PDA

Zobacz pełną wersję : Typy inwestorów indywidualnych (maniaków w?asnych k?tów)



18-11-2001, 13:24
Jestem wykonawcą i to z czym się spotykam w swojej ciężkiej pracy przechodzi wszelkie normy współżycia międzyludzkiego. Większość tych ludzi to chore typy, którzy nafaszerowani są encyklopedyczną wiedzą. Próbują wymusić na wykonawcy swoje chore pomysły, urojone przy kolejnej wieczornej kawce z żoną. Oni budują, a pomysły mają takie, że czasami włos się jeży na głowie. Kupują projekty bezmyślnie, a później jak widzą w rzeczywistości jaki potworek wychodzi, próbują na pniu coś zmieniać, a często gęsto dopatrują się winy wykonawcy. Przy wszelkich zmianach projektowych robią się wyjątkowo głupio mądrzy. Teraz już wiem skąd - zadają tutaj między sobą różne pytania i zmieniają decyzje w zależności od tego co przeczytają, dzisiaj tak, a jutro tak, gdyż wypowida się tutaj wielu "znawców".

Agnicha
19-11-2001, 09:41
Proponuję Anonimowemu żeby zmienił pracę skoro ma taki problem. Wygląda na to, że cierpi na kompletny brak empatii i zrozumienia. Skoro nie potrafi dogadać się z inwestorami oznacza to, że rozminął się z powołaniem. Ja należę do inwestorów indywidualnych takich jak opisał Anonimowy z tą różnicą, że jeśli wykonawca potrafi przedstawić rozsądne argumenty i wytłumaczyć to nie upieram się przy swoim stanowisku. Jak do tej pory współpraca z moimi wykonawcami układa się rewelacyjnie - jesteśmy w bardzo koleżeńskich stosunkach - a budowa tylko na tym korzysta. Kilkakrotnie miałam sytuację gdy moje pomysły zostały mi odradzone jako kiepskie oraz takie gdy zostały przyjęte jako dobry pomysł.
Pozostawiam do przemyślenia Anonimowemu - już wiem dlaczego jest Anonimowy - gdyby się przedstawił straciłby potencjalnych klientów gdyż nikt nie lubi gdy się go bezpodstawnie obraża.
Pozdrowienia
Agnicha

bobiczek
19-11-2001, 20:14
I słusznie Agnicha.
Moj wykonawca jak doradził coś co było mądre-to tak zostawało.
Jak uznał że szkoda zasypywać w środku ściany fundamentowe bo wyszły wysokie(znaczny spadek terenu), to zrobiliśmy w/g jego rady częściowe podpiwniczenie.I byłem zadowolony.
Ale niestety izolacji poziomej nie zrobił"bo po co skoro zrobi się jak zaczniemy murować ściany", tylko że potem wyszła ta piwnica i ja zostałem bez izolacji poziomej na ławie.I tu byłem mniej zadowolony.
Nikt nie jest idealny. Inwestor ma za skórą swoje-wiem, ale wykonawcy niech nie robią z siebie nieszczęśliwych "chłopców do bicia" bo to wyolbrzymianie problemu.

Majka
20-11-2001, 13:16
Dołączę się: Mój wykonawca fundamentów doradził mężowi podpiwniczenie na mokrym gruncie bo był spadek /dodatkowo cały dom musiał być okopywany, drenaże itp/, drugi wykonawca zrobił nadproże drzwi wejściowych nie biorąc pod uwagę kwestii wylewki z ociepleniem /zgodnie z staropolskim zwyczajem goście wchodząc w próg naszego domu powinni skłonić się domownikom/. Mam jeszcze parę przykładów "zgodnej" współpracy inwestora i wykonawców.
Chciałabym też, delikatnie zwrócić uwagę niezadowolonemu wykonawcy uwagę, że nie pracuje chyba za darmo.

Wojtek M.
26-11-2001, 12:40
Raz współpraca jest lepsza, a raz gorsza. Ja staram się słuchać wykonawców i biorę pod uwagę ich porady. Niektórzy mówią mądrze i mnie przekonują, a czasem ja przekonam wykonawcę i później on mówi, że ten pomysł był super.
Problem polega na tym jak odróżnić dobrą radę od złej? Fachowiec w kontakcie z laikiem potrafi tak wytłumaczyć sprawę i przedstawić takie argumenty, że może mnie przekonać do naprawdę złej rzeczy. A zrobi to tylko dlatego, że tak mu będzie łatwiej wykonać.
Czasami warto więc skonsultować się z innym wykonawcą, sprzedawcą lub inwestorem.
Skrajnym przypadkiem niezupełnego doradztwa jest pomysł jaki podsunął mi mój główny wykonawca (było zresztą kilkanaście pomysłów, które w większości okazały się bardzo dobrymi):
Doradził mi mianowicie, aby murłatę (zazwyczaj drewnianą) wykonać jako żelbetonową wylewaną. OK. Będzie taniej (drzewo jest o wiele droższe od betonu), będzie mocniej (usztywni konstrukcję dachu krokwiowo-płatwiowego), będzie łatwiej wykonać (co dziwne, bo murarz był umówiony od całości domu, bez wykonania dachu, tak więc sam dodawał sobie pracy, bez wynagrodzenia). To przekonało mnie już zupełnie, co do słuszności.
Jednego dnia wymurowali ściany kolankowe. Zgodnie z projektem w stanie surowym miały mieć 150 cm wysokości, na co miała przyjść murłata na 15 cm. Razem ściana kolankowa miała mieć 165 cm, a w wykończonym domu 155 cm. Wtedy też zgodziłem się na wykonanie murłaty żelbetowej.
Na drugi dzień, gdy wieczorem ponownie zjawiłem się na budowie, robotnicy właśnie skończyli zalewać drugą murłatę. Nie od razu zauważyłem co jest nie tak.
Murłata drewniana miała być od środka pomieszczenia (jako cieplejsza od pustaka), natomiast żelbetowa została zrobiona na zewnątrz pomieszczenia (jako zimniejsza od pustaka). Co w zasadzie nie było problemem, gdyż dom od zewnątrz miał być ocieplony styropianem. Ale zwiększała się wysokość ścianki kolankowej! Co więcej murłata żelbetowa, aby być tak samo wytrzymałą jak drewniana, miała wysokość 20 cm, zamiast 15!
Teraz w wykończonym pomieszczeniu ścianka kolankowa ma 175 cm, zamiast 155! Okna dachowe otwieram przy pomocy drążka lub taboretu, i oglądam przez nie wyłącznie gwiazdy. Na szczęście w każdym pokoju z oknem połaciowym jest także zwykłe okna, przez które można oglądać świat bardziej przyziemny. W każdym złym doświadczeniu musi być coś dobrego. Nie potrzebuję rolet w oknach dachowych bo sąsiad i tak nie jest w stanie przez nie zajrzeć, a pod ścianą kolankową mieści mi się szafa.
Warto słuchać FACHOWCÓW, ale lepiej zdawać sobie sprawę z ich porad.

22-01-2002, 07:25
W sporej części zgadzam się z Anonimowym jak chodzi o dobór projektu. Przeważnie odbywa się to tak: młode małżeństwo zobaczyło gdzieś ładny domek, napaleni jak pies na sukę idą po projekt, kupują i idą z nim do adaptacji, tam projektant wychwytuje, że dom będzie żle pasował do stron świata, obraca go na życzenie żonkosiów drzwiami frontowymi do drogi, nie pyta ich o spadek terenu na działce aby mu już więcej d... nie zawracali, inkasuje co swoje i sie ma.
Następnie dziubaski szukają kierownika budowy - jemu opadają ręce
ale oni wydali już KUPĘ FORSY i nie wybije im z mózgownicy, że ten projekt nie pasuje do ich działki, dalej seria poprawek: kuchnię i łazienkę damy od północy od południa pasowałby taras a od wschodu kołownia - póżniej zwali się na fachowców i kierownika
Mój zwierzchnik nie raz powtarzał: Czereśniak może sobie zaprojektować najwyżej klatkę na króliki...
Wiem, ze teraz przejedziecie się po mnie, ale trudno nie lubię obłudy ani kadzenia. Mowię co myślę, nie twierdzę że zawsze mam rację. Opisywane przypadki miałem w swoim życiu. Anonimowy również się z nimi zetknął, więc coś w tym chyba jest ...
Nie przedstawiam się bo miałbym do końca u Was przechlapane a ja chcę tu jeszcze trochę pobyć bo mimo, że nie zawsze się zgadzamy
jesteście SYMPATYCZNI i SZCZERZY.
Pozdrawiam

Alicjanka
31-01-2002, 14:43
Jestem inwestorem, ale jak patrzę na domy dookoła mnie, muszę przyznać że niestety zdrowy rozsądek (zarówno wśród inwestorów jak i wykonawców) jest zaskakująco rzadką cechą.
Pozdrawiam,
A.

Pawell
31-01-2002, 23:51
Alicjanka, może podałabyś więcej szczegółów, bo to może być bardzo interesujące.
pozdrowienia Pawel

<font size=-1>[ Ta Wiadomość była edytowana przez: Pawell dnia 2002-01-31 23:52 ]</font>

Frankai
01-02-2002, 14:11
Ja tu doniosę na kolegę - jest to taki typ co "zjadł łopatę" i chyba go trochę usztywniła. Dość dużo popracował na budowach i z resztą nie jest leń, a siłę ma dużą. Wychował się w rodzinie z kultem pracy i mam wrażenie, że jest mu wstyd, że w naszej firmie zarabia więcej głową niż jego brat mięśniami.
Na swojej budowie robi, zamiast dwóch pomocników, a z jego opowieści wynika, że wiedza technologiczna jego murarzy jest sprzed 30 lat, a ponieważ z takim pracował, więc mniej więcej tak będzie budował. Próbowałem go nieraz przekonać i nie daje się, chyba przez to usztywnienie, o którym pisałem. W dodatku liczy na to że zbuduje dom większy od mojego za 2/3 mojego kosztorysu sprzed 2 lat. No cóż gdybyśmy wszyscy tak do końca znali docelowe ceny naszych domów 50% nie zaczęłaby budowy, a tak 95% jakoś kończy. Nawet próbował porównać cenę fundamentów ze mną i cieszył się, że wyszło mu 3 razy taniej. Sęk w tym, że on policzyć same ławy, a u mnie to było aż ślepą posadzkę i z kanalizą. Mam jednak nadzieję, że choć wygląda na to, że moje dobre rady, to groch rzucany o ścianę, to może jednak kiedyś niektóre z nich przeanalizuje.

Alicjanka
20-02-2002, 12:38
[quote]
On 2002-01-31 23:51, Pawell wrote:
Alicjanka, może podałabyś więcej szczegółów, bo to może być bardzo interesujące.
pozdrowienia Pawel


Aby się zanadto nie rozpisywać:
-dwa domy budujące się koło mnie mają garaż ze ślepą ścianą od strony południowej, a jedyne okna domów są od strony wschodniej, ewentualnie północnej;
- dwa inne domy w mojej okolicy odgrodziły się od innych betonowym ohydnym płotem (wzorkami do swojej działki), a tam gdzie ze sobą graniczą mają wzorki raz do jednej, raz do drugiej działki. Oczywiście te wzorki są dla nich bardzo ważne i ładne, czego dowiedziałam sie po rozmowie z nimi. Gdy patrzę w ich stronę to widok przypomina obóz koncentracyjny, poprostu każdy sobie. To jest działanie według sentencji "niech się wstydzi ten kto widzi";
- jeden z sąsiadów który ma dostęp do rowu melioracyjnego (ma go za płotem) przewiercił sobie nocą przez swój płot dziurę i spuszcza swoje ścieki do tegoż rowu. Nadmienię, że rów biegnie między dwoma działkami które bezpośrednio stykają się z tym
"Pomysłowym Dobromirem". Jak to mawiają - kto swoje gniazdo kala... -chyba nie ma rozsądku?

A zupełnie odrębna kwestia to dużo domów w stanie surowym które stoją w okolicy latami, bo nie ma za co wykończyć. No i te wszystkie "gargamelki", wieżyczki, kolumnady itp.

Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam.
Pozdrawiam,
Alicja

<font size=-1>[ Ta Wiadomość była edytowana przez: Alicjanka dnia 2002-03-25 13:05 ]</font>

20-02-2002, 12:51
To ja też podam przykłady:
1. sąsiad zaczął budowę od postawienia solidnego budyneczku gospodarczego wolnostojącego, z czasem zaczęły powstawać dom, garaż wolnostojący, na końcu buda dla psa. Każdy obiekt ma dach o innym spadku i innym pokryciu, wygląda to wszystko "jak z innej bajki";
2. drugi sąsiad, notabene niegłupi facet, ciągle narzeka na brak kasy. Gdy go spytaliśmy, po co mu tyle pokoi, oburzył się "a gdzie będzie mieszkać rodzina jak przyjedzie w gości", a gdy usłyszał od nas odpowiedz "w hotelu" mało nas nie pobił :wink:

d5620s
09-10-2007, 15:37
Też sobie odgrzeję nieboszczyka:)


Moi znajomi pobudowali domisko.....240m, domeczek pietrowy. A w środku..... pokoiczki w liczbie 8 maks 12m (mają jedno dziecko) Salon -24m, za to dwa. Jedna łazienka połączona z ubikacją na parterze...
Przewaga korytarzy i ogromnych holów nad wszystkim. Pokoiczki zapchane szafami bo w holach nie sposób wstawić szaf przesuwnych....n Skarżą się że : "mogliśmy trochę powiększyć!dom-byłoby miejsce na te wszystkie szpargały"
Chcieli mieć schody jak u Carringtonów-zeby robiły wrażenie...Zapewniam was że w całym domu wrażenie robią tylko i wyłącznie...owe schody.
Generalnie nie ma tam mozliwości wstawienia osobnego wejścia żeby syn z nimi zamieszkał w przyszłości niezobowiązująco....
Dlaczego niektórzy robią sobie takie rzeczy?:)

Majka
09-10-2007, 16:23
Ciekawe co porabia Agnicha, Alicjanka, Bobiczek :roll:

Heath
11-10-2007, 10:33
Parafrazując słowa A. Mleczki: ciężko znaleźć dobrego wykonawcę, ale jeszcze trudniej znaleźć dobrego inwestora

2112wojtek
11-10-2007, 12:15
Parafrazując słowa A. Mleczki: ciężko znaleźć dobrego wykonawcę, ale jeszcze trudniej znaleźć dobrego inwestora

:P :P Cos w tym jest :wink:
Kij ma dwa konce i Gość(ciu) ma tez sporo racji.Pol biedy jak sa to wiadomosci z Muratora czy innej fachowej literatury, gorzej jak te wiadomosci pochodza z obiegowych opini na forum lub niektorych programow telewizyjnych.Czasami herezje wygadywane sa tak piekne , ze jakikolwiek ich komentarz odbiera im caly urok.
Panowie fachowcy tez czesto nie grzesza wiedzą i trzeba ich pilnowac a wiec zasada ograniczonego zaufania musi obowiazywac, chociaz klient podobno "zawsze" ma racje :D

d5620s
11-10-2007, 22:15
nic dodać nic ująć:)