PDA

Zobacz pełną wersję : Plany kontra rzeczywistość



Afrodyta
20-08-2009, 20:38
Czy macie tak, że jak sobie coś zaplanujecie z dużym wyprzedzeniem, to nie wychodzi? A jak wpadacie na jakiś pomysł na ostatnią chwilę, to wszystko się udaje w 120%?

aneta-we
20-08-2009, 20:52
Czy macie tak, że jak sobie coś zaplanujecie z dużym wyprzedzeniem, to nie wychodzi? A jak wpadacie na jakiś pomysł na ostatnią chwilę, to wszystko się udaje w 120%?

u mnie nie. Na szczęście.
Dwa m-ce wcześniej zaplanowałam na środek sierpnia romantyczny weekend :wink: . Bałam się jak nie wiem co, że nie uda się zgrac urlopów ale wyszło lepiej niż się spodziewałam :) i ostatni wekend udał się bardzo .
Wyjazdy wiosenne nad morze rezerwuję kilka m-cy wczesniej, rezerwujęnoclegi i tez ok :D . Dzieciaki zdrowe jak trzeba, wszystko dopięte, żadnych niespodzianek.

Co Ci tak dało w kośc Afrodyta? http://forum.blizniaki.net/images/smiley_icons/glasiu.gif

Afrodyta
20-08-2009, 21:06
Oj wiele rzeczy :roll:
Tych dużych i tych drobnych też. Przeróżnej maści. Zakupy, trasa przez miasto, wyjazdy, pogoda, imprezy, wakacje, nawet fryzjer :evil:

Jak sobie zarezerwuję z miesiąc wcześniej np. nocleg na wakacje, to na bank wyjdzie coś w stylu -naprawa auta-, albo inny nieprzewidziany wydatek. Ale jak zarządzam w poniedziałek wyjście na wieczorek/potańcówkę/ w najbliższą sobotę to bawimy się setnie.

Strasznie się cieszę, że tobie wiadomy wekend wyszedł jak należy :lol:

JANINKI-AMORKI82
21-08-2009, 04:02
oj Afrodyta - ja tak właśnie mam. Plany, zakupy, decyzje - spontaniczne są zawsze udane. Wszystko co wałkujemy miesiącami, rozważamy, staramy się rozpatrzyć wszystkie za i przeciw - niewypał i to często bardzo bolesny niestety.

Afrodyta
21-08-2009, 06:48
AMORKI u mnie jest tak, że jak cos się planuje powyżej tygodnia, to należy wziąć poprawkę na fakt, że może nie wypalić. :-?
A im większy chaos-spontan tym lepiej sprawy wychodzą :roll: Ostatnio zaplanowałam trasę przez miasto, żeby o niczym nie zapomnieć...i drogowcy całkowicie zamknęli drogę. Musiałam zrobić spore kółko i wrócić do miejsca, z którego wjechałam. :-?

daggulka
21-08-2009, 09:10
U mnie jest tak, że jesli za coś sie zabieram, cos planuje lub zamierzam zrobić- także spontanicznie - to tak przestawiam sobie priorytety że nic nie jest w stanie zagrozić moim planom, bo wszystko inne jest mniej ważne :wink: :D

Afrodyta
21-08-2009, 09:18
Ja wiem daggulka, że Ty silna baba jesteś i przeszkody z marszu pokonujesz :lol: ale 2-tygodniowej ulewy we wakacje nad morzem nie przegonisz /a szkoda, bo poszłabym na nauki zaklinania pogody :wink: /
Chciałam powiedzieć, że są rzeczy, których się nie przeskoczy

daggulka
21-08-2009, 09:31
Afrodyta - no pewnie, że sa rzeczy których się nie przeskoczy ....a skoro sie ich przeskoczyc nie da w żaden sposób to pozostaje się z tym pogodzić i przejść do porządku dziennego bez rwania włosów z głowy tudzież plany zweryfikować :wink: :lol:
na wakacjach byłam nad morzem byłam kilka razy ... polski klimat ma to do siebie ze sie nie przewidzi - pogoda zawsze była różna .... kilka dni upału i opalania zwłok na plaży , a kiedy padało tośmy jeździli po wybrzeżu i zwiedzali co się dało :D

ale oczywiście Cie , kochana rozumiem ...mozna się wkurzyć w takiej sytuacji :roll:

Afrodyta
21-08-2009, 10:14
O to wkurzenie mi właśnie chodzi.

Jak się kupuje np. płytki z końcówki serii, i braknie kilku, bo majster spaprał robotę, to co wtedy? Kucie? Ciąganie gościa o koszty? Latanie i szukanie? Nerwica, że hej!

Ja to nazywam "Złośliwość rzeczy martwych"

A czasem idziesz i z paryzanata załatwisz wszystko i jest git!

Ja włosów z głowy nie rwę. Natychmiast zmieniam priorytety i znajduję pozytywne aspekty sytuacji. Tylko czasem jak coś się nie uda to jakoś tak przykro...

Nad morzem byliśmy raz, też w ciągu tygodnia od pomysłu, i na tym koniec, mnie nie wolno. Najwyżej, jak dzieci podrosną, to Duży je zabierze. A w razie złej pogody zawsze mam plan awaryjny i miejsca, które można zwiedzić, lub sie pobawić w razie deszczu.

Zastanawiam się tylko czy to my famy takiego farta, że na łapu-capu wszystko nam wychodzi. Jakis zbieg okoliczności czy jak?

Dorfi
21-08-2009, 11:58
Przypomniały mi się ubiegłoroczne wakacje nad polskim morzem. Miejsca rezerwowane rok wcześniej. Traf chciał, że tuż przed wyjazdem mąż zmienił pracę i logiczne jest, że nie dostał urlopu. Pojechałam więc sama z dzieckiem. Na dwa tygodnie pobytu mieliśmy 1,5 dnia bez deszczu. A w Krakowie w tym czasie były upały :lol: :lol:
Na ten rok też zrobiliśmy rezerwację. Dobrze, że zaliczki nie wpłaciliśmy, bo się w trakcie roku okazało, że jestem w ciąży a z noworodkiem tyle kilometrów byśmy nie pojechali :lol: :lol: :lol:
W przyszłym roku jedziemy na wakacje "w ciemno".

KamaG
21-08-2009, 19:58
a ja to mam tak z tym planowaniem, że... już nic nie planuję :evil:
np. dwa lata temu tydzień w Czorsztynie, wyjazd zaplanowany w piątek po pracy, noclegi zamówione, walizki stoją, my w drzwiach z nogi na nogę i co... wraca małżonek i mówi że on jeszcze jutro do pracy musi,
to jeszcze nic -w sobotę z pracy wyszedł o 3 nad ranem, nawet spać się nie kładł...
pierwsze dni urlopu humory pod zdechłym azorkiem, później się polepszyło jak już trzeba było wracać :wink:
zeszłe wakacje - Bułgaria - plany i umawianie się od maja(3 rodziny), w końcu piątek- jedziemy -my +jedni - bo drudzy jeszcze w poniedziałek musieli do pracy, nie czekaliśmy bo Ci pierwsi muszą w piątek wrócić a ja rozwodem zagroziłam jak wakacje będą krótsze niż 7pełnych dni,
zajechaliśmy, jest fajnie, fajnie szybko mija...
nadszedł czwartek pierwsi stwierdzili wrócimy przez tatralandię i tam spędzimy jeden dzień, jadą, a mój szanowny dał się przekonać że my też...
i pojechaliśmy 3 dni przed czasem, a w tatralandii... zajechaliśmy późnym wieczorem, noclegów brak, jakiś taksówkarz zaczepiony obiecał pomóc..., kazał jechać gdzieśtam do kogośtam, mój małż złe przeczucia, decyzja wracamy do domu nie ryzykujemy... taksówkarz jeździ za nami po mieście, adrenalina wszystkim buzuje, północ, nie czarujmy się obcy człowiek bez powodu nie lata po całym mieście, żeby nam przyjemność zrobić i nas przenocować jedną noc...
nawialiśmy.. już nam się odechciało basenów, więc powrót do domu, koleżanka w ciąży, ledwie zipie, my wszyscy umordowani.. dojechaliśmy do domu o 4rano
stwierdziłam, więcej nie zaplanuję tak wakacji

a największa porażka to plany w sprawie budowy, już miałam cieszyć się SSZ, a co ledwo zero zrobione, i gdzie ta komunia za rok?

ale się rozpisałąm sorki

EZS
21-08-2009, 22:07
raz kiedyś chciałam byc spontaniczna. postawiąłm palec na mapie i powiedziałam - tam jedziemy na urlop. Wyglądało na papierze ładnie a w realu jeziorko ogrodzili i zamienili na stawy rybne, łąka to było mokradło a pole namiotowe było okupowane przez pijacą do rana młodzież (my też byliśmy młodzi, ale do licha, znacznie mniej pijący). Wróciliśmy w znane rejony z uszami po sobie. Od tego czasu planuję. Ja zresztą wszytsko planiuję a potem realizuję. Ale jestem elastyczna , mam zawsze plan awaryjny lub kilka plamów 8)

Wiesiek30
22-08-2009, 09:27
Ja też tak mam, zastanawiałem sie skąd się to bierze i wymyśliłem że to wina bujnej wyobraźni, "wyidealizowuję" sobie daną rzecz a później nadchodzi rzeczywistość, jeśli robię cos na szybkiego nie mam czasu myśleć jakie to będzie wspaniałe itd...

anetina
25-08-2009, 10:03
Czy macie tak, że jak sobie coś zaplanujecie z dużym wyprzedzeniem, to nie wychodzi? A jak wpadacie na jakiś pomysł na ostatnią chwilę, to wszystko się udaje w 120%?

identycznie :)
dlatego nic nie mogę planować :)

Beaty
27-08-2009, 19:23
witam
my zawsze jedziemy w ciemno- z mapami, GPS-em i przewodnikami Pascala
zawsze mamy cały ekwipunek namiotowy i zapasy jedzeniowe
w tym roku 4 dni wcześniej postanowiliśmy pojechać do ciepłych wód- padło na Słowację i Węgry
w konsekwencji pokąpaliśmy się w basenach w Szaflarach, Vrbowie, Miszkolcu,
Velkim Mederze
popływaliśmy w Balatonie i w Adriatyku
zwiedziliśmy Plitvickie Jeziora, Eger, Budapeszt, jaskinię Ochtińską, Aggtelek i wiele innych miejsc
dojechaliśmy aż na wyspę KRK na Chorwacji i bytowaliśmy 4 dni na kempingu Nijevice
po policzeniu kosztów- 8 dni za ... zł- planowałam taniej...
ja, mąż i 17-letni syn
samochód na ropę
trasa: Górny Śląsk, Slowacja, Węgry , Chorwacja, Węgry, Słowacja, dom
autostradą przez Chorwację i w drodze powrotnej od Bratysławy

to były nasze pierwsze tak długie i dalekie wakacje od trzech lat :D

emilus18
03-09-2009, 20:25
u mnie wszystkie plany prawie zawsze szlag trafia :x najlepsze zakupy są zawsze "przy okazji" albo "dla poprawienia humoru", najlepsze wyjazdy to te na ostatnią chwilę, najlepsze wypady do znajomych umówione na parę dni "przed"...

jarkotowa
10-09-2009, 14:18
My zazwyczaj planujemy - mam na myśli wyjazdy (weekend, wakacje, ferie) bo to wiąże się z zaliczkami bądź wcześniejszym odłożeniem kasy. I w zasadzie wszystko się udaje (raz odwołaliśmy zaliczkowany wyjazd na narty, bo nie było śniegu). Jeśli chodzi o wyjścia typu kino czy impreza - jesteśmy zmuszeni do planowania bo trzeba zorganizować opiekę nad dziećmi.
Ale jakiś czas temu spacerując po lesie uznaliśmy, że fajnie byłoby pojechać do Grecji. W drodze powrotnej z lasu weszliśmy do biura podróży i kupiliśmy wycieczkę na Kretę (wylot był za jakieś 2tygodnie). Taki spontan.
Podsumowując:
czy planujemy? - tak
czy się udaje? - tak

Afrodyta
14-09-2009, 10:02
czy planujemy? - tak
czy się udaje? - tak
Jak ja Wam zazdroszczę

jarkotowa
15-09-2009, 12:48
E tam, bez przesady, nie ma czego. Ale zawsze staramy sami siebie przygotować na niewypał - takie ćwiczenie nie powoduje ogromnych rozczarowań.....tylko trochę mniejsze.

Afrodyta
15-09-2009, 13:11
E tam, bez przesady, nie ma czego. Ale zawsze staramy sami siebie przygotować na niewypał - takie ćwiczenie nie powoduje ogromnych rozczarowań.....tylko trochę mniejsze.Też mam plany awaryjne, tylko te plany bywają męczące...

mazepa
16-09-2009, 08:55
Ktoś mi kiedyś powiedział:
Jeśli chcesz rozśmieszyć Pana Boga - opowiedz Mu o swoich planach...

W moim skromnym przypadku to Pan Bóg chyba dostał kolki ze śmiechu...

anetina
16-09-2009, 09:23
Ktoś mi kiedyś powiedział:
Jeśli chcesz rozśmieszyć Pana Boga - opowiedz Mu o swoich planach...

W moim skromnym przypadku to Pan Bóg chyba dostał kolki ze śmiechu...


zgadzam się :)