PDA

Zobacz pełną wersję : KU PRZESTRODZE ! lepiej przeczytaj



naiwny.
24-02-2004, 22:24
Historię naszego domu-miny polecam ku przestrodze, zwłaszcza tym którzy planują zakup domu na rynku wtórnym, tym którzy są w „gorącej wodzie kąpani” i tym co nie znają się na budownictwie a chcą mieć chatę. Miejscami brzmi ona jak opowieść z „NIE DOWIARY” ale niestety jest to szczera prawda.
6 lat temu dysponując pewną kwotą, po sprzedaży mieszkania postanowiliśmy kupić DOM. Jako że chcieliśmy mieć dużą działkę a kwotę mieliśmy ograniczoną, wybór padł na nieruchomość poza granicami miasta (10km) – działka przeszło 1500m2, dom 190 m2, budynki gospodarcze, niestety brak wodociągu i kanalizacji (studnia/szambo). Ponieważ ja w tym czasie nie miałem jakiegokolwiek doświadczenia w budownictwie (teraz jestem bogatszy o naprawdę duży bagaż doświadczeń) decyzja spadła wyłącznie na mych rodziców, którzy też będąc ‘żółtodziobami ‘ wynajęli znajomego „eksperta budowlanego”. Ów jegomość (75 lat) obejrzał chatę, opukał i rzekł BRAĆ!
Poprzedni właściciel ( KRAWIEC! ) na pytanie o budulec i kto budował powiedział: Ja budowałem (krawiec qrwa!) ze szwagrem, dom głównie z bala, ale dobudowaliśmy trochę z siuporexu. Panie! Dom ciepły ,suchy i w ogóle!
No więc decyzja zapada, przelew kasy ( bilans wyszedł prawie na 0 czyli UWAGA prawie żadnej kasy na ewentualne niespodzianki ! ), wprowadzamy się! Lato, piękny ogród, grille, zabawa, radość, własny dom !
Po 3 tygodniach spaliła się pompa w hydroforni. Miny nam się wydłużyły! Po dłuższych poszukiwaniach mamy przyczynę – skończyła się woda w studni kopanej !!!!!!!. Totalny popłoch, nie ma się w czy umyć itd. Nie wiemy co robić – przecież mieszkaliśmy w bloku! Za radą znajomego zamawiamy ekipę do wiercenia studni głębinowej która ma przyjechać dopiero za 3 dni. Wodę wybieramy więc ze studni wiadrem (jej resztkę), lejemy do nowej pompy przez lejek, pompa „nabija” hydrofor, można się umyć.
Po 4 dniach przyjeżdża ekipa, robi totalny chlew na działce a przy okazji studnię, inkasuje 3500 pln i odjeżdża. Ale mamy wodę! No jeszcze na pompę głębinową trzeba było wybulić ok. 1200 pln.
Na początku zimy, po mocno deszczowej jesieni i po długim nie zaglądaniu do piwnicy idę po ogóreczki ! Oczy robią mi się jak 5 złotych gdy widzę że wszystkie słoiki pływają, a w piwnicy jest 1m wody!! Popłoch, poszukiwania jakiejś pompy co by to wypompowała, walka z wężami przy –10 st C i z rękawicami które przymarzają do węża. Akcja z pompą powtarza się z dokładnością 8-9 dni nieprzerwanie do wczesnego lata. Diagnoza: wysoki poziom wód gruntowych i brak jakiejkolwiek izolacji ścian fundamentowych.
Także tej zimy, przy temp. zewnętrznej –18 st. C jedno z pomieszczeń przylegających do komina wypełnia się dymem, a po chwili w całej chacie jest siwo. Przekrzykując się nawzajem jeden pędzi otwierać okna (-18 st ! ) a drugi przygaszać kocioł (paliliśmy drewnem) i szukać przyczyny tej erupcji. Po dokładnych oględzinach okazuje się że dym przenika przez szczelinę podłoga / ściana (kotłownia jest niżej). Kucie i demolka na czas. Dowiadujemy się że komin wykonany jest z niewiadomego pochodzenia rur ceramicznych, z których jedna pękła. Nic innego nie przychodzi nam do głowy jak tylko zakleić to silikonem żaroodpornym. Udało się!
Gówno. Po tygodniu znowu śmierdzi, gdzieś ulatnia się dym, nawet nie wiemy gdzie. Poza tym nie ma ciągu i z kotła dym leci każdą szczeliną do kotłowni. Wzywamy kominiarzy. Przetykają komin informując nas że ma za mały przekrój w stosunku do mocy kotła i inkasują 80 zł.
Spokój mamy na 2 tygodnie (palimy trochę mokrym drewnem bo zwlekaliśmy z zamówieniem opału a potem to przywieźli świeżo ścięte). Znowu dymi się ze ścian, kotła i cholera wie skąd jeszcze, poza tym na ścianie (w pokoju na górze) przylegającej do komina robią się żółte plamy i przecieka strop w okolicy komina. Przy zacinającym śniegu z deszczem pakujemy się na dach i spuszczając przenośną lampę w komin sondujemy. Wynik: zator w odległości 4 metrów od pow. dachu. Jedziemy po wycior kominowy do sklepu (nie będziemy już nabijać kieszeni kominiarzom), lecz tym narzędziem nie udaje nam się przebić. Do akcji wchodzi łom na lince stalowej, potem odważnik 3 kg i dopiero wycior. Przy okazji organoleptycznie sprawdzamy że komin ma uwaga uwaga średnicę ok. 100 mm przy mocy kotła 25 kW. Totalny dół i załamka. Wysuwamy jednocześnie tezę że to zacinający deszcz spowodował zawilgocenie komina (żółte plamy). Dorabiamy więc daszek. Koniec akcji ok. 2 30 w nocy. Pada śnieg i jest – 8 st C.
Wizyty na dachu będą się od tego momentu powtarzały co 20-30dni ale nabieramy wprawy i konstruujemy gigantyczny wycior o długości 8 metrów. W międzyczasie rozważamy różne warianty wymiany komina.
Latem odkopujemy ściany fundamentowe aby wykonać izolację pionową (sprawa wzmiankowanego „basenu” w piwnicy). Ale dużo się nie napracujemy bo mają tylko 60 cm he he! I jest to po prostu fundament lany bezpośrednio w grunt ! No ale jak odkopaliśmy to coś tam smołujemy. Przy okazji wychodzi na jaw, że ściany nie są docieplone tak jak mówił poprzedni właściciel pięciocentymetrową warstwą izolacji (co to za docieplenie?!) a dwucentymetrową warstwą styropianu. Fajnie co?
Pod koniec lata spod podłogi w holu COŚ wyszło. Po bliższym obejrzeniu i gorączkowej dyskusji pada hasło: mamy niestety grzyba! To szczerze powiedziawszy dobiło nas już zupełnie. Zawezwany mykolog (wiek ok. 70 lat, znowu jakiś cholerny znajomy znajomych, 2 razy wykonując zdjęcia do ekspertyzy, strzela sobie w oczy fleszem, bo nie zauważa, że odwrotnie trzyma aparat fotograficzny-obiektywem do twarzy !!!!!!) Po zainkasowaniu ok. 1000 pln (eksperyza) grobowym głosem orzeka: „Będziecie mieli państwo duże kłopoty finansowe”. Nie muszę pisać jak to na nas zadziałało. Chodziliśmy dobre 2 m-ce wokół tej podłogi nie zaczepiając w ogóle tematu. Dopiero jesienią mobilizując resztki chęci do walki zrywamy podłogę ( konstrukcja z desek leżała bezpośrednio na ziemi, jakby ktoś był ciekaw ), demolujemy pół zjedzonej ściany i próg w drzwiach wejściowych, potem beton, siporex itd.
Późną jesienią zatkała się rura odpływowa łącząca dom z szambem ( A propos szamba to poprzedni właściciel zapewniał że jest tak duże że „wybiera” je się raz na pół roku. W rzeczywistości było rozszczelnione u góry i nadmiar miał się rozsączać do gruntu. Czyli okazuje się że szambo trzeba opróżniać co 3 tygodnie.) „Takie wypadki zatkania zdarzają się” tłumaczymy sobie, a ponieważ właśnie miał przyjechać wóz asenizacyjny kolesie przetykają nam rurę gratis. I spokój.
Na 2 tygodnie. Ktoś spuszcza wodę w toalecie i wszystko wychodzi w brodziku. Pożyczamy sprężynę od sąsiada, 15 minut kręcenia i poszło. Bardzo „pachnąca” robota. Dochodzimy do wniosku że to było wyjątkowo złośliwe zrządzenie losu i sprawę rury pozostawiamy. I to był nasz błąd bo zimą awarie powtarzają się ( sprężynę kupujemy już własną ), największe nasilenie osiągając oczywiście przy temperaturze na zewnątrz –20 st (jak przestajesz kręcić to sprężyna od razu przymarza do rękawiczek ! ), Kiedy „osiągamy” wartość 4 zatkań na tydzień wezwany zostaje fachowiec. Po skuciu chodnika pod którym przebiega przyłącze okazuje się że rura fi 100 jest zainstalowana za płytko (10 cm pod pow. ziemi), została tam zainstalowana już uszkodzona (spłaszczona), zamarzający grunt spowodował jej dalsze spłaszczenie (po wyjęciu miała grubość ok. 3 cm). Następuje oczywiście wymiana itd.
Tak gdzieś przed końcem zimy przy mrozie –26 st zamarza połowa rur wodociągowych (2 cm ocieplenia kłania się ! Rury prowadzone w ścianach zewnętrznych. ). Na szczęście nie popękały. W międzyczasie, chcąc mocniej dogrzać chatę zagotowujemy wodę w instalacji – na początku panika, bo cała instalacja CO zaczęła się trząść i hałasować jakby miało cały domek wyp.....ć na orbitę (szkoda że tak się nie stało). Intensywne wietrzenie opanowało sytuację, a my już wiemy że kocioł i instalacja są niestabilne jak czwarty reaktor w Czarnobylu (późniejsze założenie pompy obiegowej poprawiło sytuację).
Tak na koniec przytoczę jeszcze kilka smaczków tej epopei:
- instalacja elektryczna w niektórych miejscach wykonana nie z drutu ale z linki (jak przewód do lampki nocnej)
- betonowy daszek nad wejściem to nic innego jak warstwa starej boazerii zalana 3 cm warstwą czegoś co wygląda jak beton
- okoliczni sąsiedzi nagminnie wylewali szambo za płot, na drogę, sobie na posesję (!) Do momentu aż zrobiliśmy „karczemną” awanturę i postraszyliśmy nasłaniem ‘inspekcji ochrony środowiska’
- jeden z pomysłowych sąsiadów pewnego razu zaczął wyrównywać drogę (wtedy była szutrowa) pokruszonym eternitem. Mój półgodzinny wykład o szkodliwości azbestu absolutnie nie trafiał do kolesia, ba, zaczął coś mamrotać żebym nie zadzierał z sąsiadami. Potem to posprzątał i wyrównał sobie tym gównem wjazd na działkę (dureń)

Nasza martyrologia skończyła się sprzedaniem nieruchomości pół roku temu. Wiem że to niezbyt uczciwe wciskać komuś taki shit ,lecz albo byśmy upłynnili ten dom albo by nas „zjadł” do końca. Na pewno nas to zahartowało. I teraz możemy zostać ekspertami budowlanymi.
Pozdrawiamy i przestrzegamy.
Najbardziej naiwni na świecie.

GregGreg
24-02-2004, 22:40
Wstrząsająca relacja
Budujcie sami od podstaw!!!!!!!!

24-02-2004, 22:49
wpierw pomyślałem, że jaja sobie robisz,

ale jeśli to prawda to ..., to nie wiem co powiedzieć.

Ale jedna z filozofii ( religii - celowo nie wymieniam ) mówi iż wszystko co nas spotyka ma swój sens.

Może dzięki tym doświadczeniom, następny Twój dom bedzie naprawdę NAJ !

Czego ci życzę.

Cz.

naiwny
24-02-2004, 23:00
jak znajdę zdjęcia z ekspertyzy to coś tu wkleję na potwierdzenie

24-02-2004, 23:06
To horror. Współczuję bardzo, ale mam też nadzieję, że za rok nie przeczytam takiego samego postu od nowych właścicieli "w gorącej wodzie kąpanych".
Życzę powodzenia przy budowie normalnego domu.

Senser
25-02-2004, 00:53
Nie no...faktycznie początkowo faktycznie można nabrać wrażenia że sobie jaja robisz....
Wiem, że to była sprawa bardzo dręcząca...ale czytając to aż mi się łzy ze śmiechu cisnęły...swoją drogą masz talent do komicznego przedstawiania dramatu...

Ale, patrz.....że tyle tego spadło na jedną głowę....
Ale tak to bywa jak widać..........

25-02-2004, 07:34
o ku....
to ja kupiłem tą chałupę (sądząc z opisu i obecnych problemów)

no naiwny. słyszałeś o wadach ukrytych? i o ich świadomym maskowaniu i ukrywaniu?

Senser
25-02-2004, 08:12
Gościu powyżej...

Tak jasne, już widzę jak lecisz i sam mówisz kupującym..wręcz na skrzydłach i im o tym wszystkim w tej sytuacji mówisz!!!
Twoja wiarygodność powala na kolana!!

tom soyer
25-02-2004, 08:20
z moja stara chata jest podobnie - rurki, kabelki, betony, dym ... ale chyba sobie lepiej radze bo jeszcze nie sprzedalem ... a moze u mnie nie jest az tak tragicznie ...

25-02-2004, 08:56
To straszne i współczuję, ale napisałeś to tak, że nie umiałam powstrzymać rechotania. Może zacznij pisać tragikomiczne opowiadania? Zbijesz na tym kasę i wybudujesz sobie super domek z wszystkimi szykanami!

próchno
25-02-2004, 10:48
Naiwny, masz talent. Tak rechotałam przy czytaniu Twojej opwieści, że kumple się zlecieli i niektórzy czytając ją popłakali się ze śmiechu. Zachęcamy do twórczości literackiej.
Pzdr
Grażyna

25-02-2004, 11:08
Dobre na scenariusz filmu lub książkę.
Niedobre by przeżyć.

Czasem lepiej pomieszkać w małym, ciasnym mieszkanku bez większych niespodzianek. Znam ludzi, którzy sprzedali mieszkanie, kupili stary dom i po podobnych problemach przeprowadzili się do rodziców, a kasy na generalny remont nie ma (trzeba spłacać kredyt), zaś bez remontu mieszkać się nie da.

Dobrze, że są takie teksty na forum, bo czytając o samych sukcesach forumowiczów można by odnieść wrażenie, że wszytko się udaje. Nic tylko buduj lub kupuj chałupę i remontuj.

A jak widać, zzasem lepiej mieszkać w ciasnym mieszkanku.

jest taką naszą narodową przypadłością "zaprzyj się, a postaw się" Niemcy (rodowici) kupują mercedesa gdy stać ich na trzy mercedesy, a Polacy, gdy mają odłożone 10%. A potem "mądry Polak po szkodzie"

Cóż, przy sprzedaży trzeba było wspomnieć o problemach jakie mogą czekać nowych włascicieli. Może nie po to , by ich straszyć, ale by przygotować. "Traktujcie innych tak, jak sami chcielibyści być traktowani"

tygrysek
25-02-2004, 11:30
Ja dolŕcze nowe opowoiadanko z serii tragikomicznych, ale moje skonczylo sie lepiej.

Otoz przymierzalam sie do kupna dzialki. Pojechalismy na umowione spotkanie i naszym oczom ukazal sie sliczny placyk. Bylam zachwycona, pani z nieruchomosci zreszta tez. Juz dochodzilo do podpisania umowy kiedy, zanim powiedzielismy ostateczne tak, postanowilismy jeszcze raz samotnie, bez kompani posrednikow obejrzec nowy nabytek. Lazimy sobie, lazimy, az tu nagle patrzymy - dwa doly wielkosci 1,5 m srednicy i w glab tyle samo ukryte w trawie. Nie ma co mowic, dosc wysokiej, wiec mozna bylo je przeoczyc. Dodam ze dzialeczka bynajmniej nie na odludziu. Z jednej i drugiej strony sŕsiedzi. Wiec wiedzeni ciekawosciŕ pytamy jednych.
- A co to za doly?
- Odpowiedz; Panie ja nie wiem, ale ta granica dzialki to nie jest taka jak tu stojeŕ te ploty, Pani to przemierzy lepiej, bo tu jakies byly problemy.

Wzywamy geodete, ktory stwierdza, ze istotnie nasza dzialka powinna byc troche wieksza i kolejny sasiad postawil sobie plotek nie tam gdzie trzeba. Idziemy do sasiada uzgodnic granice i co sie okazuje.....

Baba rzuca sie na ziemie i krzyczy : Nie dam, po moim trupie i tp. jak w filmie. Nieco skonsternowani pytamy corke o co chodzi i staramy sie udobruchac przyszlych sasiadow, ze ok nie bedziemy walczyc. Pani juz nieco oswojona pyta nas czy aby na pewno chcemy kupic to bagno?. Jakie bagno - pytam? O co chodzi?

Pani mowi: Przeciez tu ida dwa zbieracze melioracyjne i sa dwie studzienki do ktorych schodza sie wszystkie rury z okolicy, nadodatek ciagle zapchane. Wiosna to kaczki sobie plywajŕ - istny staw!!!!!!!! Jej to nie przeszkadza bo ona ma tu pole uprawne.
Oslupielismy. Dzialka oceniona na 80 tys.

Jak wam sie podoba uczciwosc sprzedajacego? Dodam, ze w melioracji pytalismy o te dzialke, nikt nic nie wiedzial lub nie chcial powiedziec, w planach nic nie bylo. Potem okazalo sie, ze rury nie sa poprowadzone legalnie i wlascicielka toczy sprawe aktualnie w sadzie, wiec ksiegi wieczyste niczym jeszce nie obciazone. Zmeczona licznymi sprawami postanowla sprzedac placyk nie mowiac nic nikomu.

Dodam, ze pojechalismy wiosna sprawdzic ten mit o kaczkach bo nie chcielismy wierzyc. NIE KLAMALA!!!!!!!!!!!!

Nie tylko kaczki ale i zaglowki plywac mogŕ. :evil: :D

Honorata
25-02-2004, 12:15
naiwny, wierzę ci bo takie rzeczy się zdażają, często nieuczciwi partacze buduja domy z czego popadnie, dosłownie jaki materiał nawinie im się pod rekę, po czym pieknie tynkuja i wykanczają na zewnątrz, żeby był efekt i sprzedają z duzym zyskiem poprostu ruinę.

Z etycznego punktu widzenia, jestem przeciw że sprzedałeś taką ruine nastepnym ludziom, doskonale wiedząc o stanie domu! Czyli dokładnie tak jak ciebie wrobili, tak i ty wrabiasz innych :evil: !

Ale z drugiej strony mam bardzo bliskich znajomych, którzy mieli zblizone perypetie (dom bez żadnej wentylacji, zero ocieplenia w ścianach, ściany wymurowane z czegos jednowarstwowego pokryte plesnia, grzyb na ścianach, skopane instalacje itd) i oddali sprawe do sadu, procesuja się z byłym właścicielem już kilka lat, a sprawa nie posuwa się do przodu, władowali juz w same remonty ok. 150 tys i końca nie widać. Także trudno tu powiedziec, co lepsze, cierpieć i bulić, czy...pozbyć się problemu wrabiając innych w kanał.

Swojego czasu taki dom kupiła Agata Młynarska, było to opisywane w Ładnym Domu, rezydencja, która miałabyć rodową siedzibą w efekcie okazała się ...obudowanym domkiem letniskowym z ...10 -cio centymetrowym fundamentem !

25-02-2004, 12:21
dziwne że Agatce tatuś nie pomógł w znalezieniu lepszego domku...
aż sie wierzyć nie chce, ze ładny domek nie został jej podany "na talerzu"...

Honorata
25-02-2004, 12:34
ano nie pomógł...
a a propos szczegółów to pamiętam, ze dom kupowała sama, bez pomocy męża (pare lat temu jak jeszcze byli małżeństwem, bo zdaje się sa po rozwodzie), poprzez agencje nieruchomości, na dachu był eternit, na tym blachodachówka, be zadnego coieplenia, okna skrzynkowe, ogrzewanie elktryczne, sciany-nie pamietam chyba cegla dziurawka 1 warstwa, dom kupiony latem, zima zamarzała im herbata w szklankach, dom caly zaczal poprostu pękać i walic sie-na remont wydali wiecj niz na zakup nowego!

Jakis czas temu w mediach bylo tez glosno o znanej piosenkarce, ktora sprzedala dom z dzialka w W-ie, ktory byl w miejscu planowanej drogi szybkiego ruchu. Sprawa caly czas w sadzie!

Paty
25-02-2004, 12:42
Szczerze współczuję Wam , że musieliście przechodzić taka gehennę....
Ale teraz wszystko jest na dobrej drodze do tego aby wybudować sobie przytulne gniazdko z pominięciem w/w usterek.

Życzę Wam tego z całego serca.
Pozdrawiam Paty.

agula 212
25-02-2004, 13:00
Wspolczuje Ci ogromnie.


amy znajomych, ktorzy chca kupic stary domi uwazaja ze to jest tansze niz budowa nowego. My im to juz pare razy odradzalismy ze wzgledu na to ze stare domy to stare technologie i ciagle remonty, pokazemy im Twoje opowiadanie moze to ich przestrzeze.

A swoja droga masz niezly styl pisania:)

Powodzenia na przyszlosc:)

Przekorek
25-02-2004, 13:20
Kurde, niepotrzebnie na koniec sprzedałeś. W zasadzie większość rzeczy już było ponaprawianych. :D

Didi
25-02-2004, 13:55
Co nas nie złamie, to nas wzmocni!!!!

Naiwny powiedz, gdzie teraz mieszkasz. Budujesz się czy może dałeś spokój i mieszkasz w bloku?

Niesamowita historia, aż się wierzyć nie chce!


Życzę więcej szczęścia w przyszłości!

cygan
25-02-2004, 22:33
niezła hryja!
słowa wspólczucia

Arek99
26-02-2004, 06:25
Naiwny, aż dziw, że nie wykończyłeś się psychicznie! Nie wiem czy ja bym to wytrzymał nerwowo! Chyba bym nasłał Ruskich na poprzedniego właściciela i zmusił do odkupienia po wyższej cenie!

S.P.
26-02-2004, 08:37
Współczuję, półtora roku temu kupiłam też taką śliczną działeczkę na wsi, "w trakcie przekwalifikowania" g... prawda. Dobrze, że droga makabrycznie nie była.

agnikkrol
26-02-2004, 09:12
Dlatego warto budować od podstaw. To Ty decydujesz jak co z czego i za ile . I nie oszczędzać na materiałach za co teraz przepłace na tym w przyszłości zaoszczędze!!!

areksam
26-02-2004, 10:26
Kiedyś widziałem taki film pt "Skarbonka" z Tomem Henksem w roli głównej.
Chcecie się pośmiać to bardzo polecam. Za pierwszym razem jak go oglądałem to wiłem sięna dywanie.

Szadam
26-02-2004, 11:04
Naiwny - złota czcionka!!! :D :D :D :D

pirat
26-02-2004, 13:06
Niezle niezle .... gotowy scenariusz ... na jakiś horror lub triller ... Spielberg by sie zainteresował na pewno ... a pozatym to wspołczucia ... a temu kto sprzedal te rudere to bym nogi z d....

Karolf
26-02-2004, 13:47
przede wszystkim wyrazy współczucia z powodu takich przejść i gratulacje z powodu wytrzymałości i poczucia humoru.
Dla mnie jednak z tych przeżyć płynie inny trochę wniosek.
Kupując dom należy przede wszystkim zrobić porządną ekspertyzę techniczną angażując kogoś kto na pewno się na tym zna i po wykonaniu prac przedstawi pisemną ekspertyzę stanu technicznego.
Niewątpliwie trochę to będzie kosztowało, ale na pewno mniej niż koszty poniesione później nie licząc straconych nerwów.

pozdrawiam

Karol

cyrus
26-02-2004, 15:28
zacząłem czytać i oczy wyszły mi z orbit. Nie dokończyłem, ale pozwoliłem sobie wydrukować. Wieczorem przy kawie doczytam na spokojnie.

Pearl
26-02-2004, 15:59
jeżeli "guzik" się znam płacę temu kto się zna i dopiero gdy wiem na czym stoję mogę sobie samemu trochę "poremontować" :wink: , czemu nie... Szczerze współczuję, ale nie mogę się wprost nadziwić, że w ciągu krótkiego mimo wszystko czasu w jednym miejscu na ziemi znalazło się dwóch (przepraszam za wyrażenie) jeleni chcących zakupić....ruderę. Rozumiem, że człowiek czuje się podekscytowany w momencie kupna domu, czy nawet placu pod dom.... ale żeby przy okazji złamać wszystkie żelazne niepisane zasady ostrożności obowiązujące w takich momentach? Rozumiałbym Naiwnego gdyby był obcokrajowcem (zakładam, że nie jest) - skąd "taki" miałby wiedzieć, że w Polsce musi mieć się na baczności bardziej niż w buszu afrykańskim! Ileż to już razy media w naszym kraju pokazywały wykiwanego inwestora....widocznie za mało. Nie ma co rozpaczać jednak nad "rozlanym mlekiem", bo co się stało trudno odwrócić. Dziwi mnie tylko, że Naiwny nic nie pisze o swoich próbach unieważnienia takiej umowy (o wadach ukrytych tego domu można by chyba książkę napisać) - nie wierzę, że nie próbował. Wrócę jeszcze do momentu sprzedaży: z czego wzięła się w ogóle kwota zakupu? Czy nie było wcześniej jakiejś wyceny? Tak czy owak o takową wycenę/ekspertyzę (jak go zwał tak go zwał :wink: ) Naiwny powinien zadbać przede wszystkim.

Mała nieścisłość: fundamenty mają 60cm, a woda w piwnicy głęboka na 1m :o ?

2 rady dla kupujących:
-przed zakupem biegniemy bodaj do Urzędu Gminy i wyciągamy tyle informacji ile się tylko da o danej nieruchomości.
-trochę to kłopotliwe, ale warto czasem przed zakupem obejrzeć sobie swój wymarzony kawałek ziemi....wiosną, latem, jesienią, a przede wszystkim zimą.

Współczuję Tobie Naiwny, ale musi smucić fakt, że wpuściłeś na tę minę kolejnego nieszczęśnika :( ...i tylko patrzeć jak przeczytamy o tym znów na Forum.
Pozdrawiam
Pearl

naiwny
26-02-2004, 16:15
fundamenty 60 cm, a piwnica o wys. ok 1,9m (zagłębiona poniżej "fundamentów")
był zamysł wystąpienia na drogę sądową (wady ukryte) ale brak kasy na rozpoczęcie sprawy (5 tyś) i bylibyśmy podwójnie naiwni sądząc że przy polskim wymiarze sprawiedliwości (jego szybkości) coś byśmy od gościa wyciągneli.
O jeszcze jedno.Kto komu pozwoli rozgrzebać pół ściany badź podłogi przy wstępnych oględzinach (nawet z ekspertem) ???

czyzb
26-02-2004, 16:37
Naiwny, serdecznie wam współczuję, kiedy czytałam Twoje "wypracowanie" śmiałam się do łez, sorry,ale napisałeś to w taki sposób.... Masz chłopie zdolności literackie. Wydrukowałam ten tekst. Muszę koniecznie pokazać znajomym,którzy właśnie noszą się z zamiarem kupna "starego, pięknego domku"-jak powiadają.

Czy zamierzasz teraz budować dom od podstaw?

Luśka
26-02-2004, 17:28
Ło matko, najpierw muszę wytrzeć oczy :lol: Kurczę, cały makijaż diabli wzięli.... Ładnie Cię ten krawiec skroił, majstersztyk! A teraz serio - to się nadaje do przedruku w Muratorze, no może bez koncówki, bo Cię Naiwny następcy mogą utłuc :lol: Szczerze mówiąc, sama nie wiem co bym zrobiła w Twojej sytuacji. Jedno jest pewne - kupowanie domów z drugiej ręki to jest cholerne ryzyko. Chyba, że w umowie wpisze się klauzulę, że jesli w 1 roku użytkowania wyjdą wady ukryte, to transakcja (z racji świadomego wprowadzenia w błąd przez sprzedającego) JEST UNIEWAŻNIONA. Historia nie z tej planety....albo niestety z tej...

kksia
27-02-2004, 14:06
Mi troche żal następcy "naiwnego". Jeśli nie ma zapasu kasy i poczucia humoru (jak naiwny) to go może szlak trafić. Jeśli nie, to pewno znowu wystawi dom na sprzedaż....................
I tym sposobem szlak trafi jeszcze parę osób. Szkoda, że w naszym państwie nie można liczyć na sprawiedliwoźć i skuteczne odzyskanie kasy od nieuczciwego sprzedającego.

stóweczka
27-02-2004, 16:27
Naiwny
Szczerze współczuję. Pewnie trochę siwych włosów ci przybyło. 2 lata temu też jeździłam za takim do remontu, ale mój współmałżonek wybił mi to z głowy. I dobrze.

mocny
04-03-2004, 13:20
Przeżyłem podobnie,nie mniej po 10 latach wszelkiego poprawiania, modyfikowania nie zamieniłbym JUŻ mojej 0,5 ha dzałki z domem , stawkiem , zielenią na żadną. Starogard na Kociewiu TO PRZEPIĘKNE OKOLICE.
Zapraszam i pozdrawiam

tczarek
04-03-2004, 14:57
Takie sprawy to chyba nie nowość. Ja widzę ze swojego domu działkę, którą "właściciele" sprzedają kolejnym jako budowlaną, a ona budowlaną nie jest i do 2010 roku nie będzie. Tak wynika z palnu zagospodarowania bla bla.
W ciągu dwuch lat zmieniło się trzech właścicieli i każdy robił wywiad środowiskowy na temat działki. Działka bardzo ładnie położona w granicach miasta, kwadratowa powyżej 1000m wymorzona na budowę.
Czytając ten wątek dochodzę do wniosku, że naiwność ludzka nie zna granic.
To jest ze wszystkim co kupujemy- działkę, dom,samochód itp.

Mjablo
04-03-2004, 15:18
Nie wiadomo czy śmiać się czy płakać?!

pirat
04-03-2004, 15:24
Nie wiadomo czy śmiać się czy płakać?!
..proponuję sie napić :lol:

tola
04-03-2004, 15:31
:o :roll: :o :roll: :o

kahR
04-03-2004, 17:48
z trochę innej beczki ale tez średnio smieszne dla nas...

my kupilismy dom na wsi, niestary bo z 1997...
poprzedni właściciele mieli problemy (nie miejsce by o tym pisać bliżej) i domek wylądował na licytacji u komornika cena wywoławcza na drugiej licytacji (bo na pierwszej nie było chętnych) wynosiła 72 000 pln- rewelacja...
ale jak tu kupować dom na licytacji...? biegaliśmy przez ponad miesiąc do komornika, wierzyciela i właścicieli i ostatecznie na dzień przed licytacją kupiliśmy dom od właścicieli za 110 000 (część znaczna bo połowa poszła do ręki dla wierzyciela) ale przynajmniej ludzi na bruk nie wyrzucamy...
następnie ustalony termin oddania lokalu przeciąga się o miesiąc- cóż niech mieszkają skoro nie maja się gdzie wyprowadzić... zwodzą nas na całego
hurra, z naszą pomocą (zaczęliśmy przywozić swoje rzeczy i wywozić ich po trosze) udaje się zrobić częściową przeprowadzkę
część rodziny (kobieta i dwóch dorosłych synów) wyprowadza się- informuje nas o tym telefonicznie...
rzucamy sie sobie z ukochaną na szyje pełna radość i wogóle, uchachani jakbyśmy w totka wygrali...
jedziemy, żeby pobyć choć chwilkę we WŁASNYM domku...
zajeżdżamy na miejsce a drzwi otwiera pan Mietek (mąż kobiety od której kupiliśmy dom, notabene chory psychicznie) otwiera dzrzwi...
spróbujcie sobie wyobrazic jakiego kopa się wtedy dostaje...
gadki typu:"ja i tak ten dom spalę" lub "nigdzie się nieruszam"
na szczęście moja lepsza połowa była na tyle przytomna i nie ma takiej wiary w ludzi, że zarządała od właścicieli, żeby jeszcze przed sprzedażą się przemaldowali w inne miejsce...
po kolejnych dwóch tygodniach załatwiania sprawy po dobroci (wszak mamy tam kiedyś mieszkać a za sąsiadów mamy rodziny byłych właścicieli) nie wytrzymujemy i przyjeżdżamy z policją...
na szczęście zabraliśmy też byłą właścicielkę i facet wsiadł do naszego samochodu- ale pewnie gdyby nie widział trzech niebieskich to nie byłby taki "chętny"

JUPI, euforia... w końcu możemy się zająć pracą, bo za łątwe by było gdyby dało się od razu zamieszkać..
na początek idzie centralne... poszło
domek ma studnie i hydrofor, ale jako, że mamy ten hydrofor w małej kotłowni decydujemy się na zasilanie z wodociągu...
ciśnie wz wodociągu jest większe i ze ścian w dwóch miejscach zaczyna cieknąć woda... bo instalacja w palstiku była zrobiona tragicznie
wymieniamy całą instalację w ścianach- pamiętajcie, że jest to dom w którym już ludzie mieszkali 6 lat, są płytki w łazience z którymi trzeba sobie poradzić... ale woda zrobiona...

dygresja: nawet teraz we mnie wzbiera jak sobie przypominam...

mamy wodę, mamy CO...
domek ma stropy drewniane- ładniusieńkie i boazerię w dużym hallu...
ale okazuje się, że ogrzewanie budynku szkodzi drewnianym częściom naszego domku, a konkretniej wychodzi, że wszystko było zrobione z niewysuszonego drewna... w boazerii są takie szpary pomiędzy deskami, że mozna palec włożyć...
cóż to drewno i tak mi sie nie podobało więc zerwę i położę suchy tynk...
deski na suficie mam nadzieje da się scisnąć, by nie było szczelin i dolożę brakującą wtedy ilość desek...
elewacja... to majstersztyk- wiedziałem co biorę bo akurat widziałem... ale, żeby nie było za ładnie to jest ona oklejona steropianem 3cm i zostawiona (nie wiem.. rok lub dwa)- steropian sciera sie palcem i trzeba będzie go pewnie zerwać
mała rzecz która dobiła mnie ostatnio to wymiary okien (okna są drewniane malowane na brązowo, kiepskiej jakości... ogólnie do wymiany)
a wymiary tych okien nie mogą być typowe, skoro cały dom jest nietypowy... więc będę musiał dopłacać po 400 pln do okna...
aha, wylewki sa tak zrobione, że mają wybrzuszenia ok 2-3cm i nie wiem czy obejdzie się bez zrywania betonu i wylewania nowego...

"najlepsza" rzecz jaka nas uderzyła nastąpiła wtedy gdy chcieliśmy podpisać umowę z energetyka na siebie... okazało się, że dom nie ma odbioru energetycznego !!! wciąż płacimy za prąd budowlany, którego przesył jest droższy...

więcej grzechów nie pamiętam...

wogóle to w najbliższej przyszłości zacznę molestowac forum pytaniami jak rozwiązać moje problemy i rozważam założenie jednego osobnego tematu żeby forum nie zaśmiecać...
jak zobaczycie temat "katastrofa" lub coś podobnego wejdźcie na chwilę i wspomóżcie desperata

uwarzajcie na niepoważnych sprzedawców !!!

żeby nie było tak ponuro to na koniec powiem, że i tak uwielbiam to miejsce i tylko czekam aż pogoda będzie sprzyjająca pracom w domku i ogrodzie :)

Domatorka
04-03-2004, 18:33
Super lektura na wieczór. Można wyciągnąć z tego jeden wniosek. Budować się od podstaw. Pomalutku, ale z głową na karku. Tą kasę, którą wydałeś na kupno i remont chaty wystarczyłoby na postawienie nowego malutkiego swojego domku. Byłaby podwójna satysfakcja, bo budowanie bardzo ekscytuje. "Polak mądry po szkodzie". Z pzdr.

czmirek
04-03-2004, 18:40
Super lektura na wieczór. Można wyciągnąć z tego jeden wniosek. Budować się od podstaw. Pomalutku, ale z głową na karku. Tą kasę, którą wydałeś na kupno i remont chaty wystarczyłoby na postawienie nowego malutkiego swojego domku. Byłaby podwójna satysfakcja, bo budowanie bardzo ekscytuje. "Polak mądry po szkodzie". Z pzdr.
domatorko nie wiem skad jestes, ale gdybys zobaczyla okolice trzebnicy to moze tez bys zrozumiala ze mozna "zglupiec" i kupic domek ze wzgledu na okolice
pozdrawiam

Didi
04-03-2004, 18:48
kahR jeśli Ci się to miejsce tak podoba i chcesz tam zyć i się nie załamiesz to życzę powodzenia :D

kahR
04-03-2004, 18:56
Super lektura na wieczór. Można wyciągnąć z tego jeden wniosek. Budować się od podstaw. Pomalutku, ale z głową na karku. Tą kasę, którą wydałeś na kupno i remont chaty wystarczyłoby na postawienie nowego malutkiego swojego domku. Byłaby podwójna satysfakcja, bo budowanie bardzo ekscytuje. "Polak mądry po szkodzie". Z pzdr.
hmmm, nie powiesz mi chyba, że za 110 tysięcy + to co wydam na remonty/wykończenie mógłbym kupić 20 arową (bo na takiej stoi domek) działkę i wybudować domek w którym moglibyśmy zamieszkać
a może mi powiesz i będziesz mkieć rację... nie wiem, bo sie raczej juz nie wybuduję :)
aha, dziś dostaliśmy wezwanie z urzędu skarbowego celem wyjaśnienia niskiej ceny kupna
tak sobie myślę, że taką wycenę powinien mieć komornik... myślicie, że jest szansa iż mi ją udostępni?

Domatorka
04-03-2004, 19:50
Mieszkam w o wiele piękniejszej okolicy niż Ty w Kotlinie Kłodzkiej. Dużo okolicznych starych domów już zostało wykupionych na cele rekreacyjne, zwłaszcza przez mieszkańców Wrocławia. Przypuszczam, że sa zadowoleni, bo jest chętnych coraz więcej, a starych domów już praktycznie nie ma. W sprawach urzędowych, formalnych raczej nie było trudności i jakichkolwiek wpadek typu "naiwnego".Ludzie są raczej życzliwi i dostępni.Z pzdr.

mocny
05-03-2004, 07:50
Jest mój wcześniejszy wpis, ja się uratowałem przed skarbowym fotografiami stanu istniejącego, racunkami, opisami z datami itp.
Warto nie tylko dla siebie dokumentować roboty remontowe jak kupuje się kota w worku.
pozdrawiam

andrzejj_
05-03-2004, 08:55
nieraz budowa daje popalić ale zawsze najczarniejsze mysli sa tylko chwilowo.Potem naprawiamy błedy,wrzucamy jakąms kasę i co sie okazuje?Nasz domek jest suuuper.Wniosek;nie panikować i spox :D

05-03-2004, 20:05
Historia.
Cztery lata temu.
Ogłoszenie-komornik sądu...licytacja ....45000 zł.....
Wizyta przed licytacją- koszmar, jakiś duży kurnik....odpuszczamy.
Pół roku później.
Kolega prosi-mam fuchę na budowie, pomożesz? Ok. jedziemy ......a to co? Bardzo wielki kurnik. prace pełną parą. nie wierzę w to co widzę.
Wewnątrz jakiś gruby facet krzyczy na szczeniaka: jaka k....wa wylewka kretynie, żużel, dwa centymetry szlichty i deski szwedzkie. Tu luksus ma być. k...wa. No kochany- to na nasz widok (mnie nie zauważył) za wcześnie jesteś.za dwa dni bądź. p Piękny dom- mruczę nieśmiało.Pewno, że k...wa piękny i luksusowy. Rozglądam się. Szefie, co z tymi oknami ?
A szkło przyjechało? Tak. To bierz młotek i do roboty- to sam szef. Wychodzimy i odjeżdżamy. Za plecami słyszę brzęk tłuczonego szkła.
Cztery miesiące później.
Facet z agencji nieruchomości od dwóch dni wozi nas po okolicznych wsiach zachwalając jakieś rudery. Ceny różne od 120000 do 160000 zł.
Na jutro (niedziela) planuje coś specjalnego. Nie mógł wczesniej, bo właściciel wyjechał, czy coś.
Niedziela.
Jedziemy prosto do ... kurnika.
Proszę państwa- to agent od nieruchomości- mam tutaj coś specjalnego.
Dom po kapitalnym remoncie. Wszystko nowe, nawet okna. W drzwiach pojawia się sam SZEF. Agent jest zachwycony. Właściciel już jest.
To była długa godzina. A okna wszystkie nowe.
Prawda czy gówno prawda.
Stał sobie garaż. Jakieś 15 metrów kwadratowych. Dobudowali drugi. Wstawili okna..... i wynajęli jako domek gospodarczy. Później postanowili wybudować blokowisko i już wynajmowali dwa domki gospodarcze. Nawet
wmówili ludziom, że mają osobne szamba, choć było jedno z dwoma otworami. Poźniej za jakieś niespłacone kredyty zlicytował ich komornik jakiemuś właścicielowi firmy budowlanej.( To sam SZEF). Za 55000 zł.
Szef coś dobudował , nawet szyby w starych oknach powymieniał-patrz pam, mówił, żadnej ryski nie ma, z zewnątrz ok, wewnątrz coś jakby luksusowo. Cena 175000 zł.
Od trzech lat sam buduję dom. Mam nadzieję wprowadzić się w tym roku.
Powodzenia dla frajerów.

05-03-2004, 20:15
Naiwny tak to jest kupić dom od idioty!

10-03-2004, 17:26
Naiwny, powieś obiecane zdjęcia

Qura
23-03-2004, 22:25
I jak tu zaufać ludziom?

Piątka
23-03-2004, 23:02
:D Współczuję bardzo .Napewno to doświadczenie czemuś służy.
Myślę, ze talent literacki masz ogromny i dzięki niemu możesz łatwo wyjść z kłopotów finansowych :D :wink:

art63
24-03-2004, 07:56
Aleś mnie pocieszył, bo nie posłuchałem żony że lepiej kupić gotowy
bo jest dużo okazji

tdxls
24-03-2004, 10:16
Taki to niestety urok radosnego polskiego handlu (nie tylko w budownictwie). Znajdź frajera dobrze zbajeruj i sprzedaj a potem szybko uciekaj.
Z drugiej strony powiem, że dawniejsza sztuka budowlana a szczególnie w okresie Gierka, sztuką na pewno nie była.
W spadku po moich rodzicach ostał mi się dom murowany parterowy z poddaszem z epoki średniego Gierka.
Jak się coś ma to trzeba coś z tym zrobić. Tu Belka likwiduje ulgę budowlaną - decyzja w 5 minut dobudujemy wiatrołap i klatkę schodową zdejmiemy dach i zrobimy mieszklane poddasze.
Pozowlenie uzyskane migiem, bo gość pracuje w gminie. Przychodzi wiosna pora budować. I dopiero teraz wychodzi rzeczywisty stan budynku. Tynki były wapienne, cementu to chyba tylko ile wody święconej. Strop zbrojony czyli drut 16-tka w jedną stronę a w drugą 14-tka pomiedzy pustaki pianowe. Centralne ogrzewanie do wymiany, elektryka też.
I tak miał być mały koszt i mieliśmy parteru prawie wcale nie ruszać a wyszło, że zmieniliśmy prawie wszystko.
Koszt taki jak budowa nowego domu.
Jedyny plus, że odpadły nam wszystkie przyłacza.
Teraz już prawie wszystko po. Z jednej strony satysfakcja, bo wykończeniówka a z drugiej strony żal, że wiele rzeczy nie można było zrobić jakby sie chciało, bo to tylko przebudowa.
Pozd.
Leszek

Honorata
27-05-2004, 16:44
podnoszę stary wątek, uważam że jest doskonały i mimo, że odsprzedał ten bubel dalej :evil: , pozdrawiam autora! :lol:

rafallogi
28-05-2004, 14:09
wybaczcie, ale jeśli kupuje się takie chałupy, to trzeba liczyć się z ich remontem- płacicie za własna głupotę i niewiedzę a przy okazji przybywa Wam siwych włosów ( z kim to poszliście kupować i oglądać tę chałupę- ze starym dziadkiem, który nie zna się na tym co dzieje się teraz w budownictwie?? Uwierzyliście na słowo, że tam jest styrpian 5cm - sami jesteście sobie winni). A z tą tragikomedią to przesada- tragedia to WY, a komedia to....WY :D
Tyle pisania????-chyba Wam się nudzi ludziska!!!
bez urazy - więcej rozsądku-Pozdrawiam

Paty
28-05-2004, 14:13
Tobie też musi się nudzić skoro czytasz.

viktoria23
02-06-2004, 09:37
O rany ... :o :o :o :o :o :o

Normalnie ... ten text powinnien zawsze być na pierwszej stronie każdego MUratora ... serio !!!

A ja właśnie rozważam zakup strego domu .... choć w naszym przypadku stare instalacje nie sa problemem .. gdyz ich poprostu nie ma .... w domu nie ma ani wody bierzacej, and kanalizyacji ( nie ma łazienki) and CO ... wiec i tak nowe musze robic. Natomiast co jest to 2 kominy ( po tym tekcie do sprawdzenia) i lawa fundamentowa ... piwnic brak. ława napewno tez taka cieniutka ...

Pozdrowionka

ivonka :D

darekola
02-06-2004, 10:01
Fajna historyjka - może Machulski by nakręcił film ?


D.

kemot
02-06-2004, 10:29
a ja uwazam, ze cala ta sprawa to jest tzw. okazja. sytuacja jak z samochodem, tylko ze pieniadze znacznie wieksze. zal mi naiwnego, bo to dowodzi, ze w polsce wiecej jest oszustow, niz ludzi uczciwych, ale lepiej stracic 1 tys na ekspertyze, niz 50 tys na bezsensowny remont. ja remontuje 30-letni dom, gierkowska kostke, tyle, ze to dom po rodzicach i wiem, czego sie spodziewac. i za te pieniadze nie kupilbym nawet dzialki w mojej okolicy. nie ma nic zlego w kupowaniu starego domu, tylko trzeba wiedziec, na co sie czlowiek porywa i sprawdzic dokladnie. jak klient nie pozwala sprawdzic wszystkiego, to widocznie cos ukrywa. a wg mnie najwieksza zaleta jest to, ze mozna mieszkac od razu i powoli remontowac. przede mna huk roboty, ale jestem optymista. powodzenia w poszukiwaniach i remontach.

kemot
02-06-2004, 10:31
a ja uwazam, ze cala ta sprawa to jest tzw. okazja. sytuacja jak z samochodem, tylko ze pieniadze znacznie wieksze. zal mi naiwnego, bo to dowodzi, ze w polsce wiecej jest oszustow, niz ludzi uczciwych, ale lepiej stracic 1 tys na ekspertyze, niz 50 tys na bezsensowny remont. ja remontuje 30-letni dom, gierkowska kostke, tyle, ze to dom po rodzicach i wiem, czego sie spodziewac. i za te pieniadze nie kupilbym nawet dzialki w mojej okolicy. nie ma nic zlego w kupowaniu starego domu, tylko trzeba wiedziec, na co sie czlowiek porywa i sprawdzic dokladnie. jak klient nie pozwala sprawdzic wszystkiego, to widocznie cos ukrywa. a wg mnie najwieksza zaleta jest to, ze mozna mieszkac od razu i powoli remontowac. przede mna huk roboty, ale jestem optymista. powodzenia w poszukiwaniach i remontach.

miol
02-06-2004, 10:46
Witam
Właśnie kupiłem działkę rolną (pan z agencji zapewniał, że najpóźniej na początku przyszłego roku zostanie odrolniona, to samo pani z urzędu gminy). Ciekawe czy też dałem się naciągnąć? :( .Zobaczymy, jak to mówią: kto nie ryzykuje.... :wink:

Naiwny
14-06-2004, 20:05
quote Kemot
Tylko który ze sprzedających pozwoli Ci pruć ściany hę?
Tego co opisałem nie byłoby widać nawet po wnikliwych oględzinach i zapewniam Cie że byłoby to 1000 zł wyrzucone w błoto. No chyba, że to by był fachowiec przez duże F i do tego z niesamowitym feeling-iem do takich min.

Jako swego rodzaju bonus:

Wszystkie wewnętrzne ściany na poddaszu były wypełnione odpadkami krawieckimi (KRAWIEC KU.....A!). Jakby tego było mało, zalęgły się tam mole. Latem, gdy słońce mocno ogrzewało dach, wydostawały się szczelinami w zatrważających ilościach.
Wszystkie słupki od bram i bramek były tak płytko posadowione, że już przy pierwszych mrozach (grunt wysadzinowy!) nic się nie domykało. Odchylały się od pionu o dobre 2-3 cm. Bramę wjazdową regulowało się raz na tydzień w zależności od mrozów :)
Ściana pomiędzy łazienką (natrysk) i jednym z pokoi przemakała. Dowiedzieliśmy się o tym dopiero po wyjęciu zapleśniałego ubrania z szafy i po jej odsunięciu.
Okazało się, że podłoga w w/w pokoju to nic innego jak 2 prefabrykowane płyty betonowe (drogowe?). Pod nimi było (w kolejności od góry):
-trochę wełny mineralnej
-worki foliowe
-papa na osnowie tekturowej
-trochę zamków błyskawicznych i sznurówek
-posypka z pokruszonych pustaków wiórobetonowych
-grunt rodzimy (z fragmentami trawy)

A i nie pamiętam czy pisałem że CAŁY SIDING był ułożony do "góry nogami "!!! Odwrotne ułożenie powodowało zamakanie ściany przy ulewnych deszczach.

Wiktorio23. Ochłoń trochę. Nim będzie za późno.

Degustibus
26-07-2004, 19:28
Odświeżam gdyż lato w pełni (powiedzmy) i duży ruch na rynku nieruchomości. A to może kogoś uchronić od wdepnięcia w ....

maxymov
16-11-2004, 16:52
Do góry, ku przestrodze !!

katerhasser
16-11-2004, 18:17
Półtora roku temu, nim kupiliśmy działkę, zastanawialiśmy się nad kupnem domu i obejrzeliśmy kilka. Jak sobie je przypomnę to teraz czytając wyżej opisane awarie, mogę je sobie dokładnie adoptować w wyobraźni do tych oglądanych domów.
Jeden z nich, budowany z 20 lat, do tej pory (czyli przed półtorarokiem) nie został zasiedlony. Przyziemie, baardzo wysoki parter i piętro. Miały być dwa samodzielne mieszkania, każde 2 pokoje, kuchnia i łazienka. W przyziemiu garaż, warsztat, kotłownia... Ale wnętrza wogóle nie dałoby się przearanżować, bo ściany nośne dzieliły pokoje i nie dało się ich wyburzać. Czyli dom bez salonu...Właściciel lata strawił budując ten dom córkom, one wyjechały za ocean, zapowiadając, że nie wrócą a chłopina dłubie przy tym domu, licząc, że znajdzie kupca... Ale może znajdzie głupca?... Działka fajna ale ten gargamel na niej...
Inny dom to efekt spółdzielczości z lat 70-ych, dla ówczesnych "swoich". Parterówka, bodaj ok.120 m2, garaż na 1 samochód. działka ok 7 arów, ładna, drzewka, krzaczki itp., ale dom w środku do remontu. Był kiedyś piesek i widać gdzie lubił robić siusiu. Żona moja była napalona, ale jej wybiłem z głowy tę ideę. Znając realia, zacząłbym od cyklinowania parkietu a skończył na zdzieraniu do żywego wszystkiego i odbudowaniu wszystkiego od początku. Wątpię nawet czy ściany by się ostały, choć i fundamentów też nie byłbym pewien...
W zasadzie po tych domach odechciało mi się "gotowego" domu i wierzę, że uniknąłem tym samym na 100% niezłej wpadki.

poldek
16-11-2004, 23:01
Dzięki stary! A ja już myślałem, że błędem było budowanie od podstaw i ta ciagła walka. Tylko nie wiedziałem co to jest walka. Pozdro Poldek

pansmart
17-11-2004, 12:29
Niesamowite. Bardzo współczuję, ale mimo wszystko-posługujesz sie tak barwnym językiem,że czytając to prawie płakałem ze śmiechu. Mimo to ciesz się chłopie,że masz to z głowy.

Degustibus
05-07-2005, 14:16
Odświeżam.
Lato i sezon budowlany w pełni. Sezon na frajera również :)

Żółtodziób
05-07-2005, 18:19
:-? szczerze współczuję. Na prawdę można się zahartować i stać ekspertem budowlanym w takich przejściach.
Potwierdza sie opinia, że najlepiej budować samemu bo przynajmniej wiesz co masz - co aktualnie czynię.

pozdrawiam :)

bladyy78
05-07-2005, 20:41
Niezly ten dom wspolczucia

ziemia2
05-07-2005, 21:16
Troche duzo tych przykrosci jak na jedna rodzinke :( No ale co nie zabije to wzmocni ...więc teraz jestes napraaawde silny!!! Poza tym tekst napisany super, ale sie usmialam!!!!Monika

invx
05-07-2005, 21:20
Wyrazy wspolczucia ... jednak szczerze mowiac koniec mnie zasmucil, ze sprzedaliscie to :wink:


P.S.
swietnie sie czyta :D

KKinga
07-07-2005, 13:04
Dodam swoje trzy grosze.

Kupiłam działkę, która jak się okazało, w rzeczywistości nie ma tylu metrów ile ma wpisanych księdze wieczystej i wszystkich innych dokumentach. Sąsiadka po prostu przesunęła sobie granicę i postawiła ogrodzenie na mojej nieruchomości. Sprawa jest od dwóch lat w Sądzie
i jeszcze potrwa.

Daliśmy się z mężem sprzedającemu tę działkę oszukać, ale nie dlatego,
że szkoda nam było pieniędzy na geodetę (przed zakupem) ale dlatego, że byliśmy do tego stopnia "zieloni" i łatwowierni. Uważaliśmy, że skoro tyle metrów jest wpisane we wszystkich dokumentach (w Sądzie, w Gminie) to tyle musi być.

marcin_budowniczy
07-07-2005, 13:14
jestem w szoku - współczuje

mario_PL
27-03-2007, 02:04
Trafiłem na tą historię i myślę, że warto go przypomnieć. Sam myśle o zakupieniu domu do ewentualnego remontu........

Pozdrawiam Naiwnego. Rozumiem co przeszedłeś i że puściłeś go dalej, ja przeżyłem coś takiego kiedyś tam z moim pierwszym maluchem - byłem z niego dumny jakieś 1000km.

isztar
27-03-2007, 07:19
.

novi_ana
27-03-2007, 08:17
my kupiliśmy domek do wykończenia, wiedzieliśmy, iż ma wiele wad, ale baliśmy się budowy, która by nas wykończyła,
od początku traktujemy ten domek jako coś przejściowego
moi rodzice budowali od podstaw od 1999r., fachowcy robili z nimi co chcieli,
rodzice najbardziej chwalili sobie jedną ekipę - szybcy, sprawni, na czas, wszystko pięknie.. i poprawianie właśnie po tej ekipie najwięcej ich kosztowało i będzie kosztować :(
pzdr

Heath
27-03-2007, 08:20
Ale jazda :-?

Swojego czasu opisywałem historię moich dobrych znajomych, tylko że oprócz nieuczciwości sprzedawcy doszedł hurraoptymizm kupujących.
Kupili kiedyś (z wkładem własnym ok 25 %) nieduży domek do wykończenia na zadupiu. Byli nim zauroczeni bo dookoła natura i tylko (!!) 40 km do pracy. Mieli wtedy po dwadzieścia parę lat. Pracował tylko on, ona zajmowała się dziećmi. Niestety byli całkowitymi ignorantami w kwestiach budowlanych - dom był nowy ale okazało się potem że ściany są z trzech różnych materiałów i docieplane wszystkim co było pod ręką. Wentylacji nie było w ogóle :o. Ogrzewane toto było piecem węglowym ładowanym z szufli. Kupę kasy wydali na węgiel bo poddasze jeszcze nie było ocieplone.Jak wracali w zimie wieczorem do domu to dzieci kładli spać w kurtkach a kołdry można było łamać w rękach bo wszędzie była wilgoć. jak napalili to tak samo jak u autora wątku chałupa szykowała się do startu w kosmos i wrzątek wylatywał wszystkimi nieszczelnościami.
Do tego nie mogli spłacić kredytu, szybko okazało się że do pracy i rodziców jest jednak daleko, żłobka/przedszkola nie ma w okolicy i w ogóle na jesień / zimę nie ma do kogo gęby otworzyć , bo sąsiedzi za starzy i daleko a wszyscy kumple zostali w mieście.
Po 1,5 roku sprzedali z jeszcze większą radością niż przy kupnie.

hes
27-03-2007, 09:04
Heath, dzięki za NOWY POMPON, fajna strona, prawie tak samo
jak FORUM.

Ludzie uczą się mieszkać przez całe życie, to cała sztuka: radzić sobie
w ekstremalnych sytuacjach, nie ma lekko na tym świecie...

Pearl
28-03-2007, 08:16
przeczytałem raz jeszcze... i muszę po raz kolejny dodać swój komentarz do sprawy. "O rzesz ty w mordę!!!" - to komentarz. Trzeba być niebywale silnym by podnieść się po czymś takim, niewielu dałoby radę. Zastanawiam się po co w ogóle buduje się takie domy? Gdybyśmy wszyscy byli skrupulatni, sumienni i myslący "do przodu", takie domy pewnie by w ogóle nie powstawały. Niestety, czarnych owiec nie brakuje jak widać... i nie ma się tu co wykręcać brakiem kasy. Można przecież budować mniaturki o wysokim standardzie, zamiast piętrowych "gargamelów" (użyty tu już wcześniej zwrot bardzo mi się spodobał :)

Jakiś czas temu widziałem rozradowaną młodą parkę igrającą, jak sądzę, po świeżo nabytym gruncie. Wokół brzózki, sosenki... sielanka. Widziałem ich potem zimą jak wypychali auto sprzed bramy, bo o wjeździe na posesję nie mogło być mowy - woda po kolana!!! Ktoś gdzieś tam coś zasypał, a że teren łąkowy... Dlatego drodzy inwestorzy, jeśli to tylko możliwe, oglądajcie upatrzone lokum o każdej porze roku - do tego nie trzeba być fachowcem, bo wszystko widać jak na dłoni.

Pozdrawiam
Pearl
PS: też remontowałem dom i też wyskoczył mi "bąbel" po drodze... otóż na pięterku oprócz kilku ścian miałem też TĘ ścianę. Niepozorna, ale solidna, gruba rzekłbym... pomyślałem przez chwilę nawet że jest to ściana nośna. Potem zerwałęm starą podłogę i... osłupienie. Pod całą ścianą dziura taka, że w najwyższym jej punkcie piłkę do tenisa można do sąsiedniej izby bez trudu przetoczyć. Patrzę w górę.. też szczelina, mniejsza tylko. Znaczy to po krótce tyle, że ściana TA "wisi" sobie w najlepsze, zamocowana jadynie wiązaniami bocznymi. Załata si te dziury pod spodem i będzie ok, myślę. Wszystko to oprze się na ścianie znajdującej się w piwnicy, bezpośrednio pod TĄ ścianą, dedukuję... i będzie dobrze. Naraz nogi się pode mną ugieły - przecież tam w piwnicy nie ma żadnej ściany!!!
Dzisiaj ową piwnicę "zdobią" dwa stalowe słupy, podtrzymujące stalową belkę... która to belka z kolei podrzymuje strop i TĘ ścianę. Właściwie już o tym zapomniałem, ale mogło nie być wesoło.

martadela
12-04-2008, 09:53
Sezon się zaczął więc odświeżam...
Może niektórych napalonych ostudzi...

d5620s
12-04-2008, 13:34
jakies dwa lata temu z hakiem oglądaliśmy miewielkie domki na osiedlu-fajna okolica i niemal centrum miasta, infrastruktura full wypas, blokowisko w poblizu tylko czteropietrowe.... Dla nas bajka!
Napaliliśmy sie na jeden słodki filigranowy domeczek , którego właściciele(wnusio starszej pani, która byla jedna nogą n a łonie Abrahama i mamusia wnusia) początkowo napomykali o 120 tys. (działka chyba 400m). Mielismy mieszkanie w wielkiej płycie jako alternatywę, więc woleliśmy domek-mimo malej działeczki. Podglądaliśmy "nasz domeczek" wieczorami na spacerku, ja planowałam logistyke prowadzania dzieciatko do pobliskiego przedszkola....sielanka. My coraz bardziej zgrzani jak biała na swięta... "Wnusio" z mamą zaczynaja kombinować...Nie wiedza czy sprzedadzą, bo co z babcią, bo cena za niska jednak (chcieliby z a domeczek kupić dwa mieszkania ) , bo.., bo..., bo..... Może wzięliby 200.000?
Poszli my w pieruny na całe szczęście, bośmy 200.000 wtedy nie mieli i mieć nie mogli .....Ale obraz sielskiego demeczku w pamięci wyryty...
Ostatnio wybrałam sie z dzieckiem na plac zabaw w okolicy "domku":) z sentymentem ide zerknąc na "nasz domek".
Mym oczom ukazał się wymieniany już przez kogos kurnik -ale nie duzy tylko mały kurnik (Dom 100 m , w tym poddasze), stare okna wykrzywione w ironicznej minie, brak ocieplenia, wybrzuszony podjazd, obrzydliwa dachówka do wywalenia w całości... i kretyńska działeczka w trapezie (długim i wąskim), i składowisko syfu wszelakiego u sąsiadów......i hicior prawdziwy-domek jakby pękł na 2 części-ta z gankiem z lekka zapadła się w stosunku do reszy budynku. Pękniecie jest widoczne od fundamentów po potworny dach!!!! Zmartwiałam. Dwa lata temu nie widzieliśmy tego wszystkiego. To straszne jak człowiek ogłupieje gdy sie na cos napali....
W cenie domeczku i koniecznych remontów mam nowy, 2 razy wiekszy dom w lepszej okolicy...Wiem co ma w bebechach-w koncu sami wszystko wybieraliśmy, zasięgając opinii na tym szacownym forum:)
A co u pazernego wnusia? nico-jego zielone "pikaczento" nadal stoi przed kurnikiem... chyba dam na mszę w intencji wnusia i jego mamy-gdyby nie ich opieszałość , pewnie zażywałabym dziś psychotropy z powodu najgorszego biznesu swojego życia...

Szarbia
12-04-2008, 21:29
Takie "domki" kupuje sie tylko dla polozenia dzialki moim zdaniem. Trzeba zburzyc, wywiezc i zbudowac na nowo. Tak jest przynajmniej w Niemczech (wiem, wiem tam sami bogaci a u nas sami biedni). Nie raz widzialem rozbiorki.

zielonooka
12-04-2008, 21:42
Ja wiem ze historia smutna i niefajna ale po przeczytaniu fragmentu :


...... Zawezwany mykolog (wiek ok. 70 lat, znowu jakiś cholerny znajomy znajomych, 2 razy wykonując zdjęcia do ekspertyzy, strzela sobie w oczy fleszem, bo nie zauważa, że odwrotnie trzyma aparat fotograficzny-obiektywem do twarzy !!!!!!)

... to juz tylko wyłam ze smiechu.
Naiwny ! napisz ksiazke o tym swoim domku (moze od 2004 roku juz ochłanales i bedziesz mogl ) i normalnie sprzedaj. :)
Przepraszam, bo nie ładnie tak sie smiac z cudzego nieszczescia ale... cudnie sie to czytalo ! :)

Zorka31
14-04-2008, 17:56
To jeszcze dodam coś od siebie. Sprawdzajcie działeczki nie tylko we wszystkich porach roku, na wiosne chyba najlepiej przy roztopach, ale także pod kątem "wykopków" archeologicznych. Moi znajomi robili je na własny koszt, żeby z budową ruszyć. Szczęściem nic ciekawego nie znaleźli :lol:

oleniek
14-04-2008, 21:42
To ja też swoje trzy grosze dodam...

długo szukaliśmy domu. Miał być do remontu bo na nowy nas nie stać, budowa nie wchodziła w rachubę a z remontem damy se radę :D (a teraz będziemy się budować)

ale że już od 3 lat forum podczytywałam, jestem "techniczna" to i "jakaś tam wiedza" się przydała.

Wiele domów obejrzałam, kilka można by tu też opisać , ale ta "perełka"....

Otóż kiedyś dostałam przez biuro nieruchomości namiar na nowo!!! budowany domek w pięknej okolicy i do tego niedrogi (no ale i nie tani)
Pojechałam, padało... na oko cudownie...piękna!!!! działka, z wjazdem od północy, domeczek niewielki... mnie naszła myśl "to MÓJ domek"....w bramie wita mnie przemiły "Dziadunio" (choć mu z lekka chytrze z oczy patrzylo :wink: ), przeprasza że córki w domu nie ma, bo to ona zwykle "oprowadza" i zaczyna snuć opowieść (idziemy w tym czasie dróżką w stornę domu) Niby bydował dla siebie, żeby z dziećmi nie mieszkać (dom za płotem) ale kasa potrzebna to on się poświęca i sprzedaje. Sam go budował, żeby na fachowcach zaoszczędzić...Domek jeszcze nie gotowy, bo ma go sprzedać za 2 miesiące, ale skoro chcę :o to on mi go pokaże. "Po co zatem szedł do biura :-??" "Bo widzi Pani, za stary jestem na takie sprzedaże, córka mówi że taki agent to lepiej niż ja ten dom sprzeda, ładniej o nim opowie, za większą kasę... ja to raczej do budowy się nadaję. Ale i tak nakrzyczała. Miałem podpisać umowę za 2 miesiące, jak dom się skończy, ale byłem w mieście to przy okazji podpisałem wcześniej"

:o
Przetąpiłam próg domu i ....... zbaraniałam :o
1. na ścianach przy wszystkich nowych oknach czarny grzyb - ja na; to udając głupią idoitkę "a to to da się zmyć?" pytam "taaa , ja sam to Pani zetrę, jak pomaluję to nie będzie widać" odpowiada Dziadunio . Myślę sobie "domek obejrzę wesoło będzie" Poza tym ciekawość mnie zżerała co jeszcze zobaczę
2. nowe okna porysowane - Dziadunio na to "i tak się porysują"
3. szyby i częściowo białe ościeżnice w oknach pobabrane smołą :D - "umyję Pani te okna tak że lśnić będą"
4. na krytym tarasie widać dach, a ten dach przykryty taką falistą blachą bezpośrednio do krokwii i kontrłat - zero deskowania, baaa zero IZOLACJI - pytam "tak cały dach zrobiony?" "no taaaaaaaak - z dumą rzecze Dziadunio - sam z wnukiem kładliśmy. Krokwie w rozstępię większym niż mam w domku letniskowym ( tak na oko 1,5m między krokwiami) jakieś takie cienkie ( znów - w domku mamy grubsze). Dziadunio kontynuuje " ja tu w planach mam jeszcze od spodu boazerią wykończyć, ladnie będzie!!!!"
5. "a ocieplenie na strychu jest"? pytam "taak jest, jest..." "ja na to "pewnie tak jak trzeba Pan zrobił , dał Pan z 10 cm styropiianu :D " podpuszczam Pana " taaaa będzie tego nawet z 10 cm..." - odparł chętnie dziadunio
6kaloryfery jeszcze nie założone, a powgniatane . Dziadunio na to "tanie były,. Ale wie Pani te wgniecenia to będą niewidoczne, bo od strony ściany"
7 wyjście z salonu na balkon - to wewnętrzne drzwi z demonatżu z bloku :D :D - tu Dziadunio jednak dodaje że wymieni na okno balkonowe :wink:
7. kwintesencja: ganek!!!
- kolumny podpierające daszek ciągle były tekturowe a u góry wystawały szmaty - pytam co to jest Dziadunio na to" wypelniliśmy materiałem żeby za dużo betonu nie weszlo, ale Pani się nie martwi jak się otynkuje to nie będzie widać :D
- przy okazji patrzenia na kolumnę widzę na środku "stropu"(nie wiem jak to się zwie, chyba strop, albo sufit :D ) wielka mokra plama. Informuję dziadka, nieco już zirytowana" Panie tu panu ewidentnie dach przecieka nad gankiem, skoro takie zawilgocenie jest" a on na to "Co Pani , nie widzi Pani jak pada :o wiatr wieje to i zacina mi prosto w to miejsce :D :D :D :D ...

Dopytuję się czy pozwolenie na budowę jest- "jest" (no tyle dobrze)
- dziennik budowy jest? "jest"
z ciekawości pytam dalej " a kto u Pana kierownikiem budowy jest" "brat"
"brat???" " No taak brat, po co mam jeszcze OBCEMU płacić
"a odbiór techniczny Pan zrobi? - "no jak Pani będzie chciała to zrobię, ale wie Pani... muszę najpierw być pewnien że Pani dom kupi... czyli rozumie się najpierw umowę podpiszemy"

Mało nie pękłam. Powiedziałam że ... się zastanowię :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:

Ponieważ domek stoi w okolicy w której spacerujemy co jakiś czas zerakliśmy na niego. A on piękniał :wink: Cena wzrosła z 300 000 do 500 000zł (jak się dowiedziałam w biurze "cena wzrosla bo właściciel dom wykończył"

Minął miesiąc i widzę - ktoś go kupił :-? ... Ten MÓJ dom - dobrze że nie mój, ale żal mi tych co to kupili. Dzwonię do biura ( z ciekawości) dowiedziałam się , ze i owszem, "ten ładny okazyjny domek, już sprzedali" A biuro.... a biuro w umowie ze mną ma zapis "biuro nie ponosi odpowiedzialności za niezgodność danych z rzeczywistością" To umowa "standardowa". Nasuwa mi się pytanie za co oni wzięli od tamtych kupujących 15 000 prowizji??? (około 3% razy 500 000 )

Acha, a jak przy kolejnej wizycie w biurze opisałam im ten dom to się dowiedziałam, że jak mi się nie podoba to nie muszę kupować "dom lepszy, będzie droższy"

Mnie było łatwo ominąć tę minę - widziałam ten dom jeszcze w zanim "niedoskonałości" zostały zakryte, ale ciarki mnie przechodzą na myśl, że obejrzałabym go już w stanie "odpicowanym" z wychwalającym go agentem...., a przeciez nawet wezwany fachowiec nie będie robił dziury w murze zeby ocenić ich stan... grzyba też nie wykryje...

kowalio
15-04-2008, 00:27
na giełdach bazarach codzinnie masa kupujących, zawsze kogoś okradną oszukają. Zadzwiające są takie historie, sam jak postąpiłem podobnie to raczej wolałem aby ktoś mnie zrównał z glebą niż współczuł. Niestety dla nieprzemyślanych decyzji i kupowania na biegu nie ma litości. Jak jesteś sam to se kupuj kota w worku ale jak masz rodzinę to zastanów się przed podjęciem decyzji wydania współnych pieniędzy !!!!!!

rafałKACZMAREK
13-07-2008, 10:09
witam. naiwny minęło już trochę czasu, lecz ja dopiero teraz się natknąłem na twój post. mam dużą nadzieję, że juz mieszkasz normalnie i podziwiam Cię-Was za wytrwałość. ja bym k...wa tego krawca udusił chyba. przeczytałem ten post mojej żonie, która jest w 8 miesiącu ciąży-prawie się posikała ze smiechu-poprostu fajnie to z humorem opisałeś. życzę Ci wszystkiego dobrego-może tu jesteś pod innym nickiem. czesc :D

Nefer
13-07-2008, 11:31
No to ja Wam też opowiem pewną historię z kupującym w tle.
Z głupim kupującym dodam. Dlaczego z głupim ? Bo pomimo przestróg osoby postronnej - kupił.
Będzie w odcinkach, bo robię obiad :)

W roku 2001 postanowiłyśmy z koleżanką założyć firmę. Jak postanowiłyśmy - tak zrobiłyśmy. W maju rozpoczęłam więc poszukiwania lokalu.
Wymarzyłyśmy sobie wynajęcie domu (może segmentu) z ogrodem. Po wielu latach pracy w biurowcach klasy A z klimatyzacją była to kusząca perspektywa.

Szukałam i szukałam. Oczywiście nie chciałyśmy płacić jakiś chorych pieniędzy, więc nie w Centrum miasta i nie nowiutki.
Trfiłam jeden dom i już, już miał być nasz, gdy wynajmujący się wycofał dając cenę zaporową ( twierdząc, że ma chętnego na takie pieniądze). BTW - dom ten 2 lata czekał na nas , gdyż ten "cudny klient" wycofał się i zostawił właściciela na lodzie ( jak widać w życiu wszystko do człowieka wraca). Obecnie właśnie tam mamy siedzibę. Ale zanim to się stało wynajęłyśmy inny dom.

Pierwszy dom.

Znalazłam uliczke na Jelonkach (dzielnica W-wy dość oddalona od centrum) za rozsądne pieniądze. Segment na ulicy prywatnej, zamkniętej. Wszystkich domów ok. 12 na ulicy. Brama, domofon, każdy ma swoje miejsce parkingowe (strzeżone jak źrenica oka). Dom ok. 400 mkw, z piwnicą. Budowany w systemie "półpięter" jak to zwykle bywa, gdy działka nie za duża.
Ogródek jakieś 10 x 12 więc bez szaleńst, ale grill się mieścił.
Ogródek cudowny : stare krzewy i drzewa, więc siedząc w nim jest się praktycznie odizolowanym od sąsiadów.
DOm ok. 10-12 lat. Z klimatem. Nieremontowany.
Co znaczy z klimatem ? Kurde, nie wiem. No coś w sobie miał - duszę ?
Kominek w salonie ( na dole) na drugim półpiętrze drugi kominek ( pokój fortepianowy), dużo schowków, stara ale dość dobrze utrzymana podłoga drewniana, drewniane okna (też nie konserwowane, co miało dać znać zimą :)) ogrzewanie gazowe, dużo drewna, trochę mebli i .... wszędzie czerwone żyrandole. Garaż na jeden samochód, podjazd krótki, więc się drugi na nim nie zmieścia, ale ok. Taras z wyjściem na ten bajeczny ogródek, grill, meble ogordowe piękne z teaku i metalu.

Trochę dało mi do myślenia te czerwone żyrandole ...ale cóż. Dom fajny, właścicielka - trochę zakręcona młoda dziewczyna. Drugą współwłaścicielką była jej mama, która "wyjechała". Firma docelowo mała zatrudniać ok. 10 osób + 6-8 ankieterów przy telefonach.
W piwnicy idealne miejsce na takie stanowiska telefoniczne : duża jasna piwnica, wysoka z oknami, ładnie wyposażona - zero wilgoci, grzyba, no bajka.

Nefer
13-07-2008, 11:47
Wynajęłyśmy.
Po podpisaniu umowy i wpłaceniu kaucji i czynszu dowiedziałyśmy sie , że :
- mama nie wyjechała. Mama siedzi w więzieniu. Z kontekstu można się było domyśleć , że za przekręty finansowe. Niemałe, bo wyrok - 4 lata.
- czerwone żyrandole są wynikiem poprzedniej firmy. Czyli agencji towarzyskiej.

Przemyślałyśmy sprawę. Nie było już czasu na nowe poszukiwania. Ok - zostajemy.

Już wcześniej zauważyłam, że sąsiedzi patrzą na nas spod oka, nie odpowiadają na "dzień dobry". Teraz miałam odpowiedź.

W domu był alarm podłączony do Solida. Zadzwoniłam przepisać umowę na firmę. Przyjechali - handlowiec i 3 byków z dziwnym uśmieszkiem na twarzach.
- A to panie tu teraz będą pracować hehehehe - powiedział jeden byk
- tak, chciałam przepisać umowę - powiadam
- No jasne, cieszymy sie - powiedział drugi byk i zaczął sobie chodzić po domu
- Przepraszam, ale co pan robi ? - spytałam
- Sprawdzam obiekt - powiedział drugi byk iposzedł do ogródka.

Generalnie panowie zachowywali się jakby doskonale znali ten dom - a ja głupia nie załapałam.

Podpisałam umowę i przez kilka kolejnych tygodni przyjeżdżały różne ekipy Solida, o różnych porach dnia i nocy ( na początku działalności firmy jest huk pracy, więc czasem pracowałam do rana) bez zapowiedzi.

Za każdym razem pytali - nieco zdziwieni - a co to za firma ?
A ja twardo opowiadałam. W końcu zorientowałam się , że te debilne uśmieszki wynikają z faktu , ze nie "Sprawdzają obiektu" ale przychodząc ogładać "nowe panienki".

Przy czwartej czy piątej wizycie wpadłam furię i powiedziełam , zeby wypier...li , bo tu już nie ma burdelu i żeby przekazali kolegom.

Nie opowiem Wam jakie znaleziska poczyniłam po poprzedniej "firmi", ale wiele się nauczyłam o życiu :)

Prace trwały dalej : pociągnęłam sieć komputerową i telefoniczną, troche poprawiliśmy elektrykę, zrobiłam przegląd kominków (jeden odpadł, bo komin był niezgodny z normami i był zakaz palenia w nim :))

Przyszła jesień. Pracy nei było dużo, więc piwnica stała pusta. W piwnicy było kocioł gazowy.

Któregoś dnia wchodze do firmy i uderza mnie zapach gazu. Schodzę do piwnicy ( jak ta głupia) i o mało nie straciłam przytomności. Facet od kotła dzień wcześniej miał zrobić przegląd i bujnąć ten kocioł. Tak zrobił, ale chyba mu nie wyszło z przeglądem.

Rozpuściłam pracowników do domu zdając sobie sprawę , że siedzę na bombie i poczakałam na inna firmę od szczelności.

Panowie przyszli i okazało się , że wszystko do zrobienia. Łącznie z kuchenką gazową w kuchni. Płukanie kaloryferów, wymiana niektórych rur.

Ok. Naprawili co trzeba było na już - przestało śmierdzieć. Kaloryfery zachowywały się co prawda nadal , jakbym odpaliła rakietę, ale nieco grzały :)Właścicelka nie miała kasy - nie będzie remontu.

Pierwsze palenie w kominku - katastrofa. Kupa dymu, smród. Podrugim razie było już ok.

Spadł śnieg i przyszedł mróz. I wtedy okazało się jak cudowne okna posiadamy. A więc akcja uszczelnianie. Walka trwała chyba ze 4 miesiące - w końcu poszła wersja hard - core : wata i na to przyklejona gazeta - na chama , na ramę. Pomogło.
Dom nie był ocieplony - był otynkowany. Tynk zresztą popękał i był do całkowitego remontu.
To był trudna zima. Przeszłam dwie anginy.

Woda ciepła nie dochodziła do ostatniego poziomu :) Krany ciekły. Kostka na wjeździe się ruszała. Co pewien czas wysadzało w powietrze instalację elektryczną.
Właścicielka nie miała zamiaru partycypować w kosztach - nie miałą kasy. Adwokaci mamusi pochłaniali wszystko :)

Nefer
13-07-2008, 11:57
Przeżyłysmy tam 2 lata.
Pewnego dnia przyszła właścicielka i powiedziała, że dom musi sprzedać, bo mama ma zapłacić 1 mln zasądzony w procesie.
Super- wszystkie inwestycje poszły w piz.. ale człowiek uczy sie całe życie.

I zaczęli sie pojawiać kupujący.

Oglądali i wychodzili. Cena za dom ( w roku 2003) był chora - 1,8 mln.
Miałam nadzieję, że żaden człowiek nie da się nabrać na te "piękne podłogi", który były do zdarcia. Na te instalacje - wszystkie do wymiany - grzewcza, elektryczna, wodna. Na te "klimatyczne okna" do wymiany. Na ten cieknący dach (co prawda tylko przeciekał w pomieszczeniu gospodarczym na poddaszu - zawalonym gratami - więc nie widać ,nie ?)
To była wiosna, więc już nie było czuć potwornego smrodu z kanalizacji, który był przez całą zimę - podobno błąd w przyłaczach na całej ulicy. Wstyd było kogokolwiek zaprosić zimą do firmy.

Pojawiła się młoda para ludzi. On typowy biznesmen ok. 45 lat. Ona piękna, młoda dziewczyna wychowująca 3 dzieci (czwarte w drodze) - ona ok. 25 lat.

Weszła i się zakochała w domu. I ogrodzie - to był rzeczywiście spory atut tego domu. Ale w zimie nie da się mieszkać w ogrodzie...

Przyszła raz pobiegała po piętrach w "ochach" i "achach"
- Kochanie zobacz jakie piękne drewniane okan
- Kochanie zobacz jaka cudowna boazeria
- Kochanie popatrz - jaki cudowny pokój z kominkiem

Oględziny odbywały się w godzinach pracy firmy. Jednak pewnego dnia "potencjalna klientka" pojawiła się wieczorem. Właścicielki jeszcze nie było (spóźniała się na umówione spotkanie).
Usiadłysmy w kuchni i zaczęłyśmy rozmowę.
Biłam się z myślami czy obedrzeć tę dziewczynę z marzeń czy nie.
BYła w ciąży, a ja nie lubię robić kuku takich osobnikom.

Zdecydowała jednak wszystko jej opowiedzieć. I tak dowiedziała się o każdym minusie tego domu. I co ?
I postanowiła kupić.

A ja myśle,że bardzo jej tak dobrze.

zielonooka
13-07-2008, 13:34
fajne :)
tez mozna by napisac ksiazke
ciekawe czy nadal sa wlascicielami domu

Nefer
13-07-2008, 13:53
fajne :)
tez mozna by napisac ksiazke
ciekawe czy nadal sa wlascicielami domu

Ostatnio jak przejeżdżałam był remont elewacji :)

miciu
13-07-2008, 19:42
Znajomy sprzedał za małe pieniądze stary poniemiecki dom, informując kupującego,o braku fundamentów :-? Pewnego dnia przejeżdżając obok, patrzy a Gość odkopał chatę i powyciągał już częśc głazów, na których stały ściany nośne owej chatki. Całe szczęście,że się nie zawaliła :wink:

skorpio
13-07-2008, 20:11
Człowiek istotą przekorną jest. Odwodzenie go od jakichś zamiarów często odnosi odwrotny skutek.

r-32
13-07-2008, 20:27
Czytam to którys raz (trzeci ,piąty)
Pełny szok :o
Naprawdę ja bym to skończył w sądzie, (poważne szanse na zwrot kosztów remontu + odszkodowanie)
Wada ukryta jedna na drugiej !!
A ta rura kanaliz. fi 100 :lol: pod chodnikiem :lol:
bez jaj jak to nie ukryta wada :lol: :lol:
Z resztą wad ukrytych tu więcej niż tych możliwych do wykrycia przez fachowca przez duże F (jak ktoś tu już pisał).
Grosza nie żałuję , że zburzyłem i postawiłem od zera :lol:
Pozdrawiam

skilll
05-08-2008, 15:27
A może wpisze się nabywca tego domu???

Mymyk_KSK
05-08-2008, 17:32
Kiedyś widziałem taki film pt "Skarbonka" z Tomem Henksem w roli głównej.
Chcecie się pośmiać to bardzo polecam. Za pierwszym razem jak go oglądałem to wiłem sięna dywanie.


My tez się wiliśmy - tragikomicznie, bo ten film byl o naszym poprzednim domu...

Viga
16-04-2009, 19:54
Przeczytałam, co tu napisaliście i dalej nie wiedziałabym jak kupować dom.
Raczej mało realne jest obserwowanie działki przez rok.
I nawet jakbym przyszła oglądać nieruchomość z fachowcem, to przecież - jak już ktoś napisał - nikt nie pozwoli zrywać podłóg czy dziurawić ścian, by się przekonać, co w nich jest.
A i budowa domu najeżona jest różnymi niebezpieczeństwami.
Czyli co pozostaje? Chyba namiocik? :wink:

mariankossy
16-04-2009, 20:10
Dodam swoje trzy grosze.

Kupiłam działkę, która jak się okazało, w rzeczywistości nie ma tylu metrów ile ma wpisanych księdze wieczystej i wszystkich innych dokumentach. Sąsiadka po prostu przesunęła sobie granicę i postawiła ogrodzenie na mojej nieruchomości. Sprawa jest od dwóch lat w Sądzie
i jeszcze potrwa.

Daliśmy się z mężem sprzedającemu tę działkę oszukać, ale nie dlatego,
że szkoda nam było pieniędzy na geodetę (przed zakupem) ale dlatego, że byliśmy do tego stopnia "zieloni" i łatwowierni. Uważaliśmy, że skoro tyle metrów jest wpisane we wszystkich dokumentach (w Sądzie, w Gminie) to tyle musi być.

A co na to notariusz , zwrócił koszty i nadpłate z ubezpieczenia OC 8)

Tomek_1974
17-04-2009, 11:54
A ja, od zarania dziejów blokers, namówiony przez żonę, od zarania dziejów mieszkającą w bloku kupiłem dom.
W ekskluzywnej dzielnicy, z 10a działką ze starodzewiem i basenem (:-O). Dom ok 200 m z garażem i bez podpiwniczenia. Piętrowy, na pochyłej działce, prawie w lesie.
Nie znam się na budownictwie ani trochę, ale zakupo przebiegał wg schematu opisanego we wcześniejszych postach - po prostu zakochaliśmy się w domu i miejscu, mimo trwającego remontu i niesprzyjającej zakupom pory - luty/marzec + deszcz...
Domu szukaliśmy przezprawie 2 lata - a to nie taki dojazd, a to za daleko do miasta, a to to, a to śmo i tak schodziły nam kolejne miesiące.
Dom, który kupiliśmy pochodził z llicytacji komorniczej. Facet, który go nam sprzedał zrobił w nim remont wewnątrz - wymiana instalacji co, wod, gaz, wymiana okien. Słowem prawie nówka.
Minęły 2 lata i ... ... NIC. Wszystko działa jak należy, nic się nie sypie,nic nie wyłazi...
Miałem tylko maly problem z kanalizacją, bo spaliła się pompa (kolektor powyżej odpływu) a ja zoreintowałem się 6 miesięcy później...

Czyli miałem ZAJEBISTE SZCZĘŚCIE !!! czego i innym nabywcom życzę :)

sharoon
17-04-2009, 16:46
Summa summarum: jak we wszystkim, również przy zakupie domu dobrze mieć farta! Pozdrawiam Wszystkich z fartem i bez! :)

phans
17-04-2009, 18:03
Ot to cała Polska i nasze kochane prawo. Ale przecież te gówno mogło wyjść dla budynku nowego. Teraz procesuj się z firmą budowlaną widmem której już nie ma na rynku.

Przez analogię to niektórzy co kupują samochody używane nawet nie patrzą czy ten samochód ma silnik. Handlarze sprzedają samochody po dachowaniu, złączone z dwóch innych jako prawie nówki. Przekręcanie liczników, które w niektórych krajach jest karalne a u nas w kochanej Polsce można na maksa to robić. Ale przecież ludziska są głupie i to kupią. Tak samo może być z domami/mieszkaniami tylko w mniejszym zakresie.

Druga sprawa to ludzie. Kup coś od rodowitego Niemca lub tym bardziej Anglika to będziesz miał prawie jak w banku, że cię nie oszuka. U nas trzeba bardziej się mieć na baczności.

Veronique
01-10-2009, 21:31
Wszędzie zdarzają się oszuści. Nie ma co najeżdżać tak na Polaków. Są ludzie, którzy nie potrafiliby nawet oszukać, a są tacy, którzy z krętactwa tylko umieją żyć. Polacy mają tym gorzej, że jest to dość biedny kraj, mamy możliwości, ale nie potrafimy ich wykorzystać. I dlatego pozostaje kombinowanie. Bo uczciwie jest się ciężej czegoś dorobić, nie ma co się oszukiwać. I wszędzie tak jest - czy to Polska, Ukraina czy Ameryka. Tam gdzie jest bieda ludzie muszą sobie jakoś radzić. Jedni pójdą chlać, drudzy będą stawiać na naukę, a trzeci okradną pobliski sklep. Ale i tu nie ma co generalizować, bo nie tylko bieda sprzyja oszustom. Ale i niektórzy bogaci są uczciwi. Więc o co chodzi? O to, że jak świat szeroki wszędzie są uczciwi i oszuści, cwaniaczki i naiwniacy itd, itp.

jarte
29-10-2009, 13:34
koleżanka też o mało nie kupiła działki, która była jedną wielką zasypaną dziurą w ziemi. Jak z nią pojechaliśmy obejrzeć żeby doradzić to zastanowiło mnie czemu tam nie ma trawy tylko piach. Po przepytaniach okazało się był tam dół na 10m głębokosći i gość sobie nadsypał i zrobił to cąłkiem niedawno, czyli jakby się chciała budować to tylko na palach lub studniach, za same fundamenty zapłaciłaby majątek, a działka wcale do tanich nie należała.

gumis107
25-12-2009, 13:22
kupowalem juz kilka starych domow do remontu ,ale nigdy nie wpakowalem sie na mine.Kupujac dom w ktorym dzis mieszkam nawet nie sprawdzalem ile ma pokoi ,bo i tak byl do kapitalki ,ale za to dokladnie oglodnolem strych i piwnice.Czesc mieszklana sprawdzilem tylko czy nie ma wilgoci i tyle , poza tym ten dom kupilem mniej wiecej za rownowartosc rocznego czynszu,wiec nie bylo co ogladac,nawet jakbym go spychaczem zepchnol to za wynajecie parceli bym nizle wyszedl.Ale tak ogolnie co zrobic zeby nie wepchac sie na mine :nie kupowac wspolczensgo budownictwa ,zadnej deweloperki, to jest dopiero syf na maxa ,bo kazdy deweloper buduje jak najtaniej(znam sprawe od strony wykonawcy,wiec moze dlatego tzrezwiej na to patrze niz przecietny inwestor), plastykowe okna i drzwi gnace sie pod wplywem slonca ,parapety montowane na piance ,styropinu jak najwiecej bo kupujacy na to patrza ,ale za to mostki cieplne takie ze glowa boli, a tak poza tym bardzo fajnie wyglada pozar elewcji ocieplanej styropianem ,dobrze ze malolaty jak na razie nie widza jak puscic z dymem ocieplenie ,jak za pare lat skumaja ,moze byc nieligtowo :-) .Kupujac zas stary dom do remontu nie pachac sie w nic budowanego za komuny ,chyba ze jest zbudowane z cegly i sciany nie sa niczym zasloniete,zadnych domow z przykrytymi,ocieplanymi elewacjami, zadnych paneli ,boazeri , remontow robionych w ostanich latach przez sprzedajacego .Po prostu najlepiej kupowac dom do remontu ktory i tak bedzie sie remontowac w calosci i ktory ma najlepiej nie ruszane ,malowane sciany od x lat,wtedy wszystko mniej wiecej widac .Jezeli dom ma gdzies wilgoc to jest ona wtedy widoczna. Kupowanie starych domow ,ocieplanych z sidingiem ,stryropianem, nowymi podlogami po swierzym remoncie to jakby kupowanie weterana szos ze swiezo polozonym lakierem i dziwienie sie ze rdza go zjadla w ciagu roku.Ogolnie jezeli stary dom to najlepiej jakby byl minumum przedwojenny ,a jezeli ma dobry stan ,to im starszy tym lepszy.Doprowadzenie do wspolczesnego stanu ,wiekszosci domow budowanych za komuny mija sie z celem z ekonomicznego punktu widzenia ,poza tym jakosc materialow wtedy stosowanych byla delikanie mowiac nienajlepsza.Pzdr

r7m8
26-12-2009, 09:24
bardzo fajnie wyglada pozar elewcji ocieplanej styropianem ,dobrze ze malolaty jak na razie nie widza jak puscic z dymem ocieplenie ,jak za pare lat skumaja ,moze byc nieligtowo :-)

Czegoś tu nie rozumiem, czyli co wszyscy ci forumowicze i te tysiące ludzi, którzy ocieplają elewacje styropianem robią tym samym karygodny błąd? Czyli co, ocieplać tylko wełną czy może wcale nie ocieplać? :lol:

gumis107
26-12-2009, 11:56
czyms trzeba ocieplac ,ale niekoniecznie styropianem, mozna np: perlitem..Wiekszosc ociepla styropinem ,bo jest po prostu najtanszy i tyle .A pozar elewacji ocieplanej styropianem ponoc wyglada naprawde widowiskowo :-) ,zreszta zeby sie przekonac wystarczy postawic grila kolo takiej elewacji

r7m8
26-12-2009, 13:00
czyms trzeba ocieplac ,ale niekoniecznie styropianem, mozna np: perlitem..

Dobra, mam starą chałupę z pustaka żużlobetonowego i zamierzam ją ocieplić styro gr. 20 cm. Jaki gruby by musiał być tynk na perlicie aby miał podobny współczynnik przenikania ciepła? 40 cm, 50 cm czy więcej? :lol: :lol: :lol:
Styropian jest nie tylko najtańszy ale przede wszystkim efektywny i praktyczny.

gumis107
26-12-2009, 13:08
czyms trzeba ocieplac ,ale niekoniecznie styropianem, mozna np: perlitem..

Dobra, mam starą chałupę z pustaka żużlobetonowego i zamierzam ją ocieplić styro gr. 20 cm. Jaki gruby by musiał być tynk na perlicie aby miał podobny współczynnik przenikania ciepła? 40 cm, 50 cm czy więcej? :lol: :lol: :lol:
Styropian jest nie tylko najtańszy ale przede wszystkim efektywny i praktyczny. wcale nie neguje ,ze jest efektywny,najtanszy i praktyczny,ale z tego nie wynika ,ze jest niepalny :-).Z praktycznoscia to juz roznie bywa ,widzialem cale ocieplenia zjedzone przez myszy.Pzdr

orko
26-12-2009, 13:40
A po co ma być niepalny? Podczas pożaru pali ci się przede wszystkim wyposażenie domu. Poza tym nikt rozsądny nie robi sobie grilla w pobliżu elewacji.

r7m8
26-12-2009, 14:30
A po co ma być niepalny? Podczas pożaru pali ci się przede wszystkim wyposażenie domu. Poza tym nikt rozsądny nie robi sobie grilla w pobliżu elewacji.
Nawet gdyby elewacja była zrobiona wyłącznie z litego kamienia to szkoda by było tuż przy niej rozpalać grilla, okopcenie nie wyglądało by zbyt malowniczo.
Ale nawet rozpalenie grilla tuż przy elewacji styro nie powinno być niebezpieczne z tej prostej przyczyny, że styropian jest przecież zasłonięty warstwami zaprawy i tynkiem więc nie sądzę, że samo rozpalenie grilla może mu zaszkodzić poza oczywiście okopceniem tunku.

gumis107
26-12-2009, 17:13
pali sie pali wierz mi.Poza tym nie tylko od grilla moze sie zaplic ,wystarczy jakis pozar traw krzakow itp,fakt zapalniczka tego nie podpalisz ,ale jak ktos bedzie podplic (a czego to ludzie nie robia z z emsty,nudow itp) to nie widze wiekszych problemow(wolabym na publiczym forum nie dawac wskazowek z cyklu;" jak wrednemu sasiadowi puscic elewacje z dymem " :-) . Tak swoja droga styropian jest bardzo nietrwalym materialem ,wystarczy popatrzec na elewacje domow robione 5-10 lat temu ,wiekszosc wymaga juz remontu,na rogach odbicia spekania itp.

orko
26-12-2009, 18:09
Tak swoja droga styropian jest bardzo nietrwalym materialem ,wystarczy popatrzec na elewacje domow robione 5-10 lat temu ,wiekszosc wymaga juz remontu,na rogach odbicia spekania itp.
Jak ktoś fuszerki odstawia to i beton potrafi zepsuć. Masz dziwnych sąsiadów i tyle.

r7m8
26-12-2009, 18:11
Tak swoja droga styropian jest bardzo nietrwalym materialem ,wystarczy popatrzec na elewacje domow robione 5-10 lat temu ,wiekszosc wymaga juz remontu,na rogach odbicia spekania itp.
Tu też bym dyskutował, jeżeli elewacja zrobiona jest prawidłowo to powinna wytrzymać grubo ponad 20 lat. Przykład: pamiętam gdy ocieplano pewien blok było to jakieś 15 lat temu, jeżdżę tamtędy codziennie do pracy. Może teraz ta elewacja nie wygląda szczególnie pięknie bo dawno nie była malowana ale spękań lub innych uszkodzeń na niej jakoś nie widać a dzieciarnia wali w nią piłką niemiłosiernie!

gumis107
26-12-2009, 21:01
Tak swoja droga styropian jest bardzo nietrwalym materialem ,wystarczy popatrzec na elewacje domow robione 5-10 lat temu ,wiekszosc wymaga juz remontu,na rogach odbicia spekania itp.
chyba mylisz elewację ogólnie z samym styropianem, dla przykładu zastanów się ile osób wymienia styropian schowany pod posadzką

na świecie tylko piramidy są wieczne, ale ich elewacja tez wymaga już od dawna naprawy

tak przy okazji znasz jakiś typ elewacji który po 20 latach nie wymaga odmalowania ?? pod poasadzaka sam ocieplabym styropianem ,tylko wolalem perlit ,bo mniej roboty i szybciej schnie wylweka .Elewacja z kamienia lub cegly nie wymaga nigdy malowania.Ogolnie zgadzam sie ze budujac dom w ktorym mieszka sie do 20 lat mozna go ocieplic styropianem, biorac pod uwage miszkanie w danym domu dluzszy czas raczej bym sie w to nie pchal.Zgadza sie tez ze duzo elewacji jest zle zrobionych ,ale przeciez tak jest z wiekszoscia deweloprki ,bo deweloperowi rowno lata jak cos bedzie funkcjonowalo za jakis czas,on ma wybudowac jak najtaniej i sprzedac jak najdrozej ,tyle jego.Elewacje ocieplane styropianem sa po prostu nietrwale ,jak sie zachaczy zderzakiem o elewacje z kamienia ,cegly, to praktycznie nic sie nie dzieje ,ajk sie zachaczy o elewacje ocieplana styropianem ,to od razu kwalifikuje sie do remontu.Po prostu zeby cos bylo trwale musi kosztowac i tyle,a elewacje ocieplane syropianem sa najtansze ,co nie znaczy ze najlepsze.Pzdr

KamaG
26-12-2009, 21:46
wracając do tematu wątku...
my też mieliśmy okazję na zakup stulecia, na szczęście opatrzność czuwała :wink:
szukaliśmy działki już dłuższy czas bezskutecznie, aż wreszcie trafiliśmy:
1600m2, ogrodzona, zagospodarowana -drzewka owocowe, niewielkie oczko wodne, narożna-ale przy bardzo osiedlowych uliczkach po 3 domki na każdej :D cena niemała ale przystępna, do wzięcia od zaraz, jeden właściciel, byliśmy już w zasadzie zdecydowani, działka sprawdzona pod względem możliwości zabudowy, obejrzane mapki dostępne z urzędu...
zajechaliśmy do właściciela i okazało się że są inni kupcy dający sporo więcej kasy, cóż trudno się dziwić, że to im sprzedali dzaiłkę...żałowałam bardzo...
ale po pół roku biegania kupiliśmy za sporo mniejsze pieniądze naszą ziemię, na tej samej ulicy, rozpoczęliśmy budowę, oni też...
w międzyczasie okazało się, że poprzedni właściciele ogrodzili ową trefną działkę nie do końca po granicy ewidencyjnej a przesunęli płot o ok 2-2,5m w głąb działki sprzedanej(mają też sąsiednią powiększoną o te 2m) sprawa już jest w sądzie bo okazało się że nie chcą teraz przesunąć płotu, ani dogadać się finansowo,
poza tym na sprzedaną działkę jest też lewe odprowadzenie ścieków z części ich mieszkania - takie tam perełki :D
niby kupujący są na prawach, ale od samego początku bardzo kiepsko zaczyna się sąsiedzka relacja, nie dość, że zapłacili za 1600m2 a dostali ok. 1200m,, sąsiadka płotu nie przestawi, bo nie wjedzie na włąsną posesję, to jeszcze ta smrodekrurka :roll:
dobrze =nasze szczęście, że sprzedającym było mało te nasze 50tys za ziemię :D i że znaleźli się chętni podkupić nam tą działkę, gdy już jechaliśmy z zaliczką do ludzi,
tym razem mieliśmy sporo szczęścia, i chociaż trochę współczuję sąsiadom, to w duchu cieszę się że nas to ominęło