PDA

Zobacz pełną wersję : Nasza BUKOWA CHATKA



Strony : [1] 2 3 4 5

Iwona i Mariusz
22-11-2009, 13:10
Nasza BUKOWA CHATKA

No to zaczynamy..

Iwona i Mariusz
22-11-2009, 17:18
To tylko pierwsza nieśmiała próba, ale niebawem zaczynamy i chcę tu upamiętnić te piękne chwile.
Cała historia zaczęła się w maju 2009 r., kiedy to po ustaleniu daty ślubu na sierpień, postanowiliśmy pomyśleć o jakimś swoim gniazdku. Nasze chatki są malutkie, więc nie spełniały wymogów wspólnego zamieszkiwania. Zanim padło hasło "budujemy dom", przejrzeliśmy chyba ze sto ofert sprzedaży mieszkań, żadne jednak nie spełniało naszych wymagań lokalowych - no i ceny były jak z kosmosu.
To Mariusz podpowiedział: wybudujmy dom. I tak zostało. Dziś jesteśmy już po najważniejszych formalnościach, ale o tym napiszę w kolejnych postach. Dzisiaj tylko dwa zdjęcia: nasza działeczka na kompletnym pustkowiu pod Wrocławiem z widokiem na las, no i Pani Inwestorka, czyli ja, w całej okazałości.

455151

455152

Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających..

Iwona i Mariusz
22-11-2009, 21:33
Dlaczego "Bukowa Chatka"? Bo to będzie naprawdę chatka; małe gabaryty i niewielka powierzchnia, aż proszą się o taką nazwę. Od pierwszych chwil byliśmy zgodni co do jednego: ma to być mały domek, parterowy, bez piwnic i poddasza. Jesteśmy już tylko we dwoje, rodzina na pewno nam się nie powiększy :lol: , a na stare lata nie chcemy biegać po schodach.
A "Bukowa"? Od nazwy wioski, w której mamy zamiar niedługo osiąść już na stałe..
Początki były trudne..
Bezustanne myśli, czy dostaniemy kredyt, jak sobie poradzimy z tym, na czym do tej pory nie znaliśmy się w ogóle?
Ale wrodzony optymizm Mariusza pozwolił nam jakoś przetrwać te pierwsze chwile zwątpienia (zwłaszcza mojego :lol: )
Już w maju rozpoczęliśmy poszukiwania odpowiedniej i w miarę niedrogiej działki. Musiała - przede wszystkim - spełniać kryterium niezbyt dalekiej odległości od Wrocławia i być gdzieś na uboczu, tzn. w dalekim sąsiedztwie od innych miłośników intymności..
Oglądaliśmy wiele i nagle któregoś dnia.. jest! Od razu wiedzieliśmy, że to właśnie to miejsce. Wokół pola, z jednej strony las, do najbliższych sąsiadów spora odległość.. No i.. pięknie. W maju na polu obok kwitł rzepak, wspaniały żółto - zielony widok nie pozwalał nam spokojnie spać przez wszystkie te dni, zanim nie sfinalizowaliśmy jej kupna..
Ale jakoś poszło. Dostaliśmy kredyt i we wrześniu, po podzieleniu olbrzymiego pola i wydzieleniu pojedynczych działek - staliśmy się posiadaczami 11 arów upragnionej ziemi i prawie rolnikami, gdyż część działki trzeba było odrolnić.
Uff.. teraz, jak wspominam te chwile sprzed kilku miesięcy - jestem pełna podziwu dla naszego samozaparcia i konsekwencji.
Ale realizować swoje marzenia - to piękna rzecz..

Iwona i Mariusz
23-11-2009, 21:01
Dziś trochę dalszej opowieści, gdyż chcę jak najszybciej dogonić czas teraźniejszy..
Prawie całe późne lato zleciało nam na załatwianiu wszelkich formalności, a to umowa z Energią PRO, z wodociągami, z archeologami. Nasza działeczka położona jest na terenie objętym ochroną archeologiczną, więc jeszcze z Urzędu Ochrony Zabytków musieliśmy uzyskać pisemko, że przyjmują do wiadomości fakt, iż zaczynamy - jak krety - grzebać w "ich" ziemi i złożyliśmy pisemne zobowiązanie, że zawiadomimy ich o terminie rozpoczęcia prac i gdybyśmy - nie daj Boże - znaleźli jakiś garniec złota, to szybciutko ich o tym zawiadomimy. Mamy tylko nadzieję, że takowego nie znajdziemy. :D
Do prądu mamy jakieś 350 metrów, ale nie trafiliśmy na szczęście na urzędniczy mur i niebawem firma zabiera się za kopanie rowu z kabelkiem. Może to być już w przyszłym tygodniu. Z wodociągami też sprawa raczej ugadana, nie będzie problemów, bo na wodę ze studni na działce nie mamy co liczyć (za głęboko). Na szczęście w naszej wiosce jest gminna kanalizacja i to też był dla nas ważny szczegół przy wyborze działki. Nie będzie problemów ani z szambem, ani z oczyszczalnią.
Projekt wybrany i kupiony już dawno, przerobiony nieco i zaklepany przez naszą Panią Architekt. W sumie niewiele zmieniliśmy: dołożyliśmy tylko jedno okno i zmieniliśmy ogrzewanie na piec retortowy. I to tyle..

Tak wygląda nasz domek w projekcie

455153

455154

Na dziś to tyle, może jutro znowu coś skrobnę (dziś mężulek czeka :lol: )
Pozdrowionka dla wszystkich budujących :wink:

Iwona i Mariusz
24-11-2009, 21:30
Obiecałam, to wrzucam link do strony z projektem

Projekt Z7 (http://www.z500.pl/projekt/z7.html)

I rzut naszej chatki

455155

Dziś jest wielki dzień.
Na naszą działeczkę wjechała maszyna i rozryła (tzn.uporządkowała) ziemię, zgarnęła humus i w ogóle zrobiła porządek.
W końcu coś się zaczęło dziać.
Piszę wprawdzie nie po kolei, ale to tak ważne wydarzenie, że muszę ten fakt tutaj upamiętnić.
Jutro wchodzi geodeta wytyczać usytuowanie domku, a w piątek - jeśli tylko dopisze pogoda - chce wejść ekipa wykonawcza.
Moja radość nie ma granic, a serce tłucze mi się w piersi i z niecierpliwości i z wielkiego szczęścia.
Ale zanim nadszedł dzisiejszy dzień - wiele się jeszcze działo.
Najpierw na naszą działkę zjeżdżali goście, którzy koniecznie chcieli zobaczyć ten nasz kawał ziemi. Posłusznie woziliśmy, grillowaliśmy, kazaliśmy podziwiać te piękne widoki i oczekiwaliśmy zrozumienia naszej ogromnej radości.
Pierwsza za łopatę chwyciła moja"połówka".
Postawił sobie za cel samemu wybudować tzw. drewutnię i w dalszej przyszłości wiaty na nasze autka.
Na dzień dzisiejszy sprawa wygląda tak, że oglądam Go tylko wieczorami nieprzytomnie odurzonego świeżym powietrzem. Nieraz obawiam się, że ze zmęczenia zaśnie wpół słowa. Ale to fakt - wykorzystuje piękną pogodę i każdą wolną chwilę, wytrwale pokonuje ponad 20 kilometrów i pracuje w pocie czoła. No i efekty już są.
Więc wszystko na razie idzie zgodnie z planem, co uszczęśliwia mnie nieskończenie :lol:

To na dowód, że nie kłamię :wink:
455156

I symbioza z teściową, czyli moją mamą (kto by pomyślał, nie?)
455157

Iwona i Mariusz
25-11-2009, 20:55
Historii c.d.
Listopad obfitował w ważne wydarzenia dotyczące budowy.
2 listopada łaskawe Starostwo wydało pozwolenie na budowę. Uczciliśmy to obficie w ten sam dzień (mimo poniedziałku); okazja przecież była niebywała :D . Jakby nie było - znaczyło to dla nas zakończenie jakiegoś ważnego papierkowego etapu.
Odczekaliśmy ciągnące się, jak obrady sejmu 14 dni i akurat w dniu moich urodzin uprawomocniło się to arcyważne papierzysko.
Czym prędzej zawiadomiliśmy (na piśmie, a jakże) wszystkie ważne urzędowe persony o tym, że za 7 dni zaczynamy i ruszamy ze stawianiem naszych marzeń :lol:

Potem wśród resztek jesiennej trawy zjawił się "blaszany blaszak".

Po krótkim, acz treściwym wykładzie mojej "połówki" zrozumiałam, że jest niezbędny i będzie służył jako magazynek i przechowalnia różnych mniej i bardziej potrzebnych gratów. Blaszane cudo szybko zapełniło się niezbędnym sprzętem: wylądowały w nim grabie, taczka, no i najważniejsza UKOCHANA mojego mężusia, czyli "gitara" (czyt. łopata), a oprócz tego jakieś worki z cementem i z wszelakim innym budowlanym dobrem.

MÓJ ŚLUBNY WZIĄŁ SIĘ ZA BUDOWĘ DREWUTNI (sam, całkiem sam)

455158

455159

Ubolewam nad tym, że nie mogę jeździć razem z nim na budowę. Kiedy ja kończę pracę, jest już prawie całkiem ciemno, pozostają mi tylko weekendy. Za to ze zdumieniem i podziwem w oczach wpatruję się w zdjęcia, na których codziennie uwiecznia efekty swojej pracy. Na szczęście trafił mi się pracowity chłopina.
Ale przez to codzienne machanie "gitarą", ja wieczorami oglądam najczęściej Jego powieki i to tylko z tej zewnętrznej strony. Zasypia tak niespodziewanie, że sam jest zdumiony tymi swoimi "odlotami".

Ostatnio przywiózł między innymi taką perełkę.

Tak wyglądało niebo nad naszą kiełkującą Bukową Chatką :D

455160

Iwona i Mariusz
29-11-2009, 19:52
Tyle się działo przez ostatnie dni.
Najpierw walka z bankiem (ociągają się jakoś z wypłatą drugiej transzy), a tu wydatki rosną z minuty na minutę, ekipa wykonawcza potrzebuje materiałów, a szanowne bankowe urzędasy mają to wszystko głęboko gdzieś. Dla nich tydzień, czy dwa oczekiwania na pieniądze nie mają większego znaczenia, dla nas - niestety - mają zasadnicze.
Potem (chyba w piątek) Mariusz przywiózł z budowy niepokojącą wiadomość, że inżynier sanitarny, który sporządza projekt wodociągu i kanalizacji dopatrzył się czegoś nieciekawego w mapce projektowej, geodeta musi ją opracować jeszcze raz i to ponownie przedłuża nam okres oczekiwania na podłączenie wody. Z prądem też się ociągają, więc jeśli szybko osiwieję - będę już przynajmniej wiedziała z czyjego powodu. :evil:
Na szczęście męża mam kochanego optymistę. Potrafi - jak nikt - wyciągnąć mnie z otchłani rozpaczy i z niecierpliwości, na którą ostatnio permanentnie choruję. W kółko mi powtarza, że damy radę.
Na działce też wielkie zmiany, przyjechała maszyna ściągnąć humus, a geodeta wytyczył obrys domu.

Jak pojechałam tam w sobotę zastałam budujący widok.

455162 455161

Całą sobotę pracowaliśmy - ja trochę lajtowo, Mariusz ciężko :lol:
Jestem pełna podziwu dla Jego zaciętości, uporu i wytrwałości. Z bólem w głosie nawoływałam Go do zrobienia kolejnej przerwy i.. nie było łatwo.
Najchętniej cały dzień by nie jadł, nie pił i nie siusiał. A ja NIE :oops:

Trochę pracowałam przy płocie. Ale zaznaczam, że tylko trochę.

455164 455163

I nie ma to, jak praca na świeżym powietrzu.
Wieczorem moje powieki wyrabiały różne przedziwne rzeczy i kompletnie nie licząc się z moim zdaniem - przesłaniały mi wszystkie obrazy, które resztkami dobrej woli chciałam jeszcze oglądać. Niełatwo było nad tym zapanować, sen morzył mnie na siedząco. :lol:
Za to satysfakcja z wykonanej pracy, jak i obrazy z "naszych włości", których naoglądałam się w sobotę - wynagradzają wszelkie niedogodności natury fizycznej. Nawet moich zasiedziałych kości nie dopuszczam już do głosu.
Niech tam - co ma być, to będzie.
W poniedziałek wchodzi ekipa i tylko składam modły do niebios o przychylną pogodę.

A taki wieczorny obrazek znad Bukowej Chatki, z widokiem na las - rekompensuje mi wszystko: i opieszały bank, i czepialskiego inżyniera sanitarnego, i spieszącego się powoli geodetę.

455165

Iwona i Mariusz
30-11-2009, 19:56
A dziś same dobre wiadomości!
Transza z banku uruchomiona, teraz można już ruszać pełną parą. Nie obyło się bez moich interwencyjnych telefonów (trzech w ciągu dwóch godzin), ale w finale bankowe panienki ruszyły sprawę do przodu :lol: .
Prace na działce poszły ostro naprzód, na jutro zapowiada się jeszcze więcej zadań do wykonania. Czasem mam wrażenie, że nasz wykonawca ma w sobie tyle zapału i tyle entuzjazmu, co my.
Nie chciałabym zapeszyć, ale chyba bardzo dobrze wybraliśmy firmę. Jej szef jest konkretny, rzeczowy, kontaktowy i na razie wydaje się jedną wielką chodzącą zaletą. Oby tak dalej!
Po powrocie z pracy wysłuchałam najnowszych wieści z placu robót, obejrzałam zrobione przez "połówkę" zdjęcia, pochwaliłam Go za wykonaną pracę i okazałam swój entuzjazm. Wiem, że to niewiele, ale tylko tyle na razie mogę z siebie dać. Niestety - praca zawodowa zajmuje mi prawie cały dzień, przynajmniej na razie dopóki dzień jest taki krótki.

A oto co dziś zobaczyłam na zdjęciach:

Przyjechały pierwsze materiały
455166

Pierwsze wykopy
455168

I wykopów ciąg dalszy
455167

I jeszcze - takich mamy sympatycznych sąsiadów.
455170 455169

Iwona i Mariusz
01-12-2009, 20:21
Na początek refleksja: los potrafi czasem wynagrodzić człowiekowi minione niedole i rzucane przez życie kłody.
Ech, trafił mi się chłopina...
Zorganizowany, obrotny, przedsiębiorczy, no i najważniejsze.. robotny :P .
Gdyby nie zapał Mariusza, Jego upór i konsekwencja - nie wiem na jakim etapie bylibyśmy dzisiaj z budową domu. Myślę, że wciąż jeszcze przeglądałabym w necie projekty, nie mogąc się zdecydować, jaki dom chcę mieć. A tak, w ekspresowym tempie (bo od maja, kiedy to zrodził się pomysł budowy domu) mury naszej chatki będą już niebawem wynurzać się z podłoża.
To Mariusz - tak naprawdę - pcha ten nasz budowlany wózek i nie zraża się tym, że od czasu do czasu odpada z niego jakieś koło :lol:
Uparcie pokonuje kolejne przeszkody, niektóre nawet z uśmiechem na ustach i zaraża mnie tym swoim niepoprawnym, ale jakże przydatnym optymizmem.
Poza tym, ja - przy charakterze swojej pracy - nie załatwiłabym do tej pory ani pół papierka potrzebnego do ruszenia całej tej budowlanej machiny.
A Jego znają już wszystkie biurowe damy i inni wielmożni państwo, w kolejnych urzędach, w jakich przyszło nam załatwiać sprawy.
No i rzecz najważniejsza - wiele prac potrafi wykonać sam. Oszczędzamy na tym i czasowo, no i - co najważniejsze - finansowo. Sam buduje wspomnianą tu już drewutnię, sam przygotowuje szafy do sieni i do dwóch sypialni i sam będzie je montował.
Robi nam wielkie drewniane łoże :D . I żeby nie było, że byle jakie.
160 na 200 cm powierzchni przygotowanej do przyszłego leżakowania, z zamontowanym siłownikiem pod materacem, który w ramach propagowania słodkiego lenistwa będzie nam (na pilota) podnosił do góry szanowne wezgłowia w celu np. oglądania telewizji w pozycji półleżącej :lol: .
Sam położy elektrykę w Bukowej Chatce, bo po prostu sie na tym zna. A praca w drewnie to Jego hobby (jakże praktyczne, co nie?).
Sam walczy z płotem (i walka to jest nierówna, bo płot posłusznie i na baczność sukcesywnie się ustawia).
No i teraz gwóźdź programu: mam już zrobiony na gotowo mebelek, którego jeszcze nigdy w życiu nie miałam i nigdy nawet mi się nie śniło, że będę mieć. Mój szanowny mąż wymyślił sobie onegdaj, że w sypialni muszę mieć swoją toaletkę. Taką z lustrem i szufladkami na kosmetyki, kremy i szczotki. Oznajmił, że sypialnia bez takiej toaletki mija się z jego wyobrażeniem miejsca do spania, no i... zrobił ją.
Jest po prostu cudna, wypieszczona do ostatniego muśnięcia dłonią. Jej jasne, naturalne drewno, urzeka mnie swoją skromnością i jednocześnie elegancją. Stoi sobie zapakowana w użyczonym nam - na czas składowania różnych gratów - garażu i czeka na dobre czasy, które już niebawem - mam nadzieję - nadejdą.

Oto ona :wink: , choć wiem, że zdjęcie zupełnie nie oddaje jej osobistego wdzięku i uroku

455172

Ten dzisiejszy mój post, brzmi trochę, jak hymn pochwalny na cześć mojego "ślubnego".
Ale z ręką na sercu oświadczam, że całkowicie sobie na ten hymn zasłużył.

Iwona i Mariusz
03-12-2009, 20:55
Brakuje mi czasu na pisanie.
Wracam z pracy, kiedy jest już ciemno, biegusiem robię jakiś szybki obiad i czekam na Mariusza, który wraca późnym popołudniem zmachany i zmęczony, a teraz jeszcze kiedy zrobiło się tak zimno - przemarznięty. Wiele godzin spędza na budowie o suchych kanapkach i spragniony gorącej herbatki.
Dzisiaj po powrocie wypił cztery pod rząd.
Patrzyłam z podziwem, ale też z troską, jak wlewa w siebie jeden po drugim cztery kubki tego gorącego płynu. Mój dzielny "budowlaniec" :D .

A na budowie ruch, aż miło.
Wczoraj był zwariowany dzień, nawet szef naszej ekipy stwierdził, że jak już buduje kupę lat - to jeszcze takiej sytuacji nie widział. Po poprzedniej deszczowej nocy, niektóre drogi zrobiły sie grząskie. Mariusz z ekipą czekali na "gruchę". Kierowca (z gatunku tych, co to wszystkie rozumy pozjadał) zdecydował się podjechać dalej i zawrócić, zamiast skręcić na pole obok i zadekować się obok naszego płotu. Finał był taki, że próbując zawrócić na błotnistej, mało uczęszczanej polnej drodze ugrzązł tak dokumentnie, że już nie mógł się z tego błota wydostać. Nie pomogła ani Fadroma, która zjawiła się na pomoc, ani żadne inne nadprzyrodzone siły i nasz oczekiwany beton tkwił sobie w "gruszce", a kawaleria z ekipy zapuszczała bezczynnie korzenie na działce w oczekiwaniu na jakiś cud. W końcu po kilku godzinach nieudolnych prób wydobycia "gruszki" z błota, szef tej przeuroczej maszyny dał sobie spokój i przysłał kolejną "gruchę" z nową porcją betonu, tak że wreszcie można było zalać ławy, które już po tylu godzinach bezczynności, z pewnością stęskniły się za wypełnieniem :lol:

Tak to mniej więcej wyglądało z daleka:
455174

A tu już pompa przygotowywana do wylewania:
455173

A więc ławy wylane, jakby nie było - dwadzieścia minut roboty. Ale ponieważ zrobiło się już późno i na dodatek ciemno, wszelkie pozostałe prace zostały odłożone na następny dzień. No i jeszcze - prawie już po ciemnicy - przyjechało na budowę drewno na płot i na konstrukcję drewutni.

To tylko jego część:
455175

Płot będzie, jak na prawdziwy wiejski domek przystało z poziomych desek, tylko dwustronnie heblowanych, czyli z korą i ze wszelkimi elementami naturalnego drewna, "spontanicznie" ciętego, czyli "jak leci". Takie "RANCHO" :P
Na taki zdecydowaliśmy się od początku, bo bardzo nam się podobał, no i nie ukrywam, że koszty takiego płotu są bardzo zminimalizowane.
Reszta prac jutro: ruszają ze stawianiem bloczków (hurra). A w sobotę pojadę obejrzeć ten nasz rozkwitający apartament i nacieszyć oko.

Tak wyglądało to dziś z samego rana, jeszcze oszronione po mroźnej nocy:
455176

A mój mężulek?..
Wariuje bez tchu i opamiętania przy drewutni. No sami zobaczcie, jakie są postępy :roll:
455177

Aż pysio mi się cieszy :lol:
Ech.. ech..

Iwona i Mariusz
06-12-2009, 18:53
No i nasz domek rośnie, jak na drożdżach..
455178

Panowie fachmani uwijają się sprawnie, naprawdę jesteśmy z nich bardzo zadowoleni. Szybko i bezproblemowo załatwiają materiał, nie stwarzają wydumanych problemów, uwijają się z zapałem i z werwą.
455179

Aż miło patrzeć jak "mury pną się do góry".
455180

Przewidują, że w połowie przyszłego tygodnia wyjdą całkiem ze stanu zerowego.
Już podpowiadają, żeby rozglądać się za drzwiami wewnętrznymi. My chcielibyśmy takie naturalne z surowego drewna, ale te ładne są cholernie drogie, a te tańsze nie bardzo nas zachwycają.. No, jeszcze zobaczymy..

Wprowadziliśmy jeszcze jedną poprawkę do projektu.
Długo myśleliśmy nad potrzebą posiadania w domku drugiej toalety. W sytuacji, gdy będziemy sami - nie ma problemu. Ale mamy świadomość, że będziemy miewać gości :wink: i wtedy drugi kibelek może stać się niezbędny - zwłaszcza, gdy łazienkę będzie ktoś okupował na dłużej.
No i wymyśliliśmy..
Za zgodą naszego kierownika budowy i przy szczerej zachęcie szefa ekipy budowlanej, postanowiliśmy zrobić takie malutkie pomieszczenie, pomiędzy dwiema sypialniami. Sprawa już obgadana, poprawki na projekcie są i teraz tylko czas na wprowadzanie swoich pomysłów w życie.
A wczoraj, czyli w sobotę pojechałam po tygodniowej nieobecności na budowę. No i co zastałam? :lol:
Ale o tym później..

Iwona i Mariusz
06-12-2009, 21:16
Pojechałyśmy we trójkę: z moją córcią i wnusią. Ta druga już nie może się doczekać, jak to nazywa "swojego pokoju" :lol: .
Moja "połówka" pracowała już na budowie od rana (zerwał się skoro świt i jak na skrzydłach poleciał).

Widok, jaki zastałyśmy napełniłby radością każde serce :D .
455181

455182

Bloczki poukładane pięknie, równiutko jak klocki Lego, częściowo wysypany piach, aż cieszy oczy..
No i mój małżonek niestrudzenie majstrujący przy swojej drewutni.
Mam wrażenie, że spełnia się życiowo - stawia budowlę swojego życia :lol: .

Drewutnia zaczyna nabierać kształtów
455184

Nawet głowy nie podniósł, żeby zapozować do zdjęcia :) .
455185

A tu inwestorka, czyli ja ze swoją wnusią Nikolą
(tylko nie rozumiem, dlaczego się nie uśmiechnęłam)
455186

Dzisiaj od rana biegaliśmy po marketach budowlanych za styropianem Hydromaxem, bo zabrakło w naszej hurtowni, a ekipa będzie go niebawem potrzebowała. No i tak zleciała niedziela, zamiast na wypoczynku - to na budowlanych zakupach.
Wynagrodzimy to sobie, jak już domek będzie stał i będziemy się napawać ciszą, odpoczynkiem i relaksem w ciepłym zaciszu Bukowej Chatki.

Iwona i Mariusz
07-12-2009, 21:10
Dzisiaj chciałam się pokusić o taki krótki rekonesans po wydatkach, związanych z papierkową częścią naszej Bukowej Chatki.
A więc zaczęliśmy od kupna działki 45.000 zł
potem:
projekt Z7 1.670 zł
wypis z rejestru gruntów 43 zł
opłata w księgach wieczystych 400 zł
opłata u notariusza 2.100 zł
prowizja w banku 2.500 zł
geodeta za wyrys mapki 600 zł
adaptacja projektu 3.000 zł
zaliczka EnergiaPRO 1.000 zł

Pomijam wszystkie drobne opłaty związane z załatwianiem spraw w gminie, starostwie, opłaty za składane wnioski, pełnomocnictwa itd.
Z pewnością coś pominęłam, bo nie zaczęłam spisywać wydatków od początku, a teraz już nie wszystko pamiętam. Nawiasem mówiąc opłata za adaptację wydaje mi się jak z kosmosu, zwłaszcza kiedy czytam w innych dziennikach, że nie były to tak wydumane kwoty :evil: .

Czyli razem wychodzi:
Działka 45.000 + 11.313 zł (to drugie właściwie nie wiadomo za co) :evil:

Oprócz tego pozwoliliśmy sobie na drobne, ale konieczne szaleństwo :) , w postaci zakupu dla Mariusza niezbędnego sprzętu i materiałów, potrzebnych do wykonania wszystkich mebelków, które sam już zrobił i jeszcze zrobi oraz do postawienia drewutni.
To między innymi:
grubościówka 830 zł
szlifierka stołowa 90 zł
wiertnica 100 zł
drzwiczki ażurowe do szaf 1.000 zł
taczka 68 zł
automat do bramy i siłownik do łóżka 646 zł
impregnat do drewna 100 zł
zawiasy i kątowniki 400 zł
deski i łaty na łóżko 100 zł
farby i cement 170 zł
folia budowlana i taśma izolacyjna 116 zł
rynny, rury, kolanka 215 zł
ostrzałka 87 zł
drabiny 140 zł
agregat prądotwórczy 340 zł

czyli razem: 4.402 zł
Nie liczę już takich drobiazgów, jak grabie, gitara (czyt. łopata :lol: ), czy inne wynalazki XXI wieku, a także te, o których na pewno całkiem już zapomniałam.

Sporo kaski poszło też na przyszłe wyposażenie naszego domku. Kupowaliśmy, jak tylko była ku temu okazja różne sprzęty i wyposażenie przyszłego domku.
Wydaliśmy:
6.413 zł

Jedyne szaleństwo, na które pozwoliliśmy sobie ponadplanowo, to nowy telewizor (stary akurat jakby wyczuł, że w nowym miejscu nie będzie zbyt reprezentacyjny i.. się popsuł na amen).
A więc TV 2.150 zł
A potem zaczęły się już wydatki związane z przygotowaniem budowy:
ceowniki na płot 1.050 zł
deski na płot 1.300 zł
blaszak 1.500 zł
geodeta za usytuowanie budynku 550 zł
tablica dla inwestora 45 zł
prace ziemne koparką 366 zł

co daje: 4.811 zł

W podsumowaniu razem z działką wychodzi kwota:

74.000 w zaokrągleniu
M A S A K R A

Więcej grzechów nie pamiętam,
ale za żaden z nich nie żałuję :lol:

Iwona i Mariusz
15-12-2009, 20:02
Jakoś się ostatnio zagubiłam i to na długo!
Gonią mnie i obowiązki i życie prywatne, a najbardziej brak snu!
Do długich wieczornych godzin debatujemy z Mariuszem na temat, który zrodził się nam ostatnio w głowach!
Nie mieli ludzie kłopotu, to wymyślili sobie problem :lol: .
Niby mieliśmy już wymyślony rodzaj ogrzewania w naszym domku, ale jakoś tak ostatnio przy rodzinnym spotkaniu rozgorzała ostra dyskusja "znawców" i laików i ktoś rzucił hasło: tylko ogrzewanie podłogowe!
Ponoć bezproblemowe, niewiele większym kosztem, niż tradycyjne, komfort i wygoda dla takich staruszków, jak my - na stare lata, które niestety tuż tuż! :o
No i teraz nie wiemy!
Chyba chcielibyśmy i.. boimy się. Opinie na forum są różne, jak przy każdym rodzaju ogrzewania - są i zachwyceni i chwalący takie rozwiązanie, ale są także malkontenci i niezadowoleni!
Masz babo placek!!!
A co w domku?
Nooo... rośnie sobie nawet nieźle, mrozy mu niestraszne, choć na dzisiaj to chyba na razie koniec prac, łącznie ze świąteczno-noworoczną przerwą, bo ponoć siarczyste mrozy czyhają tuż za rogiem, a my nie pozwolimy naszym budowlańcom odmrozić sobie rąk :lol:

Tak pięknie i równiutko rosły ściany!
455187

455188

455189

455190

A tak dzisiaj wygląda drewutnia :D , dzieło mojego małża :D
455191

Iwona i Mariusz
15-12-2009, 23:51
W komentarzach dyskutujemy na temat wyboru ogrzewania.
Powiem szczerze, że dylemat jest wielki, każdy rodzaj grzania domku ma swoich zwolenników i przeciwników!
A taką decyzję podejmuje się już na stałe i nie jest ona niestety prosta!
W grę wchodzą przede wszystkim koszty instalacji, ale potem także i koszty eksploatacji.
W naszej sytuacji szukamy też wygody: jakoś nie wyobrażam sobie siebie za 10 lat siłującej się z wiaderkiem węgla :lol: .
I mojego Mariusza chciałabym oszczędzać na starość :o . Mam mieć z Niego pożytek jak najdłużej :P .

No, ale żarty na bok, teraz poważna sprawa!

Czy wiecie, jak wygląda inwestorka w kuchennym oknie?
NIE WIECIE???
No to zobaczcie:
455192

Wprawdzie okno jest jeszcze otwarte, chociaż ziąb na zewnątrz niemiłosierny, ale zawsze już mogę powiedzieć, że wiem jaki jest widok z kuchni :lol: .

A tu coś dla wszystkich znajomych miłośniczek futerkowców:
Dostojny Zdzisław - kot siostry Mariusza.
Prawda, że dostojny?
455193

Iwona i Mariusz
22-12-2009, 21:52
Świąteczne kotki dla wszystkich budowniczych :lol:

455194

Iwona i Mariusz
23-12-2009, 21:21
Świąteczne przygotowania nie mają końca, pochłaniają cały mój wolny czas..
Jeszcze kilkanaście godzin temu świat otulała puchowa pierzynka i krajobraz był iście świąteczno - noworoczny. Nijak się nie kojarzył z budowaniem, stawianiem domu, czy innymi pracami na świeżym powietrzu..
Odpuściliśmy sobie na razie - pewnie tak, jak większość budujących, którym ostra zima z pewnością nie jest w smak..
Nasza chatka śpi..
Widziałam to wprawdzie tylko na zdjęciach i - wierząc Mariuszowi - jej chrapania nie było słychać :lol: , ale śpi z pewnością, przykryta ciepłą, białą kołderką..
Na budowie ciiiiiisza.. Na świeżym śniegu widać tylko ślady po łapkach zaprzyjaźnionych zwierzaczków..
Pola i las czekają, otulone zimowym welonem. Na co?
Z pewnością na słoneczne promyki, śpiew skowronka, na widok pierwszych przebiśniegów..
Ach, to chyba jednak ja rozczuliłam się już wiosennie..
Już tak bardzo bym chciała, aby przyszły na stałe cieplejsze dni, ogrzały mury naszej Bukowej Chatki, pozwoliły im urosnąć jeszcze bardziej, a nam przybliżyć czas oczekiwania na te chwile, kiedy to właśnie tam będziemy już wracać, tam się budzić i tam zasypiać..
To jest moje świąteczno - noworoczne życzenie :) ..

Iwona i Mariusz
23-12-2009, 21:28
A to nasza Bukowa Chatka w zimowej szacie:
455195

Widok na drzwi wejściowe :)
455196

I z okna naszej sypialni:
455197

Iwona i Mariusz
25-12-2009, 14:52
455198

W Bożego Narodzenia dni urocze,
Niechaj szczęściem serce gra,
Niech zdrowie dobre Was otoczy,
I na dni przyszłości trwa.
Niech te Święta przyniosą spełnienia,
spokój, radość i wszelki dostatek,
A Nowy Rok niech spełni marzenia
i pozwoli Wam doczekać wspaniałych latek.

Wesołych Świąt !!!

Iwona i Mariusz
27-12-2009, 18:52
Może jeszcze nie czas na roczne podsumowania, ale jakiś etap już jednak zamknęliśmy i chyba wart jest on skomentowania.
Mianowicie - za sobą mamy stan zerowy naszej Bukowej Chatki.

A więc podsumujmy:
bloczki i stal zbrojeniowa - 2.015 zł
strzemiona - 200 zł
cement - 206 zł
beton na ławę (grucha z pompą) - 2.500 zł
dysperbit i folia na ławę - 200 zł
kolanka i rury kanalizacyjne - 600 zł
styropian (Hydromax) i klej - 570 zł
beton - chudziak - 2.074 zł
fadroma - 600 zł
robocizna - 4.000 zł

Razem:
ok. 13.000 zł

Myślę, że to niewiele, biorąc pod uwagę fakt, że w kosztorysie naszego projektu stan zerowy został wyceniony na ok. 33.000 zł.
I jestem pewna, że tak umiarkowaną cenę za ten etap budowy zawdzięczamy przede wszystkim Mariuszowi, jego ogromnemu zaangażowaniu w wyszukiwanie tańszych materiałów i własnemu nakładowi pracy, niejednokrotnie też rezygnacji z drogiego transportu i załatwianiu go własnym sumptem, a także naszej ekipie budowlanej, która wiele razy podpowiadała nam korzystniejsze i tańsze (co nie znaczy gorsze) rozwiązania, niż te, które są nieraz zwyczajowo stosowane, ale biją po oczach, przede wszystkim swoimi cenami :)

Więc na dzisiaj z kosztami nie jest tak źle.. :lol:

Oby tylko tak dalej !!!

Iwona i Mariusz
27-12-2009, 20:16
Dziś - korzystając z końca świątecznego zamieszania - wybraliśmy się po zakup wymarzonych przeze mnie wewnętrznych drzwi.
Oboje byliśmy zgodni co do tego, że drzwi w Bukowej Chatce mają być z naturalnego sosnowego drewna, jedynie ochronnie polakierowanego. Tylko takie będą pasowały do wystroju wnętrz.
Większość mebli w naszym domku będzie z surowej sosny, a że razem lubujemy się w naturalnym drewnie (widocznie nasi przodkowie swoje korzenie wywodzą prosto z lasu :lol: ) - na takie właśnie drzwi padł nasz wybór.
Niestety - te, które oglądaliśmy do tej pory, a które były na naszą kieszeń, nie podobały mi się w ogóle.
A ostatnio właśnie wypatrzyliśmy takie, jakie chcemy (ściślej mówiąc bez owijania w bawełnę - takie, jakie ja chcę :D ) i - na szczęście - w przystępnej cenie.
Zakupiliśmy więc całe 6 sztuk przepięknościowych, pachnących sosną drzwiowych skrzydełek :P .
455199

Oczywiście należało do nich dokupić jeszcze klamki.
Wybór tego towaru pozostawiłam jednak Mariuszowi, żeby chłopina nie mówił, że już nic nie ma do powiedzenia :lol:.
455200

Garaż, który mamy - w ramach sympatii - wypożyczony na składowanie różnych naszych gratów i który służy nam jako magazynek zakupionych do przyszłego domku towarów, zapełnia się systematycznie i coraz intensywniej.
To taki nasz składzik, cieszący oko i duszę :lol: .

No tak..
Żeby już tylko przyszła wiosna :roll:

Iwona i Mariusz
30-12-2009, 20:59
Fajerwerki, śnieg, muzyka,
już szampana każdy łyka,
Stary Rok się w Nowy zmienia,
przeto wszystkim ślę życzenia..

Trwają przygotowania do naszego sylwestrowo - noworocznego wyjazdu.
Przygotowania bardziej moje, niż Mariusza :lol: .
Jemu wystarczy odświeżony garnitur, wyprana i wyprasowana koszula, wyczyszczone na błysk buty.
Przed wyjazdem weźmie szybki prysznic, ogoli się, przeczesze włosy i będzie gotowy.
Ja będę kombinować z fryzurą, makijażem, no i w końcu - z kreacją.
Już dzisiaj pokonałam sprintem hektary stoisk w poszukiwaniu czegoś zwalającego z nóg. Oczywiście - tradycyjnie - zostawiłam to na ostatnią chwilę i (obiecując sobie, że ostatni rok tak robię) z duszą na ramieniu przerzuciłam chyba ze sto wieszaków i wprawiłam w stan lekkiego zniecierpliwienia paru sklepikarzy.
No, ale mam. Może nie jakieś cudo, ale czuję się w tych brokatach dobrze, bo chyba w końcu tak naprawdę o to chodzi, żeby dobrze się bawić i mieć nieskrępowane przyciasnym gajerkiem ruchy w czasie obowiązkowych, sylwestrowych wygibasów.
Więc jestem już prawie gotowa, nastawiona zabawowo i optymistycznie. Zerkam tylko co chwilę na swoje pazurki (jeszcze nie do końca suche), którymi stukam w komputerową klawiaturę.
Mam nadzieję dobrze się bawić i wszystkim bratnim duszom życzę tego samego.

Niechaj Nowy Rok zabłyśnie tęczy kolorami,
niech będzie radość i szczęście
i niech zostanie z Wami..

http://img221.imageshack.us/img221/6012/winoikieliszkied4.gif

Przyjemnego szumu w głowie,
wygodnego miejsca w rowie.
No i może jeszcze potem,
spokojnego snu pod płotem.
Żeby pies z kulawą nogą
Was nie oblał idąc drogą.
Dużo czadu i uroku
w nadchodzącym Nowym Roku!

Iwona i Mariusz
31-12-2009, 11:10
Pragnę wszystkim złożyć żarliwe życzenia:
Szczęścia, dobrego zdrowia, powodzenia.
Aby troski życia zaginęły w mroku,
podczas nadchodzącego Nowego Roku.

Iwona i Mariusz
07-01-2010, 20:43
No i mamy kolejny rok.
Ten powinien być piękny i niepowtarzalny, bo właśnie tego roku mam zamiar zamieszkać z moim mężulkiem w nowym domu..
Teraz już tylko trzeba popędzać czas, aby szybciej do wiosny, do dłuższych dni, do cieplejszej aury, byle tylko wszystkie budowlane prace ruszyły ostro do przodu.
Od dziś na budowie zrobił się znowu ruch. Naszym chłopakom nie przeszkadza arktyczna - jak dla mnie - temperatura (jestem ciepłolubna :D) i sami upomnieli się o zajęcie. Popędzają nas, jakby to oni mieli tam zamieszkać, a nie my.
Zabrali się dziś za szalunki pod wieniec. Zaopatrzenie mają, chęci do pracy również, więc myślę, że niebawem szybko będzie widać kolejne etapy budowy.

Iwona i Mariusz
09-01-2010, 19:12
No i stało się!
Cały świat zasypało na biało i znowu stanęliśmy!
Myślę, że teraz już na dłużej, bo prognozy pogody nie są zbyt przychylne. Opady śniegu mają być nieustające, jak uśmiech mojego małża :lol:, a mróz też ma trzymać wytrwale, na moje utrapienie.
Wczoraj nawet miałam lekki dołek z powodu niesprzyjającej aury (znajomym znany, jako mój osobisty "globus"), ale optymizm mojej połówki nie pozwolił mi się długo dobijać smutkiem.
Skąd on bierze to pozytywne myślenie???
Za to dziś wyrównałam sobie nastrój zakupami.
Pojechaliśmy w tę niesamowitą śnieżycę odebrać ze sklepu kupioną parę dni wcześniej kuchenkę gazowo-elektryczną i okap do kuchni.
Cuuuuda - mówię Wam!
Te srebrne cudeńka zabraliśmy na przyczepkę i wioooo... do garażu, gdzie już przeludnienie, a raczej przegracenie jest niewyobrażalne.
Cuda wyglądają tak:

Kuchenka do zabudowy Amica
455201

I okap nad kuchenkę również tej samej firmy
455202

W międzyczasie, gdy w sklepie Media Expert, miły Pan o wyglądzie hakera pakował nasze sreberka - oglądałam sobie różne cuda XXI wieku.
I.. zatrzymałam oczy na kolejnym srebrnym wynalazku. I już zobaczyłam tę piękną maszynkę ustawioną w naszej bukowej kuchni, zaraz obok srebrnego zlewozmywaka.
No i, choć ustalenia były inne - mieliśmy obyć się bez tego sprzętu - wychodząc ze sklepu byliśmy już posiadaczami przepięknościowej zmywareczki Whirlpool.

Ooo.. właśnie takiej:
455203

I choć uwielbiam myć naczynia, z pewnością nie pozwolę na to, by owo cudo stało bezużytecznie w kuchni. Pozwolę jej zabrać głos od czasu do czasu :lol:.
I.. wiecie co??
Mam strasznie fajnego faceta!!!
Naprawdę!!!

Iwona i Mariusz
11-01-2010, 21:29
Siedzimy w domu, bo zima zablokowała nas całkowicie.
Na budowie, jak pewnie wszędzie, głucha cisza.
Nasz budowlaniec, po jednym dniu pracy po świąteczno - noworocznej przerwie, pozostał nadal w domu i to w dodatku - nieszczęśliwy :D.
Widoki nie są najlepsze, ale my nie marnujemy czasu.
Mariusz zmontował siłownik do bramy, wybiera kolektory słoneczne do ciepłej wody użytkowej, robi rozeznania w internecie odnośnie cen różnych kabli i wszelakich drobnostek, które będą niezbędne w późniejszym czasie.
Ja błądzę po różnych stronach w poszukiwaniu inspiracji co do wystroju pomieszczeń, koloru ścian itp.
Kupiliśmy już gniazdka, wyłączniki - w ilości wielu, wielu sztuk i nawet jeden ściemniacz do salonu (cokolwiek to nie znaczy :lol:).
455204

455205

455206

Martwimy się trochę o dach na drewutni, który Mariusz położył na ostatnią chwilę przed tymi strasznymi opadami śniegu.
I choć nie zdążył tego zrobić do końca - myślimy, że szczęście nadal nas nie opuści. Że ten ciężki i wilgotny śnieg nie zarwie nam, dopiero co położonej blachy.

A już tak ładnie to wyglądało
455207

To ostatnie zdjęcia, jakie aktualnie mamy z budowy.
Zajechały wtedy płyty na szalunki wieńca i.. na tym się skończyło.
455208

Zamówiliśmy w międzyczasie wiązary, byliśmy w firmie zajmującej się sprzedażą i montażem okien na wstępnej rozmowie.
Jutro ma przyjechać szef tej firmy do obmiaru otworów okiennych, ale nie wiem, czy coś z tego wyjdzie. Czy nie zrejteruje, jak zobaczy to wszystko pod taką warstwą śniegu i czy - pytanie zasadnicze - będzie chciał przyjechać w ogóle.
Czas chyba zapaść w zimowy sen i poprosić jakieś dobre duszki o pobudkę, kiedy tylko wyjrzą pierwsze promyki wiosennego słonka :roll:.

Iwona i Mariusz
13-01-2010, 18:57
Dziś zrobiony kolejny krok do przodu!
Pan od okien przyjechał, nawet był przygotowany na wysoki śnieg (zaopatrzył się w odpowiednie, wysokie buty :)) i nie przeraził go widok śniegowych zasp.
Okienka wymierzone, rozplanowane, uzgodnione.
W piątek przyjeżdża do nas podpisać umowę i zgarnąć zaliczkę.
Nasz budowlaniec ogromnie się niecierpliwi i na wieść, że do Bukowej Chatki można się już jakoś dostać, stwierdził, że nie ma na co czekać i myślimy, że od poniedziałku zaczną coś działać. Jemu też przestój w pracy nie jest na rękę. Wiadomo, jak się pracuje - to się zarabia, a jak pracy nie ma, to i z kasą zaczyna być krucho.

Wczoraj i dziś znów troszkę poszaleliśmy po sklepach. Bardziej w celu zrobienia rekonesansu, co do pewnych akcesoriów, dotyczących urządzenia i wystroju chatki, ale przy okazji kupiliśmy parę drobiazgów.
Za to wiem już na 100 %, jakie chcę mieć kafle na ścianach i na podłodze w małym kibelku..
Wymyśliłam pomarańczę z czekoladą.
Będzie ładnie, ech... Musi być ładnie.
Łazienkę już dawno mamy wymyśloną i częściowo zakupioną, pozostało tylko dogranie szczegółów.
Niech już będzie ta wiosna, a przynajmniej początek marca!
Nooo..., bo się zdenerwuję i tupnę nogą!!! :lol:

Iwona i Mariusz
13-01-2010, 20:39
Dzisiejsze i wczorajsze zakupy:

Komplet plafonier. Ta większa do łazienki, ta mniejsza do małego kibelka.
455209

Plafoniera do sieni (sień będzie w drewnie):
455210

A tak wygląda w komplecie z kinkietami, które będą po obu stronach lustra:
455211

Ale, ale...
Zapomniałam o najważniejszym.
Dach na drewutni czuje się wspaniale, trzyma się kurczowo swojego miejsca i ani drgnął.
Uważam, że przeszedł chrzest bojowy pod względem konstrukcyjnym i wytrzymałościowym.
Więc już wiem, że mam męża mistrza.
Oczywiście w dyscyplinie budowlanej :lol:.

Iwona i Mariusz
14-01-2010, 19:02
Czy tak powinna wyglądać zima?
Wszystkim wielbicielom zimy w mieście dedykuję to zdjęcie!
Piękna.. piękna zima.
455212

Ten obrazek uchwyciłam telefonem z okna jadącego samochodu.
Bielutki śnieżek zamienił się w smolistą breję i jego widok wzbudza - przynajmniej we mnie - tylko niechęć do tej pory roku!
Może i zima jest piękna! Ale z pewnością nie w mieście i nie na drogach..
Jest obrzydliwie!!!

A teraz niespodzianka!
Moje ulubione Studio Z500, u którego zakupiliśmy projekt naszej Bukowej Chatki Z7, przysłało nam w podziękowaniu za nadesłanie zdjęć z budowy - drobne upominki.
Jest to miarka z poziomicą i stylowy breloczek do kluczy z wizerunkiem domu i logo Z500.
Byliśmy z Mariuszkiem mile zaskoczeni takimi prezentami!
Niech żyje Z500!!!
Tu zdjęcie wspomnianego prezentu
455213

A propos..
Czy ktoś już widział wiosnę???

pietoska
14-01-2010, 20:23
witam!
Od początku śledzę losy "Bukowej Chatki". Duże uznanie z mojej strony dla pamiętnika. Lubię go czytać, a tak wogóle to się składa, że także nabyliśmy projekt domku Z7 i wszystko przed nami... wielkie wyzwanie. W związku z tym uważam, że dobrze mieć z kimś kontakt kto już ma za sobą jakieś doświadczenia związane z dążeniem do realizacji swoich marzeń.
Wyczytałam w pamiętniku, że macie mały kibelek. My też się zastanawiamy jak wygospodarować miejsce na malutkie wc. Jeśli to jest mozliwe to proszę o zdradzenie waszego rozwiązania.
Na razie to tyle z mojej strony, choć tak dużo miałabym do powiedzenia i podzielenia się swoimi wrażeniami.
POZDRAWIAM

Iwona i Mariusz
16-01-2010, 19:41
Witaj pietoska!
Ogromnie się cieszę, że wreszcie odezwał się ktoś, kto także buduje lub ma zamiar budować Z7.
Już straciłam nadzieję, że na Muratorze znajdę kogoś z tymi samymi zainteresowaniami i problemami. Dlatego też Twój wpis tak bardzo mnie ucieszył.
Jeśli chodzi o kibelek, wygospodarowaliśmy troszeczkę miejsca na końcu holu, kosztem sypialni nr 3. Po prostu zmniejszyliśmy ją ucinając, równo ze ścianą holu i kibelek znalazł się - tym sposobem - pomiędzy dwiema sypialniami.
Jest malutki, ale jako dodatkowe WC w zupełności wystarczy.
Niedługo zamieszczę w dzienniku nowy rzut domku po naszych poprawkach. Mariusz pracuje nad naniesieniem zmian i niedługo skończy, więc wrzucę tu taki gotowy rysuneczek.
Jeśli masz jakiekolwiek pytania, czy wątpliwości - zapraszam..
Chętnie w tym temacie podejmę dialog.

A na koniec uprzejmie proszę o zamieszczanie komentarzy klikając na link: "Komentarze do Dziennika Bukowej Chatki". I z góry dziękuję.
Pozdrawiam gorąco!!!

Iwona i Mariusz
16-01-2010, 21:48
Dziś mieliśmy wyjątkowo pracowity dzień, prawie cały poza domem..
Rano wizyta u inżyniera sanitarnego, potem wracając zajrzeliśmy do Bukowej Chatki.. pięknie tam..
Odbiór ze sklepu zmywarki, wycieczka po zakup kolejnych kafli..
Wróciliśmy głodni, zmęczeni, zmarznięci, ale.. bardzo zadowoleni :D.
Zamieszczę tylko kilka fotek z budowy..
Sama chcę nimi nacieszyć oczy :).

Nieskończone szalunki pod wieniec (pogoda :()
455214

Widok od strony północnej na okno w kuchni:
455215

Wejście główne:
455216

Ja w "drzwiach wejściowych" :wink::
455217

I ja w oknie trzeciej sypialni:
455218

Okazuje się, że mimo śniegu można się jakoś dostać do naszego domku, choć wszystko wokół zasypane,
bielusieńkie i pustka jest całkowita.
Na budowie ani jednego śladu, oprócz odciśniętych kocich łapek :).
Przynajmniej ktoś tam bywa w ten ciężki zimowy czas :wink:.

Iwona i Mariusz
17-01-2010, 17:13
Skupujemy pomału różne przedmioty wyposażenia wnętrza chatki, potem nie będzie na to czasu.
Polujemy na różne okazje i promocje.
Wczoraj nabyliśmy baterie do łazienki i kibelka oraz trochę kafli, między innymi na podłogę do sieni.
Miały być takie, żeby były uniwersalne do utrzymania w czystości :D i żeby pasowały do drewnianego wystroju tego pomieszczenia.

Wyglądają tak:
455219

Do łazienki kafle na ścianę kupiliśmy już wcześniej.
Mam taką wymarzoną wizję jej wyglądu, a kafle są takie:
455220

Siedzę czasem godzinami przy necie, szukam inspiracji, próbuję znaleźć jakieś zdjęcie, które oddaje realny charakter moich wyobrażeń.
Nie jest to łatwe.
Nie znalazłam łazienki, która byłaby wykonana w tych dwóch kolorach: granatowym z czerwonymi dodatkami.

Najbardziej zbliżone inspiracje, to te dwie:
455221

455222

Ale są tylko zbliżone, nie do końca oddają prawdziwy obraz wytworzony w mojej głowie :wink:.
To wspaniała sprawa, takie wymyślanie, szukanie, oglądanie - ale też odpowiedzialna.
Taki wystrój, jaki sobie wymyślimy - będzie nam pewnie służył już do końca :-?.

Iwona i Mariusz
18-01-2010, 20:08
Znalazłam jeszcze wczoraj kilka łazienkowych inspiracji.
Chodzi mi głównie o kolorystykę, bo teraz przede wszystkim zastanawiam się nad wyborem koloru kafli na podłogę do takiego granatowo - czerwonego wystroju.
Głównym kolorem łazienki będzie ten grafitowy granat - czerwień ma być tylko, jako dodatek, ozdobnik i przerywnik.
Ale wierzę w swoją nieujarzmioną wyobraźnię i.. na pewno coś wymyślę :D.

To są moje natchnienia:
455223

455224

455225

Dziś budowlanki ciąg dalszy.
Mimo śniegu, nasi panowie od kielni pojechali do Bukowej Chatki, skończyli szalunki na wieniec i już krzyczą o stemple i o dalsze materiały. A tu - jak na złość - zapowiadają kolejne mrozy i śniegi. Aura nie ma dla nas litości.
Wiązary są już gotowe, czekają tylko na dogodny moment, żeby je przetransportować, okna niebawem będą do odbioru - a tu jeszcze wieniec nie zalany.
Dziadku Mrozie !!!
Odpuść trochę !!! :evil:
Jutro robimy zgłoszenie do rozpoczęcia prac wod.- kan., projekt odebrany, zapłacony, odleżał w domu cały weekend i to zdecydowanie wystarczy :).

Zgodnie z obietnicą zamieszczam przerobiony przez Mariusza rzut naszej chatki, po adaptacji, z naniesionym kibelkiem i zmianami.
Brakuje na nim tylko okna na lewej ścianie, które dołożyliśmy zaraz na samym początku (Mariusz jakoś je przeoczył w ferworze walki).
Będzie ono na wysokości jadalni, naprzeciw holu. Przesunęliśmy też trochę ścianki działowe: powiększyliśmy pomieszczenie gospodarcze i sień, kosztem holu, wyrównując ich ściany do ściany łazienki.
Powiększyliśmy także o ok. 50 cm salon, przesuwając ścianki sąsiadujących z nim sypialni.

Teraz wygląda to mniej więcej tak:
455226

Optymistycznie i budująco to wygląda. :lol: :lol: :lol:

Iwona i Mariusz
19-01-2010, 19:46
Skończyli szalunki na wieniec!
Ponoć wygląda to wspaniale, ale Mariusz nie zabrał ze sobą aparatu i nie mam żadnej dokumentacji :( .
Na jutro jest zamówiona grucha z betonem i pompa do zalania wieńca, ale cały problem polega na stworzeniu tym ciężkim autom dojazdu, a raczej wyjazdu z topniejącego na naszej budowie śniegu.
Mój Pan Mąż, wyjątkowo obrotny facet (chyba nikt nie ma co do tego wątpliwości :wink:) polatał dzisiaj po wioskowych sąsiadach i załatwił na jutro pomoc w postaci częściowego chociaż odśnieżenia drogi i dyżurującego ciągnika - na wypadek, gdyby ten straszny sprzęt trzeba było wyciągać z oblodzonej pod resztkami śniegu nawierzchni.
Więc tę sprawę załatwił wyjątkowo pozytywnie, natomiast dostał kosza w starostwie, gdzie chciał złożyć zgłoszenie o rozpoczęciu prac wod.- kan.
Pani o wyglądzie ropuchy (według jego relacji), nieszczęśliwa, że ma przed sobą kolejnego petenta, który śmiał jej zakłócić piękny wtorkowy poranek - stworzyła górę problemów, prawie nie do przeskoczenia.
Zdaniem Mariusza (moim skromnym także) zabawiła się w zwykłą papierologię twierdząc, że czegoś tam brakuje, a to jakiegoś podpisu, a to jakiegoś dopisu, czy napisu :lol: i nieodpowiedniego (jej zdaniem) sformułowania wniosku.
Uzupełnienie tych braków zajmie nam w domu około 5 minut, no i jeszcze jeden dojazd Mariusza do inspektora sanitarnego, ale - fakt pozostaje faktem - że nic nie załatwił, wrócił zły, rozgoryczony, z ustami pełnymi zabawnych (czyt. niecenzuralnych :oops:) epitetów.
Dla Pani Ropuchy to pikuś, a On znowu będzie musiał pokonywać tę samą drogę z jednym więcej dopiskiem :evil:.
No nic..
Jak to mówi Mariusz: "damy radę" :lol:.
Próbowałam, choć trochę, zrozumieć Panią Ropuchę (sama jestem urzędnikiem), ale jednak nie rozumiem.
Wiem tylko, że są:
1. urzędnicy
2. Urzędnicy - ludzie, przez wielkie U.
We mnie, moi petenci (mam nadzieję), widzą tego drugiego.
To tylko tak, żeby trochę samą siebie pochwalić i sobie dosłodzić. Bo jak człowiek sam tego nie zrobi, to drugi.. no co może?
Może po prostu zapomnieć :wink:.

Iwona i Mariusz
20-01-2010, 20:35
Znowu stoimy!
I teraz już pewnie na dłużej, bo prognozy przewidują siarczyste mrozy aż do końca stycznia.
Nasi dzielni chłopcy stawili się dzisiaj gotowi do pracy, ale beton nie przyjechał. I to nie z powodu niemożności dojazdu (Mariusz wspaniale załatwił sprawę z sąsiadem i ten odśnieżył naszą drogę dojazdową) ale z powodu nadchodzących nocnych mrozów, które mają przekraczać - 10 stopni i to byłoby niebezpieczne dla naszego wieńca.
Więc znowu nastało bezrobocie, a my zwiesiliśmy nosy na kwintę (no dobra - ja zwiesiłam :(), bo chorobliwa niecierpliwość rozsadza mi wnętrze i zatyka płuca.
Może ktoś ma receptę na tę chorobę? :lol:
Nasz majster wykazał się jednak konsekwencją, wypieścił do końca szalunki i podstemplował niezbędne elementy konstrukcji domu.
Ale to by chyba było na tyle w tym miesiącu, przy tej nieprzewidywalnej pogodzie.
Za to dostałam dzisiaj w prezencie kolejne fotki:

Pracowali, jak mrówki
455227

Podstemplowali co trzeba
455228

I tak to teraz wygląda (prawie kraty w oknach)
455229

Jeśli jeszcze raz ktoś mi powie, że uwielbia śnieg - zabiję..
Ostrzegam i lojalnie uprzedzam.. :evil:

Iwona i Mariusz
21-01-2010, 21:29
Brrr... Zimno..
Zamarza oddech, zamarzają nawet myśli..
Ale w środku, w sobie mam ciepełko, zwłaszcza jak wybiegam myślami w przyszłość, do mojego Bukowego Świata..
Domyślam się, że większość budujących własne chatki, cierpi na tę samą dolegliwość..
Męcząca niecierpliwość połączona z podwyższoną temperaturą oczekiwania. Może byśmy się wszyscy skrzyknęli i swoimi gorącymi, niecierpliwymi myślami, oddechami nasiąkniętymi oczekiwaniem, wyobrażeniami naszpikowanymi wiosennymi wizjami, odpędzili tę okrutną zimową aurę, która psuje humor nie tylko mnie?..
Nooo.. zapraszam..
Raz, dwa, trzy i.... siooo zimo !!!

A na osłodę wizja mojego egzotycznego kibelka, w ciepłych słonecznych kolorach.

Takie płytki (te pomarańczowe - Opoczno) nabyliśmy do małego WC:
455230

A takie połączenie kolorów będę chciała w tym, jakże intymnym miejscu:
455231

Kto razem ze mną staje do wirtualnej walki z niemile widzianą zimą?
Może być na pięści, nawet na kuksańce..
Byle nie na śnieżki, bo przegramy :roll:.

Iwona i Mariusz
23-01-2010, 16:58
W sobotni ranek przyjechały do nas słoneczne kolektory, które zamówiliśmy kiedyś tam wcześniej.
Na tym okrutnym mrozie Mariusz walczył z rozładunkiem wielkich pakunków, kotła 200 litrowego na ciepłą wodę i różnych dodatków do tego błogosławionego ustrojstwa.
"Nasz" garaż jest już zapakowany po brzegi, pudła leżą nawet na przyczepie, więc teraz przy okazji trzeba będzie zrobić tam porządek i upchnąć wszystko głębiej, żeby w ogóle móc się ruszyć, dostać do czegokolwiek i wyjechać przyczepką :).
Kolektory po zamocowaniu na dachu będą "łykały" słoneczne światło i grzały nam ciepłą wodę.
Są w stanie zaspokoić nasze potrzeby na wrzątek w 80 %. Więc to zagadnienie mamy już rozwiązane.

To ulotka naszego nowego nabytku:
455232

Pisałam już wcześniej, że kupując płytki do WC, nabyliśmy też baterie do łazienki i kibelka. Wszystkie są jednakowe, takie jak chcieliśmy. Przedwczoraj dokupiliśmy jeszcze zestaw prysznicowy z przeznaczeniem do baterii wannowej.

Takie drobiazgi, a jak cieszą :lol::
455233

455234

455235

Wieczorem muszę przysiąść do rozliczenia faktur, zrobić z nimi porządek, posegregować odpowiednio, powpisywać tam gdzie trzeba.
Prowadzenie księgowości nowopowstającego domu, to nie jest coś, co Iwonka lubi robić najbardziej :-?.
Ale ktoś musi, więc padło na mnie.
No to idę zanurzyć się w te papierzyska.
Czy ktoś może potrzymać za mnie kciuki, żebym nie przegryzła ze złości długopisu???

Iwona i Mariusz
24-01-2010, 18:27
Chcę umieścić parę kolejnych łazienkowych inspiracji, żeby mi nie uciekły z pamięci.

Ta dotyczy świetnych półeczek z oświetleniem
455236

Tu ogromnie nam się podoba szafka pod umywalkę (kolor też mógłby być :D)
455237

A tu urzekły nas malutkie ledy podświetlające łączenia na płytkach.
Świetnie to wygląda
455238

No i na teraz to tyle.

Iwona i Mariusz
24-01-2010, 19:08
Zgodnie z obietnicą napiszę parę słów o kolektorach słonecznych, które zakupiliśmy do naszej Bukowej Chatki.
Wybraliśmy zestaw 200IIAKH30, który składa się z 30 rur próżniowych, zbiornika 200 litrowego z "kwasiaka" (blachy kwasoodpornej), z dwiema wężownicami oraz cyfrowym sterownikiem (pełen wypas - 6 czujników) i kompletem przyłączeniowym.
Mariusz przewertował cały internet w poszukiwaniu właściwego zestawu.
Ma trochę pojęcie o kolektorach, zajmował się chwilę ich montowaniem i zależało nam na zakupieniu takiego zestawu, który będzie najbardziej wydajny w ciągu całego roku, a nie tylko w okresie letnim.
Zestaw jest trochę nadmiarowy, jak na dwie osoby, ale oboje lubimy ciepełko, a poza tym chcemy część tego ciepła wykorzystać również do dodatkowego dogrzania jednej ze ścian w salonie.
Mariusza nadzwyczaj kręci sterownik do tego zestawu kolektorów, jak powiedział "pełen wypas" (mały komputer).
A ponieważ jest elektronikiem - wie, co mówi :lol:.
Sterownik jest wyposażony w 6 czujników temperatury i umożliwia sterowanie nie tylko solarów, ale również innych urządzeń: pieców itd.
Posiada 10 programów, wybieranych w zależności od konfiguracji instalacji c.w.u. i c.o.
Dodatkowo posiada wbudowane systemy różnych zabezpieczeń, np. przeciwzamrożeniowych, zabezpieczenie wbudowanej w zbiornik grzałki w przypadku braku wody w zbiorniku itp.
Posiada też wyświetlacz, na którym graficznie przedstawiono działanie systemu solarów.
Zdaniem Mariusza jest "z górnej półki".
Zapłaciliśmy za cały zestaw 7.850 zł, łącznie z transportem do domu.
Podaję link do strony producenta

http://www.heliosin.pl/

Cały ten post napisałam pod dyktando Mariusza :D

Iwona i Mariusz
26-01-2010, 20:26
Część zrobionych przez nas zakupów zgromadziliśmy też w naszym obecnym mieszkaniu. W niewielkim pokoiku, który do jakiegoś czasu służył nam za sypialnię - zrobił się magazyn dóbr wszelakich.
Pudła i pudełka z różnymi cudami zalegają wszystkie możliwe, wolne jeszcze miejsca i powodują spustoszenie w moim wrodzonym poczuciu ładu i porządku. Podlewanie kwiatków na okiennym parapecie graniczy prawie z cudem i chwilami ociera się o iście ekwilibrystyczne pozycje.
Nie tak łatwo z konewką pełną wody przedrzeć się przez te góry pakunków i napoić kwiatki, które dawno już zapomniały, jak wyglądał kiedyś ten - normalny skądinąd - pokój.
To pomieszczenie bardziej kojarzy się w tej chwili z rupieciarnią, graciarnią, składowiskiem, magazynem, halą zaopatrzeniową i co tam jeszcze przyjdzie człowiekowi na myśl w tej kwestii.

Ostatnie nabytki, które piętrzą się na samym szczycie tego Mount Everestu, to:

Stacja pogody - cudo nieziemskie o fantastycznych wprost umiejętnościach. Nie dość, że pokazuje temperaturę wewnątrz i na zewnątrz (drogą radiową), ciśnienie, wilgotność powietrza - to jeszcze wskazuje prędkość i kierunek wiatru, ilość opadów. Można w niej ustawić alarmy pogodowe, potrafi ostrzegać przed wiatrem, przymrozkami, gołoledzią i innymi zjawiskami przyrody. W pamięci zachowuje np. wysokość temperatury w danym przedziale czasowym. Mądre urządzenie.
455239

Mata grzewcza do łazienki (z wypasionym termostatem), która ma dogrzewać podłogę w tym pomieszczeniu.
455240

No i na samym wierchu leżą sobie czerwone (a jakże) dywaniki, też do łazienki.
No bo, jeśli czerwone mają być dodatki, to tylko takie dywaniki wchodziły w grę.
455241

Oj, ciasno się robi na tych naszych 32 metrach :lol:.

Iwona i Mariusz
26-01-2010, 21:31
A to moja wymarzona kuchnia.
I co do rozwiązań, i odnośnie kolorystyki.
455242

455243

455244

455245

Mebelków jeszcze nie ma.
Ale jest już czajnik :lol:.

Nasz nowy nabytek zmieścił się w wybranej przez nas docelowo kolorystyce
i urzekł swoim wdziękiem, lśnieniem i niepowtarzalnym blaskiem.
455246

Ma w sobie to coś, prawda? :wink:

Iwona i Mariusz
01-02-2010, 21:50
Marazm jakiś w nas nastał..
Pogoda nie sprzyja optymistycznym myślom - ani teraźniejsza, ani prognozowana..
Wpatrujemy się w te prognozy i zapowiedzi przyszłej aury jak sroki, ale niewiele dobrego możemy tam dla siebie znaleźć..
Przerzucamy kanały w TV, najpierw Polsat, potem TVN, ostatnia jest Jedynka.
I w żadnym programie nie mają dla nas optymistycznych wieści..
Zima była, jest i.. będzie. Z tego co mówią, przynajmniej jeszcze do połowy lutego.
Na pocieszenie Mariusz stworzył taki radosny dla oczu obrazek: nasza działeczka z satelity.
To ta zaznaczona na czerwono, łącznie z drogą dojazdową.

455247

Więc teraz wgapiam się tylko w ten widoczek. :(

Iwona i Mariusz
12-02-2010, 19:40
WIENIEC WYLANY !!!!!!!

Ale nic więcej dzisiaj nie napiszę.
Bo świętujemy z Mariuszem.
Jestem taka szczęśliwa.. tak bardzo szczęśliwa..
Pokonaliśmy kolejny etap, taki prawie nie do przeskoczenia przy tej pogodzie.
Posunęliśmy się właśnie o ten krok, który wstrzymywał nam wszystkie dalsze prace.
Którego zabrakło, żeby robić cokolwiek dalej.
Teraz już będzie można szybko posuwać się do przodu ze wszystkim.
Za niedługo będzie murłata, potem przyjadą gotowe już wiązary, następnie dach, ścianki działowe, okna, drzwi.
I to teraz już bez względu na pogodę.
Jutro reszta relacji i zdjęcia - dziś wracam do mojego kochanego męża.
Ucztujemy na całego !!!

Życie bywa piękne :lol:.

Iwona i Mariusz
13-02-2010, 19:21
Łatwo nie było.
Decyzję o wylewaniu wieńca podjęliśmy szybko, prawie z dnia na dzień, przy akceptacji naszego budowlańca i kierownika budowy.
Temperatury zapowiadali plusowe, w nocy niewielkie przymrozki, więc czas na wylewanie betonu był dobry.
Jedyny kłopot stanowił tylko dojazd do Bukowej Chatki i obawa przed tym, że ciężka grucha z betonem nie wydostanie się z tych ogromnych śnieżnych zasp na naszym odludziu.
Ale i na to chłopaki znaleźli sposób.
Zamówiona fadroma przetarła i odśnieżyła drogę i potem zajęła się kursowaniem pomiędzy gruchą a szalunkami, dźwigając swoją łychą odpowiednie porcje betonu do wylania.
Z opowieści Mariusza wiem, że i tak nie obyło się bez przygód.
Grucha jednak ugrzęzła, zakopała się nawet fadroma, ale dzielni faceci dali radę.
Mariusz wrócił zmęczony, zmarznięty, ale szczęśliwy.
Namachał się swoją gitarą przy odśnieżaniu, przede wszystkim drogi do blaszaka.
Zaraził mnie wczoraj tym szczęściem, bo brak wieńca był u nas jedyną przeszkodą w kontynuowaniu prac budowlanych.
Teraz już pogoda nie ma dla nas większego znaczenia. Beton się zawiąże i można robić dalej.
Czekamy na przyszły tydzień, najpierw przyjedzie murłata, a po niej wiązary.
Okna już czekają w pogotowiu i mam nadzieję, że niedługo będziemy mogli się pochwalić stanem surowym: najpierw otwartym, a potem oczywiście zamkniętym :lol:.

A oto fotorelacja:

Jakoś trzeba się było dostać do zasypanego blaszaka
455248

Trudna droga do domu :D
455249

Zalewanie wieńca
455250

455251

I na koniec Bukowa Chatka pod zwałami śniegu:
455252

Iwona i Mariusz
16-02-2010, 20:25
Wariacki to był dzień..
Kompletnie odjechany i podnoszący adrenalinę.
No bo po pierwsze: murłata założona :lol:. Ale to pikuś.
Po drugie: wiązary leżą już sobie na domku, na wysokości wieńca.
Ale ich los był dzisiaj niepewny.
Przyjechały w ilości 14 sztuk, imponująco wielkie i budzące grozę swymi rozmiarami - przynajmniej jeśli chodzi o ich przetransportowanie z samochodu na budowę.
Ukazały swe drewnianie oblicze z platformy wielkiego tira i znikąd nie było pomysłu, jak je z tego tira przerzucić nie tyle nawet na plac budowy, ile zatargać jeszcze do góry, na domek.
Auto, którym przyjechały, nawet nie próbowało pokonać ostrego zakrętu w polną drogę prowadzącą do naszej Bukowej Chatki.
"Może i wjadę, ale nie wyjadę stąd na pewno" - oświadczył kierowca i ani myślał kombinować jakoś inaczej. Stanął po prostu na środku głównej, wojewódzkiej drogi, włączył awaryjne światła i.. martwcie się ludkowie sami!
455253

Ale nie na darmo mam swojego geniusza, jedynego w swoim rodzaju mistrza w znajdowaniu rozwiązań z najbardziej nawet skomplikowanych sytuacji..
Przecież już wiadomo, że piszę o Mariuszu, nieprawdaż?
Nie byłby sobą, gdyby czegoś nie wymyślił :D.
A poza tym, Jego niewiarygodny dar zjednywania sobie ludzkiej sympatii - potrafi czynić cuda.
Z tego co wiem z Jego żywiołowej, popołudniowej opowieści - uśmiechnął się szeroko i za niewielką zapłatą skombinował Pana Tartakowego (z pobliskiego tartaku) z przepięknościową, szalenie zdolną maszynerią, która nie tylko, że mknęła po śniegu, niczym letnia błyskawica po niebie, to jeszcze udźwignęła całe to drewniane tałatajstwo przez płot sąsiadów na wysokość większą od niej samej, biegusiem przez pola i łąki przygnała na nasz śnieżny wygwizdów i - jakby jeszcze tego było mało - załadowała to wszystko na nasz domek.
Taka sprytna była, bestia jedna :).

455254

455255

Kocham ją szalenie :lol: mimo, że nie widziałam jej na oczy (na żywo).

I tym sposobem są - leżą sobie i czekają na piękne, równiutkie poukładanie (będzie to chyba jutro).
455256

455257

Więc już niebawem nasz domek nabierze właściwego prawdziwemu domostwu, kształtu i wyglądu.
Ech.. :lol:.
Czy wiecie, że dziś pięknie świeciło słoneczko?
A my - choć śnieg z Bukowego Pola możnaby sprzedawać tonami - budujemy dalej, wystawiając pyszczki do pierwszych promyków lutowego jeszcze słonka (ta refleksyjna myśl to o Mariuszu, bo ja wystawiam swój pyszczek jedynie do światła jarzeniówki w moim biurowym pokoju).
Może jednak wiosna stoi już za zakrętem?

Iwona i Mariusz
17-02-2010, 20:24
Szalejemy pełną parą!
To znaczy chłopaki szaleją, bo ja siedzę w pracy i tylko wgapiam się w telefon czekając na jakąś wiadomość od Mariusza o postępie prac na budowie.
No i dziś doczekałam się wreszcie ukochanego widoku!
Ujrzałam na zdjęciach taki realny obrys naszego domku.
No bo coś, jakby kontur dachu, ukazał się dziś moim oczom.
Mariusz relacjonował, że faceci uwijali się dzielnie. Nie lada wyzwanie postawić na baczność takie olbrzymie i ciężkie wiązary.
Ale dali radę! :D
455258

455259

No i na efekty nie trzeba było długo czekać :lol:.
455260

Za to mój połówek w ramach pomocy zajął się odśnieżaniem pokoi. Wewnątrz domku leży sobie spokojnie około 50 cm śniegu i raczej trudno sobie wyobrazić, że moglibyśmy mieszkać razem z tym śniegiem albo czekać na upalny lipiec, aż wszystko samoistnie się roztopi.
Jesteśmy pewni, że pod stopami wolimy poczuć gładkie panele i puszyste, miękkie dywany :lol:, niż tę topniejącą breję.
Tak więc mój szanowny ślubny wywiózł około 20 taczek puszystego śniegu i na koniec stwierdził, że to kropla w morzu, że w stosunku do całej powierzchni Chatki, prawie nie widać Jego pracy. A najgorsze jest to, że pod warstwą świeżego śniegu zalega warstwa zeszłomiesięcznego lodu :(.
Masakra!
Za tę ciężką pracę wynagrodziłam Go pięknym uśmiechem, cóż mogłam więcej? :wink:

Tu widać, na jakiej wysokości zalega śnieg w naszej sypialni :evil:.
455261

Czy są może jacyś chętni do pomocy przy wywożeniu śniegu?
Liczy się każda para rąk, a zapłatą jest szeroki uśmiech :lol:.

A to efekt dzisiejszej pracy naszych "dzielnych zapaleńców".
Hurrrrrrrraaaaa !!!
455262

Iwona i Mariusz
18-02-2010, 21:35
Może to jeszcze za wcześnie, ale..... chyba poczułam dziś wiosnę!
Słonko pięknie grzało przez cały dzień, a ptaki za oknem po prostu zwariowały!
Podobno śnieg wokół Bukowej Chatki topił się w zastraszającym tempie.
Do tego stopnia, że auto ledwo przebrnęło przez miękką, śniegową powłokę.
Koła dosłownie tonęły w miękkim puchu.
Aż strach pomyśleć co będzie, jak to wszystko roztopi się całkiem.
Z pewnością będą wtedy kłopoty z dojazdem z powodu straszliwego błota :roll:.
Mariusz znowu walczył ze śniegiem w sypialni, efekty widać na załączonej fotce:
455263

No i dziś był szaleństwa ciąg dalszy!
Jakby ktoś chciał wiedzieć - stawianie wiązarów zakończone.
Wreszcie Chatka wygląda przyzwoicie i zaczyna przypominać dom.
455264

455265

"Nasze majstry" stworzyły z tych wiązarowych desek istną plątaninę i niezły galimatias.
Ale wszystko to ma swój sens, choć z punktu widzenia mojego wrodzonego poczucia ładu,
logicznego wyglądu - przynajmniej na razie - nie ma to za grosz :wink:.
http://pl.fotoalbum.eu/images1/200911/119914/382666/00000105.JPG

Ślubny śpi już jak bóbr.
Jego pierwsze słowa po powrocie do domu brzmiały:
"Ale się namachałem gitarą. Nie wiem, czy jutro się ruszę" :lol:.
Mam nadzieję, że jednak się ruszy :wink:.
Mam wielką nadzieję, że jednak się ruszy :wink:.

Tak wygląda Bukowa Chatka na chwilę obecną.
Myślę, że już niedługo, bo jutro przyjeżdżają łaty i kontrłaty,
a w przyszłym tygodniu blachodachówka.
455266

A to kolejna "perełka" :).
Widok na Bukowe Pole z okna naszej sypialni.
Yes, yes, yes.
455267

Iwona i Mariusz
21-02-2010, 11:12
Nasza domowa stacja pogody pokazuje w tej chwili temperaturę na zewnątrz +4 stopnie.
Słonko grzeje mocno i widać jak topią się resztki brudnego już śniegu i jak sukcesywnie wysycha ziemia.
Może nie będzie tak źle z tym dojazdem do Bukowej Chatki?
W piątek był ciąg dalszy robót na dachu.
Wiemy, że już czas na wiechę, ale chyba zostawimy to jednak na cieplejsze dni,
może jak już dach będzie całkiem gotowy?
Mieliśmy zamiar wczoraj pojechać na budowę, chciałam na własne oczy zobaczyć to,
co przywozi mi Mariusz na zdjęciach, ale jakieś męczące połamanie unieruchomiło mnie w domu.
Nie ja odśnieżałam, nie ja pracowałam fizycznie - a to właśnie mnie coś powyginało.
Uporczywy ból w dole pleców uniemożliwia mi schylanie się i utrudnia wykonywanie jakichkolwiek czynności.
Ech.. starość nie radość :lol:.

Piątkowy widoczek z wykańczania dachu:
455268

I efekty Mariuszowej pracy z piątku (wysprzątał sypialnię prawie na cacy):
455269

Ubolewam nad tym, że nie mogę pojechać i zobaczyć tego sama :cry:.
Tym bardziej, że jest taka piękna pogoda i w miarę ciepło.
Ale nie wiem, czy mogłabym w ogóle wsiąść do samochodu :(.
Pozostaje mi tylko patrzenie na takie widoczki, jak ten:

Nasz domek z oddali:
455270

Dla mnie jest to widok przepiękny i chwytający za serce.
Leczy moje powyginane ciało, zranioną duszę i złamane koniecznością siedzenia w domu serce.

Iwona i Mariusz
22-02-2010, 19:26
Pomału, ale sukcesywnie idziemy do przodu.
Słońce podgrzewa śnieg, który zamienia się w wielkie rozlewiska i olbrzymie kałuże.
Ale dla naszych Bobów Budowniczych - to nic.
Wielka woda nie jest żadną przeszkodą dla ich niestrudzonego zapału.
Dzisiaj znowu skakali po dachu, jak wiewiórki.
Wyczarowali swoimi "ręcyma" to coś, co nazywają wysuwnicami :o.
Nazwa, jak nazwa - najważniejsze, że posuwają się do przodu i praca wre.
455271

A tu "wiewiórka" w przyklęku z folią budowlaną :lol:
455272

W czwartek przyjeżdża komin i dach (hurrraa, będzie w końcu dach).
W przyszłym tygodniu we wtorek lub środę - okna.
Wstawimy jeszcze drzwi wejściowe i.. zamykamy.
Oczywiście stan surowy zamykamy.
A potem chyba będziemy świętować podwójnie (jak mi ból pleców przejdzie :D).

Na odjeździe jeszcze Mariusz pstryknął to:
455273

A cóż to za piękny domek tam stoi? :wink:

Iwona i Mariusz
25-02-2010, 21:21
Ostatnie dwa dni, to kolejna wytężona praca naszych majstrów.
Przywieziono im następne części do konstrukcji dachu.
455274

455275

Skaczą po tym dachu i układają kolejne elementy pod blachodachówkę.
Mocują łaty i kontrłaty - podziwiam ich za zapał, jaki przy tym wykazują :D.
Ani pogoda, ani wysiłek nie są w stanie ich zniechęcić..
455276

455277

Blachodachówka ma być jutro.
Jutro też ma przyjechać komin.
W sobotę będę wybierać jego wykończenie (ponoć mam w tej kwestii decydujący głos :roll:)
Na dzień dzisiejszy wiązary są pokryte folią, więc na górze wygląda to mniej więcej tak:
455278

Dziś byłam w banku załatwiać trzecią transzę, trafiłam na przemiłego Pana Kierownika
i wygląda na to, że wszystko pójdzie sprawnie.
Śniegu już w domku nie ma - Mariusz wygarnął wszystko, nie bez wysiłku.
Sam dał sobie radę z tegorocznym zimowym żywiołem.
Na przyszły tydzień znowu zapowiadają mrozy i kolejne opady śniegu, ale już się nie boimy.
Pod zadaszeniem, przy wstawionych oknach i drzwiach można będzie grzać i robić dalej.
Byleby tylko dało się dojechać, droga do domku jest przerażająca.
Zamarznięte jeszcze częściowo, rozryte wielkimi, ciężkimi samochodami koleiny,
są jak tor przeszkód w najstraszniejszym sennym koszmarze.
Ale już bliżej, niż dalej.
Zdecydowanie bliżej.

Iwona i Mariusz
26-02-2010, 20:21
Nooo, sami zobaczcie!
Takie bajoro mamy koło domku
Nasz budowlaniec próbował wyjechać:
455280

I przyjechała blachodachówka:
455281

455282

455283

Pięknie, prawda?
Jutro jedziemy, porobię z pewnością parę świeżych zdjęć!
Nawet mój braciszek wybiera się z nami, pewnie pomoże Mariuszowi przy jakichś pracach.
A moja ukochana bratowa potowarzyszy mi w oględzinach i reportażu fotograficznym!
Więc do jutra!

Iwona i Mariusz
27-02-2010, 21:02
Ufff, nałykałam się dzisiaj świeżego powietrza..
Dzień był piękny, słoneczny - ale też wietrzny.
Lecz to dobrze - szybko wysycha całe to przerażające błoto otaczające naszą chatkę.
Spokój i cisza, to dwa wiodące atuty, które dziś upewniły mnie,
że jak najbardziej właściwie wybraliśmy miejsce na naszą niedaleką przyszłość.
Jeszcze jak tylko się zazieleni i zaczną śpiewać ptaki - ech...
Będzie cudownie.

Zdjęcie z dzisiaj - domek w zbliżeniu
455284

Mariuszek z naszym szefem ekipy - uzgadniają dalsze prace
455285

Zdjęcie naszej chatki z położoną już z jednej strony blachodachówką
455286

To ja - powiedzmy, że w zaczątkach tarasowego okna :lol:
Za mną podsychające bagienko :D
455287

A tu nasi dzisiejsi pomocnicy: mój brat i moja bratowa.
Oglądają wnętrze bukowej rezydencji :lol:
455288

Mój braciszek też się dzisiaj namachał.
Może nie gitarą :D, ale mocował się z przenoszeniem desek na płot,
które od początku zimy leżały przykryte pod folią.
Teraz suszą się na słoneczku.
Ja za to nacieszyłam oko niesamowitym widokiem, obeszłam naokoło nasz przyszły dom,
zatęskniłam za przyszłością i puściłam wodze wyobraźni,
snując coraz bardziej realne marzenia o naszej całkiem niedalekiej już przyszłości.

Iwona i Mariusz
01-03-2010, 21:58
Czy tylko ja choruję na permanentny brak czasu, czy jest to już raczej choroba całej ludzkości?
Tyle mam planów w głowie na każde popołudnie - niestety na planach najczęściej się kończy.
Po przyjściu z pracy do domu odbębniamy tylko jakieś jedzonko,
niekiedy zatrzymamy oko na jakimś dobrym filmie, szybko robi się wieczór
i trzeba szykować się na kolejny nadchodzący dzień.
Miałam - jak co tydzień - ambitne plany na weekend, ale w większości spaliły na panewce.
Znów nie napisałam w dzienniku o ogrzewaniu domku, chociaż obiecałam sobie, że w końcu się tym zajmę.
Ech..
Większą część soboty spędziliśmy na budowie, no ale to akurat było fascynujące zajęcie.
Niedziela miała być bardziej luzacko - wypoczynkowa,
ale z rana wpadł nam do głowy szatański pomysł pobuszowania po sklepach
i.. w 10 minut byłam gotowa :lol:.
Pojechaliśmy popatrzeć głównie za schodami na poddasze,
a w finale wylądowaliśmy w garażu z kibelkiem do łazienki :-?.
Ale grzechem byłoby nie kupić okazyjnie takiego fajnego sprzętu,
tym bardziej, że w każdym domu jest to niezwykle istotny mebel :wink:.
455289


Tak wygląda nasz tron,
na którym z pewnością będziemy spędzać trochę czasu
455290

Od razu wpadł nam w oko i kupiliśmy go nawet bez przymiarki :lol:.
Zwłaszcza, że posiada wolnoopadającą klapę,
co według sugestii Mariusza ma bardzo istotne znaczenie :o.

Jeśli nic nie stanie na przeszkodzie, to...

JUTRO ZAMYKAMY STAN SUROWY !!!

Przyjeżdżają okna i po raz pierwszy zatrzaśniemy zewnętrzne drzwi :lol:.

Iwona i Mariusz
02-03-2010, 20:30
No i stało się!
Dziś Mariusz wręczył mi jedną parę kluczy do naszego domu!
I choć praktycznie można się do niego dostać jeszcze innymi sposobami
(na przykład wczołgując się szczelinami albo wskakując górą w miejscach gdzie nie ma jeszcze podbitki :lol:),
to jednak drzwi są już zamknięte na klucz.

Tak wyglądają okienka z zewnątrz:
455291

455292

Okno tarasowe:
455293

Widok od środka - okna w sypialniach:
455294

A takie mamy parapety:
455295

Jest po prostu pięknie !!!

Iwona i Mariusz
03-03-2010, 19:23
Zjawił się komin!
W sam raz na końcówkę zimy :roll:.
Podobno jest niezwykle urodziwy, prościutki i przystojny.
455296

W środku domku też prezentuje się wspaniale
455297

Wybrałam też tynk mozaikowy na jego wykończenie i na dolną elewację domku.
Widziałam ten tynk w realu - wygląda bardzo efektownie i jest niezwykle praktyczny.
Tak wygląda
455298

A taka śnieżyca towarzyszyła dzisiaj Mariuszowi na budowie
455299

Na szczęście śnieg od razu topniał :lol:.

Mariusz wykazuje się dalej przy drewutni.

Przymiarka okienek :)
455300

Jutro zaczynają rosnąć ścianki działowe.
Pomalutku, ale posuwamy się do przodu (dobre sobie - pomalutku :lol:).
Byle do wiosny..

Iwona i Mariusz
04-03-2010, 19:56
Ścianki działowe zaczęły wychodzić z podłoża tak niepostrzeżenie, jak wiosenne kwiaty.
Na moment dzisiejszego odjazdu Mariusza z budowy, wynurzył się dopiero ich obrys,
ale nasi budowlańcy zostali trochę dłużej i z pewnością teraz ściany są już wyższe :).
Wreszcie będziemy mogli policzyć bardzo dokładnie powierzchnię podłóg i dokupić resztę kafli.
Potrzebujemy jeszcze kafelki na podłogę w małym kibelku, w łazience i w kuchni.
Reszta jest.

Fotorelacja :wink:

Kawałek salonu i małej sypialni:
455301

Spiżarka:
455302

Sień:
455303

I rzut na całość (na pierwszym planie hol):
455304

Mariusz znowu szalał przy drewutni.
Do spółki z moim braciszkiem, który - jak wiem z relacji Mariusza - był zachwycony możliwością ruchu na świeżym powietrzu
i już zaklepał sobie drewutnię, jako swoje wypadowe miejsce na przyszłość :lol:.

I wyczarowali wspólnie takie dzieło (czy widać, że już są drzwi?:D):
455305

A czy widać, jaka dzisiaj była piękna pogoda?..

Iwona i Mariusz
10-03-2010, 18:08
Tak wygląda domek z oknami:
455306

W środku rosną ścianki działowe - powoli, ale systematycznie.

Nasza sypialnia:
455307

Łazienka:
455308

I widok przez okno tarasowe:
455309

A tu moje kochane wnusiątko w salonie, pozuje "na roboczo" :D.
455310

Teraz robota goni robotę, tylko stale brakuje czasu.
Albo ja jestem jakaś niezorganizowana, albo to dzień jest za krótki :roll:.
Raczej.. stawiam na to drugie :wink:.

Iwona i Mariusz
11-03-2010, 21:31
Wygospodarowałam jeszcze (jakimś cudem) wolne 20 minut przed spaniem,
więc wrzucę parę zdjęć z ostatnich zakupów.
Część jest z allegro, część z naszych wycieczek po sklepach :).

Dodatkowe oświetlenie do kuchni, łazienki i salonu.
My nabyliśmy tylko białe i złote:
455311

Meble do łazienki z umywalką (te bez nóżek i na razie bez lustra):
455312

Kafelki na podłogę do małego kibelka:
455313

Zlewozmywak (taki, jaki chciałam - hurra):
455314

A tu już szara rzeczywistość:
Ja w kuchni, na naszych starych 32 metrach :lol:
455315

Pozdrowienia dla wszystkich inwestorów :wink:.

Iwona i Mariusz
13-03-2010, 17:47
Jest kolejna (i niestety ostatnia) transza z banku.
Więc chyba przyszedł czas na rozliczenie dotychczasowych wydatków.
Robię to przede wszystkim na prośbę wielu "czytaczy" :),
którzy proszą o podanie kosztów doprowadzenia budowy do stanu obecnego.
Stan zerowy zamknęliśmy kwotą około 13.000 zł.
Potem poleciało dalej:
bloczki suporex i zaprawa do bloczków, cegła budowlana - 4.176 zł
folia fundamentowa - 117 zł
zaprawa, bednarka, plastyfikator - 730 zł
robocizna za izolacje, chudziak, kanalizę - 2.000 zł
robocizna za ściany nośne - 7.000 zł
bloczki na ściany działowe - 3.196 zł
pręty do wieńca i murłaty - 262 zł
płyty osb do wieńca i wkręty - 863 zł
robocizna za wieniec - 3.000 zł
stemple - 390 zł
wiązary + transport - 14.426 zł
murłata - 240 zł
wynajęcie fadromy - 400 zł
beton na wieniec - 900 zł
maszyna do rozładunku wiązarów - 250 zł
folia dachowa i elementy do montażu wiązarów - 855 zł
łaty i kontrłaty - 1.205 zł
blachodachówka ze wszystkimi dodatkami i systemem rynnowym - 6.000 zł
robocizna za dach - 7.000 zł
komin - 1.350 zł
robocizna za komin - 1.000 zł
okna i parapety wewnętrzne - 7.000 zł
robocizna za ściany działowe - 3.000 zł
drzwi zewnętrzne - 600 zł

Po podliczeniu (w zaokrągleniu do góry, bo może coś pominęłam :roll:) wychodzi ok. 66.000 zł.

Mimo, że jest już stan surowy zamknięty (bo drzwi zamykamy na klucz :lol:) -
pozostało jeszcze parę rzeczy do zrobienia, aby dom był całkowicie zamkniętą bryłą.
Trzeba jeszcze przede wszystkim zamontować boki na dachu,
a właściwie konstrukcję pod nie, bo drewno na wykończenie już jest.

Jeśli mogłam komuś pomóc takim rozliczeniem,
podpowiedzieć jak mogą wyglądać koszty budowy tego domu do takiego stanu -
będzie mi bardzo miło :D.

Iwona i Mariusz
18-03-2010, 20:59
Brak czasu po prostu mnie dobija!
Dzień pędzi za dniem, ciągle coś się dzieje, tylko na pisanie brakuje mi wolnych chwil..
W Bukowej Chatce prace posuwają się sukcesywnie.
Kończy się układanie dachu od strony głównego wejścia.
Wygląda to coraz ładniej.
Zamówiliśmy już wszystkie materiały na ocieplenie, plyty k-g na podwieszane sufity.
Nasi budowniczowie w przerwach między układaniem blachodachówki (wykorzystują chwile bez wiatru :lol:)
- zaczęli montować stelaże pod sufit.
Mariusz zabrał się za kucie pod instalację elektryczną.
W poniedziałek będziemy mieli odpowiedź z wodociągów,
odnośnie kosztów wykonania przyłączenia wod.- kan.
Aż się boję pomyśleć, jaka to może być kwota.
Czekamy też na drewno na podbitkę i na dachowe boczki (ponoć już się suszy :D).
Na szczęście wiosna nadchodzi powoli, ale konsekwentnie i chyba już skutecznie
i to jest na dzień dzisiejszy najlepsza wiadomość :).
Więc myślę, że już nieprzerwanie polecimy z dalszymi pracami wykończeniowymi.

I krótka fotorelacja.

Jutro powinni skończyć dach od strony podwórka:
455571


Co robi Mariusz w wolnych chwilach? Zgadnijcie :roll:.
BINGO!!!
Majstruje niezmordowanie przy drewutni, która wygląda coraz okazalej:
455572

Niestety - nie uniknęliśmy jednego błędu
(przecież wiadomo, że to nasz pierwszy dom :-?).
Po wspólnych przemyśleniach i ogólnych oględzinach,
zdecydowaliśmy się na wymianę okna w gościnnej sypialni.
Będzie jednoskrzydłowe - chociaż starałam się uniknąć takiego rozwiązania.
W obecnym mieszkaniu mam takie okno w kuchni i wiem,
jakie jest niewygodne i mało praktyczne, zwłaszcza przy otwieraniu.
Ale względy wizualne (z zewnątrz domku) przeważyły na korzyść jednoskrzydłowego.
Oby tylko na takich stratach się skończyło :D.

I ostatni rzut na nasz wyczekiwany domek:
455573

Iwona i Mariusz
21-03-2010, 14:00
Jak to się dzieje, że cały tydzień jest piękna, słoneczna pogoda -
a weekend płacze deszczem i straszy ciemnymi chmurami?
Całe szczęście, że chociaż było ciepło.
Pogoda pozwoliła nam pojechać w sobotę na budowę i trochę popracować,
pomiędzy kolejno nadchodzącymi granatowymi chmurami, przynoszącymi fale deszczu.
Na szczęście pracowaliśmy najwięcej pod zadaszeniem,
więc słychać było tylko krople, stukające sobie wesoło o blaszany dach.

Miałam możliwość zrobienia kolejnych zdjęć.

Widok na okno tarasowe:
455574

Od południowo - zachodniej strony:
455575

A tak wygląda nasz komin:
455576

Nasza ekipa miała dzisiaj wolne, więc na budowie byliśmy sami.
Było cicho, spokojnie i.. pięknie..
Gdzieś tam w tle słychać było śpiew ptaków, momentami świeciło nawet słońce i pomyślałam sobie,
że oddałabym wiele, aby móc zostać tam już na stałe,
móc mieszkać i cieszyć się tym wszystkim na co dzień.
Wiem - odrobina cierpliwości nikomu jeszcze nie zaszkodziła.
No cóż - uzbrajam się więc w tę piękną cechę charakteru i.. będę czekać,
choć nikomu nie obiecuję, że to czekanie będzie spokojne :wink:.

Iwona i Mariusz
21-03-2010, 14:52
Oczarowało mnie wnętrze domku.
Teraz ze skończonymi ścianami działowymi - wygląda to zupełnie inaczej.
W środku zrobił się prawdziwy dom :).
Długo spacerowałam po wszystkich pomieszczeniach,
ciesząc oczy po kolei każdym szczegółem.

Widok z kuchni na okno tarasowe:
455577

Z salonu na kuchnię:
455578

Z kuchni na spiżarkę:
455579

Nasi budowlańcy przerwali swoje prace na konstrukcji stelaży pod sufity.
Zaczęli od salonu i tak to wyglądało wczoraj:
455580

A Mariusz, kiedy na dworze pada i nie może pracować przy drewutni -
rozprowadza instalację elektryczną :D.
455581

Pomaleńku zbliżamy się do wymarzonego celu :lol:.

Iwona i Mariusz
21-03-2010, 17:05
Pracowaliśmy prawie całą sobotę.
Mariusz produkował się dalej przy swojej drewutni,
ja dostałam za zadanie malowanie jej ścianek impregnatem.
Drewutnia zaczyna wyglądać coraz okazalej.
Mariusz szykuje tam sobie miejsce do prac, między innymi stolarskich.
Jestem z niego bardzo dumna.
Postawił sam, bez niczyjej pomocy, taki piękny domek.
Teraz pracuje bez wytchnienia na dwa fronty:
w naszym domku kładzie instalacje, a w drewutni (w wolnych chwilach) szykuje miejsce na narzędzia,
które do tej pory - niestety - musi jeszcze wozić autem.
Ale postęp prac w tym pomieszczeniu jest na tyle szybki,
że pewnie niedługo będzie już mógł w niej zostawić wszystkie swoje cenne skarby,
które mają Mu służyć do wykonania niektórych naszych mebelków i do wykończeniówki.

Chwila odpoczynku:
455582

Przerwa na drugie śniadanie:
455583

Było pracowicie :D:
455584

Ale i tak nie zdążyłam skończyć:
455585

Piękny był wczorajszy dzień.
Czas zleciał nie wiadomo kiedy.
Gdy wracaliśmy wieczorem do Wrocławia,
czułam się spełniona i szczęśliwa. :D

Iwona i Mariusz
24-03-2010, 20:08
Ślimaczego tempa nie mamy z pewnością, choć ciągle mi się wydaje, że to wszystko dzieje się za wolno.
Dopóki budowanie polegało tylko na układaniu bloczków, jak klocków lego -
domek rósł szybko i wszystko po kolei posuwało się jak błyskawica.
Teraz wykończeniówka jest o wiele bardziej czasochłonna, a moja cierpliwość osiąga stan krytyczny.
Tym bardziej, że zrobiła się w końcu taka piękna wiosna i chciałabym siedzieć tam na budowie,
patrzeć na postęp prac, zachęcać, pomagać, adorować prawie :D.
A jestem skazana na siedzenie w murach z czerwonej cegły i tworzenie własnych wizji i wyobrażeń,
które gdzieś tam kołaczą mi się po głowie.
Obserwuję Mariusza, który wraca do domu późnym wieczorem zmordowany jak po ciężkim maratonie,
widzę ten błysk w jego oczach kiedy opowiada mi o kolejnych postępach w budowaniu i.. zazdroszczę Mu po prostu.
Źle jest być kobietą! :evil:
Teraz wyjątkowo wolałabym być moim braciszkiem,
który w miarę możliwości jeździ razem z moim mężulkiem i pomaga, jak może.
Faceci na budowie mają lepiej! Zdecydowanie!

Drewutnia jest już prawie skończona, a tak wygląda z tyłu i z jednego boku
(jeszcze nie pomalowanego):
455586

Zobaczcie, jaka drewutnia jest spora -
zmieściły się w niej wszystkie deski przywiezione na podbitkę i inne prace stolarskie:
455587

Nasi fachowcy w tym samym czasie robią sufity.
Tak wygląda sufit w warsztacie Mariusza:
455588

A w łazience jest zielony:
455589

Ocieplenie nad sufitem w holu (zza drzwi zerka mój braciszek :D):
455590

W piątek oblewamy wiechę.
Ma być ok. 20 stopni ciepła i wreszcie będzie można spokojnie w ciepełku
posiedzieć z naszymi budowlańcami przy czymś mocniejszym.
Już się cieszę na ten dzień :lol:.
No i na koniec wiadomość dnia:
Mój kochany mąż wymyślił, że noc z piątku na sobotę prześpimy już w naszej chatce,
bo bez sensu jest wracać w piątek wieczorem do Wrocławia po to,
żeby w sobotę rano wracać tam z powrotem.
Pomysł brzmi intrygująco, choć przyznam,
że wiele rzeczy trzeba jeszcze przemyśleć pod względem organizacyjnym.
Ale co to jest dla starych miłośników biwaków :lol:.
Jak mówią: bułka z masłem, albo pryszcz :P.
Ale wizja tego jest zachęcająca.
Zobaczymy...

Iwona i Mariusz
25-03-2010, 21:06
Zmian wielkich na dziś raczej nie ma.
Sufity robią się dalej, po kolei w każdym pomieszczeniu.
Najbardziej widoczną zmianą w wyglądzie domku jest jednak nowe okno w gościnnej sypialni,
które dzisiaj zostało zamontowane.
Jak pisałam już wcześniej, podjęliśmy z Mariuszem decyzję o jego wymianie,
wyłącznie ze względów wizualnych.
I uważamy, że była to dobra decyzja - teraz domek z zewnątrz wygląda zdecydowanie lepiej.

455591

JUTRO OBLEWANIE WIECHY!

Mam nadzieję, że pogoda dopisze,
bo zdecydowaliśmy się jednak na pierwsze w naszym domku nocne czuwanie.
Mamy materac, śpiwory, a grzać będziemy kozą i panelem.
Zabieramy też butlę, czajnik i wszystkie produkty i akcesoria,
potrzebne do zrobienia kolacji i śniadanka.
Myślę, że będzie uroczo :wink:.
I obiecuję wyczerpującą fotorelację z tego zdarzenia!

Iwona i Mariusz
29-03-2010, 21:24
Nooo... działo się, działo :lol:.
Najpierw po przyjeździe obejrzałam sobie drewutnię, która w środku wygląda już naprawdę imponująco.
Mariusz zwiózł tam wszystkie swoje najcenniejsze skarby (czytaj: narzędzia i inne wynalazki)
i poukładał je na prowizorycznych na razie półeczkach i pouwieszał na tymczasowych haczykach.

Prawda, że pięknie?..
455592

I jak kolorowo:
455593

Potem przygotował nam miejsce do spania.
Byłam pełna podziwu dla Jego przedsiębiorczości.
Na żywym betonie w małej sypialni rozłożył swój stary dywan, na to ułożył warstwę styropianu.
Tym samym styropianem obłożył ściany wokół "łóżka", żeby nie ciągnęło od nich zimno.
Na tym wszystkim ulokował nadmuchany podwójny materac,
a ja na wierzchu rozłożyłam ciepły koc i resztę pościeli.
Zrobiło się prawie "bajkowo".
Drzwi wewnętrzne zastąpiła nam olbrzymia płyta osb,
którą zasunęliśmy na noc, żeby nie wiało z pozostałych pomieszczeń.

Tak to wyglądało w trakcie przygotowań:
455594

No a potem zaczęliśmy imprezowanie przy grillu, choć wiechy na dachu nie było
i nie omieszkałam się o nią upomnieć u naszego szefa budowy.
Trochę zmieszany odpowiedział mi, że chciał, ale nie zdążył,
że pracował do końca do mojego przyjazdu (co prawda, to prawda)
i oświadczył, że ma pomysł na taką wiechę, jakiej jeszcze nie miał nikt.
Że ludzie umieszczają na dachach różne gałęzie i kwiaty i inne dary przyrody, a on wymyślił coś innego.
Po czym całkiem niespodziewanie chwycił do ręki butelkę wiechowego trunku
i zwinnie jak małpka wspiął się po stojącym rusztowaniu na sam szczyt dachu.
Stanął tam, niczym Statua Wolności i stał tak dobrą chwilę, aż kazałam Mu złazić na dół,
bo ostatnim moim życzeniem byłoby, aby oblewanie wiechy zakończyło się jakimś nieprzewidywanym zdarzeniem, typu lądowanie u stóp Bukowej Chatki :D.
Oczywiście zdążyłam pstryknąć Mu parę zdjęć w tej iście bohaterskiej pozie,
ale nie czuję się upoważniona do umieszczania ich tutaj
(sami rozumiecie - prawa autorskie).
Nie sądzę, aby się zachwycił oglądając przypadkiem na Muratorze siebie w pozycji Tarzana :).
Potem już było tylko miło, sympatycznie i wesoło.

Mój ukochany mężulek przygotował się do naszej pierwszej nocy koncertowo.
Nie dość, że wymyślił małżeńskie łoże, to jeszcze na dodatek zadbał o ogrzewanie i światło.

Grzał nas promiennik podłączony do butli z gazem:
455595

A oświetlała jak najbardziej autentyczna nocna lampka:
455596

Przygotowałam się na ten wyjazd solidnie.
Przed spaniem - w obawie, że jednak będzie zimno - wciągnęłam na siebie wszystkie ciuchy,
które zabrałam, tzn. gruby dres, ciepłe skarpety..
Potem pod kołdrą ściągałam z siebie po kolei (sama :lol:) wszystkie części garderoby.
W pokoju było tak ciepło, że zostałam w samej bieliźnie.
Było.. ech..
Ale o tym za chwilę, bo wzywają mnie domowe obowiązki.

Iwona i Mariusz
30-03-2010, 18:48
Rewelacja!
Po pełnym żalu wpisie Iwonki z Sowich Gór :D (patrz: komentarze)
i po telefonicznych uzgodnieniach z naszym naczelnym majstrem,
udało mi się uzyskać Jego zgodę na umieszczenie w dzienniku zdjęcia mojej wiechy.
Panie A. - dziękuję :lol:.

No to: trzy, dwa, jeden, start!
Tak się wspinała ruchoma wiecha :lol::
455597

A tak wyglądała:
455598

A wracając do relacji z naszej pierwszej nocy..
Taki obrazek uchwyciłam wieczorną porą.
W okienku widać palące się światło lampki:
455599

Zasnęłam szybko i nawet nie wiem kiedy.
Niestety - noc nie należała do lekkich.
Nowe, nieznane odgłosy, szeleszcząca gdzieś tam w tle folia - zrobiły swoje.
Na dodatek w nocy zerwał się wiatr i zaczął padać deszcz, więc spałam na pół gwizdka,
wsłuchując się w te nowe odgłosy dochodzące z zewnątrz i wewnątrz domku.
Zrywałam się na równe nogi przynajmniej ze trzy razy.
Ciągle wydawało mi się, że ktoś jest na zewnątrz, coś szeleściło, szumiało i uderzało w blachę.
Rano okazało się, że wiatr wyrwał nie zamknięte drzwi od blaszaka
i to te odgłosy przeraziły mnie tak naprawdę.
I szczerze mówiąc tak solidnie pospałam dopiero nad ranem,
kiedy zrobiło się jasno i różowy świt zagościł na dobre za oknem.
W komentarzach pytano mnie o mój sen na nowym miejscu.
Senne mary były zdecydowanie koszmarne.
Z powodu tłukących się blaszanych drzwi pamiętam, jak przez mgłę, pogranicze jawy ze snem.
I nie były to radosne wizje.
Wydawało mi się, że ktoś chodzi po podwórku, że włamuje się do drewutni itd.
Jednym słowem - masakra!
Ale jak to mówią: sen mara - Bóg wiara :lol:.
I tego się trzymam.

Za to rano..
Pokażę Wam naszą supernowoczesną jadalnię :lol::
455600

A potem Mariuszek rozpalił w kozie i było przesympatycznie:
455601

Całą sobotę do późna pracowaliśmy przy domku.
Pomagało nam dwóch pomocników, w postaci Mariusza siostry - Joli i jej męża - Jurka.
Robota aż furczała.
Odwaliliśmy kawał dobrej roboty.

A teraz nastała nowa epoka :(.
Mój Mariuszek postanowił, że czas już (przynajmniej dla Niego)
na zadekowanie się prawie na stałe w Bukowej Chatce.
Fura materiału budowlanego i sprzętu w drewutni, wymaga jednak jakiegoś nadzoru
i - niestety - trzeba tego w miarę możliwości pilnować..
I tym sposobem uczynił mnie wczoraj słomianą wdową, bo pozostał na budowie na noc.
Taki bywa niekiedy los zwariowanych inwestorów :lol:.

Iwona i Mariusz
31-03-2010, 20:52
I znowu jestem sama.. :cry:
Mariusz siedzi w Bukowej Chatce, maluje drewno na podbitkę,
pewnie marznie (choć twierdzi, że nie).
Z pewnością nie dojada, nie dosypia.. :(
Smutny bywa los rozdzielonych inwestorów :wink:.

Wiem tylko, że we wszystkich pomieszczeniach zawisły już sufity.
To jest dobra wiadomość..

A ja..
Jakoś wcale nie czuję, że zbliżają się święta..
Za oknem zimno i plucha..
Brr..

Może widok tego kurczaczka poprawi mi nastrój?
455602

Iwona i Mariusz
05-04-2010, 16:57
Późno, ale lepiej niż wcale.
Dla wszystkich "zaglądaczy", "czytaczy" i obserwatorów Bukowej Chatki.

Kolorowych motyli,
zieleni wiosny,
świątecznej radości na resztę dni

życzą Iwona i Mariusz..

455603

Iwona i Mariusz
06-04-2010, 20:18
Zawirowanie na stronie Forum Muratora sprawiło, że trochę się zaniedbałam
z bieżącym pisaniem.
Ale też odnaleźć się w tym wszystkim na nowo - nie było łatwo.
U nas na razie niewiele się zmieniło.
Sufity podwieszone już "wiszą" :yes:.
Aktualnie nasi budowlańcy szlifują je bez litości.
Mariusz dalej kładzie instalację elektryczną, zaczął też uruchamiać instalację alarmową,
bo to na dzień dzisiejszy jest priorytet.
Zabrał się też ostro za trzecią sypialnię, w której będzie miał swój warsztat i postanowił,
że wykończy to jedno pomieszczenie prawie na gotowo.
Tak, żeby można było się w nim ulokować na przyzwoitych warunkach.
Myślę, że w tym tygodniu ekipa zacznie wykopy pod kanalizację i wodociąg.
Może wreszcie niedługo będzie woda i możliwość korzystania z kibelka? :D
Ja, jak tylko mogę - pomagam.
Ostatnio malowałam deseczki na boazerię w Mariusza warsztacie i deski na podbitkę.
Domek z zamkniętymi już od góry pomieszczeniami, tzn. z sufitami, zrobił się od razu przytulniejszy i cieplejszy.
Mogę chodzić po nim godzinami, oglądać wszystko, podziwiać i cieszyć oczy tym widokiem.
Przybyły nam też schody strychowe, są zamontowane w holu.
Zobaczymy, jak zdadzą egzamin, albo raczej, jak ja zdam egzamin z umiejętności włażenia po nich.
Jakoś to będzie (kto mnie lepiej pocieszy, jak nie ja sama?) :D
Niestety - nie mam na razie żadnych nowych zdjęć.
W weekend nie zabrałam aparatu, a zajęć było tyle (między innymi leżenie na słoneczku),
że jakoś nie pomyślałam, żeby zrobić parę fotek, choćby telefonem.
Ale niebawem nadrobię to z pewnością.

Iwona i Mariusz
06-04-2010, 20:52
Święta prawie całe spędziliśmy w Bukowej Chatce.
Po wielkanocnym śniadaniu wsiedliśmy w auto i nic nie było w stanie nas zatrzymać,
żeby tam nie pojechać.
Niedziela była piękna, mocno świeciło słoneczko,
więc grzałam trochę swoje (jeszcze wyziębione zimą) ciało..
Ptaki oszalały wiosennie.
W ciszy, jaka tam panuje, ich wesołe trele brzmiały, jak najpiękniejsza muzyka świata :yes:.
Było szczęśliwie i wspaniale.
Wieczorem, przy radośnie trzaskających w kozie drewienkach,
zjedliśmy ciepły posiłek i napawaliśmy się ciszą i swoim towarzystwem :D.
A potem spanko, ale tym razem w sypialni numer dwa.
I wreszcie pospałam, jak człowiek.
Głęboko, bez żadnych przerywników, do samiutkiego rana.
Obudziło mnie słoneczko i.. nieobecność Mariusza obok mnie.
Wstał już oczywiście bladym świtem i stwierdzając,
że szkoda czasu na spanie - kręcił się już po swoim warsztacie.
Nie wiem, czy oszalał już całkiem, czy tylko troszeczkę, ale wiem na pewno,
że jakiś niesamowity power rozpiera Jego (kuszące skądinąd) ciało :D.
I tak spędziliśmy Lany Poniedziałek:
trochę na ustaleniach pewnych szczegółów dotyczących urządzenia, trochę na lenistwie.
Ale już dziś Mariuszek znowu zostawił mnie samą :(
i pracuje tam ciężko od samego rana, aż do jutrzejszego popołudnia.
Jakoś muszę przeżyć, tę mieszankę naszych rozstań i powrotów.
Jeszcze trochę..
Ale dam radę!

Iwona i Mariusz
08-04-2010, 21:53
No proszę..
Jeśli mogę sobie pozwolić na ustawienie innej czcionki - to czemu nie?:rolleyes:
Dziś mam już w domu Mariuszka, po prawie trzech dniach nieobecności.
Wpadł jak burza, wziął prysznic, zjadł, a teraz.. drzemie w jakiejś dziwnej półleżącej pozycji. :)
I chyba schudł, biedaczek..
Ale sporo zrobił, wyłożył boazerią prawie cały swój warsztat.
Mówi, że szykuje nam na sobotę i niedzielę prawdziwe gniazdko.
Żeby już nie było naokoło tylko gołego betonu.

Tak wygląda jego warsztat:

455605

455606

Jutro przyjeżdża drewno na deskę czołową.
Więc będzie można, po jej zamontowaniu, założyć już rynny i dach będzie skończony na cacy.
A od samego rana wjeżdża kopara.
Będzie kopać pod wodę i kanalizację (hurra - może już niedługo pójdzie w ruch kibelek?)..
Prąd docelowy ma być na przełomie kwietnia i maja.
I tym sposobem wszystko pomalutku posuwa się do przodu.
Na ten weekend znowu wybieramy się do Bukowej Chatki,
z pewnością porobię jakieś nowe zdjęcia.

A tak wyglądał wschód słońca w naszym ukochanym miejscu: :yes:

455607

Idę trochę potowarzyszyć mężowi, żeby się całkiem ode mnie nie odzwyczaił.
:bye:

Iwona i Mariusz
09-04-2010, 21:00
MAMY WODĘ I KANALIZACJĘ !!!

Na budowie istna rewolucja!
No po prostu czyste szaleństwo!
Nasi budowlańcy dzisiaj w ciągu jednego dnia odwalili robotę za dwa dni.
Położyli wszystkie rury do wody i kanalizacji.
Tempo prac okazało sie tak zaraźliwe, że od razu zgodzili się przyjechać fachmani z wodociągów, odebrać stan i prawidłowość położenia tych instalacji.
Przyklepali wykonanie i pozwolili zakopać całe to ustrojstwo.
I tym sposobem jesteśmy już zdecydowanie bliżej cywilizacji. :lol2:
Aż nie mogę się doczekać jutrzejszego dnia, żeby to wszystko zobaczyć!
Mariusz siedzi tam znowu od wczoraj, a ja nagotowałam dzisiaj furę jedzonka
i jadę jutro z samego rana na dwa dni.
Jak dzwonił do mnie późnym popołudniem - ledwo mówił.
Słyszałam w Jego głosie olbrzymie zmęczenie.
Wiem też, że dziś przyjechała deska czołowa, pewnie to ja będę ją malować i upiększać
i w poniedziałek lub wtorek będzie montowana.
Domek będzie jeszcze piękniejszy. ;)
Obiecuję, że porobię jakieś zdjęcia i zjawię się tu z nimi z pewnością.

Iwona i Mariusz
12-04-2010, 21:14
Witam wszystkich, którzy tu zaglądają!
Mam nowe przeżycia i tak jak obiecałam - nowe zdjęcia.
Ale jakoś w tej ciszy, która ogarnęła nas wspólnie od minionego weekendu -
pisanie o swoich wrażeniach z budowy zeszło na dalszy plan.
Poczekam chwilę, aż emocje pozwolą mi
na spokojniejszy powrót do naszej przygody z budowaniem.
Tymczasem pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie..

Iwona i Mariusz
14-04-2010, 19:22
Chyba już czas podać parę informacji o ostatnich poczynionych na budowie pracach.
Mariuszek się spełnia - niezmiennie w trzeciej sypialni, czyli w swoim warsztacie.
Uparcie i wytrwale kładzie tam boazerię i wyczynia różne inne cuda:

455612

Między innymi zamontował na suficie "świecące gwiazdeczki", czyli górne oświetlenie.
Żarówki są oczywiście ledowe (białe ciepłe światło):

455613

Na ścianie wisi "elektroniczne centrum dowodzenia".
Ma chłopak smykałkę:

455614

Ja, wspólnie z siostrą Mariusza, malowałam drewno na deskę czołową.
A więc jest to (częściowo) moje dzieło:

455615

Dzisiaj deska jest już zamocowana, przybyły także rynny,
ale nie mam jeszcze niestety zdjęć.

Tak wyglądało w weekend wejście wody do domku.
Na dzień dzisiejszy w spiżarce jest już zamontowany kranik z licznikiem i..
wyobraźcie sobie - wszystko pięknie działa:

455616

W domku jest po prostu cudnie.
Wydawało mi się, że granice mojej cierpliwości zostały mocno nadwyrężone
w czasie ciągnącej się, jak guma zimy.
Okazuje się jednak, że wcale nie.
Teraz dopiero przytupuję w miejscu ze zniecierpliwienia,
ale niestety wykończeniówka jest najbardziej czaso i pracochłonna.
Pocieszam się tylko myślą, że już bliżej, niż dalej. :)

Iwona i Mariusz
14-04-2010, 21:10
W sobotę, po całym dniu intensywnej pracy, przyszedł czas na wieczorne błogie lenistwo.
Nabuzowaliśmy wspólnie w kozie, aż rozgrzała się do czerwoności (myślę, że nie ze wstydu).
Co chyba widać:

455620

Ja pstrykałam trochę późnowieczornych fotek,
Mariusz - jak widać - próbował pozować:

455622

Było ciepło, przytulnie i.. jak to w domu - swojsko..
Pospaliśmy smacznie w wyszykowanej sypialni nr 3 (znowu spałam, jak kamień:D),
a niedziela niestety przywitała nas deszczem i pochmurnym niebem.
Nie zabawiliśmy zbyt długo.
Dosyć wcześnie wróciliśmy do Wrocławia,
bo wydarzenia minionego weekendu ciągnęły nas przed telewizor.

Zrobiłam jeszcze tylko parę fotek naszego strychu
(galimatias desek jest tam nieziemski, ale da się spokojnie przemieszczać):

455626

455627

I nasze strychowe schody:

455628

Mariusz siedzi w Bukowej Chatce już prawie na stałe!
Przyjeżdża co drugi, trzeci dzień, skonany jak nieboskie stworzenie..
Uzupełniam wtedy jego braki żywieniowe, ubraniowe i inne ;).
Na ten zbliżający się weekend będzie już łatwiej.
Dostępna jest bieżąca woda i.. mamy nawet prowizorycznie zainstalowany kibelek.
I, co najważniejsze, działa :wiggle:
(tu wznoszę ręce do nieba z wdzięczności,
że obdarzyło mnie takim obrotnym i przedsiębiorczym facetem).

Nasza ekipa do poniedziałku ma przerwę.
Potem wpadają, kończą szlifowanie sufitu w salonie,
potem zabierają się za taras,
wylewkę przed drzwiami głównymi i drewniane belki na tarasie.
A w dalszej kolejności czeka na nich elewacja.
Jestem przekonana, że nasz domek z makijażem zewnętrznym
będzie jeszcze piękniejszy. :)

Iwona i Mariusz
16-04-2010, 21:38
Naprawdę, miałam dzisiaj szczere intencje, żeby usiąść i napisać coś konkretnego.
Ale - niestety - na dobrych chęciach się skończyło.
Po pracy zrobiłam szybkie zakupy, w międzyczasie jakieś pranie, no i..
wpadłam do kuchni, jak zwykle.
Stałam przy tych garnkach i wymyślałam takie potrawy,
żeby można je było w jak najprostszy sposób podgrzać.
Jest wprawdzie w Bukowej Chatce mikrofalówka (czynna),
ale ponieważ nie ma gazu, posiłki powinny być - najchętniej - takie jednogarnkowe.
No cóż - pichcę więc. I to na dwa dni.
Skończyłam właśnie przed chwilą i szczerze mówiąc (a właściwie pisząc) padam już na nos.
Jeśli za chwilę nie położę się spać, to nie ręczę, czy nie rozbiję sobie nosa o klawiaturę.
Na budowę jadę już z samego rana i - jak zwykle - na dwa dni.
Ale tym razem pracę ograniczamy do niezbędnego minimum.
Ma być ładna pogoda i mamy zamiar grillować, odpoczywać i miło spędzić czas.
To też nam się należy.
Mariusz już tam czeka na mnie i na to, co nagotowałam.;)
Więc uciekam - zjawię się na pewno z jakimiś nowymi fotkami..

Acha, jeszcze jedno.
Jutro w Bukowej Chatce mamy gości.. :welcome:
Przyjeżdżają do nas "czytacze" Bukowej Chatki,
którzy chcą obejrzeć w rzeczywistości budowę Z7.
Bardzo się cieszymy, z pewnością będzie miło.
Więc życzę sobie i wszystkim wspaniałego weekendu i...
:bye:

Iwona i Mariusz
19-04-2010, 22:14
Wrócę chyba jednak do starej czcionki, bo moderatorzy Muratora ciągle coś zmieniają
i jakieś takie porobili odległości między linijkami w tamtych postach,
że czytać się tego nie da, bez bólu oczu.
Tak samo, jak z avatarem.
Chciałam zmienić na bardziej aktualny, to teraz jaki bym nie wstawiła rozmiar,
to i tak wychodzi tylko jakiś taki mały wypierdek, ledwo widoczny - uff!
Ponarzekałam sobie!
Teraz do rzeczy, ale dzisiaj krótko, bo znowu padnięta jestem po tym weekendzie,
który miał być przecież odpoczynkiem ;).
Weekend był - no co tu dużo pisać - wspaniały, jak zwykle.
I jeszcze na dodatek dopisała piękna pogoda.
A poza tym mieliśmy przemiłych gości, ale o tym jutro.

A więc - odpoczywałam:
455630

Tu widać lenistwo moje i mojej bratowej, z lotu ptaka :):
455631

Wychodząca z naszego domku rura kanalizacyjna:
455632

A to sama studzienka, która będzie ścięta równo z ziemią:
455633

Tu - perełka tygodnia!
Składanka, jak mój braciszek walczy z drewienkiem lub może z siekierą?
Jak widać - siekiera była bez szans, drewienko również :D:
455634

Reszta - jutro.
Zamieszczę też trochę zdjęć z wnętrza, parę nowinek jest!
Uciekam więc, życząc wszystkim dobrej nocy..

Iwona i Mariusz
19-04-2010, 22:34
Jednak jeszcze na chwilę wróciłam,
bo zajrzałam do komentarzy i znalazłam tam.. no zresztą przeczytajcie sami.
(mam nadzieję Marku, że wybaczysz mi umieszczenie Twojego komentarza w dzienniku,
ale nie mogłam się powstrzymać).
Wasze refleksje po wizycie w Bukowej Chatce są przemiłe,
a nie każdy zagląda do komentarzy, więc chcę to mieć tutaj.

" Nasze odwiedziny
Witam wszystkich „ czytaczy”.
Tak nazwała nas Iwonka. Nas czyli tych, którzy zdecydowali się na budowę domku Z7.
Ponieważ obie nasze rodziny mieszkają we Wrocławiu
udało nam się wcisnąć na odwiedziny w BUKOWEJ CHATCE.
Więc wypadało by chociaż z grzeczności napisać kilka słów.
Bukowa Chatka- nazwa jak najbardziej trafiona.
Nie wiem czy to co rośnie w pobliżu to buki ale na pewno jest to las !!!
Cisza i spokój dookoła. Aż dziw bierze, że to w okolicy Wrocławia.
Zupełnie inny świat. W sumie bardzo ładnie.
Co do samej wizyty jesteśmy wraz z małżonką ROZCZAROWANI
i NIE POLECAMY takich wyjazdów przyszłym inwestorom.
A mianowicie:
Przyjeżdżamy do obcych ludzi, którzy nas wcześniej w życiu nie widzieli.
Jeszcze nie dojechaliśmy a tu przed działką stoi Iwonka i z daleka widać uśmiech na twarzy.
Pokazuje gdzie postawić nasze cztery kółka. Dwa zdania i już jesteśmy w domku.
Wita nas mąż Mariusz oraz rodzina. Traktują nas jak członków rodziny. Wszyscy mili uśmiechnięci.
Tylko Mariusz od samego wejścia postawił mnie na baczność gdy zdecydowałem się do niego na zwrot PAN.
Określił twardo, żeby mówić mu po imieniu.
Same oględziny domu robią wrażenie. To nie to co zobaczyć plan na ekranie komputera.
Pani Domu oprowadziła nas po Bukowej Chatce opowiadając co i gdzie się znajduje.
Następnie pałeczkę przejął Mariusz. Co za gość!!!
Ma już poukładane wszystko jak będzie działać co można zrobić lepiej i taniej. No i nie ma co ukrywać.
Jeśli chcecie zobaczyć zdjęcie osoby o ksywie „złota rączka” to zapraszam na forum bukowej chatki.
Natomiast Pani domu twardo nad wszystkim czuwa.
To ona dba ( tak mi się wydaje ) o wszystkie formalności i finanse.
Widać, że Mariusz nie ma do tego głowy. On jest szczęśliwy w swojej drewutni i warsztacie.
A Iwonka trzyma cały ten ( budowlany bajzel ) w ryzach.
A dlaczego nie polecam takich wizyt? A właśnie dlatego:
Cała droga powrotna do Wrocławia trwała tylko chwilkę.
Przez ten czas nie zdążyliśmy poukładać z żoną wszystkich mebli, co gdzie jak i po co.
Wieczór w domu zleciał na rozmowach jak to będzie i znów układanie wszystkiego od nowa.
Ech ale to dopiero nic. Najgorsza była noc.
Nie dość, że nie mogłem zasnąć to rano wstałem i jestem przekonany, że miałem zakwasy.
Całą noc kopałem fundamenty, nosiłem pustaki, kładłem dachówkę nawet chyba coś malowałem.
Poranek i cała niedziela zleciało zupełnie tak samo.
Dziś poniedziałek i dopiero mam czas by zebrać własne myśli.
Jesteśmy z żoną na etapie załatwiania działki.
W sumie to dziś w Urzędzie Gminy uświadomili mnie, że w tym roku to chyba wszystkiego nie załatwię.
I teraz czujemy się z żoną jak dzieciak.
DANO MU DO RĘKI OLBRZYMIEGO LIZAKA I KAZANO PILNOWAĆ PRZEZ CAŁY DZIEŃ !!!
Chciało by się już, chciało by się teraz i już wiemy gdzie co i jak.
Ale oczywiście biurokracja ważniejsza. Hektar lasu trzeba wyciąć na papiery.
Litr tuszu na pieczątki i dopiero można wbić łopatę w ziemię.
I to właśnie z tego powodu nie polecam takich spotkań.
Człowiek teraz chodzi jak struty myśli co by tu przyspieszyć a wciąż się słyszy:
miesiąc tu, miesiąc tam, starosta 3 miesiące, energetyka miesiąc ……
Po tej wizycie to dopiero nam będzie tęskno do własnej bukowej chatki

Ps.
Serdeczne podziękowania dla Iwony i Mariusza.
ZAZDROŚCIMY WAM NA CAŁEGO !!!
Marek"

Przesympatyczne refleksje i przemiłe słowa!
Dziękujemy Wam za nie, Marku i Aniu
i pozdrawiamy Was gorąco!!! :hug:

Iwona i Mariusz
20-04-2010, 18:52
A oto reszta fotorelacji z pierwszego w tym roku,
tak naprawdę ciepłego, wiosennego weekendu.

Rynny i deska czołowa na domku (tylko jeszcze będzie malowana w kolorze dachu):
455635

Taki tymczasowy łóżkowy stelaż w tymczasowej sypialni, zrobił mój Mariuszek.
Na tym nasz docelowy materac (jeszcze w folii ochronnej) i pościel (też tymczasowa).
Śpi się na tym wszystkim wyśmienicie:
455636

Nad łóżkiem - moje zdjęcie :):
455637

Czujnik ruchu skierowany na okno:
455638

Nawet zawisł już obraz, dla podniesienia wrażeń estetycznych ;).
Ci, którzy znają Mariusza już wiedzą, że - oczywiście - żeglarskie klimaty:
455639

Reszta w kolejnym poście, bo - co już wiedzą poniektórzy piszący -
każdy post ma - niestety - ograniczoną ilość zdjęć :(.

Iwona i Mariusz
20-04-2010, 18:58
C.d.
Na suficie panel grzewczy na podczerwień.
Mariusz nie zdążył jeszcze zamontować termostatu,
żeby można było sobie ustawić wysokość temperatury,
więc nagrzał nam pokój do 25 stopni.
Nad ranem w pokoju była prawie sauna :eek:,
przy nieogrzanym przecież jeszcze z zewnątrz budynku.
Ale to tylko dowód na to, że nasze ogrzewanie świetnie się sprawdzi:
455640

Wieczorkiem, jak zwykle pogaduchy przy kozie.
I zapas drewienek, które koza pochłania z prędkością światła :D:
455641

No i gwóźdź programu - nasz kibelek.
Jak widać w pełni sprawny.
Przymocowany na sztywno, choć jeszcze przecież nie docelowo.
Z czynną spłuczką, do której Mariusz doprowadził wodę.
Po prostu komfort, prawie jak w pięciogwiazdkowym hotelu ;).
Nawet wolnoopadająca klapa robi luksusowe wrażenie,
choć wokół jest tylko goły beton :jawdrop::
455642

Jak widać nasza chatka rośnie i rozwija się,
jak dobrze wykarmione niemowlę.
Może uda mi się w maju zostać tam już na stałe?
Choć, jeśli nie - to.. :bash:

Iwona i Mariusz
20-04-2010, 23:05
Przed samym snem napiszę jeszcze parę słów, na temat naszych sobotnich gości.
Sympatyczna i przemiła para młodych ludzi z małym dzieciątkiem,
którzy mają w zamiarze budować Z7.
Skorzystali z naszego zaproszenia, aby obejrzeć domek w rzeczywistości.
Najbardziej trafnie opisał to w komentarzach sam nasz gość, czyli Marek.
Jego opinię na temat Ich wizyty zacytowałam we wczorajszym poście.
Obejrzeli, popytali, popodziwiali :).
Szalenie skromni ludzie, których wizytę do dziś mile wspominamy z Mariuszem.
I jeszcze na dodatek przywieźli prezenty: i dla mnie i dla gospodarza domu ;).
Dla nas to też było ekscytujące przeżycie - spotkać się z kimś,
kto ma w budowaniu przyszłego domu podobne plany i wizje do naszych.
Aniu i Marku - zapraszamy ponownie, kiedy tylko będziecie mieli ochotę :yes:.

A mój mąż wpadł dzisiaj na stare śmieci dosłownie na 2 godziny.
Prysznic, obiadek, kolejny zapas ciuchów oraz bielizny i.. już Go nie było.
Wdowa jakaś jestem, czy co ??? :mad:
Ale wiem - tak musi być.
Jest czego pilnować w Bukowej Chatce.

Dzisiaj kolejny etap prac na budowie.
Wiem, że była Fadroma: porządkowała, wyrównywała teren wokół domku,
zasypywała niepotrzebne wyrwy i dziury.
Podsypała także piach pod przyszły taras.
Z pewnością jest już dużo ładniej - zobaczę jutro i znowu porobię jakieś zdjęcia.

A teraz ....... :goodnight:

Iwona i Mariusz
22-04-2010, 20:44
Wczoraj po raz pierwszy nocowałam w naszym nowym domku w środku tygodnia,
więc rano sprawdziłam czas dojazdu do pracy.
Ze starego mieszkania potrzebuję pół godziny,
z Bukowej Chatki jechałam około 50 minut.
Więc, jak łatwo obliczyć będę musiała wychodzić około 20 minut wcześniej, niż teraz.
No cóż - coś za coś..
Połowę czasu, czyli około 25 minut, zajęło mi dojechanie do granic miasta,
a drugą połowę stanie w miejskich korkach.
Gdybym pracowała gdzieś na obrzeżach miasta, a nie w centrum,
pewnie dojeżdżałabym szybciej, niż obecnie, pomimo dużej różnicy w kilometrach.
Taki paradoks.. :o

I trochę nowinek..

Domek dostał białą puchową pierzynkę,
czyli ocieplenie w postaci styropianu:
455643

A tak wygląda "ubrany" z boku:
455644

Wykorytowana i utwardzona wewnętrzna droga dojazdowa na naszej działce:
(nareszcie można dojechać pod same drzwi "suchą nogą", a raczej "suchym kołem":D)
455645

Piach podsypany pod taras:
(na całą budowę nie kupiliśmy ani 10 deko piasku -
wszystko wykopaliśmy u siebie)
455646

I część ziemi rozplantowana po stronie tarasowej:
(na szczęście zniknęły wreszcie niesamowite bajora i jeziora,
ze stojącą w koleinach wodą)
455647

Jakoś ostatnio zmiany w wyglądzie i wyposażeniu domku następują tak szybko,
że raduje się moje bukowe serduszko.. :wiggle:

Iwona i Mariusz
22-04-2010, 21:02
Umknęło mi gdzieś zdjęcie naszego przepięknościowego mechanizmu,
który dostarcza nam wodę.
Powiecie - licznik, jak licznik - normalny.
Dla mnie - jedyny na świecie.
Nigdy jeszcze odkręcanie kurka z wodą nie przynosiło mi tyle radości.
A widok lecącej wody - nie przyprawiał o takie bicie serca.
Chyba lekka wariatka ze mnie :yes:.

Więc to właśnie ten bohater:
455648

Termostat w naszej tymczasowej sypialni jest już zamontowany,
więc można sobie ustawić nocną temperaturę grzania:
455649

No i hit wieczoru.. :rotfl:
Czy widzicie dobrze, jaki przybył nam sprzęt?
455650

Mariusz wytarabanił z poddasza swój mały telewizor
i na jakiejś prowizorycznej antenie oglądaliśmy wczoraj wieczorem program.
Wprawdzie tylko jedynkę, ale i tak nasza radość była wielka.
Z kubkiem kawy w rękach, przy "kozim" ciepełku, było bosko :lol2:.
No po prostu:
żyć - nie umierać..

Iwona i Mariusz
23-04-2010, 20:59
Kolejne piątkowe popołudnie, jak zwykle ostatnio, spędziłam w kuchni przy garnkach. :stirthepot:
Ale jutro znów mamy gości i okazja jest nie byle jaka
(zdradzę w wielkiej tajemnicy, że mój mąż znowu zestarzał się o cały rok :)),
więc trzeba było napichcić różnych różności.
Jutro, jak łatwo się domyślić, jadę znowu do swojego gniazdka.
Wiem, że dzisiaj zostało skończone ocieplenie domku,
tak że jest już cały w białym ubranku.
Stoją też gotowe szalunki pod taras i ganek.
Z samego rana, jeszcze przed gośćmi, przyjeżdża beton,
więc taras i ganek będą już w niedzielę prawie gotowe.
A Mariusz?
No cóż - pracuje niestrudzenie przy instalacjach i.. sprząta na przyjazd gości :D.

Na koniec, kilka wspomnień z minionego weekendu.

Przygotowania do grillowania:
455651

I konsumpcja:
455652

Widzicie ten dym z komina?.. To praca kozy :):
455653

Bajeczny zachód słońca (zasługa pyłu wulkanicznego?):
455654

A tu słońce chowa się za Bukową Chatkę:
455655

Życzę wszystkim wspaniałego weekendu !!!

Iwona i Mariusz
26-04-2010, 19:51
Przed nami kolejny tydzień.
Tydzień, w czasie którego Mariusz chciałby skończyć instalacje,
ponieważ na następny jesteśmy umówieni na wykonanie tynków wewnętrznych.
Mamy już za sobą wstępne rozmowy w tym temacie.
Sobota minęła na budowie na intensywnych pracach.
Kiedy przyjechałam rano, zastałam naszą ekipę przy wykańczaniu ocieplenia domku.
Chatka wygląda teraz jak otulona puchową pierzynką.
I dosłownie i w przenośni, bo kuleczki styropianu, niczym śniegowe płatki,
fruwały po podwórku przez cały weekend.

Tak teraz wygląda domek:
455656

Zostały także zrobione szalunki pod ganek i taras:
455657

455658

Wylewanie betonu na ganku i na tarasie:
455659

I gotowy ganek:
455660

Zdjęcia gotowego tarasu, niestety nie mam, bo niebawem przyjechali goście
i trzeba się było nimi zająć.
Za to w niedzielę siedzieliśmy już na nim wszyscy, grzejąc się w słoneczku,
przy pięknym, drewnianym stole, który mój mąż zrobił razem z moim braciszkiem dwa dni wcześniej.
Zdjęcia stołu też nie zdążyłam zrobić, ale nie omieszkam tego uczynić przy następnej okazji.

Weekend był fantastyczny, wesoły, pełen żartów i śmiechu.
Teraz mam parę dni czasu w ciągu tygodnia,
żeby odpocząć przed następnym weekendem,
który z pewnością będzie równie intensywny,
jak ten, który dopiero minął. :D

Iwona i Mariusz
29-04-2010, 20:27
Nadszedł chyba czas, aby napisać parę słów o zastosowanym u nas ogrzewaniu,
czyli o panelach na podczerwień.
Najlepiej, jak zacytuję ze strony producenta.
Dodam tylko, że taki rodzaj ogrzewania stosowany jest masowo w domach skandynawskich.

"Ceny węgla szaleją, ekogroszek drożeje w zatrważającym tempie, gaz i olej opałowy dawno przestały się opłacać.
Właściwie wszystkie paliwa grzewcze są dziś nieproporcjonalnie drogie,
zwłaszcza te najmniej szkodliwe dla środowiska. Co w takim razie począć?
Wprawdzie za oknem coraz przyjemniej, jednak większości z nas sen z powiek spędza widmo zimy,
a co za tym idzie – koszty ogrzewania.
Niestety, w polskim klimacie bez tego obejść się nie da, a wszelkie możliwe paliwa drożeją z miesiąca na miesiąc.
Warto zatem rozejrzeć się za alternatywą, która pozwoli nam choć trochę zredukować wydatki z tego zakresu.
Jednym ze sposobów, dość zresztą nietypowych, jest ogrzewanie za pomocą fal ciepła podczerwieni.
Brzmi to nieco futurystycznie, ale nie jest aż tak skomplikowane, jak może się wydawać.
Na czym zatem polega technologia ogrzewania podczerwienią?
Otóż, metoda, w której działają na przykład obrazy, panele czy lustra grzewcze,
bazuje na wykorzystaniu szczególnych fal ciepła – ich odczuwanie porównać można bowiem z promieniami słonecznymi.
Wielką zaletą tej technologii jest fakt, iż promienie podczerwieni nie ogrzewają powietrza,
jak ma to miejsce w przypadku tradycyjnych grzejników konwekcyjnych,
ale cała emitowana energia przechodzi bez strat przez powietrze i ogrzewa bezpośrednio osoby oraz przedmioty,
a także ściany, które kumulują ciepło, a następnie oddają je do pomieszczenia.
Jak widać, w przypadku technologii ogrzewania panelami czy obrazami,
mamy do czynienia z dwoma rodzajami ciepła: bezpośrednim, emitowanym przez obrazy oraz pośrednim,
oddawane przez osoby oraz przedmioty i ściany.
Wątpić rzecz ludzka, więc czy to możliwe, że coś jest równocześnie ładne i sprawdza się w funkcji ogrzewania?
Panele bowiem, choć estetyczne i przyjemne wizualnie, jako element grzewczy sprawiają wrażenie dość niepozornych.
Może to wina oka Polki, przyzwyczajonej do żeberkowych kaloryferów, w najlepszym wypadku opływowych,
ale wciąż dość tradycyjnych grzejników, lecz wydaje się wręcz niesłychanym,
że ładny, nowoczesny obraz ozdabiający ścianę czy klasyczne lustro, świetnie spisujące się w przedpokoju,
może okazać się jednym z elementów system grzewczego w domu.
Jednak, obrazy czy panele zamieniają energię elektryczną z niespodziewanie wysoką,
bo sięgającą nawet 100%, efektywnością.
Zresztą, zalet mają znacznie więcej, na przykład eliminują wilgoć, dosuszając ściany,
czy emitują fale, które odczuwa się podobnie do ciepła promieni słonecznych,
a jak wiadomo, nic tak nie poprawia humoru jak pełen słońca dzień pośród jesiennej pluchy.
Ogrzewanie na podczerwień to także ciekawe rozwiązanie dla alergików – tradycyjne ogrzewanie powoduje cyrkulację powietrza,
a tym samym wzbija tumany kurzu, szarżujące po każdym mieszkaniu.
Panele ogrzewają bezpośrednio ludzi, przedmioty i ściany, a nie powietrze – nie wymuszają więc jego obiegu.
Bezpośrednie koszty ogrzewania, zdeterminowane są stopniem izolacji ścian, a tym samym zapotrzebowaniem na moc.
Na plus zaliczyć należy fakt, że koszty obejmują zakup sprzętu oraz użytkowanie,
jednak odpadają wydatki, związane z budową lub przebudową instalacji, montażem oraz skomplikowaną konserwacją.
Po uzyskaniu pożądanej temperatury wewnątrz pomieszczenia, urządzenia wyłączane są za pomocą termostatów,
co pozwala na optymalizację zużycia energii.
Przy odpowiednim doborze mocy, urządzenie pracuje tylko przez około 6 godzin na dobę,
utrzymując przez cały czas pożądaną temperaturę w pomieszczeniu.
Energooszczędność paneli grzewczych polega w dużej mierze na tym, że ogrzewane zostają przede wszystkim mury,
które później emitują ciepło – to z kolei sprawia, że z powodzeniem można obniżyć temperaturę o około 2°C
bez spadku odczuwanego komfortu termicznego.
Charakteryzują się małą energochłonnością, a to dzięki bezpośredniej emisji ciepła,
braku wydzielania szkodliwych spalin czy braku zużycia tlenu.
Odczuwany komfort termiczny uzyskiwany jest przy niższych temperaturach niż w przypadku ogrzewania konwekcyjnego,
już dzięki temu można uzyskać oszczędności kosztów na poziomie 10%.
Z tym też związana jest kolejna korzyść: dzięki obniżce temperatury podnosi sie wilgotność powietrza.
Dzięki temu nie wysychają, szczególnie zimą, błony śluzowe
i naturalna ochrona organizmu przed przeziębieniami może być ponownie aktywowana.
Ogrzewanie konwekcyjne ogrzewa tylko powietrze, które gromadzi się pod sufitem
a dopiero ochłodzone opada niżej i na poziomie podłogi wraca w procesie cyrkulacji do kaloryfera.
Wadą tego jest to, że powietrze dopóki jest ciepłe znajduje się wysoko, gdzie jest bezużyteczne,
na poziom podłogi spływa dopiero wtedy, kiedy ulegnie ochłodzeniu. Transportuje dodatkowo w procesie cyrkulacji kurz.
Skutkuje to tym, że ściany znajdujące się naprzeciwko kaloryfera pozostają zimne i wilgotne.
Stwarza to idealne warunki dla rozwoju pleśni.
Przy ogrzewaniu konwekcyjnym powietrze pozostaje ciepłe i suche, ściany natomiast chłodne i częściowo wilgotne.
Całkiem inaczej wygląda sytuacja w przypadku ogrzewania podczerwienią (falami ciepła).
Powietrze nie zostaje ogrzane, natomiast ściany, osoby i przedmioty znajdujące się w pomieszczeniu - tak.
Dzięki zgromadzonemu w taki sposób ciepłu zapewniona jest równomierna temperatura w pomieszczeniu,
a jednocześnie ciepłe i suche ścinany. Dla pleśni nie zostają stworzone przyjazne warunki do rozwoju.
Wietrzenie nie doprowadza do wychłodzenia pomieszczenia, ściany pozostają długo ciepłe
a dodatkowo oddają skumulowane ciepło do pomieszczenia.
Ogrzewanie podczerwienią oznacza: brak pleśni, mniej reumatyzmu, lepszy mikroklimat w pomieszczeniu,
mniej bólów nadgarstków, mniej problemów z oddychaniem oraz niższe koszty ogrzewania.
Panele oraz obrazy grzewcze zadowolą też oko nawet wybrednego arbitra elegancji,
można bowiem przebierać we wzorach, kolorach i kształtach.
Nasz ekspert zwraca też szczególną uwagę na zbiór cech wzmacniających ogólne poczucie komfortu:
higieniczność, brak cyrkulacji powietrza, a więc i fruwających pyłków oraz kurzu,
a także na fakt, iż tego typu ogrzewanie nie powoduje wysychania powietrza.
Dodatkowo zdrowotne działanie ciepła podczerwieni polega na tym,
że ciepło to wnika do organizmu aktywizując mięśnie, stawy i organy wewnętrzne.
Głębokie ciepło podczerwieni stosowane jest z dużym sukcesem na całym świecie
w chorobach przewlekłych i różnego rodzaju urazach.
Oczywiście, wybór należy do każdego z nas – jednego technologia ogrzewania podczerwienią zachwyci,
inny skwituje ją sceptycznym mruknięciem.
Dobrze jednak wiedzieć, że istnieją alternatywne źródła ogrzewania
i nie jesteśmy skazani wyłącznie na miałowe piece i zakurzone kotłownie."

A więc właśnie takie ogrzewanie mamy.
Panel z termostatem do każdego pomieszczenia - do salonu dwa.
Najpierw byliśmy na pokazie, potem zakupiliśmy jeden, żeby sprawdzić, jak się sprawuje.
Jak na razie, i w starym mieszkaniu i w nowym domku (jeszcze wtedy nieocieplonym),
zdały egzamin na piątkę.
A reszta wyjdzie w praniu.
Bywają panele w formie lustra (np. do łazienki) lub w formie obrazu.

Na przykład:
455661

Nasze będą mocowane na suficie i wyglądają tak:
455662

Tylko do sypialni mamy panel - niespodziankę.
Ponad dwa metry długości, oczywiście o ulubionej tematyce.
Zawiśnie nad naszym łóżkiem.
Oto on:
455663

To tyle wyjaśnień na temat ogrzewania.
Jutro zaraz po pracy, na cały długi weekend, jadę do Mariusza do Bukowej Chatki.

Życzę sobie i Wam wszystkim pięknej pogody i szampańskiego nastroju.
:wiggle:

Iwona i Mariusz
05-05-2010, 21:45
Uff !!!
Odpoczęłam trochę przez ten weekend.
I od ludzi i od internetu.
Ale czas wracać do rzeczywistości i napisać parę słów bukowych nowinek.
Postępów na budowie i w Mariuszowych dokonaniach jest wiele.
Na początek - dwa zdjęcia widowiskowego zjawiska przyrodniczego,
które w piątkowe popołudnie zjawiło się nad naszą bukową wsią.
Przepiękna tęcza na niebie spowodowała,
że staliśmy razem na tarasie z otwartymi ze zdumienia gębusiami.
Na szczęście mój mężulek zdążył zrobić trochę fotek.

Nad wsią:
455664

I nad "naszym" lasem:
455665

Kolejna nowinka:
zjawiła nam się na domku (oczywiście dzięki Mariuszowi i mojemu braciszkowi)
antena satelitarna :D.
I choć wiem, że wprawdzie domek nie jest jeszcze całkiem wykończony -
to odbieramy już satelitę.
Takie jesteśmy wariaty :p.
455666

A tu obiecane zdjęcie tarasu:
455667

I widok na taras z salonu:
455668

Na razie to chyba tyle, bo reszta zdjęć i tak się nie zmieści w jednym poście :).

Iwona i Mariusz
05-05-2010, 22:52
Widoczki, które już niedługo będą nam towarzyszyć na co dzień.

Wyjazd z naszej działki - w oddali las świerkowy:
455669

Mój pracowity braciszek SAM namordował się z wykonaniem dojścia do drzwi.
Ja zasiałam tam trawkę i teraz czekam, aż urośnie:
455670

Tak wygląda nasz stryszek, zawalony wszelakimi "dobrami":
455671

A tu wspomniany wcześniej stół, wykonany naprędce przez moich facetów,
na potrzebę zapowiedzianych w poprzedni weekend gości:
455672

Mariuszek przy "robótkach ręcznych"
(montaż instalacji alarmowej):
455673

Na dziś alarm działa już kompletnie i bez zarzutu.
Jeśli ktoś spróbuje "sięgnąć po cudze" -
cała wieś stanie na baczność i gwarantuję, że osiwieje
(i wieś i złodziej) :D.

Iwona i Mariusz
05-05-2010, 23:17
W sobotę mieliśmy przemiłych gości.
Przyjechali nasi rodzice.
Czas zleciał na rozmowach, opowiadaniach, prezentacji naszych pomysłów.
Było bardzo sympatycznie.

Gospodarze z "mamuśkami":
455674

I.. "przygotowania do grillowania" na tarasie:
455675

Za to w niedzielę pojechaliśmy "do miasta" i szaleliśmy po sklepach.
Kupiliśmy płytki na podłogę do kuchni, takie jakie chciałam,
czyli imitację drewnianych desek :lol2:.
Zdjęcia nie mam, bo płytki wylądowały od razu w garażu,
ale przy okazji zrobię z pewnością.
Prace w domku na dzień dzisiejszy wyglądają następująco:
Mariusz skończył instalację elektryczną i alarmową.
Jutro przyjeżdża na budowę "mistrz" od wylewek,
porobić obmiary i ustalić cenę usługi.
W poniedziałek wchodzi ponownie nasza ekipa i kończy elewację.
Parapety zewnętrzne są już zamówione.
Również w poniedziałek lub najpóźniej we wtorek wchodzi inna drużyna
i zabiera się za tynki wewnętrzne.
Będą też montować drzwi wewnętrzne
(chcą bardzo niedrogo, a Mariusz ma wiele innych, pilnych prac).
Po nich Mariusz potrzebuje chwilę na pociągnięcie wody
do łazienki i kibelka.
Jak tylko skończy - wejdą z wylewkami.

Najważniejsze, że ciągle coś się dzieje, nie stoimy w miejscu,
tylko sukcesywnie posuwamy się wpieriod.
A ja niedługo idę na zaległy urlop i..
wreszcie będę mogła się wykazać :sleep: :D.

:goodnight:

Iwona i Mariusz
10-05-2010, 20:31
Na początek obiecane wcześniej zdjęcie kupionych kafli do kuchni.
Imitacja deski:
455676

W sobotę skoro świt (8 rano :)) obudziło nas WALENIE do drzwi (Panie Adrianie - to naprawdę było walenie ;)).
To nasz nieoceniony majster, chyba z powodu braku snu, zjawił się niespodziewanie
(przynajmniej dla nas) i oznajmił, że zabierają się za robienie elewacji.
Chwała mu za to, chociaż próbowałam mu udowodnić, że umawiał się z nami dopiero na poniedziałek.
Nie dał się przekonać i wziął się do roboty razem ze swoim pomocnikiem:
455677

Skutki były więcej, niż zadowalające.
Tylko, że chatka straciła swoją śnieżnobiałą barwę i zrobiła się bura, jak brudna ścierka :D
I tak teraz wygląda:
455678

Ja walczyłam z ościeżnicami do drzwi wewnętrznych.
Szlifowałam je papierem ściernym i malowałam bezbarwnym lakierem:
455679

I chociaż nasz majster "kontrolował" cały czas postępy mojej pracy
i gonił mnie do roboty, kiedy tylko próbowałam zrobić sobie chwilę przerwy -
uważam, że wykonałam kawałek niezłej roboty.
Przez dwa dni podwójnie oszlifowałam i pomalowałam 6 potrójnych ościeżnic, ha!
Tak, tak, Panie Majster, to nie byle co na taką wiekową i ruszoną zębem czasu kobietę, jak ja :D.

Iwona i Mariusz
10-05-2010, 20:53
W czasie weekendowych posiłków (wszystko jedno czy to z grilla, czy "na sucho")
systematycznie mamy gości.
Właśnie takich:
455680

Dwa zaprzyjaźnione pieski od sąsiadów towarzyszą nam niezmiennie,
zwłaszcza w czasie jedzenia :).
Stoją w drzwiach tarasowych i "wyjadają" nam oczami z talerzy.
Ale do środka nie wejdą.
Zawsze coś od nas dostaną (pewnie dlatego zawsze wracają :)).

Mariusz, jak zwykle, pracowicie spędził weekend.
Kończył żmudną elektrykę (jest cały szczęśliwy, że już skończył :)).
Tu końcowy etap - gniazdka w kuchni:
455681

I na koniec dwa zdjęcia, takie ku pamięci.
Onegdaj moja wnusia, będąc u nas w Bukowej Chatce, zostawiła po sobie ślad.
W "swoim pokoju" wymalowała na ścianie (jedyna taka okazja) różne impresje.
Upamiętniam je, bo jak tynkarze skończą swoją pracę - po malowidłach nie będzie śladu.

To jej wyraz "miłości" do Babci i Mariusza ;).
Napis brzmi: "Dom Babci, Mariusza i mój (Nikoli)":
455682

W zbliżeniu:
455683

Dzisiaj rano pojechałam do pracy prosto z chatki.
Przed samym moim wyjściem przyjechali tynkarze.
I ponoć (jak wynika z relacji Mariusza) ostro zabrali się do roboty.
Mają też montować drzwi wewnętrzne :).
Coraz bliżej do naszej "normalności", prawda?

Iwona i Mariusz
10-05-2010, 21:06
Wiadomość z ostatniej chwili:
Tynkarze wyszli dopiero po 19 - tej.
Jutro przyjeżdżają znowu z samego rana.
W salonie jest totalny sajgon:
455684

Nie miałam świadomości, że tynkowanie tak zapaskudzi nam "perskie dywany" :D.
Uff, jakoś i to trzeba będzie przeżyć.
Ale cytując Mariusza: Damy radę !!!

Za to nasza docelowa sypialnia - wygląda już pięknie:
455685

Jutro po pracy znowu jadę do chatki.
Zabieram kasę - trzeba zapłacić tynkarzom.
Chociaż wątpliwe, czy jutro skończą.
Zobaczymy.....

Iwona i Mariusz
14-05-2010, 20:22
Mogę sobie pozwolić na napisanie kilku słów, mimo że jestem w Bukowej Chatce.
Mamy tu wreszcie internet.
Siedzę sobie w salonie przy stole, przy komputerze Mariusza,
za oknem na bukowym polu powoli zapada zmierzch,
a ja stukam w klawisze klawiatury.
Właśnie zjedliśmy ciepły posiłek (Mariuszek swoją wytęsknioną golonkę :)),
w tle z radia leci muzyczka i jest po prostu cudnie.
Świeżo wytynkowane ściany robią niesamowite wrażenie, stwarzają pozory normalności,
choć tynki są jeszcze świeże i jest dosyć wilgotno.
Ale schną powoli, lecz sukcesywnie i.. damy radę!!!
Z pewnością!!!

Kilka fotek z tynkowania.

Zgromadzone materiały:
455686

Zabezpieczone okno:
455687

Obróbka okna:
455688

Tynkowanie:
455689

I kosmetyka:
455690

Bukowe pozdrowienia...

:stereo:

Iwona i Mariusz
14-05-2010, 20:57
Efekty końcowe

Nasza sypialnia:
455691

Widok z holu na jadalnię:
455692

Kuchnia i spiżarka:
455693

Salon:
455694

Mój pracowity mąż sprząta :jawdrop:.
455695

Podziwiam Go za niestrudzony zapał, niegasnący optymizm,
niewyobrażalną wprost pracowitość.
Należy Mu się, przynajmniej na razie :hug:........

Iwona i Mariusz
16-05-2010, 16:04
Zimno i wilgotno w Bukowej Chatce, mokre tynki schną powoli,
ale jesteśmy w swoim własnym domku i to jest najważniejsze.
W naszej tymczasowej sypialni jest za to cieplutko, śpi się doskonale.
Najlepszym dowodem na to jest fakt, że dzisiaj spałam - jak już dawno mi się nie zdarzyło -
aż do godziny 11-tej. :sleep:
Ale wczoraj posiedzieliśmy dłużej oglądając telewizję w salonie (to na swoje usprawiedliwienie :)).
Wczorajszy dzień spędziłam średnio pracowicie, żeby nie powiedzieć, że leniwie.
Za to mój pracowity ślubny, jak zwykle działał.

To wyniki Jego pracy.

Profilowanie kanalizacji do umywalki w łazience:
455696

Doprowadzenie zimnej wody w kuchni do zlewozmywaka i zmywarki:
455697

Główny węzeł zimnej wody w pomieszczeniu gospodarczym - spiżarce:
455698

Wyprowadzenie zimnej wody do zbiornika i pozostałych pomieszczeń:
455699

Zamknięcie wyczystki do komina:
455700

Ale mi się trafił facet, no nie ??? :yes:

Iwona i Mariusz
16-05-2010, 17:49
Przeczytałam poprzedni post i doszłam do wniosku, że wyszłam w nim na śpiocha i leniwca.
Więc muszę tylko nadmienić, że jednak coś zrobiłam.
Pomalowałam trzecią warstwą lakieru ościeżnice do drzwi wewnętrznych.
Zawsze to jakiś mój wkład w budowę domu, nawet jeśli jest to tylko 0,2 %. :D
Zimno dzisiaj na zewnątrz niemiłosiernie.
Ale przynajmniej od wczoraj nie pada, mimo że zapowiadali obfite opady deszczu.
Za to wieje silny wiatr, który buszuje w pobliskich gałęziach drzew.
W domku rozgrzewamy się ciepłą herbatką z wkładką :).
Jest przeuroczo.

Tynki schną sukcesywnie, co widać na załączonym obrazku:
455701

A tak pięknie rośnie choinka, którą onegdaj dostaliśmy od Mariusza siostry i jej męża.
Stoi teraz na tarasie:
455702

Mokra i wilgotna pogoda pomaga za to rosnąć trawce, którą zasiałam przed gankiem:
455703

Jesteśmy z Mariuszem szczęśliwymi ludźmi!

Iwona i Mariusz
19-05-2010, 20:39
W minioną sobotę wybraliśmy się z Mariuszem do naszej zaprzyjaźnionej hurtowni,
aby wybrać kolor tynku na elewację zewnętrzną domku.
Od dawna już byliśmy zdecydowani, jaki kolor chatki chcemy mieć,
ale trzeba było w końcu jechać i towar zamówić.
Postawiona przed paletą kolorów, miałam - jak to kobieta - mały problem.
Niby wiedziałam, czego chcę, a tu okazało się,
że "osiołkowi w żłoby dano, w jeden owies, w drugi siano". :D
A ponieważ tajemnicą poliszynela jest, że na kolorach znają się tylko kobiety,
więc ostateczny wybór pozostał dla mnie, choć nie będę ukrywać,
że mój Mariuszek ślepo wskazał, że podoba mu się ten sam kolor, co mnie.
Nie ma to, jak zgodność upodobań i poglądów. ;)
Kolor miał być następujący:
mieszanina żółtego, kremowego, capuccino, waniliowego i kawy z mlekiem.
Rozumiem, że czytające to kobiety, będą wiedziały o co chodzi. :)

Wybrany przez nas kolor to 8007A
(zaznaczam, że zdjęcia są robione komórką i na każdym ujęciu kolor wygląda inaczej,
również w zależności od kąta padającego światła):
455704

455705

A na tym zdjęciu jest już w ogóle przedziwnie, bo jeden kolor przechodzi w drugi: :eek:
455706

Co ma być, to będzie, a raczej co ma wyjść, to wyjdzie.
"Tjudno", jak powiedziałby nasz mały przyjaciel - Aureliusz. ;)

Niedzielne popołudnie mój obowiązkowy mąż, zamiast przy żonie, spędził "przy kuchni".
Napichcił kaszy z jakimiś mięsnymi resztkami dla naszych czworonożnych przyjaciół z sąsiedztwa.
455707

Sprawił im tym niebywałą radość, czego niestety nie udało mi się jednak uwiecznić na zdjęciach, bo deszcz lał już niesamowicie i nie odważyłam się wystawić nosa poza drzwi tarasowe.
Ale, z tego co wiem, wyżerka była iście kosmiczna.
:razz:

Iwona i Mariusz
19-05-2010, 21:21
Wczoraj skoro świt, do Bukowej Chatki wtargnęli spece od wylewek.
Wpadli w ilości pięciu chłopa i ostro zabrali się do pracy.
Na szczęście z rana nie padało:
455708

I rozpoczął się w chatce istny sajgon (myślę, że już ostatni):
455709

455710

455711

Już na samym końcu, w coraz mocniej padającym deszczu, wylewali taras.
455712

Ale spisali się dzielnie, skończyli i teraz domek stoi zamknięty,
a wylany beton kisi się we własnym sosie.
Jedni mówią, że deszczowa pogoda nie pozwala mu szybko schnąć,
drudzy przekonują, że to lepiej, bo będzie się wiązał wolniej, ale trwalej.
Tak czy siak, kolejne prace podłogowe, czyli układanie kafli,
można będzie zacząć najwcześniej za około dwa tygodnie.
Akurat, żeby wszystko spokojnie zdążyło wyschnąć.
Mam nadzieję, że w tym czasie ustabilizuje się również pogoda.
Ogarnęły mnie chwile grozy na myśl o zagrożeniu powodziowym.
Kiedy kupowaliśmy działkę, był piękny, suchy i słoneczny maj
i - przyznam - że dalecy byliśmy od pomyślenia o ewentualnej powodzi.
Wprawdzie wiedzieliśmy, że Odra płynie sobie jakiś tam kawałek od tego miejsca,
ale nie przyszło nam do głowy zapytać o to kogokolwiek.
Wczorajszy dzień w pracy spędziłam na wertowaniu w wyszukiwarce stron o powodzi z 1997 r. i próbie ustalenia, czy w miejscu naszej działki nie było przypadkiem wielkiej wody.
Wprawdzie Mariusz uspokajał mnie, że to niemożliwe, bo nasza wieś położona jest trochę na górce, ale - jak to z niedowiarkami bywa - nie uwierzą, póki nie dotkną.
Więc pełna niepokoju zadzwoniłam do naszej sąsiadki, poprzedniej właścicielki działki,
która potwierdziła zdanie Mariusza.
Uspokoiła mnie tym całkowicie i ostatecznie.

Z drugiej strony ogromnie współczuję wszystkim, którzy z powodu zagrożenia powodziowego, drżą o siebie i swój dobytek, często zdobyty z wielkim wysiłkiem i ogromnym trudem.
:(

Iwona i Mariusz
23-05-2010, 17:25
Siedzimy w Bukowej Chatce.
To znaczy ja siedzę, bo Mariusz kręci się po chałupce i ciągle coś tam robi.
Wylewki są już suche i przyznam, że zrobione są porządnie.
Mariusz sprawdzał ich poziom i jest ok.
Wszystko wykonane jest solidnie, co nawet stwierdził nasz główny majster:
455713

455714

Dziś wczesnym popołudniem Mariusz robił wykończenie pod parapet w kuchni (na parapecie będą kafelki).
Później widziałam go w małym kibelku, zaczął robić tylną ściankę, za którą będzie schowana spłuczka.
A wczoraj gościliśmy Mariusza siostrę i jej męża.
Za to na zewnątrz domku działał nasz Pan Adrian, który montował zewnętrzne parapety.
Wyglądają ładnie:
455715

Już w piątek Mariusz zamontował ponownie kibelek, tym razem w łazience, ale na razie tymczasowo.
Wiadomo, jak ważny jest to sprzęt w każdym domu.
Tak wygląda prowizorka, ale działa: :)
455716

No i mam już w użyciu swoją toaletkę:
455717

Jak ja mogłam bez niej do tej pory żyć? :D

Iwona i Mariusz
23-05-2010, 17:44
Wczoraj, w wigilię swojego święta, zgarnęłam parę prezentów.
Przyznam, że takich na czasie, trafionych w mój gust i aktualne potrzeby.
Takie piękne drzewka z pewnością znajdą swoje miejsce w ogrodzie:
455718

455719

I piękna, zielona konewka do podlewania przyszłych roślinek:
455720

Także oryginalny komplet dla zapalonej ogrodniczki.
Taki piękny, że szkoda będzie go używać. :)
Żartuję - przyda się ogromnie:
455721

A na dodatek bukiet pachnącego bzu:
455722

Dobrze być solenizantką.
:wave:

Iwona i Mariusz
24-05-2010, 20:41
Swego czasu umieszczałam zdjęcia naszych zaprzyjaźnionych sąsiadów, tzn. dwóch psiaków, które towarzyszą nam prawie ciągle, a już obowiązkowo w czasie posiłków.
W sobotę doszedł trzeci ich kumpel - czarna kotka, niesamowita pieszczocha.
Potrafi łasić się do nogi tak długo, aż czegoś nie dostanie i tak długo chodzić naokoło,
upominać się o głaskanie i drapanie, dopóki mnie nie zabolą paznokcie.
455723

Oprócz tego rozpoczęliśmy z Mariuszem zbiorowe żywienie tych wszystkich łobuziaków.
Ale żeby pies z kotem jedli razem, niemalże z tej samej ręki - to prawie mistrzostwo świata. :D
Ubawiłam się setnie, dokarmiając te dwa czorty kiełbasą.

455724

455725

455726

Jak widać, rozrywek w Bukowej Chatce i w jej okolicach - mamy co niemiara.

Iwona i Mariusz
25-05-2010, 20:22
APEL !!!

Może ktoś tu zagląda, może ktoś to przeczyta!
Jeśli tak, to zwracam się z gorącym apelem o pomoc dla naszej forumowej koleżanki Kasi.
Mieszka w zalanym przez wodę Sandomierzu, jej nowiutki dom zniszczyła powódź.
To jest link do strony, na której wszyscy forumowi przyjaciele (na dziewięciu stronach na chwilę obecną), oferują się z udzieleniem pomocy w odbudowaniu jej domu.

http://forum.muratordom.pl/showthread.php?161014-Powódź-u-Kachny28-POMOCY!!!!

Jeśli ktoś chce i może, proszę o wyrażenie takiej woli w moich komentarzach, a jeśli nie posiada profilu w Muratorze - w jakikolwiek inny sposób.
Wtedy prześlę namiary na możliwość udzielenia Kasi pomocy i wsparcia.
Z góry dziękuję!
Trzymaj się, Kasiu!
Rozumiemy Twoją tragedię. :(

Iwona i Mariusz
27-05-2010, 20:42
Najnowsze wieści z placu boju to takie, że dzisiaj domek jest już zagruntowany od zewnątrz.
Ale jeszcze tego nie widziałam, bo jak zwykle siedzę we Wrocku, a szczegóły znam tylko z Mariuszowych opowieści.
Wczoraj byłam w Bukowej Chatce, bo po mojej pracy pojechaliśmy do sklepu po upatrzoną wannę.
Zataszczyliśmy ją wspólnymi siłami na przyczepkę i.. wio do domku.
Na szczęście jest lekka, bo akrylowa i jakoś dałam radę. :)
Stoi już w łazience, na razie oczywiście na podłodze i bez podłączenia.
Aż takimi wariatami jeszcze nie jesteśmy. ;)
Ale wannowe wariactwo może nas ogarnąć już niebawem, bo wczoraj po wejściu do domku lekko zdębiałam.
Powody były dwa:
1. W pomieszczeniu gospodarczym zjawił się zbiornik na ciepłą wodę, postawiony Mariuszkowymi dłońmi.
Jest okazały, imponujący i gruby (oczywiście zbiornik, a nie Mariusz :D).

To jego portret:
455727

2. W salonie ujrzałam wykonaną wstępnie obudowę do kominka.
Rewelacja - dokładnie taka, jak w moich wyobrażeniach.
Chwała mojemu mężowi za realizowanie moich pomysłów.

Tak wygląda kominek umocowany w roboczej obudowie:
455728

A tak kojąco wyglądał przy zapadających w salonie ciemnościach wieczoru:
455729

W sobotę wstawiamy drzwi wewnętrzne.
To znaczy - ekipa wstawia.
Ja będę nadzorować i cieszyć oko kolejnym etapem w tworzeniu naszego bukowego raju. :yes:

Iwona i Mariusz
29-05-2010, 11:39
Zamieszanie dzisiaj w Bukowej Chatce olbrzymie.
Jednostajny szum wiertarki w środku, z zewnątrz dochodzą do mnie odgłosy pocierania packą po elewacji.
Roboty dla mnie na razie nie ma żadnej, więc postanowiłam napisać parę słów o tym co się dzieje.
W środku trzech facecików wstawia drzwi wewnętrzne.
Nie jest to, jak się okazało łatwe zadanie.
Dopasowanie ościeżnic do otworów drzwiowych wymaga precyzji, wysiłku i trochę kombinacji.
Bo przecież musi być równiutko i elegancko.
Na zewnątrz mój ulubiony majster kończy elewację.
Wpada tu do środka od czasu do czasu, zagląda mi przez ramię i komentuje, przekomarzając się na swój sposób.
Przynajmniej pośmiejemy się trochę.
Na razie kończę, bo ruch jest tu za wielki i śmiesznie wyglądam siedząc sobie i pisząc na komputerze, podczas kiedy inni ciężko pracują. :)
Dla ciekawych postępu prac - informacja: zdjęcia do obejrzenia będą później.

Iwona i Mariusz
29-05-2010, 20:27
Elewacja skończona, przynajmniej jeśli chodzi o większą część ścian.
Zostało jeszcze wykończenie dołu tynkiem mozaikowym i przybicie desek elewacyjnych obok drzwi tarasowych.
Tak jest w projekcie i tak chcemy mieć - zrezygnowaliśmy tylko z takich desek koło drzwi wejściowych.
Reszta prac w przyszłym tygodniu, jeśli pogoda na to pozwoli.

Tak wygląda domek teraz:
455731

Strona wschodnia:
455732

Jesteśmy z Mariuszem super zadowoleni z koloru elewacji.
Jest dokładnie taki, jaki chcieliśmy. :)

I kolejna rewelacja: Mamy ciepłą wodę!
Mariusz jest wielki - własnoręcznie wykonał hydraulikę i podłączenie do zbiornika, który podgrzewa nam wodę, na razie grzałką.
W czasie, kiedy ekipa montowała drzwi wewnętrzne - On grzebał przy zbiorniku, oczywiście z pozytywnym skutkiem. :yes:

Tak teraz wygląda podłączony zbiornik:
455733

A to mikroprocesorowy sterownik solarów:
455734

I ostatnie zdjęcie - w czasie montażu drzwi wewnętrznych:
455735

Mamy już prawie Eden, przynajmniej tak to odczuwamy.
Jeszcze rok temu grillowaliśmy na naszej działce, pokrytej zieloną trawką - dzisiaj ja siedzę w naszym salonie i grzebię w internecie,
a Mariuszek mocuje się z wanną.
Czyżby miał ochotę na gorącą kąpiel? :D

Iwona i Mariusz
29-05-2010, 21:01
No po prostu muszę Wam to pokazać!
Ten wariatuńcio - to znaczy mój mąż, przytargał wannę do kuchni (bo tylko tu jest na razie ciepła woda),
podłączył ją, napełnił gorącą wodą i.. zrobił sobie kąpiel! :jawdrop:
Nie mogłam się powstrzymać i.. pstryknęłam Mu zdjęcie..
Ze zrozumiałych względów - bez lampy, żeby mi Go pół świata na golasa nie oglądało! :)
Jakby jeszcze tego było mało - stworzył sobie do tej kąpieli odpowiednią scenerię.
Drink, papierosek i.. świeczki!
Naprawdę przez moment pomyślałam, że z nadmiaru pracy - całkiem oszalał.
Ale nie - uśmiechał się i wyglądał na bardzo zadowolonego i zdrowego na umyśle.

Zobaczcie sami:
455736


Czyż życie zapracowanego Mariusza nie jest - mimo wszystko - piękne? :D

Iwona i Mariusz
31-05-2010, 21:38
No i zebrało mi się od Mariusza.
Bo zamieściłam zdjęcie zbiornika, z jeszcze nie podłączoną ciepłą wodą.
Zabrakło na nim jednej najważniejszej rurki i plątaniny kolanek, złączy i innych niezbędnych dodatków. :)
Więc, żeby uczynić zadość prawdzie - zdjęcie, jak poniżej:
455737

A tu już widać całkiem wyraźnie, że rurki są dwie (także ta najważniejsza, od ciepłej wody):
455738

Tak wygląda hol, po wstawieniu drzwi wewnętrznych:
455739

W najbliższą sobotę będą kończyć obróbkę wokół ościeżnic.
Polakierowałam już te części drzwi, na których mają być umieszczone klamki.
I z tego co wiem - klamki już dzisiaj są zamocowane. :D

Wczoraj znowu buszowaliśmy po sklepach, a właściwie po jednym.
Kupiliśmy w końcu kafle na podłogę do łazienki, brakującą klamkę do drzwi od spiżarki,
baterię do kuchni i całe mnóstwo różnych mniej lub bardziej potrzebnych elementów wykończeniowych i dla mnie (do dekoracji domku) i dla Mariusza dla zaspokojenia Jego potrzeby finalizowania większości prac.

Acha, byłabym zapomniała.
Takie mamy drzwi do spiżarki (trochę inne niż pozostałe, bo będą pod wystrój kuchni): :)
455740

Nasza Bukowa Chatka, z dnia na dzień, coraz bardziej przypomina nasz wymarzony dom. :yes:

Iwona i Mariusz
01-06-2010, 23:11
Znowu pójdę spać prawie o świcie, ale przysiadłam jeszcze na chwilę,
bo zostało mi do pokazania parę zdjęć z minionego weekendu.
Jutro po pracy jadę do Bukowej Chatki na cały długi weekend i.. już ogromnie się cieszę.
W poniedziałek wracam prosto do pracy, odsiaduję tam ok. trzy tygodnie i idę na dwa tygodnie zaległego urlopu. :lol2:
W tym czasie mam cichą nadzieję na moją ostateczną przeprowadzkę.
Hurrrraaa !!!

A to ostatnie zdjęcia chatki.

Od strony wejścia głównego:
455741

Od strony południowej (taras zasłonięty naszą prywatną górką :)):
455742

A tu ja podlewam trawkę przed wejściem:
455743

I na koniec zdjęcia - ciekawostki.

Uchwycone przez Mariusza ptaszory w czasie porannej kąpieli:
455744

I popołudniowy widok z okna jadalni:
455745

I to by było na tyle.
Idę sobie spać.
:goodnight:

Iwona i Mariusz
07-06-2010, 21:59
No i długi weekend zleciał jak z bicza strzelił.
Ale też trochę się działo i parę istotnych rzeczy pozałatwialiśmy z Mariuszem.
Przyjmowaliśmy gości (nawet takich całkiem niespodziewanych), pracowaliśmy, robiliśmy zakupy.
Pierwsze dwa dni spędziliśmy jednak przede wszystkim na odpoczywaniu, grillowaniu, świętowaniu.
Potem wzięliśmy się do roboty: Mariusz dopieszczał hydraulikę, ja trochę malowałam drzwi, trochę myłam okna.
Wanna w końcu wylądowała w łazience, w swoim docelowym miejscu.
A kąpiel w ciepłej wodzie, pełnej pachnącej piany - stała się prawdziwym poematem. ;)
455746

Wnętrze domku, mimo że ciągle jeszcze w pewnym sensie surowe, zaczyna coraz bardziej przypominać normalny dom.
W piątek odebraliśmy zamówioną w internecie lodówkę.
Tak więc kuchnia pomału zapełnia się sprzętami.
W sobotę kupiliśmy brakujące kafle do kuchni na ścianę i lustro do łazienki.
Zdjęcia będą później.
W prezencie od naszego niespodziewanego gościa, wybrałam sobie kwiaty do skrzynek na okienne parapety.
Dlatego też w finale skoncentrowałam się głównie na doprowadzeniu do porządku okien od strony tarasu, żeby mieć na czym ustawić te kolorowe dekoracje.

Czerwone pelargonie pnące znalazły swoje miejsce na parapecie w naszej sypialni:
455747

A biało - różowe w gościnnej:
455748

Resztę - między innymi żółte begonie - wsadziłam na razie do skrzynek:
455749

Nie zdążyłam umyć wszystkich okien, a nie udekoruję przecież kwiatkami brudnych parapetów.:D

W sobotę gościliśmy także naszego nowego majstra, który wykona nam meble do kuchni i położy kafle w łazience i kibelku.
Zabiera się niebawem za swoją pracę i trzeba było ustalić wiele szczegółów.
Tak więc weekend spędziliśmy i wypoczynkowo i pracowicie.
Teraz przed nami kolejny tydzień: dla Mariusza wydajnej, intensywnej pracy, a dla mnie, jak zwykle, biurowego urzędowania.
Ale w środę znów jadę do "mojego domku" - porobię zaległe zdjęcia nabytego sprzętu.

A na koniec jeszcze ostatnie spojrzenie na ładniejszą (bo umytą i czystą) stronę chatki:
455750

Cieszy moje oko ten bajkowy widok.

Iwona i Mariusz
11-06-2010, 20:47
Oto obiecane zdjęcia kafli, które zakupiliśmy ostatnio.

Takie będą w łazience na podłodze (myślę, że będą pasowały do grafitu z czerwienią):
455751

A takie wybraliśmy do kuchni na ściany:
455752

Na zdjęciu wyszły odrobinę ciemniejsze, niż są w rzeczywistości.

Mariusz pomału składa mebelki.
Na razie tylko dla celów użytkowych - na czymś normalnym przecież musi stać telewizor.
Więc stoi sobie na takim stoliku:
455753

A do kompletu jest identyczny barek:
455754

Jak widać na załączonej fotce, jest jeszcze otoczony różnymi przypadkowymi narzędziami, potrzebnymi Mariuszowi do codziennej harówki.
Do tego zestawu mamy jeszcze witrynkę, z półkami podświetlanymi ledami, ale leży sobie w częściach i czeka na lepsze czasy.

Kąpiel przy świecach ma swój urok, ale na dłuższą metę funkcjonowanie w ciemnej łazience bywa uciążliwe.
Więc ostatnio zawisł na ścianie jeden z dwóch nowonabytych kinkietów.
Zaznaczam, że na razie tylko dla celów użytkowych. ;)

Tak wygląda:
455755

Nie na darmo ciągle podkreślam, że większość wyposażenia naszego domku ląduje w nim na razie tylko tymczasowo, do celów użytkowych.
Często mam obawy, że co poniektórzy zaglądający tu "czytacze" zaczną nas podejrzewać o brak wszystkich klepek.
I to nie tych na podłodze, ale tych w głowie.
No bo: prawie tu już mieszkamy, ja jeszcze dorywczo, Mariusz - na stałe.
Nie mamy jeszcze zamontowanej podbitki, a na wykończenie czekają boczne trójkąty na domku.
Nie mamy zamontowanych do końca rynien i woda deszczowa leje się czasem strumienami po postawionej tymczasowo desce, która ma za zadanie hamować jej nieprzewidywalną siłę, zwłaszcza w czasie ostatnich siarczystych ulew.
Jedziemy na tymczasowym prądzie i nie jest to łatwe, bo przynosi za sobą jednak jakieś ograniczenia.
Tkwimy pod niepomalowanymi sufitami, spożywamy posiłki na roboczym stole, w niepomalowanym pokoju.
Śpimy na łóżku zbitym tymczasowo z desek.
Gotujemy na gazowym promienniku, co naprawdę nie jest prostym zadaniem.
Ale za to kąpiemy się w wannie, w autentycznej, płynącej naszymi rurami ciepłej wodzie.
Podziwiamy zasadzone w skrzynkach kwiatki na okiennych parapetach, siedzimy przy kominku, który nie ma jeszcze wykończonej obudowy.
Oglądamy telewizję na wielkim 40 calowym telewizorze z własnej anteny satelitarnej.
Więc jesteśmy nietuzinkową mieszanką chęci posiadania luksusu, z chęcią pomieszkiwania w chatce bez względu na warunki, które tu mamy.
Myślę, że jest to niecierpliwa potrzeba realizowania naszego pragnienia posiadania domku, ogromna chęć przełożenia marzeń na rzeczywistość.
To jest nasza przyszłość, przegadaliśmy o niej niejeden zimowy wieczór.
Tak więc w końcu nadszedł czas na nasze prawdziwe życie.
A poza tym..
No po prostu - jesteśmy chyba jednak lekko zakręceni.
Pozytywnie zakręceni.
Ale takich siebie lubimy i już...
:wiggle:

Iwona i Mariusz
15-06-2010, 19:47
No i się porobiło!
Znowu mam zaległości w pisaniu, ale gdyby doba miała nawet 60 godzin - to i tak byłoby ich dla mnie za mało.
Trochę się w Bukowej Chatce od ostatniego czasu zmieniło.
Przede wszystkim - w kuchni przybyła lodówka.
Wreszcie można prawie normalnie funkcjonować, nasze żołądki odetchnęły z ulgą..
455756

Mariusz dopieszcza obudowę kominka.
Ale nawet nie jestem zazdrosna :)
455757

Wieczory "przy kominku":
455758

Taką temperaturę w salonie pokazywał w ostatnie upalne dni, nasz pokojowy "pokazywacz ciepła":
455759

No i tym cudeńkiem też muszę się pochwalić.
Tak mnie powaliła jego uroda, że kupiłam go Mariuszowi w prezencie, ponieważ bardzo lubi kaktusy.
Więc to właściwie On powinien się pochwalić:
455760

Noc goni dzień i odwrotnie.
Praca, powrót do domu, krótki pobyt na starych śmieciach i.. Bukowa Chatka.
Tak wygląda mój powszedni dzień.
W międzyczasie jakieś pranie, pośpieszne zakupy i bezustanne ziewanie, które z pewnością niedługo porozrywa mi szczęki. ;)
Ale jeszcze troszkę, już całkiem niedługo, będę wracać już tylko tu, tylko tu zasypiać i tu się budzić.

Iwona i Mariusz
15-06-2010, 20:35
Mamy już także super nowoczesną szafę.
Na razie wystarcza na parę moich fatałaszków. :)
455761

Malują się (ręką Mariusza) deski na podbitkę:
455762

W minioną upalną sobotę kończyłam mycie okien i upiększanie parapetów kwiatkami.
Okno w jadalni:
455763

W kuchni:
455764

Ostatni weekend spędziliśmy pracowicie.
Ja szorowałam okna (czyszczenie szyb pochlapanych tynkiem elewacyjnym - to szok dla opuszków palców i paznokci, a niestety nie umiem tego robić w rękawiczkach).
W niedzielę chowałam wstydliwie po kieszeniach paznokcie zdarte do granic możliwości.
Ale za to jakie piękne i czyściutkie mam okienka. :D
I ile przyjemności sprawia teraz oglądanie świata przez czyste szyby, udekorowane kolorowymi roślinkami.
Więc po tych pełnych wrażeń zmaganiach ze ścierą - samą przyjemnością był już taniec z zieloną konewką.
Co widać na załączonym obrazku: :)
455765

Iwona i Mariusz
16-06-2010, 20:58
Wczoraj zapomniałam napisać, że w naszej chatce nastał kres egipskim ciemnościom.
Oprócz kibelka, łazienki i warsztatu Mariusza - mamy już także normalne światło w jadalni i w naszej tymczasowej sypialni, czyli w sypialni gościnnej.
Do łóżka wchodzę już bez latarki: :)

455766

Lampa (będą dwie takie same) w jadalni nad stołem, którego jeszcze nie ma: ;)
455767

Od poniedziałku w naszym domku ostro działa Pan Marek, czyli spec od kuchni i kafli.
I, jak widzę, robota pali mu się w rękach.
Przez niecałe dwa dni zrobił całkiem sporo, bo:
1. wykafelkował podłogę w kuchni.
2. położył kafle w kuchni na ścianach, pomiędzy szafkami.
3. zrobił sporą część ścian w łazience.
Zamówione są także fronty do kuchennych mebli i mają być lada dzień.
Więc tylko patrzeć, jak będziemy mieli normalnie funkcjonującą kuchnię.
Już wczoraj Mariuszek pokonywał kilometry do Wrocławia, żeby przywieźć z naszego wypożyczonego garażu niezbędny do zamontowania sprzęt kuchenny, w postaci kuchenki i zmywarki. Jeszcze po drodze, biedaczek, złapał "kapcia" w przyczepce.
Uff, życie bywa czasem pod górkę.

Kuchnia z wczoraj:
455768

455769

Bardzo jesteśmy zadowoleni z wyboru kafli na podłogę do kuchni.
Prezentują się świetnie i doskonale będą współgrać z graniczącymi panelami.

A tak wczoraj wyglądała łazienka:
455770

Jestem oczarowana zestawieniem kolorów.
Jest dokładnie taki, jaki sobie wymarzyłam.

Dzisiaj dopołudnia moja druga połówka, w zaprzyjaźnionej hurtowni, urządziła sobie polowanie na fugi.
No i sami wiecie: facet pojechał dobierać kolory. :eek:
Uff, kupił (chwała Mu za to)... beżową. Ok, będzie potrzebna do kuchni.
Ale czerwonej i granatowej - nie ma!!!
Według Jego relacji żaden odcień czerwieni nie pasował do naszych kafli.
A granatu nie ma wcale (czy szary i grafitowy, to to samo co granatowy?)..
Pozostaje mi tylko wierzyć w Jego męską umiejętność rozróżniania kolorów.
Przez telefon usłyszałam głos pełen zniecierpliwienia i zniechęcenia.
Cyt. "Ty to musisz załatwić, Kochanie. Ja się do tego nie nadaję.
Dla mnie zielony, to zielony, a granatowy, to granatowy i... już!" Koniec cytatu.
Hurrra, przydam się wreszcie do czegoś użytecznego w sensie budowlanym!

Teraz siedzę znowu na starych śmieciach, w blokowisku znaczy się.
A Mariusz z moim braciszkiem demolują w sensie pozytywnym nasz domek, a raczej już skończyli demolkę, bo z rozmowy telefonicznej, jakieś pół godziny temu dowiedziałam się, że na dzisiaj finito, teraz będą jeść, ucztować i.. odpoczywać.
Czemu mnie tam nie ma??? :evil:

Iwona i Mariusz
21-06-2010, 20:59
Weekendy w Bukowej Chatce mijają tak błyskawicznie, jak uderzenie pioruna.
Ani się obejrzałam, jak znowu zrobił się poniedziałek, więc czekała mnie kolejna pobudka wczesnym rankiem i wycieczka do Wrocławia do pracy.
Ale na szczęście ostatni raz, przynajmniej na razie.
Od jutra zasłużony, ciężko wypracowany, dwutygodniowy, zaległy urlop. :wave:

Ostatnie dni spędziliśmy przyjemnie i jak zwykle, w miłym towarzystwie.
W sobotę dopołudnia myłam ostatnie dwa okna, na szczęście te najmniejsze, od łazienki i od spiżarki, bo moje paznokcie nie wytrzymałyby chyba dłużej takiej porcji męczarni, jaką zaserwowałam im w ostatnim czasie.
Wyglądają mizernie i błagają o litość oraz odrobinę wyrozumiałości i szacunku. :)
Posadziłam też kwiatki do ostatnich skrzynek.
W ocenie naszych sobotnich gości, domek z udekorowanymi parapetami wygląda urokliwie (zacytowałam to miłe określenie). ;)

Okno od łazienki:
455771

I od spiżarki (wiem.. wiem, że wygląda tak samo, ale tak właśnie miało być):
455772

Mariusz realizował swoje niezwykłe umiejętności w łazience, ponieważ zgodnie z sugestią naszego wykonawcy od kafli, przeniósł doprowadzenie wody na inną ścianę.
Zmieniliśmy koncepcję miejsca usytuowania wannowej baterii, w związku z tym trzeba było to zrobić.
A ponieważ jesteśmy parą celującą w wymyślaniu różnych dziwnych koncepcji i nowatorskich pomysłów, instalacja wymagała niewielkich przeróbek.

Również w sobotę, równolegle z nami pracował nasz Pan Marek.
Wyczarowywał konstrukcję pod stojące szafki kuchenne.
Kuchnia wygląda coraz piękniej, tylko zrobiła się jakby odrobinę mniejsza. :rolleyes:

Tak wygląda teraz:

455773

455774

Jutro jadę do Bukowej Chatki - na razie na kilka chwil złapania urlopowego oddechu.
I kompletnie nie mam koncepcji na przeprowadzkę.
Nie jestem ani spakowana, ani nawet nie mam pomysłu w jaki sposób to zrobić.
Rulon wielkich śmieciowych worków, walizka i dwie torby oraz trzy podejrzanie wyglądające kartony - chyba nie dadzą rady temu wszystkiemu co nagromadziłam w swoim M-2 przez ostatnie lata.
Ta przeprowadzka cieszy mnie i.. jednocześnie przeraża.
Więc (wiem, że nie zaczyna się zdania od więc, ale jakoś tak..) ..
Więc.. na razie mam zamiar odetchnąć głęboko świeżym wiejskim powietrzem, nacieszyć się chwilę nieobecnością budzika i posłuchać rannego piania koguta.
A potem.. się zobaczy.
Myślę, że coś wymyślę :).
Mam nadzieję, że przy wydatnej pomocy mojego ślubnego, który w znajdowaniu różnych rozwiązań w niecodziennych i skomplikowanych sytuacjach - jest po prostu jedyny i niezastąpiony.

Iwona i Mariusz
24-06-2010, 21:05
No i siedzę sobie na Bukowych Włościach już drugi dzień.
Wczorajszy dzień był lajtowy - tak, jak chciałam.
Spanko, trochę odpoczynku, jakieś drobne zakupy, żeby zapełnić lodówkę.
Za to dzisiaj trochę już się fizycznie wykazałam.
Mariusz pojechał służbowo do Wrocka - ja kontynuowałam rozpoczęte kiedyś malowanie drzwi wewnętrznych bezbarwnym lakierem.
Praca - miodzio, uwielbiam machanie pędzlem. ;)

Pochwalę się, jak obecnie wygląda kuchnia.

Przybyła konstrukcja pod górne szafki - jamniki:
455775

455776

I obudowa do szafki cargo (hurra):
455777

Odebraliśmy też dzisiaj nasz nowy nabytek (stary już się solidnie wysłużył):
455778

Wypróbowaliśmy go nawet późnym popołudniem.
Sprawdził się w 100% i wyczarował nam wspaniałą karkóweczkę.
Do tego zaserwowaliśmy sobie fasolkę szparagową z młodymi ziemniaczkami. :stirthepot:
Mniam.. mniam..

Iwona i Mariusz
24-06-2010, 21:48
Przeżyłam dzisiaj rano chwilę grozy.
Ale tylko chwilkę.
Kiedy malowałam drzwi w głębi domku, nagle usłyszałam pukanie do drzwi tarasowych.
Byłam oczywiście sama.
Wyjrzałam zza winkla i zobaczyłam stojącego za szybą mężczyznę.
Trochę struchlałam, ale człowieczek wyglądał niegroźnie, uśmiechał się i od razu zaczął przepraszać, że przeszkadza.
Przyszedł do nas, bo widział domek z daleka, a ponieważ mieszka w pobliżu i szuka projektu małego domku dla swojej córki - pozwolił sobie przyjść i zajrzeć, bo domek bardzo mu się podoba.
I w finale spędziłam kilka sympatycznych chwil ze starszym panem, który pooglądał, popodziwiał, pochwalił i na odejściu życzył, żeby dobrze nam się tu mieszkało.
Uff - strach miał wielkie oczy. :eek:

Mariusz zrealizował już częściowo w łazience, nasz pomysł ze świecącymi w kaflach ledami.
Na razie to tylko przymiarka i jeszcze niedokończone dzieło, ale już wygląda niesamowicie.
Świecące pomiędzy grafitowymi kaflami ledy, wyglądają jak gwiazdy na ciemnym niebie.

455779

A tu w zbliżeniu (w kaflach, jak w lustrze odbija się kucająca Iwonka) :):
455780

Jutro kolejne działania.
Przyjeżdża ponownie nasz Pan Marek od kuchni i będzie działał dalej.
Mam cichą nadzieję, że na weekend będę już miała czynną kuchenkę i zlewozmywak.
Skończy się zmywanie naczyń w wannie, co przy większej ich ilości doprowadza mnie do bólu pleców i wykrzywienia kręgosłupa. ;)
Tym bardziej, że jutro jadę do Wrocka i przywożę sobie na kilka dni swoją wnusię, która po odebraniu szkolnego świadectwa będzie wreszcie miała możliwość spędzenia kilku chwil w wiejskich klimatach. :D
I chciałabym móc już pichcić dla nas jakieś żarełko na normalnej gazowej kuchence i zmywać gary w normalnym kuchennym zlewozmywaku.
Nooo... taka jestem wygodnicka mieszczucha.
Skażona cywilizacją białogłowa. :p
Ech...

Jeden wniosek nasuwa mi się sam, po tych zaledwie dwóch dniach spędzonych w Bukowej Chatce.
Urlop na wsi, to piękna sprawa.
Nawet nie chce mi się jechać na stare śmieci, pakować, sprzątać tam itd.
Może ktoś zna jakieś pracowite, ale bezrobotne krasnoludki, które uwielbiają przeprowadzki?
Chętne do pracy skrzaty proszę o kontakt telefoniczny z numerem *********. :lol2:

Iwona i Mariusz
27-06-2010, 21:09
Specjalnie dla Amelki!
Zdjęcia o które prosiła w komentarzach, z holu na jadalnię.
Pokazują, że dostawione przez nas okno w jadalni, było po prostu niezbędne. :)
Pozdrawiam Cię, Amelko!

455781

455782

Iwona i Mariusz
27-06-2010, 21:35
Prace wewnętrzne w naszym domku postępują teraz w błyskawicznym tempie.
Zwłaszcza w kuchni przez miniony piątek i sobotę wiele się działo.
Ale najpierw kończyła się elewacja, a właściwie jej część, bo na dół domku kładziony był tynk mozaikowy.
Oczywiście kładł go nasz budowlaniec, przy wiernym kibicowaniu mojej wnusi, która spędza wakacje na wsi:
455783

Zostały jeszcze do zamontowania rury spustowe od rynien, ale to za tydzień.
Tynkowanie jest czasochłonne i zajęło naszemu budowlańcowi sporo czasu, a i upalna pogoda nie sprzyjała intensywnej pracy. ;)
Więc reszta robót została odłożona na później.

A tak moje wnusiątko spędza wolny czas.
Szaleje na łonie natury:

455784

455785

Ma nawet nową koleżankę, dziewczynkę od sąsiadów, z którą spędza cały wolny czas:

455786

455787

To najlepszy dowód na to, że nadeszły wakacje !!!

Iwona i Mariusz
27-06-2010, 21:44
W sobotę ponownie odwiedzili nas rodzice.
Od ich ostatniej wizyty minęło trochę czasu, więc podziwiali wszystkie zmiany i postęp prac.
Napiszę krótko - bardzo im się podobało.
Chodzili, podziwiali - a tato Mariusza pstrykał pamiątkowe zdjęcia.

Między innymi to, na którym jesteśmy z Mariusza mamą, na tle kuchennego okna:

455789

Urlop, to jednak cudowny i niepowtarzalny wynalazek ludzkości. :D

Iwona i Mariusz
28-06-2010, 22:03
Po ostatnich upalnych dniach - nastają piękne, księżycowe noce.
Łysek świeci nam prosto w okna od sypialni tak mocno, że niepotrzebne jest światło, aby trafić do łóżka. :)
Ale też widok jest piękny i niesamowity.
Nad ciemnym lasem wieczorem pojawia się wielka, świecąca kula.
Po prostu wynurza się powoli zza drzew i budzi zachwyt swoim rozmiarem i nieziemskim światłem.

Tak wygląda co wieczór:
455791

Moja wnusia, zgodnie z wakacyjnymi trendami - szaleje iście po wiejsku.
Tu buszuje w zbożu razem z koleżanką:
455792

Świetne zdjęcia zrobiła moja córcia, będąc u nas ostatnio z sobotnio - niedzielną wizytą.

Moje biało - różowe pelargonie pnące - w zbliżeniu:
455793

A tu czerwone z sąsiedniej skrzynki:
455794

A tu już my z Mariuszem w naszej kuchni.
Mariusz montuje okap nad kuchenką (ja się przyglądam):
455795

Nasza kuchnia jest już skończona na 90%.
Brakuje jeszcze tylko części szafki cargo (czekamy na metalowe wnętrze) i jednej szafki wiszącej koło okapu (bo to był nasz pomysł na ostatnią chwilę).
No i wiadomo, jeszcze reszta oświetlenia, malowanie, instalowanie wszystkich upiększaczy i przydatnych akcesoriów.
Ale to już, jak mówi Mariusz, sama przyjemność.
Zamontowana jest kuchenka, okap, zlewozmywak, zmywarka.
Wszystko działa rewelacyjnie i bez zastrzeżeń.
Wreszcie można w kuchni normalnie funkcjonować, nie bawiąc się w zbytnią gimnastykę i pomysłowość.
Jednak działająca w pełni kuchnia, to podstawa normalnego bytowania.
Jutro zrobię parę zdjęć i zamieszczę w dzienniku na pamiątkę dla potomnych.

Iwona i Mariusz
28-06-2010, 22:07
Dzisiaj Mariusz malował sufit w gościnnej sypialni, ja w tym czasie byłam na wyczerpującej wycieczce we Wrocławiu.
Ze swojego starego mieszkania usiłowałam, razem z wnusią, wytargać jakieś drobiazgi do samochodu.
Powiedzmy, że była to pierwsza próba mojej przeprowadzki.
Uważam, że nieudana, bo po naszym kilkakrotnym maratonie z chałupki do windy i na dole z windy do auta (biegałyśmy tak chyba z sześć razy) - z mieszkania niewiele ubyło.
Jeśli dalej będę działać w takim tempie - nie przeprowadzę się do grudnia. :-x
Tym bardziej, że nie bardzo mi się chce tam jeździć - zrobiłam się przez te kilka dni prawdziwą wieśniaczką.
Denerwują mnie zatłoczone ulice, korki i hałas za oknem.
I pomyśleć, że przez tyle lat byłam zdeklarowanym mieszczuchem. :D

Iwona i Mariusz
29-06-2010, 21:28
Za nami kolejny pracowity dzień.
Przesadzanie przywiezionych ze starego domku kwiatków, sprzątanie i układanie drobiazgów w kuchni - to moje dzisiejsze osiągnięcia.
Poza tym po raz pierwszy zrobiłam normalny obiad, na nowej kuchence w nowej kuchni. :)
Mariusz, jak zwykle, zajął się cięższymi pracami.
Malował ponownie sufit w gościnnej sypialni i po południu pomalował jedną ścianę na wybrany przez kobietki kolor.
Gościnna sypialnia będzie w oranżach, kupiłyśmy z wnusią dwa wiaderka Dekoralu w dwóch różnych odcieniach tego koloru.
Jeden (ten jaśniejszy) wyszedł bardzo ładnie, ale jednak trzeba będzie jutro pociągnąć ścianę farbą jeszcze raz.
Bardzo jestem ciekawa tego ciemniejszego odcienia pomarańczu, na razie w pokoju zrobiło się jasno, ciepło i słonecznie, a poza tym farba ma fantastyczny, słodki zapach.

Tak Mariusz wykazywał się przy szpachlowaniu ścian:
455796

455797

Mniej więcej w tym samym czasie Nikola dostała bojowe zadanie - gruntowała obudowę kominka.
To tak dla zabawy, żeby znaleźć jej jakieś zajęcie: ;)
455798

455799

455800

No i poza tym mieliśmy dziś przemiłych gości, Mariusza znajomych, którzy wpadli obejrzeć nasz wspólny dorobek.
Niestety, byli króciutko, ale zdążyli pooglądać nasze domostwo i pochwalić nas za tempo i determinację. :)
Pocieszająca rzecz na obecne upały - w domku jest chłodno, przyjemnie i w ogóle nie odczuwa się panującego na zewnątrz skwaru.
Być może wynika to z faktu, że domek jest jeszcze świeży, nienagrzany i mamy świadomość, że w przyszłym roku może nie być już tak komfortowo.
Ale póki co, dajemy radę i jesteśmy, jak zwykle, pełni dobrych myśli.
Mój wniosek na chwilę obecną:
jeśli pesymistka spotka na swojej życiowej drodze optymistę - z pewnością wyjdzie z tego optymistyczny związek. :D

Iwona i Mariusz
29-06-2010, 22:00
Nowa kuchnia cieszy nas ogromnie.
I to nie chodzi tylko o to, że wszystko jest nowe i pachnące, że wszystkie sprzęty są jeszcze nie tknięte upływem czasu.
Bardziej cieszy nas to, że wreszcie jest przestrzeń, dużo miejsca na blacie, wiele szafek, półek, szuflad i wszystko mieści się w nich swobodnie i bezproblemowo.
A poza tym jest dokładnie taka, jak chcieliśmy i jej widok oraz funkcjonalność uszczęśliwia nas bardzo.
Brakuje jeszcze szafki cargo, kompletnego oświetlenia i paru drobiazgów dopieszczających całość, ale i tak jest pięknie.

Widok na okno (dlatego zdjęcie wyszło trochę ciemne):
455801

Prawa strona kuchni, widok na szafki - jamniki i blat:
455802

Dalej prawa strona - dolne szafki i szuflady oraz kawałek podłogi:
455803

Rzut na całą prawą stronę:
455804

I jeszcze krok do tyłu:
455805

Jutro ponownie jadę do Wrocławia uskuteczniać dalszą przeprowadzkę.
Aż mnie niechęć ogarnia na samą myśl o taszczeniu tobołów w taki upał.
Ale wiem, że muszę przez to przejść.
Potem będę już tylko cieszyć się z wykonanej roboty i delektować faktem, że Bukowa Chatka jest już moim prawdziwym i jedynym domem.

Iwona i Mariusz
30-06-2010, 21:28
Zmęczona jestem i upałem i pseudoprzeprowadzką.
Przy wydatnej pomocy Nikoli wyniosłyśmy znowu ze starego domu trochę gratów do auta.
Widać już parę pustych półek w szafkach, przerzedzoną łazienkę i kuchenne szafki.
Już mi trochę lepiej, niż ostatnio, chociażby ze względów wizualnych.
Opróżnione na starych śmieciach szafki - działają jednak mobilizująco.
Jeszcze około sto pięćdziesiąt takich rundek - i już wyprowadzę się całkiem. :)

Poza tymi przeprowadzkowymi rewelacjami - nie działo się nic nowego.
Oczywiście u mnie, bo Mariusz działał, jak zwykle.
Upiększał, sprzątał, głaskał i malował.
Wykończyć na cacuś trzeba przecież wszystkie okolice ościeżnic drzwiowych, i to - między innymi - robił właśnie dziś.
Pomalował też drugi raz ścianę w gościnnej sypialni na pomarańczowo i przeciwległą, na której będzie zabudowana szafa - na biało.
Ale zdjęcie będzie jutro - dzisiaj jest już za ciemno.
Montuje także oświetlenie ledowe w kuchni.

No i dzisiejsza nowina.
Miałam dzisiaj telefon z Gminy o możliwości odebrania decyzji o pozytywnym rozpatrzeniu mojego wniosku o nadanie naszej nieruchomości numeru.
Jedziemy jutro odebrać swój nowy adres. :lol2:
Teraz już, jakby nie było, można się zameldować.

A dziś tylko parę zdjęć, które zrobiłam wczoraj około godziny 22 na zewnątrz domku.
Zrobiłabym więcej i dokładniej, ale komary żarły niemiłosiernie.
Nie pozwalały nawet na spokojne trzymanie w rękach aparatu.

Strona północna z wejściem głównym.
Od lewej: kuchnia, spiżarka, drzwi wejściowe, łazienka i warsztat Mariusza (chwilowo pokój Nikoli):
455806

Ten sam widok trochę z boku:
455807

Strona wschodnia - okno w jadalni z widokiem na salon:
455808

I też trochę z boku:
455809

Strona południowa - oświetlone okno tarasowe, obok sypialnia gościnna i następnie nasza:
455810

Jutro lekki relaks - jedziemy do Gminy po odbiór adresu posesji, potem jakieś zakupy na przyjazd weekendowych gości.
Mój zaległy urlop pomału zbliża się ku końcowi.
W przyszły wtorek wracam do pracy.
Nawet nie wiem, kiedy to zleciało - nie zrobiłam połowy z tych rzeczy, które sobie zaplanowałam.
Ale - jak to mówi Mariusz - nikt nie mówił, że będzie łatwo. :D

Iwona i Mariusz
01-07-2010, 21:53
Bielusieńki sufit i jasnopomarańczowa jedna ściana - tak wygląda teraz gościnna sypialnia.
Farba pachnie słodkawo, przypomina mi zapach egipskich kwiatów.
Sama rozkosz!

A tu wrażenia wizualne (jaka szkoda, że komputer nie radzi sobie jeszcze ze zmysłem powonienia):
455811

No i news tygodnia: mamy wreszcie numer posesji! :lol2:
Zawisł już nawet na ścianie elewacyjnej, na razie na części przygotowanej pod drewniane wykończenie:
455813

I w zbliżeniu:
455812

Tabliczka z numerem jest podświetlana ledem, zasilanym z akumulatora ładowanego z ogniwa fotowoltaicznego.
Więc świeci również w nocy i jest energooszczędna, bo nie pobiera prądu z sieci energetycznej (ekologia!).
Noo.. to tyle nowinek na dziś.
Jutro przyjeżdża część mebelków ze starej chałupki, zapełni się już częściowo gościnna sypialnia.
A ponieważ na weekend przyjeżdżają do nas goście - będzie jak znalazł.
Tak więc na dziś - kończę.
Musimy się wyspać - z pewnością jutro czeka nas imprezowanie i nocne czuwanie. :D

:goodnight:

Iwona i Mariusz
08-07-2010, 20:37
Siedzę już w Bukowej Chatce. I to na stałe.
Chociaż większość moich rzeczy jest jeszcze na starym mieszkaniu - zadomowiłam się tu już na dobre i z niechęcią jadę do Wrocławia, oczywiście poza koniecznością odwiedzenia miejsca pracy. :)
Moja ostateczna przeprowadzka kuleje w dalszym ciągu, jakoś nie mogę się zebrać i wywieźć tych wszystkich gratów, które nazbierałam, jak chomik, przez ostatnie lata.
Przeraża mnie wizja pakowania tych wszystkich talerzy, kubeczków, miseczek i kieliszków.
Sterty książek zostawiłam na koniec, chociaż ostatnio doszłam do wniosku, że i tak - wcześniej, czy później - muszę je stamtąd zabrać.
Płyty, kasety, jakieś nikomu niepotrzebne bibeloty czekają na swoją kolejkę na wywózkę, a ja patrzę na to wszystko z przerażeniem w oczach i zastanawiam się, dlaczego nikt jeszcze nie wymyślił sposobu na sprawną i niestresującą, automatyczną przeprowadzkę.
Pewnie, gdyby tak się stało - dostałby Nobla, jak nic.
Rekompensatą za te moje spędzające sen z powiek myśli, jest teraz codzienna perspektywa powrotu po pracy nie do starej chałupki, ale do nowego domu.
Drogę powrotną, trwającą około 20 minut dłużej, niż kiedyś, pokonuję z radością w sercu i prawie śpiewem na ustach.
Jaka to radość wracać tam, gdzie ziszczają się marzenia.
Domek pięknieje - pomału, ale sukcesywnie.
Ciągle robi się łazienka. Niestety, nie w takim tempie, jakbyśmy sobie życzyli, ale nasz dzielny Pan Marek pracuje jednocześnie w dwóch miejscach i przyjeżdża do nas z doskoku.
Ale jeśli chce się mieć sprawdzonego fachowca - warto czasem poczekać.

Kafelki "kładą się" na kolejnych ścianach:
455814

Mariusz dalej tańczy z pędzlem w małej sypialni:
455815

Szafka cargo znalazła się już na swoim miejscu:
455816

455817

Wiem, że się powtarzam, ale...
Jest po prostu pięknie !!!

Iwona i Mariusz
08-07-2010, 22:01
Przed ostatnią weekendową wizytą naszych gości, naszło mnie nagle (nie ukrywam, że za namową Mariusza) na pomalowanie na biało obudowy kominka.
Zawsze lepsza jest choćby biała farba, niż położony łaciaty grunt, który był tam niezbędny, ale nie wyglądał zbyt ciekawie.
Docelowo i tak będzie tam inny kolor, ale w białej oprawie kominek wygląda teraz czyściej i po prostu ładniej.

Właśnie tak:
455818

455819

W sobotę zjawił się ostatni raz nasz budowlaniec i kończył swoje dzieło.
Położył do końca tynk mozaikowy i zamocował spusty rynnowe.
Tym samym zakończył swoje dzieło, pożegnaliśmy się ostatecznie i podziękowaliśmy pięknie.
Spokojnie możemy Go polecić każdemu, kto chciałby budować się w okolicach Wrocławia.
Wystawimy wtedy jak najlepsze referencje.

Teraz domek od strony wejścia głównego wygląda tak:
455820

A moje wolne już się skończyło.
Od wtorku znowu pracuję i teraz czekam na swój właściwy urlop - myślę, że gdzieś pod koniec sierpnia.

W niedzielę odwiedzą nas kolejni goście, tym razem z daleka.
Przyjadą obejrzeć domek, ponieważ przed zakupem projektu Z7, chcieliby zobaczyć go na żywo.
Więc z pewnością czekają nas miłe chwile w towarzystwie miłośników tej chatki.

Na koniec chcę się pochwalić całkiem nowym nabytkiem, który przyjechał do nas dzisiaj.
Stół z sześcioma krzesłami od dawna był naszym marzeniem.
Jest już wreszcie, stoi sobie w jadalni i wygląda imponująco.
Pasuje do wystroju kuchni i deski nad kominkiem.
Bardzo, bardzo nam się podoba.
Jest masywny i solidnie wykonany, mam nadzieję, że będzie się spisywał tak doskonale, jak wygląda:
455821

455822

A my wreszcie będziemy konsumować różne pyszności w prawie niebiańskich warunkach.
:popcorn:

Iwona i Mariusz
17-07-2010, 18:43
Minęło trochę czasu, odkąd byłam tu ostatni raz, ale panujące na zewnątrz upały nie tylko odbierały wszelką chęć do pisania, ale też prawie uniemożliwiały normalne funkcjonowanie.
Piszę o tym w czasie przeszłym, choć dopiero dzisiaj po południu skwar trochę odpuścił.
Spadło wprawdzie tylko parę kropli deszczu i zagrzmiało gdzieś w oddali, ale powiało trochę mniej upalnym wiatrem i dzięki temu zrobiło się lekko znośniej.
Przez ten miniony czas nazbierało się trochę nowinek.
A więc ruszyły prace w małym kibelku.
Leżą już kafle na podłodze, ściana też uśmiecha się na pomarańczowo.
Naszemu glazurnikowi zostało jeszcze wykończenie przy drzwiach i zafugowanie ścian.
Resztę, w postaci zabudowy tylnej ścianki, będzie robił... No kto?
Oczywiście - Mariusz. :)
455823

Łazienka też nabiera coraz bardziej wymarzonego przez nas wyglądu.
Najpierw zabudowywała się wanna i urósł murek, który będzie oddzielał wannę od kibelka (wszystko to rękami Mariusza):
455824

W międzyczasie, już rękami naszego fachowca, fugowały się łazienkowe ściany:
455825

Potem pod podłogowymi kaflami zniknęło ogrzewanie podłogowe:
455826

A tak to wyglądało jeszcze przed okaflowaniem wanny:
455827

Pomału (choć nie w żółwim tempie), ale suniemy ciągle do przodu.
Już teraz nie spieszymy się tak bardzo.
Można już mieszkać, a to było dla nas najważniejsze.
Niestety, moja ostateczna przeprowadzka utknęła na razie w martwym punkcie.
Samo wyobrażenie sobie, że mogłabym taszczyć to wszystko w te niemiłosierne upały, przyprawiało mnie o słoneczny udar.
Ale siedzę już na stałe w Bukowej Chatce i to jest extra.
:lol2:

Iwona i Mariusz
17-07-2010, 22:35
Kuchnia przechodzi kolejne kosmetyczne metamorfozy.
Każde dopieszczenie, dogłaskanie - to niesamowita frajda.
Cieszymy się tymi zmianami, jak dzieci nowymi zabawkami.
Wykańczanie poszczególnych pomieszczeń, jest równie ekscytujące, jak samo budowanie.
A nawet przyjemniejsze.
Każde uruchomione nowe światełko, każda dogłaskana półeczka, czy pomalowana ściana - to przyśpieszone bicie naszych bukowych serc, radość dla oczu i spokój dla dusz.

W kuchni przybyła półeczka koło okapu:
455828

A pod szafkami ledowe oświetlenie blatu (dzieło Mariusza, chyba nikt nie ma wątpliwości :)):
455829

W międzyczasie przywieźliśmy także, zakupiony dawno temu, narożnik do salonu.
Wprawne oko "oglądacza" dostrzeże - rozłożone w popołudniowym odpoczynku - ciało mojego ślubnego.
Ma już na nim swoje ulubione miejsce, swój kącik do relaksu.
Widać nawet przysypane cementowym pyłem męskie kolana. ;)
Pewnie dlatego leży na białym ręczniku:
455830

W gościnnej sypialni swój docelowy kolor posiada już także ściana naprzeciwko okna.
Zgodnie z założeniami - intensywna pomarańcza, czyli "indiańskie lato" z Dekoralu:
455831

A tu ten sam obrazek, tylko uchwycony przez okno, z tarasu:
455832

Czyż może być większe szczęście, niż takie właśnie widoki?

Iwona i Mariusz
29-07-2010, 22:53
Na komentarz Amelki umieszczony w Waszych opiniach:
"Iwona nie przesadzaj, proszę Cię. Odezwij się w końcu." - po prostu nie mogę nie zareagować.
Więc się odzywam. :)
Żyjemy, jesteśmy cali i zdrowi, tylko..
No właśnie, cierpimy na chroniczny brak czasu.
Zwłaszcza ja, bo dopóki mieszkałam na starych śmieciach, jakoś pchałam ten życiowy wózek.
W Bukowej Chatce tylko bywałam, więc zdarzały się wieczory, kiedy jako słomiana wdowa miałam czas na napisanie choć kilku słów.
Odkąd jestem na stałe w naszym nowym domku, nie mam dosłownie na nic czasu.
I nie będę się tłumaczyć tym, że później wracam do domu, bo ta różnica w czasie, biorąc pod uwagę dojazd, jest naprawdę niewielka.
Ale tu jest ciągle coś do robienia i to teraz przyszedł już czas na takie prace, w których i ja mogę się wykazać.
Ciągłe sprzątanie, układanie, segregowanie, niekończące się rozmowy na temat zagospodarowania i rozmieszczenia poszczególnych mebli, czy przedmiotów codziennego użytku, jest bardzo czasochłonne.
A potem szybciej, niż się spodziewam nadchodzi wieczór, powieki zamykają się same, albo przed telewizorem, albo w wannie i kiedy pomyślę sobie, że rano znów czeka mnie wczesna pobudka - uciekam do łóżka.
No tak..
To tyle mojego usprawiedliwienia, może mętnego, ale jak najbardziej prawdziwego. ;)
A u nas?
Wprawdzie wielkich nowin nie ma, ale prace jak najbardziej posuwają się naprzód.

Na początek wspomnę może tylko o wizycie (jakiś czas temu) kolejnych miłych gości, zwolenników budowania Z7, którzy pewnej upalnej niedzieli, zawitali do nas z daleka w celu rekonesansu po naszych bukowych wypocinach.
Podobało im się bardzo i wbrew opinii naszych poprzednich gości, którzy nie polecali takich wizyt (i oczywiście żartowali), nasi ostatni goście stwierdzili, że takie oględziny, zanim zacznie się budować swój podobny domek, są jak najbardziej wskazane.
Podobał im się pomysł z dodatkowym kibelkiem, a także z poszerzeniem salonu i zgodnym chórem stwierdzili, że choć domek z zewnątrz wydaje się niewielki, w środku jest całkiem sporo pomieszczeń i dużo miejsca na zrealizowanie swoich zamierzeń.
Aniu i Darku!
Pozdrawiamy Was serdecznie (Mamę także) i życzymy pomyślności w realizowaniu tego pięknego marzenia, jakim jest budowanie własnego domu.

A w naszej chatce dzieje się, oj dzieje.. :)
Przede wszystkim zmieniła się łazienka.
Zdjęcia, które przygotowałam już jakiś czas temu, nie są już niestety aktualne.
Na dzień dzisiejszy postęp prac w tym pomieszczeniu jest oczywiście znaczniejszy, ale nie mam jeszcze zrobionych fotek.
Ale tak robiła się łazienka.

Wykafelkowana obudowa wanny:
455834

Zawisło też lustro z kinkietami:
455835

W chwili obecnej pomalowany jest sufit, wiszą już mebelki, zamocowany jest parawan prysznicowy do wanny, zainstalowana jest umywalka i kibelek oraz przybyło kompletne oświetlenie.
Łazienka jest w tej chwili naszym najpiękniejszym pomieszczeniem, podoba nam się bardzo. :lol2:

Na zewnątrz domku przybyła także ta część elewacji, która składa się z dekoracyjnych desek.
Zrobiona ręcami Mariusza, wygląda tak:
455836

455837

A tu jeszcze inne ujęcie (zresztą identyczne, jak na moim nowym avatarku):
455838

Przybyła nam też prądowa skrzynka, ale o tym... jutro.
Idę :sleep:
Dobranoc............

Iwona i Mariusz
31-07-2010, 19:38
Tak jak pisałam ostatnio, przybyła nam prądowa skrzynka.
Pewnego pięknego dnia zjawili się na naszej drodze panowie z piękną kopareczką, wykopali nią rów i położyli prądowy kabelek.
Było to około tydzień temu, więc jeszcze mniej więcej dwa tygodnie (tyle trwa sfinalizowanie sprawy) i powinniśmy już mieć własny, docelowy prąd.
Jednak widok własnej skrzynki energetycznej na działce budzi niebywałą radość.
455839

Przy okazji okazało się, że graniczące z naszą drogą dojazdową pole, na którym pięknie rośnie sobie zboże, zostało zagospodarowane trochę za daleko i przy okazji kopania rowu panowie z Energetyki, pod dyktando geodety, zmniejszyli trochę jego rozmiary i jednocześnie, tym samym, poszerzyła się znacznie nasza droga.
No i dobrze! :)
Mamy prawie nową drogę, bo i szerszą i - przy okazji - wyrównaną.
455840

455841

A teraz coś z innej beczki.
Swego czasu, czyli parę dni temu, przeżyłam chwile grozy w jednym z pokoi, a konkretnie w warsztacie Mariusza.
Ale najpierw muszę uświadomić czytających, zwłaszcza tych, którzy nie znają mnie osobiście, że odkąd pamiętam, panicznie i wprost chorobliwie brzydzę się, a może raczej (nie bójmy się prawdy ;)) boję, wszelkiego latającego stworzenia, poczynając od komara, a kończąc na ogromnych i przerażających przedstawicielach tego podejrzanego półświatka.
Niestety - w miejscu, w którym mieszkamy obecnie, tzn. na skraju wsi :D, pełno jest tych latających potworów, zwłaszcza wieczorem, kiedy zapali się światło.
Mam świadomość, że dla tych fruwających wampirów jesteśmy smakowitym kąskiem, bo w pobliżu nie ma żadnej chałupy, więc mają nas, jak na widelcu.
Czas był wielki już się do nich przyzwyczaić i przyznam z ręką na sercu, że poczyniłam w tym kierunku znaczne postępy, ale to co zobaczyłam ostatnio, przerosło moje najśmielsze oczekiwania.
Ale wróćmy do tematu..
Weszłam po coś do tego warsztatu i.. nagle, zza sterty ustawionych tam desek doszedł do mnie jakiś dziwny i głośny dźwięk, jakby trzepot skrzydeł, czy coś w tym rodzaju.
Moja wyobraźnia zaczęła szaleć i podsunęła mi od razu przerażającą wizję jakiegoś latającego potwora.
No i nie pomyliłam się, zza desek wyleciał nagle jakiś straszny batman, a ja pewnie zostałabym mistrzynią świata w sprincie, gdyby tylko ktoś zechciał wtedy zmierzyć czas, w jakim pokonałam odległość dzielącą mnie od salonu i Mariusza.
Okazało się, że nie było to nic strasznego, raczej było zachwycające, ale obejrzałam go spokojnie dopiero na zdjęciach, które pstryknął mu Mariusz, zaintrygowany jego rozmiarem i piękną barwą.
Był to po prostu wielkich rozmiarów świerszcz, ale z pewnością ponadprzeciętny. :rolleyes:
Na zdjęciu jego rozmiar można porównać do wielkości puszki instalacyjnej:
455842

Taaak, życie w Bukowej Chatce bywa pełne niespodzianek. :)

Iwona i Mariusz
05-08-2010, 21:57
No i cóż z tego, że jest dopiero po 22 - giej, jak ziewam już niemiłosiernie i jedyne o czym marzę, to ciepłe łóżeczko i taka sama kołderka. :)
Nie mam kiedy pisać - naprawdę nie mam.
Wieczorami znajduję chwilę czasu na rozkoszowanie się naszym domkiem, spędzamy parę chwil przed telewizorem, trochę pogadamy i potem już tylko koncentruję się na tym, żeby moje szczęki nie puściły w zawiasach, kiedy próbuję stłumić niekończące się ziewanie.
Pomału wykańczamy naszą chałupkę, a właściwie to Mariusz wykazuje się najbardziej.
Ja wychodzę z pracy, robię jakieś drobne zakupy, przyjeżdżam do domku i już jest mniej więcej siedemnasta.
Pichcę jakiś obiad, zjadamy, pozmywam, czasem jakieś pranie, czy inne domowe zajęcia - i już robi się wieczór.
Chociaż, tak po prawdzie, przez ostatnie dwa dni, to Mariusz wykazywał się w kuchni i po przyjeździe do domku czekał na mnie gotowy posiłek.
Ale i tak zawsze jest co robić.
A w domku?
Zmiany są widoczne gołym okiem, ale - odkąd zakończyły swoją pracę wszystkie nasze ekipy - mój Pan Mąż został na placu boju całkiem sam, a jak wiadomo ma tylko dwie ręce i określone możliwości fizyczne, więc walczy sam z tymi wszystkimi drobiazgami, które trzeba przymocować, przybić, przykręcić i co tam jeszcze.
Łazienka pięknieje w oczach, zmienia się w miarę zawieszenia każdej kolejnej szafki i przymocowania każdego kolejnego gadżetu.
Do jej końcowego, stuprocentowego efektu - brakuje jeszcze jakieś, no może około 3 %.
I tak w ostatniej chwili zmieniliśmy koncepcję odnośnie jej wyposażenia.
A mianowicie zdecydowaliśmy, że wywędruje z niej pralka, która psuje nam wizualnie końcowy efekt.
Przeniesiemy ją najprawdopodobniej do małego kibelka.
W związku z tym byłam dziś dokupić jeszcze jedną łazienkową szafkę, która zostanie powieszona w miejscu, gdzie pralka stoi obecnie.

Zdjęcia łazienki nie są zbyt aktualne, ale zmienia się ona codziennie.
Obecnie jest jeszcze piękniejsza, ale muszę zrobić kolejne fotki.
Na tych nie widać ścianki z czerwonych kafli, ani czerwonej obudowy wanny.

Tak wyglądała parę dni temu (brak jeszcze wiszących szafek i przypominam, że pralki nie będzie):
455843

455844

455845

455846

455847

A dziś....... przeżyłam chwilę grozy.
Podjeżdżając po pracy pod chatkę zobaczyłam widok, która zaparł mi dech w piersiach, aż zahamowałam zbyt gwałtownie.
Po naszym brązowym dachu skakał sobie jakiś przystojniak i montował tam skomplikowane w wyglądzie rusztowanie.
Poznałam go od razu (która z nas nie pozna swojego własnego męża?) :) i tym bardziej struchlałam.
W wyobraźni zobaczyłam go już oczywiście, leżącego na dole z połamanymi kończynami (tfu, na psa urok) i krew zatrzymała mi się w żyłach.
Okazało się, że mój sprytny małżonek zabrał się za mocowanie konstrukcji pod solary.
Chwała mu za inicjatywę, ale to nie na moje nerwy oglądać Go skaczącego po tej pochyłej powierzchni.
Widocznie mam zbyt wybujałą wyobraźnię, ale myślę, że taka właśnie wyobraźnia przydaje się czasami w przeróżnych, codziennych i niecodziennych sytuacjach. ;)

Iwona i Mariusz
11-08-2010, 22:23
Bukowe nowinki, to:
1. Mamy już oficjalne, telefoniczne zawiadomienie z Energetyki o podłączeniu prądu do skrzynki, teraz czekamy na fakturę, trzeba będzie zapłacić drugą ratę i potem już tylko kopać kabel od skrzynki do domu.
2. Mariusz przerabia wodę i kanalizację w małym kibelku, ponieważ stanie tam nasza pralka.
3. Jednocześnie, kiedy pogoda na to pozwala, montuje na dachu kolektory słoneczne, a myśl o tym, że skacze po tych pochyłościach niezmiennie powoduje moje przerażenie.
4. Postanowiłam nieodwołalnie, że do wykończenia podbitki dachowej zatrudnię jakąś ekipę, bo nie wyobrażam sobie Mariusza balansującego na tej wysokości na zwykłej drabinie (rusztowanie warszawskie odjechało razem z naszym budowlańcem).
5. Drugie moje nieodwołalne postanowienie jest takie, że czas chyba zająć się terenem wokół domku. Mieszkać na razie można w takich warunkach jakie są, a ani się obejrzymy, jak przyjdzie jesień i chciałabym wcześniej posadzić jakieś rośliny, tylko najpierw muszę mieć uporządkowany teren, żeby przynajmniej wiedzieć, gdzie będzie ich docelowe miejsce.
6. Pomyślałam sobie, że jak spiszę to wszystko tutaj, to będę mogła po kolei realizować punkt po punkcie i odhaczać sobie po prostu załatwione sprawy, a zresztą słowo pisane jest chyba jednak trwalsze, niż takie zwykłe marudzenie wieczorną porą, pomiędzy zerkaniem w telewizor, a zastanawianiem się, co jutro znowu zrobić na obiad.
7. Ostatnio, prawie codziennie z samiutkiego rana, obserwuję widok z naszego tarasu, czyli mówiąc bardziej zrozumiale, stoję z nosem przylepionym do szyby (nawet kosztem spóźnienia się do pracy) i zerkam na widoczne przede mną pole. Zdarzyło się parokrotnie, że pośród porannych mgieł, pojawiała się na nim malutka, rozkoszna sarenka. Razu pewnego Mariuszowi udało się zrobić jej zdjęcie, choć mgła skutecznie uniemożliwiała utrwalenie wyraźnego obrazu.

Ale wyszła tak:
455848

Dla mnie - dotychczasowego mieszczucha - to niebanalny widok.
Wiecie, że mam wtedy lepszy humor przez cały dzień? :)


A na koniec ZAGADKA!

Poznajecie tego mężczyznę obok mnie?
Któż to taki???

455849

455850

Prawidłowe odpowiedzi proszę przysyłać na numer tysiąc pięćset sto dziewięćset, czeka nagroda w postaci jednego słonego paluszka, do odbioru na stacji głównej wrocławskiego metra, po wcześniejszym telefonicznym uzgodnieniu. ;)

Powodzenia!

Iwona i Mariusz
12-08-2010, 21:43
Kiepski ze mnie reporter, bo już posunięty wiekowo i z tego powodu cierpiący na chorobę, zwaną sklerozą. ;)
Jak mogłam zapomnieć napisać o naszej sieni, która w jakimś tam momencie ubiegłego tygodnia zaczęła przypominać taką sień z prawdziwego zdarzenia (na razie w powijakach, ale zawsze to coś).
Oczywiście Mariuszowymi ręcami, jakżeby inaczej.
Ma już biało pod kopułką, czyli pomalowany sufit (sień, nie Mariusz :rolleyes:).
Zawisła także plafoniera, czyli rozumieć należy, że jest normalne światło uruchamiane na pstryczek - elektryczek.
No i do ścian przylgnęło parę desek boazeryjnych, bo jak pewnie wierni "czytacze" pamiętają - sień będzie w drewnie, albo raczej drewno będzie w sieni.

Na takim etapie jest na dziś (widok przez otwarte drzwi wejściowe):
455851

Tak samo zapomniałam o zamontowanych na drewutni ogniwach fotowoltaicznych, które dzięki światłu słonecznemu zasilają prądem instalację alarmową w domku oraz światło z zainstalowanym czujnikiem ruchu na blaszaku, a w przyszłości będą oświetlać za darmo koronę domu, która będzie udekorowana ledowymi światełkami.
Także na przyszłość, w przypadku braku prądu, będą służyły jako awaryjne oświetlenie wewnątrz domu.

Tak się prezentują:
455852

A tu zamieszanie i przeróbki w kibelkowym pomieszczeniu - robi się miejsce na pralkę:
455853

I jak tu nie podziwiać faceta, który sam, jednoosobowo, przy pomocy własnych dwóch rąk i dwóch nóg, wtargał na nasz dach taką konstrukcję pod kolektory słoneczne:
455854

I to po takiej, własnym sumptem skonstruowanej "drabinie": :eek:
455855

Teraz, po obejrzeniu tych zdjęć, z pewnością już nie znajdę ani jednej osoby, która będzie się dziwić, że na widok mojego małża pełzającego lub stąpającego jak kotka po tym blaszanym dachu - dostawałam czegoś, co niektórzy nazywają "gęsią skórką", a co na moim ciele wyglądało jak kolce egzotycznego kaktusa lub jak igły wbite w ciało jakiegoś osobnika poddanego akupunkturze. ;)

Brrr.....

Iwona i Mariusz
17-08-2010, 21:29
Plątanina kabelków.
Sieć kolorowych drucików powsuwanych w odpowiednie dziurki.
To dzieło Mariusza.
I wiem, że to nie zasługa Jego sprytu, tylko ogromnej wiedzy w tej dziedzinie.
Samo patrzenie na to urządzenie przyprawia mnie o zawrót głowy.
Nie mówiąc już o jakiejkolwiek orientacji w obsłudze tej skomplikowanej maszynerii.
Czy już wiecie o czym piszę?
To rozdzielnia elektryczna.
Wisi sobie spokojnie w sieni, czeka na ostateczną kosmetykę i na Pana z odpowiednimi uprawnieniami, który przyjdzie i przybije nam właściwe pieczątki, żeby można było mieć już w domku właściwy prąd.

Oto ona:
455856

Na podwórku znalazła się elektrownia wiatrowa.
Przy silniejszym wietrze zasili akumulatory, które będą wspomagać ogniwa fotowoltaiczne, produkujące dla nas darmowy prąd.
Brzmi to wszystko skomplikowanie, ale urządzenia te wyglądają bardzo dostojnie i godnie.

Tak wygląda:
455857

W łazience zawisły już na stałe górne szafki.
Na razie łazienka jest naszym najbardziej reprezentacyjnym pomieszczeniem, może dlatego, że jest najbliżej ostatecznego wykończenia.
I podoba nam się bardzo.
Jak jeszcze wyjedzie z niej na stałe pralka, będzie prawie gotowa:
455858

A tak urosły moje kwiatki, stojące na łazienkowym parapecie:
455859

Ten sam widok od wewnątrz:
455860

Pralka z łazienki wyjedzie już niebawem, ale na razie na przeszkodzie stanęły inne okoliczności, o których napiszę w następnym poście.

Iwona i Mariusz
17-08-2010, 22:28
No i teraz polecą gromy na mojego ślubnego.
Chyba po raz pierwszy i mam nadzieję, że ostatni. :)
Za Jego niesubordynację, brak posłuszeństwa i łamanie moich postanowień.
W jednym z ostatnich postów napisałam, że postanowiłam nieodwołalnie o wykonaniu podbitki przez jakąś specjalistyczną firmę.
Niestety moje dwie próby doprowadzenia do spotkania z ludźmi z takiej właśnie firmy, spełzły na razie na niczym.
Nie przyjechali na dwa umówione spotkania, tłumacząc się jakimiś przeszkodami niezależnymi od nich.
Podważyło to moje zaufanie do nich, ale na razie nie dałam za wygraną i umówiłam się ponownie na zbliżający się piątek.
W minioną sobotę zacinający mocno deszcz pchał się bez miłosierdzia na strych, właśnie w miejscu niezabudowanego, bocznego trójkąta.
I chyba właśnie ten fakt zaważył na tym, że widok jaki zastałam wczoraj po powrocie z pracy spowodował, że zatrzymało mi się krążenie krwi.
Do domu jechałam już z sercem na ramieniu, bo Mariusz cały dzień nie dał znaku życia i nie odbierał telefonu.
Pędziłam swoją Hondzią prawie z prędkością światła, żeby upewnić się, że nic złego się nie stało.
Podjechałam z impetem, otworzyłam drzwi samochodu i nie widząc nikogo w zasięgu wzroku, nagle.. usłyszałam gdzieś z nieba słodkie: "dzień dobry".
To była wystająca ze strychu głowa mojego zacnego małżonka, który nic nikomu nie mówiąc - zabrał się za trójkąty i podbitkę, wbrew moim nieodwołalnym postanowieniom.
Oczywiście wtarabanił się tam bez telefonu, bo i po co?
Ale moja złość szybko minęła, kiedy zobaczyłam co i ile zrobił.
A to rezultaty Jego pracy.

Stelaż pod podbitkę:
455861

I zabudowa bocznego trójkąta:
455862

455863

No i jak tu się gniewać na takiego pracowitego szaleńca? :rolleyes:

Iwona i Mariusz
18-08-2010, 22:05
Dziś tylko skrótowo i całkiem nie na temat.
Ale to w końcu mój dziennik i mogę tu zamieszczać to, co tylko chcę.
Parę dni temu świętowaliśmy rodzinnie.
70 urodziny mojej mamuśki.
Było z lekka uroczyście i wzruszająco.

Fotorelacja:
455864

455865

455866

455867

Wiem, że nie ma to nic wspólnego z budowaniem domu, ale chcę mieć tu te zdjęcia, na pamiątkę.
:goodnight:

Gosia & Sebastian
04-09-2010, 09:03
Witam, jestesmy od niedawna na muratorze, zastanawia nas jak ustawiliscie wyglad swojego dziennika?? jest inny niz reszta, lepszy, ladniejszy bardziej przejzysty. bedziemy bardzo wdzieczni za podpowiedz:) pozdrawiamy Gosia & Sebastian

Iwona i Mariusz
05-09-2010, 20:55
No wiem.. wiem..
Już sam Pan Mariusz goni mnie do pisania i do nadrobienia zaległości.
Zaniedbałam dziennik, ale to nie moja zła wola.
Jakoś tak - trochę brak czasu, trochę brak weny, może też trochę urlopowego lenistwa.
Bo jestem w końcu na swoim właściwym urlopie i chwała niebiosom, że wymyśliły ten wspaniały czas w życiu każdego pracującego stworzenia.
Nic mnie tak nie rajcuje w tym błogosławionym czasie, jak możliwość porannego otwierania oczu nie na głos denerwującego budzika, tylko na sygnał organizmu, że już czas, że pora wyjrzeć za okno, zobaczyć czy świeci słońce, wyjść na taras i nacieszyć oczy widokiem zielonego jeszcze lasu.
Uff..
Jestem usprawiedliwiona? :p

A teraz chociaż odrobina nowinek.
Zmian jest wiele, ale o wszystkich i tak dzisiaj nie napiszę, jest to fizycznie niemożliwe.
Muszę jeszcze nadrobić odpowiedzi w komentarzach, a także w prywatnej skrzynce czekają na mnie jakieś zaległości.
Brniemy dalej w robótkach domowych, raczej Mariusz niż ja.
Moja skromna osoba bawi się bardziej w kurę domową.
Trochę gotuję, troszkę sprzątam, no i.. wspieram oczywiście mojego szanownego małżonka w Jego niestrudzonych bojach w wykańczanie domu.

W ostatnie dni wakacji gościliśmy ponownie moją wnusię, która przyjechała zaczerpnąć trochę wiejskiego powietrza.
Nie trafiła wprawdzie na super pogodę, ale i tak dawała sobie radę z zagospodarowaniem wolnego czasu.
Tak zwiedzała pobliskie pole:
455868

Nawet trochę tańczyła:
455869

I wracała zmęczona: :)
455870

Iwona i Mariusz
05-09-2010, 21:02
Z pozostałych nowinek - mamy już na gotowo skończoną łazienkę.
Wiem, jest inna niż wszystkie, które się teraz spotyka i promuje.
Przynajmniej pod względem kolorystycznym.
Ale chyba nie będę nieskromna, jeśli powiem, że ogromnie się wszystkim podoba, z nami na czele.
Jest to moje najprzyjemniejsze miejsce w domku. :rolleyes:

Więc trochę zdjęć:
455871

455872

455873

455874

455875

Iwona i Mariusz
06-09-2010, 22:42
Kolejny dzień urlopu zleciał, sama nie wiem kiedy.
Rano kolejna już wycieczka do Wrocławia, ponowne znoszenie do auta moich gratów ze starego mieszkania.
Ale została już dosłownie resztka, za to mieszkanie wygląda, jak po wybuchu bomby, albo po trzęsieniu ziemi.
Czeka mnie jeszcze zadekowanie się tam w któryś wolny dzień i przywrócenie go do stanu używalności.
Zdecydowanie bardziej, niż te pracowite, ale niezbędne wycieczki, wolę siedzenie w Bukowej Chatce.
Tym bardziej, że mam już urządzony swój komputerowy kącik w gościnnej sypialni i mój odkurzony komputer znowu hula.
Jutro wrzucę jakieś zdjęcia.
Siedzę tu sobie właśnie z kubkiem gorącej herbaty, mój ślubny gdzieś tam za ścianą przytula się do telewizyjnego pilota, a ja stukam w swoją odgruzowaną klawiaturę i uśmiecham się sama do siebie, bo ciepełko rozlewa się po moim wiekowym ciele i to nie tylko takie od gorącej herbatki. :)
To tyle zwierzeń, które niewiele mają z muratorową tematyką, ale chyba pisane gadulstwo wychodzi ze mnie na stare lata.

A w domku?
No cóż, kolejna w międzyczasie wykonana przez Mariusza praca, to prawie skończona zabudowa jednego bocznego trójkąta.
Roboty jest przy tym ogrom, bo wszystkie te przybijane deseczki trzeba najpierw trzykrotnie czymś tam posmarować, a potem jeszcze pomalować docelowo impregnatem. I jest to ogromnie czasochłonne, bo każda warstwa schnie nie wiadomo ile czasu, a i pogoda nie jest na tyle słoneczna, żeby można było ten proces wysychania jakoś przyspieszyć.
Potem jeszcze z każdą deszczułką trzeba się wspiąć wysoko na górę (po nowej drabinie, a jakże) i przybić ją prościuteńko, bo mój szanowny małżonek fuszerki nie lubi i będzie tak długo przymierzał, oglądał, dopasowywał, aż sam zaakceptuje swoje dzieło, co niejednokrotnie trwa i trwa.
Z drugiej strony, to z pewnością lepiej, że jest dokładny, niż miałby to robić szybko i byle jak.
Tego by moje poczucie ładu i estetyki nie zniosło. ;)
A tak po Jego zakończonej pracy - satysfakcja gwarantowana.
No i nie wspomnę, jakie oszczędności.

Tak wygląda boczny trójkąt, ten od reprezentacyjnej strony (zostało jeszcze domalowanie, bo eksperymentowaliśmy z impregnatami i z kolorami, dlatego na razie jest "łaciaty"):
455876

Kolor będzie docelowo taki, jak od lewej strony, tzn. ciemny palisander.

A tu nowo nabyta, zasłużona już drabina:
455877

Na koniec dzisiejszych wynurzeń, zdjęcie jadalni i prawie gotowej kuchni (no bo przecież pomalowanie jej i udekorowanie okna, to pikuś).
Widok od strony drzwi tarasowych:
455878

No i oczywiście popełniłam "faux pas", gafą zwane po prostu.
Ja tu sobie siedzę i piszę, w pełni przekonana o tym, że moja połówka zalega przed telewizorem, bo dźwięk tego sprzętu dochodzi do moich uszu, a On o tak późnej godzinie, schowany w spiżarce, po cichutku jak myszka, zamontował całą grupę pompową do solarów.
Oszalał człowiek, jak nic i pewnie przyjdzie mi Go odczarowywać, albo cóś innego, bo na moje pohukiwania, żeby już dał sobie spokój, nie tylko, że nie zareagował, ale nawet nie odwrócił głowy.
Więc z jednej strony zwracam Mu honor, a z drugiej idę Go pogonić, bo gotów zasnąć tam na stojąco, a ja strasznie nie lubię sama spać. ;)

Jakby nie było, zmierzamy milowymi krokami do stanu, skądinąd pełną cywilizacją zwanego. :wiggle:

Iwona i Mariusz
07-09-2010, 22:32
Na początek obiecane wczoraj zdjęcia mojego komputerowego kącika.
Przytulnie tu i pomarańczowo, mała nocna lampka świeci delikatnie brzoskwiniowym światłem.
Więc proszę, tak to wygląda:
455879

A dzisiejszy dzień był wyjątkowo pracowity.
I to już od wczesnego rana.
Ja najpierw malowałam kolejną porcję desek na podbitkę.
Potem umyłam okna w warsztacie, kuchni, jadalni, spiżarce i łazience.
Prosiły się już o odświeżenie, bo po letnich najazdach różnych much, os i innych messerschmittów, szyby całe były upstrzone jakimiś kolorowymi plamkami.
Wygląda na to, że te powietrzne odrzutowce upatrzyły sobie naszą chatkę, bo przez całe lato waliły bez opamiętania w szyby zupełnie na oślep.
Najbardziej upodobały sobie okno tarasowe, może ze względu na te duże szyby, których z pewnością w swoim radosnym i beztroskim locie nie zauważały.
A ile z nich kończyło połamaniem nóg i skrzydeł, a także lądowaniem na plecach na tarasie - to wiemy tylko my.
Zbieraliśmy potem takie zasuszone zwłoki z tarasowego lotniska.
Więc nagimnastykowałam się trochę przy oknach.
Ponieważ dzień był dziś wyjątkowo piękny i ciepły, wzięłam się później za przesadzenie z doniczek naszych prezentowych choineczek.
Dotychczas stały sobie w doniczkach na tarasie, ale zauważyłam, że ostatnio zmarniały jakoś, zszarzały i postanowiłam wsadzić je w normalną ogrodową ziemię, która z pewnością dostarczy im więcej potrzebnych składników, niż ta doniczkowa.
Dorzuciłam im kwaśnego torfu, razem z Mariuszem wymyśliłam dla nich tymczasowe miejsce i oto stoją sobie dumnie prawie w szeregu.
Może odżyją troszkę?
Byłoby nieładnie z ich strony, gdyby pozbawiły nas swojego widoku.

Widzę je z kuchennego okna:
455880

Natomiast mój wielce szanowny mąż przeszedł dzisiaj sam siebie.
Od rana zabrał się za uruchomienie kolektorów słonecznych.
Najpierw siedział pół dnia w spiżarce.
Montował tam "grupę pompową".
Wynurzał się tylko od czasu do czasu z nieprzytomnym wzrokiem, mamrocząc coś pod nieobecnym wąsem.
Nie wchodziłam Mu w drogę, bo widziałam, że Jego szare komórki aż dymią od intensywnego myślenia.
Gdzieś przed obiadem ogłosił Eurekę i zademonstrował to urządzenie mnie, kompletnemu laikowi.
Maszyna działała, a znając mojego małżonka, nawet nie brałam pod uwagę innej opcji.
Wysłuchałam grzecznie całej instrukcji działania tej super machiny, ale nie każcie mi cokolwiek z tego powtórzyć.
Swój podziw wyraziłam oczywiście, a jakże, oczami i głosem pełnym zachwytu. ;)

No bo jak można nie zachwycać się takim czymś?:
455881

Wcześniej, któregoś tam dnia, do zamontowanej już na dachu konstrukcji pod solary, Mariusz podłączył jakieś rurki, dzielnie przeciągnął je przez otwory w dachu i po Jego minie widziałam, że jest z siebie zadowolony.

A na dachu zjawiło się takie straszydło, z wielkimi czarnymi ramionami:
455882

Dziś po uruchomieniu całej tej grupy pompowej, zaczął po kolei osadzać w konstrukcji rury próżniowe.
Jest ich całe 30 sztuk, ale dzisiaj zamocował tylko 10.
Chciał zobaczyć, jak to będzie działać, no i.. zobaczyliśmy.
Już po zamontowaniu pięciu z nich, temperatura wody w zbiorniku z wodą podniosła się w krótkim czasie o całe 10 stopni.
To dobry znak, bo temperatura wzrosła sporo, a pora była już prawie wieczorna, słońce zeszło juz niziutko i prawie chowało się za chatkę.
Wygląda na to, że przy wszystkich 30 rurach, wrzątek będziemy mieć prawie na pstryknięcie palcami. ;)

A to Mariusz - ekwilibrysta:
455883

Ten mój chłopina, pomimo średniego, całkiem statystycznego wzrostu - jest jednak WIELKI!!!

Iwona i Mariusz
13-09-2010, 22:13
Jakoś tak - naszła mnie taka oto refleksja, żeby porównać sobie ten sam widoczek.
Jak wyglądał kiedyś, a jak dziś.
455884

Pierwsza fotka, robiona w maju zeszłego roku, druga obecnie.
Na każdej z nich to samo miejsce: na pierwszej pusta jeszcze łąka, w tle widoczny fragment domu sąsiadów (ten z czerwonym dachem), wyjeżdżona ciągnikiem trawiasta droga, na drugiej już nasz dom (dom sąsiadów widać podobnie) i utwardzona droga, która jest już naszą wewnętrzną "dojazdówką".
W maju zeszłego roku oglądaliśmy działkę po raz pierwszy.
W czasie drugiej wizyty, jeszcze przed jej zakupem - zrobiliśmy to zdjęcie.
Teraz, po trochę ponad roku, nasz dom stoi w miejscu, gdzie jeszcze wtedy rosła tylko zielona trawa.
Pamiętam, jak patrzyłam wtedy na tę łąkę, podziwiałam piękny widok na las i myślałam sobie, że oddałabym chyba prawie wszystko, żeby móc tu zamieszkać.

Jednak marzenia są po to, żeby się spełniały.

Iwona i Mariusz
13-09-2010, 23:41
A teraz po kolei, co się u nas ostatnio działo.
Przede wszystkim, zgodnie z danymi sobie obietnicami zabraliśmy się za otoczenie domku.
Czas było usprawnić i ulepszyć naszą wewnętrzną drogę oraz zlikwidować wreszcie "górkę", która zasłaniała nam sporą część widoku na las.
W piątek przyjechała do nas sprytna Fadroma i zabrała się do dzieła.
Najpierw wykorytowała przyzwoicie naszą drogę:
455885

Potem zabrała się za "zniszczenie" naszej sławnej górki, co wcale nie było łatwe, bo całe to wzniesienie zarosło już przez lato niesamowicie:
455886

Następnie rozplantowała i wyrównała ziemię pod nasz przyszły ogród:
I tak to pięknie zaczęło wyglądać:
455887

Zaraz potem przyjechała wywrotka pełna tłucznia i wysypała go na naszą drogę:
455888

A Fadroma rozjeździła to i wyrównała.
I wreszcie mamy przyzwoity dojazd pod sam domek:
455889

No i jest coraz ładniej. :)

Iwona i Mariusz
19-09-2010, 22:33
Kolejna nowinka to taka, że mamy już w pełni zaspokojone zapotrzebowanie na ciepłą wodę.
Mariusz skończył montowanie kolektora, założył wszystkie 30 rur i.. gorąca woda hula, aż miło.
Grzałka ma teraz wakacje, znacznie rzadziej musi pracować i wyrównywać żądaną przez nas temperaturę wody.
Nawet w dni bez świecącego słońca, woda z kranu leci wystarczająco ciepła i do mycia naczyń i do pluskania się w wannie.
A kolektor na dachu wygląda imponująco:
455890

Mój urlop nieubłaganie dobiega końca.
Całe 3 tygodnie siedzenia w Bukowej Chatce (nie mówię, że bezproduktywnie, choć odpoczęłam też trochę :)) upewnił mnie w przekonaniu, że to jest właśnie to miejsce, do którego chcę codziennie wracać.
Między innymi po to, żeby podglądać takie wieczorne widoki, jak ten sprzed paru dni.
Gęsta mgła zaczęła opasywać nasze włości, niczym biała wstęga.
Widok był fascynujący, wprost nieziemski.
Tam gdzie dotychczas mieszkałam, między wysokimi blokami, takie zjawiska były niespotykane.
A tu czuję się bogatsza o przeżycia, które do tej pory mogłam sobie tylko wyobrazić.
I myślę, że jeszcze wiele ich doświadczę w swoim bukowym życiorysie.

Tak to wyglądało, choć zdjęcia w pełni nie oddają uroku tamtej chwili:
455891

455892

Iwona i Mariusz
19-09-2010, 22:52
U naszej sąsiadki urodziły się małe kotki.
Dwa z nich, takie szarobure przyjemniaczki, upodobały sobie wizyty u nas i odwiedzają nas niestrudzenie.
Jest ich w sumie więcej, ale tylko te dwa urwisy wypuszczają się tak daleko.
Zjawiają się niespodziewanie, pchają się do chatki, rozrabiają i najwyraźniej chcą się bawić.
Staramy się nie wpuszczać ich do domku, bo nieokrzesane są jeszcze, a nie moją rolą jest uczyć ich porządku, dyscypliny i przyzwoitego zachowania. ;)
Za to chętnie pochłaniają wszystko, co tylko nadaje się do jedzenia, łącznie z listkami od moich kalii, które stoją w donicach na tarasie.
I na nic zda się przeganianie ich i odwodzenie od tego pomysłu.
Są z gatunku tych, które wyrzucone drzwiami - wracają oknem. ;)
Te dwa wszystkożerne stworzenia jadają nawet kanapki z wędliną.
Z pewnością smakują im lepiej, niż więdnące już jesiennie, sfatygowane donicowe liście.

Co widać na załączonych obrazkach:
455893

455894

455895

Rozkoszniaczki, prawda?

Iwona i Mariusz
23-09-2010, 20:50
No to tak na szybko parę ostatnich nowinek.
Mamy już pociągnięty docelowy prąd, Mariusz doprowadził kabelek ze skrzynki do naszego domku, Ważny Pan Elektryk przyklepał całe to przedsięwzięcie, podpisaliśmy końcową umowę w Energetyce.
Uff.. Teraz czekamy tylko na przyjazd Pogotowia Energetycznego, które założy nam licznik i łaskawie pociągnie za wajchę.
Wtedy już prąd poleci po kabelku prosto w nasze objęcia.
Ma to być ponoć w przyszłym tygodniu. :rolleyes:

A na zdjęciu Mariuszek z prawie niewidocznym Gościem Od Prądu deliberują na iskrzące tematy przy naszej skrzynce:
455896

Zakupiliśmy całe 40 ton ogrodowej ziemi, Fadroma ją rozplantowała, a ja w przedostatni dzień urlopu rozgrabiałam ją własnoręcznie, co jeszcze do dziś czuję w rękach: :confused:
455897

Zamontowaliśmy wewnętrzne roletki na oknach w jadalni, warsztacie Mariusza i dwóch sypialniach.
Teraz już mogę się przebierać bez stresu, że ktoś stoi za ciemnym oknem i podgląda, chociaż Mariusz przypomina mi (i ma rację), że przecież u nas żywego ducha nie ma i to nie tylko za oknem, ale nawet w najbliższej okolicy.
Ale i tak, kiedy zrzucam z siebie wierzchnie i bardziej intymne okrycia, jakoś tak pewniej się czuję mając świadomość, że jestem osłonięta. :p

Uwieczniłam roletki w dwóch sypialniach, gościnnej i naszej:
455898

455899

Reszta opowieści po przerwie.
Muszę sprawdzić, co robi mój małżonek, bo jakaś dziwna cisza dochodzi z salonu. :o

Iwona i Mariusz
23-09-2010, 21:15
No tak, dobrze się domyślałam.
Mój szanowny ślubny, w pozycji półleżącej na narożniku, zgięty w jakimś dziwnym wygibasie, posapywał lekko i po prostu spał. :sleep:
Po całodziennych pracach na zewnątrz domku, zjada obiad i potem już tylko walczy z powiekami.
Jak widać, często jest to walka z góry przegrana. ;)
A ponieważ ostatnio bawi się w melioranta, Jego wysiłek jest ogromny i nie dziwota, że zasypia nawet przy najlepszym filmie.
Ale o tym później.

Ostatnimi czasy, w ramach przerwy w nieustającej przydomowej pracy, Mariusz wypuścił się dwukrotnie do lasu, który widać z południowej strony naszej działki.
Nie było go raptem, może po półtorej godziny i.. taki przynosił mi urobek:
455900

A z tych kani był obiad na dwa dni:
455901

455902

Jak to mówią starzy górale, grzyby mamy prawie pod nosem. :rolleyes:

Ostatni dzień mojego urlopu spędziliśmy latając po urzędach.
Ale było owocnie.
Załatwiliśmy sprawę wywózki śmieci i dostarczania poczty.
Aż dziw, że poszło tak bezboleśnie, sprawnie i szybko.
Byłam także (już sama) w Starostwie i zasięgnęłam języka odnośnie formalności dotyczących odbioru domu.
Okazuje się, że potrzebny będzie nam jeszcze tylko geodeta i kominiarz.
Może nie będzie tak źle i tę, ponoć straszną procedurę, przeskoczymy lekko, łatwo i przyjemnie (chyba jakaś niepoprawna optymistka ze mnie).
Czego sobie i wszystkim czytającym życzę (oczywiście optymizmu, a nie skomplikowanych procedur). ;)

Iwona i Mariusz
26-09-2010, 13:17
Czas chyba wielki opowiedzieć o wyczynach mojego zaślubionego, który chociaż z zawodu jest elektronikiem, uczył się ostatnio nowej profesji, czyli - innymi słowy mówiąc - bawił się w melioranta.
Sądząc po efektach Jego wyczynów, z całkiem dobrym skutkiem.
Mianowicie, zakopał w ogromnych dziurach w ziemi, z dwóch stron domku, olbrzymie (bo 1000 litrowe) zbiorniki na wodę i ciężką pracą swoich rąk doprowadził do nich rury z wszystkich czterech rynien, a dokładniej mówiąc po dwie rury do każdego zbiornika.
W jednym będzie zbierała się woda do podlewania przyszłego ogrodu, w drugim - do spłuczki w małym kibelku.
Jak wszystkim wiadomo, najwięcej wody w domu wykorzystuje się do napełniania spłuczki, bo ok. 6 litrów każdorazowo, więc my tę w małym kibelku będziemy mieć prosto z nieba, czyli za darmo.
Nie powiem, narobił się ten mój pomysłowy Dobromir okrutnie, ale też satysfakcję z tej Jego pracy mamy ogromną.

Tak wyglądała wychodząca rura z jednej rynny:
455903

A tak widoczny już tylko wierzch zbiornika i wyjście z dwóch rynien:
455904

455905

Tu nasz domek z "wygładzonym" już terenem od strony tarasu:
455906

A tu wsadzone tymczasowo, podarowane funkie (coby im korzonki nie uschły, zanim wymyślę dla nich docelowe miejsce :)):
455907

Cieszy oko każda taka nowozasadzona zieleninka. :wiggle:

Iwona i Mariusz
26-09-2010, 13:32
Wczorajsza sobota była chyba ostatnim, tak pięknym i ciepłym dniem.
Gościliśmy rodziców Mariusza, pogoda była wymarzona, więc grzaliśmy trochę swe bukowe ciałka, w ostatnich słonecznych promykach.

Tak wygląda nasz domek w promieniach jesiennego już słońca:
455908

A ja uwielbiam stać sobie w otwartych tarasowych drzwiach i patrzeć na widoczne w perspektywie pasmo, zielonego jeszcze lasu:
455909

Jaka szkoda, że już koniec lata. :(

Iwona i Mariusz
26-09-2010, 20:11
No i muszę napisać sprostowanie, bo Mariusz zwrócił mi uwagę, że napisałam nieprawdę. :oops:
Woda z drugiego zbiornika ma być do dwóch spłuczek: nie tylko w małym kibelku, ale także w łazience.
A ja - no proszę - taka nieuświadomiona żyłam i głupoty tu wypisuję.
W pokorze, biję się w piersi za moją niewiedzę w tej materii.

Jeszcze znalazłam, więc zamieszczam, jedno zdjęcie, które mam zrobione przed domkiem razem z Mariusza rodzicami:
455910

Obrzeża do trawnika leżą sobie na palecie i czekają na swoją kolejkę do wkopania:
455911

A tu jeszcze zakopany drugi zbiornik i wychodząca z niego rura, w której będzie zamontowana pompa do wypompowywania wody:
455912

Ponieważ do wlotu zbiorników musi być jakiś dostęp, Mariusz na zakopanym już pierwszym postawił taki oto "domek", który podnosi się cały, a pod nim jest dostęp do całego tego mechanizmu.
"Domek" ten w zamyśle ma stanowić jednocześnie pomysłową dekorację przydomowego ogródka:
455913

Prawda, że jego bryła jest bardzo podobna do naszego oryginału? ;)

Iwona i Mariusz
26-09-2010, 20:24
I jeszcze na koniec, żeby definitywnie zamknąć temat odchodzącego już bezlitośnie
lata - Bukowa Iwonka na tle swojego ukochanego widoku, czyli lasu ubranego w resztki zieleni:
455914

:bye:

Iwona i Mariusz
03-10-2010, 18:52
Wiadomość numer jeden sprzed kilku dni:
MAMY JUŻ SWÓJ NORMALNY, DOCELOWY PRĄD.
Wreszcie mogę bez koniecznych ograniczeń, korzystać dowoli ze wszystkich urządzeń XXI wieku.
I na razie jedziemy na całego i z ogrzewaniem (wieczory i noce zrobiły się już bardzo chłodne) i z korzystaniem ze wszystkich innych dogodności.
Bez stresu włączam jednocześnie piekarnik, żelazko i suszarkę do włosów. :p
Tak po prawdzie, to rzadko robię to wszystko jednocześnie, ale sama świadomość, że mogę, jest już bardzo radosna.

Chciałam Wam także pokazać, opisywany już wcześniej, nasz malutki domek, pod którym schowany jest zbiornik na wodę.
Poszłam dzisiaj i zrobiłam zdjęcia, które pokazują jego rzeczywisty rozmiar i inne walory.

Proszę tylko nie sugerować się datą na zdjęciach, bo wczoraj Mariusz wykopał skądś mój osobisty aparat (dotychczas robiłam zdjęcia aparatem Mariusza), naładował mu akumulatorki i wcisnął mi go ze stwierdzeniem, że mam takie doskonałe urządzenie, a korzystam z Jego sprzętu.
Cel miał ponoć taki, żeby mi ten aparacior nie zardzewiał, ale ja tam nie jestem pewna, czy jednak nie odezwała się w Nim dusza wyłącznego właściciela. Z autopsji wiem, że niektórzy faceci tak mają, że przywiązują się niesamowicie do własnych, delikatnych urządzeń i oddanie ich w kobiece ręce uważają za jednoczesne spisanie tego cuda na straty. ;)
Ale nie o tym chciałam tak się rozpisywać.
Chodziło mi tylko o to, że wcisnął mi ten mój aparat, nie ustawiając jednocześnie na nim aktualnej daty, no a ja białogłowa niczego nie zauważyłam, więc na wszystkich zdjęciach figuruje data 02.01.2007 r. (masakra - wtedy jeszcze nawet nie śniłam o Bukowej Chatce).

A więc zdjęcia, proszę bardzo.

Porównawczo wielkość małego domku do dużej chatki:
455915

Tak wygląda mały domek po otwarciu "dachu", czyli klapy:
455916

W środku widać zakopany zbiornik na wodę:
455917

C.d. nastąpi albo.. nie wiem.
W TV leci kabareton, słyszę dochodzący z salonu śmiech Mariusza.
Co wybrać?
Pisanie, czy śmianie? :confused:

Iwona i Mariusz
03-10-2010, 20:22
Ostatnimi dniami lało niemiłosiernie i jak widać na jednym z poprzednich zdjęć, nasz tysiąclitrowy, podziemny zbiornik napełnił się po fajerki.
Tak samo napełniła się wodą nasza polna, dojazdowa droga, przez niektóre ważne osobistości, gminną zwana.
Pewnie i jest ona gminna, ale wyglądu gminnej nie ma za grosz.
Porobiły się na niej takie przerażające kałuże, że przez conajmniej trzy dni, wyjeżdżając rano, po ciemku do pracy - miałam duszę na ramieniu.
Moje autko z pewnością amfibią nie jest, nawet w najmniejszym stopniu takowej nie przypomina, a raczej wprost przeciwnie, niskie ma zawieszenie i w normalnych warunkach zdarza mu się "zamiatać" podłoże.
Tym bardziej więc, po wyrobionych przez ciężki sprzęt koleinach przykrytych teraz bezmiarem wody, jeździłam trochę po omacku, licząc na łut szczęścia, który na razie mnie nie opuszcza.
Na szczęście wystarczyły dwa suche, słoneczne dni i można już ponownie jechać po prawie suchym podłożu.
To jedyny plus tej dojazdówki, ziemia jest piaszczysta i szybko wchłania wodę.

Teraz będzie trochę o roślinkach.
W sobotę byliśmy na działce u moich teściów i zabraliśmy stamtąd wsadzone ubiegłej jesieni, darowane od znajomego krzewy piwonii (moich najukochańszych kwiatów).
A dziś siedzą już sobie spokojnie w ziemi, wprost pod oknami naszej sypialni.
Nie wyglądają teraz okazale, bo to czas, kiedy najlepszy okres ich kwitnienia dawno już minął, ale mam nadzieję, że na wiosnę uradują moje oko nowymi zielonymi listkami i - być może - zakwitną nawet?
455918

Przy okazji dostałam od teściowej takie roślinki do posadzenia (nie pamiętamy obie jak się nazywają :)):
455919

Posadziłam je obok piwonii:
455920

Wiał dzisiaj tak silny wiatr, że wyginał je na bok, całkiem wbrew mojej woli.
Teraz powinno powiać z drugiej strony, żeby je wyprostowało. ;)

A tu posadzone obok tarasu floksy:
455921

A taka mała zieleninka wyszła z ziemi w miejscu, gdzie wsadziłam jakąś bliżej nieokreśloną, również podarowaną roślinkę.
Były to prawie same korzenie, z uschniętymi już liśćmi, ale - jak widać - zaakceptowały miejsce, bo ruszyły pełną parą i wyrosło spomiędzy nich właśnie coś takiego:
455922

Czy przypadkiem to coś zielonego nie pomyliło pór roku?

Iwona i Mariusz
03-10-2010, 20:39
Dziś także, jak co dzień, gościliśmy naszych sąsiadów, o których pisałam już wcześniej.
Zjawiają się mniej więcej dwa, trzy razy dziennie.
Dzisiaj zjawili się dokładnie w porze obiadu, zaglądając za swoimi porcjami, które z reguły już na nich czekają.
Kiedy nie pokazujemy się zbyt długo z pełnymi miskami - układają się na tarasie, dając nam tym samym znak, że mają dużo czasu, nigdzie się nie śpieszą i spokojnie poczekają na przygotowane dla nich racje.
455923

Rzadko odchodzą z pustymi brzuchami.

Kiedy jednak, tak jak dziś, zbyt długo nic się nie dzieje, potrafią (zwłaszcza ten bardziej okazały gość) wsadzić mordę przez uchylone drzwi tarasowe i skontrolować, na jakim etapie przygotowywania misek jesteśmy. ;)
455924

Czego jak czego, ale towarzystwa nam nie brakuje. :)

Iwona i Mariusz
25-10-2010, 21:35
Jak widać, trochę dziennikowej przerwy miałam w życiorysie, ale wyższe cele temu przyświecały i czuję się całkowicie rozgrzeszona.
Poza tym zdjęć nowych nie miałam, a tak bez „wizualnych doznań”, nikt pewnie by tego nie czytał.
Prace w naszym domku posuwają się teraz trochę wolniej i to z paru przyczyn.
Mariusz usiadł trochę z tempem, bo – jak na mój gust – narzucił je sobie za szybkie i wysiadły na amen niektóre Jego członki, te bardziej i te mniej ważne.
Chociaż tak po prawdzie, to chyba mniej ważnych nie ma? ;)
Ale tak na serio – przede wszystkim prawie stracił prawy kciuk.
Może nie fizycznie, ale stracił w nim czucie i panowanie nad jego (czyli kciuka) poczynaniami.
Przy monotonnej, nieustannej pracy wkrętarko – wiertarką, najważniejszy wypustek w Jego prawej dłoni najpierw zaczął Go solidnie boleć, potem wyczyniać jakieś niepokojące zachowania, dziwnie trzeszczeć, przeskakiwać itp.
Do tego jeszcze, jakby było mało, doszedł przejmujący ból z prawej strony szanownego zadka mojego mężczyzny i wreszcie.. po kilku dniach upartego powtarzania: „samo przejdzie”, mój małżonek zrozumiał, że jednak samo nie przejdzie i dał sobie na wstrzymanie z karkołomnymi pracami.
A wszystkich tych schorzeń nabawił się przy wykańczaniu podbitki.
Praca wyglądała tak: wchodzenie na drabinę z każdą deseczką, przykręcanie jej w kilku miejscach na wysokości dużo powyżej własnych włosów na głowie i później schodzenie po następną. I tak w kółko.
Ileż można? To przykre, ale musiałam obudzić w sobie, jakże nie lubiane przez mnie lecz czasem niezbędne, cechy charakteru.
Brutalnie i bez litości zaczęłam Mu uświadamiać, że czasy bezkarnej młodości minęły już jakiś czas temu i trzeba, niestety, kierować się możliwościami, a nie zamiarami.
Chyba pomogło, bo zrobił sobie trochę przerwy w pracach, ale tak z ręką na sercu, to nie jestem pewna, czy to moje ględzenie poskutkowało, czy raczej ból zrobił się już tak nieznośny, że Mariusz sam sobie odpuścił.
W związku z tym podbitka jest „prawie” na ukończeniu i mamy nadzieję, że zanim nadejdzie sroga, śnieżna zima zamkniemy ten rozdział naszego budowania.
Parę fotek do powyższego opisu, obrazujących postęp podbitkowych prac.

Jak widać, praca wykonana jest bardzo solidnie. To podbitka od strony wejścia głównego:
455925

To zdjęcie z wczoraj, przerwana praca nad tarasem.
Dzisiaj jest już skończona (nie ma bata na tego mojego chłopa, znowu pracował cały dzień): :bash:
455926

A tak wygląda gotowy już, pomalowany boczny trójkąt:
455927

Jest jeszcze druga (całkiem z innej beczki) przyczyna mojej przerwy w pisaniu i naszego wspólnego zaangażowania w inną sprawę.
Ale o tym, przy następnej okazji..

Iwona i Mariusz
25-10-2010, 21:59
Poza tymi Mariuszowymi schorzeniami, jeszcze jedna sprawa zajęła ostatnio nasze myśli, odciągając nas i fizycznie i psychicznie od „wykończeniówki”.
Pisałam już, jakoś tak trochę temu, że nasza droga dojazdowa, gminną zwana, jest w stanie – mówiąc delikatnie – opłakanym, a wyrażając się mniej poetycko – budzącym mordercze instynkty i pozostawiającym wiele do życzenia, przynajmniej dla średniej klasy samochodu.
W czasie ostatnich ulewnych deszczy, przeżywałam istne psychiczne katusze, wjeżdżając po omacku w wielkie kałużowe rozlewisko i nie wiedząc, czy w ogóle i w jakim stanie stamtąd wyjadę.
Moje delikatne, miastowe autko wydawało z siebie niesamowite jęki rozpaczy, a moja dusza rwała się na strzępy, wysłuchując tego samochodowego szlochu.
I tak nagle, jak grom z jasnego nieba, olśniła nas brutalna (a może raczej zbawienna?) dla mojej Hondzi myśl.
Trzeba ją upchnąć komuś gdzieś tam, gdzie warunki będzie miała iście królewskie.
Takie, na jakie zasługuje i do jakich jest przystosowana.
I z pewnością nie mogą to być wiejskie wertepy, ale raczej godzien jej szlacheckiego pochodzenia, gładziutki jak pupa niemowlaka, miejski asfalt.
A jej miejsce powinien zająć, może mniej królewski, ale z pewnością lepiej przystosowany do gminnych dziur, jakiś mocny i nie do zdarcia, wiejski pojazd.
Najlepiej z napędem na cztery koła, żebym nie musiała w czasie każdej zimy, czy wiosennych roztopów, przeżywać ataków serca wyjeżdżając i wracając do domku.
I stało się, jak rzekliśmy.
Moja ukochana Hondzia poszła do ludzi. :(
A na podwórku, na jej miejscu stoi sobie taki mały czołg: :D
455928

I nic na to nie poradzę, że już go lubię, chociaż serce jeszcze czasem łka za moim, najbardziej dotychczas ulubionym autkiem. :cry:

Iwona i Mariusz
26-10-2010, 20:36
Wyobraźcie sobie taką scenkę:
Późny niedzielny poranek, wstaję wyspana, spoglądam na widok za oknem, widzę budzące się pomału słońce, w oddali zielone wciąż jeszcze drzewa.
Z kubkiem kawy staję przy zamkniętych drzwiach tarasowych i cieszę oczy kojącym widokiem niedzielnego poranka.
Cisza i spokój panujące za oknem, stwarzają wrażenie, że czas stanął w miejscu.
Czuję, jak wypełnia mnie uczucie spełnienia.
Tu jest moje miejsce i tu jest mój dom.
Tu chcę być, mieszkać i tu chcę umrzeć - myślę sobie patetycznie i wydaje się, że nic już nie jest w stanie wznieść na wyżyny, tego mojego sielankowego nastroju.
Aż tu nagle, jakby mało było tych doznań, z lasu, wprost na pole naprzeciwko, wychodzą sobie dwie małe sarenki.
Najpierw idą powoli, dostojnie i skubią jakieś niewidoczne dla mnie roślinki.
Zbliżają się coraz bardziej.
W pewnym momencie zaczynają biec w radosnych podskokach, a ja już z aparatem w rękach uwieczniam te chwile, by potem w czasie śnieżnej zimy móc wracać do nich i do tego niepowtarzalnego uczucia szczęścia, jakie mnie wtedy ogarnęło.

I umieszczam je tutaj:
455929

455930

455931

To zdarzyło się naprawdę, w minioną niedzielę.

Chciałoby się powiedzieć:
CHWILO TRWAJ !!!

Iwona i Mariusz
26-10-2010, 20:57
No i zdarzyło mi się popełnić kolejną gafę.
Całkiem zapomniałam wczoraj napisać o tarasowych słupach, które mój małżonek wykonał, jakby specjalnie na moje zamówienie, bo choć są one w projekcie, to stanowią element czysto dekoracyjny i spokojnie można było się bez nich obejść.
Ale Moja Szanowna Połowa nie dość, że je zrobiła i własnoręcznie postawiła, to jeszcze przestawiała je w inne miejsce, bo po Jego samowolnym wyborze miejsca do ich postawienia, minę musiałam mieć nietęgą.
Choć bardzo się starałam, żeby nie dać po sobie poznać, że ich umiejscowienie kompletnie mija się z moim wyobrażeniem, to chyba jednak nie bardzo mi się to udało, bo po jakiejś pełnej napięcia chwili, mój kochany mąż podszedł do mnie i zapytał wprost, czy słupy mi się podobają.
No i co? Miałam kłamać, że tak?
Chociaż same słupy bardzo mi się podobały, to miejsce, które dla nich wybrał, było - delikatnie mówiąc - całkiem chybione.
Powiedział: "trudno, tak zostaną, nie będę przestawiał".
I już prawie oswoiłam się z tą myślą, że tak zostaną, ale następnego dnia po przyjeździe z pracy zobaczyłam szanowne słupy przestawione dokładnie w te miejsca, które poprzedniego dnia wskazywałam Mu, jako najlepsze.
Panie Mariuszu - jesteś WIELKI!
Rzeczone słupy będą jeszcze - według planów Mojego Szanownego - obite małymi, drewnianymi, ozdobnymi listewkami.
I to tyle na temat słupów.
Teraz fotki.

Taras ze słupami z przodu:
455944

Lekko z boku:
455945

I całkiem z bliska (na tym zdjęciu widać skończoną wczoraj przez Mariusza podbitkę nad tarasem):
455946

Pięknie jest, prawda? :D

Iwona i Mariusz
07-11-2010, 20:50
Leje niemiłosiernie już od dwóch dni, więc nosa na zewnątrz nie wyściubiamy i cieszymy oczy widokiem namokniętego pola i lasu, tylko przez tarasową szybę.
Mariusz kuruje swoje naciągnięte pracą mięśnie i ścięgna, tudzież chory kciuk.
Jakoś powoli dochodzi do pełnosprawności.
Jeszcze zanim nastał czas jesiennej chlapy, zdążył skończyć podbitkę, i nad tarasem i nad oknami dwóch sypialni.
Trochę czasu poświęcił też naszemu nowemu samochodzikowi.
Wiadomo, że trzeba w takim nowym autku przejrzeć wszystko, zanim zacznie się go pełną parą użytkować.

Zdjęcie końcowej pracy nad podbitką mam zrobione wcześniej, jeszcze zanim dotarł z nią do końca, ale zamieszczę je tutaj, bo na razie pogoda robieniu zdjęć nie sprzyja.

Tak więc wyglądała prawie skończona podbitka:
455947

Na dziś, jak już pisałam wcześniej, dojechał z deseczkami do samego końca.

A teraz trochę roślinkowych nowinek.
W czasie pierwszych listopadowych dni, ciepłych i słonecznych, niektóre moje nowoposadzone roślinki niechybnie zwariowały.

Zakwitły nagietki:
455948

Pąki wypuścił, wsadzony dopiero co, malutki bez:
455949

Nie miałabym nic przeciwko temu, żeby już przyszła wiosna, ale mam świadomość, że to jeszcze z pewnością nie ten czas i albo coś moim roślinkom się pomerdało i to mocno świecące słońce wprowadziło je w błąd, albo może (wersja prawie jak z kosmosu) zimy w tym roku nie będzie jednak wcale, tylko my o tym jeszcze nie wiemy?.. ;)

Mam też od niedawna nowy nabytek, w postaci zielonej, cudnej kulki na długim, cienkim patyku.
A pisząc bardziej zrozumiale, dostałam w prezencie od mojego ślubnego piękny cyprysik, który stoi sobie teraz samotnie na pustym jeszcze terenie, który w przyszłym roku (mam nadzieję), będzie gęstym, zielonym trawnikiem.

Ale nawet na tym, szarym jeszcze w tej chwili polu - wygląda wspaniale:
455950

455951

Nasze, a właściwie Mariuszowe, prace na zewnątrz domku, w tym roku chyba dobiegły już końca.
Nie sprzyja im ani pogoda, ani nasze chęci.
Czas chyba pomału zabrać się za wykańczanie wnętrz, chociaż przyznam szczerze z ręką na sercu, że nawet tak, jak jest w środku w tej chwili, zupełnie mi nie przeszkadza.
Dom, nawet niezupełnie wykończony i urządzony, pozostaje wciąż moim najukochańszym Domem, takim właśnie przez duże D.
:yes:

Iwona i Mariusz
08-11-2010, 22:19
Dziś będzie krótko i.. bez zdjęć.
Kolejnych po prostu nie mam zrobionych, a byłoby co pokazywać, oj byłoby. :)
Ale o tym napiszę na końcu.
Od kilku dni zajęliśmy się przygotowaniami do skompletowania dokumentów potrzebnych do odbioru domku.
Jest tego co niemiara.
Zaczęliśmy od kominiarza, bo choć w naszym domku komin pełni rolę czysto dekoracyjną, to jednak kominiarz sprawdza dokładnie wentylację i mieliśmy małe obawy, czy nie trafi nam się jakiś upierdliwy i czepialski przedstawiciel tego fascynującego zawodu.
Ale okazało się, że nasze obawy były bezpodstawne.
Kominiarz zjawił się u nas wprawdzie w pełnym umundurowaniu i z potrzebnym sprzętem, ale okazał sie przesympatycznym młodym człowiekiem i znawcą swojego fachu.
Popatrzył, pooglądał, pomierzył i.. zostawił stosowny dokument.
I jeszcze na dokładkę obdarował nas kominiarskimi kalendarzami na przyszły rok.
Teraz czekamy jeszcze na geodetę, protokół elektryka i świadectwo energetyczne.
Ze wszystkimi osobami jesteśmy już umówieni, więc myślę, że jest to kwestia niedługiego czasu i będziemy w posiadaniu wszystkich dokumentów potrzebnych do odbioru.
Tym bardziej, że dopóki tego nie załatwimy, będziemy płacić za prąd budowlany, a jest to o mniej więcej dwie trzecie większy wydatek, niż docelowe koszty zużycia przez nas prądu.

A teraz obiecana niespodzianka z dzisiaj.
Mój Przewspaniały Małżonek położył dzisiaj panele w małej sypialni i może nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, bo wiem, że z takim zamiarem się nosił, ale powiem (napiszę) szczerze, że gościnna sypialnia z położonymi panelami tak bardzo zyskała na wyglądzie, że nie przestaję się uśmiechać od momentu kiedy zobaczyłam to na własne oczy po przyjściu z pracy.
Panele podobają mi się ogromnie.
Podobały mi się już w sklepie przy kupowaniu, ale dopiero teraz, kiedy są położone, widzę jakie są piękne i jak wspaniale będą współgrać z naszym planowanym wyposażeniem wnętrz.
Do naturalnego, sosnowego drewna - lepszych nie można było sobie wymarzyć.
Zdjęcia oczywiście będą, ale z oczywistych względów - już nie dziś.
A teraz chyba czas już spać, bo moje powieki są wprawdzie bardzo dzielne, ale zachowują się, jakby były obciążone ołowiem. :D
:goodnight:

Iwona i Mariusz
13-11-2010, 19:01
Z długiego weekendu pozostał już tylko jeden wolny dzień.
Ale pospaliśmy trochę, poodpoczywaliśmy, odrobinę "namieszkaliśmy się".
Bo ciągle nie możemy się "namieszkać".
Nasi znajomi śmieją się z nas czasem, że trudno nas teraz gdzieś wyciągnąć z tej naszej nowej chałupki.
Taka jest prawda.
Ale w czwartek wybraliśmy się jednak do naszych znajomych, na dawno już umówioną wizytę.
Mieszkają w pięknym domu już 11 rok, więc mają wszystko zagospodarowane.
Dom dopracowany w najmniejszych szczegółach, urządzony perfekcyjnie, z przemyślanym, bajecznym ogrodem.
Podpatrywałam trochę różne rozwiązania, szukałam dla siebie jakichś inspiracji, chociaż ich dom urządzony jest w stylu mniej więcej empire, co owszem wygląda fascynująco, ale u siebie chciałabym mieć inaczej.
Za to zostaliśmy, razem z Mariuszem, obdarowani kolejną roślinką do naszego przyszłego ogrodu.
Okazały już, płożący się iglaczek, został dzisiaj przeze mnie wkopany, najprawdopodobniej już docelowo.
Ma się ponoć rozrosnąć w szybkim tempie. No, zobaczymy.

Tak wygląda:
455954

A tu już obiecane zdjęcia położonych w gościnnej sypialni paneli.
Cieszą moje oczy niezmiennie:
455955

455956

W ogóle cieszę się niezmiennie.
Z dnia na dzień, sukcesywnie, jest coraz piękniej, więc jak tu się nie cieszyć?
:wiggle:

Iwona i Mariusz
14-11-2010, 16:58
Tak słonecznego i ciepłego, listopadowego dnia nie było już dawno.
Obudziliśmy się razem z Mariuszem, jak na komendę, około 7 rano.
Pięknie wschodzące słońce, chociaż jeszcze o tej godzinie nie świeci w okna naszej sypialni, już zapowiadało, że pogoda będzie wyjątkowa.
A widok z tarasu...
Nie do opowiedzenia.
Pstryknęłam wprawdzie dwa zdjęcia, wychodząc na taras prawie spod kołdry :), ale już widzę, że zdjęcia to nie to samo, co widok w rzeczywistości.

Słońce, wraz ze swoim oślepiającym blaskiem, wynurzało się powoli zza koron drzew.
Żółta łuna, aż raziła w oczy.
To naprawdę niecodzienny widok w listopadzie:
455957

Nieco dalej na południe, nad iglastym laskiem, na niebie rozpościerała się czerwonawa łuna, która (o ile moje znajomości meteorologii są nieomylne), zapowiadała wiatr:
455958

Poszliśmy jeszcze wprawdzie do łóżka i zasnęliśmy na trochę snem sprawiedliwych, ale te poranne obrazy zabrałam ze sobą pod powiekami, w krainę snów.
Poranki w Bukowej Chatce, także bywają przepiękne.

Iwona i Mariusz
24-11-2010, 22:07
U R O D Z I N Y !!!

Prawie dokładnie rok temu, bo 22 listopada 2009 r. zaczęłam prowadzić nasz dziennik budowy.
Więc mamy pierwszą rocznicę urodzin tych moich zapisków, prowadzonych na pamiątkę dla nas i dla potomnych.
Wspominam dziś z rozrzewnieniem, jak szukając czegoś w internecie trafiłam na stronę Muratora i na jakiś (kompletnie już nie pamiętam czyj) dziennik budowy.
Czytanie go i oglądanie zdjęć pochłonęło mnie niesamowicie.
Tak bardzo, że zapragnęłam mieć swoją własną pamiątkę z tego wiekopomnego wydarzenia, tym bardziej, że byliśmy już wtedy po wydaniu pozwolenia na budowę i czekaliśmy tylko na uprawomocnienie się tej, spędzającej sen z powiek, decyzji.
No i.. stało się..
Pisanie tego dziennika wciągnęło mnie ogromnie.
Niesamowitą frajdę sprawiało mi uwiecznianie w nim nie tylko zdjęć z kolejnych etapów naszego budowania, ale i własnych przeżyć, przemyśleń, zdarzeń w naszym życiu.
Stał się on takim swoistym "pamiętniczkiem", w którym jednak - nie oszukujmy się - temat budowania domu był bezsprzecznie tematem pierwszoplanowym.
I choć wiem, że moje obecne pisanie nie jest już tak systematyczne i spontaniczne jak na początku, to jednak zawsze chętnie wracam do tego miejsca, przeglądam z radością całą historię naszego budowania i ciągle jeszcze, mimo permanentnego braku czasu, prowadzenie tego dziennika jest dla mnie niecodzienną radością.
Choć ubolewam czasem, że mój dziennik z czasem stał się "tygodnikiem". :)
Nie wypada w tym miejscu nie wspomnieć o dodatkowych korzyściach, płynących z faktu jego pisania.
Dzięki bytności na Forum Muratora - poznaliśmy z Mariuszem wielu wspaniałych ludzi, i tych wirtualnych, i tych realnych.
Gościliśmy u siebie wielu fanów budowania "swojego domu", wszystkie te wizyty wspominamy z ciepłym uśmiechem.
Wszystkich Was, Kochani, serdecznie pozdrawiamy.
I szykuje nam się jeszcze jedna niespodzianka, tym razem ze strony Studia Projektowego Z 5OO, w którym zakupiliśmy projekt naszego domku.
Gdyby nie ten prowadzony, głównie przeze mnie, dziennik - taka sytuacja z pewnością by się nie zdarzyła.
Ale o tym na razie, cicho szaaa....
To będzie NIESPODZIANKA.

Iwona i Mariusz
05-12-2010, 20:15
Pogoda jaka jest - każdy widzi.
Ale to co dzieje się za oknami naszej chatki, budzi grozę i jednocześnie zachwyca.
Miałam cichą nadzieję, że po ubiegłorocznej, śnieżnej zimie, następna taka sama zjawi się nieprędko.
Chyba naiwniaczką byłam? :)
Nie dość, że spadło tyle śniegu i przymroziło jak diabli, to jeszcze na dokładkę wysłano mnie z pracy na szkolenie w sam środek całkiem sporych górek, chyba tylko po to, żeby mój zimowy brak poczucia bezpieczeństwa powiększyć jeszcze bardziej.
Więc musiałam opuścić mój Bukowy Świat na całe trzy dni.
Przeżyłam to jakoś, tym bardziej, że wizja powrotu do domu w piątkowy wieczór, już od samego rana wywoływała uśmiech na twarzy.
Wróciłam i.. zastałam krajobraz jeszcze piękniejszy, niż przed wyjazdem.
Miło jest patrzeć przez wielkie tarasowe okno na bajkowy, zimowy pejzaż.
A jeszcze milej - nie musieć wychodzić z domu.

Pierwszy padający śnieg, tylko z lekka przysypał, moje świeżo rozkwitłe, oszukane mocnym listopadowym słońcem, kwiatki.
Pomarańczowe płatki nagietek, ostro wyróżniały się na śnieżnobiałym puchu.
455959

To było jakiś czas temu.
Teraz delikatne kwiatki ostro potraktował siarczysty mróz i przykrył zupełnie świeży śnieg.
Cała Bukowa Chatka zasypana jest niesamowitą ilością śniegu.
Stojąc przy oknie w ciepłym domku, czujemy się jak pod puchową pierzynką. :)
455960

Nasza wewnętrzna droga:
455961

Droga, którą dojeżdżamy:
455962

A to nasz cyprysik ze śniegową czapą:
455963

Jako jedyny wystaje spod śniegu.
Reszta roślin zapadła w długi zimowy sen, przykrywając się szczelnie białą kołderką.

Iwona i Mariusz
05-12-2010, 20:57
Nie lubię zimy.
Nie lubię i już.
Ale widoki, które oglądaliśmy za oknem w miniony, słoneczny weekend - obudziłyby pozytywne emocje u najbardziej nawet zatwardziałego przeciwnika zimowych krajobrazów.
Tym bardziej, że staliśmy sobie bezpiecznie za szybą tarasowego okna. :)
Biel puszystego śniegu w połączeniu z ostrymi promieniami grudniowego słońca, aż raziła w oczy.
Było cicho i bezwietrznie.
Po prostu pięknie.

Nasz "zimowy ogródek":
455964

Zjazd na naszą drogę:
455965

Las w zimowej szacie:
455966

Biało... biało...
455967

I zachód słońca:
455968

Zima jednak piękną bywa.
Zwłaszcza wtedy, kiedy nie trzeba brnąć w wysokim śniegu, w kilkunastostopniowym mrozie i przy silnie wiejącym wietrze.
W ciepłym domku, z kubkiem gorącej herbaty w dłoniach - jestem gotowa na oglądanie takich widoków, nawet do końca zimowych dni.
Czy ktoś ma do sprzedania 3 miesiące urlopu? ;)

Iwona i Mariusz
08-01-2011, 20:24
Oj.. oj.. oj..
Sama sobie pogroziłam palcem za tę bezczynność.
Bo podchodziłam do tego pisania, jak do kolczastego jeża.
Ale i czas był ku temu wybitnie niesprzyjający, grudzień był miesiącem obfitującym w wydarzenia.
Więc, aby dogonić bieżące dni – wiadomości w telegraficznym skrócie.

1 grudnia minionego już roku – upłynęło okrągłe dwanaście miesięcy od pierwszego wbicia łopaty w podwaliny Bukowej Chatki.
To była taka szczególna rocznica – wspominaliśmy z Mariuszem te chwile z wielkim rozrzewnieniem.
455969

Cały grudzień walczyliśmy (a raczej mój ślubny walczył) z niewyobrażalnymi ilościami śniegu, które – jak wszędzie zresztą – zasypały naszą okolicę.
Ale nas nie dość, że zasypały, to prawie odcięły od świata.
Przez okno nie wyglądało to optymistycznie.
455970

Ponad 300 metrowa droga, którą dojeżdżamy na naszą działkę i która kończy się wyjazdem na "cywilizowaną" drogę wojewódzką – momentami była całkowicie nieprzejezdna.
Gdyby nie nasz nowy nabytek w postaci autka z napędem na 4 koła i wydatna pomoc sąsiada z ciągnikiem – niechybnie skazani bylibyśmy na zimowanie w Bukowej Chatce, co nie byłoby takie złe, gdyby nie fakt, że w tygodniu muszę się jednak jakoś stąd wydostać.
No bo praca czeka i nie ma na to zmiłuj się.
Mariusz walczył za to dzielnie z odśnieżaniem naszego podwórka i naszej wewnętrznej drogi, co też zajmuje sporo czasu i wymaga wiele wysiłku.
455971

14 grudnia złożyliśmy papiery do odbioru budynku.
No i nie obyło się bez wezwania przez Starostwo do uzupełnienia o jakieś brakujące świstki, co udało nam się załatwić w ekspresowym tempie i ostatnim rzutem na taśmę donieść do urzędu, mieszcząc się we wskazanym terminie.
Po prostu mistrzostwo świata ze strony mojego męża, który – jak zwykle – wykazał się rzutkością działania i swoim wdziękiem zdołał przekonać tym razem nie kobietki, ale dwóch młodych mężczyzn w Starostwie, że już żadnego więcej papierka nie jesteśmy w stanie załatwić i muszą poprzestać na tym co posiadają.
A że dzień był prawie świąteczny, bo było to w przeddzień Sylwestra – jakoś się udało.
Po takich akcjach dochodzę pomału do wniosku, że mamy więcej szczęścia, niż ustawa przewiduje.
A więc obecnie oczekujemy już tylko na odbiór pisemnej decyzji i będzie można w końcu załatwić w Energii zmianę taryfy z budowlanej na „normalną”, taką dla normalnych ludzi.

Druga połowa grudnia minęła już oczywiście pod znakiem przygotowań do Świąt i do Sylwestra.
Zasuwaliśmy równo (noo, ja trochę też) z wykończeniem wnętrza, żeby zrobić jak najwięcej przed tymi dniami.
Tak najczęściej wyglądała moja pomoc:
455972

Obydwie te uroczystości robiliśmy oczywiście w Bukowej Chatce, zresztą cała rodzina nie wyobrażała sobie innej sytuacji.
No a potem było już tylko świętowanie.. świętowanie.. świętowanie..
I było.. ech, wspaniale.
Najmilej wspominam Sylwestrową Noc.
Północ.
Mały domek na uboczu, naprzeciw ciemny las, niesamowita biel śniegu, niebo usiane gwiazdami i my wszyscy na tarasie z kieliszkami szampana w dłoniach.
A za chwilę z głośnym świstem ciemną ścianę lasu i grafitowe niebo rozświetliły kolorowe fajerwerki, strzelające prosto w gwiazdy.
455973

Dla takich chwil warto trwać, czasem w najzwyklejszej nawet codzienności.

Iwona i Mariusz
08-01-2011, 20:44
Każdy post ma ograniczoną możliwość zamieszczania zdjęć, wiec pozwolę sobie jeszcze wrzucić dodatkowe zdjęcia z opisywanych wcześniej chwil.

Przygotowania do sylwestrowej zabawy:
455974

No i moja zadowolona mina z rozwoju sytuacji: :)
455975

A to zdjęcie warto zamieścić na pamiątkę.
Częściowe zaćmienie słońca, fotka zrobiona przez Mariusza z naszego tarasu:
455976

Przepiękne zjawisko.

A przy okazji!
Nigdy nie jest za późno na podziękowania, więc wszystkim, którzy w komentarzach życzyli nam wszystkiego co najlepsze, chcielibyśmy pięknie podziękować i również życzyć wspaniałego 2011 roku, aby Wasze wszystkie marzenia spełniły się w 100 %.
Takie same życzenia składamy wszystkim tym, którzy tu zaglądają, czytają o nas i poświęcają swój czas na spędzenie z nami paru chwil.

SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU !!!

Iwona i Mariusz
09-01-2011, 11:59
Na rozległym polu, widocznym z okien naszego salonu i dwóch sypialni, leży jeszcze biały zimowy puch.
Zmarznięty śnieg nie za bardzo poddaje się wpływowi odwilży, która nadeszła nie tak dawno.
Za to na drodze dojazdowej jest po prostu masakra.
Rozjeżdżony, topniejący w szybkim tempie śnieg, utworzył jeszcze gorsze warunki do jazdy, niż ten pierwszy, który padał tak obficie.
Ale widoki z okien są w dalszym ciągu typowo zimowe i zdarza się, że białe jeszcze pole stanowi doskonałe, widokowe tło dla wychodzącej coraz odważniej z lasu, dzikiej zwierzyny.
Uwielbiam tak stać przy oknie tarasowym i wypatrywać, co też nowego wynurzy się z ciemnej ściany drzew.

Któregoś poranka, już jakiś czas temu, zaraz po otwarciu oczu, ujrzałam siedzące na polu dziwne stworzenie.
W skulonej pozycji, przycupnięte na śniegu, z daleka nie przypominało żadnego znanego mi zwierzaka.
Dopiero po dobrej chwili poderwało się do lotu i wtedy ujrzałam olbrzymiej wielkości ptaszysko, którego rozmiar rozpostartych skrzydeł imponował swoją wielkością.
Niestety - nie zdążyłam zrobić mu zdjęcia w locie.
Udało mi się tylko sfotografować go przyczajonego, siedzącego na białym śniegu.
Był naprawdę wielki:
455977

Obraz biegających po polu sarenek, nie spowszedniał nam jeszcze, ale ich widok nie dziwi już tak bardzo.
Niestety, są bardzo płochliwe i niełatwo jest sfotografować je z bliska.
To widok z wczoraj:
455978

455979

Wychodzi na to, że nie tylko z mieszkańcami naszej wsi, ale także z okoliczną zwierzyną, przyjdzie nam żyć w wielkiej symbiozie. ;)

Iwona i Mariusz
09-01-2011, 12:35
Intensywne przygotowania do minionych świąt spowodowały, że podgoniliśmy trochę prace związane z wykończeniówką.
Najwięcej zmian zaszło w salonie, ale inne pomieszczenia też zmieniły na korzyść swój wygląd.
Najmniej zmieniła się gościnna sypialnia.
Tu mieliśmy już i wymalowane ściany, i położoną podłogę, więc przybyła właściwie tylko dekoracja okna.
Teraz jeszcze tylko, w jakiejś tam przyszłości, przybędzie tu zabudowana szafa i druga szafka z półkami na wszystkie moje książki, których posiadam ogromną ilość.
Okno przystrojone, oczywiście na pomarańczowo: :)
455980

455981

Kuchnia, również dostała w prezencie nowe zasłonki na okna, ale mamy też w końcu pomalowane w niej ściany i (na moje wyraźnie życzenie) obniżony lekko okap, który według mojej oceny wisiał za wysoko, a według Mariusza w sam raz, bo niestety teraz zdarza się, że ten mój gotujący czasem małżonek, wali głową w jego obudowę.
Mam tylko nadzieję, że nie z rozpaczy, a z gapiostwa albo z łakomstwa, nachylając się zbyt gwałtownie nad gotującymi się na kuchence pysznościami. :D
455982

Nie mogę już teraz napisać, że zbliżamy się wielkimi krokami do cywilizacji, bo byłaby to nieprawda.
A prawda jest taka, że z pełną cywilizacją, jesteśmy już za pan brat. :yes:
Co cieszy mnie niezmiennie i ogromnie uszczęśliwia. :lol2:

Iwona i Mariusz
09-01-2011, 15:26
Czas na pokazanie zmian w salonie.
Tu są one zdecydowanie widoczne, bo jeszcze przecież całkiem niedawno, spędzaliśmy w nim czas nie mając podłóg, z niepomalowanymi ścianami i ze skromnymi dekoracjami.
Jako najbardziej reprezentacyjne pomieszczenie w domu, wymagało ono wielu przemyśleń, prób i korygowania wcześniejszych pomysłów.
Bo czasem dopiero życie pokazywało, że niektóre nasze fantazje urządzeniowe były nietrafione, a niektóre całkiem niemożliwe.
Pozostaliśmy jednak wierni naszej pierwszej koncepcji: salon ma być urządzony w egipskich klimatach, w kolorach i dodatkach, które sprawią, że będziemy się w nim czuć tak dobrze, jak czuliśmy się wspaniale onegdaj, będąc z wizytą w kraju faraonów.
Ale do rzeczy.

Widok na okno tarasowe i część "ściany telewizyjnej".
Brakuje na niej jeszcze jednego mebelka do kompletu.
Jest nim identyczna, jak reszta mebli, podświetlana witryna (czeka tylko na złożenie), która stanie docelowo w miejscu, w którym teraz stoi mała choinka.
455983

Okno tarasowe:
455984

Widok na korytarz i drzwi do sieni:
455985

Kominek:
455986

I na koniec - akcent świąteczny.
Zdjęcie ciemne, bo tylko na takim widać oświetlenie choinki, stojącej na zewnątrz, na tarasie:
455987

Tak na razie wygląda nasz wymarzony dom wewnątrz.
I naprawdę - mogłabym siedzieć w nim bez przerwy i nigdzie się stąd nie ruszać. :)
Co niestety, na chwilę obecną, nie jest jeszcze możliwe. :(
Czy uwierzycie, że z utęsknieniem czekam na emeryturę? :yes:

Iwona i Mariusz
09-01-2011, 18:52
Kocham ten Dom..
Wiem.. Wiem, że brzmi to patetycznie.
A poza tym sama nie lubię, gdy nadużywa się tego słowa.
Jest takie specjalne, jedyne.
Używane niezmiennie i przy każdej okazji - traci swoje magiczne znaczenie.
Ale ja naprawdę kocham ten Dom.
Każdy w nim kąt i każde skrzypnięcie drzwi.
Aksamitną powierzchnię ściany i frędzelki na zasłonce w małej sypialni.
Kocham gwizd czajnika na kuchence i kubki z naszymi imionami.
Tkliwą czułość budzi we mnie nawet małe, dekoracyjne mydełko w łazience i niewielki kaktusik stojący na dekoderze.
Nawet pająk, który zawisł sobie w rogu sufitu, budzi mój nieśmiały uśmiech.
Widok z okien tarasu zalewa moje serce wartkim strumieniem ciepła.
Zielony cyprysik, sterczący dumnie na nieobecnym jeszcze trawniku, wywołuje w moich myślach prawie matczyne odczucia.
Każde szarobure źdźbło, które wychyla się nieśmiało spod topniejącego śniegu, uwalnia we mnie nieznane mi pokłady czułości.
Zwariowałam pewnie?
Może..
Kiedyś patrzyłam jak to nasze gniazdo powstaje od początku, z niczego.
Stałam na pustej, zielonej, ukwieconej łące, puszczałam wodze fantazji i próbowałam sobie wyobrazić, jak to kiedyś będzie.
Czasem jest tak, że puszczona luzem fantazja, potrafi rozbujać wyobraźnię do niewyobrażalnych wprost, nierealnych rozmiarów.
A czasem ta wyobraźnia zaczyna przemieniać się w rzeczywistość.
Każde wbicie łopaty w twardą ziemię, każda postawiona kolejna ścianka – przybliżała mnie do jednego momentu. Do chwili, w której zrozumiałam, w której wiedziałam już, że marzenia się ziszczają, że spełniają się naprawdę, jeśli tylko mocno się w to uwierzy.
I nieważna jest każda chwila zwątpienia, każde czekanie na kolejny etap, bezsensowna czasem szarpanina z urzędami, czy ich pracownikami.
Nieistotne jest każde potknięcie, czy popełniony błąd, bo i takie są nieuniknione.
Najważniejszy jest efekt końcowy.
Dzień, w którym mogłam sobie powiedzieć: jestem szczęśliwa.
I pomyśleć: kocham ten Dom.
Zamknięta w naszych 83 metrach szczęścia – jestem Kobietą Spełnioną.

Iwona i Mariusz
24-01-2011, 20:53
Już prawie była wiosna..
Już poczułam zapach świeżej ziemi i prawie widziałam wychylające się z szaroburej gleby pierwsze źdźbła zielonej trawy.
Prawie słyszałam śpiew ptaków.
Wszystko.. prawie.
Bo to moja wyobraźnia poniosła mnie aż tak daleko. :D
To w zeszły weekend zrobiło się tak ciepło i wiosennie, więc wybraliśmy się z Mariuszem na mały spacer.
Miałam nadzieję spotkać po drodze Panią Wiosnę..
Niestety chyba śpi jeszcze, choć słonko świeciło już całkiem mocno i grzało pieszczotliwie.
Zaglądało nam pod kurtki swoimi ciepłymi promykami, głaskało po twarzach.

Mariusz też skrzętnie wypatrywał czegoś w Bukowym Zagajniku:
455989

Widok Bukowej Chatki, nawet z takiego oddalenia, niezmiennie wlewa w nasze serca uśmiechy i wewnętrzny spokój:
455988

Nie mogę się oprzeć, żeby nie robić coraz to nowych zdjęć naszej chatce.
Przez całe długie miesiące wpatrywałam się w wizualizację projektu domku Z7, która niezmiennie gościła – jako tapeta – na monitorze mojego komputera.
Teraz, kiedy mamy już swój własny Z7 – wciąż nie mogę nacieszyć oczu jego widokiem.
Tak wyglądał z bliska w ten ciepły, styczniowy dzień – nasz Bukowy Dom:
455990

455991

Jeszcze tylko na koniec spaceru – kontrola, oczywiście zrobiona przez gospodarza domu.
Jak też sprawuje się podziemny zbiornik na wodę?
455992

Kontrola wypadła pomyślnie więc wróciliśmy do swojego gniazdka, odurzeni widokami i świeżym powietrzem. :cool:
Tak było tydzień temu, więc raptem niecałe 10 dni wstecz.
Teraz znowu mamy zimę, nocne przymrozki, świeży śnieg i w perspektywie kolejne czekanie na tak ciepły weekend.
Może znowu zaświeci słoneczko?

Iwona i Mariusz
29-01-2011, 22:08
Zaszły kolejne i już chyba ostatnie zmiany w salonie.
Przybyło końcowe oświetlenie i pojawiła się witrynka, czyli ostatni brakujący tam mebel.

Oświetlenie "ściany telewizyjnej" i witrynka:
455993

Zdjęcie zrobione bez lampy błyskowej (lepiej widać światło i podświetloną witrynę):
455994

Witryna w zbliżeniu:
455995

Oświetlenie nad kominkiem:
455996

I "ściana wypoczynkowa": :)
455997

Mariusz leci teraz z pracą jak błyskawica - widzę, że im bliżej końca, tym większe ma zacięcie do roboty.
Tylko z siłami i możliwościami u Niego coraz gorzej i coraz częściej tłumaczę Mu :mad:, żeby więcej odpoczywał i też namieszkał się trochę razem ze mną.
Tydzień za tygodniem lecą nie wiadomo kiedy.
Z jednej strony to dobrze, bo szybciej nadejdzie wyczekiwana przeze mnie wiosna, ale z drugiej strony czas mija nieubłaganie i nieuchronnie zbliżamy się do starości. :(
Ech.. co za czarne myśli, uciekajcie sobie precz!

Nie mogę się nacieszyć swoim Bukowym Światem..
Dzień jest za krótki, a noc za ciemna, by móc zdążyć nasycić oczy tymi wszystkimi widokami, którymi otaczam się teraz na co dzień, już od ponad pół roku.
Wracam tu po pracy, jak na skrzydłach.
Pędzę po często teraz ośnieżonej i oblodzonej drodze, by być tu jak najszybciej.
I gdy tylko, przez szybę samochodu, zobaczę stojącą przy drodze tabliczkę z nazwą naszej wsi - już wiem, że jestem w raju.
W swoim małym, prywatnym, Bukowym Raju.

Iwona i Mariusz
30-01-2011, 19:42
Dziś napiszę o zwierzyńcu.
O zwierzyńcu, który notorycznie gromadzi się na naszym tarasie i na naszej działce.
Suka od sąsiadów ma cieczkę, czy jak to powiedziała babcia Wolańska w filmie "Kogel Mogel" - goni się.
Więc z tego faktu wynikają mniej lub bardziej fascynujące widoki.
Mianowicie wszystkie psy z okolicznych wiejskich domów zbiegają się na naszą działkę i adorują tę nieszczęsną przedstawicielkę psiej płci pięknej.
W rzeczywistości wygląda to tak, że Ajra, czyli ta sunia udaje, że ucieka, a wszystkie okoliczne psy rasy męskiej, z Kajtkiem na czele, gonią za nią wdając się w psie zaloty.
Jak już zmęczy ją uciekanie - kładzie się na naszym tarasie lub na naszej działce i udaje, że nie wie o co chodzi.
A wtedy panowie przystępują do zdobywania jej psiego serca.
Tak to wygląda spoglądając na to romantycznie.
A patrząc na to bardziej realnie - horda psów gania naokoło naszego domu i wydaje im się, że wydają z siebie zalotne poszczekiwania, a w rzeczywistości robią mnóstwo hałasu o nic.
Czasem trudno wytrzymać z tym psim ujadaniem i z tym pędzącym donikąd towarzystwem.
Tu parę fotek na uwiarygodnienie tej psiej adoracji.

Kajtek wiernie czeka na naszej tarasowej wycieraczce:
455998

Cichy adorator od dalekich sąsiadów:
455999

Ajra udaje, że nie wie o co chodzi:
456000

Z tajemniczą miną świruje pawiana: :yes:
456001

Czasem musimy gonić całe to towarzystwo, bo wyrabiają na naszych oczach nieziemskie historie, aż strach bierze, że jakoś się w tym wszystkim godzą i nie pozjadają się z konkurencji na śmierć.
No cóż - natura jest silniejsza, jakby kto się pytał. :D

Iwona i Mariusz
30-01-2011, 20:08
Dzisiejszej nocy spałam krótko i bardzo szybko.
Nie wiem, kiedy zamknęłam oczy, za to dokładnie pamiętam kiedy je otworzyłam.
Słońce świeciło mi prosto w zamknięte powieki, co w styczniowej aurze nie jest zjawiskiem powszechnym.
Kiedy już otworzyłam posklejane powieki i wyjrzałam przez okno od sypialni - ujrzałam widok nieziemski.
Cały zaokienny widok wyszedł jakby spod pędzla zdolnego malarza - takiego, który usiłował z powodzeniem namalować piękny zimowy krajobraz.
Na wszystkich krzaczkach, na każdej gałązce drzewa, widać było pociągnięcie pędzlem, muśnięcie białą farbą najmniejszego, drobniutkiego szczegółu każdej roślinki.
Każda gałązka, każdy pozostawiony przez jesień listek - przybrał niepostrzeżenie fascynującą białą barwę.
Malarz mróz, podkreślił pociągnięciem swego pędzla, każdy najdrobniejszy szczegół.
Widok był wprost nieziemski, ze wszech miar fascynujący.
Nazywają to szadzią, jakoś tak brzydko i trywialnie.
Dla mnie to dzieło sztuki.
Niewykonalne dla przeciętnego śmiertelnika, nawet tego bardzo uzdolnionego.
Widok był tak niesamowity, że zapierał dech w piersiach.
Nie można było tego nie uwiecznić.

Więc w czasie, gdy ja pluskałam się w łazience - Mariusz zrobił te oto zdjęcia:
456002

456003

456004

456005

456006

Dla takich widoków warto otwierać oczy. :o

Iwona i Mariusz
30-01-2011, 20:36
Z dalszych robótek domowych uprzejmie donoszę, że wymalowała się nasza sypialnia.
W pierwotnym założeniu miała być w kolorze fiołkowym - taka koncepcja zrodziła się onegdaj w moim bukowym umyśle.
Ale po uważnym obejrzeniu naszego sypialnianego grzejnika, czyli panela na podczerwień, który jest w określonej tonacji kolorystycznej - nie bardzo ten fiołkowy kolor mi tam pasował.
Panel grzewczy przedstawia mazurowy widok, tzn. pływająca łódeczka na tle gołębio - słonecznego nieba, tudzież na brzegu widoczne sitowie nic nie mające z fiołkami wspólnego - więc moja koncepcja upadła z wielkim hukiem i rozbiła się o szarą rzeczywistość.
Jedynymi kolorami, które tworzyłyby harmonijne tło dla tego artystycznego dzieła - był szary popiel i słoneczna żółć.
I takie właśnie kolory strzelił Mariusz w naszym sypialnianym sanktuarium.

Tu jeszcze w trakcie malowania, z widokiem na panel:
456007

Takie to są właśnie kolory:
456008

Zdjęcia są oczywiście nieaktualne, bo dziś - tzn. w niedzielę wieczorem - jest już wszystko pięknie skończone, łącznie z położeniem podłogi i zawieszeniem karnisza.
Tak jak jest teraz - jest po prostu fascynująco i intrygująco i - mam cichą nadzieję - że te właśnie kolory będą najwłaściwszą inspiracją dla naszych sypialnianych przygód.
Czego sobie i wszystkim czytającym życzę (tzn. inspiracji w sypialnianych pieleszach). :D

Iwona i Mariusz
10-02-2011, 21:21
Człowiek targany skrajnymi emocjami nie jest obiektywnym reporterem.
I jak tak właśnie teraz mam.
Wydarzenia dobre, radosne, podnoszące na duchu przeplotły się z nieciekawymi i dołującymi.
Ze smutkiem zauważyłam, że z tego powodu straciłam wenę do pisania.
Wprawdzie tych dobrych wieści ilościowo jest zdecydowanie więcej, ale ta jedna niedobra przyćmiła na razie całą resztę.
Nie będę tu o niej teraz pisać.
Wprawdzie nie jestem strasznie przesądna i nie kieruje mną dewiza "nie wywołuj wilka z lasu", ale jednak nie będę.
Nie chcę i już! :sick:
A dobre wiadomości?
Jest ich parę.
Prawie skończona nasza sypialnia.
No.. prawie skończona, bo jeszcze nie wisi firanka, nie ma zabudowanych szaf i wjechało do niej z powrotem nasze tymczasowe, zbite z desek łóżko.
Ale i tak jest w niej uroczo.
Ściany pysznią się dumnie świeżutką farbą, podłoga uśmiecha się spoglądając na nas swoim drewnianym okiem, nawet zawieszony karnisz ma wesołą minę.
Chcecie zobaczyć?
Proszę.

Na tej lewej, żółtej ścianie będzie kiedyś zabudowana szafa:
456009

Tak elegancko wyglądają kolorki ścian, podpasowane pod wiszący panel grzewczy (czy dobrze widać moją piękną toaletkę? :D):
456010

I rzut na całość.
Nawet z prowizorycznym łożem wygląda to całkiem ok (moje zdanie):
456011

I to chyba tyle na dziś.
Kolejne dobre nowiny przekażę po przygotowaniu materiału poglądowego w postaci ilustracji. :p
A złe wieści?
Niech spadają tam, skąd przyszły.
:bye:

Iwona i Mariusz
13-02-2011, 13:44
Nadszedł czas na podzielenie się kolejnymi dobrymi nowinami.
Nie są one aż tak bardzo świeżutkie, ale ciągle radują nasze duszyczki.

Już nie mieszkamy na budowie.
Mamy domek oficjalnie odebrany i wydany co do tego faktu stosowny papier.
A więc zajmujemy już całkiem legalnie własny dom.
Nie obyło się wszakże bez intensywnego biegania koło tego faktu - bardziej Mariuszowego, niż mojego - ale fakt pozostaje faktem, że załatwiliśmy wszystko do końca i pomyślnie.
Ten cudny, niepowtarzalny dokument, który jest marzeniem niejednego "budowniczego" powinien chyba zawisnąć w honorowym miejscu.
Powinien, ale nie zawisł, tylko zgłębił czeluście szuflady i podzielił los innych budowlanych papierzysk, mniej lub bardziej ważnych.
Zasłużył sobie natomiast na publikację i uwiecznienie na pamiątkę:
456012

Kolejną rzeczą w tym budowlanym galimatiasie, była zmiana taryfy w EnergiiPro.
Załatwił to oczywiście Mariusz, prawie natychmiast po odbiorze domu.
Prąd budowlany zjadał nas po kawałku, ale systematycznie i intensywnie.
W domku jest przecież wszystko na prąd, łącznie z ogrzewaniem, więc to nie przelewki.
Nie można było dopuścić do tego, żeby posłano nas z torbami, zaraz na samym początku naszego wspólnego wiejskiego bytowania.
Więc wszystko jest już załatwione jak Pan Bóg przykazał.
Teraz tylko pozostało nam mieszkać, pomalutku wykańczać (nie się, tylko domek :D), zająć się na wiosnę otoczeniem i cieszyć się każdym nowym dniem i każdą nadchodzącą chwilą.
A dlaczego pomalutku?

O tym będzie w c.d., który nastąpi ! :yes:

Iwona i Mariusz
13-02-2011, 16:40
Zgodnie z obietnicą - kolejna nowina.
Tym razem taka, radująca moje oko.
Zawiesiłam właśnie wczoraj firanki w sypialni.
Dokładnie takie, jak sobie wymyśliłam.
Powie ktoś, że to nic takiego, że to było do przewidzenia.
No tak, ale ja wciąż jeszcze jestem na etapie, kiedy najmniejsza nawet dekoracja czy ozdóbka, cieszy mnie ogromnie.
Tym bardziej, że najwięcej radości sprawiają takie właśnie posunięcia, czynione małymi kroczkami.

Więc czas na pochwalenie się sypialnianym oknem:
456013

456014

456015

Dom pięknieje z każdym dniem.
Czasem mam tak, że zatrzymuję się przed drzwiami jakiegoś pomieszczenia, otwieram powoli drzwi i.. - nawet nie wchodząc do środka - cieszę oczy widokiem.
Wiele jeszcze przed nami do zrobienia (bardziej przed moim ślubnym).
Na swoją kolejkę czeka sień, spiżarka, mały kibelek i nieskończony Mariuszowy warsztat.
A jeszcze wcześniej - wykonanie szaf w obu sypialniach i regału na książki w tej gościnnej.
Nie wspominam już nawet o otoczeniu chałupki.
Ale wiem, że nie można wariować z robotą, nie można się spieszyć i poganiać czasu.
Na każdą pracę przyjdzie jej kolej, nic na siłę i ponad własne możliwości.
I z tym właśnie tematem związane jest moje zmartwienie.
Ech.. :(

Iwona i Mariusz
13-02-2011, 17:21
Mariusz choruje.
I to jest właśnie moje zmartwienie.
Choruje już ponad tydzień i nie może się z tej choroby wykaraskać.
Zaczęło się od niewinnego przeziębienia w zeszłym tygodniu, zresztą zaaplikował je sobie trochę na własne życzenie.
W domku jest ciepło, więc chodził na krótki rękaw.
Zresztą przy jakiejkolwiek fizycznej pracy, każdemu człowiekowi robi się gorąco i się rozbiera.
Ale On nie zadbał o siebie i taki zgrzany biegał na stryszek, a i pewnie na podwórko czasem, choć temu uparcie zaprzecza.
No i załatwił się dokumentnie.
Niewinny katarek i prawie niezauważalny kaszelek, zamienił się po kilku dniach w paskudne choróbsko, które nijak nie da się wypędzić z Jego organizmu.
Były dni w minionym tygodniu, że martwiłam się o Niego okropnie.
Przerażająca temperatura.. kaszel, który prawie wyrywał Mu płuca, brak apetytu.
Do tego jeszcze taka ogólna słabość, że prawdziwe stresy przeżywałam widząc, jak próbuje złapać równowagę w pozycji stojącej.
Kilka nocy spałam jak mysz pod miotłą.
Nasłuchiwałam przez sen Jego nierównego i płytkiego oddechu, wsłuchiwałam się w jęki, które z siebie wydawał w gorączce.
Jak nic przybyło mi sporo siwych włosów, ale udaję, że ich nie widzę.
I jeszcze ten Jego upór przed pójściem po pomoc do jakiegokolwiek lekarza.
Oczywiście twierdził, że wykuruje się sam i że nikt tak naprawdę nie jest w stanie dobrze Mu doradzić.
Doprowadził do tego, że prawie siłą :mad: (tak! tak!) wsadziłam Go w auto i zawiozłam (prawie obrażonego zresztą na mnie) do Pani Doktor.
Ta przynajmniej Go osłuchała i wprawdzie zapisała jakieś lekarstwa (antybiotyk także), ale mój oporny mąż po dwóch dniach brania medykamentów stwierdził, że tylko Mu szkodzą, a nie pomagają, więc wrzucił je w naszą apteczną szufladę i ani myślał więcej z nich korzystać.
Ile mojej cierpliwości trzeba przy takim facecie i ile lęku przeżyłam i wciąż jeszcze przeżywam, przez tę Jego genialną, medyczną wiedzę - to tylko ja wiem.
Dziś jest niby trochę lepiej, ale tylko niby.
Kaszel z suchego zamienił się w mokry, ale wciąż wyrywa Mu wnętrzności.
Słabość całkiem nie przeszła i nie wrócił normalny apetyt.
Wymizerowana buźka i pozostałe członki - wołają o ratunek.
Więc leży biedny robaczek i tylko patrzy na mnie wzrokiem skopanego psa.
Jedyne pocieszenie jest takie, że nie ma już gorączki.

Czy wszyscy faceci są tacy, czy to tylko mnie trafił się taki egzemplarz? :bash:

Iwona i Mariusz
19-02-2011, 16:37
Żyła dotąd w jakimś innym świecie..
Codziennie rano wstawała tylko po to, żeby jej świat się zmienił.
Żeby w końcu nie musiała marzyć.
Patrzyła co rano przez okno na swój szary, osiedlowy świat.
Ludzie przemieszczali się w nim jak w jakimś filmie.
Z okna piątego piętra obserwowała ich bezustannie marząc o lepszym jutrze.
Spoglądała na tę swoją szarą codzienność, czasem próbowała włożyć różowe okulary i marzeniami sięgnąć do nieba, wprost do gwiazd.
Szukała w chmurach swojej gwiazdy, swojego przeznaczenia.
Ale codzienny los nie przynosił odmiany.
Zamknięta w swoich czterech ścianach codzienności - unikała ludzi i uniesień z nimi związanych.
Czekała..
Aż przyszedł..
Zjawił się w pewien kwietniowy dzień.. nie obiecywał gwiazd..
Ale rozjaśnił swym uśmiechem jej szary dzień.
Patrzył jej prosto w oczy i swym spojrzeniem obiecywał zmiany.
Dotykał jej marzeń - nie dotykając jej ciała.
Zniewalał spojrzeniem - nie żądając niczego w zamian.
Obiecującymi oczami przywoływał najpiękniejsze wizje.
Aż zaświeciła gwiazda.
Zabłysła w jej życiu swym oślepiającym blaskiem.
I powiodła ją ku jasnościom przyszłości.
Nie obiecując - dała.
Nie przyrzekając - darowała.
Wszystko to, co w życiu cenne i najpiękniejsze.
Blask jedyny i niezastąpiony.
Uszczęśliwiła ją ogromnie.
Dała jej spełnienie i spokój.
Podarowała bezpieczeństwo i uśmiech codzienny.
Sens życia i radość codzienności.
Oczy jej rozbłysły światłem, a śmiech uczynił szczęśliwą.
I tak właśnie Los podarował jej cud.
Cud szczęścia niespotykanego - takiego codziennego i takiego od święta.
Znalazła razem z nim swoje miejsce.
Ukryte gdzieś na uboczu, schowane przed ludzkimi spojrzeniami - ale jedyne w swoim rodzaju, szczęśliwe i niepowtarzalne.
Takie z widokiem na Bukowy Las, na Bukowe Pole, Bukową Drogę.
Niech trwa niezmiennie.. niech się nie kończy.. niech pozwoli spełniać się marzeniom o jutrze.

Iwona i Mariusz
21-02-2011, 21:40
Rano, gdy wyjeżdżam do pracy, jest jeszcze ciemno.
Gdzieś po około 30 minutach jazdy - z daleka, zza drzew widać budzący się dzień.
Gdy zapowiada się słoneczny poranek, po mojej lewej ręce powoli wschodzi słońce.
Poranna wycieczka w stronę cywilizacji, staje się z dnia na dzień coraz to przyjemniejsza.
Powroty też bywają radosne, bo to i droga do domu jakoś leci szybciej, niż w drugą stronę, no i jest jeszcze całkiem jasno, jak wracam do chatki.
Dzień wydłuża się wyraźnie i jest to, jakby nie było, wspaniała wiadomość.
Ale bywają też takie dni, jak dzisiejszy.
Zdarza się od czasu do czasu, że w poniedziałki pracuję zdecydowanie dłużej.
I - niestety - wracam wtedy w całkowitych już ciemnościach.
Nie lubię takiej jazdy.
Świat widziany tylko na odległość świateł samochodu, budzi we mnie jakiś irracjonalny strach.
Zmęczone pracą przy komputerze oczy, męczą się podwójnie.
Oślepiające światła jadących z naprzeciwka aut, powodują łzawienie spojówek.
Męczy wytężony wzrok, bo wypatruję jeszcze na dodatek, przeszkód na drodze w postaci dziur.
Mijam wioskę za wioską, zanurzam się w czarne przestrzenie pól i ciemne ściany lasów.
Wypatruję na poboczu dzikich zwierząt, bo widzę czasem, ile takich rozjechanych przez samochody stworzeń, kończy swój żywot pod kołami.
Wycieram wierzchem dłoni płynące z kącików oczu łzy.
Nie łzy rozpaczy, żalu czy wzruszenia.
To łzy zmęczenia, przesilenia, spowodowane wzmożoną koncentracją i podwójną uwagą na drogę.
Ale to nie są żadne moje gorzkie żale - to tylko taka refleksja na dziś.
Bo czasem łatwo nie jest, ale nikt nie mówił, że łatwo będzie.
No i finał tej jazdy - wynagradza mi wszelkie niedogodności.
Kiedy dojeżdżam już naszą polno-gminną drogą i z daleka widzę światła domku, zmęczenie oczu mija, łzy przesilenia obsychają, ostrość spojrzenia wraca do normy.
To taka moja codzienność, której nigdy nie zamieniłabym na inną. :yes:

Iwona i Mariusz
21-02-2011, 23:12
W domku na razie, właściwie niewiele się dzieje.
Kolejnymi pracami, które zaplanował sobie Mariusz, są szafy do dwóch sypialni, nasze łóżko i regał na książki.
Żeby jednak mógł zabrać się za te dzieła sztuki - musi wyklarować się cieplejsza pogoda.
Niezbędne bowiem są Mu do tego celu wszystkie narzędzia, tzn, piła, heblarka itd., które składowane są w drewutni.
A - z tego co widać za oknami - temperatura nie sprzyja takim pracom, prawie na świeżym powietrzu.
Więc moja połówka grzebie na razie w domku przy różnych innych, mniej istotnych "ręcznych robótkach".
Poza tym nie pozwalam Mu jeszcze na zbytnie forsowanie się, bo choć można powiedzieć, że już wyzdrowiał i czuje się prawie dobrze, to uważam, że lepiej dmuchać na zimne i znowu nie przesadzić.
Trochę lata z pędzlem i podmalowuje drobne poprawki, trochę renowuje nasze domowe dekoracje, które wcześniej, czy później staną na swoich miejscach, które dla nich wymyśliliśmy.
Zima jakoś nie odpuszcza, co jest trochę denerwujące i deprymujące, bo nie dość, że mamy już serdecznie dosyć i śniegu i takiej niskiej temperatury - to jeszcze uniemożliwia nam ruszenie z pracami, które były zaplanowane na ten czas.
Ech, losie przewrotny. ;)

W sobotę mieliśmy w domku gości, których nasłał nam nasz były "budowlaniec", w celu pokazania Jego dzieła i pochwalenia, jak myślę, Jego osoby.
Tak jedno, jak i drugie uczyniliśmy, robiąc tym naszemu Panu Adrianowi dobry uczynek. :D
Domek się podobał, a jakże.
Po raz któryś tam z rzędu usłyszeliśmy, że chatka robi zadziwiające wrażenie w środku, bo z zewnątrz wcale nie wygląda, że ma tak wiele, takich sporych pomieszczeń.
Kolejny raz, podczas pokazywania chałupki ogarnęło mnie to samo uczucie.
Taki dziwny stan, w którym dociera do mnie dopiero wtedy, że to Nasz Dom.
Że nie pokazujemy komuś jakiejś galerii do zwiedzania, tylko jest to Nasza Osobista Chałupka - nasza i tylko nasza.
Nigdy nawet nie marzyłam, że będę mieć własny dom.
Wychowana w starym budownictwie jednej z nieciekawych dzielnic Wrocławia, potem przez lata okupująca małe M w typowym miejskim blokowisku - nie dopuszczałam nawet do swojej świadomości takiej myśli, że przyjdzie mi kiedyś mieszkać we własnym domku, wychodzić na własny taras i ogród, patrzeć rano, przy porannej kawie na ośnieżony w zimie, a ciemnozielony w lecie, las.
To marzenie jakoś zawsze było udziałem innych, a moje wyobrażenie przyszłości - po prostu przerastało.
Albo taka bez wyobraźni byłam, albo marzenia miałam zwyczajne, takie przyziemne. :p
I widocznie świadomość, że jednak warto mieć marzenia, była u mnie w stanie kompletnej hibernacji, albo totalnej śpiączki.
A propos śpiączki.
Chyba czas do łóżka?
Rano znów czeka mnie witanie wschodzącego słońca przez zziębniętą szybę samochodu (o ile w końcu ciężkie, śniegowe chmury pójdą sobie precz !). :yes:
:goodnight:

Iwona i Mariusz
01-03-2011, 22:20
Dostałam dzisiaj "ustną naganę". :mad: :mad: :mad:
No zgadnijcie od kogo?
Od mojego zaślubionego.
Bo zaniedbałam "Bukową Chatkę", bo nie piszę, nie zaglądam itp, itd.
Więc spieszę zawiadomić wszystkich zainteresowanych, że niniejszym naprawiam w te pędy swoje niedopełnienie obowiązków. :oops:
Tu powinna nastąpić lawina karkołomnych tłumaczeń, ale tak nie będzie, usprawiedliwię się krótko.
Ostatnio nie piszę, bo pogoda jakoś nie sprzyja dalszym pracom, a w środku domku nastała pełna stagnacja.
Mariusz nie wygląda na szczęśliwego z tego powodu.
Wszystko co chciałby dalej robić, wiąże się już niestety z przebywaniem na świeżym powietrzu.
No bo nie wyobrażam sobie, żeby na przykład ciął czy heblował drewienka w sypialni czy w salonie. :no:
A na razie ode mnie ma bezwarunkowy zakaz wietrzenia się i wystawiania do wiatru jakiejkolwiek części ciała.
Zresztą u nas ciągle jeszcze leży śnieg, choć w "wielkim mieście", które odwiedzam codziennie z racji pracy - po zimowym puchu nie ma już ani śladu.
Tak więc moje ślubne szczęście dłubie na razie przy innych ręcznych robótkach.
Zresztą nie byle jakich.
Odremontował i wypucował swoją żaglówkę, która obecnie dumnie pręży pierś na nowiutkiej półce w naszej sypialni (jako dekoracja oczywiście).
No właśnie, ale gapa ze mnie, przecież mogłam zrobić zdjęcie i pokazać to ukochane cudeńko mojego małżonka.
Przyrzekam więc poprawę i zjawię się niebawem z fotką tego - zresztą naprawdę pięknego - sprzętu.
Zresztą mój chłopina, jak to każdy chłopina - zawsze znajdzie sobie coś do dłubania w domku.
Więc nuda Mu nie grozi.
A ja, jak to ja.
Ciągle gonię wczorajszy dzień, bo ile by go nie było - zawsze jest mi za mało.
Rano wyjeżdżam, kiedy jest już prawie jasno, bo i noc coraz krótsza, i jakoś tak później zaczęłam wychodzić.
Nie wiem dlaczego tak się dzieje, ale ostatnio mniej czasu poświęcam na dojazd do pracy.
Czyżby za jasnego dnia wszyscy jeździli szybciej? :o
A poza tym nie robię wiele - w tygodniu po prostu "mieszkam".
I bardzo mi się to "zamieszkiwanie na wsi" podoba. :yes:
A jak już zbliża się weekend - mój entuzjazm nie ma granic.
Niewiele teraz potrzebuję do szczęścia.
Tylko naszego dalszego zdrowia, wiejskiego spokoju, dalszej takiej stabilizacji i.. szybszego nadejścia wiosny .
No i.. uśmiechu Pana Męża.
Który uwielbiam i Wam tu w Jego imieniu także posyłam. :D
:bye:

Iwona i Mariusz
03-03-2011, 21:37
Czas na obiecane w poprzednim poście zdjęcia.
Jak już wspominałam, marynistyczny wystrój naszej sypialni zaczął się od panela grzewczego, który - jak się ku uciesze Mariusza okazało - przedstawia łódeczkę pływającą sobie po wodzie, jakieś zarośla, sitowie itd.
Serce moje ślubnego zabiło szybciej, gdy zobaczył po raz pierwszy zdjęcie naszego grzejnika.
To przecież Jego ukochane klimaty.
Potem ja przypomniałam sobie piękną, zdalnie sterowaną żaglówkę, którą onegdaj nabyliśmy wspólnie, żeby zaspokajać nią emocjonalne potrzeby i zamiłowania mojej połówki.
Raz kiedyś dawno, puszczona była na głęboką wodę.
W Bukowej Chatce wylądowała zapomniana na strychu.
Teraz żaglóweczka została odnowiona, doczyszczona i zajęła honorowe miejsce w naszym "przybytku rozkoszy". :D
No i cieszy nasze oczy:
456016

456017

456018

Leżąc w łóżku, patrząc na nią i puszczając wodze fantazji, można się przenieść na dalekie morza i oceany.
Prawie można, pod warunkiem, że nasza fantazja jest w doskonałej kondycji. :p
Ech.. przygodo..

Mieliśmy dzisiaj kolejnych gości. Tym razem na Bukowym Polu.
Wiem z relacji Mariusza, że na tle Bukowego Lasu, który widać z naszego salonu, pojawiły się rano jakieś olbrzymie stworzenia.
Były to z pewnością ptaki, ale dotychczas nie możemy rozszyfrować zagadki, z której bajki przyfrunęły.
W każdym bądź razie - były potężne.
Nawet na zdjęciach wyglądają imponująco:
456019

456020

W powietrzu czuć już nadchodzącą wiosnę.
Kiedy tylko mam okazję, mrużę oczy do coraz to mocniej świecącego słoneczka, wciągam w płuca świeże, nie pachnące już zimą powietrze i czuję, jak budzą się we mnie, podsypiające jeszcze zimowym snem, szare komórki.
Krew jakoś szybciej krąży, uśmiech samowolnie i niekontrolowanie pojawia się na twarzy coraz częściej.
Prawie do bólu oczu, wypatruję na szarym trawniku jakichś pierwszych oznak ożywienia, zakopanych jesienią krokusowych cebulek.

Pani Wiosno, czy Pani wie, że jest moją Ukochaną Porą Roku ??? :lol2:

Iwona i Mariusz
13-03-2011, 17:21
Żurawie odwiedziły nas ponownie.
Tym razem Mariuszowi udało się sfotografować je, także w locie.
Jak napisano nam w komentarzach, widok żurawii to niechybna zapowiedź wiosennej aury.
Tak więc jeszcze parę fotek tych fascynujących ptaków:
456021

456022

456023

A co u nas?
Jakichś nadzwyczajnych nowinek nie ma.
Urządzamy do końca naszą sypialnię, pomału robi się nasze łóżko, na które zakupiliśmy sobie pasującą kolorystycznie narzutę.
Przybyły także nocne stoliki.
Zdjęcia będą oczywiście, ale po skończeniu łóżka.

Do małej sypialni dokupiłam wreszcie swój wymarzony pomarańczowy dywanik shaggy.
456024

456025

Gościnna sypialnia jest na razie składowiskiem wszystkich moich ciuchów i innych drobiazgów, które docelowo znajdą się w szafie, która stanie - mam nadzieję, że już niedługo - w naszej sypialni.
Czekamy tylko na jeszcze cieplejsze dni, żeby Mariusz mógł pracować swobodnie na zewnątrz z cięciem i heblowaniem deseczek.
Wystarczy, że zniecierpliwiony zaczął robić łóżko, a to trochę w salonie, a to trochę w naszej sypialni, no i - niestety - mebelki i podłogi przykryła cienka warstwa drewnianego pyłu.
Tak się po prostu na dłuższą metę nie da.

Trzeba jeszcze cierpliwie poczekać na czas prawdziwej wiosny.

Iwona i Mariusz
13-03-2011, 17:38
W ten weekend wiosna oszalała.
Zwariowało słońce, ożywiły się zwierzęta, nawet ludziom jakby krew zaczęła szybciej krążyć.
Moje krokusy posadzone na nieobecnym jeszcze trawniku, wychyliły nieśmiało swoje główki.
Różniste cebulowe kwiaty dały znać, że są, że istnieją i że tylko czekały, aż słońce ogrzeje trochę, zmęczoną chłodem ziemię.
Cebulkowych roślinek wsadziłam jesienią w ziemię całe mnóstwo.
Od przyjaciół dostałam całą reklamówkę cebul tulipanów, hiacyntów, żonkili, narcyzów i sama nie pamiętam czego jeszcze.
Mama uraczyła mnie sprezentowanymi od sąsiadki cebulkami holenderskich tulipanów.
Jeśli tylko wyjdą, powinny być niesamowicie egzotyczne, bo zgodnie z załączonymi fotografiami mają mieć czarne i ciemnofioletowe płatki.
Pierwsze pokazały się tulipany, poznałam to po wychodzących z ziemi listkach:
456026

456027

456028

Jestem niesamowicie ciekawa, co przyniesie wiosna w moim pseudoogrodzie. :D

Iwona i Mariusz
21-03-2011, 21:50
Taki urokliwy księżyc zaglądał nam w sobotę do okien sypialni:

456029

Iwona i Mariusz
21-03-2011, 21:56
O tej wizycie w Bukowej Chatce muszę wspomnieć, bo była niezmiernie sympatyczna.
Odwiedzili nas w minioną sobotę kolejni miłośnicy Z7, nie dość, że znowu z daleka, to jeszcze niesamowicie mili i zapadający w pamięć.
Wspaniałe osoby, które budują swoje marzenie tak, jak my budowaliśmy.
Tak samo, jak my na początku, żyją na razie marzeniami i wyobrażeniami.
Ale mają w sobie tyle zapału, tyle samozaparcia i tyle entuzjazmu, że dzięki nim, jak żywe stanęły mi przed oczami nasze początki budowania.
W ich oczach widać było tęsknotę za przyszłością.
Ich opowieści o dzisiejszym stanie budowy były tak pełne uśmiechu, w ich oczach błyskało tyle iskierek szczęścia, że zarazili nas tą swoją radością na resztę dnia.
Zwiedzali dom razem ze swoimi chłopakami, którzy z uwagą słuchali wszystkich opowieści, uważnie oglądali wszystkie pomieszczenia. Chłopcy mieli okazję zorientować się w wielkości swoich przyszłych pokoików, a rodzice ze skupieniem słuchali wszystkich naszych rad i uwag.
Budowa takiego samego domu, to temat – rzeka.
Nawet nie wiem, kiedy zleciał nam czas na rozmowach i opowieściach, zauważyłam natomiast, że po ich odjeździe staliśmy z Mariuszem długą chwilę przy tarasowym oknie i z naszych twarzy nie schodził uśmiech.

Kochani!
Mam Waszą zgodę na publikację, więc czas pokazać wszystkim Wasze sympatyczne oblicza.

Tatuś – Arek z synami:
456031

Tu cała rodzinka w komplecie:
456032

A tu z nami (zdjęcie autorstwa Mikołaja):
456034

Agnieszko, Arku, Mikołaju i Antku!
Pozdrawiamy Was bardzo, bardzo gorąco!!!
I życzymy jak najszybszego spełnienia marzenia o własnej Chatce!
A to szczęście, które Wam towarzyszy na co dzień, niech zagości również we wszystkich zakamarkach Waszego Domku!
Będziemy za Was trzymać kciuki!
Ściskamy Was mocno!!!

aga82
28-03-2011, 19:01
Witam serdecznie:)
słodzić czy nie słodzić? oto jest pytanie! dołączam do fanów bukowej chatki, jest poprostu cudna! jestem pełna podziwu dla tego, co pani udało się stworzyć, widać na każdym kroku, że domek powstał z wielkiej miłości, jest zachwycający.
ale ale jak właściwie to chciałam zapytac, bo wyczytałam, że działka ma 11 arów,a ze zdjęc wynika, że stoi ona bardzo blisko granicy, tzn. ścianą bez okna- czy u was znalazły zastosowanie przepisy dotyczące wąskich działek, tych do 16m szerokości? czy jast tam może przepisowe 3m czy może mniej?
bardzo proszę o odpowiedź, bo moja działka ma niecałe 16 m i jeśki dobrze pójdzie, to może kiedyś stanie na niej taka bukowa chatynka

Iwona i Mariusz
29-03-2011, 21:33
Witam serdecznie:)
(....)
bardzo proszę o odpowiedź, bo moja działka ma niecałe 16 m i jeśki dobrze pójdzie, to może kiedyś stanie na niej taka bukowa chatynka

Witam miłą czytelniczkę, która zamiast wpisać swój komentarz, klikając na link "Wasze opinie", dodała mi wpis w dzienniku. :)
Więc odpowiem tu.
Po pierwsze - primo: Dziękuję pięknie za wszystkie ciepłe i miłe słowa pod adresem Bukowej Chatki i jej mieszkańców.
Po drugie - primo: ;) Nasza działka ma szerokość ponad 22 metry i domek jest na niej usytuowany jak najbardziej zgodnie z przepisami, są nawet ponad 3 metry odległości od granicy działki do bocznej ściany bez okien.
Dodam tylko, że jest postawiony właśnie tak, ponieważ z drugiej strony domku (tej od dostawionego okna w jadalni), mamy swoją wewnętrzną drogę wjazdową.
Życzę sukcesów w stawianiu takiej bukowej chatynki i spełnienia w niej wszystkich marzeń.
Pozdrawiam cieplutko!

Iwona i Mariusz
12-04-2011, 22:33
Kłopoty.. kłopoty.. kłopoty..
Na szczęście nie z nami, tylko z internetem, który zbiesił się niespodziewanie i uniemożliwił mi prowadzenie dziennika.
Poszaleliśmy razu jednego z rodzinką, naściągaliśmy sobie filmików na wspólny weekend i.. wyczerpaliśmy netowy limit.
Nie mogłam wejść do zamieszczonych na obcym serwerze zdjęć, a tym bardziej ich otwierać, czy kopiować.
Więc obraziłam się na Plusa wierutnie i właściwie dopiero dzisiaj mój gniew minął, bo udało mi się zalogować do dziennika i otworzyć zrobione wcześniej i zamieszczone w albumie zdjęcia.
Więc choć działo się w międzyczasie wiele - dziś tylko krótka informacja.
Żyjemy, mamy się dobrze i nic nam nie dolega.
Oprócz oczywiście chorobliwej czasem radości z zamieszkiwania w takim cudownym miejscu i w takim niepowtarzalnym domku.
Ale - mamy nadzieję - że ta dolegliwość jest nieuleczalna i pozostanie w nas na zawsze.
Nie pozostaje mi teraz nic innego, jak nadrabiać stracony czas i opisywać pomału, ale sukcesywnie, nasze dotychczasowe poczynania i zaistniałe zmiany, zarówno te w domu, jak i te w zagrodzie.
Co zamierzam niebawem uczynić, ale ze zrozumiałych dla każdego normalnego śpiocha powodów - raczej już nie dziś. :)

Iwona i Mariusz
13-04-2011, 20:55
Parę nowinek z "naszego" pola.
Najpierw baraszkowały na nim żurawie.
Pewnego pięknego dnia zjawiło się takie oto ptaszysko.
Nie skłamię, jeśli napiszę, że było wielkości sporego psa:
456035

456036

Za to stale odwiedzającym nas czworonogiem jest "staruszek" od sąsiadów.
Przychodzi do nas, jak na stołówkę i wypatruje coraz to nowych kąsków.
A to jego portret w zbliżeniu:
456037

No i nowinka z łazienki.
Przybyła świeżo zamówiona roleta na okno.
Oczywiście czerwona, zgodnie z ogólnym łazienkowym wystrojem:
456038

Teraz już można swobodnie biegać na golasa, nie obawiając się żadnych wścibskich spojrzeń. :)
Choć na podglądanie nas przez łazienkowe okno nie ma raczej co liczyć.
Wychodzi ono na nasze podwórko i nikt obcy, oprócz psów od sąsiadów, tam nie bywa.
Ale dzięki możliwości osłonięcia się przed światem, przynajmniej nasi goście będą się czuli swobodnie.
A to przecież jest niezwykle istotna sprawa.

Iwona i Mariusz
13-04-2011, 22:19
W czasie paru minionych, ciepłych, wiosennych dni zajmowałam się swoim "ogródkiem".
I to jest właśnie to, co tygryski lubią najbardziej.
Grzebanie w świeżej, pachnącej ziemi wpływa kojąco na mój system nerwowy, a ulubiony zapach wiosny koi moje zniecierpliwione zimą ego.
Gdyby nie zapadający zmierzch, grzebałabym w tej ziemi, jak - nie przymierzając - doświadczony kret.
456039

Tylko nawoływania Mariusza, dochodzące gdzieś z głębi domku, uświadamiały mi, że zapadające na zewnątrz ciemności powodują, iż bardziej działam już intuicyjnie, niż wzrokowo.
Poza tym wieczorny chłód bywał jeszcze zdradliwy, a moje poczucie spełnienia, uniemożliwiało mi trzeźwą ocenę sytuacji.
456040

456041

Więc zwijałam manatki, czyli łopatkę i grabki i poprzestawałam tylko na wieczornej obserwacji swego dzieła przez tarasową szybę.
Uwielbiam patrzeć, jak rośnie całe to zielsko, które jesienią pieczołowicie zakopałam w ziemi.
Rozwijające się listki tulipanów, kiełkujące dopiero co kwiaty żółtych żonkili, cieszą niezmiernie moje oczy i ich widok rozlewa się ciepłą falą po całym moim ciele.
I tylko uparcie wołam co chwilę Mariusza, żeby popatrzył ze mną, żeby podzielił ten mój zachwyt nad tym cudem natury.
Bo do dzisiaj jest dla mnie nieodgadnioną zagadką, jak to się dzieje, że z tej niepozornej, malutkiej, jesiennej cebulki albo z mikroskopijnego, ledwo widocznego gołym okiem nasionka, na wiosnę wyrasta takie cudo, które zachwyca oko i cieszy serce.
Ot, natura..

Iwona i Mariusz
13-04-2011, 22:42
Oboje uwielbiamy bratki.
Chyba nawet Mariusz bardziej niż ja, bo już drugi rok z rzędu na wiosnę, namawia mnie na kupno "gotowców".
Te tegoroczne wsadziłam do drewnianego koszyka i cieszyły nasze oczy swoją różnobarwnością:
456042

Poza tym powyrastały w naszym przytarasowym ogrodzie jakieś różne dziwne wynalazki.
Nawet już nie wiem, czy to moje ręce przyczyniły się jesienią do tego, że wyrosły te fioletowe cudeńka, czy znalazły się tu bez mojej manualnej pomocy.
W każdym razie są równie urocze, co ich sąsiadki:
456043

Zdjęcia są już oczywiście grubo nieaktualne, bo na dzień dzisiejszy jest tego kolorowego towarzystwa zdecydowanie więcej, ale muszę porobić nowe fotki, bo z powodów kiepsko działającego internetu, o czym pisałam już wcześniej - także w robieniu zdjęć zaniedbałam się co nieco i muszę szybciutko nadrobić tę gafę.
Dziś widok jest już bardziej bajeczny i kolorowy, ale to trzeba zobaczyć samemu, żeby móc bezstronnie ocenić.
Więc na jutro mocne postanowienie poprawy: z aparatem do roślinek marsz i czas już wielki na uwiecznienie dla potomnych również tego, co jest na zewnątrz i co (tym razem wyjątkowo), stanowi bezdyskusyjnie moje własne dzieło. :yes:
I z tym postanowieniem idę wyciągnąć, na nowym zresztą łóżku, swoje nadwątlone pracą na świeżym powietrzu i sponiewierane fizycznym wysiłkiem, ciało. :sleep:

Moose
13-04-2011, 22:55
Zawsze z przyjemnością tu zaglądam :)
Pozdrawiam serdecznie.

Iwona i Mariusz
19-04-2011, 20:42
Zaczynam coraz bardziej doceniać zalety zamieszkiwania na wiejskim pustkowiu.
Po ostatnich, naprawdę już ciepłych dniach i po spędzonym prawie cały czas na powietrzu weekendzie, kiedy miałam możliwość obcowania z wiosenną aurą już od samego rana, mój wczorajszy powrót do „wielkiego miasta”, okazał się bolesnym przeżyciem.
Miałam do pracy na drugą zmianę, więc ujrzałam miasto takim, jakie bywa w najgorszych chwilach z całego dnia.
Niebotyczne korki, zatłoczone ulice i parkingi..
Jazgot klaksonów i hałas nie do wytrzymania..
Doszłam do wniosku, że zrobiłam się naprawdę stuprocentową wieśniarą.
Błoga cisza panująca w naszej okolicy wydała mi się cudem darowanym od jakiegoś dobrego duszka.
Zatęskniłam za tą ciszą i za moją okolicą tak boleśnie, że gdyby nie fakt, że jednak do pracy musiałam dotrzeć – z pewnością wsiadłabym z powrotem w auto i czmychnęła stamtąd czym prędzej.
Tym bardziej, że coraz piękniej robi się w naszym „ogródku”, wiosna zaszalała ostatnio w grządkach i na rabatkach.
Kolorowe roślinki, jakby na wyścigi, demonstrują się w pełnej krasie.
Tak rosną sobie bratki:
456044

A tak do wiosennego słonka prężą się dumnie różowe stokrotki:
456045

Niebieskimi oczkami mrugają niezapominajki:
456046

A żółtymi główkami kiwają na wietrze narcyzy:
456047

A tu na pierwszym planie sosna drobnokwiatowa "Blue Giant", którą zostaliśmy ostatnio obdarowani przez kochaną rodzinkę:
456048

Jest przepięknie...

Iwona i Mariusz
25-04-2011, 15:30
Niech Wam jajeczko dobrze smakuje,
bogaty zajączek uśmiechem czaruje,
mały kurczaczek spełni marzenia:
wiary, radości, miłości, spełnienia.
456049

Iwona i Mariusz
25-04-2011, 18:28
Wszystkim, którzy w naszych komentarzach pozostawili dla nas świąteczne życzenia - pięknie dziękujemy.

A w swoim fotoalbumie znalazłam jeszcze jakieś dwa zagubione zdjęcia, które zapomniałam opublikować.
Więc niniejszym czynię to teraz.
Swego czasu sąsiedzi zza odległej miedzy wypalali trawę.
W pewnym momencie naszym oczom ukazał się iście diabelski widok.
Kłęby dymu zasnuły pole i w pierwszej chwili nie było wiadomo, co tak naprawdę się pali.
Ale widok był na tyle fascynujący, że Mariusz szybko pstryknął te fotki.
456050

456051

Była chwila, że wyglądało to groźnie, ale na szczęście skończyło się tylko na podziwianiu niecodziennego krajobrazu.

I jeszcze jedno zaległe zdjęcie.
Czający się zza rogu korytarza Zdzisław.
Obserwował kotkę sąsiadów, która w tym czasie urzędowała sobie całkiem spokojnie na tarasie.

456052

Iwona i Mariusz
25-04-2011, 19:17
Święta oczywiście spędzone rodzinnie, z najbliższymi.
Więc parę fotek - jeszcze ciepłych, jak świeże bułeczki.

Mariusza rodzice przy świątecznym stole:
456053

Moja mama wśród wiosennych kwiatów:
456054

I bąk na świątecznym spacerze po elewacji, w towarzystwie zabłąkanego pajączka:
456055

Iwona i Mariusz
26-04-2011, 19:12
Mam nadmiar porobionych na świeżo zdjęć, więc pisaniny na razie będzie niewiele, w zamian za to zjawi się parę kolorowych fotek.
Bo przecież muszę się pochwalić swoimi "kwiatowymi dziećmi". :)

Hiacynty wystawiają na słońce swoje różnobarwne główki:
456056

Tulipany wesoło tańczą na wietrze:
456057

Te dwukolorowe zachwycają mnie szczególnie:
456058

Także te z "ostrymi" płatkami:
456059

A z tych różowych "poszarpańców" jestem dumna zupełnie wyjątkowo:
456060

Jest kolorowo, wiosennie i zachwycająco. :wiggle:

Iwona i Mariusz
03-05-2011, 19:06
Istne szaleństwo!
Mam jeszcze do zamieszczenia całkiem sporo wiosennych zdjęć, a tu w dniu 3 maja wróciła zima.
I to całkiem solidna, bo nie dość, że ze śniegiem, to jeszcze z lekkim przymrozkiem.
Z przerażeniem patrzyłam, jak moje kolorowe tulipany uginają swoje delikatne główki pod ciężkim, mokrym śniegiem.
456061

Całe pole pokryło się znowu białym puchem.
Krajobraz był conajmniej dziwny - wszędzie pełno zieleni i kolorów wiosny, ale pod śniegową pierzynką.
456062

Natura - jak się okazuje - rządzi się swoimi prawami i nie zagląda do kalendarza.
Nawet nasze zasypane śniegiem auta, wyglądały nieco księżycowo, na wiosennym już przecież podwórku.
456063

Na szczęście do popołudnia śnieg stopniał prawie całkiem i nawet zza chmur próbowało wyjrzeć słonko.
Ale zimno jest dalej niesamowicie i aż nie chce się wierzyć, że jeszcze dwa dni temu siedzieliśmy z naszymi weekendowymi gośćmi na tarasie i cieszyliśmy się z prawie letniej aury.
No tak, z pogodą nie ma żartów.
Byleby tylko jej niesmaczny dowcip nie wprowadził w błąd moich roślinek i żeby nie posnęły głębokim snem, myśląc sobie, że wraca zima.
Brrr...

Wiosno??? No co jest???

Jakieś błogie lenistwo???

Wracaj i to już!!!

Natychmiast!!!

Iwona i Mariusz
03-05-2011, 22:20
No po prostu muszę tu wstawić jeszcze kilka refleksji z minionych ciepłych dni, bo na zewnątrz jest tak przerażająco zimno, że aż strach mnie ogarnia, czy to nie nadszedł przypadkiem koniec wiosny i lata.
Może już tak dokumentnie pomieszało się w głowie Pani Naturze, że postanowiła przeskoczyć te dwie pory roku i uraczyć nas znowu jesienno-zimową aurą?
Mam nadzieję, że nie.
I mam nadzieję, że jak popatrzę sobie ponownie na te widoczki sprzed dosłownie paru dni, to mój strach o ciepełko zginie bezpowrotnie.
Więc proszę - moje i mojej córci spotkanie na łonie natury z niespodzianką, która pojawiła się nagle w świąteczną niedzielę przed Bukową Chatką:
456064

456065

456066

456067

I ziemia zadrżała od końskich kopyt. :)

Iwona i Mariusz
03-05-2011, 22:41
Dla miłośników zieleni i wiejskich klimatów,

jeszcze parę fotek z bukowego podwórka,

będzie na nich znana Wam już Bukowa Mama,

obok niej roześmiana Bukowa Córka: ;)
456068

456069

456070

456071

Zaś dla tych co lubią wnętrze,

gościnnej Bukowej Chatki,

przed kominkiem Bukowa Córcia,

przytulona do Bukowej Matki: ;)
456072

Iwona i Mariusz
03-05-2011, 23:09
Proszę też nacieszyć oko moimi "kolorowymi sukcesami", kwitnącymi w pełnym wiosennym słoneczku:
456073

456074

456075

Szafirowe szafirki: :)
456076

Przed wejściem na taras, umocowana Mariuszowymi spracowanymi dłońmi, konstrukcja na pnące róże:
456077

Czasem puszczam sobie wodze fantazji i w wyobraźni już widzę nasz "przyszłościowy", żółto-zielono-czerwony ogród.

Iwona i Mariusz
03-05-2011, 23:32
W środku Bukowej Chatki zmiany są na razie niewielkie.
Mariusz całe swoje siły w postaci dwóch rąk, przerzucił teraz na podwórko, a konkretnie na rzeźbienie krawężników.
Praca to nie lada wyczerpująca i ciężka fizycznie, no i też idzie pomału, bo i przerw ostatnio było sporo.
Wraz z nastaniem cieplejszych dni, zaczęliśmy inaugurację zaległych z powodu długiej zimy, weekendowych wizyt wszystkich naszych przemiłych gości, czy to z rodziny, czy też z zaprzyjaźnionych kręgów.
Potem były święta, długi majowy weekend i tak jakoś leci dzień za dniem, nie wiadomo kiedy.

Ale parę szczególików w domku przybyło.
W korytarzu zjawił się chodnik:
456078

Koło kominka znalazła swoje miejsce spora, dekoracyjna roślina, podarowana nam przez moją mamę:
456079

No i moja wielka radość, pierwszy storczyk w moim życiu, który kwitnie jak oszalały, ciesząc mnie niezmiernie.
Wszystkie poprzednie na starym mieszkaniu nie wytrzymywały tempa, więdły i usychały z prędkością światła.
Dziś myślę, że miało na to wpływ centralne ogrzewanie, które - niestety - nie służy tym delikatnym kwiatom.
Tu najwyraźniej klimat bardzo mu odpowiada.
Nabrzmiałe pąki kwitną na wyścigi:
456080

Rośnij, maleńki, rośnij...

Cieszysz moje oko i moją duszę..
:wave:

Iwona i Mariusz
03-05-2011, 23:57
Zdarzyło się w zeszłym tygodniu, że wstając rano do pracy, wyjrzałam przez okno sypialni i zobaczyłam tuż przed sobą zachwycający widok.
Była to wprawdzie tylko zwykła, mała sarenka, ale stała tak blisko, iż miałam wrażenie, że gdybym dobrze wyciągnęła rękę mogłabym dotknąć jej brązowej sierści.
Skubała sobie trawę i rozglądała się z trwogą tuż obok naszego pojemnika na śmieci.
Zanim doszłam do tarasowego okna, chcąc spojrzeć jej w oczy - uciekła.
Dwa dni temu zjawiła się znowu, tym razem w towarzystwie dwóch innych.
Mariuszowi udało się zrobić jej parę zdjęć, ale nie wyszły zbyt wyraźnie.
Widok jednak był fascynujący:
456081

456082

Jeszcze nigdy sarny nie podchodziły tak blisko.
Zawsze widzieliśmy je w oddali, wychylające się z lasu, albo skubiące trawę na polu, naprzeciw naszych okien.
Ostatnio jednak podeszły tak blisko, jak jeszcze nigdy dotąd.
Dziś pojawiły się znowu.
Spacerowały sobie spokojnie po polu, całą trójeczką.
Powiedziałam Mariuszowi, że wszystkie niedogodności, jakie niesie ze sobą zamieszkiwanie tutaj, czy to odległość od miasta, czy też sroga zima - rekompensuje właśnie taki widok.
Spotkanie na żywo z naturą, z taką właśnie przygodą, to przeżycia, które prawdziwy mieszczuch zna tylko z telewizji lub z obrazka.
I za nic już nie zamieniłabym tego swojego "wiejskiego wcielenia" na tamtą "miejską wegetację".
Rzekłam! :rolleyes:

Iwona i Mariusz
04-05-2011, 14:39
Wczoraj pisałam o krawężnikach, które Mariusz mocuje w wolnych chwilach i w miarę, jak sprzyja temu pogoda.
Dziś dokumentacja tego faktu.

Krawężnik dociągnięty do miejsca, gdzie będzie brama wjazdowa:
456083

W poprzek domu pociągnięty do zakrętu:
456084

Nie pokazywałam też jeszcze zdjęć naszego nowego łóżka.
Choć jest wprawdzie nie skończone, bo brakuje mu półeczek na wezgłowiu, które będą nas doświetlały, śpi się na nim doskonale:
456085

456086

Ma bardzo funkcjonalną, wysuwaną na kółkach, chowaną szufladę, do której na noc wkładamy narzutę i ozdobne poduchy:
456087

Pomału, ale jednak coś przybywa. :)

Iwona i Mariusz
04-05-2011, 15:03
Mój mąż, jak duże dziecko, uwielbia niespodzianki.
Tylko, że od dziecka różni się tym, że to On lubi je robić.
Nigdy nie chce zdradzić, czym zajmie się następnego dnia.
Wiele razy pytam Go wieczorem, jakie ma plany na jutro, to tak kręci i tak zwodzi, byle tylko nie odpowiedzieć wprost.
Nie naciskam, bo skoro sprawia Mu frajdę przygotowywanie takich niespodziewanych robótek, to niech tak będzie.
Zresztą ja też mam z tego powodu wiele radości.
Najczęściej jest tak, że zajmuje się nagle czymś, co w ogóle nie było planowane na najbliższy czas, więc dla mnie niespodzianka bywa często prawdziwym zaskoczeniem, jak to prawdziwa niespodzianka.
Poza tym Mariusz ma tę wadę, a może zaletę (niech będzie, że cechę charakteru ;)), że nudzi Go praca wykonywana bez przerwy, przez dłuższy czas.
Musi ją sobie urozmaicać, często zmieniać, potrafi z elektronika zmienić się na drugi dzień w stolarza, a kolejnym razem będzie już tylko machał łopatą, bo taki akurat ma nastrój.
Nie stanowi to dla mnie żadnej różnicy, jest w tym nawet jakiś dreszczyk emocji i dzięki temu mój Pan Gospodarz bywa zupełnie nieprzewidywalny, prawie jak pogoda.
Nigdy nie wiem, czym danego popołudnia znowu mnie zaskoczy.
Tak też było niedawno, kiedy całkiem niespodziewanie w jeden ranek wyczarował nowy mebelek, bo stwierdził, że będzie bardzo przydatny na tarasie.
Rozmawialiśmy o tym wprawdzie kiedyś tam wcześniej, ale nie myślałam, że tak szybko przejdzie od słów do czynów.
I właśnie tym sposobem pewnego pięknego popołudnia na naszym tarasie zjawiła się skrzynka na różne niepotrzebne ogrodowe graty, która jednocześnie służy, jako wygodne siedzisko.
Skrzynia ma otwierane wieko i w jej środku znalazła miejsce moja konewka, ogrodnicze narzędzia, rękawice itp.
Po zamknięciu jest całkiem wygodnym miejscem do siedzenia.
Została pomalowana na kolor desek tarasowych i elegancko się z nimi komponuje.

Oto ona:
456088

456089

No i proszę, czyż ten mój Pan Mąż nie bywa czasem niesamowity? :jawdrop:

Iwona i Mariusz
06-05-2011, 18:10
W długi majowy weekend mieliśmy w Bukowej Chatce przemiłych gości.
Byli to nasi ślubni świadkowie.
Nie widzieliśmy się dawno, w naszym domku byli po raz pierwszy, więc z tym większą radością oczekiwaliśmy ich przyjazdu.
I tak spędziliśmy przemiłe dni w towarzystwie tak bliskich nam osób.
Pośmialiśmy się, powspominaliśmy i powygrzewaliśmy na słonku, bo było to jeszcze przed powrotem majowej zimy. :)
Dostaliśmy uroczy prezent w doniczce, a ja dodatkowo śliczny bukiet kwiatów:
456091

456092

Jakiś czas temu w naszej wsi odbyły się wybory nowego sołtysa, w których my z Mariuszem braliśmy czynny udział, już jako nowi mieszkańcy.
Była to pierwsza taka okazja do poznania we wsi innych ludków, niż nasi sąsiedzi "zza płota".
I właśnie w ostatnią sobotę kwietnia, nasz nowy sołtys, zorganizował we wsi na wiejskim boisku, lokalny festyn, którym chciał uczcić fakt wybrania go do władz i tym samym podziękować mieszkańcom za udział w głosowaniu.
Nasi goście przyjechali akurat w dniu, w którym ów festyn miał się odbyć, więc późnym wieczorem zabraliśmy ich na tę wsiową imprezkę.
Na zachętę dostaliśmy od sołtysa po piwie i po kiełbasce z grila, resztę jadła i napojów zapewniliśmy sobie sami.
Impreza była prawdziwie wioskowa, z muzyką jak z remizy i z tańcami.
Okazało się, przy okazji, że na naszej wsi mieszkają bardzo sympatyczni ludzie.
Wielu z nich już nas zna, bo jesteśmy nowi, więc trudno nas i naszego domku nie zauważyć.
Za to my poznaliśmy się z wieloma nowymi osobami i muszę przyznać, iż świadomość, że jesteśmy już przez nich traktowani jak swoi, jest niezmiernie miła.
Nasi goście byli zachwyceni wiejskimi klimatami i zabawą.
Wracaliśmy do naszego domku dobrze po północy, ciemną nieoświetloną drogą.
Widoczna z oddali oświetlona Bukowa Chatka, wyglądała jak jakieś nieziemskie zjawisko i przyznam szczerze, że widok tych światełek i świadomość, że to nasz dom, rozlała się ciepłą falą po moim wnętrzu.
Ciągle jeszcze nie umiem opanować wzruszenia, kiedy pomyślę, że to nasze marzenie właśnie się spełniło i to wszystko dzieje się naprawdę, a nie jest tylko jakąś fatamorganą.
Zrobiła się ze mnie jakaś taka miękka i romantyczna dusza. :rolleyes:


A tak z innej beczki - zobaczcie tylko, jak przez te kilka dni zaszalał mój biały storczyk: :wiggle:
456093

Iwona i Mariusz
06-05-2011, 19:18
Wiadomość z ostatniej chwili!

Taki młodziutki jelonek baraszkował sobie przed chwilą na "naszym" polu!
W biały dzień i w pełnym słońcu biegał po zielonym jeszcze zbożu:
456094

Czyż to nie piękny widok?

Iwona i Mariusz
08-05-2011, 22:38
Któregoś z minionych dni, na polu przed naszym domem zjawili się panowie myśliwi z ciężkim sprzętem i ku naszemu zdziwieniu załadowali na ciągnik i wywieźli stojącą tam "od zawsze" ambonę:
456095

456096

Tym samym ogołocili nam trochę krajobraz i wzbudzili nasze lekkie zaniepokojenie, bo tak naprawdę nie wiedzieliśmy co dalej zamierzają i jakie są ich kolejne plany.
Na szczęście następnego dnia, w rozmowie z sąsiadem dowiedzieliśmy się, że była to konieczność, gdyż to stare myśliwskie stanowisko do niczego się już nie nadawało.

A sarenki, jakby drwiąc w żywe oczy z myśliwskich zamierzeń, hasają dalej bezkarnie po polu i poczynają sobie coraz śmielej.
Dziś znowu jedna sarnia zabłąkana duszyczka, podeszła prawie pod sam dom.
Widzicie ją za oknem biegnącą po zielonym zbożu?:
456097

Dobiegła pod same domostwa, zatrzymując się w pobliskich krzakach:
456098

Czas był wielki przyzwyczaić się do takich wiejskich scenek, jednak niezmiennie ich widok wzbudza w nas niemałe emocje.
:jawdrop:

Iwona i Mariusz
09-05-2011, 20:49
Po majowym weekendzie szczęśliwiłam się na urlopie w swoim Bukowym Gniazdku.
Ten tydzień zleciał sama nie wiem kiedy, oczywiście połowa zaplanowanych do wykonania czynności leży sobie dalej odłogiem, ale stwierdziliśmy, że urlop to urlop i należy nam się trochę lenistwa.
Opiekowałam się ze zdwojoną siłą swoimi wiosennymi kwiatkami, posiałam trochę nowych pomiędzy tymi, które już są, bo tylko patrzeć, jak liście tulipanów, żonkili i tych wszystkich kolorowych przyjemności zaczną niedługo więdnąć i mój kwietnik w sam raz na lato zostanie ogołocony z wiosennych barw.
Na krótkim urlopie przeżyłam ponownie wszystkie pory roku, włącznie z zimą, więc gdy w sobotę upał doskwierał iście lipcowo, wybraliśmy się z Mariuszem do pobliskiego lasu.
Dziki jest ten nasz las, a cisza w nim taka, że moje miejskie jeszcze wciąż ucho, wyłapywało bez problemu wszystkie leśne szelesty i podejrzane odgłosy.
Ale tak naprawdę, oprócz dzięcioła i jednej sarenki, która przemknęła przed nami szybko i niepostrzeżenie, nic więcej się nie działo.
Za to nasyciłam oczy zielonymi widokami, a nos leśnymi zapachami.
Wróciliśmy z naręczem fioletowego bzu, ogołacając trochę dziki, przydrożny krzak.
456099

Mariusz, jak co wieczór, spełniał się, jako starszy sikawkowy, co nieustannie czyni z widocznym zadowoleniem.
Zwłaszcza, odkąd stał się właścicielem mądrego wynalazku, który pozwala Mu prawie nie ruszać się z miejsca, tylko bezkarnie sikać na odległość.
Wodą oczywiście. :)
No proszę, nawet z ręką w kieszeni:
456100

I następne drzewko wyższym strumieniem:
456101

Strzelanie wodą na odległość też wychodzi mu całkiem nieźle:
456102

W przypływie tego radosnego nastroju, prawie pijani słoneczną pogodą i rzadko ostatnio trafiającą się nam wolną sobotą, postanowiliśmy urządzić sobie dwuosobowego grila.
A co!
Nas dwoje i dwie kiełbaski, bo po całotygodniowym siedzeniu pupą w Bukowym Szczęściu, w lodówce zostało nam tylko oświetlenie. ;)
I myślicie, że nie było uroczo?
Aparat fotograficzny ustawiony na samowyzwalacz umieściliśmy na suszarce,choć przecież statyw gdzieś jest (najpewniej na stryszku), ale nikt nie zna jego dokładnego położenia.
Zobaczcie tylko, jaka była zabawa:
456103

Najważniejsze to umieć się cieszyć swoim własnym towarzystwem, czego wszystkim czytającym z całego serca także życzę.

Iwona i Mariusz
12-05-2011, 21:50
Nasza leśna sąsiadka zadomowiła się już chyba u nas na dobre, bo odwiedza nas teraz coraz częściej i coraz śmielej.
Pewnie dla niektórych jestem monotematyczna, ale nie oswoiłam się jeszcze na dobre z widokiem dzikiej zwierzyny i fotki naszej "leśnej koleżanki" będą się tu z pewnością zjawiały jeszcze nie raz.
Ta dzisiejsza sarenka wydawała się jakby prawie całkiem udomowiona, nie rozglądała się trwożnie na boki, jak to się zdarza jej siostrom, ale spokojnie i z powagą zwiedzała nasze pole, jakby było tam coś ciekawego do oglądania. :)
Momentami wydawało się, że pozuje do zdjęć:
456104

Nawet skorzystała z poczęstunku i zrobiła sobie w zbożu małą imprezkę, czyli byliśmy świadkami spożywania sarniego podwieczorku:
456105

Więc zostawiliśmy ją w spokoju, bo posiłki należy spożywać w spokoju i bez stresu. :rolleyes:

Iwona i Mariusz
17-05-2011, 20:20
Mariusz, wbrew moim chwilowo uśpionym obawom, znowu balansuje na wysokości.
Zabrał się ostatnio za drugie malowanie bocznego trójkąta.
Widok mojego ślubnego na wysokiej drabinie, jeszcze z jakąś dorobioną do niej podpórką powoduje, że jeżą mi się resztki włosów, ślina zasycha w ustach, a w gardle rośnie jakaś gula, której nie da się ani przełknąć, ani wypluć.
Nigdy chyba nie przyzwyczaję się do tego widoku: :bash:
456106

I jeszcze, jak widać na załączonym obrazku, śmieje się z moich obaw:
456107

Zdecydowanie bardziej wolę, kiedy pracuje na "moim poziomie".
Ostatnio właśnie zrobił przepiękną rzecz, a mianowicie wbił w ziemię kołki, zaznaczając miejsca, w których będą kolejne słupy od naszego przyszłego ogrodzenia.
Tym razem od frontu domku:
456108

Drugą morderczą pracą jaką wykonał, było wykarczowanie trawy (tak można to nazwać, bo zielsko sięgało tam już prawie po pachy :eek:) w miejscach, gdzie słupki zadomowiły się już na dobre, nawet niektóre zdążyły się zestarzeć: ;)
456109

Jest to niechybny wniosek, że może już niedługo na tych słupach pojawią się deski, które dopełnią całości naszego wiejskiego płotu.
Tak więc małymi kroczkami zmierzamy do "ogrodzeniowego szczęścia". :)

Iwona i Mariusz
17-05-2011, 20:40
No i zapomniałam!!!
Jak mogłam!!! :bash:

Na tarasie pojawiło się zamontowane Mariuszowymi ręcami ledowe oświetlenie, które nie dość, że wygląda bajecznie, to jeszcze na dodatek ma tę zaletę, że świeci: :D
456110

Więc teraz wieczorną herbatkę będziemy popijać przy subtelnej tarasowej poświacie, o ile nie zjedzą nas żywcem bukowe komarzyce.
456111

Pomysły mojego żonkosia - jak widać - nie mają końca.
Jak nic, należy Mu się medal z ziemniaka za pomysłowość i kreatywność.
Bo On nie dość, że wymyśli, to jeszcze potrafi wprowadzić te swoje pomysły w czyn.
A to już czasami pachnie mi kontraktem zawartym z samym diabłem.
Aż strach się bać, jaki pomysł jeszcze zrealizuje w tej swojej szatańskiej wenie. :cool:

Iwona i Mariusz
17-05-2011, 22:22
Na dowód, żeby nie było żadnych wątpliwości. :)
Jestem już wieśniakiem pełną gębą i też zdarza mi się czasami złapać za jakieś pozamiastowe narzędzie.
Wprawdzie łopata nie jest moim najlepszym przyjacielem i kopanie dołków, ani tych pod kimś, ani tych w ziemi, nie idzie mi lekko (bez wydatnej pomocy mojej połówki, mogłabym głęboko zakopać chyba tylko jajko ;)), ale zdarza mi się na przykład pójść w tango z wężem do podlewania.
Nie jest to wprawdzie jakiś wielki wyczyn, ale moja zaśniedziała miastowa dusza, ciągle zachwyca się taką możliwością.
Więc tańcuję i wywijam, ile sił w zelówkach.
Tu w uścisku z tym zielonym padalcem, uchwycona niespodziewanie Mariuszowym, reporterskim okiem:
456112

Prawda, że nieźle mi idzie ta zabawa?

No i ciąg dalszy Mariuszowej przyjaźni z aparatem.

Kot naszych sąsiadów, siedzący na przydrożnym słupie, niechybnie coś wypatrzył.
Nie wiemy, czy była to jakaś Myszka Miki, czy inne paskudztwo, ale wygląda na szalenie zaintrygowanego:
456113

A tu jego niedowierzanie sięgnęło zenitu.
Czyżby szykował się do zmasowanego ataku?
456114

Przyznacie, że świat zwierząt bywa niesamowicie fascynujący. :yes:

Iwona i Mariusz
15-06-2011, 21:09
Przesadziłam, wiem.. przesadziłam..
Tym razem nie jakieś roślinki, tylko grubo przesadziłam z milczeniem w dzienniku.
I już wystawiam pupę do bicia, bo naprawdę nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.
Całkiem nic..
W realiach dnia codziennego, a także w eterze usłyszałam kilka gorzkich słów o swoim lenistwie. :)
No tak, przyjmuję baty z pokorą i już zabieram się za uzupełnianie zaległości.

Na początek kilka zaległych zdjęć z Mariuszowych wyczynów na drabinie.
Kończył trójkąt i podbitkę z zachodniej strony domku i.. chwała Mu za to, że skończył, bo moje nadwątlone strachem zdrowie psychiczne nie zniosłoby Jego kolejnych ekwilibrystycznych popisów na drabinie.
Jak będę chciała przeżyć kolejne emocje związane z balansowaniem na wysokości, po prostu pójdę sobie do cyrku. :yes:
456115

Spokojnie nie da się na to patrzeć:
456116

Ostatnie podrygi na szczeblach drabinowej kariery:
456117

Ale za to jaki efekt: :eek:
456118

Uff..

Iwona i Mariusz
15-06-2011, 22:05
Tę historię muszę opowiedzieć..
A było to tak:
O mały włos, a stalibyśmy się właścicielami cudnego czworonoga, który dnia pewnego przybłąkał się do nas nie wiadomo skąd.
To znaczy wiadomo, bo przyprowadził go (a właściwie ją) pies sąsiadów, a ona po prostu zatrzymała się na naszym podwórku i.. już została.
Ona - to przepiękna, młoda labradorka o uśmiechniętym pysku i wielkich ciemnych oczach.
Byłam właśnie w samym środku biurowego galimatiasu, czyli mówiąc zrozumiale - w pracy, kiedy dostałam od Mariusza wiadomość, która składała się ze zdjęcia tego cudnego stworzenia i z takiego zdania: "Mamy psa". :D
Wiadomo, zdjęcie jak zdjęcie - niewiele się z niego dowiedziałam, więc jak oszalała wracałam do domu zobaczyć na własne oczy tę niespodziankę.
Widok, jaki zastałam na miejscu przerósł moje wszelkie oczekiwania, bo przed domem czekał sobie słodki szczeniak wielkości małego słonia i zanim zdążyłam się zorientować w temacie, zostałam wylizana w sposób, który czynił niepotrzebną moją wieczorną kąpiel. ;)
456119

Psina była rozkoszna, ale wychudzona i strasznie głodna, więc rozpakowałam zakupy w postaci trzech kaszanek, które zakupiłam po drodze na prośbę Mariusza i patrzyłam z przerażeniem, jak to głodne psisko wrzuciło je w siebie jednym kłapnięciem szczęki.
Wyglądała i zachowywała się tak, jakby nie jadła przynajmniej miesiąc, a nie mieliśmy w domu żadnych psich zapasów, więc Mariusz nagotował jej makaronu, wrzucił w to jakieś resztki naszego gulaszu i patrzyliśmy zafascynowani, jak pochłania wielką michę żarcia.
Tym razem były to trzy kłapnięcia szczęką, choć z ręką na sercu przyznaję, że dostała do połknięcia całkiem niemałe wiaderko jedzenia.
Przy tym apetycie, niechybnie szybciutko puściłaby nas z torbami. :yes:
456120

No i wiadomym się stało, że skoro znalazła już u nas swoją stołówkę - prędko się nie wyniesie.
Towarzyszyła nam cały ten dzień, wieczór, a potem noc.
456121

"Pomagała" w pracy Mariuszowi, plącząc Mu się pod nogami i wylizując Go prawie całego, gdy tylko się po coś schylił.
456122

Następnego dnia pojechaliśmy po zapasy jedzenia dla niej, bo zachowywała się tak, jakby miała ochotę zjeść nie tylko wszystko co nadaje się do jedzenia, ale także inne niejadalne rzeczy.
Obładowani torbami z kaszą, makaronem i mięsem wszelakim, wróciliśmy do domu, a ona ciągle tam była.

Tak na nas czekała:
456123

Niestety, tu historia ma swój koniec, bo gdy tylko zdążyliśmy rozpakować zakupy, na naszą działkę zajechało niespodziewanie dwoje młodych ludzi i z dzikim okrzykiem: "Luna" rozpoczęli taniec radości na jej widok.
Ona też ucieszyła się ogromnie i teraz to oni byli wylizywani, prawie od stóp do głów.
Okazało się, że psinka zagubiła się jakieś cztery dni wcześniej, młodzi ludzie szukali jej wszędzie, po okolicznych lasach i nawet po sąsiednich wioskach, a psina była zwyczajnie miejscowa, tylko zamieszkała w drugiej części wsi.
Więc wszystko skończyło się happy endem, Luna wróciła ze swoimi właścicielami do własnej chałupki i dostała od nas nawet wyprawkę w postaci zakupionego dla niej żarcia.
Tylko jakoś tak pusto i smutno zrobiło się bez niej. :(
Dowiedzieliśmy się także, że nie była to jej pierwsza włóczęga, że zdarzały jej się już wcześniej takie wagary.
Zresztą kilka dni później, ponownie zjawiła się u nas właścicielka Luny, pytając, czy nie ma jej u nas, bo znowu uciekła.
Niestety - więcej się już u nas nie pokazała, zostało nam po niej tylko trochę zdjęć i wspomnienia, które niezmiennie wywołują na naszych twarzach szerokie uśmiechy. :D

Iwona i Mariusz
26-06-2011, 19:35
Dziś kolejne nowiny z Bukowej Chatki i kolejne osiągnięcia mojej połówki.
Zaczął się robić płot. :lol2:
Nie sam oczywiście, ale rękami mojego "staruszka".
Wmurowuje w twardą jak skała ziemię kolejne słupki i montuje na nich deski, które po ponad roku leżakowania, odnajdują wreszcie swoje docelowe miejsce.
Uważni "czytacze" naszego dziennika pamiętają, że płot będzie z drewnianych desek, zostawionych w zupełnie pierwotnym kształcie, przygotowanych tylko odpowiednio na różne warunki atmosferyczne.

Taki więc widok zastałam pewnego pięknego popołudnia:
456124

Kolejnego dnia zjawiły się trzecie deski i tak to wyglądało:
456125]

456126

A tu, na jednym ze słupków, zrobił sobie przystanek kolorowy "ćwierkacz": :D
456127

456128

Iwona i Mariusz
26-06-2011, 19:58
Teraz cofnę się trochę w czasie do dnia, kiedy to w naszej wsi zorganizowano z okazji Dnia Dziecka festyn dla wszystkich chętnych, miejscowych i przyjezdnych.
Wybraliśmy się na tę imprezę razem z moją wnusią.
Atrakcji dla dzieciaków było co niemiara.
Okazało się nawet, że i dla dorosłych także, tylko trochę późniejszą porą. ;)
No i moje dzieciątko poużywało sobie do woli we wszelakich, mniej lub bardziej popularnych, rozrywkach.
Najpierw postrzelała sobie z paintball'a i nawet nieźle jej szło.
Co widać na załączonych obrazkach:
456129

456130

Potem były pokazy psów ratowniczych.
Zdjęcia wprawdzie nie oddają ich nieprzeciętnych umiejętności, ale za to są zabawne.
Psy na nich są nie tyle ratownicze, ile raczej latające: :D
456131

456132

Swoją część popisową miała też Ochotnicza Straż Pożarna z sąsiedniej wioski, która najpierw dała pokaz gaszenia pożaru, potem zademonstrowała akcję udzielania pierwszej pomocy w czasie wypadku drogowego, a na koniec zgotowała naszym pociechom prawdziwą niespodziankę w postaci potężnego, zimnego prysznica z sikawki, a że dzień i wieczór były wyjątkowo upalne, była to doprawdy swoista kąpiel w ciuchach na wiejskim boisku. :yes:
456133

C.d. nastąpi.. :p

Iwona i Mariusz
26-06-2011, 20:19
Ciąg dalszy festynu:
Kolejną atrakcją tej imprezy dla dzieci, była jazda na quadzie.
Noo.. moje wnusiątko też sobie poszalało.
Tylko kurz za nią zostawał, tak pędziła: :D
456134

456135

I na koniec najbardziej elitarna rozrywka, czyli jazda konna.
Jak Wam się podoba dżokejka Nikola?
456136

456137

A tu rozanielona babcia Iwonka:
456138

Bo jak się tu nie cieszyć, skoro dostarczyłam wnuczce tyle atrakcji i jeszcze na dodatek sama wieczorkiem pobalowałam z moim mężusiem przy dyskotekowych dźwiękach, w świetnym towarzystwie i we wspaniałym nastroju?
Ech.. życie na wsi stało się moją pasją. :D

Iwona i Mariusz
26-06-2011, 21:01
Teraz trochę ogrodowo-kwiatowych nowości.
Najpierw moje pnące róże.
Czerwone kwitną, jakby oszalały z radości.
Żółte na razie milczą, ale mam nadzieję, że jest to jakaś późniejsza odmiana:
456139

Duma rozpiera moje bukowe serce, kiedy patrzę na chińską różę, która ostatnimi dniami pokazała dobitnie, jakie ma kwiatowe możliwości:
456140

Następna w kolejce do pochwalenia za wybitne osiągnięcia, jest posiana przeze mnie maciejka, która nie dość, że wieczorem pięknie otwiera swoje fioletowe płatki, to jeszcze pachnie na całym tarasie tak słodko, że aż kręci się w głowie:
456141

456142

I nasz nowy domownik, prezent od znajomych - dostojny rododendron.
Mam nadzieję, że będzie pięknie kwitł, bo naczytałam się sporo, że nie jest w hodowli zbyt pokorny: :o
456143

Iwona i Mariusz
26-06-2011, 21:19
Ten post dedykuję Renatce!

Zobacz Reniu, jak pięknie w tym roku zakwitły darowane przez Ciebie kalie.
Czasem nie mogę się na nie po prostu napatrzeć:
456144

Wyglądają bajkowo:
456145

Spędzają czas na tarasie w bliskim sąsiedztwie floksów:
456146

Renatko!
Biały storczyk, przez Was podarowany, był strzałem w dziesiątkę!
Przechodzi w rozkwicie sam siebie i ciągle nie przestaje rosnąć.
Jest imponujący i.. przepiękny:
456147

W Bukowej Chatce czuje się znakomicie, w przeciwieństwie do wielu swoich braci, których - bez powodzenia - próbowałam utrzymać przy życiu na starym mieszkaniu.
Nie wiem, czy to dlatego, że wybrany Twoją ręką, czy tak mu służy bukowy klimat, ale wiem jedno - jest jednym z najpiękniejszych storczyków, które widziałam.
Nawet Krysia, goszcząc u nas ostatnio, dotykała jego śnieżnobiałych, mięsistych płatków z niedowierzaniem.
Powiedziała, że była stuprocentowo przekonana, że kwiat jest sztuczny.
Nie dziękuje się ponoć za kwiaty, żeby nie zapeszyć, więc nie dziękuję.
Ale moja wdzięczność za możliwość obcowania z tymi florystycznymi cudami jest olbrzymia i chciałam tylko, żebyś o tym wiedziała. :hug:

Iwona i Mariusz
26-06-2011, 21:41
Chyba powinnam zmienić tytuł swojego dziennika.
Z "Bukowej Chatki" na "Rumiankową Chatkę".
Od mniej więcej miesiąca, nasz przyszły trawnik zamienił się w łąkę.
Ale jaką łąkę! :jawdrop:
Kwitną na niej maki i chabry, ale pierwszy głos zajął zdecydowanie rumianek:
456148

Po ostatnim skoszeniu przez Mariusza tego pseudotrawnika, zabieliło się przed naszym domem niesamowicie.
Rumianek ruszył w tę pędy, aby zregenerować swoje skoszone siły i zapełnił swoimi biało-żółtymi kwiatkami całą naszą działkę przed tarasem.
Widok jest nieziemski, z daleka wygląda to tak, jakby na trawie leżał świeżutki, nieskalany żadnym brudnym pyłkiem, śnieżek.
Wokół nas widać tylko zboże i soczystozielone trawy, a w samym środku nasz mały domek z zabieloną mlekiem łąką.
Rzadki to widok i niejeden spacerowicz, który zabłąkał się w nasze rejony, przystawał zdumiony tym krajobrazem.
Dziś nawet jeden z nich wykrzyknął zdumiony:
"Ile tu stokrotek!"
Dopiero po bliższym przyjrzeniu się naszej łące, stwierdził, że to jednak nie stokrotki, ale nasze zwyczajne rumiankowe ziółko. :yes:

Proszę zobaczyć:
456149

456150

456151

456152

Czy od teraz mieszkam w "Rumiankowej Chatce?" :lol2:

Iwona i Mariusz
20-07-2011, 20:38
W komputerowym archiwum "zaplątało" mi się jeszcze parę zdjęć, które wiążą się ze wspomnieniem ostatniego pobytu mojej wnusi w Bukowej Chatce.
Wypatrzyła chodzące po tarasie takie oto stworzenie:
456153

Stworzonko dzielnie wspinało się pod górkę:
456154

A na końcu drogi nastroszyło fryzurę: :)
456155

I to tyle odnośnie "zaplątanych" zdjęć.

Iwona i Mariusz
20-07-2011, 21:06
Od prawie trzech tygodni jestem na urlopie.
Każdy dobrze wie, że jest to czas, w którym człowiek "szczęśliwi" się tak naprawdę.
Tym bardziej ja, gdyż jest to mój pierwszy "normalny" urlop w nowym miejscu zamieszkania.
Rok temu w lecie zajęta byłam najpierw przeprowadzką, potem skromnym zagospodarowywaniem się.
W tym roku było już inaczej.
Jak Pan Bóg przykazał pojechaliśmy na "wywczasy", choć skłamałabym gdybym powiedziała, że pragnęłam tego ogromnie.
Myślę, że gdybym miała spędzić cały urlop tylko w Bukowej Chatce - wcale nie byłabym mniej szczęśliwa.
Wciąż nie mogę się tu namieszkać.

Ale tradycji stało się zadość i.. pojechaliśmy.
Wprawdzie tylko na tydzień, ale zawsze pozwoliło nam to, oderwać się trochę od codzienności, złapać parę mazurskich słonecznych promieni, no i przede wszystkim Mariuszowi dało szansę zajrzeć do swoich ulubionych miejsc, odkurzyć i pogłaskać po dwuletniej przerwie łódkę i "pomoczyć kija".
Łaskawa mazurska pogoda pozwoliła nam na pogodzenie wszystkich tych rzeczy na raz, co widać na załączonym obrazku (tzn. mnie nie widać, bo robię zdjęcie, ale Mariusz rekreacyjnie "moczy kija" z łódki):
456156

Ja robiłam wszystko to, co robi się na prawdziwym urlopie, to znaczy prawie nic.
Łykałam świeże powietrze, wystawiałam do słonka swoje mniej lub bardziej ponętne członki, podziwiałam krajobrazy i cieszyłam się z towarzystwa mojego męża, którego na co dzień w ciągu roku, nie mam za wiele.
Najtrudniejszą pracą, jaką wykonywałam w czasie tego wypoczynku, było robienie zdjęć.
Jakaś pamiątka musi przecież pozostać dla potomnych. :D

Iwona i Mariusz
20-07-2011, 21:48
Parę z tych wakacyjnych zdjęć pozwolę sobie tutaj zamieścić, bo uważam, że są conajmniej interesujące.
Niestety, nie ja jestem w całości ich autorem, lecz w większości moja połówka, która talentami w różnych dziedzinach (również w cyfrowym uwiecznianiu rzeczywistości), bije mnie na głowę.
Choć czasem pocieszam się, że może to dlatego, że to Jego osobisty aparat i zna go lepiej ode mnie?
No przecież jakieś usprawiedliwienie, muszę dla siebie znaleźć. :yes:

A więc zaczynamy mazurską wystawę zdjęć Pana Mariusza!

Zakochana para ważek na pływających wodnych roślinkach, bezceremonialnie, w naszej obecności spółkuje (czy jak to się tam inaczej w świecie zwierzątek nazywa) :):
456157

W jednej z zatoczek byłam wprost zauroczona, olbrzymią ilością pływających po wodzie nenufarów.
Widok to doprawdy zachwycający:
456158

Łabędzia rodzina, która podpłynęła bliziutko do naszej łódki:
456159

I małe, słodkie łabędzie dzieci:
456160

A teraz prawdziwy "zdjęciowy rodzynek".
Ale przedtem parę słów wstępu.
Jestem pełna podziwu dla małych mazurskich dzieci, przynajmniej tych, które mieszkają w wiosce, w której stacjonowaliśmy.
Nie przyzwyczajone do luksusu, od małego uczone samodzielności - radzą sobie doskonale.
Te małe szkraby, już od wczesnych lat nauczone są radzić sobie same.
Rodzice, pochłonięci zdobywaniem środków na utrzymanie, nie mają wiele czasu ani możliwości na finansowanie i rozwijanie ich zainteresowań.
Mały Czaruś uwielbia łowić ryby, czyli jest zapalonym wędkarzem.
Nie ma profesjonalnego sprzętu.
Łapie ryby na jakąś wędkę z odzysku, a złowioną rybę przytrzymuje przed ucieczką zębami, bo ręce ma w tym czasie zajęte zakładaniem na haczyk kolejnego robaka.
Byłam po prostu zdumiona jego zaradnością i zachwycona tym niecodziennym widokiem.
Takie właśnie zdjęcie uchwycił Mariusz swoją komórką:
456161

Owacje dla dzielnego Czarusia.
:wave:

Iwona i Mariusz
20-07-2011, 22:10
W drodze powrotnej z Mazur, korzystając z wcześniejszego zaproszenia, odwiedziliśmy naszych serdecznych znajomych, którzy gościli onegdaj w Bukowej Chatce i zwiedzali ją z zainteresowaniem, z tej prostej przyczyny, że budują taki sam domek jak nasz, czyli według projektu Z7.
Skwapliwie skorzystaliśmy z zaproszenia, gdyż byliśmy ogromnie ciekawi, jak wygląda ich budowa, w jakim miejscu mają położoną dzialkę, no i - nie będę ukrywać - że chcieliśmy zobaczyć ich znowu, bo to ogromnie sympatyczni ludzie.
Domek dopiero się buduje, wylany jest wieniec i przygotowane materiały pod więźbę.
Fascynująca była próba odnalezienia się w poszczególnych pomieszczeniach, ponieważ ich chałupka stawiana jest w lustrzanym odbiciu i małą zagadką było uzmysłowienie sobie, gdzie co jest.
A działka - rewelacja.
Wielka, położona niedaleko od miasta, w pięknym miejscu wśród lasów.
I na dodatek w większości porośnięta pięknymi małymi brzózkami.
Brzozy za kuchennym oknem, widok brzóz z salonu..
Coś pięknego.
Ech, marzenie..
456162

No i gospodarze, jak zwykle sympatyczni, przemili i niezmiernie gościnni.
Tu ja z Nimi przed budowlanym blaszakiem:
456163

Agnieszko i Arku!
Jeszcze raz pięknie dziękujemy Wam za gościnę, pozdrawiamy Was bardzo serdecznie i ponownie zapraszamy do Bukowej Chatki. :hug:
Mamy nadzieję, że niedługo znów się zobaczymy!
:bye:

Iwona i Mariusz
21-07-2011, 18:06
Leje od rana wprost niesamowicie, na tle lasu widać wyraźnie niesioną silnym wiatrem ścianę gęstego deszczu i myślę sobie, że może to nie najlepsza pogoda na urlop, ale patrząc na to z drugiej strony - wolę dziś jednak siedzieć w domku, niż miałabym w tę zimnicę zasuwać do pracy i z powrotem.
Na jutro też zapowiadają taką zimną aurę, ale może dostanę jakiejś niewiadomego pochodzenia weny do pracy i zrobię wreszcie porządek z zaległymi rachunkami, wydrukami i wszystkimi innymi papierzyskami, które od czasu przeprowadzki wrzucałam tylko do szuflady z mocnym postanowieniem uporządkowania ich w wolnej chwili.
Myślę, że taka chwila nadeszła wreszcie, bo po moim powrocie do pracy znów będę cierpieć na chroniczny brak czasu i będę narzekać, że dzień - jak zwykle - jest dla mnie za krótki.
Mam także nadzieję, że w czasie tych kilku pozostałych dni urlopu pogoda zdąży się jeszcze poprawić na tyle, że będę mogła zabrać się za pomalowanie kolejnych słupków od płotu i umożliwię tym samym Mariuszowi montowanie kolejnych desek.
On wprawdzie nie naciska i wiem, że jeśli nie zrobię tego ja - zabierze się za to sam, ale chciałabym pomóc Mu chociaż trochę, zwłaszcza w tym, z czym dam sobie spokojnie radę i nie spartolę tego dokumentnie.
Ale cóż, jeśli będzie tak niemiłosiernie lało przez najbliższe dni, chyba nic z tego nie wyjdzie i głową muru nie przebiję. :bash:

Iwona i Mariusz
26-07-2011, 20:16
Mój urlop nieuchronnie zbliża się ku końcowi, więc jeszcze tylko parę urlopowych wspomnień.
W pierwszy weekend lipca odwiedzili nas nasi przyjaciele z bardzo daleka, przywożąc nam, już zgodnie z tradycją, furę prezentów.
Niezawodna do kwiatów i innych roślinek ręka Renatki, obdarowała mnie znowu przeróżnymi florystycznymi cudami, jak zwykle rzadkimi i jak zwykle z górnej półki.
Wszystkie dotychczas podarowane przez Renię roślinki, mają się w Bukowej Chatce doskonale i mam nadzieję, że tak będzie i tym razem.
Dostałam przepiękną białą różę ogrodową, klonik palmowy i hortensję.
Roślinki są już wsadzone, prezentują się elegancko i teraz tylko czekam, że zachowają się podobnie do podarowanych przez naszych przyjaciół wcześniejszych okazów, to znaczy będą rosnąć po prostu doskonale.

To zdjęcie przedstawia moment wypakowania roślinek na taras (a obok nich sąsiadowy Kajtek, jak zwykle na warcie):
456164

W ogóle ostatnio męska część psiej społeczności z naszego sąsiedztwa, dosłownie oszalała.
U sąsiadów jest jedyna suczka w najbliższej okolicy i wszyscy okoliczni psi kawalerowie uderzają do niej ostatnio (z wiadomych przyczyn) w konkury, razem ze staruszkiem Kajtkiem na czele.
Gania ta cała psia wataha po naszej działce i poza nią, ale to jeszcze pół biedy.
Najgorsze są noce, bo od pewnego czasu psie amory przeniosły się głównie na tę część doby.
Gonitwy pod oknami naszej sypialni, psie ujadanie, bo przecież konkurencja jest ostra i jeden stara się przegonić drugiego - budzą nas w nocy po kilka razy i stawiają nas na baczność.
No cóż - krew nie woda.
Musimy chyba przeczekać ten gorący okres i ewentualnie zwiększyć w sobie dozę tolerancji dla tych psich miłostek. ;)

Na zdjęciu zrobionym bardzo wczesnym rankiem, widać leżących na drodze i czekających na swą wybrankę dwóch psich kawalerów.
W oddali, na polu - malutka sarenka:
456165

Ha!
Zwierzęta atakują nas ze wszystkich stron!!!
:lol2:

Iwona i Mariusz
26-07-2011, 20:40
Trochę się opuściłam ostatnio w opisywaniu Mariuszowych dokonań.
Oczywiście mój małżonek nie próżnuje, robi ile może, ale sama stwierdziłam, że jak urlop to urlop i nie może być tak, że On pracuje, a ja wypoczywam.
Więc goniłam Go trochę od tej roboty - jednym słowem udzieliłam Mu domowego urlopu, jak na prawdziwego szefa przystało. :)
Jak to mówią - robota nie zając.
Ale jeszcze przed naszym wyjazdem, mój Pan Mąż zebrał się w sobie i skończył jedną całą stronę płotu.
Powiem szczerze, że wyglądem płotu jestem zachwycona.
Taki właśnie miał być - prawdziwy wiejski płot.
Zresztą inny nie pasowałby do naszego domku, do miejsca w którym mieszkamy i do całego klimatu, jaki chcemy tu sobie stworzyć.
Dziś robiły się kolejne deski, oczywiście mężowskimi rękami, a moimi rękami malowały się słupki na kolejnej stronie działki.

Tak płot wygląda teraz:
456166

A tak pięknie zakwitła rabatka z posianymi przeze mnie aksamitkami:
456167

456168

Chyba kwiatki mnie lubią.
:yes:

Iwona i Mariusz
26-07-2011, 22:05
W przedostatni dzień urlopowego szaleństwa, wybraliśmy się z moim mężulkiem na bukowy spacer.
Nasz ulubiony las zapraszał nas swoją zielenią, podeszczowymi zapachami i szumem drzew.
Idziemy zawsze tą samą trasą, spokojnym spacerkiem, który zajmuje nam około godziny czasu.
Zabrałam ze sobą aparat i uwieczniłam parę widoczków, które nie są może zapierające dech w piersiach, ale - odkąd tu mieszkamy - bliskie naszym sercom.

Widok na pobliski lasek:
456169

Nasz malutki domek widoczny spod lasu (jaki miły dla serca widok):
456170

Leśna jarzębina:
456171

Leśna droga:
456172

I widok naszego domku od drugiej, zachodniej strony:
456173

Mój urlop dobiegł końca.
Czas wracać do normalnej, zwykłej rzeczywistości, ale te codzienne realia nie są w stanie zmniejszyć mojego dobrego nastroju, ponieważ mam już teraz takie swoje miejsce, do którego zawsze będę wracać z niecierpliwością, z przeogromną radością, z trzepotem serca i głową pełną kolejnych marzeń do spełnienia.
Bo marzenia są po to, żeby się spełniały.
:bye:

izulala
05-08-2011, 12:58
p. Iwono,
nie ukrywam, że przeczytałam cały Pani Dziennik i jest Świetny!!!
chciałabym wybudować za jakiś czas taki domek - własnymi RĘKAMI - że tak powiem:) jedyne co będę korzystać z fachowców przy dachu...
p. Iwono jaki koszt Panią wyniósł bez kosztu działki (bo działkę mam swoją) - za wybudowanie domu, zrobienia elewacji - tak do stanu używalności "pod klucz" - już nie mówiąc o jakiś szczegółach, które zawsze trzeba cos podreperować, podmalować :)

Pozdr Iza

Iwona i Mariusz
15-08-2011, 16:48
p. Iwono,
nie ukrywam, że przeczytałam cały Pani Dziennik i jest Świetny!!!
chciałabym wybudować za jakiś czas taki domek - własnymi RĘKAMI - że tak powiem:) jedyne co będę korzystać z fachowców przy dachu...
p. Iwono jaki koszt Panią wyniósł bez kosztu działki (bo działkę mam swoją) - za wybudowanie domu, zrobienia elewacji - tak do stanu używalności "pod klucz" - już nie mówiąc o jakiś szczegółach, które zawsze trzeba cos podreperować, podmalować :)

Pozdr Iza

Witam Pani Izo!
Dziękuję za miłe słowa, na Pani pytanie odpowiadam na priva.

Przy okazji - prośba do wszystkich czytających:
Pytania i komentarze proszę zamieszczać klikając na link Wasze opinie.
Dziękuję! :)

Iwona i Mariusz
15-08-2011, 18:16
Nadszedł czas na uzupełnienie wiadomości z Bukowej Chatki.
Poprzedni weekend spędziliśmy u naszego przyjaciela z Bielska Białej - zresztą naszego ślubnego świadka. :)
Oderwaliśmy się trochę od wiejskiej ciszy, przypomnieliśmy sobie jak to jest mieszkać na miejskim osiedlu i czas spędziliśmy rozrywkowo i uroczo.
Obejrzeliśmy takie piękne miejsca:
456174

456175

A także piękne Jezioro Żywieckie z pływającymi żaglówkami - prawie Mazury na samym południu Polski: ;)
456176

Po trzech dniach pobytu na gościnnej, bielskiej ziemi - zmęczeni wracaliśmy późnym wieczorem w swoje ukochane strony.
Jechaliśmy powoli naszą gminną :D, dojazdową drogą i oczom naszym ukazał się przepiękny widok.
Zachodzące słońce położyło się czerwoną łuną na okalające nasz dom pole.
Drzewa, trawa i zboże na polu świeciły kolorem prawie prosto z piekieł, a na niebie rozpościerała się wielobarwna tęcza.
Mokre jeszcze od deszczu źdźbła, błyszczały purpurową barwą.
Widok był z pewnością nie niebiański, ale zachwycający i zapierający dech:
456177

456178

Może wydam się komuś śmieszna albo infantylna, ale ja naprawdę kocham to miejsce.

Iwona i Mariusz
15-08-2011, 18:42
A teraz trochę nowinek z mojego przydomowego pseudoogródka: :)
W międzyczasie parę roślinek zaszalało całkiem okazale i muszę je tu uwiecznić, bo samej nie chce mi się wierzyć, iż niektóre z nich urosły przez ten niedługi czas tak okazale.

Tu posiany przez mnie osobiście wilec.
Pnie się po niskim płotku (większego na razie niet, więc radzi sobie jak może): ;)
456179

I kwitnie tak kolorowo:
456180

Podarowana przez Renatkę hortensja kwitnie przepiękną purpurą:
456181

Posiane dziwaczki zakwitły na żółto i różowo:
456182

Fragment rabatki.
Na pierwszym planie widoczny klonik palmowy - również prezent od Renatki:
456183

Czas wielki cieszyć oczy tą otaczającą nas florą, bo w sierpniowe poranki i wieczory wyraźnie czuć już zbliżającą się jesień.
Dzień jest już zdecydowanie krótszy, słońce przysypia sobie dłużej, niż jeszcze dwa miesiące temu i jakoś szybciej chowa się za horyzont, pozostawiając po sobie wieczorny chłodek.
Co - niestety - nie napawa mnie szaloną radością. :(

Iwona i Mariusz
19-08-2011, 21:19
Żeby nie było, że nic się nie dzieje.
Mariusz ciągle wykazuje się ostro, więcej wprawdzie na zewnątrz, niż wewnątrz domku, ale i tak znowu zadziałał ostatnio z wielkiego zaskoczenia.
Wracam Ci ja po południu z pracy, zajeżdżam autkiem pod dom, trzask drzwiami od samochodu ;), łapię za klamkę od głównych drzwi, a tu... wrota zamknięte.
Myślę sobie :eek: poszedł gdzieś ten mój chłopina, ale gdzie?
Zawsze był, jak wracałam.
Uciekł może, wystraszył się, ale czego?
Ja przecież niegroźna jestem i raczej potulna jak baranek, więc gdzie Go poniosło?
Nagle..
Jakieś stuk, puk w kuchenną szybę i widzę, że mój ślubny jest jednak w środku i pokazuje mi, że mam iść naokoło i wejść do domku przez taras.
Co jest grane? - myślę sobie.
Okazało się, po krótkiej acz treściwej wymianie zdań, że ten nieprzewidywalny zupełnie człowiek, niespodziewanie dla samego siebie położył kafle na podłodze w sieni i stąd zastałam zamknięte drzwi wejściowe, cobym przypadkiem nie podeptała Jego ciężkiej i efektywnej pracy. :D
Nieprzewidywalność prac mojego Mariusza jest już prawie codziennością pod naszym dachem i nie wiem, czy jest On w stanie zaskoczyć mnie jeszcze czymś niezwykłym.
Zawsze zastanawiam sie, jadąc po pracy do domu, czy zastanę Go dziś na strychu, a może na dachu, a może jeszcze gdzieś indziej?
Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby pewnego pięknego dnia postanowił zbudować na dachu np. bocianie gniazdo, bo akurat miał taki kaprys. :D
Ale zgadzam się z tym, że ta Jego nieprzewidywalność jest momentami urocza.
Wracasz i nigdy nie wiesz, co zastaniesz. ;)

A więc (wiem.. wiem.. tak nie zaczyna się zdania) tak właśnie teraz wygląda nasza sień:
456184

Jakaś taka pomarańczowa wyszła na tym zdjęciu, ale przysięgam, że w realu jest bardziej brązowo - beżowa.

Wspomnę tylko, że także w tzw. międzyczasie mój połówek położył podłogę na strychu, ale nie mam zdjęć, więc trzeba uwierzyć mi na słowo.
Co raczej nie powinno być trudne, bo kłamstwem brzydzę się jak Litwin ślimakami.
:bye:

Iwona i Mariusz
19-08-2011, 21:50
Kiedy już mój Mariuszek znudzi się robótkami pod dachem, frunie ponownie na
zewnątrz i tam zawsze znajdzie sobie jakieś zajęcie.
Pisałam onegdaj, że nasza Bukowa Chatka zamieniła się na krótko w Chatkę Rumiankową.
Było pięknie, ale to już było i se ne wrati.
Rumianek przekwitł i ostały się na łące jedynie same suche badyle i jakieś resztki trawy.
Kosiarka pewnie zapłakałaby rzewną łzą nad tymi wyrośniętymi chwastami, poza tym rozsiałaby nam ścinane zielska, więc postanowiliśmy zgodnie, że całą naszą wewnętrzną rumiankową łąkę wyrwiemy razem z korzeniami osobiście, czyli naszymi czterema bukowymi ręcami.
Łatwo powiedzieć - gorzej wykonać.
Zajęło nam to dokładnie cały tydzień - z tym, że słowo "nam" jest tu całkowicie nie na miejscu.

Ja powalczyłam z tymi badylami jakieś niecałe dwa popołudnia po pracy.
Całą zapyziałą resztę wyrwał Mariusz.
A robota to była godna średniowiecznych czasów.
Myślę, że roboty w kamieniołomach nie były tak deprymującym zajęciem, jak walka z tymi chwastami.
Nie wspomnę tu o pokaleczonych rękach, nie pisnę nawet o nadgryzionych przez komary i meszki nogach.
Werwa, z jaką Mariusz wyrywał to pokaźne zielsko - godna była pędzla samego mistrza Matejki.
A duma, jaka gościła na Jego przystojnej facjatce - bezcenna.
Powie ktoś: phi.. wielki mi wyczyn..
Ale ja to widziałam.. ja to wiem..
I wiem, że należy Mu się medal z najsympatyczniejszego, polnego ziemniaka.
A co tam - niech ma. :)

No to proszę podziwiać, nasza ogrodowa łąka wygląda teraz tak:
456185

Tu z innej perspektywy (widać nawet założone kolejne dwa przęsła płotu :)):
456186

A na koniec - szpaki w cyrku.
Albo inaczej - taniec na linie.
Wywijają na tej linii energetycznej, że aż miło.
Jak siadają, to wszystkie razem.
Jak odlatują, to też gremialnie.
Taka to, ta ptasia społeczność, solidarna.
Ale wygląda to - przyznacie sami - uroczo:
456187

Szpak (upss.. chyba koń) by się uśmiał. :D

Iwona i Mariusz
22-08-2011, 15:40
Dziś zamieszczę tylko parę wspominkowych zdjęć z ubiegłego weekendu, który spędziliśmy razem z naszą bliską rodzinką.
Czujemy się w swoim własnym sosie niezmiennie doskonale i dążymy do tych spotkań, do pogaduszek, żarcików, śmichów - chichów i innych takich wynalazków młodości.
Choć szron na głowie, choć nie to zdrowie - jak śpiewali Starsi Panowie Dwaj - my nie dajemy za wygraną, swoim fizycznym słabościom śmiejemy się prosto w twarz i.. czasem imprezujemy ile sił w nogach, płucach i sercach.
Tańce także bywają, a jakże.
Częstym gościem tych naszych dorosłych radości, jest kot Zdzisław.
Co wierniejsi czytacze, pamiętają ze zdjęć tego dostojnego kocura siostry Mariusza.
Nie dziwi go już nic, bo ostatnio z racji wieku niewiele słyszy, więc nasze decybele nie przeszkadzają mu zbytnio w weekendowym funkcjonowaniu w Bukowej Chatce.
Niemniej Zdzisław (jak można było kota nazwać Zdzisław??? :eek:) również bywa na tych imprezach, nie tańczy wprawdzie, ale przemieszcza się dostojnie, patrzy na nas spod swoich sterczących brwi i samym spojrzeniem wyraźnie daje nam znać co myśli o takich wariatach, jak my.
Ale to tylko taka kocia refleksja z mojej strony i już biegnę zamieścić jakieś zdjęcia z ostatniego weekendu.

Ja w kuchni z Ryszardem, zwanym w pewnych kręgach Kędzierzawym ;), osobistym kuzynem Mariusza:
456188

Ja na tarasie w towarzystwie Joli, siostry Mariusza.
W tle widać Krysię (tańcującą?), żonę Ryszarda Kędzierzawego:
456189

Te zdjęcia tutaj to właściwie tylko tak - na wieczną pamiątkę. :rolleyes:

Iwona i Mariusz
22-08-2011, 21:12
A teraz parę roślinkowych nowinek.
Zaszalałam ;) razu pewnego wracając z pracy.
Przez szybę samochodu, u przydrożnej ogrodniczki, dostrzegłam niebieskie hortensje.
Przepiękne niebieskie hortensje.
Po prostu nie mogłam się oprzeć.
Więc wysiadłam i kupiłam jedną z nich.
Ale zanim wybrałam tę właściwą, zdecydowanie poprosiłam jeszcze o krzaczek krzewuszki.
Zachwyciły mnie jego małe, delikatne, czerwone kwiatki.
Tak wygląda, już posadzony w ogródku:
456190

Do tych zakupów dostałam jeszcze gratisa.
Taki malutki rozwar:
456191

No i wreszcie królowa zakupów.
Jest przepiękna, przeurocza, wprost zachwycająca.
Tfu.. tfu.. tfu.. na psa urok :):
456192

A w sobotę pojechaliśmy z Mariuszkiem do pobliskiego miasteczka.
Właściwie tylko po worek kwaśnej ziemi do posadzenia hortensji.
I wróciliśmy i z ziemią, i z wierzbą.
Tak.. tak.. w przypływie naszych małżeńskich uczuć, na przypadającą właśnie rocznicę ślubu, kupiliśmy sobie wierzbę.
Taką, jaką zawsze chciałam mieć.
No i stoi już sobie nasza iwa, dumnie szeleści swymi wierzbowymi gałązkami i wygląda zniewalająco.
Widzę ją z okien sypialni i jest to ściskający serce widok.
Proszę bardzo:
456193

Takie to właśnie jesteśmy roślinkowe wariaty. ;)

Iwona i Mariusz
22-08-2011, 21:41
Za to teraz będzie post, zawierający rozkoszniaste wprost zdjęcia.
Więc do rzeczy, ale po kolei.
Od pewnego czasu przychodziła do nas na taras wiejska kotka, oczywiście na mleko i inne okazjonalne smakołyki.
Nie wyglądała na chudzieńką, raczej przeciwnie.
Jej okrąglutki brzuszek sugerował wciąż pełen żołądek.
Nic bardziej mylnego, gdyż pewnego pięknego dnia przyszła raptownie wychudzona, co najmniej jak po Dukanie.
Tylko, że jej napęczniałe od mleka cycuszki wskazywały raczej na to, że gdzieś tam w wiejskich klimatach powiła małe kocięta.
Po tym fakcie nasze dokarmianie jej stało się bardziej intensywne.
Dostawała przeróżne smakołyki i wracała konsekwentnie po jedzonko.
Aż tu nagle przedwczoraj...
Robiłam coś w kuchni, kiedy Mariusz krzyknął: "Chodź, chodź szybko, zobacz".
Przez pole naprzeciwko naszych okien zasuwała spokojnym truchtem nasza znajoma od miski, a za nią, czy raczej wokół niej plątały się cztery małe kociątka.
Rozkoszne zresztą, jak to małe kociaki.
Ufna kotka, znając nasze dobre intencje dokarmiania wszelakich ruszających się stworzeń - przyprowadziła do nas swoje dzieci na wyżerkę.
Doceniliśmy ten akt zaufania z jej strony i pełne miski szybciutko znalazły się na tarasie, a widok był po prostu rewelacyjny.
Pięć kocich pyszczków, w tym jeden maminy i cztery kociaczkowe - zanurzyło się zgodnym ruchem w postawionych miskach.
Jeśli ktoś jest ogromnie ciekawy - wsuwały resztki grochówki:
456194

Kotki są przeurocze:
Jeden prążkowany tygrysi, drugi biało - łaciaty o najukochańszej mordce i dwa czarne, ale każdy z innym kolorem ślepków.
Jeden ma zielone, drugi niebieskie jak chabry.
Można się w nich zakochać już na sam ich widok.

Tutaj ten czarny z niebieskimi oczkami:
456195

Tu jego brat lub siostrzyczka (?) o zielonych ślepkach:
456196

Tu ten, który najbardziej ujął moje serce:
456197

A tu zdjęcie - bomba.
Czwarty kotek o tygrysim umaszczeniu, z miną filmowego kota ze Shreka:
456198

Kotki są jeszcze bardzo małe, psotne, ale też i nieufne.
Uciekają na sam widok bukowego człowieka, ale mamy nadzieję, że to się zmieni, w miarę jak urosną im brzuszki od bukowego mleczka i jedzonka.

Taką to właśnie mamy kocią rozrywkę na bukowym tarasie. :)

Iwona i Mariusz
22-08-2011, 21:58
A dziś spotkała mnie wielka niespodzianka.
Mój, zawsze pełen niespodzianek mąż, zakupił w pobliskim ogrodniczym sklepie młodą jabłonkę.
Nawet zakopał ją już do ziemi, więc pozostało mi tylko podziwianie jej smukłej, jabłonkowej sylwetki i delikatnych, kształtnych listków:
456199

Jabłonka ta, to odmiana Discovery, wyczytałam, że ma mieć smaczne, intensywne w kolorze owoce i nie rośnie zbyt wielgaśna, maksimum do 2 metrów.
Tym sposobem moje kolejne drzewkowe marzenie zostało spełnione.
Jeszcze tylko pozostały do kupienia dwie wisienki (ale to w październiku) i moja potrzeba posiadania owocowych drzewek zostanie zaspokojona.

Oprócz tego przybyły dziś dwa kolejne przęsła płotu (ty sposobem jest ich już na tej stronie sześć), więc widok od zachodniej strony naszej działeczki, zbliża się już coraz bardziej do wymarzonego przez nas wyglądu.

Tak wyglądają kolejne części płotu, ze stojącymi na jego tle nowymi drzewkami:
456200

A na pierwszym planie - jak widać - róże, rododendron, hortensja i zjawiskowe dziwaczki.
Och :rolleyes:, cieszą nas te zieleninki niesamowicie.
:wiggle:

Iwona i Mariusz
22-10-2011, 15:19
Jak miło być tu znowu.
Jak wspaniale móc znowu pisać i dzielić się swoją radością z mniej lub bardziej anonimowymi czytelnikami.
Ale do rzeczy.
Żyjemy, cieszymy się bukową codziennością, tylko to mnie dopadły jakieś całkiem nieprzewidywalne przeszkody.
Właściwie główną z nich była śmierć mojego komputera.
Umarł nagle, ale najpierw całkowicie zniechęcił mnie do pisania, bo zupełnie niespodziewanie wyłączał się np. w trakcie pisania i niweczył wszystkie moje dotychczasowe zapiski. Bezsensowne stawało się jakiekolwiek pisanie.
Choroba jego była ciężka, choć na szczęście nie zaraźliwa, ale Mariuszowi udało się wstawić mu nowy rozrusznik serca i inne nowe części.
Po długiej rekonwalescencji mój uzdrowiony komp pozwala mi znowu na spotkania z wirtualnymi "czytaczami" bukowych wypocin.

Więc w telegraficznym skrócie:
Już dawno, dawno temu odwiedzili nas kolejni budowniczowie Z7, skądinąd przesympatyczni ludzie.
Obdarowali nas przepiękną białą hortensją ogrodową:
456201

456202

W tym samym czasie, moja niebieska hortensja cieszyła nasze oczy swoim cudownym kolorem:
456203

Mój ogród zielenił się coraz bardziej, a płot rósł w siłę:
456204

Koło tarasu szalały aksamitki:
456205

Iwona i Mariusz
22-10-2011, 15:34
We wrześniu w naszej wiosce odbyły się gminne dożynki.
Uroczystość to była nie byle jaka, z wielką werwą zabrano się do spraw organizacyjnych i sama impreza odbyła się hucznie i zjawiskowo.
Oczywiście zorganizowano różne konkursy, no i z wielką pompą zaprezentowały się wszelakie wiejskie dobra i smakołyki.
Parę wspominek z tego uroczego dnia zamieszczam poniżej.

Na sianie:
456206

Wiejska baba:
456207

I dwie blondyny, w tym jedna bukowa: :)
456208

Iwona i Mariusz
22-10-2011, 15:59
W tym czasie "nasze" małe kotki urosły i zmężniały.
Mieszkają już prawie na stałe na naszym tarasie i są prawie naszymi domownikami.
Prezentują się wspaniale.

Nasz "białasek":
456209

Codzienne tarasowe urzędowanie:
456210

Czarny murzyn pod latarnią: ;)
456211

Prysznic z mleka:
456212

I na koniec białasek pokazał nam język:
456213

Kociaki są cudowne i przesympatyczne.
Mamy z nimi wiele uciechy i zabawy.
Na tarasie mają już swoją stołówkę, w ciągu dnia także sypialnię, bawialnię i salon.
I tak pięknie mruczą...

Iwona i Mariusz
22-10-2011, 16:10
We wrześniu gościliśmy też ponownie znanych już wszystkim właścicieli Z7, którzy odwiedzili nas onegdaj, a teraz kończą już budowę swojej wymarzonej chatki.
Są już bezsprzecznie naszymi przyjaciółmi, a właśnie ten projekt i mój dziennik budowy zbliżył nas niesamowicie i pozwolił nam poznać się z tą wspaniałą rodzinką.
Tym razem zatrzymali się u nas na trochę dłużej, a ja ściągnęłam też na tamten weekend swoją wnusię, aby chłopaki miały damskie towarzystwo. :D

Wspólna fotka w naszym salonie:
456214

I jeszcze jedna:
456215

Agnieszko, Arku, Mikołaju i Antku!
Ściskamy Was mocno.. mocno..!!!
:hug: