PDA

Zobacz pełną wersję : Dziadkowie i wnuczęta



jarkotowa
18-09-2009, 13:56
Ciekawa jestem czy wasi rodzice/teściowie "pomagają" wam przy dzieciach.
"Pomagać" mam na myśli stworzenie możliwości wyjścia do kina, na imprezę tudzież wyjazd na weekend bez dzieci, które w tym czasie miło spędzają czas z dziadkami.

retrofood
18-09-2009, 14:31
Daj spokój, wnuki mam w Reddich. Jak mam je pilnować? :o

jarkotowa
18-09-2009, 14:42
Tu nie chodzi o odległość. Bo znam takich co ich dzielą tysiące kilometrów.
Bardziej mi chodzi o chęci ze strony dziadków. Bo dla jednych spędzenie całego dnia z wnuczętami to przyjemność a inni łaskę robią komentując jaki to dla nich kłopot i jakie to trudne bo: zimno, ciepło, pada deszcz, świeci słońce.....

ania klepka
18-09-2009, 14:52
Moi rodzice zawsze pomagali nam przy wnukach. Kończyłam studia jak były małe. Co roku zabierają wnuki (moja dwójka i mój siostrzeniec) na wczasy nad morze.
Oboje pracują, tzn. mój tato pracował do lipca 2009, ale tylko jak jest potrzeba to zostają z dziećmi.
Z siostrą też sobie pomagamy wzajemnie, raz ona zostaje z moimi, raz ja z jej.
Zawsze możemy na siebie liczyć, mieszkamy osobno, w odległości ok. 2km od siebie.

daggulka
18-09-2009, 15:04
są i tacy i tacy dziadkowie .... znam i takich co chętnie sie opiekują (i tych jest większość chyba) ...a znam takich co robią łaskę i na urodziny przyjdą do dziecka albo mają i to w doopie :roll:
niestety .... tak już ten świat jest urządzony , że nie może być za pięknie :wink: :roll:

agnieszkakusi
18-09-2009, 16:02
moi rodzice zawsze i chętnie biorą córkę jak chcemy gdzieś jechać. Ostatnio prosiliśmy teściów, żeby zostali z nią na godzinę to wybuchła potężna awantura. Eeee tam....

gosja
18-09-2009, 18:34
moi rodzice- w tej kwestii zawsze mogę na nich liczyć, mimo, że mają kilkoro wnucząt, w tym jedno roczne brata, którym mama zajmuje się na codzień..
ale teściowie- moja córka to ich jedyna wnuczka, ale nigdy nie wezmą do siebie dziecka w tzw. nagłych wypadkach, zawsze należy się anonsować kilka dni wcześniej, i nie zawsze zgadzają się na pozostanie choć na chwilę z Młodą..
najczęściej wogóle nie biorę ich pod uwagę w tych sprawach- nic na siłę- widać z daleka tą Ł A S K Ę.....

LeoAureus
18-09-2009, 19:16
Uważam, że dziadkowie nie mają żadnego obowiązku zajmować się wnuczętami i jeśli chcą i mają z tego przyjemność to jak najbardziej.
Ale jeśli pracują, albo właśnie przeszli na emeryturę, mają swoje zainteresowania czy hobby, chcą w ten sposób odpocząć bez małych (często męczących) dzieci, to czemu nie? Tylko muszą grzecznie się określić :D

malka
18-09-2009, 19:41
Moja mama chętnie zostaje z Młodym, choć staramy się tego nei nadużywać, w awaryjnych sytuacjach zawsze można na nią liczyć.
A i na wczasy jeździ z wnukami i siostrzeńcami :D
Natomiast teściowa nawet na Małego urodziny nie przyjedzie, owszem życzenia telefonicznie złoży, ale nigdy nic więcej :roll:

LeoAureus, zgadzam się z Tobą, nikt nie ma obowiążku (poza mną i mężem) zajmować się naszym dzieckiem, ale odrobina zainteresowania ze strony babci była by miła

arcobaleno
18-09-2009, 20:14
Ja mam ten luksus, ze mieszkam zarówno z moimi jak i męża rodzicami na jednej ulicy (raczej przy jednej wiejskiej brukowanej dróżce :wink: ) i zarówno jedni jak i drudzy chętnie zostają z wnusią (3,5 roku - do niedawna jedyna wnuczka) nie tylko w dzień (mogę ją zaprowadzić do babci tej albo tej - zależy która akurat ma wolne - na kilka godzin) ale i na noc (i to nie tylko jak my gdzieś wychodzimy, ale też w ramach weekendowej obupólnej przyjemności :wink: ). Nie wiem jak bedzie z naszymi nocnymi wyjściami jak pojawi się druga córcia - mam nadzieję, ze babcie też dadzą radę :wink:

Dodam jeszcze, że obie babcie to babeczki czynne zawodowo, przed 50-tką, więc luuzik :wink:
Dziadkowie jak trzeba to też potrafią się wnuczką zajać :wink:

LeoAureus
18-09-2009, 20:21
Natomiast teściowa nawet na Małego urodziny nie przyjedzie, owszem życzenia telefonicznie złoży, ale nigdy nic więcej :roll:
No, to już chyba całkiem normalne nie jest :roll:

malka
18-09-2009, 20:33
Natomiast teściowa nawet na Małego urodziny nie przyjedzie, owszem życzenia telefonicznie złoży, ale nigdy nic więcej :roll:
No, to już chyba całkiem normalne nie jest :roll:

ale widzisz,ona podpiera się dokładnie tą samą teorią "swoje dzieci wychowała, więcj uż nie ma żadnych obowiązków ",tym bardziej względem wnucząt.
Smutne, że przyjście na urodziny to ' przykry obowiązek"

daggulka
18-09-2009, 20:50
malka ...ja mam to samo z teściami - zero zainteresowania ..... długo nie potrafiłam się pogodzić, że moja Kasia ma tak naprawdę tylko jednych dziadków (którzy robią za całe stado - przynajmniej tak mi się zdo jak patrze ile maja miłości dla moich dziewczyn)
przykre to - prawda .... ale przecież nie zmuszę nikogo do kochania moich dzieci :-?

malka
18-09-2009, 20:59
Daga,ale to nie jest kwestia braku miłości, ona pewnie go kocha na swój dość specyficzny sposób,tu chodzi o wspomnianą teorię, która jest brana zbyt dosłownie

daggulka
18-09-2009, 21:09
jeśli dziadkowie nie odwiedzają wnuków, nie dzwonią , nie interesują się, nie zabierają czasem na spacery albo do siebie .... no to ja nie wiem jak inaczej to nazwać jak brak miłości :o
tak jak są matki które swoich dzieci nie kochają - a wręcz zabijają .... tak samo są dziadkowie którzy swoich wnuków nie kochają .... tak mi się zdo :roll:

ja nie wiem jaką będę babcią ..... nie wiem tego , ale na pewno nie taką jak moi teście ..... że nawet na urodziny dziecka nie przyjadą ....a mieszkają 10km od nas:-?
żeby dopełnić obraz powiem tylko , że są alkoholikami - oboje .... i dziecko dałam im pod opiekę dwa razy - i oba razy skończyły się awanturą bo odbierałam dziecko z baru :evil:

to nie jest miłość .... wybacz :-?

malka
18-09-2009, 21:42
Teściowa nie jest alkoholiczką, mam tylko wrażenie, że ona nawet jeśli kocha kogoś prócz siebie, to nie potrafi tego okazać, taka jest i ja jej nie zmienię.
Wiem jedno, nie zostawiła bym syna pod jej wyłączną opieką :-?

EZS
18-09-2009, 21:51
daggulka
ja mojej córce zapowiedziałam już dawno (a ma dopiero 12 lat), że jak tylko mnie bedzie stać, to zafunduję jej opiekunkę i wszystko inne ale dziećmi to zajmę się W OSTATECZNOŚCI. Nie mam do tego zacięcia, nasze dziecko właściwie wychowuje mąż, ja jestem od sytuacji ekstremalnych i od zarabiania na dom :roll: Sorry, taka jestem wredna baba. I co gorsza, znam wiele podobnych do mnie. Chyba czas oddanych babć powoli przemija. Przynajmniej u części osób.

PS oczywiście nie wyobrazam sobie nie przyjść na urodziny. Zdaję sobie sprawę, jak ważne takie uroczystości są dla dzieci i nawet jakbym była bardzo zajęta itd to od czasu do czasu trzeba znależć czas dla córki / wnuczki :lol:

Acha, dodam jeszcze, że dzieci takie powyżej 10 rż to zaczynam tolerować. Młodszych nie trawię i one mnie też nie :-?

Dorfi
18-09-2009, 21:57
Moja teściowa powiedziała mi wprost, że wnukami z zasady powinna się zajmować babcia ze strony mamy, a że ja jej córką nie jestem to ona nie poczuwa się do obowiązku. Wpadają czasem z wizytą i wsuną małemu jakiś banknot.
Byłam ciekawa czy będzie się zajmować wnukami jak jej córka urodzi, no bo w końcu będzie babcią od strony mamy. I co? Nagle jej się teoria odmieniła. Też się tamtym dzieckiem nie przejmuje. Szwagierka mieszka w innym mieście niż teściowie, ale nie pojechać, żeby zobaczyć dziecko własnej córki to już lekka przesada. Zobaczyła małą dopiero jak przyjechali do teściów (mała miała wtedy prawie roczek).
Natomiast jest pierwsza do pozowania do zdjęć z wnukami i mieszkanie ma całe ich zdjęciami poobstawiane.
Jednym słowem idealna babcia na odległość.
Na moją mamę zawsze mogę liczyć w potrzebie. Nigdy nie odmówiła jak synek był chory a ja nie mogłam iść na zwolnienie. Pomimo ponad 200 km zawsze przyjedzie.
Tyle, że o wyjściach dla przyjemności możemy zapomnieć. Nie mam sumienia dzwonić po mamę, żeby jechała tyle kilometrów, bo my chcemy wyjść do kina.

daggulka
18-09-2009, 22:06
daggulka
ja mojej córce zapowiedziałam już dawno (a ma dopiero 12 lat), że jak tylko mnie bedzie stać, to zafunduję jej opiekunkę i wszystko inne ale dziećmi to zajmę się W OSTATECZNOŚCI.

źle mnie zrozumiałaś .... nie oczekuję, że wszystkie babcie mają zajmować się wnukami etatowo :wink:
ja też swojej 16-letniej córze zapowiedziałam, że swoje dzieci będzie sobie wychowywać sama .... ja też pracuję - przecież nie rzucę pracy po to, żeby się wnuczkami zająć etatowo :roll: ... choć moja mama zajmuje się moimi dziewczynami na zawołanie - ale ona nie pracuje zawodowo :roll:

ale - nie wyobrażam sobie sytuacji, żeby choć raz w tygodniu po południu nie wziąć wnuczków do siebie , czy na spacer czy na weekend cały nawet raz za jakiś czas :wink: ... żeby nie pomóc dzieciom własnym finansowo jeśli mają ciężki etap i tego potrzebują ....
bo tak zachowują się prawdziwi dziadkowie - którzy swoje wnuczki kochają :roll:

EZS
18-09-2009, 22:35
ale - nie wyobrażam sobie sytuacji, żeby choć raz w tygodniu po południu nie wziąć wnuczków do siebie , czy na spacer czy na weekend cały nawet raz za jakiś czas :wink: ... żeby nie pomóc dzieciom własnym finansowo jeśli mają ciężki etap i tego potrzebują ....
bo tak zachowują się prawdziwi dziadkowie - którzy swoje wnuczki kochają :roll:
daggulka, ja cię rozumiem. ja na szczęście miałam (i szkoda, że nie mam) teściową, która zawsze była "na zawołanie" i zostawała z córką przy każdej potrzebie, nawet towarzyskiej :oops: Ale ona chciała. A ja nie mam złudzeń, taka nie będę. Moze jestem egoistką (jedynaczka), może po prostu nie lubię dzieci. Pomogę, jak będę musiała ale generalnie to wolę wspomóc kasą czy radą w sytuacji ekstremalnej, niż zabieraniem wnuczki na weekend. A jeszcze małej! O nie...., przy mamusi, jak ona zadba o dziecko, to jeszcze OK, ale ja sama....
Cóż, już nie mam teściowej i był czas, gdy mój mąż zrezygnował z pracy, bo ktoś musiał zostać z dzieckiem.... I to jest OK, nasze dziecko, nasz wybór.... Teściowa była miłym takim bonusem w życiu ale nie można się przyzwyczajać...

Afrodyta
19-09-2009, 16:26
Cóż tu mówić....

Teściowa umożliwiła nam roczny kurs tańca, kilka wypadów do znajomych i w góry, imprez, moją jedną i drugą pracę. Dzieci małe, nawet przy cycu :roll: Teraz jest inaczej, bo pracuje, więc od wtorku bedzie opiekunka.

Moja mama zaś do tej pory uważa tylko najstarszą, młodszych....hmmm nie tolerowała....teraz jak podrosły /5 i 7 lat/ to ledwo je znosi :-? Nie ma bata, żeby się nimi zajęła. A nawet gdyby, to ja bym nie chciala, bo po wekendzie wracają stamtąd znerwicowane i muszę 2 tygodnie sobie je na nowo ustawiać. I nienawidzę potajemnie wciskanej dużej kasy najstarszej córce /10l./ podczas, gdy pozostali nie dostają nawet marnej złotówki :evil: Tato mój jest szczęśliwy jak może zabrać dzieci na spacery, tyle, że babcia na to prawie nie pozwala :(

Nefer
19-09-2009, 16:29
nie.

JoShi
21-09-2009, 00:54
Moja córcia ma dopiero pięć miesiączków z groszkiem. Moi rodzice niemłodzi i schorowani, mieszkają prawie 200 km ode mnie i nie są zmotoryzowani a mimo to mam ich niemal na kiwnięcie palcem. Nie wykorzystuję tego bez umiaru, ale jak miałam chwilę zwątpienia to mama przyjechała na tydzień choćby po to, żeby ganiać z małą trzy razy dziennie na spacer, żebym mogła się w tym czasie zając czymkolwiek innym (z nicnierobieniem na czele).

Z resztą mój brat ma dwóch synów (7 i 4 lata) i od wielu miesięcy moi rodzice są tam "na etacie dziadka/babci na telefon) :) a w zeszłym roku dzieciaki poszły do przedszkola i chorowały jeden przez drugiego.

Mama mojego męża też chętna, tylko odległość znacznie większa nas dzieli. Ale byłą u mnie tydzień ostatnio i mogłam znów trochę się rozprężyć.

Nefer
21-09-2009, 01:03
przecież dziadkowie już swoje odchowali - wtedy, gdy był ich czas.
Dajmy im odpocząć. Czasem na spacer można im przywieźć, albo w odwiedziny. Starczy.
Ja również nie zamierzam zajmować się wmukami w przyszłości. Chętnie zrobię im ciasto, pobawię się , ale nie będę niańczyć, wychowywać i zajmować sie a la long.

reflexes
21-09-2009, 08:37
przecież dziadkowie już swoje odchowali - wtedy, gdy był ich czas.
Owszem, ale oni teraz nie wychowują naszego dziecka tylko czasem się nim zajmą.
Moi rodzice (oboje na emeryturach i mieszkają 3 ulice dalej) zawsze i z byle powodu są chętni żeby się młodą (3 lata) zająć. Teść (teściowa nie żyje) też by się chętnie młodą zajmował ale mieszka 500 km od nas. Jak tylko u nas bywa to zawsze to wykorzystujemy żeby gdzieś wyskoczyć. Dodatkowo jak chcieliśmy oddać małą w wieku 4 miesięcy do żłoba to babcia powiedziała, że absoltnie nie ma mowy i, że ona będzie do młodej przychodzić. Wtedy jeszcze pracowała i musieliśmy załatwić opiekunkę na kilka godzin w tygodniu. Co roku z żoną i znajomymi w wakacje robimy sobie weekendowy wypad bez dzieci i wtedy też nie ma kompletnie żadnego kłopotu. Tak samo jest np. z imprezami sylwestrowymi. Dziadki są w stanie przeżyć nie widząc młodej góra z 3-4 dni. Później zawsze znajdują pretekst żeby wpaść chociaż na 10 minut. Sami często bez powodu biorą ja do siebie na noc albo na jakieś wyjazdy. Dodam tylko, że nie jest to ich pierwsza wnuczka ale starsza mieszka 100 km dalej i nigdy nie mogli się nią nacieszyć do woli.
Teraz nadrabiają i życie by za nią oddali. My to czasem wykorzystujemy i jak wiemy, że mają przyjechać to namawiamy młodą żeby się do nich na noc wprosiła :wink: .

Irma
21-09-2009, 09:29
ludzie są różni, jedni lubią zajmować się dziećmi, inni nie.
Ważna jest szczerość, żeby nie wymyślać pretekstów - np. nie mogę bo to kłopot, bo nie mam warunków, bo dzieci są niegrzeczne. Powiedzieć wprost - nie lubię. Miałam dość własnch. To jest o wiele trudniejsze, ale atmosfera się oczyszcza.
Moja mama zostaje z moiimi dziećmi przynajmniej raz w tygodniu, ale za każdym razem pytam czy ma czas, czy ma ochotę i td. Nie robię wielkiego problemu z tego, zę czasem odmawia.

Moj mąż już takich liberalnych poglądów nie ma :) uważa, ze pomoc dzieciom w opiece nad wnuczętami jest obowiązkiem dziadków.
Żeby było smieszniej jego mama prowadzi bujne życie towarzyskie i często nie ma kiedy wcisnąć dzieci w grafik. :wink:
NA sczęście ja nie mam jej tego za złe.
Pewnie będę taka sama.

reflexes
21-09-2009, 10:41
Ważna jest szczerość, żeby nie wymyślać pretekstów - np. nie mogę bo to kłopot, bo nie mam warunków, bo dzieci są niegrzeczne.
W moim przypadku to właśnie przez dziadków dziecko często jest niegrzeczne. Wystarczy, że spędzi z nimi dzień i już dostaję diabelskich rogów, a my później przez tydzień przywracamy ją do pionu.
Co do warunków to my najczęściej praktykujemy opiekę dziadków w naszym domu. Tam młoda ma wszystkie zabawki, swoje bajki, piaskownice i przede wszystkim ogród.

malka
21-09-2009, 10:42
reflexes, wszystko ok, jeśli jest wolą dziadków, ale nie róbmy obowiązku dziadków, z opieki nad NASZYMI dziećmi :roll:

Nefer
21-09-2009, 11:10
reflexes, wszystko ok, jeśli jest wolą dziadków, ale nie róbmy obowiązku dziadków, z opieki nad NASZYMI dziećmi :roll:
Amen.

anetina
21-09-2009, 12:11
Ciekawa jestem czy wasi rodzice/teściowie "pomagają" wam przy dzieciach.
"Pomagać" mam na myśli stworzenie możliwości wyjścia do kina, na imprezę tudzież wyjazd na weekend bez dzieci, które w tym czasie miło spędzają czas z dziadkami.

tak, moje dziecko ma takich dziadków :)

Anna K.
21-09-2009, 13:08
Mam tylko teściów(mieszkamy w tej samej miejscowości)- teściowa nawet nie widziała mojego 10 mies. dziecka,więc nie proszę o opiekę,tym bardziej że ona ma problemy z samą sobą. Starszą córką kilkanaście lat temu trochę się zajmowała(a później wypominała jak to moimi bachorami się zajmowała) np w Sylwestra-o ile sama z teściem nigdzie nie szła. Mojego syna starszego zobaczyła jak miał ponad rok, więc też nie prosiłam potem też o pomoc,bo po co? Ja nie pracuję,więc sama się zajmuję i domem i dziećmi.Kiedy jeszcze żyła moja mama,to często przyjeżdżała i chętnie posiedziała z dziećmi.

Teraz moje dzieci tak na prawdę nie mają babci, a dziadek- dziadek kiedy nie pracuje to czasami zabiera syna na ryby, albo pogadają sobie na jakimś neutralnym gruncie,bo dzieci nie lubią chodzić do dziadków do domu-ze względu na babcię,która za nimi chyba nie przepada i jest bardzo zrzędliwą i toksyczną osobą.

magpie101
21-09-2009, 13:18
Moja mama mieszka 200 km dalej, pracuje, wiec opieka nie wchodzila w gre.

Tesciowa to niemily temat, mieszkalismy w jednym domu, ona na emeryturze, a do dziecka najmowalismy opiekunke. Pozniej bylo przedszkole, potem szkola, jak syn mial 7 lat rozkrecalismy swoj interes, czesto wracalismy po 20. Moje dziecko samo szlo i wracalo do szkoly, potem odgrzewal sobie przygotowany przezemnie obiad w mikrofali i czekal do wieczora. Na dole byla babcia (tesciowa) i jak dziecko wrocilo ze szkoly przechodzilo przez jej mieszkanie na dole do nas na gore, babcia nigdy ale to nigdy nie poczestowala go nalesnikiem czy talerzem zupy (gotowala codziennie). Kiedy moje dziecko mialo ferie to przez 2 tygodnie nie weszla na gore spytac czy czegos nie potrzebuje.
Nie chciala bawic ok nie musiala, najelismy oopiekunke, nigdy nie zostala z dzieckiem na noc, nigdy nie poszla z wozkiem na spacer - to przezyje. Ale tego, ze jak nas nie bylo do pozna, a gotowala swiezy obiad i nie poczestowala wnuka to przezyc nie moge, a moj maz jak to wspomina to ma lzy w oczach (na szczescie te nasze pozne powroty nie trwaly dlugo).
Tesc (sp) za to jak tylko mial wolne to zajmowal sie wnukiem wyreczajac opiekunke, potem w szkole jak syn byl chory tez dziadek go bawil i gotowal mu zawsze ulubione kluski :P .

Ja tez nie zamierzam nianczyc codziennie wnukow ale moja tesciowa przeszla sama siebie.

reflexes
21-09-2009, 13:42
reflexes, wszystko ok, jeśli jest wolą dziadków, ale nie róbmy obowiązku dziadków, z opieki nad NASZYMI dziećmi :roll:

Absolutnie się z tobą zgadzam. Nigdy nie wymusząłem opieki nad dzieckiem. Zawsze jest to poprzedzone pytaniem, czy mogą, mają czasi i ochotę. A że czasami jak młoda ciśnienie podnosi zastosuje się mały wybieg psychologiczny na dziadkach to też myślę nic strasznie złego. W końcu znam ich na tyle i wiem, że jakby nie chcieli to by nie zabrali.

JoShi
21-09-2009, 17:57
przecież dziadkowie już swoje odchowali - wtedy, gdy był ich czas.
Sęk w tym, że jesteśmy jedynym gatunkiem w którym zdrowe żeńskie osobniki traca zdolność rozrodczą. Prawdopodobnie dlatego, że wychowanie ludzkiego potomstwa jest bardzo trudne i trwa długo i matce potrzebne jest wsparcie :)

Nefer
21-09-2009, 18:18
i ojcu, i ojcu :):)
----- --- ---
Z tego co obserwuję bardzo często dziadkowie sa zbyt mało asertywni, a dzieci zbyt roszczeniowe.
Znam mnóstwo takich przypadków, gdzie babcia wychowuje "dziecko dziecka" na pełen etat albo i na półtora, a nie dość,że nie usłyszy dobrego słowa, to często jest postrzegana jako osoba "wpierniczająca się w nie swoje sprawy".
A na to mam agresję 10.

Anna Wiśniewska
21-09-2009, 20:14
Źle też gdy teściowie / dziadkowie są zbyt "agresywni" w żądaniu opieki nad wnukami. Ja właśnie mam teraz taką sytuację.
Oboje pedagodzy na emeryturach i wydaje im się, że oni najlepiej zajmą się moimi chłopakami. Wynikają z tego potężne konflikty, ale to z kolei temat rzeka. szkoda gadać :-?
Reasumując - bez babci i dziadka w takim wydaniu sto razy lepiej niż z nimi :-?

Nefer
21-09-2009, 20:19
Tu masz racje Ania - w obu przypadkach nie ma silnego na powiedzenie "dość". Nie wiem która wersja gorsza.
Być może ta Twoja (i moja) wydaje mi się prostsza , bo ja powiedziałam swoje "dość" :roll: :wink:

Anna Wiśniewska
21-09-2009, 20:27
Nefer, ja też powiedziałam "dość" i teraz jest obraza na całe pomorze, ojezusmaria, jacy to oni są pokrzywdzeni, mają zakaz przyjeżdżania do wnuków itp., itd. A mnie cholera trafia :evil:

Na toksycznych ludzi nie ma rady, tylko usunąć ich ze swojego życia, nawet jeśli to są dziadkowie naszych dzieci :-?

jarkotowa
24-09-2009, 12:46
Po przeczytaniu kilku postów od razu mi lepiej bo wydawało mi się, że dookoła wszyscy dziadkowie chętnie zostają z wnukami, tylko u nas jest inaczej.
U nas na jednych dziadków nie można liczyć w kwestii opieki przez 3h podczas naszego wyjścia do kina. Teoretycznie - owszem. Praktycznie - no way. Ale za plecami narzekają, jak to rzadko się widują z wnukami.
Drudzy dziadkowie są do "dyspozycji" raptem kilka m-cy w roku więc w tym czasie od czasu do czasu spędzają z wnukami wieczór z wielką chęcią.

JANINKI-AMORKI82
25-09-2009, 08:01
ja co prawda dzieci nie mam, ale mam siostrzeńców. i z tego co wiem to na teściów moja siostra może liczyć choć są aktywni zawodowo (jak trzeba to z przedszkola odbiorą choć to na drugim końcu miasta, zajmą się dziećmi). na moich rodziców niestety nie może liczyć (no raz tata się postarał i zajął się dzieciakami) ale matka? no way - niby ciągle taka stęskniona, tak mało dzieci widuje ale żeby się nimi zająć, pomóc coś to nie (tylko dużo gada jaka to wspaniała babcia z niej chyba dla poprawy własnego samopoczucia i swojego wizerunku w oczach znajomych-ale nie tak dobrze znających ją jak my). z drugiej strony oni pewnie nie powierzyliby opieki nad dziećmi mojej matce :-? .

Agduś
25-09-2009, 09:24
U nas obie babcie daleko mieszkają. Jedna przyjeżdża częściej i wtedy dzieckami się zajmie - przyprowadzi, odprowadzi, rano zachęci do wstawania, wieczorem do spania, poczyta, pobawi się, pogada, lekcje odrobi. Druga przyjeżdża baaardzo rzadko, często narzeka na tęsknotę za wnukami, ale jeżeli już przyjedzie, to albo mi chałupę sprząta :evil: :evil: :evil: albo seriale ogląda. Dziecka wolają, żeby poczytała na dobranoc, a babcia "już, już, tylko babcia skończy serial oglądać!" A potem jest następny serial...

Kiedy to my byliśmy razem na filmie bez dzieci???

daggulka
25-09-2009, 09:31
ja to się cieszę ... bo swoje juz w zasadzie odchowane mam ... nie musze nikogo już prosić .... :wink:
i chwała..... :lol:

ale zawsze się kłóce z moim sznownym o to jaka będę babcią ... on twierdzi , że nadopiekuńczą, wpierniczającą sie, marudzącą .... jak moja mama :wink:
a ja zawsze mówię: nie ma mowy - pracuje , mam swoje zycie ... nie będę etatową babcią ...

ciekawe kto ma rację ... się przekonamy za kilka lat :roll:

jarkotowa
25-09-2009, 11:38
Oboje z mężem chcielibyśmy być takimi dziadkami, na których będzie można liczyć w razie chęci wyjścia do kina czy wyjazdu na weekend. Pomijam aspekty dużych odległości czy problemów zdrowotnych. Mowa na razie o chęciach. Najlepsze jest to, że gdy dziadkowie są zapraszani na urodziny wnucząt to jedni nawet 5 minut się z nimi nie bawią. Jak usiądą przy stole/na kanapie tak siedzą do wyjścia. A drudzy jakoś potrafią. Nie chodzi mi o to, żeby spędzić 3h na zabawie na dywanie, ale jest czas na tort, na pogadanie z rodzicami dziecka i na zabawę z dzieckiem, które ma swoje święto. Ale może to ja jakaś dziwna jestem
:roll:

ziaba
25-09-2009, 13:55
Nie będę pisać o swoich relacjach z teściami , bo to klasyk : dzieci syna nie są wnukami, natomiast dzieci córki a i owszem.

Dziś mogę po latach wojen napisać śmiało : żadne z moich dzieci nie pochyli się nad starą babcią tylko dlatego, że noszą jej nazwisko. Moja teściowa zdaje się nie zauważać spieprzonych relacji i na siłę próbuje wmówić moim dzieciom, że "mają obowiązek"

Na miłość trzeba sobie zasłużyć. Ten kto całe życie nic nie daje ( w sensie emocjonalnym ) , kto nic nie wnosi ( a chociażby wspomnienia z cudownych zabaw) - niech nie liczy na oddanie z procentem.
Bo kapitał musi być, a na kredyt trzeba mieć podkładkę.

Na koniec - moja teściowa się kiedyś rozmarzyła, jak to cudnie będzie w dniu jej pogrzebu, płaczące dzieci, wyjące wnuki, wszyscy uczepieni trumny..która tonąć będzie w kwiatach a my , nieutuleni w żalu będziemy rozdzierać szaty ..

Po określeniu jej marzeń ( liczyła na gromkie okrzyki akceptacji tegoż pomysłu i gorące zapewnienia, że a gdzie tam..gdzie to się babcia wybiera.itd ) w przestrzeni zawisło dziwne milczenie. Taka cisza, która spadła mojej teściowej na łeb.

Niestety, cisza wg. niej została przetłumaczona na...na szok wywołany perspektywą życia bez Babciusi 8) :lol:

Dlatego mam w nosie , by babcia czy dziadek jakikolowiek lubił moje dzieci i czy je akceptuje. Życie i tak pokaże , komu można będzie kiedyś szklankę wody na starość z miłością podać.

cyma2704
25-09-2009, 14:31
Zgadzam się z ziabą na miłość trzeba sobie zasłużyć. Moje dzieci już dorosłe więc mogę ocenić relacje z dziadkami z pewnej perspektywy.

Dzieci chodziły do żłobka i przedszkola, a ja nigdy nie oczekiwałam, że nasi rodzice będą nam pomagać w w opiece. Miałam cudownych dziadków więc wiem ile dziecko może zyskać lub stracić w kontaktach z dziadkami.

Teściowa uważa, jest dobrą babcią, ale prawda jest taka, że nie pamiętam żeby któreś z moich dzieci wzięła na ręce. Mieszkała blisko i nie pracowała ale nigdy moje dzieci nie spędziły u niej jednego dnia. Jeździliśmy tam tylko na zaproszenie, na określoną godzinę, 2-3 razy w roku, a nawet wtedy teść warczał na dzieci. Nie był to żaden ekskluzywny dom, zwykli prości ludzie.

Moja mama pracowała ale na wakacjach brała urlop i 2 tygodnie dzieci spędzały u niej. Wtedy jednak ja żyłam w stresie ponieważ była babcią nieodpowiedzialną. Zdarzało się, że przyjeżdżałam po pracy, a moje dzieci same w domu. Na pytanie gdzie babcia odpowiadały, że dawno gdzieś poszła. Na szczęście dzieciaki były uczone samodzielności więc jakoś przeżyły. Wyjazdy weekendowe do mojej mamy dzieci uwielbiały, bo mogły szaleć w dużym ogrodzie, a babcia nie ograniczała im swobody.

Najciekawsze jednak zawsze było to jak dzieci postrzegają babcie. Jeżeli padało hasło: jedziemy do babci to nigdy nie było pytania do której. Wiadomo do której. Tak zostało do dzisiaj.

Podsumowując ten przydługi wywód uważam, że od charakterów dziadków zależy jak ułożą się relacje z nimi. Żal mi tylko mojego męża, który bardzo źle znosi takie stosunki z jego rodzicami.

jarkotowa
25-09-2009, 15:03
Cyma, święte słowa. Podpisuję się wszystkimi kończynami.

My kilka lat temu poprosiliśmy o pomoc babcię (tę, która nigdy nie może) bo sytuacja była ciężka - tak to się zdarza w wypadkach losowych. Oczywiście przyjechała, pomogła. A potem do rodziny się z męża (własnego syna!) nabijała, że sobie rady nie dał i że dobrze mu to zrobiło. Nigdy więcej nie poprosiliśmy jej O NIC.

Nefer
25-09-2009, 15:05
Cyma, święte słowa. Podpisuję się wszystkimi kończynami.

My kilka lat temu poprosiliśmy o pomoc babcię (tę, która nigdy nie może) bo sytuacja była ciężka - tak to się zdarza w wypadkach losowych. Oczywiście przyjechała, pomogła. A potem do rodziny się z męża (własnego syna!) nabijała, że sobie rady nie dał i że dobrze mu to zrobiło. Nigdy więcej nie poprosiliśmy jej O NIC.

Niektórzy ludzie są beznadziejni po prostu. I należy ich omijać szerokim łukiem.

ania klepka
25-09-2009, 18:54
Dziewczyny jak Was czytam, to jak by o mojej rodzinie. Zarówno o moim dzieciństwie jak i moich dzieci. Tak się składa w naszej rodzince, że dziadkowie są od mamy a dziadkowie od taty są tylko z nazwy.

Ze 3 lata temu byłam z rodzinką nad morzem. podczas spaceru mówiłam dzieciom, że jeszcze raz w życiu oszaleję na punkcie moich wnuków ( bo teraz oszalałam na punkcie dzieci).
Na to moja wówczas 7 letnia córka, że na punkcie jej dzieci oszaleję bardziej niż na punkcie dzieci mojego syna a jej brata.
- ja zdziwiona pytam dlaczego tak sadzi,
-a ona na to - no bo jej dzieci będą dziećmi od córki , a dzieci Artura będą od obcej.

galka
25-09-2009, 19:02
Dziewczyny jak Was czytam, to jak by o mojej rodzinie. Zarówno o moim dzieciństwie jak i moich dzieci. Tak się składa w naszej rodzince, że dziadkowie są od mamy a dziadkowie od taty są tylko z nazwy.

Ze 3 lata temu byłam z rodzinką nad morzem. podczas spaceru mówiłam dzieciom, że jeszcze raz w życiu oszaleję na punkcie moich wnuków ( bo teraz oszalałam na punkcie dzieci).
Na to moja wówczas 7 letnia córka, że na punkcie jej dzieci oszaleję bardziej niż na punkcie dzieci mojego syna a jej brata.
- ja zdziwiona pytam dlaczego tak sadzi,
-a ona na to - no bo jej dzieci będą dziećmi od córki , a dzieci Artura będą od obcej.

po kądzieli kochana pójdzie,po kądzieli :D

Agduś
25-09-2009, 19:06
Mam same córki, więc się nie dowiem, jak to działa. Ale chyba działa... Nasze zawsze gorsze niż te od siostry męża, głupsze, niegrzeczniejsze, źle wychowane...

malka
25-09-2009, 19:38
aaaaaaaaaaa,czyli to tak działa :o :o :o

no juz niedługo sie przekonam - kilka tygodni temu siostra męża urodziła dziecko

Tylko cholera,moi rodzice brata syna traktują tak jak mojego :o
Może tez nie słyszeli o tej zależności ? :roll:

Agduś
25-09-2009, 19:41
aaaaaaaaaaa,czyli to tak działa :o :o :o

no juz niedługo sie przekonam - kilka tygodni temu siostra męża urodziła dziecko

Tylko cholera,moi rodzice brata syna traktują tak jak mojego :o
Może tez nie słyszeli o tej zależności ? :roll:
Bo wszędzie sa ludzi i ludziska! I zależności dotyczą tylko tych drugich.

malka
25-09-2009, 19:43
ale całkiemserio ,pierwszy raz słyszę o takim podziale :roll:

daggulka
25-09-2009, 19:46
działa ... dzieci córki są często faworyzowane ....zauważalne ... :roll:

ale też się nie przekonam .... mam dwie i obie kocham tak samo - nad życie ...

Agduś
25-09-2009, 19:48
Ba, ja czytałam nawet wyniki jakichś badań naukowych. Wyszło im, że dzieci córki mają większe szanse na przeżycie niż dzieci syna, jeżeli opiekują się nimi dziadkowie. Skoro tak drastyczne było to założenie, to badania pewnie prowadzono w jakichś "trudnych" środowiskach lub warunkach życia. Chodzi oczywiście o samolubne geny - w przypadku corki jest pewność, że to geny dziadków (a przynajmniej babcia ma tę pewność :wink: ). W przypadku syna niekoniecznie...
Ale czyżbyśmy w dzisiejszych czasach kierowali się takimi pierwotnymi instynktami?
A może to poprostu wedle zasady, ze córka jest "po naszemu" wychowana i "po naszemu" wychowa swoje dzieci. To i one będą nasze. A ta "obca" inne wartości wyznaje, syna przekabaciła, dzieci po swojemu chowa, to one nie nasze są!

malka
25-09-2009, 19:51
acha, czyli powrót do sredniowiecza- matka i wyłącznie matka zajmuje się wychowaniem potomstwa :roll:

JoShi
25-09-2009, 19:52
Mam same córki, więc się nie dowiem, jak to działa. Ale chyba działa... Nasze zawsze gorsze niż te od siostry męża, głupsze, niegrzeczniejsze, źle wychowane...
Ufff. TO moi rodzice na szczęście normalni są :)

Agduś
25-09-2009, 19:57
No niby nie, ale zawszeć to "obca" mogła syna przekabacić i teraz wychowują po jejchniemu!
Albo i średniowiecznie, syn zarabia, ona strzeże domowego ogniska (nawet, gdy pracuje - chociaż po co jej to?) i napełnia dzieci swoimi poglądami. A co, jeżeli te poglądy są niezgodne z babcinymi? Jeżeli karmi dzieci niewinne bzdurami, że kobieta może pracować, może nie gotować codziennie, tylko tę samą zupę przez dwa dni podawać, może nie piec ciasta na niedzielę, może nie prasować wszystkiego ze skarpetkami i szmatą do podłogi włącznie, może mieć kurz pod telewizorem i zamiast sprzątać - iść z dzieckami na basen, może córki na angielski, karate i inne takie bzdury prowadzać, zamiast je nauczyć, jak się gotuje, piecze i sprząta...? No co wtedy? W takie wnuki lepiej nie inwestować, bo one stracone są!

malka
25-09-2009, 20:11
Agduś - kochana dzięki :D oświeciłaś mnie :lol: :lol:

Tylko kurcze, jak ona tego syna wychowała,co to dał się obcej babie przekabacić - mój wniosek - porażka wychowawcza odreagowana na wnukach :roll:

Agduś
25-09-2009, 20:25
Totalna porażka!

cyma2704
25-09-2009, 20:33
działa ... dzieci córki są często faworyzowane ....zauważalne ... :roll:

ale też się nie przekonam .... mam dwie i obie kocham tak samo - nad życie ...

Chyba to prawda.
Mój starszy 26 latek wracając z budowy zajechał teściów oddać jakieś narzędzie. Babcia akurat gotowała pierogi. Jako, że był bez obiadu łakomie zerkał na salaterkę, ale został uświadomiony, że to pierożki dla R.czyli syna najmłodszej córki, a on może dostać jajko sadzone. Uparł się na pierogi i je dostał.

Opowiedział mi to w taki sposób, że zrobiło mi się smutno. Nawet jako dorosły nie umie sobie wytłumaczyć braku akceptacji.

JoShi
25-09-2009, 20:37
Ba, ja czytałam nawet wyniki jakichś badań naukowych.
...w przypadku corki jest pewność, że to geny dziadków (a przynajmniej babcia ma tę pewność :wink: ). W przypadku syna niekoniecznie...

Bardzo ładnie się jeszcze w to wpisuje pewien ciekawy mechanizm. Otóż rodzina żony podświadomie doszukuje się podobieństwa między dzieckiem i ojcem. Ponadto cały czas upewnia ojca, że takie podobieństwo występuje :) mobilizując go do opieki nad tym dzieckiem :)

ziaba
25-09-2009, 20:58
Heh, po krótkiej interpretacji " co by było gdyby było" - jako matka płci obojga doszłam do wniosku że :

syn to przedmiot zapładniający ( znakiem włożył wyjął coś zostawił..), jego
kobieta nosi w sobie to "coś " :wink: , ale to ona żywi sobą dziecko, czyli krew nie moja ni mojego syna. :-? Chociaż grupa krwi może być syna...ale niesmak pozostaje. :-?

Córka - przyjmuje "coś " i własną krwią karmi , pod własnym sercem nosi..a serce przecie moje, bo z mojego pochodzi.
Czyli dziecię córki bliższe sercu babci niż syna dziecię.. :roll:

Może takie jest rozumowanie , bynajmniej mojej teściowej i innych jej podobnych ? :roll:

malka
25-09-2009, 21:12
Heh, po krótkiej interpretacji " co by było gdyby było" - jako matka płci obojga doszłam do wniosku że :

syn to przedmiot zapładniający ( znakiem włożył wyjął coś zostawił..), jego
kobieta nosi w sobie to "coś " :wink: , ale to ona żywi sobą dziecko, czyli krew nie moja ni mojego syna. :-? Chociaż grupa krwi może być syna...ale niesmak pozostaje. :-?

Córka - przyjmuje "coś " i własną krwią karmi , pod własnym sercem nosi..a serce przecie moje, bo z mojego pochodzi.
Czyli dziecię córki bliższe sercu babci niż syna dziecię.. :roll:

Może takie jest rozumowanie , bynajmniej mojej teściowej i innych jej podobnych ? :roll:

kur...jaka ja głupia jestem :oops: mój rozum tego nie ogarnia :roll:

daggulka
25-09-2009, 21:39
kur...jaka ja głupia jestem :oops: mój rozum tego nie ogarnia :roll:

pokuszę się o zdanie jedno : normalni tak nie myślą .... :roll:

Anna Wiśniewska
25-09-2009, 21:56
Heh, po krótkiej interpretacji " co by było gdyby było" - jako matka płci obojga doszłam do wniosku że :

syn to przedmiot zapładniający ( znakiem włożył wyjął coś zostawił..), jego
kobieta nosi w sobie to "coś " :wink: , ale to ona żywi sobą dziecko, czyli krew nie moja ni mojego syna. :-? Chociaż grupa krwi może być syna...ale niesmak pozostaje. :-?

Córka - przyjmuje "coś " i własną krwią karmi , pod własnym sercem nosi..a serce przecie moje, bo z mojego pochodzi.
Czyli dziecię córki bliższe sercu babci niż syna dziecię.. :roll:

Może takie jest rozumowanie , bynajmniej mojej teściowej i innych jej podobnych ? :roll:

kur...jaka ja głupia jestem :oops: mój rozum tego nie ogarnia :roll:

To tak jak i mój :roll:

ziaba
26-09-2009, 09:02
Normalni tak nie myślą....to dlaczego jest tak jak jest ? :roll:

Mam nadzieję, iż pokolenie myślących inaczej będzie rosnąć w siłę.
Tak czy siak, nadal w ogromnej przewadze są 'lepsze dzieci córki" niż "takie same dzieci syna".

heh. :-?
Cóż winien jest wnuk , że nie jest z dziecka "ulubionego" ?
No właśnie. I to porównywanie " jesteś taki/a sam/a jak ojciec/matka" z nadętym fochem.
Tacy dziadkowie byli by najszczęśliwsi , jak by się rodziły kloniki ich samych.

Agduś
26-09-2009, 15:20
I w poprzednich pokoleniach bywało inaczej. Jedna moja babcia faworyzowała spośród dziewięciorga wnucząt najstarszego wnuczka - syna swojego drugiego syna. Ja - córka pierworodnego byłam przegrana - przyszłam na świat jako druga (8 miesięcy później) i w dodatku baba. A ta babacia właściwie wychowywała innego wnuczka - syna najmłodszej córki i jego nie faworyzowała. Druga babcia początkowo wyraźnie najbardziej kochała mnie - najstarszą z trojga wnucząt, córkę starszej córki. Do czasu, gdy młodsza - ukochana córka babci - urodziła syna. Oczywiście cała miłość babcina skupiła się na nim. W dodatku nagle, chyba za sprawą płci, drugie miejsce zajął mój brat (bo też chłopak?), a ja zostałam zepchnięta na ostatnie. Oczywiście najpierw był ten najmłodszy, potem dłuuuuugo nikt i mój brat. Kiedy babcia dzieliła zawartość paczki od rodziny z Francji w czasach głębokiego kryzysu, odywało się to na naszych oczach tak: dwie czekolady dla najmłodszego, jedna dla nas na pół (rodzina wiedziała, że babcia ma troje wnuków), bo on jest malutki i potrzebuje, a my, stare konie (10 i 13 lat), już nie.

Kurde, czy ja kiedyś też będę miała tak nawalone???

malka
26-09-2009, 15:50
Agduś - w szoku jestem :o

Babcię ze strony ojca jakoś średnio pamiętam, natomiast babcia od mamy była sprawiedliwa do bólu :lol: :lol:
Pamiętam rodzinne zloty u babci w dniu tzw odpustu parafialnego :lol:
7 wnuków stało w kolejce do babci po 20 zł na watę cukrową :lol: :lol:
Jak sprzedała działkę kasa po równo do wszystkich wnuków.
Dlaniej sprawiedliwie to było po równo
Natomiast ojciec ojca,ewnidentnie mnie faworyzował, od początku do końca.

magpie101
26-09-2009, 15:51
Moja tesciowa jak kilka lat temu dostawala paczki z Niemiec to dawala po rowno mojemu synowi i wnukowi od corki, a najwiecej i najlepsze smakolyki dostawal jej synus kolo 30 lat. Moj maz i siostra jego nic nie dostawali, bo juz wnukom dala, a synus dostawal, bo kawaler. Teraz dostaje jego corka, a synus swoja droga tez dostaje.

Co do urodzin to tesciowa mojemu synowi zawsze dawala 10 zl, a wnukowi od corki 50 zl plus jakies auto. Moje dziecko zawsze to widzialo i bylo mu przykro dlatego przestalam robic kilka lat temu oficjalne urodziny z proszeniem gosci. Od kilku lat jest zawsze tort i nasza trojka, tesciowa nieproszona oficjalnie nie pamieta o urodzinach.

Agduś
26-09-2009, 19:58
Agduś - w szoku jestem :o



Jeżeli chodzi o pierwszą na tej liście babcię, to jakoś specjalnie tego nie odczuwałam. Inna sprawa, że rzadko u tej babci bywałam, chociaż obie babcie mieszkały w tym samym mieście. Jakoś zawsze do rodziców mamy, a mamę taty tylko odwiedzaliśmy i to nie zawsze. Własciwie to nie wiem, dlaczego tak było. Przecież nie działo się między nią a moimi rodzicami nic złego. Kiedy byłam mała, panicznie bałam się wchodzić do jej mieszkania. Było w starej kamienicy, takie inne od wszystkich innych, które znałam - blokowych. Kiedy już weszłam, bawiłam się świetnie w towarzystwie kuzynostwa. Później uwielbiałam to mieszkanie - wielkie i pełne świetnyc kryjówek. Pamiętam też, chyba nieliczne, chwile spędzone naprawdę z babcią, a nie tylko u babci i wspominam je dobrze. Takoż nie była to jakaś trauma dla mnie. Właściwie dopiero, kiedy byłam już starsza, wiedziałam, że kuzyna bardziej lubi, ale nie byłam o to zazdrosna.
Mama mamy żyla znacznie dłużej. Mieszkałam u tych dziadków dwa i pół roku. Może wtedy tak się zżyłam z babcią? A może już wcześniej wolała mnie od brata? Ja byłam taka niezależna, samowolna, brat raczej spokojny i trochę maminsynkowaty (wyrósł z tego na szczęście). Za to dziadek wolał mojego brata, więc była równowaga. Oboje do czasu narodzin kuzyna starali się specjalnie nie okazywać swoich preferencji. To było coś, co się raczej wyczuwało. Wszystko zmieniło się, kiedy urodził się kuzyn. Na szczęście byliśmy wtedy rzeczywiście już starsi, więc, choć było mi przykro, nie przeżyłam traumy. Dziadek był bardzo sprawiedliwy i zawsze równo wszystko dzielił między nas troje, chociaż dla odmiany kuzyna nie lubił (naprawdę ciężko było go lubić i tak mu zostało), bo jako gówniarz strasznie mu dokuczał.
No cóż, tak bywa. Jak pisałam, zastanawiam się, czy mnie też tak odwali? Czy to rodzinne? Mam nadzieję, że zadziała ta sama zasada, dzięki której nie palę, nie paliłam i paliła nie będę, dlatego że mój ojciec palił jak komin. Ja w ogóle łamię stereotypy dotyczące "dziedziczenia" pewnych przypadłości.

Agduś
26-09-2009, 20:08
I jeszcze a'propos dziedziczenia.
Moja mama ma pięć wnuczek. Dwie starsze to pasierbice mojego brata. Od zawsze traktowala je nie jednakowo, bo tamte dziewczyny są znacznie starsze od moich, ale sprawiedliwie. Wszystkie "większe rzeczy" dzieli równo na pięć części. Dla wszystkich ma czas, pomaga, gdy tylko może. Dziewczyny są już dorosłe, mieszkają w tym samym mieście, co moja mama. Ona też zawsze może na nie liczyć. Zaadoptowała je na wnuczki, a one ją na babcię.
I pomyśleć, że kiedyś tak strasznie kłóciłam się z moją mamą...
No, żeby to nie wyglądało tak różowo, to w swoim czasie mama też nam nieźle nabruździła wtrącając się w wychowywanie naszych dzieci, zwłaszcza najstarszej. Ale na szczęście to minęło.
Takoż może nie wszystkie układy się dziedziczy...
Mmmm, muszę podpytać małża, jak to było z jego babciami... Czy preferowanie dzieci córki jest dziedziczne...

Ew-ka
26-09-2009, 20:19
Kurde, czy ja kiedyś też będę miała tak nawalone???

Tak ....bo to jest dziedziczne :lol:

Agduś
26-09-2009, 20:22
Kurde, czy ja kiedyś też będę miała tak nawalone???

Tak ....bo to jest dziedziczne :lol:
Ale podobno dzieci palaczy - palą, córki alkoholików wychodzą za mąż za alkoholików, synowie alkoholików piją... a ja mam wokół same odwrotne przykłady!
Zresztą moja mama już przełamała dziedziczenie. Mnie powinno byc łatwiej :wink:

Sloneczko
27-09-2009, 16:04
Ale podobno dzieci palaczy - palą, córki alkoholików wychodzą za mąż za alkoholików, synowie alkoholików piją... a ja mam wokół same odwrotne przykłady!

My z mężem palimy jak smoki, a nasze dzieci (dorosłe), nie :) I doszło do tego, że teraz w nowym domu (dzieci mają mieszkania na poddaszu) palimy tylko na zewnątrz, czemu w ogóle się nie sprzeciwialiśmy :)

anetina
28-09-2009, 07:14
Miałam cudownych dziadków więc wiem ile dziecko może zyskać lub stracić w kontaktach z dziadkami.


ja nie miałam dziadków - babcie zmarły, gdy byłam malutka, jednego dziadka w ogóle nie poznałam, a drugiego - pochowaliśmy 4 lata temu
ale był na dłuuuuuugą odległość i fizycznie i psychicznie :(


ale patrząc na nasze dzieci - wiem, co straciłam
moje dzieci mają cudnych dziadków :) oj mają niektóre dzieci kogo żałować, a ja - wiem, co straciłam

ziaba
28-09-2009, 07:19
Najfantastyczniejsze teksty babci/dziadka do nas rodziców w temacie wnuków :
"nie tak ciebie chowaliśmy.."

I wszystko jasne. :-?

Anna Wiśniewska
03-10-2009, 19:00
ziabko,
ja mam też dobry:

"Wy nic nie wiecie o wychowaniu dzieci, wy nie macie wykształcenia pedagogicznego, a my mamy"




powiedzieli moi teściowie do mnie i mojego męża całkiem niedawno, a mamy dwójkę synków już :roll:

Agduś
03-10-2009, 19:10
"Źle je wychowujecie! Od początku trzeba było uczyć porządku. Teraz już za późno!"
"Bo ona bita nie była! Na wszystko jej pozwalaliście!"

ziaba
04-10-2009, 07:23
"Gdybym ja was tak wychowywała, jak wy wychowujecie swoje dzieci, to nie wiem co by z was wyrosło" :lol:

"Co to znaczy nie jeść buraczków ? jak byłaś mała to jadłaś i lubiłaś..czemu on/a ich nie jje ??"

"Wolę umrzeć , niż patrzeć końca.."

Uwaga ostatnio najświeższe ( babcia lat 75)

"Nie wiem czemu pozwalasz jej na to by {..} , mnie matka nie pozwalała.." :lol: :lol:

galka
04-10-2009, 07:27
Ziaba-ostatnie-hicior :lol: :lol: :lol:

Ewunia
04-10-2009, 16:57
Tesciowa to niemily temat, mieszkalismy w jednym domu, ona na emeryturze
Na dole byla babcia (tesciowa) i jak dziecko wrocilo ze szkoly przechodzilo przez jej mieszkanie na dole do nas na gore, babcia nigdy ale to nigdy nie poczestowala go nalesnikiem czy talerzem zupy (gotowala codziennie)
tego, ze jak nas nie bylo do pozna, a gotowala swiezy obiad i nie poczestowala wnuka to przezyc nie moge, a moj maz jak to wspomina to ma lzy w oczach

Teściowa uważa, jest dobrą babcią, ale prawda jest taka, że nie pamiętam żeby któreś z moich dzieci wzięła na ręce
skąd ja to znam? :roll:
ale przyznam, że z czasem żal minął i nie mam w zasadzie pretensji
tym bardziej, że w ostatnich latach trochę jej się zmieniło
tylko dzieci pamiętają
i widzą, że wnuczek co z nią mieszka, jest faworyzowany do bezrozumu, chociaż nie ma do niej szacunku za grosz
a moi tam jeżdżą, pogadają, pomogą, do lekarza zawiozą
i jeśli robią to jedynie z poczucia obowiązku, czy litości, to i tak jestem z nich dumna

agnieszkakusi
04-10-2009, 19:21
z tymi dziećmi od córki to prawda...teściowa moją widzi raz na pół roku i dla niej jest ok, ale wnuczki od córki jak nie zobaczy 5 razy w tygodniu to jest tragedia. Mieszkamy niedaleko :roll: