PDA

Zobacz pełną wersję : U Pana Boga za piecem.



Sielata
25-08-2013, 21:37
Zaraz po ślubie, a było to dawno temu, podjęliśmy decyzję z żoną, że chcemy mieć dom. Jej Tato z tego się ucieszył i podarował nam hektar ziemi. Niestety ziemia jest 130 km od miasta, gdzie pracujemy więc z założenia przeznaczona była na sprzedaż. Przez te kilkanaście lat próby sprzedaży nie powiodły się, a nas nie było stać na zakup działki.
Aż nadszedł rok 2009 czas, gdy decyzja zapadła na poważnie. Szukamy i kupujemy, weźmiemy kredyt, jakoś to będzie. Podejście do kilku działek nie udane, albo sprzedający się wycofał, albo żonie się nie podobała okolica. Pewnego wrześniowego wieczora 2011 roku przeglądając ogłoszenia w internecie widzę jest nowe działka niewielka, ale za to tania. Tylko 608m2, ale to wystarczy na budowę domku dla nas troje. Działa jest w sąsiedztwie kościoła stąd tytuł naszego dziennika. Dwa miesiące później staliśmy się jej właścicielami. Pierwszy sukces, ale co dalej?
Żeby nie wydać pieniędzy na kota w worku jeszcze przed notariuszem wystąpiłem, nie bez przeszkód o warunki zabudowy. Początkowo zakładaliśmy budowę drewniaka w szkielecie, ale po kilku wizytach na trwających i ukończonych budowach zrezygnowaliśmy z tego. To co widziałem to wg mnie u nas buduje się zbyt niedbale, może mam schiza, ale szanowni budowniczowie nie budują jak dla siebie. Oczywiście są inwestorzy zadowoleni, w końcu nie mogą schrzanić każdej budowy, ale ja chcę spać spokojnie. Poza tym w rodzinie mamy fachowców od tradycyjnej metody, Tato żony był murarzem.
Z racji braku odpowiednio dużych środków finansowych sam wszystko załatwiam, będziemy budować metodą gospodarczą, ale wszystkiego sami nie zrobimy.
Tak nastał rok 2012. Po poprzednich właścicielach odziedziczyłem garaż blaszany, ale w 1/3 stał poza naszą działką. Trzeba było blaszaka przenieść. Ojciec skrzykną ośmiu chłopa i w 10 minut garaż był po drugiej stronie działki. Teraz można było wstępnie wyrównać teren by móc zrobić brakujące ogrodzenie. Jesienią wspólnie z moim ojcem i kuzynem wymieniliśmy siatkę ogrodzeniową, bramę i zrobiliśmy ogrodzenie w brakującej jednej granicy.

213814213815

Moja koleżanka jest Architektem i zobowiązała się nam tanio zrobić projekt. Kilka miesięcy uzgodnień, projekt miał gwarantować tanie budowanie i małe zużycie opału. Potem jeszcze kilka oczekiwań na projekt i tak mieliśmy już rok 2013. W kwietniu tego roku w końcu odebraliśmy PnB, można pomyśleć o kredycie na budowę. Żeby nie było tak łatwo to na początek okazało się, że kanalizację mam podpiąć po drugiej stronie drogi powiatowej i będzie to nie mały koszt.
Trochę tego wprowadzenia wyszło. Dzisiaj już późno, następne niebawem.

Sielata
26-08-2013, 19:15
Taki domek nam wyszedł

Sielata
26-08-2013, 19:30
213812213813

Jak już pisałem budowa prowadzona będzie z materiałów tradycyjnych, czyli Porotherm 25 + 15 cm Styropian na ściany, strop żelbet monolityczny, dach kryty dachówką cementową lub Robenem.

Oczywiście nie odbyło się bez niespodzianek. Przy odbiorze PnB okazało się, że nie możemy podpiąć do domu gazu, bo trzeba na to ekstra projektu i dodatkowego zezwolenia. W zimie będziemy szukać kogoś kto nam takie coś przygotuje, ale to jest drobiazg. Bombę mamy z kanalizacją.
Do czasu, aż nie dowiedziałem się proponowanej kwoty za przyłączenie mnie do kanalizacji byłem zadowolony z zapisu w WZ - odprowadzenie ścieków do istniejącego kanału ogólnospływowego fi 250, kanalizacja miejska. Próbowałem zmienić ten zapis, ale okazuje się to nie możliwe. I tak pewnego dnia myślę sobie jak to w tym kraju wspiera się budownictwo indywidualne. Dwa super wypaśne szamba ekologiczne mia bym w tej samej cenie. Te nasze ministry to poczytały by sobie to forum i mieli by jak na dłoni jakie są realia budowy w tym kraju.

Teraz czekamy na kredyt i przyłącza wody i kanalizacji, które już firma działa jakieś tam papierkowe wyłączenia pasa ruchu itp. Mamy nadzieję, że we wrześniu wejdą i zrobią.

Sielata
27-08-2013, 21:23
Cały czas zastanawiamy się z czego zrobić ścianę fundamentową. Z jednej strony lana z betonu jest lepsza niż murowana z bloczków, z drugiej strony pracy więcej z wykonaniem szlunków. Jak liczę ceny materiałów to różnic nie ma wielkich i już sam nie wiem na co się zdecydować. KB powiedział, żeby poczekać zobaczymy jakie będą warunki gruntowe i wtedy podejmiemy decyzję.

Sielata
20-09-2013, 19:27
No i mamy :D:yes::cool::lol2: załatwiony kredyt. Umowa podpisana, zgłoszony wpis do księgi.

Dla tych co nie dotrwają do końca bo trochę tego jest już tutaj napiszę morał:
nie wierzcie doradcom, oni są szkoleni tylko po to by kasę dla siebie robić, nie dbają kompletnie o Wasz interes, sami jesteście w stanie więcej sobie załatwić.

W zasadzie od maja załatwialiśmy kredyt. Sprawa nie była tak trywialna jak się mówiło pracownikom banku. No chyba, że jesteśmy posłuszni i płacimy wszystko czego sobie zażądają. Już kiedyś sobie obiecałem, że przestrzegę przed zbytnim ufaniem w wiedzę i doradztwo miłych krawaciarzy częstujących kawą, itp. A wszystko to za darmo. Ale zacznę od początku.
Zawsze obawialiśmy się z żoną brać tak duży kredyt. Już kilka lat temu daliśmy się skusić by znajoma poleciła nas doradcy co by nam fajny kredyt na budowę domu lub zakup większego mieszkania doradził. Po kilku pełnych euforii spotkaniach i zapewnieniach, że jesteśmy cudowni zasiadłem nad zebranymi kartkami i ... No właśnie nie sposób opisać mojej złości. Kredyt na samochód miałem lepszy niż ten mieszkaniowy. Zrezygnowaliśmy z usług szanownej Pani. Minęło kolejnych lat trzy i zachciało nam się ponownie. Co nieco mieliśmy swoich środków, poszperałem w internecie skalkulowałem sobie i stwierdziłem, że ok 50% w perspektywie 20 lat jest akceptowalne. Znaleźliśmy działkę, tą na której właśnie zaczniemy budowę, i wybrałem się do mojego banku z żuberkiem by kredyt załatwić. Jako, że jestem nie ufny spytałem w kilku bankach jakie warunki mi proponują. Żadne nie były lepsze, ale kolega podpowiedział mi, że warto udać się do doradców z otwartych finansów. Owszem miła obsługa na skórzanych fotelach młodzieniaszków w ancugach na które mnie nie stać za darmo. Koń by się uśmiał. Pierwsze co płacimy, albo raczej co sprzedajemy to nasze dane i moc informacji o naszych finansach. Niby pod pozorem wymogów stawianych przez bank. A przecież mowa była o kredycie w żuberku, ja znałem ich warunki, czego nie kryłem. Dalej spytałem Pana ile dla mnie załatwi. No i magia cyfr się zaczęła. Wyszła kompletna nie kompetencja, nawet nie znał oferty tego banku. Wyssane z palca duże marże i prowizje. No ale cóż za darmo tego garnitura nie dostał. Dzięki Bogu nie dałem się złapać, kredyt sam sobie z pracownikiem banku wynegocjowałem.
Mogło by się wydawać, że dalej to już tylko z górki. Teraz wiedzieliśmy ile się płaci wszystkich opłat, ile papierów trzeba do banku dostarczyć. Minęły blisko kolejne dwa lata na załatwianiu formalności, zbieraniu środków by na budowę coś własnego wkładu mieć. Więc zaczęło się od nowa. Teraz kredyt na budowę domu. Nie chciałem nic komplikować poszedłem prosto do żuberka. Pracownik ten sam co poprzednio. Kredyt na działkę można uznać w zasadzie za spłacony więc wydawało by się, że nie było by problemu, ani z hipoteką, która nie była obciążona, ani z ufnością do klienta. A tu zonk. Jak mi Pani przedstawiła ofertę marża wysoka do tego prawie 8 tysięcy przeróżnych opłat. Niby dla tego, że budowa nie jest zaczęta. Trochę się zdenerwowałem "trzasnąłem drzwiami" i tyle mnie widzieli. Myślę sobie poczekam niech pomyśli, że klienta straciła za tydzień zadzwoni. Niestety dwa tygodnie minęły nie dzwoni. No to idę ja. Udaję, że mi nadal zależy, tłumaczę pokazuję rachunki: projekt tyle, ogrodzenie tyle, garaż na sprzęt budowlany tyle, itd. Mówię przecież bez tego wszystkiego nie zacznie się budować, a jest tego 15 tysięcy wydatków. Każdy musi mieć projekty uzgodnienia, wjazdy, ogrodzenia itd. Bez tego budowy nie będzie. Ot mój wkład własny. Pokazuję na koncie mam 10 tysięcy. Na co Pani mówi nic nie mogę zrobić mam ręce związane, regulamin. Cóż myślę sobie, nic z tego nie będzie żegnam się i mówię wrócę na wiosnę.
Wróciłem do domu trochę podłamany, ale żona zapaliła we mnie kolejny raz kaganek nadziei. Cóż bym bez niej zrobił. Internet i zaległa lektura o kredytach na budowę domu. Na koniec wypełniłem zgłoszenie kontaktu z miastowym bankiem, rolniczym, bankiem Marka Konrada. Nie zauważyłem, że przy okazji zgłosiłem chęć spotkania z doradcami. Miastowy bank owszem daje kredyty ale nie przez telefon, dziwne inni dają i nic poza tym, Pani odkłada słuchawkę. Nie to nie. Potem doradca z otwartymi finansami, wiadomo co mu odpowiedziałem :wiggle:
No i zadzwonił Pan z rozciągania. Nie wiem do końca jak on to zrobił, ale umówił się ze mną na spotkanie. Pierwsze spotkanie i o dziwo Pan wydaje się kompetentny. Oczywiście z tego co mówił i rysował można klika elementów wyłączyć, typowa marketingowa podpucha. W sumie przez dwa tygodnie powoli dochodziliśmy do sedna i okazało się, że nawet w żuberku można na moich warunkach wziąść kredyt. Koszty uruchomienia to już tylko około 3 tysięcy. No i prawie zmieniło się moje zdanie o doradcach. W czasie tych załatwień zadzwoniła Pani z rolniczego. Wysłuchałem jej i zaskoczyła mnie tak dobrą ofertą. Już miałem do nich jechać, ale myślę sobie: skoro rozciągliwy Pan jest takim specem i nie proponował mi tego banku to musi tam być jakiś zonk. Nie jadę, uważam nie ma sensu.
I tu palec Boży, dzwoni do mnie mój opiekun z żuberka i pyta co tam u mnie słychać, może zrobimy jakąś lokatę nową czy cóś. Ja tak ni z tego niz owego mówię, że nie , że wszystko do bani, że nie dali tego kredytu, a tu rozciągliwy mi załatwi u nich. Pani nie dowierza. Obiecuje, że się sprawą zajmie. Następny dzień dzwoni i prosi bym się z panią z budowlanego umówił ona ma dla mnie super ofertę. Więc zadzwoniłem, umówiłem się i jadę. Zapomniałem już o przednich sprzeczkach, przebaczyłem, okazuje się, że mogę prawie nic nie płacić, nagle się da. Składam wniosek. Kolejny dzień dzwoni Pan rozciągliwy. Ja mu mówię, że nie chcę jego oferty, bo jest słaba. Jako, że nie lubię ściemniania i by siebie nie winił mówię jak było. Pan nagle stał się mniej elastyczny, on mi poświęcił tyle czasu, że to on musi ze mną tą umowę dokończyć nie ma lepszej oferty niż jego. Trzy dni przeciągania się doradcy z żuberkiem i wracamy do oferty dla mnie gorszej. Gorszej niż była kiedykolwiek. Tak sobie myślę oni się o mnie kłócą, a mnie nikt o zdanie nie pyta? W ciągu tygodnia kazałem obu zapomnieć o mojej osobie. I tak żuberek pozostał w dobrych stosunkach z rozciągliwym tracąc dobrego klienta. No jeszcze nie, do końca roku go stracą :P
U mnie wtedy znowu nastąpiła załamka. Ale coś moje kroki pokierowało obok rolniczego. I zaświeciła mi się żarówka jak Dobromirowi. Wchodzę pytam, potwierdzam, oferta jak ze snu. Oczywiście w przeciągu najbliższych 10 tygodni też mieliśmy upadki i wzloty, wiadomo my malutcy z bankiem mamy przechlapane, ale co nieco udało się jeszcze wywalczyć. Ważne, że umowa podpisana, jak tylko zechcę transze mogę uruchamiać, a własne środki przeznaczyć na budowę a nie na prowizje.

firewall
20-09-2013, 19:36
Tak wpadłem tutaj na chwilę. Proponuję jeszcze raz wkleić projekt w drugim poście i zamazać dane w obrazkach. Trochę za dużo udostępniasz informacji o sobie, a licho nie śpi.

Sielata
22-09-2013, 13:31
Dzięki, fakt nie zwróciłem uwagi.

Sielata
24-09-2013, 19:41
Powoli prace ruszają. Dzisiaj zaczęli fachowcy od zrobienia kanalizacji, jutro woda.

214392214393

Sielata
08-12-2013, 21:20
Dawno mnie tutaj nie było, a na budowie trochę pracy zostało wykonane. Po kolei to było tak:

z początkiem października dostaliśmy kredyt,
w połowie października ruszyła budowa,
z końcem listopada fachowcy zasypali fundamenty i na ten rok koniec budowy,
początek grudnia rozliczyliśmy pierwszą transzę.

Na dzień dzisiejszy wygląda to tak jak na zdjęciu, zrobione mamy przyłącza wody, kanalizacji i skrzynkę elektryczną na słupie. Prąd będzie na wiosnę.
229197