PDA

Zobacz pełną wersję : Ella na Bezdrożu



Ella
05-03-2004, 23:18
Rozdział 1.

Moja Arkadia

Kiedy powracam wspomnieniami do beztroskich wakacji moich lat szczenięcych, zawsze pojawia się ONA – Moja Arkadia...
...Drewniana przedwojenna willa na skraju lasu, zamieszkujące ją uśmiechnięte zakonnice, tajemniczy strych, kuszący małych odkrywców, pachnąca świeżymi bułeczkami jadalnia, dziura w płocie – wrota do leśnych przygód, indiańskie bazy obserwacyjne na okolicznych sosnach, muzykujące łąki, emocjonujące przeprawy przez wąskie kładki na rzeczce, kolekcje iskrzących krzemieni odkrywane w czeluściach leśnej piaszczystej kopalni...

Ella
05-03-2004, 23:19
Rozdział 2.

Pszenica na Bezdrożu

Pomimo upływu lat, Arkadia pozostała Arkadią...
Kiedy pewnego dnia mój mieszek niespodziewanie zapełnił się sumką spadkową, pojawiło się pytanie: „A może by tak nabyć kawałek planety?” Gdzie? W Arkadii oczywiście!
Okazało się, że w pobliżu mojej łąki i mojego lasu powyrastały już okazałe domiska mieszczuchów, podnosząc wielokrotnie cenę zadziwionej ziemi.
Trzeba było przenieść poszukiwania w dalsze, nieznane dotąd rewiry Arkadii. Po długich wędrówkach dotarliśmy na wzgórze za stacyjką kolejową. Polna dróżka zaprowadziła nas ku szumiącym 88 arom dorodnej pszenicy, ceniącym się nad wyraz skromnie. To tu...

Ella
20-04-2004, 12:41
Rozdział 3.

Don't cry for me, Argentina...

Mój ułamek Arkadii na Bezdrożu miał być z założenia azylem weekendowym - kocyk, koszyk z prowiantem i orkiestra słowików...
W tym celu został zagospodarowany kawałek trawnika otoczony brzózkami. A na reszcie królowała, jak do tej pory, pszenica dotychczasowego dzierżawcy.
I tak miało być przez czas nieokreślony, raczej długoletni... W mglistej perspektywie przyszłości rysowała się jakaś altanka, może domek letniskowy....
W końcu miałam wygodne mieszkanie, otrzymane w prezencie od rodziców... Mówiliśmy sobie z Qbkiem, że poczniemy i odchowamy w nim spadkobierców, a za lat kilkanaście pomyślimy o przeprowadzce poza miasto...

.... Aż pewnego dnia nasz błogi spokój został naruszony przez spółdzielnię mieszkaniową. Po dziesięciu latach od podpisania umowy i opłacenia mieszkania wg ceny jego wybudowania, spółdzielnia urządziła "ostateczne rozliczenie" i zażądała od nas dopłaty.... 84 tysięcy PLN !
Jak to możliwe? Otóż przy podpisywaniu umowy został przemilczany przez spółdzielnię pewien istotny szczegół - osiedle powstało wedle zasad systemu argentyńskiego :evil: :evil: :evil: .
Oznaczało to w praktyce, iż po wybudowaniu całego osiedla (w ciągu 10 lat), cena metra kwadratowego zostanie dla wszystkich uśredniona. W efekcie mój blok zbudowany jako pierwszy za 800zł/m2 miał być zrównany z najnowszym za 2500/m2. Stąd dopłata...

Pierwsza nasza reakcja - to niemożliwe :o :evil: ...
Okazało się jednak możliwe...

Mieliśmy w tym momencie przed sobą trzy możliwości:
a/ dopłacić i mieszkać dalej z nieustającą świadomością bycia wykorzystanym przez oszustów i złodziei;
b/ walczyć do upadłego w sądach, trwoniąc w tym celu zdrowie oraz najbliższe 10-20 lat (według oceny prawników);
c/ sprzedać mieszkanie ze stratą tych 84 tys. , przeboleć, wynieść się daleko, odizolować od problemu.

Trudna decyzja...
Po wielu wewnętrznych bojach wybraliśmy trzecią opcję...

Ella
22-04-2004, 16:26
Rozdział 4.

To build or not to build....

Oczywiście znalazło się od razu mnóstwo doradców, którzy usiłowali nas przekonać do którejś z pozostałych dwóch opcji, co decyzji naprawdę nie ułatwiało.

W tym czasie mojej głowie zaświtała myśl: po co szukać kolejnego mieszkania - przecież czeka na mnie mój kawałek Arkadii!!!
Mgliste wyobrażenia o altance czy domku letniskowym zaczęły przeobrażać się w coraz wyraźniejszą wizję DOMU...

I wtedy doradcy wzmogli swoją aktywność - to NIEMOŻLIWE, ponieważ:
a/ nie mamy pojęcia o budowaniu;
b/ nie mamy pojęcia o życiu na wsi;
c/ nie mamy pojęcia o trudach i obowiązkach związanych z domem;
d/ jesteśmy młodzi, aktywni, bardzo zajęci, bez przerwy w rozjazdach - to nie jest odpowiedni czas na dom;
e/ miejsce jest piękne, ale daleko od cywilizacji, na odludziu i przede wszystkim NA BEZDROŻU;

Konkluzja: jeśli naprawdę upieramy się przy rezygnacji z naszego pechowego mieszkania, to powinniśmy poszukać kolejnego lub w ostateczności kupić gotowy dom w mieście.

Trochę nam to wszystko zamąciło w głowach, więc postanowiliśmy zrobić rozeznanie.
Kupno mieszkania odpadło bardzo szybko - mieliśmy uraz po ostatnich doświadczeniach i nie chcieliśmy wdepnąć w kolejną spółdzielnię. Poza tym przekonaliśmy się, że nowe mieszkanie to opcja najdroższa, więc reasumując - bez sensu.

Odwiedziliśmy następnie firmę stawiającą domy szkieletowe pod klucz. Początkowo propozycja wydawała się kusząca - cena m2 pod klucz niższa niż cena m2 nowego mieszkania w stanie surowym. Po dokonaniu szczegółowych obliczeń okazało się jednak, że według cennika tej firmy byłoby nas stać na wybudowanie domku o powierzchni 70m2. Trochę za mało, jak na dom...

Obejrzeliśmy kilka domów "z drugiej ręki" - albo za drogie, albo ruina do kapitalnego remontu...

Na tym etapie zaczęliśmy czytać Muratora, a ja odkryłam Forum...
Błyskawiczna kalkulacja - system gospodarczy jest najtańszy, a w dodatku okazuje się, że wielu ludzi w naszym wieku i nie tylko, bez specjalistycznej wiedzy i uprzednich doświadczeń ma odwagę budować ... Do tego w większości poza miastem!

W związku z tym zaczęliśmy poszukiwania projektu. Po kilku intensywnych miesiącach decyzja zapadła: projekt M-136 z pracowni arch. Konrada Matuszewskiego z Poznania. Domek z poddaszem użytkowym, pow. 135,9m2, 5 pokoi. Do tego projekt garażu G4 Archetonu.
Projekty zakupiliśmy w zimie 2003. Wczesną wiosną chcieliśmy załatwić formalności i zabrać się za budowanie...

Ale... w wiosennym numerze Muratora znaleźliśmy reklamę firmy stawiającej domy z keramzytowych modułów przestrzennych. Zainteresowało nas to do tego stopnia, że nawiedziliśmy firmę i zaczęliśmy się nad tym poważnie zastanawiać. Dom z klocków gotowy do zamieszkania w trzy miesiące za rozsądne pieniądze... jak miło pomarzyć... Okazało się , że firma ma dopiero wypuścić nową ofertę projektową i trzeba poczekać. Ile czasu ? To kwestia najwyżej miesiąca. Po miesiącu - brak oferty. Ile jeszcze trzeba czekać? Dwa tygodnie. Po dwóch tygodniach - jeszcze miesiąc... itd..itd..itd..... Przez rzetelność, uczciwość i profesjonalizm owej firmy :evil: straciliśmy całą wiosnę.

A w czerwcu... zaczęły się problemy zdrowotne, z powodu których schody na poddasze zaczęły wyglądać złowrogo...
Decyzja - schodzimy na parter....

Zakupiony projekt został przeniesiony do archiwum domowego jako pamiątka ( no chyba, że ktoś będzie miał ochotę rzucić na niego okiem :wink: http://www.murator.com.pl/forum/viewtopic.php?t=12664&highlight= ).

I co teraz? Kolejne poszukiwania, tym razem domu parterowego...
Byliśmy już zniecierpliwieni całą sytuacją, poza tym przez te wszystkie miesiące przeanalizowaliśmy dogłębnie nasze potrzeby, wiele z nich korygując...
Dlatego przenieśliśmy w końcu wyobrażenia na papier i dostarczyliśmy naszym kolegom architektom...
W ten sposób zaczęła powstawać realna i ostateczna wizja naszego domu...

Ella
02-05-2004, 13:45
Rozdział 5.

... Przeżyliśmy rząd Gomułki, przeżyjemy puste półki...
/ fragment pieśni drugiego obiegu, PRL 1981 /


Ella: - Dzień dobry, poproszę o przywiezienie za trzy dni bloczków betonowych, tak jak uzgadnialiśmy dwa tygodnie temu.
Pan z Hurtowni: - Niestety, mogą być dopiero za dwa tygodnie.
E: - Przecież umawialiśmy się inaczej...
PzH: - Trzeba było pilnować. Tamte się sprzedały, a następne dopiero "dojrzewają" u producenta.
E: - W takim razie dziękuję, kupię u kogoś innego.
PzH: - Wątpię, czy to się Pani teraz uda...

Po dwóch tygodniach:

E: - Stan zero już prawie gotowy. Poproszę o przywiezienie za cztery dni moich pustaków MAX.
PzH : To możliwe nie wcześniej, niż za dwa tygodnie.
E: - Jak to? Przecież zamówiłam je i zapłaciłam za nie w całości półtora miesięca temu!
PzH: - Paaani, to było na początku marca, a teraz realizujemy przedpłaty z lutego!
E: - Czy nie można tego przyspieszyć? Będę mieć kolejny przestój na budowie, ekipa znowu wyjedzie...
PzH: - Gdyby Pani bardzo nalegała (...) , to może uda mi się ponegocjować z człowiekiem, który zrobił przedpłatę w listopadzie i jego pustaki są na placu, a sam zaczyna budowę w lipcu... ale nie mogę niczego obiecać...

/ kwiecień 2004, RP w przededniu wejścia do UE /

Ella
13-05-2004, 11:42
.................................................. ...........

... A na Bezdrożu nadal pustakowa cisza...

.................................................. ............

Ella
12-02-2005, 17:50
Rozdział 6.

Tyś pociosał stodołę w cztery dni bez mała,
Ale kto ją stodolił, by – czym jest – wiedziała?
/ Bolesław Leśmian, Stodoła /


Ciszy w końcu się znudziło i poszła sobie.
Jej miejsce zajęła dość hałaśliwa ekipa pana Gucia.
Przy wtórze skrzeczącego magnetofonu i pohukiwań dziarskiej drużyny zaczęło wyłaniać się z ziemi... no właśnie, co?

Pan Kierowca Od Dachówek (po ujrzeniu murów ukoronowanych więźbą z kratownic): - Paaani, wy tu chyba mieszkać nie będziecie !?
Ella: - ???!!!
PKOD: - Paaani, toż to przecie wygląda jak zakład produkcyjny !!!
E: - ???...
PKOD: - Eeeee, toż to dom bez okien – same drzwi !

Jakieś trzy tygodnie później kolejny Pan Kierowca (Od Bloczków Na Ścianki Działowe) podzielił się identycznymi refleksjami...


Taaa.... A miało być tak pięknie...

Ale cóż, wszystko według planu....
A plan był następujący: połączyć szlachetne pobudki harmonijnego wtopienia się w istniejący krajobraz z wymierną korzyścią praktyczną – nierobienia wrażenia na pewnej kategorii zaangażowanych turystów – kolekcjonerów...
Gdyby dom powstawał w dolnej, udrożnionej części Arkadii, w otoczeniu podmiejskich willi, mógłby przywdziać zupełnie inne piórka.
Ale tu, na półdzikim Bezdrożu , inspiracja mogła być tylko jedna : Stodoła Sąsiada.
Wprawdzie proporcji nie udało się dokładnie skopiować ze względu na założoną parterowość domu, ale kąt dachu jak najbardziej. Dumne stodole wrota zaistniały potrójnie, w postaci dwóch bram garażowych oraz podobnych gabarytów wyjścia na taras (szyba 2,5/3m). A że na dodatek większość okien to porte-fenetre, całość podziurawionego muru wzbudzała słuszny niepokój Panów Kierowców ...
Ekstrawaganckim odstępstwem od wzoru, którego jakoś nie mogłam sobie odmówić, jest dwubryłowość , czyli zderzenie pod kątem prostym dwóch stodółek .
I w tej oto literce T został upchnięty cały nasz domowy wszechświat.