PDA

Zobacz pełną wersję : zjawiska paranormalne:duchy, dziwne zdarzenia i umiej?tno?ci



Strony : [1] 2

Agnieszka1
01-07-2004, 13:10
Czy interesuje Was taki temat? Ciekawa jestem ilu Was jest? Coś dziwnego Wam się przytrafiło? Macie jakieś dziwne zdolnośći, jakieś dziwne sny? Piszcie :)
pozdrawiam :)

Jagna
01-07-2004, 13:30
Raaany, ale fajne. Ja lubię takie klimaty baaardzo, ale nie mogę o sobie powiedzieć, żebym była znawcą. Miewam powtarzające się sny i już wiem co oznaczają...Ducha jeszcze nigdy nie widziałam, ale wierzę... :P

Agnieszka1
01-07-2004, 13:35
Mnie tez takie klimaty interesuja.
Miewam sny prorocze, jak bylam mala to duzo z nich mialo podloze religijne.

Jasiu
01-07-2004, 14:11
A ja ćwiczę przyciąganie przedmiotów tak jak Luck Skywalker robił ze swoim mieczem. To bardzo fajna rzecz. Szczególnie jak się jest na drabinie, a na dole leży potrzebny śrubokręt ;)

Tyle, że nic mi nie wychodzi :(
Może przyciąganie działa tylko na świetlne miecze Joda !?

Jagna
01-07-2004, 20:50
Jasiu, zrób odwrotnie: śrubokręt na drabinie a Ty na dole....ruszasz lekko, niemal niezauważalnie drabiną....powinien się do Ciebie szybko przybliżyć :lol:
Sorry, Agnieszka, jakoś nie mogłam się opanować... :oops: :D

Agnieszka1
02-07-2004, 07:55
:):) przyciagac kazdy by chyba chcial umiec - i to rozne rzeczy , czasem i osoby :):):)

Ale powiem wam ze ja sobie czasem mysle ze gdybym potrenowala bylabym niezlym medium :)

Jakies kilka lat temu snil mi sie powtarzajacy sen, ze jade tramwajem ( w moim miescie na konkretnej ulicy ale wszystko wyglada troszke inaczej).
Nagle tramwaj sie zatrzymuje nad rzeka , ja wysiadam , przechodze przez pasy i ide na policje, mam cos waznego do powiedzenia .......
I kurcze nigdy na ta policje nie dochodze.
Ale ten obraz drogi ,ktora pokonuje tramwaj znam na pamiec, piszczy na zakrecie, przejezdza kolo drewnianego plotu gdzie trwa jakas budowa, wreszcie zatrzymuje sie zawsze na tym samym przystanku ..... no i ta policja

Raz po kolejnym snie nie wytrzymalam i opowiedzialam sen rodzicom ....
I co sie okazyje - ze wlasnie w tym miejscu w moim miescie w roku 1971 za tym zakretem, byla budowa, a tuz dalej na przystanku nad rzeka byl tragiczny wypadek , tramwaj sie wykoleil , zginelo pelno ludzi.
Malo tego na przeciwnej stronie byla policja .

Moi drodzy a ja urodzilam sie w 1973. I co wy na to - moja siostra twierdzi ze przeszlam moze reinkarnacje, w poprzednim wcieleniu bylam ofiara wypadku tramwajowego i pamiec z poprzedniego wcielenia moze wie kto sie przyczynil do wykolejenia tramwaju i koniecznie chce mnie zaciagnac na policje :):):)

Ale bzdury pisze - ale to dlatego ze jest piatek :):)

Wowka
02-07-2004, 08:04
............
I co sie okazyje - ze wlasnie w tym miejscu w moim miescie w roku 1971 za tym zakretem, byla budowa, a tuz dalej na przystanku nad rzeka byl tragiczny wypadek , tramwaj sie wykoleil , zginelo pelno ludzi.
Malo tego na przeciwnej stronie byla policja .
..........

Agnieszko - w 1971 r. policja (a właściwie milicja) była wszędzie :))))

Pozdrawiam

Agnieszka1
02-07-2004, 08:17
Masz racje "MILICJA" była wszedzie , ale budynek MILICJI byl tam :)
Ale tu sie czepiaja slowek :D :wink:

Wowka
02-07-2004, 13:45
Polecam koneserom - http://www.duchy.polskie.prv.pl/

Majka
02-07-2004, 15:22
Wczoraj obudziłam sie rankiem pełna niepokoju. Ostrożnie jechałam autem do pracy, ale było O.K. Pewnie czeka mnie grubsza awantura w biurze - poszlo gładko :roll: No i wiecie co? Kombajn HP sie zepsuł. Tak to jest jak sie ma złe przeczucia :-? :D

Jagna
02-07-2004, 19:53
Dwa dni temu odwoziłam wieczorem koleżankę samochodem. W pewnej chwili drogę przebiegł mi bezczelnie czarny kot. Pomyślałam sobie, że to dobrze, że nie jestem przesądna (bo nie jestem). 100 metrów dalej usłyszałam huk. Strzeliła opona. Wkurzyłam się, że pech itd., ale potem do mnie dotarło, że zdarzyło się to na drodze pełnej zakrętów gdzie jedzie się 50- 60km/h. Nastętpnego dnia wybierałam się z dziećmi na działkę, a tam droga prosta i jedzie się o wiele szybciej.. :-?
A jeżeli chodzi o sny to dwa mi się często powtarzają:
wędrówka po dziurawych, rozklekotanych schodach a w dole przepaść. Tak bardzo się boję, że spadnę, że często się budzę. A drugi to pływanie w wodzie. Jak jest czysta i chłodna to mam potem baardzo udany dzień :P A jak jest brudna i ciepława, to znaczy, że będzie raczej kiepsko :( Proroczych raczej nie miewam. I to chyba dobrze :wink:
A co do Twojej historii Agnieszka - brzmi to dla mnie logicznie, ale ja też wierzę w reinkarnację

ozzie
02-07-2004, 22:50
No dobrze, skoro o takich zjawiskach mowa, to opisze wam co mi sie przydazylo w pazdzierniku 2002 roku. Zanim o tym napisze dodam, je jestem osoba bardzo sceptyczna, w zadne zjawiska paranormalne nie wierze, jezeli cos nie zostalo naukowo udowodnione, to w to nie wierze. Kiedy ktos opowiadal o duchach, to smialam sie.

W 2002 roku mieszkalam w Anglii, jechalam do pracy jako tlumacz, byla godzina 10.00 rano. Do pracy w malej miejscowosci jezdzilam czasami na skroty, polna droga. Jezeli znacie angielskie wsie, to zapewne przypomnicie sobie jak bardzo potrafia byc malownicze. Tego dnia bylo deszczowo, mgla, wiec nie jechalam szybko, bo droga tez byla waska. Mijajac zakret zobaczylam stojacych przy drodze dwoch chlopcow patrzacych prosto na moj samochod. Zdziwilam sie, bo o tej godzinie dzieciaki powinny juz byc w szkole, a poza tym ten sposob, w jaki patrzyli na moj samochod, tez wydal mi sie troche dziwny. W Anglii dzieci nosza do szkoly mundurki, chlopcy na ogol takie garniturki z krawatem. Ale co zworcilo moja uwage to plaszcze tych chlopcow, takie do kolan, eleganckie, granatowe, wygladali oni jakby byli uczniami jakiejsc prywatenej szkoly. Charakterystyczne byly takie obszywane materialem guziki na tych plaszczach. Zwrocilam uwage tez, ze chlopcy byli blondynami, mieli jakies 8-9 lat. Nic sobie z tego nie robiac pojechalam do biura.
W biurze podczas lunchu rozmawiajac z kolezanka, rozmowa zeszla na temat wagarowania (jej syn tydzien wczesniej dostal upomnienie, bo opuscil bez pozwolenia jedna lekcje). Wspomnialam jej wtedy, ze chyba widzialam dwoch wagarowiczow tego dnia rano, opisujac jej jak wygladali (opisalam te eleganckie plaszczyki)i gdzie stali. No i wiecie co... Moja kolezanka zbladla. Jej slowa byly "Widzialas TYCH chlopcow" Ja na to "jakich chlopcow?" Ona: "tych, ktorych rok temu przejechala pedzaca do pracy kobieta". Poprosilam kolezanke, aby nie zartowala. Ona na to, ze w lokalnej gazecie byl artykul o tych "zjawiskach", ze kilka kobiet widzialo o tej samej godzinie "duchy" zabitych chlopcow, ani jednen mezczyzna ich nie widzial.
No i co mam o tym wszystkim sadzic? To co opisalam przytrafilo mi sie naprawde, choc ktos moze pomyslec, ze naciagam. Nie wiem, moze jacys chlopcy przebrali sie w takie podobne plaszczyki i straszyli kierowcow. Do dzis nie mam na to odpowiedzi, gdyby nie moja kolezanka, to pewnie nic bym sobie z tego nie robila, ale ona najpierw kazala mi opisac co widzialam, a potem mi powiedziala o tym co przeczytala w lokalnej gazecie. Pozdrawiam wszyskich.

Agnieszka1
05-07-2004, 09:01
O rany Ozzie, ale mialas przygode!
Moj kolega takze mial przygode z duchem. Jest to dobry przyjaciel, wiec raczej mnie nie klamie.
Jak mial jakies 10 lat mieszkal z rodzicami daleko od babci, ktora bardzo kochal.
Babcia poniewaz daleko mieszkala, wiec nie czesto ich odwiedzala.
Pewnego popoludnia bawil sie w swoim pokoju, gdy nagle weszla do pokoju babcia.
O jak fajnie ze nas odwiedzials babciu - pomyslal - babcia usiadla na kanapie, porozmawiali troche, potem babcia dala mu buziaka i wyszla z pokoju.
On po chwili, gdy sie juz znudzil zabawa, zapragnol pobiec do babci i usiasc jej na kolanach, wybiegl wiec z pokoju, biega po calym mieszkaniu, a babci nie ma.
Pyta wiec tate , tato gdzie babcia?
Tata zdziwiony mowi ze babcia pewnie u siebie w domu.
Kolega moj tlumaczyl ojcu ze przeciez przed chwila byla, i co juz poszla?
Tata ze wcale niebylo babci.
Po paru godzinach dostali telefon ze babcia zmarla - wlasnie o tej porze co odiwedzila wnuczka.
Kolega moj mowi ze od tamtej pory ( teraz ma 33 lata) czuje ze babcia nad nim czuwa.
Hmmm, ciesze sie ze ludzie maja takie doznania, to swiadczy o tym ze jednak "cos" tam "dalej" jest. :)

maksiu
05-07-2004, 10:07
Czytam co tu piszecie.. i musze powiedziec ze niczemu sie nie dziwie, bo sam mialem wiele razy doczynienia z rzeczami ktorych rozumem nie mozna objac... powtarzajace sie sny to norma, deja vo tez przynajmniej raz w miesiącu... mysle że coraz wiecej ludzi bedzie teraz zauważać "nieznane",
z dziecinstwa pamietam dwa zdarzenia... pierwsze z nich, mialem wtedy, moze 4, moze 5 lat.. te wakacje jak kazde spedzalem u dziadkow na wsi, dziadkowie mieli takie wielkie loża wiec spałem z nimi, i razu ktorego nad ranem obudzilem sie... i zobaczylem w oknie kogos, starą kobietę... pamietam ze obudzilem dziadka i powiedzialem mu ze w oknie jest baba-jaga... na to dziadek mi odpowiedzial, zebym nie wychodzil z łożka bo tu nic mi sie nie stanie, a to nie jest baba-jaga, tylko pani ktora tu kiedys mieszkala....i ze czasami przychodzi... i po kilku latach, mialem juz wtedy chyba z 15-16 lat... zapytalem dziadka o tamto zdarzenie, odpowiedzial mi że kiedys przychodzila do nich w nocy stara kobieta, która chyba mieszkala kiedys w tym domu, nigdy nic nie powiedziala, a czasami dusila im kury (bo po jej wizycie dziadkowie znajdowali zdechle kury, ale nie zawsze)... żeby nie tamto zdarzenie z dziecinstwa to pewnie nie uwierzylbym w to... a tak... pamietam do dzis tą twarz tej starej kobiety.
drugie zdarzenie.. mialem szesc lat.. chodzilem do zerowki.... i pamietam że wujek dal mi paczke dropsow... w tamtych czasach cukierki to byl luksus, wiec strzeglem tego jak moglem... i jak poszedlem na zajecia do tej zerowki to zostawilem dropsy w jednej kieszeni od kurtki... po jakims czasie, przypomnialem sobie o tych dropsach, i poszedlem sprawdzic czy nadal sa w kurtce.. sprawdzilem w prawej kieszeni.. nie bylo... sprawdzilem w lewej.. byly... wiec wlozylem je do prawej kieszeni, i....jak ponownie wlozylem reke do tej kieszeni.. tych dropsow tam nie bylo... byly w lewej kieszeni... znowu wlozylem je do prawej... i znowu znalazly sie w lewej..., kiedy wlozylem do lewej.. byly w lewej... kiedy do prawej , znowu znalazly sie w lewej.. pamietam ze dostalem wtedy gesiej skorki... i co najciekawsze.. z prawej do lewej kieszeni przemieszczaly sie tylko te dropsy... guzik wlozony do prawej kieszeni, nadal tam był... do dzis dnia nie potrafie tego sobie wytumaczyc....
pamietam to zdazenie doskonale... pamietam nawet ze to byl wtorek... to musial byc jakis wazny dzien w moim zyciu...
no dobra, koniec przynudzania.. innym razem opisze co jeszcze mi sie przytrafilo jak juz byłem starszy...
pozdrawiam
m.

Szadam
05-07-2004, 11:34
hmmmmmmm

Od 43 lat zajmuję się zjawiskami paranormalnymi.

1. Żyję w tym kraju
2. Przeżyłem upadek komuny, która jak ten którego imienia nie można powtarzać, powraca odrodzona i mocniejsza
3. Zajmuję się ludzkim zdrowiem, a nie jestem lekarzem
4. Wybudowałem dom - a to cud prawdziwy - kilka lat temu w takie zjawiska nie wieżyłem,
5. No i jestem mugolem i to na etapie Zakonu Feniksa :o

I czy to nie jest PARANORMALNE
:wink:

Agnieszka1
05-07-2004, 12:08
no dobra, koniec przynudzania.. innym razem opisze co jeszcze mi sie przytrafilo jak juz byłem starszy...
pozdrawiam
m.

Pisz maksiu, pisz, ja uwaznie czytam :):):)

maksiu
05-07-2004, 12:20
Agnieszka1: ja z innej beczki.. dlaczego Cię nie widziałem na grupie szczecińskiej???

Agnieszka1
05-07-2004, 12:25
Agnieszka1: ja z innej beczki.. dlaczego Cię nie widziałem na grupie szczecińskiej???

Wlasnie sie zdazylam poprawic - juz jestem :D

maksiu
05-07-2004, 12:30
No i powiedz czy to nie jest parapsychologia :D :D :D

Agnieszka1
05-07-2004, 12:43
No i powiedz czy to nie jest parapsychologia :D :D :D

To jest telepatia :)
Mowilam , czlowiek cwiczac umysl , wszystko jest w stanie osiagnac :)

Nawet godzina wpisu z minutami - ja na grupie szczecinskiej a Ty tu ( dlaczego nie widac mnie na szczecinskiej ) jest taka sama .
Pozdrawiam

maksiu
05-07-2004, 12:58
Sama widzisz... wszystko sie zgadza :D ale nie dziw sie.. bo to normalne ze sie takie rzeczy zdarzaja :D

mieczotronix
05-07-2004, 13:12
no to ładnie, straszcie straszcie - dobrze, że moja żona tego nie czyta - mamy się mam wkrótce przeprowadzić do domu, który stoi na terenach dawnych stawów (ciekawe co tam mieszkało - strzygi, wodniki, ki czort jeszcze). Dobrze, że warowny jest dość i łatwo nic do środka nie wlezie. Napewno te miękkie i oślizgłe bez narzędzi sobie nie poradzą.
Pozatym od dziecka mi się śni, że widzę katastrofę lotniczą - samolot spada i rozbija się za lasem. Mój nowy dom stoi 10 km od lotniska i co jakiś czas przelatują nad nim dość nisko samoloty i zaraz za laskiem robią ostatni zwrot przed lądowaniem. Nie mogę od nich wzroku oderwać.

Agnieszka1
05-07-2004, 13:20
To nie odrywaj wzroku, ale moze lepiej nie wsiadaj do nich.
:wink:

kroyena
05-07-2004, 14:49
3/4 z tego to się projekcja nazywa.
Ja sobie na piargu do dwóch potknięć doliczyłem, i młody głupi pomyślałem prawie na głos do 3 razy sztuka. To mi potem śmigiełko z Zakopanego chcieli wzywać. :-?
Jak sobie wymyślisz tak masz.

A propo nigdy nie zrobię wysokościówki na wieżowcu z płyty, za bardzo się przez sen spociłem :o .

kroyena
05-07-2004, 14:52
Mieczu na te twoje stawonogi to najlepszy jałowiec dookoła, zwróć uwagę, że na starych cmentarzach, dokoła starych kościołów często jałowce sadzili, żeby się dusze pokutujące po okolicy nie rozłaziły.

Jasiu
05-07-2004, 14:57
mamy się mam wkrótce przeprowadzić do domu, który stoi na terenach dawnych stawów (ciekawe co tam mieszkało - strzygi, wodniki, ki czort jeszcze).

Shrek z gadatliwym osłem :)

Jagna
05-07-2004, 19:57
mamy się mam wkrótce przeprowadzić do domu, który stoi na terenach dawnych stawów (ciekawe co tam mieszkało - strzygi, wodniki, ki czort jeszcze).

Shrek z gadatliwym osłem :)
:lol: :lol:

mieczotronix
05-07-2004, 23:07
Mój pies kiedyś na spacerze w lesie stanął nagle i nie chciał dalej iść. Wpatrywał się uporczywie w jedno miejsce. Stał cały napięty i trząsł się ze strachu. Przypomniała mi się wtedy opowieść mojej koleżanki, której pies (olbrzymi czarny wodołaz - coś takiego jak duży terier) też raz tak zareagował. Spękał totalnie w pewnym momencie na spacerze w lesie. Coś go tak wystraszyło, że zwiał. Koleżanka długo się nie zastanawiała i zaczęła wiać razem z nim. Koniec końców nie dowiedziała się co jej pies widział. No więc wtedy przypomniała mi się ta historia, bo mój pies zareagował tak samo. Z tym, że jakoś nie uciekał. Ja też nie czułem nic dziwnego (zimnego oddechu kostuchy na karku). Było późne popołudnie, coś w okolicy 15-tej, słoneczny dzień. Słońce przeświecało przez liście haszczastego lasku i rzucało cienie na długą, wąską ścieżkę biegnącą w stronę pól, na których kiedyś widziałem sarnę i bażanta. Wszysto to działo się w lasku po drugiej stronie jeziorka przy pałacu w Wilanowie. W sumie dość bezludne miejsce, okolica raczej moczarowo-dzika. Jakieś ruiny dawnych altanek księcia pełne kapsli i szkła po butelkach. Często tam jeździłem na rowerze i jakoś nigdy mnie tam nic nie wystraszyło. Choć podmokłe miejsca z powalonymi starymi drzewami czasami działały dość stymulująco na wyobraźnię. No i ten pies mój stoi taki zamurowany, więc patrzę na co on się tak patrzy i widzę jakieś 100 metrów od nas na tej ścieżce pniaczek. Taki do pół łydki, po ściętym drzewie. Czarny pniaczek. Głupi pies myślę - coś mu się uroiło. Podchodzę do pniaczka obejrzeć go. Pies idzie za mną chodem półczołgającym się. Łeb opuszczony wyprostowany, oczy wbite w pniaczek. Skrada się za mną. Podeszliśmy do pniaczka, pies cały spięty. Gdy nagle %Q#_Q#@$!#$!!!!!!

























kopnąłem z nienacka w pniaczek. O rany, ależ mój pies się wystraszył! Nigdy nie widziałem takiej panicznej reakcji u niego! Podwinął ogon i dał totalnego dyla - nawiał. Ja zostałem przy pniaczku kompletnie zdezorientowany. Odwróciłem się i zacząłem wracać szukać psa. Nie odwracałem się już żeby spojrzeć na pniaczek, ale czułem na plecach jak on, albo to coś, co w nim mieszkało patrzyło się na mnie. brrr

Agnieszka1
06-07-2004, 07:26
kopnąłem z nienacka w pniaczek. O rany, ależ mój pies się wystraszył! Nigdy nie widziałem takiej panicznej reakcji u niego! Podwinął ogon i dał totalnego dyla - nawiał. Ja zostałem przy pniaczku kompletnie zdezorientowany. Odwróciłem się i zacząłem wracać szukać psa. Nie odwracałem się już żeby spojrzeć na pniaczek, ale czułem na plecach jak on, albo to coś, co w nim mieszkało patrzyło się na mnie. brrr

:o taki pniaczek byl na polanie obok mojej szkoly podstawowej. Bylam chyba w 4 klasie szkoly podstawowej gdy rozeszly sie wiesci o " czarnej lapie". Droga ze szkoly prowadzila przez lasek, tam podobno "czarna lapa" dorwala niejedne dziecko.
To oczywiscie wyobraznia dzieciakow.
Ale kiedys ktos wlasnie lazac z psem przysiadal na pniu na polanie obok szkoly. Pies wlasnie bal sie i nie chcial podejsc do pnia. Dzieciaki lazily zwiedzac pien.Szczegolnie najgorsze lobuzy ciagnely tam grzeczne dzieci i straszyli je "czarna lapa" ze tam mieszka. Smialam sie z tego, lazilam nie raz i nic sie nie dzialo.
Ale pewnego dnia, lobuzy znow zaczely smiechy i chichy. Poszlismy tam.
Jeden chlopak powiedzial ze trzeba 3 razy zapukac i zawolac - halo, halo, duszo wylaz. Smielismy sie , ale ktos dlugo nie czekajac, powiedzial - ok, pukamy. I zapukal 3 razy , zawolal haslo: i wiecie co , naprawde opanowal mnie tak ogromny strach, widzialam ze inne dzieciaki tez zamarly, zaczelismy uciekac jak oszaleli, dzieciaki pogubily teczki, buty, ogolna panika, i wlasnie czulo sie jakby "czyjs " oddech na plecach.
Zdaje sobie sprawe ze sila sugestii jest ogromna, ale przeciez chodzilismy tam juz nie raz , straszyly nas starsze dzieciaki i nic, a wtedy to ciarki mi przelecialy po plecach.
Co prawda toprawda,ze w kazdej plotce ziarenko prawdy :D

Szadam
06-07-2004, 11:02
Noo nie tylko czarna łapa była straszna. Jeszcze gorsza była czarna wołga :wink:

czupurek
06-07-2004, 11:29
czarna łapa, czarna wołga no i zakonnica w środku, która porywała dzieci brrr..... (bałam się potem czarnych samochodów) :lol:
teraz sama mam czarne auto (może zła zakonnica?)

Honorata
06-07-2004, 17:44
ja i moja rodzina byliśmy świadkami kilku historii, jedna prydażyła się mojemu tacie:
1. Jest nauczycielem akademickim, a przy tym bardzo racjonalnym czlowiekiem, pracuje w starym budynku, w ktorym podczas I wojny swiatowej byl szpital i w ktorym umarlo i cierpialo wiele osob. Czesto, kiedy konczy wieczorem lub w weekendy zajecia ze studentami wieczorowymi, zaocznymi obchodzi budynek czy swoje pietro, zeby nikt w nim nie zzostal przypadkiem na noc, czesto mowil o tym, ze gasi switalo w jakiejs klasie, obejdzie pietro, a tam znowu swiatlo, znowu zgasi, wraca za minute, a tam znowu swiatlo. Ale jedna historia sprawila, ze poprostu zwial. Przechodzil obok meskiej toalety i zobaczyl, ze otworzyly sie nagle drzwi, zajzal do srodka, nikogo nie bylo, zamknal je starannie na klamke i poczekal kilkanascie sekund, a nagle zobaczyl, jak te drzwi od srodka ktos otwiera naciskajac na klamke, za drzwiami oczywiscie nikogo, zwiewal gdzie pieprz rosnie!
2. Druga historia-przedziwna wydarzyla sie w Tatrach, naszej rodzinie i przyjaciolom.
Oj sorki, musze leciec
c.d.n.

Wowka
06-07-2004, 19:02
Znam tę historie ze słyszenia..... wydarzyło się to gdy byłem jeszcze małym dzieckiem.
W mojej rodzinnej miejscowości kilka ulic dalej mieszkał górnik. Pewnego dnia wstał jak codzień przed piatą rano i zaczął się ubierać by udać się na 6 do pracy. Robił to jednak bardzo niemrawo. Żona która robiła mu kanapki zapytała się czy coś mu nie dolega.... . Górnik odpowiedział, że nie ale ma takie jakieś dziwne przecczucia, że coś dzisiaj się niedobrego wydarzy. I tak się zastanawia czy przypadkiem nie udać się do lekarza by wypisał mu L-4 na dzisiejszy dzień. Boi sie po prostu zjechać dzisiaj pod ziemię. Żona przytaknęła głową i powiedział by w taki razie położył się jeszcze do łóżka gdyż lekarz przyjmuje dopiero od 8 a tak naprawdę to przychodzi przed 9. Górnik chętnie przystał na te propozycję i ponownie poszedł spać. Nie minęła godzina gdy nastąpiło tzw. "tapnięcie" czyli lokalne śląskie trzęsienie ziemi spowodowane oberwaniem się pokładów węgla pod ziemią w rezultacie prowadzonych prac górniczych.
W wyniku tąpnięcia oberwał się ze ściany póltorametrowej szerokości "Święty obraz" w grubych rzeźbionych ramach. Spadł na łóżko i zabił górnika....

I jak tu nie wierzyć w przeznaczenie .... :wink:

Jagna
06-07-2004, 22:23
Oj sorki, musze leciec
c.d.n.
Kurcze, Honorata, autentycznie ciarki mnie przeszły po Twojej opowieści a Ty musisz lecieć ...ale to może i dobrze, bo jest późno a ja mieszkam w starym carskim, czyli jak nazwa wskazuje, jeszcze za cara stawianym bloku (wtedy też chyba budowali górale, bo budynki przetrwały dwie wojny i mają się świetnie :wink: ). Tak więc mam świadomość, że gdyby te ściany mogły mówić.... :-? Na pewno mieszkali tu i umierali ludzie.
Jak oglądaliśmy nasze mieszkanie pierwszy raz, to miałam wrażenie, że ktoś nas obserwuje i teraz kiedy tu mieszkam już 6 lat, to wrażenie nie minęło, ale nie jest przykre, wręcz czasami czuję "przyjazne fluidy". Ale mamy trzy pokoje i w pokoju "dziennym" nikt nie chce spać, bo jakoś tak dziwnie....a mój starszy syn twierdzi, że jak tam spał to czuł jak ktoś oddycha mu nad głową.
A tak w ogóle to Modlin Twierdza pełen jest bardzo tajemniczych miejsc. I jest takie jedno w pięknym parku, gdzie stoją ruiny, takie podcienie...bardzo to ładne, ale nikt tam nie chodzi. Ja poszłam raz i wiałam co sił...okropne uczucie bólu i smutku...a był cudny, słoneczny dzień. Nie wiem co tam się wydarzyło, ale wolę chyba nie wiedzieć.
Honorata, czekam na Twoją historię.

Agnieszka1
07-07-2004, 07:16
Honorata ja tez czekam :D

Honorata
07-07-2004, 09:41
A wiec bylo tak,
w okresie licealnym wybralismy sie na pare dni w Tatry, w sumie 3 nastolatkow, 3 dorosłych w kwietniu, śniegi jeszcze duze, ale slonce juz na niebie, wogole fajnie. Mieszkalismy w Poroninie, jeden dzien, po poprzednich bardzo męczących postanowilismy sobie dać na tzw."odpocznek" czyli dojazd do Łysej Polany i spacer asfaltem nad Morskie Oko.
Niespiesznie doszlismy popołudniem do Morskiego i...wpadlismy na "wspaniały" pomysł, że cos trzeba zrobic z reszta dnia, a nie tak poprostu wracac ta sama dorga po asfalcie i w autobusie. Rzut oka na mapę i decyzja, idziemy przez przełęcz Opalone do Doliny 5 Stawów. Trasa nie wydawała się ani długa, ani trudna. Łatwiej było pomyśleć, trudniej zrobić, poczatkowo pojawiły się mokre kamienie, potem leżacy snieg po kostki, potem leżacy śnieg po kolana, przy dojściu na samą przełęcz oprócz mozolnego brnięcia w śniegu nagle schowało się słońce i zaczęła się śnieżna zadymka, mijalismy troche ludzi na szlaku, jednak wszyscy schodzili w przeciwnym kierunku tj. do Morskiego Oka, pozdrawiajac nas tradycyjnym-Czesc.
Ja i koledzy wyprzedzilismy troche rodzicow caly czas brnąc w kurzawie, nagle na wprost nas pojawiła się dziewczyna (ciagle bardzo dobrze ja pamiętam, chociaz od zdarzenia minelo wiele lat, bylo to gdzies w 88-89 roku), była kilka lat od nas starsza, miała kręcone czarne włosy do ramion, jasną cerę, a na sobie...ŚNIEŻNO-BIAŁE MATERIAŁOWE TENISÓWKI I ROZPIĘTY BIAŁY LETNI PŁASZCZ! :o (a my czapy na głowie, trapery i utytłane śniegiem i błotem spodnie po kolana). Przy mijaniu nas, pozdrowiła nas słowami:"Bóg z Wami". Przeszła bardzo szybko, strasznie nas to wytrąciło z równowagi, tak, że poczekaliśmy na rodziców, którzy również okazało się ją spotkali i których pozdrowiła w ten sam sposób! Po minięciu przełęczy naszym oczom ukazała się Dolina 5 stawów z bardzo osnieżonym zboczem po którym mielismy zejsc, snieg przestal doipiero co padac, a ok. 8-10 m od naszego szlaku, na zboczu zobaczylismy duzy napis ugnieciony w sniegu: OSTRZEGAM WAS. (sam napis bez śladu stóp wiodących do niego).
Pełni dziwnych myśli i obaw zacżelismy schodzić w dól i dopiero po jakims czasie zaczeli nas mijac inni turysci idacy w obie strony szlaku, pytalismy kazdego przechodzacego czy spotkali dziewczyne i widzieli naspis, ale procz nas NIKT ANI JEJ ANI NAPISU NIE WIDZIAŁ. W koncu juz dochodzac do schroniska spotkalismy przewodnika tatrzanskiego, ktory powiedzial, ze tym zboczem (na ktorym byl napis) rok temu wiosna zeszla lawina pod ktora zgineli jacys studenci. Ale to nie koniec tego dnia, zupełnie wyczerpani śniegiem i tymi wrażeniami dotarlismy do przepełnionego schroniska, w ktorym (jak sie potem okazalo) powinnismy byli pozostac, zaczeło sie powoli ściemniac , amy uznalismy ze oczywiscie zdarzymy na transport PKS na Łysą Polanę, zacżał się więc karkołomny niemalże bieg w dół po sniegu, kozreniach, strumykach, byle do asfaltu i do autobusu, do asfaltu dotarlismy w prawie calkowitych ciemnosciach. Ostry marsz nie dał rezulatu i po dojeciu do Łysej Polany okazało się, zę nie ma jzu transportu na dzis! Przypominam, ze byly to lata 80-te, a wiec oprocz PKS na nic nie mozna bylo liczyc, nie bylo tez zadnych samochodow prywatnych, żołnierze na przejsciu granicznym też się wypięli. Chcąc nie chcąc rozpoczelismy karkołomny powrót pieszo krętą szosą z Łysej Polany w kierunku Bukowiny. Skrajnie wyczerpani dotarlismy do Bukowiny na 24:00 w kompletnej nocy!!! I tu wreszcie uśmiechęło się do nas szcęście, jedyni ludzie jakich spotkalismy na ulicy to kilku górników, którzy przyjechali przed sezonem, zeby obejrzec wczasowy ośrodek górniczy, w ktorym nas do rana przenocowali (co prawda nie ogrzewany) ale lepszy kawałek wyrka i koc, niż nic. Rano po dojechaniu autobusem do Poronina z obłedem w oczach nasza gaździna załamała ręce i mówiłą, ze chciala juz powiadomić GOPR.
To był jeden z najdziwniejszych dni w moim życiu.
Moja mama twierzdziła, ze w górach spotkaliśmy Matkę Boską, ale opowiedzielismy cała historię naszemu zaprzyjaźnionemu księdzu (nauczyciel na KUL-u, a więc światła głowa), który stwierdził, że Matka Boska nie pojawia się każdemu ot tak, najpewniej była to osoba która tragicznie zmarła podczas tej lawiny i chciała nas ostrzec i kazał się modlić za jej duszę.
I co, nadaję się do programu"Nie do wiary"? :wink:

Agnieszka1
07-07-2004, 09:58
I co, nadaję się do programu"Nie do wiary"? :wink:

Owszem nadajesz sie :D

Honorata
07-07-2004, 11:05
może dziwnie zabrzmiało z tym nie do wiary, ale te wydarzenia sa prawdziwe (do potwierzdenie u mojej rodziny i znajomych), a poniewaz atmosfera w tej historii narosła dosyć cieżka, chciałam ją na koniec trochę rozładować :lol:

Agnieszka1
08-07-2004, 07:48
Hej dla wszystkich :D
Opowiadam mezowi wieczorem w lozku Wasze opowiadania - razem sie boimy, a wczoraj w moim domu ktos naciskal na klamke drzwi w pokoju i czulam chlodne powiewy - i nie wiem czy to bylo naprawde czy sobie wmowilam :o

Linka
08-07-2004, 08:50
U nas w domu zdarzyło się raz, że zapaliło się samo światło w pokoju, po prostu usłyszałam "pstryk".... i poczułam dreszcze :wink:
Klamki jeszcze nie przeżyłam ale pewnie wszystko przede mną...też mam dużą wyobraźnię :D

Agnieszka1
08-07-2004, 09:05
hmmmmm swiatlo to nie, ale ........

Telewizor sam kiedys nagle sie wylaczyl.
Ja go wlaczylam a on znow sie wylaczyl - i tak 3 razy.
Innym razem kanal sam sie zmienil, ja go przestawilam a on przeskakiwal znow na tamten i tak pare razy.
Nie moze to byc winna telewizora, bo wylaczal sie stary, a przelaczal na kanaly nowy telewizor.

:-?

Innym razem, spalam gleboko gdy nagle obudzil mnie straszny halas.
Wstalam z lozka i co zobaczylam ?
Na szafie ( szafa jest szeroka) pod sciana stal krzyzyk drewniany na metalowej podstawce.
I sluchajcie ten krzyzyk spadl na ziemie - jakim cudem pytam, przeciez stal daleko od brzegu , musial "przebyc" droge 40 cm aby spasc - i to w srodku nocy.

To samo stalo sie z kwietnikiem "rowerkiem". Kwietnik w ksztalcie metalowego rowerka sam zladowal z komody - a nie stal na brzegu, i nikt kolo niego nie przechodzil.

Ludzie - ja mam duchy w domu :o

Linka
08-07-2004, 09:10
e tam od razu duchy :wink: wszystko da się racjonlanie wytłumaczyc, jak mawia mój mąż... ale kiedy sama jestem w domu w środku nocy, naookoło ciemny las...brrr wyobraź sobie jak jestem wtedy wyczulona na jakiekolwiek odgłosy i znaki :P

Jolka
08-07-2004, 10:04
Co do włączających się urządzeń typu telewizor to chyba można to racjonalnie wytłumaczyć. W pierwszym mieszkaniu włączała mi się wieża. Nagle w środku nocy obudziła mnie głośna muzyka, wściekła pomyślałam, kto o tej porze robi imprezę i to tak głośną. Po dłuższej chwili dopiero zorientowałam się, że to u mnie w mieszkaniu. :lol:
W drugim mieszkaniu bardzo często włączał się telewizor, oczywiście pierwsza myśl - niekulturalny sąsiad.
Myslę, że skoro to są urządzenia reagujące na pilota, to fale z innego nadajnika, jeśli odpowiednio mocne, mogą wywołać taki efekt. Czyli czy tak czy inaczej winny jakiś sąsiad. :-?
A tak wogóle to chyba nie powinnam czytać tego wątku, bo samotne noce (praca zmianowa męża) w nowym domu doprowadzą mnie do rozstroju nerwowego. A nowy dom wydaje rożne dziwne odgłosy, jeszcze mi nieznane. Ale najbardziej upiorne wydaje metalowy chłopek na kominie, którego lekko nadgryzła rdza. Dobrze, że wiem, że to on, bo dźwięki naprawdę są upiorne. :o

MHAL
08-07-2004, 10:43
Linka, mój mąż też twierdził, że wszystko da się racjonalnie wytłumaczyć i na pewno przedstawić w postaci zapisu matematycznego :lol: Po kilku latach sędzonych wspólnie już wie, że sa rzeczy niewytłumaczalne i nie mam na myśli znikających pieniędzy i pojawiających się nowych sukienek :wink: Z przyjemnościa czytam ten wątek.... no cóż dotyczy także i mnie, w pewnym stopniu.
Nie widziałam nigdy zjaw czy duchów, przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo. Dobrze jednak wiem co to znaczy miewać prorocze sny, a szczególnie te ostrzegające przed czyms złym lub te zapowiadające cos bardzo miłego. Nie są one dosłowne, musiałam się nauczyć rozumieć własne sny. Tak jak mówi to moja Mama: każdy ma inny, własny kod dostępu do podświadomości.
No i te przeczucia, o które właśnie rozbija się racjonalizm mojego ślubnego. Tak czasami ni z tego ni z owego np. jadąc samochodem i myśląc co zrobić na obiad nachodzi mnie myśl dotycząca zupełnie czegoś innego i to cos właśnie po chwili, po kilku dniach czy tygodniach spełnia się. Niestety nie potrafie tego kontrolować. To cos przychodzi kiedy chce. No i mie mozna tego ignorować, poddawć w wątpliwość czy analizować. Ważna jest ta nagła, pierwsz myśl - ona zawsze się sprawdza..... Czasami jest to miłe a czasami niestety nie...

Linka
08-07-2004, 11:15
Mhal, ja też niestety albo "stety" miewam przeczucia, prorocze sny... do tego dochodzi dziwna telepatia ale tylko z bliskimi osobami. Wiem kiedy ta osoba zadzwoni, wiem kiedy mocno o mnie myśli, wtedy ja się kontaktuję. Ta umiejętność akurat mnie cieszy. Zadziwia mnie natomiast zjawisko Dejavu, wielokrotnie mi się to zdarzyło ale nigdy nie potrafiłam tego zrozumieć, bo w odniesieniu do rzeczywistości nie miało to żadnego znaczenia. Nie będę tłumaczyć o co chodzi, na pewno wielu z Was spotkało się z "czymś" takim. Jednak jeśli ktoś potrafi racjonalnie to wytłumaczyć, to czekam z niecierpliwością.
Pozdrawiam wszystkich z kącika zapaleńców zjawiskami paranormalnymi :D

Agnieszka1
08-07-2004, 11:44
Dejavu linka ? jedyne wytlumaczenie, ktore mi sie nasuwa to reinkarnacja :D
Nawet w to czasami wierze :D

Linka
08-07-2004, 11:49
to nie może być reinkarnacja... bo to są zdarzenia, które już wcześniej widziałam ale w tym samym miejscu z tymi samymi ludźmi...w teraźniejszości, a nie gdzieś 50 lub 100 lat temu?!
Po prostu jakbym dwa razy widziała ten sam film.

maksiu
08-07-2004, 12:22
Deja vu - czyli tłumacząc na nasze oznacza to: "już widziane". Polega to na tym, że jakieś zdarzenia czy czynności, niekoniecznie jakies bardzo istotne, najczęściej błahe, "widzi się" zanim to się wydarzy, a w momencie kiedy to się dzieje, przychodzi do głowy myśl: "ja już to widziałem/am". Nie wiem jak u was... ale mi sie najczesciej zdarza tak że widze jakis statyczny obraz, coś jakby zdjęcie, a potem jak to sie dzieje w rzeczywistości to na dosłownie chwilke przed.. wiem że to się stanie i dokładnie w tej chwili mam wrażenie jakby się na chwilkę zatrzymał czas.. to dosłownie ułamek, ułamka sekundy... ale takie odczucie jest...
pozdrawiam

Linka
08-07-2004, 12:27
Maksiu, ja mam trochę inaczej. Nie widzę obrazu wcześniej jak Ty ale gdy sytuacja jakaś się zaczyna, mam już w głowie jej dalszy ciąg i wiem co za chwilę będzie, dosłownie krok po kroku. I wtedy pytam siebie skąd ja to wiem? :o

Agnieszka1
08-07-2004, 14:06
Linka ja mam to samo :D

Agnieszka1
08-07-2004, 14:30
:D

Linka
08-07-2004, 14:36
I oto jest dowód, że wiara czyni CUDA. Cudowne zakończenie tej historii...

mieczotronix
08-07-2004, 14:45
dejavu - czyli ta świadomość tego, co się za sekundę wydarzy też możnaby próbować racjonalnie wytłumaczyć.
CHodzi o czas przetwarzania informacji przez mózg. Mózg odbiera bodziec np wzrokowy z prędkością światła. Bodziec pobudza natychmiast pewne części mózgu i mózg na najniższym poziomie świadomości już wie co się wydarzyło. Dopiero wtedy móz rozpoczyna przetwarzanie otrzymanego bodźca - odszukiwanie skojarzeń, klasyfikację tego co się dzieje, przekształcenie na zrozumiałe dla posiadacza mózgu symbole i dopiero taka wysokopoziomowa, przetwożona informacja jest prezentowana w naszej świadomości. Ciało już dawno zareagowało, odruchy zadziałały (adrenalina strzeliła, mięśnie się skórczyły, itp) ale mózg zakończył obrabianie informacji ułamek sekundy później. To co sobie uświadamiamy dociera do nas z jakimś mikrosekundowym opóźnieniem i wrażenie, że znamy już tą sytuację wynika z tego, że znamy ją już od stu milisekund (informacja o niej próbowała się przebić do świadomości przez tyle czasu). Taką mam teorię.
Ostatnio jechałem samochodem, wyjeżdżałem z podporządkowanej ulicy i skręcałem w prawo. Popatrzyłem się w lewo, czy nic nie jedzie. Nic nie jechało, więc zacząłem skręcać w prawo i obracać głowę z lewej strony na prawą. W tym momencie tuż przed maską przemknął chyba za 120 na godzinę żółty samochód. Dalej obracałem głowę i wyjeżdżałem. Włączyłem się do ruchu i zacząłem jechać główną drogą. I dopiero wtedy do mnie dotarło, co się stało. Pasem na który się włączyłem jechał pod prąd samochód wyprzedzający kolumnę samochodów na 2-gim pasie (choć nie powinien - podwójna ciągła). Gdybym wyjechał ciut szybciej, pewnie byłby straszny wypadek. A tak, on przemknął przed moją maską tak szbyko, że nawet nie zdążyłem się przestraszyć. NAwet mi nie strzeliła adrenalina. Moje zmysły rejestrowały go tak krótki ułamek sekundy, że nie załapał się na rozdzielczość mojego mózgu. Zdarzenie dostarczyło zbyt mało danych i zostało zignorowane. Ciekawe ile takich mikro zdarzeń, nie rejestrowanych przez naszą świadomość wydarza się w ciągu życia. Nic o nich nie wiemy, ale gdzieś tam się odkładają i składają. I coś z nich pozostaje. To nie muszą być bodźce zewnętrzne, ale np. mikro-myśli. Strzępki skojarzeń. Jak o czymś myślimi, to pojawia nam się dużo skojarzeń, powstaje takie drzewo możliwych dalszych toków myślenia. Wiele jego gałęzi może być w naszej świadomości bardzo krótko, bo wybieramy akurat inną gałąź i kontynuujemy tok myślowy. Jednak przez mikro-sekundę nad tą alternatywą się zastanawialiśmy (np. a co jeśli ten czarny kot faktycznie przyniesie mi pecha) i to się gdzieś wszystko odkłada w mózgu w postaci szlamu myślowego. Jak potem inna myśl padnie na ten szlam, to może coś z tego wykiełkować dziwnego. Np jakieś duchy, albo gwałtowne pragnie kisielu.

Linka
08-07-2004, 14:52
Mieczotronix! Twoja teoria do mnie przemawia, tymbardziej że z takim wytłumaczeniem dejavu już się spotkałam. Byłam ciekawa Waszych opinii i nie zawiodłam się. Biorąc pod uwagę powyższą teorię, miałbym lepsze samopoczucie, gdyby to było tzw moje "proroctwo" - a nie to, że mój mózg zbyt późno analizuje to, co oczy zobaczyły wcześniej :D

Agnieszka1
09-07-2004, 08:23
Mieczotronix do mnie tez przemawia, juz wczesniej slyszalam o tej teorii.
A co do czarnych kotow, to one naprawde pecha przynosza.
Raz szlam do pracy , przed samym wejsciem przebiegl mi czarny kot droge, nie wierzac w to przeszlam .
Weszlam na gore, po jakims czasie zglodnialam, siegnelam wiec po torebke i poszlam do sklepu.
W sklepie zamowilam sobie co chcialam, siegam do torebki po portfel :o nie ma!
Poprosilam pania zeby odlozyla zakupy ze zaraz wroce.
Pobieglam do bankomatu z ktorego zawsze biore kase - jest najblizej :o popsuty.
Kurcze pomyslalam, musze isc do banku, ale nic daleko nie bylo poszlam.
Wchodze do banku :o pradu nie ma i kompy nie dzialaja wiec kasy mi nie wydadza.
Cholerny czarny kot - pomyslalam :D

maksiu
09-07-2004, 08:45
Logicznie rzecz biorąc teoria Miecza trzyma sie kupy...z jednym małym wyjątkiem.. a wyjątek ten nazywa się maksiu... już mowie dlaczego...
moje "statyczne obrazy" ktore mi się pojawiaja, a ktore potem się dzieją.. pojawiają mi się kilka dni, godzin wczesniej... i co najdziwniejsze wiem ze to jest wlasnie to...poporstu wiem... i czekam tylko kiedy sie zdarzy... no jesli podciagnac mnie pod teorie Miecza to widac mam strasznie duze lagi w mózgu :D :D :D

Linka
09-07-2004, 08:50
Podciągnęłabym wobec tego "wyjątek Maksia" pod jasnowidzenie...a nie dejavu :D

maksiu
09-07-2004, 08:52
Linka: dlaczego zaraz takie poważne słowa jak jasnowidzenie :D

Linka
09-07-2004, 08:57
ano :wink: bo w dejavu chodzi o sekundy, mgnienie oka itp...a tutaj takie długie lagi jak dni, godziny?

mieczotronix
09-07-2004, 09:09
to znaczy jak to jest u ciebie maksiu?
idziesz sobie ulicą i nagle masz widzenie? w jakich okolicznościach pojawia się ten obraz? i na jak długo? Na tyle długo, że możesz go potem analizować w myśli do końca dnia zastanawiając się kiedy ci się to może przydarzyć?
A potem, jak to samo już się dzieje, to myślisz - no tak, to jest z tego obrazu z wtorku dwa tygodnie temu?

maksiu
09-07-2004, 09:34
prawie zgadałes Mieczu.. siedze sobie robie cos.. nagle.. pojawia sie jakis obraz.. ewentualnie krotka scenka... i ja wiem ze to nie jest jakies tam nie wiadomo co.. tylko cos co sie wydarzy.. nie wiem.. gdzie , nie wiem kiedy.. wiem ze bede przy tym.. i potem jak sie to dzieje to jest tak jak napisales

Linka
09-07-2004, 09:38
A nie mówiłam??? JASNOWIDZ :o

maksiu
09-07-2004, 09:42
zebym tak raz zobaczyl numeru duzego-lotka przynajmniej z kilku godiznnym wyprzedzeniem.. bylby przynajmniej z tego jakis pozytek :D :D :D

Agnieszka1
09-07-2004, 09:53
cos takiego jak ma maksiu bylo kiedys w odcinku - z archiwum X :D
dziewczyna miala operacje na oczy, operacja spowodowala ze cos sie stalo z siatkowka i ona widziala wczesniej o 1 dzien to co sie wydarzy.
Nie pamietam juz dokladnie jak to tlumaczyli agenci z archiwum X.
Pamietacie ten odcinek? ( jesli ogladac archiwum X oczywiscie)

pozdrawiam goraco wszystkich :D

Linka
09-07-2004, 09:56
yhm, oglądałam akurat ten odcinek ale tak samo nie pamiętam jak to tłumaczyli. Maksiu miałeś jakiąś operację na oczy? :D

maksiu
09-07-2004, 09:57
nie mialem zadnej operacji :D a to obrazy pojawiaja sie samoczynnie , zero mozliwosci kontrolowania tego... tylko zawsze myslalem ze to klasyczne deja vo...

Wowka
09-07-2004, 09:58
Maksiu... czy w chwilach "olsnienia" wyglądasz podobnie .. :wink:
http://www.wawel.net/images/malar/matejko/Wernyhora.jpeg

Pozdrawiam

maksiu
09-07-2004, 10:04
Wowka.. strasznie smieszne.... wcale nie wygladam jak Wernyhora, mysle ze wyglada calkiem normalnie..

Agnieszka1
09-07-2004, 10:30
maksiu ale jak juz zobaczysz te liczby totolotkowe to pamietaj - ja Cie bardzo lubie ! :D :D :P

A tak powaznie, to co masz maksiu z tym widzeniem wczesniejszym - zanim sie wydarzy , to jest wyjatkowa umiejetnosc, nigdy nie rozmawiales o tym z jakims naukowcem?

Szadam
09-07-2004, 10:36
Parę lat temu nasze buiro zlokalizowane było w starym niewyremontowanym dużym budynku. Projektowałem i jak zwykle zasiedziałem się do środka nocy. Sam w tej ruderze. Komputer szumiał, radio grało, czas płynął. Gdzieś ok 2 usłyszałem szelest. Strachliwy nie jestem, no ale.... Szelest się nasilił. Zawołałem czy ktoś tam jest. Nic.
byłem na 2 piętrze. Myślę może koś wlazł do tej rudery. Krzyczę NIC

Mniej odważny postanowiłem zakończyć pracę i do domu. Ale jak. Znowy słyczę szmery!!!

Nie pamiętam czy śpiewałem czy gwizdałem, ale powoli w tym półmroku posuwam się do klatki schodowej.

Wychodzę na klatkę, a tu znowu szelesty. Bardzo wyraźne. Uwierzyłem w duchy i inne zjawy, A potem sfrunęła na mnie oszołomiona jaskółka, która uderzyła w okno korytarza.

Chyba wówczas umarłem poraz pierwszy.

Po zmartwychwastaniu spieprzyłem do domu z duszą na ramieniu.

Rano znaleźliśmy martwą jaskółkę, która przez wybitą szybę na poddaszu musiała wlecieć do środka.

Agnieszka1
09-07-2004, 10:48
ha szadam, to tak jak opowiesc o ztym jak to kilku kolegow wyzywalo innego od tchórzy.
Ten sie wzbranial ze nie jest tchórzem, ale koledzy nadal sie smiali.
W koncu wpadli na pomysl - kolego, jesli przejdziesz przez cmentarz o godz.24 to powiemy ze nie jestes tchórzem lecz bardzo odwarznym czlowiekiem.
Chlopak sie zgodzil.
O godz. 24 przekroczyl brame cmentarza aby przejsc przez niego i wyjsc druga brama.
Szedl tak caly spocony ze strachu, slyszal w glowie rozne dzwieki, gwizdy, wycie wiatru. Ale szedl, szedl, szedl ........ i nagle poczul jak ktos go lapie za kurtke z tylu :o wystraszyl sie strasznie - zawal serca - chlopak zmarl na miejscu. :cry:
Jak sie okazalo przechodzil pod drzewem gdzie zwisaly galezie i jedna z nich zaczepila sie o jego kurtke.
Strach ma wielkie oczy :o
:D

maksiu
09-07-2004, 10:52
Agnieszko.. nie rozmawialem o tym z zadnym naukowcem.. i nie zamierzam.. nie chce byc krolikiem doswiadczalnym.... wole zostawic to dla siebie.. bo nie zawsze to jest przyjemne :D :D :D

Wowka
09-07-2004, 10:59
..........Jak sie okazalo przechodzil pod drzewem gdzie zwisaly galezie i jedna z nich zaczepila sie o jego kurtke.
Strach ma wielkie oczy :o
:D


Kiedyś pewien sułtan zrobił mimowolnie empiryczne doświadczenie......

Skazał na karę smierci przez ścięcie mieczem swego dworzanina...
Dworzaninowi zawiązano oczy, kazano przyklęknąc przy pieńku i złożyć nań głowę....
Kat zamiast mieczem uderzył w odsłoniety kark dworzanina mokrym ręcznikiem...
Dworzanin momentalnie zmarł na zawał...

Agnieszka1
09-07-2004, 11:34
tak wowka slyszalam o tym.
W jakims polskim filmie z Pazura byla ta anegdota wykorzystana.
Matka z corka mialy dosc zachowania meza /ojca i jak przyszedl raz pijany do domu wziely siekere i zaczely go straszyc ze mu odetna glowe.
Zawiazaly mu glowe w jakas szmate, jak juz mial oczy zasloniete wywalily siekiere, ale krzyczaly jedna przez druga - odcinaj!
I jedna z nich reka wlanela mu w szyje - facet ( Pazura) zmarl na zawal. :cry: :wink:

MHAL
09-07-2004, 13:03
Rozmumiem maksia, chociaż ja niw mam widzeń... tylko mysli...Nie wiem skąd ale często wiem co sie stanie. To nie sa obrazy tylko myśl. Widzę czlowieka po raz pierwszy i nagle błysk, wiem jak ma na imie. Dzwoni telefon wiem kto sie odezwie (bez wyświetlacza). Mąż coś planuje, ja wiem, że będzie tak a nie inaczej. Potem on przychodzi i pyta skąd wiedziałaś....? Zreszta on już się przyzwyczaił :D
No imówi do mnie "moja Czarownica" :)
Ostatnio zapytał, dlaczego nie zajme się np. Tarotem....No własnie...

maksiu
09-07-2004, 13:13
mhal.. witam bratnia dusze :D :D :D o takich "duperelach" jak telefony to nawet nie napisalem bo traktuje to jak cos normalnego i kozystam z tego :D

Agnieszka1
09-07-2004, 13:34
mhal.. witam bratnia dusze :D :D :D o takich "duperelach" jak telefony to nawet nie napisalem bo traktuje to jak cos normalnego i kozystam z tego :D

Telefony tez mam :D
Tzn dzwoni tel a ja wiem kto to ( mam przeczucie), mam tak tez np. wstajac rano mowie do meza: mam przeczucie ze dzis nas odwiedza rodzice - trzeba posprzatac :D :D
A jak juz sa to mowie - a nie mowilam :D :D

Albo zdarzylo mi sie raz - ale raz tylko - ze spotkalam jednego goscia na korytarzu u mnie w pracy.
Widzialam go pierwszy raz , ale jak spojrzalam na niego to wiedzialam ze skads go znam ( ale nie znalam go wczesniej ani nie widzialam wczesniej)
Nastepnego razu zaczepil mnie on na korytarzu i mowi ze ma to samo wrazenie. I oczy mial takie znajome, jakbym go znala ladny kawal czasu -
jakbysmy byli dobrymi znajomymi. Kazdego nastepnego razu moj "znajomy" zagladal do mnie na pogawedke. Okazywalo sie ze mamy te same zainteresowania, lubimy taka sama kawe, tak samo parzona i takie tam inne pierdoly. I na dodatek ja wiedzialam co on lubi zanim mi o tym powiedzial. I jakos tak w srodku wiedzialam ze ten czlowiek jest moja tzw. bratnia dusza.

Powiedzialam siostrze o tym - ona gleboko wierzy w reinkarnacje.
Moze i faktycznie w poprzednim zyciu znalam tego faceta? :D :D

Agnieszka1
09-07-2004, 13:42
Pamietam tez jeden sen ktory utkwil mi w pamieci.
Bylam na studiach, mialam przyjaciolke .
I razu pewnego mialam dziwny sen - snil mi sie chlopak , ktory szedl ulica i strasznie plakal.
Pytam go - dlacego placzesz? a on ze mame mu zabrali do szpitala a on nie wie do ktorego i nie wie gdzie ma isc.
Ja na to zeby powiedzial mi jak sie nazywa to podzwonimy po szpitalach i sie dowiemy.
Powiedzial mi jak sie nazywa - dokladnie imie i nazwisko.
Po przepudzeniu pamietalam imie i nazwisko ale nie pamietalam wygladu chlopaka.
Caly weekend mnie to meczylo - bo pamietalam imie i nazwisko.
Po weekendzie na uczelni gdy spotkalam sie z moja przyjaciolka - opowiedzialam jej sen.
A ona na to takie :o oczy.
I mowi Aga przeciez ten chlopak mieszka obok mnie, jego mame zabralo pogotowie w niedziele.
:o no to ja takie oczy zrobilam, zaniemowilam
Ona nigdy mi nie wpominala o nim wiec od niej nie moglam uslyszec imienia i nazwiska wczesniej.
Przyjaciolka zorganizowala ognisko , zaprosila na nie owego chlopaka, ale jego twarz nic mi nie mowila. Nawet z nim nie rozmawialam duzo bo nie czulam takiej potrzeby.
ale bylo to dziwne :D

maksiu
09-07-2004, 13:44
Agnieszka: to raczej nie ma nic wspolnego z reinkarnacja... to raczej zjawisko tgz. blizniaczych dusz.... wierz mi ze wiem o czym mowie...

Agnieszka1
09-07-2004, 14:15
Agnieszka: to raczej nie ma nic wspolnego z reinkarnacja... to raczej zjawisko tgz. blizniaczych dusz.... wierz mi ze wiem o czym mowie...


Byc moze maksiu - ale ze co , mialam miec blizniaka ale on urodzil sie w innej rodzinie?

maksiu
09-07-2004, 14:28
To nie tak.. dokladnie odwrotnie, dusze w astralu łączą się w pary... i na ziemi podswiadomie się szukają.. taki ktos wie doskonale wszystko o tobie.. nie to kim jestem... tylko jaka jestes... to temat na dluzsza dyskusje...

Jagna
09-07-2004, 19:26
Ja też w to wierzę, że spotykamy na swojej drodze ludzi, z którymi gdzieś TAM nas coś łączyło. Z niektórymi, niezależnie od płci i układów ma się świadomość, że można z nimi przegadać niejedną noc, rozumie się prawie bez słów a inni, nawet w bardzo sprzyjających okolicznościach są jacyś obcy, mimo, że mili, sympatyczni a jednak jacyś nie tacy...
Ale podobno to też można wytłumaczyć podświadomą reakcją: przy pierwszym spotkaniu reagują nasze źrenice - rozszerzają się (to pozytywne) lub zwężają (negatywne). Świadomie tego nie widzimy, ale nasza podświadomość to rejestruje i osoby u których źrenice się na nasz widok zwęziły będą się wydawały antypatyczne, mimo uśmiechów i miłych słów :-?
A tak z innej beczki. Był u nas wczoraj chłopak z ekipy od studni, która kopie u sąsiada. Ekipa kopie, nie studnia. Chłopak różdżką sprawdza wodę. Przyszedł na naszą działkę i pierwszy raz w życiu widziałam jak działa taka różdżka. Pomyślałam "pic na wodę" i mówię "Dawaj, ja spróbuję". Wzięłam różdżkę (zwykłe "Y" z bzu) jak mi pokazał, idę sobie....i jak mi nagle ten patyk się wygiął..! :o Trzymałam z całej siły a to robiło swoje! Mąż próbował. Nic. Chłopak od różdżki powiedział, że to nie każdy tak ma. Jego rodzony brat może latać z różdżką i nic. Oczywiście nie wiem CO ta różdżka mi pokazała, ale cokolwiek to było, to było bardzo wyraźne i w wielu miejscach. Super! Schowałam ją sobie i latam teraz po sąsiadach i "badam im wodę" :P U mojego starszego syna też się wyginała. To talent energetyczny po mamusi :wink:
Jednak mam nadzieję, że medium przez to nie zostanę. Umarłabym ze strachu.

Agnieszka1
12-07-2004, 13:53
Jagna super :D
Maksiu ciekawe czy moj maz to ten ktorego szukalam :D
Ale owszem tez w to wierze.

kroyena
12-07-2004, 14:38
Czy to normalne, żeby się w takim kraju budować?
To jest dopiero zjawisko! :lol:

Agnieszka1
13-07-2004, 09:26
Czy to normalne, żeby się w takim kraju budować?
To jest dopiero zjawisko! :lol:


hahahah - no zjawisko niesamwite :D

Jagna
13-07-2004, 12:22
Czy to normalne, żeby się w takim kraju budować?
To jest dopiero zjawisko! :lol:
Eche, tylko ciekawe czy nadajemy się do "Nie do wiary" czy do "Śmiechu warte" :-?

maksiu
13-07-2004, 12:41
Może raczej do "Wybacz mi" :D :D :D

mieczotronix
13-07-2004, 13:32
dzisiaj mi się śniło, że wyciągnąłem z łóżka rękę w stronę lampy na suficie i się strasznie natężyłem i lampa się zaczęła bujać.
Ciarki przeszły mnie po plecach - a jednak to możliwe - mam zdolności paranormalne. Spróbowałem jeszcze raz - wyciągnąłem rękę i natężyłem się, że prawie stęknąłem. Lampa się bujnęła w stronę ręki bardzo wyraźnie. No nie! Zupełnie mnie zamurowało. Pomyślałem, że jak wstanę z łóżka to szybko siądę i napiszę posta na ten wątek, że to jednak możliwe. Wstałem, postawiłem nogi na ziemi i pomyślałem, że w sumie jak się natężę to powinienem się unieść nad ziemię. Natężyłem się, i rzeczywiście uniosłem się jakieś 5 cm nad dywan. Potem ćwiczyłem loty, na coraz wyższych pułapach i z coraz większymi prędkościami i przy coraz mniejszym natężaniu się. A potem się obudziłem.

Linka
13-07-2004, 15:10
to się nazywa "świadome śnienie", oto co znalazłam:
"Jedną trzecią naszego życia przesypiamy. Wówczas wszyscy śnimy. Wszyscy śnimy każdej jednej nocy. Nasze ciała wyłączają się i wolne od fizycznych zakłóceń, nasze umysły odbywają podróż w świat snu. Można by pomyśleć, że śpiąca osoba jest mało aktywna, lecz wcale tak nie jest, gdyż fale mózgowe, w trakcie gdy śni, są prawie tak aktywne jak podczas jej dziennej aktywności. Nasze oczy poruszają się szybko pod powiekami, rozglądając się w przestrzeni będącej wytworem naszego umysłu, przez którą wędrujemy. Każdej nocy wchodzimy w niezmierzone, pełne możliwości środowisko umysłu. Niestety, nie każdy z nas pamięta te przeżycia i niewielu z nas jest świadom tych doświadczeń. Ale co by było, jeśli podczas tego spodziewanego "nieświadomego" stanu, moglibyśmy być świadomymi faktu, że śnimy?
.... Mieczotronix - Ty byłeś świadomy że śnisz, jak widać jest to pewna zdolność :D Należysz do klubu "Nie do wiary"
pozdrawiam

mieczotronix
13-07-2004, 15:14
Tym razem nie byłem świadom tego że śnię, choć czasem mi się to zdarza - zresztą każdemu. Każdy chyba sobie kiedyś mówił "spokojnie - to tylko sen". Śniło mi się tylko że właśnie się obudziłem i siedzę na łóżku. To co się rozgrywało we śnie było dla mnie jak najbardziej realne.

Linka
13-07-2004, 15:23
Pomyślałem, że jak wstanę z łóżka to szybko siądę i napiszę posta na ten wątek, że to jednak możliwe. Wstałem, postawiłem nogi na ziemi i pomyślałem, że w sumie jak się natężę to powinienem się unieść nad ziemię. Natężyłem się, i rzeczywiście uniosłem się jakieś 5 cm nad dywan. Potem ćwiczyłem loty, na coraz wyższych pułapach i z coraz większymi prędkościami i przy coraz mniejszym natężaniu się. A potem się obudziłem.

zrozumiałam tak jak napisałeś: "pomyślałem, że jak wstanę...itd, czyli wiedziałeś że leżysz i śnisz! Czy we śnie chciałeś napisać post, czy na jawie?

mieczotronix
13-07-2004, 17:11
zrozumiałam tak jak napisałeś: "pomyślałem, że jak wstanę...itd, czyli wiedziałeś że leżysz i śnisz! Czy we śnie chciałeś napisać post, czy na jawie?
To już się robi strasznie skomplikowane!
Śniło mi się, że właśnie się obudziłem i leżąc na łóżku (obudzony) gapiłem się na lampę i nią telekinetycznie bujałem. Nie wiedziałem że tak naprawdę śnię, dopóki się nie obudziłem.

Agnieszka1
14-07-2004, 10:51
dzisiaj mi się śniło, że wyciągnąłem z łóżka rękę w stronę lampy na suficie i się strasznie natężyłem i lampa się zaczęła bujać.
Ciarki przeszły mnie po plecach - a jednak to możliwe - mam zdolności paranormalne. Spróbowałem jeszcze raz - wyciągnąłem rękę i natężyłem się, że prawie stęknąłem. Lampa się bujnęła w stronę ręki bardzo wyraźnie. No nie! Zupełnie mnie zamurowało. Pomyślałem, że jak wstanę z łóżka to szybko siądę i napiszę posta na ten wątek, że to jednak możliwe. Wstałem, postawiłem nogi na ziemi i pomyślałem, że w sumie jak się natężę to powinienem się unieść nad ziemię. Natężyłem się, i rzeczywiście uniosłem się jakieś 5 cm nad dywan. Potem ćwiczyłem loty, na coraz wyższych pułapach i z coraz większymi prędkościami i przy coraz mniejszym natężaniu się. A potem się obudziłem.


hahah mieczo - widac ze gleboko w mysli zapadl ci nasz temat z forum :D to milo
ja tez mam swiadome sny i to czesto

mieczotronix
14-07-2004, 11:27
ale ja nie mam świadomych snów - już mówiłem - jak śnię, to jestem w innej bajce.
Zresztą pojęcie świadomego snu jest trochę niemożliwe.
No bo tak:
świadomy sen, to taki w którym wiesz, że właśnie śpisz i śnisz, tak?
czyli w tym śnie leżysz i śpisz i coś ci się śni, tak?
no właśnie, co ci się śni?
a no to, że leżysz i śpisz i coś ci się śni...
czyli śnisz, o śnie w śnie, że ci się śni, że się śni ... i tak daelej

Jeśli mamy sen i w tym śnie wiemy że śpimy, to przecież nie możemy jednocześnie spać i np. ganiać zajączki? Jeśli mamy sen, że moje ciało śpi, a ja tu w śnie ganiam zajączki, to jest jakaś schizofrenia. Jak można spać i jednocześnie ganiać zajączki? Ganiam zajączki ja, to kto w takim razie śpi? W jakim punkcie jest "kamera"? Czy obserwuję siebie śpiącego ganiając zajączki, czy ganiającego zajączki śpiąc?

Agnieszka1
14-07-2004, 12:49
oj mieczo mieczo ale zakrecasz sloiki :D

sen swiadomy rozumiem w dwojaki sposob :
1. cos mi sie snie ale ja wiem ze to tylko sen - np. sni mi sie ze mnie wywalaja z pracy - i w tym snie mowie sobie - spoko, to mi sie tylko sni, jak wstane wszystko bedzie ok.

2. sni mi sie jakas sytuacja , a ja w snie wiem ze to nie mozliwe bo w rzeczywistosci jest calkiem inaczej np.
sni mi sie ze odiwedzam babcie ( ktora w rzeczywistosci nie zyje 10 lat), wiec sni mi sie ze do niej wchodze do domu, patrze a ona siedzi , robi na drutach i gada do mnie. A ja do niej - babcia ale numer, przeciez ty nie zyjesz. Przychodza inni ludzie gadaja z nia - a ja do nich wolam - no co wy zwariowaliscie jak to mozliwe ze ona jest i gada z wami skoro nie zyje.


czyli swidomosc snu i rzeczywistosci.
swiadomosc zupelna :D

Agnieszka1
14-07-2004, 12:52
poprzedni post to troche grobowy ale to co - zjawiska paranormalne pasuja do grobowych watkow :wink:

A wiecie w co moj maz wierzy.......?
Ze kosmici to sa ludzie z przyszlosci , ktorzy wynalezli podroze w czasie i wlasnie nas odwiedzaja :D i co wy na to?

mieczotronix
14-07-2004, 13:02
A wiecie w co moj maz wierzy.......?
Ze kosmici to sa ludzie z przyszlosci , ktorzy wynalezli podroze w czasie i wlasnie nas odwiedzaja :D i co wy na to?
A może ludzie z przeszłości, którzy przyjeżdżają do nas sprawdzić kiedy wreszcie przypomnimy sobie o nich i zdawna zapomnianych umiejętnościach podróży w czasie.

A tak pozatym - to widział ktoś tego kosmitę?

kroyena
19-07-2004, 14:26
Aga to niech Tobie dowód niewprost poda za pomocą numerków w najbliższym losowaniu naszego Lotka. Jak będą OK to niech sobie wierzy w co chce. :wink:

PS. Jakby co to podaj te numerki w poście. :roll:

Jagna
19-07-2004, 17:35
A ja sobie pozwolę wrócić do tematu duchów.
Mój mąż dopiero jak mu powiedziałam o tym wątku, opowiedział mi ciekawą historię:
Ojciec mojego męża nie żyje od kilkunastu lat. Za życia był znanym w całej okolicy nauczycielem muzyki i cenionym organistą. Po wieczornej mszy, kościelny i mój ś.p. teść odbywali swój rytuał - Kościelny gasił świece, obchodził kościół po czym wołał na górę, do teścia "Kazik, okno zamknij!", żeby nie zapomnieć o małym okienku przy chórze. I tak było przez lata. Teść zmarł nagle, na serce (miał tylko 36 lat :o ). Krótko po jego śmierci, kościelny jak zwykle gasił świece, obchodził kościół i odruchowo krzyknął swoje "Kazik, okno zamknij...!" i uświadomił sobie, że przecież Kazik nie żyje. W tym momencie usłyszał trzask zamykanego okienka.... Był tak przerażony, że pobiegł z krzykiem po proboszcza i we dwóch wdrapali się na chór. Okienko było zamknięte a klamki trzeba było mocno docisnąć i przekręcić w górę, żeby się zamknęło. Nie mógł tego zrobić wiatr. Opowiadali to zgodnie kościelny i proboszcz, obaj mocno to przeżyli. :-?

Agnieszka1
20-07-2004, 12:04
Aga to niech Tobie dowód niewprost poda za pomocą numerków w najbliższym losowaniu naszego Lotka. Jak będą OK to niech sobie wierzy w co chce. :wink:

PS. Jakby co to podaj te numerki w poście. :roll:


Kroyena nie pisalam ze mial z nimi kontakt , tylko ze w to wierzy.
Ludzie wierza w Boga choc Go nie widzieli.
Wierza w UFO choc nie widzieli.
On wierzy w podroze w czasie - ze sa mozliwe :D
A jak bede miala nr lotka - to nie bede ich oglaszac calej Polsce no co ty - daj ewentualnie maila to przesle tobie - juz nie bede taka sknera, z jedna osoba sie moge podzielic :D :wink:

maksiu
20-07-2004, 13:23
Agnieszka.. no co ty taki samolub.... tylko z jedna osoba chcesz sie podzielic.... no wiesz... a z kolegą zza miedzy.. to juz nie łaska?

kroyena
20-07-2004, 14:03
Aga chyba sobie złe forum na takie pomysły wybraliśmy. :wink:

Latarnik
20-07-2004, 19:38
Podsyłam adres dla tych co lubią historie z dreszczykiem :o
http://magia.art.pl/zparanormalne.html

Agnieszka1
21-07-2004, 13:30
Agnieszka.. no co ty taki samolub.... tylko z jedna osoba chcesz sie podzielic.... no wiesz... a z kolegą zza miedzy.. to juz nie łaska?

oj maksiu od razu łaska :wink:
Ale niech tam bedzie - bede sprzedawac za niewielka odplatnoscia w takim razie nr lotka, ale za wadliwy towar odpowiada producent a nie sprzedawca :D :P :wink:

Latarnik super adresik :D

Honorata
28-07-2004, 11:49
Ja też miewam sny o tym , że śnię, ale miewam tez sny który wydają mi się jawą, pewne sny które brałam za jawę, dyktowała czasami w dzieciństwie fizjologia, jak bardzo mocno chciało mi się siusiu sniło mi się ze wstaję i idę do toalety,siadam na kibelku i... przebudzenie nie było miłe, a napewno mokre! :lol:

Ostatnio nad morzem miałam cudowne sny, w których wszytsko mi się spełniało, wszytsko co chciałam, dobre, spokojne, szcześliwe sny, które brałam za rzeczywistosc, a rano budziłam sie z uczuciem zawodu, ze to byl tylko sen! Mocno wierze ze sie spelnia!
Od kilku lat zdarza mi sie co jakis czas wracac w miejsca ze snu, w ktorych nigdy nie byla w rzeczywistosci, uparcia powraca obraz pewnego miasta, w ktorym nigdy nie bylam i nawet nie wiem czy takie istnieje na swiecie. Jedno jest pewne, sny sa fascynujace!


Mam czasami rowniez uczucie "dejavu", widze jakas sytuacje, i wiem kto co za chwile powie, znam ten obraz z mojej glowy, wchodze do obcego mieszkania i znam go na pamiec, wiem gdzie co stoi.

Co do duchow, w Łodzi niedaleko mnie jest dom kultury rondo w budynku w ktorym podczas wojny znajdowala sie siedziba gestapo i przesluchiwano wiezniow. Wielu pracownikow slyszalo w budynku rozne glosy, widzialo przesuwajace sie przedmioty, samo zamykajace sie i otwierajace drzwi, wielu zrezygnowalo tam z pracy, bo nie wyrabiaja psychicznie. Ja mysle ze moze to nagromadzenie ludzkich cierpien wytworzylo taka energie, ktora gdzies po tym budynku krazy.

Magdzia
12-08-2004, 12:12
Odświeżam wątek, bo znam parę takich historii. Otóż mama koleżanki miała pracę zmianową, czasem wracała bardzo wcześnie rano po nocy, czasem wracała późno w nocy... A mieszkała na wsi. Raz idąc właśnie do domu taką wiejską drogą grubo po 22, zbliżała się do mostku na małej rzeczce. Świecił księżyc, noc widna. Idzie, i nagle widzi na drodze po drugiej stronie mostku dużego czarnego psa z łańcuchem. Bardzo się przestraszyła, bo pomyślała, że się komuś urwał i może ją ugryźć. Ale nie miała wyjścia, musiała przejść przez ten mostek. Ruszyła powoli do przodu - pies po drugiej stronie również. I tak zbliżali się do tego mostka. Pies wszedł pierwszy i nagle... usłyszała tylko dzwonienie łańcucha i skowyt - psa coś z ogromną prędkością porwało do góry. Kobieta przerażona zaczęła biec, dobiegła zalana łzami do domu.
Historia druga - opowiedziana przez moją ś.p. prababcię. Jej ojciec jechał kiedyś raniutko na targ - jeszcze było ciemno. Jechał wozem z koniem. Nagle na droge wszedł pies - koń stanął jak wryty, nie chciał ruszyć, mimo poganiania go, bicia batem - biednemu koniowi aż piana wystąpiła na bokach, ale ani drgnął. Pra-pradziadek zdenerwował się poważnie, bo mu się spieszyło, więc zamierzył się batem na psa, ale nie trafił. I wtedy podobno usłyszał głos, aż mu się włosy zjeżyły - że niby pies powiedział "Masz szczęście, że mnie nie uderzyłeś, bo byś nie przeżył" i pies zniknął. Dziadek przerażony wrócił do domu i długo sie modlił.
I moja historia - nic specjalnego, tylko odczucie - jak mieszkałam jeszcze w domu rodzinnym - w którym co najmniej dwie osoby zmarły i ja to pamiętam - kiedyś w nocy obudziłam się z takim dziwnym przeczuciem, że ktoś jest koło mnie. Leżałam twarzą do ściany. Bardzo sie bałam, bałam się nawet otowrzyć oczy. Nagle poczułam przejmujące zimno, ale nie tak, jak od wiatru, ale nagle spadła po prostu temperatura, i poczułam, jakby coś - jak kot, siadło mi na kołdrze. Byłam tak przerażona, że tylko zaciskałam oczy, żeby nic nie zobaczyć, bo chyba umarłabym ze strachu, a bardzo wyraźnie czułam, że ktoś jest w pokoju. Po jakimś czasie minęło i zasnęłam. Ale bardzo wyraźnie to pamiętam.

Honorata
16-08-2004, 14:17
ja takie uczucie zimna i jakby ktoś siadał mi na kołdrze (nawet czuję jego ciężar) mam od czasu do czasu, budze się wtedy ze strachem i boję otworzyć oczy, ale oczywiscie nikogo nie ma, to chyba taki rodzaj snu...

kroyena
16-08-2004, 14:19
Na ja, a to:
"skulony świat nie większy niż ta pięść,
na piersiach siadł i oddech mi się rwie"

Perfekcyjne co nie? 8) :lol:

Szadam
17-08-2004, 08:59
Proszę do zjawisk paranormalnych dopisać wysokość odpraw dla prezesów PKN ORLEN :evil:
Do grupy psów ogrodnika raczej się nie zaliczam, ale LUDZIE gdzie my jesteśmy!!!!!!!!!!!!!!!

ziaba
17-08-2004, 20:24
Nie będę oryginalna w stwierdzeniu,że potrafię z wyprzedzeniem ok 15..30 sekund przewidzieć co sie wydarzy. Moim wielkim odkryciem tegoż było , kiedy mając 9 lat wracałam ze szkoły do domu. Mieszkałam w bloku 12 pietrowym. Z niewyjaśnionych powodów uczepiłam sie wzrokiem sąsiedniego bliźniaczego budynku na pewnym balkonie na wysokości 10 pietra. Wiedziałam ,że właśnie tam coś się stanie , ale nie potrafiłam okreslić co...w każdym bądź razie stałam z zadartą głową i czekałam .
Wtedy z okna wypadł człowiek. Mył szyby..ponoć się poślizgnął na rozlanej wodzie na parapecie. Widziałam jak leci..jak sie zaczepia o wystające anteny telewizyjne..w końcy zawisł na wysokości ok 7 piętra na jakiejs rurce. Stałam i wiedziałam ,że spadnie dalej.
Przez wiele lat kiełkowało we mnie poczucie winy. Zwłaszcza, że od tego momentu takie zjawiska postrzegania przed czasem wydarzeń przybierały na sile.
Może wtedy, gdyby się ktoś mną zajął była bym dziś , świetnym medium..albo przepowiadała bym szósteczki w totka, ale dziś pozostała mi namiastka owej dziwnej przypadłości. Potrafię przewidzieć ,że za moment tej pani w sklepie wypadną klucze z torby, albo coś sie zbije lub urwie.
Dziwne jest to, że nie umiem temu zapobiec, mimo , iż wiem. To jest męczące na dłuższą metę, ale jak byście sie czuli , jak by nagle jakaś baba do was pod biegła i wrzasneła " nie rusz !!" wiedząc, że za moment coś się wyleje ..poplami..
No to stoję jak wryta zawsze i z zaciekawieniem się przyglądam kolejnej projekcji dziwnych przypadków.

ARi.
17-08-2004, 21:21
WoW Ziaba :o :o :o
Ciekawe co bym zrobił jak by ktoś domnie podzszedł i coś mi mówił na mój temat nie jedz tam albo nie idz............
Pozdrawiam ARi :wink:

18-08-2004, 18:27
I mnie się przydarzyła bardzo dziwna historia.
Kilka lat po śmierci ojca stanęłam wobec poważnego wydatku.Zależało mi na tej sprawie więc szukałyśmy z mamą możliwości skombinowania tej nie kosmicznej może,ale akurat deficytowej wówczas kwoty.
Przez przypadek natknęłam sie na stary portfel ojca.Który był kilkakrtonie przeglądany przez pozostałych członków rodziny ;), pomijając,że mama zrobiła porządek w rzeczach taty i żadnych niespodzianek być nie powinno.
Tymczasem ja wyciągam,co?Dulary.....
Takie stare,zbunkrowane dulary,ale amerykańskie więc wciąż ważne.;)
Przeliczamy na kalkulatorze ile to jest na złotówki i ...ukazuje mi się TA kwota.
Dzięki Tatku!!

ps.Mówiąc wprost-ojciec urządził mi wesele. :lol:

ARi.
18-08-2004, 22:18
Wow OPAL mam nadzieje że masz jeszcze ten portwel pamietaj jak bedziesz potrzebowała kasy to zagladnij do tego portwelu może coś bedzie
Ps . Ciekawe czy ja mam też jakieś takie dziwne historie musze sie zastanowić <hmmm> jak by co to napisze Pa
Pozdrawiam ARi :wink:

18-08-2004, 22:52
A wiesz,że masz rację!!
Jutro lecę do mamci przestrząsnać potrfelik.....

;)

ARi.
24-08-2004, 18:25
A wiesz,że masz rację!!
Jutro lecę do mamci przestrząsnać potrfelik.....

;)

Witam
A co wydatek sie jakiś szykuje ??? wsumie budowa to jest jeden wielki wydatek

mww
25-08-2004, 17:38
Ale super wątek. Siedzę sama (+piesek) w firmie i właśnie czytając te wasze historie mój mały piesek, który nawet wyprostowany nie dosięga parapetu, poderwał się spod biurka i zaczął szczekać na okno. Dobrze, że jest jeszcze jasno. Acha i jeszcze "owionoł" mnie zimny wiatr wiejący od strony ściany...
Ja chyba na medium nie się nie nadaję, czasami zdaży mi się jakies przeczucie, ale to jak każdemu. Prześladują mnie jednak dziwne zbiegi okoliczności. A już jak coś nabroję, to zawsze mnie musi pokarać w następnej chwili, tak żebym wiedziała za co mnie karze. Inni to na sprawiedliwość czekają latami, a ja kilka minut.
Sztandarowy przykład: Nie uiściłam kiedyś opłaty za parkowanie, bo tylko na chwilkę do sklepu. W sklepie chwilka się wydłużyła, wracam, a tu już mandat za szybką. Pojechałam szybko do "mandatowni" i tam Panu opowiedziałam historię, że zgubiłam na tej drodze kołpak, a droga jednokierunkowa, to zaparkowałam i poleciałam w górę ratować kołpak, a w międzyczasie już mandat mi przywalili. Pan się ulitował i mandacik anulował. Jadę sobie dalej zadowolona i na zielonej strzałce chcąc się zmieścić... przyorałam kółkiem w krawężnik i kołpak poooszedł! Za mną kolejka nie ma co się nawet zatrzymywać. A i tak pewnie poorany był.
I tak mam przez całe życie. Jak ja się muszę pilnować! Jaka uczciwa i praworządna być!
A z innych zbiegów okoliczności... Miałam chyba z 10 lat. Byłam u rodziny na wsi. Razem z kuzynką obejrzałyśmy straszny film z gatunku koniec świata, który zrobił na nas okopne wrażenie. Wtedy ciotka na dobicie opowiedziała nam o przepowiedni, że koniec świata przyjdzie w postaci strasznej burzy i wtedy każdy kto nie będzie siedział w domu za zamkniętymi oknami, modląc się, zginie. Jak kładłam się spać to strasznie martwiłam się, żeby ta ostateczna burza nie przyszła dopóki nie wrócę do domu i nie przekażę odpowiednich instrukcji moim najbliższym. W nocy obudziła nas okropna burza. Pewnie to wyobraźnia, ale takiej burzy już nigdy później nie przeżyłam. Ja z kuzynką na kolana i zdrowaśki uskuteczniać. Krowy w oborze ryczały i wujek postanowił iść do nich zapalić im światło. Rzuciłyśmy mu się obie do stóp z płaczem i nie chciałyśmy wypuścić z domu. Wyszedł jednak i nawet wrócił, cudem jakimś ocalały!!!
A z paranormalnych, to mojej ciotce (tej od burzy) śniło się, że coś się stało z grobami rodzinnymi na cmentarzu. Rano od razu pobiegła, a tam groby zdewastowane przez okolicznych wandali.
Ja jednak wolę czytać o cudzych przypadkach niż mieć swoje. Za bardzo strachliwa jestem. Czy na was też tak działa dźwięk z "nie do wiary"? I głos tej Pani - lektora czy jak się to nazywa? Mnie wprowadza w taki strachliwy nastrój, że boję się sama do łazienki iść!

MaPi
29-08-2004, 20:25
Świetny temat, bardzo lubię słuchać lub czytać o takich rzeczach. Na szczęście nie miałam tego typu przeżyć. Czasami tylko jakieś dejavu, wiem, że coś takiego miało już miejsce. Ale zdarza się to bardzo rzadko.
A co powiecie o snach? Wierzycie, że mogą "przepowiadać" przyszłość?
Podaję stronę http://www.komnatadusz.ostrowiec.net.pl/

Agnieszka1
01-09-2004, 10:22
A co to temat upadl??? :(

Sonika
01-10-2004, 17:17
A mnie dość często zdarza się taka historia:
śni mi się, że zdaję maturę z historii, stres straszny - historia nigdy nie była moim ulubionym przedmiotem i w tym śnie sama siebie uspokajam, że jak nawet obleję to nie koniec świata, bo jedną "maturę" już mam i tę "senną" mogę spokojnie oblać.
Czy to jest "świadomy sen"?

Honorata
06-12-2004, 15:14
nic mnie ostatnio nie nawiedza, hmm, ale podnoszę wątek, prosząc o kolejne wrażenia i wasze doświadczenia w materii "paranormalnej"

ziaba
07-12-2004, 08:43
Stara historia już.

Miałam nieodparte wrażenie, że coś we mnie wjedzie . Znaczy się, że rąbnie mnie od strony kierowcy coś, co będzie miało niebieskawy kolor ale to coś nie będzie mi znane, bowiem widać będzie zapalone światła na wysokości mojej głowy. Autobus? niebieski ?

Lęk paniczny. Wizja tak czysta, że strach siąść za kierownicę.
Póki lato, słowo honoru, unikałam jazdy zmierzchem. Wtedy samochody zapalały światła..
Po jakimś czasie wbiłam sobie do główki, że tak nie można..

No i sobie jadę.
Musyczka gra, ja oczy dookoła głowy. Ale jadę.
I zobaczyłam go kątem oka.
Nie myślałam że to Ten.
Wiedziałam, że MUSZĘ się zatrzymać.

Kierowca tamtego samochodu zatrzymał się 3 cm od moich drzwi. Był porażony moim trąbieniem..zagapił się , chciał skręcić w lewo wymuszając pierwszeństwo.
Byłam oślepiona jego światłami na wysokości twarzy.

To był granatowy Jeep.

aha26
14-01-2005, 16:00
Ja tez mam dla Was opowiadanka a mianowicie:
Nasz bardzo dobry znajomy jechal z zona i synem asfaltowa droga przez las.Jadac zobaczyli lezacy samochod w rowie,ale sie nie zatrzymali bo mysleli,ze wypadek zdarzyl sie duzo wczesniej.Za chwile zobaczyli kobiete stojaca na poboczu,ktora machala aby sie zatrzymali,oni nie uczynili tego. Po przejechaniu ok 3 km znowu widza ta sama kobiete,ktora na nich macha ,ale tym razem juz sie zatrzymali i co slysza: ta kobieta mowi do nich zeby wrocili sie do tego samochodu ,ktory lezy w rowie. oni zawrocili i co widza: ta kobieta,ktora ich zatrzymywala lezy w tym samochodzie niezywa ,kierowca tez nie zyje a z tylu lezy malutkie dziecko,ktore placze. Facet dostal zawalu jak to zobaczyl,zona z synem wezwali pomoc,meza uratowali no i to dziecko tez.
Druga historia przytrafila sie mnie osobiscie:
Moj tata zmarl 3 lata temu na raka,obie z mama bardzo to przezylysmy.Mama bardzo czesto plakala i pewnej nocy a dokladnie 6 grudnia czyli w Mikolajki dokladnie 15 po 12 w nocy slysze dzwiek dzwonkow wiec pytam mame czy to slyszy,mama mowi,ze slyszy{ten dzwiek caly czas sie nasilal}nie wiedzialysmy co robic ,czy isc i zobaczyc czy lepiej nie. Poszlysmy,ale ten dzwiek dzwonkow nagle zamilkl.Nie mam w domu zadnych rzeczy,ktore moglyby dawac taki dzwiek wiec nie wiem co to bylo!Mam nadzieje,ze to tata chcial nam pokazac,ze gdzies jest!

Edyta Ż
03-02-2005, 08:15
Nie będę oryginalna w stwierdzeniu,że potrafię z wyprzedzeniem ok 15..30 sekund przewidzieć co sie wydarzy. Moim wielkim odkryciem tegoż było , kiedy mając 9 lat wracałam ze szkoły do domu. Mieszkałam w bloku 12 pietrowym. Z niewyjaśnionych powodów uczepiłam sie wzrokiem sąsiedniego bliźniaczego budynku na pewnym balkonie na wysokości 10 pietra. Wiedziałam ,że właśnie tam coś się stanie , ale nie potrafiłam okreslić co...w każdym bądź razie stałam z zadartą głową i czekałam .
Wtedy z okna wypadł człowiek. Mył szyby..ponoć się poślizgnął na rozlanej wodzie na parapecie. Widziałam jak leci..jak sie zaczepia o wystające anteny telewizyjne..w końcy zawisł na wysokości ok 7 piętra na jakiejs rurce. Stałam i wiedziałam ,że spadnie dalej.
Przez wiele lat kiełkowało we mnie poczucie winy. Zwłaszcza, że od tego momentu takie zjawiska postrzegania przed czasem wydarzeń przybierały na sile.
Może wtedy, gdyby się ktoś mną zajął była bym dziś , świetnym medium..albo przepowiadała bym szósteczki w totka, ale dziś pozostała mi namiastka owej dziwnej przypadłości. Potrafię przewidzieć ,że za moment tej pani w sklepie wypadną klucze z torby, albo coś sie zbije lub urwie.
Dziwne jest to, że nie umiem temu zapobiec, mimo , iż wiem. To jest męczące na dłuższą metę, ale jak byście sie czuli , jak by nagle jakaś baba do was pod biegła i wrzasneła " nie rusz !!" wiedząc, że za moment coś się wyleje ..poplami..
No to stoję jak wryta zawsze i z zaciekawieniem się przyglądam kolejnej projekcji dziwnych przypadków.
ja też to mam wiem że coś się wydarzy-ale pomaga odwrócenie wzroku.Sutyacja się nie dzieje.Patrzę na kasjerkę w sklepie -zacina jej się kasa,włączam światło w akwariu -pęka żarówka, tego jest wiele.Ale wiem , że patrząc powoduję to.Nie patrzę gdy widzę ekipę na dachu, odwracam wzrok gdy ktoś się wspina po drabinie.

stander
11-02-2005, 21:15
A ja tak mniej strasznie.

Pamiętam, że w czasach szkolnych (och, żeby mogły się wrócić!) miewałam wzorcowe sennikowe sny. Chory ząb na chorobę, tory na wyjazd itp. Ale nie o nich chciałam opowiedzieć. Kiedyś wracałam ze szkoły w kiepskim nastroju, weszłam na klatkę schodową, zajrzałam do skrzynki, otworzyłam ją, wyjęłam kopertę... Wchodząc po schodach rozdarłam papier, wyjęłam list i zaczęłam czytać, chociaż nie miałam w zwyczaju czytać listów przed wejściem do mieszkania. Po przeczytaniu kilku zdań przypomniałam sobie, co mi się śniło ostatniej nocy. Śniło mi się, że wróciłam ze szkoły, weszłam na klatkę schodową, wyjęłam list ze skrzynki i rozerwałam kopertę. Przyśnił mi się też początek listu... tego właśnie listu, który trzymałam w ręku (na jawie).

I to nie było zjawisko deja vu, sen pamiętałam jeszcze rano, a potem przez jakieś pytanko czy klasówkę zapomniałam o nim.

Kiedyś może opowiem Wam też, jak podczas harcerskiej "próby lasu" spotkałam Kościuszkę. Tadeusza oczywiście.

MaPi
12-02-2005, 06:56
Kiedyś może opowiem Wam też, jak podczas harcerskiej "próby lasu" spotkałam Kościuszkę. Tadeusza oczywiście.

Opowiedz, opowiedz.
Ja nigdy chyba nie miałam żadnych strasznych, ani niezwykłych doświadczeń, ale bardzo lubię o takich słuchać, czytać, itp.

Funia
12-02-2005, 19:15
Dobra, swietny wątek to i ja coś skrobnę.

Na początek coś na wesoło:

Kilkaaaa lat temu (byłam jeszcze podlotkiem) pojechaliśmy w rodzinne strony mamy, na wieś pod Radom.
Wracaliśmy kilkuosobową ekipą - Mama, ja, moje kuzynki i kuzyni - z domu ciotki do domu babci, kilkukilometrowy spacerek.
Była upalna sierpniowa noc. Kiedy doszliśmy do wielkiego starego drzewa mama zaczęła oopowiadać, ze jak była dzieckiem to się mówiło, że pod tym drzewem Żydzi uciekając przez hitlerowcami zakopali ogromną skrzynię ze złotem i teraz tam straszą bo tego złota ciągle pilnują.
Oczywiście historia niesamowicie nas rozbawiła i zaczęliśmy sobie z tego żartowac. Nagle w oddali zobaczyliśmy postać, która jednostajnym ruchem zbliżała się do nas. Jednak najgorsze było to, że postać była biała i unosiła się kilkanaście centymetrów nad ziemią.
Zatrzymalismy się mimowolnie. Zrobiło sie jakoś cicho.

Nie wiedzieliśmy czy uciekać czy co..

Po kilkunastu sekundach zobaczyliśmy, ze ta postać to kobieta jadąca na rowerze..


Tylko czemu o tej porze i obok tego strasznego drzewa :D :D :D :D



Teraz druga - na smutno:
Opowiadała mi to prababcia gdy byłam mała.

Jako panna mieszkała gdzieś na kresach wschodnich w jakiejś malutkiej wsi. Pewnej strasznie srogiej zimy zmarła mała dziewczynka. Pogrzeb odbył się normalnie, ale był taki mróz, że grabarz nie był w stanie wykopać grobu. Więc postanowili, że po nabożeństwie trumnę pozostawią w zamkniętej kaplicy, do czasu, aż mróż ustąpi.
W nocy rodzina jeszcze siedziała przy swiecach, gdy nagle usłyszeli stukanie. Wyjrzeli, a za oknem stała dziewczynka i prosiła, zeby ją wpuścić. Wiadomo jak to na takiej wsi- zabobony - zaczęli coś tam o umęczonej, niepogrzebanej duszy i drzwi nie otworzyli.
Rano ojciec wyszedł na próg, a tam leżała dziewczynka - zamarznięta.

Okazało się, że była w śpiączce, nikt tego nie zauważył. W nocy się ocknęła - prawdopodbnie przez mróz. Jej płacz i dobijanie się usłyszał grabarz. Wypuścił dziecko i odprowadzi pod dom, ale nie do drzwi. :(

Funia
03-03-2005, 17:52
A propos takich zjawisk:

jak wam się podobał "Szósty zmysł"?


dla mnie bomba

dla tych co nie widzieli - polecam, a chyba w sobotę jest w TV

svenska
04-03-2005, 01:36
ja tez dolacze sie do watku. jeszcze w liceum, raczej na poczatku, ale nie pamietam dokladnie w ktorej klasie, mialam dosc dziwny sen. byl bardzo realistyczny, i jakos tak dla mnie przejmujacy, na tyle, ze go dobrze zapamietalam. snilo mi sie, ze stoje na korytarzu jakiegos starego budynku, takiego monumentalnego. wysokie sufity, wielkie okna, grube mury, rzad wysokich drzwi wzdluz sciany. stalam na srodku korytarza, nagle, zza jednych drzwi podeszla do mnie nieznana mi dziewczyna, po chwili dolaczylo jeszcze kilka. wszystkie stalysmy w malym kolku, pochylone nad kartka papieru, na ktorej byl jakis rysunek. ale co najdziwniejsze, wszystkie rozmawialysmy w obcym mi jezyku. po przebudzeniu najbardziej mnie zdziwil ten obcy jezyk wlasnie - nie rozumialam, co mowilam we wlasnym snie!
po liceum przez rok mieszkalam za granica, a potem rozpoczelam studia w krakowie. podczas jednego z egzaminow w sesji letniej, na 1 roku, nagle uderzyla mnie jakby blyskawica mysli. przeciez to juz sie zdarzylo!!!!
po egzaminie pisemnym, podczas czesci ustnej, okazalo sie, ze lektorka daje wszystkim ten sam rysunek do opisania. ktos, kto juz wyszedl z sali, powiedzial nam, jak mniej wiecej ten rysunek wyglada, wiec z kilkoma kolezankami na probe opisywalysmy go. oczywiscie po szwedzku - to byl egzamin ze szwedzkiego wlasnie.
wszystko dzialo sie w jednym z uniwersyteckich budynkow, niedaleko rynku - dokladnie tak, jak w moim snie.
nie wierze, ze deja vu mogo zdarzyc sie na kilka lat do przodu! ale to naprawde mi sie przytrafilo.

kaczor
08-03-2005, 20:13
co sądzicie o reinkarnacij?

aha26
08-03-2005, 20:17
co sądzicie o reinkarnacij?
Mam nadzieje,ze jej nie ma!

kaczor
08-03-2005, 22:20
to sie mylisz nawet w religii katolickiej w Pś pisze o reinkarnacij Ja sam wiem i znam swoje poprzednie wcielenie jego zycie i śmierc .Jeżeli ciebie to interesuje moge ci poda szczegóły.

aha26
09-03-2005, 15:25
Ja nie powiedzialam,ze jej nie ma tylko ,ze mam nadzieje,ze jej nie ma a co do szczegolow to bardzo chetnie bym poczytala.Napisz!

Funia
09-03-2005, 19:11
A propos Reinkarnacji to kiedyś krążyła historia o kilkuletnim kanadyjskim chłopcu, który jako dziecko - przez nikogo nie uczony - zaczął biegle mówić po chińsku i to w jakimś starym narzeczu, a jak po kilku latach pojechał wreszcie na wycieczkę do Chin, to rzekomo miał zaprowadzić rodziców do jakiejś wioski, gdzi pokazał im jakiś skarb czy coś.

Ale czy w to wierzę - nie wiiem, chyba to cosik ubarwione :-?

Jagna
11-03-2005, 21:44
Kaczor, napisz coś więcej. Mnie to bardzo interesuje. Wierzę w reinkarnację, tylko ta teoria mi wyjaśnia niesprawiedliwość na świecie.

kaczor
12-03-2005, 00:32
witam może to nieprawdopodobne ale ja w to wierze;cała chistoria zaczeła się od zachipnotyzowania mojej żony którą w końcu po kilkunast moich próbach zachipnotyzowania jej udało mi się.według instrukcij z książki cofnołem jej świadomoś do czasu urodzin[otrzymałem pełny opis jej urodzin z takimi detalami jak kolor ścian w porodówce] póżniej cofnołem ją [w.g instrukcij książki]przed urodzeniem i usłyszałem;jestem młodaą dziewczyną [tu opis jej wyglądu] jest zebranie,dużo ludzi i ty TEŻtam jesteś [po moich pytaniach dowiedziałem sie że jest rok 1942 moja obecna żona jest konspiratorką o ps an...a ja... nazywam się M......B...Po tej ciekawej wiadomości zaczołem sprawdzac ww wiadomości w bibliotece.Okazało się że tacy ludzie żyli w tym czasie a ja zostałem aresztowany w 1944 roku istracony w egzekucij dnia28 2 1944 [data28 luty jest datą moich obecnych urodzin] może to dziwne ale mam na piersi znamię od urodzenia [jakby ślad po przejściu kuli] Nie podaje dokładnych danych [mojego poprzedniego wcielenia jeżeli jest to prawda]tylko dlatego że ta osoba jest osobą znaną i występuje w wielu książkach a moim tematem nie jest chwalic się kim ja a także każdy z nas był tylko to że istnieje reinkarnacja i jak jest Przyczyna to jest skutek.Jeżeli was to interesuje mogę wam napisac dlaczego mnie aresztowali kto mnie zdradził co stało się z moją żoną itp.Pewnie niektórzy pomyślą że opowiadam bajki ale za dużo faktów się na siebie nakłada żeby to był przypadek.Pozdrawiam wszystkich.

Jagna
12-03-2005, 07:23
Dzięki.
Mnie też się wydaje, że z niektórymi osobami spotykaliśmy się już wcześniej. Dlatego wobec niektórych mamy uczucie, że "wydaje mi się, że znam ją/go od stu lat" a wobec innych nie.

Funia
17-03-2005, 18:23
NO to kolejna historia - przydarzyła się mojej kuzynce:

Po ślubie wpowadziła się do domu po naszej zmarłej babci.
Babcia była kochana, ale w całej rodzince słynęła z pedantycznego porządku, oszczędzała prąd itp.

Ania, moja kuzynka, zasnęla pewnego wieczora oględajć telewizję. Obudził ją szum, bo program już sie skończył. W ppokoju było ciemno, bo światło biło tylko od telewizora. Zobaczyła, ze ktoś stoi przy telewizorze - przekonana że to jej mąż - poprosiła go żeby go wyłączył (nie miała pilota). Postać wyłączyła telewizor. Gdy kuzynka obróciła się na drugi bok, zobaczyła, ze jej mąż leży za nią i mocno śpi. Od razu się poderwała, ale nikogo (?babci?) już koło telewizora nie było :-?

18-03-2005, 11:15
NO to kolejna historia - przydarzyła się mojej kuzynce:

Po ślubie wpowadziła się do domu po naszej zmarłej babci.
Babcia była kochana, ale w całej rodzince słynęła z pedantycznego porządku, oszczędzała prąd itp.

Ania, moja kuzynka, zasnęla pewnego wieczora oględajć telewizję. Obudził ją szum, bo program już sie skończył. W ppokoju było ciemno, bo światło biło tylko od telewizora. Zobaczyła, ze ktoś stoi przy telewizorze - przekonana że to jej mąż - poprosiła go żeby go wyłączył (nie miała pilota). Postać wyłączyła telewizor. Gdy kuzynka obróciła się na drugi bok, zobaczyła, ze jej mąż leży za nią i mocno śpi. Od razu się poderwała, ale nikogo (?babci?) już koło telewizora nie było :-?

I rano nie było Picassa na ścianie i karty kredytowej ;-)
Fajne te historie. Włos się jeży, że prawdziwe (przynajmniej niektóre...)

Luśka Whispera
18-03-2005, 11:49
Jeżeli was to interesuje mogę wam napisac dlaczego mnie aresztowali kto mnie zdradził co stało się z moją żoną itp.Pewnie niektórzy pomyślą że opowiadam bajki ale za dużo faktów się na siebie nakłada żeby to był przypadek.Pozdrawiam wszystkich.

Pisz dalej Kaczor, mnie takie rzeczy bardzo interesują...
Wierzę w reinkarnację, aczkolwiek zwykle z rezerwą odnoszę sie do podobnych relacji.

Jagna
18-03-2005, 15:58
No Luśka, MUSIMY się spotkać, będziemy miały o czym gadać!!!
Pisz, Kaczor!

marcin_budowniczy
20-03-2005, 20:39
Ja tez dopiszę:
Mieszkam w Koninie koło Lichenia gdzie pobudowali bazylikę i jest duuuzo pielgrzymów. Wraz ze wzrostem przybyszy powstały coraz to nowsze domy nocelgowe czyli tzw. domy pielgrzymów.
Jeden taki stary dom (jeszcze z okresu wojennego) przebudowali na dom noclegowy.
W sobotę grupa pielgrzymów wynajeła piętro, gdzie nie mogli usnąć ponieważ słyszeli jęki (odgłosy bólu) pochodzące z parteru tego budynku.
W końcu nie wytrzymali i zeszli na parter, aby sprawdzić niepokojące ich odgłosy.
Parter nie był zamieszkany przez nikogo.
Elektrycznośc nie działała.
Zabrali latarkę, odgłosy - jęki, wydobywały się z salonu.
W salonie nie było nikogo, ale w narożniku stał stojący stary zegar (szafa).
Odgłosy pochodziły własnie z tego miejsca na którym stał ten oto stary duży zegar.
Otworzyli drzwi od tego zegara, patrzą - a tam komarowi w tryby jaja wkręciło !!!

MaPi
21-03-2005, 07:17
... Otworzyli drzwi od tego zegara, patrzą - a tam komarowi w tryby jaja wkręciło !!!


:-? :-? :-? :-?

Jagna
21-03-2005, 16:07
tiaaa..... :-? :-? :-?

aha26
21-03-2005, 16:10
Dolaczam sie..... :-? :-? :-?

Funia
21-03-2005, 19:03
eeeeeeeee, nie fajne i nie na temat :-?

a zwykle Marcin fajne rzeczy wypisuje :-?

pattaya
22-03-2005, 19:21
Ja mam do czynienia na codzień ze zjawiskiem,którego wytłumaczyć nie potrafię.I nie tylko ja.Pytałem znajomych,kolegów,rodzinę i ludzi nauki.Wszyscy twierdzą jednogłośnie -to FENOMEN.
Dlaczego tylko mnie to spotyka?Jak on powstaje?Nikt mi tego sensownie nie wytłumaczył.
On,czyli paproch w pępku.
Nie,nie,nie żartuję sobie.Co wieczór biorę długą kąpiel ,szoruję się po całym dniu.Wyrzucam paproch z pępka(pępek mam ładny,głęboki).Rano zakładam białą podkoszulkę-wieczorem w pępku jest biały paproch.Czarną-czarny paproch,zieloną,szarą,niebieską-paproch w tymże kolorze.Niektóre koszulki mają po kilka lat,są sprane,inne nowe.Nie stanowi to dla paprocha problemu-powstaje ZAWSZE.
I tak już od lat.Nikt tego nie potrafi wytłumaczyć.

marcin_budowniczy
22-03-2005, 20:11
o kurcze mam to samo! (właśnie sprawdziłem - był).
Może jesteśmy naznaczeni? wybrańcy?
Jedno jest pewne "życie jest jak pudełeczko czekoladek, nigdy nie wiesz na co trafisz" - Forest Gump.

Luśka Whispera
31-03-2005, 20:29
Pattaya, ubawiłam się straszliwie :D :D
Mój Whisper ma zresztą podobna przypadłość. A tak w ogóle, to obiło mi się o uszy coś o jakiejś pracy naukowej na ten temat :o

Luśka Whispera
31-03-2005, 21:02
Wracając do zjawisk niewytłumaczalnych, opiszę coś co przytrafiło się mojej mamie...
Zdarzyło się to któregoś 1 listopada, kiedy jeszcze ja i mój brat chodziliśmy do przedszkola. Po rodzinnej wizycie na cmentarzu poszliśmy całą rodziną w odwiedziny do siostry mojej mamy. Był obiad, panowie raczyli się czymś mocniejszym bo to zaraz imieniny wujka, i wróciliśmy do domu kolo 19-20:00. Mama wkrótce położyła nas do łóżek, łącznie z ojcem, z którego nie było tego wieczoru zbyt wielkiego pożytku, i spragniona lektury zabrała się za czytanie gazet i innych Przyjaciółek, które przyniosła od ciotki. Nie wiedziała, która była godzina - ale była zatopiona w czytaniu juz dość długo, kiedy usłyszła kroki. Mieszkaliśmy wtedy w domu obok wścibskich dziadków, nie oddzieleni nawet ogrodzeniem, a oni mieli w zwyczaju często sprawdzać a to kto u nas jest, a to skąd wróciliśmy itp. Moja mama tego nie znosiła, więc kiedy usłyszała kroki, a właściwie dudniące szuranie po betonowym chodniku, to jej pierwszą myślą było : nic z tego, nie będę się podrywała teraz po nocy i od razu leciała do drzwi, niech dziadek podejdzie i zastuka w okno, to wtedy łaskawie się podniosę i mu otworzę. Usłyszała kilkakrotne pociągnięcie za klamkę i nic wiecej. W pewnym momencie przyszło jej do głowy, że to może jednak sąsiad, który potrafił juz wcześniej w nocy wpadać i pożyczyć papierosy. Tyle że on wcześniej właśnie stukał w okno i wywoływał rodziców po imieniu. A tu cisza, no nic - mama rozdrażniona myśli, że poczeka jeszcze chwilkę i nasłuchiwała dalej. Noc była cicha, kroki jednak wyraźnie zbliżały się od domu dziadków, po kilkakrotnym pociągnięciu za klamkę, nie było słychać już nic, żadnych powrotnych kroków. Nagle dociera do niej cała sytuacja - 1 listpada, noc, brak kroków z powrotem ... jak nie poderwie się od stołu i myk do pokoju pod kołdrę do ojca. Do rana nie wystawiła spod kołdry głowy, ojca nie mogła dobudzić, chciało jej się straszliwie sikać, światło się paliło w kuchni do rana... Następnego dnia dziadek i sąsiad zaprzeczyli że przychodził do nas poprzedniego wieczora. Do dziś nie wiadomo kto lub co to było. W każdym razie od tamtej pory moja mama, która jest nocnym markiem, 1 listopada zawsze pierwsza się kładzie się spać wczesnym wieczorem.

kaczor
31-03-2005, 23:08
witam.Trochę mnie tu nie było,ale wracam do tematu.Zdradził mnie kolega o ps.czarny który zrobił to prawdopodobnie z zazdrości i ów kolega [wg słów mojej żony] był moim przyjacielem do czasu mojego wypadku[kiedy potrzebowałem go najbardziej on po prostu wyjechał sobie na obóz bo stwierdził że nie będzie przesiadywał w szpitalu]I co wy na to.Drugi raz mnie okłamał kiedy miałem z nim jechac do pracy za granicą,Przed wyjazdem zrezygnował bo nie chce pracowac za granicą,a dwa dni po moim wyjezdzie wyjechał do Dani do pracy.Jest przyczyna i jest skutek ale w tym przypadku nie działa[może do czasu]Co o tym sądzicie?Według moich wiadomości zostałem zastrzelony w egzekucij w Palmirach i tam pochowany,a mój symboliczny grób jest na Powiązkach[ale czy to jest prawdą to na 100% nie wiadomo]Pozdrawiam wszystkich.

kaKa
11-04-2005, 12:29
No i ja opowiem jeden wypadek.
Opowiedzial mi to moj dziadek.

Otoz na pewnej wsi mieszkala maz i zona. W zyciu wszystko u nich szlo niby nic. Tak normalnie. Ale pewnego dnia zona znalazla meza wiszacego na poddaszu. Przyczyny tak i nie dzowiedzieli sie.
Ale pewnej nocy uslyszala stukanie na gorze. I glos meza zaczal prosic o jedzenie i picie. Kobietka jasne silnie przestraszona na jutro polozyla na poddaszu cos do zjedzenia i wypicia. Takie karmienie i pojenie ducha trwalo chyba z kilka tygodni.
Az pewnego razu kobietka opowiedziala o tym sasiadce.
Ta, jako kobieta byla zaradna, zwolala ze wsi kilka chlopow. No i zaczaili sie naokolo domu tej biednej kobietki.
No i co sie okazalo, jak tylko sciemnialo, na drabinie wiodacej na gore pojawil sie cien mezczyzny i znow w domu zabrzmial glos ducha.
Po obfitej wieczerzy - ten sam cien zlazil z powrotem...
Po tym wieczorku pojawil sie w sasiedniej wsi "duch", ktory mial na tyle zdarty tylek, ze ledwie sie wylizal :lol: :lol: :lol:

Taka troche wesola historyjka ;)

mieczotronix
11-04-2005, 13:57
On,czyli paproch w pępku.
Jest to zjawisko znane od lat, szeroko opisywane przez badaczy...

dokumentacja opisowa
http://www.google.pl/search?hl=pl&q=navel+fluff&btnG=Szukaj&lr=

tablice kolorowe
http://images.google.pl/images?q=navel%20fluff&hl=pl&lr=&sa=N&tab=wi

pattaya
11-04-2005, 15:11
Jest to zjawisko znane od lat, szeroko opisywane przez badaczy...
Brutalnie zerwałeœ ze mnie aurę wyjštkowoœci i tajemniczoœci :cry:

mieczotronix
11-04-2005, 18:32
musiałem to zrobić dla dobra nauki!

Funia
21-06-2005, 16:59
Nikogo nic nie straszy?
No co Wy, to taki fajny wątek.

Mnie na razie straszy tylko widmo końca kasy z kredytu i nieukończonego domu - ale to nie jest nic nadprzyrodzonego. :-?

pattaya
21-06-2005, 17:12
Straszy,straszy.
Od kilku nocy śpię na budowie.
Nie ma okien,nie ma drzwi,nie ma ogrodzenia.
A jest elektryka,alarm itp.
Plus trochę kanalizy i CO.
Wiecie,że folia dachowa ocierająca się o krokiew wydaje taki sam dźwięk jak ostrożne kroki po betonie?

Funia
21-06-2005, 22:23
Straszy,straszy.
Od kilku nocy śpię na budowie.
Nie ma okien,nie ma drzwi,nie ma ogrodzenia.
A jest elektryka,alarm itp.
Plus trochę kanalizy i CO.
Wiecie,że folia dachowa ocierająca się o krokiew wydaje taki sam dźwięk jak ostrożne kroki po betonie?
My musimy nawieźć sporo ziemi aby podwyższyć grunt.
Mój Miś załatwił, ze za friko przywiozą nam kilkadziesiąt wywrotek z terenu gdzie robią drogę przez park. Jak sie dowiedział, ze na terenie tego parku był niemiecki cmentarz, to zrezygnował. Ziemi szukamy gdzie indziej :wink:

Włodek W.
13-10-2005, 21:19
Czytam i czytam jak bym sam tam był .,(przy tak realnych opisach ).Wszyscy coś przeżyli lub doświadczyli .Przyjdzie czas, 8) że będziemy komunikować sie z drugą strona .Musimy najpierw dojrzeć do tego . 8) Pozdr.

Sarna170
30-10-2005, 00:15
Temat z dreszczykiem :)
Ze swojego życia pamiętam zdarzenie, kiedy obudziłam się w środku nocy i przez odsłonięte okno tarasowe zobaczyłam stojącego mężczyznę w kapeluszu i długim przeciwdeszczowym płaszczu. A tarasu jeszcze nie było, dopiero wykopali dziurę pod garaż podziemny... Było to w dzieciństwie, ale strach pamiętam do dziś.
Druga sytuacja dotyczy mojej siostry, która była bardzo mocno zżyta z babcią. Siostra związała się z facetem, który był, hmm, krótko mówiąc podejrzany (jeszcze wtedy o tym nie wiedziała, a raczej nie chciała słuchać). I którejś nocy przyśniła się jej babcia (już wtedy nie żyła). Siedziała w swoim fotelu, nic nie mówiła, tylko groziła palcem... Rano siostra wiedziała o co chodziło. Babcia miała rację...

Funia
21-05-2006, 10:01
odświeżam wątek bo jest fajny :D

wartownik
21-05-2006, 11:30
...

wartownik
27-05-2006, 23:00
...

wartownik
28-05-2006, 16:07
...

boorg
28-05-2006, 16:23
Hmmm... . Dobrze trafiłem.

Wydarzenie, którego nie rozumiem do dziś.
...To było latem 1983 lub 1984 roku na koloniach w Sudetach. Pierwszy raz w życiu odwiedziłem wówczas Jelenią Górę. Autokar zatrzymał się niedaleko rynku. Dostaliśmy 2 godzinki na samodzielne zwiedzanie miasta. Wysiadłem z autobusu, rozejrzałem się i... ...doskonale wiedziałem co gdzie jest. Wiedziałem, że za rogiem jest brama, że pod arkadami jest bank, gdzie kupić słodycze, itp., itd... ... Łaziłem po Jeleniej Górze jak po swoim podwórku... ... A najdziwniejsze jest to, że już jako osoba dorosła (w latach 1996-2000) wiele razy byłem w Jeleniej Górze... ... i za każdym razem gubiłem się w tym mieście... .

c.d.n.

wartownik
28-05-2006, 16:38
...

Nefer
28-05-2006, 16:43
a ja umiem robić drożdżowe, kruche rogaliki z nadzieniem różanym :) Choć ostatnio robiłam je 15 lat temu :)
Uważam, że to zjawisko paranormalne..

wartownik
28-05-2006, 17:11
...

boorg
28-05-2006, 17:24
c.d.

...W czasie służby wojskowej w JW3466 w Czerwonym Borze, z kilkoma kumplami mieliśmy taki nasz "DKF" (w wolnym tłumaczeniu Dyskusyjny Klub Filmowy - w wojsku oznaczało to, gadanie bez sensu :wink: ). I w tym naszym DKF-ie po capstrzyku (w wojsku tzn. cisza nocna) poruszaliśmy wiele tematów - były oczywiście rozmowy o duchach... ... klimat był niesamowity... ... noc, ogniki papierosów rozświetlające ciemność... ... i te opowieści... .

Okolice Olkusza (między Krakowem a Katowicami) opowieść kolegi Jarka.

Było/żyło małżeństwo w domku na uboczu wsi. Domek stał na środku pola - okolo 800-1000 metrów od głównej drogi. Domek jak domek nic specjalnego. Parterowy, dach spadzisty. Z drogi było widać jego dłuższy bok: jedno okno, drzwi wejściowe i drugie okno. Ot taki domek jak setki innych w tej okolicy... .
... Małżeństwo zajmowało się rolą, dzieci nie miało i zawsze było na uboczu życia całej wsi. Dopełniły się ich dni i w krótkim odstępie staruszkowie odeszli z tego świata... ... I świat by o nich zapomniał, gdyby nie wydarzenia, których areną stał się ich dawny dom... ...dom na uboczu... .

... Od czasu ich śmierci ludzie zaczęli z trwogą wracać do domów po zmroku. Największym lękiem napawał ich ów domek, stojący w szczerym polu, tuż przed ich wsią. Mówiono o zapalonych światłach, które było widać w oknach opuszczonego domu. A wielu mówiło, że światła te poruszają się i widać jak w jednym oknie przygasają... ...a za chwilę rozjaśniają drugie okno. Zupełnie jakby ktoś z tym światłem chodził... .

... Jarek był wtedy młodzieńcem (około 17 lat), który w takie bzdury nie wierzył. Na słowa swojej matki i dziewczyny reagował krótko: babskie gadanie. Nie przeczuwał, że czas szybko zweryfikuje jego stanowisko... .

... Nastały wakacje, a dla Jarka czas żniw. Dzień spędzał na polu a wieczór i pół nocy na zabawie. Pech chciał, że jedna z zabaw została zakończona wcześniej z powodu bójki i trzeba było wcześniej wracać do domu. Mocna grupa 7-8 młodzieńców na lekkim "dopingu" wracało droga do swojej wsi. Na zegarze było coś około północy, może około pierwszej... .

... Przechodzili akurat na wysokości samotnie stojącego domu... .

c.d.n.

wartownik
28-05-2006, 17:42
... duchy "przychodza" pod oslona nocy , ale tym razem bylo inaczej , faktycznie byl wieczor , ale w pokoju swiecilo sie swiatlo , balem sie , ze jak mi sie pokaze ( bo chcial) to mi chyba peknie serce ze strachu , dlatego poprosilem go , zeby najwyzej zgasil swiatlo i bum - wysadzilo bezpieczniki , jak sie pozniej okazalo bez zadnej przyczyny ...

Nefer
28-05-2006, 17:43
Nie wierzę w duchy, ale wierzę w Energię....

Mój mąż wyjechał kiedyś na Słowację na projekt.
Miał wrócić po 3 miesiącach do domu wypożyczonym samochodem.
Widziałam , że poprzedniego dnia wyjechał (na noc) i rano miał być w Warszawie.

O 4.30 rano obudziłam się z panicznym strachem (od razu popatrzyłam na budzik). Usiadłam na łóżku i czekałam na telefon - wiedziałam, że coś się stało. Oczywiście się poryczałam jak bóbr.
Nie spałam do rana.
o 9.00 zadzwonił mój mąż, że miał mały wypadek nad ranem przez pijanego rowerzystę.... dachowanie ...
Dokładnie wtedy, gdy się obudziłam.
ALe przeżył :):)

boorg
28-05-2006, 18:47
c.d.
...- Chłopaki, zobaczcie!!! Tam ktoś jest!!!
Wszyscy wiedzieli gdzie popatrzeć. Faktycznie w domku w oknie było widać światło. Nie rozświetlało równomienie całego okna, było raczej jak ognik świeczki lub lampy naftowej: jasny punkt plus słabnąca poświata. Próbowali wypatrzeć coś więcej - jakiś ruch albo postać - ale odległość była zbyt duża... ...a może tak miało być... .

...- Dobra. Idziemy tam - kto, to powiedział Jarek nie pamięta. Ale mimo dziwnego uczucia ściskającego gardło, nikt nie zaprotestował. No bo w końcu 17 letni mężczyzna nie wie co to strach i trwoga...
... Ruszyli na skróty, przez pole, nie szukali drogi prowadzącej do domu. Co chwila ktoś rzucał jakąś luźną uwagę dla rozładowania napięcia, niekiedy ciszę przerywał ich nerwowy śmiech. Cały czas wpatrzeni w rozświetlone okno szybko zbliżali sie do domku. 700, 600, 500 metrów - wiele szczegółów zaczynało uwidaczniać się mimo panującej ciemności. A światło w oknie wciąż paliło się... ...400, 300, 200 metrów: światło nabierało mocy ale brudne szyby skutecznie utrudniały rozróżnienie kształtów wewnątrz domu. 100, 50, 20, 10 metrów...
... Nagle światło zgasło. Na chwilę wszystkich zamurowało: stanęli w pół kroku, wstrzymali oddech, zapadła grobowa cisza... ... Gdyby ktoś powiedział UHU, to chyba padliby trupem jak jeden mąż. Jednak na szczęście nikt tego nie zrobił... .

... - Dobra mamy go - wyszeptał jeden z nich. Emocje sięgnęły zenitu. Serca łomotały jak tam-tamy, ale ruszyli się. Biegiem dopadli do domku. Otworzyli drzwi i wpadli z impetem do środka... .

... Przywitała ich grobowa cisza, ciemność i smród stęchlizny. W ruch poszły zapałki i zapalniczki. Znalazła się też latarka. Rozpełzli sie po całym domku zawzięcie szukając intruzów. Domek był mały: 2 pokoje, korytarz i poddasze. Szybko przeszukali całość, zajrzeli w każdy kąt, każdą dziurę. I nic. Patrzyli sie na siebie w milczeniu. Twarze oświetlone migającymi ognikami z zapalonych zapałek/zapalniczek podkreślały tylko strach widoczny w ich oczach... ...Bez słowa opuścili domek... .

... Szli w milczeniu w kierunku drogi do wsi. Uszli może z 50, może ze 100 metrów. Jeden z nich odwrócił się, chciał popatrzeć na ponury domek po raz ostatni tej nocy. Zastygł w bezruchu a z jego ust wydobył się tylko okrzyk:
-PAAA...!!!
Wszyscy spojrzeli na domek. W oknie paliło się światło... ... Ale nie w tym co po przednio... ... tylko w drugim. I miało czerwony kolor... .

... Jarek nie pamięta jak znalazł się w swoim domu. Pamięta tylko, że pobił wszystkie swoje rekordy w biegach przełajowych. Nigdy już nie odważył się pójść do owego domku... ... samotnego domku na uboczu wsi... .

... i to tyle. :-?

wartownik
28-05-2006, 20:31
...

boorg
28-05-2006, 23:54
Niedaleko Olsztyna jest jezioro Łańskie i miejscowość Łańsk. Znajduje się tam Ośrodek Wypoczynkowy Urzędu Rady Ministrów. Do początku lat 90-tych teren zamknięty dla zwykłych zjadaczy chleba. Ośrodek otoczony ogrodzeniem + wartownicy z ostrą amunicją, czyli poważna sprawa... .

Najstarszą opowiastką dotyczącą Łańska, jaką poznałem tam będąc, była opowieść o zatopionym samolocie. W słoneczne dni, przy odpowiednim oświetleniu, niektórzy wyraźnie widzieli pod wodą kształt tylnego usterzenia owego samolotu. Ja do nich nie należałem, ale to nie znaczy, że oni zmyślali. Były powody ku temu aby wierzyć w ten utopiony samolot... .

2 wypadki "paranormalne" związane z Łańskiem jakie poznałem, skończyły się dla ich bohaterów bardzo drastycznie: pobytem w zakładzie dla psychicznie chorych. Przed owymi wydarzeniami byli normalnymi młodymi ludźmi, którzy odbywali zasadniczą służbę wojskową. Ale po kolei... .

1. Stój!!! Służba wartownicza.

Jesień była wyjątkowa w tym roku. Słoneczne dni, ciepłe noce - naprawdę złota polska jesień. I gdyby nie to wojsko, to byłoby cudownie.
Jako żołnierz ze składu warty dostałem posterunek przy bramie wjazdowej. O ile przed północą jeszcze był tu jakiś ruch, to teraz pies z kulawą nogą tu nie przeszedł. - O Boże ile to jeszcze czasu - pomyślałem. Spojrzałem na zegarek: była 5.15. Zostało mi 45 minut do zmiany warty. - To już mniej niż połowa - pocieszyłem się w myślach. A potem 2 godziny spania... .

...Dla zabicia czasu łaziłem po posterunku drobnymi kroczkami i liczyłem je. Łaziłem w tę i z powrotem a za każdym razem wychodził mi inny wynik. Z lewa na prawo wychodziło mi 35 a z prawa na lewo raz 36 potem 34 a nawet 32. Dziwne przecież kroczki stawiam takie same... .

... Tak pochłonęła mnie sprawa liczenia kroczków, że trochę straciłem kontrolę nad otoczeniem... ... Poczułem chłód, taki przenikliwy, jakby temperatura spodła o kilka stopni. Kątem oka dostrzegłem ciemną plamę, czułem jak włoski jeżą się na moich rękach... ... Powoli odwracałem głowę a oczy zrealizowały czarna plamę: to był człowiek w odległości jakiś 100 metrów ode mnie... .

... Zbliżał się bardzo powoli. Niby nic dziwnego - człowiek rano na leśnej drodze - ale 2 rzeczy skupiały moją uwagę: jego ubiór i sposób poruszania. Ubrany był w czarną koszulę (2 guziki górne odpięte) z długimi zakończeniami kołnierza i z rękawami 3/4 oraz czarne spodnie (opięte na biodrach i udach, dół dzwony) ale był na bosaka. Mimo odległości wyraźnie widziałem palce jego nóg. A poruszał się tak jakby... ... sunął w powietrzu. Nie było widać ruchów jego ciała. - Pewnie rusza się, tylko idzie powoli to tego nie widzę - tłumaczyłem sobie, a on powoli sunął do mnie... sunął bezgłośnie w powietrzu... .

... Dopiero zdałem sobie sprawę, że jest przeraźliwa cisza. Nic nie słychać a przecież jest jesień!!! Setki, tysiące, dziesiątki tysięcy liści leży na ziemi, szeleszczą jak diabli a on po nich idzie i nic nie słychać!!! Absolutnie nic!!!...
... Zimny dreszcz przemknął po plecach, w gardle susza, czuję jak wstają włosy pod hełmem. Hełm, broń - broń, przecież mam karabin!!! O Boże jaka ulga ja mam karabin. Ufff... .

c.d.n.

Ew-ka
29-05-2006, 19:57
w ubiegłym roku jesienią mój syn w piętek w południe wyjechał samochodem do Krakowa (ok 200 km) ......nagle po godzinie od jego wyjazdu zadzwonił telefon , ale zanim odebrałam .....poczułam ścisk w żołądku i przez głowę przeleciała mi straszna myśl " Dawid miał wypadek"....spojrzałam na wyświetlacz i rzeczywiście to dzwonił syn ( a przecież dzwoni do mnie kilka razy dziennie ).......powiedział " mamuśka nic sie nie denerwuj -miałem wypadek ,ale wszystko ok' ........jest jakiś zmysł ,który tkwi w nas i ujawnia sie w takich niesamowitych chwilach 8)

:D

stalowa
30-05-2006, 15:58
dziwne rzeczy dzieją się na tym świecie :o
mnie się czesto śnią sny "ostrzegawcze"
ostatnio przed ślubem, śniły mi się duchy, które mną poniewierały, no i proszę...po pięciu latach rozwód...

bosia
31-05-2006, 08:54
natknelam sie w necie na strone, gdzie autor miedzy innymi wyjasnia istote telepatii i innych zjawisk nie tylko paranormalnych

http://www.jan-pajak.com/telepathy_pl.htm

Żelka
02-06-2006, 10:01
Ale fajny watek, tez lubię czytać takie rzeczy, bo wierze, ze jest cos więcej niż tylko to co można zobaczyć i dotknąć.
Jakiś takich „zdolności” paranormalnych nie mam, ale mam czasami sny „ostrzegawcze” i „prorocze”, związane z życiem codziennym i rodzina, nic szczególnego.
Na przykład, miałam takiego bardzo serdecznego kolegę który zginął w wypadku samochodowym kilka lat temu. Jak on mi się śni, to wiem, ze musze tego dnia uważać, bo czeka mnie cos niespodzianego. Jakby kolega mnie ostrzegał przed czymś co mnie czeka.
Mam tez takie dwie historie które pamiętam, bo reszta to były pewnie drobiazgi które z czasem umknęły mojej pamięci.
Otóż, jak moja babcia w wieku 83 lat leżała poważnie chora w szpitalu i już było wiadomo, ze nie przeżyje, przyjechała moja siostra z Włoch (bo to była jej ukochana wnuczka) aby się z nią pożegnać. Wszyscy mówili, ze babcia czeka na nią aby moc z nią się pożegnać.
Wiec ona wprost z dworca poleciała do szpitala do babci i tam się spotkaliśmy. Babcia była już bardzo zmęczona i na jej twarzy było widać cierpienie. Siostra szybko wyjeżdżała i nie pamiętała, ze u nas jest chłodniej, nie zabrała nic ciepłego do ubrania i strasznie marzły jej nogi w tym szpitalu, więc ja z mama poszłyśmy do domu po moje buty zimowe i cos ciepłego do ogarnięcia.
Po wejściu do domu szybko zabrałam buty i weszłam do mojego pokoju po jakiś ciepły sweter, a tam z ściany zleciał taki duży obrazek Johna Lennona. Bam na podłogę! A ja w tym momencie sama nie wiem dlaczego zaczęłam ryczeć a nie płakać. Cos mnie opętało i nie mogłam się powstrzymać od płaczu. Mama przyleciała zobaczyć co zemną. Po jakimś czasie już się uspokoiłam i poszłyśmy z powrotem do babci i siostry do szpitala.
Okazało się, ze babcia umarła mniej - więcej w tym samym czasie co mnie chwycił taki płacz i co ten obraz poleciał ze ściany.
To tez był pierwszy raz jak zobaczyłam twarz osoby już nie żyjącej i pamiętam jak bardzo zdziwiłam się, ze twarz babci promieniowała jakimś spokojem i jakby szczęściem.
Już nie było śladu tego zmęczenia i tego cierpienia. Podziałało to na mnie bardzo uspokajająco, bo pomyślałam, ze babcia jest już w niebie i ze jest jej tam dobrze.

To tyle na razie, bo musze już iść, reszta będzie innym razem...

Żelka
05-06-2006, 17:32
Obiecałam druga cześć opowieści, wiec pisze...
Babcia mojego męża była bardzo ciepłą osoba i bardzo rodzinna. Jedna z jej córek wyjechała do Australii z mężem i babcia tęskniła za nimi, choć zawsze cieszyła się z ich szczęścia w dalekim kraju.
Niestety jak babcia umarła to właśnie ta córka z mężem nie mogli przyjechać i nie bili na pogrzebie.
Po pogrzebie babci często mi się śniła. Myślałam, ze to na początku, aż trochę się przyzwyczaję do myśli, ze babci już nie ma... Tylko, ze to były trochę męczące sny.
Zawsze w tych snach miałam uczucie jakby babcia nie wiedziała, ze już nie żyję. Wszyscy wiedzieli o tym i było nam dziwnie, ze babcia jest ciągle miedzy nami, a babcia zachowywała się jakby to, ze jest z nami było normalne...
Aż w końcu w jakimś śnie śniłam, ze przyjechali Ci z Australii i mi wszyscy robimy dla nich przyjęcie przywitalne a tu nagle znów babcia z nami... Babci druga córka, ta z Polski w końcu ją zapytała, co ona tu jeszcze robi, czy ona nie wie, ze umarła..., na co jej babcia odpowiada.., ależ przecież ja czekam aby się z nimi pożegnać...
Przedtem nie mówiłam im o tych moich snach ale po tym śnie myślałam, czy babcia czasami nie chce mi cos powiedzieć, cos przekazać dla nich...
W rozmowie z babci córka z Australii opowiedziałam jej o tych snach, zwłaszcza o tym ostatnim, co skłonił mnie do tej rozmowy...
Zapytałam czy oni się z babcia pożegnali ( bo nie bili na pogrzebie).., córka odpowiada, ze tak, ze bili w kościele, ze msze zamówili, ze pala świeczki i modła się za babcie...
Ale pytam, czy powiedziała babci cos w rodzaju, zegnaj mamo, możesz spokojnie iść swoja droga...córka trochę zdziwiona odpowiada, ze nie.....
Wiec poprosiłam ja aby porozmawiała sobie z babcia i pozwoliła jej odejść, ze by się pożegnali z nią.., co oni potem zrobili.., a mi już przestała się tak często śnić babcia. Właściwie, od tego czasu śniłam ja tylko raz, ale już nie było tego uczucia, ze babcia nie wie, ze umarła i ciągle tutaj czeka...

Nefer
05-06-2006, 18:37
A propos snów "z babciami".

Jednej z moich babć nigdy nie widziałam oczy. Umarła na rok przed moim urodzeniem. Stąd też nigdy nie byłam z nią związana emoconalnie, choć wiedziałam z opowiadań rodziców ( a wychowywali się od dziecka razem :o ) że była osobą niezwykle ciepłą, dobrą i mądrą. Zawsze znała metodę na pocieszenie strapionego i doradzenie komuś w potrzebie.

Babcia nigdy mi sie nie śniła. Nigdy - do nocy przed moim ślubem.

Czas do mojego ślubu to był bardzo burzliwy okres w moim życiu :) Generalnie od 16 roku życia moi rodzice stracili kontrolę nade mną i mieli niezły krzyż. Moi "chłopcy" albo jeżdzili na motorach, albo grali głośną muzykę albo i co gorszego. Szkoła była na mojej liście gdzieś daleko "po kwiatkach"... Jakoś jednak skończyłam szkołę i natychmiast postanowiłam iść do pracy - co było kolejnym powodem do rozpaczy moich rodziców. Córka bez studiów....... a więc, jak widziecie byłam lekko "wcielonym diabłem".
Aż do dnia, gdy poznałam mojego obecnego - tego samego od 15 lat - męża.
Moi rodzice pokochali go od razu. Po 1,5 roku postanowiliśmy wziąć ślub.
W noc "przedślubną" po raz pierwszy przyśniła mi się babcia Wanda.

Siedziała w bujanym fotelu, w domu , który śnił mi się wiele, wiele razy wcześniej, ale zawsze był pusty. Teraz siedziała tam babcia. Podeszłam do niej i zapytałam dlaczego tak tu siedzi sama i czy nie jest jej zimno (za oknem leżał śnieg, granatowe, zimne światło księżyca).
Babcia pokazała mi, żebym kucnęła koło niej. Tak też zrobiłam. A ona przytuliła mnie mocno do piersi. POtem odsunęła się ode mnie, położyła rękę na głowie, a kciukiem zrobiła znak krzyża na moim czole i powiedziała:
-Teraz mogę już spokojnie odejść.
Wstała i przeszła przez zamknięte drzwi pokoju. Poszłam za nią , ale te drzwi to były drzwi na zewnątrz. Na śniegu nie było jej śladów.

NIgdy więcej nię śnił mi się ten dom i nigdy nie przyśniła mi się babcia.

Swoją drogą ten dom zawsze mi się śnił "niefajnie".Miałam wrażenie, że jestem ostatnim człowiekiem na Ziemi. I jestem w tym domu sama. Był zimny, ciemny, biegałam po pokojach, nie mogłam znaleźć wyjścia i postanawiałam wyjść oknem. Wtedy spadałam w przepaść i budziałam się - pewnie znacie to uczucie....wiele razy starałam się zmienić ten sen, ale się nigdy nie udało...Już mi się nie śni.

boorg
06-06-2006, 20:36
Fajnie się z wami gada dziewczyny. :wink: :D
Ja snów z babcią nie miałem ale to nie znaczy, że nie śnię. Jeden z nich z późnego dzieciństwa (miałem może 9-10 lat).

...Wtedy spadałam w przepaść i budziałam się - pewnie znacie to uczucie....
Jestem w bardzo wysokim magazynie. Przed kimś uciekam. Naokoło znajdują się poukładane w stosy jakieś metalowe rzeczy albo drewniane. Kawałki drewna leżą też porozrzucane po podłodze. Podnoszę jeden z takich kawałków drewna, wkładam go pomiędzy nogi i ... ... unoszę się w powietrze!!! Siedzę okrakiem na tej deseczce i powoli unoszę się coraz wyżej i wyżej. Z jednej strony boję się jak cholera: staram się nie ruszać aby nie spaść, siedzę sztywno i czuję jak pot płynie po moich plecach. Z drugiej strony: fantastyczne uczucie: ja latam!!! Z wysokości wszystko widać doskonale: widzę też moich prześladowców. Grupka dzieci lata pomiędzy stosami drewna i metalu - pewnie bawią się w chowanego (a ja razem z nimi :wink: ). W pewnym momencie unoszenie ustaje. Stoję (a raczej wiszę) w powietrzu. Próbuję machaniem nóg wymusić jakiś ruch deseczki i nic. Pochylam sie do przodu - czuję jak za chwilę stracę równowagę - za chwilę runę w dół!!! O Boże nieeee!!!... I w tym momencie obudziłem się.
Przypominam: miałem 9-10 lat. Nie mogłem wiedzieć, że mój zawód wyuczony (operator obrabiarek skrawających) będzie związany z metalem a wykonywany (parkieciarz) z drewnem. Więc jak tłumaczyć te stosy drewna i metalu w moim śnie??? :o Przypadek??? :o :o :o

ESKIMOS
07-06-2006, 14:16
natknelam sie w necie na strone, gdzie autor miedzy innymi wyjasnia istote telepatii i innych zjawisk nie tylko paranormalnych

http://www.jan-pajak.com/telepathy_pl.htm

No tak, przypadek dr Pająka może okazać się zbyt dużym wyzwaniem dla współczesnej służby zdrowia i pozostawić ją bezsilną.

Ale inne historyjki świetne.
Kolejne dowody na nieskończoność ludzkiej wyobrażni.

Pozdrawiam.

bosia
07-06-2006, 22:46
natknelam sie w necie na strone, gdzie autor miedzy innymi wyjasnia istote telepatii i innych zjawisk nie tylko paranormalnych

http://www.jan-pajak.com/telepathy_pl.htm

No tak, przypadek dr Pająka może okazać się zbyt dużym wyzwaniem dla współczesnej służby zdrowia i pozostawić ją bezsilną.

Ale inne historyjki świetne.
Kolejne dowody na nieskończoność ludzkiej wyobrażni.

Pozdrawiam.
Nie podoba Ci sie dr Pajak ?. Moze jestes Ufonauta, a nie Eskimosem? :wink:
Ps. Naprawde dales rade to przeczytac?

wartownik
15-06-2006, 12:26
...

mika31
02-08-2006, 22:05
Niedaleko Olsztyna jest jezioro Łańskie i miejscowość Łańsk. Znajduje się tam Ośrodek Wypoczynkowy Urzędu Rady Ministrów. Do początku lat 90-tych teren zamknięty dla zwykłych zjadaczy chleba. Ośrodek otoczony ogrodzeniem + wartownicy z ostrą amunicją, czyli poważna sprawa... .

Najstarszą opowiastką dotyczącą Łańska, jaką poznałem tam będąc, była opowieść o zatopionym samolocie. W słoneczne dni, przy odpowiednim oświetleniu, niektórzy wyraźnie widzieli pod wodą kształt tylnego usterzenia owego samolotu. Ja do nich nie należałem, ale to nie znaczy, że oni zmyślali. Były powody ku temu aby wierzyć w ten utopiony samolot... .

2 wypadki "paranormalne" związane z Łańskiem jakie poznałem, skończyły się dla ich bohaterów bardzo drastycznie: pobytem w zakładzie dla psychicznie chorych. Przed owymi wydarzeniami byli normalnymi młodymi ludźmi, którzy odbywali zasadniczą służbę wojskową. Ale po kolei... .

1. Stój!!! Służba wartownicza.

Jesień była wyjątkowa w tym roku. Słoneczne dni, ciepłe noce - naprawdę złota polska jesień. I gdyby nie to wojsko, to byłoby cudownie.
Jako żołnierz ze składu warty dostałem posterunek przy bramie wjazdowej. O ile przed północą jeszcze był tu jakiś ruch, to teraz pies z kulawą nogą tu nie przeszedł. - O Boże ile to jeszcze czasu - pomyślałem. Spojrzałem na zegarek: była 5.15. Zostało mi 45 minut do zmiany warty. - To już mniej niż połowa - pocieszyłem się w myślach. A potem 2 godziny spania... .

...Dla zabicia czasu łaziłem po posterunku drobnymi kroczkami i liczyłem je. Łaziłem w tę i z powrotem a za każdym razem wychodził mi inny wynik. Z lewa na prawo wychodziło mi 35 a z prawa na lewo raz 36 potem 34 a nawet 32. Dziwne przecież kroczki stawiam takie same... .

... Tak pochłonęła mnie sprawa liczenia kroczków, że trochę straciłem kontrolę nad otoczeniem... ... Poczułem chłód, taki przenikliwy, jakby temperatura spodła o kilka stopni. Kątem oka dostrzegłem ciemną plamę, czułem jak włoski jeżą się na moich rękach... ... Powoli odwracałem głowę a oczy zrealizowały czarna plamę: to był człowiek w odległości jakiś 100 metrów ode mnie... .

... Zbliżał się bardzo powoli. Niby nic dziwnego - człowiek rano na leśnej drodze - ale 2 rzeczy skupiały moją uwagę: jego ubiór i sposób poruszania. Ubrany był w czarną koszulę (2 guziki górne odpięte) z długimi zakończeniami kołnierza i z rękawami 3/4 oraz czarne spodnie (opięte na biodrach i udach, dół dzwony) ale był na bosaka. Mimo odległości wyraźnie widziałem palce jego nóg. A poruszał się tak jakby... ... sunął w powietrzu. Nie było widać ruchów jego ciała. - Pewnie rusza się, tylko idzie powoli to tego nie widzę - tłumaczyłem sobie, a on powoli sunął do mnie... sunął bezgłośnie w powietrzu... .

... Dopiero zdałem sobie sprawę, że jest przeraźliwa cisza. Nic nie słychać a przecież jest jesień!!! Setki, tysiące, dziesiątki tysięcy liści leży na ziemi, szeleszczą jak diabli a on po nich idzie i nic nie słychać!!! Absolutnie nic!!!...
... Zimny dreszcz przemknął po plecach, w gardle susza, czuję jak wstają włosy pod hełmem. Hełm, broń - broń, przecież mam karabin!!! O Boże jaka ulga ja mam karabin. Ufff... .

c.d.n.



Hej Borg!
Czy ty przypadkiem nie zapomniałeś czegoś dokończyć?

boorg
12-08-2006, 06:45
Hmmm... Nie sądziłem, że komuś zależy na mojej opowieści. Ale skoro jesteś to proszę bardzo. :wink:

c.d.
...Jak ciepła jest zimna stal karabinu - przemknęło w mojej głowie, gdy drżącymi rękami zdejmowałem karabin z pleców. Odbezpieczyłem broń i przeładowałem. Jak na obecny stan ducha i drżenie rąk poszło mi to całkiem sprawnie. To chyba szkolenie procentuje - następna niechciana myśl. Dziwne, że w chwili zagrożenia człowiek myśli o różnych głupotach, gdy potrzebna jest jasność umysłu i trzeźwa ocena sytuacji. A tu moja drżąca galareta myśli o ciepłej zimnej stali zamiast poszukać sposobu na owe drżenie... .
... Czarna plama przybliżyła się do mnie. Była jakieś 30 może 40 metrów od bramy, za którą stałem. Teraz wyraźnie widziałem całą postać: to był mężczyzna - raczej przed 30-stką. Czarne włosy, średniej długości z wyraźnymi baczkami sprawiały wrażenie mokrych (czyżby brał kąpiel???). Kolor jego ciała a szczególnie twarzy był niesamowity: taki z pogranicza szarości i jasnego fioletu. Usta nabrzmiałe, fioletowe a oczy... ...oczy to 2 czarne dziury. Nie, to niemożliwe. Nie można mieć całych czarnych oczu!!! To jest wbrew naturze!!!
-SSSS... SSSSS... - próbowałem krzyknąć przez zaciśnięte gardło - SSSSS... SSSS... - nie potrafię wydobyć słowa!!! Boże Pomóż mi!!! Ja muszę to powiedzieć!!! MUUSZZĘĘĘĘĘ!!! - SSSS!!! SSSSSS!!!
Mężczyzna zbliżył sie do bramy może na 10 metrów. Wszystkie zauważone wcześniej detale uwidoczniły się. Byłem bardzo przerażony (o ile mogłem być bardziej przerażony od momentu gdy zdałem sobie sprawę, że nie słyszę szelestu liści). Teraz widziałem dokładnie, że jest on cały mokry. Na ramieniu i we włosach miał nawet jakieś zielsko. Sprawiał wrazenie jakby w ubraniu wpadł do jakiegoś zarośnietego stawu. Albo głębokiej wody... O Boże przecież tu jest jezioro!!! I ten cholerny samolot!!! - nie wiem czemu to mi przyszło do głowy. Wydało się jedyną logiczną myślą, która tłumaczyła wszystko co widziałem. Myślą która tłumaczyła dlaczego on nie ma oczu. Tak tak - nie ma oczu. Tylko dwie przerażające czarne dziury, które wpatrują się we mnie. Przestań!!!! PRZESTAAAŃ PROSZĘĘĘĘ!!!
Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że w międzyczasie cofnęłem się kilka kroków od bramy. Stałem od niej może 5 a może 7 metrów. Nieważne. Ważne jest co innego: ON stał od niej na wyciągniecie ręki. Spojrzałem na zamek bramy: na szczęście był zaryglowany. Można go było otworzyć tylko od środka i po raz drugi poczułem lekki optymizm. Nie jest tak źle póki ON jest za bramą - pomyślałem. Nie jest tak źle.
Jego ręka dotknęła bramy. Wyraźnie oplótł palce na pręcie i sprawiał wrażenie jakby na nią napierał. Ja jak zaczarowany wpatrywałem się w zaryglowany zamek. A potem - chociaż tego nie chciałem - spojrzałem na jego twarz. Spojrzałem w te czarne, puste oczodoły. Staliśmy tak kilka sekund patrząc sobie w oczy (o ile ja w nie patrzyłem). Nagle on opuścił głowę i sprawiał wrażenie jakby patrzył na zaryglowany zamek. Po kilku chwilach znowu patrzył na mnie. A jego twarz poruszyła się, zaczęła przyjmować inny wyraz. Zamarłem. Na jego obliczu błysnął uśmiech. Taki zły uśmiech... .


...W wartowni panowała cisza. Kapral - dowódca warty - leniwie kiwał się na krześle. Jego zamknięte oczy sugerowały, że spał, ale kto go znał wiedział, iż to tylko złudzenie. Pod opuszczonymi powiekami schowane były pełne życia oczy, jeden impuls wystarczył aby je otworzyć i napełnić obrazem otoczenia. Dlatego 5 żołnierzy ze zmiany czuwającej nie robiło zbędnego hałasu - po co niepokoić dowódcę, jeszcze każe sprzątać albo wymyśli inne głupoty. Jest dopiero 5.25 do wyjścia na posterunki zostało jeszcze 15 minut. Lepiej chwilę podrzemać niż latać ze szczotką.

Coś trzasnęło w powietrzu - jakby strzał albo kamień uderzający o wielką drewnianą płytę. Kapral momentalnie otworzył oczy. Jeszcze nie okazywał niepokoju. Nasłuchiwał.
Trzask powtórzył się. Za chwilę jeszcze jeden. Kapral zerwał się na równe nogi. Nie miał już wątpliwości: ktoś strzelał!!!
Dopadł do okna. Otworzył je. W tym samym momencie nastąpiły po sobie 3 może 4 szybkie wystrzały, cisza znowu podobna seria. Kapral momentalnie zlokalizował kierunek - to był posterunek numer jeden: BRAMA WJAZDOWA!!!...


... On podciągnał się na ręce w kierunku bramy. Odruchowo cofnęłem się o krok. Broń wymierzyłem w jego kierunku. Już nie próbowałem krzyczeć komendy "Stój, służba wartownicza". Wiedziałem, że nic nie jestem w stanie wyszeptać a co dopiero wykrzyczeć. Wiedziałem jedno: będę strzelał żeby zabić.
Jeszcze raz spojrzał na mnie potem na karabin i znowu na mnie. Uśmiech nie znikał z jego twarzy. Lekko odchylił glowę do tyłu i... ...przeszedł przez bramę!!! Tak jak obłok mgły!!! Po prostu przez nią przeniknął!!! To niemożliwe!!! O Boże ratuj!!! BOŻE RATUUJJJJ!!!
Próbowałem ruszyć nogami, uciekać, biec, skakać, cokolwiek - nie mogłem - byłem jak sparaliżowany. Stałem lekko pochylony do przodu, na ugiętych nogach, z bronią wycelowaną w NIEGO. Stałem i z przerażeniem oglądałem jego puste oczodoły.
Nie wiem, czy ON najpierw poruszył się, czy ja nacisnąłem spust. Fakt jest jeden: huk wystrzału przeszył przeraźliwą ciszę. Ale JEGO to nie zatrzymało - strzeliłem po raz następny. W tym momencie stanął. Wpatrywał się we mnie tymi pustymi oczami ale jedno w nim zmieniło się: uśmiech zastąpiło niedowierzanie. Pomimo braku oczu wyraźnie widziałem zdumienie na jego twarzy. Już drżenia i przerażenia nie czułem: byłem tak sztywny od ciśnienia krwi i emocji, że w uszach słyszałem wodospad a w klatce piersiowej waliły tam-tamy. Nie mogłem zrobić kroku a ON stał 3-4 metry ode mnie. Stał i wpatrywał się we mnie tą swoją fioletowawą zdziwioną mordą.
Podniosłem karabin do ramienia. Przymierzyłem. Gdy w celowniku zobaczyłem jego twarz wystrzeliłem. Raz, drugi, trzeci. Bez efektu. Przymierzyłem znowu. Wystrzeliłem znowu. Raz, drugi trzeci, czwarty. Znowu nic. Teraz to mam przerąbane – pomyślałem. Ale ON nie zrobił nic. Wciaż miał tą swoją zdziwioną twarz. I wciąż patrzył na mnie tymi swoimi czarnymi dziurami... .


...Na wartowni wrzało.
- Alarm!!! - Kapral darł się na całe gardło - Alarm bojowyyyy!!!
Wbiegł do pokoju zmiany odpoczywającej i kopniakami w łóżka wspomagał siłę swoich rozkazów.
- Wstawać!!! To jest wojna nie ćwiczenia!!! - ryczał w niebogłosy. - Za 2 minuty zbiórka pod magazynem broni!!!
Zastępca dowódcy warty od kilku chwil bezskutecznie próbował połączyć się z posterunkiem przy bramie wjazdowej. Telefon pozostawał bez odpowiedzi. Żołnierze w pośpiechu zakładali umundurowanie i buty a dowódca warty otwierał magazyn broni. Po minucie organizacyjny chaos zaczął przypominać reguralne wojsko. Żołnierze w pełni umundurowani pobierali broń i amunicję a zastępca dowódcy warty odbierał meldunki z innych posterunków. Z pięciu posterunków nie odpowiadała tylko jedynka... .

c.d.n.

Jola_K
13-08-2006, 16:20
O czarnych wolgach juz bylo ale mnie sie przypomnialo jedno zdarzenie.
Moj tata w latach 70tych mial taka historie...
Byl taksowkarzem i jezdzil czarna wolga. Mial w tym czasie kurs do pewnej wsi w ktorej mial kogos odebrac - znal tylko nazwisko goscia wiec sie zatrzymal przy grupce osob - matki z dziecmi i zapytal czy nie wiedza gdzie taki a taki mieszka. Ponoc reakcja tych kobiet byla tak niepojeta ze zanim do taty dotarlo co i dlaczego wlasnie tak sie stalo minelo sporo czasu, a jak dotarlo slanial sie ze smiechu.
A mianowicie, gdy tylko zatrzymal sie obok nich i zapytal, kobiety nagle porwaly dzieciaki i zaczely biec na oslep przez pola, byle jak najdalej od samochodu. Plakaly, wydzieraly sie w nieboglosy, totalna panika.

Tata jakos odnalazl adres klienta, a kobiety pewnie dlugo opowiadaly ze czarna wolga je zaczepila.

wartownik
13-08-2006, 18:20
...

Wergo
06-09-2006, 22:15
Witam wszystkich :D jestem nowy i interesują mnie te klimaty. Boorg może dokończysz tą historię bo jest bardzo ciekawa. Później opowiem Wam kilka moich historii :wink: jak byście oczywiście chcieli :D

MaPi
07-09-2006, 06:29
Witam wszystkich :D jestem nowy i interesują mnie te klimaty. Boorg może dokończysz tą historię bo jest bardzo ciekawa. Później opowiem Wam kilka moich historii :wink: jak byście oczywiście chcieli :D
Oczywiście :D .

Wergo
07-09-2006, 14:55
A więc zaczynam

Pewnego dnia nie pamiętam dokładnie kiedy, ale wiem że to było w 1999r, mój dziadek trafił do szpitala i zaczął mi się śnić. Po 4 dniach dziadek zmarł. Dowiedziałem się o tym rano i będąc załamany stratą dziadka musiałem iść do szkoły bo było coś ważnego, ale nie pamiętam co, i idąc miałem uczucie jak by ktoś mnie śledził ale sobie pomyślałem że na pewno to nic i że jestem przewrażliwiony, albo kumple sobie żarty stroili ale nikogo nie widziałem. W nocy obudziłem się z uczuciem jak by ktoś był w pokoju a ja wtedy miałem malutki pokoik taki że bym widział że ktoś jest a wogóle noc była dosyć jasna. Po jakimś czasie zaczęło się to nasilać a w szczególności wtedy kiedy byłem sam. Przez kilka lat było dobrze bo miałem takie uczucie tylko co jakiś czas. Po jakimś czasie przeprowadziliśmy się z rodzicami i moją siostrą do miasta. Przed remątem miałem duży pokój z siostrą przedzielony tylko meblami. Po jakimś tygodniu znowu się zaczęło i jak popatrzyłem w stronę części pokoju siostry widziałem cień który cały czs się na mnie patrzył - bynajmniej tak myślę. Czasami jak wracałem późno do domu to czułem jak ktoś za mną idzie. Po kilku miesiącach, tak dokładniej po 3 miesiącach nieustannych takich odczuć zaczęło się tak dziać cały czas czyli w dzień i w nocy a najgorsze to było to że widziałem cień człowieka a jak zacząłem sprawdzać czy ktoś jest to nie widziałem nikogo a cień zniknął. Po 2 latach już nie mogłem wytrzymać i byłem strasznie strachliwy. Aż w końcu sobie wszystko poukładałem w głowie i doszedłem do wniosku że to dziadek ten co zmarł. Raz w nocy wstałem i znuwu widziałem ten cień. Wstałem z łużka i powiedziałem "Dziadku nie martw się, wszystko jest dobrze". Od tamtego czasu już nie miewam takich odczuć nie licząc tego jak ktoś mnie naprawde obserwuje. Pozdrawiam wszystkich a jak coś to takie żeczy naprawde przeżyłem. Nie mam pojęcia dla czego tak się działo. Znam jeszcze kilka historii z wiarygodnych źrudeł

Goni_Mnie_Peleton
11-09-2006, 09:08
Przed 5 laty , bylem na dachu szkoly (dawnego kosciola) w poblizu lotniska Newark w NJ. Widok na dwie wieze WTC byl stamtad doskonaly.
Maly obloczek dymu zwrocil moja uwage. Myslalem , ze to pozar w jednym z "blizniakow". Po chwili dym rozciagal sie juz wielka chmura nad horyzontem a od strony Verrazano Bridge "nadlatywal" w strone Manhattanu samolot...
Wiele razy ogladalem w tv wszystko co dzialo sie potem.
Zastanawiam sie czy oprocz mnie i 5 facetow z ktorymi wtedy zajmowalem sie remontowaniem dachow , jest ktos jeszcze kto widzial na zywo zamachy 11 wrzesnia z tej perspektywy. Troche mi to przypominalo seans w kinie , trudno bylo uwierzyc ze to dzieje sie naprawde.

A skoro napisalem o tym w watku o rzeczach dziwnych to dodam jeszcze , ze pamietam Kijow w kilka miesiecy po awarii w Czarnobylu , potracila mnie kiedys ciezarowka ( w zasadzie nic mi sie nie stalo ) i wpadlem do czterdziesto-kilku metrowej studni ( i tez nic mi sie nie stalo).

ESKIMOS
11-09-2006, 09:37
Przed 5 laty , bylem na dachu szkoly (dawnego kosciola) w poblizu lotniska Newark w NJ. Widok na dwie wieze WTC byl stamtad doskonaly.
Maly obloczek dymu zwrocil moja uwage. Myslalem , ze to pozar w jednym z "blizniakow". Po chwili dym rozciagal sie juz wielka chmura nad horyzontem a od strony Verrazano Bridge "nadlatywal" w strone Manhattanu samolot...
Wiele razy ogladalem w tv wszystko co dzialo sie potem.
Zastanawiam sie czy oprocz mnie i 5 facetow z ktorymi wtedy zajmowalem sie remontowaniem dachow , jest ktos jeszcze kto widzial na zywo zamachy 11 wrzesnia z tej perspektywy. Troche mi to przypominalo seans w kinie , trudno bylo uwierzyc ze to dzieje sie naprawde.

Niesamowite :o
Widziałeś na własne oczy i w realu coś co na zawsze przejdzie do historii Świata!!!
Niewielu jest chyba Polaków którzy mieli taką "okazję".

Goni_Mnie_Peleton
12-09-2006, 04:56
Niewielu jest chyba Polaków którzy mieli taką "okazję".

Bylem zwyklym gapiem , nigdy nie myslalem o tym w ten sposob.
Siedzialem na rusztowaniu , machalem nogami i jadlem bulke jak walila sie pierwsza wieza. Tak po prostu , bez wielkich mysli , troche bezmyslnie , jak w kinie. Zawalila sie druga , zszedlem na dol i zadzwonilem do Polski z budki na rogu. A w Polsce juz mowili ze to wojna , wiec troche zglupialem. W okolicy bylo calkiem spokojnie. Ale na dach juz nie wszedlem bo pomyslalem ze wieze musial "polozyc jakis maly ladunek nuklearny" a gapiac sie na gruzy z najwyzszego budynku w miescie wystawiam sie na promieniowanie. Wtedy tez przypomnial mi sie Czarnobyl.
Zreszta nie bylo juz na co patrzec. Kupa dymu. 15 IX odlecialem jednym z pierwszych samolotow , ktore wznowily loty z JFK do Polski. Gruzy dymily tak samo.

Dzobo
15-09-2006, 22:23
Hmmm... Nie sądziłem, że komuś zależy na mojej opowieści. Ale skoro jesteś to proszę bardzo. :wink:

c.d.
...Jak ciepła jest zimna stal karabinu - przemknęło w mojej głowie, gdy drżącymi rękami zdejmowałem karabin z pleców. Odbezpieczyłem broń i przeładowałem. Jak na obecny stan ducha i drżenie rąk poszło mi to całkiem sprawnie. To chyba szkolenie procentuje - następna niechciana myśl. Dziwne, że w chwili zagrożenia człowiek myśli o różnych głupotach, gdy potrzebna jest jasność umysłu i trzeźwa ocena sytuacji. A tu moja drżąca galareta myśli o ciepłej zimnej stali zamiast poszukać sposobu na owe drżenie... .
... Czarna plama przybliżyła się do mnie. Była jakieś 30 może 40 metrów od bramy, za którą stałem. Teraz wyraźnie widziałem całą postać: to był mężczyzna - raczej przed 30-stką. Czarne włosy, średniej długości z wyraźnymi baczkami sprawiały wrażenie mokrych (czyżby brał kąpiel???). Kolor jego ciała a szczególnie twarzy był niesamowity: taki z pogranicza szarości i jasnego fioletu. Usta nabrzmiałe, fioletowe a oczy... ...oczy to 2 czarne dziury. Nie, to niemożliwe. Nie można mieć całych czarnych oczu!!! To jest wbrew naturze!!!
-SSSS... SSSSS... - próbowałem krzyknąć przez zaciśnięte gardło - SSSSS... SSSS... - nie potrafię wydobyć słowa!!! Boże Pomóż mi!!! Ja muszę to powiedzieć!!! MUUSZZĘĘĘĘĘ!!! - SSSS!!! SSSSSS!!!
Mężczyzna zbliżył sie do bramy może na 10 metrów. Wszystkie zauważone wcześniej detale uwidoczniły się. Byłem bardzo przerażony (o ile mogłem być bardziej przerażony od momentu gdy zdałem sobie sprawę, że nie słyszę szelestu liści). Teraz widziałem dokładnie, że jest on cały mokry. Na ramieniu i we włosach miał nawet jakieś zielsko. Sprawiał wrazenie jakby w ubraniu wpadł do jakiegoś zarośnietego stawu. Albo głębokiej wody... O Boże przecież tu jest jezioro!!! I ten cholerny samolot!!! - nie wiem czemu to mi przyszło do głowy. Wydało się jedyną logiczną myślą, która tłumaczyła wszystko co widziałem. Myślą która tłumaczyła dlaczego on nie ma oczu. Tak tak - nie ma oczu. Tylko dwie przerażające czarne dziury, które wpatrują się we mnie. Przestań!!!! PRZESTAAAŃ PROSZĘĘĘĘ!!!
Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że w międzyczasie cofnęłem się kilka kroków od bramy. Stałem od niej może 5 a może 7 metrów. Nieważne. Ważne jest co innego: ON stał od niej na wyciągniecie ręki. Spojrzałem na zamek bramy: na szczęście był zaryglowany. Można go było otworzyć tylko od środka i po raz drugi poczułem lekki optymizm. Nie jest tak źle póki ON jest za bramą - pomyślałem. Nie jest tak źle.
Jego ręka dotknęła bramy. Wyraźnie oplótł palce na pręcie i sprawiał wrażenie jakby na nią napierał. Ja jak zaczarowany wpatrywałem się w zaryglowany zamek. A potem - chociaż tego nie chciałem - spojrzałem na jego twarz. Spojrzałem w te czarne, puste oczodoły. Staliśmy tak kilka sekund patrząc sobie w oczy (o ile ja w nie patrzyłem). Nagle on opuścił głowę i sprawiał wrażenie jakby patrzył na zaryglowany zamek. Po kilku chwilach znowu patrzył na mnie. A jego twarz poruszyła się, zaczęła przyjmować inny wyraz. Zamarłem. Na jego obliczu błysnął uśmiech. Taki zły uśmiech... .


...W wartowni panowała cisza. Kapral - dowódca warty - leniwie kiwał się na krześle. Jego zamknięte oczy sugerowały, że spał, ale kto go znał wiedział, iż to tylko złudzenie. Pod opuszczonymi powiekami schowane były pełne życia oczy, jeden impuls wystarczył aby je otworzyć i napełnić obrazem otoczenia. Dlatego 5 żołnierzy ze zmiany czuwającej nie robiło zbędnego hałasu - po co niepokoić dowódcę, jeszcze każe sprzątać albo wymyśli inne głupoty. Jest dopiero 5.25 do wyjścia na posterunki zostało jeszcze 15 minut. Lepiej chwilę podrzemać niż latać ze szczotką.

Coś trzasnęło w powietrzu - jakby strzał albo kamień uderzający o wielką drewnianą płytę. Kapral momentalnie otworzył oczy. Jeszcze nie okazywał niepokoju. Nasłuchiwał.
Trzask powtórzył się. Za chwilę jeszcze jeden. Kapral zerwał się na równe nogi. Nie miał już wątpliwości: ktoś strzelał!!!
Dopadł do okna. Otworzył je. W tym samym momencie nastąpiły po sobie 3 może 4 szybkie wystrzały, cisza znowu podobna seria. Kapral momentalnie zlokalizował kierunek - to był posterunek numer jeden: BRAMA WJAZDOWA!!!...


... On podciągnał się na ręce w kierunku bramy. Odruchowo cofnęłem się o krok. Broń wymierzyłem w jego kierunku. Już nie próbowałem krzyczeć komendy "Stój, służba wartownicza". Wiedziałem, że nic nie jestem w stanie wyszeptać a co dopiero wykrzyczeć. Wiedziałem jedno: będę strzelał żeby zabić.
Jeszcze raz spojrzał na mnie potem na karabin i znowu na mnie. Uśmiech nie znikał z jego twarzy. Lekko odchylił glowę do tyłu i... ...przeszedł przez bramę!!! Tak jak obłok mgły!!! Po prostu przez nią przeniknął!!! To niemożliwe!!! O Boże ratuj!!! BOŻE RATUUJJJJ!!!
Próbowałem ruszyć nogami, uciekać, biec, skakać, cokolwiek - nie mogłem - byłem jak sparaliżowany. Stałem lekko pochylony do przodu, na ugiętych nogach, z bronią wycelowaną w NIEGO. Stałem i z przerażeniem oglądałem jego puste oczodoły.
Nie wiem, czy ON najpierw poruszył się, czy ja nacisnąłem spust. Fakt jest jeden: huk wystrzału przeszył przeraźliwą ciszę. Ale JEGO to nie zatrzymało - strzeliłem po raz następny. W tym momencie stanął. Wpatrywał się we mnie tymi pustymi oczami ale jedno w nim zmieniło się: uśmiech zastąpiło niedowierzanie. Pomimo braku oczu wyraźnie widziałem zdumienie na jego twarzy. Już drżenia i przerażenia nie czułem: byłem tak sztywny od ciśnienia krwi i emocji, że w uszach słyszałem wodospad a w klatce piersiowej waliły tam-tamy. Nie mogłem zrobić kroku a ON stał 3-4 metry ode mnie. Stał i wpatrywał się we mnie tą swoją fioletowawą zdziwioną mordą.
Podniosłem karabin do ramienia. Przymierzyłem. Gdy w celowniku zobaczyłem jego twarz wystrzeliłem. Raz, drugi, trzeci. Bez efektu. Przymierzyłem znowu. Wystrzeliłem znowu. Raz, drugi trzeci, czwarty. Znowu nic. Teraz to mam przerąbane – pomyślałem. Ale ON nie zrobił nic. Wciaż miał tą swoją zdziwioną twarz. I wciąż patrzył na mnie tymi swoimi czarnymi dziurami... .


...Na wartowni wrzało.
- Alarm!!! - Kapral darł się na całe gardło - Alarm bojowyyyy!!!
Wbiegł do pokoju zmiany odpoczywającej i kopniakami w łóżka wspomagał siłę swoich rozkazów.
- Wstawać!!! To jest wojna nie ćwiczenia!!! - ryczał w niebogłosy. - Za 2 minuty zbiórka pod magazynem broni!!!
Zastępca dowódcy warty od kilku chwil bezskutecznie próbował połączyć się z posterunkiem przy bramie wjazdowej. Telefon pozostawał bez odpowiedzi. Żołnierze w pośpiechu zakładali umundurowanie i buty a dowódca warty otwierał magazyn broni. Po minucie organizacyjny chaos zaczął przypominać reguralne wojsko. Żołnierze w pełni umundurowani pobierali broń i amunicję a zastępca dowódcy warty odbierał meldunki z innych posterunków. Z pięciu posterunków nie odpowiadała tylko jedynka... .

c.d.n.

obiecales cdn!

raffran
15-09-2006, 23:57
Przed 5 laty , bylem na dachu szkoly (dawnego kosciola) w poblizu lotniska Newark w NJ. ..........

Niesamowite :o
Widziałeś na własne oczy i w realu coś co na zawsze przejdzie do historii Świata!!!
Niewielu jest chyba Polaków którzy mieli taką "okazję".

Coz ,ja rowniez bylem naocznym swiadkiem tego co wydarzylo sie 5 lat temu na Dolnym Manhattanie.
Bylem wowczas po drugiej stronie Hudson River dokladnie na wysokosci "wiez".Pierwszego uderzenie nie widzialem,zobaczylem tylko dym unoszacy sie nad jednym z "Blizniakow" WTC i powiedzialem do kolesia z ktorym tam bylem,ze pewnie kreca jakis film na Manhattanie.Przez chwile patrzylismy w tamta strone i wrocilismy do swoich zajec.
Po jakims czasie zobaczylismy katem oka blysk,a po chwili tuman dymu wydostajacy sie z drugiej wiezy.I prawie w tym samym czasie,przyjechal kierowca i powiedzial ze wlasnie przez CB dowiedzial sie o tym co sie dzieje na Manhattanie. Natychmiast wlaczylismy radio i juz sluchalismy relacji z tej tragedii na biezaco.Dopiero wtedy dotarlodo nas to co sie stalo i zdlaismy sobie sprawe,ze slychac sygnaly karetek i strazy jadacych w kierunku tunelu w Jersey City.Mozna powiedziec,ze juz bylo po pracy,wszyscy sledzilismy to co sie dzialo za rzeka,sluchali radia i komentowali to co sie stalo.Wracajac po pracy do domu i jadac droga 1-9 na poludnie bylo takie miejsce,skad bylo widac to co sie stalo na tle Manhattanu.Wielki czarny dym unoszacy sie nie tylko na samym WTC,ale rozwiewany przez wiatr pokrywal spora czesc Manhattanu.Widok byl przerazajacy.Znaczna czesc autostrady w kierunku polnocnym,w kierunku wjazdu do tunelu byla praktycznie nieprzejezdna.Jako tako poruszaly sie po niej tylko wozy strazy,policji i pogotowia,jak i wojska.Pozostale pojazdy juz mialy zakaz wjazdu na Manhattan.Przez kolejne dni,tygodnie nie mowilo sie o czym innym jak tylko o tym,a dym i kurz nad miejscem,gdzie jeszcze nie dawno staly wieze WTC unosil sie przez wiele tygodni.Tak dlugo jak trwalo odgruzowywanie zgliszczy. Ledwo wrocilem do domu i rozdzwonil sie telefon,dzwonila zona i znajomi z Polski,z Kanady i nie tylko.Wiedzac,ze jestem w poblizu chcieli sie upewnic,ze jestem caly i zdrowy.
W dwa,moze w trzy dni pozniej moja firma dostala zlecenie na przygotowanie kontenerow chlodniczych dla skladowania cial,wtedy znow wrocily wspomnienia z tego co widzielismy pare dni wczesniej.Tak prawde mowiac to sie za mna ciagnie do dzisiaj,trudno bowiem zapomniec o czyms takim,zwlaszcza jak sie bylo naocznym swiadkiem.
W jakis czas pozniej stalo sie cos jeszcze,co w pierwszej chwli wygladalo rowniez jak zamach,ale z czasem teoria ta upadla.Rozbil sie bowiem kolejny samolot,tym razem spadajac na ulice Long Island.

rrmi
16-09-2006, 15:14
Niesamowite :o
Widziałeś na własne oczy i w realu coś co na zawsze przejdzie do historii Świata!!!
Niewielu jest chyba Polaków którzy mieli taką "okazję".
Ja widzialam to kilkadziesiat minut po ... :(
Z drogi Nr 3 z New Jersey , tam pieknie idac Manhattan.
Pozniej jeszcze przez wiele miesiecy w tamtym miejscu , jak tez w innych punktach widokowych NJ bylo widac wielki dym .
A w rocznice dwa wielkie slupy swiatel imitujace WTC .

raffran
16-09-2006, 19:11
Swiatlo o ile dobrze pamietam to pozniej palily sie juz stale.Zapalali je po zapadnieciu zmroku.Jezdzilo sie wtedy nad rzeke do Jersey City ogladac je.

http://www.chivas.webpark.pl/wtc041.jpg

Niestety jest to montaz,chociaz w rzeczywistosci tez wygladalo to ladnie i dawalo troche do przemyslen, wtedy tam nad rzeka. :cry:

ESKIMOS
17-09-2006, 13:42
Nie podoba Ci sie dr Pajak ?. Moze jestes Ufonauta, a nie Eskimosem? :wink:


On mnie raczej martwi z powodu, że jego stan sie pogłębia(':(')
Dowód:
Artykuł "Odparowanie WTC'":
http://jan-pajak.com/wtc_pl.htm

pszem
01-01-2007, 11:49
boorg
łobuzie :wink: dokończ proszę swoją? historię
Trafiłem na ten temat przypadkiem wieczorem, długoo czytałem a potem bałem się iść spać, mimo że jestem już dość dużym chłopcem :oops:

Rozmaryn
27-02-2007, 09:02
boorg - i co dalej, i co dalej !!! :o

bosia
27-02-2007, 17:55
boorg , czekamy ! :D

Sloneczko
03-03-2007, 19:42
Boorg, co sądzisz o oblicówce modrzewiowej i takich dechach podłogowych?

Upss, to nie ten wątek, ale jakoś Cię skusić do dalszego ciągu opowieści muszę ;)

Włodek W.
07-05-2007, 22:19
Boorg też jestem ciekaw zakończenia opowieści :o :o
To jako ciekawostka
http://www.pentagonstrike.co.uk/pentagon_po.htm#Main
To nie jest SF :wink:

Heath
08-05-2007, 14:25
Boorg, już kiedyś przy innej opowieści napisałem że jesteś mistrzem budowania nastroju, ale teraz to przeszedłeś samego siebie. :D
czekamy!!

Żelka
11-05-2007, 16:47
Nie ma boorga!!! :evil: Bedzie jak zrobi u nas parkiet!!!! :lol: 8) :wink: :wink:

Włodek W.
14-05-2007, 16:07
Zelijka pomóż mu z tym parkietem, zeby dopisał reszte opowiadania :D
Pozdr. :D :D

boorg
03-06-2007, 01:48
Kurde, chyba napiszę książkę. :wink: :lol:

Dzięki za zainteresowanie. Za kilka dni ciąg dalszy. Ciekawe czy po nim zaśniecie przy zgaszonym świetle. :o :wink:

Uchylam rąbek tajemnicy :wink: ... .
"... Staliśmy już tak dłuższą chwilę. Minutę, dwie, pięć a może pół godziny: nie wiem . Brakowało mi siły i odwagi aby spojrzeć na zegarek. Bałem się, że jak zdejmę palec ze spustu ON to wykorzysta. Och gdybym tylko miał tyle odwagi aby spojrzeć na zegarek!!! Wtedy wiedziałbym, ile czasu zostało do zmiany wartowników na posterunkach. Wtedy wiedziałbym czy mam szansę przeżyć to spotkanie. Bo jak na razie czułem że żyje tylko dlatego, bo ON nic nie zrobił. A musiał coś zrobić: PRZECIEŻ DO NIEGO STRZELAŁEM... ."

Pa.

robson1
06-06-2007, 08:03
boorg, chyba skonczysz to co zaczales? a tak na marginesie jakie sa konsekwencje strzelania z ostrej amunicji na warcie??

boorg
11-06-2007, 22:38
...Strzelanie nic nie pomogło. Ani nie dodało mi otuchy ani nie położyło go trupem. Nawet nie narobiłem specjalnego hałasu: ot takie tam głośne stuknięcia. Kurde w filmach jak strzela ktoś z tuci-tyci pistoleciku to huk, aż telewizor ze stolika spada a ja z mojej armaty wywaliłem pół magazynku a efekt jakbym rzucił kamieniem w płot!!! Przereklamowane to strzelanie!!! Ciekawe czy słyszeli te plaśnięcia na wartowni??? Boże, spraw żeby tak było... .
Staliśmy już tak dłuższą chwilę. Minutę, dwie, pięć a może pół godziny: nie wiem . Brakowało mi siły i odwagi aby spojrzeć na zegarek. Bałem się, że jak zdejmę palec ze spustu ON to wykorzysta. Och gdybym tylko miał tyle odwagi aby spojrzeć na zegarek!!! Wtedy wiedziałbym, ile czasu zostało do zmiany wartowników na posterunkach. Wtedy wiedziałbym czy mam szansę przeżyć to spotkanie. Bo jak na razie czułem że żyje tylko dlatego, bo ON nic nie zrobił. A musiał coś zrobić: PRZECIEŻ DO NIEGO STRZELAŁEM... .

Dwie drużyny, po pięciu wartowników każda, wybiegły z wartownii. Jedną z nich dowodził dowódca warty a drugą szeregowy Walewski zwany przez wszystkich „Tygrysem” (z racji tego, że jako jedyny dostał solidne przeszkolenie w kompanii karnej w Orzyszu). Mimo, że Walewski miał w swojej piątce dwóch kaprali, to jemu dowódca przydzielił drużynę: wiedział, że w tej sytuacji jeden szeregowy po Orzyszu, jest więcej wart niż banda żółtodziobów po szkółce podoficerskiej.
- „Tygrys” Ty ze swoją drużyną podejdź jedynkę od strony drogi przy jeziorze – rozkazał dowódca – Rozpoznaj i czekaj na mój sygnał. Na pozycji musisz być za – tu dowódca spojrzał na zegarek – za 15 minut. Ja zajdę posterunek od strony bramy. Jak będę na pozycji dam sygnał. Będą to trzy krótkie sygnały gwizdkiem. Potem atakujemy lub kończymy rozponanie. To wszystko. - dowódca przez chwilę milczał – Odmaszerować.
- Tak jest – Walewski nie musiał słuchać dwa razy odwrócił się na pięcie i już miał coś powiedzieć do swoich, gdy usłyszał za sobą głos dowódcy.
- „Tygrys” - mówił dowódca ale jakoś tak miękko/ciepło - powodzenia i... ...i uważaj na siebie.
- Czarek, dam radę. To znaczy tak jest panie kapralu!!! - na podkreślenie wagi słów „Tygrys” mrugnął do dowódcy.
Po chwili obydwie drużyny rozdzieliły się. Biegiem udały się w dwóch różnych kierunkach ale cel ich drogi był ten sam: posterunek numer jeden brama wjazdowa.

... U nas od kilku chwil czas stanął w miejscu. ON - wciąż zdziwiony - nie okazywał oznak życia (hmmmm, znaczy skamieniał a może zamarzł); ja - zesztywniały z emocji - nie byłem w stanie zrobić nic, poza oczekiwaniem. Oczekiwaniem na najgorsze oczywiście... .

Walewski z drużyną dosyć szybko pokonali większosć drogi do posterunku przy bramie. Lekko pochylone postacie żołnierzy z bronią gotowa do strzału wyglądały złowieszczo: szczególnie w kraju z taką historią jak Polska i szczególnie o poranku. Ale tym razem widok ten nie oznaczał napaści i zdrady a raczej ratunek: ratunek dla kolegii, który był jednym z nich. Był jednym z wartowników Załogii Ochronnej nr. 1 Łańsk. I wiedzieli jedno: muszą zdążyć go uratować. Muszą to zrobić nie dla niego a dla siebie. Muszą, bo inaczej wszystko co tutaj robili do tej pory straci sens. Dlatego biegli najszybciej jak potrafili, nie narzekali - choć w płucach paliło powietrze, nie narzekali - gdy ręce rwały od cieżaru broni, nie narzekali - choć nogi od wielu minut ciążyły jak ołowiane odważniki. Biegli i byli gotowi na wszystko: na ból, zmęczenie i śmierć. Tak im bynajmniej wydawało się w tej chwili.
Walewski podniósł rękę. Zatrzymali się. Krótki rzut oka na okolicę i wiadomym stało sie dlaczego wstrzymali bieg: posterunek nr. 1 był nie dalej niż 100 m od nich. Był tuż tuż, za tym niewielkim pagórkiem.
- Bagnet na broń!!! - rozkazał Walewski a wszyscy siegnęli do pasów. Dwa/trzy wprawne ruchy i stalowe ostrza uwieńczyły zakończenia luf ich karabinów.
- Stalowe kity (tak w wojsku falowo nazywa się kaprali) Bryk i Lesiak. Pzeskoczycie drogę i lasem a nie poboczem podejdziecie na wysokość pagórka – Walewski mówił jak urodzony dowódca a nie zwykły szeregowy – I bez żadnego kombinowania, bo dupy odstrzelę. Wykonać!
Kaprale chcieli-nie chcieli musieli posłuchać. Przeskoczyli drogę i zniknęli w zaroślach. Zniknęli, to może zbyt duże słowo ale z grubsza rzecz biorąc można powiedzieć, że w miarę mozliwości stali się mniej widoczni w plątaninie gałęzi.
- Dobra reszta kociarstwa – „Tygrys” jak to tygrys z Orzysza, podchodził do wszystkiego falowo – a my zdobywamy pagórek. I skradamy się cicho, jak kotki a jak mi któryś zamiauczy, to futro pasem przetrzepię. Zrozumiano???
- Tak jest – odpowiedziała pozostała dwójka.
I ruszyli. Pochyleni, ostrożni, milczący. Uważnie stawiali każdy krok, każdy następny dokładnie rozważali. Kolejne metry mijały bardzo wolno ale powoli przybliżali się do szczytu pagórka. A jak już będą na szczycie, to będzie można zobaczyć co i jak. Jak juz będą a to już za chwilę, za kilka metrów, może pięć a może 10. Nieważne to tuż-tuż.
Huk wystrzału przeszył powietrze. Odruchowo padli na ziemię. To nie był pojedynczy wystrzał tylko cała seria. Seria, która charakterystycznie klekotała a klekotał tak tylko jeden karabin na świecie: kbk AK! A więc zdążyli!!! Wartownik żył, bo strzelał: musial żyć!!! Musiał a oni zdążyli!!!
- Do ataaakuuuu!!! - ryknął Walewski i piątka żołnierzy poderwała się niemalże w tej samej chwili. Rzucili się do przodu z takim animuszem jakby przebyte dotychczas metry nie miały znaczenia. - Naszych bijjjąąąą!!! - ryczał „Tygrys” - Zabić skur....nów!!!
W tym samym momencie zabrzmiały trzy krótkie gwizdki. Znaczyło to, że dowódca też zaatakował. Ciekawe, czy też z marszu i czy też bez rozpoznania?... .

i na Wasze nieszczęście... :lol: :lol: :lol: ... C.D.N.

robson1
12-06-2007, 05:05
.....będzie się działo......

robson1
12-06-2007, 05:14
no dobrze, ale w którym momencie przełączyłeś w kbk z pojedynczego na ciagły?

Jose33
02-07-2007, 10:09
Niedawno był artykuł w Focusie o tajemniczych szklanych tunelach na Marsie.Otóż całą powierzchnie planety oplatają takie tunele wyglądające na dzieło istot rozumnych.NASA i rząd amerykański milczą w tej sprawie.Zainteresowanych odsyłam na strony Focusa i innych czasopism popularno-naukowych:)

Włodek W.
02-07-2007, 16:23
boorg
Nie znęcaj się na czytelnikach :wink: napisz co było dalej :o :D
Pozdr. :D :D

Tedii
02-07-2007, 22:49
Miałem w życiu dwa zdażenia które,gdybym był zabobonny,nazwałbym cudem.
Pierwsze dość dawno,może z 15 lat temu.
Sytuacja nieprawdopodobna.
Po tym zdażeniu poleciałem puścić ToTka.Nic nie wygrałem.
Drugie zdażenie miałem całkiem niedawno, w zeszłym roku,prawie cud.
I nie chodzi o to ,co się stało ,lecz o to, że nie do końca jesteśmy kowalami swego losu.

Żelka
03-07-2007, 15:50
boorg, chyba skonczysz to co zaczales? ??
No wlasnie boorg, jak z tym parkietem u nas skonczysz juz wrescie, czy nie? :roll: Czemu juz od 2 tygodni sie z nami nie kontaktujesz i dlaczego oba telefony sa poza zasiegiem, albo wylaczone? Chyba nam sie chociaz wyjasnienie nalezy! Ile mozna robic 130m2 parkietu? Czy te 4 miesiace nie troche za duzo. :-? Moze o tym zjawysku paranormalnym napisz. :-?
p.s. Sam zmuszasz mnie do tego aby tutaj Cie szukac i tutaj z Toba rozmawiac.

zaba_gonia
03-07-2007, 15:53
boorg, chyba skonczysz to co zaczales? ??
No wlasnie boorg, jak z tym parkietem u nas skonczysz juz wrescie, czy nie? :roll: Czemu juz od 2 tygodni sie z nami nie kontaktujesz i dlaczego oba telefony sa poza zasiegiem, albo wylaczone? Chyba nam sie chociaz wyjasnienie nalezy! Ile mozna robic 130m2 parkietu? Czy te 4 miesiace nie troche za duzo. :-? Moze o tym zjawysku paranormalnym napisz. :-?
p.s. Sam zmuszasz mnie do tego aby tutaj Cie szukac i tutaj z Toba rozmawiac.

Zeljko..
zaimponowałas mi tym postem. :o :o
jestes ciepła i dobra, ale nie fujara.
Brawo!!!! :D

Żelka
03-07-2007, 16:01
zabko, nie ciesze sie z tego mojego postu wcale.
bardzo jestem zla, kiedy ludzie zmuszaja mnie do takiego reagowania.
nie lubie byc zmuszana do tego aby tak postepowac, bo to inaczej ludzie powinny ze soba rozmawiac.., tylko, ze nie da sie..., czasami..... :x

Włodek W.
03-07-2007, 23:23
Zelijka
boorg dostał za dużą zaliczkę za robote i takie sa wyniki :evil:
8)

Żelka
04-07-2007, 08:06
Nie, nie dostal. Nie jest nam nic winien, procz tego aby wywiazac sie z umowy i skonczyc robote.
Nie dlugo mamy miec drzwi wewnetrzne, a od boorga ani glosu ani sladu.... Juz 5-ty termin zawalony....Nie mozna sie z nim skontaktowac a sam sie nie odzywa. No przeciez nie bede na niego "polowac" w miejscu jego zamieszkania.... :-?
na razie sie zloszcze i slucham piosenki - kiedys Cie znajde.... 8) :wink:

Włodek W.
04-07-2007, 10:32
zelijka
boorg pewnie myśli nad zakończeniem opowiadania i dlatego nie ma czasu na robote lub przerosło zadanie u Ciebie w domu i niewie jak się wywinać :evil: z zobowiązania :cry: Magę tylko współczuć znam to z autopsji :-?
Pozdr. :D

boorg
10-07-2007, 17:15
O widzę, że stałem się tematem wątku. :o
Zeljka już nie chce a ja chcę ale to nieważne. Ze zjawisk paranormalnych wystąpiło nieznane mi dotąd fatum elektryczne (3 maszyny popsute na jednej budowie (w tem jedna świeżo po naprawie) to chyba nie jest normalne). Reszta niewarta strzępienia klawiatury... .
Włodek W.: jeżeli pokażesz mi sposób polerowania na szpitalnym łożu, to będę za Tobą nosił parasol przez następne wakacje. A podłoga była już na ukończeniu, to co mnie mogło przerosnąć :o : odbiór wynagrodzenia??? :wink: W końcu tu chodzi o termin a nie umiejętności.

Reasumujac.
Przysłowia są mądrością narodu. Do mnie pasuje np. "Krowa która dużo ryczy mało mleka daje". Nie sądzicie, że wręcz idealnie??? :P

Włodek W.
10-07-2007, 22:49
boorg
Jeżeli możesz klikać to znaczy, że wracasz do zdrowia :D .to bardzo dobrze ,bo dokończysz parkiet u zelijki ,a wczesniej wyklikasz koniec opowiadania :D
Pozdr. :D i życzę zdrowia 8)

Bibi1
13-08-2007, 12:18
Czytając wszystkie wątki chwilami miewałem naprawdę dużą gęsią skórkę na rękach, bo przypominają mi się moje i nie moje historie, które są prawdziwe i nie dające się racjonalnie wytłumaczyć. Raczej strachliwy nie jestem, bo nawet sprawdzałem miejsca, gdzie miało straszyć, ale swoje także przeżyłem i mam kilka opowieści od rodziny, gdzie osoby, które coś widziały nadal żyją i mogą to potwierdzić. Stąd także uważam, że dzieje się coś fantastycznego, czego nasz umysł nie może pojąć. Nie mniej jednak, zanim opowiedziałbym kilka historii, lepiej jakby kolega skończył także superciekawy wątek wojskowej warty :) . Potrafi budować napięcie, tylko już przegina z przeciąganiem zakończenia. A tak wogóle to od kilku miesięcy jestem z Dobrej k/Szczecina. Pozdrawiam współmieszkańców.

Bibi1
13-08-2007, 12:46
...., bo coś rzadko tu ostatnio ktoś bywa. Jak znajdą się chętni, to zamieszczę klika opowieści prawdziwych.
A tak na początek, to taka nieco humorystyczna, bo sam uczestnik do końca chyba nie jest pewien jak to było naprawdę i my tym bardziej nie wiedzieliśmy, co o niej sądzić.

Już dawno temu, mój kolega wtedy kilkunastoletni chłopak wracał bardzo "zmęczony napojami wyskokowymi" do swojego domu we wsi Rzęskowo (koło Gryfic). Gdzieś tam w pobliskiej okolicy swoich terenów zauważył (dokładnie teraz już tego nie przytoczę), coś jak okoliczny słup ogrodzeniowy na łąkach. Jednak zbliżając się do niego widzi, że to nie słup, a coś jakby z antenkami i światełkami na głowie. Coć tam się odezwał do przebierańca, bo myślał, że to jakiś koleś przebrał się i próbował go nastraszyć. Kiedy odzywki nie dawały rezultatu, to dla własnej odwagi chyba przywalił temu "Cósiowi" z kopa, no i ...... i poczuł, że przywalił w coś metalowego, aż zadźwięczało i zabolała noga. Nie pamiętam co dokładniej o tym mówił, czy w tym momencie pomyślał rozsądniej i skojarzył fakty, ale z tego co pamiętam, to raczej miał na myśli autentycznego kosmitę (napewno nie słup) i nie oglądając się za siebie w oka mgnieniu wytrzeźwiał i w rekordowym czasie przybiegł do domu. Nikt do straszenia nie przyznał się i on opowiadając nam o tym naprawdę nie miał pojęcia co to było, ale stwierdził także, że to nie był człowiek. :evil:
W każdym razie następne historyjki są bardziej prawdziwe, a może i prawdziwe (bez porównania do tej). Jakby było nimi zainteresowanie, to popędźcie mnie na maila: [email protected] Strachów i duchów sam nie widziałem, ale coś o nich opowiem i przeżyłem coś olśniewającego sam.

skorpionek1975
14-08-2007, 21:10
Witajcie, naczytałam się waszych historyjek prawie jednym tchem,i aż mi ciarki po plecach przeszły a że
ciemno za oknem to troche się boję :o

Boorg dopisz swoje opowiadanie bo mnie ciekawość zżera a swoją droga to
KING I MASTERSON mogli by się od ciebie uczyć bo świetnie piszesz
:wink:

Bibi1 napisz też swoje opowieści chętnie poczytam, ja nie jestem na wakacjach a i inni wkrótce powrócą , może z nowymi przeżyciami :)

JA też mam trochę w zanadżu i sama nie wiem od której zacząć, ale nim zaczne o duchach itd. nawiąże jeszcze do de javu
czasem mnie też przechodzi takie dziwne uczucie znajomego miejsca czy sytuacji,
niedawno byliśmy z mężem na weselu u jego kolegi z pracy , kolega był mi człowiekiem całkiem obcym którego wcześniej nigdy na oczy nie widziałam a o jego rodziny znajomych i żony również nigdy wcześniej nie spotkałam.
Ale w trakcie wesela co krok spotykałam się z przeświadczeniem o tym że już to co się dzieje przeżyłam że znam te osoby,że kiedyś na tym weselu już byłam.Ci ludzie i sytuacje powtarzały sie notorycznie.

Bardzo często przeżywam de javu kiedy są jakieś momnty z moimi dziećmi.
Wiem wtedy że taka sytuacja miała już miejsce, a mam maleńkie dzieci więc
takie sytuacje są dla mnie czasem dziwne.

I wiecie co sobie kiedyś o tym pomyślałam, może to głupie i nie prawdziwe ale chodzi mi czasem myśl czy nasze życie nie toczy się w kółko tzn,czy nie istniejemy ciągle w tym samym powtrzającym sie czasie umieramy i rodzimy sie od nowa jako ci sami.
I poprawiamy nasze poprzednie błędy albo robimy nowe, hmm...
Co wy na tą moja dziwaczną teorię ... :roll:

[/img]

skorpionek1975
14-08-2007, 22:29
żeby post nie miał rozmiarów tasiemca pisze drugi nowy :)

Zacznę od przeżyć które zdarzyły się nam całkiem nie dawno a w miarę waszych chęci do czytania moich wypocin będę dodawała inne :oops:

Otóż jesteśmy całkiem młodym małżeństwem, jak każda nowo powstała rodzina tuż po ślubie koniecznie zapragnęłam zamieszkać osobno.Od dawna dawna jeszcze jak nie byłam mężatką podobało mi się pewne maleńkie osiedle w centrum Krakowa, składa się ono dosłownie z trzech bloków i mnóstwa zieleni wokoło.
Więc jakie było moje zadowolenie kiedy w gazecie przeczytałam ogłoszenie że jest tam mieszkanie do wynajęcia, jest to okolica raczej oblegana przez chętnych i ciężko tam cokolwiek wynająć.Ale zadzwoniłam pod podany numer,okazało sie że mieszkanie jest i czeka na chętnych, trzeba tylko się umówić i zobaczyc , tak też zrobiliśmy.Mieszkanie okazało sie prześliczne meble przepiekne nowiutkie prosto z
Kalwarii ,reszta też ładnie umeblowana.Zakochałam sie w tym mieszkani i jak wiadomo o innym nie było już mowy.Wprowadziliśmy sie do niego 1 maja,przez dłuższy czas wszystko było ok mieszkaliśmy sobie spokojnie,pełnia szczęścia.Czasem zastanawialiśmy się tylko co się stało z właścicielem , mieszkanie wynajęła nam córka nie obecnego właściciela , nigdy zrasztą nie dopytywaliśmy sie jej co się z nim stało ona też nie wiele mówiła , ale z tego co zrozumieliśmy po jej krótkiej wypowiedzi ,czemu wynajmuje to że jej tata jest chory i nie da rady sam mieszkać.

Po kilku tygodniach kiedy zostawałam sama w domu , mąż chodził do pracy na nocki.Pierwsze zdarzenie było takie że w przedpokoju zaczęłą kołysać się pewna ozdoba składająca się z kilku wiszących plastykowych serduszek, ni z tąd ni z owąd zaczęłą kołysać i strasznie się przy tym tłukła. Wprawdzie mieliśmy już wtedy kota ale ów kot siedział mi wtedy na kolanach.Więc troche się wystraszyłam.

Kolejna noc była już inna ,męża znowu nie było spałam już dobre pare godzin,
obudził mnie ruch w przedpokoju , a łóżko mamy tak ustawione że widać z pokoju cały nasz nie wielki przedpokój i drzwi wejściowe, widziałam mężczyznę który się kręci przy drzwiach i szelest jakby ściągał kurtkę.Byłam przekonana że to mąż wrócił trochę wcześniej z pracy i zdejmuje kurtke , powiedziałam "cześć już jesteś" i nagle zrobiła się cisza.Wszystko ucichło i mężczyzny też nie było.Mąż wrócił dopiero za kilka godzin a ja już do rana nie zmrużyłam oka. :o

Za jakiś czas oboje z mężem mieliśmy sen.Jak mój mąż nigdy snów nie pamięta tak ten zapamiętał. Snił nam się identyczny sen i taki sam mężczyzna
który chodził po domu i sprawdzał każdy kąt powiedział nam że możemy tu mieszkać ale mamy mu mieszkania nie zniszczyć bo on na niego ciężko całe życie pracował ,mężowi dodał tyle żeby uważać na kota żeby mu mebli nie podrapał.

I przy najbliższej wizycie córki tego Pana zapytałam się jej czy jej tata nie żyje
odpowiedziała że tak, długo chorował.
Teraz wiem dlaczego tak długo nikt nie wynajmował tego mieszkania , a jak wynajmował to na krótko.
Pan Staszek czasem nas odwiedza czuję jego obecność ale nie jest już takim
uciążliwym duchem,zaakceptował nas,a czasem mam wrażenie że niebędzie chciał nas z tąd wypuścić.A wydarzenia z jego namacalną obecnością poprostu
nie miał jeszcze świadomości ze umarł, nie chciał zostawić to czym się niedługo cieszył czyli swoje ukochane mieszkanie , poniewaz to są młode bloki a zmarł
niedługo po tym jak się wprowadził.

cdn.

Bibi1
16-08-2007, 10:07
Moja siostra kiedy była małą dziewczynką sypiała z rodzicami w dużym łóżku. Pewnej nocy mamę obudził jej głośny płacz. Mama po obudzeniu się natychmiast zauważyła płomień w kącie pokoju, który po chwili sam zgasł. Sam pamiętam, że w tym pokoju przejeżdżające samochody oświetlały tę część ściany, lecz mama była także tego świadoma i nadal twierdzi, że nic wtedy nie jechało (wieś i środek nocy) i nie mogła mieć żadnego złudzenia, bo ogień, a raczej płomień jak to ona określa widziała bardzo wyraźnie. I chociaż była pewna, że córka płakała, bo także widziała ten płomień, to chciała wtedy dowiedzieć się się od niej więcej i dlaczego płacze. Ale wtedy moja siostra, jako małe dziecko zanosiła się szlochem, później utulona została do snu, a na drugi dzień nic nie pamiętała.

Inna trochę śmieszna historia.
Byłem nastolatkiem i lubiliśmy z kolegami także rozprawiać o duchach, cmentarzach i takie tam... Jedno z opowiadań dotyczyło okolic pobliskich wiosek (rejon Gryfic). Że podobno pomiędzy Przybiernowem a Tąpadłami był jakiś wypadek, ktoś zginął i w tamtym miejscu zwierzęta czegoś się boją, a nawet niekiedy furmanka zatrzymuje się, bo koń nie chce dalej iść. Historia przez nikogo nie była tak naprawdę potwierdzona, ale od jakiegoś czasu zaczęliśmy umawiać się, że pojedziemy tam rowerami w nocy. Coś nam to nie wychodziło, a kiedy doszło do konkretnego wyjazdu, jeden z kolegów wcale nie przyjechał, a drugi na umówionym spotkaniu w środku nocy - obok mojego domu też spękał i zostałem sam. Stwierdziłem, że muszę to sprawdzić. W końcu do odważnych świat należy. Rower bodajże był bez światła, ale księżyc doskonale drogę oświetlał. Trzeba było w tym celu przejechać kilkanaście kilometrów przez Przybiernowo, Tąpadły i Stołąż. Miejsce było bliżej nieokreślone, ale miało to być przy lesie. Początkowo byłem nawet odważny, ale kiedy dojeżdżałem do Przybiernowa organizm ze strachu robił się raz ciepły, raz zimny i dziwne dreszczyki mnie ogarniały :o Dojechałem do krzyża w środku wsi, strach coraz większy, bo za chwilę miejscowość się kończyła, brak domów, pole, drzewa i dreszczyk coraz potężniejszy. No i stało się......Nigdy w życiu czegoś takiego nie miałem. Tuż za tym krzyżem jakaś potężna sowa (może ze strachu potężna) przeleciała mi pół metra nad głową, łopocząc przeraźliwie skrzydłami. To było naprawdę przerażające, bo zjawiła się znikąd, od tyłu, i trzepot skrzydeł, i zobaczyłem ją i usłyszałem odrazu te pół metra nad głową. Zatrzepotała, przeleciała i zginęła gdzieś przedemną w ciemnościach. Gorąco i zimno naraz mnie zalało, a włosy to chyba miałem na baczność. Zaczęłem sobie tłumaczyć, że to tylko ptak, ale z drugiej strony...., to zające i sowy nieraz występowały w naszych niesamowitych opowieściach, jako te nie do końca normalne zwierzęta, a wręcz jako coś związanego z czartem :evil: . Strach okrutny, ale nie zawróciłem.... Dojeżdżałem do lasu, jeszcze gorszy strach, ale kiedy minął mnie jakiś samochód, a ja zaraz potem minąłem lasek, strach odpuścił i duma zagościła na twarzy, że podołałem temu zadaniu :P , a duchów nie spotkałem :-?

Inna historia:
Kilkanaście lat wstecz zmarła ciocia żony, a dokładniej nawet to jej chrzestna. My mieszkaliśmy w Szczecinie przy ul. Wielkopolskiej, a ciocia niewioele dalej, bo przy Piłsudskiego, ale tak dziwnie złożyło się, że po wybudowaniu się przez nas nigdy u nas nie była. Później ciężko chorowała i zmarła. Był fajny niedzielno-letni poranek. Człowiek mógł dłużej pospać, z czego oboje korzystaliśmy. Zona wstała do toalety, spojrzała na zegar. Była dziesiąta rano. Ja mam lekki sen, to na chwilę także przebudziłem się i leżymy dalej. Po tym przebudzeniu to niby dalej sen, niby nie, raczej coś jak to określają "sen na jawie", czy też "półsen".
Mojej żonie śni się, że śpi ze mną tak jak właśnie leżeliśmy i spaliśmy i śni się jej, że w tym śnie nagle przebudziła się i zobaczyła swoją chrzestną, która stoi przy łóżku u naszych nóg i rozgląda się po pokoju oglądając go i czekając na dojście do lepszej świadomości mojej żony. Żona w tym śnie budzi się, widzi chrzestną i ucieszona, że ją widzi chce się z nią przywitać, ale nie może się podnieść leży sztywana w łóżku nie mogąc się ruszyć ale działająca świadomość zaczęła jej nagle uświadamiać, że przecież chrzestna nie żyje i powoli do ucieszającego widoku zaczął się wkradać narastający strach. Kiedy ciocia zobaczyła jej to przebudzenie (oczywiście nadal we śnie) i narastający srtach, pogroziła jej palcem, podeszła do okna i .......
Tu chwila przerwy, bo powiem krótko, co mi się śniło. Ja w tym czasie we śnie leżałem w jakimś zagłębieniu i pod gryzącą mnie w ramię jakąś dziką panterą. Chciałem się wyrwać, ale byłem jak sparaliżowany, nie mogłem ruszyć żadną częścią ciała.... W tym momencie razem z żoną obudziliśmy się jak na zawołanie i z okna oboje widzieliśmy odlatującego ptaka. Nie pamiętam jakiego ale oboje go widzieliśmy.....
W trym momencie było ok. godziny 10:30. Tego dnia poszliśmy do te ściowej na obiad, opowiadamy jej swoje sny, i wiecie co się stało (znowu dostaję gęsiej skórki). Teściowa mówi: to nie wiedzieliście, że o 10:30 była zamówiona msza za duszę zmarłej cioci :o . Wszyscy oniemieliśmy. Ta msza faktycznie była zamawiana chyba z 2 miesiące wcześniej i myśmy o niej zapomnieli. I niech mi ktoś powie, że w tym nic nie ma...
No dobra następnym razem będzie coś innego.

Majka
16-08-2007, 11:20
Fajne opowieści :D

Ja twardo stoję na ziemi, znaczy staram sie stać. Ale było pare historii, które zasiały ziarnko niepewności .

Jedne były związane z ludźmi odchodzącymi. Do każdej z tych osób pojechałam się pożegnać /chorowali długo, mogli równie dobrze jeszcze pare miesięcy pozyć.
Z każda tą osobą osobno rozmawiałam, dostałam specjalne polecenia /zalecenia/ co do postepowania z pochówkiem, likwidacją mieszkań, czy opieką nad pozostałymi czlonkami rodzin. Żadna inna osoba z bliskich takich poleceń nie dostała, najwyżej informację, że "w razie czego" mają się do mnie zglosić.
Od każdej z tych osób wychodziłam z przekonaniem, że umierają. I po paru -nastu godzinach dostawałam telefon zawiadamiający o tym fakcie.
Wszystkie polecenia tych osób wykonałam.

Przez wiele lat trafialo mi się, że musiałam być w sam raz o czasie i w miejscu różnych wypadków. Każdy mój udział w ratowaniu komuś skóry/życia później odchorowywałam. Zbuntowałam się.
Od 3 lat cisza :roll:

skorpionek1975
16-08-2007, 12:43
Ja ze snami mam podobnie , ale kiedyś bawiłam się w wywoływanie duchów
otworzyłam tym drogę do mojej podświadomości i czasem one to wykorzystują do kontaktowania się ze mną z tąd moje wyczuwanie ich obecności czy rozmawianie z nimi we śnie.TZN nie otworzyłam im drogi poprostu jestem wrażliwa na tamtą
sferę życia od dziecka.A wywoływałam duchy różnie najczęściej kontaktowałam się za pomoca wahadełka lub pisma automatycznego.Najczęsciej przychodziły te tak zwane błąkające się i to nie było przyjemne przeklinały ,czuć było od nich zło :evil:

Ale opowiem o snach związanych z duchami, po wizytach naszego właściciela Pana S, zaczęłam miewać sny a raczej potworne koszmary , on nam dał na chwile spokój ale pozostawione po nim łóżko które stoi w kuchni działa na mnie bardzo dziwnie tzn, więc nawiąże jeszcze do tego, my w pokoju mamy swoje a po nim został składany fotel.Spało na nim kilka osób ale nikt się nie skarżył
nawet mój mąż , ale ja natomiast nie dam rady na nim spać :x
Kiedyś byłam zła na mojego męża więc chciałam go ukarać i zabrałam swoje zabawki tzn. kołdrę poduszkę i poszłam spać do kuchni,nigdy wcześniej nie spałam na tym wyrku :roll:

Kiedy już się położyłam ,po chwili gdy zaczęłam usypiać miałam takie uczucie jakby mnie to łóżko wciągało, i czułam jak coś, jakaś prawie namacalna siła
chciała wciągnąć w odchłań moją duszę,okropne uczucie
chciałam się wyrwać ale nie dawałam rady, czułam że gdzieś lecę jakby w dół
i bałam się tego co będzie jak sie temu poddam.
Uczucie podobne do tego jakie jest podczas hipnozy,autohipnozy jeśli ktoś próbował :roll:

Jakoś sie z tego wyrwałam, przebudziłam sie i pomyślałam że to taki chwilowy stan świadomości ,bo gdy się usypia to różnie sie wchodzi w faze snu czasem wydaje sie że się gdzieś leci ,albo że sie człowiek potyka i jest taki odruch poderwania sie z łóżka.
Więc położyłam sie na nowo, zaczełam usypiać i ozgrozo :evil:
Znowu to samo jeszcze tym razem nie spałam zamkłam tylko oczy, i od razu to samo uczucie wciągania tym raze na żywca :evil:

Więc co było robić zabrałam manele i wróciłam pokornie do męża :oops: :oops:
Teraz jak coś to jego wyrzucam :D spać do kuchni he he

cdn. musze sobie odpowiednio poukładać to o czym chce pisać .
żeby nie zagmatwiac
:D
Pozdrawiam i zapraszam innych tylko czytających również do pisania
ja wierze we wszystko :D

skorpionek1975
16-08-2007, 14:18
Fajne opowieści :D

Ja twardo stoję na ziemi, znaczy staram sie stać. Ale było pare historii, które zasiały ziarnko niepewności .

Jedne były związane z ludźmi odchodzącymi. Do każdej z tych osób pojechałam się pożegnać /chorowali długo, mogli równie dobrze jeszcze pare miesięcy pozyć.
Z każda tą osobą osobno rozmawiałam, dostałam specjalne polecenia /zalecenia/ co do postepowania z pochówkiem, likwidacją mieszkań, czy opieką nad pozostałymi czlonkami rodzin. Żadna inna osoba z bliskich takich poleceń nie dostała, najwyżej informację, że "w razie czego" mają się do mnie zglosić.
Od każdej z tych osób wychodziłam z przekonaniem, że umierają. I po paru -nastu godzinach dostawałam telefon zawiadamiający o tym fakcie.
Wszystkie polecenia tych osób wykonałam.

Przez wiele lat trafialo mi się, że musiałam być w sam raz o czasie i w miejscu różnych wypadków. Każdy mój udział w ratowaniu komuś skóry/życia później odchorowywałam. Zbuntowałam się.
Od 3 lat cisza :roll:

Cześć MAJKA :D
Nawiązując do Twoich przeżyć
nam też się pare razy zdarzyło być u kogoś tuż przed śmiercią.
Jeszcze jak byłam dzieckiem, no nie takim malutkim :D miałam naście lat
byliśmy w Krzeszowicach to niedaleko Ciebie :D
wracając z powrotem, naszła nas myśl żeby odwiedzic ciocie w Zabierzowie
więc podjechaliśmy do niej,wszystko było miło fajnie ciocia zdrowiutka, sprawna
ucieszyła się na nasz widok.Posiedzieliśmy, pogadali i pojechalismy do domu.
W poniedziałek dzwoni do nas córka cioci, że ciocia zmarła we śnie z soboty na niedziele :o

Druga historia miała miejsce kilka lat póżniej, dotyczy drugiej cioci siostry zmarłej wyżej wymienionej cioci.
Z tym że ciocia nr. dwa już chorowała i to bardzo, było chora na raka.
Też ktoś w domu impulsowo rzucił hasło a może pojechalibyśmy do Zabierzowa
odwiedzić ciocie , a że była niedziela wszyscy chętnie zebraliśmy się szybko i w droge.
Na miejscu okazało się że ciocia juz jest w stanie krytycznym :(
BARDZO ALE TO BARDZO CIERPIAłA, więc pobyliśmy tam chwileczke
bo jej córka nie pozwoliła nam się z nią widzieć :(

Niestety ciocia zmarła we wtorek rano,pojechaliśmy tam od razu żeby chociaż na chwile pobyć przy niej.Skoro nie pozwolono nam podejść do niej w niedziele jak jeszcze żyła.

Ciocia nie wyglądała jak znana nam osoba, wyniszczona choroba wyglądała strasznie, ale mimo wszystko choć zawsze wydawało mi sie że do trupa nigdy bym nie podeszła czy inne dziwne wyobrażenia.Podeszłam, płakałam nawet zostałam z nią sama w domu przez chwile :cry:

Po pogrzebie w nocy przyszła do mnie we śnie, :o
Siedziała w fotelu, bił od niej straszliwy chłód wyglądała tak jak w chwili śmierci czyli strasznie.
Skarżyła się że jest jej w trumnie zimno i nie chce tam być,że na pogrzebie to tylko ja za nią płakałam, co tak też było.
A jej córka ją zawiodła bo cieszy sie że ona umarła.

Bo na pogrzebie nikt nie płakał tak jak ja, co nie znaczy że inni nie płakali, ale jej najbliższa rodzina, wszyscy byli wymęczeni jej chorobą i
pewnie poczuli ulgę po jej śmierci, a przede wszystkim jej córka.

Przychodziła tak do mnie kilka nocy,szukała towarzystwa i pomocy
zawsze siadała w moim wielkim fotelu i patrzyła w okno a od niej zawsze bił chłód.
Potem z ciocią Danusią rozmawiałyśmy na jej temat i powiedziała że śniła się jej teściowa czyli moja ciocia , widziała ją ubraną na biało wyglądała jak za dawnych lat, była ładna jak wtedy kiedy była zdrowa , uśmiechała się szła szybkim krokiem jakby się śpieszyła.Chciała ją dogonić ale ona obruciła się pomachała jej i pokazała gest żeby za nią nie szła.

Przyszli po nią i pomogli jej przejść na drugą stronę, jej rodzice, jej bracia,i jej siostry a wśród nich moja babcia :)

Czasem mnie jeszcze odwiedza, ale rzadko i o tym opowiem innym razem.
:D
Pozdrawiam

Bibi1
20-08-2007, 09:58
Opisywałemn już wyżej jak zmarła chrzestna mojej żony przyszła we śnie i okazało się, że o tej godzinie była msza za jej duszę. Zanim zmarła była chora na raka i wiadomo było, że szybko posuwa się do śmierci. Jednak kiedy przyśnił mi się zmarły wujek żony i jej chrzestna, jak jedzą mięso z jednej miski, to odrazu po obudzeniu się wiedziałem, że jest już umierająca.

Tylko chyba raz w życiu śnił mi się także mój zmarły ojciec, który był daleko w ciemnościach i z wyciągniętą ręką zawołał moje imię. Ojciec raczej do świętych za życia nie należał i sen jednoznacznie kojarzył mi się z tym, że potrzebuje jakby pomocy i przebaczenia, a zapewne i modlitwy za jego duszę.
A swoją drogą, kiedy zmarł byłem studentem i otrzymałem telegram o jego śmierci. Pojechałem do Gryfic i dalej w nocy nie było czym się dostać 12 km do Brojc. Tak więc włączyłem "dwójkę" i poszedłem pieszo. Początkowo wiele myśli miałem takich, że nawet chciałbym go zobaczyć jako ducha, aby jakoś się pożegnać, bo przed śmiercią nie bardzo umiałem z nim rozmawiać, ale jak wchodziłem do ciemnego lasu (dodatkowo dzień pochmurny) to ta chęć zobaczenia go szybko mijała. Noc była tak ciemna, że musiałem patrzeć na prześwit nieba nad szosą, a i tak co chwila trafiałem na koniec asfaltu z prawej lub z lewej strony. Wtedy chęć widzenia go prysła całkowicie i strach taki, że słyszałem każdą myszkę w lesie :lol:

Oto opowieść mojego teścia:
Jako młodzieniec mieszkał w rejonie jeziora (pięknego) Powidz. Lubił potańcówki i razu pewnego wracał w środku nocy z kolesiem z innej miejscowości przez pola do domu. Piękna letnia, ciepła i co jest tu istotne zupełnie bezwietrzna noc. Księżyc świeci i oświetla drogą. Idą sobie znaną polną drogą i nagle widzą, że pod drzewem oddalonym kilkanaście metrów od drogi w jego cieniu stoi czarna postać tyłem do nich, buja się z nogi na nogą i tak jak oni są coraz bliżej, tak ona przy tym kołysaniu się lekko ciągle się obraca pozostając cały czas tyłem do nich, że LICHO wie, kto to jest i dlaczego tak czyni. Kolega teścia, odważny facet - krzyknął: "Kto tam?" A kiedy postać ani myślała odpowiadać, ten podniózł leżący jakiś kawałek drewna wziął zamach i rzucił w kierunku postaci. Jednak w momencie wypuszczania tego drewna z ręki z bezwietrznego dnia w ułamku sekundy zerwała się nieprzeciętna wichura (a nie było nawet chmur, bo zazwyczaj z pod nich jest wiatr), że nogawki ich portek aż furkotały od wiatru. Bez słowa i bez zastanowienia chyba w drugim ułamku sekundy dali takiego dyla do domu, że ani razu nie zdążyli się obejrzeć.Teść tak to przeżywa do dziś, że uważa, iż nie jest to coś, co możnaby uznać za normalne......

Bibi1
20-08-2007, 10:14
Zapraszam także do "Kącika zapaleńców" na forum pod nazwą:
"A może wreszcie rower i bieganko w Dobrek k/ Szczecina" i na www.rajd3orlow.szn.pl i na www.extremalnasobota.info/
:P

Bibi1
21-08-2007, 10:20
powyżej miało być w Dobrej k/ Szczecina oczywiście

Sloneczko
21-08-2007, 10:38
A wiesz, że możesz każdy swój post poprawić? Wystarczy kliknąć "zmień" :)

Bibi1
23-08-2007, 08:15
:oops: Cały czas, kiedy byłem na forum czytałem go nic nie przesuwając w poziomie i brakowało mi właśnie funkcji ZMIEŃ. Dopiero po głosie Słoneczka przesunąłem w poziomie i widzę :-? Swoją drogą przydałby się większy monitor. :D

Bibi1
23-08-2007, 08:39
Kiedy był małym chłopcem wracał ze swoim ojcem drogą przez łąki o zmroku do domu. Wspólnie zobaczyli na drodzę zająca, więc postanowili go dogonić rowerami. Ale co ruszyli, to zając nie uciekał w pola, tylko przyspieszył i po chwili znów stoi na drodze, jakby czekał na nich i chciał ich sprowokować do pogoni za nim. Ojciec doskonale znał okoliczne tereny, ale po kilku takich przyspieszeniach rowerowych okazało się, że zając dalej kica sobie po drodze, a oni rowerami powoli wjeżdżają do wody. Zając suchy i stoi na drodze, a oni wjeżdżają na bagnisty teren. Ojciec zatrzymał syna przerywając zabawę, bo stwierdził, że to nienormalne i ten niby zając najnormalniej wprowadza ich na bagna. Wycofali się odnaleźli właściwą drogę i wrocili do domu z przekonaniem, że to nie był zając zwierzaczek, tylko naprawdę coś "czarciego".

A może ktoś opowie o snach, w których się lata. Coś cudownego. Kiedyś kilka razy o tym myślałem i w końcu mi się przyśniło. Później jeszcze wiele razy. Nieraz było to zwykłe latanie, ale kilka razy zupełnie inaczej, bo lewitowanie, do którego w snach doprowadzałem wysiłkiem własnej woli. To we śnie było niezwykle ciężkie. Skupiałem się i siłą woli próbowałem się unieść. Nieraz udawało mi się tak sunąc kilkanaście centymetrów nad podłogą po różnych pokojach ale cały czas z bardzo dużym wysiłkiem fizycznym, a nieraz udawało wznosić wysoko nad domy, drzewa i górki. Strasznie ciężko we śnie było zanim się wzniosłem, później też to kosztowało trochę wysiłku, ale przeżycia, adrenalinka - cudowne, aż popadałem w zachwyt, który trzymał po przebudzeniu i marzyłem o takich snach. Swoją drogą od kilku miesięcy o nich nie myślałem. Trzeba by się kilka razy przed snem skupić albo poczytać o czymś podobnym. To naprawdę było wspaniałe.

Kiedyś też dużo przemyśliwałem nad totolotkiem, i przyśniły się niestety tylko 4 liczby :lol: .Nie zagrałem i nie wiem czy by się sprawdziły :D

Z innej beczki, to nie lubiłem snów o moim dziecku, bo to zawsze były kłopoty, a jak mi się śniły moje zęby lub wchodzenie do brudnej wody, to własna choroba była murowana.

A jakie cudowne były sny ze znajdywaniem pieniędzy lub srebra, ale skutek po obudzeniu był tragiczny, bo oznaczał złodzieja.

Sloneczko
23-08-2007, 11:04
A może ktoś opowie o snach, w których się lata. Coś cudownego.

Ale numer :) Przypomniałeś mi, że dawno temu i to parokrotnie, miałam takie sny :o W jednych "latałam" na siedząco nad asfaltowymi alejkami, a w innych potrafiłam się przemieszczać skacząc na kilka metrów wzwyż, jakbym miała sprężyny pod stopami i wydawało mi się to wszystko we śnie takie proste! ;)

Agnieszka1
23-08-2007, 11:17
A może ktoś opowie o snach, w których się lata. Coś cudownego.

Ale numer :) Przypomniałeś mi, że dawno temu i to parokrotnie, miałam takie sny :o W jednych "latałam" na siedząco nad asfaltowymi alejkami, a w innych potrafiłam się przemieszczać skacząc na kilka metrów wzwyż, jakbym miała sprężyny pod stopami i wydawało mi się to wszystko we śnie takie proste! ;)

ja mialam kilka razy sny ze latam.
Szczegolnie pamietam jeden sen - snilo mi sie ze wyszlam z ciala , stanelam w oknie na parapecie i ....... pofrunelam ..... jak ptak.
Latalam po okolicy, piekne uczucie. Wiedzialam jednak ze nie moge za dalego poleciec bo z cialem laczy mnie nic ktora jak zerwe to mogila :wink:
W pewnym momencie zobaczylam w bloku jakies otwarte okno. Wlecialam przez niego i zobaczylam pokoj w ktorym na lozku spi jakis chlopiec. Firanka falowala. Chlopiec nagle przebudzil sie i ..... myslalam ze mnie nie widzi ale mnie zobaczyl. Zawolal mame a ja szybko wskoczylam na okno i odfrunelam.
Przylecialam do swgo pokoju, unioslam sie nad cialo i wsliznelam sie do niego.
I wtedy sie obudzilam. Do dzis czuje te unoszenie sie , ciarki po plecach mi ida czy to byl sen czy nie sen .... :wink:

Włodek W.
25-08-2007, 22:25
boorg
Kończ opowiadanie czekamy 8) ,
no chyba że jest na urlopie :cry: :wink:
:D

Bibi1
28-08-2007, 14:11
...., bo znowu będę zmuszony zakatować Was jakimś snem lub duchem :o

swoją drogą, to albo od tego, że kilka dni temu poruszyłem temat snów, albo zaczynam wypoczywać, bo zawsze miałem bardzo delikatny sen i przezto jawy senne zanikły, a od kilku dni śpię mocniej i coś tam się śni. Wogóle to bardzo lubię sny, bo to były często wieloprzygodowe filmy, no chyba, że są z kategorii tych, które niosą niedobre wieści.

Bibi1
28-08-2007, 14:14
Może BORG jako artysta już się wypalił :D
(jest drugie wyjście mógł także się ożenić i został zagoniony do garów)

Włodek W.
10-09-2007, 20:37
Bibi1
boorg pewnie ma asa w rękawie, I jestem dobrej myśli, że nie zostawi nas tak w pół zdania 8)

boorg
12-09-2007, 02:03
Może BORG jako artysta już się wypalił :D
(jest drugie wyjście mógł także się ożenić i został zagoniony do garów)
Tak, zdecydowanie mamy w obu wypadkach do czynienia ze zjawiskami paranormalnymi. :lol:

Ja w przeciwieństwie do Was znam zakończenie :P ale jest jeden problem: są 4 wersje. :lol: Wkrótce poznacie jedną z nich (a może wszystkie :) ). A na razie sami kombinujcie.

A tak na marginesie.
Oficjalna wersja mojej opowieści brzmiała mniej więcej tak.
Szer. X z ZO nr.1 Łańsk pełniąc służbę wartowniczą na posterunku nr.1 dnia XX.XX.XXXX około godz. XX.XX zauważył intruza (prawdopodobnie mężczyznę opis/wygląd w załączniku). Po wykonaniu czynności wymaganych regulaminem użycia broni/pełnienia służby wartowniczej i braku reakcji napastnika szer. X otworzył ogień z broni służbowej kbkAK. Ostrzał napastnika okazał się nieskuteczny: nastąpiło wkroczenie na chroniony obszar i obezwładnienie szer. X. Wysłane patrole odnalazły nieprzytomnego szer. X bez widocznych śladów napaści/użycia siły. Napastnik oddalił się w nieznanym kierunku. Strat materialnych nie stwierdzono... .
Więc zakończenie już znacie. :wink: :lol: :lol: :lol:

Bibi1
12-09-2007, 11:03
:D

andzik.78
16-09-2007, 15:32
czytając Wasze posty przypomniałam sobie coś. Otóż w roku 1988 zmarła moja kochana babcia ja miałam w tedy 11 lat. Mieszkam na wsi a w tamtych czasach zmarłe osoby leżały w domu. Pamiętam,że jak babcia umarła miała poważną wręcz smutną minę. Na drugi dzień jej twarz była uśmiechnięta ,radosna.Była zadowolona.Ja nie zdawałam sobie sprawy z tego ,że to nie jest normalne . Do dzisiaj Ci co widzieli babcię wspominają o tym.
Mój tata po śmierci któregoś z rodziców musiał wejśc do grobowca,żeby trumny przesunąć mówił,że jak zaczęli przestawiać to usłyszał potworny huk , ci co byli na zewnątrz grobowca go nie słyszeli a ci w środku tak.
Często mam tak,że jak spię coś mnie budzi i w tedy nie mogę sie ruszyć ani głosu wydać normalnie jakby mnie ktoś dusił dopiero jak w myśłach zaczynam sie modlić to coś ''puszcza''.
Wracając do babci to przed jej śmiercią zmarła moja prababcia , na jej pogrzebie zasłabł wujek ,który tez umarł po wujku umarła moja babcia a po babci jeszcze ktoś. Wszystko działo się w odstępie kilku tygodni.
Mogłabym jeszcze napisać kilka historii ale muszę je sobie najpierw w głowie jakoś poukładać,żeby nie pisać chaotycznie .

boorg
18-09-2007, 00:46
Dla wytrwałych czytelników dziś zakończenie historii wartownika. :)


... Poruszył się. Bardziej to wyczułem niż zobaczyłem. Ruch był niewielki, rzekłbym prawie żaden. W jego oczach coś błysnęło, coś jakby refleks słoneczy na czarnym marmurze. Mrugnąłem powiekami i szybko oczami zlustrowałem jego sylwetkę: może miałem jakieś przewidzenie, bo tak naprawdę to wciąż stał w tej samej pozycji. Spojrzałem w jego oczy jeszcze raz. Próbowałem zobaczyć ten błysk, ale w ich bezkresnej czerni nie było widać nic. -Coś mi przewidziało się- pomyślałem i już miałem odwrócić wzrok, gdy czerń jego oczodołów rozjaśnił słaby błysk światła. I nie zniknął tylko zakołysał się jak promyk na płynącej wodzie. W jednej chwili wydawało się, że zgasł a za moment rozbłyskał ze zdwojoną jasnością. Ten taniec światła w jego oczach był tak niesamowity, że wpatrywałem się w nie jak zaczarowany. Wpatrywałem się w nie i coraz bardziej odrywałem się od rzeczywistości. Wiedziałem ,że muszę kontrolować całą sytuacje ale nie miałem siły i woli aby przestać gapić się w jego oczodoły. Byłem jak małe dziecko, byłem jak... ...zahipnotyzowany. O Bożeee!!!

Jak tylko zdałem sobie z tego spawę w jego oczach nastąpiła zmiana: falujące promyki zostały częściowo czymś przysłoniete. Tak niewiele światła było w jego oczach, że naprawdę trudno było zgadnąć co to było: na pierwszy rzut oka raczej miało owalny kształt. W każdym oczodole był jeden taki owal i to umiejscowiony na środku. Dlatego połyskujące promyki tworzyły na około nich aureolę. Wyglądało to prawie jak dwa małe zaćmienia słońca, prawie jak... ...oczy. O Boże... ...To były jego oczy!!!

...Strach gniótł moje gardło. Ciężko dyszałem, serce łomotało w moich piersiach a w uszach syczało powietrze. Nawet nie wiem kiedy zamknąłem oczy. I nie miałem zamiaru ich otworzyć. Dodatkowo tak zasztywniałem, że nie miałem czucia w żadnym koniuszku ciała. Żaden z mych zmysłów nie odbierał bodźców ani sygnałów. Byłem ślepy, głuchy i bezbronny. Zaraz zaraz jaki bezbronny! Mam karabin!!!
Jak za dotknięciem czrodziejskiej różdżki odzyskałem czucie w rękach. Ale zamiast metalowej przyjaciółki kal. 7,62 mm moje dłonie trzymały powietrze!!! To niemożliwe!!! Nieeee!!!

Momentalnie otworzyłem oczy. Mimo wczesnej pory było jasno. Dzięki temu doskonale widziałem, że nie jestem krok od śmierci. Byłem w swoim pokoju. W bezpiecznym warszawskim bloku a nie w jakimś olsztyńskim lesie. O Bożeee!!! To był sen! Ufffff... ...jak to dobrze, że to był tylko sen. Zły sen... . :wink:

OK to był jeden z wariantów zakończenia owej opowieści. Raczej nikt takiego nie oczekiwał. Nazwijmy go Wariant I niespodziwany.

:P

Heath
18-09-2007, 06:41
... poczułem zimny wiatr na twarzy... nie, to nie był sen!! Dlaczegoooooooooooooooo!!! To koszmar na jawie!!!

Bibi1
21-09-2007, 10:48
Drobna opowiastka:

Kilkanaście lat temu pracowałem w Kontrastach (klub studencki) w Szczecinie, gdzie prowadziłem bar. Podobno podczas wojny w tym budynku przy ul. Wawrzyniaka 7 był jakiś lazaret wojskowy, co wiąże się z tym, że także umierali tam ranni. Miałem magazyn w piwnicach i nigdy nic nie straszyło, nawet, gdy byłem sam w nocy. Ale kiedyś "po lekcjach" Peruwiańczyk Mojses, który świetnie gotował, robił drobną imprezkę dla kilku osób. Na górze na parkiecie ustawiliśmy kilka stołów, w tle grała chyba bardzo cicha muzyczka i nagle ja i Mojses usłyszeliśmy dwa kroki po schodkach metalowych w dół. Pozostali tego nie słyszeli, ale dla nas nie było żadnych wątpliwości, że słyszeliśmy kroki. Skojarzenie ze zmarłymi mieliśmy obaj natychmiastowe i jednoznaczne. Mojses tam sypiał jako stróż i coś mu się przytrafialo także, ale dobrze nie pamiętam jego opowieści i nie będę tu ich przytaczał.
Pozdrawiam :roll:

Włodek W.
25-09-2007, 17:29
boorg
Poszedłeś na skróty :)
Napisz w tej samej tonacji :D z pełnym napięciem akcji. 8)
Tyle czekalismy :cry: :D
Pozdr. :D

Włodek W.
04-10-2007, 20:10
boorg
A gdzie drugie zakończenie .pliiiiiiiiiiiiiiiiiiiiis nie bądż taki :D
Pozdr. :D