PDA

Zobacz pełną wersję : Dlaczego sprzedaliście swój dom ??



Krzychos
09-08-2009, 10:43
Czytając różne działy, tematy i wątki na tym forum, dosyć często trafiam na wypowiedzi osób które sprzedały swój dom w trakcie lub po wybudowaniu.

Są tacy, co budują drugi a nawet trzeci dom.

Napiszcie więc jakie były powody sprzedania swojego, często niby wymarzonego domu. [/u]

Nefer
09-08-2009, 10:57
Ja jeszcze nie sprzedałam, ale sprzedam.
Nie za rok, dwa , pięc, ale sprzedam.
To jest dom jaki chcę/musze mieć dziś.
Za kilka lat będzie mi potrzebny zupełnie inny dom.
Dlatego ten sprzedam a nowy postawię taki jak chcę i jakiego potrzebuję na kolejnym etapie życia.

Krzychos
09-08-2009, 11:20
Ciekawe tylko Nefer jak to wyjdzie ekonomicznie ?
Być może jesteś/będziesz w takiej sytuacji finansowej, że nie musisz sie tym przejmować.
Ale, nie wiadomo ile za kilka lat będzie Twój dom wart, czy w ogóle nie będzie problemu ze sprzedażą ? Jeżeli doliczysz koszty kredów i pożyczek (odsetki i prowizje), przyszłe ceny materiałów, robocizny a zwłaszcza działek to na całym "biznesie" można wyjść z dużymi stratami.

Nefer
09-08-2009, 11:25
Gdybym wiedziałam co będzie za 10 lat to miałabym na wizytówce napisane "wróżka".
Zupełnie nie zmienia to moich planów.
Nie wszytko w życiu musi być intratnym interesem. Czasem dostosowanie warunków życia do swoich potrzeb jest ważniejsze niż zarobek czy strata.
Po prostu taki mam plan i już.

tuuska1
11-08-2009, 19:56
Nefer- śledzę twoje wypowiedzi w różnych kwestiach i zawsze cię podziwiam. Tym razem tez. Mój dom różni się od tego co sobie wymazyłam, Niestety nowego pewno juz nie wybuduje bo zwyczajnie nie bedzie mnie na niego stać. Ceny działek sa koszmarne, reszta to juz' mały "pikus'. Gdybym jednak miała taką możliwość budowałabym jeszcze raz swój dom. Ech - u mnie wszystko wyszło nie tak. Niby dachówka piękna, ogrodzenie niczym sobie, wnetrze OK - a jednak to nie to. Przeprowadziłam się ze wsi do miasta i jakos to mi nie wychodzi. Sprzedałabym to co mam bo jakoś nie umiem zaakceptować tego co wybudowałam - czy to wystarczający powód aby budować ponownie????

el-ka
11-08-2009, 23:34
...

Nefer
11-08-2009, 23:38
Sprzedałabym to co mam bo jakoś nie umiem zaakceptować tego co wybudowałam - czy to wystarczający powód aby budować ponownie????
Nie lubię robić niczego wbrew sobie. A więc to wystarczający powód jak dla mnie. Pytanie czy Tobie też starczy ? :):)

q-bis
12-08-2009, 11:20
Nefer- śledzę twoje wypowiedzi w różnych kwestiach i zawsze cię podziwiam. Tym razem tez. Mój dom różni się od tego co sobie wymazyłam, Niestety nowego pewno juz nie wybuduje bo zwyczajnie nie bedzie mnie na niego stać. Ceny działek sa koszmarne, reszta to juz' mały "pikus'. Gdybym jednak miała taką możliwość budowałabym jeszcze raz swój dom. Ech - u mnie wszystko wyszło nie tak. Niby dachówka piękna, ogrodzenie niczym sobie, wnetrze OK - a jednak to nie to. Przeprowadziłam się ze wsi do miasta i jakos to mi nie wychodzi. Sprzedałabym to co mam bo jakoś nie umiem zaakceptować tego co wybudowałam - czy to wystarczający powód aby budować ponownie????

Bardzo zaskoczył mnie twój post.
Pozwoliłem sobie przejrzeć wszystkie twoje posty...
Odkryłem dzięki temu więcej wątków z opiniami osób, które nie są zadowolone z decyzji o podjęciu budowy domów lub z końcowego efektu tych decyzji.
Jestem zaskoczony. Zawsze wydawało mi się, że budowa domu to zwieńczenie marzeń o własnym miejscu na ziemi, ok - jakieś problemy, czy to techniczne, finansowe, rodzinne ale w sumie warte wzięcia się z nimi za bary i .... sukces wieńczy dzieło...
A tu nie zawsze...
Od pierwszego postu z 2007 roku piszesz ciągle to samo, że nie jesteś zadowolona z tego domu...,że nie warto było...
Smutne to bardzo, nie pomogę ci, ale życzę aby to się zmieniło, abyś jak gdzieś napisałaś "oswoiła" swój dom.
Choć mam wrażenie, że to nie tylko o dom chodzi...
Pozdrawiam

mayadaski
13-08-2009, 14:24
Gdy kupilismy nasz pierwszy dom to byl maly blizniak - na 3 osobowa rodzine 10 lat temu wystarczyl. Po 3 i pol roku sprzedalismy go i kupilismy innego blizniaka - troche wiekszego z dodatkowa sypialnia, bo w miedzy czasie urodzil sie drugi syn. Dom moze nie jest idealny, ale nam wystarcza powierzniowo, lokalizacyjnie itp. Po woli wymieniamy co nam w nim nie pasuje, remontujemy. Na Kaszubach budujemy dom - moze nie do konca marzenie, ale taki na jaki zezwala nam powierzchnia dzialki. To miejsce jest marzeniem. Kiedys sprzedamy dom, w ktrym obecnie mieszkamy, a przeprowadzimy sie na Kaszuby...ale to za jakis dobry czas...na razie Kaszuby beda oaza wakacyjna.
Dom i potrzeby zmieniaja sie z fazami zycia czlowieka..z Kaszub nie bede musiala sie juz nigdzie spieszyc...teraz mieszkam, gdzie mam wszystko pod reka :lol:

My sie zmieniamy, nasze potrzeby sie zmieniaja, wiec i domy powinny sie zmieniac...nie zamierzam trzymac domu z 4 sypialniami, gdy dzieci mi sie wyniosa...jedna dla gosci wystarczy :lol:

Pozdrowienia,

Maja

tablo
14-08-2009, 14:32
Chcialabym sprzedac nasz dom, ale nie moge, bo mojemu kochanemu facetowi zgasłby błysk w oku, a usmiech zastyglby na twarzy paralizujac miesnie mimiczne. Nie chce tego nigdy ogladac! Jednoczesnie nie chce mieszkac w naszym nowym, slicznym, wspanialym domu. Cala nadzieja w synu, kt. szybko urosnie, ozeni sie i przejmie dziedzictwo. Wowczas, z czystym sumieniem kupie apartament i wroce jak na skrzydlach do duzego miasta, za ktorym tak tesknie, ewentualnie pozwole mezowi wybudowac maly domek blisko tramwaju, kosciola, parku, apteki, rehabilitacji, basenu, poczty, restauracji, piekarni....

Nefer
14-08-2009, 15:11
Nefer- śledzę twoje wypowiedzi w różnych kwestiach i zawsze cię podziwiam. Tym razem tez. Mój dom różni się od tego co sobie wymazyłam, Niestety nowego pewno juz nie wybuduje bo zwyczajnie nie bedzie mnie na niego stać. Ceny działek sa koszmarne, reszta to juz' mały "pikus'. Gdybym jednak miała taką możliwość budowałabym jeszcze raz swój dom. Ech - u mnie wszystko wyszło nie tak. Niby dachówka piękna, ogrodzenie niczym sobie, wnetrze OK - a jednak to nie to. Przeprowadziłam się ze wsi do miasta i jakos to mi nie wychodzi. Sprzedałabym to co mam bo jakoś nie umiem zaakceptować tego co wybudowałam - czy to wystarczający powód aby budować ponownie????

Bardzo zaskoczył mnie twój post.
Pozwoliłem sobie przejrzeć wszystkie twoje posty...
Odkryłem dzięki temu więcej wątków z opiniami osób, które nie są zadowolone z decyzji o podjęciu budowy domów lub z końcowego efektu tych decyzji.
Jestem zaskoczony. Zawsze wydawało mi się, że budowa domu to zwieńczenie marzeń o własnym miejscu na ziemi, ok - jakieś problemy, czy to techniczne, finansowe, rodzinne ale w sumie warte wzięcia się z nimi za bary i .... sukces wieńczy dzieło...
A tu nie zawsze...
Od pierwszego postu z 2007 roku piszesz ciągle to samo, że nie jesteś zadowolona z tego domu...,że nie warto było...
Smutne to bardzo, nie pomogę ci, ale życzę aby to się zmieniło, abyś jak gdzieś napisałaś "oswoiła" swój dom.
Choć mam wrażenie, że to nie tylko o dom chodzi...
Pozdrawiam


Halo :):) Z domu jestem baaaardzo zadowolona.
Na dzień dzisiejszy jest dokładnie taki jak miał być (może trochę powiększyałbym salon) .

Budowę domu traktowałam jak PROJEKT DO WYKONANIA. I właśnie go wykonuję. Mój dom nie powstaje w zpotrzeby serca, marzenia. Powstaje z potrzeby chwili. Tak jest a nie inaczej - i po prostu nie dorabiam do tego teorii.
Będę miała pod opieką trzy osoby - dlatego powstaje ten dom - taka jest prawda.
Cieszy mnie każda rzecz, która się w nim pojawia, ale gdyby nie okoliczności - dom byłby zupełnie inny.

Ale za 10 lat nie będzie mi wcale potrzebny dom 300mkw.
I za 10 lat to zmienią.

Nie wiem skąd taka analiza - chodzi o to co powyżej.

Być może na check-list do projektu zapomniałam po prostu dopisac "przeprowadzka".
Trochę mnie za to niepokoi, że zaczynam tęsknić za tym domem jak go dłużej nie widzę :)

q-bis
17-08-2009, 07:20
Nie wiem skąd taka analiza - chodzi o to co powyżej.



Być może zacytowałem nie do końca odpowiedni post... :oops:

Chodziło mi oczywiście o odczucia tuuska1, która opisuje swoje uczucia dotyczące nowego domu.

cyma2704
18-08-2009, 16:45
Właśnie buduję swój ostatni dom, dostosowany do moich aktualnych i przyszłych potrzeb. Jestem w wieku prawie przedemerytalnym.
I to jest odpowiedź na pytanie tytułowe.

pola08
20-08-2009, 12:39
a ja buduję dom (nawet jeszcze się nie wprowadziłam) i chciałabym go kiedyś sprzedać! Dlaczego? Po pierwsze dom nie jest tym wymarzonym..co nie znaczy, że nie cieszę się na myśl, że niedługo w nim zamieszkam. PRZEBUDOWALIŚMY mały domek 70 m2 na duży o powieżchni 290 m2 z garażem na dwa auta. Projektant bardzo się starał...ale z braku doświadczenia (mam 27 lat) nie pomyślałam na tamtym etapie o rzeczach, których teraz mi brakuje...zadaszony taras, więcej balkonów, delikatniejszy kształt (na to nie miałam wpływu bo dom jest podpiwniczony) , inne ustawienie na działce, inna wielkość okien...itd Oczywiści dodam, że finansowo bardziej opłaciło się budować nowy dom 150 m2 i taki kiedyś wybuduję;) i jeszcze by kasy zostało! Plusem jest piękna zagospodarowana działka o pow. 29 arów na której stoi dom 2 km od granicy miasta. Mam jednak to szczęście, że z mężem mamy jeszce 15 arową działkę oddaloną od tego domu pół kilometra i tam kiedyś stanie mój wymarzony dom. Za jakieś 10 lat jak mąż zapomini o trudach tej budowy:) ale będę przebierać w gotowych projektach...:)

Nexxre
20-08-2009, 13:30
Proponuję też spojrzeć z innej strony - powiedzcie dlaczego nie sprzedajecie swoich domów? ; )

galka
28-08-2009, 21:44
Chcialabym sprzedac nasz dom, ale nie moge, bo mojemu kochanemu facetowi zgasłby błysk w oku, a usmiech zastyglby na twarzy paralizujac miesnie mimiczne. Nie chce tego nigdy ogladac! Jednoczesnie nie chce mieszkac w naszym nowym, slicznym, wspanialym domu. Cala nadzieja w synu, kt. szybko urosnie, ozeni sie i przejmie dziedzictwo. Wowczas, z czystym sumieniem kupie apartament i wroce jak na skrzydlach do duzego miasta, za ktorym tak tesknie, ewentualnie pozwole mezowi wybudowac maly domek blisko tramwaju, kosciola, parku, apteki, rehabilitacji, basenu, poczty, restauracji, piekarni....

Kochana ,zanim syn urosnie może juz zdązysz przyzwyczaić sie do tego miejsca a po przeprowadzce do miasta -po kilku latach zycia tutaj-moze wcale Ci się nie podobać :D

My nasz pierwszy dom sprzedaliśmy nie ze względu na okolicę ani sąsiedztwo ale dlatego,ze przestał być dla nas na miarę ,rodzina się zmieniła i zmieniły się potrzeby :D

AGA NR 1
29-08-2009, 06:10
Ojoj, aż mi się jakoś tak smutno zrobiło...

Wogóle nie wpadłam na to, że moglibyśmy sprzedać nasz ukochany dom.

Co prawda jeszcze w nim nie mieszkamy ( wprowadzamy się na wiosnę ), ale jakoś tak zmroziła mnie taka możliwość.
Brrrrrrr !

Ile nas wyrzeczeń kosztował, ile pracy, potu... a nawet wylanych łez ( moich :wink: )...

No i nasze uczucia ulokowane w tym domu, butelka z moim listem do Pana Boga zatopiona we fundamentach, las, który mnie ciągle woła do siebie - ech, dużo by wymieniać...
:D

Chyba zbyt sentymentalna jestem, nie z tego świata.
Albo... to jednak NASZE MIEJSCE NA ZIEMI.
Czas pokaże.
:wink:

el-ka
29-08-2009, 13:46
Właśnie chodzi o tę "potrzebę serca". Myślę także, że im większym trudem i wyrzeczeniami budowany dom, im słabsze finanse i więcej własnego zaangażowania, tym trudniej sie z domem rozstać, choćby nawet był niedoskonaly.

Mnie było tak smutno, a też trochę wstyd, że wykasowalam swój pierwszy post... :cry: :oops:

To nasza historia:
O mało nie sprzedaliśmy naszego domu, a i tak jeszcze nie wiadomo jak to skończy. Powtarzałam sobie, że to tylko projekt, mury, ale coraz bardziej czułam, że tak nie jest.
Problem leży w pieniądzach, ponieważ budowa nas przerosła finansowo, różne rzeczy sie na to złozyły. Większe koszty, trudne do przewidzenia, nagłe, zdecydowane zmniejszenie dochodów i już bez szans na powrót do poprzedniego poziomu - bo nie jesteśmy najmłodsi i pewne układy po prostu sie skończyły. Konieczność wzięcia niezbyt korzystnego kredytu na zakończenie budowy, bo mieszkanie sprzedane z terminem opuszczenia.
W domu zostało wiele rzeczy nie skończonych (nawet balustrady przy schodach), wiele prowizoryczych i nie takich jakie planowałam no i duszące nas raty.:evil: Nawet nie mam pomysłu skąd wziąć pieniądze na te braki, bo w tej chwili odłożenie nawet kilku czy kilkunatu tysięcy nie wchodzi w rachubę.
Ogród robimy sami w systemie 'recykling" (stare płyty chodnikowe, roślinki od znajomych i kupowane okazyjnie, zbierane po polach kamienie), 100% własnej robocizny - ale tu efekt nawet, nawet i właśnie ten ogród dodaje nam otuchy. Szkoda, że czasu tak mało, bo praca w zwiększonym wymiarze, żeby coś więcej zarobić. Sił też nie zawsze tyle co trzeba. Ale nawet wieczór w ogrodzie i niedziela to wynagradza.

Mieliśmy chwilę załamania jak policzyliśmy finanse i potrzeby. Stwierdziliśmy, że utrzymać się i dokończyć domu raczej się nie da, a jak ktoś zachoruje, przyjdą niespodziewane wydatki to będzie katastrofa - dalej zresztą jest to zagrożenie.
Wtedy chcieliśmy sprzedać dom. Nie był to jednak dobry czas i sytuacja do sprzedaży. Proponowane ceny potencjalnych kupców szybko nas otrzeźwiły - ponieślibyśmy bardzo dużą stratę, a ktoś zrobiłby "złoty interes" wykorzystując naszą trudną sytuację. Potencjalni kupcy szybko wyczuli "przymusowść" sprzedaży...

Postanowiliśmy, po poważnej rozmowie z załamanym bardzo w tym czasie mężem, jednak walczyć. On poniósł tu szczególne koszty psychiczne, bo to on utracił pracę i poniósł straty finansowe (nie ze swojej winy, oprócz naiwności), a także obciążał się odpowiedzialnością za inne błędy związane z planowaniem i dopilnowaniem budowy. Zaczęliśmy nawet się kłócić, lecz opamiętaliśmy się w porę, bo mogliśmy stracić nie tylko dom, ale też naszą milość i małżeństwo. Teraz wspieramy się wzajemnie, przyjaciele (ci prawdziwi) też nas wspierają, zreszta odradzali nam od poczatku sprzedaż domu, bardzo oszczędzamy, chwytamy się każdej pracy.

Mam nadzieję, że jeśli kiedyś sprzedamy dom, to wtedy gdy będziemy chcieli i zamienimy na coś co będzie dla nas też wymarzonym miejscem i spełniajacym potrzeby, a nie z koniecznosci i w atmosferze porażki.

AGA NR 1
29-08-2009, 15:06
[/b]El-ka,

aż łzy mam w oczach po przeczytaniu Waszej historii.

Trzymam mocno, mocno kciuki za Was - ja wierzę, że Wam się uda !!!
:D

el-ka
29-08-2009, 22:17
:) :) :)

Asia777
29-08-2009, 22:32
Trzymam kciuki i ja :D Dacie rade- nie może być inaczej !!

AGA NR 1
30-08-2009, 05:32
El-ka,

i utrzymaj ten uśmiech na buzi... a będzie dobrze !

Z Waszą miłością, pomocą Bożą i pozytywną energią od dobrych ludzi - dacie radę !!!

:D :D :D

magpie101
30-08-2009, 10:58
el-ka rowniez zycze Ci z calego serca aby Wasze sprawy ulozyly sie pomyslnie!

Co do sprzedazy domu to moglabym to zrobic, nawet w jeden dzien moglibysmy sie wyprowadzic, wszystko zalezaloby od oferty jaka ktos by nam zlozyl - jesli bylaby atrakcyjna nie ma problemu.
Na pewno byloby przykro, bo wiekszosc prac robilismy sami, nie wspomne o terenie wokol domu, w ktory maz wlozyl wiele pracy i serca. Ale wazniejszy bylby dla mnie spokoj (teraz czesto mysle o kredycie jaki mamy na 30 lat) i to, ze jestesmy razem ze soba, miejsce nie jest tak wazne.

galka
30-08-2009, 13:38
El-ka -trzymam kciuki żeby Wam się wszystko dobrze poskładało :D
Czy nie mogłabys n.p wynająć części domu zeby była jakas pomoc przy spłacie kredytu,może lepiej jakis czas znosić taka niedogodność niż sprzedawac dom :D

Jeśli chodzi o sprzedaz domu myślałam że będe bardzo to przeżywać, w końcu robilsmy w nim wiele rzeczy sami.W takim przypadku człowiek bardzo ''oswaja'' miejsce ,gdzie włozył tyle pracy własnej,potu czasem łez kiedy coś szło jak po grudzie.Jakiś żal na pewno był,ale u nas w perspektywie była nastepna budowa więc nie było wiele czasu na rozpamiętywanie.Trzeba było szybko remontować stary domek do zamieszkania tymczasem(następna orka na ugorze)Praktycznie całe dorosłe zycie cos budujemy, remontujemy,budujemy...Po pierwszej budowie zarzekałam się,że nigdy wiecej ale nigdy nie mów nigdy.
pozdrawiam

Afrodyta
30-08-2009, 19:44
Nie jestem w stanie powiedzieć, czy kiedykolwiek sprzedamy dom. To prawda, co mówi galka, im więcej się zrobiło własnymi rękami, tym bardziej jest sie związanym. Zna się każdą cegiełkę, każdą belkę. Nie wykluczam jednak możliwości, że kiedyś oddamy całość dzieciom, i pójdziemy gdzieś bliżej restauracji, szpitala, kina, banku, poczty, kościoła, itp

Duży mówi, że gdyby wygrał w Totka, to sprzedałby bez wahania i budował gdzieś indziej. Wtedy ja też nie miałabym oporów :wink:

anetina
31-08-2009, 13:41
nie wiem, czy dałabym radę sprzedać dom, który samemu się buduje


może kiedyś?
nigdy nie mówię nigdy :D

MEDE
07-09-2009, 12:55
Teraz to ja już wiem, jak to wszystko wygląda i w sumie mogłabym "przeżyć to jeszcze raz".
Decyzja sprzedaży mojego domu mogła by mnie nawiedzić jeśli pojawiłyby się okoliczności sprzyjające... czyli wpadłaby mi jakaś ładna działka z dobrą lokalizacją z dogodnymi warunkami bytowymi (gaz, woda miejska, kanalizacja)
Teraz już wiem, co bym zmieniła a z czego bym nie zrezygnowała za nic na świecie. Umiałabym już nie słuchać "mądrych rad" które na dziś nie są już tak mądre... Najlepsze doświadczenia to te, które mamy własne... :wink:

el-ka
07-09-2009, 23:44
Dzięki serdeczne za wsparcie !
Trochę wstydziłam się o tym pisać - ten post to w chwili słabości i po lampce wina :oops: , poprzedni nawet skasowałam. Bo to jednak w oczach wielu ludzi (i moich własnych też) - to trochę głupota i porywanie z przysłowiową motyka na słońce. To prawda, że nie każdy musi mieć dom, szczególnie jak go nie stać. Dalej tak uważam. Ale jak już poczuło się różnicę mieszkania na swoim, to trudno jest z tego zrezygnować, szczególnie ponosząc finansową stratę.

Więc staramy dać sobie radę. Póki co płacimy za wszystko. Jak nie dopadnie jakaś choroba, to jakoś może się uda. Ja mam pracę stabilną, choć niezbyt dobrze płatną, bo budżetową. Nie mogę zwiększyć zarobków na etacie, tylko czas pracy, co robię do oporu, bo mam takie możliwości.
Wynajęcie niestety odpada, bo domek jest mały (ok. 130 m), a mieszka nas obecnie 4 osoby (my, moja mama staruszka i córka praktycznie dorosła, a jeszcze bardzo często przebywa jej chłopak). W sumie tylko jeden pokój na poddaszu nad garażem mamy rezerwowy - na razie taki lamus, ale nie jest samodzielny i nadający do wynajęcia. Na szczęście córka dostała pierwszą pracę zaraz po skończeniu studiów, więc będzie trochę lżej.

Być może sprzedamy kiedyś dom - za atrakcyjną cenę. No i lepiej byłoby przeczekać okres podatku od sprzedaży - w naszym przypadku jeszcze 3 lata. Także kredyt ma "karencję" - jeszcze 5 lat, frank nadal drogi. Ogólnie daremny moment na sprzedaż. Chyba, że się wyłożymy... :cry:

Ale coraz bardziej się przywiązujemy... I mimo tych problemów mamy dużo szczęśliwych chwil w naszym domu. Szczególnie wspaniałą rzeczą jest tworzenie ogrodu i przebywanie w nim. Trawę muszę powiedzieć mamy najładniejszą w okolicy i wszystkie rośliny rosną jak na drożdżach - jakoś mimochodem zrobił się całkiem ładny ogród, nawet ładniejszy od innych "firmowych". :D
I ten dom staje się coraz bardziej wart wyrzeczeń...
Kiedyś sama nie rozumiałam ludzi, którzy budują dom "za wszelką cenę". Bardziej nęciły mnie wyjazdy, bezpieczeństwo finansowe, nigdy nie mieliśmy długów. A na początku budowy nawet czuliśmy się dość bogaci - pewni że stać nas na ten domek. Na pewno świadomie nie podjęlibyśmy decyzji o budowie na kredyt. Sama to to spostrzegałam jako "oszołomstwo" i pewien rodzaj "pazerności".
Ale życie spłatało figla i postawiło nas po drugiej stronie...

Wszystkim życzę, aby szczęśliwie dokończyli budowy swoich domków, a jeśli sprzedadzą, to idąc na lepsze. :)

MEDE
08-09-2009, 09:12
el-ka, kobieto, ty się nie łam :wink: Są chwile zwątpienia i załamania , ale przychodzi słońce i radość. Sytuacje, niespodziewane podknięcia muszą nas wzmacniać. Masz Rodzinę i jak widzę jesteście dla siebie wsparciem... zawsze to nie jedna głowa do myślenia. Dacie radę.. musicie. Ludzie są w większych kłopotach, tracą całe domy i dobytki... ot przychodzi powódź i pozamiatane, ale dają radę, dźwigają się i prą do przodu i tak trzeba ..nie poddawać się i przede wszystkim ...MYŚLEĆ POZYTYWNIE bo to nakręca. Trzymam za Was kciuki.

AGA NR 1
08-09-2009, 14:08
El-ka,
ja uważam, jak moja przedmówczyni - wierzę, że dacie radę.
Macie siebie, a to najważniejsze.
:D
"Pieniądze w życiu są ważne, ale przecież nie najważniejsze."
To powiedzenie niczym nowym nie jest i jest powtarzane do znudzenia, ale coś w tym jest...
Są rzeczy i wartości, których absolutnie kupić nie można.
A Wy je macie.
:lol:

TRZYMAM MOCNO KCIUKI ZA WAS !