PDA

Zobacz pełną wersję : Strach przed lataniem ...



asia.malczewska
28-03-2010, 22:04
Może ktoś też tak ma, jak ja?
Już sama nie wiem czego się bardziej boję, że katastrofa, że umrę, że dzieci małe i zostawię same na świecie, etc. Czuję się straszliwie zablokowana, bezradna.
Wcześniej pracując zawodowo sporo latałam w Europie - małe samoloty, bujało strasznie ale przynajmniej króciutko. Jak pomyślę, że miałabym teraz wsiąść w samolot i polecieć np. do Kanady czy USA to ... robi mi się mdło i wiem, że może mi to popsuć calą zabawę z bycia tam :cry: Loty do Egiptów, Izraelów i innych kurortów też nie sprawiają mi przyjemności.
Najgorsze z moich przeżyć lotniczych (pewnie dla większości to pikuś), to lot z małą, półtoraroczną córeczką z Berlina do Izmiru - całą drogę byłam przerażona, że jak coś się stanie to moja mała nigdy nie będzie cieszyć się życiem :( - nie dam jej tej szansy! Ona na moich kolanach, przypięta jakimś pseudopaskiem, widziałam ją oczami wyobraźni jak lecimy w fotelu i ona na nim wisi ... No normalnie strasznie się czułam ....
Zauważyłam też, że wraz ze strachem związanym z lataniem nasila się u mnie klaustrofobia - na zimowisku zwiedzaliśmy zamek w Bolkowie, na którego wieżę włazi się strasznie wąskim korytarzykiem, dla mnie okropnie długim i zbyt ciasnym. Nie mogłam złapać powietrza, zrobiło mi się jakoś histerycznie i gorąco, myslałam, że się uduszę ... Musiałam poczekać aż moje ludziki wlezą na samą górę i dopiero wtedy biegiem dotarłam do nich, żeby jak najszybciej pokonać tą odległość, prawie nie zatrzymując się po schodach :oops: Na wieży było bosko, tyle powietrza ale paraliżował mnie lęk, że muszę wrócić za chwilę przez te wąskie gardło na dół ... :-?
Masakra, jak się wyrwać z takiej matni?? Ma ktoś podobnie? Można się wyleczyć? Boję się, że mój strach to pikuś - co ja zrobię jak dzieci zechcą latać na urlop czy zawodowo - umrę ze strachu za nie ...

87anam87
28-03-2010, 22:22
hej!
nie jesteś sama, jest wielu takich ludzi. Ja osobiście pracuję w Anglii i przylot stąd do Polski to tylko dwie godziny, latałam kilka razy i na tym się skończyło. cała drogę byłam zestresowana, próbowałam zasnąć ale jedno leciutki drżenie samolotu a ja wystraszona otwierałam oczy........ boję się strasznie latania, od jakiś 2 lat nie latamy wcale, po tym jak usłyszałam że rozbił się samolot , potem następny za tydzień jakiś helikopter........ powiedziałam że nie wsiądę do samolotu :(

asia.malczewska
29-03-2010, 09:09
aaaa, tego nie widziałam, dzięki za linka!
chętnie się zapoznam ... może ktoś ma coś w zanadrzu dla mnie żebym się tak nie stresowała ;)

LeoAureus
29-03-2010, 13:26
Podobno picie pomaga :lol: :lol: :lol:

asia.malczewska
29-03-2010, 13:29
odpada, mnie sie robi niedobrze :oops: nie chcę zanieczyszczać pokładu
no i w ogóle bym chciała mieć z tego frajdę a nie znieczulić się zupełnie i przespać ... trochę nie teges jak lecę z dziećmi i mężem i ja w charakterze worka na ziemniaki a on ... walczy ze mną i z dzieciarnią ...

LeoAureus
29-03-2010, 13:38
Oj tam zanieczyszczać, są torebki :D
Żartuję oczywiście, ale Asia, wydaje mi się, że należysz do osób, które martwią się na zapas. Kiedyś taki mądry, starszy pan powiedział mi, że na większość zdarzeń i wydarzeń nie mamy żadnego wpływu, nie warto więc stresować się niepotrzebnie, a co ma być to będzie.
To na pewno prawda, tylko jak się do takiej rady zastosować?? (też martwię się na zapas) :D

Mymyk_KSK
29-03-2010, 19:31
Jeżeli nie boisz się jeździć samochodem, to nie możesz bać się latać samolotem :D

Statystycznie - dużo bezpieczniejszy środek lokomocji. Zwłaszcza jeśli latasz renomowanymi liniami.

marta_B
29-03-2010, 21:16
No ja wlasnie miewam takie mysli w samochodzie. Mniej sie denerwuje gdy maz leci do USA, niz gdy jedzie samochodem do Hamburga. Latania nie lubie razej ze wzgledu na ciasnote i marne powietrze oraz czekanie na przesiadki. Ogolnie na dalekich dystansach lata sie przyjemniej bo samolot wiekszy i mniej trzesie.

aniahubi
30-03-2010, 07:03
Ja kiedyś zawodowo latałam :wink:
Asiu, pamiętaj, że tak jak napisały dziewczyny - samolot jest jednym z najbezpieczniejszych środków transportu.
Poza tym najniebezpieczniejsza dla samolotu jest ziemia - czyli start i lądowanie. W czasie lotu generalnie nic złego się nie może stać. A jak jesteś blisko ziemi to jest duża szansa na uratowanie się, nawet w przypadku gdy coś nawali. Nie ma co się martwić na zapas.
Jak nie chcesz drinka sobie wypić, to może jakiś syropek uspakajający - melisal albo neospasmina...
Dasz radę :D
PS. ja mam lęk wysokości i klaustrofobię i nienawidzę wież na które trzeba wejść wąskimi schodami :roll:

EZS
30-03-2010, 11:43
też się boję
pierwszy mój lot międzykontynentalny był do Brazylii
na całe szczęście siedziałam koło sympatycznego niemca, który mi opowiadał całe swoje życie, bo akurat leciał na rozwód z brazylijską żoną... Jak były turbulencje (a podobno nad Afryką zawsze są) to mnie uprzedził i tylko dlatego nie umarłam ze strachu. Poza tym poił mnie Baileyem.
Generalnie długie loty przeżywam dzięki alkoholowi. Mój największy koszmar, to jak zamykam oczy i widzę swój fotel zawieszony na 10 tyś metrów, oddzielony od przestrzeni cienką blachą, która jakoś (nie wiem jak :oops: ) unosi się w powietrzu...
Krótkie loty jakoś mniej mie ruszają, ledwo start się skończy, człowiek zje coś a już ląduje. Ale te długie to koszmar :roll:

wierzch
30-03-2010, 12:30
EZS, chcesz przez to powiedziec, ze na poczatek wybralas trase pokrywajaca sie z pasmem wystepowania, nad Atlantykiem miedzy wybrzezem Brazylii i Senegalu, najsilniejszych i najbardziej gwaltownych burz na kuli ziemskiej ? :roll:

EZS
30-03-2010, 12:49
EZS, chcesz przez to powiedziec, ze na poczatek wybralas trase pokrywajaca sie z pasmem wystepowania, nad Atlantykiem miedzy wybrzezem Brazylii i Senegalu, najsilniejszych i najbardziej gwaltownych burz na kuli ziemskiej ? :roll:
A co miałam zrobić, że samolot akurat tam leciał :roll:

bratki
30-03-2010, 13:17
Aniu - jeszcze jeden głos za tymi, którzy przypominają, że samolot to jeden z najbezpieczniejszych środków lokomocji.

Skądinąd jednak wiem, że klaustrofobia ma w nosie wszelki racjonalizm, a statystyki to już najbardziej. Na pociechę jednak - klaustrofobia zmienia natężenie w ciągu życia - więc jest szansa, że Ci się jeszcze odkręci (ja już na 10 piętro nie włażę piechotą).

Co więcej - przypomniała mi się koleżanka, która przez kilka pierwszych lat macierzyństwa bała się nawet pływać kajakiem. Z biegiem lat minęło jej to.

Tak więc myślę, że Twoja przypadłość nie musi trwać wiecznie. Póki co, w razie konieczności lotu, wybieraj może tzw. "korytarz" (a nie przy oknie) i jak najbardziej z przodu i staraj się być czymś maksymalnie zajęta.

Pikuś
30-03-2010, 21:35
ASIU !
Dokładnie obejrzałem się w lustrze i nie zauważyłem nic strasznego, ot normalny facet, którego nie boją się nawet małe dzieci. :D Więc jak tak ma wyglądać Twój strach to nie pękaj i lataj do woli.
PS. Ja też nie znoszę latania, mam bogatą wyobrażnię a samolot jak wszystkie urządzenia techniczne może ulec awarii jest to "tylko" sprawa prawdopodobieństwa wystąpienia jakiegoś zdarzenia a więc może się wydarzyć i to mi wytarcza aby lot był dla mnie traumą.
Pozr Pikuś

Łukasz789
04-04-2010, 13:58
Ja nie boje się latać np. do USA czy Kanady ba bardzo lubię latać na dużych dystansach na krótkich chyba też ale wiem czego nie lubię. . Latać małymi samolotami , związane jest to z lękiem wysokości.Pierwszy raz gdy miałem lecieć małym samolotem na dystansie bodajże 900km to ciągle kurczowo trzymałem się klamki a potem ( po wylądowaniu) to ciężko było mnie oderwać od klamki. A jak wysiadłem to nogi miałem jak z waty i oczywiście się ...Wstyd był straszny. Ale jak lata dużymi samolotami nie mam tego mogę patrzyć w dół i nic mi się nie dzieje. Moja praca wymaga częstych lotów zagranicznych dlatego przyzwyczaiłem się do tego

sonal
13-04-2010, 12:49
Ja też miałem lęk wysokości ale jednocześnie bardzo chciałem poczuć jak to jest skakać ze spadochronem, więc skoczyłem. Lot samolotem - w porównaniu do odczucia w momencie gdy wyskakujesz i swobodnie spadając koziołkujesz w powietrzu - to pikuś. Teraz znam róznicę i latam bezstresowo.

DPS
13-04-2010, 14:14
Już się rozglądam za jakąś flaszką. Jutro z samego rana lecę samolotem. :(

anSi
13-04-2010, 15:25
Już się rozglądam za jakąś flaszką. Jutro z samego rana lecę samolotem. :(

A ja to i tak Pani zazdroszcze tego jutrzejszego lecenia :) Bedzie OK, a nawet jeszcze bardziej :) :)

asia.malczewska
13-04-2010, 20:57
Ja też miałem lęk wysokości ale jednocześnie bardzo chciałem poczuć jak to jest skakać ze spadochronem, więc skoczyłem. Lot samolotem - w porównaniu do odczucia w momencie gdy wyskakujesz i swobodnie spadając koziołkujesz w powietrzu - to pikuś. Teraz znam róznicę i latam bezstresowo.

No i właśnie ... zrezygnowałam z lotu na wakacje :(
Boję się bardziej, wciąż myślę sobie jak straszliwie musieli się bać oni, jak już wiedzieli że lecą na śmierć :(((((
Nie chcę tego nigdy przeżywać, tym bardziej nie chcę narażać moich dzieci ...
Zamykam temat

DPS
15-04-2010, 21:15
A ja jednak żyję. Udało się, choć nie było łatwo.
Ale widoki były dech w piersiach zapierające! :D

Chef Paul
15-04-2010, 23:05
A ja jednak żyję. Udało się, choć nie było łatwo.
Ale widoki były dech w piersiach zapierające! :D
... a nie mówiłem :) ;)
... teraz pora na przesiadkę do małego cztero-osobowego samolociku :) ... lata się niżej i lepiej widać :)
pozdróweczka

DPS
16-04-2010, 14:42
Już Ty mnie, kochaniutki, do złego nie namówisz, nie ma mowy! :lol2:
Chocbyś i do Przylepu swoim "latadłem" się wybrał! ;)

Chef Paul
16-04-2010, 16:37
Już Ty mnie, kochaniutki, do złego nie namówisz, nie ma mowy! :lol2:
Chocbyś i do Przylepu swoim "latadłem" się wybrał! ;)
:wiggle:tak mówiła moja Tereskowata :rolleyes: ... do czasu kiedy pierwszy raz wsiadła do "latadła" :):D ... teraz z kabiny nie idzie jej wypędzić ... tylko czekać kiedy zasiądzie za sterami ;)
pozdróweńka

Ew-ka
16-04-2010, 17:55
:wiggle:tak mówiła moja Tereskowata :rolleyes: ... do czasu kiedy pierwszy raz wsiadła do "latadła" :):D ... teraz z kabiny nie idzie jej wypędzić ... tylko czekać kiedy zasiądzie za sterami ;)
pozdróweńka
zazdraszczam Tereskowatej :D ja uwielbiam szybowce ,ale mój mąz już niekoniecznie :cool:
przed wielkimi samolotami czuję respekt i bałam sie okrutnie ...ale zdjęcia zrobiłam cudne ;)

Funia
16-04-2010, 18:50
A ja straaaaaaaasznie lubię latać.
Zawsze mam frajdę jak dzieciak.

Mamy rezerwację na niedzielę Wizzair'em z Poznania do Paryża i przez ten islandzki wulkan najprawdopodobniej lipa.
Nie uwierzyłabym , gdyby ktoś powiedział mi, że moje plany będą uzależnione od jakiegoś wulkanu 2 tys, km. ode mnie.

AGA NR 1
16-04-2010, 19:22
Mój mąż kiedyś bardzo lubił latać.
Do czasu...

Rok temu przeżył koszmarne lądowanie w Wiedniu, błąd pilota - co tu dużo mówić, ledwo uszli z życiem.
Pilot za wcześnie zaczął podchodzić do lądowania, w ostatniej chwili próbował poderwać samolot go do góry.
Cudem udało mu się.

Ale tego, co podobno działo się na pokładzie nie da się opisać :
niemożliwy ryk silników, rzucanie samolotem, pełne przerażenia krzyki, spazmy, piski kobiet.
Mój mąż to typowy "twardziel", ale załamał się kompletnie jak zobaczył........ zapłakaną, skuloną na fotelu stewardessę.
Potem już były modlitwy, trzymanie się za ręce i... o dziwo, jakieś dziwne pogodzenie się z losem.
Ale udało się - dzięki Bogu wylądowali cali i zdrowi.

Przeżył to strasznie, od tego czasu mąż ma traumę na punkcie latania.
Widzę, że jakoś osobiście przeżywa katastrofę naszego rządowego TU-154.
W tym tygodniu odmówił służbowego lotu samolotem - to była tylko Słowacja i pojechał autem.

Nie wiem, czy odważy się ponownie lecieć...

Ew-ka
16-04-2010, 21:19
Mój mąż kiedyś bardzo lubił latać.
Do czasu...
W tym tygodniu odmówił służbowego lotu samolotem - to była tylko Słowacja i pojechał autem.
..
o matko i córko !!!! wcale Mu sie nie dziwię ,że juz nie chce latać ...moim samolotem jak coś zatrzęsło to byłam cała oblana potem.... a i
z tym dziwnym pogodzeniem sie z losem ...coś jest na rzeczy ....miałam takie samo odczucie

DPS
16-04-2010, 21:41
No bo co można w takiej sytuacji zrobić?
Wsiadając w środę, też miałam w sobie rodzaj pogodzenia z losem, jeśli coś się wydarzy.
Na szczęście doleciałam w całości...

Ew-ka
16-04-2010, 21:48
Na szczęście doleciałam w całości...
słyszałam,że jakiś przystojniak Ci reke na kolanie przez cały lot trzymał;) prawda to ?

AGA NR 1
16-04-2010, 21:59
Dokładnie, człowiek chyba jest bezradny w takiej sytuacji - co tu szaleć, nic to nie da.

Mąż wspomina, że tylko zrobiło mu się STRASZNIE SIEBIE SAMEGO ŻAL, a potem pogodził się z losem.

Dodam jeszcze, że już po wylądowaniu co bardziej krewcy pasażerowie - mężczyźni chcieli wedrzeć się do kabiny i zlinczować pilota.
Ale stewardessy interweniowały i skończyło się na gniewnych okrzykach w jego kierunku.

Chef Paul
16-04-2010, 22:18
... ciekawym, czy ... jeżeli ktoś miał ("lub otarł się") o wypadek samochodowy ... zacznie jeździć konno :);) ... no i co "jak spadnie z konia" :D ;)

AGA NR 1
17-04-2010, 07:18
Też racja.

W aucie pewnie "otarłam się" nie raz.

A z konia również spadałam - wielokrotnie.
I po "spotkaniu" z ziemią, klnąc siarczyście wdrapywałam się na konia jeszcze raz.

I cóż - dalej jeżdżę i dosiadam...

DPS
17-04-2010, 14:41
Ew - cia, i tak się nie przyznam! :lol:

Pawełku, różnica jest taka, że jak się spadnie z konia albo ma wypadek samochodowy czy inny, to najczęściej wstaje się i idzie dalej, albo się zdrowieje po leczeniu.
A w samolocie...
Ty mi pokaż kogoś, kto miał katastrofe samolotową (w samolocie pasażerskim) i znowu lata.
Jakos mało takich. :(

Chef Paul
17-04-2010, 15:43
...
Ty mi pokaż kogoś, kto miał katastrofe samolotową (w samolocie pasażerskim) i znowu lata.
Jakos mało takich. :(
... pewnie zbyt wielu na świecie nie ma, jeżeli chodzi o katastrofy :(
... znam natomiast wielu którzy mieli "wypadek" :) ... sam do nich należę :) - mogę nawet zdjątka uszkodzeń "latadła" pokazać ... jeśli taka wola :)

AGA NR 1
17-04-2010, 16:22
O kurka, to dawaj.

Łukasz789
17-04-2010, 16:26
Ew - cia, i tak się nie przyznam! :lol:

Pawełku, różnica jest taka, że jak się spadnie z konia albo ma wypadek samochodowy czy inny, to najczęściej wstaje się i idzie dalej, albo się zdrowieje po leczeniu.
A w samolocie...
Ty mi pokaż kogoś, kto miał katastrofe samolotową (w samolocie pasażerskim) i znowu lata.
Jakos mało takich. :(
Kolega mojego ojca, miał trzy wypadki samolotowe w tym jeden bardzo ale to bardzo poważne .Pracuje jako jakby diagnosta samolotów , dopuszcza je do eksploatacji. W Chinach samolot ( awionetka) , którym leciał rozbił się zaraz po starcie i wylądował w pobliskim polu ryżowym. Był potłuczony miał złamaną rękę i nogę ale pracuje nadal i lata nadal.To wszystko zależy od psychiki.
Miałem takiego wykładowce na studiach miał wypadek samochodowy, przez 3 tygodnie był w śpiączce. Zaraz po dojściu do siebie zaczął jeździć samochodem. I to mniejszym i mniej bezpiecznym niż posiadał przed wypadkiem. Ja bym tak nie potrafił , miałbym lęk. ale on potrafił to zrobić.

AGA NR 1
17-04-2010, 16:29
Wow,
twardziel.
Bo "trzeba być twardym a nie mientkim".
;-)

Chef Paul
17-04-2010, 20:23
O kurka, to dawaj.
:) zawiódł prawy hamulec, przy "kołowaniu" ... letko mnie obróciło i przypierdzieliłem :mad:
http://www.chefpaul.net/images/piper%20N%2016477%20bA%2006.jpg
... gdyby się to wydarzyło podczas lądowania, ... pogadalibyście dziś z duchem :D;)

AGA NR 1
18-04-2010, 07:51
No, ładnie, ładnie.

Czyli ten "wypadek" był na płycie lotniska ?
Przy kołowaniu PRZED startem ?

DPS
18-04-2010, 16:43
W powietrzu będąc, nie przywaliłby. ;)

AGA NR 1
18-04-2010, 16:49
Hehe, no tak.
;-)

Ale chodziło mi bardziej, czy kołowanie PRZED startem czy PO locie.
Dokładnie kiedy te hamulce wysiadły.

I jeszcze jedno mnie intersuje : a w co "przypierdzielone" było ?
;-)

Chef Paul
18-04-2010, 22:53
Hehe, no tak.
;-)

Ale chodziło mi bardziej, czy kołowanie PRZED startem czy PO locie.
Dokładnie kiedy te hamulce wysiadły.

I jeszcze jedno mnie intersuje : a w co "przypierdzielone" było ?
;-)
Na szczęście przed startem :) ... przy lądowaniu "było by po zawodach" :)
Przypierdzielone było w drugi samolot stojący na "taxi" :)

AGA NR 1
18-04-2010, 23:07
Oooooo kurka, hahaha !
A ten "przypierdzielony" samolot - jakie odniósł uszkodzenia ?

A tak wogóle, to Chef Paul, zazdroszczę Ci tego latania...
Bo ja w przeciwieństwie do męża... kocham latać.

A przez tę traumę męża to teraz "bye, bye" dalekie wojaże...
:-(

Chef Paul
19-04-2010, 01:14
Oooooo kurka, hahaha !
A ten "przypierdzielony" samolot - jakie odniósł uszkodzenia ?
...

... niewielkie :)

pzdr

AGA NR 1
19-04-2010, 12:56
To luzik.
;-)

aaggaa
20-04-2010, 01:00
a ja się boję :(

dyz
20-04-2010, 09:23
Ew - cia, i tak się nie przyznam! :lol:

Pawełku, różnica jest taka, że jak się spadnie z konia albo ma wypadek samochodowy czy inny, to najczęściej wstaje się i idzie dalej, albo się zdrowieje po leczeniu.
A w samolocie...
Ty mi pokaż kogoś, kto miał katastrofe samolotową (w samolocie pasażerskim) i znowu lata.
Jakos mało takich. :(

No dużo takich nie ma bo i katastrof też nie ma tak znowu dużo. Jeżeli by zaliczyć katastrofy śmigłowców to masz przed sobą takiego co przeżył i dalej jak jest okazja lata. Mało tego nasz śmigłowiec wpier....ł się do wody ... a jednak na wodę też mnie ciągnie. Czym to wytłumaczyć pojęcia nie mam :) Może dlatego że wcześniej to była moja pasja (zarówno powietrze jak i woda) ...

Aga-Białystok
27-04-2010, 15:03
Wiecie, a ja nie mam prawa jazdy, bo ktoś z mojej rodziny zginął w okrutnych okolicznościach w wypadku, jeszcze przed moimi narodzinami. Od dziecka o tym słyszę i jakoś tak wyszło, że nigdy tego prawka nie zrobiłam. I wiecie co? W ostatnich latach przeżyłam dwa (!) bardzo poważne wypadki samochodowe...nie będąc nawet w samochodzie. Po prostu znalazłam się w nieodpowiednim miejscu, w nieodpowiednim czasie i nawet nieposiadanie prawka nie uchroniło mnie od tego, że mogłam (dwukrotnie!!) od samochodu zginąć. Wiecie czego mnie to nauczyło? Tego, że trzeba żyć i korzystać z życia. Z samochodów, samolotów, rollercosterów, nart i innych, bo nie jesteśmy w stanie 'uchronić się' czy 'zapobiec' pewnym rzeczom. Naiwnością z mojej strony było liczenie na to, że mam konkretny wpływ na to kiedy umrę i jeśli nie będę jeździła samochodem to przynajmniej od tego nie zginę. (tak łopatologicznie tłumacząc :) ). Dlatego chciałabym Wam wszystkim przerażonym powiedzieć: możecie się bać, to naturalne, ale nie unikajcie latania! I zastanówcie się z czego naprawdę wynika ten lęk. Wielu udanych podróży wszystkim życzę :)

AGA NR 1
27-04-2010, 15:10
Amen.
:-)

Mekiz
07-09-2011, 07:58
Mam problem z klaustrofobią, lękiem przed zamkniętymi pomieszczeniami, myśl że jestem bezradny i w żaden sposób nie mogę wpłynąć na przebieg wydarzeń. Wg mnie pomocne w walce z lękami jest rozmawianie o tym, najlepiej z osobami, których dotyczy ten sam problem, pomocne jest czytanie o tym i dowiedzenie się „z czym się borykam”.

Jutro lecę do Tunezji, to będzie mój 1 lot, trochę się boję, ale dzięki czytaniu o podobnych problemach innych, czuję się trochę lepiej. Ten sam problem spotykał mnie w pociągach, zatłoczonych autobusach, tramwajach, największy stres łapie mnie w momencie, gdy autokar zatrzyma się w korku, lub gdy tramwaj zatrzyma się z niewiadomych przyczyn i wszystkie drzwi są zamknięte, a np. motorniczy nie chce wypuścić ludzi w niewyznaczonym miejscu ze względów bezpieczeństwa. Miałem taki sam problem w samochodzie, ale na szczęście jakoś się przekonałem, że w moim samochodzie, czy to w korku, czy w jakiś innych sytuacjach nie uwzględnionych w palnie podróży, nic mi się nie stanie.

Tydzień temu jechałem do Frankfurtu autokarem, na początku stresowałem się do n-tej, ale pomogło mi wybranie rejsu w sobotę po południu *(brak tirów na trasie, mały ruch samochodów osobowych), wspomogłem się tabletkami „Kalms”, jazda nie spotkała się z żadnym problemem, także tabletka była zbędna.
W sprawie lotu, planuje wziąć laptopa, jakieś filmy, gry, gazety, sudoku i na wszelki wypadek w podręcznym paczę „Kalms”. Lecę ze znajomymi, także myślę, że to także może trochę odstresować, takie podświadome „wsparcie psychiczne”. Czytałem, że wiele osób doradza wypicie alkoholu na odwagę, ale są też tacy którzy odradzają?

Cieszę się, że nie tylko ja borykam się z takimi problemami, także idę się pakować.