PDA

Zobacz pełną wersję : Nasz Dom Parterowy



Emil
27-03-2004, 20:59
Czy to już? Kiedy właściwie zaczyna się budowa?. Czy w momencie, kiedy wiemy, że będziemy budować dom, czy też to pierwsze wbicie łopaty w ziemie. Dla mnie raczej to pierwsze. Ale po kolei. Nie zaczne od początku, przynajmniej na razie.
Są już pierwsze straty, mój palec wygląda jak z reklamy „Heyah”, lub kreskówki dziecięcej – gruby i czerwony ( z jednej strony, z drugiej czarny). Ale oby tylko takie straty były. Dziś przyciągnęliśmy na działkę barakowóz – to pierwsza budowa. Stoi sobie spokojnie w kolorze jasnozielonym, liście będą takie dopiero za kilka tygodni. Oczywiście pierwsza styczność z „fachowcem” – pomoc drogowa do spraw „ciągania barakowozu”. Zawiozłem go na działkę ( zrobiłem 100km w cztery strony) i zapytałem – da radę tu postawić – da (miało być blisko płotu, bo dużo drzew i mało miejsca na materiały). Gdy przyszło co do czego, okazało się, że jednak się nie da i muszę jeszcze wołać traktor by dokończył dzieła. Rzecz ta kosztuje, więc zaproponowałem obniżenie ceny za ciąganie o (jak to później policzyłem dokładnie) 12%, a raczej próbowałem zaproponować, bo gdy zacząłem mówić facet się obraził i pojechał. Może powinienem to tak zostawić, ale szkoda mi się go zrobiło, zadzwoniłem za 3 godziny ( co by emocje opadły) i powiedziałem krótko – szkoda czasu na dyskusje, mamy swoje punkty widzenia, nie chce aby pana praca była za darmo, proponuje tyle a tyle, bo to i to.
Nawet powiedział dziękuje.
( w tym momencie pomyślałem o amerykańskich filmach, na których wszyscy mają swojego psychoanalityka- cóż za fajne społeczeństwo).
Z rzeczy konkretnych – nikt nie ma czasu pociąć drzew na deski, w końcu znalazł się chętny podpowiedziany przez jednego z tych co nie mają czasu ( z zaznaczeniem, że będzie nierówno). Zobaczymy co z tego wyniknie.
Koparki i wywrotki - przyjeżdża jeden facet ( Honda typu Jeep, chce tyle a tyle) przyjeżdża polonez ( chce trochę mniej, ale więcej niż przez wynikałoby z rozmowy przez telefon). Trzeciego nie ma w domu.
Energetyka – czy mogę nie płacić opłaty przyłączeniowej – NIE ( złącze już jest – poprzedniego właściciela, ale niedokończone). Dwa miesiące później okazuje się, że może coś się da, piszę podanie, podanie ginie, sam je znajduje, podanie robi kółko w okolicach Wawy i po 2 i pół miesiąca są jakieś efekty.

Dylematy:
Ostatnio wpadłem na pomysł, że chyba można po stanie surowym otwartym od razu założyć okna i drzwi zewnętrzne. Przynajmniej mi ten dom ubezpieczą od kradzieży ( sąsiedzi ciągle mówią , że wszystko ginie). Wcześniej myślałem, że okna to po tynkach i instalacjach, ale boję się tych instalacji- tyle metrów kabla na wierzchu bez dozoru.
Może ktoś mi powie, jakie są wady i zalety takiego rozwiązania.

Emil
27-03-2004, 21:37
Historia.
Zawsze chciałem mieć dom – tak się często mówi.
Po kilku latach we własnym na szczęście mieszkaniu, któregoś pięknego dnia sylwestrowego spadła na nas ( trochę jak grom) wiadomość, że będzie nas więcej. Prawie od razu przyszła myśl, żeby zapewnić większej grupce większe gniazdko. To był sylwester, ale akurat byłem w pracy. Trochę podzwoniłem, trochę poszperałem w Internecie, zacząłem od większego mieszkania, ale po jakiś 4 godzinach wiedziałem, że raczej zbuduje dom. Przewertowałem potem wszystkie „dziwne” technologie; Buma free- dom, kanadyjczyki, Praefa, szkielet stalowy. Skończyło się na tradycyjnej ścianie 3-warstwowej. Nie twierdze, że jest najlepsza; ba, myślę, że za 10 lat, jak będziemy żyli w bardziej normalnym kraju, to inne technologie będą lepsze i tańsze. Ale na razie nie są.
Jaki dom. Bodajże 2 lata temu byłem na wystawie domów modelowych muratora. Spodobał mi się wtedy d24 – i żonie też. Potem sprawa poszła w zapomnienie ( okoliczne działki zwykły mieć tzw. Dozwolony procent zabudowania, więc parterówka odpadała ze względu na zbyt dużą powierzchnie). Okazało się, że nie jest tak źle.
No więc projekt, Zaczęło się od D23. Czoła chylę w tym miejscu przed dzielną Alicjanką, której piękny dom miałem zresztą okazję zobaczyć. W końcu skończyło się na projekcie indywidualnym ( pozdrowienia dla architekta za jakiś taki ciepły klimat).
To tyle.
Wymagania – duże, oprócz rzeczy oczywistych ma być gabinet, spiżarnia przy kuchni. Po wizytach u architekta zrezygnowalismy z łazienki rodzinnej + dodatkowej łazienki z prysznicem na rzecz łazienki rodzinnej + małego wc + dodatkowej łazienki przy sypialni naszej-rodziców. Powód. Goście biorący prysznic zdarzają się kilka razy w miesiącu (góra), a my raczej kąpiemy się częsćiej :).

Emil
30-03-2004, 22:30
Bajka z morałem, czyli jak walczyłem z Zakładem Energetycznym.
Udało się. Wychodzi na to, że będę miał prąd. Ale po kolei…
Może komuś się przyda.
Prolog. Na działce stoi biała skrzynka, w środku są jakieś kable, w międzyczasie ją rozwalono i rozkradziono środek. Z papierów dysponuję aneksem do Umowy z ZE spisanym przez poprzedniego właściciela. Dzwonię do ZE i rozmawiam z panem X z Biura Obsługi Klienta (BOK). Skutek. Nie ma żadnej umowy, nic nie mają w bazie, mam przyjść i złożyć wniosek o warunki. Idzie żona. Przemiły Pan ( chyba też X) mówi, że trzeba zrobić to i to. Potem idę ja , upewniam się ,że mam zapłacić 1000 PLN opłaty przyłączeniowej i na pewno nie płacę za to, za co zapłacił poprzedni właściciel. NIE.
Spotykam się z elektrykiem – ile? 2000. Dużo - mówię, zastanowię się. Spotykam się z drugim – 1600. W tym samym czasie wiadomość na komórce zostawia pierwszy – sprawdził ceny w hurtowni cena się zmienia na 1500. Coraz lepiej.
Zmiana opcji – chce tylko prąd budowlany – ceny wynoszą od 600 do 1000. Tzn pierwszy mówi, że 600, więc się zgadzam. Niestety dzwoni za 2 tygodnie i mówi: mam 2 wiadomosci, dobrą i złą. Dobra – mam nowe warunki, zła – nie robię tego, bo nie jestem instytucją charytatywną ( a sam proponował cenę).
W międzyczasie idę ponownie do ZE ( m. in. Na skutek lektury forum). Ponownie wita mnie pan X. Pytam – czy na pewno mam płacić opłatę przyłączeniową? I co, EUREKA, pan zmienia zdanie i bąka coś o podaniu. Piszę, czas oczekiwania na odpowiedź – 2 tygodnie ( wg Pana X to podanie od razu idzie do centrali)
Dzwonie za 2 tygodnie – proszę zadzwonić za tydzień, bo dyrektor na urlopie- słyszę. Dzwonię za 3 dni – jeszcze trochę potrwa bo chyba musimy wysłać do centrali – przecież od razu mieli wysłać. Czekam jeszcze miesiąc, w międzyczasie szykuje się na batalię obdzwaniając URE, Centralę i kogo się da. W końcu słyszę, że podanie wyszło do centrali – ale w centrali twierdzą , że nie doszło. PO około 20 telefonach sam to przesyłam faksem i coś zaczyna się dziać. Skutek jest taki, że po ponad dwóch miesiącach nie muszę jednak płacić opłaty przyłączeniowej, gdyż zostanie na mnie przepisana umowa poprzedniego właściciela ( jednak się znalazła). Jeszcze tylko kilkukrotna wizyta u obu dyrektorów i około 20 telefonów i finalnie idę złożyć podpis pod drukiem. Znowu problem, Kamil zamiast Emil i brak jakiegoś zdania. Czekam dwie godziny ( a za 3 miałem być w Gliwicach).
Byłbym zapomniał, nowy elektryk zrobi robotę za 600, choć próbował wyciągnąć więcej, mówiąc, że jak chce szybciej, to on zapłaci 100 komu trzeba. Komu , pytam i straszę wszystkimi dyrektorami. Pomaga mi asystentka, która akurat wychodzi do nas na korytarz i obiecuje elektrykowi, że popchnie gdzie trzeba.
Morał
PO pierwsze nie wierzyć urzędnikom – zapytać dwóch i pójść jeszcze do przełożonego.
Po drugie – wszyscy fachowcy (jak na razie przynajmniej elektrycy) chcą nas orżnąć – na mniejszą lub większą kwotę.
Powinienem się cieszyć, że zaoszczędziłem w najgorszym razie jakieś 1000 PLN. A tak naprawdę to nie opuszcza mnie złość.

Emil
01-04-2004, 10:30
Coś się ruszyło. Ja siedzę w pracy a na działce tzw. trak tnie drzewo na deski i krokwie. Problemy były jak zawsze, m. innymi z podłączeniem silnika 7kw do intalacji sąsiada ( pozdrawiam sąsiada). Po przybyciu elektryka na miesce okazało się, że jednak się da to zrobic tak, aby róznicówka " różnicówka nie wypadała".

Emil
01-04-2004, 15:32
Wczoraj mialem godzinna rozmowe ze studniarzem/hydraulikiem na temat studni. Mialem pomysl by zrobic abisynke(zwykla) i hydrofor na zewnatrz (w okregowaniu). Przekonywano mnie, iz:

-lepsza glebinowa, bo przy 15m roznica tylko 600 pln, a dobra pompa zwykla kosztuje prawie tyle co glebinowka
- lepsza glebinowa, bo jesli chce Zrobic nawadnianie ogrodu, to zwykla pompa przestanie sie wyrabiac, a tak ao wikszej mocy kosztuje wiecej
- lepiej hydrofor zainstalowac w domu, bo ma sie nad nim kontrole
Musze sie zastanowic, jesli ktos moze mi cos podpowiedziec, to bylbym wdzieczny ( w komentarzu)
Emil

Emil
02-04-2004, 12:59
Rano zadzwonil elektryk i z duma oswiadczył, że mam prąd na działce.
Poza tym biore się za sprzątanie terenu pod siatką, gdyż ciągle mam wrażenie, że nie będzie miejsca na cegłę, bloczki, etc. Oczywiście ile miejsca nam potrzeba, to okaże się w praktyce. Problem u mnie polega na tym, że dom jest rozłożysty ( jak to parterówka), a poza tym na działce ( wcale nie tak szerokiej - 26m) - jest sporo drzew, z dojazdem również nie jest bardzo wesoło.
Po drzewach leżących do wczoraj na działce zostało parę metró desek oraz trochę krokwii, które jednak są na tyle krzywe, że nie wiem czy będą nadawać się na dach. I tak jednak jestem szczęśliwy, że już ich nie ma - parę tygodni zajęło mi szukanie traka dysponującego czasem.

Emil
06-04-2004, 09:39
Pierwsza wizyta ciężkiego sprzętu. Na budowie zawitała “kopara”, jak to nazywa mój syn. Zadanie przed nią poważne, zdjąć humus, a co ważniejsze wyrwać karpy po kilku nawet ponad 50-letnich sosnach, które smutnie zakończyły swój żywot 2 miesiące temu. Humus to pestka, kopara z dziecinna łatwością ogołacała teren z próchniczej ziemi. Z karpami już nie było tak łatwo. Przyglądałem się szczególnie walce z ostatnią, jedną z większych. Zagłębienie łychy pod korzenie powodowało, że kopara podnosiła się cała i drgała jak w konwulsjach. W sumie trzeba było na oko 2-metrowego dołu aby się z nią uporać. Gdy na to patrzyłem pomyślałem, że kilkudziesięcioletni żywot byłego drzewa, próbuje oprzeć się bezlitosnej machinie. Walka z duchami.
Następna myśl była już bardziej przyziemna. Jak do licha zachowa się moja ława ( ta zazbrojona pod budynkiem), która stanie na naprędce zasypanym dwumetrowym dołem. Czy aby na pewno nie zechce jej się delikatnie wygiąć ku dołowi?
Wszystko oczywiście z przygodami, bo po wywiezieniu jednej wywrotki karp i ziemi, maszyna nie zdzierżyła i drugi kurs odłożony na później. Twardy byłem na szczęście i nie zapłaciłem za wykonaną do tej pory robotę, mimo nalegań „koparkowego”. Zapłata po robocie. To chyba powinno być jedno z naszych, „budowlańców, czy też „budowniczych”, przysłowii. Przede mną budowa GWC. Sprawa o tyle zawiła, że jeśli rów pod GWC ma kopać koparka, to trzeba to zrobić przed ławami. W przeciwnym wypadku, po wylaniu ław już na miejsce budowy GWC, koparka nie wiedzie. To tyle.

Emil
11-05-2004, 12:43
Zaczęło się na dobre. ( nie na złe mam nadzieję). Ekipa przyjechała 4 maja po długim weekendzie. Na działkę dziarsko wmaszerowało 4 młodych chłopa pod przywództwem szefa Pana Andrzeja i jego brata Adama. Gdy już po pracy przyjechałem na działkę zobaczyłem najpierw drewniany kibelek plus trochę zrobionego zbrojenia i drewniane obszalowanie naokoło, autentycznie się wzruszyłem. Potem poszło już szybko Na drugi dzień połowa z 130m ław była wykopana, tego samego dnia po naradzie z kierownikiem ustaliliśmy, że ławy będą szalowane. W sobotę przyjechała już Grucha i zalała wszystko w ciągu 1,5 godziny. I tak po 5 dniach roboty mam ławy ( plus kibelek, szopkę, stolik).
W zasadzie to nie wierzę jeszcze, że to już.
W międzyczasie z kolegą próbowaliśmy jak najtaniej kupic dachówkę. Zawsze, gdy obiecywano 20 % od czegoś, potem okazywało się, że to jednak 18.
Po kilku wizytach wkońcu wybrałem hurtownie. Morał z tego tylko taki, że zawsze jak coś dostaniesz tanio, to muszą na czymś innym zarobić. Mi próbowano wcisnąć folię z atestem ITB, który to po zbadaniu sprawy okazał się być atestem na klej do parkietu, a sprzedawca omal nie płakał gdy z niej zrezygnowałem, mówiąc, że traci cały na mnie zarobek.
Drewno na dach to prawdziwy galimatias. Mam na przykład na dachu około 200 krokwii o 176 róznych rozmiarach. Trzeba to teraz jakoś uśrednić do pełnych wymiarów, ja to robię siędząc nad exelem ze 2 godziny a tu murarz twierdzi, że wszystkie krokwie muszą by z zapasem 0,5 metra. No to od początku.

Emil
12-05-2004, 20:34
Bajka z cyklu o fachowcach polskich…..
Potrzebna koparka na zdjecie humusu. Wołam Pana X , pokazuje co i jak i pytam ILE?
Pada odpowiedź. Mowię dziękuję przemyślę. Wołam Pana Y, który proponuje mniej. Jest więc wybrany.
Mija miesiąc. Potrezbny jest tym razem piach do murowania, wykonuje kilka telefonów i trafian znowu na Pana X, oferta godna rozpatrzenia, więc jadę i zostaje obwieziony po włościach terenowym samochodem, tu piach, tu żwir, tu tyle, tu tyle. A kto u Pana tę działkę zrobił, pada sakramentalne pytanie. Ten i ten odpowiadam nie świadom niczego. Następuje chwila ciszy… przed burzą jak się okazuje. Facet zaczyna krzyczeć:
„ No tak ci klienci Panie, bo Pan myśli że co, od początku to inaczej Panie, a teraz to co , tyle i tyle i koniec Panie i z faktura tylko – ba Pan chciał zaoszczędzić TAaaak.”
Nie zostałem na szczęście wyrzucony z samochodu. No cóż myślałem, że lepiej zarobić mniej niż nic, ale widocznie facet jest bardzo honorowy, albo ma na pieńku z Panem Y.

Emil
12-05-2004, 20:54
Wczoraj zaczęto mury fundamentowe. Mam nieodparte wrażenie, że jedyna sciana której zaczątki stoją jest krzywa i lekko przechylona. Ja rozumiem, że ściany nie mogą być proste, ale żeby aż tak? Fakt, że ściana ma 17m.
Dzwoniłem do kierownika, umowiliśmy się na rano. Oczywiście noc stracona na myśleniu. Rano okazało się , że ściana już jest prostrza, tłumaczono mi, że bloczki są mokre i kiesko zaprawa spaja. Poza tym bloczki stoja z nawisem 5 cm – sporo. Zobaczymy co będzie dalej.

Emil
20-05-2004, 07:56
Dalej jest chyba lepiej. Przedwczoraj zakończyli stan zero w sensie murów fundamentowych. Jest też położona rura do GWC w obrębie budynku ( jakies 12m). Jeszcze ze 30 za domem ( może już niedlugo) i w sumie będzie 40m – powinno wystarczyć.
Pomierzyłem poziomy na szczycie murów fundamentowych i wyszło mi, że maksymalne odchylki wynoszą 1cm ( na dlugości ścian 15 m). Kierownik się nie przejął.
No to i ja też się nie przejmuje. Zrobiłem przepusty na kable elektryczne, ale o tym do szmba myślałem tak długo, że w końcu mury zbudowali i przepustu nie ma. Trudno. Hydraulik będzie miał się przez co wiercić. Aha zotało 150 bloczków fundamentowych. Jakby ktoś chciał kupić (taniej) to oddam.