PDA

Zobacz pełną wersję : załóżmy, że jestem najemcą mieszkania ...



Ewunia
04-06-2009, 15:24
temat wśród znajomych wypłynął

młodzi ludzie wynajęli mieszkanie
podpisali umowę z panią X i zamieszkali
pani X zastrzegła sobie posiadanie jednego klucza, a im dała drugi
za jakiś czas przyszedł rachunek za prąd na nazwisko pana Z
a potem rachunek za gaz na nazwisko pana Y
no i młodzi w nerwach zaczęli się zastanawiać, czyje to mieszkanie w końcu jest ?
jeśli są to nazwiska poprzednich lokatorów/właścicieli, to ile jeszcze osób ma do niego klucze?
młodzi nie sprawdzili prawa do lokalu pani wynajmującej i się denerwują, od kogo właściwie to mieszkanie wynajęli
mają pewne wartościowe dobra i się boją wręcz, że ktoś tam wejdzie i ich oczyści
może nawet nie sama wynajmująca
ale np mąż pijak
albo syn/wnuk narkoman
już się umówili z wynajmującą na rozmowę, żeby to wyjaśnić

jak to jest? czy zawsze wynajmujący właściciel może wchodzić kiedy chce?
wprawdzie wynajmowanie komuś, to ryzyko
ale wynajmowanie od kogoś też przecież nie jest bezpieczne, bo nie wiadomo na kogo się trafi

wynajmujący udzielają sobie wzajemnie porad, jak się zabezpieczyć przed nieuczciwym najemcą
podpowiedzcie coś w drugą stronę?

malka
04-06-2009, 15:46
Od ponad 8 lat mieszkam w "cudzych" mieszkaniach (w obecnym od lat 6) i nie wyobrażam sobie aby ktoś obcy (a kimś takim z zasady jest właściciel mieszkania) miał do niego klucze w czasie gdy ja tam mieszkam.
Zawsze zmianiałam choć jeden zamek, tak bym dostęp miała wyłącznie ja. Przy wyprowadzce oddawałam wszystkie klucze właścicielowi, wraz ze zdaniem mieszkania.

plamiak
05-06-2009, 07:00
My wynajmujemy mieszkania od 13 lat i nigdy nikt nie żądał zostawienia klucza. Można się umówić na przekazywanie pieniędzy za wynajm w mieszkaniu, wtedy właściciel będzie mógł sprawdzić czy np. jest jeszcze farba na ścianach. Nie ma opcji wejścia do domu bez wcześniejszego uzgodnienia i w czasie nieobecności domowników.

JANINKI-AMORKI82
05-06-2009, 07:38
ja mam pogląd na sprawę z obydwu stron bo i sama wynajmowałam od kogoś i teraz wynajmuje komuś.
wiem co mi się nie podobało gdy ja od kogoś wynajmowałam i staram się teraz tych błędów nie popełniać, ale jednak różni ludzie się trafiają i już nauczyłam się na własnych błędach (jak się ma miękkie serce to trza mieć twardą d..), że trzeba się zabezpieczać na wszelkie możliwe sposoby przed wynajmującymi, którzy na pierwszy rzut oka mogą wydać się bardzo mili i w porządku a potem w praniu wychodzą różne "kwiatki".
Dlatego mam klucze do mieszkania, które komuś wynajmuję - choć nie ma takiej opcji abym tam się zjawiła pod nieobecność lokatora (chyba, że w jakiejś totalnie ekstremalnej sytuacji, typu ktoś nie płaci ileś miesięcy, nie odbiera maili i telefonów - ale to jak mówię ekstremum) lub bez wcześniejszego uzgodnienia z nim. Natomiast nie widzę takiej opcji, żeby ktoś założył sobie nowy zamek bez mojej zgody i wiedzy. Jeden Pan długo u nas mieszkał i założył sobie nowy zamek ale wcześniej nas o tym poinformował i sam zaproponował, że da nam 1 klucz "na wszelki wypadek" - tyle, że on wiedział, że my nie nachodzimy, nie sprawdzamy, byliśmy w porządku wobec niego więc i on był wobec nas.

w opisanej sytuacji - tylko rozmowa z "właścicielką" - można poprosić o okazanie aktu własności (my zawsze przy podpisywaniu umowy mamy akt własności ze sobą gdyby ktoś chciał sprawdzić). Można poinformować o chęci założenia nowego zamka ( i na przykład przy wyprowadzce albo zdemontować zamek albo po prostu oddać do niego klucze). Na pewno sprawę trzeba wyjaśnić bo trochę dziwne że rachunki przychodzą na inne (różne) nazwiska.

amalfi
05-06-2009, 09:45
Kiedyś wynajmowałam moje mieszkanie ludziom. Pierwsi lokatorzy wysprzedali mi wszystko z piwnicy, jak sie potem okazało (po ich wyprowadzce). Bo była umowa "na gębę", że moje rzeczy zostaną, a oni mogą sobie tam też coś trzymać. Początkowo chciałam wynająć bez piwnicy, ale poszłam im na rękę. To mnie nauczyło, że wszystko musi być w umowie na piśmie.
Nie wyobrażam sobie, abym miała klucze do mieszkania, w którym ktoś mieszka. To nawet niebezpieczne dla właściciela, bo jak coś zginie, może być posądzony o to, że wchodził i grzebał. Lokatorom zawsze oddawałam wszystkie klucze, a oni w zamian zobowiązali się dbać o mieszkanie. Zawsze jednak na wszelki wypadek mieszkanie ubezpieczałam.
W umowie zawarty był też dzień, w którym przychodziłam po pieniądze i przy okazji sprawdzałam, czy mieszkanie nie jest zdewastowane. Dobrze jest spisać, co znajduje się w mieszkaniu (mnie lokatorzy ukradli żyrandole). Druga strona, czyli lokatorzy też powinni się zabezpieczyć i zaznaczyć w umowie w jakim stanie są sprzęty, aby nie było, że coś zniszczyli.

oz
05-06-2009, 12:19
My wynajmowaliśmy kiedyś mały domek od ludzi, którzy mieszkali obok i, jak się później okazało notorycznie wchodzili do wynajmowanego przez nas domu. Dowiedziałam się o tym od znajomej. Ale byli do tego stopnia bezczelni, że przeglądali nasze rzeczy i zobaczyli moje USG z dzidziusiem :) - stąd się dowiedzieli, że jestem w ciąży, a parę dni później powiedzieli mojemu mężowi: "O Ola jest w ciąży?" Na potwierdzenie mojego męża i zapytanie skąd wiedzą powiedzieli: "A, W. (mąż właścicielki) ma rentgena w oczach i on od razu widzi, że kobieta jest w ciąży nawet jak jeszcze nie widać" :o :evil: na szczęście krótko u nich mieszkaliśmy i wkrótce po tym incydencie się wyprowadziliśmy.
Teraz wynajmujemy mieszkanie. Właścicielka nie ma kluczy do mieszkania, zawsze uprzedza jak chce przyjść, do tego stopnia, że nawet nie zawsze przychodzi po pieniądze - podała nam numer konta i jak nie może przyjść, to jej wysyłamy. Jesteśmy chyba raczej dobrymi lokatorami, płacimy zawsze terminowo, ale podejrzewam, że gdybyśmy zalegali z opłatami czy sąsiedzi mieliby z nami kłopoty to mielibyśmy ją częściej na karku. Teraz pod koniec czerwca będziemy się wyprowadzać z tego mieszkania, więc odmalujemy jej ściany, bo dzieciom parę razy "omsknęła" się rączka podczas rysowania ;)

classico_girl
09-06-2009, 11:30
taki wścibski właściciel jest zawsze ogromnym problemem. pamiętam jak jeszcze na studiach wynajmowaliśmy z nażeczonym mieszkanie to takie “niezapowiedziane wizyty” były normą. pewnego dnia nażeczony otworzył jej w samym ręczniku i więcej się nie pokazała :))) teraz gdy mamy swój dom i jesteśmy na swoim doceniam tą wolność :))