PDA

Zobacz pełną wersję : Spó?niony dziennik Czupurka



czupurek
06-02-2004, 11:46
Na forum trafiłam w listopadzie 2003 r. i jak ja bardzo żałuję, że nie byłam tu wcześniej, ale cóż lepiej późno niż wcale. :cry:

Ale zacznę od początku:

Rok 1997 - stanowimy 3-osobową rodzinę, która mieszka w 2-pokojowym mieszkaniu, a drugie 2-pokojowe wynajmuje. Z uwagi na to, że na wynajmie kokosów nie ma i trzeba wciąż pilnować lokatorów, stanęła decyzja: posprzedawać co się da i kupić większe już takie naprawdę nasze.
Jak trafił do mnie pierwszy nr muratora nie mam pojęcia, ale po lekturze kilku z nich zaczęły kiełkować myśli o własnym, małym domku, jako alternatywie 3-4 pokojowego mieszkania w bloku (oczywiście bez kosztów ziemi).
Ale jak przekonać tą drugą połowę do pomysłu, gdy sami nie umiemy wbić nawet gwoździa, spłacamy, zaciągnięty na samochód kredyt i wogóle do krezusów nie należymy?
i pomału, pomału zaraziłam męża optymizmem, że damy radę itd.. i machina ruszyła bezpowrotnie, choć w głowie pełno wątpliwości.........
:D :) :( :o :x :lol: 8) :-? :P :P :P

czupurek
06-02-2004, 11:56
Rok 1998 -
początek roku - zaczynamy fantazjować gdzie chcelibyśmy mieszkać, tu, a może tu? Pomysłów wiele.
Rozpoczyna się rajd w okolicach Szczecina. Bardzo podobają się grunty rolnicze (obok las, woda), ale do kupienia kilka ha naraz, a do najbliższej linii energet. kilka km. Gdy wziąść do tego koszty przekształcenia, dzielenia, zbrojenia, stwierdzamy, że to nie te progi i chyba nic z tego nie będzie.
Rodzina i znajomi też nie podtrzymują na duchu: na etatach w firmach, średnie zarobki, potrzeb wiele, ej nie dacie rady. :cry:

Jednocześnie, bez większego przekonania, wystawiliśmy do pośrednika mieszkanko i....
po dwóch tygodniach doszło do finalizacji transakcji (z jednej strony), a z drugiej trafiliśmy działki budowlane (nieuzbrojone) kilka km od granicy Niemiec i 10 km od miasta.
Jesteśmy zachwyceni: jaka super okolica (co tam brak jeziora - może następnym razem), cena fajna, zbrojenie mamy robić w zawiązanym komitecie (będzie taniej), po prostu ok.
Zapadła decyzja sprzedajemy i kupujemy - huuuura będziemy posiadaczami ziemskimi, hurrrra :lol: :lol: :lol:

30 kwietnia staliśmy się właścicielami kawałka ziemi i nieba pod miastem.

jesień
dostaliśmy decyzję o warunkach zabudowy terenu. teraz nic tylko budować.

czupurek
06-02-2004, 12:18
Rok 1999 -
wiosna
Transakcje przeprowadzone, zaczęła się papierologia. Jednocześnie nie możemy się nacieszyć kupionym obszarem (jejku jak dużo całe 1200m - końca nie widać). Cena działki - 17 zł m2
Co drugi dzień jeździmy doglądać włości. A że wiosna, a teren gliniasty no to cóż - zakopaliśmy się przy którejś wizycie po same drzwi. Dobrze, że jest komórka - wołamy pomoc drogową, która... niestety nie pomogła, bo też się zakopała i dopiero traktor wszystkich wyciągnął. Wracając do domu mąż pedałował bez butów, bo całe w glinie były, ale i tak byliśmy zadowoleni.

lato
Stare i nowe roczniki Muratora przeczytane. Decyzja: projekt gotowy (1,0 tys. zł), zgodnie z założeniami nie większy niż 100m2. Po wielu naradach podoba nam się projekt D04 - (mamy coś z dawnej szlachty) nieduży, w sam raz dla nas trojga, pasuje nam również usytuowanie poszczególnych pomieszczeń względem stron świata i ta oranżeria - prześliczna. Jedyny problem brak garażu - ale co tam, za radą Muratora, będzie wiata - bo taniej.
Jednocześnie dylemat jaka technologia? ale jesteśmy nowocześni, podbudowani przez Murator, więc albo drewniany albo thermomur. Koniec z ciężkim budownictwem, niech żyje nowe hip, hip, hura :P

jesień
Już z projektem pobiegliśmy do miejscowego architekta zrobić adaptację (1,5 tys. zł), trwa papierologia. Pierwsze pieniądze na zbrojenie wydane (całość ma wynieść 20 tys. zł), ale w całości kosztów będzie ok.

koniec roku
rzutem na taśmę udało się uzyskać pozwolenie na budowę, ile wydaliśmy na uzgodnienia niestety nie pamiętam, ale trochę by się uzbierało.
I nasze zadowolenie, załapaliśmy się na ulgę i niedługo będziemy budować.
Mąż, trochę oderwany od rzeczywistości już nawet marzył, że następną gwiazdkę robimy na swoim. I tu nie było między nami zgody. Pracuję w banku na kredytach, to ja prowadzę sprawy papierkowe i finansowe w domu i nijak z wyliczeń nie wychodziło, że damy radę do końca 2000. Jeszcze sobie międzyczasie wymyśliłam podyplomówkę. Stanęło na tym, że mąż swoje twierdził, a ja swoje. :P

czupurek
06-02-2004, 12:43
Rok 2000 i 2001
Nie bardzo pamiętam na czym zeszły nam te dwa lata. Pewnie pracowaliśmy sobie etc. Z pensji, choćby nie wiem jak dużych i tak budować się by nie dało. Nasz plan był następujący:
- kredyt na pociągnięcie budowy do stanu surowego zamkniętego
- środki ze sprzedaży drugiego, przez nas zasiedlonego mieszkania, na resztę budowy.
Ale jak patrzyłam na oprocentowanie tych kredytów, wymagania (mimo, że niby mi byłoby łatwiej bo sama siedzę w bankowości) to, oddalałam podjęcie decyzji.
Największy problem był z mężem, który był bardzo zawiedziony, że jeszcze nawet nie zaczęliśmy budować. Musiałam tulić jak dziecko i tłumaczyć, tłumaczyć, że trzeba podchodzić do sprawy spokojnie. :(

Tematu budowy nie zakopaliśmy dokumentnie. Trwało szkolenie nt wyboru technologii.
Niestety, również pod wpływem Muratora, odpadła technologia drewniana (nasi nie zrobią tego dobrze i nie ma dobrego materiału, a że my zielone ludki to, wszyscy nas oszukają). Po jakimś czasie odpadł również pomysł budowy w techn. thermomur - widziałam taki dom niedokończony nad morzem, gdzie przerwano budowę (koszmarny widok utleniającego się styropianu).
Stanęło, że z uwagi na znajomość materii, praktykę, najbezpieczniej, gdy zlecimy budowę w technologii tradycyjnej. Tym samym czar o nowoczesności prysł :(

gdzieś usłyszeliśmy, że działkę powinno się ogrodzić, no to grodzimy. :P cały dzień spędziliśmy w piwnicy na cięciu kołków długości ok. 1 m (też mi rozmiar), które potem wkopaliśmy co ileś tam w ziemię. robota wyszła super, pęcherze na rękach od ręcznej piły i łopaty piękniste.
niestety, z perspektywy okazało się, ze to robota była na darmo. słupki zniknęły, gdy uzbrajali teren :cry:

zima 2001
mamy świadomość, że kończy się nam pozwolenie na budowę. żeby nie stracić włożonej kasy i pracy decydujemy, że chociaż wbijemy przysłowiową łopatę, czyli w naszym przypadku uprzątniemy i wyrównamy teren. Czy robiliśmy coś jeszcze niestety nie pamiętam.

czupurek
06-02-2004, 12:52
Rok 2002
początek roku - jak poprzednio, nic szczególnego się nie dzieje, po za tym, że chyba coś ruszymy jednak z budową.
Kredyt samochodowy spłacony, brak ruchów na działce denerwuje, nie remontowane, obecne mieszkanie wkurza, kredyty budowlane przystępniejsze.

wiosna - łoj zmieniłam pracę, jak fajnie, w bankowości po 10 latach wiało już trochę nudą. Budowanie cały czas w naszych głowach, ale coraz bardziej gwałtowne.

Projekt D04 nadal nam się podobał (ale, po upływie tak długiego czasu, do głosu doszła chęć ulepszania, wniesienia odrobiny "szaleństwa" - żeby było inaczej niż w bloku). Znajomy skontaktował nas ze swoim kolegą architektem, któremu przedstawiliśmy projekt. Po wielu rozmowach, zaproponował, że za niewielkie pieniądze, zrobi nowy projekt, uwzględniający wszystkie nasze uwagi.
Jedyną naszą konsekwencją, gdzie nie ulegliśmy "fanaberiom" była bryła i wymiary domu (chcieliśmy dom w kształcie prostokąta z wejściem na środku, nie przekraczający 100 paru metrów, z czytelnym podziałem na część dzienną i nocną oraz koniecznie z oranżerią). i tak powstał nasz dom który, po załatwieniu niezbędnych formalności, budujemy teraz.

... a na półce stoi (w nowym domu mąż ma zamiar postawić go na honorowym miejscu na kominku) otrzymany wraz z projektem papierowy model domu D04 - który pamiętamy, że stanowił genezę i dalsze inspiracje. :P

jesień - i stało się. Po zebraniu niezbędnej papierologii, otrzymaliśmy zgodę na kredyt teraz trzeba się wziąść ostro do roboty. Podjęliśmy męską decyzję: nikomu ani mru, mru bo, znowu nic nie wypali :P

czupurek
06-02-2004, 13:56
Rok 2002
wrzesień
- kierownik budowy - wybrany (nam leży jak ulał, bo mieszka na naszym, nowym osiedlu i będzie pod ręką),
- ekipa budowlana - wybrana (z polecenia), wydaje się że będzie dobrze, bo nie są ze Szczecina, więc cenowo nie zmanierowani,
- technologia - budujemy z solbetu (jakaś inna nazwa suporexu) ściąganego z terenu, bo cena atrakcyjna.

październik
Rozpoczęliśmy prace. Plan do końca roku - uzyskać stan "0". Zrobiliśmy wytyczenie budynku, wykop pod fundamenty (będą troszkę wyższe niż w projekcie - domek mały i nie chcemy żeby był przyciśnięty tak mocno do ziemi, bo nam się zgubi w sąsiedztwie piętrusków).

Międzyczasie polecony przez kolegę architekt, ma zaproponować jakieś fajne rozwiązania (zgodne ze sztuką fen shui). U nas wewnątrz wszystkie ścianki są działowe, ok czemu nie. No i będzie garaż nie wiata - bo wyszło, że dachówka to, większość kosztów tej budowli, więc lepiej dołożyć tylko trochę na ściany, a i komfort większy.

Kierownik obliczył potrzebną ilość piasku, zamówiliśmy go w "Majeranie" i przyjechał. Okazało się, że jest go stanowczo za mało i potrzeba jeszcze iluś tam wywrotek. Całą noc martwiłam się o co w tym wszystkim chodzi. Ktoś się pomylił czy chce oszukać? :evil:
Nie było rady wstałam i wzięłam się za obliczenia. Z planów zdjęłam wymiary x głębokość, potem przeliczenia w każdą stronę ton na m3, z m3 na kubiki i odwotnie. Wyszło, że źle oszacowano wstępnie potrzebną ilość, a ja byłam dumna, że potrafię tak skomplikowane obliczenia przeprowadzić.
Potem też jeszcze kilka razy liczyłam: np. czy zamówiliśmy zgodnie z potrzebną ilość bloczków betonowych, betonu etc.

listopad
-stan "0" osiągnięty. Jakie mamy śliczne fundamenty - tu została zrobiona seria zdjęć (niestety jeszcze nie do publikacji bo nie umieściłam ich jeszcze na jakimś serwerze, ale może wkrótce...)

Stoi też już od m-ca szopa na materiały i narzędzia oraz wychodek. Jednym słowem pełen komfort, a u nas radość pomieszana z wątpliwościami czy damy radę.

Pogoda sprzyja (brak mrozów) więc pada decyzja: ciągniemy w górę mury.

grudzień
niby zima, a my budujemy - jak fajnie.
wizyty na budowie częste: serce rośnie gdy, widać jak z dnia na dzień powstają ściany i kominy.
nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy, że tak szybko się buduje chałupkę (naiwny zresztą wniosek - owszem ściany tak, ale reszta?)

czupurek
06-02-2004, 14:09
Rok 2003
styczeń
O naiwności, żeby wierzyć w cuda, że zima się nas nie ima? jak pomyślę z perspektywy to, śmiać mi się tylko chce :lol: :lol: :lol:

patrząc po datach faktur budowaliśmy do końca stycznia. Ściany zewn. i kominy prawie wyciągnięte i.... klops

zima, złośliwa zima, trzymała do połowy marca, nie chciała odejść, a my tak chcieliśmy budować buuuuuuuu :evil: :evil: :evil:

czy już mówiłam, że nienawidzę zim?!

luty
przecież napisałam wyżej, że zima (sroga zima)

marzec (druga połowa)
No wreszcie, mrozy i śniegi precz, kontynuujemy budowę.
- co to za otwór? -pytam
- wyjście do ogrodu - mówi majster
- to jest wyjście?, przecież to, wygląda jak mały balkon z którego nie
widać ogrodu!
- tak jest w projekcie - mówi majster
- ale ja tak nie chcę, rozwalić te wszystkie murki, ma być piękniste duże
wyjście na ogród, a nie ściana będzie mi wszystko zasłaniała
I tak rozpoczął się proces kolejnego modelowania naszego domku.

kwiecień
- projekt, głównie wewnątrz, przeprojektowany i uzgodniony ze
starostwem przez architekta. ale tak podoba mi się bardziej
- budujemy ścianki wewnętrzne, już prawie wszystkie stoją, jak zwykle
piękniste, wchodzę do mojego domku i....

jejku czuję się jak w klatce, skąd tu tyle wąskich korytarzy, czy to chałupa czy jakiś labirynt, istna klaustrofobia.

Tel. do archit., kierownika, rozmowa z mężem i decyzja: wywalamy wszystkie ściany ze strefy dziennej, chcę dom otwarty. Majster miałczał, że tyle się materiału namarnowało, ale może i wykorzysta się potem.

nie wykorzystało się, majster wszystko posprzątał! dokumentnie, ani jednego nadgryzionego pustaka nie zostawił. Ciekawe co z tym zrobił?

po nowemu jest naprawdę zdecydowanie lepiej, nie żałuję decyzji :P

czupurek
09-02-2004, 08:05
Rok 2003
maj
budowa idzie bez większych problemów, z czego bardzo się cieszymy, przecież tyle mówi się o koszmarze budowania, a nas to jakby omija. jesteśmy dziećmi szczęścia, jak miło. :P

teraz czas na dach, już wiemy, że nie będzie tanio. mamy dach kopertowy i taki sam (wchodzący na główny) dach w garażu, do tego dwa małe daszki (ganek na wejściu i od oranżerii).

trwa casting na materiały i wykonawców. rozpiętość cen ogromna, a sławetni górale rozpuszczeni i najdrożsi.
dodatkowo trwa maraton po okolicach i przegląd dachów.
Decydujemy się na dachówkę cementową, po wielu burzliwych dyskusjach z pozostałymi członkami rodziny, staje na moim będzie kolor ceglasty i do tego białe rynny, co wg mnie wygląda skromnie, jasno i elegancko.

Pod koniec miesiąca wszystko wybrane: wieźba po 520 zł, na dachu będzie ceglasty euronit s, robocizna ok. 35zł/m2 dachu.
jest 27.05. - umowa z wykonawcą podpisana

czupurek
09-02-2004, 08:21
Rok 2003
czerwiec
miało być szybko z tym dachem, a nie jest
wykonawca tłumaczy, że mają mały poślizg na innej, ale i uspokaja, że podgonią
my dumni mimo wszystko - dom nabiera charakteru, rośnie dach.

lipiec
na dachu wieźba jeszcze nie gotowa :evil:

wyjeżdzamy w połowie m-ca na 2 tyg., wcześniej zaplanowany urlop.
znajomy zaopatrzony w instrukcje i pieniądze tylko czeka na znak wykonawcy, żeby zakupić wymagany materiał na dach.

oh, jak fajnie nad morzem, pogoda wymarzona na plażowanie (dekarze - myślę, podgonią robotę).
tel. z plaży (niech żyje komóra) do wykonawcy z pyt. kiedy chcą kolejny materiał.
w odpowiedzi słyszę: też jestem nad morzem, wziąłem tydzień urlopu.

ja w szoku, dosłownie. najlepszy okres na budowanie, a on na wczasach, niesłychane!!!! :evil: :evil: :evil:
ale uspokaja mnie, że ekipa działa. międzyczasie tel. do znajomego, który mówi, że nic się nie dzieje.

sierpień
wracamy z wywczasów, ja prosto na budowę, na której ni widu ni słychu.
tel. do wykonawcy, który informuje, że będzie poślizg, bo był wypadek samochodowy, w którym zginęło dwóch jego ludzi.
mimo bojowego nastawienia, w zaistaniałych okolicznościach, spuszczam z tonu.
odpowiadam, ok, rozumiem sytuację, poczekam.

koniec miesiąca - roboty zostają wznowione, dachówka i inne niezbędne elementy, docierają na budowę, fachowcy przystępują do kładzenia dachówki.

czupurek
09-02-2004, 08:38
Rok 2003
wrzesień
dachówka nadal kładziona.
wolno to, idzie ale wykonawca ma zawsze jakieś usprawiedliwienie.
ot taki przykład: urywam się z pracy i jadę na budowę - jest godz. 11.00, a na budowie.... słonko świeci piękniste i... nikogusieńko.
tel. do wykonawcy:
- gdzie robotnicy? - pytam
- nie ma ich? - opowiada
- nie ma, a jest po 11.00!
- aaa powinni być, pewnie zaraz będą.
- ja pracuję umysłowo i w pracy jestem codziennie od 7.00, a robotnicy pracują od 14-stej?!
- ......
wrrrrrrr :evil: :evil: :evil:

październik
prace się ślimaczą. nie ulega wątpliwości, że przez dekarzy zmarnowaliśmy sezon i możemy się nie wyrobić z pozostałym pracami przed zimą.
mam ochotę gryźć, kopać i inne %^&@*&!!!

połowa miesiąca
koniec, koniec, już nie wytrzymuję. dach niby prawie gotowy, a nie gotowy. :evil:
wołam kierownika na budowę, który po oględzinach stwierdza, że dach w zasadzie położony dobrze, ale markę wykonawcy psuje wiele niedociągnięć, niby błachych, a jednak.
sporządzamy listę "grzechów". jest ich 16 i to naprawdę duperele typu: nieprzycięte krokwie, nie pomalowane w miejscach cięcia dachówki, jakaś nie przyklejona taśma, gwódź nie wbity.
wykonawca dostaje termin: 7 dni na poprawki i końcowe rozliczenie.

koniec października
sprawdzam z kierownikiem czy grzechy z naszej listy poprawione.
niestety kurna nie!!!! auuuuuuuuu :evil:
decyzja: koniec z dekarzami, wywalamy ich.
wkurzona na max, biorę na budowę, w roli goryla, męża i jadę rozliczyć się z wykonawcą.
oczywista pretensje, że jak sprawdzałam błędy to, powinnam z dekarzami, a nie z kierownikiem.
wykonawca bierze z samochodu młotek i idzie przybijać ten brakujący na krokwi gwódź (wychodzi na to, że będzie wszystko poprawiał przy nas).
niestety jego czas się skończył. dziękuję panu dekarzowi uprzejmie i stanowczo, pytając jednocześnie ile jestem mu jeszcze winna.
pan dekarz wiedział, że to już nie przelewki i opuścił cenę (teraz wiem, że za mało).
rozliczam się. po chwili chcę mu powiedzieć do widzenia patrzę, a jego już nie ma. uciekł kurna po prostu?!

zapomniałabym, po budowie zostało nam ponad 100 dachówek (dekarz tak policzył) no i teraz nie chcą nam przyjąć z powrotem. :x
mąż znalazł na szczęście rozwiązanie - przyszłą szopkę na drewno pokryjemy dachówką :P

czupurek
09-02-2004, 08:52
Rok 2003
listopad
poprawki na dachu (były też niezaklejone dziury w foli) robi mój główny budowlaniec. jestem stratna ok. 500 zł, bo za tą robotę musiałam zapłacić prawie podwójnie, raz dekarzom i teraz.
ale mam z głowy. mimo wszystko dach mi się podoba, pora robić następne prace.

poddasze nieużytkowe - na podłodze kładziemy płytę osb - wyszło naprawdę ładnie.

trwa casting na okna. w ściankach wewnętrznych będą luksfery.

ah, zapomniałabym, przeszukując sieć trafiłam na forum muratora. popatrzyłam, poczytałam i też do niego przystąpiłam.
ileż tu informacji, ludzi, podoba mi się.

grudzień
początek miesiąca fajnie, że zima się ociąga.
na budowie:
- poddasze zrobione na tip top, żeby nie brak ogrzewania można byłoby
mieszkać.
- majster zaczyna osadzać luksfery - ależ będzie ładnie.
- okna, po ciężkich bojach wybrane. uległam urokowi właściciela firmy
porta okna. wybraliśmy profile schuco, ceny przystępne.
dostawa w połowie miesiąca.
- trzeba zacząć się rozglądać za instalatorami elektr. i co oraz wod-kan.

połowa miesiąca
zimy nadal nie ma i dobrze.
okien niestety też, ale może zdążą.
trwa casting instalatorów - głowa mnie boli, co jeden to mądrzejszy, a oferty nie do porównania. jak ja nie lubię wykonawców :evil:
jedynie grupa forumowa jakoś mnie trzyma przy życiu. zawsze coś podpowie, doradzi, pocieszy :P

czupurek
09-02-2004, 09:44
Rok 2003
grudzień cdn
ogrzewanie - zdecydowaliśmy się wyłącznie na podłogówkę (mamy mało ścian, nie podobają mi się grzejniki, znajomy grzeje 200 m2 i sobie chwali). zatrudniliśmy projektanta od c.o., więc narazie nie szukam hurtowni, czekając na obliczenia.

okna - no wreszcie przyjechały pod koniec miesiąca. są piękniste, drzwi na ogród duże, przesuwane, ameryka po prostu.
tak na marginesie - chciałam oszczędzić na montażu i zrobić to, rękami mojego majstra, a nie firmy. jejku dobrze, że facet z porty miał siłę przekonywania. z uwagi na duże rozmiary, amator by sobie napewno nie poradził i znowu mogłoby być źle, jak na dachu.
chcieliśmy w oranżerii zrobić szklenia łączone z luksferami, ale okazało się, że okna są węższe niż pustaki i nie będzie dobrze wyglądało.
mąż zaproponował, żeby zrezygnować z tych luksferów i zaszklić wszystko.
zamówiliśmy dodatkowe szkło i wyszło naprawdę ładnie, tyle światła teraz :P

wnętrze - z uwagi na otwarty charakter części dziennej, nie wiem co zrobić, jak ustawić, by było dobrze. zatrudnię chyba architekta wnętrz.

zauważamy ruch na rynku mieszkaniowym. dla sprawdzenia sytuacji tel. do pośrednika, który mówi, że jak sprzedawać to, teraz w grudniu.
Po 2 dniach - dwóch pierwszych chętnych, dnia następnego podpisana umowa przedwstępna.
w życiu nie myślałam, że tak szybko pójdzie i to, bez żadnych targów, cena wywoławcza została zaakceptowana.
wyprowadzka planowana na koniec stycznia 2004 (ale gdzie my pójdziemy, chałupa jeszcze nie gotowa) :-?
ale co tam, damy sobie radę

nabyłam kozę od Teski. pięknista ta koza - teraz będzie majstrowi cieplej.
fajnie ma Teska, chałupka już prawie gotowa i wszyściutko takie ładne, nowe.

czupurek
09-02-2004, 09:45
Rok 2004
styczeń
no i mamy Nowy Rok, do wyprowadzki niecały miesiąc, ale nie jest źle, akces przygarnięcia nas, wyraża najbliższa rodzina.
wszystkie rzeczy pakujemy do kartonów i wywozimy na ukończone poddasze, meble pójdą do wynajętego magazynu.
damy radę, a co!
rodzina boi się czy zdążymy z budową i nie za długo będziemy im siedzieć na karku (przecież nic nigdy nie mówiliśmy i nie wiedzą na jakim jesteśmy etapie - chyba trzeba będzie ich zawieźć na plac budowy :P )

budowa -
trwają rozmowy z projektantem c.o. Urodziła mi się kolejna koncepcja na grzanie:
- ma być tylko podłogówka i koniec
- piec wywalam z części mieszkalnej do garażu
- ponieważ, jestem uparta i nie chcę ani kondensata, ani zamkniętej
komory spalania, pada decyzja budujemy trzeci komin w garażu.
projektant przystępuje do szczegółowych obliczeń

niestety zima trzyma, więc prace murarskie (komin) nie idą ekspresem.

elektrycy wybrani, po znajomości: wyszło niedrogo, wstępne koszty materiału 1 tys. zł. będzie super. :lol:

dałam projekt do firmy projektującej kuchnie - niestety to, co zaproponowali było koszmarem. zero polotu i inwencji, odpadają.

czupurek
09-02-2004, 10:16
Rok 2004
01-07 luty
- z końcem stycznia opuściliśmy mieszkanie i przenieśliśmy się do
rodziny. narazie nie jest źle.

- elektryka - wyszło ładnie, właśnie rozliczyłam się za materiały i
tu, zgrzyt. Miało być 1 tys., a wyszło 2.7 tys. Skąd taka rozbieżność?
ponoć na początku mówiłam: gniazdko tu, tu i tu, a potem wyszło
gniazdko tu, tu, tu, tu, tu itd. + 2 razy internet, 3 razy tv, wymyślanki na
zewnątrz. :evil: :evil: :evil:
mam nauczkę, tak kończą się rozmowy gdy nie ma kosztorysu.
Jedno co pozytywne, to elektrykowi nie spieszy się z zapłatą za robotę. powiedział:"mogę poczekać, bo jak się pani rozliczy to, nie będzie mi się chciało wracać".

- ogrzewanie - pierwsza przymiarka do wyceny (niestety projektantowi wyszło, że bez wspomagania grzejnikami się nie da). Wracam do firmy z piecami, żeby szczegółowo rozpisali kosztorys i...
jak w temacie elektryki - przy szczegółowej specyfikacji już wyszło 1 tys. drożej wrrrrr
chyba dostanę zawału. dobrze mówili inni, ściany pójdą najszybciej, a wykończeniówka, naprawdę wykańcza. :cry: :evil:
wracam do projektanta, który mówi, że i tak powyższa wycena nie jest kompletna (mam doliczyć z 1,5 tys.).
chce mi się płakać, wszyscy mają mnie za kompletną idiotkę
podzieliłam się wszystkimi wątpliwościami z mężem. wysłuchał moich argumentów i wątpliwości, pomyślał chwilkę i...
jejku u niego wyszło wszystko tak prosto: jeżeli chcemy tylko podłogówkę? to ma być tylko podłogówka i niech projektant to weźmie pod uwagę.
i co? i wziął i wyszło, że się da, a my będziemy mieli w kieszeni forsę zaoszczędzoną na niezliczonej ilości mieszaczy i grzejników.
jak to dobrze, czasami poskarżyć się głośno, nie da rady wszystkiego samej, a ja chyba zbyt szczegółowo wszystko rozdrabniam.

- luksfery - osadzone. wygląda naprawdę ładnie, jestem zadowolona.
jednak nie jestem. przy bliższych oględzinach wychodzi, że co któryś jest niemiłosiernie porysowany.
moja rozpacz sięga zenitu, rozszarpię wykonawcę.
ale nie chcąc ostatecznego, czyli rozwalenia wszystkiego młotkiem i powieszenia majstra, znalazłam rozwiązanie.
od zaprzyjaźnionych szklarzy dostałam proszek, który w połączeniu z wodą i tarczą z filcu powinien zlikwidować rysy.
pierwsza próba majstra nie udana - może nie wie jak się do tego zabrać - spróbujemy w późniejszym terminie, jak wyjdą tynkarze.

- tynkarze - z kalkulacji wyszło, że taniej będzie z maszyny, cementowe. rzuciłam temat na forum, obdzwoniłam posiadane numery.
wybrałam firmę od Joasi Jasia.
weszli w czwartek. w sobotę wizyta na budowie - tynki się robią, kurcze wyglądają naprawdę ładnie, narożniczki jak żylety.

czupurek
09-02-2004, 12:45
Rok 2004
09 luty
hura, hura, nie ma to jak brać forumowa, zawsze skora do pomocy
nie mogłam w profilu umieścić odwołania do dziennika jako podpisu, a tu czary mary i już jest
dzięki za pomoc tym razem Jasiowi
:P :P :P :P :P

czupurek
09-02-2004, 14:12
widać ludziska poczytały co napisałam i
wyszło, że w temacie tynków to z wrażenia pokręciłam. napisałam cementowe, a oczywista chodziło o gipsowe.
dzięki Ivette - dociekliwa forumowiczko

czupurek
12-02-2004, 08:02
Rok 2004
10 luty
tynki - ogłaszam wszem i wobec: TYNECZKI ZROBIONE I ODEBRANE.
równiutkie, starannie zrobione, posprzątane po robocie, istne cudo, a ekipa godna polecenia (ukłony dla Joasi i Jasia), no i udało się płaciłam 17 zł z papierami. naprawdę chłopaki super - pracowali całe 4 dni i koniec.
:P :P :P
jesze o tynkach - oczywiście cały czas im dyskretnie przypominałam, że teraz to wszystkie informacje idą na forum, więc niech się starają no i starali się.
a przy odbiorze... latałam ze znajomym bite 2 godz. (a co!) po ścianach z poziomicą i sprawdziłam każdy kawałek ścian we wszystkich kierunkach.
umęczyłam się owszem, ale byłam z siebie dumna.

c.o. - niestety radość przesłaniają mi koszty instalacji (bez robocizny). zadzwonił pan projektant (wcześniej mówił, że znajdzie mi ekstra ofertę) i proponował hurtownię, gdzie mam zostawić ponad 25 tys.. zgroza, im dalej tym drożej. co ja tam mam eletrownię, że muszę tyle płacić?! :evil:
...więc szukam dalej, na tapecie 2 kolejne firmy, wolę jednak nie spieszyć się w tym temacie, za dużo kasy jest do stracenia.

11 lutego
kiedy ta zima sobie pójdzie? boję się że tynki szlag trafi, więc jeżdżę codziennie i im palę w kozie, może to coś da :-?

wzięłam się ze swoją drugą połową za sprzątanie po tych wszystkich robotach i wiecie co? niewiarygodne, ale od zmiotki i szufelki zrobiły mi się odciski na rękach, taka delikatna ze mnie materia. :lol:

czupurek
13-02-2004, 09:00
Rok 2004
13 lutego - piątek
piątek 13-go - nie będę nic pisała, bo nie ma o czym
wkleiłam adresy, gdzie umieściłam pierwotny projekt chałupki (niestety odwołanie w podpisie Domek Czupurków (http://foto.onet.pl/mojalbum/html?r=1&id=16499/) jakoś nie chce działać :evil: ).
zdjęcia rzeczywistości w następnym odcinku.

16 lutego
niestety, nie wiem dlaczego ale onet usunął zdjęcia projektu i powyższe odwołania nie chodzą :(
na stronie: "galeria zdjęć forumowiczów" zamieściłam serię pierwszych zdjęć z budowy (październik 2002)
jutro zobaczę czy i tych onet nie usunie. cdn....
:P :P :P :P

18 lutego
no udało się kolejne fotki wklejone, zapraszam do oglądania "Dom Czupurków".
dzisiaj odbieram kolejną porcję zdjęć - już z okienkami i tynkami, które postaram się szybko wkleić :P

20 lutego
idzie coraz lepiej (ale tylko ze zdjęciami), w temacie c.o. ciiiiiiiiisza

czupurek
23-02-2004, 08:21
Rok 2004
23 lutego
nie będzie ciepłej wody ani grzania, po prostu się nie uda :evil:
z c.o. i c.w.u. walka trwa.
w sobotę spotkałam się z firmą. siły były wyrównane: ja z mężem i dwóch przedstawicieli.
po 2 godz. rozmów byłam wściekła, że biorą mnie za idiotkę. ja im pytanie o markę pieca, a oni, że tajemnica handlowa i powiedzą jak podpiszę umowę (sic!), my o podłogówce, a oni że w Danii się nie stosuje, że deski się nie nadają (a kto im kurka mówił, że będą deski?!).
mężowi nie podobali się wybitnie (a szósty zmysł nigdy go nie zawodzi).
cena: robota + cały osprzęt w tym piec francuski (pewnie divall) 23k, a za przyłącza (granica-dom) 15k. (ha, ha, ha, czy ja jestem jakiś carington?)
niepotrzebnie nerwy sobie zszarpałam, a zamiast napaść na nich, w drodze powrotnej kłóciłam się z mężem (dobrze, że szyby w samochodzie były pozamykane :P ). ale co do jednego byliśmy zgodni: nie bierzemy ich!
ta budowa mnie wykończy
hurtownia, która pozostała na placu boju czuję, że coś kręci. przesłali mi w piątek na emaila zestawienie (ceny przystępne), ale nieopatrznie wysłali w drugim arkuszu inny kosztorys, który różnił się znacznie: tak do cen, użytych materiałów jak i udzielonych rabatów.
RATUNKU TRZYMAJCIE MNIE!!!!
stanęło na tym, że wiem, że nic nie wiem. :x
zaczynam od początku. wsiadam na internet i sama sobie wyszukam piec oraz te wszystkie inne bajery, a hydraulika zatrudnię osobno.

czupurek
03-03-2004, 13:41
Rok 2004
24-26 luty
całe godziny przesiedziane w internecie. mam kilka ofert, ale jakoś nie przekonują mnie do końca. :cry:
dodatkowo wyszło, że nim rozprowadzę hydraulikę muszę wiedzieć co chcę z tzw. "białego montażu" i w którym miejscu. :o
to, już za dużo na moją skromną osobę. pada decyzja: biorę wolne i jadę w "miasto".

27-29 luty
c.o. - przez czysty przypadek trafiam do hurtowni na prawobrzeżu i tylko z poczucia obowiązku, raczej zrezygnowana, wchodzę na rozmowę.
facet się uśmiał i nie mógł zrozumieć czemu zadaję tak wiele pytań i chcę znać tyle szczegółów (ja po przejściach nie podzielam jego stanowiska). :-?
jednak gość uszanował moje wymagania i w dniu następnym, czekała na mnie szczegółowa i kompletna oferta (a jednak można, jak się chce) :P
całkowity koszt kotłowni i podłogówki + robocizna - rabaty wycenił na ok. 18 tys. zł, co mnie również usatysfakcjonowało.
uff.... WRESZCIE MOGĘ ZAMKNĄĆ TEMAT OFERT NA GRZANIE. :P

no, nie jest jednak tak superosko. jak zwykle coś musi się porąbać :x
przy okazji rozmów o cenie za robociznę wyszło, że dotyczy tylko elementów grzejnych, a woda i kanalizacja jest tematem osobnym.
kurcze, muszę szybko sprawdzić, co miał na myśli polecony i umówiony przez rodzinę hydraulik.

resztę wolnego czasu, wykorzystałam jeżdżąc po salonach łazienek. męczące zajęcie, ale po 2 dniach, wiem czego chcę.:P

urlop przedłużam o poniedziałek, chcę zamknąć kolejny temat pt: "biały montaż".

czupurek
03-03-2004, 14:11
Rok 2004
01-03 marzec
kurka wodna, właśnie dotarło do mnie, że już marzec, a robota w polu. jak tak dalej pójdzie to....

łazienka - tam-da-ra-dam zakupiłam wszystko do łazienki i kibelka.
oczywiście wszystko naaaaaaaaaaajpiękniejsze i po fajnych cenach (ukłony dla dziewczyn z forum za radę, żeby kupować wcześniej):P :P :P
nawet w wannie już leżałam... szkoda tylko, że na sucho :lol:
odpowiednie zdjęcia zamieszczam standardowo w Domu Czupurków.

czy już mówiłam, że życie znowu nabrało pozytywnych wibracji?!

hydraulik - wyjaśniła się, sprawa z poleconym hydraulikiem. uzgodniona cena obejmowała tylko grzanko, choć ja mówiłam drukowanymi: ILE ZA HYDRAULIKĘ (mając na myśli całość).
dobrze, że mnie olśniło (lub mnie uświadomiono raczej), bo w przeciwnym razie miałabym grzanko, wylane podłogi, a potem... ryłabym ściany, żeby dać wodę i odpływy. trzymajcie mnie, bo.... :evil:
no cóż, w takim razie panu hydraulikowi podziękujemy (teraz wyszło, że wcale nie jest atrakcyjny cenowo) i zdamy się na panów z prawobrzeża (zrobią wycenę na wodę i kanalizę wewnątrz jeszcze w tym tygodniu).

przyłącza - kolejny temat, przy którym opadają ręce (czy tak już będzie do końca budowy?!)
Pierwsza oferta 15,0 tys., druga 9,0 tys. (gaz, woda, deszczówka).
nie znam się na tym, ale chyba powariowali. od granicy do domu mam raptem ok. 5m, więc skąd te ceny? :x

cóż, starym zwyczajem popatrzę, poszukam, aż do satysfakcjonującego mnie finału.

czupurek
05-03-2004, 11:25
no i stało się.
dopadło mnie w środę załamanie nerwowe. wszystko sprzysięgło się przeciwko mnie: duża cena za przyłącza, wycieczki potencjalnych hydraulików i ich komentarze, a na koniec okazało się, że chudziak ma różnicę poziomów ca' 8-10 cm. :evil:

i skończyło się rumakowanie tzn. nerwy mi puściły i nie zachowałam się już dyplomatycznie i grzecznie: kopnęłam parę drew na opał, wykrzyczałam zebranym (6 osób), że: mnie kantują, olewają, że zwolnię wszystkich i na koniec trzasnęłam drzwiami (dobrze, że tymczasowe). :x

efekt? na następny dzień majster chodził jak trusia (od poniedziałku bierze się za wylewanie szlichty równającej), no i znalazłam hydraulika który nie chce ze mnie zedrzeć skóry.

i życie znów nie jest takie złe.
ależ ja mam zmienny nastrój nie? :P

czupurek
15-03-2004, 08:27
Rok 2004
6-11 marca
nie jest jednak tak różowo. dni mijają bezpowrotnie, a na budowie ślimakowo.
hydraulik (któryś tam z rzędu) - może i nie chce zedrzeć skóry, ale dobrał sobie drogiego dostawcę materiału. poprowadzenie wewnątrz instalacji wodnej wycenili na ok.2,7k. nie dam tyle kasy, za te parę rurek. najwyżej bedę bez wody i już :x

wyrównanie poziomu - zjechany parę dni temu majster przystąpił, skruszony, do pracy.
dobrze, że przyjechałam na budowę bo, na papę zaczął układać styropian, a potem chciał lać cement (nieprzytomne ludziska, jak body dydy). musiałam przypomnieć, że miało być odwrotnie (równanie cementem, a potem styropian)
dlaczego wszystkich trzeba pilnować jak dzieci! co się dzieje!:x

a, zapomniałabym, był jeden pozytyw. polatałam, pogadałam i energetyka, bez większych problemów, usunęła mi spod drzwi wejściowych ZK. teraz jest ok :P

hydraulik cd - parę dni czekałam na info z prawobrzeża i nic :evil:
więc zadzwoniłam ja z komentarzem, że chyba nie są zainteresowani pracą. efekt? za 2 godz. miałam odpowiedź, że zrobią wewnątrz wodę.
cena? 1,6k.
no i oto chodziło :P
wchodzą od wtorku :P :P :P

12 marca
odbyło się spotkanie forumowej grupy szczecińskiej.
super było pozać, w świecie rzeczywistym, tylu towarzyszy niedoli budowlanej :P wreszcie ktoś mnie rozumie.
z niecerpliwością czekam na kolejne :lol:
aaaa, i chyba nastała już wiosna

czupurek
22-03-2004, 08:03
Rok 2004
13-22 marca
hydraulik the end - hip, hip, huuuuuuuuuuura. :lol:
instalacja wodna w domku ułożona. jakie te niebieski i czerwone rurki śliczne, miały nawet swoją sesję zdjęciową. :P
panowie zrobili szybko (2 dni), ślicznie i zostawili porządeczek. cieszę się, że taka ekipa będzie u mnie robić ogrzewanie.
jestem zadowolona. :P :P :P
narazili się tylko mojemu majstrowi, bo bez pozwolenia wypili mu pół słoika kawy, do czego zużyli pół słoika cukru :o

teraz czas na wyrównanie posadzek.

w pozostałych tematach (np. przyłącza) cisza... tzn. przez budowę przewijają się tabuny fachowców, którzy oglądają, kiwają głowami i zamiast wziąść się do roboty, to narazie myślą intensywnie (pewnie ile mnie skroić, bo robota żadna: 5 m rur :-?)
cóż po wcześniejszych doświadczeniach, mam spoko podejście do życia, niech myślą, a ja wybiorę potem najkorzystniej dla siebie :lol:

czupurek
05-04-2004, 07:22
Rok 2004
4 kwiecień
wylewki zrobione, styropian ułożony. to, równanie posadzek kosztowało mnie dodatkowo ok 2k, ale co tam, przeżyję, najważniejsze, że wreszcie jest równo i można działać dalej!

budowa - ta moja budowa to @#%^&%*%E^ :x :x
a ściślej przyłącza.
po 2 tyg. myślenia :x, kolejny "fachowiec" zgłosił się i oświadczył, to co sama wiedziałam i mu komunikowałam: że, trzeba uaktualnić warunki i zmienić projekt, a najlepiej to, rozmawiać z gazownią, bo teraz to, skrzynka na granicy, ble, ble, ble itd...
o swojej robocie i kosztach nie powiedział nic. ot, specjalista :x

po kilku tygodniach castingu w temacie przyłączy, sprawa wygląda mniej więcej tak, że nie wiem kto, co zrobi.
orientacyjne koszty:
- doprowadzenia wody - 1,6 k,
- kanalizaccji - 2,0 k,
- gazu - 1,7 k,
- deszczówka - 5,0 k
czyli jakby nie patrzeć coś koło 10,0 k.
zobaczymy teraz, czy i ile z tego uda mi się urwać.

ale jest i światełko w tunelu. :P
prace z grzaniem rozpoczęte: przyjechał styropian systemowy (bardzo ładne rolki 2,5 cm styropianu z folią ekranową) i mam już zamontowaną w korytarzu szafkę pod rozdzielacze obwodów (później wykorzystam ją również jako półkę).

czupurek
08-04-2004, 12:04
Rok 2004
07 kwiecień
ogrzewanie - wieczorem jadę na budowę i oczom nie wierzę:
piec, zasobnik zamontowany, 3/4 podłogówki rozłożone. kurcze robota im się pali w rękach i mówią, że do piątku będzie po sprawie. :lol:
jejku ten ze struga jest niesamowity gościu, a jak pięknie te rureczki wyglądają! :lol: :lol:

przyłącza, po wielu negocjacjach i castingach:
- gazowe robi sąsiad za 2k
- wod-kan robi mój majster, mój mąż i nadzór sąsiada. jak narazie ma to, kosztować 2,3k
zaczynają w czwartek
kurcze życie nabiera blasku :lol:
majstry ustaliły wstępnie, że koparka może pracować nawet 8 godz. (60zł /h)!
niby co ma przez tyle czasu robić? :x
nie było wyjścia na budowę pojedzie mama, pilnować tej koparki, żeby nie orała i u sąsiadów :-?

8 kwiecień
jejku dostałam wieści z budowy - bardzo budujące zresztą :lol:

ekipa 4 ludków robi ogrzewanie (2 kończy kłaść rurki, 2 grzebie przy piecu) i mówią, że dzisiaj koniec :P

no i przyłącza też się robią. kopara wykopała już pod wod-kan, w czasie przestoju podrównała teren i bierze się teraz do gazowego.
mówią, że dzisiaj w domku popłynie woda
juhuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu :lol:
tralala, tralala, tralala

czupurek
13-04-2004, 07:45
Rok 2004
9 kwiecień
przyłącza - jednak woda nie popłynęła :( :( :(
powód - tam gdzie się wpięłam nie ma "dziurki", więc i wody nie ma. po świętach przyjadą z wodociągów i ten otwór zrobią (tzn. poprawią swój błąd).
a, koparka faktycznie pracowała 8 godz. (kto by pomyślał) :lol:

działkę mam znowu tak przeoraną, ze ho, ho, a ile gliny na wierzchu - powinnam chyba pomyśleć o otworzeniu pracowni garncarskiej.

gaz - prawie skończony - jeszcze tylko poprowadzenie rurki przez szerokość kotłowni do pieca.
grzanko - też prawie skończone tzn. czekają na wodę i gaz, żeby sprawdzić piec i instalację.

a, potem już szybko zrobię wylewki.

wiosna, już nam ubyło lat (tak tylko sobie śpiewam) :lol:

czupurek
23-04-2004, 08:19
Rok 2004
15-16 kwiecień
ale jestem zła na mojego architekta. przez niego będę miała problem, tam gdzie go nie powinno być :x , a chodzi o drzwi zewnętrzne do kotłowni.
W projekcie architekt dał d.... i mam otwór w murze na 80cm (zaprojektował mi drzwi "70").
od biedy zrobi się "80" i to wszystko co się da.
przeglądałam setki ofert i drzwi zewn. z prześwietleniem (takie marzą się mężowi) robią standardowo "90" czyli nie wejdą! :x
dalsze powiększenie otworu nie wchodzi w rachubę, bo nie starcza ściany).
i jak tu się nie wściec
ale tak na marginesie, mam wielki żal do tego faceta, w końcu powinien wiedzieć jakie są typowe rozmiary drzwi, urządzeń etc, bo nie sztuka narysować parę kresek :evil:

19-22 kwiecień
światełko w tunelu: umówiłam się z poleconym geodetą, że za zinwentaryzowanie wszystkiego (tj. przyłącza i budynek) weźmie 1,0k (ponoć nie drogo).

cd przyłączy - w domku od piątku mam WODĘ z taaaaaaaaakim ciśnieniem, że hej!
Wczoraj przeprowadzono próbę ciśnieniową instalki, która przebiegła bez problemów (ciśnienie trzyma, żadnych przecieków). :P :P :P

wylewki – pierwsza przymiarka. telefonowałam do poleconego od Ivette (zrobił ładnie za 17zł/m2).
mamy umówić się na przyszły tydzień na negocjacje (wejść może dopiero po 10-tym maja bo, jest obłożony robotą).
jedno mnie niepokoi, że facet nie chce określić ceny tylko mówi, że w zależności od tego, co trzeba będzie dać.
nie lubię takich gadek, bo już widzę tą cenę szybującą w górę :-?

czupurek
28-04-2004, 08:34
Rok 2004
27 kwiecień

:x :evil: :cry: :evil: :x :cry: :cry: :x :evil: :evil: :x :cry: :o

- cd historii z elektryką - no i mamy zgrzyt na linii ja-elektryk.
Więc pokrótce, od początku:
I. po oględzinach na początku roku - ustaliliśmy cenę 1,0 tys. zł za materiał, 2,0 tys. zł za robotę. razem = 3,0 tys. zł (wychodziło taniej niż u innych co mnie ucieszyło bo, inni biorą ok. 5,0 tys. zł)
II. w lutym przedłożono mi fakturę za materiał na kwotę 2,7 tys. zł (jeżeli doliczyć robotę 2,0 tys. zł to, razem już = 4,7 tys. zł) z komentarzem:
1. że tyle wyszło, bo nawymyślałam (sic!)
2. sama rozdzielnia kosztowała 1,0 tys. zł
3. dali więcej kabla i powinno mnie to, jeszcze więcej kosztować, ale się umawialiśmy więc nie będą doliczać
4. mam nie patrzeć na zestawienie materiałów na fakturze bo, ilości, rodzaje i cena użytych materiałów się nie zgadzają ze stanem faktycznym :o (mam ponoć więcej i lepszy)
5. na zapłacenie za robotę mu się nie spieszy, więc może poczekać.

za materiał zapłaciłam natychmiast, niestety okazało się po m-cu, że z pozostałą kwotą elektykowi już się spieszy :x . więc zaczęłam płacić w ratach i tu zaczął się problem.
powiedział, że żałuje wogóle, że u mnie robił, że robię sobie jaja i żenujące, że musi przychodzić już drugi raz i dostaje jakieś kolejne, marne 500 zł. :o

moje stanowisko:
- nie sądzę, żebym po wstępnych ustaleniach wymyślała niestworzone rzeczy. Od początku mówiłam, że np. chcę 3 gniazda telefoniczno-internetowe, 2 gniazda antenowe, kilka termostatów pokojowych, po kilka gniazdek w każdym pomieszczeniu, elektrykę na zewnątrz (to, przecież standard elektryki w domu!!!)
- nie znali ceny rozdzielni?! jeżeli kosztowała 1,0 tys. zł to, logiczne, że wstępny koszt materiałów nie mógł też kosztować 1,0 tys. zł (więc kto tu kogo czaruje?)
- chwała im za dodanie większej ilości kabla i nie doliczenie tego, ale i tak umowa wstępna mówiła o takim, a nie innym koszcie materiałów (uważam, że ktoś co robi kupę lat w elektryce orientuje się ile mniej więcej kosztują materiały. Nie chodzi o to, żeby skalkulować koszty materiałów co do złotówki, ale taka pomyłka? o 170% więcej, niż zakładano?) Więc o co tu chodzi? :o
- z tą fakturą uważam już za totalne przegięcie! Jak to, nic się nie zgadza! Jeżeli nie można było (z nieznanych mi powodów) inaczej to, ok niech tak będzie. Faktura sobie, ale rzeczywistość sobie i powinnam dostać dla swojej wiadomości rzeczywiste zestawienie użytych materiałów (w końcu mam prawo wiedzieć co mam i mieć możliwość weryfikacji). :x
- i tak zamiast ok. 3,0 tys. zł wyszło do zapłaty ogółem 4,7 tys. zł
- elektryk miał jeszcze w tym zakresie prac (przynajmniej tak mówił) zamontować osprzęt wewnątrz i zewnątrz (mieli nawet pracować w białych rękawiczkach żeby tynków nie pobrudzić :lol: ) oraz opisać rozdzielnię. i co? i nic!
- dobrze mówi się, że najlepiej nie zatrudniać znajomych znajmomych (jakby robił u kogoś innego to, po takim umówieniu sprawy dostałby 3,0 tys. zł i ewentualnie kopa).
- no i nie otrzymałam także dokumentacji niezbędnej w terminie późniejszym do odbioru budynku i zmiany taryfy (m.in. schematu 1-kreskowego i protokołu zerowania)
fajnie nie?

czupurek
10-05-2004, 09:37
Rok 2004
06-09 maj
wylewki - już po robocie, mogę zamknąć temat. hurrrra, the end, cześć pieśni :P
facet został domówiony, wjechał z ekipą w czwartek i uwaga...... rozłożył sprzęcicho o 8.00 rano, a zwinął o 14.00 (o takie miałam oczy, oooo :o )
no i mam piękniste, równiste podłogi i jest pięęęęęęknie, już jak w prawdziwym domu (nie mogę się oprzeć pokusie, żeby już się nie wprowadzić).
muszę jeszcze raz podziękować Ivette za ten namiar: facet rzeczowy i porządny. za wsio zapłaciłam ca' 20 zł/m2 (trochę drożej niż u niej), ale warto było.
no i z tego zachwytu zapomniałam ekipie powiedzieć, żeby zostawili miejsce na wycieraczkę (kurka, a tyle czasu o tym pamiętałam) i już nie będzie takiej fajnej z korytkiem na piaseczek z bucików, nie będzie :-?
na szczęście znalazłam inne rozwiązanie: w geancie mają zamontowaną gumową na grubość kafli, no to, teraz i ja tak zrobię (chyba, że znowu zapomnę, skleroza jedna i skończę na zwykłej wycieraczce szwendającej się po całej chacie). :wink:

ogród - nie to, nie pomyłka, chociaż muszę przyznać, że na tym etapie to, raczej wpis jednorazowy. :wink:
syn uparł się, że chce mieć drzewko - wiśnię japońską, teraz i już,
a że nic mu się nie podoba na naszej budowie i trzeba było go lekko złamać, więc zgodziłam się na pierwsze drzewo, choć gliny u nas po pas. :lol:
troszku posiedziałam w internecie, potem rajd po okolicznych ogrodnikach, no i udało się zakupiliśmy śliczną wisienkę piłkowaną - shirofugen, do tego 8 worów ziemi torfowej, wór kory i pojechaliśmy w sobotę sadzić.
synuś z pomocą swojego tatki, wykopał ogromniasty dół i sam w blasku fleszy posadził drzewko, na wprost swojego okna.
no i teraz... codziennie jeździ na budowę choć muszę przyznać, że tylko drzewko go interesuje i jego pielęgnacja (nawet podłogi nie robią na nim wrażenia :cry: ).
no i na koniec okazało się, że koniecznie musimy nabyć jeszcze dwie inne odmiany tej wisienki: amanogawę i kanzan, żeby tej pierwszej nie było samej smutno :roll:

teraz na tapecie budowlanej, według kolejności:
- schody wejściowe (prace już rozpoczęte)
- montaż sanitariatów (chyba od jutra)
- zakup płyt i montaż sufitów (termin bliżej nieokreślony - trza zrobić casting)

może w lipcu uda nam się już zamieszkać?

czupurek
31-05-2004, 12:37
Rok 2004
10-31 maj
w sprawach budowlanych jak narazie większych robót nie było.

schody wejściowe - zrobione szybko i ładnie. wyszły 2 szerokie stopnie, a przed wejściem "zatopiono" korytko pod wycieraczkę (w bliżej nieokreślonej przyszłości wszystko do obłożenia płytkami). :P

montaż sanitariatów - zakończony, wszystko działa jak narazie bez zarzutu (niewiarygodne ile kasy trzeba na te śrubki, złączki, wężyki :o).
dzięki tym "sprzętom" domek wygląda prawie na mieszkalny, a najfajniej prezentuje się wanienka (moja śliczna, narożna wanienka :P - fotki wkróce)
udało mi się kupić dwie baterie do umywalek (satynka) za fajną cenę:
- 1 w SCMB była za 150 zł, ale ostatnia, więc ostatecznie wytargowałam na 130 zł
- 2 w Węglobudzie za 170 zł
o i takie ceny lubię - te same produkty w innych sklepach przekraczały 200 i 300 zł. ponadto, w castormie i hiperze mimo, że też były ostatnie sztuki z "wystawki" nie chcieli rozmawiać o upustach :x
nie to nie, poszłam do innych i dostałam

a no i namierzyłam pięęęęęęęęękniste łoże do sypialni w rozsądnej cenie, więc zaklepałam. teraz szybko sufity i odbieram mebelek

zakup płyt k-g i montaż sufitów - ceny i dostawa materiału wynegocjowane (może przywiozą już dzisiaj?),
wykonawca również wybrany, czeka na sygnał.
ostatecznie cena za robociznę wyszła rewelacyjna (dla mnie oczywista)
okazało się, że znajomy rodziny robi m.in. w płytach i tak się nieszczęśliwie dla niego (a szczęśliwie dla mnie) złożyło, że nie wyjechał do pracy którą sobie załatwiał.
a że ma rodzinę całą na utrzymaniu to, mu kaska na gwałt potrzebna. więc umówiliśmy się, że sufity robi u mnie i z 15zł/m2 zjechałam na 10 (no i teraz z jednej strony jestem bardzo zadowolona, a z drugiej czuję się jak wykorzystywaczka)
ale bardziej to, jednak jestem zadowolona :lol:

w tej samej hurtowni, z uwagi na atrakcyjność cenową (uzyskane rabaty) nadprogramowo zamówiłam płytki ceramiczne na podłogę do 2 pomieszczeń. ależ sobie te kafle wybrałam - ujjj mucha nie siada (dla mnie oczywista :lol: )
wychodzi więc na to, że jeszcze przed wielką wprowadzką, część podłóg zyska szklachetną okładzinę :P

ogród - zasadzone drzewko w ilości szt. 1 ma się jak narazie dobrze. synuś dogląda je i systematycznie podlewa.

a, najlepsze: wczoraj dostałam od znajomych formy do polbruku i płyt na tarasy (schody). więc jak tylko małżek wyjdzie ze szpitala (niestety życie zawsze niesie jakieś niespodzianki :evil:), zostanie zatrudniony do ich produkcji, może się uda (ta produkcja oczywista i jego szybkie wyjście do domu).

czupurek
02-06-2004, 10:44
Rok 2004
01 czerwiec
małżowinka odebrany i już w domowych pieleszach :P

tarasy - robota rozpoczęta.
wyszło, ze tego tarasu to, będzie coś ok. 60m2. forum stwierdziło, że buduję lądowisko :lol:
dodam, że dość kosztowne, no ale bez tarasu się nie da.
mam glinę jak narazie i na jesień przyjdzie mi brodzić po kolana w błocie, tzn. wpierw otworzę drzwi z salonu lub oranżerii, potem wykonam z ramy skok pół metra w dół, prosto w błocko.
więc chyba poświęcę tą 5 cyfrową kwotę i wyleję ten taras. a potem, jak brać forumowa będzie przylatywać do mnie na piwko, to będzie gdzie posadzić maszyny. :lol:

no to, dzwonię do majstra negocjować cenę robocizny (z szacunków Didi wychodzi cosik ok 2,4k).
telefon do majstra:
ja: - zastanowił się pan ile chce za ten taras?
on: - oj dużo roboty, dużo i te schody na całej długości i szerokości, oj dużo.
- wiem, że dużo, no to ile?
- ..............
- no ile?
- 3 balony.
- ..................?
- 3 tysiące.
- co! tak dużo! nie mam, nie dam, musi być miej!
- a inni biorą więcej.
- no i dobrze niech biorą, ale nie ode mnie. trzeba coś spuścić.
- no to, 500 mniej.
- nadal za dużo. muszę podzwonić po innych. a pan się przez ten czas zastanowi. zadzwonię jeszcze raz.

jak odłożyłam słuchawkę, no to byłam niepocieszona (tyle kasy do wydania), więc pomyślałam zagram vabank. po jakimś czasie dzwonię jeszcze raz:
ja: - szefie, kurka za drogo. daję 1.500 i ani grosza więcej.
on: - oj.... a z czego ja zapłacę chłopakowi, jeju.
ja: - nie wiem z czego, jakoś się podzielicie. a wogóle to, negocjuj
wychodzi na to, że nie zrozumiał ostatniego zdania, bo:
on: - dobra zgadzam się, najwyżej sam będę robił
:P :P :P :P :P :P :P :P :P :P :P :P :P :P :P :P :P :P :P :P
ale powiem, że mimo mojego duuuużego zadowolenia, trochę mi głupio

po ustaleniu ceny robocizny, zamówiłam 4 wywroty piachu.
po południu zajeżdżam na budowę, a tu piaseczek ładnie pod same drzwi balkonowe usypany i czeka na zagęszczanie.
majster, solo, odwalił kawał dobrej roboty (jedną wywrotę piachu przeniósł sam) i wieczorkiem był półprzytomy. a że dzień dziecka to, dostał browarki na pokrzepienie (i od raz pomogło). :lol:
zupełnie inna perspektywa teraz jak się wychodzi z salonu - żadnych skoków spadochronowych w dół.

02 czerwca
sufity - po pewnych perypetiach komunikacyjnych (wcięło maila z zamówieniem) płyty i cały osprzęt ma wylądować dzisiaj na budowie.
od jutra wielka akcja sufitowa. :lol:

reasumując, budowa obudziła się z zimowo-wiosennego letargu

czupurek
04-06-2004, 11:05
Rok 2004
cd 02 czerwca
to, był trudny dzień, a ściślej jego druga połowa.
- godz. 12.30 - dzwoni majster, że zamówiony styropian przyjechał, płyty k-g przyjadą za chwilę, ale będzie problem z rozładunkiem, bo on jest sam, a kierowca nie chce pomóc.
- godz. 12.35 - telefonuję do domu. Niestety mąż w mieście załatwia jakieś sprawy i jest nieuchwytny.
- godz. 12.40 - telefon do majstra z pytaniem czy nie ma w pobliżu na innych budowach jakiś ludzi? Niestety, odpowiedź negatywna.
- godz. 12.43 - telefon do faceta od regipsów. Kłopot bo, nie był przygotowany i nie ma samochodu. Ale nie ma problemu jak po niego przyjadę.
- godz. 12.50 - trudno, urywam się z pracy i jadę.
- godz. 13.00 - kurs już z ludźmi na pokładzie w kierunku budowy (10 km).
- godz. 13.30 - tel. do dostawcy. W odpowiedzi słyszę, że właśnie miał do mnie dzwonić (!) z pytaniem co robić z transportem, bo u mnie jest tylko jeden człowiek. Poinformowałam, że już mam ludzi.
Niestety, pojawił się następny problem, bo auto jest po drugiej stronie rzeki i przyjedzie na 16-stą. :x
- godz. 14.00 - odwożę ludzi z powrotem do miasta (10 km). Przyjadę po nich o 16-stej.
- godz. 14.20 - kurs na Gdańską po drążek do okien, rury i dachówkę typu kominek (6 km). Niestety po dachówkę i rury muszę jechać do składu na Przecławiu (12 km).
- godz. 15.10 - kurs z Przecławia do Zdroi po mężowski wypis ze szpitala (10 km).
- godz. 15.40 - kurs ze Zdroi do miasta po ludzi (12 km).
- godz. 16.05 - kurs na budowę (10 km).
Na budowie czekaliśmy przeszło pół godz. (ile można byłoby w tym czasie km narobić :lol:), ale płyty w końcu dotarły :P.
- godz. 17.15 - kurs do miasta (10 km). Po drodze tel. od firmy - muszę zapłacić za piasek.
- godz. 18.00 - docieram do domu. Na koncie aktywność od godz. 6.00 (super aktywność przez ostatnie 5 godz. i przejechanych 80 km). i wiecie co? nic już mi się nie chciało. Wypiłam piwo, zjadłam co mi dali i poszłam spać. :wink:

czupurek
09-06-2004, 12:11
Rok 2004
04 czerwca
kafle - przyjechały budowę: duże, ładne, piękniste, do ułożenia w sypialni i pokoju syna.
Ale byłoby za pięknie, za normalnie, więc okazało się, że kierowca wiózł kartony "na sztorc". Skutek: 6 kafli pobitych w drobny mak, do wymiany (powiesić kierowcę) :x

sufity - ekipa zaczęła kłaść płyty k-g. Już wiedzą, że przesadzili z terminem - nie wyrobią się w 4 dni. Po korekcie wyszło, że będą robi ok. 2 tyg.

07 czerwca
deszczówka - małżonka rozpiera duma: właśnie wykopał część rowu (małą :lol:) pod rury.

08 czerwca
taras - melduję, że wykonany. Właśnie zakończono wylewanie betonu. Muszę przyznać, że fajnie wyszedł - majster naprawdę się postarał i ma u mnie browarka. :lol:

czupurek
21-06-2004, 08:58
Rok 2004
18 czerwca
sufity - melduję sufity zrobione i odebrane osobiście. chłopaki się obstarali. Narazie widać, że włożyli w to serce (prawda wyjdzie przy malowaniu :lol: ).
Obrobili mi też płytami k-g oranżerię, a cały czas się martwiłam do kogo będzie należała ta robota (no ale teraz kłopot z głowy :P ).
Koszty robocizny (razem z obróbką słupów w oranżerii) wyniosły 1,3k, prace trwały ok. 2 tyg.
a w chałupie teraz biało jak w piekarni.

tynki - standardowo zawsze musi być coś nie tak. Teraz na tapetę powinno wejść przeszlifowanie tynków i co się okazało? w paru miejscach tynk się chyba "wciągnął" bo, są górki i dolinki (a tak chwaliłam :x ). Zdaniem w/w ekipy szlifowanie samo nie wystarczy i trzeba by było wszystko machnąć gładzią, co oznacza dodatkowy materiał, dużo roboty i wypływ dodatkowej kasy, czyli dla mnie nieopłacalne.
Zabiję tynkarzy gołymi rękami :evil: . Czy ja już zawsze będę miała tak pod górkę?
Dzisiaj dzwonię do nich - niech przyjadą i poprawiają, a przy okazji otynkują powstałą niedawno ściankę między garażem i kotłownią.

19 czerwca
kafle - jak tak dobrze poszło ekipie z sufitami, a innej pracy nie mają nadal, więc w sobotę negocjowałam cenę ułożenia kafli.
Pertraktacje iście z tureckiego bazaru: startowaliśmy od 30-25 zł/m2. Ja podpierałam się ceną szweda od Ivette (15zł/m2). W rezultacie stanęło na 16 zł/m2 (za 15 nie chcieli robić. powiedzieli: no to, niech szwed robi. tylko, że szewd robi aktualnie u Ivette, a na dodatek ma teraz 3 tyg. nieplanowanego urlopu :cry: ).
Chciał, nie chciał stanęło na 16 zł. Najważniejsze, żeby były dobrze położone. Wchodzą od przyszłego tygodnia.

20-21 czerwca
ciekawostka z ostaniej chwili? - właśnie kończę zmiany w dokumentacji przyłącza gazowego i wykonanie samego przyłącza.
Wykonawca dzwoni do mnie wczoraj z prośbą o dostarczenie nowych warunków przyłączenia. Ja mu na to, że dałam mu w poprzednim tygodniu. On, że nie ma, nie może znaleźć. No, to Ja mu, że w poniedziałek dam mu kolejną kserokopię (dobrze że, nie dałam oryginału, myślę sobie :P ).
Właśnie wyciągam dokumentację i co widzę: cholera, mam same kserokopie, czyli ORYGINAŁ DAŁAM JEMU!!! ZABIJĘ GO JAK MI ZGUBIŁ DOKUMENT!!! ZABIJĘ GOŁYMI RĘKAMI :evil: :evil: :evil: (łoj robi się kolejka gotowych do niebytu).
cdn...

czupurek
24-06-2004, 07:59
Rok 2004
23 czerwca
Tynki - Dementuję swoje ploty nt. moich tynków i tynkarzy.
Potencjalni malarze jęczeli, że źle zrobione, że dużo roboty ze szlifowaniem i gładzią - wogóle niby kicha.
Mnie i innym oglądającym wydawało się, że są zrobione dobrze, no ale fachowcem od tynków przecież nie jestem.
Nie było rady. Wezwałam na dzisiaj kierownika budowy i co?
TYNKI SĄ LALUNIA, BAAAAARDZO ŁADNIE POŁOŻONE, TYLKO W 3 MIEJSCACH MAJĄ ODCHYŁ MIESZCZĄCY SIĘ W NORMACH TECHNICZNYCH (tzn. na 2 m przyłożonej łaty, dwa pkt. mogą się odchylać o ok. 3 mm. i jeszcze się dowiedziałam, że istnieją 4 klasy tynku :o )
Jejku, dobrze, że wpierw konsultowałam te tynki i od raz nie narobiłam rabanu, byłby obciach :-?

więc dlaczego tak jęczeli? cholewka nie wiem, ale możliwości jest kilka:
1. dużo zleceń bo, pełnia sezonu
2. podbić cenę
2. nie chciało się robić

No to, do ścian poszukam innych bo, tamci przez swój stosunek do pracy, szans u mnie już oczywista nie mają. Słuchać jęczenia nie będę, a kroić też się nie dam :x .

więc może teraz na budowie będzie już z górki?

czupurek
02-07-2004, 10:58
Rok 2004
29 czerwca
Dzwonił wykonawca przyłącza gazowego - oryginał nowych warunków przyłączenia odnalazł się szczęśliwie - ponoć leżał sobie na komodzie przykryty szaliczkiem (historia bez komentarza :-? )

szlifowanie ścian - ustaliłam, że ceny (wraz z malowaniem) kształtują się w przedziale 3-8 zł/m2. Hmmm, znowu kasa do wydania: 420m2x3=1260zł.
Zaczęliśmy się zastanawiać z małżem czy nie zrobić tego samemu, może damy radę? Jak uradziliśmy, tak przystąpiliśmy do działania: zakup w castoramie siatki gr 220 szt.1 i hajda na budowę.
I tak mimochodem odstawiliśmy szopkę za darmo: :lol:
- tą siatką, w obecności majstra naszego głównego, dawaj po ścianach szlifować, choć czynność przez nas wykonywana była bliższa głaskaniu.
Efekt - facet się załamał ( :-? ) i stwierdził, że tym sposobem to, napewno wprowadzka za 2-3 lata.
Stanęło na tym, że mamy podać ile damy za to szlifowanie, a oni to, wieczorami zrobią w ramach czasu wolnego i będzie po kłopocie.

30 czerwca
szlifowanie ścian - nie mając innego wyjścia cenę musiałam (może nie musiałam, ale chciałam żeby zaczęli wreszcie) podać jak najszybciej.
No to, sobie wykombinowałam, że tyle samo roboty z malowaniem co ze szlifowaniem i cenę (najniższą z mi znanych) przedzieliłam na pół, więc wyszło 1,5zł/m2.
Tych ścian nie mam dużo (sporo wyburzyłam :lol:) - cosik 420m2, więc wyszło 630zł.
Ale, ostatnio jestem żyła pazerna, skompiradło jedno, a majstry mieszkają u mnie i mogą robić spokojnie, wieczorkami.
No to stanęło, że w ramach nudzenia się mogą zrobić taniej i... przyklepaliśmy 300 zł. :lol: Wchodzą od poniedziałku.

czupurek
06-07-2004, 11:04
Rok 2004
01 lipca
Nie będzie browarka dla majstra. :x
Ręce z gaciami opadają (jak mówi Magi).
Wylano taras, rury spustowe od rynien - wiadomo - wpuszczone, betonik zastygł super.
Patrzę i oczom nie wierzę - rura spustowa idzie prawie po skosie (krzywo jak cholera).
Mówię:- co to?!
Odpowiedź:
- dekarze tak zrobili.
A ten co robił taras to co? nie widział? Zamiast poprawić od razu (na piwo by dostał) to nie, lepiej zabetonować, bo ta fuszerka to nie on.
No i musiałam kombinować i prostować górą, wrrrrrr.... :evil:

04 lipca
Deprecha totalna :(. Pojechałam na budowę, myślę: "dobrze mi to, zrobi, humor poprawię" (tak dotychczas budowa na mnie działała).
Więc pojechałam i co? Ano jeszcze większego doła złapałam. Musimy (?), chcemy (?) przeprowadzić się do końca wakacji, a tu zero kasy i tyle jeszcze do zrobienia.....
Na poprawienie sobie humoru, z dziką satysfakcją (kurna jestem coraz gorsza) zrobiłam dla majstra listę drobnych rzeczy do skończenia lub poprawki i przykleiłam na ścianie w widocznym miejscu :->.
Resztę dnia przeleżałam na koju, oglądając w muratorach zdjęcia z wykończonych pomieszczeń, pogrążając się jeszcze bardziej w czarnej otchłani.... :-?

05 lipca
Na budowie drgnęło wreszcie. Przyjechałam popołudniem, patrzę: majster kończy duperele z niedzielnej listy, ściany zaczęły się szlifować (no, człowiek szlifuje znaczy się :lol: ).
Tylko z kaflami poślizg bo, facio ma jakieś problemy rodzinne i pewnie nie dotrze do mnie do końca tygodnia :cry: .

Pierwsza akcja rodzinna na budowie :lol: :lol: :lol: - martwił mnie od chwili osadzenia okien, stan techniczny pianki montażowej (nie mam jeszcze tynku zewnętrznego) - po prostu była coraz bardziej ciemniejsza i kruchsza. Więc się doinformowałam i wyszło, że trzeba ją jakoś zabezpieczyć na razie. No to, zabrałam swoich facetów na budowę i do dzieła. Obcięliśmy nadmiar pianki i wszystko pociągnęliśmy akrylem, klejąc sobie przy okazji ręce do łokci :lol: .
I tak nam zeszło do późnych godzin wieczornych, ale praca prawie skończona (zostało trochę na dzień następny). Jak miło robić u siebie :lol: .

No i kolejna mina budowlana - majster miał wczoraj zamontować barierki ochronne od schodów strychowych (fakro) i co się okazało? Barierka jest węższa o 10 cm od otworu.
ręce opadają (już nie wiem: z gaciami, czy bez). Człowiek coś zamawia, a dostaje co innego. I znowu muszę tracić czas i nerwy na odkręcanie sprawy. wrrrrrr.... :evil: :evil: :evil:

ech, życie, samo życie.......

czupurek
09-07-2004, 07:51
Rok 2004
06-08 lipca
szlifowanie ścian - melduję, że zakończone. :P
Teraz czekam, aż przyjdą poprawić sufit (mam pęknięcia) i pomalować go, a potem heja malować ściany (chociaż już wiem, że z kolorami nie będę szaleć: dam jakiś tam jasny ecru, tylko u syna coś innego).

schody strychowe - cd.
Sprzedawca, do którego zadzoniłam, że barierka ma inny wymiar odparł, że z FAKRO ZAWSZE przychodzą balustrady w mniejszym wymiarze i mogę sobie elementy poprzeczne już w dobrym wymiarze ZAMÓWIĆ U STOLARZA (ludzie trzymajcie mnie :evil: :evil: :evil: ).
Byłam tak wkurzona, że puściłam maila do FAKRO, gdzie oprócz przedstawienia problemu, wylałam swoje żale na ich niesolidność.
Już na drugi dzień otrzymałam odpowiedź, z której jasno wynikało, że sprzedawca mnie OSZUKAŁ (wymiary balustrad zawsze wysyłają zgodnie z zamówieniem), więc on takiego zamówienia najprawdopodobniej nie złożył tylko wypchnął zapas z magazynu. :x
Stanęło na tym, że towar mi wymienią, a faciem się zajmą, bo nie życzą sobie takiej antyreklamy.
No więc, dla mnie sprawa dobrze się skończy.
Firma FAKRO - stanęła na wysokości zadania i dzięki jej za to.
A sprzedawca? - do gazu z nim :evil:

czupurek
13-07-2004, 14:40
Rok 2004
09 lipca
sufity - ZAGADKA
Patrzę wczoraj na nasze nowe sufity i co widzę?
ODPOWIEDŹ
4 pęknięcia na łączeniach. Po prostu suuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuper :evil:
Oczywiście wiedziałam, że pracują (sufity oczywiście) i mogą pękać, ale mój główny majster sączył mi wczoraj jad do ucha:
- "Są pęknięcia, bo wykonawcy zamiast dać siatkę, jakąś tam bindę dali (taka fryzelinka - przyp.autora), , a siatka przecież jest mocniejsza, no ale pewnie szlifować im się nie chciało, to teraz popękało".

Wrrrrrrrrr... jeden, drugiemy (dot. fachowców) zawsze koło pióra zrobić musi, a mnie przez to, skacze ciśnienie.

Zadzwoniłam do wykonawców sufitów, poinformowałam o pęknięciach. Umówiliśmy się, że od poniedziałku wchodzą poprawiać i malować. Za to, malowanie wezmą 200 zł.

11 lipca
Niedziela była rodzinno-budowlana. Rano kupiliśmy grunt i farbę na sufity, a potem do wieczora czyściliśmy z zaprawy, żyletkami, popaprane przez majstra (kiedyś podczas montażu) luksfery. Rąk nie poznaję, pocięte miejsce w miejsce, ale widać efekty - luksferki przejrzały i jakoś już wyglądają.
Gdyby, był na miejscu sprawca to, #$%@^&* :x .

Dlaczego tyle trzeba poprawiać po ludziach?

czupurek
22-07-2004, 11:16
Rok 2004
12-13 lipca
sufity cd - pęknięcia poprawione (może teraz już będzie okey?).

malowanie sufitów - może się nie znam, ale uważam, że moi malarze chyba przeginają. Wjeżdżam na budowę i patrzę, a oni te sufity z pistoletu, zamiast wałkiem. Oczywiście zachlapali mi pół ścian (i teraz to, już napewno bez malowania się nie obejdzie) i betonik na podłodze. Zużyli przy tym 20l farby, a na moje oko dojechali dopiero do połowy. No i musiałam dokupić kolejne 20l. Tylko czy im starczy, przy takiej gospodarce? :o
Choć raczej to, wina tej jedynki - było kupić lepszą , bo jak powiadają: "tanie mięso, psy jedzą"

15 lipca
malowanie sufitów cd - z tymi kowbojami to, przesadziłam, zresztą za sprawą mojego majstra. To on, tak mi zawsze coś sączy do ucha na innych (nigdy na siebie :-? ). A, pistoletem to, ciągnęli po sufitach ale grunt, a farbę nanieśli wałkami - ponoć dzisiaj koniec na sufitach.
Na tapetę, w następnej kolejności, wejdzie kafelkowanie wc.

wybór farb - wczoraj rodzinka (dziadkowie) pytali jakie kolory damy. Na moją odpowiedź, że pastelowe (narazie jednej barwy) skrzywili się niemiłosiernie stwierdzając, że będzie mdło. No i dobrze, a "żarówy" niech kładą u siebie. :lol:
Pojechałam też z synem do tikurilli, żeby synuś wybrał sobie kolorek do pokoju. No i mało nie zemdlałam, bo:
- wybrał kolor ciemny, niebieski ("chcę taki żeby innym nie chciało się do mnie wchodzić" - powiedział :cry:)
- na te ściany, planuje nanieść jakieś malunki farbą fluorescencyjną, jak on to, określił: "runy elfie" (naczytało się dziecko książek fantasy, naoglądało władcy pierścieni) :o
- sufit biały jest jego zdaniem brzydki i coś z tym trzeba zrobić,
- pokój to, on sobie sam pomaluje i nie chce nikogo do pomocy :lol:
ło matko, będę miała w domu schron!
Jak na ironię, chciałam mu niebieskie leżanki kupić. Teraz odpada bo, w ciemności chłopak na tapczan nie trafi :lol:
No to, ja go z innej mańki. On ciemne, niebieskie ściany? Okey, to ja mu jaśniutkie leżanki kupię np. ecru :lol:

czupurek
22-07-2004, 11:38
Rok 2004
17-21 lipca
elektryka powraca - wzięliśmy się do montażu osprzętu i co się okazało? Ci moi sławni elektrycy podłączyli tylko (dla picu) 2 punkty świetlne, a w żadnym gniazdku nie ma prądu :o. Po odkręceniu rozdzielni okazało się, że nic nie jest podłączone (pewnie taka ich praktyka by mieć klienta w garści :evil:). Ja jednak po tym wszystkim telefonować do nich nie będę i już.
Umówiłam się, że prąd (tzw. wydzwonienie kabli), brakującą papierologię i osprzęt (wybrałam legranda) zrobi mi firma, która wcześniej robiła przyłącze. Więc za tydzień, dwa będzie pełna jasność. Pytanie tylko ile za to, wezmą i czemu tak drogo? :o
Punktów do zamontowania naliczyłam prawie 80 - dużo to, czy mało?

Generalnie na budowie cisza - wrrrr. Człek ma miękkie serce, to twardą d......
Na 2 dni wszystko zamarło, a ja z nudów i złości myślałam, że kogoś pogryzę :evil: .
Byłam miła to, wypożyczyłam ludków na jeden dzień (kafle czekają). Potem uległam i wypożyczyłam na drugi dzień (kafle nadal nietknięte). Na koniec (dobić, dobić klienta :x ) dowiedziałam się, że jest obsuwa w terminach i muszę jeszcze jeden dzień sobie poczekać! Pewnie, durna to, poczeka.
Ale za to, na koniec sobie ulżyłam i obje..... majstra za wszystko, a co! :lol:

czupurek
22-07-2004, 12:18
Rok 2004
22 lipca
Kurna blada muszę napisać na gorąco, bo białej gorączki właśnie dostałam :evil: , w temacie:
kafelkowanie wc - przed chwilą telefon z placu boju. Po koniecznych uzgodnieniach poinformowali mnie, że jeden kafel na podłogę już pękł (trudno z tym się liczyłam), ale dobili mnie gdy zapytałam:
- jak się wam kładzie ten klej elastyczny (mapei za całe 45 zł worek!)
a oni mi na to:
- jaki mapei?! na skałkę kładliśmy
- jaką skałkę?! przecież mówiłam, że na podłogę (mam ogrzewanie wodne) ma być klej elastyczny, bo kafle pójdą w p.....
- o kurka, zapomnieliśmy, ale może (sic!) będzie okey

wszystko, dosłownie wszystko trzeba pięć, dziesięć, pięćdziesiąt razy sprawdzać, uzgadniać, pilnować auuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu
:evil: :evil: :evil: :evil: :evil: :evil: :evil:

Muszę dopisać info. z ostatniej chwili:
Zadzwonił jeszcze raz delikwent, że jednak nie może być na nieelastycznym kleju, przeprasza za gapiostwo, zrywa kafle i kładzie od nowa, już teraz prawidłowo.
ufff

czupurek
26-07-2004, 08:00
Rok 2004
23 lipca
osprzęt elektryczny - stosowne zakupy poczynione. Wybrałam z Legranda serię sistena. Chciałam jakieś bajeranckie, ale w ostateczności mój konserwatyzm zwyciężył - gniazda będą wszędzie białe, tylko w łazience w kolorze aluminium (pod dekory i inne takie tam). Narazie wzięłam na 64 pkt. (dobiorę gdyby czegoś brakowało). Dostałam 15% upustu. Za wsio wyszło ok. 1,5k, ale vat bierze na siebie elektryk (potem refaktura).

24-25 lipca
W łikend pracowałam z rodzinką na budowie. Niestety byliśmy tylko my, fachowców "0" :cry:
No tak łikend to, łikend, sie nie pracuje. I może coś w tym jednak jest:
- ustawialiśmy wstępnie meble w kuchni (narazie niestety stare). I jak to, bywa trochę trzeba było tu i ówdzie podocinać.
Ja mądrala chciałam iść na skróty i po wstępnym podpiłowaniu jednej z płyt w szafce, myślę: - a co się będziemy męczyć.
Poprosiłam wszystkich o odsunięcie się i....... potraktowałam z nogi tą płytę.
Niestety pękła, oczywiście nie w miejscu zaznaczonym i jest do wymiany. :cry:

W wc podłoga położona - w sumie całe 8 kafli :roll:. Zaczęli w czwartek, z małą poprawką w piątek i to, wszystko. :o
A potem płączą, że kasy mają mało.
Ciekawam ile im czasu zajmie ten wucet?
Jestem na dobrej drodze, żeby im po tej robocie podziękować, bo w tym tempie to, zima ich zastanie. :-?

No i kolejny minus dla fachmanów, od którego mało zawału nie dostałam. Małżek podczas mycia szyb w oranżerii odkrył, że jedna mała szyba jest zniszczona prawdopodobnie od produktu ubocznego (iskry, opiłki?) fleksa. Pełno maleńkich, wtopionych w szkło "dziureczek" :evil:
!@#$%^&... mać z takimi fachowcami. Jeden drugiego krytykuje, a potem sam odwala takie numery, że ...... Ech szkoda gadać, nikt nie szanuje dobytku drugiego.
Teraz zastanawiam się co z tym fantem zrobić? Jedyne co by mi humor poprawiło to, obciążenie finansowe za bezmyślność. Wtedy na drugi raz pomyślą, za nim coś zrobią podobnego.

czupurek
28-07-2004, 08:44
Rok 2004
28 lipca
Ło matko, w nocy śnił mi się cały pokój gołych umarlaków, których zżerały inne umarlaki. brrr...
Tak sobie myślę, że ten sen to, może był o moich kaflach w wc?
1. po małych perturbacjach z podłogą, od poniedziałku fachowcy zaczęli kleić glazurę na ścianach. Wieczorem przy inspekcji odkryłam, że jest trochę nierówno.
2. we wtorek poprawiali to, co popsuli w poniedziałek + położyli nowe pasy. Wieczorem inspekcja dot. równości przeszła pomyślny test, ale co to? Patrzę, a niektóre kafle ciut inny odcień posiadają (a mnie inność odcieni razi w oczy). Kurka okazało się, że 1 karton z innej partii produkcji się zaplątał (sic! takie niedopatrzenie), a te gamonie kładli jak leci, na odcienie nie patrząc.
3. No i dzisiaj (czyli w środę) abarot od nowa bo to, co dotychczas położyli muszą zdjąć.
Tak więc pomieszczenie o wymiarach 1,5x1,5 urosło do rangi reprezentacyjnej sali tronowej. Śmiać się czy płakać? Chyba lepiej jednak śmiać. :lol:

czupurek
17-08-2004, 11:12
Rok 2004
29 lipca
elektryka cd - weszli od dzisiaj montować osprzęt. trochę im na tym zejdzie bo, nie wszystko co zamówiliśmy, doszło do hurtowni. Legrand ładnie się prezentuje, nie żałuję wyboru. :P

kafelkowanie wc cd - mam dosyć tego od kafelek. :evil: Poprawił to, co spieprzył ale i tak musiałam mu kartki zostawiać, bo znowu: a to, krzyżyk mu uciekł (kafel się opuścił), a to krzywo. Na dodatek ściemniał, że kładzie kafle na styk bez używania listew i co? Ano na półce powstałej po zabudowie stelaża wmanił listwę. Ponoć inaczej się nie da. Ja uważam, że się da tylko trzeba umieć. Chyba będę mu kazała rozebrać te kafle tam gdzie połączył je listwą i niech robi raz jeszcze, bo miało być bez LISTEW, na styk.
Po skończeniu wucetu idzie gościu do domu, ja go nie chcę. Wyobraziłam sobie jakich szkód narobiłby mi w łazience (kształt L, jedna ściana z lekkim łukiem, a do tego do wystających narożników przewidziane fajne, nakładane dekory) i on by mi tam szalał z tym plastikowym badziewiem brrr. :x

30 lipca
Można by napisać: "lato było jakieś szare....."
Stan obecny:
- brak większej kaski i związanej z tym możliwości ponownego przyspieszenia tempa prac,
- wykończenie nerwowe całej naszej trójki (czwórki - razem z psem), wynikające z półrocznego już mieszkania kątem u rodziny i ostatnich ciągłych utarczek z wykonawcami.
Po naradzie "wojennej" zapadła decyzja: jest jak jest i lepiej na razie nie będzie, więc się przenosimy. Kończyć będziemy na miejscu.
Od dzisiaj właśnie zaczęłam 2 tygodniowy urlop, w całości poświęcony budowie i próbie zakończenia tego co się da, przed przeprowadzką.

Transport - przewiezienie z pkt. A do pkt. B naszego dobytku stałego (głównie mebli), obyło się bez większych perturbacji i zajęło nam niecałe 3 godz. Nie będę tutaj już się rozpisywać nad niekompetencją ludzi i wspominać, że umówiony z transportem facet nie stawił się i w trybie alarmowym ściągaliśmy innego. :o

31 lipca
kafelkowanie wc cd cd - pojechałam na budowę z zamiarem posprzątania pomieszczeń i.... proszę, proszę wszystkie kafle położone.
Ale jak położone!!! :evil: :evil: :evil:
Cóż załamałam się kompletnie. Półka nad stelażem poprawiona, a owszem, ale tak, że kafle odstają (nie zdarł starego kleju?!). A na ostatniej ścianie którą kleił to, już żadnej logiki. Krzywizna, goni krzywiznę, a miejsca na 1,5 mm fugi osiągają nawet i 8 mm.
Nie było facia, żeby mu obić gębę, więc za pomocą dłuta i młotka "poprawiłam" jego robotę i odjechałam.

02 sierpnia
Na budowie byliśmy skoro świt, ale wychodzi na to, że minęliśmy się z fachowcem od kafli. :o Nie pozostał po nim nawet okruszek. Zabrał wszystkie narzędzia i po prostu... uciekł.
Cóż, widocznie zadanie go przerosło, a ja jestem zmęczona i zniechęcona. Straciłam wenę. Do tematu kafli nie wrócę wcześniej niż miesiąc, może lepiej będą kafelkować jak im będę patrzeć na ręce.

czupurek
17-08-2004, 11:27
Rok 2004
03-15 sierpnia
Prawie całe 2 tygodnie urlopu zeszło na budowie.
Jestem styrana do granic możliwości - jakieś meblowanki, docinanki, mycie - jednym słowem koszmar. Mam:
- ręce zdarte do gołego, paznokci nie widać
- nogi całe w zadrapaniach i siniolach jakbym się z kimś biła
- blada jak ściana (bo słońce niestety we wewnątrz chałupy nie opalało)

Razem z małżem w niecałe 2 dni zagruntowaliśmy wszystkie ściany i podłogi. Przez narzucone tempo i upały robota była iście mordercza, ale zakończona pełnym sukcesem. :P Całkiem fajny ten grunt (firmy Atlas), dzięki niemu nie ma już teraz wszechobecnego pyłu.
Po posprzątaniu wszystkiego, w tym umyciu 40 m2 szkła :o (to, też tytaniczna praca była - na przyszłość będę chyba kogoś wynajmować do tego mycia :wink: ), poustawialiśmy co się dało i chatka nabrała bardziej cywilizowanego wyglądu.
Jeszcze tylko parę tepichów na podłogi, parę kursów z rzeczami osobistymi i będziemy SAMI u się.
Do wprowadzenia został milimetr, więc od czwartku znowu na wolne żeby dokończyć dzieła. Kolejny urlop, wykorzystany zostanie na ostateczne przenosiny. :P

czupurek
31-08-2004, 12:21
Rok 2004
16 sierpnia
ogrodzenie - z bożą pomocą majstra naszego jedynego stanęło ogrodzenie. Tymczasowe (mam nadzieję :lol: ) bo, tymczasowe (siatka leśna i nieokorowane słupki), ale jest. Niestety, w trakcie prac sąsiad nasz miły stwierdził, że jest zmęczony budowaniem i od swojej strony płotu na razie stawiać nie będzie. :-?
Więc rad nie rad ogrodziliśmy się z trzech stron "sąsiedzkich", a od ulicy mamy po amerykańsku, czyli bez. Tak więc, ze 149 mb potrzebnych - ogrodziliśmy ok. 100mb. Ale jest i jeden plus. Zdecydowaliśmy, że od frontu od razu zrobimy płot jak trzeba.

deszczówka - małżek zaczął wykopy jakiś czas temu, ale ziemię mamy tak "wdzięczną", że nie dał rady i skapitulował. Oczywiście za nim skapitulował (czytaj: pozwoliłam na to :lol: ) sama sprawdziłam prawdziwość jego tez. Przez tą cholerną glinę ziemia jest tak twarda, że trzeba jej wyrywać w pocie czoła kawałek po kawałku, a to już nie jest praca na nasze rączki i umiejętności (chciałam napisać brak umiejętności).
Zrobienie deszczówki poleciliśmy więc naszemu majstrowi w chwilach wolnych.
Nie wiem jak on to zrobił, ale odcinek ok 16-18m wykonał w ciągu 2-3 dni. Dalsze prace wkrótce. :P

Inne - wieczorami tak te koniki polne, świerszcze, czy co tam jeszcze dają czadu, że nie chce się wracać. Jak się przeniosę to, tego koncertu wysłucham do końca. :P

czupurek
31-08-2004, 12:41
Rok 2004
18 sierpnia
No i stało się!
Po kilku kursach autem, zakupach, o godz. 21.30, na wyraźne życzenie własne :P, zostałam przeniesiona przez małża przez próg (kurczę, też jak narazie tymczasowy), naszego nowego, niedokończonego domku, by spędzić w nim pierwszą i pozostałe w naszym długim, raz pięknym, innym razem ciężkim, ale jednak życiu, noce.
Są to, uczucia trudne do opisania. I chociaż nie mogę powiedzieć, że czuję się spełniona, bo moją radość burzy perspektywa trudu wykańczania chałupki i dalszej walki z wykonawcami, to w tym momencie jestem zadowolona. Wreszcie sami, cisza i spokój, po prostu super. :P :P :P

czupurek
31-08-2004, 13:28
Rok 2004
19 sierpnia
Do końca robót jeszcze daleko, ale pokusiłam się o małe (dobre słowo, patrząc na cyfry :lol:) podsumowanie dotychczasowych kosztów budowy. I tak:
1. ziemia i jej uzbrojenie - 42,0k.
2. dokumentacja wszelaka (z niefortunną zmianą projektu) - 19,3k (w tym 5,5k robocizna). Do wydania jeszcze ok. 2,5k.
3. przyłącza - 6,5k (w tym robocizna 1,0k). Do wydania jeszcze ok. 1,5k..
4. fundamenty, ściany zewnętrzne i kominy - 36,2k (w tym robocizna 9,0k).
5. dach i poddasze nieużytkowe - 46,7k (w tym robocizna 12, 6k).
6. ściany wewnętrzne, tynki, sufity z p-k - 18,2k (w tym robocizna 9,7k).
7. stolarka okienna - 21,7k (w tym robocizna 1,6k).
8. instalacja elektryczna z osprzętem - 7,1k (w tym robocizna 3,0k). Do wydania jeszcze ok. 1,0k.
9. instalacja co, cwu - 20,3k (w tym robocizna 3,7k).
10. kanalizacja i wentylacja grawitacyjna - 1,0k. Do wydania jeszcze ok. 0,5k.
11. wylewki - 3,5k (w tym robocizna: 2,3k).
12. "biały montaż" - 4,4k.
13. schody zewnętrzne, taras - 6,0k (w tym robocizna 1,7k).
14. wykończenie ścian, sufitów, podłóg - 4,8k. Do wydania jeszcze ho, ho, a może i więcej.
15. ogród - jak narazie 1,0k (czyli ściernisko nadal).
16. inne (czyli transport, jakieś oprawki, drobne narzędzia) - 2,4k.

Podsumowując: dotychczas wyszło z naszej kieszeni 241,0 k (w tym koszty robocizny 50,0k). Czyli za m2 budynku wychodzi 1,7k, a bez kosztów gruntu i jego zakupu 1,6k.
Ile jeszcze trzeba żeby skończyć? po wstępnych szacunkach liczę, że jeszcze jakieś 80,0-100,0k.
Dużo to, czy mało? zależy z której strony patrzeć, ale napewno warto ponieść ten koszt.

czupurek
01-09-2004, 12:49
Rok 2004
24 sierpnia
Dzisiaj było mocno niebudowlanie. Właśnie ziściłam (za wymuszoną poniekąd zgodą małża) marzenie syna i powiększyłam rodzinę :lol:.
Właśnie dokonaliśmy zakupu psiuńka ON-ka (owczarek niem), takie śliczniaste, mordziste, 8 tyg. maleństwo (zdjątka wkrótce). :D :D :D
Na szczęście nawet jak zje jakiś mebel to, szkoda nie będzie bo, stary (mebel oczywista).

28 sierpnia
Kto zamawiał taką pogodę? Deszczówki nie mogę skończyć, bo mam prawie metr wody w rowach! I anteny też nie mogę zamontować bo, ślisko na dachu!

29 sierpnia
No i jak to, zwykle ostatnio u mnie. Pupa blada! Jedno jeszcze nie skończone, a już drugie wysiada. Niby elektryka zrobiona na cacy, właśnie mieli przyjść zrobić pomiary, a tu wywaliło mi jedną fazę i nie chce zaskoczyć.

30 sierpnia
antena - przystąpiłam do montażu (no nie ja tylko majstry i sąsiady :lol: )anteny tv na dachu.
Pierwszy zgrzyt - okazało się, że jak te cielaki kupiliśmy niekompletną, bo bez zasilacza (ktoś go zwinął z pudła) :x. Cóż było robić. Wsiadłam w sachochód i poleciałam do castoramy z postanowieniem, że albo mi go dadzą, albo ja też zwinę z innego pudła :lol:. Zwyciężyła opcja pierwsza. Pogadałam, pokazałam kwity i dali mi ten zasilacz bez większych ceregieli. ufff....
Drugi zgrzyt - czary mary w okablowaniu: mamy 3 gniazda, kable na poddasze wychodzą 4, na domiar złego dopiero teraz zobaczyłam, że zamawiałam 3 gniazda tv+sat, a zamontowali mi 2 tv+R i jedno tv+sat+R Na diabła mi R w antenie, jak nie mam takiego sprzętu, tylko lecę na tranzystorach?
Jako ciekawostkę dodam, że te ostatnie gniazdo tv+sat+R podłączone jest tylko do 1 kabla :o. jak to, ma niby chodzić?
A antena?. Taka dobra, droga, za całe 160 zł i co? ano ni co. Zero jakiegoś ruchu w tv.
Nikt nie wie o co chodzi, więc wychodzi na to, że muszę wezwać fachowca (czytaj zapłacić). No a i elektrykom za te gniazda też się swoje dostanie.

czupurek
02-09-2004, 08:44
Rok 2004
02 wrzesień
z innej beczki
Zgodnie z zapowiedzią zamieściłam foto naszego zwierzyńca.
Zapraszam do oglądania :P :P :P
http://murator.com.pl/forum/viewtopic.php?p=412287#412287

czupurek
10-09-2004, 07:43
Rok 2004
03 września
cd anteny - wezwany na pomoc fachowiec, bez większych problemów nakierował antenę (niestety jesteśmy w dołku i dla uzyskania lepszej jakości obrazu musimy zmienić maszt na większy :cry:) i w domu pojawiło się całe 6 kanałów tv, a z kieszeni wyszło 50 zł :lol:. Umówiłam się, że w terminie późniejszym, jak będę miała wolne 350 zł (jestem ciekawa kiedy? :lol:), przedłużą ten maszt, zamontują sat i dadzą potrzebne wzmacniacze, redukcje, etc.
Przy okazji okazało się, że do wymiany jest jedno gniazdo tv. Elektrycy zastosowali przejściowe, które skutecznie tłumi sygnał i muszą zmienić je na końcowe :o. No i najlepsze: jeden z telewizorów odmówił posłuszeństwa i na naziemnej nic nie chce złapać. Uhmm... znowu kaska wek :cry:.

10 wrzesień
cd deszczówki - robota w tym temacie zbliża się pomału do swojego szczęśliwego końca. Z ok. 50m rowu został im jeszcze jeden, ale najdłuższy odcinek prostej (tylko jakieś 16m :lol: ) i będę w pełni zarurzona. :P
Ale najbardziej cieszy, że nie zapłacę tyle ile chciały poszczególne ekipy (a chciały ok.5-6k). Z moich dotychczasowych wyliczeń wynika, że wszystkiego wydam ok. 2-2,5k.
Jednak warto było zwolnić i trochę poczekać, a potem po malutku, po malutku zrobić systemem gospodarczym, jak zawsze z nieocenioną pomocą majstra naszego jedynego. :lol: :lol: :lol:

czupurek
28-09-2004, 10:34
Rok 2004
24 wrzesień
deszczówka - the end. Wreszcie upragniony koniec - ostatnia rura zakopana i teraz woda z rynien grzecznie wpada do studzienki. :P Majster za robotę wziął symboliczną kwotę, odpiliśmy wspólnie buteleczkę i gotowe. Koszt całkowity wyniósł 2,5k.

25 wrzesień
prace na powietrzu - w sobotę byłam dzielna i razem z małżem dokończyliśmy koszenie (kosą) naszej łąkowej dżungli. Nie powiem żeby praca należała do łatwych. Oczywista skosiłam sobie również palec (przy ostrzeniu), a dnia następnego nie mogłam ruszyć ni ręką, ni nogą. Ale satysfakcja, muszę przyznać, ogromna. :P

Niestety, w pozostałych tematach cisza, nadal zbieramy siły (czytaj kasę :cry:) i praktycznie "dłubiemy" szczegóły.
Najpilniejszą pracą przewidzianą na następny m-c jest odpalenie co, cwu (czekamy na koniec papierologii).
Ponadto, z zaległych:
- montaż reklamowanej barierki ochronnej (niestety jeszcze nawet nie dotarła),
- poprawienie sufitów (niestety pęknięć pojawiło się więcej :evil: ),
- malowanie pomieszczeń.

Chciałam pomóc szczęściu i dwukrotnie w ostatnim czasie puściłam lotka. Cóż, mam chyba szczęście w miłości, nawet "dwójki" nie było :cry: .

czupurek
13-12-2004, 14:04
Rok 2004
Cóż chronologia nieźle kulnęła. otaczasz się ludźmi niekompetentnymi to.... masz problemy :evil: , ale od początku:

Życie sobie płynie leniwie, coś tam dłubiemy, czekając z utęsknieniem na gaz i.... trach, koniec szczęścia.

Okazało się, że przy zmianie trasy przyłącza gazowego nie wystarczy aneks, ale trzeba zrobić nowy projekt, ZUD i puścić jako zmianę pozwolenia na budowę. Dobrze i źle.
Dobrze - bo i tak mamy zmiany w projekcie budowlanym, więc wszystko pójdzie w jednym wniosku.
Źle - bo kolejna kasa do wydania i czas, czas, który ucieka....

Chciał, nie chciał trzeba się wziąść znowu za papiery.

29 października
Minął miesiąc. Całe 30 dni walki z architektem. :evil: Tyle zajęło mu dokonanie paru poprawek (notabene miał je zrobić już rok temu) i zebranie do kupy dostarczonych przez nas dokumentów. Nie będę wyliczać, ile wykonałam do niego telefonów, ile złożyłam wizyt. No, nie, nie pracował aż tak ciężko, zdążył nawet pojechać na wywczasy w cieplejsze rejony Europy. Po prostu skandal w biały dzień. :evil:
Ale koniec końców wypocił aneks. Teraz został tylko urząd.

15 listopada
Pan architekt, żeby było szybciej, miał wszystko załatwić sam w starostwie. Ha, ha, ha...akurat.
Projekt okazał się niekompletny, sporo trzeba było uzupełnić. Dobrze, że koniec końców, nie czekałam na niego, tylko sama jeździłam do urzędu z uzupełnieniami. Inaczej pewnie kwiecień by mnie zastał......

26 listopada
Po tylu dniach nerwów, jeżdżenia, dostałam wreszcie zmianę decyzji. ufff...
Teraz mam nadzieję będzie z górki. Całe szczęście zimy tak naprawdę jeszcze nie widać....

Z braku czasu, kasy, koncepcji i nerwów pozostałe do zrobienia prace leżą odłogiem. Gaz jest priorytetem, resztą zajmiemy się później.
Najbardziej mnie trzęsie na myśl, że przez jakiegoś @#$!$%% :x zmarnowałam tyle miesięcy na niczym.

czupurek
13-12-2004, 14:23
Rok 2004
29 listopada
No nie tak zaraz z górki. Na gaz trzeba jeszcze trochę poczekać: musi uprawomocnić się decyzja (14 dni), potem jeszcze kominiarz, sprawdzenie sieci, inwentaryzacja geodezyjna, podpisanie umowy. Więc, jakby nie patrzeć jeszcze 2-3 tygodnie. :(
No, to trwam dalej....

13 grudnia
Decyzja uprawomocniona, kominiarz załatwiony, sieć szczelna, był geodeta. Czekam na papiery z geodezji i będę lecieć do gazowni.

W międzyczasie zrobiłam wstępne przymiarki do ocieplenia budynku. Po wcześniejszych doświadczeniach (spaprane sufity z k-g i kafle w wc) postanowiłam, że nie będziemy oszczędzać i wykonawstwo polecimy ekipie od ociepleń i tynków, a nie jakiej "złotej rączce". Lepiej zapłacić więcej raz, niż w mniejszych kwotach kilka razy. Jak mówią: "biednego nie stać na kupowanie bubli".

A z tematów okołobudowlanych - walczymy ze szczurami, które chcą u nas koniecznie przezimować, bleeee :-?

czupurek
22-12-2004, 12:25
Rok 2004
20 grudnia
Finał walki z c.o. dobiega końca. Ostatni dzwonek by wreszcie zakupić baterię do wanny. Pomimo usilnych poszukiwań, wybór mam niestety mały. Raptem dwie firmy oferują, odpowiadającą mi desingiem, baterię nawannową 3-otworową. Ceny - kosmiczne. Oferta pierwsza - 1.600 zł, druga 995 zł. :-? Wyroby podobne, więc i decyzja przesądzona. A w sklepie.... niespodzianka - dostałam 20% rabatu i wyszłam z pięęęęękną baterią za 795 zł. :lol: Uj, będzie teraz pięknie (no prawie).

21 grudnia
Gaz - the end.
Mam, mam - gaz, ciepło, ciepłą wodę. Po prostu lux. :lol: Taka, kiedyś nie zauważana przeze mnie, dogodność - dziś, po 4 m-cach męki, urosła do rangi NOBLA.
I wieczorkiem, cała rodzinka mogła zażyć kąpieli w wannie.
Życie jest piękne.

Ocieplenie - po zebraniu kilku ofert, zdecydowałam się na system knaufa. Jutro jadę zakupić system ociepleniowy. Wstępna kalkulacja materiałów na 180m2 - 5,4k. Czemu to, wszystko tyle kosztuje?!

22 grudnia
Robi się świątecznie. Więc i Ja zakupiłam ze szkółki choinkę. Zajęcie na popołudniu jak znalazł. Teraz tylko choinkę do doniczki, zamontować gniazdko zewn., założyć (wcześniej zakupić) lampki i będzie ładnie. :lol:

czupurek
05-01-2005, 06:56
Rok 2004
24 grudnia
ocieplenie - materiał kupiony, prace rozpoczęte. Po negocjacjach prace wykona mój "stary majster" z pomocnikiem. Cenę utargowaliśmy na 17zł/m2, przecież musi mi zostać trochę dukatów na położenie wiosną struktury. :wink:

Rok 2005
3 stycznia
Święta, święta i po świętach. Czas wolny spędzony spokojnie, rodzinnie. Zresztą wszyscy, którzy mieszkają na naszym osiedlu spędzili okres świąteczno-noworoczny w domowych pieleszach. Zmęczeni budowaniem, czy brakiem kasy? bo, u nas jedno i drugie. :wink:

4 stycznia
drzwi zewnętrzne - dostarczone, zamontowane. Długo to trwało, ale cóż odwieczny problem ludzkości - pieniądze - skutecznie potrafią zablokować nasze działania.
Krótko o drzwiach - hmmm..... Sama już nie wiem. Nasuwa się jedno, że architekt chyba trochę przegiął w swoich wizjach. Jeszcze na papierze, na ekspozycji wyglądały dość niewinnie, po zamontowaniu....lekki szok :o
Nie, nic im nie dolega, są ładne, dobrze wykonane, ale.... no właśnie.
Cóż, nie pozostaje nic innego jak się przyzwyczaić. Zdjęcia? Wkrótce. :lol:

czupurek
10-01-2005, 08:16
Rok 2005
07 stycznia
drzwi zewnętrzne - uwiecznione na zdjęciu i umieszczone w galerii DOM CZUPURKÓW.
Niestety, mają jeszcze jeden mankament - szyby mimo reflexu i przydymienia, są troszkę zbyt przejrzyste, co widać niestety wieczorem, gdy w środku zapalone jest świato. :cry: Wymyśliłam, że trzeba je jeszcze przyciemnić, więc w poniedziałek przyjdzie fachman i naklei od wewnątrz folię przepuszczającą ok 5% światła, co powinno załatwić problem.

czupurek
11-01-2005, 07:48
Rok 2005
11 stycznia
drzwi zewnętrzne - wrota trochę poprawione. Po południu przyjechała dwuosobowa ekipa i przez prawie 4 godz. naklejali folię - teraz jest lepiej. Niestety zbiedniałam o 550 zł.
Muszę jeszcze jechać do dostawcy i pogadać o tych nieszczęsnych cieniutkich szprosach w naświetlu - niech coś z tym zrobi.

znowu drzwi - wieczorkiem nabyłam w castoramie drzwi do kotłowni - białe orion. Po kilku miesiącach poszukiwań, nie udało mi się nabyć takowych w rozmiarze "70" (takie były w projekcie). Całe szczęście istniała możliwość poszerzenia otworu w murze i wreszcie mogłam kupić standardowe "80", nie narażając się na dodatkowe koszta.

Już nie raz wyszło szydło z worka, że przed rozpoczęciem budowy warto nauczyć się czytać dokładnie projekt, żeby potem nie było niespodzianek, jak u mnie, gdzie architekt strzelił kilka ewidentnych baboli i tylko przytomność wykonawców uchroniła mnie przez niektórymi z nich.

czupurek
19-01-2005, 08:06
Rok 2005
18 stycznia
parapety - wybierałam, przebierałam, chcąc pogodzić cenę, gusta i wygląd: musiały być białe zarówno od wewnątrz, jak i na zewnątrz.
W końcu znalazłam kompromis. Zakupiłam parapety z duromarmuru (moim skromnym zdaniem lepsze od wszelkich plastików, a tańsze od marmurów i granitów; drzewo nie wchodziło w rachubę wogóle): wewnętrzne gładkie, zewnętrzne imitujące płytki klinkierowe. No i cena przyjazna mojej kieszeni: za 7,30mb wewnętrznych zapłaciłam ~480 zł, za zewnętrzne ~300,00 zł + przycięcie dwóch ~20 zł. Razem ~800 zł.
Teraz tylko zamontować i gotowe. :D

drzwi zewnętrzne - buuuu, odkryłam szparę, uszczelka nie dochodzi do ramy i wieje. Wezwany serwisant, wyregulował śruby i.... buuuu teraz za mocno. drzwi ciężko się zamykają i trzeba trzaskać.
No cóż, znowu musi przyjechać. :-?

drzwi kotłowni - buuu, są spaczone i od połowy w dół nie przylegają do ościeżnicy. Jeżeli majstrowi nie uda się czegoś z tym zrobić, trzeba będzie reklamować. :cry:

no, a po za tym słonko świeci i jest gut. :wink:

czupurek
21-01-2005, 08:20
Rok 2005
20 stycznia
niezadowolenia ciąg dalszy - oprócz spaczonych drzwi kotłowni odkryłam, że w umywalce zamontowanej w wc, w okolicach sitka zrobił się brzydki nalot, który bez szorowania nie chce zejść. Wygląda to, jakby w tym miejscu nie było emalii. Zarówno umywalka, jak i drzwi kupione w castoramie. :-?

Zadzwoniłam do producenta umywalki (Koło) i poinformowałam o problemie - mam złożyć reklamację.
Tak więc, biegnę dziś do castoramy i składam reklamację i na drzwi i na umywalkę. Ciekawe ile będę czekać na reakcję?

parapety - zamontowane. :lol: Mnie się podobają i wyglądają tak, jakby od zawsze tam były. Za montaż dziesięciu (5 zewnętrznych, 5 wewnętrznych) zostałam oskubana przez majstra na 200 zł.

podbitka - do wyboru miałam podbitkę z pcv typu siding (ok. 23zł/m2) i panele zewnętrzne (12-15zł/m2), z których też robi się podbitkę. Z uwagi na różnicę w cenach wybór padł na panele.

I tak: w castoramie było najtaniej (niecałe 12 zł), ale....no właśnie, panele były w różnych odcieniach (białe i jakby kremowe), a listwy wszelakie tylko kremowe, więc odpadło. Potem okazało się, że panele są z innej, a listwy z innej firmy, no i to oświetlenie, przy którym nic nie widać, a już na pewno takich niuansów jak odcień. :-?

Po kilku tel. znalazłam panele w SCMB. Na plus zaliczyć można:
- cenę paneli 13,80zł/m2 (ze szczęścia zapomniałam się potargować o rabat :cry: ),
- panele i listwy są jednej firmy (Ergis), więc i z odcieniem nie ma problema.
Jak zawsze dodatki (tutaj listwy) były droższe, niż produkt główny. :cry:

Za 42m2 paneli zapłaciłam 600 zł, na narożniki i listwy (60 szt) dałam 785 zł.

Mała uwaga: podczas załadunku odkryłam, że jedna paczka paneli ma nieco inny odcień. Faceci (w liczbie 3) na moje spostrzeżenie, odpowiedzieli:
- niemożliwe!
- a jednak. proszę się przyjrzeć! wiem, że faceci nie rozróżniają odcieni, ale ta paczka napewno ma inny odcień!rozerwali 2 paczki, porównali i co? ano, wyszło na moje, więc te leciutko kremowe poszły do wymiany. :lol:

Panele kupione, więc przyszła pora na targi cenowe za robociznę. Po burzliwych (jak zawsze) negocjacjach stanęło, że majster zrobi podbitkę za 16zł/m2. :lol:
A więc, od jutra do dzieła.

czupurek
26-01-2005, 07:56
Rok 2005
26 styczeń
ocieplenie - prace ociepleniowe prawie zakończone. Do wykonania pozostało pociągnięcie 3/4 ścian - gruntem - niestety przyszedł spory mróz, więc musimy troszkę poczekać. Położenie ocieplenia (ok. 180m2)kosztowało nas łącznie 8,5k (w tym: 5,5k materiał).

instalacja co, cwu - oj bieda. Okazało się, że mamy za duże ciśnienie wody w sieci i zawór bezp. wyrzuca jej sporo, prosto na podłogę. :cry:
Dzisiaj instalator zamontuje reduktor, który zlikwiduje problem. Niestety zlikwiduje również z mojej kieszenie 420 zł. :cry:

Na marginesie - z ogrzewania podłogowego jestem póki co zadowolona. W chatce miłe ciepełko, podłoga dobrze trzyma temperaturę. Potwierdza się, że ten rodzaj ogrzewania ma dużą bezwładność. U nas wychładzanie/podnoszenie temp. wynosi ok. 1 st na godzinę. Jednak przy pogodówce i odpowiednim zaprogramowaniu termostatów nie rodzi to, jakiś większych problemów.

plany na najbliższą przyszłość - lada dzień przyjadą drzwi wewnętrzne :P . A jak majstry zakończą prace z podbitką i gruntowaniem ocieplenia, wreszcie rozpoczniemy prace wewnątrz: malowanie, glazura.

czupurek
01-02-2005, 14:34
Rok 2005
24 styczeń
drzwi wewnętrzne - Zamówiłam na początku stycznia 5 par firmy DRE model-modern, wypełnione szkłem piaskowanym, kolor calvados, ościeznice regulowane. Cena przystępna. Za całość zapłaciłam 3.165,00 zł.
Właśnie je odebrałam. Narazie wsie ofoliowane, ale chyba ładne będą. :P

Tak te drzwi przyszły szybko, że nie zdążyłam z podłogami i muszą sobie w kącie poczekać na swoją kolej. :cry:

Niestety, mam małą zagwostkę - facet niby mierzył otwory drzwiowe w każą stronę, a jak przyszły to, okazało się, że mają mniejszą wysokość i trzeba będzie zamurować część przy nadprożach (cosik ok. 5cm). :cry:

Zaraz zdenerwowana, dzwoniłam do facia, ale on powiedział, że to drzwi typowe i on mówił mi (kurcze nie słuchałam :-? ), że mam za wysokie otwory drzwiowe i trzeba będzie je kurka obniżyć, no bo przecież nie zamówię nowych na wymiar bo, byłyby 3 razy droższe.
bleee, gdzie ten majster, albo architekt miał oczy?! Zawsze coś....

czupurek
07-02-2005, 09:17
Rok 2005
02 lutego
Wczorajszy dzień i noc u nas do bani. Same straty.
Rolf zjadł mi jeden element, jeszcze nie zamontowanej, świeżutkiej ościeżnicy i muszę zamówić nową. :evil:

I właśnie majster dzwonił, że jakiś @#!$% w nocy ukradł mu wszystkie narzędzia z samochodu. Kurka nigdy u nas nie było kradzieży, aż do dziś.
Majster stracił 3 wiertarki, piłę, fleksa - i nie ma czym robić :evil:

03 lutego
Jestem wkurzona. Wyczekany facet od płytek, przyszedł i powiedział, że za 1m2 położenia (płytki duże, podłoga równa, pow. ok. 100m2) chce..... 55 zł!!!!!!! No, chyba urwał się z choinki. :evil:
Znowu jestem w punkcie wyjścia, a podłóg nie zrobię już chyba nigdy!

04 lutego
malowanie - jedno w tym tygodniu zakończyłam pozytywnie. Od poniedziałku zaczynamy malowanie ścian. Właśnie zakupiłam farbę do sypialni: firmy caparol lateksową w sympatycznym kolorze pod tajemniczą nazwą madeira. Mam nadzieję, że będzie ładnie. :P

czupurek
11-02-2005, 10:33
Rok 2005
08 lutego
Kafle - na położenie podłóg ekipa wybrana - cena przyzwoita 25zł/m2. Trzymam kciuki, żeby ładnie wyszło...... i żebym nie musiała ich wylać, jak poprzedników. :o

09 lutego
elektryka - powraca. Przyszli fachmani, by poprawić usterki (wypisałam tego dwie strony formatu A4 :x ) i temat zakończyć definitywnie. Okazało się, że przyszli nowi, bo tamtych szef wywalił na zbity .... (i wcale się nie dziwię). Niestety, nie rozeznani z tematem musieli diagnozować wszystko od początku, strasznie psiocząc przy tym na poprzedników. Całe szczęście byli bardziej rozgarnięci od poprzedników i wszystko pięknie pokończyli i opisali. Teraz tylko jeszcze protokoły i temat elektryki zamykam - the end. :D

10 lutego
kafle cd - kolejna partia płytek wybrana, tym razem do oranżerii/biblioteki. Notabene - strasznie męczące zajęcie, człek nie wie na co się zdecydować.
Wybrałam gres porcellanto Abisynia 1 wypatrzone w hiperze - są PRZEPIĘKNE (ale skromność :oops:). Zamówienie puściłam przez zaprzyjaźnioną hurtownię budowlaną, dzięki czemu dostałam upust: 10% na kafle i 12% na dekory (czyli koło 200 zł zostało mi w kieszeni na przysłowiowe waciki :lol: ).

11 lutego
malowanie cd - no ostatnie dwa kolory farby kupione - znowu grupa żółta i oranż/łosoś. Tak wogóle to, różnice między odcieniami w danej grupie są naprawdę subtelne i nie byłoby wielkiej tragedii, gdybym wybrała tylko jeden, góra dwa odcienie.

Cenę robocizny za dwukrotne malowanie (wcześniej szpachlowanie ubytków jeśli takowe by były) ustaliłam na 3zł/m2.

Wczoraj wieczorem trochę mina mi zrzedła, bo wydawało mi się, że kolor w sypialni wyszedł za głęboki, cukierkowy. Całe szczęście była to, wina natężenia oświetlenia - dzisiaj w świetle dziennym jest ok - jaśniutko, milutko. :lol:

Reasumują, farba firmy caparol jest super. Wzięłam lateksową uni-latex za 7 zł/l (baza). Po podwójnym malowaniu krycie jest dobre, struktura matowo-aksamitna, kolor miły - nie żałuję wyboru, a najbardziej cieszę się z zaoszczędzonej różnicy między caparolem, a tikurillą. :P

Teraz zaczynam bieganie za listwami przypodłogowymi. Z racji jasnych podłóg i ścian wymyśliłam, że dobiorę do drzwi w kolorze calvados. No więc latam z kawałkiem ościeżnicy (dobrze, że wzięłam tą najkrótszą część :wink: ).

czupurek
22-02-2005, 13:49
Rok 2005
15 lutego
Melduję - jedno pomieszczenie mam w pełni mieszkalne. Dla mnie wygląda super. Już nie mogę się doczekać, kiedy ta moja łososiowa sypialnia będzie tylko sypialnią, bez gratów z innych pomieszczeń. :D
Dzisiaj na tapetę wchodzi pokój syna - docelowo niebieski.

Kafle - wybieranie definitywnie zakończone. Do części dziennej (hol, kuchnia, salon) pójdzie jasny gres z Nowej Gali. Kafle 40x40 matowe po rabatach wyszły 70 zł/m2, polerowane 119,50 zł/m2.
Do tego wszystkiego zamarzyły mi się super dekory, jako dopełnienie całości. i... mało nie zemdlałam: za 26 szt. zażądano ponad 2,0 tys. zł., co stanowi nomen omen 36% ceny całości :evil: (ręcznie je robią czy co?! :o )
- co robić?! co robić?!

16 lutego
Dekory pa, pa - na forum, Delf poradziła: "- odpuść, myślę, że bez problemu znajdziesz tańszą alternatywę, a za 5% ceny kup sobie coś fajnego do ubrania, albo idź na suuuper kolację w celu odpędzenia dołów".

Po namyśle, za jej radą odpuściłam. W miejscach dylatacji, zamiast tych dekorów listwy aluminiowe będą. Trochę skromniej, ale myślę, że też ładnie.

No i skusiła :lol: - dekory odpuściłam, wskoczyłam do sklepu (ot tak z ciekawości na minutkę) i wyskoczyłam po 5 minutach z nowym garniturem (wcześniej dwie bluzki nabyłam również). Jak tak dalej pójdzie to, nie starczy mi nawet na te listwy aluminiowe. :lol:

I melduję - drugie pomieszczenie (pokój syna) gotowe. Mimo ścian w kolorze niebieskim - wszystko wygląda przyzwoicie, ba wygląda ładnie.

Aaa, i pierwsze 4m2 gresu również zostało położone. Dla mnie picabello (a wstawki z polerowanego to, po prostu rewelacja). :D

19 lutego
Prace glazurnicze trwają. Niestety, szykuje się mały przestój. :cry: W czwartek miałam odebrać dekory do oranżerii i co? Ano przyszły tyle, że ścienne (gamonie) i nie pozostaje nic innego jak znów czekać tydzień.

Tak sobie pomyślałam, że z tych 2 tys. za odpuszczone dekory z Nowej Gali, pewnie jeszcze coś zostało, :lol: więc właśnie kupiłam synowi (tzn. dałam zaliczkę) kanapę+fotele i stolik, a sobie (małżowi również ma się rozumieć) łoże do sypialni z szafeczkami. No co, akurat na meble BRW jest do końca lutego promocja, więc parę groszy zaoszczędziłam jakby nie było.
Och, już nie mogę się doczekać kiedy przyjadą moje nowe, piękne mebelki. :D

czupurek
02-03-2005, 09:03
Rok 2005
25 luty
prace glazurnicze cd - od wczoraj cały hol już jest "gresowy" i śliczny oczywiście. :P Płytki wyczyściłam na glanc pomada, fugi zaimpregnowałam HG i po robocie. Dobrze, że z tego polerowanego są tylko niewielkie wstawki - po konserwacji płynem HG "czysta podłoga" (czy jakoś tam) są niemiłosiernie śliskie.

Wczoraj przyszły wreszcie dekory do oranżerii (tym razem dobre - podłogowe) i bez mała godzinę bawiliśmy się na sucho w układanie podłogi, aż osiągnęliśmy najwyższy stopień zadowolenia.

28 luty
drzwi wewnętrzne - melduję, że zamontowano pierwsze dwie pary drzwi. Oczywiście bardzo mi się podobają. Wreszcie będę mogła zamknąć drzwi do sypialni i spać w spokoju. :P

01 marca
inne - od paru dni tematem Nr 1 stało się kupno materaca. Wyedukowana na forum, podzwoniłam, pooglądałam i wreszcie kupiłam materac do naszego łoża: kieszonkowy, 7-stref, firmy relax. A najlepsze, że trafiłam na promocję i zamiast wydać 700-900, straciłam 560 (tzn. straciłam więcej, bo za "zaoszczędzone" pieniądze :lol: dokupiłam od razu podkład na materac do dwóch łóżek. Tak czy siak jestem do przodu).
Materac, tak jak łóżko, przyjedzie dopiero przed świętami (i dobrze bo, u mnie nadal pole walki). Już nie mogę się doczekać, chyba wezmę z tydzień urlopu, co by poleżeć na nowych sprzętach. :lol:

czupurek
17-03-2005, 08:28
Rok 2005
04 marca
drzwi wewnętrzne - the end. Tak, tak wszystkie drzwi wreszcie zamontowane, nic tylko chodzę i podziwiam. :P

kafle cd - fachmani skończyli właśnie układać kafle w oranżerii. Jest to, jedyny pokój z jakimś wzorem na podłodze. Wzór jest delikatny i według mnie (w końcu ja wybierałam :lol: ) wygląda ładnie.

I co z tego, że skończyli układać i sobie pojechali na łikend do domu. Stoję, patrzę na tą swoją nową podłogę, patrzę i stoję i...... :o :o :o
ło matko te gamonie zamiast jaśminowej - dali białą fugę :evil:
Chce mi się wyć, dlaczego życie tak mnie doświadcza! Co za jełopy!
Nic, ja mam spieprzony weekend to, oni też będą mieli. Zadzwoniłam, opieprzyłam, będą w poniedziałek ściągać i kłaść od nowa prawidłową. Ciekawe kto zapłaci za zmarnowanie 5 kg fugi mapei?

Przez tą fugę odeszła mi ochota na dalsze prace. :cry: Naleję sobie drinka i walnę się na kanapę, w końcu należy mi się.

07 marca
oranżeria cd - fuga poprawiona, a majstry O B R A Ż E N I. :o Dacie wiarę? Cały dzień ponoć złorzeczyli pod nosem że muszą poprawiać (info od małża). Ale po powrocie z pracy ustawiłam brać do pionu i przestali. :lol:

No to, przenosimy graty i zaczynamy ostatni etap: malowanie i kaflowanie części dziennej.

16 marca
kafle, malowanie - the end. :P Prace w części dziennej zakończone. ufff. Nawet nieźle i sprawnie poszło (czyżby zasługa ostatniego opeerdesu?).
Całość wygląda przyzwoicie. Co ja mówię - wygląda pięęęęęknie. :lol:

No, to jutro ustawiamy graty z powrotem na swoje miejsce, a na łikendzik postaram się zrobić sesję zdjęciową.

Spróbuję podsumować. Malowanie ścian i kaflowanie ok. 100 m2 podłóg, osadzenie drzwi + listwy i inne bzdety kosztowało nas w sumie c'a 17,5k.

Niestety, z przyczyn technicznych, z łazienką do świąt się nie wyrobimy. :cry: Cóż, trudno, nie teraz to, się zrobi w kwietniu.

A, zapomniałabym, majstry poprawili po poprzednikach moje nieszczęsne wc. Niestety musieli część kafli zdjąć i niespodzianka - kleju było na nich (nie przesadzam) UWAGA .... 3cm. :o
Nie jest idealnie, ale i tak lepiej niż było. Trudno, przeżyję.

Plany na najbliższy okres: zrobienie łazienki, zakończenie prac tynkarskich zewnętrznych, uporządkowanie terenu, może ogrodzenie z przodu jak starczy kasy.

A potem..... kupię sobie leżak-łóżko i będę się wylegiwać w słonku cały sezon na tarasie. A co! :lol: :lol: :lol:

czupurek
18-03-2005, 07:33
Rok 2005
17 marca
Tak, niezaprzeczalnie widać, że mała przerwa w pracach wykończeniowych bardzo mi się przyda, bo zaczynam być (znaczy jestem) już mocno zmęczona, a przy tym zakręcona jak słoik. Przykład z ostatnich dwóch dni:
16.03.05 godz. 14-sta dzwoni majster:
- proszę po pracy kupić ostatnie 2 listwy, 2 zaślepki i 2 narożniki (sklep nr 1) oraz 1 listwę aluminiową (sklep nr 2). Nie ma sprawy. Po pracy wpadam do sklepu nr 1, gdzie sprzedawca pyta:
- ile jeszcze brakuje? (byłam u niego parę razy to, już mnie pamięta)
- ostatnia JEDNA i 2 zewnętrzne oraz 2 zaślepki.
Towar wpakowałam do samochodu i zadowolona wióra do domu.
I co? ano zapomniałam, że listwy miały być dwie, o aluminiowej nie wspomnę. :-?

17.03.05 godz. 13-sta dzwoni majster:
- proszę kupić 2 kg fugi takiej, 5 kg fugi takiej, 7 szt. kafli takich (wszystko do nabycia w jednym miejscu)
Nie ma sprawy. Wpadam do sklepu zamawiam co trzeba, płacę i jadę pod magazyn odebrać towar.
Towar wpakowany do samochodu i wióra do domu.
I co? ano wzięłam tylko kafle, o fugach zapomniałam na śmierć. I co? ano w te pędy wracałam z powrotem.

Powiem tak: dosyć, dosyć, chcę urlopuuuuuuuuuuuuuuu!!!

czupurek
21-03-2005, 08:15
Rok 2005
21 marca
Tak urlopu się zachciewa! Nic nie robienie marzy! Nie ma tak dobrze.
Kolejny weekend minął nam bardzo pracowicie.

W sobotę punktualnie przyjechały zamówione meble firmy BRW:
- kanapa, fotele, stolik dla syna
- łoże i 2 szafki nocne dla dorosłych
Mebli niby mało, a wszystko oprócz kanapy syna, przyszło w paczkach czyli "Adam Słodowy - zrób to, sam" - więc do dzieła. :P

Pierwszy zgrzyt - nie możemy znaleźć wkrętarki na akumulator. Szukałam w myślach, gdzie może być, komu pożyczyłam - niestety, olśnienie nie nadeszło. Kartony, złożone na środku holu kuszą, więc nie pozostaje nic innego jak wziąć w łapki śrubokręty ręczne i... do roboty!

Przygotowaliśmy sobie warsztat pracy:
- na podłogę poszły koce,
- obok niezbędne oprzyrządowanie w postaci młotków, śrubokrętów, etc
- dorośli (czyli ja i małż :lol: ) konieczny przy tego typu pracach płyn chłodzący czyli browarek
a, obrazu dopełniały, wszędzie wściubiające swoje nochale, dwa psy.
Do tematu podeszliśmy szczwanie: zaczęliśmy od rzeczy najprostszych.

W życiu, w życiu nie myślałam, że na skręcaniu 2 foteli, 2 szafek i stolika (bo tyle zrobiliśmy w sobotę) może zejść bite 8 godzin (nawet na obiad nam czasu nie starczyło). :o
Wieczorkiem, gdy już na łapki nie wyrabialiśmy, życzliwy sąsiad pożyczył nam wkrętarkę. O losie, jakie to, wdzięczne urządzenie.

Nie będę opisywać, jak nam wszystko sprawnie poszło, ile różnych takich @#!$%^ poleciało z naszych ust. Najważniejsze, że się udało!
A to, że pęcherze na rękach? bolące plecy? siniaki na nogach? To, betka - meble są śliczne i stoją.
Jedyne czego nie mogłam odżałować to to, że nie udało nam się złożyć łoża do sypialni i o 22-giej padłam jeszcze na stare materace.

W niedzielę ledwo słonko wstało, zerwaliśmy się kontynuować prace. Jako, że zdobyliśmy kawał doświadczenia dnia poprzedniego i mieliśmy nadal wkrętarkę sąsiada, łoże po 2-3 godz., stanęło w pełnej krasie, szybko sprawdzone przez przyszłych użytkowników, czy wszystko dobrze zamontowane. :oops: :lol:

Potem już tylko kilka godzin sprzątania, przestawiania, ustawiania i w chatce zrobiło się jeszcze bardziej cywilizowanie.
A my? Umęczeni, ale szczęśliwi, bardzo szybko myk do swoich nowych łóżeczek, spać. :P

czupurek
04-04-2005, 08:23
Rok 2005
31 marca
Za oknem zrobiło się całkiem wiosennie, więc i my wprowadziliśmy małe zmiany do harmonogramu prac.
Najpierw robimy porządki na zewnątrz + ogrodzenie, łazienka za miesiąc-dwa (rękami i nogami bronię się przed czekającym mnie znowu sajgonem związanym z kafelkowaniem tego przybytku).

Na początek porządki - kontener na gruz i takie tam + kopara która to, wrzuci do pojemnika.
Firma podstawiła zamówiony kontener 6m3 - kopara wrzuciła 4 łychy i.... kontener był pełny, a góra nie zmalała. :o
Na drugi dzień przyjechał większy 10m3 - i dopiero wszystko się zmieściło.
Niestety przez te porządki jestem o 1 tys. lżejsza. :cry:
Jednocześnie likwidacji uległa pierwsza budowla (szopa) i polne wc (o ten ostatni budynek musiałam dosłownie stoczyć bój z majstrami, którzy nie chcieli się z nim rozstać).
Na szczęście, gleba moja i postawiłam na swoim. :lol:
Teraz jest jakby równiej, przestronniej.

Na dniach ma przyjechać jakaś brona czy rekultywator - nie znam się, ale wiem, że ma przekopać moją glinkę.

I pora się brać za ogrodzenie. Po wielu naradach rodzinnych, biorąc pod uwagę gusta, wielkość działki, ceny i zasobność portfela (to, ostatnie przeważyło) płot będzie z siatki powlekanej, do tego brama przesuwna + furtka. Casting materiałowo-roboczy trwa.

02 kwietnia
Właśnie dokonałam zakupu 2 rozkładanych leżaków :lol: , a że pogoda ładna, więc zaraz jeden wypróbowałam i całe popołudnie zamiast sprzątać, etc. przeleżałam na tarasie z piwkiem. Było super, żeby jeszcze chciało się samo wszystko zrobić byłoby jeszcze piękniej..... :lol:

02-03 kwietnia
:cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry: :cry:

czupurek
13-04-2005, 07:30
Rok 2005
06 kwietnia
ogrodzenie - firmy wybrane, część materiału już zakupiona, prace rozpoczęte. :lol: Kupiłam siatkę i słupki ocynk + pcv. Miejmy nadzieję, że trochę postoi. Ceny: siatka 6,90m2, słupek pośredni 31,45zł/szt i inne. Razem na 140mb materiału na ogrodzenie pójdzie ok. 4,8k.
A tak na marginesie - gdybym miała decydować o zakupie siatki tylko na podstawie rozmów z przedstawicielem to,..... nic bym nie kupiła. :-?
Facet bez ikry i zaangażowania. O wszystko musiałam się sama pytać, wręcz wyciągać z niego. Na słupki kazał wpłacać zaliczki i czekać na nie conajmniej 3 dni, jakby mi na wymiar robił :x. Jednym słowem pupa wołowa jakich mało.
Ale już załatwione, a facet niech się buja. Mieli w ofercie bramy wjazdowe, ale temat odpuściłam, z powodów jak wyżej + żadnej chęci negocjacji cen, po prostu łup z katalogu.

No, właśnie zapomniałam donieść kto robi ogrodzenie. A kto może robić? Oczywiście nasz Pan Majster. Cena przyzwoita, powiedziałabym wręcz, że zdarta: 12 zł/mb (w tym: demontaż starego ogrodzenia, słupki w betonie, może i przemycę montaż bram :wink: ). No, ale nie mógł wziąć więcej (tzn. nie dostałby więcej ode mnie). W końcu koczuje u mnie, korzysta z mediów i niemiłosiernie mi tyłek obrabia po okolicy biliższej i dalszej, czego bardzo nie lubię. Ale cóż, widocznie to, taki typ wiejskiego chłopka (bez obrazy dla mieszkających na wsi). Ciekawe czy nie zapomniał donieść, że ma u nas zawsze płacone na czas (albo i nierzadko przed), że otrzymał od nas nieoprocentowaną pożyczkę na ponad rok czasu, dostawał prezenty, robiliśmy grillki i częstowaliśmy wódeczką. :evil:
Jaki człowiek kiedyś był głupi. Z takimi to, trzeba krótko, za mordę, bo i tak nie docenią.
Na szczęście nasze rozstanie jest już blisko (mam taką nadzieję, bo po nim nie widać, żeby chciał nas opuścić :-? Więc będziemy musieli go sami... spuścić).

12 kwietnia
brama, furtka - po rozpoznaniu tematu wśród masowych producentów, jak i lokalnych rzemieślników, gdzie ceny prawie się nie różniły między sobą, a jakość niestety tak, stanęło na wiśniowskim. Z pierwszego polecenia pojechałam do przedstawiciela nr 1. Z wyceną w ręku wsiadłam w samochód, patrzę, a on mi zrobił kalkulację po cenie katalogowej. :evil: Zadzwoniłam, opiórkałam i dał mi w końcu 5% rabatu.
W zanadrzu miałam jeszcze drugie polecenie. No i gościu nr 2 (nie uwierzycie, ale chyba był wczorajszy :lol:), dał mi 9% rabatu - więc wybór był oczywisty. Całość: brama samonośna ręczna (ach, ta kasa), furtka z zamkiem magnetycznym, 4 słupki kosztowała 3,35k. Z ich transportu zrezygnowałam (chcieli 200 zł) i załatwiłam przewóz za 80 zł.
Tak więc około 2 maja posesja będzie całkowicie zamknięta. :lol:

czupurek
26-04-2005, 10:09
Rok 2005
14 kwiecień
trawnik - no, trochę za szumnie powiedziane, więc na początek - walka z terenem. Od rana przyjechał rolnik: najpierw traktorem z pługiem orał i orał, aż maszyna dęba stawała, tak u mnie skaliście. Potem leciał glebogryzarką, co by rozbić te wszystkie grudy. Facet biedził się 3 godz. ale i kazał sobie nieźle zapłacić (3 stówki poszły sobie precz).
Zrobiło się równiej, choć do ideału baaaaardzo daleko.

15 kwiecień
Teraz czas rozpocząć akcję grabienia - ale muszę przyznać trudna to sztuka. Wczoraj trochę próbowaliśmy i jakoś słabo nam to wychodziło.
Więc, niewiele myśląc, wynajęliśmy na dzisiaj autochtona. Zgodził się za stówkę wyręczyć nas w tych pracach.

16 kwiecień
trawnik cd - trawa posiana. :P Nawet nie wiedziałam, że to, taka ciężka praca. No, samo sianie nie, ale wałowanie. Ale zacznę od początku:
- wcześnie rano poleciałam podlać to nasze lotnisko (cosik 800m2), potem z małżem bawiliśmy się w siewców: w te i we wte, w te i we wte, dawaj rozrzucać nasionka. Cały czas miałam dylemat, czy nie za mało sypię tych nasion. :-?
Gdzieś po godzinie wszystko było obsiane - zużyliśmy pięć pięciokilowych worków z nasionami.
Potem, walcem pożyczonym od sąsiada, zaczęliśmy wałować ziemię miejsce w miejsce. Tu poszło zdecydowanie gorzej, bo walec ciężki jak jasna cholera. Jeden człek nie dałby rady, więc ciągaliśmy tego wała we dwójkę, chyba ze 2 godziny najmniej. Ostatkiem sił zmoczyliśmy wszystko wodą i..... po robocie - trawnik założony. :P
Teraz będziemy podlewać i patrzeć jak rośnie :lol:

czupurek
26-04-2005, 10:29
Rok 2005
21 kwiecień
ogrodzenie the end - prace zakończone. Ogrodzona cała posesja. Muszę przyznać, że mimo wcześniejszej niechęci do siatki, całość wygląda przyzwoicie. Po odliczeniu części kosztów przypadających na sąsiadów (ok. 25mb), ogrodzenie kosztowało mnie 5,3k.

Majstry zamontowały również, świeżo przywiezione, 4 słupki pod bramę i furtkę. Kiedy 4-go maja odbiorę "zamknięcia" i będzie na zicher. :P

Co jeszcze w tym sezonie? jak się uda to może podjazdy, no i w okolicach sierpnia łazienkę.

czupurek
10-05-2005, 07:29
Rok 2005
05 maja 2005
thuje - zakupiłam na próbę ponad 30 szt żywotników zachodnich wysokości 40-50 cm po 3 zł. Niestety nie znam jeszcze nazwy. Dzisiaj odbyło się wielkie sadzenie na stronie północnej, mam nadzieję, że przyjmą się bez większych problemów.

09 maja
brama i furtka - uwaga, uwaga - przytargałam właśnie długo oczekiwane żelaztwo - piękniste i zielone. Jutro wielki montaż juhuuuuu :P

Tak montaż, o ile się uda bo, ktoś był blondi i co nieco popieprzył. :-? :evil:
A było to tak. Przy składaniu zamówienia określiłam na którą stronę ma być otwierana furtka i było ok. Po tygodniu przyjechały słupki montażowe, które zostały pięknie przez majstrów osadzone w ogromnej ilości betonu i też wydawało się ok.
No i przyjechała furtka i już nie jest ok. :cry:
Dlaczego? Ano ja nie zakomunikowałam majstrom na którą stronę będzie się otwierała (blondi), majstry nie zapytały (blondi) i jest tak: furtka na prawo, kable wyprowadzone w słupku lewym.
auuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu uuuuuuuuuu
Jesteśmy banda gamoni do kwadratu
No i teraz coś trzeba wymyśleć, tylko co?!
cdn......

czupurek
12-05-2005, 07:30
Rok 2005
11 maja
brama, furtka - zamontowane, całość wygląda ok i chodzi lekko. :P Nie znam się, ale sąsiad mówi, ze chyba jedna rolka jest jajowata, bo brama lekko skacze góra-dół. No cóż złożę szybką wizytę dystrybutorowi, niech wyjaśni sprawę.
Kable do zamka furtki przełożone bez większego problemu, teraz muszę jeszcze jej otwierańsko zamontować typu:
1. gość dzwoni
2. ja luken przez plazmę (czyli drzwi)
3. jest ok, to naciskam przycisk
4. gość wchodzi :P

Byłam wczoraj na zakupach i fachowcy od elektroniki złożyli mi potrzebny do powyższej operacji sprzęt (nawet częściowo zmontowali i schemata narysowali :P ), więc teraz tylko muszę kogoś namówić na montaż tego ustrojstwa. Od razu wyjaśnię, że domofonu nie chcieliśmy, bo jako taki jest nam zbędny (wsio widzę przez drzwi, furtka blisko). No i wyszło taniej niż tradycyjnie bo ok. 65zł.

czupurek
14-06-2005, 08:15
ależ zaległości! nawet nie przypuszczałam, że tak mnie pochłonie ogrodnictwo :o

Rok 2005
14 maja
brama - dla porządku wyjaśniam: nic nie jest jajowate, tak ma być, w końcu te parę metrów musi taka brama jechać. uffff.....

ogrodnictwo - ogarnęła mnie prawdziwa mania sadzeniowa. Mam nadzieję jednak, że to naturalna kolej rzeczy. W końcu trawa posadzona i rośnie, obejście jako tako wysprzątane, to i przestrzeń zieloną trzeba wypełnić.

Na początek zasadziliśmy thuje (nadal o niezidentyfikowanej nazwie), tym razem wzdłuż południowego ogrodzenia. Do zagospodarowania czeka przód i zachód - będą szmaragdy w ilości ok. 160 szt., no ale troszkę później.

Dokonałam też pierwszych (i nie ostatnich w tym roku) zakupów w szkółce w smętowicach: azalie japońskie (kolor kwiatów czerwony), wierzbę mandżurską - do kącika japońskiego i pierwsze drzewo do pozostałej cześci: jabłoń rajską (liście czerwone).
Dobrze że pogoniłam chłopaków i zaraz posadzili nowe roślinki bo, potem padało i padało.

25 maja
Jabłonki już nie ma. Chwila nieuwagi .... pies wyrwał drzewko i je skonsumował. buuuu... ide kupić nowe. :cry:

czupurek
14-06-2005, 08:30
Rok 2005
30 maja
ogrodnictwo cd - ależ to był długi i gorący łikend. W sobotę przejęliśmy zwyczaje mieszkańców południowej europy i do 18-stej nie wychodziliśmy z domu - u mnie na tym polu nie ma po prostu gdzie się schować. :o

No i poszalałam - pewnie przez te upały i nakupiłam roślinności oraz ileś tam worów z ziemią. A najgorzej mieli moi faceci - musieli to, wszystko, w afrykańskich temperaturach posadzić .
Nasz ogród wzbogacił się o: wiśnię kanzan, wiśnię amanogawę, wierzbę mandżurską - to, do kącika japońskiego młodego,
- klon atropurpurowy (w miejsce zjedzonej jabłonki rajskiej :P ),
- wierzbę iwę, klon flamingo.
Postanowiliśmy również zagospodarować leżącą w jednym z kątów, w nieładzie artystycznym stertę kamieni polnych - to będzie nasz miniaturowy skalniaczek. Jako jego oprawę zasadziliśmy irgi horyzontalne (czerwone owoce), kosodrzewę (trawę ozdobną niebieską), żarnowce (kwiaty żółte) - będzie piknie. :P

I NJAWAŻNIEJSZE WYDARZENIE minionego weekendu - równo po 6 tygodniach - skosiliśmy po raz pierwszy naszą trawkę! :P

Oceniając efekty pracy ostatnich dni - zrobiło się kulturalnie-ogrodowo.
Myślę, że czas zostawić ogród na jakiś czas i zabrać się za skończenie prac budowlanych - czyli podjazdów.

31 maja
ogrodnictwo cd - znowu nie mogłam się powstrzymać i kupiłam nowe roślinki. Dokupiłam do skalniaczka: lawendę, trawę spiralis, hebe, mrozy, kwiato-trawki (nazwa uleciała), jedno coś zielone (skleroza) oraz pieris japoński (to znowu do części azjatyckiej).
To jakaś choroba. Apeluję o nie wpuszczanie mnie do jakichkolwiek przybytków ogrodniczych, bo tym sposobem nie skończę podjazdów. :-?

czupurek
14-06-2005, 08:50
Rok 2005
01 czerwca
podjazdy - ufff kostka zamówiona i zapłacona. Teraz tylko czekam na dostawę. Notabene dziwna hurtownia, dziwny producent. :o
Wybraliśmy starobruk w kolorze czerwonym. Wyszło, że potrzebujemy ok 60m2, ale nauczona doświadczeniem dachówkowym, postanowiłam zamówić w pierwszym rzucie o 10m2 mniej.
Do wyboru miałam albo zamówić u naszego lokalnego producenta - cena 32,50 zł/m2 (i ani grosza mniej), albo przez najbliższą hurtownię - cena do negocjacji. Wybrałam drugie rozwiązanie, bo oferowana kostka niczym (prócz ceny) się nie różniła.
Pierwsze zaskoczenie - przyszło do ostatecznego złożenia zamówienia, a gościu z hurtowni mówi, że uzgodniona przez telefon cena dotyczyła koloru szarego. :o
Nie dałam się. Tak długo stałam i miałczałam, że facet się ugiął i zgodził się sprowadzić mi kostkę po 30,18zł/m2 - warunek płacę z góry, gotówką.
Ok, przystałam na to.
Drugie zaskoczenie - termin dostawy - nie wcześniej niż za 2 tygodnie. Powód - hurtownia nie ma na stanie, producent nie produkuje na bieżąco. :o
Dobra poczekam. Zapłacone, umówione, dostawa pod dom.
Dziwny kraj, dziwni ludzie....

03 czerwca
ogrodnictwo - no nie, znowu wzbogaciłam się o 4 roślinki na skalniak. :wink:
Odkryłam również rzecz makabryczną - na studzienkach kanalizacyjnych posadziłam kiedyś w donicach rośliny, ponoć tawuły japońskie. Po wnikliwej analizie sieci wyszło że to nie żadne tawuły (nawet koło nich nie stały), bo tawuły są PIĘKNE, a moje to, ech szkoda gadać. Wychodzi że to, tawułki jakieś tam - a to zupełnie inna roślina. Jak ustalę co ja w końcu mam, zamorduję tych co mi wcisnęli ten kit. I jeszcze to, coś właśnie usycha i więdnie bo, nie znosi słońca. :evil:

czupurek
14-06-2005, 09:23
Rok 2005
10 czerwca
podjazdy - gdy, emocje już opadną......
Po kilku telefonach i wczorajszej osobistej wizycie w hurtowni, dzisiaj spełni się moje trywialne marzenie i przybędzie szanowna pani kostka.
Według zapewnień hurtowni, powinnam spodziewać się dostawy koło południa. Na tą okazję ściągnęłam mężowi, majstrów do pomocy przy wyładunku. Chłopy czekają....
Godz. 9.00 - informacja z hurtowni, że trwa załadunek.
Godz. 12.30 - dzwoni mąż, ze transportu nie widać.
Godz. 12.45 - hurtownik twierdzi, że wyjechali o 11.00 i lada moment będą (notabene 2 godz. ładowali 4 palety?!).
Ponadto, w tym miejscu okazało się, że ta kostka jedzie ze szczecina, od producenta który nie chciał obniżyć mi ceny. :o
Godz. 14.00 - moje chłopy się denerwują, kostki ni widu, ni słychu.
Hurtownia twierdzi, że jadą. Dla świętego spokoju dostaję telefon do producenta, który również potwierdza wyjazd. Uprzejmie daje mi jednak telefon do kierowcy, który mówi, że jest już w pobliżu i za pół godziny najdalej będzie. uff...
Godz. 15.00 - telefon z domu, że nikt nie przyjechał.
Ja, telefonuję ponownie do kierowcy, który coś tam tłumaczy, że zajechał najpierw do hurtowni, potem kontrolna służby celnej, etc...
Godz. 15.30 - dojechała szanowna kostka!
Godz. 15.40 - telefon z domu. Mąż twierdzi, że kierowca żąda zapłaty 150,00 zł za transport.
Jakie 150,00 zł! Nie były ustalane żadne opłaty!
Godz.15.45 - dzwonię do hurtowni z informacją o żądaniu kierowcy i zastrzeżeniem, że niczego nie zapłacę bo, nie było w umowie.
Hurtownik coś mętnie tłumaczy i staje na tym, że kierowca ma zajechać do niego, a my nic nie płacimy.
..... Godz. 16.00 - cicho i spokojnie, kostka stoi przed domem, nie widać, że chwilę temu, było tu tak gorąco....

11 czerwca
ogrodnictwo - musiałam, naprawdę, musiałam kupić te rośliny. :wink: Tawułki zostały wykopane, przystrzyżone i wyniesione w cień (może odżyją), a ich miejsce zajęły: jałowce grey pearl i golden corpet. oraz najśliczniejszy - świerk b. maigold - według zapewnień producenta - roślinki bez problemu powinny dać sobie radę na słońcu.

13 czerwca
Wydarzenie na miarę uroczystości państwowej - moje majstry, podjęły wreszcie jedyną, słuszną decyzję i opuściły swoje dotychczasowe lokum, czyli mój garaż. Fakt, nie przeprowadzili się zbyt daleko, bo na przeciwko do sąsiada, ale najważniejsze, że opuścili moją posesję, a do dalszych prac będą ewentualnie przychodzić jak... majstry, a nie domownicy. :wink:

Ufff, można odetchnąć i wykrzyczeć hurrrra, nareszcie sami. :P

czupurek
23-06-2005, 08:56
Rok 2005
22 czerwca
podjazdy - the end. Niniejszym donoszę, że prace z ułożeniem kostki betonowej ukończone. Teraz do chatki wchodzi się kulturnie. :P
Z tej okazji zdjęliśmy przegrody i nasze pieseczki mogą już latać dookoła domku. Owczarek jest wręcz zachwycony tą perspektywą i to tak bardzo, że zdążył w pierwszych minutach tej wolności wykopać w świeżo nasypanym, wyrównanym, piaseczku dziurę metr na metr, zasypując jednocześnie dopiero co zamiecioną kostkę.

Zrobienie wejścia i wjazdu kosztowało nas ogółem 3,27k: krawężniki 30mb i kostka 48m2 - 1,75k (w tym, w wyniku niezbyt ścisłych obliczeń zostało mam nie wykorzystane 4m2), piasek 0,45k, cement 0,27k, robocizna 0,80zł.


Teraz wypadałoby wziąść się za posianie jakiejś trawki i roślinek od frontu, bo jak narazie to, rosną bujne chwasty.

czupurek
04-07-2005, 07:44
Rok 2005
24 czerwca
ogrodnictwo cd - podjęliśmy nierówną walkę z uporządkowaniem terenu od frontu. Jak wszędzie glina, ił, gruz, no i chwasty na 1,5m -po prostu masakra.
Mam nadzieję, że do siewu trawy (sierpień) się wyrobimy.
Żebyście widzieli te korzenie, które wyciągałam łapkami - wielkości dorodnej marchewki - ale mój pies je bardzo lubi :P

No i pierwsza roślinka z przodu już posadzona (nie mogłam przecież czekać do sierpnia :lol:) - kupiłam młodziutką jodłę koreańską - będzie miała super niebieskie, duże szyszki, rosnące do góry.

02 lipca
ogrodnictwo - małżonkowi już się znudziło lanie trawy i roślin z węża (2 godz zabrane z życiorysu), więc zakupiliśmy zraszacz (fajny, duży i wielofuncyjny). Fakt, podlewanie trwa nieco dłużej, ale teraz to nie boli. No i w razie upałów zawsze można pod tym zraszaczem troszku postać. :lol:

Wkopaliśmy również parę nowych roślinek (mam nadzieję, że to, koniec roślin na ten sezon :P ):
- berberys red chief - w okolice skalniaka (jako przyszłe tło fontanny)
- parę skalniaków
- a z przodu - wierzbę hakuro - prezent imieninowy małżonka.

Jeszcze musimy uporać się z glebą od frontu, zasiać tą trawę i raczej koniec ogrodnictwa na ten rok. :wink:

czupurek
06-07-2005, 08:58
Rok 2005
05 lipca
ogrodnictwo - na umówione od Didi (mojej guru ogrodniczej :wink: ) hasło:
- ciąć żarnowce
dokonałam tegoż procederu, modląc się jednocześnie żeby im nie zaszkodziło, bo mistrzem nożyczek to ja nie jestem. :lol:

Ponadto, podczas wieczornego spaceru z psami nazbierałam reklamówkę szyszek i próbnie wysypałam pod jedno z drzewek (na więcej nie starczyło). Efekt jest ciekawy. Wygląda o niebo lepiej niż wysypana kora, którą zwiewa i która dość szybko się degraduje. Zobaczymy tylko jak upływ czasu działa na te szyszeczki.

czupurek
06-07-2005, 09:06
Rok 2005
06 lipca
długo się zastanawiałam..., ale jednak, niech będzie KU PAMIĘCI (przestrodze?)...

Rozprawa pt:
"Negatywny wpływ pozytywnych czynników zewnętrznych na wybrane jednostki ludzkie przybyłe z obszarów nieatrakcyjnych ekonomicznie na tereny rozwojowe"

(...) a powiadają, że ludzie się nie zmieniają....
Po transformacji ustrojowej, na terenach naszego województwa, w aglomeracjach wiejskich i małomiasteczkowych, poziom życia mieszkańców uległ gwałtownemu obniżeniu, głównie z powodu likwidacji wielu miejsc pracy i zubożeniu większej części naszego społeczeństwa. Nastąpiła naturalna migracja tej ludności do większych i prężniejszych ośrodków, w poszukiwaniu „lepszego jutra”.
Poddana obserwacji grupa osób z branży budowlanej, lat temu około pięciu, została zatrudniona przez inwestora indywidualnego do postawienia budynku mieszkalnego na obrzeżach miasta, z którego to, zadania wywiązała się medalowo i w terminie. Dodatkową zaletą była również cena za wykonaną usługę: niższa niż stawki stosowane przez ekipy miejscowe. Jednym słowem same plusy.
Dzięki powyższemu, omawiana grupa została polecona następnemu inwestorowi, który z kolei rekomendował ekipę, tym razem piszącej te słowa.
I tak, lat pięć, Panowie budowlańcy, bez konieczności opuszczania terenów, na które przybyli, pracowali w ruchu ciągłym, zapewniając sobie i rodzinom byt godziwy.
Autorka niniejszej rozprawy, jako osoba otwarta i wdzięczna, niejednokrotnie, acz sporadycznie, nagradzała po dobrze wykonanej pracy ekipę, pod postacią drobnych, niskoprocentowych napojów alkoholowych, w myśl zasady: „dobrze pracują, należy się dowód uznania”.
Przed zbliżającym się końcem zatrudniania rzeczonej grup przez autorkę, ta ostania zauważyła u zatrudnionych nieregularne występowanie niepokojących symptomów w sferze socjalno-psychicznej. Ekipa niby pracowała jak wcześniej, ale co jakiś czas wysyłała w postaci werbalnej i niewerbalnej sygnały nasycenia pracą i ciągłych niedoborów finansowych.
Pisząca te słowa, nie mająca przygotowania zawodowego ani z zakresu psychologii, ani ze stosunków społecznych, zbagatelizowała zaistniały problem, tym bardziej, że zakres zlecanych do wykonania prac ekipie dobiegł końca i nastąpiło rozstanie na czas dłuższy.
Autorka, z uwagi na utrzymujące się zapotrzebowanie rynku na niedrogie i zaufane ekipy budowlane, poleciła omawianą grupę dalej.
Jakie było jej zdziwienie gdy, dowiedziała się od kolejnego inwestora, iż budowlańcy Ci twierdzą, że każdy (?) inwestor kupował im niskoprocentowe napoje alkoholowe, jednocześnie twierdząc przy tym, że 8 półlitrowych opakowań dziennie tegoż napoju to, w końcu nie taka duża ilość, jak na możliwości zatrudniającego. Ponadto, stwierdzili, że normalną praktyką jest zaliczkowanie umówionej ceny, na poczet przyszłego wykonania prac.
Jedyną reakcją piszącej na takie rewelacje było zdziwienie, szok, zaskoczenie. Po przeprowadzeniu głębokiej, kompleksowej analizy przedmiotowej ekipy, nasuwa się jedynie słuszny, już nienaukowo przedstawiony, wniosek: Panowie się przez te lata rozpuścili, obrośli w piórka, mówiąc delikatnie i krótko ZAPOMNIELI GDZIE ICH MIEJSCE I JAKA ROLA.
Reasumując, nastąpił (…)"Negatywny wpływ pozytywnych czynników zewnętrznych na wybrane jednostki ludzkie przybyłe z obszarów nieatrakcyjnych ekonomicznie na tereny rozwojowe"

A autorka?, cóż już nikogo, nikomu polecać nie będzie.
THE END

czupurek
08-07-2005, 08:00
Rok 2005
bez daty
żyjątka - czyli co mieszka w moim ogrodzie
Mam ślimaki, takie z domkami, ale w ilości znośnej. Jednak poczytałam, że są szkodnikami i jedzą liście, więc jak tylko któregoś spotkam, lądują za płotem na niezagospodarowanym w tej chwili kawałku łąki, a niektóre kończą swój szczęśliwy żywot pod nożem kosiarki (blee :-? ).
Są i dżdżownice (chyba), które spotykam tylko przy okazji wkopywania kolejnych roślinek, więc generalnie mają spokój.
Natomiast, w czerwcu tego roku odkryłam rzecz makabryczną. W moim ogródku mam mrówki, takie małe, czarne, żyjące w ziemi. Po stosownej lekturze, jako człowiek czynu, postanowiłam zawalczyć, a mogłam wpierw spokojnie pomyśleć. :wink:
- pierwszy sposób był ekologiczny - kilka litrów wrzątku. Efekt - mrówki lokalnie utopione, reszta przeniosła się w inne miejsce. Mnie została ugotowana w tym miejscu trawa. :-?
- drugi chemiczny - kupiłam mrówkofon. Ale z powodu ciągłych opadów, nie mogłam od razu zastosować. Przy okazji czekania na suszę odkryłam, że miejsc mrówkowych jest więcej i ...
dopiero wtedy przemyślałam sprawę .....
... i doszłam do wniosku, że niech sobie te mrówy żyją. W końcu to ja jestem na ich terenie, no i chciałam być ponoć bliżej natury. A dopóki nie mieszkają ze mną, jest ok.

Generalnie już i tak można odczuć naszą ingerencję w lokalny ekosystem. :cry: W zeszłym roku, latem, zachwycałam się koncertami jakie dają świersze.
W tym roku odkryłam ... ciszę. :cry: Dlaczego? Wtedy były na naszej działce wysokie trawy, więc świerszcze szalały. W tym roku założyliśmy trawnik i.... nie ma świerszczy. :cry:
Na pocieszenie dodam, że narazie z dwóch stron za ogrodzeniem są chaszcze - dzięki temu tam rezydują świerszcze i jeszcze grają, ale jak powstaną nowe domy ........ pewnie zalegnie kompletna cisza ..... :cry:

....Mrówką daję spokój....

czupurek
12-07-2005, 08:32
Rok 2005
11 lipiec
ogrodnictwo - melduję, że małżek się przyłożył i dzisiaj zakończyliśmy wstępne prace ogrodnicze od frontu. Teren wyrównany, trawka posiana, pełna kultura. :P
Coby tylko ta trawa wzeszła! Połówka mówi, że wzejdzie i będzie picabello bo, nawet nawóz i substrat torfowy rozsypaliśmy, czego we właściwym ogrodzie nie stosowaliśmy, a i tak wyrosło. :lol:

No ale zawsze coś po drodze musi się skichać. :evil: Przystąpiliśmy do wymiany oleju w kosiarce (wg instrukcji pierwsza wymiana po 5 godz). Nie wspomnę, że klucza nie było w komplecie i trochę trwało zanim odpowiedni dobraliśmy i że nie mogliśmy znaleźć spustu (taka czytelna instrukcja :x ).
Jak już uporaliśmy się z narzędziami, korek został odkręcony, olej spuszczony i..... przy zakręcaniu...., nie wiem za czyją sprawką: moją czy małżonka (bo robiliśmy wspólnie), w drobny mak rozsypał się spust. :evil:
Kosiarka pojechała do serwisu. Całe szczęście naprawią. Pytanie tylko na czyj koszt? Jak dla mnie był to, wadliwy stop metalu, ale czy oni podciągną to, pod naprawę gwarancyjną? Facet w serwisie mówił, że pierwszy raz widzi takie uszkodzenie i stwierdził, że za dużo pary w rękach miałam :wink:
I na tym chyba skończę prace w tym sezonie letnim. Na dalsze, brak obecnie kasy :cry: . Cóż niedługo urlop, będę odpoczywać i patrzeć jak roślinność wschodzi.

czupurek
31-08-2005, 09:01
Rok 2005
16 lipiec
ogrodnictwo (bo co może być innego) - trawka od frontu rośnie radośnie. :P No, w jednym miejscu to, raczej nic z niej nie będzie bo, moje psiury co rusz wykopują jamę. :cry: Pal licho, potem coś się wymyśli.
Dokonałam już chyba ostatnich (naprawdę ostatnich :wink:) zakupów w tym sezonie. Do ziemi poszły dwa kolejne jałowce płożące.

26 lipiec
Nastał czas wypoczynku urlopowego. A ściślej miał nastać. niestety za sprawą psa (chociaż czy to, jego wina?), już pierwszego dnia urlopu łups... i poszłam na zwolnienie bo, mi się palec w prawej ręce złamał. No sam się nie złamał. Pies połamał mi thuje, więc ja wściekła zrobiłam zamach żeby strzelić psinę. Nie trafiłam, a ręka wylądowała na płocie.
I tym sposobem bumelka, będzie trwała ponad 5 tygodni, a ja tylko leżaczek, browarek i pokazywanie co jest do zrobienia. :P :lol:

czupurek
31-08-2005, 09:28
Rok 2005
31 sierpnia
P R O L O G
Zwolnienie i urlop dobiegł końca. W tym czasie doszłam do wniosku, że... również czas kończyć mój "Spóźniony dziennik".

Dokładnie po roku od naszego zamieszkania (bez 2 dni) 16-go sierpnia a.d. 2005 r. odebrałam z Nadzoru Budowlanego, długo pożądane i oczekiwane ZAŚWIADCZENIE o braku sprzeciwku do zawiadomienia o ZAKOŃCZENIA BUDOWY. :P :P :P :P :P :P :P :P :P :P :P :P :P :P

Wreszcie mogliśmy się zameldować i odtąd spać legalnie, spokojnie. :P

Z perspektywy - nikomu (jak nie musi!) nie polecam przeprowadzki do niewykończonej chałupy. Prawie pół roku mieszkaliśmy w pyle, hałasie, wśród wiecznie kręcących się robotników, wciąż coś malujących, przykręcających, etc. To się mocno kłóci z funkcją spokojnego mieszkania. :-?
Na szczęście mam już za sobą najbardziej brudne prace wykończeniowe.
Do zrobienia zostało jeszcze parę rzeczy, ale niestety z braku większych funduszy, będą robione w miarę możliwości, być może przez kilka następnych lat.....

Reasumując, okres budowy był (jak dla mnie) całkiem ciekawym kawałkiem czasu. Wszystko na najwyższych obrotach, godzenie pracy, rodziny, budowy... Ciągłe załatwianie, bieganie, targowanie. Lubię tego rodzaju "młyn". :wink:
A radość z możliwości mieszkania "pod swoim kawałkiem nieba", satysfakcja, że czegoś się dokonało "tymi ręcami", przeoogromna.
Jeszcze dopóki będzie coś do zrobienia, to pewnie skoczy tu i ówdzie adrenalinka, a potem...., potem przyjdzie pora na celebrowanie spokojnego życia "na trawce". :P


Pozdrawiam i trzymam kciuki za wszystkich obecnych i przyszłych budowniczych