PDA

Zobacz pełną wersję : Dziennik Ewy i Sebastiana



ewa
18-04-2002, 07:00
Na dzień dzisiejszy czekamy niecierpliwie na poniedziałek, kiedy to zacznie się przykrywanie naszego domu dachem. Ale żeby było po kolei cofnę się prawie 2 lata do momentu zakupu działki.
A więc był to kolejny rok zapowiadanej likwidacji ulgi czyli poprawiania koniunktury w budowlance.
Wielu znajomych zaczęło wtedy interesować się mieszkaniami i przynosić do pracy różne rzuty. No i zaczęło się - złapaliśmy bakcyla. Był tylko dwa problemy: brak kasy i moje zdecydowane "nie" na kawalerki. Powiedziałam sobie, że jak kupimy to tylko mieszkanie na tyle duże, że nie będę musiała więcej wchodzić na głowę Sebastianowi (w tej chwili mieszkamy w 23m mieszkanku). No i spodobało nam się tylko jedno - dwupoziomowe, 200m2 i ponad 200.000 ceny. Po przeliczeniu wyszło nam, że co 3 miesiące trzeba będzie zapłacić 40.000 raty. Hmmm, my mieliśmy niecałe 6 na koncie (gdybym wtedy wiedziała co się święci to pewnie zaczęlibyśmy oszczędzać dużo wcześniej). No i w związku z tym, że nie było nas stać na mieszkanie zaczęliśmy rozglądać się za działką. Jako zupełnie nie obeznani w temacie nawet nie wiedzieliśmy od czego zacząć. Zaczęliśmy więc od przejażdżki krajoznawczej z kuzynem Sebastiana i poznawania dzielnic i okolic Gdyni. Potem oczywiście Anonse i dzwonienie. W jakimś artukule wyczytałam o co pytać i całe szczęście bo w ten sposób nie daliśmy się wyrolować...
O tym jak w końcu kupiliśmy działkę już w krótce.


<font size=-1>[ Ta Wiadomość była edytowana przez: ewa dnia 2002-04-18 08:02 ]</font>

ewa
22-04-2002, 07:13
Ogłoszeń o sprzedaży działek było sporo. Niestety okazało się, żę jedna połowa to pośrednicy a druga jest delikatnie mówiąc naciągana. Kiedy już znaleźliśmy ogłoszenie które nam pasowało (uzbrojona, budowlana) okazywało się, że działka wcale nie jest uzbrojona ale prąd jest 100 m dalej, woda jakieś 70 m a o odrolnienie nie nie trzeba się martwić bo sąsiad już buduje. Koszmar.
Na jednej działce nawet byliśmy. Ładna, pod lasem. Tylko oczywiście nie uzbrojona ale za to z 35 metrowym pasem ochronnym na którym nie można budować i dwiema liniami średniego napięcia biegnącymi w poprzek. Dom stałby centralnie pomiędzy nimi ale przecież to wcale nie szkodzi zdrowiu. Tak przynajmniej starał się nas przekonać właściciel. Pokazał nam nawet jakieś artykuły. Oczywiście zrezygnowaliśmy, chociaż z drugiej strony ile zaoszczędzilibyśmy na prądzie - wystarczyłoby trzymać żarówkę w ręku, żeby się świeciła :smile:
No i w końcu poszliśmy do pośrednika nieruchomości, żeby zorientować się w "sprawdzonych" ofertach. Tydzień później wybraliśmy się na przejażdżkę w celu obejrzenia wybranych działek. No i totalnie zauroczeni okolicą i przekonani ceną wybraliśmy pierwszą jaką zobaczyliśmy, nawet nie oglądając pozostałych. Co prawda nie była uzbrojona ale za to dzięki temu, że siedliskowa odpowiednio tańsza i dwukrotnie większa niż planowaliśmy.
Ponieważ pieniędzy starczyło nam jednynie na zaliczkę zaczeliśmy kombinować skąd wziąść resztę. Tu pomogła nam rodzina i bank. I w ten właśnie sposób staliśmy się właścicielami 1812 m2 działki siedliskowej położonej jedyne 25 minut od centrum miasta i naszej pracy.
Kolejnym etapem był wybór projektu. Bardzo podobał nam się D12, głównie ze względu na antresolę. Niestety położenie naszej działki (wjazd od południa) niezbyt pasowało do tego projektu.
Zaczęliśmy więc szukać czegoś nowego. W międzyczasie skontaktowaliśmy się z zaprzyjaźnionym architektem, który na podstawie naszych pomysłów przygotował nam projekt. Był już koniec listopada więc stwierdziliśmy, że nie mamy szans na załapanie się na bezterminową (jak błędnie wtedy sądziliśmy) ulgę budowlaną. Ale dzięki staraniom architekta oraz dobrej woli ludzi z gminy udało nam się nawet zgłosić budowę wymagany tydzień przed terminem. Oczywiście trzeba było zmienić US na taki w którym wystaczyło pozwolenie na budowę (w naszym chcieli fakturę na materiały). I tak skończył się dla nas 2000 rok.
Kolejne 6 miesięcy spędziliśmy na docieraniu projektu. Kosztowało nas to sporo energii (delikatnie mówiąc :smile: ).
Architekt przekonywał nas do piwnicy - nie daliśmy się. Ja przekonywałam Sebastiana do poddasza - dał się :smile: Główną przyczyną tego był brak jednej sypialni na dole. A 2 sypialnie w domu to stanowczo za mało. To zrobienie poddasza sporo nas kosztowało ale myśle, że warto było bo widoki z tarasu są super a antresola będzie pewnie moim ulubionym miejscem. Dom wyszedł "troszkę" za duży na nasze potrzeby ale moje siostry już zaklepały sobie pokoje na poddaszu a poza tym nasze rodziny mieszkają w innym mieście więc pewnie będą nas często odwiedzać :smile:
Na tym etapie zrobiliśmy sobie przerwę na cudowne (i pewnie muszące nam starczyć na długi czas) wakacje więc ja również zrobię sobie przerwę w pisaniu.

<font size=-1>[ Ta Wiadomość była edytowana przez: ewa dnia 2002-04-23 07:51 ]</font>

ewa
23-04-2002, 07:44
Latem zeszłego roku w końcu pojawiła się na naszej działce pierwsza "budowla" - studzienka wodociągowa. Ależ było emocji. Sfotografowałam toto z każdej strony a potem wszystkim pokazywałam :smile: Niesamowite ile emocji wyzwala każda rzecz pojawiająca się na budowie. Podłączenie do wody kosztowało nas "jedyne" 3000 i to tylko dlatego, że byliśmy "po drodze" i podłączyli nas "przy okazji". Nie dostaliśmy nawet faktury bo gmina takowych nie wystawia. No cóż. Zaczęło się.
Po powrocie z wakacji (połowa sierpnia) stwierdziliśmy, że pora chyba zabrać się za szukanie wykonawców. Dostaliśmy kilka namiarów. Ceny były przeróżne. W końcu zdecydowaliśmy się na ekipę nie najtańszą ale polecaną przez znajomą.
I w ten oto sposób 28 sierpnia 2001 roku zjawiliśmy się na budowie w celu zebrania humusu. Pomogła nam w tym oczywiście fadroma, wypożyczona razem z operatorem. Padał deszcz, było potwornie zimno ale my dzielnie siedzieliśmy w samochodzie z ogrzewaniem na maximum i podziwialiśmy jak sprawnie to wszystko idzie. Oczywiście wypstrykałam połowę kliszy ale w końcu po raz pierwszy widziałam zdejmowanie humusu na mojej działce :smile:
1 września przyjechaliśmy na budowę z odpowiednią ilością kołków i gwoździ w celu wytyczenia fundamentów przez geodetę. Oczywiście też było zimno i padał deszcz, ale bawiłam się świetnie. W końcu to nie ja musiałam ganiać po mokrej glinie, wbijać kołki a potem wszystko przestawiać bo okazało się, że narożnik się nie zbiega w jednym miejscu. Co prawda to juz nie było takie śmieszne, zwłaszcza po 5ciu godzinach czekania. Sebastian ściągnął architekta, który po przeliczeniu wszystkiego jeszcze raz ustalił, że część wymiarów wzięta została po osiach a część po zewnętrznym wymiarze. Ale w końcu się udało. Mieliśmy już zarys domu, który wydał nam się olbrzymi. Za to działka poważnie zmalała. Kolejne zdjęcia.
W poniedziałek weszła na plac boju ekipa. Panowie stwierdzili, że będą kopać ręcznie. Ich sprawa - nasza oszczędność. A glina była już porządnie mokra. Oczywiście tu też nie obyło się bez przygód i tylko dzięki fachowości majstra obyło się bez większych problemów. Teraz okazało się, że nie zgadzają się odległości ścian. Ale na szczęście sami sobie z tym poradzili. Musieli "jedynie" przesunąć wykop o około metr (o tyle mielibyśmy za długi salon). Panowie musieli trochę kombinować przy ustalaniu poziomu wykopu, ponieważ różnica poziomów wynosi u nas ponad metr. Także mamy ławy schodkowe, na jednym końcu wkopane w ziemię a na drugim obsypane na odpowiednią wysokość.
Potem przyszła kolej na pierwszą wylewkę. Byliśmy juz umówieni z betoniarnią. Sebatian musiał siedzieć w pracy więc mi przypadło czekanie na skrzyżowaniu na pompę i gruchę. Nawet załapałam się na przejażdżkę w kabinie. Wysoko jak diabli i oczywiście nie było komu zrobić mi zdjęcie :sad: Fundamenty mamy spore (112 mb) więc i betonu dużo. A to było tylko 10cm!!
Potem kolejny spory wydatek - deski na szalunek. Do tej pory nie wiem gdzie podziało się to całe drewno. Później okazało się, że wylewka pod spodem jest sporym utrudnieniem przy szalowaniu ław.
Tym razem jak przyjechał beton musieliśmy być oboje w pracy.
To był chyba najgorszy dzień jaki do tej pory mieliśmy.
Miały przyjechać 4 gruchy, przyjechało 7. 4 się zakopała i ponad godzinę ją wyciągali. Po pięciu godzinach byłam bliska zawału a i Sebastian wyglądał jak chodząca śmierć. Chyba widział te $$ przelatujące w moich oczach. Pompa, płatna 200 za godzine miała pracować góra 2 a pracowała 5 i pół godziny.
Jadąc do betoniarni byliśmy przerażeni. Wyszło nam ponad 10m3 betonu więcej niż liczyliśmy a to dlatego że rozeszły się deski szalunkowe. Także ławy zamiast 65 cm w niektórych miejscach dochodzą nawet do 80 cm szerokości. Możemy teraz stawiać wieżowiec :smile: Na nasze szczęście miły pan w betoniarni odliczył nam czas odkopywania gruchy i czekania na kolejne dostawy i w ten sposób koszt betonu wyniósł nas bagatela 7000.
Koszmar powrócił. Muszę chwilę odsapnąć :smile:

ewa
24-04-2002, 07:08
Po wylaniu ław musieliśmy zrobić przerwę, żeby dać im czas na stwardnienie. Oczywiście lało cały czas więc nasze ławy w zasadzie "schły" zanurzone w wodzie. Na nasze szczęście, zanim murarze zaczęli robić ścianki fundamentowe, niebo przejaśniało i ławy wyschły. Inaczej nie moglibyśmy kłaść izolacji.
A więc na ławy poszła podwójna warstwa papy i na to bloczki betonowe. Do tej pory nie mogę wyjść z podziwu jak można przerzucić 2000 bloczków (12x24x49) z których każdy waży ponad 30 kg. Ja nie byłam w stanie podnieść nawet jednego :smile:
Ponieważ z jednej strony domu wykop był tylko na głębokość ław i ściany fundamentowe "wystawały" na ponad metr, trzeba było co 2 m zrobić betonowe słupki wzmacniające ścianę.
Ogólnie murowanie ścian poszło bardzo szybko i całe szczęście bez przygód. Ekipie 4-osobowej zajęło to około 2 tygodni.
Potem znowu kilka dni przerwy na przeschnięcie zaprawy. My już byliśmy wniebowzięci bo w końcu widać było zarys przyszłych ścian. Kolejnym etapem była izolacja ścian, które zostały dwukrotnie wysmarowane dysperbitem. Na nasze szczęście wyszło słonko więc już po dwóch dniach można było mocować styropian.
Kiedy wszystko ponownie przeschło zabraliśmy się (już sami) za kolejną warstwę dysperbitu. Na budowę pojechaliśmy prosto z pracy i podekscytowani czekającym nas zadaniem nie wpadliśmy nawet na to, żeby się przebrać. No i oczywiście mam teraz nowe robocze spodnie, nawet z izolacją przeciwwilgociową :sad: No cóż, jakieś straty muszą być.
Kiedy skończyliśmy fundamenty była połowa października. Także mnóstwo czasu na zasypanie i zabezpieczenie przed zimą.
Cały dzień spędziliśmy na placu czekając na kolejne transporty piasku. W międzyczasie, żeby było cieplej przerzucaliśmy go do środka. Oj bolały później rączki, bolały.
W sumie weszło ponad 12 wywrotek (wrzucaniem tego zajął się znowu pan z fadromą).
Dopiero po obsypaniu fundamentów, kiedy nad ziemię wystawał tylko kawałek ścian, widać było cały zarys domu. Oczywiście wszystko wydawało się o wiele za małe. Szerokość salonu mierzyliśmy kilka razy. Ale wszystkie wymiary się zgadzały.
Wystarczyło jeszcze tylko obłożyć wystające ścianki folią i byliśmy gotowi na zimę. Wtedy myślałam, że nigdy nie doczekam się wiosny i kontynuacji robót.
Podsumowując fundamenty kosztowały nas niecałe 30 tys z czego 8 wzięła ekipa. Bardzo dużo ale i fundamenty nie są małe.
Architekt jeszcze wiele razy próbował nas przekonać do piwnicy ale zgodnie byliśmy temu przeciwni. W końcu to ma być nasz dom :smile:

ewa
07-05-2002, 07:29
Rok 2002 zaczął się strasznymi wichurami. Kilkakrotnie jechaliśmy sprawdzić czy nasze fundamenty jeszcze stoją i poprawić latającą folie. No i jakoś przetrwaliśmy najgorsze.
W połowie lutego zaczęła się wiosna i nasz wykonawca sam się zgłosił z zapytaniem czy nie chcemy budować dalej. Cena była identyczna jak za fundamenty a że budują solidnie nie było się nad czym zastanawiać. Tylko oczywiście teraz zaczęła się pogoń za kredytem. Żeby robota ruszyła kupiliśmy bloczki na ściany a jednocześnie złożyliśmy wniosek o kredyt w Nordei.
Początkowo myśleliśmy o WBK ale na dzień dobry powiedziano nam, że do kredytu budowlanego trzeba mieć stan surowy zamknięty. Jak dla mnie byłby to już raczej kredyt wykończeniowy. Ofertę kredytową w Nordei mają super ale jak się później okazało tylko ofertę. Zamiast obiecanych 2 tygodni na kredyt czekaliśmy ponad miesiąc. Oczywiście w tym czasie nie można już było przerwać budowy a ekipa budowała aż za szybko. Ściany postawili w 2 tygodnie i już trzeba było kupować materiały na strop. Całe szczęscie, że rodzina i znajomi pospieszyli z pomocą i w ten sposób dorobiliśmy się stropu. Oczywiście tutaj również betonu poszło o wiele za dużo. Ale już chyba wiemy dlaczego - zamiast 4 cm na Terivie mamy chyba ponad 5. Kosztowało nas to znowu 10 kubików betonu więcej :sad: Po zalaniu stropu ekipa na nasze szczęście musiała zrobić przerwę. No i w końcu po koszmarnie stresującym miesiącu udało nam się (dosłownie) dostać kredyt.
W sumie przez koszmarne przejścia z bankiem całe wznoszenie ścian i stropu jakoś przemknęło niezauważalnie. Tego typu przeżyć już więcej nie chcemy :smile:
Oczywiście potem jeszcze okazało się, że zrobiliśmy błąd nie spisując umowy z majstrem bo jego cena za ściany nie dotyczyła ścianki kolankowej. Dla niego ściana to ściana na parterze a osobno liczy sobie ściankę kolankową i szczytową. Oczywiście dowiedzieliśmy sie o tym dopiero po wymurowaniu kolankowej. A ponieważ to już poddasze to i cena wyższa. Po drugich debatach zdecydowałiśmy się zrezygnować z dalszej współpracy a ściankę szczytową i kominy postawić siłami rodzinnymi.
Szczerze mówiąc jak do tej pory jakoś nie zauważyłam tej recesji w budownictwie. Może jeśli chodzi o materiały. Ale w przypadku wykonawców wcale. Odnieśliśmy wrażenie, że wcale nie zależy im na zdobyciu nowych zleceniodawców. No i dobrze. Wykończeniówkę i tak planowaliśmy zrobić sami.
No i teraz przyszła kolej na dach. Początkowo planowaliśmy położyć blachodachówkę Plannji. Znaleźliśmy bardzo dobrą ekipę, która zrobiła by nam cały dach na gotowo. Niestety byli dosyć drodzy. Ale ponieważ to dach to postanowiliśmy postawić na jakość. Ale jakoś tak w trakcie rozmów padło pytanie dlaczego nie kładziemy dachówki. No i zdębieliśmy. Jak ja nie lubię takich pytań kiedy jestem już na coś kompletnie zdecydowana :sad:
No właśnie, dlaczego nie. W zasadzie chodziło nam głównie o obciążenie dachu ale cieśle przekonali nas, że nie mamy się o co martwić no i poza tym dachówka wyjdzie nam w porównywalnej cenie. Po wyliczeniach okazało się, że faktycznie Celtycka Braasa kosztuje nas dokładnie tyle samo. A to jednak dachówka. No i jeszcze zaoszczędziliśmy na robociźnie bo nie było już sensu przepłacać na super ekipie do blach skoro możemy wziąść "normalną" do dachówki. I okazało się to trafnym wyborem. W końcu może skończyła się nasza zła passa.

ewa
09-05-2002, 08:00
Wczoraj oczarowana wróciłam z budowy. Nasz dom ma już prawie skończony dach i wygląda to prześlicznie :smile:
Ale żeby było po kolei muszę się cofnąć o jakieś 3 tygodnie kiedy to cieśle weszli na dach...
Otóż po zdecydowaniu się (w końcu) na ekipę mieliśmy dzień na podanie ilości drewna do zamówienia. Po przygodach z betonem zdecydowaliśmy się jednak zapłacić majstrowi 150 zł i mieć problem z głowy. No i po dwóch dniach panowie weszli po raz pierwszy na dach. Ekipa jest spora więc praca idzie bardzo sprawnie. Całą konstrukcję postawili w 4 dni. A my jeszcze nie mieliśmy wybranej dachówki!!! Kilka składów zgłosiło się do nas czy aby nie chcemy wyceny ich dachówek. Dla nas w rachubę wchodziły tylko Braas i Euronit (ze względu na ceny). Najśmieszniejsze było to, że dla niektórych to, że zrobią wycenę za darmo miało być wielkim atutem. Też mi coś. Uważam, że darmowa wycena to już standard. Ciekawe jest to, że dwie firmy na podstawie tego samego rzutu dachu otrzymują tak różne ilości dachówek, rynien itp. W sumie skład od Euronitu nawalił czasowo a my nie mieliśmy czasu aby na nich czekać. Został więc tylko Braas. No i dobrze, bo wyglada dosyć ciekawie. Z dachówkami kupiliśmy od razu wszystkie obróbki i rynny Siba. Drogo ale chyba solidnie. I porządną folię (majster mówi, że najlepsza także mam nadzieję, że nie będziemy żałować decyzji o nie deskowaniu dachu).
A potem zaczął się długi weekend kwietniowo - majowy (wzięliśmy urlop więc ponad tydzień wolnego :smile: ), który został poświęcony na budowanie kominów. Trzeba było sie spieszyć bo potem nie mielibyśmy obróbek na kominach. Do wybudowania były w sumie 4 kominy: 5m dymowy i 8m dymowo-wentylacyjny Schiedla i 2 krótkie wentylacyjne z ceramiki. Wydawało się, że z tym Schiedlem nie powinno być problemów. Ale z tego co widziałam (budował Sebastian z moim tatą) było ich sporo. Głównie dlatego, że pustaki nie trzymają wymiarów i po pewnym czasie trzeba się namęczyć, żeby utrzymać pion. Trudno uwierzyć ile czasu ucieka na błachostki: wyjazd do hurtowni, śniadanko, debaty nad odległością od ściany... W zasadzie o budowie kominów powinien napisać Sebastian bo ja zajęłam się odkuwaniem resztek betonu i porządkowaniem wnętrza domu. Sprzątanie zajęło mi trzy dni a potem postanowiłam odespać wstawanie w środku nocy (tata budził nas po 6 rano!!!) Pojechałam dopiero na odbiór kominów jak już wszystko stało. Początkowo chcieliśmy okleić je płytkami klinkierowymi ale po straceniu połowy dnia na szukanie płytek zdecydowaliśym się na oklejenie siatką i póżniejsze pomalowanie na kolor elewacji. I tak chyba będzie lepiej.
I tak minął długi weekend a od poniedziałku ekipa wzięła się za dachówki. Oczywiście musiało się okazać, że dachówki mamy dwóch różnych producentów ale sprzedawca wymienił nam połowę bez problemu.
No i już jestem na bieżąco z opisem :smile:
Po skończeniu dachu prace pewnie znacznie zwolnią bo resztę planujemy robić już własnymi siłami. A w planach na ten weekend jest ubicie piachu pod wylewkę i przygotowanie miejsca pod kanały nadmuchowe i kanalizę.

<font size=-1>[ Ta Wiadomość była edytowana przez: ewa dnia 2002-05-09 09:00 ]</font>

ewa
14-05-2002, 11:23
Nawet nie zdawałam sobie sprawy ile może zdziałać zwykłe usunięcie stempli i ubicie piasku wewnątrz domu :smile:
Wygląda zupełnie inaczej. Jakoś tak przestrzeni więcej. Nie wspomnę już o względach estetycznych. Coraz bardziej mi się tam podoba.
Po minionym weekendzie przybyło nam dachu (dzisiaj koniec) oraz prawie skończona jest ściana szczytowa na poddaszu. Niestety przez kominy musieliśmy zrezygnować z jednego okna ale tak też wygląda to nieźle.
Panowie cieśle wczoraj mieli już gotowy jeden daszek nad wykuszem. Wygląda super. Bardzo baliśmy się o wygląd domu bo pomiędzy dachem i oknami był ponad metr przerwy. Daszki nad wykuszami "złamią" to trochę i chyba nie trzeba będzie robić dekorów.
Dzisiaj w planach pożegnanie cieśli (i pozbycie się części kasy :sad: )oraz zaliczkowanie okien. Ach te pieniądze.
Wczoraj był w TV program o Monaco. Ludzie zostawiają tam w kasynach tysiące $$ dziennie. SZUKAM SPONSORA!!! :smile:
A jutro u nas spotkanie forumowiczów. Mam nadzieję, że nie będzie padało - chociaż nam to już nie grozi!!! :smile:

ewa
29-05-2002, 07:32
No to mamy kanalizę! Tylko jeszcze kibelka nie ma gdzie postawić :sad:
Kanalizację rozprowadziła nam ekipa, która w piątek zaczyna robić u nas oczyszczalnię. Kosztowało nas to 550 zł. ale uważam, że było warto. Po tym jak zobaczyłam ile się namęczyli przebijając ściany to pewnie należałoby się i więcej :smile:
Także w fazie przygotowań do wylewek zostały nam jedynie kanały do ogrzewania co mam nadzieję będzie zrobione w przyszłym tygodniu. A wtedy szybciutko trzeba zrobić wylewki, żeby choć troszkę przeschły przed wmontowaniem okien (już ok. 17 czerwca).
Już się nie mogę doczekać tych wylewek i okien. Sebastian też ale z innych powodów - po zamontowaniu okien będzie musiał zamieszkać w naszym domku. Troszkę mu zazdroszczę ale z drugiej strony wolę poczekać aż będzie zamontowany chociaż prysznic i kibelek :smile:

ewa
29-05-2002, 14:24
Ach zapomniałabym napisać o gościach w naszym domu.
Otóż pod dachem zagnieździły się ... szerszenie. Brr.
Na szczęście Sebastian w porę je wypatrzył. Gniazdo było jeszcze małe a w środku tylko królowa. Oczywiście jak tylko Sebastian ruszył gniazdo królowa z niego wyszła na kontrolę. Była olbrzymia więc strategicznie uciekłam z poddasza. :smile:
Sprawą dzielnie zajął się mój tata. Wziął kawał łaty i zgniótł gniazdo razem z bestią. Ma doświadczenie bo przez kilka miesięcy walczył z dużym gniazdem mieszczącym się pomiędzy warstwami ściany (wyżarły chyba styropian).
Także uważnie patrzcie co po okolicy lata bo nie życzę nikomu użądlenia przez bydlaka wielkości kciuka.

ewa
10-06-2002, 07:34
No, w końcu coś się ruszyło. Chociaż też nie do końca tyle ile miało :smile: Wygląda to nieźle. A w zasadzie to nie wygląda bo prawie jej nie widać - nad ziemię wystaje tylko klapa i grzybek napowietrzający. Próbę wodną przeszła też bez problemów.
Tylko oczywiście musiało się okazać, że nasze pole przez wiele lat służące "gościnnie" rolnikowi było nawożone gnojówką i że zapaszki nadal siedzą w ziemi i "wyszły" na jaw przy wykopywaniu dołu pod oczyszczalnię. Hmmm, mam nadzieję, że wyparują bo inaczej nie będzie można kopać głębiej niż pół metra :smile:
Oczyszczalnia jest, kanaliza też tylko kibelka brak. A w związku z tym, że na budowie przesiadujemy coraz częściej tata postawił tymczasowy domek z serduszkiem. W końcu troszkę komfortu nam się należy :smile: Mam tylko nadzieję, że nie bedzie tam musiał stać przez następne pół roku.
Plan na ten tydzień - położenie kanałów i rozpoczęcie wylewek. A za tydzień OKNA!!!

ewa
20-06-2002, 09:30
Kanały nie skończone, wylewek nie ma ale za to SĄ OKNA!!! :smile:
Wiecie, to jest dosyć śmieszne jak się przeżywa każdy etap budowy: najpierw geodeta (bo w końcu coś jest), potem fundamenty (bo widać zarys domu), o ścianach już nie wspomnę (i pierwszym wyjrzeniu przez własne okno). Ale największy efekt był chyba po zrobieniu dachu - wtedy dom nabrał właściwego wyglądu no i w końcu widać jak będzie wyglądało poddasze - no i teraz okna - dom już nie jest "ślepy" i można sobie wyobrazić jak pięknie będzie się prezentował po otynkowaniu. No i przestało wiać w środku :smile: Bastian stwierdził, że się stamtąd nie ruszy i widać, że najchętniej już by tam zamieszkał na stałe. Zresztą już i tak widuję go tylko w pracy :smile: W końcu kończą kanały nadmuchowe. Nie powiem co o nich sądzę - zresztą Sebastian chyba też bo się zdrowo przy nich namęczył.
Acha - uwaga po doświadczeniach z oknami. Wybierzcie firmę jeszcze przed skończeniem murowania ścian. W ten sposób od razu możecie zostawić otwory pod okna typowe dla danej firmy (oczywiście z zapasem którego u nas w kilku miejscach zabrakło i trzeba było kuć - w suporeksie łatwo ale szkoda na to czasu). Okna typowe to wielka oszczędność pieniążków.
Przygoda z wczoraj: na naszą działkę wpadło stado szalonych krów :smile: Pewnie przyprowadziła je wściekła krowa, która wczesniej zaklinowała się w naszym garażu :smile: Oczywiście wszyscy schowaliśmy się szybciutko do bezpiecznego domku - wśród krów krążył dorodny byk z grzywką. No i teraz dylemat co z nimi zrobić. Głupie krowy nie reagowały na żadne okrzyki (m.in sio, mućka wio, a kysz, poszła ... bo nic innego nie przychodziło nam do głowy :smile: ) Już chciałam się poświecić dla moich dalii ale krowy po prostu załatwiły co miały załatwić (hmmm, zielsko będzie lepiej rosło) i sobie poszły. Trzeba szybko stawiać ogrodzenie :smile:

ewa
25-06-2002, 07:11
Kiedy w niedzielę zjawiłam się na wizytacji okna nadal były a Sebastian wyglądał jak człowiek z epoki kamienia łupanego. A siedział tam tylko weekend. Co będzie po 2tygodniowym urlopie?
Już to widzę oczami wyobraźni :smile:
Przez weekend przybyła nam wylewka w sypialni. Różnica między piaskiem a betonem przeogromna. Teraz nie mogę się doczekać kiedy skończą z resztą domu. A kanały nadal nie są skończone :sad:
Tak to jest, że apetyt rośnie w miarę jedzenia i chciałoby się, żeby ta budowa coraz szybciej szła. A tu niestety. Im bliżej wykończeniówki tym więcej drobnej i czasochłonnej pracy. Całe szczęście, że na razie wykańczamy tylko część sypialnianą (żeby szybciej zamieszkać). Salon i kuchnia poczekają pewnie do przyszłego roku a poddasze ...

ewa
01-07-2002, 13:54
No i minął kolejny tydzień ... a kanały nadal nie są skończone.
Tak to jest, że jak się czegoś szybko nie skończy to kończy się zapał. Ale faktem jest, że opóźnienia wynikają głównie z powodu partackiej roboty firmy. Mieliśmy sporo reklamacji a i teraz każdy kanał trzeba po nich jeszcze silikonować - tak w razie czego. A tu wylewki w trakcie.
Przybyła nam jedna ścianka działowa. No i gdzie podziało się moje 18 m2 sypialni!!! Dobrze, że zdaję sobie sprawę z efektu jaki daje nieotynkowana ściana. Inacze bym się dopiero przeraziła. Pokoiki zrobiły się malutkie, że aż strach patrzeć. Ale za to wiatry przestały ganiać się po całym parterze :smile:
A od jutra budowa kradnie mojego lubego na dobre. Wziął sobie urlop i zostawia mnie samą, samiuteńka z kotem na pocieszenie :sad:
Plan na ten tydzień: skończyć kanały!!!!, skończyć wylewki, zacząć ocieplanie budynku (żeby zamknąć szczeliny pod dachem) a w weekend izolacje i druga wylewka w sypialniach.
Już się nie moge doczekać :smile:

ewa
08-07-2002, 08:49
Podsumowanie tygodniowe:
Wylewki na gruncie zrobione w prawie całym domu (oprócz garażu). Prawie bo oczywiście firma od kanałów nie dowiozła jeszcze jednego elementu i nie można tego zalać :smile: Plan na ten tydzień zakłada wymurowanie (dzisiaj) ścianek działowych, zrobienie drugiej wylewki, rozpoczęcie okładania domu styropianem. No i przy okazji wynikła ważna sprawa. Musimy koniecznie jak najszybciej zrobić obróbki i izolacje na tarasie.
W tej chwili po dużym deszczu stoi na nim woda, która potem zacieka na dół, no a poza tym ściany są cały czas mokre. Także taras będzie zrobiony szybciej niż planowaliśmy.
No i jeszcze czuję się winna, że przez weekend nic kompletnie nie zrobiliśmy. Ale pogoda nas kompletnie rozbroiła. Kupiliśmy sobie wygodny leżak i na tym skończył się nasz zapał do pracy.
Sobotę i niedzielę spędziliśmy na tarasie przy grilu, oddając się słodkiemu lenistwu w promieniach słoneczka :smile:

<font size=-1>[ Ta Wiadomość była edytowana przez: ewa dnia 2002-07-08 09:50 ]</font>

ewa
18-07-2002, 08:22
Podsumowanie półtoratygodniowe: dużo leniuchowania i troszkę pracy :smile: Ale za to odzyskałam Sebastiana bo przyjechał zmiennik w postaci mojego taty, przywożąc tymczasowe drzwi wewnętrzne i krzesła.
Pierwsza wylewka skończona i powoli przybywa drugich. Prawie skończone są również ścianki działowe. Wszystko przygotowane do zainstalowania powołowy rur do odkurzacza (jak układanie klocków lego :smile: ). No i mamy już drzwi wejściowe! Oczywiście nie może być wszystko idealnie więc drzwi nie są dokładnie takie jak nam powiedziano. Za chwilkę idziemy na negocjacje i zobaczymy co z nich wyniknie. Dzisiaj również robimy pierwsze zakupy: komplet instalacji do wc. Wody co prawda jeszcze nie ma w domu ale zanim wszystko zainstalujemy już powinna być. W końcu będzie można załatwiać swoje sprawy w normalnych warunkach :smile:
A przy okazji nauczyłam się czegoś nowego od kolegi: poszliśmy do sklepu i podaliśmy listę zakupów od razu pytając o upust. I co niesamowite bez słowa go dostaliśmy. 3% na początek ale zawsze jest to coś :smile: Z rozpędu poszłam do zoologicznego i poprosiłam o kartę stałego klienta ponieważ zawsze u nich kupujemy piasek i karmę dla kota. I co niesamowite dostałam - całe 6%!!. Warto się uczyć od rodowitych Kaszubów :smile:

ewa
22-07-2002, 13:17
Kolejny weekend minął i ... Aż wstyd się przyznać ale prawie nic nie zrobiliśmy. No, może prawie nic.
Sobota minęła na ciągnięciu wody do domu. Wbrew oczekiwaniom doszliśmy aż do komórki gdzie będą liczniki i gdzie kończy się część stalowa instalacji. Od tego miejsca poprowadzona będzie instalacja plastikowa. Dzień minął nie wiadomo kiedy.
W niedzielę pół dnia spędziliśmy na wystawie psów. Oczywiście prawie wszystkie bym chciała :smile: Najbardziej chcielibyśmy Nowofunlanda ale po doświadczeniach z jego sierścią wybraliśmy wersję bezsierściową - Rottweilera. Cudo. Tylko po anty kampanii w TV pieski "nie schodzą" co znaczy, że o szczeniaki strasznie trudno. No nic, jesteśmy umówieni w związku kynologicznym i wtedy może się uda zapisać w kolejce. Prosto w wystawy pojechaliśmy na budowę. Okazało się, że ekipa już była, wykończyła rury kranikiem (wąż ogrodowy poszedł w zapomnienie) i wylała wylewkę w wc. Zabraliśmy się dzielnie do pracy ale zanim się dobrze rozpędziliśmy przyjechali goście z dobrami grillowymi no i trzeba było się nimi zająć (gośćmi oczywiście :smile: )
Czyli bilans niedzielny marny: zjedzone mnóstwo kiełbasek, wypite xxx piwka i jedynie zaznaczone miejsca kucia pod kable w sypialni i docelowe posadowienie odbiorników wodnych w domu (dzisiaj mają być rozprowadzone rury). Jak tak dalej pójdzie to marnie widzę naszą przeprowadzkę za miesiąc. Ale nadal myślę, że się uda - w końcu zostało jedynie rozprowadzenie instalacji el., otynkowanie sypialni, instalacje w wc i można mieszkać. Musi się udać!!!

ewa
30-07-2002, 07:42
No w końcu coś się ruszyło! :smile:
Pierwsza wylewka skończona w całej części mieszkalnej (garaż sobie poczeka)- a to dlatego, że w końcu wyszliśmy z kanałami do garażu; druga wylewka czeka na skończenie instalacji w pomieszczeniach "mokrych"; odkurzacz położony; prąd w gabinecie na ukończeniu. A to dopiero wtorek. Żeby nie zapeszyć ale jak dobrze pójdzie to może faktycznie w tym tygodniu zaczniemy tynkowanie gabinetu. No i trzeba w końcu rozpracować geberita, żeby zainstalować kibelek. Cieszę się równieć z tego, że jak wylewka przeschnie tata zabierze się za prowizoryczne schody na poddasze - coraz ciężej wchodzi mi się po drabinie a właśnie u góry jest mój ulubiony leżaczek z którego nadzoruję moich mężczyzn :smile:
Także pełna zapału wyczekuję końca dnia, żeby sprawdzić dzisiejsze postępy. A jak tylko przeschną wylewki zamontujemy drzwi i w końcu ludzie nie będą nam zaglądać do środka. Ciekawe czy ich karki jeszcze nie rozbolały od tego automatycznego skrętu głowy kiedy przejeżdzają obok. Ale rozumiem ich - sami też oglądamy każdy dom po drodze: jakie postępy, jak wykańczają itp. A nuż się uda coś przydatnego wypatrzeć? :smile:

ewa
31-07-2002, 08:45
No to woda już praktycznie "rozłożona". Sebastian ułożył również siłę i rury do odkurzacza i nic nie stoi na przeszkodzie żeby zalewać pomieszczenia mokre. Na tym temat wylewek będzie na razie skończony. Garaż może poczekać z miesiąc.
Kupiliśmy również magnetyzer i filrt do wody. Wydatek nie jest wielki a może się przydać. Teraz musimy kupić sedes, wanienkę prysznicową i podgrzewacz. Z tym ostatnim jest mały problem bo mamy do wyboru 3 firmy i nie wiemy na co się zdecydować.
Osiołkowi z żłoby dano... :smile:
Acha - szukam chętnych do napadu na bank. Kurde, jak ta kasa znika. Wylewki wyszły potwornie drogie - głównie ze względu na styropian. W okolicy jest tylko jeden dostawca styropianu odpowiedniej twardości. I wyobraźcie sobie, że jest to przedstawiciel producenta. Ceny jednak ma najwyższe (w porównaniu z podobnym ale innej twardości w składach) i do tego nie chce słyszeć o upustach. No i nie było wyjścia :sad: Ktoś już kiedyś pisał o zakupach u producenta. Przyłączam się do opinii.
Już niedługo zacznie się przyjemniejszy etap prac: tynkowanie i kafelkowanie. W końcu pomieszczenia będą nabierały docelowego wyglądu :smile: Zaczynamy od kibelka jako miejsca strategicznego :smile:

ewa
06-08-2002, 08:03
No i znowu minęło sporo czasu a my mamy kłody pod nogami.
Non stop dzieje się coś co opóźnia nam prace. Tym razem straciliśmy weekend bo walnęła pompa w gminie i nie mieliśmy wody do zrobienia próby ciśnieniowej. No, ale już wszytsko działa i instalacja sprawdzona. Przecieki były w 3 miejscach bo okazało się, że rurki nie były przyklejone. Na szczęście już poza wylewkami, także nawet gdyby zostały zalane nic by się nie stało.
A wczoraj w końcu zostały "zalane" łazienka i pom. gospodarcze.
Teraz czekamy na tynki. Podobno ma to pójść szybko. Zobaczymy tylko kiedy przyjdzie specjalista. Czas leci a my chcieliśmy się wprowadzić od września.
Wczoraj mój tata dostał nową zabaweczkę - piłę łańcuchową. Czy widzieliście film "Masakra piłą elektryczną w Texasie"? Bastian mówi, że jak tylko ją dostał od razu oczy mu się "zaśmiały" i pobiegł budować schody :smile: Zobaczymy co z tego wyniknie - mam tylko nadzieję, że nikomu nie stanie się krzywda. Ja tak w razie czego będę wyjątkowo miła dla taty. Hmmm, może nawet upiekę mu jakieś ciacho. :smile:
Kupiliśmy również wentylatorek do wc. Będzie się włączał i wyłączał razem ze światłem. Także kurde niech tynkują bo ja mam już upatrzoną wykładzine do sypialni a nie mogę nic robić!!!
Przeprowadziliśmy także pierwsze opryski pola. Środek ma zacząć działać po tygodniu. Zobaczymy. Jak na razie nic się nie dzieje.
Ponieważ nie powinnam się zamartwiać wezmę sobie kilka głębszych wdechów i nastawiona optymistycznie poczekam co przyniesie kolejny dzień.

ewa
12-08-2002, 08:02
Są tynki!! Co prawda na razie tylko w gabinecie ale i tak się cieszę :smile: Pokój zrobił się optycznie jeszcze mniejszy ale dzisiaj będzie gipsowany więc mam nadzieję, że się powiększy. Dzisiaj kolej na wc i kabinę prysznicową a od jutra pokoje. Także jak dobrze pójdzie za 2 tygonie ta część domu powinna być "skończona". Tata spisał sie na medal - schody stoją i nawet można po nich chodzić. Pewnie postoją tak jakiś czas bo na razie nie planujemy ruszać poddasza. W ogrodzie też ruszyło - to znaczy, że roślinki ślicznie usychają. Na razie część spryskana Atutem - zobaczymy jak się sprawi Roundap.
Co jeszcze - acha kupiliśmy kafelki do wc. Oczywiście nie te co chcieliśmy bo okazało się, że trzeba na nie czekać 2 tygodnie. Ale te są też ładne, co prawda w innych kolorach ale myślę, że wyjdzie dobrze. Tylko wc zamiast odcieni zieleni będzie niebiesko-żółte :smile:
Plan bojowy na ten tydzień - zdążyć z instalacjami przed tynkarzami :smile:

ewa
20-08-2002, 07:52
Okazało się, że tynkarze są bardzo dokładni - tylko choroba czemy tak wolni :sad: W sobotę i niedzielę udało im się zrobić tylko sypialnie. Także została jeszcze łazienka i pomieszczenie gospodarcze. Trzeba będzie ich popędzić.
Mały postęp w malowaniu - mamy wybrane kolory do gabinetu ale planujemy jeszcze wypróbować je na ścianach. Nigdy nie wiadomo jak będą się prezentować w danym pomieszczeniu.
A dzisiaj zaczynamy montowanie kibelka. W końcu, bo do tego na zewnątrz wolę nie chodzić z powodu zbyt naturalnych dla mnie zapachów. Pan od oczyszczalni już nam przywiózł bakterie. Bastian bierze urlop więc mam nadzieję na duży postęp w pracach.
Przyjechał również jego brat z małym diabełkiem w postaci prześlicznego Pawła. No cóż, muszę zacząć się przyzwyczajać do energiczności i zwariowanych pomysłów rozbrykanego dwulatka. Ciekawe kto będzie pierwszy zasypiał wieczorem :smile: Jestem pełna podziwu dla wszystkich rodziców którzy przebrnęli przez ten etap rozwoju dzieci.

ewa
05-09-2002, 07:37
Czas leci a postępy niezauważalne. Pokoje co prawda wytynkowane, kończone są gładzie ale nadal sporo przed nami. W weekend zaczynamy ocieplanie z zewnątrz. Niestety noce są chłodne i ciężko byłoby spać z dziurami pod oknami.
Wczoraj przyjechał wujek z palnikiem i zamontował obróbkę tarasu i położył papę. Zdążyliśmy przed deszczami i może już nie będzie nam przeciekał strop w garażu. Przed wprowadzeniem do zrobienia:
sufity podwieszane, wylewki samopoziomujące, ocieplenie z zewnątrz, kafelki w kabinie prysznicowej i montaż brodzika no i podłączenie prądu. Dużo i mało jednocześnie. Prosimy bardzo o trzymanie kciuków bo nam powoli nerwy siadają :sad:
No i na dobicie - mamy wycenę kotłowni. Zaliczka wpłacona, piec będzie za 2 tygodnie a my nawet nie mamy wylewki w garażu :sad:

ewa
09-09-2002, 08:25
Podsumowanie weekendu: HORROR Z FADROMĄ!!!
Wyobraźcie sobie olbrzymią maszynę, mało miejsca i ... pijanego kierowcę. Już bałam się o stan naszego wykuszu który był niepokojąco blisko. Ale od początku.
W piątek rozpoczeliśmy ocieplanie domu. Trzeba się pospieszyć, żeby chociaż położyć jedną warstwę kleju przed deszczami. Jak na razie pogoda sprzyja a ponad połowa styropianu położona. Jak dobrze pójdzie to w tym tygodniu będzie koniec przeciągów w domu. W środku przybyło tylko kafelek w wc - wygląda coraz lepiej. No i ta fadroma :smile: ) mamy już równiejszą działke i prawie rozplantowaną stertę humusu spod domu. Jutro ciąg dalszy. A potem trzeba będzie zamówić ciągnik z bronami do ostatecznego wygładzenia ziemi. Efekt końcowy porażający - widzę sąsiadów a i działka jakaś taka większa :smile:

ewa
16-09-2002, 11:16
Dzisiaj krótko bo mam doła :sad:
Bilans tygodnia: dom ocieplony kołderką styropianu. Na klej i siatkę zabrakło słońca. SŁONECZKO!! CZEKAMY Z UTĘSKNIENIEM!!
Z drugiej strony dzięki pogorszeniu pogody mamy popodwieszane sufity. Chociaż jeden sukces. No, może drugi bo kibelek też już wisi a ściany w kratkę prezentują się całkiem, całkiem. Ściany nadal nie wygładzone i oczywiście gościu przepadł i znowu go dzisiaj nie ma :sad: Fadroma skończyła robotę - krajobraz troszkę mniej marsjański ale nadal trzeba wynająć ciągnik do zbronowania ziemi. A mama już zaczęła mi zwozić rośliny. No i musiałam znaleźć dla nich bezpieczne miejsce.
W Trójmieście otworzyli Castoramę. No i dobrze bo już się wkurzyłam i kupujemy u nich płytki do łazienki. Miały być zupełnie inne ale chyba straciłam nadzieję. A do tego koniecznie w tym tygodniu trzeba wykafelkować kabinę.
"Spece" ze sklepu sprzedali nam zły syfon - trzeba zrobić borutę. Akurat mam do tego nastrój :smile:
Miało być krótko ale tak miło się narzeka - zwłaszcza jak nikt mnie nie ucisza :smile:
Acha jeszcze jedno - Sebastian wziął urlop - jak na razie spędza go w warsztacie bo mi wczoraj samochód umarł i trzeba go reanimować. Ciekawe ile ta "przyjemność" będzie kosztowała. Wiecie, jak się wali to wszystko :sad:

ewa
20-09-2002, 07:29
Ach jaki ten świat piękny - nawet jeśli zbliża się zima. A może zwłaszcza bo chyba pierwszy raz nie mogę się jej doczekać ze względu na mój rosnący w zastraszającym tempie brzucho :smile:
Gościu od cekolowania przepadł jak kamień w wodę. No i dobrze. Jak tylko się zjawi to mu powiemy co trzeba i bye bye baby. Na budowie jest już mój wujek i od razu robota ruszyła.
Sebastian ze swoim wujkiem dzielnie oklejają styropian siatką - do końca tygodnia dom powinien być już zabezpieczony na zimę.
Mamy zamontowane drzwi zewnętrzne. Są śliczne. Bardzo cieszę się, że zdecydowaliśmy się na szybę z boku - dodaje im bardzo wiele uroku (nawet się rymuje :smile: ). Przyjechał już piec nadmuchowy - jeśli tą landarę można nazwać piecem. Tylko jeszcze kotłowni nie ma - to główne zadanie dla Sebastiana na weekend bo robi się zimno i trzeba się podgrzewać farelką.
Nie trzeba już wychodzić do wychodka (czego zawsze starałam się unikać) bo kibelek w środku zainstalowany :smile:
Kafle w kabinie położone. Teraz tylko trzeba je wyfugować, zainstalować brodzik i baterie i można się kąpać - tylko na razie w zimnej wodzie bo podgrzewacz jeszcze nie zamontowany.
No i okazało się, że wybór kafli nie był taki zły. Mają kolor ciemno-różany co pozwoli mi uzyskać zamierzony efekt. także nie jest źle :smile:
Dzisiaj przyjeżdzają parapety wewnętrzne, jutro zamawiam drzwi. Także prace znowu nabrały tempa. Może powinnam zacząć się pakować? :smile:
Zupełnie jak grom z jasnego nieba spadła na nas decyzja mojej mamy, że przenoszą się do Trójmiasta. No i faktycznie, dom już sprzedany a my mamy 2 miesiące na przygotowanie dla nich poddasza bo na razie zamieszkają z nami. No cóż - przynajmniej poddasze będzie z głowy a i mi raźniej będzie tam mieszkać.
Oprócz rodziców sprowadzą się do nas 2 koty (+ mój), pies (+ mój), i rybki. Papuga na szczęście zostaje w starym domu. Święta zapowiadają się ciekawie :smile:

ewa
24-09-2002, 12:21
Za tydzień przeprowadzka - spadło na nas jak grom. No to wczoraj zaczęłam pakowanie. Skąd się biora te wszystkie rzeczy?? Mieszkamy w kawalerce więc miejsca zbyt wiele ni emamy. Ale i tak ilość drobiazgów któe musze zawijac w gazety mnie przeraża. Na razie załadowałam 3 kartony a efektu nie widać. A potem trzeba będzie to jeszcze rozpakować...
A w domku roboty trwają. Przed przeprowadzką trzeba zrobić kotłownię i zainstalować piec - to teraz najważniejsze.
Ja będę malowała pokoje. Potem trzeba zainstalować parapety i zabrać się za urządzanie. I tyle żeby zamieszkać.
A od przyszłego tygodnia zabieramy się za poddasze - nie wyobrażałam sobie, że drzwi typu patio mogą być takie drogie - bagatela 6 000!!! Zamówiliśmy "zwykłe" balkonowe - troszkę ponad 2 000. A jutro zamawiamy okna połaciowe.
Próbowałam zamówić tez lepszą pogodę ale jakoś nikt mnie nie chce słuchać - przyznać się kto wylewa strop i nie zależy mu na słońcu! :smile:

ewa
07-10-2002, 09:46
Uwaga długie!!!
Niedawno w jakiś filmie było fajne wytłumaczenie teorii względności. Jakoś dziwnie się złożyło, że ostatni tydzień trwał dla mnie jak miesiąc. Może dlatego, że tyle się działo.
Ale od początku. Ponieważ mieliśmy wyprowadzić się do końca września spanikowana zaczęłam pakowanie i wykańczanie pokoi. Z gabinetem poszło sprawnie. Ściany na razie tylko raz przemalowane na biało - docelowo chcemy malować w grudniu. Na podłogach stara wykładzina - też docelowe dechy w grudniu. Ale nie ważne - ważne, że można już w miarę normalnie mieszkać. W międzyczasie wujek wykończył ściany w sypialniach (na razie połączonych w jeden duży pokój) i mogłam tam równiez rozpocząć malowanie. I tak minął weekend. A w mieszkanku wieczorami pakowanie na całego. Całe szczęście, że przeprowadzkę mogliśmy przełożyć do piątku bo byśmy się nie wyrobili.
W ciągu tygodnia zrobione zostały gładzie w łazience, korytarzu i pom. gosp. I ... zrobiło się zimno. Trzeba było szybko zabrać się za kotłownię. Wylewka pod piec została zrobiona szybko, tylko oczywiście w tej wilgoci nic nie chciało schnąć. Na szczęście z pomocą przyszła nam farelka - i to na tyle skutecznie, że udało się nawet położyć kafle pod przyszłym piecem. Piec został przywieziony i czekamy na jego podłączenie.
W tym samym czasie ekipa zrobiła nam wylewki na paddaszu i teraz męczą taras. Oczywiście do tej pory nie przeciekający taras zaczął nagle przepuszczać. Zobaczymy jak będzie jak skończą - jak nie przestanie cieknąć nie dostaną pieniędzy póki nie poprawią (prawdopodobnie przebili gdzieś izolację).
Ja cały czas dzielnie pakowałam nasze tony papierów i malowałam sypialnie. Od znajomego dostaliśmy granatową wykładzinę która w porównaniu z bordową jaką mieliśmy wygląda nieziemsko. Do wyłożenia sypialni zabrakło mi metra. Ale co tam. Dosztukowało się z innej - do grudnia wytrzymamy. A w piątek o 11 mieliśmy zdać klucze od mieszkania. O 10.30 miałam dopiero wysprzątaną kuchnię a przed sobą tonę śmieci, 2 tony worków z gratami, materac i łazienkę do wysprzątania. Spanikowana wrzucałam wszystko gdzie się dało (teraz nic nie moge znaleźć). Mimo pomocy Sebastiana nie wyrobiłam się. Właścicielka mieszkania przyszła, popatrzała i umówiliśmy się na 15tą. No to już spokojnie popakowałam co zostało, posprzątałam i czekałam na wujka z przyczepką bez której pomocy by się nie obyło. Nadal nie mogę wyjść z podziwu jak na 23 m2 mogło się pomieścić tyle rzeczy. A jak będzie wyglądała przeprowadzka moich rodziców którzy mieszkają w 300m??? Aż strach pomyśleć.
No ale ważne, że się udało. Ja wylądowałam u babci (niestety w moim stanie nie dostałam zgody od lubego na zamieszkanie w zimnym domu i muszę czekać na ciepełko) a Sebastian z kotem zamieszkali w zagraconych pokojach. Teraz trzeba wszystko jakoś rozlokować ale nawet teraz jest tam super - nawet kot nie przeżył stresu przeprowadzkowego i teraz skacze po belkach na antresoli :smile:
To tyle zakręconego opisu zeszłego tygodnia. A przed nami jeszcze tyle pracy. :sad:
Dzisiaj przyjeżdzają okna połaciowe i część drzwi wewnętrznych
Okna trzeba zamontować i zabrać się za poddasze (mamy na to 2 miesiące). Drzwi muszą być zaimpregnowane i polakierowane a my do tej pory nie polakierowaliśmy parapetów!!! Już nie wiadomo w co włożyć ręce. Na szczęście od środy przyjeżdża z odsieczą wujek dekarz który zajmie się poddaszem. Plan jest taki: tata kafle, jeden wujek kończy tynki i przenosi sie na poddasze, drugi wujek zajmuje się tylko poddaszem, trzeci wujek robi wszystko, ekipa kończy wylewkę na tarasie i przenosi się z pracą do garażu, Creon podłacza nam piec coby było cieplutko, Sebastian podłącza kolejne gniazdka (w pokojach już nastała światłość) a ja ... bawię się z kotem i sprzątam po wszystkich.

ewa
10-10-2002, 12:39
Tak to jest z planami, że nigdy nie wychodzą.
A więc po kolei: murarze skończyli wylewkę na tarasie ale oczywiście okazało się, że wylewka na poddaszu w kilku miejscach coś głośno dudni. Prawdopodobnie się odparzyła i trzeba ją poprawić. Jak się o tym dowiedzieli to dzisiaj już nie przyszli. Dobrze, że nie mają zapłacone za taras bo znowu bylibyśmy w plecy.
Tata który miał kłaść kafle ma kontuzję kolana - znowu opóźnienie no a kafle kładzie wujek który miał pomagać na poddaszu. Sprawa pieca też się opóźnia ale nadal mam nadzieję na podłączenie w tym tygodniu. Ja zamiast bawić się z kotem będę impregnowała parapety i drzwi - na szczęście na pierwszy rzut oka wygląda na to że wszystko z nimi dobrze. Potem będą czekały w nieskończoność na to aż ktoś się zlituje i je polaieruje - mi nie wolno ze względu na opary.
Jedno co poszło z planem - przyjechał wujek od okien połaciowych. Powiedział że wstawi wszystkie do niedzieli.
Bardzo proszę o wspomożenie w trzymaniu kciuków!!! :smile:

ewa
11-10-2002, 07:34
Widziałam orła cień... przez nasze śliczne okna połaciowe :smile: Widoki są super a poddasze jakoś tak inaczej wygląda. Zaraz mi się humor poprawił. Do tego przyjechał zbiornik na olej więc jeśli nam go jutro zatankują to może w niedzielę uruchomimy piec - to będzie wydarzenie!!
Goście od wylewek wsiąkli na dobre - i bardzo dobrze bo nie chcę już U SIEBIE (jak to fajnie brzmi) widzieć żadnych obcych ludzi w brudnych buciorach którzy zamiast pracować kręcą się po domu i piją pifko. Wujkowie wystarczą i przynajmniej starają się pomóc ile mogą.
A dzisiaj powinny być już wstawione wszystkie okna i zaczynamy ocieplanie poddasza wełną mineralną - pierwsze 3 rolki koczują na siedzeniu w samochodzie. Może jednak wyrobimy się z poddaszem do grudnia?
Chyba zapomniałam napisać, że mam nowych sąsiadów przez miedzę - moich rodziców. Ponieważ mama zbuntowała się przed mieszkaniem samej w dużym domu, sprzedali go i kupili działkę obok nas. Także od wiosny czeka nas druga budowa - według zasady "pierwszy dom dla wroga ..." budowa domu dla rodziców powinna pójść dużo sprawniej :smile:

<font size=-1>[ Ta Wiadomość była edytowana przez: ewa dnia 2002-10-11 08:36 ]</font>

ewa
14-10-2002, 08:21
Jak to jest, że jak jedno idzie sprawnie to musi zawalić się coś innego? Do #%$&*@!!!! A podobno nie wolno mi się stresować. Tylko jak się nie stresować jak tyle pieniędzy idzie w błoto przez s@#&%$&^% robotę niby speców od wszystkiego :sad: Tym razem okazało się, że trzeba będzie skuwać kawał wylewki na poddaszu bo odchodzi (z pomocą mojego taty). Co prawda tata powiedział, że poprawi ją wiosną ale jakoś sama nie wiem czy jednak nie powinniśmy odkuć jej teraz póki jest jeszcze w miarę świeża. Dobra, nie chcę o tym wogóle myśleć.
Teraz pozytywne sprawy: w piątek zatankowaliśmy olej. Byłam mile zaskoczona, że zamówiliśmy go rano a w południe już był. Cała sobota poświęcona została podłączaniu pieca. Było strasznie zimno więc ogrzewanie stało się sprawą priorytetową. No i ... UDAŁO SIĘ!!! Momentalnie zrobiło się cieplutko. Następnego dnia tata kazał nam przykręcić bo zrobiło się nawet za gorąco :smile:
A w nocy było ustawione na 17C, czyli wg mnie dobra temperatura do spania.
Kolejne dobre wydarzenie - połowa poddasza jest już ocieplona wełną mineralną. Co prawda Castorama przywiozła nam ją dopiero w niedzielę ale i tak się cieszę bo spóźnili sie tylko godzinę :smile:
Także teraz cenne ciepełko nie będzie uciekało przez sufit - na zewnątrz się do niczego nie przyda a nam jest potrzebna każda kaloria (tylko nie tam gdzie zazwyczaj się odkłada :smile: ).
Oczywiście jak zrobiło się ciepło przez całą niedzielę zrobiłam 2 rzeczy: złożyłam łóżko a potem przespałyśmy na nim cały dzień z kotem :smile: Kicia tak rozbrajająco mruczała do mojego brzucha, że nie miałam siły wstać :smile:
Plan tygodniowy: wujek nr 1 - skończyć pomieszczenie gospodarcze, przygotować wylewki pod parapety; wujek nr 2 i tata - skończyć ocieplenie poddasza i zacząć układanie płyt gk i najważniejsze Sebastian - przełożyć skrzynkę, podłączyć podgrzewacz (niezbędne żebym mogła się wprowadzić) i zacząć instalacje na poddaszu i w tzw międzyczasie polakierować drzwi. A ja? Hmmm, co prawda klonuję Sebastiana ale inkubacja trwa stanowczo za długo i chyba maleństwo nie da rady pomóc tacie w wykańczaniu domu :smile: Ja niestety na nic innego się nie przydam - oprócz sprzątania może ale do tego jakoś chęci brakuje :smile:

ewa
17-10-2002, 09:07
Chyba wbrew mojej dotychczasowej pewności o stabilności uczuć hormony robią swoje - po przedwczorajszym głębokim dole znowu kocham swój dom. Kocham nawet ludzi którzy w nim pracują (w końcu to moja rodzina więc powinnam ich kochać) :smile: Pewnie za to, że poddasze już ocieplone (zrobiło się jakieś takie małe i ciche), skrzynka przełożona (mam nawet własne gniazdko w sypialni), parapety wewn. zamontowane (ponadplanowo i wyglądają super), drzwi do sypialni polakierowane i czekają na wstawienie (może już jutro i też są śliczne), dzisiaj mam mieć skończone kafelki w pom. gosp. (nie musze chyba pisać, że śliczne), wstawiony brodzik i uruchomiony podgrzewacz i jest duża szansa na to, że już w przyszłym tygodniu będą ścianki na poddaszu :smile: Jak dobrze pójdzie dzisiaj z podgrzewaczem to już jutro zamieszkuję w moim domu na stałe - już teraz coraz trudniej mi jest z niego wyjeżdżać wieczorem.
Nie chcę zapeszać ale w ciągu ostatnich kilku dni nic się nie zawaliło ani nie pękło itp. Jedynym niemiłym akcentem była moja scysja z tatą (typ przywódcy stada, i do tego nie cierpi jak mu się mówi, że coś ma być zrobione inaczej) ale teraz znowu się lubimy :smile:
No i mój dom powoli zaczyna zamieniać się w oranżerię - mama w obawie przed listopadowymi przymrozkami w pierwszej kolejności "przeprowadza" kwiaty. A ma tego duuuuużo :smile: Doszłam do wniosku, że nie moge się doczekać aż się do nas wprowadzi. Będę miała z kim zabrać się za dzieciaczkowe zakupy, pogadać o firankach, narzutach, kolorach ścian itp - no i inne babskie tematy o których panowie nie muszą wiedzieć :smile:

ewa
21-10-2002, 10:50
No i "zaliczyłam" pierwszą noc w domu oraz pierwszą kąpiel pod prysznicem.
Podobno bardzo ważny jest sen jaki śni się na nowym miejscu - mi się nic nie śniło tak mocno spałam :smile: Było cichutko i cieplutko, do tego mruczenie kota i księżyc zaglądający przez okno. Cóż więcej potrzeba. A rano wspaniały wschód słońca. Mmmm. Fajnie będzie tam mieszkać. Prysznic wyszedł troszkę gorzej bo kabina nie jest jeszcze wykończona. Z tego powodu zrobiłam mały strumień wody i podgrzewacz się wyłączył. Tylko czy powinien?
Zobaczymy jak będzie przy "prawdziwym" prysznicu. Mam nadzieję, że dobrze bo nie lubie nagłych zmian temperatury wody.
Niestety nadal koczuję u babci bo ściany w sypialniach wymagają ostatecznego przetarcia a niezbyt widzi mi się codzienne sprzątanie pyłu. Poczekam dzień/dwa i sprzątnę już na dobre. A potem zabiorę się za najprzyjemniejsza część - urządzanie. Ciekawe czy nasz portfel to wytrzyma. :smile:

ewa
04-12-2002, 10:10
Wpadłam na chwilkę pomiędzy zwolnieniami żeby napisać że poddasze zrobione w ostatniej chwili przed przeprowadzką rodziców. W sobotę było już po wszystkim i wszyscy jeszcze żyjemy. Teraz trzeba to jakoś "rozplantować" po całym domu.
No i tak to jest, że zamiast odpocząć po ciężkiej pracy znowu mamy nóż na gardle - teraz zostały nam 3 tygodnie (jak dobrze pójdzie) na przygotowanie pokoju dla bobasa. Już wiemy że będzie CHŁOPAK!!! Czyli Sebastian wybudował dom, posadził drzewo (a raczej 30 cm choinkę ale sztuka to sztuka) i na 99% spłodził syna. Czyli ideał mężczyzny :smile: Ale na razie pokoje są dopiero wymalowane więc teraz muszę mojego idealnego mężczyznę dalej zaganiać do roboty. Chyba już nigdy nie odpocznie :smile:

sebo
18-12-2002, 15:03
Tak mnie Ewa zaganiała do roboty, że urodziła syna 20 dni przed czasem. Oboje czują się dobrze i są już w domu. Przez ten czas jaki byli w szpitalu dostałem takiego przyspieszenia w domu, że ho ho :smile:.

ewa
17-07-2003, 09:00
No, minęło kilka miesięcy od ostatniego wpisu. Teraz muszę wysilić szare komórki (jeśli wbrew powszechnej opinii o blondynkach posiadam takowe) i przypomnieć sobie co się w tym czasie działo. A działo się wiele...
Mój idealny mężczyzna razem z wujkiem malarzem zabrali się na początku grudnia za malowanie sypialni. Ja już wcześniej położyłam odkupione za grosze od znajomego wykładziny więc nasza część sypialniana zaczęła nabierać cech mieszkalnych. Potem jak to zwykle z geniuszami bywa wpadłam na genialny pomysł, żeby sobie pojechać do rodziny do Elbląga. :oops: Na skutki nie trzeba było długo czekać. A zaczęło to mniej więcej tak:
Czas akcji: 7.12.02 r., Elbląg, godzina 2 rano.
W rolach głównych: Ewa – w ciąży, 3 tygodni przed terminem,
Sebastian – dzień wcześniej zabalował z bratem, teraz śpi bardzo smacznie nie przeczuwając co się święci,
Fabian – najgłówniejszy z głównych, właśnie wybiera się w najważniejszą podróż.

Ewa, stukając Sebastiana w ramię – Sebastian, chyba rodzę.
Sebastian, nie do końca przytomny – Ale mi się tak chce spać.
Ewa, nie do końca przekonana czy rodzi – No dobra, to śpij dalej.
I tak to się zaczęło. Dodam jeszcze, że zanim wyjechaliśmy do Gdyni zdążyłam jeszcze kupić border do pokoju Fabiana bo nigdzie poza Elblągiem go nie widziałam. To się nazywa poświęcenie dla sprawy (albo raczej głupota nieświadomej)  Do Gdyni dojechaliśmy ok. 15tej, łamiąc wszystkie przepisy (ja nadal nie byłam pewna czy to już). W szpitalu obejrzeliśmy skoki Małysza a kilka godzin później przyszedł na świat nasz Fabian. Chudy jak tatuś i długi jak tatuś. Na szczęście chociaż kolor oczu i włosów ma po mnie :D

Także siedzieliśmy sobie w szpitalu (cały tydzień) z synkiem a w międzyczasie tatuś z dziadkami w tempie wielce przyspieszonym przysposabiali nasze mieszkanko. Kiedy wróciliśmy do domu wszystko było już rozpakowane i posprzątane także mogłam skupić się całkowicie na karmieniu i karmieniu i ... i karmieniu :D

Na początku planowaliśmy zrobić na gotowo tylko nasze 2 pokoje, gabinet, pom. gospodarcze, łazienkę i kibelek dla gości. Jak to zwykle z planami była prawie nic z tego nie wyszło. Do świąt udało się zrobić na gotowo tylko pom. gospodarcze robiące na razie za kuchnię i WC. Do tego mieliśmy docelowo pomalowane nasze sypialnie, wstępnie wybiałkowane sypialnie na poddaszu i gabinet przemianowany na pokój dzienny. Część dzienna służyła wtedy za magazyn materiałów budowlanych, kwiatów i mebli rodziców.
Potem były święta i przystrajanie domu i nasza wspaniała pierwsza własna i najśliczniejsza na świecie choinka która stanęła na środku salonu. W domku było ciepło i przytulnie a synek śliczny i zdrowy i przesypiał całą noc (i tak mu zostało) :D I tak w sielankowym nastroju minął nam grudzień.
C.D.N.

ewa
31-07-2003, 13:32
Niektórzy nie lubią poniedziałków. Ja dodatkowo jeszcze nie lubię styczni!!!
Może z czasem się to zmieni ale ponieważ nie stać nas na razie na coroczne wyjazdy w cieplejsze kraje to na to nie liczę.
A o co chodzi? Nie dość, że jest to najzimniejszy miesiąc w roku to jeszcze dodatkowo w tym roku dało nam popalić – i to dosłownie. Piec chodził praktycznie cały czas. Są w naszym kraju różne bieguny – ja mogę tylko powiedzieć, że u nas jest prawdopodobnie biegun wiatru. Wiatry od zachodu są paskudne a ponieważ nie mamy jeszcze podbitki to w całym domu huczało całą parą. Czasami mieliśmy wrażenie że zwieje nam cały dach a po domu hulał sobie wiatr i porywał w siną (albo raczej białą) dal mnóstwo cennych kalorii. Całe szczęście, że mieliśmy super dekarza który odwalił kawał dobrej roboty bo inaczej marnie by się dla nas skończyła ta zima.
Wkład kominkowy mieliśmy w planach dopiero na jesień ale ponieważ w salonie nie było jeszcze grzane z pieca postanowiliśmy zakupić wkład jak najszybciej. I znowu się zaczęło. Osiołkowi z żłoby dano...
Bardzo chcieliśmy Jotula ale ze względów finansowych raczej kończyło się na planach. Zwłaszcza, że przy naszej kubaturze wkład musiał być pokaźnych rozmiarów. No a tu jak manna z nieba spadła nam promocja w Jotulu :D Tylko oczywiście musiało być jakieś tam ale bo przeceniony był wkład nie do dońca taki jaki sobie upatrzyliśmy.
Znowu z nieba spadła nam informacja od zaprzyjaźnionego forumowicza (dzięki Zachar) o nieznanych nam do tej pory wkładach Tarnawy. Wkład został jednogłośnie wybrany i bardzo szybko zakupiony razem z panem od montażu :D
Ach co to był za dzień, kiedy w końcu po długich dwóch dniach oczekiwania mogliśmy napalić w naszym nowym kominku... Pierwszą rzeczą jaką zrobił Sebastian było ustawienie fotela :lol: Potem wszyscy włącznie z Fabianem zbiegliśmy się zobaczyć jak cudownie ogień buszuje w naszym wyglądającym dosyć kosmicznie wkładzie (nie mamy jeszcze obudowy). Potem trzeba było pobawić się zamykaczem dopływu powietrza (jakkolwiek się to profesjonalnie zwie), powyciągać wszystkie szufladki i poprzekręcać pokrętła. Działał. Ogień przygasał kiedy powinien i buchał na całego też kiedy było trzeba. Szkoda tylko, że nie przewidzieliśmy tego zakupu bo nie mieliśmy drewna do palenia. Na pierwszy ogień poszły kawałki stempli. Potem okazało się, że rodzice będą jednak robić u siebie strop z Terivy więc stemple się jeszcze przydadzą. Poza tym były bardzo mokre i nie dość, że szyba poczerniała momentalnie to zaczęło nam cieknąć w kominie. Ale co tam. W salonie i na poddaszu zrobiło się o niebo cieplej i przyjemniej i można było odłożyć do szafy grube swetry. Gdybyśmy jeszcze mieli gotowe podłączenie kominka do reszty systemu to może udałoby się zaoszczędzić trochę oleju. Ale ponieważ nie udało się to oleju poszło sporo za dużo. Niestety trzeba się było z tym pogodzić. Spece od pieca powiedzieli, że pierwszy sezon jest najgorszy bo dom musi się wygrzać a piec trzeba wyregulować. Do tego u nas nie było tej przeklętej podbitki i jeszcze załapaliśmy się na zimę stulecia :o
Poza kominkiem przez całą zimę nie zrobiliśmy praktycznie nic. Był to okres fascynacji naszym maluchem który rósł jak na drożdżach. A poza tym ostatnie miesiące starego roku były tak intensywne, że należało nam się trochę odpoczynku. No i z utęsknieniem wyglądaliśmy słoneczka, żeby naładować baterie na cały rok. Ale jak to bywa ze słońcem niezbyt liczyło się z nami i zimowało w sobie tylko znanym miejscu...

ewa
31-07-2003, 13:36
Czy zauważyliście u Was może pewien bardzo niepokojący objaw: u mnie bardzo zmniejszyła się wrażliwość na drobne usterki w domu. Na początku budowy przejmowałam się każdym drobiazgiem. Z biegiem jednak czasu te drobiazgi stawały się coraz większe a teraz jakoś wszystko po mnie spływa :oops: Nie wiem czy to dobrze czy może dzieje się tak dlatego, że teraz mam kogoś ważniejszego na głowie?
Z drugiej strony nauczyliśmy się nieufności do ludzi i chociaż nadal jesteśmy strasznie naiwni to już troszkę trudniej nas zrobić w konia :P

ewa
20-08-2003, 08:57
Ach słodkie nieróbstwo :D Wiosna minęła, lato również a u nas bardzo małe postępy. Chociaż z drugiej strony kiedy tylko ciepła pogoda ustatkowała się zabrałyśmy się z mamą za ogród. Do dnia dzisiejszego mamy zatrawioną prawie połowę działki co uważam za spory sukces.
Z braku finansów na dorodne drzewa i krzewy powoli kupuję mniejsze ale takie, żeby chociaż trochę wystawały z trawy :D . Żeby szybko uzyskać jakiś tam efekt kolorystyczny posiałyśmy też trochę kwiatków jednorocznych. No i okazało się, że te "trochę" rozrosło sie na tyle, że zasłoniły prawie wszystko. Wybitnie wyróżniają się z tego pola kwiatowego słoneczniki które miały być kwiatowe i do 1m wys a w tej chwili mają prawie 3m i niedługo będziemy mogli je karczować i jeść :D
Przybyło i jednocześnie ubyło nam w domu trochę zwierząt. Kotka rodziców poczuła zew natury i niedawno urodziła czwórkę prześlicznych kociaków. Chcąc niechąc jeden trafi do mnie a to dlatego, że prawdopodobnie moja prześliczna kicia padła pastwą jakiegoś dzikiego zwierza - tzn. wybyła z domu jakieś dwa tygodnie temu i do tej pory nie wróciła :( Strasznie mi jej szkoda ale co zrobić. Mieszkamy teraz na wsi i pewnie powinnam cieszyć się z tego, że żyją jeszcze w okolicy jakieś dzikie zwierzęta. Tylko trzeba będzie szybko zrobić płot i pilnować pozostałych zwierzaków. Kolejnym zwierzęcym przybytkiem jest Bella- młoda "wilcza" suczka którą jako 3 mies. szczeniaka zostawiła u nas matka. Siostra na tą wiadomość zapytała mnie czy mamy prawdziwego wilka :D Ależ oczywiście :lol:
Bella zadomowiła sie na dobre i usilnie stara się wymyć buzię mojemu Fabianowi któremu zresztą strasznie się to podoba. Jest do tego na tyle duża, że nie przeszkadza jej niezbyt jeszcze delikatny uchwyt malucha. Miło patrzeć jak zawiązuje się przyjaźń na całe życie. :D
Sprawy bardziej budowlane - Sebastian napoczął podbitkę. Położył całe trzy panele i teraz czeka na brakujące listwy. Mam nadzieję, że do czeka się do kolejnej zimy bo inaczej będzie robił w śniegu. Podbitka musi być. Podobnie jak wylewka w garażu. Tylku tu mały dylemat: żeby zrobić wylewkę trzeba zalać dziurę w ziemi. A żeby ją zalać trzeba najpierw zasypać ją kamieniami które mają nas kosztować coś koło 800PLN. Strasznie drogo. Byłoby taniej gdybyśmy sami pojechali je wybierać. Ale jak tu wybrać i załadować kilka metrów sześć. kamieni? Zajęłoby to nam kilka dni. Chyba jednak wolimy zapłacić.
A jutro ma się pojawić u nas wujek Sebastiana z całą ekipą w celu zrobienia drugiej warstwy kleju. Do tego czasu musimy szybko wysmarować klejem paski styropianu którymi Sebastian okleił okna. No właśnie, o tym zapomniałam napisać. Wymyśliliśmy na około okien taką ramkę ze styropianu. Chcę, żeby była pomalowana na kolor okien. Wolałabym, żeby była z drewna ale tak wyjdzie taniej i nadal nieźle.
Kończe już bo dzisiaj mam "gadatliwy" dzień i mogłabym tak pisać do wieczora :D Podrzucę jeszcze ogólne podsumowanie wydatków a w następnym poście o budowie rodziców.

ewa
20-08-2003, 09:00
Małe podsumowanie wydatków
Fundamenty 30000 w tym:
Beton B10 1700
B15 6800
Bloczki 7000
Robocizna 8000

Ściany 14600 w tym:
Bloczki bet. kom. ok. 8000

Strop 20000 w tym:
Pustaki 3000
Belki 3500
Beton 6500
Robocizna za ściany i strop 10000

Dach (kompletny z rynnami, kominami, obróbkami) 35200 w tym:
Drewno 10000
Dachówki 12500
Kominy 5000
Robocizna:4800 konstrukcja
10000 reszta

Okna i wnętrza 44000 w tym:
Okna i drzwi zewn. 25000
Instalacje 12000
Reszta to ogólnie pojęte wykończenie

Do tego piec ok 7000 i ustawowe 10% na „inne” i można było zamieszkać.
Potem przestałam notować a kalkulację prowadzę tylko dla US :D

ewa
03-09-2003, 13:57
Dom rodziców:
Otóż mamy z własnej, nieprzymuszonej woli sąsiadów od zachodniej strony. Są to mianowicie moi rodzice, którzy porzuceni w Elblągu przez wyrodne córki przenieśli się do tej mieszkającej najbliżej - padło na mnie :oops: Rodzice to ten typ co budowali dom bo może któraś z nas zamieszka z nimi. No, niestety przeliczyli się. Przez jakiś miesiąc trwała debata- dom czy mieszkanie. No i zdecydowali się pobudować dom na sąsiedniej działce. Z jednej strony szkoda nam widoków na zachody słońca ale z drugiej mogliśmy ustalić z nimi jak postawią dom, żeby jak najmniej bolało. Także dom stanął całe 12 m od naszej granicy i zasłoni zachód słońca tylko zimą kiedy słoneczko jest stosunkowo nisko. Do tego kolejny plus - osłonią nas przed zimowymi zachodnimi wiatrami.
Przez całą zimę trwały prace nad projektem. Domek jest parterowy z możliwością adaptacji poddasza - 2 sypialnie, salon z aneksem, łazienka, wc z pralnią i garaż z kotłownią. Ogólnie średniej wielkości.
Budowa ruszyła w kwietniu. W czerwcu był już dach i od tej pory trwały prace nad instalacjami które są już na ukończeniu. Kilka dni temu zastały zamontowane plastikowe okna a dzisiaj wchodzi ekipa od instalacji grzewczej. Na razie będą kładzione tylko rurki bez podłączenia do kotłowni. Rodzice postawią kominek z DGP a wodę będą grzali podgrzewaczem. Jak się sprawdzi to kotłownia będzie "odstawiona" na późniejszy termin. Rodzice planują zamknąć koszt w 150tys. - na cycuś glancuś wyszłoby tak z 200. Rodzice "idą" po naszych doświadczeniach na czym zaoszczędzili sporo czasu i pieniędzy - faktycznie drugi dom jest dla przyjaciół. Z drugiej strony nie udało się mimo to ustrzec przed kilkoma błędami (czyli ten 3ci dla siebie też by się zgadzał).
Planowany termin zasiedlenia to tegoroczne święta a do tej pory zamieszkują nasze poddasze. Całe szczęście, że mamy duży dom i nie wchodzimy sobie na głowę :) Mieszkanie z rodzicami ma swoje plusy i minusy ale o tym każdy wie. Najbardziej jednak znaczące plusy tego, że beda naszymi sąsiadami to:
1. Jeden wielki problem z głowy - mianowicie strach o zostawienie domu bez nadzoru. Kij bije w obie strony bo my rodzicom też będziemy pilnować.
2. WIEEELKI plus czyli mam najlepszą z mozliwych opiekę dla Fabiana bo któż inny zająłby się nim lepiej niż dziadkowie.
Jak będzie wyglądało mieszkanie z nimi przez miedzę zobaczymy. Ale myślę, że nie będzie źle - w końcu każde z nas będzie miało własny dom.

ewa
03-09-2003, 14:08
A teraz co u nas:
Otóż paskudna pogoda :evil:
JA SIĘ ZAPYTUJĘ CO Z TYM LATEM!!!
W zeszły weekend kładliśmy podbitkę w iście ekstremalnych warunkach. Najpierw lało, potem było gorąco a potem znowu lunęło. Także robiłam konkurs mokrej podkoszulki i dzielnie piłowałam panele. :wink:
Kurde, dużo tego, zwłaszcza, że również deskę czołową robimy z paneli - wyszło nam najtaniej a wygląda bardzo ładnie. Także podzieliliśmy się pracą: Bastian przybija te poziome (bo ja nie sięgam tak wysoko) a ja krótkie pionowe. I szło by bardzo szybko gdyby nie narożniki i ten ... deszcz. Nasz do ma nietypowy kształo bo coś w stylu Y- to ze względu na wjazd od południa. Ale jeśli aura pozwoli to w ten weekend powinniśmy zrobić większą część (prawie napisałam połowę :D ).
Poza tym mamy już przygotowane ściany zewnętrzne do kładzenia podkładu. Dom jest teraz w jednolitej szarej barwie i wygląda o niebo lepiej niż przedtem. I znowu pogoda nie pozwala na pomalowanie podkładem :(
A jutro idę na grzyby - w okolicy pełno lasów i jeszcze więcej grzybiarzy noszących pełne kosze. Uwielbiam grzyby jeść a jeszcze bardziej zbierać także drżyjcie borowiki i szatany bo przybywam...

ewa
03-09-2003, 14:43
Idąc za przykładem zrobiłam album który bardzo powoli uzupełniam. Zapraszam serdecznie.
http://community.webshots.com/album/77440593UlXiTv

ewa
09-09-2003, 08:53
Do diabła z tą podbitką. Utknęliśmy w rogu i to chyba na dobre. :(
Krokiew krawędziowa (skleroza nie boli) jest troche dłuższa niż pozostałe a że Bastian nie chce jej podcinać to musimy kombinować jak ją obrobić.
Mieliśmy dobry pomysł żeby na rogu zrobić panele równolegle do pozostałych tylko wysunięte o 2-3 cm. Coś takiego w uproszczeniu(widok z dołu):
...........______
......__|...........|
......................|
...................._|
...................|
(musiałam wstawić kropki bo się rozwalało- patrzcie tylko na kreski)
W ten sposób widać by to było tylko z boku albo dołu. No i tu jest pies pogrzebany - nie wiemy jak wykończyć to od dołu.
Po bokach damy dwie listwy krawędziowe (czyli L)
Od dołu idzie już listwa krawędziowa a od tego wysunięcia powstaje szczelina. Jak ją wykończyć? Najlepsza byłaby listwa z jakimś szerokim spodem. Ale takich chyba nie ma. No cóż. Dzisiaj będziemy dalej kombinować.

Co poza tym. Przyjechał do nas sąsiad z traktorem. Jednego dnia zaorał działkę rodziców - i przy okazji róg mojej, a drugiego dnia zbronował. Poszło sprawnie i bez strat materialnych. A roboty przy kopaniu duzo mniej. Teraz wystarczy "tylko" przekopać wszystko na pól wideł w celu wybrania chwaściorów no i zasiać trawkę, żeby zdążyła wyrosnąć przed zimą. I kolejny kawałek ogrodu będzie prawie skończony. :D
Kociaki szaleją po całym domu. już nie można z nimi wytrzymać. Cztery czarne potwory. Na szczęście w sobotę jeden już idzie do nowego właściciela. Z pozostałej trójki wybrałam już tego dla nas. Jak na razie jest najodważniejszy i jako jedyny nie przesiaduje cały czas z pozostałymi tylko próbuje złapać Bellę za ogon. :D
Od czasu jak kociaki same przeniosły się na fotel Bella nie próbuje ich zanosić do pudła i dzięki temu kotka mniej się denerwuje.
Poza tym wszystkie są cudowne. :D
Zapomniałam (chyba) napisać, że od jakiegoś czasu jesteśmy zameldowani w swoim domu. Mamy zrobiony odbiór częściowy z terminem wykończenia domu do końca 2008 r. Chyba zdążymy do tego czasu chyba, że sprzedamy dom bo nie będzie nas stac na olej z 900% akcyzą (proszę przestać mnie straszyć bo zejdę na zawał).
Także nie mieszkam już pod mostem no i w końcu będę mogła wymienić wszystkie dokumenty z czym czekałam właśnie na TEN moment. Niektóre nie sa ważne od prawie 10 lat :oops: Ale nie chciałam płacić za wymianę dokumentów przy każdej przeprowadzce. No więc w przyszłym tygodniu składamy wnioski o nowe dowody i prawa jazdy.
U rodziców również ruszyło. Właśnie kładzione są rury do ogrzewania. Przy okazji facet trochę ich naciągnął bo postawił ich przed faktem dokonanym. Zabił mnie tekst: "zapomniałem powiedzieć (tydzień temu), że najpierw muszą być położone rurki do wody. Tak przy okazji mam je przy sobie więc położę (za 1500 zł)" No i żeby znowu nie było przestojów rodzice się zgodzili. Szkoda, że mnie wtedy nie było. Poza tym gościu powiedział, że nie położy instalacji jeśli nie kupią kaloryferów. A miało być dużo taniej bo rodzice chcieli na początek grzać tylko kominkiem :(
Teraz czekają na drzwi. Miały być jakiś czas temu ale tata ich nie przyjął bo były porysowane. A w dniu odbioru dowiedział się, ze firma w której zamówił drzwi zewn. nie produkuje białych (t nie wiedzieli o tym miesiąc wcześniej?). W związku z tym proponują brązowe :-? Paranoja. No i kolejne tygodnie bezsensownego czekania.
A teraz bardziej pozytywnie - SWIECI SŁONECZKO 8)
I niech tak będzie jak najdłużej. Pust wsiegda budziet slonce :lol:

ewa
08-12-2003, 08:52
No i kto by pomyślał ... mój synek skończył wczoraj pierwszy rok :lol: :lol: Ślicznie mówi mama, zaczyna mówić tata i nauczył się chodzić - co zresztą stanowi spory problem ze wzgędu na nie do końca wykończony salon. Ale nad tym pracujemy. No właśnie. Rodzice przygotowują się do przeprowadzki: sufity są właśnie gładzone i przygotowywane do malowania. Nie powiem, chętnie pomogę :lol:
Mama planuje przeprowadzkę na Święta. My też planujemy - do Świąt podwiesić brakujące 200m płyt czyli wykończyć kuchnię, antresolę i wiatrołap. A potem to wszystko plus salon jeszcze przeszpachlować, przetrzeć i pomalować na biało. A wszystko po to, żeby te pierwsze rodzinne święta w naszym domu miały jak najlepszą oprawę. Bastian planuje jeszcze położenie kafli i paneli w wiatrołapie ale na to jakoś nie liczę. Jak się uda to będę cała happy a jak nie to się nie rozczaruję.
Kupiłam już choinkę - nauczona zeszłorocznymi problemami - taką w doniczce. Planowałam ja potem wkopać w ogrodzie ale po przyjrzeniu się korzeniom wątpię w zdolności regeneracji mojej ślicznej choinki :cry: No cóż. Ale przynajmniej postoi troszkę dłużej. Zaczęłam również kupować ozdoby. Do tej pory nic takiego nie miałam bo nie potrzebowałam. Nasza choinka była sztuczna i z na stałe przyczepionymi ozdobami :D . Po prostu nigdy nie spędzaliśmy świąt w naszym mieszkanku bo jeździliśmy do rodziny. No a teraz rodzina przyjedzie do nas. Uff.
Co jeszcze... Ach podbitka. Ano prawie skończona. Zostało na wiosnę jakieś 7mb. Nie mam już siły jej w tym roku robić dalej a poza tym jest zimno i wieje. Wczoraj PANI ZIMA dała o sobie znać. Wiało potwornie a śniegu było po kostki. Zanim wyjechaliśmy na drogę musiałam dopomóc naszym 4rem kołom. No i przy okazji sąsiadowi również bo jak stanął to nie mógł ruszyć. Taka super woman ze mnie, no :) Ale ogólnie jestem zadowolona z pogody w tym roku (tfu, tfu żeby nie zapeszyć). Jak do tej pory grzejemy kominkiem a oleju poszło od wrześnie całe 10 cm. oby tak dalej. i tym optymistycznym akcentem kończe na dzisiaj.
P.s. Mikołaj jakoś zapomniał o tej kasie co u Niego zamówiłam. Dam mu jeszcze szansę w Wigilię a jak nie to pogadamy poważniej :wink:

ewa
11-12-2003, 08:26
U nas jak zwykle wszystko odwrotnie - zamiast sprzątać przed Świętami my zaczynamy bałaganić :oops: Wczoraj zabraliśmy się (my czyli wujek) za podwieszanie brakującej połowy sufitów. Oczywiście bałągan niesamowity. Miało pójść szybko ale zaczynam w to wątpić bo już po kilku godzinach pracy padła wiertarka. Zobaczymy czy da się zreperować do weekendu. Najważniejsze, że konstrukcja w hallu zrobiona więc od biedy płyty można montować. Zabrałam się również na poważnie za projektowanie kuchni. Wyszło nam, że będziemy musieli wymurować kilka murków i pokombinować z obudową kanału od kominka który "biegnie" w rogu kuchni. Planuję zrobić z g/k łuki nad szafkami. Ogólnie szafki murujemy. Także praca wre.
A u rodziców zaczynam dzisiaj malowanie sufitów. W weekend powinnam wykończyć również ściany. Jak pójdzie zgodnie z planami to na Święta będzie można wstępnie przenocować trchę gości :)
No a poza tym planujemy już jak przystroić dom, co upichcić na Wigilię (pieniczki już dojrzewają) no i co będziemy pić w Sylwestra :D :D

ewa
23-12-2003, 08:33
Sufity podwieszone ale nie wygładzone, wykładziny zdjęte ale nie wytrzepane, ogólnie zamiecione - to mój stan prac na dzisiaj. A JUTRO WIGILIA!! :o Ciekawe jak ja się wyrobie!. Dobrze, że siostra z mama zajmują się gotowaniem bo przynajmniej to mam z głowy.
Plan na dzisiaj - zrobić wszystko, łącznie z przystrojeniem domu. Na jutro rano ma zostać strojenie choinki, stołu, witanie gości i przyjmowanie prezentów imieninowych i nie tylko :D
Acha - rodzice się przeprowadzili częściowo, tzn. śpią już u siebie. W styczniu powinni mieć gotową łazienkę i kuchnię więc właściwa przeprowadzka będzie później. Ale i tak ubyło nam sporo gratów. :wink:
WESOŁYCH ŚWIĄT I UDANEGO SYLWESTRA WSZYSTKIM FORUMOWICZOM życzą Ewa, Fabian i Sebastian

ewa
09-01-2004, 08:21
Ależ ten czas mija. Dopiero pisałam o przygotowaniach do Wigilii a tu już trzeba rozbierać choinkę - z wielkim żalem bo strasznie się podoba Fabianowi, który na każdą ozdobę woła MIMI :)
Praca u nas wre bo oczywiście nie wyroboliśmy się na święta. Dzisiaj ma być skończone rusztowanie pod płyty na poddaszu a od jutra kładziemy płyty. W końcu zobaczymy jak ma wyglądać antresola :) a wygląda coraz lepiej.
Rodzice zamówili meble kuchenne u stolarza z Bojana. Wycenił je na 3500. Przy "okazji" będzie nam również robił schody na poddasze (ok 4000 przed targowaniem), brakujące drzwi wewnętrzne (ok 500 z listwami i montażem), podłogi i wszystkie obróbki. Jak się sprawdzi to będzie robił również fronty do naszej kuchni no i meble do jadalni i sypialni. Zobaczymy. Rodzice będą myszkami doświadczalnymi :D
Zastanawialiśmy się nad materiałem na podłogi i schody. Ponieważ będą obok siebie, muszą być w tego samego materiału. Najbardziej podoba nam się sosna. Wiemy, że jest miękka i te sprawy ale za to jaka ładna. Mam nadzieję, że nie będziemy żałować wyboru. No i koszt materiału na podłogi bardzo nam pasuje (28zł/m2).
U rodziców koniec szlifowania ścian i sufitów. W weekend finałowe malowanie części dziennej. Zostaną do zrobienia kafle i kuchnia i rodzice już na 100% przeprowadzą się do siebie (na razie w 50% są u nas bo lodówka jeszcze nie jest przeprowadzona :) ).
Znowu nabraliśmy ochoty do pracy w domu :lol: Chyba dlatego, że jesteśmy na takim etapie, że szybko widać postępy. No i chyba nie możemy doczekać się chwili kiedy usiądziemy przed (obudowanym) kominkiem a wkoło będą ślicznie pomalowane ściany. Ech, chciałabym, żeby już było za miesiąc :D

ewa
05-02-2004, 09:04
No i już jest za miesiąc. Niestety prace trochę zwolniły a ja mam już dosyć wszechobecnego pyłu. Wszystko jest białe.
Na szczęście Sebastianowi udało się wziąć kilka dni wolnego i dzielnie szlifuje płyty. Poddasze już wstępnie zabiałkowane i poprawione. Czyli w weekend malowanie docelowe. Dzisiaj powinna być skończona część dzienna. Zostanie jadalnia i kuchnia. Przygotowane jest również rusztowanie w wiatrołapie. Przeraża mnie ilość ścian i sufitów do malowania. Cały dzień zajęło mi malowanie antresoli - a było to dopiero malowanie wstępne. Teraz jeszcze jeden raz jedynką i dopiero docelowa farba :( Ręce bolą mnie na samą myśl o ilości ścian na parterze. Ale za to skończy się pylenie i będzie się przyjemniej mieszkało :)
Po ataku zimy trochę nas zasypało :) Ale za to widoki były cudowne. Drzewa i wszystko dookoła oblepione szadzią. Niestety nie zrobiłam zdjęcia ogólnego ale mam kawałek mojej brzozy:
http://community.webshots.com/photo/87461632/116258731BSBvZS
Za to teraz po roztopach błotko po kolana :) Przejście od nas do rodziców suchą (czystą) nogą jest niemożliwe. Dobrze, że Fabian jest jeszcze za mały na samodzielne bieganie po dworze :)
A rodzice już mają wymalowane i potapetowane. Teraz trwają przygotowania do wykańczania kuchni. W następnym poście: horror z TPSA!