honefoss
08-09-2013, 20:47
Właściciel działki wykonał przepust bez uzyskania PnB i zezwolenia wodno prawnego. Przepust... mocno powiedziane. Rów jest prawie zarośnięty, raczej nieużywany. Znajduje się ok. 5m wgłąb działki budowlanej leżącej w granicach miasta - nie łączy się z drogą publiczną. Nie jest urządzeniem melioracyjnym w rozumieniu ustawy Prawo wodne (gdyż "obsługuje" tereny zabudowane na których nie jest prowadzona działalność rolnicza), nie ma go w ewidencji urządzeń melioracyjnych, nie ma go na mapach, nie jest wykazany jako "W" (czyli rowy) w wypisie z rejestru gruntów. Jednym słowem - formalnie nie istnieje a praktycznie ledwo go widać. "Budowa przepustu" polegała na wkopaniu w ziemię na wysokości rowu 2-metrowego kawałka rury i nadsypaniu tłuczniem tak by dało się bez łamania nóg przejść do ogrodu a zarazem by drożność rowu została zachowana.
Czy właściciel złamał prawo? Jaki jest status prawny takiego rowu-nie-rowu...? Bo nie jest to ani rów melioracyjny ani przydrożny, czym więc jest i jakie przepisy go dotyczą? Właściciel nie chce go zasypywać, myśli nawet o jego udrożnieniu - o ile dogada się w tej kwestii z sąsiadami. Jednak po wizycie w starostwie jest nieco skołowany. Chciał dobrze, a wychodzi na to, ze lepiej dla niego było siedzieć cicho i nie wychylać się. Usłyszał że musi robić operat wodno prawny, projekt techniczny, legalizacje przepustu itd. Jednym słowem - ma na swój koszt zrobić dokumentację, papierologie i wykonawstwo rowu, zapłacić karę za "nielegalny przepust" a na koniec grzecznie zgodzić się by przez jego działkę za darmo płynęły ścieki komunalne (w postaci wód opadowych i roztopowych z wyżej położonych domów).
Czy właściciel złamał prawo? Jaki jest status prawny takiego rowu-nie-rowu...? Bo nie jest to ani rów melioracyjny ani przydrożny, czym więc jest i jakie przepisy go dotyczą? Właściciel nie chce go zasypywać, myśli nawet o jego udrożnieniu - o ile dogada się w tej kwestii z sąsiadami. Jednak po wizycie w starostwie jest nieco skołowany. Chciał dobrze, a wychodzi na to, ze lepiej dla niego było siedzieć cicho i nie wychylać się. Usłyszał że musi robić operat wodno prawny, projekt techniczny, legalizacje przepustu itd. Jednym słowem - ma na swój koszt zrobić dokumentację, papierologie i wykonawstwo rowu, zapłacić karę za "nielegalny przepust" a na koniec grzecznie zgodzić się by przez jego działkę za darmo płynęły ścieki komunalne (w postaci wód opadowych i roztopowych z wyżej położonych domów).