PDA

Zobacz pełną wersję : Bezpiecze?stwo dzieci



zumurud
07-02-2004, 17:51
No właśnie! Niedaleko działek , które mam na oku, są stawy i bagiennka. A moich dwóch synów już prezentuje dużą ruchliwość :-? . Przecież nie będę ich trzymała na smyczy :roll: . I już widzę jak się topią albo wpadają pod lód albo ...Tak, tak wiem, trzeba się leczyć :oops: .
Po prostu, czy wybierając działkę zwracaliście uwagę na takie drobiazgi jak ruchliwe ulice, zbiorniki wodne ( w zasadzie większym niebezpieczeństwem są komary :wink: )...
Przeraża mnie po prostu pomysłowość małych chłopców :o

Doki
07-02-2004, 17:57
Mysle, ze najwiekszy wplyw na bezpieczenstwo dzieci ma jakosc dozoru sprawowanego przez rodzicow. Dzieci pozostawione samopas zawsze cos zbroja- ten typ tak ma. Jest psim obowiazkiem rodzica, zeby pilnowac dzieci i kropka. Nie wiem jak jest w Polsce, ale jesli tutaj dziecko ulegnie wypadkowi, to prokurator sprawdza kto mial tego dziecka pilnowac i moze spokojnie wniesc sprawe przeciwko odpowiedzialnej osobie o zaniedbanie dozoru. Nie jest to czeste, ale zdarza sie.

zumurud
07-02-2004, 18:35
Absolutnie się zgadzam, a tłumaczenia polskich mamuś, które twierdzą, że zostawiły czterolatka na "minutkę, aby obiad ugotować" ewenualnie, że dwulatek powinnien wiedzieć :o :o :o że na ulicę sie nie wchodzi samemu( autentyk )doprowadzją mnie do pasji. Według mnie trzylatek czy czterolatek nie ma prawa być spuszczony z oka. No dobra, ale z takim siedmiolatkiem czy dziesięciolatkiem sprawa nie jest już taka oczywista. Dzieciątko idzie na łyżwy albo grać w podchody? Mam sunąć za nim w charakterze żywego obciachu? Organizować mu czas żeby później nie umiał się beze mnie ruszyć?
Po prostu zawsze byłam bardzo grzeczną czytaj ubezwłasnowolnioną dziewczynką , zero rodzeństwa i nie mam pojęcia, co taki chłopczyk może uskutecznić w ramach zabawy w łodź podwodną , na przykład. Może nie doceniam instynktu samozachowawczego dziecka i od jakiego wieku on zaczyna działać - w przypadku ruchliwego chłopca otoczonego równie ruchliwymi kolegami? Zrezygnowałam z działki , którą od szkoły oddzialały tory kolejowe - wizja synów kuszonych dwa razy dziennie przez wspaniałą zabawę typu - co będzie szybsze pociąg czy ja względnie który z nas jest większym twardzielem i dłużej nie wylezie sprzed nadjeżdzającego pociągu przeważyła.

Doki
07-02-2004, 18:59
No dobra, ale z takim siedmiolatkiem czy dziesięciolatkiem sprawa nie jest już taka oczywista. Dzieciątko idzie na łyżwy albo grać w podchody? Mam sunąć za nim w charakterze żywego obciachu? Organizować mu czas żeby później nie umiał się beze mnie ruszyć?


Dlaczego obciachu? Belgijskie prawo i w tej dziedzinie jest jasne. Dziecko chodzace do szkoly podstawowej (czyli zwykle do 12 lat, czasem troszke wiecej, bo 30% repetuje) nie chodzi nigdzie samo. Do szkoly idzie pod opieka, na lyzwy idzie pod opieka, w podchody tez przeciez nie bawi sie na ulicy z rownolatkami bez starszej osoby, ktora sprawuje dozor... Organizowac czas- po trzykroc tak. I nie ma to nic wspolnego z samodzielnoscia.
Prawo prawem, a zycie zyciem. Maroki i zblizeni to cale prawo olewaja na calej linii, ale potem wyrastaja z dzieci mali bandyci, niestety. Poza tym jest jeszcze zdrowy rozsadek. Jesli moje dziecko chodzi w to samo miejsce do przedszkola, potem do szkoly i znadroge jak wlasna kieszen, to 10- latkowi moge ewentualnie dac pojechac do szkoly rowerem, ale jak cos sie stanie- bedzie na mnie i to ja bede musial udowodnic, ze nie popelnilem zaniedbania.

gosc
07-02-2004, 19:15
W Anglii wbrew prawu jest pozostawienie dziecka w domu bez opieki do 14-go roku zycia! [nawet na jeden wieczor]

anna99
07-02-2004, 19:24
Takie gadanie co jest gdzies daleko tylko wkurza. Oczywiście, że trzeba brac pod uwagę otoczenie, bo niestety nigdy nie da sie przewidziec pomysłowosci dzieci i ich kolegów. Lepiej zrezygnować z ewidentnych zagrozeń i poszukać innej działki. Wiadomo, że nie wszystko sie da przewidzieć, ale to co widac gołym okiem - tak. A bujanie co jest w Belgii - oh. ręce opadaja. Życie jest życiem i to w Polsce.

Pozdrawiam
mama 20-latki i 17-latka.

Doki
07-02-2004, 19:50
Lepiej zrezygnować z ewidentnych zagrozeń i poszukać innej działki.

Tak jakby zagrozenia czyhaly tylko wokol wlasnej dzialki.



Wiadomo, że nie wszystko sie da przewidzieć, ale to co widac gołym okiem - tak. A bujanie co jest w Belgii - oh. ręce opadaja. Życie jest życiem i to w Polsce.


Dla Ciebie to bujanie, dla mnie rzeczywistosc. Ale zauwaz cos innego. Nie musisz czekac na ustawodawce. Mozesz sama wprowadzic wewnetrzny regulamin domowy, ze dzieci ponizej x lat:
- nie poruszaja sie poza domem bez opieki osoby doroslej
- nie zostaja same w domu
-itd, itp.

i to egzekwowac. Tylko ze- i chyba tu masz na mysli "zycie zyciem"- wymaga to dyscypliny takze od Ciebie. Jakze latwo rozgrzeszamy wlasne lenistwo mowiac, ze "takie jest zycie". W Polsce jest tak samo niebezpiecznie jak w Belgii albo i jeszcze bardziej, wiec nie widze powodu, zeby bezpieczenstwo dzieci wazyc sobie tak lekce. Nie wybor dzialki jest tu rozwiazaniem, tylko stala czujnosc rodzicow.


PS: a na deser, i dla odprezenia, jeszcze dwa linki:

http://www.fun.from.hell.pl/2004-02-05/babies.mpeg

http://www.fun.from.hell.pl/2004-02-05/stressed.mpeg

anna99
07-02-2004, 20:20
Doki - bez obrazy.
Ale Ty chyba nie znasz polskich realiów. Ja wiem, że zagrożenia są wszędzie, ale jak napisałam skoro są ewidentne (tory za płotem) to wiem, że ode mnie zalezy, czy moje dzieci będą mieszkać w niebezpiecznej okolicy. A zatem mogę je uchronic od znanych zagrożeń. A poza tym najgorszy jest ten wiek x. Od 10, 11 czy później? Wczoraj nie mogło iść samo a dzisiaj może. Poza tym czy wiesz jak przystaje do polskich realiów fakt, że dzieci do 12 roku zycia nie mogą same chodzić do szkoły? Mój drogi, mój syn mając lat 11 musiał sam jeździć autobusem przez pół miasta do szkoły. I wcale nie był wyjątkiem. Po prostu nie było innego wyjścia. Takich sytuacji są setki. Każda matka się boi ale może zmienic tylko to na co ma wpływ.

Pozdrawiam

zumurud
07-02-2004, 20:23
Dzięki, Anno! O to właśnie chodzi - życie jest życiem i choćbym nie wiem co ustalała z dzieckiem, to w momencie, gdy jest u kolegi, do którego sama go puściłam, bo to dwa domy dalej, i nagle przychodzi im do głowy genialny pomysł, i moje dziecko jest otoczone wianuszkiem kumpli, którzy pytają się drwiąco, czy leci po pozwolenie do mamusi :roll: - trzeba mieć i serce, i rozum :cry:
Swoją drogą, zazdroszczę Ci- z chęcią zamieniłabym moją ryczącą trzydziechę na luksus odchowanych dzieci :wink:
Inna rzecz, że faktycznie nie będziemy istnieć tylko obok własnej działki, no ale tam najbardziej 8)

Doki
07-02-2004, 20:26
Anno, bez obrazy, ale tory za plotem to akurat zadne zagrozenie. Wystarczy plot. Przeciez sama tez nie idziesz na przelaj przez tory, tylko jak Bog przykazal, droga, prawda? Bez tego: co to za wychowanie? Wychowuje sie m. in. przez dawanie przykladu.


Poza tym czy wiesz jak przystaje do polskich realiów fakt, że dzieci do 12 roku zycia nie mogą same chodzić do szkoły?


No co? Po prostu ktos je musi odprowadzic lub odwiezc. Co w tym nadzwyczajnego? I dlaczego syn jezdzi przez pol miasta do szkoly? w Twojej polowie miasta nie ma zadnej szkoly? Czy myslisz, ze tu ludzie nie musza chodzic do pracy? tez musza i to jest dla nich wysilek, zeby zawiezc i odebrac dzieci, ale uwaza sie to za cos normalnego. Nie chcesz czy nie mozesz podejmowac tego wysilku, nie ma przymusu rodzicielstwa.

Doki
07-02-2004, 20:28
i moje dziecko jest otoczone wianuszkiem kumpli, którzy pytają się drwiąco, czy leci po pozwolenie do mamusi :roll: - trzeba mieć i serce, i rozum :cry:

I telefon. Ja tak zostalem wychowany, z kpin kumpli niewiele sobie robilem, a za lamanie takich zasad moglem niezle oberwac.

anna99
07-02-2004, 20:45
Zumurud - ja zmienie swoją ryczącą 40 -tkę i ciut za Twoją 30-tkę. A tak powaznie: małe dzieci nie dają spać, duże dzieci nie dają żyć. Ale będzie dobrze. Dzieci uczymy słowem i przykładem ale od wszystkiego ich nie uchronimy. Mozemy tylko starac sie zrobić wszystko co w naszej mocy. Więc się staramy.
Doki - nie obraź się - nie znasz realiów życia (w Polsce). Zumurud pewnie wie, o czym mówię.

pozdrawiam

zumurud
07-02-2004, 21:24
Bardzo bym chciała, aby moi synowie potrafili olać głupie pomysły kumpli, ale nie dlatego, że się boją oberwania :evil: tylko z powodu wyobraźni i umiejętności przewidywania. Poza tym, sami mogą mieć równie głupie :roll: :wink: z braku owej wyobraźni i umiejętności przewidywania.
Trochę mnie przeraża Doki, że dla Ciebie wszystko jest takie proste. Te teksty są trochę w stylu - tatuś nigdy nie wagarował i miał same piątki. :D
Przyznaję moim dzieciom prawo do błędu, co więcej uważam błąd za konieczność.Nie chcę po prostu, by zapłaciły za niego zbyt wysoką cenę. Dlatego interesuje mnie, na ile kupując działkę interesowaliście się otoczeniem. Nieogrodzone stawy z tymi tam drewnianymi pomościkami wydają mi się równie fascynującym co niebezpiecznym otoczeniem i tyle.

Doki
07-02-2004, 22:09
To bynajmniej nie jest proste. I kazdy popelnia bledy- ja tez. I wtedy nie wszytko idzie po mojej mysli. Drazni mnie tylko gdy Anna powtarza w kolko: realia, realia; Realia tworzymy sobie sami. Skoro albo ja, albo moja zona od poniedzialku do piatku 2 razy dziennie jestesmy pod szkola po corke, to dlaczego Anna nie moze?

PS nigdy nie wagarowalem, ale z plastunkow mialem TROJE! :lol:

krzyszt17
07-02-2004, 22:50
Z ciekawością przeczytałem cały wątek i wracając do pytania Zumruda odpowiem tak. Według mnie rację ma Doki pisząc, że największy wpływ na bezpieczeństwo dzieci ma nadzór rodziców (ja bym jeszcze dodał mądry nadzór). Zumrud pisze o stawach , bagienkach, lodzie i ... KOMARACH :oops: , jako największym niebezpieczeństwie.
Mnie się wydaje, że większe niebezpiczeństwo dla małych i większych dzieci będzie podwórko w dużym (czasami małym) mieście niż te stawy i komary.
Ja mam córkę trochę starszą niż chłopcy Zumrud, ale bardziej się martwię o nią, gdy idzie na dyskotekę w mieście wojewódzkim, niż gdy jeździ konno po lesie, lub wybiera sie na spleję (pływająca wyspa na jeziorze) na żurawiny. I nie chodzi tutaj o brak zaufania, ale o realizm.
Pozdrawiam

aga_kraków
08-02-2004, 07:24
Hej,
bardzo ciekawy wątek!

odpowiadając wprost na pytanie Zumurud:kiedyś zrezygnowaliśmy z działki, gdzie szkoła była bliziutko i po tej samej stronie ulicy, ale po drodze był niebezpieczny zakręt,bez pobocza

a w kwestii ogólnej: samodzielność czy zamordyzm?- zastanawiam się jak to z nami(jako dziećmi) bylo-
rodzice męża chodzili za nim krok w krok,a on oczywiście robił co mógł, żeby"zmylić pogonie".odpowiedzialności raczej się tym sposobem nie uczył
współczuję mu dzieciństwa
moi starali się wychować mnie tak, żeby móc mieć do mnie zaufanie(i nie wynikało to z"realiów" - mama nie pracowała i mogłaby chodzić ze mną stale)
bardzo jestem im wdzięczna
jak oni to robili???nie wiem
próbujemy wychować na ludzi naszą 5-latkę
jak na razie o zaufaniu mowy być nie może...niestety..
porażka?

ale się rozpisłam, uff... Pozdrawiam.Aga

Doki
08-02-2004, 09:50
Aga,
to nie ta alternatywa: samodzielnosc czy zamordyzm.

To raczej: ufaj, ale nie slepo. Wierz, ale sprawdzaj.

anna99
08-02-2004, 11:18
Drazni mnie tylko gdy Anna powtarza w kolko: realia, realia; Realia tworzymy sobie sami. Skoro albo ja, albo moja zona od poniedzialku do piatku 2 razy dziennie jestesmy pod szkola po corke, to dlaczego Anna nie moze?
:lol:

Doki - Dziękuj Bogu i komu trzeba, że masz mozliwość tworzenia tych realiów, bo to jest luksus w dzisiejszych czasach. A na Twoje pytanie, to długo by odpowiadać - własnie to są te "realia".

Widzę, że wątek się rozwija, choć zbacza nieco. Zumurud pytała, czy mając małe dzieci bierze się pod uwagę 0kolice działki. I jak Aga pisała, ona tez w obawie zrezygnowała z wg niej mało bezpiecznej okolicy. Bo zagrożenia rosną i zmieniają sie wraz z wiekiem dzieci. Njpierw będą to okoliczne stawy, potem nieoswietlona ulica a kiedyś dyskoteka. Dlatego na każdym etapie życia naszych dzieci musimy zdawać sobie sprawę, że będą sytuacje, których nie przewidzimy i musimy im jakoś sprostać ale są też ewidentne, na które mamy wpływ. W przypadku Zumurud - teraz ważne są stawy.
Pozdrawiam

08-02-2004, 12:08
Dzieci mają dużo ciekawych pomsłów (w tym ich urok :D ).
Niestety, właśnie dlatego często same się narażają na niebepieczeństwa. Bardzo dużo wypadków zdarza się w domu - i niekoniecznie dlatego, że rodzice zaniedbywali dzieci - czasem trudno uwierzyć, co dzieciaki potrafią wymyśleć.
Ostatnio usłyszałam od mojej siostry o synuich sąsiadów, który wychodził przez okono połaciowe na dach i tam sobie spacerował :o . Natychmiast zmieniłam decyzję - nie kupię okien Fakrom kupię Veluxy - mają wyżej zamknięcie. A potem pomyślałam - zaraz, no przecież dla dziesięciolatka to żadna przeszkoda... Co na to Doki? Że rodzice w Belgii powinni do 12 roku życia non stop przebywać z dzieckiem w pokoju, albo zamurowć okna? :roll:
Nię kpię - zgadzam się, że dzieci trzeba pilnować, moje starsze dziecko jest odprowadzane i przyprowadzane wszędzie. Nie zostaje samo w domu (ma 8 lat - ja w tym wieku wracałam sama ze szkoły z kluczem na sznurku na szyi). Ale uważam, że ryzyko jednak też trzeba eliminować, w miarę możliwości, bo po prostu NIE DA SIĘ cały czas pilnować WSZYSTKICH dzieci - wiadomow, że jak mam w domu dwulatka, pilnuję ciągle dwulatka, a na starszym dziecku muszę trochę polegać - że jakiś zdrowy rozsądek już udało nam się w nim wyhodować, no i na jego instynkcie samozachowawczym.

magmi
08-02-2004, 12:09
Ten post powyżej jest mój.

aga_kraków
09-02-2004, 06:23
,
ufaj, ale nie slepo. Wierz, ale sprawdzaj.
Doki,zgadzam się z tobą i nie
zależy od proporcji wiary i sprawdzania

Zaufanie to jednak potężny środek WYCHOWAWCZY.obserwuję swoją córkę i widzę,że bardzo go potrzebuje,o wiele więcej niż umiem jej dać
Potrzebuje go nie po to by rozrabiać,ale by uczyć się odpowiedzialności za siebie

A tak na marginesie:właśnie po to wyprowadzam się za miasto,żeby dać dziecku więcej samodzielności.W centrum takiego miasta jak Kraków to kompletnie niemozliwe

Pozdrawiam.Aga[/b]

Jolka
09-02-2004, 12:20
Tłumaczyć, tłumaczyć i jeszcze raz tłumaczyć przewidując różne niebezpieczeństwa, już od maleńkiego, 1,5 - 2 letnie dziecko jest już w stanie wiele zrozumieć. No, ale nie każde dziecko jest takie samo. Mój syn (aktualnie 20 lat) był zawsze bardzo ostrożny, czasami wydawało mi się, że trochę fajtłapowaty w stosunku do rówieśników. Oni byli ciągle podrapani, poobijani itp. a on przez całe wczesne dzieciństwo nabił sobie jednego guza. Ale raz zrobił zupełnie nieprzewidywalny numer, będąc pod naszą opieką na plaży nad Wisłą, poprostu bawił się w piasku i nagle na naszych oczach zerwał się i hop do wody, a Wisła w tym miejscu po ok. jednym metrze robiła się b. głęboka. Mnie zamurowało, dobrze, że tatusia nie i jak stał, tak skoczył i brzdąca wyciągnął za szelki od spodenek. Czyli tłumaczyć trzeba ale kontrola i ograniczone zaufanie też. Mój syn wyrósł na samodzielnego faceta i w zasadzie teraz mam pełne do niego zaufanie, ale czasami jakaś iskierka niepweności typu "skok do Wisły" się zapala. Takie to już życie matki, zawsze będziecie drżały o zdrowie i zycie swoich dzieci. Ale może trzeba zrobić wszystko, ale jednoczesnie zdać się na zasadę "co ma byc to będzie". Nigdy nie znajdziesz miejsca idealnie bezpiecznego dla swoich dzieci, bo one czasami są nieprzewidywalne.

zumurud
09-02-2004, 21:39
Dzięki za odpowiedzi, szczególnie podniosła mnie na duchu ta o szkole i zakręcie, spacerki via okno dachowe mnie spacyfikowały :o :o :o . Bardzo się cieszę, że nie jestem jedyna, bo mój mąż już wznosi oczy do nieba - on radośnie spędzał dzieciństwo na poligonie.
Jednakowoż stawy - szkoda, bo tam pięknie, i szkoła blisko... :roll: Ale chyba stanie na czymś mniej urodziwym...A i tak półdiablę wymyśli coś, na co sama bym w życiu nie wpadła.

Doki
10-02-2004, 07:08
Jednakowoż stawy - szkoda, bo tam pięknie, i szkoła blisko... :roll: Ale chyba stanie na czymś mniej urodziwym...A i tak półdiablę wymyśli coś, na co sama bym w życiu nie wpadła.

"Poldiable"- bo po diable, czy po diablicy??? :wink:

A powaznie: ja bym nie rezygnowal tak latwo. Jak widzisz, ryzyko jest wszedzie, tylko inne. Nieszczescie moze zdarzyc sie wszedzie. A dzieci niedlugo sa dziecmi, tak szybko rosna. Juz za pare lat te stawy nie beda zadnym zagrozeniem. Nie lepiej "mimo realiow" (czyli kosztem pewnego wysilku) zapewnic dozor przez te pare lat, a potem mieszkac w wymarzonym miejscu?

10-02-2004, 09:36
Doki jak rozumiem chcesz doprowadzić do wymarcia ludzkości?
Aby ludzkość nie wmierała, statystycznie każda rodzina musi mieć więcej niż dwójkę dzieci. Ciekawe jak zapewnić dozór przez jedną osobę np 2-4-8 letnim dzieciom tak by spełnić Twoje wymagania co do ich pełnego bezpieczeństwa bez trzymania ich pod kluczem przez 24h /dobę? A to dotyczy przecierz komfortowej sytuacji, gdy pracuje tylko jedno z rodziców. We wszystkim trzeba mieć umiar. Owszem należy dbać o bezpieczeństwo dzieci, ale nie da się za wszystkimi chodzić krok w krok. Ja ma dwójkę małolatów 2-4 lata - póki co nie ma problemu, ale jak będą miały 8-10 na pewno będą chciały robić coś bez ścisłego nadzoru rodziców, zresztą ten dozór będzie musiał być też poświęcony osobnikowi, który póki co jest jeszcze w brzuszku u mamusi. Przychylam sie do opini, że dzieci trzeba wychowywać a nie chodować, trzeba im pozwalać także na błędy, a nie stać nad nimi i pilnowć by grzecznie sie bawiły. Rodzicielski czas trzeba poświęcać na rozmowę i wspólną zabawę/działąnie z dziećmi (czyli na wychowywanie dzieci), a nie na dozór na czas gdy dzieci zajmują się swoimi sprawami, a swoimi sprawami muszą się zajmować, bo mają do tego prawo, służy to ich rozwojowi. Wracajac nieco merytorycznie do tematu. Staram się wybierać działkę właśnie pod katem bezpieczeństwa dzieci (m. innymi). Staw myślę, że można opanować, ale działki przy torach na pewno bym nie wybrał. Co do dyskotek - nie wyobrażam sobie puszczenia córki samej na dyskotekę. To dla mnie 10 razy niebezpieczniejsze niż przechpodzenie przez ruchliwą jezdnię. Owszem nie będą z nią chodzić na dyskoteki - po prostu wynajmę kogoś do dyskretnej ochrony (za wiedzą córki). Mam zresztą nadzieję, że córki nie będą gustować w takich rozrywkach.

Doki
10-02-2004, 11:48
Doki jak rozumiem chcesz doprowadzić do wymarcia ludzkości?


Ludzkosci nie grozi wymarcie, a ludzi jest na ziemi jakies 5 razy za duzo, tak wiec nie widze powodu, zeby mnozyc sie bez umiaru.

Zgadzam sie z Toba, ze absolutne bezpieczenstwo nie jest mozliwe i ze dyskoteka jest bardzij niebezpieczna od torow kolejowych. Ale wlasnie dlatego, ze nie ma absolutnego bezpieczenstwa, trzeba jakos szacowac ryzyko. Wg mnie ryzyko utraty zycia przez dziecko pod kolami pociagu jest przyzerowe (ile jest takich wypadkow rocznie? prawie wcale) i moze byc zminimalizowane przez wychowanie. Ze stawami jest podobnie. Dlatego wlasnie nie to jest dla mnie argumentem przy wyborze dzialki.

Tak w ogole najwiekszym zagrozeniem dla Ciebie i Twoich dzieci sa nie pociagi i nie natura, ale inni ludzie. Tylko ze ryzyko, jakie niosa ze soba blizni, jest wszedzie.

aga_kraków
11-02-2004, 09:39
Tak w ogole najwiekszym zagrozeniem dla Ciebie i Twoich dzieci sa nie pociagi i nie natura, ale inni ludzie. Tylko ze ryzyko, jakie niosa ze soba blizni, jest wszedzie.
Trafiłeś w sedno, Doki.Podpisuję się oboma rękami
Aga

kemot
11-02-2004, 10:10
a ja mam pare watpliwosci do porownan polski i innych krajow. nie ma miary i porownania. sam jezdze po swiecie i mam rodzine z dziecmi w angli i kanadzie. ludzie, tego sie nie da porownac. u nas wiekszosci nie stac na opiekunki do dzieci, nie ma takiej tradycji, bo zawsze byly babcie, a teraz sie wyprowadzilismy dalej, albo babcie pracuja. w angli moja ciotka moze sobie pozwolic na prace na pol etatu, zeby odbierac dzieci ze szkoly o czasie. a kto u nas dostanie taka prace?? zona znajomego z holandii tez ze wzgledu na dzieci pracuje na pol etatu, bo moze, bo takie maja prawo. nie porownujcie nas do innych krajow, bo to sie nie da porownac.
a jezeli chodzi o miejsce: mieszkam w tym samym miejscu juz 32 lata, i przez ten czas tyle sie zmienilo, ze moje dzieci maja teraz zupelnie inne warunki. tez byl staw, teraz zasypany, jeszcze 15 lat temu wykopywali niewypaly w pobliskim lasku, ale to juz przeszlosc. srodowisko tez sie zmienia i juz nie ma kilkunastoletnich bojkow szalejacych po osiedlu. a co bedzie za pare lat?? tego nie wie nikt. przylaczam sie do zdania, ze kontrola musi byc, ale trzeba dzieci wychowywac na samodzielne istoty. i naprawde najniebezpieczniejsi sa ludzie, a nie przyroda, bo jest w miare przewidywalna i mozna sie zabezpieczyc, a ludzie sa nieprzewidywalni i nie wiadomo, co komu wypali pod kopula.

Ciechanka
11-02-2004, 11:36
Widzę ze dyskusja się rozwija.
Wszyscy macie po trochu rację. Każdy jednak postępuje jak uważa za stosowne i jaka jest potrzeba chwili.
Co do otoczenia działki wolałabym by nie było w pobliżu stawu lub rzeczki. Mam za to las. Dobrze czy źle? Jak Doki pisze dzieci trzeba pilnować i już (zwłaszcza te małe). Starszym tłumaczyć i pozwalać na pewną dozę luzu.
Nie pozwoliłam jednak na zrobienie oczka wodnego u mnie na działce bo mam w domu 3 latka i wiem co może się zdarzyć. Obecnie jeszcze mieszkam w domu, gdzie prz domku w ogrodzie jest oczko wodne a kosiarka stoi pod tarasem. Wiem juz czego na mojej działce nie zrobię. Narzędzia schowane w domku na narzędzia bądź w garażu a oczko wodne może zrobimy za parę lat jak Misio będzie nieco mądrzejszy.
Szkoła w pobliżu działki jest ale... trzebaby przejść przez ruchliwą ulicę, która lada chwila będzie dwupoasmowa (wyjazdowa z miasta). Chyba będę wolała wozić dziecko do szkoły przez pół miasta (po drodze do pracy z koniecznością podrzucenia go do świetlicy) niż martwić się czy nie zabił go jakiś wariat na przejściu dla pieszych.
Faktycznie realia w Polsce są jakie są. A zagrożenia niosą głównie inni ludzie a nie warunki środowiska, które nas otaczają.

anna99
11-02-2004, 12:03
Witajcie. Już czas jakiś upłynął od moich wypowiedzi gdzie Doki strasznie na mnie najeżdżał. Widzę Ciechanko, że życie jednak wymusza na nas pewne decyzje, bo lepiej chuchać na zimne. Szczególnie gdy w rodzinie jest więcej niż jedno dziecko. Przyznam się, że rozbawił mnie post "gościa", który będzie wynajmował bodyguarda dla córki, gdy będzie szła na dyskotekę (za jej wiedzą!!!) a w ogóle to ma nadzieję, że jego córka nie będzie lubiła dyskotek i nie będzie chodzić, więc problem ma z głowy(sic!)
Ciechanko, ja zrobiłam identycznie z moimi dziećmi tzn. woziłam ich do szkoły w drodze do pracy, bo ta nieszczęsna ulica. Ale z perspektywy doświadczeń i czasu radzę ci, abyś spróbowała znaleźć możliwość chodzenia dzieci do miejscowej szkoły (może też jest świetlica? może sąsiadka niepracująca odprowadzająca swoje dziecko?). Zalety: kontakt z kolegami ze szkoły w czasie wolnym - szalenie ważne!!!(w moim przypadku było masę płaczu i żalów i w rezultacie ciągle robiłam za kierowcę), zajęcia pozalekcyjne w szkole - znowu dojazdy. A często wychodzi na to, że miejscowa szkoła jest lepsza od tej "miejskiej".

zumurud
12-02-2004, 10:56
Oczywiście połdiablę po diablicy! :lol: ( wewnętrznej :( niestety)
Szkoła jest faktycznie idealnie blisko i z ulicy na pewno nie zrobią dwupasmówki - musieliby sąsiadów wyburzać :wink: .O ile to w ogóle jest ulica - raczej uliczka!
A ze :lol: :lol: stawami - już wiem - będę go codziennie tam wlokła na spacer, aż będzie dostawał mdłości nawet patrząc w tamtym kierunku! 8)
Co do dużych ulic - przy mojej obecnej działce trzeba ją przechodzić po drodze do szkoły - jeden z istotnych powodów, dla których ją sprzedajemy. Niedawno autobus zabił córkę sąsiadów.

magmi
12-02-2004, 11:18
Wg mnie ryzyko utraty zycia przez dziecko pod kolami pociagu jest przyzerowe (ile jest takich wypadkow rocznie? prawie wcale) i moze byc zminimalizowane przez wychowanie...

Doki, właśnie gdy piszesz coś takiego, nabieram absolutnej pewności że realia życia w Polsce są od Ciebie już bardzo, bardzo daleko... Mieszkam na Śląsku. W ostatnich latach sporo tu było wypadków na torach kolejnowych, gdzie dzieci z biednych rodzin zbierają węgiel. Można by oczywiście powiedzieć sobie: "ja mam ogrzewanie gazowe, moje dziecko nie będzie zbierać węgla" - ale kto mi zagwarantuje, że nie wybierze się z jakimś kolegą dla towarzystwa? Bo to zbieranie, to fajna zabawa jest?
Zdecydowanie przy torach bym działki nie kupiła, ani przy ruchliwej drodze też nie.
A stawy? Tu bym się już zastanowiła - jeśli to jest miejce Waszych marzeń... Tłumacz, tłumacz i jeszcze raz tłumacz (że same ma tam nie chodzić i kropka), a na wszelii wypadek naucz dziecko naprawdę dobrze pływać.

Doki
12-02-2004, 11:26
Doki, właśnie gdy piszesz coś takiego, nabieram absolutnej pewności że realia życia w Polsce są od Ciebie już bardzo, bardzo daleko... Mieszkam na Śląsku. W ostatnich latach sporo tu było wypadków na torach kolejnowych, gdzie dzieci z biednych rodzin zbierają węgiel.

No to ja zapytam: czy Polska to Slask? Bo to, zdaje sie, zjawisko lokalne. W dodatku nie chcialbym tu byc zle zrozumiany, ale te dwie grupy spoleczne (biedota zbierajaca wegiel na torach i bogacze, ktorych stac na wlasny dom i dlatego odwiedzaja forum Muratora) nie maja az tak wiele az tak zazylych kontaktow... bo skad... I prosze mi nie tlumaczyc, ze fakt, ze ktos sie buduje jeszcze automatycznie nie czyni z niego bogacza. Wlasnie ze czyni. Ale to juz inna rozmowa. Bylem wczoraj na targach wyposazenia wnetrz i mam chandre. :cry:

Marbo
12-02-2004, 11:35
Mam takie przeświadczenie, że ludzie mieszkający w pobliżu pewnych niebezpieczeństw np. wody , pewnie przez wychowanie i ciągłe obcowanie z niebezpieczeństwem, rzadziej ulegają wypadkom niż przyjezdni dla których owo niebezpieczeństwo jest może bardziej pociągające. Np. moja znajoma mieszka w okolicy kamieniołomów i mówi , że odkąd pamięta kamieniołomy były a rodzice zawsze przestrzegali przed niebezpieczeństwem i nigdy nikomu "ze wsi" nic się nie stało. Był przypadek , że zginął człowiek ale był to ktoś obcy (przyjezdny )

anna99
12-02-2004, 13:12
Doki, przyjedź do Polski - chandra Ci minie jak ręką odjął :lol:

Doki
12-02-2004, 13:52
Doki, przyjedź do Polski - chandra Ci minie jak ręką odjął :lol:

Aha, pewnie dlatego, ze nie bede mial czasu ni sily na takie "gupoty", prawda?

Juz slysze jednego naszego znajomka, jak sie ze mnie nabija "no staary, jak ktos wywala hawire za pol miliona..."

lukabuka
12-02-2004, 14:52
Witajcie!

Moje trzy grosze z doświadczenia własnego i dziecka. Statystyki pokazują, że najostrożniejsi są ludzie, którzy wychowywani byli w niebezpiecznych warunkach (o ile, oczywiście, wcześniej nie zginęli z tego powodu), a najmniej ostrożni ci, którzy chowali się w warunkach "sielankowych". Zmierzam do tego, że dziecko, które mieszka w pobliżu niebezpiecznego zakrętu, czy stawu i zostało nauczone, co stanowi niebezpieczeństwo, będzie dużo bardziej ostrożne od tego, które nigdy nie widziało samochodu! Cała rzecz polega na tym, jak pokazać i zakodować w dziecku oznaki niebezpieczeństwa nie zabijając go przy tym!

Zumurud! Dziecko nie potrzebuje stawu ani bagienka, aby zrobić sobie krzywdę. Wystarczy, że wypije płyn do mycia szyb!

No i całkowicie zgadzam się z tym, że coraz większym niebezpieczeństwem dla dzieci (dorosłych też) są inni "źli" ludzie.

(lukabuka)