PDA

Zobacz pełną wersję : Szogun i Bruno



oxa
11-03-2014, 14:29
Dawno nie dzieliłam się z Wami rottkowymi historiami, więc przekleję z forum jedną historię dwóch psiaków. (początek chaotyczny, pierwsze wpisy były po jakimś czasie aktualizowane o opis psów)



canabelle 21 Lipiec 2012

Na fo ląduje wpis o dwóch psach szukających domu


Po jakimś czasi pojawia się informacja, że jest chętny na psy

dalej...



Wstawiam ponownie, gdyż znajoma się nie sprawdziła..

W wyniku ostatnich zdarzeń jestem zmuszona oddać psiaki do adopcji. Oba są po przejściach i same trafiły do nas poprzez fundację Rottki. Szogun to starszy rottweiler, który pozostał nam z duetu Szogun-Tygrys. Ma około 8 lat, a trafił do nas gdy miał ze 3 lata. Jego kompan opuścił nas już dawno temu, natomiast Bruno jest u nas od około 2 lat. Został znaleziony w lesie, przywiązany do drzewa. Trafił do nas jako młody szczeniak, nawet nie roczny.
Oba są pokorne, i towarzyskie, chociaż nie miały nigdy dłuższego kontaktu z innymi psami. W stosunku do dzieci są ciekawskie, ale gdy je zapoznają bliżej, stają się ich 'ochroniarzami'.

Ich adopcyjny właściciel został aresztowany i nie wiemy kiedy wróci, a z powodu braku możliwości przetrzymania ich u rodziny, jestem zmuszona oddac psiaki do ponownej adopcji.
Szogun i Bruno mogą zostać u nas jeszcze przez jakiś czas, ale licze na szybką pomoc w znalezieniu im dobrego domku.
Jest mi bardzo smutno, bo kocham te psy i ciężko mi się z nimi rozstać, ale nie mam wyboru, gdyż zmusza mnie do tego ciężka sytuacja finansowa.

Bruno został również zdiagnozowany na gronkowca, ale nie robiliśmy jeszcze badań.

Liczę, ze znajdzie się ktoś, chociaż sama również dołożę wszelkich starań, aby znaleźć im nowego właściciela tu na miejscu.
Bruno po lewej, a Szogun po prawej stronie.

http://i46.tinypic.com/2z40ghg.jpg



akacha

Bruno to pies adoptowany od nas jako 6 miesięczny Shrek, który dokoptował do Szoguna, adoptowanego ze schroniska w Gdyni razem z Tygrysem.
Po smierci Tygrysa Szogun cierpiał bardzo i jego pan adoptował młodziutkiego wówczas Shreka, którego nazwał Bruno.

informacja, ze psy już maja dom i jest ok wydaje się baardzo przesadzona. Od kilku dni kontaktuje się ze mną Pani Natalia, która pomaga tym psom i które nie mają się gdzie podziac. Wczesniej z z Martą rozmawiała chyba syn pana Zbigniewa, który obecnie przebywając w zakładzie karnym niestety nie mzoe sie psami zająć.
dom, który wynajmował został wynajety innym ludziom, ktorzy oczywiscie takiego "spadku" po poprzednim lokatorze nie chcą.
synowie czy córka nie sa zainteresowani zajęciem się psami czy pomocą im.
pani Natalia, z tego co zrozumiałam osoboa niespokrewniona, chciała pomoc psom i znaleźć im dom. Dopiero przedwczoraj udało sie połaczyc fakty i ustalic czyje sa te psy i ze to są własnie TE PSY!
Jestesmy naciskani, aby zabrac oba psy NATYCHMIAST, oczywiście naciski odbywaja się jak nie to odwieziemy je do schroniska, jak nie to je uspimy, wsadzam psy w samochód i jade do pani i inne miłe rzeczy.
Psy sa przetrzymywane w murowanym pomieszczeniu, zdjęcia to obraz nedzy i rozpaczy, jak sciagne z telefonu zamieszcze.
staram sie jakos dojsc do porozumienia, ale kazdy mowi tutaj co innego, własciciel domu rozmawia ze mną przez tel. i twierdzi ze psy moga zostac jeszcze kilka dni, potem dzwoni Pani Natalia i mówi, ze nie mogą.
Szogun jest przywiązany bardzo do bruna, to stary pies, trudno ocenic obu stan zdrowia. ze zdjec - nie są to okazy zdrowia :( .
pilnie szukamy miejsca w DT dla Bruna i Szoguna. Rodzina nie jest zainteresowana, abu coś dołozyc do psów, chocby na pierwszy miesiac hotelu, nic. za szczyt pomocy mozna uznac karmienie psów do tej pory, choc karmy chyba wiele nie jadły sądząc po ich wygladzie!


Dopóki opiekował się nimi Pan Zbigniew psy były kochane i zadbane. jeszcze na zdjeciach wyżej sa radosne i szczęsliwe. teraz wielka kicha.

http://images10.fotosik.pl/4290/86c7d0cc114ce7c0.jpg

http://images10.fotosik.pl/4290/8daafb12ae2c3d7d.jpg

http://images10.fotosik.pl/4290/e8199e6cd1001241.jpg

oxa
11-03-2014, 14:32
Wysłany: 11 Czerwiec 2013, 21:01

akacha

smutne to :( . jest pewien plan, nie piszemy na razie o szczególach, trzymajcie kciuki by wypalił, by zdarzył sie cud...

12 Czerwiec 2013, 17:17



I cud się zdarzył. Stary, niekochany, niechciany przez nikogo, chudy jak nieszczescie i z chorymi stawami pies został adoptowany wraz z ponad 3 letnim Bruno. Psy oba ogromnie zaniedbane.
Historia jest absolutnie cudowna, ale opisze ją Marta, nie będe jej podkradać sukcesu, bo to ona dzisiaj pojechała do Lęborka wyciągnąć biedne, przestraszone i zaniedbane psy z piwnicy i zawiozła do nowego domu, który już na nich czekał.
A cud się zdarzył tak wielki, ze nie bedę więcej pisać, zeby sie nie wygadać, choć pękam z chęci podzielenia się radością <brawo>

_________________

oxa
11-03-2014, 14:34
półtora roku póżniej.............

12 Luty 2014, 19:03



Dawno tak dużo nie napisałam, zbieram się od poniedziałku... Zwykle nie mam czasu, aby tyle pisać, ale "TO" noszę w sobie od weekendu. Cuda mają to do siebie, że zdarzają się rzadko, albo w ogóle. W tym przypadku cud się nie potwierdził. Zdarzył się dramat.

Oddaliśmy do tego, wydawałoby się, wspaniałego domu 3 psy. 2 rottweilery Szogun i Bruno, staruszek kundelek Dżekson. Piękna stadnina koni, wspaniałe warunki, na miejscu jack russel terier, wychuchany, wypasiony, błyszczący. Jak Ci wielcy miłośnicy psów zobaczyli Szoguna i Bruno, już wówczas dość szczupłe i zaniedbane, co pokazują ich wcześniejsze zdjęcia, byli wstrząśnięci! Obiecali je odpaść, zadbać o nie, Szogunowi leczyć stawy, które niedomagały, kupić preparaty i leki. Odbyło się to 12.06.2013 roku, w sumie nieco ponad pół roku temu.
Uznaliśmy, że ludzie znają się na rzeczy, w końcu komercyjna, usługowa stadnina, a w niej drogie i zadbane konie, ogromny teren - wszystko to wskazuje, że wiedzą, jak się zająć zwierzętami, a weterynarz bywa tam na pewno często, więc nie ma się czego obawiać i martwić o los naszych psów, tym bardziej, że życie doświadczało te psy już po raz kolejny. Ci ewidentnie kochają zwierzęta, którymi są otoczeni. Choć ludzie młodzi, wydawali się odpowiedzialni i obeznani z tematem, wrażliwi i wartościowi. No bo kto inny decyduje się przygarnąć dwa psy?

Niedawno jednak okazało się, że dla psów już nie ma miejsca. Dlaczego? Nie wiadomo do końca, zadzwonili, że po prostu już ich nie chcą. O tak, bez specjalnej przyczyny, po pół roku adopcji. Poprosiliśmy o zdjęcia, żeby psom szukać domu, ale jakoś z tymi zdjęciami ciągle było "nie po drodze". Do dzisiaj się nie doczekaliśmy, choć minęło kilka tygodni od pierwszego telefonu, że ich nie chcą. A jak szukać psom domów bez zdjęć? Niemożliwe, chyba nie muszę o tym pisać. Nie można też było się doczekać decyzji, czy psy mają tam zostać na czas poszukiwania nowego domu - mówili, że lepiej nie, choć wizja zabrania psów przez nas do hotelu i dołożenia np. na karmę też była dla nich nie do przyjęcia. Przywieźć też ich nie miał kto. W sumie żadna z naszych propozycji, a było ich kilka, nie spotkała się z uznaniem, a zdjęć nadal nie było.
Niedawno dowiedzieliśmy się, że Bruno - ten młody pojedzie do nowego domu, do dalekiego kuzyna w Warszawie. Po rozmowach z kuzynem potwierdziło się to, że na koniec lutego Bruno trafi do nowego domu. Niestety, stary Szogun nie miał szans na dom.

Taka nierozwiązana sytuacja, bez zdjęć, informacji, decyzji, była dla nas nie do zniesienia i dlatego postanowiliśmy zabrać Szoguna przy okazji organizowania naszego ostatniego transportu z psami po Polsce.
Marta zadzwoniła w piątek do tego domu i oświadczyła: dziś wieczorem przed północą będziemy po Szoguna. Poprosiliśmy o jakąś karmę dla niego, ale "nie mieli", poprosiliśmy o pieniądze na transport Szoguna do hotelu, to najpierw też nie, a potem zaczęli NEGOCJOWAĆ, że może dadzą POŁOWĘ! Na pytanie kto da druga połowę nie doczekaliśmy się odpowiedzi. I nagle zwrot w akcji: termin nie pasuje, "nie ma mnie na miejscu", milion wymówek. Ale Marta była nieugięta, nie dała się zbyć i w nocy, po ciemku Jarek odebrał Szoguna. Czy dali całość na szogunową część trasy czy tylko część, napisze Marta. Jarek przy pakowaniu psa już widział, że coś jest nie tak, jednak ciemność przeszkodziła Mu w całkowitej ocenie sytuacji. W przelocie zobaczył tylko Bruno, nie mogli znaleźć wydanego Dżeksona do okazania, tłumacząc się, że gdzieś tam biega, lubi spać w różnych miejscach.
Na trasie zrobiono psu zdjęcia (nie jestem pewna w czyim towarzystwie, chyba Aki, przy odbiorze Tajgi, jeśli nie, poprawcie mnie).

I oto, co ukazało się ich oczom, po wyprowadzeniu psa z samochodu:

http://www.rottka.pl/wrzucacz/images/m39uk1a03fk8jx5paa.jpg
http://www.rottka.pl/wrzucacz/images/zzr9m9ezymxdy01o7mz.jpg
Nie mogli dać karmy temu psu, bo ten pies karmy żadnej nie widział od tygodni!!! Jego zachudzenie, zanik mięśni, ogólny stan był PORAŻAJĄCY!!!
Na teraz, dzisiaj, już wiem, że w wynikach jego badań wystąpił podwyższony mocznik, który nie jest wynikiem choroby nerek, a tego, że pies z zagłodzenia zaczął trawić własne białko w organizmie. POTWORY!!!


Od chwili zabrania Szoguna nie myślałyśmy z Martą o niczym innym, jak tylko o tym, że natychmiast trzeba odebrać Bruno z tego miejsca, które przez pół roku stało się miejscem kaźni dla nich. Opiekun psów mówił, że Szogun jest chudy, pociąga łapami, że Bruno zjada mu jedzenie, nie dopuszcza do miski. To nie pozwoliło nam dłużej czekać, na pytanie CZEMU NIE BYŁ U WETERYNARZA? BRAK ODPOWIEDZI!

Nie spodziewał się jednak nikt zastanego widoku, że Szogun może być jeszcze chudszy, niż został oddany. Bardziej zabiedzony, zaniedbany, niż był po śmierci swojego ostatniego właściciela. Zastanawiałyśmy się też, jak można dopuścić do tego, że jeden pies zjada drugiemu i nie izolować ich podczas karmienia. To przecież proste i nie wymaga specjalnych zabiegów, zwłaszcza jak ma się do dyspozycji wiele pomieszczeń i hektary ziemi!

Jarek wrócił z wyjazdu w nocy z niedzieli na poniedziałek. Już w poniedziałek Marta pojechała z Szogunem do weterynarza. Czekamy na pisemne orzeczenie jego stanu zdrowia i fakturę za początkowe leczenie, badanie i wizytę. Pies waży 30 kg, to samiec, który spokojnie mógłby ważyć 50 kg. Diagnoza wstępna, to zagłodzenie, totalne zamorzenie głodem, zanik mięśni, czekamy na badania krwi, wyniki już wiem, że są, nie mamy jeszcze fizycznie ich w ręku. Przy odbycie wyglądało, jakby pies miał wielkie guzy, okazały się wystającymi kośćmi. Pies jest słaby, w gabinecie i poza nim chwiał się na nogach. Wygłodzony organizm, któremu przez długi czas (jak długi?!) nie dostarczano pożywienia zaczął trawić własne tkanki. Zmiany w stawach, kręgosłupie i ogólna bolesność, mimo zapewnień, niczym nie były wspomagane.

We wtorek Marta i Jarek pojechali znowu do pięknej stadniny zabrać Bruno i zobaczyć Dżeksona. Nie doczekaliśmy się odpowiedzi na pytania, które cisnęły się na usta, poza zwieszoną głową i postawą, która wskazywała na to, że człowiek kompletnie nie poczuwa się do tego, co z psami zrobił, czego się dopuścił, w jak okrutny sposób się nad nimi znęcał. Śmierć przez zagłodzenie, a do tego zmierzała "opieka" nad psami, jest jedną z najgorszych, najbardziej okrutnych, jakie może zwierzęciu zafundować człowiek. O ile można go tak jeszcze nazwać. Przy tym wszystkim Dżekson - odpasiony, spał w pościeli.

Czy miłość do zwierząt jest wybiórcza? Czy jednemu można dawać wiele drugiemu odmawiając WSZYSTKIEGO?

Umowę adopcyjną na Dżeksona podpisywała partnerka opiekuna Szoguna i Bruno, on podpisywał umowę adopcyjna na oba rottweilery. Z oględzin wynika, że mieszkają razem, prowadzą wspólnie gospodarstwo, stadninę - gdzie więc leży przyczyna? Jakąkolwiek decyzyjnośc we wszystkich sprawach opiekun zrzucał na swoją partnerkę, zwłaszcza finansową, dacie karmę: kazał dzwonić do niej, dacie na paliwo - zapytajcie jej. Niestety kontakt telefoniczny był utrudniony, nie odbierali telefonów, nie oddzwaniali, po czasie i w ostateczności reagowali na smsy...

Bruno - jak na tego, co zjadał porcję swoją i Szoguna, to niestety nie wygląda. Jest zachudzony, czekam na jego zdjęcia, ale nie jest aż tak zamorzony głodem jak Szogun. Ma się znacznie lepiej. Może to jego młodość, przylepny charakter sprawił, że potrafił sobie zaskarbić nieco więcej uwagi (bo na pewno nie miłości), wyżebrać kąski. Może lepiej poszukiwał po terenie resztek jedzenia? W każdym razie jest kiepsko, ale nie AŻ tak źle, jak baliśmy się po dramatycznym widoku i stanie Szoguna. Na niego nie można patrzeć, aby łzy nie cisnęły się do oczu. Bruno lepiej też psychicznie zniósł tę sytuację, nadal chce mieć kontakt z człowiekiem, przytulać się, zdobywać uwagę, podczas, gdy Szogun wyraźnie stroni od ludzi, jest zamknięty i nieco autystyczny. Powiadomiłam już przyszłego (prawdopodobnie) opiekuna o tym, że Bruno jest u nas. Był zszokowany tym, czego się dowiedział, widział psy w wakacje i mówił, że ich stan nie był tak zły. Na pewno - to było niedługo po tym, jak te psy tam przywieźliśmy.
Bruno miał dzisiaj być u weterynarza, nie wiem, czy Marta zdołała tam dojechać, przede wszystkim skupiła się na tym, aby psy karmić często i małymi porcjami. Wizyta i komplet badań jak najszybciej.

Jeżeli po tym wszystkim ktoś mi zarzuci, że opluwam, czepiam się, pytam: kto odpowie za znęcanie się nad tymi psami?! Jakim trzeba być ......(piiiip) ..... by doprowadzić zwierzęta do takiego stanu, a jednocześnie z nich żyć i trzepać kasę (konie!) i mienić się ich miłośnikiem.


Piszę to i płaczę! Za nasz czas poświęcony psom, za miłość do nich, za nieprzespane noce, przejechane kilometry, emocje, wydane pieniądze i za naszą NADZIEJĘ i Wasze zapewnienia, że dacie tym psom dobry dom: Łukaszu, Iwono, NIE UJDZIE Wam to na sucho!!! Czkawką Wam się odbije każdy dzień, kiedy te psy cierpiały głód czy ból lza Waszą sprawą, kiedy z nadzieją spoglądały na drzwi, czekając na pełną miskę. Nie mówiąc, o innych psich potrzebach.

oxa
11-03-2014, 14:37
12.02.2014
annibal (opiekuje się psami w hotelu)

No porażka :/ Ja do tej pory nie ogarniam :/ Szogun to psi ZOMBIE, on żyje na kredyt niemalże, bo jest tak zagłodzony :/ Nie jestem pewna czy da się go pzywrócić do formy, on pół miski suchej karmy jadł na kilka "posiedzeń".. Mięso natomiast wciągnął tak, że musiałam uważać na rękę.... Kolesiowi walnęłam taki monolog odwołujący się do resztek jego empatii, że pewnei długo będzie mu się to śniło, czułam się jak matka opierd.....ąca dziecko, więc w końcu powiedziałam że mam dość i poszliśmy sobie :( Panienka nie zeszła do nas bo SIĘ KĄPAŁA... :( czy coś tam. Dżekson zatuczony ale bez dokumentów, co świadczy o tym że po prostu się jakoś kula, że nic mu nie było i że daje radę. Ma lepiej niż miał u nas, bo ma wolność, łazi gdzie chce, ma swoje sprawy i okej. Rottki jednak nie łaziły, bo siedziały zamknięte 'na tyłach" . Ciekawi mnie czy nikt ich nie widział???? Tam pełno ludzi przyjeżdża, w ostatni weekend było uroczyste otwarcie Hali do jazdy konnej na terenie.....było pewnie trochę gości, czy nikt nie zauważył umierającego z głodu starego psa? Ludzie którzy kochają konie, kochają też psy, mam mnóstwo znajomych, którzy mają konie i mają też psy, ratuja psy, pomagają im... Gdy poznałam tych ludzi, też myślałam, że będzie podobnie, tymczasem pomyliłam się. Najgorzej wkurza mnie w tej sytuacji to, że zwiedli mnie i ja przez to PODJĘŁAM ZŁĄ DECYZJĘ. DECYZJĘ, KTÓRA PRAWIE SPOWODOWAŁA ŚMIERĆ SZOGUNA... Nie mogłam tego przewidzieć, bo wszystko było idealne. Bruno podobno m a jechać do nowego domu, ale ja mam pewna wątpliwość. Chłopak który chce go adoptować ma 24 lata, nie wiem czy powinnyśmy sie na to zdecydować?......... Jarek pojechał do weta z Brunem na "obdukcję"...

oxa
11-03-2014, 14:39
annibal napisał/a:
Nie wyobrażacie sobie jak cholernie kusi mnie, by podać link do ich facebookowego profilu tej stajni............


ale Marta, nie musisz się powstrzymywać. ni uważam za stosowne trzymać w tajemnicy, gdzie miały te psy swoje piekło.
uwazam, ze nalezy też sprawdzic konie. moze a pięknymi Arabami w końcu stajni, w jakims kącie kona już nikomu niepotrzebny konik. można sie wszystkiego po nich spodziewać. jeśli to czytają, pewnie przygotują się na prawdopodobną kontrolę.


12 Luty 2014, 23:34



Jarek wrócił od weterynarza z Brunem, pies ma się znacznie lepiej od Szoguna, nie jest tragicznie, choć na zadbanego rottweilera nie wygląda, ze schronisk odbieramy lepsze. Żebra mu widać, sierść paskudna, na zadzie w okolicy ogona rozlizane lekkie wyłysienie świadczące o alergii pokarmowej. Pewnie słabej jakości karma lub jakieś resztki z obiadu stanowiły pożywienie psów. Podobno Bruno zjadał porcję swoją i Szoguna.. Gdyby tak było, pewnie wyglądałby jak Akira, której to nie mogę odchudzić.... Jej zdarzało się zjeść więcej niż przewiduje norma. Tutaj najwyraźniej dwie porcje były niewystarczające nawet dla jednego psa.. Bo ten, który jadł zdecydowanie więcej nie zdołał się wypaść. Ciekawe co i ile dostawały do żarcia. Człowiek, któremu odebraliśmy psy stwierdził, że psy miał karmić pracownik i podobno tego nie robił.. Co za absurdalne tłumaczenie......... Ludzie którym wydaliśmy psy mają po dwadzieścia kilka lat, wydawało mi się, że ludzie z miasta (Warszawa) , światli, inteligentni, mający aspiracje by prowadzić duży, prestiżowy ośrodek jeździecki, startujący w zawodach, chwalący się doskonałymi końmi, będą wiedzieli że psy należy odpowiednio karmić, czyścić / czesać/ tak jak konie... dawać witaminy... zapewnić odpowiednia ilość ruchu, kontaktu z czlowiekiem...... Mam wrażenie że rozpieszczona gówniażeria zakpiła sobie z cierpienia zwierząt, zakpiła z nas, naszej troski o psy, naszej idei ich ratowania :( Wiem, że Szogun zabił chyba dwa koty, mam wrażenie, że za to został "strącony do lochu", skazany na głód, zapomnienie i zaniedbanie. Na powolną śmierć. W dalszym ciągu nie mogę tego zrozumieć :/ Dzięki Pani Basi - wspaniałej Pańci Taysona (a teraz wspaniałej parki CupCake'a i Lalki umówiłam się na weekend z pofesjonalnym fotografem (kt jest Pani Basi sąsiadem i sam był niegdyś właścicielem dwOch rottweilerów!) i który zrobi zdjęcia naszm psiakom!!!

http://www.rottka.pl/wrzucacz/images/cigbbuy4tv2s1m4dpfja.jpg

od rana mamy też z Martą gorące chwile. Odezwali się oboje opiekunowie do nas, z róznymi tłumaczeniami. i tak, opiekunka twierdzi, ze w żaden sposób nie zawiniła, nie znała stanu tych psów, gdyż bała się ich i opiekował się nimi jej chłopak, to on jest za wszystko odpowiedzialny.
Ona sama, adoptując Dzeksona zapewniła mu najlepsze warunki i opiekę, dzisiaj w trybie natychmiastowym otrzymałam też zdjęcia Dzeksona.

oxa
11-03-2014, 14:43
http://www.rottka.pl/wrzucacz/images/5mchyh9uiaris0lob0en.jpg



akacha


bogata korespondencja w tej sprawie, opiekunka dowodzi, że psu niczego nei brakuje, jest kochany i ma odpowiednią opieke i warunki.

Co do Bruno i Szoguna, zrobilismy wstepne wyliczenia na najbliższy okres, z nimi zwróciłam się do ich opiekuna. To On naraził nas na koszty związane z tą sytuacja, bo na co na razieł psy, wszyscy widzimy. koszty na dzisiaj wygladają następująco, wezwałam do:

 wniesienia opłaty adopcyjnej w wysokości 100 zł (słownie: sto złotych) wraz z ustawowymi odsetkami, której termin płatności upłynął 19.06.2014 roku, za psa Szogun,
 wniesienia opłaty adopcyjnej w wysokości 100 zł (słownie: sto złotych) wraz z ustawowymi odsetkami, której termin płatności upłynął 19.06.2014 roku, za psa Bruno,
 uiszczenie kosztów transportu psa Bruno w kwocie 150 zł,
 opłaty za hotel, w którym przebywa Szogun, za każdy rozpoczęty miesiąc kalendarzowy 450 zł, do dnia wydania psa do nowego domu, co nastąpi nie wcześniej niż po jego wyleczeniu i poprawie stanu zdrowia, wpłata zaliczki za miesiąc luty i marzec w łącznej wysokości 900 zł,
 opłaty za hotel, w którym przebywa Bruno, za każdy rozpoczęty miesiąc kalendarzowy 450 zł, do dnia wydania psa do nowego domu, co nastąpi nie wcześniej niż po jego wyleczeniu i poprawie stanu zdrowia, wpłata zaliczki za miesiąc luty i marzec w łącznej wysokości 900 zł,
 opłaty na karmę dla Szoguna w wysokości 150 zł za każdy rozpoczęty miesiąc kalendarzowy w okresie przebywania psa w hotelu/pod opieką Pomorskiej Fundacji Rottka, wpłata zaliczki za miesiąc luty i marzec w łącznej wysokości 300 zł,
 opłaty na karmę dla Bruno w wysokości 150 zł za każdy rozpoczęty miesiąc kalendarzowy w okresie przebywania psa w hotelu/pod opieką Pomorskiej Fundacji Rottka, wpłata zaliczki za miesiąc luty i marzec w łącznej wysokości 300 zł,
 uiszczenia kosztów leczenia i badań psa Szoguna – koszty podamy po zakończeniu leczenia, zaliczka na leczenie w kwocie 400 zł, dodatkowo preparat na stawy 100 zł,
 uiszczenia kosztów leczenia i badań psa Bruno – koszty podamy po zakończeniu leczenia, zaliczka na leczenie w kwocie 300 zł,
 wpłacenia zaliczki na kastrację Szoguna, która winna była być wykonana według umowy do 10.09.2013 roku w kwocie 300 zł (obecny stan psa wyklucza przeprowadzenie zabiegu),
 wpłacenia zaliczki na kastrację Bruno, która winna była być wykonana według umowy do 10.09.2013 roku w kwocie 300 zł (obecny stan psa wyklucza przeprowadzenie zabiegu),
 wpłacenia kary umownej w tytułu niedotrzymania warunków umowy adopcyjnej dotyczącej psa Szoguna w wysokości 2000 zł,
 wpłacenia kary umownej w tytułu niedotrzymania warunków umowy adopcyjnej dotyczącej psa Bruno w wysokości 2000 zł,

Opiekun natychmiast po otrzymaniu pisma podjął rozmowy.

O ich przebiegu, o ile będzie jakikolwiek ciąg dalszy, będę na bieżąco (w miarę czasu i możliwości) informować.

oxa
11-03-2014, 14:53
Dalej opinia weterynarzy

http://www.rottka.pl/wrzucacz/images/4uo9y00iqgm6k9yglv5f.png

http://www.rottka.pl/wrzucacz/images/vitr1zw3wpquyirskuy.png


a tutaj zdjęcia przesłane przez Pana, który widział i wyprowdzał w wakacje Bruno i Szoguna:

http://www.rottka.pl/wrzucacz/images/f8odkv6mwsag5m4b83l.jpeg

Wysłany: 14 Luty 2014, 20:38



Wczoraj była baaardzo gorąca sytuacja związana z naszą zagłodzoną parką. Gorąco zrobiło się zwłaszcza Iwonie i Łukaszowi, którzy doprowadzili psy do zagłodzenia. Dotychczasowi opiekunowie psów, choć lepiej chyba napisać oprawcy, zdecydowali się uznać swoją winę i podjęli rozmowy, by naprawić krzywdę, którą wyrządzili, choćby w części. Wysłane przez fundację pisma oraz podjęte rozmowy (wiadomości prywatne na FB, smsy, maile, telefony) zaowocowały tym, że Pan Łukasz podjął się spłaty kosztów, na które naraził Fundację i swoje psy. I tak, wczoraj zostało wysłane przez Pania Iwone 100 zł zaległej o 8 miesięcy opłaty adopcyjnej na Dzeksona, oraz P. Łukasz wpłacił 800 zł i obiecał jeszcze wpłacić więcej.
jednak, po wpłacie 800 zł, która obejmuje jak na razie: opłaty adopcyjne za oba psy zaległe od 8 miesięcy - 200 zł, preparat na stawy 100 zł, zaliczka na hotel 400 zł, no i niestety, ale brakło na rozpoczęte leczenie, które na dzisiaj wynosi 330 zł... i na leki ,które już zostały kupione.
Po dokonaniu tej wpłaty, nijak mającej się do kosztów, nawet tych poniesionych na teraz, Pan Łukasz zadzwonił późnym wieczorem i zaczął ... STAWIAĆ WARUNKI, co teraz Fundacja ma zrobić, ZANIM on wpłaci jeszcze kolejne pieniądze, oczywiście nadal niewspółmiernie dalekie od kosztów...

Niestety, na tym etapie sprawy chęć stawiania warunków nie spotkała się z uznaniem, więc pan Łukasz stwierdził, że więcej nic nie wpłaci i dzisiaj, przez cały dzień nie odezwał się już ani On, ani Pani Iwona. Widać, wczoraj tak jeszcze wzburzeni sytuacją, do której sami doprowadzili, tłumaczyli się, przepraszali, jednak to wszystko PO COŚ.

Nie dla psów, a dla nich samych, aby sprawę wyciszyć, zatuszować... Niestety, bez akceptacji naszych warunków, dla dobra psów, tego się zrobić nie da


Szogun u weterynarza, dorodny samiec (kiedyś), waga obecnie 30 kg:


http://www.rottka.pl/wrzucacz/images/6yvmvo3e4su0wgueg5r.jpg

Bruno wygląda lepiej od Szoguna, choć patrząc na tego biedaka, o to raczej nietrudno :( . Jest młodszy, silniejszy, podobno "zjadał porcję jedzenie swoja i Szoguna". Mimo to nie wygląda na wypasionego. Nie wiem, czemu miały służyć te kłamstwa, patrząc na Bruno, widać, że i on był głodzony. Do tego bardzo zły stan skóry, sierści, wyłysienia i przebarwienia:


http://www.rottka.pl/wrzucacz/images/z29476cqf2tfrzhnzk9m.jpg

http://www.rottka.pl/wrzucacz/images/mw763xspajiensnkb3.jpg

WYDARZENIE NA FB

https://www.facebook.com/events/1463678110513871/

akacha

Dzisiaj po godzinie 10 rano zaskoczył mnie telefonem Pan Łukasz. Nie zdążyłam odebrać, więc od razu oddzwoniłam, bo pomyślałam, że to na pewno coś ważnego. Jednym tchem wykrzyczał, że wynajmie prawników, którzy pozwą nas o odszkodowania za kalanie jego dobrego imienia, wzywanie do nienawiści i podawanie jego danych osobowych oraz firmy do wiadomości publicznej. Potem jeszcze trochę straszenia i szantażu. Mówił, że fundacja pisze do jego znajomych.
Nie wiem, kim są Jego znajomi, fundacja pisze o sprawie na swoim forum adopcyjnym i na swoim Facebooku. To, co robią postronni ludzie i jak odbierają tę bulwersującą sprawę i czy znają go osobiście, jakie podejmują kroki, jak komentują - to wszystko nie leży już w gestii fundacji. My podajemy FAKTY, poparte dowodami: zdjęciami, dokumentami, fakturami.
Jeśli ma jakieś zarzuty do prywatnych osób, może się z nimi kontaktować osobiście. Niestety, nie zdołałam tego powiedzieć, po Pan Łukasz jak już wykrzyczał groźby - rzucił słuchawką. Ale pewnie to przeczyta.
Jak widać, Pan Łukasz ma pieniądze na prawników, nie ma ich niestety na swoje psy. Zapewne uważa, że to normalne, że musimy prosić i żebrać u innych, wrażliwych ludzi o wielkich sercach o pieniądze na nakarmienie, leczenie i utrzymanie zagłodzonych przez niego i chorych psów.
Nie muszę chyba wspominać, że nie zapytał ani słowem jak się mają, jak się czują jego psy, czy oczka Szoguna dzisiaj już lepiej, czy nadal rano (przed wyczyszczeniem oczu przez Marte, która się nim teraz opiekuje) lejąca się zalepiająca oczy ropa nie pozwalała mu patrzeć na świat... Czy świąd skóry Brunowi nadal dokucza...

Wysłany: 4 Marzec 2014, 12:31



Niestety, Szogunowi się nie udało przeżyć tej tragedii. Stan, do jakiego go doprowadzono, spowodował, że wczoraj Szogun zasnął i już się nie obudził. Jego organizm był zbyt osłabiony, by dalej walczyć :( .

Po konsultacjach z Wojewódzkim Inspektoratem Weterynaryjnym zleciliśmy sekcję biednego Szoguna w PZH w Gdańsku Oliwie, gdyż mają oni uprawnienia do wydawania zaświadczeń i dokumentacji do celów sądowych.
Marta właśnie dzisiaj zawiozła Szoguna do PZH.
Brak słów na to, co ten pies musiał przeżyć :( .
Marcie bardzo dziękuję, wiem, że cała ta sytuacja jest bardzo trudna również dla niej, nie dalej jak w ten weekend Szogun spacerował z wolontariuszami, odpoczywał w promieniach słońca, wygrzewał chude kości. Straszne to wszystko i trudne do zaakceptowania i do pogodzenia się z bezmyślnością ludzką i brakiem odpowiedzialności :( .
_________________

oxa
11-03-2014, 14:54
4 Marzec 2014, 23:28



otrzymaliśmy pismo od P. Łukasza. skieruje je do naszego prawnika. jest w nim wszystko tylko nic o psach. wg pisma, Pan Łukasz jest ofiarą...
Az czasem żałuje, ze nie wszystko można zamieścić na forum, bo to pouczające lektury są... na razie pewne działania musimy prowadzić poza publika - niestety.
Miałam ogromna nadzieje, że Szogun się pozbiera i uda się go uratować. Jednak wiele miesięcy katorgi Szoguna pozostawiło zbyt duże straty w organizmie Szoguna. Pamiętajmy, ze wg pierwotnych badań ten pies już zaczął z zagłodzenia trawić własny organizm :( . Mimo doskonałej opieki u Marty, puszeczek, karmienia mięsem, dogadzania - nie dało rady uratować tego psa. Cieszę się, ze miał jeszcze czas na to, aby kilka osób go poznało, zabrało na spacer, głaskało, a sam lgnął do ludzi. Pies, którego oddano, jako niebezpiecznego wtulał się w obcych wolontariuszy i podbijał rękę do głaskania... jego "ludzie" nie zapewnili mu nie tylko jedzenia, leczenia, nie zapewnili mu NICZEGO. Nawet swojej uwagi, głaskania i bliskości - tego, do czego psy są stworzone...
_________________
Zapłacona jest już fv za leczenie Szoguna. czeka jeszcze tylko opłata za Bruno.

cdn.

channel8
12-03-2014, 20:21
oxa, co z Brunem?

Aż krew się we mnie zagotowała!

Szkoda tylko psa! Będę wredna, ale życzę im takiej samej śmierci! to nie są ludzie!

oxa
16-03-2014, 20:19
Bruno w hotelu, leczony.

oxa
29-04-2014, 08:54
wpis annibal 24.04

Brunon mieszka w domu, nie na podwórku jak było w planie :) Dlaczego?? bo nie odstępuje pana na krok :) W domu NIE ZAŁATWIA SWOICH POTRZEB mimo, ze nie był nigdy psem domowym!! :) Fajnie bo to oznacza że częste spacerki i wyjścia na wybieg u nas w hotelu pomogły psu wyrobić niechęć do załatwiania się "w swoim pokoju". Bruno do tej pory raz wylądował w kojcu - kiedy próbował zmasakrować drzewko i zrobić w ogrodzie "rekultywację" wg swojego poglądu ... ;) Pan wtedy zrobił mu karniaka i zamknął na godzinkę.. Bruno po wyjściu nie próbował już bawić się w ogrodnika ;) W piątek widzimy się u weterynarza na zdjęciu szwów i czipowaniu :) Trzymam kciuki za Bruna, bo widzę że panowie fajnie się dogadali, oby tak dalej!!

27,04
Po wizycie u weta wszystko ok, szwy też dobrze, umowa adopcyjna nieodwołalnie podpisana :) .

psuja
29-04-2014, 18:41
Nóż w kieszeni się otwiera..... Dobrze, że Brunon znalazł następcę Szoguna, bo ewidentnie tak traktuje nowego Pana. Jakkolwiek to zabrzmi mam nadzieję że Panowie będą ze sobą szczęśliwi