Tomek i Kasia K.
27-12-2010, 06:57
Witam,
Sąsiaduję przez płot z jedną starą babiną, która chowa sobie w obecnej chwili ok 9 kundli. Psy te kiedyś miały szlak spacerowy przez moje podwórko (jak działka jeszcze nie była moja, miała poniszczone ogrodzenie i była zaniedbana) do kolejnej ulicy.
Jak rozpoczynałem budowę byłem u tej pani i prosiłem, żeby bardziej pilnowała swoje psy, bo teraz mam tu rózne brygady budowlane i sam często wpadam z dzieckiem i nie chcę, żeby te psy się plątały po moim podwórku. Moja żona rozmawiała chyba wtedy również z dzielnicowym ze Straży Miejskiej żeby zwrócił jej uwagę.
Babka wtedy wzomcniła płot i zredykowała ilość psów z 15 do obecnej liczby ok 9.
Niestety ta dziewiątka, która została okazuje się w miarę pojętna, nauczyły się przechodzaić przez siatkę górą. I praktycznie non stop przełażą w tą i z powrotem. Przez te psy schodzą mi się pod płot od strony ulicy okoliczne psy i kombunują jak się dostać do środka do swoich koleżków.
Przed Świętami rozmawiałem z tą panią i był spokój na może 2 dni. Znowy te psy przełażą do mnie (w liczbie co najmniej 5 w jednym momencie - a więc jest to mała sfora).
Odkąd uszczeliłem ogrodzenie od ulicy psy te nie mogę juz sobie pójść dalej (ale to pewnie jest kwestia czasu kiedy zniszczą mi siatkę lub nauczą się i tu przechodzić górą).
Mam całe podwórko zafajdane przez te kundle. Poza tym boję się wypuścić na zewnątrz moją 6 letnią córkę samą, bo nigdy nie wiadomo kiedy te kundle do mnie wpadną i co zrobią.
Właścicielka psów to staruszka, wdowa, ale mieszka razem z córką (starą panną), która to jest podobno taką wielką miłośniczką psów i to ze względu na nią matka posiada tyle psów.
Przed Świętami dzwoniłem na Straż Miejską i mieli wysłać do nich dzielnicowego, ale chyba nic to nie dało.
Wiem, że ta babka raczej nic nie jest w stanie więcej zrobić z tymi psami - jedyne rozwiązanie wg mnie jakby oddała je do schroniska (albo jak by sobie zostawiła z jednego, który nie przechodzi przez siatkę).
Bo co ja mogę więcej zrobić? Nasyłać ciągle na nią Straż Miejską ? Oni zamiast wlepiać jej mandaty będą ją pouczać i nic to nie zmieni.
Chyba, że macie jakieś pomysły na rozwiązanie mojej sytuacji?
Sąsiaduję przez płot z jedną starą babiną, która chowa sobie w obecnej chwili ok 9 kundli. Psy te kiedyś miały szlak spacerowy przez moje podwórko (jak działka jeszcze nie była moja, miała poniszczone ogrodzenie i była zaniedbana) do kolejnej ulicy.
Jak rozpoczynałem budowę byłem u tej pani i prosiłem, żeby bardziej pilnowała swoje psy, bo teraz mam tu rózne brygady budowlane i sam często wpadam z dzieckiem i nie chcę, żeby te psy się plątały po moim podwórku. Moja żona rozmawiała chyba wtedy również z dzielnicowym ze Straży Miejskiej żeby zwrócił jej uwagę.
Babka wtedy wzomcniła płot i zredykowała ilość psów z 15 do obecnej liczby ok 9.
Niestety ta dziewiątka, która została okazuje się w miarę pojętna, nauczyły się przechodzaić przez siatkę górą. I praktycznie non stop przełażą w tą i z powrotem. Przez te psy schodzą mi się pod płot od strony ulicy okoliczne psy i kombunują jak się dostać do środka do swoich koleżków.
Przed Świętami rozmawiałem z tą panią i był spokój na może 2 dni. Znowy te psy przełażą do mnie (w liczbie co najmniej 5 w jednym momencie - a więc jest to mała sfora).
Odkąd uszczeliłem ogrodzenie od ulicy psy te nie mogę juz sobie pójść dalej (ale to pewnie jest kwestia czasu kiedy zniszczą mi siatkę lub nauczą się i tu przechodzić górą).
Mam całe podwórko zafajdane przez te kundle. Poza tym boję się wypuścić na zewnątrz moją 6 letnią córkę samą, bo nigdy nie wiadomo kiedy te kundle do mnie wpadną i co zrobią.
Właścicielka psów to staruszka, wdowa, ale mieszka razem z córką (starą panną), która to jest podobno taką wielką miłośniczką psów i to ze względu na nią matka posiada tyle psów.
Przed Świętami dzwoniłem na Straż Miejską i mieli wysłać do nich dzielnicowego, ale chyba nic to nie dało.
Wiem, że ta babka raczej nic nie jest w stanie więcej zrobić z tymi psami - jedyne rozwiązanie wg mnie jakby oddała je do schroniska (albo jak by sobie zostawiła z jednego, który nie przechodzi przez siatkę).
Bo co ja mogę więcej zrobić? Nasyłać ciągle na nią Straż Miejską ? Oni zamiast wlepiać jej mandaty będą ją pouczać i nic to nie zmieni.
Chyba, że macie jakieś pomysły na rozwiązanie mojej sytuacji?