Vafel
18-11-2010, 11:57
Tak mnie naszło, więc piszę...
Standardowo, wentylacja grawitacyjna działa (albo i nie) sobie tak, że świeże powietrze wpada przez okno, przelatuje przez dom i wylatuje kominem wentylacyjnym (w łazience, WC lub w kuchni, czy gdzie kto ma komin wentylacyjny). Wśród różnych problemów, które wymienia się jeśli chodzi o tą wentylację, pojawiają się następujący problem: w nowo-budowanych budynkach gdzie montuje się szczelne okna nie ma dopływu powietrza, więc trzeba rozszczelniać okna, montować nawietrzaki itp., ale jeżeli się to zrobi, to domownicy skarżą się, że od okna wieje, zimno itp.
Przyszedł mi do głowy pewien pomysł usprawnienia tego aspektu wentylacji grawitacyjnej w budynkach parterowych. Sam mam parterówkę z nieużytkowym strychem i sufitem podwieszanym z płyjt GK i pomyślałem, że może zamiast rozszczelniać okna można by zrobić w suficie dziurę i zamontować tam rurę (wychodzącą na wentylowany strych nieużytkowy) zakończoną anemostatem. Świeże powietrze wędrowało by sobie ze strychu do domu przez anemostat, a nie z zewnątrz przez okno, jak w tradycyjnym rozwiązaniu. Widzę przynajmniej trzy potencjalne plusy takiego rozwiązania:
1. korzystając z anemostatu można regulować jak dużo tego powietrza ma być wpuszczane do pomieszczenia
2. anemostat rozprowadza to świeże i zimne powietrze pod sufitem, więc jest szansa, że zanim opadnie ono na dół to zdąży się trochę nagrzać, więc komfort dla domowników powinien być nieco większy (nie wieje od okna)
3. jakbym się czasem zdecydował na wentylację mechaniczną to mam gotowe końcówki doprowadzenia nawiewu do pomieszczeń (są już anemostaty i rurki na strych, więc tylko wystarczy na strychu podłączyć je do instalacji)
Co o tym sądzicie? Dlaczego się tak nie robi? Może są jakieś poważne wady takiego rozwiązania, na które nie zwróciłem uwagi?
Standardowo, wentylacja grawitacyjna działa (albo i nie) sobie tak, że świeże powietrze wpada przez okno, przelatuje przez dom i wylatuje kominem wentylacyjnym (w łazience, WC lub w kuchni, czy gdzie kto ma komin wentylacyjny). Wśród różnych problemów, które wymienia się jeśli chodzi o tą wentylację, pojawiają się następujący problem: w nowo-budowanych budynkach gdzie montuje się szczelne okna nie ma dopływu powietrza, więc trzeba rozszczelniać okna, montować nawietrzaki itp., ale jeżeli się to zrobi, to domownicy skarżą się, że od okna wieje, zimno itp.
Przyszedł mi do głowy pewien pomysł usprawnienia tego aspektu wentylacji grawitacyjnej w budynkach parterowych. Sam mam parterówkę z nieużytkowym strychem i sufitem podwieszanym z płyjt GK i pomyślałem, że może zamiast rozszczelniać okna można by zrobić w suficie dziurę i zamontować tam rurę (wychodzącą na wentylowany strych nieużytkowy) zakończoną anemostatem. Świeże powietrze wędrowało by sobie ze strychu do domu przez anemostat, a nie z zewnątrz przez okno, jak w tradycyjnym rozwiązaniu. Widzę przynajmniej trzy potencjalne plusy takiego rozwiązania:
1. korzystając z anemostatu można regulować jak dużo tego powietrza ma być wpuszczane do pomieszczenia
2. anemostat rozprowadza to świeże i zimne powietrze pod sufitem, więc jest szansa, że zanim opadnie ono na dół to zdąży się trochę nagrzać, więc komfort dla domowników powinien być nieco większy (nie wieje od okna)
3. jakbym się czasem zdecydował na wentylację mechaniczną to mam gotowe końcówki doprowadzenia nawiewu do pomieszczeń (są już anemostaty i rurki na strych, więc tylko wystarczy na strychu podłączyć je do instalacji)
Co o tym sądzicie? Dlaczego się tak nie robi? Może są jakieś poważne wady takiego rozwiązania, na które nie zwróciłem uwagi?