PDA

Zobacz pełną wersję : Kto ma dosyć mieszkania w domu?



micha
29-07-2009, 09:47
Jak w temacie. Czy ktoś się przyzna? Czy jest ktoś kogo męczą tak
jak mnie nieustanne prace w domu i wokół domu,każda wolna chwila
poświecona temu bo wiecznie jest cos do zrobienia a dzieci płaczą bo
chcą się bawic z tatą. Czy ktoś tęskni za mozliwościami jakie daje
duże miasto. Wszystko blisko, szkoły sklepy, praca ,rozrywka a nie
małe miasteczko, w którym wszystko pozamykane po 17.Czy kogoś nie
kręca te osławione grille we własnym ogrodzie, śniadania na tarasie,
wychodzenie w piżamie( akurat, jak sąsiedzi 4 metry za
płotem),własny ogród dla dzieci( a dzieci i tak wolą place zabaw,
kulkolandy itp), świeże powietrze (sąsiedzi palący smieciami w
piecach tak że nawet okien nie można otworzyc)?. Mam dośc tego że
jak mąz wraca z pracy po 17 to nawet nigdzie nie mozna się wyrwac,
bo wszystko pozamykane, życie zamiera. Czuję sie jak więzień we
własnym domu, mam dośc braku anonimowości, zaglądania do okien,nudy
i stagnacji i ciągłego ładowania kasy w dom i pracy wokół niego.
Marzę o dużym mieszkaniu w dużym mieście, tam gdzie można rozwinąc
skrzydła. Czy ktoś ma tak jak ja czy tylko ja jestem takim
dziwolągiem.

zaba_gonia
29-07-2009, 10:32
ja rozwinęłam skrzydła własnie w domu :D
moze dlatego ze
1.mieszkam wlaściwie w centrum miasta, stąd mam wszędzie blisko
2.dzieci nie płaczą ze tatus nie chce sie z nimi bawić , bo to wyrosniete chłopy...
3.nie robie grila tylko ognisko
4. uwielbiam siedzieć na tarasie nawet w samej blielixnie ( sąsiedzi jakies 20 metrów ode mnie)
5.powietrze jest na pewno świeższe niż w duzych aglomeracjach
6.mam mnóstwo fajnych zajęć, wiec o nudzie nie ma mowy
7.uwielbiam ta przestrzeń w domu i przyjemny chłod w upalne dni
8. mam nareszcie psa :D

w mieszkaniu się dusiłam, teraz to dopiero czuje ze żyje. Bo mam własne miejsce na ziemi.

Ale uspokój sie. Nie jesteś dzwiolągiem... :D
Może trochę zmęczona i zniechecona :roll:

teco
29-07-2009, 11:03
Czy ktoś tęskni za mozliwościami jakie daje
duże miasto. Wszystko blisko, szkoły sklepy, praca ,rozrywka a nie
małe miasteczko, w którym wszystko pozamykane po 17.
to zalezy od charakteru. dla mnie wlasnie w duzym miescie wszystko jest daleko. praca na jednym koncu miasta, sklepy, ktore mnie interesuja na drugim. knajpy mnie nie obchodza. do kina chodze tak rzadko, ze nie ma znaczenia jak daleko ono jest.


Czy kogoś nie
kręca te osławione grille we własnym ogrodzie, śniadania na tarasie,
wychodzenie w piżamie( akurat, jak sąsiedzi 4 metry za
płotem),własny ogród dla dzieci( a dzieci i tak wolą place zabaw,
kulkolandy itp), świeże powietrze (sąsiedzi palący smieciami w
piecach tak że nawet okien nie można otworzyc)?.

w duzym miescie tez mozesz miec smrod - albo ze starych piecow weglowych w kamieniach, albo od ruchu samochodowego. dzieci wola przede wszystkim miejsca, gdzie moga sie bawic z innymi dziecmi. musisz miec pecha, ze w poblizu nie ma zadnych (?).
no i w duzym miescie - duzy halas. nie na moja glowe ...


Mam dośc tego że
jak mąz wraca z pracy po 17 to nawet nigdzie nie mozna się wyrwac,
bo wszystko pozamykane, życie zamiera. Czuję sie jak więzień we
własnym domu, mam dośc braku anonimowości, zaglądania do okien,nudy
i stagnacji i ciągłego ładowania kasy w dom i pracy wokół niego.
Marzę o dużym mieszkaniu w dużym mieście, tam gdzie można rozwinąc
skrzydła. Czy ktoś ma tak jak ja czy tylko ja jestem takim
dziwolągiem.
prawdopodobnie masz po prostu miastowy charakter ;)
albo... jestes niezadowolona z zycia w ogolnosci, i wydaje Ci sie, ze to dom jest przyczyna. nie wnikam glebiej.

tola
29-07-2009, 11:21
Micha, znam osoby, które wróciły do miasta, bo doskwierało im to wszystko, o czym napisałaś.
Znam też rodzinę, która nie wróciła do mieszkania w bloku, ale sprzedali swój dom na wsi, a kupili też dom, ale na przedmieściach. I pomimo tego, że kupiony dom nie do końca jest tak wygodny jak ten poprzedni, to z podjętej decyzji są bardzo zadowoleni. Nie tracą czasu na dojazdy, babcia komunikacją miejską dojeżdża na "dyżur" przy wnukach, z babskiego wieczoru można wrócić taksówką i nie stracić majątku.
Ale w Waszym przypadku wiele się zmieni z czasem.
Dzieci podrosną i nie będą potrzebowały tak dużo Waszego czasu im poświęconego.
Dom wykończycie całkowicie i tych prac będzie dużo mniej.
A na dzień dzisiejszy trzeba nabrać dystansu do niezrobionej roboty. Poczeka.
Mąż po powrocie z pracy powinien mieć godzinę wolnego...taki czas tylko dla siebie. Z pewnością będzie potem mniej zmęczony i bardziej zaangażowany w życie rodzinne.
Jeden wieczór poświęca pracom przy domu, drugi dzieciom i Tobie.
Spacer, wycieczka rowerowa, kopanie piłki, czy wspólne budowanie z klocków, czy wreszcie wypad na kulki do miasta.
Wiele zależy od organizacji i od tego, by coś, co trzeba jeszcze zrobić dla domu, nie było najważniejsze.

daggulka
29-07-2009, 11:25
micha - jesli to nie chwilowe załamanie z powodu zamieszkania i nawału obowiązków , to pewnie nie jesteś stworzona do mieszkania w domku :roll:
Nie każdy jest stworzony bądź nie zawsze jest to odpowiedni moment :wink:

Ja byłam blokowiec w zasadzie od urodzenia .... mając 34 lata rok temu zamieszkałam w domku i moge powiedzieć z całą pewnością , że to odpowiedni moment - musiałam do zamieszkania w domku dojrzeć :wink: ( gdyby mi ktoś 10 lat temu powiedział że dom bede budowac to bym się tylko w głowe popukała z pobłażaniem :lol: )
wcześniej .... hm.... : dużo znajomych, wypady na miasto, szalone imprezy - potrzebowałam tego :wink:
teraz - boszszsz... strach przyznać , chyba sie starzeję :oops: .... wolę swój domek , cisze i spokój z chwilowymi niezbyt częstymi epizodami szaleństwa w postaci wypadu do miasta, znajomych , pubu tudzież na imprezy publiczne :wink:

Moją tezę potwierdza osoba mojej starszej córy 16-letniej .... ona niestety nie potrafi się przestawić .... potrzebuje szaleństw, znajomych .... miasta potrzebuje po prostu :roll: ..... i w mieście została , na wieś do starej matki tylko na weekendy przyjeżdża :oops: :lol: .
Młodsza 8- letnia za to wsiąkła w wieś na ament :D .

A ja? ja mam swój kawałek podłogi i spokój wewnętrzny bo co se miałam wyszaleć to se już chyba wyszalałam :oops: :lol: .

Natomiast jeśli chodzi o nawał pracy koło domu i jak sobie z tym radzić ,to tutaj zajrzyj ....może znajdziesz coś dla siebie
http://forum.muratordom.pl/zla-organizacja-pracy-w-domu,t135363.htm?highlight=sprzątanie

i nie czuj się winna ..... każdy jest inny i od życia porzebuje czegoś innego :wink:

tola
29-07-2009, 11:29
Przypomniał mi się Dziennik Agusi i Marco.
W mistrzowski sposób Marco angażował swoją trójkę dzieci do prac wykonywanych przy domu.
Widać było jak świetnie bawiły się udając, że mu pomagają we wszystkim.
Tam nie było stwierdzenia... teraz tata pracuje, nie przeszkadzajcie, pobawi się z Wami jutro.
Warto poczytać ten dziennik.

daggulka
29-07-2009, 11:34
Toluś ... też se wieczorkiem poczytam :wink: :D

jamles
29-07-2009, 11:41
ja bym już do tego mojego miasta nie wrócił, prędzej na inną wieś do ..... teściowej :wink:
dzieci się zaaklimatyzowały, młody lepiej i szybciej a żeby siostra nie narzekała to..........
.... poszukał mi zięcia, chyba :lol: :wink:

wiewióra1976
29-07-2009, 11:48
Hmm, ja się co prawda przeniosłam o niepełny kilometr ;) od mieszkania w bloku oraz w domu mieszkałam z rodzicami, ale jednak:
- ilość sprzątania, tego ścierania biorącego się nie wiadomo skąd kurzu mnie przeraziła - a absolutnie nie jestem pedantką
- koszenie/podlewanie - ileż można...
- po 8 miesiącach ciągle brakuje mnóstwa rzeczy, na zrobienie których nie ma kasy ani czasu
- wkurza mnie nowy rodzaj hałasu z podwórka, który słychać kiedy wszystko jest pootwierane - te pyrkające po osiedlowych uliczkach motorki i osobówki

Mimo wszystko niemożliwie cieszy mnie uzyskana przestrzeń mieszkalna i ogrodowa i dom jako taki też.

magpie101
29-07-2009, 12:07
Czy jest ktoś kogo męczą tak
jak mnie nieustanne prace w domu i wokół domu,każda wolna chwila
poświecona temu bo wiecznie jest cos do zrobieni

w domy faktycznie jest ciagle cos do zrobienia, a wokol domu to juz dopiero, ja codziennie do wieczora jestem w ogrodzie, pozniej w domu ale pomimo zmeczenia jestem szczesliwa, bo nie mam pod podloga sasiadow, wreszcie jestesmy sami, bedac w pracy nie moge sie doczekac powrotu do domu i prac w ogrodzie


w którym wszystko pozamykane po 17

u nas sa 2 sklepy , w ktorych jeszcze nie robilam zakupow (mieszkamy 1,5 roku), mam duza zamrazare i wszystko kupuje na zapas raz w tygodniu w pobliskim miasteczku (nie uznaje marketow)


Czy kogoś nie
kręca te osławione grille we własnym ogrodzie, śniadania na tarasie

to akurat nigdy nas nie krecilo, robimy grilla rzadko ale nie jako huczna impreze tylko na spokojnie w 4-5 osob, sniadan na tarasie nie mamy rano czasu jesc, bo spieszymy sie do pracy.

sasiadow za plotem nie mamy, tak szukalismy dzialki zeby byli w zasiegu wzroku ale nie obok, wiec w okna nikt nie zaglada i nie pali smieciami.

co do wyrwania sie gdzies po pracy to jak przebywam caly dzien w pracy poza domem w duzym miescie to nie mam ochoty wyrwac sie gdzies po powrocie. odpoczywamy z mezem najlepiej w ogrodzie, troche popracujemy, potem posiedzimy rozmawiajac o roslinkach i pijac piwko, potem znow praca, potem piwko i to jest dla nas najlepszy relaks.

ja kiedys bylam zapalonym mieszczuchem blokersem az nagle cos mi sie odmienilo, chcialam dom ale zaznaczylam, ze nie bede pracowac w ogrodzie, a teraz siebie nie poznaje.

jesli meczysz sie w swoim wlasnym domu i nie sprawia Ci on radosci sprzedaj i kup mieszkanie, nie kazdy jest stworzony do mieszkania w domu, tak jak nie kazdy moze mieszkac w bloku.

Sh'eenaz
29-07-2009, 12:30
LENIUCH !!!
http://forum.gazeta.pl/forum/w,567,98397726,98397726,Kto_ma_dosyc_mieszkania_w_ domu_.html

mogłas chociaż troszkę zmienić a nie takie ctrl+C , ctrl+V :lol:

magpie101
29-07-2009, 12:38
Podobny temat byl tutaj tylko o innym tytule

http://forum.muratordom.pl/co-zrobic-jak-dziecko-chce-do-miasta,t142629.htm

jorg
29-07-2009, 12:57
Szaleństwem jest budować w oddaleniu od miasta. Logistycznie jest potem wiele utrudnień. Kilka samochodów aby każdy mógł sie przemieszczać, koszty paliwa, inne zwiazane z codziennym życiem. Najlepej budować w granicach miasta w jakiś spokojnych przedmieściach.

Vafel
29-07-2009, 13:24
Szaleństwem jest budować w oddaleniu od miasta. Logistycznie jest potem wiele utrudnień. Kilka samochodów aby każdy mógł sie przemieszczać, koszty paliwa, inne zwiazane z codziennym życiem. Najlepej budować w granicach miasta w jakiś spokojnych przedmieściach.

Tak... I wszyscy, którzy obecnie nie mieszkają w mieście to szaleńcy ;-)

Pozdrawiam :-)

dode
29-07-2009, 14:11
http://forum.muratordom.pl/sprzedaz-domu-i-kupno-mieszkania-w-bloku-co-myslicie,t159511.htm

micha jeśli ciągle macie takie dylematy, to może jednak sprzedac trzeba.
Zakładanie nowych wątków co 2 mieś. nie jest rozwiązaniem :wink:

e-Mandzia
30-07-2009, 08:05
LENIUCH !!!
http://forum.gazeta.pl/forum/w,567,98397726,98397726,Kto_ma_dosyc_mieszkania_w_ domu_.html

mogłas chociaż troszkę zmienić a nie takie ctrl+C , ctrl+V :lol:

No leniuch jak nic

Sh'eenaz
30-07-2009, 11:50
http://forum.muratordom.pl/sprzedaz-domu-i-kupno-mieszkania-w-bloku-co-myslicie,t159511.htm

micha jeśli ciągle macie takie dylematy, to może jednak sprzedac trzeba.
Zakładanie nowych wątków co 2 mieś. nie jest rozwiązaniem :wink:

O to! to!
A tym bj. zakladania watków i nawet nie odezwania się później ani do 1 ani do 2go :roll:

Paty
30-07-2009, 19:31
Podobny temat byl tutaj tylko o innym tytule

http://forum.muratordom.pl/co-zrobic-jak-dziecko-chce-do-miasta,t142629.htm


to moje to moje !!!!!!!!!!

kiwuśka
01-08-2009, 17:00
Szaleństwem jest budować w oddaleniu od miasta. Logistycznie jest potem wiele utrudnień. Kilka samochodów aby każdy mógł sie przemieszczać, koszty paliwa, inne zwiazane z codziennym życiem. Najlepej budować w granicach miasta w jakiś spokojnych przedmieściach.

Tak... I wszyscy, którzy obecnie nie mieszkają w mieście to szaleńcy ;-)

Pozdrawiam :-)

to ja z chęcią będę szaleńcem :P :P :P :P


Przypomniał mi się Dziennik Agusi i Marco.
W mistrzowski sposób Marco angażował swoją trójkę dzieci do prac wykonywanych przy domu.
Widać było jak świetnie bawiły się udając, że mu pomagają we wszystkim.
Tam nie było stwierdzenia... teraz tata pracuje, nie przeszkadzajcie, pobawi się z Wami jutro.
Warto poczytać ten dziennik.
dacie linka, może się przyda? 8)

magpie101
01-08-2009, 20:29
tola napisał:
Przypomniał mi się Dziennik Agusi i Marco.
W mistrzowski sposób Marco angażował swoją trójkę dzieci do prac wykonywanych przy domu.
Widać było jak świetnie bawiły się udając, że mu pomagają we wszystkim.
Tam nie było stwierdzenia... teraz tata pracuje, nie przeszkadzajcie, pobawi się z Wami jutro.
Warto poczytać ten dziennik.

dacie linka, może się przyda?

Prosze bardzo

http://forum.muratordom.pl/dziennik-agusi-marco,t107087.htm

MARTA79
05-08-2009, 08:11
Ja od ponad roku mieszkam na wsi - 5 km do jednego miasta, 10 km do drugiego (tam pracuję). Wcześniej też mieszkałam w mieście, na dzielnicy domków jednorodzinnych. Teraz jak tam wpadam w odwiedziny to się duszę, z każdej strony okna co 5 - 10 m budynek i sąsiedzi patrzący co masz na grillu lub wrzask dzieciaków zza płota! Fakt roboty na wsi więcej, większy dom, 3 razy większy ogród z kwiatami i trawniki! Robota wkoło zegara, ale jeszcze mnie ta robota nie znudziła, chociaż czasem ręce opadają, gdy z jednej strony zaczynam to jak dojdę do końca posesji to początek już zarasta :cry: Ale do miasta już bym nie wrociła! Jak mam ochote na imprezkę wsiadam auto i znikam! :lol:

M@riusz_Radom
05-08-2009, 08:32
I dlatego też wybudowałem dom w mieście :) Tzn na tyle daleko od centrum, że nie odczuwa zgiełku, a na tyle blisko, że w ciągu 5 minut mam dostęp do dużych centrów handlowych, szkół, szpitali ;) Idealne rozwiązanie.

Ale jedno jest niepodważalne - w domu zawsze jest coś do zrobienia i brakuje czasu na małe przyjemnostki, na które był czas podczas mieszkania w bloku. Z tym dyskutować nie mam zamiaru bo sam odczuwam to samo.

magpie101
05-08-2009, 12:21
Ja od ponad roku mieszkam na wsi - 5 km do jednego miasta, 10 km do drugiego (tam pracuję). Wcześniej też mieszkałam w mieście, na dzielnicy domków jednorodzinnych. Teraz jak tam wpadam w odwiedziny to się duszę, z każdej strony okna co 5 - 10 m budynek i sąsiedzi patrzący co masz na grillu lub wrzask dzieciaków zza płota! Fakt roboty na wsi więcej, większy dom, 3 razy większy ogród z kwiatami i trawniki! Robota wkoło zegara, ale jeszcze mnie ta robota nie znudziła, chociaż czasem ręce opadają, gdy z jednej strony zaczynam to jak dojdę do końca posesji to początek już zarasta :cry: Ale do miasta już bym nie wrociła! Jak mam ochote na imprezkę wsiadam auto i znikam! :lol:

jakbym siebie czytala :P :P :P

krzys_i_aga
05-08-2009, 12:59
Ja właśnie nie wiem co bym robił gdybym nie mieszkał w domku, chyba wylegiwał się całymi wieczorami na kanapie. Praca przy domu sprawia nam bardzo dużą przyjemność chociaż też późno wracam z pracy. Zawsze znajdujemy czas na wyjścia ze lub do znajomych. Życie we własnym domku jest piękne ! Mam wrażenie, że Micha ma za dużo czasu wolnego. Jedynym wyjściem z tej sytuacji jest wyprowadzenie się do jakiegoś przytulnego mieszkanka w centrum miasta, odpoczywanie wieczorami i balowanie weekendami !
Pozdrawiam zmęczonych !

bobiczek
06-08-2009, 00:26
Budowałem, ciuciałem, myślałem że będzie jak w osterich albo u Niemca.
Dzisiaj powolutku mam rozterek mniej.
Kosić trawę albo na ryby?
Powoli wybieram - na ryby.
Ale po prostu przywykłem do wyższej trawy..... -:)
Mało elegancka ale musi poczekać na moje chciejstwo skoszenia. -:)

M@riusz_Radom
06-08-2009, 08:54
Mało elegancka ale musi poczekać na moje chciejstwo skoszenia. -:)

Nie przejmuj się, ja się ostatnio zastanawiałem nad kostką brukową na 90% działki

aawol
13-08-2009, 14:05
ja mam dość swojej posesji zawsze kiedy ubieram szelki od podkaszarki i patrzę na te 50 arów porośnięte po pas....
Przechodzi gdy skończę kosić....
Zdarzają się dni w dołku kiedy już mam dość, kiedy wracam z pracy przebieram się i pracuję koło domu do zmroku i czasami nie mam siły wejść do domu.
Poranny widok na prywatny lasek, zapach maciejki wieczorem, zimą własna choinka przed domem. To są najlepsze lekarstwa na moje dołki.

wykrot
13-08-2009, 17:10
ja mam dość swojej posesji zawsze kiedy ubieram szelki od podkaszarki i patrzę na te 50 arów porośnięte po pas....


kup se flaszkę randapu i opryskaj. gwarantuje, że będziesz miał spokój.

tablo
01-09-2009, 10:37
Czy ktoś się przyzna?.... Czy ktoś ma tak jak ja czy tylko ja jestem takim dziwolągiem.

Nie jestes dziwolagiem!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! !!!!!!!!!!!!!
Pisz, mow o tym co ci lezy na sercu - w koncu tu jest "Psycholog dyzurny-czynny 24/dobe".

jarkotowa
02-09-2009, 08:29
Każdy lubi co innego.
Ja marzę o domu, ale w grę wchodzi tylko dom pod miastem (na miasto mnie nie stać). Teraz mieszkam w dużym wygodnym mieszkaniu i nie mogę sobie pozwolić na dom ze względu na dojazdy. Mąż obiecał, że kupimy dom gdy dzieciaki będą na wylocie, czyli za 10 lat. Mam nadzieję, że szybko zleci :D

Iwonka27
02-09-2009, 11:59
Mam doła , od jakiegoś miesiąca nie cieszy mnie budowa, (a jesteśmy na etapie kończenia glazury.) Uświadomiłam, że przeraża mnie wyprowadzka z Waw na "naszą" wieś (jakieś 15 km od Waw za Konstancinem, więc niby nie tak strasznie daleko, ale te korrrrrrki).

Będziemy mieć tylko 1 sąsiada, całkiem fajnego,z 2 dzieci w wieku szkolnym. My para jeszcze bezdzietna. Sklep tylko 1. Trzbea iść 1 km. Do wsi jakieś 500 m

będę tęsknić za cywilizacją...

czy ja marudzę????

dode
02-09-2009, 12:17
Mam doła , od jakiegoś miesiąca nie cieszy mnie budowa, (a jesteśmy na etapie kończenia glazury.) Uświadomiłam, że przeraża mnie wyprowadzka z Waw na "naszą" wieś (jakieś 15 km od Waw za Konstancinem, więc niby nie tak strasznie daleko, ale te korrrrrrki).

Będziemy mieć tylko 1 sąsiada, całkiem fajnego,z 2 dzieci w wieku szkolnym. My para jeszcze bezdzietna. Sklep tylko 1. Trzbea iść 1 km. Do wsi jakieś 500 m

będę tęsknić za cywilizacją...

czy ja marudzę????

wielu z nas przechodziło te doły :wink: , ja prawie w depresje na miesiąc przed przeprowadzką wpadłam. Przeszło zaraz pierwszego dnia w nowym domu :lol:

tablo
02-09-2009, 14:16
Iwonka, pozyjemy-zobaczymy...
Czasem jak czlowiek sformuluje swoje obawy to mu lzej :-)
Marudzisz? Ty? To normalne, ze odczuwasz niepokoj przed zmianami

Iwonka27
02-09-2009, 16:13
Dzięki Tablo , dzięki dode!

dobrze ujęte, niepokój przed zmianami, podoba mi się :wink:

ale doła na razie mam , moze jutro mi przejdzie :)

Zuza35
04-09-2009, 14:13
Wydaje mi się, że najbardziej o braku dostępu do miejskich rozrywek marudzą ci, którzy z nich nie korzystali, nawet kiedy w centrum mieszkali i nie będą korzystali, kiedy już dom sprzedadzą.
Gdyby to faktycznie stanowiło dla nich treść życia lub główną potrzebę, nie wyprowadziliby się z miasta nigdy w życiu. A jeżeli mają ochotę na kino raz w tygodniu, no to na litość boską, nie wyprowadzają się chyba na odludzie 100 km do najbliższych objawów cywilizacji? Teraz o samochód nie jest trudno, zazwyczaj przynajmniej jeden w rodzinie jest.
To zwykłe malkontenctwo jest. Tak mi się wydaje.

No są jeszcze tacy, którzy zwyczajnie wpadają w panikę na samo wspomnienie o zmianach, ale to osobna kategoria :-)

mario1976
04-09-2009, 15:12
A jeżeli mają ochotę na kino raz w tygodniu, no to na litość boską, nie wyprowadzają się chyba na odludzie 100 km do najbliższych objawów cywilizacji?



No są jeszcze tacy, którzy zwyczajnie wpadają w panikę na samo wspomnienie o zmianach, ale to osobna kategoria :-)

A mi się wydaje, że niektórzy idąc owczym pędem (bo znajomy się buduje, bo znajomy ma bo....) kupują działkę na łapu capu (lub poprostu tam gdzie ich na nią stać) bez przemyślenia co dalej. Bez zastanowienia się czy sielskośc wioski 50 km od miasta jest dla nich. I najpierw jest fajnie, SSO idzie piorunem, później człowiek zajęty wykończeniówką - a otrzeźwienie przychodzi jak trzeba się przeprowadzić.

Ja całe dotychczasowe życie mieszkałem w Warszawie i dla mnie przeprowadzka 30-40-50 km od centrum, bez miejskiego autobusu bez sklepu 300-400m od domu etc. byłaby tragedią. No tak mam i koniec. Nie wyobrażam sobie, że jadę 40 km do pracy, rodziny, znajomych, kina, knajpy itp. Nie wyobrażam sobie jakbym żył zostawiając dzieciaka 40 km od Wawy w przedszkolu i miałbym go odebrać do 17. Pewnie można to pogodzić ale ja w to w życiu nie wchodzę. Dlatego w naszym przypadku priorytetem przy kupnie działki było to o czym wspomniałem powyżej. I tym sposobem dom stoi 13 km od warszawskiego Żoliborza i jakby samochód zaniemógł to do rodziny, bliskich, znajomych dojadę miejskim autobusem. I na dzień dzisiejszy jestem super szczęśliwy z własnego domu, działki, sielskości, wsiowych zapachów i tego wszystkiego z czym związana jest "wieś" a jednoczesnie nie zrezygnowałem z miejskich wygód, a znajomych, rodzinę widzę codziennie. A co byłoby jakbym nie kupił działki w czasach kiedy kosztowały jeszcze normalne pieniądze (czyli moim zdaniem do roku 2005) ?

Kupiłbym mieszkanie w mieście + weekendową działkę rekreacyjną na wsi.

kania
05-09-2009, 21:04
Ja mam dość mieszkania w naszym domu jesienią i zimą na wsi 25 km od półmilionowego miasta, w którym mieszkam w bloku. Zawsze wracamy do miasta jesienią głównie z dwóch powodów. Po pierwsze syn ma tutaj dobrą podstawówkę, szkołę muzyczną, treningi, basen i co mu się tylko zachce pod nosem. Po drugie - po lecie w domu na wsi robi się nudno. Na taras i do ogrodu się nie wychodzi. Pozostaje tylko ładny widok za oknem, który jednak nie rekompensuje konieczności ogrzewania domu, dojazdów, braku fajnego spędzania czasu, jakie oferuje miasto...
Za to latem mam dość mieszkania w naszym mieszkaniu w bloku. Ten urok tarasu i ogrodu... Mąż lubi po pracy "podłubać" coś przy domu. Tylko nasz 11-letni syn nie za bardzo lubi ten nasz dom na wsi - nudzi się.
Nie stać mnie na rozwiązanie idelane, czyli dom w willowej dzielnicy w pobliżu szkoły, przedszkola itp. - brakuje mi mniej więcej 2 mln złociszów :wink:

S.P.
06-09-2009, 14:37
A ja doskonale rozumiem autora tego postu. Pięć lat temu wprowadziliśmy się do domu 15 km pod Szczecinem. Początkowo była euforia, syn zapisany do lo0kalnej podstawówki etc. Załamanie przyszło gdy urodziło się drugie dziecko, starsze trzeba było wozić do miasta do gimnazjum, mąż wyjechał do pracy. Miałam dość odległości, życia w aucie, błota, braku ulic i oświetlenia i całego tego dymu wokół domu. Teraz już wszystko się poukładało, dzieci rosną, ja się starzeję i miasto coraz mniej mnie kręci. Chyba się przyzwyczaiłam. Już mi dobrze. Może i ty Micha się przyzwyczaisz, daj sobie trochę czasu a jak nie uda się, to nie męcz się tylko dawaj nogę do miasta. Czasu nikt nie zatrzyma, szkoda życia.

ziaba
07-09-2009, 08:44
Nie tak dawno zachciało mi się mieć kurną chatę, z maluśkimi otworkami okiennymi przytkanymi mchem.
Zdarzyło się to , kiedy ogarnął mnie szał mycia okien. W całym domu.

Po 24 oknie poczułam, że jeszcze jedno, a zacznę kąsać i pluć jadem.
Szczęściem owo chciejstwo kurnej minęło.

Czasem nas coś przerasta, jak przeginamy normalnie.
Kurna.

elutek
07-09-2009, 15:28
sorry za O.T. :) ale - ziaba - masz naprawdę 24 okna? :o
ja mam tylko 11 :oops: :lol:

magpie101
07-09-2009, 15:30
sorry za O.T. :) ale - ziaba - masz naprawdę 24 okna? :o
ja mam tylko 11 :oops: :lol:

Ja tez 11 z ta roznica, ze dla mnie to AŻ 11 :P .

ziaba
07-09-2009, 16:39
Aliści 24 w tym 2 połaciowe.
Zapomniałam , że nie policzyłam szklanego wiatrołapu.
No to 26 szybek do umycia. :lol:

Można czasem zwątpić. 8)
Ale tylko czasem.

A tak w ogóle to uuuuuuwielbiam swój dom. :D

qwert
29-09-2009, 11:12
3 dni temu postanowilismy,ze to juz czas sie przeniesc. moja zona wpadla w poploch, ktoego kompletnie nie rozumialem. nagle przestalo jej sie chcec wyprowdzic. sila ja zmusilem.

teraz to ja mam dola. czuje sie obco w domu, ktory 3 lata dzien w dzien budowalem. dziwne lęki i wogole deprecha.

nie wiem o co chodzi. zonie nie mowie, ze serce mam pod gardlem, ze sie czegos boję, bo ta odzyla po wprowadzeniu się do garderoby:)

mysli mam takie, zeby dom (170m2 + 90m2 piwnicy) sprzedac i wrocic na stare smieci (50m2).

paranoja jakas.

:( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :(

cieszynianka
29-09-2009, 19:11
3 dni temu postanowilismy,ze to juz czas sie przeniesc. moja zona wpadla w poploch, ktoego kompletnie nie rozumialem. nagle przestalo jej sie chcec wyprowdzic. sila ja zmusilem.

teraz to ja mam dola. czuje sie obco w domu, ktory 3 lata dzien w dzien budowalem. dziwne lęki i wogole deprecha.

nie wiem o co chodzi. zonie nie mowie, ze serce mam pod gardlem, ze sie czegos boję, bo ta odzyla po wprowadzeniu się do garderoby:)

paranoja jakas.

:( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :(

Musisz go oswoić :wink:
Chyba każda taka zmiana niesie ze sobą wielką dawkę emocji, stresu, niepewności. Myślę, że wszyscy tak samo czują tylko w różnym natężeniu i w różny sposób się to u każdego przejawia.
Trzymam kciuki za szybkie wygramolenie się z doła :wink:

Nefer
29-09-2009, 19:18
Aliści 24 w tym 2 połaciowe.
Zapomniałam , że nie policzyłam szklanego wiatrołapu.
No to 26 szybek do umycia. :lol:

Można czasem zwątpić. 8)
Ale tylko czasem.

A tak w ogóle to uuuuuuwielbiam swój dom. :D

Mnie powaliło mycie jedynie dachowych - 10 szt :):)


Ale do domu chyba trzeba się przyzwyczaić. Ja na razie spałam tylko jedną noc. Ale poranek byl boski : śpiew ptaków, kawa na tarasie ... jesoooo chyba przestanę chodzić do roboty jak się przeprowadzę ...

qwert
01-10-2009, 09:59
ten taras i te ptaki, to mialem cale lato i tez myslalem, ze przestane chodzic do pracy.

tymczasem prawdziwe emocje pojawily sie po przeprowadzce.

ktos tu pisal wczesniej, ze w malym domu ludzie sie o siebie bardziej ocieraja.

a najgorsze są nocne trzaski, nieznanego pochodzenia.

ogolnie dom jest na odludziu, momo,ze do centrum 15min samochodem.

do okola laki, konie, barany i krowy. 300m od domu las. pieknie.

ale i tak jakos tak dziwnie :(((

Paty
02-10-2009, 07:32
a u mnie znowu jak bumerang powrócił temat .........".po co nam to było"......dołożyła się do tego sprzedaż mojego auta,nowy dopiero będzie w grudniu , zero komunikacji miejskiej ew. pól godziny drogi do najbliższego przystanku a i tak w pracy byłabym godzinę przed czasem ..............mąż musi po mnie przyjeżdżać ..........wkurza się że rozwala mu to dzień w robocie, potem zabrać córkę ze szkoły i jeszcze po 18 przyjechać po mnie do roboty.................koszmar..................z barku czasu na ogrodzie nie byłam 2 tygodnie, co kupię jakieś drzewko to zdycha bo nie ma czasu go wsadzić, szybko robi się ciemno , w soboty zazwyczaj leje..................niby 8 km od miasta a dojazd do dupy 600 m błotnistej drogi , auto całe umorusane, przed wjazdem do garażu trzeba je spłukać .............BEZ SENSU......... najgorsze jest to że nie ma w mieście czego kupić, mieszkań się nowych nie buduje , domy nieciekawe na rynku wtórnym................... :evil: :evil: :evil: :evil: po 5 latach wiem że to nie dla mnie, chyba czas podjąć ostateczną decyzję

............wybierając lokalizację na dom ma się chyba jakieś zaćmienie umysłu, nie zwraca sie uwagi na ważne rzeczy ..............dobry dojazd, komunikacja miejska itp. patrzy się tylko żeby było ładnie , cicho i blisko do lasu............tak i owszem ale to dla ludzi którzy nie pracują, na zakupy wystarczają im małe wiejskie sklepiki i w mieście muszą byc raz na tydzień..................dla mnie idealnym rozwiązaniem byłoby duże mieszkanie w bloku na nowoczesnym osiedlu i domek letniskowy za miastem..............i chyba takim plan czas realizować.................

melanrz
02-10-2009, 07:45
Dziwne to... My chcemy sie wyniesc do domku, a wy nie chcecie juz tam mieszkac (choc kiedys o nim marzyliscie). My znalezlismy fajny domek stary do remontu. Dojazd dobry, bo zjezdza sie z autostrady, przejezdza jakies 1,5 kilometra asfaltem, potem z 500-700metrow droga z takich kamykow z piaskiem i sie jest w cichym spokojnym miejscu...

kania
02-10-2009, 09:10
Dziwne to... My chcemy sie wyniesc do domku, a wy nie chcecie juz tam mieszkac (choc kiedys o nim marzyliscie).

A co ma piernik do wiatraka? :o :lol:

Paty
03-10-2009, 21:58
Dziwne to... My chcemy sie wyniesc do domku, a wy nie chcecie juz tam mieszkac (choc kiedys o nim marzyliscie). My znalezlismy fajny domek stary do remontu. Dojazd dobry, bo zjezdza sie z autostrady, przejezdza jakies 1,5 kilometra asfaltem, potem z 500-700metrow droga z takich kamykow z piaskiem i sie jest w cichym spokojnym miejscu...



wybudujesz, pomieszkasz kilka lat to wrócimy do tematu...............

Paty
03-10-2009, 22:08
Dziwne to... My chcemy sie wyniesc do domku, a wy nie chcecie juz tam mieszkac (choc kiedys o nim marzyliscie).

A co ma piernik do wiatraka? :o :lol:


marzenia ,plany a rzeczywistość to dwie różne sprawy , czasami to o czym marzysz i wydaje ci się że dla ciebie najlepsze staje się twoją udręką.........nie wiem czy masz dzieci, bo to diametralnie zmienia obraz mieszkania po za miastem , przedszkole, szkoła............klikaset metrów drogi z kamyczkiem to świetna sprawa pod warunkiem że nie jeździ tam ciężki sprzęt typu, cięzarówki, traktory z całym majdanem, bo to co było ubitą drogą staje sie wyboistym duktem, potem popada deszcz, robi się błoto , kałuże , doły twój samochód bardzo szybko ląduje u mechanika bo siada zawieszenie , wjeżdzając na swoja posesję vel do garażu całą kostke masz uwalaną w błocie od brudnych kół a samochód "po pachy ", potem zima i pytanie co rano czy ktoś odśnieżył, a jak się zepsuje samochód to ile będe drałował do najbliższego przystanku i czy wogóle jest jakiś przystanek.....................wybierając miejsce do mieszkania o tych sprawach raczej sie nie myśli to wychodzi w "parniu" ............i całą radośc mieszkania w swoim domu szlag trafia bo takie "drobiazgi" uprzykrzaja ci życie...........

Żelka
03-10-2009, 22:11
Ja mam czasami wszystkiego dosyc. :roll: Ale nie wiem czy to sie liczy.
No i mialam tak tez jak w mieszkaniu mieszkalam, wiec teraz nie wiem czy to tylko o dom chodzi, czy to ja. :D
Nie mniej jednak zdarza mi sie powiedziec "pieprzona wiocha". :lol:

braza
05-10-2009, 22:26
Właśnie jestem na etapie "deprechy własnego domu"!! Tyle marzeń, walki o ten upragniony własny świat... a w tej chwili pierdyknęłabym wszystko i wróciła do tego swojego M-ileśtam ze "złotą młodzieżą" pod oknami, sąsiadami z trzech stron świata (czwarta wolna, bo to ostatnie piętro) i całym tym zgiełkiem, ale też i z ciepłem, oświetleniem w nocy, bliskością szkoły i sklepami pod nosem! Mam nadzieję, że kiedyś będę się z tych depresji śmiała

dabell
06-10-2009, 10:54
Pisałam już w wątku Paty o naszych wahaniach, i górkach i dołkach po przeprowadzeniu się pod miasto (1km do przystanku PKS i busów, sklepik wiejski dobrze zaopatrzony 300m, masarz na ulicy, piekarnia 1 km).
Dojazd samochodem nie jest problemem - asfalt kończy się 100m przed wjazdem do nas, dalej droga jest utwardzona tłuczniem.
Ale bez 2 aut ani rusz. Kłopotem jest nawet logistyka na czas zostawienia auta u mechanika.

Przez 1,5 roku mieszkania w domu mielismy takich prawie decyzji o sprzedaży domu juz kilka :-? . Najgorzej było przed wakacjami - bo czekała nas perspektywa szkoły podstawowej.
W tej chwili dalismy sobie czas ok. 4-5 lat na zastanowienie. Dlaczego akurat tyle? Mamy czas do gimnazjum :-).
Stwierdzililismy, że dzieci (7,5 i 5,5 lat) są za małe by same być czy to w mieszkaniu czy też w domu. Jak pójda do gimnazjum to będzie pora na usamodzielnienie się - czyt. ewentualne powroty do domu bez rodziców, wyjścia na zajęcia dodatkowe.
Na razie wybraliśmy taką szkołę, by miały zorganizowane zajęcia do min. 15-tej (po szkole - na razie świetlica, ale potem będa czekały w bibliotece, zaraz obok szkoły jest też basen).
W tym czasie skorzystają tez najwiecej na posiadaniu domu - w sprzyjających okresach - od wiosny do jesieni po powrocie do domu sa długo na dworze - w mieszkaniu tego nie miałyby. Jak pójdą do gimnazjum, to znając życie ważniejsze staną się kontakty towarzyskie i mozliwośc wyjścia samodzielnego i szybkiego przemieszczania sie po mieście.
Zanim to nastąpi za te 5 lat - odbędzie się chyba debata rodzinna :-? :roll: .

kuleczka
06-10-2009, 22:28
3 dni temu postanowilismy,ze to juz czas sie przeniesc. moja zona wpadla w poploch, ktoego kompletnie nie rozumialem. nagle przestalo jej sie chcec wyprowdzic. sila ja zmusilem.

teraz to ja mam dola. czuje sie obco w domu, ktory 3 lata dzien w dzien budowalem. dziwne lęki i wogole deprecha.

nie wiem o co chodzi. zonie nie mowie, ze serce mam pod gardlem, ze sie czegos boję, bo ta odzyla po wprowadzeniu się do garderoby:)

mysli mam takie, zeby dom (170m2 + 90m2 piwnicy) sprzedac i wrocic na stare smieci (50m2).

paranoja jakas.

:( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :(
Założyłam tu kiedyś temat "depresja w nowym domu", objawy miałam wypisz wymaluj jak Twoje.
Trochę to potrwało, ale minęło bezpowrotnie :D
Także głowa do góry.

tablo
14-10-2009, 10:33
Kuleczka, a ile to trwa??? Bo ja sie mecze... Podobno w pierwszym roku mysli sie o poprzednim miejscu i zyje jeszcze starrymi sprawami, w drugim przyzwyczajamy sie i zapuszczamy korzenie, a w trzecim juz nie chcielibysmy wracac do tego co bylo...

kuleczka
14-10-2009, 12:51
Tablo, u mnie to jakieś 2 miesiące było bardzo źle, musiałam brać środki uspokajające, wprawdzie ziołowe bez recepty, ale brałam maksymalną dawkę.
Potem już było lepiej, ale miałam nawroty, szczegolnie po powrocie z kilkudniowego wyjazdu czułam się znów obco i nieswojo.
Po pół roku w miarę się zaklimatyzowałam, ale dopiero po 2 latach poczułam tak naprawdę, że to mó dom.
Mieszkam 3 i pół roku i w chwili obecnej jest to moje miejsce na ziemi, do ktorego uwielbiam wracać.
Stety/niestety planujemy z mężem budowę następnego, bo ten co tu kryć jest dla nas za duży.
Już się boję co to będzie :)

iza mama gabora
14-10-2009, 13:07
Przyznam,że i mnie to czasami męczy.Ale to "czasami" zdarza się tylko zimą,gdy zawieje a ja muszę z mojej norki wyłazić do miastowych.Owszem,nie raz zdarzyło mi się podjechać pod moje,dawne mieszkanie z ogródkiem,na cichej uliczce w środku miasta...Ale tam już jest jakoś tak..."kurzowo"...
Niee,ogólnie to mieszkanie w domu jest jednak super :D

kamykkamyk2
17-10-2009, 13:51
Jak czytam te pierdoły to aż mnie skręca. Po jaką choler... przeprowadzaliście się za miasto, a teraz narzekacie. A to brak komunikacji, a to brak niektórych mediów, a to kina, słychać dziwne odgłosy itp. Niektórzy chyba już zapomnieli jak żyło się wcześniej.
Ja urodziłem się na peryferiach 40 tys. miasteczka, do szkoły podstawowej miałem jakieś 3 km, a do średniej ok 4,5. Przważnie dojeżdzałem tam autobusem, jeżeli akurat pasował, a jak nie to zostawała "piechotka". Nie mieliśmy telefonu, ani samochodu, do sklepu 500m. Z mediów były: woda z hydroforu, piec węglowy, ciągle przepełnione szambo.
Po zaliczeniu "woja" zostałem w Warszawie i zamieszkałem w bloku. Podobały mi się częste imprezki, dobra i szybka komunikacja, park, kino, centra handlowe niedaleko od domu, nie było nic do roboty, poza tylko opłaceniem czynszu, ale to do czasu. Po około 3 latach zaczęło mnie nudzić takie życie, w czasie wolnym brakowało mi relaksu w zaciszu podwórka, jak za dawnych lat młodzieńczych, przeszkadzały mi sąsiedzkie imprezy , gdy musiałem wstać na drugi dzień o 5 rano, żeby zdążyć do pracy itp.
Po pewnym czasie zacząłem myśleć o przeprowadzce poza miasto, blisko lasu, a może nawet wody. Decyzję o zanlezieniu czegoś podjeliśmy z żoną, gdy zaszła w ciążę. Przypomniało mi się dzieciństwo, podwórko, swoja piaskownica, tak bym chciał żeby tak miało moje dziecko. Znalezliśmy takie miejsce ok 30 km od Warszawy. Wiejski domek z lat 70, do generalnego remontu, ale położony bezpośrednio nad rzeką, do lasu ok 1 km. Komunikacja PKS, z mediów prąd i gaz.
Oczywiście doszły narzekania teściowej, mieszkającej całe życie w bloku z płyty, nie przeprowadzajcie się na takie zad..pie, dziecko będzie miało daleko do przedszkola, szkoły, będzie ograniczone ze względu na niższy poziom szkól wiejskich itp.
Sprzedaliśmy mieszkanie, przeznaczając pieniądze na remont. Zwolniłem się z pracy i podjąłem się remontu domu, w większości prac wykonując samodzielnie.
Remont trwał 3 lata, a jeszcze wszystko jest nie skończone. Została do wykonania połowa ogrodu, łazienka na piętrze. Z z uwagi na fakt że muszę opiekować się dzieckiem, gdyż żona po 8 miesiącach wróciła do pracy, więc na remont wykorzystuje każdą wolną chwilę, sobotę i niedzielę. Ale od roku już mieszkamy w naszym domku na wsi zajmując parter.
Często miałem dość tego przeciągającego się remontu, ale mimo wszystko jestem szczęśliwy. Zrobiłem dziecku piaskownicę, chodzimy na spacery , mamy pieska. Kilometr dalej jest super plac zabaw, na którym nie ma tłoku, jak w mieście. Od tego roku mamy wodę z wodociągu, a w poprzednim uruchomiono komunikację miejską. Sklep jest na przeciwko naszej działki.
Sprawa się trochę skomplikuję jak za rok córka skończy 3 lata i pójdzie do przedszkola, a ja do pracy, potrzebny będzie drugi samochód a funduszy brak (pracuje jedna osoba), ale mimo wszystko chcę MIESZKAĆ NA WSI.

Pozdr

magpie101
17-10-2009, 15:45
Mieszkam na zadupiu, do miasteczka 3 tys. mieszkancow mam 4 km, do miasta wiekszego 40 km.
Od nas nie jezdzi doslownie nic, z miasteczka kilka pociagow na dobe, wiec 2 auta sa niezbedne. Jesli jedno odstawimy do mechanika wtedy jest problem, syna tez trzeba nieraz gdzies zawozic, droga do domu - blocko, ciagle jest co robic dookola i w srodku ale mieszkajac dwa lata nie mam dosyc mieszkania w domu.

kuleczka
19-10-2009, 15:41
W moim przypadku to nie była niechęć do wsi i wszelkich konsekwencji zamieszkania na tejże.
To był typowy szok z powodu zmiany plus baardzo długo okres adaptacyjny do nowych warunków, miejsca, otoczenia.....

Teraz za żadne skarby swiata nie wróciłabym do szuflady w bloku.
Jednak rozumiem, że komus na dłuższą metę może taki styl zycia nie przypaść do gustu.
I przenigdy nie napisałabym, że cudze problemy to "pierdoły".

Paty
19-10-2009, 18:31
Jak czytam te pierdoły to aż mnie skręca. Po jaką choler... przeprowadzaliście się za miasto, a teraz narzekacie. A to brak komunikacji, a to brak niektórych mediów, a to kina, słychać dziwne odgłosy itp. Niektórzy chyba już zapomnieli jak żyło się wcześniej.
Ja urodziłem się na peryferiach 40 tys. miasteczka, do szkoły podstawowej miałem jakieś 3 km, a do średniej ok 4,5. Przważnie dojeżdzałem tam autobusem, jeżeli akurat pasował, a jak nie to zostawała "piechotka". Nie mieliśmy telefonu, ani samochodu, do sklepu 500m. Z mediów były: woda z hydroforu, piec węglowy, ciągle przepełnione szambo.
Po zaliczeniu "woja" zostałem w Warszawie i zamieszkałem w bloku. Podobały mi się częste imprezki, dobra i szybka komunikacja, park, kino, centra handlowe niedaleko od domu, nie było nic do roboty, poza tylko opłaceniem czynszu, ale to do czasu. Po około 3 latach zaczęło mnie nudzić takie życie, w czasie wolnym brakowało mi relaksu w zaciszu podwórka, jak za dawnych lat młodzieńczych, przeszkadzały mi sąsiedzkie imprezy , gdy musiałem wstać na drugi dzień o 5 rano, żeby zdążyć do pracy itp.
Po pewnym czasie zacząłem myśleć o przeprowadzce poza miasto, blisko lasu, a może nawet wody. Decyzję o zanlezieniu czegoś podjeliśmy z żoną, gdy zaszła w ciążę. Przypomniało mi się dzieciństwo, podwórko, swoja piaskownica, tak bym chciał żeby tak miało moje dziecko. Znalezliśmy takie miejsce ok 30 km od Warszawy. Wiejski domek z lat 70, do generalnego remontu, ale położony bezpośrednio nad rzeką, do lasu ok 1 km. Komunikacja PKS, z mediów prąd i gaz.
Oczywiście doszły narzekania teściowej, mieszkającej całe życie w bloku z płyty, nie przeprowadzajcie się na takie zad..pie, dziecko będzie miało daleko do przedszkola, szkoły, będzie ograniczone ze względu na niższy poziom szkól wiejskich itp.
Sprzedaliśmy mieszkanie, przeznaczając pieniądze na remont. Zwolniłem się z pracy i podjąłem się remontu domu, w większości prac wykonując samodzielnie.
Remont trwał 3 lata, a jeszcze wszystko jest nie skończone. Została do wykonania połowa ogrodu, łazienka na piętrze. Z z uwagi na fakt że muszę opiekować się dzieckiem, gdyż żona po 8 miesiącach wróciła do pracy, więc na remont wykorzystuje każdą wolną chwilę, sobotę i niedzielę. Ale od roku już mieszkamy w naszym domku na wsi zajmując parter.
Często miałem dość tego przeciągającego się remontu, ale mimo wszystko jestem szczęśliwy. Zrobiłem dziecku piaskownicę, chodzimy na spacery , mamy pieska. Kilometr dalej jest super plac zabaw, na którym nie ma tłoku, jak w mieście. Od tego roku mamy wodę z wodociągu, a w poprzednim uruchomiono komunikację miejską. Sklep jest na przeciwko naszej działki.
Sprawa się trochę skomplikuję jak za rok córka skończy 3 lata i pójdzie do przedszkola, a ja do pracy, potrzebny będzie drugi samochód a funduszy brak (pracuje jedna osoba), ale mimo wszystko chcę MIESZKAĆ NA WSI.

Pozdr



a ty zanim włożyłeś palucha we wrzątek to wiedziałeś że będzie bolec???????????

matka dyrektorka
19-10-2009, 19:09
a ty zanim włożyłeś palucha we wrzątek to wiedziałeś że będzie bolec???????????
a ty nie ??? :o

Paty
19-10-2009, 20:03
a ty zanim włożyłeś palucha we wrzątek to wiedziałeś że będzie bolec???????????
a ty nie ??? :o



to jest taaaaaaaaaaka ogromna przenośnia :lol: :lol: :lol: :lol:


skąd mogłam wiedzieć że jak przeprowadzę się na wieś to będzie mi tam źle ...........cały czas wydawało mi się że to jest to czego mi potrzeba i będzie to spełnienie moich marzeń................paluch zabolał cholernie.......... :lol: :lol: :lol:

matka dyrektorka
20-10-2009, 08:05
przenośnia ....no dobra :wink:
nieomal całe życie mieszkałam na wsi , do szkoły 4 kilometry,do sklepu 2...
samochodu rodzice nie mieli ,autobus jakieś półtora kilometra dalej
Nie zauważałam upierdliwości dojść i dojazdów bo były normalne :D
potem zamieszkałam w miasteczku spokojnym, cichym, miód malina
sklep pod blokiem, kino 200 metrów dalej
byłam nieomal dorosła a wizja samodzielnego mieszkania przesłaniała wszystko :roll:
pomieszkałam tam ze dwa lata , na granicy depresji i z podkulonym ogonem wróciłam na wieś (bolał paluch :wink: )
jakiś czas póżniej znów zamieszkałam w mieście(pod miastem) mieszkałam tydzień tam a tydzień na wsi , jak mi miasto dawało w dupę, brałam niemowlaka i bety (byliśmy bez samochodu) i jechałam do chałupki pod lasem
w domu -5 stopni doprowadzenie do przyzwoitej temperatury trwało dwa dni
dzieciak spał w kombinezonie , przebieranie pod kołdrą (nieżle byłam zdesperowana :roll: )teraz za to zupełnie nie choruje :wink:
po czterech latach znalazłam swoje miejsce na ziemi ,do miasta mogę do pracy a dzieci do szkoły (u nas nie ma :D )
zimą pracuję w domu, wiozę małą do przedszkola autobusem ,duży radzi sobie sam , zakupy codzienne w wiejskim sklepiku , większe niemąż z miasta przywozi, imprezy zwykle u nas z noclegiem (w razie konieczności powrotu tez sie da zrobić), odpowiednia odległośc od obu mamuś :wink: , i ten luksus że mogę w "majtkach" wyjść przed dom i nikt nie zwróci na to uwagi,
a że czasem nie ma komu drewna przynieśc albo trawy skosić albo nagle gaz się skończy, i że prądu często nie ma ... są plusy dodatnie i plusy ujemne :wink:
nigdy więcej miasta (wieśniara jestem czy co :wink: )

ło matko takiego długiego posta jeszcze nigdy nie stworzyłam

kamykkamyk2
20-10-2009, 08:37
a ty zanim włożyłeś palucha we wrzątek to wiedziałeś że będzie bolec???????????

Oczywiście że nie. Źle mnie zrozumiałaś. Przecież napisałem, że mieszkałem jakiś czas w bloku, nie pasowało mi, więc przeprowadziłem się na wieś. I o to mi chodziło, nie pasuje, to sprzedajesz wszystko i wracasz do bloku.

tablo
20-10-2009, 09:15
kuleczko,
bardzo serdecznie dziekuje Ci za twoja wypowiedz, podtrzymujesz mnie na duchu, zreszta nie tylko mnie
Dzieki!!!!

A wszystkim niedowiarkom powiem, ze mieszkanie w duzym miescie moze dawac niesamowite szczescie. Ja tego doswiadczylam i Bogu dziekuje, ze moglam poznac magiczny klimat Poznania, Wroclawia, a po czesci rowniez Katowic i Krakowa.

Nigdy nie smialam sie z tych, kt. wybrali wies. Wazne jest, by kazdy znalazl swoje miejsce i czul sie z tym dobrze.

Contel
04-11-2009, 20:15
3 dni temu postanowilismy,ze to juz czas sie przeniesc. moja zona wpadla w poploch, ktoego kompletnie nie rozumialem. nagle przestalo jej sie chcec wyprowdzic. sila ja zmusilem.

teraz to ja mam dola. czuje sie obco w domu, ktory 3 lata dzien w dzien budowalem. dziwne lęki i wogole deprecha.

nie wiem o co chodzi. zonie nie mowie, ze serce mam pod gardlem, ze sie czegos boję, bo ta odzyla po wprowadzeniu się do garderoby:)

mysli mam takie, zeby dom (170m2 + 90m2 piwnicy) sprzedac i wrocic na stare smieci (50m2).

paranoja jakas.

:( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :(
Założyłam tu kiedyś temat "depresja w nowym domu", objawy miałam wypisz wymaluj jak Twoje.
Trochę to potrwało, ale minęło bezpowrotnie :D
Także głowa do góry.

czytałem i powiem Wam e też przez pierwszy rok tak miałem mimo że dom mam prawie w centrum Łodzi , z ekstra dojazdami szkołami itd itp to deprecha była że hej , ale jak u kuleczki na szczescie samo przeszło jakręką odjął :D więc głowa do góry ,przejdzie na bank

bitter
15-11-2009, 19:40
A ja właśnie chce sprzedać kończony dom. Nie mam już siły na kolejne wydatki. Kredyt na 35 lat w 100% i koszt utrzymania domu mnie przerósł. Na dziś jestem w stanie płacić ale przeliczyłem się z wydatkami o 100tys. Czy znacie takie przypadki? Szkoda mi włożonej pracy i utraconych marzeń ale nie widzę innego wyjścia. Odmawiać sobie wakacji, wycieczek i przyjemności i tylko dom dom i dom i stres że straci się prace to na ratę nie starczy. Już teraz to mam a to dopiero początek.

iwomalinka
15-11-2009, 19:57
A ja właśnie chce sprzedać kończony dom. Nie mam już siły na kolejne wydatki. Kredyt na 35 lat w 100% i koszt utrzymania domu mnie przerósł. Na dziś jestem w stanie płacić ale przeliczyłem się z wydatkami o 100tys. Czy znacie takie przypadki? Szkoda mi włożonej pracy i utraconych marzeń ale nie widzę innego wyjścia. Odmawiać sobie wakacji, wycieczek i przyjemności i tylko dom dom i dom i stres że straci się prace to na ratę nie starczy. Już teraz to mam a to dopiero początek.

Bitter no co Ty?! Nie możesz się teraz poddać!!!! Masz piękny dom i całe serce w nim zostawione. Masz teraz chwile zwątpienia i załamania. To minie i dasz rade!!! Musisz dać! Pamiętaj- nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło- i tego się trzymaj!!!
A ja będę trzymać kciuki żeby wszystko się dobrze skończyło :wink:

stefan_1961
15-11-2009, 21:18
A ja właśnie chce sprzedać kończony dom. Nie mam już siły na kolejne wydatki. Kredyt na 35 lat w 100% i koszt utrzymania domu mnie przerósł. Na dziś jestem w stanie płacić ale przeliczyłem się z wydatkami o 100tys. Czy znacie takie przypadki? Szkoda mi włożonej pracy i utraconych marzeń ale nie widzę innego wyjścia. Odmawiać sobie wakacji, wycieczek i przyjemności i tylko dom dom i dom i stres że straci się prace to na ratę nie starczy. Już teraz to mam a to dopiero początek.

Potraktuj to jak inwestycję. Odstaw na chwilę, ochłonij, przemyśl. Nie działaj pochopnie.

retrofood
16-11-2009, 06:13
Odmawiać sobie wakacji, wycieczek i przyjemności i tylko dom dom i dom i stres że straci się prace to na ratę nie starczy. Już teraz to mam a to dopiero początek.

Wszyscy tak mają. Przyjemności, srości i dupości...
Zapraszam tu:
http://forum.muratordom.pl/a-wy-narzekacie-ze-wam-zle,t174168.htm

Paty
17-11-2009, 18:47
A ja właśnie chce sprzedać kończony dom. Nie mam już siły na kolejne wydatki. Kredyt na 35 lat w 100% i koszt utrzymania domu mnie przerósł. Na dziś jestem w stanie płacić ale przeliczyłem się z wydatkami o 100tys. Czy znacie takie przypadki? Szkoda mi włożonej pracy i utraconych marzeń ale nie widzę innego wyjścia. Odmawiać sobie wakacji, wycieczek i przyjemności i tylko dom dom i dom i stres że straci się prace to na ratę nie starczy. Już teraz to mam a to dopiero początek.



a ja Cię rozumiem i chyba lepiej mieć spokojną głowę bez kredytu na dożywocie, cieszyć się wakacjami, pozwalać sobie na rożne przyjemności, nieplanowane wydatki.............bo przecież własny dom nie dla wszystkich musi byc szczęściem
sprzedaj chałupę, odetchnij i żyj spokojnie

bitter
18-11-2009, 07:04
............wybierając lokalizację na dom ma się chyba jakieś zaćmienie umysłu, nie zwraca sie uwagi na ważne rzeczy ..............dobry dojazd, komunikacja miejska itp. patrzy się tylko żeby było ładnie , cicho i blisko do lasu............tak i owszem

A ja wybierając dom własnie myślałem o takiej lokalizacji aby było cicho i spokojnie ale z dobrym dojazdem. Niestety jedyne w czym się pomyliłme to w tym że stac mnie będzie na wykończenie domu więc go sprzedaję. Miesjcowość Kliniska Welkie Pod Szczecinem. http://img697.imageshack.us/img697/3743/280e.jpg
Przepraszam za trochę offtop ale moze jest ktoś zainteresowany.

Pozdrawiam
Wojtek
728 972-127

bitter
18-11-2009, 12:38
A ja właśnie chce sprzedać kończony dom. Nie mam już siły na kolejne wydatki. Kredyt na 35 lat w 100% i koszt utrzymania domu mnie przerósł. Na dziś jestem w stanie płacić ale przeliczyłem się z wydatkami o 100tys. Czy znacie takie przypadki? Szkoda mi włożonej pracy i utraconych marzeń ale nie widzę innego wyjścia. Odmawiać sobie wakacji, wycieczek i przyjemności i tylko dom dom i dom i stres że straci się prace to na ratę nie starczy. Już teraz to mam a to dopiero początek.

Potraktuj to jak inwestycję. Odstaw na chwilę, ochłonij, przemyśl. Nie działaj pochopnie.

a jaka to inwestycja, nie ma ruchu w nieruchomościach, ceny już nie rosną




Bitter no co Ty?! Nie możesz się teraz poddać!!!! Masz piękny dom i całe serce w nim zostawione. Masz teraz chwile zwątpienia i załamania. To minie i dasz rade!!! Musisz dać! Pamiętaj- nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło- i tego się trzymaj!!!
A ja będę trzymać kciuki żeby wszystko się dobrze skończyło :wink:
Ale co mi po domu kiedy mieszkam w wynajętym mieszkaniu i nie mam skąd wziąć 100tys na urządzenie domu? Chcę go sprzedać i już. Martwi mnie tylko bezruch w nieruchomościach o którym wspomniałem już wyżej.

EZS
18-11-2009, 13:13
Ale co mi po domu kiedy mieszkam w wynajętym mieszkaniu i nie mam skąd wziąć 100tys na urządzenie domu? Chcę go sprzedać i już. Martwi mnie tylko bezruch w nieruchomościach o którym wspomniałem już wyżej.

Nie rozumiem cię
po co się pchałeś w taki dom z kosztownym dachem, zapewne duży itd... No ale ja nie o tym, gdyby babcia miała wąsy...
Ja raczej o tym, że jeżeli mieszkasz w wynajętym mieszkaniu a budowałeś na kredyt, to po sprzedaniu spłacisz kredyt i co? NAdal wynajęte mieszkanie? Nie ma już tak dobrze, że za wybudowany dom dadzą ci dużo więcej, niż w niego sam włożyłeś. Na drugi domek raczej nie starczy...No, chyba że budowałeś gospodarczo robiąc wszystko sam i teraz chcesz mieć z tego zysk. Bo jeżeli nie, to bez sensu.
Nie lepiej wykończyć jako tako parter, zrobić odbiór częściowy, zamieszkać, przestać płacić za wynajem i dopiero wtedy pomyśleć - sprzedać, wykończyć?

ewuniamiii
19-11-2009, 11:17
:roll:

bitter
19-11-2009, 19:09
Ciekawy pomysł z tymi niemcami ;-) tylko co oni będą robić w moim domu? hmmm mogli by sobie robic zdjecia.

A co do tego ze wybudowałem drogi dom ... dostalem duzy kredyt na ktory bylo mnie stac a koniunktura pozwalala sprzedac dom "w razie co"

Dziś po 1,5 roku zarabiam mniej a sprzedać ciężko. I nie chce cale na nim zarabiac, chce tylko oddac kredyt. Nie bede zalowal ponad roku chodzenia za dzialka i roku pilnowania budowy.

aaggaa
07-02-2010, 11:52
odnośnie tego że finansowo nie damy rady -z rok po zakupie działki męczyłam męża przez parę miesięcy :o budziłam go w srodku nocy i płakałam że nie damy rady :o .miałam taki w sobie strach :-? ,naszczęscie mąż i inni podtrzymywali mnie .Znajoma mówiła tak"wiesz gdzie wtedy będziesz mnie wyciągała na spacer!!!!!!!!!! i wiesz że dopiero będziesz ryczeć że to nie wy tu mieszkacie". Teraz już mieszkam 2 rok jest super to jest moje miejsce na ziemi.Ale pierwsze miesiące :cry: makabra.Dzieciaki 16 i 14 lat -miały najgorzej im te 3-4 km robiły krzywdę. Nie dość że to trudny okres dla młodzieży to do tego wyrwaliśmy ich od rówiesników.Mi też brakowało ,spontanicznych odwiedzin znajomych itp. W starym domku mamy dla siebie parter-mieliśmy mieszkać na dwa domy przez początkowy okres,żeby było łatwiej nam i dzieciakom i jak do tej pory nie skorzystaliśmy z tej opcji. Czyli mojej młodziezy też pasuje domek :wink:

agapanta
24-02-2010, 18:13
bitter masz bardzo ładny dom i myślę ,że wkrótce ktoś go kupi.Tylko szkoda Twojej ciężkiej pracy ale może za kilka lat wybudujesz nowy dom i w nim zamieszkasz .Tego Ci życzę z całego serca