PDA

Zobacz pełną wersję : Królik z?apany i.....



02-01-2004, 11:50
Coraz częściej słyszę od różnych osób będących na różnym etapie budowania,że ...żałują decyzji o budowie.Dotyczy to na ogół tych bardziej zaawansowanych.
Jedni mówią,że nie przypuszczali,że będzie taki problem z dojeżdżaeniem do miasta,innym odpadł ważny cel w życiu (chodzi o to,aby gonić króliczka). :wink:
Zadowolonych też znam. :D

Zapraszam do ankiety bez względu na etap budowy.
Czy w tym momencie żałujecie?
Być może samo określenie "żałować" nie jest adekwatne do takich decyzji,ale mam nadzieję,że oddaje stan uczuć związanych z budową.
:D

Uller
02-01-2004, 12:21
Od zawsze marzyłem o własnym domu. Niestety nie dostałem go w spadku więc musiałem sam się zająć budową. Na początku był wielki entuzjazm, chociaż zdawaliśmy sobie sprawę z tego że będziemy się budować na wariackich papierach. Kiedy już rzeczywiście rozpoczęliśmy budowę grad problemów przerósł nas. Zaraz po wykopaniu dziury pod piwnicę wpadłem w depresję. Całe szczęście, że moje samopoczucie wzrastało wraz z domkiem. Aktualnie jesteśmy na stanie surowym. Nie żałuję że się buduję, ale nie przypuszczałem, że będzie aż tak ciężko. Jak się kiedyś wprowadzę, to będę jednym z najszczęśliwszych ludzi na świecie.

garo
02-01-2004, 12:38
Ja nie żałuję. Budujemy systemem gospodarczym a ponieważ jesteśmy młodymi ludźmi, traktujemy nasz dom jako swoiste wyzwanie. Chodzi o to aby się sprawdzić. Przypomina mi to wszystko wojnę w której raz się wygrywa i ma wielką satyswakcję, albo przegrywa i przychodzi dołek i zwątpienie. Ale końcowy cel jest dla mas jak przysłowiowa marchewka na końcu kija. Trze iść do przodu. Zresztą jaką mamy alternatywę? Do końca życia wieszkać w wynajmowanym mieszkaniu, czy kupić mieszkanie w bloku i mieszkać jak w klatce. :roll: Nie to nie dla mnie.
Mimo ciągłego braku kasy, udmawiania sobie wszystkiego kosztem domu, braku wakacji, wiszącego (już niedługo) nad nami kredytu, ciągłego użerania się z wykonawcami, myślę, że każdy powinien mieć jakiś cel m zyciu, a przecież wybudowanie domu dobry cel.
Namawiam wszystkich którzy mają środki a się wahają. Budować.
Pozdrawiam

Marbo
02-01-2004, 13:07
A może te odczucia, określone umownia jako "żałowanie", to pewien etap budowy :wink:
Naszło mnie ostatnio trochę wątpliwości, że nie będzie nasz dom tak wygodny jak by mógł być ... (gdybym trzy lata temu wiedziała to co wiem teraz), że nie będzie tak ładny jak by mógł być (choć nie podjemowaliśmy szybkich decyzji).

02-01-2004, 13:20
Też tak myślę,że to żałowanie jest wpisane w budowanie.Kiedy nagle okazuje się,że rzeczywistość odbiega od marzeń (na budowie odbiega co chwilę ;) ) to żal nam tych pewnych rzeczy. Pomijam kwestie złych wyborów.Np. pewni,że wybieramy najlepszy projekt,teraz wzięlibyśmy inny.Myślę,że z takimi rzeczami łatwiej się pogodzić-bo to był nasz wybór,a dom to jakby nasze dziecko więc bez względu na wady kochać będziemy.;)
Ale ja myślę o żałowaniu "generalnym" ;)
Nie raz słyszałam:"Po kiego ja ten dom budowałem?Teraz bym tego błędu nie powtórzył.Może jest chętny na kupno?" Sama zaczynam myśleć w ten sposób.Z drugiej strony szkoda wycofać się przed zmierzeniem się z tym, o czym marzyliśmy.

Jezier
02-01-2004, 17:39
No właśnie wątpliwości są. Czy to była dobra decyzja z wyprowadzeniem się na wieś. Ale te wątpliwości były i przed podjęciem decyzji o budowaniu. No ale jak nie dom to co? Inny dom? Bo blok odpada na pewno. A więc nie ma wielkiego wyboru i to jest największy problem. Dla mnie za te pieniądze które mogłem przeznaczyć na budowę nie było najlepszych wyborów. No i będe mieszkał w domu który wybudowałem przynajmniej kilka lat.

nowaczka
02-01-2004, 18:46
Nie żałujemy.Jesteśmy na etapie stanu surowego i przed nami największe wydatki,ale to nic.Mając w perspektywie ciasnotę w dwu pokojowym mieszkaniu( 2-osoby dorosłe,trójka dzieci w tym jedno pezygotowujące się do matury,pies i chomik) nawet do głowy nie przychodzą nam żale i smutki.Cieszymy się z każdej najmniejszej drobnostki wykonanej na budowie która przybliża ten wielki dzień-PRZEPRAWADZKA!!! 8)

Luśka
02-01-2004, 19:36
Nie żałuję i nie zamierzam żałować. Cechą człowieka jest wątpić, ale cechą człowieka świadomego jest wątpić świadomie. Jeśli już wybraliśmy projekt, wybudowałiśmy w/g tego projektu, urządziliśmy tak, jak chcieliśmy to nie widzę rozsądnego powodu, żeby teraz zastanawiać się a może lepiej było zrobić coś inaczej. Nie można jednocześnie mieć dwóch par butów na nogach, więc po co stresować się mnożeniem wątpliwości, których nigdy się nie wyjaśni? Czy nie lepiej cieszyć się w pełni faktem, że w ogóle ma się buty??? :lol:

Joskul
03-01-2004, 00:37
Wybrałam ostatnią odpowiedź, myślałam,że jako jedna z nielicznych. A tu zaskoczenie- wiele osób myśli podobnie. Przeraża mnie niestety dojazd do pracy, organizacja odbierania dzieci ze szkoły i przedszkola, zapewnienia im opieki podczas choroby. Ale ZACHWYT NAD OKOLICĄ TRWA. A może to nie są wątpliwości, tylko świadomość pewnych trudności, związanych z inną organizacją życia ? Błogostan mnie ogarnia, gdy widzę swoją rodzinę w nowym domu, niepokój mną szarpie, gdy wizja opuszcza dom. Ale jakoś to będzie.

03-01-2004, 12:10
brakuje mi w ankiecie własnie odpowiedzi ... o "gonienie króliczka"
samo budowanie jest przyjemnoscia i bawi mnie wykończeniówka ...
nie załuje budowania - buduje dla przyjemnosci - czy tam zamieszkam jest dla mnie sprawa drugorzędna ... :wink:
dzis jest tak jutro moze być nie ...
po co miałbym sie przejmowac sie czyms na zapas ??? :lol:


brzoza

tampiko
03-01-2004, 16:48
Juz sie widze w tym swoim domeczku ,juz ogladam rybki i zabki w bajorku a tam na lace spaceruja bociany :lol: Ach to tylko wizja, ale moze za rok jak Bozia da bedzie realne wiec "gonie kroliczka" :lol: od wiosny Kochani zaczynam :lol: Pozdrawiam i zycze "zlapania kroliczka'.

Krystian
03-01-2004, 20:09
Do 26 roku życia w domu rodzinnym (w tym 5 lat w akademiku i 1 rok w wojsku), 3 lata w hotelu asystenckim, od 11 lat na parterze czteropiętrowego bloku (cisza, spokój, spokojni sąsiedzi)... :P
Ale bez wybudowania własnego domu nie będę nigdy u siebie... :-?
Nie żałuję więc tylko się cieszę, że blisko, coraz bliżej... :wink:

EDZIA
03-01-2004, 22:40
Podobnie jak Krystian do 28 roku życia w domu rodzinnym na wsi od 16 lat na I piętrze 4 piętrowego bloku. Choć trudno było się przyzwyczaić do tych "klatek" i zawsze marzenie o własnym domu było bardzo żywe to jednak łatwość organizacji życia, kiedy dzieci mają blisko do szkoły. a my do pracy robi swoje. Teraz marzenie o domu spełnione, dom stoi, choć jeszcze niewykończony, lubimy w nim przebywać to jednak decyzja o zamieszkaniu w nim na stałe bardzo trudna.....

wlowik
03-01-2004, 23:31
Nie miałem zamiaru budować, ale tak wyszło, i na szczęście. Mając wybór między kupnem własnego M..., a budową własnego, wybrałem to drugie.
40 lat mieszkania z rodzicami w kamienicy dało mi tę pewność, że dokonałem właściwego wyboru. I nie chodzi mi bynajmniej o "króliczka" (bo niejednego w życiu pogoniłem) ale o samo "mieszkanie". Dla mnie mogłoby się samo budować, byle szybko, bo wszystko mam już przemyślane. Łącznie z dopuszczalnymi błędami i odstępstwami...

07-01-2004, 10:57
No nie żałuję - myślę podobnie jak Luśka, wybieram długo ale odpowiedzialnie. Z drugiej strony blisko mi też do myślenia brzozy - nie zbudowałem domu koniecznie na resztę życia. Dojazdy - bywają uciążliwe to fakt, ale to niewielka cena za wszelakie inne korzyści z mieszkania pod własnym dachem.

Rari
13-01-2004, 10:41
da sie zyc "byle gdzie"; jesli ktos lubi ryzyko, tym bardziej
moim zdaniem, tak jak kiedys "Prawdziwy Chlop" to byl taki po wojsku (teraz to raczej juz nie), to obecnie "PCh" mozna byc po wybudowaniu chalupy; jak mu nic w miedzyczasie nie peknie (np. gula), to go juz nic nie wzruszy; J. Palkiewicz na bezrobocie! Niech zyje survival budowlany!
P.S.: to samo dotyczy Prawdziwej Baby

deha
14-01-2004, 00:20
Nie żałuję :D :wink:
Zwłaszcza jak się czyta wypowiedzi tych, co już mieszkają.Zwłaszcza że już nie możemy się zawrócić , poniewż sprzedaliśmy mieszkanie (termin wyprowadzki lato2004)

cegłówa
14-01-2004, 15:36
Sprzedałam dom po 4 latach walki z prozą życia: dalekimi dojazdami, godzeniem pracy, nauki dzieci w mieście, lekarzem, zakupami, lekcjami dzieci i powrotem za późno. Piekne miejsce, weekendy przy płonącym kominku oddalały decyzję, która była konieczna. A oto wnioski ku rozwadze wszystkich entuzjastów (jakim sama byłam):
- piękny widok i przyroda przegra! z prozą dalekich dojazdów
- dziecko, które dojeżdża do szkoły, wraca zbyt późno żeby odrobić lekcje
- życie w domu z dojazdem trwa tylko w sobotę i niedzielę
- dojazd zabija przyjemności wydawałoby się dostępne: kino czy teatr. Nie ma sił na to. Basen? - z myślą o dzieciach
- oddalenie od miasta, choć atrakcyjne, oddala też znajomych
- zawsze jest więcej powodów i spraw, wymagających bytności w mieście, niż umożliwiających szybki powrót do domu
- dojazdy są coraz trudniejsze (więcej samochodów i domów) - kwestią ważną jest bezpieczeństwo podróży. Na niektórych drogach każdy dzien to lot kamikadze
- latem dom zatrzymuje w domu, bo pies, bo ogródek
- po 4 latach pada pytanie: czy nic więcej w życiu mnie nie spotka jak tylko dojazdy i kłopoty organizacyjne?
Itd, itp.
A wniosek: Wszystkie pieniądze trzeba oddać na dom w mieście, by po prostu był pod ręką, a nie był wiecznym problemem, bo stoi trochę za daleko.
Sorry, że studzę zapał. Też go miałem, teraz bym go skorygował, bo domek to oczywiście bardzo miła rzecz, ale najpierw życie, później dom - nie odwrotnie, do czego zmusza nas paranoja z cenami działek.
Pa, Cegłówa