PDA

Zobacz pełną wersję : Babie Lato w Królestwie Pruskim



rafałek
20-06-2004, 13:55
1. A było tak spokojnie…

Puchatek wraz z Prosiaczkiem wybrali się do Stumilowego Lasu… (??? Nie to chyba nie tak).
Godzina 15:30 - Sztyrlic już wiedział… (oj żeby on wiedział to by się chyba nigdy nie odważył, my chyba też. Przy tym co nas miało czekać w najbliższym roku jego potyczki z Kaltenrbunerem to po prostu zabawa w piaskownicy).
No dobrze teraz już chyba na poważnie, ale początki są wręcz nieprawdopodobne, niewiarygodne, niemożliwe, to po prostu przechodzi ludzkie pojęcie ale to chyba normalne
w kraju między Odrą a Bugiem. Mam nadzieję, że od morza aż do Tatr takie jaja zradzają się niecodziennie. Dobrze, dobrze – już zaczynam.

Wiosna 2003, kilka minut po piętnastej – wracając do domu rozmawiałem z kolegą o … nieruchomościach – ponoć można kupić ładne działki, które poza ładną lokalizacją są już budowlane – mają wodę w drodze, możliwość podłączenia do prądu i kanalizę – to prawie jak w bajce – a ja w to wszystko uwierzyłem… Dom, własny dom, równie dobrze mogłem planować w tym czasie lot na Marsa. Żona co prawda wspominała nieśmiało o małym domku, ale ona sama chyba nie brała tego na poważnie – a może brała tylko ja w to nie wierzyłem. Za co, po co i czy podołamy?

Wchodzę do domu i… sprzedaję pomysł mojej drugiej połowie. Tak od niechcenia, ale jednak z pewnym nieśmiałym entuzjazmem. Reakcja jest natychmiastowa – kupujemy, budujemy (tylko za co?). Ale motywacja jest – własny dom, własny ogród – no i w grudniu będzie nas więcej – co najmniej cztery osoby.

Zaczynamy rozmowy z rodziną…: po co? na co? czy dacie (damy) radę? – ogólnie pomysł się przyjął. Kupujemy, a co dalej to się zobaczy.

Raz dwa i po dwóch miesiącach byliśmy właścicielami ziemi o powierzchni 1800 m2. Pięknie, za kilka tygodni księga wieczysta i jesteśmy pany całą gębą. I tu się zaczynają kłopoty.

http://republika.pl/babie_lato/foto/0002.jpg
http://republika.pl/babie_lato/foto/0010.jpg

Pani w KW twierdzi, że sprzedający nie jest właścicielem !!! Że co? no to kto jest – przecież sprzedano już z tego kawałka ze 12 działek i było OK. a teraz nie? To kto jest właścicielem?
I tu szok i małą lekcja historii, bo w KW stoi jak byk, że ziemia (łączeni z sprzedanymi już wcześniej działkami) należy nie do kogo innego ale do Królestwa Pruskiego, a dokładniej w miejscu właściciel było pięknym gotykiem wpisane Konig Prus Stadt – dobrze, że nie jakiś von Sztetke czy inny aryjczyk, bo po wejściu do UE jeszcze będzie chciał zwrot. Czyli mamy nieruchomość za granicą !!! Lepiej się śmiać niż płakać – tylko co dalej? I czemu kiedyś można było kupić i założyć KW a teraz nie? (jak ktoś ma zacięcie dziennikarskie to prywatnie powiem więcej).

rafałek
20-06-2004, 13:56
2. Walczymy o polskość naszej ziemi…

Pierwszy ruch jaki wykonuję to dowiaduję się jak założono KW na wcześniej sprzedane działki. Wychodzi na to że w Akcie Notarialnym napisano „Księga bez oznaczenia” i to przeszło – u nas nie przejdzie. Idziemy do KW. Pani miło acz stanowczo mówi, że zapis jest bezsensowny, ale czegoś trzymać się trzeba (zapis z 1902 roku – księga po niemiecku wypisana pięknym gotykiem, nazywa się „Dobra Rycerskie” – jest to odpowiednik ksiąg zakładanych na grunty Skarbu Państwa).
Idziemy z wizytą do Ewidencji Gruntów… tu ta ziemia już jest w Polsce i właścicielem jest sprzedający… Zaczynam czegoś nie rozumieć!!! Ale jaja. Wracam do KW – tu ciągle mówią, że zapis w KW jest bezsensowny ale czegoś trzymać się trzeba – mówię, że w Ewidencji jest już dobrze i że w roku 1921 jest wpis, że na mocy Traktatu Wersalskiego ziemia wróciłą do Polski. Nic ich to nie obchodzi – Księgi Wieczyste rzecz święta - sprzedający ma wystąpić o zasiedzenie swojej ziemi – tylko przeciw komu? przeciw Miastu królestwa Pruskiego? Konig Prus Stadt?
Zaczynam się zastanawiać, czy jeśli ziemia jest za granicą to tak tego nie zostawić – ktoś z forum twierdzi, że będę miał konsulat lub ambasadę – może to nie taki zły pomysł – może nie trzeba będzie płacić podatków, może będę miał inny paszport. Wiem, że to głupio brzmi ale co robić?
Zaczynamy wgłębiać się w prawo, historię i przepisy o prowadzeniu Ksiąg. I co? I nic w Sądzie są ciągle nieugięci. Chcę jeszcze raz przestudiować zapisy w KW. Lekka panika – nie mogą znaleźć księgo – no to już szczyty – coraz bardziej wątpię w Sądy jak panienka mówi że tej księgi nie ma ale za to ma inną też starą (jaja sobie robi czy co?). W końcu mówi, „że nie ma i co jej zrobię?” Fakt nic jej nie zrobię. Wracam i studiuję dalej przepisy. Wiem jak w Zaborze Pruskim prowadzono KW, Wiem, że KW powinna posiadać Zbiór Dokumentów na podstawie których prowadzi się zapisy. Wracam do Ksiąg. Hura!!! Znaleźli zaginioną KW. Tym razem jest jakiś sędzia który mówi, że przecież przy Królestwie pruskim jest jakieś nazwisko – ja mu na to (oświecony przyswojoną wiedzą), że to ówczesny minister. Facet urywa rozmowę że trzyma się tych zapisów, których on nie potrafi odczytać bo są gotykiem i po niemiecku… to już szczyty, czuję że za rok przyjdą Niemcy i nie tyle nas wykupią, ale po prostu wezmą co chcą !!! o zgrozo.
Sądy są nieustępliwe – chcą zasiedzenia i to w złej wierze – ale te 30 lat to i tak liczone od 21 roku czyli pryszcz.
Jest postęp – znalazłem osobę, która kiedyś badała tę księgę i widziała zbiór dokumentów. Mija tydzień – zbiór dokumentów się znalazł i można sprostować historyczne zapisy – sprawa nabiera życia. Już nikt nie żąda zasiedzenia, ale z KW zniknęło kilka kartek… (a to Polska właśnie, a Księga Wieczysta ciągle święta…).
I tak oto po kilku miesiącach zmagań mamy naszą polską KW. Może przyjmą nas do ZBOWID’u – w końcu też walczyłem o polskość tej ziemi – walczyłem z zaborcą który był wspierany przez polskie sądownictwo. (dodam na marginesie, że księga Dobra Rycerskie ciągle istnieje i ciągle zawiera wiele idiotycznych zapisów – czemu nikt się za to nie weźmie?).

W międzyczasie załatwialiśmy WZiZT – tu nikomu nie przeszkadzało, że działki leżą w innym kraju – tu się liczył zapis z Ewidencji Gruntów, a tam ziemia była już w Polsce.

W następnym odcinku: Po walce o polskość ziemi walczymy o WZiZT. Strony: My kontra Powolniak.

rafałek
20-06-2004, 13:57
3. WZiZT i Powolniak czyli pół roku z pozytywnym końcem – „Expresem”(?) przez urząd.

Równocześnie z pracami nad wyzwoleniem naszej ziemi spod wpływu zaborcy walczyliśmy o WZiZT. Zaczynało się to niewinnie – wnioski, mapki, znaczki skarbowe – sielanka… ale nie trwało to długo. Na wstępie dodam o niebywałym szczęściu, czyli o tym, że nieświadomie udało się nam złożyć wniosek na 3 dni przed wejściem nowych przepisów.

No to zaczynamy. Pierwszy telefon do urzędu – w słuchawce słyszymy , że już wszystko jest ale trzeba czekać – czekamy, miesiąc i nic. Jedę sam – sprawa nie jest prosta – brak planów – czekamy na urbanistę.
Zaczyna się okres codziennych wizyt w urzędzie codziennego dzwonienia – ja jeżdżę, żona dzwoni i sam już nie wiem czy od tego dzwonienia czy czego innego robi się coraz krąglejsza.
Co wizyta to inny termin, w czasie jednej z wizyt pan zapytał czy mamy projekt, bo jak nie to on chętnie by nam coś zrobił – jednak o jego projektach słyszeliśmy już co nieco ale co zrobić nie wiem, ale projektu u niego nie zamówię.
Odbijanie piłeczki trwa, a my szukamy projektu domu. Co jakiś katalog to nowy zakup – lektura obowiązkowa do poduszki. Ten za mały ten za duży ten… sami wiecie jak to jest. Mi się podoba ale tylko mi… szukamy dalej.
A w urzędach… bez zmian – wizyty, telefony i nic – Powolniak gubi wnioski, znajduje je – a może go zatłuc kijem? a może utopić… co to człowiekowi do głowy nie przyjdzie…
A w sąsiedniej galaktyce… jedziemy na USG – córka też chce – no dobrze i to przeżyjemy. Po powrocie wiemy, że to nie był najlepszy pomysł – Ala to stanowczo za żywe dziecko, ale pani doktor mogła zobaczyć efekt naszej poprzedniej współpracy. Pytałem o gwarancję ale podobno brak… no cóż w końcu to moja córka – córunia tatunia…
I znowu telefon do urzędu, wizyta i stałą śpiewka, że trzeba czekać, że kolejki, że urbanista nie ma czasu…
W między czasie mamy projekt – Babie Lato (http://www.apa-domy.com.pl/babie_lato/projekt1z.htm) – tylko czy nas stać, czy nie za wielki? Ale chyba to jest to… ja wątpię, żona jest zachwycona… Klamka zapadła.
Kolejne USG… tym razem jedziemy sami. Ekran świeci, ja patrzę i co widzę !!! Jeszcze się upewniam – jedna nóżka, druga, trzecia… ale pani doktor gasi mój entuzjazm możliwością pomyłki… no zobaczymy za kilka miesięcy – ale ja i tak wiem swoje.
Kolejna wizyta i spotykam w urzędzie jakiegoś faceta… o rany – urbanista !!! – biorę sprawy w swoje ręce – Powolniak rzuca wzrokiem gromy. Urbanista chce zobaczyć działki. Jedziemy !!!
Urbanista sprawia wrażenie człowieka konkretnego. Obchodzi działkę, ogląda domki za drogą i stwierdza, że nici z WZiZT, bo nasza działka nie graniczy z zabudowaną… O zgrozo. Jednak oświeciło mnie – co z tego, że nie graniczy skoro złożyliśmy wniosek po starych przepisach…. Hura – sprawa drgnęła – wracamy do urzędu i zaczynamy negocjacje. Urbanista pyta czy mamy projekt ja, że tak, Powolniak chce go adaptować – po moim trupie… Dogaduję się z urbanistą w sprawie szczegółów, mamy kąty dachu i inne takie, nawet udaje mi się wywalczyć zapis o budowie domu na 2 działkach… oszczędności na scalaniu działek.
Euforia, radocha ogromna – za 2 tygodnie rozprawa administracyjna. Radość nie trwałą zbyt długo – Powoniak nie zdążył przygotować dokumentów – kolejny termin… a gdzieś w odległej galaktyce…
Nadchodzi dzień rozprawy. Urywam się z pracy (jak zwykle) i jadę do urzędu. Szubka sprawa – wszystko ustalone – podpisujemy papiery i… niby już koniec tej historii ale….
Zawsze jakieś ale (może jednak trzeba było go utopić – Powolniaka).
Papiery są – potrzebny tylko podpis wojewody (czy kogoś w wyższych sfer).

Ciąg dalszy nastąpi a w nim – jak walczymy z ZE i dalsze perypetie z WZiZT.

rafałek
20-06-2004, 13:58
4. Prąd i WZiZT

Listopad – idę do ZE – ale co tu pisać – załatwiają sprawy szybciej niż ja bym pisał, w przerwach między wizytami w urzędzie (WZiZT) mam warunki na przyłącze. Po kilku dniach telefon, że mam kupić szafkę bo jutro robią przyłącze… ok. – jadę ale jest tylko jedna z placem budowy – ale podobno na stare warunki a ja mam nowe – co robić – dokupić potem plac? – idę do mojego pana z ZE i pytam – on żeby brać. Więc kupiłem i mam piękną szafkę z bezpiecznikami gniazdami ale bez licznika – po co podpisywać umowę?
Jadę do Powolniaka – od rozprawy minęło już trochę czasu – pewnie mamy już WZiZT ale nic z tego – kilkanaście dni to stanowczo za mało – sprawa widać się nie uleżała. Zaczynam się denerwować – metę widać a człowiek stoi jak d…! Używam kilku niecenzuralnych słów.
Obiecuje wysłać. Mijają dni…. Zaczyna się grudzień – brzuszek małżonki przypomina piękny balonik, wieczorami kopie i niekiedy czuć prawie odcisk nogi (a może ręki). Wybraliśmy imię – Bartek.
Radość ogromna – Powolniak wysłał papiery do podpisu – i co? i nic – papiery wracają – idiota nie przystawił pieczątek !!! Wysyła znowu.
Nadeszła wiekopomna chwila – pani doktor zawyrokowała kiedy urodzi się Bartek – będzie drugie cięcie.
Zawożę Lidkę do szpitala – trochę mi szkoda, że znowu wyrolują mnie z porodu rodzinnego ale wiem wiem – dobro dziecka, dobro matki. Jadę do domu. Sprawy nabrały ekspresowego tępa. Nawet się nie obejrzałem jak Bartek urodził się przed terminem – dzień wcześniej – ale to chyba taka tradycja – 8 grudnia rodzi się Bartłomiej – cztery kg to już nie przelewki – wszyscy wszyscy w domu – czas rozpocząć krucjatę z urzędami…
Na kilka dni przed Bożym Narodzeniem, gdy już chciałem użyć przemocy Powolniak wręcza mi warunki zabudowy – ze wszystkimi pieczęciami… Dwa szczęścia w jednym miesiącu…

rafałek
21-06-2004, 08:24

rafałek
21-06-2004, 10:26
5. Słów kilka o projekcie

Od chwili gdy dotknęła nas myśl o budowaniu kupowaliśmy całe sterty różnorakich katalogów z projektami. Oj czego nie było – duże, małe, z CD i bez, z projektami jednego biura i kilku – jednym słowem im więcej szukaliśmy tam bardziej byliśmy wygłupieni. I tu zaczęły się pojawiać pomysły z projektem indywidualnym. Pomysł ten poza oczywistymi zaletami na pewną wadę – z kim w okolicy nie rozmawialiśmy (a miał on projekt indywidualny robiony przez lokalnych „artystów”) to każdy mówił, że niby dobrze, ale zawsze coś było nie tak. Potem w rozmowach potencjalnymi wykonawcami utwierdziliśmy się w przekonaniu, że katalog to jest to – lokalne projekty indywidualne wymagają dużej wyobraźni ze strony wykonawcy – są zbyt uproszczone…
No to temat domu przewala się przez naszą codzienność – przy stole, przy TV, nawet wszedł do naszego łóżka – bo czy może być coś bardziej romantycznego niż wybieranie przyszłego domku? W końcu stanęło na tym, że każde z nas miało swoje typy – tylko do porozumienia droga daleka. Negocjacje trwały. Postanowiliśmy ujednolicić nasze potrzeby i oczekiwania wobec domu (ile pokoi, jaki garaż, jakie poddasze). Poszukiwania zaczynamy od nowa. Wybór (nie mój) pada na Babie Lato. Zaczyna się wałkowanie, urabianie, dojrzewanie do decyzji. To zaczyna być obsesją. Gdzie nie jedziemy oglądamy domy – jeśli na naszej drodze (nawet w oddali) ukazywało się osiedle domków (nawet pojedynczy domek) to trzeba było je obkolędować. I tu ciekawe spostrzeżenie – ludzie po kilkuminutowej rozmowie okazują się bardzo serdeczni – opowiadają o mankamentach swoich rezydencji, o kłopotach w budowie, o wadach i zaletach wybranego projektu jednym słowem: Podróże kształcą!!!
Klamka zapadła – kupujemy Babie Lato. Jest to projekt który najbardziej nam odpowiada, próby wykreślenia czegoś indywidualnego sprowadzają się do czegoś mniej lub bardziej podobnego do powyższego projektu – tylko co z tym dachem… Babie Lato to mały lotniskowiec – komin przerobimy na wieżę kontroli lotów i mamy pas startowy o powierzchni 338 m2 (o Boże – to nas doprowadzi do bankructwa!). Próbki naszego autorstwa miały pewną dziwną właściwość – przy powierzchni zbliżonej do wybranego projektu miały dach zawsze większy od pierwowzoru. Znowu analizujemy „gotowca”. Salon z jadalnią ok. 34m2, 3 pokoje o powierzchni co najmniej 12 m2, kuchnia (trochę mała – 10 m2), łazienka 7m2 – prawie taka jaką mamy obecnie, WC, duży garaż z kotłownią (nie mamy gazu, więc albo olej albo drewno). No i co najważniejsze – zawsze można uciec na poddasze.
Klamka zapadła – kupujemy.
Telefon – bardzo miła rozmowa i po kilku dniach kurier przynosi paczuszkę. W środku fakturka, 4 projekty, wszelakie zezwolenia i uprawnienia – zezwolenie na szereg wymyślonych przezornie zmian w projekcie.
Najpierw euforia – później zwątpienie. Zaczynam miewać koszmary – dom stoi niewykończony, ściga mnie komornik – a może jednak co innego? Tylko co? Każdy tańszy jest gorszy od obecnego. Chyba tylko niezłomna wiara mojej żony doprowadziła mnie do stanu, że i ja uwierzyłem, że będziemy w stanie (kredyt i gołe ściany ale zamieszkamy!!).

rafałek
21-06-2004, 10:27
6. Obrabiamy projekt – czyli adaptacja i ostatnie boje w urzędach.

No i znowu zaczynają się rozważania, co i jak. Niby zmian będzie niewiele, ale… chcemy ścianę trójwarstwową. Wszyscy straszą nas kosztami, ale… wg wstępnych wyliczeń wychodzi nam, że nie powinno być jakoś nieziemsko drożej, a przy dobrym wykonaniu powinno być solidniej. Rezygnujemy też ze schodów żelbetowych – będą drewniane. Na koniec zachciało się nam drzwi do garażu (dużo się o tym naczytałem i wybieram wygodę – jak ktoś się będzie chciał włamać to i tak to zrobi, zainstalujemy alarm i tyle). W trakcie adaptacji wynikła sprawa stropu. Nikt w okolicy nie chce zrobić monolitu i tu znowu zagwozdka czy gęstożebrowy czy iść na łatwiznę i położyć płyty? Wybieramy wariant 2 czyli płyty. Jak się źle wykona to każdy będzie pękać. W międzyczasie okazuje się, że nasza ściana 3W zmniejszy pokoje !!! no tak ścian będzie grubsza ale co robić? Pani architekt mówi, że można zachować wymiary wewnętrzne, ale za to potrzebna jest zgoda autora na zmianę wymiarów zewnętrznych. Dzwonię do Białegostoku i już po kilku minutach mam zgodę na fax’ie!!! O rety co za radość, co za tępo. Pani architekt aż nie chce wierzyć, nie wzięli za to pieniędzy? To nieprawdopodobne.
Dom będzie z porotermu. Ściany nośne z 25P+W, zewnętrzne 25P+W, 10cm wełny i poroterm 8P+W. Ścianki działowe poroterm 11,5P+W.
Wszystko to wygląda pięknie i ładnie ale… trzeba zrobić projekt przyłączy. Jak trzeba to trzeba. Umawiam się z facetem i tu mały szok – facet chce 550 zł za kilka kresek (woda przed domem, prąd już zrobiła energetyka, kanaliza w drodze). Argument nie do podważenia – „pieczątka też kosztuje”. W końcu stanęło na 450 zł za wszystko. Co robić zgadzam się. Na osłodę mam warunki i zgodę na przyłącza za darmo.
Papiery już są, pani architekt zrobiła swoje, czas na urzędy. I tu małe zdziwienie. Wszystko (łącznie z prawomocnym pozwoleniem mam w jeden dzień – dziś składam jutro odbieram – warunek tylko jeden mam obkolędować zainteresowanych by oświadczyli, że nie będą zgłaszać sprzeciwu). Na następny dzień objeżdżam wszystkich listy i następuje wymiana dokumentów, płacę z znaczkach 50 zł i mam pozwolenie !!! Do tego prawomocne. Udaję się do pokoju naprzeciw. Tam mam dostarczyć jeszcze deklarację kierownika budowy. Donoszę właściwą bumagę i po zapłaceniu 7,50 otrzymuję ostemplowany dziennik budowy.
Nieubłaganie nadchodzi wiosna, a z nią mają ruszyć prace. Planowany termin 1 kwietnia okaże się niewypałem, ale o tym w następnym odcinku.

rafałek
21-06-2004, 13:16
7. Czas na casting – czyli z kim będziemy budować

Jeszcze przed adaptacją projektu zaczęliśmy, a dokładniej moja lepsza połowa zaczęła badać okoliczny rynek ekip murarskich. Na cud nie liczyliśmy. Gdzie by nie jechać wniosek był ten sam – dobrych ekip nie ma, są tylko mniej lub bardziej złe! Wstępne informacje zbierane były podczas wypraw – kto, co, jak, za ile, jak układała się współpraca. Na tej podstawie sporządzona została pierwsza lista. Tą małżonka skrupulatnie korygowała telefonicznie przez niekończące się rozmowy telefoniczne z obecnymi i byłymi inwestorami. W tym samym czasie sądowaliśmy okoliczne hurtownie. One też często polecały różne ekipy.
Tak powstałą pierwsza lista – zaczął się casting.
Na pierwszy ogień przyszedł właściciel jednej z większych firm. Porozmawiał, przejrzał projekt i zabrał go ze sobą. Po kilku dniach przyjechał z kosztorysem (i kosztorysantem) i się zaczęło. Zrobić zrobi, ale z własnych materiałów, zrobi najchętniej pod klucz, itd., itp. Powiedział co wiedział, na koniec ustaliliśmy pewną kwotę i… po wyjeździe zadzwonił, że na dzień dobry może zejść ok. 6 tys. Na robociźnie… (to na ile chce nas naciąć!!??).
Potem przewijały się różne firmy (Kaziu, z Gienkiem, Egon ze szwagrem itp.) i wniosek był jeden, każdy chce robić, stawka podobna, ale… nikt nie chce podpisać umowy, mało tego większość z nich nawet nie przejrzała projektu. To że bez rachunków to jeszcze rozumiem ale umowa nie tylko chroni nas ale i ich… Co robić.
W końcu przyszedł facet polecany w jednej z hurtowni. Był on niesprawdzony terenowo więc zaczynam pytania gdzie budował, tu pada kilka adresów. Dobrze – mówię – sprawdzę. Co pan będziesz sprawdzać – firma istnieje długi i się nikt nie skarżył. No dobrze, a jaki ma sprzęt – o to mamy się nie martwić, bo przecież to na jego głowie, a czego nie ma to pożyczy…
Powiedział co wiedział i poszedł zostawiając telefon. No dobrze – biorę namiar na najbliższą budowę i jadę. Inwestor już mieszka, miły facet, dom wygląda ładnie. Zaczyna się rozmowa – miło i spokojnie. Na pytanie o wrażenia pada odpowiedź: „źle nie było, ale ścian prostych też zbyt wiele nie ma…” No to jeszcze przy braku sprzętu i niechęci do podpisania umowy przeważyło na jego niekorzyść.
Najciekawsze wrażenia były z castingów przeprowadzonych przez małżonkę było totalne zbaranienie na dość fachowe pytania. Trzeba przyznać, że staraliśmy się przygotować do budowy sumiennie. Książki, Murator i problemy forumowiczów były cennymi drogowskazami.
W końcu przyszedł pan G – najbardziej nam pasował, miał jedne z lepszych notowań i na początek sprawił dobre wrażenie. Spotkania się powtarzały a my wiedzieliśmy, że to jest ten jeden, TEN NASZ.
Zaczął się okres negocjacji cenowo-pracowych. Oj przestał nas ten pan lubić – myślę, że mnie nie lubił w szczególności, bo wszystko chciałem wiedzieć dokładnie, co zrobi i jak, no i oczywiście czemu tak a nie inaczej. inaczej końcowej fazie zabrałem nawet naszego kierownika, bo sam już wątpiłem, czy mnie nie zaczyna na coś naciągać.
Rozmowy trwały długo, pozostało tylko spisanie umowy, ale z tym się nie śpieszyliśmy, w końcu wszystko dogadane, termin umówiony. W międzyczasie namierzyliśmy dekarza. Opinia świetna, cena niska. Grono zadowolonych inwestorów i niska cena przeważyła. Wstępnie umówiliśmy się na prace. Duet ten pasował nam tym bardziej, że wcześniej razem już pracowali (murarz i dekarz).
Termin ustalony (1 kwietnia) i tu niemiłą niespodzianka. Chcemy spisać umowę, a murarz mówi, że nie zacznie w kwietniu (o Boże, co z VAT’em!?). Tłumaczy się tym, że nie był pewien, czy jesteśmy zdecydowani. My niezdecydowani? Po tylu negocjacjach, po tylu rozmowach mamy rezygnować? Stanęło na tym, że murarz ma się dogadać z dekarzem – podpisujemy umowę na 1 maja (zaczną czy nie zaczną?) termin do 15 czerwca (zdążą czy nie?) Jeśli uważasz, że tak wyślij SMS’a na nr 7054, koszt 10 zł + VAT.
Co się zaś tyczy samej umowy – przerobiliśmy kilka wersji po długich zastanowieniach zastanowieniach przemyśleniach stworzyliśmy własny wariant. Staraliśmy się przewidzieć wszelkie możliwe kary i pominąć różne zobowiązania z naszej strony. W końcu dopracowana umowa została podpisana przez obie strony.

rafałek
24-06-2004, 13:57
8. Idziemy na zakupy – za plecami nowy VAT

W chwili gdy już mieliśmy projekt i WZiZT postanowiliśmy zabrać się za zakupy. Nowy VAT już za chwilę, w wielkie obietnice nie wierzymy, na łaskę firm liczyć też nie można.
Zaczynamy od punktów wysuniętych najdalej, ale na tyle blisko by liczyć na darmowy ewentualnie tani dowóz. Jedziemy starannie przygotowani. Kilka list materiałów, na nic nie liczymy – jechać, zostawić, za tydzień odebrać. Punkt nr 1. Oni wycenią, ale nie mogą przechować materiału – zobaczymy co wyliczą, punkt nr 2. Wyliczą, ale dowóz w całości, ale bez HDS’a. Punkt nr 3. – Za bardzo nie wiedzą czym handlują… - dostają ZONKA na początku rozgrywki.
Pora na lokalnych dostawców. Tu bywa różnie. Niby chcą się bić o cenę, ale jakoś postępu nie widać – czekamy na oferty.
Mija tydzień – ruszamy w drogę po wyceny z terenu. Punkt nr 1 nie wyliczył – facet który to robił zaginął bez wieści, reszta się nie orientuje, punkt nr 2 – zaginęły mu nasze zestawienia – prosi o nowe (dajemy, ale niesmak pozostaje). Po kilku dniach jedziemy znowu – 1 ciągle liczy, ale coś ma – wygląda to niespecjalnie, negocjacje mizerne – ZONK, punkt nr 2. znowu zagubił zestawienia – proponuje, że zrobi to od ręki. Czekamy – facet zestawia kilka cyferek cenników detalicznych – więcej nas już nie zobaczył.
Wracamy na rynek lokalny. Tu jakaś walka jest, każdy chce przechować materiał do wiosny ale rozrzut cen też dosyć spory. Niby nie ma o czym pisać ale… zawsze jest coś ciekawego. ciekawego jednej z hurtowni miły pan przygotowuje kilka zestawień (różne technologie) ale ciągle zaczyna od tego jak my sobie to wyobrażamy – zaczyna się wykład od fundamentu. Rozmowa toczy się o różnych foliach i innych specyfikach. Po godzinie dochodzimy do poziomu „0”. Kończy się czas – umawiamy się na inny dzień. Wracam sam. Rozmowa zaczyna się znowu od wykopu, o tym jak kopać, jak izolować, o zaletach bloczków różnych producentów, producentów tym jakim preparatem wykonać izolację pionową a jak poziomą. Czas !!! Jadę do domu – jestem umówiony za klika dni. Znowu zaczyna się historia o kopaniu fundamentów.
Sytuacja staje się klarowna – jadę lidera (nie gadułę) pocisnąć. Udaje mi się wyrwać jeszcze trochę – kupić już czy nie? Są to ostatnie dni grudnia 2003 r. Wszyscy mówią o wiosennych promocjach, promocjach zastoju. Czekamy…

Niespodzianka – Nowy rok, nowe ceny – tylko czemu w górę? O co za idiota ze mnie – trzeba było zamawiać w grudniu tym bardziej, że nadliczbowy materiał miałbym do zwrotu. Czekam prawie do lutego. Jestem umówiony, że przy pierwszych sygnałach podwyżkach finalizujemy transakcję. Nie wytrzymuję presji VAT’u i nie sezonowych podwyżek kupuję: poroterm, dachówkę, i inne przydatne sprawy. Zaczyna się czas targów i wydawania pieniędzy. Do kwietnia mamy kupione cegły, nadproża, wełnę na mur 3W, papę, 3 tony wapna (zastanawiam się czemu tylko 3 skoro VAT na wapno był 0%), okna dachowe, tonę cementu, przepłaciłem beton w ilości 55m3, płyty stropowe, kominy (Schiedel) i różne inne sprawy.
W efekcie ominęły nas wiosenne podwyżki o VAT’cie nie wspomnę. Z analizy pomajowej wyszły oszczędności liczone w tys. Zł. I co na to sceptycy wcześniejszych zakupów? Fakt, że kupowanie na koniec kwietnia to już samobójstwo, ale MY robiliśmy działania z większym wyprzedzeniem. Idzie maj, a my dom już mamy (w częściach na placach ale mamy).
Na uwagę zasługuje dach. Tu po długich przemyśleniach zdecydowaliśmy się na deskowanie dachu. Wszyscy straszą kosztami, a tu niespodzianka, cena więźby z gotową impregnacją (wątpliwej jakości wychodzi około 7-8 tys. Koszt zakupu drewna i jego przetarcia plus impregnat to około 9 tys. Extra mam deski na pełne deskowanie dachu (338 m2).
Myślę, że jakoś ten VAT przeżyjemy – tylko jak…

rafałek
28-06-2004, 13:10
9. Karczowanie - czyli pierwsze przygotowania w terenie

Zaczyna się wiosna, powoli, małym kroczkami, może już niedługo weselej zaświeci słońce. Wyciągam Pilarkę, ostrzę siekierę i ... zaczyna się karczowanie działki. Serce boli, ale gdzieś trzeba wcisnąć dom.
Przejście pierwsze - wyznaczam wszystko co mam wyciąć. Piła w garść i już lecą pierwsze brzozy i jesionoklony. Przejście kolejne - docinam krzaczki i wszelkie przeszkadzające i zbędne drzewa. Ostatnie podejście - pokkrzesuję pozostawione drzewa, usuwam te które jednak będą przeszkadzały. Wrażenie jest piorunujące - obraz jak po bitwie. Zaczyna siąpić deszcz, działka stałą się ponura, a ja jak sobie pomyślę o uprzątnięciu tego... ech, idę do domu.
Mija kilka dni, sam nie wiem jak się zmobilizować do dalszej pracy i nagle na spacerze mnie olśniło - sąsiad ma kominek. po kilkuminutowych negocjacjach sprawa załatwiona. Sąsiad wyrabia sobie co chce, a resztki układa na kupę... Nieźle to sobie wykąbinowałem :D. Uprzedzam pytania i wyjaśniam, że nawet jeśli nabrałbym chęci, to i tak nie miałbym gdzie złożyć wyrobionego drewna, a przez 2-3 lata brzoza by i tak zgniła. Stosunki dobrosąsiedzkie nawiązane... jakoś to będzie.
Sobota - od rana leje - ale to i tak lepiej niż w piątek (strasznie wiało). Odwiedza nas moja mama i napuszcza na robotę. Idę dla świętego spokoju - bo i tak nie będzie się palić. Ale jakoś deszcz przestaje padać więc głupio wracać do domu. W bólach rodziło się to ognisko (szkoda, że nie zabrałem aparatu - zdjęcia byłyby fantastyczne - ogień prawie na 3m).
Było już późno jak stanąłem nad wielkim wylkanem pełnym żaru... co robić? Okopałem pozostałości ogniska, wpałem do niego 30l wody i poszedłem spać. Rano znalazłem solidną kupę popiołu. Oj jaka radość, że tak łatwo daję się podpuszczć do nielubianej pracy...

Mija kilkanaście dni. Załatwiam namiary na faceta z "białoruśką" - trzeba by zedrzeć humus.
Odmierzam plac na którym ma stanąć dom, wbijam paliki i czekam. Następnego dnia, kilka minut po umówionej godzinie dociera do mnie wesoby kopacz. Obejrzał działkę, wysłuchał życzeń i zabrał się do roboty. W kilka godzin powyrywał pniaki, zplantował plac i usypał okazałą stertę darny i ziemi.

Zapraszam na wizytację żonę... Jaki wielki plac :o . Trochę nas to niepokoi, czy może coś źle nie wymierzyłem. Ponowne pomiary utwierdzają mnie, że poza planowanym marginesem, błędów nie ma. Widocznie tak ma być.
http://republika.pl/babie_lato/foto/prad-m.jpg

rafałek
29-06-2004, 10:06
10. Wyruszam na poszukiwania wody

Dzień wejścia ekipy coraz bliższy. Trzeba by się zatroszczyć o prąd i wodę na działce. Wszystko niby proste, skrzynka z prądem stoi od końca listopada (a może były to pierwsze dni grudnia?) Woda jest gdzieś koło drogi... Prąd może poczekać - podłączenie licznika = zapłacenie 2 raty i założenie licznika. W międzyczasie dowiedziałęm się, że potrzebny jest glejt od elektryka o przeprowadzeniu pomiarów. No tu chyba przegięli! Jakich pomiarów? na czym? przecież przyłącze oni zrobili i zakopali kabel. Szafla kupiona od nich (razem z placem budowy - wszystko poskręcane i zapląbowane). No ale co robić. Panowie z ZE mówią, że glejt ma być i tyle, a elektryk już będzie wiedział o co chodzi... Idę do elektryka. Jest dobrze zorientowany. Wie o co chodzi - ja już też... chwila i mam glejt i mniej w kieszeni - dobrze, że tylko 25 zł. Elektryk należał do tanich - może ma starą pieczątkę? :D .
Licznik może poczekać - po co podpisywać umowę i płacić za przesył "lepszego" prądu budowlanego? Tak się zastanawiam o ile on jest "mocniejszy" już widzę, jak betoniarka wiruje, jak wiertarka sama wierci - co prąd to prąd!

Biorę się za wodę. Mam mapkę, gdzie jest wyrysowane gdzie przebiega rura. O jak ładnie, o ja głupi, o ja naiwny - idę z zapałem i wiarą w mapę...

Dzień pierwszy: Robię namiary. Pierwszy od kamieni granicznych, drugi od działki sąsiada. Będę kopał metr na metr i idę w dół. Trafię na pewno jak "6" w Totka. O ja naiwny. Pierwsze pół metra - koszmar - trawa, glina, kamienie. Z czasem człowiek się przyzwyczaja. Po wykopaniu metra (w dół) ogarnia mnie zwątpienie. Sam nie dam rady... Chwila odpoczynku i rygę ten mój grobowiec dalej, uparcie i z nową nadzieją. Powoli przestaję być widoczny dla otoczenia, wykop na 1,5 m głęboki, dookoła górki usypanej gliny i kamienie - zgodznie z mapką jeszcze 10-20 cm i będzie rura... O moja naiwności. Robi się ciemno - może to jest powód dla którego rury nie widać? Zredygnowany, zmaltretowany, z odciskami na dłowniach wracam do domu.
Dzień drugi: Wykop ma 1,8 m głębokości. Poniżejsprawia wrażenie nietkniętego. Biorę mapę - no tak, rura idzie trochę po skosie do drogi, pewnie za blisko drogi zacząłem kopanie. Kilof w garść i wgryzam się w skarpę. Mój wykop robi wrażenie, zaczynają przychodzić pierwsi turyści - może brać za bilety? W końcu to jedyny taki kanion w okolicy.
Robi się ciemno, a jak przerzuciłęm około 1,5-2 m3 gliny i kamieni. Wody ani śladu. Zaczyna mnie to wnerwiać. Rura jest, bo sąsiad mieszkający dalej ma wodę, mało tego ma prąd i telefon... Pytam się sąsiada ile wytrzyma bez prądu i telefony bo jak się wnerwię to wezmę koparkę. Wracam do domu.
Dzień trzeci: zwołuję konsylium. Zapraszam co bardziej kumatych sąsiadów. Zdania są podzielone, ale przeważa pogląd, że rura jest bliżej drogi. Pokazuję im mapę ale oni przyjmują to z ironicznym uśmiechem. "Co? nie wiem jak to było robione? Przecież geodeta nawet nie widział tego miejsca..." No co robić - zmieniam kierunek kopania i już po godzinie natrafiam na ślad rury. Humor powraca. Mam zamiar uściskać z radości wszystkie wykopane dżdżownice (krety chyba jeszcze śpią).
Plany były ambitne - chciałęm wykopać wszystko sam, ale po 3 dniach poszukiwania rury z wodą planuję wynająć koparkę. Tym bardziej, że przekopać się trzeba przez drogę która była utwardzana kamieniami i gruzem.
Dzwonię do koparkowego i umawiamy się na ósmą rano. Przyjeżdza punktualnie. Mówię co i jak i zabieram się do odkopywania kabli telefonicznych z od prądu. Kable znajduję po kilku minutach kopania - telefon na jakiś 30-40 cm - ma nawet taśmę ale czemy leży bezpośrednio na kablu? Z prądem jest tak samo ale zakopany na jakiś 60 cm - oczywiście jeden nad drugim, do tego telefon nie figuruje na mapie. Po prostu wiem gdzie go zakopywali - było to z 4 lata temu. Jeszcze tylko ostatnie wskazówki gdzie jest kanaliza i deszczówka i koparka uporczywie wgryza się w ziemię. Po kilku minutach ma wyryte tyle co ja w 3 popołudnia - to była dobra decyzja. O godzinie 9 przyjeżdza hudraulik, ogląda okolicę, mierzy i jedzie po rurę. Koparkowy z gracją napierza obie kanalizacje i pozostawia robotę precyzyjną dla mojego szpadelka (kupiłem ślicznego Fiskarsa specjalnie na tą okazję). Z jednej z rur smród bije niezmiemski - połączenie ma pół centymetra nieszczelności - dobrze że tu glina, widać, że daleko nie wsiąka. Druga rura już nie betonowa tylko kamionkowa (to kanaliza deszczowa - prawie nikt do niej nie jest podłączony - ja planuję zrobić w przyszłości podłączenie ze zbiornika od zbierania deszczówki, ale to odległa przyszłość).
Wykop skończony, hydraulik z rurą (wężem - bo to w końcu plastikowa gadzina). Młodego instruuje jak zakładać zasówę z nawiertką) a sam znowu lustruje okolicę, Rozwijają rurę i powoli wszystko składają. Po pół godzinie mam piękny kran z wodomierzem. Koparkowy z gracją zasypuje wykop, my tylko zasypujemy kable. Na koniec koparkowy z gracją ubija kołąmi ziemię w wykopie i wyrównuje całość. Pyta czy coś jeszcze, podrównuje drogę. Należy się 180 zł. A ja głupi 3 dni szukałem rury :-? .

Dni biegną szybko - do terminu wejścia ekipy już blisko, a jeszcze trzeba zrobić szopę, założyć licznik od prądu i wezwać geodetę który wytyczy dom, ale o tym w następnym odcinku.

rafałek
30-06-2004, 20:10
11. Dalsze przygotowania

Dni uciekają jak pieniądze z naszego konta... ech, ale co robić. Gdzie się człowiek nie obejrzy tam zaraz widzi faktury. Ale wracamy do tematu. Przygotowań nie zostało zbyt wiele, a czasu do wejścia ekipy jeszcze mniej.

Prąd... to jest to co będzie potrzebne. I nawet nie ma co pisać na ten temat. Jadę do ZE. Robię ostatnią wpłatę i skłądam wymagane papiery. Czekam... czekam... i jeszcze czekam... na drugi dzień przyjeżdzają mili panowie i zakładają piękny licznik. I co? i nic. Jest prąd, a co z licznikiem? O tym możecie poczytać tu: ->Co z licznikiem<- (http://www.murator.com.pl/forum/viewtopic.php?t=28997&start=0&postdays=0&postorder=asc&highlight=licznik)

Czas na szopę - zadanie niby proste, ale samemu ciężko więc do pomocy poprosiłem teścia. Zaczynamy - mam już wizję i wiem co i gdzie. Nie przejdzie. Kilkanaście minut trzeba przekonywać, że bywowanie szopy z tyłu działki to zły pomysł... Potem długo tłumaczę, że obrzyny wystarczą i że nikomu nie będzie przeszkadzało, że jest na nich kora. Potem przekonuję (długo) że budowa na zakładkę wystarczy i że ewentualne szpary (w kierunku dołu) nie będą przeszkadzać.
Zaczynamy... niby ruszyliśmy, ale ciągle robię coś źle. A to żle trzymam, a to za wolno chodzę.... I w takiej atmosferze rosły ściany szopy. Przychodzi czas na dach. Tu znowu złyszę, że źle, że materiał kiepski, że powinienem załatwić (kupić) normalne deski. W końcy przy ukłądaniu papy (1 rokla) słyszę, że przy chodzeniu po dachu może się poprzedzierać... no dobrze ale kto ma chodzić po tym dachu i po co?.
W końcu szopa stanęła w całęj okazałości, ale bez drzwi. Te postanowiłem wstawić sam... Będzie spokojniej...

Nie na dzień przed przyjściem ekipy (4 maj 2004 roku) na teren działki wszedł geodeta - a dokładniej 3 geodetów. Dokonali sztuk magicznych, bez miary wytyczyli większość punktów budynku - no może nie zupełnie - pierwszy punkt wytyczyli z taśmą.
Po wytyczeniu narożników sprawdzili po przekątnej (i dalmierzem i taśmą) konty. Było OK. Resztę nieskąplikowane bryły odłożyli już tradycyjnie (jednaj taśma się przydaje :D ). Pogryzieni przez komary skasowali zywą gotówkę, dokonali stosownych wpisów i udali się w bliżej nieznanym kierunku. Dzień chylił się ku końcowi, malowniczo zachodzące słońce nie wróżyło deszczowego lata... A jednak.
Ale o tym w następnym odcinku.

A tak wyglądał działka po ww działaniach:

http://republika.pl/babie_lato/foto/big_budowa_001.jpg

http://republika.pl/babie_lato/foto/big_budowa_003.jpg

rafałek
01-07-2004, 09:10
12. Chcieliście? no to macie...

"Najpierw powoli jak żółw ociężale, ruszyła maszyna po szynach ospale..." wypiła kawę i ciągnie z mozołem...
No właśnie. Przyszła ekipa punktualnie i co mogła chcieć? ale może od początku.

Był piękny słoneczny majowy dzień. Ekipa przyjechała punktualnie, co prawda za bardzo sie tym nie interesowałem, przykładnie wykonywałem obowiązki służbowe w pracy by otrzymać na koniec miesiąca środki płatnicze niezbędne do podtrzymywania przy życiu naszej inwestycji.
Kilkanaście minut po umówiojej godzinie odbieram telefon - majster we włąsnej osobie - mam szybko przyjechać na budowę. No dobrze, ale co się mogło stać w pierwszych chwilach, może chcą się przywitać, może chcą coś wyjaśnić? Sam nie wiem, ale jadę.
Wysiadam, a oni już z daleka krzyczą, że potrzebny jest im klucz od szafki z prądem. Klucz, prąd? no dobrze, ale po co? Do kopania fundamentów prąd nie jest potrzebny. I tu pierwsza refleksja. KAWĘ !!! KAWĘ przecież trzeba zrobić!!! No myślę sobie - ładnie zaczynają. Teraz kawa, potem ciach, potem jeszcze sobie jakieś dziewczyny przywiozą... no ale zobaczymy.
Wpadam po kilku godzinach i aż się boję odzywać, wszyscy jak krety dziabią ziemię, a dokładniej glinę, miejscami sowicie przemieszaną ze żwirem, że nawet łopaty wbić się nie da. Do tego co kawałek jakiś kamień i to jaki! Jak oni takie kamloty wyciągają z ziemi? to już pozostaje ich tajemnicą. Największe które są na dnie wykopu zostają (wystają na jakieś 10 cm ponad dno wykopu i w świetle wykopu mają conajmniej 1m, a ile wchodzą w ziemię? kto to wie?.
Ekipa wyposażona w łopaty i szypy. Pytają czy mam kilof którym się kiedyś chwaliłem. Kilof to osobna historia. Znaleziony w ubiegłym roku w poniemieckim okopie wyglądał na bezużyteczny. Jednak po obtłuczeniu młotkiem rdzy okazał się całkiem dobry - wystarczyło tylko go obsadzić. Och co to jest za stal, tyle lat w ziemi a po oczyszczeniu dzwoni jak dzwon kościelny. Robota w najtrudniejszych odcinkach ruszyła z nową siłą. To mi śię podoba. Kurcze jak oni zasuwają. Tak swoją drogą to nie chciało mi się wierzyć, że będą zdolni "z ręki" wykopać te fundamenty. Zrobili je i to jakie.
Nadchodzi czas na zbrojenie. Okazuje się że do wykopu wpadła piękna mysz. Chłopaki biegają i ją gonią, wyraźnie mają z tego wielką frajdę. Pytam się ich co będzie jak jej nie złapią - po prostu zostanie zabetonowana :( . Szkoda, bo nie życzyłbym jej takiej śmierci - myszy nie lubię, ale uśmiercanie w taki sposób to nie to. Już widzę te wieczory i noce jak duch białęj myszy zmętnie chodzi po pokojach i wrupie w jesienne deszczowe noce. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze (oczywiście dla myszy). Zostałą odłowiona i wypuszczona w pobliskie zarośla.

http://republika.pl/babie_lato/foto/big_budowa_005.jpg

Wykopy starannie wyłożone podwójną folią. Zbrojenie pięknie ułożone na dnie. To efekt 3 dni pracy. Od poniedziałku lanie betonu.
A w sobotę i niedzielę leje. Folia trzyma wodę - uzbierało się w niedzielę wieczorem z 5-10 cm. Co będzie dalej - zobaczymy w następnym odcinku.

rafałek
01-07-2004, 12:54
13. Lejemy fundamenty - nas też olewają !!! :evil:

Silna ekipa od poniedziałku zabiera się do lania fundamentów. Woda jakoś weschła - chyba się wysączyła na zakłądach folii tak, że w poniedziałek rano w niektórych miejscach nie było więcej jak 1 cm. Myszy też żadnych nie zwuważaliśmy.
Beton miał być dowożony sukcesywnie - robota do 13... i co? i nic, co chwila przelotny deszcz, ale to nikomu nie przeszkadzało - na beton nawet lepiej :D - tyl;ko ta terminowość. Do zalania około 42 m3 a moi fachowcy czekają godzinami - dosłownie - na beton. Zryw i czekanie. Zrobiło mi się głupio, ale... umówiłem się z nimi, że wszelkie dostawy sami sobie będą załatwiać więc tak do końca nie czuję się winny. Zaczynam coś przebąkiwać, o zmianie betoniarni, a oni mnie uspakajają że w ubiegłym roku nie było problemów więc pewnie to jakieś przejściowe problemy. Jednak widzę, że z każdą godziną (!) sami zaczynają wątpić w swoje słowa. Robota niby idzie, ale tępo jest ślimacze. Dobrze że pogoda dopisuje i co chwila przepaduje. W końcu ekipa niewyrabia i wysyła gońca do betoniarni (sami załatwiali - sami pilnują). Wychodzi na to, że tego dnia facet umówił się na 3 budowy. Zamiast szybko wyszło jak wyszło. Skończyli prawie o 21. Wszystko zatarli, zakryli i pojechali... no ładnie się zaczyna.

http://republika.pl/babie_lato/foto/big_budowa_006.jpg

http://republika.pl/babie_lato/foto/big_budowa_008.jpg

rafałek
06-07-2004, 14:31
14. Niech się mury pną do góry...

Minęło kilka dni od czasu jak wyszliśmy z ziemi. Czas ucieka nieubłaganie. W szopce czeka styropian, bloczki też wyglądają na zniecierpliwione. Czas wykonać ostatnie 0,5 m ścianki fundamentowej - teraz już z bloczków i ocieplonej styropianem. Ekipa zabiera się za to z werwą i już po kilku godzinach wciskają styropian pomiędzy emki. Dom zaczyna rosnąć. Aż miło na to popatrzeć. Mur wychodzi gruby, ale ma na nim się wesprzeć też gruba ściana 3W. Po kilku dniach wszystko jest gotowe. Pomiędzy warstwą zewnętrzną a wewnętrzną pozostał uskok około 2 cm (nie chccieliśmy by robili większe fugi) który został sprawnie obszalowany i całość została pięknie zalana betonem. Jednocześnie zabezpieczono styropian przed negatywnym oddziaływaniem lepiku i papy.
Czekamy dzień by wszystko dobrze związało.
http://republika.pl/babie_lato/gallery/big/big_budowa_009.jpg
http://republika.pl/babie_lato/gallery/big/big_budowa_010.jpg
Czas na wypełnienie. Zamawiam 8 wywrotek piasku - piach ładny - mówią, że się dobrze zagęszcza. Wywrotka niestety nie jest w stanie wsypać wszystkiego do środka - znowy zarobi facet od "białoruśki" - uparcie sybie piach do środka.
Przy następnej wizycie śmierdzi na budowie jak w piekle - niby lepik na zimno ale śmierdzi niezgorzej... Boję się tylko by nasza córka która jest bardzo ciekawa postępów nie "zaprzyjaźniła" się z nim za bardzo. No włąśnie - Ala jest bardzo dumna z budowanego domu - opowiada o tym w przedszkolu - jednak dzieci niezbyt jej wierzą (może nie przywiązują do tego wagi) i ją lekceważą. Nie pomagają nawet zapewnienia, "że to taki prawdziwy, z cegiełek".
No to wracamy na plac.
http://republika.pl/babie_lato/gallery/big/big_budowa_013.jpg
http://republika.pl/babie_lato/gallery/big/big_budowa_015.jpg
W sobotę przywieźli pierwsze palety porotermu - 38 na garaż i 25 na dom. W poniedziałek ruszyło... najpierw garaż. Na drugi dzień pojawiły się pierwsze drzwi i okna. Aż miło iść popatrzeć. Radość wielka, ale praca włąściwie niezmienna. Jako że ściana ma być 3W trzeba było zapewnić im kotwy. Po różnorakich kalkulacjach wybrałem drut do podwieszanych sufitów - staram się by przypadło ich conajmniej 4 na m2 muru.
W międzyczasie pojawił się problem z cegłą na oblicówkę. W planach mur miał powstać z PH 25 + 10 cm wełny (wszystko leży na placu i czeka) potem 2 cm powietrza i PH 8cm i tu problem. W hurtowni uznali, że to wymiar niechodliwy więc go nie ściągali. Teraz jest problem, bo go nigdzie nie ma...
Co będzie dalej? poczekamy, przecież do końca ścian nośnych jeszcze trochę czasu - może załatwią.

rafałek
24-07-2004, 00:45
15. O murach ciąg dalszy
Och tyle się działo, a dziennik w polu. Jeszcze by się ktoś wystraszył... ale nie, wszystko idzie raczej dobrze.
http://republika.pl/babie_lato/gallery/big/big_pict2024.jpg
http://republika.pl/babie_lato/gallery/big/big_pict2022.jpg
Hurtownia dostarcza towar, murarze murują, wszystko idzie jak po maśle. Zaczynam się bać, bo gdzieś się pewnie pojawią kłopoty. Tylko gdzie i kiedy? Ale co tu zapeszać, Jak na razie ściany proste, kąty mają po 90 stopni, majstry trzeźwe, przyjeżdzają około 8 rano, piją kawę i robią do 12, potem śniadanie i praca do około 17'stej. Potem jak się dowiedziałęm jadą na inną robotę, bo jednocześnie ciągną 3 :o . No byle by to u mnie źle się nie skończyło.
http://republika.pl/babie_lato/foto/m68.jpg
http://republika.pl/babie_lato/foto/m69.jpg
http://republika.pl/babie_lato/foto/m71.jpg
Z każdym dniem przybywa murów, widać już okna i drzwi, pokoje jakby nabierają kształtów. Problem tylko z portotermem bo 8 ciągle nie ma, majstry wypuszczają kotwy i ciągną dalej.
Dni mijają, a ja nie mam materiału (ciągle te feralna ósemka). Po długich aczkolwiek miłych negocjacjach ustaliliśmy, że zamiast ósemki dostaniemy 11,5, ale żeby się zmieściło to wełna będzie nie 10 ale 8 cm. Mam nadzieję, że to się źle nie odbije na klimacie w zimie, ale jak mnie każdy uspakaja - dom będzie i tak ciepły - pożyjemy - zobaczymy.
Na obecnym etapie mam wszystkie ściany nośne i ekipa przygotowuje szalunki by wylać "poduszkę" z betonu pod płyty stropowe. W międzyczasie mam przedsmak układania stropu - przyjeżdzają podciągi. W godzinę mam założony nad wjazdem do garażu, w przejściu do kuchni i do salonu (ale mi się to słowo niepodoba).
http://republika.pl/babie_lato/gallery/big/big_pict2025.jpg
http://republika.pl/babie_lato/foto/m73.jpg
http://republika.pl/babie_lato/foto/m74.jpg
Zbliża się dzień układania stropu, a ja wyjeżdzam na szkolenie - ech - jak pech to pech, ale i mniej nerwów. Co ma być to i tak będzie.
http://republika.pl/babie_lato/foto/new-2.jpg
http://republika.pl/babie_lato/foto/new-3.jpg

Tak im wyszło. W zasadzie jest dobrze, tylko czemu jedna płyta zostałą? Leży sobie taka mała płyta (2,75 długa i na 2 kanały szeroka). Pytałem co z nią ale w betoniarni twierdzą, że to pomyłkowa i nie jest ujęta w fakturach - trzeba będzie przeliczyć powierzchnię i sprawdzić czy nie kantują...

rafałek
24-07-2004, 00:56
16. O laniu wieńców i olewaniu nas przez betoniarnię...
Wracam do domu pełen niepokoju. Co tam się działo - już widzę te mrożące krew w żyłąch sceny - kogoś przydusiło, inny ma zmiażdzone palece... a tu nic - pękny strop - równe płyty (jak ma pękać to i tak popęka).
W poniedziałek przyjeżdza ekipa - uśmiechnięta i zadowolona. Przywieźli deski - będą szalować wieńce. No ładnie - jest postęp. Dwa dni stukali i piłowali. Kładli pręty. Jutro zalewają. Robota na kilka godzin, potem jadą do domu. I nie byłoby o czym pisać gdyby nasz wspaniały dostawca betonu nie zawalił. Beton był, ale dowóz był tak "regularny", że chłopaki znowu złąpali opaleniznę. boję się im coś mówić, bo nerwowi są strasznie. Pytam, czy by nie zmienić dostawcy, ale zapewniają, że konkurencja wcale nie lepsza, a obecny dostawca w zeszłym roku był bardzo dobry. Jednak pod koniec dnia wyruszyli na chyba ręczne negocjacje. Wrócili milczący i cierpliwie czekali. W zasadzie nic się nie stało, ale z kilku godzin wyszło kilkanaście. Co załatwili nie wiem do dziś.

rafałek
26-07-2004, 12:41
17. Pieniądze, kochane pieniądze...

Może teraz o płatnościach, bo co innego chciał fachman przy umowie, a co innego potem, choć źle nie było.
Umowa opiewała na kwotę którą chciałem rozbić na 3 transze, ale przy podpisywaniu umowy majster wyraźnie zaznaczył, że pieniądze będą chcieli dopiero na koniec :o :D . No bić się nie zamierzałem, jego wola. Jednak życie szybko zweryfikowało te zapewnienia. Jak zaczęły wychodzić mury (zaraz po stanie "0") przyszli z pytaniem czy nie da się coś skubnąć... Argumentacja była logiczna - gdzieś im nie zapłącili, a żyć trzeba. Sprawdziłam w terenie - fakt - ktoś ich wyrolował. Potem przyszli po jeszcze jak skończyli wieńce, trzecia transza wyszła po zrobieniu dołu czyli działówek i kominów (do stropu) ale... ale tu nie poszło tak łatwo bo nie wywiązali się z umowy. Miało być wszystko, a brakowało jednego komina i 2 ścianek. Komin to 2 godziny roboty (Schiedel), ścianki też niewielkie, ale umowa umową. Ponarzekali, powyzywali i poszli. Wieczorem telefon, że przepraszają za uniesienie, ale potrzebują pieniędzy na gwałt. Efekt był taki, że robota w poniedziałęk ruszyła (pozostał murarz z pomocnikiem), ale skończyć nie skończyli bo zabrakło im z 6m2 ścianki działowej. W sobotę znowu wizyta - wiem, że powinienem być nieugięty, ale wypłaciłem część. Część, bo robota nie skończona. W takim układzie murarze mają do zrobienia kominy od stropu do końca, jedną ścianę na górze która zawadzała by dekarzocieślą i działówki. A ja mam zapłacone jakieś 60% domu. Dużo, nie dużo. Mam nadzieję, że będzie dobrze, tym bardziej że wyrażnie liczą na wykończeniówkę...
Teraz z niecierpliwością czekam na dekorzocieśli bo więźba już złożona czeka koło domu... :D

rafałek
26-07-2004, 13:39
18. Więźba, więźba - dach już blisko (?)

Znam dokładny termin wejścia moich dekarzocieśli. Czas przywieźć więźbę.
Do wielkiej wyprawy zaagitowałęm brata goszczącego na wakacjach u rodziców. Przujechaliśmy trochę wcześniej niż umówiony samochów. Wynajęliśmy taki do wożenia dłużyc z lasu, a to ze względu na długość niektórych elementów - ok 9m. Z tymi włąśnie były największe przygody przy przecieraniu więźby, bo facet prawie płakał, ale powiedziałęm mu, że cieśla kazał w całości i koniec. Tak na prawdę to można było je połączyć, ale po co jak można zrobić w jednym kawałku? Z 38 m3 drewna było co wybierać.
Przyjechał samochód i zaczął ładować. Już na pierwszy rzut oka widać, że zaprawiony w bojach, piach i nierówności mu nie przeszkadzały, niczym wąż podpełzał pod mygły z więźbą. Przypomniało mi się, jak z teściem zabieraliśmy obrzyny - to był prezent, teść będzie nimi palił prawie całą zimę... Jego kierowca to był maruda, a to mu nierówno, a to za duży piach, a to nie podjedzie itd, itp. Trochę się bałem tego załadunku, żeby czegoś nie wgnieść, ale wielki chwytak sprawnie operowany przez "naszego" kierowcę, z wyczuciem łapał krokwie i belki wie wyrządzając im prawie żadnej szkody - piszę prawie, bo po rozłądunky znaleźliśmy dwie krokwie z lekkim odłupem (jeden na palec, drugi na dwa i około 40 cm długie). Czyli można powiedzieć że było idealnie. Nasza rola polegałą jedynie na sprawnym rozkłądaniu łądunku. W efekcie zabraliśmy całą więźbę z łatami i kontrłatami, a na górę dorzuciliśmy jeszcze sporo desek na deskowanie dachu.
Następnego dnia zaczęło się ukłądanie. Wspólnie z bratem przygotowaliśmy miejsce na więźbę. Ładne pustaki zostały ułożone w poziomie. Na nich spoczęła pierwsza warstwa. Jako przekłądek użyliśmy łat. I tak nam zeszło prawie do 14. Zostały ostamotnione łąty, kontrłaty i deski, ale te przypadły mi w udziale. W efekcie stanęły piękne sztaple z więźbą. Osobno krokwie i belki, osobno łaty, kontrłaty (około 2 km łącznej długoiści) i deski które załapały się na podróż. Pogoda była jak w krainie deszczowców, więc zakupiłem rolkę folii budowlanej i wszystko okryłem.
Mija kilka dni, zbliża się czwartek - prawdopodobny termin "zmiany warty". Nic, pustka. No dobrze, pewnie coś im wypadło. Wieczorem telefon - i faktycznie tłumaczenie szefa przekonywujące. Piątek, od rana leje... Chłopaki podjechały i siedzą, a dzesz pada i pada. Po godzinie ulotnili się (może spynęli z deszczem?). Sobota - piękna pogoda. Przyjechali punkt ósma i zabrali się do pracy. Idzie pięknie, rozwijaką papę, ukłądają murłaty - wszystko z głową, bez pośpiechu, bez zbytecznego cięcia. W efekcie mało odpadu i piękna praca. I tak już było do końca - szybko i sprawnie, zawsze pubktualnie. Jedyną ich wadą było śmiecenie w domu, wszędzie woreczki po śniadaniu, butelki po wodzi i innych napojach w tym wiele puszek :wink: .
Praca w zasadzie przebiegałą bez nieprzewidywanych wypadków z małym wyjątkiem. Jak przystąpili do daszków nad tarasami wyszłą pewna zadwozdka. Woła mnie majster, że jak by nie ukłądał, to rynny za nic się nie schodzą. Patrzę i faktycznie, uskok jak byk. I co teraz? Może osobna rynna spustowa - nonsens, jak by to wyglądało!!!. To może podnieść wszystko w górę? Tylko skąd to to wyszło. Wróciłem w pamięci do lania kolumn. Tak pytali się jak wysoko a ja sam kazałem by było jak w projekcie, zapomniałem tylko, że nie robię stropu nad tarasami przez co wyszło jak wyszło. Stanęło na tym, że trzeba podnosić wszystko i domocować do kolumn. Jak ustaliliśmy tak zrobili. Wygląda to trochę dziwnie, ale coś się potem wymyśli, przy "dziwny" efekt zniwelować. Tak to się zakończyly nie do końca przemyślane oszczędności. Teraz z perspektywy kilku dni widzę, że źle nie będzie. Zamiast czołowego murku płyta OSB, a od spodu marzy mi się piękny sufit z jasnego świerka. Wiem, że nasze Babie Lato będzie chyba najbardziej odbiegać od pierwowzoru, ale za to będzie niepowtarzalne.
I tak minęły dni - prawie nie padało, ja się urlopowałem, nadrobiłem zaległości w życiu rodzinnym, pochodziłem z córką nad jezioro, porobiłem zaprawy (jagody i sok porzeczkowy) i tak jakoś dobiegliśmy do końca. Mi się skończył urlop, ekipa skończyła więźbę, za oknem skończyłą się pogoda. W środę mają wrócić murarze (przynajmniej jedna para) i kończyć kominy i ścianę na górze, do tego mają wykończyć oblicówkę.
Dziś spotkałęm szefa ekipy dekarskociesielskiej i co mnie wcale nie zdziwiło - poprosił z pewną dozą nieśmiałości o małą wypłatę. No dobrze, kawał roboty zrobiony, zakusy były niewielkie, wypłata szybka.
Teraz tylko trzeba przygotować deski na deskowanie - te które będą wystawały za okap trzeba przecheblować i zrobić im wpusty i pióra. Zrezygnowaliśmy z podbitki na rzecz takiego rozwiązania. Przy robieniu więźby fachnamy pięknie powycinali nam krokwie. Każda z nich zostałą przeheblowana, potem starannie wycięli zawijasa, potem szlifowanie i na dach. Całość chcemy pomalować na ciemny kolor, tylko nie wiemy czy...

W ten oto sposób dobiłem z dziennikiem do stanu faktycznego.

A na koniec małe pytanko - widzę, że czytujecie ten dziennik, czy może jest tak denny, że nikt nic nie komentuje? Hop hop, napiszcie jak się Wam podoba.

rafałek
27-07-2004, 14:49
19. Cisza...
A na budowie cisza. Fachmany zrobiły więźbę i poszły, murarze jeszcze nie wrócili - ponoć jutro mają zawitać. Czuję się samotny i opuszczony. Ta budowa jest jak narkotyk, uzależnia i rujnuje kieszeń (zdrowie też...). Mam nadzieję, że już jutro będzie można iść na plac i popatrzeć co się zmieniło. A co będzie jesienią (po dachu planowana przerwa do wiosny)? Aż się boję pomyśleć.

rafałek
29-07-2004, 08:24
20. Powroty

Zgodnie z umową wczoraj wróciły moje dzielne chłopaki od kielni, nie wszystkie, bo pracują gdzieś na wygnaniu, ale mam teraz na budowie jednego murarza i jego pomocnika dyrektora betoniarki jak na niego mówię.
Wpadli rano, zabrali klucze i znikli. Tłumaczyli, że pojechali załatwiać coś w urzędach. Potem wrócili, wnieśli kominy na górę i trochę porotermu i znowu znikli. Czyli wyszedł im dzień transportowy. Mam nadzieję, że dzię będą już murować.
Wczoraj narzekali, że jestem niesprawiedliwy, bo jak murowali ścianę zewnętrzną to ich goniłem za czystość i szczelinę, a przyszli cieśle i bezkarnie nasypali na ich wełnę wiórów. No fakt, że przy daszkach się nasypało, ale też i posprzątali, a że nie wyzbierali do czysta to wyszło jak wyszło. Najważniejsze, że szczelina pozostała. Co do ściany to moje chłopaki niekiedy nie zaskakują. Przyniosłęm im puszkę wentylacyjną (dostałem jedną na wzór) by mieli szablon do wycinania otworów z porotermie. Puszka jest śliczna, ma kratkę i strzałki jak ją zakładać (góra i lico). A po co oglądać, pyszka miała przyjść w pionie, a oni wycieli otwory, nawet ładne i równe ale w pozionie. I co... i nic - jak będą tynkować elewację to będą dłubać nowe - nauka kosztuje. Ale źle nie jest - trzeba było ich pilnować i to był chyba jedyny okres w którym twierdzili, że się czepiam, że przesadzam, ale ogólnie robili jak się im kazało - brak sprzeciwu byłby zbyt podejrzany :wink: .
A tak wygląda moja ścian 3W:
http://republika.pl/babie_lato/foto/new-1.jpg

Ale to już historia - dziś na rozkładzie kominy i wykańczanie ściany zewnętrznej między krokwiami, bo by cieśle mieli łątwiej nie wymurowaliśmy ostatniej warstwy. Przy okazji wyszedł mały problem z garażem. Tam mamy ścianę jednowarstwową z porotermu 38. Problem wyszedł przy murłacie, bo jest centralnie przez co na górze przy krokwiach wyszedł mały uskok. Po konsultacji z kierownikiem ustaliliśmy, że wyrównamy to styropianem (zostało trochę ze ścianki rundamentowej).

rafałek
03-08-2004, 12:24
21. Czy oni coś robią? !!!
Wczoraj były usługi transportowe. No dobrze, trzeba było to ponosić ale dziś niby coś robią, ale jakoś przybywa niewiele. W jeden dzień dwa kominy systemowe i do tego wentylacyjne i lekko zaczęty kominkowy. Ludzie - czy wy chcecie skończyć to przed zimą? A jeszcze ma wejść dekarz i skończyć dach. Ale nic - na razie pogoda ładna. Zadzwonię do szefa (ich) i pogadam... (tu XXX GSM, przepraszamy ale wybrany abonent jest nieosiągalny...) no to sobie pogadałem.
Piątek. Pojawili się, ale zaraz potem zniknęli. No zaczyna robić się dziwnie. Bardzo ich polubiłem, ale zaczynają się obwieszać :evil: .
Trzeba będzie z nimi poważnie porozmawiać i postraszyć karami umownymi - jeszcze trochę i będą robić za darmo.

Za to w domu zmiany koncepcyjne w dziedzinie kominów. Długo trzymała się wersja z obłożeniem kominów połówkami klinkieru. Przez ostatnie kilka dni dominowały tynki (albo biały albo brąz), a teraz nastąpił całkowity zwrot. Nie braliśmy tego pod uwagę (obawy o trwałość), a tu nagle moja małżonka chce mieć kominy obłożone płytkami klinkierowymi. No ładnie. Umawiamy się na wyjazd w sobotę. W międzyczasie próbujemy się dodzwonić do szefa naszych fachnamów - skutek jak poprzednio :evil: .

Sobota - dzieci sprzedane do babci, a my jedziemy na przeszpiegi - karty drżą w portfelu, upał leje się z nieba, a my pędzimy przed siebie.
Cel pierwszy - Leroy Merlin - chodzimy i oglądamy. Ja chcę brąz, albo "łaciate" ale ciemne, Małżonka łaciate jasnociemne. Jak dla mnie wyglądają paskudnie. W końcu przekonuję do mojego brązu choć burgund też nieczego sobie. Cena 37 zł za karton...
Jedziemy dalej - nowy cel to Castorama. Nowy obchód i znajdujemy takie same płytki o 3 złote tańsze. Przeglądamy fugi i kleje i jedziemy dalej - tym razem odwiedzić znajomych. W drodze powrotnej wchodzimy po wytypowane płytki. Jednak zakres zakupów zaczyna się zwiększać. Postanawiamy kupić COŚ do pomalowania podbitki i krokwi. Wybór szybko ograniczamy do DULUX'a i SADOLINU. Żona chce z połyskiem więc wybór jest prosty - SADOLIN EXTRA, kolor palisander. Ładuję na wózek 25l i jedziemy pod płytki. Tu łąduję 14 kartonów... uf, zaczyna robić się ciekawie - jak to zmieścić. Płytki na dole - sadolin na górze - żona chce fugę. Oj zapieram się mocno i wprawiam w ruch nasz zakupoway transportej (co na to powie nasz samochód???), Jazda wyładowanym (wagowo) wózkiem przypomina slalom samochodem bez hamulca. A zakręty - to dopiero wyzwanie. Na szczęście nikt nie został poszkodowany i dojeżdzamy do regału z fugami. Ma być wodo i mrozoodporna - wybór pada na MAPEI - jasny brąz. No trzeba zawrócić do kasy - mocowanie z naszym pojazdem i podjazd do kasy. Miła pani skanuje kody i tu zaskoczenie - płytki kosztują... no ile? - 22 zł!!! jak? co? skąd? tego nie wiemy. Pami dzwoni do działu budowlanego - cena za karton? nic nie rowumiemy, ale niech tak zostanie :D oszczędzmy 168 zł.
Zaczyna się łądowanie naszego autka. No robi się nieciekawie. Co można przenoszę do przodu. Wygląda znośne więc postanawiamy dokupić jeszcze zaprawę - tu wybór między MAPEI'em a CERESITEM który wygrywa z powodu większej rozpiętości temperatur. Płacimy i ładujemy - samochód przedmienia się w sportowy - to piekne niskie zawieszenie i prawie 90 kilometrów do domu :o .
Ruszamy, jest dobrze. Na wybojach nawet nic nie trzeszczy i udaje się nam wyprzedzić kilka samochodów. W sumie nielicząc chwilami dziwnego wrrrrr to droga minęła dość spokojnie. Podjeżdzamy pod garaż i chcemy się wyłądowywać a tu niechcący zaglądam do otwartego garażu sąsiadów (stoi otwarty na przeciw naszego i tu o dziwo stoi kilka paczej styropianu :o . Po co im? widać taka moda. Po wyładunku zawieszenia naszego autka wraca do normy (mam nadzieję, że tak jest na prawdę...)
Za dzrzwiami nowy tydzień. Co przyniesie, oby poprawę. Wieczorem dodzwaniam się do szefa naszej ekipy. Obiecuje poprawę, a co będzie? W poniedziałek się okaże.

rafałek
04-08-2004, 10:30
22. Coś drgnęło :D

Dziś dzień zaczął się optymistycznie. Gęsta mgłą na widok pierwszych promieni słońca zaczęła opadać wróżąc poprawę. Miła piosenka sącząca się z radia do reszty poprawiłą mój humor. Poranek okazał się przepiękny. Może nie z radością, ale z dużym optymizmem wyszedłem do pracy pozostawiając w domu śpiącą rodzinę.

O dziewiątej wyskoczyłem na budowę. :D :o :D Przyjechałą CAŁĄ moja ekipa. Wszyscy zabrali się raźno do pracy. O!!! taki widok cieszy i napawa optymizmem. Kończą ostatni komin i zbijają szalunki do wylania klatki schodowej. Co za radość. Mam nadzieję, że dziś wymurują jeszcze ścianę między domem i garażem - trzeba tylko ich przypilnować, żeby nie zapomnieli o drzwiach między domem, a stryszkiem nad garażem.
W taki dzień aż chce się żyć.

A teraz mowe (stare) fotki czyli więźba - jeszcze nie skończona, bo ta jest na nowym filmie który kiedyś trzeba będzie wywołać.

http://republika.pl/babie_lato/foto/new-4.jpg
http://republika.pl/babie_lato/foto/new-5.jpg

rafałek
04-08-2004, 14:09
23. Czy oni mnie nie lubią?

Z pracy na budowę mam 5 minut więc jak tylko mogę to zaraz "wyskakuję" by zobaczyć co się dzieje. Jednaj wydaje mi się, że mój fachman się coś na mnie gniewa... czy chodzi mu o obcięte pieniądze z ostatniej transzy :wink: . No ale układ był jasny a robota nie skończona więc miałęm prawo nie dać nic a dałem większość, no i te pieniądze mu nie przepadną... Za to mobilizacja na całego co widać. Praca wre i mam nadzieję, że koniec już bliski. Wstępnie omówiliśmy przebieg ścianek działowych. Wuskoczyłem do miasta i w geście dobrej woli zakupiłem piwo i wodę dla tych co niemogą... Mam nadzieję, że ten gest poprawi humor i wpłynie na efektywniejszą pracę.

Mimo dobrych chęci i tak trochę na nich nakrzyczałem, ale jak potem się okazało - niepotrzebnie. Chodziło o komin do którego zostały 3 pustaki z wkładami. Ja się upierałem, że mają je wmurować by było jak w projekcie, a oni mówią, że zrobili jak w projekcie i tak jest dobrze. No tak ale skąd te "dodatki"? Po krótkim śledztwie wyszło, że dostałem je jako nadliczbowe... (dobre serce Schiedla czy czyjaś pomyłka?). Zastanawiam się, czy by nie podnieść okazyjnie tego komina...
Czy ktoś mi może doradzić?

rafałek
05-08-2004, 08:34
24. Murarska końcówka...

Wczoraj robiłem ostatnie uzgodnienia z murarzami. Zgłosiłem uwagi, wysłuchałem ich wniosków. Wstępnie przewidują koniec prac na poniedziałek. Jeśli im wyjdzie to jeszcze dekarz i koniec prac w tym roku... :D . Ale jakoś tak dziwnie mi się robi na myśl o tym... Czy u Was było podobnie?

rafałek
09-08-2004, 14:59
25. Poniedziałek

Przyjechałą moja ekipa. Z samego rana wpadli do pracy (nie zdążyłem dojechać, by wydać im materiały) i czym prędzej (czym chłodniej :D ) zabrali się do obkładania kominów płytkami. W sobotę sumiennie je obtynkowali i wnioskując z tego coraz bardzie widzę ich w roli przyszłorocznych tynkarzy.
Przy południowej wizycie już wyhamowali ale i tak było więcej jak 50% zrobione, a na ich wysokości patelnia jak marzenie (może obciąć im za warunki plażowe :wink: , w końcu nie musieli wyjeżdzać nad morze :wink: . A tak na poważnie to chyba kupię im piwo na fajrant.

Już wiem, że dziś się nie wyrobią. Nie chcą żadnej wiechy itp, więc obiecałęm im jakieś "szkło" w siateczce na koniec.

Nie wiem tylko ile im kupić? mam obecnie 4 murarzy i 2 pomocników. Czy możecie podpowiedzieć jaka będzie wystarczająca ilość dla takiej ekipy? Liczę na jakiś odzew...

rafałek
10-08-2004, 18:18
26. Wtorek - czas pożegnań... :(

Już wtorek. Skoro świt (8:30 :D ) przyjechała moje ekipa. Zabrali się za wykańczanie kominów - głównie fugowanie. Teraz mam już piękne ciemnobrązowe kominy z jasnobrązową fugą. (fotki niebawem). W trakcie dnia zabrakło im fugi, ale moje bystrzachy szybko kupiły (nie taką samą, ale do złudzenia podobną kolorem). Pucowali te kominy, usupełniali raki w słupkach między wieńcami, poprawili wełnę, wyszorowali kominy :D :o . Teraz są piękne i błyszczące. Zauwałyliśmy z żoną nawet pewną zależność, jeśli na komin pada światło to jest brązowy, jeśli jest w cieniu to robi się grafitowy. Ale są śliczne i domek bardzo zyskał na ich wykończeniu. Żona co prawda uważa, że bez fugi = czarna fuga, może były by jeszcze piękniejsze, ale tak też jest wspaniale (są weselsze).
Ekipa zrobiła i pojechała :( . Aż mi jakoś tak dziwnie. Pozostał jeszcze odbiór przez kierownika i w tym roku jeszcze tylko dekarz będzie miał pole do popisu (deskowanie i dachówka). Dopiero jak z kierownikiem stwierdzimy jednogłośnie, że jest OK to będzie wypłata. Moje majstry już się dopytują o rok przyszły. Powiedziałem i co i jak i mają przygotować swoją ofertę.
Wiechy nie zrobili, pytałem ich o to wcześniej, ale mówią (ich szef), że zwyczaj w naszej okolicy upada i nikt prawie tego już nie robi. Do tego mieli by 3 dni wyjete z życia, a nowa robota już czeka :D .
Na pożegnanie kupiłem i pifko i wódeczkę i perę dodatków do wódeczki. Popili, pogadaliśmy i pojechali :( . Tak bez nich pusto, już teraz mi ich brakuje. W końcu parę miesięcy przerobiliśmy razem. Mimo umowy, kar za przekroczenie terminu nie będzie. Były dobrym straszakiem przy pracy, ale teraz byłoby to nieludzkie, tym bardziej, że wszystko się dobrze poukładało :D .

Od poniedziałku powinien wrócić dekarzocieśla. Co będzie zobaczymy...

rafałek
17-08-2004, 08:52
27. Czas stagnacji

Murarze sobie poszli, dekarze jakoś nie docierają - mają być środa-czwartek.
Mam zrobione fotki z kominami:

http://republika.pl/babie_lato/foto/dom_1.jpg

http://republika.pl/babie_lato/foto/dom_2.jpg

http://republika.pl/babie_lato/foto/dom_6.jpg

A tyle mam gruzu i odpadó - do dla tych co mówią, że przy budowie z PH jest tego dużo.

http://republika.pl/babie_lato/foto/dom_11.jpg

http://republika.pl/babie_lato/foto/dom_12.jpg

Deski czekają na dach:

http://republika.pl/babie_lato/foto/dom_5.jpg

A tyle zostało mi materiału:

http://republika.pl/babie_lato/foto/dom_7.jpg

A tak wygląda góra:

http://republika.pl/babie_lato/foto/dom_8.jpg

http://republika.pl/babie_lato/foto/dom_9.jpg

http://republika.pl/babie_lato/foto/dom_13.jpg

A tu nasze przejście na stryszek nad garażem - prawda, że fajne będą te drzwi? Ja się nachylam, ale Lidka przechodzi "normalnie" :D

http://republika.pl/babie_lato/foto/dom_10.jpg

I to by było na tyle. Na razie czekam i czekam... Mam nadzieję, że już niedługo.
W międzyczasie obłożyłem murłątę na garażu styropianem i zatopiłem siatkę. Dziś mam zamiar ocieplić od góry wykusz i wiatrołap (potem po dekarzach nie będzie jak :( ) - zabiją dechami :D .

rafałek
24-08-2004, 11:36
28. Szukamy okien

W zasadzie to okna były w zakresie naszych zainteresowań od dawna, ale postanowiliśmy się w końcu wybrać do firmy oferującej okna drewniane. Produkują plastiki, ale te są wszędzie. Wziąłem kilka dni urlopu, oddaliśmy Bartłomieja do babci (córka już od dawna jest "na wakacjach"). I jedziemy. Podróż niedaleka (około 20 km). Firma mała, ale piersze chwile rozmowy robią bardzo dobre wrażenie. Jeden rzut oka na zestawienie stolarki i kobieta już się dopytuje czy przypadkiem ona tego już nie wyceniałą. Co tu kręcić. Kontakt był faxowy, ale zawsze. Potwierdzam. Żona w międzyczasie ogląda wystawę i wzorniki kolorów. Rozmowa się rozkręca. Oglądamy drzwi - cena jak z markeru budowlanego a za to wybór... co chcemy to oni zrobią. Mamy do wyboru sosnę na wielowpust (czy jakoś tak), litą (na długość). Na dębową się nie rzucamy z oczywistych powodów. Przy okazji mamy możliwość "zwiedzenia" zakładu. Zakład niewielki, ale robiący super wrażenie. Wszyscy wiedzą co robić, wszędzie porządek. Żona całkowicie się przekonała do okien drewnianych. Koszt okien ze szprosami wewnętrznymi 13000 zł z montarzem.
Wracając do domu wpadliśmy w burzę z gradem, ale jaki grad. Chwilami wielkości orzechów laskowych. Woda na ulicy miejscami dochodziłą do wysokości dłoni. W miejscach gdzie rosły drzewa ulice usłane były liśćmi z gradem. Nigdy jeszcze nie widziałęm czegoś podobnego. Ja bałęm się, żeby jakieś drzewo nie zwaliło się na nas, żona, żeby grad nie wybił szyby.
Na szczęście dom nie ucierpiał, niecały kilometr dalej padał tylko ulewny deszcz.

rafałek
24-08-2004, 11:47
29. Wracają dekarze.

Sobota. Przyjechali nasi dekarze. Jedna grupa zabrałą się za sortowanie desek, druga nabijała je na dach. Dużo nie zrobili - jedna połać na garażu, ale za to wysortowali dechy ba podbitkę.
Poniedziałek - przyjechali z rana i zabrali się żwawo do pracy. Nadrobili zaległości z soboty. Wydeskowali do końca garaż i połac dachu od ogrodu. Pośpiesznie zabrałem się za ocieplanie stropu nad wykuszem i nad wiatrołapem. Wystające fragmenty tworzą jakby studnie które po zadeskowaniu byłyby niedostępne z zewnątrz. Do ocieplenia użyłem resztek styropianu pozostałego z ocieplania ściany fundamentowej.

Wieczorem przyjechał na rekonesans hydraulik. Obejrzał dom i ma przygotować na jutro listę grzejników do kupienia. Podobno po 1 września mają podrożeć :evil: . Dodajemy dodatkowy grzejnik w wykuszu. Nasz hudraulik namawia nas na wyprowadzenie z wykuszowego podłogówki w jadalni. Zobaczymy co (i za ile) z tego wyjdzie.

rafałek
25-08-2004, 13:19
30. Dechy kładą :D

Dechy kłądą aż miło, wczoraj z podbitki zaczęli robić okapy. Pomalowane Sadolinem extra (połysk) na palisander. Są śliczne, wygląda to dużo lepiej niż normalna podbitka - jesteśmy zachwyceni (fotki w terminie późniejszym).

A teraz nowy serwis foto:

1. Najlepszy punkt widokowy:
http://republika.pl/babie_lato/foto/deskowanie-1.jpg

2. Komin na dachu :D
http://republika.pl/babie_lato/foto/deskowanie-2.jpg

3. Od dołu...
http://republika.pl/babie_lato/foto/deskowanie-3.jpg

4. Od frontu...
http://republika.pl/babie_lato/foto/deskowanie-4.jpg

I to by było na tyle z placu boju... :D

Pozdrawiam wszystkich czytelników.

rafałek
01-09-2004, 10:41
31. O puszczaniu dymu z komina czyli próbne rozpalanie

Nie wytrzymałem i uległem pokusie. Zaraz jak dekarze po przybiciu ostatniej deski wyjechali z naszej posiadłości zebrałem papier z papy, połupałem kilka deseczek z podbitki i poszedłem rozpalać w kominie. Dosłownie w kominie, bo jako piec użyłem wyczystki. trochę się bałem, bo to i straszyli słabym ciągiem itp itd. A tu miłe zaskoczenie. Papier lekko wilgotny, więc palić jakoś się nie chciał, ale w końcu uległ i przy trzeciej zapałce zaczął się palić. Przy trzeciej bo ciąg niby niemrawy, ale pożerał ogień z moich zapałek. Po chwili ciąg jakby wzrósł. Dołożyłem kawałęczki drewna. To była frajda. W kominie lekko dudniło a górą wychodził lekki dymen. W środku czysto i bezdymowo. :D :D :D . Przyznam się, że pobiegłem na dach i obserwowałem to zjawisko z góry wędząc się z lekka, ale to w końcu mój dym!! :D . Niby nic wielkiego się nie spaliło, ale komin się "rozkręcił". Małe kawałki papieru porywane przez ciąg leciały ku górze i wylatywały kominem. To był widok. A to dopiero niższy komin od kotłowni. Od kominka ma ponad metr więcej.
Może teraz o kolorze ognia bo ten był ciekawy. Od zielonkawego przechodził w niebieski. Myślę, że to pod wpływem związków chemicznych z papy którą ten pepier owijał. Pokrzepiony pełnym sukcesem wróciłem do domu y zdać relację żonie. Ona przyjęła wiadomość z radością, choć mój entuzjazm był jej już obcy, a po wysłuchaniu o tym, jak wchodziłem na dach by z góry komina przyjrzeć się temu ślicznemu zjawisku zaczęła się mi jakoś dziwnie przyglądać :wink: . Co robić :wink:

Pozdrawiam czytelników bardzo serdecznie

uwędzony.

rafałek
02-09-2004, 20:19
32. Małe zwierzę

Zaczęło się bardzo niewinnie. Wracając z budowy zobaczyłem jak córka sąsiadów ściga małego kotka. No znowu ktoś naciągnął rodziców, tylko co zrobi te małę zwierzę na 2 piętrze. Kociak prześliczny - szarobury dachowiec, prążkowany - po prostu klasyka.
Wieczorem siedząc przy ciężko zapracowanej pizzy usłyszeliśmy miauczenie. Okazało się, że widziany wcześniek kotek (a włąściwie kociczka) jest podrzutkiem, a córce sąsiadów nie udałą się adopcja. Brr pomyśleliśmy, skąd się biorą ci sadyści wywozący małe kocięta z dala od domu. Takiego to wywieżć pod dziurawy most i przywiązać. Serce boli, ale wpóściliśmy (właściwie to wprysł jak pocisk) do domu. No łądnie myślę sobie. Kot w bloku. Dostał mleka i po kilkunastu minutach zapadła decyzja o adopcji. Kot będzie nasz. Szkoda, że tak wcześnie - za rok byłoby idealnie. Warunek tylko jeden - zamieszka w szopie na budowie. WYniosłem malucha do szopy, postawiłem miseczkę z mlekiem i wróciłem do domu. W nocy około 1-2 usłyszałem pod drzwiami miauczenie, no ładnie. ale nie uległem. Kot ma znać swoje miejsce. Rano nie wytrzymałem i otworzyłem drzwi. Znowy rytuał z wczoraj. Mleczko, konserwa (nie miałem nic innego) i doszopy. Po pracy jadę od razu na budowę. Szukam patrzę, i nic. Dekarze robią swoje a kota wcięło. Chodzę i wypytuję sąsiadów ale nikt go od wczoraj nie widział. W końcu pytam dekarzy. Zaczęli się śmiać. Mówią, że tak wygłodniałego kota nie widzieli (jadł od nich pomidora). No fak był trochę wklęsły. Okazało się, że kot śpi w szopie na skrawkach wełny mineralnej :o . Postawiłęm miseczkę z kocim jedzeniem (nabytą w drodze z pracy), do spodeczka dolałęm mleka i to zwabiło malucha do wyjścia z kryjówki. Pojadł, popił, pogrzebał w piasku... wiecie o co mi chodzi :lol: . W trakcie popopudnia odwiedziłą nas żona z dzieciakami. No efekt był do przewidzenia - kociczkę trzeba było ochraniać przed miłością ze strony córki.
Dzień minął. Kot wydaje się osfojony. Śpi w szopie (niestety nie na swoim legowisku tylko ciągle w wełnie (mam nadzieję, że mu nie zaszkodzi). Je i pije i chodzi koło garażu na piaseczek. Wychodzi na to, że mamy pierwszego zwierzaka. Trzeba będzie mu przygotować miejsce w szopie do przezimowania.

A tak na marginesie ogłaszam konkurs na imię dla niej bo przypominam, że to kociczka. Żona chce ją nazwać TEQUILLA ale ja czekam na wasze typy. Może wymyślicie coś ciekawszego?

Pozdrawiam

rafałek
06-09-2004, 08:32
33. patataj patataj... idzie do przodu...

Pogoda dopisuje, kot pilnuje, skacze po drzewach, łazi po ścianach i co mu tam jeszcze przyjdzie do głowy. W najbliższych dniach planuję zawieźć go do weterynarza.
Dekarze robą jak szaleni. W sobotę szykowali rynny. Trochę wyzywali, ale przeczytałem im z ulotki, że monarz jest prosty. Chyba uwierzyli, bo zaczęło im wychodzić.
Najbardziej mnie zdziwili, jak przyszli wczoraj (niedziela). Rynniarz rozmierzał dalej rynny, a reszta wciągała dachówki na dach. Chyba jest dobrze bo na 4 palety mamy 6 uszkodzonych z tego 2 pęknięte w poprzek, a 4 wyszczerbione na rogach. Te ostatnie wykorzystaą w koszach, a te w poprzek też postarają się gdzieś upchnąć jak będą pasowały.

rafałek
06-09-2004, 11:20
34. Nowe fotki

Przedstawiam kolekcję nowych fotek.


Podbitka/nadbitka - czyli powód do dumy
Piękne krokiewki, podobają się całej rodzinie.

http://www.europartner.com.pl/katastrofa/PICT2696n.jpg

http://www.europartner.com.pl/katastrofa/PICT2697n.jpg

http://www.europartner.com.pl/katastrofa/PICT2698n.jpg

Dach "wyłatany". Dekarze zaczynają wciągać dachówkę.

http://www.europartner.com.pl/katastrofa/PICT2700n.jpg

http://www.europartner.com.pl/katastrofa/PICT2701n.jpg

A to nasze "małe zwierzę" czyli kot stróżująco-obronny. Już wygląda na przywiązanego do terenu. Śpi w szopie w kartonie wyłożonym porzuconymi ubraniami murarzy (spodnie i bluza - z polarkiem :D ).

http://www.europartner.com.pl/katastrofa/PICT2704n.jpg

rafałek
13-09-2004, 14:40
35. Coś mi zwolnili...

Dekarze coś zwolnili tempo. Robi teraz tylko 3. MOże to i byłby kłopot, ale dom pod papą, a z dachówkami mi się nie śpieszy - lepiej, żeby było dokładnie. Dekarze swoje, a my swoje. Szykamliśmy hydraulika i elektryka (na przyszły rok). Hydraulika już mamy. Namówił nas by przed podwyżką kupić grzejniki. Grzejniki kupione - rabat 27% - PURMO, teraz już jest po podwyżce czyli wyszło nieźle. Byłoby wspaniale, ale w hurtowni zgubili projekt. Trochę to nas wnerwiło - żona przeżyłą to chyba bardziej niż ja. Na dziś już wiadomo gdzie jest - trafił do innej hurtowni (pewnie ktoś wziął przez pomyłkę), ale ja tam nie pójdę - niech ONI to zrobią - mam nadzieję, na lepsze rabaty za kłopot. Hydraulik już jak pisałem wytypowany. Umówiliśmy się co do ceny, omawiamy technologie. Wychodzi taniej niż myśleliśmy na wstępie. Namawia nas na podłogówkę w holu i chyba się na to zgodzimy. Pozostaje jeszcze elektryk - powinni zacząć razem wczesną wiosną. Do tego czasu trzeba będzie wszystko kupić do środka.
Kotka (ciągle nie ma imienia) zaprzyjaźniła się z dekarzami. W sobotę zabrałem ją na szczepienie do weterynarza, ale go nie było :( Tylko niepotrzebny stres dla zwierzaka.
Dekarze robią wolno, ale dokładnie. Dach jest mocno przypylony od ciętej dachówki, ale obiecali mi go umyć na koniec. Przyniosłem wąż i przy polewaniu okazało się, że przy mocnym laniu do kosza woda z impetem spływa na dół, wpada do rynny i się z niej przelewa. Wiem, że to będzie miało miejsce tylko przy silnym deszczu, ale kazałem im coś z tym zrobić. Na drugi dzień wykąbinowali osłonę która rozwiązała problem. Mają to zamontować we wszystkich 4 koszach. W sobotę i w niedzielę popadało i miałem okazję potestować dach. Tam gdzie mają skończone jest OK. Tam gdzie robią zacieka przy kominach, ale w końcu nie ma opierzeń więc to logiczne.
W domu ciągłe dabaty na temat następnego roku - co kupić, co załątwić - dobrze, że zima to martwy okres. Kupiliśmy płytę OSB. Cena w CASTORAMIE było dużo niższa niż w lokalnych hurtowniach. W efekcie mamy 300 zł w kieszeni :D .
Postaram się niebawem o nowe fotki z dachu...

rafałek
20-09-2004, 11:45
36. Stanęło na dobre :evil:

Dach w zasadzie skończony. W zasadzie, bo zabrakło taśmy pod gąsiory... Niby nie ma problemu, ale taśma była kupiona już w marcu. Do tego dwa miesiące temu zamówiłem dachóki z kominkiem do odpowietrzania kanalizy i też nic. Zawaliła hurtownia. Taśmę (brakujące 22m) sprzedali (jak mogli sprzedać moją taśmę), a kominków jakoś nie mogą ściągnąć (ciekawe czy próbowali? :evil: ). Ja jestem zły, żona wściekła. Dekarze już by chcieli wziąść kasę i iść na inny dach. I co ja mam zrobić? Mam jeszcze trochę niezapłaconych drobiazgów i chyba ONI (hurtownia) będą czekali na te ostatnie pieniądze jak ja czekam na materiał od nich. Dodatkowo sprowadziłem sobie okno do łązienki na poddaszu. Okna tego nie było w projekcie, ale to zawsze i oświetlenie i wentylacja.
Tak więc my czekamy za taśmą i dachówkami z kominkiem (szt. 2), dekarz czeka za kasą i materiałem i wszyscy jesteśmy :evil:
Dobrze, że w tym roku już koniec. Trzeba będzie trochę pooszczędzać i odpocząć od budowy.

Korzystając z przerwy posprzątaliśmy trochę na działce. Pozbierałem folie i wcisnąłem do kontenera na plastik. Ścinki blach do kubełka po impregnacie, drewno na kupę (będzie do palenia) i spaliłem worki po wapnie, cemencie i co tam jeszcze było. Najlepiej paliły się rury z szalunków od kolumienek. Co oni do tego dodają? Jak się rozpaliło to podejść można było nie bliżej jak na 2-3 m.
Po skończonej zabawie popiół z gruzem poszedł na wyrównanie dziur na drodze i tak się zakończył miniony tydzień.
W planie mamy skończenie tego dachu - jak hurtownia dostarczy co się słusznie należy, a potem... potem już chyba tylko sem jesiennozimowy i negocjacje z ekipami na rok przyszły.

rafałek
21-09-2004, 07:47
37. Kilka fotek i o nowym zwierzaku

Na wstępie może o tym nowym. Kończą się ciepłe dni i coraz z rzadziej wychodzę na dach. W chodzeniu po dachu jest coś niesamowitego: widok, przestrzeń, to jest zbliżone do chodzenia po górach (wiem, że to nie to samo). Zimą będzie mi tego brakować, ale chociaż popatrzę sobie przez okno w dachu...
No to wracamy na ziemię a właściwie na dach. Chodząc ostatnio po dachu przyglądałem się gąsiorom. Trójniki jeszcze nie są przykręcone, dekarze czekają na brakującą taśmę i kominki, a przykręcenie trójników zostawili na koniec. Tak więc podnoszę ten trójnik i co widzę pod nim... :o no właśnie, pod nim siedzi coś małęgo, brązowego, jakby mysz. No dobrze mam kota mogę mieć i mysz, ale co ta mysz robi na dachu i do tego jakaś dziwna... ojej ona ma skrzydła :o :wink: . No mysz ze skrzydłami to już lekkie przegięcie, co się dzieje na tym świecie, jakich to czasów dożyliśmy. Jednak po chwili zaczęło mi coś świtać w głowie. Mówili chyba o tym w szkole. Ta moja mysz to chyba jest TOPERZ no bo jak NIE TOPERZ to ja już nie wiem co :wink: .
Myślę, że teraz dom będzie bezpieczny - od ziemi pilnuje go kot stróżujący, od góry siły powietrzne - to mi się podoba, szkoda, że kota trzeba karmić - tak by było całkowicie bez kosztów :wink: :D .
A tak na poważnie zastanawiam się czy nie przenieść TOPERZA (bo jak NIE TOPERZ to co?) na strych. Nie zasnął on jeszcze, ruszał się i chodził pod gąsiorem, a boję się, że dekarze mogą go przykręcić do dachu :( , a to by mu na dobre nie wyszło.

A teraz kilka fotek:

Dom prawie pod dachem. Jeszcze tylko okna - te zostawiam na koniec, by po wszystkim pozabijać wszelkie drogi dojścia. Dekarze pytali, czy się nie boję... boję i to jeszcze jak, ale jak mają kraść, to mogą i na wiosnę :( . A tak dołożę światła, jakiś alarm i dam na tacę... ech...

http://www.europartner.com.pl/katastrofa/dach_1.jpg

A tu zbliżenie na część dachu. Na garażu może kiedyś będą kolektory słoneczne do grzania CWU. Na razie wybieram się na konferencję na ten temat do Poznania (30.09).
Dach jest jeszcze trochę brudny od pyłu z ciętej dachówki. Na koniec będą go myli - no chyba, że będzie padać i się sam umyje, ale jeden deszcz nie wystarczy...

http://www.europartner.com.pl/katastrofa/dach_2.jpg

A tak wygląda mój śmietnik po sprzątaniu. Pozostały obrzyny desek, które jak się zwolni szopka pójdą tam na zimowanie (ciekawe co kot na to powie? :D ). Papę wykorzystam w ogrodzie.

http://www.europartner.com.pl/katastrofa/dach_3.jpg

I to by było tyle...

rafałek
22-09-2004, 14:23
38. Pierwsza próba włamania

Tytuł może trochę zbyt dramatyczny ale dla celów reklamy najlepszy.
Rano gdzy szedłem nakarmić kota zauważyłem próby włąmania do szopki na budowie. Ktoć/coś robiło podkop pod drzwiami - ślady były drobne więc wykluczam lisa, psa lub borsuka. Ale nie ma wątpliwości - ktoś/coś chciało się dobrać do michy kota. Jednak twarda ziemia była wystarczającym zebezpieczeniem i podkop nie przyniósł oczekiwanego efektu - micha ocalała. Mam nadzieję, że bardziej dramatycznych przygód nie będzie.

rafałek
27-09-2004, 08:39
39. Obiecana osłona rynny.

http://www.europartner.com.pl/katastrofa/rynna.jpg

rafałek
03-10-2004, 12:10
40. Jesień, jesień.

Wszystko zastyga w bezruchu. Kot rośnie i mruczy aż miło, sierść mu lśni. Robi się wybredny. Prawie natychmiast zjada jedzenie z puszek i saszetek, grymasi przy suchym. Przejawia coraz większe talenty myśliwskie (niestety) - upolował sikorkę. Bawił się jej zwłokami i w nocy chyba pożarł, bo rano pozostało tylko kilka piórek. Batman odleciał - wynika z tego, że zima jeszcze nie nadejdzie i będą ciepłe dni.
Chodzę dookoła domu i robię pożądki. Co mogę chowam i zabezpieczam. W najbliższym czasie planuję pozabijać okna i drzwi. Chodzi mi tylko o to, by zimą nie zawiewało śniegu, okapy są tak szerokie, że deszczu się nie boję.
Po niedzieli mają przyjść dekarze wstawiać okna. Ciekawe ile im to czasu zajmie? Mam już wszystko do zabezpieczenia poddasza. Mam nadzieję, że nie będzie testowane w warunkach bojowych. Obszedłem wiele ubezpieczalni i nic. Nie podchodzę pod ich przepisy.
Jak coś drgnie odezwę się znowu. Mam nadzieję, że będą już fotki dachu z oknami. Dziś wybieramy się rodzinnie by ostalić dolną wysokość okna (by każdemu było miło). Okna są tak duże (160 cm wysokości), że każdy powinien wejść pod otwarte okno i wyjrzeć na zewnątrz. Zobaczymy jak to wyjdzie.

rafałek
13-10-2004, 10:37
41. Dekarze skończyli, ale...

Dla miłych czytelników mały prezent na zamknięcie sezonu 2003 - krótki film z domkiem - głównie poddasze. UWAGA film ma 8 MB.
www.europartner.com.pl/katastrofa/dom.avi

A co na dachu - wstawili nam okienka - wyszło tego 8 szt plus wyłaz bo dołożyliśmy w łazience. Jest wysoko, ale za to mamy piękną jasną łązienkę. Romili szybko i sprawnie, ale... nie założyli pod dachówką takich małych rynienek które mają zatrzymywać wodę która skrapla się pod dachówką i ścieka po papie. Twierdzili, że wody będzie mało, ale jeśli chcę to założą - czyli ogólnie jest OK. Wymienili kilka wyszczerbionych dachówek (efekt ciągłego chodzenia po dachu) i dachówkę którą sam rozdeptałem. Do tego zauważyłem, że na zakończeniu jednego z koszy (ostatnie 5 cm) jest drobna nieszczelność przez co woda lekko skapuje przed rynną. Ogólnie jestem zadowolony. Na poprawki dałem im czas do końca miesiąca - trzeba być człowiekiem. Tym bardziej, że robili co im się kazało, nie marudzili, nie filozofowali. Jednak zatrzymałem im 2 tys z wypłaty do czasu ww poprawek. Przyjeli to ze spokojem.

Ja zaczynam robić porządki przed zimą. Zabezpieczyłem wejścia na górę, niedługo wciągnę schodki (zaraz jak zakończymy casting na tynkarzy i elektryków). Na koniec pozabijam drzwi i okna i chyba zapadnę w sen zimowy.

Kot bardzo urósł. Penetruje już cały NASZ teren. Dostał piękną gęstą sierść. Mam nadzieję, że się bardziej zaokrągli i przezimuje w szopie. Na razie jego karton wstawiłęm do większego i zrobiłem mu otwór na 1/4 ścianki. Na zimę mam zamiar obłożyć jego legowisko workami ze ścinkami wełny mineralnej jakie zostały ze ścian. Chyba będzie my ciepło - w końcu klimat ponoć się ociepla :lol: (tylko czemu tego nie czuć? :wink: )
Jutro jedziemy zamawiać okna i chyba lada dzień kupimy drzwi wewnętrzne. Kupujemy surówki do malowania. Ponoć będą podwyżki - w końcu drewno poszło drakońsko w górę.

rafałek
14-10-2004, 10:36
42. Poprawki

Przyjechali na poprawki - dekarze :D . Pytam co tak szybko - oni na to, że pieniądze by im się przydałey. Przyszli, wzięli klucze i robią. Jeden montuje rynienki nad oknami, reszta obija płytami OSB daszki nad tarasikami. Kot biega to tu to tam i wszystkiemu się przygląda.

rafałek
19-10-2004, 13:57
43. A deszcz pada i pada

Wszystko zastygło w oczekiwaniu. My szukamy ekip, materiałów, dom czeka. Deszcz pada i pada. rynny pięknie zbierają wodę ale... zaczynają się schody, albo jeziora - jak kto woli. To dziwne, ale woda nie chce mimo najlepszych chęci płynąć pod górkę. W związku z tą dziwną przypadłością roszpocząłem prace melioracyjne w celu odwodnienia okolic domu. Wykopałem rowki dla knąbrnej wody i teraz mam nadzieję, że nas nie będzie zalewać - co najwyżej w dalszej okolicy zrobią się bajora albo mokradła, może pojawi się upiór z bagien, alebo jak klimat się wreszcie ociepli posadzę ryż.

Tak na marginesie kot je jak najęty, jescze chwila i jak mawia moja mama będzie szerszy niż dłuższy. Coągle jest NONAME, ale jakoś nam to nie przeszkadza.

Snowdwarf
10-11-2004, 09:45
hej rafałek - nazwijcie tego kota po prostu - "Pan Kot"
będzie prościej
;)

rafałek
11-11-2004, 12:40
44. A za oknami paskudnie...

Snowdwarf - niby jesteś domownik, a piszesz w dzienniku a nie w komentarzach... Domniemam, że to przez roztargnienie. :D

A co na budowie. Niby nic. Kot ucieka gdzie popadnie - micha pełna, a on(a) biega do sąsiadó, bo tam i kiełbaskę dostanie i inny smakołyk - bez honoru.... już nie pamięta kto go przygarnął.

No ale może w temacie domu. Jeżdzimy po hurtowniach i wybieramy płytki. Hudraulik już nas wciągnął na przyszły rok, elektryk już też prawie wybrany - najtańszy (1200 zł za całość) i facet twierdzi, że może nawet spisać umowę. Jeśli się zgodzi, że dostanie wypłatę po odbiorze przez ZE to już ma tą robotę. Referencje ma dobre.
Przez spiski na innych budowach prawie byśmy stracili tymkarza. Ma to być nasz murarz - współpraca ukłądała się dobrze, ma dobre referencje z wykończeniówki więc chyba lepiej by był to ten sam... (brak spychologii). A jak go mieliśmy stracić? Na jakiejś innej budowie (robił tam nasz dekarz) inwestor nagadał swojemu murarzowi (by zbić cenę), że my chcieliśmy wyrolować naszego murarza. A jak? Facet miał lekki obsuw terminowy z kominem. Dogadaliśmy się, że zrobi je do stropu i tak zostawi, a skończy po więźbie. Wszystko dogadane, on zadowolony, nam się nie śpieszy więc po co toczyć wojnę. No i inwestor N opowiedział taką historię. Aby obniżyć koszty My mieliśmy ponoć zaproponować dekarzocieśli (panu L) wykonanie kominów. Od naszego murarza mielibyśmy za to ściągnąć 6 tys zł (ciekawe z czego, bo oddać by pewnie nie oddał, a winni mu byliśmy mniej). Z tych pieniędzy dekarz L miał by wziąść 2 tys za kominy a 4 my wkładamy do kieszeni. Czemu miałą służyć ta opowieść? Chyba zbiciu ceny ale jak nie wiem do dziś. Po rozmowie z inwestorem N otrzymałem przeprosiny i zapewnienie wyprostowania sprawy, bo wykonawca inwestora N pan H poszedł do naszego murarza - obecnie najpewniejszego wykonawcę dalszych prac z płytkami włącznie - i wszystko mu powtórzył. Nasz murarz pan O strasznie się wkurzył i nie chciał gadać o dalszej współpracy. Jednak spokojnie z nim porozmawiałem i stwierdził, że nie licząc faktu o poślizgu z kominem to się nic za bardzo kupy nie trzyma. Ale sprawa nabrałą dalszych rumieńców, bo od pana O dowiedzieliśmy się, że wykonawca H po donosie zaproponował naszemu panu O zakablowanie dekarza L (miał on ponoć wykonać jakieś prace na budowie inwestora N) do US. Czyli wyszło szydło z worka, jeden nie ma pieniędzy na prace (inwestor N), a wykonawca H chce się przy okazji pozbyć konkurencji.
Na całe szczęście sprawę rozwikłąliśmy i mamy znowy naszego majstra. Jednak sprawa jest paskudna. Wiem że napisane to jest zawile, ale wyprostowanie wszystkiego zajęło mi ( :evil: ) prawie 3 dni. tylko czemu to ja miałem prostować, skoro ani nic nie nagadałem, anie nie chciałem nikogo wyrolować? Samo życie - chciałem mieć sprawdzonego majstra i tyle.

Koniec ze spiskami. Teraz szukam kotła do CO, płytki już prawie wybrane - co jest dobre to to, że jesteśmy z moją małżonką dość zgodni w tych wyborach. Byle pieniędzy starczyło.

rafałek
19-11-2004, 14:03
45. Pierwszy śnieg i zakupy

Po wczorajszych wiatrach spadł pierwszy śnieg. Śnieg poprzedziły silne wiatry. Szkody żadnej nie zrobiły poza wepchnięciem jednego "okna" mojej roboty. W otwory powstawiałem ramy z naciągniętą folią i by sobie uprośćić zamocowałęm je na kliny. Jedno mocowanie było chyba zbyt słabe bo rano moje okno leżało w środku. Na szczęście nic się nie stało.
Śnieg na dachu topi się szybko a okolica zaczyna wyglądać paskudnie - kałuże i błotko.
Dziś przyjechały płytki na podłogi. Małżowinka wybrała CERSANIT - ARSEN BROWN czy jakoś tak. Wyglądają pięknie. Na razie będą przelegiwać w naszym garażu (starym) który powoli przekształca się w skłąd budowlany :D . Cena chyba dobra - płytki w I jakości, 4 klasa ścieralności wyszły nam po 28.8 zł za m2 z VAT i dowozem. Mamy też do odebrania drzwi wewnętrzne. Są to surówki więc zimą będę miał zajęcie... :D .
Kotka miewa się dobrze, je i rośnie (ostatnio głównie w szerz).

rafałek
22-11-2004, 13:01
46. A śnieg ciągle pada,

Śnieg ciągle pada przez co dookołą domu robi się bagienko. Woda wsiąka coraz słabiej. :cry:

Wczoraj odbyliśmy debatę z naszym murarzem który zaostanie tynkarzo/płytkarzem.
Cena uzgodniona. Nie zbiliśmy ceny tylko dorzuciliśmy roboty. Skończyło się na tym, że zrobi nam posadzki (z izolacjami), tynki (filcowane), to samo na poddaszu, posadzki i tynki w garażu, ociepli strop w garażu (nie chcemy robić posadzki na stryszku, a ocieplić od góry jakoś trzeba. Wstawi nam wszystkie drzwi, położy wszystkie płytki (ściany i podłogi), zrobi schody wejściowe, zaślepi regipsem klatkę schodową (poza tynkami i posadzkami, elektryką i wyprowadzeniem hydrauliki na górę) nie mamy pieniędzy. Wszystko dogadane łącznie z terminem. Pozostało przelanie tego na papier i podpisanie. Cieszymy się, że to ciągle ten sam wykonawca. Dzięki temu unikniemy marudzenia, że poprzednik coś pokręcił. Dziś przychodzi elektryk i chyba dogadamy się z nim do końca.

rafałek
22-11-2004, 13:37
47. Fotki fotki...

Fotki z daszkami z OSB

http://www.europartner.com.pl/katastrofa/daszek_1.jpg

Widok z przodu

http://www.europartner.com.pl/katastrofa/daszek_2.jpg

Widok z tyłu. Zwracam uwagę na gustowne okna z szybami antywłamaniowymi.

http://www.europartner.com.pl/katastrofa/daszek_3.jpg

Salon od środka.

rafałek
14-12-2004, 13:29
48. Za kilka dni święta... :D

Za kilka dni święta. Budowa stoi, leży, odpoczywa, osiada czy co kto jeszcze wymyśli. Co jakiś czas wizyta, zwiedzanie... a potem pustka, cisza i karmienie kota.

Mam do podpisania umowę na przyszły rok, tylko jakoś się nie mogę za nią zabrać. Dzwoniłęm do tynkarzo-posadzkarza, że termin ciągle aktualny, ale z lenistwa nie mogę się zabrać za papiery. Wstępnie uzgodniliśmy, że jak się uda to postara się wejść wcześniej niż na początku kwietnia - w końcu kto to wie jaka będzie wiosna?
W piątek mam się umówić z hudraulikiem, w celu ostatecznej konsultacji nt. zakupu kotła.
I tak jakoś czas ucieka.
W pracy załatwiłem sobie pożyczkę - starczy na bramę do garażu - zawsze to coś - staję się coraz bardziej związany z firmą :lol: :wink:

Za kilka dni choinka i prezenty... może będzie tam i styropian pod wylewki, może płytki do łazienki, może panele albo meble do kuchni, no może jakaś kasiorka.... Święty Mikołaju, Gwiazdorze czy jak kto Ciebie nazywa... nie jestem wybredny przynieś choćby farbę na ściany albo ...
Trzeba mieć w końcu swoją godność. Przyniesie co będzie chciał - tylko jak on tyle styropiany wsadzi to dtych swoich sań? :wink: Ale to już jego problem.

rafałek
17-12-2004, 09:48
49. Zakupy czas zaczynać

Wczoraj podjeliśmy nieśmiałą decyzję o zakupie styropianu. Nie jest to decyzja bardzo wiążaca, ale zawsze to jakaś decyzja. Zadzwonili do mnie z naszej hurtowni czy byśmy nie chcieli kupić styropianu. Po dokładniej rozmowie wyszło, że planują większe zamówienie i jeśli chcemy to mogą dobrać to co chcemy i w ilościach przez nas preferowanych. Jeśli nie odbierzemy to się nic nie stanie... I tak coś by zamówili. Tak więc to taka forma rezerwacji a nie zakupu, ale zawsze to już jakaś decyzja.
Na dzień dzisiejszy mamy kupione płytki na podłogi, drzwi wewnętrzne, zaklepany styropian, grzejniki. Trzeba będzie przyśpieszać te zakupy by na wiosnę wszystko było OK. Dziś umawiam się z hydraulikiem by podjąć jakąś decyzję w sprawie kotła do CO. Co wyjdzie? Zobaczymy. Na razie mój faworyt wygląda tak:
http://www.ekokotly.com.pl/page.php?oferta=4
Co o nim sądzicie?

rafałek
04-01-2005, 13:45
50. Nowy rok, a my ciągle w starym mieszkaniu...

I niby się nic nie zmienia. Żona ciągle szuka płytek do łązienki i kuchni - nowy dzień nowe typy. Ja ciągle główkuję nad piecem do CO. Niby coraz bliżej ale jakoś euforii w nas nie widać. Może jak ta "zima" która bardziej przypomina jesień przeminie i pierwsze stuki dobiegną z placu boju...

Zobaczymy...

rafałek
18-01-2005, 13:07
51. Po wyjeździe terenowym

W sobotę zrobiliśmy sobie wyjazd terenowy. Pojechaliśmy oglądać kociołek i po drodze podziwiać płytki. Z kociołkiem powstało kilka wątpliwości, jednak szybko rozwiałęm je w rozmowach na forum. Z płytkami jest dużo gorzej. Jak wytypujemy płytkę w necie, to w katalogu wygląda inaczej, jednak w salonie wygląda też inaczej i co dziwne w następnym salonie wygląda jeszcze inaczej :o Tak jak różniece pomiędzy netem, drykiem i realem są raczej oczywiste to różnice między salonami wywołały nasze zdziwienie. Potem doszliśmy jednak do wniosku, że wynikają one z różnic w oświetleniu ekspozycji... I jak tu wybierać i porónywać. Ja nawet wpadłem na prostszy sposób rozwiązania naszych kłopotów. Mamy listę faworytów. Teraz wystarczy tylko wykonać losy, zwołać komisję i przeprowadzić bezstronne losowani. I co wypadnie to kupić... Problem z wyborem to nie tylko sprawa ceny. Przez pomyłkę weszliśmy do salonu gdzie płytki zaczynały się od 250-300 zł za m2 :o . Niby łądne, ale za takie pieniądze nigdy byśmy chyba nie kupili. I co jeszcze ciekawsze - jeśli nawet byłoby nas stać na nie to i tak byśmy mieli problem z wyborem czyli wracamy do punktu wyjścia. A tak na marginesie, to przypomniało mi się jak w pośpiechu opuszczaliśmy salon z tymi ekskluzywnymi płytkami, to przy drzwiach podchodzi do nas pani i z uśmiecham na ustach oznajmia, że możemy jeszce pooglądać ekspozycję na górze... podziękowaliśmy, tylko do dziś się zastanawiam, a może tam na górze były płytki w naszym przediale cenowym? :lol:

rafałek
27-01-2005, 07:38
52. Jaka brama garażowa?

To pytanie gnębi nas od dawna. Typy były różne. Hormana i Wiśniowskiego do obecnie KRISPOL'u. Ostatni typ tu nasz obecny czarny koń - cena niższa od Wiśnioskiego o około 1500 zł (o rabatach jeszcze nawet nie rozmawialiśmy), ma dobre notowania na forum. MOże z takich oszczędności uzbiera się nam na nową kuchnię? A co Wy o tym wyborze sądzicie?

rafałek
10-02-2005, 14:07
53. UWAGA !!! Ruszamy !!!

Wczoraj dzwonił elektryk. Chce przyjść w piątek i omówić szczegóły... (PANIKA - co gdzie, na jakiej wysokości), Jak się uda od poniedziałku zaczyna... Boję się tego startu, ale z drugiej strony cieszę, że coś rusza.
W domu trzeba będzie poczynić ostatnie przmiarki i przemyślenia.

Do roboty....

rafałek
14-02-2005, 10:06
54. Ustalenia i zakupy

W piatek dotarł elektryk. Wstępnie omówiliśmy nasze wizje, dodaliśmy jeszcze troszkę roboty co nie powinno wpłynąć na cenę :D . Przy omawianiu spraw telefonu pam sam przypomniał, że cena obejmuje zgodnie z wcześniejszymi umowami telefon (powalająca uczciwość). Skończyliśmy na tym, że pan przychodzi na dobre we wtorek (dobrze, że nie w poniedziałek - nie mogę dostać urlopu).
W niedzielę pojechaliśmy po umywalkę - wybraliśmy Klaudię z szafką od Hubnera. Mamy nadzieję, że będziemy zadowoleni. Ciągle zastanawiamy się nad umywalką do WC (jaka szerokość będzie najodpowiedniejsza).

A co wy robicie o tej porze? Za oknami śnieg - czyżby Was zasypał? bo drogowców na pewno zaskoczył - kto by się spodziewał - połowa lutego i śnieg? :lol:

rafałek
16-02-2005, 09:27
55. Elektryczne rysowanie kredką po ścianie

Wczoraj zgodnie z umową przyszedł elektryk no i się zaczęło... Kredka w karść, kartka do ręki i chodzimy po domu i bazgrzemy po ścianach. W trakcie tego obchodu dorysowaliśmy kilka gniazd i kilka wyłączników :D . Ja mówiłem i rysowałem, on słuchał dodawał swoje uwagi rysował jakieś dziwne znaczki :o , mówił, że on wie o co chodzi :D :lol: . Potem wyjazd do hurtowni i wstępne negocjacje. Na początkek wpłąciłem 1k elektryk wziął towaru za 800 zł (bez rabatu) i pojechał. Po południu żona dokonała poprawek :o i dziś trzeba będzie uświadomić elektryka o zmianach... Ciekawe co powie i ile jeszcze zmian wyjdzie? Najważniejsze, że zmiany nie mają wpływu na cenę usługi :D

rafałek
16-02-2005, 11:59
56. Elektryk robi swoje
Właśnie wróciłem z inspekcji elektryka. Przyjechał i robi swoje. Informacja o zmianach koncepcyjnych przyjął ze stoickim spokojem i odniosłem wrażenie, że był zaskoczony tak małym zakresem zmian.
Chwilę miło porozmawialiśmy i dowiedziałem się, że mało brakowało a by dziś nie przyszedł bo jak powiedział "zaczęło go wczoraj coś łapać". Jednak sugestię o odleżeniu w domu stanowczo odrzucił. Zobaczymy jak się sytuacja będzie rozwijać.
Acha i stanęło jednak na instalacji bezpuszkowej czyli wszystkie połączenia zrobimy w puszkach z gniazdkami. Przekonałem się do tego na miejscu jak zobaczyłem głębokość puszek.

rafałek
23-02-2005, 08:58
57. A śnieg pada i pada... :roll:

Za oknami zima jak się patrzy. W czoraj rano było -6, dziś jest około zera i od wczorajszego wieczoru sypie śnieg. Świat wygląda jak z bajki (jak zdążę to zrobię fotkę domku pod śniegiem). Mimo zimy elektryk robi swoje. Spokojnie wysłuchuje naszych zachcianek, doradza i robi. Wczoraj wmontował już setną puszkę i przeszedł na poddasze. Twierdzi, że tam cieplej i spokojniej (ba).
Wybraliśmy się na negocjacje cen styropianu. Podobno ma podrożeć, a my go i tak już za miesiąc będziemy potrzebować. Postanowiłem położyć na górze 5 cm zamiast 3. 3 miały być dla wygłuszenia, ale z powodu wysychania jeziorka z kasiorką trzeba oszczędzać, więc damy 5 i będzie to przez jakiś czas (ciekawe ile) jedyna izolacja dołu. 2 cm więcej niby nie dużo, ale zawsze coś. Mam nadzieje, że mając 5 cm nad głową zimą nie zamarzniemy. W związku z rozpoczynającym się sezonem trzeba będzie uruchomić wszelkie rezerwy w tym ostatnio najlepszą inwestycję czyli PKO BP. Przez zimę okazało się, że była to najlepsza lokata pieniędzy - teraz niestety zostanie pożarta przez hurtownie i majstrów.
Wczoraj dokonaliśmy pomiarrów (precyzyjnych - poziom błędu w granicach 5 cm :wink: ) w łazience. Wiemy już jakie będzie lustro i gdzie kinkiety. Doprecyzujemy na chwilę przed płytkami - potem już nie będzie odwrotu :o :( .
Zamówiliśmy schodki z garażu na stryszek - takie rozkłądane z klapy na suficie. Za tydzień przychodzi hydraulik (panika), za miesiąc tynkarze... co to będzie :o .
A co się dzieje w waszych domkach lub na Waszych działkach? Czyżby wszystkich zasypał śnieg?

rafałek
02-03-2005, 12:04
58. Drobna potyczka z ZE

Kolejna potyczka z ZE i jakże odmienna od poprzedniej (wszytskie mile wspominam).
Pierwsza był w sprawie stojącego licznika. Problem był prosty - licznik nie liczył. Zgłoszenie wywołało dość dziwną reakcję popartą bardzo dziwnymi spojrzeniami i pytaniem czy jestem pewien, że chcę to zgłosić. Zgłosiłem i po kilku dniach licznik ruszył... ruszył, ale jak się okazało nie potrafił się zatrzymać. Kręcił się jak oszalały (przesadzam), ale faktem jest że nawet wyłączenie bezpieczników zalicznikowych nie pomagało. Kolejna wizyta i... dowiedziałem się, że licznik ma prawo się kręcić jeszcze jakiś czas od chwili zaprzestania pobierania prądu, jedna tylko do chwili gdy kreska na tarczy dokręci się do punktu zero. Przyjąłem do wiadomości, a że był to okres zastoju na budowie i jedynym biorcą prądu była lampa z czujką wróciłem do domu uspokojony. Jednak nie na długo... bo ile w końcu prądu bierze czujka, wliczając w toi nawek chwilowe włączenia światła? Mi wychodziło, że około 5 kWh :o . Zrobiłęm kolejny test, ale z wyłączonym zabezpieczeniem przedlicznikowym i tu efekt był zadowalający - licznik ani drgnął :D . Kolejny wyjazd i kolejne zgłoszenie. W trakcie miłej rozmowy pan się mnie pyta, jak mogę sobie pozwolić na kilkudniowe wyłączenie prądu, jak radzę sobie bez niego? No przecież to budowa, tu się da tak zrobić. Jednocześnie pytam co by było, gdybym już mieszkał, przecież w takiej sytuacji problem byłby niedowyłąpania. Pan z rozbrajającom szczerością potwierdził moje obawy. zużycie byłoby większe, ale raczej niczego bym nie zauważył :o No łądnie, dobrze, że jeszcze nie mieszkamy, ale ... ile takich liczników już wisi, ile osób płaci za coś z czego nie kożysta? Pozostawiam to Waszym rozważaniom. W umówionym terminie przyjechali panowie, coś porobili i powiedzieli, że pomiary niczego nie wykazują.... Na szczęście był tam również nasz elektryk który potwierdził nasze obserwacje. Ustaliliśmy wspólnie, że dokonamy kolejnego testu i jeśli sytuacja się potwierdzi, to wymienią licznik. Kolejny test i kolejne 4,5 kWh poszło w niebo (właśnie, ciekawe gdzie?). Kolejny wujazd i mamy "nowy" licznik. No nowy to on nie jest, liczydło niewyzerowane, ale o to przecież nie chodzi. Licznik jest piękny i jaki mądry, jak nie pobieramy prądu to on sobie spokojnie stoi i mruczy z zadowolenia (chyna powodem tego mruczenia jest to że nie pracuje :wink: ), jak włączam jakieś urządzenie lub żarówkę to zaczyna się kręcić.... o to wygrałem). Mam nadzieję, że powodem kolejnej wizyty w ZE będzie dopiero zmiana taryfy na domową.
A czy Wy sprawdzacie swoje liczniki?

rafałek
07-03-2005, 13:55
59. Co by tu napisać...
Wiosny jakoś nie widać, dzień coraz dłuższy, a jej jak nie ma tak nie ma, a w kwietniu mają wejść z tynkami... hmmm zaczynam się załamywać. Jak była zima to zimy nie było, jak ma być wiosna to jest zima. Niech ja dorwę tych co mówią, że klimat się ociepla... nogi z d..y powyrywam.
ALe za to prace koncepcyjne rozwijają się pomyślnie. Małżonka energicznie wybiera prysznice, wanny i inne takie. Już widzę te faktury do płacenia :o

rafałek
10-03-2005, 10:40
60. Ogrzewanie w salonie czyli piwrwsze źródło ciepła...

Dom coraz bardziej przypomina dom. Mimo zafoliowanych okiem i tym podobnych wynalazków wszystko powoli normalnieje. Dziś udało mi się pożyczyć piecyk - taki mały, stary żeliwny piecyk. Dokupiłem rury (2m i 2 kolanka) za co zapłaciłem "jedyne" 40 zł :o . No ale co robić. Podłączyłem wszystko do komina od kominka i już się pali. i to nie tak jak kiedyś - w wyczystce, tylko normalnie. Wiem, że przy tak nieszczelnym domu ciepło nie będzie, ale przynajmniej majstry będą mogły się ogrzewać przy przerwach... no i ten dym z komina. To jest to... :D

Dziś czuję się na prawdę szczęśliwy....

A co się dzuieje u was czytelnicy mojego dziennika? Widzę, że czytacie, ale jakoś nikt się nie odzywa... :cry:

rafałek
10-03-2005, 13:44
61. Koza stara a i tak wszyscy do niej ciagną... :D

Dym z komina leci, robi się cieplutko (w pobliżu), a gdzie siędzą moi ulubieńcy... oczywiście adoruję tego "zwierzaka". Karmią go sumiennie i chłoną aurę jaką wydziela...

rafałek
01-04-2005, 14:06
62. Niby już wiosna a jakoś tak chłodno...

Dziś 1 kwietnia - puściłęm jedną kszczę na forukm i na tym koniec. Lepiej nie przeginać. Za to na budtwie lekki ruch, tylko że nie tak jak było z planach. Dziś zgodnie z umową powinna mruczeć betoniarka i powinny robić się tynki... tylko, że już na wstępie wiadomo, że tak nie jest bo ekipa zapowiedziałą niepewnym głosem tygodniowe planowe przesunięcie terminu. Znając ich z ubiegłego sezonu to pewnie siedzą gdzieś na jakiejś innej budowie, ale w tym roku jest to nam nawet na rękę. Wiosna jakoś się nie kwapi, za oknem świeci słoneczko, ale z rana ciągle przymrozek :cry: więc może to i lepiej.
Jaki stan obecnie? - praktycznie skończona elektryka. Dzielny ten nasz elektryk - przyszedł w połowie lutego :o , nie straszne mu były mrozy (dom bez okien - sama folia na ramkach). Dzielnie kuł i bruździł, potem zaczął ukłądać kabelki... wyszło tego ponad 2 km. Mamy TV, telefon, LAN, i inne takie wymysły. Gniazdka niby gdzie popadnie, ale bez przesady - wszystko przemyślane. 3 fazy dociągnięte do kuchnia (ma być kuchenka gazowa, ale kabel niech będzie, gniazdko w garażu, na wszelki wypadek, gniazdko w kołtowni (bo to może elektryką będziemy latem wodę grzali), i jedno na dworze tak na wszelki wypadek... Reszta to już standard. W tym miejscu wypada pochwalić naszego elektryka - Pana Zbyszka za sumienność, zapał do pracy co go pewnie rozgrzewał w mroźne dni i wytrwałość. Na szególną uwagę zasługuje jego elastyczność. Cena za robotę raz wynegocjowana nie zmieniła się pod wpływem naszych pomysłó (wyszło coś około 220 punktów (nie mylić z napięciem :D )). W efekcie powstały 2 tablice - osobna na górę i osobna na dół. Do tego zakupiłęm szafę 19" na skrosowanie komputerów (jestem tradycjonalistą), telefonu, TV i co tam jeszcze będzie... W połowie marca pojawił się hydraulik. Tu jak na razie też jesteśmy zadowoleni. Obaj pieknie utylizowali drewno w piecyku (czasami się zastanawialiśmy, czy więcej przy nim nie siedzą niż przy pracy, bo faktycznie po wstawieniu piecyka prace jakby przystanęły, za to z komina to się dymiło, że ho ho, ale nie chcąc drażnić naszych stachanowcó nie czyniłem złosliwych uwag - w końcu prace idą na przód. W międzyczasie dokonaliśmy zmiany koncepcji instalacji wodnej z miedzi na plastik. Po przeanalizowaniu ilości rur (cyrkulacja) plastik w najgorszym wypadku powinien wyjść zbliżony do miedzi - czyli powinno być taniej. Do tego nasz hydraulik samodzielnie wyszedł z inicjatywą, by zakupy materiału puszczać przez niego dzięki czemu uzyskamy 7% VAT'u. Sprawa wygląda optymistycznie, bo nie będzie rozliczeń, tylko już przy płatności płacimy te 7%, do tego rabaty (PURMO - -27% :D ). Mam nadzieję, że się utrzymają, choć jakby coś nie tak to możemy kupować sami gdzie popadnie (rabaty wysokie, ale w jego hurtowni czyli w normie z obyczajami). Popchnąłem sprawę kotła - niestety trochę po czasie, bo jak się okazało znowu ceny poszły do góry - po rabaciku i z 7% VAT'em wyszło tylko 100 zł taniej niż przed zimą - tych Chińczyków trzeba by za te zółte łby... za te stal...
W ramach przygotowań do kominka z płaszczem ułozył nam fachowiec rurki aż do samej kotłowni gdzie podłączymy go przez wymiennik. Tak że instalację do kominka mamy i na tym sprawę kominka zakończymy do uzyskania specjalnych nadspodziewanych funduszy...
Ale wracajmy do dnia obecnego... zima minęła strasząc z rana przymrozkami, tynkarz nie przyszedł, za to elektryk zakopał kabel miedzy domem a skrzynką. Przytaszczył długaśną sondę (dwa skręcane pręty pokryte miedzią , grot i uchwyt za jedyne 120 zł. Ma być z tego uziom. Inny kabel podczepił pod uziom w fundamencie i całość pięknie połączył w całość w małej skrzyneczce w kotłowni gdzie zbiegają się chyba wszystkie kable od masy...

rafałek
02-04-2005, 08:58
63. Walczę z drzwiami

Dziś mam zamiar kontynuować walkę z drzwiami wewnętrznymi. Jakiś czas temu kupiliśmy tanie surówki do wykończenia i w ostatni czwartek zabrałem się do tego z pewną taką dozą nieśmiałości. Drzwi złożyliśmy u teściów w piwnicy (suchej). Zrobiłem pierwszy szlif i pomalowałem pierwszą warstwą 3V3 (lub V33 - różnie ludzie mówią). Kolor jasny dąb. Powiem szczerze, że poszło łatwiej niż myślałem (pierwsza warstwa), ale dalej nie idzie tak jak chciałem. Schnie to strasznie wolno i jak w piątek poszedłem zrobić kolejny szlif by pomalować następną warstwę to się okazało, że tak zupełnie to one nie wyschły - papier się zapycha :( . Mam nadzieję, że dziś skończę te drzwi. Jednak jeśli nie będzie cieplej to planowany termin skończenia drzwi mocno się przesunie :cry: . Ale głowa do góry. Jeśli mamy już tyle to będzie dobrze.
We wtorek podpisaliśmy umowę na wykonanie okien - sosna, okucia Roto, cena bez szprosów niecałe 11 tys. Szprosy będą kosztować 22 zł za pole. Podział pól mamy określić do końca kwietnia. Żona zaczyna się martwić, że okna wychodzą za tanio :o :lol: . Jednak nie spotkaliśmy o nich złych opinii. Co najwyżej uwagi, że trzeba bardzo pilnować monterów. Okna objęte gwarancją 5 lat, gwarancja na farbę 3 lata. Przy białym było by dłużej.
Dzięki za komentarze. Zawsze to jakoś mobilizuje do dalszego opisywania zmagań.

rafałek
04-04-2005, 11:11
64. "Drzwi prototypowe"

Mam już przemalowane pierwsze prototypowe drzwi. Zastanawiam się jak ktoś mógł w 10 minut przeszlifować drzwi przed pierwszą warstwą lakieru... No ale może i ja dojdę do takiej wprawy. Pierwsze szliwy szły dość opornie, a i efekt nie do końca mnie zadowolił. no co robić kasiorkę trzeba oszczędzać, a na drzwiach można sobie na to pozwolić..., Pierwsze malowanie i wizytacja małżonki... jest niezadowolona z intensywności koloru ale to dopiero pierwsza warstwa. Dodam, że maluję lakierobejcą 3V3 - kolor jasny dąb. Po wyschnięciu szlif papierem "180" i kolejna warstwa. Tu efekt kolorystyczny jest już zadowalający, a żekł bym nawet dobry. Ostatni szlif i 3-cią warstwę chcę wykonać po osadzeniu drzwi. Mam nadzieję, że uniknę przez to ewentualnych felerów jakie mogą powstać w transporcie. Obecnie drzwi przechowywujemy u teścia w piwnicy. Po ostatnim malowaniu wstawimy też szyby - prawdopodobnie będą mleczne, ale to zależy od tego jak ciemny wyjdzie nam ten jasny dąb. Z obecnych obserwacji wynika, że 3 warstwa powinna wystarczyć, jeśli nie to może 4 ciemniejszym kolorem. Koszt drzwi powinien się samknąć w przedziale 400-500 zł. Zależy od ceny szklenia. Na dzień dzisiejszy jesteśmy pewni, że był to dobry wybór. Za te pieniądze "mercedesa" nie dostaniemy - trzeba być realistą" ale w porównaniu do drzwi imitujących drewno efekt jest suuuuper.

I jest jeszcze jedna wiadomość... Dzwonił nasz super murarz-tynkarz i faktycznie nieśmiało zapytał czy możliwy byłby tygodniowy poślizg, bo to przymrozki..., ale jak go się przycisnęło to potwierdził, że właśnie kończy inną robotę. No co robić, mogłem się upierać i straszyć zapisem w umowie, ale nie o to chodzi, czym jest te 7 dni w porównaniu z budową. Pewnie by do tego jeszcze ciągle jeździł na tą nieskończoną, a tam ma ten tydzień i niech wraca na dobre 11 kwietnia. Mam nadzieję, że nie będę żałował tej decyzji, ale w końcu to nasz 2 rok współpracy... trochę go już poznałem :wink:

rafałek
05-04-2005, 11:39
65. Kończy się kolejny etap :D

Dziś zameldował się (już chyba przedostatni raz) elektryk. Zakończył części oficjalne, pokazał, jak się palą żarówki, jak jest prąd (co prawda sprawdziliśmy gniazdka wyrywkowo), różnicówki wybija aż miło. Dał mi litanię co gdzie jest na tablicach, dał rozpiskę gniazdek i kilka uwag przydatnych w przyszłości. W sobotę ma przynieść protokoły pomiarowe i zainkasować II część wynagrodzenia. Co prawda miał ją dostać dopiero po odbiorze, lecz ten może być dopiero po odbiorze dmou, a ja nie mam podstaw i sumienia by go trzymać tyle czasu bez kasy. A co, dla dobrych majstrów mam dobre serce, tym bardziej jak facet zasuwał w czasie mrozów. W razie czego jesteśmy umówieni na telefon (mam nadzieję, że nie trzeba będzie dzwonić :D ).

A co słychać u Was? Widzę, że czytacie, ale chyba wszyscy zawstydzeni i nic nie komentują...

Pozdrawiam

rafałek
08-04-2005, 22:49
66. Jutro sobota - zacznie się robota...

Tak jutro sobota, jakaś nie taka jak ją sobie wyobrażałem tydzień temu... no ale co robić, czasu nikt nie cofnie - trzeba nauczyć się żyć w nowym świecie.

No to na tym skończę refleksje duchowe i przejdę do budowy. Jutro zaczynaymy na poważnie - no może nie do końca, ale zawsze. W środę jak podejrzewał - zjawił się nasz tynkarzo-posadzkarz (poprzenio główny murarz). Zgodnie z zapowiedzianym tygodniowym poślizgiem obiecał, że przyjdzie od poniedziałku (no może soboty - w sobotę przywiezie sprzęt). On ma załatwić piasek, ja w te pędy załątwiam cement i wapno - dobrze, że w tym roku tak mało. Jednak nasz fachman ma pomysł (aż mnie ciarki przechodzą) i proponuje, by zamiast filcu położyć ATLAS REKORD. No nie wiem, myślę intensywnie... Najbardziej w tym pomyśle nie podoba mi się że jest hydrofobowy. Już widzę tę wodę na ścianach... normalnie całą para by wsiąkałą, a jak by było sucho to by wychodziłą... tak przynajmniej mówi teoria... Jednak profilaktycznie sprawdziłem moje tajne źródło informacji i widzę na horyzoncie przyczepę piasku kwarcowego (by utrzeć nos na dziwne pomysły...). Do tego zrobiłęm starymi ścieżkami objazd hurtowni i obeznałem ceny cementu i wapna. Cement wyszedł po 360 zł za tonę, wapno po 424. Ceny najniższe w okolicy, Ciekawe ile wy obecnie płacicie? Pochwalcie się proszę w komentarzach... Mogę mieć cement po 340 ale dopiero za 2 tygodnie... Poczekam, przyda się, do tego czasu biorę ten po 360. Jutro ma być dostawa... spodziewałem się, że przyjadą nowym HDS'em i wstawią mi pięknie do garażu, ale niestety, przyjadą starym starem i trzeba będzie ponosić z ręki te woreczki - ale co mi tam, przerzucić tonę to nic... mam nadzieję, że kondycja szybko wróci do poziomu z poprzedniego roku.
A po połudiu... wielkie plany ogrodowe, bo to już 9 kwietnia, a ja jeszcze nic nie mam posiane... a dzieciaki już czekają za zielonym groszkiem i innymi przysmakami - tylko jak ja na to wszystko znajdę czas? :D

rafałek
11-04-2005, 21:20
67. Tynkarze...

Dziś już poniedziałek a od ostatniego razy tyle się działo, że ho ho, no może trochę przesadzam.
Na początku fotka (dawno ich nie było :oops: ) miejsca najbardziej ulubionego przez ostatnie ekipy. Tu gromadziło się całe życie, szczególnie w mroźne dni. Tu rozmawiali elektryk z hydraulikiem rozważając pewnie jakże ważne dla świata problemy, no może nie dla świata, ale dla budowy na pewno. tu w końcu dzielna ekipa od tynków zaczęła dzień i przeryw...
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/koza.jpg

A co się wydażyło pewnie się domyślacie.
Cement zgodnie z umową dojechał razem z wapnem i co ciekawe dokładnie o umówionej godzinie :o . Również dokładnie o umówionej godzinie przyjechał elektryk, ale to już nie takie dziwne, bo zainkasował pozostałą część swoich pieniędzy i pozostawił protokoły z pomiarów za co mu wielkie dzięki.
I co było robić zabrałem się dzielnie za wnoszenie woreczków do garażu bo to pogoda jakaś ostatnio rzekropna. Po tym wszystkim zabrałem się wraz z moją piękniejszą połową za wynoszenie gruzów (przy okazji napawiliśmy część drogi :D ). Co było do zrobienia zrobiliśmy. Po południu wykopałem nasze żródełko czyli piękną niebieską rurę i założyłem na jej końcu wodomierz i kran... i zadzwoniłem do pana Wodnika Szuwarka by zgłosić chęć zgłoszenia poboru i zaplombowania wodomierza (na to ostatnie nie naciskałem, ale pan sam wyraził taką chęć). Umówiliśmy się na poniedziałem między 8 a 9 rano.
Niedziela zajaśniałą radosnym słoneczkiem - no myślę sobie - najwyższy czas (i ostateczny) by zarejestrować na taśmie filmowej przebieg naszych instalacji nim tynkarze zapaćkają nasz piękne mury. Jak pomyślałem tak zrobiłem i mimo wysiłków i szczerych chęci nakręciłem prawie 40 minut filmu który ni jak bez ogórka i czegoś jeszcze obejrzeć się nie da, no chyba, że przed snem... :D
Wszystko przygotowane, kładę się spać, ale bez zbytniego pośpiechu, bo ekipa tynkarska znana już jest z tego że przybywają nie prędzej jak o godzinie 8 rano (najczęściej 8:30) i jakież było moje zdziwienie, gdy o godzinie 7:40 dobiegły do mych uszu dziwne odgłosy z budowy... tak przyjechali, ale czemu tak wcześnie... No co było robić - czym prędzej dokończyłem śniadanko i pobiegłem na plac... Ekipa już się krzątałą owijając rury folią (hydraulik jeszcze nie skończył). Na wstępie moje dzielne boby zażyczyły sobie żarówek minimum 150W i taśmę pepierową. Te zachcianki były łatwe do spełnienie i dobrze, bo przecież Wodnik Szuwarek miał przyjechać zlustrować wodomierz. Czas mijał, a jak nikt nie przyjeżdzał (za wyjątkiem 2 wywrotek z piaskiem) tak nikt nie przyjeżdzał. Moja cierpliwość się skończyłą o 10... przecież ja też mam inne zajęcia. Wybrałem się do sąsiedniego konkurencyjnego miasteczka gdzie za namową znajomego pilarza postanowiłem oddać moją wysłużoną pilarkę do przeglądu... (ostatnio coś nie czuje się za dobrze - pewnie czujke, że zaczyna się robota...). Fachowiec ten był faktycznie przez duże F. Jednym spojrzeniem ocenił wiek mojego narzędzia, po czym się zapytał czy kiedykolwiek przy nim coś wymieniałem... hmmm co wyniamiałem to wymieniałem, ale nie to czego on oczekiwałe. Fachowiec czym prędzej rozkręcił gażnik, powymieniał membranki, złoszył wszystko i odpalił za pierwszym pociągnięciem... no dawno nie było tak dobrze. Szybka regulacja i... tylko 70 zł :D
W drodze powrotnej odwiedziłem budowę wg naszego projektu, jednak teraz przy bliższej lustracji dom który na zewnątrz bliższy jest orginałowi w środku nie robił takiego wrażenia. Jakiś mniejszy i ciaśniejszy... nie powiedziałem głośno co myślę i pojechałem do domu... w końcu zima za pasem a drewno nie pocięte...
Po przyjeździe już bez zdziwienia wysłuchałem, że Wodnik do wodomierza nie dojechał zabrałem się za pracę. A ekipa tynkarzy... hm jak by to powiedzieć - zapaskudziłą cały parter łącznie z sufitami robiąc raczej mało gustownego baranka... Zobaczymy co będzie dalej.

rafałek
15-04-2005, 08:19
68. Nowa sesja fotograficzna

A teraz obiecane nowe fotki:

Ala na swojej tratwie :D
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/2005_01.jpg

Drzwi antywłamaniowe...
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/2005_02.jpg

Widok z garażu...
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/2005_03.jpg

Rzut oka na salon...
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/2005_04.jpg

... i kuchnię...
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/2005_05.jpg

Trochę techniki budowlanej - ręczne urządzenie wyciągowe... :lol:
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/2005_06.jpg

Pierwsze kwiaty na działce :D
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/2005_07.jpg

Ja tu pilnuję...
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/2005_08.jpg

... tu też...
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/2005_09.jpg

i wydrapię oczy każdemu intruzowi. Tu siedzę i z góry patrzę na okoliczne pieski.
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/2005_10.jpg

rafałek
15-04-2005, 11:57
69. I jeszcze kilka...

Dziś rozmawiałem z hydraulikiem i strasznie się pieklił na tynkarza, gdyż tamten obiecał mu wytynkować kotłownię do czwartku. Dziś jest piątek, a w kotłowni tylko obrzutka... Jakie to szczęście, że to oni się dogadują bez mojego pośrednictwa... Kotłownia podobno ma być wytynkowana w sobotę. W sobotę robię wyprawę do Leroi Merlin po siatkę rabitza (?) Nigdzie w okolicy jej nie ma i każdy mówi, że nie jestem jedyny który jej szuka... To czemu jej nikt nie sprowadza? przecież to wiele nie kosztuje :evil:

Tu nasz domek na wiosnę:

http://www.europartner.com.pl/katastrofa/wiosna_2005.jpg

A tu wnętrze szafki SPP z placem budowy. Dokładam jako bonus, bo zrobione są specjalnie na potrzeby wątku o szafce :wink:

http://www.europartner.com.pl/katastrofa/spp_2.jpg

rafałek
16-04-2005, 15:35
70. Chyba będzie pierwszy opier... dla tynkarzy.

Dziś zaczęli pierwszy tynk - obrzutka skończona. I co... tynk niczego sobie. gładziuteńki aż miło tylko...

1. Nie mogę się doliczyć 2 gniazdek (dedno mam namierzone, drugiego zaraz idę szukać puki tyn mokry
2. Zamurowali mi (zachlapali obrzutką i zapchali gruzem) otwór na kratkę wentylacyjną od wełny w kominie (mam Schiedla).

Czy to już jakieś zboczenie zawodowe, żeby każdą dziurę zapychać? Czy Wasi tynkarze też tak robią? Chyba będzie trzeba im przypomnieć umowę, bo to już podlega pod uszkodzenia powstałe podczas prac... na szczęście to na ich koszt jeśli taki miałby być.

Kratkę sam odkułem - nie będę przecież czekał aż zaprawa mocno ztwardnieje. Gniazdka też namierzę, ale niech uważają na przyszłość... :x !

rafałek
18-04-2005, 20:56
71. Praca i ciągle praca...

Tynki porastają ściany w przyzwoitym tempie i z jakością jakiej się nie spodziewałem. Tfu... żeby nie zapeszyć.
Majstry robią starannie, znikają około 16-stej (znając ich to jadą na inną robotę - z tego co wiem ukłądają płytki, i z tego co wiem to u znajomej żony. Ciekawe kiedy się to wyda oficjalnie :lol: .
Dziś jednak przyjechali wieczorem po 20-stej i zacierali te co narzucili przed końcem. Zaczynają się odgrażać, że będą siedzieli do późna w nocy i zacierali sufity - oby jakość pozostała bez zmian mimo późnej pory. Chyba założę im na dole dodatkowe oświetlenie...

Trzeba przyznać, że wieczory robią się coraz przyjemniejsze, po 9-tej pohukuje sowa z niecierpliwością oczekuję słowika...

rafałek
20-04-2005, 13:54
72. Tynków ciąg dalszy...
Dziś coś tynkarzom nie wyszła jedna ściana. Nie wyszła, ale jak nie wyszła tego nie wiem i już nigdy się nie dowiem. Podobno ciś im spękało czy coś... Sami zrobili na tym filcówkę i wygląda to świetnie. To miło z ich strony i miło, że nie trzeba było ich opierniczać... MMoże więcej ścian na górze im nie wyjdzie, bo tylko dół ma być cały filcowany... na górę i tak nie ma pieniędzy na wykończenie, choć przyznam, że zwykły tynk na górze wygląda ciągle świetnie... A bujali, że od filcówki wiele się nie będzie różnił. :D

rafałek
21-04-2005, 13:51
73. Szykuje się reklamacja klamek od okien połaciowych...

Tak ta. Do sprawy podchodzę bardzo spokojnie, i w zasadzie ta reklamacja to sprawa przypadku. Ale od początku.
Po zimie, albo pod jej koniec zauważyłem, a raczej wyczułem drobne nierówności na niektórych klamkach okien połaciowych. Szczeże to najpierw pomyślałem, że to złośliwe muchy je zabrudziły... Sprawa jakoś nie była pilna, jakoś nie przeszkadzała aż dziś w mojej hurtowni spotkałem faceta z FAKRO. O mówię pan z FAKRO. Tak a o co chodzi? No to mu mówię, że zauważyłem takie coś na klamkach. Reakcja była błyskawiczna. Facet zapytał kiedy kupione, ja, że gdzieś w marcu. No to nie ma sprawy spiszemy zgłoszenie reklamacji bo w ubiegłym roku była seria okien z wadliwymi klamkami (opisał mi to dokłądnie, chodziło o ich wykończenie). Spisał jakiś protokół czy też zgłoszenie i powiedział że w przyszłym tygodniu, a najdalej za dwa przyjedzuie do mnie monter i wszystko sprawdzi. No wpadka wpadką, ale na razie mi się podoba. Jednak popędziłęm na budowę by sprawdzić czy mi się coś nie pokręciło. Faktycznie na kiektórych są jakby wypryski wielkości siarenka kaszki manny, przejechanie ręką sprawia niemiłe wrażenie. CO ciekawe nie pojawia się to na wszystkich klamkach i nie w rónej intensywności. Jak pisałęm na razie jestem z reakcji firmy zadowolony i mam nadzieję, że będę nadal. Co powie monter nieomieszkam zawiadomić. Jak na razie firma FAKRO ciągle robi na mnie dobre wrażenie. SPrawdźcie swoje klamki - może i u Was dzieje się podobnie? Mam nadzieję, że nie, a jeśli to że wszyscy będziemy uczciwie załątwieni (oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu).
...
A tynkarze tynkują...
...
Dziś był dość silny przymrozek i niestety załatwiło mi znowu wodomierz :cry: . A wieczorem starannie go obłożyłem wełną i workami po wapnie. Kurcze zawsze coś... :cry:

A co na waszych budowach, jak przeżyliście falę zimna?

rafałek
22-04-2005, 23:37
74. Kolejne zakupy
Wybrałem się dziś do CASTORAMY na zakupy. Dokładnie chodziło o kupienie drzwi między garażem, a kotłownią. Przejżałęm kilka wątków na tym forum o podobnej tematyce i decyzja jaką podjąłem jest kompromisem. Drzwi są blaszane z metalową ościeżnicą, ale bez atestu ppoż. Kosztowały 345 zł brutto. Wydaje mi się, że rozwiązanie będzie optymalne bo jak mi się te drzwi przepalą to i tak bedzie już kiepsko, ale co ma się tam tak palić? Przecież nie bedę miał ani olejówki, ani gazówki...

Z majstrami wdrożyliśmy temat wentylacji, a dokładnie wykonania kratek (otworów pod nie). W tym celu używamy resztek rur PCV od kanalizy (wewnętrzna średnica idealnie pasuje pod okrągłe kratki). Wygląda to nieźle, a kratki będzie można łatwo wkładać i wyjmować.

Jak wynika z dzisiejszej lustracji - kotłownia wydaje się już wytynkowana - to znak, że niedługo powróci hydraulik... ech pewnie znowy bedzie kuł :( Oj moje ładne tynki...

Dokonałem dziś jeszcze jednego zakupu - jest to taczka. Skończy się wreszcie pożyczanie od rodziców. Kupiłem model w "miską" z blachy ocynkowanej. Jest trochę delikatniejsza, ale też i lżejsza. W końcu kamieni nią nie będę woził (przynajmniej w ilościach mogących ją uszkodzić. Bedzie głównie służyć do wożenia drewna i prac w ogrodzie.

rafałek
27-04-2005, 13:13
75. Ludzi coraz więcej

Nowy tydzień zaczął się ciszą na budowie. Cisza była zapowiedziana telefonicznie przez ekipę. Trzeba przyznać, że słowa dotrzymali 8) . Od wtorku za to zrobiło się tłoczno - tynkarze skończyli tynki na górze i zabrali się za sufity na dole. Wrócili też hydraulicy. wykopali wykop na wodę i kują podbeton. Zrobili to pieknie, przekopali się pod fundamentem i weszli do domu. Jak wyjeżdzałem to było już wszystkich z 6 osób, jednak żona pionformowała mnie, że widziała dobrze ponad 10 osób. No to myślicie, że robota ruszyłą do przodu jak konie na wyścigach :roll: - nic podobnego :lol: . Przyjechali zapalili, wypili kawę, pogadali i pojechali. Skończyło się na sufitach w 3 pokojach i tym nieszczęsnym wykopie. Dziś za to zabawa na całego. Tynkarze robią dalsze sufity, a hudraulik przywiózł "zabawki" i skłąda swoje puzzle. Niezłą zabawa. Dostałęm zaraz kilka kart gwarancyjnych. Że na pompy obiegowe to OK, ale nigdy bym nie przypuszczał, że może być karta na naczynie wzbiorcze (nie przeponowe). Ale jakie to łądne. Kiedyż to był zwykły zbiornik pospawany z blachy. Ten błyszczy się przepięknie, jak garnek ze stali slachetnej i na zawór jak w spłuczce dzięki czemu nie będę się kłopotać czy nie trzeba dolać wody do obiegu otwartego. Do tego będzie filtr na wodę, zawór antyskarzeniowy i różne takie wynalazki. Mam nadzieję, że połapię się gdzie kiedy i co odkręcać :lol: :wink: .
Kończy się kwiecień, a to znaczy, że trzeba będzie w końcu określić się w sprawie szprosów w oknach. Ech, jak ja nie lubię podejmować decyzji co do których nie mam przekonania, ale nigdy go nie będę mieć...

A co u Was?

Pozdrawiam serdecznie

rafałek
27-04-2005, 21:33
76. Wieczorny bilans
niby dziś też był ruch, ale efektów powalających nie ma. Tynkarze powoli robią swoje, załatwili sobie paletę wapna (jak ja lubię tą ich samowystarczalność, żeby jeszcze nie trzeba było za to płacić :lol: ). Mam tynk na suficie w kuchni, salonie i pokojach na dole, pozostała jadalnia, łazienka, WC wiatrołąp i hol. Zaczęli też ściany w pokoju. Nie łapię się w tym ich systemie, ale z tego co usłyszałem ukłądają prace tak by się zgrać z hydraulikiem. Ten to dopiero zagadka... umie robić reklamę, bo co przyjadę to zabawek cała masa, ale po południu tylko dziury i zniszczenia. Dziś polutowali tylko trochę rury od CO w kotłowni, wyryli rowek w podłodze na wodę i wbili 2 tajemnicze rurki w ścianę... Nawet tynkarze nie znają ich przeznaczenia... A ludzie martwią się o kręgi w zbożu, co mi tam kręgi - te dwie rurki nie dadzą mi chyba dziś zasnąć. Koniecznie jutro trzeba będzie poznać ich przeznaczenie.

Widzę, że czytelnictwo jakoś idzie, czyżby było tak źle, że nic nie piszecie... Chyba trzeba będzie znowu narobić fotek. Po sesji zawsze ktoś się odzywa :D

Pozdrawiam

rafałek
03-05-2005, 10:13
77. Osaczyła nas wiosna

Tak tak, nagle na całego mamy wiosnę. Zrobiło się nie tyle ciepło co gorąco. Dookoła zielono, ptaki pieknie śpiewają, jeden nawet zaczął robić gniazdo na dacu od garażu (pod nachodzącym na niego dachem domu (ale sobie to wymyślił), mam nadzieję, ze się nie wystraszy prac i bezpiecznie wyhowa młode. Może go nawet zobaczę, bo jak na razie czasu mało, a przy okazji nic nie widzę poza tym, że praca przy gnieździe idzie do przodu.
A co na budowie... Na budowie powoli do przodu. Mamy już wodę w kotłowni i wiem do czego służą tajemnicze rurki. Są one użyte to zawieszenia części instalacji przy przygotowywaniu ktłowni. Wymiennik nie ma żadnego zaczepu, więc na razie opiera się na tych rurkach. Do tego zapoznałem się z naczyniem wzbiorczym do części otwartej CO. Kurcze, jakie ono łądne - wygląda zupełnie jak garnek ze stali szlachetnej i ma taki zaworek jak spłuczka do samodzielnego dolewania wody. No to będzie mi łatwiej z obsługą. Z racji, że powoli kotłownia zaczyna się wypełniać wstawiliśmy metalowe grzwi, a ja osobiście założyłem do nich wkładkę i klamkę. Niby nic a jaka radość. Tynkarze posuwają się ostro do przodu - myślę, że w tym tygodniu skończą ściany - pozostanie im tylko garaż.
Bylismy dogadać sprawę szprosów i... tu nagła zmiana. Postanowiliśmy (rano przed wyjazdem), że okno do łazienki i spiżarki (te od frontu) będą z łuczkami. Murarze stwierdzili, że im to wszystko jedno, mogą obrobić w łuk prostokątny otwór. Wizyta u naszego producenta okien też przebiegła pomyślnie. Facet miło nas zaskoczył, bo mimo, że był u nas tylko jeden raz (na pomiarach) bez pudła poznał kim jesteśmy i bez słowa odnalazł zamówienie. Szybko naniósł poprawki do zamówienia i po kłopocie. Jedyny mankament, to to, że łuczki będą tylko rozwierne. Jeśli by miały być uchylne to dopłata robi się astronomiczna. Zresztą w projekcie i tak były tylko rozwierne. Okienka z tyłu pozostawiamy prostokątne i bez szprosów. Reszta będzie miała szprosy jak w projekcie.
Wracając do tynkarzy - praca idzie im bardzo ładnie - ściany gładziudkie. tylko na górze na słupkach mimo założenia siatki trochę im popękały. Mają to jakoś wyrównać. Zobaczymy co im wyjdzie.

rafałek
04-05-2005, 12:38
78. Szczelni inaczej :D

Dziś ciąg dalszy prób szczelności. Kominek wyszedł nadwyraz dobrze - ciśnienie podskoczyło w porównaniu do napompowanego...
Co cieknie - jedno połączenie albo nie wytrzymało, albo zostało uszkodzone przy tynkowaniu... Dobrze, że teraz a nie w przyszłości. Całość napełnili do poziomu 3,2 bara. Ciekawe jak będzie dalej... 8)

rafałek
13-05-2005, 11:55
79. Nowe foto story

1. Za oknami maj...
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/maj_10.jpg

2. Miesiąc ciepły tylko z nazwy. Ekipa dogrzewa się na okrągło...
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/maj_9.jpg

3. WC czeka na tynki (to juz ostatki)
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/maj_2.jpg

4. Salon dosycha...
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/maj_1.jpg

5. ...kuchnia i jadalnia w wykuszu też
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/maj_7.jpg

6. Góra i dół czekają na wylewki. Przedtem jeszcze tylko trzeba rozłożyć podłogówki, wodę do podlewania ogrodu i styropian...
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/maj_8.jpg
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/maj_3.jpg

7. W kotowni zaczyna się coś pojawiać - jakieś tam przymiarki w dekoracji
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/maj_5.jpg

8. Woda już w domu, wstępnie się filtruje. Dopiero tu widać ile syfu jest w rurach...
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/maj_6.jpg

9. Wskazówka skacze to w górę to w dół. Teraz w dół - pewnie zaraz zacznie padać :wink:
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/maj_4.jpg

Jak na razie był tylko jeden przeciek szybko zlokalizowany i wyelinimowany. Już prawie tydzień skoki ciśnienia są w przedziale jednej kreski (na pogodę i na deszcz). Mam nadzieję, że z podłogówką będzie podobnie.

rafałek
15-05-2005, 21:44
80. Jak by był piec to można by już grzać... :wink:

W sobotę hydraulik rozłożył podłogówkę w kuchni i salonie. W kuchni taką prawdziwą z (jak ja to nazywam) magiczną skrzyneczką w ścianie). W salonie (miała byś w jadalni w wykuszu, ale przesunięta została do salonu "pod nogi") jest mniej więcej centralnie z lekkim odsunięciem od miejsca gdzie kiedyś stanie kominek.

Czyli gdyby było w czym palić to można by grzać. :D

Natomiast gorzej z tynkarzami (w zasadzie za chwilę będą oni posadzkarzami). Główny fachman zaniemógł poważnie. Już wcześniej miał kłopoty z nogą jednak w sobotę przyjechał, pokuśtykał i stwierdził, że tak się nie da. I tyle go było wodać. Mam nadzieję, że do poniedziałku wydobrzeje i zaleje mi te podłogówki, coby nóg nie dostały...

Z tynków pozostał do wykończenia wiatrołap i garaż. Po posadzkach robią sobie przerwę (i bardzo dobrze). Potem w połowie czerwca wstawianie okien, brama garażowa i ... bierzemy się za płytki. Ech trzeba będzie je szybko zamawiać.

rafałek
20-05-2005, 09:25
81. Zmiany w pogodzie, postęp w robocie

Drugi dzień mamy ciepło. Piecyk wyniesiony do szopki, podłogi wylewają się aż miło. W miedzyczasie lekki zgrzyt. Stanęły dostawy styropianu. Dzwonię i mówię, że dopiero połowa - w odpowiedzi słyszę - "jaka połowa - mam na kartce, że 6m3 i tyle dojechało" - ja na to jakie 6 na fakturze (zapłącono z góry) jest 12m3 !!! - No to sprawdzę. Dowieźli, ale jeszcze nie wszystko. Oj coś się zaczyna psuć ta moja hurtownia, dobrze że dopiero teraz.

Posadzki są śliczne - rózne - sprawdzaliśmy łatą 2m i nic. Jako, że nie są zacierane tylko zaciągane w niektórych miejscach mają lekkie ryski po żwirku, ale to podobno nie problem - gorzej jak by było krzywo, lub miały wybrzuszenia. W najgorszym wypadku trzeba będzie przeszpachlować, ale o tym zadecydujemy na końcu. Mamy już rozciągnięte węże po instalacji do podlewania ogrodu i na garaż. Wszystko idzie takim niebieskim wężem jak przyłącze, tylko o mniejszej średnicy. Wychodzi to taniej niż rurki. Obwód będzie na osobnym wodomierzu, ale tylko krany wychodzące na dwór będą odcinane na zimę. Ten który zostaje w garażu będzie czynny cały czas.
Ogólnie prace idą ładnie, tylko te koszty. Siatka do zazbrojenia podłogówek to koszt ok. 1000 zł. Ale za to są ładne i niepordzewiałe, takie widziałem w wielu hurtowniach. W tym tygodniu trzeba koniecznie wyliczyć kafle i je ostatecznie zamówić. Zaczynamy czuć ssanie w kieszeni, ba nawet mały wir, ale niestety z tendencją na powiększanie.

rafałek
22-05-2005, 13:20
82. ...

Prawie cały dół ma wylane posadzki. Pozostał do wylania garaż i hol, ale to na końcu. Czuję się spojokniejszy o rury ukryte pod betonem i kale pod tynkami. W połowie czerwca przyjadą montować okna - mamy nadzieję, że uda się to połączyć z montarzem bramy garażowej.

meserchmit dzieki za słowa otuchy. Czas nas goni a im szybciej się wprowadzimy tym większe będą oszczędności.

W piatek i sobotę wysortowałem całą masę folii i innych plastików i wyniosłem do "klatki" na plastik. Wieczorem zabrałem się za palenie worków po cemencie i wapnie. Niestety, wszystko nie spalone, gdyż dolne warstwy są jeszcze przemoczone i nie wykazywały chęci do spalenia się. No nic. Może z czasem przeschną i spalę je w terminie późniejszym.

Dziś rano odkryłem prezent od naszej kocicy. W salonie leży piękna tłusta mysz. Chyba jednak się nie skusimy... :wink:

Pozdrawiam wszystkich czytelników :D

rafałek
24-05-2005, 14:50
83. Co zeżarło naszą mysz?

W nocy coś zeżarło naszą mysz (tą od kocicy). Zeżarło to zeżarło - pozostał tylko pyszczek, ale i coś jeszcze. W miejscu gdzie leżała mysz dziś leży kupa :o . No to już lekka przesada. Ekipa poszła na górę i tam wylewa posadzki a to coś (bydle wstrętne) skożystało i zeżarło i ... ech.

No ale może o innych sprawach. Wczoraj przyjechał pan od bram. Pomierzył, pomyślał, uzgodnił z ekipą i podpisaliśmy umowę. Cena początkowa była niezła, ale doszedł napęd z 2 pilotami, doszła zmiana koloru, doszedł zamek (tak na wszeliki wypadel) i wyszło nam coś około 4900. :cry:

Z innej beczki, a włąściwie rury. Odkryłem, że hydraulik zrobił mi dziwny odpływ spod wanny. Wychodzi on przez ścianę na stryszek nad garażem i dopiero tam wchodzi do pionu. Po rozmowie przypomniałem, że na stryszku nie wylewamy posadzki i raczej jest niewskazane by rura tak została. Już po chwili słychać było odgłos kucia. Będzie dobrze. :D

Pozdrawiam

rafałek
01-06-2005, 13:49
84. Coraz bardziej przypomina dom...

Nasz dom coraz bardziej przypomina dom. Mamy już prawie wszystkie wylewki (poza łazienką na poddaszu gdzie jeszcze coś grzebie hudraulik). Na szczęście poprawił odpływ który ukrył w ścianie. Sufit garażu został pięknie wyłożony styropianem i jest na etapie klejowania i siatkowania. W międzyczasie zaczęły się prace przy filcowaniu. Efekt jest zgodny z oczekiwaniami. Co ciekawe miejscami pojawiają się "zyłki" które wyglądają jakby były wypukłe. Jednak po sprawdzeniu są gładkie... Nikt nie wie co to i czemu się robi. Zobaczymy jak to pokryje farba - może już dziś lub jutro.
W międzyczasie zamówiliśmy bramę garażową. Będzie Krispol z napędem w kolorze szprosów (prawie jak okna). Okna mają być 15 i jak nic się nie zawali to będą montowane razem z bramą czylu w końcu zamkniemy dom. :D
W panice po raz kolejny wyliczamy płytki do łazienki, WC i kuchni. Do soboty trzeba bedzie zamówić, żeby po wstawieniu okien nie było przestojów.
Koniec miesiąca to zaykle termin płatności... :cry: Siatki na wylewki poszło dużo więcej niż myślałem na początku - koszt ponad 2 tys... Do tego masa cementu, ale teraz powinno być już lepiej. Z siatką strasznie dałem ciała, bo jak się potem okazało w okolicy jest wytwórca i u niego jest o 4 zł taniej... :evil: Jestem delikatnie mówiąc zły. Mam już dosyć latania i sprawdzania, brak mi czasu i sił. Do tego miesiąc zapowiada się koszmarnie pod względem płatności (okna, brama, kolejna transza dla majstrów, hydraulik (robocizna i rozliczenie materiału oraz kocioł). Momo kilku wirów i silnego ssania w kieszeni zdecydowaliśmy się na kamienne parapety. Co prawda do porównań wzieliśmy głębokość 20 co dało bardzo przyjemny efekt finansowy, ale mamy "trochę" grubsze mury. Te "trochę" sprawiło, że będą kosztować coś około 2 tys zł ale za to jaki efekt. Nie dojem a będą z kamienia. Wybór kolorów duży. Dokładną wycenę zrobimy po montarzu okien - wtedy wyliczymy głębokość do cm.
Ciagle się łudzę, że starczy pieniędzy na ogrodzenie działki. Już się nie mogę doczekać kiedy będą okna i chyba przenocuję sobie... Na razie tynkarze wyjeli moje ramy z folią i zrobiły się po upałąch straszne przeciągi. Czy ta pogoda nie może być normalna - albo upał, albo zimno, nigdy w normie.

rafałek
08-06-2005, 14:04
85. Wykańczania ciąg dalszy

Tynkarze ficują aż miło, a ja postanowiłem zagruntować ściany (no nie całe, ale fragment kuchni). Efekt więcej niż zadowalający. Ciekawe jak będzie wyglądała kolejna warstwa? Do gruntowania użyłem białego dekoralu (przeterminowany tylko 2 lata, ale za to oryginalnie zamknięty) rozrobionego 1:1 z wodą.
Zamówiliśmy płytki do łazienki (Synopia z Paradyża) i kupiliśmy do WC (Madea - Cersanit) oraz kuchnia (Ałtaj Krem - Opoczno). Po wpadce z siatką temat przerobiłem dogłębnie i najlepsze ceny uzyskałem w V-BUD'zie w Poznaniu.
Kocioł do CO już zamówiony - ma być za kilka dni, za to szykuje się mały poslizg z oknami (coś około tygodnia :evil: ). Mam nadzieję, że się nie przedłuży.

rafałek
08-06-2005, 21:57
86. Sianokosy
Tak się zastanawiałem czy nie lepiej zatytułować to "krwawa masakra", ale tab brzmi lepiej. Dziś obkosiłem naszą posiadłość. Wyciągnąłem zapomnianą Husqvarnę, wyostrzyłem nóż (nie lubię żyłki - zbyt brudzi) i zabrałem się do koszenia. Zeszło trochę czasu, ale robiłem to w tempie turystycznym, żadnych sprintów :lol: . I tak o godzinie 20:30 miałem to za sobą (pozostało pograbić i wywalić). Tak się zastanawiam co zrobić z gulaszem ze ślimaków jaki pozostał po tym wykaszaniu? Nawet się nie spodziewałem, że tyle tam ich mieszka. No ale co robić, przecież nikt ich nie wyzbiera :cry: .

A teraz dla zainteresowanych :wink: nasze płytki:

Łazienka (Synopia):
http://www.paradyz.com.pl/?s=15&a=7&lang=pl&collID=111

A tu ulubiona aranżacja mojej małżonki:
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/synopia.jpg

WC (Madea):
http://www.cersanit.kielce.com.pl/product_b.php?mod=s_prod&idz=3011828af94c012d0dd5e291a857df93&prod_dzial_id=6&ig=1&k=20&lang=pl

http://www.europartner.com.pl/katastrofa/madea.jpg

Kuchnia (Ałtaj krem):

http://www.opocznosa.com.pl/index.php?a=cat.product&group=184&id=3956[/img]

rafałek
14-06-2005, 11:17
87. Nowe fotostory

1. Przylatują różne ptaszyska, ale tylko "grubelki" dają się łatwo podejść.
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/pict050601.jpg

2. "Leśna" część działki po sianokosach
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/pict050602.jpg

3. Pierwsze poziomki na naszej działce
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/pict050603.jpg

4. Kocica na łowach
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/pict050604.jpg

5. Po sianokosach
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/pict050605.jpg

6. Punkt widokowy - ulubione miejsce kota (nie tylko naszego).
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/pict050606.jpg

7. Ściana przed gruntowaniem i po gruntowaniu w pokoju.
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/pict050607.jpg

8. To samo ale w kuchni.
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/pict050608.jpg

9. Mamy też swoje paprocie (Ciekawe za ile lat bedzie węgiel :wink: ?)
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/pict050609.jpg

10. Sufit w garażu (ocieplony i zaklejowany).
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/pict050610.jpg

11. Widok z działki
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/pict050611.jpg

12. Inny widok. Gdzieś tam mogą być schody. Ekipa bardzo się ucieszyła jak zapytałem się czy będą to schody teatralne czy normalne... ktoś sobie nieźle pokuje :wink:
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/pict050612.jpg

Czyli jak widać idzie wszystko do przodu.

Pozdrawiam

rafałek
21-06-2005, 10:45
88. Kolejne zakupy, kolejne terminy

Wczoraj dowiozłem ostatnie brakujące płytki (łazienka - Synopia). W zasadzie poszło dobrze. Podłoga odcień 2A2, ściany B1 czyli nie sine czego obawiała się żona. Jednak 2 kartony (16 płytek) są z inną datą i mają minimalnie ciemniejszy odcień. Mam już dosyć - różnica jest do zaakceptowania - pójdą przy samej podłodze i tyle. Na dole mają być cięte na pół wysokości by na górze dobrze wychodziły.
Jest też i optymistyczna wiadomość - w czwartek mają być okna czyli wcześniej niż się ostatnio umawialiśmy. Zobaczymy co to będzie. Urlop mam już zaplanowany. Jak założą szybko wkleję fotki.

Pozdrawiam

rafałek
21-06-2005, 12:30
89. Parapety - ciąg dalszy...

Włąśnie odbyłem rozmowę z 2 zakładami kamieniarskimi nt. parapetów. Jeden wbrew "propagandzie" wcale nie jest tani, drugi ma tani materiał, ale... jak policzyć koszty dojazdu (2x bo pomiar i montarz) i koszty montarzu to wychodzi w moim przypadku cena zbliżona do tego co mam u siebie. Osoby z Gorzowa mogą ich brać pod uwagę - brak kosztów dojazdu (ew. minimalne). Co ciekawe - 2 zakłady kamieniarskie obok siebie mają cenę za m2 tego samego kamienia różną o 100 zł. Ten droższy do tego bez montarzu :roll: :o .
Bardzo ciekawe.

rafałek
24-06-2005, 15:29
90. FAKRO JEST OK

I w zasadzie na tym można by zakończyć. Przyjechali, bez słowa wymienili wszystkie klamki i pojechali. Całość w ramach gwarancji. Takie podejście mi się podoba.

Fotki domu bez okien można uważać za historyczne i niepowtarzalne - wczoraj wpadłą na budowę ekipa (ściągnęła po godzinie posiłki) i do wieczora zamontowali wszyskie okna. Postaram się wieczorem zamieścić fotki i opis tego wiekopomnego zdarzenia.

rafałek
25-06-2005, 08:08
91. Mamy OKNA :D

Po prawie roku szukania, wyebierania, przebierania, ustalania koloru itp. itd. mamy wreszcie okna.
W czwartek około godziny dziewiątej nadjechały razme z ekipą która maiała je zamontować. Ekipa jak ekipa, rzuciła chytre spojrzenia i się zaczęło: "o kurcze, wytynkowane", "o kurcze, ściena 3W", "jak my mamy tu zamontować?", "czego ma się trzymać pianka". Po takim wstępie wypakowali okna i zabrali się za robienie kawy... Widać mam szczęście do ekip które od tego zaczynają dzień :wink: . Początkowo szło im dość wolno, ale zaczynali się rozkręcać. Przywiezione kotwy są solidne i mam nadzieję, że wytrzymają lata. Jednak sielanka nie trwałą długo - po dojściu do wykuszu monterzy stwierdzili, że dziś nie zdążą skończyć montarzu :o . Co robić, bardzo nam zależało by zamknąć dom w jeden dzień. Po naradzie wojennej zostały wezwane posiłki. Gdzieś około 13 przyjechała odsiecz i robota poszła żwawiej. Podkuwali glify, wiercili, stukali, pobijali kliny, obklejali taśmą, piankowali i robota szłą że ho ho. Około godziny 18'nastej było po wszystkim. Na koniec zamontowali prowizoryczne drzwi. No - ładne to one nie są ale nie o to chodzi. Tylko czemu wchodząc do domu trzeba się kłaniać w pas :roll: ? Oczywiście w pośpiechu wchodząc do środka zapomniałem się pokłonić domowi (w końcu jestem gospodarzem) i zdrowo (czemu zdrowo?) walnąłem się w głowę - chyba będę wchodził przez garaż :wink: .
W efekcie dzień minął szybko i dość miło. W tym samym czasie nawiedził nas pan z FAKRO o czym pisałem wcześniej.

Wiem, że opis nie odda wrażeń z całęgo dnia więc postarałem się wszystko udokumentować fotograficznie, a poniżej macie mały fotoreportarz.

Mamo tato - kiedy będą okna?
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/okna_01.jpg

Ostatnie chwile bez okien
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/okna_02.jpg
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/okna_03.jpg

Przed wstawieniem... drzwi tarasowe
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/okna_04.jpg

Małe okna w wersji ekonomicznej - do kotłowni i garażu. W oryginale miały być z łuczkiem, ale na czymś trzeba było zaoszczędzić.
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/okna_05.jpg

Wersja "od frontu". Tu jednak zdecydowaliśmy się na łuczki. Widać zamontowane kotwy, przy tam małym okienku wyglądają imponująco.
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/okna_06.jpg

Okna pokojowe...
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/okna_07.jpg

... i jedno okno wykuszowe (węższe).
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/okna_08.jpg

Po montarzu - z zewnątrz
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/okna_09.jpg

i od środka.
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/okna_10.jpg

Salon przed piankowaniem...
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/okna_11.jpg

... i wykusz...
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/okna_12.jpg

Okna w pokoju...
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/okna_13.jpg

... i wykusz od zewnątrz.
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/okna_14.jpg

Salon w zachodzącym słońcu :D Mamy nadzieję, że zawsze będzie wyglądał tak uroczo :D .
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/okna_15.jpg

Tak wygląda dom od ogrodu.
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/okna_16.jpg

Tu troszkę inaczej
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/okna_17.jpg

Łuczek od zewnątrz. Nasz majster ma je obrobić - ma nawet już pomysł jak...
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/okna_18.jpg

A ja pilnowałem, żeby wszystko było dobrze wykonane.
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/okna_19.jpg

Kocica - jedyna niezadowolona z okien - ciężko wejść do domu gdy są zamknięte.
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/okna_20.jpg

A Wy kiedy założycie swoje okna?

http://www.europartner.com.pl/katastrofa/okna_21.jpg

rafałek
25-06-2005, 19:07
92. Czas parapetów

Dziś przyjechał pan wycenić parapety. Przywiózł próbki kamienia (wcześniej przez nas wytypowane). Pomierzył i... parapety, żeby normalnie wyglądały będą miały 33 cm głębokości :o . W wyniku konkursu wygrał piekny brązowy granit (?). Co ciekawe jest jednym z tańszych. Zrezygnowaliśmy z parapetu w spiżarce, kotłowni i łazience. Łazienka będzie wyrobiona płytkami, kotłownia będzie miała betonowy, spiżarka też i do tego będzie równo ze ścianą.
Po podliczeniu za całość wyszło (z montarzem) 2000 zł. Gratis dostaniemy parapet do pomieszczenia gospodarczego w garażu (Z takiego białego kamienia (wygląda jakby miał wprasowane muszle). W poniedziałek jedziemy ustalić sposób wykończenia i finalizujemy zamówienie.
W piątek byliśmy zamówić dzrzwi wejściowe. Jak znajdę fotkę jak będą wyglądały to postaram się pamiętać i wkleić do oceny. Drzwi mają być mahoniowe z przeszkleniem i zrobi je nasz producent okien. Zobaczymy jak wyjdą - mam tylko nadzieję, że nie będą gorsze od okien.

rafałek
30-06-2005, 11:26
93. Jesteśmy zamknięci

Od wczoram mamy zamknięty dom. Co prawda drzwi wejściowe to jeszce tylko zastępcza wersja budowlana, ale poza tym mamy wszystko. Drzwi boczne już są, a wczoraj przyjechała ekipa z Gorzowa (firma Bartex) i zamontowała bramę z KRISPOL'u. Szczerze mówiąc to chyba najlepsza ekipa jaka pojawiła się na budowie. Przyjechali na umówioną godzinę i bez narzekania :o zabrali się do pracy. Wszystko przebiegało szybko i sprawnie. Wiedzieli na pamięć co robić. Aż miło było popatrzeć. W efekcie mamy piękną bramę w kolorze pod okna. Pieknie się roluje i co mnie zadziwiło całkiem znośnie daje się podnieść ręką (ma 4,5 m szerokości).
W najbliższym czasie postaram się porobić fotki i doczepić dla ciekawskich.
Dziś przyjechał hydraulik i zabiera się za monotwanie kotła. Zapowiada się ciekawa zabawa...

Pozdrawiam

rafałek
01-07-2005, 12:03
94. Nowe fotki :D

Obiecane nowe fotki:

Pierwsze płytki w kuchni
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050701_01.jpg

Kocioł - FE X-30 Ustawiony, ale jeszcze nie podłączony
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050701_02.jpg

Nasza brama z KRISPOLU
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050701_03.jpg

Podniesiona widok od środka...
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050701_04.jpg

Brama działa pięknie. Mimo, że napęd ma łańcuchowy otwiera się cicho i z dobrych 50 m czyli wszystko zgodnie z zapowiedziami. Napęd posiada oświetlenie, pilot może otwierać również bramę w ogrodzeniu (tylko kiedy my ją będziemy mieć :roll: )

Pozdrawiam

rafałek
02-07-2005, 17:56
95. Pierwsza większa poprawka

Dziś mieliśmy poprawkę tarasu. Wyszedł piękny, ale... zaczął odłazić od bloczków i trochę dziwnie popękał. Decyzja była jedna - skuć i wylać od nowa. Jako, że mam dobre serce ich byłą praca mój materiał - może jakby doszło do pyskówek to bym wyjął umowę i pokazał, że materiał też winien być ich, ale co mi tam... Trwało to ze 3 godziny i mamy pięknie wylany na nowo taras. Mam nadzieję, że z tym nie będzie już żadnych niespodzianek. Do tego ekipa pięknie zabetonowałą 2 dziury w naszej drodze z płyt betonowych (przy deklach od studzienek były dolewki i nie dość że spękały to jeszcze zaczęły się zapadać. W efekcie powstały 3 miejsca gdzie albo trzeba było mocno zwalniać, alebo zjeżdżać na bok). W ubiegłym roku zalaliśmy jedną taką dziurę, sąsiad zalał tą na przeciw swojej bramy a my w tym roku zalaliśmy trzecią i ostatnią. Tak więc mam kolejny dobry uczynek dla lokalnej społeczności na swoim rachunku. :D

Pozdrawiam

rafałek
03-07-2005, 22:15
96. Wizyta czy wizytacja ?

Dziś odwiedzili nasz domek rodzice. Chyba wszystko im się podobało, zawet btama na pilota. Kociołek wywarł niezapomniane wrażenie swoim rozmiarem...
Jutro być może będą zakładać nam parapety - być może, bo umówieni jesteśmy na poniedziałek lub wtorek... W zasadzie jaka to różnica :roll: :lol:

Pozdrawiam

rafałek
06-07-2005, 13:00
97. Kolejne fotki z domku...

Od czego by tu zacząć? Może od parapetów. Zamówiliśmy zaraz po oknach parapety kamienne. Przyjechał Pan i pomiwrzył. Na wstepie zrezygnowaliśmy z parapetów w spiżarce (jakoś nie czujemy takiej potrzeby), łazience (będzie wyłożony z płytek), i kotłowni... Pan pomierzył, policzył i cena była dla nas do przyjęcia. Zapytałęm ile by kosztował parapet z czegoś najtańszego do kanciapy przy kotłowni? Po chwili namysłu Pan stwierdził, że dołoży go gratis. No to fajnie. Przyszedł dzień montarzu - telefon i jesteśmy umówieni. Dodatkowy parapet ma dojechać później. Przuyjeżdza ekipa i zabiera się za montarz. Delikatnie podkuwają glify by wpuścić w nie parapety. Robota idzie sprawnie tylko...

- A gdzie ma być ten mały parapet?
- Jak to gdzie w wykuszu są 2 małe.
- Ale w wykuszu my już założyliśmy...
- :o :roll:

Idę i sprawdzam, przykładam, okazuje się, że mają z kamienia tego co wszystkie zrobiony parapet do kanciapy, a przecież ten ma dojechać... Parapet dojeżdza, ma ten sam wymiar (no czyli ktoś źle policzył i mamy 2 gratisowe parapety). Decyzja jest taka by ten brązowy poszedł do kanciapy, a "odmieniec" do kotłowni). Przychodzi żona i od razu zachwyca się parapetem w kotłowni.
- A czemu my wcześniej nie widzieliśmy tego kamienia?
- Bo to była resztka.

Przy pomiarze kamieniarz przywiózł nam kila wybranych przez nas próbek w celu dopasowania odpowiedniego kamienia do okien.
I w ten oto sposób najładniejszy parapet (zdaniem mojej żony - i nie tylko) mamy w kotłowni. Jedyne co można powiedzieć na pocieszenie to to, że podobno dopasowanie takiego samego kamienia było by prawie niemożliwe, gdyż akurat ten jest bardzo zmienny.

Nasze parapety
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050706_01.jpg

Parapet z bliska
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050706_02.jpg

Najłądniejszy parapet (w kotłowni)
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050706_03.jpg

... z bliska...
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050706_04.jpg

Okan z parapetami (trochę ciemno, ale nadeszła wreszcie pora deszczowa)
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050706_05.jpg

W kuchni mamy już płytki do okapu, po parapetach dojdą na ścianie z oknami.
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050706_06.jpg

Płytki w WC
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050706_07.jpg

Powoli wyłania się wygląd łazienki
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050706_08.jpg

Tu bedzie kiedyś lustro
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050706_09.jpg

Żeby nie było za słodko to z łazienką wyszła niezła łamigłówka. Żeby łądnie płytki wyglądały zostały przez naszego fachowca rozmierzone na ścianie, jednak przy przejściu na następną pojawił się problem - jak ma idealnie pasować wzór na listwie to płytki na końcu ściany trzeba by docinać na pasek o szerokości kilku cm, jak paski są w miarę sensowne to listwa nie pasuje, jak pasuje w miarę listwa i paski w kątach to głupio wychodzi przy oknie... Ech gdyby okna były przesówne to by było łatwiej. Przezornie każdy pomysł przeliczaliśmy aż do drzwi i tu też się wszystko komplikowało... Po długich przeliczeniach i dopasowaniach uzyskaliśmy kompromis. Kompromis czyli to nie jest do końca tak jak byśmy chcieli, ale co robić, okien i drzwi ie będziemy już przecież przesuwać. Szkoda, ze nie zrobiliśmy drzwi i okna szerszych. Wtedy można by je zwężając przesuwać w pewnym zakresie (tak 10-15 cm) i to by nas bardzo poratowało.
I tu uwaga dla Was drodzy czytelnicy. Jeśli na etapie wznoszenia murów pomyślce jak będą się układały Wasze płytki. Na tym etapie wykończeniówka to jeszcze często abstrakcja, ale jak wiadać pewne decyzje mają niebagatelny wpływ na dalsze losy Waszej budowy...

Pozdrawiam

rafałek
12-07-2005, 13:45
98. W zasadzie jest o czym pisać, tylko jakoś i czasu brakuje i weny...

Jak mnie weźmie to napiszę, bo jest o czy, a jak zdążę to jeszcze będą fotki. A co w następnym odcinku? - łazienki ciąg dalszy, mamy drzwi wewnętrzne (choć jeszcze nie przeszklone), uruchomiliśmy kocioł (chyba raczej reaktor, bo do Czernobyla był jeden krok :wink: ).
Tak więc wiecie czego się niebawem spodziewać.

Pozdrawiam

rafałek
13-07-2005, 12:35
99. Ale dałem czadu czyli moje palenie w kociołku

Co tam na placu boju? Ano zmiany Panie zmiany. Mamy w zasadzie skończoną łazienkę, w zasadzie bo zabrakło 4 płytek. Coś tam się zmieniło, coś przesunęło i majster patrząc swymi błękitnymi oczętami z niewyraźnym uśmiecham powiedział: "brakuje czterech...". W końcu go nie zabiję. Sam jak go zagadywałem to zbił jeden kafel (trzeba było nie gadać...) o innych nie wiem. Za to obudowa wanny wyszła mu pięknie (bo mamy wannę z RAVAKA: http://www.ravak.pl/?page=rosa). W WC z kaflami wyszło podobnie - zabrakło kilka ciemnych, kilka jasnych (półki) i 2 listwy. Te były dostępne od ręki więc majster ze skruszoną miną wsiadł w samochód i pojechał w świat (80 km w jedną stronę) po braki. Płytki dowiózł my zaopłaciliśmy (chyba mamy za miękkie serce, ale majster też nie grymasi).
Teraz może trochę o drzwiach. Drzwi kupiliśmy surowe do wykończenia. W zimie zrobiłem prototypa, ale "produkcja masowa" jakoś mi nie szła. W efekcie zabrałem się za nie niedawno. Ustaliłęm na kiedy mają być gotowe i starałem się dotrzymać tego terminu. Jakież było moje zdziwienie, gdy przychodzę w poniedziałęk na budowę a tu mamy powstawiane drzwi (2 skrzydły miały dpoiero 1 warstwę lakierobejcy...) ... "a bo ludzie nie mieli zajęcia to postanowili poobsadzać te drzwi..." a niech im już będzie. W rezultacie tego przyjrzałęm się tym drzwiom i widzę, że mam poprawki ze szlifowania kasetonów, a mianowicie spartoliłem zaokrąglone do środka frezy - trzeba będzie kiedyś siąść i poprawiać.
A teraz najbardziej emocjonująca część czyli jak uruchomiliśmy nsz reaktor (od Czernobyla jeden krok).
Umówiłem się na poniedziałek z hydraulikiem na rozruch kociołka. Przyjechałem na umówioną godzinę - w kotłowni już wszystko gotowe, woda napuszczona (potem okaże się, że nie wszędzie... :-? ). Odpalamy. Najpierw powoli, jak żółw ociężale ruszyłą maszyna...ospale. Kocioł ma troszkę mało automatyki, za to jest stosunkowo tani. W kociołku się pali, sterownik pompy i dmuchawy czeka, dym z komina bucha. No dobrze. Po kilkunastu minutach mamy żar, więc wkłądamy do kociołka około 1/4 tarczki drewna (taczka bez czuba). Włączamy nadmuchy i czekamy, czekamy, czekamy... niby się pali łądnie ale to nie to. Poczytałem instrukcję i zaczynam manipulować powietrzem... lepiej, ale to jeszcze nie to, podbijamy moc dmuchawy... o zaczyna się coś dziać, temperatura rośnie. Powoli bo w końcu to prawie 150 l wody w samym korpusie (tak podaje dokumentacja). W efekcie uzyskujemy 40 stopni, za wymiennikiem o 10 mniej. Podbijamy temperaturę do 50 stopni, za wymiennikiem się podnosi. W końcu kociołek się stabilizuje i przy nastawie 50 stopni mamy na sterowniku temperaturę na zasilanu 53 stopnie. Hydraulik uważa tą część za udaną. Ja się cieszę, bo moim warunkiem było: "jak na kotle jest temperatura, to w domu ma grzać" - niech się on martwi... Na wymienniku mamy 43 stopnie i powoli dobija do wody na kotle, ale powoli. myślę, ze na dłuższą metę się wyrówna. Trochę regulujemy zaworem trójdrożnym. Z domu dobiegają okrzyki, że grzejniki są ciepłe... a co z podłogówką? - majster każe czekać. Po jakimś czasie pada hasło, że można się kłąść na podłodze - faktycznie - podłoga też robi się ciepłą... Pełny sukces.
Hydraulik bierze się za wyliczenia materiału do podłączenia do kanalizy i do odprowadzenia deszczówki (nie stać mnie na solidny zbiornik na deszczówkę więc na razie będę się odprowadzał do kanalizacji deszczowej, bo mamy takową. W zasadziw staramy się kupić co tylko się da, bo: przez majstra mamy 7% VAT i do tego jeszcze rabaty od ceny netto. W końcu wszyscy jadą do domu, a ja... no włąśnie tu zaczyna się najciekawsza część opwieści...
Jak by to było, gdyby facet nie wiedział ile wyciąga jego zabawka... dokłądam do kociołka około 6 drewek i kilka odpadów z desek. Podbijam temperaturę do 60... nie co mi tam pomyślałem po chwili 70 stopni. Kociołek się rozkręca, dodaję więc 80 i wychodzę. po kilku minutach z kotłowni dochodzi do mnie niepokojące dudnienie. Kotłownia... to bardziej wygląda na bimbrownię lub małą gorzelnię. Coś dudni w rurach, woda dochodzi do 90 stopni i ciągnie w górę. No tak Grzejniki w foli... ukrop jak diabli więc co ma mi chłodzić ten mój reaktor? Zbijam temperaturę na sterowniku... nic, kociołek ma na na termometrze 95 stopni i groźnie bulgocze. Zaczynam lekko panikować, W kociołku lekko się żaży, powietrza nie dostaje, ale odbiór ciepła jest minimalny więc... bulgocze coraz groźniej. Decyzja jest taka, że przełączam zawór trójdrożny na mały obwód i niech ile się da idzie na bojler. Zimna woda powinna schłodzić wodę z kotłą. Bojler ma podobno dużą wężownicę. Efekt...
Kocioł dostaje szału, coś w nim wali i dudni (oj robi mi się gorąco - a myślałęm że gorzej być nie może). W naczyniu wzbiorczym ostre bulgotania, zaczyna drżeć i dygotać, woda wychlapuje się na sufit i ścianę. Przekręcam zawór na wymiennik - niewiele pomaga. Wychodzę, z rury kanalizacyjnej (kończącej się dołem) wypływa mocno parująca woda) wracam na posterunek. W kotłoni wszystko wariuje, po chwili słyszę jak do naczynia dopuszcza się automatycznie woda. Może to pomoże? Niestety, pomogło tylko na chwilę. Zapada decyzja o wygarnięciu wszystkiego z paleniska. Jednak co tam jest za 2 nadpalone drewka i żar... Przestaję otwierać drzwiczki bo efekt jest zgoła odwrtony. Świerze powietrze podnosi temperaturę (na kotle 96). Postanawiam spuścić wodę z bojlera... czemu ona jest wg termometru (bez cyferek) tak chłodna... Idę do kuchni (tam są wyprowadzone zaworki pod baterię) podłączam wężyk i otwieram zawór... i co... i nic. Chłopaki nie napuściły wody do bojlera - zawór w kotłowni jest zamknięty... - dobrze, że nie testowałem grzałki elektrycznej :evil: . Otwieram zawór. Po chwili temperatura na kotle się uspokaja, powoli, powolizaczyna spadać, przełączam zawór na mały obieg i bojler. Wracam do kuchni i spuszczam powietrze... :evil:
Sytuacja opanowana :D można nie kupować płynu Lugola... Czy pamiętacie ten smak... ja go nie zapomnę chyba do końca swego życia. Może właśnie dla tego z taką determinacją walczyłem z moim reaktorem. A tak swoją drogą ciekawe, że przy tak małej ilości drewna można wyzowlić taką energię. Chyba diabeł siedzi w tym kotle.
Bojler napełniony, instalacja mie do końca odpowietrzona, pompa cyrkulacyjna nie włączona... brak kabla :( .
Bojler faktycznie niezły (duża wężownica - wg opisu prawie na 1/3 wysokości) Temperatura rośnie.
Postanawiam sprawdzić ile wody trzeba spuścić by zaczęła płynąć ciepła... rezultat przechodzi moje najśmielsze oczekiwania Po napełnieniu wiadra zaczyna robić się letnia, szybko przechodzi w gorącą. Pomysł z cyrkulacją był trafiony... dziwię się tym co na tym oszczędzają przy rozległym domu.
W pomieszczeniu reaktora sytuacja się stabilizuje. temperatura stanęła na zadanych 80 stopniach. Wnioski na przyszłość - nie bawić się. Nastawić temperaturę i czekać, a nie cho chwila przestawiać. W zasadzie układ jest stabilny i zatrzymuje się na zadanej temperaturze. U mnie sytuacja wymknęła się z pod kontroli bo: bojler był pusty, grzejniki zafoliowane co w efekcie dało mały odbiór temperatury przy wysokiej temperaturze powietrza. Jedyny normalnie działąjący grzejnik to stary żeliwniak w garażu.
Pomysł na żeliwniak zrodził się gdzieś w trakcie zakłądania instalacji CO. Jeden był u rodziców (leżał zapomniany w garażu, teść też się reklamował, że coś ma). Ostatnimi dniami przywiozłem je do siebie (razem 13 żeberek - nie jestem przesądny) i zabrałem się za czyszczenie. Szczotka to zbyt łagodny pomysł - postanowiłem opalić. Pożyczyłem opalarkę i zaczynam. Robią się bomble, śmierdzi ale coś się dzieje. Po jakiejś godzinie butla (małą turystyczna0 zrobiłą się białą od szronu. Efekt - grzejniki wyglądają jak przy ospie. Odczekałęm aż podstygną i... niestety, wszystko się nie oaliło - zostały jakieś pokłądy starej farby któa się nie chce palić (minia?) jedna koloru zółtego, druga beżowa. I tu naszłą mnie refleksja. Niedaleko odbywa się remont pewnego obiektu drogowego gdzie jak logika wskazuje muszą piaskować konstrukcję stalową. Po rozmowie z fachowcami (odnalazłem piaskarzy (nie wiem czy tak się nazywają)) uzgodniliśmy, że da się, ale na jutro. Przywiozłem oba grzejniki i pytam co za to... dziwne uśmiechy... no to pytam czy wolą w towarze i czy lubią piwo... "jak uważam..." Pytam ilu ich jest... pada liczba. W sklepie kupiłem 3 czteropaki piwa (różne) i zawiozłęm (następnego dnia). Idą chłopaki niosą moje grzejniki. Nagle stają i wracają. Okazało się, że się dopatrzyli, że między żeberkai (są takie fałdy w środku, są też wersje, ze nie amją nic, a moja jest z tymi fałdami) zostało troszkę farby. Wracają. Syczenie i tumanu kurzu i po kwadransie wracają znowu. Miny skruszone. "bo mamy za grubą końcówkę i nie da się lepiej..." oglądam. no faktycznie coś tam jekko prześwituje, ale trzeba by chyba głowę włożyć między te żeberka. Jestem zadowolony. Grzejniki wyglądają jak nowe, piękne szarostalowe. Daję im "wypłatę". Sa zadowoleni (chyba przepłaciłem :wink: ). "bo jakby co, to my chętnie jeszcze możemy wypiaskować...". Będę pamiętał.
Na drugi dzień na grzejnikach pojawiły się rdzawe plamy tam gdzie padły krople wody (stały blisko kranu) więc postanowiłem pomalować je stosowną farbą. Efekt super, w wszystko za 12 puszek piwa.
Na zakończenie dodam, że kłądą się podłogi w kuchni, wiatrołapie i holu. Fotki postaram się dziś wyprodukoiwać więc przy sprzyjających wiatrach może jutro coś powieszę.

Pozdrawiam

PS. Przy spuszcaniu wody z bojlera powietrze tak mocno "strzelało", że wyrwało mi nasadzony na kramnik wąż, a że jest on skierowany do góry obficie zrosiło nam sufit i ściany w kuchni... To się nazywa ciśnienie. Tak więc w ciągu jednego dnia otarliśmy się o eksplozję i mieliśmy lekką powódź, no może duży prysznic. Po tych doświadczeniach zastanawiam się jak można robić kocioł na paliwa stałe bez naczynia wzbiorczego, rury przelewowej itp zabezpieczeń. Przecież taki zaworek jak przy bojlerze (zawór bezpieczeństwa) nic by mi nie pomógł...

rafałek
15-07-2005, 22:31
100. Pachnie domem :D

Widzę, że dziennik spadł mi na drugą stronę więc czym prędzej nową korespondencję szykuję, tylko nie pytajcie kiedy będzie wersja ilustrowana...

Z każdym dniem coraz bardziej pachnie domem (może to majster się nie myje, a upał doskwiera :roll: ), ale co mi tam... Gdzie ostatnio nie spojrzę wszędzie tylko płytki. Łazienka co prawda czeka na swoją kolej, bo majstrowe wyliczenia zawiodły, ale płytki mają być (ponoć jutro więc czeka nas pielgrzymka do miasta wojewódzkiego). No ale majster się nie leni, choć ruchy ma powolne, ale to pewnie przez te upały. On z namaszczeniem godnym złotnika, z miną conajmniej alchemika poszukującego kamienia filozoficznego domierza i docina płytki (też mu te karo wymyśliliśmy), ale jakoś się nie skarży. Dom ciepły więc latem chłodek aż miło (dobrze, że mi hydraulik wodę z instalacji spuścił to mnie do kolejnego palenia nie ciągnie... 8) )
A więc na czym to skończyłem... a że płytki w oczach się mnożą. No i dobrze, w końcu na podłogi kupiliśmy ich całą paletę (jakaś wyprzedaż byłą więc wyszły po niecałe 29 zł za m2). No to się płytki kładą aż miło patrzeć. Pachnie domem, po płytkach pozostają same doróbki i drobiazgi, potem malowanie, panele i na co tam jeszcze będą pieniądze (kurcze żeby na jedzenie starczyło) i chyba powoli będziemy się przeprowadzać (żona już zaczyna zbierać wielkie kartony i szykuje plan ewakuacji z mieszkania...). W takieje chwili postanowiłem zabrać się (tylko organizacyjnie) za otoczenie. A z otoczenia to na razie realne są 2 sprawy:
1. Kanalizacja (w tym deszczowa)
2. Niwelacja terenu i (aż się boję przyznać) uregulowanie sprawy przeszkadzających drzew.

Kanalizacja to sprawa banalnie prosta pomijając kopanie w glinie o którym już nawet nie myślę. Nastał sądny dzień - przyjechał mój ulubieniec koparkkowy - jak to niektórzy mówią "z ogorzałą twarzą". No on pewnie nikomu nie odmawia i za kołnierz nie wylewa. Posłuchał, popatrzył i już widzę, że ma jakiś plan... Zaczął od wywozu gruzu. Miejsce uzgodnione (pójdzie na naprawę drogi). Gruzu i gliny (pozostałości po schodach wejściowych) wyszło około 3 przyczep :o . Skąd oni tyle tego naprodukowali :roll: Kolejny punkt to rwanie pniaczków (w większości po pierwotnym zadrzewieniu i zakrzewieniu działki) i tu pojawił sie problem, bo sprzęt jakim dysponował mój ulubieniec do rwania się nie nadawał (tenże był na gościnnych występach). Ustaliliśmy, że zepchnie co się da od frontu i nawiezie ziemi z moich pryzm humusowych. Jak uzgodniliśmy tak zrobili... Do godziny 13'stej teren przed i z boku domu zmienił się nie do poznania. Po gruzach ani śladu, za to niecka przed domem stałą się prawie niezauważalna. Co prawda to jeszcze nie to co miało być (chcę się zrównać z poziomem drogi), ale już wygląda na zalążki trwanika. No myślę sobie - jest nieźle. Z boku domu, gdzie przelegiwały zapasy humusu skrzętnie zgarnięte przed ponad rokiem przez tego samego pana teren płaski i... kurcze to wszystko to nasza działka... ale się duża zrobiła... Przyszedł czas uzgodnień na dzień następny czyli rwanie pniaków - a troszkę ich doszło. Po bużliwej debacie rodzinnej wypadły: 1. Kępa brzóz przed wejściem (w końcu jakoś trzeba wchodzić do domu), brzoza przed wykuszem i 2 brzozy koło garażu. Wiem wiem, majster też się w czoło pukał, ale on ma dom "na pustyni". Te drzewka teraz są łądne, ale za 10-15 lat będę je miał nad dachem i... ktoś będzoie czyścił rynny i martwił się podczas wiatrów. Przyszedł też czas na największą moją rozterkę - dąbek przed tarasem. Tu przyznam, aż mnie serce bolało. Kiedyś był niekształtną dwójką (dwa wierzchołki), ale 2 lata temu go wykrzesałem i pięknie uformowałem. Widać mu to służyło, niestety - taras ma być słoneczny tak samo jak południowozachodnia wystawa domu. Dziś dąbek jest już przeszłością :cry: jednak na zawsze pozostanie w moim sercu i na fotkach. Tak więc pan dziś wyrwał wszelkie pniaczki jakie pozostały jeszcze na naszej dzuiałeczce, wypchnął kamienie jakie mogą przeszkadzać w dalszych pracach ogrodowych (później jaki ktoś ich nie "pożyczy" wrócą by zdobić nasz ogród).i zabrał się po konsultacjach z hudraulikiem za kopanie przyłącza do kanalizy. I tu niespodzianka, bo sam tego nie widziałęm, ale jak mówią naoczni świadkowie wykop był tak piękny, że hydraulika aż mało krew nie zalała. Ale co robić, ostatnio coś przebąkuje o rozliczeniu a te przyłącze ciązy jak nie wiem co. Co się okazało wykop był tak piękny, że aż za głęboki i tu nasz dzielny hydraylik poraz pierwszy zalał się potem przy pozsypywaniu rur. Wynika z relacji świadków, że "radość" jego nie znałą granic. Chyba pierwszy raz w historii naszej budowy wykonał tak ciężką pracę :lol: . W końcu rury zostały ułożone, wykop zasypany, praca w zasadzie zakończona. Pozostał "mały" problem. Studzienka kanalizacyjna do której się podłączaliśmy jest położona poniżej poziomu drogi. Efekt jest taki, że przy deszczach cały piasek jest wmywany pod betonową pokrywą do środka. Aż dziw bierze, że sąsiada jeszcze nie zalało :o . W efekcie w najbliższy wtorek ma przyjechać ekipa bliżej mi nieznanych fachowców do wyczyszczenia tego... Czy przyjadą? Zobaczymy - najważniejsze, że nie my będziemy za to płacić.
Co do hydraulika i rur kanalizacyjnych to śpieszę się pochwalić negocjacjami cenowymi. Rury weszły jak wszystko co nasz fachura montuje w VAT 7%. To daje nam już 15% oszczędności. W hurtowni na te rury mamy kolejne 15%. Rano odbieram telefon i słyszę propozycję, że jak nie potrzebujemy FV to dostaniemy jeszcze extra 5% Głupio było nie skozystać. Żona kończy w hurtowni ostatnie zamówienia (kabina, brodzik, bateria itp, itd. Mam tylkonadzieję, że nie zniszczy to naszego i tak gumowego budżetu. A co jutro? Jutro wyjazd i odbieramy brakujące płyti do łązienki, poszukujemy paneli, kupujemy klamki i kto wie co jeszcze. Mam tylko nadzieję, że nasze karty temu podołają, A tak jeszcze w sprawach finansowych. Pytaliśmy się w US jak wygląda sprawa darowizny na cele budowlane. Tu ciekawa sprawa. Pani zasugerowała rejestrację takowych, ale zaraz dodała, że jeśli to zrobimy to mamy na 100% kontrolę skarbową o darczyńcach nie wspomę. Czyli jeśli chcesz być uczciwy, to my ci jeszcze dowalimy kontrolę... Co za kraj szkoda gadać.

I tym optymistycznym akcentem zakończę dzisiejszą relacje

PS. Nie pytajcie kiedy będą fotki - kiedyś będą na pewno.

rafałek
16-07-2005, 19:26
101. Po wyprawie

Dzisiejszy dzień upłynął nam na poszukiwaniach. Jak się udały?
1. Mamy brakujące płytki. Zgodnie z zamówieniem przyszły i w preferowanym przez nas kolorze (B1) i nawet partia z naszego miesiąca. Tu się kłania uprzejmość "zwykłych" sklepów. Pani powiedziała "nie wiem czy się uda, ale się postaram" i jak widać "się udało".
2. Mamy klamki. Wybór padł na klamki z Metal-Bud'u: http://www.metal-bud.net/index.php?m=Produkt&id=25&c=Lyzeczka - nasza to mosiądz - patyna.
3. Kupiliśmy wełnę na ocieplenie zabudowy otworu klatki schodowej. Niestety, brak funduszy doprowadził do rezygnacji z poddasza (co było raczej do przewidzenia :cry: - nasz bank nie jest z gumy a szkoda :wink: ) więc nasz majster skrzętnie zapudował otwór regipesem który ocieplimy zakupioną wełną. Mamy wełnę, mamy piec i drewno więc zima już nam nie straszna :D .
4. Wstępnie zapoznaliśmy się z szeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeroooooooooką gamą paneli, parkietów i desek barlineckich i mamy duuuuuuuuuuuzy zgryz co wybrać. Na dzień dzisiejszy pozycja nr 1 Deska barlinecka jesionowa http://www.barlinek.com.pl/_pl/index.php?p=deska_5, lub akacjowa: http://www.barlinek.com.pl/_pl/index.php?p=deska_17 lub Cherry http://www.barlinek.com.pl/_pl/index.php?p=deska_8. To wersje full (nie wiem tylko na kogo napaść. Tyle się teraz mówi o napadach, korupcji itp, a mnie nikt nie chce zwerbować do grupy przestępczej za godziwym wynagrodzeniem lub przynajmniej skorumpować :cry: . Ech chyba trzeba coś z tym zrobić - może na jesieni? Czy mogę liczyć na Wasze głosy? 8)
W wersji ekonomicznej Classen Wiąz deska http://panele.classen.pl/podlogilaminowane/46134122.htm
Ale będziemy jeszcze szukać.

Do dzieciaków wypadnie kupić chyba jakąś tanią wykładzinę... a potem to już chyba tylko chleb ze smalcem a pod choinkę dla każdego suchary i woda z cukrem...

No ale dosyć tegoi czarnowidztwa. Jak się tyle udało zrobić to nie padniemy przed metą. Za metą to i owszem, ale nigdy przed.

Pozdrawiam

rafałek
18-07-2005, 09:24
102 Kiedy to się pojawiło?

Spadło to na nas nieoczekiwanie, ale radość za to 2x większa. Mamy już parapety zewnętrzne. Nie wiadomo kiedy przyjechali montować - pewnie jak byliśmy na wyprawie. Są takie same jak wewnętrzne i wyglądają teraz jakby przechodziły pod oknem. Nie znaleźliśmy nigdzie marmurowego (podobno mił być marmurowy) blaciku na szaflę do łązienki. Miał byc wykonany jako bonus do parapetów zewnętrznych. Obniżenie ceny i ten blacik to sukces negocjacyjny mojej małżonki :D .
Wczoraj zacząłem obliczać ilości potrzebnych gniazdek, wyłączników itp. Przy okazji odniosłęm nieodparte wrażenie, że brakuje jeszcze jednego gniazdka. Może jestem już przewrażliwiony po ostatnich poszukiwaniach (coś te moje majstry lubią wszystko zamurowywać, a przecież cena jest ustalona za robotę, a nie za m2 :wink: . Ostatnio wykuwali zabetonowaną kanalizę w kuchni, wcześniej poszukiwania gniazdka w łazience, a teraz czeka mnie znowu przeglądanie filmu i sprawdzanie czy pewne gniazdko jest czy tylko mi się wydaje. Do gniazdek to oni mają "dobrą rękę" :lol: :lol: :lol:
Wg cen z cennika producenta gniazdka i wyłączniki na sam dół i ogród wyniosą ca 1000 zł. Teraz trzeba będzie znowu się potargować w hurtowni.
Jak na razie wybór padł na http://www.karlik.pl/oferta.php3 - seria TREND. Czy mieliście może kontakt z produktami tej firmy?

Pozdrawiam

rafałek
18-07-2005, 18:14
103. Fotki fotki wreszcie fotki

Coś dla i_ska
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050718_01.jpg
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050718_02.jpg
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050718_03.jpg

Nasza wanna już na swoim miejscu
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050718_04.jpg

W WC są już półki - wreszcie będzie ustronne spokojne miejsce na czytanie :D
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050718_05.jpg

A teraz proszę wycieczki przechodzimy do domu. W wiatrołąpie po lewej będzie wielka szafa wnękowa z lustrem.
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050718_06.jpg

2x salon z kuchnią w głębi.
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050718_07.jpg
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050718_08.jpg

W stronę garażu. Kiedyś na drodze staną schody na górę.
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050718_09.jpg

Spiżarka
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050718_10.jpg

Płytki z bliska
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050718_11.jpg

Darowizna od koparkowego. Przynajmniej nie będziemy przedzierać się przez błoto...
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050718_12.jpg

Zniknął cały gruz. W dali widać nieobciętą rurę od studzienki. Nie wiemy jeszcze ile podsypiemy z tej strony ziemi.
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050718_13.jpg

Inwestorka ucieka z kadru, a przed domem zrogarnięty humus. Warto było go wcześniej zebrać. Pod domem rezerwowa kupka.
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050718_14.jpg

A gdzie będzie piaskownica?
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050718_15.jpg

Na razie trzeba zadowolić się basenem.
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050718_16.jpg

Nasz skrzydlaty przyjaciel.
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050718_17.jpg

Nasze parapety zewnętrzne.
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050718_18.jpg

Z racji zbliżających się wyborów przedstawiamy NASZEGO kandydata na Presidenta. Głosujcie na niego (albo na nim :wink: )

http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050718_19.jpg


Pozdrawiam

PS. Można by zrobić następną sesję na poddaszu, ale tam jakoś nic się nie zmienia :cry: . Sponsor poszukiwany :D

rafałek
18-07-2005, 21:59
104. Takie małe pytanko

Od wyjścia z domu dziennik przeczytały 32 osoby. Czy jest on tak beznadziejny, że nie warto go komentować?
Dziekuję wszystkim za zainteresowanie, ale szczególnie wdzięczny jestem za wszelkie wnioski, uwagi i podpowiedzi.

Pozdrawiam

rafałek
19-07-2005, 21:54
105. Nowy dzień, nowe wyzwania

Kolejny dzień szarpaniny. W domu coraz bardziej swojsko. Dziś ciągle wykańczają płytki - Cięcie w karo produkuje masę odpadu, ale też masę pracy przy docinaniu i doklejaniu tych małych trójkącików. Dziś też się wzięli za cokoły. Z cokołami jest ciekawa sprawa - miało ich nie być za za to miały wszędzie być założone równe listwy. Jednak w ostatniej chwili nastąpiłą zmiana decyzji która jak się można domyślać pociągnęła za sobą poważne konsekwencje. Zabrakło płytek do pomieszczenia przy kotłowni. No ale ta sprawa nie jest priorytetowa. Rozwiązanie jest bardzo proste - należy dokupić najtańszych (górny pułap to 20 zł/m2) i sprytnie wymieszać z naszymi. A co się będziemy martwić. Doszła też inna płytkowa nowość. W kącie w garażu, zaraz przy drzwiach do kotłowni jest miejsce na umywalkę i pralkę. Umywalka pewnie jeszcze sobie poczeka, ale pralka będzie tam garażować i pracować długi czas (pralnia ma być na górze, a na górę brak kasiorki :cry: ) Aby upodobnić to miejsce do swoich funkcji postanowiliśmy położyć tam fartuch z płytek, a skąd płytki... ano wyszperałem półtora kartona z piwnicy - są to pozosta łości poremoncie naszej obecnej łazienki. Tak więc mamy już pierwsze płytki w garażu. Dziś miałem w planach porządkowanie okolicy domu, jednak przelotny deszcz jakoś wybił mi to z głowy. Zamiast tego zabrałem się za zasypywanie kałuż (jednak trzeba będzie zrobić kanalizację deszczową).
Dziś też przyjechała ekipa wyczyścić zamuloną studzienkę kanalizacyjną (przy drodze). Ekipa przyjechałą, przepłukałą i pojechała, a betonowa klapa została byle jak założona nad wejściem do studzienki. Efekt - przy kolejnym deszczy potok z drogi naniósł nowe porcje piasku do środka. Nie było na co czekać. Zamieniłem podstępnie betonową płytę na żeliwną przykrywę. W efekcie klapa podniosłą się o około 15 cm. W przyszłości trzeba będzie obetonować kołnierz, ale na razie powinno wystarczyć solidne obsypanie go piaskiem do poziomu drogi.
A tymczasem w domu żona wyprodukowała kolejną porcję soku porzeczkowego. Będą miały dzieciaki co popijać jesienią i zimą. To już kolejna porcja do naszej już nowej spiżarki.

Pozdrawiam

A Wy robicie jakieś zapasy na zimę? Nasze dzieci niezbyt lubią soki z kartonów.

rafałek
22-07-2005, 21:55
106. Pora deszczowa

Zaczęła się pora deszczowa. Za oknami co chwilę pada, ale to dobrze, po fali upałów i suszy deszcz jest bardzo potrzebny (szczególnie tym co kopią fundamenty lub dopiero wznoszą mury :wink: ).
Majster widzę ma powoli dosyć. Niby jest fajnie, ale najchętniej już by sobie poszedł... Proponował jakiegoś taniego fachowca do paneli, ale jesteśmy na etapie gdzie na żadnego fachowca nie ma pieniędzy. Osobiście ciągle mam nadzieję, że starczy na płot. No dobrze teraz może kilka fotek... bo chyba to lubicie najbardziej :wink:

Jak na porę deszczową przystało mamy przed (i z boku) domu małe rozlewisko. Już wiem na pewno, że rozłożenie rur od kanalizacji deszczowej będzie koniecznością...
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050722_01.jpg

A takiego essssa będziemy mieli między jadalnią, holem i salonem. Przez to "wejście" płytek do salonu strasznie się nam się zmniejszyła podłoga w salonie - ale co robić... trzeba się przygotowywać na kominek - może ktoś nam go zasponsoruje na gwiazdkę? :roll:
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050722_02.jpg

Drzwi do wiatrołapu - jeszcze nieoszklone.
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050722_03.jpg

Z pozostałych po remoncie mieszkania płytek daliśmy zrobić fartuch w garażu. Tu będzie umywalka i pralka.
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050722_04.jpg

Prawie wszędzie mamy już cokoły.
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050722_05.jpg

Ostatnie poprawki przy drzwiach. Okazuje się że płyty GK też można filcować po wcześniejszym przesmarowaniu ich jakimś klejem czy czymś takim :roll: .
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050722_06.jpg


W najbliższym czasie czeka nas kolejna wyprawa w poszukiwaniu paneli. Jest już prawie pewne, że w salonie będą Pergo... tylko kto je przytnie do tego esssa :roll:

Pozdrawiam

rafałek
24-07-2005, 21:01
107. Może wróci słońce?

Pogoda zaczyna się poprawiać, w końcu najlepszy jest "złoty środek". Błotko przed domem zasypane, a to co zostało powoli się osusza. Wilgoći jedna ciągle dużo co widać po inwazji ślimaków.


Przygotowania do zimy...
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050724_01.jpg

Inwazja ślimaków :lol:
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050724_02.jpg
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050724_03.jpg

Coś miłego dla oka :D
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050724_04.jpg


Pozdrawiam

rafałek
26-07-2005, 11:43
108. Zaczynamy sprzątanie

Na wstępie oficjalnie zaprzeczam, jakoby w dzisiejszym odcinku miały być jakieś fotki.

Sierpień za pasem, drewno do palenia czeka, tylko, że pod chmurką. Na obecną chwilę nie posiadamy środków na budowę wiaty na drewno, więc... trzeba było wysprzątać i wyremontować szopę budowlaną. Wykorzystałęm pomoc brata który na całe szczęscie pojawił się na 3 dniowe wakacje i zabraliśmy się do pracy. Szopka jak szopka, stoi dzielnie, ale jako budowla tymczasowa z założenia miała stać około jednego sezomu. W efekcie jednosezonowa konstrukcja trochę się skręciła i przekrzywiła. Co robić. Wywaliliśmy wszystkie graty ze środka - trochę się tego uzbierało (mam 1,5 worka zaprawy Schiedla do kominów - czy macie może pomysł do czego do zużyć?). Przesortowaliśmy wszystko na to co przydatne, zbędę i pozostałe śmieci. Zbędne może wydamy, ze śmieci wybraliśmy plastiki i metal. Przyszła kolej na rostowanie szopki która awansowała na drewutnię. Po dłuższym przepuchaniu ścian i zabijaniu ukośnymi podporami całość zaczęła przypominać pierwowzór sprzed ponad roku. Jako, że przy intensywnych deszczach potrafiłą się w środku pojawiać woda wyłożyliśmy na ziemi palety, których za nic nikt nie chciał zabrać. W rezultacie mamy podłogę która dodatkowo zapewni przewiew od spodu. Jesteśmy przygotowani na zimowanie, tylko, że to ciągle za mało. Część będzie ustawiona pod okapem. Dziś mam zamiar usunąć przeciek na dachu szopki. Mam andzieję, ze łata z papy i lepik na zimno wystarczy.

rafałek
04-08-2005, 14:47
109. Początki malowania

Fachowcy powoli opuszczają naszą budowę. ędą teraz przychodzić na poprawki.
Ja zaczynam malowania a dokładnie gruntowanie ścian. Zużywam do tego starą (przeterminowaną o 2 lata) białą emulsję, ale za to oryginalnie i szczelnie zamkniętą. Rozrabiam ją z wodą 1:1.
Od 2 dni mamy już drzwi wejściowe. Są śliczne choć nie wszystko odbyło się bez zgrzytów... ale o tym w następnym odcinku (fotki też będą).

rafałek
05-08-2005, 14:53
110. Drzwi i inne fotki

Z drzwiami była pewna przeprawa, ale zakończona szczęśliwie. W umówionym dniu przyjechała ekipa. Wyładowała się wymontowała drzwi zastępcze i przyniosła docelowe. Wszystko pieknie, ładnie, świeci słońce, a małżonka biega w okół drzwi i ogląda... jak mozna przypuszczać czegoś się tam dopatrzyła. Tu zdania są podzielone, bo ja uważam, że ryska na krawędzi futryny nie jest istotna, bo i tak zniknie pod tynkiem, zona twierdzi że za te pieniądze drzwi powinny być "wylizane". Wylizane wywołało stosowne dowcipy ze strony monterów, ale... przyłożyli, wbili kliny i... po bokach zostało po około 1cm. Ktoś powie, że to dobrze. Niby tak, tylko czemu odstęp jest do tynku, a nie do muru :roll: :evil: . Prawdopodobnie ekipa pomiarowa coś źle pomierzyła. Telefon do firmy... sprawa rys załątwiona szybkim rabatem, sprawa wymiatrów wywołąłą lekka konsternację. W końcu padłą propozycja, że dołożą opaskę za dwa dni. Opaska.... hmmmm :roll: co robić, drzwi w sumie śliczne. OK niech będzie, ale pieniądze po opasce. Sprawa załatwiona, drzwi zamontowane. Mijają dwa dni i zgodnie z obietnicą przyjeżdza ekipa i zakłada opaskę w stosownym kolorze i z odpowiedniego drewna (drzwi mahoniowe i opaska też). Czyli ufff wszystko skończyło się dobrze, tym bardziej, że drzwi z tą opaską wyglądają slicznie. Mają piękny zamek na dwie wkładki i tu mały problem... co zamyka górna wkładka? :roll: Jak się okazuje ona nic nie zamyka tylko blokuje dolną... więcej niec nie napiszę... bo i po co ułatwiać :wink:

A teraz obiecane fotki:

Drzwi z bliska
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050805_01.jpg

Drzwi z daleka... coś fotka nienajlepsza (jak nie zapomnę to wymienię).
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050805_02.jpg

Podłoga wyfugowana
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050805_03.jpg

I łazienka też
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050805_04.jpg

Efekt gruntowania ściany.
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050805_05.jpg

W kuchni będą 2 kratki (po co komin ma być niewykożystany :wink: Do tego jeszcze będzie okap z kratką przez mur na ścianie.
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050805_06.jpg

I pojawił się kłopot... po ostatniej porze deszczowej do komina napadało tyle wody, że mamy plamy. Jesienią nie było, wiosną nie było, zimą sprawdzałem śnieg i był w śladowych ilościach a tu taka "niespodzianka". Trzeba będzie zatkać komin a na przyszłość (po podłączeniu kominka) założyć jakiś stosowny daszek. Widocznie nie wszystko może się układać bezproblemowo.
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050805_07.jpg

rafałek
07-08-2005, 01:23
111. Wyprawa po złote runo czyli szukamy mebli kuchennych

Ostatnie dwa dni minęły na przemian leniwie i pracowice. W piątek jak co dzień postanowiłem pogruntować ściany domu. Niby nic, ale powoli mam dosyć tego malowania (a to dopiero grunt). Na całeszczęscie przyjechały kolejne wizytacje i w efekcie prawie skończyłem tylko sypialnię (pokój Bartka nietknięty). Żoan bacznie się rozgląda za meblami do kuchni i sprzętem AGD. Ze staroci zabieramy tylko lodówkę (jeszcze się nie zamortyzowała) choć istnieją duże naciski by kupić nową i większą (większa zamrażarka) - zastanawiam się tylko za co? Może ktoś wymieni na kota :roll:
Wiekszość potencjalnych producentów kuchni siedzi na wakacjach... ci to mają dobrze. Kuchnię zamierzałem zrobić sam, ale... 1. Totalny btak wolnego czasu i mam pewne wątpliwości czy do przeprowadzki dostanę urlop. 2. Do końca nie wiem czy bym podołał :roll: .
Żona przegląda sklepy internetowe i strony producentów. Typy zmieniają się częściej niż liczby w totolotku, ale powoli wyłąnia się jakiś obraz... Faworyt TEKA przeistoczył się w ELEKTROLUXA. Zobaczymy na czym skończymy :roll: .
W międzyczasie żona manierzyła producenta mebli kuchennych w Mrowinie (namiar zdaje się z postów Lukrecji). Zapadłą decyzja o wyprawie zwiadowczej połączonej (a jakże, zero pustych przebiegów) z misją poszukiwawczą paneli podłogowych. W zasadzie mamy swój typ (PERGO) ale pozostaje jeszcze wzór. Żonie marzy się jakaś wiśnia, ale co będzie to się okaże.
Ranek zaczął się optymistycznie - leje aż miło. Leżę w łóżku i myślę jak by tu przekonać żonę o zarządzeniu wakacji? To chyba nierealne. Mimo tródności z załatwieniem opieki nad dziećmi - z nimi nie sposób załatwić cokolwiek) słyszę, że urobiłą teściową (moja mama ma brak wolnych miejsc - goście) żeby zaopiekowałą się naszymi nadwyraz "spokojnymi" dziećmi. Sprawa przesądzona - jedziemy choćby kamienie z nieba leciały. W przelocie widzę na stacji benzynowej kolejną podwyżkę :evil: Czemy tak "mało" :evil:
Podróż w zasadzie mija szybko. Miejscowość znam tylko z dawnych czasó z okien pociągu, jednak okazuje się, że poszukiwana ulica jest od strony z której jedziemy. Deszcz pada... wchodzimy do przyjemnego biura. Siedzi jakaś pani, druga stoi i ostro dyskutują z panią przy komputerze i panem (chyba szef). Po chwili już wiem, że to mama z córką wybierają dla córki kuchnię. To nie ich pierwsza wizyta... 8) . Facet (mąż córki) to wyraźny szczęściaż. Nikt go się nie pyta co sądzi o tych czy innych frontach lub jakie mają być szuflady... Już widzę spojrzenie mojej żony jak to przeczyta :wink: Znowu bez obiadu :-?
W końcu przychodzi nasza chwila. Wyjmujemy moje wczorajsze szkice, chwilę tłumaczę pani co miałem na mysli i.... nasza kuchnia powoli pojawia się na ekranie komputera. Najpierw ściany, potem nieśmiało wkraczają meble. Żona zgłąsza swoje propozycje, pani sprawnie poprawia coś w komputerze i po nawet nie godzinie jest pierwsza wersja.... hmmm no całkiem ładnie, ale to nie wszystko. Zaczyna się zabawa koncepcyjna, przesuwamy zmywarkę, jakieś szafki, widzę, że żona ciągle niezadowolona z efektu. W międzyczasie wybieramy fronty - znaczy się ja w końcu akceptuję wybór zony... (oj znowu mi się dostanie). Drzwi fornirowane olchą wybarwione na jakiś ciemny kolor... :roll: No wygląda to ładnie, a że fronty są mydełkami powinny być praktyczne. W międzyczasie trwa rozmowa na temat sprzętu. Pan nie może znaleźć w katalogu tego co wybrała żona. Są podobne, ale nie to samo (co do literki) Pan wysnówa tezę, że może to być model robiony na takie sklepy (może mieć mniej funkcji dla zbicia ceny - czy słyszeliście podobne opinie bo nie wiem co o tym myśleć?). W końcu "rodzi" się kuchnia. No całkiem całkiem. Teraz czekamy na wstępną cenę. Po dłuższym liczeniu i wyborze okuć cena oscyluje między 5-6 tysięcy z dowozem i montarzem. Jest to cena samych mebli bez kuchenki, zmywarki itp. Cena miło nas zaskakuje - jednak termin oczekiwania minimum 6 tygodni od podpisania umowy. Zadowoleni pędzimy do Poznania oglądać panele. Tu dość szybko wybór pada na Dąb z Virginii PO 24802 (http://www.sklep.nobless.pl/towar.php?t=86). W trakcie rozmowy pytam panią (bardzo miła obsługa - sklep z linku) czy może polecić coś innego. Ona z rozbrajającą szczerością mówi, że klienci którzy mieli już PERGO niezbyt chcą zmieniać firmę, tak są zadowoleni. Hmmm taka dobra :roll: . Takie przynajmniej słyszeliśmy opinie - oby się sprawdziły.
Po tym wracamy do domu odwiedzając Leroy Merlin. Ja kupuję butelki do wina (w końcu trzeba je rozlać :wink: 8) ) i szukam mosiężnych wkrętów na potrzeby wykańczania drzwi wewnętrznych. Żona jakoś dziś nie ma sprecyzowanych tematów do zwiedzenia. Na koniec kupujemy najtańszą farbę emulsyjną. No 19 zł za 10l? Mam nadzieję, ze do gruntowania się nada choć brat się śmieje, że może odpaść razem z tynkiem. Koniec i kropka wracamy do domu.

rafałek
08-08-2005, 09:25
112. Nocne koszmary.

Znowy śniły mi się koszmary. Ostatnio wszystkie na jeden temat - pieniądze a dokładnie ich totalny brak. Rano sprawdziłęm stan konta - chyba wystarczy, ale koniez z ekstrawagancjami. Kuchnia i potem totalne zaciskanie pasa. Zona ciągle wybiera sprzęt do kuchni. Sprawa nie jest prosta, bo nie chodzi tylko o to by było tanio - chodzi również o to by było dobrze i po roku nie marudzić, że kuchenka nie ma jakiejś opcji a by się przydała lub że ma coś czego nie używamy. Mam cichą nadzieję, że kuchnia zmieści się w ok 12 tys i są na to widoki. Zostały podłogi w pokojach, malowanie i szklenie drzwi wewnętrznych. Pomijam takie sprawy jak lampy czy firanki. Firanki sa ważne ale pewnie jakoś sobie poradzimy a zamiast lamp można mieszkać przy papierowym abażurku z IKEI :wink: - na razie. Jestem totalnie wykończony myśleniem i liczeniem i zastanawianiem się. a właśnie przecież trzeba jeszcze zrobić podjazd do garażo bo inaczej utoniemy w jesiennym błocie. Uff mam dość.

A co do drzwi - jak się Wam podobają nasze wejściowe? Czyżby takie brzydkie? bo liczyłem na słóko a tu nic :cry:

Pozdrawiam

rafałek
24-08-2005, 23:11
113. Po urlopie
Tak na szybcika, a w wolnech chwili postaram się więcej.

1. Jestem po urlopie - może w końcu odpocznę...
2. Nie zdążyłem z malowaniem - skończyło się na pierwszym racie... malarz przyjdzie na początku września
3. Teren w okół domu robi się coraz bardziej wysprzątany (dzieki temu jest coraz więcej do palenia na zimę)
4. Jutro chyba ostatnie poprawki ekipy wykończeniowej.
5. Mamy nadany nr domu - 24
6. Piszę wypowiedzenie umowy najmu obecnego mieszkania
7. Uruchomiłem geodetę na inwentaryzację.
8. Zamówiliśmy kuchnię - miałem robić sam... ale czasu brak.

I to by było na tyle. W palanch przeprowadzka - ale dopiero na koniec września.

rafałek
27-08-2005, 00:16
114. Takie tam z majstrem rozmowy

Z majstrem to w zasadzie skończyliśmy. Prowadzi on lekkie poprawki i doróbki. Największą były daszki nad tarasami które trzeba było obkleić styropianem i wtopić siatkę. Jak wyszło postaram się pokazać po niedzieli na fotkach. Za to miałęm w zasadzie śmieszną rozmowę o płytkach, a wyglądało to tak.
Umówiłem się z majstrem na ostatnie szlify. Oprowadziłęm go po domu i powiedziałęm gdzie co i jak. Przy kuchni wyszło, że okap będzie 90'tka więc wypadało by poszerzyć fartuch o 2 rzędy płytek (co istotne - w pionie). Był, widział, wysłuchał czemu i jak. Wczoraj przychodzę - rzuk oka i widzę że nic się nie poszerzyło. Dziś dzwonię i z lekką naganą w głosie pytam: "co z tymi płytkami". Majster na to, że przecież są położone. ja na to że byłem i nie widać. A on mówi, że przecież położyli, a o ścianie z oknami nic nie było mowy. Ściana z oknami :o :roll: . Przecież okap jest na innej. To jak wy połozyliście? A on na to, że jak było mówione - 2 rzędy (tylko w poziomie). No ładnie. A czy teraz starczy płytek na te 2x w pionie? Powinno słyszę w odpowiedzi (na szczęście kupiłem więcej (10% plus zaokrągliłem do pełnego kartonu). Po chwili słyszę niepewny głos w słuchawce - "a tamte to mamy skuwać?" Jeszcze czego myślę sobie. Ciekawe czym by się to jeszcze skończyło.
W końcu umówiliśmy się prawdopodobnie na jutro... - Jutro się zobaczy co wyjdzie - w końcu to ja mam pieniądze dla niego, a on ich chyba potrzebuje :wink:
Miałem też jeszcze jedną przygodę - zostało trochę pianki w puszkach (takie resztki). Postanowiłęm je wypsikać pod parapetami zewnętrznymi. Pianka jednak był pistoletowa a ja miałem tylko końcówkę od zwykłej. I do tego niezbyt pasującą. Skończyło się na tym, że piankę wypsikałem w wiadomym celu, ale przez cały wieczór skubałęm piankę z ręki - jeszcze do dziś mam ślady (tak się upiankować 8) ).
Jutro mam nadzieję, że skończę ciąć resztki drewna (obrzyny). Jesli tak to do porządkowania niewiele już pozostanie.

Pozdrawiam.

rafałek
29-08-2005, 10:43
115. Przygotowań do odbioru ciąg dalszy.

W tym tygodniu powinienem mieć wszystkie papiery od geodety - niestety znowu trzeba będzie wydać pieniążki których z każdym dniem coraz mniej :cry:
Wysłąłem pismo do TEPSY o przeniesienie nr telefonu. Tu jak się można domyśleć już zaczyna się nieźle zapowiadać:
1. Dzwonię na 9393.... pytam jak to załatwić - pani odsyła mnie do telepunktu. Pytam o najbliższy... mam podać miasto... dostaję nr telepunktu.
2. Dzwonię... (plum plum plum..."aobnent ma uszkodzoną linię telefoniczną...) - zapowiada się ciekawie...
3. Dzwonię znowu na 9393... Pani przyjmuje zgłoszenie awarii obu lini do telepunktu i... po dłuższej chwili mówi, że przeniesienie trzeba załatwić listownie (tylko i wyłacznie) wysyłając wniosek tylko i wyłacznie do Katowic. Mało tego tym razem potrafi podać mi nawet adres na jaki można to wysłać.
Ciekawe jak będzie dalej? :roll:

A teraz najbardziej brzemienna decyzja: złożyłem wypowiedzenie umowy najmu obecnego mieszkania. Termin 30 września.

rafałek
31-08-2005, 14:58
116. Był geodeta!!!

Był geodeta. Pomierzył, policzył. Najdłużej nam zeszło na szukanie zaworu na przyłączu wodociagowym - strasznie zarósł trawą). Mapki i paiery mają być na piątek (może na jutro).
Coraz bliżej przeprowadzki... :D

rafałek
02-09-2005, 10:08
117. Nowe fotki - niekoniecznie budowlane

Fotki niekoniecznie budowlane, bo mało co jest pokazywać. Najefektowniejsze są daszki które zostały obklejone styropianem z siatką. Zastanawiamy się tylko czy gzymsów nie zrobić większych? Co o tym sądzicie. Decyzję trzeba będzie podjąc przed tynkami a te jak dobrze będzie szło może będziemy robić w przyszłym roku...

Tak wyglądają teraz daszki - następna zmiana po tynkach, tylko kiedy to będzie?
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050902_01.jpg
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050902_02.jpg

Z obrzynów została tylko kora ale i ta pójdzie przez komin na grzanie wody :D
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050902_03.jpg

Owoce czeremchy czekają na amatorów... może zrobić winko :roll: :wink:
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050902_04.jpg

Wrotysz kwitnie na całego znaczy, że lato się już kończy... :cry:
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050902_05.jpg

Amatorzy pułku zbierają zapasy na zimę :D
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050902_09.jpg

Inni zjadacze zielenizny.
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050902_06.jpg

Brzoza przystrojona na złoto...
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050902_07.jpg

Oset przygotowany do desantu ma nasze włości.
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050902_08.jpg

I tak oto kończy się dzień.
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050902_10.jpg

Koło domu spotkałem kozła (samiec sarny). Popatrzył na mnie, ale zanim sięgnąłem po aparat uciekł w zarośla i obszczekiwał mnie zawzięcie :D Może dorwę go innym razem.

A ja czekam za geodetą. Dziś ma przynieść papiery - zobaczymy czy dotrze.

rafałek
05-09-2005, 13:18
118. Malowanie...
Dziś rani pojawił się zgodnie z zapowiedzią malarz - no morze nie dokońca zgodnie, bo miał być o 8:00 a przyjechał kwadrans po i się rozmineliśmy. Po godzinie dzwonię do niego i co słyszę... "Przepraszamy ale wybrany abonent jest nieosiągalny..." No łądnie myślę sobie. Pewnie maluje gdzie indziej i mnie olewa. Jednak miło się zdziwiłem gdy przyjechałem kolejny raz a on maluje już kolejny sufit. Okazało się, że w domu nie mam zasięgu w Idei...

Dziś nie ma fotek domu, za to dla oglądaczy mam fotki robione parę kilometrów na zachód od domu. Jak widac prawdziwa sucha puszcza...

Pozdrawiam

http://www.europartner.com.pl/katastrofa/o_01.jpg

http://www.europartner.com.pl/katastrofa/o_02.jpg

http://www.europartner.com.pl/katastrofa/o_03.jpg

http://www.europartner.com.pl/katastrofa/o_04.jpg

http://www.europartner.com.pl/katastrofa/o_05.jpg

rafałek
06-09-2005, 14:23
119. Do przeprowadzki 24 dni

Dni uciekają szybko. Do przeprowadzki coraz bliżej. Mam już wszystkie papiery w tym aż 6 map od geodety. Co ja z nimi zrobię?
Dom na mapie wygląda tak:
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/mapa_po.jpg

Malarz ciągle maluje. Wczoraj małżonka dobierała kolory. O pół tonu nie chodzi więc dla oszczędności malarz będzie mieszał sam. Ciekawe jak on wymiesza tego gęstego duluxa? Ale to już jego problem. Mówi że się da to chyba wie. Tak na marginesie to pierwszy majster (rzemieślnik) który ma tablicę na domu - taką cechową. Jest strasznie dokłądny - nawet za dokładny :wink:. Dziś zwrócił mi uwagę, że źle zagruntowałem sufit i zachlapałem fugę między płytką a sufitem. Stanęło na tym, że będziemy jeszcze raz kleić i zamalowywać na biało. Porównałem z WC i wygląda to ciekawie.
Dziś ostatecznie uprzątneliśmy działkę. No zostało jeszcze troszkę żwiru i piasku, ale ten półdzie po połowie miesiąca w podjazd. Za to śmieci już nie ma... Samotnie stoi sztapel z deskami (trzeba będzie go przestawić przed zaoraniem ogrodu). Najpierw będzie oranie, a potem płot - tak będzie łątwiej. Przed oraniem chcemy rozsypać po działce przegnitych wiurów - dadzą zawsze trochę próchnicy. Ziemia jest kwaśna więc i tak trzeba będzie wapnować. Planuję na zimę zostawić działkę w ostrej skibie i wywapnowaną a z ogrodem ruszyć dopiero na wiosnę. Ogólnie zrobiło się pusto i spokojnie.
Dziś dostałęm wycenę na panele - na stronie z panelami cena chyba nieaktualna, bo dostałem na maila niższą i jeszcze 5% rabatu. O dowozie gratis nie wspomnę :D
I tak z każdym dniem coraz bliżej własnego domku czego i Wam życzymy.

rafałek
07-09-2005, 12:50
120. Dalsze bieganie

Dziś znowu załatwianie. Zawiozłem wyciąg z wykazu zmian gruntowych do KW, bo trzeba osobiście podpisać wniosek. Może nie chodzi o te podpisanie co o te znaczki skarbowe :wink: za 30 zł... Wniosek złożyłem to zaraz zażyczyłem sobie zaktualizowanego wypisu z KW. Tu bez zmian znaczek za 6 zł. Było nie było lekko poszło -36 zł.

W międzyczasie zadzwonił malarz, mało farby i pigmentów. Dowiozłem i znowy minus iles tam złotych...
Żona była na wizji kolorów - sypialnia wyszła troszkę za ciemna - kolejna warstwa ma być jaśniejsza. Po malowaniu przestały jej się podobać tynki. No fakt, już nie są tak piekne jak przed malowaniem, ale... malarz swierdził, że złe nie są jak na tynki tego typu a farba zawsze uwypukla różne niedoskonałości. Zresztą kto będzie chodził z nosem przy ścianie?

Malarz zażyczył sobie zamykane wiaderka tak ze 2-3 litry na farby. Dorabia na swoje i nasze oko, więc kolory sa raczej niepowtarzalne. A tak będzie na uszkodzenia przy przeprowadzce. I co się okazało - załatwić takie wiaderka to nie takie proste. Wiaderka na surówki są zwrotne i sklepy płącą podobno za nie kaucję. Ktoś poradził mi szukać popkornu, ale tu wiadro ma 5l - trozkę za duże) i jakoś nie są ostatnio do dostania. Pozostał sklep rybny. Tu pełęn sukces. WIaderka od koloru do wyboru - ale za 2 zł za szt. Wstępnie wymyte. Co robić - kupiłem i teraz trzeba będzuie doszorować. Zastanawiałem się czy nie zużyć wiader po farbach, ale zdaniem malarza są za duże i na takie małe ilości farby nieodpowiednie. Zobaczymy co z tego wyjdzie.

rafałek
09-09-2005, 11:46
121. Do przeprowadzki 21 dni...

Tak tak, czas ucieka nieubłaganie. Wczoraj byłem w Castoramie po panele do sypialni i pokoi dzieciaków - tu wariant oszczędnościowy - tani CLASSEN - wiąz deska. Pergo do salonu mam wycenione, ale jeszcze chwilkę poczekam czy starczy pieniędzy.

Wczoraj potwierdziłem zamówienie okapu - ma przyjść w ciągu kilku dni, a dziś potwierdziłem piekarnik, płytę gazową i zmywarkę - mają być na poniedziałek. Dzwonił pan od mebli kuchennych, że może być kilkudniowy poślizg, bo frontów nie dostanie na czas - ale mamy nadzieję, że przed przeprowadzką się wyrobią :roll:

rafałek
12-09-2005, 12:15
122. Podłoga prototyppowa położona

W sobotę położyłem prototypową podłogę w salonie. Zaczynało się powoli, ale z każą deską szło mi coraz szybciej. Tylko... że teść miał ochotę pomagać, a ja starałęm się tej pomocy unikać :wink: Jak teraz wybrnąć z opresji :roll: ? Chyba przyjdzie powiedzieć mu prawdę. I tak też zrobiłem - przyjął to dzielnie. Jednak, żeby nie wyszło, że jestem kiepskim zięciem obiecałem mu, że przy kolejnych pokojach zawezmę go do siebie. (Jemu tak na prawdę nie chodzi o pomoc tylko o podszkolenie się na moich ewentualnych błędach. Niebawem będzie kład panele u siebie). Dziś jedziemy dobrać listwy do podłogi (w CASTORAMIE nie znalazłem odpowiednich). Zastanawiam się nad VOX'em SMART. Co o nich sądzicie?
Jutro postaram się zamieścić fotki z nowej podłogi.
W sprawie malowania... malarz z łapanki niestety uciekł mi na wcześniej umówioną pracę do niemiec :cry: . Wiedziałęm o tym, ale miałęm nadzieję, że zrobi troszkę więcej. Ma wrócić na 100% za 2 tygodnie, ale jest nadzieja, że wpadnie już za tydzień.
Obecnie mamy wymalowaną 3 pokoje, kuchnię i spiżarkę oraz wszystkie sufity. Postaram się zaprezentować to na fotkach.

rafałek
12-09-2005, 14:30
123. Ale jaja (z TPSA)

W sierpniu złożyłem wniosek o przeniesienie nr telefonu. Dla jasności - przeprowadzam się z nr 25 do nr 24. Jest to odległość w poziomie ok 100m. Kabel (mój obecny) przebiega od domu w odległości ok 30-40m, mało tego w drodze przed domem idzie kabel do sąsiada.
Czekam już 2 tydgodnie więc postanowiłem zadzwonić pod 9393 by sprawdzić co się dzieje... Miły pan (to mu trzeba oddać) sprawdził w systemie i:
1. Zapytał czy zgadzam się płacić 73 zł za zachowanie nr... :o . Ja na to na jakiej podstawie. On mi grzecznie wyłuszczył, że jeśli przenoszę nr między centralami itd... a ja na to że pozostaję w centrali, powiecie gminie i co tam jeszcze i że przenoszę się na podaną powyżej odległość... I tu facet stwierdził
2...że niestety nie ma możliwości technicznej na przeniesienie nr.

:lol: :lol: :lol: :lol: :lol:

Po wyjaśnieniu sobie spraw geopolitycznych pan skierował wniosek do dalszego rozpatrzenia.

Co dalej. Stwierdziłem, że po co mi telefon w miejscu gdzie już nie mieszkam. Dzwonię znowu pod ulubiony (dobrze, że darmowy) nr telefonu. Pytam o rozwiązanie umowy - zostaję przełączony do odpowiedniej osoby. Tu wyłuszczam sprawę, ale... pani mówi, że sprawa jest ciągle rozpartywana (chyba od nowa :wink: ) i że na pewno się znajdą w obecnej sytuacji możliwości techniczne. Stwierdziłą, że napisze do kogoś kto się tym zajmuje i mi oddzwoni. Poprosiłem o pośpiech, bo sprawa jest nagląca.

Po kilkunastu minutach mam telefon gdzie inna miła pani aż się rozpływa i twierdzi, że na pewno da się przenieść nr i że ponownie wyślą ekipę, a zamówienie zostało anulowane, bo... nie mieli ze mną kontaktu. Zaraz zaraz - mają przecież mój stacjonarny, a jak chcą mi coś wcisnąć to nawet wiedzą o jakiej godzinie zadzwonić, mają moją komórkę (bo im podałęm) i mają mojego maila, bo im też podałem... Pani jeszcze raz powiedziałą, że na pewno uda im się przenieść ten telefon i że wznawia procedurę i z żalem dodała, że już wniosłem skargę... (tego sobie nie przypominam - widocznie tak odebrano mój telefon).

Ciekawe jak się sprawa zakończy. Mi wystarczy komórka, żonie też, a telefon to w zasadzie potrzebny jest nam tylko do internetu. Chyba kończy się epoka monopolu... :D

+++++++++++++++++++++

Tak sobie myślę, że chyba zadzwonię i ich przeproszę, że nie mieli tego kontaktu... :lol: :lol: :lol: :wink:

rafałek
13-09-2005, 13:42
124. TPSA ciag dalszy

Chęć wypowiedzenia umowy może zdaiałąć cuda. Wczoraj jeszcze trwały podjazdy pod TPSA i przekonywanie o bezsensowności stwierdzeń dziś telefon od panów którzy przyjechali na miejscu ustalić czy są możliwości techniczne na przeniesienie telefonu. Pochodzili, pogadali i sami byli bardzo zdziwieni czemu by nie miało być takiej możliwości. Nie onieszkałęm ich zapytać czy wcześniej załatwiali tą sprawę, bo zgaje się są monopolistami na moją okolicę od tych spraw. Odpowiedzieli z całym spokojem, że nie, dopiero dziś dostali zlecenie. Czyli co? Albo ktoś ijał się z prawdą, albo lest za leniwy, albo system do d..y.. Koniec końców telefon będzie przeniesiony - i o to przecież chodziło.
Jak będziecie mieli kłopoty to spokojnie wypowiadajcie umowę to daje duuuuuuże możliwości.

Pozdrawiam

rafałek
23-09-2005, 14:06
125. Trochę nadrobię zaległości... :oops:

Zacznę od obiecanych fotek, a potem troszkę opisówki...

Robi sie kuchnia. Robi się już 3 dzień, ale za to z perfekcyjną dokładnością. Mamy nadzieję, że efekt końcowy będzie suuuper.
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050923_1.jpg

Tak obecnie wygląda jadalnia w wykuszu
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050923_2.jpg

A tak salon. Nie ma jeszcze podłogi, ale z tym jest pewien problem - brakuje pieniążków. W związku z tym odpuszczamy sobie PERGO i w niedzielę jedziemy szukać jakiegoś substytutu.

http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050923_3.jpg

Tak wyglądają pokoje - pierwszy to nasza sypialnia a zielony jest w obu pokojach dzieci.
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050923_4.jpg
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050923_5.jpg

Kopię pod kanalizację deszczową
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050923_6.jpg

Budowlane śmieci zniknęły z naszego krajobrazu...
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20050923_7.jpg


A co u nas... dzieje się dużo i bardzo szybko. To główny powód mojego niepisania.
Walczę ciągle z TPSA, ale to oni dzwonią do mnie i biją się w piersi. Ciekawe co z tego bicia wyjdzie?
A teraz najważniejsze - 21 września dostaliśmy zaświadczenie, że budynek został przyjęty do eksploatacji dzięki czemu jak mi wyjaśniono nie trzeba odczekiwać po złożeniu papierów do odbioru. Mówiąc krótko jesteśmy po odbiorze, a w przyszłą sobotę przeprowadzka.
Jak widać kuchnia już prawie ukończona, podłoga do położenia w salonie, w pokojach u dzieci listwy przypodłogowe. W niedzielę jedziemy na wielkie zakupy - wybór nowej podłogi do salonu i różne takie niezbędne do przeprowadzki sprawy. Od tygodnia noszę kartony :D - kurcze - ale się tego nazbierało...
W poniedziałęk lub wtorek wylewamy podjazd do garażu, mam nadzieję, że uda mi się ułożyć prowizoryczny chodnik przed wejściem. W sobotę biały montarz i wreszcie będzie można napalić i się wykąpać w cieple :D - w bloku w którym jeszcze mieszkamy jest strasznie zimno.

I to by było na tyle...

Po przeprowadzce postaram się napisać coś więcej i o malowaniu i o podłogach...

Pozdrawiam

rafałek
25-09-2005, 21:56
126. za 6 dni przeprowadzka :o

Czasu coraz mniej a ja mam ciągłe zaległości. Drzwi dla szklarza ciągle niegotowe. Podłoga do salonu dopiero bedzie we wtorek. Za to gniazdla i wyłączniki mam już prawie wszystkie. Co ciekawe - w jednej puszcze gdzie trafił wyłącznik krzyżowy zostały mi wolne 2 kable. Nie mam pojęcia do czego one są? Napięcia w nich nie ma, a co ciekawsze wszystko działą (nie sprawdzałem tylko oświetlenia przed domem) - chyba zadzwonię do elektryka i zapytam co tam miał na myśli - w opisach jakoś się nie mogę doszukać.
A co jeszcze...
Kuchnia prawie gotowa, ale... przy montarzu wyszło, że jednego uchwytu nie da się dokręcić (jakby nie miał gwintu) - będzie na wtorek. Do tego przy zlewozmywaku nie było kratki od przelewu. Zlewozmywak przyjechał fabrycznie zapakowany, do tego wszystko w woreczkach i nic. Razem otwieraliśmy... - ma być na wtorek. Na jednych drzwiczkach lekkie jakby wgniecenia - reklamacja przyjęta - ma być za miesiąc. Ogólnie Jest świetnie - zobaczymy co będzie :roll:
W sobotę przyjechał hydraulik. Ja jak dziki zając kopałem tą kanalizę, a on mi przyjechał po 14 i założył tylko grzejniki, zaworki pod umywalki itp. oraz baterię przy wannie. Dobre i to, bo mogę palić w kociołku i w domu robi się ciepło, no i ciepłej wody mam ile dusza zapragnie. Woda w bojlerze długo trzyma temperaturę, ale bez cyrkulacji (jeszcze nie uruchomiłem). W łazience trzeba sporo odczekać, aż popłynie ciepła :cry: - jutro z tym zawalczę.
Wracając jeszcze do kanalizy deszczowej. Kopiąc na początku trafiłem na glinę zmiesznaą z grubym żwirem i kamieniami. Potem była sama glina więc pomyslałem, że będzie już z górki - nic takiego. Na jakieś 5m od studzienki kamlotów jakby kto nasiał. Każdy trzeba było nieźle obkopać i wydobyć - gdyby nie kryzys finansowy zawezwał bym mojego koparkowego, ale teraz każdy pieniądz na wagę złota :wink: . W środę powinniśmy zrobić podjazd do garażu. Nasz już były wykonawca na pozyczyć betoniarkę i człowieka. Koszt - dniówka dla człowieka (5 zł/h).
I to by było na tyle...

Pozdrawiam serdecznie

rafałek
27-09-2005, 22:43
127. Wszystko się wali... :cry:

Od czego by tu zacząć. Może od złego a tego trochę się wali na głowę. Momo robienia ciągłęgo rabanu i systematycznego nękania TPSA nie chce mi założyć kablowego telefonu. Chyba za blisko chcę się przenieść, bo wg jednego pomiaru trzeba by dociągnąć 110 m kabla a wg innych poniżej 100. Jedno ciągnięcie to od słupka przy drodze, ale trzeba przejść pod podjazdem 9wybetonowanym) u sąsiada, drugie to wyjście z bloku gdzie obecnie mam telefon. Jednak i jedno i drugie przekracza możliwości takiej małej firmy jak TPSA. Ostatnio przez telefon są nawet bardzo mili (co to można osiągnąć jak się dobrze kogoś opier...), ale co mi z tego. Na dziś wiem, ze telefon na radiu mnie nie urządza (brak internetu) i do tego przyjęcie takiego rozwiązania pewnie ich zniechęci do dalszych starań. Efekt jest taki, że od 1 mam mieć zawieszony telefon i mam czekać do 18 miesięcy na jakiś ich pomysł (abonamentu mam nie płacić). Tak sobie myślę, że jeśli chcą to im ten kabel sam zakopię...
Co do kopania - wyryłem wykopy pod deszczówkę i tu mnie zjeżył hydraulik. Z jednej strony domu stwierdził, że za głęboko, z innej że za pytko - efekt taki, że tu zakopywałem a tam wykopywałem... ech jak ja to lubię.
Hydraulik męczy biały montarz, a ja robię podłogę w salonie i wykańczam drzwi. Do tego pakowanie itp. Żeby było śmieszniej mój ukochany szef odwołał mnie z urlopu - pewnie, żeby mi było łatwiej ze wszystkim się wyrobić...
Kuchnia już jest w zasadzie wykończona. Z niespodzianek wyszły 3. Jeden front ma rysy (mało widoczne, ale zawsze) - reklamaca przyjęta. Do tego w oryginalnie zapaczkowanym zlewozmywaku zabrakó kratki do przelewu, a przy szafkach jeden uchwyt nie dawał się przykręcić. Dziś wszystko zostału już uzupełnione więc jesteśmy jak na razie zadowoleni - czekamy tylko na wymianę frontu - tam może potrwać do miesiąca - mamy nadzieję, że firma nie zepsuje miłego wrażenia z dotychczasowej współpracy.
Z dobrych wiadomości - kończę papierologię do zmiany taryfy za prąd. Znowu pogoń za pieczątką. Tak sobie myślę, że każdy na początku budowy powinien sobie wyrobić komplet różnych pieczęci - to by znacznie ułatwiło życie - a jakie by dało wymierne oszczędności finansowe 8) .
I to by było na tyle.

Pozdrawiam

rafałek
28-09-2005, 10:40
128. Miły akcent

Z samego rana złożyłem papiery w moim ZE na przyłączenie domu do sieci i zmianę taryfy na domową (G). Pan szybko przejżał papiery i stwierdził, że wszystko jest OK. Za kilka dni ktoś podjedzie, spisze licznik i przywiezie nową umowę do podpisania. I to mi się podoba. Od samego początku mój ZE wykazuje bardzo dobrą wolę i dobre wyniki - szybko podłącza i szybko działa.

rafałek
03-10-2005, 10:05
130. Mieszkamy !!! czyli do przeprowadzki -3 dni

Od soboty mieszkamy !!! niby nic :wink: , ale mieszkamy. W sobotę odbyła się główna część przeprowadzki. Ale co to za przeprowadzka bez przygotowań - były (i jeszcze są) pudła, worki i kartoniki. Wszystko dobrze przemyślane i popakowane, wszystko dopracowane do ostatniego detalu, wszystko dopiete na ostatni guzik... no dobrze przestanę ściemniać, bo pewnie i tak nie uwierzycie. A tak na serio - wiekszość gratów do natychmiastowego przeniesienia przygotowana. Dzieciaki "sprzedane" do rodziców. Ja w piątek montowałem jeszcze z hydraulikiem kanalizę deszczową - do jednej z rynien zabrakło nam ok 1m. Szkoda nam było ciąć długiej i umówiliśmy się że przywiezie w sobotę i dowiezie. Ja wieczorem zabrałem się za montowanie listew w pokojach dzieciaków. Około 9 okazało się, że coś źle policzyłem i listew zabrakło :evil: . Za salon nawet się nie zabierałem. Wróciłem do domu i zabrałem sie za rozkręcanie wielkogabarytowych mebli.
Poszedłem spać na rozkręconym łóżku (żona spałą już na kanapie), przykryłem się jakimś wynalezionym kocem - totalny bajzel.
Ranek wstał niewyraźny - mgła i wilgoć. Szybko zjedliśmy coś na prędce i czekamy. Start przewidzieliśmy na 8 rano. Zgodnie z umową na chwilę przed zaczęli przybywać umówieni znajomi i mój brat. Jako, że nasz środek transportu nie dojechał zabraliśmy się za noszenie (przeprowadzka na ca 100m) co lżejszych mebli. Chwilę po tym nadjechał sąsiad i zostawił nam samochód.
Zaczyna się noszenie co ciekawszych mebli. Kurcze - czemu nie zabrałem sznuró do wiązania np łóżek (ciągle się otwierały). W trakcie nadwyrężyłem dobie prawą rękę. Kurcze co za obciach :oops: . W efelcie nosiłem co lżejsze przedmioty nie mogąc podnieść ręki powyżej pasa.
Do godziny 11:30 przetransportowaliśmy wszystkie ciężkie graty. Z mebli została tylko stara kuchnia i meblościanka. Obie czekają na kupca.
Do popołudnia zostało noszenie paczek i kartonów.
Późnym popołudniem zabrałem się za montowanie anten. Cała procedura trochę trwała. TV naziemna i radio poszły bezproblemowo. Potem zaczęły się jaja z satelitą. Instalacja przygotowana na multiswitcha, ale nie testowana. Dla ułatwienia postanowiłem założyć stary konwerter i szukać satelity. Niby proste, ale w sobotę to go chyba ktoś strącił :evil: . Po prawie godzinie machania anteną w końcu sukces. Z resztą sobie odpuściłem do niedzieli, kabel poszedł przez okno. Wieczorem palenie w piecu i odpoczynek w ciepłym domu :D
W niedzielę wlasłem ponownie na dach i zacząłem zabawę z kablami - zmiana konwertera i przeciąganie kabli. W efekcie mam w każdym punkcie domu możliwość podłączenia TV. Sprawdzone i działą - pełny sukces. W międzyczasie przy pomocy mojego brata przetransportowaliśmy książki. Co za radość.

Tyle z przeprowadzki. Dużo zrobiliśmy, ale jeszcze sporo zostało (np. cała piwnica).
Co do zrobienia na ten tydzień?
1. Zasypać resztki wykopów po deszczówce
2. Przygotować i przeszklić drzwi wewnętrzne.
3. Skończyć salon

Czekamy na meble do pokoju córki - miały być na sobotę :evil:

I to by było na tyle. Może na jutro będą jakieś fotki :roll:

rafałek
02-11-2005, 14:27
131. Po pracowitym urlopie czyli od miesiąca na swoim.

Właśnie wróciłem z pracowitego urlopu. Myślę, że teraz trochę podgonię. Do tego udało mi się rozwiązać tymczasowo problem z TPSA czyli brak internetu, ale może szerzej napiszę jutro.

Pozdrawiam

rafałek
04-11-2005, 11:17
132. Już ponad miesiąc na swoim...

Już ponad miesiac na swoim a roboty ciągle cała masa. Codziennie dziergam popołudniami, przerobiłem ponad tydzień urlopu i końca nie widać. Co mam zrobione. Mam już podjazd do garażu. Wylany betonowy, na nim 1 cm piasku na którym ułożyłem płyty (takie w kratkę jak na parkingach). Docelowo będzie coś innego, ale kiedy? kto to wie.
W domu większe zmiany. Najbardziej wykończona jest kuchnia. To mamy komplet oswietlenia i w zasadzie sam nie wiem czego może brakować?
Skończyłem malowanie drzwi (3x lakierobejca) ale szklarz przyjdzie dopiero 7 więc drzwi są ale jakby ich nie było. Na cały dom mamy 2 klamki - docelowych nie zakładam bo po co za chwilę odkręcać, a boję się, że przy szkleniu mogą zostać uszkodzone. Po oszkleniu zostanie nam założenie listew progowych. Jakoś nie czujemy zbytniego dyskomfortu bez nich. W wiatrołapie mamy piękną szafę z suwanymi drzwiami i łądnym pawlaczem. Dzięki temu pawlaczowi łądowność szafy wzrosłą diametralnie a drzwi z lustrem załatwiły problem podziwiania się przed wyjściem do pracy :wink: .
Przez 2 dni walczyłem dzielnie przy skręcaniu mebli dla córki. Ogólnie było ok, poza brakiem kilku wkrętów w jednej paczce. Ilość się zgadzałą, ale były za długie - niestety połapałem się jak pierwsza partia przeszłą na wylot. Było to przy przykręcaniu kółek do szuflady od łóżka więc wizualnie jakoś się nie pogorsyzło. Ogólnie jesteśmy zadowoleni z tych mebli. Cały dom za wyjątkiem łazienki, wykuszu i spiżarki jest wyfirankowany. Ja zamocowałem karnisze, reszta to zasługa babć i mojej nieocenionej małżonki. W minioną sobotę ukończyłęm regały w spiżarce ku uciesze wszystkich domowników (mocno rozluźniło się w domu i garażu :D ). Regał wykonałem z pozostałych łąt od dachu oraz rozebranej starej szafy którą kiedyś dostałęm od sąsiada. Efekt jest świetny. Politurowane półki są bardzo praktyczne. Jak ktoś ma stary mebel to polecam.
Udało mi się założyć plastikową (jakby gumową) listwę na połączeniu płytek i paneli w salonie. Zabawa była szybka ale dość siłowa. Mimo wymoczenia w gorącej wodzie końcówkę gięło sie już opornie. Ale jestem zadowolonu - wygląda to ładnie. Teraz pewna uwaga dla kupujących listwy w Castoramie. Mozna tam dostać długie (7m) listwy w różnych kolorach. Mocuje je się w korytku założonym na styku obu podłóg i wciska w nie listwę rozgrzaną wcześniej w gorącej wodzie. Idzie to sprawnie, ale stygnąca listwa wchodzi i układa się opornie. Jednak cały efekt zależy od odpowiedniego ułożenia listew. Jeśli promienie łuków są duże trzeba listwy docinać i co najważniejsze nie żałować wkrętów (można przyklejać na odpowiedni klej do betonowej posadzki). Przy większych łukach warto listwy ponacinać by łuki były łągodniejsze. U mnie w kilku miejsach nie wyszły idealnie i jak ktoś by się dobrze przykrzał widać osrzejsze załamania. nie jest to jakoś widoczne, ale jak się wie czego sukać to można wyłapać te miejsca.
Większość czasu poświęciliśmy jednak na rozpakowywaniu i układaniu naszego dobytku.
W domku zrobiło się miło i przyjemnie. Jest bardzo ciepło - mam ciepłolubną rodzinkę - więc przepalam rano i wieczorem. Dzięki temu ciepłęj wody mamy pod dostatkiem, a że jest to efekt uboczny ogrzewania domu to jakoś zużywanie tej wody jest milsze (brak wizji wysokich rachunków). Wstępnie policzyłem, że koszt kąpieli w wannie (zakładając, ze napełniam ją w 100%) to ok. 1,5 zł. Jest to koszt samej wody i ścieków :D .
Co do samego mieszkania to odczuwam jednak pewien dyskomfort związany z brakiem ogrodzenia. Trzeba będzie zimą zacisnąć pasa i odłożyć na jakiś płot - szkoda, że przez miedzę nie mam nikogo do współfinansowania tej inwestycji.
I to by było na tyle po pierwszym miesiącu który minął błyskawicznie.

i kilka fotek...

Rzut oka na pokój córki. Jest z niego bardzo dumna i często stara się zamykać przed młodszym bratem który ciągle ją odwiedza 8)
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20051103_01.jpg

A tak wygląda moja listwa między podłogami...
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20051103_02.jpg

Kuchnia - najbardziej wykończone pomieszczenie w domu.
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20051103_03.jpg

Pozdrawiam

rafałek
16-11-2005, 14:37
133. Rozstania

Dziś ewidentnie zakończyliśmy pewien etap w naszym życiu, a mianowicie rozstaliśmy się naszym starym firmowym mieszkaniem. Zostało komisyjnie zdane. Odbyło się to dopiero dziś, bo ciągle coś było do zrobienia lub do wyniesienia. Mieszkanie jak mieszkanie - tu problemem były niechciane meble, które w końcu upłynniliśmy, ale jakoś nie jestem finansowo usatysfakcjonowany :cry: . Inna sprawa to oczyszczenie piwnicy i garaży... Kurcze blade - czego to my tu nie trzymaliśmy :o , mało tego ale po co my to wszystko trzymaliśmy - na to pytanie nikt nie zna odpowiedzi.. Ale co by nie pisać - wszystko zostało wyczyszczone i wyniesione. Samo wynoszenie to nawet nie problem, ale posortowanie, by nie wywalić czegoś potrzebnego...
W garażach (tak tak - mieliśmy dwa garaże) znalazłem nawet mały składzik drewna. Po pewnym zastanowieniu okazało się, że to kawałki pieńków z hubami zbieranymi w celach edukacyjnych. No ale - edukacja gdzieś zaginęła a eksponaty zostały przeklasyfikowane na opał i zostaną w najbliższym czasie przepuszczone przez komin... :D
W domu też pewne postępy, ale... postaram się o tym napisać jutro. Może zdążę nawet coś pokazać :roll: .

Pozdarwiam i mam nadzieję, że jeszcze niekiedy TU zaglądacie :roll: a może już nie?

Pozdrawiam

rafałek
19-11-2005, 15:35
134. Mieszkania CD.

Na wstępie napiszę może z czym walczę. Walczę ciągle z naszym telekomem. Telefonu w domu nie mam, internet mam za sprawą sieci PLUS GSM (wolno, ale z braku czegoś innego jestem i tak zadowolony) Za to ciągle nasz telekom chce mi podesłać faktury do zapłacenia. Ja je reklamuję oni nawet reklamacje uznają ale i tak wysyłają nowe faktury. Ludzie co to za chora firma... :evil: Będzie telefon, internet będą pieniądze. Dobrze, że zlikwidowałem polecenie zapłaty dla nich... Majciekawsze jest to, że telefon niby zablokowany, ja dawno nie mieszkam, mieszkanie puste (na 100%) a na fakturze widnieją opłaty za połączenia... ciekawe jak oni to wytłumaczą... :roll: .
Teraz w sprawie drzwi wewnętrznych. Jak już pisałem wcześniej kupiliś,my surówki i postanowiliśmy je wykończyć we włąsnym zakresie. Wiem, jak bardzo są niedoskonałe, ale wyglądają ładnie (nam się podobają, gością też), a do tego wyliczyliśmy koszt jednostkowy. Po doliczeniu wszystkich dodatków, klamek i szklenia koszt za skrzydło zamknął się w 451 zł z VAT. Ze szkleniem wyszła niezła historia. Dostaliśmy od jednego z fachowców namiar na taniego szklarza. No fajnie. Przyjechał pomierzył najpierw lustro, i pojechał. Przyjechał po jakimś czasie wkleić lustro w łazience i przywiózł próbki szkła do szklenia drzwi. Lustro wyszło świetnie więc definitywnie umówiliśmy się na szklenie drzwi. Po wybranu wzoru szyby (szynszyl) umówiliśmy się orientacyjnie na termin. Termin z naszej winy się przesunął, potem on nie mógł, w końcu przyjechał, zabrał drzwi i obiecał, że oszkli je na następny dzień. Domówiliśmy jednocześnie wymianę szyby w drzwiach z mieszkania które opuścilismy. Na drugi dzień przyjechał ternimowo i przywiózł drzwi. Przyjechał z jakimś dziwnym facetem, który pomagał mu zabrać drzwi. Wnoszą, wstawiają, jest pięknie. Przy zdrejnowaniu zaznaczyli gdzie jakie drzwi więc wszystko im pasuje. Jednak przy bliższych oględzinach wyszło, że 2 skrzydłą mają źle docięte górne szybki (te z łuczkiem) - miedzy szybą a drzwiami jest małą szczelina. Zwróciliśmy na to uwagę. Pan odrzekł, że sprawdzi, ten drugi zabrał się nawet za rozkręcanie drzwi i przy bliższym rozeznaniu wyszło, że nasz niby szklarz szklarzem raczej nie jest (jak się potem okazało prowadzi różne interesy na zasadzie pośrednika), a szkleniem zajmuje się ten drugi, ze skłonnosciami do szkła i to nie w drzwiach... Efekt był taki, że w pośpiechu załądowali felerne drzwi na samochód i z obietnicą, że wrócą za godzinę odjechali w pośpiechu. No ładnie. Zaczęły nas ogarniać czarne myśli. jednak po około 2 godzinach pojawili się przed domem z poprawionymi drzwiami. Drzwi ostro śmierdziały silikonem, ale szyby były już OK. Jednak to nie koniec. Umówieni byliśmy na 400 zł za całość, doszły jeszcze drzwi z mieszkania, ale chyba facetowi było wstyd za wpadkę bo zamiast dopłacić za dodatkowe drzwi facet sam opuścił cenę o 50 zł :D . Może wszystko wyglądało dziwnie, ale trzeba mu oddać, że jest uczciwy. Była to najprzyjemniejsza fuszerka jaka się trafiła w naszym domu. Jednak wpadki są i po mojej stronie. Malując drzwi nie pomyslałem o tym by malować wewnętrzbe krawędzie gdzie przychodzi szyba. Efekt jest taki, że patrząc pod kątem widać te niedomalowania. Nigdy bym nie pomyślał, że będzie to widoczne... :evil: . Planuję, ze przy pierwszym malowaniu wyjmę szyby i pomaluję te miejsca... Za to nafi "szklarze" zasilikonowali szyby na przeźroczysty silikon przez co jest on prawie niewidoczny i przyznam, że to rozwiązanie bardziej mi pasuje niż wykonanie na silikon brązowy.

W miedzyczasie planowałem zamontować progi i co ? Dociąłem aluminowe listwy ale postanowiłem zamisat na styk wsunąć je pod futrynę. W tym celu zakupiłem dłuto (a nawet cały tani kopmlet) i zabieram się do pracy. Po kilku uderzeniach młotka i całkowitym braku efektu zorientowałem się, że dłuta (wszystkie) nie należą do zbyt ostrych. Znowu przerwa i planowany zakup pilnika. Obecnie pilnik już jest, ale jakoś nie mogę się zabrać za te progi... :cry:

Wczoraj przewieźliśmy ierwszą partię drewna jakie mamy przygotowane na obecną zimę. Pogoda wyszła paskudna - padał śnieg z deszczem, ale byliśmy nieugięci i nieprzemakalni (za wyjątkiem moich starych adidasów :wink: ) i zadanie zostało wykonane. Drewno jest pięknie złożone pod okapem domu i czeka na swoją kolej. Jednak w najbliższym czasie planuję kolejny transport. Do przewiezienia wynająłem znajomego z ciągnikiem i dwoma przyczepami i przyznam szczerze, że w ciągu całej budowy to był pierwszy przypadek, że goniłem kogoś by mu zapłacić. czyżby wizja przyszłej pracy przy oraniu ogródka tak na niego podziałała? Zobaczymy ile weźmie za tamte prace i czy uda się to wykonać przed mrozami? Na działce planuję usunięcie dzikiej gruszy (jednak, choć myślałem, że się ją ocali), oraz trzeba przepchnąć dwa kopce przegniłych wióró które jak się okazało leżą jeszcze w moich granicach. Jednak chcemy je rozgarnąć na działce i zaorać. Teraz pozostało mi jeszcze (wreszcze) wyliczyć ile kupić wapna do zawapnowania działki - ziemia jest tu doć kwaśna.

A teraz kilka fotek...

Poniżej jak widać prawie ukończony podjazd do garażu. Resztę planuję wysypać grubym żwirem i tak jakoś przebiedować do czasu jak będą pieniądze na coś lepszego.
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20051118_01.jpg

Tu za to widać jak przydatnym jest czyszczak przy rynnie. Co by było gdyby te liście zatkały kiedyś zakopane rury od kanalizacji deszczowej? Osobiście nie planuję w najbliższym czasie rozkopywać jej ponownie :wink:
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20051118_02.jpg

A tak wygląda obecnie nasza działka. Jest zupełnie pusto, deski zostały już przeniesione w inne miejsce. Mam nadzieję, że do końca przyszłego tygodnia uda mi się ją zaorać (no nie osobiście). Potem wkopię słupek do karmika dla ptaktów i można spokojnie czekać na zimę.
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20051118_03.jpg

Nie licząc kilku krokiewek które złożone są gdzie indziej tyle nam zostało z budowy domu. Nie wiem co zrobię z pustakami - coś wymyślę, deski i łaty zuzyjemy na wiatę na drewno, płytę planuje zakopać w miejscu gdzie kiedyć będzie wjazd na działkę.
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20051118_04.jpg

A tak wygląda nasz prowizoryczny chodnik. Jaki jest taki jest, ale nie planuję brnąć w błocie i wodzie by dojść do domu. Będzie kasa - będzie coś lepszego :D
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20051118_05.jpg

A tak wyglądają nasze "łapaszcze" fal radiowych. Osobiście bardzo mi się podoba osiągnięty efekt - wygląda to moim zdaniem całkiem imponująco i co najważniejsze - DZIAŁA! :D .
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20051118_06.jpg

A tutaj "ktoś" zderzył się chyba z naszą anteną... Ciekawe kto to taki :wink:
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20051118_07.jpg

A tu drugi koniec tej instalacji. Mam tu telefon, sieć komputerową (zastosowanie może być też i inne), RTV (w tym SAT), i zasilanie - oczywiście na osobnym obwodzie...
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20051118_16.jpg

Nasz opał na jesień. Jak na razie zużycie poniżej ilości planowanych :D
W piątek przetransportowaliśmy 2 przyczepy akacji która dotychczas czekałą u moich rodziców. W wolnej chwili planujemy kolejne transporty.
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20051118_08.jpg

Już się pali...
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20051118_09.jpg

... za chwilę będzie ciepło w całym domu...
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20051118_10.jpg

...gorącej wody nie zabraknie dla nikogo. Szkoda tylko, że ten termometr nie pokazuje temperatury w stopniach. Jednak woda leci zawsze za gorąca i trzeba ostro dodawać zimnej :D .
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20051118_11.jpg

Ten obraz dedykuję wszystkim fanom braku wyczystki. Jak widać uzbierało się tego trochę... Jest to efekt palenia wiórami i rozpalania kartonami, ale normalnie też by się uzbierało, ale w dłuższym czasie.
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20051118_15.jpg

Tak wyglądają drzwi pełne. Przyznam, że te są tylko malowane 1x. W przyszłości dostaną jeszcze szlif i dwie warstwy podobnie jak futryny. Wszystko to za sprawą deficytu wolnego czasu.
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20051118_12.jpg

Tak wyglądają drzwi pokojowe...
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20051118_13.jpg

a tak do łazienki, WC i spiżarki.
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20051118_14.jpg

Za pomocą takich wieszaków z IKEI rozwiązaliśmy problem składowania rowerów. Rozwiązanie wygodne, eleganckie i w przyzwoitej cenie.
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20051118_17.jpg

Ciągle najpopularniejszy model lampy w naszym domu 8)
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20051118_18.jpg

Uczymy się literek. Kolekcja zostałą mocno uszczuplona przez naszą córkę. Gdzie ona wyniosłą większość literek?
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20051118_19.jpg

Dzieciaki nie lubią głądkich ścian... tylko czemu rysują kredkami świecowymi? Czy znacie sposób na usunięcie czegoś takiego ze ściany? Normalne kredki się zmywają, ale nie świecowe...
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20051118_20.jpg

A to nasz myszołap. Z autopsji wiem, że dobrze radzi sobie z okolicznymi ptakami, jednak mysz to już nie atrakcja. Pozbyliśmy się pierwszego gryzonia za pomocą łapki na myszy. Kocica ciągle nie wykazuje zainteresowania myszami. Może co w domu to swoje? A może traktowała tą mysz jako rezerwę na czarną godzinę? :roll: :lol:
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20051118_21.jpg

W nagrodę za wkład w łapanie (a właściwie nie łapanie) myszy otrzymałą swój ustronny kącik.
http://www.europartner.com.pl/katastrofa/20051118_22.jpg

I jak się Wam podoba teraz? Napiszcie co o tym myślicie?

rafałek
21-11-2005, 11:52
135. Nowiny

Nowy dzień w pracy, a ja czuję, że mnie coś bierze... szkoda gadać... :cry: , za to na osłodę dowiedziałęm się właśnie, ża mamy mieć oświetloną całą drogę dojazdową między szosą a naszym osiedlem, jedna latarnia ma stanąć nawet przed moją działką (po drugiej stronie uliczki) na wprost wjazdu do garażu. W zasadzie to się cieszę, mam tylko nadzieję, że nocne świecenie nie będzie przeszkadzało synkowi który ma pokój po tej stronie.
Z jednej strony będzie fajnie, ale już nie tak romantycznie jak dotychczas.

W sobotę mocniej popadał śnieg. Co prawda zaraz się stopił, ale wywołał falę radości u córki. Dziwne, ale ja jakoś się nie cieszyłem... :roll:
W sobotę popaliłem korę jaka zostałą po ułożeniu pierwszej partii zimowego drewna. Ale była zadyma... 8) . Dobrze, że sąsiedzi palą drewnem, jakoś są przez to bardziej tolerancyjni na dym. Dymi sie tylko przy rozpalanu, jak kociołek wejdzie na obroty to dym znika i pojawia się tylko w chwilach przedmuchów.
Zabrałem się za "zabawę" szybrem i efekty są zachęcające - przy tej samej ilości spalonego drewna mam rano jeszcze żar w piecu przez to zamiast rozpalać wystarczy tylko dołozyć drewna i w domu znowu ciepełko.
I to by było na tyle na początku nowego tygodnia.

Pozdrawiam

rafałek
28-11-2005, 14:36
136. Idzie zima...

Tak tak, za oknami robi się biało i z tego faktu jako jedyna cieszy się córka. W domu ciepło, a po ostatniej sobotniej wyprawie coraz cieplej. Zaradziłem nawiewaniu zimnego powierza przez okap. Dom jest za szczelny i ostatnio wypraktykowaliśmy, że jak chcemy włączyć okap to koniecznie trzeba rozszczelnić lub nawet uchylić okna w kuchni. W przeciwnym wypadku zmienia się ciąg w kanałach wentylacyjnych który na szczęście samoistnie wraca do normy. Po radach z forum zaczałem poszukiwać albo wstawki w rurę z taką zastawką jednokierunkową, albo kratki z automatycznym zamknięciem. Kratkę znalazłem, ale działąjącą w przeciwnym kiedunku niż mi było potrzebne więc sobie odpuściłem. Wstawkę znalazłem, i owszem, ale w ostatnim punkcie moich wyjazdów - swoją drogą była to hurtownia w której kupiliśmy 100% instalacji do hydrauliki i kanalizy - aż wstyd, że nie pojechałem tam na początku. Bajerek kosztował 7 zł a ile radości. Wstawiłem go w rurę na zwenątrz i uszczelniłem silikonem. To działa ! :D . Jak włączę okap to klapka się ładnie otwiera, jak wyłaczę to zamyka i już nic nie ciągnie.
Za to zaobserwowałem większe wianie z rury do powietrza od kominka. Na razie zatkana jest papierami, ale przesunąłem w to miejsce legowisko dla kota i problem jakby zaniknął :wink: .
W zimniejsze dni obserwuję lekkie zaparowywanie dołu okien tak do 3 cm. Jest intensywniejsze w sypialni i kuchni. Na razie to staram się ścierać, ale w ciagu dnia zanika samoistnie.
Ogólnie z wentylacji jestem bardzo zadowolony, szczególnie w łazience i WC. W łazience okno lekko zaparowuje przy kożystaniu z prysznica, ale też szybko znika samoistnie. W WC "zapaszki" znikają błyskawicznie - szybciej niż w starym mieszkaniu przy wentylatorze.
Z paleniem mam coraz lepsze wyniki - ostatnio po załadowaniu ok 1/3 komory o godzinie 23 rano o 7:30 miałem jeszcze całkiem sporo żaru więc nie trzeba było rozpalać tylko dołożyć. Do tego palę ciągle drewnem nienajlepszym (reszta zapasów mojej gałęziówki) więc zimy się na pewno nie boję...
W piatek wykonałem samodzielne czyszczenie komina - poszło całkiem sprawnie. Zauważyłęm, że najwięcej sadzy zebrane było w rurze łączącej kociołek z kominem.
W sobotę pomalowałem nasz stary karmik. Mam nadzieję, że jak odpuści uda mi się go wkopać przed oknem córki... W sobitę mieliśmy też zaorać ogród, ale... może się załąpiemy na jakąś odwilż lub przejściowe ocieplenie, ajk nie to pozostaje tylko czekać na wiosnę...
I tak jakoś leci, w domu ciepło, w garażu też. Jesteśmy zachwyceni napędem do bramy dzięki któremu nie trzeba wysiadać przy wyjeżdzaniu z i powrotach do domu. Niby bajer, ale jaki uzyteczny. Jak się ogrodzimy od frontu to brama na 100% będzie na pilota.
W sobotę też (jaki to fajny dzień :D ) przymierzałęm się do zakupu lampek do przyozdobienia domu na święta. Węże wszelakiej maści są dość drogie (u nas 12-14 zł/m) ale znalazłęm ądny zestaw (zewnętrzny) długości 10m za 80 zł. CHyba zaszaleję - w końcu to będą pierwsze święta w nowym domku więc chyba warto.

I to by było na tyle...

Pozdrawiam

rafałek
01-12-2005, 12:33
137. Kolejny miesiąc za nami...

Kolejny miesiąc za nami więc czas na małe podsumowanie...

Ostatnio zimna wymogły intensywniejsze opalanie. Tu opał ciągle ten sam (czyli ciagle nie pierwszy sort) a postępy wynikają z coraz lepszej techniki palenia. Ale jak podliczyć to koszt ogrzania domu i CWU za ostatni miesiąc zamknął się poniżej 50 zł :D .
Jak już pisałem wcześniej problem nawiewu z okapu został rozwiązany. Zużycie wody w tym miesiącu nieco wyższe - 9m3 czyli niestety ścieki będą wyglądały tak samo... Nie sprawdzam prądu, a chyba by trzeba zacząć - jak nie zapomnę to dziś spiszę licznik i za miesiąc będą kolejne dane do statystyk. Jak kupie termometr(y) to będę śledził też rozkład temperatur w domu. Tu sprawa ależna jest od różnych czynników i jeden z nich wykryłem wczoraj - chodzi mianowicie o firany. temperatura na kotle 70 stopni, za oknem cieplej niż ostatnio i w domu jakoś chłodno (brak termometru, więc odczucia subiektywne (ale pokrywające się z odczuciami żony). Co to może być... Okazuje się, że duży wpływ mają firany. Normalnie sięgają górnek krawędzi grzejników i są praktycznie zlicowane z przednią płytą. Wystarczy jednak założyć je na parapet i już zaczyna się robić ciepło, żeby nie powiedzieć gorąco (tu odczucia subiektywne moje i zony nie pokrywają się - mi jest gorąco - czyżby to wpływ mojej zony :roll: :wink: ).
Nie udało się nam zaorać ogrodu, ale dziś zrobiło się cieplej więc może jeszcze się uda :roll: za to wczoraj wkopałem karmik dla ptaków (ładnie pomalowany na zielono) i napełnilismy go wspólnie z moją córką. Głównie to skwarki i słonina otrzymane z okolicznej masarni.
Co do przygotowań do świąt - kupiłem w końcu te lampki - 10m długości, kolorowe, 8 programów migotań, i coś około 180 punktów świetlnych. Cena 78 zł, gwarancja 1 rok. tylko, że oryginalnie nie ma możliwości wymiany żarówek, więc jak się przepalą to najlepiej żeby jeszcze były na gwarancji - trzeba będzie sprawdzić odpowiednio wcześniej w przyszłym roku :wink: .
i to by było na tyle w pierwszy grudniowy i co najlepsze słoneczny dzień.

Pozdrawiam Was wszystkich.

rafałek
08-12-2005, 12:17
138. Kolejne pomiary...

Kupiłem termometr i mierzę temperaturę w domu. Wieczorem wacha się między 21-22 stopnie, rano 19-20 (obniżam na noc temperaturę na kotle). Co jest ciekawe to nieraz wydaje nam się że jest chłodniej, mimo, że temperatura wzrasta... Nie wiem czym to wytłumaczyć poza subiektywnymi odczuciami...
Od 5 grudnia palimy drewnem akacjowym. Różnica diametralna - przy tej samej temperaturze ilość spalanego grewna zmalało o conajmniej połowę (tak na oko), fakt, że się ociepliło, ale różnica jest zauważalna.
Dzięki ociepleniu odżyła nadzieja na zaoranie ogrodu. Może uda mi się przed powrotem mrozów tego dokonać.
Rozeznaje się w sprawach ogrodzenia. Pierwsza wstępna wycena 130m siatki wysokości 1,5m to ok 7,5 tys. W tym ma być wykonanie podmurówki, ale nie wiem czy z ich materiałem (na podmurówkę). Namierzyłem inną firmę i zobaczę co tam będzie. W najbliższym czasie spodziewam się wizji lokalnej włąściciela z pierwszej to powyższa wycena jest bardzo zaoczna...
Znalazłęm też firmę która robi płoty drewniane - gotowe przesło długości 2m bez malowania ma kosztować 40 zł...

Pozdrawiam

rafałek
19-12-2005, 13:36
139. Zima zima...

W ubiegłym tygodniu koło domu ożywiło się dość mocno. Dowiozłęm kolejną porcję drena do palenia (dotychczas składowanego u rodziców, obecnie mam u siebie połowę zapasu). Mój eurofarmer wyraził nagle ochotę zaorania ogrodu co wywołało moją radość. W efekcie za oknami mam obraz jak po bitwie. Kupiłem wapno magnezowe i kompleksor 1. Jednak nagły nawrót zimy wstrzymał prace ogrodowe.
W piątek w ostatniej chwili dojechał transport drobnych kamieni na wysypanie podjazdu przed garazem. Po deszczach zaczęło robić się bagienko. W piątek po pracy przemogłem się i rozsypałem jedną przyczepę którą kazałem wysypać przed bramą. Rano zamiast topienia podsypki w błocie przezyłem lekkie zaskoczenie - nagły powrót zimy zmroził wszystko. W efekcie górna warstwa leży luźno bo dolna nie zdążyła utonąć w błotku. Mam nadzieję, że na wiosnę to siądzie, jak nie to wsypię przyczepę pospółki i się to jakoś zwiąże.
Daszek nad wejściem przyozdobiłęm lampkami - niestety fotka albo wychodzi za ciemna, albo poruszona - powieszę tą ciemniejszą.
Za to praszyska śmigają do karmika aż miło - jak to trochę śniegu potrafi je zmobilizować do pokazania się...


Po zaoraniu - pod śniegiem

http://www.bestfirma.pl/katastrofa/20051219_01.jpg
http://www.bestfirma.pl/katastrofa/20051219_02.jpg

Odwiedzają nas sójki, sikorki, kowaliki... oj można by pisać

http://www.bestfirma.pl/katastrofa/20051219_03.jpg
http://www.bestfirma.pl/katastrofa/20051219_04.jpg
http://www.bestfirma.pl/katastrofa/20051219_05.jpg
http://www.bestfirma.pl/katastrofa/20051219_06.jpg

Podjazd po zysypaniu

http://www.bestfirma.pl/katastrofa/20051219_07.jpg

Idą święta - szkoda, że tak kiepskie zdjęcie.

http://www.bestfirma.pl/katastrofa/20051219_08.jpg

I znowu pada śnieg... szufla w garść i bierzemy się za odśnieżanie.

http://www.bestfirma.pl/katastrofa/20051219_09.jpg

rafałek
02-01-2006, 14:15
140. Święta...

Nadeszły święta. Jak na Święta wypada zamordowaliśmy zielone drzewko (w naszym przypadku była to daglezja) i przynieśliśmy do domy. To dość koszmarny zwyczaj, by najpierw mordować, a potem przystrajać, ale co robić - tradycja.
W ubieraniu duży udział miały dziecie więc na przyszły rok na pewno dokupimy nowych bombek :wink:
Przy okazji choinki wyszło, że mamy albo za mały domek, alebo nie do końca przemyślany. Początkowo choinka miałą stać w miejscu przyszłego kominka, ale tam stoi regał z ksiażkami i choinka albo go zasłania, albo wchodzi w telewizor. W efekcie czego choinka stanęła w wykuszu zajmując miejsce kojca. Ten okazał się już nieprzydatny o czym przekonaliśmy się po kilku udanych ucieczkach Bartłomieja. Obecnie nawiewa nawet z łóżeczka więc dla jego bezpieczeństwa i naszego spokoju zrobiłem mu drogę ewakuacyjną wyjmując z łóżeczka dwa szczebelki.

A tak wygląda nasza choinka:

http://www.bestfirma.pl/katastrofa/20051231_01.jpg

No ale święta to nie tylko choinka. Pierwszy śnieg odszedł w niepamięć zaraz przed Wigilją, ale tylko na chwilę. Po kilkudniowej przerwie dopadało nam z naddatkiem.

http://www.bestfirma.pl/katastrofa/20051231_02.jpg

http://www.bestfirma.pl/katastrofa/20051231_03.jpg

Tu przytrafiło mi się coś niespotykanego. Nasza boczna droga (na poniższej fotce) dochodzi do drogi z płyt betonowych która mimo, że uczęszczana jest zapomniana przez wszelakie służby. I tu zaskoczenie. W wyniku zbiegu okoliczności i mojej pomysłowości zagotowałem wodę w kociołku (w końcu nimus 10 tu już coś). Akcja ratunkowa rozpoczęła się o 1 w nocy i w trakcie, jak sytuacja została już opanowana dostrzegłem jakieś dziwne pomarańczowe migotanie. No łądnie myślę, pewnie pogotowie albo policja, ale zaraz oddaliłem to przypuszczenie - oni nie migają na pomarańczowo... więc co? Pozostają tylko KOSMICI. UFO wyjądowało nieopodal i świecie swym dziwnym światłem usiłuje nas zahipnotyzować. Zebrałęm się na odwagę - w końcu jak już przeżyłem podgotowanie wody w kociołku to nic mnie nie ruszy - i wyszedłęm przed dom. I co widzę. Na skrzyżowaniu stoi pługopiaskarka i z mozołem zawraca - pewnie to UFO je przywiozło i przerażony kierowca usiłuje uciec do bazy - bo innego powodu dla jakiego się tu znalazł nie potrafiłem sobie wymyślić. Pługopiaskarka ossaliła się w padającym śniegu (który do rana zniweczył jej pracę), a ja wróciłęm do domu gdzie już spokojny kociołej pracował jakby nigdy nic. (dodam na marginesie, że dziś chyba też UFO londowało w mojej okolicy, bo droga byłą posypana piaskiem. Lepiej późno niż wcale - w końcu od wczoraj odwilż.

http://www.bestfirma.pl/katastrofa/20051231_04.jpg

Nagły atak zimy zmobilizował mnie do dalszych zakupów drewna. Mam już trochę buka i trochę dębu. Przy buku była niezła przygoda. Przyjechał w chwili największej odwilży między atakami zmimy. Facet z pełną przyczepą wjechał w miejsce gdzie zakopana jest kanaliza i... na szczęście po jakimś czasie wyjechał. Drugi rzut trafił już na teren podmrożony i obyło się bez komplikacji. W efekcie mam juz 50% planowanej masy koło domu reszta w styczniu i lutym. Widzę jednak, że trzeba będzie zacisnąć pasa i pobudować w tym roku solidną wiatę na drewno.

http://www.bestfirma.pl/katastrofa/20051231_05.jpg

Mały spacer po najbliższej okolicy...

http://www.bestfirma.pl/katastrofa/20051231_06.jpg

Tak wygląda nasz dom patrząc z południa.

http://www.bestfirma.pl/katastrofa/20051231_07.jpg

Fotka słaba bo na dużym zbliżeniu i robiona z ręki - trzeba będzie nabyć jakiś statyw (i aparat, bo ciągle robię pożyczonym :wink: )

http://www.bestfirma.pl/katastrofa/20051231_08.jpg

A co u Was? Śpicie snem zimowym czy też układacie plany na przyszły sezon? A może zbieracie siły po syklwestrowej zabawie? Ja z córką przywitaliśmy Nowy rok dłośno ostrzeliwując między innymi dom sąsiada 8) - mam nadzieję, że nie będzie nam kazał zbierać patyków z ogrodu :wink: - W końcu człowiek lont zapala, a...

Pozdrawiam i dziękuję WSZYSTKIM za życzenia. Oby obecny Nowy Rok nie był gorszy, oby nadpłącony VAT spłynął do naszych nadwątlonych kieszeni, dzieci rosły zdrowo i... czego tylko zapragniecie.

rafałek
23-01-2006, 13:31
141. Chyba mamy prawdziwą zime...

Dawno nie było o czym pisać, a tu nagle mamy prawdziwą zimę... Dziś w nocy temperatura spadła poniżej 20 stopni (dokładnie to o 5:30 - moja ulubiona godzina :wink: ) i co widzę: -24 dodam, że miejsce przy samym oknie i bardzo zaciszne.
No co robić dokłądam do kociołka... obecnie (poniedziałek), palę drewnem które miało iść we wtorek wieczorem, a może nawet w środę rano, ale co robić... jak czytam, że niektórym wychodzi 40m3 gazu na dobę to jakoś to przeboleję. Od czasu jak temperatura spadłą poniżej -15 dokłądania 4x na dobę okazało się niezbędne do zachowania jakiegoś tam komfortu cieplnego. Oznacza to temperaturę w zakresie 21-22 stopnie. Na noc zostawiłem 55 na kociołku, ostatnie dołądowanie o 23 i co... 5:30 i w kociołku gorąco i masa żaru (do wysokości dyszy, a po bokach i więcej...). Kurcze - dobry ten nasz FEX - pierwszy rok i już taka próba... Jednak widzę, że jak się pogoda nie zmieni to trzeba będzie dowieźć kolejny transport żelaznego zapasu drewna skłądowanego u rodziców. Dobrze, że mam żelazne zapasy a ten transport nie zmniejszy go drastycznie.... :D
Okna w sypialni i łazience pocą się znaczniej, ale opisywanego przez niektórych kapania jeszcze nie zauważyłem. Za to w sypialni przy drzwiach balkonowych zauważyłem szron na listwie przypodłogowej... i tu mała konsternacja... olśniło mnie. Tu był klin. Po wyjęciu go zawsze obiecywałem sobie że zapiankuję to miejsce i co... i nic... może zamarznie i będzie spokój :roll: :wink:
Nasz kot siedzi na parapecie i bacznie obserwuje ptaki w karmiku... niby chce wyjść, ale jakoś robi to bez przekonania. Kot kiedyś lubił wysiadywać w dużych donicach na parapecie w wykuszu. Nie wiedziałem co tam jest, ale wyszło, że kot wysiedział jakieś kawiaty posadzone przez teściową... Teraz pp ciężkiej rodzicielskiej pracy jes szykanowany jak usiłuje dalej wysiadywać... co robić :wink:
A jak Wy radzicie sobie z mrozami? Cipły garaż to jest to. Nikt mnie już nie przekona do garażu nieogrzewanego można i obmyć samochód, i coś w nim pogrzebać, jednak po wyjeżdzie pojawiają się kłopoty. Dziś do pracy dotarłem bez kłopotu, jednak po kilku godzinach nie mogę już uruchomić silnika. Prąd jest, rozrusznik kręci, ale jakby silnik lekko stężał... co robić - mam nadzieję, że przed końcem ktoś mnie zaciągnie...


Pozdrawiam gorąco.

rafałek
24-01-2006, 10:01
142. I nas też dopadło...

Dziś znacznie się ociepliło - rano było tylko -20, w kociołku masa żaru i ze dwa drewka niedopalone czyli OK.

Ale żeby nie było tak sodko...
Z pracy zaciągnął mnie kolega, akumulator po próbach był stanie agonalnym, więc od wczoraj się ładuje... Dziś przyjdzie kolej na akumulator w samochodzie żony - lepiej podładować niż ją potem holować :roll:
Z ciekawostek - zamarzł mi kran w garażu. Jest ok 30 zm od bramy i ściana całkiem przyjemna, ale podmarzłą mi posadzka w której idzie woda i myślę, że tam włąśnie jest zator... Wodę ogrodową (już dawno spuszczoną) i tą w garażu mam rozprowadzoną takim wężem/rurą koloru niebieskiego. Taką samą jak przyłącze tylko mniejszej średnicy więc myślę, że jakoś przetrwa zimowy czas. W garażu zrobiło się znacznie chłodniej - nie da się już za bardzo chodzić bez grubszej koszuli (conajmniej).
Rano zauważyłem że w kuchni (brak grzejników), na bocznych oknach w wykuszu i na dole drzwi na taras nie mam już skroplin tylko lód. To i tak dobry wynik, bo wiele osób w pracy tak miało już wczoraj.... trzeba będzie chyba na noc podnieść temperaturę.
Najlepsza przygoda przytrafiła się w spiżarce. Tam miałem cały czas rozszczelnione okno i... okno się doszczelniło. Na dole ramy zwisały sopelki a szczelina zatkała się lodem... chyba zrezygnuję z tego rozszczelniania :wink:
Doniosłem drewna i czekam na ocieplenie... Zima z -5 to zima jak dla mnie optymalna.

Gorąco pozdrawiam

rafałek
01-02-2006, 13:00
143. Odwilż...

Zrobiło się cieplej... temperatura rano ok 0, w dzień na plus. Rano obudziłą nas lawina z południowej połaci dachu. Niesamowite przeżycie. Udałęm się na górę by sprawdzić czy nic złego się nie stało. Ogólnie jest OK, ale zauważyłem wilgotne plamy na kominach wentylacyjnych. Plamy te występują tylko na tych kominach i jak wydedukowałem wynikają z osadzania się pary wodnej w czasie ostatnich silnych mrozów. Teraz to wszystko się topi i wnika w komina wyłażąc w środku. Mam nadzieję, że jak ocieplimy górę i zaczniemy ogrzewać efekt zniknie.

Z pozytywnych aspektów ocieplenia wymienię mniejsze spalanie drewna. Temperatura na kociołku w wysokości 50 stopni wystarcza do komfortowej temperatury w domu. W zasadzie przy zerze wystarczy przepalić 2x dziennie, ale niestety za każdym razem trzeba rozpalać od nowa, no w zasadzie trzeba dobrze przegarnąć popiół, nałożyć drobnego sosnowego i pali się od nowa.
No i najważniejsza sprawa - odmarzł nam kran w garażu.

Pozdrawiam

rafałek
08-02-2006, 09:31
144. Kandydatka na nowego domownika

Od pewnego czasu pojawia się koło naszego domu suczka. Wygląda całkiem całkiem, wielorasowa i najczęściej głodna. Zaczęła się pojawiać w wielkie mrozy - zjadała wszystko co się jej dało, ale do domu wejść się bała. Po jakimś czasie udało się ją nam zaprosić do środka. W końcu zapadła decyzja (taka trochę nieśmiała) że jak już przychodzi to niech będzie nasza. Nakarmiliśmy ją i została umieszczona w garażu. Ogólnie psisko bardzo miłe, lubi dzieciaki. Wieczorem postanowiłem ją wyprowadzić - najpierw ogon pod siebie i nie chciała wyjść, potem wyszła i schowała się przy okapie. Jak chciałęm zabrać ją do domu uciekła... Przychodziła codziennie o róznych godzinach, coś zjadłą i odchodziłą, niekiedy wpuszczaliśmy ją do domu. Sami już nie wiemy czy ten pies jest niczyj, czy przychodzi na gościnne występy. Dziś rano o 6 była pod naszymi drzwiami... Co o tym sądzicie? Pies bez obroży, strasznie chudy nie jest, ale podjada u nas regularnie, zaczyna się pchać do mieszkania. Nie chciał bym sobie przygarnąć czyjegoś psa, ale też nie chcę by jako bezpańska wałęsała się po okolicy. Do tego to suczka więc za jakiś czas będzie ich więcej... :roll: Obecnie postanowiłem, że w czwartek jeśli będzie się pojawiać zabiorę ją do weterynarza. Niech ją obejrzy i zaszczepi.

A w innych sprawach. Po kolejnym ataku zimy mamy totalną odwilż. Wszędzie mokro i teraz dopiero doceniam odprowadzenia od rynien do kanalizacji. Tam gdzie są jest ładnie, dwie pominięte rynny to źródła małego potopu.
Śnieg z dachu schodzi lawinami. Wrażenie jest niesamowite jak stoi się woknie i na to patrzy... trzeba to przeżyć samemu. Jedna z lawin zjechała mi przed garaż - trzeba było trochę namachać się szuflą by rano można było bezproblemowo wyjechać.

Mam nadzieję, że wiosna przyjdzie już niebawem. Zrobimy płot i zabierzemy się za ogród a potem wiatka na drewno i trzeba będzie przygotować opał na przyszłość... tak tak. W planach mam zgromadzenie drewna na 2 lata by potem dokupywać tylko połowę (na jeden sezon).

I to by było na tyle. A jak Wasze przygotowania do wiosny?

rafałek
09-02-2006, 12:14
145. Roztopy i przygotowania do nowego sezonu...

U nas słoneczko świeci dziarsko i wszystko się topi zalewając nas aż miło. Z niecierpliwością czekam aż puści ziemia i zacznie to wpijać...
Wraz z tym ociepleniem pojawił się kandydat na wykonanie ogrodzenia. Zadzwonił sam, kiedyś ja dzwoniłem do niego a teraz on do mnie, aż dziw, że pamiętał. Zapytał grzecznie na kiedy mi pasuje i przyjechał o umówionej godzinie. Obeszliśmy nasze posiadłości, ustaliliśmy jaka ma być wysokość siatki, jakie oczka, jaka grubość drutu. Wycenę ma zrobić dla wariantu z wylewanym murkiem (ma swoje szalunki), z krawężnikami i z krawężnikiem szerokości obrzeża trawnikowego, ale jak mówił ma takie gotowe elementy po 2,4m długie i kosztują około 22 złotych za szt. Ciekawe co mu wyjdzie?

Wcześniej rozmawiałem z pewnym producentem siatki który zaocznie zaproponował wykonanie ogrodzenia za ok 35 zł za mb bez murka, za to z jego robocizną i materiałami. Jeśli miał by być murek to miało wyjść około 55-60 zł za mb, ale to były takie spekulacje.

Czekam więc na wyceny.

Co do Suczki - dziś się nie pojawiłą... coraz bardziej się utwierdzam, że ucieka od kogoś by podjeść i się pobawić... Co sądzicie o takim zachowaniu? Czy to bezdomny pies czy tylko wędrownik? Zobaczymy co będzie dalej.

Pozdrawiam

rafałek
13-02-2006, 19:07
146. Szczęście trwało tylko chwilę... :cry:

Już się zacząłem cieszyć, że w naszym domku wszystko jest OK a tu nie... w końcu to dziś mamy 13'tego... Przychodzi żona i mówi, że w pokoju córki pęka ściana... no myślę sobie, tylu ludziom pęka bo coś osiada to i nam czemu by nie miało pękać... Ale idę zobaczyć, bo niepokój w sercu rośnie... Szukam i nie nie widzę, w końcu po dłuższym poszukiwaniu dostrzegam pod samym sufitem, ale nie w pionie tylko w poziomie... No co robić, przechodzę do pokoju po drugiej stronie... też lekka rysa na styku sufitu i ściany... no myślę sobie nieźle się zaczyna, tylko co to może być? Po wnikliwej lustracji sufitu wyłąpałem jeszcze 2 rysy. Tu zaczyna mi coś świtać... płyty klawiszują... Liczyłem, że to nas nie spotka - w końcu wylewane były poduchy betonowe, między płyty wkładali jakieś zbrojenia, ale jak widać co komu pisane to go nie minie. Rysa na łączeniu muru z sufitem wychodzi idealnie w moduł płyty... Co robić, na razie mam nadzieję, że nie będzie się to powiększać, a przy najbliższym malowaniu (dzieciaki sumiennie przyśpieszają ten proces) trzeba będzie jakoś temu zaradzić.

Ogólnie mam jż dość kłopotów... 100% rodziny choruje (na co nam ta odwilż?), mi się nic nie chce... ech, żeby już wiosna zazieleniła okolicę...

A co u Was? Napiszcie co robicie tej zimy? jakie plany na przyszłość?

Pozdrawiam

rafałek
10-03-2006, 11:45
147. A zima nie chce odejść

Zima niby najpierw dała za wygraną, ale to była jakaś zmyłka i ciągle niestety nam panuje. Ptaszyska przeprosiły się z karmikiem a ja ciągle spogladam na zapasy drewna i zastanawiam się czy starczą, czy też będzie trzeba użyć rezerwy. No dobrze że są jakieś rezerwy :D .
Długo oczekiwana wycena ogrodzenia w końcu przyszła w zamawianych wersjach. Wychodzi od 5 do 9 tys czyli rozrzut spory. Najdrozej wychodzi z murkiem z krawężników drogowych najtaniej sama siatka bez niczego na dole. Wybierzemy chyba wariant pośredni (ok 8 tys). W tym wariancie pod siatkę przychodzi jeden panel o rozmiarach obrzeża trawnikowego ale długi na całe przęsło (2,3 m). Myślę, że to będzie najlepsze i najłatwiejsze do poprawiania gdyby coś się stało.
A teraz takie małe przemyślenia - porównuję ocieplenie podłogi 5 i 10 cm styropianu i albo jestem tak tolerancyjny ale nie widzę różnicy. Same płytki zawsze są chłodne co jest raczej normalne, ale te pod którymi jest 10 cm styropianu wcale nie są zimniejsze od tych co mają 5 cm. Fakt, że mam ocieploną ściankę fundamentową.

Pozdrawiam

rafałek
29-03-2006, 10:52
148. Jest na pewno (wiosna) a ja się zabrałem już do roboty :D

Wiosna ruszyła i mam nadzieję, że nie zawiedzie moich oczekiwań. Praca cała masa. Do tej pory to było w zasadzie cicho i spokojnie. Czyściłem znowu komin (od grudnia uzbierało się wiadro sadzy która nieźle się spaliła), wywapnowałem ogród. Z wapnowaniem podzieliłm prace na dwa etapy. Obecnie ciągle ogród mamy w ostrej bruździe więc nie chciałęm wysypywać wszystkiego by przy dalszej uprawie wapno nie wyjądowało zbyt głeboko. Po kulytywatorowaniu a przed bronowaniem zrobię kolejne podejście. Obecnie jestem na etapie wybierania kamieni. Kurcze nie lubię lodowca który je tam zostawił... a tak na marginesie nie chcecie kamieni? oddam za darmo, ale trzeba sobie samemu nazbierać :lol: . Prace z wybieraniem potrwają pewnie kilka popołudni. Drobne wysypuję na drogę i topnę w szybkoschnącym błotku, większe odkładam na bok - pewnie się przydadzą przy urządzaniu ogrodu. Przypadkiem spotkałem lokalnego producenta sziatki i umówiłem się z nim na negocjacje które chcę podeprzeć cenami konkurencji. Mam nadzieję, że trochę urwę z ceny i umówię już termin wykonania płotu. Jednak wcześniej trzeba będzie pociąć część drewna które leży w granicy działki.
Co do wiosny to jest bajecznie, aż chce siępracować koło domu. Dookoła dobiega śpiew ptaków, wieczorem słychać żurawie w oddali. Nad głowami ciągną klucze ptasiej grypy :lol: . Do planów na ten rok dodaliśmy położenie gresu w garażu. Znajomy wstępnie obiecał nam położenie za 18 zł/m2 - to chyba przyzwoita cena. Trzeba będzie jeszcze załatwić kilka przyczep ziemi na glinę w szczycie garażu bo teraz zrobiło się tam niezłe błotko. Mimo rozbieżności zdań planuję w kwietniu posiać trawę (no chyba, że będą częste i mocne przymrozki) Planuję posiać mieszankę pastwiskową (może i brzydsza, ale odporniejsza na dzieciaki) z domieszkami (koniczyna i coś tam jeszcze). Mam nadzieję, że będzie to przypominać łąkę a nie pole golfowe.
Ocieplenie poprawiło ekonomię ogrzewania. Obecnie przepalam 2x dziennie po pół kociołka. To w zupełności wystarcza by CWU było pod dostatkiem a w domu panowała ciepła atmosfera (niektórzy uważają, że nawet za ciepła) W efekcie spala od kilku dni spalam tak niewielkie ilości drewna, że mam nadzieję na to, że obecny zapas starczy do końca kwietnia (może nawet połowy maja).

A co u Was?

Pozdrawiam serdecznie

rafałek
10-04-2006, 10:10
149. Jak miło wstać skoro świt...

Wiosna u zwierzaczków na całego mimo porannych przymrozków. Przez to pewnie nie jest tak zielono. Ja ciągle wybieram kamienie z ogrodu... kurcze skąd ich tam tyle? Czyżby ktoś w nocy je podrzucał?. W tym tygodniu mam zaplanowane wznowienie uprawy ogrodu (orki, talerzowanie czy co tam będzie?), mam tylko nadzieję, że skończę do tego czasu wybierać kamienie by potem było ich mniej do dalszego wybierania.
Po świetach palnuję urlop i cięcie i rąbanie drewna. Wcześniej chcę wysypać teren na szczycie garażu gdyż ciągle wystaje mi tam glina wyrzucona przy wykonaniu kanalizacji i przyłącza wodociągowego. Udało mi się zorganizować małą wywrotkę (tatra - podobno 14 ton) za jedyne 50 zł. Może to i nie super ziemia, ale pod trawnik wystarczy no i ta cena... Normalnie za przyczepę ciągnikową wołąją od 100 zł w górę. Roztaczkuję te 14 ton i zobaczę co dalej. Trochę kusi mnie dowiezienie kolejnej wywrotki puki jest z czego (ziemia pochodzi z miejsca gdzie budują parking - wcześniej były ogródki działkowe a po nich ugory), ale boję się że się zawalę i będzie kłopot.
Mam już nakupione trochę nasion, oraz sadzonki truskawek. Ciągle jest chłodno więc jakoś się nie boję, że wegetacja mnie zaskoczy. Szykam agrestu (niestety bez skutku) oraz porzeczki. Porzeczkę rozmnożę chyba sam, ale będzie to rok w plecy. Wiem już że posadzę sobie śliwkę węgierkę (taką starą odmianę). Co jeszcze z drzewek? Zastanawiam się.
Zona za to ciągle główkuje nad kwiatkami, ale ciągle widzę, że nie ma koncepcji ogrodu.

A jak wyglada wiosna u Was? Widzę po dziennikach, że sezon budowlany ruszył z kopyta.

Pozdrawiam

rafałek
10-05-2006, 14:04
150. Robimy ogródek cd.

Coś nic nie komentujecie od dawna a ja coś nie mogę się zabrać do pisania, ale co tu pisać. Miałem ciąć drewno i w zasadzie robiłem to jeden dzień, resztę poświęcam ogrodowi który czekać nie może. Przygotowałem grządki i posiałem co się dało i już widać efekty - do słoneczka już podąża i groszek i marchewka i cebula i buraczki i sałata i co tam jeszcze jest. W tym tygodniu posadzę pomidory i kalarepę, może kapustę no i posieję ogórki. Krzaczki (agresty i porzeczki) pięknie rosnną i kwitną aż się zdziwiłem. Drzewka też ładnie puszczają tylko na gruszy mam rdzę i trzeba będzie popryskać. W czerwcu przyjdzą robić płot i może dzięki temu ogród się uratuje przed pozostałymi mieszkańcami lasu. Niestety odwiedził nas koziołek (samiec sarny) i osmyczył (obdarł z kory) czarną porzeczkę. Nie całą, ale szkoda bo dopiero co posadzona.

Obecnie popołudniami dłubię trawnik - na razie z przodu domu, a jak skończę - może dzić zabiorę się za tyły czyli nasz pole golfowe. tam już dzięki ciężkiej pracy mojej małżonki usunięte zostały kamienie i kawałki darni - jestem bardzo dumny w tego jej wyczynu. Żona ma swoją rabatkę z kwiatkami i całe szczęscie, że jej wychodzą, bo szczerze się martwiłem, że coś będzie nie tak i się zniechęci. Jak zakwitną kwiaty na pewno zrobię jakieś fotki.

A teraz kilka archiwalnych (znalazłem jeden niewywołany film (taki z 2004 r :oops: ) i dwie nowe fotki z warzywniaka i początków trawnika.

Komin czeka na obłożenie płytkami
http://www.bestfirma.pl/katastrofa/20060510_01.jpg

Prototyp klatki schodowej
http://www.bestfirma.pl/katastrofa/20060510_02.jpg

Widok od sąsiada (wszystkie 3 fotki to rok 2004)
http://www.bestfirma.pl/katastrofa/20060510_03.jpg

Tu będzie trwanik... (mam nadzieję)
http://www.bestfirma.pl/katastrofa/20060510_04.jpg

A tu już jest warzywniak...
http://www.bestfirma.pl/katastrofa/20060510_05.jpg


I jak się Wam to podoba?

rafałek
12-05-2006, 07:44
151. Trawniki cd.

Dopiero wczoraj z powodu meszek skończyłem sianie trawy od frontu (pozostał kawałek od szczytu garażu, ale tam trzeba najpierw wszystko uładzić). Pragnę zakomunikować, że trawa z pierwszego siewu właśnie zaczęła wschodzić. Od soboty przenoszę się na tyły domu.

rafałek
16-05-2006, 09:44
152. Bo chciały zjeść las...

Coraz więcej ugorów otacza nasze lasy. Niestety sprzyja to pladze chrabąszcza majowego. W związku z tym kolejny raz wykonano w naszej okolicy zabiegi ratownicze zwalczające tego owaga w najbardziej zagrożonych miejscach.

http://www.bestfirma.pl/katastrofa/20060516_01.jpg

http://www.bestfirma.pl/katastrofa/20060516_02.jpg

A u mnie ciągle plaga meszek :cry: już miałem nadzieję, że mija, ale niestety, zrobić coś na dworze to wielka sprawa...

rafałek
19-05-2006, 14:15
153. Chować się.... TPSA idzie...

Dziś po południowej burzy zaatakowała TPSA. Burza była solidna z błyskami gradem i lejącym deszczem więc wejście mieli solidne.
Ekipa (podwykonawcy) zajechali prosto na brzeg trawnika który lekko rozryli :evil: o czym powiadomiła mnie czym prędzej małżonka. Wjechaliśmy z kolegą i co widzę, brzeg posianej i rozmiękłej po ulewie trawy rozryty i zagrabiony. Pytam pierwszego z brzegu wyglądającego na posiadającego jakąś włądzę co się stało - trzeba przyznać, że umięjętnie palili głupa. Nokt nic nie wie. Co robić - nic - ten kawałek i tak leży w drodze, a trawa dopiero zaczęła wschodzić - dosieję po południu.
No więc przystępuję do rozmów. Nawet wiedzą, gdzie mają dociągnąć - przy skrzynce z prądem jest "moja końcówka" kabla. Dogadaliśmy się, że mają wszystko łądnie zrobić i powiedzieć pod która parę się podłączą - obiecali zawołąć mnie na testy. Może dziś, a jak nie to w poniedziałek może będzie telefon = będzie normalny internet. Od ręki by nie narobili szkody powiedziałęm im gdzie jakie kable idą i na jakich głębokościach (telefon sąsiada idzie na sztych w ziemi, a taśma leży na kablu).
Ekipa też nieźle przygotowana, szczególnie w dokumentację - kartka z zeszytu z odręcznym szkicem, zero uzgodnień z właścicielami terenuów przez które przechodzą... moze by ich przyblokować :wink: ?

Co będzie - zobaczymy.

Pozdrawiam

rafałek
25-05-2006, 14:37
154. Mam telefon na kabelku...

... a na błekitnej linii nikt o tym nie wie :roll: . Ale może od początku.

W poniedziałek zgodnie z obietnicą wrócili panowie od kładzenia kabelka (nie mylić ich z TPSA - bardzo mili podwykonawcy podwykonawcy).

Przyjechała mała koparka i zaczło się dziać. Panowie poprosili o wrzątek i cherbatę dla kolegi bo on kawy nie pije. Czemu nie. Po południu wróciła córka z przedszkola i szybko zaprzyjaźniłą się z Panami. Skutecznie spryskała ich środkiem na meszki (dla mnie już nie starczyło). Za to przejechałą się ich małą koparką - czego to teraz dziweczyny nie robią :roll: :lol: .
W efekcie dotarli do mojej skrzynki prądowej przy której kończył się MÓJ kabel. W miłej atmosferze uzgodniliśmy pod które moje pary mają podłączyć swoje, zasypali wszystko, pograbili i pojechali. Niestety nie podłączyli mnie na słupku, bo na to nie mieli zlecenia, nawet by nie wiedzieli pod co... Dzwonię znowu na 9393 a tam panika, bo nikt nie wie, że mam przenoszony telefon... Jakoś mnie to nie dziwi. Dostałem się do lokalnych "podwykonawców" którzy obiecali mnie przełączyć na słupku (ze starego mieszkania na nowy kabel). Wracam do domu i sprawdzam. Jednaq para - cisza, druga... coś słychać: "Abonent czasowo wyłaczony...". Dzwonię znowu na 9393 i pytam co mam teraz zrobić... 1. nikt nic nie wie o przenoszeniu, ale jeśli mówię, że tak jest to coś w tym może i jest... :evil: . 2. Co mam zrobić to oni nie wiedzą, bo trzeba mnie odblokować na centrali... 3. W międzyczasie dzwoni Pan od Neostrady i twierdzi, że nie może przyjąć zlecenia, bo mam zawiesozny telefon na czas przenoszenia (dobrze, że on chociaż wie o przenoszeniu) i że w związku z tym nie jest włądny nic zrobić i anuluje zamówienie :cry:
Co tu robić dalej... nikt nic nie wie więc i nic nie chce robić. Uderzam znowu "nisko" i dzwonię do panów którzy włączyli mnie na słupku. Obiecują coś zadziałać. W efekcie po godzinie ze słuchawki dochodzi buczenie... jest postęp - do mnie można dzwonić i ja mogę dzwonić.
Kolejny dzień - znowu przez WWW zamawiam neostradę. Po południu znowu dzwoni Pan od neostrady i znowu mówi, że mam zawieszony telefon. No to proszę by oddzwonił na stacjonarny... Trochę się zdziwił, ale przyjął zgłoszenie i obiecał, że jak tak to w poniedziałek kurier przyniesie modem - zobaczymy. W efekcie mam telefon, do mnie dzwonią, ja mogę dzwonić, ale jak wchodzę na stronie TPSA i sprawdzam moje osobiste konto to mam ciągle przenoszenie w trakcie realizacji. No cóż - pewnie ktoś się nie dodzwonił... :wink:

W międzyczasie spiąłem się i pospinałem moje kabelki na poddaszu. Na ścianie zawiesiłem szafkę 19" w którek w jednym ciągu wpiąłęm kable od komputera, w kolejnym od telefonu. Cały panel pięknie przykręciłem i działa, na dole wsadziłęm Switcha od TV. No to mam namiastkę władzy w domu. Do czasu jak tylko ja mam klucze do szafki to tylko JA decyduję go ma telefon, internet lub TV 8) a co mi tam.

Ciekawe co będzie dalej.

Pozdrawiam

rafałek
29-05-2006, 14:06
155. Ciekawe czy zdążą?

Dziś zgodnie z zapewnieniami tepsy powinien pojawić się kurier z zestawem do neostrady. Mam jednak pewne wątpliwości. Do dziś moje przeniesienie figuruje jako w trakcie realizacji i nikt nie wie, że mam telefon... Z jednej strony się cieszę 8) ale jak można mieć zaufanie do takiego operatorka?

rafałek
29-05-2006, 17:06
156. Totalna TELEKOMPROMITACJA :evil:

Zastanawiam się czy pisać cos dalej 8) ale chyba napiszę. Ciekawe co Wy na to powiecie.

Do godz. 16:00 miał się pojawić kurier, ale trochę po 15'stej zadzwoniłem do naszego wiodącego (to chyba zobowiązuje do czegoś - tak mi się zawsze wydawało - o ja głupi) operatora. Po ok 5 minutach oczekiwania (miły pan ciągle coś sprawdzał w "super systemie" usłyszałem co następuje: "Bardzo mi przykro" - im zawsze jest przykro, tylko, że to nigdy niczego nie zmienia :evil: - "ale Pańskie zlecenie nie zostało poprawnie zweryfikowane".
Zaraz zaraz - coś tu nie gra. Przecież już raz zostało i nawet przydzielono mi numer zlecenia który pieczołowicie przechowywałem. Pierwszy raz zostałem odrzucony, ale kolejna weryfikacja się powiodła więc o co chodzi. Trochę sprawę "popychałem", ale w końcu co jest źle? Na to pytanie nikt w całym TPSA niestety nie potrafi mi oficjalnie odpowiedzieć :evil: . Chciałem zje...ć faceta, ale co to da? Opanowany powiedziałem tylko co myślę o tym wszystkim, dzięki czemu usłyszałem, że system został niedawno zmodyfikowany. No tak. Zawsze jak ONI coś modyfikują to znika albo moja skarga, albo moje zlecenie. Czemu tylko nie znikają moje rachunki lub rozmowy? Odrzucili - no dobrze - powiedzmy że się z tym pogodzę, ale czemu? Jaki był powód tego odrzucenia? Tego nawet ich "genialny" system nie wie i nikt nie pragnie wiedzieć (poza mną). Czemu los skazał mnie na takiego operatora, tak bardzo wiodącego. Mam swojego GPRS'a, ale to mi nie wystarcza :cry: . Przy takim braku kompetencji postanowiłem zadzwonić do kolejnego znajomego (jak widać po moim przypadku załatwienie czegokolwiek w TPSA polega TYLKO I WYŁĄCZNIE na pomocy znajomych. Obiecał pomóc i dowiedzieć się czemu kolejna weryfikacja się nie powiodła mimo, że pierwsza się powiodła. No to już będzie COŚ. Tylko czemu normalną drogą nic nie idzie zdziałać? Czemu jakiś baran pisze system który niczemu nie służy?
Na to pytanie odpowiedź znają chyba tylko najwyżej postawione w tepsie fisze.

A co Wy o tym sądzicie, bo zaczynam się już niepokoić :roll: Może wcale nie mam racji, może mam czekać - tylko na co (nie mówcie że na innego operatora, bo tego na pewno szybko nie doczekam).

rafałek
31-05-2006, 11:57
157. Dla odmiany US. :D

Wczoraj byliśmy wzywani do US. Zabrałem cały zegregator i pojechałem. Było miło i przyjaźnie. Okazało się, że dołączyłęm do zwrotu VAT'u faktórę wystawioną na naszego majstra - dokupował brakujące płytki (trochę źle policzył i za karę sam jechał dokupić :wink: ), ale fakturę wziął z roztargnienia na siebie. W efekcie korekta około -21 zł czyli nie jest źle. Pieniądze mają być za 1-1,5 miesiąca :D .

Co do Internetu i TPSA. Wejście "od tyłu" okazało się bardzo owocne i sprawa idzie w dobrym kierunku. Osobiście bardzo współczuję tym co tam pracują... wychodzi na to, że BIEDRONKA to mały pryszcz. Myślę, że jeśli Ci którzy z nami rozmawiają mogli powiedzieć coś więcej niż pozwalają im procedury my też byśmy przynajmniej na nich patrzyli inaczej, bo na samą firmę nie da się patrzeć :evil:

Pozdrawiam gorąco.

rafałek
07-06-2006, 10:16
158. Trochę fotek

Czerwiec - pogoda jakotaka. Kwitną akacje - będzie miodek :D

http://img97.imageshack.us/img97/5840/20060607011ga.jpg
http://img129.imageshack.us/img129/1082/20060607036ym.jpg
http://img130.imageshack.us/img130/8213/20060607023yv.jpg

Na ogródku wszystko rośnie aż miło :D

http://img131.imageshack.us/img131/3381/20060607047fa.jpg
http://img85.imageshack.us/img85/686/20060607057dz.jpg
http://img89.imageshack.us/img89/7066/20060607065ye.jpg

Trawnik przed domem po pierwszym koszeniu. Mam nadzieję, że się zagęści.

http://img98.imageshack.us/img98/4483/20060607074wb.jpg

Po wizycie koziołka (samiec sarny) mam osmyczony krzak czarnej porzeczki...

http://img147.imageshack.us/img147/5391/20060607084ne.jpg

i jedną śliwkę... Czyżby przyszedł czas serwowania dziczyzny :wink:

http://img151.imageshack.us/img151/4927/20060607097zn.jpg

Piaskownica (wykonana w 100% z odpadów) jakoś ostatnio nie cieszy się zainteresowaniem :roll: .

http://img163.imageshack.us/img163/3176/20060607105xw.jpg

Czy ktoś ma pomysł co z tym zrobić. To zdobyczny granit - częściowo prawie kostka częściowo bardziej wielokształtny.

http://img103.imageshack.us/img103/5705/20060607114er.jpg

Po poskromieniu ogrodu czad podjąć przerwaną pracę przy drewnie na zimę...

http://img122.imageshack.us/img122/4586/20060607123pl.jpg

Praca ciekawa, zastępująca pobyt w siłowni 8) i pozwalająca poznać ciekawych przyjezdnych... Czy ktoś wie co to jest? (tu mała podpowiedź: Rośliny żywicielskie larwy: Dąb Quercus. (Brzoza Betula, Buk Fagus, Grab Carpinus, Jabłoń Malus, Jawor Acer pseudoplatanus). )

http://img125.imageshack.us/img125/2964/20060607136su.jpg


Pozdrawiam wszystkich serdecznie - piszcie co u Was.

rafałek
13-06-2006, 09:26
159. Chyba mamy lato

Za oknami mamy lato. Trawnik wymaga podlewania. Dziś kończyłem to czego nie skończyłem wczoraj, a było to trochę zabawne. Wieczorem przy podlewaniu trawnika mój bujacz "osłab" co tłumaczyłem spadkiem ciśnienia. Myślę sobie - wstanę rano i dokończę. Jednak o 5 rano było podobnie i co się okazało - przy przeciąganiu zagiął mi się wąż :evil: . Tak więc poranek aż do prawie 7 miałem poswięcony na podleaniu a dokłądniej co jakiś czas wychodziłem z łóżka i w piżamce przestawiałem mojego bujacza na coraz to inne miejsca na trawniku. Jak to dobrze mieć wyjście na taras prosto z sypialni :D . Jednak w międzyczasie wstał najsz synek i zamknął mnie na dworze... :lol: fajnie było :wink: . Po lekkim dobijaniu się do własnego domu dostąpiłem łaski wpuszczenia... 8) Wieczorem palnuję koszenie trawnika za domem bo za chwilę chwasty wyduszą mi trawę :-? a jutro koszenie przed domem.
W międzyczasie był u nas jeden z kandydatów na wykonanie elewacji. To był mały szok. Zobaczymy co dadzą dokłądne wyceny, jednak jestem już pewny, że w tym roku zakończymy prace na płocie i wiacie na drewno.
A z wieści ogrodowych dodam jeszcze, że odwiedził mnie koziołek i poprawił krzak czarnej porzeczki - wygląda teraz makabrycznie :evil: :cry: . Sądząc po tropach był też dzik... dobrze że niezainteresował się ziemniakami.

Pozdrawiam

rafałek
04-07-2006, 07:38
160. Dla przyzwoitości

Dawno się nieodzywałem więc skleślę na prędce co u mnie słychać...

1. Po wielkich bojach mam i telefon i internet i sam nie wiem co dalej... Ogólnie internet śmiga aż miło i to mnie cieszy mimo, że ciągle mam nienajlepsze zdanie o naszym telekomie.
2. Drewno mam prawie pocięte (robiłem miejsce pod płot i wiatę na drewno). Dziś mam dzwonić i dogadywać dokładnie co i jak z budowniczym wiaty. Na dach kupię Ondulinę - wychodzi najtaniej.
3. Mam też nadzieję, że w tym tygodniu ruszy płot

Poza tym sucho aż strach, a ja ciągle się pastwię nad trawnikiem w wyniku czego wylewam na niego kolosalne ilości wody. Ale efekty są już widoczne.
Żona ciągle planuje sowje rabaty - chyba ruszymy z nimi na jesieni.

Ogólnie wszystko rośnie aż miło i o to chyba chodziło... :D

Pozdrawiam wakacyjnie

rafałek
09-08-2006, 14:46
161. Kilka fotek.

http://img222.imageshack.us/img222/5718/2006080901ec1.jpg
Nasze kwiatki... a w zasadzie mojej zony :D

http://img228.imageshack.us/img228/2875/2006080903ny7.jpg
Moja dynia (dzis juz dużo wieksza)

http://img216.imageshack.us/img216/6106/2006080904ip3.jpg
Stół jaki moja zona wyszukała na ebay'u. kosztował nas jedyne 81,11 EUR. Dowóz gratis przez znajomego.

http://img225.imageshack.us/img225/8492/2006080902bj0.jpg
Wiata na drewno. Dziś już obita ażurowo deskami i zapełniana drewnem.

Pozdrawiam

rafałek
10-08-2006, 08:56
162. Dziś trochę do poczytania

Dawno mnie nie było, ale prze minione upały jakoś i chęci i sposobności do pracy nie było.
Dziś kończymy płot i szukamy sponsora na płot od frontu... Jednak nawet do końca nie mamy koncepcji jak ten płot ma wygladać. Wiem na pewno, że brama na być przesuwna na pilota (jak to się człowiek szybko przyzwyczaja do wygody... :lol: ).
A wracając do płotu "od zaplecza". Jest to siatka na podmurówce i całe szczęście, że wróciłem do tego wariantu. Przy wytyczaniu poziomów okazało się, ze działka ma dość spore spadki choc na oko jakoś tego nie widać - postaram się zamieścić w najbliższym czasie stosowne fotki - jednak wąż nei kłamie i miejscami murki ledwie wychodzą z ziemi a miejscami sięgaja kolan. Siatka ocynk wygląda całkiem przyjemnie (może za dwa lata ja przemaluję - jest podobno jakiś specyfik który po malowaniu osiąga formę gumy i jest trwalszy od farby). W płocie miała być furtka na las i brama od tyłu. Jednak na końcu stanęło na 2 furtkach.
W temacie wiaty. Dziś jest już wykończona i pomalowana i powoli zapełnia sie drewnem - codziennie powoli wożę i ładnie ukłądam by starczyło miejsca na tarczówkę i taczke któtre to maja tam zimować. Zastanawiam się nad dociagnięciem do wiaty prądu. Bedzie albo 230V i swiatło albo jeszcze "siła" na potrzeby tarczówki. Jednak nie wiem czy zrobimy to w tym czy dopiero w przyszłym roku.

Co do dalszych planów - zona chce wykonać wielka rabatę z bylinami i jakimiś innymi roslinkami. Dzieki temu zredukuje mi część trawnika. Trawnik dzieki polewaniu względnie ptrzetrwał suszę jednak mam kilka wypalenisk. Wczoraj wykonałem dwie dosiewki. W tym roku trzeba jeszcze koniecznie wykonać podłączenie 2 rynien do kanalizacji deszczowej (przy silnym deszczy płynie nam przez ogród potoczek) oraz planujemy połozyc jakiś tani gres w garażu.

I to by było na tyle.

Jesli ktoś czyta jeszcze ten dziennik - odezwijcie się proszę.

rafałek
11-08-2006, 10:03
164. To było(?) upalne lato...

Jak na mój gust zaczęła sie już pora deszczowa. Moze to i dobrze - jest wilgotno, w lesie jeszcze nie tak jak byc powinno ale jak sie trend pogodowy utrzyma to tez będzie co przy obecnych temperaturach dobrze wróży dla grzybiarzy. A jak sobie radziliśmy z upałami? Mimo, że jezior u nas pod dostatkiem to wiekszość była mocno obłozona spragnionymi ochłody w wodzie przez co zaczynaliśmy jeździć coraz dalej w las.

Tak bawiły sie nasze dzieci
http://img228.imageshack.us/img228/4105/2006081101vu6.jpg

Ten łysiejący wieloryb to ja :wink:
http://img51.imageshack.us/img51/3507/2006081102ex6.jpg

W jeziorze były też ryby :o :wink:
http://img90.imageshack.us/img90/7789/2006081103lt8.jpg

Jako, że pogoda obecnie jakoś niekąpielowa urządzamy wyprawy w naszą dzicz.
http://img226.imageshack.us/img226/9239/2006081104cy5.jpg

Pozdrawiam

rafałek
14-08-2006, 09:22
165. Obiecane fotki

Pierwszy rok i juz sa owoce. Wiem, że za chwilę ktoś powie, że trzeba było oberwać, by drzewko się wzmocniło... ale to taka frajda.

http://img213.imageshack.us/img213/4627/2006081407up0.jpg

Kot... po prostu kot. Lepiej niech ostrzy pazury tu niz w domu :wink:

http://img218.imageshack.us/img218/1645/2006081401uy6.jpg

No i wiata w trakcie zapełniania...

http://img219.imageshack.us/img219/4375/2006081402yg7.jpg

http://img220.imageshack.us/img220/484/2006081403wu2.jpg

http://img221.imageshack.us/img221/5021/2006081404aq3.jpg

A tu nasz płot, dopiero tu widać jakie są spadki na działce.

http://img222.imageshack.us/img222/3696/2006081405fv8.jpg

Widać też jak trawa przezyła upały. Planuje te dziury dosiac w najblizszym czasie - moze juz po następnym koszeniu.

http://img223.imageshack.us/img223/9158/2006081406gj0.jpg

A tak wygladał wykop pod murek.

http://img228.imageshack.us/img228/3976/2006081408wh2.jpg

rafałek
20-08-2006, 18:36
166. Są grzyby...

Śpieszę donieść, że są grzyby.
Dziś wybraliśmy się w bliższe okolice i nic... ale niezrażeni pojechaliśmy lekko w głąb naszej puszczy i tu pełny sukces. Pierwszego borowika lub jak kto woli prawdziwka wypatrzyłą z samochodu moja żona, a dalej to już poszło jak po sznurku. Chwila w lesie i całkiem sporo grzybów. Jednak żeby nie było tak słodko duuuużo jest robaczywych. Ala (nasza córka) już wydała dyspozycje w sprawie grzybów - bedą na obiad.

Pozdrawiam

PS. Na następny wyjazd zabiorę aparat by pokazać te grzyby.

rafałek
12-10-2006, 14:28
167. Coś na poczatek...
Tak wygląda nasza okolica z góry...
Czy są to fotki z samolotu (możliwe), czy z satelity? nie wiem, ale jak na naszą dzicz wygląda całkiem nieźle.

http://img100.imageshack.us/img100/7578/tuyt1.jpg

Jest to najlepsze zbliżenie jakie znalazłem w necie.

Jeśli kogoś interesuje to szukajcie tu: www.geoportal.gov.pl

rafałek
12-12-2006, 12:25
168. Trochę zaległych fotek

Jesienne zbiory (to mocno zaległa fotka :oops: )

http://img142.imageshack.us/img142/7357/18np4.jpg

A takie coś lata nam po niebie... chyba mamy jakieś skrzyżowanie nad głową - dobrze że latają wysoko.

http://img90.imageshack.us/img90/9336/2du8.jpg

A tu najnowsze zakupy:

Kinkiety gipsowe (zakup z Allegro) i obraz. Ten żona próbowała wylicytować, ale się nie udało. Kupiliśny bezpośrednio - bez nerwów i tylko 40 zł drożej.

http://img139.imageshack.us/img139/2855/3sq0.jpg

Kinkiety do łazienki:

http://img228.imageshack.us/img228/1069/4ec4.jpg

W końcu po roku dokupiliśmy umywalkę z szafką do WC...

http://img100.imageshack.us/img100/5234/5xp6.jpg

rafałek
10-01-2007, 22:32
169. Zima to taki dobry czas na przemyslenia...

No to tak sobie z pewnej perspektywy myślę, że wiele spraw w domu pewnie bym teraz zmienił, ale wiele jest bardzo trafionych.
Dzś wiem, że na pewno bym zrobił wyczystkę na poddaszu o czym piszę w innym wątku. Jednak pomysł do wszechstronnym okablowaniem domu okazał się bardzo trafiony. Telefon mimo, że bezprzewodowy to jednak lokalizacja "bazy" jest bardziej ułatwiona... przekładaliśmy już 3x 8). O Gnieździe antenowym w każdym pokoju to już nie będę wspominał. Syn dosytał na gwiazdkę DVD z Bolkiem i Lolkiem i niestety często gęsto okupuje TV (co robić jak pogoda za oknem nie sprzyja zabawie). Drugi TV ustawiliśmy w sypialni, do tego stara NOKIA i przełożona karta z C+ i już mam swoje ulubione programy. No trzeba pobiegac z tą kartą ale to już i tak łatwiej.
Wracając do zimy (której brak). Ten rok może być dość "dziwny" dla palących drewnem. Ja tradycyjnie kupuję je w styczniu (planuję w najbliższą środę). W związku z pewnym zamieszaniem starajcie się kupić swoje teraz bo na koniec lata lub jesienią mogą być pewne kłopoty - może się mylę, ale już wszystko na to wskazuje.

Pozdrawiam Was wszystkich bardzo serdecznie.

rafałek
09-04-2007, 18:27
170. Czas sie reaktywować...

Pozdrawiam cierpliwych czytelników mojego dziennika. Dla cierpliwych informacja - reaktywuje dziennik, a to ze względu na wykańczanie poddasza.

Znalazły się nieoczekiwanie środki finansowe więc nie ma co czekać - będą schody na górę i całe poddasze za wyjątkiem łazienki - znaczy łazienka bedzie tylko ocieplona i obłożona płytami i na tym koniec, no chyba, ze znowu znajdą sie środki płatnicze, ale na tyle szczęście w jednym roku bym nie liczył.

Przeprowadziliśmy casting na schodziarza (różnica w cenie prawie 100%) - będą bukowe, ażurowe wybejcowane w odcień podłogi w salonie.
Co do poddasza to casting to mocne słowo - wykonawca stawił się tylko jeden - reszta obiecywała i nic. Co ciekawe firma jest z zza zachodniej granicy z Berlina... niezłe nie. Jest to firma polecona przez znajomego. Robota z materiałem wykończenie pod zamieszkanie czyli nas nic nie obchodzi.
Jesli wszystko wypali to zaczynamy za tydzień.

W planach w tym roku ogrodzenie od frontu... ale zobaczymy ile damy radę sfinansować.

Pozdrawiam serdecznie

rafałek
07-06-2007, 22:04
171. Trochę zaległości

Praca i obowiązki doprowadziły do zaległości forumowych które choć trochę podgonię. Prace na poddaszu są juz mocno zaawansowane i przyznam, że dość słabo udokumentowane fotograficznie. Schodziaż umówiony na koniec czerwca początek lipca a pierwszy tydzień lipca ma być terminem końcowym wykończenia poddasza. A jak to wyglądało zobaczycie na fotkach. Wcześniej jeszcze zaległe fotki z rabaty mojej zony... może jutro zrobie bieżące - niestety sporo kwiatów juz przekwitło...

http://img47.imageshack.us/img47/4080/01zw6.jpg

http://img86.imageshack.us/img86/2753/02lm9.jpg

http://img19.imageshack.us/img19/526/03eg3.jpg

A teraz trochę historii. Tu gromadzimy wełnę na ocieplenie poddasza... garaż przez miesią wyłaczony z uzytkowania...

http://img86.imageshack.us/img86/5264/04wt6.jpg

Część poddasza też pełni rolę magazynu

http://img19.imageshack.us/img19/8328/05el0.jpg

http://img106.imageshack.us/img106/7799/07gu2.jpg

Nad jętkami postanowiliśmy stworzyć dodatkowe pomieszczenie gospodarcze

http://img185.imageshack.us/img185/5570/06jz9.jpg

http://img19.imageshack.us/img19/3965/08oe6.jpg

Powstaje dzieki temu spora przestrzeń o trochę niekomfortowej wysokości...

http://img130.imageshack.us/img130/5913/09mm4.jpg

http://img185.imageshack.us/img185/3800/10qk3.jpg

Dziś mamy już nakręcone płyty i w wiekszości zaszpachlowane łączenia. Teraz kładziona jest gładź na płyty. Wiekszość chemii (szpachle, impragnaty itp) ściągnięta jest zza zachodniej granicy.

Jutro postaram się doczepić trochę nowych fotek. W sobotę wyjazd po panele.

Pozdrawiam

rafałek
09-06-2007, 23:23
172. Po wyprawie

Własnie wróciliśmy z wyprawy za panelami. Do holu na górze kupiliśmy imitację akacji. W pozostałych pokojach będzie jesion, jawor i kasztanowiec... no chyab że się nam coś odmieni :wink:
Z jakąś melancholią przechodziliśmy koło deski barlineckiej... tylko skąd na to brać kasę :roll:

Pozdrawiam

rafałek
12-06-2007, 20:12
173. Ciag dalszy poddasza.

Wczoraj dowiozłem wybrane w sobotę panele na poddasze. W holu bedzie akacja, u mnie (gabinecik) jesion, u córki kasztanowiec a w sypialni (jeśli ją tam kieydś zrobimy - największy pokój na poddaszu) klon.
Jak na razie jestem zadowolony. Mimo upałów na górze jest całkiem przyjemnie. A jak wyglądało poddasze kilka dni temu możecie zobaczyć poniżej:
Odsłonięty fragment ścianki kolankowej - jest na tyle nicka, że ja przesuwamy. Gesta konstrukcja ma zapewnić stabilność wiszącego na niej grzejnika...
http://img78.imageshack.us/img78/8748/a02ah0.jpg

Hol - tu bedzie TV, wygodna kanapa i ława (na piwo lub... nogi :wink: )
http://img530.imageshack.us/img530/4404/a05wc3.jpg

Najbardziej zakręcony sufit - łazienka. Tu długo trwały dyskusje i w końcu stanęło na tym co widać.

http://img211.imageshack.us/img211/193/a03jz9.jpg
http://img111.imageshack.us/img111/4796/a04wp1.jpg

A na zakończenie nasza najstarsza pociecha -Alicja i jej być może nowe hobby.

http://img530.imageshack.us/img530/5339/a01ad0.jpg


Pozdrawiam serdecznie.

rafałek
07-03-2008, 20:01
174. Trochę mnie nie było

Trochę mnie nie było. Na górze mieszka już starsza córka, ja przymierzam się by zrobić sobie gabinet do pracy, a dzieciaki mają bawialnię.
W tym oku jak sie uda zrobimy elewację... na razie czekamy na wycenę.

Pozdrawiam

rafałek
10-03-2008, 08:22
175. Fotki...

http://img301.imageshack.us/img301/4998/02pd9.jpg

Majka...


http://img187.imageshack.us/img187/2258/01al2.jpg

I znowu Majka...


http://img247.imageshack.us/img247/8548/03ks4.jpg

Nowa "zabawka" starszych dzieci.

http://img80.imageshack.us/img80/6201/04ht1.jpg

U mnie w lesie... drewno na Wasze domy i nie tylko...[/img]

rafałek
04-06-2008, 07:07
176. Robimy elewację

Od tygodnia ekipa krzata się przy naszej elewacji. Przyznam, że odzwyczailiśmy się od ruchu dookoła naszego domu - brak prywatności itp. Ale ogólnie ekipa jest OK - dużo robi, mało gada, utrzymuje czystość i starają się robić mało szkód. Upadła wersja z tynkiem Alpolu - nawet majster który nasz początkowo do niego namawiał teraz jest przeciwny - wykonał właśnie jedną elewację i twierdzi, że porażka. Po południu postaram się zamieścić kilka fotek.
Czy u Was też taki koszmarny upał i susza?

Pozdrawiam

rafałek
06-06-2008, 18:53
177. Już nie mieszkamy w czerwonym domku...

Już nie mieszkamy w czerwonym domku - teraz jest szary (przejściowo). Do końca przeobrażenia około 7 dni... tak mówi majster. Dziś pobrał pierwszą i ponoć ostatnią zaliczkę.

A tak teraz wygląda nasz dom:

http://img68.imageshack.us/img68/3710/dscf1498fa2.jpg


http://img247.imageshack.us/img247/9373/dscf1499ls9.jpg

Kiedyś będzie zima... więc lepiej być przygotowanym ;-)

http://img368.imageshack.us/img368/2720/dscf1502pr7.jpg

A takie coś łazi nam po ogrodzie... ;-)

http://img247.imageshack.us/img247/8647/dscf1481yf7.jpg

rafałek
13-06-2008, 11:25
178. Jak to kupowaliśmy meble do ogrodu...


Wracając z Poznania wpadliśmy do Auchan'a zobaczyć za basenem dla dzieciaków. Wybralismy taki 3m średnicy... niby wchodzi do niego ok 3m3 wody, ale stwierdziłem, że przecież można tę wodę wylać na trawnik lub rabatę i nic do interesu nie dołożę. Przy okazji żona znalazła piekny stół ogrodowy, ale niestety okazało się, że do niego zostały tylko 2 krzesła. Odjechaliśmy pocieszeni przez pana z działu, że będzie po południu dostawa. Po powrocie do domu żona zadzwoniła czy może krzesłą doszłu - niestety nie i już takich więcej nie będzie. Szkoda bo cena była fajna - stół koło 1,2m rozciągany do owalu 1,8m długości za 449 zł a krzesła po 139 zł za sztukę wyszło całkiem przyzwoicie - wszystko z bangkirai czy jak to się nazywało...
Tknięta przeczuciem zadzwoniła do Auchan'a w Komornikach. Tam jakaś "miła" Pani powiedziała, że owszem stół jest a i krzeseł nie brakuje.
Urobiłem sąsiada i jego busem pojechaliśmy do Poznania... i się zaczęło.
Krzeseł ani widu, a pan ze stoiska powiedział, że stół jedyny z wystawy sprzedał godzinę temu... :evil: ktoś nas robi w jajo... :evil: Po chwili namysłu i telefonie do żony ustaliliśmy, że kupimy inne krzesła i inny stół, chyba, że w Auchan w Swadzimu będą tamte które oglądaliśmy. Pan ze stoiska obiecał że przez swoją "szefową" zadzwoni i się dowie. Po kilku minutach na naszych oczach ocebrał telefon i powiedział, że niestety, ale w drugim Auchan'ie stołów już nie ma... nie minęła minuta a tu dzwoni, moja żona i mówi, że są... :evil: :roll: Facet się bije w piersi, że "szefowa" dzwoniła i mówi, że nie ma... Pojechaliśmy... jest 21:40 (zamykają o 22:00). Stoły sa jeszcze 4 :roll: :x i te dwa krzesła które oglądaliśmy po południu. Zapadła decyzja że kupujemy stół i pozostałe krzesła, a z czasem dokupimy 4 lub 6 krzeseł. Ale nie ma lekko. Jako że krzesłą były ostatnie i z lekką rysą (wystawa) postanowiłem się zapytać o rabat... najpierw trzeba było znaleźć "kompetentną" osobę, potem pan stweirdził, że nie bo może są na magazynie... jak są skoro każdy mówi, że nie i nie będzie... na koniec z rozbrajającą szczerością powiedział, że cena nie ulegnie zmianie i może mi tylko dodoać jakiś punktów na ich karcie (której nie posiadam). Ogólnie granda, ale... to jeszcze nie koniec. Paczka ze stołem wielka a kasy wąskie, panie w kasach zmęczone - zostało mniej niż 10 minut to zamknięcia... Wreszczei jakaś się zlitowała i zawołała faceta który zczytał kod z paczki, bo ona z kasy wyjść nie może, a ja podać nie mogę... i tu się rypło, że stół kosztuje na kasie nie 449 jak jest na paczce tylko 499 :evil: a ona nic nie może zrobić... ok wysłałą mnie do punktu obsługi klienta... a tam zostałem skarcony przez inną panią, że jej się coś w komputerze nie zgadza a poza tym za chwilę zamykają... no zaraz, przecież jest otwarte - prawie opierniczyłem kobietę. Babeczka popukała coś w klawiaturę, pogadała z innymi, a prawie o 22:00 zabrała się za mie i po 15 sekundach wręczyłą mi 50 zł... czyli jak się chce to się da ale trzeba pokazać klientowi kto tu rządzi... Pozostał niesmak i zmęczenie... i złość na oba sklepy - jeden że kłamią... pewnie wychodzą z założenia, że jak klient przyjedzie to i tak coś kupi, a drugi, że klienta mają i tak w d...e - w końcu godziny otwarcia są na obsługę a nie prostowanie ich błędów...
Teraz lekko milszy akcent. Na Allegro żona znalazła ładny komplet, zadzwoniła i dowiedziałą się, że można zamówić same krzesła... Krzesła były już na drugi dzień, cena jak się umówiła... ale żeby nie było za słodko okazało się że część śrub do mocowania podłokietników jest za krótka... jednak to już było łatwe do przeskoczenia kupiłęm w lokalnym sklepie płacąc za nie 1,20 zł czyli na telefoon pewnie bym wydał więcej. Najważniejsze, że żona szczęśliwa a meble w domu... jak pójdą tynkarze (mają chyba 2 dni poślizgu bo nawaliła hurtownia z dostawą) to wystawimy je w ogrodzie i będziemy się na nich byczyć do końca wakacji i dłużej...

Pozdrawiam serdecznie

PS. Najgorsze jest to, że i tak jak będzie tanio to kupię coś w Auchan'ie... i oni to wiedzą i mają mnie/nas jeszcze głebiej w d...e :evil: jak widać po obsłudzie w obu sklepach.

rafałek
15-06-2008, 14:27
179. Postępy w elewacji

Kilka fotek dla ciekawskich... ciekawe czy są jeszcze jacyś czytelnicy tego dziennika?

Podbitka świerkowa pod daszkiem nad gankiem wejściowym. W suficie gniazdko (udało mi się dobrać kolor do podbitki) do oświetlenia świątecznego. (niestety na tej fotce nie widać ale jak ktoś chce dorobię fotlę z gniazdkiem.
http://img208.imageshack.us/img208/9586/dscf1504pl5.jpg


A tu tylny daszek nad tarasem (widać naszego Bartka :D )
http://img266.imageshack.us/img266/971/dscf1506lm8.jpg


Z przodu i z tyłu dolalismy schody na 3 strony - Żona zainsirowała się fotkami innych mieszkanek Babiego Lata - faktycznie dziewczyny - te schodki dodają uroku.
http://img293.imageshack.us/img293/2918/dscf1507zy5.jpg


A tu nasze łukowate okienka - w końcu widać jak wyglądają na zewnątrz. Na dzień dzisiejszy wiem już że nie warto bawić się w skomplikowane wylewanie łukowatych nadproży - wszystko można zrobić przy prostokątnym otworze a potem odpowiednio trzeba to wyrobić i wypełnić.
http://img244.imageshack.us/img244/9414/dscf1505pk5.jpg



Pozdrawiam wszystkich "starych" jak i nowych czytelników dziennika.

rafałek
18-06-2008, 08:40
180. Parę fotek z rabaty mojej żony...

http://img528.imageshack.us/img528/2668/dscf1473zk5.jpg

http://img299.imageshack.us/img299/6364/dscf1492aw7.jpg

http://img244.imageshack.us/img244/3041/dscf1483hq4.jpg

http://img204.imageshack.us/img204/9681/dscf1472mt2.jpg

http://img214.imageshack.us/img214/8615/dscf1461on4.jpg

rafałek
10-07-2008, 19:29
181. Parę fotek po tynkowaniu...

http://img236.imageshack.us/img236/9994/dscf1514qd8.jpg

http://img182.imageshack.us/img182/1856/dscf1515xr5.jpg

http://img262.imageshack.us/img262/4428/dscf1516mt2.jpg

http://img182.imageshack.us/img182/8074/dscf1517sl8.jpg

I jak się Wam to podoba?

Pozdrawiam

Pyxis
22-08-2012, 17:16
39. Obiecana osłona rynny.

http://www.europartner.com.pl/katastrofa/rynna.jpg

Podeslij fotke taj oslony rynny, bo z serwera zniknela :-)