PDA

Zobacz pełną wersję : Ostrzeżenie dla kredytobiorców



Jolka
25-03-2004, 11:48
Muszę się z wami podzielić, bo mnie chyba rozerwie.
Wzięliśmy we wrześniu 03 kredyt w banku GE Mieszkaniowym, treaz sprzedaliśmy mieszkanie i chcieliśmy go spłacić całkowicie. Kredyt jest w CHF, oprocentowanie 3,2%. Dowiedziałam się o nasze aktualne zadłużenie i po przeliczeniu tego na złotówki, mało nie spadłam z krzesła. Jak zaczęłam się wgłębiać w umowę i różnice kursowe to wszystko się wyjaśniło. Jestem wściekła przede wszystki na siebie, że tak się dałam zrobić w balona. Za te 7 miesięcy musimy spłacić kredyt o ok. 13 % wiecej. Różnica kursu ok. 5 %, to rozumiem, to było nasze ryzyko, możemy poczekać lub nie aż się zmieni kurs, (teraz spada).

Następne 5 % to jest różnica kursu wypłaty i spłaty kredytu!

Wczytując się w umowę, jest niestety taki zapis, ale czy bank informując klientów o "korzystnym " oprocentowaniu nie powinien uprzedzić, że to nie wszystko. Że faktyczne oprocentowanie to ok. 8 %, w CHF to jest poprostu bandyctwo! :evil:
Czuję się oszukana i naciągnięta.
Jestem wsciekła i płakać mi się chce, bo meble kuchenne w nowym domu szlak trafił.

Olasa
25-03-2004, 12:09
Na forum już niejednokrotnie robiono analizy czy bardziej opłaca się brać kredyt w PL czy CHF. Właśnie wbrew niskiemu oprocentowaniu franków te wszystkie dodatkowe czynniki sprawiają, że nie jest on aż tak korzystny jak się w pierwszej chwili wydaje, szczególnie jak chce się go spłacić przed czasem.

Upewniłaś mnie w postanowieniu, że kredyt najlepiej brać w walucie, którą się zarabia czyli złotówkach.

GregGreg
25-03-2004, 12:16
Ja mam kredyt w Euro i splacam go w Euro. Stracilem tylko nieznacznie przy wyplacie transzy (liczona byla po kursie kupna dewiz)
Reasumujac wzialem kredyt w Euro w grudniu (I transza) i na razie nie stracilem.
Sprobuj wynegocjowac z bankiem splaty we frankach, zniwelujesz w ten sposob straty zwiazane z roznicami kusowymi. Zawsze kupisz tanie franki w kantorze niz w banku.
Strata twoja wynika bardziej z ryzyka kursowego, a nie ukrywajmy, ze trafilas na fatalna koninkture
Pozdrawiam

Doki
25-03-2004, 12:55
NIE SPLACAJ KREDYTU OD RAZU! To zawsze kosztuje. Zreszta: po co? Masz pieniadze, lepiej je ulokuj i splacaj stopniowo. Bankowi nie zalezy, zeby dostac z powrotem swoje pieniadze- bank zawsze chce dostac takze Twoje pieniadze. Kup sobie meble, a kredyt zostaw. Tak zwykle jest taniej. Poczekaj az zlotowka sie wzmocni i wtedy spokojnie splac. Co nagle to po diable.

Qura
25-03-2004, 13:14
Tu nie ma co się oburzać na GE Mieszkaniowy, tak jest we wszystkich bankach i raczej nikt o tym nie wspomina; nawet różne artykuły mające pomóc kredytobiorcy o tym nie wspominają.
Jeszcze jakieś dwa lata temu GE był jedynym bankiem który przeliczał waluty po średnim kursie NBP. Według mnie było to bardzo uczciwe i szkoda, że poszli za resztą banków i niestety trochę przesadzili, bo u nich różnica kursowa wynosi ok 5% a w innych bankach ok 3% - to jeden z naprawdę niewielu minusów tego banku (porównując z konkurencją oczywiście). Te 5% ma charakter prowizji ("płacone" jest jednorazowo w momencie zaciagnięcia kredytu), która w sumie wynosi 7%, a nie oprocentowania (te liczopne jest w skali roku i doliczane miesięcznie). Co do ryzyka kursowego to chyba nie trzeba nic pisać.
Ja też mam taki sam kredyt i do czasu wpisu banku do hipoteki oprocentowanie wyższe jeszcze o 2%. Ale na razie nie narzekam, tylko cała sprawa w sądzie opóźniła się o jeden miesiąc.

A co do ryzyka kursowego to działa ono w dwie strony. Ile zarobili ci którzy wzieli kredyty dolarowe jakieś 3 lata temu jak dolar był po 4,60?

Jolka
25-03-2004, 14:00
Dzięki, już się trochę uspokoiłam. Wasze spojrzenie z boku, bez emocji jest najlepszym wyjściem. Wszyscy macie rację, nawet Qura, chociaż to racja niewygodna. :) (to uśmiech przez łzy)

piotr.nowy
25-03-2004, 14:35
Zgadzam się z Dokim. Nie spłacaj tego od razu , kup sobie meble a jak ci zostanie jakaś wolna waluta to załuż lokatę albo zainwestuj w jakis fundusz. wykupienie takiego kredytu w całości jest ekonomicznie nieuzasadnione. Chyba, że będzie ci lżej na duszy jak się pozbędziesz rat. :wink:

BK
26-03-2004, 08:24
Dokładnie - poczekaj parę lat aż będziemy w strefie euro.
Wtedy możesz zastanowić się nad spłaceniem.
TO jest najgorsze co można zrobić z kredytem w walutach - spłacić po roku czy dwóch.

Aleksandryta
26-03-2004, 10:54
Popieram porzednikow NIE SPŁACAJ W CALOSCI Nie wiem na ile zaciagnelas, splacaj w transzach. Bank broni sie przed takimi splatami bo jemu to sie nieoplaca. To tak jakby ulokowal pieniadze na nieoprocentowanym rachunku.

MALINKA
26-03-2004, 12:03
Jolka wielkie dzięki, że to napisałaś. Utwierdziłaś mnie w przekonaniu, że mam rację biorąc kredyt w złotówkach. Już wydrukowałam wszystkie wypowiedzi i pokazałam mojej drugiej połowie. Mam nadzieję więcej nie usłyszeć "a może jednak CHF"...

krzyss
26-03-2004, 12:25
Ja akurat mam w pln, ale uważam, że to na jedno wychodzi. Tu tracisz około 10 procent, a w złotówkach z założenia tyle oddajesz. A jak poczekasz i franek spadnie, to tych procent będzie mniej. A słusznie ktoś powiedział - pieniądze wykorzystaj na coś innego, nie spłacaj, kredyty mieszkaniowe są tanie w porównaniu z pozostałymi.

xantor
26-03-2004, 13:10
NIE SPLACAJ KREDYTU OD RAZU! To zawsze kosztuje. Zreszta: po co? Masz pieniadze, lepiej je ulokuj i splacaj stopniowo. Bankowi nie zalezy, zeby dostac z powrotem swoje pieniadze- bank zawsze chce dostac takze Twoje pieniadze. Kup sobie meble, a kredyt zostaw. Tak zwykle jest taniej. Poczekaj az zlotowka sie wzmocni i wtedy spokojnie splac. Co nagle to po diable.

Niestety nie mogę się zgodzić z dwoma kwestiami:
1. wcześniejsza spłata kredytu nie zawsze kosztuje - to kwestia umowy, są banki, które nie czerpią z tytułu nadpłat korzyści i to niezależnie czy PLN czy waluta,
2. moim zdaniem nonsensem jest lokowanie pieniędzy gdy się jest zadłużonym i czekanie ze spłatą szczególnie jeżeli masz możliwość spłaty kredytu w całości, sugeruję pogadać z decyzyjnym przedstawicielem banku - jak by co to nawet "postraszyć ich" całkowitą rezygnacją z usług, albo szumem wokół ich oferty.

xantor

[/quote]

mieczotronix
26-03-2004, 13:35
jak by co to nawet "postraszyć ich" całkowitą rezygnacją z usług, albo szumem wokół ich oferty.


Ha ha, akurat, już widzę jak się wystraszą. Ja kiedyś to przetestowałem. Chodziłem od annasza do kajfasza, nawet wojewódzki rzecznik praw konsumenta przez 2 miesiące w moim imieniu z bankiem korespondował. I nic. Czynniki decyzyjne to się boją nie klienta, tylko swoich przełożonych, a im muszą się wykazać wynikami. Wynikami - czyli zyskami. A skąd się biorą zyski? Z pieniędzy klientów banku! Bank tak łatwo nie zrezygnuje z kasy, którą klient zobowiązał mu się płacić. Jak niby zrezygnować z usług banku jeśli się ma podpisaną umowę. Owszem, można zamknąć w nim konto. Ale umowa kredytowa zostaje. Szumem wokół oferty to też już się dawno nie przejmują. W naszym kraju sytuacj z kredytami jest taka, że to klient pada do stóp banku i błaga o litość, a bank łaskawie kredytu udziela, po zdobyciu zabezpieczenia przekraczającego kilkukrotnie wartość kredytu. Kredyty z bankami są w większości bardzo niekorzystne dla klienta. Dość powiedzieć, że klient musi podpisać Bankowy Tytuł Egzekucyjny, czyli straszliwy kwit, dzięki któremu bank może spieniężyć zabezpieczenie, za tyle ile akurat ktoś będzie gotowy zapłacić (zwykle znajomy banku chcący kupić coś za 1/3 ceny) nawet nie informując o tym zamiarze klienta.
O bankowym tytule egzekucyjnym można conieco przeczytać tu:
http://www.federacja-konsumentow.org.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=251

Doki
26-03-2004, 15:30
Niestety nie mogę się zgodzić z dwoma kwestiami:
1. wcześniejsza spłata kredytu nie zawsze kosztuje - to kwestia umowy, są banki, które nie czerpią z tytułu nadpłat korzyści i to niezależnie czy PLN czy waluta,

Z moich doswadczen wynika, ze jednak zawsze. Koszt moze byc rozny, dlatego warto od nowa przeczytac umowe.



2. moim zdaniem nonsensem jest lokowanie pieniędzy gdy się jest zadłużonym i czekanie ze spłatą szczególnie jeżeli masz możliwość spłaty kredytu w całości,

W porzadku, mamy Twoje zdanie. Teraz wez kartke i olowek i policz. Uwzglednij przy tym fakt, ze tracisz ulge odsetkowa (bo nie placisz odsetek) i poczucie komfortu finansowego (bo pozbywasz sie rezerw finansowych.



sugeruję pogadać z decyzyjnym przedstawicielem banku - jak by co to nawet "postraszyć ich" całkowitą rezygnacją z usług, albo szumem wokół ich oferty.

Gdybym to ja byl przedstawicielem banku, spokojnie bym odpowiedzial, ze droga wolna, ale postanowienia umowy kredytowej maja byc wykonane co do przecinka.

Na koniec jeszcze trzy uwagi:

1. nie ma powodu splacac kredytu z powodow ideologicznych (to znaczy "bo nie chce miec dlugow"). A niby po co? Nie ma niczego zlego w tym, ze sie ma dlugi, o wiele gorsze jest byc niewyplacalnym.

2. Teraz jest akurat niedobry moment na splacanie kredytu w obcej walucie, jesli ma sie pieniadze w zlotowkach. Ulokowac, poczekac, skorzystac ze wzrostu kursu zlotego (i zysku z kapitalu) i wtedy ewentualnie, choc nadal pozostaje pytanie: po co?

3. w ostatecznosci moze renegocjowac oprocentowanie kredytu, wiazac go z depozytem zlozonym w tym samym banku? To i tak lepsze niz pozbywac sie pieniedzy...

AgaTad
26-03-2004, 16:34
Ja tez bym nie splacala tego kredytu. Sytuacja na rynku walutowym obecnie zacheca raczej do brania kredytu w walutach niz do splacania, w tej chwili kursy sa bardzo wysrubowane (euro, chf) i prawdopodobnie spadna, dlatego jesli nie masz odpowiedniej umowy z bankiem dotyczacej korzystnej dla Ciebie wczesniejszej splaty, nie rob tego. Poza tym nawet debet w rachunku jest wyzej oprocentowany, zatem wykoncz dom, zamow kuchnie, i sledz kurs, ale na spokojnie :)

mieczotronix
26-03-2004, 16:58
No nie Doki, ale chyba coś przekąbinowałeś

Pieniądze z banku pożycza się, kiedy nie ma ich skąd wziąć. Pożycza się też dokładnie tyle ile ich potrzeba. Jeśli więc jest sytuacja, że masz kredyt na 100 florenów i depozyt na 20 florenów (zakładasz depozyt, bo nie masz ich na co wydać), to znaczy że 20 florenów pożyczyłeś niepotrzebnie. Posiadanie tych 20 florenów kosztuje, bo płacisz bankowi odsetki. Wpłacając je na lokatę zmniejszasz tylko koszt dalszego obracania nie twoimi 20 florenami, bo odsetki od lokaty w żadnym banku nie są wyższe od oprocentowania kredytów. Czyli za komfort posiadania cudzych 20 florenów i związane z tym większe poczucie bezpieczeństwa płacisz bankowi. Tylko tak naprawdę te pieniądze nie są ci do niczego potrzebne no i niestety nie są twoje. To że bank zedrze z ciebie przy próbie przedterminowej spłaty kredytu, to już inna sprawa.


Uwzglednij przy tym fakt, ze tracisz ulge odsetkowa (bo nie placisz odsetek) i poczucie komfortu finansowego (bo pozbywasz sie rezerw finansowych.
Przecież jak masz lokatę, to płacisz pieniądze od odsetek. Jeśli zamiast zakładać lokatę spłacisz część kredytu, to nie masz już lokaty i nie płacisz podatku od odsetek (chyba o to ci chodziło, bo nie o niepłacenie odsetek?), ani części odsetek od kredytu do spłacania.


Nie ma niczego zlego w tym, ze sie ma dlugi, o wiele gorsze jest byc niewyplacalnym.
Niewypłacalność to przecież sytuacja w której nie masz z czego spłacać swoich długów. Więc chyba lepiej nie mieć długów.

Doki
26-03-2004, 17:44
No nie Doki, ale chyba coś przekąbinowałeś

Pieniądze z banku pożycza się, kiedy nie ma ich skąd wziąć. Pożycza się też dokładnie tyle ile ich potrzeba. Jeśli więc jest sytuacja, że masz kredyt na 100 florenów i depozyt na 20 florenów (zakładasz depozyt, bo nie masz ich na co wydać), to znaczy że 20 florenów pożyczyłeś niepotrzebnie.

Tak i nie. Po pierwsze, mamy tu do czynienia z sytuacja, gdzie nie bylo wolnej kasy w chwili brania kredytu. Po drugie, jesli wezme minimalny kredyt, to splucze sie z posiadanych oszczednosci; Dla mnie osobiscie jest to sytuacja niekomfortowa i wole zaplacic troche wyzsze odsetki od kredytu nie miec zero na koncie.



Przecież jak masz lokatę, to płacisz pieniądze od odsetek. Jeśli zamiast zakładać lokatę spłacisz część kredytu, to nie masz już lokaty i nie płacisz podatku od odsetek (chyba o to ci chodziło, bo nie o niepłacenie odsetek?), ani części odsetek od kredytu do spłacania.

Chodzilo mi o to, ze jesli nie placisz odsetek, to nie dostajesz ulgi odsetkowej. A ulga odsetkowa obniza realne oprocentowanie kredytu. Byc moze (nie wiem, to zalezy od umowy) obniza je ponizej oprocentowania lokaty- wtedy wziac kredyt to czysty zysk!
Z podobnych powodow np moj ksiegowy odradza mi kupowanie samochodu za gotowke (a ja go slucham). Chociaz moge zaplacic gotowka, biore kredyt, odsetki wpuszczam w koszta, a pieniazki na koncie zostaja na wszelki wypadek. W przyszlosci przejde na leasing, ale to juz inna historia.



Niewypłacalność to przecież sytuacja w której nie masz z czego spłacać swoich długów. Więc chyba lepiej nie mieć długów.

No ale przeciez moment wymagalnosci dlugu jest rozlozony w czasie. Teraz nikt od Ciebie calej sumy nie che- pozostajesz wyplacalny.

Generalnie moim celem jest miec bufor finansowy na koncie. Gdyby spadl mi z nieba taki prezent, jak Jolce, to nie sadze, zebym splacal kredyt. Ewentualnie renegocjowalbym kredyt konsolidacyjny (bo stopy nadal spadaja), ale najpewniej placilbym spokojnie dalej. Nie ma co sie spieszyc. Skoncze splacac, od razu wlepia mi podatek katastralny na ten przyklad.

krispl
26-03-2004, 17:50
Do Jolki.

Czegoś tu nie rozumiem.

Biorę kredyt 50000 franków po 2 zł = 100 000.

Za rok kiedy chcę spłacić kredyt frank poszedl do góry i kosztuje np.
2,1 zł ( 5 % więcej)

Mam oddać (nie licząc drobych rat spłaconych) ok 50000 po 2,1 =105000 zł + odsetki naliczone za rok np. 3 % z 50 000 = 1500 franków = 1500 x 2,1 = 3150 zł.

Razem oddaję bankowi 105000 + 3150 zł = 108150 zł. Bank zarobił tylko 3150 zł na odsetkach. Z tego co wiem GE Bank Mieszkaniowy bierze prowizje ale przy spłacie kredytu w pierwszych dwóch latach tj. kiedy mało jeszcze zarobił na kredycie. Potem nie ma żadnej prowizji przy wcześniejsze spłacie. Może te 5 % to prowizja banku przy wcześniejszej spłacie ?

Skąd się bierze jakieś jeszcze 5 % dodatkowe dla banku w twoim wypadku i za co ???
Może to ktoś wyjaśnić.

Aleksandryta
26-03-2004, 19:56
DOKI masz filozofie mojego brata, ktory mieszka od 20 lat w USA. Wszystko bierze na kredyt. Bo tak sie tam zyje. A oszczednosciami obraca na rynku papierow wartosciowych, w tym rowniez i na polskim :D
Juz w tej chwili moglby splacic polowe kredytu hipotecznego i nie robi tego bo nie oplaca mu sie. Tak samo nie oplaca sie robic lokat w USA, 3,5% p.a.. Tylko w papiery lub w fundusze inwestycyjne.
Kredyt hipoteczny na 150 000 USD, 11% p.a. Po co ma splacac dlug. Juz w tej chwili jego dom jest drozszy o 30 tys. USD niz 7 lat temu. Ma zamiar go sprzedac i kupic wiekszy. TYLKO 150 m2 z podpiwniczeniem 8)
My Polacy mamy wprost genetyczny strach przed zadluzeniem. Wynika to z przezyc osob ktore zadluzyly sie w okresie szalejacej inflacji. I jeszcze jedno zauwazylam. Nasi kredytobiorcy nie mysla w ogole o tym ze za pare lat wchodzimy w strefe euro i tego powinni sie bac - sztywnego kursu EUR do PLN :x .

mieczotronix
26-03-2004, 20:05
i tylko w naszym kraju klient musi przez cały okres kredytowania trząść portkami dając jako zabezpieczenie mienie swoje i przyjaciół na trzykrotną wartość kredytu. A potem słynny Bankowy Tytuł Egzekucyjny...

ja próbowałem się ubiegać o kredyt z kasy mieszkaniowej i jako zabezpieczenie zaproponowano mi między innymi
- trzech żyrantów o zarobkach takich jak moje (ciekawe skąd mam wziąć takich - przecież moi znajomi też kredyty biorą) albo
- lokatę w wysokości kwoty kredytu (poważnie - zaproponowali mi to)
i do tego oczywiście weksel in blanco i ten tytuł egzekucyjny i coś tam jeszcze, na pewno tak mało tego nie było, o nie!

dobrze że nie kazali mi se samemu stryczka na szyi zawiązać

Aleksandryta
26-03-2004, 20:16
I tu masz racje 8) . Jednakze: :cry: przyjaciel mojego brata ciezko zachorowal (rak). Musial isc do szpitala, na pare miesiecy leczenia. Z pracy wywalili i w zwiazku z tym nie dal rady ze splata kredytu hipotecznego (i innymi kredytami tez), a jak wrocil ze szpitala to w zasadzie nie mial gdzie wracac. W ciagu miesiaca od zaprzestania splaty bank zabral mu wszystko nawet pieluchy jego syna. Gdyby nie moj brat zdechli by na ulicy. I wiesz nikogo to obchodzilo ze umiera na raka. :evil:

mieczotronix
26-03-2004, 21:16
I wiesz nikogo to obchodzilo ze umiera na raka. :evil:
Bank to bank, a nie firma ubezpieczeniowa. Oni nie są od tego, żeby się litować nad umierającymi tylko żeby czesać kasę.
Właśnie o tym, przynajmniej w naszych realiach, trzeba pamiętać. Umowa kredytowa ma dwa końce. Lepiej nie dostać po łbie tym 2-gim.

Ja to się nie boję tego, że nie będę mógł spłacić. O tym z resztą raczej nikt nie mający objawów choroby psychicznej nie myśli. Może to zalążki paranoi, ale ja się boję że wezmę na 100 tysięcy pod zastaw domu wartego 300. Spóźnię się z dwiema ratami i zlicytują mi dom (ich znajomemu, który już będzie miał smaka na chałupę) za 60 tys. A ja będę musiał im zwrócić pozostałe 40 tys. + odsetki karne + koszta egzekucji, razem pewnie 99.900 tys.

Dlatego wolę pomieszkać na wykładzinie dywanopodobnej przez parę lat i zarobić te pieniądze, zamiast je pożyczać.

Oglądacie "Zawsze po 21-szej"? To taki program w TVP-1. Prowadzi go taka retro-laska. Retro, bo klimat trochę jak z przedwojennego romansu - pani siedzi wymalowana, buja nóżką założoną na nóżkę, pantofel błyska, kamerka kadruje przez filtr zmiękczający. Ah i och. Ale przy okazji przychodzą do studia ludzie, których banki zrobiły na szaro, a raczej na zero. Raz w miesiącu jest o tym jak bank okroił człeka z wszystkiego.

i jeszcze do tego ta całuśna prezenterka - to jakiś surreal !

Doki
26-03-2004, 22:21
Bank to bank, a nie firma ubezpieczeniowa. Oni nie są od tego, żeby się litować nad umierającymi tylko żeby czesać kasę.
Właśnie o tym, przynajmniej w naszych realiach, trzeba pamiętać. Umowa kredytowa ma dwa końce. Lepiej nie dostać po łbie tym 2-gim.


Swiete slowa! Dlatego wlasnie KAZDY tutejszy bank do umowy kredytowej dolacza ubezpieczenie na zycie. Nieduzo, 0.5% sumy kredytu rocznie. Gdybym umarl, moj kredyt splaca sie automatycznie. Coz, jestem dla mojej rodziny wiecej wart martwy niz zywy.

olciamax
27-03-2004, 13:45
Mieczotronix - chyba chodzi o program "Sprawa dla reportera"?. Zreszta nie ważne - najważniejsze jest to, ze zawsze jak sie pożycza, to zawsze trzeba oddać.

DankaO
27-03-2004, 15:07
A co byście powiedzieli, gdybyście dostali z banku , w którym trzymacie oszczędnosci lub macie ror-y albo rachunek firmy- pismo,mówiące,że dostaniecie mniejsze odsetki i to dopiero za pół roku, bo paru klientów nie mogło spłacić swoich odsetek i dlatego dla was nie starczyło.....
Danka

Doki
27-03-2004, 15:46
A co byście powiedzieli, gdybyście dostali z banku , w którym trzymacie oszczędnosci lub macie ror-y albo rachunek firmy- pismo,mówiące,że dostaniecie mniejsze odsetki i to dopiero za pół roku, bo paru klientów nie mogło spłacić swoich odsetek i dlatego dla was nie starczyło.....
Danka

To samo, co bank powiedzialby mi, gdybym nie placil- ze mamy umowe i umowa ma byc dotrzymana. Jesli umowa precyzuje wysokosc odsetek, ktore mam otrzymac, to nie ma zmiluj- chocby z pensji dyrektora banku, ale kasa dla mnie ma sie znalezc. Jesli umowa tego nie precyzuje, to odkladam list na kupke z makulatura i ide przejrzec forum, zeby sie pozalic.
:wink:

BK
27-03-2004, 22:09
Do tego co powiedziała Aleksandryta, dołączę się i ja - też mi się wydaje że nasze banki wymyślą po wejściu do strefy Euro jakiś bardzo niekorzystny dla klientów sztywny przelicznik waluty/PLN - nie wierzę że tak łatwo zrezygnują z ogromnych pieniędzy jakie zarabiają na różnicach kursowych - popatrzcie sobie w bilans banku w którym macie kredyt - nieraz wisi na korytarzu - na pewno pozycja wymiany stanowi tam znaczący element aktywów.
Zarabiają na tym naprawdę dużo pieniędzy.
W CHF jest dużo korzystniej - wystarczy w kalkulatorze kredytowym zobaczyć sobie koszt kredytu przy danym oprocentowaniu, różnice pomiędzy PLN i walutami są ogromne - rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych - jeśli ktoś tyle zarabia żeby bankowi fundować czterdzieści - pięćdziesiąt tysięcy złotych to grautuluję dobrej pracy. I po co - tylko dla komfortu psychicznego że kursy nie skoczą - niech skaczą.
No chyba że bierzesz kredyt z zamiarem szybkiej spłaty, wtedy nie ma sensu kredyt w walutach.

Np. kredyt 20 lat
100 tys w PLN 6,5% rata miesięczna 745 zł koszt kredytu 78.94% czyli dopłacasz bankowi 78 tys 940 zł
ta sama suma pożyczona w CHF daje koszt kredytu 33.1% czyli dopłacasz bankowi z własnej kieszeni 33 tys 100 zł, zostaje w kieszeni 45840 zł.

http://www.bankier.pl/fo/kredyty/narzedzia/kalkulator_kredytowy/

Wszystko zresztą zależy od indywidualnej sytuacji kredytobiorcy. Jeśli dostanę bardzo korzystną ofertę w PLN, to wezmę, chociaż jestem przekonana do walut.
Autorka wątku zrobiła bardzo nierozsądną rzecz sprzedając mieszkanie - lepiej byłoby zostawić mieszkanie żeby wynajmować a pieniądze z wynajmu przeznaczać na spłatę kredytu - wtedy kredyt sam by się spłacił, a właścicielka miałaby dużo większy majątek - dla dzieci, jako zabezpieczenie emerytalne - zawsze na emeryturze można sprzedać żeby żyć z procentów.
Może za te pieniadze kup inne mieszkanie - zawsze to jakaś lokata kapitału, alebo działkę budowlaną, którą będzie można sprzedać za parę lat i dobrze na tym zarobić?

DOświadczenie pokazuje że banki niespecjalnie pomagają w pomnażaniu oszczędności, w naszym kraju najlepsze są inwestycje w nieruchomości.
Ja sama kiedyś brałam kredyt za mieszkanie pod wynajem - sam się spłacał ...

Aleksandryta
27-03-2004, 22:58
BK zgadzam sie z Toba co do joty! :D

Doki
28-03-2004, 04:57
A ja sie z BK nie do konca zgadzam.



Zarabiają na tym naprawdę dużo pieniędzy.
W CHF jest dużo korzystniej - wystarczy w kalkulatorze kredytowym zobaczyć sobie koszt kredytu przy danym oprocentowaniu, różnice pomiędzy PLN i walutami są ogromne - rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych - jeśli ktoś tyle zarabia żeby bankowi fundować czterdzieści - pięćdziesiąt tysięcy złotych to grautuluję dobrej pracy. I po co - tylko dla komfortu psychicznego że kursy nie skoczą - niech skaczą.
No chyba że bierzesz kredyt z zamiarem szybkiej spłaty, wtedy nie ma sensu kredyt w walutach.

Np. kredyt 20 lat
100 tys w PLN 6,5% rata miesięczna 745 zł koszt kredytu 78.94% czyli dopłacasz bankowi 78 tys 940 zł
ta sama suma pożyczona w CHF daje koszt kredytu 33.1% czyli dopłacasz bankowi z własnej kieszeni 33 tys 100 zł, zostaje w kieszeni 45840 zł.



Zakladasz, ze poziom inflacji bedzie przez najblizsze 20 lat taki sam w Polsce i Szwajcarii... Lubie optymistow... No chyba ze w ogole nie bierzesz pod uwage inflacji. To by bylo gorsze...



I po co - tylko dla komfortu psychicznego że kursy nie skoczą - niech skaczą.

Komfort psychiczny rzecz bardzo wazna. Po drugie, jak juz kursy skoczyly, byl placz i zgrzytanie zebow. Generalna zasada: dlugoterminowy kredyt powinno sie brac w tej, walucie, w ktorej zarabiasz. Inne rozwiazania to hazard.



Autorka wątku zrobiła bardzo nierozsądną rzecz sprzedając mieszkanie - lepiej byłoby zostawić mieszkanie żeby wynajmować a pieniądze z wynajmu przeznaczać na spłatę kredytu - wtedy kredyt sam by się spłacił, a właścicielka miałaby dużo większy majątek - dla dzieci, jako zabezpieczenie emerytalne - zawsze na emeryturze można sprzedać żeby żyć z procentów.

Uwaga sluszna, ale nie kazdy chce sie bawic w wynajmujacego, zwlaszcza w Polsce i moge to zrozumiec. Najemcy jacy sa, kazdy widzi i w dodatku trudno sie ich pozbyc.



DOświadczenie pokazuje że banki niespecjalnie pomagają w pomnażaniu oszczędności, w naszym kraju najlepsze są inwestycje w nieruchomości.

To nie zadne doswiadczenie, tylko pokutujace w narodzie bledne przekonanie, ze banki sluza do pomnazania oszczednosci. Owszem, czasem sluza, ale przez produkty specjalnie w tym celu stworzone, a nie przez rachunki terminowe. Co do tego ktore inwestycje sa najlepsze- nie ma roznic miedzy nami.

PZDR

krzyss
28-03-2004, 17:49
Tych niespłaconych pieniędzy nie lokować "gdzieś" tylko kupić sobie "coś" co było odkładane na później, bo nie było pieniędzy (np. ogrodzenie, kostka, wykończyć taras, itd.) . Tak aby mieć trochę radości. Oczywiście, że depozyt nie pokryje kosztów kredytu - ale mówimy o minimalizowaniu strat. Czy na pewno czegoś nie potrzeba ? Łóżko, wykończyć kuchnię?

BK
29-03-2004, 10:35
Zakladasz, ze poziom inflacji bedzie przez najblizsze 20 lat taki sam w Polsce i Szwajcarii... Lubie optymistow... No chyba ze w ogole nie bierzesz pod uwage inflacji. To by bylo gorsze...


Inflacja akurat jest w Polsce niska, zresztą to akurat o niczym nie świadczy - jakie to ma znaczenie przy kredycie, nie rozumiem? Przecież gdyby inflacja była u nas wyższa, to tylko byśmy na tym skorzystali - raty kredytu pozostałyby relatywnie tanie w porównaniu do reszty wydatków - przecież kredyty nie podlegają korektom o wahania inflacji? :roll:
Gorsze sa wahania kursów, ale żeby koszt kredytu w walutach i PLN się zrównał euro musiałoby być co najmniej dwa razy droższe niż teraz.


Komfort psychiczny rzecz bardzo wazna. Po drugie, jak juz kursy skoczyly, byl placz i zgrzytanie zebow. Generalna zasada: dlugoterminowy kredyt powinno sie brac w tej, walucie, w ktorej zarabiasz. Inne rozwiazania to hazard.

A kto płakał - ja miałam kredyt w Euro, jak podskoczyło strasznie w górę moja rata raptem wzrosła o 100 zł, przy czym nadal była niższa w porównaniu z PLN o jakieś 400 zł - przelicz sobie różnicę np. 300 zł w skali roku, 5 lat, 10 lat ...
Hazard ryzykowny - ale to są twoje pieniądze na które ciężko pracujesz, a nuż się uda ... :wink:
A zdziwisz się jak szybko będziesz zarabiać w Euro. :D Są zdania że wtedy właśnie PLN się będzie opłącać, a ja jestem zdania że nasze banki na pewno się zmówią i wymyślą sztywny kurs PLN/EUR do przeliczania kredytów w PLN (wyznaję spiskową teorię dziejów).
ALe pewnie, kredyt to nie tylko oprocentowanie - jest masa innych argumentów za i przeciw -sama nie wiem czy ja nie wezmę w PLN (mam super korzystną ofertę u siebie w banku :wink: )


Uwaga sluszna, ale nie kazdy chce sie bawic w wynajmujacego, zwlaszcza w Polsce i moge to zrozumiec. Najemcy jacy sa, kazdy widzi i w dodatku trudno sie ich pozbyc.

Są na najemców sposoby :wink: Podpisuje się umowę najmu jednego pokoju z używalnością kuchni i już ustawa nie ma zastosowania, ale chyba ustawa już nie obowiązuje. Podpisuje się wypowiedzenie in blanco.
Ja kupiłam kiedyś mieszkanie pod wynajem - w ciągu kilku lat wartość mieszkania wzrosła o 30% a oprócz tego samo spłacało kredyt na nie zaciągnięty. Ja polecam.

Również pozdrawiam
Beata

Jolka
29-03-2004, 11:17
krispl, te dodatkowe 5 % wyszły z różnić między kursem wypłaty kredytu i spłaty kredytu i to jest koszt bez względu na zmiany w kursie w czasie. Niby ja o tym wiedziałam, że jest ta różnica, ale nie policzyłam ile to jest, wydawało się, że to jest niewiele. Gdybym to dokładnie policzyła (a nie było na to czasu, bo z jednego banku już zrezygnowaliśmy tuż przed podpisaniem umowy, a wykonawca czekał na zapłatę), to pewnie nie zdecydowalibyśmy się na franki. PeKaO S.A. wtedy proponował nam w PLN na 5,5 %. I byłoby to pewnie taniej.

Ciekawy jest pomysł zainwestowania, pieniędzy np. w kupno działki. Tym bardziej, że musimy pieniądze ze sprzedaży mieszkania przeznaczyć na cele mieszkaniowo - budowlane (jeśli nie chcemy płacić 10 % podatku). Ale jest też i druga strona medalu, nie jesteśmy już najmłodsi, czasy, jeśli chodzi o pracę, też są niepewne i lepiej nie mieć tak dużego długu.
Mój małżek tłumaczy mi, że dzięki kredytowi szybko skończyliśmy dom, dużo prac mogliśmy zrobić bez faktur tzn. taniej (bank ich nie wymagał), a takie udogodnienia kosztują, więc powinnam się z tym pogodzić. I chyba tak będzie, w sobotę był pan od mebli kuchennych :) najwyżej ogrodzenie poczeka do jesieni albo do przyszłego roku. W sobotę kupiliśmy też zmywarkę do zabudowy, już wypróbowana, lepiej myje niż ta co została w mieszkaniu. :)
Dziękuję wszystkim i cieszę się, że moje doświadczenie pomoże niejednemu w podjęciu decyzji: kredyt w walucie czy w PLN?

BK
29-03-2004, 12:45
Jolka,
walutowy był najgorszym pomysłem do szybkiego spłacania. Opłaca się go brać na długo - tak jak grać na giełdzie.

Mąż ma rację - dużo więcej stracilibyście długo budując.
Kup mieszkanie, wynajem to dodatkowe dochody :wink: Albo działkę.

Doki
29-03-2004, 13:06
Inflacja akurat jest w Polsce niska, zresztą to akurat o niczym nie świadczy - jakie to ma znaczenie przy kredycie, nie rozumiem? Przecież gdyby inflacja była u nas wyższa, to tylko byśmy na tym skorzystali - raty kredytu pozostałyby relatywnie tanie w porównaniu do reszty wydatków - przecież kredyty nie podlegają korektom o wahania inflacji? :roll:


Chodzi o to, ze "dzieki" inflacji warosc realna tych 30000 PLN zaoszczedzonych w przeciagu 20 lat spadnie o ok 40%. Tak jest z kazda waluta (oprocz jena), a nawet drobne roznice w poziomie inflacji kumuluja sie przez lata i "zjadaja" spodziewane zyski. Dlatego Twoje wyliczenie, ze skoro teraz rata jest mniejsza o 300 zl, to po 100 miesiacach zostanie mi w kieszeni 30000 zl, nie ma nic wspolnego z rzeczywistoscia.




Hazard ryzykowny - ale to są twoje pieniądze na które ciężko pracujesz, a nuż się uda ... :wink:

Nie zastawiam dachu nad glowa. Sa rzeczy, ktore wylaczam z hazardu.



A zdziwisz się jak szybko będziesz zarabiać w Euro. :D Są zdania że wtedy właśnie PLN się będzie opłącać, a ja jestem zdania że nasze banki na pewno się zmówią i wymyślą sztywny kurs PLN/EUR do przeliczania kredytów w PLN (wyznaję spiskową teorię dziejów).

Zarabiac w euro bedzie sie w Polsce nie wczesniej niz w 2010, a ten moment na pewno poprzedzi wprowadzenie sztywnego kursu PLN/EUR. Tak bylo wszedzie w Unii.

BK
29-03-2004, 13:22
Chodzi o to, ze "dzieki" inflacji warosc realna tych 30000 PLN zaoszczedzonych w przeciagu 20 lat spadnie o ok 40%. Tak jest z kazda waluta (oprocz jena), a nawet drobne roznice w poziomie inflacji kumuluja sie przez lata i "zjadaja" spodziewane zyski. Dlatego Twoje wyliczenie, ze skoro teraz rata jest mniejsza o 300 zl, to po 100 miesiacach zostanie mi w kieszeni 30000 zl, nie ma nic wspolnego z rzeczywistoscia.


Ale w Polsce dawno nie ma inflacji na poziomie 40%. Poza tym tych pieniedzy nie oszczędzasz tylko oddajesz dług. Jakbym miała gotówkę tobym nie pożyczałą. A jak pożyczam to tak żeby jak najmniej stracić dlatego wolę walutowe kredyty. To bzdury że zadłużenie rośnie - rośnie jak przeliczasz na PLN. Ja pożyczałam 15 tys euro, po dwóch latach miałam do spłacenia 12,5 tys, a na PLN nie przeliczałam, i tak byłam do przodu, wydałam na kredyt mniej niż ci co w PLN.


Nie zastawiam dachu nad glowa. Sa rzeczy, ktore wylaczam z hazardu.
Jak mówisz o zastawianiu to kompletnie nie rozumiesz idei kredytu. Nikt ci nie broni kredytu w PLN jak ci się wydaje że jest mniej ryzykowny. Jak lubisz więcej płacić to płać - banki mają ostatnio recesję, lubią takich co im dają zarabiać. Ja też nie zastawiam dachu nad głową - nie pożyczam kasy z lombardu.
Jak jesteś przeciwny hipotekom, to po co się włączasz w dyskusje o kredytach?



Zarabiac w euro bedzie sie w Polsce nie wczesniej niz w 2010, a ten moment na pewno poprzedzi wprowadzenie sztywnego kursu PLN/EUR. Tak bylo wszedzie w Unii.

OK, mamy 2004 jak biorę kredyt na 25 lat, to kiedy go skończę spłacać? Przed 2010? A sztywny kurs PLN?Eur wiesz jaki będzie? Bo może to właśnie złotówkowe kredyty na tym stracą?
Kredytobiorcami i importerami nikt się w tym kraju nie przejmuje, a naszym ekonomistom wydaje się że napędem naszej gospodarki jest eksport. Dlatego ja nie rokowałabym tak dobrze kredytom PLN.

Doki
29-03-2004, 17:29
Ale w Polsce dawno nie ma inflacji na poziomie 40%.

BK, nie drocz sie ze mna. Jezeli inflacja wynosi ok 2% rocznie, to po 20 latach wartosc realna pieniadza spada do polowy. Gdyby inflacja w Polsce wynosila 40%, nikt nie odwazylby sie wziac kredytu!



To bzdury że zadłużenie rośnie - rośnie jak przeliczasz na PLN.

Jesli zarabiasz w PLN, to to jest jedyne rozsadne liczenie. Przeciez za te swoje PLN musisz kupic obca walute, ktora musisz oddac, prawda? To wlasnie nazywamy ryzykiem kursowym.




Ja pożyczałam 15 tys euro, po dwóch latach miałam do spłacenia 12,5 tys, a na PLN nie przeliczałam, i tak byłam do przodu, wydałam na kredyt mniej niż ci co w PLN.

W 2 lata oddalas 16.6% sumy kredytu??? :o To to jest albo kredyt krotkoterminowy, albo obejmuje bardzo mala czesc inwestycji, albo sam juz nie wiem. Ja mialem na mysli normalny kredyt hipoteczny, na jakies 20 lat. W takich warunkach, przy niskiej inflacji i stalej splacie oddasz przez 2 lata moze 6% sumy kredytu. Wiem, bo sam tak splacam. Czyli po prostu mowimy o dwoch roznych rzeczach i stad nieporozumienie.




Jak mówisz o zastawianiu to kompletnie nie rozumiesz idei kredytu.

Ale rozumiem, rozumiem. Nie splacasz, bank przychodzi po zastaw hipoteczny i nie masz dachu nad glowa. Jak to w praktyce rozni sie od zastawienia domu w lombardzie? Wyjasnij, prosze...



Jak jesteś przeciwny hipotekom, to po co się włączasz w dyskusje o kredytach?

Nie jestem przeciwny hipotekom. Hipoteka to tez zastaw, prawda?



Kredytobiorcami i importerami nikt się w tym kraju nie przejmuje, a naszym ekonomistom wydaje się że napędem naszej gospodarki jest eksport. Dlatego ja nie rokowałabym tak dobrze kredytom PLN.

Tu nie mam zdania, to dla mnie za trudne.

Moze wydaje Ci sie po prostu, ze do odwaznych swiat nalezy i skoro teraz kredyt w obcej walucie jest korzystniejszy, to zawsze tak bedzie. Ja tak nie uwazam. Uwazam, ze jesli cos moze sie dupnac, to sie dupnie- wliczajac w to atrakcyjne kredyty.

Aleksandryta
29-03-2004, 19:32
Hipoteka to nie jest zastaw, zastawiasz tylko rzeczy ruchome :D

Sztywny kurs złotego do Euro nie narzuca nam banki tylko wyliczy EBC. Na podstawie danych z ostatnich trzech lat, plus kursy PLN na rynkach walutowych poza strefa Euro.

BK
29-03-2004, 21:55
BK, nie drocz sie ze mna. Jezeli inflacja wynosi ok 2% rocznie, to po 20 latach wartosc realna pieniadza spada do polowy.

A po 40 latach? Ale przy okazji nasze pensje rosną z inflacją. Gdyby było tak jak mówisz to jakieś 20 lat temu okazałoby się że wartość naszego pieniądza wynosi -100% czyli w zasadzie nie ma logicznego uzasadnienia to że jesteśmy w stanie przeżyć, kupić ubrania czy samochody. Aha - w Argentynie jakis czas temu nie było inflacji. Inflacja czy deflacja nie jest chyba wskaźnikiem tzw "well-being" i prosperity?


Gdyby inflacja w Polsce wynosila 40%, nikt nie odwazylby sie wziac kredytu!
Ja znam takich co brali kredyty w czasach szalejącej komuny - jak inflacja była na takim poziomie. Spłacali grosze :D




Jesli zarabiasz w PLN, to to jest jedyne rozsadne liczenie. Przeciez za te swoje PLN musisz kupic obca walute, ktora musisz oddac, prawda? To wlasnie nazywamy ryzykiem kursowym.
Ryzyko kursowe ma dwie strony. Jak brałam kredyt euro kosztowało 4,1, spłacałam za 3,7 - ewidentnie na tym zyskałam, poza tym że płaciłam dużo mniej niż za kredyt PLN, czyli dałam PKO mniej zarobić :D Sorry, ale nie przekonasz mnie że 400 zł jest więcej niż 900 i nikt mnie nie przekona - tak mnie nauczyli i w to wierzę.



Ja pożyczałam 15 tys euro, po dwóch latach miałam do spłacenia 12,5 tys, a na PLN nie przeliczałam, i tak byłam do przodu, wydałam na kredyt mniej niż ci co w PLN.


W 2 lata oddalas 16.6% sumy kredytu??? :o To to jest albo kredyt krotkoterminowy, albo obejmuje bardzo mala czesc inwestycji, albo sam juz nie wiem. Ja mialem na mysli normalny kredyt hipoteczny, na jakies 20 lat. W takich warunkach, przy niskiej inflacji i stalej splacie oddasz przez 2 lata moze 6% sumy kredytu. Wiem, bo sam tak splacam. Czyli po prostu mowimy o dwoch roznych rzeczach i stad nieporozumienie.
Kredyt był 10 letni - mam harmonogram kredytu.


Ale rozumiem, rozumiem. Nie splacasz, bank przychodzi po zastaw hipoteczny i nie masz dachu nad glowa. Jak to w praktyce rozni sie od zastawienia domu w lombardzie? Wyjasnij, prosze...

Zaraz zaraz - bo czegoś tu nie rozumiem - przed chwilą pisałeś że spłacasz kredyt - pewnie masz go też pod hipotekę czyli zastaw - czyli sam zastawiasz swój dach nad głową?
A od zastawienia domu w lombardzie różni się np. czasem egzekwowania długu - w lombardzie bywa znacznie krótszy, z bankiem można negocjować, najczęściej to się udaje, można dług przenieść do innego banku - są kredyty refinansujące kredyt w innym banku. Dla banku dłuterminowe spłacanie to pieniądze, z tego żyją. Ale oczywiście zawsze jest ryzyko, nie będę się spierać.




Kredytobiorcami i importerami nikt się w tym kraju nie przejmuje, a naszym ekonomistom wydaje się że napędem naszej gospodarki jest eksport. Dlatego ja nie rokowałabym tak dobrze kredytom PLN.

Tu nie mam zdania, to dla mnie za trudne.

Chodzi o to że naszym ekonomistom wydaje się że dobrze jak euro jest drogie bo to dobre dla eksportu. A to że kredytobiorcom pożyczającym w walutach jest gorzej, mają mniej pieniędzy na konsumpcję, inne kredyty, wycieczki etc. - to na nikim nie robi wrażenia. Dlatego w ciągu ostatnich dwóch lat ludzie mniej jeżdżą na wycieczki do Hiszpanii a znalezienie miejsca na wczasach w Kołobrzegu graniczy z cudem. Bo euro wysokie, Polacy przestali masowo wyjeżdżać do Grecji czy Hiszpanii.
Kredyty są chyba taką dźwignią rynku - ludzie więcej wydają - pożyczają pieniądze - kredyty są coraz tańsze - można pożyczać i kupować więcej - większa produkcja - więcej miejsc pracy.
Ale u nas uważa sie inaczej, niestety.


Moze wydaje Ci sie po prostu, ze do odwaznych swiat nalezy i skoro teraz kredyt w obcej walucie jest korzystniejszy, to zawsze tak bedzie. Ja tak nie uwazam. Uwazam, ze jesli cos moze sie dupnac, to sie dupnie- wliczajac w to atrakcyjne kredyty.

A i owszem - wliczając w to nawet kredyty w PLN. Tego nikt nie może przewidzieć. No, można udać się do wróżki. Albo do bacy. :wink:
Ale gdyby tak myśleć jak ty - to nic nie miałoby sensu, w szczególności budowa domu.
Kredyty w PLN mają sens jak chcesz szybko oddać kredyt. A jak pożyczasz na długo - to można zaryzykować, zawsze możesz przewalutować. A tak naprawdę to wszystkie kredyty w Polsce są w PLN, tylko te w walutach nazywają się "w PLN denominowane do waluty". Czyli wszystkie będą przeliczane do Euro - dobrze mówię?

Doki
30-03-2004, 19:02
A po 40 latach? Ale przy okazji nasze pensje rosną z inflacją.

Ale po pierwsze, ten "zysk", na ktory liczysz dzieki kredytowi denominowanemu w CHF to nie pensja, tylko stala kwota i ona sie zdewaluuje. Po drugie, kolejny raz zachwyca mnie Twoj optymizm...



Inflacja czy deflacja nie jest chyba wskaźnikiem tzw "well-being" i prosperity?

Jest- w pewnym sensie. Na przyklad moj fundusz emerytalny co roku przysyla mi projekcje: ile juz uskladalem, ile to bedzie na moje 65 urodziny i jaka z tego bedzie emerytura, a pod spodem: jaka to bedzie sila nabywcza w dzisiejszych pieniadzach. :evil:



Ja znam takich co brali kredyty w czasach szalejącej komuny - jak inflacja była na takim poziomie. Spłacali grosze :D

A jeden taki to nawet dostal sie do Sejmu i ma szanse zostac prezydentem- ponoc przez te kredyty. I wtedy nasze rozwazania o inflacji beda zupelnie inaczej wygladac.





Ryzyko kursowe ma dwie strony. Jak brałam kredyt euro kosztowało 4,1, spłacałam za 3,7 - ewidentnie na tym zyskałam, poza tym że płaciłam dużo mniej niż za kredyt PLN, czyli dałam PKO mniej zarobić :D Sorry, ale nie przekonasz mnie że 400 zł jest więcej niż 900 i nikt mnie nie przekona - tak mnie nauczyli i w to wierzę.

No to mialas szczescie. Liczysz na szczescie przez kolejne 15-20 lat?



Kredyt był 10 letni - mam harmonogram kredytu.

Czyli krotkoterminowy (jak na kredyt na nieruchomosc).



Zaraz zaraz - bo czegoś tu nie rozumiem - przed chwilą pisałeś że spłacasz kredyt - pewnie masz go też pod hipotekę czyli zastaw - czyli sam zastawiasz swój dach nad głową?

Bo nie mam innego wyjscia.


Chodzi o to że naszym ekonomistom wydaje się że dobrze jak euro jest drogie bo to dobre dla eksportu. A to że kredytobiorcom pożyczającym w walutach jest gorzej, mają mniej pieniędzy na konsumpcję, inne kredyty, wycieczki etc. - to na nikim nie robi wrażenia. Dlatego w ciągu ostatnich dwóch lat ludzie mniej jeżdżą na wycieczki do Hiszpanii a znalezienie miejsca na wczasach w Kołobrzegu graniczy z cudem. Bo euro wysokie, Polacy przestali masowo wyjeżdżać do Grecji czy Hiszpanii.

I bardzo dobrze. Lepiej, zeby zarobil na Polakach wlasciciel gospodarstwa turystycznego spod Kolobrzegu niz wlasciciel hotelu w Grecji czy Hiszpanii- przynajmniej z punktu widzenia polskiego rzadu lepiej.



Kredyty są chyba taką dźwignią rynku - ludzie więcej wydają - pożyczają pieniądze - kredyty są coraz tańsze - można pożyczać i kupować więcej - większa produkcja - więcej miejsc pracy.
Ale u nas uważa sie inaczej, niestety.

I dobrze, bo Twoje rozumowanie, przedstawione powyzej, jest uproszczone do bolu. Gierek tez tak myslal.



Ale gdyby tak myśleć jak ty - to nic nie miałoby sensu, w szczególności budowa domu.

Sens nie sens, a mus to mus.

Aleksandryta: to dlaczego to sie nazywa "zastaw hipoteczny", skoro to nie jest zastaw?

Pozdrawiam serrrrdecznie.

mieczotronix
30-03-2004, 20:16
o jezu chłopaki co wy wyprawiacie!

Doki
30-03-2004, 20:30
o jezu chłopaki co wy wyprawiacie!

Mieczu, nie obrazaj kobiet.

BK
30-03-2004, 22:20
Doki, ja też jestem gaduła :D


Ale po pierwsze, ten "zysk", na ktory liczysz dzieki kredytowi denominowanemu w CHF to nie pensja, tylko stala kwota i ona sie zdewaluuje. Po drugie, kolejny raz zachwyca mnie Twoj optymizm...

TO dobrze że się zdewaluuje - będzie mniej do płacenia.


Jest- w pewnym sensie. Na przyklad moj fundusz emerytalny co roku przysyla mi projekcje: ile juz uskladalem, ile to bedzie na moje 65 urodziny i jaka z tego bedzie emerytura, a pod spodem: jaka to bedzie sila nabywcza w dzisiejszych pieniadzach. :evil:
Ojej a co to za fajny fundusz? I dlaczego nie robisz indeksacji? Ja co roku zgadzam się na indeksację o ileś tam złotych czy procent (nie pamiętam :oops: )
Ja też składam ale nie mam złudzeń że to będą jakieś kokosy. Bardzo chciałabym jako zabezpieczenie emerytalne mieć wynajmowaną nieruchomość - nie dość że będzie co zostawić wnukom w testamencie to jeszcze godziwa emeryturka z wynajmu. Inflacja mi wtedy nie straszna.

A mój optymizm to realizm - zawsze się sprawdzał.


A jeden taki to nawet dostal sie do Sejmu i ma szanse zostac prezydentem- ponoc przez te kredyty. I wtedy nasze rozwazania o inflacji beda zupelnie inaczej wygladac.
Myślałam akurat o szwagrze mojego teścia. Ale tutaj masz zupełną rację - w tym kontekście kredyty walutowe stanowią pewne ryzyko ... :-?




Ryzyko kursowe ma dwie strony. Jak brałam kredyt euro kosztowało 4,1, spłacałam za 3,7 - ewidentnie na tym zyskałam, poza tym że płaciłam dużo mniej niż za kredyt PLN, czyli dałam PKO mniej zarobić :D Sorry, ale nie przekonasz mnie że 400 zł jest więcej niż 900 i nikt mnie nie przekona - tak mnie nauczyli i w to wierzę.

No to mialas szczescie. Liczysz na szczescie przez kolejne 15-20 lat?
TAK, zawsze miałam, nie widzę powodu żeby miało się to zmienić :D


I bardzo dobrze. Lepiej, zeby zarobil na Polakach wlasciciel gospodarstwa turystycznego spod Kolobrzegu niz wlasciciel hotelu w Grecji czy Hiszpanii- przynajmniej z punktu widzenia polskiego rzadu lepiej.
Ale w Kołobrzegu nie można dostać takich fajnych butów jak w Mediolanie! I Nie zawsze jest pogoda!




Kredyty są chyba taką dźwignią rynku - ludzie więcej wydają - pożyczają pieniądze - kredyty są coraz tańsze - można pożyczać i kupować więcej - większa produkcja - więcej miejsc pracy.
Ale u nas uważa sie inaczej, niestety.

I dobrze, bo Twoje rozumowanie, przedstawione powyzej, jest uproszczone do bolu. Gierek tez tak myslal.
Ale tak jest - zwiększona konsumpcja napędza gospodarkę i na odwrót - to nie jest komunistyczny wymysł

No i czyż moje argumenty nie są bardziej przekonujące niż twoje?
Lepiej się poddaj, bo i tak mam rację.
8)
Pozdrawiam

mieczotronix
30-03-2004, 22:23
niezły ping pong

BK
31-03-2004, 07:45
Nie żaden ping pong tylko inteligentna rozmowa (żeby nie rzec filozofowanie albo i docentowanie).
:D

Doki
31-03-2004, 23:00
TO dobrze że się zdewaluuje - będzie mniej do płacenia.

Ale mowa byla o pieniadzach, ktore mialy Ci zostac w kieszeni, gdy juz splacisz swoj kredyt. Ja na to: nie ciesz sie, bo nie bedziesz ich miec w kieszeni od razu, tylko stopniowo az do konca splacania kredytu. I co, nadal dobrze, ze Twoje pieniadze w kieszeni sie zdewaluuja?



Ojej a co to za fajny fundusz? I dlaczego nie robisz indeksacji? Ja co roku zgadzam się na indeksację o ileś tam złotych czy procent (nie pamiętam :oops: )

Jaka indeksacja? Fundusz emerytalny to przedsiewziecie kapitalowe. Daje zysk w zaleznosci od sprawnosci zarzadzajacych funduszem. Oczywiscie, jest ustawowe minimum (w tej chwili 3.75%), ale o indeksacji nikt nie slyszal...



Ja też składam ale nie mam złudzeń że to będą jakieś kokosy. Bardzo chciałabym jako zabezpieczenie emerytalne mieć wynajmowaną nieruchomość - nie dość że będzie co zostawić wnukom w testamencie to jeszcze godziwa emeryturka z wynajmu. Inflacja mi wtedy nie straszna.

Bardzo rozsadnie.



Ale w Kołobrzegu nie można dostać takich fajnych butów jak w Mediolanie! I Nie zawsze jest pogoda

Zgubilas mnie. To Mediolan do Hiszpanii przeniesli? Ale fakt, ze w Hiszpanii tez mozna kupowac buty. Ale do rzeczy: dlatego napisalem, ze tak jest lepiej z punktu widzenia rzadu, ktory to punkt widzenia niekoniecznie musi sie pokrywac z Twoim.



Ale tak jest - zwiększona konsumpcja napędza gospodarkę i na odwrót - to nie jest komunistyczny wymysł

Tak, ale aby byla konsumpcja, najpierw musi byc produkcja (sprzedana), zeby bylo co konsumowac. Samo wpompowanie pieniedzy nie wystarczy- to byl wlasnie blad Gierka.




No i czyż moje argumenty nie są bardziej przekonujące niż twoje?
Lepiej się poddaj, bo i tak mam rację.

Racje masz tu i tam, ale nie wszedzie. Ale nie dotrzymam Ci kroku, bo brak mi czasu.

PZDR

msobanie
01-04-2004, 06:33
Witam,
Pozwole sobie wrocic do sedna sprawy i nie zgodzic sie z Doki'm.
Ja splacilbym ten kredyt teraz.
Dlaczego?
Ano dlatego ze CHF przez ostatnie lata jak na niego patrze - caly czas rosnie. Nie widze powodu, dla ktorego mialby spasc.
Mysle ze tak bedzie rosl az do momentu przeliczenia kursu PLN vs. Euro, kiedy wprowadza sztywny kurs. Moze sie jednak okazac, ze trzeba bedzie zaplacic np. 6 PLN za 1 CHF - czemu zreszta wcale bym sie nie dziwil.
Co to oznacza?
Ano to, ze koszt kredytu bedzie nie 50% (kapital do splacenia + odsetki)(jak teraz dla zlotowek), ale jakies 230% albo wiecej (bo kurs wzrosl dwukrotnie + odsetki).
Zalety:
-masz spokojna glowe,
-zawsze mozesz zaciagnac innny kredyt - bo nieruchomosc nie jest juz obciazona,
-biezace dochody - zamiast splacania rat przeznaczasz na przyjemnosci
Make sens?
Pozdrawiam
Mirek

BK
01-04-2004, 08:02
Doki, nie masz racji co do tego pompowania gospodarki - gospodarka to nie tylko produkcja ale i usługi. Produkcji jest tyle że jest co konsumować, tylko problem jest taki że ludzie nie mają pieniędzy.
Zresztą powie ci każdy dobry ekonomista że im więcej ludzie konsumują tym lepiej dla gospodarki, to nie komunistyczny wymysł. To jest właśnie błąd naszego rządu że mają klapki na oczach i widzą tylko przemysł i eksport. A tak naprawde motorem gospodarki mogą być usługi, drobne firmy, mali importerzy, sprzedawcy ciuchów, wycieczek, kredytów etc.które z powodu wysokiego kursu euro padają jak muchy, co z kolei przekłada się na ogólną sytuację ekonomiczną, czyli na zwyżki kursów też.

Co do dewaluacji pieniedzy etc - niewiele osób na kredytach zarabia, tylko chodzi o to żeby jak najmniej stracić.

Mirek - a czy wiesz jaki będzie kurs PLN doEuro - czy kredyty w PLN na tym nie stracą?

Waluty to ryzyko, nikt nie mówi że nie. Ale jak spadają to wtedy zyskujesz. Nikt nie może przewidzieć jak waluty się zachowają za parę lat.
Ja raczej jestem zwolenniczką kredytu w walutach - pod warunkiem że do długiego spłacania. Niewykluczone jednak że jak dostanę dobrą ofertę w PLN to wezmę - tylko dlatego że np. zdecyduję się sprzedać mieszkanie po wybudowaniu domu zeby spłacić kredyt. Duży kredyt to jednak spore obciążenie a pracą bywa różnie, niestety.

Ale jak te kursy tyle rosną - to może właśnie teraz spadną?

paj^
01-04-2004, 14:40
Jolka jezeli nie splacilas jeszcze tego kredytu mam dostep do lokat szwajcarskich, krotkoterminowych gwarantowane 12% w skali roku, odsetki wyplacane co kwartal, wydaje mi sie, ze mozna splacac powoli kredyt i jeszcze by cos zostalo, lokaty tylko w USD, EURO, CHF

mieczotronix
01-04-2004, 18:36
12% we frankach szwajcarskich?!!

matko z córką!
straszna inflacja w tej Szwajcarii!

ile trzeba ulokować 10 milionów CHF?

i jak to "masz dostęp"? załatwiasz po znajomości? czy trzeba tobie przelać?

Doki
01-04-2004, 18:45
Ano dlatego ze CHF przez ostatnie lata jak na niego patrze - caly czas rosnie. Nie widze powodu, dla ktorego mialby spasc.

Po pierwsze: CHF rosnie w stosunku do jakiej waluty? Do PLN- to zrozumiale, inflacja w Polsce. Do USD- bo dolar zdechl. Do EUR juz chyba tak nie rosnie, prawda? Nie mam pod reka danych i nie chce mi sie szukac, wiec popraw mnie jesli jest inaczej.

Ja widze jeden powod, dla ktorego CHF moze zdechnac. Od jakiegos czasu wzmogly sie naciski na Szwajcarie, by poluznic tajemnice bankowa. Dopoki takie naciski wywierala tylko Unia, nie bylo problemu- naciskom Unii opiera sie nawet Luksemburg- czlonek Unii. Ale teraz takze USA zaczynaja utrudniac zycie Szwajcarii (nie zawsze z tych samych powodow, ale to nieistotne). Dobrobyt Szwajcarii jest oparty na systemie bankowym, zepsucie tego systemu zepsuje dobrobyt. Przewidywac kiedy to nastapi to wrozenie z fusow, ale ze kiedys nastapi, to pewne.



Doki, nie masz racji co do tego pompowania gospodarki - gospodarka to nie tylko produkcja ale i usługi. Produkcji jest tyle że jest co konsumować, tylko problem jest taki że ludzie nie mają pieniędzy.

Sam fakt istnienia tego forum przeczy Twojej tezie. Jesli ludzie nie maja pieniedzy, to skad maja pieniadze na budowe? Moze chodzi Ci o to, ze nie wszyscy maja pieniadze? Tylko ze to jest akurat normalne.
Reszta Twojego wywodu za bardzo pachnie keynesizmem, zeby ja przyjac spokojnie.


Ale jak te kursy tyle rosną - to może właśnie teraz spadną?

Na pewno nie spadna, jesli za gospodarke bedzie odpowiedzialny ktos o podobnych do Twoich pogladach na gospodarke.

PZDR

BK
01-04-2004, 22:46
Na pewno nie spadna, jesli za gospodarke bedzie odpowiedzialny ktos o podobnych do Twoich pogladach na gospodarke.

PZDR

Sorry, ale dzięki temu że mamy w rządzie i RPP ludzi o poglądach takich jak twoje mamy to co mamy. Klapki na oczach i EKSPORT, PRZEMYSŁ, PRODUKCJA - tak jak ty.

No i bezrobocie, recesja.
Zwiększona konsumcja napędza gospodarkę - jest to tak oczywiste że nie che mi się tego udowadniać. Jak ludzie dużo konsumują, to firmy które im tę konsumpcję sprzedają, mają się dobrze, zatrudniają ludzi, płacą podatki etc. Nie chodzi o konsumowanie przez rząd tego co pożyczył, ale przez ludzi tego co zarobili.

Ludzie pożyczają pieniądze - jest praca dla bankowców.
Ludzie wyjeżdzają na drogie wycieczki - jest praca dla firm turystycznych, przy okazji wpływy do budżetu.


Jesli ludzie nie maja pieniedzy, to skad maja pieniadze na budowe? Moze chodzi Ci o to, ze nie wszyscy maja pieniadze? Tylko ze to jest akurat normalne.

Teraz to ja nie rozumiem

Ty dowodziłeś wcześniej że społeczeństwo nie ma czego konsumować bo niewystarczającą mamy produkcję.

A ja twierdziłam że owszem mamy sporo wyprodukowanych rzeczy tylko ludzie nie mają kasy żeby kupować.
Nawet ci co na tym forum. Denerwują mnie takie opinie jak twoje, bo wszyscy wiemy że w ciągu ostatnich kilku lat wszystkim (może prawie wszystkim ...) się pogorszyło i to widać - to jest akurat bezsporne i nie próbuj dowodzić że jest inaczej.
Jeśli oficjalne bezrobocie jest na poziomie prawie 20%, a nieoficjalne co najmiej 2 razy większe (większość wykształconych ludzi na wysokich stanowiskach, którzy tracą pracę, nie rejestruje się w urzędzie pracy) to efekt jest taki że ludzie mają mniej pieniędzy i nie próbuj dowodzić że jest inaczej. Produkcja to była niewystarczająca właśnie za Gierka.


Twoje poglądy są naprawdę dziwne.
PS. Czy Flandria pod twoim podpisem oznacza że tam mieszkasz na stałe?

paj^
02-04-2004, 09:01
mieczotronix, jestem posrednikiem finansowym i wcale mnie nie dziwi, ze nie wiesz o takich instrumentach, informacja to podstawa :)
nie zalatwiam po znajomosci a posrednicze, mamy wylacznosc na ten produkt w Polsce, mnie nie wplacasz a firmie, nie trzeba miec milionow a wystarczy 10 000, po szczegoly zapraszam na priv bo to nie forum finansowe i jeszcze mnie okrzykna spamerem :wink:

Doki
03-04-2004, 10:17
BK,

to jest dluzsza rozmowa, o pieniadzach, skoro denerwuje Cie ona, to nie ma sensu moze jej ciagnac.

Podrzuce Ci jednak z grubsza pare tez:

1. Nieprawda, ze bezrobocie i recesja sa skutkiem dzialan RPP. Bezrobocie i recesja sa skutkiem HAMOWANIA dzialan RPP. Rozne grupy spoleczne domagaja sie tzw sprawiedliwosci, skutkiem czego plany przebudowy gospodarki sa realizowane polowicznie i niekonsekwentnie i dlatego jest, jak jest. RPP ma slusznosc, proponujac ucieczke do przodu- produkcja, eksport itp.

2. Praca dla bankowcow jest i teraz, ale jaki odsetek spoleczenstwa stanowia bankowcy? Albo pracownicy biur podrozy? Nie takie posady sa podstawa gospodarki.

3. Piszac "produkcja" mam na mysli nie tylko wytwarzanie lokomotyw czy walcowanej stali. Firmy uslugowe tez daja jakis produkt. Firmy software'owe to tez produkcja.

4. Nieprawda, ze CALE spoleczenstwo nie ma czego konsumowac- zobacz, ze coraz wiecej na ulicach porzadnych samochodow. Zobacz ilu ludzi sie buduje.

5. Nieprawda, ze WSZYSTKIM sie pogorszylo. Generalnie, osmiele sie nawet twierdzic, ze WIEKSZOSCI sie polepszylo w ostatnich latach, tylko po pierwsze, wiekszosc nie raczy tego zauwazyc oraz nie chce przyjac do wiadomosci, ze koniec z epoka "nalezy mi sie" i ze sa szanse, tylko trzeba je zauwazyc i wykorzystac. Przyznaje, ze jest grupa, ktora ma niewielkie szanse. Jakies ofiary musza byc. To tak jak z Titanikiem: zatonal, jest za malo szalup, wiec calkiem uzasadnione jest, ze ci, co siedza w szalupach, beda tluc wioslami po rekach tych, co sie czepiaja burt. Kwestia, czy to istotnie uzasadnione, zalezy od zapatrywan na stosunki w spoleczenstwie, wiec mozliwe, ze masz inne zdanie na ten temat i szanuje Twoje zdanie, ale go nie podzielam. Problem w Polsce jest jednak takze w tym, ze, trzymajac sie porownania, wiosel uzywa sie przede wszystkim do tluczenia po rekach i bojek miedzy pasazerami szalup, zamiast do wioslowania naprzod.

6. Oficjalne bezrobocie w Polsce wynosi 20%, a nieoficjalne jest co najmniej o polowe MNIEJSZE, nie wieksze. Jakos nikt nie umiera z glodu (a chyba dobrze byloby, gdyby to pare osob spotkalo- kwestia motywacji...)

7. Moze i moje poglady sa dziwne dla Ciebie. Ze smutkiem obserwuje, ze sporo ludzi w Polsce reprezentuje poglad podobny do Twojego, bo to oznacza, ze Polska jeszcze dlugo bedzie dreptac w miejscu. No, prawie. Nie sposob nie zauwazyc, ze, wbrew temu, co mowisz, jest jednak duzy ruch naprzod. Moje poglady wynikaja z obrzydzenia do komunizmu, socjalizmu i innych rzeczy, ktore jego sa. Socjalizm to system przestepczy, oparty na oszustwie i zlodziejstwie.

8. Tak, mieszkam w Belgii na stale. I wiesz co? Belgia jest krajem socjalistycznym jeszcze bardziej od Polski. Tylko ze Belgia juz moze sobie (na razie) na to pozwolic. Polska nie.

PZDR

BK
03-04-2004, 13:37
Fajnie Doki się gada, ale nie masz pojęcia o czym mówisz.

Zanimz aczniesz cokolwiek mówić o strukturze polskiej gospodarki, idź załóż firmę - zobaczysz że na samym początku zje cię ZUS i urząd skarbowy.
Zobacz ile firm pada przez wysoki kurs euro i przez politykę rządu i właśnie RPP - ile to jest miejsc pracy. Bezrobocie i recesja nie są spowodowane tym jak mówisz że RPP nie może popychać tego kraju do przodu, tylko polityką fiskalną. ZObacz co się dzieje na Słowacji i w Czechach.

Z centrum miasta gdzie jest pełno tych fajnych samochodów wyjedź na wieś i zobacz ile dzieci jest codziennie głodnych.
Ja nie jestem absolutnie za komuną - to bardziej ty.
Ja jestem za tym żeby państwo promowało a nie zabijało inicjatywę.

Co z tego ze jest eksport - ile na tym osób/firm skorzystało? Parę. Ja nie odczuwam w związku z tym że jest wysoki kurs euro żadnych korzyści. Wysoka produkcja też mi nic nie daje.
Ty jesteś za tym żeby na polityce RPP skorzystało parę bardzo bogatych osób w tym kraju.

Ja jestem za tym żeby państwo promowało dobrobyt i przedsiębiorczość ludzi.

A jakie wg ciebie są najważniejsze posady i zawody w tym kraju? Górnik? Hutnik? Makler?
Ja uważam że każdy, a bankowiec to tylko przykład.

Firmy softwarowe to też produkcja tyle że rynek IT pada bo jest coraz mniej klientów na software - firmy jak oszczędzają to na IT, a ponieważ wiele firm bankrutuje to po prostu softwaru nie ma komu sprzedawać
Poza tym największe polskie firmy IT też zdarza się że bankrutują.


Jak nie mieszkasz w Polsce to chyba nie bardzo możesz mówić o tym co tu się dzieje?

Dziwne są twoje argumenty, naprawdę. Są banalne i wyświechtane - pochodzą z epoki euforii wczesnego kapitalizmu - początek lat 90-tych. Trochę się od tego czasu zmieniło.

Naprawdę zanim cokolwiek powiesz, przyjedź i spróbuj założyć firmę i poprowadź ją przez rok. A potem wydawaj opinie.

Doki
03-04-2004, 16:12
Fajnie Doki się gada, ale nie masz pojęcia o czym mówisz./quote]

Hmmm, powiedzmy, ze Ty patrzysz przez pryzmat swoich doswiadczen, a ja swoich, zgoda?


[quote=BK]
Bezrobocie i recesja nie są spowodowane tym jak mówisz że RPP nie może popychać tego kraju do przodu, tylko polityką fiskalną. ZObacz co się dzieje na Słowacji i w Czechach.

O! I to sa BARDZO MADRE SLOWA! Polityka fiskalna. A z czego ona wynika? A wynika ona z bzdurnych zalozen budzetowych, rozbuchanej (choc nie zawsze celowej) opieki socjalnej, takze duzej kontroli panstwa wobec gospodarki. Wysokie podatki to marazm. Wyjsciem jest jednak NIE dawac kredyty, ale obnizac podatki.



Z centrum miasta gdzie jest pełno tych fajnych samochodów wyjedź na wieś i zobacz ile dzieci jest codziennie głodnych.

Na wsi, gdzie mieszkali moi dziadkowie (zwykla podradomska wies) pewien gospodarz mi mowil "to bzdura, ze z ziemi nie da sie wyzyc. Ale trzeba, qrwa, zapieprzac! I wtedy ziemia da zyc". I on zapieprzal i nie narzekal. Glodne dzieci to relikt komuny, skazany, mam nadzieje, na szybkie wymarcie. To rodzice tych z ballady o lekkim zabarwieniu erotycznym. Chcesz ich zabrac ze soba do Unii? Bo ja niekoniecznie.



Ja nie jestem absolutnie za komuną - to bardziej ty.
Ja jestem za tym żeby państwo promowało a nie zabijało inicjatywę.

Powyzsze zdania sa wzajemnie sprzeczne. Ja jestem za tym, zeby panstwo sie od gospodarki (i od kazdego obywatela) odpieprzylo. To komuna chce, zeby panstwo do wszystkiego sie wtracalo, "promowalo" itp. A gospodarce tego nie trzeba. Panstwo nie musi pomagac- wystarczy, ze nie przeszkadza.



Co z tego ze jest eksport - ile na tym osób/firm skorzystało? Parę. Ja nie odczuwam w związku z tym że jest wysoki kurs euro żadnych korzyści. Wysoka produkcja też mi nic nie daje.

Mylisz sie. Skorzystali wszyscy. Choc przyznaje, ze tego nie widac od razu. Jednak jesli, jak ja, przyjezdzasz do Polski w odstepach, powiedzmy, dwumiesiecznych, to WIDZISZ, ze sprawy ida naprzod.



Ty jesteś za tym żeby na polityce RPP skorzystało parę bardzo bogatych osób w tym kraju.

A dlaczego nie? Pieniedzy zjesc sie nie da. Jesli ci bogaci wydadza pieniadze w kraju, to skorzystaja wszyscy. Nie ma sensu dawac bogactwa od razu kazdemu. Dajmy je elicie i sprawmy, zeby "przesiakalo" w dol.



A jakie wg ciebie są najważniejsze posady i zawody w tym kraju? Górnik? Hutnik? Makler?
Ja uważam że każdy, a bankowiec to tylko przykład.

Najwazniejszym zawodem w kazdym rozwinietym spoleczenstwie jest, niestety, prawnik. A gornik- nie. I tak sa pieszczochami, w dodatku niepotrzebnie.




Firmy softwarowe to też produkcja tyle że rynek IT pada

Masz nieaktualne dane.



Poza tym największe polskie firmy IT też zdarza się że bankrutują.

Jakies przyklady moze?



Jak nie mieszkasz w Polsce to chyba nie bardzo możesz mówić o tym co tu się dzieje?/quote]

A dlaczego? Wiem tyle, co Ty. Mam polska prase, TV, radio, kontakt z mieszkajacymi w Polsce, (np teraz), rodzine...

[quote=BK]
Dziwne są twoje argumenty, naprawdę. Są banalne i wyświechtane - pochodzą z epoki euforii wczesnego kapitalizmu - początek lat 90-tych. Trochę się od tego czasu zmieniło.

Masz racje. Na gorsze- w swiadomosci ludzi. Homo sovieticus odzyl, choc teraz ma na imie Andrzej.



Naprawdę zanim cokolwiek powiesz, przyjedź i spróbuj założyć firmę i poprowadź ją przez rok. A potem wydawaj opinie.

OK, fair enough. Wiem, ze trudno byc poczatkujacym przedsiebiorstwom. Tylko ze to nijak ma sie do naszej dyskusji. To nie nadmierny monetaryzm powoduje utrudnienia, ale jego niedobor. Tak uwazam. Ty, zgaduje, po przejsciach jako przedsiebiorca, uwazasz inaczej, ale to Twoj problem. Nie marudz, tylko probuj od nowa. Wszedzie jest tak, ze tylko niewielki odsetek startujacych przedsiebiorstw ma szanse przetrwac. Polska nie jest tu wyjatkiem.

BK
03-04-2004, 17:34
Na wsi, gdzie mieszkali moi dziadkowie (zwykla podradomska wies) pewien gospodarz mi mowil "to bzdura, ze z ziemi nie da sie wyzyc. Ale trzeba, qrwa, zapieprzac! I wtedy ziemia da zyc". I on zapieprzal i nie narzekal. Glodne dzieci to relikt komuny, skazany, mam nadzieje, na szybkie wymarcie.
To radzę - jedź na wieś i wyżyj z ziemi w Polsce. Wszędzie rolnictwo jest dotowane.

Co do dzieci skazanych na wymarcie - fajny jesteś. Ja bym może proponowała dać pracę ich rodzicom. W jaki sposób? Ano np promowanie zakłądania gospodarstw agroturystycznych, gdzie przyjeżdzałyby mieszczuchy na weekendy - oczywiście pod warunkeim że sami nie zdychają z głodu i mają kasę na taką konsumpcję. Takie gospodarstwa w Europie też istnieją więc nie mów mi że to komunistyczny przeżytek. To tylko przykłąd, przykłady możnaby mnożyć, ale na pewno ratunkie dla tych ludzi nie jest polityka monetarna ani eksport czy produkcja.
Zgadzam się z tobą, że nie wolno dawać im całe żeycie zasiłków ale państwo ma pomagać poprzez lepszą edukację, wspomaganie kredytami tworzenia miejsc pracy a nie doprowadzanie do ich bankructwa.
Też mnie wkurza jak słyszę o górnikach którzy się domagają miejsc pracy i dotowania państwa. Też jestem tak jak ty za tym żeby biznes sam się bronił. Ale u nas państwo przeszkadza w biznesie.
Polityka państwa jest podporządkowana interesom paru najbogatszych osób.


Pieniedzy zjesc sie nie da. Jesli ci bogaci wydadza pieniadze w kraju, to skorzystaja wszyscy.

Toż to jest dokładnie to co ja próbuję ci wytłumaczyć od początku naszej, jakże interesujące, dyskusji :)
Jak ludzie będą wydawać kasę na konsumpcję to wszyscy na tym korzystają - sprzedawcy samochowdów, kosmetyczki, rolnicy, producenci kosmetyków, ubrań, restauratorzy, bankowcy, prawnicy, etc.





Firmy softwarowe to też produkcja tyle że rynek IT pada


Masz nieaktualne dane.

Mam dane najbardziej aktualne z możliwych. Ktoś w mojej rodzinie od roku czeka na wynagrodzenie z jednej z największych polskich firm IT która zbankrutowała.
Przykłady inne - Oprimus, JTT. Wszystkie inne zwalniają. Znam branżę bo na różne sposoby jestem z nią związana. Nie mów mi więc że mam nieaktualne dane, bo w tym siedzę i wiem najlepiej.


Wiem, ze trudno byc poczatkujacym przedsiebiorstwom. Tylko ze to nijak ma sie do naszej dyskusji.
Śmieszy mnie to co piszesz. Te firmy o których pisałam padają przez Urząd Skarbowy i przez to że potencjalni klienci nie mają pieniędzy na rozwój - bo są obciążeni nadmiernymi podatkami i tracą na wysokim kursie Euro. Nie mów mi więc że wysoki kurs walut jest świetny dla wszystkich. Dla wszystkich jest nie korzystny, dla paru jest fajny, no i fajnie wuglądają wskaźniki - jak jest wysoki kurs euro to fajnie podchodzi do góry PKB, stąd te optymistyczne dane na temat gospodarki.

Twoje argumenty to niedzielne wydanie Gazety Wyborczej.
Dobrze ci radzę, spróbuj tutaj trochę popracować a potem wydawaj osądy o homo sovieticus i tak dalej.

mieczotronix
03-04-2004, 19:39
mieczotronix, jestem posrednikiem finansowym i wcale mnie nie dziwi, ze nie wiesz o takich instrumentach, informacja to podstawa :)
nie zalatwiam po znajomosci a posrednicze, mamy wylacznosc na ten produkt w Polsce, mnie nie wplacasz a firmie, nie trzeba miec milionow a wystarczy 10 000, po szczegoly zapraszam na priv bo to nie forum finansowe i jeszcze mnie okrzykna spamerem :wink:

Ja nie wierzę w gruszki na wierzbie. Co to za deal? Czytam że kredyty w CHF oprocentowane są na 3%, a twoja lokata niby na 12%. To jaki interes mają banki w pożyczaniu ludziom pieniędzy na 3%, skoro mogłyby je zalokować na 12% i po wypłaceniu 1,5% swoim klientom, którzy u nich pieniądze ulokowali skasować 10,5% na czysto?

Dowiaduję się jeszcze że jeszcze po drodze jesteś ty i też dostajesz działkę od tego co moje pieniądze wypracują. Czyli policzmy: zarabi na mnie bank, ty (i to sporo, bo w końcu budujesz dom) i jeszcze zostanie 12% do wypłacenia mi!

Jak to czytam, to się tylko zastanawiam gdzie tu jest haczyk? Za pięknie to wygląda. I jeszcze nimb tajemniczości, który to otacza. Jak to jest normalna usługa dla normalnych ludzi, to powiedz chociaż jak się nazywa (a jak nie chcesz spamować, to przyślij prywatną wiadomość - nie obrażę się), a ja sobie obejrzę i zobaczę czy takie cuda są możliwe.

Doki
03-04-2004, 20:17
To radzę - jedź na wieś i wyżyj z ziemi w Polsce. Wszędzie rolnictwo jest dotowane.

Niestety :cry: jest dotowane. Jest to przezytek z czasow, gdzie czescia bezpieczenstwa narodowego bylo bezpieczenstwo zywnosciowe.
A jednak sa ludzie, ktorzy zyja z ziemi w Polsce i zyja niezle.



Ano np promowanie zakłądania gospodarstw agroturystycznych, gdzie przyjeżdzałyby mieszczuchy na weekendy - oczywiście pod warunkeim że sami nie zdychają z głodu i mają kasę na taką konsumpcję. Takie gospodarstwa w Europie też istnieją więc nie mów mi że to komunistyczny przeżytek. To tylko przykłąd, przykłady możnaby mnożyć, ale na pewno ratunkie dla tych ludzi nie jest polityka monetarna ani eksport czy produkcja.

Alez oczywiscie! Nie ma miedzy nami roznicy zdan co do tego, czy to warto zrobic, tylko KTO ma pomagac. Ty twierdzisz, ze panstwo. Ja- ze wystarczy, ze panstwo przestanie przeszkadzac. A ze przeszkadza- tez sie zgodzilismy.



Polityka państwa jest podporządkowana interesom paru najbogatszych osób.

A tak jest akurat wszedzie na swiecie.



Toż to jest dokładnie to co ja próbuję ci wytłumaczyć od początku naszej, jakże interesujące, dyskusji :)

A skad! Twoje wlasne slowa, wyzej w tym samym watku:



Ale w Kołobrzegu nie można dostać takich fajnych butów jak w Mediolanie! I Nie zawsze jest pogoda!

Nie do Mediolanu, moja pani, tylko do Gdyni na Swietojanska na zakupy warto jechac.


bo są obciążeni nadmiernymi podatkami i tracą na wysokim kursie Euro. Nie mów mi więc że wysoki kurs walut jest świetny dla wszystkich.

Co ma jedno do drugiego? To znaczy polski fiskalizm do kursu walut? Przeciez to dwa osobne problemy...



Twoje argumenty to niedzielne wydanie Gazety Wyborczej.

Nie sadze, choc wole, zeby to samo, co mysle pisala "Wyborcza" niz "Nowy Dziennik". Kwestia smaku... A jeszcze bardziej wolalbym, zeby zgadzal sie ze mna "Najwyzszy Czas!", ale musze jeszcze popracowac nad bezkompromisowoscia. :lol:



Dobrze ci radzę, spróbuj tutaj trochę popracować a potem wydawaj osądy o homo sovieticus i tak dalej.

Nie moge. Ale to juz inna historia.

BK
04-04-2004, 06:36
Witaj Doki :)

fajnie się gada


A jednak sa ludzie, ktorzy zyja z ziemi w Polsce i zyja niezle.

jest ich kilku, to właśnie dla nich uchwalono np. ustawę o biopaliwach :evil:



Alez oczywiscie! Nie ma miedzy nami roznicy zdan co do tego, czy to warto zrobic, tylko KTO ma pomagac. Ty twierdzisz, ze panstwo. Ja- ze wystarczy, ze panstwo przestanie przeszkadzac. A ze przeszkadza- tez sie zgodzilismy

A gdzie ja twierdziłam że państwo ma pomagać? Państwo ma obniżać podatki i nie przeszkadzać nigdy nie mówiłam że ma się wtrącać, no, może wspierać np. bezrobotnych próbujących zaistnieć w świecie biznesu czy absolwentów szkół.



Nie do Mediolanu, moja pani, tylko do Gdyni na Swietojanska na zakupy warto jechac

Sam nie robisz zakupów w Gdyni, więc nie pouczaj innych. Niestety nadal za granicą są rzeczy lepszej jakości i nieraz tańsze niż u nas.
A gdzie wyjeżdżasz na wakacje? Założę się że nie do Kołobrzegu tylko na Majorkę.

Doki
04-04-2004, 09:30
jest ich kilku, to właśnie dla nich uchwalono np. ustawę o biopaliwach :evil:


:evil: zgadza sie, ale to nie ma zwiazku ani z RPP (nie w RPP zasiadaja ci, ktorym ustawa o biopaliwach zrobila dobrze), ani z polityka fiskalna panstwa (bo panstwo niewiele zyska na biopaliwach). Tu wchodzi w gre zwykle skurwysynstwo (excusez le mot, ale od tych biopaliw jeszcze mnie trzesie... :evil: )



A gdzie ja twierdziłam że państwo ma pomagać? Państwo ma obniżać podatki i nie przeszkadzać nigdy nie mówiłam że ma się wtrącać, no, może wspierać np. bezrobotnych próbujących zaistnieć w świecie biznesu czy absolwentów szkół.

A tu:



Ja jestem za tym żeby państwo promowało a nie zabijało inicjatywę.
Ja jestem za tym żeby państwo promowało dobrobyt i przedsiębiorczość ludzi.




Sam nie robisz zakupów w Gdyni, więc nie pouczaj innych.

Fakt, zwykle robie zakupy w Szczecinie, bo to blizej. W Gdyni bywam zdecydowanie rzadziej. Ale generalnie na zakupy jezdze do Polski. Warto.
Chocby buty dla dziecka. Tu u mnie ceny sa po prostu zlodziejskie, a jakosc w Polsce jest wiecej niz przyzwoita.



Niestety nadal za granicą są rzeczy lepszej jakości i nieraz tańsze niż u nas.

Chyba mowimy o innym segmencie cenowym albo o innych produktach. O ile moge sie zgodzic co do np. elektroniki, to juz odziez polskiej produkcji jest zupelnie przyzwoitej jakosci i tansza. Zreszta gdzie np. Pierre Cardin szyje swoje koszule? W Bytomiu.



A gdzie wyjeżdżasz na wakacje? Założę się że nie do Kołobrzegu tylko na Majorkę.

Do Sztutowa, do rodzicow. Na Majorke nie- juz wiecej nie chce do Hiszpanii ani kontynentalnej, ani wyspiarskiej. To zaden wypoczynek. W Polsce jest fajniej. Lepsze zarcie, lepsza plaza, lepsze piwo, ladniejsze dziewczyny i w dodatku babcie, ktore za darmo zdejma mi z glowy dziecko. Czysty zysk. :lol:

mifim
04-04-2004, 11:17
Doki, nie jestem bogaczem, nie pracuję za granicą ale w pełni rozumiem i popieram twoje poglądy.
Mifim

BK
04-04-2004, 19:35
Doki, ty nie chcesz zrozumieć tego co ja mówie,
Promowanie inicjatywy przez państwo odebrałeś jako dopłacanie do górników.
Unia wspiera wszystko co się da a mimo to ci się tam podoba. Wiem bo tłumaczę masę dokumentów o projektach unijnych w których a to się wspiera mniejszośc chińską a to bezrobotnych ślusarzy a to społeczność wiejską. Więc nie mów że u was (póki co) państwo (czy też urzędy unijne) nie wtrąca się do ludzi a biznes sam się kręci bo to nieprawda, a ten kto tak mówi kłamie.

Co do butów - od trzech tygodni szukałam butów dla dzieci z wadą stóp, nie aż tak rzadką - mieszkam w dużym mieście w którym jest sporo sklepów, byłam gotowa wydać nawet jakieś 300 zł na jedną parę (ok. 60 euro - dużo czy mało za buty dla dziecka?) dopiero wczoraj się poddałam, kupiłam zwykłe za 200 zł, bo nie dało rady. Więc znowu nie mów że u nas jest z tym lepiej. Gdyby nasi urzędnicy skarbowi nie byli płaceni od wykrycia potencjalnego oszusta skarbowego, to sklepy np z butami nie bankrutowałyby a rodzice mieliby okazję żeby wydać pieniadze na dzieci.
Na jesień wybiorę się po buciki dla dzieci do Berlina.


Zaczęło się od tego że ja uważam iż polityka która uważa wysoki kurs euro za dobrodziejstwo jest chybiona. Nasza polityka monetarna uważa że mamy tylko eksporterów, a ci którzy płacą kredyty w euro, sprzedają importowane towary to mniejszość która jest nieistotna i nieważna dla dobrobytu społęczeństwa. Niestety okazuje się że ten kurs polityki jest bardzo niekorzystny dla wszystkich. Nawet przyznałeś mi rację mówiąc że jak bogaci wydają pieniądze to korzystają na tym inni.

Nadal uważam że zwiększona konsumpcja (prywatnych pieniędzy przez ich właścicieli) jest dobrodziejstwem dla naszej gospodarki, kredyty to też zwiększona konsumpcja. Niestety nie zrozumiałeś tego i pojąłeś jako konsumpcję produkcji przez państwo.

Żeby przyznać mi rację musiałbyś przyjechać i spróbować tu poprowadzić biznesy. Widzisz znajomych w fajnych samochodach - większość z nich to samochody w leasingu z kratką albo na kredyty. Wszyscy którzy w Polsce mieszkają (większość ) przyznają że od paru lat jest znacznie gorzej niż kiedyś (parę lat temu). Ale jeśli ty wiesz lepiej ...

Doki
05-04-2004, 16:36
Unia wspiera wszystko co się da a mimo to ci się tam podoba. Wiem bo tłumaczę masę dokumentów o projektach unijnych w których a to się wspiera mniejszośc chińską a to bezrobotnych ślusarzy a to społeczność wiejską.

I co z tego "wspierania" wynika? NIC. Wsparcie jest raczej werbalne niz faktyczne. Gdyby kazdy dokument, ktory tlumaczysz, choc w polowie wcielono w zycie, toby sie dzialo w Unii i poza nia!



Więc nie mów że u was (póki co) państwo (czy też urzędy unijne) nie wtrąca się do ludzi a biznes sam się kręci bo to nieprawda, a ten kto tak mówi kłamie.

Biznes kreci sie najlepiej, jesli kreci sie sam i to jest prawda. Tu, w sercu Unii, nijakiego wsparcia nie ma, to tylko jednostkowe przypadki. Ale skoro wiesz lepiej...



Więc znowu nie mów że u nas jest z tym lepiej. Gdyby nasi urzędnicy skarbowi nie byli płaceni od wykrycia potencjalnego oszusta skarbowego, to sklepy np z butami nie bankrutowałyby a rodzice mieliby okazję żeby wydać pieniadze na dzieci.
Na jesień wybiorę się po buciki dla dzieci do Berlina.

BK, tak nie bede z Toba dyskutowac. Tobie jest gorzej, mnie jest lepiej. Ty szukasz niezwyklych butow, ja calkiem zwyczajnych. Trzeba bylo od razu, ze mowimy o innym asortymencie.



Nadal uważam że zwiększona konsumpcja (prywatnych pieniędzy przez ich właścicieli) jest dobrodziejstwem dla naszej gospodarki, kredyty to też zwiększona konsumpcja. Niestety nie zrozumiałeś tego i pojąłeś jako konsumpcję produkcji przez państwo.

Ja tez uwazam, ze zwiekszona konsumpcja jest pozadana, ale konsumpcja tego, co juz wyprodukowano, a nie konsumpcja na kredyt. To mrzonka, ze kredyty w magiczny sposob rozkreca gospodarke. Tego drugiego zdania, ktore opisuje czego jakoby nie zrozumialem, to juz calkiem nie rozumiem. Konsumpcja produkcji przez panstwo- co to za diabel? :o



Widzisz znajomych w fajnych samochodach - większość z nich to samochody w leasingu z kratką albo na kredyty.

No i bardzo dobrze. Kto by kupowal samochod za gotowke, jesli to nie jest konieczne? Przeciez to marnowanie pieniedzy...



Wszyscy którzy w Polsce mieszkają (większość ) przyznają że od paru lat jest znacznie gorzej niż kiedyś (parę lat temu). Ale jeśli ty wiesz lepiej ...

Wiem lepiej, bo daleko nie wszyscy to widza tak czarno. Wielu moich kolegow uwaza, ze jest dobrze, widza postep i choc przyznaja, ze trzeba ciezko pracowac, to przynajmniej wie sie po co sie pracuje. Pare lat temu- byc moze nie bylo zle, bo byl kompletny chaos, ktory pozwalal zrobic szybki, zyskowny interes. Teraz trzeba stopniowo sie dorabiac, ale to jak najbardziej mozliwe. Nie dalej jak wczoraj siedzialem przy stole z dwoma informatykami z Polski (zatrudnionymi w swoim zawodzie tu, w Belgii) i obaj twierdzili, ze informatyk w Polsce jest bezrobotny na wlasne zyczenie. To znaczy, bo n nie wyobraza sobie przeniesienia sie z Warszawy na prowincje, albo na posadzie administratora sieci w terenowym oddziale ZUSu oczekuje sluzbowego samochodu klasy Vectry lub lepszego. Jak to jest, ze tylko Ty widzisz, ze wszystko sie wali, a ja spotykam ludzi, ktorzy jednak umieja sie znalezc? Czy to Ty masz problem ze wzrokiem, czy ja?
A ze ludzie narzekaja, to juz taka ich natura. Nie do zniesienia jest dla niektorych poczucie, ze sa sami za siebie odpowiedzialni.

BK
05-04-2004, 19:11
DOki, cześć :)

nie bardzo mam czas gadać, gada się fajnie :) bo mam duuuuużo pracy na jutro rano :cry:
Więc tylko co do informatyków - jak ktoś ma 10 letnie doświadczenie programisty, z AS/400 do tego wdrozenia Oracla, ERP, SAP czy innego diabła to nie narzeka na bezrobocie.
Ale oprócz tego jest cała masa innych specjaności w IT, też handlowcy. Ja widzę zwalnianych informatyków u siebie - jest ich cała masa. No ale skoro wiesz lepiej.

Pozdrawiam
PS ja nie narzekam tylko trochę mi się wydaje dziwne że ty z perspektywy zagranicy wiesz lepiej co się dzieje u nas. Może twoi znajomi nie są reprezentatywni.
Ja jestem najlepszym przykładem optymizmu mimo wszystko - decyzję o budowie domu podjęliśmy w momencie problemów z pracą jednego z nas i poważnego zagrożenia redukcjami grupowym u drugiego.
Ale musi być lepiej więc zdecydowaliśmy się budować. Nie jestem typem narzekacza, widzę tylko całą masę problemów których ty nie widzisz. Pomimo tego jak beznadzieją mamy politykę naszego państwa, nie zdecydoiwaliśmy się wyemigrować, chociaż tak byłoby dużo lepiej i prościej.

Doki
05-04-2004, 20:19
Czesc, BK, no to ja tez krociutko i lece dalej orac. :D


cała masa innych specjaności w IT, też handlowcy.

Ooo, na to czekalem. Jak mawia jeden z moich znajomych informatykow: absolwenci kierunku marketing i zarzadzanie: cale studia za soba, a niczego nie umieja. No to nic dziwnego, ze nikt ich nie chce zatrudnic.



Ja widzę zwalnianych informatyków u siebie - jest ich cała masa. No ale skoro wiesz lepiej.

Wiem, ze zwalniaja. A gdzie indziej przyjmuja, chociaz na kiepskich warunkach, to fakt.



PS ja nie narzekam tylko trochę mi się wydaje dziwne że ty z perspektywy zagranicy wiesz lepiej co się dzieje u nas. Może twoi znajomi nie są reprezentatywni.

Kto mowi, ze wiem lepiej? Mowie tylko jak ja to widze, z wlasnych obserwacji i rozmow z rodakami. Skad pewnosc, ze to Twoi znajomi sa reprezentatywni? Sam podwazyles wlasna reprezentatywnosc mowiac, ze "wszystkim sie pogorszylo", chociaz golym okiem widac, ze nie wszystkim i ze na pewno wiecej niz jednostkom sie polepszylo. To sytuacja analogiczna do tej, gdy komunisci przekonywali, ze w peerelu jest lepiej, bo gdyby nie peerel, to jeden z drugim pastuchem, nie magistrem, by zostal. teraz tylko odwrocily sie pozycje ideologiczne. :)

Poza tym z daleka czasem lepiej widac- kwestia odpowiedniej perspektywy. No i wachlarz pogladow na rozne sprawy troche szerszy.



Nie jestem typem narzekacza, widzę tylko całą masę problemów których ty nie widzisz. Pomimo tego jak beznadzieją mamy politykę naszego państwa, nie zdecydoiwaliśmy się wyemigrować, chociaż tak byłoby dużo lepiej i prościej.

A guzik! Wlasciwie juz dawno powinienem odbic Twoj argument o tym, ze powinienem przyjechac do Polski i rozkrecic jakis biznes. Prosze bardzo, bierz i emigruj, a wtedy zobaczysz, czy to takie proste. I tu, z wlasnego doswiadczenia, WIEM LEPIEJ, ze emigracyjny chleb wcale nie jest lekki. Wrecz nie jestem pewien, czy polska mlodziez, 60% ktorej (wg "Wprost") marzy sie emigracja, tak naprawde wie co mowi. Bo nadal latwiej jest we wlasnym kraju. Ja nie narzekam, ale dojscie do jakiej takiej stabilizacji kosztowalo mnie -nascie lat pracy (i konca na razie nie widac). Czy w Polsce pod tym wzgledem jest inaczej? Przeciez nie.

Natomiast jest inny, bolesniejszy szczegol: To normalne, ze porownujesz swoj standard zycia z, powiedzmy, Niemcem i to porownanie wyjdzie niezadowalajaco dla Ciebie. Nic dziwnego, PKB na glowe mieszkanca w Polsce i Niemczech rozni sie znacznie i to jest wlasnie ten poziom konsumpcji, ktorego ja niby nie rozumiem, a co do ktorego tak naprawde chyba od poczatku sie zgadzamy. I nie pomoze wyrownanie roznicy kredytami. Polska, a z nia Polacy, sa biedniejsi od Niemiec (i Niemcow). Przy tym poziomie polskiego PKB to i tak dobrze, ze ludzie buduja, maja mikroelektronike, a po wyasfaltowanych ulicach jezdza samochody, i to niektore calkiem nie najgorsze. Z punktu widzenia jednostki "doganianie" bedzie trwalo tyle co caly czas aktywnego zycia zawodowego. I stad eskapizm...

Na razie. :wink:

BK
05-04-2004, 21:13
cale studia za soba, a niczego nie umieja. No to nic dziwnego, ze nikt ich nie chce zatrudnic.

Całe 10 lat w branży i wiele umieją. Jesteś bardzo niesprawiedliwy ale wybaczam bo po prostu nikogo takiego nie znasz.
Nikt ich nie chce zatrudnić bo firmy bankrutują. Albo redukują. Bo doprowadziła do tego polityka naszego państwa (TYLKO EKSPORT). Nie mogę pisać otwartym tekstem które to firmy.

A co do tych co po studiach i nie umieją - a gdzie się mają do cholery nauczyć?
A teraz wracam do swoich pisanek - 10 stron na jutro rano, takich nie najłatwiejszych :evil:

Doki
06-04-2004, 03:07
Całe 10 lat w branży i wiele umieją. Jesteś bardzo niesprawiedliwy ale wybaczam bo po prostu nikogo takiego nie znasz.

Chodzilo o tych z marketingu i zarzadzania. NIC nie umieja. To znaczy, nic pozytecznego. Byl taki okres, gdzie naprodukowano magistrow marketingu i zarzadzania, bez sensu, bo po co ich tyle, no i teraz sa skutki. "Menedzer dzialu nabialowego"- czy do tego potrzeba wyzszych studiow???



Nikt ich nie chce zatrudnić bo firmy bankrutują. Albo redukują. Bo doprowadziła do tego polityka naszego państwa (TYLKO EKSPORT). Nie mogę pisać otwartym tekstem które to firmy.

Ciekawi mnie dlaczego nie mozesz, to raz. Po drugie: czy zatem zduszenie eksportu to Twoim zdaniem sposob na zmniejszenie bezrobocia? Badz konstruktywny i zaproponuj lepszy sposob. Od razu mowie, ze kredyty to bron obosieczna i nawet jesli przyniosa krotkotrwale ozywienie, to potem bezrobocie bedzie jeszcze wieksze. Caly kraj az jeczy pod splatami juz zaciagnietych kredytow. Chcesz jeszcze nowych dolozyc?
Po trzecie: czy masz gdzies statystyke dotyczaca liczby bankructw w Polsce w ostatnich latach? Twoje powtarzanie, ze firmy bankrutuja wydaje mi sie mocno naciagane. No bo przeciez to normalne, ze niektore firmy (nawet duze i szanowane) bankrutuja, gorzej byloby, gdyby nikt nie bankrutowal (stagnacja i marazm). Chodzi o skale tego zjawiska. Wydaje mi sie, ze przesadzasz.



A co do tych co po studiach i nie umieją - a gdzie się mają do cholery nauczyć?

Nie w tym rzecz. Bylo w Polsce (i nadal jest) wiele studiow pozornych. Marketing i zarzadzanie to jeden przyklad, organizator turystyki czy cos takiego to inny. Zrobil taki delikwent mature, potem biegal na uczelnie i wybiegal papierek, ze un tera magister. Wielkiej bystrosci do tego nie trzeba bylo, choc niewykluczone, ze zdarzali sie i bystrzy na studiach pozornych- nie chodzi tu o wycieczki osobiste pod czyimkolwiek adresem.
Tylko ze taki pozal sie Boze magister jest swiecie przekonany, ze skoro juz jest magistrem, to nalezy mu sie wynagrodzenie adekwatne do statusu czlowieka z wyzszym wyksztalceniem :lol: . Widac dyrekcje wielu firm tego pogladu nie podzielaja.


PZDR

BK
06-04-2004, 08:09
DOki, co do magistrów zarządzania masz świętą rację, ale mi chodzi o starych wyjadaczy.
Naprawdę nie wiesz co się dzieje, a wydajesz osądy.
Nie słyszałeś o problemach firmy JTT? A Optimus? I innych? Wszędzie się mówi i pisze że najgorszym wrogiem polskiego biznesu jest Urząd skarbowy.
Wierz mi firmy padają jak muchy - popatrz na branżę budowlaną - ogromne firmy, z wielkimi kontraktami, zapleczem doświadczeniem padaja bo nie są w stanie płacić zobowiązań podatkowych.

CO do skali zjawiska bezrobocia, braku pracy bankructw - patrz np. forum praca Gazety Wyborczej. Czy to jest normalne w Europie żeby znając dwa języki obce i mając doświadczenie, konkretne przygotowanie zawodowe odbyć 400 rozmów o pracę i nie znaleźć pracy?

Co do konsumpcji i kredytów - zapytaj po prostu jakiegoś eksperta - każdy ci powie że im więcej ludzie wydają na konsumpcję tym lepiej dla gospodarki i biznesu, rynku pracy etc.
Załączam przykładowy link - jest tam komentarz o składowych PKB - eksport, konsumpcja, handel, inwestycje - wszystkie są ważne.
http://www.bankier.pl/wiadomosci/article.html?article_id=930640&pub_id=53&lang=PL&order=time

Rzeczywiście firmy bankrutują i to normalne - ale jak bankrutuje np. większość przedsiębiorstw w niedużej miejscowości? To normalne?

paj^
06-04-2004, 09:56
Mieczu
to co widzisz to tylko maly ulamek rynku, banki nie sa zainteresowane rozprowadzaniem tych produktow poniewaz bank ma zarobic dla siebie a nie dla Ciebie, on dajac Ci 3% zarabia na roznicy, sa to krotkoterminowe papiery dluzne USA itp ...
podesle Ci schemat dzialania i przeplywu pieniedzy, do zagospodarowania jest 20%, ale kazdy zyje z ulamkow procentow, wiec dla finalnego klienta zostaje 12%, poczytaj ksiazki Kyosakiego (nazwisko przekrecilem) www.bogatyojciec.pl w jednej z tych ksiazek opisuje ten produkt, wiec szukalem kilka miesiecy nim znalazlem ...
jezeli chcesz to zadzwon do mnie po szczegoly, telefon wysle Ci na priv

mieczotronix
06-04-2004, 14:49
Mieczu
to co widzisz to tylko maly ulamek rynku, banki nie sa zainteresowane rozprowadzaniem tych produktow poniewaz bank ma zarobic dla siebie a nie dla Ciebie
Czyli twój produkt rozprowadzają nie banki, ale altruiści?

mały ułamek rynku pod względem czego? bo chyba nie liczby obsługiwanych klientów. Czy jest może jakiś alternatywny świat usług bankowych, o którym nic nie wiem (bo nie ma o nim w prasie, telewizji i w internecie), z którego korzysta zdecydowana większość?

Podeślij mi schemat, chętnie się zapoznam.

paj^
14-04-2004, 09:11
altruizm??????????? zarabiam na tym wg mnie ladne pieniadze, jeszcze wiecej moi klienci, wiec kazdy jest zadowolony, co do fragmentu rynku to niestety tak juz jest, 80% pieniedzy ma 20% ludzi, informacja dzis jest najdrozsza w kazdej dziedzinie zycia, wiec nie wiem co Cie tak dziwi
dam Ci taki przyklad, idz do banku pekao sa i powiedz, ze masz 5 mln PLN do ulokowania na lokacie, zobaczysz jaki % dostaniesz
za kilka tygodni bede mial dostep do netu, teraz po przeprowadzce czekam na inet (teraz korzystam z uprzejmosci zaprzyjaznionego sklepu) wiec wysle Ci schemat, ma 1 mb pojemnosci
wracajac do lokaty, pisalem juz , ze sa to papiery dluzne rzadu USA

Wwiola
16-04-2004, 10:32
Od niedawna bywam na tym forum i dopiero dziś trafiłam na tę dyskusję, a jest dla mnie bardzo ważna, bo włąśnie stoję przed wyborem : kredyt w CHF czy PLN. Chcę wziąć 120 tys. na 20 lat i wszystkie kalkulatory wyliczają mi, ze w CHF byłoby to (przy ratach malejących) ok 850zł / mies. a w PLN 1150zł/mies. Różnica 300zł. Dlaczego więc ten w CHF miałby byc droższy ?? Różnica w kursie ? Ok, liczymy : rata do spłacenia to 280CHF

280 * 3,1 =868 zł

Ile musiałby kosztować frank, by wyjśc na 1150zł jak w PLN ?? Wyszło mi, ze ok 4,15zł. Musiałby być droższy o przeszło 30%, by wyszło na "0", dopiero przy wyższym kursie straciłabym. Nie znam się na polityce finansowej, ale wydaje mi sie, ze te 30 % to duzo i nie "łatwo' frank sie podda i podrożeje aż o tyle. A moze się mylę???


Coś źle myśle ??? Źle liczę ???

Podpowiedzcie prosze.

Jolka
16-04-2004, 11:01
Wszystko zależy od oprocentowania jednego i drugiego kredytu. Jeśli wzięłam w CHF na 3,2%, ale wypłatę dostałam po kursie sprzedaży, a spłacać muszę po kursie kupna, gdzie różnica w GE Banku jest 5%, to okazało się, że faktyczne oprocentowanie jest 8,2. Kalkuratory wyliczjące Ci raty liczą ratę w CHF, Ty to mnożysz przez sredni kurs i zawsze Ci wyjdzie korzystniej w walucie. W tym samym czasie PKO SA proponował w PLN na 5,5%.
Do tego dochodzi ryzyko kursowe, ale to sobie wkalkulowałam, natomiast różnicy w kursie wypłaty i spłaty, nie. Dlatego jestem zła sama na siebie za gapiostwo.
Tłumaczę sobie tylko, że GE Bank jest bardzo liberalny jeśli chodzi o papiery i dokumentowanie wydatków, a to pozwoliło nam na spore oszczędności w wykonywaniu prac bez faktur.

ZiBoTo
04-05-2004, 22:15
Czesc

Odswiezam temat, poniewaz jestem w przededniu decyzji o przewalutowaniu kredytu z PLN na CHF.

Jolka to nie jest jak myslisz z tym oprocentowaniem.
Nie mozna dodac do oprocentowania kolejnych procentow wynikajacych z widelek walutowych!!!
Przyklad:

Mamy kredyt 200000 PLN na 25 lat raty stale 7% - rata 1414 PLN

Ta sama wartosc przeliczana srednim kursem waluty 25 lat raty stale 3% -rata 948 PLN

I teraz bank dajac nam do dyspozycji kredyt walutowy przelicza go po kursie kupna a daje nam po kursie sprzedazy. Zalozmy ze jest to tak jak w GE 5% - wiec zadluzenie w banku w przykladowym kredycie wyniesie nas 210000PLN. Rata w tym przypadku wyniesie nas 995 PLN czyli tracimy 47 zloty na racie.

Podsumowujac

Biorac 200000 na 25 lat raty rowne i placac rate w wysokosci 995 zloty otrzymujemy oprocentowanie efektywne uwzgledniajace widelki walutowe wynoszace 3,45%

Wiec Jolu 0,45% nie porownuj z 5%.
W Twoim przypadku w glownej mierze zadecydowalo ryzyko kursowe.

Swoja droga w moim przypadku juz chyba nikt nie przekona mnie, ze nie powinienem w obecnej sytuacji rynkowej i politycznej przewalutowac kredytu na CHF. Rada polityki pienieznej co chwila puszcza sygnaly o podwyzsce stop procentowych, relatywnie slaba zlotowka.

Obecnie place 2100 przy oprocentowaniu 7,5% PLN
Po przewalutowaniu 1450 na 3,3% w CHF

Pozdrawiam

rafalg
05-05-2004, 00:32
ZIBoTo - .. własnie ze względu na potężną różnicę rat pomiędzy kredytem PLN a CHF ja też się zdecydowalem na CHF.

BK
05-05-2004, 11:36
Wwiola,
ja jestem zdecydowana zwolenniczką walut, ale jak chcesz szybko kredyt spłacić, np. sprzedając mieszkanie czy coś to tylko PLN - inaczej ryzykujesz zmianą kursową. No i kurs wypłaty i spłaty kredytu też da ci w kość.

msobanie
05-05-2004, 13:43
Witam,
Byc moze teraz przejscie na CHF byloby sluszne, WIBOR rosnie - od kwietnia zeszlego roku (~6.3) powoli wraca do tego samego poziomu - aktualnie podchodzi pod 6%.
Tyle ze jak zlotowka pada, to drozeja waluty.
Jak CHF wzrosnie o 10 groszy, to kredyt 100 tys (~32 tys CHF) - w zasadzie kapital do splacenia wzrasta o ponad 3 tysiace (6 tys przy 200 tys). Pamietajcie o tym!
Przy kredycie zlotowym kapital pozostaje bez zmian (a ze wzgledu na slabnaca zlotowke - relatywnie maleje). Wzrost oprocentowania wplywa "tylko" na odsetki.
Na pewno nie ma co panikowac. Jeszcze chyba nie czas na takie ruchy.
Pozdrawiam
Mirek

BK
05-05-2004, 13:57
Jak CHF wzrosnie o 10 groszy, to kredyt 100 tys (~32 tys CHF) - w zasadzie kapital do splacenia wzrasta o ponad 3 tysiace (6 tys przy 200 tys).
Przy kredycie zlotowym kapital pozostaje bez zmian (a ze wzgledu na slabnaca zlotowke - relatywnie maleje). Wzrost oprocentowania wplywa "tylko" na odsetki.


SProstowanie:
kapitał do spłacenia nie wzrasta. Jak pożyczyłeś 30 tys CHF i spłaciłeś 100 CHF to do spłacenia zostaje ci 29 tys 900 CHF a nie 350 tys CHF. Nie ma sensu przeliczanie tego na złotówki bo i po co?
Kapitał nigdy nie wzrasta jak spłacasz, przecież to absurd. Wzrasta kwota zadłużenia przeliczana na PLN. Tylko po co przeliczać?
Kołodko też przeliczał rezerwę rewaluacyjną żeby ją zamienić na żywą gotówkę i jak skończył?

Kapitał zawsze sukcesywnie maleje. Jak nie chcesz spłacać całego kapitału od razu to nie ma sensu przeliczanie go na PLN. Na tym polega zaleta kredytów walutowych że w dłuższej perspektywie się opłacają i tylko wtedy można korzystać z ich dobrodziejstw.

msobanie
05-05-2004, 14:15
Witam,
A w jakiej walucie zarabiasz BK? W CHF?
Jesli tak, to nie przeliczaj.
Ja zarabiam w PLN i splacam raty za auto w PLN, przeliczane z CHF.
Tak sie jakos sklada, ze dla mnie najwazniejsze jest to, ile ZLOTOWEK wyplynie z mojej kieszeni, ktore moglyby pojsc na co innego.
A przyczyna tego jest wzrost kursu.
Tak wiec: prawda jest ze zadluzenie w CHF nie rosnie, ale TY placisz w ZLOTOWKACH i splacisz wiecej niz zakladales.
To jest realne. Wirtualne sa wlasnie CHF'y.
Trzeba tego doswiadczyc na wlasnej skorze, wtedy sie to CZUJE!
Pozdrawiam
Mirek

BK
05-05-2004, 14:58
Witam,
A w jakiej walucie zarabiasz BK? W CHF?
Jesli tak, to nie przeliczaj.
Ja zarabiam w PLN i splacam raty za auto w PLN, przeliczane z CHF.
Tak sie jakos sklada, ze dla mnie najwazniejsze jest to, ile ZLOTOWEK wyplynie z mojej kieszeni, ktore moglyby pojsc na co innego.
A przyczyna tego jest wzrost kursu.
Tak wiec: prawda jest ze zadluzenie w CHF nie rosnie, ale TY placisz w ZLOTOWKACH i splacisz wiecej niz zakladales.
To jest realne. Wirtualne sa wlasnie CHF'y.
Trzeba tego doswiadczyc na wlasnej skorze, wtedy sie to CZUJE!
Pozdrawiam
Mirek

Nawet gdybym zarabiała w CHF to jak biorę kredyt w polskim banku on nigdy nie jest w walucie ale nazywa się KREDYT W PLN DENOMINOWANY DO CHF/EUR/USD etc.
Złotówek z kieszenie wypłynie na pewno mniej niż w przypadku kredytu w PLN. Płacę więcej niż zakładałam ale mniej niż w opcji PLN.
Przelicz sobie ile złotówek spłaciłbyś w tych ratach w opcji PLN i czy rzeczywiście na tym straciłeś. Przy kredycie 50 tys PLN różnica jest ok. 3-4 tys rocznie, nawet jeśli mniej to na przestrzeni całego okresu kredytowania zaoszczędziłeś ładną sumkę.
Miałam kredyt w euro, wypłata była po dużo wyższym kursie niż spłacałam, sporo zyskaliśmy, potem euro poszło do góry ale i tak byłam do przodu.
A jak okazało się że mogłabym być ejszcze bardziej do przodu, to zmieniłam bank na taki w którym oprocentowanie było dużo niższe.

msobanie
05-05-2004, 15:04
Witam,
Wlasnie sek w tym, ze sobie to dokladnie przeliczalem.
Jak poszukasz w historii, to znajdziesz odpowiedni watek.
Zrobilem sobie taki arkusic w Excellu ktory mowi ile przeplace biorac kredyt w CHF.
Okazalo sie ze wystarczy wzrost kursu CHF o 10 gr rocznie i juz zaplacimy wiecej niz w kredycie w zlotowkach.
Przesylam go kazdemu, kto sobie zyczy.
Poki co nie dostalem sygnalow ze sa w nim bledy.
10 groszy rocznie - niby nie duzo, prawda?
Pozdrawiam
Mirek

BK
05-05-2004, 15:10
Wszystko zależy od przyjętych założeń.
A jak to możliwe, że nie opłaca się różnica 300-500 złotych na 1 racie?

ZiBoTo
05-05-2004, 21:26
Msobanie

Wlasnie przeliczylem kredyt wg twojego zalozenia, iz CHF rosnie rocznie o 10groszy a oprocentowanie kredytu w PLN jest stale 7,5 %.
Kredyt 25lat - po 15 latach przy kursie CHF 4,4zl rata w walucie jest wyzsza.

Ogolnie po 25 latach

Koszt PLN 630000
Koszt CHF 604000

Wszystko kwestia zalozen i dlugosci kredytu.

Pozdrawiam

msobanie
06-05-2004, 07:47
Witam,
To prawda, to zalezy od zalozen. Dla mojego przypadku bylbym stratny biorac CHF.
Teraz spojrzmy jak rosnie CHF w ostatnich latach. Jak ktos mowi, ze CHF jest stabilny to prawda - stabilnie, powoli idzie w gore z niesamowita precyzja.
Pisalem juz o tym: grudzien 2001 2.4 PLN, grudzien 2003 - 3.0 PLN.
60 groszy w dwa lata, czyli 30 gr w rok. To jest wzrost 12.5% rocznie (a gdzie roznica kursowa)
ZiBoTo - przelicz teraz ile przeplacisz biorac kredyt w CHF.
Ktos powie ze przeciesz kurs nie bedzie rosl wiecznie - moze i nie.
Ja dla kredytu hipotecznego wybralem bezpieczniejsze wyjscie - czyli PLN.
Pozdrawiam
Mirek

msobanie
06-05-2004, 08:01
Witam,
Spojrzalem wlasnie na kurs CHF z poczatku tego roku (3.0 PLN) i teraz: 3.0672 PLN. Jak sie tendencja utrzyma, to na koniec roku CHF bedzie kosztowal 3.2 PLN. Wzrost 20 groszy na rok, 6,6%.
Ciekawe jak bedzie naprawde.
Pozdrawiam
Mirek

MaPa
06-05-2004, 12:26
Witam!
Z doświadczenia osoby, która ma kredyt walutowy w CHF:
- data kredytu 10.2000
- rata malejąca
- LIBOR dla CHF ok. 2.6% w 2000r.

Wnioski:
Miała być rata malejąca, okazało się, że jest mniej więcej stała (LIBOR zmalał do ok. 0.27% kurs wzrósł). Kto mi zapewni, że LIBOR w dalszym ciągu będzie tak niski?!
O kursie CHF dużo piszecie, więc nie będę nic dodawał!
Przypominam za to o kursach kupna i sprzedaży waluty +-2% od kursu średniego. 2% tracimy przy przeliczeniu kredytu na złotówki przy odbiorze. Kolejne 2% straty zawarte jest przy comiesięcznej racie kredytu. Oczywiście te 4% można potraktować jak prowizję, która rozkłada się w czasie. Warto jednak o tym pamiętać przy obliczeniach kosztów kredytu walutowego.

makabu
06-05-2004, 15:28
Było o kredytach, a tu sama POLITYKA! trudno jednak pieniądz od niej oddzielić zwłaszcza dziś... :-?
Skoro tak wiele wiele wiecie o polityce finansowej naszego kochanego kraju o może mi doradzicie?
Mam dziełkę - wkład własny, i mieszkanie ( niestety postępowanie spadkowe trwa i kosztuje, jeżeli jakoś można to chciałabym tego uniknąć).
planuje budowę domu - koszt inwestycji 250000zł. Gdybym sprzedała mieszkanie - 150-170tys. miałabym na wykończenie. porządany kredyt - 100000zł. A może nie sprzedawac mieszkania i wziąć wiekszy kredyt i spłacac go z wynajmu? ( niezbyt rozsądne?). Juz sama nie wiem. Zamąciliście mi w głowie, nie mówiac o zwiekszeniu poziomu obaw w stosunku do wieloletniego zadłuzenia...

Mimo wszystko pozdrawiam
makabu

BK
07-05-2004, 07:57
Pomysł jest bardzo dobry, ale pod warunkiem że macie wystarczająco wysokie dochody żeby się nie stresować przejściowym brakiem najemców.
Bo taki duży kredyt to jest spore obciążenie. Wyobraź sobie że tracicie oboje pracę (co się zdarza). poszukiwania roboty mogą potrwać rok albo i dłużej. Najemców np nie masz przez 2-3 miesiące. Musisz mieć lokatę na taki właśnie cel albo jakieś ubezpieczenie.
Wiem, to czarny scenariusz, ale niestety się zdarza.
Poza tym, nie ma sensu całe życie odmawianie sobie wszystkiego, wakacji, ciuchów, przyjemności, w imię posiadania.
Oczywiście, jeśli macie łączne dochody np 10 czy 15 tysięcy miesięcznie, to oczywiście zostawcie mieszkanie.
Ale jak macie przeciętne dochody, to nie wiem czy jest sens się stresować.

rafalg
07-05-2004, 12:31
Makabu - ja właśnie zamierzam dokłądnie tak zrobić. Biorę kredyt na 250.000 (mam wkłądu własnego ok 60.000). Mam też mieszkanie, kórego nie sprzedaję i będe wynajmowac. Rata miesięczna wyszła mi na poziomie 1 tys zl (biorę w CHF), z tego mam nadzieję że połowę będę spłacał dzięki najmowi mieszkania.

makabu
12-05-2004, 12:37
rafalg!!!Jaki bank wybrałeś,bo coś dziwnie niska ta rata jak na taki duzy kredyt??? Czy twój wkład własny to tylko :lol: gotówka, czy działka?
Ja chyba jednak stchórzę i sprzedam mieszkanie w odpowiednim momencie!
Pozdrawiam makabu