PDA

Zobacz pełną wersję : parkiet drewniany wstaje- co robić?



kamyk13
23-04-2012, 17:08
Miesiąc temu "fachowcy" położyli mi parkiet drewniany w dwóch pomieszczeniach. W mniejszym właściwie tylko na środku pomieszczenia nie odkleił się, a w rogu pojawiło się wybrzuszenie, w dużym słychać, że miejscami nie trzyma, ale nie są to duże przestrzenie. Jestem laikiem wiec trudno mi ocenić, kto zawinił. Opinia drugiej ekipy (innej), która kładła mi podłogę w salonie w dwa tygodnie po tej była druzgocząca. Od razu zapowiedzieli, że te podłogi nie poleżą, zmierzyli wilgotność na nich i mimo, że poprzednia ekipa ponoć położyła grunt odcinający, wyszła im taka sama, jak surowej wylewki w salonie. W małym pokoju przy jednej z dłuższych ścian nie było szczeliny dylatacyjnej. Do tego klej do dziś jest plastyczny, można ugniatać go jak plastelinę w dłoniach (dwuskładnikowy, grunt miał być odcinający, bo wilgotność była na granicy, ok 3). Także proszę o pomoc, jak to teraz ratować. "Fachowcy", których w końcu udało mi się ściągnąć, twierdzą, że naprawią podłogę, bez zrywania całości, choć nie są w stanie powiedzieć, jak chcą to zrobić? W ogóle trudno się do nich dodzwonić, co raczej mnie nie dziwi. Czy to w ogóle możliwe? I to co jest dla mnie ważne, czy duże pomieszczenie też jest zagrożone, czyli, czy mogę oczekiwać, ze i tam sytuacja będzie się pogarszać? Wiem, że mało napisałam, ale chcę się zorientować w sytuacji i wiedzieć, czy odpuszczać i na własny koszt robić małe pomieszczenie, czy straty będą dużo poważniejsze i szykować się na reklamacje? No i czy w ogóle bez zrywania parkietu i kładzenia nowego da się coś zrobić z małym pomieszczeniem?
Z góry dziękuje za pomoc. Pozdrawiam.

jarekkur
23-04-2012, 22:20
Miesiąc temu "fachowcy" położyli mi parkiet drewniany w dwóch pomieszczeniach. W mniejszym właściwie tylko na środku pomieszczenia nie odkleił się, a w rogu pojawiło się wybrzuszenie, w dużym słychać, że miejscami nie trzyma, ale nie są to duże przestrzenie. Jestem laikiem wiec trudno mi ocenić, kto zawinił. Opinia drugiej ekipy (innej), która kładła mi podłogę w salonie w dwa tygodnie po tej była druzgocząca. Od razu zapowiedzieli, że te podłogi nie poleżą, zmierzyli wilgotność na nich i mimo, że poprzednia ekipa ponoć położyła grunt odcinający, wyszła im taka sama, jak surowej wylewki w salonie. W małym pokoju przy jednej z dłuższych ścian nie było szczeliny dylatacyjnej. Do tego klej do dziś jest plastyczny, można ugniatać go jak plastelinę w dłoniach (dwuskładnikowy, grunt miał być odcinający, bo wilgotność była na granicy, ok 3). Także proszę o pomoc, jak to teraz ratować. "Fachowcy", których w końcu udało mi się ściągnąć, twierdzą, że naprawią podłogę, bez zrywania całości, choć nie są w stanie powiedzieć, jak chcą to zrobić? W ogóle trudno się do nich dodzwonić, co raczej mnie nie dziwi. Czy to w ogóle możliwe? I to co jest dla mnie ważne, czy duże pomieszczenie też jest zagrożone, czyli, czy mogę oczekiwać, ze i tam sytuacja będzie się pogarszać? Wiem, że mało napisałam, ale chcę się zorientować w sytuacji i wiedzieć, czy odpuszczać i na własny koszt robić małe pomieszczenie, czy straty będą dużo poważniejsze i szykować się na reklamacje? No i czy w ogóle bez zrywania parkietu i kładzenia nowego da się coś zrobić z małym pomieszczeniem?
Z góry dziękuje za pomoc. Pozdrawiam.

Po pierwsze panowie od salonu nie maja większego pojęcia co mówią. Pomiar wilgotności podłoża przez blokadę przeciw wilgoci niczego nie zmienia. Pod blokadą jest wilgoć i tą wilgoć zmierzyli. Zapewne blokada przeciw wilgoci została połozona 1. z nieodpowiednich materiałów lub 2. została źle wykonana. 3. Należy zmierzyc wilgotnośc drewna w miejscach gdzie się wybrzuszył i odspoił. 4 klej PU dwuskładnikowy nie został zmieszany z katalizatorem (utwardzaczem) dlatego jest miękki jak guma/ciastowaty. Taki już zostanie. Podłogę należy reklamować i żądać wymiany jeżeli tych miejsc jest więcej. Panowie się nie odzywają, bo zobaczyli co narobili. Totalna szkoda, której nie da się naprawić. Sciągac rzeczoznawcę i żadać zwrotu pieniędzy.

kamyk13
24-04-2012, 02:40
Dziękuje za odpowiedz. Mam jeszcze jedno pytanie. Pierwszego dnia kładli podłogę w małym pomieszczeniu, drugiego w dużym. Podejrzewam, że już wtedy mogli zauważyć co się dzieje (klej chyba powinien złapać przez noc) i chyba sięgnąć do instrukcji kleju/gruntu, bo w dużym pustkę słychać tylko w jednym, mało rozległym miejscu. Czy przy takim założeniu jest szansa, że podłoga w dużym pokoju zostanie, jak jest, czyli nie będzie odklejać się z czasem?
W sumie i tak czeka mnie rzeczoznawca, ale wolałabym już dziś wiedzieć, jak z nimi rozmawiać i czego żądać, bo na razie przynajmniej "udają", że sprawa jest do naprawienia i oczywiście to nie ich wina. Jakby nie było zamiast podłogi mam kosztowny problem.

kamyk13
24-04-2012, 16:27
Dziękuje za pomoc i niestety cofam pytania. Parkieciarzy zostawiłam w gestii ojca uznając, że moja wiedza w temacie jest minimalna. Właśnie dowiedziałam się, że nie mam żadnego papieru, nawet oświadczenia, ze wzięli pieniądze, kompletnie nic, nie wspominając o fakturze, czy umowie. Zmarnowali mi materiał, zwieli kasę za robociznę, a ja nic im nie mogę zrobić. Straty mam na ponad 5 tys. i zero dowodów, że to ci panowie byli u mnie na budowie. Ja nie wiem, co jest z tym starszym pokoleniem, że tak nadal wierzą w 'umowy na buzię' i nigdy nie zrozumiem, jak można komuś powierzyć 5 tys. bez choćby jakiegoś świstka...
No nic przepadło, ostrzeżenie dla innych.

gumis107
24-04-2012, 17:43
Witam jak panowie dzilaaja na czarno to postrarsz ich U.S i nic nie da ,ze beda sie wypierac ,gdyz z tego co wiem to UKS moze zrobic nawet badania geolokacyjne wiec wtedy jasno wyjdzie w jakim mijescu i ile czasu sie znajdowali.Pzdr

kamyk13
28-04-2012, 23:17
Gumis107
Ja odpuszczam, mam tylko nadzieje, że w 2/3 (duży pokój, około) inwestycja mi się nie posypie, choć realnie pozostaje mi tylko dać na msze w intencji ;)
Żal mi ojca, nawet nie kasy, bo wierzył do końca- "fachowcy" po ściągnięciu na budowę, po miesiącu, umówili się na zeszłą środę, z racji a moją pracę i milczenie rodziciela nic o tym nie wiedziałam :rolleyes: Biedny tatuś siedział całe środowe popołudnie, próbując się dodzwonić do "fachowców". Raz nawet trafił na inną rozmowę prowadzoną przez właściciela telefonu (zajęte) chwilę potem pan już nie odbierał... Po tym zobowiązał się mi zwrócić kasę za tą fuszerkę i własnowolną decyzję... Dla mnie nieważne, zwaliłam mu na głowę tą decyzje, źle, że nie rozumiał, ze nie zleca mu tylko robocizny za ok 2000 (z klejem/gruntem itd) ale powierza materiały za ponad 3000.. Tak naprawdę gdybym wierzyła, że to możliwe dorwałabym tego "fachowce" właśnie za to udawanie.. i wrobienie ojca, że można jeszcze coś zrobić.... Oczywiście dla mnie to nasze wspólne ryzyko, ojcu powiedziałam, że jak ma wolna kasę, to może mi zasponsorować szawki w kuchni, w życiu nie będzie płacił mi za oszustów :evil: No ale co się uczekał i nadzwonił w zeszłą środę, wierząc w polubowne rozwiązanie- to już jego. Szkoda.
No i tyle w temacie umów na buzie i łatwowierności- sorry dziś są zupełnie inne czasy :evil: Masz umowę- możesz... Co nie znaczy, że nie zrobię panu czarnego PR, no cóż kocham swoją rodzinę :lol: Już moja w tym głowa, by zaszkodzić temu panu :lol:Oczywiście zgodnie z prawdą, bo co nie wystarczy, że klej do dziś jest plastyczny ... oj wystarczy i to nadto... A mógł choć nie "wkręcać" mojego ojca.. choć tyle, przyznać się do fuszerki i tego, ze nie zamierza jej naprawić.
No jak chciał mnie wQ to właśnie to zrobił.