PDA

Zobacz pełną wersję : Z przymru?eniem oka



Kleo
19-03-2004, 16:12
W oczekiwaniu na słodycz?

A kiedy zbliży się ta chwila,
Gdy masz ją wreszcie skonsumować..
By zapamiętać taką chwilę
Żądzę swą jak dziecięcie prowadź!!

I patrząc na nią wiesz, że zaraz
Okaże się, w czym rzeczy sedno
Ze Ty i ona, ona i Ty
Za chwilę będzie to już jedność.

Jej delikatny jasny kolor
Jej zapach który tak Cię kręci
To będzie wyjątkowa chwila
Tak cię jej słodycz mocno nęci

I kiedy chcesz jej już tak bardzo
I masz na wyciągnięcie ręki
Smak jej już sobie wyobrażasz
Wydając z siebie ciche dźwięki

Pochylasz się i delikatnie
Widząc ją oblizujesz usta
Łapczywie do niej, więc przywierasz??.
Cholera, jaka ta kremówka tłusta!!!!

skorpionka
25-03-2004, 14:32
Święta Krowa

Mlekodajna, piękna,
zdrowa,
Żyła kiedyś zwykła
krowa.
Z przodu żarła trawę z sieczką,
A z tyłu dawała mleczko.
Dawała je w zimie, w lecie,
Uwielbiali krowę kmiecie,
Prawie hołd składali krowie,
Aż jej przewrócili w głowie,
Uwierzyła, że jest święta
i zrobiła się nadęta,
Okrąglejsza od balona,
I jakaś taka natchniona ...
Poszedł ją wydoić Wicek,
A krowa w krzyk: - Wont od cycek !
W ziemię bij przede mną głową,
Jestem bowiem świętą krową !
Przyjechał krówski pan lykarz,
- Co ty tak - powiada - brykasz ?
Krowa nie speszona wcale,
- Odejdź - mówi - konowale,
Właśnie czuję, że powoli
Dostaję już aureoli !
- Nieraz - rzekł lekarz - przy
wzdęciu
Szajba odbija
bydlęciu,
Nie bierz żeż, durny bawole,
Tej szajby za aureolę
I posłuchaj mojej rady -
Zrób ze dwa lub trzy przysiady,
Bo cię te gazy uśmiercą !
- Milcz - krowa na to - bluźnierco !
Nie chciała słuchać dyrektyw,
Bluzgała stekiem inwektyw,
Aż doktor, co nie miał czasu,
Zasunął jej szprycę z kwasu,
poczem schował się w lucernie,
A ta krowa jak nie świernie !
(czyli jak nie
zaświergoli)
I brzuch jej opadł
powoli,
Znów zrobiła się zwyczajna,
Grzeczna, i w ogóle fajna ...
Wniosek: żadne dyrektywy
Nie zastąpią lewatywy !

Andrzej Waligórski

26-03-2004, 19:37
Wróbelek Konstanty Ildefons Gałczyński

Wróbelek jest mała ptaszyna,
wróbelek istotka niewielka,
on brzydką stonogę pochłania,
lecz nikt nie popiera wróbelka.
Więc wołam: Czyż nikt nie pamięta,
że wróbelek jest druh nasz szczery?!

Kochajcie wróbelka dziewczęta,
Kochajcie do jasnej cholery!

:D:D:D

brzoza

filutek
27-03-2004, 15:48
Gmina"

Co witryna to nowina
Zostań w pracy po godzinach
Los admina!

Jak obłędna ta maszyna
Wszędzie kabli plątanina
Los admina!

Gdzie jest skutek, gdzie przyczyna?
Gdzie początek a gdzie finał?
Dla admina!

Wciąż poprawkom końca ni ma
Pisze, wkleja i wycina
Los admina!
Los admina!

Nie kochanka nie dziewczyna
Tylko ekran i witryna
Dla admina!

Nie ma córki, ani syna,
Nie zaśpiewa nikt na chrzcinach
Dla admina!

Prawie świtać już zaczyna
A tu zimna wciąż pierzyna
Los admina!

Zapomniała go rodzina
On ją też już zapomina
Los admina!
Los admina!

Znów odciski ręka sina
Tylko wata i lignina
Dla admina!

W brzuchu burczeć już zaczyna
Tylko chleb i margaryna
Dla admina!

Ani wódki ani wina
Ani drób ni cielęcina
Dla admina!

Senne oczy smutna mina
Mocna kawa co godzina
Dla admina!
Dla admina!

Suchy język, wyschła ślina
Klimat suchy tak jak w Chinach
Los admina!

Już komputer z nóg go ścina
Krok ma chwiejny jak marynarz
Los admina

To nie żarty ani kpina
Tylko troski odrobina
Dla admina

Internetu pajęczyna
Tak go wciągać rozpoczyna
Taki finał!
Dla admina!

* * *
Wielka przeprowadzka
według Leopolda Staffa - "pierwsza przechadzka"
Będziemy kiedyś mieszkać w swoim domu
Z kranów popłynie czysta, ciepła woda,
Dość już szuflady w tej skrzyni z betonu
Będziemy stąpać po swych własnych schodach

Przywiozłem deski, jadę po paliwo
Podarte leżą worki po cemencie
Płytki w łazience położone krzywo
Murarze znowu będą mieć zajęcie

Rośnie osiedle powstają już sklepy
Ciężkie od błota wlokę swoje nogi
Wczoraj urwałem koło od przyczepy
Kiedy zbudują tutaj jakieś drogi

Sąsiedzi wkoło grodzą już parkany
Błoto na działce, wszędzie stoi woda
Pogięte rury wystają ze ściany
Będziemy stąpać po swych własnych schodach.

Uprzątnę śmieci dookoła budynku
Spłacimy szybko kredyty i raty
Kiedyś zapłonie ogień na kominku
I doczekamy wreszcie własnej chaty.

http://ferglo.webpark.pl/satyry3.html

31-03-2004, 16:48
słowa J.Przybora
Kiedy ujrzałam go w knajpie "Pod Knotem"
Zabiło serce radosnym łomotem,
Zabiło serce, a ciało zadrżało,
Wiedziało, że się stało to,
Co stać się miało.
A potem w noce zbryzgane gwiazdami
Gdy moich pieszczot go znużył aksamit
Ot, dla rozrywki mnie bijał masami,
A ja szeptałam wtedy ciche słowa te:'

Katuj!
Tratuj!
Ja przebaczę wszystko ci jak bratu.
Męcz mnie!
Dręcz mnie
Ręcznie!
Smagaj, poniewieraj, steraj, truj!
Ech, butem,
Knutem,
Znęcaj się nad ciałem mem zepsułem!
Za cię,
Dla cię
W szmacie
Ja
pójdę na kraj świata,
Kacie mój!

Kiedy zabrali go z knajpy "Pod Knotem"
Zabiło serce bolesnym łomotem,
Zabiło serce, a ciało zadrżało,
Wiedziało, że się stało to,
Co stać się miało.
A teraz w noce raniące gwiazdami
Na tego ciała spoglądam aksamit
l ślady razów rachując ze łzami
Do fotografii jego szepczę słowa te:
ref...

skorpionka
05-04-2004, 16:40
StanisławBarańczak




Abelard



Pewne organa Abelarda
Nieubłagana halabarda
Losu - tnąca jak zwykle wszystko, co pod nią podlizie -
Ucięła, czyniąc dużą przykrość Heloizie.



Bolesław Krzywousty



Bolesław Krzywousty,
Wyobrażając sobie biusty,
Jakie współczesne mu Słowianki kryły pod lnem swych podomek,
Krzywił usta w sceptycznym uśmieszku; stąd przydomek.



Byron



Lord Byron
Wystrzegał się koszul non - iron:
" W upale sztywny kołnierzyk", mawiał, " potencję moja zmniejsza:
Zwłaszcza pod niebem Grecji kołnierzyk Słowackiego to w tym względzie rzecz praktyczniejsza".



Hamlet



Duch: brat jad wlał do ucha.
Syn ducha: o, psiajucha!
Stryja w ryj? Drastyczny krok.
Zwłoka. Jej finał: stos zwłok.





Romeo I Julia



Rody Werony: wraży raban.
Młodzi: hormony. Starzy: szlaban.
Mnich: lekarstwem zielarstwo?
Finał: trup grubą warstwą.

Otello



Tło: gondole i doże.
Centrum uwagi: łoże.
Wąż: Jago. Mąż: " Ja go!..." Duszona:
Żona. Finał: obsada kona.





Makbet



Szkot: bestia bitna.
Żona: ambitna.
Ręce umywa. Ma gdzieś.
Bór: marsz na mur! Finał: rzeź.

ponury63
10-04-2004, 07:45
Dnia 10 kwietnia 1899 urodziła się Ewa Szelburg-Zarembina (zm. 1986), pisarka, autorka książek dla dzieci i młodzieży, nauczycielka i działaczka społeczna; w 1965 r. zainicjowała budowę Szpitala-Pomnika Centrum Zdrowia Dziecka


Ewa Szelburg-Zarembina


SZCZENIĄTKA

Bez liku
jest szczeniątek w koszyku.
Jedno - podobne do matki.
Drugie - w białe łatki.
Trzecie - czarne jak wronka.
Czwarte - bez ogonka.
Podpalanych dwoje.
A ostatnie, to najmniejsze,
ono... będzie moje!




PTASZKI

Mama ptaszka, tata ptak
wiją gniazdko tak i siak.
Znoszą piórka, włosie, mchy.
- Ja zdobyłem to, a ty?
- Ja to niosę, a ty co?
- Trawka! Nitka! Puch! Ho! Ho!

Zwijali się, pracowali,
skarb do skarbu przydawali
i, śpiewając niby z nut,
zbudowali domek - cud:
gniazdko ptasie takie oto.

Wtuliłabym się z ochotą
między tych pisklątek rój,
gdyby to był domek mój.




MYSZĄTKA

Cicho... cicho... cisz...
Drepcze, drepcze mysz,
a z każdego kątka
ziewają myszątka.

Cicho... cicho... cisz...
Śpijże mi, jak śpisz!
... Poszła mysz do kątka
i lula myszątka...

Cicho... cicho... cisz...
Co ty sobie śnisz?
... Śnisz małe myszątka,
co śnią ciebie z kątka...




DO DOMU! DO DOMU!

Idzie chmura
ciemna, bura, duża.

Ojej! Będzie burza!

Szumią, gną się,
skrzypią drzewa.

Oj! Będzie ulewa!

Już zagrzmiało.
Już błyska.
Już i kropla...
Deszcz pryska!

Myk, do domu!
Bliziutko.
Skryliśmy się
prędziutko.

A za oknem,
za drzwiami
woda płynie strugami.




KASZTANY

Weź brązowe paltko,
synku kochany.
Pójdziemy do parku
zbierać kasztany.

Leżą tam jak małe,
zielone jeże.
Kto z nas, synku, prędzej
i więcej zbierze?

Czyje będą ciemne,
a czyje w łatki,
czy twoje, syneczku,
czy twojej matki?

I co z nich zrobimy:
krówki czy konie?
I kto przy tym bardziej
poplami dłonie?

Kto je potem czyściej
w domu umyje?
Kto się komu pierwszy
rzuci na szyję?




ZAMIAST SŁUCHAĆ BAJEK

Zamiast słuchać bajek
mówionych wieczorem,
chodź ze mną tą dróżką,
co biegnie pod borem.

Zaprowadzę ciebie
do takiego miasta,
gdzie są domy z cukru,
a ulice z ciasta!

Zaprowadzę ciebie
w taki kraj daleki,
gdzie mlekiem i miodem
płyną wszystkie rzeki.

Zaprowadzę ciebie
do takiej księżniczki,
co ma własny zamek
i złote trzewiczki!

Jeśli będziesz grzeczny,
przed zamkiem na błoniu
pozwoli ci jeździć
na prawdziwym koniu!




WIOSNA IDZIE!

Przyleciały skowroneczki
z radosną nowiną,
zaśpiewały, zawołały
ponad oziminą:
- Idzie wiosna! Wiosna idzie!
śniegi w polu giną!

Przyleciały bocianiska
w bielutkich kapotach,
klekotały, ogłaszały
na wysokich płotach:
- Idzie wiosna! Wiosna idzie!
po łąkowych błotach!

Przyleciały jaskółeczki
kołem kołujące,
figlowały, świergotały
radośnie krzyczące:
- Idzie wiosna! Wiosna idzie!
prowadzi ją słońce.

AgnesK
14-04-2004, 23:31
Coś specjalnie dla ziaby :D


Julian Tuwim

Żaby łacinniczki

- Miłe żabki, składam dank wam
Za to: "Quamquam! quamquam! quamquam!"

Podziękowań cała sakwa
Za to: "Qua qua qua" in aqua.

W sercu mym na zawsze utkwi
To piskliwe "Ut qui! ut qui!"

Smutno mi. Straciłem wiarę.
Nie pytajcie: "Qua re? Qua re?"

Głośny tłum żabich kum
Kumkać zaczął: "Cum, cum, cum!"

(Zaznaczając, że to cum
Jest cum con-se-cu-ti-vum).

1930

ziaba
15-04-2004, 06:56
:lol: :lol: :lol:

ponury63
15-04-2004, 11:12
Sara Segal

"Żabka"

Pokochaj żabkę,
Każda jest piękna.
W każdej królewicz,
Królewna zaklęta.

:D :D :D


Julian Tuwim

"Rzepka"

Zasadził dziadek rzepkę w ogrodzie,
Chodził te rzepkę oglądać co dzień.
Wyrosła rzepka jędrna i krzepka,
Schrupać by rzepkę z kawałkiem chlebka!
Więc ciągnie rzepkę dziadek niebożę,
Ciągnie i ciągnie, wyciągnąć nie może!

Zawołał dziadek na pomoc babcię:
"Ja złapię rzepkę, ty za mnie złap się!"
I biedny dziadek z babcią niebogą
Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!
Babcia za dziadka,
Dziadek za rzepkę,
Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!

Przyleciał wnuczek, babci się złapał,
Poci się, stęka, aż się zasapał!
Wnuczek za babcię,
Babcia za dziadka,
Dziadek za rzepkę,
Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!
Pocą się, sapią, stękają srogo,
Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!

Zawołał wnuczek szczeniaczka Mruczka,
Przyleciał Mruczek i ciągnie wnuczka!
Mruczek za wnuczka,
Wnuczek za babcię,
Babcia za dziadka,
Dziadek za rzepkę,
Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!
Pocą się, sapią, stękają srogo,
Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!

Na kurkę czyhał kotek w ukryciu,
Zaszczekał Mruczek: "Pomóż nam, Kiciu!"
Kicia za Mruczka,
Mruczek za wnuczka,
Wnuczek za babcię,
Babcia za dziadka,
Dziadek za rzepkę,
Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!
Pocą się, sapią, stękają srogo,
Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!

Więc woła Kicia kurkę z podwórka,
Wnet przyleciała usłużna kurka.
Kurka za Kicię,
Kicia za Mruczka,
Mruczek za wnuczka,
Wnuczek za babcię,
Babcia za dziadka,
Dziadek za rzepkę,
Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!
Pocą się, sapią, stękają srogo,
Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!

Szła sobie gąska ścieżynką wąską,
Krzyknęła kurka: "Chodź no tu gąsko!"
Gąska za kurkę,
Kurka za Kicię,
Kicia za Mruczka,
Mruczek za wnuczka,
Wnuczek za babcię,
Babcia za dziadka,
Dziadek za rzepkę,
Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!
Pocą się, sapią, stękają srogo,
Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!

Leciał wysoko bocian-długonos,
"Fruńże tu, boćku, do nas na pomoc!"
Bociek za gąskę,
Gąska za kurkę,
Kurka za Kicię,
Kicia za Mruczka,
Mruczek za wnuczka,
Wnuczek za babcię,
Babcia za dziadka,
Dziadek za rzepkę,
Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę!
Pocą się, sapią, stękają srogo,
Ciągną i ciągną, wyciągnąć nie mogą!

Skakała drogą zielona żabka,
Złapała boćka - rzadka to gradka!
Żabka za boćka,
Bociek za gąskę,
Gąska za kurkę,
Kurka za Kicię,
Kicia za Mruczka,
Mruczek za wnuczka,
Wnuczek za babcię,
Babcia za dziadka,
Dziadek za rzepkę,
A na przyczepkę
Kawka za żabkę
Bo na tę rzepkę
Też miała chrapkę.

Tak się zawzięli,
Tak się nadęli,
Ze nagle rzepkę
Trrrach!! - wyciągnęli!
Aż wstyd powiedzieć,
Co było dalej!
Wszyscy na siebie
Poupadali:
Rzepka na dziadka,
Dziadek na babcię,
Babcia na wnuczka,
Wnuczek na Mruczka,
Mruczek na Kicię,
Kicia na kurkę,
Kurka na gąskę,
Gąska na boćka,
Bociek na żabkę,
Żabka na kawkę
I na ostatku
Kawka na trawkę.

:D :D :D :D :D

15-04-2004, 14:48
MOJA PRZEKORA
Marian Hemar
A ja człowiek przekorny.
Nie szanujący powag.
Byle wszystkim na przekór.
Wszyscy tak, to ja owak.

Przekora piórem wodzi,
Przekora lutnię stroi.
Ot, przykład: Kiedy w kraju
Pisarze, koledzy moi,

Przez lata, z nabożeństwem
Ideowo maniackiem
Przed Stalinem leżeli
Migdałowym plackiem,

Kiedy się do Stalina
Kruczkowski migdalił,
Kiedy go Jastrun sławił,
Gdy go Przyboś chwalił,

Kiedy miedzianym czołem
Iwaszkiewicz mu bił,
Kiedy go Mitzner kochał,
Gdy go Brzechwa lubił,

Gdy go Pasternak lizał,
Putrament ubóstwiał,
Gdy mu Kott wonną chwalbą
Z kadzidlanych ust wiał,

Gdy Słonimski ogonkiem
Przed portretami merdał,
Aby za to merdanie
Bierut jemu order - dał,

Kiedy Broniewski pisał
Ze łzami i do rymu
"Jak dobrze, że na Kremlu
Pracuje Stalin!" - gdy mu

Osmańczyki odolskie
I arskie Brandysy
Wypisywały wiersze,
Pieśni, życiorysy.

Eklogi, panegiryki,
Artykuliki, dziełka,
że Stalin geniusz, gwiazdka,
Słoneczko, perełka,

że on dobry dla Polski,
Dla dzieci i dla młodzieży
I że jak i dlaczego
Kochać jego należy,

Że cukier krzepi,
A Stalin jeszcze lepiej,
Że Stalin grzeje, Stalin chłodzi,
Stalin nigdy nie zaszkodzi -

Kiedy te rozbuchane
Najemne melamedy
Tak jazgotały, wyły
I piały - to ja wtedy

Krzyczałem na kraj cały
I na cały globus,
Że to wszystko nieprawda!
Że Stalin krwawy łobuz!

"Przepraszam towarzyszów,
Proszę towarzyszek" -
Tak krzyczałem - "to kłamstwo!
To jest kat i opryszek!

Zarozumiały durak,
Paranoik upiorny!"
Tak krzyczałem. (Mam świadków).
Bo ja człowiek przekorny.

Aż Chruszczow moje słowa
Potwierdził. I każdemu
Kazał tak mówić, jak ja
Mówiłem pięć lat temu.

Zaledwie przyszła z Moskwy
Komenda, żeby w try migi
Likwidować Stalina,
Już hurmą, na wyścigi,

Ruszyli moi koledzy.
Chruszczow kazał. Nu, znaczy,
Bić Stalina, jak w kuper,
Za przeproszeniem, kaczy.

Hej, kto pierwszy ten lepszy!
Do ataku! Do wierszy!
Do satyr! Do dyskusji!
Patrzcie - Słonimski pierwszy.

I Jastrun, Kott, Broniewski,
Przyboś, Mitzner, Osmańczyk -
Patrzcie, który gorliwszy,
Skwapliwszy wańczyk-wstańczyk.

Z bohaterską odwagą,
Z ryzykanckim zuchwalstwem,
Krzyczą: Precz ze Stalinem!
Krzyczą: Precz ze służalstwem!

Krzyczą: Precz z lizusostwem!
Bez żadnych ceregieli
Krzyczą. Bo Chruszczow kazał,
By teraz tak krzyczeli.

A ja człowiek przekorny.
Ja odchodzę na stronę
I myślę: Czas przed nimi
Wziąć Stalina w obronę.


*
Nie było w dziejach świata
Takiego, jak on, kata
I nie było gorszego
Despoty i wariata,

Niż to diabła nasienie,
Ta sowiecka gadzina -
Stalin. Ale to jednak
Nie była jego wina.

On był winą ustroju,
Co w sobie logicznie mieści
Możliwość takiej zbrodni,
Bezkarnej przez lat trzydzieści.

Ta potworna purchawka
Mogła róść tylko na gnoju
Komunistycznej Rosji
Jej ludzi i jej ustroju.

Trzeba tę mierzwę rozrzucić,
Wtedy purchawka zniknie.
Krzyczcie: Precz z tym ustrojem!
Znam was. Nikt tak nie krzyknie.

Wy bojary nikczemne!
Wam Iwan w nos urągał,
I po pyskach was walił
I za brody was ciągał,

Żywym ogniem przypiekał
I żywcem pasy z was darł,
A wy jemu: Słoneczko!
Wiwat! Niech żyje! Na zdar!

A wy mu czołem bili,
A wy plackiem i prochem
Rozmodleni leżeli
Przed kochanym molochem.

Toż nie wińcie Iwana!
Toż nie wińcie molocha!
Moloch nie winien. Winien
Ten, kto molocha kocha.

Zamiast od razu, w pierwszym
Dniu, takiego Iwaszkę
Buch w zęby! Co pod ręką,
Tym łupnąć! I rozbić czaszkę.

Ty, jeden z drugim, coś przed nim
Drżał i truchlał, jak woźny -
Ty teraz na niego z pyskiem?
Że car Iwan był Groźny?

Teraz "precz!" krzyczysz? Teraz
Za późno! Teraz nie sztuka!
Wam od Stalina wara.
To jest moja c h a z u k a.

On był dla was, jak ulał.
W sam raz. Dobry. Wyborny.
Ja jego dzisiaj bronię!
(Bo ja czlowiek przekorny...)


1956

15-04-2004, 14:51
MARIAN HEMAR
"DZIADY"
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,
Co to będzie, co to będzie?

Cyrankiewicz na premierze
Palce gryzie, strach go bierze

Takie coś na polskiej scenie!
Czyje to niedopatrzenie?

Cenzor, widać, nie uważa,
Nie określił egzemplarza!

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,
Co to będzie, co to będzie?

Pan Gomułka blady siedzi,
Z przerażeniem "Dziady" śledzi.

Dotąd jakoś ich nie czytał,
Teraz aż zębami zgrzytał.

Kliszko z irytacji sapał,
Ochab się za głowę łapał,

Moczar truchlał w pierwszym rzędzie.
Co to będzie, co to będzie?

Cały utwor jest wyraźnie
Nastawiony nieprzyjaźnie

Wobec naszych wschodnich braci,
Oraz całej Rosji-Maci.

Już podnosi się kurtyna,
Widowisko się zaczyna,

Stoi GUŚLARZ i GROMADA
I na cały głos powiada:

"Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,
Co to będzie, co to będzie?"

I od razu śmiech na sali,
Wszyscy się rozchichotali.

Pierwszych dziesięć słów wieczoru,
Pierwszych dziesięć słów utworu,

Z pierwszej sceny i obrazu -
I chwyciło. I od razu

Ta satyra aktualna
Jaka celna i genialna!

Ta synteza, ta formułka -
W loży syknął pan Gomułka.

Co za geniusz ten Mickiewicz!
Z krzesła spadł pan Cyrankiewicz.

Dziesięć słów - od razu mknie pod
Strop teatru śmiechu trzepot.

"Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,
Co to będzie, co to będzie?"

Świetny kawał. Pierwsze słowa
I wiadomo - o nas mowa.

I w dosadnej kwintesencji
Sekret polskiej egzystencji.

Czego chichotacie, młodzi?
Rozumiecie, o co chodzi.

Mówcie, komu czego braknie?
Kto z was pragnie, kto z was łaknie?

Kto tu słucha, kto tu siedzi,
Ma syntezę odpowiedzi:

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,
Co to będzie, co to będzie?

Patrzcie, ach, patrzcie do góry,
Cóż tam pod sklepieniem świeci
W reflektorach - jakby szczury -
Jakby duchy - jakby dzieci?

"Do mamy lecim, do mamy,
Cóż to, mamo, nie znasz Józia?

Ja to Józio, ja ten samy!
Ta gruzińska u mnie buzia,
To ja, Józio, czarnobrewek,
A to mój - koleżka - Lewek -
Razem ze mną wciąż się błąka -
Lewek Trocki, proszę mamy -
Cóż to, nie chcesz znać Leonka?
My tak sobie z nim latamy!"

Dusze potępione obie,
Pomykajcie stąd w tej dobie!

W imię Ojca, Syna, Ducha,
Widzicie Pański krzyż?
Wy, sprawcy naszego ustroju,
Zostawcież nas w spokoju!
A kysz! A kysz!

Za Guślarzem sala cała
Szeptem w duchu powtarzała.

Teatr Narodowy słucha
Odpowiada z mroku - słysz:

W imię Ojca, Syna, Ducha,
Zostawcież nas w spokoju!
A kysz! A kysz!

A za oknem WIDMO - woła:
"Hej, kruki, puchacze, wrony,
O, wy przeklęte żarłoki,
Puśćcie mnie tu, do kościoła,
Pusćcie, mnie, choć na dwa kroki!"

Wszelki duch! Jakaż potwora!
Widzicie w oknie upiora?
Włos rozczochrany na czele,
Oczy jak węgle w popiele,
Łachman na nim skrwawiony.

Ledwie się zjawił, na sali
Wszyscy ludzie go poznali!

Ta twarz wstrętna, ten wzrok winny,
To Dzierżyński! Któżby inny?

Nie znałeś litości, panie,
I my nie znajmy litości!

Hej, sowy, puchacze, kruki,
Szarpajmy ciało na sztuki!
Niechaj nagie świecą kości!

Musisz się dręczyć, wiek wiekiem,
Sprawiedliwe zrządzenia boże!
Bo kto nie był ni razu człowiekiem,
Temu człowiek nic nie pomoże.

A potem - cisza głucha -
Cały Teatr w ciszy słucha:

Czy widzisz Pański krzyż?
W imię Ojca, Syna, Ducha
Bronisz nam jadła, napoju,
Zostawże nas w spokoju!
A kysz! A kysz!

Ziemi nam bronisz i nieba!
I wolności jak chleba!
Opamiętaj się! Słysz!
Dosyć twego podboju!
Zostawże nas w spokoju!
A kysz! A kysz!

Sala cała

całą ławą
Chichotała,

biła brawo.

Gdy ze sceny

grzmią te słowa,
Każdy wie

TO DO NICH MOWA!

Ale ONI -

z rzędów, z lóż - Chyłkiem - cichcem -

znikli już.

Potem mówił p. Gomułka
Do zaufanego kółka:

Ten Mickiewicz... wieszcz narodu...
Dużo zrobił nam zawodu!

Że on umarł, ja nie wiedział.
Gdyby żył, to już by siedział.

Nie ma wyjścia, nie ma rady
SKONFISKOWAĆ CAŁE "DZIADY"!!


1968

ponury63
15-04-2004, 15:22
No to ja z grubej rury... :oops:

Julian Tuwim

"Na zbytnie a niepowściągliwe dziwkochwalstwo naszego wieku"


Zanadto się z damą cacka
Szarmancka brać literacka.

Szmatławce i szewaliery
Prawią jej same dusery.

Dochodzą już do przesady
Te kąplemęty, lansady.

Te sętymęty, czułości
Przyprawić mogą o mdłości.

Mizdrzy się w gracji i szyku
Cicisbey przy wersalczyku.

Dla byle kapryśnej idiotki
Madrygał ułoży słodki.

Dla paru od wiersza groszy
Płaszczy się, mdleje z rozkoszy.

Wpadają w achy i ochy
Na widok pończochy pieszczochy.

Piszczą "sylwuple, żewupry!"
Bałwany i wiercikupry.

Na widok pyjamy damy
Piszczą te chamy reklamy.

Dlaczego chwycił szał cię,
Gdyś ujrzał kretynkę w aucie?

Czego się cieszysz, Mojsie, *
Że dziwka siedzi w Rolls-Roysie?

"Urocza Bebi Pipi
w yachcie na Missisipi".

"Zmysłowa Dudu Papa
Jej uśmiech, pies i kanapa".

"Fertyczna Elli Belli
Pije kawę w kąpieli".

Czego migdalisz się, chłopie,
Że dziwka kawsko żłopie?

Że w wannie niby? To o to
Tak się wygłupiasz, idioto?

Sam lepiej idź do łaźni
I już się więcej nie błaźnij.

:D :D :D


* w wydaniu "Czytelnika" z 1958 r. ten wers brzmiał:
"Czego ci w oczach troi się"

o tempora, o humores :lol:

15-04-2004, 18:05
:D :D :D

chmurka
15-04-2004, 20:08
:D Hmm....długo się zastanawiałam, ale co tam,.....dokładam, z jeszcze grubszej rury!!!!! :oops: :oops:

Julian Tuwim

WIERSZ,
W KTÓRYM AUTOR GRZECZNIE, ALE STANOWCZO
UPRASZA LICZNE ZASTĘPY BLIŹNICH,
BY GO W DUPĘ POCAŁOWALI

Apsztyfikanci grubej Berty
I katowickie węglokopy,
I borysławskie naftowierty,
I lodzermensche, bycze chłopy,
Warszawskie bubki, żygolaki
Z szajką wytwornych pind na kupę,
Rębajły, franty, zabijaki,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

Izraeliccy doktorkowie,
Widnia, żydowskiej Mekki, flance,
Co w Bochni, Stryju i Krakowie
Szerzycie kulturalną francę!
Którzy chlipiecie z "Naje Fraje"
Swą intelektualną zupę,
Mądrale, oczytane faje,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

Item aryjskie rzeczoznawce,
Wypierdy germańskiego ducha
(Gdy swoją krew i waszą sprawdzę,
Wierzcie mi, jedna będzie jucha),
Karne pętaki i szturmowcy,
Zuchy z Makabi czy z Owupe,
I rekordziści i sportowcy,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

Socjały nudne i ponure,
Pedeki, neokatoliki,
Podskakiwacze pod kulturę,
Czciciele radia i fizyki,
Uczone małpy, ścisłowiedy,
Co oglądacie świat przez lupę
I wszystko wiecie: co, jak, kiedy,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

Item ów belfer szkoły żeńskiej,
Co dużo chciałby, a nie może,
Item profesor Cy... wileński
(Pan wie już za co, profesorze!)
I ty za młodu niedorżnięta
Megiero, co masz taki tupet,
Że szczujesz na mnie swe szczenięta,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

Item Syjontki palestyńskie,
Haluce, co lejecie tkliwie
Starozakonne łzy kretyńskie,
Że "szumią jodły w Tel-Avivie",
I wszechsłowiańscy marzyciele
Zebrani w malowniczą trupę,
Z byle mistycznym kpem na czele,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

I ty fortunny skurwysynu,
Gówniarzu uperfumowany,
Co splendor oraz spleen Londynu
Nosisz na gębie zakazanej,
I ty, co mieszkasz dziś w pałacu,
A srać chodziłeś pod chałupę,
Ty, wypasiony na Ikacu,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

Item ględziarze i bajdury,
Ciągnący z nieba grubą rentę,
O, łapiduchy z Jasnej Góry,
Z Góry Kalwarii parchy święte,
I ty, księżuniu, co kutasa
Zawiązanego masz na supeł,
Żeby ci czasem nie pohasał,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.

I wy, o których zapomniałem,
Lub pominąłem was przez litość,
Albo dlatego, że się bałem,
Albo, że taka was obfitość,
I ty, cenzorze, co za wiersz ten
Zapewne skarzesz mnie na ciupę,
Iżem się stał świńtuchów hersztem,
Całujcie mnie wszyscy w dupę!...


:D :D :D

ponury63
15-04-2004, 20:16
BRAWO !!! Mój ulubiony !!!

na pohybel purystom i romantykom :D :D :D

tomek1950
15-04-2004, 20:21
BRAWO! :D :D :D

ponury63
15-04-2004, 20:25
A jak !!! :D :D :D


George Brassens

"Pornograf"


Gdy byłem brzdącem, to bałem się słów
I przekleństw brzydkich, jak diabeł chrztu
Nawet, gdym szpetnie pomyślał "O, ku..."
To milczałem, jak grób

Lecz dziś, gdy już mogę ozorem mleć
I bawiąc publikę zarabiać na chleb
Choć nigdy nie myślę "o, ku..." i te pe
To klnę, jak szewc

Jam pornografem jest fonografii
Jam w tej parafii największy żul

Dość mam czasami bezecnych strof
Więc mówię sobie - od dzisiaj stop
Na wszystkie świństwa założyć masz
Autocenzury pas

Lecz jak w tym pasie śpiewać mam
Tu nawias mnie dusi, paragraf tam
Więc szybko krzyczę podnosząc bunt
O, taki ...

Jam pornografem jest fonografii
Jam w tej parafii największy żul

Co tydzień pilnie chodzę na mszę
I z gołych pośladków spowiadam się
I bijąc się w piersi przyrzekam, że już
Nie padnie nic z mych ust

Lecz nagle paniczny ogarnia mnie lęk
Że w Armii Zbawienia się znajdę wnet
Więc czym prędzej powracam znów
Do gołych dup

Jam pornografem jest fonografii
Jam w tej parafii największy żul

Na wszystkie grzechy odpust bym miał
I drogę otwartą do nieba bram
Gdybym żarliwie co tydzień słał
Pełen miłości psalm

Lecz - tylko bez takich! - rzekł mój anioł stróż
Na miłość pobożną masz szlaban i już
No, chyba że chodzi o liryczną pieśń
Na ku.... cześć

Jam pornografem jest fonografii
Jam w tej parafii największy żul

Mogę czasami zaśpiewać wam
Że z temperamentem żonę mam
Pod pierwszym lepszym facetem raz, dwa
Lubi się nago kłaść

Lecz czy muszę tu jeszcze szaty drzeć
I prędko dodawać o niej, że
Wszystko, co chodzi - prócz jeża i mnie
Od razu rżnie

Jam pornografem jest fonografii
Jam w tej parafii największy żul

Lubię dawnych sielanek czar
Więc nucę o Laurze, Filonie i psach
A szef kabaretu, gdy słyszy mój śpiew
Niejedną roni łzę

Lecz - to piękna opowieść - powiada mój szef
Lecz, proszę, coś w sielance tej zmień
Niech będzie i Laura, lecz umów ją z nim
W burdelu mym

Jam pornografem jest fonografii
Jam w tej parafii największy żul

A gdy nadchodzi kolacji czas
Lubię przez balkon zerkać na świat
Na dobrych ludzi idących przez plac
I na wieczoru blask

Lecz nie proście mnie nigdy o taką pieśń
Jeśli nie chcecie usłyszeć, że
Lubię patrzeć, jak szlifuje bruk
Za fiutem fiut

Jam pornografem jest fonografii
Jam w tej parafii największy żul

Niejedna z najcnotliwszych dusz
Marzy o chwili, gdy mój trup
Zamknie na wieki jadaczkę swą
Pośród piekielnych mąk

Lecz niech raczy wielki Manitou
Który nie zważa na wagę słów
Do Jeruzalem przyjąć swej
Gdy przyjdzie śmierć

Pornołobuza i fonożula
Sprośności króla w parafii tej

chmurka
15-04-2004, 20:25
BRAWO !!!! :D :D :D :oops:

tomek1950
15-04-2004, 20:34
:D :D :D

chmurka
15-04-2004, 20:45
To ...jeszcze jeden!! :D :D

Szła paniusia po ulicy

Szła paniusia po ulicy...
(hej-ha, hejże ho)
podczas wiatru, ślizgawicy.
(tumba-rija ho!)

Wiatr, wiadomo, wielka siła:
(hej-ha, hejże ho)
więc drypcia się przewróciła.
(tumba-rija ho!)

W śmiech przechodnie oczywiście
(hej-ha, hejże ho)
i już zaraz są na liście:
(tumba-rija ho!)

Muliszewski,
Myliszewski,
Buliszewski,
Byliszewski,
i Budziak Marceli,
i Kakaoszwili...
wszystkich zaraz wzięli
i odosobnili.

Hej, na kolację smutek,
a na obiad kołek...

Cioci starosty restitutę
za walkę z żywiołem.


Konstanty Ildefons Gałczyński
1939


:wink: :D :D

ponury63
15-04-2004, 20:46
Georges Brassens

"Dzielna Margot"


W naszej wsi bezbronnego kotka znalazła w trawie raz Margot,
A że sama była sierotką, wzięła go.
Był malutki jeszcze, więc chciała jakąś poduszkę zdobyć mu,
A jedyną, jaką znalazła, był jej biust.

Kotek wziął ją za swoją mamę i ssać zaczął dzielną Margot,
Ona zaś ze wzruszenia nagle straciła głos.
Syn sołtysa właśnie przechodził, ujrzał rzadki obrazek ten
I poleciał z nowiną do wsi... A na drugi dzień...


Gdy Margot stanik swój rozpinała,
By miał kotek, biedactwo, co ssać,
Biegła nas, biegła nas cała zgraja,
By popa-pa-pa-pa-pa-patrzeć,
By popa-pa-pa-pa-pa-pa.

A niewinna Margot przypuszczała,
że do kotka, co z jej piersi ssał,
Biegła nas, biegła nas cała zgraja,
By popa-pa-pa-pa-pa-patrzeć,
By popa-pa-pa-pa-pa-pa.


Nauczyciel lekcje porzucił, kowal podkowy, pole kmieć,
I pognali prędko na skróty na tę wieść.
Nasz listonosz, taki uczciwy, na tę wieść listy ciepnął w mig,
Których czytać i tak w tej chwili nie chciał nikt.

Na tę wieść, zaufawszy Bogu, że odpuści im grzeszną myśl,
Ministranci w lot dali nogę w środku mszy.
Nawet gliniarz, postrach ludności, tak z natury tępy jak słup,
Stał opodal oszołomiony sceną jak ze snu.


Gdy Margot stanik swój rozpinała,
By miał kotek, biedactwo, co ssać,
Biegła nas, biegła nas cała zgraja,
By popa-pa-pa-pa-pa-patrzeć,
By popa-pa-pa-pa-pa-pa.

A niewinna Margot przypuszczała,
że do kotka, co z jej piersi ssał,
Biegła nas, biegła nas cała zgraja,
By popa-pa-pa-pa-pa-patrzeć,
By popa-pa-pa-pa-pa-pa.


Ale w pozostałych niewiastach - wszak każdej zwiał i gach i mąż
Powolutku jęła narastać dzika złość;
Wreszcie przyszedł we wsi dzień gniewu, każda chwyciła tęgi kij
I zatłukły biedne maleństwo z żądzy krwi.....

A Margot po roku lamentów, by się pocieszyć wzięła ślub
I już tylko się mąż z jej wdzięków cieszyć mógł.
Z czasem o tym pozapominano. Oprócz starców już mało kto
Mówi dzieciom dziś na dobranoc o dzielnej Margot.


Gdy Margot stanik swój rozpinała,
By miał kotek, biedactwo, co ssać,
Biegła nas, biegła nas cała zgraja,
By popa-pa-pa-pa-pa-patrzeć,
By popa-pa-pa-pa-pa-pa.

A niewinna Margot przypuszczała,
że do kotka, co z jej piersi ssał,
Biegła nas, biegła nas cała zgraja,
By popa-pa-pa-pa-pa-patrzeć,
By popa-pa-pa-pa-pa-pa.

:D :D :D :D :D

tłum. Filip Łobodziński

tomek1950
15-04-2004, 20:52
:D :D :D :D :D :D :D :D :D :D :D

ponury63
15-04-2004, 20:55
Georges Brassens

"Goryl"

W naszym ZOO trzymali goryla
W klatce z bardzo grubych krat
Zaś przed nią baby stawały co chwila
I podziwiały samca bez szat

Zwłaszcza na jedną część jego ciała
Wszystkie bezwstydnie gapiły się wciąż
Nie powiem na co, lecz nie było to małe
Każda wzdychała: "Gdzie przy nim mój mąż..."

Strzeż się goryla...

Lecz oto małpa wyłazi ukradkiem
Ku zaskoczeniu szacownych pań
Chyba ktoś źle zamknął klatkę
Jak to się stało - nie wiem sam

Goryl stanął wolnością zachwycon
I odezwał się słowem tym:
"Od dziś nie będę już dziewicą"
A oto jak słowo przeszło w czyn

Strzeż się goryla...

Dyrektor ZOO postradał zmysły
I powtarzał ciągle bez tchu:
"Mój goryl nie miał nigdy samicy
On jest silniejszy niż ludzi stu!"

Gdy dowiedziały się o tym niewiasty
Zaraz podniosły straszliwy krzyk
I, miast skorzystać z wielkiej szansy,
Idiotki dały drapaka w mig

Strzeż się goryla...

Nawet te z nich, co jeszcze przed chwilą
Marzyły o małpim supermenie
Teraz zwiewały, aż się kurzyło
A więc to były tylko marzenia...

Ten ich strach był tym mniej zrozumiały
Że przecież goryl to na schwał chłop
Bo nawet Don Juan nie dałby mu rady
Szczęście było dosłownie o krok !

Strzeż się goryla...

Ludzie pierzchnęli we wszystkie strony
Bo dziki samiec przeraził ich tak
Pozostał tylko pewien sędzia młody
I jakaś staruszka (stuletni wrak)

Goryl, widząc jedynie tych dwoje
Poczuł gwałtowny erotyki głód
Więc, aby żądze swe zaspokoić
Ku nim skierował swój kaczy chód

Strzeż się goryla...

Starucha czując nagłą ochotę
Westchnęła: "Więc jednak zdarzył się cud
Ktoś jeszcze miewa do mnie ciągoty
Już nie liczyłam na szczęścia łut"

"Ciekawe, jaką samicę tu znajdzie
Chyba tę starą, przecież nie mnie"
Pomyślał sędzia, lecz przyszłość zasię
Dowiodła jak bardzo mylił się.....

Strzeż się goryla...

Bo zastanówmy się w tym momencie:
Gdyby ktoś inny na miejscu małpy
Musiał tu wybrać: starucha czy sędzia
Komu z nich szczęścia spróbaowć dałby ?

Ja, gdybym rozwiązać miał osobiście
Alternatywę taką już dziś
Bym wybrał babinę... oczywiście
(Choć włos się jeży na samą myśl !!)

Strzeż się goryla...

Ale, niestety, co prawda goryl
Jest arcymistrzem w miłosnej grze
Lecz jeśli chodzi o smak czy urodę
Wiadomo powszechnie - raczej nie

Albowiem zamiast zgwałcić staruchę
Jak to uczyniłby byle kto
Ten sędziego ułapił za ucho
I w jakieś krzaki zaciągnął go

Strzeż się goryla...

Dalszego ciągu zdradzić nie mogę
Chociaż i miejsce na to, i czas
Lecz mi nie wolno, a wielka szkoda
Bo ubawiłoby to was

Jako, że sędzia w szczytowym momencie
Zapłakał głośno i krzyknął "mamo"
Zupełnie jak człowiek, którego na ścięcie
Skazał był właśnie tego dnia rano !!!

Strzeż się goryla...

:D :D :D :D :D

tłum. Filip Łobodziński

15-04-2004, 21:01
A teraz....grzeczniej!!! :D

Wileńskie imbroglio

Dzwonnice krzywe? Możliwe.
Dorożki dziwne? Zapewne.
Wszystko jest takie niepewne...
Pani pozwoli, że się kiwnę.
- Ach, czemu pan się kiwa?
Ot, widzi pani, dola niegodziwa:
1) załamanie,
2) upodlenie,
3) rozchwianie
i 4) zagubienie,
cztery punkty: epilepsja wędrowna.
- A pan by może do psychiatry?
Do psychiatry? Za Boga! Pani coś nazbyt wymowna;
ja, widzi pani, muszę biegać, gdy dmą wiatry:
od cmentarza
do cmentarza,
a jak człowiek zobaczy gwiazdkę w niebie, wysoko nad autobusem,
to się na dwie godziny rozmarza...
Do widzenia, już muszę kłusem...
Najgorzej, że w takich okresach nic się nie zarabia,
ale furda! utrzymuje mnie dobry hrabia.

Do widzenia...

Aresztują - po nocy?
rewidują - a po co?
Znaczy, może co skradłem?
może cudzy tort zjadłem?
przez komin... do mieszkania...
i jak upiór imieninowego zebrania?...
Zdrowie pana naczelnika!
naczelnikowej szacuneczki!
ale przepraszam, już zmykam,
mam rendez-vous z panem Mickiewiczem koło rzeczki...
Płynie Wilenka-rzeczka,
księźyc w rzeczce jak świeczka,
na pagórku przysiadam.
O, niesłowny narodzie!
Spóźnia się coś dobrodziej,
pan Adam.
Powróżę: orzeł, reszka -
jak reszka, to na Wielką,
bo wiem: przy Wielkiej mieszka.
Dzwonię...
Wychodzi postać mglista.
- Pan Mickiewicz?
- Nie, ujechał do Rosji...
Boże! znaczy też komunista!


Konstanty Ildefons Gałczyński
Arturowi Maryi Swinarskiemu
1936


--------------------------------------------------------------------------------

chmurka
15-04-2004, 21:02
Sorry...ten gość to ja :D

ponury63
15-04-2004, 21:06
:D :D :D

Julian Tuwim


NAGROBEK

Tutaj leży chemik Dezydery,
Który wypił aż po samo dno
Pełne wiadro H2SO4
Myśląc, że to zwykła H2O.

1950




PRZEZ TUWIMA JULIANA
NA ULICY SŁYSZANA
AUTENTYCZNA HISTORIA
KIEPSKO ZRYMOWANA

- Nie byłam za komuną, pani Malinowska!
Teraz tak, bo pisało, że ona żydowska.
- I dlatego?? - Dlatego! Weźmy politycznie:
Żyd, drań, na zły interes nie pójdzie. - Faktycznie...

1936


:D :D :D

chmurka
15-04-2004, 21:09
:D :D :D :D :D :D

chmurka
15-04-2004, 21:25
I jeszcze....dietetyczny... :D :D :D

Konstanty Ildefons Gałczyński

Wielkanoc gastropaty

Jajek nie można,
szynki nie można,
takoż nie można
szaszłyka z rożna.

Indyk - katafalk,
kura - agonia,
piwo - gaffa,
morderstwo - koniak.

Mięso cięlece
ani pół deka,
chrzanik - noc w męce,
chyba do lekarstw.

Sosy - satyra,
kabul - testament,
zupy - cholera,
zamęt i lament.

Kawa - dyspepsja,
wizje niedobre,
rum - epilepsja,
cygaro - obłęd.

Ani fistaszków,
ani pistacji,
wszystko prowadzi
do prostracji.

Torciki - zgaga,
mazurki - zgaga,
mazurek szkodzi,
tort nie pomaga.
Pytam lekarza: - Co?

A na to lekarz: - Gdybyś był bladszy,
niech pan spokojnie w niebo popatrzy.

:D :D :D

tomek1950
15-04-2004, 21:32
Dziś to się tu baaaardzo ubawiłem :D :D :D . Dzieki.

ponury63
16-04-2004, 06:25
Julian Tuwim

"Mój dzionek"

Ledwo słoneczko uderzy
W okno złocistym promykiem,
Budzę się hoży i świeży
Z antypaństwowym okrzykiem.

Zanurzam się aż po uszy
W miłej moralnej zgniliźnie
I najserdeczniej uwłaczam
Bogu, ludzkości, ojczyźnie.

Komunizuję godzinkę,
Zatruwam ducha, a później
Albo szkaluję troszeczkę,
Albo, gdy święto jest, bluźnię.

Zaśmiecam język z lubością,
Znieprawiam, do złego kuszę,
Zakusy mam bolszewickie
I sączę jad w młode dusze.

Czasem mnie wujcio odwiedza,
Miły, niechlujny staruszek,
Czytamy sobie, czytamy
Talmudzik, Szulchan-Aruszek.

Z wujciem, jewrejem brodatym,
Emisariuszem sowietów,
Śpiewamy pierwszą brygadę,
Chodzimy do kabaretów.

Od oficerów znajomych
Wyłudzam w czasie kolacji
Sekrecik jakiś sztabowy
Lub planik mobilizacji.

Często mam misje specjalne
To w Druskiennikach, to w Kielcach
I wywrotowców werbuję
Na rozkaz Moskwy do Strzelca.

Do domu wracam pogodny,
Lekki jak mała ptaszyna,
W cichym mieszkaniu na Chłodnej,
Czeka drukarska maszyna.

Odbijam sobie, odbijam
Zielone dolarki śliczne,
Komunistyczną bibułę,
Broszurki pornograficzne.

A potem mała orgijka
W ramionach płomiennej Chajki!
(Mam w domu taką sadystkę
Z odesskiej czerezwyczajki.)

I choć mam milion rozkoszy
Od Chajki krwawej i ryżej,
To ciężko mi ! Nie na sercu,
Lecz wprost przeciwnie i niżej.

Niech się ciężarem tym ze mną
Podzieli któryś z rodaków!
Mój Boże, ile tam siedzi
Głupich endeckich pismaków !!!


1926

:D :D :D

chmurka
16-04-2004, 10:14
Jeremi Przybora

Ballada z trupem :wink:

Ballada z trupem, z trupem ballada
otwieram szafę facet wypada
Wprost z Białowieży wracam i łup
jak długi leży trup u mych stóp

Ach strach, strach, rany boskie, rany boskie

Może nie trup to może to kukła
Z szafy do stóp mi jak długa gruchła
Gdybym się uparł mogłbym ja tknąć
Eee.. lecz głupio trupa tak tknąć jak bądź

Ach strach, strach, rany boskie, rany boskie

Więc zaraz wołam żonę mą Władkę
i pytam czy to nie trup przypadkiem
Włos się jej zjeżył serce jej łup
i Władka leży też u mych stóp

Ach strach, strach, rany boskie, rany boskie

Myśle do trupa za chwile wrócę
Lecz najpierw żonę Władkę ocucę
i na kanapke taszcze tup, tup
Żone mą Władkę z oczami w słup

Ach strach, strach, rany boskie, rany boskie

Tylko że myśle gdy się ocuci
znow trupa widok w niebyt ja rzuci
zaś nie ponowi jej się ten szok
o.. jeśli się dowi że nie ma zwłok

Ach strach, strach, rany boskie, rany boskie

Reasumując naprawię gafę
trupa pakując z powrotem w szafę
I tu enigmat ciemny jak grób:
trupa już nie ma tam gdzie byl trup

Ach strach, strach, rany boskie, rany boskie

Lece na schody zbiegam w piwnice
Nigdzie ni śladu trupa nie widzę
Wracam na górę - a niech to kat
Po mojej żonie też przepadł ślad

Ach strach, strach, rany boskie, rany boskie
Trafu widocznie takiego łupem
padłem że żona mi uciekła z trupem
Trafy przeklęte gdy Ci do stóp
Z szafy wypada przystojny trup
Rany boskie...

Śpiewał...Bronisław Pawlik
:D :D :D

chmurka
20-04-2004, 08:46
Jeremi Przybora

Odrażający drab

wyk. Jarema Stępowski i Jeremi Przybora

Na kominku ogień płonie syczy sykiem smolnych szczap
Przy kominku grzeje dłonie odrażający drab

dobry Boże trap sie trap, odrażający drab
Dłonią grzeję dubeltówkę, wezmę wyjdę i bum buch
Pozamieniam na gotówke obywateli dwóch

Weźmie wyjdzie i buch,buch obywateli dwoch

W palenisku ich zakopie pójde w karczmie sączyć dzban
Ułożyleś sobie chłopie nie do przyjecia plan

Tu dwa trupy a tu dzban - nie do przyjecia plan
Jak wysącze dzban to jeszcze rym karczmarza dzbanem w łeb
Karczmarzową zaś popieszcze łasą na pieszczot lep

Jego pustym dzbanem w łeb a ja na pieszczot lep?

Ale zdradzi mnie kominek bo mych ofiar dusze dwu
Przez płonacą tam sośninę zasyczą: psst.. to tu

Sykną dusze ofiar dwu: pst to tu, pst to tu

Syk usłyszy ten co trzeba co na draba oko ma
I za aprobatą nieba wykopie trupy dwa

co na draba oko ma..wykopie trupy dwa

Od tej chwili już do stryczka bliziuteńko jak przez sień
Drabie nie tkwij w złych nawyczkach i póki czas się zmień

Dynda, dynda stryczka cień więc póki czas się zmień

AgnesK
23-04-2004, 01:01
Christian Morgenstern

Rozmowa ślimaka z samym sobą
przełożył Witold Wirpsza

Wyjść ze skorupki?
Nie wyjść ze skorupki?
Krok ze skorupki?
Nikrok ze skorupki?
Kroknirupki -
krokrupki
kokkrupki
korupki
krupkikrupkikrupki

(Ślimak zaplątuje się we własne myśli,
albo one to raczej tak się w niego wplątały,
że odpowiedź na pytanie musiał odłożyć na później).

ziaba
23-04-2004, 07:42
:D
................... dla wszystkch zakredyconych ?
:D :D :D

AgnesK
23-04-2004, 08:19
Fantastyczna interpretacja Ziaba :D Na pewno właśnie zakręconych zakredyconych miał na myśli Morgernstern. :D

ponury63
23-04-2004, 20:19
Jan Brzechwa

"Ślimak"


"Mój ślimaku, pokaż rożki,
Dam ci sera na pierożki."

Ale ślimak się opiera:
"Nie chcę sera, nie jem sera!"

"Pokaż rożki, mój ślimaku,
Dam ci za to garstkę maku."

Ślimak chowa się w skorupie.
"Głupie żarty, bardzo głupie."

"Pokaż rożki, mój kochany,
Dam ci za to łyk śmietany."

Ślimak gniewa się i złości:
"Powiedziałem chyba dość ci!"

Ale żona, jak to żona,
Nic jej nigdy nie przekona,

Dalej męczy: "Pokaż rożki,
Dam ci za to krawat w groszki."

Ślimak całkiem już znudzony
Rzecze: "Dość mam takiej żony,

Życie z tobą się ślimaczy,
Muszę zacząć żyć inaczej!"

I nie mówiąc nic nikomu,
Po kryjomu wyszedł z domu.

Lecz wyjść z domu dla ślimaka
To jest rzecz nie byle jaka.

Ślimak pełznie środkiem parku,
A dom wisi mu na karku,

A z okienka patrzy żona
I wciąż woła niestrudzona:

"Pokaż rożki, pokaż rożki,
Dam wi wełny na pończoszki!"

Ślimak jęknął i oniemiał,
Tupnął nogą, której nie miał,

Po czym schował się w skorupie
I do dziś ze złości tupie.


:wink:

AgnesK
23-04-2004, 21:30
http://republika.pl/belpajan/ex2s/slimak.gif


BelPajan
Kuszenie ślimaka

Ślimak, Ślimak wystaw rogi
dam Ci sera na pierogi
do pierogów dam kapusty
może trafię w Twoje gusty?

Ale Ślimak trudna rada
siedzi w kącie, mało gada
Dam Ci jeszcze ciastko z makiem
Jak tu gadać z tym Ślimakiem.

Dnia pewnego pani miła
naleśnikiem go kusiła
i czekała tak nieboga
długa dla Ślimaka droga.

Innym razem, dla ochłody
naciągała go na lody
Ślimak przyszedł, okiem łypnął
rzekł dwa słowa , no i ... zniknął

Ślimak, Ślimak nadstaw uszko
Ja rumiane dam jabłuszko
Ślimak więc nadstawia ucha
i dzieweczki szeptów słucha.

A gdy przyjdzie zimny luty
dla Ślimak mam grejpfruty
poczęstuje też cytryną
nie strasz mnie już kwaśna miną

Ślimak, Ślimak ! Nie uciekaj !
Masz tu z Nestle miskę mleka
I orzeszki Ci rozłupie
pokaż co masz w tej skorupie

Ślimak wcale nie ucieka
gdy dzieweczka się uśmiecha
gdy tak smacznym jadłem kusi
pokosztować wszystko musi!

Ślimak, ślimak siedzi cicho
aż usłyszy Drobne Licho
co w skorupkę jego puka
na świat ciągnie tego mruka.

Ślimak, Ślimak da Ci róże
Przychodź tutaj jak najdłużej
a gdy dotknie cię zwątpienie
w tej skorupce znajdź schronienie.


Czyżby ślimaczy tydzień :D

ponury63
23-04-2004, 21:54
"Głos rozsądku"

Przyczłapał ślimak do banku.
Wlazł do holu o poranku,
wziął ulotek pełne łapy
u okienka się ucapił:

- Zachodzę od wczoraj w głowę;
Są kredyty całkiem nowe
procent niski, bliski zera -
kiedy brać, no... jak nie teraz ????

Pracownica banku mami
- Weź ten kredyt, płać latami !
Ale z boku głos rozsądku
przywołał go do porządku:

- No tak.. lecz gdy go nie spłacisz
ten swój grzbiecik szybko stracisz
Bo komornik ostempluje,
zrobi spęd i zlicytuje....

Ślimak polazł niespełniony
do ślimaczej swojej żony...
Może z nią nie tak bajecznie,
ale za to jak bezpiecznie !

- Dom w marzeniach pozostanie...
Na razie mam to mieszkanie,
zakręcone, trochę małe,
ale moje, i na stałe !

Może wszystko się ślimaczy
ale jest bezpieczne raczej...
Bo najgorzej, proszę pani
dać się mamić marzeniami.

:D :D :D

AgnesK
23-04-2004, 22:19
:D :D :D
To ja w tej rundzie już odpadam...
...Pomocy....

Chociaż... czekaj, nie poddam się bez walki. Już ja coś wymyslę :wink:

ponury63
18-05-2004, 23:10
Jerzy Bielunas

"Piosenka na B"


To jest piosenka na b,
Piosenka co ma dwa brzuszki.
Baj - bajeczka na dobranoc.
Zasypianka do poduszki.

Nosi ciepłe bambosze,
Piżamkę albo śpioszek,
Garnitur wieczorowy -
Podobna jest do sowy,
Do nietoperza i do ćmy,
A w garniturze nosi sny...

Przez dzień cały oba brzuszki,
Siedzą w kącie gdzieś pod łóżkiem,
Albo w szafie. Ale w nocy
W ciepły się otulą kocyk,
Będą lulać się na boczkach -
Już się brzuszkom kleją oczka...

Tup - tup - tup - tup cichutko
Zdejmują po paputku,
Wskakują do łóżeczka -
Chrapanka, baj - bajeczka.
Zaspane oba brzuszki
Wtulone w puch poduszki,
Tu śpioszek, tu piżamka -
Ziewanka, zasypianka.
Garnitur wieczorowy -
Podobna jest do sowy,
Do nietoperza i do ćmy,
A w garniturze nosi sny...

Ziewają oba brzuszki
Wtulone w puch poduszki,
Zakryte kołderką -
Dobranoc b literko.
Pora spać literko b -
Ja też śpię.


Utwór, z muzyką Wojciecha Waglewskiego,
ukazał się na płycie "Małe Wu Wu"

skorpionka
19-05-2004, 13:11
Genowefa-zesp.Leszcze

Na prywatce u Zenona
Przestrzeń była zadymiona,
Sam pod ścianą ze szkłem stałem,
Kiedy nagle Cię ujrzałem.

Z kłębów dymu wychynęłaś
I się do mnie uśmiechnęłaś,
Otwierając usta słodkie,
Poprosiłaś mnie o ogień

Z radia „Diora” Krawczyk Krzychu
O miłości śpiewał cicho,
Gdy Ci „Caro” przypalałem,
Nagle do Cię zapałałem.
Teraz nie chcę być już sam
Ale jedną prośbę mam:

Ref:
Genowefa, Genowefa,
Papierosów tyle nie pal.
Nie pal papierosów tyle,
Daj odpocząć płucom chwilę x2

2.
Rozkwitała miłość nasza,
Gofry, molo, złota plaża.
Niveą Cię smarowałem,
Do PEWEXU zabierałem

Spacer w ZOO, potem kino,
Słodkie prosto z Gruzji wino.
Przytuleni w świetle gwiazd
Marzyliśmy o M-2.

Dni w wieczory się zmieniały,
Kwiaty wciąż Ci kupowałem,
Zabierałem Cię na łono,
Aż zostałaś moją żoną.
Kocham ten małżeński stan,
Prośbę nadal jedną mam:

Ref:
Genowefa, Genowefa,
Papierosów tyle nie pal,
Nie pal papierosów tyle,
Daj odpocząć płucom chwilę

skorpionka
05-06-2004, 12:31
HOROSKOP

Baran
Ktoś za kim serce twoje szaleje
spojrzy na ciebie i ... zbaranieje.

Byk
Dopóty twardym zostaniesz bykiem
póki cię amor nie zrani piórem.

Bliźnięta
Dla ciebie rada moja jest taka;
Bliźniaku szukaj swojego Bliźniaka.

Rak
Z kilku prawdziwie ważny powodów
zrób ten krok jeden - ale do przodu.

Lew
Przestań mieć ciągle ponurą minę,
upoluj wreszcie sobie zwierzynę.

Panna
Choć będzie piękny, młody i silny,
to się nie zmieni twój stan cywilny.

Waga
Ogromna miłość masz szansę przeżyć,
lecz przestań ludzi ważyć i mierzyć.

Skorpion
Tylko przez serce a nie kąsanie,
możesz uzyskać ludzi uznanie.

Strzelec
Pracuj nad sobą chyba się psujesz,
ostatnio nazbyt często pudłujesz.

Koziorożec
Twój upór stał się trochę niezdarny,
mówią o tobie - kozioł ofiarny.

Wodnik
Przestań lać wodę, czas zebrać siły,
które w utopii się rozwodniły.

Ryby
Strzeżcie się drogie Ryby - dziewczyny,
Wokół czyhają groźne rekiny.
:lol:
(z witryny M.Parlickiego)

AgnesK
05-06-2004, 14:15
kabaret OT.TO
Rzępolą żaby

Żaby rzępolą na rzeszowszczyźnie,
w deszczu szczaw aż do Ustrzyk.
Dżezują dżdżownice na hrubieszowszczyźnie,
a w puszczy piszczy puszczyk.

Czcigodnym czcicielom czystości w Pszczynie
szeleszczą pszczoły w bluszczu.
Trzeszczą trzewiki po szosach suszonych,
szemrz żesz! rzeżucho w Tłuszczu.

Wystrzałowe trzpiotki wstrząśnięte szczebiocą
szczególnie o szczęściu w życiu
Szczep oszczepników zaszczepia poszycie
liściastych leśnictw w Orzyszu.

Chrząszcz ze szczeżują szczerze wrzeszcząc się szczerzą,
lecz trzciny rozbrzmiały grzmotami
to przebiegł trzymając w krzepkich szczypcach skrzypce
stół z powyłamywanymi nogami.

Ref. Pobaw się ze mną w "ż" i "sz"
pobaw się ze mną w "dż" i "cz"
a kiedy się buzi
szeleścić znudzi
posiedzimy sobie w ciszy
:D

aniomatopeja :D
26-07-2004, 14:24
Pytanie mam do Ań
dosłownie kilka zdań
i kilka zapytań
- co mógłbym zrobić dlań ?
Co odpowiedzą nań
zastępy pięknych Pań ?

Czy kupić stos ubrań,
wyszeptać moc wyznań
pomimo kończyn drgań
i szlochów oraz łkań ?
I obiad z pięciu dań,
oczu patrzących nań,
moc czułych zachowań
i wprost do ucha Ań
[choćby w mieście Lubań]
szeptanych czułych zdań ?
Samych dobrych działań,
i żadnych wymagań,
niemożliwych zadań,
czy głupich zapytań.

A Ania na to: wstań !
źle szukasz rozwiązań !!
Ty sobą znów się stań
daj moc ucałowań
do tańca ze mną stań
i ze mną pozostań.

[To koniec rozważań
na temat zgłoski Ań].

:D

inny punkt widzenia
26-09-2004, 02:01
'Tylko łóżko' - Agnieszka Osiecka


Tobie chodzi tylko o łóżko,
A ja jestem małą kaczuszką,
Której trzeba miłości i wsparcia
I raz na dzień czegoś do żarcia.

Proszę, zostań czasami do rana,
O pięknej żonie rzadko mów,
Czasem wykup na kartkę szampana,
I złotą rybkę dla nas złów.

Że się wkrótce - dla mnie - rozwiedziesz,
Tak mi czasem skłam,
Czasem powiedz, że ze mną wyjedziesz,
Już nigdy, nigdy sam.


Tobie chodzi tylko o łóżko,
A ja jestem rajskie jabłuszko,
Które pragnie miłości i wsparcia,
I czasami czegoś do żarcia.

Czasem kochaj mnie też po trzeźwemu,
O wspólnym kącie słówko rzuć,
Czasem przedstaw mnie gdzieś znajomemu,
Nie mów, że wszystko muszę psuć.

Na rozstanie nie mów "to zabieg",
Ładniej, kochany, mów,
Czasem wyśnij coś dla mnie na jawie,
Nie żałuj paru snów.


Tobie chodzi tylko o łóżko,
A ja jestem takie cacuszko,
Które pragnie miłości i wsparcia,
- nie tylko czegoś - do żarcia.

Proszę, odejdź bez bicia i grzecznie,
Jak z telewizji gentleman,
"Ja do dzieci - rozumiesz - koniecznie",
I "Ukochana, to był sen".

Że się wkrótce do mnie odezwiesz,
Tak mi pod drzwiami skłam,
...z czasem zamień się w taką poezję,
którą jesteś... którą byłeś - ty sam.

ponury63
06-10-2004, 17:59
Andrzej Waligórski

Z cyklu: Bajeczki Babci Pimpusiowej


Napadł na turystkę jeden niedźwiedź dziki.
Trafił na artystkę, musi brać zastrzyki.



Siedziały raz dwie myszy popod polną miedzą.
Siedzą tak sobie, siedzą, siedzą, siedzą, siedzą,
Siedzą, siedzą, wtem nagle w srogi wigor wpadły!
Jak nie hycną do góry... i z powrotem siadły.



Zniosła strusica jajo, całe na zielono
Struś w krzyk: z kim mnie zdradzasz, ty niewierna żono!
Skąd mam wiedzieć - odparła - pytasz jak głuptasek..
Wszak wiesz, że jak na mnie krzykną, chowam głowę w piasek.



Raz do koguta z krzykiem przybiegły kurczaki:
- Tata, lis porwał mamę i wlecze ją w krzaki!
Kogut tak się śmiać zaczął, że aż wpadł do ścieku:
- Widać, że moja stara jest jeszcze na fleku!



Dwa liski w jednym gnieździe mieściły się z trudem,
Więc na zewnątrz sterczały im dwie dupy rude.
Widząc to docent Wolczew zaczął bić im brawo.
Bo myślał, że to rude, to jest "Rude Pravo".

tomek1950
06-10-2004, 18:27
Marian Załucki

ROZWÓD PO POLSKU

Już jestem wolny!
Siódmą dobę.
Rozwód się odbył bez kłótni, bez draki.
Różnica poglądów.
Na moją osobę.
Powód - to ja. Jako taki. Owaki!
Koniec niewoli dla ducha i ciała.
Więc nie - nie na zawsze
człowiek się zaprzedał!
Sąd dał mi rozwód.
Żona mi dała.
A Urząd Mieszkaniowy nie dał.
Można mieć w Polsce własne zdanie,
lecz trudno o mieszkanie na nie...

Ale wszystko okay -
znaczy: koniom lżej.
Bo choć dalej razem, za to w innej roli:
Obcy mężczyzna.
Obca kobieta.
"Pani pozwoli!"
"Pan pozwoli..."
"Od dzisiaj śpimy na waleta!"
Nic nas nie łączy - wszystko dzieli
z wyjątkiem wspólnej pościeli...

A więc maleńka dyskusja co do
kwestii "Czyj jasiek? Czyja poduszka?" -
i już oddycham pełną swobodą
na mej niezawisłej połowie łóżka.
Rano ocieram słodki sen z powiek:
zbudził się inny -
wolny człowiek!

Wynika wprawdzie polemika,
która jest czyja
połowa ręcznika -
ale wytworna...
Nie psioczę, nie wrzeszczę.
Niech sobie nie myśli,
że kocham ją jeszcze!

Tak oto tempora mutantur...
Ja teraz do niej jak do damy:
żadnych pogróżek,
żadnych awantur.
No, trudno, już się nie kochamy...

Przeciwnie:
sprzątnę, zniosę śmiecie...
Jak tu nie pomóc obcej kobiecie?!
Czasem z kwiaciarni jakieś zielsko.
A widząc minę jej zdziwioną,
uśmiecham się...
Uwodzicielsko!
Niech wie, psiakrew, że nie jest żoną!

I tak mi fajno, aż zacieram ręce...
Nikt mi nie gdera, nie poucza.
Tam niezależna kobieta w łazience,
tu ja - niepodległy
przy dziurce od klucza!
(Nie bez powodu, nie bez chrapki:
zawsze lubiłem obce babki!)

Wytężam nieco wzrok, bo krótki...
Ładne, cholera, te rozwódki!
Ponętna kibić -
i ramiona...
Od razu widać, że nie żona!

A ona także teraz bywa
i jakaś milsza, i troskliwa.
Raz nawet, widząc me amory,
spytała mnie:
"Czyś ty nie chory?"

I tylko z żalem wspominamy,
smażąc we dwoje karmenadle,
lata stracone już na amen
w strasznym małżeńskim
naszym stadle:
nic - tylko żarliśmy się co dzień,
wieczne pretensje i problemy...
A dziś? Inaczej!...
Miło, w zgodzie...
Może się nawet pobierzemy?

ponury63
06-10-2004, 18:34
:D :D :D :D :D

Andrzej Waligórski

Z cyklu: Bajeczki Babci Pimpusiowej


Szukały dwa bizony jakąś bizonicę.
Wtem nagle jeden wrzasnął: - O, widzę samicę!
Po chwili jednak wraca i jęczy bidula:
- Tfu, ale żem się naciął, to była "Vistula"!



Złapał raz wróbel glizdę, glizda przerażona,
A on ją zaczął dziobać dziobem od ogona.
Dziobie ją, dziobie, dziobie, podziobał ją trocha,
A wtem glizda powiada: - Stary, mów mi Zocha!



Wyjrzała glizda z dziury i wesoło gwizda,
Wtem patrzy - z drugiej strony sterczy druga glizda.
Dalejże ją uwodzić, a ta rzecze srogo:
- Odwal się żeż kretynko, ja jestem twój ogon!



Spotkał raz pancernika pancernik wśród mięty
I pyta go: a cożeś ty taki wyrośnięty?
Na to ten duży wydał ryk okropnie gromki
I odrzekł: tażesz ja jestem pancernik Patiomkin!



Kiedyś pijany zając włóczył się po rżysku,
A spotkawszy niedźwiedzia, naprał go po pysku.
Niedźwiedź wpadłszy do domu wrzasnął: - Leokadio!
Coś się chyba zmieniło, włącz no prędko radio!

tomek1950
06-10-2004, 18:45
Marian Załucki


SWOJSKIE STWORZENIE ŚWIATA

Świat mi się całkiem nie podoba:
W kosmosie gospodarka do kitu
Gwiazdy się palą,
jak okrągła doba -
nawet w godzinie szczytu!


"Na Marsa - namawiają - poleć!"
A któż by głowę pchał pod nóż?
Na Mlecznej Drodze
pewnie gołoledź,
bo znów nie posypał Anioł Stróż!...
Burzliwe wiosny,
mokre sierpnie -
słowem - gdzie spojrzę - pełno wad...


Lecz na myśl jedną
skóra aż cierpnie:
co by to było,
co by to było,
gdyby tak Polak stworzył świat?!


Gdyby tak Polak - trafem jakim,
Nasz rodak z wąsem w kształcie wiechcia!
Lub... gdyby Pan Bóg był Polakiem...
Nie!
Tego nawet Bóg by nie chciał.


Po prostu
przed miliardem lat
gdyby bieg rzeczy zmianie uległ
i gdyby Polak stworzył świat...
O - rany Julek!


Kulą nie byłaby ta Ziemia!
Nie kulą byłby Księżyc blady...
Sześcianem? ... Nie wiem.
Jedno wiem ja:
Bez kantów nie dałoby rady!


Spitsbergen byłby - gdzie Kalkuta.
Alpy na głowie by stały...
Włochy by miały może kształt buta,
lecz pewnie o numer za mały!


Tylko przez Polskę płynęłaby wartko
szeroka Wisła... z czerwoną kartką!
Nad nią cytryny szumiałyby z cicha,
na każdej gałązce - zagrycha!


A gdyby już była gotowa ta rzeka,
Polak by chyba dłużej nie zwlekał
i by się wreszcie
(cieszcie się, cieszcie!)
wziął do stworzenia Człowieka!


Nie powiem, jak byśmy wyglądali...
(Za dużo dorosłych na sali!)
To nawet głupstwo już, że Adam
pomieszałby mu się z Ewą,
bo i tak
(ja się z Wami zakładam!)
co ważniejsze - poszłoby na lewo!


...Tyle że może w bezhołowiu ciał
Opatrzność zrządziłaby bystra,
że przez pomyłkę
plecy bym miał
nie tu - lecz u Pana Ministra.

tomek1950
06-10-2004, 19:01
Marian Załucki


JUVENALIA STARUSZKÓW

W młodości żyje się żarliwie -
młodość jest szczęściem i nadzieją!...
Doprawdy ja się ludziom dziwię,
że się starzeją...


I wszyscy!
Nawet płeć niewieścia!
Znam taką jedną panią Zosię:
przed wojną miała lat 20...
A dziś?...Dziś.już 38!

Jak ten czas leci!...
Ogałaca
nas z tego, o czym potem śni się...
Młodość!... Ucieka i nie wraca!
Pewnie ma chody w Orbisie...


Jak młodość cenić - ten tylko się dowie,
kto spryczał! - to oczywiste...
Bo potem - jak mówi łacińskie przysłowie -
już... omne animaI triste.
Już wszystko mija - kończy się niestety.
Prócz chrapki...
Tej - na kobiety.

Nie można pozbyć się tej chrapki -
a to dlatego chyba głównie,
że w Polsce same r ó w n e babki.
Bo w demokracji wszyscy równi!

Lecz cóż...
Uderzam do Barbary,
a ona już czyni mi wstręty:
- Za stary! - mówi
To co, że stary?
A może nie-do-roz-wi-nię-ty?
Może spóźniony! I to znacznie!
I teraz się dopiero zacznie?!


Czasami człek nie z własnej winy
Tryb życia ,wiódł tak niespokojny,
że się na własne spóźnił urodziny
o rok, o dwa...
O pięć lat wojny!


Dorośli! Bracia outsiderzy!
Nie dajmy, by nas krzywdził czas!
Młodość każdemu się należy!
Młodości!
Proszę: skrzydła - raz!


Urządźmy - myśl tę rzucam w dal ja -
Juvenalia staruszków -
jakieś... p i e r n i k a l i a!


Zagrajmy na skrzydłach jak Concordia - Knurów!
Poprzebierajmy się za trubadurów
i serenady idźmy śpiewać gorące
pad balkonami,
pod kasztanami,
dziewczętom po pięćdziesiątce...


Potem pierś wypnie każdy jak heros
i w miasto pójdziemy -
dziarscy caballeros,
transparent niosąc triumfalny:
NIE CHCEMY SKLEROZ!
NIECH ŻYJE EROS -
I PRZYROST NATURALNY!


A nocą dziarskie tańce jeszcze
w rytmie szaleńczych rokendroli
i dzikie krzyki ku orkiestrze:
- Powoli, panowie, p o w o l i!

ponury63
14-10-2004, 21:56
Konstanty Ildefons Gałczyński

"Wiersz o wielkiej wdzięczności"

W życiu to takie proste:
przyszedł człowiek, rękę uścisnął,
podziękował,
ale w poezji trudniej,
poezja to trudne słowa.
Uścisk dłoni to jedna chwila,
gest paru sekund
ale poezja ma być jak drzewo
co się schyla
nad nurtem naszego wieku;
i ptaki mają być na tym drzewie,
i promieni słonecznych wiele.
Ja w tym wierszu wypowiadam całego siebie
dla was i o was, nauczyciele;
fizycy i matematycy,
poloniści i biologowie,
pochwałę waszej pracy
śpiewam w gorącym słowie.
Bezmierny mój dług wdzięczności,
więc strof mi potrzeba jak w słońcu
grająca kapela,
żeby po całym kraju rozsławił się,
rozgłosił
wysiłek nauczyciela.
Jakże nie pisać wiersza,
jakże nie płonąć w podzięce
za światło co się rozszerza,
za dar najpiękniejszy, za wiedzę!
Nasz świat jest słonecznym światem,
nasz świat na wiedzy stoi –
i dlatego dziś wieńczę oświatę,
o przyjaciele moi!





Julian Tuwim

"Nauka"

Nauczyli mnie mnóstwa mądrości,
Logarytmów, wzorów i formułek,
Z kwadracików, trójkącików i kółek
Nauczali mnie nieskończoności.

Rozprawiali o "cudach przyrody"
Oglądałem różne tajemnice:
W jednym szkiełku "życie w kropli wody"
W innym zaś - "kanały na księżycu".

Mam tej wiedzy zapas nieskończony;
2ПR i H2SO4,
Jabłka, lampy, Cookes'y i Newtony,
Azot, wodór, zmiany atmosfery.

Wiem o kuli, napełnionej lodem,
O bursztynie, gdy się go pociera...
Wiem, że ciało, pogrążone w wodę
Traci tyle, ile... etcetera.

Ach, wiem jeszcze, że na drugiej półkuli
Słońce świeci, gdy u nas jest ciemno!
Różne rzeczy do głowy mi wkuli,
Tumanili nauką daremną.

I nic nie wiem, i nic nie rozumiem,
I wciąż wierzę biednymi zmysłami,
Że ci ludzie na drugiej półkuli
Muszą chodzić do góry nogami.

I do dziś mam taką szkolną trwogę:
Bóg mnie wyrwie - a stanę bez słowa!
- Panie Boże! Odpowiadać nie mogę,
Ja... wymawiam się, mnie boli głowa...

Trudna lekcja. Nie mogę od razu.
Lecz nauczę się... po pewnym czasie...
Proszę! Zostaw mnie na drugie życie
Jak na drugi rok w tej samej klasie.

ponury63
22-10-2004, 13:25
Andrzej Waligórski

"Szkoła katów"

Przed wiekami, w średniowieczu
(z dawnych wiemy to traktatów),
W podkarpackim mieście Bieczu
Utworzono szkołę katów.
Taka szkoła to unikat
Bez najmniejszej konkurencji:
Na jej czele Magnifikat
Stał zamiast Magnificencji.
A że miły i wesoły
Zawód kata był w tych czasach,
Przyjeżdżała więc do szkoły
Studenterii cała masa.
Co dzień trwały tam zajęcia
Intensywne niesłychanie:
Tu, powiedzmy, jakieś ścięcia,
Tam, powiedzmy, przypiekanie,
Ten świdruje, ów wyłupia,
inny amputuje saczki,
Jeszcze inny się wygłupia,
Tak jak wszystkie w świecie żaczki...

Ale czasem rzedną miny,
Drżą najbardziej nawet dzielni,
Gdy nadchodzą egzaminy
I kolokwia w tej uczelni.
Już profesor dał zadanie
Z wdziękiem i z dezynwolturą:
- Student Dreptak! Wasz skazaniec
Ma się przyznać że jest kurą!
Stęka Dreptak biedaczyna,
Co naprosi się i naklnie,
Ponaciąga, popodrzyna,
Nim skazaniec wreszcie gdaknie...
To też żadne Alleluja,
Bo docenci wybrzydzają:
- Słabo Dreptak, ledwie trója,
U Trypućki gość zniósł jajo!

Idą studia, że aż warczy,
Przykładają się studenci:
Tu coś jęczy, tam coś charczy,
Ówdzie czka, gdzie indziej rzęzi...
Jedni już przy doktoratach,
Inni znów przy zaliczeniach,
A nowicjusz dziarsko zmiata
Palce od nóg po ćwiczeniach.
Wreszcie dyplom, przydział pracy,
Pasowanie ostrzem miecza,
Ech, rozpierzchną się chłopacy,
Pójdą w świat z pięknego Biecza!

Lecz kat z katem
Jak brat z bratem:
Zawsze katu kat pomoże,
Chatę znajdzie mu i szatę,
Chleb, herbatę,
Miękkie łoże,
Kat da katu flaków, makat,
Katamaran, Kaśkę, fiata,
A gdzie etat kata vacat,
Tam na etat pchnie kat kata.
Nas też wepchnął nasz przyjaciel,
Lecz żal mamy do faceta,
Bo kat u nas na estradzie,
To nie kat, lecz katecheta!

ponury63
22-10-2004, 15:26
Z pozdruffkami na niedzielę... IQ (http://iq.onet.pl/) :wink:


Andrzej Waligórski

"Quiz"

O rany jaki ścisk,
A hałas - o kuchnia Felek!
Zaraz odbędzie się quiz,
Kto ma większy intelekt.
Pchają się zawodnicy
Z calutkiej okolicy,
Szczególnie urzędnicy
Oraz ich sympatycy.

Trwają eliminacje,
Pytają o różne sprawy:
- Co to były libacje?
- To były popijawy...
- Co to znaczy hetera?
- Taki wyciruch grecki...
- A co pan czytał Faulknera?
- Rodzinę Połanieckich!

Poziom doprawdy wspaniały,
Komisja jest szczęśliwa,
Już przeszły półfinały,
Już się finał rozgrywa!
Oto czołówka ścisła
W dźwiękoszczelnych kabinach:
Magister Pomponik Zdzisław
I docent Cipiryna.
Kto w sposób bardziej zręczny
Odpowie i błędów mniej zrobi,
Temu autograf odręczny
Da literat - Dreptak Zenobi.

Już głos zabiera docent,
Odpowiedź doprawdy świetna:
- Co to jest jeden procent?
- Jeden procent to jedna setna!
Oklaski aż w uszach dzwoni,
Okrzyki: - Joj, ale uczony!
A już magister Pomponik
Na pytanie czeka, cały czerwony,
A pan prowadzący się pyta,
Z wrażenia zupełnie mokry:
- Co to jest hipokryta?
- Hi, pokryta? Okrzyk, gdy ktoś pokrył,
Na ten przykład, leżankę rypsem...
Tu kierownik quizu rzekł mu szeptem:
-Oj, pan, panie, nie jesteś Ibsen..
Pan przegrałeś, proszę pana, jak neptek!

Tu dał mu na pocieszenie
Nagrodę w postaci lizaka,
A docenta wprowadził na podwyższenie
I mu wręczył autograf Dreptaka!


Zaś kiedy obaj wyszli po tych ciężkich quizach,
Docent jeszcze zmęczony wspaniałym finałem
Zaczął prosić: - Ty, stary, daj trochę polizać...
- Kaktusa !! - rzekł magister. - Nie po to przegrałem !!!

ponury63
23-10-2004, 17:53
Ciut reminiscencji sprzed lat ...nastu

Andrzej Waligórski

"Polska baba"

Czoło potem się perli,
Tętni bruk pod stopami,
Maszeruje na Berlin
Polska Baba z jajami.
Maszeruje przez fronty,
Przez granice się rwie,
Tak jak w czterdziestym piątym
Pierwsza Armia WP.

Idzie Baba po lesie
Podśpiewuje pod nosem,
Oprócz jaj serek niesie
I kociołek z bigosem.
Zadrżał Zachód Europy,
Spojrzał z lękiem na Wschód.
Obudziły się Szkopy:
- Salmonella u wrót!

Berlin broni się słabo,
Faszyzm w norze swej kona,
Myśmy z tobą, o Babo,
Polska Babo natchniona.
Za kompleksy, za cięgi,
Za historię, za kraj,
Bij w zachodnie potęgi
Celną serią swych jaj!

:D:D:D

ponury63
11-12-2004, 11:16
Andrzej Waligórski

"Święty Włodzimierz"

Między żywych schodzi co jesieni
Dobry, święty towarzysz Lenin.
Wieczorami stąpa po asfalcie
W leninówce i w niemodnym palcie.

Chodzi, bracie, po szarym świecie,
Wiatr mu liście pod nogi miecie.
Idą deszcze, żółkną ogrody,
Obryzgują go samochody.

Patrzy Lenin w lewo, w prawo,
Czasem mruczy sam do siebie: - Brawo!
Czasem okiem mongolskim błyska
I w kieszeni pięści zaciska.

Wielkomiejski ruch dokoła,
Tu fabryka, tam nowa szkoła,
Oświetlone sklepy przy drodze
I urzędnik w błyszczącej wołdze.

Myśli Lenin: - Wszystko przewidziałem,
Moje słowo stało się ciałem,
Nawet trochę za dobrze się stało -
Ciała dużo, a słowa zbyt mało...

Jak to mało? W kinach i witrynach
"Leninowi", "Z Leninem", "Lenina",
Jego portret maluje chałturnik
I kicz o nim nakręcają w wytwórni.

Ściąga Lenin leninówkę na oczy,
Ulicami jesiennymi kroczy,
Widzi pałac błyszczący i nowy
Ale nie wie czy to Smolny, czy Zimowy ?

Idzie Lenin, w tył założył ręce,
Drepcze za nim moje stare serce.
Moje serce melancholijne -
Gówno warte, bo bezpartyjne.


:D:D:D

Ślicznie śpiewał to Olek Grotowski

ponury63
15-12-2004, 21:24
Andrzej Waligórski

"Choinka knezia"

Raz na zamku w Kocmyrzu okrutny kneź Dreptak
Kazał był burgrabiego powiesić na trzepak,
Za to, że ten burgrabia kradł wprost niesłychanie,
Lecz księżna zawołała: - Ja mam dziś trzepanie!
Muszę na święta z kurzu oczyścić kobierce,
Chcesz wieszać - szubienicę wystaw, moje serce!
- E, zaraz szubienicę! - krzyknął książe w gniewie
- Weźcie go i powieście, o, na tamtym drzewie!

Jakoż i powieszono skazańca na świerku
Stojącym przede zamkiem, na niedużym skwerku,
A skazaniec był w szaty świecące odziany
I miał na sobie śliczne, błyszczące kajdany
Z długimi łańcuchami, które przez igliwie
Zwisając, wśród zieleni lśniły migotliwie.

Kneź patrzył, a do serca mu wpełzały smutki
I wspomnienia, jak jeszcze był całkiem malutki,
I przypomniała mu się babcia starowinka,
Rodzice, stół, opłatek i śliczna choinka,
I łzy mu się polały, i chcąc przeszłość wskrzesić,
Zawołał: - Proszę jeszcze kucharkę powiesić!
Powieszono kucharkę, co w białym fartuchu
Wyglądała jak jeden z owych czystych duchów
Skrzydlatych, które zwykle w okresie choinki
Przynoszą dzieciom różne śliczne upominki...

Zaś książę pił i płakał i wołał wzruszony:
- Dowiesić kogoś z prawej...! teraz z lewej strony...!
Hetman wyżej...!, pan ochmistrz mi zasłania dwórkę...
Teściową koło pieńka, a wujka na górkę!
Właśnie śnieżek jął padać i wszystko przyprószył,
A kneź Dreptak do reszty urżnął się i wzruszył,
I wybełkotał: - Ludzie! Hej, czy mnie słyszycie?
Zasadźcie jeszcze kogoś tam, na samym szczycie,
I fertig, można siadać do świętej wigilii!
Lecz wszyscy albo zwiali, albo już nie żyli,

Więc kneź, co był od wódki zupełnie zaczadział,
Wylazłszy na choinkę - sam na szpic się nadział,
Bo choinka bez szpica - to już jednak nie to!
... to dobrze, gdy dyktator jest również estetą!





"Choinka"

Oto choinka stoi w pokoju:
Piękna, jak jeleń u wodopoju.
A na niej bombki, trąbki, gołąbki,
Srebrne jarząbki i złote ząbki,
I landszafciki Szklarskiej Porąbki,
Pędzla malarza Gwidona Pompki.

Stoi choinka, jak to choinka.
Pod nią rodzinka, jak to rodzinka.
Znaczy się chłopczyk oraz dziewczynka,
dziadkowie - staruch i starowinka,
Dalej taticzek tudzież maminka,
Szwagier, niejaki Hilary Świnka,
Okaz cwaniaczka i sukinsynka,
Wreszcie kuzynka na wpół kretynka,
A pod nią kocur, chomik i psinka.
Słowem - typowa, zwykła rodzinka.

Zaraz serdecznie się ucałują,
Śliczną piosenkę zaintonują,
Z dziećmi figlarnie pobaraszkują,
Do stołu siądą, papu skosztują,
Mlasną, do pełna się naładują,
Pogwarzą i popolitykują,
Wszystkich znajomych obtentegują,
Flachę otworzą i się podtrują,
Potem nawzajem się poturbują.

A wtedy przyleci aniołek,
Z gwiazdeczką jak lśniący węgielek,
Wylizie ostrożnie na stołek
I powie "Och, ale bajzelek".
I zaraz fru na ulicę,
A zamiast prezentów i schedy,
Zostawi im obietnicę -
- Jak się poprawią, to wtedy...

A oni by może i chcieli,
Ale by pewnie nie umieli,
Ponieważ to jest zwykła rodzinka.
Znaczy się chłopczyk oraz dziewczynka,
dziadkowie - staruch i starowinka,
Dalej taticzek tudzież maminka,
Szwagier, niejaki Hilary Świnka,
Okaz cwaniaczka i sukinsynka,
Wreszcie kuzynka na wpół kretynka,
A pod nią kocur, chomik i psinka.
Słowem - typowa, zwykła rodzinka.
Oraz przesadnie piękna choinka,
Która zajmuje najlepszy kąt.
Jakby nie było - Wesołych Świąt!


:D :D :D :D :D

ponury63
27-02-2005, 09:08
"[...] Przysięgam, już nigdy nie będę słaby,
Pióro w promień przemienię i niech się promieni
Oto nowe stulecie. A tylko dwie sylaby:
LENIN."

[Konstanty Ildefons Gałczyński]



"[...] Miasto socjalistyczne
miasto dobrego losu.
Bez przedmieść i bez zaułków.
W przyjaźni z każdym człowiekiem.
Najmłodsze z miast, które mamy.
Najstarsze z miast, które będą.
Najmłodsze na jutro bliskie.
Najstarsze na jutro dalekie."

[Wisława Szymborska]


Nie robię tego złośliwie - sam się zdumiałem, znalazłszy to w Sieci.
Poza tym "w 1949 roku pierwszy tomik wierszy Szymborskiej "Wiersze" (wg innych źródeł "Szycie sztandarów") nie został przyjęty do druku, gdyż nie spełniał wymagań socjalistycznych" [źródło (http://pl.wikipedia.org/wiki/Wisława_Szymborska)]

Więcej tutaj Wiersze "wybrane" (http://www.naszawitryna.pl/jedwabne_777.html) oraz tutaj Poezja socrealizmu 1949-1955 (http://www.pcde.dzierzoniow.pl/publikacje/an1.htm)

To były zasrane, stracone dla pokoleń lata.

27-02-2005, 21:12
"[...] Przysięgam, już nigdy nie będę słaby,
Pióro w promień przemienię i niech się promieni
Oto nowe stulecie. A tylko dwie sylaby:
LENIN."

[Konstanty Ildefons Gałczyński]




No właśnie chciałam to wpisać i to w całości.

Przed Mauzoleum Lenina

Ten dzień widzę znowu i znowu -
ten dzień - nigdy nie zapomnę o nim:
Wiatr surowy i rześki dął
i śnieg leżał na Placu Czerwonym

Pamiętam, że zachodziło słońce
nad Mauzoleum, po pięknym dniu.
Grzeszny człowiek, po latach błądzeń
wreszcie dotarłem tu.

Ileż by jeszcze trzeba trąb, żałobnych nut!
Bo, że umarł, to ciągle boli -
ten, który centrum globu przesunął na wschód
ramieniem proletariackiej woli.

Przysięgam: Już nigdy nie będę słaby,
pióro w promień przemienię i niech się promieni.
Oto nowe stulecie. A tylko dwie sylaby
L E N I N.



A jeszcze jeden mistrza Ildefonsa:

Kwiaty na tor
Otdam wsiu duszu Oktiabriu i Maju
no tolko liry miłoj nie otdam.
JESIENIN

My mówimy chór, oni - chor,
lecz jednaka jest tarcza i włócznia.
Rzucam kwiaty na tor.
Rzucam kwiaty na tor,
Rzucam kwiaty na tor,
którym przejeżdża rewolucja.

Że się komuś nie podoba, to cóż?
Tak jak my chcemy, Wisła popłynie.
Przemielemy ziarna polskich zbóż
w socjalistycznym młynie.

Socjalizm to słońce, mówię wam -
niech tam strzela w słońce zbir za zbirem.
Nasz Październik był w Lipcu. Jemu dam
nawet lirę.

Szczury w końcu same wyjdą z nor.
Nasza jest ziemia. Nasz firmament.
Rzucam kwiaty na tor,
którym przejeżdża rewolucja.
Panna roztropna.
Słońce sprawiedliwości.
Amen.

1948

(Ciekawy jest ten kontekst religijny, i to w obu wierszach, prawda?)

stander
27-02-2005, 21:15
Powyżej to ja, Stander. Zapomniałam się zalogować.

ponury63
27-02-2005, 22:02
:D :D :D Dzięki Stander

Zobacz jeszcze tutaj... Wisława Szymborska (http://www.elektron.pl/strona/szymborska/wiersz.php?id=lenin_pl) .... Ech....

Z Tuwimem np. sprawa jest o tyle "poważna", że On w to wierzył... [do czasu oczywiście] :wink: - stąd może ten kontekst religijny ? :roll:

__________________________________________________ ________________

Janusz Grzywacz

"Młynek Kawowy"


Chciałbym z Tobą zatańczyć, ale nie mam prawej nogi.
Chciałbym Cię mocno przytulić, ale nie mam prawej dłoni.
Chciałbym popatrzeć na Ciebie, na Ciebie, ale nie mam także głowy...
Bo na imię mam Młynek, a nazwisko Kawowy...

Czułem, jak swoimi delikatnymi dłońmi dotykałaś moich żelaznych okuć
I cały świat zawirował wraz z ruchem zwariowanej miłością korbki.
Lecz, kiedy się zbuntowałem i cały zardzewiałem,
Ty zamiast mnie pocieszyć rzuciłaś mnie do śmieci!

stander
27-02-2005, 23:50
Wiesz, Ponury, w tym tomie to ja mam jeszcze m.in. Różewicza, Bertolta Brechta, Pabla Nerudę, Brunona Jasieńskiego, ale to już może w takiej ilości byłoby niestrawne... ???
----------------------------------

ponury63
28-02-2005, 00:54
Spokojnie po kilka perełek można zafundować. Zwłaszcza trzech pierwszych, za Jasieńskim w ogóle było ciężko trafić :wink:

Prowadź, o jutrzenko światłości !! :D


To idzie młodość

Co tak dudni, co tak grzmi,
niebo huczy, ziemia drży.
Czy wichura groźna dmie?
Czy to burza idzie? Nie!

Refren:
To idzie młodość, młodość, młodość i śpiewa,
leć w górę piosenko, jak wiatr!
I spadnij jak burza, jak w maju ulewa,
po której odradza się świat!
Dla budowy młode dłonie,
dla budowy młoda myśl,
potrafimy jutro bronić
tego, co tworzymy dziś!
To idzie młodość, młodość, młodość i śpiewa,
bo młodość odrodzi świat.

Od Warszawy leci śpiew,
leci wzdłuż przydrożnych drzew
i powtarza piosnki treść
miasto wsi i miastu wieś.

Refren:
To idzie młodość, młodość, młodość i śpiewa,
leć w górę piosenko, jak wiatr!
I spadnij jak burza, jak w maju ulewa,
po której odradza się świat!
Dla budowy młode dłonie,
dla budowy młoda myśl,
potrafimy jutro bronić
tego, co tworzymy dziś!
To idzie młodość, młodość, młodość i śpiewa,
bo młodość odrodzi świat.

stander
28-02-2005, 21:52
No to może jeszcze Bertolt Brecht


Niezwyciężony napis

W czasie wojny światowej
W celi włoskiego więzienia w San Carlo,
Pełnego zatrzymanych żołnierzy, pijaków, złodziei,
Napisał jakiś żołnierz-socjalista
Kopiowym ołówkiem na ścianie:
Niech żyje Lenin!
Wysoko, w ciemnej celi zaledwie widać było
Te litery, choć ogromne.
Gdy to ujrzeli strażnicy, przysłali malarza z kubłem wapna.
I pędzlem na długiej rączce zamalował ten groźny napis.
Ale ponieważ wapnem wiódł tylko po śladach ołówka,
Wysoko w celi widnieje teraz wapnem:
Niech żyje Lenin!
Dopiero drugi malarz przekreślił to wszystko pędzlem szerokim.
Na parę godzin zniknęło, ale już o świcie,
Gdy wapno wyschło, wystąpił nasz napis:
Niech żyje Lenin!
Wtedy strażnicy przysłali przeciwko napisowi murarza z nożem.
Litera za literą wyskrobywał godzinę chyba,
A gdy skończył, wysoko w celi widniał bezbarwny,
Lecz w murze wyryty głęboko, niezwyciężony napis:
Niech żyje Lenin!
"Teraz więc mur rozwalcie!" - powiedział żołnierz.

(przełożył Lech Pijanowski)

ponury63
01-03-2005, 18:43
To jest dobre, Stander. Poproszę jeszcze :D

A ja odkopałem starą piosenkę mojego ulubionego Jacka Kleyffa. Nie mogę znaleźć tej o Makarence, przy okazji spiszę ją z kasety. A tutaj "pieśń z troską", jak nazywam ją na własny, egoistyczny użytek :wink:



Jacek Kleyff

"Z drzewcem"

O wytrzymaj, sterana i słaba,
racz wybaczyć tym wszystkim, co z ciebie;
miej w opiece swe wioski i miasta,
miej w opiece nas wszystkich i siebie...

Z drzewcem co ledwie tkwi zamiast masztu
lata mkną, ludzie wciąż bez swych żagli,
biorą wdech, ale znów szans nie mają,
by dogonić swój czas, który nagli..

Jak tu żyć, żeby znów nie mieć żalu,
mówić: - Tak - jeśli to żaden wyczyn;
zabrakło nam swady dziś i lokalu
bo zajęty przez żalów tych setki przyczyn..

Trudno jest wierzyć wciąż swym marzeniom,
które trwając tak nudne się stają;
trudno jest siebie - ot tak - przeskoczyć,
gdy poprzeczkę po skoku strącają...

Nie wiesz jak sprostać, gdy nic nie proste,
pojąć to, skoro ktoś z dobrych chęci
obietnice swe tuż przed rozdaniem
popęczkował i łby im ukręcił...

Cieszy się dzisiaj twym zaufaniem
młoda brać z higienicznym uśmiechem,
co przemawia jak samo mówienie,
a gdy żre, to jest jedynym bebechem.

Kulom nie kłaniasz się w swojej walce
schylisz łeb za dwa, lub za sezon;
kanonada serdelków i szmalcu,
artyleria szykuje salceson !!

O wytrzymaj, sterana i słaba,
racz wybaczyć tym wszystkim, co z ciebie;
miej w opiece swe wioski i miasta
miej w opiece nas wszystkich i siebie...

Miej w opiece nas wszystkich, nas wszystkich
jeśli sama nie jesteś w potrzebie...

stander
01-03-2005, 22:20
Piewców Włodzimierza Iljicza cd.

Julian Tuwim

Do córki w Zakopanem
(fragment)

Kłaniaj się górom córeczko, kłaniaj z wysoka,
Z wysoka nisko się kłaniaj Łodzi Fabrycznej!
Z owych tam wierchów, czy regli, z Morskiego Oka
Śląskim górnikom się kłaniaj z uśmiechem ślicznym!

Kłaniaj się szczytom podniebnym, hardym i pięknym!
To swoje "czuwaj!" im krzyknij, harcerko mała!
A zawsze kłaniaj się, córko, ludziom maleńkim,
Bo to są ludzie ogromni. Żebyś wiedziała.

Kłaniaj się wiejskim nieznanym nauczycielkom,
Brnącym przez śniegi do szkółek w mrozy siarczyste,
Kłaniaj się z wyżyn drukarzom, obywatelko
Rzeczypospolitej Polskiej - jasnej i czystej.

Wysoki Giewont, wysoki! A pod nim płynie
Potokiem, córko, potokiem historia wieków.
Na górach, córko, na górach - myśl o nizinie!
Śród głazów, córko, śród głazów - myśl o człowieku!

Mocno i pewnie chodząca po polskiej ziemi,
Umiłuj lud sprawiedliwy, co Polskę zbudził,
A tam, kochanie, gdzie mieszkał Włodzimierz Lenin,
Złóż kwiatek. To był przyjaciel tych prostych ludzi. [...]

(Ale może to nie takie śmieszne... Dzisiaj pewnie brakuje dzieciom takiego jasnego komunikatu, co mają kochać, po co i dlaczego)
----------------------

Sama pamiętam akademie szkolne z okazji rocznicy rewolucji październikowej. Śpiewam sobie czasem, bo chodzi za mną przepiękna melodia tej pieśni:

W tym mieście nasze pokolenie
swój wielki rozpoczęło bieg.
W tym mieście się urodził Lenin
i tu urodził się nasz wiek.

ref.:
Ulianowsk, Ulianowsk
rozmachu pełen, pełen sił.
Tak miasto nazwano,
bo Lenin tutaj żył.
--------
Ach, łza się w oku kręci :wink:

ponury63
17-03-2005, 16:26
a tu parodia "Zegarmistrza światła"


Jacek Zwoźniak

"Zegarmistrz"


Gdy będę jasny i gotowy
Za gaz i światło i telefon i mieszkanie i garaż i samochód i składki, alimenty,
i wszystkie różne takie tam uiszczę...
Gdy nic nie przyjdzie mi do głowy
To będę sobie... zegarmistrzem...


Choćby na świecie deszcz i słota
To żyło mi się będzie świetnie
Gdy zamiast w Ruhlach i Poljotach
Ja będę sobie grzebał w świetle

A w wolnych chwilach będę siedział
Za piecem gdzieś u Pana Boga
Wypiję setę, wszamam śledzia
Aż wreszcie zgaśnie mi podłoga

Nie koniec jednak tej zabawy
Bo choćbym właśnie siedział w swetrze
Będę się cały trząsł z obawy
Że jeszcze zgaśnie mi powietrze

I gdy już będę purpurowy
Wezmę pędzelek oraz farbę
Bo wpadłem ja na pomysł nowy
Niech cały świat ma moją barwę

I gdy już skończę tę robotę
To zamiast bełtać się w błękicie
Ja za trzydzieści i trzy złote
Zabełtam sobie łeb bełcikiem

Czasami w jedno miejsce muszę
Bo gdyby nie, to bym się z...
Potem pociągam za łańcuszek
A woda spływa jak na przestrzał

Bez serc, bez ducha, przy gitarze
W kloakach, czy i też w klopikach
Piosenki piszą kanalarze
Poeci muszą zlew przetykać


8) :wink:

ponury63
26-04-2005, 06:52
Kabaret Starszych Panów

"Kuplety Starszych Panów"
(Jeremi Przybora / Jerzy Wasowski)


I znaleźliśmy się w wieku - trudna rada
że się człowiek przestał dobrze zapowiadać
ale za to - z drugiej strony - cieszy się
że się również przestał zapowiadać źle

Starsi panowie, starsi panowie, starsi panowie dwaj
Już szron na głowie, już nie to zdrowie, a w sercu ciągle maj
Starsi panowie, starsi panowie, starsi panowie dwaj
Już szron na głowie, już nie to zdrowie, a w sercu ciągle maj

I ta trwoga, i ta trwoga, trudna rada
że się nie wie, czy się człowiek dla dam nada
Ale z drugiej strony - chwili takiej wdzięk
gdy rozwieje dana dama taki lęk !

Starsi panowie, starsi panowie, starsi panowie dwaj
Już szron na głowie, już nie to zdrowie, a w sercu ciągle maj
Starsi panowie, starsi panowie, starsi panowie dwaj
Już szron na głowie, już nie to zdrowie, a w sercu ciągle maj

Za granicę raczej nikt już nas nie wyśle
Zostaniemy - trudna rada - my przy Wiśle
Ale z drugiej strony, też się cieszy człek
Z geografii znając gorszych parę rzek

Starsi panowie, starsi panowie, starsi panowie dwaj
Już szron na głowie, już nie to zdrowie, a w sercu ciągle maj
Starsi panowie, starsi panowie, starsi panowie dwaj
Już szron na głowie, już nie to zdrowie, a w sercu ciągle maj

Nie liczymy - trudna rada - też z kolegą
by na Marsa via sputnik się w ten tego
Ale z drugiej strony - czy na Marsie gra
Gdy w ankiecie się "ziemianin były" ma ?

Starsi panowie, starsi panowie, starsi panowie dwaj
Już szron na głowie, już nie to zdrowie, a w sercu ciągle maj
Starsi panowie, starsi panowie, starsi panowie dwaj
Już szron na głowie, już nie to zdrowie, a w sercu ciągle maj

Trudna rada, jeśli chodzi o karierę
to nie będzie, już nie będzie się premierem
Ale z drugiej strony - weźmy - co tu kryć
Jak to długo tym premierem trzeba być...

Starsi panowie, starsi panowie, starsi panowie dwaj
Już szron na głowie, już nie to zdrowie, a w sercu ciągle maj
Starsi panowie, starsi panowie, starsi panowie dwaj
Już szron na głowie, już nie to zdrowie, a w sercu ciągle maj

ponury63
11-05-2005, 13:15
Cysorz

(T. Chyła, A. Waligórski)

Cysorz to ma klawe życie
Oraz wyżywienie klawe
Przede wszystkim już o świcie
Dają mu do łóżka kawę

A do kawy jajecznicę
A gdy już podeżre zdrowo
To przynoszą mu w lektyce
Bardzo fajną cysarzową

Posuń no się trochę stary
Mówi Najjaśniejsza Pani
Potem ruch się robi w izbach
Cysorz z łóżka wstaje letko

Siada sobie w złoty zydbad
Złotą goli się żyletką
I świeżutko ogolony
Rześko czując się i zdrowo
Wkłada ciepłe kalesony
I koszulę flanelową

A tu przyjemności same
A tu niespodzianek wiele
Przynoszą mu "Panoramę"
"WTK" i "Karuzelę"

"Filipinkę" i "Sportowca"
I skrapiają perfumami
I może grać w salonowca
Z marszałkiem i ministrami

Po zabawie złota cytra
Gra prześliczną melodyjkę
Cysorz bierze z szafy litra
I odbija berłem szyjkę

Potem żonę otruć każe
Albo cichcem zakłuć stryjca
Dobrze, dobrze być cysorzem
Choć to świnia i krwiopijca



___________________________________


Inna wersja


"Cysorz"

Cysorz to ma klawe życie
Oraz wyżywienie klawe!
Przede wszystkim już o świcie
Dają mu do łóżka kawę,
A do kawy jajecznicę,
A jak już podeżre zdrowo,
To przynoszą mu w lektyce
Bardzo fajną cysorzową.
Słychać bębny i fanfary,
Prezentują broń ułani:
- Posuń no się trochę, stary!
Mówi Najjaśniejsza Pani.
Potem ruch się robi w izbach,
Cysorz z łóżka wstaje letko,
Siada sobie w złoty zycbad,
Złotą goli się żyletką
I świeżutki, ogolony,
Rześko czując się i zdrowo
Wkłada ciepłe kalesony
I koszulkę flanelową.
A tu przyjemności same
Oraz niespodzianek wiele:
Przynoszą mu "Panoramę",
"WTK" i "Karuzelę",
"Filipinkę" i "Sportowca"
I skrapiają perfumami
I może grać w salonowca
z Marszałkiem i Ministrami.
Salonowiec sport to miły,
Lecz cesarska pupa - tabu!
On ich może z całej siły,
A oni go muszą słabo...
Po obiedzie złota cytra
Gra prześliczną melodyjkę,
Cysorz bierze z szafy litra
I odbija berłem szyjkę.
Sam popije - starej niańce
Da pociągnąć dla ochoty.
A kiedy już jest na bańce,
To wymyśla różne psoty
Potem ciotkę otruć każe
Albo cichcem zakłuć stryjca...
...dobrze, dobrze być cysorzem,
Choć to świnia i krwiopijca!

ponury63
21-06-2005, 14:23
Julian Tuwim

"Przestroga dla idiotów"

Ażem ze szczęścia dygotał,
Kiwając się nad szynkwasem!
I przyszedł Wielki Idiota,
I zaczął mówić basem.

Mówił grubo i cicho
Samą prawdę cedzoną.
Aż mrowiło mnie licho,
Gdy powiedział: "Stwierdzono".

Zapłakałem samotnie
Nad karczemnym szynkwasem!
Bo stwierdzono istotnie,
Bo przekonał mnie basem!

W uznaniu i adoracji
Dla jego prawdy wielkiej
Wykrzyknikami racji
Na głowach stanęły butelki.

- Mesdames, jak można? - szepnąłem,
Zgorszony patrząc na nie.
Idiota spytał: "Co, proszę?"
- Nic. Ja do butelek, panie.

"Jakże to: do butelek?
Z butelki to się pije,
Ale butelka nie słyszy,
Albowiem ona nie żyje".

...Pięknie wyglądał w trumnie!
Poważny był, okazały.
W czaszce, w czole i skroniach
Sterczały szkła kawały.


1936

paprotka
11-09-2005, 00:08
Marian Załucki

ROZWÓD PO POLSKU

Tomek ! :D

Siedzę nad Podwieczorkiem bez mikrofonu. Ależ super są te teksty. To jeszcze trochę dla fanów pana Mariana :) pozwolę sobie...

http://img175.imageshack.us/img175/9551/zdjecie118fe.jpg

MAŁŻEŃSTWO TO WSPÓŁISTNIENIE

O, jakżeż mnie wzrusza
ta miłość prawdziwa,
gdy młodzian na kwiatku
wróży sobie białym:
"kocha czy nie kocha?"
i te płatki obrywa...
Ja już - oberwałem.
Odtąd muszę myśleć...
Jak bowiem wynika
z tego, co mi rzekła
ludzi mądrych garstka,
małżeństwo
to Wielka Polityka,
Żona i Mąż -
to dwa Mocarstwa.
To dwa Mocarstwa w ludzkiej skórze -
nie powiem które,
ale te duże.
W małżeństwie wciąż się rodzą
te konflikty zgubne,
a wśród mocarstw takie same.
Tyle że nieślubne.
Również analogia uderzy bez pudła,
gdyby szło o ich źródła:
tam misja historyczna
w historycznej glorii -
tu miłość...
To w małżeństwie
też już coś z historii.
Tyle że starożytnej -
tak zwane zaranie.
A ta wspólna planeta -
to jak wspólne mieszkanie.
Warto więc pamiętać,
że gdy coś wybuchnie,
to można dostać
w tę wspólną kuchnię.
Stąd idąc raz Alejami,
tam gdzie Ambasady,
powiedziałem do żony:
- Pójdziemy w ich ślady?
Może by i u nas
duch powiał ten świeży:
pertraktacje zamiast talerzy?
Bez gwałtów,
awantur
i bez idiosynkrazji -
będziemy się kochali
przy pomocy perswazji.
Tak oto się otwarła
nowa karta kronik.
Kupiliśmy na wstępie głupstewko -
telefonik.
Aparaciki zabawki,
kolor ich zielony,
jeden u mnie w pokoju, a drugi u żony.
Odtąd do współistnienia
służy się i przyczynia
nasz bezpośredni kabel -
nasza gorąca linia.
Bo to dla atmosfery
wprost balsam jedyny.
gdy słyszy się dusery,
a nie widzi się miny.
Czasem tylko ciut ostrzej
zgrzytną tony niewieście:
kiedy mowa o bazach...
Moich bazach.
Na mieście.
Ale trudno.
Choć w środku wtedy burzę się dziko,
czule rzucam w słuchawkę:
- Ej. ty moja Gromyko!
Bo zawarliśmy układ,
że gdy czort nas bierze,
nie wybuchamy.
W atmosferze.
I istotnie już lepsza.
Już nas każdy chwali,
tudzież podziwem darzy nas głębokim -
nieliczni tylko
patrzą kosym okiem...
Lecz przeważnie
winszują mi na każdym kroku:
- Miła ta pańska żona.
- Dziękuję. Bez uroku.
Jakoś współistniejemy:
gdzie trawka zielona,
gramy razem w palanta,
albo badmintona...
A nocą w niebo patrzymy.
A gdy gwiazdka spadnie,
każde z nas westchnie o coś -
coś innego dokładnie -
lecz jedna gwiazdka wróży,
czy nam spełni to się -
i to jest właśnie nasza
współpraca w Kosmosie.
A teraz - pst...
Bo przed lustrem
żona stoi i skrycie
sama mówi ze sobą...
Konferencja na Szczycie...

portret lizusa

Choć ma dla innych
Wzrok żandarma -
Dla szefa uśmiech,
Wdzięk i czar ma,
Układność gestów,
Galanterię
I uniżonych ruchów serię:
Przymilność,
Podskok,
Pokłon,
Ukłon -
Wprost by w posadzkę
Czołem tłukł on!
Z szacunkiem zgina
Giętki tułów -
Tak, byś szacunek
Z dala czuł ów!
Wzrokiem wprost liże,
Tuli,
Pieści,
A w każdym geście
Cześć się mieści
I obietnica
Słodkiej treści,
Że dla zwierzchników
Swych i ich ciał,
Być ukojeniem
On sam by chciał!
Plastrem,
Pigułką reformacką
Lub...
Czopkiem z mydła!
Aby chwacko -
Gdy w oczach szefa
Ból wyczyta -
Mógł (jako czopek)
Wejść w jelita -
Wskoczyć!
Samemu -
Osobiście!
Ukoić,
Ulżyć,
I przeczyścić!
I mając swój
Na względzie los tam -
Wprowadzić szefa -
Ach! - w błogostan!
Potem z uśmiechem
Oraz z szansą
Jakiejś nagrody
Czy awansu -
Wyskoczyć lekko,
Stanąć przed nim
I stylem prostym,
Bezpośrednim,
Skromniutko, kornie
I bez krzyku
Rzec mu:
- To JA,
Ob. Naczelniku!


PODRYWACZ

Wiem -
wnet nastąpi ogólne zgorszenie,
ktoś może wybuchnie protestem...
Przykro szalenie,
lecz już się nie zmienię:
podrywacz jestem.
Już jako dziecko wołałem z płaczem:
"Tata, ja chcę być podrywaczem!"
Ojciec się krzywił
i w t e d y miał rację:
"Kogóż poderwiesz, dziecko?
Sanację?!...
Lecz dziś inny profil
i mam jeszcze tę werwę
serduszko - jak mówi się - z ikrą...
Muszę podrywać!
Jak nie poderwę,
to strasznie mi przykro.
A zaczęło się jak zwykle:
przez to głupie libido!
Patrzę - dwie piękne,
bujne sobie idą,
więc poderwałem!
Sam się.
Na ich widok.
Chociaż szły dalej
krokiem najmiarowszym,
nawet spojrzały na mnie obie...
Nawet szepnęły:
"Owszem, owszem -
do niczego sobie!"
Odkąd na panie
patrzę bezustannie -
spojrzenie cielęce i mgliste...
Wiem - to nie miłość.
Może - pożądanie,
ale szlachetne i czyste!
Jak cień się snuję za halek szelestem -
trudno!...
Podrywacz jestem!
Nawet metody ma się te
(wiadomo!),
jak to zagadnąć nieznajomą
tak - prima vista
i pro sua domo.
Gdy chuligani na przykład napadną
dziewczynę piękną
(albo chociaż ładną),
gdy przerażenie twarz jej
zmąci bladą,
ja zjawiam się na koniu,
przekłuwam ich szpadą,
a jej wręczam bukiet
róż lub tulipanów!
Piękne, nie?...
Lecz gdzież dzisiaj
znaleźć chuliganów?
Mam więc drugi sposób
już łatwy, ażeby
każdy mógł sobie pozwolić.
Bez konia.
Nie ma potrzeby.
Trzeba się ogolić!
Słowem, wyglądać pięknie i młodo
i tylko wyjść -
i stanąć -
i olśniewać urodą,
aż jakaś Lolita
przystanie jak wryta
i wreszcie po dłuższej przerwie
sama podejdzie
i drżąca zapyta:
"Może mnie pan poderwie?"
Taki prosty sposób
dla dorosłych i młodzi,
a próbowałem -
i nie wychodzi!
Więc wypróbować jeszcze bym chciał tę
metodę kosmiczną zgoła:
trzeba się przebrać za kosmonautę
i dziewczę okrążać dokoła,
przy czym się ją uprzednio prosi:
"Bądź, Pani, Ziemią -
kręć się wokół osi!"
Później - już jedząc wspólnie kolację
zwala się wszystko
na grawitację!
Naukowo, prawda?
I podziw to budzi -
nadto już od dawna
jestem tego zdania.
że w Polsce -
w kraju uczących się ludzi -
czas wprząc już naukę
w służbę podrywania!
Każdy pan to lubi -
taki panów nałóg.
do czynu więc.
Polska Akademio Nauk!

PORADNIK JĘZYKOWY
dla wybierających się w odwiedziny
do Warszawy Polaków z zagranicy...

...żeby mógł coś zrozumieć z tej dzisiejszej mowy
emigrant - po naszemu - Rodak dewizowy...
Bo w obecnej polszczyźnie
co krok to pułapka,
czyli tak zwane robienie wariata:
na młodą dziewczynę mówi się b a b k a,
na garsonierę mówi się c h a t a.
Przy czym z babki w chacie
wtedy masz pociechę,
gdy cizia jest f a j o w a,
czyli babka w d e c h ę.
Taki zaś ruch ręką
wyraża świadomie.
że dama na najwyższym światowym poziomie,
czyli jak w Warszawie mówi się i słychać:
dziewczę ma na czym usiąść
i ma czym oddychać.
Nie dajcie się omamić czułych słów urokiem!
Na przykład t a t a z m a m ą
to spirytus z sokiem,
a czyniąc tę miksturę
dbają polskie dziatki,
żeby w niej więcej było ojca
niźli matki.
Również chały w piekarniach
dzisiaj się nie szuka.
C h a ł a to rzecz duchowa:
film, powieść lub sztuka...
Nie należy jednakże,
gdy sztuka wspaniała,
zginać ręki z zachwytem,
mówiąc "Taaaka chała!"
Kiedy zjeść coś zapragniesz,
bowiem pora już ta,
mówisz damie wytwornie:
"Rzuciem coś na ruszta!"
Przy czym wiedz,
że trucizna taka zwykła - to lizol,
ale to, co podają w Orbisie,
to bryzol!
I mylić nie należy.
Całkiem różna treść.
Można śmiało w t r a j a ć,
w t r z ą c h a ć,
czyli jeść.
Słowo "truć" dziś inaczej pojmuje warszawiak:
nie ten truje, kto karmi,
lecz ten, co przemawia!
Gdy ci więc przypadkiem
t r u j e jakaś postać,
że w Warszawie wszystko
można teraz dostać,
odpowiedz: "Mowa trawa!" Nie daj się ogłupić.
Dostać nic nie można
-wszystko trzeba kupić!
I tu do najważniejszej
przejdziemy z gramatyk,
czyli do najczystszej poezji języka:
10 złotych to d y c h a,
1000 złotych to p a t y k,
a pięćsetka to b r u d a s względnie pół patyka.
Jeśli idzie o pieniądz, to panuje zasada,
że jak masz, to w porządku,
czyli "mucha nie siada".
Gdy jest forsa,
jest cizia
i szkło, czyli flachy,
i zabawa do rana,
czyli "ubaw po pachy"!
I szałowe uciechy,
i kuszące uśmiechy,
i "Chodź, cizia, za budkę,
skrzyżujemy oddechy!"
Bez pieniędzy natomiast
chodzisz z smutnym obliczem,
bo jak mówią w Warszawie
tuż pod Mickiewiczem:
"W y s i a d k a!
Czyli k r e w a!
Czyli - l e ż e m i k w i c z e m!"

:D

Strona o autorze i więcej tekstów (http://www.zalucki.pl/index.htm)


tutaj można posłuchać fragmentów ... (http://www.merlin.com.pl/frontend/towar/365463)

ponury63
11-10-2005, 19:08
Georges Brassens

"Kaczusia Piotrusia"

Kaczusia Piotrusia zdążyła jajko znieść,
Lecz tak była uparta, że zmarła i cześć !

Kaczusia Piotrusia zły rum zrobiła,
Choć potem się go wyparła, bo zmarła, a co ?!!

Kaczusia Piotrusia na jajku siedząc wspak
Nowe pióra wydarła i zmarła, a jak !

Kaczusia Piotrusia samotnie żyła,
Więc jajka i pióra także są nasze, okay !

Cholera, my nieraz pytamy, patrząc w dal,
Jak tam w niebie Kaczusia Piotrusia się ma...


:D :D :D

ponury63
21-10-2005, 11:14
Jacek Kleyff

"Telewizja"

Telewizja pokazała a uczeni podchwycili,
Że jednemu psu, gdzieś w Azji, można przyszyć łeb od świni.
Wykrył pies bimbrownię na czas, wycinanki robi wujek.
Jak smarować margaryną - telewizja transmituje.

Ło-di-ri-di dla młodzieży, w Skierniewicach dwie kotłownie,
Jak gonili hitlerowca, to mu opadały spodnie.

W telewizji czterej znawcy od nawozów i od świata
Orzekają, co się zdarzy w Gwatemali za trzy lata:
Masy pracujące stracą, gdy realna płaca spadnie.
Gwatemala nie dostrzega, iż elita władzy kradnie.

Stal się leje, moc truchleje, na kombajnie chłop się szkoli;
Na dodatek wygrać może końcówkę od banderoli.

W telewizji pokazali wczoraj kości chudych dzieci,
Zastrzelonych gdzieś w Angoli, pokazali świeże groby.
Świeże groby zawsze wzruszą, niezależnie gdzie kopane.
Jak porosną, wyjdzie na jaw, kto szczuł i co było grane.

Usia, siusia, cepeliada, w ogródeczku panna Mania.
Chmurka się przejęzyczyła, no jaja nie do wytrzymania.

W telewizji ogłosili wczoraj wyrok na kasjera:
Za kradzież czterech tysięcy - cztery lata, pięć miesięcy
Patrzy prawy obywatel dzień po dniu, za dniem godzina
A z nim razem na kanapie relaksuje się rodzina.

Z telewizji jego matka, z gazet dzieci do zrobienia,
Żona jakby wzięta z radia, a on cały z obwieszczenia.


1972

Zochna
25-11-2005, 16:41
O niespełnionej miłości na terenie magazynu kółka rolniczego

J. Kleyff

On: Ćwir, ćwir, ćwir, ćwir, ma turkaweczko
Ćwir, ćwir, ćwir, ćwir, zrobię ci dziecko

A ona: Ćwir, ćwir, ćwir, ćwir, a róbże, róbże
Ćwir, ćwir, ćwir, ćwir, na tej tekturze

A on: Ta tektura się nie nadaje
Bo oblana i dziwnie pachnie

A ona: W kącie stoją w workach nasiona
A na workach płachta zielona

A on: Płachta sukna prezydialnego
Nie, nie, nie, nie, nie ruszaj jego

A ona: A na biurku segregatory
I kałamarz, ważne papiery

A on: Nie zadzieraj jeszcze koszuli
Tu się wypisuje faktury

A ona: Nie chcę, nie chcę na tym azbeście
Po azbeście echo się niesie

A on: Chodź tu, chodź tu nawozy sztuczne
A ona: Nie, nie, one są pożyteczne

A on: Ćwir, ćwir, ćwir, ćwir, co z nami będzie
Wkoło twardo, same narzędzia

A ona: Ćwir, ćwir, ćwir, ćwir, rolnicza dola
Niewygodna odzież ochronna

A on: Chodź tu, chodź tu stoi motocykl
O siodełko zaraz się oprzyj

A ona: Brudne siodło, sterczy sprężyna
Jeszcze proszę nie rozpoczynać

A on: Muszę, muszę, bardzo się śpieszę
Gdyż mam zaraz zakładową wycieczkę*

Zochna
25-11-2005, 18:09
*połączoną z pieczeniem barana..

to były rymy żółte - one się tak mijają..:)

ponury63
27-11-2005, 13:51
...to tak pod wczorajszą rocznicę... 8)



Jacek Kleyff

"Mickiewicz"

Stoi Adam Mickiewicz,
Furażerkę ma w ręku,
Co ją kupił w komisie dla swojej Irenki.

Za to Juliusz Słowacki
Trzyma w ręku telefon;
Chcę się chyba umówić z jakąś piękną kobietą.

Wyszli obaj na miasto,
W autobusach już ciasno.
Myśli Juliusz Słowacki: "Chyba będzie z piętnasta".

Przecinając Nowotki
Stanął tramwaj dlaczegoś tam,
Więc musiał Mickiewicz wysiąść na Dzierżyńskiego.

Kupił w kiosku lekarstwa,
Dwie "Poezje", " Trybunę",
Patrzy znana pelisa - "Czy to aby nie Julek ?"

"Się masz wujek !" - zawołał -
"Co się nie pokazujesz ?"
"A, bo widzisz, Mickiewicz... nie tylko ty pisujesz".

Tu otworzył Słowacki
Plastikową aktówkę,
Wyjął cztery A-4, uprzystępnił mu próbkę.

Wziął Mickiewicz do ręki
Cztery ważne papiery
I odczytał litery w rytm dziecięcej piosenki:

Ślimak ! Wystaw rogi, dam ci sera...
...Z nogi...
Sera wojskowego, na pierogi dobrego
Jak każdego innego.


:wink: :P

anSi
09-12-2005, 18:13
"Deadly Handsome Man"

Some cats, they know how to fight
Some cats run
I'm a thousand generations, ahead of them
Cool as they come
See all my suits are Calvin Klein
My lucky number's 69
I got all the things I need
It's the nature of my breed
I'm independant, smooth and confident
Always in command
With a graceful element
a tasteful compliment
Do you know who I am
(...look up, look down, watch out the tiger's on the town tonight...)
I'm a deadly handsome man
(...look up, look down, watch out the tiger's on the town tonight...)
I'm the lion and the lamb
(...look up, look down, watch out the tiger's on the town tonight...)

Everywhere I go I make the scene
The ladies love to stroke me
I'm Pimped out and lazy in my limousine
Oh, come on in here sweetie
Everything I say...like Socrates
Most people love to quote me
My real name is Mephistopheles
But you can call me Baby

bodzio_g
13-01-2006, 15:32
Proszki
O tym gadały raz trzy kumoszki :
jakie stosować do prania proszki ,
do wybielania jakie lać płyny ,
jakim szamponem zmywać czupryny ,
czym ciało swoje w kąpieli mydlić ,
jaki cię napój szybko uskrzydli ,
a kiedy głowa czasem rozboli ,
która Panadol lub Apap woli.
Gadała Jolka : słuchajcie panie ,
ja to w Bonuksie piorę swe pranie ,
ale go muszę niedługo zmienić ,
bowiem nie pierze wcale kieszeni.
Więc trzeba wszystkie brudne kieszenie
dopierać ręcznie potem w Pollenie.
Na to odparła Jolce Elwira :
wszystko to lipa , chała i szmira.
Musicie wiedzieć drogie kumoszki ,
że testowałam wszystkie już proszki,
a włosy myłam takim szamponem ,
że łupież leciał na jedną stronę.
Zocha zaczęła radzić Elwirze :
nie pierz ty prania czasem w Vizirze ,
bo gość z kamerą może zapukać ,
bielizny czystej każe ci szukać.
Jak mu pokażesz bieliznę białą ,
to pół się Polski będzie wnet śmiało.
Jesienią kiedy na dworze chlapa
najlepszym proszkiem jest proszek Apap.
Głowa nie boli , cicho , nie huczy ,
nie ma kalorii , a więc nie tuczy.
Jak się rozluźnisz , możesz pohulać ,
z Johnem Walkerem wypić Red Bulla.
Doda ci skrzydeł, odlecisz w miraż ,
dostaniesz kopa, hopa i świra.
Bowiem Jaś Głupi ogłupia damy
bardziej niż proszków wszystkich reklamy.

autor - M. Makula

Zochna
22-05-2006, 23:08
Pan Eugeniusz
/sł. Dariusz Rzontkowski, Dariusz Basiński; muz. Dariusz Basiński/
(część polskojęzyczna)

Pewnego dnia Pan Eugeniusz siedział w swoim mieszkaniu na piętrze i pił gorącą herbatę w szklance. Pan Eugeniusz patrzył jak za oknem pada deszcz. Nagle Pan Eugeniusz usłyszał delikatne stukanie do drzwi. Podszedł do nich ostrożnie i wyjrzał przez judasza. Za drzwiami nie było nikogo. Już miał właśnie odejść, kiedy znowu usłyszał stukanie. Za drzwiami stała piękna dziewczyna. Miała mokre włosy i krople deszczu na rzęsach. Po chwili Pan Eugeniusz przyniósł nową herbatę w szklance i oboje usiedli razem na kanapie. Pan Eugeniusz pochylił się delikatnie nad głową dziewczyny i swoje usta zbliżył do jej ust. Jej oddech pachniał gryką, świerzopem i dzięcieliną pałłą. Już ją miał pocałować, kiedy okazało się nagle, że to wcale nie jest piękna dziewczyna, tylko przebrany za nią inkasent gazowy.

Zochna
22-05-2006, 23:09
Kubeczek
/sł.Jadwiga Ćwik, D. Basiński, J. Borusiński, D. Rzontkowski; muz. D. Basiński/

Skończyła się już noc
żaluzje się rozjechały
na głowę naciągam koc
jest dla mnie za mały
wystają mi nogi
jest mi zimno w nie
nie kocham ciebie
ty nie kochasz mnie
a przecież było nam
tak jak nie wiem gdzie /improwizacja na powyższych motywach/

Jak to, jak to się stało,
że mi wypiłaś
moje kakao
przecież to mój kubeczek
to mój kubeczek
z wiewiórką jest

ponury63
25-05-2006, 14:49
Hanna Banaszak

"Truskawki w Milanówku"
(słowa Wojciech Młynarski)

Ja mam na ogół pamięć krótką,
ja mam na ogół pamięć złą,
ktoś do mnie mówił: "Niezabudko"
Zupełnie nie pamiętam, kto.
Ktoś mnie ubierał w perły, futra,
Kto? Całkiem nie pamiętam, lecz
Aż po starości jesień smutną
Pamiętać będę jedną rzecz:

Truskawki w Milanówku,
Tamten ganeczek w dzikim winie,
Te interludia na pianinie,
To jeszcze mi się śni,
Truskawki w Milanówku,
Pogodny wuj reakcjonista,
Który "Brygadę Pierwszą" świstał
Słuchając BBC

Truskawki w Milanówku
Na talerzykach Rosenthala
Przysiadły od hołoty z dala
Wśród śmietankowej mgły.

Truskawki w Milanówku
I ten przechodzień, spacerowicz,
Inteligentny jak Gombrowicz,
To właśnie byłeś ty.

Nie mam pamięci do detali,
Ale pamiętam furtki skrzyp,
A potem księżyc się zapalił
i łypnął ku nam łypu-łyp.

Ja miałam oczy nieprzytomne,
Czułam gorący poszum krwi,
Więcej nie pomnę, ale pomnę,
Jak strasznie smakowały mi

Truskawki w Milanówku,
cukier jak śnieg Kilimandzaro,
wuj przez sen mruczał "Cztery karo,"
bo we śnie w brydża gral

Truskawki w Milanówku,
Na widelczyku srebrnym drżące,
O cichym zmierzchu sprzyjające
Związkowi dusz i ciał.

Truskawki w Milanówku,
Na księżycowy promień złoty
Ty nawlekałeś swe tęsknoty,
A ja westchnienia me.

Truskawki w Milanówku,
Przez chwilę człek nie podejrzewał,
Że to nie Lorelei śpiewa,
Lecz gwiżdże EKaDe...

Cichą tęsknotę darmo kojąc,
W jesienny zapatrzona liść,
Chcę bardzo, by piosenka moja
Zawarła jeszcze taką myśl:

Że kalarepa z Wołomina,
Która stanowi czasu znak,
Choć strasznie mnożyć się zaczyna,
Wspominać tak się nie da jak

Truskawki w Milanówku,
Martwa natura, żywy dowód,
Że jeszcze wciąż istnieje powód,
By podwieczorki jeść.

Truskawki w Milanówku,
Wytworne żarty od niechcenia,
Ach, pracowały pokolenia
Na formę tę i treść.

Truskawki w Milanówku,
Wuj konkubinę miał w Brwinowie,
Ale nam o niej nie opowie,
Wuj juz na chmurce gdzieś.

Truskawki w Milanówku,
Wasz czar nie zniknął i nie przepadł,
Nim was zagłuszy kalarepa,
Poświęcam wam tę pieśń.

ponury63
07-06-2006, 20:46
;)


Jacek Kleyff

"Zeznanie Kaczorowskiego (O pierwszym skrzypku)"


Co tam widać w perspektywie?
Góra łachów, a się rusza.
To dziad Kaczorowski wstaje,
Szukać szczęścia w starych puszkach.

Ledwie świt nad miastem blady,
Drzwi śmietnika już odmyka.
Wczoraj z walizami gwiazdor,
Dzisiaj z workiem, jak słoikarz.

By się życiem nie przejmować,
Podśpiewuje pieśń radosną,
Już dokładnie nie pamięta,
Czy kaszubską, czy krakowską.

La, la, la, la....

Towarzyszka jego życia
Dawno zeszła już na marne.
Twarz od wódki fioletowa,
Garb na plecach, w ręku garnek.

Chce zanucić coś do marszu,
Lecz zapomniał, jak piosneczka
Szła. O... chyba już pamięta...
Tak, to będzie "Szła dzieweczka"...

La, la, la, la...

Społeczeństwo obok biegnie,
A dziad siedzi, czyta neon.
Każdy chętnie się pociesza,
Że ten dziad to jeszcze nie on.

I dlatego Kaczorowski
Chce odwiedzić urząd miejski
I zatwierdzić nowy etat:
"Wolny Dziad Obywatelski".

- Ja tu niżej podpisany,
W myśl pożytku ze mnie w mieście,
W nawiązaniu do tobołów,
Dawać mi tu cztery dwieście!

A tymczasem w barze POSTiW *
Gra węgierski Locomotiv.
Dziad zanuci, z resztek podje,
Przecież świetnie zna melodię.

La, la, la, la...

I tak śni nasz pierwszy skrzypek,
Lęka się, że dziadem będzie.
Chciałby mary złe odgonić,
Występować jak najprędzej.

Nagle budzi go dyrygent:
- To galówka! Kaczor, nie śpij!
Teatr Wielki, przemówienia!
Więc on zrywa się do pieśni:

La, la, la, la...


* POSTiW - Powiatowy Ośrodek Sportu, Turystyki i Wypoczynku
[wicie rozumicie, taki PRL-owski fitness club ;)]


inny tytuł tego utworu to "Dziad Kaczorowski"

a tutaj (http://www.zbyszek.com/ftp/Dzwieki/polskie/11%20Dziad%20Kaczorowski.mp3) interpretacja zachrypniętego Jacka Kaczmarskiego
[z wyraźnym wpływem szalejącej inflacji na tekst :D]

Zochna
08-11-2006, 19:55
Jesień /D. Basiński - Mumio/

Jesień, Jesień, Jesień
złote liście spadają z drzew
Jesień, Jesień, Jesień
dzieci liście zbierają na w-f

Jesień, Jesień, Jesień
złote liście spadają w dół
Jesień, Jesień, Jesień
Marcin znalazł tylko liścia pół

Jesień, Jesień, Jesień
za to Zosia aż cztery w całości
Jesień, Jesień, Jesień
Znowu piątka w dzienniczku zagości

ponury63
13-05-2007, 20:14
Andrzej Waligórski

"Święta krowa"

Mlekodajna, piękna, zdrowa,
Żyła kiedyś zwykła krowa.
Z przodu żarła trawę z sieczką,
A z tyłu dawała mleczko;
Dawała je w zimie, w lecie.
Uwielbiali krowę kmiecie,
Prawie hołd składali krowie -
Aż jej przewrócili w głowie.
Uwierzyła, że jest święta
I zrobiła się nadęta,
Okrąglejsza od balona,
I jakaś taka.. natchniona.

Poszedł ją wydoić Wicek,
A krowa w krzyk: - Won od cycek !
W ziemię bij przede mną głową,
Jestem bowiem świętą krową !

Przyjechał krówski pan likarz:
- Co ty tak - powiada - brykasz ?
Krowa, nie speszona wcale:
- Odejdź - mówi - konowale !
Właśnie czuję, że powoli
Dostaję już aureoli !
- Nieraz - rzekł lekarz - przy wzdęciu
Szajba odbija bydlęciu;
Nie bierz żeż, durny bawole,
Tej szajby za aureolę
I posłuchaj mojej rady -
Zrób ze dwa lub trzy przysiady,
Bo cię te gazy uśmiercą !
- Milcz - krowa na to - bluźnierco !

Nie chciała słuchać dyrektyw,
Bluzgała stekiem inwektyw,
Aż doktor, co nie miał czasu,
Zasunął jej szprycę z kwasu.
Poczem schował się w lucernie,
A ta krowa - jak nie świernie !
(czyli - jak nie zaświergoli)

I brzuch jej opadł powoli,
Znów zrobiła się zwyczajna,
Grzeczna, i w ogóle fajna.


Wniosek: żadne dyrektywy,
Nie zastąpią lewatywy !

ponury63
20-09-2007, 13:23
Julian Tuwim

"W-wa"

Kto pisze zamiast Kraków - K-ków?
Nikt. Nie ma w Polsce takich kpów.

Komu by wlazło w mózgownicę
Na K-wice zmieniać Katowice?

Czy kto z Bydgoszczy robi B-oszcz?
(Jeżeli zrobi, to go schłoszcz).

Albo z Białegostoku - B-stok?
(Dostałby za to butem w bok).

Czy jest gdzieś znane jakieś Z-ane?*
Czy ktoś tak skraca Zakopane?
*Z-ane, nie Za-ne! Bowiem Za-ne
Może być brzydko zrozumiane.

Nie ma też u nas takich praw,
żeby z Wrocławia robić W-aw.

A skądże ta nawyczka zła,
Zamiast: Warszawa, pisać: W-wa?

Kto to wymyślił, licho wie!
W War-sza-wie mieszkam,
a nie w W-wie!

Kto z ośmiu liter robi trzy,
Mam go za cztery. Nie chcę W-wy!

Kto o Jej dobre imię dba,
Pisze Warszawa, nigdy: W-wa!

A który z was napisze tak,
Ten nie warszawiak jest, lecz wwiak.

(Prawda, mój Wiechu, że to śmiech?
Prawda, że jesteś Wiech, nie Wwiech?)

Kocham Cię, piękna! Kocham, o
Stolico moja! (A nie st-co!)

Wiwat WARSZAWA! Czcijmy ją!
Precz z obrzydliwą, głupią W-wą!

J.T. poeta, co pochodzi
(mówiąc najkrócej) z miasta Łodzi

ponury63
24-09-2007, 21:36
http://www.enuta.pl/upload/albumy/150x150/410.jpg

Pudelsi

"Wolność słowa"

tromf tromf misia bela
misia kasia konfa cela

jedzie jedzie wózek
a na wózku Buzek
raz dwa trzy cztery
maszerują wyższe sfery
za nim Lepper jedzie
po nim lepiej bedzie
siedzi na lawecie
liczy ecie-pecie
traktorami drogi grodzi
owce na manowce wodzi

uuuu łaaa misia bela
misia kasia konfa cela

oto ciżemka posła Geremka
wpadła w ręce służb policji
gdy wychodził z koalicji
Gabriel Janowski
przedawkował proszki
śmiesznie podskakuje
wszystkich dziś całuje
poseł Kalinowski
ogolił se włoski
gdyż powraca słodko
Grzegorz Kołodko

uuuu łaaa misia bela
misia kasia konfa cela

ślini się Maniek
do Danuty Waniek
na władzę pazerni
bardziej od Jaskierni
Sławoj Leszek Głódź
powstrzymuje chuć
dosyć ma sutanny
wolałby na panny
oberszturmbannfilet Miller
długo czekał na swą chwilę
połknął w biurze Kwasa
i z Labudą hasa

uuuu łaaa misia bela
misia kasia konfa cela

dyrektor Alot
w nocy miał nalot
ein zwei polizei
sieben acht gute nacht
wywęszyli kota
w łóżku u Alota
funf sechs gruppen sex
zwęszył kota wściekły pies
wziął go na Okęcie
Olkowi w prezencie
głaszcze Olek kota
kota od Alota

uuuu łaaa misia bela
misia kasia konfa cela

Balcerowicz Leszek
wypchał sobie mieszek
brzydko się przewrócił
reformy porzucił
pani poseł Sierakowska
wyszła przypudrować noska
zaczaił się Kropiwnicki
pragnie złapać ją za cycki
spod prysznica słychać plusk -
to kaczora kąpie Tusk

uuuu łaaa misia bela
misia kasia konfa cela

żona premiera
pięknie się ubiera
w parlamencie chodzą słuchy
że Suchockiej buchła ciuchy
Niesiołowski Jerzy
w Boga już nie wierzy
a Łopuszański
przespał "Anioł Pański"
przy poręczy
Paetz klęczy
sumienie go dręczy
deus deus kosmateus
i morele bax

uuuu łaaa misia bela
misia kasia konfa cela

Czarnecki Rysio
umalował pysio
ma dzisiaj randkę
z profesorem Handke
chwacko struga strusia
Hojarska Danusia
Kaczmarka Jacka
obłapia znienacka
oglądają w kinie
porno o Putinie
ene due rabe
Putin dmucha żabę

uuuu łaaa misia bela
misia kasia konfa cela

Płacze premier Buzek
buchnęli mu wózek
przejął się Oleksy
upuścił dwa kleksy
premier Mazowiecki
ciągnie grube kreski
raz dwa trzy cztery -
tak się bawią wyższe sfery
kotarą porusza
duch Ireneusza
stronnictwo zaś wiernie
popiera Jaskiernię

2003


>>> do posłuchania (http://mumin95.wrzuta.pl/audio/enrRZc8Qgg/pudelsi_-_wolnosc_slowa) ;)

amonite
13-10-2007, 22:15
Julian Tuwim

Spleen


Ze znudzenia, ze znużenia
Pusto, sennie, mdło,
Neurocholia? Melanstenia?
Diabli wiedzą co.

Gdybyż w innej być mieścinie,
Bo w Warszawie źle...
W Pajtuliszkach? W Bambierzynie?...
Diabli wiedzą gdzie.

Byłoby też doskonale
lata wpuścić wspak.
Chętnie bym to zrobił, ale
Diabli wiedzą jak?

Zająć by sie jakąś... pracją...
Mracją...czy ja wiem?
Pempologią? Alansacją?
Diabli wiedzą czem.

Siadłbym z jakimś byczym chłopem ,
Pogawędziłbym.
Z księdzem? Żydem? Czartem? Popem?
Diabli wiedzą z kim.

Może wylazłby z rozmowy
jakiś zdrowy sąd?
Może z serca ,może z głowy,
diabli wiedzą skąd.

Ziewam, dumam żałośliwie,
Że...że co? Że pstro?
Owszem, może... Lecz wlaściwie
diabli wiedzą co.

amonite
13-10-2007, 22:27
Marian Załucki


"SZUKAM WSPÓLNIKA"

Postanowiłem dać anons taki do dziennika
odpowiednio duży,
by uwagę skupiał:
CHCĘ ZOSTAĆ PORZĄDNYM CZŁOWIEKIEM-
POSZUKUJĘ WSPÓLNIKA !

Sam się nie będę wygłupiał!

amonite
13-10-2007, 22:34
Konstanty Ildefons Gałczyński



"Skromność"


Na Pocztę Główną w Warszawie
przyszedł list strasznie pomięty,
z adresem brzmiącym ciekawie:
DLA NAJLEPSZEGO POETY.

Nazwiska ani ulicy
nadawca nie podał wcale,
więc naradzali się wszyscy,
co z fantem tym począć dalej.

Żeby nie wyszła gaffa,
list odesłano do Staffa.

Staff oddał go Tuwimowi,
a Tuwim na to tak powi:

"To nie ja.A wy się boczcie".
I list znów leżał na poczcie.

Żeby więc skończyć z kłopotem,
kierownik poczty rad nie rad
wziął w rękę swe pióro złote
i dał do gazet inserat,

że "list jest taki i taki",
więc się zgłaszajcie, chłopaki".

Taaak.

I teraz wciąż się ktoś zgłasza.
I problem wciąż się rozszerza.
I stoi kolejka straszna
na długość jak stąd do Zgierza.

(1951rok)

retrofood
16-12-2007, 11:52
Wojciech Młynarski - Maraton Sopot Puck

Spienione fale rozgarniały nasze dłonie,
Sól się wdzierała do gardzieli i do płuc,
I ostra walka szła w pływackim maratonie
Na słynnej mokrej męskiej trasie Sopot-Puck.

Wiał lekki wiatr, przeciwny wiatr i deszczyk kropił,
I hen w oddali gdzieś majaczył brzeg i wtem
Rozległ się okrzyk "Kierownictwo nam się topi!!!"
A jego łajba pływa już do góry dnem.

Kierownik biegu, który stał na dziobie z tubą,
I tradycyjnie na nas darł przez tubę dziób:
"Płynąć panowie, pewniej szybciej!" krzyczał grubo,
Aż machnął orła i do wody zrobił chlup.

Zastępca kierownika, słynny teoretyk,
I autor o pływaniu podręczników trzech,
"Nie umiem pływać, wyciągnijta mnie, o rety...!"
Krzyczał i bańki nosem puszczał, aż brał śmiech.

Kapoki z korka, antyimportowy produkt,
Ostatni sukces wysławiany, że ho ho,
Najpierw jak gąbka nasiąknęły pięknie wodą,
Potem jak kamień z kierownictwem szły na dno.

A przy okazji wyjawiło się niechcący,
Że ratownicy trzej pijani byli w bryzg
I mieli na państwowej łajbie pływający
Warzywny ogród, co prywatny dawał zysk.

Aż sytuacja awaryjna i ponura
Kazała w diabły cisnąć ten pływacki bieg,
Ku kierownictwu każdy dał tęgiego nura
I za ramiona zaczął targać je na brzeg.

Kierownik spity słoną wodą zbladł jak chusta
I mimo sporej warstwy tłuszczu zmarzł na kość,
Odratowali go metodą usta - usta,
Lecz kierowania to on raczej miał już dość.

A potem każdy poczuł w sobie dziwną szajbę,
I zamiast zająć się ponownie biegiem swym,
Wszyscy rzucili się jak w dym ratować łajbę,
By nowe kierownictwo pływać miało w czym.

Ślizgała się po fali, pusta i samotna,
Pokryte polipami, pokazując dno,
Trzeba jej przyznać, że cholera jest wywrotna,
Lecz jeszcze raz udało się obrócić ją.

A nowe kierownictwo cieszy się bezgrzesznie,
Że się tę łajbę obróciło jeszcze raz,
"Płyńta - powiada - samorządnie, niezależnie,
A w razie czego wyciągnijcie znowu nas".

"Bądźcie spokojni, my z was nie spuszczamy oka",
Choć sól się wżera i do oka, i do płuc,
Fala jest zawsze porywista i wysoka
Na słynnej mokrej męskiej trasie Sopot-Puck.