PDA

Zobacz pełną wersję : Szaleństwa z Agatką!



Zedus
21-09-2011, 19:17
Witam wszystkich serdecznie na łamach naszego dziennika budowy! Miejmy nadzieję, że będzie to bardziej budowa, niż niebudowa, czas pokaże :)
Już od dłuższego czasu (ponad rok) przygotowywałem się do tego, aby w końcu zacząć... zacząć opisywać nasze zmagania z dążeniem do celu. Jak prawie dla każdego z nas cel jest wiadomy - znaleźć swój skrawek na ziemi, zbudować tam wymarzoną hawirę i w niej zamieszkać!
Do naszego celu dochodzi jeszcze jedno założenie, zbudować samorobnie. Dlaczego samorobnie? Po pierwsze będzie o wiele, wiele taniej, po drugie będzie dokładniej, precyzyjniej i zgodnie z własnymi oczekiwaniami, no i po trzecie będzie satysfakcja z tego, że się to coś zrobiło samodzielnie. O ile drugie i trzecie, każdy pojmuje inaczej tak, tego pierwszego założenia się zbytnio nie przeskoczy, a w totka jakoś nie umiemy wygrać - zawsze złe kulki losują:p
Więc ZACZYNAMY. Mamy nadzieję, że będzie to piękna historia, zapewne z różnymi zawirowaniami, ale z Happy end'em.

Pozdr.
Zedus

Ps. Jak tylko poduczę się w kwestii obsługi forum to dodam link do komentarzy, które będą bardzo mile widziane:)

Zedus
12-01-2014, 22:49
Patrząc na datę poprzedniego wpisu to aż łapię się za głowę ile to już czasu minęło. Ponad dwa długie lata bez żadnego wpisu i dochodzę do wniosku, że troszkę zaniedbałem mój dziennik budowy i dlatego pora coś z tym zrobić. Na początek zdradzę tylko tyle, że budowa jest rozpoczęta i póki co realizowana samorobnie dlatego muszę się postarać o przeniesienie mojego dziennika do odpowiedniej kategorii, czyli KLUBU SAMOROBÓW - jak go zakładałem to jeszcze takowego nie było.
Oj już widzę ile zaległości muszę nadrobić ... no to do roboty :)

Zedus
13-01-2014, 18:59
Zacznijmy od początku, czyli poszukiwania własnego skrawka na ziemi.
Razem z drugą połówką bardzo długo zastanawialiśmy się, w której lokalizacji byłoby nam najlepiej mieszkać, czy na północ od Krakowa, czy na południu, a może na północnym-zachodzie będzie nejwlepiej - długo nas nurtowały takie pytanie.
Zjeździliśmy naprawdę bardzo dużo rejonów i zawsze coś jednak było nie tak. Jak już było ładnie i widokowo to jednak daleko od centrum, jak coś bliżej centrum to samoloty podchodziły do lądowania BARDZO NISKO, można powiedzieć, że wręcz w salonie ;)
Oprócz własnych widzimisie oczywiście jednym z głównych kryteriów była cena i nie mogła ona przekroczyć magicznych 100k, co nie było takie łatwe biorąc pod uwagę, że chcieliśmy mieszkać jak najbliżej pieczary smoka.
Te nasze "jak najbliżej" było w granicach 10-15 km od centrum i można powiedzieć, że się nam to prawie udało, bo z naszej wsi na krakowski rynek mamy 16 km. Działkę kupiliśmy w maju 2010 roku, w wymiarach zbliżonych do kwadrata, mierzącą 7 ar z wjazdem od północy i z minimalnym spadkiem.
Działeczka jest przy drodze gminnej, co na początku uważaliśmy za duży plus. Teraz sam się nad tym zastanawiam czy to dobrze, zważywszy na to, że droga była tylko na mapie i w planach do wykonania przez gminę do końca 2013 roku (była na to specjalna uchwała) - do dnia dzisiejszego łotry oczywiście nic w tym temacie nie zrobili.
Niepokojące było to, że przy działce nie było mediów, ale wiedzieliśmy, że nie planujemy tam zamieszkać przez kilka najbliższych lat, a okolica była mocno rozwijająca się w budownictwo jednorodzinne, dlatego stwierdziliśmy, ze jakoś to będzie.
W chwili obecnej za rozsądne pieniądze możemy mieć podłączony prąd i gaz, gorzej jest natomiast z wodą i kanalizacją, ale na obydwa dobrodziejstwa jest rozwiązanie, czyli studnia głębinowa i szambo - do końca budowy jeszcze troszkę czasu zostało dlatego może się coś jeszcze zdąży zmienić na naszą korzyść.
Poniżej zdjęcie naszej działki w maju 2011 (to coś wyjeżdżone to fragment drogi, obecnie wygląda ciut lepiej)
234881
Można sobie zanucić słowa z piosenki "...tu na razie jest ściernisko, ale będzie San Francisco..."

Zedus
14-01-2014, 08:19
W chwili obecnej, pisząc tego posta nie jestem pewien, co było piewrsze wybór projektu, czy kupno działki, ale pamiętam, że już prawie od samego początku byliśmy zdecydowani na Agatkę z HB studio. Nie byliśmy tylko pewni jaki wariant wybierzemy, czy będzie to dom bez garażu, czy z garażem i ostatecznie wybraliśmy z garażem dwustanowiskowym. Wybierając taki wariant, wychodziłem z założenia, że wiele więcej roboty z tym nie będzie, a i finansowo to będzie tylko kila procent więcej - oj BARDZO się myliłem i co do większej ilości roboty i kasy. Mądrzejszy o to doświadczenie już nie jestem taki pewien, czy teraz bym ponownie popierał wersję budowy domu z dwustanowiskowym garażem, majac na względzie ile z tym więcej jest roboty i ile to tak naprawdę więcej będzie kosztować.
W okolichach września 2011 kupiliśmy projekt i postanowiliśmy powoli przejść przez biurokratyczne ścieżki prowadzące do decyzji o pozolenie na budowę.
Tak powinien mniej więcej prezentować sie domek jak już zostanie wybudowany (w naszym przypadku garaż będzie większy):
235002

Zedus
15-01-2014, 22:08
Papierologia w naszym przypadku trwała bardzo długo, bo pół roku. Głównym tego powodem było to, że się nam z tym nie śpieszyło, bo i tak nie planowaliśmy od razu się budować. Pani adaptująca projekt nasze "nie śpieszy się nam" wzięła sobie do serca i w późniejszym etapie musiałem mocno naciskać, aby na czas dokonywała poprawek, tak aby wyrobić się z terminami jakie dawał urząd. Ostatecznie po 6 miesiącach przepychanki i lekkich nerwów byliśmy w posiadaniu uprawomocnionego pozwolenia na budowę. Całość, czyli adaptacja projektu, wszystkich instalacji wewnętrznych, projekt studni i szamba nie kosztował nas więcej jak 2k i myślę, że to nie dużo, bo miałem kilka wycen na grubo ponad 7k :)

aiki
15-01-2014, 22:13
Dawkujesz to swoje opowiadanie o budowie. Każdego dnia jeden post niczym dziennik:)
U mnie było odwrotnie. Nam się nie spieszyło a pani architekt jak najbardziej.
Naciskała aby jak najszybciej skończyć. Ale może to i dobrze:)

Zedus
15-01-2014, 22:51
Na początku wyjaśnię jak wygląda u nas na wsi infrastruktura drogowa. Główna droga, która prowadzi przez wieś jest super, około rok temu został położony nowy asfalt, gdzieniegdzie są nawet chodniki. Z głównej drogi zjeżdżamy na osiedle i jedziemy pierwsze 200 m asfaltem i później zaczyna się koszmar. Kolejne 400 m głównej drogi osiedlowej to same dziury i muldy, ale jest światełko w tunelu, bo już jest wybrany wykonawca, który ma z tego zrobić piękny asfalcik. Po tych 400 m dopiero skręcamy na drogę przy której jest nasza działka. Ta nasza droga to dwa razy większa tragedia niż ta główna.
W sumie ma ona długość blisko 400 m a nasza działeczka jest w jej połowie. Pierwszy jej fragment był realizowany przez sąsiadów, którzy budowali się jako pierwsi i został wykonany bardzo prowizorycznie (wykorytowane 15cm, narzucone byle co) i efekt teraz jest taki, że aby coś z tym zrobić, to należałoby ponownie to wykorytować, wywieźć ten niby gruz i nawieźć gruz a nie śmieci). Kolejny fragment drogi, między innymi przy naszej działce, wykonaliśmy już inaczej: wykorytowane na około 40 cm, nawiezione kilka wywrotek dobrego grubego gruzu i na to drobniejszy materiał. Gruz udało się po znajomości załatwić za free (nawet za transport nic nie płaciliśmy) więc jedyne koszty jakie ponieśliśmy to parę stówek za kilka godzin pracy koparki.Tak to wyglądało:
235356

a tak wygląda obecnie
235357

Zedus
16-01-2014, 21:07
W październiku 2012 postanowiłem, że ogrodzę nasze 807 metry kwadratowe (cały czas byłem przekonany, że mamy 703 m ale właśnie mnie druga połówka uświadomiła, że żyję w błędzie). Myślałem, że będę to robił troszkę później, bezpośrednio przed pierwszymi pracami budowlanymi, ale po naszej i sąsiadki działce zaczęły jeździć samochody ciężarowe, robiąc sobie w ten sposób skrót i omijały "drogę" która wymagała właśnie rozjeżdżenia/ubicia przez ciężki sprzęt. Wiedziałem, że ogrodzenie mimo, że tymczasowe będzie musiało posłużyć kilka lat, dlatego chciałem je wykonać w miarę możliwości jak najsolidniej się tylko to dało bez znaczącego uszczuplania budżetu.
Na początku wykosiłem chaszcze wokół działki (takie trawsko rośnie do dwóch metrów, a pewnie jak będę za kilka lat chciał zasadzić trawę to nic się nie wybije na naszej pustyni) :
235562

Znalazłem słupki graniczne, a było trochę z tym zachodu, bo koparkowy korytujący drogę nie zważał na takie szczegóły uwagi. Na szczęście były nieruszone, na swoim miejscu. Poprowadziłem sznurek, aby dołki na stemple zrobić w miarę możliwości w jednej linii:
235564
Dołki robiłem ręcznym świdrem, fajna sprawa, ale przy końcu zaczynałem żałować, że nie wypożyczyłem spalinówki:
235566
Stemple oczywiście okorowałem, co na początku sprawiało mi trudność ale już w połowie miałem opanowaną odpowiednią technikę i jakoś to poszło:
235568
Stemple od dołu posmarowałem czarnym mazidłem, ale raczej nie wiele to dało o ile nie zaszkodziło:
235578
Ostatecznie co 3-4 metry umieściłem stemple i taki stan pozostawiłem na zimę. Stwierdziłem, że to wystarczy aby zniechęcić do przejeżdżania przez środek działki, a siatkę leśną założę dopiero na wiosnę.

Zedus
16-01-2014, 21:13
Na jeszcze nie budowie pojawiła się inwestorka z asystentem, aby odebrać roboty. Było kilka uwag, ale ostatecznie obiekt został dopuszczony do użytkowania:)
235608

Zedus
17-01-2014, 21:05
Na wiosnę 2013 zapadła decyzja, że zaczynami się budować i że spróbuję to samorobnie pociągnąć. Troszkę się tego obawiałem bo moja sytuacja zawodowa była inna niż kiedyś sobie to wyobrażałem i nie mogłem zbytnio liczyć na długi urlop, czyli bylem skazany na prace późnymi popołudniami po pracy i przez cały dzień w weekendy. Plan był taki aby do zimy wykonać stan zero.
Działania zacząłem od dokończenia ogrodzenia. Siatkę kupiłem przez alledrogo, wybrałem wersje, której oczka były dość gęste, tak aby mi zające nie podjadały marchewek, które może kiedyś zostaną zasiane:) jakościowo nie była najgorsza, a o wiele taniej to wychodziło niż na lokalnych składach.
Do pomocy zaciągnąłem kumpla i przyznam że w pojedynkę chyba bym nie dał rady, a na pewno bym tak dobrze tego nie naciągnął. Wielkie dzięki B. Zrobiliśmy również bramę, która już przy pierwszym transporcie materiałów na plac okazała się znacząco za mała, ale wtedy nie miałem więcej desek aby zrobić ją dwuskrzydłową i tak prowizorycznie ze ściąganym jednym stemplem powiększającym prześwit przetrwało to aż do dzisiaj ;)
235768
235769
235773

Zedus
18-01-2014, 13:07
22-06-2013

Wymierzyłem z zapasem 1,5 m miejsce gdzie ma się znaleźć domek i zaprosiłem Pana Koparkowego w celu ściągnięcia humusu. Na początku myślałem o pozbyciu się minimum 40 cm warstwy, ale Koparkowy przekonał mnie, że nie ma to sensu, że wszystko to piasek i że około 20-30 cm wystarczy. Faktycznie ziemia to prawie piasek, miejscami jest nawet taki żółciutki, jak w piaskownicy. Dwie godzinki i było po robocie.
235863235864235865

Zedus
18-01-2014, 13:40
29-06-2013
Na działce pojawiła się ekipa geodezyjna i przez parę godzin używając instrumentu wytyczała ławy drutowe.
Wcześniej w miejscach gdzie przechodziły osie fundamentowe powbijałem paliki, do których na wyznaczoną przez geodetę wysokość poziomu zero przykręciłem deski. Na tych poziomych deskach były wyznaczane osie fundamentowe.
Wcześniej powbijane paliki:
235874
Instrument (tak się nazywa to żółte urządzenie geodezyjne) i niwelator już po pracy:
235881
Tutaj widać wyznaczone dwie osie:
235882

Zedus
18-01-2014, 19:58
Jeszcze przed wytyczeniem budynku Przyjechały deski na szalunki ławy fundamentowe, dwa kubiki calówek
235981

Deski ładnie wymierzyłem i przygotowałem tak aby później je tylko wrzucić do wykopu i pozbijać. Jak się okazało zbyt mało dokładnie je poopisywałem i podczas ich montażu kilkakrotnie trzeba było nimi manewrować w wykopie.
235982
Koło desek to coś owinięte czarną folią to pokręcone strzemiona. Kupiłem sobie do tego celu giętarkę i naprawdę bardzo szybko to poszło, jakieś dwa popołudnia i kilkaset sztuk było gotowych. Do cięcia prętów kupiłem sobie nożyce (chyba największe jakie były dostępne) i już po pierwszym dniu rozpadły się na dwie części, a ciąłem pręt gładki 6mm - głupi myślałem, że dadzą radę z 12 mm żebrowanym ;)
235983
Tak wyglądał mój stół zbrojarski:
235987
a tutaj część gotowych strzemion:
235988

Ten etap prac wspominam całkiem przyjemnie, wszystko było na tyle lekkie, że bez problemów samodzielnie mogłem to sobie dłubać. Jedyne co mnie mi bardzo przeszkadzało to komary. Czasami byłem tak pogryziony, że wyglądałem jak jeden wielki bąbel i nic na nie działało, żaden preparat skutecznie ich nie odgonił na dłużej niż 5 minut. Jak sobie pomyślę, że na wiosnę będzie powtórka z rozrywki to aż się zastanawiam nad kupnem takiego ubrania w jakim pracują pszczelarze:)

Zedus
18-01-2014, 20:51
6-07-2013
Kolejna sobota, więc trzeba troszkę prace popchać do przodu. Przyjechała stal (prawie 1 tona 12 mm). Już po samym jej rozładowaniu miałem dość - draństwo ciężkie i się strasznie klinuje jak leży jedno na drugim :)
Pręty ładnie wymierzyłem i pociąłem. Tym razem użyłem kątówki, miałem takie "małe chińskie draństwo z marketu" więc energii trochę w to włożyć trzeba było. Prund na tą okazję pożyczyłem sobie od sąsiada.
235989

Później zaczęło się kręcenie zbrojenia. Zaopatrzyłem się w klucz zbrojarski typu bączek (w połowie swojej pracy jaką miał wykonać zaczął odmawiać posłuszeństwa - tandeta jedna :)) i gotowe druciki. W weekend machnąłem połowę belek, a resztę dokończyłem popołudniami po pracy. Oczywiście, przed przystąpieniem do kręcenia przygotowałem sobie stół zbrojarski z tzw szubieniczek, który widać po lewej
235992
A tak prezentowała się większość potrzebnego zbrojenia na ławy:
235993

Zedus
22-01-2014, 21:43
19-07-2013 - 22-07-2013
Zbrojenie przygotowane, deski szalunkowe przygotowane, pomocnicy zorganizowani, więc pora wykonać ławy fundamentowe.
W piątek rano koparkowy (cały czas ten sam) zabiera się za wykopy. Wcześniej dokładnie oznaczyłem wapnem gdzie ma być kopane. W trakcie pracy staraliśmy się pilnować odpowiedniej głębokości i średnio to wyszło, bo wcześniej postanowiłem, aby fundamenty podnieść o 10 cm względem projektu (oczywiście po konsultacji z KB), ale w kilku miejscach za głęboko poszedł wykop i ostatecznie skończyło się na tym, że jest dokładnie jak w projekcie.
Koparkowy po 4h skończył swoją pracę. Zaczęło się równanie wykopu i z tym zeszło nam prawie całą resztę dnia (, bo prawie na całym garażu należało wybrać jeszcze 20 cm ziemi a podchodziła woda (wysoki stan wód gruntowych) i trochę się to ciągnęło. Udało się jeszcze wyznaczyć i powbijać paliki do których należało przykręcić szalunek. Nie wszędzie wyznaczone zostało to idealnie, ale na szczęście ława wychodziła szersza niż to co było w projekcie.
Chłopakom koło 19 dałem już spokój, a sam jeszcze dorobiłem kilka elementów zbrojenia, powyginałem łączniki, ogarnąłem trochę plac budowy i się zebrałem chyba koło 22.
Następna dnia, w sobotę byłem umówiony z moją wczorajszą ekipą (P i M) na 7 rano i dodatkowo jeszcze zaciągnąłem do pomocy na parę godzin B. Ja cały czas z liczyłem na to, że się uda koło południa wylać beton, tym bardziej, że nie chciałem wykopu zostawiać w obawie o deszcz, nie miałem zaplanowanego urlopu na kolejne dni, no i co najważniejsze ekipy do pomocy. Niestety plan się nie udał, zabrakło paru godzin. No nic, na szczęście M był dyspozycyjny w poniedziałek i na 8.00 zamówiłem pompę i gruchę.
Tak się prezentowało wszystko jeszcze przed zalaniem:
236820236821236822
Przyjechała pompa i pierwsza grucha i się zaczęło:
236823
Kilka moich uwag i przemyśleń:)
- najważniejsza osoba na budowanie podczas lania betonu to operator pompy :) mi się trafił bardzo spoko gość i to właściwie od niego zależy gdzie beton poleci
- warto używać wibratora, pewnie każda betoniarnia ma na stanie
- beton bardzo szybko wiąże, tym bardziej jak jest ciepło i po 2 h mogłem już po nim spokojnie chodzić
- zastrzały poprzeczne dawać o wiele rzadziej niż ja dawałem, później ciężko się "gładzi" ławę i w tych miejscach mogą pozostać ślady
- nie wrzucać za szalunek resztek betonu, nawet nie duża ilość potrafi później zaklinować szalunek i bardzo ciężko go wyciągnąć
- całość lania trwała 1,5 h a w między czasie kilkadziesiąt minut czekaliśmy na drugą gruchę
- ufać swoim wyliczeniom co do ilości betonu, mnie trochę operator pompy postraszył, że to co mam policzone to chyba będzie za mało i drugą gruchę zamówiłem o kubik więcej niż planowałem, który później został wylany na drogę bo było za dużo
- beton nie jest taki rzadki i nie należy się martwić, że będzie przeciekał przez szczelinę w szalunku
- do betonowania ubrać się tak, aby zakryć to co się da (okulary ochronne, czapka itp)
- ja nigdy nie miałem do czynienia z betonowaniem i się tego bardzo cykałem - jak się później okazało niepotrzebnie, bo było to fajna przygoda :)

Jak jeszcze sobie o czymś przypomnę to dopiszę.

Zedus
22-01-2014, 21:51
Kilka fotek zaraz po wylaniu:
236834236835236836
no i monety na szczęście (ledwo co udało się je wbić, w już zastygający beton):
236837

benek161
23-01-2014, 15:48
Fajnie się czyta i patrzy, oby więcej zdjęć i kosztorysów :)

Zedus
24-01-2014, 10:05
Fajnie się czyta i patrzy, oby więcej zdjęć i kosztorysów :)
Cześć Benek. Dziękuję za słowa otuchy i zachęcam do komentowania dziennika w temacie specjalnie do tego stworzonego http://forum.muratordom.pl/showthread.php?186916-Szale%C5%84stwa-z-Agatk%C4%85!-komentarze&p=4908993#post4908993
Postaram się na bieżąco podawać pozycje kosztorysowe:)

Zedus
24-01-2014, 13:02
Zanim zabrałem się za ściany fundamentowe wykonałem kilka dodatkowych prac. Przez pierwszy tydzień raz dziennie podlewałem ławy - kilka osób się dziwiło, że po co, że nie trzeba, ale ja stwierdziłem, że na pewno nie zaszkodzi - tym bardziej, że było bardzo ciepło.
Zamówiłem w końcu garaż blaszak 3x5, co już powinienem dawno zrobić, aby większości pierdół nie wozić cały czas samochodem. Montaż garażu trwał jakąś godzinę, a ja byłem przekonany, że to pół dnia potrwa :) Chłopaki za drobną opłatą od razu zakotwili go w ziemie i przynajmniej jedną sprawę miałem z głowy. Oczywiście kolejne prace to zagospodarowywanie garażu, zwiozłem to co było tymczasowo w piwnicy przechowywane, nawet jakiś regalik się znalazł:)
237157
Następnie przyjechały bloczki na ściany fundamentowe. Długo się zastanawiałem z czego robić ścianę, czy z bloczków betonowych, czy z bloczków szalunkowych. Ponieważ betoniarnia, od której brałem beton również zajmowała się produkcją bloczków szalunkowych wybrałem właśnie tą metodę.
Z wyliczeń wychodziło mi, że potrzebuję około 11 palet, czyli o jedną paletę więcej niż się mieściło na samochodzie - ostatecznie zamówiłem 10 palet i jak się później okazało został mi na sam koniec dokładnie jeden cały pustak i kila połówek :)
237158
Odnośnie dylematu jakie bloczki wybrać na ścianę to obydwie metody miały swoje plusy i minusy:
Bloczki betonowe
(-) małe ciężkie
(-) na swój dom potrzebowałem z tego co pamiętam coś w granicach 1500 szt, czyli bardzo dużo noszenia i układania:)
(-) przed przystąpieniem do wykonania izolacji wodnochronnej zapewne ścianę trzeba jeszcze wyrównać rapówką
(-) duża ilość zaprawy do rozrobienia, czyli zapewne potrzeba kupna betoniarki, nie mówiąc o dodatkowej robocie
(-) jeżeli jest konieczność wykonania wieńca to trzeba robić dodatkowy szalunek
(-) czasochłonność podejrzewam, że jest większa (nie robiłem,więc to tylko przypuszczenia)
(+) są troszkę tańszą metodą
Bloczki szalunkowe
(-) dwuetapowość, najpierw ułożyć, a później zalać betonem z pompy
(-) pierwszą warstwę trzeba ułożyć bardzo dokładnie
(-) naroża aby zużyć mniej bloczków i ich nie docinać musiałem zaszalować (są systemy, gdzie są specjalne bloczki narożne, ale ja takich nie miałem)
(+) między bloczki można ułożyć zbrojenie
(+) ilość zaprawy jaka jest potrzebna, spokojnie można rozrobić w taczce
(+) jak już jest pierwsza warstwa to układanie idzie bardzo szybko
(+) ściana później jest bardzo równa i gładka

Ja się zdecydowałem na bloczki szalunkowe głównie ze względu na krótszy czas wykonania i brak konieczności babrania się w zaprawie, a z kalkulacji jakie zrobiłem wychodziła mi ta metoda drożej o kilka stówek.

W drugim tygodniu od zalania zacząłem pozbywać się szalunków i w życiu się nie spodziewałem, że tyle z tym będzie roboty. W między czasie trochę popadał deszcz i ziemia zaklinowała deski, a i resztki betonu wyrzucane za szalunek nie ułatwiały pracy (wcześniej już o tym pisałem. Zeszło z tym cały tydzień.
Później w jeden weekend udało mi się wysmarować dysperbitem boki ławy. Zrobiłem tak jak producent zalecał, czyli najpierw grunt i później dwie warstwy. Oczywiście przy tym wszystkim trochę się ubrudziłem, ale na szczęście po dłuższym szorowaniu schodzi i nie ma po tym śladu.
237156

Zedus
26-01-2014, 13:35
Pierwsze bloczki postawiłem 22.08.2013 i byłem wtedy pełen optymizmu, że może uda się dokończyć stan zero do planowanych przez nas wakacji . Wakacje mieliśmy zaplanowane na 15.09.2013 i już teraz wiem, że było to nie realne założenie. Pomyliłem się mniej więcej o połowę, czyli zostało do tego czasu wykonane 50% prac:) martwi mnie to, że jak tak dalej pójdzie z moim planowaniem to wprowadzimy się za 3 lata, a nie za 1,5 - tak jak obecnie planuje;)Ach ten mój wrodzony optymizm :P
Przejdźmy do konkretów, czyli do bloczków szalunkowych. Bloczki okazały się całkiem równe i nawet wytrzymałe, jedynie trzeba uważać, aby nie traktować je zbyt mocno młotkiem ciesielskim, bo się mogą odłamać końcówki (tak też się stało u mnie zaraz na początku:)). Ułożyłem sobie kilka sztuk na "sucho" jak by to było i wiedziałem, że najważniejsze będą dwie pierwsze warstwy, że muszą być bardzo równie wykonane, prawie jak przy pierwszej warstwie ytonga. Oto moja próba (jeszcze widać młotek ciesielski):
237559
Rozmawiałem z producentem tych bloczków i zaleca on pierwszą warstwę wykonać na zaprawie, co do kolejnych to podobno jak kto woli, że można po prostu układać, a jak ktoś się obawia, że się poprzesuwają, to można je łączyć np klejem do płytek (lub innym podobnym specyfikiem) - mowa tutaj o spoinie poziomej, bo w pionie mają one zamki. Zdecydowałem, że pierwsza warstwa na gotowej zaprawie z worka i minimum kolejną na kleju do płytek, z resztą się zobaczy czy będzie to stabilnie wyglądać.
Ławy mimo dobrych chęci wyszły nie na jednym poziomie - jest odchyłka rzędu 2-3 cm, przez co było trochę więcej roboty przy układaniu pierwszej warstwy. A oto pierwsze sztuki już na zaprawie (zacząłem od naroża w które wyszło najwyżej):
237564
Po jednym dniu były ustawione naroża domu i mniej więcej dwie ściany (do garażu nie miałem serca) - mowa oczywiście o pierwszej warstwie ;) . Ciężko było w miejscach, gdzie musiało być więcej niż 1 cm zaprawy, bo bloczek nie ma zbyt wielkiej powierzchni złącznej i każdego musiałem podpierać klinami. W takich miejscach worek zaprawy wystarczał na ułożenie 2-3 bloczków, więc było z tym trochę babraniny:
237573237576237579
Po kolejnym dniu można powiedzieć, że pierwsza warstwa na powierzchni domu była zrobiona
Następny weekend był nierobotny (przynajmniej nie mam zdjęć) i przyznam, że nie pamiętam dlaczego, czyżby to był weekend z rodziną spowodowany deszczową pogodą?

Zedus
26-01-2014, 13:59
W sobotni weekend przed wakacjami machnąłem kolejną drugą warstwę na powierzchni domu i połowy garażu. Garaż za każdym razem jakoś nie idzie mi na rękę i tym razem musiałem poprawiać jedną ścianę - dobrze że były zrobione tylko 3 metry pierwszej warstwy. Niedzielę poświęciłem z rodziną na zrobienie przedwakacyjnych zakupów, tak aby nie ganiać za wszystkim na tygodniu.
Poprawiana ściana garażu:
237589
A tak prezentują się dwie warstwy bloczków. Jak już pisałem jest ona zrobiona na kleju do płytek, nierówności pionowe korygowałem małymi klinami do płytek - chciałem, aby tym razem wszystko było bardzo dokładnie i równo wykonane:
237590237591237592237594

Zedus
26-01-2014, 15:00
Z wakacji wróciliśmy w ostatnią środę września. Pogoda zrobiła się mało optymistyczna, w nocy pojawiały się pierwsze przymrozki, więc wiedziałem że nie ma się co obijać i trzeba się uwinąć jak najszybciej, bo nigdy nie wiadomo jaka będzie pogoda.
Wypoczęty i gotowy na nowe wyzwania w czwartek pojawiłem się na budowie. W trzy dni ułożyłem pozostałe dwie warstwy bloczków, przygotowałem szalunki naroży i miejsc połączenia ścian wewnętrznych. Wykonałem również szalunek na garażu (garaż mam 10 cm niżej niż resztę domu).
Tak to się wszystko prezentowało:
237624237625

Między trzecim a czwartym bloczkiem po całym obwodzie ułożyłem po dwa pręty fi 12 , na narożach połączyłem je dokładnie wygiętymi L-kami, tak jak to miało miejsce przy ławie fundamentowej (mam nadzieję, że wzmocni to całą konstrukcję i wyeliminuje możliwe pękanie ścian):
237626

Zdążyłem również z wykonaniem stopy pod komin z kominka w salonie (tak właściwie to miał on być już zalewny przy ławach fundamentowych, ale nie zdążyłem wtedy z przygotowaniem zbrojenia) :
237623

Zedus
26-01-2014, 21:19
5-10-2013
Sobota 7 rano zjawiam się na działce z kolejnym planem do wykonania:) Na szczęście pogoda dopisuje jak na październik - człowiekowi nie pali słońce w głowę a i nie jest na tyle zimno, że musi być ubrany w dwie warstwy.
Co do planu to dzień ma się zakończyć zalaniem bloczków betonem - wstępnie beton zamówiony na 13-14 tak aby spokojnie ogarnąć wszystko przed nocą, bo o 19 to już się robi całkowicie ciemno. Ściana jest już prawie gotowa, brakuje tylko gdzieniegdzie szalunków i niektóre trzeba jeszcze poprawić. Dodatkowo trzeba jeszcze ustawić i zazbroić trzy stopy pod słupy: dwa są od frontu i jeden przy podcieniu od strony salonu. No i trzeba uporządkować trochę ten bałagan.
Na 11 byłem umówiony z fatrem, co by pomógł ogarnąć tą trąbę słonia (czyt. pompa). Koło południa wykonuję telefon do betoniarni, aby upewnić się że nie zapomnieli o moim zamówieniu i podać szczegóły co chcę aby przywieźli w tych swoich ogromnych beczkach. Pani poinformowała mnie, że ekipa będzie tak między 15 a 16 bo była jakaś obsuwa co mnie oczywiście troszkę zmartwiło, ale cóż tak musi być. Godzina 13 spokojnie sobie z fatrem dłubiemy i przyjeżdża pompa i się chce rozkładać. Sobie myślę, że coś nie gra bo przecież 15 min temu dyspozytorka mówiła, że będą później. Okazało się, że chłopaki pomylili uliczki i że na ulicy obok też będą zalewać pustaki szalunkowe, więc się zawrócili.
Ostatecznie u nas byli grubo po 17 więc trzeba było się mocno sprężyć. Podział zadań był taki, że ja zalewam i walczę z trąbą a tata z łatą w ręku stara się zawibrować beton. Oczywiście operator pompy twierdzi, że nie trzeba bo to się samo zawibruje, ale kilka ruchów łatą i trzeba było dołożyć betonu, nie dużo, ale zawsze lepiej mieć porządnie zawibrowane niż z pustkami w środku. W jednym miejscu wywaliło szalunek i powiem szczerze, że walka z napływającym betonem nie była łatwa. W trakcie roboty, dowódca pompy pyta ile tego mam zamówione, na co ja odpowiadam, że 12,5 kubika, a on że to pewnie nie starczy bo to co zalewali przed nami też było 10 palet takich samych bloczków jak nasze i poszło 14 kubików a i też nie mieli żądnej stopy do lania. Nie ugiąłem się i w drugiej gruszce przyjechało tyle ile wyliczyłem na początku - ostatecznie zostało około 0,5 kubika.
Jak już było ciemno to kończyliśmy gładzić wierzchnią warstwę, tak aby była równiutka i dobrze przygotowana do kolejnych warstw muru (bloczki z betonu komórkowego).
Mam tylko jedno zdjęcie (reszta się gdzieś straciła) zrobione dzień po i tak się prezentowało:
237728

Zedus
29-01-2014, 20:00
12-10-2013
Nie tracąc czasu, tydzień po zalaniu zabrałem się za izolację ściany, czyli przyszła pora na wielką akcję z dysperbitem. Wielka bo poszło coś około 200 kg tego mazidła. Martwiłem, się że będzie lipa z pogodą, że będzie padać itp, a tutaj cały tydzień cieplutko :) więc myślę, że ściana zdążyła wyschnąć na tyle by nie było z tym później problemów.
Na tygodniu dwa razy podjechałem wieczorem i zagruntowałem ścianę roztworem wody z dysperbitem w proporcji 1:1. Na początku miałem plan, że zrobię to takim ciśnieniowym rozpylaczem ogrodowym i lipa - za gęste to dalej było i nie chciało lecieć:)
Do pomocy zaciągnąłem fatra i drugą połówkę. Bardzo sprawnie nam poszło, jak na pierwszy raz i w cały dzień położyliśmy dwie warstwy na obydwu stronach ściany. Na następny dzień podjechałem i położyłem jeszcze trzecią warstwę na ścianie zewnętrznej - planowałem poprawić tylko miejscami, ale tak dobrze mi szło, że machnąłem wszędzie. Kolejny etap zakończony sukcesem.
238530238531238532238533

Zedus
30-01-2014, 19:45
19-10-2013
Bardzo długo zastanawiałem się nad wyborem pomiędzy xps a styropianem. Pytanie było, czy warto odżałować tego ponad tysiaka i dać xps? Ostatecznie wygrał styropian z właściwościami wodoodpornymi o grubości 10 cm. Jego plusem było to, że miał frezy, dzięki czemu fajnie się go układało.
Styro postanowiłem kleić na piankę, wiodącego producenta - nie była to tania impreza, bo moja rzeczywista wydajność nijak się miała do tej podawanej na opakowaniu:( Zużyłem w sumie 7 puszek. Styro oprócz ceny w moim przypadku miał jeszcze jedną przewagę nad xps - wymiary. Płyty układałem pionowo i dzięki temu nie musiałem nic docinać, jedynie w narożach.
Zaczęło się tak:
239063
Najwięcej czasu zajmowało mi klinowanie - nie miałem ochoty przytrzymywać płyty przez 15 min :)
239085
A tak to wyglądało bez wsporników
239089
Następnie w ruch poszła folia kubełkowa 1,5 m wysoka w rolkach po 20 m. Jej główne zadanie to ochrona styro przy zasypywaniu, chociaż pewnie też i samą ścianę przed wodą ochroni:) Trochę z tym zabawy miałem, ale myślałem, że będzie gorzej - na szczęście nie jest ona ciężka i jakoś dało się tym manewrować.
239091239092

W jeden weekend uporałem się z tym etapem. Porównując to do poprzednich działań to była to robota bardzo lekka i przyjemna - szybko idzie, materiał nadzwyczaj lekki i widać szybko jakieś efekty.
Pozdrawiam,
Zedus