PDA

Zobacz pełną wersję : I chciałabym i się boję



Madziorex
30-01-2010, 12:06
I na mnie przyszedł czas wystąpić pod przykrywką.

Mamy 31 lat. W listopadzie okazało się, że mamy duże problemy z płodnością – w sumie zostaje in vitro i też nie wiadomo czy się uda. Dodatkowo u mnie problemy w pracy (a jestem głównym źródłem stałych dochodów) – nie wiadomo czy firma się utrzyma, a nie chcę szukać nic nowego, bo przecież planuję ciąże. Działkę mamy w kredycie, trochę oszczędności– jeżeli chodzi o dom to jesteśmy na etapie projektowym. No i się trochę zawiesiliśmy. Dom to kawałek marzenia o dzieciach. Jak mamy zostać sami, to po co nam dom? Od miesiąca nic w temacie nie ruszone. Wczoraj mąż powiedział, żeby to walić - kupmy mieszkanie, bo ile można mieszkać na wynajętym i być takim nigdzie nie zaczepionym? Jak byśmy sprzedali działkę, dołożyli oszczędności to byśmy mieli mieszkanie bez kredytu. Jak byśmy zostawili działkę, dobrali kredyt to byłoby mniejsze mieszkanie, ale kredyt cały czas poniżej wartości działki i łatwy dla nas w obsłudze, a działka by została ewentualnie na potem. A jak się będziemy pakować w tą budowę to kredyt wielgaśny, ciężar duży i w sumie nie wiadomo czy piętrowy dom będzie nam potrzebny, a na leczenie może też mnóstwo kasy pójść. No i nie wiem czy walczyć o marzenia o domu do końca i mimo wszystko – bo ma być dom, bo prawdopodobnie będą dzieci – bez względu na to kto je urodzi. Czy trochę spokojniej podejść, odpuścić, kupić mieszkanie, żeby w końcu podjąć jakąś decyzję, a dom ewentualnie zostawić na potem. Czy może poczekać jeszcze te pół roku (musimy) do pierwszego in vitro i potem się zastanowić? Ale to się może kilka lat ciągnąć, a my już nie chcemy czekać. Wiem, że decyzja nasza, ale chciałam pogadać, żeby zobaczyć różne punkty widzenia.

DPS
30-01-2010, 13:42
Kupiłabym mieszkanie, ze sprzedażą działki opcjonalnie.
Jeżeli marzycie przede wszystkim o dzieciach, to walczcie przede wszystkim o nie, a to może kosztować. Jeśli dzieci będa miały kochającą rodzinę, to doskonale wychowają się także w mieszkaniu, tak jak miliony innych dzieci. A jeżeli w tym czasie okaże się, że się polepszyło finansowo, że jest sens i dacie radę - zawsze zdążycie zbudować.
Powodzenia życzę i jak najszybszej ciąży, zdrowej i szczęśliwymi narodzinami zdrowego malucha zakończonej. :wink: :D

braza
30-01-2010, 14:24
Przemyślcie razem, bardzo dogłębnie, na czym najbardziej Wam zależy. Jeśli dziecko jest główną radością Waszego życia skupcie się na nim. Dom czy mieszkanie - ten dylemat rozwiąże się w momencie wyraźnego określenia priorytetu - że tak nieładnie to nazwę.
Powodzenia w podejmowaniu decyzji i w dążeniu do celu! Oby Wasze marzenia spełniły się jak najszybciej!!

Renia
30-01-2010, 18:20
Jak byśmy zostawili działkę, dobrali kredyt to byłoby mniejsze mieszkanie, ale kredyt cały czas poniżej wartości działki i łatwy dla nas w obsłudze, a działka by została ewentualnie na potem.

Działka jak w dobrej lokalizacji, to żal sie pozbywac, ziemia ciągle idzie w górę (i nie przybywa jej .... :wink: ), kto ma, to powinien zostawić. Zawsze sie ja zdązy sprzedac jakby co.
Kupic mniejsze mieszkanie, żeby nie płacic wynajmu, zaplanowac maluszka, urodzic, podchowac, a potem zobaczycie, co dalej.
A może będzie dobrze finansowo, to zaczniecie budowę i mieszkanie w zanadrzu będzie ....

Agduś
30-01-2010, 18:49
Decyzja należy do Was. Skoro pytasz, to pewnie chcesz przeczytać, co zrobiliby inni na Waszym miejscu. No ale nie jesteśmy na nim.
Mnie się wydaje, że w takiej sytuacji optowałabym za kupnem mieszkania, ale działkę bym zostawiła. Mając zaplecze w postaci działki można nie bać się spłaty kredytu nawet w sytuacji jakichś zawirowań z pracą. Awaryjnie można sprzedać działkę. Mieszkanie powinno być na tyle duże, żeby po pojawieniu się dzieci można było w nim wygodnie mieszkać. A potem się okaże - budowa czy sprzedaż działki, a może działka jako posag, jeżeli w mieszkaniu będzie się dobrze mieszkało...
To wersja bezpieczna i zarazem elastyczna jak kredyt w jakimś tam banku :wink:

Madziorex
30-01-2010, 20:52
Też myślę, że działki nie ma co sprzedawać, ale odstąpienie od myśli o budowie jest takie ciężkie - chociaż pewnie racjonalne. Oczywiste jest, że dzieci to w tej chwili numer jeden, ale nie możemy wszystkiego postawić na jedną kartę. Ostatnie dwa miesiące myślałam głównie o niepłodności i mam dosyć - musimy normalnie żyć, żeby fioła nie dostać. Nie chcę się skupiać tylko na robieniu dzieci, bo pojęcia nie mam kiedy się uda. Ten dom to tak długo było nasze marzenie - planowanie, wyobrażenia sobie życia tam - działka kupowana pod kątem szkoły i komunikacji miejskiej dla dzieci, itp. Boję się, że rezygnacja z tego to jeszcze bardziej nas pognębi, że zakładamy, że może nie wyjdzie. Boję się, że jak zacznę stawiać sobie niskie cele to właśnie takie zrealizuje. Wydaje mi się, że jak się uprzemy to ten dom wybudujemy, a inaczej to i czas i pieniądze przez palce przepłynął. Teraz jestem przekonana, że jak konieczny będzie wybór czy kasa na leczenie czy na dom to się nie będę wahać, ale łatwo się tak mówi jak się ma oszczędności, gorzej jak bym musiała rozgrzebaną budowę zostawić.

Aha - w pracy nie najlepiej ale mam dosyć rynkowy zawód, więc łatwo powinnam znaleźć inną robotę - teraz to mam raczej moralny problem, żeby szukać nowej roboty i w tak trudnym momencie i zostawić zespół. Gdyby nie planowana ciąża to bym się za bardzo nie przejmowała - ta praca czy inna, ale stresuję się, że np. za 3 miesiące będę musiała szukać pracy i głupio będzie od razu w ciążę zachodzić i się non stop zrywać na zabiegi. No i oczywiście nieregularne wypłaty wpływają na zdolność kredytową. W sumie wątek poboczny, a dokładający kroplę do tego wszystkiego.

Renia
30-01-2010, 21:06
Oczywiste jest, że dzieci to w tej chwili numer jeden, ale nie możemy wszystkiego postawić na jedną kartę.

Boję się, że rezygnacja z tego to jeszcze bardziej nas pognębi, że zakładamy, że może nie wyjdzie. Boję się, że jak zacznę stawiać sobie niskie cele to właśnie takie zrealizuje.
Wydaje mi się, że jak się uprzemy to ten dom wybudujemy, a inaczej to i czas i pieniądze przez palce przepłynął.

Jak nie postawisz na jedna kartę, to może nie będziesz miec dzieci .......
Ja postawiłabym na dzieci, bo dzieci nie zawsze można mieć, a dom zawsze można postawic, ale to tylko moje osobiste zdanie.

To nie zakładajcie, że nie wyjdzie. Zalóżcie, że wyjdzie, i dzieci i dom. I wyjdzie, tylko po kolei.
Nikt Ci nie radzi stawiac niskich celow.
Ale są rzeczy wazne i wazniejsze. Oczywiście kazdy ma swoja hierarchie wartości.
Dla mnie nigdy nic nie było wazniejsze od dziecka. I teraz nie jest, pomimo, że jest już dorosłe.
A pieniądze przeplywaja przez palce jak podejmujesz o tym decyzję żeby płynęły ....
Jak inwestujesz, to nie przepływaja. Chociażby głupie lokaty bankowe, bo na giełdzie to strach trochę w takim niepewnym czasie, zreszta dawno sie skonczyły kokosy ....

EZS
30-01-2010, 22:39
Pierwszy raz chciałam kupić dom mając lat 25. Nie wyszło wtedy i teraż myślę, że dobrze, że nie wyszlo. Wybudowałam dom mając lat 42. Troszkę późno ale i tak się cieszę. Najwidoczniej tak miało być :wink:

W twoim przypadku tylko jednego nie rozumiem. Możesz wziąć kredyt na mieszkanie a nie na dom. To u licha za ile chcesz kupić to mieszkanie? Bo jak planujesz takie ze 3 pokoje, to koszt porównywalny z budową domku ok 100m. Po co ci dom pietrowy? Nie leipej po prostu mały tani domek?

Madziorex
30-01-2010, 23:44
Renia piszesz o postawieniu na jedną kartę oraz o tym, że dla Ciebie nigdy nic nie było ważniejsze od dziecka. Ja nie mogę nawet tak zacząć myśleć, bo po pierwsze jeżeli nie wyjdzie to zostanę z niczym, a po drugie jeżeli postawimy dziecko wyżej niż nas nawzajem to może być i dziecko, ale bez rodziny. Oczywiście, że kasa będzie szła na to w pierwszej kolejności, ale nie chcę dać się zwariować i poświęcić części życia w całości na gonienie za dziećmi. Bardzo nam zależy i zrobimy wiele, ale co to znaczy postawić na jedną kartę?

EZS: jak bym nie sprzedawała działki to kredyt muszę wziąć i na mieszkanie i na dom. Zakładam, że na dom większy, bo jak już bym budowała to większy niż 100 m. Jak byśmy decydowali się na dom to zakładając, że jednak budujemy pod 4 osobową rodzinę, bo dla nas w dwójkę to dom jednak nie działa. Decyzja o domu jest chyba też trochę założeniem adopcji gdyby nie wyszło.

JANINKI-AMORKI82
31-01-2010, 07:12
Renia piszesz o postawieniu na jedną kartę oraz o tym, że dla Ciebie nigdy nic nie było ważniejsze od dziecka. Ja nie mogę nawet tak zacząć myśleć, bo po pierwsze jeżeli nie wyjdzie to zostanę z niczym, a po drugie jeżeli postawimy dziecko wyżej niż nas nawzajem to może być i dziecko, ale bez rodziny. Oczywiście, że kasa będzie szła na to w pierwszej kolejności, ale nie chcę dać się zwariować i poświęcić części życia w całości na gonienie za dziećmi. Bardzo nam zależy i zrobimy wiele, ale co to znaczy postawić na jedną kartę?

EZS: jak bym nie sprzedawała działki to kredyt muszę wziąć i na mieszkanie i na dom. Zakładam, że na dom większy, bo jak już bym budowała to większy niż 100 m. Jak byśmy decydowali się na dom to zakładając, że jednak budujemy pod 4 osobową rodzinę, bo dla nas w dwójkę to dom jednak nie działa. Decyzja o domu jest chyba też trochę założeniem adopcji gdyby nie wyszło.

właśnie to chciałam zaproponować...adopcję, tyle dzieciaczków nie ma mam i tatusiów i czeka na miłość jaką możecie im dać...
napiszę ci tak - podziwiam cię. podziwiam za to, że rozsądnie podchodzisz do sprawy i nie fiksujesz. i masz na prawdę mnóstwo racji w tym co piszesz.
w mojej rodzinie było zapłodnienie in vitro, były też adopcje. powiem ci, że dużo szczęśliwszymi i pełniejszymi rodzinami są te, które zdecydowały się na adopcję dziecka - nie są zniszczeni długą walką o ciążę i wzajemnymi oskarżeniami czy obwinianiem siebie nawzajem, nie są finansowo poniżej dna bo wszystko szło na zabiegi, nie są też sfiksowani na maksa - nadal są dobrym kochającym się małżeństwem i kochającymi rodzicami, a dziecko przeszczęśliwe - w przeciwieństwie do małżeństwa od in vitro :-(. ci zgłupieli totalnie (szczególnie kobieta) - po prostu zwariowała, inaczej się tego nazwać nie da.

ja na Twoim miejscu - budowałabym dom, spełniła to marzenie, o którym oboje tak długo myśleliście, potem podjęła decyzję o adopcji (lub in vitro jeśli ta opcja jest ci bliższa).
dziecko musi mieć szczęśliwych, spełnionych rodziców mających spokój w duszy i w sercu - czy będziesz taka gdy zrezygnujesz ze wszystkich swoich marzeń?

wierzch
31-01-2010, 12:26
Madziorex, z Twoich postow nie wynika, ze na 100% nie mozecie miec wlasnych dzieci. Dlatego na Waszym miejscu nie rozwazalbym na razie opcji adopcji. Nie znam tego tematu, ale wydaje mi sie, ze na to macie jeszcze czas.

Przede wszystkim wyluzujcie troche i przestancie wywierac na siebie tak silna presje. To jest bledne kolo, ktore nic Wam nie da, poza kolejnymi rozczarowaniami.
Zacznijcie budowac dom, bo rozumiem, ze bardzo tego chcecie. To Wam pomoze odejsc od obecnej monotematycznosci.

Mojej zonie i mnie sie udalo, a bylismy znacznie starsi od Was.
Po drodze byly wielokrotne wizyty w Novum, i w podobnej klinice w Niemczech. Pozostawalo nam tylko in vitro lub adopcja.
Przelamalismy sie, postanowilismy dac sobie czas, psychicznie odpoczac od tego tematu. Zaczelismy budowac dom z mysla o rodzinie 2+x.
A dzisiaj, pali sie w kominku a za oknem, w ogrodzie, nasze dziecko wlasnie lepi kolejnego balwana ...

dabell
03-02-2010, 10:56
Znajomi, których przykład jest identyczny :
Działka kupiona przed pojawieniem sie dzieci. W międzyczasie mieli 50m2 mieszkanie.
7 lat poswięconych na poczęcie dziecka (udało się po 34roku życia) - wydanych wiele pieniędzy (nie znam kwoty tylko okreslenie - bardzo dobry samochód) - ukochany synek w efekcie :-).
Wprowadzili się do domu jak miał 1,5 roku (czyli budowa rozpoczęta po stwierdzeniu ciąży :-)),
Po nastepnych 2,5 latach cudowny syneczek przyjechał do nich do domku wprost ze szpitala i znalazł nowe szczęśliwe miejsce na ziemi i cudowną rodzinę :-). Miał 10 dni :-).

Myślę, że taka droga i dla Was byłaby ułatwieniem sobie życia, bez przekreślenia marzeń o budowie własnego domu.
Dom nie zając nie ucieknie :-).

boja
03-02-2010, 11:14
Madziorex, trudno jest doradzać, ale myślę, że powinniście robić swoje. jeśli planowaliście dom, to go budujecie. Uporczywe myślenie o dziecku często jest przyczyną tego, że go nie ma. Ja urodziłam dziecko po czterdziestce, a Ty przecież jesteś o wiele młodsza, więc masz dużo czasu. Moi znajomi przez wiele lat nie mogli mieć dzieci. W końcu adoptowali i wtedy worek się rozwiązał. Przestali po prostu myśleć ciąży, więc sama się im przypomniała;)

Renia
03-02-2010, 12:09
Moi znajomi przez wiele lat nie mogli mieć dzieci. W końcu adoptowali i wtedy worek się rozwiąza[/b[b]]ł. Przestali po prostu myśleć ciąży, więc sama się im przypomniała;)

W większości przypadków tak jest, że fakt posiadania adoptowanego dziecka w domu powoduje "odblokowanie" i są ciąże. I to szybko.
Ale nie dlatego, że przestaje sie myslec o ciąży, tylko raczej dlatego, że w organiźmie matki-opiekunki (że tak nazwę) następują zmiany .... gdzies to opisywano, wyjasniano, czytałam ten artykuł, ale teraz na pewno tego nie odszukam.....

miciu
03-02-2010, 12:26
Moi znajomi przez wiele lat nie mogli mieć dzieci. W końcu adoptowali i wtedy worek się rozwiąza[/b[b]]ł. Przestali po prostu myśleć ciąży, więc sama się im przypomniała;)

W większości przypadków tak jest, że fakt posiadania adoptowanego dziecka w domu powoduje "odblokowanie" i są ciąże. I to szybko.
Ale nie dlatego, że przestaje sie myslec o ciąży, tylko raczej dlatego, że w organiźmie matki-opiekunki (że tak nazwę) następują zmiany .... gdzies to opisywano, wyjasniano, czytałam ten artykuł, ale teraz na pewno tego nie odszukam.....

Nasi znajomi też mieli ten sam problem, po kilku latach adoptowali dwójkę rodzeństwa a za półtora roku urodziła się im córeczka :D Mają teraz wspaniałą trójkę urwisów :wink:

EZS
03-02-2010, 12:29
właśnie niedawno byłam świadkiem dwóch ciąż poadopcyjnych, jeden ekstremalny -dziewczyna po operacji, która ABSOLUTNIE nie mogła mieć dzieci jest właśnie w ciąży - kolega ginekolog zastanawiał się usilnie "jak jej to jajo przelazło bo miała szczątek jajnika i resztkę jajowodów" :lol: :lol:

bratki
03-02-2010, 14:02
właśnie niedawno byłam świadkiem dwóch ciąż poadopcyjnych, jeden ekstremalny -dziewczyna po operacji, która ABSOLUTNIE nie mogła mieć dzieci jest właśnie w ciąży - kolega ginekolog zastanawiał się usilnie "jak jej to jajo przelazło bo miała szczątek jajnika i resztkę jajowodów" :lol: :lol:

Bo jak to mówią "w ciążę zachodzi się w głowie" podzespoły są tu tylko dekoracyjnym dodatkiem :wink:

Madziorex - przemyśl, która opcja da Ci największe poczucie bezpieczeństwa. W jakiej wersji będziesz czuła, że "gniazdujesz", gdzie łatwiej pomyślisz "tu mi dobrze, tu mi ciepło...".

:D

03-02-2010, 15:02
Nie wiem, jakie są u Ciebie przyczyny niepłodności, czy masz jakąś konkretna diagnozę.

Ale czasem sporo "siedzi" w psychice. Mam 4 znajome pary, którym dziecko "udało się" w momencie, kiedy przestali szaleć, zbierać na kolejne in-vitro, zaczęli żyć czym innym, jeździć po świecie, wyluzowali się. Jedni przeprowadzili się obok nas, dziewczyna zmieniła pracę, odetchnęli - i zupełnie znienacka okazało się, że jest w ciąży...

Moja rada - spróbujcie z domem. U mnie "klątwa" nowy domek - nowy potomek zadziałała dwa razy. i z tego co widzę, bociany gęsto lataja nad budującymi.

Powodzenia, w mieszkaniu się będziecie kisić i traktować to jako coś tymczasowego...

Madziorex
06-02-2010, 10:14
Czasami życie samo ustawia te nasze wybory. W zeszły weekend po długim myśleniu zdecydowaliśmy, że budujemy dalej co tam, a zaraz po tym w pracy tak się zapaliło, że ho ho. No i pewnie w lutym najpóźniej w marcu się okaże czy mam pracę czy nie mam - tyle to możemy poczekać. A bez pracy to nie zacznę budować. Niestety będę miała nowe dylematy czy podchodzić do in vitro bez pracy. Albo czy podchodzić zaraz po tym jak znalazłam pracę - takie mi się to wydaje nie fer względem pracodawcy. No ale nie ma co się martwić na zapas.

U nas niepłodność jest po stronie męskiej, mąż jest po operacji i zobaczymy w kwietniu czy jest poprawa. Myślę, że na in vitro są duże szanse, na inne metody bardzo niskie. A in vitro to też ciężka decyzja - istotne są dla mnie pewne jej aspekty moralnie. Tak czy owak czeka nas co najmniej kilka miesięcy wydeptywania ścieżek w klinikach, więc staramy się trochę wyluzować i nie szaleć, a nawał problemów w pracy trochę to ułatwia. Zgadzam się z Wami w zupełności, że w tym wszystkim trzeba pilnować, żeby nie dać się zwariować, bo jak już się wpadnie w tą spiralę rozpaczy i winy to ciężko z niej się wyrwać.

A dodatkowo to jakkolwiek na to nie patrzeć adopcja jest decyzją dla dziecka i adoptowanie z nadzieją, że pojawi się naturalne dziecko zupełnie jest poza zakresem naszych rozpatrywań. Może też nie za bardzo wierzę, że u nas chodzi o blok psychiczny jak mamy stwierdzone problemy medyczne.

Szelma29
06-02-2010, 11:05
moj brat z bratowa wybudowali dom a po paru latach doczekali sie dzieci i to w poznym wieku...nie od razu krakow zbudowano

Paty
06-02-2010, 14:42
moja szwagierka miała również problemy z zajściem w ciążę ze względów medycznych ( guzy na jajniku, dwie ciąże pozamaciczne) lekarz powiedziała że tylko........ CUD może im pomóc .............z racji tego ze są głęboko wierzący metodę in vitro odrzucili i w zasadzie pogodzili się z tym że nie będą mieć dzieci, poświęcili sie swoim pasjom, pracy ................i dzisiaj od momentu postawienia przez lekarza diagnozy i stwierdzenia że on nic już nie może................CUD zdarzył się TRZY RAZY ...................mają trzy cudowne dziewczynki 12 lat, 9 lat i 2 lata ................w ich przypadku powiedzenie WIARA czyni cuda sprawdziło się w 300 % :lol: ( a ostatnią dziewczynkę urodziła mając 40 lat)............

unplugged
06-02-2010, 15:08
Madziorex

Mam nadzieję i z całego serca życzę, żeby Wasza sytuacja materialna się ustabilizowała.
Piszę o pieniądzach, bo jestem przekonana, że bebika doczekacie!

To nie puste- pocieszające gadanie.
Jesteś młoda i w sytuacji kiedy problem niepłodności nie dotyczy Twojego zdrowia- szanse na skuteczne invitro są naprawdę duże.

Nie rezygnujcie z budowy domu, chyba że naprawdę nie będzie innego wyjścia.
Gdzieś przecież z tym dzieciaczkiem trzeba będzie mieszkać :wink:
No i jest to doskonały sposób na odwrócenie myśli na inny temat!
Rzecz bezcenna w sytuacji kiedy pragnienie dziecka przesłania wszystko i próbuje odebrać sens jakimkolwiek innym działaniom.

Wiem co piszę.
Z doświadczenia.

Mocno Cię przytulam.
Jeśli masz ochotę na priv.,bo to w sumie dość intymny temat- nie wachaj się - pisz. Dla mnie dawno temu przestał być intymny :wink:

Mnóstwo Ciepła przesyłam i pozdrawiam!
Pamiętaj- Wasze życie jest TERAZ.
Nie zacznie się dopiero kiedy urodzicie dziecko.
Wtedy tylko się zmieni :wink:

magdau
10-02-2010, 11:47
Podpisuję się obiema rękami pod postem unplugged.

Temat również przerobiłam na własnej skórze.
U nas zapowiedź olbrzymich problemów z płodnością pojawiła się właściwie równolegle do rozpoczęcia budowy domu.
Po pół roku mieliśmy diagnozę, cały 2008 i połowę 2009 trwały starania.... w zwiazku z tym byliśmy cały czas na emocjonalnej huśtawce takiej, że nie miałam siły żeby jeszcze stresować sie budową.
Temat domu często angażował myśli i siły pozwalając oderwać się od "nakręcania" w temacie prokreacji.
2 tygodnie po przeprowadzce okazało się, że jestem w ciaży.
W tym momencie efekt naszych działań "zatankowany do pełna" śpi sobie słodko pozwalając mi napisać ten post :D

Madziorex nie powiem Ci co powinniście zrobić.
U nas strategia działania na obu frontach i nie planowania zbyt wiele okazała się skuteczna, czego i Wam życzę.

Nie zamartwiaj się- zawsze jest jakieś wyjście.

Jak bedziesz chciała to pisz na priva - dla mnie to jest ciagle cholernie emocjoalne, ale intymne podobnie jak dla unplugged już dawno być przestało.

Pozdrawiam serdecznie.

Madziorex
13-02-2010, 18:05
Dziękuję Wszystkim za dobre słowa. Jedną rzecz muszę powiedzieć od czasu jak się zaczęły problemy z płodnością dostaliśmy mnóstwo psychicznego wsparcia od ludzi i chyba żadnego złego słowa. Pomaga to bardzo.

A w pracy taka zadyma na razie, że nawet nie ma chwili o czym innym pomyśleć. Może też i dobrze, bo ledwo się zorientujemy, a się okaże co z pracą, wynikami, itp.