PDA

Zobacz pełną wersję : Głośna zbiorcza wentylacja mechaniczna



sorajka
03-03-2009, 09:40
Witam, szukałam ale nie znalazłam na forum nic na ten temat, dlatego zakładam nowy wątek.
Remontuję własnie mieszkanie do którego niedługo będe sie wprowadzac, ale niestety mam problem.
W budynku zamontowana, zamiast went grawitacyjnej jest mechaniczna z wentylatorem dachowym, przypuszczam ze nie ma zamontowanego żadnego tłumika, kanały tez pewnie nie są izolowane, dlatego wentylacja ta jest bardzo głośna. Szczególnie uciązliwe jest to w kuchni(mam pokój z aneksem kuchennym) wentylacja non stop szumi przekraczając dopuszczalne normy hałasu. Czy ktos miał taki problem? Jak sie do tego zabrac i od kogo? od zarządcy? obiektu egzekwować wyciszenie inestalcji? Jeśli nie to czy są jakies sposoby wyciszenia tego samemu? Czy podłączenie okapu zaizolowanym przewodem coś pomoze?
Z góry bardzo dziękuję za rady.

nemo0990
10-11-2011, 11:01
mam ten sam problem, czy dołożenie płyty z wełny mineralnej do środka coś pomoże?

olesia
27-04-2013, 16:01
Witam, ja też mam problem z szumem wentylacji mechanicznej. Mieszkamy na wsi w małym parterowym domku. Sasiad, wybudował dom piętrowy, a na ścianie zewnętrznej, pod okapem umieścił czerpnię wraz z wentylatorem. Wentylator znajduje się bezpośrednio (ok 6m wys i w odległości ok 8m) nad naszym tarasem przy kuchni, gdzie do tej pory spożywaliśmy posiłki, a także nad miejscem wypoczynkowym od południa.Upiorny wibrujący, o róznym nateżeniu szum z wentylatora słychać w całym ogrodzie. Nie mamy gdzie uciec. Zbliża się lato, a mnie przeraża wyjście do ogrodu. Szum jest tak uciążliwy, że mimo starań z naszej strony by go "nie słyszeć", nie udaje się.
Odnoszę wrażenie, że tak skonstruowana wentylacja to tzw "radosna twórczość" ekipy budowlanej. Pomocy, czy są na to jakieś przepisy? Wystarczyłoby, gdyby przeniesli wentylatory na inną ścianę, np od garażu, od ulicy i były spokój, bo nasz dom stałby sie wygłuszaczem. Czy ktoś może mi poradzić co z tym zrobić?
Olesia

chrisowaty
27-04-2013, 17:21
Porozmawiać z sąsiadem nie można? Przecież zdarza się, że sąsiad też człowiek.

olesia
27-04-2013, 20:02
Porozmawiać z sąsiadem nie można? Przecież zdarza się, że sąsiad też człowiek.
teoretycznie można. I będę próbowała, ale najpierw musze mieć solidne argumenty i podstawę prawną. Nasi sąsiedzi to rodzina z 4 małych dzieci, co mimo ekspansywności potomstwa nam nie przeszkadza. "Sąsiedztwo" zaczęło się od 2009, kiedy sasiad rozpoczął budowę. Do 2012 przy naszym płocie i tuż obok tarasu na którym jedismy posiłki zaczęła rosnąć hałda śmieci: gruz budowlany wszelkiej maści, styropian, resztki wełny mineralnej, folie budowlane, drewno, resztki posiłków pracujących brygad, odchody zawijane w gazetę, bywało, że przeżucane przez nasz płot (jako, że TOITOI nie postawiono), latem chmary much, osy i smród. Walający się po naszym terenie styropian i folie - cierpliwie zbierałam, z gazetową zawartością włącznie. Pogadać nie było jak, bo oboje pracujemy, a sąsiad był słabo widoczny. Wreszcie przy okazji, zapytałam go co zamierza zrobić z tym nabojem i górą śmieci. Osłupiał. Był tak zdziwiony, że musiałm powtórzyć prosbę by to wreszcie uprzatnął.
Podczas sprzątania, kopara zebrała 4 kontenery śmieci. Resztę, głównie rozdrobniony do ziarna styropian rozgrabiono po terenie, a czego sie nie dało, nawieziono ziemi z innego końca działki i przysypano. Poziom Jego działki przy naszym płocie podniósł się o ok 30 cm luźnego piasku powyżej podmurówki płotu. Latem padało dość intensywnie, a sąsiad zaczął urządzać ogród i siać trawę. By woda z dachu nie przeszadzała nasionkom, do rur spustowych solidnie przymocowano rynny, zaklinowano je w gruncie, a odpływy zrobiono przy naszym płocie. Tam, gdzie nie było wystarczającego spadku, ustawiono beczkę z dziurawym dnem i zamocowano wąż ogodowy tak sprytnie, że woda przelewająca się z beczki spływała wraz ze świeżo nawiezionym piaskiem przy płocie prosto do naszego ogrodu. Po kilku ulewach nasz ogród na kilka metrów w głąb od płotu stał się bagnem ze sporą domieszką styropianu. Wszystko spłyneło z działki sąsiada do nas. Ponieważ sąsiad był nadal nieobecny, zwróciłam uwagę Jego pracownikom. Skutek- rynny zamieniono na żółte rury drenarskie, wyprowadzone pod nasz płot. Odpasowałam i dopadłam sąsiada. Grzecznie zwróciłam uwagę na niezgodność z prawem. Odpowiedź? Trudno, on robi trawnik i woda z dachu mu przeszkadza. Za 2 miesiące rury usunie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Napisałam pismo do gminy, na drugi dzień kontrola, i w 48 h woda z dachu sasiada przestała nas zalewać!!!!!!!!!!!!!
Mozolnie przywracaliśmy ogród do porządku. Sąsiad przestał się kłaniać.
W październiku 2012 sasiedzi się wprowadzili. Przed płotem nadal stał kontener budowlany z którego koty wywlekały resztki jedzenia, po ulicy walały się foliowe torby. Pal licho. Wkrótce, na skraju ogrodu, tuż przy moim płocie pjawił się pojemnik na kompost. Mieszkamy przy lesie i wyrzucanie resztek organicznych w zimie na kompost to 100% pewności, że dziki rozerwą płot i zryją cały ogród. Uprzedziłam sasiada, nie posłuchał. Oczywiście dziki zrobiły swoje, a przy okazji Jego resztki kuchenne znalazły się w moim ogrodzie. Skutek, wożenie chorego pasa do weterynarza i codzienne pilnowanie i sprzątanie rozrzuconych resztek.
Czy jest szansa na dogadanie się z sąsiadem? Bez znajomości przepisów prawa, moim zdaniem, nie.
Czy ktoś zna takie przepisy, o uciążliwym hałasie 24h/ dobę? Przecież mając dom na wsi spędza się w ogrodzie gross czasu. Jak siedzieć na tarasie w letni wieczór, gdy zamiast śpiewu ptaków czy nocnej ciszy, nad głową warczy wentylator? Pomóżcie, proszę