skojarzenie ze strzelnicą KMu w bunkrze ;) Tak czy tak, z górą się już nic nie zrobi, bo związana z wieńcem jest, natomiast dół... będziemy przerabiać. Dać się da na pewno, pytanie tylko jak związać ze słupami żelbetowymi podtrzymującymi ten wynalazek nową płytę. Kierbud nam generalnie kręci nosem i twierdzi, że to już tak musi zostać, budowlańce też kręcą nosami, ale twierdzą, że coś się wymyśli. Ja wiem jedno: zrobić to trzeba i jakoś się da na pewno, w końcu nie jest to chyba jakieś strasznie wielkie wyzwanie inżynierskie, trzeba tylko wymyślić, jak...

J.

justikapusti
27-07-2009, 11:32
piękny domek...a jaka elewacja komina??

Jarek.P
27-07-2009, 20:36
piękny domek...a jaka elewacja komina??

A dziękujemy :D
Elewacja komina planowana jest taka sama jak i cokół oraz jeszcze kilka elementów (przypory na narożnikach, podcień ganku itp.), w okładzinie z płytki elewacyjnej, o takiej:

http://www.stegu.pl/kamieniopodobne/view/calabria1.jpg

A z ciekawości spytam, dlaczego pytasz akurat o komin?

J.

justikapusti
28-07-2009, 08:16
Pytam o komin bo sama akurat jestem na tym etapie i mam wątpliwości....chce tak jak ty dać tą sama elewację na ściany....mam pewne wątpliwości..nie wiem co wybrać...a ta twoja elewacja to sztuczny kamien?

Jarek.P
29-07-2009, 17:57
Tak, ta moja okładzina to sztuczny kamień. A te Twoje wątpliwości - czego dotyczą? Wyglądu po prostu, czy kwestii użytkowych?

J.

w4
30-07-2009, 08:48
mamy na działce prąd. Póki co wirtualny, TLka z miejscem na licznik w ogrodzeniu sąsiada, wkopane własnym sumptem w drogę (i oczywiście zgłoszone potem w ZUDzie) 50m przyłącza zalicznikowego, koniec kabla na razie zakopany, żeby nie odpełzł, jak się cieplej zrobi, to go sobie wykopię i postawię na jego końcu RBTkę, którą skleciłem i która póki co stoi u nas na balkonie i dopiero wtedy się załatwi odbiór
Przerabiam właśnie prąd, u mnie jest tak, że mam sobie postawić szafkę pomiarową przy istniejącym ZK a pózniej 300m drogą prywatną która prowadzi do kilku działek zakopać kabelek. Zastanawiałem się czy nie należy tego zakopania gdzieś zgłościć, aby przyszli kopacze w drodze o tym wiedzieli bo ma być niedługo wykonywany wodociąg. Piszesz,że zgłosiłeś do ZUD możesz napisać coś więcej jak to wyglądało, zakopałeś sam, miałeś jakiś projekt, jak to zgłosiłeś w ZUD?

Jarek.P
30-07-2009, 18:31
Przerabiam właśnie prąd, u mnie jest tak, że mam sobie postawić szafkę pomiarową przy istniejącym ZK a pózniej 300m drogą prywatną która prowadzi do kilku działek zakopać kabelek. Zastanawiałem się czy nie należy tego zakopania gdzieś zgłościć, aby przyszli kopacze w drodze o tym wiedzieli bo ma być niedługo wykonywany wodociąg. Piszesz,że zgłosiłeś do ZUD możesz napisać coś więcej jak to wyglądało, zakopałeś sam, miałeś jakiś projekt, jak to zgłosiłeś w ZUD?

Zgłoś się do jakiegoś lokalnego (albo "swojego") geodety. U nas to wyglądało tak, że nasz geodeta za geodetowe "co łaska" (=700zł) naniósł nam ten kabel na mapę, po czym sam zgłosił to uzgodnienie w ZUD, my dostaliśmy od niego już gotowy ZUDowski protokół od tego czasu na wszelkich mapach pobieranych w składnicy ten nasz (projektowany wtedy dopiero) kabel był już uwidoczniony jako linia przerywana. Z naszej strony kontaktowaliśmy się tylko z geodetą, w ZUD załatwiał uzgodnienie on.

J.

w4
30-07-2009, 23:31
Czy zgłaszałeś zakopanie kabla w Starostwie, czy może geodeta to załatwił, czy może tego nie trzeba zgłaszać? Wiem, że budowę przyłącza trzeba złościć, no chyba że to nie jest przyłącze w rozumieniu Prawa Budowlanego.

justikapusti
31-07-2009, 08:26
Tak, ta moja okładzina to sztuczny kamień. A te Twoje wątpliwości - czego dotyczą? Wyglądu po prostu, czy kwestii użytkowych?

Właśnie użytkowych....nie wiem które tworzywo jest bardziej odporne na rózne czynniki....słyszałam też że poza płytami są jeszcze pojedyncze kamienie ktorymi sie obkłada...słyszałes cos na ten temat?

Jarek.P
01-08-2009, 12:14
Właśnie użytkowych....nie wiem które tworzywo jest bardziej odporne na rózne czynniki....słyszałam też że poza płytami są jeszcze pojedyncze kamienie ktorymi sie obkłada...słyszałes cos na ten temat?

Kamienie w sensie sztuczne? Te "nasze", podlinkowane na obrazku wyżej to są pojedyńcze, osobno klejone "kamienie". Z innych wzorów widziałem też kamienie "polne", jest tego tyle, że można znaleźć dowolne chyba wzory.
Można oczywiście też dać prawdziwy piaskowiec cęty w płyty, w kliniec, w cegiełkę, albo dzikówkę, jak kto woli.
A co do odporności na różne czynniki - z tego, co wiem, generalnie chodzi o to, że okładzina nie może nasiąkać wodą. Te "moje" nie nasiąkają, a i tak będę je jeszcze pokrywał impregnatem do kamienia, z piaskowcem z tego, co wiem, bywa różnie, a i tak ludzie kleją to na kominy i twierdzą, że jest dobrze.

J.

Jarek.P
01-08-2009, 12:32
Czy zgłaszałeś zakopanie kabla w Starostwie, czy może geodeta to załatwił, czy może tego nie trzeba zgłaszać? Wiem, że budowę przyłącza trzeba złościć, no chyba że to nie jest przyłącze w rozumieniu Prawa Budowlanego.

U mnie jest o tyle prosto, że całe przyłącze mieściło się w drodze prywatnej, gdyby nie to, trzeba byłoby zgłosić, niestety.

J.

Jarek.P
03-08-2009, 22:26
NIestety, wyszło na to, że jeden z ważniejszych etapów budowy odbywa się w zasadzie bez nadzoru inwestorskiego, z materiałami zamawianymi telefonicznie i wizytami na budowie w zasadzie jedynie w weekendy, ale takie życie... w pracy mnie tak docisnęli, że inaczej się nie da. Ekipa na szczęście sobie radzi, niemniej problemy jakieś z tego wynikają, o tym jednak później.

Przede wszystkim przez tych kilka ostatnich dni pojawiły się ściany poddasza, ścianki kolankowe oraz wieniec. Wyszalowano też schody oraz mały stropik nad poddaszem (na którym będzie absolutnie nieużytkowy i w żadnym wypadku nie wliczający się do podstawy opodatkowania stryszek), w związku z czym w zeszłym tygodniu mieliśmy ostatnią już (mam nadzieję) wizytę gruchy z pompą:

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SndQyjWBkvI/AAAAAAAABck/gLVUA0tgqnA/s720/6144_Budowa.jpg

Strop wylano bezproblemowo, po czym zaczęła się gimnastyka, jak tą słoniową trąbą ponad całym domem, między drzewami, nie zawalając po drodze żadnej ściany sięgnąć do znajdujących się dokładnie z drugiej strony domu schodów (a dojazdu od tyłu niet). Udało się, efekt widać poniżej, ja tylko dodam, że komendy manewrowe dla pompiarza były przekazywane metodą głuchego telefonu przez dwóch kolejnych majstrów, posługujących się przy tym językiem ogólnobudowlanym i pełną siłą głosu. Pompowy wraz z "pilotem" stał tak, żeby widzieć pompę i początek rur, jeden majster pilnował szczytu domu, drugi tyłu, trzeci przekazywał komendy dotyczące samego wylotu. Było to... interesujące :lol:
Przy okazji na zdjęciu widać wyszalowany drugi balkonik, również czysto ozdobny, dostęp do niego jest z półpiętra schodów.

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SndQt_FNBCI/AAAAAAAABcc/nwwD675yf0I/s512/6153_Budowa.jpg

Stan budowy na dzień dzisiejszy:

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SndQ8b66AII/AAAAAAAABcw/oay25tY5X3Y/s720/5982_Budowa.jpg

Na zdjęciu widać wybudowane już z przodu przypory w narożnikach budynku, one docelowo mają być ostyropianione i obudowane wraz z cokołem kamieniem elewacyjnym, te cegły to tylko po to, żeby tam 40cm styropianu nie było u dołu. Nad garażem to coś, co wygląda trochę jak zegar z kukułką, to nierozszalowane jeszcze okrągłe okienko do stryszku-garderoby.

I jeszcze ciekawostka: nasze cudne okna wykuszowe, nad którymi jakieś złe fatum chyba wisi. Dolne już opisywałem, przypomnę, że górę dolnego okna schrzanili o 8cm murarze, dół o całe 20cm my w fazie projektu. Górne okno niestety też wyszło do poprawki, dół był ok, za to górę zrobili o całe 10cm za nisko, ponieważ wymiar zmierzyli od stropu, nie od wysokości docelowej posadzki. Na szczeście poprawienie tego było bezproblemowe, okna te w tej chwili wyglądają tak:

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SndQ6Y41nQI/AAAAAAAABcs/7Q5CGBqb4jU/s512/6013_Budowa.jpg

Dolne okno cały czas niepoprawione, górne już po korekcie. A te dwa drzewa przed nimi... one są bardzo ładne, rosły tyle lat i tak dalej, ale chyba pójdą pod topór...

Jarek.P
07-08-2009, 22:29
I kolejna moja delegacja w Krakowie minęła...

W dzisiejszym odcinku będę mocno narzekał na pewien tartak. Generalnie miało być pięknie, bo po znajomości, bo tanio, bo w ramach transakcji wiązanej miała być cena z kwietnia, transport (ponad 100km w jedną stronę) gratis i impregnacja gratis. W trakcie wstępnych uzgodnień była też poruszana kwestia rozładunku, miało nie być problemu, deski szalunkowe przysłane pierwszym transportem po prostu wykipują (tak zrobili, było ok), a więźba przyjedzie samochodem z HDSem.
Kiedy już temat więźby stał się bliski, najpierw się okazało,że termin trzeba przełożyc, bo wichury, ludzim dachy pozwalało, mają mnóstwo zamówień "na już" i jak mogę, to niech poczekam. Mogłem, poczekałem. Miało być na poniedziałek, ale okazało się, że samochodu nie ma, bo nie dojechał, a jak dojechał, to nie mógł odjechać, spadło na wtorek. Przy okazji tych rozmów prowadzonych telefonicznie padła taka kwestia mniej więcej:
- tam będzie ktoś, żeby pomóc przy rozładunku?
- tak, oczywiście, będzie moja ekipa, to pomogą.
Nawet mi do głowy nie przyszło wtedy uściślić co oznacza "pomoc przy rozładunku", miał przecież być HDS, więć byłem przekonany że chodzi właśnie o to, żeby taśmy pomóc rozciągnąć, przytrzymac, napchnąć, wiadomo. Tymczasem przyjechało coś takiego:
http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SnyWSI04NZI/AAAAAAAABdw/n1vBvxhid6s/s720/6163_Więźba%20przyjechała.jpg

Dodam jeszcze, że zawartość tej naczepy leżała luzem, nawet nie potaśmowana (oprócz taśm mocujących całość do naczepy). Kierowca na pytanie "a jak my to rozładujemy?" z rozbrajającą szczerością odparł: "nie mam pojęcia". Bo on to miał tylko przewieźć, on jest kontraktowy i to nie jego sprawa. Ja za telefon, do tartaku, a tam słysze zdziwione: "no przeciez mówił pan, że ma pan ludzi, co to rozładują". Ja na to, że to miała być pomoc przy rozładunku, a nie ręczny rozładunek 15 ton drewna. Po dość nerwowej rozmowie stanęło na tym, że z ceny za więźbę potrącam kasę, którą moja ekipa sobie za ręczny rozładunek zaśpiewa. Stanęło na 350zł. Rozładowywali pół dnia...
Drugi babol wyszedł jeszcze wtedy: dach kopertowy, więźba skomplikowana, każdy element inny, dużo krótkich, umowa była taka, że jak jakieś elementy będą sumować (kilka krótkich w jeden długi), to mają na nich pisać ołówkiem, co wchodzi w skład, a najlepiej, żeby podpisali wszystkie. Nie było podpisane nic...
Trzeci babol: częśc elementów miała nie być impregnowana. Chodziło o elementy, które docelowo miały być widoczne, marzył nam się na nich inny troszkę kolor niż szczypiorek. Na zamówieniu było to zaznaczone, niestety ktoś, kto to impregnował był albo nieczytaty, albo nieprzytomny, bo "troszkę" to pomylił. Na szczęście nie wyszło z tym najgorzej, ale cześć murłat musimy doimpregnować teraz ręcznie, a kilka krokwi docelowo zeszlifować.
Czwarty babol: impregnacja. Oczywiście ciśnieniowa, oczywiście wysoka jakość, super imregnat, ecie pecie. Efekt działania owej "ciśnieniowej" impregnacji można zobaczyć na przekroju:

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SnyWLSxkDxI/AAAAAAAABdk/At_NJx5BVqg/s512/6228_Więźba.jpg

Ten "impregnat" nie wniknął nawet na milimetr, owa impregnacja polegała najprawdopodobniej na zanurzeniu więźby do wanny z roztworem (i to słowo jest chyba bliższe prawny niż "impregnat") na najwyżej kilka sekund.

I wreszcie czwarty babol: pomyłki w samym zamówieniu. Póki co można sobie z nimi jakoś poradzić, niemniej są. Już jedną długą krokiew mamy sztukowaną, bo w dostawie jej nie było, zobaczymy co dalej. Jak takich braków się uzbiera więcej... oj chyba będziem się kłócić. W każdym razie więźbę cały czas robią, więc temat jest otwarty.

CDN...

Jarek.P
07-08-2009, 22:46
... i dalej, w osobnym poście.

W czasie pobytu na delegacji aż bałem się dzwonić na budowę, bo bałem się, że jak trafię na moment wściekłości po próbie wciągnięcia na dach w 5 chłopa (+ elektryczna wciągarka) 300kg beleczki, to nie dość, że się nasłucham, to jeszcze będę musiał na gwałt zdalnie dźwig organizować. Tymczasem okazało się, że majstry sobie sami zorganizowali z sąsiedniej budowy rozkładanego HDSa, który im te największe krokwie koszowe wstawił na górę. Cena - podobno 280zł. W każdym razie, jak dziś prosto z Krakowa dojechałem na budowę, zastałem taki widok:

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SnyWKCk3M_I/AAAAAAAABdg/y4yrfAEbD7k/s720/6233_Więźba.jpg

Tu front, akurat w świetle zachodzącego słońca, a drugie zdjęcie od strony tarasu, też już gotowego do wylania:

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SnyWN4GVvWI/AAAAAAAABdo/272pUDHijYs/s720/6191_Więźba.jpg

A tu - dumny i przejęty rolą, niżej podpisany naczelny inwestor :D

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SnyWIAHKhSI/AAAAAAAABdc/mJrz1MJUdao/s720/6245_Więźba.jpg

I jeszcze na koniec - kolejny odcinek stałego ostatnio dodatku: okno wykuszowe. Już przerobione, obecnie wygląda tak:

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SnyWP8K6u0I/AAAAAAAABds/yzsxt8r5HyM/s512/6189_Więźba.jpg

I to na razie tyle, jutro jedziemy na budowę impregnować to, co niepoimpregnowane, niedziela to niedziela, a w poniedziałek skoro świt ja znów do Krakowa, jak wrócę, stan surowy otwarty z odeskowanym dachem i płotem od frontu powinien być już skończony. Od początku prac (już konkretnie budowlanych) będzie to 15 tygodni, ale od nich trzeba odjąć 5 tygodni na przerwy technologiczne, w czasie których budowa stała odłogiem. Tak czy tak czas chyba niezły, zważywszy że domek i niemały i delikatnie mówiąc odrobinkę bardziej skomplikowany niż stodoła :lol:

Jarek.P
09-08-2009, 22:50
Zgodnie z zapowiedziami, sobotę spędziłem pracowicie rozpracowywując własny lęk wysokości. Praktykę jakąś niby miałem, bo i po górach trochę "za młodu" łaziłem i szkolenie wysokościowe w pracy kiedyśtam miałem (i nie, nie mówię tutaj o odczycie BeHaPowca o tym, że jak się wchodzi na biurko, żeby zmienić zarówkę, to jest to praca na wysokości), ale i tak z początku po więźbie chodziłem na czworakach i z duszą na ramieniu. Bo rzecz jasna majstry nasze takimi rzeczami jak rusztowania się nie ośmieszają, oni są wysokiej klasy fachowce, latają po tych szczytach ścian "pół cegły" jak małpy, w jednej ręce młotek a w drugiej wiadro gwoździ trzymając. Szybko się jednak rozkręciłem, jakoś tak przy pracy człowiek w końcu przestawał zwracać uwagi na te kilka metrów pod i myśleć o lęku ziemi (bo to ziemia.. no może z tej wysokości nie zabija, ale łamie i tłucze owszem). O tu niżej podpisany, wyposażony w ciśnieniowy opryskiwacz ogrodniczy wypełniony specyfikiem "Daxol":

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sn89X3pRZyI/AAAAAAAABeM/59wgRFXxRDM/s720/6278_Więźb%20ciąg%20dalszy.jpg

Ta maska na twarz była na wyraźne żądanie mojej małżonki, ale nie żałuję, zajzajer z opryskiwacza dość często leciał i na mnie, a jak ze składu tego Daxolu wynika, w środku pół apteki się znajduje.

Zaimpregnowanie wszystkich jętek, połowy murłat (nieimpregnowanych miało być tylko kilka kawałków wystających w lukarnach, ale w tartaku pomylili) i tych krokwi, które będą widoczne (w lukarnach od zewnątrz) zajęło mi ładnych kilka godzin i 15l preparatu (już rozrobionego oczywiście, 1,5l koncentratu poszło). Słupów, które docelowo mają być w pomieszczeniach póki co nie pokryłem niczym, chcę je zafoliować stretchem, żeby nie upaprali tynkarze, a potem się je pokryje lakierem.

Stan na dziś - więźba w zasadzie skończona, na zdjęciach niemal nie widać różnicy, ale wprawne oko dojrzy, że dorobione są jętki, podbudowa okien połaciowych, krokwie krótkie uzupełnione...

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sn8-yrukatI/AAAAAAAABew/meqzsOfDfSM/s720/6291_I%20jeszcze%20raz%20więźba.jpg

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sn89_F09iCI/AAAAAAAABeU/Rkznuv_K29Y/s720/6286_I%20jeszcze%20raz%20więźba.jpg

Dziś rozmierzaliśmy też ogrodzenie frontowe. To ogrodzenie jest kolejnym punktem gorących dyskusji małżeńskich, ponieważ małżonka moja pierwotnie wymyśliła ogrodzenie... no trochę wysokie :wink: Na szczęście wspólnie z majstrami odwiedliśmy ją od tego, będzie troszkę tylko wyższe od sąsiada (jego ogrodzenia znaczy). Generalnie ten frontowy płot będziemy mieli dość odbiegający od typowych standardów i sam w sumie nie jestem pewien i chwilami mam wątpliwości, czy to będzie dobrze, ale ufam żonie :D

J.

Jarek.P
13-08-2009, 21:10
Dzisiejszy dzień możnaby w zasadzie uznać za zakończenie SSZ (Stanu Surowego Zadeskowanego), niestety dzisiejsza data, taka nieładna jakaś, zaowocowała straszliwą ulewą i obsuwą, ekipa nas opuszcza jutro i za oficjalną datę uzyskania SSZ przyjmujemy zatem 14-08-2009, alleluja!

Wiecha zgodnie z umową odbyła się wczoraj, ponieważ panowie majstrowie sobie tak zażyczyli, że oni po robocie chcą od razu jechać, daleka droga przed nimi, wolą na trzeźwo. Wiechę postanowiliśmy zrobić tradycyjnie: wódka, przepitka, wódka, ogórki małosolne, wódka, grill, a na nim kaszanka, kiełbasa oraz na wniosek mojej żony, która stwierdziła, że to nie może być tak na odwal, trzeba dodać coś więcej, była jeszcze karkówka marynowana całą dobę w zalewie ziołowej. A i wódka jeszcze była przewidziana, wspominałem już chyba?
Na tą wiechę pędziłem "co koń wyskoczy" (96 koni dokładniej) z samego Krakowa, jedynie zabierając z domu żonę z dzieckiem i wiktuałami, początek wiechy miał być na 20, bo wcześniej panowie jeszcze mieli pracować. Po drodze były jeszcze zakupy: węgiel do grilla, chleb oraz wódka. Tej przewidziałem po 0,7 na głowę, po czym na wniosek żony ("wiesz, to są górale, lepiej, żeby nie brakło w trakcie") dorzuciłem jeszcze jedną awaryjną, też 0,7l.
Zapakowaliśmy to wszystko w samochód i jedziemy na budowę. W drodze już pojawiła się wątpliwość: ta karkówka gruba, będzie się piekła z godzinę, przez ten czas będzie albo picie na czczo albo długi przestój. Wniosek: trzeba kupić drugiego grilla, takiego za 10zł, na jednym będzie sobie leżała ta karkówka, na drugim na szybko kiełbaski i kaszanka. Po drodze zawinąłem więc do CH Targówek, pod castoramę, a tam zonk: najtańszy grill dostępny w sprzedaży kosztuje 99zł. W tył zwrot, npko jest Carrefour. I ta sama sytuacja. Wściekły lecę do samochodu, jadę do M1, tam do Leroja i niestety... tanie grille się wściekły, wszędzie nie ma, dostawa będzie jutro. A jutro będzie futro. Trudno, będzie jeden grill stojący odłogiem na działce, jak będzie mało, to ukręcimy coś prowizorycznego z prętów zbrojeniowych.
Żeby nie przedłużać opowieści - wiecha się odbyła, jeden grill wystarczył, jednak bardzo mocno nas zaskoczyli panowie budowlańcy, przypominam: górale. Bieszczadzcy co prawda, ale górale jednak. Szykowałem na nich po 0.7 na głowę i jeszcze awaryjną flaszkę w zanadrzu miałem. A tu jedna flaszka poszła (na czterech), druga się dopiero kończyć zaczyna a tu oni mi mówią, że oni już dziękują, ale oni jutro o 5:00 wstają i będą po dachu łazić, muszą mieć lekką głowę do tego. No zgroza normalnie! Trochę ponad 0,3l na głowę wypili. Świat budowlany na psy schodzi...

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SoRxp9z_uWI/AAAAAAAABfk/Q4D4Bty8xho/s720/6332_Stan%20surowy%20zadeskowany.jpg

J.

manieq82
14-08-2009, 22:39
nie wierze :o
na pewno coś wcześniej chlapneli i byli by ostro napruci albo....

coś kręcą ot co! 8) 8)

:D

makow11
18-08-2009, 17:25
Jarek,co zadecydowało o budowie stropu monolitycznego?

Jarek.P
18-08-2009, 17:49
Jarek,co zadecydowało o budowie stropu monolitycznego?

To była sugestia naszej pani konstruktor. Chodziło jej o to, że w takim stropie (w jego grubości) można było schować żebra podpierające słupy, na których stoją płatwie naszego dachu, a na typowej terriwie wg niej nie było to możliwe.

Z perspektywy czasu mam co do słuszności tej argumentacji powiedzmy mieszane odczucia, bo z jednej strony wiem, że nie ma problemu, żeby w terriwie dorobić takie żebro (po prostu się zestawia kilka belek nośnych razem), z drugiej strony... może nie będę powtarzał opinii naszej ekipy na temat tejże pani konstruktor i jej doświadczenia zawodowego, zacytuję jedynie jedną z delikatniejszych wypowiedzi "ta pani chyba w życiu budowy na oczy nie widziała", z trzeciej jednak strony samej decyzji o zrobieniu monolitu nie żałuję, bo kosztowo wyszło na to samo (robociznę miałem liczoną za całość, nie od poszczególnych prac, materiały natomiast wychodzą podobnie, jeśli wręcz nie taniej w przypadku monolitu), a przynajmniej mam strop sporo cieńszy, nie było problemu z wstawieniem przepustów no i takiego stropu już byle co nie ruszy :)

J.

manieq82
18-08-2009, 23:44
ja też obstaję za monolitem
terivę sie ukłąda szybko, bez deskowania stąd jej popularność
dobry monolit jest ... monolityczny !! :)
żadnych pęknięć, klawiszowania itd.

Pozdrawiam :wink:

makow11
19-08-2009, 07:18
Mnie też kusi ten typ stropu,jest cieńszy,od strony sufitu równiejszy od terrivy, no i zbudowanie ścian poddasza można swobodnie rozplanować w późniejszym czasie.Martwi mnie tylko ,że nie każda ekipa może dać sobie z min radę.Zastanawiam się również nad filigranem.

Jarek.P
21-08-2009, 22:40
Cały tydzień budowa stoi odłogiem, więc dziś pojechałem sprawdzić, czy wszystko OK. Co prawda ginąć stamtąd nie ma co, ale... wiadomo.

No i niestety, okazało się, że na budowie byli nieproszeni goście. I to całym stadem. A straszeni przez człowieka przebywającego na budowie sąsiada zza płota tylko się wydzierali na niego, że ma nie przeszkadzać i dalej swoje robili :evil:

Stały sobie na budowie dwa ogromne wory (240l każdy) pełne śmieci bytowych naszej ekipy, z całego w sumie ich pobytu (a przypominam, że oni na budowie mieszkali, żywili się...). Już dawno miałem to wywieźć, ale zawsze jakoś nie miałem siły ani ochoty się za to zabierać, bo wielkie, ciężkie i ruszone broniło się m.in. wydzielajac strrrasznie śmierdzące gazy bojowe. I nie wiem, być może w końcu bym te wory wywiózł, ewentualnie stałyby sobie tak, aż liczne formy życia z wnętrza koło by wynalazły, potem opanowały termodynamikę i w rezultacie całość sama by odjechała w siną dal, ale niestety... do worów dobrało się stado kawek.
Człowiek zza płota mówił, że kłębiło się przy tych worach jakieś straszliwe stado, z jego pokrzykiwań nic sobie nie robiąc, a na rzucane kamienie reagując jedynie pogardliwym uskoczeniem, ja w każdym razie na działce zastałem zawartość tych worów rozwleczoną po sporym kawałku obejścia. No i niestety, trzeba było założyć rękawice, wziąć nowe wory i powstrzymując odruchy wymiotne wyzbierać wszystko na nowo... :-?

J.

Jarek.P
22-08-2009, 19:22
Oryginalnych gości ciąg dalszy. Tym razem nie o kawki chodzi, ale też latające, tylko tak nocą bardziej.
Ano, jak dziś przypadkiem odkryłem świecąc halogenem w zaułek, normalnie wiecznie w ciemnościach będący, mamy w domu naszą własną, prywatną Dolinę Motyli :lol:
W Turcji za wstęp i zwiedzanie się jakieś kilkanaście Euro płaci, w Grecji też coś koło tego, u nas póki co możemy stawki preferencyjne ustanowić, wstęp: jedno piwo dla gospodarza :wink:
Chętnych zapraszamy, a na razie na zachętę zdjęcie. Moim osobistym zdaniem są nawet ładniejsze od tych ze wspomnianych śródziemnomorskich "Dolin Motyli":

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SpAvyhLtNOI/AAAAAAAABhs/mBiXzPmuLsw/s720/6448_Dolina%20Motyli.jpg

Prócz podziwiania cudów natury, dzisiejszy dzień był bardzo roboczy. Przyjechał do nas do pomocy mój brat (dzięki, Grzegorz!) i najpierw usypał ze wszystkich trzystu stempli straszliwy sąg drewna, a potem pozamiatał tak z 1/6 wnętrza domu z gruzu, trocin, ścinków desek i diabli jedni wiedzą, czego jeszcze. Małżonka moja w tym czasie odczyściła schody, ale tak, że w zasadzie możnaby ich nawet niczym nie wykańczać, tak jak są (beton zaciągnięty metalowa pacą na gładko) wyglądają pięknie :D
W międzyczasie powstała jeszcze oryginalna barierka zabezpieczająca szczyt "klatki schodowej", model autorski, niepowtarzalny, gdyby ktoś reflektował na rustykalne wnętrza, to mogę zrobić, materiał dam własny, tanio policzę :wink:

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SpAvuiz7LqI/AAAAAAAABhk/Gd7Rbfkur4M/s512/6454_Barierka%20przeciwKubowa.jpg

Niestety, wszystko wskazuje, że sprzątanie po budowie jest straszliwa katorgą, której końca dłuuugo chyba nie będzie jeszcze widać.

W trakcie tych porządków ja ciągnąłem dalej kanalizację. Plany miałem wielkie, niestety jak to z planami, udało mi się ich zrealizować tak z 1/4, ale i zrobiłem to co najgorsze, przede wszystkim wykułem z chudziaka jeden wstawiony na etapie jego zalewania trójnik. Wykułem go, ponieważ w międzyczasie zmieniła mi się koncepcja wykonania kanalizy w tym pomieszczeniu. Podkuwałem również lekko strop, ponieważ chciałem lekko w niego wsunąć czwórnik, żeby to, co z niego wystaje, zmieściło mi się potem w grubości warstw podłogowych. Szczegółów można od biedy się dopatrzeć na zdjęciach, ja po całym tym kuciu (młotowiertarka oraz klasyczny zestaw mesel + młotek) mogę z czystym sumieniem stwierdzić: ten beton, za który zapłaciłem, to był B20, z całą pewnością nic słabszego! A w przypadku stropu może nawet bardziej, niż B20...

Poniżej widać węzeł kanalizacyjny w kotłowni. Góra póki co zaślepiona, za kilka dni wyjdzie z niej pion do górnej łazienki. Ściana wygląda nieciekawie, bo po niej właśnie leje się woda z całego piętra w trakcie opadów. Ale to już niedługo...

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SpAvwXkJD0I/AAAAAAAABho/kYNa_EcfWFs/s512/6452_Kanalizacja.jpg

A na tym zdjęciu węzeł kanalizacyjny w małej łazience przy naszej sypialni. Tu właściwie wszystko skończone, brakuje jedynie podłączenia samego kibla oraz rury, która w podłodze będzie na skos przez łazienkę przechodzić do umywalki. Założę ją później, bo teraz szkoda, żeby ktoś połamał. Górą wychodzi wentylacja pionu, skręca sobie do pomieszczenia obok i tam idzie do dachówki wentylacyjnej. W samej łazience nie mogła, bo okno połaciowe, którego narożnik widać w górze zdjęcia (narożnik skrzynki, w którą okno zostanie wstawione), by przeszkadzało:

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SpAvsjiimRI/AAAAAAAABhg/ERvkWd6Kz5Y/s512/6458_Kanalizacja.jpg

I to by było na tyle

J.

Jarek.P
27-08-2009, 19:49
Oj dziś, to się działo...

Dzień zaczął się niewinnie, miałem wolne, więc wstaliśmy sobie skoro świt po 10-tej, w planach mieliśmy wyskoczenie na działkę, ale tak niezobowiązująco, chciałem sobie przy kanalizacji trochę podłubać po prostu. Jemy sobie niespiesznie śniadanie, a tu z nagła telefon się odzywa, a w nim "ja przepraszam, ale ja się z pół godziny spóźnię". Panika, szybkie ustalenie, kto i za co mnie przeprasza i już wiem, że tydzień temu umówiłem się na dziś na działce z szambiarzem. Który właśnie do nas jedzie. A my w sosie własnym jeszcze, na drugim końcu wawy... No cóż, skleroza.
W każdym razie wypadliśmy z domu w biegu, na budowie byliśmy pół godziny po facecie, na szczęście nie robił problemu, poczekał. Szambiarz nie z Radomia, tylko miejscowy, wielokrotnie polecany tu na muratorze. Od radomskich szamb oczywiście droższy, ale za to w cenie dawał kompletny montaż wraz z wykopem, podłączeniem, zasypaniem itp. no i jego szamba podobno najwyższej klasy są.
Człowiek w każdym razie marketingowo świetnie przygotowany, bo jak usiłowałem targując się o cenę uderzać w nutę "bo jak nie, to ja sobie szambo z Radomia sprowadzę", to roześmiawszy się serdecznie wyciągnął z samochodu i pokazał mi zdjęcia z radomskim szabem, które jego firma gdzies wykopywała celem wymiany na porządne: zbrojone dosłownie kilkoma drutami na krzyż, płyta boczna pękła od samego naporu ziemi obciążonej podobno jakimś większym autem. Zdjęcia robiły wrażenie.
Z kalkulacji wychodziło mi, że w porównaniu z szambem Radomskim (polecanej firmy), z kosztem transportu i wynajęcia koparki, to było jakieś 500-700zł droższe. Machnąłem ręką, zgodziłem się, spodziewając się, że tak jak wcześniej ustalaliśmy, szambo będzie zrobione jakoś w przyszłym tygodniu. Ale w tym momencie facet mnie zaczął zaskakiwać:
- ale wie Pan co?, ci pana murarze tu własnie płot szalują?
- no tak...
- bo to dobrze by było to szambo wkopać, zanim oni ten płot zaszalują, im tu jeszcze z parę dni zejdzie?
- eee, panie, oni to pewnie jeszcze dziś do wieczora wyszalują.
- acha, to ja zaraz zadzwonię do swoich, może mają jeszcze jeden wolny zbiornik...
Złapał za telefon i słyszę, jak zaczyna organizować na już zaraz natychmiast HDSa, koparkę i ekipę do montażu! Dwie godziny nawet nie minęły, a pod działkę podjechało najpierw szambo a potem cała reszta ciężkich maszyn.
Tu przeżyłem drugi szok - planując jeszcze szambo spod Radomia, mocno się zastanawiałem, jak to z tym wykopem będzie: miejsca między bramą a garażem mało, szambo ma być wg planu zagospodarowania odsunięte od drogi, do ściany fundamentowej nawet dwóch metrów nie zostaje, jak to kurcze wykopać, żeby się nic nie obsunęło... Planowałem to na zasadach "jakoś to będzie", a tu ekipa na jednej z ciężarówek przywiozła wielgachny stalowy szalunek, który był wstawiony w wykop i dalej koparka wybierała ziemię z jego wnętrza, co jakiś czas go łychą wpychając głębiej. Na koniec zostało wstawione szambo, potem jeszcze raz (bo trzeba było podebrać) i jeszcze raz (bo trzeba było wyrównać) i już. Po chwili HDS wyciągnął szalunek i w ten sposób wykop był szerszy od szamba o pół metra z każdej strony może.
Koparkowy generalnie był wirtuozem koparki, ogromna maszyna, wielgachna łyżka, a operował nią z taką precyzją, że podziw brał.
Co do jakości szamba - przy wykuwaniu podejść do kanalizacji i do wybierania widziałem, że zbrojone gęsto, nie tak jak te ze zdjęć :-) Pokrywa i kominek klejone na piankę, ale ta potem została zasmarowana wodoodpornym klejem Mapei.

Z tego wszystkiego nie wziąłem aparatu, więc szambo zostało niestety uwiecznione jedynie za pomoca komórki, jakość parszywa, ale dobre i to. Na pierwszym wyładunek szamba (ciężarówka zaraz odjechała), z boku widać róg szalunku.

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SpbS0mYkiNI/AAAAAAAABio/fC5-6Qeo_M0/s720/27082009(001).jpg

A tu samo szambo w trakcie ustawiania:
http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SpbJNLhH_pI/AAAAAAAABiI/sSQKsnODQC4/s720/27082009(005).jpg

Trzecia rzecz, którą szambiarz mnie pozytywnie zaskoczył, to innowacyjność:
- panie, gdzie panu zrobić wentylację tego szamba.
- yyyy... nie wiem? A co Pan proponuje?
- no wie pan, ludzie nie robią wcale, szambo jest wentylowane przykanalikiem i wentylacją kanalizacji w domu. Inni robią osobny kominek przy szambie. Ale wie Pan co? Tu zaraz obok Panu szalują słupek od ogrodzenia, może w ten słupek Panu wstawimy rurkę wentylacji, wywietrznik będzie nad słupkiem wystawał?
Pomysł mi się bardzo spodobał i mimo, że małżonka kręci nosem, że to niezgodne z przepisami (wszelkie otwory z szamba minimum 2m od granicy działki musza być), tak sobie zażyczyłem.

A i jeszcze ciekawostka, skrajnie odległa od szamba. Ta nasza prywatna Dolina Motyli... pisałem, że to ćmy jakieś, bo i tak wyglądały w stanie "złożonym". Dziś jednak jednego wypłoszyłem niechcący i ten usiadłszy gdzieś w słońcu rozłożył skrzydła. I to nie są ćmy. Tylko naprawdę piękne Pawie Oczka, całe stado! :lol:

J.

Jarek.P
30-08-2009, 22:29
SSZ (Zadeskowany, nie Zamknięty!) zakończony, teraz dopiero zaczęła się prawdziwa robota 8)
Z zaległości jeszcze mam zdjęcie frontu naszego domu wraz z wyszalowanym i wylanym już ogrodzeniem:

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SpreBuN108I/AAAAAAAABjY/oMsZIH3agh4/s720/6468_Koniec%20budowy.jpg

Ten kloc vis-a-vis wejścia to furtka, która będzie cofnięta z linii ogrodzenia, zblokowana wraz z dostawionym obok boksem na śmietnik, całość ma być docelowo obłożona płytką elewacyjną taką samą, jak cokół domu i od góry przykryta ażurową pergolą, po której puścimy jakieś dzikie wino. Jeśli się stanie centralnie naprzeciwko domu, widać będzie właściwie tylko tą konstrukcję i po jej wylaniu szczerze mówiąc ogarnęły mnie wątpliwości, ale to po pierwsze będzie kiedyśtam ładne, a nie tak koszmarne, jak na zdjęciu, po drugie poziom gruntu się podniesie i to nie będzie aż tak monstrualne. Po trzecie - zawsze można rozwalić, jak się okaże, że okoliczne psy przylatują szczekać na to :wink:

Kontynuowałem też rzeźbienie kanalizacji, oto jeden z wcześniej pokazywanych węzłów, w niemal pełnej krasie (przypominam, że nasze ściany nie są tak parszywe, to wapienne wykwity i wilgoć od wody, która póki co z całego dachu głównie tędy się przesącza):

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sprd_iZGpFI/AAAAAAAABjQ/oSkV-8b5Efw/s512/6529_Koniec%20budowy.jpg

A dziś... dziś teoretycznie jest niedziela i teoretycznie dziś powinniśmy siedzieć tam przy grillu, ale niestety. Za tydzień wchodzą nam na budowę dekarze i będą robić dach, a żeby oni mogli robić dach, trzeba im przygotować lukarny, znaczy obłożyć je styropianem, styropianiarz miał robić same lukarny, a resztę później, ale tak mu wyszło, że zrobi całość, najprawdopodobniej od poniedziałku (znaczy ja mam taką nadzieję, bo coś takie niezbyt zdecydowane te jego obietnice są...). A żeby on robił te lukarny, trzeba w nich zrobić okna na docelową wysokość. Murarze je wymurowali tak jak im z bloczków wyszło i teoretycznie to oni powinni je domurować na pożądaną wysokość, ale na koniec im cała masa takich poprawek i popraweczek została, a już się im bardzo spieszyło na kolejne budowy, których zdaje się w tym sezonie trochę za dużo nabrali, a że lato mamy w tym roku takie raczej jesienne, nie wyrabiają się. Tak czy tak, wymogliśmy na nich jedynie te istotne poprawki, a z takich drobiazgów zrobili jedynie część a i tak już przez to rozstawaliśmy się w atmosferze, no może nie ciężkiej, ale momentami trochę kłótliwej.
W każdym razie, dwa okna w lukarnach zostały niepodmurowane, bo się "zapomniały". A że niżej podpisany miał dziadka mistrza budowlanego i za młodu był przez niego uczony murarki (a że w wieku lat siedmiu, to drobiazg), zakasał rękawy, wdział spodenki robocze, rozrobił sobie zaprawy i murował...

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sprd90FPKJI/AAAAAAAABjM/SJfJk11X37M/s720/6536_Koniec%20budowy.jpg

Tu sam początek, gotowego podmurowania już nie sfotografowałem, pokażę je może następnym razem, ale myślę, że nie mam się czego wstydzić 8)

Druga robota była ciut bardziej skomplikowana i nie wynikała już z niedoróbek naszej ekipy, tylko z nieprzemyślenia kilku spraw na etapie projektu. Chodzi znów o te nasze nieszczęsne okna wykuszowe. Fachowiec od okien jak był u nas na obmiarze, na widok tych wykuszy stwierdził krótko: toseneda. Okna mają być mocowane do góry i do dołu, owszem, ale oprócz tego jeszcze na boki, a tu nie ma do czego. Po dłuższej dyskusji i przemyśleniu kilku rozwiązań (od wycinania szlifierką innego kształtu wykuszy począwszy) stanęło na dorobieniu do tych wykuszy "boczków" z ciętego w trójkąt równoboczny siporexu. Robota dość upierdliwa, okniarze stwierdzili, że w cenie montażu tego nie zrobią z całą pewnością, za ile by to zrobili, woleliśmy nie pytać, stwierdziliśmy, że sami damy radę.
Wycinanie "suporka" załatwiłem ręczną piłą tarczową z ruchomym blatem i tarczą, której mi nie było szkoda. Widowiskowe to było zajęcie:

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sprd8e-t9qI/AAAAAAAABjI/pcr-ECD0Pck/s720/6544_Koniec%20budowy.jpg

A tu klejenie gotowych elementów (póki co trapezy, jak zaschną, będę je dodatkowo kotwił kołkami rozporowymi, a na wierzch na klej cienkowarstwowy jeszcze pójdą trójkąty "zamykające" przekrój do pełnego trójkąta)

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sprd67jUmFI/AAAAAAAABjE/jdkTDejrSAI/s512/6562_Koniec%20budowy.jpg

A w tym czasie małżonka moja napełniała kolejne wory śmietnikiem zostawionym przez ekipę, tudzież usypywała kolejne sterty desek, ścinków itp.

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SprnxST4V6I/AAAAAAAABjk/d64SA1VV30k/s720/6592_Koniec%20budowy.jpg

Tych ostatnich została nam jakaś przepotworna ilość, sterta widoczna na zdjęciu jest jedną z kilku i wcale nie największą, a jeszcze od groma ścinków mamy na poddaszu. Planujemy tym przez zimę palić w kozie, którą trzeba kupić i którą będziemy się dogrzewać w czasie wykańczania domu, ale taką ilość drewna koza by spaliła może za jakieś pięć lat... Dłuższe deski i pozbijane blaty mam nadzieję, że uda mi się sprzedać jako szalunki, resztą jako drewnem co prawda sosnowym, ale dobrze wysuszonym a więc nieżywicznym chyba będę próbował kominek opalać, ewentualnie bratu do spalenia w węglowym piecu CO woził.

J.

krzyk123
31-08-2009, 09:36
Druga robota była ciut bardziej skomplikowana i nie wynikała już z niedoróbek naszej ekipy, tylko z nieprzemyślenia kilku spraw na etapie projektu. Chodzi znów o te nasze nieszczęsne okna wykuszowe. Fachowiec od okien jak był u nas na obmiarze, na widok tych wykuszy stwierdził krótko: toseneda. Okna mają być mocowane do góry i do dołu, owszem, ale oprócz tego jeszcze na boki, a tu nie ma do czego. Po dłuższej dyskusji i przemyśleniu kilku rozwiązań (od wycinania szlifierką innego kształtu wykuszy począwszy) stanęło na dorobieniu do tych wykuszy "boczków" z ciętego w trójkąt równoboczny siporexu. Robota dość upierdliwa, okniarze stwierdzili, że w cenie montażu tego nie zrobią z całą pewnością, za ile by to zrobili, woleliśmy nie pytać, stwierdziliśmy, że sami damy radę.
Wycinanie "suporka" załatwiłem ręczną piłą tarczową z ruchomym blatem i tarczą, której mi nie było szkoda. Widowiskowe to było zajęcie:


J.

A nie można by tego okna mocować na kotwach? Tak jak się robi z oknami przy ciepłym montażu, kiedy wysuwa się je poza lico ściany nośnej do warstwy ocieplenia.

Druga sprawa czy mocowanie okna w "doklejonym" gazobetonie spełni swoją funkcję? Wytrzymałość takiego połączenia może być dyskusyjna...

Jarek.P
31-08-2009, 12:41
[A nie można by tego okna mocować na kotwach? Tak jak się robi z oknami przy ciepłym montażu, kiedy wysuwa się je poza lico ściany nośnej do warstwy ocieplenia.

Druga sprawa czy mocowanie okna w "doklejonym" gazobetonie spełni swoją funkcję? Wytrzymałość takiego połączenia może być dyskusyjna...

Dobre pytanie... Fachowiec twierdził, że on musi to okno między czymś rozeprzeć i że gazobeton mu wystarczy, ja ze swojej strony dodatkowo chcę go kotwić, w każdy pustak dwa kołki 16cm długości, więc takie słabe to nie będzie. Mocowanie na piance i na kotwach jest wpisane w umowie, ale tu chyba rzecz się rozbija o kąt, pod jakim by musiały być wwiercane te kotwy okienne. Nie wiem, chcieli, zrobię, a wtedy przy okazji z nimi pogadam, może tutaj dłuższe kotwy niech dadzą, żeby przez ten gazobeton do żelbetu sięgały.

J.

Jarek.P
31-08-2009, 21:44
Co do mocowania tych okien jeszcze - żona jak się okazuje słuchała fachowca uważniej, chodzi nie o kotwienie okna, bo tu nie ma problemu, tylko o piankę, bez tych domurówek ona by się nie rozpierała w poprawny sposób, w zasadzie nie miałaby się o co rozeprzeć.

Dziś prac porządkowo - dokończenowych ciąg dalszy, zrobiłem też zdjęcie wczorajszych podmurówek, oto jedna z nich:

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SpwysPmOMSI/AAAAAAAABkA/l60qlH72Xds/s720/6607_Porządki.jpg

Te docinane domurówki w wykuszach sfotografuję jak skończę, narazie są przyklejone wszystkie trapezy, w środę będę je kołkował i doklejał trójkąty po wierzchu, w środę też przychodzi do nas styropianiarz, jednak jak się dziś okazało, zrobi tylko lukarny i kominy, reszta w październiku.

Ponieważ dziś w zasadzie nie mam o czym pisać, jeszcze jako ciekawostkę pokażę podjazd do garażu w obecnej formie:

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SpreDbfU5TI/AAAAAAAABjc/AaH150DkBf0/s720/6600_Koniec%20budowy.jpg

Trochę stromy wyszedł i ten rowek ociekowy w progu ciut głeboki wyszedł, ale to się splantuje jeszcze :wink: A pod tą całą górą znajduje się najdrożej chyba wychodzący (jeśli policzyć cenę metra kwadratowego) pokoik ze wszystkich przynależnych do naszego domu, bez okien co prawda i z niezbyt wygodnym wejściem, ale za to wyposażony w super wentylację dwoma niezaleznymi kanałami, w tym jednym tajnym i dodatkową rurę do zelektryfikowania. O tu, na zdjęciu wejście to tegoż pokoiku (póki co nie obrobione, obrobi się na cacy wraz z robieniem podjazdu do garażu):

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SpreFTXqQnI/AAAAAAAABjg/u1QDwAuRck4/s720/6599_Koniec%20budowy.jpg

J.

Jarek.P
02-09-2009, 21:15
Dziś trochę zdjęć pozamieszczam.
Po pierwsze obiekt dumy małżonki - taras. W projekcie miał być zupełnie inny, ten przyszedł jej do głowy nagle, niemal tuż przed zabraniem się ekipy do jego wykonania, został "zaprojektowany" wprost na gruncie, metodą ustawiania obok siebie ścinków stempli. Pierwotny taras był niezbyt szeroki, prostokątny i przykryty do połowy połacią dachu, a od połowy podwieszoną pod połacią pergolą, po której miało rosnąć jakieś dzikie wino. Ten obecny - połać dachu jak była tak jest, pergola jest rzeczą dyskusyjną, prawdopodobnie jej po prostu nie będzie, bo nie ma jej jak mocować, żeby to sens miało, za to na tarasie na wszelkie grille itp. jest duużo miejsca :)

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sp7NAuAIAZI/AAAAAAAABlM/7SFSISzpW-w/s720/6621_Porządki.jpg

Następne zdjęcie - wejście "gospodarcze" wraz z przynależnymi schodkami. Zastanawiamy się jeszcze nad ich przeróbką polegająca na poszerzeniu podestu.

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sp7NP7vhJiI/AAAAAAAABls/7u-Fww1xaI8/s720/6626_Porządki.jpg

I premiera w tym dzienniku- schody wejściowe, jeszcze nie rozszalowane:

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sp7NNzGmJ2I/AAAAAAAABlo/h7PVhJyxbRw/s512/6635_Porządki.jpg

Docelowy poziom gruntu będzie oczywiście wyższy, tak żeby pierwszy stopień miał jakieś 15-16cm, a nie pół metra, jak teraz :-)
A tu widok tych schodów od góry - niestety tuż po ich wylaniu lunął deszcz. Potem gres się będzie lepiej trzymał, a póki co jest oryginalnie :D

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sp7NMSYMvFI/AAAAAAAABlk/VAr9eCeuYbM/s720/6650_Schody.jpg

I jeszcze co oryginalniejsze okna - widok na okno nad garażem z pokoju potomstwa (samo okno jest w przynależnej do pokoju małej garderóbce)

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sp7NKovwbSI/AAAAAAAABlg/8X7kSzXYbZ0/s512/6679_Porządki.jpg

I widok przez samo to okienko, należy mu się utrwalenie, bo właściciel działki npko coś wspominał, że w przyszłym roku się chce budować...

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sp7NHaDAPSI/AAAAAAAABlc/Oy2Ht4MX1mE/s512/6681_Porządki.jpg

I widok od wewnątrz na nasz słynny wykusz, ten konkretnie jest górny, gdyby to co za oknem nie było ciut przepalone, byłoby tam widać "sztycę" reklamową Ikei i centrum handlowego M1. Przy tym wykuszu jest planowany okrągły stolik "herbaciany" :D

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sp7NFrW2pPI/AAAAAAAABlY/4nV2EqQNW5Y/s512/6696_Porządki.jpg

A na koniec jeszcze moje ostatnie robótki. Kolejna łazienka (a'propos, dziś byłem nagabywany przez pracujacego po sąsiedzku hydraulika, czy czasem nie szukam fachowca. Nie, nie szukam ;) )

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sp7NCmrGDcI/AAAAAAAABlQ/pWpHsxiTKc8/s720/6703_Kanalizacja.jpg

I rzeźbione dziś dziwo związane z ukochanym moim tematem, wykuszami. Ano, jak już toto jest, to trzeba toto zrobić dobrze. Po pierwsze, żeby toto nie przemarzało, trzeba te żelbetowe parapety jakś ocieplić. Najlepiej grubo styropianem. Po drugie, żeby toto nie przemakało, trzeba toto od góry zabezpieczyć przed wodą/śniegiem. Najlepiej obróbka blacharską. A ponieważ blacha styropianu tak się, kurcze, jakoś nie za dobrze chce trzymać, wymyśliliśmy z żoną takie cosie, które dziś tam wykonałem, po dwa na wykusz:

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sp7NEJmDGGI/AAAAAAAABlU/-y_1XiU9k3o/s720/6700_Podpory%20obróbek.jpg

I to na razie tyle.

J.

Jarek.P
03-09-2009, 22:39
Dziś zaczęli nam chałupę styropianić 8)

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SqA0-bHhhRI/AAAAAAAABmQ/YjCln8VKSqY/s720/6708_Styropian.jpg

Póki co styropianem zostaną obłożone jedynie lukarny i daszki nad wykuszami, reszta w październiku dopiero.

Do tego standard - ciąg dalszy kanalizacji, odrobinka jedynie, bo czasu na robotę miałem wszystkiego trochę ponad godzinę. Dokończone podejście pod umywalkę, w którym się jeszcze zastanawiam nad zastąpieniem dolnego kolanka 90 stopni dwoma 45stopni:

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SqA06GJyozI/AAAAAAAABmI/16UV5qo2Us8/s720/6714_Kanalizacja.jpg

i wentylacja głównego ciągu kanalizacyjnego, wygląda to może niepozornie, ale jestem z tego fragmentu dumny, wyszło idealnie dopasowane, a rur nie trzeba było przycinać nawet o centymetr :D

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SqA08K0CwHI/AAAAAAAABmM/_aABFbVNS_k/s720/6712_Wentylacja%20kanalizacji.jpg

Tyle zdjęć, a ja dodam jeszcze coś, co wczoraj powinienem opisać, tylko się zapomniało. Otóż wczoraj było wielkie wydarzenie. Po raz pierwszy od wbicia pierwszej łopaty to ja czekałem z wyciągniętą w geście "tu mi dać!" łapą, a ktoś na tą łapę mi odliczał kolejne setki. Tylko kilka co prawda, ale i tak było to o wieeele milsze od ciągłego bycia z tej drugiej strony. Konkretnie - udało mi się 2/3 stempli sprzedać :lol:

J.

Jarek.P
05-09-2009, 22:35
Lukarny się oklejają:

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SqLTNMEnBtI/AAAAAAAABm0/ONMUcU67hhc/s720/6730_Lukarny.jpg

Taki widok zastaliśmy dziś na budowie, styropian na lukarnach jest już skończony, teraz go trzeba podocinać, doszlifować, zasiatkować, zaklejować... jeszcze kominy i ocieplenie daszków nad wykuszami i mogą wchodzić dekarze :D

My natomiast dziś znów odwaliliśmy kawał dobrej roboty, Małżonka moja osobiście się zabrała za skucie jednej warstwy pustaków w głównym oknie salonu. Okno przed ta operacją można sobie zobaczyć dwa posty wyżej, po skuciu wygląda zaś tak:

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SqLTKz-nxAI/AAAAAAAABmw/ehuydszr-gI/s720/6732_.jpg

I jeszcze pochwalić się muszę, kupiłem sobie dziś nową zabawkę. Taką, bez której żaden szanujący się facet, wychowany na "Teksaskiej Masakrze Piłą Łańcuchową" (*), myślący o przeprowadzce do lasu, ze zbyt blisko domu rosnącymi drzewami i potworną masą resztek desek i pniaków wcześniej ściętych drzew do pocięcia na opał, po prostu nie może normalnie żyć, o!

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SqLTIbPMp1I/AAAAAAAABms/MgLl92OotpA/s512/6739_Teksaska%20Masakra....jpg

Piła elektryczna co prawda, ale doszedłem do wniosku, że taka mi wystarczy, lżejsza, prostsza w uruchomieniu i obsłudze, prąd na działce mam wszędzie w zasięgu, po co mi spalinowa.

* - odnośnik aż musiałem dać, bo tu mi się proszą trzy zdania dygresji. Tak, wiem, że w polskiej dystrybucji, ten będący absolutnym i arcywzniosłym arcydziełem kina amerykańskiego film ma tytuł "Teksaska masakra piłą mechaniczną", tfu tfu, ale obwieszczam wszem i wobec, że nie mam zamiaru akceptować i powielać pierdu tłumocza - technicznego idioty, który w ten sposób przetłumoczył termin "chainsaw", taka jego mać! Chain to łańcuch, a chainsaw, to piła, skup się pan, łań-cu-cho-wa, amen! A wkurza mnie to tym bardziej, że ten niby niszowy film dla wielbicieli specyficznego kina (w którym cała treść sprowadza się do rechocącego złowrogo pana z piłą tnącego co się da i bardzo głośno piszczącej "blądi", którą za same te piski powinni zaszlachtować w pierwszej kolejności jej właśni koledzy, a która oczywiście jako jedyna na końcu przeżywa), spowodował, że pół Polski teraz ten rodzaj piły określa mianem "piła mechaniczna".

J.

Jarek.P
09-09-2009, 21:52
Mało się póki co dzieje, czekamy na dekarza, w międzyczasie styropianiarze skończyli lukarny i kominy (zdjęć brak, będą po sobocie), ja załatwiam formalności związane z przyłączeniem wodociągu i instalacją gazową i to w zasadzie tyle.
Jedna jest tylko rzecz warta odnotowania w dzienniku, melduję posłusznie o zdobyciu nowej budowlanej sprawności: Młodszy Zgrzewacz Rurowy zgłasza gotowość do robienia hydrauliki, oto arcydzieło czeladnicze, przy którym pamiętna "Treblinka od kombajna" się chowa, przedstawicieli galerii sztuk nowoczesnych informuję, że jestem uchwytny wieczorami, w sprawie zorganizowania mi wernisażu (czy jak się tam to cholerstwo nazywa) proszę pisać oferty na maila, najlepiej od razu z cenami. Nie będę drogo liczył 8)

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SqZ1nD8EmsI/AAAAAAAABno/29_aRxpDJrk/s720/6755_Zgrzewanie.jpg

A na poważnie i na użytek innych planujących samodzielne zgrzewanie rur PP.
- rękawice są wskazane, przynajmniej póki się nie nabierze wprawy, parzy pieroństwo boleśnie...
- samo zgrzewanie jest bardzo łatwe, choć kilka prób trzeba wykonać, warto też wcześniej poczytać na ten temat.
- tania chińska zgrzewarka z Allegro myślę, że się sprawdzi, ale gratisowe nożyce do cięcia rur, które do niej były dołączone w stanie pierwotnym nawet nie cięły rury, tylko ją miażdżyły, trzeba je było naostrzyć na szlifierce a i tak myślę, że do właściwej roboty kupię coś chociaż odrobinkę wyższej jakości.

J.

Jarek.P
11-09-2009, 10:42
Ponieważ "ladachwila" zacznie nam się robić poszycie dachu, najwyższy czas napisać wstęp do tego jakże ważnego rozdziału niniejszego dziennika ;)

Na temat dachu rozmawialiśmy z żoną wiele razy, jeszcze daleko przed powstaniem projektu w jego finalnej formie. Założenia pierwotne mieliśmy proste: dom stoi w sosnowym lesie, więc jego dach musi do lasu pasować i być jak najbardziej odporny na mchy, glony i tym podobne, które w lesie są nie do uniknięcia. Warunek drugi - odporność na glony, jak nam wyszło ze zgłębiania tematu jest po prostu i najzwyczajniej niemożliwy do spełnienia, więc sprowadziliśmy go do warunku pierwszego: wyglądu dachu.
Kolorystycznie rzecz wydawała się prosta: z marszu odpadał nam najpopularniejszy w Polsce dach czerwony, ceglasty i tym podobne. Po prostu, zielone na czerwonym wygląda delikatnie mówiąc nie bałdzo. Dachy będące obecnie szczytem mody kojarzą nam się głównie z zakładem pogrzebowym, więc żadnych czerni (czy też jak to modni budujący określają mądrze: "antracytów") tym bardziej nie. Przez pewien czas myślałem o dachu zielonym, ale pomysł ten tak jakoś samoistnie w pewnym momencie umarł, chyba jak się okazało, że produkowane zielone poszycia wyglądają strasznie sztucznie na ogół, ta ich zieleń jest jakaś taka chemiczna.
Zostały brązy. I to brązy nie jednolite, a ze zmienną kolorystyką, krótko mówiąc "ciapciate", w których ewentualne zaglonienia sobie dodatkowo zginą.

Osobną kwestią jest materiał. Blacha na dachu jakoś obojgu nam się nie podobała, dachówka w pierwszych przymiarkach wydawała się za droga do takiego dużego dachu, zostawał więc gont bitumiczny. Regularnie zresztą przejeżdżamy koło domu krytego dokładnie takim gontem, jaki chcieliśmy: brązowe, dość gęsto rozłożone ciapki od jasnego brązu do ciemnego, wypisz wymaluj mielona i rozsypana sosnowa kora. Niestety, gont bitumiczny bardzo nam zaczęli odradzać specjaliści jako poszycie bardzo niepewne i potem trudne w naprawie (paradoksalnie, bo wydawać by się mogło, że nic prostszego, ale jak nam dekarz wytłumaczył, problem jest w tym, że bardzo ciężko jest zlokalizować nieszczelność), poza tym wszyscy nasi sąsiedzi kryli się już wtedy dachówką i stwierdziliśmy w końcu, że jak dom stojący między nimi pokryjemy gontem, będzie wyglądał jak Kuroń na rządowym raucie (z całym szacunkiem dla pamięci jego osoby) ;)
Czyli dachówka. Ceramiczna, bo cementowe odpadły po pierwszym ich "pomacaniu". I tu zaczęły się jaja :)
Generalnie za kolorystykę, wygląd itp. sprawy odpowiedzialna jest moja małżonka. Ona też miała tutaj dość konkretną wizję dachówki z mocno zarysowanym kształtem, w kolorystyce dość jasnej. Dachówka taka się znalazła w ofercie Koramica, niestety jej cena powalała na kolana. Z drugiej strony spornym punktem stała się kolorystyka: żona upierała się przy "saharyjskiej angobie":

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SqoSEPmjuAI/AAAAAAAABp8/HhRORpt0eGw/s720/5751_Dach%C3%B3wki%20Tomasz%C3%B3w.jpg

mi szczerze mówiąc wydawała się ona odrobinkę za jasna (jest jaśniejsza niż na tym zdjęciu), skłaniałem się ku "toskańskiej angobie", godząc się z jej wpadaniem w czerwień:

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SqoSEJ7ZgmI/AAAAAAAABqA/NR_cZxgKm58/s512/5893_Dach%C3%B3wki.jpg

Do pieca zaczęli dokładać moi rodzice, mama z delikatnymi sugestiami, że ta druga wersja jest wg niej ładniejsza oraz mój ojciec, generalnie rozróżniający cztery kolory na krzyż a i to nie zawsze poprawnie, w sposób skrajnie odległy od delikatności obwieszczający, że "ta różowa dachówka już lepsza, a tamta żółta jest obrzydliwa" :lol:
Żona moja się jednak przy tej kolorystyce zaparła czterema nogami, twierdząc, że ona ten dom projektowała, zachowując przy tym konkretny styl i teraz nie zgadza się na jego zmienianie, ma być ta jaśniejsza i basta. Jedyne ustępstwo na jakie poszła, to rezygnacja z tego wyrazistego kształtu na rzecz łagodniejszych łuków, które żonie się co prawda nie podobają, ale argument, że za różnicę w cenie będziemy mieli akurat kominek, chyba pomógł. Dla jasności kolejne zdjęcie z oboma kształtami: po lewo u góry wersja moja, prawy dół - wersja małżonki, kolor docelowy tu i tu

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SqoSEdVimyI/AAAAAAAABqE/0EYOiASQzBI/s720/5750_Dach%C3%B3wki%20Tomasz%C3%B3w.jpg

Z dokonanym już wyborem i zaklepanym zawieszeniem broni przez pewien czas obnosiliśmy się w tajemnicy, rodzicom mówiąc, że cały czas się zastanawiamy, przyznaliśmy się dopiero po jakimś czasie, co skróciło choć trochę czas wysłuchiwania uwag mojego Taty na temat "żółtego dachu" i jego wyglądu.

Uprzedzając pytania - mimo, że dach z blachy raczej odrzucaliśmy, z ciekawości poprosiliśmy o wycenę i takiego poszycia. I paradoksalnie, wyszło niewiele taniej niż wycena dachu z dachówki, po prostu blacha jest układana w pionowych pasach, przy naszym skomplikowanym dachu wychodzi makabryczna ilość odpadu, który jest nie do wykorzystania (nie da się go odwrócić i położyć z drugiej strony), sumarycznie konieczna do kupienia ilość blachy czyniła rzecz nieopłacalną. Ja się jeszcze mocno zastanawiałem nad nowością, której nazwy w tej chwili już nie za bardzo pamiętam, to była blacha z jakąś ceramiczną posypką, a nazywało się to dla odmiany "dachówka metalowo-ceramiczna" czy jakośtak. Kładło się to w zupełnie nowatorski sposób, firma miała przeszkoloną ekipę, cenowo wychodziło w porównaniu z dachówką całkiem atrakcyjnie, jednak było na tyle dużą nowością, że nie odważyliśmy się testować jej na sobie.

J.

Jarek.P
12-09-2009, 18:58
Dziś odwiedzili nas moja mama wraz z bratem i w sumie odwaliliśmy kuuuupę roboty.
Żona moja, przez babcię uwolniona od siedzącego jej ustawicznie na głowie Wyjątka wypucowała na błysk stojący na naszej działce terenowy oddział Sheratona, popularnie zwany barakowozem. Zdjęć niet, ale ciężkie to było zadanie, napiszę tyle, że ekipa nasza była bardzo dobra zarówno w robocie, jak i w robieniu naokoło siebie totalnego rozp... no wiadomo, czego. W tym barakowozie, w którym chłopy w końcu mieszkali ileś tygodni, było absolutnie wszystko. I nie, nie chodzi mi tu nawet o puste flaszki po wódce, czy wszechobecne puszki po piwie, bo to przynajmniej nie śmierdzi (no... może poza tymi puszkami, któryś z nich regularnie nie dopijał i w takiej porzuconej przed miesiącem puszce, owa resztka piwa potrafiła już do pierwszych waśni plemiennych dojść, a tylko dni ją od wynalezienia koła dzieliły). Ale powrzucane pod łóżko resztki jedzenia, flaki od kiełbasy, niedojedzone pasztety z puszki i tym podobne?
Na samej budowie szczerze mówiąc też mogliby po sobie trochę większy porządek zostawić, obiecywali kilkakrotnie sami z siebie, że posprzątają, ale sprzątanie się ograniczyło do usypania naprawdę grubych rzeczy w bezładne stosy i tyle.

Tyle małżonka, brat mój zaś najpierw wyrąbał w drugim oknie salonu nadmiarowy rząd pustaków (tak samo, jak w oknie na taras, ma być po prostu niżej, salon ma być widny!), po czym razem zabraliśmy się za wprowadzenie prądu do domu.
Pierwotnie, przeciągając na działkę kabel, kazałem koparkowemu wykopać na działce trochę szerszy dołek i tam kabel (YKY 5x10) zwinięty w zgrabny krąg został przysypany ziemią, w ten sposób sobie przezimował. Na wiosnę tego roku został odkopany i jego koniec wprowadziłem do RBTki zawieszonej na drzewie, relacja z tego jest już w niniejszym dzienniku. Reszta kabla, cały czas zwinięta w krąg, nadal sobie siedziała w ziemi, jeździły po niej wywroty, co i raz były usypywane pryzmy ziemi, które potem kopary bądź łopaciarze zbierali, aż wreszcie nadszedł dzień dzisiejszy, kiedy to wraz z bratem stanęliśmy u sterów "koparki ręcznej, standardowej" i go wykopaliśmy. Tu muszę bratu oddać sprawiedliwość, bo napisałem, że "wraz", a prawda była taka, że mnie co i rusz coś odciągało, a to konieczność pojechania do sklepu, a to po zobaczeniu, że żona wraz z moją mamą skręcają nowokupionego grilla i dziwnym trafem zamiast grilla wychodzi im wiata przystankowa, wspomożenie ich w tym trudnym inżynierskim zadaniu i w rezultacie kabel odkopywał głównie brat.
Kiedy wreszcie kabel został wykopany w całej okazałości, mogliśmy się zabrać do jego wciągnięcia w arota, który został położony jeszcze na etapie robienia stanu zero. Arot w założeniach miał przechodzić niemalże prosto od miejsca wejścia w fundament, do szachtu instalacyjnego, niestety już po jego przysypaniu ziemią, a jeszcze przed wylaniem chudziaka okazało się, że źle go położyłem, o dobre pół metra od właściwej pozycji, więc ta jego końcówka została już dość ostrym łukiem naciągnięta na cel. I ten ostry łuk przysporzył nam mnóstwa problemów. Najpierw za pomocą fabrycznie umieszczonego w arocie pilota wciągnąłem wożoną w samochodzie linkę gdzieś z 4-5mm grubą, do linki został dowiązany koniec kabla i jedziemy, brat pcha ja ciągnę. Ostatnie decymetry pchalim/ciągnęlim, właśnie po tym ostrym łuku, kiedy łuuups... linka się zerwała. Burza mózgów, kilka pomysłów, wreszcie przypadkiem całkowitym odkryłem w bagażniku zwój drutu naciągowego jeszcze z czasów robienia ogrodzenia. Drut już za druga próbą dał się wewlec w arota i tymże drutem kabel został zaciągnięty na miejsce, RBTka przeniesiona do budynku gdzie zajęła honorowe miejsce w hollu.

I na koniec muszę odnotować stratę. Mieliśmy na działce grilla. Taki najtańszy hipermarketowy badziew kupiony za promocyjną cenę 9.99 czy coś takiego. Kupiony na potrzebę chwili wczesnym latem, nawet nie był chowany, stał sobie po prostu na działce i w razie potrzeby służył wiernie. I dziś też miał służyć, a tu zonk... nie ma. Kamień w wodę, grill przepadł.
I nawet mi go nie szkoda, to jak pisałem, był taki parchaty jednorazowy grill, który za młodu przy weekendowych wypadach "na łono przyrody", się zostawiało potem wraz z pozostałościami po pobycie na tymże łonie na najbliższym śmietniku, ja po prostu nie mogę ze zdumienia wyjść, że komuś to osmolone, wypalone i brudne chińskie gówno do czegokolwiek się przydało i że ktoś zadał sobie tyle trudu, żeby przeleźć przez płot i toto ukraść. Nie był to złomiarz, bo w obejściu poniewiera mi się całkiem spora ilość ścinków prętów zbrojeniowych i poniewiera się cały czas, a na wagę by o wiele więcej niż ten grill wyszło, ktoś po prostu połaszczył się na struclowatego grilla, który nowy 10zł kosztuje, a używany... w zasadzie liczyłbym się raczej z koniecznością zapłacenia za jego zabranie, a nie z realną wartością.

J.

Jarek.P
12-09-2009, 21:02
O ten właśnie grill nam zginął. Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie, prosimy o przekazanie złodziejowi, że jakby był tak miły, to tą stertę gruzu i worków po cemencie sprzed domu też niech ukradnie. Za worki w skupie makulatury na wagę chyba więcej zarobi, niż na tym grillu, a gruz... nie wiem, gruzem może się na przykład dwa razy dziennie, rano i wieczorem w durny, pusty łeb walić, co dzień innym kawałkiem pustaka, cegły czy betonu.

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sqv9xUg5usI/AAAAAAAABqs/MSLJ4SUvT00/s720/6437_Piknik.jpg

J.

Jarek.P
13-09-2009, 20:27
Te nasze wykuszowe okna to chyba murarz przeklął, bo pechowe od samiuśkiego początku są. I wychodzi na to, że pech się ich trzyma dalej, bo właśnie zauważyliśmy, że styropianowe ocieplenie które nad górnymi "parapetami" zrobili, jest zrobione źle. Bo zrobili z tego coś takiego:

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sq1D2v-dGvI/AAAAAAAABrI/V9vimC5Ow0w/s720/6762_Wykusze.jpg

Spad jest zrobiony jedną płaszczyzną, podczas gdy miały być trzy płaszczyzny, schodzące się do punktu położonego gdzieś wewnątrz domu, no normalnie, tak jak się ośmioboczną wieżę kryje. Poprawienie tego to nie problem, na to i tak blacha pójdzie, więc po prostu siatkę się odkroi i na tych bokach do poprawy zerwie, styropian zerżnie albo zeszlifuje i tyle, ale szkoda tej roboty.
Póki co, każdy właściwie etap wykonania tych wykuszy jest związany z jakimiś błędami. A przed nami jeszcze: okna, reszta ocieplenia, montaż parapetów wewnętrznych, montaż parapetów zewnętrznych, ten przerabiany żelbetowy dół może się w markizę zmienić, może zacząć przemarzać, przeciekać, czy wreszcie może w któryś z nich trafić meteoryt... :evil:

Z ciekawostek jeszcze: wyrosło nam na działce coś takiego:

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sq1EGglxqsI/AAAAAAAABrU/XzK_8OqJdp0/s576/6769_Kania.jpg

Darowaliśmy jej życie, niech się rozsiewa, ale w sumie nie wiem czemu, w tym miejscu i tak kanie co i rusz wyrastają, a my mielibyśmy dziś na kolację pysznego wegetariańskiego schabowego :)

Efekt wczorajszych prac:

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sq1D-cgL6iI/AAAAAAAABrQ/S28qAxrW-Ak/s720/6766_RBTka.jpg

Wschodnia elewacja z już ocieplonymi lukarnami:

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sq1D7P7wmkI/AAAAAAAABrM/LTpfVB8UNIg/s720/6773_Lukarny.jpg

I na koniec: jeszcze nierozszalowany furtkośmietnik w widoku z góry, dzięki czemu nie jest aż tak przytłaczający ;)

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sq1ENKpcAeI/AAAAAAAABrY/SyT98diwM1Q/s720/6783_Furtkośmietnik.jpg

J.

Jarek.P
18-09-2009, 21:51
No i zaczęliśmy robić poszycie dachu. Ekipa dekarska dojeżdżała do nas trochę w bólach, bo przekładane to było co i rusz, a to poprzednia robota się obsunęła, a to gdzieśtam się nie wyrobili, a jak już już mieli odpalać maszyny i jechać do nas, to zły poprzedni inwestor im złośliwie grilla zrobił, niedobry taki.

Ale spokojnie, trochę sobie tutaj jaja robię, ale nigdzie nam się nie paliło, tak czy tak dziś dotarli i zaczęli od rozkładania na dachu folii:

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SrPsfxOCZMI/AAAAAAAABs8/6AO6AEqEuEk/s800/6805_Dach....jpg

Tak, właśnie folii, a nawet nie tyle folii, bo to do folii nawet podobne nie jest, tylko "membrany dachowej". Na przekór tradycji i wszystkim, którzy na dach z pełnym deskowaniem kładą papę, bo "panie od 50 lat się dachy papą kryje i jest dobrze", my postawiliśmy tu na nowoczesne technologie. Dlaczego? Ano dlatego, że poczytaliśmy o nich trochę i argumenty przemawiające za nimi a przeciwko dachowi krytemu litą papową barierą wydały się nam przekonujące, co więcej takiego dachu schrzanić właściwie nie można. Jesli tylko się dopilnuje, żeby deski były bite z odstępami i nie za szerokie, to potem już jest wszystko cacy, a w dachu izolowanym klasycznie jest wiele zachodu z utrzymaniem szczeliny między wełną a deskowaniem (u nas tej szczeliny po prostu nie ma), z zapewnieniem prawidłowej wentylacji tej szczeliny czy zrobieniem jej tak, żeby za jakiś czas wełna nie zjechała pod własnym ciężarem, zatykając tą szczelinę u dołu połaci.
A cenowo? Papa w sumie wcale nie jest tania i dużo drożej to wcale nie wychodzi, a jeśliby rozpatrywać superduper papę termozgrzewalną, to chyba wyjdzie nawet taniej.
A u dołu zdjęcia sąg bali pozostałych po wycince naszego biednego lasku, przykryty folią, żeby się w nim przypłaszczek nam nie mnożył, jego i tak tam pełno jest i drzewo za drzewem w okolicy szlag przez niego trafia.

W międzyczasie my z żoną zrobiliśmy dostawę rur do hydrauliki, dokonując przy tym niemożliwego, znaczy przewożąc wiązkę kilkudziesięciu czterometrowych rur trzymetrowym samochodem osobowym :D
Znaczy samochód jest dłuższy, ale kupiona w castoramie na próbę rura 3m wchodziła weń akurat od szyby do szyby.
Pierwszy pomysł - rury PP są elastyczne, zwinąć w rogala i jakoś upchnąć. Okazało się realne dla kilku rur, nie dla kilkudziesięciu, w tym część dość gruba.
Drugi pomysł - wystawić przez przednie drzwi, przez okno. Niestety, samochód zaczął wyglądać, jak przygotowany na turniej kopijników i w przypadku wąskich uliczek trzebaby jechać środkiem, bądź wręcz lewym pasem, a tak czy tak szerokimi łukami omijac pieszych, słupy i znaki drogowe. Odpadło.
Trzeci pomysł, zrealizowany - rury zaczynały się w miejscu na nogi pasażera, łukiem szły pod sufit i stamtąd do bagażnika, gdzie przytrzaśnięte klapą, wystawały sobie spod niej na jakieś pół metra jeszcze, klapa uwiązana postronkiem, jakoś dojechałem. Zdjęcia niestety nie mam, za późno wpadłem na pomysł uwiecznienia.

A i od dwóch dni trwa rozszalowywanie ogrodzenia. Bunkier przeddomowy w całej okazałości:

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SrPsh_mOXDI/AAAAAAAABtA/vWLsODCCqnw/s720/6814_Ogrodzenie.jpg

Łuk w świetle furtki jeszcze nie rozszalowany do końca, nie zdjąłem też do końca szalunku z części śmietnikowej. I cały czas się jeszcze zastanawiam, czy jednak nie wypożyczyć młota wyburzeniowego z wypożyczalni i tego śmietnika nie przerobić na otwarty od tyłu. To niby ma być nie tak wysokie (grunt będzie wyżej o dobre 30cm), ma tez być w ładnej okładzinie i przykryte porośniętą dzikim winem pergolą, ale mimo wszystko... zobaczymy.
No i to drzewo przed domem... z jednej strony strasznie go szkoda, z drugiej zostawienie go tam, to kuszenie losu. Coś mi się zdaje, że pójdzie pod topór.

Jarek.P
19-09-2009, 21:24
Dziś na budowie były głównie porządki. I posiłek, tu zawartość naszego kosza piknikowego: ;) Nie, nie pozowana, sama z siebie tak wyszła.

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SrU7gaNGOiI/AAAAAAAABtc/_zqQ5RhIvNQ/s720/6816_Kosz%20piknikowy.jpg

Porządki sprowadzały się do wywiezienia taczką (chyba się nie chwaliłem, kupiłem sobie, to był jej dziewiczy kurs, w zasadzie powinniśmy ją jakoś uroczyście "zwodować", nadać jej jakieś imię, czy coś) hałdy gruzu z parteru oraz zgrubnego zebrania z poddasza ścinków więźby, desek i innych oraz wysłania całej reszty, to jest trocin, resztek zaprawy, pustaków i innych śmieci, na dół. W noszenie wiaderkiem się nie bawiłem, wysyłałem to przez balkon, lotem bliżej. Tam się to po prostu rozgrabi i na to i tak pójdzie jeszcze spora warstwa ziemi do docelowego poziomu.
Tą samą droga poleciały też deski, blaty i tym podobne, tych się rzecz jasna nie zgrabi, a pozbiera i ułoży w stertę.
Całość w/w prac w opisie brzmi może niewinnie, ale prawda jest taka, że ja w tej chwili w zasadzie nie żyję. Małżonka prawdopodobnie też nie żyje, bo się nie rusza i nic nie mówi. A to, że piszę w tej chwili tego posta to chyba tylko wynik jakichś drgawek. Stężenie pośmiertne w każdym razie mam już wyraźne i tylko kurcze, nie wiedziałem, że przy tym mięśnie tak bolą...

J.

PS: specjalnie na życzenie małżonki, która na widok wklejonego zdjęcia ożyła na tyle, żeby ostatnią wolę wyrazić, wyjaśniam, tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś miał wątpliwości: ten denaturat w koszu znalazł się przy okazji, nie był przewidziany do konsumpcji.

Jarek.P
20-09-2009, 13:12
To jest mój jubileuszowy, milenijny post na forum Muratora :D

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SrYevNO2uqI/AAAAAAAABuE/20nmwMV8ccc/s800/Przechwytywanie%20w%20trybie%20pełnoekranowym%202 0-09-2009%20142317.jpg

Szampana ktoś otworzy?

J.

kala67
20-09-2009, 14:34
ja się z chęcia szampana napije!!!!!
GRATULACJE!!!!!!

Jarek.P
20-09-2009, 20:03
No to tak wirtualnie:

http://www.zpo-konieczno.eu/pliki/powitalny/szampan.jpg

Dzięki :)

J.

kala67
20-09-2009, 20:08
Ty opijasz swój post, a ja swój SSZ :lol: :lol: :lol: :lol:

Jarek.P
21-09-2009, 19:11
Poszycia ciąg dalszy. Membrana w zasadzie już jest, teraz łacenie:

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SrfBLOcctkI/AAAAAAAABu4/AIEkdqgZIZg/s720/6868_Zamembranione.jpg

J.

Jarek.P
22-09-2009, 19:26
Dziś panowie dekarze kończyli łacenie domu. Przy okazji został podpisany ostateczny wyrok na drzewo przed domem, zostanie ścięte jeszcze w tym tygodniu.
Niżej podpisany dziś robił przebicia przez ściany i w zasadzie w czwartek albo najpóźniej sobota zostaną położone pierwsze rury.

I najważniejsze: dziś w naszym domu miało miejsce Wielkie Wydarzenie. Owa Wiekopomna Chwila zaczęła się od wypicia przeze mnie puszki piwa. Potem pojawiło się takie charakterystyczne odczucie, które zwykle następuje po wypiciu puszki piwa :roll:
No i po prostu, siedziałem w tym czasie na piętrze, w łazience, do najbliższego możliwego do obsikania drzewka (o toitoice nie wspominając) było daleko, a ta rozłożona już i w końcu podłączona do szamba kanalizacja była pod ręką... Co prawda w formie wystających ze ścian i podłóg końców rur jedynie, ale... no... :wink:
W szczegółowe opisy może się nie będę wdawał, zdjęć tym bardziej nie zamieszczam, ale sam fakt, będący niewątpliwym kamieniem milowym w postępach naszej budowy odnotować trzeba.

Skorzystałem. Działa! :lol:

J.

Jarek.P
22-09-2009, 20:07
I jeszcze zdjęcie:

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SrkgHW-DFhI/AAAAAAAABwE/ZKOidCc_ojU/s720/6877_%C5%81aty.jpg

Jarek.P
24-09-2009, 14:57
Deska Sedesowa Story:

Do tej pory kwestie sanitarne na naszej budowie były rozwiązywane przy pomocy wynajętego w WC Chatce plastikowego kibelka. Koszt: 220zł/miesiąc do przyjęcia, ale ponieważ od niedawna mamy szambo, to i pojawił się pomysł, żeby z kibelka zrezygnować, a postawić własny, prowizoryczny.
Kwestia tronu była prosta: u moich rodziców w piwnicy stał kibel, który przy okazji remontu ich łazienki (i wymiany na kompaktowy) koniecznie chciałem wyrzucić, ponieważ miałem wizję starego kibla stojącego w piwnicy u rodziców kolejne 20 lat, cały czas z tabliczką "bo może się przyda", rodzice się jednak zaparli, że to nowy, dopiero co zmieniany (stary pękł był sobie) kibel jest, może na działce (ich) się przyda, niech stoi. No i sprawiedliwość im muszę oddać, przydał się. Przewieziony z moich rodzinnych stron do stolycy, jechał na honorowym miejscu w aucie, na fotelu, nawet pasami był jak należy przypięty.
Na budowie został przeze mnie zainstalowany w łazience na parterze:

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Srtup_Mol-I/AAAAAAAABwg/fkCcbXW7J-I/s512/6850_Budowa.jpg

Tron jest, ale do tronu potrzebne siedzisko. Starego od tego kibla niestety nie było, trzeba było kupić nowe. Takie najtańsze, bo lepszego na budowę nie potrzeba. Przy okazji jakichś castoramowych zakupów (a jak budujący, mieszkający w okolicy większych miast dobrze wiedzą, jest to obecnie chyba najczęściej przez nas odwiedzany sklep), w czasie kiedy ja dobierałem sobie jakieś przydasie, małżonka moja się zaoferowała, że w takim razie ona idzie po deskę.
No i wzięła deskę, za 19,99, niestety jak się już na działce okazało, bez śrub mocujących.
OK, trudno, się weźmie i się wymieni. Niestety, do deski jednak dorwało się nasze dziecię i wyłamało jeden z zawiasów klapy.
Pokląłem pod nosem, stwierdziłem, że się weźmie, się odniesie do sklepu i się powie, że tu nie było śrub i w dodatku zawias wyłamany, no co za badziewie w tej Castoramie sprzedają! Odjechaliśmy z tą myślą z budowy i zonk: paragon został wraz z innymi szparagałami w baraku. Za dwa dni byłem na budowie i znów zapomniałem wziąć tego paragonu.
Za kolejne dwa dni byłem po coś w Leroju, akurat trafiłem na porządki w dziale sanitarnym (zmiana ekspozycji), stało mi pod nogami pudło ze śmieciami, zdekompletowanymi automatami do napełniania i tym podobnymi, a na wierzchu leżały sobie śruby do mocowania desek. Typowe. Kilka. Pytam grzecznie, czy mogę, pan troszkę zdziwiony, ale twierdzi, że tak. No to wziąłem dwie i cały szczęśliwy byłem, wreszcie się tą nieszczęsną deskę założy.

Ale niestety... Przymierzając te śruby do deski, czy do niej pasują, nasadziłem je ot tak, w przypadkowy sposób. Dziś jak dojechaliśmy na budowę, żona mówi, że ona idzie zamontować tą deskę. Czemu nie, niech idzie. Do głowy mi nie przyszło, żeby patrzeć, jak te śruby są ustawione, dla mnie było oczywiste, że na to spojrzy, dla niej z kolei było oczywiste, że skoro z deski sterczą śruby, to wystarczy to tylko wetknąć. Wetknęła, przykręciła (a jeszcze z jedną nakrętką się trzeba było namęczyć, bo strasznie ciężko szła) i okazało się, że deska jest krzywo.
Zawołany do pomocy (wcześniej, do dociągnięcia tej ciężko idącej nakrętki) pokląłem sobie pod nosem i zacząłem znów toto odkręcać. I niestety, nakrętka wraz ze śrubą została mi w ręku.

I w tym momencie trafił mnie szlag. Nagły i z jasnego nieba. Tyle napisze, że tej deski już nie ma, jedynie pod przeciwległą ścianą poniewierają się jakieś kawałki plastiku. 20zł chrzanić, ja miałem dziką i ogromną satysfakcję, a w momencie, kiedy robiłem ten rzut deską o ścianę, byłem szczęśliwy, o!

J.

Jarek.P
24-09-2009, 19:51
Kilka zdjęć jeszcze. Na początek pozostałości poprzedniej deski, tej pechowej. Szczątki pozbierała w stosik żona, bo pierwotnie, zaraz po tym, jak mnie szlag trafił, były rozsiane na większej powierzchni.

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sru14mwcL3I/AAAAAAAABxY/36qc7K148mo/s720/6977_Deska.jpg

A to godny następca, z całości jako pierwsze skorzystało nasze dziecię.

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sru1v8WTFUI/AAAAAAAABxU/88mJUDjS9j0/s720/6986_Kibel.jpg

Spuszczanie wody jeszcze wiaderkiem, ale to już ostatnie dni, przekucia do hydrauliki już kończę, lada chwila zacznę rurować.
A bo właśnie, dziś wielka chwila była: wodę już mamy na posesji i gaz teoretycznie też (teoretycznie, bo póki co jedynie w formie rur z zaworkami). Panowie z STD Nasiłowski w każdym razie dziś skoro świt się zjawili, przeorali nam działkę i zrobili. Wszystko zrobili.
Tu nasza wcinka oraz zasuwa, wszystko tak piękne, że aż zasypywać żal:

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sru3DIIh4HI/AAAAAAAABxo/uBrWBWNDi9k/s720/6908_Zasuwa.jpg

A tu Wielka Chwila: pierwsze użycie kranu, chwilę po jego zainstalowaniu przez niżej podpisanego (przyłącze się kończy na zaworze antyskażeniowym.

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sru3GlfAWvI/AAAAAAAABxw/hwxndbR5nTg/s720/6950_Wooooodaaaa.jpg

Niebieska rura PE stercząca obok to bypass mający połączyć widoczny na zdjęciu węzeł wodociągowy z niewidocznym na zdjęciu hydroforem zawierającym studzienną wodę gospodarczą. Teoretycznie ma być tak, że woda wodociągowa jest w domu, a woda studzienna jest na zewnątrz (podlewanie i takie tam), ale dzięki temu bypassowi będziemy mogli:
- a) puścić na krany ogrodowe wodę wodociągową, gdybyśmy doszli do wniosku, że woda studzienna nie nadaje się nawet do podlewania.
- b) puścić wodę studzienną na dom w razie czysto teoretycznie rozpatrywanej możliwości Wojny, Wielkiego Krachu Łunijnej Centralnie Planowanej Gospodarki, Dużej i Długotrwałej Awarii i wszelkich innych możliwości powodujących na tyle długi brak wody wodociągowej, że woda studzienna wyda nam się nie taka najgorsza (w końcu w herbacie nie będzie widać, że woda jest rudożółta...)

I jeszcze zawór gazowy, ten konkretny wygląda zza węgła w pomieszczeniu gospodarczym, w dyskretny sposób sprawdzając, czy aby piec CO już się nie zjawił:

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sru3E8QPdmI/AAAAAAAABxs/5IyKWbUMKVo/s720/6926_Woda%20i%20gaz.jpg

J.

Jarek.P
24-09-2009, 19:54
I jeszcze jeden odcinek, dla odmiany poświęcony dachowi. Obróbki blacharskie już mocno zaawansowane:

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sru29OZOYnI/AAAAAAAABxc/8wttzZGlWY4/s720/6955_Obróbki.jpg

Na zdjęciu może nie widać, ale blacha do obróbek jest w dwóch kolorach. Wszystkie pasy czołowe i podrynnowe są w ciapciatym brązie mającym pasować do rynien, natomiast kosze są z jasnej blachy również ciapciatej i mało się w sumie odróżniającej od dachówki.
Przyjechała nam też dachówka:

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sru3Bf2nXqI/AAAAAAAABxk/eijszwU8iJQ/s720/6917_Dachówka.jpg

Rzecz jasna "żółta" (wg palety barw mojego ojca, który przed momentem, po obejrzeniu podesłanych rodzicom zdjęć powiedział mi przez telefon, że na temat kolorów się nie wypowiada, bo nie chce na wieczór siebie i nas denerwować ;) ):

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sru2_LjREHI/AAAAAAAABxg/uBpb_zBDvh4/s720/6883_Dachówka.jpg

J.

Jarek.P
26-09-2009, 20:17
Dziś znów było pracowicie. Już jak wyjeżdżaliśmy na działkę, wynosiłem śmieci do naszego osiedlowego śmietnika w obecnym miejscu zamieszkania i tam czekało na mnie narożne biurko "komputerowe" w bardzo dobrym stanie. Wziąłem, co się miało marnować, na budowie się przyda :)

Do kompletu, już na budowie zająłem się produkcją mebli designerskich, o tu jedyna w swoim rodzaju i niepowtarzalna drabina w trakcie tworzenia:

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sr5hhatbivI/AAAAAAAABzM/VC4EGVX7Sfs/s512/7104_Drabina.jpg

Drabina była potrzebna "do wnętrz" (Jezusie, jak to brzmi...), natomiast korzystając z faktu, że jest pod ręką drabina dekarzy, zająłem się tymi nieszczęsnymi wykuszami. Pisałem wcześniej: źle je ostyropianili, zrobili jeden spad po całości, zamiast wycinka ostrosłupa o podstawie ośmiokątnej, trzeba było ten styropian zerżnąć. Tak tez sobie to wyobrażałem, że wezmę piłę i po prostu nadmiar odpiłuję.
Siatkę usunąłem bez problemu, piłować się toto jednak nie chciało. Po całości piła się kleszczyła, po kawałku natomiast ciężko było poziom utrzymać. Skończyło się na tym, że udydoliłem tą piła jak się dało, a dalej trzeba było czymś doszlifować na równo. W pierwszym odruchu chciałem jechać do Mojego Ulubionego Sklepu po tarkę do styropianu, ale niestety nie chciało mi się czterech liter ruszyć. Zacząłem więc kombinować, że może jutro to dokończę, po drodze się tarkę kupi? W tym momencie jednak spadła mi jak Pomysłowemu Dobromiru piłeczka na głowę. Z wyniku tego spadnięcia jestem dumny jak nie wiem i teraz się będę strasznie chwalił: patrzcie i podziwiajcie, w 15 minut zrobione ze ścinka blachy i dwóch kawałków desek.

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sr5hfZHOUAI/AAAAAAAABzI/ss6Ee--oJJ4/s720/7113_Budowa.jpg
http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sr5hdD-py6I/AAAAAAAABzE/M7JRdcVFiTw/s720/7114_Budowa.jpg

Na drugim zdjęciu znakomicie widac, jak w miarę wybijania dziur traciłem zapał i coraz większy raster mi wychodził. Tak czy tak jednak tarka się sprawdziła rewelacyjnie, tu dowód, dolny wykusz już zrobiony, górny jeszcze w stanie pierwotnym:

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sr5hZWq9HMI/AAAAAAAABy8/b43C_OVz1Ho/s512/7121_Budowa.jpg

Bo inżynierem to trzeba BYĆ a nie tylko mieć papierek, o! :wink:

Następne roboty: dni coraz krótsze, światłość jakaś była potrzebna, zrobiłem więc prowizoryczne oświetlenie w newralgicznych miejscach:

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sr5hbbEyU4I/AAAAAAAABzA/pNdHlwWc2uw/s720/7116_Budowa.jpg

Z ciekawostek jeszcze: zaczęliśmy wstawiać okna, porządne, drewniane, gdyby ktoś reflektował, służę namiarami na producenta, tanio bierze i dobry fachowiec z niego :wink:

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sr5hQpwzZFI/AAAAAAAAByw/N4d7n2t0zwc/s720/7126_Okna.jpg
http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sr5hOi5tztI/AAAAAAAABys/ecZeD0vopbU/s512/7131_Okna.jpg

I na koniec zdjęcia naszych rynien wraz z gotowymi już obróbkami. Widać od biedy dwa kolory blachy: podrynnowa ciemna, nadrynnowa bardziej w kolorze dachówki.

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sr5hSItXssI/AAAAAAAABy0/UCoyFoYSsrs/s720/7125_Rynny.jpg
http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sr5hVlToe2I/AAAAAAAABy4/gZ8Lup8U4SQ/s720/7124_Rynny.jpg

J.

Jarek.P
27-09-2009, 09:39
Nasz dziennik budowy osiągnął właśnie liczbę 10 000 otwarć. Miłe, że ktoś te moje wypociny czyta :)

J.

Jarek.P
27-09-2009, 20:54
Trochę zdjęć dziś porobiliśmy. Najpierw pierwsze położone już na dachu dachówki. Deska czołowa odbita, ponieważ dekarze stwierdzili, że tą połać trzeba będzie albo wydłużyć albo skrócić, ponieważ jest wysunięta i trzeba ją tak dopasować, żeby od reszty dachu się różniła o pełną długość dachówki.

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sr-_BR_QDkI/AAAAAAAAB1A/UUNzimqkJcw/s720/7142_Niedziela.jpg

Wspominane wczoraj śmietnikowe znalezisko:

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sr--nmaTisI/AAAAAAAAB0k/eBTc4pvyx_0/s720/7169_Niedziela.jpg

Tak wogóle, to nie wiem, czy to z wiekiem przychodzi, czy ja po prostu jako dziecię, które najpiękniejsze lata dzieciństwa spędziło w bliskiej okolicy czegoś w rodzaju wysypiska śmieci (potraficie sobie wyobrazić piękniejszy poligon do zabaw?), mam to we krwi, a żona się ode mnie zaraziła, ale jak dziś wychodziliśmy z domu i po drodze trzeba było o śmietnik zawadzić celem wyrzucenia domowych śmieci, to małżonka z góry stwierdziła, że idzie ze mną, bo może jeszcze coś ciekawego wynieśli, a ja tylko zacząłem się głośno zastanawiać, czy taki kijek z metalowym hakiem na końcu by się nam nie przydał :wink:

Uwaga, teraz będą zdjęcia artystyczne, (c) by żona moja:

Widok na wejście główne poprzez częściowo nierozszalowany jeszcze portal wieńczący furtkę w bunkrze ogrodzeniowym. Po lewo stoi sobie blat szalunkowy, o bunkier jedynie oparty, tam już żadnego betonu nie będzie.

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sr--rzYEvfI/AAAAAAAAB0s/Xm7315bY8fQ/s512/7167_Niedziela.jpg

Taki sobie widoczek na elewację zachodnią:

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sr--zreLM-I/AAAAAAAAB00/bj_JFNcYY0I/s512/7157_Niedziela.jpg

I nasze drzewa. Prawda, że ładne? Takie proste i dorodne... :lol:

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sr--7ykcqZI/AAAAAAAAB08/UdxtPr9WJgc/s512/7150_Niedziela.jpg

A na koniec konkurs dla wiernych czytelników. Czego nie ma na dwóch poniższych zdjęciach, co przewijało się na wcześniejszych pokazujących ten obszar?

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sr--qZPHrMI/AAAAAAAAB0o/mcBKCcOMBe4/s720/7168_Niedziela.jpg
http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sr--4rrAzOI/AAAAAAAAB04/P9FoEggpdTM/s512/7154_Niedziela.jpg

J.

manieq82
28-09-2009, 09:19
wycieli drzewa :)

Jarek.P
28-09-2009, 20:49
Brawo! :D
Nagroda - karp po największym z wyciętych drzew do odebrania u mnie na posesji, transport własny :wink:

A dla przypomnienia - to drzewo przed domem było piękne, ale groziło. Różnymi rzeczami groziło, od nabicia sobie guza przy zbyt pospiesznym wychodzeniu z domu począwszy, na skasowaniu sporego fragmentu dachu wraz z garderobą nad garażem skończywszy, w razie gdyby silniejsza wichura zawiała, a podcięte z trzech stron korzenie jednak nie wytrzymały. Zagrożenie było na tyle realne, że nawet małżonka moja, normalnie trzęsąca się nad każdym listkiem i każdą gałązką przez złych i nieszanujących przyrody budowlańców urwaną, stopniowo wyewoluowała od od stanowczo wygłaszanej opinii, że nie da i różne części ciała poucina pierwszemu, kto na to drzewo rękę podniesie, do "pewnie trzeba będzie ściąć, ale to się jeszcze zobaczy".
Dwa drzewa przy wykuszach - jedno było karłowatym i na pół uschniętym kurduplem i miało być wycięte bez gadania, drugie natomiast - kierbud co prawda orzekł, że też trzebaby wyciąć, ale było to dawno i potem nikt już nie wracał do tematu.

Aż wreszcie przyszła banda dekarzy. Wyposażonych w piły łańcuchowe i łypiących tylko złowrogo, co tu by można pociąć. Na dzieńdobry dostali na pożarcie ogromną hałdę łat i kontrłat, kilka dni im zeszło zanim się przez nią przerżnęli i jeszcze im było mało. Wtedy zaczęli dach ciąć, wschodnią połać grozili, że oberżną i już już się za nią zabierali, kiedy któryś spojrzał na to drzewo przed domem. Spojrzał i zamilkł. A potem zawołał resztę i pokazał palcem. Do góry pokazał, o tak:

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SsERVIboU8I/AAAAAAAAB10/6Cr58P_4pag/Co%20mi%20zrobisz%20jak%20mnie%20złapiesz.JPG

I spojrzeli po sobie i zarechotali złowrogo. I jeszcze tylko nam dla niepoznaki wytłumaczyli, że te drzewa trzeba ściąć koniecznie, ponieważ między frontowym a deską czołową nawet rynna się nie mieści, a te przy wykuszach, jak wiatr zawieje mocniej, to się o krawędź dachu opierają niemalże, a jak tylko zniknęliśmy z działki, to się biegiem na te biedne drzewa rzucili, łapiąc po drodze za piły, siekiery i co tam któremu pod rękę podeszło. I nie tylko je ścięli, ale tak dokładnie przemielili, że gdyby nie ten karp wspomniany na początku tego wpisu, to nawet trudno byłoby stwierdzić, że tam kiedykolwiek jakieś drzewa były... Strzeżcie się, powiadam wam!

J.

Jarek.P
30-09-2009, 20:46
Niespodziankę dziś mieliśmy, taką zupełnie obok całego procesu budowlanego.

Dawno dawno temu, jeszcze przed stanem zero nawet, opisywałem gdzieś na pierwszej stronie niniejszego dziennika, jak to 4 kwietnia wstałem o nieludzkiej dla mnie porze, żeby skoro świt, rannym brzaskiem i wśród mgieł znaleźć się o óśmej rano na naszej działce. Było nawet stosowne zdjęcie zamieszczone, oto i ono:

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sdfrc0BjQ9I/AAAAAAAAAnM/snUu9KOuCf0/s720/3511_Studnia.jpg

Byli wtedy studniarze, którzy cudem jakimś wjechali między drzewami na tyły działki, byłem i ja, zaparkowawszy swoim Najlepszym Samochodem Świata na drodze przed działką i być może nawet słyszałem, jak coś nam nad głowami przelatuje, ale przejęty dziejącymi się wtedy na działce rzeczami nie zwróciłem na to uwagi.
A szkoda. Bo to szpiegowski samolot był. O, proszę:

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SsOtl6h88GI/AAAAAAAAB3A/qplrGANFwKY/Mapa%20z%20Zumi.pl.jpg

Miła pamiątka prawda? :D Szkoda, że większych powiększeń się nie da zrobić, bo ja tam gdzieś na dole z całą pewnością jestem.

Przy okazji można się rozeznać w topografii naszej działki. Sąsiedzi z prawej i lewej "wedle płota", przy czym o ile od prawej płot (jego początek) jest widoczny, tak po lewej cały cień rzucany przez drzewa na łąkę to jeszcze nasz jej fragment (wtedy taki był jeszcze ładny, zieloniutki, obecnie jest to smętne klepisko), granica z sąsiadem, to ledwie widoczna ciemna linia na pograniczu tego cienia. Od tyłu (na zdjęciu: od dołu) granica przebiega tuż za samochodem studniarzy, na przedłużeniu ogrodzenia sąsiada.
Drzewa nasze - stan tutaj jest już po wycince, w porównaniu z tym co tutaj widać, obecnie nie ma tego drzewa od frontu, trzech z boku i jednego z tyłu domu.

J.

Jarek.P
30-09-2009, 21:03
I jeszcze jako post scriptum:

Tak sobie siedzę i oglądam w tym Zumi najbliższe nasze okolice i cudeńka znajduję. M.in. coś, czym muszę się pochwalić:

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SsO3ZjZnQQI/AAAAAAAAB3c/rxY6zVTRGnc/Kręgi%202.JPG

No co to jest, jak nie kręgi w zboż... TFUUU!!! no w tej... w trawie???? Malutkie, to fakt, ale nie bądźmy wybredni, może to jakieś małe UFO było, nie musiało do nas od razu takie jak do Klewek (czy gdzie tam to było) przylatywać. I łąką zamiast pola pszenicy się zadowoliło, skromne widać jakieś, gorszy sort musi to jakiś był. Gorszy czy nie gorszy, za to nasz, może nie całkiem własny, ale lokalny. Po sąsiedzku przylecieli.

Tu za to przyszaleli mocniej, to ani chybi jest jakieś przesłanie do ludzkości, tylko my nie potrafimy tego odczytać.

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SsO3bdEMQrI/AAAAAAAAB3g/qS3CyzzleoY/Kręgi%201.JPG

I jak tu nie pokochać tego miejsca?

J.

Jarek.P
03-10-2009, 22:11
Wreszcie ujrzeliśmy dziś naszą dachówkę w formie rozłożonej. Dach co prawda nie jest jeszcze skończony, do końca sporo jeszcze brakuje, ale to co jest wystarcza, żeby stwierdzić, że będzie to najładniejszy dach w okolicy, tak sobie nieskromnie napiszę, a co!

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sse7ZrSs-4I/AAAAAAAAB40/XOWbsGe32GI/s720/7232_Dachówki.jpg
http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sse7XZs-lbI/AAAAAAAAB4o/qtdW-gNExe0/s720/7235_Dachówki.jpg
http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sse7R1cVtEI/AAAAAAAAB4g/POfW18ss6aU/s720/7225_Dachówki.jpg
http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sse7UvAs8bI/AAAAAAAAB4k/NhTUc0FfMSU/s512/7227_Dachówki.jpg

Prócz dachu dziś jeszcze były kontynuowane prace nad oknami drewnianymi. Znów trochę autoreklamy zrobię, może ktoś się jednak skusi? O, prosze bardzo, model otwierany:

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sse7Mu8FVRI/AAAAAAAAB4U/lP_i26_gHU0/s512/7259_Okna%20drewniane.jpg
I wersja tarasowa, z okienkiem doświetlającym:
http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sse7OU6faQI/AAAAAAAAB4Y/nyldTl49mrU/s720/7263_Okna%20drewniane.jpg

Na zdjęciu przedstawiającym wykusz można się jeszcze dopatrzeć nad dolnym wykuszem białej plamy styropianu doklejanego naokoło wykusza "temi rencami", ponieważ dekarze orzekli, że oni muszą mieć tego styropianu tam więcej, żeby mieć jak blachę obróbek wrabiać. Chciałem zrobić oba wykusze, jak widać rusztowanie jest postawione do górnego poziomu, niestety czasu brakło :(
Sam styropian do tych wykuszy wiozłem ma dachu swojego Najlepszego Samochodu Świata, tym samym potwierdzając po raz kolejny, że Najlepszy Samochód Świata jest Najlepszym Samochodem Świata (nawiasem mówiąc: ma ktoś dobry sposób na zerwanie taśmy klejącej z lakieru samochodowego inaczej niż odskubując paznokciem po malutkim kawałeczku? ;) )

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sse7QFqR0AI/AAAAAAAAB4c/PmFB6tm8SHU/s512/7222_Focus%20transportowy.jpg

A i z istotnych rzeczy: brat mi dziś rozkuł dwa okrągłe okienka w garażu, ponieważ do okien musimy je mieć 5cm szersze niż są. Zostało jeszcze jedno...

J.

Jarek.P
04-10-2009, 21:40
Jeszcze tytułem uzupełnienia do wczorajszego wpisu, te rozkute okna garażowe:

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SskEvC99sCI/AAAAAAAAB5U/sLM_ZY5RfwY/s720/7272_Rozkuwanie%20okien.jpg

Okna zostały wymurowane pierwotnie na 60cm, bo tak żonie wychodziło z rzutów elewacji, że wraz z planowanym obramowaniem tych okien (płytka elewacyjna klejona w rozetę naokoło okna) będzie optymalnie. Niestety, poniewczase okazało się, że tak małego okna nie da się zrobić. Tam, gdzie okna w końcu zostały zamówione (Gebauer) minimalną średnicę okien okrągłych podano nam 65cm, a że te wymurowane dziury wyszły na 62cm, trzeba było poszerzyć. No to Brat, który akurat z pomocą przyjechał na sobotę, rozkuwał. Dzięki!

Tak się dziwnie składa, że znacząca większość chyba autorów muratorowych dzienników budowy to panie, panowie opisujący budowlane perypetie są w wyraźnej mniejszości. Za to te dzienniki pisane przez kobiety mają jeden wspólny element:z realiów są przedstawiane wykopy pod fundament, a już w następnym poście: "o, tak będzie wyglądać moja kuchnia", "taki wystrój salonu mi się marzy" :wink: , a im bliżej końca budowy, tym ilość przedstawianych inspiracji wnętrzarskich rośnie.
Ja co prawda nie kobieta, ale co zrobić, jakieś elementy wystroju wnętrza trzeba w końcu pokazać. Na początek: bardzo ważny element naszej pierwszej, wcześniej już na zdjęciu pokazywanej, było nie było, toalety :lol:
Wzór zastrzeżony, prawa do designu przysługują mojej małżonce, próby plagiatowania będą ścigane z całą surowością prawa!

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SskEs7Oo2xI/AAAAAAAAB5Q/f4E-VOVlXxo/s512/7273_Toaleta.jpg

Jarek.P
08-10-2009, 18:38
Dach niestety się przeciąga, pogoda dekarzy nie rozpieszcza, nieuniknione problemy logistyczne również. Teoria była taka, że do jutra mają skończyć. Niestety nie skończą, zostają im jakieś niedokończone drobiazgi, poza tym:
- w dostawie brakło trzech gąsiorów początkowych (były zamówione, nie znalazły się na paletach)
- domówiona blacha przyszła w innym kolorze, trzeba było odesłać i zamawiać ponownie
- "nie dowieźli" również dachówek z kominkami wentylacyjnymi.

Tak czy tak umówiliśmy się z dekarzami, że wszystkie te braki zostają do zrobienia "na później", a żeby owo "na później" było pewne, część wypłaty również poczeka sobie na owo później. Czy to później będzie jak tylko braki dojadą, czy dopiero na wiosnę, kiedy będziemy wstawiać też i okna połaciowe (na zimę nie wstawiamy, wolimy nie kusić dodatkowo okolicznego menelstwa) - jeszcze nie wiem, okaże się.

W chwili obecnej, nasz dach jest nadal najładniejszym dachem w okolicy (a ja najskromniejszym autorem dziennika budowy) i prezentuje się tak:

Widok od frontu:
http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Ss4gSXVpByI/AAAAAAAAB6U/-uIFIKNcp1s/s720/7310_Dach.jpg

Tutaj tył domu, a na połaci widać zaczątek tego, co zdaje się, że przy domu w lesie będzie naszą stałą bolączką: igliwie na dachu. Że rynny będzie trzeba czyścić kilka razy na rok, a kosze przynajmniej raz na rok, dekarz nas ostrzega cały czas. Nic, do czyszczenia rynien zrobię jakieś ustrojstwo na drągu, a do czyszczenia koszy już zaczyna mi się rysować pomysł czegoś choć troszkę zautomatyzowanego jako temat do dumania w długie zimowe wieczory we własnym domu i własnym warsztacie ;)
http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Ss4gPc-6jYI/AAAAAAAAB6Q/KA0T4W7Pbp8/s720/7300_Dach.jpg

Jeszcze zbliżenie na lukarnę:
http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Ss4gMwNTlQI/AAAAAAAAB6M/BqB8mnlEEwU/s720/7302_Dach.jpg

I gąsiory. Połać po lewo nie jest ani krzywa ani nic na nią nie spadło, co któraś dachówka jest podsunięta żeby chodzić dekarze mieli po czym, dlatego z boku to tak dziwnie wygląda:
http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Ss4gTnRtG-I/AAAAAAAAB6Y/Cc3jVm91eY0/s720/7303_Dach.jpg

J.

Jarek.P
13-10-2009, 17:27
Dach w zasadzie skończony. Dekarze zrobili co mogli z posiadanymi materiałami, niestety brakło im trzech gąsiorów początkowych, chyba jednej dachówki narożnej, wcięło też dwie dachówki z kominkami wentylacyjnymi. Znaczy to wszystko było zamówione, ale nie zostało przywiezione w dostawie. Brakło tez nam blachy, więc część obróbek czeka.
Całość tego, co zostało niezrobione poczeka sobie chyba do wiosny, kiedy założymy okna połaciowe, wtedy też zostaną skończone te braki.
Póki co nasz dach wygląda tak:

Front:
http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/StSmLQVYj3I/AAAAAAAAB8A/DNUpsBhjQnI/s720/7340_Zima%20idzie.jpg

I szczyt dachu.
http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/StSmJqt7h9I/AAAAAAAAB78/fb1TJs9vS7w/s720/7353_Zima%20idzie.jpg

Na rozecie planowaliśmy koguta z różą wiatrów, ale okazuje się, że nie jest to takie proste, niestety. Znaczy kogut sam w sobie owszem, do wyboru do koloru, ale mocowanie do rozety jest jak się okazuje kłopotliwe. Rozwiązań fabrycznych niet, koguciarze robią tylko łapki do przykręcania, bądź uchwyty "pod gąsior", trzebaby coś rzeźbić, dekarz się strasznie krzywił, doszły jeszcze kwestie piorunochronowe - gdyby kogut był, musiałby być i piorunochron, a tak z racji tego, że dom między drzewami, piorunochronu raczej nie będzie bo jak ma w coś walić, niech wali w drzewa (tfu tfu!), po co na dom ściągać.

I ostatnia rzecz, którą dziś na chybcika zrobiłem przerażony dobiegającymi z mediów prognozami pogodowymi na najbliższe dni (nocne przymrozki do -9 stopni), inspektorzy BHP, zwłaszcza ze słabym sercem proszeni są o zamknięcie w tym momencie niniejszego dziennika i nieoglądanie zdjęcia poniżej!

Materiały:
- rura termoizolacyjna typowa
- przewód grzejny wypruty ze złomowanego masażera do stóp
- termostat bimetaliczny z własnych "przydasi"
- kable, paski "trytytki", izolacja itp.
- kawał folii w roli dodatkowej izolacji p/wodnej

Efekt: tadaaaam!
http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/StSmNHievTI/AAAAAAAAB8E/dIqQzFqkvq0/s720/7354_Zima%20idzie.jpg

Całość począwszy od ziemi, skończywszy na liczniku jest owinięta kablem mającym w sumie 60W, dodatkowo na sam licznik i zawory jest jeszcze dowinięty kabel 20W, docelowo całość jeszcze zamknę w drewnianej skrzynce wypchanej ścinkami styropianu. Termostat ustawiłem na 3 stopnie, zobaczymy...

J.

out
16-10-2009, 14:48
Termostat ustawiłem na 3 stopnie, zobaczymy...

tak z teorii - pierwsze kryształki lodu pojawiają się przy 4 stopniach :wink:

Jarek.P
16-10-2009, 15:16
tak z teorii - pierwsze kryształki lodu pojawiają się przy 4 stopniach :wink:

Yyyyy.... :o Chodzi o ciśnienie? Które w rurze wodociągowej jest od atmosferycznego dużo większe i w związku z tym temperatura zamarzania podjeżdża nam do góry?
Nic, w taki razie pozostaje mi liczyć na to, że samo osiągnięcie temperatury zamarzania (w danym ciśnieniu) nie wystarczy, potrzebne jest zejście niżej, żeby się zmiana dokonała, a jutro i tak będę na działce, to podniosę na 5, ale dzięki za uwagę.

J.

Jarek.P
24-10-2009, 17:55
Ech, chyba budowa nam w sen zimowy zapada, nasz Dziennik Budowy na czwartej stronie działu wylądował... a niedobrze, niedobrze, roboty jeszcze kuuupa.

Dziś trochę nadrobiliśmy z Bratem. Po pierwsze (i nieudokumentowane fotograficznie) Brat wywiózł z domu wszystkie hałdy gruzu pomieszanego z trocinami z więźby. Było tego łaaaaadnych parę kursów taczką i w całości poszło na utwardzenie drogi przed domem.

Po drugie - została zasypana ostatnia dziura w ziemi w obrysie fundamentów - była zostawiona na wodociąg, a ponieważ ten już jest, to trzeba było zasypać. To był pierwotnie taki nieduży zasiek wyszalowany deskami (niestety nie do samej góry, wskutek czego woda płynąca akurat tamtędy z całego stropu w czasie ulew, mocno to jeszcze podmyła), patrząc na to stwierdziłem:
- tu dużo nie trzeba, może ze trzy taczki wejdą
- co ty, z dziesięć jak nic wejdzie - to Brat.
- eeee, nie przesadzaj, dziesięć to na pewno nie!
Stanęło na tym, że się zobaczy. I się zobaczyło. Weszło dwanaście...

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SuMp1BMiLCI/AAAAAAAAB98/ATv9YdNMMo0/s720/7382_Dzrwi%20i%20okna.jpg

Zasypana już dziura widoczna u dołu, po prawo zrobiona z resztki krokwi zagęszczarka do gruntu "profi-line". A na wprost zabite deskami drzwi gospodarcze.
I jeszcze zbliżenie jednego elementu z tego zdjęcia, kolejna ciekawostka z cyklu "Horror BehaPowca":

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SuMqQ6xNneI/AAAAAAAAB-c/fsKBEyl4BEE/s512/7384_Dzrwi%20i%20okna.jpg

Ustrojstwo musiałem po pierwsze naprawić, ponieważ okazało się, że w pierwotnym wykonaniu nie grzeje jedna sekcja. A jak już naprawiłem i uruchomiłem testowo, to okazało się, że przy dzisiejszej temperaturze (+10 stopni) całość rur robi się pod ociepleniem mocno ciepła, miejscami wręcz gorąca, w każdym razie przy niezbyt silnym strumieniu wody i sprawnym posługiwaniu się mydłem można bez problemu umyć ręce w mocno ciepłej (przez pierwsze sekundy gorącej) wodzie. W związku z powyższym termostat został przeniesiony bezpośrednio na rurę, bez żadnych osłon z pianki, najwyżej jak będą mrozy, całość obuduję styropianem.
A termostat spowrotem przestawiłem na trzy stopnie. Mój dziennik podczytuje kolega z pracy i jak zobaczył ostatnią dyskusję na temat temperatury zamarzania wody, wykopał z internetu diagram fazowy dla wody (ukazujący zależność stanów skupienia od temperatury i ciśnienia). Jasno z niego wynika, że wbrew logice zwiększanie ciśnienia wody powoduje nie podnoszenie, ale obniżenie temperatury zamarzania, jednak jest to zależność tak słaba, że w omawianym zakresie ciśnień całkowicie pomijalna. Zatem: woda zamarza w temperaturze ZERA (Celsjusza), amen.

Do rzeczy jednak. Jak już o zabijaniu deskami mowa... moja firma autorska produkująca dizajnerskie okna drewniane rozszerzyła ofertę o drzwi. Z zamówieniami proszę się śpieszyć, bo terminy do wiosny przyszłego roku już zajęte. Najnowsza pozycja z katalogu ofertowego: drzwi zewnętrzne, antywłamaniowe, konstrukcja lita, drewniana:

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SuMpuogbAKI/AAAAAAAAB9w/QyEuXvmklAE/s512/7388_Dzrwi%20i%20okna.jpg

Skrzydło drzwi w profesjonalny sposób wzmacniane, ze specjalnym, patentowanym systemem zapobiegającym opuszczaniu się drzwi, na zdjęciu widać też wysokiej klasy przeciwwyważeniowe zawiasy:

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SuMprGGFs8I/AAAAAAAAB9o/7azE-0hCrTA/s512/7379_Dzrwi%20i%20okna.jpg

Drzwi są wyposażone w estetyczne naświetle, szklone szybą antywłamaniową klasy P4 oraz w wysokiej klasy blokadę blokującą drzwi od wewnątrz.

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SuMp22k31dI/AAAAAAAAB-A/JD195Lb-GqE/s720/7380_Dzrwi%20i%20okna.jpg

Zamki oczywiście atestowane, konkurencja oferująca co najwyżej jakąśtam klasę C może nam skoczyć, my oferujemy klasę "D" (jak... jak Deeee ;) ):

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SuMpwodk3hI/AAAAAAAAB90/8IF9gUGCu5Q/s720/7387_Dzrwi%20i%20okna.jpg

I kolejna nowość w ofercie: okna przeszklone. Nie jakąśtam szybą! Tylko dwuwarstwowym kompozytem polietylenowym:

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SuMpsxqbLjI/AAAAAAAAB9s/FjEJczcboxE/s720/7389_Dzrwi%20i%20okna.jpg

I to w zasadzie wszystko. W przyszłym tygodniu planuję wziąć się wreszcie za hydraulikę!

J.

anikavonboger
25-10-2009, 19:41
No i cały wieczór spędziłam na czytaniu Twojego dziennika budowy. I...zazdroszczę Wam ... etapu budowy przede wszystkim :lol: Poza tym bardzo wkrętliwie piszesz. Pozdrawiam i czekam na dalsze wieści z placu...budowy, oczywiście.

Jarek.P
25-10-2009, 21:12
Dziękuję za miłe słowo :)
A etap... jaki etap, przecież "dopiero co" jeździliśmy z żoną i potomkiem po leśnej ściółce się przechadzać, to tak piorunem potem idzie, że ani się człowiek obejrzy a już ma skarbonkę bez dna postawioną na działce, a dno bez skarbonki pozostawione na koncie :-?
Twoja budowa zresztą też ma niezłe tempo :)

Pozdrawiam

J.

Jarek.P
29-10-2009, 18:11
I znów nasz dziennik spadł aż na trzecią podstronę, nie wiem, czy to nam tak wolno zaczęło iść, czy inni budujący w długie jesienne wieczory za pisaninę się wzięli...

W każdym razie dziś wziąłem sobie w pracy wolne i pojechałem wreszcie się zabrać za hydraulikę. Miała być robiona już dawno temu, ale wiecznie coś jej w drogę wchodziło, zawsze coś było ważniejsze i w rezultacie całość się odwlekła aż do teraz. Usiłowała zresztą odwlec się jeszcze bardziej, ale się zawziąłem i nie dałem.

Pojechałem na budowę sam i... i chyba trzeba będzie wreszcie pokazać okolicznej przyrodzie, kto tam rządzi. Zaczęło się od tego, że jak przyjechałem, straszną awanturę mi zrobiły rozsiadnięte w najlepsze na naszym Pięknym Dachu ptaki. Nie wiem, co to było, wielkości sroki, dźwięki wydawało takie raczej skrzekliwe, ale było zupełnie inaczej niż sroka ubarwione. Nie znam się, niestety, na codzień odróżniam wróbla i gołębia (Tfu!), w każdym razie ani wróbel ani gołąb (Tfu!) nie był to z całą pewnością.
Z gdybania "a może to był..." podpieranego wyszukiwanymi w góglu obrazkami najbardziej pasuje mi kawka, ale też nie do końca, bo wg opisu powinna być czarno-szara, a to, co widziałem miało jakieś fioletowe dodatki. Tak czy tak, na wypadek, gdyby to były jednak kawki, pilnie trzeba przed nastaniem wiosny przewody kominowe pozabezpieczać.

Potem, kiedy już rozłożyłem się z robotą, musiałem trochę czasu spędzić w szachcie instalacyjnym, okazało się jednak, że ten obrał sobie na swoje lokum jeden z naszych motyli, o których pisałem kiedyśtam. Siedział akurat na środku ściany, a w szachcie bardzo ciasno jest i bałem się, że go uszkodzę, więc chciałem go wygonić. Macham, on nic. Macham mocniej - nic. Trącam go palcem - nic, jakbym kawałek papieru trącał. Nie chciałem go strącać "siłom", więc mocno na niego dmuchnąłem. To wreszcie wywołało reakcję: rozłożył skrzydła i zaczął nimi na mnie ZGRZYTAĆ!. W życiu nie słyszałem dźwięków przez motyla wydawanych, a ten tymczasem najnormalniej w świecie zgrzytał: składał i rozkładał skrzydełka z wyraźnie słyszalnym szelestem-zgrzytem. Mówię do niego grzecznie i spokojnie:
- wynocha! - a on na to:
- zgrzzzzyt! - no to ja znów grzecznie i spokojnie:
- a pójdziesz mi zaraz stąd w cholerę czy nie? - wybrał opcję "czy nie", co zasygnalizował nie mniej spokojnym:
- zgrzzzzyyyt
I tak cały czas, jak tam koło niego pracowałem, nie przeszkadzała mu ani młotowiertarka, ani pył ani świecący halogen. W końcu powiedziałem mu, że dostaje czarną kartkę za nieposłuszeństwo, zaraz zrobię mu zdjęcie i trafia na tablicę "Tych motyli nie obsługujemy", ale za całą odpowiedź znów rozległo się:
- zgrzzzyt.
Zdjęcie w każdym razie zrobiłem, o proszę:

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SunLZEIVASI/AAAAAAAAB_0/Af5T4hrW1gM/s720/7397_Motyl%20na%20budowie.jpg

Co do hydrauliki. Zacząłem od zimnej wody, dziś niestety nie miałem za dużo czasu, ograniczony byłem zaczynającym się o 15:00 ślubowaniem naszego świeżo upieczonego przedszkolaka, ale głównego "roota" zrobiłem, oto i jego zasadniczy fragment:

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SunLKB6ahxI/AAAAAAAAB_s/VgVJ40LyJVA/s512/7403_Hydraulika.jpg

Z ciekawostek widocznych na zdjęciu: peszel na pierwszym planie prowadzi do kominka w szambie, w przyszłości wyjdą nim kable czujnika poziomu... no.... cieczy, powiedzmy. Obok peszla - koniec bednarki będącej zaczątkiem Głównej Szyny Uziemiającej. No i kable... różne, w większości tymczasowe.
Zrobiłbym więcej, ale nieprzemyślenie kwestii mania tylko dwóch rąk, w dodatku ograniczonej długości i ilości stopni swobody spowodowała, że zmarnowałem sobie jedną kształtkę z już przygrzanymi redukcjami, a niestety nie miałem ich więcej.
Po tym pierwszym dniu w każdym razie nasuwają mi się dwa spostrzeżenia:
Po pierwsze: High End Quality i full profeszynal rury marki Wavin w porównaniu z badziewnymi najtańszymi tureckimi rurami z Castoramy, na których uczyłem się zgrzewania kilka tygodni temu, mają jedną dość istotną, przynajmniej dla mnie - początkującego zgrzewacza wadę: na tych tureckich był przez całą długość czerwony pasek, znakomicie ułatwiający ustawianie elementów instalacji względem siebie. Wavin niestety takiego paska nie ma. Owszem ma wzdłuż rur naniesione napisy i jakieś kreseczki, ale po pierwsze jest to nieciągłe, po drugie przy odtłuszczaniu rur acetonem, schodzi od jednego pociągnięcia szmatą. Ta czerwona kreska była o wiele lepsza.
Po drugie: producent rur podaje optymalną temperaturę i czas zgrzewania. I nie wiem, być może jak się ma profesjonalną zgrzewarkę za 1000zł, parametry te faktycznie się sprawdzają i są optymalne. Jednak przy zgrzewarce za 150zł, o takiej jak na obrazku:

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SunLMV1yYjI/AAAAAAAAB_w/n2uOXr0SLSE/s720/7404_Hydraulika.jpg

przy tej zgrzewarce jednak nie sprawdzały się kompletnie, po pierwszej próbie dałem spokój (a efekt zgrzania wywaliłem), o wiele skuteczniejsza okazała się metoda: temperatura - na maksa, czas grzania - a tak mniej więcej potrzymać, żeby miękkie się zrobiło. "Mniej więcej" oczywiście starałem się dla danej średnicy dawać takie samo, w każdym razie dla rury fi32 Wavin podaje czas optymalny bodajże 8 sekund przy 260 stopniach, ja temperaturę ustawiałem na 300stopni (na pokrętle, diabli ją wiedzą, jaka była naprawdę), a czas grzania - 10 sekund liczonych od całkowitego napchnięcia kształtki na kamień (co tez kilka sekund trwało) i wtedy dopiero wychodziło idealnie - rurę dawało się wsunąć do samego końca, nie używając do tego końskiej siły ale i nie formując od wewnątrz obwarzanka z nadmiernie stopionego plastiku.

Jutro ciąg dalszy.

J.

Jarek.P
31-10-2009, 19:26
Hydraulika robi się na całego. Po dzisiejszym dniu parter jest... no może napisanie w tym miejscu "prawie skończony" to by było duże przegięcie, ale na pewno jest już bliżej niż dalej.

Tak wygląda obecnie nasz szacht instalacyjny:

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sux-DGZVPUI/AAAAAAAACAw/ClaJHljxE_s/s800/7520_Szacht.jpg

Obok istniejących rurek pojawi się jeszcze trzecia od recyrkulacji, w kącie będzie też rura od OC (Odkurzacza Centralnego).
Jeszcze jeden niepozorny, a bardzo ważny element, jaki się w szachcie pojawił, to widoczna po lewo Główna Szyna Uziemiająca, z już "na ładnie" przykręconą bednarką wystającą z uziomu fundamentowego. O tu na zbliżeniu, z otwartą osłonką:

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sux-DsIioPI/AAAAAAAACA0/Bq7zAg-SGhU/s720/7524_GSU.jpg

I teraz to, co (z dzisiejszych prac) najpiękniejsze: dolna łazienka:

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sux-CnL77NI/AAAAAAAACAs/Vq_1y5_Edqs/s720/7515_Łazienka%20na%20parterze.jpg

Na ścianie po prawo "zasilanie" wraz z zaworami odcinającymi (będą odcinać wszystkie odbiory na parterze). Za nimi kolejno:
- odnoga dająca nura przez dziurę w ścianie do garażu i tamtędy spowrotem do pomieszczenia gospodarczego, do umywalki i pralki. Gdyby ktoś pytał, dlaczego, skoro w pomieszczeniu gospodarczym jest wodociąg i piec, zasilam te podejścia tak naokoło, odpowiedź będzie krótka: "bo tak" ;) (a tak naprawdę - z doprowadzeniem tam ciepłej wody wprost od pieca miałbym niewiele mniej skomplikowaną drogę, a tak, mam to na jednych zaworach odcinających, czysto i elegancko, raptem kosztem może z dwóch metrów rurek więcej.
- podejście do umywalki. Tak, wiem, że krzywo. Rurki prężą, jedna wyżej, druga niżej, pomocuje się za uszy, będzie prosto.
- odchodzący od trójnika ogonek to nieistniejące jeszcze podejście do spłukiwania kibla. Nie zrobione jeszcze, bo muszę się wpierw dowiedzieć, gdzie konkretnie pod stelażem się wodę wyprowadza.
- i na dole zdjęcia dwie rurki idące sobie w stronę kuchni, po drodze jeszcze niewidoczne już na zdjęciu odgałęzienie do natrysku w tejże łazience.

Jeszcze ciekawostka związana z tym zdjęciem: przy wyprowadzeniach umywalki widać zaznaczone ołówkiem na ścianie gdzie zimna woda, a gdzie ciepła. Widać, prawda? A poniżej te zamalowane z wyraźną pasją (zwłaszcza lewy) inne oznaczenia też widać? Jak dopiszę jeszcze, że po moim dzisiejszym powrocie do domu dziecko nasze otrzymało do zabawy wspaniałą zabawkę: dwa zgrzane blisko siebie trójniki PP z wystającymi z nich krótkimi odcinkami rurek, to będzie wszystko jasne? :lol: :evil:
Dobrze, k..., wiedziałem, że ciepła ma być z lewej. Mimo, że wiedziałem, jeszcze rozmawiając przez telefon z żoną się upewniłem: ciepła z lewej? Tak, ciepła z lewej. Po czym ciągnąc rurki od zimnej, zrobiłem jej wylot po... po lewej. No żeż K... J... M... (skróty pochodzą z ogólnobudowlanego narzecza i proszę mi to nie kręcić nosem, że niekulturalnie i że osoba na pewnym poziomie powinna umieć się wysłowić bez takich dodatków. Bo może i powinna, ale czasem, k..., po prostu nie można inaczej, o!). Na szczęście zorientowałem się od razu i do przeniesienia miałem tylko ta jedną gałązkę (choć niestety wymagało to zepsucia już zrobionego rozejścia na kibel i kuchnię).

Obok zaworków odcinających dojdzie jeszcze trzeci od recyrkulacji, a całe zawory będą zasłonięte przewidzianą w tym miejscu szafką na rzeczy czystościowo-gospdarcze, szafka jest planowana na całą tą boczną ścianę i po prostu jedne z jej drzwiczek będą skrywać te zaworki.

Jeszcze z kotłowni: podejście do węzła wodociągowego:

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sux-BtSCymI/AAAAAAAACAo/C-pSMb3_-Iw/s512/7505_Hydraulika.jpg

Rurka póki co zostawiona w powietrzu, ale oczywiście skręci do poziomu, pod licznikiem będzie miejsce na zainstalowanie ewentualnego filtra (gdyby się okazało, że będzie potrzebny) i dalej do wodociągu, mniej więcej w miejscu obecnie zainstalowanego kranu. Kran (ten sam) tam zresztą będzie zostawiony, ale trochę inaczej go planuję założyć.
A pod kranem będzie kolejny zawór, odejście do kranów czerpalnych na zewnątrz budynku i złącze do tej niebieskiej rury PE, która póki co tak byle jak sterczy. Ta rura to bypass łączący ten węzeł wodociągowy z piwniczką, w której będzie stał hydrofor z wodą ze studni. Dzięki temu bypassowi będzie można zarówno puścić na ogród wodę wodociągową (gdybyśmy mieli kiedyś taką fantazję) jak i podać na dom wodę ze studni (w razie, gdyby kiedyś wodociągu miało braknąć na dłużej), wszystko do załatwienia przestawieniem dwóch zaworów na krzyż.
Niestety woda z naszej studni jest tak straszliwym syfem (nalana do szklanki i zostawiona na kilkanaście minut zaczyna przypominać coś pośredniego miedzy moczem a cocacolą (w całej okolicy studzienna woda tak wygląda), więc tak na dobrą sprawę nie wiem, po co nam ten bypass, ale niech sobie będzie i oby się nie przydał nigdy.

Jeszcze w temacie zgrzewania rur PP - z ciekawości rozpiłowałem jeden z usuniętych w wyniku pomyłki trójników, oto jego przekrój:

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sux-EJa3kjI/AAAAAAAACA4/XfSdjOmN9UI/s720/7532_Przekrój.jpg

Myślę, że wygląda to zdrowo? Zgrzeina jest czysta i gdyby nie minimalnie różne kolory rurki i trójnika nie sposób byłoby się dopatrzeć granicy. Obwarzanki niemal nie wchodzą w światło rury ("niemal" bo na mniejszej średnicy minimalnie ma to miejsce, ale myślę, że tyle to nie grzech). Zgrzewa w każdym razie mi się już dość sprawnie, oparzeń póki co, TFU TFU, brak (choć wszystko przede mną, zwłaszcza że wpadając w rutynę zaczynam coraz więcej bez rękawic robić), wizji narkotycznych od oparów acetonu (którego nie wiedzieć czemu jakieś ogromne ilości wychodzą, na to, co do tej pory zrobiłem poszło 3/4 flaszki) też nie mam :wink:
Jeśli utrzymam tempo, to jeszcze kilka dni wolnych od pracy (3-4) i hydraulika będzie zrobiona :D

A na koniec mały off-topic: wracając po dzisiejszej robocie do domu chciałem jeszcze zatankować samochód, bo jutro wiadomo, mogłoby to być trudniejsze niż zwykle, a rezerwa już nawet się nie świeciła, a do gardła się rzucała.
Jadę sobie Trasą Toruńską, z daleka patrzę na stację BP - super, nie tylko nie ma kolejki (czego z uwagi na jutrzejsze smutne święta się spodziewałem), ale nawet wolne dystrybutory są. Więc oczywiście kierunkowskaz w prawo i będę zjeżdżał. I dokładnie w tym momencie dwa samochody jadące przede mną również zaczynają zjeżdżać na prawoskręt do tej stacji, mało tego, na tą stację wjeżdża się przez małe rondo "obsługujące" również ruch z pobliskiego centrum handlowego, no więc z tego ronda na stację władowały się kolejne dwa samochody, w rezultacie czego nie tylko o wolnych dystrybutorach mogłem zapomnieć, ale i w kolejce musiałem jeszcze czekać.
Oczywiście, jak to na BP (i innych stacjach z bufetami itp.) w tym momencie okazało się, że pod dystrybutorami stoi komplet samochodów, do kasy może z dwie osoby, a reszta właścicieli aut stojących pod dystrybutorami? Konsumuje. A że pod stacją kolejka, a ich auta miejsce blokują, wystarczyłoby je wcześniej przestawić? A co ich to obchodzi?

J.

Jarek.P
05-11-2009, 20:42
Przyjechała dziś do nas na budowę Koza. Aż spod Rzeszowa, ale co zrobić, jak nawet z kosztami przesyłki kurierem wyszła i tak kilkadziesiąt zł taniej niż podobne kozy dostępne u nas, a przy tym jest od nich lepsza/solidniejsza.

O, tak wygląda po zamontowaniu (zardzewiała rura kominowa była na wyposażeniu barakowozu, więc została zaadoptowana):

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SvM2TS40nXI/AAAAAAAACBw/-kvCMOKVeOc/s720/7545_Przyszła%20Koza%20do....jpg

Przy okazji piękna panorama wnętrza naszej budowli, stoimy w salonie, po lewo widać kawałek gospodarczego. A bałagan... no jak to bałagan na budowie. Gorzej miejscami jest...

A tu wielka chwila: moment podpalania testowej gazety. Z właściwym napaleniem trzeba będzie poczekać na resztę rodziny, teraz byłem sam. I tyle napiszę, że równoczesne zrobienie zdjęcia praworęcznym aparatem trzymanym lewą ręką i podpalenie tej gazety, to duży wyczyn był :)

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SvM2T7wSR6I/AAAAAAAACB0/j7mXo2D9S6U/s720/7552_Przyszła%20Koza%20do....jpg

I skutek podpalenia. Ciąg był, aż huczało:

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SvM2Su6ZqQI/AAAAAAAACBs/15_DrvCirYA/s720/7560_Przyszła%20Koza%20do....jpg

J.

anikavonboger
05-11-2009, 20:54
Gratuluję dobrego ciągu :D A pochwal się czym kominy będziecie wykańczać - u mnie to teraz motyw przewodni.
Pozdrawiam

gaelle
05-11-2009, 22:03
Gratuluję dobrego ciągu :D A pochwal się czym kominy będziecie wykańczać - u mnie to teraz motyw przewodni.
Pozdrawiam



piękny domek...a jaka elewacja komina??

A dziękujemy :D
Elewacja komina planowana jest taka sama jak i cokół oraz jeszcze kilka elementów (przypory na narożnikach, podcień ganku itp.), w okładzinie z płytki elewacyjnej, o takiej:

http://www.stegu.pl/kamieniopodobne/view/calabria1.jpg

A z ciekawości spytam, dlaczego pytasz akurat o komin?

J.

8)

Jarek.P
07-11-2009, 17:52
Dziś sobota, w planach miałem robienie hydrauliki, ale niestety wirusy jakies plany pokrzyżowały, nie wiem, czy świńska grypa, czy ptasia czy inne cholerstwo, w każdym razie o siedzeniu tam cały dzień nie było mowy.

Teraz uwaga, następnego akapitu forumowicze mogą nie czytać, albowiem będzie to prywata niezbędna w celu zapobieżenia wybuchowi paniki w rodzinie:
Rodzice moi kochani! NIC NAM NIE JEST! Generalnie jesteśmy zdrowi, małżonka w każdym razie już prawie zdrowa, Wyjątek zdrów jak ryba, a mnie po prostu "coś brało". Na chwilę obecną co prawda mogę napisać, że nie wzięło, ale wolałem dmuchać na zimne i dziś sobie cięższe prace odpuścić.

Ile sobie jednak można odpuszczać, tyle można, przyjemności pierwszego napalenia w kozie w życiu bym nie odpuścił, choćby i z glutem do pasa i temperaturą, a co dopiero w stanie "w zasadzie nic mi nie jest, ale...". Tak więc pojechaliśmy dziś ot tak sobie, w kozie napalić.

Po pierwsze, nieprezentowany jeszcze tutaj nowy zamek do naszych super drzwi antywłamaniowych. Tamten demonstrowałem wcześniej i pisałem, że klasa antywłamaniowości "D". No więc proszę bardzo, drzwi po apgrejdzie i zamek z klasą "E":

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SvWr4YfyRjI/AAAAAAAACCs/bw-ZAX4n8X0/s720/7592_Nowy%20zamek.jpg

Napalenie w samej kozie odbyło się w sposób trywialny, było się w końcu harcerzem, każde wakacje w okolicy lasu spędzało (las ma się dobrze do dzisiaj!!!) i nie jedno ognisko się w życiu paliło, tylko z braku baniaka z benzyną (uwaga na wymowę: "banjaka", takiego kargulowego) trzeba było się acetonem zadowolić :wink:
(gdyby ktoś miał wątpliwości, na wszelki wypadek całkiem już poważnie: nie, nie rozpalałem wewnątrz domu, w dodatku w małej zamkniętej komorze, ognia za pomoca acetonu ani tym bardziej benzyny, ja może miewam różne pomysły, nie zawsze rozsądne, ale przede wszystkim tej kozy by mi szkoda było, kawał papieru i zapalniczka wystarczyły).

Efekty rozpalenia załadowanej drewnem kozy:

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SvWr38E_hSI/AAAAAAAACCo/Jw7tJ9wL5dU/s720/7617_Palimy.jpg

I pierwszy dym z komina. Bledziutki, bo drewno już ładnie wyschło a i na tym kolorze nieba nie było widać:

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SvWr4tiL53I/AAAAAAAACCw/eQVXx4v1QHc/s512/7600_Palimy.jpg

I widok z dalszej perspektywy, tutaj trzeba już uwierzyć strzałce na słowo, ten dym tam był!
http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SvWr6NFuuWI/AAAAAAAACC8/vWPssv7pnvk/s720/7603_Palimy_opis.JPG

I jeszcze raz sama koza, wraz z prowizoryczną zaporą antyWyjątkową. Wyjątek co prawda długo był indoktrynowany, że ta koza jest baaardzo groźna i absolutnie nie można się do niej zbliżać, co miało m.in. ten efekt, że jak głośno zawołałem "Uwaga, podpalam", to biedne dziecko biegiem na drugi koniec salonu poleciało, ale lepiej niech się poboi niż ma się na kozę dajmy na to przewrócić.

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SvWuilanSZI/AAAAAAAACDA/r6xmemCbgcw/s720/7607_Palimy.jpg

Pierwsze solidne napalenie dość mocno nam zadymiło dom poniewaz musiała się wypalić nieużywana od dawna rura kominowa, a zwłaszcza nowa jej część - wysmarowane jakimś olejem kolanko, na zdjęciu widać, jak już zczerniało.
Po tym pierwszym napaleniu w każdym razie dwa pierwsze spostrzeżenia, jakie się nasuwają:
1) Jeezuuusie, jak toto grzeeejeee... Może z godzinę żeśmy palili, a w salonie, w którym koza jest zainstalowana się odczuwalnie ciepło zrobiło.
2) Jeezuuusie, ile toto żre paliwa! Fakt, że dziś paliłem z uchylonymi drzwiczkami popielnika i szybrem otworzonym na max, ale koza była ścinkami drewna wypełniona do poziomu górnych drzwiczek i spaliła je do cna w tą godzinę właśnie, aż hucząc przy tym z łakomstwa.
Użytkowo... no może szybra nie będę zamykał, popielnik już raczej tak, ale te hałdy drewna, które mamy na działce i co do których się obawiałem, że nie tylko na tą zimę, ale na parę następnych starczą... obawiam się, że pójdzie wszystko i być może jeszcze trzeba będzie z dłuższych odpadów trochę naciąć.

Póki co pilnie potrzebny ładny pogrzebacz, formowany młotkiem czajnik, taki do stawiania na fajerce i może ręcznie robiona patelnia? :D

J. (z wizją jajecznicy na boczku robionej na kozie jako posiłek "przy robocie")

Jarek.P
09-11-2009, 18:58
Dziś był dzień hydrauliczny, niestety połączony z hydrozagadką.

Ale po kolei. Na pierwszy ogień poszła koza. Napaliłem w niej już czysto użytkowo, sprawdziła się rewelacyjnie, w domu mimo niezatkanych okien na poddaszu a i tych na parterze zawierających liczne "rozszczelnienia" (taka makrowentylacja ;) ) zrobiło się najnormalniej w świecie ciepło.
Ale trudno się dziwić, koza w czasie pracy wyglądała tak:

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SvhfQz6tW1I/AAAAAAAACDc/TpPUhbvAcmU/s720/7624_Koza%20grzeje%20ile%20wlezie.jpg

Naprawdę sądziłem, że określenie "piecyk rozpalony do czerwoności" to eufemizm jest, a tu proszę. I tak to wyglądało przy zamkniętym popielniku (na zdjęciu jeszcze lekko uchylony po rozpalaniu, ale potem zamknąłem i było to samo) i jedynie "górnym" powietrzu, gdybym zostawił otwarty popielnik, koza by chyba na orbitę odleciała.
Jak już wcześniej pisałem, pożera toto niesamowite ilości opału. Siedziałem dziś na budowie 6 godzin i przez te 6 godzin spaliłem 4-5 wiader drewnianych ścinków! Nie jestem pewien czy 4 czy 5, bo w końcu rachubę straciłem, to było takie normalne plastikowe 10l wiadro, jednorazowy ładunek to ta kupka widoczna za kozą (ZA!, nie pod ścianą!). Oczywiście mógłbym zdławić szyber i pewnie by się paliło ze dwa razy wolniej, ale zapas opału mam duuuuży, więc póki co będę grzał ile wlezie :D

Udało mi się w każdym razie dziś całkowicie skończyć łazienkę na parterze a także zrobić dolny obieg recyrkulacji. Fotorelacja:

Kąt umywalkowo-kiblowy wraz z szachtem (trzy zawory: ciepła, zimna i recyrkulacja), odejściem (przez garaż) do zlewu w gospodarczym i podejście do spłuczki kiblowej (zrobione w końcu na wysokości 110cm i 25cm od osi kibla.
http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SvhfSSU6_gI/AAAAAAAACDo/mmViFe15_GA/s512/7639_Łazienka%20dolna.jpg

Prysznic (wyjście pod klasyczną baterię, jeśli będzie panel, to przerobię na węziej):
http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SvhfSz-K7bI/AAAAAAAACDs/k_59Vv78PG0/s512/7640_Łazienka%20dolna.jpg

I rury idące w siną dal do kuchni:
http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SvhfTciOWvI/AAAAAAAACDw/jMlA1PEQXIo/s512/7643_Do%20kuchni.jpg

Szacht instalacyjny, doszła rura od recyrkulacji, taka pokręcona, bo gdybym ją dał po prostu równolegle obok roboczych, do szachtu już bym nie dał rady swobodnie wejść, a jeszcze trochę tam będzie roboty...
http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SvhfR-CUMWI/AAAAAAAACDk/9_e8orddmMw/s512/7633_Szacht.jpg

I w tym miejscu właśnie nastąpiła hydrozagadka. Kiedy zabrałem się za zgrzewanie tej rurki w szachcie, uwagę moją zwróciło, że dotychczas zainstalowane rury całe zarosiałe są. No mokre po prostu. W pierwszej chwili pomyślałem sobie, że jeszcze budynek dosycha (te rejony były najsilniej przemoczone, zanim dach szczelny się nie pojawił) i woda się wyrasza z pary, ale coś mi się nie zgadzało i zacząłem szukać. Szybko dość odkryłem, że woda spływa z góry. Halogen w dłoń, przebieżka na poddasze i tam właśnie została odkryta hydrozagadka:

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SvhfReX32TI/AAAAAAAACEM/y1O0oB0kBCg/s512/7627_Komin%20przecieka.jpg

Dziś jest bardzo mokry dzień... I coś przy kominie zaczęło dość mocno przeciekać. Wcześniej, w końcu też były deszczowe dni i nic nie ciekło, czyli coś się zepsuło teraz, najprawdopodobniej igliwie z naszych drzew kochanych zapchało spływy w obróbkach i się przelało gdzieś. Telefon do dekarza, w tym tygodniu nie mogą, podjadą w przyszłym i zobaczą co się dzieje, jak trzeba będzie wogóle te obróbki zrobią inaczej, w każdym razie Pan Krzysztof stwierdził, że taki problem to nie problem, gorsze bywają, zrobi się, będzie dobrze. Poczułem się pocieszony w każdym razie bo i nie przypuszczam, żeby tego się nie dało zrobić szczelnie.

No cóż, chcieliśmy mieć dom w lesie, to mamy. Z całym dobrodziejstwem inwentarza :lol:

manieq82
09-11-2009, 19:26
Hej
Nie żebym się czepiał ale jak pamiętasz kiedyś zastanawiałem się nad kompensatorami wydłużeń


I rury idące w siną dal do kuchni:
http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SvhfTciOWvI/AAAAAAAACDw/jMlA1PEQXIo/s512/7643_Do%20kuchni.jpg


a to chyba nawet dłużej niż u mnie :)

dajesz?

Jarek.P
09-11-2009, 19:45
Hej
Nie żebym się czepiał ale jak pamiętasz kiedyś zastanawiałem się nad kompensatorami wydłużeń

a to chyba nawet dłużej niż u mnie :)

dajesz?

To tylko tak dramatycznie na zdjęciu wygląda, tam jest raptem 5m rury, przy czym wahliwe są oba końce (zwłaszcza ten w kuchni, bo tam po prostu skręci o 90 stopni). Wg tabeli wavina przy rurze 25mm kompensacje są potrzebne bodajże co 6 czy nawet 7m, tak więc nie daję :D

J.

manieq82
09-11-2009, 22:47
to i ja idę spać spokojniej :)

Pozdrawiam

Jarek.P
10-11-2009, 13:11
to i ja idę spać spokojniej :)

Pozdrawiam

Wiesz... najwyżej, jak sie okaże, że po każdym uruchomieniu recyrkulacji, w holu (przez który u mnie przechodzą te długie sztangi) rozlega się przeciągłe skrzzzyyyyyyyp (nie wiem, jak u Ciebie, ale moje rurki będą w styropianie), zrobię w paru punktach odwierty przez wylewkę, wstawię w nie smarowniczki i będę pompował jakąś wazelinę :lol:

J.

Jarek.P
12-11-2009, 16:14
Dziś mija dzień, w którym wg założeń sprzed tygodnia miałem mieć już zrobioną na tip-top hydraulikę i w zależności od widzimisia albo mocno zaawansowany odkurzacz centralny albo wstępnie rozgrzebaną elektrykę.

Niestety, jakiś wirus krowiej grypy, bocianiej grypy czy innego cholerstwa spowodował, że siedzę w domu a robota stoi :(
Tyle tylko dobrego, że można się było dalej zająć castingiem na wykonawcę tynków oraz sprowadzaniem materiałów.
A żeby dziennik odłogiem zbyt długo nie leżał - dzisiejszy efekt łowów: dostarczony do mnie transport kabli.

O, tak mniej więcej wygląda kilometr kabla elektrycznego (z niewielkim okładem):
http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SvwviERWhMI/AAAAAAAACFE/qyQk_EtRKZg/s800/7645_Kable.jpg

Oprócz zasadniczego kabla na obrazku widać jeszcze kabel YTDY, którym chcę opędzić instalację alarmową, kilka elementów niezwiązanych bezpośrednio z budową:
- wspomnienie po pięknych kwiatach skrzynkowych
- wspomnienie po ukochanym futrze mojej żony, które się niestety popsuło jakiś czas temu (klatka po szynszylu znaczy, a zepsuła się zawartość, czyli wspomniany szynszyl).
- drzwi do garderoby, które niestety się wzięły i zepsuły i ze statusem "to się kiedyś naprawi" najpierw sie poniewierały w domu, obecnie zafoliowane wyszły na balkon i przy odrobinie szczęścia w tym stanie przeprowadzki powinny doczekać :D
- i najciekawsze, z budową owszem związane. Trochę słabo widać, bo te drzwi do garderoby zasłaniają, ale obok nich i za nimi stoją popakowane elementy czegoś, czym chyba nie każdy maniak elektroniki i komputerów może się we własnym domu pochwalić: pełnowymiarowa szafa typu rack 19", 42U, na etapie projektowania domu specjalne miejsce na nią zostało przewidziane :D

Że co? Że za duża? Oj, jak się zastanawiam nad jej rozplanowaniem, to mi wychodzi, że nawet mało może być. Jak w nia wepcham:
- dużego UPSa wraz z dwoma akumulatorami zewnętrznymi
- rackową minirozdzielnię energetyczną do zarządzania zasilaniem "bezprzerwowym" zza tego UPSa
- komputer mający robić za domowy serwer a jednocześnie platformę "nośną" domu inteligentnego
- switcha
- dwa lub trzy patchpanele RJ45 (raczej trzy, na dwóch się co prawda mieszczę, ale z logicznym rozplanowaniem gorzej)
- stary router cisco (bardziej do zabawy niż z potrzeby, ale mam, to gdzieś go trzeba władować)
- rackowy wspornik do łączówek KRONE LSA+ na których chcę rozkrosować wszelkie instalacje niskonapięciowe (prócz ethernetu oczywiście)
- elementy telewizji kablowej
- i jeszcze niezbędny zapas miejsca na wszelkie późniejsze wynalazki, które mi z całą pewnością przyjdą do głowy
... to tego miejsca na ostatnią pozycję, jak sobie kiedyś to rozrysowałem wcale tak dużo nie zostaje.

J.

Jarek.P
18-11-2009, 21:59
Krótka notka dziś, tak tylko, żeby nasz dziennik gdzieśtam z forumowych czeluści spowrotem na pierwszą stronę wypchnąć.

Był dziś dekarz poprawić cieknące obróbki przy kominach. Był, poprawił, podobno powinno być już dobrze, ale przy okazji radosną nowinę nam objawił. Zwierzątko domowe mamy. Takie milusie, futrzaste, z modrymi oczkami...

Kunę, jego mać!

Zamieszkała sobie w dachu, póki co jedynie wystające brzegi uszczelnień zjadła. Dekarz mówi, że folii położonej na pełnym deskowaniu zeżreć nie powinna, że ona tam na wróble i tym podobne zwierzątka usiłujące się w dachu chować poluje, ale ja tam wolę prewencyjne działania. Liczne na forum wątki antykunowe przeczytałem, będzie wojna!

J.

Jarek.P
21-11-2009, 19:27
Piękny dziś dzień był i planowałem sobie, że posiedzę na budowie do oporu, popychając do przodu zaległości. Niestety z różnych przyczyn nie było mi dane, trzeba się było z budowy zabierać już o 15-tej.
Niemniej cośtam zrobiłem. Np kolejne okna, nowe modele, w całości wpuszczone w glify, nieprzeszkadzające tynkarzom.

Model klasyczny:
http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Swg1sK3TJoI/AAAAAAAACGU/hC1luedaaoE/s512/7657_Budowa.jpg

I model specjalny do większego okna wystawionego wprost na wichry i zawieje, ze szprosami. Bałagan na podłodze to pozostałości po moim okładaniu styropianem okolic okien wykuszowych, tak jakoś nie było kiedy tego sprzątnąć...
http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Swg1ssw90HI/AAAAAAAACGY/11V6S-1bNeA/s720/7658_Budowa.jpg

I dalej miałem nadzieję zrobić kompletny wodkan w kuchni, zdążyłem tylko kan:

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Swg1rnmUPAI/AAAAAAAACGQ/p-WXJCqH4hc/s720/7653_Budowa.jpg

Jedno z tych podejść to będzie zlew a drugie - zmywarka. Które będzie które - sami jeszcze nie wiemy. W jednej koncepcji zlew jest dokładnie w świetle okna, a zmywarka na ścianie po lewo (i wtedy szlauch spustowy za szafką pójdzie do lewego podejścia), druga koncepcja przewiduje zlew narożny, a zmywarkę w ciągu szafek pod oknem. Obecnie w rankingu prowadzi koncepcja druga, przewagę ma na tyle znaczną, że pewnie wygra, niemniej na wszelki wypadek przyłącza zrobię uniwersalne: oba w pełnej średnicy i przy obu będzie i ciepła woda i zimna.
Kwestią sporną okazała się ich wysokość. Podejścia pod umywalki robiłem na wysokości pół metra, bo tak sobie wymierzyłem w obecnym mieszkaniu, że tak jest optymalnie. I tą kuchnię z rozpędu machnąłem tak samo. Kiedy to kułem, małżonka, generalnie na każdą wykutą w ścianie bruzdę patrząca się krzywo i z przeświadczeniem, że za chwilę dom się zawali, bo jego konstrukcja się osłabia, cały czas powtarzała, że po co tak wysoko, po co tak głęboko, skoro to za szafki ma iść. I co? Głębokości nie popuszczę, ale z wysokością wykrakała. Zmierzyłem zlew w obecnej kuchni i jego syfon i wyszło mi, że te 50cm od docelowej posadzki, to o jakieś 20 za wysoko jest. Trzeba będzie poprawić...

Śladów kuny, przynajmniej takich widocznych gołym okiem bez podnoszenia dachówek brak. Po lekturze licznych muratorowych wątków o kunach jestem delikatnie podłamany, ciesząc się jednocześnie bardzo z decyzji zrobienia dachu z pełnym deskowaniem, dach bez deskowania kuna potrafi zmasakrować, straszne szkody przy tym robiąc (ocieplenie, folia...). Niemniej trzeba będzie przy robieniu poddasza BARDZO pilnować, żeby absolutnie wszelkie dziury umożliwiające kunie dostanie się pod deski zostały zatkane. Wentylacja międzydeskowa to odstępy po centymetrze, przez to się chyba bydlak nie przeciśnie?

J.

Jarek.P
23-11-2009, 20:56
Postępów brak, bo i czasu na robotę brak, ale jedna ważna sprawa wymaga odnotowania.

Otóż począwszy od północy dnia dzisiejszego możemy spać już spokojnie. I niczego się nie obawiać. No wypisz wymaluj jak to typowe, szczęśliwe małżeństwo z reklam towarzystw ubezpieczeniowych.

Albowiem dołączyliśmy właśnie do grona takich szczęśliwych małżeństw. I to nie ważne, że przez najbliższych ileś lat nie będzie nas stać na wakacje na Teneryfie, a z podróży, to najwyżej za te cudne emerytury z drugiego filaru OFE popłyniemy sobie w rejs balią po przedpokoju, bo i tak możemy być szczęśliwi, ponieważ:
- gdyby terroryści porwali samolot. I w tym samolocie doszło do zamachu przestępczego. W wyniku czego nastąpiłaby eksplozja. A zaraz potem implozja. I ów statek powietrzny by upadł. A w wyniku wiania silnego wiatru nie tylko upadł ale i uderzył. W nasz DOM. A i jeszcze bardzo ważne: po drodze musiałby w niego walnąć piorun, zapomniałbym...
Ale do rzeczy: jak już by ten statek powietrzny z terrorystami na pokładzie, po zamachu, eksplozji, implozji i uderzeniu pioruna, zniesiony silnym wiatrem upadł na nasz dom i wskutek tego upadku powstałby pożar, to choćby na ten pożar spadł potem grad jak kurze jaja i wszystko zrównałby z ziemią, to... to nasze towarzystwo ubezpieczeniowe i tak będzie musiało nam oddać... samolot? Nieee, chyba furmankę? No kurcze, chyba czegoś nie zrozumiałem z tego ubezpieczenia...

J.

Jarek.P
28-11-2009, 17:45
Hydraulika na parterze jest "prawie" zakończona :D

Słowo "prawie" rozwinę za chwile, póki co raport fotograficzny:

Kuchnia w trakcie prac:

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SxFYS36n5II/AAAAAAAACHk/7Z0okD6tukA/s720/7661_Kuchnia.jpg

I zrobiona:
http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SxFYTZRhUOI/AAAAAAAACHo/T-YBATFzxi0/s720/7663_Kuchnia.jpg

Zbliżenie na najdalszy punkt całej parterowej odnogi wraz z odejściem recyrkulacji:
http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SxFYT1UI00I/AAAAAAAACHs/75pcDMXc4pQ/s512/7668_Kuchnia.jpg

Na tym zbliżeniu widać ślady po wcześniejszych, za wysoko wykutych bruzdach, pisałem o tym dwa wpisy do dziennika temu. Podejścia kanalizacji już poprawione, wykucia zostały.

A o co chodzi z tym "prawie"? Ano o cztery drobiazgi. które trzeba zrobić na parterze, żeby już z czystym sumieniem napisać: "parter zrobiony!":
- poprawić podejścia do umywalki w łazience na parterze. Mierząc szczegółowo jak to jest zrobione w naszym obecnym mieszkaniu doszedłem do wniosku, że punkty przyłączeniowe poniżej wlotu kanalizacji mogą być jednak za nisko, a ponieważ obecnie ich przesunięcie mnie kosztuje chwilę czasu i dwie mufki, przesunę.
- poprawić szacht w tejże łazience. Dziś zamocowałem wreszcie w tym szachcie na porządnie rury i okazało się, że jeden zawór mi o 3cm wystaje z linii. Niby nie jest to istotne, bo i tak będzie zamknięte w szafce i nie będzie widać, ale mnie drażni. Poprawię. Koszt to też jedna mufka więcej (bo muszę rozciąć rurę i ją zgrzać na nowo po wycięciu tych 3cm) i konieczność zgrzewania rur wewnątrz szachtu, a więc w bardzo niewygodnym miejscu (posturę mam informatyczną, a mieszczę się tam ledwo ledwo).
- wykonać podejścia do zlewu "gospodarczego" w kotłowni
- i ostatnie "prawie", najważniejsze: podłączyć całe to cholerstwo do wodociągu. Obecnie miejsce podłączenia wygląda tak:

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sux-BtSCymI/AAAAAAAACAo/C-pSMb3_-Iw/s512/7505_Hydraulika.jpg

A ma wyglądać... no odrobinkę inaczej :wink: Przez chwile miałem tutaj pomysł wyedytowania tego zdjęcia i dorysowania na nim kreskami, co tam będzie, ale to była tylko chwilka, zaraz mi przeszło.Tak więc mogę póki co napisać, że tam będzie rozdział na wodę domową i gospodarczą, dwa zawory, filtr siatkowy (i gdyby była potrzeba - miejsce na normalny filtr w baniaku 10"). Zawór czerpalny będzie nadal, tylko odrobinkę inaczej zainstalowany.

Jeszcze jedno zdjęcie, z przyczyną rozjechania się zaworów w szachcie w łazience:

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SxFYUoS8oFI/AAAAAAAACHw/TWb54K93A48/s720/7670_Szacht.jpg

I na koniec ciekawostka:
Małżonkę moją koszmary ostatnio straszne męczą, w koszmarach tych cała rodzina kolejno wypada przez niezabezpieczone niczym balkony. I tak przynajmniej ze dwa razy (bo balkonów jest dwa). I stanowczo zażądała (żona, nie rodzina) "cośztymzrobienia", dla niepoznaki jedynie zasłaniając się wyższą koniecznością zrobienia tego jeszcze przed ociepleniem domu styropianem, ponieważ po styropianie będzie trudniej.

No i co zrobić? Trzeba się za balustradami rozglądać. Bo żarty żartami, ale chyba faktycznie przed styropianami te balustrady prościej będzie instalować.

J.

manieq82
29-11-2009, 00:15
yyyy ja tez tak miałem
zadzwoniłem do gościa od balustrad, (miały być takie z kwasówki) sie umówiłem i wysłałem zdjęcia
koleś "O ale pan dopiero ociepla"
ja: "No"
ON: "No to Pan zadzwoni jak Pan skończy, zrobi docelową wylewke i ułoży płytki czy co tak będzie Pan chciał"
ja: "yyyyy"
On: " Bo widzi Pan ja zrobię barierkę a potem płytkarz będzie Panu docinał płytki, ja sie przymocuję do wylewki będzie mocno a i przez styropian do ściany też zakotwimy, a nawet i czasami nie kotwimy jak więcej słupków i stoi sztywno"
ja: "yy no dobra"

tu jeszcze chwila nastapiła dyskusja na temat ceny, poglądów politycznych i jak to tam sie żyje nam obojgu (zaznaczam dzwoniłem do gościa pierwszy raz i na oczy go nie widziałem)
po tak miłej 10 minutowej konwersacji (z czego minuta na temat barierek) odłożyłem sprawę do wiosny jak
a: będzie już tynk - na razie jest siatka klej
b: będą wykończone te balkoniki

aalbo najlepiej sam zadzwoń, chyba że trafisz na kolesia co na razie nie ma żadnej roboty :)

czołgiem

Jarek.P
29-11-2009, 09:14
No to zgłupłem w tym momencie. Odłożenie tego na potem to dla mnie sama radość ("eee, to się póóóóźniej zrobi..." i tak ze cztery lata :wink: ), ale z drugiej strony, tak na chłopski rozum - mocowanie przez styropian wymagałoby zakończenia rury jakąś stopą z każdej strony, brzydkie to będzie.

A ten Twój balustradziarz to ktoś polecany? Mogę prosić o podrzucenie na priv namiarów?

J.

manieq82
29-11-2009, 20:53
znacy sie stopą - na balkonie będziesz miał wylewkę, a do ściany jeśli już to wiercą przez styro, wstawiaja kołek i wkręcają zwykły pręt - do tego dospawują w moim przypadku dalej rurkę plus jakiś kołnierzyk maskujący
ale jak mówił można bez mocowania w ścianie - zależy od wielkości i krztałtu barierki i co za tym idzie ilości mocowań do podłoża

a polecany - eee nie wiem znalazłem go na allegro - wszyscy robią te barierki tak samo :)
http://allegro.pl/show_user_auctions.php?uid=13386747
mnie interesuje tak jak zdjęcie 25, 27 tutaj (http://allegro.pl/item821654229_balustrady_balustrada_nierdzewna_por ecze_okazja.html)

zadzwoń może tobie powie co innego :roll: :lol:

Jarek.P
29-11-2009, 21:26
Ale u mnie balustrada ma być mocowana do czoła balkonu, ne od wierzchu płyty.

Za namiary dzięki, jak u Ciebie się sprawdzi, będziemy mieli typa do balustrady na schody wewnątrz, ale na balkonach my chcemy zupełnie inny dizajn :wink: bardziej w stronę kutych balustrad niż nierdzewnych.
Dla pełnej jasności: przez "kute balustrady" absolutnie nie chcę powiedzieć, że marzą nam się balustrady z kręconego w spiralki pręta, z wykutymi z jednego kawałka metalu różami, peoniami, lelijami wodnymi, orłem zrywającym się do lotu na każdej stronie balustrady i herbem rodowym (coś by się wymyśliło) na środku. Ot po prostu kwadratowe pionowe pręty wygięte w rozciągnięte znaki zapytania, pochwyt z rury, u dołu jakieś mocowanie i tyle.
Małżonka moja szkicując tą balustradę co prawda powrysowywała w nią wzmocnienia powodujące, że gdyby kiedyś w łąkach okolicznych (byłych bagnach) odkryto utopiony poniemiecki pociąg pancerny (np. ten z bursztynową komnatą w wagonach) i szukano w pobliżu czegoś solidnego do zaczepienia wyciągarki, ta nasza balustrada (gdyby ją zrobić w tej formie) byłaby idealna, ale żona już tak ma, że woli przezbroić niż niedozbroić, ja natomiast myślę, że same te pionowe pręty, zwłaszcza przy tak krótkiej i mocowanej bokami do ściany balustradzie wystarczą.

Akurat nie mogę znaleźć nic w "naszym" typie góglem, żeby pokazać, ale generalna zasada ma być taka, że balustrada ma być "brzuchata" i być mocowana do brzegu płyty balkonowej, nie od wierzchu. A że brzeg ma być również ocieplony (cienko, ale jednak), to jakby nie patrzeć, przez styropian mocowanie będzie. Balkony nasze widać na wcześniejszych zdjęciach, to krótkie języczki stanowiące jakiśtam wycinek koła, raczej krótki, więc mocowanie do ściany będzie niezbędne.

J.

manieq82
29-11-2009, 21:48
no ja dałem na okrągło 12 na balkony, skontaktuj się z takim "fachowcem" od balkonów, myślę że stopa z bolcem przykręcona do czoła, i wystający tylko pręt wystarczy aby reszte zrobić później
kwestia grubości tego pręta coby dobrać do ciężaru tego czołgu :lol:
zaś nie rozumiem twych obaw co do mocowania do ściany to tak jak pisałem - nawet jak masz styro - wywiercą, wsadzą kołek i wkrecą w niego jaki grubaśny pręt i do niego resztę barierki przykręcą/przyspawają
o jak rynny...

no ale to moja fanaberia jest - lepiej się skontaktuj z "fachowcem" :)

pozdrawiam

ps. szukam jakiejś używanej szafki 19" tak koło 15-20 U
na allegro same nowe za duże pieniendze :( - swoją odzyskałeś czy zakupiłeś gdzieś :)

Jarek.P
29-11-2009, 22:52
Tak też planuję zrobić. Tylko tego fachowca jeszcze nie mam, ale kilka namiarów jest, obdzwonię, popytam, wyciągnę średnią ważoną, dostosuję się.

A co do racków - mój, to używaniec własną piersią wybroniony od wywiezienia na złom :D
Stara, porządna ZPASowska konstrukcja, ale sama rama bez boczków i pleców, tylko z postumentem i dachem, a do tego eleganckie drzwi, z pełnej płyty z dymionego szkła hartowanego, jeszcze z klejonym srebrnym "szprosem" 8)
Boki i plecy mi niepotrzebne, szafa trafi do specjalnie nań projektowanej wnęki, ale te drzwi (i widoczne zzań migające rzędy światełek)... to będzie pokazowy element wystroju holu na poddaszu :lol: Najwyżej ten szpros będę musiał zreanimować, bo trochę przytarty jest u dołu.

15-20U niestety nie mam na zbyciu, ani na oku. Ale pilnuj allegro, tam czasem się zdarzają używane po rozsądnych cenach.

J.

Jarek.P
06-12-2009, 20:52
Wczoraj zakończyłem hydraulikę na parterze.
Łącznie z (prawie) wszystkimi poprawkami, o których wspominałem tydzień temu, a "prawie" ponieważ cały czas nie jest wykonane podłączenie tej instalacji do wodociągu, chcę to zostawić sobie na koniec. Dlaczego? Ano dlatego, że jak już podłączę, to będzie strasznie kusiło, żeby choć na momencik wodę w instalację puścić. Po zrobieniu kolejnego fragmentu - znów. A niestety, zima jest. I potem będzie problem z dokładnym jej spuszczeniem, żeby zaworów kulowych nie porozsadzało. Więc po co? Się zrobi całość, się dopiero podłączy, sprawdzi, przetestuje, na koniec spuści wodę i tyle. Cała akcja będzie jednorazowo wykonana, a nie po zakończeniu każdej gałązki.

Z ciekawostek: nasz sublokator futrzany, kuna znaczy się, która się do nas wprowadziła, chyba nam zaczyna dawać do zrozumienia. No rewir znaczyć bydlę jedno zaczęło. Że niby tu jest jego i mamy stąd spadać, bo przeszkadzamy. Wczoraj na powitanie miałem uwitą kupkę na środku salonu, dziś (byliśmy na moment całą rodziną) kupka z kolei była w pokoju naszego Wyjątka.
I co ja mam, kurczę, robić? Zachować się jak na prawdziwego samca przystało, podjąć wyzwanie i też oznaczyć teren, pokazując przy okazji kunie, że z taką kupką jak ona robi, to ona sobie może... no, że Cienki Bolek w te klocki w każdym razie jest?
Dobra, nie ma sprawy, ale my tam w końcu kiedyś mieszkać chcemy. A ten rodzaj walki zakończyłby się chyba mniej więcej tak, jak przewidywany koniec konfliktu nuklearnego. Skala może byłaby odrobinkę inna, ale skutki podobne...

Z konkretów:
Dolna łazienka. Zwracam uwagę na podniesione wypusty do umywalki oraz na wyrównane zaworki odcinające (deska za nimi pełniła funkcję pomocniczą w trakcie zgrzewania i oczywiście zniknie, sam tam siedziałem, nie miał kto przytrzymać na równo i musiałem sobie jakoś radzić):

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SxwIfiyo46I/AAAAAAAACJg/ATGBR7Ct7MU/s720/7680_Łazienka%20dolna.jpg

Pomieszczenie gospodarcze, okresowo nazywane kotłownią, choć z oporami pewnymi, bo kotłownia jakoś tak odruchowo kojarzy się z brudnym piecem węglowym, usmolonymi węglowym pyłem ścianami i plątaniną rur i zaworów, a nasza kotłownia ma mieć pytki na ścianach i być również pralnią i suszarnią. M.in. białych rzeczy. No i piec będzie gazowy, nie węglowy (węglowego w naszym rejonie nielzja zresztą). A w pomieszczeniu miejsce na zlew gospodarczy i pralkę obok. Zlew gospodarczy ma dubeltowe podejścia baterii: standard obecny do baterii sztorcowej (czyli króćce pod blatem) oraz klasyczna klasyka: króćce nad zlewem, do klasycznej baterii ściennej - przewidziałem taką możliwość, bo cały czas się zastanawiam, czy taka wyżej zamontowana bateria nad zlewem gospodarczym, to nie będzie jednak lepsze rozwiązanie.

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SxwIb1U3z8I/AAAAAAAACJc/TGHCCU9Wmfg/s512/7677_Kotłownia.jpg

Tak, wiem, że krzywo, się pomocuje, będzie prosto, na razie to wszystko luźne jest i ułożenie rurek jest zwykle jakąśtam średnią grawitacji i ostatnich kilku potknięć o rury na podłodze.
Flaszka stojąca obok, to aceton jest - tak dla jasności :wink:
Tu mam jeszcze małą zagwozdkę: robić osobne doprowadzenie kanalizy dla pralki (zostawiony zaślepiony wlot trójnika jest właśnie do jej wyprowadzenia, oczywiście przez redukcję), czy podłączać pralkę do syfonu zlewu? Pierwszy sposób porządniejszy, pralka wyrzucając wodę przynajmniej by nie bulgotała zlewem, więc pewnie jeszcze dorobię ten kawałek rurki, tylko małe "niechcemisię" się włączyło i bruździ :)
A ta cała kanalizacyjna rozgwiazda po lewo - wygląda groźnie, ale zabudowana ma być. Wystają z niej jeszcze końce:
- do kratki w podłodze (u dołu, przy styropianie)
- rewizja
- odprowadzenie do kondensatu z pieca.

Pisałem kiedyś, że dla zachowania logicznego układu hydrauliki podejście do zlewu w kotłowni poprowadzę przez garaż. I proszę:

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SxwIq7LX0pI/AAAAAAAACJo/DUAhHmfCiCM/s720/7684_Garaż.jpg

Rurki się musiały skrzyżować, bo planując wyprowadzenia do nich z łazienki (zza zaworów odcinających) niestety nie przemyślałem do końca ich rozmieszczenia, gdzie ciepła a gdzie zimna. Nie jest to problem, po prostu łuczek dołożyłem, ale jako jakieśtam potknięcie odnotowywuję.

Tak w ogóle, po tej robocie "temi rencami" zrobionej zaczynam rozumieć, dlaczego fachowcy hydraulicy pracę swoją liczą "za punkt" a nie np. za metr bieżący wykonanej instalacji. Prawda po prostu jest taka, że same rury, choćby i z milionem zakrętów, się kładzie piorunem, szybko, miło i bezproblemowo. A właśnie z punktami końcowymi jest problem, bo to trzeba rozmierzyć, rozplanować, rozkuć, przemyśleć, jak do nich podejść rurkami, żeby instalacja była potem przejrzysta a nie przypominała czegoś w stylu kłębka drutu.
A właśnie, całkiem niedawno przeglądając konkurencyjne dzienniki budowy oglądałem taką instalację. Była robiona przez profesjonalistę i z dalszej części dziennika wynikało, że działała, budujący nie miał zastrzeżeń, ale Jeeeezuuuu, jak to wyglądało... Facet chyba 10 sekund nawet się nie zastanawiał nad kolejnością kładzionych rurek, po prostu jechał jak leci, najwyżej dokładając stosowną ilość łuczków i kolanek, żeby kolejną rurką poomijać położone wcześniej. Skromnie i absolutnie niesamochwalczo muszę sobie napisać, że jako amator w porównaniu z tym profesjonalistą wychodzę chyba lepiej :D

Kontrola jakości w wykonaniu Wyjątka. Na pierwszym planie robocze buty niżej podpisanego, kiedyś bardzo dobre Salomony, obecnie coś, co dziecię nasze określa mianem "te obrzydłe adidasy" :D
http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SxwIzYR8OJI/AAAAAAAACJw/FZD9magszS4/s720/7687_Kontrola%20jakości.jpg

"Szefie, te rurkie, to chyba wyprostować trza!"
http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SxwI6P9XsZI/AAAAAAAACJ0/0ctBAvO22jQ/s512/7689_Kontrola%20jakości.jpg

I jeszcze na koniec, żeby odejść odrobinkę od dominującej ostatnio w tym dzienniku hydrauliki: nasz ukochany i wymarzony lasek sosnowy wokół domu, w całej swej obecnej krasie, piękny, zdrowy, pomiędzy drzewami to chronione ze wszystkich sił przez małżonkę leśne poszycie...

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SxwImgUWJ7I/AAAAAAAACJk/0JRBZomE2sU/s720/7681_Nasz%20las.jpg

I widok na Nasz Piękny Las z tarasu:
http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SxwIvRAQzOI/AAAAAAAACJs/gEm7u5RRBEY/s720/7686_Nasz%20las.jpg

Drewno powoli znika, koza zżera je w straszliwym tempie, ale żeby owo tempo miało jakieś wyraźne odbicie w rozmiarze tych hałd naokoło domu po zimie, musiałbym tam palić całą zimę dzień w dzień, a niestety, seneda. Różne względy, od rodziny począwszy, na pracodawcy - kapitalistycznym wyzyskiwaczu skończywszy nie pozwalają, niestety. Zostają soboty i okazjonalnie wygospodarowane dni na robotę. Musze zresztą za takimi dniami się rozejrzeć, ponieważ mam twardy zamiar skończyć CAŁĄ hydraulikę jeszcze w tym roku, najchętniej przed świętami, a zostały obie łazienki na piętrze. W dwie soboty nie dam rady, jeszcze przynajmniej z jeden dzień ekstra będzie potrzebny.

J.

dixxl
09-12-2009, 19:57
Czytam Twój Dziennik od września i podziwiam zakres wykonanej własnoręcznie roboty. Osobne uznanie za chęć dzielenia się z innymi przemyśleniami i doświadczeniem.
A teraz na temat. Kuny oczywiście kuna !!!
Nie będę udawał, że się na tym znam. Wiem tylko tyle ile kiedyś przeczytałem.
Nie mogłem jednak przypomnieć sobie gdzie to czytałem.
Aż dzisiaj olśnienie i jest.
http://wyborcza.pl/1,75476,7069015,Strach_na_kuny.html

Już sobie wyobrażam to stado borsuków biegających po Waszym Pięknym Lesie :D
Elektronicznych borsuków oczywiście :wink:

Jarek.P
09-12-2009, 20:34
Oj dzięki wielkie za ten artykuł !!! (za miłe słowa oczywiście też :) )

Ta kuna póki co mi specjalnie nie przeszkadza, bo szkód jeszcze specjalnie nie ma w czym robić, ale to się w końcu zmieni i nie ukrywam, że na temat metod pozbycia się bydlaka z domu zastanawiam się już od pewnego czasu.

Rozpatruję zarówno trucizny (i tu szczerze mówiąc nie do końca wierzę wywiadowanemu w tym artykule człowiekowi, że kunę tak trudno jest otruć, bo "przyswajają" trucizny zasymilowane przez upolowane przez nie szczury, trochę ta teoria w moim odczuciu się kupy nie trzyma), jak i kupno porządnej żywołapki na kuny ale jak najbardziej myślałem i o zrobieniu solidnego generatora ultradźwięków.
Nawet mam z czego, ze dwa lata temu kupiłem na wyprzedaży za 10PLN dość dużego wyjca od alarmu, do niczego mi nie był potrzebny, kupiłem go "bo tak" a teraz się zastanawiam nad wywaleniem z niego oryginalnego generatora a zabudowaniem innego.
Myślałem co prawda o prostym generowaniu ultradźwięków, najwyżej nie w monotonny sposób, a z modulowaną częstotliwością, może też amplitudą... nie wiem, kombinowałbym. W końcu co mam do stracenia, najwyżej kuna się nie wyniesie i najwyżej sąsiad będzie się zastanawiał, dlaczego jego piec noc w noc wyje do księżyca ;)
Ten wywiad jednak podsunął świetny pomysł z tymi nagraniami odgłosów borsuków, ciekawe czy takie coś da się wygóglać :D

Tak więc ta Twoja wizja stada elektronicznych borsuków jest całkiem realna, ja myślę... :lol:

- tam miał być oczywiście pies, ale wizja pieca wyjącego w nocy do księżyca wydała mi się tak piękna, że nie poprawiam, jedynie przypisem opatrując :lol:


A jak już robię wpis do dziennika, to przy okazji...

Siedzę w tej chwili na delegacji w Olsztynie, zesłany przez Złego Kapitalistycznego Wyzyskiwacza. Myślami, kiedy tylko nie jestem pochłonięty niuansami związanymi z równoczesnym reinstalowaniem ośmiu serwerów naraz (swoją drogą ciekawie się taką symultankę robi ;) ), jestem oczywiście na budowie i zacząłem się mocno zastanawiać nad przebudowaniem przyłącza wodociągowego wykonanego nam przez STD Nasiłowski. To, co zrobili, wygląda tak:

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sr0Y1CZEfHI/AAAAAAAAByM/6TOtqNZrdHo/s640/6935_Woda%20i%20gaz.jpg

Jak nietrudno zauważyć, dołożenie na końcu kolanka celem zakręcenia całym interesem w dół powoduje, że rura schodzi niemal w świetle drzwi. Niby nie ma problemu, bo tam będzie jeszcze i tynk i futryna drzwiowa, ale gryzie mnie to.
I zacząłem kombinować nad zaworem antyskażeniowym zamontowanym zaraz za licznikiem zamiast na końcu (jak jest obecnie), a odcinającego już za kolankiem (mniejsza o szczegóły, to co wymyśliłem, byłoby ciut bardziej skomplikowane, generalnie chodzi mi o danie antyskażeniowca zaraz za licznikiem, co o dobre 10cm pozwoli skrócić długość tej sztangi). Formalny wymóg prostego odcinka za wodomierzem o długości minimum trzech średnic będzie spełniony, ale dochodzą jeszcze wymogi mniej formalne, niestety. Pytany o to STD Nasiłowski powiedział, że inspektor wodociągów może nie odebrać, bo wg wymogów "Wodociągu Mareckiego" za licznikiem musi być podobno najpierw zawór odcinający. Cóż, trzeba spytać inspektora...
Jutro!

J.

Jarek.P
09-12-2009, 21:45
No i teraz będę miał zajęcie na nadchodzące wieczory...

Pierwsze, co znalazłem szukając w necie odgłosów wydawanych przez borsuki:

"Para odbywających gody borsuków stała się przyczyną policyjnej obławy, ponieważ wydawane przez oba zwierzaki namiętne odgłosy zostały uznane przez przechodniów za krzyk napastowanej kobiety.
Zorganizowana w zachodnich Niemczech akcja ratunkowa zakończyła się na leśnej polance, na której dwa borsuki z zapałem zajmowały się przedłużaniem gatunku." (niestety, źródła brak, ktoś to podawał na jakimś forum jako ciekawostkę) :lol: :lol: :lol:

W każdym razie po przeczytaniu tej notki i uświadomieniu sobie, że odgłosy borsucze to jednak nie ultradźwięki, tylko coś wyraźnie słyszalnego i przypominającego... powiedzmy, że kobiece krzyki, i że ja to chcę ze sporą mocą na pustej działce zacząć dzień i noc emitować, zacząłem się zastanawiać....
...
...
...
"kurczę, zamiast wyjca piezo od alarmu trzeba będzie normalną kolumnę głośnikową dać" ;)


Potem jednak znalazłem tą stronę:
http://www.entertonement.com/collections/41243/Badger

I teraz się zastanawiam, czy tamta notka to bzdura wyssana z palca, czy niemieckie kobiety jednak jakieś naprawdę inne są? Niby język niemiecki jest twardy i mało dźwięczny, ale bez przesady u licha...

J. (z kształtującą się już wizją "elektronicznego borsuka")

dixxl
09-12-2009, 22:30
No wiedziałem jak nakręcić Tobie sprężynę.
Gdybym borsuka nazwał mechanicznym nawet byś palcem nie kiwnął, ale skoro "elektroniczny" no to już ho !!! ho !!!!

Co do odgłosów to zarówno borsuki jak i kobiety z kraju niemieckiego z pewnością w trakcie przedłużania gatunku wydają odgłosy zupełnie inne od codziennych.
Szczególnie odgłosy borsuków broniących swojego terytorium są zdecydowanie inne (Niemek zresztą też).

Zdecydowanie mp3 i głośnik/kolumna.

Jarek.P
10-12-2009, 08:18
Co do odgłosów to zarówno borsuki jak i kobiety z kraju niemieckiego z pewnością w trakcie przedłużania gatunku wydają odgłosy zupełnie inne od codziennych.
Szczególnie odgłosy borsuków broniących swojego terytorium są zdecydowanie inne (Niemek zresztą też).



W takim razie pozostaje się tylko zastanowić, czy od borsuczych odgłosów nie byłoby lepsze nagranie Niemki broniącej terytorium :D

Albo... stare RFNowskie filmy "dla dorosłych" chyba jeszcze są dostępne? Nawet nie trzebaby kombinować z zapewnieniem zmienności dźwięku, po prostu by się żywcem ścieżkę dźwiękową filmu puściło :lol:

J. (z wizją "ja , ja, ich kome, ich kome" straszącego wszystko, co żyje w okolicy)

dixxl
10-12-2009, 08:31
A Ty napewno chcesz tylko kunę pogonić ? :o

Jarek.P
10-12-2009, 08:42
A Ty napewno chcesz tylko kunę pogonić ? :o

No wiesz... jakby się sprawdziło, to może i na kosztach alarmu i monitoringu bym zaoszczędził ;)

J. (z godną Kononowicza wizją "Totalnego Odstraszacza Wszystkiego")

Jarek.P
11-12-2009, 19:37
Co do kuny jeszcze - małpa ewidentnie usiłuje nam dać do zrozumienia, znowu były w domu porozmieszczane tu i ówdzie o takie pamiątki:

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SyKVTo3xt0I/AAAAAAAACVE/gtmUF33MpEY/s288/7690_Kunia%20pamiątka.jpg

Zdjęcie małe celowo, w końcu tu akurat widok wyrazisty i szczegółowy jest zbędny ;)
Co ciekawsze, były one porozkładane w takich miejscach, gdzie wcześniej np. robiąc coś leżałem jakiś czas na wylewce. I pewnie bydlątku "obco" pachniało. I co ja mam zrobić? To, co mi moja atawistyczna część instynktu podpowiada i siknąć na każde takie miejsce moczem?
czy może zadzwonić do zoo i pogadać z nimi, czy by nie odstąpili mi odrobiny gnoju z czyszczenia klatki borsuków? Generator wydający odgłosy Niemk... TFU!!! borsuka broniącego terytorium będzie, ale zanim go zrobię trochę minie, a przez ten czas wolałbym, żeby bydlątko się za bardzo nie przywiązywało do miejsca.

Co do prac - wizualnie dziś zrobiłem niewiele, ale sam się pocieszam, że była to najgorsza część i że licząc nakład pracy jest to spokojnie połowa górnej głównej łazienki.
Ano, po odkuciu z podłogi wszystkich licznych nadlewek z zaprawy i ogólnym jej uprzątnięciu zrobiłem w zasadzie tylko (i aż) tyle:

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SyKVUIBunHI/AAAAAAAACVI/qvjEwEtH_kU/s720/7695_Główna%20łazienka.jpg

To będzie szacht odcinający tej łazienki. Całość za zabudową z GK, oczywiście za stosownymi drzwiczkami. Rurki podobnie jak na dole prowizorycznie i przejściowo mocowane do tymczasowej deski, ale teraz to jest zrobione profesjonalnie, trytytkami :)

Dla niezorientowanych od razu info: trytytki, to plastikowe paski montażowe, nazwa pochodzi od dźwięku wydawanego przez nie przy ich zaciąganiu. Spotkałem się kiedyś z komentarzem, że trytytki to chyba przy robotach z publicznych zamówień są wykorzystywane, bo jak to jest w normalnym tempie zaciągane, to nie robi trytytytytyt tylko dzzzzzzt ;) U mnie tam robiły trytytytyt a czasem nawet tryt....tryt... bo trzeba było dobrze porozmieszczać, a nie zaciągać na wyścigi.

I tak zresztą po ostatnich popadaniach w samozachwyt, jaki to ja już świetny hydraulik jestem, zostałem samoistnie przeczołgany po własnych błędach. Pomyliła mi się kolejność rurek w tym szachcie i w rezultacie musiałem go robić od nowa, bo pierwotny sie nie kwalifikował do pokazywania. Może nie przypominał tego:

http://img23.imageshack.us/img23/6700/hydrapt.jpg

Ale i wiele mu nie brakowało. Po błędach i wypaczeniach zostało mi tyle:

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SyKVU7-NnlI/AAAAAAAACVM/9PiTP74ctVk/s720/7696_Pozostałości.jpg

Ale i to się pewnie gdzieś wykorzysta, a nawet jeśli coś zostanie, to żaden koszt w końcu, kolanko 40gr kosztuje.
Ciąg dalszy jutro i ciekaw jestem, czy zdołam tą łazienkę skończyć, tak jak sobie planuję. Bo już i tak widzę, że te trzy dni, o których wspominałem to mało będzie. Gdybym tą łazienkę skończył jutro, to na ostatnią dawałoby to też dwa dni i wtedy skończenie hydrauliki w tym roku (w łazienkach, bez przyłączania całości do wodociągu) byłoby realne.

J.

Jarek.P
12-12-2009, 18:15
Uuuch, zrobiłem! :lol:

Dziś niestety było dość zimno, termometr w samochodzie wskazywał -1 (minus jeden), natomiast wewnątrz domu, jeśli wierzyć pokazywanemu ileś wpisów temu termostatowi przeciwzamarzaniowemu (a który zawsze przyjechawszy na budowę podkręcam, żeby grzał, dzięki czemu mam potem ciepłą wodę do mycia), były jakieś 3-4 stopnie.

Oczywiście, pierwsze, czym się zająłem, to:

Habemus Kozam! ;)
http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SyPW35eW69I/AAAAAAAACWA/vBrLy251Qe8/s512/7699_Habemus%20Kozam.jpg

Koza mimo, że grzeje jak licho, niestety na parterze stoi, a ja mam teraz robotę na piętrze. Radziłem sobie jak mogłem:

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SyPbS4cctWI/AAAAAAAACWw/5Mt5hahcvGQ/s720/7721_Główna%20łazienka.jpg

Zdjęcie generalnie pokazuje porządek po robocie, ale widać na nim poupychane styropianem (poprzyciskanym deskami) szczeliny w połaci dachowej, jak i starszy z całą pewnością ode mnie piecyk elektryczny typu "słoneczko", który wraz ze zgrzewarką do rur i oświetlającym całość halogenem dają mi coś koło 4,5kW mocy grzewczej :-)

W każdym razie zaraz po uporaniu się z ogrzewaniem została wzięta zgrzewarka w dłoń, flaszka z acetonem w drugą dłoń, obcinak do rur w trzecią dłoń i do dzieła! A oto i rzeczone dzieło w całej okazałości:

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SyPW5oBaJVI/AAAAAAAACWQ/ZrTuPLjelsY/s720/7720_Główna%20łazienka.jpg


Po lewo będzie umywalka, na wprost kibelek, a po prawo - bidet (może będzie, może nie będzie, instalacja w każdym razie pod niego, jakby co, będzie gotowa). Pomiędzy kiblem a bidetem - zsyp brudnej bielizny na doł do kotłownio-pralni :) A gąszcz na podłodze - wynikowy.
O tutaj tenże gąszcz z bliska:

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SyPW5LovMTI/AAAAAAAACWM/p2dHydKriPY/s720/7717_Główna%20łazienka.jpg

Rurka kończąca się kolankiem i nie mająca dalszego ciągu, to recyrkulacja, ona zejdzie sobie na dół do kotłowni, ale to już w kolejnym dniu zrobię, ponieważ prościej mi zgrzać gotową sztangę, wsunąć do tej łazienki i zgrzać tutaj, niż wystawiać z niej (z łazienki) rurkę i się potem do niej dogrzewać w ciasnym szachcie. Tego kolejnego dnia również wywalę ową tymczasową deskę mocującą, a zamiast niej wstawię tam mocowanie rur z prawdziwego zdarzenia.

I ostatnie zdjęcie: podejście do wanny:

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SyPW4TeG2yI/AAAAAAAACWI/qVzjmr4NVXM/s720/7715_Główna%20łazienka.jpg

W lewym dolnym rogu widać przepust przez strop, którym wyjdzie sobie kanalizacja do tej wanny. Doprowadzona jest pod sufitem piętro niżej, bo tam i tak będzie sufit podwieszany, a tu nie wyrobiłbym się w życiu z niezbędnym spadkiem.

Śladów kuny tym razem nie było.

J.

manieq82
14-12-2009, 21:55
I jeszcze zbliżenie jednego elementu z tego zdjęcia, kolejna ciekawostka z cyklu "Horror BehaPowca":
http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SuMqQ6xNneI/AAAAAAAAB-c/fsKBEyl4BEE/s512/7384_Dzrwi%20i%20okna.jpg

witaj,
mógłbyś opisać jak to działa - jakiś termostat a przewody grzejne z czego - ze zwyłych przewodów?
potrzebuje u siebie cos takiego zdziałać i szukam pomysła - myśłałem o takich kablach jak w rynny ale drogie to to ...

Pozdr
Mariusz

Jarek.P
15-12-2009, 09:52
witaj,
mógłbyś opisać jak to działa - jakiś termostat a przewody grzejne z czego - ze zwyłych przewodów?
potrzebuje u siebie cos takiego zdziałać i szukam pomysła - myśłałem o takich kablach jak w rynny ale drogie to to ...

Pozdr
Mariusz

No cóż, ja to zrobiłem bezkosztowo, po prostu z tego, co miałem pod ręką. Bazą urządzenia są przewody grzejne, które kiedyś wyprułem z uszkodzonego masażera do stóp przed jego wyrzuceniem na śmie.... yyyy.... no, do takiego najbliższego, zgodnego z zasadami Łunijnowo Sajuza punktu utylizacji elektrośmieci ;), ponieważ stwierdziłem, że "to się może przydać". I przydało się. Do tego doszedł termostat, który po prostu miałem i parę drobiazgów w stylu łączówek czy neonówki sygnalizującej grzanie.

Jako majsterklepka i czynny zawodowo elektronik pierdoły potrzebne do wykonania takiej instalacji miałem pod ręką, ale jeśli chciałbyś to wszystko kupić, to już niestety trzeba pokombinować. Na pewno nie możesz wykorzystać zwykłych przewodów w roli grzejnych, do tego są potrzebne specjalne.
Najprościej byłyby Ci wykorzystać przewód grzejny samoregulujący (czyli nie wymagający termostatu, o mocy grzania samoczynnie dostosowującej się do temperatury), o coś takiego:
http://www.allegro.pl/item847886341_przewod_grzejny_samoregulujacy_raych em_do_rur_2m.html

a tu większej mocy, a tańszy:
http://www.allegro.pl/item818880938_przewod_grzejny_samoregulujacy_icepr event20_2m.html

Ewentualnie w wersjach terraryjnych:
http://www.allegro.pl/item845465817_terra_zoo_przewod_grzejny_silikonowy _50w.html
http://www.allegro.pl/item839799502_przewod_grzejny_50w_7m_okazja.html

Są o wiele tańsze, niestety nie mają termostatu i musiałbyś coś wykombinować. Jeśli jesteś na budowie regularnie, można po prostu bez termostatu, jak jest zimno to włączyć i niech działa nonstop, przy takich mocach nic się nie przegrzeje ani nie zagotuje.

U mnie łączna moc moich przewodów to 80W, jest nimi owinięte jakieś półtora metra rury, począwszy od jakichś 50cm w ziemi (głębiej stwierdziłem, że nie ma sensu, to i tak jest w piance, za izolowaną styrodurem ścianką fundamentową, a od gruntu temperatura stabilna jest), skończywszy na końcówce z licznikiem i zaworami, tam jest owinięte trochę gęściej. Te 80W to aż za dużo, z rury po odkręceniu kranu leci normalnie gorąca woda i to w takiej ilości, że spokojnie można ręce umyć.

J.

krzyk123
15-12-2009, 10:31
Tu jest niedrogi termostat:
http://www.allegro.pl/item849194100_termostat_uniwersalny_z_sonda_35_35c .html

Do tego kabel grzejny do terrarium:
http://www.allegro.pl/item850396970_przewod_grzejny_50_w_kabel_grzewczy_ do_terrarium.html

I za 80zł jest zgrabny zestaw antyzamrożeniowy ;-)

Pzdr

Saskja
15-12-2009, 10:40
Dzień dobry. Ja tu pierwszy raz. Pięknie, tak w lesie dom stawiać. Ależ będziecie mieli żywiczny zapach śpiąc przy otwartych oknach... Samo zdrowie!
Zazdraszczam!

Jarek.P
15-12-2009, 10:52
Dzień dobry. Ja tu pierwszy raz. Pięknie, tak w lesie dom stawiać. Ależ będziecie mieli żywiczny zapach śpiąc przy otwartych oknach... Samo zdrowie!
Zazdraszczam!

A dziękuję, dziękuję, na to właśnie liczymy, choć niestety dom w lesie ma też i swoje złe strony:
- całe, liczne zoo usiłujące mieszkać wraz z nami, zaczynające się od legionów pająków a póki co na kunie kończące
- igliwie bardzo skutecznie zapychające rynny i obróbki blacharskie, do wybierania kilka razy w roku, niestety.
- każda silniejsza wichura będzie połączona z nerwowym spoglądaniem na sufit poddasza i zastanawianiem się, czy któreś drzewo tym razem poleci wprost na dach, czy jeszcze nie. Tak, dom ubezpieczony, ale co z tego...
Te drzewa niby stoją tam jakieś 40 lat (licząc po słojach) i niejedną wichurę przeżyły, ale obecnie są i bardziej odsłonięte i niektóre mają korzenie podcięte, więc realne ryzyko jest.

Ale i tak zgodnie z żoną twierdzimy, że dom z obejściem "jak na wczasach" jest tego wart 8)
Ech, tylko żeby ten las zaczął być wreszcie na powrót do lasu podobny...

J.

manieq82
15-12-2009, 12:56
dzięki za porady
nigdy nie miałem w ręcach takiego przewodu więc lajkonik jestem - ja bardziej IT ogarniam :)
ale już mi lepiej :) znaczy doinformowany bardziej
Pozdrawiam

Jarek.P
19-12-2009, 16:46
I kolejny odcinek dziennika
Narobić, to ja się dziś nie narobiłem za dużo, temperatura mnie odstraszyła.
Rano na termometrze balkonowym mieliśmy -13.3, a jak w południe jechałem na budowę, samochodowy wskazywał -10. Tak więc nastawiony byłem na to, że pewnie tylko posiedzę tam chwilę i tyle, ale niestety, to tak się nie da, wrodzone poczucie obowiązku (hehe) połączone z prozaicznym faktem, że te roboty sprawiają mi wielką przyjemność, nie pozwoliły na lenistwo 8)

Najpierw jednak pozachwycałem się zimową scenerią. Oto i ona:

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Syz1MhS4z4I/AAAAAAAACZA/TXpPR6Ualbw/s720/7766_Dom%20zimą.jpg

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Syz1Lw2_b_I/AAAAAAAACY8/Lz0PDXp4pns/s720/7765_Dom%20zimą.jpg

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Syz1LK2rbTI/AAAAAAAACY4/bN1NuXtAKV8/s720/7764_Dom%20zimą.jpg

Przyjrzawszy się ostatniemu zdjęciu można u dołu na śniegu zobaczyć ciekawostkę: ścieżki wydeptane przez nasze domowe zwierzątko, które nawiasem mówiąc znów zostawiło w domu pamiątki, tym razem oflankowało schody: u góry i u dołu.
Na samej działce śladów kunich było mnóstwo, oprócz kunich chyba zając. Znaczy ja harcerzem kiedyśtam byłem, ale harcerzem miejskim, nie leśnym, sprawności tropiciela nigdy nie zdobywałem, jednak jeśli w okolicy jest mnóstwo zajęcy i coś zostawia ślady ewidentnie "kicające", to co to może być jak nie zając?
No i trzeci rodzaj sladów, którego niestety nie potrafię wytłumaczyć inaczej, jak wizytą UFO. O, proszę:
http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Syz1GU-2SUI/AAAAAAAACYA/UFrwX6EF8qw/s512/7759_Ślady%20przeróżne.jpg
http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Syz1F4B4x3I/AAAAAAAACX8/b1a0hJbah9k/s720/7758_Ślady%20przeróżne.jpg

Na obu zdjęciach widać ścieżkę wydeptaną przez kunę, a obok niej coś, co wygląda, jakby ktoś wziął zrzynek deski i delikatnie, najwyżej na 2-3 mm "stemplował" jej czołem w śniegu. Na zdjęciu tego może wyraźnie nie widać, ale to były równo odciśnięte prostokąty, absolutnie bez zaokrąglonych rogów, w dwóch rozmiarach: bardziej podłużnym, oraz bardziej "klockowym". Na ślady zwierzęce nie wyglądało toto absolutnie, po pierwsze dlatego, że nie ma chyba w przyrodzie zwierzęca z kanciastymi łapami, po drugie - ślady znikąd nie przychodziły, ani nigdzie nie prowadziły, po prostu były sobie w tym miejscu.
Jedyne, co mi przychodzi do głowy, to duże ptaszysko (srok tam pełno jest), które coś usiłowało "ukraść" i trochę nie mogło tego czegoś udźwignąć, w rezultacie stemplując tym po śniegu.
Nic, najprawdopodobniej zostanie to zapisane w "Wielkiej Księdze Niewyjaśnionych Tajemnic Domu w Lesie" :D

A z konkretów: po pierwsze, system podgrzewania rur się sprawdził! Jechałem dziś na budowę z "pewną taką nieśmiałością", poważnie zastanawiając się nad dwiema prawdopodobnymi sytuacjami:
1) rura wodociągowa pęknięta, wnętrze zamarznięte, całe przyłącze szlag trafił
2) j.w., ale z dodatkową atrakcją polegająca na wylewie wody po pęknięciu rury i znajdującej się w pomieszczeniu gospodarczym miniaturze lodowca grenlandzkiego

Na szczęście jednak na miejscu powitała mnie świecąca raźnie neonówka sygnalizująca fakt grzania, a woda w rurze cały czas ciepła :) Już nie mocno gorąca, jak przy dodatnich temperaturach a jedynie ciepła (nie ledwie ciepła, nie bardzo ciepła, po prostu ciepła), ale jeśli uznać, że miała ze 35 stopni, a za oknem jest -10 to i tak widać, że do poziomu temperatur gdzieś a'la środkowa Syberia przy niezbyt silnej zimie nie mam się czego obawiać :)

Napaliwszy dziś w kozie, jak wyżej wspominałem, najpierw chciałem tylko posiedzieć chwilę, obejść kąty i wracać, potem jednak przyszło mi do głowy, że wymierzę sobie miejsce na szacht do trzeciej i ostatniej łazienki. Jak już go jednak wymierzyłem, to nie wytrzymałem, polecałem po mesel, młotek i zacząłem kuć. A jak już zacząłem, to za chwile poszedłem po młotowiertarkę i w rezultacie wykułem całość. O, proszę:

Tu będzie szacht z zaworami do trzeciej łazienki.

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Syz1NUwqWXI/AAAAAAAACZE/uAsESiIH_x8/s512/7767_Wykułem%20sobie.jpg

Łazienka znajdować się będzie za ścianą, a to, co widać na zdjęciu, to sfotografowane z hallu na poddaszu coś a'la przedpokoik prowadzący do pokoju gościnnego. Zawory będą dostępne na jego ścianie, bo tu nie będą ani razić ani przeszkadzać, podczas gdy w łazience nie za bardzo było na nie miejsce. Jedyne wchodzące w grę, to był środek ściany widoczny centralnie po wejściu do łazienki, a to nam niezbyt pasowało.

A to już sama łazienka, zdjęcie z drzwi wejściowych, po prawo będzie natrysk, u dołu widać przebicie na rury zasilające łazienkę w wodę, obok niego przepust przez strop z kanalizacją brodzika, a na wprost będzie umywalka.

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Syz1N_-EY3I/AAAAAAAACZI/oFmUfiSxDro/s720/7772_Wykułem%20sobie.jpg

I to tyle, dalszy ciąg - mam nadzieję we wtorek.

J.

Jarek.P
20-12-2009, 13:51
W międzyczasie budowlana dygresja będzie, dotycząca naszego obecnego mieszkania.
Mieszkamy bowiem obecnie w blokach, popełnionych jakieś 9 lat temu przez najbardziej chyba znaną i najbardziej kontrowersyjną firmę deweloperską w Polsce. Ja nie będę jej nazwy wymieniał, ja powiem tylko, że w ogólnosąsiedzkich dyskusjach na naszym forum osiedlowym posługiwaliśmy się zwyczajową nazwą wynikającą z ogółu naszych uczuć do firmy, brzmiała ona: "Jot WAŁ"

Kupowałem od nich mieszkanie jeszcze jako kawaler, robiłem to z pełną świadomością, że budują tanio, byle jak i z byle czego. Dlaczego więc kupiłem? Ano dlatego, że w interesującym mnie zakresie cenowym, lokalizacyjnym i powierzchniowym następna na liście była firma oferująca podobne mieszkanie w odrobinkę lepszej lokalizacji za cenę ponad 30 tys wyższą i z terminem oddania dobry rok późniejszym. No i zostawały jeszcze na rynku spółdzielnie (od których chciałem się trzymać jak najdalej) oraz firmy typu "Pan Józek ze śfagrem - pol, import-export", co do których nie miałem śmiałości. A Jot WAŁ przy całej swojej kontrowersyjności przynajmniej budował, robił to dość terminowo, bankructwo mu nie groziło, a jakość - no cóż, budowę swojego mieszkania wizytowałem regularnie od kiedy tylko się zdecydowałem (blok miał wtedy stan surowy), robiłem to samodzielnie i całkowicie nielegalnie, ale na takiej wielkiej budowie osoba poruszająca się pewnym krokiem, wyposażona w twardy notatnik i poziomicę wejdzie niezatrzymywana właściwie wszędzie. I generalnie nie miałem dużych zastrzeżeń, budowane było z byle czego i byle jak, ale ja nie planowałem w tym mieszkaniu do końca życia mieszkać, to miało być na kilka lat jedynie. A zaoszczędzone 30 tysięcy (plus opłaty za rok dłuższego wynajmu mieszkania) wolałem włożyć w wykończenie.

Decyzji nie żałuję, ale czasem na Jot WAŁ jednak klnę. Kląłem jak szewc na okno, które przy każdej wichurze wyło jak całe stado dusz potępionych (wyobraźcie sobie takie dość głośne: uuuuuuu.... UUUÓÓÓÓÓóóóóóuuuu... uuuuUUUUUUUuuuu....... Uuuułłłłuuuuuuuu.... trwające np. całą noc), bo tak było zrobione, że wiatr gdzieś w profilu gwizdał. Reklamowałem je kilkakrotnie, zmieniano w nim uszczelnienia, regulowano, wszystko na próżno aż w końcu kiedyś sam się zawziąłem i sam to zrobiłem w trakcie trwania wichury, kiedy mogłem weryfikować sprawę na bieżąco - przyczyną były źle zamontowane okucia zamków.

No i klnę dzisiaj. Również jak szewc. Klnę od momentu, kiedy całkowitym przypadkiem dziś spojrzałem w łazience na sufit. Oto i ten sufit, już po akcji ratunkowej:

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sy4kiOwO9ZI/AAAAAAAACZk/JHCM2r1Ibnc/s720/7784_Sufit%20nam%20spada.jpg

Na zdjęciu może nie widać za dokładnie, ale nie chodzi o trywialne pęknięcie sufitu na styku płyt żerańskich. Tu zresztą takich płyt nie ma, sufit jest laną na miejscu żelbetowa płytą, a te pęknięcia wyznaczają "osie symetrii" płata odparzonego tynku, który już dość mocno obwisł i w zasadzie wisiał jedynie z powodu niezorientowania się w porę, że mógł już spaść (pierwsza zasada dynamiki z filmów animowanych: ciało zawieszone w przestrzeni pozostaje w bezruchu tak długo, póki się nie zorientuje w swojej sytuacji).
Tego odparzonego jest jakiś metr kwadratowy, trzyma się obecnie na słowo honoru i na tej taśmie i niestety, musi wytrzymać do nowego roku, bo wcześniej tego nie mam kiedy zrobić, a roboty jest sporo, to wszystko trzeba skuć, od nowa zagruntować, zatynkować, pomalować, echhh...

Z tego, co wiem, przypadków spadnięcia sufitu na głowy było już na naszym osiedlu kilka, najprawdopodobniej fachowcy Jot WAŁ smarowali czymś tłustym płyty do szalowania stropów, żeby sobie ułatwić ich czyszczenie, a potem taki sufit był po prostu tynkowany, w dodatku byle czym i byle jak. No i jest robota...

J.

krzyk123
21-12-2009, 09:38
Tu zresztą takich płyt nie ma, sufit jest laną na miejscu żelbetowa płytą, a te pęknięcia wyznaczają "osie symetrii" płata odparzonego tynku, który już dość mocno obwisł i w zasadzie wisiał jedynie z powodu niezorientowania się w porę, że mógł już spaść (pierwsza zasada dynamiki z filmów animowanych: ciało zawieszone w przestrzeni pozostaje w bezruchu tak długo, póki się nie zorientuje w swojej sytuacji).


Wiem, że może nie wypada ale rozwaliłeś mnie tym tekstem
:lol: :) :D :wink:

Jarek.P
22-12-2009, 20:54
Zimno. Było zimno. Mimo, że cieplej jak poprzednio, to zimniej :( Bo temperatura może i była wyższa, ale wilgotność powietrza też musiała wzrosnąć, no i wiatr jakiś wiał, bo dziś wymarzłem trochę.

Przy niższych temperaturach w każdym razie hydrauliki z PP nie da się robić, bo już dzisiaj miałem problemy z cięciem rur, miały tendencję do pękania. Na szczęście to już sama końcówka.

Tak wygląda wykuta poprzednio wnęka, wypełniona krzywymi jak cholera, bo jeszcze niepoustawianymi rurami:

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SzEromuFnTI/AAAAAAAACac/lStjZFdYJQI/s512/7796_Szacht.jpg

Biała płaszczyzna za murami to odwrotna strona tablicy ostrzegawczej pewnej firmy ochroniarskiej, którą dostaliśmy od ich agenta celem powieszenia. Znalazłem dla niej o wiele pożyteczniejsze zajęcie :wink: choć zastanawiam się jeszcze, czy tej wnęki od wewnątrz po prostu nie wytynkować gipsem. Tak jak jest mogłoby być, ale... chodzi o to, co będzie pod ta płytą: tam jest zaledwie 4cm grubości ściana z resztek ceramicznego pustaka, w dodatku w niej jest jeszcze podkute na 2cm pod profil mocujący te rury, w tym miejscu pustaka zostało zaledwie 2cm i boję się, że to będzie pękać, albo cós... Od strony łazienki tam będzie tynk i glazura, jednak może tynk od tej strony zamiast tej płyty tez by nie zaszkodził?... Nie wiem, zastanowię się jeszcze.

A tu zaczęta już ostatnia łazienka:

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SzErlvhCGMI/AAAAAAAACaY/-_3XCtx3dw0/s720/7800_Trzecia%20łazienka.jpg

To na wprost to oczywiście umywalka z widoczną recyrkulacją (recyrkulację kończę przy umywalkach, bo tu chyba ciepła woda "od zaraz" jest najistotniejsza, ani w wannie ani pod natryskiem raczej się nie puszcza wody od razu wprost na siebie, zawsze przynajmniej ja zaczynam od kontrolnego strzału w podłogę :) ) Kanalizacja póki co stoi oparta o ścianę, żeby nie przeszkadzała, ale przymocuje się.
Po prawo widać końce mające zasilać natrysk, po lewo pójdą jeszcze rurki do kibelka. Dwie, bo małżonka zażyczyła sobie możliwości podłączenia przy kibelku "bidetty" (ja teraz jestem w tych sprawach baaardzo zorientowany, więc od razu wyjaśniam panom żyjącym w nieświadomości, że istnieją takie wynalazki: bidetta to taka malutka słuchawka prysznicowa, używana w sposób... powiedzmy przeciwległy do tradycyjnego prysznica).

I tak właściwie z hydrauliki zostało mi już tylko:
- w tej łazience dokończyć kibel, natrysk i kanalizację do umywalki
- w łazience robionej poprzednio wymienić deskę mocującą zawory na docelowy uchwyt (już zrobiony)
- sprowadzić z piętra na dół recyrkulację
- wyciągnąć osobną kanalizację do pralki na parterze

Wszystko to, co powyżej, myślę, że spokojnie w jeden dzień zrobię. Żona moja co prawda dziś, jak podobną kwestię wygłosiłem paszczowo, stwierdziła, że już któryś kolejny raz tak mówię. Może i tak (choć mam wrażenie, że ostatnio mówiłem o dwóch dniach), ale teraz jest to naprawdę realne!
I w tym momencie zostanie już tylko podpięcie tego wszystkiego do wodociągu i wykonanie próby ciśnieniowej. A z tym już jak wcześniej pisałem chcę zaczekać, przynajmniej na końcówkę zimy. Pośpieszyć nie pośpieszę, a po co mi potem problemy z wodą zamarzniętą w zaworach.

J.

Jarek.P
27-12-2009, 19:11
Nieszczęście...

Wodociąg dzięki instalacji grzewczej mrozy przeżył idealnie, nawet czajnik, w którym nieopatrznie zostawiona woda zamarzła sobie, został jeszcze w czasie trwania mrozów odmrożony metodą... no taką najbardziej oczywistą (czajnik elektryczny).

I tylko jeden z nielicznych póki co u nas przejawów cywilizacji padł ofiarą mrozu. Element bez którego znów będziemy zmuszeni tymczasowo się cofnąć do czasów latania w krzaczki czy szukania odpowiednio gęstych łopianów ;)
Jeszcze w czasie mrozów, przy poprzednim pobycie usiłowałem go ratować, lejąc doń gorącą wodę, niestety sprawa była beznadziejna. Wymyśliłem więc, że kupię bańkę zimowego płynu do spryskiwaczy i kibel zaleję tym płynem, niestety nie zdążyłem. W czasie dzisiejszej wizyty na budowie (już z płynem) odkryłem, że kibel pękł był sobie na samym spodzie i co do niego wlata, to i wylata. Wprost na wylewkę...

A przy okazji: miałem zamiar załączyć życzenia świąteczne dla wszystkich mających cierpliwość i ochotę czytać moje wypociny, ale niestety jakoś nie było kiedy, więc dla odmiany będą życzenia poświąteczne:

A więc:

Wszystkim, którym udało się przetrwać świąteczne obżarstwo
Wszystkim, zadowolonym z prezentów, jakie w tym roku Św. Mikołaj przytaszczył, oraz wszystkim tym, którzy jednak się zastanawiają, po co im np. kolejna para skarpet w za dużym rozmiarze
Wszystkim, którzy wysłuchując tak gdzieś od połowy listopada wyboru "Najpiękniejszych Polskich Kolęd" (znaczy czterech najpopularniejszych w milionie aranżacji i wykonań, poprzedzielanych nieśmiertelnym "dżingl bellz" na deser) nie rzucili się w końcu w hipermarkecie na kolejną śnieżynkę plastikowo radosnym głosem zachęcającą do kupienia świątecznego zestawu 10 torebek barszczu czerwonego (plus paczka maku gratis) celem nakarmienia jej owym barszczem torebka po torebce
A także wszystkim tym, którzy wysłuchując tak gdzieś od półtora miesiąca na niemal wszystkich możliwych stacjach radiowych (sprawdzić, czy nie Radyjo) puszczane po ileś razy dziennie "Last Christmas" naprzemiennie z "driving home for christmas" wyją do księżyca i tocząc pianę z pyska zastanawiają się, czy nie wysłać Chrisowi Rea choć kilku złotych na bilet na samolot, żeby w końcu dojechał na te święta i przestał już smęcić wreszcie.

No, wszystkim Wam życzę, żeby kolejne święta za rok były... jeszcze lepsze :D I żeby choć nad Chrisem się ktoś w naszych radiach zlitował i dał mu już wreszcie spokój!
Chciałem jeszcze o nieśmiertelnym świątecznym Kevinie napisać, ale ręce mnie opadli na samą myśl. Więc na tym zakończę :)

J.

Jarek.P
30-12-2009, 19:11
Moda na Sukces, odc. 189

W odcinku:
- Ty ruro! - zakrzyknął don Jaroslavo - ty... ty normalnie k... khem!... krzywa jesteś!
- a co sobie myślisz? Zostawiasz mnie samą w lesie, na mrozie, tu dzikie zwierzęta grasują, a potem nagle się zjawiasz, brutalnie przecinasz na pół, zgrzewasz byle jak i jeszcze masz jakieś wymagania? Sam się lepiej wyprostuj!

- najdroższa, chcę zobaczyć twoje kolanko, chcę je dotknąć, pogłaskać...
- ach... a przetrzesz je acetonem?
- oczywiście, najdroższa, tylko mi je pokaż. Oooo, nyplowe!!! Aaaaachhhh! Niech je tylko nasunę...
- ach, jak Ty mnie rozgrzewasz, rozpływam się, rozpływammmm...

- to juz ostatni raz! Koniec! Koniec z nami!
- don Jaroslavo! Jak możesz??? A... A my?
- jakie "my"?
- myślałam... Że coś dla ciebie znaczę. Że jestem czymś więcej. A ty mnie wykorzystałeś! Posłużyłeś się mną! Byłam dla ciebie tylko narzędziem. A teraz? Zgrzewarka zrobiła swoje, zgrzewarka może odejść? A ty... Ty... Pewnie teraz do tej zdziry pójdziesz, tak? O ja wiem, gdzie twe myśli cały czas krążyły. Tylko ona ci była w głowie! Seniorita Electricita! Och, jak ja jej nienawidzę! Tej zimnej, chudej jak drut małpy bez wyrazu!
- nie mów tak o niej!
- aaa, tu cię boli! Wiedziałam! Zawsze wiedziałam! Trzymałeś mnie za rączkę, ściskałeś między kolanami, a wzrok przy tym taki nieobecny miałeś, bo w duchu o jej puszkach myślałeś! Och, jak ja cię nienawidzę! Idź! Zejdź mi z oczu! A masz!!!!
- aaauuuu, oparzyłaś mnie! Jak mogłaś?!?



Żarty żartami, a na poważnie:
Hydraulikę w zasadzie moge już odfajkować jako zrobioną. Oczywiście nie ma tak dobrze, żebym mógł to powiedzieć z ręką na sercu, zawsze jest coś, co zostanie i bruździ. Dziś zresztą bruździć usiłowały różne rzeczy. Najpierw zabrakło kolanek i to mimo wcześniejszego wielokrotnego wyliczania, że jest ich akurat. Ponieważ to był sam początek dnia, zrobiłem sobie szybką wyprawę do Leroja, kolanka się znalazły. Potem, przy przerabianiu zaworów na recyrkulacji szybciej się posługiwałem obcinakiem niż mózgiem i przeciąłem sobie nie tą rurę, trzeba było dokładać mufkę. Na końcu wreszcie się okazało, że brakło mi kawałka rurki fi20. I niestety, tu już odpuściłem, do tej rurki jest wszystko gotowe, wystarczy kupić i dogrzać, 15 minut na to potrzebuję, więc suma sumarum...

*** Tadaaaaammmm !!!!! Zrobiłem hydraulikę !!!!! :D :D :D ***

Tak wygląda trzecia i ostatnia łazienka w stanie skończonym:
http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SzuX-MY5LkI/AAAAAAAACcE/B1YWnL5XCbE/s720/7847_Koniec%20hydrauliki.jpg

Na wprost będzie umywalka, a po lewo kibel. Kanalizacja od kibla ukryła się za rogiem, a na zdjęciu widać podejścia zimnej wody do spłuczki oraz zimnej i ciepłej do bidetty. Wprawne oko zauważy zapewne, że zimna z ciepłą są na odwrót. No są. Bo tak. Bo tam i tak zabudowa z GK pójdzie i bidettę będę wężykami (metalowymi!) podłączał, to sobie zrobię na krzyż.

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SzuX-e5-5II/AAAAAAAACcI/yYbddwjC1Ts/s512/7849_Koniec%20hydrauliki.jpg
A tu będzie natrysk. Rurki elegancko wkute w ścianę, a jak się okazuje zupełnie niepotrzebna robota to była, tu też ma być GK i półeczki, o czym mi się zapomniało. Za to, jak widać u dołu zdjęcia, tutaj zimna z ciepłą już trafiają na swoje miejsca poprawnie :)

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SzuX-nJGU0I/AAAAAAAACcM/Vt9y94ULSg4/s512/7855_Koniec%20hydrauliki.jpg
I jeszcze z zaległości: szacht z zaworami w głównej łazience, zawory były już dawno, ale były przypaskowane trytytkami do eleganckiej deseczki. Elegancka deseczka została wywalona i trafi, gdzie jej miejsce (tzn do kozy), a tu już docelowe mocowanie. Przy okazji widać tutaj patent, który sobie dorobiłem na zasadzie "bo przyszło mi do głowy": skrajny lewy zawór to recyrkulacja. Ona na poddaszu się rozchodzi na dwie łazienki. A ponieważ woda jest leniwa, nie lubi się przemęczać, skubana, to często wybiera sobie drogę najmniejszego oporu. I mogłoby się okazać, że ta łazienka ze zdjęcia jest recyrkulowana, a ta druga już nie. Więc w obu szachtach z zaworami na poddaszu dorobiłem kryzowanie. Oczywiście można było obie gałęzie dławić tymi zaworami odcinającymi, ale po każdym ich zamknięciu (tudzież bawieniu się nimi przez naszego wielce ciekawskiego Wyjątka) trzebaby ich ustawienie dobierać od nowa. Wymyśliłem więc, że zawór odcinający będzie zaworem odcinającym, a pod nim znajdzie się szeregowo włączony drugi zaworek. Ze zdjętą wajchą, do jednorazowego ustawienia i ewentualnego korygowania w razie potrzeby za pomocą kombinerek.
A na skrajnej prawej rurze z kolei można zauważyć mufkę, której tam wcześniej nie było. To właśnie wspomniany wcześniej efekt używania obcinaka zamiast mózgu :) Miałem przeciąć rurę recyrkulacji i "trochę" mi się pomyliło :)
Ten szacht ogólnie zresztą jakiś strasznie pechowy się okazał, pisałem już wcześniej o przebojach, jakie z nim miałem, to całe mnóstwo mufek widocznych na zdjęciu to właśnie efekty tamtych bojów.

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/SzuX-_36UlI/AAAAAAAACcQ/9-XMRN41Ktc/s512/7858_Koniec%20hydrauliki.jpg
I ostatnia robota hydrauliczna: podejście kanalizacji do pralki.

Z robót hydraulicznych zostało mi:
- dogrzanie tego brakującego kawałka rury. Wszystko do niej przygotowane, wystarczy dogrzać.
- podłączenie całości do wodociągu i wykonanie prób ciśnieniowych. Zrobię po zimie, wcześniej wpuszczanie wody w instalację nie ma sensu. I oczywiście mam nadzieję, że próba okaże się tylko formalnością, a nie czymś, po czym się okaże, że połowę instalacji z moimi zgrzewami trzeba zrobić od nowa... :-?
- położenie w pomieszczeniu gospodarczym rurki kanalizacyjnej do kratki w podłodze. Obecnie tej rurki nie ma, bo tylko by przeszkadzała, położę ją tuż przed styropianem podłogowym.
- wykonanie wyjść wody na zewnątrz domu. To będzie osobna instalacja, się zrobi jakoś na wiosnę, choćby i po tynkach. A przez ten czas się z małżonką zastanowimy, jak mają wyglądać krany w elewacji: czy zamykane szafeczki, czy ordynarne zawory czerpalne "ze ściany", czy może sikający (wodą !!!) chłopczyk z żeliwa podparty po bokach delfinkami i z łabądkiem u stóp, całość w żeliwnej absydzie okolonej różyczkami :P
- hydrofor do wody studziennej. To już wogóle w lato najwcześniej...
- i moze jeszcze porządkowe drobiazgi: pomocowanie podejść do baterii (niektóre pomocowałem, niektóre nie), zapiankowanie przepustów... w wolnej chwili się zrobi, nie pali się z tym.

A póki co, tematach budowlanych na ten rok to by chyba było tyle... Od nowego roku będę się bujał z senioritą electricitą :lol:

J.

Jarek.P
02-01-2010, 22:22
Pierwszy dzień robót budowlanych w nowym roku potraktowałem ulgowo, przeznaczywszy go na wykonanie mnóstwa dokrętek, które się uzbierały na zasadzie "teraz nie ma kiedy, to się kiedyś zrobi".
Pierwsze jednak, czym się zająłem po napaleniu w kozie, to kibel. Tak, ten, który zamarzł był i niestety nie przeżył tego, biedaczek. A zająłem się nim tym śpieszniej, że gniotło mnie dziś coś w jelitach i miałem cały czas wrażenie, że lada moment mogę takiego tronu pilnie potrzebować.

A co ze skubańcem zrobić? Pierwszą myślą było oczywiście: "trzeba kupić nowy", ale kiedy okazało się, że nawet chińskie promocyjne badziewia kosztują około stówy, zaparłem się, że mowy nie ma, nie będzie chińczyk pluł nam w twarz i kibli nam germ... no... zchińszczał. Ten kibel, co jest, to bardzo dobry kibel jest. Tylko mu denko odpękło. W całości odpękło, na pewno równo i porządnie, wystarczy skleić. Tak, skleić. No co się tak dziwicie, nigdy kibla nie kleiliście?
Kurcze, ja też nie. Kibel odkręciłem, postawiłem do góry dnem i faktycznie: całe denko równo odpęknięte, oczywiście przymarznięte, ale chwila z opalarką w ręku (znalazła się pod choinką, św. Mikołaj przyniósł :) ) wystarczyła, żeby odeszła. Pod nią jednak się ukazał grenlandzki lodowiec, któremu opalarka nawet pracująca pełną parą dawała radę baardzo wolno. Najwyraźniej jego pojemność cieplna była większa niż to, co opalarka z siebie mogła dać. Pomocny okazał się czajnik z wrzątkiem. Wystarczył jeden.
Żeby nie przedłużać pisaniny na gówniane tematy: dekiel po osuszeniu został przyklejony na epidian, dodatkowo uszczelniony uszczelniaczem zduńskim (wiem, że nie na temat, ale tylko taki był pod ręką, zresztą jakiśtam daleki związek jest... ), po czym cała wewnętrzna część miała zostać zalana pianką poliuretanową mająca dodatkowo zabezpieczać/uszczelniać całość na wypadek "większych obciążeń" (i mniejsza o szczegóły).

I tu się zdarzył wypadek. Pod choinką co prawda znalazłem również porządny pistolet do pianki, ale miałem jeszcze ze starych zapasów jedno opakowanie zwykłej pianki, takiej "w sprayu". I nie wiem, czy za długo na mrozie leżała i zaworek się zepsuł, czy jakaś felerna była, ale najpierw jej nie mogłem uruchomić. A jak już uruchomiłem, to... to się nie dawało wyłączyć. Napełniłem cały kibel i wpadłem sobie w panikę. Po czym zacząłem biegać z tą pianką po całym domu, na chybcika piankując różne przebicia przez ściany z hydrauliką, byle jak, byle zdążyć.
Kiedy pianka wyszła wreszcie cała (duże opakowanie), a ja ochłonąłem, miałem okazję podziwiać cudne ślady, jakie biegając po domu z tą pianką porobiłem. Niestety, nie przyszło mi do głowy zrobić zdjęcia tych wielokropków :D

Kibel już na swoim miejscu, póki co zalany płynem do spryskiwacza, ale to chyba nie jest dobry pomysł, bo ten okrutnie śmierdzi i chyba będzie wyparowywał. Póki co niech będzie, a przy następnej wizycie w Castoramie chyba kupię worek soli drogowej i będę sypał w kolanko sól po każdym użyciu 8)

A prócz kibla:
- wstawiona owa brakująca rurka, której mi poprzednio zabrakło.
- poustawiane na równo i pomocowane wszystkie punkty poboru wody
- bednarka głównej szyny uziemiającej wyczyszczona z zaprawy i wsadzona w termoskurcza, już ładnie obkurczonego.
- przy pomocy kredy "szkolnej" pozaznaczane na parterze miejsca pod puszki wyłączników, jedno na próbę już nawet koronką sobie wywierciłem, chciałem przetestować na własnej skórze czy na naszych ścianach lepiej z udarem, czy jak profesjonaliści radzą - bez udaru. No i bez udaru się da, ale z udarem idzie sporo szybciej, a zęby jakoś się nie wyłamują. Zresztą w tej mojej koronce są tak osadzone, że szczerze mówiąc nie przypuszczam, żeby w tym naszym pustaku się miały wyłamać.
- i najgrubsza robota: przewijała się gdzieś na wcześniejszych zdjęciach specjalnie zaprojektowana wnęka, w której ma stanąć rack 42U mający docelowo stać się mózgiem całego domu. Wnęka ta jest jednocześnie wejściem do biegnącego przez cały dom od dołu do samego dachu pionowego szybu na instalacje wszelakie . No i wszystko byłoby pięknie, gdyby nie wymiary. Zorientowani komputerowcy zapewne wiedzą, że szerokość typowego racka to 60cm. No i "wejście" do tej wnęki miało mieć te 60cm. Po tynkach. Może nawet z centymetrem luzu. Niestety, murarzom się wymurowało w surowych ścianach na 59,5. No i trzeba było naciąć szlifierką (do tej pory kicham na rudopomarańczowo) po czym rozkuć. A na koniec wybrać gruz, który rzecz jasna głównie w sam szyb wleciał, tak, żeby było "łatwiej" go wybierać.

I to wszystko. Przy następnej wizycie będę dalej wiercił miejsca pod puszki, a potem już pójdą przewody. Setki metrów przewodów...

J.

Jarek.P
03-01-2010, 19:51
Jako uzupełnienie do wczorajszej prozy kilka zdjęć.

Dolna łazienka po panicznej akcji wypełniania pianką przebić:

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S0DxzqtIvQI/AAAAAAAACcs/VPVgdtGAqYM/s720/7867_Pianka.jpg

Jedna z łazienek na poddaszu,tu już weszła końcówka pianki, natomiast widać ładnie ślady po moim dzikim pędzie z sikającą z pojemnika pianą:

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S0Dx0rxfdgI/AAAAAAAACcw/h76Yk8uSqes/s512/7874_Pianka.jpg

I ciekawostka: hałda ścinków powięźbowych, a ściślej mówiąc mniej więcej połowa pierwotnej hałdy, zajmującej cały ten kąt, od ściany do ściany. Druga połowa znalazła się w kozie...

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S0Dx1szajXI/AAAAAAAACc4/n6EikSbCYH4/s720/7884_Drewno.jpg

I na koniec widoczki:
- przez okrągłe okienko ze stryszku-garderoby nad garażem. Być może już w przyszłym roku się tam zacznie budowa, więc pięknym widokiem póki co trzeba się nacieszyć.

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S0Dx1Lmb4pI/AAAAAAAACc0/OSH0pRhoIFE/s720/7880_Widoki.jpg

I "zewnątrz" przy dzisiejszej cudnej (choć mroźnej) pogodzie:
http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S0Dx2MIOwxI/AAAAAAAACc8/BygM5fF_y5Y/s720/7888_Widoki.jpg
http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S0Dx3fY6_gI/AAAAAAAACdA/01a9X6aMoeU/s720/7890_Widoki.jpg

Pierwszoplanowe dekoracje niestety będą sobie może nawet i do lata. A'propos - czy palety to się gdzieś oddaje do skupu? I dostaje za to kasę, która pokrywa coś więcej niż koszt ich transportu? Czy gratis oddaje chętnym, ew. tnie na opał?

J.

manieq82
04-01-2010, 21:40
nie warto
pociąć i na opał
ja się najarałem bo miałem full i nie liczyłem te byle jakie tylko takie cacuśne i pisało na nich "EURO"
Jak się okazuje to były podróby (tak tak nawet palety podrabiają)
Nie dość że musza mieć wymiary, idealne klocki, być prawie nowe i mieć gwoździe chyba z jakimiś inicjałami (koleś sie przyglądał) to wtedy dadzą Ci z 15 zeta
inaczej
ja jedną sprzedałęm za 5 resztę chciał po 2 zł (zle tylko takie ładne)
na szczęście tylko kilka wziąłem przy okazji na przyczepkę
więcej nie jechałem, piła mechaniczna i sruuu do pieca

potnij, spal, grzej się

Jarek.P
05-01-2010, 08:37
nie warto
pociąć i na opał
ja się najarałem bo miałem full i nie liczyłem te byle jakie tylko takie cacuśne i pisało na nich "EURO"
Jak się okazuje to były podróby (tak tak nawet palety podrabiają)
Nie dość że musza mieć wymiary, idealne klocki, być prawie nowe i mieć gwoździe chyba z jakimiś inicjałami (koleś sie przyglądał) to wtedy dadzą Ci z 15 zeta
inaczej
ja jedną sprzedałęm za 5 resztę chciał po 2 zł (zle tylko takie ładne)


Aha, no to dzięki za rozwianie wątpliwości. Co prawda cięcie piłą takiego równo ułożonego stosu palet (naraz) wydaje się być całkiem atrakcyjnym zajęciem, ale jeszcze mam opcję zadzwonienia do składu budowlanego Jędrzejuków, żeby sobie przyjechali i toto zabrali. Oni strasznie łasi byli na takie, nawet byle jakie palety i jeszcze w trakcie budowy co jakiś czas się strasznie o nie dopytywali, czy mogą zabrać. I chyba tak zrobię, bo opału delikatnie mówiąc mam duuuuuuuuuóóóóóóóóuuuuuużo. 8)


piła mechaniczna

ŁAŃCUCHOWA !!!!! Grrrrrr!!!!!! :evil:
(patrz przypis w moim dzienniku, we wpisie z 5 września)

J.

Saskja
05-01-2010, 10:19
Nieee no, dialogi z rurą i zgrzewarka są pierwsza klasa! Ty się chłopie najmij do pisania tesktów dla telenoweli jakiejś :-)

I bardzo, ale to bardzo, chciałabym, aby ktoś nakręcił filmik z tej historii z pianką, która nie chce przestać :-) To by się świetnie oglądało na odstresowanie budowlane :lol:

Jarek.P
05-01-2010, 12:23
Nieee no, dialogi z rurą i zgrzewarka są pierwsza klasa! Ty się chłopie najmij do pisania tesktów dla telenoweli jakiejś :-)

Eeee, w tej branży to chyba za duża konkurencja, ale dzięki za miłe słowo :)
Teksty powstały w zasadzie pod wpływem impulsu - uświadomiłem sobie, że ostatnich kilkadziesiąt wpisów dziennika pokazuje wciąż te same (niemal) rury i omawia w kółko tą samą hydraulikę, co jakiś czas jedynie uwzględniając dramatyczne zwroty akcji w stylu "o tu krzywo rura się zgrzała". I pierwsza myśl brzmiała: "Moda na Sukces mi wyszła?". A potem już samo poleciało :)


I bardzo, ale to bardzo, chciałabym, aby ktoś nakręcił filmik z tej historii z pianką, która nie chce przestać :-) To by się świetnie oglądało na odstresowanie budowlane :lol:

Tak, na pewno byłby to ciekawy filmik :D
Nie wiem tylko, czy odważyłbym się go opublikować... ;)

J.

manieq82
07-01-2010, 10:16
skup się pan, łań-cu-cho-wa, amen
heh się uśmiałem :)
oczywiście łańcuchowa, oczywiście - tak z rozpędu napisałem i proszę o przebaczenie :wink: :wink:

a składy pewnie że wezmą bo wożą to i tamto na paletach
tylko czy Ci zapłacą - wątpię :roll:


edit
tak mi się dowcip przypomniał - może znacie:
"Sytuacja w Angli się dzieje.
Koleś idzie do sklepu z zamiarem zakupienia piły łańcuchowej.
No ale jak powiedzieć, myśli myśli
- Poproszę piłę, piiiiiłęęęęęęę!
- I don't know what is pila.
- Ball, yo know, ball - i tu pokazuje imitując odbijanie piłki koszykowej
- Aaaa ball, OK - rozkminia sprzedawca
- Teraz skup się PIŁA ŁAAŃCUUUCHOOOOWAAAAAAAA


oczywiście na żywo lepiej mi to wychdzi :)

Pozdrawiam

Jarek.P
07-01-2010, 11:23
tak mi się dowcip przypomniał - może znacie:
"Sytuacja w Angli się dzieje.
Koleś idzie do sklepu z zamiarem zakupienia piły

znamy, znamy, tekst: "skup się pan: łań-cu-cho-wa!" właśnie z tego kawału pochodzi, od siebie tylko 'amen' dodałem :)

J.

Jarek.P
09-01-2010, 20:13
Dziś wiele nie zrobiłem, bo nie dość, że wszystkiego byłem na budowie 3 godziny, to jeszcze zmarzłem dość mocno. Na termometrze było -2, co w porównaniu choćby z poprzednimi kilkoma wizytami było wręcz upalną temperaturą, ale dość silny wiatr powodował, że niestety...

Zanim do budowlanych tematów jednak przejdę, chciałem jeszcze sobie trochę żalów powylewać w temacie obecnego naszego mieszkania. W którym, jak już wcześniej pisałem, sufit właśnie nam się zaczął walić na głowy.
Mówi się trudno, jest robota, trzeba zrobić, zrobię to sobie oczywiście sam, ale, jak sobie naiwnie wyobrażałem, skoro mieszkanie jest ubezpieczone i to dubeltowo (majątkowo i jako nieruchomość) od szkód wszelakich i stała się szkoda, to dlaczego mam nie dostać tego, co mi się jak psu buda należy z tytułu powstania tejże szkody? Wydawało mi się to tak oczywiste, jak to, że słońce wschodzi i zachodzi, więc oczywiście zgłosiłem szkodę. Uprzednio wysławszy opis koniecznego remontu do kilku firm z prośbą o wycenę i wybrawszy najdroższą ofertę jako podkładkę do uzasadnienia kwoty roszczenia.

Pierwszy zonk nastąpił, kiedy przyszedł do mnie rzeczoznawca. Rzeczowy, współczujący, zgadzający się ze mną, że to nie jest tylko niewielka łata, że to niemalże cała łazienka jest do wybudowania od zera, a już sufit to trzeba cały skuć i od nowa otynkować na pewno. I tylko wyprowadził mnie z błędu odnośnie ubezpieczenia, z którego to będzie zgłoszone. Przekonany byłem, że majątkowe, to majątkowe, pralka, telewizor, kryształy rodowe itp., a tu jest ewidentnie ubezpieczenie "murów", czyli to drugie. A nic z tego! Otóż wyobraźcie sobie drodzy niezorientowani w ubezpieczeniowych niuansach czytelnicy, że tynk na ścianach i suficie nie wchodzi w skład nieruchomości, tylko majątku :lol: Konkretnie jest to "stały element wyposażenia". Nic, ubezpieczone mam na szczęście i to i to, więc mi bez różnicy.

Już za dwa dni zadzwonił do mnie robot. Android. Jakieś ewidentne połączenie ubezpieczeniowego komputera z człowiekiem, który kiedyś był zapewne obiecującym naciągaczem z Amwaya albo akwizytorem czegośtam wspaniałego, tylko zatrudniając się w PZU lobotomię przeszedł, żeby się zbędnych emocji wyzbyć. Rozmowa wyglądała mniej więcej tak (z dokładnością do faktów, gadka była tak plastikowo-formułkowa, że nie jestem w stanie z pamięci tego odtworzyć):
- halo?
- dzień dobry, czy mam przyjemność rozmawiać z panem Jarosławem P.?
- tak, słucham?
- bardzo mi miło pana słyszeć, z tej strony [...], jestem odpowiedzialny za merytoryczne opracowanie zgłaszanej przez pana szkody i chciałbym pana uprzejmie poinformować o odmownym rozpatrzeniu wniosku o wypłatę odszkodowania.
- yyyy... a dlaczego?
- została podjęta decyzja odmowna, ponieważ szkoda zaistniała w związku z przyczyną nieobjętą w ogólnych warunkach ubezpieczenia.
Mniej więcej w tym momencie moje trybiki zaczęły się kręcić w nową stronę i zacząłem rozumieć, że wiem, co on do mnie mówi, ale nie za bardzo rozumiem, dlaczego. Postanowiłem poprosić go o rozwinięcie wypowiedzi:
- przepraszam, a czy może mi pan to powiedzieć jeszcze raz, ale po ludzku? - myślałem, że się uśmiechnie, czy jakoś zareaguje i zacznie ze mną rozmawiać, jak człowiek, ale niestety, on miał swoje formułki i swoją Standardową Procedurę Rozmowy Z Klientem
- uprzejmie pana informuję, że pana pana wniosek o wypłatę odszkodowania został...
- tak, to rozumiem, chodzi mi o powody - wpadłem mu w słowo
- uprzejmie informuję, iż przyczyną powstania szkody nie był ogień, zalanie, powódź, huragan, uderzenie piorunu, eksplozja, grad, upadek pojazd powietrznego, lawina, obsuwanie się ziemi - wyrecytował głosem z modulacją a'la zapowiedzi na dworcu Warszawa Zachodnia.
- no tak, we wniosku napisałem, co było przyczyną.
- z przykrością muszę pana poinformować, że tylko takie przyczyny, jak ogień, zalanie, powódź, huragan, uderzenie piorunu, eksplozja, grad, upadek pojazd powietrznego, lawina, obsuwanie się ziemi są objęte ubezpieczeniem.

Nie przedłużałem rozmowy, zwłaszcza, że "Przygody Dobrego Wojaka Szwejka" mi się zaczęły przypominać i musiałem się już pilnować, żeby po każdym "uprzejmie informuję" nie zaczynać w odpowiedzi zdania od "Posłusznie melduję".
W domu sam zajrzałem do OWU i faktycznie, "zdarzenia losowe" są ściśle zdefiniowane, "smarowania żelbetu olejem przed otynkowaniem" tam nie ma, żadnego innego nawet na siłę się podciągnąć nie da. Czyli dupa blada, nie będzie 2tys PLN na czysto :cry:
Chyba, że... to "zalanie" mi jeszcze chodzi po głowie. Ono jest zdefiniowane jako "szkoda powstała w wyniku działania wody lub innej cieczy [...] pochodzącej z urządzeń wodnych [...] w wyniku awarii tych urządzeń". Nigdzie tu nie jest powiedziane, że sufit zalać musi sąsiad z góry. Może sąsiadowi z dołu zalać mój sufit byłoby trudno, ale sam sobie mogę sufit zalać? Mogę. Może mi strzelić rurka przy kiblu tak, że woda będzie sikać wprost na sufit? Może! Tylko, niestety, już chyba za późno. Oczywiście mogę złożyć oświadczenie, w którym po namyśle stwierdzam, że przyczyną odparzenia tynku jednak nie jest tłusty żelbet, tylko rurka, która mi w lato pękła i zalała sufit, ale obawiam się, że tu nawet ten android by się śmiać zaczął z niedowierzaniem wymalowanym na twarz... na interfejsie wizyjno-głosowo-węchowym.

Na pociechę pojechałem sobie dziś na budowę. Przedzierając sie przez zaspy i gołoledzie, oglądając po drodze autobusy miejskie wpadnięte do przydrożnych rowów i porozbijane samochody, sam dojechałem szczęśliwie. Plastikowa łopatka mojego dziecka, cały czas wożona w bagażniku umożliwiła mi wjechanie na działkę, bo co prawda służbowy Focus dużo może i generalnie nie ma krawężnika, na jaki by nie wjechał, ale pokonywania ponad półmetrowej zaspy nawianej na wjeździe wolałem nie ryzykować, choć trochę ją rozrzuciłem najpierw.
A na działce...:

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S0jMxNtcc4I/AAAAAAAACd0/aXs4YsagbK4/s720/7959_Zima%20zła.jpg

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S0jMxtvSZPI/AAAAAAAACd4/gYU_jHFSBbs/s720/7963_Zima%20zła.jpg

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S0jM1rokKXI/AAAAAAAACeY/htdxAStnSqE/s720/7981_Barakowóz.jpg

Na tej ostatniej fotografii widnieje nasz terenowy oddział Sheratona, w skrócie zwany barakowozem, generalnie na wiosnę do sprzedania będzie, gdyby ktoś był chętny, polecam. Wewnątrz luksusowy apartament, umeblowany, wysoki standard, jakieś cztery w porywach do ośmiu gwiazdek (zależy, gdzie się stanie) :wink:
(a na poważnie - barakowóz ma podwozie, koła, zaczep holowniczy, na niewielkie dystanse jest w stanie jechać na holu. Wewnątrz biurko, wersalka, dwa fotele, zbita z desek prycza i jeszcze dwa materace do spania).

A co dziś zostało zrobione? Ano została po raz ostatni (póki co) uruchomiona zgrzewarka do rur. I z resztek rury 32mm (plus kilka dokupionych kształtek) powstała taka podstawa do rozwijania kabli:

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S0jMy6SL5PI/AAAAAAAACeE/8T7jhlMOmns/s512/7971_Rozwijadło.jpg

Rurki dodatkowo zostały usztywnione kijem od szczotki (a tak naprawdę kwadratową listwą, bo kij od szczotki był dosłownie o milimetr za szeroki). Tu rolka kabla jest tylko tak sobie nadziana, ale docelowo ma mieć specjalne bębenki ułatwiające wygodne rozwijanie. O, proszę:

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S0jM0yuqVPI/AAAAAAAACeQ/-OE0BA7jIgs/s720/7977_Szpule.jpg

Nie są to wbrew pozorom ani baby wielkanocne w trakcie wyrastania, ani znicze nagrobkowe, tylko specjalne profesjonalne szpule do nadziewania nań krążków kabla i nasadzenia na wyżej pokazany stojak.
Małżonka się co prawda w głowę stuka, po co ja czas na takie zabawki tracę, ale ja tą elektrykę będę robił sam, bez żadnych dodatkowych rąk do pracy, nie będzie miał kto stać obok i rozkręcać mi kabel z krążka, a dzięki temu patentowi trochę biegania zaoszczędzę.

Do wypełnienia tych doniczek uruchomiłem wreszcie pistolet do piany, znaleziony w święta pod choinką. I jestem zachwycony! W porównaniu z pianą ze spraya, ta pistoletowa to czysta rozkosz i rewelacja :D
Pianuje się tym tak fajnie, że od razu sobie obleciałem cały dom i popoprawiałem wszystkie przepusty, do których nie dobiegłem poprzednim razem, z pianą sikającą na wszystkie strony z uszkodzonego spraya. Tu przykładowe miejsce:

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S0jM0AY59EI/AAAAAAAACeM/Cf8Z2Ajfk48/s720/7974_Piana.jpg


A i na koniec jeszcze małe post scriptum do poprzedniego wpisu (tego z opisem robót). Stroiłem sobie tam żarty z ulubionego serialu mojej św.p. Babci, a w ramach strojenia sobie żartów, po mojej własnej wiernej, dzielnie mi służącej zgrzewarce jeździłem, nie patrząc, że ona nie zwracając uwagi na to, jak ją traktuję, na mrozie przechowuję, na ziemię czasem rzucam (w momencie, kiedy mając tylko dwie ręce po rozgrzaniu rur musiałem się śpieszyć z ich połączeniem i nie zawsze mogłem ją odstawić na podstawkę), wiernie mi służy, wypełniając każdą mą zachciankę i zgrzewając wszystko, jak trzeba. W końcówce tych wymyślanych przeze mnie żartów, doprowadzona do ostateczności, porzucana właśnie zgrzewarka czyni bohaterowi krzywdę. Parzy go, mianowicie.
I co? Ano "piszesz i masz, bohaterze" :wink:

J. (z bąblem na palcu)

krzyk123
11-01-2010, 15:07
Nie przedłużałem rozmowy, zwłaszcza, że "Przygody Dobrego Wojaka Szwejka" mi się zaczęły przypominać i musiałem się już pilnować, żeby po każdym "uprzejmie informuję" nie zaczynać w odpowiedzi zdania od "Posłusznie melduję".

...

Oczywiście mogę złożyć oświadczenie, w którym po namyśle stwierdzam, że przyczyną odparzenia tynku jednak nie jest tłusty żelbet, tylko rurka, która mi w lato pękła i zalała sufit, ale obawiam się, że tu nawet ten android by się śmiać zaczął z niedowierzaniem wymalowanym na twarz... na interfejsie wizyjno-głosowo-węchowym.


Znowu koledzy dziwnie na mnie patrzą jak chichoczę przed monitorem :D

Gagata
11-01-2010, 16:25
Jarek.P
Uprzejmie donoszę, że wiem kim jest teraz Wasz Uszatek.
Jest jednym z wrocławskich (a właściwie podwrocławskich) architektów.
Niestety dane mi było z nim pracować.
To z całą pewnością był ON.
O BOŻE :roll: :-? Wszystko się zgadza... :o
Tylko, że dla nas był on "Zezowatym".













:D :D :D

Jarek.P
11-01-2010, 17:06
Jarek.P
Uprzejmie donoszę, że wiem kim jest teraz Wasz Uszatek.
Jest jednym z wrocławskich (a właściwie podwrocławskich) architektów.
Niestety dane mi było z nim pracować.
To z całą pewnością był ON.
O BOŻE :roll: :-? Wszystko się zgadza... :o
Tylko, że dla nas był on "Zezowatym".
:D :D :D


No nie, ten nasz, to był "Uszatek", bez dwóch zdań :lol:
Co prawda istnieje możliwość, że któryś z wdzięcznych klientów w nagłym przypływie emocji, metodą ciągnięcia za uszy mu zeza dorobił, ale to by chyba zostawiło inne ślady no i uszy by jeszcze większe były :lol:

Swoją drogą... małżonka moja, też architekt, przytaczała kiedyś branżowy dowcip, że jak architekt nie wie, co narysować, to rysuje kółko. Jak wyglądały w takim razie projekty tego "zezowatego"?... :o

W sumie nie wiem, co bardziej stresujące by dla mnie było "O BOŻE" nad umową kredytową tuż przed ostatecznym podpisem, czy "O BOŻE" nad projektem tuż przed zatwierdzeniem :-?


J.

Gagata
11-01-2010, 17:55
On robił nam rysunek "formalny" wg moich projektów (musiałam - miałam "zmianę sposobu użytkowania" i konieczność złożenia projektu z pieczątkami). Zrobił nie tak jak chciałam i w dodatku na ostatnią chwilę.
Powiedział, że to nie szkodzi, że jest inaczej bo to się POTEM poprawi :evil:
Następnie siedziałam w starostwie pół dnia (przed zamknięciem biura w ostatni dzień bo nazajutrz musielibyśmy już cała procedurę zaczynać od nowa..) numerując za niego strony ręcznie w czterech egzemplarzach projektu, każdy grubości encyklopedii!! Bo on to przegapił.....

Już nie wnikając w szczegóły finansowe..... wprowadzał tak histeryczną atmosferę, że przy czwartym z nim spotkaniu ja dostawałam bóli żołądka z nerwów (nie wiadomo o co) a mężowi nóż się otwierał w kieszeni na jego widok i od razu warczał.
Potem, kiedy widziałam pocztę od niego w komputerze to potrafiłam trzymać ją nie otwartą 3 dni bo mi się niedobrze robiło na samą myśl czytania co też napisał tym razem.
Takie przedsięwzięcia i tak są trudne z natury.
Z nim wszystko było tak z cztery razy bardziej stresujące (i dłuższe).
Ileż on czarnych wizji nasnuł przed nami... to powinno być karalne.
Nigdy więcej (z nim).
Howgh.

Jarek.P
13-01-2010, 12:02
I wreszcie zacząłem elektrykę!

Zanim jednak zacząłem, przygód trochę było. Zaczęło się od samego wjazdu na działkę. No ciężko było. Znaczy oczywiście, wjechałem w końcu, kto miał wjechać, jak nie ja ze swoim wiernym służbowym Focusem, który już i za walec drogowy robił i za spychacz, a za pojazd terenowy to dość często mu się zdarza ;) Tyle że trwało to dość, długo, smród palonego sprzęgła rozchodził się wyraźnie, no i bez pomocy łopaty się nie obyło, bo zaspa na wjeździe tym razem samym rozpędem nie dała się rozepchnąć, a jak już w niej stanąłem, to oczywiście mogiła.

Wewnątrz rzuciłem się w wir pracy. Praca jak praca, póki co nawet metra kabla jeszcze nie położyłem, bawiłem się jedynie w dzięcioła murowego i dziury w zupełnie nowych ścianach robiłem:

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S0zVYYDqQlI/AAAAAAAACfc/XNPPY1IT9Rg/s640/8004_Puszki.jpg

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S0zVYutPQ8I/AAAAAAAACfg/bWjachw9mTk/s800/8007_Puszki.jpg

Robienie tych dziur było odrobinkę nerwowe za sprawą złośliwości przedmiotów martwych. No wyobraźcie sobie: wiercę koronką dziurę, w pewnym momencie odsuwam ją od ściany i przechylam w dół, żeby wytrząsnąć z niej gruz, a tu: brzdęk, wiertło prowadzące wypadło.
Nic, widać śrubka, którą to wiertło jest mocowane się poluzowała, myślę sobie, wiertło na miejsce, śrubkę dokręcam kombinerkami, wiercę dalej.
Przy kolejnej dziurze znów: wysypuję z koronki gruz, brzdęk, turluturluturlu, wiertło nie dość, że znów wypadło, to jeszcze złośliwie się potoczyło pod jakąś deskę. Pomamrotałem sobie pod nosem różne wyrazy, wiertło odnalazłem, przykręciłem mocniej.
Kolejna dziura ok, zdążyłem się ucieszyć, że problem z głowy, niestety przy następnej... co? Ano: brzdęk! Tu już wygłosiłem dłuższą przemowę, której zasadniczym tematem było złe prowadzenie się owego wiertła, pospołu z jego śrubką, pochodzenie ich rodziców, krzywość kręgosłupa moralnego i tym podobne, no wiadomo, jak to na budowie. Tym razem śrubkę dociągnąłem żabką do rur (była pod ręką).
Brzdęk! Turluturluturlu plim - tym razem wpadło bydlę gdzieś pod rury i się jeszcze szczerzyć stamtąd próbowało. Złapałem z pasją, wcisnąłem na miejsce, jak nie ścisnę żabką, jak nie przekrrrrrręcę...

...Skręciłem mendzie jednej kark!

Znaczy, ja... ja nie chciałem, samo mi tak wyszło, można powiedzieć, że zbrodnię w afekcie popełniłem, tak czy tak, ze śrubki została się jedynie wystająca z koronki szyja, zaś łeb... jak to łeb, poturlał się gdzieś.

Dalsza praca wyglądała tak, że przy każdej nowej dziurze wkładałem wiertło w jego gniazdo luźno, zaczynałem wiercić, a jak już koronka się wgryzła w mur, to sobie wiertło mogło wylatać, ona się już sama prowadziła. A w domu, po umyciu całości w benzynie, wiertło wziąłem i wkleiłem w koronkę na stałe, używając do tego takiej trochę lepszej wersji Poxipolu, reklamowanej na etykiecie jako "klej do spawania metali na zimno" :lol: Pomijając reklamowe bzdety jest to jakiś normalny dwuskładnikowiec, tyle, że z trochę wyższej półki, zachowujący dodatkowo pewną elastyczność (więc przy wibracjach nie powinien się wykruszyć), a przy tym wiążący się z metalami jak... jak nie wiem.

Być może, gdybym używał tej koronki w sposób zgodny z zaleceniami, tzn bez udaru, wiertło prowadzące by się tak nie luzowało, ale z udarem naprawdę szło mi o wiele szybciej, pół parteru już obleciałem i ani jeden ząb się nie wyłamał. A dla czytających ten dziennik osób nietechnicznych, żeby było wiadomo, o czym piszę, ta koronka wygląda tak:

http://www.decoexpert.pl/images/fotoooo/YT_4402_1561_4af3f1fc8b5bc.jpg

Przy okazji, ponieważ musiałem naprodukować opału do kozy i rozmienić trochę desek na drobne, w momencie, kiedy już miałem wyciągniętą piłę łańcuchową, wykonałem jeszcze jeden dobry uczynek. Uczynek ów był wynikiem wizji, jaką miałem już kilka razy. Wizja owa następowała za każdym razem, kiedy potknąwszy się o rozciągnięte po podłodze rury od hydrauliki, mamrocąc pod nosem różne wyrazy od nowa ustawiałem je na styropianowych podkładkach utrzymujących je w docelowej pozycji. Zasadniczym tematem owych wizji była banda rechocących złowrogo tynkarzy, którzy potknąwszy się o owe rurki, jeszcze z kopa im dokładają, rozstawiają na nich rusztowania, wiadra z zaprawą, tudzież celowo skaczą po nich obunóż. Rechocąc przy tym złowrogo. W trosce o to, żeby owe wizje nie zmieniły się w koszmary nocne i nie wywołały moczenia nocnego, a co gorsza, żeby się nie urzeczywistniły, wykonałem coś takiego:

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S0zVXyXehoI/AAAAAAAACfU/s7nfqCSYXNQ/s576/8001_Zabezpieczenia%20rur.jpg

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S0zVYAlkKUI/AAAAAAAACfY/nSFb3zlyT1M/s576/8003_Zabezpieczenia%20rur.jpg

I tyle. W sobotę zaczynam kablować!

J.

manieq82
13-01-2010, 19:46
hmm
wiesz tak przypomniałem sobie moja walkę i tak podpowiem
nie wiem jak tobie ale mi cholernie ciężko to sżło to wiercenie znaczy się
też mam taką koronkę widiową i przeklinałem ją
ja swoje wietło zgubiłem na początku, później się zorientowałem jak mi wyrywało wiertarę z rąk - Kurcze czegoś mi tu brakuje :)
Uważam że do ceramiki lepsza by była koronka diamentowa, cos w ta deseń
http://www.blutech.nazwa.pl/glazurnik_sklep/images/product_images/info_images/146_0.jpg
ta widiowa jak czasami przebiłem się przez warstwę ceramiki potrafiła mi wiertarę zatrzymać jak jakiś ząbek zahaczył o kolejną ściankę
(mam nadzieję że imaginujesz o co mi chodzi)
w każdym bądź razie zrobiłem większa połowę męcząc się tym - robota nie jest łatwa
rozpierdzielił mnie tynkarz
"E panie po co to tak, i tak Pan nie będzie obsadzał tych puszek, my je idealnie obsadzimy bo musimy je zlicować z tynkiem"
Więc reszta byłą po prostu szerokim przecinakiem robiony kwadratowy otwór i wsadzone puszki trzymały się na kablach
chłopaki je cacuśnie równo w poziomie i z licem ściany poustawiali

ot taka mała dygresja z racji doświadczenia w tej materii :)
Pozdrawiam

PS. a czym kolega kabelki montował będzie?
Ceramika niewdzięczna jest oj bardzo
Ja całość opierdzieliłem pistoletem na klej w takich laseczkach - szybko szło

Jarek.P
13-01-2010, 20:55
Ale w tym sęk, że tą widiową, pomijając rozwiązane już mam nadzieję problemy z wiertłem, pracuje mi się bardzo dobrze, dziury wycina jak burza. Diamentowa zaś po pierwsze byłaby sporo droższa (no i musiałbym ją ekstra kupić, tą miałem), po drugie przy niej już na 100% bez udaru by trzeba było pracować i obawiam się, że nie byłaby szybsza. Wywalanie dziur na puszki szerokim dłutem - to tez by chyba szybciej nie szło, a byłoby na pewno mniej eleganckie :)

Piszesz, że ta widiowa Ci się kleszczyła - a jaką wiertarkę do jej napędu miałeś? Bo u mnie za konia pociągowego pracuje młotowiertarka 750W i ta koronka owszem regularnie mi w wiertarce powoduje, że sprzęgło terkoce (właśnie głównie na takich przeskokach na kolejną wewnętrzną ściankę pustaka), ale trwa to chwilę zaledwie (poniżej sekundy), ponieważ mimo wysprzęglonego sprzęgła cały czas pracuje udar i on wystarczy, żeby zakleszczenie pokonać.

Do mocowania przewodów mam już kupionych 500szt. klipsów, a jak zabraknie, będe dokupował kolejne paczki. Kleju nie lubię, bo jest niepewny. On jest dobry do doraźnego pomocowania kabla, u mnie one by musiały wytrzymać do wiosny, obawiam się, że dużo by się poodklejało.

Ceramika niewdzięczna? A to małpa jedna, to w takim razie nawet się na nią oglądać nie będę, klipsy będę w spoiny między pustakami walił :D
Mam dom z U220, z porządnymi pionowymi spoinami, w nich spokojnie te klipsy się będą trzymać. A jak w jakimś miejscu będą się buntować - o wtedy poratuję się klejem :)
Poza klipsami będę stosował jeszcze podpatrzone u jednego profesjonalisty sposoby z wykorzystaniem istniejących "okoliczności przyrody":
- jak jest załom muru, to nie przeginać przewodu na narożniku, tylko machnąć tam dziurę po skosie - i kabel nie będzie narażony na uszkodzenie i mocowanie będzie tam "samoistne".
- jak jest układ ścian w kształcie litery T i lecimy przewodem pod daszkiem tego T, to zamiast wiercić przez nóżkę od T, co się wydaje oczywiste, ale ma same wady (przy samym daszku nie wywiercisz, musisz się choć kilka cm odsunąć i w tym momencie masz problem z jego dobrym pozałamywaniem w narożnikach, a tynkarz i tak pewnie będzie go dodatkowo dobijał młotkiem), przewiercić się przez daszek na jego drugą stronę i za kawałem spowrotem, już po drugiej stronie nóżki, w ten sposób znów - kabel jest czysto ułożony i przy okazji zamocowany :)
Z dokładnie tego samego powodu nad dziurami pod puszki widocznymi na moich zdjęciach są otworki - to wiercone na skos otwory przez ścianę prowadzące "wgłąb" puszki. Tym prostym sposobem mamy zamocowany kabel, wstępnie zamocowaną puszkę i dodatkowy plus - kabel wychodzi nam z głębi puszki, nie przeszkadza przy jej mocowaniu.

J.

manieq82
13-01-2010, 21:11
no widzisz ja bez udaru dawałem
a sprzęt mam 1050 W B&D taki całkiem całkiem i często stawała
jak nie stawał szła jak burza to fakt
a kupiłem taki szeroki przecinak n 5 cm
jak przyłożyłem to były tylko 4 tyrknięcia i dziura gotowa :)

a z tym skracaniem przewodu to jak najbardziej dobra metoda
ja w jednym miejscu ściachałem kawał rogu - szło duuużo kabelków obok siebie

co do kleju - to fakt aura Ci nie sprzyja :(
U mnie na samych spoinach bym nie dał rady - za dużo pejęczyny było
i zostało wiaderko USM różnych rodzai - całkiem dobry patent

powodzenia bo idą mrozy ucha ucha - tu imaginuję sobie ciebie prostującego zmarznięty przewód 3x2.5 :)

Jarek.P
13-01-2010, 21:41
B&D 1050W? To zdaje się nie młotowiertarka, tylko klasyczna wiertarka z udarem typu pierdziawka? To nieee, sprzęt dobry, ale nie do takich robót. Ja tam wyznaję zasadę, że do ściany bez SDSa podchodzić nielzja :) Młotowiertarka może mieć nawet mniejszą moc, ale moment obrotowy ma większy i pracuje się nią zupełnie inaczej, nawet przy wyłączonym udarze.

A co do temperatur - cała nadzieja w kozie. I tak najpierw parter będę robił, piętro potem, mam nadzieję, że te mrozy jak co roku tak koło lutego ustąpią, będzie przez jakiś czas normalna wiosna, a przed drugim atakiem zimy zdążę.
I w rozwijadle też nadzieje pokładam, po to właśnie je zrobiłem, żeby nie wyciągać kabla ze środka szpuli i go potem pracowicie nie prostować, tylko ładnie i równo go rozwijać. Co prawda rozwijadło obciążone dwoma szpulami kabla (razem 30kg) trochę się gibie, nie wiem, czy nie będę musiał do tej pięknej konstrukcji dobić paru desek wzmacniających, czyniąc ją tym samym jeszcze piękniejszą, ale przydać się przyda.

A uchwyty USM to właśnie moje klipsy :)

J.

manieq82
13-01-2010, 22:23
majne udarus brutus
KD1001K
http://www.majsterkowicz.com/images/KD1001K2.jpg (http://www.majsterkowicz.com/product_info.php?products_id=342&osCsid=7f6e557534dbcc86a78954629b1515f)

3.5J uderzenia to chyba nie tak źle :)

jak ją kupiłem to dopiero poznałem co to udar :0

Saskja
13-01-2010, 22:58
Rewelacja! Ja tu wpadam, żeby się urechotac po pachy i od razu wszystko normalnieje trochę :-)

"brzdęk! Tu już wygłosiłem dłuższą przemowę, której zasadniczym tematem było złe prowadzenie się owego wiertła, pospołu z jego śrubką, pochodzenie ich rodziców, krzywość kręgosłupa moralnego i tym podobne, no wiadomo, jak to na budowie. Tym razem śrubkę dociągnąłem żabką do rur (była pod ręką).
Brzdęk! Turluturluturlu plim - tym razem wpadło bydlę gdzieś pod rury i się jeszcze szczerzyć stamtąd próbowało. "

albo:
"Zasadniczym tematem owych wizji była banda rechocących złowrogo tynkarzy, którzy potknąwszy się o owe rurki, jeszcze z kopa im dokładają, rozstawiają na nich rusztowania, wiadra z zaprawą, tudzież celowo skaczą po nich obunóż. Rechocąc przy tym złowrogo. W trosce o to, żeby owe wizje nie zmieniły się w koszmary nocne i nie wywołały moczenia nocnego..."

i tak dalej...

Ty weź się nie znęcaj :lol: :lol: :lol:
Rechotanie może i dobre jest na płuca, ale nie mogę o tej porze wszystkich pobudzic.

Jarek.P
14-01-2010, 07:18
majne udarus brutus
KD1001K
[...]
3.5J uderzenia to chyba nie tak źle :)

jak ją kupiłem to dopiero poznałem co to udar :0


UUUppps (a raczej łuuups), nie no, szacun, ja przepraszam za wszelkie insynuacje, że masz jakąśtam pierdziawkę :o

Choć jakim cudem toto Ci się w ścianie kleszczyło - za diabła nie wiem, na mój gust takie bydle powinno się cały czas obracać, najwyżej w skrajnym przypadku zakleszczenia dokonując drobnej korekty tego, który fragment wiertarki stanowi obrotowy wirnik, a który nieruchomy stojan :lol:

Dobra, tyle o wiertarkach, bo żona mi tu za plecami stoi i komentarze na temat facetów chwalących się swoimi wiertarkami i ich wielkością mi tu robi... Ech, te baby... ;)


Saskja - no co ja poradzę, ja tylko prawdę i samą prawdę opisuję :D

J.

gaelle
14-01-2010, 11:43
Dobra, tyle o wiertarkach, bo żona mi tu za plecami stoi i komentarze na temat facetów chwalących się swoimi wiertarkami i ich wielkością mi tu robi... Ech, te baby... ;)
J.

WRRRRRRR!!!!!!! Nawet hasło odnalazłam i się zalogowałam, żeby zawarczeć, o! :evil: Baby! :evil:

Jarek.P
14-01-2010, 12:39
WRRRRRRR!!!!!!! Nawet hasło odnalazłam i się zalogowałam, żeby zawarczeć, o! :evil: Baby! :evil:

:P :D

Jarek.P
16-01-2010, 18:40
Wymarzłem dziś solidnie, w związku z czym nie zrobiłem też wiele.
Ale dzisiejszy odcinek Dziennika zacznę od Pięknych Okoliczności Przyrody. Może nie całkiem na temat, ale mogą inni w swoich dziennikach budowy przepisy kulinarne zamieszczać? Mogą! To i ja mogę sobie na małą dygresję pozwolić, o!


http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S1Hxt08xsPI/AAAAAAAAChE/BOKQInNfhQU/s720/8023_Zima....jpg
http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S1HxuOYggpI/AAAAAAAAChI/9mTVRYl5Rwg/s720/8026_Zima....jpg
http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S1HxuptXLQI/AAAAAAAAChQ/Gwu9J_UKvOY/s720/8033_Zima....jpg
http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S1Hxvl9JWsI/AAAAAAAAChc/OZ6NRdlpZRI/s720/8046_Zima....jpg
http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S1HxuchRXII/AAAAAAAAChM/fspYop1ejx4/s512/8032_Zima....jpg

I przyroda ożywiona. Mało wyraźna, ponieważ z zaskoczenia, z daleka i jak widać, nerwy puściły :wink: Ponieważ na zdjęciu ciężko się dopatrzeć, dopiszę, że był to piękny samiec bażanta.

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S1H8QLi3mII/AAAAAAAACho/NROmzRtlrzU/s512/8041_Zima...kadr.jpg
http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S1H8QoljMhI/AAAAAAAAChs/EeLIMenAobQ/s720/8043_Zima...kadr.jpg

I właściwe prace. Pierwsze metry przewodów:

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S1HxvysFsVI/AAAAAAAAChg/TPlFBcn41VE/s512/8060_Elektryka.jpg

Pomieszczenie na zdjęciu to piwniczka pod schodami. Po lewo widać od biedy rozwijadło do kabla, które niestety się nie sprawdza. Po pierwsze, mimo wypchania rur od wewnątrz kijem od szczotki okazało się za wiotkie, trzeba było dobić kilka usztywniających desek. Po drugie, szpule z kablem ustawione w ten sposób mają tendencję do rozłażenia się na boki. Muszę im dorobić albo drewniane boczki albo obciąć całą poprzeczkę, a szpule nakładać w osi pionowej, dokładając pod nie coś w rodzaju tacki zbitej z kilku desek.

I instalacja oświetleniowa w moim warsztacie:

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S1HxwCw0eCI/AAAAAAAAChk/sS0BNIv40V4/s720/8061_Elektryka.jpg

Pod sufitem widać jedną z nielicznych puszek połączeniowych, jakie się w mojej instalacji pojawią. Generalnie robię bezpuszkowo, ale postanowiłem się tez trochę zdrowym rozsądkiem przy tym kierować: jeśli gdzieś ma mi wypaść z pięć kabli do upchnięcia w jednej puszce 63mm i na to wszystko jeszcze wyłącznik czy gniazdko, to chyba jednak prościej dać w tej okolicy puszkę połączeniową, prawda?
Przewody mocuję jak już wcześniej pisałem na klipsy. Wbrew obawom kol. mańka mocuje się bardzo fajnie, fug jest wystarczająca ilość, w wierconych w nich otworach klipsy siedzą pewnie. Nieuniknione odstające farfocle podoklejam jak już się ciepło zrobi za pomocą kleju z glueguna.

Na koniec będzie strasznie. W domu nam zaczęło straszyć. Zaczęło się, kiedy siedziałem w tej piwniczce. Wierciłem otworki pod klipsy i w pewnej chwili wyłączając wiertarkę usłyszałem, że coś mi szeleści gdzieś w domu. Zastanowiło mnie to, ale zignorowałem, w takim wielkim, pustym domu w dodatku stojącym w lesie i tak co chwila coś dziwnego słychać.
Po chwili jednak znów: wiercę, wyłączam wiertarkę i odkładając ją słyszę:
- szurszurszurszur... - takie szybciutkie, cichutkie.
- JEZUS MARIA, MYYYYYSZZZ!!!! - wrzasnąłem pełnym głosem, podciągając do góry nogawki spodenek roboczych i wskakując na stolik :lol: :lol: :lol:

No nie, nie, spokojnie, ja nie blądynka (blĄdynka! nie mylić z blondynką, to nie ma nic wspólnego z kolorem włosów ;)), scena co prawda wyglądała dość podobnie, ale:
1) zamiast "Jezus Maria" rozległo się coś innego. Mniejsza o to, co ;)
2) zawrzaśnięte zostało to szeptem, żeby biednej myszki nie spłoszyć
3) skok został wykonany, ale nie na stolik, a na schody, celem wybiegnięcia z piwniczki i jak najszybszego poszukania myszy, która było wyraźnie słychać, że szeleściła czymś w pomieszczeniu przylegającym. Tam jest taka nieuprzątnięta hałda śmieci, trochę folii tam jest i byłem przekonany, że to tam.
4) zamiast nogawek spodenek złapałem po drodze łoma (stał akurat pod ręką), na wypadek, gdyby to nie była mysz, a kuna.
I co? Ano... nic. Śladu myszy nie ma.

Wróciłem do pracy, za chwilę znów odkładam wiertarkę i znów: szurszurszur... Wtedy dopiero skojarzyłem i znalazłem przyczynę: kabel wiertarki był wetknięty w przedłużacz, a całość ciągana za wiertarką zaczepiła o przechodzącą w przejściu (już do holu, a więc jedne drzwi dalej) folię fundamentową. Jak odkładałem wiertarkę, kabel się luzował i folia sprężynując przeciągała jego kawałek po sobie :lol:

Drugie zdarzenie jednak jest dla mnie niewytłumaczalne. Mam w domu kanalizację. Podłączoną do szamba. Póki co nieużywaną. Znaczy się jest jeden kibel, ale stoi sobie zalany płynem do spryskiwacza i czeka na faktyczną konieczność użycia, z drobiazgami latam pod drzewko. Na poddaszu wszystkie dojścia są zaślepione, główny pion kanalizacji kończy się niemal w szczycie poddasza otwartą rurą, potem tam będzie dachówka wentylacyjna, póki co rura się kończy pod dachem. I tak tam pełny przewiew jest, więc nic nie waniajet.

I teraz do rzeczy: robiłem instalacje już w warsztacie, pomieszczenie gospodarcze miałem tuż obok siebie, a w nim ten pion kanalizacyjny. I w tymże pionie usłyszałem w pewnym momencie taki charakterystyczny odgłos zlatującej wody. I tu bohater niniejszej opowieści stoczył sam ze sobą krótki dialog wewnętrzny:
- oho, jakiś sąsiad wyżej skorzystał...
- zaraz zaraz... jaki sąsiad? Jakie "wyżej"????

To nie było przesłyszenie, odgłos zlatującego kanalizacją czegoś słyszałem wyraźnie. Wyraźnie też dochodziło to z tej rury, nie z zewnątrz, bo tak też sobie to w pierwszej chwili usiłowałem tłumaczyć, że pewnie gałąź po dachu zjechała. Dach jednak jest obecnie w takim stanie, że żeby po nim zjechać gałąź musiałaby być dość ciężka i być wyposażona w sanki. Albo narty. Bez tego po prostu by utknęła w śniegu. Poza tym, ja tego głosu nie słyszałem z góry.
Jedyne, co mi do głowy przychodzi, to że skraplająca się na wewnętrznych ściankach rury od pionu i na niej zamarzająca para z szamba osiągnęła taką grubość, że się oberwała i zsunęła na dół. Wydumane to trochę, ale jedyne, co mi przychodzi do głowy, w każdym razie wrażenie było... ciekawe :)

J.

manieq82
17-01-2010, 03:00
a może taka kuna zjechała .... na sankach :) po rurze znaczy się
albo ta wcześniej wspomniana mysz lub coś innego gryzoniowo wkurzającego

Jarek.P
17-01-2010, 11:39
a może taka kuna zjechała .... na sankach :) po rurze znaczy się
albo ta wcześniej wspomniana mysz lub coś innego gryzoniowo wkurzającego

Obstawiam jednak ten obmarzający na rurze i obrywający się pod własnym ciężarem szron, o żywinie też co prawda myślałem, ale mam wrażenie, że taka zjeżdżająca rurą kuna by narobiła o wiele większego łomotu.
Choć nie przeczę: idea kuny wlatującej w przykanalik i przekonującej się, że jedyna możliwa dalsza droga prowadzi wprost do betonowego szamba bez wyjścia... no jakiś taki sadystyczny rechot we mnie to wywołuje :D

J.

myszonik
17-01-2010, 13:36
Witajcie Jarku.
ja jako nowicjusz w temacie budowa (klamka zapadła w tym tygodniu, a plany już, że ho, ho) na razie podglądam zafacynowana dzienniki, a Twój skłonił mnie do zalogowania na forum.
Świetnie piszesz, świetnie się Ciebie czyta, a działka piękna i nie wątpię, że powstanie na niej piękny dom.
Czekam z utęsknieniem na ciąg dalszy i podglądam... :wink:

zuz@nka
17-01-2010, 15:06
Dwa powody mnie tu przygnały:

pierwszy to przyznaję się bez bicia - zazdrość pięknych drzew :oops: :oops:

drugi - kibicowanie szybkiej i efektownej budowie :wink:

PeZet
17-01-2010, 17:12
Rewelacyjny dziennik! :D

I w końcu znalazłem, tu, u Ciebie, zdjęcie Głównej Szyny Uziemiającej! W całym necie tego nie ma.

Czekam z niecierpliwością na fotki, jak się podpina kabel ziemny w rozdzielnicy. Zamieść, proszę.

Pozdrawiam.

Jarek.P
17-01-2010, 21:12
Myszonik i Zuz@anka - dziękuję za pochwały :)
Te drzewa robią piękne wrażenie i nadają działce klimat, to fakt, ale tak naprawdę, nie oszukujmy się, to zarażone przypłaszczkiem granatkiem, karłowate i rosochate kurduple :-? Schną sobie niestety w okolicy (cały las jest zarażony) po kilka na sezon, więc i nasze się nie ostoją, liczymy się z tym, że trzeba je będzie stopniowo usuwać. Nic, będziemy dosadzać nowe :)
A co do "planów, że ho ho" Myszonika - tak, pamiętam ten etap :D Pisałem o naszych początkach, przypomnę tutaj tylko, że pierwotna koncepcja naszego domu miała mieć nawet wieżę z dodatkową kondygnacją i metalowym kurkiem na szczycie. A i jeszcze schody jak u Carringtonów :lol:
Ani się obejrzycie, jak będziecie wspominać owe plany z uśmiechem, stojąc na własnym.

Ciąg dalszy dziennika... na pewno nastąpi, ale może być teraz przerwa troszkę dłuższa niż zwykle, niestety Zły Kapitalistyczny Pracodawca - Wyzyskiwacz znów mnie w delegację wysyła do Krakowa, w związku ze Strasznie Pilną Robotą, a w weekend do rodziców jadę, w kolejny tydzień znów Kraków i w ten sposób najbliższy termin kolejnych robót to weekend za dwa tygodnie :(

PeZet - w całym necie nie ma zdjęcia GSU w wydaniu domkowo-jednorodzinnym, bo i nie wiem, czy wiele takich domów jest, które sa wyposażone w taką szynę z prawdziwego zdarzenia. Na ile się orientuję, taka GSU zwykle ma formę prostego zacisku łączącego bednarkę z drutem miedzianym wprowadzonym do rozdzielni, a połączenia wyrównawcze, jeśli w ogóle są, to mają postać co najwyżej normalnych przewodów instalacyjnych łączonych z resztą instalacji.
Ja u siebie to robię w wersji full-wypas, bo po pierwsze jako inżynier telekomunikant "ziemię" darzę wielkim uczuciem, po drugie stykając się z tematyką porządnych uziemień w wydaniach profesjonalnych, patrzę na to z odrobiną zawodowego zboczenia :)

Jak się podpina kabel ziemny w rozdzielnicy - na pewno to sfotografuję i na pewno zamieszczę, ale nie będzie to szybko, uzbrajanie rozdzielnicy to temat na przełom wiosny/lata, nie wcześniej, a być może później. Wyglądać to jednak będzie prosto - tenże ziemny kabel u mnie wystaje z chudziaka, z arota, przez którego jest wprowadzony do budynku, dalej podejdzie sobie pionowo do rozdzielni, wejdzie do niej zapewne od dołu. Dalej już go pozbawię izolacji i oddzielę przewód ochronny. Ten pójdzie wprost do szyny ochronnej (do której będzie też wpięty przewód LGY 16mm2 z głównej szyny uziemiającej), a reszta wsadzona w ochronnego cienkiego peszla pójdzie bokiem rozdzielni do góry, do pierwszego rzędu i tam zostanie wpięta wprost do odłącznika p/poż. A dalej - jak to w rozdzielni :-) Z nietypowych, niestandardowych rzeczy - chcę zamontować dodatkowy odłącznik do odłączania zasilania domu na czas wyjazdów czy dłuższych (niż powiedzmy doba) nieobecności, sprzed tego wyłącznika będą tylko wyciągnięte obwody, które zasilanie mieć muszą: lodówka, alarm, piec CO, "serwerownia" itp.

J.

Saskja
17-01-2010, 21:13
Ten tajemniczy odgłos to ja wiem, co to było. To z pewneego czeskiego filmu z czasów mej pierwszej młodości - taka rodzina wodników wpadła z Pragi zajrzeć, co u Ciebie na budowie. Oni się przemieszczali miedzy kibelkami a umywalkami na przykład.

No chyba że jednak gałąź na nartach.

:lol:

A bażanta to może byś dla mnie złapał, co? Ja go nie zjem, tylko w humanitarnych warunkach bym go potrzymała na balkonie, żeby psy szkolić...

Jarek.P
17-01-2010, 21:55
Ten tajemniczy odgłos to ja wiem, co to było. To z pewneego czeskiego filmu z czasów mej pierwszej młodości - taka rodzina wodników wpadła z Pragi zajrzeć, co u Ciebie na budowie. Oni się przemieszczali miedzy kibelkami a umywalkami na przykład.

"Jak utopić doktora Mraczka" - bomba!!! :lol: :lol: :lol:
Pamiętamy oczywiście, choć chwilę nam zajęło ustalenie, o co chodzi ( i tu muszę oddać sprawiedliwość małżonce, ona ma pamięć jak słoń, a ja... cóż.... sklerotyk).
Ech, jooo, to se ne vrati... :D

A co do bażanta - złapać się go nie podejmuję (zresztą do tresowania psów - z całym szacunkiem, ale chybabym nie miał sumienia), ale coś mi przypomniałaś: znałem kiedyś kota, który by chyba był idealny. Bestia mieszkała w bloku, po sąsiedzku, z serdecznie jej nienawidzącym psem. I regularnie przeskakiwał sobie kotek na sąsiedni balkon, gdzie całe przedstawienie urządzał: przechadzał się wte i wewte po barierce, przeciąąągał się, mył sobie mordkę, bawił się jakimś paproszkiem, albo po prostu sobie siedział i z zainteresowaniem przyglądał się, jak pies po drugiej stronie szyby dostaje szału i usiłuje się zębami przez ową szybę przegryźć :lol:
I niech mnie ktoś spróbuje przekonać, że zwierzęta nie bywają złośliwe, że to jakieś instynktowne zajmowanie terenu czy coś w tym stylu było, a nie czysta złośliwość w niczym nie skażonej postaci... :D

J.

PeZet
18-01-2010, 01:09
LGY 16mm2 i podłączenie wprost do wył. ppoż. Oto piękna wizja. Natchnąłeś mnie. :D Dzięki.

Jarek.P
29-01-2010, 21:55
Ech, starość, nie radość...

Dziennik nam spadł na jakąś odległą podstronę za sprawą wspominanej przerwy w pracach. Zły Kapitalistyczny Wyzyskiwacz wysłał mnie w delegację do Krakowa, gdzie (w okolicy) zima co prawda przepiękna:

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2NJaviJhrI/AAAAAAAACjY/bZQSSL3_nhE/s512/8101_Zima%20pod%20Krakowem.jpg

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2NJbHmu_LI/AAAAAAAACjg/GeovZHuFtJ8/s720/8121_Zima%20pod%20Krakowem.jpg

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2NJbmhou_I/AAAAAAAACjk/jH382neeDjA/s720/8127_Zima%20pod%20Krakowem.jpg

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2NJbxCP84I/AAAAAAAACjo/FQjGxnwmDVI/s720/8142_Zima%20pod%20Krakowem.jpg

Ale co z tego, że tam było tak pięknie, skoro ja tam nie dla widoków pojechałem. Czas mi upływał na odsypianiu nocek za dnia, a noce spędzałem sobie w takich oto uroczych wnętrzach:

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2NJdcRc5PI/AAAAAAAACj8/0XOIqI7bARc/s512/8158_Biprostal.jpg

, gdzie była specyficzna atmosfera: gorąco, bardzo sucho, a jak się źle stanęło, to prosto w łeb dmuchał ogromny klimatyzator. A jako atrakcja dodatkowa - ze trzy nocne wycieczki na krakowskie dachy, bynajmniej nie celem podziwiania nocnej panoramy Krakowa. Efekt - nietrudny do przewidzenia, ychu dychu... W dodatku robota była tak bardzo pilna i nie do przełożenia, a niżej podpisany niezastąpiony, że w drugi tydzień pojechałem tam z gilem do pasa i zużywając po drodze tonę chusteczek.

Nic to jednak, co nas nie zabije, to wzmocni, chciałoby się powiedzieć. Wróciwszy do domu, odpiąwszy narty, co zrobiłem? Oczywiście... pojechałem na budowę! :lol: Elektryka czekała.

Pojechałem, a tam dwa wielkie zaskoczenia na dzieńdobry. Pierwsze zaskoczenie przeżyłem w drzwiach. Otwieram ja je, wchodzę, zapalam światło, rozglądam się i...
- o [krzywa], co tu się wszystko tak błyszczy?
Okazało się, że po tych mrozach nam od wewnątrz wszystkie ściany, stropy, narzędzia, no po prostu wszystko pokryło się cieniutką warstwą lodowego szronu. W pierwszej chwili się nawet wystraszyłem, że coś gdzieś podmokło, ale na szczęście nie. Efekt wizualny dość zdumiewający w każdym razie. Trochę go widać na niżej pokazanych zdjęciach, ale tylko trochę.

Drugie zaskoczenie miało początek już w ostatni weekend, kiedy to wpadłem jedynie na budowę przelotem sprawdzić, czy wszystko OK, a zwłaszcza czy instalacja p/zamarzaniowa na rurze pracuje i ma się dobrze (na termometrze było -18 ). Instalacja miała się dobrze, rura była ciepła, ale woda nie leciała... :( Oczywiście tragedia, panika, co to będzie? Jak nic woda zamarzła na podejściu do budynku (na 1,5m w ziemi) albo co najbardziej prawdopodobne - już w domu, poniżej mojej instalacji grzejnej, która sięga jedynie na pół metra w ziemię. Głębiej nie robiłem, bo stwierdziłem, że to już w domu, ścianka fundamentowa ocieplona, od dołu szatani z piekła grzeją, będzie dobrze. A tu masz Ci los, albo szatani nie napalili wystarczająco, albo Dziadek Mróz przesadził, tak czy tak, wody nie ma... na wiosnę jak nic trzeba będzie rozkopywać, rurę wymieniać...

Telefon do wodociągów, że by przyjechali zakręcili zawór w ulicy. Oczywiście, przyjadą, zakręcą, należy się stówa. Za odkręcenie - kolejna. A i sam tego absolutnie nie mogę zrobić, NIE WOLNO! Ponieważ dwie stówy mieć i dwóch stów nie mieć, to razem już cztery stówy, stwierdziłem, że ich chrzanię, rura zamarzła, to i tak pewnie szybko nie puści, ten tydzień wytrzyma tak jak jest. A po tym tygodniu, czyli dziś, planowałem, że wodę w ulicy zakręcą "nieznani sprawcy", jakież było jednak dzisiaj moje zdziwienie, kiedy się okazało, że po odkręceniu kranu woda jak gdyby nigdy nic leci sobie normalnie :D A wokół sucho, żadnej fontanny :D :D
Niestety, na chwilę obecną nie wiem, czy woda faktycznie zamarzła gdzieś w głębi, jednak rura z kwasówki wytrzymała, czy tez może nie wytrzymała, ale pęknięcie jest na tyle małe, że woda wsiąka w ziemię, nie wybija na zewnątrz, czy może nic w ogóle nie zamarzło (bo i tak szybko by odmarzło??? W zmarzniętej ziemi, po raptem dobie odwilży???), a cała panika była wywołana np. chwilowym brakiem wody w wodociągu, bądź przyklejonym grzybkiem w kranie (kran grzybkowy, podgrzewanie znosi chyba nie za dobrze, grzybek się przykleja do gniazda i po kilkudniowej nieobecności trzeba go zwykle mocno odkręcić, żeby odskoczył i puścił wodę. Może wtedy był przyklejony mocniej?...)
Na wiosnę pewnie i tak odkopię tą rurę, żeby się upewnić, że wszystko ok, póki co jednak się cieszę, że nie wygląda to źle.

A z dzisiejszych prac:
Na pierwszy ogień poszło nieszczęsne rozwijadło do przewodów, na które obiektywnie muszę przyznać, poświęciłem już tyle czasu i energii, że cała sprawa się stała bezsensowna. No ale, jak to nasz jeden premier powiedział, budowlańca ocenia się nie po tym, jak zaczyna, tylko jak kończy. Czy to może o elektryku było?... :wink:

Rozwijadło zupgrade'owane do version 2.0, przy czym apgrejd został dokonany w sposób błyskawiczny i zgodny ze standardami mojego wspominanego już tutaj ulubionego filmu, za pomocą piły łańcuchowej:

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2NJer5PqyI/AAAAAAAACkM/EYPO6_fCKs4/s512/8169_Budowa.jpg

I to wreszcie jest to, kabel się rozwija lekko i równo, można założyć dwa kręgi naraz (może nawet trzy, nie sprawdzałem), nic się nie gibie ani nie osuwa.

Z bardziej konkretnych prac: oświetleniówka w kolejnym pomieszczeniu wraz z wyprowadzeniem oświetlenia zewnętrznego. Pod sufitem widać też prowizorkę budowlaną, właściwe instalacje to te bardziej proste ;):

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2NJdmi1I2I/AAAAAAAACkA/TmNT-YZwTWQ/s512/8161_Budowa.jpg

A w dziurze do szachtu instalacyjnego zaczynają się pojawiać pierwsze końce kabli czekające na główną tablicę rozdzielczą, która się w tym miejscu znajdzie. Póki co trzy (ten czwarty w poprzek, to prowizoryczne oświetlenie działające obecnie), ale będzie ich tam duuuuuużo.

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2NJeWK52dI/AAAAAAAACkI/yye2c31jb-Y/s512/8167_Budowa.jpg

Rozdzielnia oczywiście nie będzie miała tak wymyślnego kształtu, jak ta dziura, to tak mi się tylko pustak wybił :) rozwaliłem tą ścianę wyżej za pomocą wielkiego młota po tym, jak kolejny raz o górną krawędź sobie guza nabiłem, docelowo tam będzie i tak dość spora skrzynka, to się i tak wykuje na ładnie.

Druga zrobiona dziś rzecz - arot na kable mające iść podłogą do piwniczki. Niepozornie wygląda, ale namęczyłem się z tym za sprawą koniecznych przekuć. Zwłaszcza widoczna na zdjęciu ścianka z cegły pełnej i niewidoczna na zdjęciu jeszcze jedna taka ścianka, też z pełnej dała mi w kość.

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2NJd2yjWPI/AAAAAAAACkE/Xv-XwX9ydyU/s720/8165_Budowa.jpg

Jeeeezuuuu.... A małżonka moja w projekcie wymyśliła, że z pełnej będą wszystkie działówki :evil: Kując te dwie wspominałem sobie ten pomysł i baaardzo się cieszyłem, że osobistego architekta się nie posłuchałem i kazałem robić po swojemu, oj baaardzo ;)

W powrotnej drodze do domu kupiłem wszystko co potrzebne do remontu naszego sufitu w łazience, tego z odparzonym tynkiem. Niestety kasy z ubezpieczenia nie będzie, ze wspominanym androidem nawet nie próbowałem się użerać, odpuściłem sobie.
Kiedy dotarłem wraz z zakupami do domu, po raz kolejny się okazało, że naszemu dziecku naprawdę nie potrzeba kupować wymyślnych zabawek, on jest najszczęśliwszy jak do zabawy dostanie:
- parę desek
- kawałki pustaka czy cegły
- ścinki blachy
- wyprowadzone tacie z biurka elektroniczne utensylia
- albo nowokupioną pacę do zacierania:

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2NJe231kTI/AAAAAAAACkQ/MH17RfTIuAQ/s512/8172_Budowa.jpg

Jutro na budowę nie jadę, jutro budowę robię u nas w mieszkaniu :roll: :D A przynajmniej taki mam zamiar, czy dam radę - się okaże, ponieważ... jakby to napisać... no starość nie radość... reumatyzm... :lol:


J.

Jarek.P
31-01-2010, 12:28
Wielkiego szacunku właśnie nabrałem do tynkarzy. Za sprawą osobiście otynkowanego kawałka sufitu w łazience naszego obecnego mieszkania, no tego, o którym już wspominałem wcześniej.

Dla przypomnienia: tak to wyglądało pierwotnie (znaczy pierwotnie później, bo pierwotnie wcześniej był to normalny, gładki sufit):

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/Sy4kiOwO9ZI/AAAAAAAACZk/JHCM2r1Ibnc/s720/7784_Sufit%20nam%20spada.jpg

Po rozpoczęciu skuwania okazało się, że po pierwsze sufit pierwotny wisi sobie jedynie na przechodzących w tym miejscu licznie kablach, po drugie, że obszar działań jest ze dwa razy większy od spodziewanego, no ale to przecież normalka.
Sufit po zakończeniu skuwania (przestawałem kuć tam, gdzie między tynk a sufit nie wchodziła już mi wbijana ręką szpachelka, ale na upartego bez problemu odkułbym całość):

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2VvCPkUB6I/AAAAAAAACk0/Jt6w8sl5ECY/s720/8176_Sufit.jpg

Na zdjęciu widać jeszcze ciekawostkę z czasów wykańczania tego mieszkania. Ano wymyśliłem sobie wtedy zasilany elektrycznie wentylator. I postanowiłem doprowadzić do wentylacji przewód od oświetlenia, oczywiście po najkrótszej drodze, po suficie. Lampa była obok, przewidywane położenie zasilającego ją kabla w stosunku do tego, który ja chciałem dołożyć - ortogonalne, no więc nie było się nad czym zastanawiać, szlifiera w dłoń i... pieeerduuuuuut.... ciemność, widzę ciemność, ciemność widzę...

Oczywiście, zgodnie z wszystkimi prawami Murphy'ego w tymże dokładnie miejscu okazały się być aż dwa kable - jeden do gniazdek na przeciwległej ścianie, idący do nich na skróty przez sufit, drugi - do położonych na tejże ścianie kinkietów, idący do nich już absolutnie nie na skróty, a wręcz naokoło, ale pewnie elektryka urzekła możliwość mocowania dwóch kabli w jednym torze. I wtedy właśnie po odkryciu, że wywaliło wszystkie możliwe zabezpieczenia łącznie z przedlicznikowym (niech żyje selektywność zabezpieczeń!), włamaniu się do skrzynki (zamkniętej na klucz, rzecz się zdarzyła oczywiście po godzinach pracy budowlanej administracji) na klatce i przywróceniu zasilania, wtedy właśnie na suficie powstały te niebieskie ozdóbki.

Do rzeczy jednak: gruz wyniosłem (nieobeznanych w pracach remontowych informuję, że gruz i tym podobne rzeczy w wyniku walenia w toto młotkiem puchną, zwiększając swą objętość dość znacznie, z tego kawałeczka sufitu gruzu wyszły trzy wiadra), sufit oczyściłem, zagruntowałem, rozrobiłem w wiaderku tynk (gotowiec Knaufa) i zgodnie z wcześniej przeczytaną, znalezioną w necie obrazkową instrukcją zacząłem nakładać. I im dłużej nakładałem i wygładzałem, tym bardziej krzywe toto było. Pozycja z rękami nad głową precyzji nie sprzyjała, długa metalowa paca zagładzała dobrze, ale jakoś zawsze tak wychodziło, że pilnując jednego jej końca, drugi wpychałem za głęboko, zostawiałem bruzdę narożnikiem - oj kląłem sobie na tej drabinie soczyście... W tym właśnie momencie nabrałem do tynkarzy wspomnianego wcześniej szacunku. Pomyślałem sobie bowiem o tynkowaniu całego domu... :-?

W końcu stwierdziłem, że trudno, lepiej nie zrobię, najwyżej będę potem równał gipsem. Zostawiłem to, co mi się udało do związania po czym złapałem za pacę z gąbką i zgodnie ze wskazówkami z instrukcji zacząłem pacać
I wtedy właśnie dostąpiłem oświecenia. Wraz z pyłem gipsowym, kawałkami gruzu ze skuwania, chlapnięciami tynku i całą remontową resztą, spłynęło na mą posiwiałą (od gipsu) głowę oświecenie (czy może raczej otynkowanie?), w jednej chwili przejrzawszy na oczy doznałem wtajemniczenia w zapewne największa tajemnicę tynkarską: tynk się wcale nie robi równy i gładki od jego zaciągania przy nakładaniu. On się równy i gładki robi dopiero od pacania! Amen!

Efekt póki co końcowy wygląda tak:

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2VvCvkpKLI/AAAAAAAACk4/jNbhlhh6r2E/s512/8178_Sufit.jpg

Nie jest to może najpiękniej otynkowany kawałek sufitu i szpachlowania tego gipsem nie uniknę, ale przynajmniej jest proste i choć może na tym zdjęciu nie wygląda - uwierzcie, jest równe. Kable niestety spod tynku widać, on jest na tyle cienki, że nie dało się lepiej, tak zresztą było pierwotnie, pamiętam, że przed malowaniem te przewody też prześwitywały.


autorskie określenie naszego Wyjątka. Co się robi pacą? Oczywiście paca! :)

MartaK32
31-01-2010, 13:50
działeczka cudna -czasami wpadnę popatrzeć :)

Jarek.P
31-01-2010, 23:24
MartaK32 - dzięki, zapraszamy :)

Dziś zawiozłem na działkę swoją rodzinę i przy okazji zwróciliśmy uwagę na ciekawostkę. Nasze ukochane zwierzątko domowe, zostawiające nam liczne dowody odwzajemniania uczuć (ostatnio obsrana była dokładnie dolna łazienka) zrobiło sobie z naszego dachu... coś w stylu deptaka spacerowego. O, proszę:

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2YPn-L4zVI/AAAAAAAAClw/tDu2QLSZVTs/s720/8224_Zima.jpg

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2YPoNLL9TI/AAAAAAAACl0/gmTjcjT2VG8/s720/8225_Zima.jpg

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2YPoPwX43I/AAAAAAAACl4/YLuzabhAVHs/s720/8228_Zima.jpg

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2YPoX5zpAI/AAAAAAAACl8/VLcis4ISuTU/s720/8230_Zima.jpg


Ech, aby do wiosny...

J.

sharoon
02-02-2010, 09:06
Piękne miejsce do mieszkania! Gratuluję! :)

Sepior
02-02-2010, 20:05
Od jakiegoś czasu czytam, twój dziennik i jestem pod wielki wrażeniem. :o
Po pierwsze super opisujesz i dokumentujesz wszystko zdjęciami.
Po drugie zakres prac, które wykonujesz sam jest imponujący.

Ja się zastanawiałem nad robieniem kanalizacji i c.w.u. samemu i po przeczytaniu twojego dziennika podjełem decyzję, że wykonam to. Powodzenie w dalszych pracach i z niecierpliwością czekam na dalsze wieści z budowy :D

Jarek.P
05-02-2010, 21:06
sharoon i Sepior - dzięki za miłe słowa, bardzo motywują do dalszej pisaniny :)

Taka samodzielnie wykonana robota to i ogromna satysfakcja i znaczna oszczędność kasy i wreszcie spory komfort psychiczny, jak się coś zrobi samemu, to cytując starą, ulubioną reklamę mojej ciotki (która niniejszym pozdrawiam): "to wie się, co się ma" ;)
No po prostu: zrobię dobrze, to wiem na pewno, że jest zrobione dobrze. Gdzieś coś nie poszło najlepiej - wiem, gdzie jest to miejsce, jak coś się tam kiedyś zacznie dziać złego, od razu będzie jasne, nie muszę się zastanawiać, co w tym miejscu fachofce schrzanili i szybciutko pianką czy gipsem zakryli, żeby nie było widać. A jak coś spierdzielę - sam do siebie mogę mieć pretensje i ewentualnie, nauczony doświadczeniem, zrobić drugi raz, lepiej.

Kanalizację wspominam obecnie jako coś bardzo prostego, wystarczy w zasadzie o podstawowych zasadach pamiętać (spadki, wentylacja, średnice) no i oczywiście mieć dobry projekt, w którym projektant nie ograniczył się do beztroskiego "tu będzie kibelek, a tu damy natrysk", tylko zastanowił się nad tym, jak do tego kanalizacja podejdzie tak, żeby poziome odnogi były jak najkrótsze a spadek możliwy do zachowania.
Hydraulika jest w moim odczuciu już trochę większym wyzwaniem, ale głównie za sprawą zakresu robót, trudne to nie jest absolutnie, koniecznych do zachowania zasad jest nawet mniej niż przy kanalizacji, za to tutaj warto dokładnie przemyśleć prowadzenie rur, najlepiej sobie to dokładnie rozrysować przed zabieraniem się za robotę. Robienie "na żywioł" też jest możliwe, ale kończy się zwykle zużyciem o wiele większej liczby kolanek, a i efekt końcowy przypomina bardziej kłębek drutu kolczastego niż czystą instalację :) Działać pewnie będzie tak czy tak, ale po pierwsze wstyd pokazać, po drugie - w skrajnych przypadkach rury mogą zacząć brumbrać.

A z konkretów - po pierwsze łazienka w obecnym mieszkaniu. Obecnie jest na etapie gładzi gipsowej, ponieważ wykonany przeze mnie tynk nie kwalifikował się do bezpośredniego pomalowania. Tynk nakładany ręcznie zdecydowanie nie jest rzeczą, którą może dobrze zrobić laik bez doświadczenia i właśnie to wykazałem na własnym przykładzie. Znaczy będzie równo i gładko "jak Jadźki kolana", ale kosztuje mnie to tyle roboty, że tynkując tą techniką cały dom (teoretycznie, bo nie miałem zamiaru próbować) bym chyba ze trzy lata to robił :-)
Zdjęć sufitu niet (nie, nie wstydzę się, po prostu nie robiłem), natomiast małżonka sfotografowała mnie w kombinezonie przeciwpyłowogipsowym tuż przed szlifowaniem:

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S2x7v_svHpI/AAAAAAAACm0/81mqBPMMzrQ/s512/8279_Remont%20łazienki.jpg

Na głowie mam oryginalną peruwiańską czapkę z lamiej wełny, przywiezioną z Peru przez koleżankę, a na twarzy - bandanę, która ze mną "pół świata" (no... może europy) zjeździła w charakterze nakrycia głowy :)

A na budowie - zdjęcia będą dopiero jutro, bo dziś aparat został zagarnięty przez małżonkę, ale instalacja instalacji się posunęła znacznie. Aż dziwne w sumie, bo prace na budowie z konieczności musiałem zacząć od mozolnego wykopywania auta ze śniegu :D Niestety, okazało się, że nawet służbowy samochód czasem nie da rady. Wjeżdżając na działkę postąpiłem jak zwykle, w myśl zasady: wystarczy się odpowiednio rozpędzić i przejedzie się przez wszystko, zwłaszcza, że wjeżdżam tyłem i napędzane przednie koła ida już po wstępnie ubitym. Niestety, nie przewidziałem jednego: obecny śnieg jest na tyle zmrożony i zestalony, że samochód się na nim po prostu powiesił: podwozie oparło się całą powierzchnią na śniegu, a koła... no wyorały sobie bruzdy po bokach i kręciły się w nich niemal swobodnie :lol:
Usiłowałem sprawę przeczekać, że niby ciepło od silnika, że sam nacisk.. a gdzieeetam. Trzeba było złapać za szpadel i łopatę, dodatkowo pod przednie koła podbić po desce (tego na szczęście pod ręką dostatek) i kupę czasu poświęcić na wyrąbywanie (!!!!) i wyciąganie śniegu spod auta.

Potem musiałem sobie naprodukować opału do kozy. A wcześniej naostrzyć łańcuch w pile, bo przy cięciu zapapranych betonem desek poszalunkowych stępił się tak, że chwilami szybciej by chyba szło używanie tej piły w roli siekiery. Ostrzenie łańcucha okazało się być trywialnie proste, zastanawiam się tylko, czy prowadnica kupiona wraz z pilnikiem bardziej mi pomaga czy bardziej przeszkadza.

A kiedy wreszcie mogłem się zabrać za robotę, to:
- poprawiłem instalację oświetlenia w gospodarczym - wcześniej zapomniało mi się o wyłączniku schodowym na drugim końcu pomieszczenia (jest przechodnie, tędy się wchodzi do domu z garażu). Co prawda światło w tym pomieszczeniu i tak się będzie włączać "samo" za sprawą czujnika PIR w suficie, ale instalacje pod tradycyjne włączniki tez robię na wypadek gdyby się okazało, że PIRy jednak nie działają tak, jak powinny. Zwłaszcza o żonę się tu obawiam, światło włączane PIRami mamy w obecnym bloku na klatce schodowej i żonę moją te czujniki na ogół po prostu ignorują :lol:
Tak więc całkiem jest prawdopodobny scenariusz, w którym generalnie światło w gospodarczym (i innych "przechodnich" pomieszczeniach jak hol czy klatka schodowa) będą włączały PIRy, ale na użytek małżonki będą i tradycyjne pstryczki ;)

- wykonałem mniej więcej połowę instalacji oświetleniowej w salonie, łącznie z oświetleniem tarasu. Tu nie ma o czym pisać, bo ciężko w ciemno, jutro zamieszczę zdjęcia, to może coś opiszę. W każdym razie powoli zaczynają mi powstawać na ścianach miejsca, w których tynkarze chyba będą musieli siatkę założyć przed tynkowaniem, bo na samych przewodach ułożonych jeden przy drugim w ilości: "duuużo" tynk się ni cholery nie utrzyma ;)

J.

manieq82
06-02-2010, 17:56
Witaj,
Na czym będziesz robił instalację? Bistabilne, jakiś sterownik lub cuś?

Podziel sie koncepcją....

Jarek.P
06-02-2010, 18:44
Sakramencki ziąb dzisiaj był...
-4 stopnie, ale odczuwało się to jakoś bardzo. I to mimo, że dziś w zasadzie przebywałem głównie w okolicach kozy. Może zresztą właśnie dlatego, zamiast uczciwie sobie zamarznąć i potem utrzymywać stałą temperaturę średnioprzemarzniętego pingwina, to co chwila miałem ciepło, zimno, ciepło, zimno :cry: Zaraz się idę dezynfekować :wink:

Obiecane zdjęcia:

Piwniczka pod schodami. Będzie w niej hydrofor do wody gospodarczej, a tam, gdzie to kłębowisko kabli, będzie tablica sterująca oświetleniem kuchni, salonu, holu i klatki schodowej.

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S22toFUIu8I/AAAAAAAACno/suM8eGgNwWg/s720/8539_Elektryka.jpg

Owo kłębowisko, to mniej więcej połowa kłębowiska docelowego, dojdą tu jeszcze przewody oświetlenia holu i klatki schodowej oraz jeszcze kilka przewodów sterowania tymże oświetleniem z różnych miejsc.

Niedawno oglądałem czyjś dziennik budowy, w którym instalacja robiona przez profesjonalnego instalatora była równiutka i prościutka aż miło było spojrzeć. Moja niestety nie jest aż tak równa, jednak Manieq 82 wykrakał, na zimnie kable sztywne się układają kiepsko, chyba przed tynkowaniem zrobię jeszcze rundę z gluegunem i odstające fragmenty podoklejam.
Druga sprawa to fakt, że tamten przewody mocował aluminiowymi opaskami "przez całość", dzięki czemu mógł je równiutko układać jeden przy drugim, u mnie każdy przewód jest trzymany osobnym klipsem, a te wwiercam w ścianę jak mi wypadnie, nie staram się jakoś szczególnie robić to idealnie równo, bo i po co? Tynk i tak pójdzie po całości :wink:

Jeszcze z tematu "przyjdzie walec i wyrówna" (czy też w tej konkretnej edycji: "przyjdzie tynkarz i zatynkuje") kabel na suficie położony niemal jak od linijki :)

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S22tpcvUmKI/AAAAAAAACn4/SbMHqMKF8kE/s512/8550_Elektryka.jpg

A co do nowoczesnego sterowania oświetleniem:

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S22toir5j4I/AAAAAAAACns/JJXNHFJrouI/s720/8543_Elektryka.jpg

Idzie nowe, dziadzie, idzie noooweee.
Już nie lniane gac... TFUUU!!!
Już nie trzy osobne kable ino jeden cienki! (i mniejsza, że się nie rymuje)

A na poważnie - oświetlenie holu, klatki schodowej, salonu i kuchni będzie sterowane za pośrednictwem przekaźników (pod schodami w piwniczce), ale nawet to będzie opcją przejściową, docelowo rozbudowaną o moduły wykonawcze interfejsu RS485 i wtedy będzie można sterować wszystkim zewsząd :) Docelowość nastąpi... kiedyś. Jak będę miał czas się tym zająć. Czyli pewnie nieprędko. Ale zrobię! :evil:
W głębi zdjęcia świeci się tymczasowa RBTka, oczywiście do demontażu.

Na koniec widok ogólny na dzisiejszy front robót (jego część):

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S22tp8btJZI/AAAAAAAACoA/-L996kT1Bqg/s720/8554_Elektryka.jpg

J.

Jarek.P
06-02-2010, 21:41
Witaj,
Na czym będziesz robił instalację? Bistabilne, jakiś sterownik lub cuś?

Podziel sie koncepcją....

To nie takie proste :)
Wizje i plany to ja mam rozliczne i dość wielowątkowe.
W tej chwili robię jedynie niektóre punkty oświetleniowe na przekaźnikach bistabilnych, konkretnie załatwiam w ten sposób pomieszczenia bytowe, znaczy salon z jadalnią, kuchnię, sypialnię oraz hol wraz z klatką schodową, dodatkowo przekaźnikami też będę sterował całe oświetlenie zewnętrzne.

I póki co będzie to tylko tyle, jedyne udoskonalenie będzie polegać na możliwości sterowania całym oświetleniem salonu z dowolnego miejsca, gdzie będą pstryczki (a planuję je przy wejściu do salonu, przy miejscu "spoczynkowym" oraz w ograniczonym zakresie przy wejściu do kuchni), podobnie w sypialni, a komunikacja (hol i schody) będzie się miała sama włączać i wyłączać w zależności od tego, czy ktoś się tam kręci, czy nie.

Na wypadek jednak, gdyby mi w przyszłości czasu i chęci nie zabrakło, przez wszystkie te (i wiele innych) miejsca przechodzi (znaczy... będzie przechodził, już za kilka dni budowo-roboczych) dodatkowy przewód mający się stać szyną interfejsu RS485.
Wszystkie puszki pod wyłącznikami daję jako głębokie z myślą właśnie o tej chwili, kiedy pod wyłączniki powsadzam tam moduły wykonawcze umożliwiające zdalne sterowanie takim punktem. Te moduły chcę produkować samemu, jest w necie bardzo dobry projekt (http://idom.wizzard.one.pl/index.php?co=st_osw) i na chwilę obecną myślę o jego powieleniu, możliwe że za kilka lat, kiedy realnie patrząc będę się za to brał, pojawi się (albo sam opracuję) coś lepszego. Logika oparta na tym interfejsie nie musi mieć żadnego sterownika, może pracować w systemie rozproszonym, kwestia tylko poprogramowania poszczególnych modułów, który ma którego słuchać i co robić. Może to być nadanie przy okazji uzbrajania alarmu rozkazu "w całym domu gasimy światło", ale może też być komenda domykania połaciówek (tu zakładam optymistycznie, że wywalę kiedyś kupę kasy na siłowniki do nich) wydana przez czujnik deszczu zainstalowany gdzieś na dachu.

Ale sterownik też będzie. Może coś profesjonalnego, co da mi komfort używania doń porządnego programu do zarządzania, może nawet paneli LCD gdzieś na ścianie pokazujących temperaturę w domu, czy wyświetlających alarm przepełnienia szamba, a może po prostu stary pecet np. z linuxem (linux urządzenia po RS485 po prostu widzi) zainstalowany w serwerowni :D
A ścienny monitorek - zrobi się coś :)

J.

manieq82
06-02-2010, 21:59
łee czyli to co tygryski lubią najbardziej :)

sie zapytałem bo moja koncepcja jest podobna, może mniej zaplanowana - tak na wariata to robiłem i projektowałem przenosząc z głowy na ścianę, ale myślę że zadziała
ja oparłem, a może oprę u siebie na PLC Fateka
http://images49.fotosik.pl/257/b90afa07d540a71b.jpg (www.fotosik.pl)

sprzęt jak widać leży w pudełku i może na dniach zaczne go programować,
będzie sterował wieloma rzeczami między innymi oświetleniem
tylko temperatura jeszcze nie wiem jak - Dallasy ? tylko jakiś sterownik który po Modbusie by sie z moim PLC dogadał bo od podstaw nie dam rady napisać, no może w czasie jaki by mnie zadowalał :)

Będę śledził ten etap uwaznie może coś jeszcze u siebie zmienię :)
Pozdr

Jarek.P
06-02-2010, 22:39
Taki sterowniczek PLC też mnie bardzo kusi, żeby go dać po prostu jako sterownik oświetlenia i mieć z marszu z głowy to, co obecnie na etapie samych przekaźników jest dość kłopotliwe do zrobienia: wielopunktowe sterowanie oświetleniem w sposób wygodny

Samymi przekaźnikami oczywiście mogę zrobić to tak, że mam na ścianie rząd pstryków i każdy włącza mi jeden punkt oświetleniowy, ale już jakiekolwiek udziwnienia, to dodatkowe pstryki. Obecnie planuję rzecz tak, że poszczególne punkty włączam z miejsc, gdzie jest jakiś logiczny związek (kuchnię z kuchni, okolice kanapy z okolic kanapy itp.) i w każdym tym punkcie instaluję dodatkowy pstryk do wyłączania całej grupy światła (czyli trzymając się przykładu - w całym salonie wraz z jadalnią i kuchnią robimy ciemność). Gdybym chciał jednak poszaleć, realizować jakieś sceny świetlne (np. kuchnia won, jadalnia won, ale salon zostaje oświetlony), muszę się albo napstrykać (siedząc na kanapie gaszę wszystko po czym zapalam to co koło mnie) albo zainstalować kolejnego pstryka z właśnie taką funkcją. Danie tutaj sterownika umożliwia o wiele większą swobodę twórczą. Zwłaszcza, że od rzędów pstryków docelowo chcę raczej uciec, ograniczając się do lokalnych sterujących lokalnymi źródłami światła, a dopiero za pośrednictwem nietypowych przyciśnięć realizujących bardziej złożone rzeczy (np. wcisnąć i przytrzymać - zapal/zgaś wszystko).

Oczywiście, do tej instalacji przewiduję odbiornik RC5 (na początek jakiś gotowiec z alledrogo, są dość tanie, potem pewnie coś współpracującego z RS485 zrobię) i światłem będzie można sterować też z pilota. Akurat się świetnie tutaj składa, bo mam naprawdę kapitalnego pilota uniwersalnego (Logitech Harmony 515, dość drogi, ale wart każdej wydanej nań złotówki, on tylko kawy nie potrafi zrobić, wszystko inne owszem), który potrafi wydawać całe sekwencje rozkazów po jednym naciśnięciu przycisku, więc tutaj sceny świetlne można już wymyślać dowolne.

J. (z wizją reszty domowników, z małżonką na czele, lamentujących, że z latarką muszą po domu chodzić, bo światła nijak nie idzie włączyć, jak pstrykają włącznik w salonie, to lampa w kiblu się zapala, próba uruchomienia telewizora gasi światło w całym domu, a wyłączyć go potem tez nie można, bo przy kolejnych przyciśnięciach telewizor nie reaguje, a za to na klatce schodowej się dyskoteka robi :lol:)

PS: w pudle widzę jakieś przekaźniki, co kupiłeś? To są "BIS"y?
A temperatura - dallasy są tanie i dobre, tylko wymuszają interfejs 1-wire no i trzeba też sobie samemu połączenie wyrzeźbić, sam czujniczek jakoś zabezpieczyć itp. A ten twój PLC to tylko modbusa obsługuje? Nie możesz w nim jakiegoś wejścia pod 1-wire zaprząc?

manieq82
06-02-2010, 23:06
te przekaźniki to zwykłe PK-1P F&F do 16A sterowane z 24V - sterownik będzie je załączał
co do twojej koncepcji nie wiem czy dobrze zrozumiałem że te płytki chcesz montować lokalnie w puszkach głębokich?
a nie lepiej zebrać wszystkie kable (sterujące z pstryczków również) do rozdzielni?
wtedy wszystko można
tylko kabli trzeba sie naciągnąć sporo
ja u siebie dałem ciała bo kupiłem wsiurskie rozdzielnie - mało w nich miejsca - ale jak u Ciebie masz koncepcję na pomieszczenie wręcz z instalacjami (myślę o tym szachcie) to można tam całą szafę wsadzić :)

jeśli chodzi o temperaturę to mam sterownik do tych dallasów na oku - drogi jest :( - który działa po Modbusie, sam PLC nie chwycie tego, a jeśli już to musiałbym się nakombinowąć i jakieś interfejsy sklecać a czasu i siły i wiedzy przede wszystkim nie mam
a co do sterowniczka to nie tylko oświetlenie
- zakręci wodę
- pobawi się żarówkami jak mnie nie będzie
- będzie sterował pompką cyrkulacyjną wody (w połączeniu z pirami)
- z tymi samymi pirami będzie mi zapalał światło w zależności od sygnału z alarmu tylko jakieś ledy cobym do kibla dotarł nie oślepiony żarówką, lub full oświetlenie po powrocie
- po skomunikownaiu z alarmem może zrobić z domu choinkę w czasie dziwnych akcji
- sterownie bramą wjazdową, garażową
- podlewanie ogrodu
- STEROWNIE WENTYLACJĄ
- pokazanie temperatur i innych na panelu dotykowym - jest jest tylko zakopany na dnie tego kartonu :)

i w sumie ogranicza mnie tylko moja fantazja, sieć kabli pociągniętych po domu i czas na napisanie linijek programu do tego wszystkiego

ale jak wczesniej napisałem to jest to co tygrysek lubi najbardziej i jak to małżonka oznajmiła kiwając głową
"I co pewnie będziesz siedział nad tym po nocach..."
patrząc jak z wywieszonym językiem i śliną cieknącą oglądałem poszczególne elementy pakując je do kartonu i stawiając go w moim miejscu roboczym czyli przy PC :) - także już niebawem zacznę z tego kartonu wyjmować .....
łuff się rozpisałem i uciekam już bo Ci wątek flooduje :)
pozdr

Jarek.P
07-02-2010, 11:11
co do twojej koncepcji nie wiem czy dobrze zrozumiałem że te płytki chcesz montować lokalnie w puszkach głębokich?


Ten linkowany przeze mnie projekt zakłada całkowite rozproszenie urządzeń i sterowniki oświetlenia są montowane właśnie w puszkach. Pomysł wydaje mi się niegłupi, ale u mnie rzecz zaczyna się od tych przekaźników, one będą skupione w trzech miejscach (właśnie w szachcie, w piwniczce pod schodami oraz na strychu - dzięki temu skracam trochę te kilometry kabli, a między tymi miejscami i tak jakieś połączenia korespondencyjne porobię na użytek ewentualnych rozbudów). I sterowniki pod RS485 pojawią się też w tych właśnie miejscach, ale ewentualne inne, włączane tradycyjnie będę mógł uzbroić w sterownik wstawiony w puszkę.
Robienie załączania oświetlenia kibla czy pomieszczenia gospodarczego na przekaźniku wydawało mi się całkowicie bezcelowe, tam w zupełności wystarczy klasyczny pstryczek (no... w gospodarczym może uzupełniony o PIRa, w kiblu PIR się niestety nie sprawdza ;) ). A jak będę szalał z elektroniką, to przy hurtowej jej produkcji, zrobienie kilku sterowników więcej nie będzie problemem, a ich wmontowanie w wyłącznik światła w kiblu da mi możliwość zdalnej jego kontroli (i np. wyłączenia zostawionej żarówki przy wychodzeniu z domu).

A co do zastosowań takiej logiki - oświetlenie to oczywiście jedynie jeden aspekt, u siebie też planuję ich sporo więcej. Lista mniej więcej pokrywa się z Twoją, jedyne różnice, to:
- wentylacja. Jak rozumiem, Ty masz pewnie rekuperator, u nas póki co go nie ma i tak właściwie nie ma czym sterować.
- sterowanie bramą - oczywiście można, ale tak właściwie, to po co? Brama ma się otworzyć i zamknąć jak się przejeżdża samochodem, na to całkowicie wystarczy pilot od samej bramy, ewentualne jej otwarcie "on demand" można załatwić dodatkowym przyciskiem w garażu. Kłapanie drzwiami od garażu przez sterownik - owszem, gdyby u dołu domalować straszliwe zębiska, możnaby liczyć, że potencjalny złodziej na widok szczerzącego się na niego i wściekle kłapiącego bramą garażową domu zakrzyknie wielkim głosem z przerażenia i ucieknie co sił w nogach, ale nie liczyłbym na to specjalnie. Jeśli już, to odwrotnie: sterownik bramy garażowej mógłby zapalać światło w garażu (to zwykle potrafi robić samodzielnie) i może jakieś dalsze, w ciągu komunikacyjnym?

J.

-Tak, wiem, malkontent przeze mnie w tej chwili przemówił, czyste echo tych niedobrych profanów, co to w odpowiedzi na przechwałki, co to ta inteligencja w domu nie da, kwitują to wszystko krótkim: "eee, a warte to całego zachodu?", "a po co to wszystko?" i tak dalej. Gdyby takich, jak oni było więcej, nadal jeszcze na drzewach byśmy siedzieli, o!

manieq82
07-02-2010, 14:11
z tą bramą to troszki skrót myślowy
brama ma swój sterownik i to on z pilota otwiera i zamyka
chodzi mi o komunikacje między bramą wjazdową, garażową i sterownikiem aby:
- wjeżdżam zapala się światło przed posesją,
- otwieram garaż zapala się światło w garażu i na korytarzu
- z dowolnego przycisku w domu mogę (po zaprogramowaniu kombinacji lub dłuższego przytrzymania) otworzyć bramę wjazdową dla gości bez nerwowego szukania pilota, lub odryglować furtkę dla gości niezmotoryzowanych

funkcji można ho ho ho

a co do wentylacji to rekuperator robię własnymi rencyma, dlatego sterownika nie posiadam i tenże będzie pełnił właśnie tą rolę.

Pozdr

PS Pomysł z domalowaniem zębów bramie garażowej naprawdę mi się podoba :)

Jarek.P
13-02-2010, 19:14
No i stałem się niewolnikiem własnego Dziennika Budowy...

Nie pisałem nic od zeszłego tygodnia, wczoraj też mi się nie chciało, a tu dziś, nagle, jak nie zabrzęczy telefon, jak nie rozlegnie się w słuchawce głos mojej mamy:
- ja to mam przeczucie, że ty chyba chory jesteś?
- nieee, nic podobnego, dlaczego?
- a bo nic w dzienniku budowy nie piszesz.

No i masz ci, człowieku, los... :D

Z innej beczki: podobno kominiarz przynosi szczęście. Podobno...
Będzie chyba szansa się przekonać o tym w najbliższej przyszłości, albowiem:
- wykonano nam jakoś w październiku instalację gazową. Zrobiono próbę szczelności wystawiono papiery po czym powiedziano, że z tymi papierami teraz trzeba iść do gazowni, umowę podpisać, no formalność taka, pan idzie, pan podpisze. A i te papiery są pół roku ważne, więc przez te pół roku trzeba to załatwić.
Wydało mi się to prostą sprawą, się znajdzie wolna chwila, się podjedzie, wypełni pewnie jakieś kwitki, podpisze umowę i wszystko będzie cacy.

Aaakuurat!

Wolna chwila znalazła się w tym tygodniu i oczywiście rychło się okazało, że nie tylko nic nie jest cacy, ale że jeszcze takich wolnych chwil to sporo trzeba będzie, zanim temat gazu zostanie zamknięty. Nie będę relacjonował wszystkich przygód, jakie tu miałem, bo to by dłuuga opowieść wyszła, więc w skrócie:
- należy przypomnieć wykonawcy instalacji, że nie rozliczył się jeszcze z gazownią i nie dostarczył protokołu odbioru instalacji,
- należy załatwić numer ewidencyjny nieruchomości ,
- należy zorganizować przegląd kominiarski,
- należy się zastanowić, co się bardziej opłaci: podpisanie umowy z gazownią teraz i niepotrzebne płacenie miesiąc w miesiąc opłaty przesyłowej, czy machnięcie ręka na ważność próby szczelności i jej powtórne wykonanie pod koniec lata, kiedy myślę że będzie pora na instalację pieca CO.

No i zagwozdkę mam z tym kominiarzem. Z tego, co się naczytałem na forum n/t przeglądów kominiarskich, przypuszczam, że bezproblemowo dałoby się zorganizować odbiór nawet całkowicie nieistniejącego komina w niewybudowanym jeszcze domu, jednak choćby z uwagi na nasze bezpieczeństwo chciałbym, żeby ten odbiór był faktyczny, nie papierowy, w związku z czym muszę teraz podzwonić po kominiarzach i pozadawać im pozornie głupie pytanie: czy do odbioru musi już być w kominie wkład (znaczy właściwy komin), czy niekoniecznie? Pytanie pozornie bezsensowne, ale jednak mnie nurtuje: skoro i tak przy odbiorze nie będzie jeszcze pieca, to sprawdzanie szczelności komina nie ma sensu, więc może i wkład kominiarzowi do protokołu zbędny? Zobaczy sobie, że komin jest, że przekrój ok, że wentylacja zapewniona, może wystarczy?

A co do ostatnich prac... no robią się.
Pewien kącik w salonie (po drugiej stronie ściany jest piwniczka z rozdzielnią sterowniczą oświetlenia):

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmFzIpn5I/AAAAAAAACpQ/naRzqjrdb6o/s512/8594_Elektryka.jpg

Piwniczka i rozdzielnia sterownicza oświetlenia parteru już niemal kompletna (brakuje jeszcze dosłownie kilku kabli)

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmHRef9nI/AAAAAAAACpg/AayK3eiVmEA/s512/8610_Elektryka.jpg

Pojawiły sie również takie oto tajemnicze miejsca z licznymi przewodami znikąd, donikąd ;)

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmG9XVnzI/AAAAAAAACpc/-F5pxLa6IIE/s512/8608_Elektryka.jpg

Oraz takie oto ozdóbki na schodach:

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmGOFlxwI/AAAAAAAACpU/hQQQq-Yo4c4/s720/8597_Elektryka.jpg

Przy tym zdjęciu na chwilę się zatrzymamy, proszę wycieczki. Po prawo widzimy bowiem przyszłą atrakcję wnętrzarską a zarazem być może nadchodzący hit forumowego wątku "szczyty kiczu", ale nic to, taki kiczyk sobie z małżonką zaplanowaliśmy i będzie! 8)
Widać tam drzwiczki wyciorowe komina kominkowego (trochę niesymetrycznie względem wnęki, ale to nie problem, u dołu się rozkuje troszkę). Widać? Widać! Proszę sobie teraz wyobrazić całą tą ściankę (tą z drzwiczkami) wyłożoną płytkami udającymi cegłę ręcznie formowaną, a wnękę przesłoniętą żeliwnymi ażurowymi drzwiczkami i delikatnie od wewnątrz podświetloną (nie, nie na niebiesko! Wrrrr!!!!!!) Wyobrazili sobie? Ładnie? A niech mi kto powie, że nie... (jedyny wyjątek, jaki dopuszczam, to mój tata, jemu w tym domu nie spodobało się póki co jeszcze nic, ale on już tak ma po prostu :lol: )
Poza tym drobiazgiem, na zdjęciu widać jeszcze dziury na oświetlenie stopni schodów. Lampki będą łączone równolegle i będą się świecić naraz (najwyżej każdy bieg schodów oddzielnie mogę uruchamiać), kusiło mnie jednak bardzo, żeby sprowadzić do rozdzielni każde oczko osobno, tylko po to, żeby móc na tych schodach włączać np. biegające światła a'la światła wspomagania lądowania na pasie lotniska :D

Zaczątek elektryki na poddaszu:

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmGj3KGnI/AAAAAAAACpY/TB_xwIInBiw/s720/8605_Elektryka.jpg

Na koniec będzie jeszcze doniesienie "z ostatniej chwili".
Otóż moja wierna młotowiertarka... która tak wiernie mi dotąd służyła, bezproblemowo obsługując rozliczne remonty u mnie i moich znajomych, na którą zawsze mogłem liczyć, która w potrzebie dotychczas nigdy nie zawiodła, taka była dobra i taka cacana... chlip...

No zbiesiła się. Norrrrmalnie, zhardziała i stawiać się zaczyna :evil:
Nie wiem, czy styropian poniewierający się na budowie zawinił, czy bliskie kontakty z elektryką (całe szczęście, że płotu żadnego z nią nie robiłem...), ale zamiast pracować jak dotąd pewnie i niezawodnie, to ona coś skrzypieć zaczęła o emeryturze, piski jakieś z siebie wydaje na temat nadgodzin, w temacie wierteł tez jakieś dziwne wymagania, te stare wiertła to nie, ona chce nowe. A dziś, to już przeszła samą siebie. Najnormalniejszy w świecie strajk ostrzegawczy mi zrobiła! I to bez żadnych ostrzeżeń, po prostu jedna dziura poszła OK, a przy drugiej duup i cisza. Całkiem cisza.
Proszę ja ją po dobroci. Nic.
Proszę trochę ostrzej. Zaś nic.
Proszę w imieniu kolektywu, zwracając jednocześnie uwagę na ważność zadań i celów przed nią stojących. Ni cholery...
Straszę, że w przypadku niezreralizowania na czas planu sześciotygodniowego będzie źle. Ona ma to gdzieś.
Usiłowałem więc przejść do innych form perswazji , zastanawiałem się przez chwilę, czy by jej... no, nie spaść ze schodów, póki co oklepałem ją jedynie pałką służbową (znaczy trzonkiem młotka), wygłaszając przy tym dłuższy monolog dotyczący życia osobistego owej wiertarki, prowadzenia się jej bliższych i dalszych przodków, też nie pomogło.
Dopiero uczciwe dobranie się do niej ze śrubokrętem pozwoliło odkryć, że strzelił wewnętrzny bezpiecznik. Szczęśliwie w czeluściach bagażnika samochodu znalazł się "prawie dobry" ;) i wiertarka spasowała, ale pracując cały czas skrzypi i piszczy na wpół zatartymi łożyskami i wyraźnie dogorywa.

A oto i bohaterka w pełnej, strudzonej życiem krasie:

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S3bmFHBWsDI/AAAAAAAACpM/hbZXWRDqy68/s720/8612_Elektryka.jpg

J.

manieq82
14-02-2010, 22:58
Z tym gazem
ja przedwczoraj podpisałem umowę, musiałem bo mi termin z gazowni sie kończył

nie wiem jak u Ciebie ale to wszystko chwila
- numer domu dostałem po 10 minutach czekania w gminie
- oświadczenie (taki druk) wypisywałem drugie 10 minut
- protokół o zakończeniu instalacji i próbie szczelności wystawił wujek co Ci mi on robił totą instalację wewnętrzną
- kominiarz:
no tutaj opowiem Ci moją historię

zacznijmy od poczatku jak to przyjechał sobie do mnie Pan z ramienia gazowni coby mu pokazać gdzie chcę skrzynkę bo on plany dla przyłącza będzie robił
Zapytałem czy może by mi plan instalacji wew. nie zrobił - się człowiek ożywił
za miesiąc i 600 stówek miałem piekny plan, uzgodniony w zud i kontakt do kominiarza
Pan kominiarz zacny chłop przyjechał ciut za wcześnie tzn. tydzień zanim mi wujek instalacje wykonał
nie przeszkadzało mu to jednak aby ja odebrać, był bardzo miły i wogule
jak mu wspomniałem o reku i went. mechanicznej to się ożywił, powiedział że super, i że on mi może (jeśli się w ciągu roku wprowadzę) za kolejną stówkę już i końcowy odbiór mi wykonać
rok ponieważ tyle papiren jest ważny
także mam czas do sierpnia

refleksja:
bardziej gościa okna interesowały jakie i za ile aniżeli komin
a koleś to miszcz sam był, znaczy nie jakiś pomocnik tylko toten sam co mi na pieczątce widniał
więc albo wiesz, znasz i masz pewniaka że sprawdzi co i jak i skasuje parę stówek więcej za to,
albo wersja budżetowa a sprawdź sobie sam! będziesz pewniejszy!

i na koniec anegdotka:
" a pokaż kto Ci tu robił wstępną opinię do projektu .. " - tu zagląda do projektu instalacji gazowej " oo proszę! Ja sam!"
i tutaj poczuł że sami swoi :)


Ps. numer do kominiarza dostałem w gazowni :)

Jarek.P
14-02-2010, 23:27
Te pomniejsze formalności to oczywiście drobiazg, numer ewidencyjny pojechałem załatwić "po drodze", protokół z próbą szczelności mam, odbiór techniczny... teoretycznie nie moja sprawa, tylko między Znanym Grupie Mareckiej Wykonawcą a gazownią, ale mam nadzieję, że się znajdzie, został mi jedynie ten kominiarz.

Podejście twojego kominiarza bardzo mi się podoba i może poproszę na priv o telefon do niego?

J.

Jarek.P
18-02-2010, 19:40
O i już piąta podstrona...

Dziś, czując zew wiosny pojechałem sobie na budowę po pracy. I jak się okazało, dobrze zrobiłem, ponieważ w pomieszczeniu gospodarczym, w okolicach wodociągu, który mrozy poniżej -20 zniósł bez szwanku, teraz, po raptem kilku dniach z nocami przy -5 stopniach i dniami w okolicy zera, zobaczyłem taki oto widok:

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S32LUZYs9bI/AAAAAAAACqs/It1hhpFsDmc/s720/8629_Budowa.jpg

Na zdjęciu nie ma nic, co by oddawało skalę, ale nie było to nic dramatycznego, stalagmit ma może z 10cm, a rozlewisko lodowe jest tylko lokalnie. Najciekawsze jest to, że nie mam pojęcia, jak to się stało. Jak tam byłem, na miejscu, temperatura była dodatnia, więc grzanie się wyłączyło, ale jak sprawdziłem, podkręcając termostat - cały czas działało. Więc albo musiało w nocy prądu nie być, albo termostat się "zaciął" (elektromechaniczny w końcu). Tak czy tak, zamarznięte było wszystko i z duszą na ramieniu włączałem grzanie. Na szczęście nie było tak źle, zaczęło kapać jedynie z zaworu antyskażeniowego, niestety do wymiany (jakieś 30-40PLN) i urwała się końcówka kranu, taka do naciągania szlaucha, musiał ją lód wysadzić, to już groszowa sprawa. Natomiast wodomierz, rzecz podobno bardzo wrażliwa na zamarznięcie, o dziwo ocalał.

Niech już ta zima wreszcie sobie pójdzie w... no tam, gdzie właśnie wrony i inne kraczące obrzydlistwo odlatuje...

Uporawszy się z wodą, wziąłem się za właściwą robotę. Niestety, nie było mi dane popracować, ponieważ wiertarka, ostatnio już prezentująca jakieś podejrzane odchyły na polu ideologicznym, zrobiła mi strajk generalny. Ani be, ani me, ani kukuryku, tu se siędę i tak będę siedziała. Ani prośbą ani groźbą ani perspektywą spadnięcia ze schodów się jej nie dało wziąć, postulaty jakieś spisane smarem z SDSa na desce tylko przedstawiła, że wolne soboty mają być (jeszcze czego...), że niezależny samorządny związek wiertarski ma być zalegalizowany, z siedzibą w reprezentacyjnym pokoju i funduszem, że wyrzucone niedawno wiertło (końcówkę miało na okrągło wyrobioną) ma być przywrócone do pracy i takie tam jeszcze bzdury. A i jeszcze o jakichś kartkach na mięso coś tam było zaczęte, ale chyba smar się skończył do pisania i nie wiadomo, o co szło.

Tak czy tak, postulatów wysłuchałem, po czym rozejrzałem się za jakimiś innymi wiertarkami, spontanicznie reagującymi na tak skrajnie niegodne braci robotniczej zachowania. Patrzę w lewo, patrzę w prawo... nic! Sami rozumiecie, że tego tak nie można było zostawić! Trzeba było jakąś spontanicznie reagującą młodzież skrzyknąć, podwieźć dla wygody, może zaopatrzyć w przypadkowo całkiem będące pod ręką styliska od łopat! Wsiadłem więc w samochód, pojechałem do Castoramy i przywiozłem. Łamistrajka przywiozłem:

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S32RW48pWcI/AAAAAAAACrE/-mhjE3hZpio/Bohrhammer-MacAllister.jpg

I teraz robota już poszła jak burza. Ta nowa ma ponad 200W większą moc (950W, stara 710W) i niemal dwa razy większa energię udaru (3,3J / 1,8J) i to się naprawdę czuje.

Stara wiertarka póki co internowana, a potem się zobaczy. Jak złoży uczciwą samokrytykę, to może ją na allegro wystawię (jako używany i wyremontowany sprzęt po przejściach, ja nie z tych, co takie rzeczy wystawiają jako "zupełnie nowa i prawie nie używana, nie wiem, czy działa, bo nie chciało mi się sprawdzać, ale kiedyś jak włączałem, to działała, nie pszyjmuje negatywuf").
A dziś udało mi się zrobić całą instalację oświetleniową holu na poddaszu i prawie całą na parterze.

Tu poddasze. Hol, znaczy:

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S32LVBV8W2I/AAAAAAAACq4/IiytCehTc4U/s512/8637_Budowa.jpg

Drabina po lewo to tymczasowe wejście na strych, potem w jej miejsce będą składane schody nożycowe. Pod drabiną folia ze zgrzewki piwa (ech, gdzież te czasy, jak przy robocie się piwko piło zamiast gorącej herbaty...)

I taki drobny szczególik: zasilanie "oczka" oświetlenia nocnego - po podłodze było mi bliżej, niż naokoło otworu drzwiowego :)

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S32LVYBEMPI/AAAAAAAACq8/qemZKVf1W7U/s720/8641_Budowa.jpg

A teraz dół. Sam dół. Piwnica znaczy. Z kolejnymi kablami:

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S32LUyqaGVI/AAAAAAAACq0/SVvWh0nlKjQ/s720/8636_Budowa.jpg

I dość malownicze zdjęcie z fragmentem holu na parterze:

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S32LUrJ9qyI/AAAAAAAACqw/y1Aeiq3k3nw/s720/8632_Budowa.jpg

To względnie porządnie pomocowane to docelowa instalacja, a to krzywe i bezładne to prowizoryczne rozprowadzenie prowizorki prowizorycznej 8) oczywiście tuż przed tynkarzami to usunę.
I RBTka, z którą mam nielichy zgryz, co zrobić na czas tynkowania. Zastanawiam się nad dwiema opcjami:
- zbić ze stempli i desek stojaczek, powiesić RBTke na nim i postawić na środku holu (środek może być względny i uzależniony od tego, na ile mi tego grubego czarnego kabla wystającego pod RBTką starczy)
- wklinować ze dwie deski wewnątrz szachtu (nie widać na zdjęciu, jest za tą ścianą, a dziura do niego znajduje się za rogiem po prawo) i RBTke wstawić do środka.
Skłaniam się ku temu drugiemu rozwiązaniu, ale to chyba na sam koniec, tuż przed tynkarzami zrobię, bo póki co do tego szachtu dość regularnie się wpycham, RBTka by mi w tym odrobinkę przeszkadzała.

Dalszy ciąg w sobotę.

J.

PS: a i zapomniałbym. Paczkonosz przyszedł. I paczkę przyniósł. Z taką zabawką:

http://sklep.insbud.net/images/products/ae-qxx.jpg

:D

Jarek.P
20-02-2010, 18:57
Ech, nie można sobie żartów z braci robotniczej robić, nie można...

Dopiero co pisałem o postulatach wiertarskich w ramach których miało być przywrócone do pracy wiertło, wywalone przeze mnie z powodu zużycia, nie tylko moralnego. To stare wiertło to był jakiś tani, robotniczy szajs, a było i było, wraz z tamtym Einhellem służyło mi kilka lat. Wywaliłem je, ponieważ widia była już na okrągło wyrobiona, w jego miejsce kupiłem sobie Hitachi. Bo miało być profeszynal i nie do zajechania.
I co? Ano drugi dzień po zakupieniu (fakt, że po bardzo intensywnej eksploatacji) strzeliło sobie:

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4AKPS3bEFI/AAAAAAAACro/Xg6xdIAUi8c/s720/8658_Elektryka.jpg

Przez chwilę stanąłem w obliczu przestoju w robocie, szczęśliwie przypomniało mi się, że to stare wiertło po prostu pie... no wysłałem po krzywej balistycznej pod ścianę.
I było tam. Samotne, porzucone, przez nikogo nie kochane. Leżało sobie, całym sobą prezentując uosobienie smutku i melancholii, a z każdego wiertłowego krętu niemy wyrzut wyzierał...
To była scena godna wielokrotnego emitowania w porze największej oglądalności na kanale "Romantica", od Najromantyczniejszych Momentów Kanału Romantica odbiegająca jedynie tym drobiazgiem, że rzucanie się na szyję było z przyczyn obiektywnych utrudnione. No i światła zachodzącego słońca nie było...

W każdym razie, starym, zrehabilitowanym wiertłem skończyłem (z grubsza rzecz biorąc) hol na parterze, zrobiłem łazienkę parterową i znaczną część wiatrołapu.

Na zdjęciu poniżej hol, ujęcie zbliżone do prezentowanego w poprzednim wpisie, można sobie porównać :)

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4AKPrCIrSI/AAAAAAAACrs/DltHuDMgr0Q/s720/8642_Elektryka.jpg

Uprasza się o zwrócenie uwagi na sufit - pojawił się na nim wykonany sprayem napis. O tajemniczej treści "Nie tynk.". I kreska. To tajemne znaki zostawione ekipie tynkarskiej. Jeśli dodam, że tamże będzie sufit podwieszany, a przed kreską go już nie będzie, to będzie wszystko jasne?

A tu rzeczony wiatrołap:

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4AKPzVKxmI/AAAAAAAACrw/Se_Gpk2yFl0/s512/8649_Elektryka.jpg

I na koniec jeszcze raz wnętrze szachtu instalacyjnego, w którym się robi już gęstawo:

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4AKPBCoaYI/AAAAAAAACrg/e17F48kUnQo/s512/8652_Elektryka.jpg

J.

PeZet
21-02-2010, 12:52
JarekP,
czy uziemienie szyny PE wprowadzisz pod ziemię w domu czy na zewnątrz?
Czy to plastikowe na zdjęciu to obudowa Szyny?

Jarek.P
21-02-2010, 18:41
JarekP,
czy uziemienie szyny PE wprowadzisz pod ziemię w domu czy na zewnątrz?
Czy to plastikowe na zdjęciu to obudowa Szyny?

Tak, to plastikowe, to szyna PE (główna szyna wyrównawcza) w obudowie.
Gdzieś wcześniej w moim dzienniku było zdjęcie tegoż zaraz po zainstalowaniu.

Zaciśnięta w tym bednarka wchodzi wprost w ławę fundamentową, gdzie jest przyspawana do zbrojenia, a ponadto jej dolny koniec jest dodatkowo wbity w grunt gdzieś na metr poniżej ławy, a ponieważ u nas wody gruntowe wysoko, to tym samym najprawdopodobniej tkwi on w wodzie.

J.

PeZet
22-02-2010, 09:58
JarekP, dzięki.
Nie mam wyprowadzonego uziemienia ze zbrojenia fundamentów. Jeśli wbiję bednarkę bezpośrednio w kotłowni to, jak myślisz, będzie dobrze? Ewentualnie po pomiarach kolejne (oby nie) wbijane byłyby pewnie już na zewnątrz. Albo się mylę.

Czy taka obudowa głównej szyny wyrównawczej ma jakąś sklepową nazwę? Czy to standardowe rozwiązanie czy to twój pomysł? Powiem wprost - śledzę z uwagą twoje prace elektryczne i chciałbym zrobić podobnie u siebie :D

Jarek.P
22-02-2010, 11:14
JarekP, dzięki.
Nie mam wyprowadzonego uziemienia ze zbrojenia fundamentów. Jeśli wbiję bednarkę bezpośrednio w kotłowni to, jak myślisz, będzie dobrze? Ewentualnie po pomiarach kolejne (oby nie) wbijane byłyby pewnie już na zewnątrz. Albo się mylę.

Czy taka obudowa głównej szyny wyrównawczej ma jakąś sklepową nazwę? Czy to standardowe rozwiązanie czy to twój pomysł? Powiem wprost - śledzę z uwagą twoje prace elektryczne i chciałbym zrobić podobnie u siebie :D

Ta wbita w ziemię bednarka to u mnie było rozwiązanie proste, polepszające jakość uziemienia z wykorzystaniem tego, co jest. Jeśli Ty musisz to zrobić tak czy tak od zera, to zrób to jak należy. Wywierć w kotłowni dziurę wprost przez chudziaka do gruntu i wbij tam coś takiego:

http://www.elkobis.com.pl/oferta/index.php?fidx=1&language=0&promotion=1&sortby=&desc=desc&pg=pi&sst=30&slm=30&pidx=54&pidx=54&fidx=2

Kupisz bez problemu w każdej hurtowni elektrotechnicznej, kupuje się w kompletach (jak w tym linku), albo poszczególne elementy oddzielnie (tak sprzedaje to np. "Platforma"). Nie wiem, jak u Ciebie z warunkami wodnymi, ale dobrze by było, żeby toto sięgało do warstwy wodonośnej, wtedy masz uziom w zasadzie idealny. Weź raczej tą wersję miedziowaną.

A ta obudowa szyny - to nie jest osobny element, to jest komplet wraz z szyną. I tak samo, szukaj tego po hurtowniach elektrycznych, tylko tutaj już faktycznie nie wszędzie można to znaleźć, nie wiedzieć czemu. Ten swój po prostu miałem ;) ale widziałem takie ustrojstwa również w Platformie.

Kup raczej większą, niż mniejszą. Ta moja tak jak się zastanawiam, to wystarcza mi niemal na styk. Ma cztery zaciski, pod każdy mogę po dwie linki wsadzić, a potrzeba mi:
- połączenie wyrównawcze do wodociągu
- połączenie wyrównawcze do pieca CO
- uziemienie racka w serwerowni
- podłączenie szyny PE w rozdzielni
- osobne od w/w połączenie do ochronników p/przepięciowych w rozdzielni (prawidłowe podłączenie ochronników powinno być bezpośrednio do szyny i niezależnie od tego, do osobno połączonej z szyną listwy PE w rozdzielni)
- doprowadzenie porządnej "ziemi" do warsztatu (nie wiem, po co, jak już będzie, to się będę zastanawiał)
- wyprowadzenie do połączeń wyrównawczych w łazience na parterze

I już jest pełno, jedno pole wolne tylko zostaje, a łazienki na piętrze już muszę łączyć do listwy w racku serwerowni (tam będzie osobna, "rackowa" listwa uziemiająca), gdybym chciał to dociągnąć do głównej szyny, już bym się tam nie zmieścił.

J.

PeZet
22-02-2010, 19:25
Tak zrobię :D Wyleciała mi z głowy Platforma, choć już o niej u Ciebie czytałem. Pozdrowienia.

Jarek.P
24-02-2010, 19:00
Pojechałem dziś na budowę po pracy. I znów straszyło...

Mianowicie: wyładowałem z samochodu narzędzia, po czym idąc do domu samochód za sobą zamknąłem.
- pip! - rozległo się potwierdzenie aktywującego się alarmu. OK, wszedłem do domu, zamknąłem za sobą drzwi, odwracam się i:
- pip! - słyszę.
- Acha, pewnie znów mi kluczyki w kieszeni się same wcisnęły - myślę sobie. I po chwili: - ale zaraz, chwila, facet, przecież kluczyków nie mam w kieszeni, tylko trzymam je nadal w ręku i to za klucz, nie za pilota. Niemożliwe, żeby się "samo" wcisnęło. No to co to było? Może coś mi się zdawało?
- pip! - rozległo się z zewnątrz na dowód, że nic mi się nie zdawało
- pip! - jeszcze raz, dla potwierdzenia.
- co jest, kurde - znów mówię sam do siebie i rzucam się do okn... no dobra do zabitego dechami otworu okiennego celem wyjrzenia przez dziurę po sęku. Samochód stoi w porządku, nikogo koło niego nie ma.
- pip! - znów się rozległ ten sam dźwięk, teraz jednak miałem przed oczami samochód i widzę, że pipnięciu nie towarzyszyło miganie kierunkowskazów. Innego samochodu w zasięgu wzroku niet. Przyszło mi do głowy, że ktoś sobie jaja robi, ale żywego ducha wokół, miejsc do ukrycia się też niezbyt wiele.
Dopiero, kiedy wyszedłem na zewnątrz i odczekałem do kolejnego "pip", zauważyłem, że dobiega ono gdzieś z góry, z gałęzi drzew i że owo "pip", mimo, że wiernie naśladujące melodię mojego samochodowego "pip" jest takie raczej ptasie.
Winowajcy dostrzec mi się nie udało, więc nie wiem, czy to był Gwarek - uciekinier, czy może pierwszy wiosenny szpak przyleciał, one podobno takie sztuczki potrafią robić :D
Dobrze by było, bo póki co okolice naszego domu zdecydowanie smutne się zrobiły:

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4VWj7SLLpI/AAAAAAAACsk/Gk35OmzS0Xo/s720/8675_Wiewiórka.jpg

Jedyny pozytywny akcent, to wyraźne ślady żerowania wiewiórki, miły dowód na to, że kuna jeszcze nie wyżarła wszystkich "przyjaźniejszych dla użytkownika" zwierzątek:

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4VWk2WI6MI/AAAAAAAACss/vGeRZ46leQQ/s720/8678_Wiewiórka.jpg

Na zdjęciu może nie widać wyraźnie, ale to są rozłuskane na strzępy szyszki.

Z robót... chciałoby się napisać, że skończyłem oświetleniówkę na parterze. Bo i w ostatnim pomieszczeniu (numer 09 - spiżarnia przy kuchni) pojawiła się instalacja:

http://lh6.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4VWlTzfsFI/AAAAAAAACsw/y-EDcRQqQN8/s512/8659_Parter.jpg

Ale niestety, nie będę tak naciągał. Do pełnego odtrąbienia sukcesu należałoby jeszcze:
- wykonać oświetlenie w garażu
- wykonać oświetlenie zewnętrzne na podcieniu przy wejściu do domu
- wykonać oświetlenie zewn. przy bramie garażowej
- wypuścić gdzieś na ścianie salonu przewód do dołączenia odbiornika sterowania oświetlenia pilotem
- dociągnąć dwa przewody sterownicze do kuchni (jeden do oświetlenia zewnętrznego, żeby można było wyglądając przez kuchenne okno "kto idzie", zapalić światła na zewnątrz, drugi do sterowania oświetleniem kuchni)

Niby drobiazgi, ale spokojnie cały dzień na nie zejdzie, jak nie dwa nawet. Pierwsze trzy punkty nie są jeszcze zrobione, bo do tej pory od tej strony domu nie dawało się podejść inaczej jak na nartach bądź rakietach śnieżnych, a niestety ani tego ani tego nie posiadam, dodatkowo z nartami mam niezbyt miłe doświadczenia (nienie, nic sobie nigdy nie złamałem, po prostu dawno temu, w słowackich Tatrach zimą będąc, zapisałem się wraz ze znajomymi do szkółki narciarskiej i... i teraz mam traumę, przypomina mi się np., jak w pewnej chwili któryś z instruktorów po aparat poszedł celem utrwalania co ciekawszych momentów naszej nauki :lol: ). Garaż też jest dostępny tylko od zewnątrz (przejście do domu zabite dechami), więc odpada z tych samych przyczyn. A te przewody sterownicze? No tak jakoś nie było kiedy ;)

No i jedną rzecz chyba będę musiał przerobić jeszcze. Instalację robię raczej bezpuszkowo, to znaczy jak gdzieś aż się prosi puszka, to ją daję. Jak się nie prosi, bo jest zasilanie, wyprowadzenie do punktu oświetleniowego i odejście do następnego punktu, to nie daję. Z jednym ale: jak jest wyłącznik dwusekcyjny, to w puszce wystają cztery przewody. Puszki oczywiście głębokie, ale obawiam się, że to będzie już zbyt ciasno. Na próbę usiłowałem dziś schować w takiej puszce przewody do tynkowania, bez zdejmowania z nich izolacji. Dało się, ale było ciężko:

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4VyH-FETOI/AAAAAAAACtk/Cb3dGSvv8DM/s720/8676_Parter_kadr.jpg

Chodzi oczywiście o lewą puszkę. Docelowo z przewodów się ściągnie izolacje i będzie trochę więcej luzu, ale ja tam chcę jeszcze kiedyś moduł wykonawczy od RS485 upchnąć... Chyba nad tą puszką machnę jeszcze puchę łącznikową.

Zrobiłbym dziś więcej, niestety zużyłem wszystkie klipsy do mocowania przewodów, poszło ich 1000sztuk! 8) Przed momentem właśnie odebrałem przesyłkę zawierająca m.in. 2000 sztuk i jeszcze 1000 na przewody okrągłe (teraz chyba już wystarczy na całość :) ), na budowie jednak miałem nagły a niespodziewany koniec ciągania kabli, wziąłem się więc przejściowo za coś innego.

Ano, jak każdy statystyczny Kowalski-co-buduje-dom, oczywiście będziemy mieli kominek 8) I co prawda nie chcemy się bawić w żadne płaszcze wodne, ani cudowne systemy grzewcze na bazie kominka, ale szkoda byłoby całe ciepło z niego puszczać w komin. Dlatego chcę zrobić prostą dystrybucję gorącego powietrza, taką naprawdę prostą, bez turbin i tym podobnych bajerów, czysto grawitacyjną. Ciepłe powietrze ma być doprowadzone m.in. do mojego warsztatu. I tu mamy wiekopomną chwiłę wykuwania dziury na tą rurę od DGP. I jak widać, w trakcie układania w tym miejscu kabli, o dziurze i rurze jakoś mi się zapomniało. Kable oczywiście trzeba będzie poprzesuwać trochę na dół (i do góry też z jeden chociaż)

http://lh3.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4VWij671EI/AAAAAAAACsY/azD4cmSj_qk/s720/8667_Parter.jpg

Następne zdjęcie: "bo drabina była za krótka" :lol: BeHaPowcy oraz moi rodzice proszeni są o nieoglądanie!!!

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4VWjCVD4bI/AAAAAAAACsc/-u1iJHCqvXo/s512/8669_Parter.jpg

(mało to wyraźne w tej skali, więc opiszę, że na podłodze stoi paleta, na niej pozbijane z desek blaty, a na tym wszystkim drabina).

I na koniec ciekawostka: nowiuśka wiertarka. Tydzień temu ze sklepu przyniesiona i "trzy razy" użyta:

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S4VWjvUZw7I/AAAAAAAACsg/3SLCoUgoNaI/s720/8670_Parter.jpg

J.

Jarek.P
05-03-2010, 22:53
... to jeszcze ja, Jarząbek Wacław. Bo w zeszłym tygodniu nie pisałem, bo byłem chory. Znaczy nie byłem chory, u rodziny byłem. Za to teraz jestem chory. I wcale nie prawda, że dach przeciekał, zresztą prawie nie padało. Łubu dubu, łubu dubu, niech nam żyje prezes naszego klubu, niech żyje nam!

Ech, wilki jakieś... złośliwość losu po prostu, tynkarze już potwierdzeni na za dwa tygodnie, instalacja nieskończona, urlop na jej dokończenie wzięty, a mnie jakaś przywleczona przez Wyjątka z przedszkola infekcja rozkłada na całego. W związku z czym jutro nie robię, jutro leżę cały dzień pod pierzyną i się leczę, czy tylko mogę, a ponieważ jestem gorącym zwolennikiem medycyny ludowej jeśli chodzi o przeziębienia, to dziennik uzupełniam zaocznie jeszcze dziś, bo jutro mogę mieć problemy ;)

A o czym tu pisać, skoro nie na budowie się nie dzieje? Ano dzieje się i to sporo, tylko że tak jakoś zaocznie. A konkretnie dwie sprawy się dzieją.

Po pierwsze: na papierze póki co, ale powstaje sobie rozdzielnia. Powstaje sobie i powstaje, a ja przeglądając oferty elektrycznych hurtowników n/t rozdzielni nie mogę się nadziwić: rozdzielnice np 24 albo 36 polowe są określane jako idealne do domu jednorodzinnego. Kto teraz jest w stanie się upchnąć na takiej rozdzielni? Ja w 72polowej się mieszczę właściwie na styk, 90polowa jest akurat.... 24polową owszem daję, ale do piwnicy na samą automatykę od oświetlenia

A automatyka właśnie jest drugą rzeczą, która się obecnie dzieje. Bo tak: pisałem już kiedyś o swoich planach dotyczących okręcenia domu szyną RS485 i sterowania wszystkim zewsząd. I to będzie, ale w jakiejśtam zamierzchłej przyszłości. Póki co częściowo jak za króla ćwieczka, znaczy każda lampa ma swój pstryczek na ścianie, a częściowo planowałem przekaźniki bistabilne. Planowałem...

Idea była taka: dajmy na to w salonie połączonym z kuchnią i jadalnią mamy ileś punktów świetlnych. Każdy z nich można oczywiście zapalać i gasić pstryczkiem (kuchenne mają pstryczka w kuchni, oświetlenie salonu przy wejściu do niego i przy miejscu wypoczynkowym itd.), ale oprócz tego chciałem mieć możliwość np. zgaszenia wszystkiego, albo zapalenia naraz całej sceny (np. cały salon, bez jadalni i kuchni). To już mi generowało konieczność użycia przekaźników bistabilnych z wejściami RS. Znaczy dwa razy droższych.
Druga rzecz to przewody sterujące: gdzie miały być pojedyncze pstryczki puszczałem normalny YDYp, ale tam, gdzie miało być ich kilka, dawałem wieloparowy YTKSY, który jest bardzo fajnym, wygodnym w łączeniu przewodem, ale ma tą poważną wadę, że absolutnie się nie nadaje do 230V. Zatem, żeby nim sterować tymi przekaźnikami, potrzebne były jakieś buforki. Taki buforek, to nawet dla początkującego elektronika jest prościzna, ja... z całą wrodzoną i niezmierzoną skromnością, ale za początkującego się już nie uważam, więć oczywiście to nie problem. Ale jak już usiadłem przy "desce" i zacząłem opracowywać te bufory, to pojawiła mi się nad głową taka piłeczka, jak Pomysłowemu Dobromiru i zaczęła stukać. A z każdym jej stuknięciem kolejne chmurki mi nad głową wyskakiwały.
- w pierwszej była wizja obudowy na szynie DIN z tymi moimi buforkami. Wraz z zasilaczem i okolicami. I rząd przekaźników bistabilnych podłączonych do tego wszystkiego.
- w drugiej pojawiła się wizja faktury z pozycją "przekaźniki bistabilne BIS 412 - 24szt x 65PLN - razem: ...DUŻO..."
- w trzeciej chmurce wyskoczył pomysł, że możeby tak te buforki uzupełnić o procesor, to będzie można tym od razu zdalnie sterować.
- czwartej, największej towarzyszył ten radosny Dobromirowy okrzyk, a pojawił się on zaraz po uświadomieniu sobie, że jak już tam będzie procesor, to już bardzo niewiele brakuje do dołożenia tam rzędu przekaźników albo triaków i wyeliminowania fabrycznych bistabilnych całkowicie.

I to właśnie, korzystając z chwilowej niemocy roboczej, powstaje, póki co w teorii. Zdjęcia? Będą i zdjęcia. Na roboczo, bo całość jest dopiero "w trakcie":

http://lh4.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5IkZ2miETI/AAAAAAAACzM/9vIOKXhLIxs/s720/Sterownik%20schemat.JPG

http://lh5.ggpht.com/_UD9j3sBeSEQ/S5GIyJYzo0I/AAAAAAAACyo/M60I1D0jBek/s720/Sterownik%20płytka2.JPG

Do zrobienia będą trzy lub cztery takie ustrojstwa, każdy będzie mógł sterować ośmioma kanałami włącz/wyłącz, z dodatkową możliwością sterowania tym wszystkim za pomocą pilota. Wszystko to przy budżecie wielokrotnie niższym niż koszt tej ściany fabrycznych przekaźników, nawet bez uwzględniania buforów, które tak czy tak musiałbym dorabiać.

J.

PS: jeszcze prywata do mojej czytającej ten dziennik Ciotki, która ostatnio zgłosiła requesta, żeby przestał wreszcie pisać w kółko o kablach, a zaczął o czymś bardziej zrozumiałym. Ciociu, ten dzisiejszy wpis... to naprawdę nie jest złośliwość, ja nie chciałem, to tak jakoś samo wyszło ;)