PDA

Zobacz pełną wersję : Hierarchia wartości



alfa36
17-08-2010, 22:14
Od dwoch lat budujemy, teraz już wlasciwie wykanczamy. Mąż już się praktycznie przeprowadzil, więc żyjemy na dwa domy. Ja jakos nie mogę się zebrac, bo najpierw nie bylo wody, teraz nie ma internetu, jeden samochod.... Od dwoch lat nie bylismy na wakacjach z dzieckiem (sami bylismy na wycieczkach z pracy). Z dzieckiem jeżdżę sama na dzialkę rodzicow (mlody uwielbia, dzialka nad pięknym jeziorem). Mi urlop się konczy, mąż z pracocholicznych , wiecznie cos ma ważnego w pracy. Ale... ma do mnie pretensje, ze ja urlopuję (w sensie wyjeżdzam ), on nie...Jak proszę, zeby wziął kilka dni urlopu, to mowi, ze nie moze. Poza tym panicznie boi się zostawic ten dom bez nadzoru. Czy to już zawsze tak będzie? Ja tak nie chcę. Ja nie chcę miec kostki wokoł domu, tylko wspomnienia z wakacji. Mąż jesienią będzie mial operację, czekają go 3 miesiące rehabilitacji i siedzenia w domu. Twierdzi, ze do tego momentu musi wszysko byc na tip top. Ja od wrzesnia ruszam z kopyta do pracy, mam urlop w wakacje, a nie potrafę wypocząć w domu. Mi oderwanie się jest potrzebne, wypoczywam tylko poza domem.

kamykkamyk2
18-08-2010, 11:09
Nie zmuszaj męża do wyjazdu, jeśli nie chce, może sam kiedyś zrozumie, jak ukończy prace wykończeniowe, że teraz czas odpocząć. Ja też jestem pracoholikiem, remontuję, wykańczam domek. Na prawdziwych wakacjach nie byłem od 4 lat, jedynie w tym roku na 3 dni wyjechaliśmy razem z dzieckiem do Bałtowa i w minionym roku żona była sama z dzieckiem tydzień nad możem, a ja tyrałem w tym czasie. Ja podchodzę do tego zaganienia w ten sposób, że najpierw obowiązki a poźniej przyjemności, jeżeli każdy odłożony grosz inwestuję w chałupę.
pozdr

mirela99
18-08-2010, 12:24
A ja rozumiem alfę. Mimo budowy (początek wykończeniówki) i spłacania kreydytu wiedziałam, że wakacje muszą być. Tym bardziej, że pamiętam, jak moi rodzice się budowali i nie miałam pieniędzy na nic, nie było wakacji, ciuchów, zabawek. Jasne, że miałam co jeść i w czym chodzić, ale dla 13 latki to za mało. I wiedziałam, że za chiny nie zgotuję takiego losu swojemu dziecku. Dlatego też nigdy jej nie powiedziałam, że ponieważ budujemy/spłacamy to nie kupię jej tego czy tamtego. Również wakacje to dla nas priorytet (tańsze niż innymi laty) i te dwa tygodnie razem z całą rodziną musieliśmy spędzić razem. Co mam poradzić ? Współczuję, ale widzę też po sobie (jak dziecka nie miałam), że jak jeden rok się odpuści, to następnymi laty wakacje jeszcze bardziej się oddalają. Może warto porozmawiać, związek to przecież same kompromisy - powiedz, że samotne wakacje (czyli bez całej rodziny) to dla Ciebie nie wypoczynek. Może dla Ciebie choć to zrobi jak już nie dla siebie ? Warto cały rok planować, rozmawiać o tym i kuć żelazo puki gorące (czyt. przedpłacić wakacje).
Powodzenia.

kamykkamyk2
18-08-2010, 17:05
Ja też nigdzie na wakacje nie wyjeżdzałem, gdyż brakowało pieniędzy, pierwszy mój wyjazd na obóz 2 tygodniowy miał miejsce w 3 klasie szkoły średniej. W dodatku w każde wcześniejsze wakacje pracowałem pomagając ojcu w pracach ślusarskich, a gdy przychodziły żniwa to dziadkowi w polu. Bardzo, to mnie denerwowało, jak patrzyłem na rówieśników, którzy pałetali się przez cały dzień nic nie robiąc, albo gdzieś wyjeżdzali. Obecnie jestem wdzięczny rodzicom, bo nauczyłem się obowiązku i nie boję się ciężkiej pracy. Dlatego nadal sądzę, że na pierwszym miejscu wykończenie domu a potem przyjemności.

EZS
18-08-2010, 21:49
Problem chyba gdzieś indziej leży. To mąż się cieszy domem a nie ty. Bo inaczej przeprowadziłabyś się nawet na goły beton a nie czekała na internet.
Moja rada - skocz na głęboką wodę i się przeprowadź. Nie warto uciekać, problem sam nie zniknie. A jak uznasz, że to nie to, to pogadaj poważnie z mężem i... sprzedajcie dom. Bo dom to nie kajdany, nie może być priorytetem a mieszkanie w nim musi wszystkim pasować.
Co do wakacji - ja w tym roku wyjechałam z ciężkim sercem na 10 dni. Miałam miesiąc urlopu i większość spędziłam z radością w domu. Czulam się lepiej wypoczęta, niż po tym wyjeździe. Więc można i tak. Ale trzeba się faktycznie tym domem cieszyć. I działką. I lasem blisko. Itd.

kamykkamyk2
19-08-2010, 07:55
EZS być może masz rację, że chodzi tu o kwestię przeprowadzki do nowego domu. Krótka piłka albo rybki albo akwarium.

martadela
19-08-2010, 08:14
Też wydaje mi się że chodzi o przeprowadzkę.
My się niemalże wprowadziliśmy w trakcie prac tynkarskich. Mieszkanie było - stało sobie puste - dom jednak przyciągnął nas jak magnes ;)

Castaway
19-08-2010, 08:23
Najważniejsze to chyba być razem.....co nie zawsze jest możliwe:sad:

mirela99
19-08-2010, 10:35
Dlatego nadal sądzę, że na pierwszym miejscu wykończenie domu a potem przyjemności.
Nawet kosztem małżeństwa ?
Dla mnie najważniejsze jest dziecko, małżeństwo a dopiero potem dom. Mogłabym spokojnie z niego zrezygnować jeżeli stał by na przeszkodzie w dążeniu do tych dwóch pierwszych "szczęść".
A choć ja sama widzę wiele plusów takiego "spapranego" dzieciństwa bo podobnie jak Ty wiem że tylko ciężką pracą dochodzi się do czegokolwiek, to widzę także to nieszczęście w moich oczach jak byłam mała.
Ale faktycznie może tutaj mamy klasyczny houseblues ?

Agduś
19-08-2010, 19:40
Alfa, trochę Cię rozumiem, a trochę nie. Czy wcześniej jeździliście razem na wakacje? Czy może rzeczywiście to jest tylko taki moment, kiedy Twojemu mężowi zależy na wykończeniu domu przed planowaną operacją? Może rzeczywiście problem nie w wakacjach, a w domu, którego nie chcesz? No bo dwa lata to jeszcze nie nieszczęście... Tym bardziej, że z dzieckiem wyjeżdżasz. Czy mężowy strach przed zostawieniem domu będzie przeszkodą w kolejnych latach, kiedy dom będzie już wykończony?

U nas w domu nigdy nadmiar kasy nie był problemem, ale wakacje to były wakacje - trzeba było wyjechać. Mama kombinowała, jak mogła. Jeździła jako wychowawczyni na kolonie, jeżeli mogła nas zabrać za darmo albo za jakieś mniejsze pieniądze. Część wakacji zawsze spędzaliśmy w górach. Samochodu nie było, więc nie jeździliśmy daleko, ale dwa razy w dzieciństwie byłam nad morzem. Poza tymi dwoma wyjazdami unikaliśmy wczasów zorganizowanych. Kiedy skończyły się dobre czasy z koloniami i mama nawet jako kierowniczka kolonii zarobiłaby mniej niż musiałaby zapłacić za nas dwoje, jeździliśmy do mamowej ukochanej Wisły. Zazwyczaj poza domem spędzaliśmy większość wakacji, wpadając ewentualnie pomiędzy kolejnymi wyjazdami, żeby się przepakować.
Do tego się przyzwyczaiłam, w czasach studenckich też wyjeżdżałam na prawie całe długie wakacje (dwa miesiące pracy przy koniach, a we wrześniu minimum tydzień w górach) i tylko tak wyobrażam sobie wakacje do dzisiaj. A mój ślubny nie czuje takiej potrzeby. Wyjeżdżał wprawdzie z rodzicami na wczasy i do dziadków na wieś, ale może równie dobrze wypoczywać w domu. Nie rozumie, że dla mnie wakacje są tylko wtedy, kiedy gdzieś wyjedziemy. Nie rozumie, ale... ustępuje i jeździmy.
Kiedy przeprowadziliśmy się do Niepolomic z zamiarem kupienia działki i budowy domu, w pierwszej chwili poczułam się jak na wakacjach. Pierwszy raz w życiu mieszkałam w domu (wynajętym), kiedy wychodziłam za próg, powietrze pachniało pobliską puszczą. Mając świadomość, że trzeba zacisnąć pasa, postanowiliśmy (ja z lekkim żalem, Andrzej bez trudu), że tu spędzimy wakacje. Miasto organizowało dla dzieci ciekawe zajęcia trzy razy w tygodniu, spacerowałyśmy po puszczy, wyjeżdżaliśmy w weekendy gdzieś niedaleko... A jednak w sierpniu, kiedy Andrzej miał urlop, poczułam się jak w więzieniu, czułam, że coś się dzieje nie tak, jak powinno, że MUSIMY gdzieś wyjechać, bo inaczej to nie będą wakacje!!! Wyjechaliśmy na kilka dni do Zębu koło Zakopca. To był namiastka wakacji. Żałowałam potem, że nie pojechaliśmy gdzieś na dłużej. Kolejne wakacje były wciąż jeszcze "niebudowlane" z powodu przedłużającej się papierologii. Wprawdzie nie udało się wyjechać na długo, ale w ciągu chyba dwóch czy trzech tygodni wypoczywaliśmy tak intensywnie, że potem wydawało nam się, że byliśmy dłużej poza domem. Kolejny rok - budowa. Wyrwałam się z dziećmi tylko na tydzień do rodziców. Do miasta. Żadna bajka. Jednak od tego czasu wyjeżdżamy. Chyba tylko w pierwsze wakacje po zamieszkaniu mieliśmy tydzień urlopu Andrzeja spędzić na urządzaniu domu, które trwa już od kilku lat i końca nie widać, ale od tego czasu stawiam na swoim - wyjeżdżamy razem na 5 tygodni, poza tym staram się jeszcze gdzieś z dziećmi na tydzień pojechać albo jadą na obóz czy do babci. Oczywiście słyszę za każdym razem, żebym nie marudziła, że dom niewykończony, bo trzeba było zostać i zrobić... (tu można wstawić całą listę), ale puszczam to mimo uszu. Wiem jedno - gdybyśmy od tych kilku lat nigdzie nie jeździli, żeby dom wykończyć, to już bym go dawno znienawidziła, i kto wie, czy nie mieszkalibyśmy w bloku wspominając tylko krótki etap mieszkania we własnym domu z ogródkiem.

alfa36
20-08-2010, 07:13
Hauseblues... Boże, może rzeczywiscie....
Ponad 8 lat temu wprowadzilam się do męża, faceta z przeszłoscią, i dlatego bardzo nie chcialam tego mieszkania/ domu (bo to taka patrerowa szeregowka ze wspolnym podworkiem, w centrum malego miastecza), bo wspomnienia, bo mieszkanie dosc stare. Własciwie to od początku malzenstwa uklad byl taki, ze kupujemy mieszkanie w bloku, ale najpierw nie mozna bylo obecngo mieszkania sprzedac (bo tuż przed slubem wykupione, jakies terminy trzeba bylo dotrzymac czy cos...), potem męża zwolnili i klopoty finansowe, potem poszedl na studia, więc wydatki i brak czasu. A potem, kiedy ceny mieszkan zwariowaly, mąż kategorycznie zmienil zdanie odnosnie kupna, bo stwierdzil, ze za te pieniądze mozna sie wybudowac (a ja nie walczylam o blok bo ak naprawde nie mialam zdania, czego chcę). No i nam się udalo. Jesien 2007- kupno dzialki, wiosna 2008 fundmenty, sierpnien 2010- wlasciwie mozna mieszkac (choc salon bez mebli, znaczy są, ogrodowe). No i wlasnie wczoraj postanowilam wszystko przewieśc i ... jakos nie mogę się zebrac. Wczoraj kladlam ogorki:) Dzis siedzę w necie:( ale już lecę...moze się jakos posklada. Na wakacje, moze bez szalenstw ale przynajniej na dzialkę rodzicow jezdzilismy wspolnie (ale już rok temu nie, bylam tylo z dzieckiem). Teraz mąż argumentuje, ze w tym roku już mial urlop- bylismy na tygodniowej wycieczce we Wloszech , mama nas namowila i doinwestowala;). A z tego mieszkania... kurcze, jak pomyslę, ze nie mam sąsiadki za scianą, ze już nie otworzę drzwi i nie zawolam jej na podworkową kawę..., ze nie wyskczę na mnutę do sklepu za rogiem po kilo cukru.... Żal mi..

EZS
20-08-2010, 08:17
widzisz, kiedyś (dawno temu) jak narzekałam na mężą, że on tego nie robi, tamto źle itd, moje przyjaciółka dała mi radę - jeżeli już muszę narzekać, to na każdy jego minus mam od razu znaleźć plus i mówić je razem. Bo jak się wiecznie powtarza tylko te minusy, to człowiek zaczyna w nie wierzyć a plusy giną w niepamięci. To baaardzo pomaga utrzymać równowagę :)Znajdź plusy nowego domu i zacznij o nich mówić, bo inaczej będziesz wiecznie nieszczęśliwa.

alfa36
20-08-2010, 08:27
Dzięki za radę. Już idę się pakować. Może jak lodowkę oproznię i zawrtosc przeniosę 9co mam zmiar wlasnie zrobic) to nie będe miala wyjscia:)

TINEK
20-08-2010, 21:44
Jednak mądry był ten kto powiedział

"Jeszcze się taki nie urodził, co by Kobiecie dogodził"

oj drogie Panie, doceńcie w końcu tych swoich chłopów, że domy nowe dla Was, dla Waszych rodzin budują, oni naprawdę chcą jak najlepiej


pozdrawiam, zadowolenia i uśmiechu życzę

Tinek (co też nie może zadowolić... i nie myślę mi tu o "tych" sprawach ;) )

stasiek&gośka
20-08-2010, 23:29
Ja na wakacjach to nie pamiętam kiedy byłem - nie stać mnie. A poza tym to marna to przyjemność płacić za gofra w Zakopcu 8 zł gdy zarabia się tyle na godzinę.
1h roboty=1 gofer w Zakopcu , szaleństwo jakieś ludzi opanowało, jakby nie było chętnych to i ceny byłyby normalne.
Jestem pewien że alfa36 nie tylko wyjeżdża w wakacje ale i w zimę na jakieś narty czy cuś smerfnie ,ogólnie mówiąc myślę że ludziom z dobrobytu po prostu odbija i szukają wrażeń ,których nigdy nie znajdą.
A może Twój mąż ma w nosie Twoje wakacje i woli zostać w domu, tylko boi się to powiedzieć. Jak ma się wylegiwać w upale na plaży i sapać z wrażenia woli ułożyć kosteczkę w cieniu itp.

domowa
21-08-2010, 09:12
Wakację kosztuja - jak wszystko i nieraz trzeba wybierać albo one albo dom. Prawda jest taka , że dom to studnia bez dna, my sami nigdzie nie wyjeżdżamy, nigdy nigdzie razem nie byliśmy na żadnych wczasach , chociaż jesteśmy młodzi i nie mamy dzieci. Poprostu nas nie stać chodź nieraz szlag mnie trafia, kiedy mam wszystkiego dość i wtedy pojechałabym gdzieś na chwilę. Głupi przykład- wczoraj mieliśmy smaka na pizze ale doszliśmy do wniosku , że za drogo - i zrobiliśmy sobie tańszą domową ale za to smaczniejszą:) to jest może i żałosne dla niektórych ale odkładamy każdy grosz , żeby było na budowę, którą zaczynamy na wiosnę 2011.Jedyne co mnie wkurza to to , że niektórzy członkowie naszej rodziny chcą nam dyktować co mamy kupić co mamy teraz zrobić i jak mamy wydać nasze pieniądze . Pokłócilismy się wczoraj o to z jedną osobą. Najważniejsze , że jest się razem i wiem , że takie wspólne pokonywanie trudności tylko cementuje nasz związek. Kiedys może nas będzie stać na to żeby objechać i pól Europy, narazie stawiamy na dom, nasz dom,żeby mieć do czego wracać.

EZS
21-08-2010, 21:05
Wakację kosztuja - jak wszystko i nieraz trzeba wybierać albo one albo dom. Prawda jest taka , że dom to studnia bez dna, my sami nigdzie nie wyjeżdżamy, nigdy nigdzie razem nie byliśmy na żadnych wczasach , chociaż jesteśmy młodzi i nie mamy dzieci. Poprostu nas nie stać chodź nieraz szlag mnie trafia, kiedy mam wszystkiego dość i wtedy pojechałabym gdzieś na chwilę. .
jak rany, nie przesadzaj.. Nie trzeba jeźdxić na wczasy. Jak się kasy nie ma, to się bierze rower, namiot i karimatę i jedzie w Polskę albo robi objazd znajomych czy rodziny. Pobyt w domu przecież też kosztuje, jeść coś trzeba.
Teraz odkładacie na dom, potem na samochód, potem będzie dziecko, które kosztuje a potem będziecie starzy albo... dawno po rozwodzie, czego absolutnie nie życzę. Noe można, nawet nie wolno dać się zwariować jednej idei!

domowa
21-08-2010, 21:29
jak rany, nie przesadzaj.. Nie trzeba jeźdxić na wczasy. Jak się kasy nie ma, to się bierze rower, namiot i karimatę i jedzie w Polskę albo robi objazd znajomych czy rodziny. Pobyt w domu przecież też kosztuje, jeść coś trzeba.
Teraz odkładacie na dom, potem na samochód, potem będzie dziecko, które kosztuje a potem będziecie starzy albo... dawno po rozwodzie, czego absolutnie nie życzę. Noe można, nawet nie wolno dać się zwariować jednej idei!

Masz rację, nie wolno, trzeba żyć, jednakże my nie należymy do takich osób, które mają na tyle pieniędzy żeby nie wiedzieć co z nimi zrobić i trzeba decydować co jest w danym momencie lepsze. Dom budujemy tylko i wyłącznie za swoje oszczędnosci bez żadnych kredytów z czego oboje jesteśmy dumni. Co do roweru i karimaty może ty za tym przepadasz my raczej nie, a co do rodziny żeby ja objeżdżać to nie usmiecha mi się jeździć od bloku do bloku i wycieczki miejsko-krajoznawcze robić. Dla nas priorytet to dom na wakację przyjdzie czas, nie mówie tu o 2-3 dniowych wypoczynkach gdzieś w zakopanem tylko o jakimś 1-2 tyg pobycie gdzieś tam. Narazie jak to mądrze stasiek napisał -wolimy zostać w domu, [...] Jak mamy się wylegiwać w upale na plaży i sapać z wrażenia wolimy ułożyć kosteczkę w cieniu itp.

stasiek&gośka
22-08-2010, 00:32
Bardzo zazdroszczę EZS że potrafi wziąść rower i jechać na wakacje ,fajnie się dobraliście chyba? Marzę o tym abym miał z kim pojechać na takie wakacje rowerem, niestety moja żona nie zna czegoś takiego jak rower. Ja prawie codziennie kilkanaście kilosków smerfnę w nocy a ona to tylko wygoda , a to ziuziu , komary, księżyc nie taki i BÓG wie co jeszcze?
Bardzo zazdroszczę też Tobie domowa - fantastyczne jest to że razem potraficie wyznaczyć sobie cel i do niego bezapelacyjnie dążyć. Super . Moja żona powiedziała mi ostatnio tak: " gdyby nie ten twój dom byłyby pieniądze na przedszkole dla dzieci (mamy dług 1200zł), a poza tym ty nigdy tego domu nie skończysz , całe życie będziesz budował - zobaczysz" dodam że żona nie pracuje tylko (niby wychowuje) ale to farsa się zrobiła już, nawet już jej nie kocham.

I niech ktoś mi powie moi drodzy że pieniądze szczęścia nie dają, to Go wyśmieje i splunę w twarz łgarzowi. Gdybym miał szmal coby budować, wakacjować , kupować , planować, projektować itp . po prostu bylibyśmy szczęśliwi z żonką , a tak stoimy dziś nad przepaścią i niebawem każde pójdzie w swoją stronę i jak zwykle dzieci nie bgędą wiedzieć czemu tatuś z mamusią się rozstali ,- a odpowiedź jest krótka - TATA ZA MAŁO ZARABIAŁ - I NIE MIAŁ SWOJEGO TATUSIA Z KONEKSJAMI WIĘC DZIECI DROGIE MAMUSIA NIE WYTRZYMAŁA Z TAKIM BIEDAKIEM! WSTYD BYŁO JEŹDZIĆ PO WARSZAWIE TAKIM STARYM AUTEM BEZ KLIMY! A CO DOPIERO NA WAKACJE.
Dodam że nie jestem nieudacznikiem potrafię zrobić prawie wszystko jak mi się raz pokaże , żadna praca mi nie straszna mogę być śmieciarzem szambiarzem maklerem , managerem , a nawet KULCZYKIEM HOLDINGSEM wszzystko mogę robić - ale?! ---- NIE DLA PSA KIEŁBASA PANIE DZIEJU.

P.S pisałem te swoje wypociny po paru sobotnich piwkach więc proszę mnie nie ganić!

katarzyna kulpinska
22-08-2010, 07:38
Bardzo zazdroszczę EZS że potrafi wziąść rower i jechać na wakacje ,fajnie się dobraliście chyba? Marzę o tym abym miał z kim pojechać na takie wakacje rowerem, niestety moja żona nie zna czegoś takiego jak rower. Ja prawie codziennie kilkanaście kilosków smerfnę w nocy a ona to tylko wygoda , a to ziuziu , komary, księżyc nie taki i BÓG wie co jeszcze?
Bardzo zazdroszczę też Tobie domowa - fantastyczne jest to że razem potraficie wyznaczyć sobie cel i do niego bezapelacyjnie dążyć. Super . Moja żona powiedziała mi ostatnio tak: " gdyby nie ten twój dom byłyby pieniądze na przedszkole dla dzieci (mamy dług 1200zł), a poza tym ty nigdy tego domu nie skończysz , całe życie będziesz budował - zobaczysz" dodam że żona nie pracuje tylko (niby wychowuje) ale to farsa się zrobiła już, nawet już jej nie kocham.

I niech ktoś mi powie moi drodzy że pieniądze szczęścia nie dają, to Go wyśmieje i splunę w twarz łgarzowi. Gdybym miał szmal coby budować, wakacjować , kupować , planować, projektować itp . po prostu bylibyśmy szczęśliwi z żonką , a tak stoimy dziś nad przepaścią i niebawem każde pójdzie w swoją stronę i jak zwykle dzieci nie bgędą wiedzieć czemu tatuś z mamusią się rozstali ,- a odpowiedź jest krótka - TATA ZA MAŁO ZARABIAŁ - I NIE MIAŁ SWOJEGO TATUSIA Z KONEKSJAMI WIĘC DZIECI DROGIE MAMUSIA NIE WYTRZYMAŁA Z TAKIM BIEDAKIEM! WSTYD BYŁO JEŹDZIĆ PO WARSZAWIE TAKIM STARYM AUTEM BEZ KLIMY! A CO DOPIERO NA WAKACJE.
Dodam że nie jestem nieudacznikiem potrafię zrobić prawie wszystko jak mi się raz pokaże , żadna praca mi nie straszna mogę być śmieciarzem szambiarzem maklerem , managerem , a nawet KULCZYKIEM HOLDINGSEM wszzystko mogę robić - ale?! ---- NIE DLA PSA KIEŁBASA PANIE DZIEJU.

P.S pisałem te swoje wypociny po paru sobotnich piwkach więc proszę mnie nie ganić!

Ależ się miotasz! Weź daj kobicie do przeczytania ten wpis, może ją otrzeźwi. A może faktycznie jak ona bardzo nie chce a Ty bardzo chcesz to gdzieś potrzeba się spotkać w połowie drogi... A jak Ci już faktycznie nie zależy na niej ( a nie jest to rozgoryczenie na maksa, podlane piwkami ), to smerfnij ją w cztery i szukaj takiej połówki z którą będziesz miał więcej podzbiorów wspólnych.
Może oboje się zapętliliście po prostu. Co powiesz na scenariusz: Wy dwoje, kwiatki, kolacyjka, komplementy, bzykanko i dojdziecie do porozumienia?
Uszy do góry.

kamykkamyk2
22-08-2010, 14:08
stasiek&gośka - żona nie umie docenić twojego wysiłku, więc powiedz jej, niech zakasa rękawy i sama pójdzie do roboty i przyniesie więcej kasy, a ty zajmiesz się dziećmi. A jak nie to nie męcz się tylko kopa w d...
Trzymaj się.

EZS
22-08-2010, 21:32
Bardzo zazdroszczę EZS że potrafi wziąść rower i jechać na wakacje ,fajnie się dobraliście chyba? Marzę o tym abym miał z kim pojechać na takie wakacje rowerem, niestety moja żona nie zna czegoś takiego jak rower. Ja prawie codziennie kilkanaście kilosków smerfnę w nocy a ona to tylko wygoda , a to ziuziu , komary, księżyc nie taki i BÓG wie co jeszcze?

I niech ktoś mi powie moi drodzy że pieniądze szczęścia nie dają, to Go wyśmieje i splunę w twarz łgarzowi. Gdybym miał szmal coby budować, wakacjować , kupować , planować, projektować itp . po prostu bylibyśmy szczęśliwi z żonką , !

co do roweru, to były czasy, gdy bardzo musieliśmy oszczędzać. teraz jeżdzę, ale na wakacje to już by mi się nie chciało :) A i pod namiotem kości bolą, wiek nie ten....
co do pieniedzy - nie dają szczęścia, wierz mi. Ulatwiają zycie, fakt, bez nich czasem jest trudno - też fakt. Ale na pewno nie byłoby tak, że jakbyś miał pieniądze, to bylibyście szczęśliwą parą, jeżeli nie jesteście bez pieniędzy szcześliwi. Bylibyście tylko trochę mniej nieszczęśliwi no i jeszcze trudniej byłoby się rozstać, bo wspólny majątek, interesy itd.
Małżeństwo to wóż, który muszą ciągnąć dwa woły. I to w tą samą stronę.

stasiek&gośka
23-08-2010, 00:35
stasiek&gośka - żona nie umie docenić twojego wysiłku, więc powiedz jej, niech zakasa rękawy i sama pójdzie do roboty i przyniesie więcej kasy, a ty zajmiesz się dziećmi. A jak nie to nie męcz się tylko kopa w d...
Trzymaj się.

Właśnie nie raz już tak mówiłem , ale bez skutku, ale na kopa jakoś nie mogę się zebrać. Jak to zrobić?

stasiek&gośka
23-08-2010, 00:37
Małżeństwo to wóż, który muszą ciągnąć dwa woły. I to w tą samą stronę.

Dobrze powiedziane , mądre słowa

jowita1981
23-08-2010, 01:08
Uwazam, ze jesli czujesz potrzebe odpoczynku to powinnas odpoczac. Twoje potrzeby sa tak samo wazne jak potrzeby meza (szkoda, ze ja za pozno ta prawde zrozumialam). Jeli czujesz, ze musisz odpoczac to odpoczywaj. W przeciwnym razie pojdziesz do pracy bez zapalu i energii. To moje zdanie. Poza tym kazdy czasem potrzebuje spokoju gdzies w kontakcie z przyroda. To pozwala "naladowac akumulator". Ja bym pourlopowala by sie lepiej poczuc i wprowadzila sie do domu zrobionego "jeszcze nie na tip top". Zycze powodzenia :)

dode
23-08-2010, 11:40
Bardzo zazdroszczę też Tobie domowa - fantastyczne jest to że razem potraficie wyznaczyć sobie cel i do niego bezapelacyjnie dążyć. Super . Moja żona powiedziała mi ostatnio tak: " gdyby nie ten twój dom byłyby pieniądze na przedszkole dla dzieci (mamy dług 1200zł), a poza tym ty nigdy tego domu nie skończysz , całe życie będziesz budował - zobaczysz" dodam że żona nie pracuje tylko (niby wychowuje) ale to farsa się zrobiła już, nawet już jej nie kocham.

I niech ktoś mi powie moi drodzy że pieniądze szczęścia nie dają, to Go wyśmieje i splunę w twarz łgarzowi. Gdybym miał szmal coby budować, wakacjować , kupować , planować, projektować itp . po prostu bylibyśmy szczęśliwi z żonką , a tak stoimy dziś nad przepaścią i niebawem każde pójdzie w swoją stronę....

P.S pisałem te swoje wypociny po paru sobotnich piwkach więc proszę mnie nie ganić!

Po piwkach czasami łatwiej coś napisać :).
A decyzję o budowie domu podjęliście wspólnie, czy podjąłeś ją sam? Dlaczego żona mówi, że to Twój dom?!?! Że Ty będziesz go budował i Ty go nie skończysz?
A jak go jednak skończysz, to będzie też ( tylko) Twój dom?
Spory ten Wasz/Twój dom, z jednej pensji faktycznie trudno go będzie wybudować, wybierając projekt musieliście mieć świadomość, na co się decydujecie. I jeżeli żona wybierała z Tobą projekt może warto, żeby w pogoni za swoim marzeniem ruszyła też swoje 4 litery.
Bo często jest tak, ze szmal mają ludzie, którzy pracują po 16 godzin na dobę i kasę do domu przynoszą we dwoje. Trudno z jednej pensji i budować i wakacjować, i kupować.

julenka3
23-08-2010, 11:55
Moja rada jest jedna. Mimo budowy domu trzeba normalnie żyć! Piszę to bo ja budowie poświęciłam wszystko to co robiłam wcześniej (wakacje, narty, każdą wolną chwilę). Też z mężem mówiliśmy, że są priorytety i chyba ja straciłam już serce do tego domu. Już nie chcę go mieć. W przyszłym roku planujemy go sprzedać i wracamy do bloku. Głupie? Może, ale ja już nie chcę domu bo kojarzy mi się jedynie z wyrzeczeniami. Aha, ja też nie potrafię psychicznie odpoczywać w domu.

selimm
23-08-2010, 12:40
babę trzeba sprzedać ...a nie dom

dode
23-08-2010, 12:50
babę trzeba sprzedać ...a nie dom

ale za dom jakiś wymierny pieniądz można dostać, a do baby to może i dopłacić trzeba będzie

kamykkamyk2
23-08-2010, 12:59
julenka3 - często się nie da normalnie żyć podczas budowy domu, przeważnie trzeba zacisnąc pasa. Ja jeżeli nie jeździłem nigdzie jako dziecko, to i teraz mogę to przeżyć. Inna sprawa jak to ujełaś: cyt. "Aha, ja też nie potrafię psychicznie odpoczywać w domu", być może niektórzy tak mają. Dla mnie samo mieszkanie w domku, to jest coś pięknego, wychodzę rano na taras, siadam, piję kawę, czytam gazetę i obserwuję ogród oraz przyrodę. Zawsze znajdę coś do roboty, a to przyciąc jakąś gałązkę, a to znowu trzeba coś z kretem zrobić, itp. Ja przy tym odpoczywam. Wyjazdy to lubię, ale też nie takie typu wylegiwanie się na plaży, jak już to zwiedzanie. Dziś tu, jutro tam. Żona z kolei woli leżeć odłogiem. W ubiegłe wakacje żona strasznie mnie męczyła, mimo budowy, że musi gdzieś wyjechać odpocząć, więc sama z dzieckiem pojechała na tygodniowe wakacje nad morze a ja zapieprzałem w domu. Ale nie płaczę z tego powodu. A w tym roku, to żona urlop spędziła na działce i nie umarła z tego powodu. Można? Można !!!!!!

kamykkamyk2
23-08-2010, 13:02
ale za dom jakiś wymierny pieniądz można dostać, a do baby to może i dopłacić trzeba będzie

Chyba że baba jest ładną blondynką, to jakiś arab kupi do swego haremu.

stasiek&gośka
25-08-2010, 01:11
Po piwkach czasami łatwiej coś napisać :).
A decyzję o budowie domu podjęliście wspólnie, czy podjąłeś ją sam? Dlaczego żona mówi, że to Twój dom?!?! Że Ty będziesz go budował i Ty go nie skończysz?
A jak go jednak skończysz, to będzie też ( tylko) Twój dom?
Spory ten Wasz/Twój dom, z jednej pensji faktycznie trudno go będzie wybudować, wybierając projekt musieliście mieć świadomość, na co się decydujecie. I jeżeli żona wybierała z Tobą projekt może warto, żeby w pogoni za swoim marzeniem ruszyła też swoje 4 litery.
Bo często jest tak, ze szmal mają ludzie, którzy pracują po 16 godzin na dobę i kasę do domu przynoszą we dwoje. Trudno z jednej pensji i budować i wakacjować, i kupować.
Decyzja jak najbardziej była wspólna , projekt wybrany jako kompromis (ja chciałem mały ,żona duży i tak został wybrany średni w miarę), nie wiem czemu ale gdy rozpoczęliśmy i stało się to fizycznym faktem ona zaczęła miewać wątpliwości (myślała chyba że jaja sobie robię- bo u nich w rodzinie to tak wszystko się odbywa zakładają firmę jednego dnia a na drugi już nie- słomiany zapał ) Tylko ja miałem świadomość tego ile to będzie kosztować i ile będziemy się budować bo myślę racjonalnie .Moim założeniem było że 4 latka i powinno się zamieszkać ,tyle bez brania kredytu . Żonka z teściową na to że jak przecież chałupę to trzeba postawić w dwa lata na gotowo a nie tak długo.Dodam że tylko ja z nich pracuję teściowa to przedwczesna emerytka urzędniczka która zawsze wszystko dostawała jako że się należało. Na tej zasadzie że np.dostała mieszkanie 3 pokojowe bo pracowała w spółdzielni mieszkaniowej sprzedała i postawiła chałupę bezboleśnie, później była urzędnikiem w skarbówce a tam ........też się dzielą.
A to że żona mówi że to mój dom i ja nie skończę itd. myślę że wynika to z panicznego rozstania się z mamusią , zresztą gdy skończyliśmy SSZ żona bez pardonu przy jakiejś sprzeczce powiedziała mi wprost że ona ma już swój dom i w tym nigdy nie zamieszka ,a sprzeczka zaczęła się od tego że miała urodziny i nie odpowiednio została obdarowana( bo Aga to zawsze dostaje od męża jakieś złoto na różne okazje , a ty bombonierkę mi przynosisz- mąż Agi to spec od kodów do ubrań w supermarketach ale głównie koduje na Azję, ) Tu gdzie teraz mieszkamy to dom teściów my zajmujemy piętro oni dół , dlatego moim priorytetem po ślubie było to aby zarobić i się szybko wynieść ,niestety po ślubie okazało się że tylko ja z tego domu wychodzę do roboty. Poza tym żona twierdzi cały czas że to jej dom , podczas gdy nie ma czegoś takiego jak akt notarialny, po prostu teściowa ją wkręca,(ma jeszcze jedną córkę). Wiele razy chciałem obejrzeć ten dokument rzekomy niestety nie zobaczyłem ,bo go nie ma po prostu.
A tak w ogóle to gdy budowaliśmy ten SSZ to żonka była na budowie może z 4 razy. Niczym się nie zainteresowała , sam musiałem podejmować trudne dla mnie decyzje gdzie ma być ściek od zlewu, gniazdko , okno itp. A ona nie miała czasu bo siostra przyjechała z Hameryki , bo fryzjer , bo coś tam.
Teraz już siebie nie żałuję , skończę to sam nie potrzebuję już jej pomocy , nauczyłem się korzystać z tanich projektantów(uczniów jeszcze) zaprojektowali mi kuchnię , i łazienkę na razie(żebym wiedział gdzie podejścia porobić kanalizacyjne , elektruczne itp.) Najwyżej sam będę tam mieszkał ewentualnie z dziećmi jak będą chciały, bo z żonką to już chyba czas zakończyć sprawę- mam dosyć i jej , i mojej drugiej żonki czyli Teściowej. Czekam aż pójdzie do roboty - od marca zakłada firmę i jakoś dalej nic nie widać tylko liczy i liczy i nic .
Nie da się opowiedzieć wszystkiego tak jak bym chciał. Strasznie dużo pisania - a ja nie z biurowca:)

zabina
25-08-2010, 08:21
Sama jestem kobieta, ale takich bab nie rozumiem.
Skoro wspolnie podejmujecie sie jakiegos celu to i wspolnie do niego dazycie, wspolnie zaciagacie pasa i wspolnie trzeba zakasac rekawy do roboty. Nie wyobrazam sobie lezec do gory brzuchem gdy moj maz zapiernicza i odwrotnie

kamykkamyk2
25-08-2010, 11:09
stasiek&gośka Z tego ci piszesz, to faktycznie żona nie chce wcale tego waszego, wspólnego domku. Widocznie chce być cały czas blisko mamy, we dwoje zawsze Cię "zaszczekają". Weź wykończ ten domek i go sprzedaj, a następnie wybuduj sobie swój wymarzony, mniejszy domek tylko dla siebie.

domowa
25-08-2010, 11:47
Stasiek bardzo ci współczuje i bardzo mi ciebie szkoda, bo dom to poważne przedsięwzięcie i nieraz wymagajace wielu wyrzeczeń. Ale w tym wszystkim zwłaszcza , gdy jest sie małżeństwem , potrzebna jest podpora drugiej osoby, wtedy pomimo tych przeciwności wszystko idzie łatwiej. Ty musisz sam liczyc na siebie i cholernie ciezko to wszystko ogarnac samemu. A czy twoja zona zastanawiala sie co bedzie gdy matki braknie?? Co wtedy? Co do tesciowej, to to jakas toksyczna osoba, a tesc? Czy on nie ma prawa glosu w domu? chodz powiem szczerze z wlasnej autopsji ze tesciowe - potrafia byc prze hery i nawet maz woli siedziec cicho bo nigdy nie ma racji.

stasiek&gośka
25-08-2010, 22:48
Stasiek bardzo ci współczuje i bardzo mi ciebie szkoda, bo dom to poważne przedsięwzięcie i nieraz wymagajace wielu wyrzeczeń. Ale w tym wszystkim zwłaszcza , gdy jest sie małżeństwem , potrzebna jest podpora drugiej osoby, wtedy pomimo tych przeciwności wszystko idzie łatwiej. Ty musisz sam liczyc na siebie i cholernie ciezko to wszystko ogarnac samemu. A czy twoja zona zastanawiala sie co bedzie gdy matki braknie?? Co wtedy? Co do tesciowej, to to jakas toksyczna osoba, a tesc? Czy on nie ma prawa glosu w domu? chodz powiem szczerze z wlasnej autopsji ze tesciowe - potrafia byc prze hery i nawet maz woli siedziec cicho bo nigdy nie ma racji.
Dzięki
Nawet nie wiesz jak mnie samemu siebie szkoda, mam zniszczone życie , bedąc gówniarzem nawet nie przypuszczałem że życie wcale nie będzie mi się układać, teraz już wiem że jestem strasznym pechowcem ,a w tym zasr...anym 2010roku moja głowa narażona została na przeżycie b. wielu rzeczy , które innym ludziom owszem czasem się zdarzają , ale mnie oczywiście musiały się zdarzyć w pół roku. Mam tu na myśli rzeczy ,które ogląda się częściej na filmach.
Tak teściowa jest bardzo toksyczna i wścibska więcej czasu spędza u nas(jeśli mogę tak powiedzieć)niż u siebie, potrafi wtargnąć do łazienki kiedy siedzę sobie na sedesie,
ostatnio stwierdziła że musi nas utrzymywać, ja na to - jak to? No Twoja żona jedzie po zakupy to ma 100 zł a bierze za 300zł i muszę jej dokładać,
Ręce mi opadły i mówię - a co mnie to obchodzi to Twój problem , ja od Ciebie nic nie biorę jak masz pretensję to do córki idź. Poza tym przez 6 lat z ośmiu po ślubie dawała mi do zrozumienia że jestem cienias i za mało zarabiam, - no bo wiesz ile to teraz wszystko kosztuje, a w ogóle to zmienił byś samochód masz 2 dzieci i ledwo się mieścicie(mam Yarisa)- na to ja - my się zmieścimy (teście nie mają auta). I tak non stop , o 7 rano już się melduje u nas na górze i razem uzgadniają jakiś plan dnia, a gdy wracam do domu o jakiejś 22 ona akurat schodzi do siebie(przypadek?)
Teść jest tak wyszkolony że nie ma prawa do niczego bez zgody teściowej - prawdziwy ratlerek. Pieniądz dostaje wydzielone żeby za dużo nie wydał , jest po operacji serca ma rozrusznik a ta stara cholera gania go jeszcze do roboty(nie wprost, ale tak go podchodzi że to niby on sam chce iść do roboty - psychologicznie)
Ma nad nim 100% władzę jak Putin nad Mjedwiedem.
I stąd też wynika problem - ja się nie dałem przerobić gdyż mój charakter no to jej nie pozwolił- a one obie z chęcią wtedy zajełyby się moimi oszczędnościami ale się nie dałem. Za to postawiliśmy ten SSZ. A teraz to już nawet nie rozmawiamy prawie ze sobą ,bo po prostu z żoną to już nie mam wspólnego tematu , a starą (teściową) to mam głęboko w poważaniu, teścia praktycznie nie widuje - on żyje we własnym świecie(4 pancerni i pies, lub mecz lech -szomierki bytom to dla niego wszystko)
Tak naprawdę to chciałbym żeby mnie już pogonili od siebie , może spróbowałbym życia od nowa. Jednak tu pojawia się następny koszmar jakby doszło do rozwodu to obczyszczą mnie ze wszystkiego a najbardziej by mnie zabolały roszczenia o ten SSZ.

ja14
26-08-2010, 02:42
Dzięki
Nawet nie wiesz jak mnie samemu siebie szkoda, mam zniszczone życie , bedąc gówniarzem nawet nie przypuszczałem że życie wcale nie będzie mi się układać, teraz już wiem że jestem strasznym pechowcem ,a w tym zasr...anym 2010roku moja głowa narażona została na przeżycie b. wielu rzeczy , które innym ludziom owszem czasem się zdarzają , ale mnie oczywiście musiały się zdarzyć w pół roku. Mam tu na myśli rzeczy ,które ogląda się częściej na filmach.
Tak teściowa jest bardzo toksyczna i wścibska więcej czasu spędza u nas(jeśli mogę tak powiedzieć)niż u siebie, potrafi wtargnąć do łazienki kiedy siedzę sobie na sedesie,
ostatnio stwierdziła że musi nas utrzymywać, ja na to - jak to? No Twoja żona jedzie po zakupy to ma 100 zł a bierze za 300zł i muszę jej dokładać,
Ręce mi opadły i mówię - a co mnie to obchodzi to Twój problem , ja od Ciebie nic nie biorę jak masz pretensję to do córki idź. Poza tym przez 6 lat z ośmiu po ślubie dawała mi do zrozumienia że jestem cienias i za mało zarabiam, - no bo wiesz ile to teraz wszystko kosztuje, a w ogóle to zmienił byś samochód masz 2 dzieci i ledwo się mieścicie(mam Yarisa)- na to ja - my się zmieścimy (teście nie mają auta). I tak non stop , o 7 rano już się melduje u nas na górze i razem uzgadniają jakiś plan dnia, a gdy wracam do domu o jakiejś 22 ona akurat schodzi do siebie(przypadek?)
Teść jest tak wyszkolony że nie ma prawa do niczego bez zgody teściowej - prawdziwy ratlerek. Pieniądz dostaje wydzielone żeby za dużo nie wydał , jest po operacji serca ma rozrusznik a ta stara cholera gania go jeszcze do roboty(nie wprost, ale tak go podchodzi że to niby on sam chce iść do roboty - psychologicznie)
Ma nad nim 100% władzę jak Putin nad Mjedwiedem.
I stąd też wynika problem - ja się nie dałem przerobić gdyż mój charakter no to jej nie pozwolił- a one obie z chęcią wtedy zajełyby się moimi oszczędnościami ale się nie dałem. Za to postawiliśmy ten SSZ. A teraz to już nawet nie rozmawiamy prawie ze sobą ,bo po prostu z żoną to już nie mam wspólnego tematu , a starą (teściową) to mam głęboko w poważaniu, teścia praktycznie nie widuje - on żyje we własnym świecie(4 pancerni i pies, lub mecz lech -szomierki bytom to dla niego wszystko)
Tak naprawdę to chciałbym żeby mnie już pogonili od siebie , może spróbowałbym życia od nowa. Jednak tu pojawia się następny koszmar jakby doszło do rozwodu to obczyszczą mnie ze wszystkiego a najbardziej by mnie zabolały roszczenia o ten SSZ.
Chlopie - bardzo Ci wspolczuje. Prawda jest taka, ze w zyciu Cie nie wygonia bo przeciez jestes jedynym dostarczycielem gotowki a i tak wracasz tylko na noc, to i nietrudno z Toba wytrzymac.
No chyba, ze wyslesz zone na wczasy (bez dzieci) i znajdzie bogatszego frajera.
A SSZ lepiej sprzedac juz teraz, bo im dluzej bedziesz przy nim pracowal to tym trudniej bedzie sie z nim rozstac. Poza tym kupujacy zawsze maja swoj wlasny gust i poglad na temat wykonczenia.
Wdepnales w chory uklad - jedyny ratunek to natychmiastowy rozwod z tesciowa. Wyprowadz sie - razem z zona lub bez niej.
"Masz to na co godzisz sie"
Trzymaj sie.

domowa
26-08-2010, 08:46
Jest taka piosenka- teściowa teściowa tyś jak poezja klozetowa ten cie doceni, kto się ożeni. Nawiązując do hierarchii wartości to Ty Stasiu wiesz co jest ważne dla was, tylko , żal serce ściska , że twoja żona tego nie wie. Może obudzi sie kiedyś i doceni to co miała ale nie będzie to wtedy, gdy matka jest obok niej ,Tak jak mówi ja14
jedyny ratunek to natychmiastowy rozwod z tesciowa. Ale z drugiej strony łatwo powiedzieć trudno zrobić , zwłaszcza gdy są dzieci i budowa na karku.

ludwik_13
11-12-2011, 22:04
Zaczęło się od wakacji... Może nie powinniśmy zaczynać budowy wiedząc, że przez najbliższe lata nie będzie wakacji. Tak jak nie było przez kilka lat poprzednich - nie miał kto zostać ze zwierzakami (pretekst - brakowało kasy, choć jeszcze nie myśleliśmy o budowie), kolejny rok- remont, przymusowa przeprowadzka i znów brak kasy, przedostatni - brak kasy, zwierzaki i pierwsza myśl budowlana, ostatni - brak kasy i budowa. Za rok na pewni nie będzie wakacji, za dwa lata stuknie mi 50-tka i w ramach prezentu chcę wymarzony wyjazd na Pojezierze Drawskie, w miejsce, gdzie spędzałam wakacje z rodzicami wielokrotnie.
Córka organizuje sobie całe lato poza domem za nieduże pieniądze (trochę ją wspieramy, bo jeszcze się uczy), syn jest sybarytą i woli krótko a konkretnie, ale ostatnio jakoś nie było sposobności, bo problemy zdrowotne. A ja mam świadomość, że wcale nie będzie mi się chciało wyjeżdzać - całe to zamieszanie z pakowaniem, podróż , potem spanie w obcym miejscu. Starzeję się chyba.

elizakop
18-12-2011, 19:58
A ja tylko chciałamsię wypłakac, że chcę do domu!!!! Mieszkamy za granica od prawie 8 lat. Najlepsze wakacje to przyjazd do Polski do domu rodzinnego i tego budowanego. Nie chcę żadnych wakacji, ja chcę do domu. Mogę nawet na betonie spac, bo podłogówka jest...tęsknota mnie dobija...

Nefer
18-12-2011, 23:08
A ja tylko chciałamsię wypłakac, że chcę do domu!!!! Mieszkamy za granica od prawie 8 lat. Najlepsze wakacje to przyjazd do Polski do domu rodzinnego i tego budowanego. Nie chcę żadnych wakacji, ja chcę do domu. Mogę nawet na betonie spac, bo podłogówka jest...tęsknota mnie dobija...

Pakuj się i wio :)

elizakop
26-12-2011, 09:45
Już za chwileczkę, już za momencik...czyli za rok, a może niecałe dwa...

Nefer
26-12-2011, 14:25
Już za chwileczkę, już za momencik...czyli za rok, a może niecałe dwa...
No to tylko moment :) Ustal datę i się jej trzymaj - będzie o wiele łatwiej to przeżyć :)

eniu
27-12-2011, 09:09
A ja tylko chciałamsię wypłakac, że chcę do domu!!!! Mieszkamy za granica od prawie 8 lat. Najlepsze wakacje to przyjazd do Polski do domu rodzinnego i tego budowanego. Nie chcę żadnych wakacji, ja chcę do domu. Mogę nawet na betonie spac, bo podłogówka jest...tęsknota mnie dobija...

Tyrałem za granicą, wiem jak to jest. Nie żałuję. Opłaciło się.
Jedyne na co uważać to dzieciaki. Jak nie ma ich z wami,
to do d*py. Stracić dzieciaki, bo kasa ważniejsza, to jakby
stracić połowę siebie, pół życia. Nie odrobisz nigdy !

Tęsknota za Polską :) Miałem nie daleko - średnio 8 - 10h
samochodem. Jadąc do Polski potrafiłem bez wysiadania
w 6,5 h przeskoczyć, nockę po dniu pracy w samochodzie zaliczyć...
Jadąc tam, koło Świecka spanie mnie brało, potem pod Berlinem,
pod Magdeburgiem znowu, Hanower obowiązkowo... :D

Mymyk_KSK
28-12-2011, 22:23
Nawet nie wiesz jak mnie samemu siebie szkoda, mam zniszczone życie , bedąc gówniarzem nawet nie przypuszczałem że życie wcale nie będzie mi się układać, teraz już wiem że jestem strasznym pechowcem ,a w tym zasr...anym 2010roku moja głowa narażona została na przeżycie b. wielu rzeczy , które innym ludziom owszem czasem się zdarzają , ale mnie oczywiście musiały się zdarzyć w pół roku. Mam tu na myśli rzeczy ,które ogląda się częściej na filmach.


Oj Stasiek, Stasiek...
Po pierwsze primo, jeśli w ciągu ostatniego pół roku spadło Ci na głowę mnóstwo kłopotów, to kolejne pół roku powinno być od nich wolne. Wiesz, statystyka i te sprawy... Poza tym kłopoty nie chodzą parami, ale stadami, może stado już przeszło i nie wróci więcej...
Po drugie primo przestań się nad sobą roztkliwiać i co gorsze, nazywać się pechowcem. Raczej doładowuj się pozytywnie! Jesteś porządny gość, zaradny, pracowity, raczej dość zgodny w pożyciu (nic nie piszesz o karczemnych awanturach z Twoim udziałem). Nie jesteś pechowcem. Może zbyt pozwalasz by inni wchodzili Ci na głowę? Może niedostatecznie komunikujesz swoje potrzeby? Rozmawiacie w Waszym domu w ogóle? Nie mam tu na myśli wymiany bieżących informacji, tylko szczerą (do bólu) rozmowę. Nie możesz pozwalać by Tobą manipulowano - ani Twoją żoną. Nie daj sobie wmówić, że za mało zarabiasz. Zarabiasz tyle, ile akurat jesteś w stanie, a do lepszego zarabiania potrzebujesz wsparcia - np. żona musi przejąć część obowiązków związanych z budową, żebyś... mógł więcej pracować i lepiej zarabiać ;) Zresztą jak ktoś już tu pisał, przypływ gotówki nie zmyłby małżeńskich kopotów...
Po trzecie primo ;) jak to z żoną nie macie wspólnych tematów? To stwórz takowe. Robicie w ogóle coś razem? Może warto zacząć? Nie dom, to może sport, wspólna rekreacja, wieczory filmowe (domowy dyskusyjny klub filmowy :) ) egzotyczne gotowanie, robienie zdjęć przyrodniczych - kurczę, tyle jest możliwości... Kiedyś przecież pokochaliście się, spodobaliście się sobie, robiliście z pewnością całą masę rzeczy razem - da się do tego wrócić. Dla Waszej minionej (?) miłości, dla Ciebie - chyba nie chce Ci się tracić życia na swary albo powolne "gotowanie" w małżeńskim sosie doprawionym teściową... No i dla Żony - ona też ma poglądy, zapatrywania, sposób na życie - okazuje się, że inne niż Twoje, co spowodowało, że oddaliliście się od siebie. Inne - ale niekoniecznie gorsze! Pytanie tylko, czy wiesz jakie ;)
Obawiam się, że strasznie zamieszałam, ale to chyba ze względu na późną porę. W każdym bądź razie - przemyśl "to wszystko" i uszy do góry. Świat (życie, związek) będzie takim, jakim go stworzysz.

EZS
29-12-2011, 08:30
Mymyk, te rady dla Staśka są już chyba spóźnione. Jak zrozumiałam on zaczyna teraz życie na nowo.
Ale co do klopotów - masz całkowitą rację. Chodzą stadami, tylko, kurcze, nigdy nie wiadomo, kiedy się stado kończy :(

Mymyk_KSK
29-12-2011, 08:36
Ważne, że coś robi, a nie męczy się w kiepskiej atmosferze...

Może komuś innemu rady się przydadzą :)

elizakop
01-01-2012, 20:30
Dzięki Nefer, dzięki Eniu... Wyznaczyłam sobie datę, może nie tak dokładnie, ale lipiec 2013. Dzieci w Polsce nie zostawilismy, bo jeszce ich nie mamy.Ale i tak czuję jakbym je sobie olała, bo najpierw studia, praca, dom,a na konie dopiero dzieci. Bardzo chcę je miec. Jeju następny dół...normalnie depresja. Rodzina mówi:wracajcie, sprzedacie dom, kupicie mieszkanie. Ja tak nie chcę.Chcę dom, ogródek, brzózkę, pieski, kotki na zielonej trawce, dzieci na kocyku, tea party, ogórki na grządkach i rzodkiewki moje ulubione...

Nefer
01-01-2012, 20:44
Dzięki Nefer, dzięki Eniu... Wyznaczyłam sobie datę, może nie tak dokładnie, ale lipiec 2013. Dzieci w Polsce nie zostawilismy, bo jeszce ich nie mamy.Ale i tak czuję jakbym je sobie olała, bo najpierw studia, praca, dom,a na konie dopiero dzieci. Bardzo chcę je miec. Jeju następny dół...normalnie depresja. Rodzina mówi:wracajcie, sprzedacie dom, kupicie mieszkanie. Ja tak nie chcę.Chcę dom, ogródek, brzózkę, pieski, kotki na zielonej trawce, dzieci na kocyku, tea party, ogórki na grządkach i rzodkiewki moje ulubione...
I tak będzie - jeśli tylko chcesz :) Na dzieci na pewno nie jest za późno - a jak wiadomo "nowy dom - nowy potomek". Eliza - uśmiechnij się i zacznij pakować, bo niedługo się już zbierasz do domu. Do takiego domu jaki sobie zbudujesz :):)

elizakop
01-01-2012, 20:57
Właśnie spakowaliśmy 5 pudeł :) jadą do domu w piątek...będą na nas czekac cierpliwie.

Nefer
01-01-2012, 21:49
Właśnie spakowaliśmy 5 pudeł :) jadą do domu w piątek...będą na nas czekac cierpliwie.

To wspaniale !!! Każda podróż zaczyna się od pierwszego kroku - potem już trudniej zawrócić :) Życzę Ci spełnienia wszystkich planów w NOwym Roku - tym i przyszłym :)

elizakop
01-01-2012, 23:13
Dzięki Dobra Duszyczko Nefer! Już mi lepiej :)