PDA

Zobacz pełną wersję : Dziennik budowy inżyniera Mamonia



inż. Mamoń
17-06-2004, 11:08
I w ten sposób mam internetowy dziennik budowy, a prawdziwego jeszcze nie :D Ale, powiadają, od czegoś trzeba zacząć.

inż. Mamoń
17-06-2004, 11:24
Jestem chyba jednym z rekordzistów na forum. O warunki zabudowy dla planowanego domu wystąpiłem w 1997 roku, ale wybieram się jak sójka za morze i dotąd nie mam nawet pozwolenia na budowę. Mam ogrodzoną działkę 19 x 25, ale zgubiłem klucz do bramy oraz klucz do furtki :( ... A tak poważnie to moja sytuacja rodzinna, materialna i samo nastawienie tak się zmieniało, że nie mogłem się zdecydować aby zacząć, a lata mijały. Pamiętam jak dom dostępny Muratora miał kosztować z założenia chyba 75 tysięcy (?). Ile on ma kosztować teraz?
Tym razem się już z żoną zdecydowaliśmy - rychło w czas - mamy nowy lepszy VAT i nowe lepsze ceny :), a poważnie to po raz drugi o warunki zabudowy wystąpiłem na początku 2003, a otrzymałem je po 8 miesiącach :evil: czyli we wrześniu 2003. Tak oto cały rok 2003 został zmarnowany. cdn.

inż. Mamoń
17-06-2004, 12:32
Pierwsza decyzja WZiZT z 1997 roku wymagała tylko maksimum 2,5 kondygnacji i dach stromy - wszystko razerm 2 linijki. Nowa z 2003 roku to półtorej strony najprzeróżniejszych szczegółowych wymagań nawet o kolorze elewacji. Teraz wychodzi na to, że czego bym nie chciał budować to Starostwo może odrzucić bo jest niezgodne z decyzją o WZiZT. Po dłuższych przebojach musiałem wystąpić o zaopiniowanie koncepcji architektonicznej i w tej chwili na tę opinię czekam. Podobno po uzyskaniu pozytywnej opinii z Urzędu Miasta i Gminy (który wydał decyzję) Starostowo już nie będzie protestowało ...

inż. Mamoń
17-06-2004, 12:41
Dom, który chcę budować przedstawię w najbliższym czasie. Jest to projekt indywidualny, na który musiałem się zdecydować bo żaden typowy się nie podobał albo nie pasował na działkę. W każdym razie po obejrzeniu setek projektów gotowych już wiedzieliśmy jak ma wyglądać to co chcemy i trzeba tylko było znaleźć architekta, który to narysuje. W maju 2004 szukaliśmy i szukaliśmy, ceny były najpierw 8500, potem 7000 później poniżej 6000, aż wreszcie znaleźliśmy ofertę za 3500. Będzie to projekt architektoniczno-budowlany od razu z całą adaptacją i zagospodarowaniem działki więc cena chyba dość atrakcyjna. Liczę, że za projekt gotowy dałbym 1300, a za adaptację 1200, a jak chciałbym więcej zmian w projekcie to cena jeszcze by wzrosła.
Dom z poddaszem użytkowym, nieduży, bo na parterze razem z pojedynczym garażem ma mieć tylko 75 m kw. Na parterze pom-gosp, kuchnia, hall, łazienka, salon-jadalnia (schody w salonie i nad łazienką), na piętrze 3 pokoje, łazienka i pomieszczenie nad garażem.

inż. Mamoń
17-06-2004, 12:58
Zamierzamy stan surowy zrobić w tym roku, więc czasu jest niewiele. 23 maja zdałem sobie sprawę, że nie mamy nawet aktualnych mapek. Jeszcze w niedzielę znalazłem geodetę i TELEFONICZNIE całkowicie na gębę zamówiłem mapki (bardzo tanio). Mapki (16 szt) dostałem zgodnie z umową 4 czerwca i od razu poleciałem do wodociągów i gazowni, a do elektrowni poleciałem z małym opóźnieniem dopiero 11 czerwca.
Aha - do budowy był jeszcze jeden bodziec. Od dawna oszczędzaliśmy w KM i dzięki temu załapaliśmy się na ulgę. Zatem tak właściwie to nie ma odwrotu - trzeba wykorzystać środki na "zaspokojenie potrzeb mieszkaniowych".
Przez ten VAT zastanawiamy się nad zleceniem wybudowania stanu surowego firmie - podobno da się to korzystnie zrobić. Niestety na razie nie wiem ile może kosztować stan surowy naszego domu, bo projekt nie jest gotowy. Wstępne wyceny są nic nie warte. Firma mówi, że np 600 - 750 zł za metr (co już stanowi wielką różnicę), a w dodatku nie bardzo udaje się ustalić jaki metr mają na myśli... W naszym domu może to być 120 albo i 150 metrów. Załóżmy, że ma to być 150 metrów, więc wychodzi od 90 do 112 tysięcy (już z VAT-em 7%) - jak sądzicie czy to dużo? Proszę o opinie w komentarzach. Cdn ...

inż. Mamoń
19-06-2004, 11:58
Witam ponownie!

Inni forumowicze budują na całego: zamawiają gruchy, leją chudziaka, zbroją wieńce, stawiają więźby, więc piszą bo mają o czym. A mi trochę głupio pisać i pisać bo przecież nie rozpocząłem budowy.

http://tatromaniak.fr.pl/images/rys1.gif

Zamieszczam rysunek z zaznaczoną naszą działką (ta ze znakiem x), a obok działka w powiększeniu z wrysowanym domem. Pólnoc na górze, rysunek uproszczony - odległości nie są zachowane. Nasz grunt leży w kompleksie 8 działek otoczonych uliczkami. Działka jest malutka, ma 19 x 25 metrów i ścięty narożnik. Narzucili nam 2 linie zabudowy: 6 metrów od ulicy Pionowej i 5 metrów od Poziomej, wjazd na działkę musi być od ulicy Pionowej.

Działka leży w Zalasewie, tuż za granicą Poznania. Kupiliśmy ją w 1996 roku, wtedy na całym polu stały zaledwie ze 3 domy, a reszta (chyba 50 działek) była pusta. Teraz jest chyba odwrotnie. W każdym razie na naszym ośmiodziałkowym poletku wszyscy są już wybudowani, chociaż nie wszyscy "wykończeni". Działka była już przez poprzedniego właściciela ogrodzona siatką i uzbrojona (PWG) przez komitet. Na granicy działki stała już skrzynka elektryczna, a przy płocie biegnie wodociąg i gazociąg. Teren ma już oświetlenie uliczne, ale przewody są poprowadzone w powietrzu. Totalny bezsens, bo prąd dla działek jest prowadzony kablami pod ziemią. Cdn...

inż. Mamoń
22-06-2004, 09:59
Teraz wychodzi na to, że czego bym nie chciał budować to Starostwo może odrzucić bo jest niezgodne z decyzją o WZiZT. Po dłuższych przebojach musiałem wystąpić o zaopiniowanie koncepcji architektonicznej i w tej chwili na tę opinię czekam...

Byłem w UMiG i już wiem, że wbrew wcześniejszym zapowiedziom nie zaopiniują mi pozytywnie koncepcji :evil: :evil: :evil: Zacząłem więc interesować się bliżej tym tematem i widzę same "brudy". Wygląda, że aby coś załatwić trzeba wypowiadać wojnę. Jedno jest pewne: ja wiem co chcę wybudować i to wybuduję choćby nie wiem co :evil: :evil: :evil: :evil: :evil: :evil: ...

inż. Mamoń
22-06-2004, 10:19
Mnie więcej tak wygląda dom, który chcę wybudować ...

http://tatromaniak.fr.pl/images/dom1.jpg

... a tak brzmi decyzja o WZiZT (malutki fragment)

(...)
Wolnostojący jednorodzinny budynek mieszkalny z wbudowanym lub przybudowanym garażem
a) budynek mieszkalny dwukondygnacyjny, w tym poddasze użytkowe, dopuszcza się realizację garażu dobudowanego jako jednokondygnacyjnego
b) dach dwuspadowy symetryczny o nachyleniu podstawowych połaci dachowych 35 - 50 stopni z kalenicą równoległą do ulicy Poziomej.
(...)
d) poziom posadzki maks. 0,7 m od poziomu terenu.
(...)

Problem polega na tym, że jeżeli garaż w moim domu jest dobudowany to musi być jednokondygnacyjny czyli nad nim nie może być poddasza. Jeżeli ten garaż traktować jako wbudowany to nie spełnione są wymagania dotyczące dachu.

Sprawie dodaje smaku, że sąsiednie domy są:)
a) i parterowe i z poddaszem i wielokondygnacyjne :o
b) dachy mają i płaskie i dwuspadowe, symetryczne i niesymetryczne, o wszelkich możliwych kątach nachylenia, a także wielospadowe :o :o
c) większość domów ma garaże, a nad nimi pomieszczenie mieszkalne :o
d) niektóre mają piwnice na poziomie terenu, a parter na wysokości 2,50 :o :o :o
e) cztery działki dalej stoi dom o identycznej bryle jak mój wymarzony, a różniący się tylko detalami okapów, rozmieszczeniem okien i podobnymi detalami :o :o

Domyślam się, że urząd wydał decyzję z zamiarem "kształtowania ładu przestrzennnego" (patrz Murator 5/2004 strona 239) czyli chciał aby dostosować projektowany budynek do istniejącej zabudowy - pytanie tylko psiakrew do jakiej??? :evil: :evil: :evil: :evil: :evil: (patrz powyżej)

Czy ktoś z szanownych forumowiczów może odstąpić skierowanie do sanatorium? :D

inż. Mamoń
23-06-2004, 12:53
Wczoraj zrobiłem przegląd sytuacji. Skrótowo wszystko wygląda tak:

1. Mam decyzję o WZiZT, niestety jest dosyć "trudna" :wink: (co w chwili szczerości przyznała mi Pani Kierownik w UMiG).
2. Nie mam warunków z wodociągów :(, ale udało mi się na poczekaniu zdobyć pismo, że stare zapewnienie jest jeszcze ważne.
3. Nie mam warunków elektryki - czekam. :(
4. Nie mam zapewnienia z gazowni - czekam. :(
5. Nie mam projektu domu, jest tylko koncepcja bo nie chcę płacić za projekt dopóki nie wyjaśni się czy będzie można go wybudować. :(
6. Nie mam uzgodnienia zjazdu z drogi na działkę (ale to pikuś - potrwa najwyżej tydzień). :)

Ale mam za to jasny cel (=TARGET :D) w tym roku zrobić stan surowy z dachem: :D :D :D :D :D

Jeszcze do wczoraj wydawało się, że jest nieźle. Pani Kierownik obiecywała pozytywne zaopiniowanie koncepcji, ale się rozmyśliła :( . Proponuje mi abym napisał wniosek o zmianę decyzji o WZiZT - myślę, że jest super, ale ona upiera się, że ten wniosek muszą podpisać wszystkie strony (czyli także moi sąsiedzi :o :evil: :o :evil: :o :evil: ). Moje argumenty nie trafiają do niej - w końcu to ona ma władzę :D . A tak na marginesie to po złożeniu takiego wniosku oni wydadzą decyzję o zmianie decyzji, a następnie decyzje wyślą do stron i będą czekać na zwrotki. Zadałem więc pytanie po co sąsiedzi mają podpisywać MÓJ wniosek, jeżeli potem będziemy wszyscy czekali na ich protesty - gdzie tu sens? :roll:

Niestety bezsensownej i absurdalnej zgody sąsiadów nie dostanę, bo jeden z sąsiadów jest w szpitalu i prędko nie wyjdzie :(. Grozi mi więc, że łopaty nie wbiję w tym roku :( :( :( :( :( :(

W zaistniałej sytuacji:
Dzisiaj udaję się do Pana Który Wszystko Może z zamiarem zlecenia mu załatwienia pozwolenia na budowę. Podejrzewam, że dla niego taka sprawa to bułka z masłem. Pytanie jaka może być cena takiej usługi? :D. Cdn ....

inż. Mamoń
30-06-2004, 07:23
Czas leci, a sprawa wciąż leży - czyli KASZANA

Pan Który Wszystko Może obiecał załatwić sprawę w ubiegły piątek. Jak zapewne się domyślacie - nie załatwił. Później obiecał załatwić w poniedziałek, później we wtorek, a we wtorek obiecał załatwić w środę :( . Chyba określenie PKWM było nieco na wyrost - powinno być raczej PKDG (Pan Który Dużo Gada).
Tak wogóle zazdroszczę forumowiczom, którzy załatwiali sprawy urzędowe od ręki, u mnie niestety jest inaczej. W chwili obecnej załamka :( :( :( :( :( :( :( :( :( :(

inż. Mamoń
30-06-2004, 10:47
Atak na Starostwo

Zdesperowany wybrałem się do Starostwa Powiatowego w Pozku. To właśnie tam wcześniej powiedzieli mi, że jak są wątpliwości co do decyzji o WZiZT to trzeba je wyjaśniać w organie, który ją wydał (właśnie z tego powodu nękałem UMiG aby wyjaśnić zapisy decyzji). Tak więc całkowicie zgnębiony przez UMiG zachodzę do wspomnianego Starostwa z kwitami w ręku i pytam czy taki dom pasuje do takiej decyzji o WZiZT. Pani bierze kwity, zagląda do środka i pyta:
- Co Pan za jeden: architekt czy inwestor?
- Inwestor - odpowiadam (ale zdziwko mnie chapnęło :o)
- No przecież tu wszystko gra
- :o :o :o :o :o :o :o :o :o :o - o tak mi gały wylazły, a nawet bardziej
- Wszystko super - tu Pani wylicza wszystkie punkty i rozwiewa jedna po drugiej moje wątpliwości.
W ciągu kilku minut runęła w cholerę misterna intryga UMiG :D. Wyszedłem ze Starostwa i chciało mi się skakać :D :D :D :D :D , ale nie mogłem bo mam awarię kolana :(.

Wiwat Starostwo Powiatowe w Pozku !!!

Jednocześnie składam szczere wyrazy współczucia wszystkim, którzy muszą załatwiać coś w UMiG w pięknym mieście S. :wink: Wszystkim czyli również sobie bo jutro jadę uzgadniać zjazd z ulicy :(

inż. Mamoń
02-07-2004, 21:52
Szpadel za 14 złotych i 63 grosze (brutto)

Wczoraj złożyłem wniosek o uzgodnienie zjazdu - odpowiedź będzie najdalej za tydzień. Projekt domu będzie gotowy dopiero 20 lipca więc mam trochę czasu. Przyszły warunki z wodociągów - czas zawalczyć z przyłączem. Czytałem już forum i widzę, że rozpiętość cen jest OGROMNA. Czy mam się spodziewać kwoty 900 czy raczej 2900? Przyłącze będzie miało 7 - 9 metrów, mam też do wyboru miejsce przyłączenia z jednej albo drugiej ulicy. Coś tam słyszałem o jakichś horrendalnych opłatach za zajęcie drogi - jeśli ktoś coś wie - proszę w komentarzach.

Sąsiedzi mówili mi coś o wysokim poziomie wody i trudnych warunkach gruntowych. Pojechałem więc do SELGROSA i za 14,63 kupiłem szpadel (tańszych nie było :D i droższych zresztą także :D więc wybór nie był trudny). Wykopałem na działce niewielką dziurę głęboką na około 140 cm. Na tej głębokości piasek już lekko podchodził wodą. :( Nie wiem co o tym myśleć. Kopało się też dosyć lekko więc martwię się czy grunt ma nośność. :( Psiakrew zamówić jakąś ekspertyzę geologiczną czy to tylko fanaberie?

Jak już pisałem działkę kupiłem już jako ogrodzoną w 1996 roku i od tego czasu wchodziłem za płot chyba tylko kilka razy. Wyobraźcie sobie, że wśród straszliwych chaszczy rosły sobie truskawki... :D

cdn ...

inż. Mamoń
12-07-2004, 15:08
Informacja BiOZ

Aha - Pani w Starostwie uprzedziła mnie abym pamiętał, że po zmianie przepisów do wniosku o pozwolenie na budowę należy dołączyć informację BiOZ. Ki diabeł :o :roll: - pomyślałem. Nazajutrz zapytałem "mojego" projektanta co mu wiadomo w temacie. Wyobraźcie sobie, że projektant wcale nie był zaskoczony i rozszyfrował tajemniczy skrót jako "informacja dotycząca bezpieczeństwa i ochrony zdrowia". :o :o

Zastanawiam się po co i przyszedł mi do głowy następujący scenariusz budowlany:


begin //przykładowy scenariusz na budowie

cieśla_position:= na_jętce;
cieśla_activity:= walenie_młotem;
murarz_position:= parter_obok_domu;
murarz_activity:= cokolwiek;
spadek_swobodny_start (object=młot; weight=5kg; height=6m);
if (głowa=trafiony) do
case głowa
(in kask) and (kask_certificate=yes) : pacjent:= lekkie_obrazenia;
(in kask) and (kask_certificate=no) : pacjent:= ciezkie_obrazenia;
(not in kask) : pacjent:= uziemienie;
end;
end.


Tak, tak....
Drodzy inwestorzy pamiętajcie o informacji BiOZ :D :D :D

PS - mam już uzgodniony zjazd z drogi na działkę (trwało to tylko 7 dni :D )

cdn...

inż. Mamoń
14-07-2004, 14:09
Rozrywki matematyczne - czyli wycena dachu

Witam,
U niektórych miesza się piaseczek i cemencik, a u mnie wciąż tylko papiery i papiery :(. Do tego marazmu postanowiłem wnieść nieco ożywienia i dać coś do wyceny. Wzorem starożytnych egipcjan budujących piramidy od góry, zdecydowałem wysondować ile kosztować będzie pokrycie dachu. Mam już pierwszą wycenę :D.

Zadanie tekstowe ułożyłem następująco:
Powierzchnia wyliczona przeze mnie to około 165 m kw.
Dachówka cementowa BRAAS celtycka.
Trzy okienka połaciowe 78/118.
Oczywiście dołożyłem rysunki.

Otrzymałem już rozwiązanie z firmy nr 1. Czytam, czytam, myślę i liczę, kalkulator gorący, czacha dymi - jak oni to policzyli :o :o :o :o Wreszcie wiem - mili Państwo na stronie 2 sumowali ceny jednostkowe zamiast wartości :D - taki drobny błąd :D w sumie bez znaczenia ....

Dla orientacji podali - jedna sztuka celtyckiej 2,48 netto lub 3,00 brutto. Następnie (pomijam drobny błąd) sumowali wartości netto materiałów oraz robociznę netto w kwocie 5610. Następnie spryciarze dodali do wszystkiego VAT 22% (do robocizny też :D ) i otrzymali kwotę 24 300 brutto. Na koniec zaproponowali wspaniałomyślnie rabacik i kwota końcowa do zapłaty wychodzi około 21 300.

Zastanowiła mnie kwota 5610 za robociznę, łaps za kalkulator i widzę, że tak naprawdę to kryje się za tym 6000 złotych (5610 + 7%). Spryciarze wzięli kwotę robocizny netto, następnie sumowali z materiałami, do wszystkiego +22%, a potem wspaniałomyślnie rabacik :D :D :D :D ...

Co o tym sądzicie ???

cdn...

inż. Mamoń
16-07-2004, 11:39
Niedługo początek, a ja nie wiem co robić - czyli panika

Gdzieś na tym forum czytałem o koniecznych zabiegach związanych z rozpoczęciem budowy jak np:

- wrzucenie pieniążka do fundamentów (luzem czy w woreczku foliowym?)
- sikanie na fundamenty (przez oboje Inwestorów) :roll:
- wmurowywanie aktu erekcyjnego :roll:
Poza tym trzeba chyba wmurować kamień węgielny (czy ma coś wspólnego z aktem erekcyjnym?) oraz jeszcze wcześniej uroczyście wbić pierwszą łopatę.

Jakie macie doświadczenia w tym zakresie? W szczególności pytam o sikanie bo u mnie teren mocno zurbanizowany :wink: , a może trzeba sikać w momencie lania betonu z gruchy :o ? A wbijanie łopaty - w stroju galowym czy jak?

inż. Mamoń
22-07-2004, 11:00
Kości rzucone - czyli rozstanie z kasą (na razie tylko mieszkaniową) :wink:

Dzisiaj zawarłem aneks skracający oszczędzanie do końca lipca. Dyspozycję wypłaty mogę złożyć 23 sierpnia. A kiedy sianko dostanę tego nikt nie wie - może nawet po 3 miesiącach :roll:

Mam dzień urlopu i miałem zawieźć wniosek o pozwolenie na budowę i zawieźć w kilka miejsc kopie projektu do wycen. Ten urlop wziąłem specjalnie z zapasem gdyby się mojemu projektantowi omsknęło. A tu niespodzianka - omsknęło się o jeszcze jeden dzień więcej :evil: i wszystkie papiery będę mógł zawieźć dopiero jutro, a jutro już nie mam urlopu :evil:

I cały mój misterny plan :roll: :roll: :roll: :roll: diabli wzięli :evil: :evil: :evil:

inż. Mamoń
23-07-2004, 14:59
Pierwsze siwe włosy - czyli kwiatki w projekcie

Wczoraj dostałem do ręki kompletny projekt. Po bliższym przyjrzeniu okazało się, że brak podpisu konstruktora pod baaaardzo ważnym oświadczeniem :evil: , więc musiałem go zaraz oddać do uzupełnienia.

Mój malutki domek ma równie malutki dach (ok 165 m kw). Pan Konstruktor przewidział w nim delikatną, lekką i zgrabną więźbę dachową krokwiowo jętkową dodatkowo z dwoma płatwiami opartymi na ścianach szczytowych i podpartymi na słupach pośrodku długości - prawda, że rozkosznie? :D :D :D

Szukam sobie w projekcie opisu płatwi i ..... :x :evil: :x :evil: :x :evil:

milusińskie płatwie okazują się zbudowane ze stalowych ceowników 200 mm. :evil: :evil: :evil: :evil: :evil: :evil: :evil: :evil: :evil: :evil: :evil: :evil: :evil: Każda płatew z dwóch takich sobie bydlaków po 10 metrów długości. :evil: :evil: :evil: :evil: :evil: :evil: Prawdopodobnie ta odrobinka żelastwa będzie kosztować okrąglutkie 4 tysiączki :evil: :evil: :evil: :evil: :evil: :evil:

Od razu przypomniały mi się perypetie Teski. Jej projektant kochał stal jeszcze bardziej niż mój i zaprojektował jej takie belki, że tylko jedna huta w Polsce podjęła się produkcji. Tak więc w zasadzie nie mam co narzekać bo mam 4 zupełnie zwykłe ceowniki w cenie około 4000 PLN :D

Pokazałem Panu Konstruktorowi rzut więźby dachowej bardzo podobnego domu, w której nie było ani śladu żadnych stalowych ceowników. Na to on odpowiedział, że to nie ma prawa stać :D. Był to znany i popularny projekt "Dom pod Kasztanem"....
Przepraszam jeśli ktoś mieszkający w takim domu się zestresował :wink:, myślę jednak, że nie ma powodu. Sam bywam w takim właśnie domu dość często i jakoś nie zanosi się na zawalenie :D :D

W sprawie więźby założyłem nowy wątek (zapraszam):

http://murator.com.pl/forum/viewtopic.php?t=30326

cdn ...

inż. Mamoń
31-07-2004, 18:11
Ile będzie kosztował dom - czyli kalkulator i excel

Witam po dłuższej nieobecności. Czekam na pozwolenie na budowę (na razie 5 dni). Rozglądam się za projektantem przyłącza wodociągowego. Muszę się śpieszyć bo podobno sam ZUD trwa cały miesiąc :evil: i trudno coś przyśpieszyć (nonono... to się jeszcze zobaczy :D). Chcę zrobić sobie przyłącze docelowe wewnątrz obrysu fundamentów w pomieszczeniu gospodarczym. Ciekawe czy to się uda bez studzienki? Czekam na wyceny stanu surowego przez 2 firmy podobno solidne i tanie. Coś mi jednak wygląda na to, że nie będzie mnie stać na takie budowanie. Szukam więc wykonawców, rozmawiam i kalkuluję jak to będzie :roll: . W ruch poszedł excel i w eleganckim arkusiku pojawiają się kolejne pozycje materiałów. Cała część murowana dochodzi już do 37k, cały dach 23k - obie kwoty tylko materiały i to chyba niestety nie wszystkie :(
Wiarygodnych wycen robocizny na razie nie mam, ale słyszałem, że można mieć robociznę więżby i pokrycia dachu po 45 zł za m kw czyli u mnie 7900, a cała część murowana od wykopów do ścian kolankowych, szczytowych i kominów to może 16000. Do tej pory robocizna i materiały na razie 84 000. Mój dom ma parter 73 metry, a poddasze 62 metry, ale po podłodze to powierzchnia jest taka jak parteru.

Podpowiedzcie drodzy forumowicze jak bardzo ta kwota odbiega od rzeczywistości? Tylko nie mówcie, że będzie jedynka z przodu bo takiej kwoty nie zniosę :D

Stan domu liczę następująco: fundamenty z izolacją, ociepleniem i zasypaniem. Podłoga na gruncie (tylko piasek i 10 cm betonu). Strop, ściany szczytowe i kolankowe, kominy, więżba, folia i pokrycie docelowe dachówką średzką falistą antracytową, rynny plastikowe, 3 okna połaciowe 78x118 i to wszystko. Kosztu przyłączy nie liczę, podobnie projektu ani geodety. Tylko to co powyżej.

cdn ...

inż. Mamoń
12-08-2004, 08:36
Rozterki przed rozpoczęciem budowy

Witam po dłuższej nieobecności. Sytuacja jest następująca:
1) Czekam na pozwolenie na budowę (na razie 16 dni). Jest szansa, że będzie za tydzień.
2) Projekt przyłącza wodociągowego leży w ZUD-zie i prędko stamtąd nie wyjdzie. Chyba przyjdzie murować bez wody :wink: a może i bez prądu bo umowa z energetyki jeszcze nie przyszła :evil: :evil:
3) Wyleczyłem się z budowania przez firmę. Wyceny stanu surowego z wykończonym dachem były 126.000, 128.000 i 150.000. Nie stać mnie na takie budowanie.
4) Zdecydowałem się na wykonawcę części murowanej. Po ostatnich uzgodnieniach stanie pewnie na około 14.000 + 7%.
5) Nie mam jeszcze kierownika budowy.

Miotamy się z Małżoncią w kwestiach wyborów:
a) poroton czy BK solbet (porotherm już odpadł)
b) cementowy BRAAS czy ceramiczny ROBEN (ma być antracyt)
c) jaki kolor klinkieru na kominy (coś z żółtych czy bardzo ciemny podobny do antracytu, a może jeszcze coś innego?) chcemy taki sam kolor jak płytki na cokół
d) kominy z cegły czy systemowe

Wspomnę też o problemach technicznych:
a) na projekcie komin zderza się z krokwią koszową (drobiazg - prawda?) :D
b) muszę zaprojektować kanalizę, a pojęcie mam hm hm ... jakby to powiedzieć nienajlepsze :wink:

cdn ...

inż. Mamoń
25-08-2004, 19:40
HURRRAAA!!!
Jutro odbieram pozwolenie na budowę, a około 15 września zaczyna się budowa. Mam już wykonawcę :D ale nie mam pieniędzy :( Mam nadzieję, że mój wykonawca tu nie zagląda :wink:

inż. Mamoń
30-08-2004, 18:27
HURRRAAA!!!
Mam za co budować!!! Kasa mieszkaniowa ma 3 miesiące na wypłatę środków, ale powiedzieli mi, że potrwa to jakieś 2 - 3 tygodnie. Więc kiedy 23 sierpnia złożyłem dyspozycję wypłaty, napisałem też odręcznie uniżoną prośbę o bardzo szybką wypłatę. 26 sierpnia zaglądam sobie na konto i widzę, że pojawiły się moje KOCHANE PIENIĄDZE :o :D :o :D. Cała procedura trwała 3 dni!!! Czy to nie jest przypadkiem rekord?

cdn ...

inż. Mamoń
11-09-2004, 13:12
Światło Wielkiej Niedźwiedzicy - czyli wytyczanie domu w ciemnościach

Wiele się u mnie zmieniło od ostatniego postu. Mam podstemplowany dziennik i złożyłem zawiadomienie o planowanym rozpoczęciu budowy. Elektryk założył mi RB-tkę, którą energetyka niezwłocznie podłączyła. Odebrałem projekt przyłącza wodociągowego po uzgodnieniach. Pierwszy poważny zakup to stal, która na budowę przyjedzie w środę. Ekipa zaczyna w poniedziałek od zdejmowania humusu i robienia wykopu. Gruchy planuję na czwartek albo piątek. Dziś byłem na rekonesansie w upatrzonej hurtowni zorientować się jak bardzo od mojej ostatniej wizyty zdrozdrożały pustaki U220. Ostatnio cena na placu budowy była 2,34. Dzisiaj dowiedziałem się, że Osiek ma całkowicie zapchane place i jest promocja - na mojej budowie będzie to 2,06 :D :D (oczywiście ceny podaję z VATem). Pustaki są eleganckie, normalnej jakości i klasy 150 - oby więcej takich atrakcji. Odbiór późniejszy jest możliwy więc zaraz lecę kupować. Dostawców betonu i bloczków mam już upatrzonych. Wygląda więc, że od poniedziałku budowa ruszy ostrym galopem, a z konta wyparuje wiele kilozłotych :D

Geodeta miał rozpocząć pracę około 17.00. Ze mną umówił się na 18.30 jak już będzie kończył. Przyjeżdżam sobie o 18.30 i widzę, że do końca jeszcze daleko. Pojechałem więc porozglądać się do pobliskiego LEROYa i wróciłem po godzinie. Ominęło mnie największe widowisko jak geodeta z pomocnikiem wbijali paliki. Powiedzieli mi potem "paliki były troszku solidne" :wink: - kupiłem bowiem odpady z tartaku, niektóre były 6 x 6 a nawet grubsze :D :D. Ale poradzili sobie bo sprzęt mieli niezły: solidne młoty na 80 centymetrowych trzonkach. Słońce zaszło, a o 20.30 zrobiło się całkiem ciemno. Na niebie świeciły gwiazdy a oni wbijali gwoździe, przyświecając sobie latarkami. Miałem zamiar sprawdzić ich pracę i pomierzyć niektóre odległości, ale było tak ciemno, że obszedłem tylko ławy i macałem ręką czy są w nich gwoździe. Panowie zapewnili mnie, że nie ma mowy o błędzie większym niż 5 milimetrów. Ja jednak pojadę jeszcze zobaczyć czy ten dom jest rzeczywiście dokładnie wytyczony, albowiem wyrazem największego zaufania jest KONTROLA :D

cdn ...

inż. Mamoń
13-09-2004, 21:54
Ufff - pierwszy dzień już minął
Trochę się obawiałem czy nie będzie kilku dni poślizgu - ale na szczęście nie było. Dziś na budowie był majster oraz pan koparkowy. Po południu przyjechałem zobaczyć efekt ich pracy. Humus zdjęty, wykopy z grubsza gotowe. Jutro będzie kopanie łopatami na gotowo, a w środę kręcenie zbrojeń. Rankiem byłem jeszcze kupić pierwszą partię cementu i bloczków. Jutro jadę zgłosić budowę przyłącza wodociągowego, kupić kolejne materiały no i oczywiście wybieram się na obowiązkową kontrolę budowy. W sumie - optymistycznie. Zaczynam wierzyć, że jakoś to pójdzie :D

inż. Mamoń
14-09-2004, 19:51
Dzień drugi
Wiele mi się udało. Wreszcie przyjęli moje zgłoszenie budowy przyłącza wodociągowego (wcześniej mnie wywalili z powodu braków formalnych). Kupiłem 20 palet pustaków U220 (na razie). Mam dogadany beton na 7%, zamówione bloczki i cement. Ale na budowie był totalny marazm. O 12 był tylko jeden człowiek, który łopatą poprawiał wykop na ławy. Na mojej RB-tce postawił sobie radio i symulował pracę w wykopie. Zgodnie z ustaleniem przywieźli kibel (toi-toi). Trochę się zdziwiłem :o jak facet zrzucił go z samochodu, a potem nieomal przeniósł na plecach sam jeden we wskazane miejsce. Zapodał jeszcze 4 rolki p. t. oraz odpowiednią dawkę neutralizatorów i pachnideł. Na końcu poinstruował mnie o zasadach korzystania z tego urządzenia, skasował sianko i pojechał.
Jutro o 8.00 zbiera się Rada Budowy - czyli odbędzie się spotkanie Wykonawcy, Kierownika i Inwestora celem omówienia tego i owego. Trochę mi się śmiać chce jak pomyślę, że oto przyjadą 3 wielkie osoby (w tym ja) i będą się dobrze bawić ZA MOJE PIENIĄDZE....

cdn...

inż. Mamoń
15-09-2004, 21:50
Dzień trzeci

Około 8.00 doszło do planowanego spotkania Wykonawcy, Kierownika i Inwestora na placu budowy. Ogólnie było konstruktywnie i przyjemnie. :D Wykonawca powiedział mi, że wieczorem zadzownił do niego pan Wiesiu (ten, który wczoraj machał łopatą w wykopie) cały przerażony, że on sam jeden nie zdąży wyrównać wykopu, przygotować i ułożyć zbrojeń. Więc Wykonawca mając na to jeden dzień rzucił znaczne siły - 5 ludzi. Efekt jest taki, że wykopy są wykończone, ułożona folia no i gotowe zbrojenia, ale betonowanie przełożyliśmy z czwartku na piątek, bo w czwartek muszę być w pracy.

W wolnych chwilach poprawiam i aktualizuję arkusz prognozowanych kosztów budowy stanu surowego zadaszonego. Co rusz poprawiam jakieś pozycje, a kwota całkowita wciąż wynosi około 90 000. Czyżbym czegoś znaczącego nie uwzględnił? Aha - w tej kwocie nie mieści się projekt ani wynagrodzenie Kierownika (któremu jednakowoż ZAMIERZAM zapłacić :D - co podkreślam ponieważ on również bywa na tym forum :D ).

Dziś pstryknąłem kilka zdjęć zwykłym aparatem, więc na efekt trzeba będzie trochę poczekać. Może jutro skołuję jakiegoś cyfraka ...

pozdrawiam

cdn ...

inż. Mamoń
18-09-2004, 13:34
http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/001.jpg . . . . . http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/003.jpg

W piątek zgodnie z planem o 11.00 miało zacząć się betonowanie fundamentów. Oto zdjęcia zrobione jeszcze przed tym wielkim wydarzeniem. Pompa przyjechała kilka minut wcześniej, a w tym czasie na budowie był tylko jeden pracownik Wykonawcy :evil:. Operator pompy wyskoczył z kabiny i przyszedł się przywitać. Oznajmił głośno, że mam niesamowite wprost szczęście bo oto przyjechała najlepsza pompa w byłym układzie warszawskim :D . Hocki klocki zaczęły się jak spróbował wjechać przez bramę. Okazało się, że pompa, która MIAŁA MIEĆ tylko 2,7 metra szerokości nie może wjechać przez bramę o szerokości 3,07 m :evil: . Na dodatek operator, który MIAŁ BYĆ zaradny i inteligentny zapomniał nawet o zabraniu specjalnych przedłużek zwiększających zasięg betonowania :evil: . Jedyne na co było go stać to pomysł odcięcia gumówą środkowego słupka bramy (słupka między bramą a furtką). Najpierw próbował go wyrwać, ale mu się nie udało. Cały wściekły powiedział, że ten p....ony słupek jest zabetonowany na kilometr albo i więcej, a jakby go wyrwać to przez tą wielką dziurę w ziemi mogłyby japańce wyłazić :D . W końcu cały zadowolony podjechał wzdłuż płotu, oznaczało to, że będą kłopoty, bo od płotu do najdalszej ławy jest prawie 16 metrów, a zasięg tej pompy wynosił ledwie 12 metrów.


http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/004.jpg . . . . . http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/006.jpg

co działo się dalej opiszę w kolejnym odcinku ...

inż. Mamoń
20-09-2004, 22:07
http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/008.jpg . . . . . http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/016.jpg

Tak więc nie zaczęło się najlepiej - było tylko dwóch ludzi i pompa, która nie sięgała do najdalszej ławy. Przyjechała pierwsza gruszka zgodnie z umową mająca 5,5 m3. Jeden naciągał wąż najdalej jak się dało, a drugi przegarniał beton szypą w kierunku najdalszej ławy. Szło mu to niesporo i po chwili beton zaczął się wylewać z wykopu. Tego mi było trzeba - o mało nie dostałem zawału :evil:. Jakiś dureń nie może wjechać przez bramę :evil: i na dodatek zapomina o przedłużkach :evil: , beton wylewa się z ławy :evil: a ja mam na to spokojnie patrzeć? Głośnym wrzaskiem robotnicy zatrzymali pompę. Wzięli się obaj za szypowanie. Od razu było widać, że akcja będzie długa, a w drodze była już druga grucha. Widząc co się święci KB zadzwonił do Wykonawcy i uzyskał zapewnienie, że zaraz będzie kolejnych dwóch z szypami. Trwało to jakieś 20 minut - na szczęście pracowali na budowie niedaleko - i przyjechali w samą porę. Dwie dodatkowe szypy i sprawy zaczęły wyglądać lepiej. W końcu opanowali sytuację i druga grucha została opróżniona. Wtedy musiałem podjąć decyzję i zadysponować ile betonu ma przywieźć ostatnia grucha grzejąca silnik w betoniarni. Zadysponowałem 4 m3 i był to dobry strzał. Betonu starczyło idealnie. Na końcu aż miło było popatrzeć jak 3 ludzi precyzyjnie przegarnia beton, pod kierunkiem czwartego chodzącego z miarką i odmierzającego ustalone 97 centymetrów od sznurków...
Cała akcja trwała długie 2 godziny (a cholerna pompka to 170 + VAT za godzinę), ale zakończyła się pełnym sukcesem. Ludziska pozakrywali ławy folią, zwinęli narzędzia (znaczy się szypy) i odjechali, a ja pstryknąłem ostanią fotkę i pojechałem uregulować rachuneczek :D

Aha - w przerwie między odchodzeniem od zmysłów, a rwaniem włosów z głowy przypomniało mi się aby zatopić w betonie 3 monety po 1 gr i dodatkowo dwa złote z dziurką (czyli tzw. Owsiaka) - wszystko na szczęście :D

pozdrawiam

cdn ...

inż. Mamoń
21-09-2004, 20:26
Czarne chmury nad budową
W poniedziałek ekipa pracowała na innej budowie, a do mnie miała przyjechać dzisiaj. Rano pojechałem na budowę odebrać transport bloczków betonowych i wkopać słup z tablicą informacyjną. Od miasta nadciągały wielkie czarne chmury. Kiedy ekipa przyjechała i rozłożyła sprzęt zaczęło padać. Poczekaliśmy jeszcze na dostawę piasku do murowania i tyle było na dzisiaj.
Niestety, kolejne dni mają być podobne :( , nie wiem kiedy wyjdziemy z ziemi .... :(

inż. Mamoń
24-09-2004, 10:33
Środa i czwartek - trochę lepiej
W środę położyli pierwszą warstwę bloczków, a wczoraj, korzystając z chwilami dobrej pogody, poszli ostro. Większość ścian fundamentowych ma już docelową wysokość 6 bloczków. Byłem na budowie z miarą i jestem mile zaskoczony. Wymiary się zgadzają z dokładnością do kilku milimetrów, sprawdziłem też (Pitagorasem) dwa kąty i są proste :D. W dwóch miejscach są przygotowane przepusty do kanalizy, ale właśnie przypomniałem sobie, że ZAPOMNIAŁEM o przepuście do rury doprowadzającej powietrze do kominka :( trzeba zaraz coś wymyślić i ratować sytuację.
Plany na następne dni są ambitne, ale kto wie czy nie wezmą w łeb z powodu pogody :( Wymyśliłem, że ściany mają być dysperbitowane również od środka, ale na razie są całe mokre i trzeba czekać. Jak to jest z tym dysperbitem? Wyczytałem, że jednokrotna warstwa to np 0,8 - 1 kg/m2, a wystarczającą ochronę daje grubość powłoki 2 kg/m2. Tymczasem czytałem, że daje się jedną warstwę rozcieńczoną, a drugą normalną - z tego na pewno nie wyjdzie 2 kg/m2. Jak robiliście? Ile warstw wewnątrz, a ile na zewnątrz fundamentu?
Później jeszcze zasypywanie fundamentu i kanaliza podpodłogowa. Nie wiem jak to będzie, ale wychodzi mi, że do zasypania potrzeba około 130 ton pospółki. Z kolei beton na podłogę ekipa ma kręcić sama. W projekcie mam B12 (jest wogóle taki?) Myślę, że nawet jak wyjdzie słabszy to i tak będzie dobry - jak myślicie: czy jak wyjdzie słabszy to się coś stanie?

Pozdrawiam wszystkich forumowiczów!

ciąg dalszy mam nadzieję nastąpi...

inż. Mamoń
28-09-2004, 14:25
16-ty dzień, a stanu zero wciąż nie ma ...

Ściany fundamentowe są gotowe, od środka jest na razie 1 warstwa dysperbitu, jutro powinna być druga. Do zrobienia jest jeszcze słupek żelbetowy, pod koniec tygodnia planowane jest zasypywanie. Ekipa nie chce tracić czasu, więc od jutra zacznie stawiać ściany parteru. Wreszcie pojawią się moje piękne pustaki :D

Byłem kupować trochę budowlanej drobnicy. Po gwoździe wszedłem do Gminnej Spółdzielni. Pani odważyła odpowiednią ilość do dwóch papierowych torebek. Od razu odżyły wspomnienia wiejskich GS-ów z mojego dzieciństwa. Te skrzynie z gwoździami na ladzie i papierowe torebki i do gwoździ i do cukierków - eeech inny świat :D :D

Pozdrawiam wszystkich forumowiczów!

ciąg dalszy mam nadzieję nastąpi...

inż. Mamoń
30-09-2004, 20:08
KASZANA ...

Wczoraj pojawiły się ściany parteru. W padającym deszczu nie zrobiły na mnie radosnego wrażenia. A tak czekałem na ten moment :(. Przyjechałem je oglądać późnym popołudniem kiedy ekipy już nie było. Od sąsiadki dowiedziałem się, że murarze co rusz chowali się przed deszczem do samochodu. Dzisiaj lało od rana, więc ekipa nawet nie podchodziła do tematu. Zajmowali się wykończeniówką na drugiej budowie. Może wreszcie jutro da się coś zrobić?

Dla formalności dodam, że stanu zero wciąż nie ma :( . Od kilku dni nie można dysperbitować ścian i tym samym zasypywać fundamentu. Nastrój mam wyjątkowo paskudny. Kiedy wreszcie będzie ta pogoda ?

Pozdrawiam !

inż. Mamoń
06-10-2004, 19:17
Czas leci, a stanu zero nima i nima ...

Tak dawno już nie pisałem, że nie pamiętam zbyt dokładnie co i kiedy się zdarzyło.
Ekipa walczyła i w piątek, i nawet w sobotę. Wszystko dlatego, że szef ekipy chciał mnie przekonać, że ściany parteru rekompensują brak podłogi na gruncie i miał nadzieję dostać sianko. Tak się zresztą umówiliśmy nieco wcześniej, bo ani on, ani ja nie byliśmy zainteresowani czekaniem na pogodę aby można było kłaść dysperbit. W sobotę dociągnęli parter do wysokości 4 - 5 pustaków oraz wymierzyli i zaczęłi murować komin według moich poprawek. Przed odjazdem machnęli jeszcze od wewnątrz dysperbitem by w poniedziałek można zacząć zasypywanie. Pracowali do 13.00 i jak tylko się zwinęli - pokazało się słońce. Pewnie było im wszystkim weselej wracać z wypłatą :D

W niedzielę pojechałem popatrzeć jak pustaki prezentują się w słońcu i chciałem dokładniej przyjrzeć się dysperbitowi. Zajechałem na miejsce i zobaczyłem, że na drugie malowanie całego fundamentu zużyli tylko 1 wiaderko 22kg :evil: Cóż było robić? Złapałem za pędzel i przejechałem to wszystko jeszcze raz. Oczywiście w poniedziałek powiedziałem o tym szefowi ekipy zaznaczając, że po raz pierwszy i ostatni coś poprawiałem. Szef trochę się zmieszał i powiedział, że wydawało mu się, że jest dobrze. Nakładłem mu do głowy, że z zewnątrz ma wyglądać duuużo lepiej i mam nadzieję, że tak będzie.

W poniedziałek przyjechały dwa kamazy i skiprowały 30 ton piasku, który dwóch ludzi do samego wieczora wrzucało do środka. Tego dnia ucięli gumówą środkowy słupek bramy, aby się kamaz zmieścił. Aha - wiele lat temu poprzedni właściciel działki zrobił przy bramie betonową wylewkę - coś jakby podjazd. Niestety okazał się on ciut za delikatny. Jak tylko wjechał kamaz z piachem wszystko poszło w cholerę :roll: 8) :roll:

We wtorek miałem urlop. Z wykonawcą umówiłem się "między 9.00, a 10.00" (to jego własne słowa). Chciał abym zapłacił za piasek bo on nie ma z czego wyłożyć. Biedaczysko nie miał z czego wyłożyć bo mu drugi klient słabo płaci :D :wink: :D :wink: . Gdzieś koło 9.50 jak byłem w drodze zadzwoniła mi komóra - patrzę: to on - pewnie się denerwuje, że mnie nie ma, ale telefonu nie odebrałem. Zajechałem o 10.00 i miałem satysfakcję, że przynajmniej raz to oni na mnie czekali :D. Od rana miała być maszyna do zagęszczania, ale maszyny też nie było, bo szef nie miał na kaucję w wypożyczalni. Uradziliśmy więc, że dam mu na cały piasek (tzn 1100 zł), a on wpłaci na maszynę, a z "piaskowym" dogada się na zapłatę jutro.

Do wieczora (czyli do 17.30) dwóch ludzi zrobiło wyraźnie mniej niż szef zaplanował, więc musiał się pogodzić, że wyda drugą stówę na kolejny dzień wypożyczenia. Jednak nazajutrz (czyli dzisiaj) nadal było tylko dwóch ludzi, ale praktycznie skończyli. Jutro tylko jeszcze trochę podleją i ubiją po raz ostatni. W ten sposób dwóch ludzi w trzy dni przewaliło szypami i ubiło 5 kamazów piasku.

Wierzę (albo chcę wierzyć), że jest dobrze. Jutro spróbuję jeszcze raz wbijanie pręta fi 12. Dzisiaj nie chciałem ich już denerwować, bo wczoraj chyba trochę przesadziłem, no ale dzięki temu robili solidniej i może podłoga nie będzie mi siadać.

Na czwratek i piątek planowana jest kanaliza i beton - ciekawe czy się uda?

Pozdrawiam !

inż. Mamoń
07-10-2004, 20:11
Stanu zero nima i nima ... - czy nie jestem już nudny?

Chyba już znam odpowiedź na końcowe pytanie poprzedniego wpisu. Otóż - NIE - chyba nie uda się. Z Wykonawcą nie chciało mi się nawet gadać. Po co mam dzwonić i pytać czy są na budowie czy nie? Rano padało i to był wystarczający powód, aby na innej budowie siedzieć pod dachem. Na wszelki wypadek zapodałem SMS-a z pytaniem co i jak. Odpowiedział również SMS-em, że zagęścili ostatnią warstwę piasku w garażu, pojechali oddać maszynę i na tym koniec na dzisiaj. Tymczasem gdzieś od 11.00 pojawiło się słońce i tak już pozostało aż do wieczora.

No, ale właściwie nie ma co złorzeczyć, bo do tej pory Wykonawca spisywał się dobrze i nie mam powodów do narzekań. Rozumiem, że z jednej budowy nie można wyżyć. Wiem, że gdyby miał pracować tylko u mnie to pewnie miałby wyższą cenę. Wszystko rozumiem i akceptuję, ale podejrzewam, że mimo to Wykonawca zdziwi się niemiło, że tym razem kaski nie będzie - bo niby za co?




Pozdrawiam !

inż. Mamoń
08-10-2004, 14:35
Koniec 4 tygodnia budowy

Od rana pojechałem na rozmowy z cieślą i dekarzem. Pokazywali mi swoje dachy, widziałem więźbę w trakcie budowy i wygląda to nieźle. Kończyłem już rozmowy jak zadzwoniła komóra - był to Wykonawca. Pytał czy mogę przyjechać i dostarczyć rury, bo chce rozprowadzić kanalizę. Pojechałem i zawiozłem rury. Na budowie czekał Wykonawca i trzech sztyftów od kanalizy. Obejrzeli co przywiozłem, porozkładali rury, nic im nie pasowało i zaczynają wymyślać co potrzeba, a żeby było śmieszniej - do układanki nie pasuje im żaden z elementów, które przywiozłem. Na to ja - czy może być tak a tak? Popatrzyli i mówią, że może - zaraz się okazało, że rury pasują, wszystko układa się w sensowną całość i brakuje tylko trochę elementów. Spisaliśmy co potrzeba i pojechałem do LEROYa. W międzyczasie Wykonawca powiedział, że facetowi od żwiru zepsuł się samochód i będę musiał JA załatwić ten żwir na poniedziałek, chociaż umówiliśmy się, że on załatwi go sobie sam i to na czwartek. :evil: :evil: :evil:
Tak naprawdę wkurzyło mnie nie to, że muszę sam załatwiać żwir, ale że był to tylko kiepski wykręt aby nie pracować. Ludzie byli mu potrzebni na innej budowie. W ten sposób zamiast robić beton na gruncie w czwartek i piątek (tak planował kilka dni temu) będzie go robił w poniedziałek i wtorek, potem przerwa aby trochę związał i widać, że wielkiego murowania w przyszłym tygodniu raczej nie będzie. :evil: :evil: :evil:
Ludzieeeee!!! Momentami mnie ponosi. Niby nie mogę się przyczepić bo jak dotąd robi dobrze, a małe przekroczenie czasu pierwszego etapu wyniknęło z pogody, a nie z jego winy. Ale teraz to zaczyna wyglądać gorzej. Wkurza mnie, że on nic nie planuje naprzód, a jak planuje to i tak nie zrealizuje. Nie było go stać, żeby powiedzieć o kanalizie dzień naprzód - zadzwonił rano, że to już teraz, zaraz. Wkurza mnie burdel na budowie, deski, folie, palety, wiadra od dysperbitu...
Żwir załatwiłem z małżoncią na jutro rano i mam szatański plan. Zadzwonię do Wykonawcy i powiem, że można robić w sobotę 8) 8) :D :D. Oczywiście jak się domyślacie pomysł mu się nie spodoba i nic z tego nie będzie, ale zyskam na przyszłość dobry argument jak przyjdzie do rozmowy o sianku :D :D

Teraz małe podsumowanko. Kończy się 4 tydzień budowy, a u mnie nic wielkiego nie widać. Nie ma: podłogi na gruncie, izolacji pionowej z zewnątrz, ocieplenia fundamentu. Na pocieszenie jest za to jakiś metr ścian parteru. I to wszystko ...

Pozdrawiam !

inż. Mamoń
12-10-2004, 20:43
Jest niewesoło ...

Jak już napisałem Wykonawca zmarnował cały poprzedni tydzień, bo do zasypywania fundamentów dał 2 ludzi, którzy robili to 3 dni. Betonu nie zdołał już ułożyć :evil:. Zaczął wreszcie w poniedziałek. Jeszcze rano przypomniałem mu, że folia izolująca ścianę fundamentową od ściany parteru ma zostać NA betonie, a nie przypadkiem pod. Wieczorem zajeżdżam na budowę i widzę w trakcie betonowania tych samych trzech sztyftów, którzy rozprowadzali wcześnej kanalizę. Beton wygląda na ładny i równy. Jednak po przyjrzeniu zauważam, że na betonie jest tylko jedna folia, a druga warstwa jest zagięta wzdłuż ściany i najzwyczajniej zabetonowana. :evil: :evil: :evil: :evil: :evil: :evil: :evil:
W mało elegancki sposób nakazałem wszystko rozp...lić. Złapali za łopaty, weszli na świeży beton i zaczęli go wykopywać wzdłuż ścian, aby wydobyć folię na wierzch. Potem zalali ponownie fragmenty wzdłuż ścian, ale tam gdzie łazili pozostały wydeptane ślady butów. Robotę kończyli już po ciemku. Zadzwoniłem jeszcze do Wykonawcy i zakomunikowałem, że jutro ma się pojawić na budowie, obejrzeć co nawywijał i naprawić szkody. Zakłopotany bebłał jeszcze, że przecież im powiedział, że folia ma iść na wierzch. Nie chciało mi się tego już więcej słuchać.

Pechowo tak się złożyło, że dziś byłem w delegacji i nie mogłem sprawdzić co znowu spieprzyli...



Pozdrawiam !

inż. Mamoń
15-10-2004, 22:18
Komedia ...

Wykonawca we wtorek poprawił to co spieprzył wcześniej. W środę nie było ich bo beton na podłodze był świeży. W czwartek Wykonawca obiecał rzucić duże siły. Wieczorem przyjechałem na budowę i widzę jak 2 ludków cosik sobie muruje. W sumie wymurowali zaledwie jakieś 150 pustaków - pusty śmiech ogarnia. Wieczorem próbowałem dzwonić do Wykonawcy, ale on najwyraźniej nie chciał gadać, więc nie odbierał. Wyłałem mu SMS-a, że sobie kpi i jutro (tzn w piątek) ma dać minimum 4 ludzi i pracować od rana do wieczora. Rano pojechałem na budowę, a tu nikogo nie ma. Dzwonię do Wykonawcy - a on obrażony :o :o :evil: :evil:
Mówi mi, że mógł dać dzisiaj dwóch ludzi, ale nie dał nikogo bo chciałem czterech więc z dwóch byłbym niezadowolony. Wyobrażacie sobie taką bezczelność? Jeszcze radził mi abym pilnował własnych spraw (np. swojej pracy), a on będzie pilnował swoich. Przyobiecał mi jeszcze, że termin zakończenia wszystkich prac (15 listopada) będzie dotrzymany i nie mam się martwić obecnym małym opóźnieniem. Jutro (w sobotę) mija termin 2 etapu prac - czyli etap murów aż pod strop. Tymczasem u mnie jest zaledwie około 1 metr murów, jeden komin ma pół metra, a drugiego nie ma wcale. Cóż - tak naprawdę to pretensje mogę mieć dopiero jutro, bo dopiero jutro mija termin, ale przecież widać gołym okiem, że przez kilka godzin jutro dużo nie nadgonią (o ile wogóle przyjdą - przecież ma być deszcz). W związku z tym przypomniałem mu, że płacę tylko za zakończone etapy, a w zanadrzu mam jeszcze argument w postaci kar umownych, które mogę naliczać za każdy przeterminowany etap. Planuję potrącić kary z wynagrodzenia za drugi etap (ewentualnie później też za etap trzeci) i zapowiedzieć mu, że oddam te kary co do grosza jak on dotrzyma ostateczny termin tj. 15 listopada. Ciekaw jestem co z tego wyniknie. Może się znowu obrazi i pójdzie w cholerę, zostawiając mnie z rozgrzebaną budową? Oj - byłoby nieciekawie :( :( :(


Pozdrawiam !

inż. Mamoń
16-10-2004, 19:19
Wykonawca jak chce to potrafi - oby częściej chciał ...

Zapowiadali deszcz, a Wykonawca okazał się nieustraszony :D. Mimo krótkiego dnia pracy (sobota) zdążyli machnąć kilka warstw. W efekcie budowa nieco bardziej przypomina dom. Gdyby nie te deszcze zapowiadane na poniedziałek mogłoby być nieźle, ale: pożyjemy -zobaczymy.


Pozdrawiam !

inż. Mamoń
19-10-2004, 10:05
Poniedziałek - walka trwa ...

Wykonawca nie zraził się zapowiadanymi deszczami i w poniedziałek rzucił znaczne siły (3 ludzi :D ). Może pomogło jak mu powiedziałem, że rozliczamy się za zakończone etapy i zgodnie z umową (o karach nie powiedziałem nic, ale mógł się domyślić). W sumie pogoda nie była zła - deszcz zaczął padać dopiero koło 16.00 jak już pomału kończyli pracę. W domu pojawiła się wreszcie ściana frontowa, której wcześniej nie było, bo podjeżdżały tam wywrotki z piaskiem. Na całym obwodzie przybyły chyba 3 warstwy i widać już zarysy okien i drzwi. Nie ma jeszcze środkowej ściany nośnej wewnątrz domu, jeden komin ma pół metra, a drugiego nie ma wcale. Dziś na budowę dowożą strop nad garaż oraz wszystkie nadproża na parter. Na jutro muszę zorganizować pustaki bo pewnie się dzisiaj skończą.

Jestem dziś (wtorek) unieruchomiony w pracy więc na kontrolę i po odbiór dostawy stropu i nadproży wysłałem Małżoncię. Na dodatek wysłałem ją jeszcze na zakup stali. Ciekawe jak sobie poradzi?

Pozdrawiam! cdn...

inż. Mamoń
19-10-2004, 18:06
Wtorek - 37 dzień budowy ...

Małżoncia nie mogła pojechać na budowę z powodu znacznej temperatury, a mi zepsuł się samochód :evil: . Jakoś z pomocą kolegi powiązałem go sznurkami :D i powoli ruszyłem do serwisu. Jazgot był nieziemski aż się ludzie oglądali i robili taaakie gały :o :o :o Koniec końców udało mi się dotrzeć do serwisu bez holowania, samochód będzie zrobiony być może już koło 20.00. Wszystko byłoby fajnie gdyby nie kaska. Wyniesie to coś koło 7 - 8 stówek :-? :( :evil:

Najgorsze jest, że nie wiem co na budowie, czy np. czegoś nie spieprzyli :( Dwoma różnymi transportami miały przyjechać strop i nadproża. Nie wiem czy przyjechały, a jeśli tak, to czy skiprowali to na moją działkę, czy nie gdzie indziej :( :wink:

Pozdrawiam wszystkich forumowiczów, a wśród nich Państwa MMMD oraz RKJN :D :D :D

inż. Mamoń
27-10-2004, 17:52
Trochę historii ...

Dzisiaj zamieszczam dopiero co wywołane zdjęcia z września i października, więc muszę się cofnąć w mojej opowieści.

Tak wyglądała budowa gdzieś między 30 września a 4 października. Cieszyłem się wtedy, że wychodzimy z ziemi, a na szarych betonowych bloczkach pojawiły się pierwsze warstwy pustaków. Wtedy nie miałem jeszcze pojęcia, że na kolejne warstwy przyjdzie poczekać ponad dwa tygodnie...

Widok od strony wjazdu na przełomie września i października (65kB) (http://www.tatromaniak.republika.pl/images/dom/105.jpg)

Widok od strony ogrodu na przełomie września i października (97kB) (http://www.tatromaniak.republika.pl/images/dom/106.jpg)

W sobotę 2 października wykonawca zainkasował zapłatę za pierwszy etap prac (fundamenty) chociaż jeszcze nie były skończone. Ten jeden jedyny raz poszedłem mu na rękę bo opóźnienie wyniknęło głównie z powodu złej pogody. W deszczowe dni nie mógł kłaść dysperbitu wewnątrz fundamentu, więc nie mógł go zasypać, ani wylać podłogi na gruncie. Żeby budowa nie stała zaczął murować ściany parteru i właśnie taki stan jak na powyższym zdjęciu przyjęliśmy umownie do rozliczenia etapu.
To, że zapłata była dużym błędem okazało się dość szybko. Wykonawca planował 4-7 października zasypać fundament od środka, rozprowadzić kanalizę i wylać beton na podłogę. W końcu mu się to udało, ale dopiero 12 października :evil: :( :evil: :(

Zasypywanie wnętrza fundamentów, za górką zbiera siły operator szypy (99kB) (http://www.tatromaniak.republika.pl/images/dom/110.jpg)

Ta sama góra piachu z innej strony (92kB) (http://www.tatromaniak.republika.pl/images/dom/111.jpg)

Po dniu przerwy, w czwartek 14 października miało ruszyć murowanie ścian, ale jakoś nie ruszyło. Wieczorem dzwoniłem do wykonawcy, ale on wolał nie odbierać telefonu. Wysłałem mu więc SMS-a, w którym zażądałem, żeby przestał sobie robić kpiny i żeby nazajutrz na budowie pojawili się wszyscy ludzie. W efekcie w piątek nie było nikogo :evil:. Zadzwoniłem więc ponownie i pytam co jest grane. Na to on powiada żeby mu się nie wtrącać w organizację pracy bo to on kieruje swoimi ludźmi, płaci im pensje i składki. Uważa, że najlepiej jak on będzie pilnował swoich spraw, a ja będę pilnował moich :o :evil: :o :evil: :o :evil: Powiedział też, że miał w planie dać w piątek dwóch ludzi, ale po moim SMS-ie doszedł do wniosku, że byłbym niezadowolony bo przecież chciałem wszystkich. Potraficie sobie wyobrazić taką bezczelność? :evil: :evil: :evil: :evil: Zdałem sobie sprawę, że formalnie nie mam się do czego przyczepić bo mury parteru miał termin skończyć do 16 października, a był dopiero 15. Jednak było oczywiste, że nawet 20 ludzi ich do tego czasu nie skończy.

Powiedziałem mu wtedy głośno i wyraźnie:
- OK, ale przypominam, że rozliczać się będziemy odtąd tylko za zakończone etapy zgodnie z umową i nie będzie już żadnych zaliczek, ani zaliczania innych robót zamiast tych, które miały być zrobione.

Przyjął to do wiadomości wyraźnie ucieszony, że nie dostał mu się żaden opierdal.

Od poziomu widocznego na zdjęciu powyżej mury zaczęły rosnąć dopiero w sobotę 16 października. Zaznaczam wyraźnie tę datę. Od tego momentu na budowie już nie było przestojów, codziennie było 3 ludzi, prace szły do przodu, ale opóźnienie oceniałem na około 2 tygodni. Właśnie w tę sobotę przypadał termin zakończenia ścian parteru aż do wylewki pod strop.

inż. Mamoń
12-11-2004, 14:40
Jak to z wodą było...

O wodzie piszę osobny post bo temat kosztował wiele sił, czasu i pieniędzy.

4 czerwca, jak tylko otrzymałem mapki, złożyłem w wodociągach wniosek o wydanie warunków technicznych. Otrzymałem je gdzieś na początku lipca. Wydawało mi się, że na dokończenie procedury jest jeszcze wiele czasu :D i goniąc za pozwoleniem na budowę i innymi sprawami, w tym akurat temacie wiele dni przespałem. Projekt przyłącza zleciłem 3 sierpnia i właśnie wtedy dowiedziałem się, że cała procedura jeszcze "trochę" potrwa. Projektant zrobił swoje w 2 dni i zgodnie z obietnicą zawiózł kwity do ZUD-u, gdzie leżały 4 tygodnie, a następnie jeszcze tydzień w wodociągach :evil: . Uzgodniony projekt odebrałem około 10 września i wydawało mi się, że wodę będę miał za tydzień - dwa :D czyli jak będą gotowe ławy i przyjdzie do murowania ścian fundamentowych. 14 września (drugiego dnia budowy) zgłosiłem zamiar budowy przyłącza i dowiedziałem się, że na ewentualny sprzeciw urzędu trzeba czekać aż 30 dni :evil:. Niestety dalszego ciągu nie dało się przyśpieszyć, bo kolejnym krokiem jest zgłoszenie tego w wodociągach, gdzie wymagane jest przedłożenie kopii zgłoszenia w Starostwie z datą wpłynięcia co najmniej 30 dni wcześniejszą...

Wtedy zrozumiałem jak bardzo się przeliczyłem i pobiegłem załatwiać wodę od sąsiadów.

Wykonawcy przyłącza zacząłem szukać koło 10 października (kurczę - znów za późno :( :evil: ). Kolejni zaproszeni panowie przyjeżdżali na budowę nowymi wypasionymi brykami (honda civic, jeep, opel vectra) i podawali astronomiczne kwoty np. 2,5 tysiąca za przyłącze o długości 12 metrów :o albo terminy 2 tygodnie :o albo i jedno i drugie :o :evil: zrzucając przy okazji na mnie sprawę załatwienia w gminie zgody na zajęcie pasa drogowego, a nawet i geodetę. W ten sposób nabrałem przekonania, że porządnego wykonawcę poznam po samochodzie. Mi potrzebny jest ktoś, kto przyjedzie żukiem albo tarpanem :D :wink:.

Przed spotkaniem z kolejnym wykonawcą udałem się do gminy wypytać o sprawę. Trafiłem na aroganckiego urzędasa, który był na dodatek wyraźnie obrażony, że ktoś przychodzi i zawraca mu głowę. Oczywiście zażyczył sobie 15 załączników oraz wykonania projektu organizacji ruchu. Zapytałem po co projekt organizacji ruchu jeżeli planuję zajęcie połówkowe, a droga jest gruntowa i jeżdżą tamtędy praktycznie tylko sąsiedzi czyli 1 samochód na godzinę. Jak się domyślacie urzędas pozostał niewzruszony i dalej swoje - a jak się na tej drodze miną dwa samochody? :evil: :evil: :evil: :evil:

Zdałem sobie sprawę, że muszę do tego przyłącza znaleźć zupełnie inną firmę. Nie ważne czy będzie umiała zrobić przyłącze, ale czy umie "to załatwić" 8) . Następnego dnia czekam na budowie na kolejnego umówionego potencjalnego wykonawcę i widzę podjeżdżającego rozklekotanego poloneza truck :o :D. No i w tym momencie uwierzyłem, że się udało, a ten facet jest tym kogo szukam od kilku dni. Nie myliłem się. Cena była najniższa ze wszystkich dotychczasowych, termin wprawdzie 10 dni, ale za to facet bierze na siebie wszystko: zgłoszenie zajęcia drogi w gminie (i ewentualny projekt organizacji ruchu), zgłoszenie w wodociągach, zgłoszenie odbioru przed zasypaniem, obsługę geodezyjną - czyli full-service. Tego mi było potrzeba :D :D Szybko się dogadaliśmy i pozostało tylko czekać. Kiedy się rozchodziliśmy nieoczekiwanie podszedł do nas inny facet. Jak się okazało to geodeta współpracujący z "moim" wykonawcą. Szybko powymieniali się papierami i obiecali działać natychmiast.

Nazajutrz pojawiłęm się rano na budowie i zupełnie zaskoczony zauważyłem kilku nieznanych ludzi intensywnie pracujących łopatami, a wśród nich właściciela firmy, z którym dogadałem się wczoraj. Tak się złożyło, że nieoczekiwanie mieli pół dnia więc przyszli od razu, a na działkę weszli przez płot. Jeszcze przed 14.00 przyłącze było gotowe.

inż. Mamoń
16-11-2004, 12:41
Murowanie

Jak już napisałem wcześniej, prace na budowie nabrały tempa dopiero 16 października. Około 23 października ekipa zaczęła robić wylewki pod oparcie stropu nad garażem, dalej belki i pustaki - to poszło szybko bo strop był najprostszy z możliwych i do tego mały - zaledwie 18 m kw. Według obliczeń na ten strop i nadproże miało wyjść ledwo ponad 2 m3 betonu. Nie opłacało się zamawiać go w betoniarni bo koszt pompy przekroczyłby cenę betonu. W sumie dogadałem się z ekipą, że te trochę betonu ukręcą sami i tak się stało.

Jeszcze przed 1 listopada wykonawca sygnalizował, że chciałby dostać kasę za mury parteru. Przypomniałem mu jednak, że mieliśmy się liczyć wyłącznie za zakończone etapy, a ja nie widzę jeszcze końca tego etapu. Stanęło, że porozmawiamy we wtorek (2 listopada).

We wtorek wykonawca znów mnie dusi o kasę.
- Przecież etap nie skończony - powtarzam to co mówiłem wcześniej.
- Przecież brakuje tylko paru pustaków i wylewek pod belki stropowe - odpowiada.
- No właśnie, sam Pan mówi, że etap nie skończony - i od razu atakuję - Pan nie skończył murów parteru, a 30 października miał być gotowy strop. Kiedy będzie gotowy strop?
- W sobotę, no najdalej w poniedziałek - odpowiada po chwili zastanowienia - ale kasa by się przydała. Faktycznie odrobinkę brakuje tego parteru, ale jest już strop nad garażem i są zaczęte ściany poddasza. Można to zaliczyć jako wyprzedzenie, no i wogóle widzi Pan przecież, że budowa idzie.
- Jak Pan pamięta to kiedyś zapłaciłem Panu za fundamenty, które były nie skończone, bo przekonywał mnie Pan, że zaczęte ściany parteru kompensują niedokończony pierwszy etap. Czy pamięta Pan, że potem budowa stała prawie dwa tygodnie? A pamięta Pan, że jak domagałem się przyśpieszenia to radził mi Pan pilnować moich spraw, a Pan będzie pilnował swoich? - na dogodny moment żeby mu to wypomnieć czekałem ponad 2 tygodnie i wreszcie się doczekałem :D 8) :D 8)
- No, ale widzi Pan przecież, że robota idzie - on znowu swoje.
- Czy pamięta pan, że powiedziałem wtedy, że liczyć się będziemy tak jak mówi umowa, tylko za zakończone etapy i nie będzie żadnych zaliczek? - to była moja zemsta :D 8) :D 8) :lol:
- Tak, ale etap jest prawie zakończony... :(
- Pogadamy w czwartek jak będzie zakończony :D

W tym momencie wydawało mi się, że mam nad nim przewagę, a dalej będzie już tylko lepiej. Jednak nie przeczuwałem, że najgorsze dopiero nastąpi. cdn ...

inż. Mamoń
17-11-2004, 12:31
Atmosfera robi się coraz bardziej nerwowa

W środę 3 listopada spotkałem się z wykonawcą późnym wieczorem żeby jakoś dogadać się w sprawie kasy. On chciał dostać całą kasę za mury parteru, a ja nie chciałem mu jej wypłacić. On miał argument, że parter jest gotowy, a na dodatek jest gotowy strop nad garażem. Ja przekonywałem go, że jak mu zapłacę za parter to będzie miał już zapłatę za DWA etapy, a ja wciąż nie mam dwóch etapów bo cały czas nie zakończony jest etap PIERWSZY (brakuje izolacji i ocieplenia fundamentów).

- Nie ma ocieplenia, ale jest już strop nad garażem i na dodatek kawałek ścian poddasza na tym stropie - mówi.
- Jest kawałek stropu, ale to dla mnie nie jest argument bo liczymy się za całe etapy, a 5 dni temu miał być już CAŁY strop - odpowiadam.

Cała ta przepychanka trwała dłuższą chwilę aż wreszcie wypłaciłem mu 700 złotych z czego i tak 400 to były uzgodnione wcześniej prace dodatkowe na umowę ustną. Musiałem jeszcze nałgać, że w tej chwili i tak mam tylko tyle, a więcej kasy będzie w piątek i wtedy pogadamy. Był wyraźnie nieufny czy nie chcę go wyrolować, ale chciałem jak najwięcej zyskać na czasie i obserwować czy jego obietnice zakończenia stropu w poniedziałek są cokolwiek warte.

W czwartek pod koniec dnia zaczął już mówić o zalewaniu stropu we wtorek chociaż przez cały dzień była dobra pogoda i nie było żadnego powodu dla opóźnienia betonowania (w środę zaklinał się, że będzie w poniedziałek). W tej sytuacji w czwartek wieczorem postanowiłem sobie, że w piątek postawię sprawę otwarcie i nie wypłacę ani grosza. Zgodnie z obietnicą przyjechałem na budowę w piątek na koniec dnia. Tak jak oczekiwałem zbyt wiele nie zrobił i to mnie utwierdziło, że kasy nie należy płacić. Przecież jeżeli teraz ma kasę do wzięcia i mu na niej bardzo zależy, a mimo to grzebie się jak żółw, to czy będzie pracował szybciej jak już mu zapłacę? Dla mnie ten strop to być albo nie być. Przy jego tempie nawet środa nie jest pewna, a w czwartek jest święto i potem długi weekend, więc żadnej pracy nie będzie. Niech więc ten czas pokryje się z przymusową przerwą na związanie stropu.

- Kiedy będzie zalewanie stropu? - zapytałem zaraz po przyjeździe.
- We wtorek po południu - odpowiedział.
- Czy jutro pracujecie? - zapytałem, a jutro była sobota.
- A czy jest kasa? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Nie ma - ja mu na to.
- No to nie pracujemy - odpowiedział.

I znowu zacząłem go przekonywać, że nie zapłacę za parter (2 etap umowy), bo wcześniej zapłaciłem cały 1 etap, więc powinny być skończone 2 etapy, a przecież nie są. Dodałem, że obiecywał zalewanie stropu w poniedziałek, a teraz mówi już wtorek po południu. Dla mnie natomiast wcale to nie jest pewne bo wciąż bardzo dużo brakuje. Przypomniałem, że ma 7 dni opóźnienia ze stropem, a w ten wtorek kiedy obiecuje zalewać będzie już 11 dni. Ja muszę mieć gwarancję, że strop będzie we wtorek bo inaczej wszystkie moje plany biorą w łeb. Żeby go zmotywować zaproponowałem, że jak przyjdzie w sobotę i będzie ostro pracował nad tym stropem to na koniec dnia zrobię kolejny wyjątek i wypłacę mu zaliczkowo 500 złotych za ten parter. Bardzo długo gadaliśmy i powtarzaliśmy praktycznie wciąż to samo. W końcu wydawało mi się, że się zgodził.

W sobotę koło 12.00 zapodałem mu SMS-a z pytaniem czy mam przyjeżdżać na budowę z kasą. Nie odpowiedział. Jednak pojechałem. Naprawdę liczyłem, że tam będzie, a tu niestety spotkała mnie przykra niespodzianka. Nikt tego dnia nie pracował. Pokręciłem się trochę po budowie i zdębiałem :o :o :o NIE MA JEGO BETONIARKI :o :o :o

Nie sądziłem, że porzucił budowę bo w najbliższym czasie mógł niewielkim wysiłkiem zgarnąć sporo kasy za parter i za strop, ale obawiałem się, że schodzi z budowy żeby mnie zaszantażować o kasę. Wiedział, że mi zależy na tym stropie przed długim weekendem i pewnie chciał to wykorzystać. Sobotę i niedzielę 6 i 7 listopada wspominam jak najgorzej. Niekończące się rodzinne dyskusje co robić, wymyślanie jakichś szatańskich podstępów, gorączkowe studiowanie umowy, koszmary w nocy itp. Postanowiłem jednak, że szantażem mnie nie złamie. Już nieco wcześniej zapodałem dramatyczny post na forum o poradę co robić z wykonawcą. Odpowiedzi forumowiczów utwierdzały mnie w podjętej decyzji - nie dać się. Zacząłem gorączkowo szukać nowej ekipy ...

cdn ...

inż. Mamoń
18-11-2004, 10:33
Kryzys i przełom

Tak więc już w niedzielę 7 listopada spotkałem się na budowie z nową ekipą, która przyjechała obejrzeć co jest zrobione, a co pozostaje do zrobienia. Z tych nerwów przyjechałem na działkę bez kluczy i panowie musieli skakać przez płot. Obejrzeli sobie budowę, popatrzyli w projekt i obiecali dać wycenę w poniedziałek. Kolejne ekipy były umówione na wizję w poniedziałek i we wtorek.
Bardzo późnym wieczorem w niedzielę przyszedł SMS od wykonawcy, w którym pisał: "Czy ma Pan zamiar zapłacić za zrobione prace czy nadal kłamać bo nie wiem co robić w poniedziałek". Po dłuższej naradzie rodzinnej odpisałem mniej więcej tak: "Płacę za zakończone etapy, żadnych więcej zaliczek. Termin zakończenia wszystkich prac 13 listopada". Wykonawca chyba się tego nie spodziewał i zaraz oddzwonił chociaż było już dobrze po 23.00. Właściwie nie czepiał się już moich argumentów, chyba je nawet rozumiał. Ale po prostu bał się czy dostanie kasę czy będzie w plecy o wiele tysięcy. Oczekiwał jakichś gwarancji, że mu zapłacę, proponował jakieś cesje na książeczce albo zaliczkowe płacenie za strop aż do momentu jego ukończenia. Oczywiście na to nie mogłem się zgodzić, ale postanowiłem pójść mu na rękę i spisać aneks do umowy, w którym określę terminy zakończenia poszczególnych etapów i pod warunkiem ich dotrzymania nie będę naliczał kar umownych. Zagwarantowałem mu dodatkowo, że wynagrodzenie za strop zapłacę natychmiast po jego wykonaniu, a nie jak stanowi umowa po 3 dniach. Umówiliśmy się na spotkanie w tej sprawie na budowie w poniedziałek na koniec dnia. W ten sposób w poniedziałek pracował w dość dużym stresie. Jednak w poniedziałek rozmawialiśmy telefonicznie raz jeszcze w celu potwierdzenia ustaleń. Widząc, że wszystko jest OK zacząłem odwoływać umówione ekipy. Wieczorem na budowie dałem mu aneks, przeczytał go i westchnął, że chyba nie ma wyjścia i musi podpisać.

- Czy napewno nie chce mnie Pan wyrolować? - zapytał.
- Na pewno - odrzekłem i musiałem silić się na powagę, bo sytuacja była dość groteskowa :D .
- Mogę go jeszcze przeczytać na spokojnie i podpiszemy jutro? - zapytał.
- OK - zgodziłem się - ale niech mi Pan jeszcze wyjaśni co to za numer z tą betoniarką? Taki szantaż?
- Nie, betoniarkę zabrałem jeszcze w piątek bo wysiadła zębatka. Teraz albo się ją jeszcze naprawi, albo będzie nowa.


cdn ...

inż. Mamoń
19-11-2004, 13:19
Mam wreszcie strop (11 dni opóźnienia)

Zatem wieczorem w poniedziałek 8 listopada ponownie odżyły moje nadzieje na strop jeszcze przed czwartkowym świętem. Wykonawca zobowiązał się, że strop będzie w środę i mogę już zamawiać beton na popołudnie. Nadal miałem jeszcze wątpliwości bo wciąż pozostawało wiele zbrojeń, szalunków i stemplowania. Beton mogłem zamówić dopiero we wtorek rano. Okazało się jednak, że jest kiepsko - beton można zamówić, ale jest szał na betonowanie i nie ma wolnej pompy. Zaczęło się gorączkowe poszukiwanie i dzwonienie. Kilka innych betoniarni również miało sporo zamówień. Wreszcie znalazłem wolną pompę, ale układ nie był dla mnie bezpieczny, bo beton miał być skąd inąd niż wspomniana pompa. Co by się stało gdyby pompa zepsuła się po drodze - strach pomyśleć 8) 8) 8). Ostatecznie "moja" betoniarnia wzięła sprawę na siebie i za wszystko miałem otrzymać jedną fakturę - uffff :D :D

We wtorek na budowie uwijało się aż 5 osób, ale i tak wieczorem wciąż wiele brakowało. Jednak rano w środę znowu pojawiło się ich pięciu i sprawy zaczęły wyglądać lepiej. Dodam, że na wszelki wypadek beton zamówiłem na 14.00, a wykonawcy powiedziałem, że na 13.00 :D. Dobrze, że miałem urlop, bo tak jak oczekiwałem od samego rana zaczęły wychodzić jakieś braki. To jest właśnie to, co mnie wk....a do granic. Na koniec dnia zwsze pytam czego brakuje. Najczęściej słyszę, że nic, a później rano są telefony: a to plastyfikator, a to gwoździe i jeszcze coś. Tym razem było tak samo.

- Potrzebne są gwoździe, bo już muszę prostować stare - zagadnął mnie pan Wiesio.
- OK, czy jeszcze coś potrzeba, może drut wiązałkowy? - zapytałem przezornie. Na to pan Wiesio i pan Witek rozejrzeli się po budowie i odrzekli zgodnie:
- Nie, nie trzeba, tu jeszcze jest i tu leży, no i na stropie też jeszcze leży, na pewno starczy.
Poszedłęm więc do samochodu, z bagażnika wyjąłem worek gwoździ, które kiedyś przezornie kupiłem na czarną godzinę i zaniosłem panu Wiesiowi. (Dodam, że w samochodzie mam więcej rzeczy na czarną godzinę np. plastyfikator :D :D, takie zapasy już nie raz ratowały sytuację). Kilkanaście minut później pan Gabryś zawołał do mnie ze stropu:

- Drutu wiązałkowego zabraknie. Trzeba dokupić.

Nawet się nie wkurzyłem bo nie było o co. To przecież standard. Już wsiadłem do samochodu i odjeżdżałem, jak dogonił mnie sam szef ekipy:

- Potrzebne są kołki szybkiego montażu 6 x 60, niech Pan też kupi.

To akurat było moje szczęście, że w tej właśnie chwili szef wsadził rękę do torebki z kołkami i nie było już ani jednego. Dzięki temu kołki i wiązałkę przywiozłem za jednym razem, a przy okazji dokupiłem gwoździe, żeby znowu mieć zapas w bagażniku.

Koło 12.00 odjechałem z budowy aby kupić flaszki dla ekipy na "stropowe" :D 8) , które mieli dostać po całej akcji. Wróciłem około 13.15, a oni siedzieli sobie w garażu, pili herbatę, palili ćmiki i dowcipkowali. Słowem całkowity relaks jakby wszystko było gotowe. Dodam, że moje ustalenia z szefem były takie, że jak zostanie beton ze stropu to się go wleje na fundament ganku, który wcześniej nie był zrobiony ze względu na małą ilość miejsca na froncie. W rezultacie szef kazał go kopać panu Witkowi na ostatnią chwilę no i jak się później okazało dół powstał w zupełnie złym miejscu i o złych wymiarach :evil: :evil: :evil:

I pompa i gruchy przyjechały elegancko i punktualnie. Pierwsza miała 5 m3 i zaczęła się akcja. Szef ekipy zajął moje miejsce na górce humusu skąd miał przegląd sytuacji. A na stropie stanęło ich czterech: Wiesiek, Witek, Gabryś i Henio. Szło całkiem nieźle, ale nagle puścił szalunek przy balkonie i nadprożu. Aż dziw, że przez niewielką szparkę beton dosłownie aż rzygał. Szef odrzucił ćmika i w tempie przyśpieszonym zbiegł z górki aby ratować styuację. Potem podobna sytuacja powtórzyła się wewnątrz domu gdzie beton lał się przez niedużą dziurkę w stropie. Przeraziłem się jak szybko skończyła się pierwsza gruszka. Druga już czekała, ale zgodnie z zamówieniem miała tylko 4 m3. Patrząc na strop z góry zacząłem się obawiać, że zabraknie, a gdybym chciał domawiać to pewnie czekałbym najmniej pół godziny. To straszne, przecież rachunki wskazywały na 7,7 m3, a ja i tak zamówiłem 9,0 :o :evil:
Koniec końców strop został zalany, a beton jeszcze był. Wtedy skierowali wąż do wykopanej dziury pod fundament ganku. Teraz dla odmiany zacząłem się obawiać co będzie jak ta niewielka dziura się zapełni, ale udało się...

uff - a więc zwycięstwo - mam strop :D :D :D

cdn ...

inż. Mamoń
26-11-2004, 09:28
Po euforii ...

Od 11 listopada jeździłem raz po raz podlewać strop. Ze względu na pogodę nie musiałem tego robić codziennie. Bywało, że był mokry bez podlewania. Ekipa w tym czasie pracowała na małym stropie czyli murowała pomieszczenie nad garażem. Początkowo łudziłem się, że mogę na nich liczyć z podlewaniem, ale przekonałem się, że jak nie zrobię tego sam to nie będzie zrobione :evil: . Tak więc lałem na ten strop i lałem nie oszczędzając wody. Stojąc na stropie słyszałem z dołu dość głośne bębnienie wody o folię, ale nie zwracałem na to uwagi. Kiedy jednak zszedłem na parter i podszedłem do okna zauważyłem, że w pustakach jest pełno wody. Mrozów jeszcze wtedy nie było, ale już je zapowiadali, więc oczami wyobraźni widziałem już porozsadzane pustaki :(. Czym prędzej przykryłem "parapety" kawałkami folii i podociskałem cegłami zostawiając jednakże trochę luzu. Okazało się to całkiem skuteczne bo po dwóch dniach woda zniknęła i wszystko zdecydowanie podeschło.

Między 15 a 20 listopada ekipa murowała poddasze. W moim projekcie ściana kolankowa ma słupki i wieniec. Niestety pewne szczegóły są na różnych rysunkach przedstawione zupełnie inaczej. Interweniował kierownik budowy i zarządził jak to ma być wykonane w szczegółach. W efekcie na jednej ścianie szczytowej przybył mi wieniec biegnący pod parapetami, łączący obie ściany kolankowe. Dodatkowo kierownik zarządził wykonanie żelbetowych ram okalających okna na ścianie szczytowej i analogicznie dwoje drzwi balkonowych na drugiej ścianie szczytowej. Oba te wieńce są górą schowane w nadprożach (elkach). Ekipa oczywiście wybałuszyła gały.

- Przecież to będzie schron przeciwatomowy!!! :o :o :o Nikt tak nie buduje, co to za pomysły? :evil: Projekt tego nie przewiduje!!! :evil: Popatrzcie na budynek obok - mówili do mnie i do kierownika - tam wieniec ściany kolankowej tylko wpuszczono na jakieś dwa metry w ścianę szczytową bez żadnego słupka, w ścianach szczytowych nie ma wieńca obwodowego i oczywiście nie ma żadnych ram żelbetowych wokół okien.

Tutaj wyjaśnię, że kierownikowi budowy od początku nie podobało się, że ściany szczytowe w projekcie nie mają żadnego usztywnienia. Chciał to przedyskutować z konstruktorem. Dałem mu więc do niego namiar, ale od razu powiedziałem, że pomysł moim zdaniem nie ma sensu. (ten konstruktor kocha wielkie profile stalowe i uwielbia przewymiarowywanie, moje wcześniejsze doświadczenia choćby ze stalowymi płatwiami opisywałem już w dzienniku). Dając kierownikowi namiar do konstruktora przewidziałem, że konstruktor powie "Nie mam tego projektu przed sobą. Wieńce w ścianach szczytowych można wykonać". Kierownik opowiadając mi później o swojej rozmowie z konstruktorem potwierdził, że konstruktor
rzeczywiście tak powiedział. (Kurcze, ale jestem jasnowidz co? :wink: )

cdn ...

inż. Mamoń
26-11-2004, 09:34
Ile jest 2 + 2 czyli rzecz o sztuce budowlanej...

W międzyczasie sam studiowałem zagadnienie wieńców w ścianach kolankowych, sposób ich wykonania oraz zasady murowania ścian szczytowych. Opierałem się przy tym na jedynym dostępnym mi źródle - Muratorze. Kilka lat temu opublikowano tam artykuł "Jak poprawnie wykonać ścianę szczytową". Artykuł coś tam wyjaśnia, podaje nawet pewne przykłady, ale wątpliwości i tak pozostają. Sam również zadzwoniłem do konstruktora aby z nim pogadać. Zadałem mu podstawowe pytanie:

- Dlaczego uważa Pan, że trzeba wykonać trójkątne wieńce na ścianach szczytowych, a w moim projekcie tego Pan nie przewidział ani nie wrysował ?
- Projekty takich małych domków to właściwie nie są projekty wykonawcze i nie umieszcza się tam wszystkich szczegółów - on mi na to.
- No, ale jak wieńce nie są wrysowane to wykonawca ich po prostu nie zrobi.
- To już wynika ze sztuki budowlanej i wykonawca powinien o tym wiedzieć.

Oczywiście to wszystko nie trzymało się kupy. Wieniec wokół stropu teriva narysował dokładnie, a można zadać pytanie pytanie po co? Przecież naprawdę KAŻDY wykonawca o tym wie i zapewne nikt nie ośmieli się zbudować stropiu teriva bez wieńca. Narysowane jest to ze szczegółami nawet w broszurce reklamowej tych stropów. Jest całkiem jasne, że nie uważał tych wieńców za konieczne, ale zapytany o to przez kierownika zaczął się po prostu asekurować. Z ciekawszych rzeczy konstruktor powiedział jeszcze: Obliczenia obliczeniami, a życie życiem. Buduje się też czasem domy bez tych wieńców trójkątnych. :D :D :D Jak wam się to podoba? Ja bym powiedział raczej, że rzadko kto je buduje, ale cóż to już moje zdanie. W efekcie mam kilka swoich prywatnych przemyśleń o projektowaniu, obliczeniach i tzw. sztuce budowlanej. Otóż określenie "zasady sztuki budowlanej" jest idealnie trafne w sensie dosłownym. Mówi się sztuka, a sztuka to nie nauka, czyli jest to w gruncie rzeczy niekonkretny bebłot czasem poparty jakimiś obliczeniami. 8) Na dodatek pewne rzeczy można najwyraźniej liczyć całkiem różnymi sposobami, albo przyjmować różne założenia. W matematyce 2 + 2 = 4, a w sztuce budowlanej może to być 4, ale jak trzeba to nawet 14. :D 8) :lol:


cdn ...

inż. Mamoń
27-11-2004, 20:47
Mam duże zaległości w publikacji zdjęć z budowy i postaram się je dzisiaj częściowo nadrobić.

Widok przez okno kuchenne (północne, bo jest także drugie - zachodnie). Stan budowy około 20 października foto 118 (około 68kB) (http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/118.jpg)

Tak wyglądał dom widziany od ogrodu z wysokości górki humusu około 20 października. Trwało murowanie ścian parteru, instalowane były nadproża, w części garażowej robiono wylewki pod oparcie belek stropowych. Przed domem stoi samochód z "mojej" hurtowni, który właśnie przywiózł pustaki, cegły i cement. W głębi jeden z najładniejszych domów w moim sąsiedztwie (ten żółtawy z antracytowym dachem). Znajduje się on w sumie dość daleko ponieważ leżąca przed nim działka jest (i chyba pozostanie) niezabudowana foto 119 (około 69kB) (http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/119.jpg)

Widok domu z ulicy (nie frontowej, ale tej tej bocznej) w dniu 14 listopada czyli 4 dni po zalaniu stropu. Nad drzwiami tarasowymi widoczny balkon. Z prawej strony widoczne północne okno kuchenne, a przez nie widać na przestrzał również okno zachodnie foto 203 (około 62kB) (http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/203.jpg)

Fragment elewacji frontowej, z prawej strony znajduje się jeszcze część garażowa cofnięta o 55 cm, na zdjęciu niewidoczna. Widok z dnia 14 listopada foto 205 (około 44kB) (http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/205.jpg)

Kawałek ścian poddasza nad częścią garażową widziany od strony ogrodu. Widać tylne drzwi garażowo-ogrodowe. Zdjęcie z 14 listopada. foto 207 (około 67kB) (http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/207.jpg)

Widok na strop i balkon z górki humusu czyli od strony ogrodu. Zdjęcie z 14 listopada. Strop jak widać był świeżutko podlany foto 208 (około 77kB) (http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/208.jpg)

Opisywałem jak podczas betonowania stropu puścił szalunek nadproża i wieńca na skraju balkonu. Tak wyglądało to miejsce 14 listopada. Ukośny stempel widoczny na pierwszym planie był najwyraźniej zbyt wątły. foto 209 (około 72kB) (http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/209.jpg)

inż. Mamoń
28-11-2004, 16:57
Przyszła zima, a budowa rozbabrana ...

Muszę przyznać, że zima mnie trochę zaskoczyła. Oglądam niby cały czas prognozy pogody, ale nieomal w centrum miasta, gdzie mieszkam i pracuję, wygląda to zawsze trochę inaczej. Słysząc o nadciągających mrozach postanowiłem zabezpieczyć wodociąg. Wyjeżdżając na budowę w sobotę 20 listopada rano nie byłem już pewien czy zdążyłem. Na peryferiach było wyraźnie zimniej i leżało sporo śniegu. Na budowie oczywiście też była spora warstwa. Jak tylko podjechałem ekipa poinformowała mnie, że wodociąg zamarzł, ale zdołali go jakoś odmrozić. Na kolejne noce był już obłożony wełną mineralną, ale niestety jeden z zaworów dostał po uszach i mocno przepuszcza :(

Wdrapałem się na strop. Gruba warstwa śniegu i lodu nie nastrajała mnie optymistycznie. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że świeżo budowany dom już niszczeje :( . Moje codzienne wizyty na budowie wypadają około 16.30 gdy jest już ciemno i działają na mnie depresyjnie :( . Ogólnie stwierdzam, że budowę zaczęliśmy zbyt późno. Teraz wydaje mi się, że budowę należy zaczynać nie później niż 1 sierpnia, a pokrycie dachu skończyć na początku listopada, podczas gdy u mnie dopiero 10 listopada zalali strop.

W sobotę (20 listopada) na budowie odbyło się spotkanie "na szczycie" wykonawcy, kierownika i inwestora. Kierownik przedstawił swoje wymagania dotyczące słupków i wieńców, na co wykonawca tylko ciężko westchnął :wink: (conieco o słupkach i wieńcach pisałem już wcześniej).

Całe szczęście, że mrozy nie były duże i długotrwałe. Ekipa dodawała do cementu zimobet i wydaje się, że jest OK.

cdn ...

inż. Mamoń
28-11-2004, 17:29
Już nie mogę - kiedy to się wreszcie skończy ...

Pusty śmiech mnie ogarnia jak przypomnę sobie moment podpisywania umowy z wykonawcą. Termin zakończenia całego murowania określiliśmy na zapas na 13 listopada, chociaż z jego deklaracji miał to być początek listopada. Z tego wzięły się moje ustalenia z cieślą - miał wchodzić 15 listopada, no i z dekarzem - zaraz po cieśli. Tymczasem mój murarz grzebie się jak mucha w smole i chyba nic go nie zmusi do podkręcenia tempa. Termin wejścia cieśli musiałem przesunąć na najbliższy poniedziałek (29 listopada), cieśla nie protestował na opóźnienie, ale z drugiej strony nie potwierdzał, że może zacząć 29-tego. Wczoraj spotkałem się z nim na budowie. Sprawa niestety nie wygląda najlepiej bo ma jeszcze nie skończoną robotę, więc było mu bardzo na rękę, że budowa nie jest jeszcze całkiem gotowa na jego wejście. Niestety musiałem przystać na kolejny poniedziałek - 6 grudnia.

Cieśla pokręcił się trochę po stropie, pooglądał wieniec i kotwy. Podobało mu się, że tak gęsto (na ścianie o długości 9m mam 11 kotw), zauważył też równiutki beton na stropie ponad garażem i parę innych drobiazgów.
Zanim pojechał poopowiadał mi trochę budowlanych historyjek. Otóż całkiem niedaleko mnie budował sobie dom pewien facet. Do murowania zatrudnił ruskich. Całość murowania dogadał na 3800 :o i, jak powiedział mi cieśla, ten dom z betonu komórkowego zrobili mu nawet nieźle. Podobno mieszkali tam na budowie w jakiejś malutkiej szopie, a właściciel zgodnie z kontraktem zobowiązał się ich żywić. Dowoził im jakieś ochłapy z rzeźni, nawet świńskie ryje :o na których gotowali na budowie zupę w kotle...

Dodam tylko, że mój wspaniały i terminowy :evil: wykonawca bierze prawie 10 kilozłotych więcej. Wkurza mnie jego cholerne tempo. Nigdy nie dotrzymał żadnego terminu, no chyba, że był to już trzeci z kolei termin na skończenie tej samej rzeczy. Przez niego musiałem zdecydować o zasypywaniu fundamentów bez ocieplenia bo kiedy zdążyłby to psiakrew zrobić :evil: chyba styczniu ???? Wkurza mnie, że nie potrafi roboty ani zaplanować ani potem zrealizować :evil: :evil: :evil:. Jego zespół to razem z nim 5 osób. Było 6, ale jeden młody poszedł do wojska. W tym czasie kończy jeszcze jedną budowę, więc u mnie jest ich najczęściej tylko trzech. Jeden pomocnik i dwóch lepszych. Ten jeden musi im ukręcić towar w rozwalającej się betoniarce i podawać pustaki i cegły na górę. Kiedyś gadał, że mają wyciągarkę, a teraz widzę, że zaprawę wciągają na górę wiadrem ciągnąc je na linie ręcznie. W sumie nic dziwnego, że robota idzie ślamazarnie.

Teraz robią ostatni, czwarty etap swoich prac czyli ściany poddasza. Mają zapłacone tylko za dwa z trzech poprzednich bo praktycznie żaden wcześniejszy etap nie został zakończony i pozostają denerwujące poprawki. Z pierwszego etapu brak ocieplenia fundamentu. Teraz to odwołałem ze względu na ogromne opóźnienie i bardzo złą pogodę. W zamian zadysponowałem murowanie kominów z klinkieru ponad dachem czego wcześniej wcale nie mieli w zakresie. Nie ma fundamentu pod schodki wejściowe, ani oczywiście samych schodków, brak dwóch filarów do poparcia zadaszenia nad wejściem. Dolne krawędzie okien parteru nie są domurowane do planowanej wysokości, a tylko do całych pustaków bo tak było prościej no i czas naglił. Nadproże i wieniec koło balkonu muszą być sporo skuwane bo puścił szalunek. Podobnie nie chciało im się pomyśleć i skopali strop przy zakończeniu schodów. Teraz czeka ich kucie zagłębienia na 10 cm głębokości i 90 cm szerokości na samym brzegu stropu przy klatce schodowej. Z bieżącego ostatniego etapu mają do osadzenia jeszcze wszystkie nadproża na poddaszu i wymurowanie części szczytów ponad nimi. Aha - do dachu zrobiony jest na razie tylko jeden komin, a drugi ma tylko pół metra.

cdn ...

inż. Mamoń
05-12-2004, 20:53
Grudzień - czyli sezon budowlany w pełni ...

Tak, tak - tytuł kolejnego odcinka to nie żadna przenośnia, ale rzeczywistość, która przerosła wszelkie oczekiwania. Zacznę od wiadomości pozytywnych - murarze wreszcie skończyli :D :D :D :D z czego cieszę się jak dziecko. No, jakbym był drobiazgowy (a nie jestem - chyba, że idzie o kasę :wink: ) to okaże się, że mają jeszcze roboty na tydzień. Najważniejsze jednak, że wreszcie może wejść cieśla. Niestety nie wszystko jest różowe, bo prawdopodobnie wejdzie dopiero w środę (oby tak było, bo jak nie to będzie bieda).

Mój wykonawca już przyzwyczaił się, że u mnie nie ma co żebrać o zaliczki, więc gdzieś koło środy zapytał mnie uprzejmie czy jak w piątek zakończy prace na poddaszu to dostanie kasę choćby za jeden z czterech etapów. Tu wyjaśnię, że jego prace były podzielone na 4 etapy, a zapłata miała być po zakończeniu każdego z nich. Dotychczas miał zapłacone tylko za dwa etapy bo strasznie się guzdrał, a z każdego etapu pozostawały mu niezakończone drobiazgi. Właśnie te drobiazgi były dla mnie pretekstem do niepłacenia. Oczywiście wykonawca chcąc dostać kasę zamierzał już wcześniej porzucić prace na poddaszu (najważniejsze dla mnie ze względu na cieślę) i zająć się tymi niewykonanymi drobiazgami z etapu parteru, ale zawarłem z nim aneks do umowy, w którym zagwarantowałem mu, że nie będę liczył kar umownych, ale POD WARUNKIEM, że najpierw zakończy prace na poddaszu. Powstał więc bardzo korzystny dla mnie układ: wykonawca dostał dopiero połowę kasy chociaż miał prawie skończony dom :D.

W związku z tym w piątek późnym popołudniem pojechałem na budowę skontrolować czy zrobił wszystko co obiecywał. Pomimo ciemności od razu zauważyłem na budowie PORZĄDEK :o . Piszę o tym dlatego, że byłem autentycznie zaskoczony. Do tej pory standardem były porozwalane worki po cemencie, deski najeżone gwoździami, wszędobylskie gwoździe, druty wiązałkowe, porozrzucane palety, porozwalane cegły i pustaki - słowem SAJGON. Nie potrafię opisać zdumienia, że palety leżały elegancko na kilku stosach, deski i ich odpady na jednej kupie, śmieci na stosie obok kibla, żadnych porozwalanych cegieł i pustaków. Na dodatek pięknie posprzątany był również strop. Wykonawca pozbierał z niego odpady zaprawy i fragmenty cegieł. No, a najważniejsze - skończył poddasze. W tej sytuacji nie miałem oporów, aby wieczorem zapłacić mu trzecią transzę.

Dzisiaj (w niedzielę) pojechałem na budowę zabijać okna. Moja Małżoncia postanowiła, że tę ciężką pracę wykonamy razem. Odstawiliśmy więc córkę do teściów i udaliśmy się na budowę. Po drodze wstąpiliśmy do Leroya kupić cement, gwoździe, folię do okien i inne drobiazgi. Cement był potrzebny awaryjnie ponieważ skończył się w piątek i zabrakło według naszych obliczeń dosłownie kilku worków. Załadowałem więc do samochodu osiem worków patrząc jak całkiem usiadł mu tył. Pracę na budowie zaczęliśmy ostatecznie dopiero po 13.00. W otwory okienne wstawialiśmy po dwie palety jedna nad drugą. Palety miały długość około 120 cm czyli tyle ile wynosi szerokość naszych okien. Przed wstawieniem palety obijaliśmy ją niebieskawą, ale jednak przezroczystą folią. Aby palety nie wpadły do środka dobiliśmy do nich kawałki desek wystające ponad szerokość otworu okiennego. Z kolei aby nie wypadły na zewnątrz dowiązaliśmy je w kilku miejscach drutem wiązałkowym do gwoździ powbijanych na brzegu okna od wewnątrz. W ten sposób palety zostały solidnie zamocowane i unieruchomione. Ponieważ mieliśmy na budowie wiele innych zajęć (zdjęcia, sprzątanie, poprawienie ocieplenia wodociągu, sprawdzenie wymiarów okien itp) więc zdążyliśmy zrobić tylko 2 okna :( niestety na parterze zostają jeszcze trzy + wielki otwór tarasowy + brama garażowa + tylne drzwi garażu + drzwi wejściowe. Pytanie kto i kiedy zdąży to zrobić :roll: :roll:

inż. Mamoń
05-12-2004, 21:03
Odpowiedź na pytanie kończące poprzedni post była bardzo prosta. Oczywiście to będę ja :D :wink: i zrobię to albo w kolejny weekend albo wezmę dzień urlopu. Natomiast pojawia się kolejne pytanie - jak zabić otwór od drzwi tarasowych o wymiarach 270 x circa aż 250 (z powodu braku warstw wykończeniowych podłogi i przewidywanej skrzyni na roletę) :roll: :roll: :D :roll: :D :roll:

inż. Mamoń
07-12-2004, 13:51
O filarach daszku nad wejściem

Jeszcze w ubiegłym tygodniu kupiłem dwie tuby kartonowe na filary do daszku nad wejściem bo jak twierdził wykonawca "są potrzebne na już". Kupiłem je prawie natychmiast, ale oczywiście wykonawcy się ślizgnęło i postawił oraz zalał je dopiero wczoraj.

W sumie tym banalnym kartonowym tubom poświęciliśmy z Małżoncią bardzo wiele czasu. Chodziło mianowicie o to, że nie potrafiliśmy się zdecydować jakie mają być grube. Już wiele tygodni temu jeździliśmy po budowach szukając ganków lub daszków wspartych na betonowych kolumnach. Najpierw oglądaliśmy je z daleka, oceniając na oko czy nie za grube albo za chude, a następnie podkradaliśmy się jak złodzieje :D i mierzyliśmy miarką. Wyszło nam jak byk, że fi 20 są za chude, a 30-ki są za grube. Widzieliśmy też wymiar pośredni - jak nam się wydawało 25 i ten był dobry. Z takim nastawieniem pojechaliśmy do hurtowni. Tam stało koło siebie mnóstwo tub różnej długości i grubości. Już z daleka widzieliśmy te, które będą dobre, podchodzimy i ... okazało się, że to 20-tki. Rozglądamy się dalej i wzrok nasz pada na stojące obok grube kolosy. Napis jednak głosił wyraźnie - to były 26-tki - ale dlaczego one są takie grube :o :o :o. Rety ile nas to kosztowało nerwów - znowu nie mogliśmy się zdecydować. Oczami wyobraźni widzieliśmy a to daszek oparty na grubych potworach :D , a to na komicznych cieniasach :D. W końcu powróciliśmy do pierwotnych ustaleń - mają być "26" i będą dobre. Tu w hurtowni to tylko złudzenie optyczne :wink: :D

Tak więc wczoraj dowiedziałem się od wykonawcy, że filary są gotowe. Długo czekałem na ten moment aż będę mógł na własne oczy ocenić jak wyszły, ale na budowę jednak nie pojechałem - po prostu mi się nie chciało. Jeszcze je kiedyś zobaczę. A nawet jak wyszły za grube lub za chude to i tak nic nie zmienię :roll:

Wieczorem humor zepsuł mi cieśla. Nie wejdzie w środę tylko w czwartek ^*&$##!!$%&^$!!!!!!! :evil: :evil:

inż. Mamoń
08-12-2004, 11:26
Budowlane stresy i stresiki

Pisałem już, że murarze mieli u mnie skończyć 13 listopada, a 15 miał wchodzić cieśla. Murarze mieli obsuwę :evil: i cieśla mógł wejść dopiero 29 chociaż i tak były jeszcze małe braki. Gdyby cieśla nie miał na głowie innej roboty to wszedłby 29 i byłoby OK, ale wolał spokojnie robić inną robotę i przełożył mnie na 6 grudnia :evil:. Kilka dni przed 6-tym zapytałem czy jesteśmy umówieni i już tego nie potwierdzał. Zamiast poniedziałku miał być wtorek :evil:. Później z wtorku zrobiła się środa :evil: :evil: , ale wciąż zaklinał się, że do soboty 13-tego skończy. Pózniej ze środy zrobił się czwartek :evil: :evil: :evil: , a zakończenie prac w poniedziałek.

- Dobra, ale ten czwartek traktuję poważnie i w czwartek będę miał dzień urlopu. Tu nic nie będzie się dało zmienić. Ja tego urlopu nie mogę załatwić za pięć dwunasta i muszę być poważny.
- OK - odpowiedział - będzie czwartek.

O całym opóźnieniu na bieżąco informowałem dekarza, a dodam, że obaj panowie się znają i często ze sobą współpracują. Z kolei dekarz stale współpracuje z hurtownią, z której biorę towar i umówione było, że towar on sobie odbiera. Moja umowa z hurtownią mówi jasno, że muszę im wpłacić sporą sumkę PRZED dostawą towaru, termin rozpoczęcia prac dekarskich był określony na 6 grudnia.

Kiedy w poniedziałek jechałem do pracy zadzwonił dekarz.

- Panie Marcinie, dzwonią do mnie z hurtowni, że mam jechać do Pana na budowę i odebrać dostawę dachówek.
- No jak, psiakrew, przecież towar nie zapłacony, nic nie potwierdzone, a na domu nie ma nawet śladu więźby :evil: :evil: :evil: .
- Wiem, ale dzwonią do mnie, że wszystko ustalone z Panem.

Szlag mnie trafił i zaraz zadzwoniłem do hurtowni.

- Jak to możliwe, że wysyłacie towar? Przecież to nie potwierdzone, a wy nie dostaliście ani grosza wpłaty.
- Ale dziś ma być rozpoczęcie prac - odpowiada piękna pani.
- Jak możecie wysyłać towar bez mojej wpłaty. Powinniście chociaż zadzwonić i się upewnić - przecież nie dostaliście pieniędzy.
- Faktycznie powinniśmy mieć wpłatę, ale trzeba mieć do siebie zaufanie :D - ona na to - próbowaliśmy dzwonić do Pana, ale nie mogliśmy się dodzwonić :D.
- Bardzo ciekawe, dekarz się jakoś dodzwonił :evil:. Ale najważniejsze, że u mnie jeszcze nie ma więźby i dachówka nie może dziś przyjechać.
- Towar już do Pana pojechał :D.
- Proszę odwołać towar, to jest niepoważne. On nie może leżeć na budowie przez ponad tydzień.
- Spróbuję, ale być może jest już rozładowany.

Natychmiast zadzwoniłem ponownie do dekarza i pytam gdzie jest i co się dzieje.

- Jestem na budowie i jest też samochód z towarem, przywieźli łaty, kontrłaty i dachówkę podstawową. Co mamy robić?
- Jak to co? Oczywiście samochód niech wraca :evil: :evil: :evil:.

Już w tym momencie byłem bliski zawału, ale jakoś przeżyłem. Urlop na czwartek miałem już załatwiony. Miałem być przy rozpoczęciu prac ciesielskich, umówiłem się z hudraulikiem na naprawę cieknących zaworów i z wodociągami na montaż licznika. A tymczasem we wtorek wieczorem zadzwonił do mnie cieśla.

- Ten urlop to niech Pan na piątek szykuje, w czwartek nie damy rady. Nie będę się już tłumaczył bo wiem, że Pan nie chce tego słuchać.
- Ale ja już mam urlop w czwartek, a nie w piątek - odpowiedziałem spokojnie, ale się aż zagotowałem.
- Transport już umówiony na piątek rano, a skończymy we wtorek i zaraz po mnie wejdzie dekarz.

Cóż miałem zrobić. Po burzliwej naradzie rodzinnej postanowiliśmy szukać nowego cieśli. Wieczorem umówiłem się wstępnie, a dziś rano potwierdziłem. Mam już umówionego faceta na poniedziałek i jak cieśla nie wejdzie w piątek to mu "grzecznie podziękuję". Jednak cały misterny plan diabli wzięli. Urlop mam w czwartek i się częściowo zmarnuje. Załatwię tylko naprawę zaworów i instalację wodomierza, a cieśla będzie musiał sobie w piątek radzić sam (o ile raczy przyjść).

inż. Mamoń
19-12-2004, 20:04
Więźba ...

Żyłem więc nadzieją, że cieśla wejdzie w piątek 10.12. Kiedy zadzwonił w czwartek wieczorem omal nie dostałem zawału :wink: . Słysząc jego głos już wyobrażałem sobie jaki wykręt znowu znajdzie aby znowu przełożyć rozpoczęcie prac :evil: :evil: :evil:. Tymczasem powiedział:

- Przyjadę z drewnem o 6.30, proszę aby był Pan na budowie
- Będę, nie ma sprawy - odrzekłem z ulgą :D

Rano o 6.30 byłem na miejscu, cieśla już też był, po chwili przyjechali dwaj pomocnicy, a po kolejnych kilku minutach wywrotka z więźbą. Cieśle zadysponowali gdzie kierowca ma stanąć, podłożyli drewniany stempel i kazali kiprować. Skrzynia ładunkowa podjechała w górę, a drewno zsunęło się i oparło o ziemię. Wtedy kierowca zaczął podjeżdżać do przodu. Po chwili zatrzymali go znowu i podłożyli kolejny stempel. Kierowca ponownie ruszył i po chwili drewno z potwornym łoskotem wylądowało na ulicy. Cieśle zabrali się do wnoszenia go za ogrodzenie, a ich szef zadysponował rolkę papy na zaraz, a gwoździe i śruby zamkowe na jutro. Tak sobie cieśla dłubał i dłubał, pogoda mu sprzyjała i w środę skończył wszystko bez zastrzeżeń, zainkasował sianko i zniknął.

cdn ...

inż. Mamoń
20-12-2004, 12:48
O domu obok ...

Pisałem już chyba, że niedaleko mnie buduje się inny dom. Otóż budowa ta rozpoczęła się jakieś 3 tygodnie później od mojej i początkowo wyglądała bardzo niepozornie. Wydawało mi się nawet w pierwszej chwili, że będzie to budowa systemem godpodarczym czyli inwestor przy pomocy teścia i szwagra. Szybko okazało się jak bardzo się myliłem 8) Pracowała tam silna ekipa. W efekcie strop mieli dużo wcześniej niż ja, dach mają zakończony już od 2 - 3 tygodni. W ubiegłym tygodniu powstawiali okna. Wygląda więc, że budowa zaczęta 3 tygodnie później wyprzedziła moją o jakieś 4 tygodnie. Dlaczego nie dane mi było trafić na taką ekipę? :roll: :( :roll: :(

Ludzieeeeeeeee - ja tych moich muarzy to bym udusił :evil: :evil: :evil:

cdn ...[/quote]

inż. Mamoń
22-12-2004, 11:45
DZISIAJ BĘDZIE TROCHĘ ZDJĘĆ

Widok domu od frontu w początku grudnia. Są już z grubsza ściany szczytowe. Na dwóch szczytach widać jeszcze szalunki od wylewanych poduszek betonowych, w których osadzone są kotwy do mocowania płatwi kalenicowej. Widać także ile mam wieńców, o których pisałem już wcześniej. Otwory okienne z prawej strony są przeznaczone na luksfery bo niestety do sąsiada mam tylko 3 metry. foto 301 (około 85kB) (http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/310.jpg)

Inne ujęcie domu od frontu. Elewacja widoczna z lewej strony (północna) jest również od ulicy (działka jest narożnikowa). foto 302 (około 72kB) (http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/302.jpg)

Na poddaszu. Widok w kierunku ogrodu. Oba pokoje od strony ogrodowej mają drzwi prowadzące na balkon. foto 310 (około 82kB) (http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/310.jpg)


Na poddaszu. Widok w kierunku frontu domu. Z lewej strony za kominem ma być łazienka, a z prawej kolejny pokój. Z prawej strony komin od kominka planowanego w "salonie" na dole. Jest to oczywiście również komin wentylacyjny. Na pierwszym planie będą schody. Zaraz za otworem na klatkę schodową widać (trzeba się przyjrzeć) przejście do pokoju nad garażem. foto 312 (około 69kB) (http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/312.jpg)

Zdjęcie z 14 grudnia. Więźba w trakcie budowy. Widok od strony ogrodu. Na balkon prowadzi elegancka drabinka zrobiona przez cieśli. Przez dłuższy czas omijałem ją szerokim łukiem i na poddasze wchodziłem po rusztowaniu na klatce schodowej, ale w końcu się przemogłem. foto 314 (około 50kB) (http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/314.jpg)

Oto moja "duma" :D :wink: :D :wink: :lol: - płatew podpierająca mniejszy dach w miejscu gdzie wchodzi on w większy. Płatew przechodzi nad klatką schodową. Ma długość 5,6 metra i wspiera się na dwóch słupach oddalonych od siebie o nieco ponad 3 metry. Przekrój płatwi to 18 x 24 !!!!!! Waga sporo ponad 100 kilogramów. Słupy 16 x 16. foto 318 (około 46kB) (http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/318.jpg)

Oto pokój nad garażem. Czaję się aby w nim urządzić gabinet. Niestety będzie miał tylko okna połaciowe :( z lewej strony będą luksfery, albo dziurę się całkiem zamuruje. foto 320 (około 69kB) (http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/320.jpg)

To obraz kompetencji moich murarzy :evil: :evil: :evil:. Nie pomyśleli aby zawczasu zaszalować ostatni schodek schodów, a później musieli wykuwać japę w betonie. Nadal im się wydaje, że jest dobrze, ale nie jest. Trzeba japę pogłębić o co najmniej 4 centymetry. Życzę im powodzenia :D :wink: Widać także słup podpierający podciąg. Słup wypada już w naszym "salonie". Wejście na schody prowadzi między widoczną ścianą z pustaków a słupem i ma około 90 cm w świetle. foto 321 (około 61kB) (http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/321.jpg)

Komin wentylacyjny i od kominka. foto 323 (około 51kB) (http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/323.jpg)

Połączenie dachu mniejszego z większym. Na mojej ulubionej płatwi 18 x 24 opiera się belka kalenicowa dachu mniejszego 14 x 20, a z boków ukośnie dwie krokwie koszowe 12 x 20. Malutki słupek to 14 x 14. foto 324 (około 54kB) (http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/324.jpg)

Front przed domem widziany z poddasza. Za płotem widać szambo sąsiadki. Obok ciemnozielona skrzynka elektryczna (nasza wspólna). Obok otwarta prowizorka, a obok niej tablica informacyjna budowy. Widać też przechodzoną betoniarkę "moich" murarzy, a na pierwszym planie filar (jeden z dwóch) daszku nad wejściem. foto 325 (około 97kB) (http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/325.jpg)

Z lewej strony szef cieśli, z prawej drugi cieśla. foto 331 (około 73kB) (http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/331.jpg)

Oto zabezpieczenie wodociągu (RYDZU - wiem, że nie mam się czym chwalić :D ). To rozwiązanie "pasywne", o jakiejś grzałce jeszcze pomyślę :D :D foto 333 (około 76kB) (http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/333.jpg)

To najnowsze zdjęcie z budowy, ale już nieaktualne. Tu więźba nie była jeszcze skończona. Między innymi brak też daszku nad wejściem. foto 335 (około 85kB) (http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/335.jpg)

inż. Mamoń
22-12-2004, 12:59
Wszystkim forumowiczom budującym i niebudującym oraz czytelnikom mojego dziennika budowy chciałbym życzyć:

ZDROWYCH I POGODNYCH ŚWIĄT !!!!!

no i oczywiście:

UDANEGO BUDOWANIA W NOWYM ROKU !!!

inż. Mamoń
27-12-2004, 17:27
Rozstanie z murarzami - nareszcie ...

Według umowy moi murarze mieli skończyć 13 listopada, ale niestety odrobinkę im się omsknęło :D i w efekcie skończyli 23 grudnia 8) 8). Pewnie skończyliby dzień wcześniej, ale był taki mróz, że nie mogli kręcić błota (znaczy zaprawy). Natomiast 23 ociepliło się radykalnie i wreszcie wymurowali moje dwa schody wejściowe i wypełnili betonkiem. Pogoniłem ich jeszcze z poprawkami różnych rzeczy niedokończonych albo skopanych i nadszedł wreszcie moment rozstania. Zapłaciłem ostatnią (czwartą) ratę i definitywnie zakończyłem współpracę z panem R.

Cały czas się zastanawiam jak oni mogą wychodzić na swoje, mając tak żenujące tempo prac. Niby mieli jednocześnie dwie budowy, ale mimo wszystko. Porównałem ich sobie z cieślami. Cieśle pracowali u mnie niecałe 5 dni i skasowali około 2700 (było ich na trzech). Murarze pracowali u mnie 16 tygodni czyli około 110 dni. Było ich u mnie na ogół 3 chociaż cała ekipa liczy 5 osób dzielonych w zależności od potrzeb na obie budowy. Gdyby mieli podobne stawki i wydajność jak cieśle to powinni zarobić u mnie ponad 50 tysięcy, a tymczasem dostali coś koło ćwierć tej kwoty...

cdn ...

inż. Mamoń
27-12-2004, 18:22
Stan surowy prawie zamknięty

Cieśle pracowali przy dobrej pogodzie, ale zanim wszedł dekarz złapał mróz i napadało trochę śniegu. Tak więc już po raz drugi na stropie miałem około 10 cm śniegu - za pierwszym razem było to w drugiej połowie listopada wkrótce po wykonaniu stropu. W środę przed świętami dekarz skończył zamykanie budynku folią. Bardzo odetchnąłem bo właściwie jest to jakieś zabezpieczenie budynku. W czwartek wygarnąłem śnieg z mojego przyszłego domu i od tego momentu zaczyna się suszenie murów, stropu i więźby. :D :D :D

Zabijanie okien zacząłem już na początku grudnia, ale musiałem przestać bo okazało się, że genialni murarze zrobili za nisko parapety. Później zabijałem okna i drzwi balkonowe jeszcze w czwartek i w piątek (wigilia). Na dzisiaj (poniedziałek) został wielki otwór na drzwi tarasowe o szerokości 270 cm. Mniejsze otwory (okna) zabijałem wstawiając palety obite folią albo ramki z listew również obite folią. Ramy i palety przygotowywałem na podłodze, a następnie już obite folią wstawiałem w okna i klinowałem ze wszystkich stron. Natomiast dwoje drzwi balkonowych o szerokości 150 na poddaszu robiłem już inaczej. Wewnątrz otworu zbijałem ramy (z łat pozostałych po dekarzu) starannie je dopasowując i klinując. a folię przybijałem już do umocowanych ram.

Dzisiejsze zabijanie drzwi tarasowych 270 x 255 to była naprawdę twórcza robota ciesielsko - budowlana :D :D :D :D. Na dół poszły kawałki krokwi, a na boki i na górę deski szalunkowe. Wszystko zrobiłem całkiem sam, a wymagało to pokombinowania bo nikt nie mógł mi nic przytrzymać. W sumie wypełniłem otwór konstrukcją ramową dzieląc go na osiem części. Wszystkie deski są pomocowane na wcisk (zrobiłem to tak, że prawie nie używałem piły) i solidnie pozbijane gwździami.

Powiem Wam, że takie wbijanie 8 i 12 centymetrowych gwoździ w deski i belki to dla inteligenta wielka rozrywka i satysfakcja :D 8) :D 8) :lol: Nie jestem ekspertem od bicia gwoździ, ale wcześniej przyglądałem się jak robili to cieśle. Właśnie wtedy zauważyłem ze zdziwieniem, że gwoździe można wbijać również na ukos :o :o :o. Dzisiaj mogłem to sobie praktycznie poćwiczyć.

Po skonstruowaniu ośmioczęściowej ramy w całym otworze tarasowym nadeszła dla mojej konstrukcji chwila prawdy. Stojąc poza budynkiem zacząłem przybijać deski poziomo rozpoczynając od dołu. Oczywiście cała rama mogła od uderzeń wpaść do środka, ale nic takiego się nie stało. W sumie cała rama nawet nie drgnęła mimo, że przybijając deski zdrowo tłukłem młotem. Deskami zabiłem nieco ponad połowę wysokości otworu, a górną część zamierzam zabezpieczyć folią aby we wnętrzu było jaśniej.

cdn ...

inż. Mamoń
28-12-2004, 08:25
Heca z dachówką ...

Dekarz miał zacząć 18 grudnia (według pierwszych planów miał to być 29 listopada) dość nietypowo bo w sobotę. Przyjechałem na budowę o 8.00, dekarze już byli, był też samochód z dachówką, a akcja wyładunkowa dobiegała końca. W sumie dość późno zauważyłem podejrzane napisy na paletach. Na folii widniały oznaczenia czarnym mazakiem II gat :evil: :evil: :evil: co prawda były poprzekreślane tym samym mazakiem, ale zdecydowanie mi się to nie podobało. Dekarz zapewniał mnie, że "moja" hurtownia wogóle nie handluje II gatunkiem, a i oznaczenia na paletach powinny być inne.

Jednak mi się to wszystko nie podobało i w poniedziałek interweniowałem w hurtowni. Żeby mnie nie zbyli byle czym wcześniej dzwoniłem do producenta i rozmawiałem z działem sprzedaży i z kontrolą jakości. Hurtownia się mocno zdziwiła :o (albo udawała zdziwienie :evil: ) i obiecała natychmiast interweniować u regionalnego przedstawiciela RUPPA. W sumie po 10 minutach zadzwonił do mnie przedstawiciel i nawet się przejął całą sprawą. Obiecał przyjechać na budowę tego samego dnia i co najdziwniejsze - słowa dotrzymał. Obejrzał palety i nie był pewien co to za dachówki. Podejrzewał, że mógł to być II gatunek, a w firmie RUPP jest on sprzedawany wyłącznie jako dachówka inwestycyjna. Bez zawahania zakwalifikował dachówki do wymiany. Wprawdzie hurtownia nie dotrzymała terminu wymiany, ale muszę przyznać, że jednak wymienili wszystkie palety. Tak więc wciąż mam szansę mieć piękny dach ...

cdn ...

inż. Mamoń
16-04-2005, 21:01
Witam po bardzo długiej przerwie!

Przez ponad 3 miesiące nie prowadziłem dziennika, który w tym czasie spadł aż na 4 stronę, a dokładnie na 191 miejsce. Powodem była oczywiście przerwa zimowa. Prawdę mówiąc nie wyglądała ona całkiem typowo, bo prace trwały u mnie do połowy stycznia, podczas gdy na "szanujących się" budowach już w listopadzie, a najdalej w grudniu nikt nie pracował.
Tymczasem ja (a właściwie dekarze) pokrycie dachu skończyłem około połowy stycznia - szczęściem pogoda dopisywała, bo prawdziwe mrozy zaczęły się później.

Na kilku zdjęciach przedstawiam co udało się zbudować ....

http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/401.jpg. . .http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/403.jpg




http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/405.jpg. . .http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/415.jpg

Wejście do domu jest od strony zachodniej. Na zdjęciu powyżej z lewej nie widać jeszcze jednego okna połaciowego, którego wtedy jeszcze nie było. Za to na kominie widać poukładane gąsiory, których z kolei już nie ma :D :D

inż. Mamoń
23-04-2005, 20:51
W styczniu dekarze skończyli dach, a w lutym przyszedł czas na przerwę w budowaniu. Nastały długotrwałe mrozy i z niepokojem jeździłem na budowę kontrolować wodociąg. Mam przyłącze docelowe zlokalizowane w pomieszczeniu gospodarczym. Oczywiście zabezpieczyłem je warstwą około 20 cm wełny mineralnej. Za radą instalatora, który mi to przyłącze wykonał ociepliłem też ścianę domu z drugiej strony w miejscu gdzie znajduje się wodomierz, zawory i tymczasowy kran.

Starałem się przyjeżdżać na budowę co kilka dni i puszczać kilka wiader wody aby wodociąg nie zamarzł. Wszystko było dobrze do czasu kiedy zachorowałem na początku marca. Wtedy nie byłem na budowie ponad tydzień, a mrozy były po kilkanaście stopni.

RYDZU Twój pomysł z grzałką i termostatem był znakomity. U mnie niestety tych bajerów zabrakło i wodociąg zamarzł. Gdy przyjechałem to po odkręceniu kranu nic nie leciało. Miałem ze sobą suszarkę do włosów, którą starałem się rozmrozić rury. Po kilkunastu minutach udało się - rury rozmarzły :D , ale woda gichnęła wielkim strumieniem przez wodomierz :( . Cóż było robić - zakręciłem zawór przed wodomierzem i zamówiłem jego wymianę. Oj trochę to kosztowało :( niestety.


Na zdjęciu z lewej kąt salonu, w którym mają znaleźć się schody (15 styczeń). Na zdjęciu z prawej to samo miejsce, ale schody już są (zostały zrobione w drugiej połowie marca).

http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/420.jpg. . .http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/501.jpg

A tu jeszcze dwa ujęcia schodów przed zdjęciem szalunków. Jak widać to schody zabiegowe. Mają 18 stopni po około 17,5 cm wysokości. Częsciowo pod nimi ma być WC z prysznicem.


http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/503.jpg. . .http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/505.jpg

Murarz, który robił schody murował mi też scianki działowe na parterze. Po długich deliberacjach wybrałem PTH 8,5 cm, a tylko krótki kawałek ścianki pomieszczenia gospodarczego jest z cegły pełnej na 12 cm aby wszystko nie runęło pod ciężarem kotła i wiszącego zasobnika cwu. Murarz namawiał mnie na murowane działówki na poddaszu, ale nie zdecydowałem się, bo strop teriva nie był pod nie przygotowany czyli nie było podwójnych belek pod planownaymi ściankami. Co prawda murarz przekonywał mnie, że ściana z siporku nie jest abyt ciężka i wszyscy tak robią, ale jakoś nie mogłem mu uwierzyć. Cóż - będzie g-k...

inż. Mamoń
13-05-2005, 22:00
Rety - dlaczego mam takie zaległości w pisaniu :o :o :o Postaram się dzisiaj to chociaż częściowo nadrobić...

Jeszcze w marcu miałem nieprzyjemne przejście z murarzem, który wykonał mi schody. Otóż zaczął mi dyktować kiedy przyjedzie rozebrać szalunek. Wyobrażał sobie, że będzie to tydzień po betonowaniu. Śpieszyło mu się bo miał także do zrobienia ścianki działowe, a stojące szalunki uniemożliwiały pracę. Jemu natomiast była potrzebna kasa ponieważ był po zimie, a na dodatek zbliżały się święta. Wcale nie chciał przyjąć do wiadomości, że życzę sobie zaczekać z rozszalowaniem aż 3 tygodnie. Zaczął też bebłać, że za zdejmowanie szalunku należą się dodatkowe pieniądze :evil:. Ja mu na to, że dodatkowych pieniędzy nie będzie, bo umówiliśmy się na robociznę za stopień (60 zł) i w tej cenie jest rozszalowanie schodów no i oczywiście piękne posprzątanie po sobie. On na to, że rozszalowanie to osobna sprawa. Nigdy nikomu nie demontował deskowania za darmo, to trzeba jeszcze raz przyjeżdżać. A ja mu na to, że ma zdjąć deskowanie i posprzątać. On znowu swoje. Przyznam się, że ten jeden raz na budowie kompletnie puściły mi nerwy. Rozmawiając przez telefon sporo nawrzeszczałem, nawyzwywałem go od starych komuchów :evil: :oops:. Efekt był taki, że stanęło na moim. Po kilku tygodniach przyjechał, rozebrał deskowanie, wymurował brakujące ścianki i uczciwie posprzątał.

inż. Mamoń
16-05-2005, 17:15
Czas wykańczania (się) ...

Miałem w kwietniu precyzyjny harmonogram prac, z którego wynikało, że główne uderzenie nastąpi w maju. Przygrywką był elektryk, który miał zrobić instalację od 25 kwietnia. Po nim od 4 maja okna i drzwi zewnętrzne oraz tynki gipsowe (wszystko razem jednego dnia). Okna i drzwi chciałem jak najszybciej po instalacji elektrycznej aby mi nie ukradli kabli ze ścian. Z kolei aby nie ukradli okien chciałem je jak najszybciej otynkować od wewnątrz. Do tego wszystkiego potrzebne były drzwi zewnętrzne w miejsce tymczasowych zbitych z desek.

Cały misterny plan zaczął się chwiać kiedy zadzwonił elektryk i wybełkotał, że był chory i ma spóźnienie. Będzie u mnie dopiero w czwartek 28 kwietnia. Zaklinał się, że zdąży przed tynkarzami i łgał jak najęty, że będzie pracował nawet w niedzielę :wink: . Jak się później zorientowałem zupełnie nie wierzył, że okna, drzwi i tynki zaczną się 4 maja.

Jak obiecał, że będzie w czwartek tak rzeczywiście przyjechał i powolutku zaczął rozciągać kable. Później zadzwonili od drzwi i zaczęli przepraszać, że z powodu świąt mają opóźnienie o 1 dzień. Drzwi mają być 5-go. Zapytałem więc czy wyobrażają sobie, że zostawię świeżo wstawione okna w domu bez drzwi :evil:. Pan zrozumiał w lot i chociaż już wcześniej miałem rabat wynegocjowany przez Małżoncię to obiecał jeszcze 5 dych za pilnowanie przez 1 noc ...



cdn ...

inż. Mamoń
18-05-2005, 19:28
Montaż okien i pierwsze niespodzianki

Tak się złożyło, że u mnie w pracy wszyscy wzięli urlopy w poniedziałek 2 maja, a ja jeden nienormalny byłem w pracy 8). Urlop wziąłem na 4 i 5 maja kiedy miało się zacząć wielkie wykańczanie. Rano zgodnie z planem zajechali tynkarze, weszli do domu, patrzą i patrzą :o a tu okien nima. Uspokoiłem ich, że okniarze są w drodze. Rzeczywiście po chwili przyjechali. No i zaczęło się: tynkarze zaczęli wnosić graty, chwilę później przyjechał HDS z dostawą 4 palet tynku. I tak się przepychali tynkarze z okniarzami, a w tym wszystkim kręcił się jeszcze spóźniony elektryk ciągnąc kable na ostatnią chwilę.

Tynkarze zaczęli gruntowanie, więc jak z sufitu zaczęło kapać podejrzane różowe mazidło szybko wysmerfowałem się na zewnątrz. Stanąłem sobie pod oknem i przyglądam się jak okniarze usiłują na rozgrzewkę osadzić okno w kuchni. Patrzę i patrzę, a tu niespodzianka. Otwór za niski :evil: :evil: :evil: :evil:.

- K...a, p...krew co się dzieje - myślę gorączkowo.

I okazało się, że rzeczywiście otwory na okna na parterze są za niskie. Tu wyjaśnię, że okna zamówiłem i zakupiłem na usługę budowlaną jeszcze w grudniu (odliczenia), a na dodatek okniarze nie byli u mnie na pomiarach, a zapis w umowie móił, że przygotowanie otworów to moja działka :(. Faceci wytłumaczyli, że okna mają przepisowe 146,50 wysokości razem ze skrzynią na rolety, ale do tego dochodzi listwa podprogowa o której mi nikt nie powiedział wcześniej !!!!!!!

- Eee... no to listwę odjebiem i beee dobrze - mówią mi okniarze.

No to ja łaps za komórę i dzwonię do firmy, w której kupiłem te okna. Jak można się spodziewać miła Pani w grzecznych słowach puściła mnie na drzewo...

- Mogemy to podkuć na dole, ale jak tu młotem przyłożym to wszystkie pustaki wylecom, a tu zaraz pod parapetem kable idom. Oczywiście to bydzie wincy kosztować - zaproponowali.

Z tej propozycji nie skorzystałem, więc okniarze wzruszyli ramionami i poszli robić inne okna. Zawołałem sympatycznego tynkarza i zagaiłem czy wykona mi tutaj kilka drobnych fuch: podkucie na 4 okna, wyrównanie podkucia betonowego podciągu no i jeszcze jakiś drobiazg. Nawet nie wysłuchał do końca, poleciał na piętro i za chwilę stał na dole z majslem i młotem. Na te drobne prace dogadaliśmy się na 5 dych i był bardzo zadowolony.

cdn ...

inż. Mamoń
20-05-2005, 19:57
Tymi ręcami (rękyma) mój dom wybudowałem ...

Projekt domu przewidywał w ścianie szczytowej pokoju nad garażem luksfery zamiast okna ze względu na odległość od granicy działki. Długo wahaliśmy się z Małżoncią: robić te luksfery czy nie robić. W końcu klamka zapadła - otwór zamurowujemy. Do tego odpowiedzialnego zadania postanowiłem stanąć osobiście :D. Uzbrojony w kielnię trapezową za niecałe 5 złotych stawiłem się do roboty 1 maja :D. Cement i wapno pozostały po murowaniu działówek, piachu było pod dostatkiem, a pustaki się znalazły. Zaprawę (czyli błoto jak mawiali moi murarze) mieszałem w wiadrze łopatą. Jak nakładać zaprawę podpatrzyłem jak ekipa murowała ściany nośne. Wszystko wydawało się proste jak drut. Postawiłem pierwszy pustak, poruszałem trochę aby dopasować i ... całe błoto wniknęło w szczeliny dolnego pustaka :o :o :( . O psiakość - to chyba nie jest takie łatwe pomyślałem patrząc na fugę o grubości 1 milimetra. Dowaliłem do wiadra z błotem jeszcze trochę piasku i od razu poszło lepiej.

Stawiałem kolejne pustaki, kręciłem kolejne wiadra zaprawy, a otwór robił się coraz mniejszy i mniejszy. W pewnym momencie mogłem tam wystawić tylko głowę (pracowałem od środka), a na końcu została tak mała dziura, że mieściła się tylko ręka i nie dało się pracować kielnią. Po krótkiej przerwie poprawiłem jeszcze fugi oraz wypełniłem co większe szczeliny. Cała operacja zajęła mi 5 godzin :D 8) !!! Przez 5 godzin zamurowywałem kawał okna o powierzchni około 1,5 m kw. Murarze biorą coś około 20 zł za metr kwadratowy ściany konstrukcyjnej czyli z prostej kalkulacji wychodzi mi czarno na białym, że jako murarz to bym chyba nie wyżył 8) :D :roll: .

Później przeliczyłem wmurowane pustaki - było ich 36. Rety toż to ponad 1 procent całych murów (na które poszło niecałe 3400 sztuk). Od tego momentu nabrałem dumy ze swojego osiągnięcia. Całkiem dosłownie swoimi ręcami budowałem dom ...

Z gratulacjami zapraszam do komentarzy :D

cdn ...

inż. Mamoń
22-05-2005, 18:46
Jak zarobiłem 5 dych na swojej własnej budowie ...

Tak więc 4 maja wstawili mi wszystkie okna, ale drzwi niestety już nie. Jak już pisałem firma od drzwi poczuła się do winy i zaoferowała dodatkowe 5 dych jako wynagrodzenie dla stróża na 1 noc.
Takiej niepowtarzalnej okazji zarobienia na własnej budowie nie mogłem przepuścić i jako pilnowacza zatrudniłem sam siebie. Wieczorem Inżynierowa przywiozła mi wałówkę, koce, śpiwory, poduszki, pamiętała nawet o piwie, a córka żegnała mnie jakbym wyjeżdżał na koniec świata. O 21.00 zostałem na budowie sam. Trochę się jeszcze pokręciłęm, a później zrobiłem sobie legowisko w samochodzie przed domem. Łyknąłem piwko (za kierownicą 8) :roll: 8) ) i po dniu pełnym emocji szybko odleciałem. Nie było mi za wygodnie, raz po raz budziłem się zdrętwiały. Noc minęła spokojnie, nikt się nie kręcił, wszystkie okoliczne psy spały w najlepsze. Ostatni raz obudziłem się koło piątej gdy już jaśniało. Wtedy postanowiłem zakończyć mój dyżur.

cdn ...

inż. Mamoń
29-05-2005, 20:49
Pracowity maj ...

5 maja dotarły drzwi Gerda SX i zostały szczęśliwie zamontowane. Tak więc w pewnym sensie osiągnąłem stan surowy zamknięty. Tynkarze pracowali przez tydzień i zakończyli działalność 11 maja. Na tynkarzy nie mogę narzekać - spisali się świetnie: praktycznie nie ma najmniejszych odchyłek, ani nierówności. Według normy dla tynku IV kat mogą być na 2-metrowej łacie nawet dwie odchyłki do 2mm, a u mnie praktycznie nigdzie nie ma żadnych odchyłek, a gładź jest porażająca :o :D i to mnie cieszy niezmiernie...

16 maja mieli wkroczyć instalatorzy wod-kan, gaz i CO, a na 23 maja były umówione wylewki. O tym jednak będzie w następnym odcinku ...

cdn ...

inż. Mamoń
29-05-2005, 22:11
Platynowa kielnia dla mnie ...

Śpieszę donieść, że kilka dni temu Olkalybowa przyznała mi platynową kielnię za wybitne osiągnięcia murarskie (czytajcie komentarze do mojego dziennika). W związku z tym postanowiłem pokazać całemu światu rezultaty mojego murowania. Oto one na 3 kolejnych zdjęciach:

zamurowane okno na poddaszu - widok z zewnątrz (http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/P5220026.jpg)
Pod pierwszym rzędem pustaków widać bardzo cieniutką fugę. Nie da się ukryć, że był to brak wprawy. Później było lepiej.

to samo ale z bliższej odległości (http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/P5220027.jpg)
Tu widać ostatnią cegłę, którą wsadziłem w zamurowywany otwór. Przypominam, że murowałęm od środka domu i w efekcie musiałem wystawiać rękę przez coraz mniejszy otwór. W końcu nie mieściła się już nawet kielnia :D :D

zamurowane okno na parterze - widok z zewnątrz (http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/P5220028.jpg)
Tutaj widać okno (miały być luksfery) w garażu. Niestety w Leroyu nie było pustaków U220 i musiałem kupić PTH 25 P+W. W efekcie jak widać wystarczyło 9 sztuk :D

inż. Mamoń
02-06-2005, 21:13
Instalatorzy na budowie czyli DEMOLKA ...

Instalalorzy od wod-kan, CO i gazu mieli wejść 16 maja w poniedziałek i tak się stało. Już na wstępie zapowiedzieli, że będą robić do poniedziałku - wtorku. Kurcze - coś długo. A wylewki miałem zamówione na 23 maja, więc zaraz szybko przełożyłem na 25 maja.

Panowie bombali bardzo dzielnie, nawet w sobotę do 19.00 czym wprawili mnie w osłupienie. W efekcie skończyli do wtorku. Wszystko byłoby super gdyby nie spustoszenia, które spowodowali. Zamieszczam kilka fotek.

Pomieszczenie gospodarcze - były sobie śliczne tynki (http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/P5220014.jpg)

to samo (http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/P5220016.jpg)

Pomieszczenie gospodarcze widoczek na pięknie otynkowany sufit (http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/P5220017.jpg)

A tak wygląda w zbliżeniu ściana pomieszczenia gospodarczego po robocie panów instalatorów (http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/P5250005.jpg)

Wszystkie zdjęcia dedykuję zwolennikom, że najpierw tynki, a potem instalacje CO i wod-kan :D :D :D

inż. Mamoń
07-06-2005, 20:57
Gdzie chłop nie może tam babę pośle ...

Około 23 - 24 maja instalatorzy już kończyli prace, wylewkarz był umówiony na 25 maja. Tu wyjaśnię, że dawno temu, jeszcze na początku zimy jak kończyli moi wspaniali murarze zacząłem systematycznie zamiatać podbeton na parterze oraz beton na poddaszu. Najpierw sprzątałem zgrubnie zapełniając ohydnym wilgotnym piachem wiadro za wiadrem (takie wielkie od dysperbitu 22 kg). Zrobiło się lepiej bo podbeton zaczął być wogóle widoczny 8)
Następnie jeszcze odłupywałem z podbetonu kleksy z zaschniętej zaprawy i zaczęło być całkiem nieźle. Później starałem się jeszcze powymiatać piach i syf wszelaki spod obu folii (izolacji poziomych) i spomiędzy nich.
Ogólnie po tych pracach efekt wydał mi się naprawdę zadowalający choć na pewno nie oszałamiający.

Pomyślałem, że pewnie mogłoby być lepiej, ale sam nie dam rady :wink: Przyszedł mi wszakże do głowy pomysł iście szatański. Znając zamiłowanie mojej małżonci do porządku i zaawansowane umiejętności w zakresie sprzątania przedstawiłem jej sytuację na budowie w krótkich żołnierskich słowach:

- Na podłogach jest syf, a jak z tym nic nie zrobimy to zostanie nam pod wylewkami po wsze czasy.
- :o :o :o :evil: :evil: :evil: :evil: - taka była reakcja mojej lepszej połowy.

Małżoncia spędziła na sprzątaniu wiele godzin. Żeby wydobyć piasek spomiędzy folii i spomiędzy wszystkich rurek instalacyjnych uzbroiła się w małą miotełkę i szufelkę oraz miniaturową miotełkę i szufelkę - zabawki naszej córki 8)

Poniżej przedstawiam panią Inżynierową ...

w akcji sprzątania (http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/P5250002.jpg)

i podczas krótkiej przerwy (http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/P5240040.jpg)

Wyrazy uznania pod adresem dzielnej kobiety mile widziane w komentarzach.
POZDRAWIAM !!!

inż. Mamoń
16-06-2005, 19:19
Dzisiaj tylko dwie fotki ...

. . . . . http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/mini/P5240002.jpg (http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/P5240002.jpg). . . . .http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/mini/P5240004.jpg (http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/P5240004.jpg)

Tak wygląda nasz dom obecnie (no może prawie tak wygląda, bo naprawdę to góra odpadów na przedzie jeszcze się powiększyła). Na lewym zdjęciu wygląda nawet jakby szedł dym z komina :D ale to tylko sympatyczna chmurka.

Zdjęcia można kliknąć i powiększyć do 600 px.

POZDRAWIAM !!!

inż. Mamoń
17-06-2005, 12:26
Jubileusz mojego dziennika

Z kronikarskiego obowiązku odnotowuję, że dziś mija pierwsza rocznica mojego internetowego dziennika budowy. Pierwszy wpis wykonałem 17 czerwca ubr. Z kolei sama budowa trwa od 13 września, a plan jest taki, aby wprowadzić się jeszcze w sierpniu aby latorośl mogła pójść do nowej szkoły. Czy się uda - czas pokaże 8)

POZDRAWIAM !!!

inż. Mamoń
24-06-2005, 22:05
Sprzątanie

U mnie schną sobie tynki i wylewki. Jest już całkiem nieźle jeśli chodzi o wilgoć, ale znacznie gorzej z dziennikiem budowy. Wylewki zrobili mi 27 maja, a wkrótce będzie 27 czerwca, a w moim dzienniku wciąż brak relacji z tego wydarzenia :oops: .

W oczekiwaniu na gipsokartoniarzy budowa jakby stanęła co mnie stresuje dość mocno. Żeby nie zwariować z bezczynności zająłem się tzw. pierdołami. Z budowy zniknęła już większość palet (około 40), a pozostało tylko 10. Kupiłem taczkę za 99,99 i przygotowuję się do wywozu gruzu, dachówek, desek i innych śmieci ciężkich. Zwożę wszystko w jedno miejsce, aby ułatwić wywóz jakimś wynajętym samochodem.

Na połowę lipca mam zamówione szambo i muszę szybko przewieźć taczką żwir, który nieszczęśliwie leży akurat tam gdzie ma być wykop (górkę widać na zdjęciu). Przewożę go na tył domu - przyda się na taras. Kilka dni temu machnąłem 25 kursów taczką co daje 2 m3 żwiru czyli chyba ponad 3 tony. W sumie stwierdzam, że po tej robocie nawet jakoś żyję 8) Niestety to nie była nawet połowa tej cholernej górki :evil:


POZDRAWIAM !!!

inż. Mamoń
25-06-2005, 21:45
Ale mnie łeb rozbolał ...

Dziś mieli mi zrobić przyłącze gazowe. Firma miała na dzisiaj aż 4 zlecenia w mojej okolicy, facet zapowiedział się na 11.00. Stwierdził, że moje przyłącze jest najkrótsze (około 1,5 metra) i zostawią je sobie na deser. Pomyślałem, że to się nawet dobrze składa bo ze spokojem kupię jeszcze dwie rury na nogi do szafki gazowej. Tydzień temu w sprawie rur wstąpiłem do Leroya. Wyobraźcie sobie, że 1m rury ocynkowanej średnicy 1" kosztował około 23 złote :o :evil:
Rury można kupić w normalnej cenie (około 8,50) w zwykłej hurtowni stali. Prawda, że jest mała różnica? :) Zakupione rury przymocowałem do szafki i następnie zacząłem kopać dół. Wymyśliłem sobie, że rury muszą wchodzić w grunt dość głęboko (około 90 cm) więc było co kopać w dzisiejszym strasznym upale. Na dodatek na głębokości ok 60 cm natrafiłem na paskudny kamień. Gdy go w końcu wykopałem to przy drugiej nodze szafki pojawił się jeszcze jeden i to znacznie większy.
Po wykopaniu dziury (około 14.00 - ekipy wciąż nie było :evil: ) zabrałem się za rozplatanie siatki ogrodzeniowej, aby można było otwierać szafkę. Skończyłem rozplatanie, a ich jeszcze nie było. W końcu dotarli spóźnieni o ponad 4 godziny :evil: :evil: :evil: , a przyłącze było gotowe w godzinę.
Od tej harówy na słońcu tak mnie łeb rozbolał, że po tylu godzinach jeszcze mi nie przeszło mimo 4 tabletek.


POZDRAWIAM !!!

inż. Mamoń
27-06-2005, 19:44
Zagadka - co widać na zdjęciu? ...

. . . . . http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/mini/P6270005.jpg (http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/P6270005.jpg). . . . .

Zdjęcie można kliknąć i powiększyć do 600 px. Jeśli ktoś jest chętny - odpowiedź proszę wpisać w komentarzach.

POZDRAWIAM !!!

inż. Mamoń
28-06-2005, 20:56
Co widać na zdjęciu - rozwiązanie zagadki ...

. . . . . http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/mini/P6270006.jpg (http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/P6270006.jpg). . . . .

Zdjęcie można kliknąć i powiększyć do 600 px. Myślę, że teraz już wiadomo co było na poprzednim zdjęciu, ale jakie to ptaki tego niestety nie wiem. Zamieszkały sobie w wylocie komina wentylacyjnego otwartym na poddaszu. Przez pewien czas po wylewkach był u mnie w domu spokój i zapewne wtedy ptaki założyły gniazdo, a teraz pracują gipso-kartonowcy i ptakom zrobiło się niewesoło :(. Rodzice wlatują do domu bez problemu między dachem a murłatą, a w miarę postępu prac wlatywać do środka będzie coraz trudniej :(
Zaobserwowałem, że rodzice ostro się starają aby nadążyć ze zdobywaniem robali dla 6 żarłoków. Mówię wam - są wspaniałe, a jakie maleńkie ...
POZDRAWIAM !!!

inż. Mamoń
05-07-2005, 21:31
Wytyczenie przyłącza - czyli cholernie precyzyjna robota wymagająca wiedzy niedostępnej zwykłym śmiertelnikom

Pisałem o przyłączu gazowym, które zrobili mi 10 dni temu, ale nie napisałem o jego wytyczeniu. Otóż wykonawca przyłącza uprzedził mnie, że zanim przyjedzie, pojawi się geodeta aby je wytyczyć. Byłem więc na budowie i czekałem. W pewnym momencie usłyszałem charakterystyczny klekot rozpadającego się diesla i zauważyłem wolno przejeżdżający samochód typu Fiorino. W środku siedział jakiś siwy emeryt, kręcił głową naokoło i wyraźnie nie wiedział gdzie jechać. Zatrzymał się kawałek dalej, wysiadł i zapytał mnie zdradzając kompletny brak orientacji w terenie:
- Ulica Owocowa to z tyłu czy z przodu?
- Właśnie Pan nią przyjechał - ja mu na to.
- Aaaa... to u Pana będziemy robić to przyłącze - wreszcie coś zajarzył.
- A Pan pewnie jest tym geodetą?
- Skąd Pan wie?
- Wykonawca mnie uprzedził - opowiedziałem, bo głupio było mi się przyznać, że wpadłem na to widząc jego kompletny brak orientacji w terenie.
- Czy płot jest dokładnie w granicy? - zapytał.
- Nie wiem - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
- No dobra, a kamienie są?
- Nie wiem - ja mu na to spokojnie.
Facet dał znak i z samochodu wysiadła jakaś 30 letnia opalona blondi i przyniosła mu szpikulec. Geodeta zaczął nim żgać ziemię koło narożnika działki w poszukiwaniu kamienia, którego nie znalazł.
- No nic, wobec tego odmierzymy od narożnika płotu - wziął od blondi taśmę mierniczą, której koniec kazał jej trzymać. Odmierzył w powietrzu 70 centymetrów i na oko zaznaczył to miejsce nogą. Potem wyjął z kieszeni kawałek białoczerwonej taśmy, którą przywiązał do płotu mniej więcej tam gdzie trzymał nogę.
- Tu niech kopią - oświadczył - no chyba że Panu pasuje trochę wte lub wewte to też może być ...


A tak wygląda moja szafka, tyle, że gazu niestety jeszcze nie ma. Kolorek jest czerwony klinkierowy. Z tyłu widać prowizorkę elektryczną, która ma być na dniach zdemontowana.

. . . . . http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/mini/P7050031.jpg (http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/P7050031.jpg). . . . .http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/mini/P7050030.jpg (http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/P7050030.jpg). . . . .




POZDRAWIAM !!!

Mychalina
06-07-2005, 23:28
Cześć to ja, żona inż. Mamonia.

Do dziś o naszych radościach i troskach budowlanych pisał tylko małżonek, a ja z zainteresowaniem śledziłam twórcze poczynania innych Forumowiczów. Wszystkich serdecznie pozdrawiam ! :D
Wreszcie przyszła kolej na mnie.
Postanowiłam, że i ja dodam małe co nieco do naszego dziennika.

Marzyłam o domu od lat i oto jest. Mamy nadzieję, że pod koniec sierpnia zmierzymy się z przeprowadzką. Zanim jednak zmienimy adres zamieszkania czeka nas jeszcze sporo pracy.
Nie byłoby źle, gdybyśmy mogli skoncentrować się tylko na wyborze materiałów wykończeniowych i pracy kolejnych fachowców.
Niestety nasz dom, od czasu do czasu, zaskakuje nas bublami konstrukcyjnymi różnego kalibru. :cry:
Wydawało mi się, jakże naiwnie, że wiemy już o wszystkich niedoskonałościach. Jednak kolejny dzień zmagań budowlanych przyniósł jeszcze jedną niespodziankę.
W salonie, w ścianie nośnej jest otwór, a za nim wnęka przeznaczona na wkład kominkowy. Zgodnie z projektem wkład kominkowy ma być w całości zamontowany w niszy w ścianie. Na zewnątrz będzie wystawała tylko obudowa. Projekt przewidywał otwór o wymiarach 90 cm x 85 cm (w x sz). Przezornie powiększyliśmy otworek kominkowy do wysokości 130 cm. Ponieważ czas realizacji kominka zbliża się szybkimi krokami, zaprosiliśmy fachowca na oględziny miejsca przyszłych wypadków.
Pan Kominkowy bardzo się zasępił widząc taką szczelinę w murze i powiedział: " trzeba powiększyć otwór do wysokości 200 cm lub wyciąć w ścianie sporej szerokości rynnę aby swobodnie zamontować rurę spalinową, która wystaje z wkładu centralnie ku górze". :evil:
Numer z osłabieniem ściany nośnej i nadproża raczej nie przejdzie.
Pozostaje dynamit.
Zastanawiam się tylko czy powinnam go podłożyć w moim domu ... ?
Być może powiecie, że jestem w gorącej wodzie kąpana, a ja do dzisiaj znosiłam z pokorą wszelkie przeciwności losu. I tak jak wszyscy budujący borykałam się z większymi lub mniejszymi problemami. Czasami udawało nam się zlokalizować przeciwnika zawczasu. Innym razem czekały nas poprawki. Jednak z uśmiechem na ustach powtarzałam sobie: wszystko dobre, co się dobrze kończy.
Jest jednak coś, co od wielu tygodni nie daje mi spokoju. Ale o tym w następnym odcinku.

POZDRAWIAM !!!

inż. Mamoń
12-07-2005, 11:51
Witam po dłuższej przerwie !

Coś mi się wydaje, że w konkursie na najbardziej chaotyczny dziennik budowy miejsce na podium miałbym w kieszeni :D - np. wciąż nie ma relacji z wylewek zrobionych 27 maja 8) Od tego czasu narosły kolejne zaległości bo mam już ocieplone poddasze i bardzo zaawansowane gipsokartony.

Cofając się do wiosny mogę stwierdzić, że tak ładnie wszystko szło. Był dobry harmonogram działań, były dobre ekipy, robota szła planowo, ale do czasu...

Odwiedzający forum "Psycholog dyżurny" zauważyli pewnie, że skrajnie wykończony trafiłem tam w charakterze pacjenta. Zauważyłem mianowicie, że do planowanego czasu przeprowadzki pozostało półtora miesiąca, a ja jestem z robotą daleko w polu.

Obecnie sytuacja wygląda następująco:

zakończenie elektryki na poddaszu i uruchomienie rozdzielni docelowej wewnątrz domu - środa
montaż szamba - czwartek
wyburzanie ściany nośnej w miejscu kominka - czwartek
zakończenie G-K - sobota (troszkę jeszcze zostanie na później)
kafle - jak dobrze pójdzie początek 25 lipca (kafle jeszcze nie zamówione)
początek aranżacji łązienki na piętrze - równo z kaflarzem
taras i wykończenie podłogi balkonu (bez balustrady) - lipiec/sierpień
instalacja gazowa wewnętrzna - sierpień
kotłownia, grzejniki - sierpień

końcówka sierpnia PRZEPROWADZKA na betony??? :roll:

elewacja (styropian i tynk) - wrzesień ????
WC - parter ?? (brak koncepcji)
wykończenie schodów - ???? (j.w.)
parkiet w pokoju dziennym - ?????
panele na poddaszu - ?????
drzwi wewnętrzne - ?????
parapety wewnętrzne - ?????
malowanie - ????

Lista jest dość skrótowa i nie obejmuje wielu pozycji. Chciałbym jak najwięcej pozycji z zapytajnikami jakoś skonkretyzować i wykonać przed datą przeprowadzki, ale czy to się uda ????

Mychalina
13-07-2005, 06:01
Od kilku dni staram się coś napisać. Czasu jednak mało, a lista nie załatwionych spraw jakoś nie maleje.
Odnotowałam jednak pewien drobny sukces.
Po morderczym maratonie, w upale i ze zbitą puppą, wybrałam wreszcie kafle. :D
Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu małżonek poddał się bez walki. :o Uznał, że wybór jest do zaakceptowania.
Jestem wniebowzięta. :D
O umywalkę w kształcie misy walczę już od tygodni. Na razie z ust kochanego małżonka padają, pod adresem umywalki, następujące epitety: ohydna, obrzydliwa, paskudna.
Ale ja się łatwo nie poddam !!! :wink:
Znalazłam też całkiem niezłe parapety wewnętrzne.
To już coś, prawda ?

O tym, co mnie w domu gnębi nic dzisiaj nie napiszę.
To pachnie złamaną obietnicą. :oops: :oops: :oops:
Problem w tym, że aby o tym opowiedzieć muszę (dla pełnego obrazu sytuacji) zamieścić zdjęcie w dzienniczku. Niestety nie potrafię wklejać zdjęć, a małżonek jest w pracy.
Za zwłokę bardzo, bardzo przepraszam.

Epizod z puppą:
No cóż, na własnej kości ogonowej sprawdziłam gęstość podłoża kuchennego. Po tym jakże owocnym doświadczeniu, mąż czule zebrał mnie z podłogi i zrzucił na łoże małżeńskie.

WSZYSTKICH POZDRAWIAM !!!

Mychalina
13-07-2005, 23:51
Horror budowlany - czyli o tym co mnie gnębi !!! :evil: :oops: :cry:

Podobno wraz z wiekiem przychodzi mądrość życiowa.
Ponieważ do mnie jakoś nie trafia, pocieszam się, że jestem jeszcze na tę mądrość za młoda. :wink:

Jakoś tak wyszło, że byłam absolutnie przekonana, iż projekty indywidualne to prawdziwe cudeńka. Wypieszczone i dopracowane przez architektów lub projektantów posiadających stosowne uprawnienia.
Naiwna. :oops:
Rzeczywistość, przynajmniej nasza, kazała zweryfikować mi ten pogląd. :evil:
Już wcześniej napisałam, że różne bublonie udało nam się naprawić lub przynajmniej okiełznać.
Ale to jedno COŚ uwzięło się na mnie i już. :evil: :cry: :evil:
To COŚ ma swoją siedzibę w łazience na parterze i stanowi fragment schodów zabiegowych.
Zdjęcia tego CZEGOŚ poniżej.

http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/P5220040.jpg ..........http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/P5220041.jpg

Fotki niestety nie oddają grozy sytuacji, ale przynajmniej pokazują przeciwnika. 8)
Aby moja opowieść była rzetelna dodam jeszcze, że problem ze schodami mam tylko ja. A dlaczego ? Bo z nas dwojga, tylko ja jestem drobiazgowa. :roll: Podobno. :roll:

A oto historia schodów.
Na małej działce nie postawimy dużego domu.
Powód prosty - chcemy mieć i dom i ogród.
Z taką myślą zabraliśmy się do szukania projektu.
Nie bez znaczenia były też względy finansowe. :oops:
Do tego działka niezbyt szeroka.
Skończyło się na projekcie indywidualnym.
A skoro domek mały to "roztropnie" ustaliliśmy wielkość i kształt pomieszczeń, rezygnując z typowej klatki schodowej.
I tak nasze schody zaczynają swój bieg w salonie i zakręcając wcinają się między ścianę i sufit łazienki.
Łazienka ma kształt prostokąta o wymiarach 180 cm x 197 cm.
Schody, zgodnie z projektem, miały wyciąć w suficie plaster o wymiarach 180 cm x 78 cm. Pozostała część sufitu, o wymiarach 180 cm x 119 cm miała zostać dziewicza.

Stan faktyczny (całokształt):
*schody mają różną szerokość od 89 cm do 95 cm
*95 cm osiągają w górnym biegu (nad łazienką)
*najwyższy stopień został błędnie zaprojektowany
*stopień jest za niski (projektant zapomniał o warstwie wykończeniowej)
*projekt przewiduje wykończenie schodów drewnem o grubości 3 cm.
*standard to 4 cm (problem z wysokością najwyższego stopnia powiększa się
*projektant zapomniał o ściance z boku schodów (otworek z widokiem wprost na łazienkę)

Przyczyna:
*nie zauważyliśmy błędów w projekcie
*dopiero po fakcie rozmawialiśmy ze stolarzem
*"klatka schodowa" zmieniła wymiar (murarz nr 1)
*nie zauważyliśmy błędu murarza nr 1
*murarz nr 2 zauważył różnice w szerkości schodów, ale miał to gdzieś
*po rozszalowaniu małżonek nie chciał słuchać o rozebraniu sknoconych schodów.

Efekt:
*wyższa wylewka na piętrze - bliżej nam do skosów
*wyższa wylewka nie wystarczy (zgodziłam się tylko na 2 cm więcej)
*potrzebujemy klezmera do wykończenia schodów (obróbka drewnem)
*profesjonalna firma nie weźmie takiego zlecenia (sprawdziłam)
*schody w łazience, po eksperymentach murarzy, mają wymiary 180 cm x 95 cm

Mam nadzieję, że jak trafimy na klezmera z polotem i odrobiną wiedzy poradzi sobie ze schodami. Mam na myśli oczywiście drewienko na schodkach.

Schody w łazience to osobny temat.
Ponieważ ich szerokość dramatycznie wzrosła, zajmują teraz prawie połowę łązienki. :evil: :evil: :evil:
Efekt jest imponujący, niestety negatywnie. :evil: :evil: :evil:
Próbowałam otulić je gipsokartonami.
Nie dość, że są bardzo szerokie i pojawiają się w łazience na wysokości 160 cm, to na dodatek nie mają formy geometrycznej. Wkurza mnie to bardzo. :evil:
Gipsokarton sobie z nimi nie poradził.
Próbowałam je zabudować - fiasko. Małżonek nie zrezygnuje z prysznica.
I dobrze, dwie łazienki i tylko jedna wanna to bez sensu. :-?
Napuściłam na nie projektanta (naszego projektu) - nie dał rady. Wczoraj przywiozłam na budowę architektkę wnętrz. :lol:
Jeśli ona nie da rady, będę płakać długo i żałośnie, a potem pomyślę co robić dalej. :cry: :wink:
Na razie trzymam się kurczowo myśli, że da radę.

To tyle.
Więcej nie chce mi się o nich pisać. Tak mnie wnerwiają. :evil:

POZDRAWIAM !!!

inż. Mamoń
18-07-2005, 21:42
To już prawdziwy horror

Mój stan psychiczny nadal pozostawia wiele do życzenia NIESTETY. Efektem są zaległości budowlane oraz dziennikowe, których w żaden sposób nie udaje mi się nadrobić. Dzisiaj więc tylko krótkie doniesienia z placu budowy.

W ostatnim poście moja kochana małżoncia opisała historię ajzola w łazience (dla niewtajemniczonych: ajzol = bryła schodów wystająca z sufitu). Teraz więc opiszę kolejną tragedię :wink: jak spadła na moją niewiastę. Otóż Panowie GK obudowali nam ostatnie fragmenty poddasza nad klatką schodową. Oczom naszym ukazał się widok jak na poniższym zdjęciu:

. . . . . http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/mini/P1010036.jpg (http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/P1010036.jpg). . . . .

i właśnie ten widok przypominający wnętrze wagonu kolejowego (kopniętego z lekka) moją małżoncię przybił ostatecznie swoją bezwstydną asymetrią...

Żeby było śmieszniej była w naszym domu także architektka wnętrz (zaproszona przez Małżoncię) w celu wymyślenia koncepcji łazienki na parterze pod nieszczęsnym ajzolem schodowym. Przy okazji rzuciła okiem również na widok z powyższego zdjęcia. W relacji świadków na jej twarzy odmalowało się prawdziwe obrzydzenie :x :o :x :x do tworu tak obleśnie asymetrycznego, obrażającego jej wrodzone poczucie estetyki i dobrego smaku, które to cechy są właściwe wybitnym architektom i dekoratorom wnętrz :D ...

Ale to nie koniec tragedii. Moja kochana małżoncia zachorowała na ospę (to prezent od naszej córki, która już wyzdrowiała) i calutka obsypana leży w łóżku ...

POZDRAWIAM !!!

inż. Mamoń
21-07-2005, 08:23
Psychoterapia zajęciowa

Po ciężkim dniu, jakim na budowie był ubiegły czwartek, zrobiłem sobie kilkudniowy urlop od budowy. Po raz pierwszy nie byłem tam ani w sobotę ani w niedzielę i wcale mnie nie ciągnęło.

Koniec końców pojechałem we wtorek wieczorem z poczucia obowiązku bez większej ochoty. Musiałem kupić i dostarczyć trochę drobiazgów dla gipsokartoniarzy, którzy w sobotę przyjadą aby wreszcie temat zamknąć. Ogrom zadań do zrobienia przed zamieszkaniem znowu rzucił mi się w oczy, więc postanowiłem, że z długiej listy coś odfajkuję od ręki. Miała to być forma psychoterapii zajęciowej, wydawało mi się, że mały sukcesik budowlany spowoduje, że odzyskam energię. Po namyśle postanowiłem zabawić się w tynkarza.

Do otynkowania były małe fragmenty ściany w miejscu gdzie część garażowa łączy się z głównym budynkiem. Nie były otynkowane ponieważ w czasie tynkowania domu nie było tam jeszcze muru (te małe fragmenty zamurowałem osobiście cienkimi bloczkami ytonga znacznie później).

Widziałem moich tynkarzy gipsowych w akcji i tynkowanie wydawało mi się w miarę łatwe. Potrafili 2 metrowymi łatami uzyskać idealnie równą powierzchnię przy jednym narzucaniu tynku i to bez żadnego szlifowania. Wydawało mi się, że ten trójkątny kawałeczek 60 x 60 x 85 cm dam radę zrobić tak pięknie jak oni. Jak się zapewne domyślacie rzeczywistość okazała się być mniej różowa :D

Pieprzony gips kleił się do łaty jak cholera :evil: Nijak nie mogłem uzyskać płaszczyzny licującej z sąsiadującym tynkiem :( Psia...w, jak oni to robią - kląłem w duchu. Męczyłem się chyba ponad godzinę, a i tak nic z tego nie wyszło. Będę musiał pojechać dzisiaj zrobić drugą warstwę, a kto wie czy nie jeszcze trzecią albo i czwartą. Na pewno też nie obejdzie się bez papieru ściernego, kurcze a miało to być takie proste :evil:

Zastanawiam się nad przyczyną mojej porażki i oto co przychodzi mi do głowy:

1) niewłaściwy materiał (za dużo gipsu w gipsie)
2) woda o złym składzie chemicznym
...
13) kolor łaty do ściągania tynku (nie może być żółta)
...
27) złe warunki atmosferyczne
...
89) niekorzystna faza księżyca
...
143) jestem cienkibolek :wink:


POZDRAWIAM !!!

inż. Mamoń
23-07-2005, 20:14
Spodobały mi się jakieś kafle - nie do wiary

Temat kafli już dawno scedowałem na Mychalinę i cieszyłem się jak cholera, że nie muszę jeździć i tego badziewia oglądać. Oczywiście kafle wybieramy na ostatnią chwilę (jak wszystko inne), a choroba Mychaliny jeszcze pogłębiła nasz niedoczas. Kaflarza mamy umówionego na 1 sierpnia, a nie mamy jeszcze ani jednego kafla, a co więcej kafle nie są zamówione, a co gorsza NAWET NIE SĄ WYBRANE :evil:

Dziś Mychalina zwlokła się z łóżka, przypudrowała ospowe placki i pojechaliśmy na rekonesans. W sklepie nic mi się nie podobało, już po kilku minutach oglądania miałem dosyć. Ale w pewnym momencie Mychalina pokazała mi jedne kafle, których nie zauważyłem i ....

:o :o :o :o - o tak mi gały wylazły. Mówię Wam - prawdziwy czad. W łazience chcę takie albo żadne. Poniżej zamieszczam fotki kafla podstawowego oraz dwóch rodzajów kafli specjalnych (takich niby-dekorów).

. . . . . . . http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/mini/codmini.jpg (http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/codice.jpg). . . . . . . . http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/mini/10mini.jpg (http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/10.jpg). . . . . . . . http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/mini/3mini.jpg (http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/3.jpg). . . . . . . .

Na miniaturki można kliknąć i powiększyć. Nazywa się toto "codice" w kolorze "avori" (znaczy się kolor to kość słoniowa). Kafle specjalne to "brick" (w środku) i "onde" (z prawej). Wszystkie mają wymiar 20 x 20. Te wzory, które widać na kaflach to naprawdę są szpary do wypełnienia fugą (ogromnie podoba mi się to z białą).

Teraz drobiazg czyli cena od lewej do prawej: 62,00/m2; 212,00/m2; 280,00/m2. Kafle podstawowe zatem mają cenę umiarkowaną, ale te specjalne już jakby nieco gorzej 8)

Mychalina
23-07-2005, 23:56
Kochani,

Czytam Wasze dzienniki. Czytam i nadziwić się nie mogę. :o :o :o
Rosną domy, jak grzyby po deszczu. :D
Ledwie urosną, a już surowe wnętrza otulają piękne podłogi, na ścianach mgiełki kolorowych farb ... :D

U nas czas jakby zatrzymał się w miejscu. :oops: :cry: :evil:
Za miesiąc przeprowadzka.
A tam surowo i beznadziejnie. :oops: :cry: :evil:
Jeszcze tydzień temu miałam w sobie iskierkę nadziei.
Ospa tę resztkę złudzeń mi odebrała.

Jakby tego było mało, nasz córek spędzi całe lato w Poznaniu. :evil:
Na początku lipca miałyśmy razem pojechać nad jezioro.
Pakowałam nasze ciuchy, kiedy Marcin przyprowadził córka i pokazał pierwsze bąble. :o
I tak ospa zagościła w naszym domu. :cry: :evil:


Dzisiaj nerwowo nie wytrzymałam. :evil:
Mimo osłabienia i centkowatości (a taka śliczna byłam)zaciągnęłam małżonka do sklepu z kaflami.
Pan kafelkowy rozpoczyna robótkę pierwszego dnia sierpnia, wypada więc nabyć choć garstkę glazurki.
Wyprawa pod hasłem "kafle - decydujące starcie" miała się zakończyć pełnym sukcesem. Teren rozpoznany. Niespodzianek być nie może.

Kafli, które miały być dostępne od ręki nie było. :evil: :cry: :evil:
"Miła pani" tym razem powiedziała, że pożądane przez nas kafle są dostępne tylko na zamówienie. Od ręki można kupić kafle z tej serii, ale w innym odcieniu i rozmiarze. :evil: :evil: :evil:
Omal mnie ta wiadomość nie zabiła.
Niekompetencja i łgarstwo sprzedawców są tak wielkie, że wołają o pomstę do nieba. :cry: :cry: :cry:
Mamy zatem do wyboru: brać co jest lub czekać 4 tygodnie.
Tyle o kaflach na parter.
Jeśli chodzi o łazienkę na piętrze, to wybór glazurki miał nastąpić właśnie dzisiaj.
A ponieważ pojechaliśmy wybrać kaflonie we dwoje to i koncepcje dwie się urodziły.
Swoją małżonek już zdążył zademonstrować.
Moją przedstawiam poniżej:

http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/mini/glam6.jpg (http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/codice.jpg). http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/mini/glam2.jpg (http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/10.jpg). http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/mini/glam3.jpg (http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/3.jpg).http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/mini/glam4.jpg (http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/10.jpg). http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/mini/glam1.jpg (http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/3.jpg)

Ceny są do przełknięcia.
Kafle podstawowe (25 x 45 cm) zielone i białe kosztują 88 złociszy za meterek.
Dekory kosztują różnie.
Najmniejszy z prezentowanych (8 x 25 cm.) kosztuje ok 23 złociszy za szt.
Większe (25 x 45 cm) kosztują ok 45 i 60 złociszy za szt. w zależności od wzorka.
Kafle podstawowe są równie fikuśliwe co dekory.
Na zdjęciu wyglądają na gładkie. W rzeczywistości mają delikatne paski.
Seria jest odjazdowa i występuje w kilku kolorach.

Zgodni jesteśmy co do producenta.
Podobnie, jak kafle do kilku pomieszczeń na parterze, te do łazienki na piętrze pochodzą z włoskiej firmy Atlas Concorde.
Zamieściliśmy tylko po kilka kafli. Całość kolekcji można zobaczyć na stroce www.atlasconcorde.it
Kafle na parter to seria Marfil,
Faworyt inżyniera to Codice, mój Glamour.


No cóż, nie był to najweselszy wpis.
To z powodu dołka.
Może jutro dołek będzie mniejszy, a może będzie ... :wink:


Pozdrawiam !!!

Mychalina
05-08-2005, 23:17
Doniesienia z frontu robót:

Małżonek nie chce pisać. Prosiłam, ale się uparł !!!
Odgraża się, że napisze dopiero po przeprowadzce.
To ewidentnie syndrom wyczerpania budowlanego.
Ja też omijałam nasz dzienniczek czując, że wena całkowicie mnie opuściła.
Dzisiaj nagle poczułam potrzebę skrobnięcia kilku zdań.
I chociaż żaden ze mnie "poezjan piórko" napiszę co u nas słychać.


Panowie od gipsowych kartoników już zakończyli pracę.
Ustawili ścianki w miejscach przez nas wskazanych tzn. całe poddasze + drobiazgi na parterze.
Lekko wygładzili gipsem otworek kominkowy, tak brutalnie poszerzony przez ekipę wyburzeniową.
Kazałam także obniżyć kartonikiem sufit w łazience na parterze.
Dzięki temu drobnemu zabiegowi mój łazienkowy ajzolek stracił dziebko na ciężkości, a w łazience przybyło sufitu. :lol:
Musiałam poradzić sobie z nim sama, tzn bez pomocy pani architekt.
Pani Kasia na wieść o ospie dała drapaka.
Wcześniej plan był taki:
* wizyta w domu celem obmierzenia łazienek
* spotkanie po kilku dniach i przedstawienie wstępnej koncepcji
* wręczenie 50% honorarium po akceptacji wstępnych założeń do projektu
* 2 tygodnie czekania na projekt (kafle, meble, oświetlenie itd)
* ja dostaję projekt, pani architekt resztę sianka.
Aby nie tracić czasu zaproponowałam pani Kasi, że ja prześlę jej umówioną część honorarium na konto, a ona mi szkice. I skoro nie możemy się chwilowo spotkać osobiście, będziemy się kontaktować w każdy inny dostępny sposób. Niestety, dla architekta kontakt osobisty jest absolutnie konieczny i moja propozycja nie została przyjęta.
Miałam czekać bite 2 tygodnie.
Nie poczekałam. Namówiłam Michonia, aby obłożył schody gipsowym kartonikiem według mojego ostatniego projektu. Kochany małżonek zabrał się do pracy i wyczarował mi zupełnie inną łazienkę.
Mój ostatni projekt przewidywał zmniejszenie łazienki o ponad 1m/2 i przerobienie całej instalacji wod. kan.
Projekt na papierze wydawał mi się doskonały.
W rzeczywistości okazał się mniej atrakcyjny. Zmniejszenie powierzchni łazienki poprzez zabudowę najniższej części schodów i obniżenie sufitu do 210 cm w części wyższej schodów dało efekt klaustrofobii.
Zrezygnowałam z tego pomysłu.
Obniżyłam za to sufit w tej łazience z 275 cm do 245 cm i jest zdecydowanie lepiej.
Dodam jeszcze, że podczas wizji lokalnej pani Kasia wykluczyła możliwość obudowy "ślimaczka".

To na tyle. Ciąg dalszy raczej nastąpi.

POZDRAWIAM !!!

inż. Mamoń
07-08-2005, 12:09
Ostro bombam na budowie

Jakiś czas temu zacząłem się zastanawiać nad malowaniem. Interesowało mnie ile może kosztować robocizna i jakie są do wyboru farby. Zrobiłem więc rozeznanie w kwestii malarzy. Oferty są zróżnicowane od 0,90/m2 przez 1,20 do 1,50 albo 1,60/m2 jednokrotnego malowania. Przy tym wszyscy "fachowcy" zgodnie twierdzą, że konieczne jest gruntowanie preparatem gruntującym, a potem 2 malowania choćbym nie wiem jaką rewelacyjną farbę wybrał.

Hmmm.... ciekawe ile też mogę mieć tych ścian. Nie chciało mi się liczyć dokładnie, więc oszacowałem: tynków wewnętrzych było około 330 m2, ścian, skosów i sufitów G-K około 170 m2 czyli chyba 500 :o
Przy cenie powiedzmy 1,20 i 3 krotnym malowaniu (w tym gruntowanie) wychodzi 1800 - jest się więc o co bić. Tak więc postanowiłem, że malowanie zrobię własnoręcznie. Znajomi (MMMD: to o Was mowa - pozdrawiam :D) malowali sami i zajęło im to jakieś 3 tygodnie, więc ile czasu może to zająć mi samemu :roll: Tu wyjaśniam, że p. Inżynierowa znalazła sobie inne zajęcie - walkę z kfastami w łogrodzie coby obciachu nie było.

W ubiegłym tygodniu po pracy jeździłem na budowę gruntować pokoje na poddaszu. Późnym popołudniem czasu było tak niewiele, że moje umiejętności pozwalały na zagruntowanie 1 sypialni dziennie (jakieś 1 1/2h efektywnej pracy). W sumie po 3 wizytach na budowie miałem 3 zagruntowane pokoje czyli 1/5 ogólnej powierzchni lub inaczej 1/15 zakresu prac :(. Wczoraj byłem na budowie przez cały dzień i przez 5 godzin efektywnej pracy zaliczyłem 1 krotne przemalowanie tych 3 pokoi farbą białą. Jestem więc dzisiaj jakby to powiedzieć lekko pogięty 8) :D

Sufity i skosy będą białe docelowo, a na ścianch farba biała ma być podkładem dla kolorowej. Zastanawiam się teraz czy druga warstwa białej na sufitach i skosach wystarczy? Gnębi mnie też czy na warstwie farby białej wystarczy jednokrotne malowanie kolorem?

POZDRAWIAM !!
Inżynier Mamoń

inż. Mamoń
09-08-2005, 19:48
Jestem na urlopie czyli ODPOCZYWAM

Od poniedziałku jestem na urlopie i byczę się za wszystkie czasy, dosłownie leżę do góry brzuchem, popijam piwko, pełen luzik. Ale po kolei...

W poniedziałek wstałem bardzo późno (w końcu urlop to urlop) i koło 9-tej pojechałem do hurtowni po brakujące kafle do pomieszczenia gospodarczego. Dojazd na drugi koniec miasta zajął mi trochę czasu, później musiałem długo czekać w kolejce do magazynu i zrobiła się 10.30. Zadzwoniłem do przedstawiciela Cersanitu czy dowieźli już dla mnie wannę, która jest w internecie, ale w całym Poznaniu nigdzie jej zobaczyć nie można. Facet coś zaczął kręcić i poprosił o telefon za 15 minut. Ponieważ do sklepu, do którego mieli dostarczyć wannę miałem tylko kilka kilometrów więc pojechałem w ciemno. Wanny oczywiście nie było :evil: facet przeprosił i zapewnił, że jutro już na pewno będzie.

Podjechałem więc na budowę dostarczyć kafle. Rozładowałem, popatrzyłem jek idzie robota, pogadałem chwilę i pojechałem do hurtowni rozliczyć się z końcówki materiałów gipsokartonowych. W sumie było nieźle. Goście dali mi ostatnią fakturę i jeszcze dopłacili półtorej stówy, to lubię 8)

Miałem wyliczenie materiałów na ocieplenie i tynki zewnętrzne więc od razu zagadnąłem o wycenę. Zrobili na poczekaniu. Kurcze, teraz sobie uświadomiłem, że materiały i robocizna z pewnością przekroczą 16 tysięcy, a jeszcze niedawno wydawało mi się, że 12 starczy. Jak jeszcze doliczyć podbitkę to wyjdzie ponad 20 czyli druga największa pozycja zaraz po pokryciu dachu... No ale wszyscy wiemy: wykończeniówa wykańcza 8)

Podskoczyłem jeszcze do pobliskiego pawilonu obejrzeć wzory schodów, które polecał nam pewien wykonawca. Temat na razie odkładam. Dalej wskoczyłem do Leroya po farbę i akryl do narożników gipsokartonowych. Zrobiła się już 15.00 więc czas najwyższy wrócić na budowę i trochę popracować.

Robiłem porządki w środku, pakowałem do worków górę śmieci, gipsowałem na elegancko niektóre ubytki w tynkach, a na koniec zagruntowałem pokój dzienny. Zaobserwowałem ciekawe zjawisko - mokry grunt pokazał na suficie drobniutką siateczkę jakby spękań uwidaczniając wszystkie belki i pustaki stropowe :o . Mam nadzieję, że nie dzieje się nic złego i chałupa się nie zawali.

Skończyłem koło 20.30. W drodze powrotnej na drogę wyskoczył mi znienacka czarny kot. Zatrzymał się przed jadącym samochodem, robił niezdecydowane ruchy to w jedną to w drugą stronę, w świetle reflektorów widać było wielkie zielone ślepia.... Wszystko trwało ułamek sekundy po czym wpadł mi między koła, usłyszałem jakieś uderzenie o podwozie albo tylne koła. W lusterku zobaczyłem jak się wyturlał i jak pijany pobiegł na pobocze. Zatrzymałem się kawałek dalej i poszedłem go szukać, ale w lesie było prawie ciemno, a kota ani śladu ...

:(

POZDRAWIAM !!
Inżynier Mamoń

Mychalina
24-08-2005, 21:03
Po naszym pięknym i wymarzonym domu biega tylko Michoń i w tych nielicznych wolnych chwilach maluje pokoje.
Ja po zmarnowanym lipcu postanowiłam, że ostro wezmę się do pracy w sierpniu i nadrobię wszelkie zaległości.
Udało mi się zakupić kafle do pomieszczenia gospodarczego oraz do kuchni, hallu i wiatrołapu. A przy pomocy pana kafelkowego zostały starannie ułożone. Pan kafelkowy był rzeczywiście niesamowicie dokładny ale okrutnie himeryczny. Po mojej drugiej wizycie chciał rzucić wszystko tak jak stał i to tylko dlatego, że moja wypowiedź (zresztą niewinna i żartobliwa) uraziła jego godność osobistą. Nie pamiętam już o co chodziło, ale przeżyłam szok. Cała historia, a raczej niefortunne nieporozumienie zakończyło się z uśmiechem na twarzach i pan kafelkowy skończył co zaczął. Odchodząc obiecał, że wróci aby położyć kafle w łazienkach.
Udało mi się jeszcze rozpoznać temat drzwi zewnętrznych. Wybraliśmy drzwi PORTA. Kupimy jak będzie kasa.
Wybrałam również parkiet - w salonie będzie klepka jesionowa.
Na tym moje prace sierpniowe się zakończyły.
11 sierpnia zawiozłam naszego Piżmaczka do szpitala.
Jadąc do Kliniki Endokrynologii i Diabetologii wierzyłam, że wyniki badań z laboratorium przychodni to pomyłka.
Jak strasznie się pomyliłam !!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Nasze kochane Maleństwo ma cukrzycę insulinozależną !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Ponad tydzień spędziłyśmy w szpitalu. Od kilku dni jesteśmy w domu, a ja ciągle nie mogę przestać płakać. To przecież tylko mała dziewczynka !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
W momencie, kiedy doktorowa Mrozikiewicz nie krępując się obecnością Oli powiedziała, że to cukrzyca i że już zawsze będzie dostawać insulinę cały świat usunął mi się spod nóg. Nie słyszałam co do mnie mówi. Widziałam tylko wielkie jak grochy łzy Oli, jak kapią jej na bluzkę. Nic nie mówiła, nie wydała z siebie żadnego dzwięku. Tylko te wielkie łzy ...
Od tamtej chwili wszystkie najpiękniejsze kafle świata i najpiękniejsze marmury na kominek przestały mieć znaczenie.

inż. Mamoń
07-09-2005, 21:41
Oto przykładowy okaz zalasewskiej fauny. Zdjęcie tłumaczy dlaczego Inżynierowa odmówiła zamieszkania w naszym nowym domu....

http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/p12.jpg

Co byście powiedzieli gdyby po otwarciu włazu na strych spadł taki oto mutant?

inż. Mamoń
10-09-2005, 07:36
WITAMY !!!

To nasz ostatni post ze starego mieszkania. Po 362 dniach nadszedł wielki dzień - PRZEPROWADZKA. Niestety TP nie stanęła na wysokości zadania i w nowym domu nie mam telefonu. Psiakość - a przecież wniosek złożyłem jakieś 2 tygodnie temu 8)

Większość rzeczy mamy popakowanych i z trudem lawirujemy wśród kartonów. Niewiarygodne jak wiele gratów człowiek jest w stanie zgromadzić. Wielki wóz przyjeżdża o 15.00. Trzech strongmenów ma uporać się ze wszystkim w 5 godzin. No no no - zobaczymy ...

Trzymajcie się !!!
POZDROWIENIA dla wszystkich :D

Mychalina i Inżynier

inż. Mamoń
22-09-2005, 21:20
WITAMY ze wsi !!!

Przeprowadzka poszła w miarę bezproblemowo. Cała akcja trwała niecałe 5 godzin. Trafiliśmy na dobrą firmę, która zapewniła nam nieodpłatnie ponad 30 mocnych kartonów, które są obecnie głównymi elementami umeblowania domu.

Przeprowadziliśmy się do domu, w którym brak nawet jednej łazienki, a instalacja elektryczna składała się z 1 gniazda. Obecnie mamy czynne już kilkanaście gniazd i aż dwie lampy sufitowe (żarówki w oprawach, ale za to włączane prawdziwym włącznikiem ściennym). Kompakt do WC przywiozłem do domu dwie godziny przed przeprowadzką, a zamontowałem prowizorycznie w nocy kiedy już mieszkaliśmy.

Tydzień temu, kiedy już mieszkaliśmy, ekipa ułożyła nam parkiet w pokoju dziennym (wkrótce będzie cyklinowany i lakierowany). W tej chwili gołe betony mamy już tylko w obu łazienkach. Dzisiaj zaczęła pracę ekipa od ocieplenia, podbitki i elewacji. Cały zakres prac mają wykonać w 4 tygodnie. Na razie ocieplone jest może 30 - 40 m2. Krajobraz na działce mamy iście księżycowy ponieważ odkopali nam fundamenty, które ocieplamy dopiero teraz.

Mamy już telefon, a internet tylko przez dzwoniony dostęp TPSA czyli tak zwane ppp. Neostradę możemy dostać w każdej chwili, ale jakoś nie widzę atrakcyjnej promocji więc pewnie jeszcze trochę poczekam :lol:

Dni lecą jak szalone. Każdego dnia coś w domu wykańczam, ale lista jest naprawdę długa, a co rusz przybywają nowe duperele. Choćby dzisiaj - ekipa ociepleniowa zgłasza, że oba moje krany zewnętrzne muszą być przedłużone aby nie chowały się w styropianie. Znowu trzeba więc jechać do jakiegoś sklepu i coś tam kombinować :evil:

Od jakiegoś czasu skwapliwie korzystam w Leroyu z możliwości zwrotów. Gdy miałem podłączyć kompakt WC miałem problem żeby określić jakie podłączenia i kolana przypasują do przygotowanego odpływu. Nie namyślając się wiele wziąłem wszystkie jakie były, zapłąciłem kupę kasy i wróciłem do domu. Tu zacząłem spokojnie kombinować i przymierzać. W efekcie wybrałem jedną rurę podłączeniową do muszli i jedno kolano, a resztę po kilku dniach zwróciłem. Mówię Wam - to świetny sposób kiedy trudno na odległość ocenić jakie elementy są potrzebne. Świetnie sprawdza się we wszystkich problemach wodociągowo - kanalizacyjno - przyłączowych. Nie zastanawiam się jaki gwint i jaki kąt danej rury lub złączki. Biorę wszystkie jak leci i na pewno jedna będzie dobra :lol: :D

W niedzielę zawalczyłem z podłączeniem pod umywalkę w łazience. Wcześniej gipsokartoniarze zażyczyli sobie stelaża pod umywalkę bo nie chciało im się kombinować. Takie stelaże to jakieś 2 - 3 stówy, więc aż się prosiło by coś wykombinować. Znalazłem na budowie kawał krokwi, przyciąłem na długość 60 cm czyli tyle ile jest w ściance pomiędzy kolejnymi słupkami. Dalej podparłem tę krokiew dwoma łatami 4 x 6 cm. Wszystko przymocowałem wkrętami do słupków aby się nie chwiało. Na koniec przykręciłem brakujące płyty G-K. Teraz mogę wkręcić śruby od umywalki i mam pewność, że żadna siła tego nie urwie. Koszt tej imprezy to 0 złotych i dobra zabawa przez kilka godzin. Polecam wszystkim :D

Na koniec mała refleksja o przemijaniu. Nurni napisał w moich komentarzach, że kolejny się odmeldował (znaczy się ja). Ale tak to właśnie jest, że w wielu fajnych dziennikach jest coraz mniej wpisów. Tak jest choćby u RYDZA, Olkalybowej, a pewnie zaraz u Nurniego, u mnie i u wielu innych. Niektórzy jak np. AgnesK piszą nawet po przeprowadzce, ale częściej dzienniki spadają na dalsze strony i odchodzą w przeszłość. To smutne :( :(

POZDRAWIAM budujących i życzę wszystkim jak najszybszej i szczęśliwej przeprowadzki !!

inż. Mamoń
04-10-2005, 17:28
Czy to dom czy budowa?

No właśnie - co to jest gdzie obecnie mieszkamy? Już mi się wydawało, że to dom gdy nocą przez drzwi balkonowe patrzyłem na księżyc albo w niedzielę przez chwilę wylegiwałem się na leżaku opodal wielkiej góry humusu :D

Ostatnie doniesienia:

W sobotę sprawdzałem dlaczego w łazience jest tak zimno. (Nie wiem czy można to już nazwać łazienką - brak kafli, ściany to sam tynk lub GK, a na podłodze beton, prowizorycznie podłączona wanna i kibel). Wsadziłem rękę za płytę GK w miejscu gdzie wywiew pionu kanalizacyjnego wychodzi przez skośny sufit i po dotknięciu metalowego rusztu wyciągnąłem ją w tempie przyśpieszonym bo mnie połaskotało. W ten sposób wykryłem 230 V na metalowych elementach konstrukcji poddasza. :evil: :evil:

Psiakrew! Nie mamy jeszcze drzwi, we wszystkich otworach drzwiowych jest nieosłonięty metal. To cud, że nikogo dotąd nie pokopało - pewnie dlatego, że chodzimy po panelach. W łazience było inaczej bo stałem na betonie. Złapałem neonówkę i poszedłem obadać nieosłonięte profile w ościeżach. Oczywiście neonówka świeciła jak dzika. Podejrzenie padło na obwód oświetlenia poddasza (bo różnicówka nie zadziałała). Jak się domyślacie niedzielę miałem pracowitą. Najpierw ustaliłem, że nie trzeba będzie pruć tynków. :D Później zawęziłem poszukiwania do czterech puszek, do których niestety dochodzi razem ponad 10 kabli :o . w końcu znalazłem ten jeden uszkodzony. Odpinam go i napięcie znika z profili, podłączam ponownie i znowu neonówka świeci. Jest jak byk. Patrzę na opis na izolacji wykonany przez elektryka. Niestety opis mi nic nie mówi :evil: :evil: :evil: kurcze mam walnięty kabel, ale nie wiem do czego. No, ale jest już bezpiecznie :D

Wczoraj wieczorem zaczęliśmy przygotowania do dzisiejszego cyklinowania i lakierowania w pokoju dziennym. Wstępnie przygotowaliśmy kawały folii do zaklejenia otworów drzwiowych pomieszczeń. Skleciłem też ramę do zafoliowania całego otworu klatki schodowej i oddzielenia naszego mieszkalnego poddasza. Wcześniej na forum przeczytałem, że jak cyklinują normalnie to w całym domu jest 1 cm pyłu, a jak bezpyłowo to tylko 1 mm :D

Ostateczne zaklejenie pomieszczeń zrobiliśmy dziś rano przed przyjazdem ekipy. A poranek mieliśmy fajny. Ostatnio od samego rana ociepleniowcy wiercą nam ściany do kołkowania styropianu. Wiecie jak fajnie słychać dużą wiertarę jak się jest w środku domu ? 8) :lol:

Dziś w naszym domu (na naszej budowie) pojawili się też ludzie do zamontowania tylnych drzwi garażu. To już dosłownie ostatni moment bo ociepleniowcy kończą pracę. Od małżonci, która walczy na budowie (ja "dekuję się" w pracy) dowiedziałem się, że drzwi, które przywieźli są walnięte w trzech miejscach :evil: :evil:

Parkieciarze zostawili pozamykane okna i zalecili otworzyć dopiero koło 22.00 - 23.00. Małżoncia z córcią uciekły do rodziców, a mi dziś do domu nie śpieszy się za bardzo. Atmosfera nie jest chyba uzdrowiskowa :-?

POZDRAWIAM !!!

inż. Mamoń
04-10-2005, 18:35
Najnowsze wieści:

Małżoncia przepędziła ekipę od drzwi garażowych. Nas uszkodzone nie interesują. Podobno jutro będą inne.
Zaraz zbiorę się do domu powąchać cudne iszpańskie perfumy Deva. Sprawdzę czy na poddaszu da się wytrzymać. Może wietrzenie coś pomoże i da się jakoś przespać noc?

inż. Mamoń
11-10-2005, 17:31
O tym jak pięknie mi kafle położyli ..

Dość już betonów i prowizorki. Wczoraj przyszedł kaflarz, a wraz z nim nadzieja na piękną łazienkę. W ciągu dnia Małżoncia doniosła mi, że facet ma niezłe tempo i robi bardzo starannie. Do domu wróciłem w dobrym humorze i dawaj oglądać łazienkę. Hmmm - rzeczywiście wygląda fajnie. Pełna sielanka.

Wieczorem zapaliłem w łazience nasze tymczasowe światło, które dość przypadkowo pada mocno z boku i :o :o :o :o coś nie za bardzo podobały mi się cienie na tej ścianie. Wyglądało jakby płytki były położone nierówno. Mocno zaniepokojony udałem się po poziomicę 1,5m i zacząłem dochodzenie. Poziomica pokazała obraz nędzy i rozpaczy. Rzeczywiście płytki nie trzymały płaszczyzny, a na dodatek jedna strona ściany była tak wygarbiona, że poziomica kolebała się ponad pół centymetra.

Zaczęły się gorączkowe narady, w końcu zadzwoniłem do faceta i zapytałem
- Co Panu przeszkodziło dobrze zrobić robotę?
- Panie, ściana nie była równa
- A co mnie to obchodzi? Jak przychodzi parkieciarz i podłoga jest krzywa to ją wyrównuje. Czy kaflarze robią inaczej?
Odpowiedziała mi cisza. Coś mu tam jeszcze mówiłem, ale nie pamiętam. Deliberowaliśmy jeszcze z Małżoncią co robić i postanowiliśmy kafle oderwać. I tak na odrywaniu kafli i ich czyszczeniu z częściowo związanej zaprawy zeszło nam do 2 w nocy. Byliśmy pewni, że po takim numerze facet pójdzie w cholerę więc jego rzeczy poukładaliśmy blisko drzwi.

Rankiem facet pojawił się i był dość niepewny. Obejrzał całe pobojowisko i jeden poziomy pas kafli, który zostawiłem na ścianie. Do niego przyłożyłem poziomicę, pokazałem jak się kolebie, wytłumaczyłem też, że bardzo duże były nierówności ułożenia kafli i że ja tak nie chcę. Facet zachowywał się bardzo spokojnie (tak jak ja), kiwał głową, trochę mówił, trochę pytał. W końcu zapytałem:
- Co robimy?
- Robimy jeszcze raz - odpowiedział zdecydowanie.
- To mnie Pan zaskoczył - ja mu na to.

Obgadaliśmy jeszcze szczegóły jak ma to wyglądać abym był zadowolony
i facet został. Czy dobrze zrobiliśmy dając mu szansę poprawy?
Na razie nie wiem jakie są efekty, ale wkrótce się przekonam.

inż. Mamoń
21-10-2005, 21:45
Jak fajnie sobie mieszkamy - czyli SIELANKA ...

Kaflarz pomału kończy naszą łazienkę, a trwa to już dwa tygodnie. W efekcie dzisiaj przyszła kolej na płytki na podłodze i kaflarz musiał odłączyć kibelek. Przyobiecał żonie, że jak będzie dzisiaj kończył to zostawi jakieś dojście aby nie było kłopotu :wink: . No i słowa dotrzymał. Na środku łazienki zostawił puste miejsce na dwa kafle, więc do środka można wejść, ale niestety kibla nie zostawił 8) . Chodzimy więc do naszego zewnętrznego wychodka, który według planu ma postać jeszcze tydzień - i całe szczęście, że jeszcze jest :lol: :lol: .

Dom mamy już ocieplony. Ekipa spisała się naprawdę dobrze. W kolejnym etapie mieli zrobić podbitkę co miało trwać od minionego poniedziałku. Tymczasem szef przysłał mi jakichś stolarzy, których spotkał niedawno na jakiejś budowie i bez mojej wiedzy im zlecił wykonanie podbitki u mnie. Gdy przyjechali mieliśmy sobie obgadać szczegóły techniczne. Rzeczywiście przyjechali, a przez szczegóły techniczne rozumieli gadkę o zapłacie w kwocie 30 złotych za założenie i dodatkowo 5 złotych za malowanie. Wcześniej z szefem umawialiśmy się na 30 złotych za całość, więc nic dziwnego, że to mi się za bardzo nie podobało :evil: :evil: :evil: . Później za dodatkowe trzecie malowanie zażyczyli sobie jeszcze 2,50 od metra więcej :evil: :evil: :evil: . Koniec końców po bardzo dziwnych negocjacjach stanęło na tym, że dostaną 36 złotych, a ja zapłacę 31, a szef dopłaci brakujące 5 złotych.

Jutro szykuje się bardzo ciekawy dzień. Podbitkowcy przyjadą o 8 rano i zaczną swoją robotę, którą planują na 4 dni. O 9 przyjedzie mój elektryk naprawiać różne kuchy w swojej instalacji np. brakujące puszki i uszkodzone kable. O 12.30 przyjedzie wreszcie ekipa do montażu tylnych drzwi garażowych. Rano, ale nie wiem o której przyjedzie kaflarz, który mamy nadzieję podłączy wreszcie kibelek i nie trzeba będzie więcej ganiać do sławojki. W tym wszystkim powinniśmy jeszcze pojechać do hurtowni, wybrać kolor tynku i zamówić grunt. W innej hurtowni muszę się pojawić żeby kupić kołki o długości 22 cm do podbitki. Zupełnie nie wiem o której godzinie przyjedzie szambiarz bo już zaczyna mi się przelewać. Tak to będzie wyglądać moja sobota. Fajnie co?

Za to wczoraj i dzisiaj zanotowałem duże sukcesy. Wczoraj założyłem 5 gniazdek elektrycznych, a dzisiaj jeszcze 3 gniazdka i 3 wyłączniki. Do dzisiaj jest już chyba wykończone powyżej 50% instalacji. REWELKA !!!

Pozdrowienia dla czytelników !!!

inż. Mamoń
23-10-2005, 20:22
Oj nieładnie :-? tak się naśmiewać w komentarzach 8) :lol:

Oto sprawozdanie z soboty i niedzieli. W sobotę jako pierwsi pojawili się podbitkowcy i zaczęli rozstawiać swoje rusztowania. Pogadałem z nimi o tych cholernych kołkach, których nie można dostać (pytałem w wymianie doświadczeń). Później przyjechał kaflarz-partacz i zabrał się za robotę w łazience na piętrze. Około 9.20 pojawił się elektryk, który miał naprawiać swoje i nie swoje kuchy. Najpierw wpuściłem go do garażu, gdzie dotychczas wcale nie było puszek elektrycznych bo gdy robił instalację ściana między domem a garażem czekała na ocieplenie. Powiedział, że zejdzie mu około godziny, a ja w tym czasie popędziłem do Leroya po klej do płytek i do geesu w Swarzędzu po te cholerne kołki do podbitki. W końcu je dostałem, ale wyobraźcie sobie po 7,20 za sztukę :evil: :evil: :evil: :evil: Podbitkowcy zażyczyli sobie początkowo 100 sztuk (niedoczekanie :o :o :o) Mówili, że łatę będą mocować co 60 cm, wykonałem jeszcze w domu szybkie obliczenia i wyszło mi, że potrzeba dokładnie 48 szt - prawda, że jest mała różnica ??? Jak zobaczyłem w sklepie tę cenę to szybko podjąłem decyzję o zwiększeniu rozstawu mocowania do 90 cm i kupiłem 30 kołków. I tak 2 stówy poszły na drzewo...

Po przyjeździe rzuciłem okiem na podbitkę - wyglądała nieźle. Kaflarz zaraz porwał worki kleju i maskownicę uniwersalną i poleciał na górę, a ja zająłem się elektrykiem. Oczywiście moje diagnozy były trafne: WC na parterze nie miało puszki na włącznik oświetlenia (jemu wydawało się, że jest zatynkowana), a na piętrze jeden z kabli powodował pojawienie 230V na całej metalowej konstrukcji ścian GK. Problemy elektryczne zostały w większości rozwiązane. Pozostał tylko do przeciągnięcia dodatkowy kabel na poddaszu zamiast tego, który robił zwarcie do konstrukcji. Trzeba będzie się trochę nagimnastykować w wełnie na strychu. Umówiliśmy się na przyszły tydzień. Elektryk naprawił jeszcze trzy rozwalone przewody koło kominka w pokoju dziennym. Pisałem o tym w dzienniku dawno temu. Kable zostały przecięte przy okazji rozwalania nadproża nad wnęką kominka. Elektryk naprawił je całkiem zręcznie na tzw. raupkę lub rałpkę czyli przez profesjonalne skręcenie.

Ogólnie mogę powiedzieć: elektryk spisał się na plus

Kaflarz skończył ostatni rząd kafli tuż nad podłogą oraz niektóre inne brakujące, podłączył jeszcze kibel i pojechał sobie. Przyjechali natomiast fachowcy od drzwi garażowych. Pracowali kilka godzin, uzgodnili każdy szczegół montażu i wykonali naprawdę dobrą robotę. Jestem zadowolony. Kolejny punkt na plus.

Była jeszcze jedna gorąca chwila. Otóż czekałem jeszcze na "szambonura" bo się u mnie już przelewało. Był telefonicznie zamówiony dzień wcześniej, ale nie wiedziałem czy się wyrobi i kiedy przyjedzie. W pewnym momencie zajechał do sąsiadów. Postanowiłem go łapać jak ruszy i będzie mijał mój dom po to aby się przypomnieć. W tym samym momencie podbitkowcy alarmowali że skończył się impregnat (mieli dodatkowo pomalować krokwie wystające poza obrys budynku) i trzeba na gwałt dostraczyć więcej. Ekipa od drzwi zgłaszała zakończenie i odbiór prac no i oczywiście czekali na forsę. Dla mnie najważniejszy był jednak szmbonur bo chciałem też wyegzekwować od niego umowę, która jest mi potrzebna w procedurze zgłoszenia zakończenia budowy. Szczęśliwie udało się to wszystko jakoś zgrać.

Drzwiowcy dostali kasę i pojechali, elektryk jak pisałem pojechał już wcześniej, podobnie i kaflarz. Wywóz szamba oraz umowa zostały załatwione no i na placu boju zostali tylko podbitkowcy. Wtedy ze spokojem poszedłem oglądać łazienkę na górze, która po dwóch tygodniach zbliża się już do końca. Właściwie poszliśmy ją z Małżoncią oglądać oboje. Mówię Wam - totalna załamka :( :( :( :( :( :(

inż. Mamoń
19-11-2006, 21:57
Inż. Mamoń - REAKTYWACJA

O nie moi drodzy - tak to my się bawić nie będziemy. Chwilkę mnie nie było i mój dziennik spadł na 341 pozycję :-? :-? Miejsce 340 jeszcze mogłem znieść, ale 341 co to - to już nie :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: i w związku zez tym postanowiłem coś tutaj naskrobać.

Powiem Wam, że ponad rok już mieszkamy, a dopiero dwa tygodnie temu po raz pierwszy wjechaliśmy samochodem do garażu :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: wcześniej nie było podjazdu, a potem jak podjazd już był, to nie było czasu zrobić wewnątrz porządku. W końcu się to udało - uprzątanie garażu trwało 5 godzin. Ponieważ dni mamy krótkie i szybko zapadają egipskie ciemności, więc dzisiaj postanowiłem uruchomić w garażu instalację elektryczną :D :D :D

Tu wyjaśnię, że elektryk w moim domu tylko porozciągał kable, a całość uruchamiania instalacji to już moje dzieło, które rozpocząłem ponad rok temu i do dzisiaj jeszcze nie skończyłem. 8) :lol: W tak zwanym międzyczasie znalazłem w tej instalacji parę kwiatków :evil: :evil: :lol: :lol:

Pełen jak najgorszych przeczuć udałem się do garażu na rekonesans. Oto co zobaczyłem - w jednej puszce aż 6 kabli !!!! :evil: :evil: :evil: Tym razem mój utalentowany elektryk przeszedł sam siebie. Dotychczas rekordem było 5 kabli, a tutaj aż 6. Psiakrew jak ja to wszystko połączę i zmieszczę w 1 puszce :o :o :o :o

http://tatromaniak.fr.pl/images/dom/DSC01198m.jpg

A po przeciwnej stronie garażu zrobił aż trzy puszki dla nędznych 4 kabelków :o :o :lol: Postanowiłem więc dołożyć jeszcze jedną (trzecią) puszkę tam gdzie są tylko dwie. W ten sposób w pierwszej puszce nadal są 3 kable, a 6 kabli z puszki numer 2 podzieliłem po równo między puszkę numer 2, a nowiutką puszkę numer 3. W ten sposób w puszkach numer 2 i 3 mam po 4 kable (bo 6:2 = 4) :D :D

http://tatromaniak.fr.pl/images/dom/DSC01200m.jpg

Moja niedzielna praca zakończyła się pełnym sukcesem - mam w garażu dwa punkty świetlne z włącznikami zmiennymi, światło przed garażem i za garażem, a do tego dwa gniazdka. Zdjęć już mi się nie chciało zrobić :lol:

Na kolejnej fotce jest mój świeżutki tynk na cokole. Tynk położony w piątek jest jeszcze całkiem mokry i wciąż nie widać czy kolor będzie pasował? :roll: :roll: :roll: Na fotce jest też płytka - chciałbym aby cokół miał kolor zbliżony. No więc jak: będzie pasował czy nie? Wypowiedzi proszę umieszczać w komentarzach.

http://tatromaniak.fr.pl/images/dom/DSC01201m.jpg

A na tej fotce widać garażujący samochód Pani Inżynierowej. Tu dodam, że pierwszy wjazd do garażu musiałem wykonać ja bo Pani Inżynierowa obawiała się czy da radę wjechać przez 2,5 metrową bramę :D

http://tatromaniak.fr.pl/images/dom/DSC01202m.jpg

A tak prezentuje się front domu. Jak widać to wykończony on jeszcze nie jest. Na schodach brak kafli. Są już kupione, ale przez 12 miesięcy jakoś nie udało nam się chcieć kazać ich położyć (jak to mawia Olka) :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:

http://tatromaniak.fr.pl/images/dom/DSC01204m.jpg

inż. Mamoń
22-11-2006, 20:04
Miałem kominek :-? jeszcze wczoraj, ale zauważyliśmy, że jest krzywy i kazaliśmy go poprawić. Pan kominkowy go częściowo zdemontował, pozostały smętne resztki :( ale palić wciąż można :lol: :lol: :lol:
Na specjalne życzenie Żaby zamieszczam zdjęcie i zachęcam do krytykowania w komentarzach :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:

http://tatromaniak.fr.pl/images/dom/DSC01277m.jpg

Tamto coś na kominku to jakaś ozdoba córki (mam nadzieję, że uda się ją usunąć :wink: ). Powyżej widać świeżo zaszpachlowany otwór w ścianie. Kominek jest przystawiony do ściany, w której była specjalnie przygotowana wnęka. Trochę szpetnie wygląda parkiet z oderwanymi listwami, ale się je jeszcze przymocuje i będzie git. Fotkę pstryknęliśmy podczas wczorajszego inauguracyjnego odpalenia. Drewna nawiasem mówiąc jeszcze nie mamy i na wczorajszą inaugurację kupiłem malutki worek w Leroju. Cena detaliczna w przeliczeniu na metr to 400 złotych lekko wygórowana :-? :lol: Worek poszedł już wczoraj, a dzisiaj trzeba się było ostro rozglądać po domu co by tu spalić :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: