PDA

Zobacz pełną wersję : Budowa domu - czy zawsze wielkie nerwy?



Egon
30-07-2009, 21:02
Czy są wśród szanownych forumowiczów osoby, którym udało się wybudować wymarzony dom bez wielkich nerwów i absolutnie mile wspominają czas budowy. Jeśli są takie osoby (mam taką nadzieję :D), niech podzielą się z resztą, co ich zdaniem zadecydowało o tak pozytywnym przebiegu inwestycji: gruntowne zaplanowanie i przygotowanie całości robót przed ich rozpoczęciem, staranny dobór ekip budowlanych, spisywanie pisemnych umów z wykonawcami, dobrze wybrany kierownik budowy, czy też inne czynniki.

Zapraszam do podzielenia się swoimi cennymi doświadczeniami.

Barbossa
30-07-2009, 21:11
z pewnością będzie bez nerw, jak budżet będziesz miał unlinited

djcezar
30-07-2009, 21:14
Witam ,
Powiem tak, Jak narazie bardzo miło wspominam czas budowy, aczkolwiek jeszcze się nie skończył ponieważ jestem na etapie murowania poddasza a czeka mnie jeszcze krycie dachu i cała reszta, ale nie żałuję. powiem tak: fundamenty, wykopy pod nie, szalowanie, zrobiłem sam z pomocą znajomych. Natomiast do ścian parteru miałem ekipe. jak zobaczyłem jak mi wymurowali parter to im podziekowałem i sam z kumplem zrobiłem strop a teraz muruję poddasze. Ale przeciez się nie denerwuję bo i po co, zycie takie krótkie, powiem tak jakby mi robiły wszystko ekipy to chyba bym połowę poprzetrącał. ale oczywiście bez nerwów.
\Pozdrawiam i życzę wytrwałości w budowaniu.

djcezar
30-07-2009, 21:18
Do Barbossa,
Jak budzet bedzie unlimited to i nerwy będą unlimited, bo trza pozniej wszystkie niedoróbki, które również będą unlimited doprowadzić do stanu z projektu, a jeśli budzet unlimited to nerwy, będą narastały do kwadratu niedoróbek.
pozdrawiam czytających.

Barbossa
30-07-2009, 21:23
do djcezar,
a czemu nie logarytmicznie :roll:

djcezar
30-07-2009, 21:25
O widzisz, lepiej tak wygląda, logarytmicznie - super uwaga.
Do czytających to siedzę z pifkiem w ręce i normalnie głupoty mi chodzą po głowie.
Pozdrawiam

sql
30-07-2009, 21:39
ja też jeszcze budowy nie skończyłem, ale uważam że to super przygoda i bardzo się cieszę, że ją rozpocząłem :),
zdarzały się chwile wkurzenia, ale potem przechodziło i jedzie się dalej, bo przyjemność patrzenia na swoje dzieło jest ogromna :)),

Monti2008
30-07-2009, 21:41
Ja dziś z żoną poprawiałem zbrojenie w wykopie (po ekipie budowlanej) bo jutro o 8:00 będzie beton. Najpierw trochę nerwów, a potem frajda jak nic :D

Claudii
30-07-2009, 21:43
U nas niby wszystko idzie zgodnie z planem ale zawsze jest jakieś ale....
Budujemy systemem gosp.tzn mamy kumatego murarza i 2 pomocników,my sami tylko po pracy zagladamy na budowę.Ja jestem bardzo dociekliwa i wnikliwym okiem śledzę każdy ruch na budowie ,sprawdzam zgodność z projektem.Wiele się nauczyłam i tu na forum i z gazet i z netu i jako baba "budująca" skorygowałam kilka błędów,które przeoczył nawet nasz architekt adoptujący projekt... np.nie dołożył mi żeber rozdzielczych na stropie nad garażem,długość belek 6,60m.No to ja przeszukałam cały net na temat stropu teriva i juz byłam mądrzejsza i na drugi dzień do ekipy "robic mi tu 2 żebra rozdzielcze" :P Wiadomo jak to jest z kier.budowy przychodzi na budowę w bialych rękawiczkach na 5min a czasami i wcale nie przyjdzie tylko wali in blanko wpisy w dzienniku.To znowu pomocnik mi do roboty nie przyszedł i budowa spowolniła,a to zaś dostawa cementu się opóźniła.Ja osobiście uważam ,że zawsze jest jakaś nerwówka.Co do kasy to tym się akurat najmniej przejmuję.Od samego początku jak wzieliśmy kredyt z głową wydaję kasę ,trzymam się mocno kosztorysu dla banku i staram się nie dopuszczać do większych odstępstw , jak narazie jest git !

daggulka
30-07-2009, 21:57
u mnie tak:

ekipa górali postawiła dom po dach - bezproblemowo
instalacje - kolega , bezproblemowo
tynki - zaprzyjaźnieni górale, bezproblemowo
wylewki - wykonawcy z polecenia , bezproblemowo

i tutaj kończy się dobry nastrój , ponieważ:

wykończeniówka własnymi osobistymi moimi, taty i małża ręcami robiona : świątek , piątek , niedziela - do późnej nocy :roll:
niby też bezproblemowo , ale:
człowiek niedospany, często nienajedzony , przepracowany ..... nienajlepszy ma nastrój, nienajlepiej się czuje , choruje, jest wkur..... na cały świat i pod koniec tej wykończeniówki przychodzi deprecha a na widok farby chce się za przeproszeniem rzygać :roll:

niby bezproblemowo ...... ale w najbliższej pięciolatce nie planuję powtarzać tego desperackiego czynu jakim jest budowa domu .... a potem jak mi już przejdzie awersja - zobaczymy :wink: :roll:

Lenart
30-07-2009, 22:44
taaa... bez nerwów..........
samo sie zrobii.......
i to tak jak chcemy (odgaduje nasze myśli)
taaaa............................................. .......pomarzyć dobra rzecz

mario1976
30-07-2009, 23:00
Witam ,
Powiem tak, Jak narazie bardzo miło wspominam czas budowy, aczkolwiek jeszcze się nie skończył ponieważ jestem na etapie murowania poddasza a czeka mnie jeszcze krycie dachu i cała reszta, ale nie żałuję. .

Na tym etapie też miałem dobre samopoczucie. Robiła fajna ekipa, miałem dużo $$$ na koncie, wydając 5 000 przyjeżdżała ciężarówka materiałów.... Za 2 tygodnie się wprowadzamy:

- cykliniarza chciałem lać
- tak jak pisała daggulka - na widok gipsu, płyt, wełny, farby, stelaży etc. etc. chce mi się.... nie powiem co.
- wydając 5000 przywozili mi jeszcze niedawno płytki, wanienkę i kilka bzdetów transitem
- jak słyszę, czytam "wylewka" to mnie telepie (kułem swoją)
....

reasumując mam nadzieję, że za kilka lat będę to miło wspominał ale obecnie mam DOŚĆ i jestem pewien, że przez lub dzięki tej budowie mam kilka wrzodów więcej i prawdopodobieństwo zawału wzrosło.

Martinezio
31-07-2009, 07:42
Ja tam nie narzekam :) Trochę nerwów było, nie powiem, ale drobne na szczęście.
Też jesteśmy na etapie wykończeniówki i dopiero tu się zaczyna jazda, tak na prawdę. Robienie systemem gospodarczym, to wieczny brak czasu na wszystko i to, co opisała Smoczyca Daggulka ;)

Barbossa: nie tyle budżet unlimited (to też, poniekąd), ile time na budowę dążący do ethernity :lol:

zbigmor
31-07-2009, 07:50
Do Barbossa,
Jak budzet bedzie unlimited to i nerwy będą unlimited, bo trza pozniej wszystkie niedoróbki, które również będą unlimited doprowadzić do stanu z projektu, a jeśli budzet unlimited to nerwy, będą narastały do kwadratu niedoróbek.
pozdrawiam czytających.


Przy takim budżecie wystarczy zatrudnić kilku inspektorów nadzoru, którzy nie będą informowali o problemach, tylko je rozwiązywali informując tylko o sukcesach.

jareko
31-07-2009, 07:56
bez nerwów? To tylko jak sobie narysujecie zaczarowanym ołówkiem :lol:
Sam budowałem swoja chałupę i nie ma szansy by obyło sie bez nerwów, nie wierze po prostu w bezstresowe budowanie - i nie ma znaczenia tu czy gdzie indziej w europie czy na świecie. Zbyt wiele rzecz nie zależy od nas ot tak po prostu

Anielica
31-07-2009, 07:58
Wszystko jedno czy limited czy nielimited :) pewne etapy budowy sie wspomina baaaardzo mile (np. u mnie budowała jedna ekipa od stanu zero do tzw.deweloperki to był naprawde przyjemny czas :lol: ) a to co nastało potem czyli wykończeniówka i najazdy coraz to innych "fachowców" od tego śmego i owego to jest dopiero horror i maskara w jednym . Przy tym sie chowa cala seria teksanskiej masakry :evil:
Generalnie mam dosc - po prawie miesięcznym okresie budowania zwykłej podmurówki (częściową za sprawa "cudownej" deszczowej aury) pod przyszłe ogrodzenie okazało się tuz tuz prawie przed montażem bramy że MUROWANE słupki się ... ruszają :o :roll: :evil: i to wszystkie trzy !!!
I jak tu nie wyjsc z nerw ?? :roll: Przecież to az się prosi zeby komuś .......

ale nie będe tu gróźb karalnych głoscic !
Fakt bezsporny - bez nerwów się nie da. Tak to tylko chyba w erze ! :D a i tego do końca nie jestem pewna.

Anielica
31-07-2009, 07:59
O o o właśnie JAREKO - święte słowa święte !
I ja ci to mówię
Aniołek przecie jestem :wink:

anetina
31-07-2009, 08:16
chyba się nie da bez nerw

nie denerwujesz się, gdy nie bywasz na budowie
ale wtedy się będziesz denerwowac, gdy zamieszkasz :D


u nas:
fundamenty - na spokojnie, bo sami
ściany - na sam koniec wielka awantura, bo murarz zły, ze odliczyłam mu koszty ponownego przyąłcza prądu - przecieli kabel :evil:
strop, schody - spokojnie, bo sami
dach - spokojnie
energetyka - spokojnie, ale na koniec awantura, bo w jednym pokoju nie było napięcia, a chcieli to poprawić za dopłatę :evil:
hydraulika zrobiona na górze - spokojnie - mam nadzieję, ze podłogówka na dole też będzie spokojnie :)

a na architekta :evil: - na samą jego mysl jestem zła - ale to już nie na temat :D

kamionkal
31-07-2009, 08:59
podobno można wybudować się bez nerwów i dobrze się bawić bez alkoholu. Ale w przyrodzie to jednak bardzo rzadkie zjawiska :)

U mnie mimo, że żadnej z ekip nie mogę zmieszać z błotem (choć były lepsze i gorsze oczywiście) to nerwówki nie zabrakło. Głownie na warstwie organizacyjnej - multum sytuacji pt "tu już mi tynkarze wchodzą, a instalacje nie gotowe" czy podejmowanie obarczonych ryzykiem decyzji w ostatniej chwili, bez czasu do przemyśleń.

wiele prawdy jest jednak w powiedzeniu o tym dla kogo buduje się pierwszy, drugi i trzeci dom. Jeśli ktoś po raz pierwszy bierze się za budowę to nerwów nie uniknie.

Zbigniew100
31-07-2009, 09:11
Co do KB.
Myślę, że wszysko zależy od dogadania sie i ustalenia zakresu obowiązków i oczekiwanych efektów.
To wszystko na etapie przejęcia obowiazków KB.
KB zawsze można zmienić.
Jeżeli ktoś zakłada ,że 3,4 wizyty wystarczą to jest w błędzie.
Wystarczą KB aby ocenić czy konstrukcja jest dostatecznie dobra aby nie groziła katastrofą , ale inwestorowi na pewno, nie żeby mieć bezusterkowy obiekt.
Nawet wykonawca z polecenia,bez nadzoru lubi zaoszczędzić.
:)

raffran
31-07-2009, 09:36
My mozemy powiedzie,ze budowalisy bez nerwow. Mysle, ze to wszystko zalezy od tego z kim sie buduje, a raczej KIM sie buduje. Przez cala budowe nie moglismy zlego slowa powiedziec o ekipie, ani co do ich pracy, ani do zachowania (alkohol). Nie bylo problemu z materialem,chociaz czasy byly takie, niektorzy pamietaja co sie dzialo z materialami w 2006r.Na kazdym kroku sluzyli rada i byli, a wlasciwie ich szef do dyspozycji 24/dobe.No fakt nie bylo tanio, ale w koncu buduje sie ten jeden jedyny, wymarzony dom wiec dlaczego na oszczedzac na tym czy na tamtym.
Jedynym zgrzytem bylo wprowadzenie wody do budynku nie w tym miejscu i troche nerwow, czy da sie to zmienic. To byla jednak wina projektanta,ze nie w tym miejscu kreske narysowal. Na drugi dzien bylojednak wiadomo,ze da sie to poprawic,a za dwa nastepne juz nie bylo sladu ze cos bylo nie tak.

aka-jonek
31-07-2009, 10:00
i tutaj kończy się dobry nastrój , ponieważ:

wykończeniówka własnymi osobistymi moimi, taty i małża ręcami robiona : świątek , piątek , niedziela - do późnej nocy :roll:
niby też bezproblemowo , ale:
człowiek niedospany, często nienajedzony , przepracowany ..... nienajlepszy ma nastrój, nienajlepiej się czuje , choruje, jest wkur..... na cały świat i pod koniec tej wykończeniówki przychodzi deprecha a na widok farby chce się za przeproszeniem rzygać :roll:

niby bezproblemowo ...... ale w najbliższej pięciolatce nie planuję powtarzać tego desperackiego czynu jakim jest budowa domu .... a potem jak mi już przejdzie awersja - zobaczymy :wink: :roll:

Daggulka to chyba najtrafniej opisała; u nas było podobnie: do ekip mieliśmy szczęście (większość polecona przez forumowiczów :D), oczywiście pewne niedoróbki są, pieniędzy brakowało na każdym etapie, ale wykończeniówka jest najtrudniejsza. Mimo, iż "wielkich nerwów" nie było to stres, zmęczenie i depresja na przemian z euforią, brak snu, brak czasu wolnego... Wszystko trwało na szczęście tylko rok, już mieszkamy i nadal kończymy, ale dowodzenie już na miejscu. Jedno jest pewne - WARTO BYŁO!
aka

ubek
31-07-2009, 10:26
A ja powiem tak - przy budowie sporo nerwów ale po latach fajnie się to wspomina. Trochę jak żołnierze ZSW - najpierw niesamowicie narzekają a po latach przy każdej imprezie miło to wspominają. Nawet ci którzy służyli 3 lata w czasie stanu wojennego.

Claudii
31-07-2009, 10:53
oto moje motto budowlane ...

NIE SZTUKĄ JEST WYBUDOWAĆ DOM ALE SZTUKĄ JEST SIĘ PRZY TYM NIE ROZWIEŚĆ :wink:

coulignon
31-07-2009, 11:07
oto moje motto budowlane ...

NIE SZTUKĄ JEST WYBUDOWAĆ DOM ALE SZTUKĄ JEST SIĘ PRZY TYM NIE ROZWIEŚĆ :wink:


takie wyposzczone rozwódki z własnym domem... A ja kredyt zaciągałem... Po co... No po co??!!

daggulka
31-07-2009, 11:07
oto moje motto budowlane ...

NIE SZTUKĄ JEST WYBUDOWAĆ DOM ALE SZTUKĄ JEST SIĘ PRZY TYM NIE ROZWIEŚĆ :wink:

no tak ..... sztuka kompromisu :wink:
ja musiałam w kilku kwestiach odpuścić ..... zagryzłam zęby i cholera odpuściłam z bólem serca i żuchwy od szczękościsku :oops: :roll: :lol:
3/4 odpuszczonych - centralna porażka , np. gify okien dachowych i niebieska łazienka :evil:
ale się przeca nie rozwiode skuli okien dachowych czy niebieskich kafelek :wink: ... co prawda w oczy razi ale dom się od tego nie zawali :lol:
okna się poprawi przypierwszym remocie , łazienkę może szybciej jak mi niechcący się młotek omsknie (kilkanaście razy :roll: )

krzycha16a
31-07-2009, 11:09
Jesteśmy na etapie wykończeniówki :roll:
Nasza budowa to "budowa rozwleczona w czasie" :roll: , budujemy już ponad trzy lata, pozwolenie na budowe oraz projekt mamy od 2004r :o :roll: (ło! Matko kiedy to zleciało!)
Czasami sobie myslę, że Ci co szybko pobudowali, to także szybko zapomnieli o budowie i szybko przestali się denerwować :wink:
U nas denerwujemy się "powoli" :wink:, mieliśmy możliwość szukania/przebierania/czekania na ekipy, do dużej większości nie mamy zastrzeżeń i bardzo miło wspominamy współpracę, ale niestety "trafiły" się także "czarne owce" :-?
Nie mam dużego doświadczenia budowlanego - budujemy pierwszy i najprawdopodobniej ostatni dom, ale tak sobie myślę, że chyba nie można pobudować domu bez nerwów, nerwy są "wpisane" w budowę :wink: Mimo tych nerwów mam nadzieję, że kiedyś będę to miło wspominała :wink:

Do rozwodu jeszcze :wink: nie doszło, więc chyba nie jest najgorzej :wink:

Claudii
31-07-2009, 11:16
takie wyposzczone rozwódki z własnym domem... A ja kredyt zaciągałem... Po co... No po co??!!

rozwódki z własnym domem ale i z gigantycznym kredytem.... zawsze możesz spłacać kredyt tej rozwódki z chatą .... hahahahaha

daggulka
31-07-2009, 11:21
oto moje motto budowlane ...

NIE SZTUKĄ JEST WYBUDOWAĆ DOM ALE SZTUKĄ JEST SIĘ PRZY TYM NIE ROZWIEŚĆ :wink:


takie wyposzczone rozwódki z własnym domem... A ja kredyt zaciągałem... Po co... No po co??!!

drugiej takiej cierpliwej jak Myszka Twoja byś nie znalazł .... my baby budujące to cholerne zołzy jesteśmy :roll:

anetina
31-07-2009, 11:50
oto moje motto budowlane ...

NIE SZTUKĄ JEST WYBUDOWAĆ DOM ALE SZTUKĄ JEST SIĘ PRZY TYM NIE ROZWIEŚĆ :wink:


takie wyposzczone rozwódki z własnym domem... A ja kredyt zaciągałem... Po co... No po co??!!

drugiej takiej cierpliwej jak Myszka Twoja byś nie znalazł .... my baby budujące to cholerne zołzy jesteśmy :roll:


z mottem się zgadzam
w dodatku zgadzam się ze stwierdzeniem o budujących się zołzach

mój mąż potwierdzi :D

ubek
31-07-2009, 12:01
zołzowatość wychodzi jak rdza, po latach.

Nefer
31-07-2009, 12:08
Odpowiadając na pytanie wątku : nie, nie zawsze.

gonzo93
31-07-2009, 12:49
Nerwy na budowie ty wypadkowa wielu czynników:
- własnej tolerancji
- braku przewidywania nieskończonej liczby problemów
- złożoności projektu
- kompletności i rzetelności projektu
- możliwości finansowych
- ilości wolnego czasu na dopilnowanie całości
- rzetelności poszczególnych wykonawców
- jakości materiałów
- głupoty urzędasów
- zdolności do abstrakcyjnego myślenia :)
- umiejętności logicznego myślenia :)
- warunków glebowych
- pogody
- szczęścia...
- ...... (końca nie widać)
:D

paradox
31-07-2009, 13:46
W 100% bezstresowo :wink: ...stresy zatrzymam na wspolne mieszkanie z malzonka w tym ze domku

pierwek
31-07-2009, 13:47
a propos nerwy....

Egon jak byś zareagował w takich sytuacjach:

Scenka nr1 pt zalewanie ław: Koniec marca. Od 3 tygodni ładna pogoda. Dzień zalewania ław: beton zamówiony na godzinę 12, wszystko gotowe na zalanie, o godzinie 6 rano zaczyna lekko padać. Deszcz ze śniegiem się wzmaga tak że o godzinie 11 jest jasne, że raczej betoniarki nie dadzą rady pokonać "drogi" - po odwołaniu betonu przez tydzień leje co skutkuje całkowitą dewastacją wykopów przez siły natury.

Scenka nr 2 pt zalewanie stropu - zalewanie przewidziane na godzinę 8 rano - O godzinie 12 przyjeżdża pompa + 2 gruchy, rozpoczyna się zalewanie. O godzinie 13 a może później (od pół godziny popa stoi bezczynnie) ciągle brak ostatniej 3 gruchy. Inwestor, czyli Ty, płaci za pracę/postój pompy jak za zboże...

Scenka nr3 pt Mała pomyłka murarzy: Przyjeżdżasz na budowę i dowiadujesz się, że okna na jednej ze ścian są przesunięte o około 15cm co implikuje inne problemy (ścianka działowa w świetle okna). Nadproża osadzone więc poprawka nie jest zbyt prosta w realizacji.

Scenka nr4 pt W niedzielę praca w g..o się obraca: Inwestor, czyli Ty montuje stelaż GK przy Gebericie. Wiercisz ostatni otwór w podłodze z którgo nagle pod ciśnieniem zaczyna lecieć gorąca woda. Domyślasz się że właśnie przewierciłeś rurkę od podłogówki. Na dworze -10 stopni mrozu. Na szczęście jest niedziela przed 20 więc spokojnie.... Castorama ciągle pracuje, można podjechać po złączkę...

to mała próbka prawdziwych sytuacji z mojej budowy. Jeżeli takie rzeczy Cię nie wzruszają to faktycznie budowę powinieneś przejść bez skoków ciśnienia. :lol:

ubek
31-07-2009, 13:55
a propos nerwy....

Egon jak byś zareagował w takich sytuacjach:

Scenka nr1 pt zalewanie ław: Koniec marca. Od 3 tygodni ładna pogoda. Dzień zalewania ław: beton zamówiony na godzinę 12, wszystko gotowe na zalanie, o godzinie 6 rano zaczyna lekko padać. Deszcz ze śniegiem się wzmaga tak że o godzinie 11 jest jasne, że raczej betoniarki nie dadzą rady pokonać "drogi" - po odwołaniu betonu przez tydzień leje co skutkuje całkowitą dewastacją wykopów przez siły natury.


Jak ja zaczynałem w 2004r to mi mówili" tylko synu poczekaj na wiosnę, przed majem nie zaczynaj." Zacząłem 4 maja.

Martinezio
31-07-2009, 14:19
No ale po co ta panika i strach przed stresem? Stres podnosi ciśnienie, pobudza krew do krążenia, dodaje adrenaliny - wszystko to powoduje spalenie zbędnego cholesterolu, a co za tym idzie poprawy jakości naszego układu krwionośnego i przyczynia się do zmniejszenia ryzyka zawału :lol:
Pod warunkiem, że nie ma się wady wrodzonej, która do tego zawału w wyniku podniesienia ciśnienia może doprowadzić, to nie ma się czego bać :lol:

Co nas nie zabije, to nas wzmocni.

zetka
31-07-2009, 14:35
Moim zdaniem da się uniknąć góry stresów jeśli: masz dużo kasy, sprawdzoną ekipe (najlepiej jedną co robi wszystko od podstaw po wykończeniówkę) którą CODZIENNIE nadzoruje szef, a do tego mało wiesz o budowaniu (bo im mniej wiesz tym jesteś zdrowszy :lol:)

pierwek
31-07-2009, 14:59
na pewno zdrowiej jest nie wiedzieć co spie#$%#$%oliła ekipa w Waszym nowym domku.... ale czy na pewno lepiej? :roll:

Zołza
31-07-2009, 15:27
hm nie bez powodu mój nick to "Zołza" :lol:

daggulka - święta racja

a tak serio, to fajnie jest na początku a potem to przychodzi zmeczenie materiału i się odpuszcza połowę marzeń bo ani fachowcy ani portfel tego nie wytrzymują

mieszkam dwa lata myśl o domu to 4 lata, mam dość

ale kończymy elewację i może wreszcie zamiast cementu i wapna kupię sobie maseczkę na twarz, położe się w wannie i przestanę myśleć kto jeszcze ma przyjść i co zrobić i z czego to zapłacić

labas1
31-07-2009, 16:54
położe się w wannie


Mogę umyć plecy :D

Martinezio
31-07-2009, 18:16
Mogę umyć plecy :D

http://forum.muratordom.pl/ogloszenia-drobne,f48.htm
:lol:

Wirecki
31-07-2009, 20:18
Unlimited budżet nie pomaga, no chyba że nie jeździsz tam, nie sprawdzasz i w konsekwencji nie wiesz co tam robią i co masz....

W miarę postepu prac u mnie jakby nieco spokojniej....

LAMP
31-07-2009, 20:22
Chyba nie da się bez nerw. Jak ekipa w porządku to pogoda do d...y. Jak pogoda ładna, to samochód z materiałami z hurtowni się zepsuje i robota stoi. Zawsze coś wypadnie. Statystycznie rzecz ujmując budowa to chyba za duża inwestycja aby wszystko poszło zgodnie z planem. Aczkolwiek jakby mnie kto zapytał rok temu, gdy zaczynałem, to bym mu powiedział, że się da, bo sobie to wszystko ładnie poukładałem. Rzeczywistość trochę zweryfikowała te plany. Teraz jestem wykończony... przy wykończeniówce.
Ale chyba trzeba zaczynać z optymizmem, niech go starcza na jak najdłużej...
Pozdrawiam
Lech

Abigor
31-07-2009, 20:36
Jak dla mnie to sama przyjemność.
Właśnie rozpoczyna się wykończeniówka i tona poprawek z poprzednich etapów. Było szybko, wiele robót pozaczynanych, mniej pokończonych, ale transze bankowe cisnęły. Ale ekipa ta sama, także na luzie dokończą, bezstresowo z mojej strony.
Generalnie z chęcią bym się przebranżowił na budowlankę po obecnych doświadczeniach :)

Stres tylko jedyny, zalewanie wieńca. Miała być grucha z pompą z rana, zajeżdzam na budowę również z rana, a tam zbrojenie tak spaprane, że głowa mała. Żaden narożnik ani trzpień nie powiązane. Na szczęście gruszkę dało się przełożyć na następny dzień. Następnego dnia z rana opierdol po raz drugi, jeszcze dwa najbardziej niedostępne narożniki niepowiązane, potem już z górki :)

Ale strach się bać co by było, gdybym akurat nie mógł pojechać jak to zwykle mam codziennie.

Krzychos
31-07-2009, 20:43
Muszę Cię zmartwić, ale największe wkurzenie przychodzi po roku, dwu, najpóźniej trzech latach.
Niby dom skończony, chcesz wreszcie spokojnie pomieszkać a tu zaczynają pękać łączenia na płytach G/K, farba gzieś odchodzi, gładzie w rogach tu i ówdzie pękają, podbitkę przydałoby się pomalować, dachówka zielenieje, płytki na schodach i tarasie już lekko popękane. Gdzieś coś cieknie, zacieka, pęka, rysuje, odłazi itd, itp.
I w cale najgorsza nie jest sama praca jaką trzeba znowu wykonać, tylko to, że wydało się mnóstwo pieniędzy, kilkanaście lat zostało do końca spłaty kredytu, a tu trzeba znowu wydać następne pieniądze.

ubek
02-08-2009, 09:26
Muszę Cię zmartwić, ale największe wkurzenie przychodzi po roku, dwu, najpóźniej trzech latach.
Niby dom skończony, chcesz wreszcie spokojnie pomieszkać a tu zaczynają pękać łączenia na płytach G/K, farba gzieś odchodzi, gładzie w rogach tu i ówdzie pękają, podbitkę przydałoby się pomalować, dachówka zielenieje, płytki na schodach i tarasie już lekko popękane. Gdzieś coś cieknie, zacieka, pęka, rysuje, odłazi itd, itp.
I w cale najgorsza nie jest sama praca jaką trzeba znowu wykonać, tylko to, że wydało się mnóstwo pieniędzy, kilkanaście lat zostało do końca spłaty kredytu, a tu trzeba znowu wydać następne pieniądze.

Jak na razie to tylko pekanie płytek na progach, da się przeżyć. Opadła tez podłoga o jakiś 1 cm (max ) musiałem poprawiać fugi na spojeniu sciany i podłogi.

Co do kilkunastu to jesteś szczęśliwy - mi zostało jakieś 25 lat ...

isztar
02-08-2009, 09:47
.

joaz
02-08-2009, 13:56
W tym roku wykańczaliśmy poddasze.Strop drewniany więc problem był z ekipami.Co jedna to lepsze pomysły na wygłuszenie,itd. Wreszcie trafiliśmy na taką co wiedziała w czym problem.Robili całośc oprócz elektryki: porządne ocieplenie stropu(poprzednikom jakoś nie wyszło),wygłuszenie podłogi(zaproponowali dwie wersje-wybraliśmy tańszą,ale się sprawdza),rozprowadzenieCO iCW, ocieplenie poddasza,podłogi ,płytyGKna skosach sufitach,ścianki,i reszte na gotowo.Jak to wspominamy? Obyło się bez zgrzytów.Jedna ekipa więc nie byó marudzenia na poprzedników.Skończyli w 2,5 miesiąca.(zima nie wszystko wysychało na czas).Nie bylo przekleństw ani piwa.Na sam koniec otwarli strop pod schody.Oprócz tego nie odczuliśmy praktycznie zadnej budowy.Jak tak czytam niektóre posty to cięszę się, że mieliśmy szczęście trafiając na taką ekipę.