PDA

Zobacz pełną wersję : "Z motyk? na s?o?ce" - czyli koszyczek Rydzów



RYDZU
02-06-2004, 08:14
"Przyszedł i czas na mnie. Kronikę czas zacząć !" - tak to się zaczęło moje pisanie na forum Muratora.
Potem cały dziennik skasowałem :-? - nie pytajcie dlaczego bo nie odpowiem.
Ale postanowiłem naprawić błędy - i od dzis zaczynam reaktywację dziennika budowy.

Trzymajcie kciuki! (no i czytajcie :) )

RYDZU
25-12-2007, 10:18
Dawno, dawno temu... czyli przed sławetną datą 25 marca roku 2003 (o której w dalszej części) postanowiliśmy po długich rodzinnych naradach, że chyba jednak można by się rozejrzeć za własnymi czterema kątami. Koszty mieszkania "u siebie - nie u siebie" czyli w bloku przeważyły. Od razu podjęliśmy kilka założeń przy poszukiwaniach.

Problemem największym w wyborze lokalizacji jest niestety to, że Patrycja, (czyli moja druga połowa, zwana połowicą, lub też bardzo trywialnie w pewnych kręgach po prostu żona) pomimo posiadania takiego papierka, co to umożliwia kierowanie pojazdami mechanicznymi o masie do 3,5 tony nijak z tego dokumentu korzystać nie chce. Awersja jakaś kurczę czy co?

Drugim "problemem" jest obecnie 4,5 letnia Igusia owoc naszego związku. Za kilka lat pójdzie do szkoły, i nie chcielibyśmy, aby chodziła do szkoły wiejskiej, gminnej czy jakiejś tam innej - jesteśmy mieszczuchami i nasza córa będzie chodziła do szkoły w mieście. Koniec. Kropka. Czyli działka musi być położona na terenie miasta, najlepiej gdzieś blisko centrum, a przy tym w spokojnej okolicy (cholera - ale wymagania....).

No i kolejne założenie to możliwość prowadzenia jakiejś działalności gospodarczej bez konieczności wynajmowania pomieszczeń, co w dzisiejszych trudnych czasach jest bardzo istotne.

Trochę oszczędności mieliśmy ze sprzedaży poprzedniego auta, rodzice także zadeklarowali swoją pomoc (okazało się że niemałą), do tego jeszcze zawsze pozostaje lichwa w postaci kredytu bankowego. Czyli - szukamy !!!

RYDZU
25-12-2007, 10:23
Czyli decyzja zapadła... Na początek objechałem kilka biur nieruchomości w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby spełnić nasze oczekiwania. A były one dość mocno niesprecyzowane. Szukaliśmy, albo działki, albo jakiegoś obiektu przemysłowego, albo domu…. Ciężko było nam to sprecyzować. Znaleźliśmy coś, co może byłoby interesujące gdyby nie lokalizacja. 3 piętrowa hala produkcyjna – 3 x 150 metrów powierzchni + klatki schodowe na obydwu końcach. Nawet za niezłe pieniądze, doliczając koszty adaptacji ostatniego piętra na mieszkanie bylibyśmy w stanie coś tam zdziałać. Tylko ta lokalizacja… Dookoła same zakłady a przy tym wszystko położone prawie na końcu długiej ślepej ulicy. No i okna na północny wschód. Nie kupujemy – szukamy dalej.

Potem napatoczyło się biuro, z którym miałem dość miłe skojarzenia – teściowie kupowali przez ich pośrednictwo mieszkanie. Pojechałem – mówię, że chcę kupić działkę, lub coś mieszkalno użytkowego. I że następstwem tego może być sprzedaż naszego obecnego (bardzo atrakcyjnego zresztą) mieszkania w bloku. Obejrzeliśmy kilka nieruchomości i działek. Mieliśmy potem kilka dni do namysłu, a tu nagle dzwoni pan z biura i mówi, że ma chętnego na nasze mieszkanie. No – to już chwyt poniżej pasa. Pewnie w myśl zasady – sprzedam ich mieszkanie, a potem będą musieli szybko coś kupić. I niestety na tym nasza współpraca się zakończyła.

W międzyczasie zaczęły nam się precyzować oczekiwania związane z naszym przyszłym lokum. Konkretnie zaczęliśmy z nim wiązać nie tylko przyszłość mieszkalną, ale i powiedzmy – materialną. Konkretnie – Patrycja chciałaby otworzyć tam klub fitness (siłownia, aerobik inne takie) a ja może jakiś mały warsztacik rowerowy, potem może sklep… Oczywiście niekoniecznie wszystko razem – może jedno, albo drugie. No i szukaliśmy dalej.

Napatoczyła się następna działka i domek fajnie położony (z komercyjnego punktu widzenia) – przy przejeździe kolejowym i ścieżce rowerowej. Dzwonimy – cena 130 tysięcy trochę nas przeraża ze względu na stan domu – kamienny z lekko zapadniętym dachem i piecami węglowymi. Po naradzie rodzinnej staje na tym, że jak właściciele zejdą do 100 tysięcy – kupujemy i robimy tak sklep.
Nie zeszli – ktoś to kupił w ciągu kilku następnych dni i otworzył tam – zgadnijcie, co? Tak – sklep rowerowy. Wkurzyłem się okrutnie – myślałem, że to ktoś z naszych najbliższych coś chlapnął, ale okazało się że nie. Po prostu jeden ze sklepów przeniósł się „na swoje”. A przy okazji wyszło nasze podejście do pewnych spraw. Jak widzieliśmy ten budynek i jego stan techniczny to uważaliśmy że jedynym dobrym pomysłem będzie zburzenie go i postawienie czegoś od nowa. A nowy właściciel tylko pomalował, wywiesił reklamy i handluje....
Ehhh. chyba trzeba zmienić podejście do pewnych spraw.

W odwodzie mieliśmy jeszcze jedną działkę, ale jakoś nie mogłem się do niej przekonać ze względu na stan w jakim była. Przejeżdżałem koło niej codziennie jadąc na rowerze do pracy i nigdy nie spojrzałem na nią jak na coś, co mogłoby być spełnieniem naszych marzeń. Pierwszy kontakt z właścicielami zaowocował rekonesansem działeczki i poznaliśmy też przy okazji ich oczekiwania cenowe.

Tutaj należy się krótki opis: kawał placu w głębi widoczne ruiny piętrowego domu o długości około 30 metrów. Reszta placu zastawiona garażami blaszanymi w ilości absurdalnej; w granicy działki palisada z drzew (prawdopodobnie topole) które ktoś posadził co metr i wyrosły obecnie do rozmiarów niedużego wieżowca.

Widok od strony bramy wjazdowej:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/001.jpg

garaże i dom w całej okazałości:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/002.jpg

a tutaj sam... dom

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/003.jpg

i jeszcze raz dom

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/004.jpg

panorama działki - widok od północy

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/006.jpg

To chyba wszystkie ważniejsze detale tej „atrakcyjnej działki”. No dobra – po długich naradach i przeglądaniu map okolicy, łażeniu dookoła tej działki i przyglądaniu się wszystkiemu, po rozważeniu wszystkich za i przeciw zapadłą decyzja – chyba kupujemy.

Postanowiliśmy jednak conieco utargować – wyjściowa kwota była trochę za wysoka. Po kilku dniach "przepychanek" jednak to my „pękamy” pierwsi. Po spotkaniu jest nieźle, bo w rezultacie i tak wyszło na moje – pozostaje ich cena ale koszty opłat u notariusza dzielimy po połowie. Czyli mamy upragniony grunt w cenie działek na obrzeżach miasta. A mamy 10-15 minut piechotką do centrum. Generalnie lokalizacja fajna – przy średnio ruchliwej ulicy i zaraz obok blokowiska, w którym mieszkają teściowe – mamy do nich 3 minuty piechotką z działki. W pobliżu podstawówka i gimnazjum i żadnej ruchliwej drogi po drodze do nich. Super. Teraz jeszcze trzeba tylko zebrać wszystkie pieniądze i kupić ten placyk.

No to ruszamy – cześć kasy mamy, musimy niestety spieniężyć samochód i pobiegać za kredytem. Wybór pada na Kredyt Bank – nie dużo brakuje - ok 40 tys. więc raczej bank nie widzi w tym problemu. Od złożenia kompletu papierów do decyzji minął niecały miesiąc.
Zgrzytem było tylko to, że już po podjęciu decyzji kredytowej bank zapomniał nas o tym poinformować i w rezultacie mieliśmy tylko 3 tygodnie na dopięcie całej sprawy. Ale plusem na korzyść banku było na pewno oprocentowanie niższe o 0,5 od standardowego ze względu na wysoki udział własny, ale również to, że bank dokonywał szacunkowej wyceny nieruchomości kredytowanej na własny koszt. W rezultacie wszystkie opłaty zamknęły się w kwocie 400 zł (0,9% prowizji i weksle). Do ostatniego dnia brakowało nam małe conieco (jeden z naszych przyjaciół zawalił ze zwrotem pieniędzy - ale tak to już jest że łatwo się pożycza a trochę gorzej oddaje). Uratowała nas szybka pożyczka od innego kolegi (i tutaj wielkie dzięki dla AM). Koniec końców mamy całą gotówkę i akt notarialny doszedł do skutku. Co prawda sprzedający mieli trochę obaw w związku z tym iż nie dostali od razu całej kasy i będą musieli ze mną jechać do banku po resztę po akcie, ale jakoś udało się ich przekonać mnie i pani notariusz..

I tym oto sposobem od 25 marca 2003 mamy działkę!!! (i nawet dom ))))

Szczęśliwy (?) nowy właściciel nieruchomości

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/005.jpg

RYDZU
25-12-2007, 10:26
Poprzedni właściciele w sposób radosny podeszli do tematu sadzenia drzew. W granicy działki posadzili topole. Pięknie! Tylko, że posadzili je w odstępach co metr - dwa. Ładnie to wyglądało jak było malutkie. Ale teraz "wzięło i urosło" i wygląda jak gigantyczny żywopłot. A do tego jeszcze z racji gęstości, wieku i braku pielęgnacji cześć tych drzew zaczęła pomału usychać od góry. W wietrzne dni strach było tam chodzić. Sam się o tym przekonałem dopiero jak zobaczyłem z bliska te gałęzie po ścięciu.

Widok na nasze wspaniałe drzewka - niestety obiektyw nie był w stanie ich objąć w całości:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/007.jpg

No więc trzeba to jakoś uporządkować. Szczerze mówiąc najlepiej byłoby wyciąć wszystkie te drzewa - nie żebym był wrogiem zieleni, ale ich stan jest naprawdę nieciekawy. Większość ma pnie z powrastanym drutem kolczastym, popękane i zniszczone.

Nasi nowi przyszli sąsiedzi także nie widzą problemu związanego z wycięciem tych drzew. Nawet sie z tego trochę cieszą bo jest prosta zasada: dużo drzew = dużo liści do sprzątania.

Czas więc na pierwszy kontakt z Wydziałem Ochrony Środowiska i Leśnictwa naszego Urzędu Miasta.

Pełen zapału popędziłem do rzeczonego wcześniej urzędu i złożyłem PIERWSZE podanie w sprawie wycinki 22 drzew na naszej działce (pierwsze dlatego dużymi bo to generalnie pierwsze podanie dotyczące naszej działki i bojów z urzędami). Podanie kosztowało całe 5,50 PLN - 5 za podanie i 0,5 za załącznik - mapkę i narysowanym położeniem drzew i obwodami ich pni na wysokości 130 cm od ziemi. Pani w urzędzie zrobiła co prawda wielkie oczy ze względu na ilość drzew, ale wniosek przyjęła - w ciągu miesiąca mamy mieć komisję i wizję lokalną.

Wizja lokalna - mocno powiedziane. Przyszła sobie miła pani z urzędu i kolejno opisywała i oglądała drzewa. Nie wiedziałem, że ona aż tyle musi pisać o każdym drzewie. Chyba po pół strony A4 drobnym tekstem. Ale jak wyjaśniła - musi pisać dokładnie, żeby jej potem nikt niczego nie zarzucił.
W trakcie wizji wyszło, że drzew jest nie 22 a 47!!! Po prostu zapomnieliśmy pomierzyć te mniejsze zaaferowani pomiarami olbrzymów. Ale opis pani urzędnik objął wszystkie te drzewa - podobno uda się je podpiąć pod ten wniosek który złożyłem. A potem zobaczymy na co decyzja będzie pozytywna.

Oczekiwanie trochę trwało bo "...z powodu nawału pracy urzędu przesuwam termin wydania decyzji...." bla, bla bla. Ale w końcu JEST!. Pobiegłem do urzędu, zapłaciłem 76 PLN w znaczkach skarbowych i od tego momentu jesteśmy posiadaczami PIERWSZEJ decyzji urzędu dotyczącej naszej działki (pierwszej jest dużymi pewnie już wiecie dlaczego). Kawałek papieru odebrany z urzędu zezwala nam na wycięcie 33 drzew i 30 m2 krzewów. Kilka drzew kazano nam zostawić. Najśmieszniejsze jest w tym to, że pozostać mają między innymi 2 topole - mogę je za to przyciąć pielęgnacyjnie. Na początku nic z tego nie rozumiałem, jednak po pewnym czasie zorientowałem się o co chodzi (więcej o tym przy Pozwoleniu nr 3).

Załatwienie tego nie było wcale takie trudne jak myślałem. W rewanżu mamy co prawda posadzić 100 m2 krzewów w miejscu uzgodnionym z urzędem - koszt całego nasadzenia około 1600 PLN.

RYDZU
25-12-2007, 10:37
W pierwotnej wersji wycinką drzew miał się zając nasz wuj - drwal. Na codzień pracuje przy cięciu drzew w lasach więc fachowiec z niego. Stwierdziliśmy, że warto by jednak było trochę "oczyścić przedpole" prac. I zaczęły się nasze wypady na działkę. Wycinaliśmy krzaki, uschnięte i nie uschnięte drzewa owocowe, całe połacie pokrzyw. Patrycja wycięła spore poletko porzeczek. I zrobiło się jaśniej.

Przygotowania do pierwszych wycinek

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/008.jpg

Przy okazji poznaliśmy kilku mieszkańców naszej działki - oto ślimaczek (najpewniej winniczek)

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/011.jpg

A skoro opanowałem w stopniu podstawowym obsługę piły spalinowej to nadszedł moment w którym trzeba było zacząć wycinać większe
roślinki

i poleciało kolejne... zostało jeszcze 35 sztuk

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/009.jpg


Wszystkie te drzewa które miały wysokość mniejszą od absurdalnej udało nam się wyciąć jeszcze nie fatygując żadnego fachowca. Korzystaliśmy tylko z nieocenionej pomocy Taty Michała.

Przy zabieraniu się za cięcie "potworów" (tak pieszczotliwie nazywałem te pozostałe drzewa na działce) zrobiłem najpierw rozeznanie wśród
fachowców wynajmujących zwyżki i zajmujących się wycinaniem drzew. O ile ceny pracy zwyżki na poziomie 50 zł/h jeszcze były do przełknięcia, to oferty ludzi zajmujących się samym cięciem już nie bardzo nas cieszyły. Niektóre zamykały się w kwocie 400 - 500 PLN za drzewo plus koszty podnośnika (a w niektórych rozwiązaniach nawet dźwigu). Do tego drzewa te rosły przy linii energetycznej co jeszcze skomplikowała prace.
Koniec końców drzewa w pierwszej wycince zostały skrócone poniżej linii energetycznej. SUPER - potem to już praktycznie we własnym zakresie można pozostałe pnie przewrócić bez ciężkiego sprzętu. Po pierwszym dniu prac wycinkowych byłem załamany - niewiele się zmieniło w wyglądzie i ilości drzew bo zniknęło tylko kilka konarów. Całość prac trwała 3 godziny, a sprzątaliśmy po tym dwa dni. Horror powtórzył się po kolejnych 2 dniach, ale tym razem już 4 drzewa zostały kompletnie "obrobione" tak że poostała nam wycinka samych pni. Przy okazji niestety okazało się, że tych "najokazalszych egzemplarzy" topoli nie dadzą rady wyciąć bo zwyżka 18 metrowa jest za mała. Będę musiał poszukać człowieka z "większym sprzętem"

Człowieka znalazłem - podnośnik 22 metry i robi dużo wycinek dla urzędu miasta. No to spoko - przyjechał, pooglądał i mówi: "będę dopiero w poniedziałek bo mi się podnośnik zepsuł - za całość po 100 od sztuki". Czyli całkiem nieźle. Od rana liczyłem na to, że facet pojawi się na działce. Wypalaliśmy z Patrycją gałęzie po poprzednich wycinkach. Gdy już zwątpiłem że udało się podnośnik naprawić o 13:30 zameldował się do pracy. Wszystko szło mu w miarę sprawnie - może poza tym, że pierwszym cięciem zrzucił czubek topoli na orzech który chcieliśmy zostawić i połamał mu czubek - grrrrrr. Potem jeszcze sporo hałasu było o gałęzie które poleciały na garaże - robiły sporo rumoru i "garażowcy" się niepokoili o stan swoich "budowli". Ostatnie drzewo - wielką brzozę ciął już w całkowitej ciemności. Ale obyło się bez strat. Szybko i sprawnie. Posprzątali nawet to co pozrzucali na chodnik - tak, ze nawet nie miałem zbyt wiele sprzątania w dniu ścinki.

Po wszystkim mieliśmy kilka roboczych dniówek na działce, ale było bardzo sympatycznie bo widać już było koniec prac. Z każdym dniem ubywało materiału do palenia, łamania i piłowania. Do tego jeszcze niemal każdego dnia pojawiał się ktoś chętny na zakup drewna. A jak nas nie było na działce to drewna po prostu ubywało.

Tak wyglądały drzewa a właściwie smutne kikuty przed końcową amputacją

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/012.jpg

RYDZU
25-12-2007, 10:43
Kochany Wydział Ochrony Środowiska w pierwszy pozwoleniu kazał nam zostawić dwie "urocze" topole w linii ogrodzenia. Bardzo nam one nie pasowały i postanowiliśmy coś z tym zrobić. Poszedłem do Urzędu i zagadnąłem panią która nam wydawała pierwsze pozwolenie - ile będzie kary za wycięcie tych 2 drzew bez zezwolenia? A pani na to - a dlaczego bez zezwolenia? Przecież może pan wystąpić o pozwolenie odpłatne.

Szczęka mi opadła ale już dwa dni później złożyłem stosowny wniosek (5,50 zł). Po tygodniu pani zadzwoniła, że mają ze mną problem bo nie mogą mnie zmusić do zapłaty za wycięcie tych drzew bo jestem osobą fizyczną. Więc znowu dostanę do nasadzenia krzewy. No i po pertraktacjach i jeszcze dwóch tygodniach oczekiwania dostałem pozwolenie na wycięcie tych 2 drzew w zamian za posadzenie kolejnych 100m2 krzewów w terminie do końca listopada 2004. Czyli dostaliśmy roczny kredyt od urzędu.

No i możemy ciąć ! - a to najważniejsze.

Do drugiego etapu wycinki zameldował się nasz wuj - drwal wraz z synem. I wtedy zobaczyliśmy co znaczy fachowość w takiej robocie.

Z całych drzew mieliśmy do wycięcia te dwie topole z którymi nas wstrzymał urząd pierwszą decyzją. Drzewa o wysokości tak około 15 metrów - bo zostały okrojone podczas pierwszej wycinki z podnośnika. Dla żartu pokazaliśmy w które miejsce mają te drzewa upaść. I po pół godzinie obydwa drzewa dokładnie w tym miejscu leżały. Perfekcyjnie to poszło. Jak dla mnie - szok totalny. Wyglądało to trochę jak w tej reklamie piwa Tatra.

pożegnanie z topolami

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/014.jpg

Potem było ich częściowe kawałkowanie i wycinka reszty. Pniaków o obwodzie ponad półtora metra było jeszcze z 10 więc było co robić. Cześć od razu była kawałkowana i zabierana przez przygodnych zbieraczy drewna. Ale większość drewna zabrał po weekendzie kolega wuja który ma tartak. On był zadowolony, my też. A na działce zrobiło się jeszcze jaśniej.

RYDZU
25-12-2007, 10:45
Do trzech razy sztuka. Oglądając nasz jeszcze stojący budynek stwierdziliśmy, że od strony drogi osiedlowej wyrastają z jego fundamentów całkiem spore drzewa. Konkretnie to kilka sporych krzewów czarnego bzu, wierzba tak zdegenerowana, że pozostał z niej jeden konar opierający się na ścianę naszego "domu" i pokaźny klon jesionolistny wybijający wprost z fundamentów.

klon jesionolistny rosnący zaraz za domem

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/013.jpg

No więc wysmarowałem kolejne podanie do Wydziału Ochrony Środowiska. Umówiliśmy się na spotkanie, tym razem stroną był jeszcze Miejski Zarząd Dróg, gdyż drzewa rosły na terenie przez nich zarządzanym. Przyjechaliśmy na umówioną godzinę, pooglądaliśmy, panowie sobie drzewa opisali i stwierdzili, że problemu nie będzie. Decyzja zostanie wydana na Wydział Geodezji który jest w imieniu miasta formalnym właścicielem gruntu, a ja sobie z nimi podpisze porozumienie, że wytnę te drzewa nie obciążając ich kosztami tej pracy.

I tak tez się stało. Po mniej więcej miesiącu dostałem najpierw informację o wydaniu decyzji, a potem zaproszenie by stosowne porozumienie podpisać.

Mamy nadzieję, że to już koniec korespondencji z tym wydziałem Urzędu Miasta bo gdy pojawiam się w tamtejszym sekretariacie to wzbudzam lekkie poruszenie

No i pozostało nam wciąż drzewa od strony zachodniej. Ta wycinka odbyła się w grudniu, już po wyburzeniu budynku. O ile wycięcie krzewów bzu nie było problemem, to juz położenie pozostałych dwóch drzew ta. Wierzba kładła się wprost na garaże i należało użyć sporej siły by ja stamtąd odciągnąć. Niestety okazał się być drzewami bardzo kruchym i do tego zniszczonym od wewnątrz bo po przyłożeniu piły do cięcia przygotowawczego bez żadnego ostrzeżenia runęła. Zahaczyła o garaże tylko tak na jakieś 3 metry więc gałęzie nie było grube i wszystko dobrze się skończyło. Drugie drzewo poszło już łatwiej - ciągnąłem je samochodem (chociaż linka była krótka i jakby auto zgasło....to ojojoj)

Na szczęście udało się. Drzewa jeszcze tego samego dnia uprzątnęliśmy - co niepotrzebne zostało spalone a większe pniaki poszły za płot - do sąsiadki - bo w końcu z sąsiadami trzeba dobrze żyć - no nie?

I tym oto sposobem nie mamy juz tylu drzew na działce a dodatkowo zdobyliśmy sprawność drwala.

RYDZU
25-12-2007, 10:48
Nasza piękna (w przyszłości) działeczka pośród wielu zalet o których piszemy miała też tą, iż była "zabudowana". Chociaż to może zbyt poważne słowo. Stały sobie na działce ruiny domu. Ale jakiego! Budynek piętrowy z 1910 roku praktycznie cały z kamienia. Dwie klatki schodowe i łącznie 8 mieszkań. Ściany 50 - 60 cm grubości. I to właściwie wszystko. Dachu nie było - zapadł się do środka, a pod jego ciężarem legły drewniane stropy. Dzieła zniszczenia dopełnił niejeden podobno pożar wywołany przez spragnionych wrażeń nastolatków.

dom w całej okazałości

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/004.jpg

tak wyglądało całe wnętrze

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/020.jpg

pólnocne skrzydło posiadłości

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/021.jpg

Coś z tym fantem trzeba począć.

Krótki rekonesans w urzędzie znacznie podreperował moja wiedzę na temat rozbiórek. Nie będzie łatwo! Bynajmniej nie chodzi o urzędników i ich złą wolę - wręcz przeciwnie. Jestem bardzo mile zaskoczony postawą ludzi w urzędach.

Budynek stoi w granicy działki. A do takiej rozbiórki wymagana jest cała procedura prawie taka jak przy budowie. Czyli: projekt, kierownik, zgłoszenie do nadzoru budowlanego itd.

No to do dzieła! W tzw międzyczasie nawiązaliśmy kontakty z naszym pierwszym architektem. I on podjął się wykonania projektu rozbiórki. Poszło mu to zresztą bardzo sprawnie - chyba po dwóch tygodniach mieliśmy komplet papierów w rękach i razem poszliśmy to złożyć w urzędzie.
Oczywiście po kilku dniach okazało się, że czegoś tam nie wpisałem we wniosku itd, ale dało się to szybko wyprostować.

I po miesiącu mieliśmy pozwolenie na rozbiórkę.

RYDZU
25-12-2007, 10:58
Czasy niby trudne, ale chętnych do wykonania prac rozbiórkowych niewielu. Na ogłoszenie w gazecie odpowiedziały 3 firmy. Oferta cenowa na poziomie 12 - 14 tys za całość prac - łącznie z wywiezieniem gruzu.

Szukam dalej i jestem coraz bardziej rozbawiony. Następna firma ma specjalistyczny sprzęt do rozbiórek tzw "młot wyburzeniowy". Przyjechali, pooglądali i mówią: jak pan usunie wszystko ze środka to możemy to zburzyć - szacunkowy koszt około 8-9 tys. Uśmiechnąłem się tylko a głośno podziękowałem i powiedziałem że się odezwię (to teraz taki modny tekst).

Pozostała jeszcze "firma" znajomego. Przyjechał, pooglądał, pomierzył i powiedział, że wyceni za kilka dni. Musiałem kilka razy dzwonić i przypominać, aż usłyszałem w końcu: 8 tys za całość.

No dobra - wchodźcie to burzyć. Zakupiłem dziennik budowy i pognałem z nim do nadzoru budowlanego zgłosić rozpoczęcie prac. Okazało się, że oprócz papierków (przynależność do izby) w dzienniku musi być wpis kierownika budowy. No i jeszcze trochę biegania doszło. Ale w końcu mam! Dziennik z wpisem wyrażającym zgodę na rozpoczęcie prac.

Prace miały się zacząć od poniedziałku. A zaczęły się w środę. Uprzątnęli komórki obok budynku.

komórki przed sprzątaniem

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/022.jpg

i w trakcie sprzątania

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/023.jpg

I oczywiście zaraz przy tym sprzątaniu pierwsze starcie. Wzięli sobie pana który miał wywozić gruz. I trzeba było wywieźć sporo śmieci z tychże komórek. Pan zaproponował 100 za kurs i po 150 za tonę śmieci. Ale nie wiedział, że trafił na czujnego inwestora który czyta muratora!!! (ooopss...ale się swojsko rymnęło). Dwa dni wcześniej dzwoniłem po firmach "śmieciarskich" ile kosztuje podstawienie pojemnika na śmieci. Nazywa się toto "gruzownik", podstawiają na tydzień maksymalnie bez dodatkowych opłat i ma pojemność 7,5 m3. Wchodzi tam około 3 ton śmieci. I teraz hicior - ta usługa kosztuje 300 PLN.

Więc pana od stara czym prędzej spławiłem i zamówiłem stosowny pojemniczek. Potem przyszło mi do głowy, że te koszty to w końcu nie ja powinienem ponosić. No ale co tam, zobaczymy jak się sprawy rozwiną. A tu mi znajomy daje do podpisania umowę o te prace i tam stoi jak byk 9 tys. "miało być 8" mówię. No tak , ale... i tu długi wywód. Szlag człowieka trafia czasami z tymi "znajomościami". Ważne że rozbiórka ruszyła pełną parą.

Przygotowania do pierwszego "inauguracyjnego" obalenia ściany

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/024.jpg

wszystko gotowe więc koparka zaczyna ciągnąć

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/025.jpg

Uwaga !! Leeeci!!!

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/026.jpg

.... i upadło

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/027.jpg

Sprytna koparka w teleskopową łyżką wystarczyła w zupełności do rozebrania całego budynku.

koparka w całej okazałości

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/028.jpg

Przyglądając się z jaką łatwością te ściany pękały aż się dziwiłem, że ten dom wogóle jeszcze stał - mógł runąć w każdej chwili.

koparka w akcji

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/029.jpg

burzenie komina

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/030.jpg

Ekipa tak się zawzięła, że postanowili przyjść do pracy nawet w niedzielę. Jadąc na obiad zajrzałem na działkę i zdębiałem - dom praktycznie był już zburzony. Pozostało morze gruzu i ściany parteru.

niedzielne zgliszcza

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/031.jpg

Co prawda w poniedziałek do pracy nie przyszli, i dopiero od wtorku zaczęła się wywózka, ale i tak tempo było spore. Ich wolny poniedziałek wykorzystałem za to ja. Dzień urlopu i od rana wygrzebywałem sobie z tego gruzowiska całe 100 letnie cegły.

uratowane "własnymi ręcami" cegły

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/033.jpg

Przez dniówkę uratowałem około 800 sztuk. Czyli całkiem sporo. Reszta była zbyt głęboko zakopana. Przeliczając to na moje dniówki w pracy to chyba wolę grzebać w gruzie

Przy okazji wycinki drzew, która odbywała się w tym samym czasie okazało się, że człowiek który zabierał od nas drewno potrzebuje też gruz. Chętnie zabierze cały gruz z rozbiórki. A ja musiałem za jego wywóz do tej pory płacić. Z nieba mi spadł ten człek! Od tej pory "pan od stara" miał juz wolne. Kursy z gruzem były co prawda rzadziej - bo miał do siebie daleko, ale zabierał tyle, że aż się zastanawialiśmy czy da radę ruszyć. Spokojnie wchodziło mu na autko 2-3 razy tyle co na stara. Tym oto przypadkowym sposobem udało się zbić koszty rozbiórki.

teren w trakcie uprzątania

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/032.jpg

Po 3 tygodniach ekipa się zwinęła. Pozostawili po sobie zagrabiony, równiutki plac na którym jeszcze niedawno straszyły ruiny.

RYDZU
25-12-2007, 12:34
Mając działkę zaczęliśmy od razu dzielić skórę na byku i ją "meblować". Trzeba było w końcu ustalić co i jak.

Pierwsza wersja była taka: Budujemy w południowo-zachodnim rogu działki budynek o wymiarach 16x20m. Piwnice - klub fitness. Parter - podzielone po połowie: sklep i warsztat rowerowy. A na dachu budujemy dopiero 150 metrów powierzchni mieszkalnej i mamy jeszcze 200 metrów tarasu. Założenia super. Tylko wystawienie samego stanu surowego to lekko licząc jakieś 400 tys. Schodzimy na ziemię.

Zaczynamy od początku. Garaże póki są to bardzo dobrze - zarabiają chociaż na utrzymanie działki i spłatę kredytu. Więc ich nie ruszamy. Ustalamy, że rozbieramy dom (a właściwie ruiny) i w północno zachodnim rogu działki budujemy domek. Domek MUSI być przyklejony do granic by nie tracić cennej powierzchni działki. Nie chcemy poddasza bo nikt z nas nie będzie biegał po schodach - chociaż akurat w tym punkcie Patrycja nie była do końca przekonana (a jak później przeczytacie wszystko wyszło inaczej). Za to podpiwniczymy całość. Zawsze będzie można w piwnicy coś robić, a przy okazji "wyprowadzimy" tam pralnię i kotłownię. Powierzchnia parteru około 130 metrów. Kominek. Sypialnia, 2 pokoje dla dzieci, pokój "zapasowy" na razie z komputerem, duży pokój dzienny połączony barkiem z otwartą kuchnią, przy kuchni spiżarnia, do tego jedna duża łazienka i osobne WC. To wszystko. Skleiliśmy to razem w bryłę - tak dla siebie i dla zwykłej radości tworzenia (bardzo to lubimy razem robić). A przy okazji zawsze jest to jakaś wyjściowa pozycja do poszukiwania projektu, lub rozmowy z architektem.

I tak oto urodził się nasz projekt domu marzeń. (którego tutaj nawet nie zamieszczę bo nie był doskonały - lekko mówiąc oczywiście)

RYDZU
25-12-2007, 12:37
Sprecyzowaliśmy nasze oczekiwania i preferencje dotyczące domu. Teraz nadszedł czas na znalezienie odpowiedniego projektu. Z racji graniczenia z działką sąsiadów musiał to być budynek z jedną ścianą ślepą - coś w stylu połówki bliźniaka etc.

Ponieważ pracuję w firmie zajmującej się kolportażem prasy, więc z dostępem do wszelakich wydawnictw budowlanych nie było problemu. Dużą ich część zabierałem sobie po prostu do poczytania na weekend - inaczej wywaliłbym na nie przynajmniej kilkaset zł.

Przerzuciliśmy naprawdę dużo tych katalogów i masę projektów. Wybraliśmy kilka do dalszego zastanowienia. Jednak nie wiem czy sugerując się tym co już narysowaliśmy, czy po prostu beznadziejnością większości z tych tworów z gazet w efekcie końcowym pozostaliśmy z jednym projektem w rękach. Naszym

I co tu z tym fantem zrobić? Koszty projektu indywidualnego podobno wysokie.... Zaraz! Ale wysokie to znaczy jakie? Pojechałem do jednego z architektów tak z ciekawości. Porozmawialiśmy o projekcie i o cenie. 3 - 4 tys za dom o powierzchni 130 m. Przeliczam to na projekt gotowy + adaptację = zaczynamy być przekonani do zrezygnowania z gotowca na rzecz projektu indywidualnego. "Przy okazji" architekt dał nam namiary na panią która by ten projekt zrobiła. Mieliśmy się do niej odezwać po wczasach.

Wczasy minęły i czas byłoby cos pchnąć dalej w naszej sprawie domowej. Jednak kontakt z panią poleconą przez architekta jakoś nie mógł dojść do skutku - cały czas nikt nie odbierał.

W międzyczasie załatwiałem sobie warunki zabudowy i zagospodarowania terenu (słynne WZiZT). Przy okazji wyszło, że nasza sąsiadka z klatki jest szefową wydziału architektury i urbanistyki. Lepiej być nie mogło. Mając okazję zagadnąłem ją o kilka spraw. I dobrze się stało. Podpowiedziała mi co gdzie i z kim załatwić by było dobrze i szybko. Przy okazji spytała - czy juz mamy architekta? I okazało się, że architektem jest sąsiad z naszej klatki Pobiegłem do niego następnego dnia by trochę porozmawiać. Umówiliśmy się na rekonesans na działce. No i wyszło, że sąsiad nie ma uprawnień - jego ojciec wszystko będzie firmował i pomagał przy projektowaniu.

Rekonesans wypadł totalnie niekorzystnie - zaraz na początku obydwaj panowie stwierdzili, że "w granicy to się nie da i trzeba się od niej odsunąć" (potem okazało się że jedna z granic jest z działka o statusie drogi i wcale nie potrzeba żadnej zgody na to by dom stał z nią w granicy). Poza tym starszy pan nie zrobił na nas dobrego wrażenia - ogólnie i dosadnie: stary zadufany w sobie pierdoła. A gwoździem do trumny był jego tekst na końcu gdy rozmawialiśmy o rozbiórce domu: "a rozbierz sobie to pan sam po cichu, bez projektu - kto to panu sprawdzi". Dramat. I to kiepski.

Jeszcze przed odbiorem WZiZT wyszedł temat podziału terenu naszej i sąsiadów działki. Chcieliśmy się zamienić kawałkami gruntu - my pozbylibyśmy się tego klina na północy w zamian za pas 3 metrów w naszej północnej granicy tak by dom mógł stać w obecnej linii. Jednak wizyta i rozmowa z geodetą nas od tego odwiodła - a właściwie koszty z tym związane - około 3 tys + notariusz. Jednak przy okazji wizyty u geodety rozmowa zeszła na tematy "budowlane" i dostałem namiary na panią z urzędu która "pomoże". Poszedłem do niej i okazało się, ze jej zięć jest architektem. Co prawda w Krakowie, ale co tam... umówiliśmy się na telefon. Pan punktualnie zadzwonił i potem po kilku dniach pojawił się u nas na pierwszą rozmowę. I od początku mieliśmy wrażenie że "to jest ta osoba". Młody człowiek umiejący słuchać i wyciągać wnioski. A przy tym nie upierający się przy konkretnych technologiach czy rozwiązaniach.

Spokojnie obejżał nasz "projekt", poprosił o wydruk. Porozmawialiśmy o naszych oczekiwaniach względem domu. Potem o finansach i pojechaliśmy na działkę. Rekonesans wypadł korzystnie - co prawda działka wyglądała wtedy jak hodowla pokrzyw i innych chwastów. Do tego drzewa w pełni rozkwitu przytłaczające ją od wschodu. No i te złowieszcze ruiny od zachodu. Sam stwierdził dyplomatycznie - "inaczej to sobie wyobrażałem"

Ale po chwili było już optymistyczniej: "ustalimy właściciela działki sąsiedniej (tej która okazała się drogą), a z sąsiadami jak pan może proszę podpisać zgodę na budowę w granicy - wystąpimy do ministerstwa o odstępstwo". Tutaj nam się gęby uśmiechnęły i już tak zostały.

Umówiliśmy się że za trzy dni podeśle swoją koncepcję "naszego domu". Tak też się stało. A w następny weekend spotkaliśmy się i zatwierdziliśmy nasza współpracę.

RYDZU
25-12-2007, 12:43
Nasze założenia początkowe: lokalizacja w rogu działki, północna ściana ślepa (sąsiedzi), powierzchnia ok. 130 m2, dwa jasne pokoje dla dzieciaka (-ów), pokój na razie zwany "roboczym" - może się kiedyś przydać dla np. rodziców, otwarta kuchnia z widokiem na salon połączony z jadalnią. Całość podpiwniczona. Ściany z porothermu 3 warstwowe. Dach kryty gontem bitumicznym.

Praca nad projektem upływała nam bardzo sprawnie. Architekt w większości "w locie" przechwytywał nasz pomysły i przenosił je na projekt. Oczywiście z "naszej" pierwotnej wersji pozostało niewiele - miała ona zbyt wiele błędów i rozwiązań które byłyby zbyt skomplikowane (drogie) w realizacji. Stopniowo projekt przechodził fazę przepoczwarzania się.
Przez cały czas pomagała nam w pracy nad "poczwarką" lektura Muratora jako gazety jak i przekopywanie się przez setki wątków na liście dyskusyjnej - forum muratora.

W wersji ostatecznej udało się utrzymać prawie wszystkie pierwotne założenia. Przy okazji bryła budynku wyszła całkiem zgrabna - chociaż teraz patrząc teraz z innej perspektywy totalnie nie pasująca do otoczenia w którym miała stać. A układ pomieszczeń jest rozsądnym kompromisem funkcjonalności i wymogów narzuconych zaraz na starcie - i jeśli o to chodzi byliśmy nieustępliwi.

O ile praca na początku szła szybko o tyle szlify na projekcie, by nadawał się od do złożenia do urzędu z winy naszego architekta ciągnęły się niemiłosiernie. Projekt miał być gotowy na koniec stycznia, a mieliśmy już środek marca. A na wiosnę chcieliśmy ruszyć.... W międzyczasie spotkaliśmy się z naszym kuzynem, który studiuje architekturę (4 rok). Wszedł na naszą stronę o projekcie i budowie, i jak obejżał projekt to stwierdził, że koniecznie musimy się spotkać i o nim porozmawiać.

No więc spotkaliśmy się z nastawieniem, że będziemy musieli odpierać jego ataki dotyczące projektu. Ale po 10 minutach już sami zaczęliśmy zauważać, że ten projekt to chyba nie jest do końca to o co nam chodzi. Argumentacja była tak rzeczowa i logiczna, że nie pozostawiła w nas cienia wątpliwości. Z krótkiego spotkania zrobiła się robocza nocka. Siedzieliśmy, dyskutowaliśmy i kreśliliśmy po strasznej ilości papieru.

I tak narodził się zarys nowej koncepcji naszego domu. Bez piwnic, za to z użytkowym parterem i mieszkalną częścią na piętrze. Kształtem przypominający nowoczesne budownictwo jakie widać teraz w fachowych pismach o architekturze. Zamiast wielospadowego dachu stropodach. Doszła do tego jeszcze zmiana technologii z porothermu na silikat.

Automatycznie podjęliśmy decyzję o wstrzymaniu prac nad pierwszym projektem i w krótkim czasie udało nam się to załatwić i rozliczyć z architektem. Był trochę zaskoczony, ale gdyby się nie ociągał dostałby pewnie całą umówioną sumę.

A dla nas nadszedł czas ponownego siedzenia na zmianę nad stosem kartek i przy komputerze. Po dość długo trwającej wymianę zdań dostaliśmy do wglądu coś, czemu po odrzuceniu wcześniejszych uprzedzeń co do projektu i wyglądu domu, nie mogliśmy zbyt wiele zarzucić (poza drobnymi raczej poprawkami które są raczej nieuniknione)

RYDZU
25-12-2007, 12:50
Kilka roboczych szkiców naszego nowego domu.

Rzut parteru

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/02parterbig.jpg

Rzut piętra

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/02pietrobig.jpg

A poniżej elewacje (skala mi sie trochę "rozjechała")

Elewacja północna

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/el_polnocna.jpg

Elewacja zachodnia

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/el_zachodnia.jpg

Elewacja południowa

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/el_poludniowa.jpg

Elewacja wschodnia

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/el_wschodnia.jpg

Wszystkie szkice są z roboczej wersji, więc odrobinkę różnią się detalami. Budynek ma wymiary 17,8 x 9 metrów + 1 metr wystający pion komunikacji. Wysokość - około 7,8 metra (dużo wyszło ale każde piętro ma w świetle 3,05 m) Powierzchnia całkowita ok 250 metrów z czego mieszkalnej będzie około 140 m2 (cała góra i wejściowy kawałek parteru). Ściany z silikatu w technologii trójwarstwowej, elewacja też z silikatu - tylko wystający pion klatki schodowej i cokół budynku w klinkierze.

RYDZU
25-12-2007, 12:51
Popędziłem do urzędu miasta w sprawie ogrodzenia. Chciałem tak na szybko złożyć zgłoszenie i coś postawić. To "coś" to najpaskudniejsze na świecie ogrodzenie prefabrykowane z betonu . Na czas budowy wystarczy, a ze względu na ilość (około 150 metrów) i ograniczony budżet wybór mieliśmy mocno zawężony. Potem planujemy stopniowo wymieniać płyty betonowe na panele z drewna. Ale to dopiero jak się "odkujemy"

W urzędzie okazało się że to nie tak hop i muszę jeszcze uzgodnić przebieg linii ogrodzenia z Zarządem Dróg. No to wymalowałem piękną mapkę i zaniosłem. Po tygodniu dostałem od nich papier, że w związku z tym iż pas drogowy wchodzi w linię działki , opiniują pozytywnie przebieg linii ogrodzenia z zastrzeżeniem, że ma to być ogrodzenie tymczasowe. Swoimi kanałami dowiedziałem się, że chodziło o stare plany związane z planowanym rozbudowaniem ulicy która kiedyś była jedną z głównych arterii komunikacyjnych miasta, a obecnie wiadomo, ze nic tam się działo nie będzie. Oczywiście tego samego dnia złożyłem wniosek, oświadczenie o tym że jestem właścicielem nieruchomości, pismo z zarządu dróg publicznych, dwie mapki w skali 1:1000 i dwie 1:500 z narysowaną linią ogrodzenia. Wpisałem tam termin na 15 października – może się uda wtedy zacząć stawiać ten płot.
Po kilku dniach telefon od pani z urzędu: "za bardzo się pan wrysował z tym ogrodzeniem poza swoja działkę". Jak to!!. No i popędziłem do urzędu. Okazało się że jest trochę bałaganu z ta granicą działki od strony drogi. To wszystko naleciałości poprzedniego systemu i metod jakimi to kiedyś załatwiano. Z aktualnych map wychodziło, że nasza granica nie idzie równolegle do drogi w odległości metra od chodnika (jak sobie wykoncypowałem i jak wynikało ze stojących słupków granicznych) ale ucieka od drogi idąc idealnie po linii drzew. Dokładnie tak przebiega nasz radosny płot wykonany z żywych drzew i szpulki drutu kolczastego. Prawdopodobnie podczas inwentaryzacji powykonawczej drogi geodecie nie chciało się zajżeć w mapy tylko narysował linię ogrodzenia tak jak ono przebiegało, a nie tak jak była granica działki.

Przerysowałem tą linię by była zgodna ze stanem faktycznym i by dostać decyzję bez problemów. A prosto z urzędu popędziłem do geodety by mi to wyjaśnił. Okazało się, że działka ma "granice nie ustalone protokolarnie". No to je ustalmy - mówię. Zapada szybka decyzja. Będę lżejszy o 600 zł ale wszystko powinno być jasne. Umówionego dnia na działce pojawił się geodeta i po kilku godzinach pracy pokazał mi efekty swoich działań. Granica od strony drogi ma 7 załamań i oczywiście zasuwa dołem skarpy. Żeby postawić spełniające swoją rolę ogrodzenie musiałbym postawić płotek w wysokości raptem 3,5 metra A najlepsze było przede mną: narożnik działki wypadał na środku istniejącego chodnika . Na moja pytającą minę geodeta zaproponował byśmy się dogadali z zarządem dróg. Fachowo nazywa się to postępowaniem rozgraniczeniowym. A bardziej po ludzku - dodatkowe 700 zł w plecy

Ale co tam! Procedura ruszyła w listopadzie. Wszczęcie postępowania, potem spotkanie na gruncie z przedstawicielem zarządu dróg. Stwierdzili, że nie mają nic przeciwko temu by granicę zmienić. No to super - zawieramy ugodę. W umówiony dzień protokolarnie miało dojść do spisania aktu ugody. Niestety z Zarządu Dróg nikt się nie stawił. Argumentowali to tym, że nie są właścicielem a jedynie administratorem gruntu. Właścicielem jest skarb państwa. Tak czy tak - ugoda została spisana i powędrowała w świat urzędów kolekcjonując na sobie stada podpisów, opinii i pieczątek. Nie wiedziałem że tak długo trwa ta procedura - umorzenie postępowania związanego z zawarciem ugody otrzymałem 1 czerwca. Teraz jeszcze 2 tygodnie na uprawomocnienie i dostane wtedy do ręki nową mapkę ze zaktualizowaną linia ogrodzenia.

Po otrzymaniu zgody na postawienie ogrodzenia a przed sezonem zimowym udało się nam postawić pierwszy kawałek nowego ogrodzenia

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/035.jpg

Reszta dopiero w połowie czerwca ruszy - jak już będzie decyzja prawomocna odnośnie granicy. Podobno pani w urzędzie wystarczy, jak jej dostarczę nową mapkę z nową linią ogrodzenia zgodną z mapką.

RYDZU
28-12-2007, 22:08
Sama działka to nie wszystko. Projekt domu też. Potrzebne są jeszcze media. Do uzyskania pozwolenia na budowę wystarczy mieć tylko warunki uzyskania dostępu do nich wydane przez poszczególne firmy.

No i zaczęło się. Na pierwszy ogień poszły wodociągi. Złożyłem podanie i po miesiącu warunki były do odbioru. Mamy możliwość podpięcia się z wodą z dwóch różnych nitek. To samo z kanalizacją. Co się tyczy kanalizacji to przy okazji dumania jeszcze nad projektem numer 1 zagłębiliśmy się trochę (dosłownie i w przenośni ) w tematykę kanalizacji. Konkretnie chodziło nam o to jak głęboko możemy się wkopać z domem w ziemię by pozostał nam rozsądny spadek rur kanalizacyjnych. I znowu nieoceniona była wizyta u sąsiadów. Dowiedziałem się, że rury są około 2 metrów poniżej poziomu gruntu, ale jak się w kanale robi zator (a robi się podobno co 2-3 lata) to woda i tak wybijała u niej w piwnicy. Co prawda najpierw wybija w bloku naprzeciwko , ale to i tak żadna pociecha. I sąsiadka kanalizację u siebie w piwnicy skasowała. Dla nas był to zresztą kolejny argument na korzyść projektu numer 2, który piwnic nie ma. Dom który wcześniej stał na działce miał kiedyś przyłączoną wodę. No to trzeba było temat podrążyć bo może nie trzeba będzie przyłącza robić skoro rury są. Pogadałem z kim trzeba i juz wiem, że przyłącze trzeba będzie zrobić nowe. Poprzednie przyłącze odcięto jakieś 20 lat temu a wykonano je 50 lat temu. Zrobiłem rozeznanie w firmach które się zajmują budową przyłączy. Projekt kosztuje średnio 800 zł (jak czytam że w innych rejonach kraju ludzie płacą 300-400 to mi się nóż w kieszeni otwiera - to jawne ździerstwo). Za wykonanie obydwu rur wraz ze studzienkami u mnie na placu najtańsza oferta zamknęła się w kwocie 5000 zł. Pogadałem z sąsiadką i wodę póki co będę miał od niej. A przyłącza wykonam jak już stanie nasza chatka w stanie konkretnym.

Gazownia. Tutaj poszło sprawniej. Warunki przyłączenia dostałem w ciągu tygodnia. Rury także z obydwu stron działki Ale z gazem poczekam na sam koniec budowy. Tym bardziej, że sąsiedzi też gazu nie mają a chcą mieć. Może się uda zrobić wspólnie projekt przyłącza i wykonać. W końcu razem taniej powinno być taniej.

Energetyka. Tutaj się też długo nie czeka, ale trzeba wpłacić zaliczkę - 120 zł, które są potem zaliczane na poczet opłaty przyłączeniowej. Wystąpiłem o 17 kW mocy przyłączeniowej. Prąd póki co budowlany, ale przyłącze kablowe w ziemi. I znowu okazało się że warto podrażyć temat. Opłata jest wnoszona za moc przydzieloną, a jest jeszcze coś takiego jak moc istniejąca. Budynek (zburzony) był kiedyś przyłączony do sieci energetycznej. A to znaczy że opłatę ktoś wniósł. Wystarczy "tylko" udokumentować, że prąd tam był. Czyli odszukać umowy na dostawę energii. Mieszkań było 8 ale ludzie mieszkali tam "od zawsze". Zakład energetyczny w archiwum ma umowy z z ostatnich 30 lat. I niestety udało się odnaleźć tylko dwie z tych umów. Ale dobre i to - za każdą z tych umów przyznano mi 2 kW. W rezultacie zamiast płacić za 17kW zapłacę tylko za 13 - zawsze to prawie 500 zł w kieszeni.

Projekt przyłącza juz zrobiony, czeka na zebranie jakiegoś tam WZUTu - potem tylko zgłoszenie i jazda. Przy stawianiu płotu skrzyneczkę przyłącza sobie zamuruję od razu w linii ogrodzenia. Skrzyneczkę stawiam podwójną (na 2 liczniki) i kabelki do domu od razu tez dwa pociągnę bo jak bym chciał kiedyż rozpocząć jakąś działalność to od razu będzie wszystko gotowe. Zresztą sprawy energetyczne pilotuje tata Michał pracujący w zakładzie energetycznym - więc źle nie będzie napewno. I jeszcze mamy z jego strony deklarację wykonania całej instalacji elektrycznej w domu.

Telekomunikacja - z nimi jeszcze nie gadałem, ale skoro reklamują, że podłączają telefon za 1 zł to chyba tak będzie (ale jestem naiwny).

Z własnych pomysłów mam jeszcze taki, że jak będą mi robili przyłącze wody to każę im zakopać wzdłuż niego peszel z wciągniętym sznurkiem. Rura będzie praktycznie szła od ściany bloku. Jak mi się uda dogadać z tamtejszą telewizją kablową to sobie przeciągnę tym peszelkiem przez piwnice z bloku kabelek koncentryk z sygnałem tv. I będę miał rozwiązany spory problem o którym namiętnie dyskutują posiadacze domków - jak to zrobić by w każdym pokoju oglądać inny program tv?

RYDZU
28-12-2007, 22:10
Jak zaraz na wstępie ustaliliśmy budynek będzie posadowiony w granicy (a właściwie w 2 granicach) działki. Na początku oczywiście nijak nie wiedzieliśmy jak się do tego zabrać. Na szczęście nasz architekt numer 1 wiedział. Gdy nasz projekt zawarł się juz w określonej bryle i następowały tylko drobne jego korekty przyszedł czas na wystąpienie o odstępstwo.

W naszym imieniu napisał stosowne dokumenty które tylko musiałem podpisać.
Tak ogólnie wniosek o odstępstwo zawierał w naszym przypadku:
- wniosek właściwy zawierający opis działki, planowanej inwestycji
i uzasadnienie występowania o odstępstwo
- kopii decyzji WZiZT
- mapy zasadniczej w skali 1:500
- zgodę sąsiadów na budowę w granicy
- ksero mapy do celów projektowych z wrysowanym planowanym budynkiem
- rzuty poszczególnych kondygnacji budynku i jego przekroje

Po złożeniu tego w urzędzie juz po 5 dniach dostałem kopię pisma wysłanego przez nich do Ministerstwa Infrastruktury w sprawie wniosku o udzielenie odstępstwa. Od tego momentu trwa to z reguły około 3 miesięcy. Ale ja jestem inwestorem aktywnym Internet + google = telefon do departamentu architektury. Tam otrzymałem namiary juz na konkretny dział który zajmuje się odstępstwami. No to dzwonię !! Podałem swoje namiary i czekam. Pani szybko odszukała mój wniosek w dzienniku i powiedziała mi kto się nim zajmuje. Niestety pani w której ręce on poszedł tez sobie poszła.... na urlop (na szczęście krótki)

Dzwonię w poniedziałek. Pani jest w pracy i jest bardzo miła. Wyłuszczyłem mój problem - tzn że zależy mi na czasie etc.... A pa ni na to - "Nie ma sprawy. Juz go znalazłam i kładę na wierzchu. Decyzja będzie w piątek." Aż mnie zatkało z wrażenia. No to pięknie podziękowałem i oddałem się wycince drzew która się w tym czasie toczyła na działce.

Decyzja faktycznie przyszła bardzo szybko - co prawda nie w następnym tygodniu, tylko za 3 (bo jeszcze faksowali sobie między urzędami jakieś mapki), ale i tak urzędnik który prowadzi wszystkie sprawy związane z naszą działką był w szoku wielkim. "Ma pan tam kogoś znajomego?" A ja mu z uśmiechem - "nie - tak sobie zadzwoniłem i po prostu poprosiłem o przyspieszenie sprawy". Był naprawdę zaskoczony. Na podstawie pisma z Warszawy nasz urząd wydał nam pismo w którym "udziela nam zgody na odstępstwo... bla bla bla". Niestety pismo przyszło z błędną nazwą ulicy . Telefon do urzędu i po tygodniu dostałem stosowne pisemne sprostowanie decyzji.

To naprawdę nie jest trudne. Cała impreza nie kosztuje nic. A korespondencja odbywa się na koszt Skarbu Państwa. I jeszcze żeby było jeszcze ciekawiej - podobno nie zdarzyło się by decyzja była odmowna. Więc warto próbować.

RYDZU
28-12-2007, 22:11
Pierwszy architekt jak juz pisałem wcześniej był efektem naszych (a właściwie moich) poszukiwań. Z jego pracy byliśmy bardzo zadowoleni. Robił dokładnie to czego chcieliśmy. Dopiero z perspektywy czasu widzę, że to był błąd. Gdybyśmy ten dom wybudowali, pretensje co do jego funkcjonalności czy wyglądu moglibyśmy mieć tylko do siebie. Bo de facto był to nasz projekt ubrany w architektoniczne ramy przez człowieka który się tym zajmuje na codzień. Być może chciał dobrze, może i próbował zasugerować nam inne rozwiązania, ale chyba zbyt delikatnie.

Rozmowa z naszym kuzynem (czyli przyszłym architektem numer 2) rozpoczęła się od tego, że wyrzucił nasz projekt. Stwierdził wprost, że jest beznadziejny, niepasujący do otoczenia i wogóle do kitu. Każda nasza rozpaczliwa próba obrony kończyła jeszcze gorszą ripostą z jego strony. Dobra - przekonał nas. Cała rozmowa odbyła się przy okazji rodzinnej imprezy. Aby kuć żelazo póki gorące zaproponowaliśmy: "jedziemy do nas - i naszkicujesz nam tak na szybko jak to widzisz". Przyjechaliśmy, zaczęliśmy rysować.... i utknęliśmy na wejściu na piętro. Nijak nam się schody w rozsądny sposób nie mieściły w bryle budynku.

To był pierwszy taki moment kiedy sobie pomyślałem: "zaraz go uduszę, potem zapomnimy o sprawie i będzie ok". Rozstaliśmy się z mieszanymi uczuciami. Ale na szczęście kuzyn zaczął nas szybko bombardować kolejnymi koncepcjami z których każda była "najlepsza i jedyna". Grrrrrrr. Aż w końcu przysłał coś co zawierało w sobie wszystkie nasze wymagania dotyczące mieszkania. Długo się z tym boksowałem "bo mi nie pasowało" - dopiero Patrycja spokojnie zaczęła ze mną rozmawiać i sam doszedłem do wniosku że to jednak nie taki głupi pomysł i może kuzyn jeszcze trochę pociągnie.

Na początku nie podobało mi się w tym wszystkim jego podejście - trochę chyba zbyt wyidealizowane. Po prostu napompowali na studiach faceta wiedzą teoretyczną. Ale czas było przejść do praktyki. Projekty oparte na prostej bryle i jej liniowym podziale, prosta siatka budynku, budynki architektów i te wszystkie ideały musieliśmy w nim (i w sobie) przekuć na budynek w którym da się mieszkać da się go wybudować za normalne pieniądze.

Zacząłem ponownie czytać o rożnych materiałach i rozwiązaniach stosowanych w budownictwie i rozpoczęła się "gorąca linia" internetowa. Wymiana zdań i koncepcji okraszona sporą dawką wzajemnych docinków i złośliwości rodem z Monthy Pythona odbywały się na 3 płaszczyznach: gadu-gadu, skype i e-mail. Na szczęście obie strony umieją śmiać się z siebie (i z innych) więc nadal ze sobą rozmawiamy

A przy okazji - Jak kiedyś można było żyć bez internetu?

I powstał projekt domu o bryle prostej aż do bólu, którą ratuje od strony frontowej wystający pion klatki schodowej. Parter mieści właściwie tylko wejście i schody na górę (oczywiście mowa tutaj o mieszkalnej części domu). Wygoniliśmy tam także kotłownię i przy okazji pralnię. Reszta pozostanie na razie wolna ale docelowo będzie spełniała funkcje inne niż mieszkaniowe. W końcu z czegoś trzeba żyć. Za to całe piętro jest nasze. Na wprost schodów duży salon z kominkiem połączony z jadalnią i otwartą kuchnią. Przy kuchni spiżarnia, a za nią mały roboczy pokoik biurowo -komputerowy. A na lewo od schodów nasza sypialnia, dwa pokoje dla dzieciaków i dwie łazienki. Postanowiliśmy że mniejszą łazienkę powiększymy i wzbogacimy o kabinę prysznicową. W ten sposób będzie mogła pełnić funkcję łazienki "całą gębą", a jak nam braknie kasy to zawsze możemy na razie wykończyć tylko jedną z łazienek i jakoś przeżyjemy.

Z racji położenia prawie w centrum zrezygnowaliśmy z "domku na przedmieściach" czyli dachu wielospadowego na rzecz starego poczciwego stropodachu. Nie mam obaw związanych z takim rozwiązaniem - w końcu technika izolacji poszła mocno do przodu i myślę, że jak tylko ekipa niczego nie spartaczy to w domu będzie i sucho i ciepło.

O ile pierwotnie zakładaliśmy budowanie z porothermu lub jakiejś tańszej jego podróbki to stopniowo zacząłem się skłaniać ku silikatom i ten nowy projekt powstawał właściwie z takim założeniem. Ściany trójwarstwowe z silikatu i styropianu. Przekopałem się przez cały wątek o ocieplaniu silikatów i stwierdziłem, że ile wiedziałem tyle wiem . Każdy zwolennik konkretnej metody ocieplenia znajdzie tysiące argumentów na korzyść swojej koncepcji. Dlatego stanęło na ścianach nośnych z silikatu 24/25 cm (zależnie od producenta), potem 15 cm styropianu i warstwa elewacyjna z 8 cm silikatu. Silikat oczywiście murowany na klej. Dookoła domu cokół i cała ściana klatki schodowej z klinkieru. Powinno to być w miarę ciepłe. Ogrzewanie planujemy niskotemperaturowe gazowe - część dzienna podłogówką a pokoje grzejnikami. Do tego kominek z rozprowadzeniem ciepłego powietrza, który mamy nadzieję ulży nieco w rachunkach za gaz.

Po zrobieniu takiego pierwszego amatorskiego kosztorysu na bazie cen detalicznych różnych producentów wróciły mi mordercze myśli odnośnie kuzyna - koszt naszego stropodachu wcale nie będzie mniejszy niż dachu normalnego. Ale to na szczęście (dla niego) okaże się dopiero jesienią.

Mam jeszcze kilka dylematów związanych z realizacją naszego "koszyczka", ale one rozwieją się dopiero w trakcie realizacji, więc na razie ten wątek zakończę.

RYDZU
28-12-2007, 22:13
Mając w ręce projekt popędziłem wraz z kompletem papierów z obłędem w oczach który chyba tylko forumowy psychiatra rozszyfrowałby jako "pozwolenie na budowę" od urzędu. Wypełniłem wszystkie świstki i szczęśliwy złożyłem dokumentację w ręce reprezentanta biurokracji mojego miasta. To było w czwartek... A już w poniedziałek z urzędu był telefon, że nie za bardzo wszystko jest dobrze z tym projektem. No to biegiem do urzędu !!!!

Tutaj mała dygresja - od momentu gdy zacząłem załatwianie przeróżnych spraw w naszym urzędzie stałem się już znaną w nim osobą. A dopiero po załatwieniu pozwolenia na budowę - tak po znajomości dowiedziałem się od urzędnika że mam ksywkę wśród nich - "siły szybkiego reagowania" - Ubawiło mnie to setnie. Ale cóż - pracuje w centrum, a że Częstochowa to taka duuża wieś więc do urzędu piechotką mam 15 minut (biegiem 7 minut ). Więc co za problem się urwać z pracy (chyba mój szef tego nie czyta ) i pojawić się osobiście a nie czekać aż pismo wróci do mnie pocztą. Zresztą osobisty kontakt z przedstawicielami "maszyny biurokratycznej" jest bardzo dobra okazją do pogłębiebnia ich wiedzy na temat pewnych spraw, a w przypadku trafienia na jednostkę wybitną - także i na poszerzenie własnej wiedzy. Ja mam szczęście do tych drugich - urzędnik prowadzący sprawy naszego pozwolenia na budowę jest naprawdę bardzo ok.

Okazało się że trochę z kuzynem przedobrzyliśmy. Odstępstwo które uzyskaliśmy na budowę w granicy było sporządzone pod kątem poprzedniej wersji budynku, którego ściana graniczna z sąsiadami była dłuższa niż sama granica. A obecnie to się zmieniło na proporcje odwrotne. I balkon obojętne z czego by nie był ma się kończyć 3 metry od granicy działki, albo ma być zakończony ścianą ogniową. Ponieważ mam litość nad sąsiadami i nie chciałem im stawiać przed oknami kolejnego sporego kawałka muru, zdecydowaliśmy, że skrócimy płytę balkonową. Przy takim rozwiązaniu wystarczy tylko 30 cm ścianka ogniowa na krawędzi domu. No i jest super. A żeby optycznie budynek zachował swój wygląd - barierka pozostanie na całej długości starej płyty balkonowej.

Z dokumentów do uzupełnienia - brakowało mi wyłączenia gruntu z uprawy rolnej - tak - dobrze przeczytaliście. Ponieważ wygasły plany zagospodarowania przestrzennego do każdego pozwolenia jest potrzebne to wyłączenie. No to biegiem do Ochrony Środowiska. Jak tam wszedłem i zobaczyłem miny pań to od razu musiałem sprostować - "Ja nie w sprawie wycinki" . Złożyłem stosowny dokument i za 7 dni do odbioru będzie kolejny papierek. Za to kompletnie za darmo.

No i jeszcze opinia zarządu dróg o obsłudze komunikacyjnej działki. Złożyłem projekt do zaopiniowania. I okazało się że nie zaopiniują pozytywnie "bo jest niezgodny z WZiZT" Jak dostałem WZiZT to stało tam wołami, że mam zrobić bramę od strony zachodniej - na drogę osiedlową. Bardzo mi to nie odpowiadało - tym bardziej, że działka miała bramę na główną ulicę od wschodu tylko jakoś nie udało się jej żadnemu geodecie zaewidencjonować - czyli jakby jej nie było. No to poszedłem "po prośbie" do szefa Zarządu Dróg. Wyjaśniłem całą sprawę - pokazałem mapki, stare akty notarialne etc. Stanęło na tym, że jak złożę podanie to mi wyrażą zgodę na tą bramę którą mam. Szybkie podanie, mapka szkic i juz złożone. Po tygodniu JEST - pozytywnie. Ale zapomniałem z tym papierkiem iść do Urzędu Miasta z zmienić WZiZT. A w projekcie wrysowałem obsługę komunikacyjną przez tą właśnie bramę.

I dlatego trzeba było zmienić mapkę i wrysować to po staremu. A bramy projektowanej po prostu nie robić później. Po 8 dniach mam pozytywną opinię ZD i składam wszystkie papiery i poprawione egzemplarze projektu w urzędzie.

Niestety tym razem nie ma pana który się tym zajmuje - będzie 2 dni poślizgu. I faktycznie dopiero po tygodniu dostałem POZWOLENIE NA BUDOWĘ !!!! Niestety z błędem - pokręcone są w nim nazwy działek i odległości od granic. Ale to juz się dało sprostować telefonicznie. Po prostu dosłali pocztą sprostowanie. I teraz sobie spokojnie czekam na tydzień po długim weekendzie - powinienem się wtedy dorobić pieczątki "decyzja ostateczna" i lecieć z dziennikiem do Nadzoru Budowlanego.

Uzyskanie pozwolenia na budowę miało być zwieńczeniem naszych bojów z urzędami. Okazało się jednak inaczej.
Ale o tym kiedy indziej.

RYDZU
28-12-2007, 22:20
Mając w ręce projekt postanowiliśmy zorientować się na co można liczyć w hurtowniach na terenie naszego miasta. Po pierwszych kilku wizytach w większych składach budowlanych miałem bardzo mieszane uczucia. Albo obsługa nie była wogóle zainteresowana pojawieniem się klienta który chce kupić materiał na dom, a gdy w końcu odezwałem się proszą o jakąś ofertę rzucili mi cennikami na stół. I tyle w temacie walki o klienta.

W drugiej i trzeciej hurtowni podobnie. Z tą różnica że tam trafiłem na ludzi wśród których Kubuś Puchatek ze swoimi przemyśleniami i problemami to Einstein. Szkoda gadać....

A jaka wola negocjacji - pytam o silikaty z Ludyni. No mamy - cena jak z cennika, ale ma pan transport i rozładunek w cenie. To i tak lepiej niż u przedstawicieli Silki - ale ten wątek zostawiam sobie na deser.

W końcu znalazłem na Forum wzmiankę o hurtowni Builder - że jest ok i takie tam. No to pojechałem stwierdzić fakty. I co - wchodzę, rozglądam się i już po chwili zaczyna się rozmowa o tym czego szukam, co mają a co mogą sprowadzić itd. Ustalenia kończą się pozostawieniem projektu, by mogli wyliczyć ilości potrzebne do wystawienia naszego domku. Zadanie mieli co prawda ułatwione, bo cały budynek mam w Excelu - więc powierzchnie ścian, długości belek i inne duperele miałem od razu wyliczone (od razu - to znaczy zawalony weekend przy komputerze, ale póki co uważam że warto było). Po kilku dniach telefon i zaproszenie na dalsze rozmowy. No i w całkiem sympatycznej atmosferze szef hurtowni dopisał na minusie stawki proponowanych upustów. Nie jest źle. Będziemy współpracować. Cały materiał oczywiście z transportem i rozładunkiem.

I czas na obiecany deser:
Decydując się na silikaty na początku oczywiście zwróciłem się ku Silce - ach ta siła reklamy i marketingu. Pojechałem do ich przedstawicielstwa z orientacyjnym zapotrzebowaniem. Za kilka dni miałem mieć odpowiedź. Czas minął - to dzwonię. Juz znają ceny transportu (a co mnie to obchodzi do cholery) i za kilka dni przeliczą bym poznał cenę całej imprezy. No dobra - w końcu mam jeszcze 2 miesiące do startu budowy, mogę poczekać. I tak sobie czekałem aż do dzisiaj, by w końcu po moim telefonie uzyskać informację ile ta przyjemność będzie kosztowała. W efekcie końcowym doszła do ceny jeszcze niebagatelna kwota 3000 zł kaucji za palety - niby do odzyskania, ale skoro konkurencja daje palety jednorazowe prawie gratis. A jak komuś strzeli do głowy by wykorzystać je jako opał? Poza tym cena nie jest wcale taka dobra - bez kaucji za palety 5000 drożej niż konkurencja, więc odpuszczam sobie temat Silki. Ludynia górą - jest w mojej hurtowni - dostałem upust i transport na plac budowy partiami w miarę potrzeb.

RYDZU
28-12-2007, 22:21
Z ostatniej chwili - jeszcze "gorąca" uproszczona wizualizacja naszego domku.
(ma być ich więcej - tak się deklaruje Architekt)

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/wizu201.jpg

RYDZU
28-12-2007, 22:22
Przed złożeniem projektu do urzędu z wnioskiem o pozwolenie wcześniej go pokserowałem i rozwiozłem po kilku firmach budowlanych by mieć rozeznanie w cenach. Na początek postawiłem na te firmy bardziej znane które "widać", że coś tam budują.

W firmie nr. 1 rozmowa zrobiła na mnie dobre wrażenie. Pan był w miarę konkretny i rzeczowy. Opinię na terenie Częstochowy ma niezłą. I kiedyś był tani. Obecnych cen nie znałem. Ale obiecał, że kosztorys stanu surowego zrobi w kilka dni. I faktycznie zrobił. Odebrałem i zabrałem się za jego analizę w domu. Wtedy powstała pierwsza wersja mojego arkusza Excelowego na początek zawierająca podstawowe pozycje. No i co się okazało - materiały po cenach detalicznych z hurtowni. Na ten temat rozmawiałem z wykonawcą, ale stwierdził, że jak materiały chcę sam kupować to będę miał 22% VAT a nie 7. Ja mu na to, że materiały można kupić taniej niż w detalu. A on - że z czegoś musi żyć. Rozumiem że robocizna jest po kosztach wyceniona na 60 tys .

Firma numer 2. Położona na terenie hurtowni budowlanej (ale figurują pod różnymi nazwami). Rozmowa wstępna mało konkretna - zrobię panu kosztorys uproszczony a pan wybierze sobie potem wykonawcę porównując ofertę i ceny. Kosztorys zrobił terminowo - odebrałem i usiadłem ponownie do Excela. Arkusz zaczął się rozrastać bo ten kosztorys był robiony na bazie chyba KNR (może coś pokręciłem). W każdym razie był maksymalnie nieczytelny, przynajmniej na początku. Ale szczegółowa analiza i siedzenie nad nim ujawniły wiele ciekawostek. Z takich fajniejszych "kwiatków - drobiazgów" znalazłem np drewno na szalunki fundamentów. Dla zmylenia przeciwnika podane jest w m3. Na szczęście z matematyki miałem ciut więcej niż naciągane 3 więc sobie to przeliczyłem na deski. I wyszło mi 128 desek długości 1 m, szerokości 20 cm i grubości 3 cm. I do zbicia tych desek jest potrzebne aż 18 kg gwoździ . To oczywiście daje kwotę niewielką, ale zacząłem bardziej szczegółowo analizować kosztorys. Do postawienia ścian parteru był niezbędny dźwig za 560 zł. Przy ścianach piętra ten sam dźwig kosztował 500 - dziwne te kalkulacje trochę. Generalnie na każdym kroku jakaś mina - ja rozumiem że to kosztorys z projektu, a nie faktyczny, ale skoro między dwoma kosztorysami jest rozbieżność materiału na poziomie 40% to coś tu chyba jest nie tak. Więc arkusz rósł i rósł, a moja głowa puchła Robocizna była na tym samym poziomie - 58 tys. ale materiały ciut drożej. No i taka bardzo fajna pozycja w kosztorysie (pomijam już te dźwigi) - "koszty zakupu materiałów budowlanych" - 10% . Cholera - za to, że facet sobie zamówi u siebie w hurtowni materiał mam tak za friko dać 10%? Ale to na szczęście rozpoznanie. Jednak stoimy przed faktem, że start budowy się przesunie (koszty).

Firma numer 3 - robili u mnie w firmie trochę prac i zawsze wygrywali przetargi bo byli najtańsi. Robili dobrze, dokładnie i szybko. No to dostali kosztorys. I cisza.... Minęło półtora miesiąca czasu i jest telefon i mam kosztorys w ręce. Stan surowy zamknięty za 330 tys. Kosztorys bez analizy wędruje w koszu.

Arkusz rozrósł się całkiem przyzwoicie i zacząłem juz mieś rozeznanie ile i czego nam będzie potrzeba. Do wyceny przyjmowałem sobie ceny detaliczne, bez upustów czy ewentualnego zakupu "na czarno". Oczywiście całej masy drobiazgów w tym nie uwzględniłem, ale materiały powiedzmy podstawowe na stan surowy przykryty dachem wyceniła na jakieś 120 tys. Dużo. W duchu liczyłem na trochę mniej. Ale co tam.

Szukając producenta bloczków betonowych natknąłem się na lakoniczne ogłoszenie: "Budowy - Porotherm - Ytong (certyfikat)". Zadzwoniłem - a co mi tam - i umówiłem się na spotkanie "w plenerze" działki. Szef firmy okazał się być całkiem konkretny. Kosztorys oczywiście zrobi za kilka dni. Następnego dnia zaskoczył mnie SMS-em z namiarami na budowy które robił i robi w okolicy. Na ten temat rozpętam zresztą dyskusję na form, by poznać wasze opnie o postawie majstra. Oczywiście nie omieszkałem pojechać i pogadać. Najpierw z sąsiadami (bo ci widzą więcej niż inwestor) a potem z samymi inwestorami. Opinie były bardzo pochlebne. Uważać trzeba oczywiście na detale i pilnować tego. Innych uwag do ekipy nie było. Przy okazji porozmawialiśmy o wykończeniówce i mamy namiar na tanią, dobrą i sprawdzoną (działa ogrzewanie i ludzie zimę przeżyli) ekipę od wody i co.

Kosztorys dostałem i był satysfakcjonujący. 38 tys za całość razem ze sprzętem. Z mojej strony tylko woda, prąd, pomieszczenie jakieś no i materiały. Porównałem tą cenę z cenami jakie krążą po forum i do metrażu domu nie wychodzi to jakoś rozbieżnie. Szef ekipy przy kolejnym spotkaniu zaproponował, że jak trzeba będzie materiały kupować konkretne, to wie gdzie i jakie upusty można wyrwać i deklaruje, że będzie pomagał załatwiać taniej "bo ja też mam upusty" . Co nie zmienia faktu, że co tydzień praktycznie jeżdżę po hurtowniach różnych i sobie ceny rejestruję. Z ekipą udało mi się wynegocjować dodatkowe roboty związane z rynnami i faktury na 3 podstawowe elementy: fundamenty i 2 stropy bez zmiany oferowanej ceny. Pewnie i tak coś wyjdzie dodatkowo w czasie budowania. W ten weekend podpisałem z nimi umowę. Pewnie mogłem jeszcze poszukać, ale co tam.... Jestem dobrej myśli. Jak widziałem ich budowy to jakiegoś strasznego bałaganu tam nie było. Materiały w jednym miejscu i raczej czysto. Przy podpisaniu umowy dostałem namiary na kierownika budowy. I tutaj ciekawy zbieg okoliczności bo w trakcie pierwszej rozmowy telefonicznej okazało się, że się znamy . Po spotkaniu mam wszystko jasne - 1000 za całe kierowanie budową i w tej cenie plan BIOZ (nie wiem co to jest ale ma być zrobione) oraz kosztorys dla banku (chcą z pieczątką kierownika budowy - będą mieli). No i ma to być kierowanie faktyczne a nie fikcja. A start tego budowania planujemy na 5 lipca. RANY - to tylko miesiąc!

Ciekawe jest to, że kosztorysy z dwóch pierwszych firm odebrałem ponad miesiąc temu i z żadnej z nich nikt nawet nie zadzwonił - wykazać jakieś zainteresowanie pracą.

RYDZU
28-12-2007, 22:23
Wczorajszy dzień należał do tych roboczych (i będzie takich coraz więcej). Rozpocząłem go od wizyty w wodociągach gdzie dzień wcześniej dogadałem się z jednym człowiekiem do co zrobienia projektu przyłącza wody i kanalizacji na na naszą działeczkę. W sumie byłem się tylko popytać ale szybko się zdecydowałem, bo cena była niższa o 200 ZŁ od cen konkurencji. Uzgodniliśmy wszystko praktycznie i pozostało mi tylko dostarczyć dokumenty związane z planowanym domem i mapkę do celów projektowych - po to właśnie wczoraj do niego polazłem.

Przed 15 miałem kontakt od teścia, że może będzie dzisiaj wolna "kopareczka" - czyli mała wersja normalnej koparki. Przyłącze prądu na terenie działki będzie przechodziło przez jej całą szerokość i dymanie łopatą by ten wykop wykonać nie bardzo nam się podobało. A skoro była okazja - trzeba korzystać. Po pracy szybki obiad i popędziłem na działkę. Jeszcze nikogo nie było no to pooglądałem sobie korzystając z wolnego czasu efekty działania moich oprysków Roudup-em. Przez pierwsze kilka dni nie za bardzo było widać by coś się działo, ale teraz - po dwóch tygodniach widać, że to jednak działa. Zaczęły nam "odbijać" nowe pędy z pniaków pozostałych po wycince i to w sporych ilościach. Więc poszedłem i kupiłem rzeczony preparat w sklepie ogrodniczym. W markecie widziałem opakowanie 500ml za 36 ZŁ, a u ogrodnika kupiłem litrowe (brzydkie i bez kolorowej naklejki) opakowanie za 40 ZŁ. Roztwór sporządziłem 2% i opryskałem cały pas wzdłuż drogi i skarpę z tymi odrostami drzew. Z porad technicznych uzyskanych u ogrodnika - aby utłuc całe drzewo należy wywiercić nisko w pniu otwór skośnie w dół i wlać tam 30-50 cm3 nierozcieńczonego Roundup-u. Osobiście nie sprawdzałem tego jeszcze - bo nie mam potrzeby - wszystko wyciąłem oficjalnie. A tak wyglądają obecnie pędy opryskane tym świństwem:

obeschnięte badyle

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/039.jpg

W długi weekend zamierzam powycinać te uschnięte pędy i opryskać resztę działki - spodobało mi się, a roślinność na niej to póki co same chwasty.

Tak oglądam nasze włościa a tu przyjechali, rozładowali i zaczęli kopanie. Sprytne to urządzenie, i jakoś tak miło było patrzeć jak rowu przybywa w tempie godnym pododdziału wojska w trakcie zajęć z wykonywania okopów

"kopareczka" w akcji

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/042.jpg

Póki co działka jest nie ogrodzona w całości (ale już wszystko uzgodnione i za 2 tygodnie grodzimy) więc zostawiać kabel w ziemi to zbyt duże ryzyko. Więc do rowu powędrowała tylko w newralgicznym punkcie czarna rura wglądająca jak wielki peszel i płaskownik z "bednarki". Po czym ten odcinek z rurą zasypaliśmy szybko by był dojazd do garaży odciętych wykopem. A jak będziemy robili przyłącze to wtedy wsuniemy tylko kabel, dosztukujemy bednarkę i zasypiemy resztę wykopu. Pozostawiony fragment wykopu oznakowaliśmy taśmą wygrodzeniową i oczywiście obfotografowaliśmy - tak na pamiątkę i dla bezpieczeństwa, że faktycznie był zabezpieczony.

wykop prawie skończony

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/040.jpg

pozostało go jeszcze oznakować i już!

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/041.jpg

Na fajrant wyrwaliśmy jeszcze jedno skrzydło bramy. Jest za wąska w obecnej wersji i w weekend dosztukujemy metrowy kawałek tak by ciężarówka mogła spokojnie wjechać. Niestety nie mieliśmy żadnego "czujnika" (bardzo lubię tą nazwę dla młota o wadze 10kg ) by rozbić obmurówkę słupka bramy więc długo trwało zanim udało nam się go zawlec do garażu. No i zleciało nam do samego wieczora. A tu jeszcze trzeba jechać do pani kierownik budowy odebrać kosztorys do banku. Gnam jak wariat - spóźniłem się oczywiście, ale wszystko dobrze się skończyło.

Mamy juz prawie wszystkie papiery do banku. W poniedziałek powinna być już prawomocna decyzja o pozwoleniu na budowę i moje zaświadczenie o zarobkach też będzie (mam na dzieję że nie będzie "za chude"). I wtedy komplecik wędruje do banku, a my będziemy obgryzali paznokcie w oczekiwaniu : "dadzą czy nie dadzą" .

Z tymi bankami to różnie jest. Pierwszy kredyt mieliśmy w Kredyt Banku. Było w porządku. To poszedłem do nich teraz też. Warunki całkiem przyzwoite, ale jakiś taki brak zaangażowania ze strony urzędników. Próbuję w PKOBP - spotkanie odbyło się w lepszej atmosferze. Dostałem listę wszystkich papierków do zebrania i kompletną informację o tym co mogę zdziałać by było szybciej. Przy okazji wyszło, że nie jest tak źle z moją zdolnością kredytową jak myślałem i może dostanę kredyt sam - bez wspierania się współkredytobiorcą w osobie taty. Prowizję mają ciut wyższą niż Kredyt Bank, ale za to nie trzeba faktur wogóle i odpada wycena nieruchomości - w sumie wychodzi to na jedno. A jak będzie w"realu" to się okaże za tydzień.

RYDZU
28-12-2007, 22:24
Hm.... Pogoda trochę pokrzyżowała nasze plany działkowe. Chcieliśmy popryskać trochę Roundup-em resztę zielska na działce. A tu niestety d... - lało właściwie co kilka godzin. Więc dokonania weekendowe zamknęły się w zabawie z bramą.

Obecnie istniejący wjazd ma taką byle jaką i niestety wąską bramę. W czasie rozbiórki i wywozu gruzu któraś z ciężarówek zahaczyła o nią i od tego czasu brama przestała się zamykać. A tu budowa idzie i trzeba jakoś chociaż prowizorycznie zabezpieczyć wjazd i teren działki. Więc jedno ze skrzydeł bramy wykopaliśmy z zamiarem przedłużenia go o jakiś metr. Niestety skrzydło było zespolone ze słupkiem, więc było co dźwigać. Tym bardziej, że na końcu słupka jeszcze kawałek solidnego fundamentu był. Pożyczonym "czujnikiem" przylałem w ten beton kilka razy - ani drgnie. Ale on nie wiedział że ja też jestem zawzięty. Przylałem jeszcze kilka razy z pełnego zamachu i puścił kawałek, potem następny, aż całość się rozsypała. Jaka ulga - do dźwigania mniej o jakieś chyba 40-50 kg. Brama powędrowała na przyczepkę. Ze względu na wymiary nie mogła jechać na leżąco bo za bardzo wystawała. Kombinowałem jak to cholerstwo ustawić by nikomu nie obcięło głowy w czasie jazdy. I tutaj Patrycja podpowiedziała niezłą koncepcję - podeprzyjmy ją paletą. I tak się stało. Potem jeszcze mała pajęczyna z kilkunastu metrów liny i jesteśmy gotowi do jazdy. Musieliśmy pojechać aż 30 km by ten kawałek pospawać. Za to u celu podróży było dużo materiału i spawarka. Więc warto było - tym bardziej, że to w sumie tak przy okazji wyjazdu "rodzinnego". Dokulaliśmy się na miejsce po jakiejś godzinie chyba i przystąpiliśmy do pracy z teściem. Znalazł się i trzeci pomocnik - wujek. Więc praca szła szybko. I stworzyliśmy "potwora" - dosztukowaliśmy kawałek długości metra z kilku innych elementów. Całość wygląda paskudnie niczym Frankenstein, ale ma spełniać tylko funkcje doraźne (założenie jest takie chytre że w przyszłym roku ma się rozpaść by zmusić nas do zrobienia normalnej bramy) Obsadzimy ja w przyszłym tygodniu przy okazji stawiania ogrodzenia. Pewnie trochę ją jakąś farbą ochlapię z litości by tak nie straszyła płatami rdzy Potem dorobimy jeszcze jakieś zamykanko z kawałka łańcucha i kłódki i będzie w porządku. W niedzielę dzwonił "nasz" Majster. Przeliczył sobie jeszcze raz nasze fundamenty i mamy kupić o 100 bloczków betonitowych mniej - tak mu wychodzi z wyliczeń. Ok - będę je zamawiał chyba pod koniec przyszłego tygodnia.

Dzisiaj rano byłem w urzędzie i mam następną pieczątkę "Decyzja Ostateczna" na pozwoleniu na budowę!!! Oczywiście zaraz kupiłem dziennik budowy i złożyłem do ostemplowania. Ma być za 3 dni do odbioru. Na moją ą zdziwioną minę że tak długo pani odparła - "no dobra, niech pan przyjdzie jutro po 15-tej". Jak ja lubię nasz urząd

Więc jutro popołudniu wpis kierownika budowy i potem nadzór budowlany pozostanie do załatwienia.

Jutro czeka mnie też skakanie po dachu mojego bloku - mam rozbudowywać sieć blokową o budynek sąsiedni i trzeba zrobić "przewieszkę". Ciekawe czy dam radę - bo lęk wysokości mam potworny . A teraz zmykam do Castoramy po linkę stalową do tego zadania. I mam nadzieję, że pojutrze coś tu napiszę....

RYDZU
28-12-2007, 22:26
Poniedziałkowe popołudnie spędziłem na kopaniu rowów . Ale do śmiechu mi było tylko do momentu w którym z rzeczonym rowem (pod przyszły kabel z prądem) zbliżyliśmy się do linii w której rosły drzewa. Gdy trafiłem na korzeń o średnicy uda (i to nie mojego) to zaczęło ogarniać mnie zwątpienie. To cholerstwo będzie gniło przynajmniej kilka lat jeszcze. Dokopaliśmy ile się dało, całe szczęście, że w tym miejscu działka będzie nadsypywana jakieś 40-50 cm, więc potem powinno być spoko. A na razie trzeba będzie uważać plewiąc chwasty bo kabelek nam na krótkim odcinku będzie zasuwał jakieś 30 cm pod ziemią - za to profilaktycznie w grubej rurze podobnej po peszla. Kopanie to fantastyczna sprawa ale dla statystycznego "biurowca" dzień następny to katastrofa. Ledwo wstałem i dowlokłem się do pracy. Ale powinno być coraz lepiej. I zdrowiej !!! A tu zaraz z rana telefon od teścia, że mam podskoczyć sobie odebrać projekt przyłącza energetycznego i go do urzędu rzucić. Jak juz po ten projekt przyjechałem to się okazało, że dziś będzie okazja skorzystać z dźwigu i przestawić garaże na działeczce. Więc popędziłem od niego prosto na działkę i zacząłem przenosić pozostałe w garażu skarby do drugiej "kanciapki". Potem była szybka akcja z przestawianiem żelastwa. Korzystając z okazji przestawiliśmy też garaż sąsiada. I pozostał tylko jeden do przesunięcia - ale właściciele chcą go podobno zdemontować, wyremontować i dopiero wtedy postawić w nowym miejscu.

Po akcji przestawiania udałem się popracować trochę zostawiając sobie urzędowe przyjemności na popołudnie. Złożyłem projekt i zgłoszenie budowy przyłącza - okazało się, że brakuje w nim jeszcze ksera "przynależności do izby" - muszę donieść. A potem poszedłem sobie odebrać dziennik. Pani trochę była zaskoczona moim pojawieniem się, ale po 10 minutach miałem już rękach ostemplowany dziennik budowy. Teraz telefon do p. kierownik budowy - umówiłem się na 19 na PIERWSZY WPIS DO DZIENNIKA BUDOWY . Przy okazji odebrałem kserówki jej uprawnień i przynależności do izby. Dzisiaj rano chcę to podrzucić do Nadzoru Budowlanego i będę miał z głowy papierki związane z budową właściwą.

Popołudnie spędziłem na przenoszeniu z Teściem płytek stanowiących podłogę garażu. Jakie to cholerstwo jest ciężkie !!!. Dzisiaj plecy mam jakieś takie obce

A jak będę miał wypełniony dziennik i pozostałe świstki chyba wybiorę się także dzisiaj do banku. Zobaczymy co powiedzą konkretnie.

RYDZU
28-12-2007, 22:27
Siedzę samotnie przed komputerem i opisuję wydarzenia ostatnich godzin. W samotności bo obie Panie mojego serca pojechały sobie na wypoczynek do trójmiasta. A ja samotny jak palec - no może niezupełnie bo Tośka (nasz pies) dzielnie mi towarzyszy. Fajna jazda jest - dziś miałem pierwszy dzień z psem w pracy:) (dobrze, że szef też ma psa - więc jest wyrozumiały)

A z rzeczy budowlanych:
No i się udało! Dziennik miałem załatwiony od ręki w Nadzorze Budowlanym (dzięki przemiłej sąsiadce).
I tym oto sposobem mam już DWA wpisy

No a skoro mam już w takim razie komplet papierów to poszedłem z nimi do banku. Pani pomogła mi wypełnić wszystkie te durne świstki co było pomocą nieocenioną bo czasami nie wiedziałem co wpisać. Najbardziej mnie rozbawiło to, że do majątku posiadanego musiałem wpisać samochód - tzn ja rozumiem, że samochód to majątek, ale akurat ten (zresztą kupiony z myślą o budowie) to zbyt wielkim majątkiem nie jest. No ale co tam - ich sprawa. Złożyłem cały komplet dokumentów więc chyba wszystko powinno pójść sprawnie.

No i poszło - jeszcze wczoraj miałem telefon, że ten mój kosztorys to do poprawki jest. Dziwną rzecz wymyślili: mam do wartości domu dodać wartość działki, jako elementu składowego. Bank chce - bank ma - dzisiaj załatwiłem stosowny świstek. Co prawda było z tym trochę zamieszania, bo Pani Kierownik która mi kosztorys robiła stwierdziła, że to pierwszy taki przypadek gdy bank wlicza działkę do kosztorysu. A ja się na tym nie znam - więc wzruszyłem ramionami i dałem jej gotowy kosztorys do podpisania. Jutro rano machina bankowa wchłonie ten papier - i będę oczekiwał co w zamian wypluje

Popołudnie spędziłem na opryskiwaniu krzaczków które rosną jak opętane. Ale Roundup górą!! - padają jak należy. Tylko ciekawe kiedy zwątpią całkiem i przestaną wypuszczać nowe pędy w odległości kilku metrów od właśnie "ubitego" krzaczka.

TOPOLE TO ZŁO

Ostatni z "garażowców" zabrał się za przenosiny swojego przybytku - czyli z miejscem na budowę problemu nie będzie. Dzwoniłem też dzisiaj potwierdzić, że od poniedziałku wchodzi firma stawiać ogrodzenie z jakże na forum nielubianych płyt betonowych Mnie się też nie podoba, ale żadne inne pełnie ogrodzenie za takie małe pieniądze nie stanie. Potem będziemy kombinować co z tym zrobić - koncepcja jest taka, że wyjmiemy płyty betonowe i wstawimy drewniane wypełnienie. Jutro też muszę się przypomnieć w urzędzie, że czekam na decyzję odnośnie przyłącza elektrycznego. Niech sobie nie myślą - w końcu to już dwa dni

RYDZU
28-12-2007, 22:28
Dzisiaj krótko bo senny bardzo jestem (od 2 dni leje non stop). W piątek poznałem panią która prowadzi sprawę naszego przyłącza elektrycznego. I uzgodniliśmy, że w poniedziałek (dzisiaj) sprawa powinna być załatwiona. Mam dzwonić około 10 rano. Na działce nic nie działałem bo najpierw czasu nie było, potem czas był, ale pogody niet Zaraz ruszam w poranną rundę - muszę pokazać się w firmie ogrodzeniowej uzgodnić przebieg linii ogrodzenia i powiedzieć im co i jak, a potem w urzędach. Chyba będzie już uprawomocniona nasza ugoda odnośnie granicy działki - ale to się dopiero okaże.
A jak wrócę i nie zasnę to dopiszę co się dziś dalej działo i jakie są efekty mojego biegania.

Aktualizacja nr 1
(znaczy że nie zasnąłem pomimo rzucenia nałogu picia kawy - to już ponad pół roku ) W urzędzie odebrałem zgodę na budowę przyłącza elektrycznego. Jednak pani była na tyle niemiła, że oddała mi projekt bez mapki do celów projektowych - mimo, że proponowałem jej ksero kolorowe tejże. I jeszcze z uśmiechem na twarzy mówi - "przez to będzie miał pan problemy w energetyce" - i pewnie trzeba będzie się trochę pogimnastykować w związku z tym. Cholera - do budowy domu wystarczy jedna mapka do celów projektowych a do przyłącza dwie? Paranoja jakaś! - ale spoko - jutro wszystko będę wiedział rano jak się spotkam z panem instalatorem. Póki co projekt leży już w zakładzie energetycznym i czeka na dalsze działania. Może się to uda pchnąć szybciej.

Postępowanie rozgraniczające będzie prawomocne jutro rano - czyli chłopaki ogrodzenie stawiają prawie legalnie . No właśnie - pojechałem rano i im pokazałem dokładnie o co mi chodzi i jak to ma stać, żeby nie było problemów. Podobno wyrobią się w 3 dni z całością. Potem ja będę miał za to sporo biegania z taczką (dla zdrowia oczywiście ), żeby nawieźć ziemię i zniwelować drobne niedoskonałości skarpy - czyli luzy pod ogrodzeniem. Za to płyty mają kłaść na zaprawę żeby nie klawiszowały względem siebie - w ten sposób powinno to być trochę trwalsze. A zacząć mają od sławetnej bramy z którą to podróżowaliśmy w okolicach długiego weekendu "bożocielnego".

RYDZU
28-12-2007, 22:29
Zakład energetyczny - i to biegiem!!!! O 7 rano się zameldowałem, szybko zlokalizowałem instalatora, który uzupełnił swoje 3 podpisy i dawajże załatwiać umowę. Na szczęście okazało się że nie trzeba tego oryginału mapki (uffffff - przez to pół nocy nie spałem - a drugie pół mi się na zmianę śniły mapki i historie z makabrycznie długim czasem oczekiwania na nie - to było nieprzyjemne, ale na szczęście było przemieszane z wyrafinowanymi torturami w których to ja byłem katem a pani urzędnik ofiarą Więc "podanie, życiorys +3 zdjęcia" i mam komplet papierów. Coś tam w komputerze pozgrzytało i wypluło mi nowiutką Umowę O Dostarczanie Energii Elektrycznej która podpisałem jednostronnie, a druga strona podpisze przy okazji i mi wyśle pocztą (mam nadzieję że ta druga strona się spręży bo termin rozpoczęcia budowy się zbliża nieubłaganie - a jestem właśnie po rozmowie z majstrem i zarzeka się ze zaczną jak się umówili). Potem jeszcze wizyta w bankomacie wpłata i mam wszystko z mojej strony jeśli chodzi o papierki "prądowe" załatwione. Przy okazji wiem ile będę płacił za ten prąd budowlany (bo jak czytałem w niektórych wątkach na forum to niektórzy dużo płacą - oj dużo). W moim przypadku tak: 4 zł/mc za licznik + 1,1 zł za każy kilowat mocy przyłączonej czyli 17x1,1= 18,70 zł co daje razem niecałe 23 złote miesięcznie + zużycie prądu po 48 gr/KWh. Może nie zbankrutujemy .

Potem pojechałem na działkę powiedzieć co mi się nie podoba i co mają poprawić - konkretnie chodzi o jeden słupek ogrodzenia który nie wiadomo czemu jest pod kątem i słupek bramy, która w obecnej chwili otwierałaby się... nijak. Szkoda gadać - fachowcy. Robią w sumie dokładnie, ale jak się im na ręce nie patrzy to przyjmują wariant "bo im tak wygodniej" a wyłączają mózg. Szkoda. Na szczęście rano złapałem ich szefa i powiedziałem co i jak. Ma być poprawione.

Dzisiaj jeszcze wycieczka do hurtowni budowlanej, żeby zamówić Pierwsze Materiały I pierwsze dylematy z tym związane - czy na elewację dawać 8 cm bloczki silikatowe czy jednak 12 cm? To jednak prawie 8 m ściany... eh..... Na szczęście koszty takiej zmiany są nieduże, więc może warto? Zobaczymy.

RYDZU
28-12-2007, 22:31
W hurtowni załatwiłem wiele i niewiele zarazem. Tzn mam przydzieloną osobę która się będzie zajmowała naszą budową i przedstawiono mi pozostałych pracowników. Do upustów które mam na podstawowe materiały dochodzi jeszcze upust na wszystkie inne duperele, łącznie z gwoździami itp. Materiały wystarczy jak zakupię w dniu startu budowy. Wtedy też muszę zaliczkować materiał na ściany. Ściągną całość na plac do siebie i będę mógł telefonicznie umawiać sobie dostawy żeby nie zawalić całości naszego wolnego miejsca paletami. Ogólnie układ dość komfortowy. Jeśli będę miał życzenie by majster mógł zamawiać i odbierać materiały muszę dać im pełnomocnictwo pisemne. I pewnie tak zrobię.

Mam już przypieczętowaną sprawę rozgraniczenia. Geodeta złożył już mapki do podpisu i gdzieś koło czwartku - piątku powinienem mieć nową mapkę działki z granicami ustalonymi protokolarnie.

Odezwał się pan z Banku!!! - o 16 spotkać się chce na działce i pooglądać nasze włościa. Trzeba będzie pojechać - bo potrzebujemy tego kredytu jak ryby wody.

RYDZU
28-12-2007, 22:31
Po "inspekcji" chyba sobie zbyt wiele obiecywałem. Przyjechał facet, pooglądał, spytał gdzie dom ma stanąć. Nawet do projektu zajżał i zaczął opisywać na masce samochodu kolejne pomieszczenia - dałem mu z litości kserówki rzutów domu bo mnie kręgosłup bolał od samego patrzenia na jego wyczyny piśmiennicze. Teraz już wszystko w rękach banku - mają wszystko czarno na białym. Ciekawe ile im zajmie podjęcie decyzji?

Chłopaki z ogrodzeniem się sprężają. Jest szansa, że dzisiaj skończą. Rano mieli do obsadzenia jeszcze chyba 5 słupków i powstawiać płyty. No i poprawka bramy. Dzisiaj dam jej spokój niech dobrze zaprawa mocująca zwiąże, ale jutro chyba poprawię trochę estetykę bramy przy pomocy pędzla i lakieru bo szpetna ona jest nad wyraz.

Jutro ruszamy z dalszymi przygotowaniami do budowy przyłącza. Wkopanie kabli i skrzyneczki zostawiamy sobie na ostatni moment, bo to rzeczy dość drogie i szkoda by było głupio je stracić.

Fizycznie siedzę w pracy, a wirtualnie cały czas na przyszłej budowie. Dumam gdzie jaki przepust zrobić, gdzie zostawić dodatkowe wzmocnienia itp. Biurko mam zawalone szkicami kominów, rur, prętów, belek, podciągów i cholera wie czego jeszcze. Chyba czas uporządkować te papiery, bo ostatnio szukając służbowych dokumentów spowodowałem efektowne osuwisko. Jego ofiarą padła nikomu nie winna (tym razem) Tośka, która z powodu absencji reszty rodziny "pracuje" ze mną.
Śni mi się po nocach to całe przyszłe budowanie ale na szczęście nie jest to uciążliwe - ot taka mała mania prześladowcza

RYDZU
28-12-2007, 22:32
Dzisiaj robiłem rekonesans po hurtowniach zajmujących się handlem stalą.

Hurtownia numer 1 (która jest też przedstawicielem Silki, więc podchodziłem do nich ostrożnie) - poszedłem z ciekawości bardziej bo mam do nich 500 metrów z pracy. Cena stali żebrowanej fi12 - 3500 za tonę, fi 6 po 3600 za tonę. Transportu nie mają, ale wygrzebują wizytówkę jakiegoś gościa co ma dłużycę 12 metrową. Dzwoniłem nawet do niego - 100 za kurs (niecałe 3 km).

Potem google i szukanie innych w Cz-wie którzy stalą handlują. Hurt stali - dzwonię - po chwili rozmowy z miłą panią gdy podałem jej cenę za jaką chcieli mi sprzedać stal - rzuciła krótko "chyba ich po....". Cena stali w Zawierciu (tam podobno produkują te pręty to około 1950 netto za tonę = jakieś 2400 brutto.

Hurtownia numer 2 (z która kiedyś już miałem kontakt - mają dużo fajnego "żelastwa" ) Cena tejże samej stali fi12 - 2640 za tonę - transport 70 zł. Jak zamówię jednego dnia - drugiego dnia rano mam dostawę na placu - tylko wcześnie rano - po 6 zaraz - a to ze względu na centrum i problemy komunikacyjne. Czyli jednak można kupić w normalnej cenie. Ufff....

Popołudniu robiliśmy z Teściem podłogę w garażu w którym będą rezydowali członkowie ekipy budowlanej. Niedaleko remontowano stary chodnik więc korzystając z ciemności "odzyskaliśmy" trochę starych płytek chodnikowych , które w garażu mają teraz swoje drugie życie. Udało nam się zrobić prawie całe wnętrze garażu - i to tak w miarę równo. Obsadziliśmy tez w rogu skrzynkę odbiorczą do prądu (na razie nieuzbrojoną - bo prądu jeszcze niet). I przygotowałem resztę wykopu do poprowadzenia kabla. Teraz tylko wystarczy sygnał, że będzie robione przyłącze - kilka godzin pracy i wszystko powinno być działające.

Garaże juz przeniesione wszystkie.
Płot stoi. (częściowo - jeszcze musimy dorobić conieco z siatki)
Brama obsadzona.
Woda z sąsiadka dogadana.
Na prąd czekam...
Źródła materiałów ustalone
Ekipa się zarzeka że zaczną 5 lipca
Ciekawe o czym zapomniałem...

To chyba zaczyna zakrawać na jakaś "psychozę ogólnobudowlaną" - zacznę odwiedzać kącik "anonimowego budującego psychopaty" .

A może lepiej pojadę odpocząć kilka dni. Pojadę i nie będę myślał o budowaniu. Ciekawe czy się uda? Obecnie dzień zaczynam od lektury forum. Potem przegląd cen materiałów budowlanych. A potem praca przeplatana forum. Wracam do domu - obiad jem przed komputerem i czytam co.... Tak ! Zgadliście !! oczywiście Forum. Potem jakieś prace, przychodzi wieczór, a ja głupi zamiast iść spać (albo na imprezę jakaś) - to ślęczę przed komputerem.

Dobranoc!

RYDZU
29-12-2007, 20:49
Trochę przerwy, ale należało mi się. W poniedziałek zaczynamy budowanie.

Jeszcze w sobotę przed wyjazdem obsadziłem skrzyneczkę do której popłynie nasz prąd - przyłączem kablowym.
Skrzynka przyłącza kablowego z miejscem na drugi licznik:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/056.jpg

Bo nagle okazało się, że przyłączenie odbywać się będzie w trybie natychmiastowym - jeszcze bez wszystkich papierów nawet (ach te układy... ). Przez zakopany w ziemi peszel przepchnęliśmy z Teściem kable do zestawu i zasypaliśmy resztę wykopu - straszna robota ale się udało. I nastały wakacje (całe 3 dni nad Bałtykiem - tak swoją drogą uważam że nasyciłem swój głód Bałtyku na najbliższy rok - zimno i wietrznie, brrrrrrrr).

W poniedziałek otrzymałem bardzo miły telefon z banku informujący że kredyt ZOSTAŁ PRZYZNANY!!! . Umówiłem się na czwartek na podpisanie umowy i luzik - "wypoczywam" dalej. We wtorek następny telefon - w czwartek o 8 rano będziemy mieli prąd i muszę być na odbiorze.

No i dochodzimy do sławetnego czwartku. W środę wróciliśmy wieczorem zmęczeni jak nie wiem co (ach te nasze drogi) i oczywiście na 8 rano się nie wyrobiłem. Ale nic się nie stało - przyłączenie trwało około godziny (wszystko było przygotowane wcześniej) , więc te 15 minut nikogo nie zbawiło. Od czwartku od godziny 9 rano mamy na działce prąd

skrzynka "odbiorcza" w garażu technicznym

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/055.jpg

Teraz papierzyska w dłoń i do banku. Umowa już przygotowana, odczytałem ją sobie razem z panią z banku i wyjaśniliśmy niejasności. Potem opłaty (prowizja + podatki za hipotekę) i powrót po podpisaną umowę, która jeszcze niczego nie zapewnia. Aby uruchomić transzę kredytu muszę załatwić jeszcze ubezpieczenie domu w budowie i wypis z ksiąg wieczystych z wpisem banku na hipotece. Oczywiście stosowne papiery do tego wpisu otrzymałem razem z umową i zaraz zaniosłem do Ksiąg Wieczystych. Teraz szukamy kogoś kto nam przyspieszy otrzymanie nowego wypisu.

Popołudnie robocze - oczywiście na działce. Najpierw przekładanie "cegieł odzyskanych" które leżały sobie spokojnie aż nagle okazało się że będą przeszkadzały leżąc na środku działki.

stara kupka cegieł

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/050.jpg

Przekładamy je pod ścianę garażu i ładnie układamy na starych paletach.

i jej wersja 2.0

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/051.jpg

Jak się tym zajęciem zmęczyliśmy przystąpiliśmy do retuszu naszego działkowego Fankensteina. Puszki z farbą, pędzle w dłoń i po godzinie brama była jak nowa - w jednolitym kolorze BLUE ).

Frankeinstein w całej okazałości:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/053.jpg

Patrycja oczywiście rzuciła się z mniejszym pędzelkiem na większe skrzydło bramy, więc trochę jej zeszło.

znowu brama

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/054.jpg

Ale brama jest piękna hmmmm??
A tutaj już niedługo zacznie budować się Nasz Dom. po lewej wystaje trochę garaż "techniczny" i Tośka w całości

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/052.jpg

Wieczorem jeszcze telefon od naszego geodety, że jest już komplet papierów dotyczących rozgraniczenia od strony drogi. Super. Pewnie dzisiaj pojadę to odebrać i przy okazji pogadamy o wytyczeniu domu.

RYDZU
29-12-2007, 20:51
Weekend był jednym z trudniejszych w moim życiu. Świadomość nieuchronnego i tego że nadchodzi ten dzień była straszna.

Miotałem się, przerzucałem papierki, kosztorysy. plany, wyciągi z konta, po raz kolejny analizując warunki umowy kredytowej itp duperele a reszta rodziny (i chwała im za to) omijała mnie szerokim łukiem starając się nie wywołać iskry

Jestem podminowany - i zdaję sobie z tego sprawę. Ale nie potrafię się uspokoić - żołądek ściśnięty a nerwy napięte do granic możliwości. W sumie chyba nie ma się co dziwić - w końcu nie codziennie zaczyna się budowę domu i zadłuża na 30 lat

Ekipa w sobotę zwiozła sobie na plac trochę sprzętu (jakieś kawałki betoniarki, łopaty, poziomice itp) i zarzekają się że zaczną w poniedziałek o 9 rano. Na 11 umówiłem geodetę - mam nadzieję, że do tego czasu uda mi się kupić drewno na ławice dla geodety i przy okazji na budowę pierwszej budowli do której raczej wszyscy będą biegali bez względu na siłę woli. "Gotowca" nie znalazłem takiego - tzn znalazłem, ale 400 zł nie dam za kibel na budowę. Dzisiaj od rana dzwonię i jeżdżę po tartakach i składach drewna. Ceny są dość wywindowane - 420 zł za m3 desek to raczej sporo. Szukam dalej. A 9 się zbliża.....

Znalazłem dechy w dobrej cenie "króciaki" - lepsze na wygódkę niepotrzebne. Do tego kupiłem 4 krawędziaki. Stare zawiasy znalazłem z odzysku - więc zestaw materiałów jest kompletny. Przy okazji z tych króciaków ekipa dotnie paliki na ławice dla geodety.

Ach - bo zapomniałem napisać najważniejszego: EKIPA PRZYBYŁA i ZACZĘŁA PRACĘ !!!!
Nawet nie wiecie jak się cieszymy - tym bardziej, że czytając na forum o ekipach naprawdę mieliśmy wątpliwości czy to się uda. Geodeta przybędzie o 12 - pojadę tylko odebrać jego robotę. Wyjaśniliśmy z majstrem kilka szczegółów dotyczących projektu i ustaliliśmy harmonogram najbliższych zakupów. Podczas tego ustalania majster poprosił mnie na stronę - "ocho! - zaczyna się" - pomyślałem że oczekuje zaliczki. I pełne zaskoczenie: majster podliczył sobie prace związane z fundamentami w wyszło mu, że klinkier wchodzi już w etap budowy ścian więc zażyczył sobie by mu zapłacić mniej za fundamenty a różnicę doliczyć do ceny ścian parteru - nie ukrywam że szczęka mi opadła z łoskotem. Oczywiście się zgodziłem - a co mi tam - w końcu zgodny człowiek jestem.

Ekipa ma pracować od 7 do 17 - i stopniowo zaczynam wierzyć, że tak będzie. Ale nie zapeszajmy.
Dzisiaj jadę zamówić i zaliczkować materiał na ściany - tak sobie hurtownia wymyśliła i w sumie ich rozumiem, bo z silikatów mało ludzi buduje. Wybór padł na Ludynię - wcześniej juz pisałem dlaczego. I pewnie kupię materiały na fundamenty - przywiozą kiedy będzie potrzeba, a będzie już załatwione. Dzisiaj popołudniu jeszcze walka z ogrodzeniem czeka mnie i Teścia, bo trzeba plac budowy zabezpieczyć - szkoda by było by ktoś zdemolował robotę geodety.

Rany - emocje straszne - teraz już mi trochę odpuszcza, ale rano było jeszcze tak jak w weekend - prawie delirium . Teraz tydzień kopania i zaczną się prawdziwe wydatki. Dobrze że stal tanieje

RYDZU
29-12-2007, 20:55
No i pod koniec dnia ekipy najważniejszy strategiczny dla powodzenia całej budowy obiekt został ukończony (przydałoby się jeszcze trochę papy na daszek - ale to przy okazji).

budowla nr 1

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/057.jpg

Ekipa skoncentrowała się na "domku drewnianym" więc postęp praca na razie mizerny. Ale i robota do łatwych nie należy - muszą wykopać rów pod ławę fundamentową w miejscu w którym są stare fundamentu zburzonego domu. Dlatego idzie im to powoli.

mizerne efekty pierwszego dnia pracy

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/059.jpg

Po pracy i szybkim obiedzie popędziliśmy na działkę zagrodzić dostęp od strony bloku. Trzeba było najpierw wykopać a potem wkopać 6 słupków i rozciągnąć na nich całą siatkę zebraną z kilku kawałków (starczyło jej dosłownie "na styk").

stawiamy ostatni kawałek ogrodzenia

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/062.jpg

jeszcze tylko kilka słupków i już

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/064.jpg

Pracę przerwała nam na kilkanaście minut burza, ale na szczęście szybko wiatr pognał ją dalej. A naszym oczom ukazał się piękny "poburzowy" widok

- czyżby dobry znak na początek budowania?

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/061.jpg

A z kałuż po deszczu najwięcej uciechy miała najmłodsza część rodziny

dziewczyny i woda

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/058.jpg

Pod koniec byliśmy już bardzo zmęczeni, ale nie pozbawieni humoru. Nic tak człowieka nie cieszy jak praca "na swoim". A zmęczenie dodało do tego swoje trzy grosze i wyszła lekka "głupawka"

"normalni" jak zwykle

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/063.jpg

RYDZU
29-12-2007, 20:57
Właściwie temat niespodzianki zaczął się już wczoraj, a podświadomie byłem na niego przygotowany już dużo, dużo wcześniej. Ale do rzeczy.

W księdze wieczystej mamy zapis że sąsiadom przysługuje prawo do korzystania ze studni położonej na naszej działce. Po przestawieniu garaży znalazłem nawet prostokątny właz w ziemi i uznałem że to będzie ta pokrywa studni. Nie kolidowała ona swoim położeniem z ławami fundamentowymi - wypadała gdzieś tak pod kotłownią. Założenia były takie, że ją po prostu zasypiemy. Wrzucimy tam cały niepotrzebny gruz i ziemię z wykopu i będzie w porządku. Tym bardziej że problem wilgoci raczej odpada bo woda ze studnie "odeszła" jak powiercili w okolicy miasta studnie głębinowe w latach 50-tych. Do dnia wczorajszego byłem spokojny. Ale w czasie kopania ławy fundamentowej (wschodniej) okazało się że owa studnia to jednak w innym miejscu jest. Wypada pod ławą fundamentową częściowo, a częściowo na zewnątrz budynku.

Traktując sprawę humorystycznie (jak na Rydzów przystało) można by zrobić z niej użytek bo środek otworu studni wypada dokładnie w miejscu gdzie będzie wycieraczka wejściowa. Zaraz pojawiła się chytra myśl - a może zrobić małą zapadnię (wilczy dół) - zawsze można by z niej korzystać w sytuacjach wyjątkowych typu wizyta urzędnika urzędu skarbowego w sprawie katastru 8)

A tak poważnie to nie wiem jeszcze co z tym fantem zrobić. Jestem na razie po pierwszej konsultacji z kierownikiem budowy. Ponieważ studnia jest nie wykazana na żadnej mapie możemy ją spokojnie zasypać. Ale na popołudnie się z umówiliśmy, żeby obejżeć otwartą studnię i wtedy się zobaczy dokładnie jak ten problem rozwiązać by w przyszłości nie było kłopotów.

A na budowie luzik - majstrzy sobie kopią, prace idą do przodu - tam gdzie nie ma niespodzianek wykopy idą dość szybko, ale w miejscu starego fundamentu jednak jest ciężko (wolno). Ciekawe czy się wyrobią do końca tygodnia? Trzeba chyba będzie zacząć myśleć o stali na początek przyszłego tygodnia.

RYDZU
29-12-2007, 20:59
Po południu pooglądaliśmy tą studnię z naszą panią kierownik (budowy oczywiście). I stanęło na tym, że mamy ja zasypać gruzem z wykopów. Na koniec możemy wrzucić trochę żelastwa i zalać betonem. A ławy na odcinku około 1,5 metra w każda stronę dodatkowo dozbroić. I będzie ok. W sumie to nawet dobrze z tym "dziurskiem" wyszło bo ilości gruzu i kamienia jakie mamy z tych wykopów są naprawdę imponujące i zaczęliśmy się niepokoić co z tym wszystkim zrobić - a tu rozwiązanie przyszło samo.

Po oględzinach studni przyszedł czas na temat zbliżony znacznie do poprzedniego bo też mokry. Ekipa coraz mocniej zaczęła się domagać wody! Poszedłem w końcu do sąsiadki i ustaliliśmy co trzeba kupić żeby było dobrze. Potem zakupy w Castoramie i mam praktycznie całość gratów do załatwienia tej sprawy w bagażniku. Dzisiaj pojadę to połączyć w całość - i mam nadzieję, że będzie działało

Z racji kłopotów z kopaniem troszkę się chyba "wyciągnie" termin wykonania ław - majster cos przebąkiwał o odbiorze zbrojenia w drugiej połowie przyszłego tygodnia. Pożyjemy - zobaczymy.

Jak tylko zrzucę zdjęcia z aparatu to podepnę tutaj by pokazać jaka ta studnia ładna

RYDZU
29-12-2007, 21:01
No i udało się - zgrałem zdjęcia studni więc je prezentuję:

Panorama działki z wykopem pod ławę - to co widać w wykopie to studnia (jeszcze z betonowym wiekiem)

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/065.jpg

"Wlot" do studni (jeśli tak można powiedzieć)

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/066.jpg

A tutaj cała panorama otworu studni - według różnych pomiarów wychodzi nam raz 19 raz 18 a raz 21 metrów głębokości do tafli wody.

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/067.jpg

A pod wodą jest jeszcze trochę bo wsypanie kilku taczek gruzu nie zrobiło wrażenia na powierzchni

RYDZU
29-12-2007, 21:02
Ekipa klnie jak diabli i "ryje" dalej. Mają jeszcze trochę ziemi do przerzucenia i trochę fundamentów do skucia. Ale cały czas prą do przodu.

Na środę zażyczyli sobie stal - zaczną wiązać zbrojenie tak żeby jeszcze przed weekendem zalać ławy. Zaraz poznam najnowsze ceny stali - jadę zamówić conieco - na początek tonę fi12 i jakieś 200 kg fi 6. No i nie wiem czy "przy okazji" nie zamówię od razu stali na podciągi (fi22) - wiele tego nie potrzebuję ale te 5 prętów 12 metrowych podejżewam że sporo będzie ważyło

A na poniedziałek dostawa materiałów na fundamenty - mają zacząć sobie ustawiać narożniki fundamentów. Nie czekam nie wiadomo na co z wiązaniem ław. Zanim postawią na nich fundamenty będą miały czas by stężeć wystarczająco. A gdzie tam jeszcze do budowania na nich ścian.

Zaraz jadę do hurtowni dogadać się z tą dostawą i domówić resztę materiałów na fundamenty - głównie chodzi o izolacje poziome, jakieś świństwo do mazania ścian i folię kubełkową na zewnątrz. Ta folia to będzie chyba dla mojego spokoju, ale mam wątpliwości i wolę je rozwiać w ten właśnie sposób. Grunt jest generalnie suchy ale od zachodu mamy skarpę która ma spadek w stronę naszego domu, więc wole się dodatkowo zabezpieczyć. Acha - no i jeszcze kotwy - ciekawe czy hurtownia znalazła coś jak to oni mawiają "spolegliwego" cenowo

Na jutro też mamy się dogadać co do kanalizacji - tzn my mamy narysować gdzie chcemy mieć odpływy, a ekipa ma nam narysować cenę za te nasze rysunki

RYDZU
29-12-2007, 21:03
Jak to beton mieszano....

Pojechałem do hurtowni stali. Akurat są przed dostawą i dopiero jutro mam przyjechać po fakturę i zapłacić. To, że są przed dostawą wyszło mi w sumie na dobre bo potrzebujemy na budowę 5 prętów żebrowanych fi22, których w sprzedaży niet i trzeba zamawiać. A tu akurat auto jest w składzie i czeka na załadunek. Pan z hurtowni stali był tak miły, że wykonał odpowiedni telefon i upragnione 5 prętów będzie jutro popołudniu u nich na placu. Wtedy mam jechać po fakturę i zapłacić za transport, który będzie następnego dnia o 6 rano (tylko czy ja wstanę tak wcześnie ) No i musze kogoś jeszcze do rozładunku naraić - mają być przynajmniej 3 osoby.

Potem pojechałem do hurtowni zamówić trochę drobiazgów na budowę, ale po zastanowieniu stanęło tylko na izolacji poziomej, 20l opakowaniu mazidła do fundamentów i zwykłych kotwach do ścian 3W. Resztę materiałów izolacyjnych domówię jak już ściany staną i będzie co izolować

Wracając z hurtowni zobaczyłem tablicę "Gorażdże - beton" - no to jak już się reklama rzuciła w oczy, a ja myślę ile tego betonu trzeba będzie to wjechałem pooglądać i spytać o warunki współpracy. Trafiłem na bardzo miłego pana (potem się okazało że kierownika zakładu) który oprowadził mnie po całej maszynerii i pokazał jak to ten cały beton właściwie powstaje. Potem była rozmowa na tematy bardziej przyziemne czyli o cenach i warunkach dostawy. No i tutaj już tak rewelacyjnie nie wypada to wszystko bo: Beton B15 kosztuje 209 ZŁ/m3 a B20 - 220 ZŁ/m3. Nawet po upuście (5 ZŁ na m3 ) cena nie jest nawet odrobinę konkurencyjna, bo np Często-bet proponuje przy rozmowie telefonicznej ceny za B15 - 185 ZŁ/m3 a za B20 - 195 ZŁ/m3. I też dostaję atest. Jak by nie patrzeć przy 25m3 (a tyle wychodzi mi z liczenia) to już 500 w kieszeni zostaje.
A jutro pewnie pojadę do nich pogadać ile to tak faktycznie by miał ten beton kosztować

RYDZU
29-12-2007, 21:04
Właśnie jest 8:30 a ja zasypiam.....
Dzisiaj musiałem się zwlec o barbarzyńskiej 5:30 i jechać na działkę - przywieźli nam stal na fundamenty. Tak jak uzgodniliśmy - dojechały też pręty fi 22 w ilości sztuk 5. Tona stali fi 12 (88 sztuk) i 200 kg walcówki fi 6 w kręgach. Cenowo nie było tak źle - 2,4 za kg a walcówka drożej niestety - okolice 3 zł/kg. Udało mi się ściągnąć Teścia i Andrzeja (współpracownika z roboty który też się buduje) i rozładunek poszedł w miarę szybko. Nawet w tym czasie przestało lać - i zaczęło dopiero pod koniec roboty więc zmokliśmy tylko bardzo .

Dalej kopią pod ławy - zostało już niewiele - może dzisiaj - jutro skończą wykopki. I znowu wyszło, że moje na wierzchu! - zadzwonił majster, że te ławy to jednak dozbroimy ciut więcej i trochę wyższe zrobimy bo obawia się tego gruntu i "wie pan - tak profilaktycznie". Sam tez jestem zwolennikiem tego rozwiązania bo silikaty jednak ciężkie a ile zaoszczędzę - powiedzmy dodatkowe 7 m3 betonu i 200 - 300 kg stali - to nawet nie będzie duży koszt a spokój gwarantowany. Dobrze tylko że nie słuchając majstra "wie pan - tak profilaktycznie" kupiłem stal od razu z naddatkiem na wszystkie belki, podciągi i duperele na parterze bo bym teraz był lekko ugotowany chcąc kupić dodatkowe 200 czy 300 kg prętów z dostawą.

Wczoraj siedziałem nad kominami - ostatecznie stanęło na Schiedlu łącznie z pustakami wentylacyjnymi. Rysowałem sobie jak je najlepiej rozmieścić a na dzisiaj mam Zagadkę Nr2 - czyli układ belek w stropodachu tak by się to wszystko zgrało bo robienie "wymianów" przy tej rozpiętości to sprawa raczej ryzykowna.

No i temat kanalizacji - miałem na wczoraj zrobić projekt tego co bym chciał mieć pod ziemią. Ale nie wyszło.... - może dzisiaj popołudniu się uda to zrobić

RYDZU
29-12-2007, 21:06
Dzisiejszy poranny objazd urzędów podniósł nieco moją wiedzę na temat wspólnot mieszkaniowych A rzecz jest w tym że.... : Wczoraj odebrałem projekt przyłączy wodnego i kanalizacyjnego (hurra) - tak swoją drogą to chyba najlepszy z projektów z jakimi miałem do czynienia ostatnio - tzn najlepiej dopracowany w szczegółach. Projektant wystąpił tez od razu w naszym imieniu do Zarządu Dróg o zgodę na wejście w ich teren. A mnie zostało "tylko" załatwienie zgody na wejście w teren przy samym bloku gdzie przebiega nitka kanalizacji.

Okazało się , że blok jest obecnie w trakcie przekształcania praw własności i powstała tam wspólnota mieszkaniowa, ale taka na razie spontaniczna - bez ustalonego zarządu. Mają tylko zarządcę budynku, który zajmuje się bieżącą eksploatacją i nie może dać mi takiej zgody. Musi to być w takiej sytuacji podjęte uchwałą członków wspólnoty mieszkaniowej - na szczęście wystarczy ponad 50% przewaga głosów na naszą korzyść.

Zebranie tych ludzi w kupę raczej by było ciężkie - na szczęście jest forma uchwały w drodze zbierania głosów. Czyli zarządca mi ostepluje druk uchwały (którą mam sobie sam napisać ) i potem muszę z tym drukiem pobiegać po lokatorach i zbierać podpisy ZA. Będzie to też przy okazji mały sondaż opinii sąsiedzkich o naszej budowie. I wtedy mogę "już" zgłaszać chęć budowy przyłącza do urzędu .

A na razie na budowie kończą wykopy i zaczynają wyginać strzemiona. Ja oczywiście zapomniałem kupić drut wiązałkowy (dzisiaj to nadrobię). A zalewanie się przeciągnie jednak i dopiero na wtorek mam zamawiać beton - dzisiaj podjadę sobie zaklepać pompę i transport, żeby nie było niespodzianek. No i poniedziałkowy transport materiałów musiałem odwołać - z wiadomych względów.

RYDZU
29-12-2007, 21:09
No to od początku.
"Kręcenie" zbrojenia poszło nawet dość sprawnie i to pomimo jego sporej ilości. Pani kierownik na odbiorze była nawet zaskoczona że strzemiona są tak gęsto i jeszcze te dodatkowe pręty.... pokręciła głową i przyznała nam rację. Przy okazji spytała czy mam atest stali - oczywiście nie mam bo zapomniałem. Spróbuję dzisiaj coś w tej sprawie załatwić. Trzeba to sobie wbić do głowy - wszystkie materiały konstrukcyjne muszą mieć atest!!

Grunt okazał się tak twardy, że kopanie zwykłej ziemi odbywało się z użyciem kilofa. Dlatego zrezygnowaliśmy z szalowania i beton poszedł "do ziemi"

zbrojenie prawie gotowe

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/070.jpg

W swojej naiwności zamówiłem 30m3 bez mierzenia i przeliczania ponownie objętości ław. Pierwsza grucha - a właściwie pompo-grucha przyjechała z małym opóźnieniem, ale potem już szło wszystko sprawnie.

pierwsza pompo-grucha na naszej budowie

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/071.jpg

Zanim operator się rozstawił z całą tą aparaturą przed wjazdem czekały już kolejne dwie pełne gruszeczki diabelnie drogiego szarego błota

pompa pokazuje co potrafi

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/072.jpg

Jak już zalewanie ruszyło to opróżnienie tych 3 betoniarek trwało może pół godziny (w sumie 23m3).

i pierwszy beton leci do ziemi

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/073.jpg

Wlali ten beton w wykopy a tu niewiele co widać Dojechała jeszcze grucha 9, potem 7 i uffff......WIDAĆ KONIEC!! Zamawiamy jeszcze 4,5 m3 - juz bez pompy której dziękujemy za pracę.

końcówka zalewania

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/074.jpg

I ławy gotowe - no prawie, bo to jeszcze wszystko rzadkie, ale już za kilka godzin było na tyle twarde, że podlewając je pozwoliłem sobie na pierwszy spacer po przyszłych murach domu. Poszło w sumie 43,5 m3 betonu - trochę więcej niż zakładałem, ale już to przebolałem. Na pewno będzie solidnie.

W trakcie oczekiwania na ostatnią gruchę chłopaki obcięli butelkę plastikową, nawtykali tam jakichś zielonych badyli i ustawili to centralnie w miejscu klatki schodowej pomiędzy ławami. Nijak nie mogłem załapać o co chodzi...., na szczęście w porę się zorientowałem i zanabyłem konieczny rekwizyt. W końcu to pierwszy poważniejszy etap prac zakończony - z ekipą nie piłem (dla zasady), ale wieczorem z Patrycją odbiliśmy winko w intencji tych ław

Wbrew opiniom małżonki duży ten nasz dom będzie. Dobrze, że w przypływie rozrzutności kupiłem 50m wąż zamiast 30m bo miałbym problemy z polaniem najdalej wysuniętych od źródła wody fragmentów. Upierdliwa to robota szczególnie w upał - polałem całość, wracam a tu miejsca gdzie zacząłem już suche :o . No to polewam dalej - i tak w koło i w koło w koło...... Dzisiaj mnie od tego łażenia nogi bolą.
Pojawiła się też zagadka kanalizacyjna bo wychodzi mi że będę miał rurę kanalizacji tylko 60-70 cm pod ziemią. Na szczęście na krótkim bardzo odcinku bo w sumie może metr - dalej będzie już studzienka. Wszystko to wyszło jakoś wyżej, ale tak musi być - skarpa od strony bloku wymusza posadowienie domu, a że reszta jest tego następstwem - będę musiał nadsypać trochę gruntu dookoła domu. Ale to dopiero za rok

Dzisiaj mają sobie tylko rozmierzyć narożniki i przygotować robotę, a od jutra zaczyna się murowanie ścianek fundamentowych. Przyjedzie też pierwsza fura piasku i dostawa materiału. Ciekawie się robi No i czas najwyższy uruchomić pierwszą transzę kredytu bo konto jakoś tak stopniało a nadal "siedzimy w ziemi".

RYDZU
30-12-2007, 15:50
Ławy zalane - jesteśmy lżejsi na koncie ale jakby szczęśliwsi że w końcu coś przybyło. Popołudniu pojechaliśmy rodzinnie na polewanie fundamentów wodą. I tu muszę przyznać rację jednemu z forumowiczów - polewanie sikawką żony na działce to naprawdę fajne zajęcie A i córce też się podoba jak robię "deszczyk".

Dzień przed zalewaniem było jeszcze na szybko wykonywanie poszerzenie wykopu pod pion komunikacyjny bo się architektowi wymiary "rozjechały" i fundament był krótszy niż ściana na nim stojąca

w końcu zajęcie i dla dziecka i dla mnie

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/075.jpg

Potem przyszedł czas na dostawę zamówionych i już zapłaconych betonitów, piasku i cementu. Pierwszego dnia murowania wyciągnęli tylko narożniki zewnętrzne.

pierwsze narożniki NASZEGO DOMU

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/076.jpg

Ale już następnego robota ruszyła pełną parą. A ja w pracy przy herbatce popijanej w przerwie przeglądam sobie po raz "nasty" projekt. Po czym na spokojnie rozrysowałem sobie wygląd tego nieszczęsnego wypustu który poszerzaliśmy. Wydrukowałem to potem ekipie w skali 1:10, żeby nic nie schrzanili i jadę na budowę. A tam rzeczone ścianki zaczęli właśnie wyciągać - więc byłem w dobrym momencie. Łaps za calówkę - rozmierzamy to z majstrem. Wymiary wewnętrzne się zgadzają, ale po zewnętrznej nijak nie możemy dojść do ładu - różnimy się o 13 - 14 cm w zeznaniach. Ekipa STOP z robotą w tym miejscu a my dyskutujemy. I kurczę - znowu moje na wierzchu. Majster przyjął wymiar 14 cegieł na zewnątrz (klinkier) zupełnie tak samo jak ja, tylko że w założeniach nie uwzględnił spoin pionowych między cegłami I stąd rozbieżność, a mur py potem połową szerokości wisiał w powietrzu . Szybko dokonują korekty ustawienia bloczków betonowych i murują dalej.

A ja dalej rysuję "dzieła pomocnicze" - tym razem padło na przepusty w fundamentach. Hydraulik który na to patrzył jednym okiem (i to chyba niezbyt przytomnym) stwierdził że "tylko przepust w ścianie nośnej i potem jeszcze jeden w środku". A ja naliczyłem 6 przepustów. Na hydraulice się znam o tyle, że umiem rozebrać kran czy syfon i potem złożyć do kupy tak, żeby mi części nie zostały i woda nie kapała - więc tak na swój rozum rozrysowałem te przepusty i układ kanalizacji. Potem kupiłem rurę fi 200 którą ekipa ma pociąć w "plasterki" grubości ścian i zamurować we wskazanych miejscach i na odpowiednich wysokościach (uwzględniłem odpowiednie spadki - a co! w końcu czyta się Muratora ). Spotkanie z hydraulikiem dzisiaj o 17 - zobaczymy co powie jak zobaczy to dzieło Wcześniej mam spotkanie z konsultantem Schiedla - kominy sobie wyrysowałem i wyliczyłem - ale wolałbym by sprawdził to wszystko ktoś kto ma o tym nie tylko "folderowe" pojęcie. Spotkanie mamy w hurtowni, więc będziemy mogli od razu o cenie rozmawiać.

A w sobotę urządziliśmy w końcu generalne sprzątanie na działce do którego zbieraliśmy się od dobrego tygodnia (brak czasu). Wypaliliśmy większość starego drewna wydłubanego spod ziemi przy kopaniu fundamentów, wybraliśmy większość śmieci i tych starych i tych nowych "budowlanych". Nazbierało się tego w workach cały bagażnik a to jeszcze nie koniec zaległości. Bo na bieżąco pewnie też tego jeszcze dużo będzie

no i mamy ściany fundamentowe zewnętrzne

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/077.jpg

Nasza córa uwielbia wyjazdy na działkę - szczególnie teraz gdy jest tam wieeelka góra piasku, woda z węża i tyle innych nowych rzeczy Jej ulubiona dyscyplina to spacerowanie po ściankach fundamentów wokoło przez godzinę A jak już się znudzi to zawsze znajdzie sobie wzorem rodziców jakieś ciekawe zajęcie

nasza pociecha w akcji

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/079.jpg

Ach - i najważniejsze chyba: w piątek byłem w banku. Zaniosłem wszystkie papiery, ubezpieczyłem od ręki "dom w budowie" na 2 lata i wypisałem polecenie wypłaty 1 transzy kredytu. To było o 13, a o 19 jak sprawdzałem stan konta z domu to pieniążki juz tam leżały . Super. Niniejszym muszę powiedzieć że jak komplet dokumentów jest i zdolność kredytowa też to załatwianie wszystkiego w PKO BP to naprawdę przyjemność. U mnie wszystko zamknęło się w 4 wizytach i kilku konsultacjach telefonicznych.

RYDZU
30-12-2007, 15:51
Zacznę od spotkania z konsultantem Schiedla. Wypadło nieźle - człowiek pooglądał to co wyrysowałem a potem zaczęliśmy rozmowę konkretną. Całkiem dobrze sobie te kominy powymyślałem, ale trochę na wyrost. Komin do kotłowni powinien wystarczyć o średnicy 180, a do kominka jak najbardziej 200. Do kominka przyjąłem najzwyklejszy komin Rondo, do kotłowni Rondo Plus. Ale "pan Schiedel" zasugerował by zastanowić się na zmianą komina "kominkowego" także na Rondo Plus. A to ze względu na możliwość jego przemarzania. Jest w tym dużo racji bo komin będzie wystawał trochę ponad 2 metry nad dach. Poza tym jest odprowadzenie skroplin - które co prawda przyda się bardziej do odprowadzenia deszczówki, ale jest to kolejny argument na korzyść trochę droższego Plusa. Dowiedziałem się wszystkiego co chciałem oraz umówiliśmy się na konsultację i pokazowy montaż komina już na budowie żeby pokazać ekipie co i jak. A przede mną kolejne przeliczanie długości i kosztów kominów - żeby było wiadomo dokładnie czego chcę i ile mogę utargować

Na budowie już czekał hydraulik. Pokazałem mu co i jak - myślę że zrozumiał (a jak zwykle okaże się dzisiaj popołudniu po robocie). Wycenił całą swoją robotę na 300 złociszy + koszty rur (całość bez faktury, a materiał mam z hurtowni w cenach bez vatu) i nadwyżka materiału wraca bez problemu do sprzedawcy. Oferta wydaje się atrakcyjna, robota tez nie jakaś skomplikowana więc się decyduję. Jeszcze dzisiaj ma to zacząć robić.

Zamówiłem też na rano furę piasku do wypełniania fundamentów i profilaktycznie drugą na popołudnie bo napewno braknie. Do części przeznaczonej na klatkę schodową mają powrzucać kamień wapienny pozostały z wykopów (zawsze to go trochę ubędzie). Jutro chcą zakończyć wysypywanie piasku i zacząć zagęszczanie. W czwartek końcówka zagęszczania a na 17 umówiłem już betoniarnię żeby nam przysłali 2 gruchy betonu na chudziaka - ale wylejemy go z B15 - kapkę solidniejszy będzie ten nasz "chudziaczek".

Raniutko zameldowałem się też po folię kubełkową którą chcę pokryć fundamenty i będzie je można już praktycznie zasypać na tyle ile się na razie da. Kupiłem całe 30mb które ekipa przepiłowała na połowę i musi starczyć dookoła domu.

No i jeszcze z rozpędu pojechałem na spotkanie z panem administratorem domu na teren którego musze wejść by wykonać przyłącze kanalizacyjne. Ustaliliśmy treść, formę i szczegóły całej operacji podjęcia uchwały przez wspólnotę mieszkaniową. Jutro mam odebrać te papiery i zacząć kolędowanie po bloku by zebrać jak najwięcej podpisów na tak. Muszę mieć 51% pozytywnych by uchwała była ważna i korzystna dla nas w swej treści.

A jak będzie - zobaczymy już jutro popołudniu.

RYDZU
30-12-2007, 15:52
Jeszcze we wtorek dzwonił do mnie majster, że robota poszła im sprawniej niż myśleli i beton "chudziak" przydałoby się załatwić dzień wcześniej. Niestety zadzwonił godzinę za późno, betoniarnia już nie pracowała i musiałem poczekać do poranka by skonsultować nasze plany z możliwościami wytwórcy betonu. Udało się - mogą dowieźć beton dziś (środa) o 17. Super! Pędzę na działkę by im o tym powiedzieć, a tam robota wre że hoho! Prawie cały piasek na posypkę już wrzucony, polany wodą i zagęszczany "wackerem" - to jakaś ich endemiczna nazwa zwykłej zagęszczarki. Tak jak się rzekło dwa dni wcześniej do pomieszczenia klatki schodowej powędrowały kamole z wykopu.

Zagęszczanie piachu w fundamentach

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/080.jpg

A popołudniu okazało się że beton przyjechał wcześniej (na prośbę ekipy) i o 17 było już praktycznie po robocie. Poszło tak jak policzyli 14m3, tylko końcowe dwie taczki z pompy wywalili mi pod orzechem w ogrodzie - jak zwiąże to trzeba to będzie postukać młotem by popękało i wyrzucić razem z gruzem. Na końcówkę przyjechałem już przygotowany bo chłopaki o "wiechciu" nie zapomnieli. A niech im tam na zdrowie idzie!

Wiecha (no i "chudziaczek" też)

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/081.jpg

Patrzę sobie i oglądam dzieło kolejne a tutaj obok budynku 2 palety leżą naszej cegiełki klinkierowej (Terca - Silesia - ciemnobrązowa - zdecydowaliśmy się na nią ze względu na dostępność wszystkich kształtek w tym samym kolorze) a w garażu leżą worki zaprawy do klinkieru (brawa kolejny raz dla hurtowni Builder) - od jutra zaczną sobie zabawę z murowaniem. Dookoła domu idzie opaska na 6 warstw więc trochę tego mają do zrobienia. A w poniedziałek przyjedzie pierwsza dostawa silikatów i zacznie się murowanie na całego Ustaliliśmy zmianę szerokości drzwi wejściowych z 90 w świetle na 100. reszta projektu na razie bez zmian - przez weekend dopiero usiądziemy nad oknami bo wiele z nich jest blisko standardowych i trzeba to jakoś ponaciągać żeby wyszło ciutkę taniej potem.

Ekipę zostawiłem przy "konsumpcji" i poszedłem trochę po "domokrążyć" po bloku obok. Odebrałem papiery od zarządcy budynku dotyczące zgody na budowę naszej kanalizacji i teraz piłeczka po mojej stronie - muszę zebrać zgodę ponad połowy lokatorów - wtedy pozwolą nam wybudować kanalizację. Poszło mi nawet nieźle - mam już jakieś 30% po wczorajszej akcji. Długo to trwa, bo większość to ludzie starsi i trzeba im wytłumaczyć "kawę na ławę" o co właściwie chodzi. Problemów nikt nie stwarza, każdy z kim rozmawiam podpisuje - największy kłopot to dotrzeć do coniektórych ludzi. Słychać ryczący w środku telewizor, ale na walenie do drzwi zero reakcji . Dzisiaj popołudniu spróbuję ponownie.

Tempo tego wszystkiego mnie trochę czasami zaskakuje, ale póki co daję radę jakoś to wszystko objąć. Na szczęście na placu boju jest jedna ekipa - inaczej bym zwariował chyba juz dawno.

RYDZU
30-12-2007, 15:54
Zaczęło się murowanie klinkieru. Trochę opornie, bo został na placu boju tylko jeden murarz więc przez trzy dni wymurował 1/4 wszystkiego co ma być z klinkieru. Skonsultowałem się z wykonawcą i dokupiłem pełną cegłę klinkierową do wmurowania w progach drzwi i garażu. Poza tym sprawdziłem jak to jest z szerokością otworu na drzwi wejściowe. Na razie jestem napalony na drzwi Dierre, więc wszystko szykuję pod nie właśnie. I okazało się, że wymiar otworu to 207wysokości x 104 szerokości - a ekipa chciała zrobić 101. Przy okazji dowiedziałem się o ceny drzwi 100cm.... i wróciłem pokornie do szerokości standardowej dostępnej "od ręki" u sprzedawców. Zdecydowaliśmy się także na przerobienie jednego okna na drzwi od strony bloku. Po konsultacji z inspektoratem nadzoru budowlanego juz wiemy, że to na szczęście odstępstwo "nieistotne" więc budujemy!

W poniedziałek rano pojechałem do hurtowni kupić trochę izolacji poziomej pod ściany. Wjeżdżam na plac a tam stoją ....NASZE SILIKATY . No to biegnę i oglądam. 24 cm piękne, 18 jeszcze bardziej mi się podoba a 12..... no właśnie - coś z nią nie tak. Nie ma pióra i wpustu!!! A tu już zaczynają ładować to wszystko na transport! - Szybka interwencja u pracowników hurtowni. Telefon do producenta (bo zaszło podejżenie że 12 P+W nie produkują ) - i ulga Produkują i jest dostępna, a na jutro jest umówiony następny transport od nich. Teraz muszą sobie tylko wyjaśnić, kto to zamówił albo wysłał taką cegłę - ale to już nie mój problem. A na plac budowy przyjechały na razie bloki 18 i 24 cm. Poślizg z cegłą 12 nie wstrzymuje mi na szczęście prac bo na klinkierze zejdzie im jeszcze chyba dziś i jutro.
Na zdjęciu widać też już gotowy kawałek muru z klinkieru (ten murowany 3 dni).

Kawałek gotowego klinkieru

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/083.jpg

Późnym popołudniem pojechaliśmy jeszcze z dziewczynami pooglądać postępy prac. Jakie te bloki są ciężkie!!!. Dowieziono nam jeszcze dwie palety klinkieru, klej do silikatów i zaprawę do klinkieru - czyli czekamy jeszcze tylko na kotwy które mają być najdalej w środę.

Inspekcja czujnym okiem sprawdza postępy prac

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/082.jpg

Dzisiaj pewnie dalej klinkier będą murowali, a od jutra chyba zacznie się poziomowanie pierwszej warstwy silikatu i do końca tygodnia (chyba) mury ruszą do góry

RYDZU
30-12-2007, 15:55
No i zabawa z klinkierem zakończona! - chociaż właściwie to nie jest zgodne z prawdą bo murowanie klinkieru potrwa do samej góry ściany klatki schodowej - tyle, że to już raptem 4 m długości a nie 60 Poza uwagami które mieliśmy przy starcie niektórych etapów klinkieru (oczywiście poprawione) nie mamy zastrzeżeń co do wykonanej pracy. Pozostało im jeszcze poprawić fugowanie na całości a potem zabezpieczyć całość folią żeby nie zachlapać naszego pięknego klinkierku jakimiś paskudztwami przy dalszej budowie. A samej cegły klinkierowej mamy jeszcze chyba ponad pół palety (tak "na oko" ), zaprawa tez jeszcze leży - według moich wyliczeń do poziomu niecałych 2 metrów powinno starczyć.

Wczoraj ruszyli z murowaniem pierwszej warstwy silikatu - na razie na zaprawie cementowej - zgodnie z prawidłami sztuki budowlanej. Następne warstwy pójdą już na klej. Schodzi na tym sporo czasu bo wczoraj wyciągnęli tylko jedną ścianę a dzisiaj następną. Wolniej to idzie bo dzisiaj jeden z murarzy nie przyszedł do pracy - rozchorował się. Jutro podobno skończą z zaprawą i zacznie się klejenie bloczków.

Zamówiłem w końcu belki nadprożowe na cały parter - po debatach nad lanymi, prefabrykowanymi L-kami oraz szalowanymi wybór ostatecznie padł na belki Porothermu 23,8. W dłuższe otwory damy w ścianie nośnej po 3 takie belki a do mniejszych rozpiętości 2 sztuki po zewnętrznych stronach, od dołu decha i beton do środka. W warstwie elewacyjnej po jednej belce a dla wyrównania grubości do środka styropian.

Zadowolony z siebie po gonitwie hurtowniano-budowlanej usiadłem przy herbatce w pracy i dumałem nad oknami - tzn ich wymiarami i położeniem dokładnym. I tak mnie coś tknęło by poszukać coś o tym jak obsadza się bramy garażowe. Szukam, googlam i nic... Poczytałem tylko trochę o bramach wszelakich i zawęziłem zakres poszukiwań do bramy segmentowej która jest najcieplejszym rozwiązaniem (a i nie ukrywam, że najbardziej mi się podoba - co oczywiście zgodnie ze wszelkimi prawidłami przekłada się na najwyższą cenę ze wszystkich typów bram ).

Ale informacji o standardowych wymiarach czy wielkościach otworu nie znalazłem. Czyli trzeba przejść do świata równoległego dla zerojedynkowej pseudorzeczywistości i spotkać się z kimś kto bramami handluje. Pierwsza firma - informacje pobieżne i niekompletne. Druga firma i trafienie w 10 Dostałem katalog ze wszystkimi parametrami niezbędnymi do określenia wielkości otworu w ścianie. Dowiedziałem się, że brama niestandardowa kosztuje 30% drożej niz standardowa. A standardowa ma 237,5 cm szerokości - rzut oka w plany dla upewnienia się - według projektu mamy 230 cm. Cholera! - dobrze, że jeszcze można to rozebrać i poprawić. Gnam po pracy na budowę, łapię pierwszą dostępną calówkę i mierzę. 1metr..., 2 metry.... i 37 cm - podchodzi murarz który to murował i tłumaczy: "tak mi po cegłach wychodziło więc poszerzyłem - a coś nie tak?" - kurczę - niechcący mnie (i sobie) taki prezent zrobił. Nic nie trzeba poprawiać, wystarczy tylko w nośnej ścianie dać uskok żeby mechanizmy bramy się schowały. SUPER!!!!

Z materiałami na razie spokój - dopiero w poniedziałek chcą dostawę silikatowej 12 na elewację.

A nas w sobotę czeka sprzątanie na działce bo nazbierało się dużo worków po zaprawie, podartej folii, tasiemek i innych dupereli, które zaczynają przeszkadzać.

A po niedzieli zacznie się zabawa z otworami okiennymi. Siedzieliśmy ostatnio z Patrycją i dopasowywaliśmy otwory (i okna oczywiście też) do wymiarów standardowych. Kosmiczne uczucie decydować czy w sypialni wystarczy nam okno 150 cm i zostanie po prawej 100 cm na bieliźniarkę / toaletkę, czy może dać jednak 180 cm i mieć jaśniej w pokoju? (koniec końców w tym przypadku stanęło na węższym oknie - w końcu Sypialnia jak sama nazwa mówi jest od spania ). A takie dylematy prawie ze wszystkimi oknami były. Teraz jeszcze zostało nanieść to na plany z dokładnym zaznaczeniem na jakich wysokościach mają się zaczynać i kończyć oraz jakie maja mieć szerokości i położenie na ścianach - bo plany... są .... ten tego.... niedokładne? - to chyba dobre i bardzo dyplomatyczne słowo

A jak juz o zmianach w projekcie - ostatecznie zrezygnowaliśmy z lanego z betonu balkonu, na rzecz konstrukcji metalowej "dostawionej" do budynku. Z wieńca stropu wypuścimy tylko solidne pręty gwintowane do zaczepienia konstrukcji na elewacji. Potem osobne fundamenty punktowe i oparta na nich konstrukcja. Całość będzie lepiej "grała" z metalową konstrukcją schodów wewnętrznych - jeszcze jak damy barierki takie same na schodach i balkonie....

Coraz częściej jak tak deliberujemy o wnętrzu domu i jego wykończeniu to skłaniamy się mocno ku wnętrzu które będzie połączeniem metalu, drewna, szkła i cegły - taki "ciepły industrial"

RYDZU
30-12-2007, 15:57
Ech.... gdzie te czasy gdy na działce mieliśmy tony drewna do spalenia. W sobotę zgodnie z zapowiedziami urządziliśmy sprzątanie. Masa worków papierowych - do wypalenia (wiem, wiem - to nieładnie wypalać worki na placu budowy ), folia, plastikowe pasy do wiązania zawartości palet i resztki styropianu - do worków i wywózka na śmietnik. Problem był jak te worki papierowe wypalić - zostało nam tylko kilka gałązek którymi rozpaliliśmy ognisko. Tym razem jeszcze się udało, ale co będzie dalej :o

Ekipa w tym czasie zakończyła ustawianie ścian zewnętrznych i zabrali się za ściany wewnętrzne. Zaczyna być widać układ pomieszczeń parteru - na razie bardzo umowny co prawda, ale jednak widać . W poniedziałek mają dokończyć ta pierwszą warstwę i dokończyć na wszystkich ścianach warstwę nr 2. Dostarczyłem im także plany fundamentów pod wszystkie kominy i pod kominek.

Po lekturze artykułu o budowaniu domu - chyba w "ładnym domu" - skłonny jestem zamówić projekt instalacji CO (o ile cena będzie taka jak podają w gazecie). Będę wtedy wiedział chociaż co, gdzie i w jakich ilościach ma być użyte - nikt mi wtedy kitu nie wciśnie.

Co do przyłącza wodnego - poszedłem trochę na wariata - złożyłem zgłoszenie o budowie przyłącza i dołączyłem tylko zgodę zarządu dróg. W końcu nawet w samym urzędzie nie wiedzieli czy nitka kanalizacji idzie po terenie wspólnoty, czy nie . Zgodę wspólnoty praktycznie mam w kieszeni - ale formalnie uzyskam ją dopiero po 16 sierpnia gdy pan administrator wróci z wczasów. Zobaczymy - do środy powinienem mieć jakiś odzew z urzędu.

A na koniec aktualny stan naszego budowania - tym razem z innej perspektywy niż dotychczas - widok z balkonu od sąsiadki.

Panorama z balkonu sąsiadki (prawdopodobnie na tej samej wysokości będzie poziom stropu piętra)

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/084.jpg

RYDZU
30-12-2007, 15:59
No tak.... majster się trochę przeliczył z czasem. Jesteśmy dopiero w połowie ścian parteru, do tego poślizg "fundamentowy".... Dobrze, że przyjąłem od początku dwusezonowy wariant budowania (chociaż w sumie to niezupełnie dwusezonowy - po prostu po stanie surowym zacznę dopiero szukanie wykonawców reszty). Tak czy tak - nie mam nikogo umówionego na konkretny termin po mojej ekipie, więc bardzo się nie troskam o to nasze budowanie z poślizgiem .

Mury się pną (powoli) do góry

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/085.jpg

W sumie idzie to wszystko dość sprawnie, tylko chyba sobie majster nie zdawał sprawy z wielkości domu. A to taka "kobyła" będzie, że hoho - takie przynajmniej mamy odczucia teraz jak wychodzi z ziemi. Chociaż metrażowo nie jest jakaś monstrualna nasza budowla to jednak wysokości kondygnacji robią swoje.

Hurtownia ostatnio też miała pierwszy "obsuw" - materiału na ściany zewnętrzne brakło w czwartek, a dostawa będzie dopiero w środę niestety. Trochę uratowała sytuację pogoda - cały piątek tak lało, że na murowanie nie było szans.

Dzisiaj budują dalej - na razie zewnętrzne dokąd się da, a potem zajmą się wewnętrznymi w oczekiwaniu na materiał. Wczoraj mieli też dowieźć zaprawę do klinkieru - ale nie dowieźli bo też brakło. Wszystko nadrobią jutro - podobno dostarczą wszystko. Zobaczymy...

A na wczorajsze popołudnie umówiłem się z pewnym jegomościem, który ma do sprzedania stemple budowlane 3 metrowe. Tylko że daleko, poszukam czegoś bliżej. A czas najwyższy zacząć je zwozić na budowę, bo otwory okienne tuż, tuż, a i stemplowanie stropu chyba pod koniec przyszłego tygodnia. Jednak dokładniejsze rozeznanie tematu stempli - zakup "Pośrednika" (lokalna gazeta ogłoszeniowa) i kolejne telefony. "Nie ma", "już sprzedane", "mam ale mają 2,2 m" itd.... I wyszło na to, że trzeba będzie zwozić je spory kawałek.

Zwolniłem się wczoraj z pracy i pojechałem do wypożyczalni po przyczepkę. Zaczęło się na przyczepce a skończyło na prawdziwej Przyczepie. Jak mam jechać 30 km w jedną stronę to nie będę woził po 50 stempli. Zaszalałem i wziąłem przyczepkę dwuosiową, chociaż uprawnień do jazdy z takową jakoś brak . Ale co tam - mogłem autem 5 lat jeździć zanim zrobiłem prawo jazdy, to i teraz się uda Zapiąłem tą krowę do auta i jadę. Odszukałem miejscowość, potem dom i gospodarza. Bardzo sympatyczni ludzie, dogadaliśmy się co do ceny i załadowaliśmy 100 sztuk. Każdy ważył przynajmniej 10 kg a co to znaczy - okazało się później. Od gospodyni na drogę dostałem "dla żony" małe conieco zieleniny z ogródka bo "w mieście takiej nie ma napewno". Odjeżdżając zapowiedziałem, że przyjadę jeszcze raz po kolejną setkę więc gospodarz przystąpił do szykowania na placu stosownej ilości. A ja w drogę. Dobrze że silnik w naszym aucie jest od traktora , bo inaczej byłoby ciężko. Jadę sobie spokojnie i dostojnie niczym parowiec na Amazonce 50 - 60 km/h, dojeżdżam do skrzyżowania, naciskam na hamulec i... łagodnie zwalniając przejeżdżam przez skrzyżowanie Niby wolniej, ale jednak. Na szczęście nikogo poza mną tam nie było - bo bym staranował - i trzeba by było parowiec na lodołamacz przemianować Włosy mi dęba stanęły (a mam długie), zatrzymałem się i sprawdzam co jest nie tak. Nie zwolniłem hamulca najazdowego w przyczepce. Teraz już wszystko było w porządku i szczęśliwie dowiozłem stempelki na plac budowy. Ekipa pomogła rozładować nie kryjąc pochwał co do ich jakości. Suche, okorowane i na grubość "w sam raz". A jak poznali cenę to nie wierzyli. 2,5 zł za sztukę i to przy tej długości (3-3,5 metra) to cena bardzo dobra. Drugi kurs poszedł sprawnie, tylko rozładunek wolniej, bo byłem tylko ja i teść - ekipa już skończyła pracę. I mamy na placu fajną kupę drągów

Nasze stempelki trochę nieskładnie rzucone przed "wygódką"

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/086.jpg

Rano dojechały też w końcu zamówione deski budowlane - całe 2 m3 po 500zł bez rachunku i po znajomości bo zrobił się z tego towar deficytowy mocno - rozbój w biały dzień - ale cóż począć Deski okazały się być naprawdę ładne. Wszystkie jednej długości - 4 metry - w dwóch paczuszkach które zrzucił we wskazanym miejscu.

Jak widać budowanie brnie do przodu, a my cały czas szukamy nowych (i starych też) rozwiązań architektonicznych i technicznych. Tak też jest z parapetami zewnętrznymi, które w pierwotnej wersji miały być z kształtek klinkierowych "parapetowych" wienerbergera (P19 i P28 - takie mają symbole), ale jak zobaczyłem ich ceny za sztukę , to zaczęliśmy szukać innego rozwiązania. Wybór padł na cegłę klinkierową, która (poza stroną finansową) optycznie będzie też lepiej wyglądała przy tej bryle budynku - parapety będą po prostu grube. Jak już stanie stan surowy to chyba obsadzimy okna, potem parapety zewnętrzne i tynk od razu - i z zewnątrz będzie to juz jakoś wyglądało. Tynki zewnętrzne chcemy też zrobić bo zobaczyliśmy po ostatnich ulewach jak silikaty piją wodę i doszliśmy do wniosku, że dobrze byłoby je zabezpieczyć.

A nam pozostanie dłubanie w środku. Kilka dni temu zaniosłem projekt domu do pierwszego wykonawcy (znanego i drogiego) instalacji CO. Do końca tygodnia ma coś wykombinować i oczywiście wycenić. Będziemy mieli jakieś odniesienie do dalszych rozmów z konkurencją. A moje szukanie kogoś kto zrobiłby projekt instalacji CO na razie spełzło na niczym.

Urząd Miasta okazał się być zachowawczy - ja nie mogłem się u nich dowiedzieć czy nitka kanalizacji biegnie po działce blokowej, czy nie, ale jak przyszło do decyzji o budowie przyłącza, to szybko odszukali, że rura biegnie metr dalej niż pierwotnie twierdzili . W związku z czym zażyczyli sobie zgody właściciela gruntu. Na szczęście to już mam w 90% załatwione - jutro powinienem mieć stosowny papier i procedura powinna ruszyć. Zaczynają do mnie dzwonić wykonawcy chętni do zrobienia przyłącza, ale dałem d..y i nie skserowałem sobie projektu, który leży teraz w urzędzie. Więc wszystko stoi i czeka na decyzję urzędu.

RYDZU
31-12-2007, 20:20
No i kurna dobrze żarło i zdechło....

Dzisiaj miała być dostawa silikatu 12 cm. Wczoraj zadzwoniłem popołudniu do hurtowni by ją potwierdzić i domówić trochę klinkieru. Okazało się, że silikaty jeszcze nie dojechały od producenta. No to łaps za telefon i dzwonię do producenta. "Dopiero w czwartek zmienimy formę więc najwcześniej w czwartek wieczorem lub w piątek rano te pana cegły wyjadą" Cholera!!! A na placu budowy ostatnie cegły wymurowują. No trudno - konsultacja z majstrem, reorganizacja prac - niech robią co mogą innego. Materiały mają dojechać rano - tylko na te elewacyjne trzeba poczekać. Dostawa miała być rano, o 10 dzwonię - "samochód wyjechał wczoraj po cement i wróci dopiero za godzinę" Zanim go rozładują, załadują i dojedzie - zrobi się 13, a na budowie sielanka - spokój, cisza, ekipa się opala na styropianie (tego akurat mam dużo) i popija piwo (na szczęście zawsze w rozsądnych ilościach). Jadę popołudniu sobie pogadać z szefem hurtowni, bo coś ostatnio mnie zaniedbują.

Na pocieszenie udało mi się załatwić w końcu kotwy z nierdzewki do murowania na klej. Oryginalne kotwy Ytonga mają tylko 30 cm i się nie nadawały - poza tym cena ok 4 zł za sztukę jest powalająca. Pojechałem do firmy robiącej wyroby z nierdzewki. Zamówią dla mnie 3 arkusze 1 mm blachy perforowanej i potną to na odpowiednie paski. Całość będzie kosztowała 1,6 zł za sztukę - kotwy mają mieć 40 cm długości. I skończą się utyskiwania majstrów na obecne blachy, a i kleju się zaoszczędzi sporo.

RYDZU
31-12-2007, 20:21
Silikaty nie dojechały :( :( :(
Podobno awaria w zakładzie była - a miałem zapewnienia od kilku osób, że wszystko jest ok i dostawa będzie na czas. Szef "naszej" hurtowni budowlanej już nie wie jak się tłumaczyć... w sumie to wygląda na to, ze nie ma w tym ich winy, bo materiał zamówiony był miesiąc temu. Technolog w Ludyni chyba śpi, bo przez ostatni miesiąc 12 cm P+W nie produkowali. Aktualne zapewnienia dostawy są na poniedziałek rano..... pożyjemy, zobaczymy... a potem najwyżej pojadę i kogoś zamorduję w Ludyni :evil:

Ekipa robi co może - klinkier juz jest na pełną wysokość pierwszej kondygnacji, ściany wewnętrzne też wymurowane prawie na wymiar. A zewnętrzne stoją - czekamy na materiał.

Wczoraj zamówiłem strop - terrivę + pustaki na cały parter. Kominy Schiedla już są w hurtowni, belki nadprożowe też czekają.

Tyle się ostatnio działo, ze obecny zastój traktuję jak katastrofę - a przecież nic strasznego się nie stało. Na razie nawet budowa nie stanęła - ale jak w poniedziałek tego materiału nie będzie, to stanę przed faktem przestoju. (no i zgodnie z tym co napisałem wcześniej będę poszukiwany listem gończym )

RYDZU
31-12-2007, 20:22
Materiały w końcu dojechały - co prawda tylko trochę, ale pozwala to na kontynuowanie prac. Ludynia po raz kolejny przywiozła do hurtowni 12 cm silikat bez pióra i wpustu - dobrze, że tylko połowa dostawy taka jest bo inaczej bym naprawdę zamordował. Jutro (podobno) ma dojechać ciąg dalszy. Zobaczymy

Zrywu takiego nie widziałem jeszcze na placu budowy! Ekipa wprost szaleje - mają robić cały tydzień godzinę dłużej, ściany rosną w oczach. Zaglądam rano - jest kawałek - przyjeżdżam popołudniu a tu jest ściana. Wysokie to nasze gmaszysko będzie - Wyjechaliśmy 20 cm nad poziom zero tak profilaktycznie, żeby nam woda nie wpływała w czasie ulewy i wychodzi teraz że podłoga w części mieszkalnej będzie prawie 4 metry nad ziemią

Wczoraj dałem projekt żeby kolejna firma zrobiła mi wycenę instalacji co i cw. Wycena pierwszej firmy trochę przerosła moje oczekiwania - 35 tys. netto za całość z robocizną - instalacja na zwykłym kotle Viesmann - na kondensacyjnym jakieś 4 tys. drożej. A że przy okazji firma nr 2 robi także instalacje rekurperatorowe i kominki z płaszczem wodnym - to niech zrobią i wycenę takiego wariantu. Chociaż na kominek z płaszczem wodnym napewno się nie zdecyduję. Wole mieć dwa niezależne systemy grzewcze (powiedzmy że niezależne - jak braknie prądu to i tak kacza d.... )

Odebrałem z urzędu decyzję zezwalającą nam na budowę przyłącza wodnego i kanalizacyjnego - jest w końcu szansa na własną wodę :D

No i przyszła pierwsza korespondencja z banku - pierwsza rata odsetkowa do zapłaty - ale kiedyś musiało to nastąpić.

RYDZU
31-12-2007, 20:24
A jednak się da!
Można jednocześnie pracować, czytać nowy numer "Muratora", śledzić wątki na forum, oraz myśleć i załatwiać na bieżąco wszystko na budowę - i przy tym nie sfiksować bardzo (zapomniałem jeszcze o jedzeniu śniadania w tzw. "międzyczasie").

A co na budowie:
Ekipa odsadza nadproża - generalnie padło na systemowe nadproża Porothermu 23,8 - wymaga to trochę zabawy w podcinanie bloków ze względu na niezgodność modułową z silikatem. No i nadproże do garażu (na zdjęciu poniżej zaszalowane) w ścianie elewacyjnej zrobiliśmy całkowicie wylewane - żeby łatwiej do niego było potem przymocować mechanizm bramy garażowej.

Moje panie przed przyszłą brama garażową

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/087.jpg

W sobotę zrobiłem rachunek materiałowy i podliczyłem że do zakończenia parteru potrzeba jeszcze 12 palet silikatu + styropian. W wariancie optymistycznym zakładam, że zakończą murowanie do końca tygodnia a w przyszłym zacznie się układanie stropu. Na razie poślizg w budowaniu osiągnął poziom 2 tygodni - według grafiku powinniśmy jutro strop zalewać.
I tak nie jest źle biorąc pod uwagę problemy z materiałem i wcześniejsze przygody przy fundamentach.

No znowu trochę optymistycznie: mamy już miejsce na drzwi wejściowe do naszego domku:

W tym otworze pojawią się kiedyś drzwi wejściowe

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/088.jpg

Dzisiaj dostałem ofertę na kotłownię i instalacje co/cwu z innej firmy. Proponują mi 2 warianty: kocioł wiszący Immergas lub stojący żeliwny Saunier duval. Na kotłowni są połowę tańsi niż oferent pierwszy ale już cena reszty instalacji jest na tym samym mniej więcej poziomie - 5% taniej. Ale najważniejsze że podeszli do sprawy poważnie i rozpoczęli od bilansu energetycznego i wyliczyli mi zapotrzebowanie na energię. Wychodzi z niego, że na nasz budynek wystarczy kocioł 18kW - pan 2 razy sprawdzał wyliczenia, ale za każdym razem miał ten sam wynik. Nie ukrywam, że spodziewałem się czegoś takiego, bo w końcu chyba nie na darmo ten styropian w mury idzie

Wycenili także rekurperator firmy Stiebel Eltron razem z montażem na 13 tys. - trochę dużo i chyba się pokuszę o montaż samodzielny bo centralka reku kosztuje 5200 netto.

No i na koniec kilka słów o ekipie. Nie mam zbyt wielu uwag - patrząc z perspektywy naszego budowania rzadko im się udaje coś ewidentnie spieprzyć - ale potrafią przyznać się do błędu i poprawić. Wiedzą, że jak psychopata podchodzę do sprawy ocieplenia więc zwracają na to szczególną uwagę.

Tylko majster miewa pomysły z gatunku "dziwnych" - ale co się dziwić - kombinuje facet, żeby zrobić robotę taniej. A ja na wszystko mu napewno nie pozwolę

Dzisiaj jestem umówiony z dwoma potencjalnymi wykonawcami przyłącza wod - kan. Dostaną do łapki kopię projektu i niech się określą, za ile to zrobią.

A teraz.... lecę na budowę - zobaczyć czy wszystko jest ok.

RYDZU
31-12-2007, 20:25
Jeszcze kilka dni i stuknie 2 miesiące naszego budowania! - ależ się dużo ostatnio dzieje. Obecnie jadąc do pracy myślę co potrzeba załatwić, żeby robota parła do przodu, po pracy jestem na inspekcji robót wykonanych. W międzyczasie (czyli w każdej wolnej chwili) zamawiam towar, szukam producentów różnych dupereli i przeglądam ich oferty. A co będzie zimą? - boję się zastoju i stagnacji - nie wiem co wtedy zrobię z czasem. Na szczęście to tylko wariant hipoteczny mocno, bo pewnie będzie co robić.

Decyzja już zapadła - w tym roku zamykamy dom. Okna będziemy zamawiać jak tylko staną mury piętra, tak, żeby potem nie zablokowały nas terminy ich realizacji. A mnie udało się w końcu ustalić (dzięki pomocy forumowiczów) producenta profili szklanych o przekroju C. Wykorzystywane one są do przeszkleń w budynkach użyteczności publicznej - widzieliśmy je w jakimś budynku energetyki na Śląsku i w multikinie w Zabrzu. No i oczywiście sobie wymyśliliśmy, że naszą klatkę schodową tym doświetlimy z boków. Pierwszy telefon do firmy Pilkington Polska - po kilku minutach rozmowy już wiem, że w detal się nie bawią , ale gdy wyłuszczyłem mój problem do końca dali mi namiary na firmę która od nich dużo bierze towaru, i może sprzeda w detalu. Kolejny telefon i BINGO! Mają i sprzedadzą nam potrzebną ilość. Okazuje się, że wychodzi to sporo taniej niż luksfery - m2 tego przeszklenia to kwota około 20 Euro . Jak juz będziemy bardzo konkretnie znali wymiary to mamy dzwonić i zamówić potrzebne elementy. Mankamentem jest to, że odbiór jest loco Wrocław - czyli czeka nas wycieczka po niego. Muszę sobie tylko pomierzyć ilość miejsca po demontażu foteli bo wolałbym to wrzucić do auta a nie kulać się z przyczepką - ale na razie to jeszcze odległy problem.

Idąc za ciosem pojechałem też do firmy handlującej poliwęglanem komorowym pooglądać sobie przede wszystkim sposoby mocowania tegoż do konstrukcji i ścian. Bo od strony zewnętrznej musimy dać płyty z poliwęglanu w wersji umożliwiającej ich ewentualny demontaż (dostęp do pionowych rynien). Wszystko jest w porządku - profile są takie, że spokojnie uda się wszystko zamocować jak należy. Z ciekawostek tylko powiem, że poliwęglan wyjdzie drożej niż profile szklane Niniejszym temat przeszkleń mam praktycznie "zapięty". Pozostaje czekać na odpowiedni moment (zakończenie murów) by zacząć zamawiać wszystkie elementy.

Ja sobie siedziałem w biurze lub w samochodzie a tymczasem wczoraj pogoda się załamała i zaczęło padać - momentami nawet dość mocno. Pełen obaw i prawie pewny że ekipa siedzi w garażu pojechałem po pracy zobaczyć co tam na budowie. A tutaj szok! - największy podciąg zaszalowany i zalany, a ekipa spokojnie muruje sobie dalej. Materiał jest, chęci także - więc możemy przenieść góry!

Dzisiaj ma dojechać ostatnia partia silikatów - zamykająca naszą przygodę z murami parteru. Na poniedziałek nagrałem juz transporty stropu i pustaków stropowych - bo i prognoza pogody i postępy prac na to wskazują, że będą potrzebne. Cholera - właśnie mi dzwonili, że materiał przyjechał, ale bez styropianu Jak się obrobię w pracy to może uda mi się wyżebrać z godzinę u szefa - pojadę wtedy do hurtowni i dowiozę im trochę "surowca"

RYDZU
31-12-2007, 20:28
Sporo się ostatnio dzieje. Nawet bardzo sporo, bo czasu na pisanie brakuje. Ale dla moich wiernych fanów znalazłem kilka minut by streścić wydarzenia ostatniego tygodnia i pochwalić się nowymi zdjęciami.

Ściany stanęły. Dobry moment na małe podsumowanie. Z materiałami obliczyłem budowę całkiem nieźle, gorzej z finansami. W chwili obecnej budżet "nie dopina się" o jakieś 20tys. Ale dalej powinno być ciut lżej. Zapomniałem w kosztach uwzględnić kominy, izolacje, kotwy i masę drobiazgów, które w sumie stworzyły tą kwotę.

Mury wraz z zapomnianymi wcześniej kominami:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/089.jpg

Niektóre rzeczy są kupione nieco na wyrost np. stal, ale tak w sumie jest taniej, bo odpada płatność za dodatkowy transport. Kosztuje trochę nerwów to budowanie, oj kosztuje, ale nabieram do tego dystansu. Wiem, że ma być zrobione dobrze, więc pilnuję co trzeba. O ile na początku przejmowałem się brakiem głupich gwoździ, to teraz nie wzrusza mnie już specjalnie jednodniowy poślizg w dostawie materiału.
A jak juz mury stoją to zaczęło się układanie stropu. Belki dojechały nawet dzień przed umówionym terminem, a pustaki dnia następnego u mówionej porze wylądowały na placu.

Belki już dowiezione a pustaki w drodze

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/090.jpg

Kosztowało nas (mnie i teścia) trochę pracy by było dość miejsca na ich rozładowanie, ale udało się. Ekipa rozpoczęła od wiązania kompletu zbrojenia na wieńce i deklowania pustaków startowych (hurtownia takich nie ma w sprzedaży niestety).

Musze przyznać, że deklowanie poszło im w tempie nad wyraz szybkim - jednego dnia zadeklowane było 160 sztuk (ja wyliczyłem, że potrzebne będzie 172 szt.). Reszta ekipy "kręciła" w tym czasie zbrojenie wieńców. Następny dzień zaczęli od wciągania belek a ja pognałem do pracy. Po południu część domu, w której będzie kotłownia była już podstemplowana, odeskowana i zakryta pustakami.

Krótsze belki już na miejscu

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/091.jpg

Tempo imponujące - chyba faktycznie będą chcieli zalać przed weekendem strop. Trzeba szybko wykombinować gdzie, ile i jak dużych przepustów pozostawić w stropie. Wgramoliłem się z tej okazji na górę pooglądać ich dzieło i poszukać ewentualnych niedoróbek.

Kto zgadnie - co to jest?

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/092.jpg

Ależ to wysoko! - mam trochę lęku wysokości i wolno się z nią oswajam. Do tego jeszcze chodzenie po samych belkach i pustakach, które są tylko podstemplowane nie podnosiło mnie na duchu. Ale jakoś poszło. Wyznaczyłem wszystkie (tak sądzę) przepusty i znalazłem 2 miejsca, w których należy poprawić układ belek.

A tutaj przyszły strop juz widziany z góry

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/093.jpg

Zbrojenie wieńca pomiędzy płaszczyznami stropu

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/094.jpg

Poza tym wszystko wygląda ok. Następnego dnia ekipa wszystkie poprawki naniosła i zajęła się dokańczaniem reszty stropu. Pustaki miały dojechać jeszcze wczoraj, ale coś się pokomplikowało z transportem - w każdym razie mają być dzisiaj rano na placu.

A tutaj stanie ściana nośna po wylaniu stropu

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/094.jpg

Wieniec zazbrojony, więc czas pomyśleć o mocowaniu balkonu - tarasu. Sami nie wiemy jeszcze jak duży powstanie, więc i w nazewnictwie nie możemy się zdecydować. Ale kotwy z wieńca wypuścić należy. Bo z koncepcji balkonu żelbetowego zrezygnowaliśmy bardzo szybko na rzecz niezależnej konstrukcji stalowej wspartej na fundamentach punktowych i dociągniętej do wieńca. Kupiłem 16mm kotwy wykorzystywane do mocowania więźby dachowej. Ale po przymiarkach już w trakcie wiercenia otworów okazało się, że nie jest to zbyt dobry pomysł, bo ze względu na swoje wymiary nie mieszczą się one w wieńcu. Więc wczoraj pojechałem je oddać i w zamian wybrałem proste pręty gwintowane o tej samej średnicy. Nakręcę na nie nakrętki + podkładki i całość po zalaniu będzie trzymać wystarczająco mocno. Popołudniem mieliśmy chwilę wolnego czasu, więc razem z Teściem wykorzystaliśmy go do zamocowania kotew w murze. Całość poszła bardzo sprawnie i zajęła nam niecałą godzinkę a do tego kotwy są pięknie od zewnątrz zabezpieczone przed uszkodzeniami tulejkami z tworzywa i nakrętkami.

Kotwy juz zamocowane i skręcone - teraz jeszcze tylko beton i nic ich nie ruszy

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/097.jpg

Po wczorajszej rozmowie z ekipą sądzę, że zalewanie stropu przesuniemy na poniedziałek. Zostało im jeszcze trochę szalowania i sprawdzenie całości już po skończeniu układania pustaków. Sami stwierdzili, że lepiej będzie się z tym nie spieszyć za bardzo, żeby potem kłopotów nie było. No i zapomniałem, że dobrze by było ściągnąć Panią Kierownik - niech popatrzy i oceni, czy wszystko jest w porządku. Jesteśmy umówieni na jutro na 11 na placu boju.

Strop juz cały w pustakach

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/096.jpg

Korzystając z chwili wolnego czasu wybraliśmy się na objazd firm handlujących drzwiami wejściowymi. Pominę tutaj temat obsługi w sklepach z drzwiami, bo to zupełnie osobna historia (olewanie nadal w modzie). W pierwszej chwili zdecydowaliśmy się na drzwi Dierre - no bo antywłamaniowe. Ale kurczę - jakieś takie nie do końca ładne są. Rzekłbym - siermiężne nawet miejscami. No to szukamy dalej. Może drewniane? - oglądamy dość ładne drzwi mało znanej firmy (nawet nazwy nie pamiętam). Ale jak zaparłem się od zewnątrz i pocisnąłem nogą to dołem się zrobiła szczelina na doby centymetr - dziękujemy za drzwi drewniane (przynajmniej na razie - bo może jednak coś ładnego i sztywnego znajdziemy). No i doszło jeszcze do tego to, że Patrycja (w sumie ja chyba też) chce by drzwi były z przeszkleniem. Przeglądamy katalog Gerdy - mają coś takiego. Gerda GSX - ładnie wyglądają - nie powiem. Pooglądałem je sobie "live" w salonie Gerdy. Wszystko fajnie i pięknie, tylko, że podobno sama futryna ma tendencje do przemarzania zimą i pojawia się na niej wtedy wilgoć. Muszę trochę poszukać rozwiązania jak to można by było obejść, bo te drzwi mi się znacznie bardziej podobają.

RYDZU
31-12-2007, 20:29
A myślałem, że to ja jestem zakręcony
Przyjeżdżamy wczoraj na budowę na spotkanie z naszą Panią Kierownik. A ona zaczyna rozmowę w ten sposób: "Katastrofa panie Wojtku, katastrofa". No to słucham o jaka katastrofę chodzi - zbrojenia stropu doglądałem osobiście i nie było się do czego przyczepić. Ale wyjaśniło się dość szybko - pani KB chodziło o nasze budowanie w granicy i o to, że ściana w granicy ma otwory z oknami. "Kto wam na to wydał zgodę" - no to ja spokojnie, że urząd i od strony papierkowej to jesteśmy zabezpieczeni. W końcu nie na darmo straciłem prawie pół roku w urzędach . Stanęło na tym, że na następne spotkanie mam przywieźć te dokumenty, bo chyba mało przekonujący byłem .

Zbrojenie przygotowane, ja właśnie szykuję się do spania bo jutro o 7 rano ma juz byc pompa i beton na strop. A chciałbym wcześniej wszystko polać wodą, żeby beton za szybko nie wiązał i nie popękał za bardzo. Bo to, że popęka to prawie pewne - ale chcę ten efekt zminimalizować.

No to jutro strop, a od środy zaczynają się dalej mury piąć do góry

Na drzwi wejściowe mamy sponsora - mój Tatko się zadeklarował, że nam je kupi (conajmniej jakby do tej pory nam mało pomógł). Odpada aspekt cenowy a pozostają tylko względy estetyczne. A pod tym względem zdecydowanie u nas Gerda wygrywa z Dierre. Więc trochę nas zamknięcie stanu surowego taniej wyniesie. Drugie drzwi zamierzamy wstawić drewniane z doświetleniami a na to roletę zewnętrzną - fajną ofertę (a przy tym dobrą opinię na forum) ma firma Dziadek - problem tylko w tym, że w Cz-wie oczywiście nie ma nikogo kto by tym handlował. Porozglądamy się jeszcze - może znajdzie się jakiś lokalny wykonawca, o którym nie wiemy.

RYDZU
31-12-2007, 20:30
Mimo że to dziś 13 nie jesteśmy przesądni i tydzień rusza od mocnego uderzenia.

O 6:30 jestem juz na działce i rozwijam wąż do podlewania. Włażę na strop i polewam solidnie wszystko co się da (tzn pustaki i belki - ekipie darowałem ). Lałem tak całe 45 minut zanim przyjechała pierwsza grucha z betonem i pompa w jednym i rozpoczęło się właściwe lanie stropu. 4 osoby ekipy miały sporo uwijania się gdy beton pojawił się na stropie.

Pierwszy beton na naszym stropie:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/098.jpg

Każdy człowiek z ekipy miał swoją rolę w tym zadaniu. Pierwszy prowadził wąż pompy, drugi zagarniał zgrubnie, trzeci uzupełniał niewielkie braki a czwarty zagładzał juz beton "na gotowo".

tutaj już skończone:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/099.jpg

Pierwsza grucha (7m3) starczyła na prawie połowę stropu. Niestety na betoniarni nie mieli wolnej gruchy 9m3 więc dojechała kolejna 7 a po niej jeszcze jedna która przywiozła aż... 1m3 bo tyle brakło do zakończenia zalewania stropu. Razem na 140m2 stropu (liczone łącznie z wieńcami oczywiście) wyszło 15m3 betonu B20.

Około 10 juz było po całej akcji. Ekipa przystąpiła do konsumpcji wiechy , a my do sprzątania na działce a w przerwach do polewania stropu.

Około 15 beton stwardniał już na tyle że pozwoliłem sobie na niego pierwszy raz wejść. Dziwne uczucie chodzić po czymś nowym, tak zupełnie nowym, i jednocześnie tak bardzo własnym.

A zaraz jadę na wieczorne polewanie (oczywiście stropu) - polewanie "pod strop" urządzimy sobie pewnie wieczorem - jakieś winko etc...

Małe uzupełnienie po wieczornym podlewaniu stropu:
Strop dziś rano...

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/100.jpg

... i dziś wieczorem

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/101.jpg

A w czasie "pogaduszek przy pracy" dogadałem się z majstrem wstępnie odnośnie VATu na materiały budowlane - jeszcze mamy dograć szczegóły, ale i tak warto będzie zawalczyć - sam następny strop to około 20tys brutto za sam materiał.

A teraz biegnę po winko na nasze prywatne oblewanie stropu (zdjęć napewno nie zamieszczę )

RYDZU
31-12-2007, 20:31
W poniedziałek i wtorek pracowicie jeździliśmy podlewać strop. W sumie fucha lekka , ale bardzo bardzo monotonna. Wtorek był gorszy, bo Patrycja musiała samodzielnie wgramolić się na strop (ja niestety w pracy). Było trochę stresów - ale to dzielna dziewczyna i nie spadła .

Dzisiaj od rana pogoda sprzyjająca stropowi - tzn. naprzemian leje i mży. A żeby się stropowi nie nudziło to od rana na placu boju jest także ekipa. Materiał dojechał około 10 i rozpoczęli budowanie piętra.

A ja pojechałem zapłacić za beton wykorzystany przy wylewaniu stropu. Udało się conieco utargować, po czym stanęło na tym, że nie biorę faktury (bo do banku niepotrzebna) i jeszcze urwałem kilka cennych zł-ów .

A na budowie robota wre - jeden z majstrów ruszył z klinkierem w górę, a dwóch pozostałych zabrało się za murowanie narożników ścian zewnętrznych. No a ja w związku z tym siedzę dzisiaj całe popołudnie przy komputerze i przeliczam wysokości okien od wylanego stropu do nadproży itp drobiazgi mające kolosalny wpływ na efekt końcowy działań ekipy.

Miał być na budowie pan z banku - czas uruchomić drugą transzę kredytu, bo stan konta niepokojąco zbliża się do zera . Ale nikt z ekipy go nie widział - więc może nie dotarł.

Dziś popołudniu rozmawiałem już konkretnie z wykonawcą przyłącza wod-kan. Wykonawca może nieco narwany bo ma zrobić przyłącze, a juz biega po domu i się zastanawia jak poprowadzić rurki z wodą dalej . Ale podchodzę do tego z dystansem, szczególnie po rozmowie z panem z pewnej firmy produkującej kompletny system do zbudowania instalacji wodnej w domu. Zaproponował, że zrobi mi dwa warianty wyceny - jeden materiałowy, a drugi także wykonawczy. Zastrzegłem, że ma być tanio - a on na to, że będzie - tylko wykonawcą będzie w związku z tym nie z Częstochowy . Ale zawsze wiedziałem, że mieszkam w ciekawym miasteczku.

RYDZU
31-12-2007, 20:32
Ekipa sobie spokojnie buduje. W ubiegłym tygodniu nawet nieco za spokojnie, ale jednemu murarzowi (konkretnie synowi szefa ekipy) urodziło się dziecko więc sami rozumiecie - skład był okrojony. Ale od poniedziałku wszystko wróciło do normy - tzn 3 muruje i jeden pomaga. Ruszyli w takim tempie, że musiałem szybko przesuwać termin dostawy materiału na wcześniejszy - po prostu w jedną dniówkę wyrobili to co miało wystarczyć prawie na 2 dni.

A my przygotowujemy sie do dalszych działań. Przygotowałem specyfikację okien do naszego domku. Kilka z szybami P4, wszystkie z okuciami antywłamaniowymi, cześć barwiona jednostronnie, część dwustronnie. Wymiary zdjęte w świetle otworów.

W piątek rozwieźliśmy listę potrzebnych nam okien po kilku firmach tym się zajmujących i czekamy na oferty. Spodobała mi się koncepcja okna przesuwanego na taras. Jeden element byłby ruchomy a drugi stały - podobne założenia mieliśmy tylko zamiast elementu przesuwnego miały być drzwi 2 skrzydłowe z ruchomym słupkiem. A te przesuwane ładniejsze i mają lepszą odporność na wyważenie. Tylko ta cena... Ale zobaczymy co zaoferują w ramach usługi kompleksowej - tzn. okna i montaż. 7% VATu to już standard, ale przy takim zamówieniu to upuścik powinien być konkretny.

Na pierwszy ogień poszedł OknoPlus - mamy w bloku ich okna - mają w tej chwili 7 lat i nic im nie możemy zarzucić. Ponieważ są białe to z zewnątrz trochę przebarwień mają - szczególnie w miejscach gdzie je muchy obsr.. ops Poza tym bez zacięć i innych uwag. To u nich podpowiedzieli nam możliwość rozwiązania z oknem przesuwnym. Wycena była zrobiona terminowo. Zastrzeżenia można mieć tylko do samej ceny, ale z drugiej strony okna są dobrze wyposażone w standardzie i dopłat wiele nie ma. Proponowana cena za komplet okien z montażem to 23.800zł wydaje mi się dość wysoka więc kombinujemy z wymianą okna przesuwnego na otwierane tradycyjnie, ale kwota zmienia się raptem o 200zł.

Norma 2000 - właściciel kiedyś handlował samochodami, teraz się wziął za okna. Przygodę z poszukiwaniem okien w sumie zacząłem w ich salonie sprzedaży. Spodobało mi sie tam wystawione wielkie okno balkonowe z profilu 5 komorowego w kolorze złotego dębu. Obsługa w osobie szefa bardzo konkretna, co do reszty ludzi trudno powiedzieć. W piątek dostali wymiary okien do ręki i miały być na poniedziałek. Po mojej interwencji we wtorek po kilku godzinach otrzymałem w końcu wycenę. Kolejną rysą na ofercie firmy jest fakt (o którym dowiedziałem się przy odbiorze wyceny), że okna przesuwnego nie mogą zrobić z profilu 5 komorowego, a jedynie z 3 komorówki która ma zupełnie inny kształt. Tak czy siak oferta za komplet okien wraz z montażem wyszła na kwotę 20.700 z drzwiami przesuwnymi, lub w wariancie drugim 18.200 z drzwiami klasycznymi 2 skrzydłowymi i bocznym nieruchomym przeszkleniem.

Przejazdem natknąłem się na firmę Ulińscy. No to oczywiście zażyczyłem sobie także ich wycenę. Ponieważ wiedziałem konkretnie o co chodzi i czego chcę - wycenę pani w firmie zrobiła mi praktycznie "na poczekaniu". 18.300 z montażem za całość to kwota w jakiej powinny sie okna zamknąć. Okna na profilu Veka Perfectline 5 komorowym. Na razie oferta wędruje do teczki - poczytamy, przeanalizujemy i coś wybierzemy.

Na koniec rodzynek - firma M&S. Wydruk z wymiarami okien dostali w piątek - wycena miała być na poniedziałek. Po interwencji we wtorek nadal nic... Ech.. ta bitwa o klienta.

Mieliśmy tez bardzo miły telefon z banku, że zapraszają nas po drugą transzę kredytu. Wizja lokalna wypadła widać dobrze - zresztą kontroler z banku jak wchodził na budowę to do mnie dzwonił i walnął taki tekst: "wie pan, 2 miesiące temu tu jeszcze nic nie było, teraz stoi cała kondygnacja. Szybko to idzie. I wie pan co? - oni tutaj coś dalej budują! " No i w związku z takim obrotem spraw musimy szybko podliczyć ile kasy nam potrzeba na zamknięcie domu w tym roku - dokończenie murów, strop, dach z pokryciem i obróbkami, okna i parapety zewnętrzne. Sporo tego jeszcze.

W sobotę było też pierwsze "widzenie" na działce z panem zajmującym się ogródkami. Przyjechał, pooglądał i ustaliliśmy początkową koncepcję walki. Po naradzie wojennej w domu postanowiliśmy robić na razie wariant minimum - czyli walka z niechcianą roślinnością - a na więcej sobie pozwolimy jak zostanie kasa z budowy (czyli sobie nie pozwolimy, albo będziemy jednak robić sami)

A na koniec rozczarowanie związane z firmą KAN. Skontaktowałem się z ich przedstawicielem, w nadziei, że zgodnie z ofertą zamieszczoną na ich stronie otrzymam wyliczony bilans energetyczny domu plus projekt instalacji CO. Ale się przeliczyłem - po 2 tygodniach oczekiwania dostałem.... ofertę firmy z Katowic, na wykonanie instalacji. Całość na kwotę 39.900 netto ... Zgroza. A na ich stronie o projektach i bilansach energetycznych nie ma już ani słowa. Pewnie takich jak ja mieli zbyt wielu i wycofali się z oferty. Szkoda

RYDZU
31-12-2007, 20:34
Temat może trochę nie dziennikowy ale pochwalić się muszę.
Pojawiła się inicjatywa związana z "gębami" szerzej opisana w wątku Gęby, geby, dawajcie gęby... W związku z nagminnym pojawianiem się mojej "gęby" na forum jako jeden z kilkorga prekursorów tego zjawiska zostałem przez Redakcję Muratora wytypowany do nagrody .
A jakiej - nie wiem - zobaczymy jak przyjdzie. A cieszę się jak dziecko i juz oczyma mej wyobraźni widzę stojący na kominku wyszczerbiony kubek z wytartym napisem "Murator" który będę wskazywał palcem z fotela opowiadając wnukom o historii naszego domu.

RYDZU
31-12-2007, 20:35
Dawno zdjęć nie było - no nie? Ziąb dzisiaj straszny, ale czego się nie robi dla wiernych czytelników Nawet psa na działce z auta nie wypuściłem - chociaż to chyba bardziej z obawy o czystość wnętrza samochodu i mieszkania . No więc pies w aucie siedzi i grzecznie czeka a ja cykam fotki.
Nasz budynek z drogi zaczyna być coraz lepiej widoczny - majster zaczyna szykować transparent z nazwa firmy żeby wywiesić na froncie budynku.

Tak to wygląda z ulicy teraz:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/102.jpg

Ściany zewnętrzne piętra prawie wszystkie wymurowane juz do połowy wysokości - darowałem sobie (a właściwie ekipie) jedną warstwę bloczków w murach w zamian za podniesienie stropu na wieńcu o 6 cm. Będzie zatem 14 warstw silikatu - a na razie wymurowane jest 8 warstw na części ścian. Tylko klinkier wybujał wyżej - ale teraz stanął bo go po prostu... zabrakło (dojedzie jutro).

Mury widoczne z działki:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/103.jpg

Ekipa już na dobre rozgościła się na stropie - w końcu ma już 2 tygodnie Na tym zdjęciu widać też początek murowania praktycznie jedynej ściany nośnej która będzie przecinała wnętrze budynku. Reszta to będą działówki które zawsze można wymeldować w inne miejsce, więc zmiana aranżacji wnętrz przy generalnym remoncie za XX lat nie jest wykluczona.

A taki bałagan mamy na stropie:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/104.jpg

I ostatnie ujęcie - budynek widziany od strony bloków - na tym ujęciu widać ile już murów stoi. A przybędzie jeszcze sporo bo do zakończenia pięterka jeszcze 6 warstw, potem strop i ścianka ogniowa o wysokości około 80 cm - i wyjdzie z tego gmaszysko jak diabli

Widok od strony bloków:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/105.jpg

RYDZU
31-12-2007, 20:36
No i ponownie dobrze żarło i zdechło...:( - bo podobno historia lubi się powtarzać. Nie ma znowu materiałów. Według zapewnień hurtowni (dlaczego im nie wierzę?) dzisiaj ma dojechać materiał na ściany nośne, a dopiero w czwartek 12 cm silikat na ścianę zewnętrzną. A od niego murowanie trzeba zacząć. Klinkieru też nie ma. Nic nie ma. :(

Na tzw. "dobicie" chyba hurtownia przysłała nam ostatnie 2 palety silikatu 18-ki Starem bez HDSu - chłopaki to musieli ręcznie rozładować i wciągnąć na górę :evil: . Dzisiaj mają wyrobić resztę materiału który jest, a od jutra zajmą się kręceniem zbrojenia na wieniec stropu - żeby coś szło do przodu gdy mury stoją. W sobotę majster coś kręcił nosem na temat stropu - że to dźwigiem trzeba układać itp. Widziały gały co brały - sam wyceniał robociznę.

Dzisiaj maszeruję do banku uruchomić następną transzę kredytu. Budżet nam się trochę "nie domyka" - to co miało iść na okna pójdzie jeszcze w stan surowy. Póki co - trzymamy kciuki, żeby nam jeszcze Złota Polska Jesień wróciła bo prognoza pogody na najbliższe 2 tygodnie to jest taka późnojesienna bardziej, brrrrrr....... Zimno, mokro, i bez domu pod dachem :(

RYDZU
31-12-2007, 20:38
Wizyta osobista w hurtowni jednak coś dała. Okazało się, że mieli przysłonięte innym materiałem 2 palety upragnionego silikatu 12 cm. Do tego mają dowieźć belki nadprożowe i będzie można coś tam dłubać. A jeszcze jak by "przypadkiem" dojechała "24" to będzie znowu komplecik. Tylko ten klinkier cholerny którego nie ma i nie ma.

Ekipa w ramach zajęć zastępczych zaczęła szykować sobie zbrojenia na podciąg w oknie balkonowym. Okazało się, że jest deficyt walcówki 6 na strzemiona. Na szybko dokupiłem 70 kg i robota jest.

ekipa walczy ze zbrojeniami na wieniec i belki

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/107.jpg

No i deski, deski, deski - brakło tych 2m3 kupionych wcześniej. Muszę poszukać czegoś na szybko bo brakuje tak na oko z kubik jeszcze. I tak miałem jechać do tartaku po dwie belki do zrobienia schodów tymczasowych. Wizyta w dwóch lokalnych tartakach zakończyła się jednak odejściem z niczym - drewna nie ma, nie wiadomo kiedy będzie, no i ceny z kosmosu :o (oczywiście ceny na coś czego i tak nie ma). Pojechałem do tartaku który nas zaopatrywał za pierwszym razem. Tutaj się udało - kupiłem drewno na schody tymczasowe na górę no i oczywiście zamówiłem drewno dla ekipy - mają je dowieźć w piątek, najdalej w poniedziałek. 500zł za kubik z transportem - dużo rozsądniej niż w mieście.

zdobyte drewno - z tych beleczek będą za kilka dni schody na górę a obok widać już komplet nadproży na całe piętro

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/106.jpg

Materiał dojechał po 13 (a miał być o 10) co jednak nie przeszkodziło, że w ciągu 3 godzin wyrobili paletę i mur urósł o 4 warstwy. Oczywiście zgodnie z przewidywaniami silikat na ściany nośne nie dojechał :evil: . Mam obietnicę szefa hurtowni, że w czwartek nad ranem wyślę do Ludyni własny samochód po odbiór materiału i pojawi się on rano u nas na budowie. I oby tak było, bo robota stanie całkiem. Wieńce prawie przygotowane, zbrojenia belek także. Nawet blaty do szalowania pod nadproża na każde okno juz leżą przygotowane... ekipa robi co może by przestojów nie mieć.

muru przybyło w "okamgnieniu" :D

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/108.jpg

Jutro wyrobią końcówkę i zaczną chyba murować dalej kominy. Dowieźli dzisiaj resztę Schiedla więc można będzie zacząć komin od kominka - jest już przygotowany dla niego fundament tylko muszę zweryfikować jego położenie - czy wszystko będzie ok i trafi między belki stropu.

komin wentylacyjny a po prawej fundament pod komin dymowy kominka

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/109.jpg

Tak się przyglądam pięknemu fundamentowi i doznałem właśnie olśnienia - trzeba go zburzyć ! Zapominałem, ze przez niego ma przechodzić rura z powietrzem do kominka. :-? I tak nieźle że sobie o tym teraz przypominałem, a nie jak zaczęli budować komin.

RYDZU
31-12-2007, 20:38
Niezupełnie tak sobie wyobrażałem koniec miesiąca. Generalnie każdy dzień na budowie gdy nic się nie dzieje to dzień straszny i przytłaczający. Ale jest i światełko w tunelu - dzisiaj dojechały silikaty - całe 10 palet zostało odebrane przez 2 pracowników na budowie, więc jutro chłopaki będą mieli co robić - o ile oczywiście pogoda dopisze bo teraz leje jak diabli.

Mury stoją (tzn. nie są murowane dalej) - za to zaczął się ruch z przyłączem. Wczoraj mieli zacząć, ale skończyło się na tym, ze przyjechała koparka, którą porzucili u nas na placu :o . Ale dzisiaj dowieźli elementy studzienki kanalizacyjnej, wytyczyli przebieg kanalizy i zrobili wycinanki w asfalcie. Jutro od rana mają kopać i układać rury. To tez oczywiście zależne od pogody :evil: Oczywiście jak ludzie z bloku zobaczyli co się dzieje to zaraz było gadanie, że znowu im będzie woda w piwnicy wybijała :o :evil: :o :evil: . Pewnie ja im wrzucam do kibla różne śmieci które potem zatykają kanalizację. :evil: :evil: :evil: :evil: :evil:

A ja z szanownym Teściem nie przejmując się pogodą przystąpiłem do przerobienia beleczek krokwiowych o których pisałem wcześniej w schody umożliwiające w miarę normalna komunikację pomiędzy kondygnacjami. Kupiłem śruby zamkowe, podkładki i nakrętki - w sumie poszło na te duperele prawie 50 zł. Ale łączne koszty schodów zamknęły się w kwocie 150 zł. Sklecenie schodów zajęło nam 3 godziny. Tylko aura była niezupełnie sprzyjająca - na szczęście było ciepło, ale co kilka minut na kilka minut pojawiał się deszczyk. Robotę zakończyliśmy praktycznie po ciemku - jedynym oświetleniem były okna z bloku obok i latarnia przy drodze. Ale udało się. W porównaniu z "drabiną" zbitą przez ekipę ze szczeblami co 60 cm to wersja luksusowa :D. Wymaga co prawda skupienia uwagi przy poruszaniu się w dół - bo jest dość stromo. Mamy jednak nadzieję, że nikt się nie przekona jak bardzo stromo. I nie powinna o tym przesądzać felerna dla niektórych liczba stopni - 13 :D

Schody w całej okazałości (długości)

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/110.jpg

Jak już o komunikacji pionowej mowa. Zastanawiam się czy przy zalewaniu stropu nad piętrem nie zaszalować pomiędzy belkami przy kominie otworu o długości 4 pustaków tak by można się było wydostać na dach. Ten otwór oczywiście na czas budowy tylko, a potem odpowiednio docięte pustaki do niego, a na wierzch beton i po sprawie. Wydaje mi się, że to nie jest zły pomysł.

RYDZU
31-12-2007, 20:40
Ekipa od przyłącza jak obiecała, ze robotę zacznie tak słowa nie dotrzymała :-? . Mieli wejść w środę w ub. tygodniu i do piątku (3 dni roboty) miało być po temacie. Ale nie jest. W piątek pojawili się w końcu w większej grupie, udało im się uruchomić koparkę i dostać się do rury kanalizacyjnej.

w końcu ruszyła budowa przyłącza

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/111.jpg

Wykonanie wcinki do rury kanalizacyjnej i związane z tym wycieczki z ludźmi z wodociągów tak wykończyły ekipę, że poprzestali na wykonaniu odejścia rurą poza pas jezdni. Reszta musiała czekać aż do poniedziałku (bo kto by tam w sobotę pracował :evil: )

wcinka na rurze kanalizacyjnej

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/112.jpg

Dzisiejszy dzień przyniósł kolejne kilka metrów pomarańczowej rury, która kończy się teraz dokładnie pod płotem w naszej granicy. No i pojawiła się dziura w której będzie studnia kanalizacyjna. A znużona ekipa poszła odpoczywać. Ciekawe czy jutro uda im sie skończyć kanalizację? Bo obiecywali, że dzisiaj skończą, a od jutra ruszają z wodą. Ja też potrafię opowiadać kawały - naprawdę.

wielka dziura na studnię - widać koniec rury wychodzącej z domu, i dziurę w której "mieszka" rura przyłącza kanalizacji

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/113.jpg

No dobra - na kanalarzach sobie "pojeździłem" - czas zmienić temat. Dzisiaj zajżałem popołudniu z dwójką surowych inspektorów (foto) na działeczkę by pooglądać postępy prac budowlanych.

para najsurowszych w okolicy inspektorów

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/117.jpg

Ludynia zawala sprawę z dostawami, więc ekipa robi co może (jak tylko ma z czego). Po ostatniej dostawie wiele już nie zostało - za to znacznie przybyło murów.

od strony bloku brakuje jeszcze 5 warstw ściany nośnej

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/114.jpg

prawie gotowa ściana wschodnia

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/115.jpg

Niektóre fragmenty wymagają jeszcze trochę pracy - powinno się to zmienić w okolicach czwartku po dostawie silikatów. Smutne jest to, że zaczyna brakować nie tylko silikatów, ale także klinkieru. Od dobrego tygodnia próbuję go bezskutecznie kupić. Dostawa ma być "lada dzień" - od ponad 2 tygodni :evil: A tu pogoda dziś jak żyleta - słonko świeci, ptaszki śpiewają, majstrzy klną że robota stoi - sielanka. Wkurza mnie tylko to, ze wyzywają na mnie jakbym to ja był winny tego ze nie ma materiału. Trzeba będzie towarzystwo "wyprostować" nieco, bo przestaje mi się to podobać. Mnie też zależy, żeby szybko wybudować.

A tak nasze budowanie wygląda całościowo w tej chwili

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/116.jpg

RYDZU
31-12-2007, 20:40
No i mnie dopadła choroba grypopodobna. Po kościach łamie, poty wylewa na zmęczone czoło, goni bez znieczulenia.... taka z niej cholera.

A tu dzisiaj ekipa "kanalarzy" zakończyła budowę przyłączy. MAMY SWOJĄ WODĘ!!! :D:D:D i przy okazji kanalizację. Dowiedziałem się także o kilku bzdurnych przepisach wodociągowych. Po pierwsze - wody nie przyłączą jak nie ma kanalizacji - czyli trzeba robić komplet od razu (przynajmniej na terenie miasta - tam gdzie jest kanalizacja). A drugie jest jeszcze lepsze - od momentu wykonania wcinki w wodociągu do momentu podpisania umowy i założenia wodomierza jest liczone zużycie zryczałtowane w ilości 1m3 na dobę :evil: . Nie wiem tylko czy liczą sobie ten m3 dziennie razem z kanalizacją czy bez. Papiery leżą u geodety i czekają na wrysowanie nitek przyłączy - potem wracają do wodociągów i wtedy dopiero jest odbiór techniczny i podpisanie umowy. Kij im w oko - ważne że woda jest już własna. Dla oddania skali tego bandytyzmu napisze tylko tyle - od początku budowy (dzisiaj stuknęły 3 miesiące) zużyliśmy na polewanie fundamentów, stropów, zaprawę itp duperele jakieś 20m3 wody.

A na budowie układali i zalewali dzisiaj nadproża. Brakło cementu, więc musiałem zwlec z łóżka swoje zwłoki i jechać do hurtowni. Przy okazji dowiedziałem się co i jak z materiałem. Termin dostawy przesunął się na poniedziałek - ale podobno to na 300% pewne. Jakoś jeśli chodzi o Ludynię to im nie wierzę póki materiał na budowie nie będzie.

RYDZU
31-12-2007, 20:41
2 palety do dla mojej ekipy kilka godzin pracy, na szczęście później mieli trochę zabawy z układaniem pod ścianami pustaków stropowych - przyjechał cały skład - 10 palet czyli aż 600 sztuk. Do końca dnia całość została rozniesiona pod ściany, tak by dzisiaj było miejsce na następne palety. Nie ma nawet tak dużo odpadów jak się spodziewałem po pierwszych 2 paletach w których znaleźliśmy 6 popękanych pustaków. Z całej dostawy do wymiany tylko 12 sztuk się uzbierało "stłuczek" Dzisiaj ma dojechać reszta pustaków i wyczekiwany bardzo długo - nie tylko przez ekipę - klinkier. Jak to dojedzie to będą mieli co robić do poniedziałku - do (mam nadzieję szczęśliwego) zakończenia sprawy z silikatami Ludynia.

Zabrakło nam tzw. "pospółki" na dosłownie jedną belkę. Postanowiłem kupić teraz całą furę piasku zwykłego i dowieźć nieco żwiru do domieszania tylko do tej belki. Fajnie się złożyło bo w hurtowni budowlanej mają dosłownie małą kupkę żwiru "niepotrzebnego" - więc interes został ubity i pozostało tylko zwieźć ten żwirek do nas na plac. Jak się uda to jeszcze dzisiaj zapnę przyczepkę i to załatwię.

Z belkami nadprożowymi majster juz temat przebolał i zamówi dźwig. Nie rozmawiał jeszcze ze mną na ten temat - a pewnie będzie chciał mnie naciągnąć na koszty tej zabawy. Posłucham chętnie argumentacji - dlaczego to ja mam płacić za dźwig?

RYDZU
31-12-2007, 20:43
Pomimo posiadania "cyfraka" coś ostatnio zawalam z zamieszczaniem nowych zdjęć. Dzisiaj trochę nadrabiam.

Na początek jeszcze z historii podłączania nas do "mokrych" mediów: wykop pod rurę wodociągową

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/118.jpg

Po wykonaniu wykopu przyjechali państwo z wodociągów, założyli to niebieskie "ustrojstwo", pokręcili trochę jakąś grzechotką i zaczęła płynąć woda. Było strasznie ciasno więc nie udało mi się zobaczyć samego procesu wcinania w rurę.

"wcinka" już założona i nawiercona

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/119.jpg

Woda została doprowadzona we wcześniej ustalone miejsce. Założone wszystkie zawory tylko wodomierza brak - będzie dopiero po odbiorze instalacji i podpisaniu umowy.

zakończenie rury z wodą

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/122.jpg

Skoro mamy doprowadzenie wody - czas pomyśleć o jej odpływie. Studzienka obsadzona - trzeba tylko zrobić dziurki w odpowiednich miejscach na rury. A że jest ciasno.... cóż, taka praca.

robotnik robi dziury na rury :D (ale się rymnęło)

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/120.jpg

Ekipa wodociągowa zajęła się studzienką a nasza kochana córcia koparką. Nic się nikomu nie stało, ale zdjęcia pamiątkowe są.

przecież wejść można wszędzie... :D

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/121.jpg

Połowa domu można powiedzieć gotowa - czeka na belki stropowe. Belka nad oknem balkonowym już rozszalowana bokami - trzeba było zdjąć szalunek by można było dla odmiany zaszalować belkę nad schodami. Pustaki na strop już w połowie dojechały i zostały rozniesione pod ściany, żeby można było spokojnie strop stemplować. Ależ ten porotherm ma fajny kolorek - szczególnie przy białych silikatach.

okno kuchenne i balkonowe / tarasowe

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/123.jpg

Podczas rozpakowywania pustaków okazało się, że trochę jest odpadów. Na szczęście nie tak wiele jak się zanosiło po rozniesieniu pierwszej palety.

popękane pustaki porothermu

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/124.jpg

Z powodu przestojów materiałowych przybywa ostatnio niewiele, jednak obsadzenie i zalanie belek nadprożowych znowu nas zbliżyło do upragnionego końca

na koniec rzut oka na całość (przyszłego) domu

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/125.jpg

RYDZU
01-01-2008, 17:52
Poszukiwanie rozwiązania odwodnienia dachu zaczęło spędzać mi pomału sen z powiek. Na rynku albo oferowane są niezupełnie tanie odwodnienia podciśnieniowe, albo... no właśnie - alternatywy długo szukałem i nie znalazłem. Dopiero niedawno przypadkiem trafiłem na firmę Pohl z Siemianowic Śląskich http://www.pohlnet.pl/ ,która ma w swojej ofercie wypusty dachowe do odwodnień Rewa. Najpierw wykonałem sondażowy telefon by upewnić się, że wypusty są nie tylko z rozpędu na stronie internetowej (jak to miało miejsce w kilku przypadkach). Okazało się, że są i mogę je kupić od ręki! :D.

Oczywiście zaraz następnego dnia pojechałem do nich przy okazji innego wyjazdu. Ciężko poszło mi tylko zlokalizowanie firmy - mieści się trochę na uboczu, natomiast cała reszta już super. Po wejściu wpadłem w ręce dyrektora handlowego (może stąd ten poziom obsługi), uzyskałem kompletną informację o wypustach i reszcie oferty firmy. Zajmują się kompleksowo obróbkami do wykończeń dachów płaskich i zainteresowali mnie swoją ofertą dość mocno. Szczególnie spodobał mi się system mocowania obróbek na ogniomurach wykonany z aluminium malowanego na dowolny kolor i mocowany na coś w rodzaju zatrzasków - bez dziurawienia blachy pokrywającej ogniomury. Umówiłem się, że podeślę projekt domu aby zrobili mi wstępną wycenę tych obróbek - może się okazać że przy samodzielnym montażu wcale nie wyjdzie to drożej niż obróbki klasyczne z blachy ocynkowanej robione i mocowane przez jakiegoś tam dekarza.

Ale wracając do wypustów - cały szczęśliwy - kupiłem 2 sztuki.

Zapakowane są w kartony
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/wypust1.jpg

W środku jest cały zestaw: korpus wypustu z ociepleniem, pierścień dociskający papę, kosz blokujący wpadanie liści do odwodnienia i rurka będąca redukcją wymiaru średnicy studzienki (125mm) do stardardowych 110 mm - czyli zwykłych rur kanalizacyjnych.
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/wypust2.jpg

Tutaj widać kołnierz wypuszczany pod papę (większy) i wkręcany w niego na gwincie kołnierz dociskowy
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/wypust3.jpg

A tutaj wnętrze studzienki po zdjęciu kołnierza dociskowego
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/wypust4.jpg

A tak wygląda korpus wypustu wraz z ociepleniem
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/wypust5.jpg

I rurka przyłączająca redukująca średnicę na 110 mm
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/wypust6.jpg

W komplecie są uszczelki gumowe do połączeń i wazelina do ich posmarowania przed połączeniem. Na pudełku jest uproszczona instrukcja obsługi. Dodatkowo dostałem oczywiście wariant rozszerzony instrukcji w wersji PL oraz materiały dotyczące kompletnej oferty firmy. Zostałem obsłużony wręcz wzorowo. I co najważniejsze - spałem dzisiaj spokojnie i nie śnił mi się dach :wink:

RYDZU
01-01-2008, 17:54
Materiału jak nie było - źle, teraz dla odmiany materiał jest i też źle.... Dowieźli nam wszystkie pustaki stropowe, i zgodnie z obietnicami w poniedziałek dojechały WSZYSTKIE długo oczekiwane bloki silikatowe. I zrobił się tłok na piętrze bo trzeba było wszystko wstawić na górę przed wymurowaniem ściany południowej. A na górze juz wcześniej znalazło się 1000 pustaków stropowych porothermu - stoją poustawiane pod ścianami i czekają na "swój dzień". Przyjechała pierwsza dostawa silikatów - 10 palet i ekipa szybciutko musiała roznieść "towar" po budynku by było miejsce na kolejna dostawę jeszcze tego samego dnia. Jak dają trzeba brać (a jak biją - uciekać) - więc wszyscy (ekipa i hurtownia) stanęli na wysokości zadania i towar został dostarczony na miejsce przeznaczenia. Robota ruszyła w tempie szokującym - od wtorku do piątku zostały wybudowane wszystkie brakujące ściany.

ściana południowa już z nadprożami
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/126.jpg

Najdłużej (co było do przewidzenia) trwało murowanie frontu z klinkieru, ale i on w sobotę był skończony.

ściana frontowa w jeszcze trakcie murowania klinkieru
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/127.jpg

A że poprzednie przestoje chłopaki wykorzystali na robienie zbrojenia wieńców, to sobota wystarczyła im na poukładanie tego na murach. Na poniedziałek była już dogadana z hurtownią dostawa belek stropowych.

No i mury skończone - oczywiście była wiecha i imprezka w domu też :D

ściana południowa - wersja gotowa
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/128.jpg

widok od wschodu (i prawie o wschodzie)
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/129.jpg

klinkieru przybędzie górą jeszcze jakieś 75 cm
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/130.jpg

W czasie weekendu przy okazji występów naszej Tośki na wystawie psów spotkaliśmy się ze znajomymi - także psiarzami i tak jakoś rozmowa "sama" zeszła na tematy budowlane (tez tak macie ? :wink: ). Okazało się że nasz znajomy to architekt. No to jak ja go wziąłem w obroty to chyba pożałował że się przyznał - ale w końcu to darmowa i fachowa konsultacja - więc sobie nie żałowałem. Głównie chodziło mi o tematykę tego naszego wielkiego stropu i stropodachu, a konkretnie tego jak wykonać wszystkie izolacje. Najważniejsza z uwag dotyczyła samego stropu: koniecznie podwyższyć stopki belek bo przy takiej rozpiętości to znacznie podnosi wytrzymałość stropu. Brzmi to bardzo poważnie a chodzi po prostu o to by na pustakach stropowych przymocować dodatkowe płyty ze styropianu grubości 5 cm w pasach o szerokości pasa pustaków. W tym momencie efektywna wysokość pustaka wzrasta do 28 cm co podnosi znacznie wytrzymałość stropu. Faktycznie - sprawdziłem w tabelach wytrzymałości stropów Porothermu i zrobiłem sobie porównanie nośności stropu o tej samej rozpiętości a zwiększonej wysokości pustaka. Największa rozpiętość jaką dawało się porównać to 625 cm a wyniki wyglądają następująco:

Strop Porotherm 15/50 (pustak 15 cm i 4 cm nadbetonu)
- obciążenie obliczeniowe 4,3 kN/m2

Strop Porotherm 19/50 (pustak 19 cm i 4 cm nadbetonu)
- obciążenie obliczeniowe 6,1 kN/m2

Strop Porotherm 23/50 (pustak 23 cm i 4 cm nadbetonu)
- obciążenie obliczeniowe 7,2 kN/m2

Dopuszczalne obciążenie obliczeniowe stropu (ponad jego masę oczywiście) w naszym przypadku wynosi 4,1 kN/m2. 410 kg/m2 to niby dużo, ale zawsze to milej będzie chyba mieć gwarancję, że zapas bezpieczeństwa został nieco "podkręcony". No chyba, że konstruktor mnie przekona, że to nie ma sensu i wystarczy w zupełności z 50% zapasem. Jutro poszukam chętnego, który by to policzył dokładnie a na razie rozterki "stropowe" odsuwam na bok.

Zrobiłem szkic dachu i ogniomurów i wysłałem do firmy Pohl - zobaczymy co odeślą. Boję się trochę ceny za ten system - napaliłem się trochę na to, a sami wiecie jak to jest zrezygnować z czegoś co już się uważa za swoje. Ciekawe kiedy będzie odpowiedź.

A dzisiaj był "ten" dzień. Rano pojechałem do hurtowni kostki brukowej kupić najzwyklejsze szare kostki brukowe grubości 6 cm - do podłożenia pod belki porthermu w wieńcu. Dzięki temu uzyskamy dokładne otulenie belek betonem i wejdą one dokładnie pomiędzy pręty w środek wieńca. Majster na początku kręcił nosem, ale koniec końców przyznał, że pomysł całkiem dobry z tymi kostkami.
Śmieszna historia z tymi kostkami była - przyjeżdżam do hurtowni i mówię, że szukam takiej zwykłej szarej kostki.
- No mamy - odpowiadają.
- Super - to poproszę 70.
- Ale transport będziemy mieli dopiero za 2 dni....
- Ale ja chcę 70 SZTUK
Panowie w hurtowni zrobili dziwne oczy.... zupełnie nie wiem czemu.

kostki na podkładki pod belki
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/132.jpg

Dojechały belki stropowe 825 cm na drugi strop
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/133.jpg

Tym razem hurtownia się nie opóźniła, ale za to pan "dźwigowy" zaginął jadąc do nas na plac. Efekt - opóźnienie 1,5 godziny. Zrobiło się nerwowo, bo samochód załadowany belkami czeka na nas, my na dźwig. telefony z hurtowni, pyskówki itp. Przyjąłem przy tym postawę wyczekująco-bierną bo hurtownia juz kilka razy nas tak informowała, że auto wyjechało o 9 rano i dziwnym trafem docierało na plac budowy np o 16. Oni nas przetrzymywali, to my ich też trochę pomęczymy :evil: . Pan dźwigowy rozłożył swoją maszynę.

mocno "rupieciowaty" dźwig
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/134.jpg

Musze przyznać, że od początku nie podobał mi się ten dźwig - był po prostu za mały. Ale co tam - nie ja się będę szarpał z belkami po 200 kg sztuka. Pierwsza belka poszła do góry - trochę niezgrabnie, trochę na oko, ale udało się ją położyć na miejscu. Wysięg dźwigu starczał dosłownie "na styk" - z jednej strony musieli belki ciągnąć przy opuszczaniu żeby siadły na murze. Z drugą belką chcieli przekombinować i zapieli ja niesymetrycznie - tak żeby jednym końcem nieco więcej wystawała. Tylko nie wpadli na to, że linę trzeba wtedy skrócić z jednej strony. Ja ich uczyć nie będę - w końcu to budowlańcy, a ja informatyk :-? . No i juz po chwili widać pierwsze efekty - jednego z chłopaków belka mało co z murów nie zrzuciła, po chwili walnęła w komin i wyrwała kamionkową rurę z schiedla (na szczęście się nie potłukła), potem grzmotnęła w tą belkę, która już była położona wcześniej i dopiero wtedy udało się ja ujarzmić. Racjonalizator dostał opierd... ode mnie, od majstra i reszty ekipy też - po czym dalej juz poszło szybko i składnie. Zeszło na tym co prawda jakieś 2,5 godziny w sumie, ale wszystkie belki są juz na górze. Jutro chwila prawdy - okaże się czy dobrze rozmierzyłem belki i trafimy kominami pomiędzy nie. Ciężka noc przede mną.

belki nad salonem (wersja robocza)
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/135.jpg

A już jutro będzie ładniej i zacznie się pojawiać las w salonie :D

RYDZU
01-01-2008, 17:55
Beleczki wrzucone na górę. Rano ekipa rozpoczęła od poukładania ich w miejscach przeznaczenia i podkładania kostek betonowych pod końce oraz wstępnego stemplowania całości.

belki w części pokojowej ułożone i podstemplowane
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/136.jpg

Dojdą jeszcze dwa rzędy stempli w miejscach żeber rozdzielczych. Cześć salonowo-kuchenna pewnie jutro będzie także gotowa a na razie belki są podparte tylko prowizorycznie
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/137.jpg

I pierwszy rzut oka ponad przyszłym stropem :

panorama stropu
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/138.jpg

I dodatek specjalny dla waszmości Kroyeny co to w przestrzeni się rozeznać nie może - rola kostek betonowych
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/131.jpg

Normalnie belki stropowe układa się na podkładzie z zaprawy grubości 2-3 cm. Ale w moim przypadku chodziło tez o podniesienie belek by uzyskać konkretną wysokość pomiędzy podłoga a stropem (niby tylko kilka cm, ale jakże ważnych). Belki zgodnie z prawidłami wchodzą teraz w środek wieńca. A dookoła pod belkami idzie wzdłuż ścian opaska z desek zlicowana z powierzchnią ściany uszczelniająca całość żeby się beton nie wylewał dołem.

RYDZU
01-01-2008, 17:57
Chłopaki sobie spokojnie strop stemplują. Robota dość sprawnie idzie do przodu bo wszystko jest - stemple, deski gwoździe - wszystkiego pod dostatkiem. Musiałem dokupić gwoździe do betonu, do przybicia "pasów" wokół wieńca. Uzupełniłem brakujące belki stropowe. Potrzeba było 4 belki 110 cm długie. Na stanie były tylko 4,5 metrowe. Ale czego się nie robi dla klienta - potniemy panu na miejscu na kawałki. Super. Co prawda cięcie wyszło trochę niezgrabnie - 2 belki 110, jedna 103 a ostatnia 127 :o ale na szczęście wystarcza to w zupełności bo otwór ma 90 cm szerokości.

Konsultowałem się także z przedstawicielem Wienerbergera odnośnie ewentualnej zmiany konstrukcji stropu - czyli tych dodatkowych nakładek na pustaki. Przekonał mnie, że nie jest to dobry pomysł, bo strop obliczeniowo ma dużą nośność, która dodatkowo ma dość szeroki margines bezpieczeństwa. Może to i dobrze - zawsze to mniej roboty.

Poruszyłem też temat wałkowany na forum swego czasu - deklowanie pustaków Porothermu. Generalnie się powinno, ale.... nikt tego nie robi. Na strop zaleca się beton minimum B20, który sam w sobie jest dość gęsty i za głęboko nie wejdzie w pustaki. Deklowanie pustaków było by upierdliwe nieco, więc odpuszczam temat.

Na sobotę na 10 rano zamówiona już jest duża pompa i grucha z betonem B20. Na początek 9m3 a potem zobaczymy. Szacunkowo licząc 135 m2 stropu to 13,5 m3 betonu, do tego wieńce i żebra rozdzielcze jakieś 6 m3. Czyli pewnie w 20 m3 się zamknie.

W mojej ekipie zmiany. Na razie nie wiem czy na lepsze czy na gorsze. Zakończyli inną budowę i przerzucili tutaj nowego majstra. Facet widać, że o budowaniu pojęcie ma, ale zgrzytów nie uniknęliśmy. Schiedla chciał mi obudowywać klinkierem stawianym na stropie. Dobry kwadrans zajęło mi wyperswadowanie tego pomysłu i wytłumaczenie po co wylewa się płytę zbrojoną na pustakach kominowych. Koniec końców - przyjął do wiadomości.

Popołudniu mieliśmy pierwsze spotkanie z fachowcem od schodów. Robią metalowe schody - a takie planujemy zrobić u siebie. Luźna rozmowa, ale w miarę konkretna - człowiek wie o czym mówimy i wie co może zrobić.
Szacunkowo wyszło to następująco:
schody dwubiegowe ze spocznikiem, każdy bieg 10 stopni
- wykonanie konstrukcji schodów z metalowymi podstopnicami
(do tego można mocować potem drewniane lub kamienne stopnice) - 3700 zł
- lakierowanie konstrukcji schodów proszkowo na dowolny kolor - około 500 zł
- barierki do schodów ze stali nierdzewnej matowej - 600 zł/mb - czyli ok. 4500 zł
- pochwyty (także z nierdzewki) - 150 zł/mb - wyjdzie tego ok 6 m - 900 zł
Wszystkie ceny oczywiście netto. Do tego trzeba sobie dokupić stopnie - firma służy namiarem na sprawdzonego stolarza. Czyli całościowo schody wyjdą (przy cenach dzisiejszych) około 9600 zł i trzeba do tego doliczyć jeszcze cenę stopni i drewna na spocznik. Dębowe i bukowe "chodzą" podobno w okolicach 120 zł/sztukę czyli 2400 zł za stopnie, a za spocznik :o - nie mam pojęcia.

Ehhh.... a dzisiaj pada - ale parzyłem w prognozy i ma to być przelotny deszcz.

RYDZU
02-01-2008, 21:13
To był naprawdę ciężki weekend. Ale zacznijmy od początku.

W piątek ekipa zakończyła układanie stropu. Wszystkie pustaki znalazły się na swoim miejscu, szalunki zrobione. O 15 jak jechałem z pracy już ich nie było na placu bo nie mieli co robić. Wszedłem sobie na górę pooglądałem detale - wszystko wyglądało ok. Jedno co zostało do zrobienia to dołożenie 5cm styropianu na krótszych ścianach budynku.

strop na dzień przed zalaniem
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/139.jpg

Strop podstemplowany był solidnie bo podczas chodzenia nie odczuwało się falowania - a na terrivie piętro niżej było to odczuwalne i chodzenie po nim wymagało przyzwyczajenia. Rano pojechałem na plac boju przed 10 żeby wszystkiego dopilnować. Grucha podjechała punktualnie o 10, ale pompa miała opóźnienie - jechała z innej budowy. Chodzę i sprawdzam. Styropian na wieńcach dołożony ale jakoś tak dziwnie odstaje :-? - wyciągnąłem jedną płytę i mało mnie szlag nie trafił :evil: . Ze ściany zewnętrznej wychodziły kotwy w 2 warstwach - pierwsza wchodziła na dole wieńca, a druga do jego środka. Po ułożeniu wieńców nie dało się już płyt styropianu nabić na kotwy więc co moja kochana ekipa zrobiła? - zagięli kotwy w dół, tak żeby im nie przeszkadzały we wkładaniu styropianu. Tym oto sposobem miałbym mur zewnętrzny trzymający się styropianu - nie wiem czy się śmiać czy płakać. Chyba powinno to trafić do wątku "Największe fuszerki". Grucha stoi, pompa jeszcze nie dojechała więc wołam szefa na górę i pokazuję efekty "pracy" ekipy. Ktoś tam z majstrów powiedział, że to bardzo ciężko będzie zrobić więc na jego oczach wyjąłem płytę, wyciąłem wpusty na kotwy, kotwy odgiąłem do pierwotnego kształtu, wsunąłem płytę i umieściłem wycięte kawałki styropianu w pustkach pod kotwami. Czas wykonania całej operacji - 2 minuty. Płyt na obwodzie 60 sztuk (oczywiście wszystkie tak były "obsadzone" :evil: ) - na głowę wypadło po 12 płyt. I nagle się okazało, że można to było zrobić w 20 minut. Grrrrr....... A do tej pory większych uwag nie miałem do ich roboty.

akcja z kotwami
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/141.jpg

Cały ten "ambaras" z kotwami przypłaciłem zmasakrowanymi dłońmi - ostre kotwy, grzebanie pomiędzy prętami wieńca i belkami stropu zaowocowało wieloma skaleczeniami i otarciami. Zdjęć styropianu umazanego krwią publikował nie będę.

styropian juz po akcji "prostowania kotw"
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/140.jpg

W momencie gdy kończyliśmy akcję podjechała pompa i zaczęło się to co było na dziś zaplanowane. Pompa przyjechała duża - 22metrowa - żeby spokojnie sięgnęła do najdalej wysuniętego punktu.

pompa w akcji

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/143.jpg

I zaczęło się. Pierwsza grucha 9 m3 poszła w wieniec dookoła stropu i żebra rozdzielcze. Druga "7" dojechała w momencie kończenia zalewania wieńców więc przerwy praktycznie nie było.

no i zaczęło się - zalewanie wieńców stropu

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/142.jpg

Po zakończeniu gruchy nr 2 zapadła decyzja - jeszcze 3,5 m3. Czyli dokładnie tyle ile wyszło mi z obliczeń - 19,7 obliczeniowo - 19,5 zamówione :D. Trzecia grucha była bardzo szybko - po jakichś 20 minutach. Akcja "strop" została zakończona po 2 godzinach pracy - poprawiania styropianu nie wliczam.

Wieczorem pierwsze polewanie stropu i zdziwienie - przecieka jak cholera :o . Rano go sobie pooglądałem i się wyjaśniło - ponieważ pustaki są bardzo wysokie (23 cm) gdzieniegdzie wzdłuż belek pojawiły się rysy i tymi właśnie rysami woda zasuwa w dół. Pustaki nie stanowią oporu - w żużlowe terrivy wsiąkała a po tych spływa.

dzień później

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/146.jpg

zaszalowane miejsca na spływy wody z dachu

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/144.jpg

Przy kominie wentylacyjnym nie wstawiliśmy 2 pustaków z kawałkiem - po wyszalowaniu wyszedł całkiem fajny tymczasowy wyłaz na dach - a jak wyjmiemy deski wejdą tam pustaki stropowe, z wierzchu trochę betonu i będzie cacy. W związku z tym na razie wyjście na dach nie stanowi problemu, ale zobaczymy jak to będzie dalej.

tymczasowy wyłaz na dach

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/145.jpg

Dzisiaj mają dojechać materiały na ogniomury. Na jutro mam dowieźć rysunki ścianek działowych i ich wymiary - kurczę - wszystko zmierza do końca (mam nadzieję szczęśliwego).

RYDZU
02-01-2008, 21:15
Dzisiaj trochę mniej o budowaniu, a więcej o stosunkach sąsiedzkich.

Gdy zmieniliśmy projekt z podpiwniczonej porterówki na piętrówkę, nie pomyśleliśmy o słońcu. Bynajmniej nie o naszym nasłonecznieniu, ale o budynku sąsiadki za nami. I teraz zupełnie niechcący zrobił się mały sąsiedzki kwasik :(. Wyszło na to, że z premedytacją oszukałem sąsiadkę i teraz nie będzie miała słońca w domu. Faktycznie - patrząc z poziomu drugiego stropu w słoneczny dzień październikowy linia cienia przebiegała przez parapet na oknie. A tu jeszcze dojdzie ogniomur... nie za bardzo wiedziałem nawet jak mam o tym powiedzieć sąsiadce która się o mało nie popłakała. Głupio wyszło i tyle :oops: . Też bym się wkurzył jak by mi ktoś tak wystawił chatę przed oknami i zabrał całe słońce. Wystarczyło odsunąć budynek o jakieś 2 metry i byłoby po sprawie. A tak zrobił się smrodek i nie wiadomo czy i kiedy się rozwieje. Szkoda - bo sąsiadka i jej rodzina to bardzo mili ludzie.

Drugi kwasik to sprawa nieszczęsnej wspólnoty lokatorskiej i naszego przyłącza wody. Któryś z mieszkańców rozpuszcza plotki, że administratora to ja przekupiłem i dlatego wybudowaliśmy to przyłącze. No i ich będzie teraz zalewało :o . Podobno nawet sądem straszy - na straszeniu jednak będzie musiał zakończyć bo sprawa została przegłosowana przez mieszkańców bloku. Ale znowu smrodek.... Przy okazji rozmowy z administratorem wspomniał o asfalcie który miał być w miejscu wykopu zrobiony, a nadal go nie ma. Dzwoniłem do wykonawcy - zobowiązał się do końca tygodnia połatać drogę.

RYDZU
02-01-2008, 21:16
Dom nam się "zagęszcza" !!!! Zaczęli budowanie ścianek działowych. Jeśli chodzi o materiał to wybór padł na szary beton komórkowy grubości 12 cm. Zaczęli od parteru - tam do wymurowania jest niewiele. Kibelek i kotłownia. Na dole ścianek parteru wykorzystaliśmy resztę 12 cm bloczków silikatowych która została ze ściany osłonowej.

rosnące ścianki działowe na parterze - na pierwszym planie przyszłe wc a w także przyszłej kotłowni widać kawałki Patrycji i psa

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/147.jpg

Po wielu namowach udało mi się namówić moją Lepszą Połowę na inspekcję przyszłego dachu :D Strachu było co nie miara, co prawda to takie strachy na lachy, ale zawsze coś. Ale widokiem była zachwycona i podchwyciła pomysł wydzielenia pergolą kawałka dachu i zrobienia tam "plaży" 8) :D Ale to w bardzo odległej przyszłości (jak juz wygramy w Lotto.

Lepsza Połowa na dachu - a za murkiem 7 metrów w dół

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/148.jpg

Oprócz stawiania ścianek działowych ekipa ciągnie także w górę ogniomurki. Cały ogniomur powstaje jak reszta muru - jako trójwarstwowy ze styropianem w środku. Pierwszego dnia objechali ścianką zewnętrzną 3/4 budynku. Dzisiaj wciągają materiał na grubszą część ścianek i od jutra murują dalej. Jednak aby to było możliwe trzeba jeszcze styropian nabić na kotwy. Dzwonię do hurtowni czemu nie dowieźli styropianu razem z betonem komórkowym i "zonk" :evil: - styropianu nie ma i będzie dopiero w piątek. Grrrr.... koniec sezonu i zaczyna się olewanie lekkie. Klinkieru nie ma, styropianu nie ma, schiedle wentylacyjne też dopiero za kilka dni. Zapiąłem przyczepkę i zasuwam do innej hurtowni. Pech chciał, że wszystkie chyba hurtownie budowlane są po drugiej stronie miasta. Jadę sobie i widzę wieeelką górę styropianu pod... no właśnie - pod OBI. I wielki napis PROMOCJA. Zajechałem i patrzę na tą promocję i oczom nie wierzę. Ten sam styropian który kupowałem (chyba Megabud, albo jakoś tak - czerwono niebieska folia) po 152,50 z upustem hurtowni tutaj jest po... 139 ZŁ za m3. Dalej już nie jechałem tylko kupiłem co trzeba i zawiozłem na budowę. Błąd zrobiłem tylko, że nie zorientowałem się ile kosztuje FS20 - bo tego muszę jeszcze duuuuużo kupić (jakieś 35 m3 na stropodach i dodatkowo pod wszystkie wylewki)

ogniomurki w wersji "soft"

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/149.jpg

zabrakło klinkieru :(

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/150.jpg

2 listopada będziemy mieli "odbiór" przyłącza wody - dzwonił dzisiaj wykonawca by nas o tym poinformować.

RYDZU
02-01-2008, 21:20
Znowu dłuższa przerwa z pisaniu. Sporo się wydarzyło od ostatniego wpisu. Ogniomury wymurowane, kominy po wylaniu płyt startowych poszły w górę. Równocześnie z murowaniem kominów rozpoczęło się malowanie powierzchni stropu smarowidłem wodochronnym - wybór padł na Icopal Siplast Primer - cenowo porównywalny do wyrobów konkurencyjnych, ale spodobała mi się jego głęboka penetracja warstwy betonu. Po "wymalowaniu" stropu poszła na niego warstwa folii budowlanej 0,3 mm układana na zakłady i klejona ze sobą smarowidłem wodorozcieńczalnym (żeby nie ruszyło styropianu).

pomalowana część dachu i pierwszy pas folii

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/151.jpg

tak wyszły kominy

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/155.jpg

Do tego momentu jeszcze pilnowałem ekipy, ale byłem zmuszony wyjechać na dwa dni na szkolenie. Ostatnią rzeczą która była za mojej bytności to pierwsza dostawa styropianu FS20 do układania na powierzchni dachu.

pierwsza dostawa - 17m3 styropianu

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/152.jpg

Niestety nie dane mi było szkolić się w spokoju... :evil:
Już następnego dnia dzwoni do mnie majster, że w miejscu spustu im wychodzi 5 cm styropianu :o .
- Ciekawe - mówię - a zakładaliśmy że na całości pójdzie 2 razy po 8 cm poukładane na zakład i dopiero na tym spadki będą wyrabiane - więc niech mi ktoś wytłumaczy jak to możliwe?
Trochę bełkotu z drugiej strony słuchawki i w końcu usłyszałem:
- Poprawimy i będzie ok.
Ale niepokój pozostał. Zadzwoniłem do teścia by po pracy podjechał zobaczyć co też oni tam wyrabiają z tymi spadkami, że takie cuda wychodzą. Ale wiele się nie dowiedziałem, bo wewnętrzne wyjście na dach zostało już zamurowane, a zewnętrzna konstrukcja komunikacyjna nie wzbudzała zaufania. Pozostało mi zatem pozałatwiać kilka spraw telefonicznie - domówiłem brakujący materiał i dogadałem się z betoniarnią na dostawę betonu na godzinę 12 z zastrzeżeniem, że godzinę przed dostawą mogę odwołać całą akcję jednym telefonem (to na wypadek gdybym zastał jakieś "potworki" nie dające się wyprostować do południa).
W sobotę rano pełen niepokoju pojechałem zobaczyć dzieło ekipy. Wszedłem na pomost startowy drabiny na rusztowaniu i nogi zrobiły mi się miękkie. Rusztowanie się chwieje, deski się uginają - czuję się jak czymś żywym, a nie na mającej wzbudzać zaufanie konstrukcji pomostowej. "Cholera - nie wejdę tam" - faktycznie ta konstrukcja nie wzbudzała zaufania.

dziwaczna konstrukcja komunikacyjna

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/153.jpg

Ale od czego jest nowy majster z którym jakoś nie mogę znaleźć wspólnego języka :evil: (powiedziałem zresztą o tym szefowi całej ekipy, ze sprowadzeniem tego typa na naszą budowę zniszczył w ciągu kilku chwil całe dobre wrażenie dotyczące jego firmy) Gdy schodziłem na dół pogodzony z tym, że nie zobaczę dachu natknąłem się na niego i pytam jak to wyszło w końcu.
- A dobrze - w końcu jest tak jak pan chciał - 2 razy po 4 cm i 5 cm w tym koszu.
- O k....! - tylko tyle z siebie wyrzuciłem, zrobiłem zwrot na pięcie i za 30 sekund byłem już na dachu. (nawet nie zastanawiałem się jak zejdę - a zwykle to najpierw o tym myślę jak gdzieś włażę).
Wygramoliłem się na dach i oglądam "dzieło" ekipy pod wodzą nowego majstra.
- Ile to jest 4 + 4 + 5? - pytam go
Coś tam przelicza pod nosem, wyjmuje calówkę i mierzy zawzięcie - wychodzi mu 15 cm
- A 8 + 8? i od razu kolejne pytanie: czy 16 = 13? Bo według mnie nie.
Przyglądam się dalej ich robocie i patrzę, że styropian pomimo, ze w 3 warstwach - to ułożony jest tak fachowo, że mogę w kilku miejscach spokojnie dosięgnąć dłonią folii będącej na samym dole pod nim. Nie czekając na odpowiedzi na te jakże skomplikowane pytania rozebrałem całość tego dzieła w promieniu około 5 metrów od wypustów i zaczęło się układanie styropianu na nowo - ale juz pod moim okiem. Okazało się, że jednak można dać dwie warstwy 8 centymetrowe ułożone na mijankę na całości i nic się nie stało strasznego.

styropian w okolicy wypustów już poprawiony

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/154.jpg

Potem pojechałem po resztę styropianu - bo zabrakło conieco. W sumie całe uporządkowanie by miało to ręce, nogi, normalne spadki i odpowiednią grubość izolacji zajęło 2 godziny (z dowozem styropianu). Makabra - a zostali sami na 2 dni - ciekawe co wtedy robili :evil:

poprawiony i ułożony spadek dachu

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/156.jpg

Przed 13 przyjechała "grucha" i pompa. Zalali i wygładzili całą powierzchnię stropu odpowiednio formując spadki. A jak to wyszło dokładnie zobaczę dopiero rano gdy beton zwiąże i będzie można na niego wejść i zobaczyć szczegółowo efekty pracy ekipy. Znowu niespokojna noc przede mną...

Aktualizacja poranna: wizyta na zalanym dachu nie wypadła bardzo źle.

gotowa wylewka - widok z południa

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/157.jpg

od północy dokładnie widać gdzie skończyli wyrównywanie betonu

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/158.jpg

Oczywiście super też nie jest bo beton zagładzony jakoś nie jest - bez dodatkowego zacierania się nie obejdzie bo powierzchnia wyszła chropowata mocno. Na części betonu jest nawet nawet, ale od strony północnej juz się chyba zmęczyli i tylko dla przyzwoitości coś tam wyrównali :evil:
I w okolicy spustów trzeba będzie nadlać conieco bo spadek "gdzieś zniknął". Czeka mnie kolejna rozmowa z szefem całej ekipy - z majstrem rozmowa nie ma sensu bo on wszystko wie lepiej. A co z tego wychodzi widać gołym okiem.

Informacyjnie: na stropodach poszło 33 m3 styropianu - warstwa ma od 16 do 40 cm grubości i 9 m3 betonu na wylewkę.

RYDZU
02-01-2008, 21:22
No.... ten tego.... jakby to powiedzieć....
MAMY STAN SUROWY !!! :D:D:D

Małe świętowanie juz za nami. I rozstanie z ekipą też. Pozostały nam jeszcze rozliczenia drobne, ale to za jakiś czas. Ależ fajnie wygląda teraz to wszystko gdy został usunięty las stempli wypełniający dotychczas cały dom. Salon nam wyszedł delikatnie mówiąc ogromniasty - wejdzie 13 stopowy stół do snookera, kino domowe, stół na 12 osób, choinka i jeszcze parę dupereli pewnie upchniemy :wink: A pokoje takie "w sam raz" - może sypialnia ciutkę większa powinna być, ale z drugiej strony... odpadnie jej po przeprowadzce funkcja pokoju "komputerowo - biurkowego" - więc nie powinno być ciasno.

Dzisiaj o oknach trochę (i innych dziurach w domu też) Doszliśmy do tego momentu (jakże niedawno odległego w przyszłości) że trzeba by zamknąć budynek żeby coś ruszyć dalej z robotą w sezonie zimowym. Pierwsze rozeznanie w firmach "okniarskich" robiłem juz jakiś miesiąc temu. Nastawiłem się w poszukiwaniach na producentów dużych i znanych. Na plac boju wyszli: krakowski OknoPlus, M&S, a z firm lokalnych Norma2000 i Orit. M&S odpadł w przedbiegach za niepoważne traktowanie klienta - czekanie 3 dni na ofertę pomimo codziennego ponaglania to trochę przesada. :evil: Najbardziej pozytywnie byłem nastawiony na okna OknoPlusa - mamy takie w mieszkaniu teraz i przez 6 lat nic się z nimi nie dzieje. A i wygląd tych nowych jest całkiem sympatyczny. Jednak sporo wyższa cena skierowała nas ku Normie2000. Umówiliśmy się na pomiary by podpisać konkretną umowę. Pan przyjechał, pomierzył i zaprosił nas do salonu byśmy się zastanowili jeszcze nad wyborem klamek, detali, oraz profilu okna - bo zaczęliśmy się wahać nad 4 komorowym zamiast zakładanego wcześniej 5 (kasa :( )
Umówiliśmy się na popołudnie. Czasu jeszcze sporo i kręciliśmy sie po mieście. I tak mnie tknęło że skoro chcemy zrezygnować z profilu 5 komorowego na rzecz 4 to podjedźmy jeszcze raz do OknoPlusa. Ich okna na profilu 5 komorowym są sakramencko drogie, ale te 4 komorowe juz wychodziły porównywalnie patrząc na wyceny konkurencji. No to gadu gadu z panem, że sprawy się mają tak że w sumie jesteśmy zdecydowani na Normę ale chcemy jeszcze raz porównać ceny profilu 4 komorowego. A pan na to, że teraz 4 komorowy jest juz robiony jako 5 komorówka a do tego jest dodatkowa promocja. A na dobitkę zadał nam pytanie: "to nie wiecie Państwo, że Norma pada?". Trochę nas zatkało, i umówiliśmy się z panem z OknoPlusa na pomiary następnego dnia. Gdy jechaliśmy zamówić drzwi wejściowe zadzwonił do mnie nasz majster z ostrzeżeniem, żebyśmy nie dawali zaliczki do Normy bo plajtują. Hm... czyli coś w tym jednak jest.
No to pojechaliśmy zamówić drzwi. Gerda Star GSX z przeszkleniem antisol, w kolorze złotego dębu. Szybka piłka - zamówienie, zaliczka i już - będą w połowie grudnia. Przy okazji pan nam zaproponował że maja okna w dobrych cenach i zrobi nam wycenę. A co tam - niech robi. Porównamy. Ale niestety wypadła mocno niekorzystnie - na poziomie wyceny 5 komorówki OknoPlusa. Przy okazji dowiedzieliśmy się trochę plotek z branży "okiennej" - że ktoś tam coś przeinwestował i dlatego teraz mają kłopoty i takie tam.

Więc decyzja zapadła - OknoPlus - dobrze mnie podkusiło z tą jadą do nich :wink: Następnego dnia dograliśmy szczegóły czyli, klamki, podziały, kierunki otwierania okien itp drobiazgi i umówiliśmy się na podpisanie umowy. Dzisiaj zaliczka wpłacona, umowa podpisana - termin realizacji 13 grudnia.

Jeszcze została jedna dziura w murze - brama. Otwór przygotowany pod standardową bramę Hormanna. Jednak gdy usłyszałem cenę za bramę i zobaczyłem na żywo kolor w jakim jest malowana i który próbowano mi wcisnąć jako złoty dąb to polazłem do Wiśniowskiego. Pierwsza wycena tez nie była zachęcająca (wymiary niestandardowe według ich katalogu), ale po rodzinnej debacie doszliśmy do wniosku że rezygnujemy ze złotego dębu bo nie wiemy jak będzie wyglądała elewacja docelowo. Kupujemy bramę białą, a gdy zrobimy tynki to zdemontujemy segmenty i pojedziemy do lakiernika, który nam je pomaluje w dowolnym kolorze z palety RAL. Przy tak postawionych wytycznych brama Wiśniowskiego wyszła z montażem 600 złociszy taniej niż Hormannowska. Czas realizacji - 3-4 tygodnie - więc zgra się z drzwiami i oknami (mam nadzieję).

A na koniec wyjaśnienie i informacja dla dociekliwych - etap związany z pokryciem dachu opiszę za jakiś czas gdy opadną mi nerwy. Do tej pory wszystko było z ekipą i ich budowaniem ok, ale tutaj daliśmy d... - tylko nie wiem kto bardziej; wykonawca partacząc robotę, czy ja decydując się na to by on ją robił.
Niestety chyba na wiosnę czeka mnie rwanie papy i robienie tego od nowa...:(

RYDZU
06-01-2008, 16:54
Dzisiaj kolejny zakręcony dzień :o
Kilka dni temu wysłałem juz konkretne zapytanie ofertowe odnośnie przeszklenia otworów klatki schodowej do firmy Polring. Dzwoniłem do nich gdy jeszcze dom "się" projektował i pytałem o ceny profili szklanych Profilit. Wyszło to dość zachęcająco - około 20 Euro za m2 szkła. Więc założyliśmy w projekcie przeszklenie tego typu. I cały czas w swej naiwności tego typu założenia przyjmowałem przy dalszych wyliczeniach kosztów. Aż przyszedł czas realizacji....
Firma Polring po 2 dniach "wypluła" z siebie kosztorys obejmujący przeszklenie 2 otworów o wymiarach 60x590 cm opiewający na kwotę 1940..... Euro :o :D :evil: - cena oczywiście netto i bez montażu który chciałem wykonać sam żeby zbić nieco cenę. O ja naiwny!!!
Na szczęście robiłem także rozeznanie w rozwiązaniach alternatywnych i już jesteśmy po wstępnej rozmowie z OknoPlusem żeby zrobić w tych otworach tzw. "fixy" ze szkłem rozpraszającym światło. Według pierwszych szacunkowych wyliczeń będą one kosztowały około 3000 złociszy za całość z przeszkleniem P2. Jutro dokładne pomiary i powinno udać się to zrobić w trybie ekspresowym tak by były razem z oknami do montażu.

No dobra.....teraz spróbuję coś o tym naszym dachu napisać.
Z ekipy byłem zadowolony do dnia w którym szef przywiózł nam nowego pracownika - "pana Janka" (dalej zwanego bucem, fiutem, palantem i jeszcze kilkoma innymi określeniami :evil: ) - który objął rządy na naszej budowie. O ile do tej pory nie miałem większych zastrzeżeń do pracy ekipy, to od momentu jego przybycia zaczęło się dziać źle. O patencie z kotwami podwiniętymi w styropian na wysokości wieńca pisałem przy okazji wylewania stropu. Pojawiło się też na budowie piwo.... Oczywiście wcześniej też bywało (ja też kilka razy stawiałem), ale tylko w upały i chłopaki nawet pytali czy mogą sobie kupić bo gorąco. Wszystko zawsze wiedział najlepiej i tak kombinował, żeby przypadkiem nie zrobić dobrze (no i się nie napracować).
Pierwsze zgrzyty zaczęły się przy wylewaniu spadków stropu. Według tego pajaca nie można przy samych spływach zrobić spadku bo się potem papą tego nie wyrobi. (teraz juz wiem że tak TRZEBA zrobić - niestety po fakcie). W efekcie spadki są zrobione, ale przy samych wypustach dachowych są tak minimalne, że prawie niezauważalne. Na całym dachu 4 cm/m a przy wypustach 1 cm/m. Dobra - jedziemy z opisem dalej - chociaż jak to teraz piszę to sam się sobie dziwię, że ich nie wypier.. z roboty od razu na tym etapie :evil: grrrr.....

Zaczęło się klejenie papy podkładowej - nigdy nie widziałem jak to się robi, więc się nie wtrącałem. Ale trochę mnie niepokoiło to, że poszczególne pasy można było od siebie i od podłoża oderwać - nie było mocnej spoiny między nimi. Na moją uwagę że coś chyba nie tak z tymi spoinami pajac odparł, że to wszystko się zniweluje przy grzaniu papy wierzchniej.

Obsada wypustu dachowego do rynien - zarówno w wersji dokumentacji Icopalu jak i producenta wypustu wygląda w ten sposób, że papa podkładowa idzie pod wypust który jest następnie do niej dogrzany i na to warstwa wierzchnia. Tylko że żeby wypust dogrzać do papy to ta papa musi mieć jakieś oparcie pod spodem...... a w wersji wykonawczej wg tego buraka niestety nie ma nic pod papą w promieniu 10 cm od wypustu - jak to ma być szczelne?. A na moje uwagi odnośnie szczelności jeszcze ma pretensje teraz że to moja wina bo jakby obie wychodziły górą do wypustu to by się nic nie lało. Zaczęło się klejenie warstwy wierzchniej. Naklejone kilkanaście pasów od wypustu w górę. Wypusty obrobione juz papą wierzchnią. Zaczął padać deszczyk i co widzę? - woda zasuwa w podziale 50 / 50% z wypustu i z pod niego :evil: . "To się skończy jak będzie cała papa wierzchnia na dachu" - słowa buca. Dokończyli klejenie papy i byłem pooglądać jak to jest zrobione. Kolejnym "kwiatuszkiem" w działalności tego typa jest papa na ogniomurach schodząca do powierzchni dachu. Położona zakładami ... pod prąd :o . A znając wcześniejsze spoiny na papie wykonane przez niego wiem czym to się skończy. Obsadzenie wypustów mieli poprawić - w efekcie teraz z nich leje się powiedzmy 95% wody, ale nadal 5% kapie obok....W sobotę mają jeszcze się pokazać ludzie z ekipy i coś tam próbować poprawić, ale nie spodziewam się cudów.

Wczoraj razem z Teściem założyliśmy tymczasowe rynny żeby woda lała się poza budynek. A dzisiaj jestem po rozmowie ze specjalistą technicznym z Icopala, który ma przyjechać i obejżeć "fachowo" wykonany dach i całość opisać - bo będzie to materiał dowodowy w sprawie. Zamierzam domagać się zwrotu równowartości papy która poszła na dach - bo na wiosnę czeka mnie zrywanie tego i układanie od nowa już przez firmę poleconą przez Icopal. Bo nawet jeśli w tej chwili przestanie kapać z wypustu, to nie mam żadnej gwarancji tego, że nie zacznie za miesiąc kapać w innym miejscu. I co z tego że dadzą mi gwarancję na swoją usługę? Czy ta gwarancja obejmie też wymianę dajmy na to zalanego parkietu, płyt gips kartonowych na suficie etc?

Kanał na całego. Trzymajcie kciuki, żebym kogoś w sobotę nie udusił.

RYDZU
06-01-2008, 16:55
Jestem po pierwszym starciu z wykonawcą. Postarałem się i chyba udało mi się podejść do sprawy "na chłodno". Na początek wypisałem sobie na kartce uwagi dotyczące wykonania dachu. Oto one:

1) Dyskusyjna kwestia wykonania spadków dachu w obrębie kosza i oprawy spustów dachowych

2) Warstwa betonu pokryta preparatem Icopal Water Primer w deszczowy dzień. Efekt – powłoki praktycznie nie ma bo została spłukana do budynku zanim zdążyła wyschnąć.

3) Papa podkładowa zgrzana bez wypływów lepiku, miejscami dawała się oddzielać od siebie przy użyciu niewielkiej siły. Na moją uwagę na ten temat dostałem odpowiedź, że „to przy papie wierzchniej się poprawi”.

4) Wypust dachowy obsadzony w papie podkładowej „w powietrzu” – bez żadnego podmurowania od spodu. Dokładny rysunek jak takie połączenie ma zostać wykonane wykonawca dostał do ręki.

5) Brak próby szczelności wykonania pokrycia warstwy podkładowej chociaż już wtedy było widać, że warstwa ta nie spełnia na połączeniach nawet podstawowych funkcji wodoszczelności

6) Zarówno papa podkładowa jak i wierzchnia były układane także w trakcie opadów co przeczy wszelkim normom wykonywania tego typu pokryć

7) Papa wierzchnia połączona niedokładnie - bez zalecanych w przypadku jej montażu wypływów lepiku. Przy obróbkach ogniomurów położona zakładami „pod prąd”.

8 ) Obecnie po wykonaniu pokrycia zewnętrznego woda nadal leje się obok wypustów co świadczy o beznadziejnym wykonaniu pokrycia wierzchniego dachu.

To te ważniejsze uwagi - i pewnie nie wszystkie bo przez 3 dni tyle mi się przypomniało.

No i przyszedł czas spotkania. Nie wiem czy liczył na moja naiwność czy może na głupotę, ale był na 100% przygotowany na to, że mu zapłacę resztę za robotę i rozstaniemy się w przyjaźni pomimo cieknącego dachu. Oczywiście coś tam wspominał, że przy wypuście to jeszcze poprawią tak żeby nie ciekło.
Ciekawe jak chcą to zrobić żeby nie ciekło przy wypuście skoro woda tam pojawia się pomiędzy papami :-? Papa wierzchnia wchodzi do wnętrza wypustu, więc za bardzo nie ma możliwości by poprawienie obsadzenia samego wypustu cokolwiek pomogło, bo woda może podchodzić pomiędzy papą tam praktycznie z drugiego końca dachu. Ponieważ nie docierało to do niego - wyciągnąłem kartkę z listą uwag, dałem mu do reki i poprosiłem by był łaskaw się do nich na spokojnie - niekoniecznie dzisiaj - ustosunkować.
To chyba przebrało miarkę bo zaczęło się wyzywanie na konstrukcję dachu, że teraz już się takich nie robi, że to zawsze będzie ciekło, itp dyrdymałki. Potem rozpoczęli wywód (bo przyjechali w pełnym składzie - ciekawe dlaczego? ), że woda która cieknie to woda która wlała się do styropianu w czasie jego układania. Na moje pytanie dlaczego leje się tylko wtedy gdy pada deszcz nie potrafili sensownie odpowiedzieć.
Oczywiście były pretensje już generalnie o wszystko np: - że kupiłem preparat wodny, a nie zwykły lepik do smarowania dachu pod papę i dlatego spłynął. Tylko, że gdybym nie kupił choćby tego wodnego (nomen omen musiał być na bazie wody ze względu na dylatacje dachu ze styropianu) to by rozwinęli papę na goły beton - celowo używam określenia "rozwinęli" bo inaczej się tego nazwać nie da :evil: .

Potem dłuższy wywód na temat tego, że zawsze robili wszystko tak jak im kazałem, że dach jest zrobiony inaczej niż w projekcie itd. I że generalnie to pewnie budowa mnie przerosła finansowo i teraz szukam oszczędności na wykonawcy. Cholera :evil: - co najmniej jakbym chciał na nim faktycznie zarobić czy mu nie zapłacić za robotę. A ja tylko chcę mieć dobry dach i nie chcę grosza więcej niż mi się należy. No chyba, że okaże się, iż dach jest zrobiony źle, a majster tego nie uzna.... wtedy dojdą jeszcze koszty sądowe, a i ja się upomnę o odszkodowanie związane z przestojem w pracach na budowie.

Odparłem na ten wywód o finansach krótko - do tej pory wszystko było z płatnościami ok bo robota też była wykonana w porządku. A ponieważ mam wątpliwości co do obecnego etapu pozwolę sobie je rozwiać przy pomocy rzeczoznawcy. "Rzeczoznawca zawsze robi tak żeby była racja po stronie klienta" - odparł mój majster. "Ciekawe dlaczego? Czy miało by sens sięganie po jego opinię w momencie gdy wszystko jest ok? - znowu nie dostałem żadnej sensownej odpowiedzi.

Spokojnie wyjaśniliśmy sobie kilka innych kwestii i stanęło na tym, że wykonanie pokrycia dachu papą budzi moje zastrzeżenia i do czasu ich oceny przez specjalistę z firmy Icopal nie zamierzam rozliczać się za pracę związaną z dachem. Padło jeszcze kilka tekstów typu "chwyt po niżej pasa", "tak się nie robi" itp, ale udałem że ich nie słyszę.

Dzisiaj umówiłem się wstępnie na wizję lokalną z panem z Icopalu na piątek. O ile oczywiście pogoda dopisze bo to co się powyrabiało trochę pomieszało szyki chyba wszystkim. W sobotę mieliśmy z teściem założyć taką fajna malutką grzałkę o mocy 70W wraz z termostatem do skrzynki którą zbudowaliśmy ze styropianu wokół wodomierza tak profilaktycznie by nie zamarzł w nocy. No ale niestety piątkowa pogodowa zadyma wygenerowała tyle awarii, że zakład energetyczny ma co robić na najbliższe kilka dni. Wszyscy pracownicy pracują od 6 rano do 23 od piątku - podobno jeszcze do dzisiaj, najdalej do jutra. Ale w związku z brakiem innego źródła ciepła co wieczór jeżdżę na działkę z czajnikiem :D i gotuję w nim wodę którą wlewam do banieczek 5 litrowych i wstawiam do tej skrzynki. Jak nie ściśnie mróz -15 to na razie wystarczy takie źródło ciepła.

W sobotę pomimo aury pojechaliśmy na działkę trochę posprzątać. Kontener podstawiony, więc żal by było z niego nie skorzystać. Jednak przewalanie mokrej, zimnej folii przemieszanej z odpadkami organicznymi to zajęcie mocno nieprzyjemne - wytrzymaliśmy może z godzinę. A zrobiliśmy raptem może z 10% tego co jest do zrobienia. Makabra. Może jutro lub pojutrze uda się nam trochę popracować i dopełnić kontener na tyle by mogli go zabrać. Najwyżej resztę śmieci "zagospodarujemy" wywożąc je po trochu w bagażniku na nasz śmietnik. W końcu i tak płacimy za wywóz śmieci z mieszkania...

Mamy też już oficjalnie zamówione te fixy do przeszklenia klatki schodowej. Oferta OknoPlusa była znowu najatrakcyjniejsza, więc umowa już podpisana i czekamy na dostawę razem z resztą okien. No i oczywiście zaklinamy pogodę, żeby dało się je założyć.

Dzisiaj był pan z banku pooglądać postępy przed wypłatą kolejnej transzy. Wszystko jest ok więc jak tylko wejdą okna, drzwi i brama ruszamy z instalacjami. Na pierwszy ogień pójdzie elektryka i kominek żeby się dało jakoś pracować.

RYDZU
06-01-2008, 16:56
Szef ekipy się nie odzywa - w sumie to tak miało być, że ja się do niego odezwę, gdy już będę po konsultacji z jakimś fachowcem na temat jakości dachu. Konsultacja miała się odbyć wczoraj, ale pan z Icopala ją odwołał z jakiegoś tam powodu. I dobrze się stało bo i tak leży śnieg i nie ma za bardzo co oglądać. Za to na przyszły tydzień zapowiadają na razie ocieplenie, więc jest szansa na deszcz i wytopienie śniegu z dachu.

W środę przeciągnęliśmy z teściem "kabelek z prądem" do ogrzewania wodomierza. Wciągnęliśmy go do budynku przez rurę kanalizacyjną :D , która na razie i tak jest nieczynna. Jeden koniec wpięty pod bezpiecznik do skrzynki zasilającej w garażu, a na drugim - w okolicy wodomierza - pojawił się termostat i grzałka o mocy 52 W. Ten układ mam nadzieję wystarczy do utrzymania temperatury powyżej 0 nawet w mocno mroźne dni.

Poza tym zastój na razie - powinienem chodzić za instalatorem do CO, ale jakoś nie mam weny. Szukam (nad wyraz mało intensywnie) kogoś z polecenia - dobrego i taniego. Co do centralnego ogrzewania to po krótkim okresie chęci zmiany koncepcji z gazu na eko-groszek wróciliśmy (właściwie to ja sam :oops: ) do gazu.

RYDZU
06-01-2008, 16:57
Sprawę kontenera udało mi się przedłużyć o tydzień więc sprzątanie mogliśmy sobie rozłożyć na kilka etapów. Po pierwszym dniu przekopywania się przez wielgachną kupę folii wymieszanej z odpadkami po ekipie ogarnęło nas zwątpienie. Dwie godziny grzebania, kontener prawie pełen, my przemarznięci i przemoczeni, ręce zgrabiałe. Szkoda gadać. A uszczknęliśmy może z 10% tego co trzeba "przerobić". Grzebanie w folii po deszczu to ryzykowna sprawa bo tworzą się w niej całkiem spore złoża wody tylko czekające na to by z zaskoczenia wylać się na grzebiącego. :evil: Ale nabraliśmy trochę wprawy i następnego dnia poszło już nieco sprawniej (czyli zrobiliśmy kolejne 10%). Potem przyszło ocieplenie, folia zmiękła, "siadła" pod własnym ciężarem i zrobiło się znowu sporo miejsca w kontenerze. Kolejne dwa dni i kupa śmieci została solidnie przeczesana, folia popakowana w worki, grubsze śmieci w kontenerze. Pozostało jeszcze masę drobnicy - takiego drobnego gruzu przemieszanego ze styropianem z którym na razie nie bardzo wiemy co zrobić. Gruz na pewno będzie jak znalazł na pierwszą warstwę podsypki pod kostkę brukową, ale kiedy to będzie...?

W poprzedni weekend majster deklarował się że przyjedzie i poprawi dach. No i oczywiście z mojej strony oczekiwał, ba - wręcz się domagał, żebym przywiózł kasę - ("niech pan będzie o 9"). Niedoczekanie. :evil:

Pojechałem na działkę ale nie o 9 a o 11 - w końcu poprawianie dachu nie potrwa godzinę. Na budowie żywego ducha. Za to betoniarka zniknęła z garażu. A... i informacja na sekretarce żebym się z nim skontaktował. Trochę przegiął. W związku z tym postanowiłem zawiesić wszelkie formy kontaktu z tym panem aż do momentu uzyskania przeze mnie jakiejkolwiek opinii o dachu od fachowca.

Poprzedni tydzień miał być zwieńczony spotkaniem z panem z Icopala. Ale nie był... z jakichś tam przyczyn od niego niezależnych. No to dzwonię w poniedziałek by się umówić na jakiś dzień w tym tygodniu, ale pan z tym tygodniu czasu dla nas też nie znajdzie... cholera. To po co on właściwie jest? Ostatnia szansa to spotkanie w tygodniu przyszłym, potem wytoczę grubszą artylerię czyli przejdę do pisemnej formy komunikacji z firmą Icopal - nie lubię być olewanym, a tak się obecnie czuję.

W czwartek i piątek razem z teściem wzięliśmy urlop i zajęliśmy się wykonaniem odwodnienia dachu. Kupiłem odpowiednie uchwyty do rur 110 mm oraz tzw. śruby grzejnikowe, które wykorzystaliśmy zamiast oryginalnych kołków do mocowania tychże uchwytów. Taki manewr był potrzebny bo oryginalne kołki mają może z 5 cm dystansu od ściany, a nam było potrzeba 20 ze względu na ocieplenie ściany - mocowaliśmy przez 15 cm styropianu. W tygodniu zrobię zdjęcia - wtedy będzie widać co i jak. Montaż poszedł nam bardzo sprawnie. najwięcej czasu zajmowało kucie otworów w ścianie fundamentowej. Ale od czego stara poczciwa Celma... :wink: Komplet rur, kolan i innych drobiazgów na całe odwodnienie z wyprowadzeniem wody na zewnątrz i jej prowizorycznym na razie odprowadzeniem od budynku kosztował 135 zł. Nie zapomnieliśmy nawet o "wyczystkach" w każdym z pionów - tak "w razie czego". Drugiego dnia zrobiliśmy ocieplenie tych rur. Na razie jeszcze nie ma całości, ale to kwestia kilku godzin pracy. Gdy ja kleiłem końcówki ocieplenia teść zajął się poprawianiem tego co ekipa "nie do końca dobrze" zrobiła. A mianowicie: do wykończenia kominów wentylacyjnych kupiłem pełną cegłę klinkierową. Ale wykonawca nie wpadł na to by z niej skorzystać przy wykonywaniu bocznych otworów wentylacyjnych. Efekt: w zagłębieniach otwartej cegły klinkierowej stoi woda i czeka na pierwszy mróz. Grrrrrr..... :evil: :evil: :evil: Na szczęście zostało trochę zaprawy do klinkieru więc jakoś te otwory udało się zaszpachlować i zrobić delikatne spadki na zewnątrz.

Potem zajęliśmy się drewnem pozostałym bo budowie. Wszystkie odpady powędrowały do środka - leżą sobie w przeciągu i schną - będą doskonałym opałem gdy już zamkniemy budynek. No i góra stempli, które leząc na zewnątrz raczej nie zyskują na wartości "przeszła" do środka. Dziś rano w związku z tym wstawałem jak emeryt bo zakwasy miałem całkiem spore :D Ale szybko się rozruszałem - pozostała cegła klinkierowa powędrowała do środka i leży sobie ładnie ułożona na palecie. Wykorzystamy ją do parapetów zewnętrznych - i to chyba niedługo. Stemple poustawiałem w jednym końcu pomieszczenia - stoja i schną. Póki co nie sezon, ale chyba w okolicy lutego - marca staną się atrakcyjnym towarem i mam nadzieję pojadą do kogoś na budowę. A potem zajęliśmy się "odgwoździowywaniem" i sortowaniem pozostałych desek. Sporo się tego nazbierało. Jednak robota skończyła nam się przed czasem :-? bo najpierw złamał się młotek (typowa tandeta za 5 zł), a potem wyłamało się stylisko od siekiery. Ale większość drobnicy przerobiliśmy.

W piątek zadzwonił telefon - patrzę a tu majster. Po chwili wahania odbieram.
- W niedzielę będziemy
- I co? - pytam
- Jak to co? Kasa!
- Mowy nie ma! Czekamy na opinię rzeczoznawcy. - no i się zaczęło :D
- Tak się nie robi! leci pan sobie w ch.. W takim razie w niedzielę rano jestem u pana w domu!
- Jeśli będzie pozytywna to tego samego dnia przeleję pieniądze.
A jaka ta opinia będzie jestem pewien więc informuję że drabinę wyłazową na dach zdemontowałem i nie życzę sobie by coś na dachu było przez pana ludzi robione. I na tym rozmowę zakończyliśmy bo majster się rozłączył. :evil: Ciśnienie mi trochę podniósł, ale tylko na chwilę.

Kolejny telefon wykonałem do pani kierownik i opowiedziałem co i jak z majstrem. Stanęło na tym, że w sobotę przyjedzie na budowę z rzeczoznawcą - biegłym sądowym i opiszemy stan dachu. Wizyta rzeczoznawcy doszła do skutku, ale dachu nie opisał. Okazało się, że to starszy pan około 60-tki, dla którego skakanie po drabinie na wysokości drugiego piętra to zbyt wiele. Na pomost jeszcze wyszedł ale jak się złapał drabiny to już zwątpił. Ale postąpił ładnie bo zadeklarował się że w poniedziałek przywiezie swojego młodszego kolegę, który tam wyjdzie ze mną i wtedy zrobią razem ekspertyzę. A po wstępnej wymianie zdań gdy pokazałem im jak to wygląda od spodu, - że pomimo 2 warstw papy woda się leje ze stropu sam pan biegły przyznał, że wykonawca zniszczył tylko materiał i powinienem się domagać jego zwrotu. Niczego więcej zresztą nie oczekuję - chciałbym tylko doprowadzić do tego, że stara papa zostanie na wiosnę zdemontowana i wywieziona a na placu pojawi się nowa która połozy firma mająca o tym pojęcie. Oczywiście cała operacja ma się odbyć nie na mój koszt :P

Teraz popijam sobie drinka i się "luzuję" - zobaczymy czy wykonawca będzie miał na tyle tupetu by jutro przyjechać i domagać się kasy.

RYDZU
06-01-2008, 17:01
Wydarzeń teraz jakby mniej, ale staram się pisać choćby raz na tydzień. A oto co ostatnio poszło "do przodu":

Kontener został w końcu przez nas napełniony do końca i zabrany. Dzisiaj poznam pewnie jego wagę i w związku z tym cenę tej usługi. Gdy go już zabierali nakrywali go od góry gęstą siatką, więc w ostatniej chwili dorzuciłem tam wszystkie wory przygotowane do wywiezienia "cichcem" wieczorami na nasz lokalny śmietnik. Zrobiło się tak jakoś przyjemniej od razu. Teść w wolne popołudnie przesortował gruz popakowany przez ekipę w worki i zniwelował nim największą dziurę wyjeżdżoną przez ciężarówki, na którą bardzo narzekali "chłopcy garażowcy" :wink:.

Od poniedziałku (czyli od dzisiaj) mieli nam zamykać dom - czyli montować okna, drzwi wejściowe i bramę garażową. Wymagało to pełnej synchronizacji działań ekip, tak by pierwszego dnia chociaż cały parter był "zaotworowany". Niestety - okazało się że drzwi wejściowe dopiero 16 grudnia zejdą z produkcji. W sumie to nawet nie jestem zły bo byłem na to przygotowany podświadomie po przeczytaniu postów innych forumowiczów o przekładaniu montażu okien z różnych tam powodów. Więc cała akcja po kilku telefonach została przełożona na za tydzień. Najpierw nawet się ucieszyłem z tego bo jak oglądaliśmy prognozy długoterminowe to wynikało z nich, że ten tydzień będzie mroźny, a następny cieplejszy - ale według prognoz wczorajszych z TVNu - będzie zupełnie odwrotnie :(.

Wczoraj miałem kolejne spotkanie z szefem ekipy. To zresztą jest źle powiedziane, bo na każde takie spotkanie przyjeżdża z "obstawą" conajmniej 2-3 pracowników. Nie inaczej było i tym razem :-? Spokojnie mu opowiedziałem o wizycie rzeczoznawcy, która w końcu okazała się efektywna. W środę rzeczoznawca przywiózł kolegę - wcale nie młodszego - ale odważniejszego :wink:. Weszliśmy na górę, pooglądał pokrycie, porobił zdjęcia i wyraził swoją niepochlebną opinię o wykonawcy. Niestety papierowa opinia rzeczoznawcy będzie kosztowała jakieś 800 zł :o :( . Nie omieszkałem poinformować majstra, że licznik bije :wink:.
W piątek z kolei dotarł wyczekiwany przez mnie od 3 tygodni konsultant techniczny z firmy Icopal. Jego opinia może nie jest wiążąca przy jakimkolwiek postępowaniu (za to bezpłatna :wink: ) - ale jakże istotna w momencie gdy jeszcze staramy się rozmawiać bez pośrednictwa prawników.
Opinia ta wcale nie była lepsza. Skwitował krótko - "wykonawca pierwszy raz w życiu papę termozgrzewalną układał. Wszystko źle: obróbki narożników, zgrzewy, obróbki kominów." Do tego dochodzi opinia nr 3 wyrażona przez dekarza, którego ściągnąłem zaraz na początku by rozwiał moje wątpliwości dotyczące wykonania pokrycia dachu. - W związku z tymi opiniami moje oczekiwania są następujące - kontynuowałem wątek: na wiosnę papa jest demontowana i jest układane nowe pokrycie z tego samego materiału ale przez firmę posiadającą autoryzację producenta papy. To tyle na chwilę obecną. Co pan o tym sądzi? Usłyszałem kolejny długi wywód o tym jak to jest, jaki jestem niedobry, bla, bla, bla i różne takie. Że niby wszystko jest zrobione ok i się czepiam od początku bo tak sobie założyłem, że im nie zapłacę za ten dach :D:D:D. A tam wszystko super zrobione. No to poszliśmy po raz N-ty na dach i pokazałem im ten dobrze zgrzany materiał na dachu i fragment gdzie (przypadkiem?) papa jest zgrzana na długości 30 cm tak jak to producent zaleca. A oni na to że z takim sposobem zgrzewania papy tu oni się nie zgadzają, bo tak się nie robi połączeń papy :o :o :o :D :D :D
- Czy to pana ostateczne zdanie którego będzie się pan trzymał? - zapytałem.
- Tak - bo tak uważam.
- Ok. Adres firmy się nie zmienił? Bo nie chciałbym by były problemy z korespondencją. - i poszedłem sobie na dół.
Potem było jeszcze dużo bzdurnych dyskusji, że to powinno się dopiero latem sprawdzić i pouszczelniać wszystko i będzie dobrze (a koszty kredytu do lata majster mi pokryje? ), że nie ma sensu zrywać tej starej (?!?!?) papy tylko kłaść na nią następną - no pewnie tak bym zrobił może jakby budynek miał 20 lat i robiłbym renowację dachu - ale w umowie mam napisane "wykonanie konstrukcji stropodachu i jego pokrycia papą termozgrzewalną" a nie renowacja dachu :evil: i jeszcze kilka innych głupszych wywodów o których szkoda tu pisać. Koniec końców stanęło na tym, że majster się "jeszcze zastanowi i oddzwoni". Poczekam do wtorku i ja do niego zadzwonię. A potem przejdziemy na papierową formę komunikacji.

Dość wynurzeń dachowych! - Coś dawno zdjęć nie było :wink: - więc poniżej zamieszczam kolejną porcję.

Ogrzewanie wodomierza - widok wewnątrz styropianowej obudowy po jej otwarciu.

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/159.jpg

Ten "grzebień" to grzałka o mocy ok 50W, sterowana termostatem widocznym u góry zdjęcia. Całość zaczyna działać gdy temperatura spadnie poniżej 4 stopni C.

Stemple budowlane - wniesione do budynku czekają na swój kolejny wielki dzień na innej budowie. 170 sztuk o długości 3 metry z "górką" czeka na klienta :wink: (i pewnie do wiosny poczeka).

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/160.jpg

Magazynek odpadów drewnianych

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/161.jpg

- czyli wszystkie ścinki desek i stempli czekające na swój los w piecu gdy już zamkniemy domek.

Część drewna wymagała suszenia

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/162.jpg

- leżało na zewnątrz i solidnie przemokło, więc teraz leży na kupce w przeciągu i schnie. A potem powędruje do magazynku ze zdjęcia powyżej.

Rura odprowadzająca wodę z dachu

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/163.jpg

Tutaj widać tylko jedną z nich (a są dwie identyczne) i schodzą na dół poniżej poziomu gruntu po czym wyrzucają wodę na zewnątrz.

Wpusty odwadniające

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/164.jpg

- tak wyglądają w tej chwili po montażu rur. A na belce widać pięknie ślady po wodzie spływającej "nie wiadomo czemu :o " obok wpustów.

Cegła klinkierowa na parapety zewnętrzne - na razie czeka na obsadzenie okien.

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/165.jpg


Pobojowisko w garażu

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/166.jpg

- wszystkie rzeczy nadające się do spalenia (worki, papiery, resztki drewna) zostały z kupy śmieci wyselekcjonowane i odrzucone do budynku do spalenia choćby w ognisku. Zrobił się z tego straszny bałagan, ale jak powiążemy taśmy opakowaniowe w sprytne "motki" to ich objętość znacznie się zmniejszy - a pali się to w ognisku całkiem przyzwoicie - tylko kiełbasek nie polecam wtedy piec :wink:

RYDZU
06-01-2008, 17:02
Wczoraj odebrałem ekspertyzę wykonaną przez panów z uprawnieniami biegłych sądowych dotycząca naszego nieszczęsnego dachu. Według nich sprawa nie wygląda różowo - tzn. jest źle w sensie wykonawczym. W zaleceniach ekspertyzy podali czarno na białym: "konieczna jest wymiana istniejącego pokrycia dachowego. z uwagi na zawilgocenie termoizolacji pożądane jest ułożenie na niej warstwy papy wentylacyjnej". Wykonawca "się zastanawia" od niedzieli i jeszcze nie dał znaku życia. W związku z tym jestem już po rozmowie z panią kierownik budowy - ma wykonać do niego "telefon ostatniej szansy". Rezygnacja z zapłaty za to partactwo, odkupienie papy, pokrycie kosztów ekspertyzy i usunięcia obecnego pokrycia dachowego - jeśli na to pójdzie to sprawa nie trafi do sądu. Tam dojdą mu koszty sądowe, adwokackie i odszkodowanie którego zażądam w związku z przestojem na budowie - w końcu kredyt muszę spłacać. Zobaczymy co on na taką wizję odpowie.

Wieczorem odwiedziłem sąsiada, który wspominał mi kiedyś że ze sprawami gazowymi można się do niego zwrócić. No to się zwróciłem :D Podpowiedział mi masę cennych uwag odnośnie tego jak załatwiać sprawy gazowe. Realizacja tego normalnym trybem czyli przez gazownię może trochę potrwać, a fajnie by było mieć tak na koniec lutego - początek marca gaz w domku. Wtedy planuję wstępnie instalację CO i dobrze by było odpalić piec i go przetestować. Okazuje się, że możliwa jest teraz realizacja tego od strony inwestora tzn. ja zlecam wykonanie projektu i budowę przyłącza firmie. Firma wszystko załatwia w gazowni i urzędach. Kosztorys prac jest akceptowany wstępnie przez gazownię. Potem firma wykonuje przyłącze i dokonujemy jego odbioru. Płacimy firmie za usługę - powiedzmy 5000 zł ustalone wcześniej w kosztorysie. Potem podpisujemy umowę z gazownią i wtedy jest nam zwracana kasa wpłacona wykonawcy pomniejszona o zryczałtowaną opłatę przyłączeniową :D. Czyli w sumie koszty te same, tylko wymagają zaangażowania własnej gotówki na jakiś czas. A czas realizacji - około 2 miesięcy - w porównaniu do perspektywy 6 miesięcy przez gazownię to chyba nie ma się co zastanawiać.

Obdzwoniłem 2 przedstawicieli Tarnawy by ruszyć temat kominka. Nigdzie nie można zobaczyć tej oryginalnej podstawy pod wkład z doprowadzeniem powietrza. Póki co stanęło na tym, że mam wymierzyć ile mi będzie potrzeba rur i innych drobiazgów by to zamówić w jednym rzucie razem z wkładem i stojakiem. I zadzwonić na początku tygodnia gdy juz będę miał pewność że budynek "się zamyka" i będzie to gdzie wstawić. Ostatecznie w polowaniu na wkład padło na Tarnavę Exclusive 16kW. Bardzo nam się podoba jej wygląd (no i cena też) - na razie obydwaj dystrybutorzy zaproponowali 10% upustu, z możliwością dalszych rozmów. Dostawa bez zaliczki w ciągu 2-3 dni.

Pogrzebałem trochę w Excelu i zrobiłem małe podsumowanie dotyczące kosztów stanu surowego. Nie wyszło to jakoś strasznie źle. Przy podsumowaniu kosztów samego budynku cena m2 wyszła na poziomie 640zł/m2. Przy doliczeniu do tego kosztów pozostałych typu przyłącza wod-kan, elektryczne, geodeta, koszty załatwienia kredytu itp kwota ta rośnie do 720 zł/m2. Chyba nieźle jak za taki "bunkier" :D

RYDZU
06-01-2008, 17:03
Święta idą... a u nas spora "poruchawka" na budowie :D Przyjechały w końcu upragnione drzwi Gerda GSX. Brama była już umówiona wcześniej, okna tez czekały na sygnał. No to start miał być o 8 rano. Miał.... Okazało się że bramę przyjadą montować o 11 no i w efekcie brakło im czasu, a właściwie światła i dokończą składanie mechanizmów bramy jutro dopiero. Drzwi na szczęście zaczęli o 9 więc wyrobili się w jeden dzień. Ładnie ta nasza "furteczka" wygląda :D - zdjęcia chyba jutro będą - dziś na fajrant było już za ciemno. Okna z Krakowa dojechały na 12 dopiero. Chłopaki je wyładowali wszystkie do naszego dyżurnego garażu (co my byśmy bez niego zrobili) i zabrali się za montaż największego okna tarasowo-balkonowego. Ten "potworek" ma 240 wysokości i 285 szerokości. Problemem było wtaszczenie go na górę -tu przydały się nasze solidne schody, które wystawione na zewnątrz spełniły doskonale swą rolę transportową. Okno zostało wniesione, skrzydła po chwili także. Ciężko mi było tylko przekonać panów montażystów do montowania okna w styropianie, a nie tak jak chcieli - bezpośrednio do murów :evil: .
- "Spoko, spoko - wiemy jak to robić"
wkurzyło mnie setnie i skwitowałem to krótko:
- Miałem tu już jednego, który tak gadał. Właśnie mam w teczce papiery do założenia mu sprawy w sądzie.
I nagle okazało się że można okno obsadzić w warstwie izolacyjnej jak należy . Samo ustawienie, poziomowanie i montaż nie trwały długo i tym sposobem mamy już jedno okno zamontowane. Kotw ekipa nie żałuje poszło po 5 sztuk na każdy bok - na razie mocujemy je tylko z 3 stron, bo mocowanie dołem dopiero przy wylewkach będzie. Dokładnie juz go po montażu nie obejżałem bo zrobiło się ciemno a mnie wzywały inne obowiązki. Jutro będę mógł więcej powiedzieć i mam nadzieje pokazać :D.

Ze spraw bardziej przyziemnych - posłałem dzisiaj poleconym do majstra pismo z wezwaniem do ostatecznego pisemnego określenia się w "temacie" dachu. Ma na to tydzień a potem sprawa idzie do sądu. Na telefony pani Kierownik Budowy nie odpowiada (nie odbiera). Zastanawiam się co on knuje ? :evil: Myśli że uda mu się wymigać?

RYDZU
06-01-2008, 17:04
Dzisiaj będzie dzień "fotograficzny" :D
Siedzę sobie w pracy, popijam herbatkę i czekam aż coś się zepsuje. Humor mam dobry więc na jego "poprawę" na początek kilka zdjęć naszego profesjonalnie wykonanego pokrycia dachowego.

No to jedziemy:

połączenie papy w okolicach spustów dachowych - Jak to ma nie cieknąć? :o - spadek minimalny, a połączenie zerowe.

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/167.jpg

obróbka komina na dole - - w tą ciemną trójkątną dziurę można wsunąć pół palca

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/168.jpg

a to juz ogniomury - spadek dachu jest w głąb zdjęcia więc widać jak są zrobione zakłady papy (pod włos)

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/169.jpg

tak się obróbki ogniomurów trzymają na dole powierzchni dachu

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/170.jpg

na pierwszym planie super dokładna obróbka komina - spadek dachu oczywiście w głąb zdjęcia. Na drugim planie widać jak profesjonalnie papa jest położona na powierzchni dachu :evil:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/171.jpg

już widać co wiatr robi ze śmieciami na dachu w miejscach "zgrzewów" papy - a co będzie po upływie dłuższego czasu.... :-?

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/172.jpg

Humor mi się nie popsuł. Chyba nauczyłem się z tym żyć bo wiem, że będzie dobrze. Za godzinkę (może szybciej) wrzucę kolejne fotki - tym razem z zamykania budynku.

RYDZU
06-01-2008, 17:07
Sesji fotograficznej ciąg dalszy. Tym razem jednak będzie już przyjemniej.

Jak pisałem już chyba dwa posty wcześniej - zamykamy budynek. Cała akcja rozpoczęła się od montażu drzwi. Ekipa była najlepiej we wszystkich przygotowana do pracy - mieli swoje przedłużacze, lampy halogenowe by pracować po zmierzchu i masę innych drobiazgów. Dzięki temu drzwi były w ciągu 7 godzin zamontowane.

tak wyglądają drzwi od zewnątrz

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/177.jpg

Gerda GSX z szybą Antisol w kolorze złotego dębu. Mamy do nich jeszcze próg dębowy, ale z wiadomych przyczyn zamontujemy go dopiero pod koniec wykończeniówki.

a tak wyglądają drzwi od wewnątrz

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/174.jpg

Bramę garażową zaczęli montować około 11, ale nie mieli oświetlenia, więc montaż się przeciągnął o następny dzień.

otwór pod bramę - tak wygląda krawędź wykombinowanego przeze mnie otworu pod bramę segmentową.

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/173.jpg

a tutaj juz brama prawie gotowa

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/175.jpg

a tak to wyszło po montażu

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/184.jpg

Zamierzony efekt został osiągnięty. Brama bardzo fajnie wygląda i nie jest za głęboko w murze. Teraz jeszcze trochę zabawy z obrobieniem prowadnic bramy, nadproża i zewnętrznych krawędzi murów styropianem przed tynkami i powinno być dobrze.

zbliżenie z widokiem mocowania bramy otwór pod bramę

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/185.jpg

brama od wewnątrz

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/183.jpg

Nie obyło się bez małego "byczka" - pierwotnie brama miała iść 5 cm wyżej, ale w ostatniej chwili z tego zrezygnowałem i niestety te 5 cm górą zostało... szczeliny. Na razie przykleję bloki styropianu do nadproża zewnętrznego by nie wiało, a potem przed tynkami konkretniejsza docelowa konstrukcja się tam pojawi.

Montaż okien pierwszego dnia ograniczył się do osadzenia i zakotwienia największego okna - tarasowego. Fajnie wygląda - nie powiem. We wtorek zamontowali juz za to większość okien na dole - łącznie z drugimi drzwiami zewnętrznymi. Zostały do obsadzenia tylko okna górne i małe okienka w kotłowni. A dzisiaj będą montowane ostatnie przeszklenia - długie pionowe fixy w boczne otwory klatki schodowej. Trochę roboty z nimi będzie bo montowane są na przestrzał przez ramy - muszą je więc rozszklić zamocować i szklić ponownie.

okno tarasowe

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/178.jpg

a na dole po przekątnej okno "gabinetowe" (cokolwiek by to znaczyło :D )- po prostu tak nazywamy to pomieszczenie.

strona zachodnia

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/180.jpg

- drzwi do "gabinetu" i okno do części "warsztatowej". To okno jest sporo podniesione parapet wypada na wysokości 150 cm od wewnątrz.

zbliżenie na drzwi wejściowe

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/181.jpg

Są one przeszklone szkłem ornamentowym i generalnie nic przez nie nie widać.

okno warsztatowe od wewnątrz

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/182.jpg

Montażyści okien oszczędzili nam nieco roboty bo wszystkie otwory pod oknami sami z siebie poutykali kawałkami styropianu i zapiankowali. A planowaliśmy to zrobić sami :D


Po południu domek powinien być już w całości zamknięty :D Umówiłem się teściem na pierwsze rozpalenie piecyka na parterze - to taka zwykła węglowa koza, ale powinna trochę ciepła dawać. Zdjęcia reszty okien już chyba jutro (jak będzie czas).

Zamówiłem wczoraj wkład kominkowy - Tarnava Exclusive 16kW. Pod zamówienie "podpiął" się nasz kuzyn z drugim wkładem kominkowym (ale malutkim - 10kW). Do tego stojak z doprowadzeniem powietrza i rura połączeniowa. Po 5 minutach od momentu przefaksowania zamówienia telefonicznie mi je potwierdzono i jest szansa, że wszystko będzie dzisiaj :o na miejscu (a najdalej w poniedziałek po świętach).
I to lubię :D

RYDZU
06-01-2008, 17:09
Z kominkiem faktycznie żartów nie było - zamówienie w środę o 10 rano poszło faksem. O 10 rano dnia następnego dzwoni pan za Spedpolu, umówić się na konkretną godzinę na dostawę :o Szok! - no i biegiem do banku po kasę bo tyle nie mam w zwyczaju nosić przy sobie. Przyjechało auto z rampą rozładunkową. Pan wycofał pod sam nasz garaż techniczny, więc bez specjalnej szarpaniny korzystając tylko z ręcznego "paleciaka" obydwa wkłady kolejno zostały wystawione.

Obydwa wkłady czekają na "dalszy ciąg" podróży

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/186.jpg

Mniejszy wkład (100 kg wagi : ) ) wstawiliśmy dzisiaj wspólnymi siłami do bagażnika auta kuzyna i pojechał do miejsca swego przeznaczenia. A większy... uczyliśmy latać :D

Postanowiliśmy wykorzystać do wstawienia wkładu na piętro nasze okno tarasowe i podnośnik samochodowy. Ma on 250 kg udźwigu więc jeśli tylko lina wytrzyma to powinno być dobrze. Pod budynek wkład przenieśliśmy ręcznie - wsunęliśmy w ten ukośny otwór u góry wkładu kawał metalowej rury i w 4 osoby daliśmy mu radę :D

Pierwsza próba - wkład podwieszony do podnośnika na maksymalnie krótkiej linie - tak by całość weszła nam w otwór do środka budynku.

Wkład zaczyna wycieczkę na górę....

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/188.jpg

.... i niestety nie mieści się w otworze

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/187.jpg

Całość wraca na dół - przepinamy wiązanie i na długaśnej linie próbujemy ponownie. Strasznie się buja więc doczepiamy dodatkowy odciąg by jakoś kontrolować tą bezwładną masę.

I zaczyna się ponowna jazda do góry

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/189.jpg

A nawet bardzo do góry

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/190.jpg

blisko... coraz bliżej... :wink:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/191.jpg

Wkład pojawia się w w końcu zasięgu naszych rąk

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/192.jpg

Wciągnięcie go do środka to już była drobnostka. Przesunęliśmy go w środku tak by stanął na ścianie nośnej. Ustawianie go na stojaku i próba podłączenia chyba jutro.... (bo dłużej nie wytrzymamy z ciekawości :D )

A tak wygląda oryginalny stojak Tarnavy z doprowadzeniem powietrza pod wkład 14/16kW:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/193.jpg

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/194.jpg

Plecy mnie trochę bolą po tych dzisiejszych wygibasach ale zadowolenie bierze nad tym górę :D

RYDZU
06-01-2008, 17:11
No to mamy pierwszy wpis w nowym roku.

Następnego dnia po akcji wstawiania kominka na piętro postanowiliśmy go usadowić w punkcie docelowym salonu. Samo przesunięcie nie było nawet trudne. Gorzej z podniesieniem go w górę, tak by stanął na stojaku. Ale udało się! Dwa koziołki pozostałe po budowie murów posłużyły za wsparcie dla stalowej rury do której podwiesiliśmy ręczny podnośnik na lince stalowej. Całość poszła nad wyraz sprawnie i szybko. No a jak wkład stanął na swoim miejscu, a w garażu leżała redukcja do wylotu spalin i rura spalinowa.... to po następnej "półgodzince" całość była zmontowana.

kominek na swoim miejscu

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/195.jpg

No tak - wkład zmontowany, na dole pali się w piecu drewno sosnowe.... nie wytrzymałem i musiałem "chociaż troszeczkę" napalić.

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/196.jpg

Pomimo ze to raptem kilka drewienek które paliły się niecałe pół godziny, to wróciłem do domu szczęśliwy jak nigdy. Następnego dnia rozłożyła mnie grypa i trzyma do dzisiaj. A tak chciałbym napalić solidnie :D - nawet sobie termometr skombinowałem by obserwować co się będzie działo z temperaturą wewnątrz budynku.

30 grudnia dostałem "zwrotkę" z potwierdzeniem, że majster odebrał w końcu pismo z wezwaniem do zajęcia ostatecznego stanowiska w sprawie dachu. Ma 7 dni na odpowiedź więc w tym tygodniu pewnie coś się z tego wykluje. Bardzo jestem ciekaw co będzie dalej - zwycięży rozsądek czy pójdzie w zaparte... :-?

RYDZU
09-01-2008, 16:11
To był naprawdę intensywny dzień - zadowolony jestem jak diabli, tym bardziej, że byłem trochę czasu uziemiony z powodu przeziębienia.

W końcu dotarła faktura za wywóz śmieci. Nazbierało się tego "aż" 450 kg :wink:. A myślałem, że będzie więcej - bo wrzuciliśmy tam praktycznie wszystkie "niegruzowe" śmieciuchy. Zostały nam tylko taśmy pakowe ze wszystkich palet jakie dojechały na budowę - całkiem spora kupka tego się zebrała. Na szczęście mieliśmy na placu starą metalową beczkę 120l i pewien pomysł - może niezbyt legalny, ale wieczorem dymu widać było :wink: Wyciąłem z boku otwór doprowadzający powietrze do spalania, zarzuciliśmy na początek trochę drewna, a jak się rozpaliło to siup do tego wiadereczko węgla :D Buchał z tego żar niemiłosierny - temperatura była na tyle solidna, a godzina odpowiednia (ciemno), że można było przystąpić to utylizacji taśm.

palenisko w akcji

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/197.jpg

Udało się nam przerobić na dym chyba ponad połowę złoża zalegającego w garażu. Piszę "chyba" bo ciemność sprzyjająca naszemu występkowi utrudniała nam znacznie wygrzebywanie tasiemek - odbywało się to pod koniec juz po omacku prawie. Za kilka dni poprawimy i temat śmieci po stanie surowym będzie z grubsza zakończony.

Skoro już zaplanowałem że całą sobotę poświęcę dłuższemu siedzeniu na działce i przy okazji paleniu na dwa paleniska - w kozie i kominku to trzeba było się rozejżeć za paliwem do kozy bo na drewnie nic innego nie zrobię - trzeba dokładać co 15 minut :D. Co innego kominek - tam wrzucę drewna na full i mam spokój na parę godzin. Po poszukiwaniach znalazłem w końcu skład węgla gdzie sprzedawali go w workach jutowych :D - zakupiłem 4 wory - 110 kg i szczęśliwy pognałem na działkę. W piecyku bucha aż miło, kominek tez rozpalony a ja siedzę w garażu i rąbię drewno które tam wrzuciłem wczoraj żeby po ostatnich ulewach chociaż trochę podeschło.

Zainstalowałem sobie termometr w budynku i obserwuję co się tam wyrabia z temperaturą. Silikat to jednak faktycznie solidny akumulator ciepła. Na zewnątrz +12 (kolejny piękny wiosenny dzień tej zimy :D ) a w budynku + 3 i para z ust leci. Jeden czujnik mam na wysokości 1,5 metra, a drugi na kabelku wywindowałem pod sam strop by widzieć różnice temperatury. Po całym dniu palenia na czujniku górnym temperatura skoczyła o prawie 5 stopni w górę, a na dolnym .... aż o 1,2 stopnia :o Wynika to chyba z tego, że termometr wisi na ścianie nośnej która to "ciepełko" akumuluje. Dużo drewna i węgla muszę przywieźć i puścić przez kominy, żeby temperatury zaczęły być normalniejsze w środku. Z ciekawostek - termometr ma również w sobie funkcję higrometru. Tutaj odczyty są niezłe :D Wilgotność powietrza wykazywana przez to ustrojstwo wewnątrz budynku jest na poziomie 98% :o W sumie się nie dziwię skoro powietrze jest systematycznie nawilżane kapiącą z dachu wodą :evil:

Umówiłem się też na dzisiaj z naszym potencjalnym wykonawcą tynków cementowych - mieliśmy ustalić od kiedy wejdzie i co ma do zrobienia. Na początek "rzucę" go na parapety klinkierowe - będę spokojniejszy jak okna będą już podmurowane od dołu chociaż z zewnątrz. A co do tynków cementowych to planowaliśmy je na całym dole użytkowym. Cześć mieszkalna miała być w gipsach z agregatu, ale zaczynam sie wahać co do trafności tego wyboru. Obecnie układ (po naradzie rodzinnej) jest taki, że poczekamy i zobaczymy jak te tynki cementowe będą wyglądały na dole - i wtedy zdecydujemy czy chcemy takie na górze. Po rozmowie - zresztą krótkiej i konkretnej - stanęło na tym ze tynki będą po 8,5 zł za m2 + materiał ( w wersji "filcowanej" złocisza drożej sobie życzą. Mam wszystko kupić, listwy, narożniki no i surowiec do tynkowania oczywiście też. Betoniarkę od kolegi załatwię bo nasz tynkarz jest "na dorobku" dopiero :wink:. I za dwa tygodnie w poniedziałek zaczynamy "akcję tynkowanie" :D

Zaliczyliśmy też dziś odwiedziny moich rodziców na budowie. Ponieważ teść wyposażył schody w poręcz od strony ściany udało się wydostać na pięterko i zobaczyli w końcu nasze "włościa" :D Za pierwszym razem niestety pooglądali tylko parter.

W czwartek (dzień przed oficjalnym upłynięciem terminu ultimatum) dzwoniłem do majstra z zapytaniem czy juz podjął jakąś decyzję w związku z pismem. Powiedział, że odpisze w poniedziałek dopiero bo jest w Warszawie na budowie. A niech tam.... dwa dni mogę poczekać - ciekawe co wyskrobie w odpowiedzi. Dzisiaj się dowiedziałem, że wcale w czwartek w warszawie nie był :evil: , ale mniejsza o to.

RYDZU
09-01-2008, 16:13
Zaczęliśmy rozeznanie rynku jeśli chodzi o meble kuchenne. Może to trochę dziwna sprawa, szczególnie jak się ma stan idealnie surowy i cieknący dach, - ale trochę niesieni fantazją, a trochę zmuszeni pewnymi faktami rozpoczęliśmy rozeznanie rynku. W końcu dobrze jest wiedzieć z jakimi kosztami należy się liczyć by normalnie zamieszkać. Tym bardziej, że jak większość inwestorów-optymistów nie uwzględniliśmy w naszych planach inwestycji ani grosza na kuchnię i jej wyposażenie :-?

Na pierwszy ogień poszła Ikea - właściwie to u nich wycenę załatwiliśmy juz jakiś miesiąc temu. Pooglądaliśmy co mają w ofercie, obłożyliśmy się folderami i cennikami i wykalkulowaliśmy całą kwotę za naszą kuchnię - oczywiście w wersji "mniej więcej" - zamknęła się w kwocie 8 tys za meble z frontami drewnianymi z sosny patynowanej + 8 tys. za graty i do tego 10% do ceny mebli za ich montaż. Tylko trochę niepokoiła nas jakość tych mebli - kto miał ten wie - Ikea ładnie wygląda, ale z używaniem ich wyrobów to już bywa różnie.

A wczoraj rozpoczęliśmy rozpoznanie rynku lokalnego. Już po rozmowie w pierwszej firmie okazało się, że to najlepszy moment na tego typu działania i nie chodzi tu wcale o zamówienie mebli ale o kwestię samego projektu i na jego podstawie ustalenie od razu w których miejscach ma być podejście przyłącza wody, kanalizacji, gdzie gniazdka, jakie i ile sztuk, no i w których miejscach kafle układać. A i pewnie przy układaniu podłogówki się ten projekt przyda.

Zrobienie projektu kuchni objęte jest na naszym lokalnym rynku zryczałtowaną stawką 100 zł odliczaną potem przy wykonawstwie. Jeżeli rezygnujemy ze współpracy z firmą projekt pozostaje naszą własnością. Natomiast same ceny mebli i usług z nimi powiązanych (transport, montaż czy sprzęt AGD) nie są już tak zryczałtowane.

Na pierwszy ogień idzie Janmar - teściowe mają od nich meble i są bardzo zadowoleni - wyszło wszystko bardzo ładnie. Moi rodzice też mają z tej firmy mebelki, tylko zadowolenie jakby mniejsze, ale wynika to tylko z trwałości frontów oklejanych. Po kilku latach użytkowania okleina się starła i wygląda lekko mówiąc nieciekawie. Mebelki w podobnym zestawie jak nasz ikeowski pierwowzór - doszedł drugi blat "barowy" i szafki pod nim. Za ten komplecik zażyczyli sobie 17 tys. z zastrzeżeniem że 10% upustu dostaniemy jak kupimy u nich także graty AGD do zabudowy. Cena obejmuje podobno juz wszystko co się da w to wsadzić - różne moduły cargo, prowadnice itp. Ale to i tak dużo.

Jak rozpoznanie to rozpoznanie - po południu jedziemy do konkurencji. Zestaw mebli w podobnej konfiguracji został wyceniony na 11 tys. Fronty drewniane, cena też obejmuje wszystkie detale wyposażenia. A i twarz właściciela jakaś taka znajoma... Sąsiad z młodych lat z osiedla. trochę starszy - pamiętam jak za nimi łaziłem w wieku 7 lat i piłki im podawałem. Czasami nawet mi pozwolili ze sobą w kapsle pograć, ale to się skończyło szybko bo za często wygrywałem :wink: W każdym razie jest szansa na jakąś logiczną współpracę. Meble na ekspozycji niczego sobie - niektóre bardzo "odjechane" stylistycznie. Fajne blaty tam widzieliśmy, ale jak usłyszeliśmy cenę 1700 za mb blatu :o to chyba pozostaniemy przy blatach klasycznych :wink:

Z większych producentów, którzy zajmują się kuchniami został nam tylko jeden - "Meble Wrzosowa" - mamy od nich obecne meble w kuchni i "w imię zasad...." do nich nie pojedziemy.

Na pomiary i projekt umówiliśmy się z firmą nr 2 - w sumie to tylko "stówka" - a jak wycena będzie bardzo odbiegała od propozycji ceny wyjściowej to zawsze możemy się wycofać - a projekt i tak jest nasz. Dzisiaj pan sobie pomierzył osobiście pomieszczenie kuchni i za dwa tygodnie mamy się spotkać by porozmawiać o pierwszej wersji projektu która będzie wtedy gotowa. I to na razie koniec o kuchni, ale nie koniec o wnętrzach.

Kilka dni temu wybraliśmy się na łowy związane z wyborem gniazdek i kontaktów do naszego domu. W sumie to pojechaliśmy się chyba bardziej upewnić niz wybierać bo w obecnie w mieszkaniu mamy wyroby firmy Polo z serii Regina - i bardzo nam one odpowiadają. Są u nas już 7 lat i nie widać na nich żadnych przebarwień czy śladów użytkowania. Może tylko w salonie poszalejemy i założymy coś bardziej odjechanego - o ile oczywiście będzie nas na to stać - bo każdy "odjazd" to cena przynajmniej 3x wyższa niż nasza Regina, a gniazda specjalistyczne to już często o pułap cen absurdalnych się ocierają. Zobaczymy.

Wracając z hurtowni natknęliśmy sie na salon firmy Mikołajczyk zajmującej się obudowami do kominków. Skoro juz tam byliśmy to grzech nie zajżeć, tym bardziej że nasza obudowa to nadal czarna dziura. Weszliśmy i.... bardzo mile się zaskoczyliśmy. Na "dzień dobry" kilka wzorów obudów kominków z ekspozycji uśmiechało się do nas. Wszystkie wykonane chyba z piaskowca, ale wzornictwo bardzo ciekawe. I do tego miły i kompetentny pan, który przedstawił nam ofertę firmy. Przyjedzie na budowę, pomierzy sobie co trzeba, cyknie kilka fotek i zrobi 10 projektów z których coś możemy wybrać do realizacji albo marudzić dalej, że to nie to. Wtedy powstają kolejne pomysły - aż do skutku. I teraz hit - cały ten etap jest bezpłatny! Nawet jeśli się nie zdecydujemy na ich obudowę to projekt nam zostanie. Nie zastanawialiśmy się długo - juz po wizycie a projekty będą w przyszłym tygodniu.

A dzisiaj odebrałem od geodety mapki do celów projektowych. Jestem już umówiony na jutro z wykonawca przyłącza gazowego. Zobaczymy co da się zrobić w tej sprawie - głównie chodzi nam o czas realizacji.

Tak przy okazji "usługi geodezyjnej" związanej z budową przyłącza wodno - kanalizacyjnego to geodeta wodociągowy narysował na mapce nasz budynek (oznaczony co prawda "W Budowie") przesunięty względem rzeczywistości o około 2 metry w 2 kierunkach :o :D . Można było wywnioskować, że rysował odręcznie, bo odległości miały się nijak do rzeczywistości :P Dzisiaj dostałem nowe mapki (potrzebne mi do załatwienia gazu) i na tych juz jest wszystko ok, ale geodeta miał trochę zabawy by wyprostować całość.

Jak już mowa o przyłączach to byłem w telekomunikacji zorientować się jak to z telefonem i jego założeniem w naszej "kamienicy" będzie. Pani kazała złożyć zlecenie i w ciągu 2 tygodni będzie zrobiony wywiad techniczny, tak by było wiadomo skąd kable przyjdą do naszego budynku. Smutne by było potem po zrobieniu całej elektryki ciągnąć jakiś nowy kabel przez pół domu bo "tak wyszło przyłącze" ze ściany.

RYDZU
09-01-2008, 16:14
W sobotę dzwonił nasz majster od tynków potwierdzić, że wszystko jest aktualne i od następnego poniedziałku wchodzi na robotę. Pomocnika już sobie nagrał, więc ruszą na początek z sufitami, bo pogoda do robót zewnętrznych nie za bardzo.

A we mnie jakaś taka niemoc wstąpiła, cały poprzedni tydzień praktycznie przeciekł mi przez palce, i nic konkretnego nie zrobiłem. Dopiero dwa dni temu sprężyłem się i pojechałem zamówić piach. Wcześniej zrobiłem rozeznanie w rynku - czyli ceny i jakość surowca. Do tynków w naszej okolicy najlepszy jest piach z Zaborza. Znajomy robił 1000 m2 tynków i bardzo polecał ten właśnie piasek. Dostać go można podobno tylko na zjeździe z trasy w Bugajaską. Płacił 170 za wywrotkę 6 ton. Ale jak dla nas 6 ton to raczej mało będzie więc od razu zamówiłem większą 14 tonową wersję dostawy. Niestety 300 trzeba wyjąć i nie było rozmowy. Ale następnym razem ma być taniej - dobre i to.
Później odwiedziłem hurtownię budowlaną. Zamówiłem tonę wapna hydratyzowanego, pół tony cementu, listwy podtynkowe i narożniki. Dostawa miała być jeszcze tego samego dnia. Liczyłem, że HDSem mi to wstawią do budynku a tu w ostatniej chwili się dowiedziałem, że przyjedzie zwykły Star i te wszystkie wory to będę musiał sam rozładować :o. Wskoczyłem w ciuchy robocze i dojechałem na działkę równo z dostawą. Przerzucenie ponad 50 worków poszło mi nawet sprawnie, ale wygodnie się je brało z poziomu samochodu. Ułożone na palecie w budynku czekają na "swój dzień". A ja następnego dnia ruszałem się trochę jak prototyp robota cybernetycznego z uszkodzonym sterowaniem - zakwasy miałem makabryczne. Ale tak to jest jak się na codzień nic nie robi - trzeba potem pocierpieć. Zakwasy to w sumie bardzo miły ból więc nie było źle.

Wczoraj zapiąłem przyczepkę i pojechałem do kolegi aż do Wielunia pożyczyć betoniarkę. Ale była jazda! Ja na letnich oponach - a takich warunków na drodze nie pamiętam już dawno. Temperatura około zera, bardzo silny boczny wiatr i do tego zamieć śnieżna. Auta z większymi budami wiatr spychał z drogi. Makabra - co kilka kilometrów wypadek. Ale dojechaliśmy bez kłopotów (za to z duszą na ramieniu :wink: ), droga powrotna była już spokojniejsza (przestało padać) i betoniarka wylądowała w naszym garażu. Czyli na wejście tynkarzy mamy praktycznie wszystko. W weekend należałoby jeszcze odpalić nasz piecyk "krematoryjny" i dokończyć zabawę ze śmieciami z budynku. Wtedy będzie już dużo ładniej wewnątrz.

Od niedzieli zaczynamy zabawę z kabelkami. Teść wraca z sanatorium - wypoczęty i pełen zapału i zaraz po jego powrocie trzeba przygotować chociaż sufit w jednym z pomieszczeń, żebyśmy sobie nawzajem nie przeszkadzali z tynkarzami. A od poniedziałku wszystkie moje popołudnia będą w wersji roboczej bo kabli sporo jest do położenia.

Kilka dni temu dzwonił pan z telekomunikacji, że właśnie jest na działce i już wie którędy te kable wejdą do naszego domu. Poprosiłem go by podzielił się ze mną tą informacją, co też pokrętnie uczynił. Koniec końców - wiem gdzie będzie puszka z kablami. Założą nam 3 pary - 2 telefony + rezerwowa "na wszelki wypadek". Nie interesuje ich praktycznie nic. Nawet mapki nie chcą do wykonania tego kabla. "Pokaże pan gdzie kabel ma wejść i my go tam wpuścimy" - tutaj mignął mi przed oczyma artykuł z któregoś tam Muratora o odległościach pomiędzy nitkami poszczególnych przyłączy, ale nic się nie odezwałem. Jest dobrze bo kabel do budynku wejdzie w pobliżu planowanej centrali telefonicznej.

Centralka to prawdopodobnie będzie Platan z firmy Digitex. Poleca mi ją znajomy, który w branży telefonicznej siedzi od dawna. 2 linie zewnętrzne, 6 do 10 wewnętrznych, 2 bramofony i sterowanie dodatkowym urządzeniem (np. bramą). Do tego jeszcze sporo "gadżetów" których pewne nigdy nie wykorzystamy.

Kolejne spotkanie z "panem od gazu" skonkretyzowało już temat instalacji do określonego terminu. Druga połowa marca to czas gdy nasze przyłącze będzie wykonane razem z instalacją wewnętrzną. Ciekawie wygląda forma rozliczenia za usługę wykonania przyłącza. Po jego odbiorze zakład gazowniczy ma 30 dni na przelanie na moje konto kwoty uzgodnionej z nimi przez wykonawcę w kosztorysie za wykonanie tegoż przyłącza pomniejszonej tylko o opłatę przyłączeniową. Gdy te pieniądze wejdą na konto - rozliczam się za przyłącze z wykonawcą. Czyli generalnie nie angażuję swoich pieniędzy, a mam to wykonane 3x szybciej niż przez zakład gazowniczy. Dziwne to trochę ale nie wnikam za bardzo - liczy się efekt końcowy - a ten mnie satysfakcjonuje w 100% :D. Może bardziej bym się uśmiechał gdyby nie cena instalacji wewnętrznej. Łącznie z projektem i instalacją długości około 20 metrów z dwoma końcówkami (kotłownia i płyta gazowa) będzie to kwota około 2400 zł - wydaje mi się dużo, ale z drugiej strony nie interesuje mnie nic co gazu się tyczy. Wykonawca sam załatwia wszystko w gazowni, urzędach itp. A ja mam mieć kurki z gazem we wskazanych pomieszczeniach. Po sugestiach sąsiada od gazu i konsultacjach rodzinnych stanęło na instalacji prowadzonej na zewnątrz budynku. Bryłę mamy prostą, na elewacjach prawdopodobnie będą podziały geometryczne i rura po pomalowaniu będzie praktycznie niewidoczna.

Przejazdem zajżałem tez do firmy zajmującej się kominkami. Dzwonili kilka dni wcześniej, że mają już dla nas gotowe projekty. Ale pokazać je mogą tylko na ekranie monitora :o - nie mogą ich nam nawet wydrukować. Dziwne podejście do sprawy. Poprosiłem ładnie pana by był nam uprzejmy jednak posłać je e-mailem. To nie jest decyzja którą się podejmuje nachylając się nad monitorem. Na razie nic nie dotarło. W sumie to i tak nic tam nie było odkrywczego i pewnie będziemy wkład obudowywać samodzielnie. Tym bardziej, że ceny obudów wcale takie delikatne nie były.

Odbyliśmy konsultację ze znajomym prawnikiem w sprawie naszego dachu. Okazało się, że musimy najpierw wezwać majstra do ostatecznego usunięcia usterek dachu. Dopiero wtedy gdy tych usterek nie usunie możemy odstąpić od umowy, zlecić prace komu innemu i żadać odszkodowania. Prawo jest prawem - pismo juz posłaliśmy, terminy też w nim wyznaczone, a tu pogoda nam płata psikusy. Śnieg i zimno niestety przedłużają termin naszego ultimatum. I chociaż nie spodziewam się jakiejkolwiek reakcji ze strony majstra, to dobrze by było już to zakończyć.

RYDZU
09-01-2008, 16:15
Wczoraj rano (poniedziałek) ekipa w sile dwóch ludzi zameldowała się na placu boju i rozpoczął się nowy etap w historii naszego domu - tynkowanie. Trochę nam pogoda pokomplikowała życie, bo liczyłem że pierwsze co zrobią to zaczną od parapetów zewnętrznych. A tu śnieg wali jak nawiedzony, a i mróz nawet się pokazał na termometrze :o . Dziwna sprawa - styczeń to cholera, czy co :evil: :o :D ?

W związku z tym w niedzielę teść był zmuszony założyć chociaż dwa kabelki na suficie w pomieszczeniu od którego tynkarze chcieli zacząć pracę. Za to popołudniu wyruszyliśmy ze spora kupką narzędzi i rozpoczęliśmy montaż instalacji. Mocno to brzmi - "wyruszyliśmy", "rozpoczęliśmy" - a to w sumie Teść całą elektrykę robi. Ja co najwyżej otwory na puszki wiertarką porobię, narzędzia podam, trochę coś podkuję czy zagipsuję . A przy okazji - w silikacie bardzo fajnie się te dziury na puszki robi wiertłem koronowym do tego przeznaczonym. Nie wchodzi co prawda tak szybko jak w beton komórkowy, ale udaru włączać nie musiałem. Miłe zaskoczenie.

Wczoraj dobijali się na numer domowy panowie z telekomunikacji (po jaką cholerę podałem numer komórki? :evil: ), z pytaniem gdzie ten ich kabel ma wejść do domu (też myślałem, że to juz ustaliliśmy). Patrycja umówiła ich na dziś na 8 rano - chociaż przyjechali punktualnie. Ustaliliśmy co i jak, w którym, miejscu kabelki wpuszczą i takie tam duperelki. Fajnie że tak się sprężyli z realizacją przyłącza (ma być dzisiaj po południu zrobione) , bo dzięki temu od razu schowam kable pod tynk i nie będzie trzeba później ryć.

A dzisiaj chcemy dokończyć elektrykę w części gabinetowej. Wczoraj rano przed "szprycą" zrobiłem sobie zdjęcia stropu by mieć zarejestrowany układ belek. Gdyby w przyszłości naszła mnie chęć lub konieczność zrobienia jakieś dziury między kondygnacjami to powinno mi ułatwić kucie. Kolejna sesja dziś po ukończeniu instalacji w gabinecie.

No i mam dylemat z kablami dodatkowymi typu kablówka, alarm telefon czy lan. Którędy je kłaść - czy jechać z nimi na podłogi i układać je w peszlach. A może lepiej w rurkach winidurowych? Czy może lepiej na razie zamurować kawałki peszla w ścianie do puszek, a kable układać dopiero po wyjściu tynkarzy? Za dużo pytań z wieloma niewiadomymi :-? :-? :-? .
Problem numer dwa to znalezienie kabla ethernet w kilku kolorach, by sobie ułatwić robotę. Jeden kolor ethernet, drugi telefon, a trzeci alarm. Tak mi się marzy.

RYDZU
09-01-2008, 16:17
Mój 'nadworny recenzent" stwierdził, ze za bardzo się rozwlekam w opisach :wink: więc niniejszym obiecuję poprawę.

Po pierwsze: mamy juz gotowe jakieś 9 m2 tynku na suficie! - mała rzecz a cieszy. Dzisiaj jeszcze tylko "gąbkowanie" i będzie widać efekt końcowy. Piasek kupiony do tynków jest bardzo dobry.

Po drugie: TPSA wywiązała się z obietnicy i kabel z gniazdkiem telefonicznym mamy już w budynku. Zrobili tylko małego psikusa dając kabel do budynku 3 parowy, a kabel do wewnątrz budynku tylko 1 parowy. Ale założyłem puszkę i kabel zawsze będzie można wymienić.

Po trzecie: dzisiaj ma się odezwać ktoś z kablówki, kiedy przyjdą zobaczyć czy da się nas podłączyć do ich kabelków. Wtedy będziemy mieli już wszystkie zaplanowane media :D.

Po czwarte: udało mi się kupić listwy dylatacyjne do obrabiania krawędzi okno-tynk wewnątrz. Rozwiązanie rewelacyjne - co prawda na dole juz za późno na ich zastosowanie, ale całą część mieszkalną nimi obrobimy. Nawet tynkarze mimo że widzą to po raz pierwszy pochwalili rozwiązanie i chcą z tym robić następne okna.

Po piąte: zapadła ostateczna decyzja co do pozostałych kabli (logiczno-telekomunikacyjno-telewizyjnych). Puszki w ściany i rurki poniżej przyszłej wylewki. A reszta dopiero po tynkach.

Uff..... ale to leci do przodu. Niedawno mury szły do góry, a tu już kabelki, tynki, myślimy o wylewkach, kuchni, łazienkach czyli o wykańczaniu na całego. Urwanie głowy! Ale strasznie fajne urwanie!

RYDZU
13-01-2008, 15:06
Zima trzyma. Wczoraj zelżało trochę, ale nadal to nie to. Za to prognoza długoterminowa, którą czytałem na Onecie jest bardzo optymistyczna - w maju już upały, a luty to ostatnie tchnienia zimy. Całe lato ma być bardzo gorące. Suuuper! - oby się to sprawdziło.

A na budowie w sobotę był odbiór po tynkach pierwszego pomieszczenia zwanego przez nas "gabinetem". Ładnie to wyszło, widać, że panowie się starają. Nawet - ku naszemu ogromnemu zdziwieniu chłopaki w trakcie sprzątania usunęli folię i umyli wszystkie zabrudzone fragmenty okna :o . Mamy jedno pomieszczenie już "gotowe" - instalacja elektryczna, miejsce na pozostałe instalacje, tynki. Bajka - jeszcze tylko wylewki i można mieszkać :wink::D Na tynkach jeszcze trochę czasu zejdzie bo sam parter to jakieś 550 m2 -na razie przez tydzień zrobili 100, czyli do końca lutego parter będzie gotowy. Potem piętro - kolejne 5 tygodni zapewne bo metraż identyczny.

Troszkę nam się komplikuje plac boju, bo ledwie udało nam się tynkarzy wyprzedzić o kilka dni z robotą, do Teścia przypętała się jakaś grypopodobna zaraza :(. Wróci do zdrowia to ruszymy dalej z pracami - na razie mamy przerwę.

RYDZU
13-01-2008, 15:07
Po 3 dniach przerwy zdrowotnej w czwartek prace nad instalacją ruszyły z kopyta. Robota szła znacznie szybciej bo przyszedł do pomocy jeszcze kolega teścia który instalacje robi na codzień. W ciągu jednego dnia chłopaki zrobili praktycznie całą instalację siłową i gniazda elektryczne. Moim głównym zajęciem było wykonywanie otworów pod puszki a jako najmłodszemu przypadło mi także "przygotowywanie puszek" :wink:. Tynkarze też dostali "po maluchu" przy okazji i zrobiło się sympatycznie :D

Kolejnego dnia oświetlenie i po dwóch dniach parter był skończony! W sobotę elektrycy weszli z instalacjami na górę i zrobili całe 3 pokoje :o - widać tutaj było różnicę w sposobie prowadzenia instalacji "po staremu" - czyli puszki pod sufitem i przewody do nich prowadzone w dół, a metodą pracy z głębokimi puszkami i łączeniem ich na kostki w głębi puszki. Dużo szybsza metoda, ale czy lepsza? Ciężko powiedzieć. Wydaje mi się że starego typu instalacja miała tą zaletę, że była bardziej "przewidywalna" jeśli chodzi o przebieg przewodów.

Drugiego dnia nasz tynkarz podchodzi do mnie i tak nieśmiało zagaja: "panie Wojtku - sprzedałby nam pan po buteleczce tego napitku bo nam bardzo smakowało". Cóż było począć - dostali chłopaki następnego dnia po buteleczce Rydzowej Nalewki na wynos z zastrzeżeniem, że jak się nadarzy okazja to odpracują i będzie dobrze. A okazja nadarzyła się jeszcze tego samego dnia. Z ciekawości wyszedłem na dach zobaczyć jak wygląda po tych wszystkich opadach - w piątek rano jeszcze "dowaliło" sporo i zaczęli przebąkiwać w radiu o fali mrozów. A na dachu dobre 30 - 40 cm mokrego śniegu, który kiedyś będzie się topił i spływał - niestety częściowo także do budynku. Szybka wizyta w Castoramie (5 minut samochodem) i dwie łopaty śniegowe czekały na chłopaków. Na początku nawet sobie poszuflowałem trochę, ale ponieważ jestem nie zaprawiony w tego typu pracy więc zrobiłem może 1/4 dachu i dałem sobie spokój. Murarze uwinęli się z resztą pracy w jakieś 40 minut i po sprawie. A jacy byli zadowoleni że o tyle mniej wody w budynku będzie :D

W tej chwili mamy jakieś 3-4 tygodnie przewagi jeśli chodzi o tynkarzy, więc prace nad salonem, jadalnią, kuchnią i DCD (domowe centrum dowodzenia :D) możemy sobie spokojnie kontynuować i jest czas by wszystko przemyśleć.

Póki co nie mamy obsadzonych skrzynek rozdzielczych więc nie ma się czym chwalić, ale ponieważ zdjęć nie było juz bardzo dawno zamieszczam na razie jedno.

pierwsze przewody w okolicach przyszłej skrzynki rozdzielczej
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/198.jpg

RYDZU
13-01-2008, 15:08
Tynkarze pracują jak mrówy :D - 2 tygodnie i ponad 200 m2 tynków mamy zrobione. Do końca lutego pewnie skończą parter. Piętro pójdzie im szybciej, bo postanowiliśmy zrezygnować z tynkowania sufitów - i tak będzie konstrukcja podwieszana, więc tynk nie ma większego sensu. Instalacja elektryczna prawie gotowa - mamy jeszcze do wyjaśnienia kilka punktów świetlnych: na klatce schodowej, podświetlenie przeszkleń, no i wielka czarna dziura w postaci pomieszczenia techniczno-komputerowego. Kompletnie nie mogę sobie wyobrazić jak ma tam wyglądać instalacja :o - przewodów będzie cała fura, urządzeń do podłączenia także. A miło by było wszystko co potrzebne przewidzieć. Na szczęście mamy jakieś 3 tygodnie przewagi nad tynkarzami więc mogę to spokojnie przemyśleć.

Aktualnie "na tapecie" są techniczne rozwiązania stosowane w domowych instalacjach tv. Strona firmy Dipol jest kopalnią wiedzy na ten temat. Tylko skąd brać czas na to wszystko?

RYDZU
13-01-2008, 15:09
No to się doczekałem w końcu wizji lokalnej panów z sieci kablowej.
Wypadła nawet nieźle - znaczy się "możliwości techniczne są". Ustaliliśmy gdzie i którędy kabelek ma przebiegnąć i jak to będzie technicznie rozwiązane. Ale... No właśnie, zawsze jest jakieś ale... Potrzebna jest zgoda właściciela budynku :-? czyli znowu wspólnota lokatorska się kłania.
Zadzwoniłem do pana zarządcy budynku działającego w imieniu tejże wspólnoty, że coś takiego będzie mi potrzebne. A on na to, że może być ciężko - bo straszna awantura była na ostatnim zebraniu wspólnoty w związku z naszym kanałem :o . Podobno już się niektórym ludziom woda zatyka w kanalizacji :D:D:D. (ale jaja!) :D Zgody na samodzielne zbieranie podpisów mi nie da bo się boi o swoją pracę, sam też nie może tego zrobić (albo nie chce), a najbliższe walne zebranie lokatorów będzie za trzy miesiące :o - ręce opadają.

RYDZU
13-01-2008, 15:09
No to tynki na parterze skończone! Konkretnie w sobotę dokonałem odbioru prac. Pierwsza ekipa która wykonuje robotę szybciej niż było przyjęte w planach - na parter liczyliśmy 5-6 tygodni, a wyrobili się w 4 i to bez uszczerbku na jakości - za to należy im się duży plus.
Zostały jeszcze dwie małe poprawki:
1) przy drzwiach wejściowych dali trochę "za tłustą" warstwę tynku i teraz nie otwierają się do końca jak należy - dzisiaj mają tynk w tym miejscu doprowadzić do takiego poziomu
by drzwi dało się na ścianę położyć
2) krawędzie otworu bramy garażowej ze względu na zimno wiejące szczelinami ocieplimy i wyrobimy tynkiem dopiero jak się ociepli.

Do wyjaśnienia mamy też kwestię drobnych uszkodzeń drzwi wejściowych :evil: (na szczęście nie panele drewniane) - po pierwszej naszej pobieżnej ocenie sytuacji wynika, że jednak nie obili drzwi, a lakier z krawędzi drzwi schodzi razem z taśmą klejącą :o. Na początku tynkarzom nie wierzyłem, ale faktycznie lakier na obramowaniu drzwi ma dziwną "spulchnioną" strukturę. Jak na lakier proszkowy to trochę niska jest jego jakość. Miałem umyć drzwi przez weekend by dokładnie było widać fakturę powierzchni i poeksperymentowac jeszcze z taśmą klejącą, ale niestety nie było ani weny ani czasu, więc w tym tygodniu sprawa się wyjaśni do końca.

Dostałem też propozycję wykonania wylewek przez moich fachowców - 8 zł za m2. Wylewki "kręcone" z betoniary, cena obejmuje oczywiście samą wylewkę - ale to w sumie dobrze bo układanie styropianu wygląda na lekką i przyjemną pracę którą wykonamy samodzielnie. Prawdopodobnie na części mieszkalnej zdecydujemy się na ich ofertę, natomiast co do części warsztatowej to cały czas jestem rozdarty co dać na podłogę. Skłaniam się ku posadzce przemysłowej, bo pomimo wysokiej ceny dostaję od razu gotową do pracy powierzchnię. Ewentualnie jako tańszą alternatywę coś typu "lastriko" - sam nie wiem i jeszcze szukam rozwiązania.

W czwartek pierwsze "fizyczne" spotkanie z naszym wykonawcą instalacji CO, wody i kanalizacji. "And the winner is..." kolega rafslusarczyk :D poznany dzięki forum. Złego słowa na jego temat od forumowiczów nie znalazłem więc mam nadzieję że i ja będę zadowolony.

RYDZU
13-01-2008, 15:10
Dzisiaj w końcu zebrałem się i doczyściłem listwy metalowe w drzwiach wejściowych i w drodze eksperymentu przekleiłem kawałek taśmy klejącej kupionej w Castoramie i zalecanej do mocowania folii przy malowaniu okien i drzwi. Efekt który uzyskałem przeszedł nawet moje oczekiwania :o. Chłopaków - tynkarzy usunąłem z kręgu podejrzanych i udałem się z reklamacją do firmy Gerda. Niestety centrala firmy nie pracuje w soboty, więc ich stanowisko poznam dopiero w poniedziałek.

A tak wyglądają nasze drzwi przy próbie odklejenia taśmy klejącej (wcale nie jakiejś super mocnej):

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/199.jpg

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/200.jpg.

Wygląda to tak jakby lakier został nałożony na nie odtłuszczoną powierzchnię. Ciekawe co usłyszymy w poniedziałek.

RYDZU
13-01-2008, 15:13
Gerda reklamację uznała! - w sumie to chyba nie mieli wyjścia, patrząc na jakość tego lakieru. W każdym razie mają te listwy zamówić, i jak się ociepli to pewnego pięknego dnia przyjadą, zabiorą drzwi do siebie (mogą przyjść piechotą bo mają jakieś 100 metrów :wink: ) i dokonają wymiany. Wiąże się to z demontażem połowy konstrukcji drzwi, ale co tam - to nie mój problem.

Na budowie tynkarze weszli na piętro - koniec końców postanowiliśmy, że tynki robimy w części mieszkalnej także cementowo-wapienne. Gipsy wydają nam się zbyt "ugłaskane", tym bardziej, że pewnie skusimy się na jakieś zacieranki, faktury itp na ścianach więc robienie gipsu mija się z celem. Wczoraj musiałem ich (murarzy) nieco uporządkować, bo wkurzył nas nieco bałagan na górze. Ale poza tym bez większych zastrzeżeń - robota tylko gdzieniegdzie wymaga drobnych korekt, a te bez najmniejszych problemów są natychmiast wykonywane.

Do przedwczoraj prace wyszły ze "strefy cichej" - 3 pokoje + łazienki. W tym tygodniu muszę się zająć przygotowywaniem zabudowy ścianki działowej w łazienkach tak by była gotowa do wykonania hydrauliki. I zostały nam dwa tygodnie na tynkowanie pokoju technicznego, salon i klatkę schodową. Według zapewnień tynkarzy powinno się udać. Co do ścianki działowej to po długich debatach stanęło jednak na ściance murowanej z BK i mechanizmach spłukujących Geberitu do zamurowywania. Ścianka gips kartonowa niosła ze sobą zbyt duże ryzyko późniejszych komplikacji.

Po zakończeniu tynków (mam nadzieję, że się wszystko zgra dobrze) wchodzi na budynek Rafslusarczyk ze swoją ekipą i następne 2 tygodnie będzie powstawała nasza instalacja grzewczo-wodno-kanalizacyjna.
Dwa tygodnie temu w czwartek udało nam się w końcu zrealizować spotkanie na żywo. W miłej atmosferze ustaliliśmy sobie trochę szczegółów dotyczących instalacji i tego jak będzie ona realizowana. Lepiej zrobić to teraz, gdy jest jeszcze czas na wyjaśnienie wszelkich niedomówień i niejasności.
Prawdopodobnie w okolicach 20 marca (ale to data nieco elastyczna sterowana z jednej strony naszymi tynkami, a z drugiej wolnym terminem wykonawcy) rozpocznie się montaż. Całościowo potrwa to na pewno dobrze ponad tydzień, więc gdzieś na początku kwietnia rozpocznie się zabawa z wylewkami i Wielkie Grzanie :D

Cały czas szukam "miksokreciarza" - za namową Janzara ostatecznie rezygnujemy z wylewek "kręconych". Ale znalezienie miksokreta w Częstochowie to juz prawie cud, a miksokreta i zdrowego psychicznie majstra go obsługującego to juz chyba cud absolutny. :D Szukamy dalej.

Rozmawiałem z wykonawcą przyłącza gazowego - ostatni tydzień marca to termin - jak go nazwał "ostateczny". Pojawia się szansa, że wszystko uda się zrobić za jednym zamachem.

RYDZU
13-01-2008, 15:14
Kubek Muratora zdobyty! :D

W sobotę udało nam się dotrzeć na ul. Kamionkowską 45 do redakcji Muratora na Zlot Forumowiczów. Impreza była fantastyczna - to zdanie moje i córci, która tak szalała z Nikolą i kilkoma innymi forumowymi dzieciakami, że wytargała dziury w czubkach butów :D Mojej drugiej połóweczce mniej się podobało, ale dzielnie to zniosła :D
Redakcja zafundowała nam sporo jadła i napitków (z piwem włącznie :D ). Szczególnie ta ostatnia pozycja menu wpłynęła na rozluźnienie atmosfery i swobodniejsze rozmowy pomiędzy forumowiczami. Do rozmowy przygrywała kameralna muzyczka na żywo - super! Poznałem (na żywo) wiele osób znanych juz z forum. Niektóre dzięki akcji "Dawajcie gęby" były łatwe do zidentyfikowania, inne mniej, ale za każdym razem było sympatycznie :D

Odebrałem nagrodę redakcji za najśmieszniejszy emblemat na forum :wink: - dyplom i upragniony KUBEK MURATORA! . Wszystkim którzy oddali na mnie głosy niniejszym bardzo dziękuję!

RYDZU
13-01-2008, 15:18
Dzisiaj sporo się działo.

Po pierwsze - udało nam się spotkanie z normalnym wykonawcą wylewek miksokretem. Pan tylko trochę kręcił nosem na koncepcję papy termozgrzewalnej pod wylewkami na parterze - i nawet próbował nas od tego pomysłu odwieźć. Ale nie dałem się! Panu przytaknąłem, a papę już zamówiłem :wink: - zamierzamy ją położyć samodzielnie. Jeszcze tylko palnik i butlę musimy pożyczyć i od przyszłego tygodnia ruszamy z klejeniem na całego - przynajmniej w tych pomieszczeniach które już nie będą intensywnie użytkowane.
Koniec końców stanęło na 11 zł za m2 jastrychu na całości budynku. Na parterze będzie to jakieś 9 cm grubości a na piętrze 7-8 cm. Przewidywany czas realizacji 3-4 dni. Wykonawca dał mi namiary na piach płukany, tylko muszę skonfrontować ceny z dotychczasowym dostawcą.

W hurtowni "zanabyłem" dziś styropian FS20 na wszystkie podłogi jeszcze po starej cenie - chociaż poza wielkim szumem nikt nie wie jaka będzie ta nowa cena i od kiedy będzie. Wyszło tego 28,5 m3 - sporo, ale na dole na gruncie daję 13 cm, a na piętrze 8 cm pod podłogówkę.
Dane mi było w końcu poznać ceny chemii Dietermanna do wykonania powłoki w części technicznej. Średnio jakieś 60 zł za kg żywicy przy wydajności pesymistycznej 2 m2/kg - wypada znacznie korzystniej niż płytki gresowe. I możemy to wykonać sami - pędzlem.

Kolejny ważny zakup za nami - kupiliśmy pierwsze drzwi wewnętrzne! :D (do kotłowni). W Praktikerze była promocja na drzwi Hormanna - 327 złociszy za komplet z klamką, zamkiem, ościeżnicą i nawet uszczelkę dołożyli :wink:

I na koniec kilka fotek z placu boju:

Piętro przypomina teraz małe pobojowisko

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/201.jpg

prace w niezłym tempie idą do przodu - tutaj tynkowanie ściany kuchenno-salonowej

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/202.jpg

Gotowe tynki w łazience (wnęka okienna po prawej ma być zamurowana luksferami)

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/203.jpg

Sypialnia - u góry widoczna dziura na rury od dgp i wentylacji

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/204.jpg

RYDZU
14-01-2008, 20:46
W sobotę dokupiłem pozostałe futryny do części techniczo-warsztatowej domu. Zdecydowaliśmy się na zwykłe metalowe bo i po co pchać się w koszty tam gdzie nie potrzeba. A jak juz byłem w hurtowni to i bloczki z betonu komórkowego na ściankę działową w łazience wziąłem. Radość tym większa, że bloczki mają tylko 8 cm co daje nam dodatkowe centymetry miejsca na lustro nad umywalką (jak się uda to wrzucę szkic jak to wymyśliliśmy).

Wczoraj ścianka stanęła i widać teraz dokładnie że mała łazienka będzie naprawdę mała, ale chyba funkcjonalna, natomiast druga będzie gabarytowo "w sam raz". Czyli po wykaflowaniu pewnie mała będzie nie taka znowu straszna, a ta większa będzie duża :wink: - to takie moje spostrzeżenie po remoncie naszej łazienki w bloku - po wyniesieniu gratów i skuciu kafli też nam się wydawała malutka, a po remoncie stała się całkiem przestronna.

Tynkarze dzisiaj zakończyli :D :D :D i weszli na klatkę schodową. Jutro powinni zakończyć tynkowanie na poziomie piętra, rozebrać rusztowanie i zejść na dół. Ach - no i jeszcze tynki na ściance działowej w łazience. Potem jeszcze obsadzanie futryn i na razie się rozstajemy. Przewidywany powrót tynkarzy po wylewkach - wtedy będą obróbki po instalacji CO do zrobienia i otwory okienne od zewnątrz (obróbka tynkiem + parapety z cegły klinkierowej).

Koniec obecnych prac cały czas się przesuwa, bo ciągle wynajdujemy jakieś prace do zrobienia "na już" - a to drzwi, a to futryny.... Dziś na przykład kupiłem luksfery (miałem je kupić juz miesiąc temu, ale jakoś tak zeszło... :wink: ) do zamurowania okna w małej łazience. I to tez robota do zrobienia przed naszym rozstaniem.

Palnik i butlę do zgrzewania papy pod wylewkę na parterze dzięki pomocy Teścia będziemy mieli wypożyczone na czas prac. No i chyba od soboty piątku zaczniemy papę rozwijać i zgrzewać ją w pomieszczeniach nie używanych.

RYDZU
14-01-2008, 20:51
Etap tynków zakończony!
W sobotę ekipa robiła "ostatnie szlify" i obsadzali futryny. Rozstaję się z nimi na około miesiąc - wrócą po instalacji CO i wylewkach by zrobić otwory okienne od zewnątrz (obróbki i parapety klinkierowe).

Kilka liczb:
- całkowita powierzchnia tynków w budynku - 950 m2 ( miało być jeszcze o 135m2 więcej, ale po namyśle zrezygnowaliśmy z tynkowania sufitu na piętrze bo i tak będzie obniżany z karton gipsu)
- ostateczna cena m2 tynku - 12,8 zł/m2 ( z uwzględnieniem gruntu, listew podtynkowych, narożników, taśmy zabezpieczającej, folii i jeszcze paru drobiazgów). Z jednej strony liczyłem na ciut mniej (poniżej 12zł), ale z drugiej to i tak sporo taniej niż tynki gipsowe.
Z jakości jesteśmy zadowoleni. A i chatka nabrała jakiegoś takiego innego (czasami zaskakującego nawet nas) wyglądu :D

Na początek zdjęcie - zagadka:

kto zgadnie co to jest?

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/215.jpg

korytarz części łazienkowo-pokojowej

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/216.jpg

widok z końca salonu na kuchnię - tam gdzie jest paka styropianu będzie kiedyś zlewozmywak

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/206.jpg

widok odwrotny - ze zlewozmywaka na salon

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/208.jpg

na pierwszym planie będzie jadalnia, w głębi widać korytarz pokojowy i wejścia do łazienek

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/209.jpg

kuchnia nieco bliżej

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/210.jpg

jeszcze raz kuchnia - po lewej we wnęce będzie spiżarnia

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/211.jpg

wkład kominkowy już na swoim miejscu, za nim wejście do pokoju "technicznego"

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/212.jpg

w tym kącie będą "multimedia" - widać baterię puszek na różne przewody

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/214.jpg

RYDZU
14-01-2008, 20:53
Rozpocząłem nierówną walkę z izolacją poziomą pod wylewki. Nie dałem się przekonać panu od miksokreta i robie tak jak mi kolega janzar zaleca - papa termozgrzewalna, 2xfolia, styropian, znowu folia i jastrych. Pracę rozpocząlem w sobotę - na pierwszy ogień poszedł gabinet. Przygotowałem sobie kawałek powierzchni, przyciąłem papę i jazda. Palnik daje taką ilość ciepła, że stanie bezpośrednio nad nim nie należy do przyjemności. Mniej więcej po zgrzaniu trzeciego pasa papy doszedłem do tego jak należy materiał grzać i jak szybko rozwijać by połączenie było wykonane poprawnie. Doskonale nie jest bo powinienem mieć do tego jeszcze wałek do dociskania papy, ale zgrzewy wychodzą takie jak zaleca producent - z wypływem smoły na około 1 cm. (jak oni ten dach mogli zepsuć ??? :-? :o :-? - to naprawdę nie takie trudne)

Popołudnie spędzone na działce zaowocowało (dzięki pomocy teścia) skończonym gabinetem i kawałkiem wiatrołapu. Na razie układam papę w miejscach nie narażonych na zbyt intensywne "deptanie" - przede mną jeszcze porządkowanie całego piętra.

Dzisiaj miałem dzień zaległego urlopu - uporządkowałem pomieszczenie kotłowni i wc. Sporo "skarbów" tam było, ale koniec końców to ja byłem górą :wink: Przerzuciłem dzisiaj łącznie dobrych kilka ton materiałów i gratów zalegających na parterze. Stemple wylądowały w garażu, bloczki silikatowe razem z deskami przed domem. Śmieci popakowane w worki cichcem wywożę na śmietnik pod blokiem :oops: - ale w końcu też za to płacę. Przygotowałem sobie front robót do dalszego "papowania" na jutrzejsze popołudnie.

A od rana wchodzi na plac boju rafslusarczyk (właśnie dzwonił potwierdzić przyjazd) - i zaczyna się kolejny ważny etap w historii powstawania naszego domu - instalacja wody, co i cwu. Na jutro tez jestem umówiony z wykonawca przyłącza gazowego - to nawet dobrze bo może są do ustalenia jakieś niuanse o których nie mam pojęcia.

przygotowania do pracy

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/205.jpg

no to pierwszy dzień zabawy z papą zakończony

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/217.jpg

I zdjęcie rozwiązujące zagadkę z dnia poprzedniego:

widok z salonu na klatkę schodową

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/207.jpg

RYDZU
14-01-2008, 20:54
Prace nad instalacjami wrą aż huczy po okolicy :D. Od wtorku ekipa rafslusarczyka ryje, kuje, wierci i podcina demolując (w imię słusznej sprawy) nasze wygłaskane tynki. Nie rozpaczam bo byłem na to psychicznie przygotowany czytając wypowiedzi innych forumowiczów o tym etapie prac. Mus to mus - z tynkarzami jestem umówiony na wszelkie poprawki na "po wylewkach" - a trochę zabawy będzie. Z drugiej strony liczyłem się z tym, że będzie znacznie gorzej. A tu zaraz po kuciu gruz posprzątany i wyrzucony. Ba - chłopaki nawet robią więcej niż do nich należy - wczoraj wysprzątali nam jedno pomieszczenie pod wyklejanie papy (ale było miłe zaskoczenie) :D.

Co do ich pracy to na razie nie mam uwag - wszystko wygląda profesjonalnie i bez improwizacji (a to chyba najlepsza rekomendacja). Dziś chyba uda im się skończyć etap "grzejnikowy, na po świętach zostanie kotłownia (jeszcze nie dojechała) rozdzielacze, no i podłogówka.

A ja popołudniami do spółki z niezastąpionym Teściem dalej walczę z papą i wszystkimi gratami, które już zdążyły się nagromadzić w budynku przez czas budowy. Samo wyniesienie tego przed budynek i logiczne posortowanie zajmuje nam ponad połowę całego czasu poświęcanego na robotę. A najgorsza z prac to doprowadzanie do porządku powierzchni "chudziaka" w miejscach gdzie stała betoniarka - miejscami grubość zaprawy tynkarskiej dochodzi do 3 cm :o :evil: . Skucie tego młotkiem to straszna robota. Wczoraj rafslusarczyk pożyczył nam na trochę takiego wielgachnego młota Hilti z szerokim na 5 cm dłutem - i "życie stało się prostsze" :D.

Na dziś zostało mi jeszcze jakieś 25-30 m2 papy, potem folia i jutro mam na rano umówioną dostawę styropianu. Piątek jest u mnie w firmie dniem wolnym od pracy - i nie zamierzam go zmarnować. Ciekawe ile styropianu uda mi się poukładać? Na wtorek (powrót ekipy wod-kan-co) chciałbym już cały dom mieć "ostyropianowany".

RYDZU
14-01-2008, 20:57
W czwartek przed świętami został zakończony przez nas etap papy na gruncie. Przy ostatnich pasach pomagała mi moja Lepsza Połowa i sama stwierdziła, że tego się nie da zepsuć. A jednak nasz kapiący dach pokazuje, że można :evil:

Zgrzew papy w naszym wykonaniu - chyba niezły?

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/218.jpg

A w piątek raniutko przyjechały dwie ciężarówki wyładowane styropianem EPS100 (dawne FS20). W sumie prawie 100 paczek.

Styropian już złożony w garażu

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/219.jpg

Jak już się ze styropianem obrobiłem to siup do samochodu i wycieczka do dealera Beama - kupiłem rury i złączki do odkurzacza centralnego. Zdecydowałem się na gniazdka kompaktowe (wielkości zwykłego kontaktu z klapką) - te wielgachne standardowe jakoś nie przypadły mi do gustu.

Odkurzacz (jeszcze w kawałkach) leży w salonie :wink:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/220.jpg

Skoro są już rury to nie mogłem sobie odmówić i "na szybko" zmontowałem pierwsze podejście rury pod gniazdo w części pokojowej domu.

Pierwsze gniazdo złożone jeszcze "na sucho"

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/221.jpg

Dopiero wtedy zauważyłem, że poza instalacją grzejnikową zrobiona jest już część kanalizacji.

Większa łazienka - przymiarka spłuczki do zamurowania w ścianie

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/222.jpg

Kotłownia - kanalizacja do pralki i pion kuchenny (w rogu)

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/223.jpg

Sobotę spędziłem na układaniu styropianu i rozprowadzaniu mediów w pokojach. Zacząłem od przymiarki wysokości przyszłych wylewek i okazało się że spokojnie mogę dać 10 zamiast pierwotnie przyjętych 8 cm styropianu. Nie uwzględniłem po prostu tego, że pierwsza warstwa bloczków na stropie była stawiana na zwykłej zaprawie, a nie na kleju i stąd dodatkowe centymetry. Na styropianie będzie wtedy 7cm jastrychu - więc przy podłogówce "w sam raz".

Kable logiczne i TV układam w bruzdach wyciętych w pierwszej warstwie styropianu

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/224.jpg

By potem "nie zginąć" - kable znaczę sobie kolorowymi taśmami izolacyjnymi

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/225.jpg

Wiązki kabli z każdego pomieszczenia są dodatkowo opisane

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/226.jpg

No i pierwszy pokój zrobiony na gotowo

http://rydze.internetdsl.pl/murator/227.jpg

Niestety w związku ze świętami miałem całkowity zakaz przebywania na budowie więc dopiero wczoraj pogoniłem prace dalej. Wykonałem przewierty przez strop do czujek podczerwieni w garażu, wiatrołapie i warsztacie oraz wykułem brakującą dziurę w stropie pod wyciąg wentylacji z wiatrołapu.

Trzeci pokój w trakcie prac - ze styropianu wystają kable od czujek, w rogu widać rurę wsuniętą w przepust pod wentylację

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/228.jpg

Wczoraj wieczorem zakończyłem pracę w trzecim z pokojów - dalej jestem przyblokowany hydrauliką - do łazienek musi jeszcze przyjść woda z cyrkulacji i zasilanie/powrót grzejników.

Widok od strony pokojowej na salon i w głębi pokój techniczny - na podłodze kable tylko z 3 pomieszczeń

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/229.jpg

A przed nami (chyba w przyszłym tygodniu) sporo kopania. Czas przeciągnac kabel
energetyczny do domu by uzbroić skrzynkę w kotłowni. Póki co straszy ona wielką ilością
przewodów sterczących z jej wnętrza. Jednak te prace są przystopowane przez instalacje
które robię teraz - dopiero gdy zejdę na dół kablami do kamer, bramofonów
i sterowania bramy będzie można ją zamknąć.

A na razie skrzynka wygląda tak

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/230.jpg

RYDZU
17-01-2008, 20:10
Jeśli komuś się wydaje, że ułożenie styropianu to przysłowiowa "pestka" to zapewniam, że tak nie jest. Duże powierzchnie a i owszem - układa się szybko, ale gdy tylko pojawia się jakaś przeszkoda w postaci np leżącej na podłodze rurki zaczyna się ostre kombinowanie z docinaniem i dopasowywaniem płyt. A było przy czym kombinować - rozprowadzenie wody do grzejników, rury do łazienek, przewody elektryczne w rurkach i odkurzacz centralny. Z odkurzaczem byłem zresztą przystopowany kilka dni przez ekipę wod-kan - nie wiedziałem którędy puszczą główne magistrale zasilające rozdzielacze na piętrze. Wszystko poszło jednak zgodnie z założeniami i w środę prace nad piętrem uznaliśmy za zakończone :D. Na piętrze mamy jakieś 125 m2 powierzchni i ułożenie styropianu na całości zajęło nam prawie tydzień (dwie solidne pełne dniówki i 4 długie popołudnia). No ale koniec końców podłoga na piętrze jest zrobiona na całości i oczekuje na dalsze prace - czyli wylewki.

Miss styropianu :wink:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/232.jpg

Kabelki chyba wszystkie udało mi się rozprowadzić - przynajmniej tak sądziłem. Ale już w nocy obudziłem się z przekonaniem, że jednak nie :-? . Na szczęście to tylko jeden przewód i da się to naprawić jeszcze teraz w trakcie układania kabli na parterze.

Kabli przybywa (a to tylko piętro)

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/233.jpg

Chcąc zamknąć temat piętra musiałem przygotować wiązkę przewodów sterujących wychodzącą z "centrum dowodzenia" na zewnątrz budynku w kierunku bram (bo będą ich docelowo dwie sztuki). I znowu wyszło więcej przewodów (przynajmniej objętościowo) niż zakładałem:
2 x zasilanie rygla bramowego
2 x kable domofonowe
2 x zasilanie napędów bramowych
2 x kabel koncentryk.
Wiązkę przewodów doprowadziłem do kotłowni, skąd później przeciągnęliśmy je na zewnątrz.

Można powiedzieć, że mamy już wszystkie media! W czwartek skończyli nam realizację przyłącza gazowego. Podtrzymaliśmy w mocy nasze pierwotne ustalenia i praktycznie cała instalacja idzie na zewnątrz budynku. Do wnętrza wchodzą tylko 2 końcówki z zaworami: w kuchni i kotłowni. Nie wygląda to wcale tak źle, jak nas niektórzy straszyli a i tak większość instalacji od frontu domu będzie schowana pod konstrukcją tarasu.

Instalacja gazowa na budynku

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/231.jpg

W czwartkowe popołudnie odbyła się wielka akcja "kabelek" w efekcie której mamy już dom podłączony bezpośrednio do prądu i wyprowadzone wszystkie pozostałe zasilania na zewnątrz. Pomysł z długimi peszlami kładzionymi na ławach fundamentowych w momencie murowania ścianek fundamentowych sprawdził się w 100%. Jeden koniec peszla fi 60mm na zewnątrz domu, drugi wprost do skrzynki elektrycznej (i tak 3 razy obok siebie - teraz jednak położyłbym grubsze peszle bo zrobiło się trochę ciasno).

Kable w trakcie wyprowadzania na zewnątrz

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/235.jpg

Kable do bram - na razie zwinięte i zakopane czekają na "swój dzień"

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/236.jpg

No i temat najważniejszy - centralne ogrzewanie. Ekipa rafslusarczyka szaleje z przerwami (często od nich niezależnymi) a nam w domku przybywa rurek i rureczek. Górę mamy juz całą zrobioną na gotowo - poza podłogówką, która zacznie się dziś układać. Dół - instalacja grzejnikowa już zrobiona. Zostało jeszcze do przerobienia główne podejście wody - reduktor i filtr, oraz kotłownia w której zakończeniu przeszkadza nam brak wkładu kominowego. Na szczęście dzisiaj te wszystkie problemy mają się zakończyć. Dom mamy już "pod gazem" więc jutro, najdalej pojutrze będzie pierwsza "próba ogniowa" ogrzewania.

"Kawałki" kotłowni

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/234.jpg

Kotłownia z innej perspektywy

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/241.jpg

Więcej o ogrzewaniu napiszę po zakończeniu prac.

A my obecnie pracujemy nad parterem - na zmianę układamy kolejne warstwy styropianu, montujemy odkurzacz, rozwijamy kable i foliujemy. Na szczęście pomału zaczyna być widać koniec.

Kolejne kawałki odkurzacza - tutaj w wiatrołapie

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/238.jpg

Garaż - na całym parterze dajemy 13 cm styropaniu

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/239.jpg

Gabinet - też w styropianie

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/240.jpg

W przyszły poniedziałek ruszają wylewki - właśnie dzwonię do dostawców za piachem płukanym. Ceny makabryczne - 450 za wywrotkę 14 ton :o

A w przerwach w pracy staramy się zapewniać rozrywki naszemu dziecięciu, które gdy tylko nie ma pogody i ciepłego piaseczku przed domem momentalnie zaczyna się sromotnie nudzić i kombinować. A to "siku", a to wyczyścić nosek, a to "boli mnie brzuszek" i jeszcze kilka innych pomysłowych tekstów które powtarza na zmianę w wybranych przez siebie kombinacjach :wink:

Nasza córcia w... kanale :D

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/237.jpg

RYDZU
17-01-2008, 20:12
Wszystko jest względne. A najbardziej pojęcie czasu na budowie....

Etap styropianu mamy praktycznie za sobą. Podczas mojej kilkudniowej nieobecności, Patrycja razem z Teściem uporządkowali większość parteru i ułożyli styropian gdzie się tylko dało. Po moim powrocie zostało tylko rozprowadzenie przewodów i ułożenie ostatniej warstwy na gotowo. Wczorajszy dzień upłynął na różnych "dłubaninkach" - a to trochę styropianu pod wodomierzem, a to rura z powietrzem przechodząca przez strop na piętro, przepusty kablowe i masa innych drobiazgów. No i dogrywanie dostaw materiałów bo dziś mają ruszyć wylewki. Włókna do wylewek załatwił mi rafslusarczyk w dobrej cenie, siatki zbrojące (też w okazyjnej cenie) dla odmiany załatwia wylewkarz. Dostawę piachu dogadałem na dopołudnia. Cement popołudniu. Miejsce na piach przygotowane, co do miejsca pod cement to wpadłem na szatański pomysł i wcisnąłem hurtowni w ramach zwrotu całą paletę betonu komórkowego grubości 24 cm, którego u nas już napewno nie wykorzystamy - i miejsce się znalazło :wink:
Pierwsza pojawiła się fura z piachem. Przyjechał wielki skład z naczepą - na szczęście kierowca był "kumaty" i po chwili manewrowania przystąpił do rozładunku. Przywiózł tego piachu 28 ton, a że poprzednie dostawy miałem zwykłym kamazem, więc tym razem wielkość kupki piachu jest naprawdę imponująca.

Piasek na wylewki

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/242.jpg

Godzinkę później przyjechał cement - 4 palety, łącznie 5600kg. Jak założyłem, tak zrobiłem - najpierw "sprzedałem" na samochód zalegające mi bloczki, a potem przystąpiliśmy do rozładunku. W jego trakcie zdarzył się mały wypadek, którego jestem ofiarą. Ustawiałem widły HDSa pod paletą gdy nagle poczułem, że coś upadło mi na głowę :o. Sięgam ręką, sprawdzam i czuję coś lepkiego.... Wielki glut brudnego smaru spadł mi prosto we włosy - ohydne uczucie. Jakby mi na głowę kondor narobił :wink:. Dokończyliśmy rozładunek i pojechałem do domu coś z tym zrobić. Dzisiaj już jako tako wyglądam, ale jeszcze włosy mam o zapachu towotu.

Jak już cała akcja z dostawami materiału się zakończyła zadzwoniłem do wykonawcy wylewek by potwierdzić jego dzisiejszy przyjazd. No i się srodze rozczarowałem - "wie pan, robota mi się przeciągnęła, poza tym strzeliło łożysko w maszynie, i będę mógł być dopiero za parę dni, środa - czwartek to dobry termin będzie." Nie wytrzymałem i mu nabluzgałem. Facet się pogubił, przepraszał, i takie tam bla bla bla. Ma zadzwonić jak tylko maszyna będzie zrobiona. Niby nic się wielkiego nie stało, ale wkurza mnie ignorancja ludzi. Wystarczył przecież jeden telefon i atmosfera byłaby lżejsza.

Na osłodę po południu odbyło się pierwsze palenie w piecu! Jakie to miłe uczucie wejść do domu i dotknąć w nim czegoś ciepłego - w tym przypadku chodzi o kaloryfery :D. Piec na razie jeszcze ciągle bez komina, który uparcie jedzie i dojechać nie może (za co duże brawa dla firmy Vaillant) :evil: . Ale podobno już w środę ma być u mnie i wtedy chyba już temat instalacji CO będziemy mogli uznać za zakończony. Chciałbym juz ten etap mieć za sobą - zalać rurki jastrychem i przystąpić do wykańczania poszczególnych pomieszczeń.

A tak wygląda przyłącze wody zaraz za wodomierzem. Rafslusarczyk zalecił założenie reduktora by uniknąć skoków ciśnienia w instalacji. Faktycznie po założeniu widać wyraźnie, że ciśnienie w sieci lubi "wariować" - wskazówka na manometrze cały czas wędruje w górę i w dół. A za samoczyszczącym filtrem mechanicznym i reduktorem jest już stabilnie - zresztą chyba po to była cała ta robota :wink:

Wodomierz, filtr i reduktor

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/243.jpg

Po okresie błędów i wypaczeń wróciliśmy z realizacją naszej kuchni do firmy wybranej już w pierwszym castingu. Krótki i burzliwy romans z firmą BlackRedWhite prysnął jak bańka mydlana po porównaniu jakości i ceny. Obecnie jeszcze "docieramy" nasz projekt kuchni w dziale Wnętrza - dzięki temu dostaliśmy kilka cennych uwag, które staramy się wykorzystać w dalszym poprawianiu projektu mebli.

RYDZU
17-01-2008, 20:13
W najnowszej wersji wydarzeń wylewkarz wejdzie na robotę w piątek - ciekawe co z tego wyniknie? Wczoraj zalepiałem pianką montażową i kawałkami styropianu otwory w stropie pozostawione na instalacje. Zmontowałem rurę doprowadzająca powietrze na piętro. Patrycja w tym czasie rozpoczęła walkę ze styropianem w kotłowni, którą dzisiaj zwycięsko zakończyła. Mieliśmy dziś jechać i dokończyć kilka drobiazgów, ale najzwyczajniej w świecie nam się nie chciało :oops: . Jutro dokończymy.

RYDZU
17-01-2008, 20:14
Wylewki czas zacząć

Mamy poniedziałek, a od piątku ekipę posadzkarzy na głowie. Po początkowych perturbacjach czasowych udało im się w końcu dotrzeć na naszą budowę i rozpocząć pracę. Czytając posty innych forumowiczów na temat wylewek byłem przygotowany na szybkie acz intensywne spotkanie. Przy naszych powierzchniach liczyłem na góra 2 dni (łącznie 260m2 podłóg). Jednak panowie szanują swoją pracę i nigdzie im się nie spieszy. Całą robotę zaplanowali na 4 dni robocze - mają zamiar całość skończyć we wtorek.
Pierwszego dnia rozpoczęli od części pokojowo-łazienkowej na piętrze. Muszę przyznać, że po początkowym bezruchu poszło im to dość sprawnie. Ten jak to nazwałem "bezruch" to było latanie z waserwagą po całym piętrze i zaznaczanie wszędzie poziomu startowego posadzek. Potem już poszło sprawnie i po następnych 6 godzinach zakończyli wykonywanie posadzek w tej części domu.
Sobota - mieli do zrobienia więcej, ale poziomy juz rozmierzone, więc od rana maszyna w ruch i robota szła do przodu aż miło. Około 16 zakończyli zabawę z piętrem. Polecili nam kupić dużo folii malarskiej, w niedzielę rano polać solidnie całą powierzchnię wylewek i całość przykryć na tydzień folią. Co oczywiście zrobiliśmy bo i tak musieliśmy być w niedzielę na budowie by uprzątnąć następny fragment budynku żeby chłopaki na dziś rano mieli co robić. Dokończyliśmy też układanie styropianu w kotłowni i na klatce schodowej.
Dziś rano byłem w hurtowni zapłacić za cement na wylewki i domówić u dostawcy jeszcze 12 tonową furkę piasku. O dziwo powinna ona wystarczyć już do końca wylewek - a jak będzie faktycznie okaże się już wkrótce. Prawdopodobnie braknie "odrobinę" cementu - jakieś 10-15 worków - ale tyle to mogę podrzucić na budowę samochodem.

Po rozmierzeniu waserwagą parteru wychodzi na to, że domek mamy wypoziomowany bardzo dobrze :D - różnice poziomów między narożnikami zamykają się w wartościach około 0,5 cm co jak na dokładność budowlaną jest wynikiem doskonałym. Grubo będzie tego betonu na dole, oj grubo... W części użytkowo mieszkalnej i tak dołożyliśmy styropianu bo mieliśmy za dużo 3 cm płyt a za mało 5. Miało być w warstwach 3+5+5 czyli 13cm, ale zrobiliśmy 3+3+3+5= 14cm. Niby zabawy ciut więcej z docinaniem, ale z drugiej strony uniknęliśmy kombinowania ze zwrotem 8 paczek styropianu i zamawianiem dostawy innego w zamian. W części mieszkalnej wychodzi na około 8-9 cm wylewek, w części warsztatowej bliżej 10. W całości domu jest do wylewek dana metalowa siatka i włókna.

RYDZU
17-01-2008, 20:17
Piątek rano - agregat (razem z ekipą) zameldował się na budowie

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/244.jpg

Wąż od agregatu w czasie pracy żyje swoim życiem - patent ekipy na jego "oswojenie"

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/245.jpg

No i robota ruszyła - pierwszy zasyp surowców do maszyny

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/246.jpg

Po rozgarnięciu pierwszych porcji jastrychu przyszedł czas na układanie siatki zbrojącej

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/247.jpg

Pierwszy pokój po zgrubnym zatarciu jastrychu

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/248.jpg

Pokój numer dwa w trakcie rozprowadzania jastrychu

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/249.jpg

No i po robocie - etap przewidziany na piątek zakończony

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/250.jpg

Sobota - końcowe zacieranie podłogi w kuchni

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/251.jpg

W salonie jeszcze nie wygląda to aż tak dobrze

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/252.jpg

Kilka godzin później - jadalnia gotowa

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/253.jpg

Kominek - stał na bloczkach 18 cm grubości. Teraz wystają ok 1 cm.

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/254.jpg

Jadalnia i kuchnia z perspektywy salonu

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/255.jpg

Widok z korytarza na kominek

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/256.jpg

Niedzielne układanie styropianu na klatce schodowej

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/257.jpg

W głębi widoczna tymczasowa nieco karkołomna konstrukcja wsporcza dla schodów. Jednak mimo podejrzanego wyglądu zachowuje się nad wyraz stabilnie. Na górę można wejść, a przy wykonywaniu wylewek na parterze też nie będzie przeszkadzać.

Wczoraj dojechała kolejna fura piachu - 12 ton. Według wyliczeń ekipy powinno to wystarczyć do końca prac. Na pewno juz wiadomo, że braknie pół palety cementu. Po wykonaniu wczorajszych prac, na dziś pozostało już tylko pomieszczenie garażowo -warsztatowe o powierzchni łącznej około 65 m2. Grubo idzie tej wylewki, oj grubo... miejscami przekraczamy nawet 10 cm.

Po południu uprzątnęliśmy ostatnie niepotrzebne graty przed dzisiejszymi wylewkami. Bardzo fajnie się złożyło bo w sobotę w końcu znalazł się klient na nasze stemple, które zalegały w garażu. Tym sposobem zrobiło się sporo potrzebnego miejsca. Nawet nie wiedziałem ile już niepotrzebnych rzeczy nagromadziło się w domu przez czas budowy.

RYDZU
17-01-2008, 20:19
No to mamy wylewki :D :D :D

Piachu wystarczyło, cementu brakło... tonę :o - no ale nie ma się co dziwić, grubo wyszło na dole i tyle. Wczoraj o 17 ekipa zakończyła pracę w garażu. Po rozliczeniu z ich szefem pozostało nam tylko intensywne podlewanie całości. Ze względu na dość grubą warstwę na dole mamy 3 dni solidnie podlewać dwa razy dziennie a dopiero potem nakryć całość folią jak na piętrze. Patrycja stwierdziła, że była to najmniej stresująca ekipa w trakcie budowy - byli krótko i w związku z tym nie zdążyli za wiele zniszczyć oraz wiadomo było od początku, że będą robili bałagan :wink:

Kilka słów o materiałach i kosztach:
Styropian FS 20 3 i 5cm - 29,1 m3 - 4623 zł
Papa termozgrzewalna V60 S30 - 14 rolek/10m2 - 731 zł
Folia budowlana 0,2mm - 400m2 - 336 zł
Gaz do zgrzewania papy - wymiana butli - 33 zł
Taśma klejąca do folii - 10 zł
Piach na wylewki - 40ton - 1236 zł
Cement w workach - 6700kg - 2182 zł
Włókna do zbrojenia wylewek - 375 zł
Siatka metalowa - 280m2 - 910 zł
Pianka montażowa -2op - 27 zł
Folia do przykrycia wylewek - 40 zł
Taśma dylatacyjna - ok 250 mb - 100 zł
Plastyfikator do betonu - 50 zł
Robocizna - ok 11zł/m2 - 2750 zł
Razem - 13.400 zł

Czyżby to była ostatnia duża "'mokra robota" w naszym domku? Tynki są, wlewki są - teraz juz tylko mniejsze dłubaki będą przychodziły - płytkarz i ewentualnie ekipa do sufitów podwieszanych. Doszliśmy do wniosku, że chyba sufity zlecimy fachowcowi bo stracimy na nie za dużo czasu.

Jak tylko uda się sprzedać mieszkanie - ruszamy z wykończeniówką na całego. Czas zabrać się za instalację rur do rekuperatora i dgp, kominek, łazienki..... ech, co ja się będę stresował na wyrost. Założenia są takie by w przyszłym tygodniu zagonić do pracy na naszym dachu ekipę od papy - ciekawe czy się to uda? Póki co nie mamy jeszcze "zwrotki" korespondencji między mastrem-partaczem a mecenasem. A dopiero ona daje nam zielone światło jeśli chodzi o wykonawcę zastępczego.

RYDZU
23-01-2008, 07:11
No i sobie polewamy posadzki - ma być dużo, to lejemy dużo - właśnie poszło pól metra wody. I tak dwa razy dziennie. Ale wszystko wsiąka - jak dziś rano przyjechałem to po wczorajszej wielkiej wodzie ani śladu nie było.

Miałem spotkanie z panem polecanym do wykonania sufitów podwieszanych na piętrze. Nie zrobił dobrego wrażenia - wręcz przeciwnie - wydaje mi się, że to ktoś początkujący w tej branży. Trzeba poszukać dalej, wici zostały rozpuszczone.

Nawiązałem ponownie kontakt z firmą, która będzie robiła nam porządek z pokryciem dachu. Bardzo prawdopodobny termin to następny tydzień po długim weekendzie majowym. Polecili też dostawcę papy - miałem tam podjechać i zobaczyć co mają ciekawego. No to się urwałem na pół godzinki i pojechałem. Tym bardziej, że układ mają o tyle fajny, że jest możliwość załatwienia 7% vatu na materiał. Niestety Icopalu w ofercie nie mają, zaproponowali mi w zamian produkty niemieckiej firmy Famos. Jednak obawiam się tej decyzji, i to z kilku przyczyn:
- nie miałem uwag do jakości papy firmy Icopal, więc nie widzę powodu do zmiany pierwotnej decyzji
- jest to producent chyba najbardziej znany na naszym rynku, więc z ewentualnymi sprawami gwarancyjnymi, tez powinno być łatwiej
- w przypadku przeciągania się sprawy sądowej z naszym dachem może mi być potrzebna opinia techniczna rzeczoznawcy Icopalu - chyba łatwiej będzie ją uzyskać będą nadal ich klientem.

Więc jednak papa będzie na 99% z naszej hurtowni budowlanej, której szef obiecał, że staną na wysokości zadania i w związku z zaistniałą sytuacją coś jeszcze pokombinują z cenami, by były bardziej "spolegliwe" :D

Na długi weekend szykujemy się do początków porządkowania gruzowiska, zwanego przez nas pieszczotliwie skalniakiem :wink: przed domem. Gruz chcemy wykorzystać na podsypkę wszędzie tam gdzie w przyszłości pójdzie kostka brukowa. Na to drobniejszy gruz - pozostałości po tynkach i wylewkach - właściwie to taki piach wymieszany z cementem. Potem jak to trochę "usiądzie" - zagęścimy jeszcze Wackerem rozprowadzimy piaseczek, zagęścimy ponownie porządnie i możemy brukować. Ale kiedy i za co - wolę na razie nie myśleć.

RYDZU
23-01-2008, 07:42
Wylewki zrobione, na górze zwinęliśmy już folię by mogły zacząć schnąć, a na dole po trzech dniach polewania dla odmiany folia została rozwinięta.

Do polewania wylewek na dole miałem pomocnika :D

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/258.jpg

Nastał maj a wraz z nim to co najpiękniejsze - długi weekend. Postanowiliśmy spędzić go pracując na działce, ale niestety za wiele nam z tego nie wyszło. Prawdopodobnie daję znać o sobie zmęczenie budową i organizm domaga się odpoczynku. Całą rodziną robiliśmy kilka razy podejście do pracy, jednak za każdym razem na podejściu się kończyło. Zabraliśmy się za niwelowanie terenu przed domem pod przyszły chodniczek z kostki. Ułożyliśmy wał z kamieni i wypełniliśmy go gruzem. Niestety nie na całej długości domu, bo muszę jeszcze przerobić rury odpływowe deszczówki z dachu, dosztukować rurę do przyszłego gruntowego wymiennika ciepła by wychodziła nieco dalej od domy - teraz wystaje raptem 30 cm, założyć ochronny peszel na przewody zasilające wychodzące na ogród i wykonać fundamenty pod konstrukcję tarasu. Wtedy będziemy mogli wykonać resztę nasypu i wypełnić go pozostałym na działce gruzem (a jest go sporo :D ).

Nasz pies podszedł do sprawy z równym naszemu entuzjazmem

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/259.jpg

Iga zajęła się grzebaniem w piasku

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/261.jpg

Patrycja próbowała ratować sytuację i coś robić :wink:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/260.jpg

A ja się zająłem robieniem zdjęć ;)

"Nasyp" przed domem prawie gotowy

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/262.jpg

Patrycja zrobiła tez małą próbę malowania naszych tynków. Gruntowanie i 2 warstwy farby - wygrzebałem trochę emulsji w piwnicy (jakaś pozostałość po malowaniu mieszkania).
Po pierwszej warstwie byliśmy nieco załamani i zaczęliśmy się zastanawiać nad alternatywnym rozwiązaniem problemu. W grę wchodziła albo gipsówka (Patrycja jest jej zdecydowanym przeciwnikiem) albo jakaś powłoka strukturalna.
Wycieczka do Castoramy pozwoliła nam poznać alternatywy:
- płótno szklane - około 10zł/m2 - i na to emulsja. Nawet ładne faktury można uzyskać, być może w sypialni się na to zdecydujemy.
- masy strukturalne - tutaj juz cenowo dużo gorzej.
Zresztą dla odmiany ja jestem ich przeciwnikiem. - farby strukturalne nas zaintrygowały. Cenowo nie najgorzej a faktura "piasek pustyni" załagodziła by te nasze tynki. Postanowiliśmy, że we wtorek podjedziemy i kupimy jedno opakowanie w celach "testowych". Jednak okazało się, że po dwukrotnym przemalowaniu emulsją nasza ściana nie wygląda już tak źle, rzekłbym, że wygląda nieźle :D, więc temat farby strukturalnej idzie na razie w odstawkę.

Weekend zmobilizował nas także do kolejnych wycieczek w poszukiwaniu kafli do całego domu. Odwiedziliśmy kolejny sklep bardzo nam polecany przez ludzi. Po wejściu zresztą też spotkaliśmy znajomych - "super oferta, super ceny, super obsługa - jesteśmy zachwyceni - kupilismy tu kafle na cały dom". No to nakręceni na maksa zaczynamy zwiedzanie. Kafle fantastyczne, wzornictwo i jakość pierwsza klasa. Znaleźlismy ładne do kuchni i do salonu. Poprosiliśmy pana z obsługi by nam podał ceny - kuchenne 270zł/m2 + dekory wielkości 4x9cm po 45 zł. :o Kafle do salonu 280 zł/m2 - "ale wiecie państwo, ta firma fobi jeszcze model lepiej wykonany tylko cena jest około 400 zł/m2" :o :o :o . Poczułem się trochę jak Rumun. W ten sposób stan surowy może stanowić 10% kosztów całej inwestycji - za kafle na salon zapłacilibyśmy 20 tys. Tylko ja się pytam po co? Pojechaliśmy do salonu z płytkami krajowymi i szukamy dalej. Kilka typów już mamy, musimy tylko sobie rozrysować układ płytek na ścianach i podłodze, by to jakoś wyglądało.

RYDZU
23-01-2008, 07:45
Pogoda nam trochę krzyżuje wszystkie plany. :( :-?
Od dzisiaj mieli wejść na dach fachowcy i zabrać się ja jego naprawę, ale ponieważ z mniejszymi lub większymi przerwami od poniedziałku popaduje deszcz, więc nie zakończyli jeszcze poprzedniej roboty. Następny umówiony termin to wtorek w przyszłym tygodniu. Doszło do skutku nasze pierwsze spotkanie z płytkarzami. Dostaliśmy wytyczne co mamy zrobić do momentu ich wejścia - a sporo tego jest :o . Zadawali dziwne pytania typu - jakie będą drzwi i futryny do pomieszczeń, kiedy będą skończone sufity karton-gipsowe itd. Do tego jeszcze poprawki tynkarskie oraz elektryka w łazienkach. I to "już" wszystko na za dwa tygodnie - faaajnie :wink:

A my sufity dopiero zaczynamy robić. Ponieważ wykonawca numer 1 był bardzo "mętny" w swojej wycenie, a ja zdążyłem trochę na temat konstrukcji całości poczytać więc kupiłem materiał na konstrukcję sufitu do małego pokoju. No i w sobotę "popełniliśmy" wspólnie pierwszą w życiu konstrukcję sufitu w najmniejszym pokoju. Jeszcze bez krycia płytami bo musimy puścić nad konstrukcją rury do wentylacji i dgp. Nawet fajnie nam to poszło, chociaż można było to zrobić prościej. Pierwszy sufit powstał w konstrukcji jednopoziomowej, a można było od razu zabrać się za wersję dwupoziomową, która będzie w reszcie pomieszczeń. Ale robota nam się spodobała - więc już leżą w domu profile do robienia najważniejszego sufitu w domu - salon, jadalnia i kuchnia to zadanie na najbliższe nadchodzące dni. Zapewne zabawy z tym będzie co nie miara, bo sufity będą prawdopodobnie w 3 poziomach. Wszystko się zacznie dzisiaj wyjaśniać, bo po południu zaczynamy wyłapywanie poziomów w salonie - wtedy zapadną ostateczne decyzje co do ilości warstw, wysokości i detali wykończeniowych. Trzymajcie kciuki! :D

W trakcie kolejnego tournee po salonach łazienkowo - wykończeniowych wpadło nam w oko kilka rzeczy. Prawdopodobnie kafle do małej łazienki, być może kafle do salonu (ale musimy je w świetle dziennym obejżeć). Przez ten weekend postawiliśmy sobie zadanie bojowe pod tytułem "zakup kafli do domu" - czyli szczegółowe pomiary, burzliwe decyzje i zamówienie wszystkiego co się da zamówić :D Będzie jazda!

No i drzwi wewnętrzne - jest teraz promocja na drzwi Porta w okleinie sosnowej. Wybraliśmy model Toledo w kolorze nr 3 - takie zresztą były na ekspozycji i chyba dlatego zwróciliśmy na nie uwagę. Potrzebujemy 6 sztuk + ościeżnice prestige do tego. Razem pan nam wycenił według katalogu na 6840 zł i obiecał 5% rabatu. Już wiem że nasza hurtownia budowlana daje nam 8% - czas na ruch ze strony hurtowni drzwi :wink:

No i trwa przetarg na dostawę kompletu gratów do dgp i przy wentylacji mechanicznej - jeszcze bez samego rekuperatora, który chcę kupić później. Firma Darco nie chce mi dać upustu :( - odsyłają mnie do swoich przedstawicieli handlowych. A oni jakoś o upustach też nie chcą gadać :evil: .

RYDZU
23-01-2008, 07:50
Wiosna na całego, a w naszym "ogrodzie" jak po wybuchu bomby atomowej :D - jesienny oprysk pana Ogrodnika zrobił swoje. Praktycznie nic nie odrasta, w jednym miejscu pojawiły się pędy topoli a reszta opryskanego terenu wygląda na jałową i wypaloną - sceneria dobra do filmów SF. Ale roślinki cebulkowe, które w okresie oprysku były juz w fazie snu zimowego przetrwały i teraz mamy takie kwiatki:)

Punktowa eksplozja zieleni na działce dookoła gruz i beton, a tu taaakie kwiatki :D

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/263.jpg

Nasza Iga ostatnio z racji nienajlepszej pogody nie może się pobawić w piasku, więc wyjście na działkę nie należy do jej czynności z grupy "the best of...." Musieliśmy ją jakoś zmobilizować do czwartkowego wypadu by trochę popchnąć robotę do przodu. Zaproponowaliśmy jej rysowanie kredą we ... własnym pokoju :D . Nie dowierzała nam i cały czas dopytywała czy na pewno będzie mogła sobie rysować i czy sobie nie żartujemy. Nie żartowaliśmy:

Podłoga w pokoju Igi - jeszcze zostało do zamalowania 12m2 a potem wszystko przykryją panele :wink:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/264.jpg

Na początek zdjęcie wspominkowe z poprzedniego weekendu:

Pierwszy (najmniejszy) pokój po 5 godzinach pracy - dopiero się wprawiamy

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/265.jpg

13 piątek to początek naszej zabawy z salonem. Przez cztery godziny udało nam się waserwagą rozmierzyć poziom dookoła pomieszczenia, rozmierzyć szerokość elementu rozdzielającego sufit na strefy i przystąpić do jego montażu.

Po 3 godzinach coś tam widać, ale wygląda to żałośnie :-?

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/266.jpg

Niestety byliśmy zmuszeni kończyć więc dalsze prace ruszyły dnia następnego. Mieliśmy całe popołudnie "dla siebie" bo Iga pojechała do koleżanek. No to do boju!

Moja lepsza połowa udzielała się gdzie tylko mogła

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/267.jpg

Generalnie dostała fuchę "narzędziowca" - ja stoję na drabinie i kolejno wiercę, kołkuję, dokręcam, przymierzam a na wyciagnięcie ręki jest czujny narzędziowiec, który zawsze poda mi potrzebne narzędzie :wink: (to się nazywa rodzinne budowanie - co? :wink: )

Ponieważ poprzedniego dnia wykonaliśmy wszystkie roboty "górnicze" - pozostało nam docięcie pozostałych profili i zmontowanie konstrukcji. Po godzinie ten etap był zakończony, choć miałem moment zwątpienia gdy przyszło mi to wypoziomować :-? . Jeden bok super trzymał linię, a drugi.... hm... fale Dunaju? tak - to chyba będzie dobre określenie. No ale po kolejnych kilkunastu skokach z grabiny na drabinę i pomocy poziomicy jakoś się udało sprawę domknąć.

Co zaczęliśmy to i skończyliśmy - a w środku pójdą rury od wentylacji i dgp

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/268.jpg

No to z rozpędu zrobiliśmy jeszcze mały kawałek konstrukcji nad salonem. Niestety więcej nie daliśmy rady bo czas zaczął nam się kurczyć.

I gotowy kolejny fragment - tylko czemu tak wolno nam to idzie?

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/269.jpg

W piątek próbowałem jeszcze coś wywalczyć z firmą Darco (upusty), ale niestety nic z tego nie wyszło. Nasi przyszli sąsiedzi z naprzeciwka (widzimy ich z okna salonu) mają firmę "kominkową. Poprosiłem by spróbowali wynegocjować jakieś konkretniejsze ceny na cały mi potrzebny towar. Niestety - cena uzyskana przez nich różni się od mojej o .... 20 zł :o . Czyli nie ma sensu im głowy zawracać i dzisiaj zamówię towar bezpośrednio.

W sobotę ostatecznie klamka zapadła i mamy wybrane kafle do łazienki - do mniejszej na 100% i do większej na 90%. Mniejsza łazienka już rozrysowana i dzisiaj pojedziemy złożyć pierwsze kaflowe zamówienie :D - zaczyna się kolejny etap wydawania pieniędzy.

RYDZU
23-01-2008, 07:57
Dzisiaj będzie o naszym koszmarze ostatnich dni - płytkach :wink:

Kafle do małej łazienki zamówione. Ponieważ - ku naszemu wielkiemu rozczarowaniu - Tubądzin przestał produkować kolekcję Bolero musieliśmy znaleźć cos innego. Padło na konkurencyjny Paradyż i kolekcję Vanessa / Bolero. Na żywo płytki wyglądają lepiej niż na stronie producenta. Od razu zamówiliśmy tez muszlę i brodzik do prysznica - to w gestii płytkarzy będzie obsadzenie tych gratów. Z drzwiami do kabiny i umywalką dam sobie radę.

Do kuchni na ścianę wybrane - zupełnie spokojne klasyczne płyteczki Paradyża - Jura Beige.

Do dużej łazienki cały czas szukamy. Ostatnio wpadła w oko Patrycji kolekcja Dolmen firmy Azteca (Hiszpańskie). Ma spory wybór formatów i wzorów - pewnie coś ciekawego da się z tego ułożyć. Mnie trochę przeraża cena, ale w sumie... raz się żyje :wink:. Wypadało by zamówić te płytki jeszcze w tym tygodniu, a że szukania kolejnych mam naprawdę dość, więc można przyjąć że na tą drugą łazienkę mamy wybrane. Trzeba tylko sprecyzować ile czego - czyli zrobić najpierw misję szpiegowską do salonu i obfotografować wystawkę bo jest tam kilka fajnych pomysłów, a potem kolejną rodzinną "nasiadówkę" przed komputerem.

Salon, jadalnia i kuchnia - wielka niewiadoma. Oglądamy, przerzucamy i nic :-? :( . Jak już jest coś ładnego to cena nie ten tego.... :oops: . Aktualnie jesteśmy na etapie płytek Opoczna - Tarragona. Jest tego 4 wielkości i można układać fajne wzorki - szkoda tylko że wszystko w jednym kolorze i nawet jakiegoś dekoru nie za bardzo do tego możemy się doszukać. Dzisiaj będę kombinował z różnymi układami tych płytek - zobaczymy co da się z tego wykrzesać.

Wczoraj znowu skleciliśmy kawałek sufitu w salonie. Ponieważ normalnie w tygodniu czasu jakoś tak mało, postanowiłem się szarpnąć na urlop od tego weekendu żeby podgonić prace nad sufitem podwieszanym (i nie tylko). Praca ta idzie nam coraz lepiej, ale właściwie jak się rozkręcimy to już trzeba kończyć. W piątek mają dojechać rury, trójniki, anemostaty i wentylator do instalacji DGP i rekuperatora. Samego rekuperatora na razie nie kupuję - poczekam na moment zamieszkania. Montaż tego tez mi chwilę zajmie, tym bardziej, że muszę kilka sporych dziur wykuć w ścianach.

Od wczoraj mamy zaklepane drewno na schody i wykonawcę stopni :D - kuzyn para się stolarstwem i schody robi na codzień, więc problemu raczej nie będzie. To już do kompletu od razu parapety - tylko musimy je rozmierzyć dokładnie. Przy okazji wypytałem o wymiary stopni i schodów - ale okazało się że wszystko dobrze pomierzyłem i wyliczyłem. Musze jednak odrobinę konstrukcję przeprojektować, bo zakładaliśmy stopnie długości 125 cm, a gdy zmienimy ich długość na 118 cm to drewno do ich wykonania będzie o połowę tańsze :o . Skoro tak kuzyn prawi to pewnie wie - więc zdecydowaliśmy się na węższe stopnie. Schody będę zaczynał chyba gdzieś za miesiąc dopiero, więc na razie projekt może poczekać. A stopnie będą potrzebne praktycznie na sam moment zamieszkania (nadal optymistycznie koniec lipca) - póki co sklecimy stopnie z desek budowlanych i płyty osb.

RYDZU
23-01-2008, 08:01
W piątek dotarła do mnie dostawa z firmy Darco. Wszystko zafakturowane zgodnie z zamówieniem, trójniki wykonane tak jak sobie tego życzyłem. Przy rozpakowywaniu jednak wyszedł mały problem. Za diabła nie mogłem się doliczyć 7 sztuk anemostatów nawiewnych 125 mm. Ilościowo przesyłka się zgadzała - 6 paczek. Ale co jest w środku każdej paczki to już firmy spedycyjnej nie interesuje. W piątek juz nic w Darco nie załatwiłem (po 16), w sobotę udało mi się dodzwonić, ale nie było nikogo z osób zajmujących się wysyłką. W końcu dzisiaj dopadłem kogo trzeba i stanęło na tym, że te brakujące 7 sztuk doślą na ich koszt. I to podobno na jutro :-? . Zobaczymy.

Wziąłem sobie trochę wolnego w pracy by podgonić prace na budowie. A dziś był intensywny dzień. Od rana robota przy sufitach - z przygodami. Gdy rozmawiałem z firmą Darco przez telefon moja szanowna małżonka - nie wiem czy to z nudów czy dla rozrywki - grzmotnęła z wielkim hukiem z drabiny :o . Na szczęście poza drobnymi obiciami nic jej się nie stało, ale by nie kusić losu przerwaliśmy pracę i pojechaliśmy dla rozrywki zamówić trochę towaru bo nam się zaczęły profile kończyć :wink:

Po południu dotarła dostawa... papy :D - Od jutra od 8 rano zaczyna się drugie podejście do tematu pokrycia dachu. Tym razem w wykonaniu firmy zajmującej się tego typu pracami na codzień. Przy dostawie pojawił się mały zgrzyt bo zamówiłem auto z HDSem by podać tą papę bezpośrednio na dach domu. Auto z HDSem przyjechało - a jakże. Tylko że pan nie zabrał wideł do podnośnika więc cały misterny plan poszedł w p...u :evil: . Rozładowaliśmy papę ręcznie, a jutro trzeba będzie ją jeszcze wciągnąć na dach.

Dziś dotarł też tynkarz by porobić poprawki po wszelakich pracach destrukcyjnych związanych z tworzeniem instalacji CO. Dogadałem się z nim na rozsądną stawkę godzinową - wiem jak pracuje, a robota która ma zrobić jest trudna do oszacowania. Dziś zaczął walkę w kotłowni, a na jutro szykuję mu łazienki - ale to zależy z kolei od teścia bo trzeba troszkę instalacji elektrycznej tam stworzyć.

To co miało być od ręki dostępne w hurtowni (mowa o kaflach) okazuje się być wcale nie takie oczywiste. Dziś miła pani zadzwoniła, że "maja trochę, ale wszystko będzie dopiero na przyszły wtorek" Ręce opadają.

RYDZU
23-01-2008, 08:04
Firma Darco stanęła na wysokości zadania i dosłali nam brakujące anemostaty - na własny koszt a dostaliśmy je wczoraj. Brawo!

A na samej budowie od wczorajszego ranka zrywanie papy na całego. Dopiero teraz było widać jaka partanina była zrobiona. Papa którą zrywali z dachu jeszcze miejscami miała folię zabezpieczającą :o - nawet nie naruszoną palnikiem. Po zerwaniu mniej więcej 1/10 całości robotnicy mieli juz przemoczone rękawice - tyle wilgoci siedziało między warstwami papy. Po zerwaniu całości okazało się, że warstwa betonu pod papą która pokryta była jakimś tam smarowidłem po zimie i obecności wilgoci bardzo sprawnie się złuszczyła :o . Więc po zrywaniu zamiatanie całości i smarowanie od nowa lepikiem. Zakończyli pracę o godz. 18 i umówili się na dziś rano.

Prognozą pogody byłem uspokojony, ale bałem się radosnej wiosennej burzy - w przypadku jej przejścia całość wody z opadu wylądowała by wewnątrz naszego domu :-? Na szczęście noc minęła spokojnie. :D

A dziś od rana piękna słoneczna pogoda - nic tylko pracować. Niestety... lepik przez noc nie wysechł wystarczająco więc zapadła decyzja o przesunięciu początku prac na godz. 14. Popołudnie minęło ekipie na wykonaniu obróbki wypustów dachowych papą podkładową - więc burza juz nam aż tak bardzo straszną nie jest :D Jutro niestety przerwa świąteczna, a w piątek szansa na zakończenie etapu papy podkładowej.

Patrycji po ostatnim tańcu na drabinie nic na szczęście nie jest więc zrobiliśmy dziś konstrukcję sufitu w pierwszym z pokojów. Właściwie to rozgrzebaliśmy ją już wczoraj, ale dachowcy zabrali nam drabinę - i to uniemożliwiło nam dalszą pracę. Potem przystąpiliśmy do destrukcji tego co zrobiliśmy dzień wcześniej między kuchnią a jadalnią. Wspólnie doszliśmy do wniosku, że musimy to wykonać inaczej - lepiej, ale wymagało to przebudowania całości. Cóż - dopiero się uczymy, więc taka drobna "obsuwa" się nie liczy :wink:

RYDZU
24-01-2008, 12:22
Czas na kolejną porcję zdjęć z placu boju.

Demontaż papy wbrew obawom ekipy nie był trudny

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/270.jpg

Beton pod papą po zimie - ręce opadają

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/271.jpg

Ostatni rzut oka na "profesjonalnie" zrobione pokrycie dachu

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/272.jpg

Po zrzuceniu papy do kontenera na dole widać było ze sporymi płatami nawet palnikiem folii nie stopili od spodu papy :o :evil: :evil: :evil: No ale spoko - była zbrodnia, będzie i kara. Juz niedługo (mam nadzieję) -wszystko zależy teraz od terminów w sądzie.

Od wtorku pogoda jak na zamówienie - prace rozpoczęte

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/273.jpg

Zgodnie z zaleceniami biegłego zdecydowaliśmy się na położenie na części dachu papy wentylacyjnej - to ta z okrągłymi otworami.

A takimi kominkami spod papy ujście będzie miał nadmiar wilgoci

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/274.jpg

Na te kominki jeszcze idą takie nakładki "grzybkowate", ale póki nie ma wierzchniej warstwy papy nie ma sensu ich zakładać.

Papa podkładowa już ułożona

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/276.jpg

To "już" oznaczało dokładnie 5 dni ciągłej pracy od 8 do 17-18 w 30 stopniowym słońcu. Ale wszystkie łączenia zostały porządnie zaszpachlowane i wszystko wskazuje na to, że tym razem z dachem problemów już nie będzie. Po ułożeniu papy wyciągnęli sobie na dach waż z wodą i sprawdzali czy woda bez problemów będzie spływała z całej powierzchni dachu nie tworząc stojących jeziorek. W jednym miejscu tworzyła się mała kałuża więc podkleili jeszcze kawałek papy i teraz juz wszystko trafia bezpośrednio do rynien. Dziś w nocy chyba pierwsza próba bo za oknem grzmi :). Rano jadę pooglądać czy coś cieknie - ale będę spał spokojnie 8) . A jutro jak pogoda pozwoli zacznie się układanie warstwy wierzchniej. Potem obróbki blacharskie i temat dachu będzie zamknięty. :D

A to konstrukcja którą demontowaliśmy kilka dni temu

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/275.jpg

W pierwszej wersji była sporo wyżej i nie spełniałaby pokładanego w niej zadania - wydzielenia strefy kuchennej od reszty pomieszczenia. Teraz juz tylko przykręcić płyty gk i będzie ok.

No i po wielkich bólach urodziła się w końcu chyba ostateczna koncepcja naszego kominka. Dziś w sklepie natknęliśmy się na świetne kafle które powinny być doskonałym elementem jego obudowy. Musze policzyć ile nam tego będzie potrzeba i lecimy kupować bo jesteśmy co do nich zgodni jak rzadko ostatnio :wink:

RYDZU
24-01-2008, 12:39
Ponieważ dach się jeszcze robi i nawet zaraz musze pędzić po brakujące materiały - dziś sesja zdjęciowa innego naszego dokonania. Powód do chwały tym większy, że własnoręcznie skleconego :wink: Robota jeszcze nie jest skończona, ale jak już ruszyliśmy i wiemy "z czym to się je" - pójdzie z górki.

Tak wyglądają od góry sufitu kołki "molly" trzymające anemostaty

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/277.jpg

A teraz zaczynamy się chwalić :oops: :lol:

Ruszyliśmy z montażem płyt karton-gipspwych w małej łazience

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/278.jpg

To zdjęcie z przedwczoraj. Wczoraj podłączyłem brakująca rurę do wentylacji wywiewnej (którą też samodzielnie montujemy) i całość wygląda tak:

Najmniejszy sufit prawie gotowy

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/279.jpg

Dziś czeka go dalsze gipsowanie i szlifowanie - ale to "zadanie domowe" dla Patrycji.

Wczoraj jeszcze rozrzuciłem do spółki z teściem przewody do instalacji nawiewnej i gorącego powietrza na dwóch sypialniach.

Sypialnia numer 1 - po prawej widoczne trójniki i wyjście powietrza na...

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/280.jpg

...sypialnię numer 2

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/281.jpg

Ostatecznie - jak widać na zdjęciach zdecydowałem o nie łączeniu instalacji DGP i rekuperatora. Będą funkcjonowały jako zupełnie niezależne systemy - a to powinno ułatwić ich sterowanie.

RYDZU
24-01-2008, 12:47
Sobota była dla nas bardzo spokojnym dniem:
- na 9 do weterynarza odebrać karmę dla Tośki (za miesiąc będziemy dziadkami :wink: )
- przy okazji zajrzeć do moich rodziców na kawę
- na 10:30 do studia mebli kuchennych na podpisanie umowy
- przed tym do bankomatu po kasę na zaliczkę
- po meblach - do hurtowni kaflowej zamówić w końcu kafle na dużą łazienkę
- w drodze na obiad zajżeć na budowę
- na 14 byłem już umówiony z kolegą, że wytnę mu 3 drzewa na jego placu
ojejku...... "niech ktoś zatrzyma wreszcie świat - ja wysiadam" :o
A wczoraj nam się przypomniało, że jeszcze o 12 mieliśmy być u naszego sąsiada w zakładzie i wybrać sobie trochę kloszy i lamp do oświetlenia domu :-?

Niedziela - Patrycja toczyła dalej nierówną walkę z sufitami w łazienkach, a ja popełniłem konstrukcję ścianki działowej w kuchni wydzielającą pomieszczenie spiżarni.

Wczorajszy dzień był generalnie dniem naszego kryzysu budowlanego. Jakoś tak nam się nic nie chciało, wszystko wydawało się bez sensu itd... Pewnie znacie to uczucie. Zapadła decyzja że jednak kogoś do sufitów sobie zagonimy, bo robota popołudniami to jest dobra, ale jak byśmy się mieli wprowadzić za pół roku, a nie jak najszybciej. Zadzwoniłem do znajomego budowlańca, żeby podesłał nam kogoś sprytnego, mającego o tej robocie pojęcie.
Odezwał się pan "od kafli" że te nasze kafle to właśnie przestają produkować (cholera - ja to już gdzieś słyszałem przy okazji poprzedniej łazienki :evil: ) i nie ma wszystkich w ofercie. Szybki proces decyzyjny, zmiana zamówienia - na szczęście chodziło o kilka kafli - i wariant numer 2 "przeszedł". Mają być na piątek.

Plan na dziś to pierwsze podejście do kominka - czas w końcu nabyć nasze zardzewiałe kafle których z planowanych kilku sztuk zrobiło się 4 m2, wnieść bloczki ytongowe na górę i zacząć wszystko dopasowywać do siebie.

RYDZU
24-01-2008, 12:49
No i stało się....
Spaliła mi się "markowa" :wink: szlifierka firmy Toya. Skracałem drzwi do kotłowni i już miałem kończyć a tu nagle trrrach - sprzęt znacznie zwolnił, zaczął jednocześnie kopcić i świecić :o . Gdy wyłączyłem prąd czynna pozostała tylko funkcja kopcenia. Na szczęście była na budowie rezerwowa Makita więc robotę dokończyłem.

Akcja z drzwiami wywołana została naszymi wczorajszymi decyzjami. Wpuszczamy ekipę do karton-gipsów i trzeba było uprzątnąć wszystko co tylko da się zepsuć poza zasięg ich wzroku. Ponieważ kotłownia była jedynym pomieszczeniem które była szansa zamknąć trzeba było stoczyć walkę z drzwiami.

Podczas tournee po sklepach zamówiliśmy wannę i umywalkę do łazienki oraz zrobiliśmy podejście do wyposażenia kuchni. po wielu rodzinnych naradach, oglądaniu folderów, grzebaniu w necie i marudzeniu sprzedawcom w sklepach wybraliśmy zestaw gratów do naszej kuchni.
Największy problem mieliśmy z płytą gazową - uparliśmy się na ruszty żeliwne. Te emaliowane druty na większości kuchenek wyglądają tak jakoś nieciekawie. Za całość wyposażenia kuchni (piekarnik, mikrofala, płyta gazowa, zmywarka, lodówka i okap) z dowozem do domu sklep nam zaproponował całkiem fajną cenę + jeszcze jakiś mały upuścik "motywacyjny". Porównałem te ceny z internetowym topmarketem i wychodzi że bardzo z nas nie chcą zedrzeć - różnica na początku wyszła mi 1200 złociszy, ale za każdy "klocek" liczą sobie 140 zł :o . Po zsumowaniu bilansu zysków i strat chyba wolę kupić w sklepie tradycyjnym - przywiozą, wniosą, reklamacje na miejscu... ja to chyba dziwak jestem :wink:

RYDZU
24-01-2008, 12:52
Po trzech dniach pracy wygoniłem ekipę od gips-katonów...
Ale zacznijmy od początku. Jak ustaliliśmy - tak zrobiliśmy. Gipskartony samodzielnie zakończylibyśmy pewnie w okolicach świąt, więc pomoc siły fachowej była wskazana. Zgodnie z umówionym terminem panowie zameldowali się na budowie w środę o 6:30 rano i rozpoczęli prace od oceny tego co popełniliśmy do tej pory i ustalenia co dalej mają robić. Materiału mieli dużo (w naszym pojęciu) więc pojechałem spokojnie do pracy. O 11 zadzwonili, że właściwie to im się materiał kończy i żeby coś biegiem pozałatwiać. Umówiłem dostawę płyt gk i dłuższych profili, a resztę dorobnicy by było szybciej zawiozłem im osobiście. Zaraz po pracy pojechałem montować rury instalacji powietrznych, bo te blokowały panom dalsze prace. Trochę sobie nawzajem przeszkadzaliśmy, ale po 18 panowie mieli juz dość i pojechali do domu a my spokojnie zrobiliśmy rury w 2 pokojach. Następnego dnia mogłem być na budowie dopiero po pracy i to co zobaczyłem przeszło moje oczekiwania. Dwa pokoje zrobione kuchnia częściowo, salon także częściowo. I znowu ich rury blokują. Więc chcąc nie chcąc w piątek zrobiłem sobie wolne w pracy i od rana dłubałem przy rurach. Musze się pochwalić, że poszło mi bardzo dobrze - ukończone jest tak na oko 90 procent instalacji. Nie mogłem się doliczyć jednego anemostatu wywiewnego do kuchni i już prawie zacząłem szukać sprawcy jego zaginięcia, ale dla spokojnego sumienia zajżałem do zdjęć z dostawy i wtedy przypomniało mi się, że tego anemostatu mi nie przysłano, bo nie mieli takowego na stanie. Telefonicznie ustaliłem wszystko z firmą Darco i mam mieć go w poniedziałek.
Piątkowe popołudnie spędziłem na poszukiwaniu kabla głośnikowego. Kupiłem go całą szpulkę przy okazji zakupów instalacji rtv i tak się poniewierał po domu i garażu aż się spodobał którejś ekipie. W sumie strata niewielka, ale totalnie zdezorganizowała nam piątkowe popołudnie. Najpierw przekopywanie obydwu garażów, potem wyjazd do praktikera - ale jak zobaczyłem ceny kabla głośnikowego - postanowiłem poczekać do następnego dnia. Za 100mb zapłaciłem 54zł a taki sam kabel w praktikerze po 3,7 za mb :o . Zresztą podobne zdziwienie miałem gdy zobaczyłem ceny wentylatorów do dgp. Mają w ofercie produkty firmy Darco i za zestaw wentylatora z bypasem życzą sobie 1760zł a w darco ten sam zestaw kosztuje 940zł - toż to przecie bandytyzm! :o :evil: No ale nic to - roboty idą do przodu jak burza :wink: - jednak materiały będą dopiero w poniedziałek popołudniu, a ekipa (która ma juz u nas ksywę "bronki talary" bo pracują jak na akord) roboty ma na raptem 2-3 godziny. Ustaliliśmy że - po pierwsze w sobotę pracują krócej, po drugie - nie przychodzą w niedzielę a po trzecie - przebąkiwali o jakiejś robocie w "międzyczasie" więc niech tam idą i wrócą w środę. My do tego czasu dokończymy wszystkie instalacje i bez przeszkód będą mogli zakończyć sufity.

W piątek miałem tez trochę rozjazdów w poszukiwaniu kabla do podłączenia przyszłego rzutnika. Stanęło na tym, że póki co pójdzie kabel s-video i dodatkowo sznurek do przeciągnięcia w przyszłości lepszego kabla. Zakup kabla to tez było ciekawe doświadczenie - z głupia frant wskoczyłem do pierwszego z brzegu sklepu dla oszołomów od kina domowego. Jak mi pan wyskoczył z kabelkiem po 50zł za mb :wink: - zbastowałem i pojechałem do MediaMarkt. Stosowny 15m kabelek firmy Hama nabyłem za 75 złociszy - i dodatkowo mam w komplecie kabel audio do podłączenia komputera do tv - czyli dwa grzybki w barszczu :D W sobotę odebraliśmy płytki na większą łazienkę - hiszpańskie z firmy Azteca - cena trochę mnie powaliła tym bardziej że Patrycja przygotowała mnie na mniejszą kwotę - no ale co tam, to się robi na lata (no i w ten sposób rujnuje się pieczołowicie skonstruowany budżet budowy domu :wink: ) W tym tygodniu powinna dojechać wanna no i może w końcu kafle na jadalnię - coś się w Opocznie zacięło i nie produkują już dość długo upatrzonych przez nas kafli.

RYDZU
24-01-2008, 12:54
Do przodu, do przodu, do przodu
Chwila przerwy na złapanie oddechu w czasie niebytności gips-kartoniarzy zbliża się ku końcowi. Dzisiaj wracają i będą kończyć to co zostało rozgrzebane wcześniej. Instalacje DGP i wentylacji mogę praktycznie uznać za zakończone - pozostało jeszcze założenie dwóch płyt i obsadzenie w nich anemostatów oraz przeciągnięcie rur do z korytarza do sypialni. Sypialnią już będą mogli się zająć - trochę ich przetrzymaliśmy, bo zastanawialiśmy się czy robić w niej z płyt g-k garderobę, czy może jednak zrezygnować i postawić szafy. Po długich bojach wygrał wariant ....nijaki :wink: - tzn robimy sufit na całości i może potem kiedyś zabudowę, albo wstawimy szafy :D
Przemyślenia wymaga też konstrukcja sufitu w korytarzu - chcielibyśmy mieć tam możliwość powieszenia dodatkowej płyty poniżej gotowego sufitu a to wymaga wypuszczenia odpowiednich zaczepów które dadzą radę ten (całkiem spory) ciężar udźwignąć. Zadzwoniłem do SITA by zabrali już gruzownik - jestem bardzo ciekawy jak potraktują tą papę - czy jako odpad szkodliwy, czy może jednak normalnie. Zobaczymy pewnie za kilka dni... Przepusty na rury przy kominku za sprawą Teścia są już wszystkie gotowe. Teraz pozostaje nam zmierzyć się z obudową wkładu. Dobrze by było mieć ją gotową za kilka dni - gdy na całego wejdą płytkarze. Po pierwsze by mogli płytkować salon, a po drugie - obudowę kominka. Co patrzę na te kafle na obudowę to jestem przekonany o trafności naszego wyboru - są po prostu świetne! (a ja skromny :wink: hehehe)
Wczoraj zrobiliśmy pierwsze podejście do obudowy - ustawiliśmy wkład na swoim miejscu, wypoziomowaliśmy i na wysokości czopucha przykręciliśmy dodatkową obejmą do ściany. Ta obejma to takie dodatkowe zabezpieczenie bo wkład niby stoi solidnie, ale ma środek ciężkości mocno w przód wysunięty - jak się otworzy drzwiczki i na nie naciśnie mocniej to cały wkład można przewrócić - i tego chcemy uniknąć. A potem zaczęliśmy sobie ustawiać bloczki ytongowe w różne konfiguracje. Z pierwotnej bryły, którą zaprojektowaliśmy nic nie zostało :) - ale to tak juz bywa gdy się coś widzi "live". Po dzisiejszej konsultacji z płytkarzem już wiem, że musze dokupić kilka cienkich bloczków z ytonga na ścianki boczne i powinno być ok.

Płytkarze dzisiaj zaczęli pracę - na razie są to przygotowania w łazienkach - gruntowanie, malowanie folią w płynie i drobne poprawki. Płytkowanie na całego rozpocznie się od poniedziałku. Cholerny problem zrobił się z płytkami na jadalnię. Wybraliśmy sobie produkt Opoczna - Genova piasek - bo doskonale pasuje do Terragony fakturą. A teraz okazuje się, że ta płytka będzie produkowana dopiero w połowie lipca :( Obdzwoniłem już wszystkie salony i sklepy Opoczna w okolicy i znalazłem te płytki, ale tylko w jednym (mniejszym) formacie - a potrzebujemy obydwie wielkości.

Ostatnie kilka dni co jakieś czas mamy intensywne deszcze - a w domu sucho! Niniejszym mogę więc ogłosić - mamy w końcu szczelny dach! Ekipa wywiązała się powierzonego im zadania naprawdę profesjonalnie. Wykonanie pokrycia dachu zajęło im prawie 2 tygodnie i poszło na to chyba 8 czy 9 butli gazu - przy temperaturach na dworze w zakresie 20-35 stopni. Mamy też już zrobione obróbki blacharskie ogniomurów i kominów. Ekipa zachowała się naprawdę bardzo w porządku - na obrobienie ogniomurów poszło 31 arkuszy blachy - ale z każdego był 20 cm odpad długi na 2m - więc panowie stwierdzili, że te odpady to oni sobie wykorzystają przy robieniu innych dachów i odliczyli nam 6 arkuszy blachy do końcowego rozliczenia. Na razie wzięli zaliczkę - a rozliczyć się mamy za tydzień - jak przejdą jakieś większe deszcze i ulewy - żeby wyszły ewentualne niedoróbki. Wtedy przyjadą i dokończą pokrycie - pozostało jeszcze poprawienie spoin papy wierzchniej i pokrycie ich posypką oraz wstawienie kawałka blachy na ogniomur w miejscu gdzie teraz jest mocowanie drabiny. Ale właśnie to mocowanie muszę przerobić - by można było spokojnie wyjść na dach i by nie blokowało pracy na ogniomurze. Koncepcja już jest - pozostaje tylko zakupić odpowiednie kotwy i do boju!

RYDZU
24-01-2008, 12:59
Ponieważ już dawno nic nowego nie było - dziś nowa porcja fotek.

Tak wygląda nasz piękny nowy dach

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/282.jpg

I w innym ujęciu

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/283.jpg

Konstrukcja ścianki działowej którą popełniłem kilka dni temu

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/284.jpg

Ta sama konstrukcja ale już z odrobiną gipsu

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/285.jpg

Większa dziura (ta po lewej) będzie wypełniona słupkiem kuchennym z zabudowaną mikrofalą i piekarnikiem, a ta ciutkę mniejsza - to właściwe wejście do spiżarni.

Rzut oka na zapłytowaną kuchnię i belkę nad przyszłym barkiem

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/286.jpg

Instalacja dgp i wentylacji w trakcie tworzenia...

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/287.jpg

...i już prawie gotowa do zabudowania

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/288.jpg

Sypialnia - pionowa idzie na dół do wiatrołapu

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/294.jpg

Uruchomienie instalacji planuję realizować etapami - tzn najpierw ruszy dgp (właściwie zaraz po zbudowaniu kominka), a wentylacja chyba dopiero jesienią, po zakupie centrali rekuperacyjnej.

Pierwsze przymiarki do obudowy kominka

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/289.jpg

Sufity:

Widok z kuchni na salon

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/290.jpg

W tych podłużnych otworach docelowo pojawi się oświetlenie z odpowiednią zabudową maskującą.

Tutaj widać tą wnękę lepiej

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/291.jpg

Widok z salonu na schody (przyszłe) :wink:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/292.jpg

Schody będą w miejscu gdzie obecnie jest sklecona konstrukcja umożliwiająca ekipie całkiem komfortową pracę. Zdemontujemy ją dopiero po pomalowaniu sufitów na gotowo.

Ocieplenie rur spustowych wody z dachu

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/293.jpg

Miałem jeszcze coś więcej napisać ale praca wzywa.

RYDZU
27-01-2008, 20:39
Mały suplement - na prośbę Jankesa

Tak wygląda dodatkowe mocowanie wkładu kominkowego do ściany

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/295.jpg

RYDZU
27-01-2008, 20:39
Nowości na budowie pod znakiem 1

Kilka dni temu zakupiliśmy PIERWSZE bańki farby emulsyjnej do malowania sufitów.
Od wczoraj mamy PIERWSZE kafle na ścianach w łazience.
Także wczoraj dopasowaliśmy PIERWSZE bloczki do obudowy kominka.

Człowiek taki zagoniony, że dopiero wczoraj dotarło do nas, że ruszyła ostatnia faza wykańczania naszego domku. Tynkarz "na godziny" porobił wszystkie poprawki które pozostały po pracach poprzednich ekip. Gips-kartoniarze wczoraj skończyli ostatni fragment sufitu na klatce schodowej, więc pozostało na górze jeszcze tylko szlifowanie, malowanie, szlifowanie, szpachlowanie, malowanie i tak aż do moment gdy stwierdzimy że jest ładnie. Prawdopodobnie jeszcze dziś i jutro będą walczyli na górze, a potem tylko wiatrołap - i sio! :wink:
Płytkarze też są mocno zainteresowani wejściem na salon - dlatego chłopaki od kartongipsów pracują od rana do wieczora (i nie wiem skąd mają tyle pary w sobie, bo naprawdę cały czas pracują) a postępy są ogromne.

Od początku tygodnia mamy płytkarzy na placu boju. Poniedziałek zszedł im na rozmierzeniu układów kafli na wszystkich ścianach. Od wczoraj już szlifowanie i klejenie ruszyło realnie. Mniejszą łazienką jesteśmy trochę załamani :( - ale jestem dobrej myśli. Powinna nabrać wyglądu po wstawieniu luksfer (będzie dużo jaśniej) obsadzeniu brodzika i uzupełnieniu płytek. A jak nie - trudno - będziemy mieli "gargamela" :D
Już zapomniałem ile to jest ustaleń przy kafelkowaniu łazienki:
- cały kafel z tej strony, czy może z drugiej?
- fuga 2 czy 3 mmm, a może 4?
- jaki kolor tej fugi będzie?
- a tutaj to nam się coś nie zgadza...
- co mi pan tu narysował? (kopytko :D )
- wanna ma być obudowana na równo czy z murkiem?
jeeejku - zwariować można :o - na szczęście pomału brniemy do przodu.

Za to duża łazienka będzie fajna - tak mi się wydaje przynajmniej. Wczoraj wyklejony był pas płytek na prostej ścianie i wstawiona wanna do przymiarki - wygląda super. Dziś lecą płytki nad wanną i murowanie luksferów - po południu cyknę kilka zdjęć - może będzie się czym pochwalić.

Zaczęliśmy już na gotowo dopasowywać bloczki do obudowy kominka - dziś rozpoczynamy wielkie murowanie (właściwie klejenie) pierwszych warstw obudowy. Wczoraj nic z tego nie wyszło, bo zabrakło mi dosłownie jednej prostej złączki do rur centralnego odkurzacza. Po konsultacjach z płytkarzami postanowiliśmy jednak zmienić nieco kształt obudowy - z przyczyn nazwijmy to "technicznych" - żeby było stabilniej i pewniej.

Dzisiaj udało się teściowi zamocować kolejne uchwyty do wieszania drabiny - wersja prowizoryczna wyjścia na dach numer 3 :wink:. Będę mógł zadzwonić do dachowców, by wygospodarowali trochę czasu i dokończyli swoje dzieło.

RYDZU
27-01-2008, 20:41
Ruszyłem (razem z Teściem) z obudową kominka. Na początek zrobiłem porządek z układem doprowadzenia powietrza do spalania. Aby mi domku nie wychładzało zimą gdy się w kominku nie pali założyłem "zdalnie sterowaną" przepustnicę. Rozmiar udało mi się dobrać idealnie do średnicy wlotu powietrza do stojaka Tarnawy.

Jeszcze prowizorycznie założona przepustnica:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/297.jpg

A tutaj całość na gotowo

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/298.jpg

Cięgno sterujące przymocowałem do nogi stojaka

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/299.jpg

Sterowanie przepustnicą wolałem schować w otworze doprowadzającym powietrze do ogrzania ze względów estetyczno - użytkowych. Korzystać się będzie z niego raczej sporadycznie, a będąc niewidoczne z zewnątrz nie będzie nikogo (ach te dzieci) kusiło do kręcenia :wink:

W środę na takim etapie zakończyliśmy murowanie obudowy wkładu

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/300.jpg

A tak obudowa wygląda dzisiaj

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/305.jpg

Gips kartoniarze wczoraj tylko przeszpachlowali ostatni kawałek - ściankę do spiżarni - a na dzisiaj pozostało im już tylko szlifowanie i malowanie do skutku.

Zaszpachlowana ścianka do spiżarni

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/301.jpg

W czasie gdy ja z Teściem byliśmy zajęci zabawą w murarza z kominkiem, Patrycja "rozpracowała" do końca większą łazienkę. Układ kafli do końca chyba nie jest jasny nawet dla płytkarzy, ale kolorowa kreda naszej córci była jak znalazł :wink: (i dobrze że był więcej niż jeden kolor, bo koncepcje zmieniały się jak poglądy niektórych polityków :D

Większa łazienka - kawałki ściany

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/302.jpg

Większa łazienka - w głębi będzie wanna

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/303.jpg

Wymurowanie okna z luksfer zmieniło na korzyść nasze zdanie o łazience mniejszej - już nie wygląda tak źle, jak na początku się zapowiadało. Kafle wyglądają lepiej w świetle dziennym. Ta odcięta na biało część pod oknem to przyszła kabina prysznicowa - drzwi do niej będą (kiedyś) w miejscu gdzie kończą się dekory.

Mniejsza łazienka

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/304.jpg

RYDZU
27-01-2008, 20:43
Wczorajsze urodzinowe popołudnie spędziłem roboczo na działce - to już chyba skrzywienie (ale podobno przechodzi z czasem po zakończeniu budowy):wink:

Rozpoczęliśmy od wyklejenia pierwszej warstwy płyt wełny mineralnej wewnątrz wkładu - póki jeszcze do środka można sięgnąć i dokładnie całość poukładać.

Wnętrze obudowy z pierwszymi płytami wełny mineralnej

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/306.jpg

Do ściany wełnę mocuję zaprawą klejową. Na styku połączeń arkuszy wełny stosuję taśmę aluminiową samoprzylepną - tą samą której używałem wcześniej do obrabiania rur w instalacji DGP.

Wkład kominkowy dostał kolejną warstwę bloczków

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/312.jpg

A potem zabraliśmy się za przygotowanie belki która zwieńczy obudowę. Prace nad nią zaczęliśmy odwrotnie - od góry - dopiero po całkowitym związaniu zaprawy odwrócimy ją do właściwego położenia. Po dokładnym zmierzeniu i docięciu materiału wzdłuż całej długości górnego elementu zrobiłem bruzdę do zatopienia pręta zbrojeniowego. Osadziliśmy go na ten sam klej którego używamy do klejenia bloczków betonu komórkowego.

Pierwsza warstwa w trakcie wypełniania zaprawą klejową

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/307.jpg

I po włożeniu pręta zbrojeniowego

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/308.jpg

Przygotowane elementy dolnej części belki

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/309.jpg

Po umieszczeniu pręta w środku całość wypełniliśmy klejem i zagładziliśmy. Kolejną warstwę bloczków ułożyliśmy na tzw "mijankę" tak by pionowe spoiny w obydwu warstwach się nie pokrywały. Ta warstwa jest węższa by nie kolidowała z konstrukcją wkładu. Umieściliśmy w niej kolejne pręty zbrojeniowe - tym razem 2 sztuki.

Przygotowanie do osadzenia prętów

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/310.jpg

I gotowy element

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/311.jpg

Belka sobie leży, wiąże i czeka. Być może już dzisiaj wyląduje na swoim miejscu i zakończymy "murowany etap budowy kominka.

Płytkarze uciekli na tydzień dokończyć jakąś robotę a my w tym czasie mamy doprowadzić ściany i sufity w łazienkach do stanu gotowego. O ile w małej łazience nie ma z tym problemu, to w dużej trochę poskąpili zaprawy klejowej i akrylowanie połączenia kafle-ściana musi poczekać aż to poprawią (podobno jutro rano). Muszę ich sobie "wypożyczyć" na poważną rozmowę bo to co robią u nas trochę odbiega od tego co widziałem przez nich zrobionego i tego co o nich słyszałem. Chyba trochę ich rutyna ponosi :evil:

Na kaflowanie kotłowni wpuściłem naszego "etatowego" już murarza, tynkarza a teraz także kafelkarza. Zarzeka się, że umie to robić - a ja nie dam rady wszystkiego sam pociągnąć (chociaż bardzo bym chciał). Ceną też zaproponował całkiem uczciwą więc nie miałem specjalnych oporów.

Wczoraj obsadzili nam w końcu długo oczekiwane drugie drzwi. Tym sposobem część "mieszkalną" mamy już solidnie oddzieloną od reszty domu. To bardzo dobrze bo w najbliższych dniach zacznę zwozić sprzęt i narzędzia do budowy schodów. Oj - będzie się działo!

RYDZU
27-01-2008, 20:46
Na początek trochę o kominku.
Następnego dnia belka związała na tyle mocno, że można było ją przymierzyć do reszty obudowy i dopasować pozostałe klocki z ytonga.

Obudowa przygotowana do osadzenia belki

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/313.jpg

Z przodu stoją oparte "zardzewiałe" kalfe którymi całość będzie wyłożona po zakończeniu wszystkich innych prac nad kominkiem.
I belka na swoim miejscu - ostatnie poprawki wykonuje niezawodny Teść

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/314.jpg

Po osadzeniu belki wykleiliśmy w środku kolejną warstwę płyt z wełny mineralnej.
Wełna wewnątrz - spoiny juz tradycyjnie wzmocnione taśmą aluminiową

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/315.jpg

Przy osadzaniu belki górnej dopasowaliśmy do niej pasek wełny o grubości takiej by ciasno wypełnił górną szczelinę pomiędzy wkładem a obudową.
Uszczelnienie pod belką - widok ze środka obudowy
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/316.jpg

A tak to wygląda od zewnątrz

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/317.jpg

Po osadzeniu belki pozostało nam wymurowanie do końca warstwy wieńczącej część ytongową obudowy. We wnęce przeznaczonej na drewno położyliśmy warstwę bloczków 7,5 cm na płasko by klocki drewna były ciut wyżej niż podłoga w salonie.

I kominek wymurowany :)

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/318.jpg

Następnym etapem będzie wykonanie ocieplonej górnej konstrukcji z karton-gipsu - może już w ten weekend.
Z płytkarzami odbyłem wczoraj rozmowę "naprowadzającą" - wszystkie niedoróbki mają zostać usunięte, no i mają się przykładać żeby robota wyglądała tak jak to widzieliśmy u znajomych. Nasz "etatowiec" walczy w kotłowni i muszę przyznać, że mu całkiem ładnie to kafelkowanie idzie. Szkoda, że ma czas tylko popołudniami, bo zejdzie mu na tym pewnie ponad tydzień. Jak będzie się miał ku końcowi (oczywiście z kaflami :wink: ) - będę ściągał kolegę Rafslusarczyka by dokończył to co zostało rozgrzebane. Komin do kotłowni, podłączenie zasobnika i takie tam drobiazgi, które pozwolą nam nareszcie cieszyć się ciepłą wodą.

Ocknęliśmy się że został nam tylko jeden dzień by w promocji zamówić drzwi wewnętrzne Porta - model Toledo w okleinie sosnowej jest prawie 200 zł tańszy na sztuce do końca czerwca. Wypad do sklepu drzwiowego i drobna konsternacja - mocno zmienili stanowisko co do oferowanych cen i rabatów :o Jak kupimy drzwi na siebie (z 22% vat) - dadzą nam 8% upustu, ale jak byśmy chcieli to samo zrobić biorąc fakturę na firmę montażysty - z rabatu nici :( - "bo i tak państwo sa do przodu o 15% na vacie wtedy" :evil: . Przełknąłem to w sobie i poprosiłem o namiary na montażystę. Zadzwoniłem do niego wieczorem, nie mówiąc że polecili mi go w sklepie (wcześniej sprawdziłem na stronie www Porty, że jest ich autoryzowanym monterem) z pytaniem czy mi przefakturuje i zamontuje drzwi które właśnie zamawiamy.
- Oczywiście bez problemu - a gdzie pan kupuje?
- w naszej hurtowni budowlanej, dają nam 8% rabatu od cen detalicznych.
- A nie prościej będzie bezpośrednio u mnie? Ja kupię te drzwi w hurtowni, przywiozę, zamontuję i zafakturuję panu na 7% z tym samym rabatem.
Oferta jest generalnie tym o co nam chodzi bo mamy na czysto 10% upustu już po montażu :)
Jesteśmy na dzisiaj na wczesne popołudnie umówieni by spisać zamówienie i puścić je do hurtowni.

RYDZU
27-01-2008, 20:46
Dokładnie rok temu - 5 lipca rozpoczęła się budowa naszego domku. Pierwotnie nawet zakładaliśmy, że w lipcu tego roku zamieszkamy już na swoim, ale kilka drobnych obsunięć terminowych, jedno dość poważne wykonawcze - i aktualnie planujemy drugą połowę sierpnia jako termin realny.

A skoro już świętujemy - to na całego! Wczoraj od 1 w nocy do 8:30 rano nasza Tośka szczęśliwie wydała na świat 10 maluchów :) Wszystkie są piękniste i bardzo, bardzo żywotne.

Szczęśliwa mama i dzieci:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/319.jpg

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/320.jpg

RYDZU
27-01-2008, 20:47
Tak się zajęliśmy opieką nad maluchami, że prace na budowie odeszły na kilka dni na drugi plan. Jak to mówią wszyscy hodowcy - to lepsze niż telewizja. I mają dużo racji. A my tym bardziej jesteśmy rozdarci bo od soboty trwa nasz ulubiony serial telewizyjny - Tour de France. Co roku w tym czasie siedzimy przed tv i kibicujemy.
Ale ponieważ rodzina "puchnie" w oczach trzeba pogonić fachowców, by było się gdzie przenieść.

Kafelkarze mieli ruszyć z pracami od wtorku, ale jakoś im nie wyszło :evil: . Wczoraj wieczorem zadzwonili, że dotrą albo w piątek, albo w poniedziałek. Czyli od poniedziałku będą dalej pracowali - ale zastrzegłem sobie, że juz ich nigdzie nie wypuszczę póki nie skończą. Albo kasa za robotę przejdzie im koło nosa. Jesteśmy na nich troszkę cięci bo po tym co widzieliśmy u znajomych i po opiniach innych ludzi u których robili spodziewaliśmy się może nie cudów, ale chociaż pracy bez potknięć. A robią takie błędy, że ręce opadają. Oczywiście poprawiają to co jest źle, ale jakiś taki niesmak pozostaje.
A nasz "chłopak od brudnej roboty" ten tydzień ma wolne bo musiał wyjechać. Kafle w kotłowni mimo, ze kupione po 15 zł w markecie i są nieco krzywe :wink: układa tak, że nie ma na razie żadnych uwag. A i robocizna jego znacznie tańsza.... ehhhh....
Nic to - jakoś "przemęczymy" tych naszych kafelkarzy - będą poprawiać do skutku.

W piątek mamy ponownie na placu boju Rafslusarczyka. Ma dokończyć sprawy kotłowniane - montaż komina, podłączenie zasobnika cwu i przesunięcie "oczka" wodno-kanalizacyjnego w kuchni bo się za zmywarką nie zmieści. Wczoraj dzwonił potwierdzić - komin jest, a pozostałe graty to drobiazgi. Więc w przyszłym tygodniu będziemy szczęśliwymi posiadaczami ciepłej wody na budowie :)
Wczoraj zabraliśmy się z teściem za wykonywanie górnej części obudowy kominka - tej z karton-gipsu. Dzisiaj dokupię wełnę "kominkową" i będziemy dalej majstrować.

A jak skończymy obudowę zabieramy się za główne wyzwanie - schody. Dojechały nam już najważniejsze maszyny (które i tak bym kupił - a tak wrzucę je w koszty domu w rubrykę "schody" :) ) - spawarka mig i piła taśmowa do metalu. Wstępna koncepcja konstrukcji juz jest. Znajomy nam się zadeklarował z pomocą przy malowaniu proszkowym całej konstrukcji - niestety okazało się, że będziemy musieli poszukać kogoś z większa komorą lakierniczą, bo ta jego ciut za mała będzie. Drewno na stopnice już leży i czeka na dokładne wymiary przyszłych schodów. Jak wszystko pójdzie dobrze - pozostaje kupić materiał i od przyszłego tygodnia powinniśmy zacząć zabawę.

Dotarł wczoraj do nas rachunek z firmy SITA - za wywóz gruzownika z papą. Obawiałem się, że potraktują papę jako odpady szkodliwe i pójdą do utylizacji (za odpowiednią kwotę oczywiście) - a tu pełne zaskoczenie na plus. 250 złociszy za wywóz gruzownika pełnego papy zdartej z dachu i wszelakiego upierdliwego "syfu" który nam zalegał dookoła domu. No a jak temat dachu - dzwoniłem do mecenasa który prowadzi nam sprawę. Sędzia który się tym zajmuje jest na urlopie, ale jest duża szansa, że wejdziemy na wokandę jeszcze w wakacje. Nie wiem czy to dobry termin czy nie, ale chociaż coś się zacznie dziać. Psychicznie jesteśmy nastawieni na długą i upierdliwą drogę przez mękę - ale pajacowi nie dopuścimy :evil:

RYDZU
27-01-2008, 20:48
Rafslusarczyk zgodnie z umową na placu boju się stawił i kotłownię zmontował. Po czym to co zrobił rozebrał :wink: - a wszystko po to by ułatwić prace naszemu płytkarzowi (który niestety jeszcze musi pozostać na wygnaniu, więc do nas wejdzie chyba dopiero za tydzień). Jak będziemy mieli całość wypłytkowaną mamy się spotkać jeszcze raz na montaż ostateczny kotłowni i drobiazgów (zaworki, zaślepki itd) w łazienkach oraz na finalne odpalenie instalacji. Przez ostatnie kilka dni wespół-zespół z teściem wykonaliśmy ocieplenie styropianem przestrzeni pod wszystkimi oknami tak by można było zamocować parapety. Zrezygnowaliśmy z nadlewania czy podmurowywania pozostałych przestrzeni (najwyższa miała do nadłożenia ok 6 cm) i zdecydowaliśmy dać pod parapety odpowiednio docięte arkusze styropianu FS20. Skoro zdaje egzamin pod wylewkami, to i pod grubym drewnianym parapetem da radę. Wszystkie płyty przykleiliśmy na piankę montażową, a od strony pokojów pozostał około 3 cm uskok na wypełnienie tynkiem. Dzisiaj "zdejmę" docelowe wymiary i jadę zamówić parapety.

Innymi postępami w pracach się niestety pochwalić nie mogę - płytkarze na łazienki i salon wchodzą dopiero jutro. A reszta jest od nich zależna.
A ja też na nadmiar wolnego czasu nie narzekam bo z naszymi maluchami jest co robić. Rosną jak na drożdżach.

RYDZU
27-01-2008, 20:49
No i stoimy z robotą :-? :(
Wszystko trochę dzięki firmie Opoczno, a trochę dzięki naszej nieuwadze. Myśleliśmy, że takim producentom "obsuwy" się nie zdarzają. A jednak....

Zdecydowaliśmy się wspólnie z Patrycja na płytki Taragona. Nawet układem płytek zaproponowanym w folderze, na ekspozytorze i stronie www byliśmy lekko zauroczeni. Płytki podliczyliśmy, zamówiliśmy. Towar dojechał, płytkarze ułożyli prosty wzór z dużych płytek w salonie i przeszli na część "komunikacyjną". Układ tego ma być taki jak na tym zdjęciu (źródło Opoczno S.A.)

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/taragona.jpg

I co? Ano to, że większa płytka ma bok 29,7, a mniejsze maja wymiar 29,7x14,8 i 14,8x14,8 co w takim układzie jak na fotce powyżej nijak nie daje się ułożyć :o Po prostu dwie małe płytki + fuga między nimi to razem 299 mm co ma się nijak do 297 mm płytki obok :evil: :evil: :evil:

Ręce nam opadły do samej ziemi jak nam to płytkarze pokazali, a teraz siedzimy i kombinujemy co tu wykombinować innego - jakiś inny układ, etc, jednak za każdym razem te cholerne fugi się rozjeżdżają.
Pan z doradztwa technicznego Opoczna oczywiście "pierwszy raz się spotyka z takim problemem" - i ma oddzwonić jak się z kimś tam naradzi.

Jak to dobrze, że na dziś umówiłem się na wieczorny "resecik systemu" z kolegą - bo mi to będzie chyba potrzebne.
A na razie siwieję w szybszym tempie.....

RYDZU
27-01-2008, 20:51
Sierpień się zbliża wielkimi krokami, a tu jeszcze tyle do zrobienia... :(

No ale jak by nie było - codziennie coś do przodu. Przedwczoraj zamówiłem parapety na całą część mieszkalną (na dole będą wszędzie z płytek). Padło na bukowe - a kolor docelowy "urodzi" się dopiero jak dostaniemy do łapek próbki gotowego drewna z naszych parapetów. Wahamy się pomiędzy złotym dębem (ciekawe czy uda się coś takiego uzyskać :-? ) a kolorystyką podłóg w pokojach. Na szczęście to dopiero w przyszłym tygodniu.

Wczoraj ruszyliśmy dalej z obudową kominka. Na początek poprawiliśmy rurę spalinową. Demontaż, skracanie i ponowny montaż. Upaprałem się przy tym tak, że wyglądałem jak mały murzynek - sporo sadzy się w rurze nazbierało :). Osadziliśmy ją (rurę oczywiście) w redukcji przy wkładzie na silikonie żaroodpornym (taki czarny "glut" - tylko szybciej twardnieje :wink: ). Przy wejściu do komina rurę okręciliśmy sznurem szklanym na zmianę przekładanym tym samym silikonem. Całość po obiciu wewnątrz szczeliny sprawia bardzo solidne wrażenie. Na koniec obie spoiny wykończyłem kosmetycznie resztą silikonu.

Redukcja nad kominkiem artystycznie wysmarowana silikonem

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/327.jpg

Wlot rury spalinowej do komina (też wysmarowany)

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/328.jpg

Zrobiliśmy najważniejszą cześć konstrukcji obudowy a teść przykleił płyty wełny mineralnej na tylnej ścianie obudowy.
Stan prac nad kominkiem na wczoraj wieczorem:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/329.jpg

Płytkarze w swoim dziwnym nieco i niepojętym dla nas trybie pracy (czyli rozgrzebane wszystko co się tylko dało) zaczynają wychodzić na prostą. Do wczoraj mieliśmy położone i zafugowane płytki na ścianach w kuchni oraz częściowo zafugowany salon.

Widok z salonu na jadalnię (po prawej) i kuchnię (tez po prawej tylko głębiej)

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/330.jpg

I raz jeszcze ten same pomieszczenia tylko za dnia

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/322.jpg

W kuchni nie daje nam teraz spokoju (najbardziej teściowi - bo to elektryk) nowa lokalizacja "oczka" wodno-kanalizacyjnego. Widać je na obydwu zdjęciach dość dobrze pod oknem kuchennym - jeszcze nie zatynkowane. Wypada ono teraz dokładnie nad dużą puszką elektryczną z której rozchodzą się przewody zasilające na cały sprzęt kuchenny. W przypadku jakichkolwiek problemów ze szczelnością instalacji wodnej - pojawią się pewnie i problemy z prądem. Jeśli czas pozwoli (i długość kabli w ścianie) - może uda się przesunąć całą ta puszkę chociaż 15 -20 cm w bok.

Ale wróćmy do kafli. Jak pisałem kilka dni temu, firma Opoczno sprawiła nam niezłą zagwozdkę produkując kafle których nie da się ułożyć na równych fugach :evil: . Spędziłem kilka godzin na układaniu modułu z tych płytek w taki sposób by różnice w fugach były jak najmniej widoczne. Chyba się udało, bo płytkarze przyjęli go bez skrzywienia. Powielony na całej długości korytarza i części salonu wygląda co najmniej dobrze :)

A taki jest widok z korytarza na salon

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/326.jpg

Zbliżenie samego "bałaganu" o który było tyle hałasu

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/321.jpg

Łazienki mają już praktycznie komplet płytek i fugi na ścianach . Wczoraj zostały wzbogacone o wannę i brodzik prysznicowy, a dzisiaj zyskają zapewne wykończone podłogi.

Mała łazienka

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/323.jpg

Duża łazienka 1

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/324.jpg

Duża łazienka 2

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/325.jpg

Priorytetem jest teraz ukończenie obudowy kominka żeby płytkarze mogli się zająć kaflowaniem dolnej jej części. Gdy tylko się z tym uporamy - ruszę z chyba największym samodzielnym przedsięwzięciem w takcie budowy - schodami.

RYDZU
27-01-2008, 20:52
Kominek już prawie, prawie stoi. Wczesnym popołudniem kafelkarze przeciągnęli murowaną część obudowy klejem i zatopili w nim siatkę. Wszystko po to by całość lepiej później pracowała. A popołudniu wkroczył na plac boju mocny zespół w składzie Teść i ja. Efektem naszej pracy jest konstrukcja metalowo - wełniana już gotowa w 90%. Na koniec po prostu już zrobiło się ciemno i dlatego nie daliśmy rady wstawić ostatnich kawałków płyt wełny. Dzisiaj to zrobimy, potem tylko opłytowanie całości karton gipsem i będzie "git" :wink:

Przy okazji stawiania kominka wyszła mała niedoskonałość naszego domku - mamy nierównoległe ściany w salonie :-? . Budując kominek wszystko rozmierzyliśmy względem ściany przy której on stoi. Za to kafelkarze z pomiarami ruszyli od ściany przeciwległej. Efektem tego jest kominek "skręcony" względem podłogi w salonie. Nie jest to jakaś makabryczna różnica - mówię to o wielkościach rzędu 1,5cm na całej długości obudowy. W oczy się nie rzuca - i trzeba się temu dobrze przyjżeć by zauważyć. No ale jednak...

Wczoraj także zaliczyłem na budowie wizytę naszych dachowców. Powód - podcieka nam woda w okolicach jednego z kominów (cholera - chyba poprzedni majster rzucił jakiś urok i teraz trzeba będzie wynająć lokalnego szamana żeby jakieś gusła odprawił). Mieli dojechać już w tamtym tygodniu, ale jednemu z nich urodziło się dziecko, i jak sam szczerze przyznał - "nie jest w stanie nawet po płaskim dachu chodzić" :D
Błąd był po ich stronie - jak sami przyznali. Wadliwie była zrobiona opaska na kominie - teraz ma być juz dobrze.

Cały czas się "boksujemy" z tym jakie farby wybrać do domu. Z jednej strony finanse, z drugiej wręcz "magiczne" czasami (według sprzedawców i ulotek reklamowych) właściwości. Biorąc pod uwagę wszystkie przejrzane oferty (Caparol, Tikurilla, Dekoral, Dulux, Levis, Beckers i coś tam jeszcze) w miarę rozsądna wydaje mi się oferta studia Dekoral. Chodzi o farby Dekoral Professional dostępne tylko tam (w takich srebrno szarych baniakach). A weryfikacja cenowa nastąpi dzisiaj - jestem w trakcie przeliczania ilości potrzebnych farb na wszystkie pomieszczenia. Wtedy się wyjaśni o jakich pieniądzach jest mowa i czy warto się szarpać z pozornymi oszczędnościami.

RYDZU
27-01-2008, 20:54
W piątek zamknęliśmy etap obudowy kominka.
A zaczęliśmy od bocznych ścianek obudowy

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/331.jpg

Pomiędzy profile konstrukcyjne idealnie pasuje wełna grubości 3 cm. Jednak by obudowa nie oddawała za dużo ciepła bezpośrednio na salon od wewnętrznej strony wykładaliśmy ją dodatkową 4cm warstwą wełny. Mocowaliśmy ją od wewnątrz długimi wkrętami do profili metalowych konstrukcji obudowy.

Ścianki boczne już gotowe

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/332.jpg

Od góry zostawiliśmy kilkanaście cm luzu na izolację termiczną - także wykonaną z płyt wełny. Docelowo weszły nam na górę trzy płyty (więcej nie zostało :wink: ). Żeby płyty z czasem nie obwisły - wykonaliśmy dodatkowe podpórki od konstrukcji nośnej przedniej ścianki.

Izolacja górna już na miejscu - widać jak jest podparta

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/333.jpg

Do konstrukcji nośnej przedniej ścianki także mocowałem od wewnątrz 4cm płyty wełny mineralnej. Jednak ostatnia - zamykająca całość płyta nie mogła zostać dokręcona - z wiadomych chyba przyczyn :wink: Jej mocowanie odbyło się bokami nieco "na wcisk", dołem stojąc na identycznej płycie nie ma szans się przesunąć a górą wycięliśmy dodatkowo wypusty które zachodzą w poziomą warstwę ocieplenia.
Operacja umieszczenia płyty na swoim miejscu była dość skomplikowana i wymagała użycia narzędzi pomocniczych w postaci wygiętych prętów metalowych którymi jak hakami dociągnęliśmy płytę dołem na swoje miejsce.

Ostatnia wewnętrzna płyta z wełny

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/334.jpg

I miejsce gdzie docelowo wylądowała

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/335.jpg

Potem juz z rozpędu opłytowaliśmy całość. Jakie te płyty ognioodporne są pierońsko ciężkie! Gdy zabrałem się za docinanie poszczególnych elementów ledwie dałem radę samodzielnie taka płytę w całości przestawić. Zostało nam teraz jeszcze obrobienie gipskartonu i malowanie. W sobotę płytkarze rozmierzyli nam dokładnie jak maja wyglądać poszczególne kafle. Z tą instrukcją (i oczywiście kaflami) pojechałem do firmy która ma odpowiednia maszynę by wykonać wszystkie cięcia i skosy. Prawdopodobnie we wtorek materiał będzie gotowy i płytkarze skończą nam obudowę do końca tygodnia.

Kompletny kominek w stanie "surowym"

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/336.jpg

Nigdy nie wierzyłem w jakies takie cuda typu żyły wodne itd... W sobotę jeden z płytkarzy mi mówi - tutaj i tutaj masz żyły wodne. Wzruszyłem ramionami z przytakującym uśmiechem (tak, tak - a ja wiem swoje :wink: ).
- Co? Nie wierzysz? To masz! - i dał mi do ręki "fachowy sprzęt" w postaci 2 wygiętych drutów (którymi dzień wcześniej wkładaliśmy wełnę do obudowy kominka) i pokazał jak to trzymać.
- A teraz sobie pochodź po domu.
No to rozpocząłem wędrówkę. Idę sobie, idę i nic się nie dzieje :)
- A teraz chodź tutaj - wskazał na miejsce w salonie przy schodach.
Maszeruję dzielnie - druty ani drgną. Ale jakieś 2 kroki od wskazanego miejsca coś się zaczęło dziać! :o Nie wiem jakim cudem - pojawiła się u nich tendencja do wzajemnego przyciągania. A nad wskazanym punktem skrzyżowały się! :o :-? . Cholera! Niemożliwe! Cofam się 3 kroki - druty wracają do położenia równoległego. Znowu 2 kroki w przód - skrzyżowane. Hm... minę zrobiłem chyba niezbyt inteligentną - bo bardzo rozbawiłem płytkarzy. No i muszę zweryfikować swoje poglądy na niektóre tematy....

RYDZU
27-01-2008, 20:55
Z tym naszym gresem kominkowym to się niezła jazda porobiła. Jest tak twardy jak stary piernik - maszyny posiadane przez naszych kafelkarzy nie dają mu rady. Więc od trzech dni codziennie odwiedzam firmę zajmującą się usługowym docinaniem kafli i wykonywaniem "faz" na krawędziach. Szkoda tylko że po dniu dzisiejszym cena tej usługi przekroczy już połowę wartości kafli (wcale nie tanich) :evil: - no ale to są podobno trudności "nieprzewidywalne" :wink:. Nie pozostaje nic innego jak to przetrzymać. A chyba dzisiaj będą ostatnie cięcia wykonywane, więc jutro popołudniu powinniśmy cieszyć oczy naszą obudową kominka.

Na wczoraj planowaliśmy wielki start schodów... ale oczywiście nic z tego nie wyszło. Firma handlująca profilami stalowymi, które są do tego potrzebne ma urlop :o . Ot tak po prostu sobie zamknęli na 2 tygodnie firmę na kłódkę. Ale jaja - myślałem, że już się tak nie robi. W każdym razie nie miałem już czasu by szukać dalej innych źródeł żelastwa. Może dzisiaj się uda coś znaleźć.

Skoro nie schody.... to po wysączeniu (z powodu upału oczywiście :wink: ) zimnego piwka zabrałem się za inne drobniejsze prace porządkowe. Śmieci na dół, gruz na kupkę, kartony do spalenia - ot takie "byle co" na którym zeszło całkiem sporo czasu. Na koniec walnąłem pielgrzymkę po wszystkich pomieszczeniach i spisałem nasze potrzeby "elektryczne" - czyli listę włączników światła, gniazdek elektrycznych i gniazd specjalnych (tv/sat/ethernet/telefon). Dzisiaj spróbuję to zamówić. Zdecydowaliśmy się na Berkera - seria B-kwadrat w kolorze lekkiego beżu czy też mocno mlecznego kakao.

A na dole w kotłowni sobie dłubie nasz wykonawca nad kaflami. I mam pewne obawy o tempo tych prac, bo jakoś tak wolno, bardzo wolno mu to idzie. Liczyłem, że w przyszłym tygodniu zmontujemy kotłownię, a tu nic na to nie wskazuje... :-?

Kilka dni temu dopadła nas depresja "finansowa". Tyle jeszcze do zrobienia a kasy mamy na połowę listy :( . Nasz misterny budżet nie rozjeżdżał się do tej pory zbytnio - pogrążyła go nasza przygoda z dachem. A że terminu rozprawy z wykonawcą nadal nie ma, więc i widoki na kasę są bardzo odległe. I pewnie przyjdzie nam mieszkać bez tynków zewnętrznych (i jeszcze niewielkiej kilkunastostronnicowej listy innych rzeczy) :-? .
Co tam - damy radę!

No to może coś weselszego żeby tak smutno nie kończyć. Nasze maluchy mają juz po ponad 3 tygodnie. Przez ten czas już chyba ponad 10 krotnie powiększyły swoją wagę urodzeniową i dalej rosną jak na sterydach. Od dwóch dni zaczynają bardziej odważne eskapady w odleglejsze zakątki mieszkania. W sumie by nam to nie przeszkadzało, ale te ich "przecieki".... I tak juz jest postęp bo gdy się obudzą wychodzą na zewnątrz legowiska i tak dokonują "zrzutu" :wink: A nam się zmienia jak w kalejdoskopie którą z panienek sobie zostawiamy. Każda ładna. I co kilka dni wzrostu widać inne fajne cechy u każdej z nich. Na szczęście wybór mamy ograniczony do 3 maluchów, więc może nie będzie tak źle :D

RYDZU
27-01-2008, 20:56
Pogoda taka fajna :wink: - 35 stopni, auto bez klimy, więc dlaczego by sobie nie pojeździć i postać w korkach? :evil: A wszystko przez płytkarzy. Wczoraj rano zawiozłem ostatnie płytki "kominkowe" do pocięcia i zeszlifowania krawędzi. Już przy odbiorze okazało się, że zabrakło jednej płytki.... którą oczywiście musiałem dowieźć. Jak ją dowiozłem na budowę już dociętą, to się okazało, że tamte wcześniej odebrane nie trzymają wymiaru :o bagatela - o 4 cm. Na szczęście jeszcze z odpadów dało się wybrać takie kawałki z których te elementy można będzie wyciąć jeszcze raz i znowu kurs do szlifierni. Panowie byli wyrozumiali i tym razem mnie nie skasowali za usługę - choć to nie była ich wina tylko płytkarzy (zachował się dowód rzeczowy w postaci rozpiski jaka płytka jaki ma mieć wymiar). Koniec końców - lekko usmażony i ugotowany - dowiozłem wszystkie elementy i obudowa została ukończona. Teraz płytkarze pojechali na urlop. Spotkamy się jak już będziemy mieli obsadzone drzwi i pomalowane ściany żeby dołożyli nam brakujące przy futrynach cokoliki i drugi raz zafugowali podłogi.

RYDZU
27-01-2008, 20:57
Ostatni wpis w miesiącu który pierwotnie miał być naszym miesiącem przeprowadzki. Ale i tak nie jest źle - prawdopodobnie pod koniec sierpnia się przeniesiemy.
A dzisiaj tylko kilka fotek naszego ostatniego samodzielnego (prawie) dzieła. Jeszcze lekko nie ukończony, ale generalnie juz wiadomo o co chodzi i do czego to będzie służyło (chyba.... :wink: ).

Ujęcie z prawej (z jadalni) - inwestorka tez się załapała :wink:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/337.jpg

Z przodu - tutaj fajnie widać jaki efekt dają kafle

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/338.jpg

I od strony salonu

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/339.jpg

Całość jeszcze wymaga kosmetyki - gips na górze, brakujące fugi na dole - ale efekt nam się już podoba :)

RYDZU
31-01-2008, 12:01
Na dzisiaj miały być gotowe parapety drewniane. Bukowe bejcowane na dość ciemny (nie pamiętam nazwy) kolor. Ale niestety - ponieważ usługa jest wykonywana "po znajomości" za normę trzeba przyjąć drobne "obsuwy" czasowe. Ale jest duża szansa że na jutro będą. Obsadziłbym je, pojutrze poprawki tynkarskie pod parapetami i w sobotę ruszam z malowaniem. Przy takim optymistycznym obrocie spraw planuję na przyszły tydzień trochę urlopu.

Płytkarz niestety może wejść dokończyć naszą kotłownię dopiero w poniedziałek, więc zmuszony byłem przesunąć finalną wizytę kolegi rafslusarczyka na koniec przyszłego tygodnia. Ale wszystko wskazuje na to, że wtedy będziemy juz mieli ciepłą wodę w domu i gdzie się umyć.

Dzisiaj zrobiłem kolejny rekonesans dotyczący AGD - terminy złożenia zamówienia. No i chyba pod koniec przyszłego tygodnia trzeba by sprzęt do kuchni zamawiać, żeby go mieć na moment montażu mebli kuchennych. Na szczęście chcą raptem 5% zaliczki :) - jak miło! :D.

Na koniec podgrzeję atmosferę - i to bynajmniej nie kominkiem 8).
Zaczęliśmy robić (oczywiście samodzielnie) schody. Z duszą na ramieniu (brak stosownego prawa jazdy :wink: ) w poniedziałek przywiozłem dłużycą profile stalowe do konstrukcji nośnej schodów i mocowania stopnic. Same stopnice są prawie w fazie powstawania - w postaci suchego drewna leżą i czekają na konkretne wymiary konstrukcji schodów. Niby wszystko się z projektem zgadza, jednak wolę trochę poczekać :wink: Na razie rozpoczął się etap cięcia, kucia w ścianach i dopasowywanie elementów. Dlaczego to wszystko jest takie ciężkie... :-?

RYDZU
31-01-2008, 12:04
Dopiero w sobotę odebraliśmy nasze parapety do części mieszkalnej (na dole robimy parapety z kafli gresowych).
Robota wyszła kuzynowi naprawdę pięknie, a i kolor dość ciekawy wyszedł. Parapety są bukowe, bejcowane na kolor i potem dopiero dwa razy lakierowane. Ostatnie lakierowanie odbędzie się juz u nas po montażu i kuzyn idzie w zaparte, ze to zrobi osobiście (czyżby się pierwszy próbował wkręcić na parapetówkę :wink: ? ) Oczywiście nikt mu tej przyjemności nie będzie odmawiał - jak chce niech maluje :D.

A wczoraj stały się trzy ważne rzeczy:
1) ukończona konstrukcja nośna schodów. Właściwie była gotowa już w sobotę, ale jeden spaw trochę za bardzo "pociągnął" i był do poprawki. Teraz już wszystkie elementy do siebie pasują. Jutro powinienem mieć do odbioru stopnice schodowe w wersji roboczej (prawdopodobnie sosnowe, ale o wymiarach docelowych stopni) do przymiarek wsporników mocujących poszczególne elementy.
2) obsadzone pierwsze dwa parapety - zostały jeszcze trzy sztuki na dziś. Jutro prawdopodobnie obróbki tynkarskie i będę się mógł zabrać od czwartku za malowanie.
3) ukończono kaflowanie i fugowanie kotłowni! Pozostało mi ją jeszcze pomalować i będzie suuuuper :).
Potem montaż wyposażenia i pierwsze pomieszczenie będzie "na gotowo". Przy końcówce kaflowanie kotłowni wyszło, że braknie dosłownie 2 kafli na podłogę. Przytomnie płytkarz zostawił sobie jeszcze 2 kafle które miały być w przyszłości parapetem. Pojechałem do Castoramy, ale niestety :( - kafli o takim kolorze juz nie było. Zresztą co tu wymagać - gres po 16 zł/m2 i jeszcze bym chciał grymasić. Jest tylko nauczka na przyszłość - tanie kafle od razu kupować z większym naddatkiem. I tak dobrze wyszło, bo planowałem z tych kafli parapety zacząć w pomieszczeniach technicznych.... ale by była wtedy jazda :)

Wczoraj odebrałem z hurtowni juz prawie komplet włączników i gniazd na cześć mieszkalną. Docelowo padło na Berkera, seria B-kwadrat w odcieniu beżowym. Cennikowo za wszystkie "klocki" wychodzi nam około 1200 zł, a ile wyjdzie to się dopiero okaże. Na razie mamy towar w ręku i czekamy na brakujące gniazda z klapką do łazienek. Ale po starej znajomości cena ma być bardzo atrakcyjna :wink:

Uzupełniłem sobie wczoraj listę wydatków i jestem nieco podłamany.... brakuje nam, i to sporo. Tzn na wariant "minimum" wystarczy, ale będzie to takie bardzo "na styk", a co chwila wychodzą nowe, nie planowane wydatki. W sumie to już sam nie wiem skąd na to wszystko kasę mamy :o Jak by nie pomoc rodziny pewnie byłoby tragicznie.

Ktoś mnie pytał na priva więc wrzucam tutaj: koszty naszej inwestycji w pozycji "kominek" (muszę przyznać, że sam jestem pozytywnie zaskoczony ). Całkowity koszt wykonania naszej obudowy łącznie z doprowadzeniem powietrza do spalania, przepustnicą itp. zamknął się w kwocie 2070 zł. Jeszcze musimy zainwestować w kratkę do wlotu powietrza pod wkładem. Materiał na wykończenie górnej części obudowy mamy - zostało trochę gipsów po sufitach gk.

RYDZU
31-01-2008, 12:20
No to parapety obsadzone! Wszystko poszło sprawnie, nawet ten docinany "na żywo" do sypialni.
A dzisiaj będę zdobywał sprawność tynkarza :wink: - nasz pomocnik w terenie, więc będę sam próbował zrobić obróbki wokół parapetów. Jak patrzyłem na pracę tynkarzy to wydaje się to dość proste. A jak jest naprawdę - zobaczymy.

W niedzielę zamówiliśmy baterie do łazienek. Po tygodniu nawiedzania sklepów, salonów i marketów padło jednak na produkty Grohe. Prysznicowa termostatyczna, wannowa, dwie umywalkowe i dwa komplety słuchawek prysznicowych - lepsza (3 funkcyjna z rurką mocująca i wężem) pod prysznic i trochę gorsza (1 funkcyjna z uchwytem i wężem) do wanny :wink:. W sklepie w zależności od stosowanych promocji cena wahała się w okolicach 1700-1900 zł za ten zestaw (po upustach). W internecie wyrwaliśmy całość za 1445 zł z dostawą do domu. Jednak sklepy z armaturą chyba mają się jeszcze nieźle, bo na argumenty, że w internecie jest taniej odpowiadają zgodnie: "to niech pan kupuje w internecie". Totalny brak woli do negocjacji cenowych.
Wczoraj kurier przywiózł paczkę :) Jeszcze tylko bateria do kuchni - koniecznie z wyciąganą słuchawką (te do dopiero kosztują :-? ) i jakaś "prymitywna" :wink: do kotłowni i będzie komplet.

A w aucie leżą 3 robocze stopnice do schodów - więc mogę się zabrać za wykonywanie ich mocowań. Ale to chyba dopiero jutro, bo mam złe przeczucie co do dzisiejszej zabawy w tynkarza.

RYDZU
31-01-2008, 12:46
Dzisiaj mniej pisaniny a więcej oglądactwa :wink:
Na pierwszy ogień kotłownia:

Obudowa wanny technicznej w trakcie powstawania

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/340.jpg

A tu już jest z wanną w komplecie

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/341.jpg

I wersja "na gotowo"

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/342.jpg

Na tej ścianie za kilka dni będzie trochę więcej rurek

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/343.jpg

Teraz kilka fotek ze schodowego placu boju - belka nośna spocznika i widoczne gniazda do osadzenia belek biegów

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/344.jpg

Piła taśmowa w akcji - powstają belki spocznika

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/345.jpg

Belki spocznika na swoim miejscu (przymiarka)

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/346.jpg

I pierwsza belka dolnego biegu (tez przymiarka)

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/348.jpg

Dolny bieg gotowy

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/349.jpg

Wytrasowane otwory pod belki górnego biegu

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/350.jpg

I już gotowe otwory

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/351.jpg

Belki górnego biegu na swoim miejscu w trakcie wykonywania podmurówki pod nimi

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/353.jpg

Widok całej konstrukcji z góry w trakcie pierwszych przymiarek stopnic

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/354.jpg

A takie będą wsporniki stopnic (no moze trochę ładniejsze :wink: )

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/355.jpg

Prowizorycznie złożony cały stopień ze wspornikami

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/356.jpg

I nasze parapety:

Wycinany parapet w sypialni - jest najszerszy w całym domu :wink:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/357.jpg

A tu w innym pokoju. Jak na kolor dobierany "na oko" to wyszło nieźle :)

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/358.jpg

A ja teraz lecę na budowę dalej się bawić w ślusarza.

RYDZU
01-02-2008, 12:28
Dawno nic nie pisałem, ale za bardzo nie było o czym :wink:
W końcu jest chwila czasu więc czas na podsumowanie tygodnia.
Dzisiaj praktycznie zakończyliśmy prace nad konstrukcją nośną schodów. Nie obyło się bez małej "obsuwy" - ale to z mojej winy - bo bez komputera to ja już zaczynam być kaleką :wink: 177,5 cm minus 10mm dało mi 167,5 cm :D:D:D - efekt, po przystawaniu wsporników do kilku stopni coś mi się zaczęło nie zgadzać. Efekt nr 2 - cały dzień w pi..u a ja następne popołudnie poświęciłem nie na malowanie, a na pracowite odcinanie juz przyspawanych elementów i polerowanie konstrukcji tak by nie było widocznych śladów porażki. Po dorobieniu brakujących elementów praca poszła juz sprawnie i następnego dnia dolny bieg schodów był gotowy. Stopnie maja po 17,7 cm a tolerancja w wysokości wynosi 1mm - czyli chyba nieźle :). Ostatni stopień jest o cm wyższy - ale to jeszcze przed kaflami więc docelowo będzie w porządku.
Z drugim biegiem poszło jeszcze szybciej - popełniliśmy go w praktycznie w dwa popołudnia. Na poniedziałek pozostało dorobienie uchwytów do mocowania blatu spocznika i obróbka spawów, a potem demontaż całości i wywózka do piaskowania i lakierowania. Stopnice już są w fazie klejenia, musimy do poniedziałku zdecydować o końcowym kształcie krawędzi i kolorze i też do końca tygodnia powinny byc gotowe. A nad barierkami będziemy myśleć dopiero po zmontowaniu schodów na gotowo, bo tak do końca nie jesteśmy w stanie sobie ich klimat wyobrazić. Ale na pewno nic w klimacie nierdzewki czy szkła - juz prędzej czarny metal + ciemne drewno.

Od tygodnia mamy czynną kotłownię. Wyszło po montażu kilka nieszczelności na łączeniach gwintowanych - ale mają zostać usunięte przez kolegę rafslusarczyka w tym tygodniu. Na razie nic mądrego nie mogę napisać o samej kotłowni czy obsłudze pieca, bo ograniczyłem się do wariantu minimum - włącznik/wyłacznik :wink: Na szczegóły przyjdzie czas po przeprowadzce.

W wolnych chwilach pomiędzy pracą zarobkową a pracą nad schodami zajmuję się kolejna profesją - tynkowaniem. W sumie drobna rzecz bo to tylko obróbki parapetów - ale jednak dla mnie coś zupełnie nowego. Żeby nie było pełnej "jazdy bez trzymanki" zaprawę tynkarską kupiłem gotową w workach. Pierwszego dnia obrobiłem wstępnie jeden parapet. Walki było co nie miara i przypomniały mi się przy tym czasy dzieciństwa - mieszanie piasku z woda i lepienie z tego kulek :wink: Ehh.... piękne to były czasy :) Drugiego dnia zrobiłem go "na gotowo" i nawet byłem zadowolony z efektu na tyle, że zabrałem się za następny. Też wyszło nieźle. Dzisiaj obrobiłem parapet w salonie i pozostały jeszcze 2 w sypialniach - tylko tam muszę najpierw zdemontować grzejniki.

Patrycja głównie swój czas poświęca aktualnie opiece nad naszymi maluchami które mają już 7 tygodni (ale ten czas leci!). Po weekendzie pierwsza sunia wyjeżdża do swojego nowego domu - ciekawe jak przejdzie nam rozstanie się z nią. Bo z jednej strony gdy budzą nas o 4 nad ranem swoim radosnym piszczeniem i przychodzi nam sprzątać dziesiątki kupek w ich nieco natrętnym towarzystwie to jest to doznanie mocno traumatyczne, ale z drugiej strony są takie słodkie i wesołe :) - u nas ich oglądanie przebiło oglądalność tv. Szukamy jeszcze dobrych domów dla dwóch piesków. Reszta już ma swoich nowych właścicieli. Ale wracając z wycieczki hodowlano-weternaryjnej do Patrycji - gdy tylko wygospodaruje chwilę czasu także pędzi na działkę i cos tam "dłubie". A to posprząta, a to zagruntuje ściany w pokoju a aktualnie zajęła się gipsowaniem porzuconej przez wykonawców :wink: obudowy kominka.

Mamy nadzieję, ze piątki będą od teraz naszymi szczęśliwymi dniami. Wczoraj udało nam się podpisać wstępną umowę sprzedaży mieszkania :D. Długo to trwało, ale w końcu jest upragniona zaliczka :wink: która pozwoli nam na spokojne dokończenie "wariantu minimum". A na przyszły piątek mamy wyznaczony termin pierwszej rozprawy o odszkodowanie za dach. Oj.. będzie się działo... :wink:

RYDZU
01-02-2008, 12:31
Dzisiaj będzie trochę o wilgoci :evil:
ale na początek obiecane zdjęcia:

Dolny bieg - widok z tyłu
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/360.jpg

A tutaj widok z przodu
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/359.jpg

Końcówka tworzenia biegu górnego
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/361.jpg

Konstrukcja schodów wczoraj dostała ostatnie szlify - mocowanie spocznika i obróbka kosmetyczna spawów. Dzisiaj kolega zabrał ją do siebie do firmy do piaskowania i lakierowania. Ze względu na dość deszczową pogodę może nam się trochę czasowo to rozciągnąć bo piaskowanie będzie robione na powietrzu - więc przynajmniej musi nie padać. A na to na razie się nie zanosi :( (wilgoć po raz 1)

Stopnice już mamy poklejone, wyszpachlowane - czekają na obróbkę końcową. Jednak aby to nastąpiło muszą wyschnąć ale ponieważ pada.... :evil: (wilgoć po raz 2)

Dzisiaj popołudniu ma być u nas kuzyn z wzornikiem byśmy dokonali ostatecznego wyboru koloru bejcy do stopnic schodowych. Jak tylko wyschną i będą przeszlifowane będzie mógł zabrać się w końcu za lakierowanie. A sporo ma tego do zrobienia: najpierw bejca 2x, potem utrwalacz koloru, i potem jeszcze dwie warstwy lakieru wierzchniego. O ile sama konstrukcja metalowa będzie pomalowana na czarny mat, o tyle co do stopni - zastanawiamy się czy nie polakierować ich na połysk - tak by odbijały światło. Powinno to dodatkowo rozjaśnić konstrukcję.

Prace tynkarskie w moim wykonaniu pomalutku do przodu - trzy z pięciu parapetów są zrobione na gotowo, a dzisiaj pozostałe dwa rozgrzebię. Malowanie też póki co w tempie ślimaczym bo całe siły były rzucone na schody. Nieuchronnie zbliża się dzień X - wczoraj zamówiłem graty agd do kuchni, jutro mam odebrać ostatnie brakujące gniazda do łazienek i rozpocząć malowanie na gotowo pierwszego pokoju. I nadal nie wierzę że to już wkrótce.... o rrany!!!

RYDZU
03-02-2008, 20:16
Wrzucamy piąty bieg :wink: - sprzedaliśmy mieszkanie. Do ok 20 września musimy je zwolnić. Ale nie ma lekko - mieszkanie było rodziców, więc przeprowadzka będzie bardziej skomplikowana: my na nowe, malowanie w naszym obecnym mieszkaniu i rodzice od siebie do naszego mieszkania ::D - jak już się przenosić to na całego! W związku z powyższym od wczoraj siedzę na telefonie i dogrywam wszelkie możliwe dostawy, montaże i prace do wykonania. Ponieważ jak to sam stwierdził montażysta od drzwi Porty - lepiej ściany przed montażem pomalować tyko raz, a poprawić po montażu - termin zakładania drzwi został przesunięty na pierwszy możliwy najbliższy - czwartek, piątek w przyszłym tygodniu. Skoro i tak mam oklejać futryny do malowania - to nie ma różnicy czy zrobię to po pierwszej warstwie koloru czy jeszcze przed.

Do tego czasu chcę/chcemy (zależnie od możliwości) przemalować całość na biało przynajmniej raz, a kuchnię doprowadzić do stanu umożliwiającego montaż mebli - czyli "na gotowo". To samo łazienki. Potem futryny i przez weekend możemy wymalować ze dwa pokoje, ułożyć w nich panele i mieć bazę startową do przeprowadzki.

A meble kuchenne będą na 5 września, dostawa AGD także - i jak wszystko dobrze pójdzie będzie to dzień kiedy zaczniemy mieszkać :D:D:D.

Konstrukcja schodów ma być do odbioru po malowaniu w poniedziałek, najdalej we wtorek. Do tego czasu będziemy już mieli stopnice gotowe, więc sam montaż to kwestia jednego popołudnia. No może nie jednego bo należałoby jeszcze obrobić tynkiem gniazda w które wchodzi konstrukcja.

Jeszcze sporo zostało do zrobienia więc lecę dalej załatwiać co się tylko da.
Trzymajcie kciuki!

RYDZU
03-02-2008, 20:20
Konstrukcja schodów dotarła z jednodniowym opóźnieniem. Już mieliśmy wkładać ją na miejsce gdy tknęło nas by sprawdzić jak jest z ostatnimi stopniami - tymi lezącymi na betonie. A tu zgodnie zresztą z oczekiwaniami - katastrofa :(. Trzeba kuć jakieś 2-3 cm na całej powierzchni stopnia. A ponieważ nie żałowałem i beton na strop był lany B20 - kucie do łatwych nie należało. Wystarczy powiedzieć, że straciliśmy na nie prawie dwa popołudnia. Ale udało się w końcu całość doprowadzić do stanu umożliwiającego montaż stopnia.

Już wykute miejsce na stopień

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/362.jpg

Ustawiliśmy konstrukcję i następnego dnia (z trzydniowym poślizgiem) zabraliśmy się za montaż pierwszej części schodów. Dopóki stopnie były w miarę wysoko ich dokręcanie szło nam dość sprawnie, jednak ostatnie będące już nad samą ziemią dokręcaliśmy w pozach godnych mechaników samochodowych :wink:. Ale udało się i dnia pierwszego września 2005 można było się dostać naszymi schodami juz na półpietro :D.

Dolny bieg - widok następnego dnia (bo było widno :wink: )

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/363.jpg

A tak wygląda on z tyłu

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/364.jpg

W piątek poskładaliśmy górny bieg tak, ze na górę mamy teraz dwa wejścia - stare po schododrabinie i nowe - po naszych pięknych schodach. Stopnie zabezpieczyliśmy na razie cienkimi płytami pilśniowymi. Dopiero gdy na dole pojawią się kafle, będziemy mogli sobie pozwolić na ich demontaż. No i spocznik jeszcze jest tymczasowy z desek budowlanych - wersja kompatybilna ze stopniami pojawi się po wizycie kuzyna na działce i przymiarce wszystkiego przed ostatecznym szlifowaniem, bejcowaniem i lakierowaniem.

Dwa dni przed umówionym terminem odezwał się montażysta Porty że ma wolne kilka godzin i rozpoczęliby najchętniej od razu pracę. Super - szybka wycieczka z pieniędzmi by odebrał drzwi z hurtowni i już popołudniu mieliśmy założone pierwsze drzwi do łazienek. Jeszcze niekompletne, ale radość wielka. Dwa dni później - w dzień umówionego montażu - dotarli punktualnie rano i zabrali się za resztę prac. Poszło im sprawnie i juz od czwartku popołudniu mamy wszystkie drzwi w części mieszkalnej! :D:D:D Ekipa godna polecenia - gdyby ktoś potrzebował służę namiarami.

Korytarz - już z drzwiami

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/365.jpg

Tak wyglądają z bliska nasze nowe drzwi

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/366.jpg

Niby to tylko drzwi, ale efekt jaki zrobiło ich pojawienie się nie za bardzo da się do czegoś porównać. Nagle można wejść do pokoju, zamknąć drzwi (jak się ma klamkę :wink: ) - niesamowite. Z tym, żeby nie malować na gotowo przed montażem drzwi to faktycznie sporo racji - gdzieniegdzie u nas trzeba było podcinać tynki, czy minimalnie podkuwać ścianę więc upaprane wszystko było że hej. Ale za to po montażu można było już zabrać się za malowanie na całego.

Patrycja robi pierwsze "mazy" w pokoju technicznym

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/367.jpg

I ten sam pokój pół godziny później

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/368.jpg

Jak juz o malowaniu mowa: zdecydowaliśmy na podkład dawać akrylową Cieszynkę (ok 30 zł za 10l) a docelowe farby w gotowych kolorach jednak z Duluxa. Koszty wbrew naszych obaw wcale nie są aż takie duże. Poza tym poszliśmy na łatwiznę z wyborem kolorów - siedzenie nad pełnym wzornikiem kolorów doprowadzało nas juz do szału. A tu mamy do wyboru około 30 kolorów które w większości zaspokajają nasze potrzeby odnośnie aranżacji wnętrz. Nawet nasza Iga wybrała sobie już kolory ścian w pokoju - niestety, każda ma być inna :wink:.
Jeśli chodzi o wydajność to na tynku cementowo-wapiennym obiecywane 12m2 z litra jest nieosiągalne. 8-9 m2 to ilość jaką trzeba przyjmować kupując te farby.

A jutro przyjeżdżają meble kuchenne i niestety tylko część wyposażenia kuchni. Mikrofalówka i lodówka są dopiero "w drodze" :( więc montaż całości nieco się przesunie.

RYDZU
10-02-2008, 21:13
Wczoraj się mieliśmy oficjalnie przenosić..... byłoby równiutkie 14 miesięcy od pierwszej łopaty. Ale nie będzie. Nie dojechały graty do kuchni - mikrofalówka i lodówka ciągle do nas jadą niczym w USA (cholera nie wiedziałem, ze tan kraj taki rozległy mamy :evil: ) O 9 rano punktualnie zameldowała się ekipa i wniosła meble kuchenne do kuchni. Schody swój test bojowy przeszły znakomicie - wytrzymały ! :D:D:D. Panowie szafki zmontowali prowizorycznie i na tym się ich robota zakończyła bo skoro nie ma AGD to czekamy aż będzie. Wczoraj Rafslusarczyk poprawił wszystkie nieszczelności w kotłowni. Teraz juz powinno być wszystko super. Popołudniu w pomalowanych pokojach pozakładałem grzejniki, nabiłem je wodą i odpowietrzyłem. Nawet proste zajęcie - no może poza wieszaniem grzejnika - to trzeba robić w 2 osoby bo ciężki jak cholera.
Potem była jeszcze przymiarka blatu spocznika - ma być gotowy na sobotę. Ale będzie pięknie! Już przy sztucznym świetle obsadziliśmy pierwszy ze stopni lezących na betonie - dzisiaj się okaże na ile równo nam to wyszło :wink:
Teraz śniadanko i do boju!

RYDZU
10-02-2008, 21:15
Dzisiejszy dzień to jeden z takich w które wszystko idzie pod górkę :-? Rano dostawa AGD - oczywiście cholernej mikrofalówki nadal nie ma. Dzwoniłem do Whirlpoola i według nich nie ma ani sztuki w kraju aktualnie :evil: Ciekawa polityka firmy....

Wizyta w salonie łazienkowym. Wczoraj chciałem zainstalować muszlę by w końcu można było w pełni korzystać z łazienki :wink: - niedoczekanie moje :cry: . Do muszli dołożyli owszem komplet montażowy - ale dla wersji wiszącej a nie stojącej. Szlag mnie trafia pomału. Kolanko do podłączenia muszli w podłogę też nieosiągalne - Koło nie ma w Polsce ani sztuki tego cudu techniki. Ale tu akurat pomógł przypadek - w praktikerze trafiłem na magazyn w poszukiwaniu uszczelek przyłączeniowych do wc i natknąłem się na takie właśnie kolanko :) Na pytanie - dlaczego nie ma ich w sprzedaży - odpowiedzieli mi że po prostu się nie sprzedawały więc je zdjęli z ekspozycji :o No ale mamy w końcu rurę jak trzeba. Ale nie ma tak dobrze - zestaw montażowy do naszej muszli dojedzie dopiero za kilka dni :evil: - bo oczywiście nikt takiego nie ma "od ręki". Ręce opadają...

Przyjechała ekipa montażowa do mebli kuchennych. Przywieźli blaty - wiedziałem o tym już 10 sekund po tym jak dotarły na miejsce. Patrycja do mnie dzwoni i mówi że przywieźli jakieś g... zamiast naszych blatów. Urywam się z pracy, gnam na budowę, wchodzę i ... o ja p..(piiiiip) :oops: . Blat w kolorze "wieś tańczy i śpiewa" do tego nie wykończony tylko docięty tak, że z przodu mamy tą zaokrągloną krawędź pasująca tu jak kwiatek do korzucha :evil: . Okazuje się, ze to co wybraliśmy to faktycznie ten blat, tylko próbka była zbyt mała i niestety bez pełnego wzoru. Wypad do hurtowni blatów wiele wyjaśnił - nowy blat będzie na jutro, ale pozostaje problem kto za to zapłaci :evil:
Popołudnie tez mało pozytywne bo mamy gdzieś "dziurę" w kablu i różnicówka wybija. Pewnie jak robili sufity gips-kartonowe przebili kołkiem kabelek :evil: .
Chociaż jest i pozytyw - weszła firma ogródkowa i zaczęli pacyfikować ogródek :). A i sąsiedzi podjęli jakieś ruchy w sprawie ogrodzenia, więc jest szansa na kawałek ładnego uporządkowanego miejsca za jakieś 2 tygodnie.

Na dziś mam dość wrażeń - reset potrzebny od zaraz....:wink:

RYDZU
10-02-2008, 21:15
Dziś naprawdę w wielkim skrócie :wink: :

Pierwsza noc minęła wyśmienicie!

Pozdrawiam wszystkich moich czytelników i kibiców
Więcej napisze dopiero z pracy - w domu chwilowy brak łączności.

RYDZU
10-02-2008, 21:18
Zmotywowany przez Inżyniera Mamonia postanowiłem w ramach przerwy śniadaniowej co nieco napisać.

No to od początku (nie budowy, ale procesu przeprowadzki) :wink: - po rodzinnej naradzie doszliśmy do wniosku, że będziemy się tak karton po kartonie przewozić jeszcze przez najbliższe dwa tygodnie albo i dłużej. Padło postanowienie: ostatnią noc w mieszkaniu śpimy w piątek, a od soboty mieszkamy już na nowym. No skoro tak - zrobiliśmy wspólnie listę rzeczy niezbędnych do zamieszkania: działająca jedna łazienka, kuchnia i koniecznie barierka wokół otworu klatki schodowej. Skoro tempo ma być tak szybkie postanowiłem, że barierka będzie tworem tymczasowym - choć jak powszechnie wiadomo prowizorki mają to do siebie, że lubią trwać, trwać i trwać..... :wink: Z pomocą zaoferował się nasz niezastąpiony teść i w jeden dzień sklecił z lepszych desek budowlanych całkiem przyzwoitą barierkę.

Gotowa barierka:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/375.jpg

Mając w perspektywie wędrówki z wieloma kartonami, szafkami, biurkami itp schody zabezpieczyliśmy płytami cienkiej pilśni by za bardzo procesu przeprowadzki nie odczuły. Przy okazji zdemontowaliśmy schody tymczasowe i zrobiło się jaśniej.

Zabezpieczone schody:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/373.jpg

Po wielu perturbacjach dojechały w końcu nasze blaty kuchenne. Tym razem wybieraliśmy bezpośrednio w hurtowni z dużych próbek więc nie było niespodzianek. Panowie z montażem uporali się w jeden dzień, a następnego dojechała nasza długo wyczekiwana mikrofalówka i w związku z tym także szafka do jej zabudowania. Zdjęcia zaraz po pierwszym dniu montażu kuchni. Aktualne będą za kilka dni.

Kuchnia 1

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/369.jpg

Kuchnia 2

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/370.jpg

Kuchnia 3

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/371.jpg

Kuchnia 4

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/372.jpg

Kuchnia 5

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/374.jpg

Kuchnia 6 - płyta gazowa ariston

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/376.jpg

Popołudnie spędziłem na montażu baterii kuchennej i syfonu pod zlewem. Z tym syfonem to niezłe jaja wyszły - oryginalny zestaw dołączony do zlewu nijak nie chciał się zmieścić pod zlewem tak by trafić wylotem do rurki kanalizacyjnej. Do tego punkt do podłączenia zmywarki był tak nielogicznie położony, że wąż odpływowy nie dawał wcisnąć :evil: Ech... włoska "technologia" :wink: Pojechałem do Castoramy dokupić zestaw uniwersalny do zlewu 2 komorowego. Przymierzam w domu - jest lepiej, ale brakuje mi nadal jednej rurki. Więc co? - kolejny zestaw z Castoramy - teraz wszystko pasuje do siebie jak trzeba, mogę spokojnie podłączyć zmywarkę (a nawet dwie :wink: ) a woda trafia wprost do kanalizacji :) No i została mi cała reklamówka rurek do podłączenia jeszcze kilku zlewów :) Kuchnia można przyjąć, że działa.

Czas na łazienkę. Pierwsze podejście do montażu muszli sedesowej i klapa - okazało się, ze dostaliśmy w komplecie zestaw montażowy do muszli wiszącej. Jadę z reklamacją - niestety na sklepie mają - wszystkie zestawy do wiszącej i muszą ten właściwy zamówić. Następnego dnia zestaw jest i mogę zacząć montować. Myliłby się jednak ten kto sądzi, że poszło wszystko jak z płatka. Oj bardzo się myli. Muszla Ego jest tak fajnie podłączana, że nie widać czy rury w nią wchodzące siedzą na pewno szczelnie czy też może jednak niezupełnie.... Podejście numer 1 - wszystko podłączone i dopasowane. Dosuwam muszlę na swoje miejsce - niestety rura odpływowa jest za długa. Obcinam i kolejne podejście. Tym razem wszystko siadło jak trzeba. Super. Odpalam geberita, spuszczam wodę - nic nie kapie. Spuszczam drugi raz, potem trzeci i czwarty i o mały włos się nie zabijam biegnąc po szmatę by łapać wodę tryskającą spod muszli. Co jest do cholery? Rozbieram i mam wrażenie, że puszcza uszczelka - tylko która? :-? Kapituluję i rano jadę do castoramy kupić rurę odpływową "harmonijkową" - rewelacyjne rozwiązanie. Podłączyłem do muszli stojącej obok, rozciągnąłem i drugi koniec wsadziłem do odpływu w ścianie. I nawet szczelne jest! - więc jedno połączenie mam pewne. Pozostaje rurka doprowadzająca wodę - i ta cholera cieknie bo wchodzi w otwór muszli pod katem i uszczelka "nie daje rady". Sztukuję uszczelkę dodatkowym pierścieniem z gumy i składam po rak chyba piąty. Tym razem operacja zakończona sukcesem :P . Po całym dniu nic nie przeciekło, więc całość osadzam na silikonie i przykręcam ostatecznie. Montaż umywalki w porównaniu z muszlą to był moment - mimo, że musiałem poskładać szafkę pod nią. Zdecydowaliśmy się na umywalkę z Ikei - tą większą. Fajna jest - przy drobinie wprawy można w niej chyba niemowlaka wykąpać :wink:.
Koniec końców - łazienka też działa!.

Łazienka z juz podłączoną muszlą

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/378.jpg

Na pierwszą noc przewieźliśmy tylko trochę podstawowych drobiazgów i materace do spania. Nasza córa (Iga) tak strasznie się cieszyła z nowego pokoju, ze aż miło było patrzeć. Nawet przez chwilę nie zastanawiała się nad tym, że będzie spała w nowym pokoju. Wskazała gdzie ma leżeć jej materac i po kąpieli w wannie (jakże egzotycznej dla niej bo do tej pory posiadaliśmy tylko prysznic) grzecznie poszła spać.
My mogliśmy w końcu usiąść spokojnie i małym toastem uczcić nasze przenosiny. Wino i 2 kieliszki czekały na ten dzień od chyba półtora roku.

Pierwszy toast w nowym domu

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/379.jpg

Oczywiście jak na przeprowadzkę przystało coś musiało się stłuc. Ponieważ my nic nie nabroiliśmy - nadrobiły to nasze psiaki. Tak delikatnie powąchały kieliszek z winem, że ten wziął i spadł tłukąc się w drobiazgi. Czyli tradycja full wypas: przeprowadzka w sobotę i potłuczone szkło :D. Więc na dobranoc jeszcze akcja sprzątanie. Potem trochę pisków naszych psiaków gdyż nie mogły sobie znaleźć miejsca (brak ukochanej kanapy :wink: ) - jednak w końcu zmęczone wrażeniami padły na swoich posłaniach.

Pierwsza noc w nowym domu

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/380.jpg

Następnego dnia dowieźliśmy kanapę i życie naszych psów stało się prostsze :D
No nareszcie normalne spanie !

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/381.jpg

RYDZU
17-02-2008, 21:38
No to czas na opis naszej przeprowadzki dni kolejnych.
Przy niedzieli firmy nie pracują, więc kolega pożyczył nam od siebie z zakładu samochód dostawczy - citroena jumpera. Wielkie to, więc i pakowne. Tak nas przeprowadzanie się zakręciło, że o 8 rano byliśmy już pod blokiem i znosiliśmy graty do auta. Znieśliśmy graty z jednego pokoju i "zonk" - auto pełne :o. Piętrowo układać nie będziemy bo lubimy nasze mebelki :). Kurs powrotny i o 9 pijemy sobie kawkę i jemy śniadanko. Najbardziej się podoba jazda busem naszej córci - wysoko i wszystko widać. Dobrze tylko, że nas panowie w mundurkach nie widzieli :wink:. Po śniadanku kurs numer 2, potem numer 3.... i zostały nam jeszcze same takie dość ciężkie graty do przewiezienia. Umówiłem się z kolegą (tym od busa) na popołudnie, więc miałem z kim to nosić. Tym oto sposobem w niedzielę wieczorem byłem zrypany jak pies, ale za to mieliśmy w domu już jakieś 90% dobytku. Pozostały tak zwane "drobiazgi :evil: - zapomniane, poutykane po kątach, czające się a to pod łóżkiem, a to za szafą i kompletnie nikomu niepotrzebne. Ale trzeba coś z nimi zrobić (wrzucić w kartony i przewieźć do naszego domku). Potem będziemy się martwić co z tego da się spalić :)

Od ubiegłej soboty - więc juz praktycznie tydzień - funkcjonujemy bez komputera i telewizji. Jedyną medialną rozrywka jest radio :) I wiecie co? - wcale nie jest tak źle. A najlepiej robi to naszej Igusi - jest wprost do rany przyłóż. Jednak te bajki i gry mają strasznie zły wpływ na psychikę dziecka. Najlepsze jest to, że od tygodnia dziecko nie wspomniało ani razu, że chciałaby obejżeć choćby wieczorynkę - po prostu telewizor stał się dla niej bezużytecznym meblem.

W piątek przed przeprowadzką pojechałem do telekomunikacji pozałatwiać sprawy telefonów. Chciałem przenieść nasz numer z mieszkania do domu (jakieś 800 metrów w linii prostej) i założyć nowy numer w mieszkaniu (dla rodziców). Najpierw godzinę zajęło mi przekonywanie pani, że napewno nie chcę też przy okazji przenoszenia numeru przenieść też DSLa na którym funkcjonuje całkiem nieźle sieć blokowa. Chciałem tylko zamienić numer na którym on funkcjonuje - ale to było ciężkie do pojęcia. Po dyskusjach z dyrekcją, infolinią, biurem w Opolu i chyba ministrem telekomunikacji :wink: okazało się, że da się to zrobić - dokładnie według schematu jaki zaproponowałem :). Jeszcze tego samego dnia - dokładnie po 3 godzinach - zmieniono nam numer w mieszkaniu na nowy. Szok - pozytywny. Ale we wtorek zadzwoniła pani i powiedziała, że niestety starego numeru nie da się przenieść do naszego domu bo to już inna centrala :(. Biegiem odkręcaliśmy wymianę numeru w mieszkaniu by chociaż rodzice mogli informować naszych znajomych o naszym nowym numerze telefonu. A u nas telefon - już z nowym numerem - ma być założony lada chwila. Miał to być jeszcze piątek - ale widać było panom z TPSA nie po drodze, więc wypatrujemy ich dzisiaj.

Sąsiedzi zmobilizowali się naszymi pracami porządkowymi w ogródku i postawili obiecaną część ogrodzenia. Fajnie się to zbiegło z naszymi pracami ogrodowymi bo nie trzeba będzie robić tego kawałka na raty tylko będzie już na gotowo.
W czwartek kupiłem pergole do odgrodzenia nas od sąsiadów. Nawet w dobrej cenie były w Castoramie - ale w sumie nie ma się co dziwić - to już prawie po sezonie działkowym. Ekipa od ogródków uprzątnęła cały teren, przywieźli materiały i grzebią. Jak są - praca idzie w bardzo dobrym tempie. Jednak zdarza się, że znikają.... Ostatnio ich wcięło na 3 dni. Teraz znowu są i pracują. Deklarują koniec prac na środę. Zaczyna ten teren naprawdę ładnie wyglądać - mimo, że to na razie gołe klepisko. Rośliny mają dojechać chyba dzisiaj. Zdecydowaliśmy się na założenie instalacji nawadniania kroplowego dla roślin. Trawnika będziemy mieli na razie mało, więc podlewać będziemy z węża :). A jak nam przybędzie terenu zielonego pomyślimy co dalej. Gdybyśmy chcieli zrobić nawadnianie "wynurzeniowe" to trzeba by pociągnąć od wodomierza rurę z wodą podłączoną przed reduktorem, bo tenże reduktor zamocowany na budynku zabija możliwość pracy urządzeń nawadniających - to taka uwaga dla tych co jeszcze instalacji wodnej nie zrobili.

Od ubiegłego tygodnia prowadziliśmy casting na ekipę wykonawczą do tynków zewnętrznych. To bardzo ciekawe doświadczenie - szczególnie gdy ma się za sobą właściwie całą budowę :). Panu deklarującemu, ze potrafi położyć tynki zewnętrzne także przy mrozie dziękuję od razu :-? . Panowie numer dwa po obejżeniu budynku nie dali znaku życia. No to może numer 3? Chyba im zależy bo pan jest punktualny, zrobił nam szybko pierwszy kosztorys. Gdy się okazało, że mam materiały w lepszych cenach niż oni pojechał do naszej hurtowni i negocjował na tyle skutecznie, że cena dla nas spadła o 25% w stosunku do wariantu wyjściowego :D . Przygotował trzy kolejne kosztorysy - bo proponował nam też rozwiązania alternatywne dla naszego tynku silikatowego. Ale zostało przy naszym wyborze. W międzyczasie robiłem rozeznanie po firmach z tej branży na naszym terenie i doszliśmy do wspólnego wniosku, że wybór ekipy to zawsze ruletka. Pracownicy między firmami krążą jak wolne elektrony, więc ważniejsza jest dobra umowa i oczywiście skuteczny nadzór. no i najważniejsze - mogą wejść do pracy praktycznie "z marszu". Niestety przez weekend musieliśmy weryfikować nasze plany kolorystyczne budynku, bo kolory które wybraliśmy pierwotnie okazały się być "z trzeciej grupy cenowej" lub niedostępne w wersji silikatowej. Ciężka to była decyzja bo większość fajnych kolorków jest właśnie w tej trzeciej grupie. Najwyżej będziemy tłumaczyli potem znajomym jak dojechać w ten sposób - "na światłach skręćcie w lewo i po 300 metrach szukajcie kupowato pomalowanego domu" :wink: :D.

A my się rozpakowujemy. Na razie jest tragedia - znalezienie koszulki, ręcznika czy czegoś innego to naprawdę wyzwanie. Mieliśmy sporo planów poprawy tej sytuacji związanych z weekendem - skończyło się na rozpakowaniu chyba 4 kartonów, złożeniu dwóch regałów do spiżarni, odpaleniu zmywarki (działa - i umyła naczynia!), piekarnika - pizza według dołączonego przepisu wyszła wyśmienita i zrobieniu instalacji zasilającej wentylatory dgp i przyszłego rekuperatora. Do instalacji zasilającej tych dwóch urządzeń wpiąłem podlicznik, więc będzie wiadomo ile dokładnie prądu pójdzie na ich pracę. Gdy tylko ostatecznie sprzedamy mieszkanie jadę kupić centralę wentylacyjną bo bez niej jakoś tak duszno w domu - szczególnie jak teściowa zostaje z naszą Igusią i pozamyka wszystkie okna "bo zimno" :evil:. Co ciekawe - po zamknięciu okien temperatura ani drgnie, natomiast wilgotność zasuwa do góry tworząc klimaty okołorównikowe.

Robię też odczyty liczników wody, gazu i energii żeby mieć możliwość kontroli "ekonomiczności" naszego domu. Jak tylko zbiorę dane z pierwszego miesiąca oczywiście będę się chwalił.

RYDZU
17-02-2008, 21:40
Kończy się wrzesień, kończy się lato, kończy się kasa ..... Ale i tak jest zajefajnie! :) Za skarby świata bym się już do bloku nie przeniósł.

Codziennie małymi kroczkami zbliżamy się ku normalności. Coraz więcej rzeczy ma swoje miejsce (może na razie dziwne - np. klucze na kominku - ale chociaż wiadomo gdzie leżą). Wczoraj podłączyłem wentylator dgp do kominka i reszty rur. Po uruchomieniu wyszedł pierwszy błąd - bynajmniej nie związany z samą instalacją dgp. Ścianka działowa oddzielająca spiżarnię od kuchni nie ma wypełnienia z wełny i rezonuje strasznie. Będzie trzeba ją jednak czymś wypełnić. No i z racji niezainstalowanych wszędzie anemostatów szum powietrza w rurach jest dość spory - na szczęście tylko przy maksymalnej mocy wentylatora - po jej zredukowaniu jest już nieźle. Montując anemostaty zauważyłem, ze ich założenie wycisza instalację, więc mam nadzieję, że gdy pojawią się wszystkie na swoich miejscach efekt szumu zostanie znacznie zredukowany.

Ogródkowcy robią swoje - nie wtrącam się. Dzisiaj tylko małej interwencji będą wymagali bo rozpoczęli budowę kręgu pod ognisko ze zwykłej grubej kostki, a miało to być zrobione z większych kamieni wkopanych pionowo.

No i tynkarze - północną ścianę mamy już pokrytą siatką i zaciągniętą po raz drugi klejem. Czekamy na dostawę tynku i dobrą pogodę. A korzystając z tego, ze stoi rusztowanie musze obsadzić kratki na wlocie powietrza do kominka i wylocie powietrza z okapu kuchennego. Takie duperele pochłaniają praktycznie cały czas - a to kratka, a to dwie deski, a to kawałek płotu.... Jak się to wszystko przewali rozwieszę sobie hamak w ogródku i będziemy się wraz z żoną delektowali.... emeryturą :D A na razie musze znowu lecieć popracować - do 65 jeszcze się zdrowo narobię :wink:

No i jeszcze zapomniałem o historii z Geberitem :)
Nasza córcia po przeprowadzce została dokładnie poinstruowana jak się z tego ustrojstwa korzysta - do czego jest mały przycisk, a do czego duży. I kilka dni temu słychać wołanie z łazienki:
- Mamusiu! - mam poważny problem.
No to Patrycja poszła sprawdzić co to za problem.
- Wiesz mamusiu, mam straszny problem bo zrobiłam i siku i kupkę i nie wiem który przycisk mam nacisnąć.
Rechotalismy potem dobre pół godziny z tego "problemu".

RYDZU
17-02-2008, 21:43
Kolejna aktualizacja "fotograficzna"

Na początek sesja z naszego ogródka:

Ogródek w budowie

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/382.jpg

Ogródek w budowie z innej perspektywy

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/383.jpg

Krąg na ognisko

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/386.jpg

Kącik zabaw dla naszej córci

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/387.jpg

docelowo będzie wyłożony deskami ryflowanymi i na nich dopiero wyląduje piaskownica
i inne "gadżety" :wink:

Widok na nasze kręgi z poziomu przyszłego tarasu

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/388.jpg

A tak ogródek wygląda teraz

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/385.jpg

uważni zobaczą jaka będzie kolorystyka budynku bo widać trochę ściany północnej. Ogrodzenie "sąsiedzkie" z pergoli - jednak sąsiad sie uparł i w narożniku postawił nam płyty betonowe. Trzeba je będzie zamaskować jakoś albo drewnem, albo pnączami podobnie jak nasze ogrodzenie od drogi.

Tynkowanie kolejnej ściany

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/384.jpg

Tynkowanie idzie dość opornie. Pierwsza ściana poszła dość sprawnie, za to ta następna ma sporo obróbek. No i parapety klinkierowe na których też stracili trochę czasu. Dzisiaj dopiero skończyli ten fragment i jutro biegną z rusztowaniem na druga stronę klinkieru. Jak odsłonią tą ścianę to walnę jakieś zdjęcie bo wyszło super - efekt parapetów z klinkieru jest dokładnie zgodny z zamierzonym - super!

Drewno kominkowe

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/389.jpg

Wczoraj byłem u kuzyna (drwala) zapłacić za drewno do kominka. na razie jest ułożone 11 metrów, ale ma dobić do 15. Głównie dębina, z domieszką brzozy. Ponieważ na placu na razie miejsca brak całość leży sobie ułożona na jego placu - będziemy zwozić sukcesywnie w ramach potrzeb "energetycznych".

RYDZU
03-03-2008, 09:09
Tynkarze przenieśli rusztowanie dalej więc mogę się pochwalić kawałkiem gotowego wyglądu zewnętrznego naszego domku.
Robota ekipie idzie wolniej niż zakładali, ale też pracują od 7-15 i fajrant. Dziwni jacyś. :o Robią dość dokładnie, ale należałoby stać nad nimi i pilnować każdego ruchu - bo zdarzają się im "obsuwy" - na szczęście nie na tynkach, ale na robotach pobocznych. A to krzywo coś podmurują, a to zabrudzą... ehhhhh.... szkoda gadać fachowcy.

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/390.jpg

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/391.jpg

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/392.jpg

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/393.jpg

A w ogródku - wiosna na całego;) Co prawda zamiast trawy wybiły w gigantycznej ilości chwasty "dwuliścienne" to jednak z zielonego cieszymy się jak diabli :)

Ogródek
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/394.jpg

RYDZU
03-03-2008, 09:14
4 tygodnie mieszkania za nami i powiedziałem DOŚĆ!
Polazłem na dół do składnicy kartonów i masy innych rzeczy i przytargałem na górę elementy naszego łoża. Poskręcałem je razem z pomocą Igusi i od wczoraj śpimy już nie na materacu a w ŁÓŻKU :) Cały czas walczę z kaflami na parterze - postanowiłem samodzielnie wykończyć wiatrołap i klatkę schodową. Na razie idzie mi całkiem nieźle - tyle tylko, że wolno. Ale wczoraj popołudniu zrobiłem najtrudniejsze elementy i zostały mi teraz w sumie proste płaszczyzny do roboty. Jeszcze kilka "sesji" i będzie można przyjąć, że robota skończona.

Skoro 4 tygodnie z nami mogę się pokusić o pierwsze małe podsumowanie eksploatacji domu.

DGP - ponieważ jest dość zimno kominek jest naszym wspomagającym źródłem ciepła. Zużycia drewna na razie nie mierzymy. Cała instalacja dgp działa bez zarzutu - żaden podejrzany smrodek się z niej nie wydobywał nawet podczas pierwszego palenia. Zużycie prądu przez dmuchawę mierzę od niedawna - na razie jest okno na poziomie 0,6 kWh/dobę. Wyszła jedna wada - niezależna od nas. Wentylator dgp dość mocno hałasuje i w poniedziałek jedzie do serwisu na przegląd lub wymianę.

Kominek - chyba wszystko zgodnie z założeniami. Obudowa jest zimna nawet po długaśnym paleniu. Tylko nad szybą belka jest nagrzana - no ale to chyba normalne. Reszta ciepełka zasuwa grzecznie rurami na pokoje. Temperatura w domu oscyluje w okolicach 21-22 stopnie. Po długim paleniu dobija do 23 - ale wtedy nie da się już żyć tak jest gorąco.

Gaz - na razie używamy tylko do gotowania i przygotowania cwu. Kabina prysznicowa to odległa przyszłość więc jesteśmy zdani na wannę. Przy 3 osobach, 4 psach, ciągłym sprzątaniu i myciu czegoś, zużycie gazu oscyluje nam w okolicach 2 m3/dobę. Centralne pilotażowo ruszy w poniedziałek gdy zdemontuję wentylator dgp i będziemy skazani na łaskę i niełaskę kotła gazowego.

Energia - na początku było jakoś mało nawinięte na licznik. Ale ruszyła kuchnia, piekarnik, mikrofala, zmywarka, potem podłączyli nam neostradę :wink: - i teraz zużycie dzienne mamy na poziomie 11 kWh/dobę. Pewnie jeszcze wzrośnie bo zostało sporo do podłączenia - bramofony, brama, centrala telefoniczna, oświetlenie ogrodu i inne duperele pewnie nabiją jakieś dodatkowe kilowatogodziny.

Woda - odkąd mamy swoje przyłącze wody w domu zużyliśmy 22m3. A odkąd mieszkamy zużywamy średnio około 0,7 m3/dobę łącznie z podlewaniem ogrodu.

Następne zestawienie pewnie będzie już zawierało informacje na temat kosztów ogrzewania gazem.

RYDZU
03-03-2008, 09:26
Kurczę - naprawdę nie mam kiedy pisać....a z drugiej strony nie ma o czym :wink:

W sobotę dotarł pan od ogródka i dokończył nasz krąg ogniskowy - brakowało nam kilku dużych kamieni. Kamienie ułożone, ogródek rozliczony. Trawa rośnie - pogoda w końcu taka, że tylko podlewamy i patrzymy jak rośnie. A rośnie w oczach :) - na początku wyglądał jak klepisko, a w tej chwili już z daleka sprawia wrażenie zielonego. Na wiosnę jak się pozbiera to dopiero będzie efekt marzenie.
Wczoraj zaliczyliśmy pierwsze cywilizowane rodzinne ognisko na naszej działce. Było super. Z tym podlewaniem to trochę pogmatwana sprawa - szczególnie jeśli chodzi o tzw "kropelkę". Mamy to podłączać według zaleceń wykonawców ogrodu co 2 dni na 30 minut. fajnie - o włączeniu pamiętamy - gorzej w wyłączaniem :wink: Ostatnio trochę metrów wody przez to "nastukaliśmy" nadprogramowo. Oglądałem sterowniki w różnych wariantach firmy Gardena - ale najtańszy ze zwykłym minutnikiem to wydatek ok 100 zł. Taniej wyjdzie programator czasowy i elektrozawór od pralki. Ale to chyba dopiero na wiosnę - teraz juz pomału sezon ogrodowy się będzie kończył. No chyba że sprawdzą się prognozy o ciepłym listopadzie - wtedy będę zmuszony zrobić ten zestaw wcześniej.

Od ubiegłego poniedziałku w związku z wycieczką naszego wentylatora dgp do serwisu egzystujemy na ogrzewaniu gazowym. Rozruchu dokonałem samodzielnie, ale po kilka cennych wskazówek zmuszony byłem zadzwonić do kolegi rafslusarczyka który naszą instalację popełnił :wink:. Szybki instruktarz i ustawienie podstawowych parametrów zajęło nam 10 minut. Od tego czasu wszystko działa bez zarzutu. Tylko następnego dnia rano był efekt ciepłej podłogi w części ogrzewanej podłogówką. Gdy temperatura w budynki sie ustaliła - podłoga jest taka nijaka - nie jest zimna, ale też nie jest ciepła. Inna sprawa że teraz na dworze temperatury oscylują w okolicach 10 stopni, więc grzanie jest naprawdę symboliczne. Robię codzienne odczyty wskazań gazomierza i na razie jestem mile zaskoczony. Zobaczymy co powiem jak przyjdzie faktyczna zima i trzeba będzie zacząć grzać mocniej.

Tynkarze od tygodnia szarpią się z największą ścianą naszego budynku. Dzisiaj chyba dojedzie brakujący tynk i będą mogli zacząć nakładanie ostatecznej warstwy. Przy okazji domawiania tynku u producenta okazało się (nie wiadomo z czyjego błędu to wynika), że zamiast tynku silikatowego, mamy silikatowo - silikonowy w cenie tego pierwszego :D Z pracy tynkarzy jesteśmy zadowoleni - ściany wyglądają tak jak oczekiwaliśmy. Oczywiście jak to zwykle diabeł tkwi w szczegółach i dali plamę z obróbką naszych okien od klatki schodowej - ale mają to poprawić. Wstępnie koniec prac deklarują na początek przyszłego tygodnia - a prognozy pogody jak na zamówienie :)

Od soboty mieszkamy już w składzie docelowym - wyjechały ostatnie z naszych szczeniaków. Jedną suczkę sobie zostawiliśmy - ale co to jest jedna suczka? W domu pusto, cicho, sprzątać siurów nie trzeba a i zniszczenia ustały :) Fajny to był okres - naprawdę. Finał wykończeniówki (masa ustaleń), przeprowadzka nasza, lekki remont w mieszkaniu, przeprowadzka rodziców i do tego wszystkiego 9 radosnych szczeniaków - jak ktoś lubi zakręcone życie - polecam taki wariant :D A teraz zaczynamy mieć czas by... odpocząć. Tak po prostu...

RYDZU
03-03-2008, 09:58
Przed nami długi weekend. Chciało by się powiedzieć że wypoczniemy :wink: - ale gdzie tam! Roboty cały czas sporo. Mam nadzieję, że uda mi się skończyć zabawę z kaflami na dole bo od środy wejdzie ekipa do sufitów podwieszanych do wiatrołapu i korytarza na parterze. Potem malowanie całości i będzie można powiedzieć że część mieszkalna skończona. Planowany termin tego zakończenia to jakieś 3 tygodnie - ciekawe czy tak jak pozostałe się "obsunie" ? :wink: A dzisiaj jadę bo blachy stalowe do zrobienia stóp fundamentowych pod taras. No bo skoro pogoda jest jaka jest :) - trzeba przeć dalej.

Za to z powodów nazwijmy to ekonomicznych nie będzie w tym roku rekuperatora i gruntowego wymiennika ciepła. Trochę nas ta instalacja przerosła finansowo. Ale nie ma tego złego... - poświęcę się dla nauki i forumowiczów :wink: - za rok będzie wiadomo jakie są faktyczne zyski po założeniu tej instalacji w stosunku do tego samego budynku funkcjonującego wcześniej na wentylacji grawitacyjnej.

Wczoraj odbyłem dłuższą rozmowę z technikiem Darco. Buczenie wentylatora dgp jest spowodowane stosowaniem sterownika firmy Dospel. Zalecają zastosowanie ich sterownika ARO (automatyczny regulator obrotów) - na tym podobno turbina nie buczy. Hm... jak będzie dalej buczało tak samo to chyba się na niego jednak skuszę. Tylko niegdzie nie mogę znaleźć informacji w jaki sposób ten sterownik ARO steruje prędkością wentylatora :-?

Ekipa kończy ostatnią ścianę domu. Deklarują wstępnie zakończenie prac na jutro. Pogoda im sprzyja więc termin wydaj się być realny. Parapety wczoraj do 18 murowali, żeby dzisiaj wejść i od rana zająć się tynkowaniem. Zadowolony jestem z ich pracy. Po weekendzie pewnie wrzucę zdjęcia całego wytynkowanego domu :)

Wczoraj tak w rozmowie rodzinnej ktoś wspomniał o telewizji. O ile zaraz po przeprowadzce byłem nastawiony na szybkie załatwienie tego "problemu" - o tyle teraz przestało mi się spieszyć. Bez telewizji mamy zdecydowanie więcej czasu dla siebie, więcej rozmawiamy i nie siedzimy bez sensu gapiąc się w to pudło. Jak już mamy obejżeć coś konkretnego to albo odpalamy Mantę (cudowny wynalazek :wink: ) albo siadamy przed komputerem i nadrabiamy zaległości filmowe. To zdecydowanie lepsze. Pewnie kiedyś jakaś antena się pojawi - ale póki co ta pozycja w liście rzeczy do zrobienia spadła nisko... bardzo nisko.

RYDZU
03-03-2008, 10:03
Wczorajszy dzień był pierwszym od momentu przeprowadzki dniem w którym robiliśmy.... nic :wink:
Nawet nie kiwnęliśmy palcem w domu - spacerek na cmentarz, rodzinny obiadek, potem w domu trochę rozmów, komputer wieczorem kominek, drinki i dobry film.... eh - odrobina normalności w końcu :) Przed weekendem wrócił wentylator kominkowy z firmy Darco. Podobno nic z nim złego się nie działo - poskręcali kilka śrubek i wymienili wirnik. Efekt od razu zauważalny - już nie myślę o wymianie sterownika bo uciążliwe buczenie ustało. Teraz da się przy działającym kominku normalnie egzystować ii nie prowadzi to do głębokich nerwic i choroby psychicznej :D.

Kaflowanie idzie mi coraz lepiej - prawie ukończyłem już powierzchnie płaskie i zacząłem zabawę z cokołami. Tak to wygląda mniej więcej (raczej mniej :wink: - bo słabo widać kolory i szczegóły):

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/395.jpg

Od jutra mamy na placu boju 2 ekipy. Pierwsza popełni sufity podwieszane w wiatrołapie i klatce schodowej. W związku z tym dzisiaj muszę zajżeć do dokumentacji fotograficznej i oznaczyć miejsca w których w ścianach idą kable - jeden już mamy "trafiony" na górze, więc chociaż dół bym chciał działający w 100%. Druga ekipa w końcu wymieni te obłażące z lakieru listwy w drzwiach wejściowych i (mam nadzieję) dowiezie brakujący do naszych drzwi próg dębowy. Próg ten zakupiliśmy razem z drzwiami i pozostał on "dla bezpieczeństwa" w siedzibie firmy montującej nasze drzwi. A jak po niego poszedłem w piątek bo był mi potrzebny by skończyć docinanie kafli pod drzwiami to się okazało, że nasz próg... jest założony u kogoś innego. A nasz nowy próg dojedzie do nas właśnie na jutro... :evil: - i oby tak było.

W sobotę zakończyliśmy sprawę tynków zewnętrznych. Jestem z nich zadowolony bo wyszły ładnie. Nie są to co prawda kolory moich marzeń... ale cóż. Następny dom będzie lepszy i ładniejszy :wink: - zawsze tak mówię mojej Patrycji gdy jej coś nie pasuje (sporadycznie) w naszym nowym lokum. W niedzielny poranek nasza córcia wystawiła chyba najmilszą memu sercu recenzję naszego domu - "wiesz mamusiu - ja tutaj w tym naszym nowym domku jestem naprawdę szczęśliwa." :)
I o to chodziło !!! :D

A tak nam tynki wyszły:

foto 1(- widok "z ogródka" :wink: )

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/396.jpg

foto 2 - ściana południowa

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/397.jpg

foto 3 - widok z drogi

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/398.jpg

No i jesteśmy w końcu posiadaczami "kompletnej" łazienki - w poniedziałek odebrałem i zamontowałem lustro razem z oświetleniem. Oczywiście - zgodnie z nasza tradycją - przy montażu lustro obtłukłem - :wink: ale byłoby nieważne gdyby stało się inaczej. Obicie w sumie nieduże i nie rzucające się w oczy - tak samo mieliśmy na poprzednim mieszkaniu a Patrycja przyjęła to (w przeciwieństwie do mnie) wręcz z uśmiechem.

Z tegorocznych grubszych wydatków pozostała nam tylko szafa wnękowa do zrobienia. I dobrze, bo w naszym dzbanuszku z pieniędzmi widać dno... a od spodu słychać ciche pukanie banku...

RYDZU
13-03-2008, 13:30
Pogoda jest taka, że aż żal ją marnować. Więc od piątku teść szykuje szalunki i zbrojenia. I jak się uda to dziś lub jutro będzie wielkie zalewanie pierwszych 3 sztuk fundamentów pod taras. Docelowo będzie ich aż 6 - 5 wsporczych do konstrukcji nośnej i 1 pomocniczy do przyszłej.... windy :wink:. Tak, tak - wykoncypowaliśmy że zamiast nosić drewno do domku po schodach to sobie sporządzimy windę i drewno z ogródka będzie lądowało na tarasie. No ale to w odległej przyszłości. Teraz jak się uda chcielibyśmy zmajstrować konstrukcję nośną tarasu. A potem zobaczymy jaka będzie pogoda - jeśli sprzyjająca to może coś więcej popchniemy i powstanie pokrycie tarasu + barierka.

Panowie od sufitów troszkę nas irytują. W poniedziałek zabalowali i dotarł tylko jeden w południe. Zrobił co było do zrobienia i pojechał. Wczoraj się nie pokazał :evil: . Dzisiaj rano byli - podszlifowali co się dało i zaciągnęli kolejny raz. Ciekawe czy do weekendu skończą - jeśli nie, będziemy obcinać wynagrodzenie. Kara musi być.

A jak już się uporamy z malowaniem i sprzątaniem na dole - będzie dłuższa przerwa w pisaniu dziennika - wejdziemy w piękny okres...... PARAPETÓWEK :D:D:D
Oby tylko starczyło zdrowia 8) :lol:

RYDZU
13-03-2008, 13:40
W ten weekend wykazaliśmy się całkowitym brakiem rozsądku :wink: i kupiliśmy.... mebelki na taras (którego jeszcze nie ma 8) ). Mebelki wpadły nam w oko i postanowiliśmy, że nie odpuścimy. Tyle rzeczy juz nam w ten sposób przeszło koło nosa, bo postanawialiśmy je kupić "za jakiś czas". A jak juz była na daną rzecz kasa to się okazywało, że tej rzeczy juz nie ma - nie produkują, nie sprowadzają, importer splajtował etc. Ale nie tym razem! Mebelki są śliczne! - 2 fotele, ławka i stoliczek - całość wykonana z olejowanego drewna eukaliptusowego. Po prostu nie mogliśmy sobie odmówić. Jutro wrzucę jakieś fotki.

A na naszym froncie ogólnobudowlanym jakby zastój... Skończone sufity na parterze wcale nas nie zmotywowały do intensywniejszej pracy nad zakończeniem brudnych robót. Ale co tam.... :D Jak nie dziś to może jutro :wink:

RYDZU
13-03-2008, 13:43
Na początek nowe mebelki:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/400.jpg

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/401.jpg

Cały zestaw to dwa fotele, ławeczka i stolik "kawowy" - ale część pozostanie w kartonach do lata. Fotel się wspaniale komponuje z meblami łazienkowymi, więc chyba na okres zimy tam go przygarniemy. A ciężkie są pierońsko - sama ta ławeczka waży coś ponad 40kg :o
Przy okazji zakupów meblowych zostałem "naciągnięty" :wink: przez Patrycję na pierwsze świąteczne dekoracje które oczywiście zaraz zostały uruchomione.

Świąteczne klimaty

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/399.jpg

A tak wyglądały dziś rano po rozszalowaniu pierwsze fundamenty tarasu

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/403.jpg

Pokój Igusi już prawie kompletny - udało mi się dorobić brakująca nogę do łóżka, podłączyć lampkę i wszystko zaczęło normalnie wyglądać

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/402.jpg

RYDZU
25-03-2008, 12:48
Samo płytkowanie to była pestka. Powierzchnia płaska, wycinanek też niewiele więc szło nieźle. Docinanie cokołów przypłaciłem chyba lekkim uszkodzeniem słuchu - ale czego się nie robi dla własnego domku :wink:. Wczoraj się zawziąłem i bym skończył klejenie bo pozostało mi dosłownie kilka płytek przy progu drzwi wejściowych. Niestety piła do glazury "się skończyła" - a konkretnie tarcza tnąca :-? :( - muszę dziś jechać i dokupić nową.
Więc przykleiłem wszystko co się dało i rozpocząłem fugowanie. Całe szczęście, że nie zdecydowałem się na rozrobienie całego opakowania fugi :D tylko odważyłem sobie kilogram i zająłem się zabawą na mniejszą skalę. Samo rozprowadzanie fugi i umieszczanie jej w szczelinach między płytkami to nawet dość prosta czynność. Bardzo pomaga przy tym taki gumowy klocek z uchwytem nabyty w Castoramie. Kwestią opanowania jest tylko technika prowadzenia tego ustrojstwa i robota idzie aż furczy. A jak już ją skończyłem czas zabrać się za najprzyjemniejszą część pracy - czyli mycie całości gąbkową pacą. Że to najprzyjemniejsza część roboty stwierdziłem patrząc na pracę naszych płytkarzy jakiś czas temu.
O ja naiwny!!! Zebrać to cholerstwo z podłogi to naprawdę spory wysiłek. Na początku wszystko się paprze i generalnie fuga jest wszędzie :o . Płukanie pacy co 2 ruchy pomaga, owszem, ale przydała by się miska o pojemności chociaż 100l żeby nie trzeba było co 5 minut biegać i wymieniać w niej wody. Cała zabawa w mycie z tak na oko 4 metrami kwadratowymi zajęła mi dobrą godzinę :-? . No ale satysfakcja jest niesamowita bo fugi wcale takie złe nie wyszły z i inne niedoskonałości lekko zamaskowały :wink: Dzisiaj ciąg dalszy walki, potem silikon i będzie fajrant 8) :lol:

Ani się obejżeliśmy a stuknęły dwa miesiące jak mieszkamy - jak ten czas jednak leci. Generalnie grzejemy gazem, a dodatkowo - niejako z doskoku - palimy w kominku. Czasami to "z doskoku" znaczy że pali się od rana do wieczora, ale najczęściej jest to tylko popołudniowo - wieczorne lekkie przepalenie. Na domiar wszystkiego wczoraj skończyły nam się "lokalne" zapasy drewna liściastego. Ostatnie dni już wypalaliśmy drewno mokre i jak zauważyłem zanim się ono rozpali i wysuszy w kominku to połowy już nie ma (a o okopconej szybie nie będę nawet wspominał). Ekonomiczne takie palenie mokrym opałem nie jest na pewno :-? . I teraz stoimy przed dylematem: mamy 14 metrów drewna u wuja na placu; całość porąbana i ułożona czeka na nas - jednaj jest to drewno ścięte w sumie niedawno, więc też świeże; biorąc pod uwagę obecne ceny drewna (ok 100 zł/m3) to chyba odpuścimy sobie palenie w kominku w tym sezonie. Drewno niech sobie leży i schnie do następnego sezonu. Przy takim "intensywnym" paleniu w kominku jak nasze gazu zużyjemy niewiele więcej.

Tym bardziej że na razie gaz wcale nie jest taki znowu "be" :wink: - przy temperaturach w domu rzędu 23 stopnie i 17 w części technicznej zużywamy aktualnie ok 9 metrów gazu na dobę łącznie z z ciepłą wodą. Ciekawe jak będzie gdy temperatura poleci o 10 stopni w dół :wink: :-?

RYDZU
25-03-2008, 12:50
Czy to normalne że mając na Swoim placu Swój dom z Garażem i do tego 20 garaży "blaszaków" codziennie rano odkopuję auto i skrobię szyby? Niby dla mnie sytuacja normalna bo tak robiłem przez całe dotychczasowe życie, ale jednak jakoś tak dziwnie.. :-?

Wczoraj postanowiłem że do soboty uruchomię garaż w budynku (blaszaki wszystkie zajęte). Pretekst jest zupełnie inny - wcale nie chodzi o skrobanie auta. Strzeliło coś w ogrzewaniu naszego czterokołowego smoka i zaczynam zamarzać za kierownicą. Na pasażera dmucha ciepełko, a do mnie to już nie łaska... i leci lekko letnie tylko. A tu się szykują dalsze wyjazdy, zima nie odpuszcza a na powietrzu to tego nie zrobię bo mi ręce zamarzną. A tak pełen luzik bo przy 17 stopniach na plusie można pracować 8)

RYDZU
25-03-2008, 12:54
Trzecia strona :( - spadłem na trzecią stronę....
Cóż, tak to jest - wydarzeń dużo, czasu mało. Choroba moja, ciężka choroba i rozstanie z psem rodziców. Z rzeczy optymistycznych - parapetówka i wykończony wiatrołap.

Postanowiliśmy sobie narzucić konkretny dzień i nazwać go "dniem X". Na ten dzień zaprosiliśmy wszystkich znajomych więc wykręcenie się nie wchodziło w rachubę. No i automatycznie nastąpiła pełna mobilizacja Domowych Sił Wykończeniowych. DSW zostały rzucone na klatkę schodową i wiatrołap. Pogmatwane konstrukcje z belek i 2 drabin pozwoliły na pomalowanie co wyższych ścian, a nawet na montaż anemostatu :o . Przy tym akurat mnie nie było, ale wystarczyła mi relacja Patrycji bym dostał gęsiej skórki. Chcąc nie chcąc dokleiłem brakujące kafle w wiatrołapie - wiecie jak to jest gdy się jakieś duperele zostawia "na później" :wink:. Pewnie gdyby nie ten bacik czasowy to kafle przykleiłbym na wiosnę :D.
W kwestii malowania dowodzenie nad jednoosobową ekipą składającą się z pędzla, kubełka duluxa i siebie samej przejęła Patrycja - i w dwa dni cały wiatrołap wygląda "topowo" :wink: Ja się w tym czasie uwijałem nad montażem spocznika i obróbkami tynkarskimi. Muszę przyznać że całość schodów po odsłonięciu wyszła naprawdę fajnie :) 8) (zdjęcia jutro bo zapomniałem zabrać :oops: )

Pozostał jeszcze problem oświetlenia :-? . Zaraza. Masakra. Dno. Zrobiliśmy tournee po marketach - jak coś jest nawet ciekawego to cena zbliżająca się do kwot czterocyfrowych jakoś nas schładza :( . Ruszamy w rajd po producentach. Niestety większość nie prowadzi detalu - rozbestwili się :evil: . Po 3 dniach mamy dwa kinkiety do salonu - dobre i to. Potrzebujemy jeszcze do wiatrołapu 2 sztuki, na schody 3, do tego 2 pojedyncze żyrandole i jeden większy. Po raz kolejny z pomocą przychodzi firma znajomego - tego samego który załatwiał nam lakierowanie schodów. Wybraliśmy po wielkich bólach wzory kinkietów, dobraliśmy do tego klosze i zaprojektowaliśmy na szybko jak mają wyglądać pozostałe lampy. To było o 12 w piątek. O 18 tego samego dnia mieliśmy całość zamówienia w wybranym kolorze i z kompletem kloszy w domu :o :lol: - to się nazywa ekspresowa realizacja zamówień (o preferencyjnych cenach nie wspomnę :wink: ). Całość zawisła jeszcze wieczorem i mogliśmy akcję "wiatrołąp" uznać za zakończoną.

Sobotnich wydarzeń związanych z imprezą opisywać nie będę :wink: - powiem tylko tyle, że było naprawdę nieźle. Strat osobowo sprzętowych nie stwierdzono :)
A i domy co poniektórych forumowiczów się nie powinny rozeschnąć :)

RYDZU
25-03-2008, 13:00
Dziś mniej pisania a więcej oglądania - czyli obiecane w poprzednim odcinku zdjęcia.
Na początek ekipa malująca klatkę schodową:

na drabinie
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/404.jpg

i nie całkiem na drabinie
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/405.jpg

Tak to wyglądało na drugi dzień
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/406.jpg

A oto i same schody:
widok na całość konstrukcji z góry
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/407.jpg

tak wygląda spocznik
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/408.jpg

widok na schody z dołu
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/409.jpg

i ciut wyżej. widać też jeden z kinkietów robionych przez kolegę
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/410.jpg

Wiatrołap - widok z drzwi wejściowych. Stojący trójnóg to grill ogniskowy.
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/411.jpg

widok z wiatrołapu na klatkę schodową.
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/412.jpg
(Jak ktoś się przyjży to zobaczy też podłogę układaną własnoręcznie :) )

Jeszcze raz schody - tym razem od tyłu
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/413.jpg

Ponieważ nadeszła zima powiesiliśmy w ogrodzie

karmnik
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/414.jpg

i nieco słoninki dla sikorek
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/417.jpg.

A skoro zima to i święta za pasem:

choinka w negliżu (odziana jedynie w wiadro po tynku :wink: )
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/415.jpg

a tu już choinka w wersji świątecznej (ale wiadro nadal szpetne)
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/416.jpg

RYDZU
12-04-2008, 20:53
Pierwsza wigilia w nowym domu minęła, życzenia poskładane, prezenty rozpakowane. Jeść już nie ma siły 8) - ale najważniejsze że wszystko się super udało. Następnego dnia jeszcze rodzinny obiadek i duuuużo wolnego czasu z którym nie za bardzo wiadomo co zrobić.

Z braku innych zajęć zabraliśmy się z córcią za pobijanie naszego blokowego rekordu (245 cm). Po dobrej godzinie współpracy materiały były już przygotowane i uporządkowane i mogliśmy się zabrać do dzieła. Jak zwykle była to wielka improwizacja, ale udało się! Rekord został pobity - 270 cm strzeliło!

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/419.jpg

Pamiątkowe zdjęcie konstruktorów

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/420.jpg

Wczoraj niezawodny jak zwykle Teść przyniósł mi własnoręcznie upolowane na złomie stare krosownice telefoniczne :D Już od jakiegoś czasu się boksowałem z tematem jak rozwiązać problem okablowania instalacji alarmowo - telefonicznej tak by mieć możliwość szybkiej rekonfiguracji całości. Nowe krosownice telefoniczne czy teleinformatyczne to jednak spore koszty bo do spięcia jest około 70 kabli 8 żyłowych :-? - tak jakoś wyszło. O ile jeszcze instalację komputerową można zakończyć wtyczkami i wpiąć w zwykłego switcha, to z telefonami czy alarmem już ten chwyt nie przejdzie. A tu taki prezent za free :D :D:D

Choinki krosownicze

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/421.jpg

Choinki krosownicze - zbliżenie

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/422.jpg

Każda z tych choinek może zakończyć 22 kable 8 żyłowe (a niektóre nawet 10 żyłowe) a że jest ich łącznie 6 sztuk więc problem "jak to zrobić" częściowo mam rozwiązany. Pozostaje jeszcze tylko dobrać jakąś szafkę metalową (najlepiej bez dna by było wygodniej kręcić kablami) w której to wszystko można będzie schować i uzbroić się w masę cierpliwości by to wszystko w kupę połączyć i nie zwariować :wink:

RYDZU
12-04-2008, 20:55
No to mamy nowy rok 2006!
W prezencie tuż przed sylwestrem dostaliśmy po 50 cm śniegu na każdy metr kwadratowy :o . A tu mus zrobić zakupy przed imprezą. Więc co tam - 2 godziny szuflowania i przejazd gotowy :wink:. Potem jeszcze chwila strachu przy samym wyjeździe na drogę, bo przed bramą przejeżdżający pług uformował całkiem sporą pryzmę i zaatakowałem to starą średniowieczną metodą - taranem :) Na szczęście nic nie jechało a auto wytrzymało próbę siłową 8) Sama jazda wcale nie była taka zła. Zakupy się udały, impreza sylwestrowa także. Dziś rano obserwowałem swoich garażowców - ale każdy jak zobaczył ile śniegu (tym razem mokrego) ma do przerzucenia, kapitulował i szedł piechotą. Ja też auta nie ruszałem - ale tak mam juz od 2 tygodni - do pracy rowerkiem pomykam, korki sobie omijam, problemu z parkowaniem też nie mam :)

W okresie święta - nowy rok kominek popracował nieco intensywniej i zaczęliśmy widzieć smutny koniec. Koniec drewna. Mieliśmy złożone jakieś 2 -3 metry drewna na placu. Mieszanina lipy, akacji sosny i kilku innych gatunków. Ale zapasy się mają ku końcowi a korzystanie z drewna które mamy u wuja na placu jest bez sensu bo ono jest całkiem świeże i mokre. Więc kominek pomału idzie w tym sezonie w odstawkę - jeszcze w tym sezonie czasami tylko dla sportu sobie popalimy.

RYDZU
12-04-2008, 20:56
Wczoraj była akcja "zima".
Niestety nie udokumentowana fotograficznie, bo nie było dodatkowych rąk do trzymania aparatu. Teściowi udało się załatwić godzinkę luzu w pracy i chłopaki podjechali do nas na plac z podnośnikiem. Nawet swoje łopaty śniegowe przywieźli :)
Wydostanie się na dach z powodu tymczasowego braku tarasu wymaga właśnie skorzystania bądź to z drabiny długości 9 metrów (a takowej nie posiadam), ewentualnie właśnie z podnośnika zwanego przez niektórych "zwyżką".
A na dachu - masakra :o - ogniomury z niższej strony mają ok 25 cm z niższej ok 60. A między nimi równiutkie śnieżne pole. Cały śnieg już zdrowo uleżany i nasączony wodą z ostatnich deszczowych dni. Naturalnie topiłby się dobrych kilka dni ale w perspektywie mrozy a nie odwilż. Wszyscy raźno zabraliśmy się do roboty i po niecałej godzince ogłosiliśmy fajrant :). Prawie cały śnieg został zrzucony na dół. Sporo tego było - nawet licząc średnio tylko warstwę 30 cm śniegu / m2 daje na całym dachu około 40 m3 mokrego śniegu. Brrrrrr. No ale to są uroki posiadania stropodachu :)

Dzisiaj nie mogę ruszyć lewą ręką - jestem na prochach przeciwbólowych i przeciwzapalnych. Odezwała się stara powypadkowa kontuzja barku - od wczorajszego zbyt zapalczywego szuflowania :(

RYDZU
12-04-2008, 20:58
Święta, Sylwester, Nowy rok i jeszcze tydzień. Tyle wytrzymała nam choinka. Może dała by radę nieco dłużej, ale prawdopodobnie była ścięta sporo wcześniej przed świętami, i zdążyła obeschnąć. Postawienie jej w kubełku z piachem i podlewanie nic nie pomogło. Dzieła dopełniły psy które nie wiadomo dlaczego nagle po prawie 2 tygodniach zainteresowały się krzakiem stojącym w rogu salonu i zaczęły go namiętnie ogryzać i zrzucać ozdoby. Może z zemsty - bo drzewko postawiliśmy w miejscu gdzie psy do tej pory miały swoje miejsce do spania. Tak traktowany chojak zaczął gubić igły na potęgę. Wobec takiego obrotu spraw pozostało mi zrobić jedno. Dobić ją. Metodycznie, sekatorem, gałązka po gałązce wszystko co z niej zostało wylądowało w kominku. I oczywiście poszło z dymem.

A na dworze zima na całego. Śniegu napadało jak wściekłe, teraz do tego jeszcze mróz. Dziś rano było -13, wczoraj -12. Nawet podłoga w salonie się zrobiła przyjemnie ciepła z tego wszystkiego.

RYDZU
12-04-2008, 20:58
No to mamy zimę w pełni. Dzisiaj rano było -24.
Wczoraj lżej, bo tylko -18. Jednak niższa temperatura zafundowała nam nieco atrakcji. Strzeliła na osiedlu woda. I to prawdopodobnie juz przedwczoraj wieczorem, bo gdy rano otworzyliśmy zmywarkę to znaleźliśmy w niej brudne naczynia i leżącą na dnie nie rozpuszczoną kostkę :). Brak wody wiąże się z pewnymi komplikacjami życia w domu. Rozpoczynając od trywialnego spuszczania wody (co byśmy zrobili bez rozpuszczonego śniegu :) ), na pracy niektórych urządzeń skończywszy. Na szczęście centralne jest układem zamkniętym więc bez wody się obeszło, ale nie wpadłem na to (no bo i jak?), że brak wody wiąże się z komplikacją pracy układu cyrkulacji ciepłej wody. Dopiero jak pompeczka zaczęła popiskiwać :-? :o coraz głośniej olśniło mnie. Niestety sterownik pieca tak na szybko nie mam możliwości wyłączenia cyrkulacji. Pierwszy odruch - wyłączyłem piec z sieci. Potem szukanie w instrukcji i telefon do instalatora. Okazało się, że trzeba przeprogramować sterownik tak by czasy wyłączenia i włączenia cyrkulacji były ustawione na 0:00. Wtedy dopiero pompa przestanie działać :-? - ciekawe jak takie cos ma zrobić ktoś "nietechniczny" ? Tym razem akurat w domu byłem, ale jak to wytłumaczyć komuś nie obeznanemu z obsługą sterownika? Wniosek jest jeden - na kablu zasilającym pompę wyląduje zapewne wyłącznik. Taki zwyczajny jak stosuje się w lampkach nocnych. Wtedy wystarczy jeden "pstryk" i problem grzebania w sterowniku odpada. Woda "wróciła" wczoraj około 14. Pompka na szczęście przeżyła :)

Ostatnie sękate mrozy są testem naszego układu ogrzewania. I muszę przyznać, że jest dobrze. Temperaturę cały czas utrzymujemy na poziomie 23 stopnie. Wczoraj tylko jak temperatura zewnętrzna wieczorem osiągnęła -20 sterownik zaczął wariować :-? i doprowadził nam wnętrze do temperatury 26 stopni :o . Pogrzebałem trochę w ustawieniach (chyba mu wyłączenie związane z pompką cwu zaszkodziło nieco bo pogubił ustawienia) i do rana wszystko wróciło do normy.

RYDZU
12-04-2008, 21:00
Po ostatniej rewolucji związanej z wyłączaniem przeze mnie pieca okazało się, że rozjechała się generalnie cała konfiguracja sterownika. No więc przeprosiłem się z instrukcją i zacząłem ustawianie na nowo. Efekt jaki osiągnąłem to na pewno to, że piec przestał nam wariować z grzaniem i zaczął robić to co chcemy. Temperatura na sterowniku 22 - proszę bardzo! - w pomieszczeniu jest 22 :)
Niesamowite! - a już myślałem, że ze względu na lokalizację sterownika w pomieszczeniu z podłogówką tak po prostu musi być. Zmiana ustawień pieca przyniosła jeszcze jeden ciekawy efekt. Spadło zużycie gazu :o - sam jestem tym zdziwiony, bo biorąc pod uwagę kubaturę oraz gabaryty domu i porównując to z wynikami innych forumowiczów i tak było nieźle :)
Przy temperaturach rządu -18 do -24 spalał nam ok 16m3/dobę. Teraz po "ociepleniu" :wink: (od 3 dni jest w miarę stała temp w przedziale -12 do -15) i zmianie ustawień sterownika obserwuję zachowanie pieca.
Przedwczoraj połknął 13m3, wczoraj 11 a dzisiaj 9m3 gazu. Do tej pory spalanie rzędu 11-13m3/dobę osiągaliśmy przy temperaturach na dworze w okolicach -5 do -8. Dlatego jestem mile zaskoczony.

RYDZU
28-05-2008, 11:23
Na budowie nic się nie dzieje więc by trochę ożywić nasz dziennik budowy wrócę do historii trochę odległej, a jednak niedokończonej.
Dach i jego naprawa - a dokładniej przepychanki z formą która go sp...ła :evil: (miałem na myśli oczywiście słowo "spartaczyła" :wink: )

W listopadzie 2004 firma zakończyła (a przynajmniej tak sądzili) budowę naszego stanu surowego. Końcówka przebiegała w dość nerwowej atmosferze z racji nowego majstra na budowie i pośpiechu z powodu kolejnej budowy którą mieli rozpocząć po skończeniu naszej. Ten nowy egzemplarz na budowie to typ "wszystko wiedzący najlepiej" - czyli robiący tak by robić ale się nie narobić. Pierwszym sygnałem była szerzej opisana już wcześniej akcja z kotwami w trakcie zalewania drugiego stropu. Potem w trakcie mojej nieobecności układanie spadków stropodachu ze styropianu i szybkie poprawianie tej jego "pracy" w dniu zalewania spadku stropodachu. No i samo układanie - przepraszam: ROZWIJANIE - papy na powierzchni stropodachu :evil: :evil: :evil: :evil: . Po zakończeniu "pracy" okazało się że dach przecieka :( (i jacy byli z tego powodu zdziwieni :evil: ) . Najmocniej ciekło w obrębie wypustów którymi deszczówka ma być z dachu odprowadzona. Po kilku deszczowych dniach okazało się, że jednak nie tylko tam :evil:
Do tej pory zakończenie każdego etapu było finalizowane końcowym rozliczeniem - ale tym razem coś mnie tknęło i ekipa nie dostała całej kwoty. Zostało mi do uregulowania śmieszne 1500 zł ale tylko chyba dzięki temu udało mi się ich zmusić do dwukrotnego jeszcze odwiedzenia naszej budowy (w weekendy). Próbowali cos tam podgrzewać palnikiem w obrębie samych wypustów i cały czas szli w zaparte, że pokrycie jest zrobione wzorowo, a z dachu wychodzi woda która się tam nazbierała przed pokryciem papą :o
Wobec takiego stanowiska ekipy powiedziałem, że rozliczymy się za całość jeśli kierownik budowy uzna, że pokrycie jest wykonane w sposób prawidłowy. Pani kierownik oczywiście uznała że pokrycie ok nie jest i zaproponowała zaproszenie rzeczoznawcy, którego to opinia miała uprościć rozmowę z wykonawcą. Niestety to był praktycznie ostatni kontakt z "panem budowlańcem". Próbował jeszcze raz po tygodniu wymusić na mnie zapłatę. Potem przestał odbierać telefony zarówno ode mnie jak i od pani kierownik budowy.
Przy takim obrocie sprawy podjąłem kolejne ruchy. Udało mi się ściągnąć na dach regionalnego doradcę technicznego firmy Icopal (producenta papy). Obydwie opinie (rzeczoznawcy i doradcy producenta papy) w sposób nad wyraz oczywisty były dla mnie korzystne. Ponieważ budowlaniec telefonów nie odbierał przeszedłem na formę korespondencyjną (za poświadczeniem odbioru oczywiście). Na moje propozycje rozwiązania problemu jednak nie reagował i - co mnie wcale nie zdziwiło - przestał odbierać także korespondencję. Dopiero zaproszenie na pierwszą rozprawę do sądu "udało" mu się odebrać. Na sprawie okazało się, że ma on swojego reprezentanta (zresztą wcale się nie dziwię) - mecenasa - który w ramach riposty złożył... pozew wzajemny o zapłatę :o :evil: . Aż mnie trafiło! Faktycznie nie wszystkie pieniądze, które dostawał do ręki były kwitowane - to mój wielki błąd. Ale nie jest tak źle - po szybkiej analizie dokumentów okazało się że pisząc kwotę w pozwie uwzględnił tylko faktury wystawione dla mnie. "Zapomniał" natomiast o wpłacie którą pokwitował mi na odwrocie umowy o roboty budowlane i o tym, że zawsze pieniądze dostawał w obecności świadków :D.
Już w momencie ujawnienia przeze mnie tego pokwitowania wyszedł na idiotę - no ale "the show must go on" - czyli przesłuchania wszystkich świadków powołanych przez niego (aż 2 z czego jeden napisał pismo, że jest za granicą i nie będzie zeznawał :D).
Do tego jeszcze moi świadkowie, rzeczoznawcy, itd. Sprawę rozwiązałoby zeznanie jednego człowieka - chłopaka, który po odejściu z tamtej firmy robił u mnie tynki. Jednak poprosił mnie bym tego nie robił bo jest z szefem firmy jakąś tam rodziną. No trudno...
Obecnie czekamy na decyzję, czy majster będzie się upierał by przesłuchać tego świadka, który siedzi za granicą, czy też sprawa potoczy się dalej. Przed nami jeszcze zapewne druga opinia biegłego - tak wnioskuje adwokat majstra. Po rozwoju sprawy widać, że zmierzają do obalenia opinii rzeczoznawców dotyczącej pokrycia dachu, a w podtekście do tego, że pokrycie dachu nie było wcale wymieniane. No ale tutaj też czeka ich jeszcze trochę niespodzianek. I mnie pewnie także.
Szkoda tylko, że całe postępowanie musi się tak długo ciągnąć.

RYDZU
28-05-2008, 11:32
Ostatnie dni z racji lepszej pogody zaczynają mnie nastrajać pozytywnie do prac domowych.
Na pierwszy ogień poszedł odpływ z wanny - nie wiadomo dlaczego zaczął się przytykać. Zdemontowałem płytkę klejoną na silikon (co zresztą wcale nie było takie proste - ale w końcu odciąłem ją cienkim drutem). I co się okazało po rozebraniu syfonu?.... - nasza córcia w kąpieli przegapiła jedną zabawkę i to spowodowało lawinowe zbieranie się wszelakiego "dobytku" z wanny wylatującego. Akcja w sumie szybka i efekt w 100% pozytywny. Pozostało jeszcze ulokować płytkę na miejscu - ale to za dzień-dwa (jak pod wanną wyschnie).

W sobotę za to była akcja "kucie" - montowałem kratkę wentylacyjną w łazience. Dopiero gdy robotę rozgrzebałem wyszło, że "walnąłem" się w obliczeniach wysokości sufitu podwieszanego. Komin wentylacyjny zaczynał mi się na poziomie ok 60 cm od stropu. I było pięknie - tylko, że sufity podwieszane w łazience wyszły około 45 cm niżej niż strop. W efekcie gdy zacząłem kuć dobrałem się do początku komina i to na odcinku ok 15 cm :-?. Wygrzebałem z niego furę resztek zaprawy, styropianu etc. A potem wycieczka do Castoramy i zakup innej - mniejszej kratki. Na szczęście się udało i całość wygląda ok. Tym samym łazienkę w końcu możemy uznać za w 100% skończoną - oops :oops: - jeszcze mi sie przypomniało o jednej dziurce do wywiercenia. Do mocowania słuchawki prysznica. Tylko że w gresie się pierońsko ciężko wierci...

Ze spraw pozabudowlanych - nasza "mała" sunia w wieku 7 miesięcy przerosła swoją mamusię :o Obawiamy się że będzie dużo za duża... ale co tam :) ważne że jest kochana :D
Rozsypał się nam samochód. Prawie całą budowę wytrzymał bez "kwiknięcia" a tu teraz taki klops - półośka do wymiany. Tłucze cholera tak mocno, że mimo roztopowej aury przesiadłem się na rower. Mam nadzieję, że uda się ją dokupić bo inaczej nie mam czym dojechać na zlot forumowy :cry:

RYDZU
28-05-2008, 11:36
Wniosek o zwrot VAT złożony! Było z tym zabawy co nie miara - najpierw stres, ze połowy rzeczy nie ma na liście :(.
Potem szukanie cholernych pkwiu i znaczna poprawa humoru bo kazało się że nie jest tak źle jak się zapowiadało. Wszystko z powodu "jasności przepisów" i ich różnorakiej interpretacji. No i wypełnianie wniosku - na szczęście w programie, bo jakbym miał przepisywać wszystko z powodu błędów.... :evil: to bym chyba sfiksował :wink:
Koniec końców - JEST gotowy wniosek. Pognałem z nim w poniedziałek do urzędu i się odbiłem od drzwi - zapomniałem, że to 20 czyli oblężenie wszystkich możliwych okienek przez przedsiębiorców. Ale dzisiaj się udało. Pani dość drobiazgowo sprawdziła wniosek, potem zgodność wszystkich kopii faktur z załącznikami do wniosku. Podała mi cenę m2 wg GUSu za 4 kwartał 2005 do wniosku. Na koniec pieczątka z datownikiem na kopii i teraz..... czekamy 6 miesięcy + 20 dni na zwrot kasy :-? :o :wink: .

Wczoraj podczas chwili dumania przed kominkiem doszliśmy do wspólnego wniosku, że musimy zrobić komisyjną "rodzinną" inspekcję wszystkich pomieszczeń (i nie tylko) i wypisać sobie na kartce wszystkie rzeczy pozostawione do zrobienia "na później". Powodów jest kilka - główny to, że warto wiedzieć ile nam zostało jeszcze do zrobienia. Bo jak to zwykle bywa z niektórymi rzeczami przeszliśmy do porządku dziennego i przestały nas razić. A tak może jakaś motywacja będzie gdy zaczniemy z tej listy wykreślać kolejne pozycje.

RYDZU
28-05-2008, 11:40
Dziś będzie ornitologiczno - fotograficznie.

Jak zapewne już wiecie chałupę mamy prawie w samym centrum miasta. Kawałek ogrodu też już mamy - jeszcze w powijakach, ale lepsze to niż nic :wink: I w tymże kawałku ogrodu rośnie sobie drzewo. Konkretnie orzech. Rośnie on prawie naprzeciwko naszego okna tarasowego. Na tymże orzeszku zawiesiliśmy karmnik w którym lądują odpadki naszego pieczywa (i nie tylko zresztą one). Ostatnio z racji nagłego rozkwitu Patrycji pasji fotograficznej zaczęliśmy częściej zaglądać kto tam u nas bywa w stołówce. Wyniki tych obserwacji są bardzo ciekawe :)

O dziwo sporadycznymi gośćmi są wróble :o , gołębi nie było chyba ani razu. Za to codziennie spotykamy sikorki i dzwońce:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/426.jpg

Tutaj samotny dzwoniec:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/423.jpg

Kolejnego dnia napotkaliśmy młodego gila:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/424.jpg

Potem przybył grubodziób:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/425.jpg

I jeszczcze "złapany" na drzewie szczygieł:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/427.jpg

i ponownie on - ale na śniegu

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/428.jpg

Z wrażenia aż sobie pożyczyliśmy atlas ptaków :) - więc mogą być błędy w identyfikacji osobników :-?.

Poza tymi uchwyconymi w kadrze widzieliśmy jeszcze sójki (dość często) i raz dzięcioła małego :o .

Z pozytywnych wydarzeń: samochód naprawiony i chodzi jak złoto :) (jak na swoje 21 lat :wink: ), więc na zlocie forumowym będę na 100%.

RYDZU
16-07-2008, 07:38
Podobno mamy wiosnę :-? - ale tylko w kalendarzu.
Generalnie niewiele się u nas dzieje (na budowie) - poprawiamy to i owo, mieliśmy pożar, robimy porządki i takie tam duperele.

Dorobiliśmy się karniszy w kolejnych 2 oknach. W jednym firanka już wisi, do drugiego "się szyje" i na piątek ma być gotowa. Przyniosłem na górę kartony ze zdjęciami i ramkami - dzisiaj będzie wielkie wieszanie. Tylko zdjęcia wymienimy na nowe. Ale zawsze to będzie mniej łyso na ścianach :D .

A wczoraj tak sam z siebie (dziwne zjawisko ostatnimi czasy :wink: ) założyłem ciuchy robocze i poszedłem na dół trochę posprzątać. Po prostu miałem już obawy, że pewnego dnia "coś" wyjdzie z tej kupy gratów i śmieci i nas zje. Najczęściej w snach te obawy miałem :wink: - więc żeby zmienić ich tematykę szarpnąłem się i rozpocząłem Sezon Porządków Wiosennych. Godzina roboty i jakaś 1/4 pomieszczenia posprzątana. Śmieci popakowane w kartony i przygotowane do wywiezienia - co zresztą zaraz wieczorem uczyniłem. Aż sam siebie nie poznaję - a i Patrycja patrzyła na mnie jakoś tak dziwnie 8) . Dalej już sprzątanie nie pójdzie tak lekko - zbliżam się do "złoża" napoczętych ciężkich worów z różnego rodzaju zaprawami (pozostałości po różnych pracach wykończeniowych). Dojdą dylematy co zrobić z resztkami płytek ceramicznych, kawałkami paneli, listewkami śrubkami i masą innych dupereli. Do tego wielgachna kupa gałęzi na środku garażu - sam nie wiem co prawda po jaką cholerę je wniosłem do środka skoro nadają się bardziej na ognisko niż do kominka. Teraz będę je musiał w pocie czoła pokawałkować na format "ogniskowy" i wynieść na kupkę przed dom. Tak zwana robota bez sensu :evil: .

No dobra - wspomniałem o niekontrolowanym ogniu w domu. Sprawca jestem ja :oops: . Sprzątałem popiół w kominku. Wygasiłem naprawdę sporo wcześniej po czym wybrałem przy pomocy fachowego narzędzia (kielni murarskiej) popiół do wiadra i zaniosłem na dół. Jak się napełnią wszystkie wiadra - wywożę je w bagażniku na śmietnik :wink: . Tym razem jednak coś poszło nie tak....
W popiele było sporo nie spalonych kawałków papieru (utylizacja starych dokumentów :D ). Gdy to wszystko przemieszałem przesypując do wiadra całość się spulchniła, napowietrzyła. Do tego gdzieś w środku w popiele były chyba kawałeczki żaru.... I kłopot gotowy. A że wiadro to taki plastikowy kubeł bo zaprawie tynkarskiej więc jak się to wszystko rozżarzyło smród i dym się zrobił niemiłosierny. A ja szczęśliwy kubełek zaniosłem na dół, zamknąłem drzwi i pojechaliśmy na obiad do teściów. Wracamy po kilku godzinach, otwieramy drzwi a na dole siwo od gryzącego dymu :o . Biegiem na górę - bo pierwsze podejrzenie padło na kominek. A na górze sielanka - spokój, psy sobie leżą i machają na nasz widok ogonami. Tylko odrobina smrodku. To to lecę na dół na warsztat. Otwieram drzwi i.... prawie nic nie widać - "ocho! nie jest dobrze" - pomyślałem. Ale po szybkim rozeznaniu jednak jest nieźle bo otwartego ognia brak. Pootwieraliśmy wszystkie okna i bramę garażową i gdy dym trochę złagodniał przystąpiliśmy do szukania przyczyny. Smród spalonego plastiku wcale mnie nie skierował ku wiadrom z popiołem. Za to posprawdzałem całą instalację elektryczną. Dopiero Patrycja po chwili zawołała mnie i pokazała źródło dymu. Wyniosłem rozżarzoną kupę popiołu z pozostałościami wiadra na śnieg i tam sobie dogasło. Adrenalina nam tak podskoczyła, że wieczorem "odpłynęliśmy" momentalnie.

Podsumowując: Ale dałem d...y :evil: :oops:

RYDZU
16-07-2008, 07:44
Dziś mała refleksja nad upływającym czasem.

18 marca minęło nam PÓŁ ROKU w nowym domu :o . Nawet nie wiem kiedy to tak zleciało.... 8)

25 marca będziemy TRZY LATA właścicielami naszej działki. A ile się przez ten czas wydarzyło to sami wiecie (o ile czytaliście wcześniej dziennik :wink: ).

Dzisiaj zacząłem aktualizować linki do zdjęć - na razie jeszcze działają stare ale do końca marca muszę je wszystkie przerzucić do naszej nowej domeny. A trochę się ich nazbierało - już ponad 400 fotek dokumentujących ostatnie 3 lata naszego budowlanego życia.

RYDZU
16-07-2008, 07:50
Wszystkich moich czytelników informuję że żyję i mam się dobrze :D
Wiosna jeszcze nie za bardzo dotarła, więc i prac za wiele nie ma - a co za tym idzie nie ma o czym pisać.

Drobne prace wykończeniowo - porządkowe traktuję z niechęcią proporcjonalną do tego co widzę za oknem. Było kilka dni lepszych to coś tam podłubałem. O! - na przykład pół roku mieszkania podłączyłem kino domowe. Polutowanie kilkunastu kabelków i połączenie wszystkich gratów w kupę. Ale wcześniej albo nie było czasu albo weny... :wink:

Dwa tygodnie temu zakończyliśmy "gazowy" sezon grzewczy. Dowiozłem trochę drewna z naszych zapasów i jedziemy na kominku. Ale też nie non stop, bo byśmy się chyba usmażyli i ugotowali jednocześnie. Wygaszamy co kilka dni na kilka dni - np wygasiliśmy w piątek i wczoraj popołudniu ponownie napaliliśmy. Korzystając z okazji że się nie paliło, wczoraj popołudniu założyłem w końcu drzwiczki wyczystki do komina "kominkowego" - do tej pory zamiast drzwiczek był wstawiony kawałek styropianu :oops: . Przy okazji wybrałem wszystko co tam naspadało czyli takie szkliste sadze - a zebrało się tego pełne pudełko po butach :o . Teraz juz mamy i drzwiczki, i opróżniony komin :D Jeszcze sobie kupię szczotkę, ciężarek i linkę stalową do zabawy w kominiarza - ale to już latem.

Pomalutku zmierzamy do uruchomienia łazienki numer dwa. Zamówione są drzwi do kabiny - w sobotę obiecywali, że będą na dzisiaj. Zobaczymy. Wczoraj zainstalowałem reling do mocowania prysznica w kabinie i otworzyłem szyb wentylacyjny w łazience. Dzisiaj malowanie i jak wszystko dobrze pójdzie - montaż drzwi do kabiny. I będzie wielkie prysznicowanie ! :D :D :D . Do pełni szczęścia jeszcze umywalka z baterią (leży i czeka) oraz muszla sedesowa której na razie nie mamy :( . Ale może za jakiś czas..... Ech... żeby ten zwrot vatu jakoś sprawniej poszedł.

Przed domem po roztopach sytuacja ma się już nieco lepiej. Podłoże uległo samodzielnemu ponownemu zagęszczeniu i auta już nie toną. W ogródku wiosnę widać na razie tylko w postaci pąków na drzewkach i odrobiny zieleni w postaci naszego wschodzącego trawnika. Ile czasu upłynie do momentu gdy będzie on trwały i solidny? :-? :( . Na razie to taka mizerota, że aż strach wchodzić go podlać.

Wielkie porządkowanie przed domem zacznie się chyba po świętach. Ma wtedy wyjechać garaż stojący najbliżej ogródka. Zamierzamy tam zrobić skład wszystkiego co teraz leży porozwalane w różnych kątach i zakamarkach działki. W następnym ruchu prawdopodobnie zrobię studnię chłonną do deszczówki i będzie można zagospodarować na gotowo (kostka) pas gruntu przed wejściem do domu. Potem chciałoby mi się bramy i furtki od strony bloku. A dalej juz nie sięgam bo na razie kasy brak na większe szaleństwa.

A tu jeszcze kilka dni temu zauważyłem rzecz straszną. Ząb czasu i rdza juz na tyle mocno nadszarpnęły nasz kochany budowlany samochód, że zaczął się łamać :o w połowie. Na razie jeszcze nie jest całkiem tragicznie ale jednak jest to kolejny znak :( . Generalnie ostatnimi czasy daje coraz więcej sygnałów, że czas mu na emeryturę (złomowisko). A to coś odpadnie, a to coś warczy niemiłosiernie, coraz więcej rzeczy po prostu nie działa. Do wakacji chyba jeszcze wytrzyma, a potem zobaczymy...

Za to nasza "mała" suka jest juz po debiucie wystawowym w Katowicach. Poszło nieźle - choć to tylko przetarcie w klasie szczeniąt. 29-30 kwietnia w Opolu zaczyna się wystawianie na serio - wchodzimy w klasę młodzieży. Dla przypomnienia: http://www.zkoszarydzow.pl/

RYDZU
16-01-2009, 22:56
Nagły i niespodziewany atak wiosny (w końcu to dopiero koniec kwietnia :wink: ) zmobilizował mnie
do pracy. Niezawodny teść miał kilka dni urlopu więc wspólnie "popełniliśmy" brakujące fundamenty
do przyszłego tarasu.
Fundamenty pod taras:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/433.jpg

- te nowe jeszcze jak widać są w szalunkach.

A dzisjaj czeka mnie dokładne wyliczenie potrzebnej ilości żelastwa na konstrukcję tarasu.
Potem wielkie zakupy i ponownie zabawa w ślusarza i spawacza. Przy okazji robienia
tarasu chcę kupić też materiał na barierki schodów wewnętrznych i może jak sie uda
(czytaj - jak starczy kasy :wink: ) na docelową bramę i furtkę od strony bloku. I będzie się działo.... :D

Pomiędzy fundamentami musze jeszcze wykonać dwa przekopy. Pierwszy na rurę doprowadzającą
powietrze z przyszłego GWC (który póki co stoi pod znakiem zapytania, no ale kto wie...?).
Drugi przekop ma być na grubaśny peszel (fi chyba 150) do przeprowadzenia węży z wodą
do zasilania ogrodu. W miejscu zaworu na ścianie budynku zamierzamy postawić skrzynkę
z umieszczonym w środku zestawem elektrozaworów i sterownikiem do obsługi ogrodu.
Po wykonaniu tych przepustów będę mogł juz na gotowo szykować kolejne warstwy
nasypu pod tarasem do zagęszczania i przyszłego układania kostki granitowej.

Przed nasypem:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/434.jpg

mniej więcej na środku zdjęcia jest miejsce gdzie powstanie studnia chłonna do odprowadzania nadmiaru
deszczówki z dachu. Obecnie po długich opadach w tym miejscu robi sie całkiem spora kałuża.

A tak wygląda jeszcze niezupełnie gotowa nasza mniejsza łazienka

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/435.jpg

Brakuje nam w niej jeszcze muszli stojącej i lustra z oświetleniem. Kabina jest zrobiona na bazie brodzika 90 cm
i dodatkowo pogłębiona w kierunku okna o 15 cm. W efekcie w środku jest naprawdę dużo
miejsca nawet dla dwóch osób :oops: :wink: .

Ostatni weekend poświęcieliśmy sprzataniu ogrodu po zimie. Trzeba było posprzatac wszystko
co wylazło po śniegach. Na szczęście w dwie osoby dalismy sobie z tym radę dość szybko.
Dużo więcej czasu zajęło nam (i jeszcze zajmie) wyskubywanie malutkich kloników, które wysiały
się dosłownie wszędzie i to w ilości astronomicznej :o .

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/430.jpg

A tak wygląda już posprzatana gotowa cześć ogrodu. Dzisiaj miała pojawić się firma ogrodnicza
by wyprowadzić trawnik po zimie. Dosiać trawę tam gdzie nie wzeszła, całość napowietrzyć, skosić itp.
Ale czy dojechali - niestety nie wiem :-?

Po zakończeniu sprzątania przyszedł czas na przygotowanie do otwarcia sezonu ogrodowego.
"Grilowisko" przygotowane na przybycie biesiadników:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/429.jpg

główny sprzet do ogrilowania (sprawdził się znakomicie):

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/431.jpg

wieczorne ognisko:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/432.jpg

Impreza poza otwarciem sezonu była też swego rodzaju imieninami. najciekawszym prezentem
jest taki oto rowerek :

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/438.jpg

idealnie pasujący pod kolor do kafli kominka.
I oczywiście tam też będzie parkował :D

Z rzeczy technicznych: od początku kwietnia nie używamy centralnego ogrzewania. Kominek
wygaszony dwa tygodnie temu. Więc na spokojnie mogłem przeanalizować zuzycie gazu na
potrzeby cwu. No i okazało się, że aż tak różowo to nie jest - średnio "wychodzi" nam
2 m3 GZ50 na dobę, czyli ponad 80 pln. Ale też i jeśli chodzi o nastawy pracy cyrkulacji
i przygotowania cwu panuje u nas pełna rozpusta :wink: - obydwa parametry nastawione
na zakres 6-22 :-? . W sobotę spisałem stany licznika i przeprogramowałem całość na 3 zakresy:
poranny (6:30-8:30, obiadowo-popołudniowy (14-16) i wieczorny(19-22). W sobotę rano będzie
wiadomo jak to się sprawdza - wtedy też wysłucham ewentualnych krytycznych opinii domowników :wink: .

RYDZU
16-01-2009, 22:59
Rzadko coś nowego wpisuję, ale też za bardzo nie ma o czym pisać.

W piątek rano dotarła do nas w końcu firma od ogrodu i dokonała pierwszego koszenia trawy.
Ładnie trawniczek po koszeniu wygląda, oj ładnie :D. "I teraz tak najlepiej 2 x w tygodniu kosić
to się trawa dobrze ukorzeni i rozkrzewi" - rzekli ogródkowcy i pojechali.
Stanęliśmy wić przed faktem konieczności kupna kosiarki. Trawnika u nas póki co niewiele więc
wybór zawęziliśmy do klasycznej kosiarki elektrycznej i ręcznej - bębnowej. Pochlebne
opinie fachowców od ogrodów o kosiarkach bębnowych wzięły górę nad wygodnictwem - za to
jesteśmy niezależni od zakładu energetycznego :D
Wczoraj zaszalelliśmy i kupilismy za całe 127 pln takie oto cudo:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/440.jpg

Jako alternatywę mieliśmy tylko wyrób Gardeny za 3x wiekszą kwotę, więc to ułatwiło decyzję :wink:
Kosiarkę zgodnie z zaleceniami "ogródkowców" ustawiłem na maksymalną wysokość
cięcia i.... do boju!
Oj - nie było łatwo na początku. Trzeba było zebrać ok 4 cm trawy, więc koszenie na początku szło nam ciężko

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/441.jpg

Potem opracowałem odpowiednią technikę :D i po 40 minutach zabawy mamy
pięknie skoszony trawniczek. Następne koszenie pójdzie już łatwiej - o ile oczywiście nie zaniedbamy
terminów koszenia :D
A nagrodą za posiadanie kawałka swojego trawnika są takie oto widok :D :

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/439.jpg

Ehhhh... tego mi się właśnie chciało. Warto było.

Na koniec wrócę do zabawy z ustawieniami curkulacji cwu i pracy kotła gazowego.
Rodzina sprzeciwów do zmian nie wniosła - czyli pewnie nie zauważyli, że czasami woda leci
chłodniejsza :wink: A efektem zmian jest spadek średniego zużycia gazu z 15m3/tydzień do
9 m3 w ostatnim tygodniu, a to daje juz poniżej 50 pln na miesiąc za cwu.
Oj... chyba zrezygnuję z planów montażu kolektorów słonecznych.

RYDZU
16-01-2009, 23:01
Oj - jak mi się zagotowało z nerwów!
Wczoraj poszedłem do sądu zajrzeć w akta co tam w sprawie dachu. 28 marca zapadła decyzja
sądu o tym że powołujemy niezależnego biegłego sądowego w ciągu 6 tygodni (na mój koszt :evil: ).
Naiwnie liczyłem na to że te 6 tygodni to maksymalny czas w jakim będzie gotowa opinia biegłego :-? :( .
A dowiedziałem się, że biegły zabrał komplet dokumentacji do wydania opinii ...... 5 maja :evil: :evil: :evil:
I ma miesiąc na wydanie opinii :( - więc jest szansa że przed wakacjami się kolejna sprawa nie odbędzie :(

RYDZU
16-01-2009, 23:04
Pogodę mamy idealną dla ogrodu :D Ciepło i ostatnio codziennie pada. W chwilach gdy jest sucho
szalejemy z kosiarą. Sprawdza się nam ten ręczy wynalazek - już nawet za bardzo nie mamy na
drugi dzień zakwasów po koszeniu :wink: . Potem deszczyk ją podlewa i rośnie jak wściekła. Zaczyna też
"odbijać" trawniczek w miejscach gdzie została dosiana po zimie. Wygląd z wersji "tak sobie" zmienił
się na "całkiem, całkiem". A roślinki i kora dookoła uzupełniają efekt.

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/442.jpg

Jeszcze jakby tak ten płotek zarósł jakimiś bluszczami... ech

W środę sprężyłem się w sobie i zabrałem za wykonanie brakującego fragmentu ogrodzenia
z sąsiadami w rogu ogrodu - czyli za przeróbkę pergoli które kupiliśmy w niedzielę. Problem polega
na tym że miały one stanąć między słupkami na skarpie, a mają kształt prostokąta :o .
Pierwszą sztukę przerabiałem nieco "na czuja" - ale się udało. Z następnymi poszło dużo
sprawniej. Montaż to właściwie wbicie słupków w odpowiednim miejscu i wkręcenie 6 wkrętów.
Efekt mnie całkiem satysfakcjonuje - oceńcie sami:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/445.jpg

Środa to był także dzień rozmów z biegłym sądowym o naszym dachu. Pan chciał się umówić
na wizję lokalną dachu o którym miał opinię wydać. Naświetliłem mu problem związany
z wyjściem na górę (drabina i brak tarasu). Potem od słowa do słowa doszliśmy do tego,
że dach już jest naprawiony. Był z jednej strony nieco rozczarowany :o - stwierdził, że w takim
razie będzie musiał wydać opinię na podstawie materiałów i opnii zawartych w aktach
sprawy. Czyli wszystko idzie zgodnie z tym co nam powiedział nasz mecenas :D Przyznał
nam tez rację, że nie czekaliśmy z naprawą , bo "zniszczenia mogłyby być znacznie większe".

Wczoraj w ramach "prac domowych" (ale mnie wzięło :wink: ) zrobiłem "schody zawnętrzne".
Tak dwa pustaki stojące przed drzwiami nazwała nasza kierownik budowy. Ponieważ
sprawa dachu jeszcze trochę potrwa, a co za tym idzie brak widoków na kasę musiałem
wykonać przed wejściem coś solidnieszego niż te dwa pustaczki. Wykorzystałem deski leżące
za domem wykorzystywane jeszcze w czasie budowy. Po docięciu ułozyłem je na wypoziomowanych
dwóch rzędach pustaków stropowych i zbiłem w jeden duzy silidny blat. W całej operacji pomagała
mi aktywnie oczywiście córcia :D. Po godzinie roboty blat był gotowy.
Ponieważ trochę desek miałem jeszcze pociętych zbiłem pierwszy element prowizorycznego "chodnika"
do domu. Dzięki tej konstrukcji która docelowo będzie sięgała do rogu budynku mamy nadzieję
na znaczne zmniejszenie ilości piachu dostającego się na butach do domu.

Schody zewnatrzne z daleka:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/443.jpg

i z bliska z drugiej strony

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/444.jpg

Kilka dni temu trafiłem do urzędu skarbowego. Niejako przy okazji zadzwoniłem do pokoju
zajmującego się losami naszego wniosku o zwrot vatu. Miła pani powiedziała mi że na razie nic
nie drgneło bo "ma na to 6 miesięcy" :evil: .
Cholera.... Jakoś tan naiwnie liczyłem, że może chociiaż sprawa ruszyła z miejsca :(

RYDZU
16-01-2009, 23:07
Tydzień temu ruszyła sprawa naszego zwrotu vatu! Zadzwoniłem po raz kolejny dowiedzieć się
"co w trawie piszczy", a pani mówi że się zabrała za mój wniosek i ma prośbę o kilka kserówek
faktur bo są nieczytelne. Jak na skrzydłach dostarczyłem to czego chciała i dawaj ją brać "pod włos"
żeby szybciej coś z tym poszło. Niestety nasz wniosek jest "najobszerniejszy, ma najwięcej załączników
i jest na największą kwotę" więc pani musi go sprawdzić 3x :o :( :-? . Mam czekać.
Ale pewnie w przyszłym tygodniu znowu zadzwonię... :wink:

W poniedziałek dostałem do rąk własnych opinię biegłego. Piękniejszego tekstu dawno nie czytałem :D
W skrócie: dach firma zepsuła całkowicie i nie miała pojęcia o wykonaniu tak trudnego technologicznie
pokrycia. bardzo dobrze się stało że inwestor dokonał możliwie najszybszej naprawy dachu
bo mogłoby to mieć tragiczne skutki dla całego budynku.
Mamy 7 dni by wnieść zastrzeżenia do tej opinii - ale chyba sami rozumiecie, że zastrzeżeń nie mamy :D:D:D

Wczoraj pogoda w końcu się trochę poprawiła i można było wyjść z "ciężkim sprzętem" przed dom.
Konkretnie z kosą spalinową - zrobiłem porządek z panoszącymi się dookoła domu chwastami.
Także od strony ulicy - mimo że to teoretycznie działka miasta.
Po godzinie pracy z kosą rękę miałem tak zmęczoną, że nie byłem w stanie kieliszka do ust podnieść :wink:

Ależ mamy piękne "coś" na dworze. Wiosną to już nie jest, lato tez nie bardzo.....
Może to już jesień? Deszczowo, wietrznie i zimno... Brrrrrrr
W sobotę napaliliśmy sobie w kominku - co prawda bardziej dla klimatu i poprawy samopoczucia,
bo temperatura utrzymuje sie stała 22-23 stopnie. W porównaniu do bloków u rodziców, gdzie
spadła do 18 stopni to mamy prawie Karaiby :D

Mam już gotową do zainstalowania skrzynkę w której będzie zabudowanie starowanie podlewaniem ogrodu.
Wykorzystałem do tego pojedynczą skrzynkę elektryczną taka jak stawia się czasami w ogrodzeniu.
Wewnątrz chce zabudować zegar sterujący i kilka elektrozaworów do istniejących i planowanych
obwodów nawadniania.
Jest tylko jeden mały problem - ze ściany na zewnątrz wokół zaworu sączy się woda :(
Nie jest to wyciek na gwincie zaworu - coś jest nieszczelnego w ścianie. Sam tego rozgrzebywać
nie chcę bo jak się okaże że potrzebna będzie zaciskarka do złączek lub co innego równie
specjalistycznego to dopiero będę miał problem... :-? . Juz dwa razy umawiałem się z naszym
instalatorem Rafslusarczykiem. Moze teraz za trzecim razem się uda... konkretnie w tygodniu
po długim weekendzie czerwcowym.
Chciałbym ten temat juz zamknąć - mógłbym wtedy spokojnie usypywać sobie nasyp z gruzu pod
przyszłym tarasem.

RYDZU
16-01-2009, 23:15
Dzisiaj będzie krótko, ale za to radośnie i treściwie :D

Odebrałem POTWIERDZENIE ZGŁOSZENIA DO UŻYTKOWANIA OBIEKTU BUDOWLANEGO !!!! :D :D :D :D :D

Koniec z pilnowaniem budowy - czas na mieszkanie pełną gębą :D:D:D

RYDZU
16-01-2009, 23:17
Pojawiły się głosy pytające "jak to z tym odbiorem było" więc.... było to tak:

1) Geodeta - zaprosiłem go by wykonał inwentaryzację powykonawczą. Za usługę skasował 400 zł :(
- mimo, że za wiele roboty nie miał, bo brakowało tylko przyłącza energii do budynku na mapach.

2) Oświadczenie instalatora (z uprawnieniami ważnymi na dzień wystawienia opinii) o poprawnym
wykonaniu instalacji elektrycznej wewnętrznej. Do tego ksero zaświadczenia o przynależności do izby.
Tutaj ceny nie znam bo z racji koneksji "energetycznych" teścia mam ten papier gratis :D

3) Odbiór kominiarski. Z tym poszło w miarę sprawnie. kominiarz pooglądał co się dało - a dało
się nie za wiele :) . Na dach wyłazu póki co brak, bo taras dopiero ma powstać, a to z niego będzie
wyjście. Na szczęście bardzo nosem nie kręcił i za 150 zł "po zniżce" dostałem 2 egzemplarze
protokołu kominiarskiego.

4) protokoły odbiorów przyłączy. W każdej z tych instytucji trzeba złożyć stosowny wniosek. A potem
- wodociągi - tydzień oczekiwania
- elektryka - tydzień oczekiwania
- gazownia - wydany "od ręki" i z uśmiechem

5) Próba szczelności przyłącza gazowego - kserokopia wystarczyła, oryginał mam w dokumentacji
wykonania przyłącza. Budowa przyłącza odbyła się w toku osobnego pozwolenia na budowę.

6) Próba szczelności wewnętrznej instalacji gazowej - tutaj miałem małego "zonka" bo próba jest
ważna rok i "wyszła" 20 maja :( . na szczęście wykonawca instalacji gazowej okazał się do końca
w porządku i protokół kolejnej próby szczelności dostałem w ciągu jednego dnia gratis :) .
Polecam tego wykonawcę!

7) Spotkanie z panią kierownik budowy. Uzupełnienie braków w dzienniku. Protokoły końcowe
o zagospodarowaniu terenu wokół budynku i potwierdzenie możliwości użytkowania budynku.
Do tego ksero przynależności do izby.

8.) Oryginał projektu z naniesionymi przez projektanta ewentualnymi zmianami.

9) Druk zgłoszenia do urzędu .... i już chyba mamy komplet :D

Acha! - wszystkie dokumenty składałem w wersji oryginał + kserówka.

Wniosek w przypadku domu mieszkalnego jest wolny od wszelkich opłat. Pozostało więc czekanie
na decyzję.

Niby urząd ma na to miesiąc, ale... po 1,5 tygodnia czasu pismo potwierdzające odbiór
budynku było gotowe :) :) :D Duże brawa dla PINB w Cz-wie!

Przy odbiorze dostałem do ręki wszystkie oryginały dokumentów złożonych do urzędu - u nich zostały kopie.

Nie pisałem nic wcześniej o planowanych przygotowaniach do odbioru bo "licho nie śpi".
10 tys grzywny za mieszkanie bez odbioru to sporo, a ponieważ jestem na etapie sprawy
sądowej z wykonawcą... resztę sobie sami dopowiedzcie :wink:

RYDZU
16-01-2009, 23:18
Dzisiaj dopełniły się ostatnie papierki związane z naszym już całkiem legalnym pomieszkiwaniem.
Podpisałem nową umowę z zakładem energetycznym. Okazało się że do tego także potrzebny
jest instalator :o który musi wypełnić kolejny papierek i przystawić swoją pieczątkę.
Potem tydzień oczekiwania i informacja telefoniczna że "jutro o 8 rano" będzie ponowne
plombowanie licznika z wymianą zabezpieczeń. Przy okazji zmiany taryfy załapałem się na
"promocję" :wink: - do tej pory miałem zabezpieczenia 32 A przelicznikowo i 25 A docelowo.
A teraz przy podpisaniu umowy zmieniono mi to na 40 A przedlicznikowo i 32 A za licznikiem :D
wszystko przy nie zmienionych 17kW przydziału mocy.

Znalazłem w końcu namiary na konkretną firmę produkującą garaże "blaszaki".
Ceny dość przystępne - 1260 za garaż z drzwiami dwuskrzydłowymi (1200 przy ok 10 sztukach)
i 1630 za garaż z brama podnoszoną (1550 w hurcie). Tym samym zrezygnowałem
z samodzielnej produkcji :) .
Z zadań dla mnie pozostanie tylko uporządkować zgliszcza po uprzątniętych garażach
i przygotować fundamenty z wypoziomowanych bloczków fundamentowych.
Początek akcji - prawdopodobnie we wrześniu. Pierwsze rozmowy z garażowcami
"uświadamiające" im nadciągający kataklizm mam już za sobą.

RYDZU
16-01-2009, 23:20
Na początek temat niebudowlany: nasze "maluchy" skończyły dziś pierwszy rok życia!
Maluchom wszystkiego najlepszego i najsmaczniejszego a ich właścicielom życzymy
wiele cierpliwości i radości w dalszym wspólnym życiu :D


A teraz już co u nas nowego słychać:
Kilka dni temu dostałem awizo. Popędziłem na pocztę - a tu list z urzędu skarbowego.
Polecony - więc się ucieszyłem, że to protokół do zwrotu vatu. Jakież było moje rozczarowanie
gdy po otwarciu okazalo się że to zaproszenie z kompletem dokumentów na kontrolę związaną
z ulgami remontowymi za 2004 i 2005 rok. Na miejscu wszystko poszło bardzo sprawnie
i sympatycznie, a pani sama mi wyjaśniła, że to w związku ze zwrotem vatu mają polecenie
by skontrolowac wcześniejsze ulgi i czy nie pokrywają się faktury z wniosków vat i odliczeń
remontowych. "A jak koleżanka wróci z urlopu ?? :o ?? to pana wniosek już nabierze tempa".
No to już się nic nie odzywałem.....

"Poprawia" nam się okolica :wink: . Bloki wokół naszej działki przechodzą aktualnie gruntowny
face-lifting :wink: - ocieplanie i tynkowanie. Tylko trochę tynk nie pod kolor dobrali do naszego
domku :D. Za kilka dni rozbiorą rusztowanie to pstryknę fotkę jak to wygląda.

RYDZU
16-01-2009, 23:24
Ufff.... upały takie, że jakby nie klima w pracy to chyba bym tylko leżał plackiem jak nasze psy :D

Właśnie wróciłem z urzędu skarbowego. Byłem zapoznać się z "zebranym materiałem dowodowym"
dotyczącym zwrotu vat. Teraz w ciągu tygodnia będzie decyzja. Potem 25 dni i kasa na konto :D
Wtedy ruszymy z porządkami na działce. Na początek chciałbym bramy wjazdowe zrobić i chociaż
5 garaży wymienić. A potem zobaczymy ile zostanie i na co będzie można sobie jeszcze pozwolić.
Potrzeby są ogromne.... Do tego jeszcze doszła konieczność natychmiastowej wymiany samochodu,
który stanowczo z zdecydowanie odmówił współpracy. Tym razem padł rozrusznik... :(
Wysłużył się ten nasz kombiaczek, oj wysłużył. Czas na emeryturę na jakimś szrocie.

Wracając z urzędu skarbowego podjechałem do wodociągów załatwić wodomierz ogrodowy.
Zużycie wody w związku z tym co się dzieje z pogodą skoczyło nam do rozmiarów co najmniej
sporych i po szybkiej kalkulacji postanowiliśmy w końcu uruchomić wodę ogrodową.
24 lipca mają przyjść i oplombować wodomierz - od tego momentu będzie można więcej lać
trawnik który w części wystawionej na działanie słońca nie wygląda najlepiej.
Prawdę mówiąc - wygląda tragicznie :( Prawie uschnięty, gdzieniegdzie troszkę zielonego,
przy koszeniu max 1 cm przyrostów, a w pozostałej części ogrodu nawet 5 cm w tym czasie.
Podlewamy ze zdwojoną siłą tylko ten podeschnięty fragment - efektów brak.
Za to na szczęście cała reszta pięknie rośnie :D

W poprzedni wtorek mieliśmy kolejny pożar. Tym razem palił się garaż stojący w rogu działki.
Zauważyłem unoszący się z niego dym i szybko ściągnąłem właściciela. Okazało się, że dzieci
z boku garażu zapaliły ogień, który przedostał się do środka na drewnianą konstrukcję. Była i straż
pożarna, i policja, i zbiegowisko :D Na szczęście ugaszony w zarodku i obyło się bez strat - auto
wyprowadzone w całości, a i sam garaż stracił raptem kilka desek od wewnątrz. Następnego
dnia od strony gdzie ogień się pojawił zmontowałem prowizorkę z drutu kolczastego :evil:

A w najbliższy wtorek kolejne spotkanie w sądzie w sprawie naszego dachu.
Opinia biegłego jak najbardziej pozytywna :Da ja jestem wezwany jako strona,
więc jest jakaś szansa na finał sprawy. Sam jestem bardzo ciekawy jak to się wszystko zakończy.
Sprawa pokrycia dachu wygląda bardzo pozytywnie, sprawa pozwu wzajemnego już nieco gorzej.
Na szczęście są spore rozbieżności co do kwot :D więc na całkiem straconej pozycji nie jestem.

RYDZU
16-01-2009, 23:26
Z najświeższych informacji: dziś było ogłoszenie wyroku w naszej rozprawie dachowej.
Sąd po trwającym ponad rok, wyczerpującym postępowaniu orzekł - w części o zwrot kosztów
naprawy wyrok na nasza korzyść, a w części dotyczącej powództwa wzajemnego o zapłatę
wykonawcy - także na naszą korzyść :) :) :D
Oczywiście wykonawca podobno będzie składał apelację.... ale szanse ma minimalne. Uzasadnienie
wyroku sądu było na tyle dosadne, że nie powinno budzić wątpliwości także w wyższej instancji.
W związku z apelacją widoków na kasę z tej strony na razie "niet", ale humory i tak mamy
wyśmienite. W końcu 2 tygodnie temu wpłynęła na konto kasa ze zwrotu vatu :) . W najbliższym
czasie planujemy w związku z tym ruszyć z porządkowaniem placu, wymianą garaży na nowe
i budową konstrukcji tarasu. Tutaj koniecznie muszę się pochwalić, że za 3 tygodnie będziemy
mieli w rodzinie wykwalifikowanego spawacza w technologi MIG :) .
A dla dodania sprawie pikanterii powiem tylko tyle, ze nie będę to ja.... 8) .

RYDZU
16-01-2009, 23:28
Poniedziałek - a ja już myślę o następnym tygodniu. Zaczyna się wtedy urlop, który mam
nadzieję poświęcić na prace wykończeniowe parteru. Od dobrego tygodnia "dłubię"
w kotłowni - malowanie, montaż docelowego oświetlenia i wieszanie suszarek. Wczoraj
rozpocząłem mycie kafli które mam nadzieję dzisiaj zakończyć. Potem jeszcze montaż
rurek ocieplających instalację co i cwu - do tej pory całość w kotłowni była na wierzchu
i zapewne generowała jakieś tam straty. Chciałbym by jeszcze starczyło kasy na jednostkę
centralną odkurzacza - wtedy kotłownia byłaby "kompletna", ale obawiam się że aż tak dobrze
nie będzie.

Parter w sporej części ma mieć funkcję "warsztatową". W związku z tym stanęliśmy przed
problemem podłogi. Oczywiście najfajniejsze są podłogi żywiczne wylewane.
Po rekonesansie cenowym chyba jednak musimy poszukać czegoś innego (ok 100pln/m2).
No to może posadzki żywiczne cienkowarstwowe... niestety, przedstawiciele handlowi
2 firm z którymi miałem do czynienia (sarzyna i sika) prezentują tak profesjonalne podejście
do sprawy, że ręce po prostu opadają. Towar tylko na zamówienie, próbek czy wzorników
oczywiście nie ma.... eh :( .
Przy okazji wizyty w Castoramie natknąłem się na stoisko z chemią do posadzek i chyba
stanie na Betondurze. Cenowo dość atrakcyjnie, dostępny od ręki w 4 kolorach - zobaczymy
jak będzie w użytkowaniu.

RYDZU
16-01-2009, 23:36
Już dawno, dawno temu obiecywałem garść nowych zdjęć :D Oto one:

1) Otoczenie - pisałem, że budynek za mną się tynkuje. Niedawno chłopaki pozakładali
rynny i zdjęli rusztowania.
- tak było przed
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/398.jpg

- a tak wygląda teraz nasz domek i jego tło
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/448.jpg
(i proszę nie patrzeć na otoczenie przed domem :wink: - nad tym dopiero rozpoczynam pracę)

2) Kotłownia dostała w końcu kolorek na ścianach i kilka detali wykończeniowych które
w całości dały efekt w postaci ukończonego pomieszczenia. Została jeszcze do założenia
jednostka odkurzacza centralnego.... ale to w przyszłości :wink:
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/451.jpg

3) Rozpoczął się sezon wycinek i czyszczenia linii energetycznych. Tu "gałązka", tam gałązka
i się nazbierało "trochę" drewna. :D
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/458.jpg

4) Dwa tygodnie temu zaczął się mój urlop. Bynajmniej nie wyjazdowy, a spędzony piętro niżej.
Nadszedł w końcu czas porządkowania i doprowadzenia do stanu używalności części
"warsztatowej". Zakładałem, że 2 tygodnie w zupełności wystarczą... jednak się przeliczyłem :( .
Ogrom pracy który musiałem wykonać by w ogóle rozpocząć prace wykończeniowe nieco
mnie zaskoczył. Samo zbieranie gruzu, wynoszenie masy pobudowlanych rzeczy które "kiedyś
się przydadzą" :evil: zajął mi dobry tydzień. Ale potem już rozpoczęła się ta milsza cześć pracy
- murowanie, tynkowanie, gruntowanie i malowanie :D

"Gabinet" który kiedyś chyba będzie biurem przejął funkcję tymczasowego magazynu wszystkiego.
Tutaj w wersji jeszcze nie do końca zasypanej gratami
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/449.jpg

Korytarz łączący gabinet z warsztatem. Te brązowe drzwi to wejście na cześć "domową" :wink:
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/450.jpg

Teraz kilka zdjęć przyszłego "warsztatu" w fazie przed rozpoczęciem porządków.
W głębi widoczna jedna z kupek rzeczy "przydatnych inaczej"
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/452.jpg

Okno wychodzące na blok - wymaga "dolania" ok 3-4 cm wylewki i "oparapetowania"
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/453.jpg

Okno południowe - tutaj braki w parapecie sięgają 12 cm więc trzeba będzie najpierw podmurować
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/454.jpg

A tutaj pierwsza praca zakończona sukcesem - kratka ściekowa w posadzce w części garażowej
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/455.jpg

Parapet od strony bloku juz wykończony kaflami
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/461.jpg

A tak mniej więcej będzie wyglądał cały "warsztat"
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/460.jpg

I żeby nie było, że ja to wszystko tak zupełnie sam :oops: :wink:
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/459.jpg

To na razie tyle z placu budowy.

Podstępnie i skrycie po niepełnym jeszcze roku mieszkania zakradło się do nas takie urządzenie
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/457.jpg
Dla nieobeznanych - tuner tv satelitarnej. Niby tylko programy niekodowane, ale i tak
"pożeracz czasu" z niego straszny :wink:

Na koniec zdjęcie "kosmity" napotkanego kilka dni temu na naszym domu
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/456.jpg

Za tydzień minie ROK :o :o :o jak mieszkamy w naszym domku.
Postaram się zamieścić małe posumowanie "ekonomiczne" :wink: tego mijającego roku.

RYDZU
17-01-2009, 14:48
Dziś świętujemy rok od przeprowadzki !!!

A póki jestem jeszcze w stanie pisać :wink: :D :wink: - kilka cyferek na temat tego mijającego roczku.
Mieszka się suuuperaśnie i juz za żadne skarby bym się do bloku nie przeniósł - zresztą cała
rodzina ma takie samo zdanie. Dom to sporo pracy o której do tej pory nie mięliśmy pojęcia.
Ale dajemy radę :wink:

Jak już wspomniałem bloki to mi się nasze mieszkanie przypomniało: 72 m2, 450 zł czynszu,
ok 100 zł za wodę co miesiąc (ciepła i zimna z rury), 20 zł za gaz (tylko kuchenka) i ok 160 co
dwa miesiące za prąd. małe podsumowanie i wychodzi 650 zł/miesiąc za te "luksusy".

A jak wyszedł nam ten pierwszy rok w domu? Ano tak:
- woda - 175 m3 po niecałe 6 pln daje 1000 pln
- gaz - 1780 m3 po ok 1,33 pln daje 2364 pln
- energia - 3570 kWh dała 1750 pln
- podatek od nieruchomości - 400pln
razem = ok 5500 pln - czyli sporo TANIEJ niż w blokach :D- takie zresztą było założenie tej inwestycji.

Oj... chciałem napisać więcej ale juz goście idą :D.
No to jeszcze na koniec optymistycznie: budowlaniec nie złożył apelacji i chce się dogadywać
co do spłaty zasądzonej kwoty :D Co prawda jego propozycja jest co najmniej śmieszna, ale o tym kiedy indziej...

RYDZU
17-01-2009, 14:51
Od wczoraj wieczorem mamy działający odkurzacz centralny :D

Przy doprowadzaniu do porządku pomieszczeń warsztatowych na dole "zarżnąłem"
ze skutkiem śmiertelnym nasz odkurzacz wodny :( . A ile było dymu .... :o :o :o .
Trochę szkoda - bo liczyłem, ze przetrwa całą budowę i będzie potem pełnił funkcje
odkurzacza warsztatowego. Więc okazało się, że na gwałt potrzebujemy odkurzacza.
Kupowanie "byle czego" na krótko od razu wykreśliliśmy z możliwych opcji i pojechałem
pożyczyć odkurzacz od rodziców :wink: . Ale ileż można.... więc 2 dni później zamówiłem jednostkę
centralną Beam 2850. Trochę wyższy model od zakładanego - ale mamy 30 mb rurociągu
i 6 gniazd, więc wybór raczej był oczywisty.
Przedwczoraj go odebrałem, ale w roztargnieniu zapomniałem zabrać ze sklepu brakujących
rur do jego podłączenia :wink: . Więc dopiero wczoraj dociąłem brakujące kawałki, całość
posklejałem i podłączyłem kabelki. Całość zadziałała od pierwszego razu :D- i to mnie
najbardziej ucieszyło.

Dzisiaj Patrycja zaliczyła pierwsze odkurzanko i napisała mi na gadu-gadu że jest "zachwycona"
i jeszcze "odkurzacz jest boski! nie mogłam przestać odkurzać!" :D
Znaczy się - Warto było :D

Pozostało mi jeszcze zrobić wyrzut powietrza z odkurzacza. Po krótkim namyśle wyrzut
zrobię nie przez ścianę zewnętrzną a do jednego z 2 wolnych kominów wentylacyjnych.
Zrobiłbym to już wczoraj, ale nie mogłem znaleźć korony do wiercenia otworów pod
puszki - nią doskonale robi się przepusty na rury odkurzaczowe.

W ostatnich dniach spore poruszenie na działce - tydzień temu usunięte zostały 2 garaże
a wczoraj zniknął następny. Na koniec miesiąca zamówiłem pierwsze 5 nowiutkich blaszaków.
Wszystkie w ocynku - niestety podrożały do 1350 pln/sztukę :( .

RYDZU
17-01-2009, 14:53
Dzisiaj trochę o użytkowaniu odkurzacza centralnego.
Jak już napisałem wcześniej - Patrycja jest bardzo zadowolona. Ja miałem dopiero wczoraj
okazję poużywać tego naszego nabytku. Fajnie się odkurza jednak mam 2 zastrzeżenia:
1) w złym miejscu jest umieszczony włącznik odkurzacza na rączce. W ciągu 15 minut
przynajmniej 5 razy nieświadomie go wyłączyłem.
2) kupiłem chyba model prezydencki zestawu do odkurzania :P . Gdybym był kurduplem
o wzroście 150 cm teleskopowa rura może byłaby wystarczającej długości.
A tak - niestety musze się schylać :( . Ciekawe, bo Beam to chyba amerykańska
firma, maja tam przecież dużych ludzi więc o co chodzi z tą rurą? :o . Na stronie nie ma
opcji pod nazwa "dłuższa rura" (cokolwiek by to miało znaczyć :wink: ).

Przedwczoraj i wczoraj przepaliliśmy delikatnie w kominku bo temperatura z domu
zaczyna nieco opadać. Pierwsze palenie po półrocznej przerwie zaowocowało odrobiną
"smrodku" - chyba się kurze wygrzewały :wink: - wczoraj już wszystko było bezzapachowo.
Dzisiaj finiszuję z wykończeniem podłogi w części warsztatowej i od jutra będzie można tam
już ustawiać graty docelowo. Czeka mnie jeszcze malowanie wielkiego regału który
pomieści "wszystko" :wink: - obecnie jest w kolorze nijako-drewnopodobnym a będzie szary (mam nadzieję).

RYDZU
17-01-2009, 14:59
13 i do tego piątek :D Piękny dzień... (bo piątek :D)

Na początek małe pożegnanie. Odbyło się ono co prawda juz kilka dni temu, ale co
tam! - w końcu należy jej się :D Można by rzec - wybudowała nasz dom :) .

Nasza pracowita beczuszka niedługo przed odjazdem w siną dal:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/462.jpg

Zaczynała wymagać potężnego remontu blacharskiego, a jako jedyne auto nie za bardzo
mogła sprostać naszym wymaganiom - choćby ze względu na psy. Przez całe trzy i pół roku
- czyli prawie tyle ile mamy nasza działkę - dzielnie nam służyła dowożąc niezbędne brakujące
materiały na budowę. Z bardziej spektakularnych jej wyczynów z łezką w oku wspominam
wyprawę po stemple :D:D:D
Pomimo swoich 21 lat naprawdę nie można jej było zarzucić awaryjności. Jak tylko odpaliła :wink:
- była pewność, że dojedzie do celu.
Jeśli ktoś właśnie zaczyna budowę i rozgląda się za "wołem roboczym" - polecam mimo
sędziwego wieku wzięcie pod uwagę beczuszki. Jeden warunek - musi być w niezłym stanie
blacharsko-mechanicznym.
No ale dość juz wspomnień - pojechała i będzie służyła dzielnie kolejnemu właścicielowi :D

Dzisiaj pracy urządziłem porządki na placu. Wyniósł się kolejny garaż, ale pozostawił po sobie
całkiem pokaźną kupę starych desek, które do niczego już się nie przydadzą.
Aaaaale było ognicho :D

Cały czas nie mogę znaleźć korony do wiercenia otworów pod puszki :evil: .
W związku z tym odkurzacz "wywala" powietrze do kotłowni.
Kotłownia z zamontowanym ostatnim nabytkiem:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/463.jpg

Brakuje jeszcze poziomej rury łączącej wyrzut powietrza z kominem wentylacyjnym. Ale będzie.... kiedyś :wink:
(jak znajdę ta cholerną koronę).

Przedwczoraj ukończyłem walkę z podłogami w części garażowo-warsztatowej.
Pierwotnie byłem zdecydowany na Betondur Eko. I wtedy "z nieba" :wink: spadł mi artykuł
z Muratora o różnych gatunkach farb do betonu. Okazało się, że mój wybór to najmniej
odporna mechanicznie i chemicznie opcja :-?
Na szczęście było to jeszcze przed zakupem materiału. Przewertowałem w Castoramie dostępną
gamę produktów i padło na Bondex:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/466.jpg

Miałem tylko mały "zgrzyt" z obsługą z Castoramy - pan polecał mi żebym przed malowaniem
zagruntował podłogę Unigruntem. "To ograniczy zużycie tej farby" :o . Niestety przyczepność
i penetrację podłoża także.
Gruntować należy także tą farbą- tylko rozcieńczoną benzyną lakową. Na 5 l farby - 1 l benzyny.
Na drugi dzień druga warstwa farby i trzeciego dnia rano mamy zagwarantowany straszny
ból wszystkich gnatów i gotową podłogę :wink: .
Zużycie przy 2 warstwach wychodzi około 0,35l/m2 czyli ok 10 zł/m2. taniej chyba nic
rozsądnego się nie znajdzie.

A tak wyglądają juz praktycznie gotowe pomieszczenia
garaż

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/464.jpg

obok garażu

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/465.jpg

i z drugiego końca warsztatu

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/467.jpg

Dziś przygotowałem pierwsze elementy, a jutro rozpoczynam wielkie malowanie regału, który
stanie w warsztacie. Będzie on magazynem wszelakiego dobra, które się poniewiera po całym domu.
Oczywiście efekty pracy obfotografuję :wink:

RYDZU
17-01-2009, 15:05
Piszę znacznie rzadziej.... - dziennik znalazłem pod koniec trzeciej strony :o . Tak daleko jeszcze nie spadłem :-?

Na początek pochwalę się dokończonym dziełem w postacie regału który zmontowałem na warsztacie:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/470.jpg

Po zużyciu trzech puszek farby i trzech godzinnych podejściach rozdzielonych przerwami
na schnięcie lakieru całość nadawała się poskładania. Regał dostał nowe życie - a jest niewiele
młodszy ode mnie - został kupiony w 1972 roku :o . Przez ten czas dzielnie służył w rodzinie,
a ostatnie 3 lata leżał w częściach i czekał na poskładanie w nowym domku.
Tanim kosztem zyskałem masę miejsca - 60 cm głębokości półek i 2,4 m wysokości całej konstrukcji.
Teraz jeszcze muszę się przekopać przez wszystkie graty porozwalane po całym domu, posortować je,
popakować i stopniowo zamieszkać nowy mebel :D

I to właściwie tyle z nowości w domu :wink: . Za to przed domem udało nam się ogarnąć część garaży.
Ponad tydzień roboty zajęło nam przygotowanie szalunku pod nowy fundament garażowy.
Zaczęło się od zabawy w geodetę, bo garaże stoją w sposób nic nie mający wspólnego z właściwymi
granicami działki. Po kilku godzinach latania z kłębkiem sznurka, taśmami mierniczymi i jeszcze
kilkoma pomocnymi drobiazgami udało nam się wyznaczyć narożniki przyszłego fundamenciku.
Dzięki oddelegowaniu do prac ziemnych dodatkowego pracownika całość dość sprawnie posuwała
się do przodu. Najgorsze było skuwanie i kawałkowanie starych wylewek i fundamentów. Koniec
końców się udało i jeszcze nawet dorzuciliśmy tam do środka conieco z pobudowlanych gruzów
które nadal zalegają dookoła domu. Popękane pustaki stropowe terriva i porotherm bardzo szybko
pomogły zapełnić większe dołki w szalunku.
Przed zalewaniem fundamentów:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/468.jpg

Straszny problem miałem z ilością potrzebnego betonu :o . Zamówię za dużo - trzeba będzie
gdzieś wylać i się zmarnuje. A jak będzie za mało - za dowózkę zapłacę potworne pieniądze.
Nie wiadomo ile betonu ucieknie pomiędzy kamienie gruzowiska.... Zaryzykowałem i zamówiłem 6 m3.
Człowiek który przyjechał gruchą z pompą popatrzył na nasz fundament i pokręcił głową.
"Mało będzie" - skwitował.
Ale potem miał inne problemy na głowie niż rozmyślanie nad tym czy wystarczy. Wyjaśniłem mu,
że ma do czynienia z początkującymi "zalewaczami" :D. W składzie byłem ja, Patrycja, teść i Kaziu,
który najgorszą cześć roboty do tej pory wykonał. Największe zdumienie wywołała osoba Patrycji.
"To pani będzie przy tym robić?" :o :o :o . Był nieco zdumiony... ale jakoś to przełknął :wink: .
Zaczęło się zalewanie. Powiem tylko tak w skrócie - ciężko było jak cholera. Dwie osoby
rozgarniały beton podawany pompą, a dwie zasuwały z metalową cholernie ciężka belką
i zacierały płaszczyznę na gotowo. Po półtorej godzinie roboty było po wszystkim. Po nas także :wink:
Fundament tuz po zalaniu:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/469.jpg

A beton.... Cóż, po zalaniu całej wylewki pozostały nam do wykorzystania dwie taczki które pozostały
wewnątrz pompy :D:D:D. I to tyle strat. Dochodziliśmy do siebie po tej wylewce kilka dni.
Udało się ją wykonać w ostatnim dniu normalnej pogody. Już następnego dnia cały czas lało
(odpadło polewanie wylewki;) ), zrobiło się zimno i nieprzyjemnie.

Kilka dni temu przyjechały garaże. Ekipa w ciągu 4 godzin zmontowała nam komplecik złożony z 5 sztuk.
Wygląda to równo i schludnie. Szkoda, że nie mogliśmy zrealizować całości przedsięwzięcia
za jednym razem - no ale 16 blaszaków to jednak spory wydatek.
Na wiosnę robimy kolejne 7 sztuk i bramę wjazdową. Wtedy zacznie to wyglądać ładnie,
a jednocześnie pozbędziemy się garaży stojących bezpośrednio przed domem.

Wrócą na koniec do wątku prawniczego, który ostatnimi czasy przewija się w naszym dzienniku.
Budowlaniec nie przystąpił jednak do podpisania ugody, więc widoki na kasę nieco się odwleką.
Postępowanie windykacyjne pewnie nieco potrwa. Ale cóż - jego wola.
Mamy tylko dylemat czy iść z tym do komornika czy dać to firmie windykacyjnej.

RYDZU
17-01-2009, 15:08
Nawet nie zauważyłem kiedy a tu znienacka......

...stuknęło 50.000 wyświetleń dziennika :D.

Wszystkim odwiedzającym i czytającym dziękuję i zapewniam, ze to jeszcze nie koniec :wink:

Nie koniec dlatego bo choć budowa formalnie skończona to jednak naprawdę dużo jeszcze zostało do zrobienia,
a proza życia w postaci braku kasy brutalnie daje o sobie znać każdego miesiąca.

Ale pociągnęło pesymizmem..... :evil: - żeby nie zdołować czytających i siebie samego może od dziś będe pisał tylko
o optymistycznych wydarzeniach :wink: .

No to jedziemy! W piątek zadzwonił do nas wujo - drwal (ten wirtuoz od wycinki naszych drzew) i kazał szykować na
sobotę przyczepkę bo "trochę drewna będzie do wzięcia". Całe szczęście w czwartek auto w końcu odebraliśmy od
mechanika - więc zapiąłem przyczepkę i pojechaliśmy. To "trochę" okazało się być dużo. Tak wyglądała przyczepka
po załadowaniu:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/471.jpg

Zrobiliśmy cztery kursy - na oko wyszło tego ok 5 m3 drewna niezłego gatunku - pomiesznej olchy z akacją i brzozą :) .
Niestety wszystko świeże - ale za całość zapłaciłem 50 pln :D- czyli po 10 zł/m3. :) :) :) :D
Taniej się nie da - tylko gdzie ja to poukładam :-? :roll: .
Na razie leży wywalone w jednym miejscu i pomału to kawałkujemy i rąbiemy - a właściwie Teść rąbie.
To drewno poleży sobie do przyszłego sezonu napewno, a my nadszarpniemy "żelazne zapasy" kupione 2 lata temu.
Pogoda sprzyja korzystaniu z kominka - grzejemy właściwie "na okrągło" przy wkładzie skręconym na maksa. Mankamentem
takiego palenia jest to, ze praktycznie ognia nie widać, bo szyba jest okrutnie zakopcona. Zaletą - to, że nadal piec
stanowi dekorację w kotłowni służącą tylko do grzania ciepłej wody:)

RYDZU
15-06-2009, 12:01
U Nurniego w dzienniku podejrzałem fajne podsumowanie pierwszego roku mieszkania na swoim. Pogrzebałem w rachunkach i zamieszczam z poślizgiem rozliczenia ze nasz pierwszy rok "na swoim". Przyznam że podsumowanie nieco mnie zaskoczyło

1. gaz - 2560 zł
2. energia - 1875 zł
3. woda + kanalizacja - 1050 zł
4. podatek od nieruchomości - 470 zł
5. śmieci - 250 zł
6. telefon - 1200 zł
7. neostrada - 900 zł
8. tv - 0 zł (założyliśmy tv po ponad roku mieszkania, więc się nie liczy :wink: )
9. drewno do kominka - 3 m3 czyli ok 300 zł
10. ubezpieczenie - 400 zł
Razem = 9005,00 zł czyli 750 zł miesięcznie.

Na niczym wariacko nie oszczędzamy, zimą w domu 23 stopnie było standardem. Nawet wodomierz ogrodowy założyliśmy właściwie po sezonie letnim dopiero.
A ten sezon zapowiada się znacznie lepiej - na razie jeszcze centralne stoi bo pogoda zamiast zimy jakieś głupoty wyczynia. Ostatnio drewno kupiłem po 10 zł za m3 - mokre i będzie do palenia chyba najwcześniej na następny sezon, ale co tam - do bieżącego palenia mam jeszcze 12 metrów zapasu kupione 2 lata temu i dodatkowo duży zapas z darowizn :D A jak nie działa CO to i rachunki za prąd są przyjemniejsze - jednak kocioł + reszta dupereli w kotłowni przy grzaniu CO zużywa ok 20 kWh/tydzień - taką mam różnicę w zużyciu aktualnym a tym z przed roku.

RYDZU
15-06-2009, 12:02
Cholera jasna :evil: co mnie podkusiło by brać gniazda z wtykami ethernet (i to podwójne) z Berkera? Siedzę i próbuje rozpracować jakiś sprytny system jak mam to cholerstwo montować :o . Obieranie 8 mikroskopijnych kabelków z izolacji to cholernie żmudne zadanie - a takie cos funduje właśnie firma berker szczęśliwym ??? nabywcom ich osprzętu. Kto liczył na zaciskaną szybkozłączkę (ja liczyłem!) ten się srodze zawiedzie - 16 śrubek :o i 16 mikroskopijnych kabelków które trzeba siedząc w kucki oskubać i wtyknąć sztuka po sztuce w odpowiednie miejsce... Jasna cholera!!! :evil:

Zawziąłem się by w końcu uporządkować trochę kable i odpalić chociaż ze 2 gniazda ethernet w domu. Na razie udało mi się zrobić porządek z kablem tv - jedno gniazdo założone (i nawet działa :wink: ) Dobra - koniec użalania się bo nic dziś nie zrobię :wink:

RYDZU
15-06-2009, 12:04
Rzadko zaglądam ostatnio, ale niestety brak czasu nie pozwala na więcej :(

Dziś będzie o wrażeniach kominkowych. Jakiś tydzień temu wygasiliśmy w kominku i po wygarnięciu popiołu tak mnie tknęło, żeby nie rozpalać tylko zajrzeć do wyczystki. Otworzyłem drzwiczki i wysypało się masę takiego czarnego spieku :o - było go w sumie do wysokości ponad drzwiczki wyczystki. Wybieranie tego zajęło mi dobre pół godzinki i zebrałem pełne wiadro - jakieś 12 litrów tego świństwa. Szok!. Większości miała konsystencję kryształów wielkości takiej grubej kaszy, ale zdarzały się kawałki wielkości hm... sporo większej. Po wybraniu całości dokonałem oddolnej inspekcji wnętrza komina przy pomocy latarki i lusterka :wink: . Wygląda to nieźle, choć na ścianach powyżej wlotu od strony wkładu kominkowego widać sporo nalotu. Miejscami właśnie w formie takich grubszych kawałków. Coś mi mówi, że na wiosnę musowo sobie musze zafundować wycior kominiarski i pobawić się w wielkie czyszczenie.
Zastanawiam się tylko jak przeczyścić rurę łączącą wkład z kominem? Jedyna rozsądna koncepcja to czyszczenie od dołu z wykorzystaniem starej sprężyny hydraulicznej (jest dość sztywna a jednocześnie elastyczna) i umocowanie na jej końcu szczotki o odpowiedniej do rury średnicy. Innych pomysłów na ten kawałek nie mam.

Pogoda sprzyja więc cały czas "jedziemy" na kominku. Spalanie to tak ok. 1,5 metra miesięcznie.

Innych newsów ma rydzowym froncie brak - żyjemy sobie spokojnie i czekamy na jakiś zastrzyk gotówki, żeby cokolwiek pchnąć do przodu. Jak juz było nieźle i planowaliśmy nawet zrobienie barierki do schodów - to się auto popsuło i trzeba było kasę na naprawę wywalić :( .

RYDZU
15-06-2009, 12:06
Wczoraj "wziąłem i pękłem" :wink: - włączyłem piec. Wszedłem do kotłowni, przekręciłem pokrętło od grzania, ustawiłem żądaną temperaturę na piecu i.... nic się nie stało :o . Piec nie ruszył. Poczłapałem na górę do sterownika i wszystko się wyjaśniło. Piec nie ruszył no bo praktycznie nie miał prawa tego zrobić - temperatura wewnątrz dzięki Tarnavie utrzymuje się na poziomie 23-24 stopnie. Wieczorem - gdy temperatura zaczęła spadać piec włączył się chyba kilka razy bo grzejniki były letnie. Dzisiaj znowu stoi :D Oj... panowie z gazowni się nie cieszą :wink:

Dla odmiany wczoraj w nocy zaczęło sypać śniegiem. I sypie cały czas. Po pracy urządziłem sobie akcję "szuflowanie" - odśnieżyłem wjazd i okolice bramy. Potem przez godzinę latałem z łopatą i usypywałem wielką kupę śniegu - dziecko moje sobie zażyczyło prywatną górkę do zjeżdżania. Ręce mnie trochę bola, ale niespodzianka na rano bezcenna :D .

Dojrzewamy w końcu do wykonania barierki schodów. W sobotę nawet zaliczyliśmy odwiedziny w hurtowni w poszukiwaniu materiałów nam do tego niezbędnych. Jeszcze mały zastrzyk gotówki i będzie można zaczynać.

RYDZU
15-06-2009, 12:09
Ze spraw budowlanych napiszę tylko na razie tyle: zaczęliśmy budowę barierki do schodów :D
Wkrótce zdjęcia z prac i więcej tekstu.

A z tematów niezupełnie budowlanych - mamy nowego (tymczasowego) członka rodziny dla którego
poszukujemy nowego domu.
Tak wygląda:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/diego031.jpg

A w tym wątku jest więcej informacji:
http://forum.muratordom.pl/viewtopic.php?p=1631543#1631543

RYDZU
15-06-2009, 12:12
Barierka w części została "popełniona" :D Brakuje jeszcze pochwytu na całej długości. No i dojrzewamy do następnego kawałka - bo jak widać na zdjęciach poniżej - nowa barierka gryzie się mocno z resztą okalająca otwór klatki schodowej. Dopiero jak zrobimy następne kawałki całość pojedzie do lakierowania.
A tak to wyszło:
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/472.jpg
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/473.jpg
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/474.jpg
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/475.jpg
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/476.jpg

RYDZU
15-06-2009, 12:15
Dzisiejszy dzień pod hasłem "SUKCES" :D
Po dość długich bojach udało mi się metodami łagodnej perswazji wymóc na budowlańcu podpisanie ugody. Do sprawy zabrałem się dość skrupulatnie - facet w ciągu tygodnia miał zajęte konta firmowe, wpis na hipotekę mieszkania i zajęcia aut :evil: hihihi. Do tego - gdy tylko pojawiał się u komornika - wybierał taki dzień, że musiał się na mnie tam natknąć :wink: . Chyba trochę poczuł się osaczony :wink: bo zaczął dążyć do zawarcia ugody o czym wcześniej nie było mowy. Pierwszy wariant był taki (moja propozycja), że skoro ma firmę to pozwolę mu to odpracować. Mamy sporo do zrobienia wokół domu - studnia chłonna do deszczówki, fundamenty pod garaże, ogrodzenie itp. Niestety gdy dostałem wycenę tych prac stwierdziłem, że mnie nie stać na usługi tego pana :o . Ceny z kosmosu - zawyżone wszystko o 50-100%.
Padło ultimatum - tylko gotówka. W ciągu kilku dni załatwił kredyt i wypłacił połowę zadłużenia (chyba trochę go zaczęły "cisnąc" moje działania :wink: ) :D - a resztę ma rozłożone w ratach. Tym oto sposobem jest szansa, że w tym roku będziemy mieli trochę większe postępy w porządkowaniu placu.

Przed domem usunął się kolejny garaż i pozostały juz tylko dwa - jeden obcy i drugi nasz. Tymczasowo, ponieważ potrwa jeszcze trochę zanim dojdziemy do etapu porządkowania tej części placu ten nasz garaż zaadoptowałem na składzik ogrodowy i drewutnię. Jak sobie przypomnę temperatury w blaszaku latem to zaraz mi raźniej bo mam masę mokrego drewna na placu. Żeby garaż jakoś funkcjonował własnoręcznie wykonałem podłogę. Rozwiązanie może lekko nietypowe ale wyłożyłem ją starą pełna cegłą której miałem jeszcze sporo ułożonej na paletach z okresu rozbiórki domu. Całość zafugowałem piaskiem i pospółką, potem wpłukałem wodą w spoiny. Nadmiar po ponownym zasypaniu wyszczotkowałem i wyszła całkiem oryginalna a można by nawet rzec rustykalna podłoga :D Zdjęcia wrzucę jak tylko pogoda się poprawi.

Podliczyłem sobie że jedna warstwa drewna wzdłuż garażu to trochę ponad 3,5 metra. Jakby zapełnić całość to wcisnę tam ponad 24 metry drewna. Żeby poprawić cyrkulacje powietrza czeka mnie jeszcze wycięcie dodatkowych otworów w drzwiach i tylnej ścianie garażu. Tylko musze w te otwory wstawić jakąś siatkę dla ochrony przed lokatorami bo ostatnimi czasy na naszym placu pojawiła się masa sierściuchów - dachowców. Osobiście nic przeciwko kotom nie mam ale młodsza suka dostaje na ich widok amoku towarzyskiego - chciałaby się pobawić. Starsza generalnie koty "zlewa" - nie wykazuje większego zainteresowania - no chyba że któryś biegnie. Wtedy włącza się instynkt psa gończego.

Ponieważ pogoda jest do d.... zacząłem kaflowanie korytarza w części technicznej domu. Zrobiłem remanent pozostałości płytek po kaflowaniu salonu i po 2 próbach udało mi się z pozostałości wykombinować w miarę zgrabny wzorek. Zdjęcia także za kilka dni - jak dokończę robotę :D

Z roboty papierkowej - musze załatwić zgodę na przebudowę zjazdu na naszą działkę. Obecny istniejący zjazd był bardzo wąski, wybrukowany "byle czym" a po wizycie wielu ciężkich aut zapadł się okrutnie. Przy okazji wymiany bramy chciałbym coś z nim zrobić - poszerzyć go, wyrównać i wybrukować jakoś ładnie. Musze tylko mieć wenę by napisać stosowne pismo do zarządu dróg.

RYDZU
15-06-2009, 12:18
Dzisiaj Patrycja się przekonała, że odkurzacz centralny to wcale nie takie skomplikowane urządzenie :wink: Konkretnie rura ssąca z wbudowanym wyłącznikiem. Tą właśnie rurę udało się jej najpierw skutecznie zablokować wciągając do wewnątrz...... zapalniczkę :o . A potem wszystko dziewczyna dzielnie rozebrała na śrubki, wyłuszczyła zapalniczkę i całość ponownie poskładała. Zamierzony efekt osiągnęła podwójny:
1) - odzyskała zapalniczkę :wink:
2) - odkurzacz działa :D :D :D
I za ten drugi punkt należą się największe brawa :D

Kiedy ta cholerna pogoda się poprawi? Robota dookoła domu stoi, a mam wenę. Pewnie jak przyjdzie pogoda to wena przejdzie :wink: .

I mała refleksja po lekturze dzisiejszych gazet - jak ja się cieszę, ze jednak postawiłem dom. Gdy czytam co się wyrabia na rynku materiałów budowlanych i wykończeniowych.... można się załamać. Podsumowanie artykułu było takie, że niektóre materiały do końca roku mogą podrożeć nawet do 100% :o szok! Lekko licząc wydałbym teraz 30-40% więcej pieniędzy.

Wrzucam obiecane zdjęcia :D

Na początek - wiosna w ogrodzie w zbliżeniu

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/477.jpg

i w szerszej perspektywie

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/480.jpg

Podłoga w garażu zaadoptowanym na tymczasową drewutnię

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/478.jpg

i samo drewno (jest go znacznie więcej, ale na razie są ważniejsze rzeczy do zrobienia niż jego układanie)

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/479.jpg

A dziś popołudniem w końcu zabieram się dalej za płytkowanie korytarza. Fotki dopiero jak zakończę pracę.

RYDZU
15-06-2009, 12:20
Sezon prac ogrodowo - dookoładomowych można uznać za otwarty. Wczoraj Patrycje spędziła sporo czasu na porządkowaniu ogrodu, ja porządkowałem dechy pobudowlane za domem. Sporo ich jeszcze zostało - i dobrze, bo przydadzą się do szalowania fundamentów pod garaże. Wypaliłem sporo gałęzi i drobnych odpadów drewna zalegających tu i ówdzie :D Rozpocząłem procedurę zwożenia w jedno miejsce gruzu panoszącego się w różnych zakątkach działki. Z pracy udało mi się załatwić kilka palet, które będą jak znalazł do kolejnych warstw drewna w "drewnutni". Tak na szybko podliczyłem składowane dookoła domu zapasy drewna i wychodzi mi tego około 14-15 metrów :o Plus 6-7 metrów które mi zostały z pierwszego zakupu drewna - czyli jest nieźle. A jeszcze mam obiecane drewienko od kuzyna :D Dziś dalej płytkowałem korytarz. Jutro powinienem zakończyć sprawę kafli - pozostanie jeszcze fugowanie. Pomalowałem tez progi dopasowane wcześniej do futryn na gabinet i warsztat. Zamontuję je dopiero po fugowaniu. No i ponieważ jakiś czas temu odnalazła się sławetna korona do robienia otworów pod puszki - dokończyłem instalację odkurzacza centralnego wykonując jego połączenie z wolnym kominem wentylacyjnym.

RYDZU
15-06-2009, 12:25
Nastał czas porządków w mrocznej części działki zwanej Mordorem :wink: Po niewielkich przebojach udało nam się w końcu dokończyć ogrodzenie działki i teraz sierściuchy osiedlowe mają zmniejszone pole do popisu. Skoro już ogrodzenie stanęło nadszedł czas by usunąć najgorszy i najbardziej szpetny "niby garaż" (a właściwie nadbudowa ze starego samochodu ciężarowego). W okresie budowy służyło to "coś" za garaż dla przyczepki i składzik niektórych mniej wartościowych narzędzi. No ale blokowała spory kawałek placu, a w dodatku za nią powstało gigantyczne wysypisko śmieci - zasługa sąsiedztwa bloków :( . Słowo się rzekło i postanowiłem dokonać dział rozbiórki własnoręcznie. Wybebeszyłem konstrukcję z płyt pilśniowych którymi była wyłożona. Następnego dnia miałem zacząć ją ciąć na kawałki, ale... Patrycja przypomniała mi człowieka który uprzątał juz jeden z garaży na naszej działce. Telefon i informacja - "jutro przyjadę". Zastanawiałem się ile czasu zajmie im demontaż tej budy, ale nie wpadłem na to co zrobili :o :D

Podejście do zadania:
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/482.jpg

i 5 minut później
http://www.zkoszarydzow.pl/murator/483.jpg

No skoro tak szybko to poszło to trzeba kuć żelazo póki gorące :D . Telefon do człowieka który ma koparkę
i samochód. Obiecał, że nam wywiezie wszystkie skarby zza garażu. Jak obiecał - tak uczynił.
5 ciężarówek "dobra" wyjechało w sina dal.

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/484.jpg

Lżejsi o kilkaset złociszy mogliśmy zatem przystąpić do kolejnego zadania - szalunku pod wylewkę nowych garaży.
Zadanie z pomocą nieocenionego Teścia wykonane i teraz tylko trzeba to zagruzować do końca.

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/485.jpg

Potem zalewanie i już :D


No tak..... cały odcinek o Mordorze to zbyt przytłaczające więc na koniec zdjęcia z naszego prywatnego Shire:

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/486.jpg

Docelowo zieleń sięgać ma hen aż pod garaże widoczne w głębi

http://www.zkoszarydzow.pl/murator/487.jpg

Ale to dopiero chyba za rok