PDA

Zobacz pełną wersję : Babie Lato Bikosy



bikosa
07-02-2004, 18:07
TYTUŁEM WSTĘPU DO DZIENNIKA :lol:
1999. Na początku był chaos... I to by się zgadzało. Chaos był w akademiku- my dwoje czyli w sumie równe 357cm wzrostu na całych 7 metrach kwadratowych; a do tego telewizor, wieża, deska do prasowania i żelazko, trochę książek - ot cały nasz dobytek. Koniec studiów i pytanie- co dalej?... 2 miesiące mieszkania z teściami i cud nad Marną czyli mieszkanie zakładowe (rzutem na taśmę- to były ostatnie w ten sposób przyznane mieszkanka:-)). Nasze całe, prawie własne 42 metry!! Wtedy po raz pierwszy odkryłam coś czego nigdy bym się po sobie nie spodziewała. Pomylilam kierunek studiów! Czemu nie poszłam na budownictwo?? Byłam tak szcześliwa, a zarazem tak zdegustowana słownością najmowanych do remontu mieszkania "fachowców", że sama położyłam panele (no z pomocą przy cięciu Teścia, męz i brata) a potem przeszłam sama siebie zabudowując wnękę z rurami i układając w kuchni kafelki!! (do dziś nie odpadły- przyp. autorki :wink: ) Powinnam była potraktować to jako przepowiednię :wink: Minął rok 2000, 2001 i w dziwny sposób nasze 42m zaczęły się kurczyć :o
Rok 2001 był przełomowy- zaczęłam kupować muratora (po cichy marząc o..)! Mój małżonek stukał się w głowę- "dziecko, my na mieszkanie nie zarobimy a dom!!"
2002- podjęliśmy 2 ważne decyzje-mieć dziecko i kupić mieszkanie. Na początku ani jedno ani drugie z założeń jakoś się nie realizowało. Postanowiliśmy-szukamy mieszkania i kredytu. Kolejni znajomi wydawali kolejne pieniądze, 3 tysiące złotych polskich za metr, na zakup nowych mieszkań. Zaczęliśmy rozglądać się za domkiem ale albo ceny były nie do przyjęcia, albo domki nieciekawe , albo miały mnóstwo wad ukrtych. Czytając wspomnienia budujących z muratorem zaczęłam się łudzić. A ja- sączyłam "truciznę" do ucha małżonka- "zacznijmy się budować, zacznijmy się budować". W tzw. międzyczasie szukam projektu.
2003 rok i najważniejsza wiadomość naszego życia- będziemy mieli dziecko!! Trzeba wybudować mu dom!! (O Boże, jak my to zrobimy??) Oglądam setki projektów na stronach internetowych i w magazynach, i znajduję projekt marzeń a i nazwa piękna BABIE LATO (J. Charkiewicz APA). Cud- mężowi też się spodobało!
Marzec 2003- zaczynamy szukać działki. Nie mogę pracować, więc wiszę na telefonie obdzwaniając kolejne ogłoszenia. Nie pasuje mi albo cena, albo okolica, albo strony świata. Wszystko postawione na głowie- projekt wybrany i trzeba do niego dopasować działkę. Czerwiec- hurrra, odkryłam na forum muratora grupę szczecińską- nie jestem sama!!Kolejne działki, czas ucieka, dzidziuś rośnie a działki niet. Wracam do tej, która spodobała mi się na samym początku- Dobra Szczecińska 8km od mojej pracy (30km od pracy męża) 100m od lasu pod starymi kasztanami. Tylko ta cena (86/m)!! Minęło pól roku- może tym razem właściciel zechce negocjować? UFFF, udało się urwać 10k, nadal jest strasznie droga- ale jaka piękna!!
7 października 2003- zostaliśmy dumnymi posiadaczami ziemskimi!! Nasza nowa miłość ma 920m i wymiary 30x31m, wjazd od północy- jest idealna!!

bikosa
09-02-2004, 17:55
Zapomniałam napisać, że w trakcie podpisywania doniosłego aktu notarialnego "urwałam mojemu dzidziusiowi pępek” :roll: - teściowa powiedziała, że to na szczęście! Czyli budowa pod szczęśliwym znakiem urwanego pępka :wink: No ale dość tych dywagacji!
Działeczka miała już wydany WZiZT (na starego właściciela) i tu pierwsze nieprzyjemne rozczarowanie- nie można przepisać go na nas "(według aktualnie obowiązujących przepisów WZiZT wydane po 11 lipca 2003 można). Wystąpiliśmy o nowe warunki- tu piękny :D dla Pani z Gminy-, które cudem otrzymaliśmy po miesiącu!!
ZAKUPILIŚMY PROJEKT- HURRA!
Ciąg dalszy, czyli walka o uzbrojenie (a myślałam, że uzbrojenie jest potrzebne do walki?). Działka nazywała się uzbrojoną= wszystkie media w drodze przy działce (w linii prostej ok2-3m) Wystąpiliśmy o warunki na kanalizę- kolejna nieprzyjemna niespodzianka- trzeba zapłacić 900PLN! Jak tak dalej pójdzie to zanim zaczniemy budowę to zbankrutujemy :( ! Dalej nastąpiły wzloty i upadki. W bardzo szybkim tempie udało się uzyskaćodpowiedzi z Enei i gazowni :D Warunki na wodę mieliśmy wystawione na poprzedniego właściciela- i tu kolejna niemiła niespodzianka- mimo zapewnień Wodociągów, że możemy się na nich opierać :lol: (na tych warunkach) okazuje się, że jednak trzeba je przepisać na nas :( . Pomijając stracony czas, udało nam się to załatwić bez dodatkowych opłat :D . Pełni radości zanieśliśmy wszystkie potrzebne dokumenty i projekt do poleconej nam przez Teskę adaptatorki. Cena cosi-cosi (2700PLN za adaptacje plus 3x700 za projekty mediów) ale Pani skuteczna w załatwianiu pozwolenia na budowę. I kolejna kłoda- okazuje się, że w w arunkach energetycznych jest zapis, że mają 6 miesięcy na wykonanie projektu przyłącza! Dzięki podpowiedzi dobrego ducha okazało się, że ten projekt tez zrobi w cenie! Hurra!
Teraz wszystko jest w ZUD, a my czekamy na pozwolenie na budowę.
W następnym odcinku ;-) jak kupowałam dach i wybierałam okna.

bikosa
10-02-2004, 20:10
Odcinek pt. "Vat nas goni"
W związku z zapowiedziami podniesienia cen od nowego roku a także vatu od maja postanowiłam dokonać zakupu najdroższego elementu mojego domku (w stanie surowym oczywiście;-)) czyli dachu ze wszelkimi niezbędnymi elementami tzn, oknami, wyłazami, rynnami etc. Rozpoczęłam rajd po hurtowniach z moim 5-tygodniowym synkiem w koszyku. Nie powiem, robiłam wrażenie :wink: Porozdawałam zapytania ofertowe i ....cdn

bikosa
11-02-2004, 21:25
cd. Jak zwykle w takich sytuacjach większość firm zadeklarowała odpowiedź w ciągu 2-3dni. Tylko HMB za 4- po czym było jedyną firmą, która oddzwoniła po 2 dniach- do pozostałych ja się musiałam dobijać. Mieli najlepsze ceny przy tak dużym zamówieniu (dachówka braasa w cenie Unibetu, wyłazy, okna Fakro, rynny itp). Osttecznie zakupiłam wszystkie produkty w ich firmie macierzystej w Gorzowie- bo tam urwałam jeszcze parę tysięcy, no i miałam przechowanie przez parę miesięcy!! Zostałam więc dumną posiadaczką działki i dachu (bez więźby). Ciekawa kombinacja- hurra!! I w ten sposób pod choinkę mam cudowny ciemno czerwony daszek z cudownymi ciemnoczerownymi rynnami. Dla mnie wygląda to lepiej niz ubranie mikołaja :wink:
Wiadomość z ostatniej chwili (11.02.03)- pani adaptatorka powiedziała, ze od zeszłego tygodnia nasze dokumenty leżą w oczekiwaniu na pozwolenie na budowę!!! Jeszcze 3-max 4 tygodnie i będę miała w ręku ten wymarzony świstek z czerwoną pieczątką.
Cały styczeń odpoczywałam w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku.
Luty- negocjacje okienkowe.. W tzw. międzyczasie odwiedziłam słynną Teskę (sowim "terenowym" Clio spłynęłam niczym na Camel trophy po błocie na jej włości) gdzie poznałam moich bliższych i dalszych sąsiadów :D Rewelacja. Jesteśmy jak mała sekta wyznawców muratora :wink: Bardzo miło nas przyjęli (wraz z Antosiem). oczarowały mnie jej okna! Po zebraniu kolejnych ofert okazało się, że rozpiętość cenowa wynosi 7tysięcy. Ofertę najtańszą odrzuciłam w związku z brakiem rekomendacji od braci forumowej. Okienka postanowiłyśmy kupować razem z S.P. licząc na lepszy rabat. Nie do końca to się sprawdziło (nasze zamówienie było zbyt tanie) ale przynajmniej jej przyznano takie same rabaty jakie ja wcześniej wynegocjowałam- hurra :D Mam nadziję, że następnym razem pójdzie nam jeszcze lepiej!!
W Rzepie napisali, że być może nie będzie zwyżki vatu ale nigdy nie wiadomo. Zastanawiam się co teraz kupić.
No i jeszcze na zakończenie jedna dygresja- strasznie się martwię jak to będzie z faktycznym uzbrajaniem działki czyli dociągnięciem na nią mediów. No nie wiem za co się wziąć i kiedy??brrrrr strach się bać ale od czego są forumowicze, oby do przodu!!

bikosa
14-02-2004, 17:33
13-tego w piątek czyli dzień pt. słoneczko za chmurami
Dzień zaczął się tak sobie , bo dopadło mnie choróbsko :evil: co gorsza, zaczęło atakować także moje dziecię. A tu okienka do kupienia. No więc szybko w kara i do lekarza, potem bank (trzeba wyjąć pieniążki) i do M&S po okienka. Całe szczęście- mały zasnął zmęczony (w autku) tym zamieszaniem. Z mężem w charakterze obstawy weszliśmy do salonu celem zamówienia okienek. I zupełnie przez przypadek okazało się, że oni nie są w stanie zrobić 2 spośród zamawianych :evil: !! Ponoć łuk ma za małą średnicę :( Kurcze, nigdy nie może być zbyt różowo! Mimo wszystko wpłaciliśmy zaliczkę, tych dwu okienek poszukamy u innego producenta a jak nie to zamówimy beZ łuku :( Dobrze chociaż, że to sie tak szybko wydało. No cóż, trudno! Był też malutki plus tej sytuacji- na przeprosiny dostałam 2% większy rabat!! Co do kolorku- mężusiowi podoba się bardzije kolorek pt. orzech, hymmmm No nic, jeszcze zobaczymy- ja byłam zdecydowana na złoty dąb. Mam miesiąc na zastanowienie i gwarancję darmowego przechowywania do końca maja (ale ustnie umówiliśmy się na dłużej :) ).
Aha- jak nie zapomnę to napiszę o oddziaływaniu Antosia na panie urzędniczki :wink:

bikosa
16-02-2004, 23:08
W oczekiwaniu na pozwolenie.
Chwilowo nic się nie dzieje. Czekam na propozycje okienek z łukami. Zdrowieję. Powoli sumuję pożytecznie i mniej pożytecznie wydane pieniązki :-? 1001 wykonanych telefoników, hektolitry paliwa i nerwy czyli ile mnie kosztowało poszukiwanie działki? Tego nie zliczę. Potem działka- 76/m. Opłaty przy zakupie 3,5k. Potem warunki kanalizy- 900pln. Geodeta za wtórnik 500pln. Pierwsza rata do ENEI prawie 700pln. Adaptacja- już pisałam- w sumie 4700pln. Dach 28k, okna 15k. Teraz czas na planowanie pozostałych wydatków z tych resztek pieniążków jakie mamy (czy okruszki to też resztki??)
Miałam napisać o Antosiu v. urzędniczki ale już późno. cdn.

bikosa
20-02-2004, 22:08
Prawie zapadla decyzja- okienka będą w okleinie o nazwie orzech (na 90%).
A teraz o Antosiu i Pani.
Dowiedziałam się, że potrzebuję wypisu z ewidencji gruntów moich sąsiadów. Pojechaliśmy do geodezji. Podchodzę do drzwi i oczywiści jak zwykle mam szczęście! Przyjmowanie interesantów jutro- a dziś nie! :evil: Nic to, udaję, że nie widzę tego napisu i otwieram drzwi. Ocierając pot z czoła "wtarguję" ciężko fotelik- nosidełko z Antosiem. Sapiąc odstawiam go na ziemię. Pani patrzy na nas jak na UFO. A ja niewinnie, że przyszłam po ten wypis. Pani nie odmowiła sobie poinformowania mnie o tym, że mogę to dostać dopiero jutro- bo ona sama... No więc ja do Antosia- "nic to synku, trudno, nic dzisiaj nie załatwimy :cry: Będziemy się musieli jutro ubrać raz jeszcze i przyjechać z tego naszego prawobrzeża :roll: Powoli podnoszę nosidełko i CUD!! Pani ociągając się stwierdza: "No w drodze wyjątku ja to pani załatwię! Ale tylko ze względu na dziecko!!" I co?? Kliknęła 3 razy enter i wydrukowała- zajęło jej to całe 30sek. No ja rozumiem, że jak by każdy tak przychodził kiedy chce to było by jej ciężko ale z drugiej strony bądźmy ludźmi :D Bardzo Pani dziękujemy :lol: (To Twoja zasługa synku- Twoj wkład w budowę naszego domku).

bikosa
29-02-2004, 23:01
Okazuje się, że skłamałam :oops:
Ostatnio napisałam, że będzie okleina orzech a okazuje się, że jednak złoty dąb. Właściwie powinnam poczekac do 3 marca- jak już decyzja będzie na piśmie ale niech tam. Prawie na 100%!! Dlaczego?? Po prostu jedyny producent, który podjął się zrobienia moich wąskich łuczków nie ma w swojej ofercie orzecha :cry: Tak więc musiałam wybierać i.... oatrz wyżej.
Dziś zadzwonił do mnie mój pzryszły sąsiad MTT- ma straszne problmey z ENEA. Twierdzi, że jest nieustępliwy, więc na pewno mu sie uda. Trzymajcie kciuki.
No i jeszcze jedna wazna sprawa- w czwartek spotkałam- a właściwie spotkaliśmy się (mój mąż!! się ożywił) z Marsov1 (z małżowinką), który bedzie budował według tego samego projektu. Myślałam, że pogadamy godzinkę- zrobiło sie 3!!! Pozostawiam bez komentarza. :D
Ps. Ciągle czekamy na pozowlenie :(

bikosa
08-03-2004, 18:19
Hurrrrrrrrrrrrrrrrrraaaaaaaaaaa!
DOSTALIŚMY POZWOLENIE NA BUDOWĘ!!!!! Już dawno nic mnie tak nie ucieszyło (od narodzin synka!!)
Trzeba nagrywać ostatecznie ekipy. Trzymajcie kciuki.

bikosa
10-03-2004, 23:16
Casting trwa! Boże, jakie piękne to moje pozwolenie!! :lol: Yteraz kolej na następne papierki. A myslałam, że to już koniec :-? umówiłam się z gościem od wody- ciekawe na ile będzie chciał mnie :evil:

bikosa
17-03-2004, 17:23
OJ DZIEJE SIĘ!
Pozwolenie się uprawomocnia. A ja dalej biegam. Pojechałam do Enei załatwiać przyłącze- wzięłam projekt instalacji, pozwolenie na budowę. A Pan z uśmiechem śmiecia na wysypisku :oops: zakomunikował, że i tak nic nie załatwię "bo mam jedną kopię projektu" a potrzeba dwóch!! Za te 1850pln, które im płacę nawet ksero nie chcą zrobić! I wtedy mnie natchnęło- zapytałam jeszcze, czy wystarczy im nieuprawomocnione pozwolenie na budowę? Pan zadzwonił „gdzieś” i już po jego triumfującej minie było widać, że nie. …. Dobrze, że na to wpadłam-, bo inaczej musiałabym jeszcze 2x jeździć. Zapytałam też na ile ocenia czas wykonania przyłącza- i po co?? (żeby się denerwować?)- odp. 2-3 miesiące (przyłącze długości 1m- słownie jednego metra). No po prostu.. :evil: bez komentarza. Pójdę tam z Antosiem i będziemy tak długo siedzieli aż skrócą czas :wink: W tzw. Międzyczasie spotkałam się z gościem od przyłącza wod-kan. Zaśpiewał za samą wodę 3,5k ale w sumie za całość wyszło 4,5 (po negocjacjach). No, chociaż tyle!
A poza tym szukam fachowców do budowy stanu surowego. W kastingu bierze udział 8 ekip polecanych przez znajomych i znajomych znajomych. Dobrze się składa, że już ktoś budował wg tego projektu! Mam punkt odniesienia. W przyszłym tygodniu prawdopodobnie podejmę ostateczną decyzję, uff. Trzymajcie kciuki!

*romans*
31-03-2004, 21:09
gratulacje
cieszę się, że dobrze Ci idzie. Jeżeli sprawy ułożą się pomyślnie, będę również wkrótce budował wg podobnego projektu - kompilacji rozwiązań Kreski i Babiego Lata..W związku z tym z niecierpliwością , zainteresowaniem i trzymając oczywiscie kciuki za powodzenie Twojej Inwestycji śledzę Twój wątek
r.

bikosa
04-04-2004, 23:25
Długa przerwa w dzienniku ale jakoś nie było kiedy.
*Romas*- dziękuję i trzymam kciuki- prosze o komentarze w komentarzach :lol: A teraz:
Ciąg dalszy przygód budowlanych z Antosiem czyli jak załatwiałam/liśmy papiery. Jako, że załatwianie paperów trwa b. długo niecierpliwych proszę o pominięcie tych wynurzeń :oops:
W poniedziałek złożyłam dziennik do rejestracji i zostałam poinformowana, że będzie do dobioru w czwartek. Aby nie jeżdzić tam i nazad (skojarzenia mile widziane :wink: ) postanawiam odebrać w tym dniu uprawomocnione pozwolenie oraz zgłosić rozpoczęcie budowy :lol:
Tak więc będę mogła wszystko załatwić w pokoju 224 (wg Pani).
no i ja w ten czwartek wale do pok 224 i...oczy panie nic nie wiedza, tzn wiedza ale to nie u nich. Z jednego pokoju nagle zrobilo sie 3. Panie były bardzo miłe i nawet zaproponowaly, ze pobawią małego ale pomyslałam, ze dzieciaczek też musi się wykazać :lol: No wiec idę do pierwszego z wyznaczonych pokoików- tam natknęłam sie na pana ktory mi robil adaptacje- wiec pieczatka bez problemu- no nie zupełnie, antek miał wyczucie i zrobił taaaaaaką kupę!! ze przez ubranie mu przesiaklo. Antek wie jak zareagować adekwatnie do sytuacji (czyżby to wyczucie miał po mamusi :o ). Przebrałam mego chłopczyka na biurku rozsiewając zapach powszechnie uznawany za nieprzyjemny :wink: (Kasia Nova mówi, że powinnam babie Lato nazwać im. Antosia :D ) Wiem, że się rozwlekam o tej wizycie ale w tym strategicznym moemncie do pokoju weszła Pani do której sie wybierałam. Ale narazie kolęduję dalej. Czas na pokój 115
okazuje sie, ze tu dla odmieny nie przyjmuja w czwartki tylko w poniedzialki. Nic to, wchodzę z Antkiem na reku- przeciez nie wyrzucą karmiacej. Pan sie pyta czy mam dziennik ostemplowany (bo bez tego nie można złożyć oświadczenia, że się zaczyna). A ja na to z niewinnym spojrzeniem, ze oczywiscie!!no to bylo właśnie składanie fałszywych zeznań (ale na biblię nie przysięgałam :wink: ) Mojego kierownika juz znaja, wiec wiecej papierow nie potrzebowali. OK, jestem na dobrej drodze, idę po tę pieczaatkę. Kolejny pokoik :evil: Juz obsługują jakąś Panią, cofamy się z Antkiem zamykającv drzwi i przepraszając za najście. Ale Pani nas zatrzymuje -co chodzi bo ja z dzeickiem i nie moge czekac.
no wiec ja, ze tylko po dziennik, podaje nazwisko i co sie okzazuje?? :o :o dziennik jeszcze nie gotowy :evil: od poniedzialku do czawrtku pani nie zdążyła przyłożyć pieczątek!! Ręce, nogi i cycki mi opadły! Dobrze, że Antoś jakoś się trzymał. Mam prawie łzy w oczach pytając co tu robić (i to na serio :cry: ). Trudno mi się tachać z małym co drugi dzień do Polic i to na 2 piętro. a ona na to, że ze wzgledu, na to ,że b. lubi dzieci to mi te pieczątki od ręki przybije! i co trzecią pieczątkę powterazała, ze to tylko dlatego,z e dzieci lubi, "no i w zyciu bym tego pani nie zrobiła, gdyby nie dziecko! i tylko mi dziecka zal". i tak w kółko.
wchodzi kolejny petent a ona- " czego"- przyszedlem po dziennik "nie widzi Pan,ze kolejka, niech Pan czeka, nie, nie tu, na korytarzu!!) No pozostawiam bez komentarza!! Załatwiłam wszystko!! Jak już mi tak świetnie idzie to kolej na ENEA! Przypomnę, że ostatnio miałam jeden egzemplarz projektu przyłącza, nieosteplowane pozwolenie na budowe i brak ksero zud, zażądali drugiego egzemplarza no i pozostalych brakujacych pozycji. Ide do pani w info aby sie dowiedziec gdzie to zlozyc
i dowiaduję się, że 2 ksero to za malo, potrzebne trzecie :evil: Trzeba bylo widziec moją minę! postanawiam, ze stamtad nie wyjde dopoki nie zalatwoie z 2 egzepl. Idę na góre do Pana od tych papierów. On bierze dokumenty przeglada- tylko czekam az powie czemu tylko 2egz
a on:"czemu nie zszyte?". Mi gały wychodzą z orbit (po pierwsze ucieszyłam sie ze wystarczą tylko 2egz ale po drugie wkurzyłam sie ze nie moze sobie sam zszyć) no ale usmiecham się dzielnie karmiąc równocześnie Antoniego z cyca.moze jakoś przejdzie? Pan przegląda projekt i jego ksero. no tak, ale w tym kserze brakuje jedenj ze stron
(no nie, zwariuję)!! pytam czy jest tu jakies ksero- pan robi minę Cara Piotra Wielkiego, jednak bierze egz i wychodzi do pokoju obok robic ksero. Po chwili wraca, ale nagle go oświeca, że jest kolejny problem nie do przejścia! to ksero nie ma okładki! no oryginalny projekt ma, a ten nie!! Ja juz normalnie nie wiedziałam co powiedzieć. Jednak mam szczęście- pan siega do swej szafeczki i wyjmuje jakas uzywana okładkę
i mi oprawia. Antos zaczyna ryczec. no to jeszcze pytam ile potrwa wykonywanie tego metra przylacza.pan dzwoni "gdzieś" i pyta-
no z 1 miesiac (jest lepiej niz myslalam ale prę dalej bo zauwazylam ze wenwtrzny wykrecil, wiec moze ....) A przepraszam w jakim pokoju to sie decyduje?? 120 ale po co to pani- ja mu na to "nic, pojde sie tam pousmiechać"a w główce mam juz tajny plan awaryjny z płaczącym Antkiem. Wchodze w kolejne drzwi- panowie juz sie usmiechaja. ja tez- od ucha do ucha i mówie: "przyszłam do panow i mam opracowane dwie strategie rozmowy aby załatwic moj problemik albo sie uda za ładny uśmiech albo antek zaczenie wyć"- obaj panowei podlecieli i sie okazoalo, ze jeden ma 2 miesieczna coreczkę. drugi w tym czasei juz mi zapisywalm numer i swoje nazwisko i kazal zadzwonic w poniedzialek
Tak więc wszystko do przodu :D
Już wkrótce o wybieraniu ekip :lol: [/b]

bikosa
20-04-2004, 07:33
Cd. dziwnych wydarzeń z ENEĄ czyli wykonywanie przyłącza
Sympatyczny Pan, który zgodził się szybciej wykonać przyłącze (dziękuję- to było za tzw. ładne oczy :D ), zadzwonił do mnie w czwartek przed Wielkanocą o godz. 8:00. No i na dzień dobry dostałam opiernicz, że on już od siódmej dzwoni a ja nie odbieram. Poinformował mnie o tym, że bedą dzisiaj robili przyłącze i w związku z tym mam powiadomić sąsiadów, że nie będą mieli prądu a poza tym w ciągu godziny mam się stawić na miejscu zdarzenia aby wskazać posadowienie skrzyneczki. Trochu się zdziwiłam- przecież dostali projekt na którym wszystko jest narysowane :o Ale nic to. Dzwonię jak najszybciej do mojej przyszłej sąsiadki, która wszystko ma na prąd (z ogrzewaniem włącznie- bez skojarzeń :lol: ) i oczywiście ja obudziłam :oops: Informuję o planach ENEA. Zrywam moje słodko śpiące dziecko. Ścigam męża aby mi natychmiast oddawał autko. Jestem w panice- do Dobrej mam 30km, muszę sie przebic przez miasto, po drodze łamię większość z obowiązujących przepisów (ale o tym ciiiiiii....)(trzeba dodać, że na sygnale- Antek wyrwany ze snu wyje). Wjeżdżam 10min przed godziną zero do Dobrej, kupuje słodycze dla dzieciaczków obudzonej sąsiadki i odbieram telefon od innego pana z ENEI. Mam sie nie spieszyć, bo oni będą za większe pół godziny!! Powtórzę mój ulubiony zwrot- ręce, nogi i cycki mi opadły!! :evil: Tłumaczę, że jestem z maluszkiem (nie da się ukryć, Antek drze sie jak opętany, biedaczyko moje) i prosze jak najszybciej. Po pół godzinie przyjeżdża jeden samochód z tzw. myślicielem- domorosłym filozofem, który zaczyna gadać o tym gdzie postawic skrzynkę ale za robote jakoś sie nie bierze. nota bene żąda ode mnie projektu przyłącza elektrycznego!!. Tak dobrze pamiętacie- tego, którego 2 kopie musiałam złożyć w ENEI (patrz wyżej). No nieeeee!! Byłam bystra sek przed wyjsciem chwyciłam w wolna rękę (na drugiej Antek) projekt. Przyjeżdża drugi samochodzik i wysiadaja bobowie budowniczy mojego przyłącza. Duży, miły pan pyta co ja tutaj robię!! No to mu mówię, że miałam przyjechać pokazac gdzie ma byc skrzynka. A on mi na to" Ale po co?? Orzecież wszystko jest w proejkcie!!" Pozostawiam bez komentarza. Później zaproponował jeszcze swoje usługi w wykonywaniu dalszej części robót. I to by było na tyle.
W nastepnym odcinku o wybieraniu ekip cd.

bikosa
04-05-2004, 22:58
Po bardzo długiej przerwie
W skrócie- ekipa wybrana a właściewie sama się wybrała. Mój faworyt wśród wykonawców wycofał się z zawodów. pozostało dwóch- jeden zbyt drogi, drugi zbyt czupurny (Czupurku- bez skojarzeń :lol: ). Czupurny został poddany próbie na wytrzumałośc na moje gledzenie i przeszedł te próbę. Tak więc umówiliśmy się co do ceny i po 2 dniach podpisaliśmy umowę. Z umową były też chwile grozy. Sciągnęłam ją z internetu tzn zrobiłam miszmasz umowy Karoliny z Fugasem i dodałamparę swoich punktów. Byłam przekonana, że fachowiec nie będzie jej chciał podpisać. A on nawet jej nie przeczytał. Stwierdził, że interesuje go tylko suma i data zakońćzenia budowy. Reszta nie!! Kurcze, szkoda, że nie napisałam paru ciekawych punktów jak np. , że to on placi za media w okresie budowy itp;-) Umowa podpisana tak więc po kolejnych 2 dniach chłopaki rozpoczęli pracę od rozładowywania 50ton betonu komórkowego na 2 raty- byli dzielni. Antos asystował śpiąc w autku.
Przyłącze elektryczne wykonuje Pan Tomek (oby więcej tak sympatycznych ludzi) za ludzkie pieniądze. Cwaniaczek z ENEI odpadł :D
Zrobiłam odbiór moich okienek i muszę przyznać, że wyglądają bardzo fajnie, odebrałam także okienka z łukami. I dzięki powyższym zrobiłam debetcik na naszym koncie- po raz pierwszy ale zapewne nie ostatni.
Z ważnych spraw to zakupiłam jeszcze kominy Schiedla wynegocjowując rabacik 10%. Co bardzo dziwne, to wychodzą taniej niż klasyczne (mam na myśli całośc materiałów a nie tylko cegłę). Tak więc do satnu surowego brakuje mi aktualnie "tylko" betonu, stali i paru kubików desek.
A w tej chwili mojego mężusia, który zniknął z mego pola widzenia na tydzień :cry: Niby nie pomaga przy budowie, ale fajnie jak jest na miejscu :lol:
Jak tylko zacznę ostro to dam znać- do usłyszenia;-)

bikosa
06-05-2004, 22:51
HURRRRRRRRA!!!!! ZACZĘŁO SIĘ
wczoraj tj, 5tego maja umówiłam się z wykonawcą, że jutro tj. dzisiaj wchodzi. Z tego wszystkiego obudziałam się o 4:30 z poczuciem, że właśnie zaspałam. No cóż, stres daje się we znaki. O 5:30 byłam umówiona z moim sąsiadem na zapakowanie siatki leśniej do ciężarówki marki Renault Clio (i czemu ja się dziwie, że poszły amortyzatory :o ). Potem zerwałam maluszka i biegiem do bankomatu po parę groszy. Potem jak zwykle łamiąc wszelkie przepisy do Dobrej. Na placu boju byłam o 8:10 a tu niespodzianka. Moi fachmani juz wkopali kołeczki do ogrodzenia!! :o :lol: Siedzą i się nudzą. Koparka oczywiście przyjechała z godzinnym opóźnieniem ale ostro wzięła sie do roboty. Okazało się, że kamieni pełno i sprawa się przedłużała. W ,międzyczasie pojechałam kupić deski szlunkowe w ilości 3 kubików, zamówić stal i bloczki fundamentowe. Udało mi się dostać bardzo dobre ceny. :D A były to miejsca polecone przez mojego wykonawce!! Później znów szybciutko na budowę sprawdzic jak parca wre. I do Polic do starostwa (i tu mały problemik, Antos usnął, wieć zagadnęłam jaką kobitekę aby go pilnowała :wink: A dokładnie aby pilnowała zamkniętego autkoa z zawartościa skarbusia), później tylko wymienic oponki. Tam mi troche zeszło, bo chłopcy walczyli z ukręconą śrubką. A tu juz geodezja dzowni, że są na działce. No więc pędem "(ależ będę niedługo laska!!) na budowę. Koparka kopie jak oszalała bez przerwy. Jedyny moment to kiedy facet napił się wody, a tak to 9 godzin rabotał. Panowie już powytyczali budyneczek. I tak nam zeszło do 19tej. Jak dotarłam do domu z wyjącym Antosiem poprostu niepamiętam ale i tak jestem bardzo szczęśliwa. Jutro chłopcy szalują, gną zbrojenie, w sobotę chudziaczek i cdn. Mam na dizałeczce prąd. Oby do przodu. pozdrawiam wsyztskich czytaczy:-)

bikosa
07-05-2004, 18:50
Oj dzieje się, dzieje!!
Chciałam to mam. Dzisiaj znów pobudka o 5:30, zapakowanie siatki leśnej, powrót do domku, wyjazd na budowę (już mogę chyba tak to nazwać). jestem o 10:30. Oczywiście nie ma ani stali, ani desek, które to miały być o 8:00. Czemu mnie to nie dziwi :-? A tu deszczyk zaczął padać a Antoś krzyczeć. Moja super sąsiadka przyjęła nas pod swoje skrzydła. Dziękujemy!! :D Chłopcy wykopali ławy i załatwili beton (ukochane przez Polaków słowo "załatwili"). Mam więc chudziaczek wylany. Zaczęli robić zbrojenia. Jutro rano jadę po deseczki i jak dobrze pójdzie to we wtorek zalejemy ławy. Nie obeszło się jednak bez probelmów. Na działęczce jest różnica 1m pomiędzy przodem a tyłem. No i z tego wynika trochę problemów. Mam nadzieje, że uda się je rozwiązać. Oby szybciej, lepiej i mniej stresowó dalej. No i oby Antoś wytrzymał.

bikosa
10-05-2004, 21:52
PONIEDZIAŁEK
Dzisiaj mój małżowinek po raz pierwszy pojechał ze mną obejrzeć plac budowy. Zrobił na nim wrażenie. Zgdonie stwierdziliśmy, że ogródek nie jest może zbyt duży ale jak dla nas wystarczjący. Antoś tez tak stwierdził i zasnął. Chłopaki opbszalowały ławy, zrobiły zbrojenia - a przy okazji, czy wiecie, że kolejne strzemiona powinny być łączone na różnych bokach :o (wiem to od mojego inspektora nadzoru :lol: ) No to już wiemy!! Mój kierownik przyjechał odebrać zborjenie. Walczył dla nas o każdy centymetr odchyłu (w końcu po to szalowaliśmy aby poszło dokładnie tyle betonu i ani grama więcej. Ogólnie chłopaki nieźle się spisały. Jutro wielka chwila. Kamera już naładowana leży i czeka na zabranie. Będą się lały ławy. Oby pogoda dopisała. Później 5 dni odpoczynku dla mojego betoniku i zaczniemy piąć się w górę, hurrrrra!! Z dobrych widomości to mój wykonawca kupuje betonik na siebie, a że ma dobry rabacik, to będę miała dobra cenę.

bikosa
12-05-2004, 15:19
Wczoraj dowiozłam dystanse, przyjechała pompa i gruszeczki- piękne, żółto- czarne!! Wszystko poszło jak po maśle a i cena 155/m uważam niezła. Jutro przyjeżdża mój Tatuś ocenić wyczyny ukochanej córuni :wink: Oby do poniedziałku!!

bikosa
20-05-2004, 22:10
Niektórzy oskarżają mnie (Malinka- buziaczki) o zaniedbania w dzienniku :oops:
A tu dzieje się.... Był mój rodziciel, a raczej sprawca tego, że rodzicielka mnie powiła. No mniejsza z tym czyli Mój Tatuś :lol: Na początek powiedział parę miłych słów: "Dlaczego jest taki głęboki wykop (na działce jest metr różnicy terenu i chodziło o to aby nie wystawać jak wieżowiec od strony ogrodu)?? A po co szalunki?? Itp. Potem zaczął popierać fachowcó miast trzymać moja stronę- czyli złote standardy Tatusia (jz raz tak było w hurtowni, że popierał wygórowane pomysły sprzedawcy). Na koniec rzekł jednak, że jest ze mnie dumny!! I mu wybaczyłam. Co tam, w końcu dzięki niemu (po nim odziedziczyłam swą boską operatywność- szkoda, że nie w robieniu pieniążków pieniążków tylko wydawaniu) się buduję!
Wracając do zaawansowania prac. Moi fachowcy praktycznie skończyli stawianie ścianek fundamentowych. Mury pną się do góry!! Jaka szkoda, że tyle roboty trzeba zasypać. Mój kierownik dba jednak aby to co niewidoczne dla oczu było solidne i sprawdza pracusiów na każdym kroku. Murki są co do centymetra równiutkie. Oby tak dalej!! Jak tylko będę miała fotki to cos zamieszczę. Pozdrawiam czytaczy.

bikosa
28-05-2004, 22:20
Po przerwie w pisance
Pora na doniesienia z frontu robót. Hurrrrrrra!!!!!!!!!! Jestem na etapie zero!! Mam już lądowisko dla helikoptera- nie mam nietsety jeszcze helikoptera ale może już wkrótce. Mam zatoopioną w betoniku kanalizację poziomą. W poniedziałek pierwsze murowanie ścianek :lol:
A z ciekawych spraw. Jako, że piasek spod domku nadawał się na zasypowy zamówiłam koparkę aby mi to wrzuciła. Panowie w tzw. międzyczasie "skakali" aby sie zagęścił. Wymyśliłam koparkowemu zerbanie ziemii sprzed domku. I tu niespodziewanka. Pan jeżdził tam i spowrotem na pusto. Jak w tym kawale, że nie zdążył załadować :evil: Po zwróćeniu uwagi zaczął się zastanawiać- hymmmmmm. Właściciel koparki musiał opóścić za 2h pracy. Już na drugi dzień wybuchła nowa kwestia. Zamówiłam piaseczek zasypowy, kamazki go przywiozły, wrzuciły za ścianki. Moje chłopaki, rozpuszczone dniem poprzednim, zażądali też koparki!! Bo im szef nie płaci za taczki :o Stwiedziłam, że nie interesuje mnie za co im szef płaci a nie zamówię koparki aby gółównie stała i czekała aż oni ubiją tym bardziej ze maja już wsypane do środka!! I co?? Przyjechał szef i kazał chłopcom
"taczkować". Dziwna sprawa. Dzisiaj dzwoni do mnie szef ekipy i pyta czy mają obsypywać fundamenty ręcznie czy wezmę koparką?? :o No to testuję i mówię "ręcznie" a on mi na to "a-ha". Nieźle, co??
No ale najważniejsz, że idziemy do góry :lol: Plac budowy uporządkowany. Tzrymajcie kciuki!!

bikosa
01-06-2004, 23:15
Problemy
Nareszcie. A już zaczynałam sie niepokoić, że budowa przebiega jak po maśle. Ale nie. Są. Pojawiły się. Problemy z wykonawcą :evil: W poniedziałek mieli przyjechać aby ułożyć izolacje poziomą na fundamentach. Dzwonię do wykonawcy. Nie odbiera. Po godzinie znów i znowu nic. Dzwonię do sąsiada z budowy i dowiaduję się, że u mnie cisza jak makiem zasiał. Pojechałam i z Antosiem na jednym reku, z wężem w drugim, a wściekłością w oczach- podlałam (wodą i wścieklością) moje piękne lądowisko (ktore oczywiście natychmiast zaczęło mi sie mniej podobać). Po południu kolejny telefon- i pan znów poza zasiegiem :evil: Wieczorkiem jadę podlewać jeszcze raz. Wokół domku ziemia pograbiona :o Suto podlane. Aha- byli ale się boja więc nie odbierają :-? Nic to myslę, aby do wtorku. Wtorek od rana telefon nadal nie odpowiada :evil: Ale juz mam cynk od sąsiada, że robią. Rozkładaja papę i szykuja cegły. Jade na inspekcję. Papa rozłozona ale zamiast szerokości 50cm jest 33!! (a 2 razy mówiliśmy z kierownikiem , że mają ciąć na pół a nie na 3 części). Przyjechali nowi ludzie i nic nie wiedzą. Zabiję. Wykonawca nie odpowiada. Nie mam z nim kontaktu. Przyjeżdza kierownik i tez mu sie nie podoba szerokośc izolacji. Pokrzyczał i odpuścił. Pojechałam do domku wściekła. Porozmawiałam z moim inspektorem nadzoru. Wściekłam się jeszcze bardziej. Mam wstrzymać budowę do czasu wyjasnienia sprawy z papą czyli do skontaktowania z wykonawcą. Dzwonię kolejny raz do wykonawcy, odbiera jego zona. Mówię, że chcę rozmawiać z mężem a ona mi na to, że będzie dopiero w piątek. Na pytanie czy moja budoaw ma stać do piątku. odpowiada, że "na to wygląda"( tu cisna mi się na usta słowa powszechnie uznane za obelżywe :evil: ) Podejmuje decyzję. jako, że w piatek zapłaciłam tylko połowę usatlonej sumy, to kupie nową papę (ta dzisiaj położona mają zedrzeć) i jej koszt potrącę z wynagrodzenia wykonawcy. a co tam, jak on pogrywa niepoważnie to ja nie zamierzam sie przejmować. :-? Nie prawda, martwie sie jak on zareaguje. Ale to w końcu jego wina. Cóż, jutro tylko jeszcze pstrykna fotki na dowód. Będzie jeszcze wpis do dziennika, i po robocie. Od jutra zaczną murować. Mam nadzieję. Trzymajcie kciuki.

bikosa
03-06-2004, 21:59
Aby nie zapeszyć
Jest czwartek i oczywiście nic nie zostało wymurowane. Ale po kolei.
Wczoraj panowie rozkładali dodatkową warstwę papy. Zrobili co trzeba. A na górce swego ogródka pojawia sie sąsiadka lat około 60 (graniczymy tylko rogiem- przyp. autora :wink: ) w bikini (swoja drogą chciałabym mieć taka figurę) i pyta "Czy panowie muszą tak mi smrodzić??" Fachowcy spojrzeli jak na ufo. Ona przecież też niedawno sie budowała. Ale teraz jest obrażona, że dookoła niej coraz więcej domków :-?
Dzisiaj rano dzwonię czy moi fachowcy na budowie- niby tak i jeszcze stwierdzili, że mój wykonawca bedzie obecny. Jadę wkurzona ale spokojan jak puls nieboszczyka. Budowa zamknięta na cztery spusty. Nikogo nie ma. Cegły porozkładane na kupeczki ale nic poza tym. Telefon do szefa- co jest do licha ciężkiego grane. Odpowiedź-" juz jadę do Pani". Aż mi broda chodzi z wściekłości. Chce mi sie płakać. Chce mi się zwolnic ekipę natychmiast. Boję się, że powiem mu coś takiego, że bede żałować. Ale nic to, widzę srebrny pojazd. Wyszedł cały w skowronkach :-? I z uśmiechem do mnie "dzień dobry" Ja na to, że dla tego dobry dla kogo dobry ale na pewno nie dla Pana!!. On na to :o Pytam co sie stało w poniedziałek i zgodnie z instrukcją mojego braiciszka milczę. A on mi na to, że pojechał z rodzina nad morze 8) No powiem szczerze, tym mnie rozbroił. Parsknęłam smiechem. Ale już jak mi zakomunikował, że w weekend miał szkołe to prawie bym sie położyła. Okazuje się, że mam uczonego- mój wykonawca chodzi do technikum budowlnaego wraz ze swoim synem. i nie ma się z czego śmiać- podnosi kwalifikacje. Jestem z niego dumna. Tylko pytam czemu przy okazji zapomniał do czego służą telefony!! :evil: Wyjasniliśmy sobie a teraz najgorsza część czyli opier papier za papę. Wchodzimy na budowę. a ten do mnie- widziała Pani kedys tak pieknie wykoanną płytę?? Ja na to, że oczywiście (tym bardziej, że widziałam ją wczoraj, i przedwczoraj- innych nie widziałam :wink: ). Stwiedza samokrytycznie, że to najpiękniejsza płyta w jego życiu. I że ciągle się czegos nowego uczy. Wracam do tematu jego poniedziałowej niebytności. A ten mi- tak Pani beze mnie nie mogła wytrzymać :roll: (jakież wyrafinowane poczucie humoru!!). Odpowiedziałam mu, że męża widuje co 2 dni i wytrzymuję więc jego moge widywać rzadziej- i tez przezyję. Abym tylko jego ludzi widziała co dziennie. Potem mu wstawiłam teksty o matce polce trzymajacej na jednym reku dziecię a drugą podlewającej płytę (dodając, że to moja zasluga, że taka piekna i niepopekana), poetma zapytałam czy chce abym pokarm z nerwów straciła- tu juz mnei ponisło bo zrobiłam wykład na temat psychicznych uwarunkowań w karmieniu piersią :lol:
No i tu nastapiło "klu (clue)" programu. Wywaliłam instruktarz układania izolacji (który to nabyłam od mojego tzw. luksusowego Lesia). Pan wykonawca pokiwał smutnie głową, nawet bardzo nie zaprzeczał. zapytał ile rolek dodatkowo zakupiłam i w tym moemncie zaatakowałam, że odliczam mu od wynagrodzenia za te rolki. Próbował jeszcze biedaczek negocjować, że może od nastepnej transzy, że może on dołoży szerzej zakres robót. Ale ja byłam twarda jak... nie powiem co. I pieniążków nie dałam. Stwiedziłam jednoczesnie, że jest to z mojej strony postepek dydaktyczny, bo lepiej dla niego jak sie nauczy na niewielkich pieniążkach (około 360pln) niz miałaby się uczyc na rządzie wielkości tysiączków. Wspomniałam tez, że już pół miasta wie o jego postepku, i pewno znajoma pani sędzia też :lol: Biedaczek mówił "oj, niepotrzebnie, niepotrzebie z smiechem na ustach" Dodałam tez, że miałąm go polecić paru sosbom ale w sytuacji utraty do niego zaufania nie mogę. Stwierdził, że to jego pierwszy raz (ja dodałam, że u mnie ostatni), i że "w przyszłości pzrekonam się", że będę go polecać (no cóż, niezbadane są wyroki boskie- hymmm, zrobiła sie ze mnie megalomanka :wink: :oops: ).
Koniec końców sprawa ustalona, kobyłka u płota. Wymogłam jeszzce natychmiastowe wpisanie do umowy terminów realizacji nastepujących etapów (mieliśmy tylko termin końcowy). No i od jutra chłopaki murują. Nareszcie. Mam nadzieję.
Pozdrawiam narazie.
ps. najgorsze w chłopakach jest to, że jak się dopilnuje aby robili tak jak sie chce to poza tym robia czysto, dokładnie i wogóle. szkoda, że zaliczyli taka wpadę :-?

bikosa
14-06-2004, 17:13
Po długim weekendzie.
Ostatni raz u spowiedzi... co ja wypisuję. Chciałam powiedzieć, że ostatni raz na budowie byłam we wtorek (poprzedni). Były dwie warstwy , gdzieniegdzie 3. Majter dzowni do mnie w piątek, że potrzebuje nadproży bo w sobotę montują :o Hymmmm. Dzisiaj przyjechałam. Moim oczętom ukazał się budynek!!! Tak właściwie można nazwać moje piękne ściany z oknami, drzwiami i tym podobnymi bajerami. Żeby jednak nie było tak różowo to zauważyłam 5 szczelin na wylot!! Oj chłopcy dostali opiernicz, wykonawca powiedział, że mam im nie pokazywać, gdzie te szczeliny, niech sami szukaja i usuwają. No, i tak właśnie może być!! Jeszcze chwila i będą szalować pod strop- ale ciiiiii, aby nie zapeszyć. 8)

bikosa
14-06-2004, 18:24
I jeszcze raz
A co do wykonawcy. Dał mi dzisiaj fakturę :o na robociznę. pytam się czy jesteśmy rozliczeni a on mówi, że oczywiście :o no i rachuneczek jest :lol:
A jak juz jestesmy przy pieniążkach. Złożyliśmy wnioske o kredyt w PKO SA- dali najkorzystniejsze zasady- prowizja 1%, marża do wiboru 1,35%. dzisiaj dzowni Pani z banku, że chciałaby tylko powiedziec, że prowizja nie bedzie 1,35% (tu sie od razu napięłam :-? ), tylko 1,30% :lol: !!! Nie jest źle, zawsze to cosik jest (np na pieluszki dla Antoniego).

bikosa
26-06-2004, 22:20
Jak hartowano stal 8) (niektórzy te czasy pamietają :wink: )
Dawno nie pisałam- niemoc twórcza mnie ogarnęła cy cuś??
A wracajac do stali. Nie zauważyła, że w projekcie mam trochę odcinków stali powyżej 6m no i niestety na gwałtu rety musiałam szukać nowego dostawcyu stali.(wiem, że można łączyć na zakład ale w niektórych miejscach nie jest to wskazane). na dodatek okazało się, że stal w rozmiarze powyżej fi14 jest dla moiuch fachowców nie do wygięcia :-? Tak więc udałam się do poleconej firmy (slynącej z niskich cen) Fellm.. Antek jak zwykle miał wyczucie i zasnął na minutę przed dojechaniem do punktu "O". Weszłam do biura firmy i od razu zakomunikowałam, że mam małoletnie (małomiesięczne) dziecko śpiace w aucie stąd będę biegać tam i spowrotem. Pokazałam zamówienie- od tego momentu szło całkiem, całkiem (nawet jesli nie zapałałam do Pana szczególna sympatią). No i doszliśmy do punktu kryzysowego- uprzedzę, że nie jest tu mowa o cenie (do tego punktu w efekcie wcale nie doszłam :x ). Powiedziałam, że biorę od niego 2,7tony stali ale musi mi wygiąć 40szt prętów fi14 i 2szt 18. tu rozpętała sie burza z piorunami. Dlaczego tylko czterdzieści. jemu się NIE OPŁACA MASZYNY WŁĄCZYĆ aby to wygiąć!!!!!!! :evil: :o :o :o Myślałam, że źle słyszę- chyba trza do doktora od uszu :-? A ten do mnie, że on chce też te szczuplejsze pręciki wyginać (a ja to mam gratis przez wykonawcę na budowie robione- przyp. autora :wink: ). No to mu mówię, że nic z tego bo wykonawca robi mi to w cenie. I co usłyszałam??, że cyt."Pani wykonawca będzie spijał śmietankę i wyginał łatwiejsze pręty a chce Pani abym ja najgorszą robote odwalał??!! :o :evil: Patrzy on ci mądrala dalej w mój projket i znów mu cos nie pasuje- "przecież pani ma długości np 6,30 tozostaje Pani odpad 5,70. Musi Pani zamówić 2x wiecej stali, bo będzie duzo odpadu" (tak jak bym nie miała w projekcie innych długości niz te 6,30- a te 4 i 5 metrowe pręty to pies??). Patrze na niego jak na ufo i mówie, że przecież mam te krótsze długości to ten tzw. odpad wykorzystam. odparł
"no rzeczywiście". Nie powiem, że próbował mnie naciagnać ale jakos takie dziwne wrażenie miałam...Zamurowało mnie, i to na tyle, że kazałam zrobić oferte na poniedziałek i wyszłam. Dopiero w samochodzie mi puściło. Co za szczyt bezczelności. Pojechalam do mojej zaprzyjaxnionej hurtowni i opowiadam a Pan mi b. miło, żebym się nie martwiła i że da mi w dobrej cenie stal i wygnie jak potrzeba bez probnlemów!. przyznaję, ze skruchą, że nie zadzwoniłam do ww firmy aby odwołać przeliczanie oferty. W poniedziałek pojechałam odebrać projekt i aby oszczędzić sobie nerwów nie tłumaczyłam dlaczego nie!!
z drobiazgów to mój kochany wykonawca chciał byc miły i szybki i pewnego pieknego dnia postawił od raniuteńka samego 2 kominy wentylacyjne (mam schiedla). tylko biedaczek zapomniał, że robilismy zmianę w stosunku do projektu. No i kominy były do rozebrania. Taki dostał ode mnie prezent z okazji imienin :roll:
Wczoraj był u mnie Pan inspektor z banku i wymadrzał sie straszliwie. Ale tez pochwalił zaawansowanie robót. Mam juz prawei zaszalowany strop nad częścia mieszkalną, wszystkie kominy (kominkowy w połowie) i kręci się zbrojenie. Jak dobrze pójdzie to w tym tygodniu wyleja mi strop a jak xle to w następnym. trzymajcie kciuki!!
Ostateczna oferta kredytowa. Pko SA- prowizja 0,9%, wibor plus marża 1,3%. chyba nieźle :)

bikosa
16-07-2004, 22:23
Spóźnione wiadomości z placu boju.
Tak mnie pochłonęło budowanie, że nawet nie zauważyłam keidy ten czas tak minął i Antek zaczął raczkować i wstawać :roll: A tu także nasz domek powstał. Kolumny postawione. Z uwagi na poslizg ze stala stropik został wylany dopiero 8 lipca. Oczywiście wszystko obstalowane, podział funkcji pt podlewanie zatwierdzony. Przyjeżdżam na inspekcję dnia następnego- ciiiiiiiiiisza. Nikogo nie ma. strop obrzydliwy, nierówny tzn widać zatarcia pacą :evil: (te poprzedni były takie idealne, że wylewek nie musiałabym robić) a co gorsze spekany i suchy jak pieprz (a już 5 godzin po wylaniu zaczęło sie oberwanie chmury, które trwało prawie całą noc- co zaowocowało snami o spływającym stropię- brrrrrrrrrr).. dobrze, że wybrałam się z koleżanką- zatrudniłam ja do bawienia Antka a sama do podlewania- wrzuciłam węża na górę ?*chyba za 4 razem, co i tak jest świetnym wynikiem przy ograniczeniu w ruchach w moim prawym stawie barkowym :-? ). Potem ustabilizowałam na góze i znów na dół aby wode odkręcić. podlewałam blisko godzinę. Bylam tak wściekła, że nawet nie zadzwoniłam do szefa ekipy. Jako, że słońce świeciło wieczorkiem przyjechałam jeszcze raz- tym razem, w obstawie joasi i Jasia. Sobota, znów podlewanie. W niedzielę- znów obstawa- tym razem stropik podlewał Daniel- małżowinek znajmojej skądinąd Malinki :lol: . W poniedziałek pierwszy telefon do kierownika budowy celem wysłania go na budowę. gość do mnei dzowni i mówi, że strop jest "wykonany karygodnie niedbało (a gdzie on kurna był jak go lali??)", i wogóle to on nie wie teraz co robić, bo te spękania mogą być na wylot, i on sie musi z kims skonsultować :evil: Wpadam w panikę- strop może mi się zawalić na głowę- wizje zrujnowanego domku etc. Dzownie do Naszego Anioła Stróża (inspektora nadzrou inwestorskiego, który właśnie wrócił z urlopu)= Pana Leszka zwanego przez kasię Novą Luksusem. Słysząc panikę w moim głosie obiecuje pojechac natychmiast i sprawdzić co się dzieje. po godzinie telefon- "pani Agnieszko, stoję na P=ani stropie, będziecie sobie liściki z góry na dół słać :wink: " Uspokoił mnie niesamowicie. Ponoć czołgiem można po naszym stropiku jeździć :lol: Teraz pozostała mi niemiła rozmowa z wykonawcą. A tu niespodzianka. Wykonawca podchodzi z uśmiechem i od razu pyta "Pani Agnieszko, to ile mi Pani ucina z pensji??" no to ucięłam parę stów, mają wyrównać i koniec. Na przeprosiny dodatkowo zakupił dla mnie deski do szalowania wieńca i zapłaci połowę za pompę do betonu.
A z aktualności- mamy już ścianki kolankowe. Jutro zalewaja wieniec. I ponoć w przyszłym tygodniu mają wejśc na dach :lol:
Dziekuje wszystkim za trzymanie kciuków- pocieszanie na stropie (Beacie BB z Jędraszkiem, Joasi Jasiom, Malince z rodzinka, SP z małżowinkiem, Kasi Novej i marsovovi :lol: ) Mam nadzieje, że o nikimi nie zapomniałąm :oops:

bikosa
25-07-2004, 00:06
Tydzień minął a u nas ciiiiiisza :(
Wienieć zalany zgodnie z planem w sobotę- doilonowany tym razem przez kierownika. od wtorku (zeszłego tzw. miniętego) mieli wejść chłopcy na dach- i tu niemiła niespodzianka, z uwagi na deszcz mają obsuwy w terminach i wejdą dopiero po niedzieli :( Gorsza sprawa , że więźba ugrzęzła po drodze i nietsety też ma tydzień spóźnienia. a może i dobrze?? tak to bym się wkuirzała na chłopaków a i tak nie mogę rozpocząć więc nie ma tego złego.
Z dziwnych rzeczy na mojej budowie. w poniedziałek (minięty) zadzwonił do mnie szef mojej ekipy z informacją, że bierze się za generalne porządki- odparłam, że dobrze, bo był juz generalny bałagan :wink: a serio to się niesamowicie zdziwiłam. Jak przyjechałam na budowę, to wszędzie pograbione, poukłądane na kupeczki, zamiecione. No niesamowite!!
No i wróciliśmy z rodzinką znad morza- pogoda była taka fifty-fifty inaczej mówiąc cosi-cosi.
pozdrawiam czytaczy :)
Niech sie juz to więźbowanie zacznie :evil: tzn niech wkońcu więźbę dowiozą!!

bikosa
17-08-2004, 08:39
Po przerwie
Więźba dojechała we wtorek czyli dokładnie tydzień po terminie. Przyjechała na budowę, Pan cieśla nadzrorwał rozładunek, układał a na konieć wszedł sobie na gwoździa i przebił piętę na wylot :cry: Wysłaliśmy go do chirurga no i znów obsuwa tygodniowa z rozpoczęciem więźbowania :evil: Co pech to pech. Pojechaliśmy w związku z tym nad jeziorko na kilka dni aby odsapnąć (a można było na 2 tygodnie bo i tak nic się nie działo). Kolezanka pojechała do Hiszapni a nasza Hiszpania wciąż bez dachu :wink:
No i stało się weszli tydzień z okładem i wyszli. Robota zrobiona. Więźba cudnie stoi. Coś im wyszedł ganek od styrony ogrodu za wysoki o 40cm ale nie rzuca to się nadmiernie w oczy. Gorzej, że teraz to już mąż ma koronny argument do wykorzystania tego pomieszczenia co narazi nas na dodatkowe koszty zakupu okienka (ale będzie za to troszkę tajemniczo, taki malutki zakąteczek do wypicia kawki, poczytania książeczki itp)Wiecha wisi (jeszcze nie opita). Wiecha jest naprawdę śliczna. Wystrugali chłopaki siekeirkę i młoteczek na krzyż nad piłą, a dookoła gałązki sosenek powtykali. No cudo!! Tak więc od wczoraj wszedł dekarz z brygadą i lecimy dalej.
W sobotę przywiozłam z rodzinnego miasta, czekąjącą na mnie od października, dachóweczkę braasa oraz zakupioną cegiełkę klinkierową na kominy (bo w Szczecinie bryndza i nic nie mozna kupić od ręki).
Chłopaki lecą jeszcze ścianki działowe na parterze a na poddaszu wczoraj z wieczora ja i mój mąż (tak, nie przesłyszeliście się!! mój mąż) wyznaczaliśmy bieg ścianek !! Pierwszy raz poczułam, że moje kochanie jednak się troszkę tą budową interesuje :lol: A cwzesniej to cieśle non stop sie dopytywali kiedy Pana Domu poznają :wink:
nic to, aby tak dalej, musze gnać aby dogonić SP :D

bikosa
17-08-2004, 08:53
sorki ale bez fotek

bikosa
17-08-2004, 08:58
przepraszam ale też bez fotek

bikosa
03-09-2004, 00:19
Hymmmmm, od czego zacząć...
No to może od więźby :-? Jak juz pisałam więźba stanęła (sms od mojego kierownika "więźba w granicach normy"- no cóż, ciekawa opinia, zapłaciłam więc chłopakom całą sumkę)i w całej radości z ujrzenia mojego wieloryba (ktoś kiedys super porównania użył) nie zauważyłam paru drobiazgów. Okazało się, że brakuje dwóch elementów konstrukcyjnych: płatwi kalenicowej i słupa nad garażem (bo o takich drobiazgach typu nieobkorowanie nie będę wspominać). Hymmm, ciekawe co oznacza "granica normy" w więźbie ale chyba nie łapią się na nią braki w elementach konstrukcyjnych. Przyznaję, że krew zaczęła uderzać mi do głowy. Ale nic to, kominy piękne, klinkier burgund prezentuje się bardzo przyzwoicie z antracytową fugą.
Następny dzień rano- telefon od mojego inspktora- kiedy był kierownik i czy widział jak są zrobione kominy (coś jest nie tak). Nie wiem keidy był. Dzownię do niego aby pojechał i sprawdził co jest nie tak z kominami. Będzie po południu. Godzina 18-ta- dzwoni Pan Marek S. (mój kierownik)- i pyta o co chodziło. Nie wiem- jakieś przewiązki, dibaeł wie. Kierownik na to, że z kominami wszystko w porządku, a reszta jest tylko kwestią gustu i nie ma znaczenia konstrukcyjnego. Zaczynam sięw tym wszystkim gubić. Dzownię do pana Leszka i przekazuję mu info kierownika a także wyrażam zaniepokojenie brakeim elemntów konstrukcji w więźbie (Pan Leszek nie ma projektu domku, stąd nie był w stanie wcześniej zauważyć braku). jest wściekły- w kominach nie można używać ćwiartek do budowania i ma to znaczenie konstrukcyjne gdyz jest wtedy więcje zaprawy i pogarsza się trwałość komina. Proponuje spotkanie na budowei we trójkę.
Spotykamy się. Dociera do mnie, że zostało mi mnóstwo pustaków Schiedla ale wypieram to spostrzeżenie. Idziem,y na górę obejrzeć więźbę. Wskazujemy keirownikowi braki i pytamy jak mógł to zaakceptować?? (w dzienniku napisał jak wół, że więźba bez zastrzeżeń). Stwierdza, że słupek jest nie potrezbny a brakującą płatew kalenicową nakazał uzupełnić cieślom, którzy tego nie wykonali. tylko dlaczego kurna olek nic mi o tym nie powiedział- czy to naprawdę są "granice normy"?? Zaczyna mnie nosić. po co ja mam kierownika?? No ale staram się zachować spokój. Idziemy do kominów. Pan Leszek robi wykład nt murowania i pyta keirownika dlaczego ludzie nie zostali poinstruowani o metodzie murowania- odp. kierownika, przeciez wiedzą jak to robić. Sprzedaje jeszcze tekst, że na początku było ustalone, że obmurowują Schiedla połówkami klinkieru. Zgłosił tez pretensje, że nie ustaliłam z nim czy otwory wnetylacyjne maja być po bokach czy komi otwarty ku górze (jego zdaniem "wentylacja boczna jest mniej skuteczna niż górna"- ciekwawe- i 90% obecnie stawianych kominów ma ten gorsze wariant?? :o)- ale wg projektu były po bokach, więc co tu ustalać :o
I nagle mnie oświeca. Pustaki Schiedla, oni ich nie dali- patrzę jeszcze na wylaną ławkę pod klinkeir i odkrywam, że ma 4cm (cegła ma 6). No nie, kurcze, wymurowali mi kominy z połówek cegły klinkierowej bez pustajków w środku :o Ale jak keirownik mógł tego nie zauważyć??? Przecież sprawdzał kominy pod kątem ich poprawengo wykonania?? Dlaczego to ja to wykryłam?? W nic juz nie wierzę. Artykuuję moje spopstrzeżenia do kierownika- odp. cyt "to niemożliwe!!" Pytam jak mógł nie zauważyć braku pustaków w trakcie sprawdzania kominów i otrzymuję odpowiedź, że "było za ciemno"!!! :o Każę jeszcze sprawdzić wyskość kominów- jeden jest za krótki o 30cm a drugi o 70!! Znów umknęło to kierownikowi (i co z tego, że jest to na granicy norm budowlanych- znów te granice :-? ). W projekcie jest inaczej!! Jestem wściekła. Zostawiam keirownika z ludźmi aby wyjaśnili sobie pewne sprawy i odjeżdżam z p. Leszkiem. Chce mi się płakać. Najwyraźniej chłopaki dali ciała- ale dlaczego keirownik ani nie dopilnował ani nie zuważył?? Od czego on jest?? Już mu nie ufam!! Nasza współpraca nie ma sensu. Njapierw go nie ma przy zalewaniu stropu (nawet nie sprawdził, czy chłopaki dokończyły układanie zbrojenia), potem nie wie czy błędy w wykonaniu stropu są istotne czy nie, nastepnie przyjmuje więźbę z usterkami a na dokładkę te kominy. Jestem coraz bardziej zła. On chyba nie ma czasu na prowadzenie mojej budowy. Przypomina mi się jak to nie mokgłam go złapać i dowiedziałam się od kolegi, że wyjechał sobie na urlop (nic mi oczywiście wcześniej na ten temat nie wspominając), no i to, że nagle przestał być dostępny do południa (a przecież głównie buduje się w godzinach dopołudniowych) tylko po 16tej- nic dziwnego, że później się okazuje, że było zbyt ciemno aby zauważyć braki w kominach. Decyzja zapada. Muszę się z nim rozstać. Kominy spalinowy i dymowy idą do rozbiórki. Pan Leszek widzi moje wzburzenie i potwierdza niedopilnowanie budowy. Zaproponował mi nawet gratisowe pociągnięcie budowy do końca jako kierownik. :)
Tu popełniam kolejny błąd- zamiast rozstac się z kierownikiem od razu czekam kilka dni aby ochłonąć i zakomunikować mu to na spokojnie.
Sobota- dzownię i mówię o co chodzi- jak i dlaczego. Niestety zaczyna się kłótnia. Na argument o stropie- i jego konsultacjach. Słyszę nawet, że ja w swoim zawodzie też na pewno nie jestem alfą i omegą (to juz totalne przegięcie- a niby skąd on to wie??). Tu mnie trafia mówię mu, że "nie rozmawiamy teraz o moich kwalifikacjach tylko o Pana ich braku". no zdenerwowałam się. W końcu chyba wylewanie stropu to jakiś basis, nie wymagałm aby mi postawił łuk triumfalny czy inna niecodzienną budowlę!! :evil: Aby nie przedłużać proponuję spotkanie 01 września aby nowy/stary keirownik zaczął od równej daty. Mija tydzień od pamiętnego spotkania na budowie (w tzw. międzyczasie dach prawie zupełnie pokrył sie dachówką, kominy wybudowano od nowa).
A teraz uwaga, ze względu na drastyczny wydźwięk relacji ,osoby o słabych nerwach proszone są o zaprzestanie czytania dziennika w tym miejscu.
Kierownik przyjeżdża na budowę godzinę przed umówionym spotkaniem- jeszcze jako keirownik, ale już się nie poczuwa do zwrócenia uwagi na to, że kosze są za wąskie. No cóż. Zaczyna się rozmowa/kłótnia/awantura/bicie piany. o co chodzi- jak zwykle o pieniądze!! Okazue się, że Pan Marek oczekuje, że zapłacę mu całośc umówionej stawki jako, że stan surowy jest prawie zakończony(jesuuuu, dlaczego nie zwolniłam go oficjalnie wcześniej?? :evil: ) i on wywiązał się z naszej umowy, którą ja bezpodstawnie chcę zerwać aby jeszcze bardziej bezpodstawnie pozbawić go części wynagrodzenia, które to chcę zaoszczędzić na inne cele budowlane. :o Zatyka mnie poprostu. On się czuje pokrzywdzony na "maksa" (*Maksiu, bez urazy :wink: ). Uzasadniam mu dlaczego zamierzam wypłacić mu połowę stawki. Na każdy argument ma juz przygotowana odpowiedź. nie zanudzałabym szczegółami ale beda nauczką dla innych, że umowa musi być szcegółowa i dokładna nawet jesli zawiera sie ja z osoba polecona przez wielu znajmych i sprawiającą wrażenie na wskroś ucziwej i kompetentnej. Wracając do sprawy. ja to ja- Bi czyli hetera ostatnia, M.S (Pan Marek)
Bi: nie dopilnował Pan mojej budowy, nie pojawiał sie Pan czasem nawet przez 2 tygodnie
MS- Dopilnowałem!! Pani to by chciała abym był codziennie- a to nie za takie pieniądze!! Nie ma w umowie zapisu o tym jak często powinienem przebywać na budowie!!
bi: Dla mnie mogłoby Pana wogóle nie być, gdyby nie było błędów. Ale jeśli pojawiło się tyle uhybień to znaczy, że jednak był Pan u mnie za rzadko. I to Pan zaproponował taka stawke za swoje usługi!!
MS: Nie ma żadnych błędów- wszystko zostało naprawione!!
Bi: (no tak, tu mnie zatyka) a poza tym gdy sie umawiliśmy na keirowanie budową mówił Pan, że jest dostępny także do południa i nagle podejmuje Pan pracę i jest juz tylko popołudniu co jest przyczyną nieobecności przy zalewaniu stropu i nie zauważenia błędów w kominach oglądanych pod wieczór!!
MS: Nie zapisała Pani tego w umowie, że mam być dostepny także do południa!! (Jesuuuuu, dlaczego byłam taka naiwna!! to taki z niego protenstant, a wcześniej jakie mi wykłądy wygłaszał na temat wiary, i że się nawrócić powinnam)
Bi: Proszę mi pokazać dziennik budowy
MS: najpierw rozliczmy sie finansowo
Bi: (kurcze, to chyba sznataż??) nie mogę zapłacić Panu całej stawki, przecież sam Pan wie, że nie był Pan w porządku, nie dopilnował Pan stropu, nawet nie odebrał pan na koniec zbrojenia!! Nie wie Pan czy zostało dobrze wykonane!
MS: Zostało!!
Bi: skąd Pan wie?? przeciez Pan nie widział!
MS: Napisałem w dzienniku, że zostało, biore na siebie za nie odpowiedzialnośc (niby tak...)
Bi: strop był niewystarczająco zawibrowany i popękał
MS: był dobrze zawibrowany
Bi: skąd Pan wie?? przeeciez Pana tu nie było!!
MS: ale stwierdzam, że był dobrze zawibrowany i popekał od skurczu a szczeliny są nieistotne a Pan leszek powiedział, że czołgiem można po nim jeździć!!
Bi: ale przez szceliny zalane mleczkiem wapiennym kapie woda!!
MS: to niemożliwe!!
Bi: co to znaczy niemozliwe??!! (no na logikę wydaje mi sie, że mleczko ma inna przesiakliwośc dal wody niż normalny beton więc chyba to normalne zjawisko ale ciekawa jestem co mój erudyta-religioznawca powie) możemy pójśc i zobaczyć!! (pokazuję mu korple wody na rysach w betonie stropu)
MS: to sie skropliła para wodna na suficie!!
Bi: (b. złośliwie) i taka ta para inteligentna, że skrapla się tylko wzdłuz szczelin??
MS: a bo Pani od góry kazała nakleic styropian (zgodnie z projektem) i teraz tam zacikea
Bi: ale w innych miejscach nie ma styropianu!! A poza tym od kiedy Pana zdaniem jest w tym miejscu styropian??
MS: nie pamietam daty
Bi: jeśli tak Pan doskonale sie orientuje co się dzieje na budowie to niech Pan powie w przybliżeniu- od kiedy?? od 3 dni, tygodnia, 2 tygodni??
MS: od co najmnije 2 tygodni!!
Bi: bzdura!! jest tam od 3 dni!!
MS: to niemożliwe!! prezcież ścianka szcztowa jest zamurowana od 2 tyogodni!! Oni nie mogli tam wejśc aby to przykleić później
Bi: widzi Pan jaki pech?? specjalnie dekarze nie zafoliowali tego kawałka nad gankiem aby można było wejść od góry, posprzątać i dokleić ten styropian!! i co pan na to??
MS:...
Bi: już od stropu było widać, że wraz podjęciem pracy w godzinach dopołudniowych nie starcza Panu czasu aby być w najważniejszych moemntach na budowie. A jest Pana obowiązkiem być przy pracach podlegających zakryciu!!
MS: strop jest w porządku a Pani kłamie bo chce Pani na mnie zaoszczędzić.
Bi: nie dopilnował Pan więźby, odebrał ja Pan bez zastrzeżeń
MS: już napisałem w dzienniku, że z zastrzeżeniami- wszystko jest ok!!
Bi: a kominy?? Przecież to ja z Panem leszkiem pokazaliśmy Panu, że są źle wykoanne zarówno pod względem jakości jak i wysokosci. Pan nie zauważył tego!! I sam się Pan przyznał, że dlatego, że było "za ciemno" Bo za późno Pan przyjechał!!
MS: Zauważyłem... zauważyłbym!! (poprawił się)
Ręce mi opadły.
BI: naprawdę może mi Pan spojrzeć w oczy i powiedzieć, że dopilnował Pan tej budowy??
MS:cisza
Bi: Pan jej nie dopilnował!!
MS: tp jest Pani zdanie, niech sie Pani zapyta sąsiada jak często jego keirownik jest na budowie!!
Bi: nie interesuje mnie budowa mojego sąsiada!! Mówimy o mojej budowie!!
MS:za te pieniądzie nie będę codziennie. Pan Leszek wziąłby dużo więcej!!
Bi: (tu mnie juz powalił- porównuje siebie z wykształceniem średnim technicznym, ograniczonymi uprawnieniami do keirowania budową i kilkunastoma latami pracy z Panem Leszkiem inżynierem, specjalista, który przepracował kilka dziesiątków lat budując domy, hale, mosty w Polsce i za granicą, na dodatek biegły sądowym w budownictwie :o :o ) Jak Pan śmie porównywać Swoje kwalifikacje z Pana leszka?? ja tez wiem juz, że za takie pieniądze nie można mieć dobrego keirownika budowy (poniosło mnie jednak)
MS: proszę mi zapłacić, moge Pani odjąć 100pln za niedokonczony dach. Pani się wydaje, że jest Pani taka super i wszystko wie najlepiej
Bi: (o kurcze!! anie jestem?? :o :wink: )
Zatrzymałam 200pln cisnęłam mu resztę i powiedziałam, że daję mu te pieniądze tylko dlatego, że chcę aby natychmiast zniknął i bysmy się już nigdy nie spotkali. Te człowikek nie ma godności osobistej.
Jakie z tego wnioski?? Zawsze spisywać dokładnie umowę. W chwilach spornych zawsze jest ona podstawą do roszczeń. nie miałam w niej także doprecyzowanych kar umownych. Niby wiem, co powinna zawierać umowa i w umowie z wykonawcą wszystko jest ale Pan marek zrobił na mnie tak fantastyczne wrażenie, że chyba zgłupiałam.
A na czym teraz stoimy??
Nowym keirownikiem jest Pan Leszek, po starym pozostał mi tylko niesmak. Zwołał ekipę, przedstawił swoje oczekiwania, zwrócił uwage dekarzom jak maja wyglądać kosze, wezwał cieśli aby poprawili więźbę a murarzom zwrócił uwagę o zrobienie porządku. I co najdziwniejsze, nikt nie miał o to pretensji. Kominy są ładne (koszta materiału czyli zaprawy i fugi poniósł wykonawca). Ponad połowa dachu jest przykryta dachówkami, juz niedługo koniec stanu surowego otawrtego i będzie zaległa wiecha. Szkoda, że z tak niemiłym akcentem :cry: Ehhh.
Strasznym jadem poleciało. to taka terapia, wygadać się aby to z siebie wyrzucić. jak by co , to uprzedzałam, że będzie drastycznie- pewnie było też nudno :oops: .
A na polepszenie nastroju byłam dzisiaj u fryzjera i rozplanowywałam sobie z elektrykiem co i jak w oświetleniu :)

bikosa
03-09-2004, 08:36
Nowy Kierownik- Pan Leszek Luksus
Dzisiaj mam doskonały przykład jak powinien działać kierownik. Rano telefon do mnie. "Pani Agnieszko, kiedy się spotykamy aby ustalić dalszy harmonogram prac i jak je wszystkie sensownie połączyć??" Mój "stary keirownik na początku budowy sugerował pomoc w ustaleniu najlepszego układu prac, ale jakoś potem zapomniał :-?
Na pytanie czy mogę wypłacić pieniążki za ścianki działowe- odpowiedział, że mimo, że je widział, to jesli chodzi o wypłatę to chce jeszcze raz obejrzeć czy wszystkie usterki zostały usuniętę!! No i to jest właśnie to :lol: jego wszystkie budowy zawsze tak wyglądały i moja też tak będzie :lol:

bikosa
13-09-2004, 23:30
I znów przerwa- ale to technologiczna bo dzieje się dzieje. niestety z uwagi na brak czasu nie nadążam opisywać. A muszę przyznać, że ciekawie przebiegały negocjacje co do zakupu bramy garażowej. Potrzymam jednak wszystkich jeszcze w niepewności :wink:

bikosa
16-09-2004, 23:38
Mamy dach nad głową
Stało się i mamy dach nad głową, wprawione okienka i "anioła" (cieć brzmi nieładnie) mieszkającego w domku. Odbiór dachu zrobiony. Tzn nie do końca bo nie było długiego węża do polewania i część sumy zostanie wypłacona po dużej ulewie jesli nie będzie przecieków oczywiście.
A teraz o bramach garażowych. "Uderzyłam" w parę miejsc. Cey whwły się między 7,6-7,9k za bramę 2,25x4,5. Trochę negocjacji
ceny zaczęły spadować :wink: Ale niezbyt chętnie. Założenie było takie- kupuje brame razem ze znajomym. Na początek negocjowałam cenę bramy na maksa w dół- przy dużym udziale Antka. Gdy negocjacje zatrzymywały się w martwym punkcie ujawniałam, że tak naprawdę jestem zainteresowana dwiem bramami. No i negocjacje rabatowe zaczynały się od początku :wink: Na ringu pozostali dwaj zawodnicy. Jeździałm od jednego do drugiego chyba z 5 razy i wciąż przebijali się w cenach. U jednego z nich zobaczyłam zdjęcie maełgo chlopca- jak się później okazało także Antosia, niespełna miesiąc młodszego od mojego synka. Miało to decydujący wpływ na przebieg negocjcji. Stanęliśmy jednka na sumie 6,85k (u Pana od Antosia) I dalje ani rusz. po czym zadzwoniła do mnie drugi Pan i powiedział, że da taką samą cenę. No to ja mu na to, że to mnie nie skłoni to zakupienia bramy u niego, chyba, że dołoży coś ekstra. No to powiedział, że się zastanowi i zamienił mi napędy wiśniowskiego na Came ver 700 (próbował jeszce dać mi Came a mojemu znajomemu zostawić wiśniowksiego- no szczyt!!). Nie zdzwoniłam do pierwszego pana zapytać co zrobi w tej sytuacji tylko pojechałam i podpisałam umowę. I błąd!! :evil: Zamierzałam jeszcze pojechać i powiadomić o tym pana od Antosia i w tym momencie telefon od niego keidy przyjedziemy. No tomówię, że właśnie zamierzałam przyjechać i powiedzieć, że niestety kupię bramę gdzie indziej. Powiedziała o tym napędzie no i się pożegnaliśmy. Po 5 minutach Pan dzowni i mółwi, że ze względu na naszych Antosiów dzisiaj specjalna obniżka dla mnie brama za 6,5k!!! A tu umowa podpisana, zaliczka wpłacona, jednym słowem pozamiatane. I tym sposobem mam 400pln w plecy :evil: Jak to podsumować?? Nie traćcie nadziei w negocjacjach- NIGDY!! i zawsze upewniajcie się, że druga firma już naprawdę nie chce dać większego rabatu.
Ale nic to, trzeba przeć na przód, może przy bramie wjazdowej pójdzie mi lepiej :-?

bikosa
16-09-2004, 23:56
Jeszcze zapomniałam opowiedzieć o naszej WIESI :wink.
Tak się złożyło, że w związku z bardzo smutnym dla mnie wydarzeniem nie robiliśmy wiechy tzn imprezy na zakończenie więźby. Teraz kiedy minął już ponad miesiąc jakoś łatwiej było się zdecydować na odprawienie tej tradycyjnej imprezy. Poinformowaliśmy naszych wykonawców. Na wiechę wyraziło gotowość 10 murarzy, 3 cieśli i 3 dekarzy plus kierownik z asystentką :wink: no i oczywiście my. 2 dni przed kupiliśmy naszego pierwszego w życiu grilla, później kiełbaski, kaszaneczki, kilka 0,7 i parę zgrzewek piwa. . początek był niesamowicie drętwy. Cieśle nie piją wogóle, dekarze po jednym piwie. Grill nie chciał się zapalić- a to, że w końcu zadziałał zawdzęczamy my sieroty naszemu kierownikowi. Chłopaki zjedli nawpół zimne kiełbaski ale popili wodą ognistą więc jakoś przeszło. Następne grillowe było już bardziej profesjonalne. potem wraz z ubywającymi procentami zaczęliśmy wspomianć początki i różnego rodzaju wpadki :roll: Ogólnie impreza się udała- posiedzieliśmy 3 godzinki, zaprowiantowaliśmy chłopaków na drogę oraz dla kolegów , którzy nie doptarli. Szefiwu ekipy wręczyliśmy flaszkę. I muszę przyznać, mimo początkowej niechęci do tego ridzaju imprez, że było bardzo sympatycznie. No i napewno więźba się nie rozeschnie :wink:

bikosa
10-10-2004, 00:21
Znów opóźnienia w dzienniku :oops:
Prawie miesiąc minął od ostatniego wpisu. Wiele się zmieniło! Przede wszystkim mój Antoś skończył roczek :lol: :cry: No nie wiem sama cieszyć się czy płakać, że ten czas tak szybko leci. A swoją drogą Antek rośnie a domek już nie :wink: Ale obaj zmieniają się zewnętrznie i wewnętrznie :wink: Ale pokolei.
Zaczął się kosztowniejszy etap budowania. Na początek elektryka i instalacja alarmowa. Konkurs ofert- czyli standard. Wszyscy panowie poleceni. Rozrzut cen nie do zrozumienia- od 7k za samą robociznę (plus materiały) do 8k za całość!! Trochę negocjacji i ostatecznie ka norzyść mojego Pana Tomka przemówiło to, że dodał montaż gniazdek i włączników w cenie. Ten sam magik zrobił mi instalację alarmową- tak więc mój domek jest juz sttrzeżony 8) non stop.
W związku ze zbliżającą się zimą postanowiłam ocieplić domek (a dokładnie wykonać całą elewację) jako, że zamierzam w nim grzać. Oczywiście kolejny konkurs ofert. Zebrałam w sumie 6 ekip, z czego do rozmowy przystąpiło 4. Początek był bardzo zabawny :-? Panowie, którzy robili ocieplenie po sąsiedzku prawei mnie zabili ceną :o 45pln/m. Dobrze, że się akurat opierałam o płot sąsiada, bo pewnie bym się przewróciła :roll: Uzasadnienie- oczywiście- skomplikowaność elewacji (bonie)!! Następna wycena już trochę lepsiejsza czyli 30PLN. Nie traciłam jednak nadzieji i dotarłam do dwóch wykonawców po 25PLN każdy. W sumie wrażenie podobne. W celu ułatwienia sobie decyzji poprosilam o zestawienie materiałów oraz obmierzenie budynku. I tutaj cud jakowyś- różnica ok. 50m!! Okazało się, że jedni panowie policzyli każdy centymetr kwadratowy a drudzy nie liczyli kolumn ("bez przesady") oraz innych drobnych atrakcji. Tak więc jak się zapewne wszyscy domyślają wybrałam tych mniej detalicznych w obliczeniach. Dodatkowo zapunktowali tym, że przedstawili od początku umowę a także doradzili gdzie kupić w dobrej cenie parapeciki zewnętrzne z konglomeratu- całość w pięknym bordowym kolorze (zbliżonym do dachu) kosztowała mnie 800PLN. Aktualnie domek obklejony w całości styropiankiem, siateczka zatopiona, zaczyna się dłubanina z boniami-oby tylko pogoda dopisała.
A w środeczku też niespodziewanka- w poniedziałek kończą robić piękniste gipsowe tynki wewnętrzne. Co do ceny- coś mi się wcześniej pozajączkowało i wydawało mi się, że mozna znaleźć fachowców za 16/m (coś mi się pozajączkowało)a moi chcieli 17,50. Negocjacje były twarde, łącznie z moim prawie odjazdem z budowy, ale udało się zejść do 17 i utknęliśmy. A potem wszyscy na forum sie nabijali, że dostałam taką dobrą cenę i jeszcze się kłóciłam :oops: Nie uwierzycie ale dom zaczyna w środku wyglądać jak dom!!
Jestem zszokowana tempem w jakim wszystko postępuje. Dobrze, że postanowiłam nie wracać chwiliowo do pracy tylko zjąć się wychowywaniem Antosia i domku. Tzn sorki, budowaniem domku- wychowywać to co najwyżej niektórych fachowców by należało :wink: Przy stanie surowym była jedna ekipa a teraz zgranie terminów robót z wykonawcamiczaem graniczy z cudem. :-? Ale odpukać... Tfu, tfu, tfu.
A najbardziej na bieżąco jestem z wyborem wykonawców hydrauliki. Znów 3 główne oferty i niezbyt prosta decyzja. Trzymajcie kciuki, jak juz wybiorę to opiszę min. o tym, że Antoś niektórym przeszkadza :wink: :roll: . Do miłego i trzymajcie kciuki za pogodę.

bikosa
26-10-2004, 22:49
Ależ mi się nie chce!!
No więc może na początek pociągnę wątek ocieplenia. A może nie- aby nie zapeszyć. Az mnie korci ale się powstrzymam. powiem tylko tyle, że potrafią mnie pocieszyć a nawet Antosiem się zająć. Tu od razu wstawię parę uwag. Moi geniusze od więźby czyli ekipa pana Remigiusza S. (UWAGA- NIESŁOWNY< NIEDOKŁADNY) obniźyli sobie wysokośc stropu na poddasz o 15cm!!, krokwie poprzycinali nierówno- teraz Pan Adam musi albo przycinać albo dokładać deseczek!!- a deskę czołową przykręcili tak, że była różnica w poziomie do prawei 10cm!! Pierwotnie obiecali przyjechać i poprawić (oczywiście tlyko to co było możliwe do poprawienia) i tak jechali 2 tygodnie. nie poganiałam ich aż tak, bo w końcu rozumiem, że mają inną pracę ale kolejny deadline mijał i nic. telefony, obietnice i nadal nic. W końcu postawiłam sprawę na ostrzu noża iiiii- Pan Remigiusz stwierdził, że to taki drobiazg, że niech sobie robi te poprawki facet od podbitki!! :evil: I żebym te zatrzymane 200pln mub dała i z głowy!! Pan Adam (ocieplenie) aż zapłonął słysząc rozmowę- jakie 200pln, to śmieszne itd. Ja już nie miałam siły dalej gadać i się rozłączyłam. no i oczywiście sie pobeczałam. No poprostu nerwy mi puściły. Jak m,ożna być tak nieuczciwym. Tu mała dygresjaci najuczciwiej wyglądający (typ prawiczek onanista) byli najgoszymi łachmaniarzami (jak dotychczas). A wracając do tematu. Nie wiedziałam co robić i w tym moencie Pan Marcin (syn Pana ADama) powiedział "Tato, zrobimy to dla Pani Agnieszki)" I nie była to czcza gadanina!! Dzisiaj podbitka już dojeżdża do końca. Dodatkowo Panowie wyczyścili słupki więxby pod malowanie a także poszerzyli otwory drzwiowe!! O ociepleniu nic nie wspomnę bo nie chce zapeszać- a kysz!!
Teraz o hydraulice.
Miałam kilka ofert- max na 32k od razu sobie podarowałam. Fajna była od Pana Irka 29k (na początek) ale poszukałam jeszcze i dostałam namiar na Pana Ryśka, który stwierdził, że njalepiej będzie jak pójdę do wskazanej przez niego hurtowni i ponegocjuje ceny a potem powiem, że chcę aby to on mi robił (bo on z nimi współpracuje). Ok, poszłam- Pan Olek (szef hurtowni) jak to mówia włosi cosi, cosi. Usiadałm z projektem i Antosiem. Antek jedyne co robił to bawił się ulotkami siedząc na stole. A pan do mnie, że może umówimy się na keidy indziej, a może z mężem bo to dziecko to przeszkadza. No więc powiedziałam mu, że juz lepiej nie będzie, może być co najwyżej gorzej. Szczerze mówiąc wkurzył mnie na dzień dobry. Antoś przeszkadza
(no wiem,ze czasem przeszkadza ale tu akurat nie było az tak źle) a juz ten tekst o mężu to mnie powalił :-? Jakaś uczulona jestem cycuś. Bo niby to z babą nie da się pogg :evil: Tak serio to wkurzyłam się prawie namaska i już nawet nie chciałam odbierać tej wyceny ale strałam się aby emocje mną nie keirowały i jednak umówiłam sie na kolejne spotkanie na budowei. I tu miła niespodzianka. Oferta sympatyczna, kolejen 1k taniej. No dobrze- telefon do Pana Irka, dalsze negocjacje i rabat od ceny wyjściowej 15%. Spowrotem do hurtowni czy coś są w stanie jeszcze wycisną. OK- jako, że montaż to vat7% no i w efeckie byli tańsi o parwei 1,,5k Odwołałam Pana Irka- z wielkim żalem, bo to wspaniały człowiek al;e nie stac mnie :( A poza tym Pan Rysiek też jest sympatyczny. OK cena końcowa 24,6k za CO, CWU,kanalizę i gaz wraz z kotłownią. Minęłó 10 dni, sobota, pan Rysiek dzwoni , że Nie dogadał się z Panem Olkiem co do ceny robocizny i chyba nici z naszej współpracy :o Powiedziałam mu, że przecież sam mnie tam wysłał i , że mnie zawiódł bo tyle czasu mnie przetryzymal. W ten oto sposób wszczyscy mieliśmy spierniczony weekend. Pan Rysiek obiecał jeszcze, że spróbuje przedsawić mi konkurencyjną swoją ofertę. oK w poniedziałek spotkaliśmy sie na budowei. Pan Rysiek z mina nieciekawą i kolegą, ja chyba z jeszcze gorszą i z Antkiem. Okazało się, że jednak ta oferta nie jest sypmatyczna. była gorsza od oferty Pana Irka. No i ściana. Dociekam w rozmowie o jakich pieniądzach mówimy za robociznęa - oni chcą 6 a hurtowania daje 5k. Bez komentazra- tyle toja zabrabiam w pół roku :evil: Ale nic to, w budownictwie są inne zarobki. Ale powiem szczerze utkneliśmy w martwym punkcie. Pan Irek pewnie juz zajęty i co tu robić. Sondażowo zapytałam, czy gdybym dorzuciła kilka setek to jednak sie podjemą czy nie?? Panowie spojrzeli po sobie- 650 więcej (mam nóż na gardle) to zrobią. Jetsem wściekła, ponownie wyrzucam Panu Ryskowi, że to jego wina, ze mnei tam wysłał i chyab znał stawki hurtowni za robociznę. No tak ale.... Wszyscy musimy się zastanowić. Panowie pojechali, ja zostałam- i znów panowie ociepleniowcy stanęli na wysokości zadania w pocieszaniu. Po godzinie zadzwonił Pan Rysiek i powiedział, że jakoś tam dogadali się z hurtownią i żebym nie dopłacała tych 6 stów bo on przemyślał, i czuje się winny, że tak mnie wyrolował i, że od wtorku wchodzą!! Jesuuuuu, kamień spadł mi z serca!!. No to zaczynamy!! Uczciwy Pan Rysiu- prawda :lol:
A dzisiaj Panowie hydraulicy bezczelnie :wink: zaczęli doe mnie wymagać abym powiedziała, gdzie mają być rury do umywalek, bidetów itp!! Tak jakbym to ja wiedziała. Ta wykonczeniówka jest porażką, trzebaby mieć wszystko rpzemyślane w każdym calu mi jakoś brakuj weny :roll: Nic to, trzymajcie kciuki!!

bikosa
02-11-2004, 22:19
Prace trwają
Panowie hudraulicy ida jak burza. Elewacja też coraz bardzije zaawansowana. Ale po kolei. Muszę wykopać rów pod gaz- umówiłam się z moim wykonawcą stanu surowego, że podeśle mi człeka za stówe i mi wykopie (30parę metrów). N nastepny dzień nikogo nie ma- zo sie okazało?? Pan był ale zobaczył, że górka, którą onegdaj usypali nadal jest w tym samym miejscu no i on tego nie będzie rozkopywał. No dobrze, pomyslałam, trezeba wziąc koparkę. A tu totalna kich- wszystkie koparki pozajmowane. Uruchomiłam znajmości i niby jutro ma sie pojawic kopareczka. Zobaczymy. A teraz zmiana tematu.
Mój domek ma już okna i drzwi, nie miał jednak bramy garazowej ani drzwi z garażu do ogródka. Błąd polegał na tym, że najpierw zamówiłam bramę a drzwi dopiero pod koniec września no i oczywiście okazało się, że na drzwi czeka się dłuzej niż na bramę. Ale nic to- powiedział Wołodyjowski i umarł. Zamówiłam drzwi, kolor ral dobrałam i czekam dzielnie 4 tygodnie. W tzw. międzyczasie dzwoni Pan od bramy, że juz na mnie czeka i chcą montować. No to ja mu, że jeszcze nie mogę, bo nie mogę garażu zamknąć bez tych drzwi. OK, czekamy. Minęły 4 tygodnie oczekiwaniań na drzwi, dzwonię- "nie, jeszcze nie ma, nie przyszły. tak, wiem, że minęły 4 tygodnie ale przy zamówieniu koloru ral to jest raczej 5tyg" (krew mnie zalewa- nic takiego niem ówili- ale oczywiście w umowie ani słowa o terminie dostawy :evil: ). Hydraulicy naciskają, bo potrzebują zamknietej kotłowni a tu kicha. Czeka kolejny tydzień. Jadę osobiście. Pani- niedoinformowana rusałka (chociaz ze względu na wiek to chyba inaczej powinnam ja nazwać)- poinformowała mnie, że nie ma!! Jetsem wściekjła. Za słabo to jednak okazuję. W końcu jeden z Panów przy ladzie sie zlitował- "no rzeczywiście powinny już być!! zadzwonię do fabryki". No i tu clue sezonu. Pani w słuchwce mówi, że moje drzwi wyjechały od nich 2 tygodnie temu :evil: !!!!!! No jaja- zgubili mi drzwi. Szukają w swoim drigim sklepie na bagiennej- nie ma. Zaczynam byc coraz bardziej asertywna. To gdzie są?? I znów intelignetny Pan idzie na spacerek po sklepie, odchyla pudło stojące na wprost drzwi i co??? Myśle, że juz wszyscy wiecie- moje drzwi stoją sobie dzielnie na sklepie od nie wiadomo kiedy!! I nikt nawet o tym nie wiem!! Tak się ucieszyłam, że zapomniałam opierniczyć :-? No ale to nie koniec. Dumna i blada, z powodu posiadania drzwi dzownię aby umówić sie na montaż bramy garżowej a tu się okazuje, że niestety terminy zajęte na ponad tydzień!!. Prezz kretynów ze sklepu mam kolejny tydzień spóźnienia :evil: A hudraulicy niezadowoleni. Ale cóż robić. teraz jeszcze tylko wszystko zgrać i jak przeżyje ten szalony tydzień to bedę wielka. Jutro rano pobudka i na budowę pilnować co by mi koparki nie ukradli

bikosa
28-11-2004, 22:59
I znów się opuściłam :oops:
Mam juz bramę garażową- dokonałam cudu i udqało mi się zgrać przywiezeinie drzwi garażowych z ich montażem, montażem okna w kotłowni, montażem bramy garażowej i czujek od alarmu. Nieskromnie stwierdzę- JESTEM WIELKA :lol:
le nie może być aż tak super -niespodziewanka- zaczął mi komin przeciekać. Po kilku telefonach do fachowca- przyjechał, popatrzył, mało z dachu nie spadł (dobrze, że są rynny), stwierdził, że to pewnie wina tego, że silikon wszedł w reakcję z fugą 8) Przyjedzie i poprawi ale nie w tym tygodniu :evil:
Panowie hydraulicy zajęli się kotłownią, kazali kupić reduktor do gazu, teraz tylko odbiór kominiarski plus jakies inne protokoły i lada moment powinnam mieć CO :lol: Tym bardziej mi zależy bo za tydzień mają wejść posadzkarze a zaraz po nich regipsiarze.
Umówiłam się z kominiarzami w poczuciu, że wszystko jest ok. Przyjechało dwóch przemiłych chłopaków. Popatrztyli, niby wszystko ok ale gdzie są kanały wentylacyjne kotłowni. W oczach mam p-anikę- kurcze, chyba były ale teraz po tynkowaniu ich nie ma :o . Mętnie tlumaczę, że chyba panowie tynkarze je w nadgorliwości swej zatynkowali. Chłopaki łyknęły i podpisali, że jest ok. Ufffff. Zaraz po ich odjeździe sprawdzam i ... nie ma. No nie ma, przez chwilę nawet mam wątpliwości, czy wogóle było tyle kanałów co potrzeba czy tylko dziurek aby sie do nich dostać nie zrobili. Sympatyczny Pan od ocieplenia wykuwa otworki i wentylacja obecna :lol:
Teraz to juz z górki- myślę sobie, że trzeba pojechać do gazowni, zgłosić instalację do zagazowania i montażu licznika. Formalność :-? Nie wiem, już tyle misięcy sie buduję i w swej naiwności ciągle wierzę, że coś może byc formalnością.
MIEJSCE AKCJI GAZOWNIA W SZCZECINIE
Mam wszelkie konieczne protokoły plus akt notalrilany nabycią działki i pozwolenie na budowę :o (po co??? przeciez juz im dawałam gdy podpisaywałam umowę na budowę przyłącza). Podchodze do okienka aby podpisać umowe. Miły Pan wysyła mnie do działu podpisywania umów celem sprawdzenia, czy wszystko ok. Trafiam do Pani, która onegdaj przyjmowała moje papiery. A tu niespodzianka. Nie ma żadnych dokumentów na to, że zostało wykonane przyłącze :o Holender jasny, mieli termin do 30 września a tu koniec listopada nas wita :-? Jestem załamana. Pani mówi, że wszystko posprawdza i zadaje pytanie kluczowe "A ma Pani (to do mnie) pismo o nadaniu numeru policyjnego??" I tu mnie ma- oczywiście , że nie!! "Bez tego nie znajdziemy Pani budowy!!" No jaja- aby zrobić przyłącze znaleźli bez trudu ale żeby je zagazować to już potrzebują tego ...piiiiiiiiiiiiiiii... numeru. No nic, jadę do gminy. Jak zwykle mam szczęście- akurat dzisiaj pokój wydający te numerki jest zamknięty. Mam napisac podanie i przyjśc za 2 dni. Czekam do czwartku. Jadę w te pędy na budowę Wracając zajeżdząm jeszcze po numerek. Hurrrrraaaaa. Mam juz adres :lol: Od razu poczułam się jak bym tam mieszkała. Teraz już tylko gazownia i lada chwila będzie ciepełko. I posadzki będą schły jak należy. No więc znów jestem w pokoju w gazowni ale Pani niestety nie ma. Bardzo symaptyczny Pan nic nie wie ale może spróuje mi pomóc. Wysyła mnie do działu budowy sieci (nawet otwiera mi tajne służbowa przejście 8) ) abym się dowiedziała, kto jest odpowiedzialny za moje przyłącze. Nie pociesza mnie jednak twierdząc, że gdyby było zrobione to oni by mieli tutaj wiadomość. Ale nic to, idę powalczyć. Znów trafiam na niesamowicie miłą kobietke, która kieruje mnie do kolejnego milego Pana. Wyjaśniam problem a on mi mówi, że już dzwoniła do niego wcześniej koleżanka i on tu ma wszystkie papiery, i wszytsko jest wykoanane ale Pani zgubiła moja dokumentację i dlatego nei wiedziała. Przy okazji pytam się kiedy mam przywieźć ten reduktor i co się okazuje- kupiłam go niepotrzebnie!! Reduktor mam w cenie przyłącza!! :evil: (drobne 270PLN diabli wzięli- oj Ci moi instalatorzy, oberwie im się!!) OK, biore ksera protokołów i wracam do miłego Pana. Pan stwierdza, że nie pozostaje mu nic innego jak mnie przeprosić. Wykorzystuje ten moemnt i mówie o problemie z reduktorem. W geście dobrej woli Pan obiecuje wstawiennictwo celem odzyskania pieniążków zgodnie z fakturą, nastepnie prowadzi mnie do okienka i poza kolejności pomaga załatwic wszelkie formalnośc podpisywania umowy o dostawę gazu. Uffffff. Nie uwierzycie ale na następony dzień poinformował mnie, że mam pieniążki do odebrania!!!! Szok!! Chwilowo przerywam pasjonujący wątek gazowniczy.
Mój skarb jest chory- niby tylko przeziębienie ale czarne myśli mam. Od ponad tygodnia nigdzie go nie zabieram tylko zostawiam z niania co początkowo napawało mnie olbrzymimi stresem. teraz już sobie jakoś radzę. Jest zcwartek wieczór. Dzwoni hydraulik, że nie może załączyć alarmu. Dzwonię na monitoring, okazuje sie, że wszedł rano sygnał wyłączenia ale teraz rzeczywiście nic. Mam awarię. Pani informuje mnie, że wyśle technika aby naprawił (ojej- jak dorbze, że podpisałam też z nimi umowę serwisowania). Hydraulik nie może czekać, ja nie moge jechać. Uffff. Udało się- klucze zostawia u sąsiadki. Technik robi prowizorkę aby alarm wogiole działal i informuje mnie, że mam zadzwonic na drugi dzień i powiedziec aby przysłali kogoś kto dokończy naprawę (ja mam zadzwonić?? :o to nie on powinien przekazać takie info?? no cuda!!). N drugi dzień rano dzwonię do nich i delkatnie zrwacam uwagę, że to trochę dziwne, że ja mam pilnować naprawy jeśli oni wiedzą o awarii. OK Umawiamy się na wtorek.
Staram się skomasować wszystko na ten dzień- jesli juz zostawiam Antosia opiekunce to niech to będzie z pożytkiem dla budowy. Od wtorku mają wejść regipsiarze, ma przyjechać materiał do ocieplania dachu. Pan technik od alarmu ma byc między 11-13.00, w tych samych godzinach mam umówionego Pana do założenia licznika gazowego. Poza tym jeszcze serwisant do pieca CO i wszystko powinno byc ok.
W poniedziałek wieczorem regipsiarze oświadczają, że wejda od czwartku- no niech im będzie. Dziaisj kończą posadzki więc lepiej przeschną. Wtorek rano. Godzina "W". Przyjeżdżam na budowę. Coś mi nie pasuje. Co tutaj robi pan od posadzek?? i Dlaczego grzebie przy tej maszynie?? Ekstra, zaczyna padać grad. Pan stwierdz, że maszyna sie zepsuła i został mu do zrobienia koryytarz i garaż ale nie wie kiedy przyjedzie. No dobrze. Wchodze do domku. Zimno jak w psiarni- koza wystawiona na taras- bo świeże posadzki a CO jeszcze nie ma (pocieszam się, że to tylko kwestia jakis 3 godzin). Mój ocieplacz chce mnie dobić- komin cieknie jeszcze mocnije niz przed naprawą!! :evil: Staram się zachowac spokój. podjeżdża Pan z Gazowni, podpisujemy papiery a on udaje się przypiąć licznik. Zgodnie z umową dzwonię do serwisanta pieca CO, że licznik sie podłącza i może przyjeżdżać. Po kolejnych 10min wraca Pan od licznika i każe mi iść ze sobą. Ha, ha, ha- ale zabawne. Licznik nie mieści się szafce!! Nie można jej zamknąć! Mam już dość . Co robic?? Mówi, że może zabrac licznik albo mam tu cos poprawić. dzownie do mojego instalatora, rozmawiają chwilę przez telefon (okazuje sie, że się znają). OK- mam sie nie martwić (to jakis kawał czy co??), przyjadą jutro rano i licznik sie zmieści. Teraz tylko trzeba odwołać serwisanta pieca. Jest już pierwsza. Czekam tylko na Pana od alarmu. Miał byc do pierwszej. Dzownię do firmy a Pani mi grzecznie wyjasnia, że Pan jest na montażu u klienta- miało byc 2 czujki jest 15 i zejdziemu dłużej i mam czekac. Tego było za duzo na moje skołatane nerwy. :evil: Powiedziałam, że nie po to sie umawiałam w zeszłym tygodniu (zamaiwałam opiekunke do dziecka) na termin naprawy aby teraz czekać i że nie interesuje mnie,że jeste więcej czuje do podłączenia u tego klienta. I że nie traktuja mnie poważnie i maja być tu w ciagu 15 minut bo napiszę skargę do centrali. Może przesadziłam ale naprawdę miałam juz dość. Pan było po 20 min. Ponad godzinę dłubał i dłubał ,i... Nie, nawet sie nie zdenerwowałam. nie był w stanie naprawić usterki. Alarm się załącza ale innym kodem niż wyjściowy i nie możemy tego zmienić. Dobrze, że chociać odblokowuje się tym pierwotnym- bo to w sumie jest ważniejsz jak sie wyłącza (aby móc zmienić). I to by było na tyle. Miałam bardzo ciekawy dzionek.
Na następny dzień umówiłam sie z Panem od serwisu pieca- przyjechał, podłączył piec ale okazało się, że w hurtowni zapomnieli mi dać jakis tam czujniczek i zasobnik CW nie działa. HIHIHI. Ale najważniejsz, że jest ciepło!!
A co teraz?? Posadzki dokończone- przy okazji okazało sie, że troche poobcierali mi drzwi. taki szczegół- przecież i tak sie jeszcze poobcierają!! Czyja to wypowiedź?? jasne!! OK, 150PLN mniej- ktos to musi polakierować.
Domek wyglada jak dom. Niech jeszcze te regipsy wejdą- niby od jutra- to będzie superowo.
Ale przedłużyłam, uffff. Właściwie to tytuł powinien byc "Sądny dzień na budowie".