PDA

Zobacz pełną wersję : Kosiarki, podkaszarki, pilarki czyli miało być cicho a nie można wytrzymać hałasu.



Caresma
08-06-2014, 22:48
Witam wszystkich,

No właśnie miało być cicho, spokojnie i na łonie natury, ale hałas spalinowych kosiarek (sam taką posiadam) dokuczający bez ustanku od kilku tygodni mocno mnie irytuje.
Po prostu siedzenie w ogrodzie czy na tarasie w godzinach wieczornych staje się praktycznie niemożliwe.
Wszyscy bliżsi i dalsi sąsiedzi posiadają kosiarki spalinowe i ulubionym zajęciem jest oczywiście koszenie trawników najlepiej raz w tygodniu. Odbywa to się to również w takie dni jak 1 i 3 maj, Boże Ciało itp święta no i oczywiście w niedziele.

Kompletnym już zabójstwem jest spalinowa kosa (podkaszarka), która emituje największy hałas . Uważam że używanie tego sprzętu powinno być zabronione. Jakiś cymbał u mnie ulicę dalej używa takiej co sobotę. Sam zakłada podczas koszenia słuchawki dźwiękochłonne i przez kilka godzin kosi trawę, a ja w swoim domu w tym czasie nie słyszę własnych myśli.

Dla ścisłości nie jestem jakąś marudą, ale posiadanie domu z ogrodem zaczyna mnie coraz mniej cieszyć i myślę, że kosiarki zaczynają być plagą w domkach jednorodzinnych.

Uważam, że nie powinno używać się kosiarek spalinowych i tym podobnych sprzętów w dni powszednie przed godz. 8.00 a wieczorem najpóźniej do 20.30 - jak mam uspać dziecko latem przy otwartym oknie ?.
W sobotę używanie kosiarek max. do 19.00, bo jak zaprosić gości na grilla do ogrodu jak sąsiedzi koszą trawę i nie można swobodnie rozmawiać.

I teraz najważniejsze pytanie do forumowiczów: czy istnieją jakieś normy i przepisy dotyczące hałasu, czy wójt gminy może wydać jakieś rozporządzenie określające warunki używania kosiarek i innych urządzeń ?. Jak walczyć z hałasem na osiedlu domków jednorodzinnych ?

pieknyromek
09-06-2014, 01:37
Jak walczyć pytasz - przeprowadzić się do bloku. To będzie najłatwiejsze rozwiązanie dla Ciebie i Twoich sąsiadów. Wtedy będziesz narzekał na to że sąsiedzi: biorą prysznic, za głośno pierdzą, za głośno się kochają, od rana włączają odkurzacz czy wiertarkę, że dzieci płaczą, że muzyka za głośna, że po nocy wracają do domu, że suszą pranie na balkonie, że palą papierosy, że nie sprzątają klatki itd. I jeszcze że widna za głośno jeździ. Ale bynajmniej nie będziesz już słyszał sąsiedzkich kosiarek:no:

A poważniej to mnie też denerwują spalinowe kosiarki moich sąsiadów(sam mam elektryczną). No ale co zrobić - każdy może sobie swoją trawę kosić jak chce. Jak sąsiedzi wyjeżdżają na trawnik ja zamykam okno i po 2 godzinach otwieram. Na szczęści nie koszą do 22.00, ale jeśli by chcieli ich prawo.
A jeśli mam gości i grilla to liczę na że kulturalni sąsiedzi odłożą koszenie na później. Ale znów jeśli ktoś bardzo chce to mu przecież nie zabronię.


"Życie w społeczeństwie zorganizowanym wymaga wielu wyrzeczeń" (Jerzy "Druciarz" Rudnicki, za Aleksander Lwow "Zwyciężyć znaczy przeżyć").:p

firewall
09-06-2014, 05:10
U "mniej cywilizowanych i chamskich" Niemców jest to uregulowane prawnie. Samorząd określa dzień tygodnia i zakres czasowy kiedy można kosić. Przez 2 godziny okolica rozbrzmiewa odgłosami kosiarek i potem spokój na tydzień.

MaciekTyr.
09-06-2014, 15:27
Są 2 kierunki - niemiecki i hiszpański (pojęcia umowne, nie znam Niemców). Pierwszy polega na tym, że sąsiad jest ci wrogiem, dlatego wszystko należy rozwiązać ustalaniem granic i przepisami. To bardzo popularny w Polsce kierunek, na co wskazuje powodzenie (dość słabej) komedii "Sami Swoi" z kłutniami o miedzę. Obserwuję, jak osiedla mieszkalne , które zaprojektowane były z koncepcji rozległych i jasnych przestrzeni wspólnych, najpierw zaczęły jeżyć się balustradami z napisem "nie deptać" a obecnie wysokimi płotami z napisem "parking", albo "śmietnik bloków...". Czekam aż wejścia na place zabaw możliwe będę tylko dla wyznaczonych dzieci, z pomocą specjalnej furtki, rąbiącej charakterystyczne bzzz.. przy zbliżeniu identyfikatora.

Kosiarki będą hałasować, ale odpowiedni regulamin może określić nie tylko czas ich pracy ale nawet zmianowość grillowania - bo głupio biesiadować na swojej działce, jak sąsiad zagląda w talerz.

Można też inaczej. Przestrzeń wspólna, koszona traktorkiem przez wynajętego kosiarza. Przypomnijmy sobie wakacyjny kemping - ludzi grillują i okazuje się, że wcale nie walczą o miejsce (każdemu wygodniej przy swoim domku) a dzieciaki bawią się wspólnie na jednym placu zabaw, zamiast patrzeć na tatę montującego kolejną własną=nudną huśtawkę.

Chyba musi minąć 1-2 pokolenia, nim zorientujemy się, że potrzeba "na swoim", prócz dumy i brzucha nie daje zupełnie nic. A już na pewno nie daje wolności, bo jak widać w tym wątku, pozostanie albo siedzieć w domu i czekać, aż sąsiedzi skończą koszenie, albo brać wolne w każdy 2 wtorek miesiąca, pomiędzy 12.30 a 15.15, bo wtedy wyznaczono nam "czas hałasowania".

pieknyromek
09-06-2014, 22:45
U "mniej cywilizowanych i chamskich" Niemców jest to uregulowane prawnie. Samorząd określa dzień tygodnia i zakres czasowy kiedy można kosić. Przez 2 godziny okolica rozbrzmiewa odgłosami kosiarek i potem spokój na tydzień.

Pomysł może nie głupi ale 2 godziny raz w tyg. to zdecydowanie za mało. A co jeśli ktoś pracuje w tym czasie? Bez przesady - moim zdaniem zbytnia ingerencja w sprawy obywatela.

pieknyromek
09-06-2014, 23:05
Kosiarki będą hałasować, ale odpowiedni regulamin może określić nie tylko czas ich pracy ale nawet zmianowość grillowania - bo głupio biesiadować na swojej działce, jak sąsiad zagląda w talerz.

Mi tam nie głupio grilować kiedy sąsiad nie griluje.



Chyba musi minąć 1-2 pokolenia, nim zorientujemy się, że potrzeba "na swoim", prócz dumy i brzucha nie daje zupełnie nic. A już na pewno nie daje wolności, bo jak widać w tym wątku, pozostanie albo siedzieć w domu i czekać, aż sąsiedzi skończą koszenie, albo brać wolne w każdy 2 wtorek miesiąca, pomiędzy 12.30 a 15.15, bo wtedy wyznaczono nam "czas hałasowania".

Ależ Ty przeciwnikiem domków jednorodzinnych jesteś...
Daje wolność daje. Ale tak jak napisałem życie w społeczeństwie wymaga także wyrzeczeń bo nasza wolność nie jest nieograniczona. A życie w bloku niby daje wolność? Słuchanie jeżdżącej windy może być podobnie wkurzające. Albo sąsiad z wiertarką. Albo sąsiadka, starsza pani która ubzdurała sobie że dwie bardzo spokojne studentki wynajmujące mieszkanie na wyższym piętrze robią w nim narkotyki i z tego powodu odwiedziny policji? To jest wolność Twoim zdaniem? Żeby nie było sprawa ze studentkami z życia wzięta a znam dziewczyny bardzo dobrze i wiem że na pewno nie było w tym za grosz prawdy. Albo wracasz późno z pracy, około północy, bierzesz prysznic co przeszkadza sąsiadowi i wzywa policję za niby zakłócanie ciszy - wychodzisz z prysznica i pukają funkcjonariusze do drzwi. Sama przyjemność. Też sytuacja prawdziwa.
Po prostu nasza wolność, czy nam się to podoba czy nie, jest ograniczana przez innych. I trzeba się z tym pogodzić. A jak ktoś ma mimo wszystko problem to wtedy tylko leśniczówka w środku puszczy albo stare gospodarstwo pośród pól. Tylko wtedy na pewno też znajdzie się jakiś problem: inwazja komarów albo innych owadów, albo gryzoni, albo pylenie roślin, albo śmierdzący obornik, albo liście na trawniku albo to, albo tamto i tych albo może być tysiące. Zawsze coś się komuś nie będzie podobało.

Moim zdaniem domek to więcej wolności niż mieszkanie w bloku ale każdy oczywiście może mieć inne zdanie.

MaciekTyr.
10-06-2014, 07:58
Romku, przecież w swej wypowiedzi napisałem niepochlebnie o osiedlach, które dzięki siatkom i furtkom zaczynają przypominać obozy dla uchodźców.

Dla mnie wolność, to przede wszystkim - możliwość wyboru, dostępność zmiany. Natomiast poczucie, że "tu jest mój kawałek ziemi, nade mną mój kawałek nieba" itd to nie wolność a satysfakcja i szybko prowadzi do rozczarowania.

Domek - dobra rzecz, ja proponowałbym tylko otrząsnąć się z ograniczonego płotem i wyobraźnią poczucia "moje" a popatrzeć na teren, jako na przestrzeń a nie m2. Nie byłoby fajnie, jakby domki stały sobie na wspólnej przestrzeni? (pod warunkiem, że inni też by to akceptowali).
Tak- mieszkałem w bloku i pamiętam, jak moja młoda żona, która przeprowadziła się tam z domku słyszała te wszystkie dźwięki - jak ktoś spuszcza wodę, zamyka drzwi... ja tego po prostu nie słyszałem - mija, gdy się człowiek przyzwyczai. Natomiast nie sposób przyzwyczaić się do szlifierki, kosiarki, ujadającego psa. Chodzi o poziom dB.

Elfir
10-06-2014, 17:07
ludzie nie grodzą z chęci podkreslenia "moje".
Zarządzałam nieruchomościami i wierz mi Maćku, grodzenie to był krzyk rozpaczy i protestu wspólnoty - przeciwko pijanemu menelstwu, smieceniu, wyprowadzaniu psów do piaskownicy, kradziezy świezo posadzonych roślin, parkowaniu na trawniku, zastawianiu miejsc parkingowych pod budynkiem przez przyjezdnych, którym żal 2 zł na parkometr.
Bo w Polsce wspólne i nieogrodzone = niczyje.

MaciekTyr.
10-06-2014, 19:11
Może i tak. Blisko domu mam las i stawy i... mnóstwo chamstwa a za tym - brudu. A jedzie człowiek do Stegny na kamping i wszyscy są tacy bezkonfliktowi i przyjaźni...

Mieszkałem na osiedlu (bloki). Zamkniętym. Szlaban, to było to co wyróżniało nas - "Osiedle Twórców" od "zwyczajnych blokersów"... paranoja. Cicho było to fakt, na tarasiku wytrzymywałem max. 20min. - ile można patrzeć w kwadratowy równiutki trawnik i słuchać ciszy (nie wiem jak to możliwe, ale nawet ptaki tam nie siadały). Jak w jakim szpitalu z ludźmi w śpiączce z filmu Coma.
Kiedyś przyszła młoda Mama z petycją, co by na tym trawniku zrobić plac zabaw. Podpisałem bez wahania. Potem wpadła stara sąsiadka z awanturą, co ja podpisuję i że "będę tu miał drące się dzieciary i matki"... Chyba większość myślała tak jak ona, bo placyk zrobili. Z tyłu, przy śmietniku - nie pasował do "prestiżu". Z resztą, i tak był pusty. Tam na prawdę było cicho.
Po 2 latach dowiedziałem się, że mieszka ze mną kolega z roku - z rozmowy, bo nie spotkałem go w ogóle. Trudno kogoś spotkać pokonując 5m do auta (większość miała garaże)

pieknyromek
11-06-2014, 00:20
Chyba musi minąć 1-2 pokolenia, nim zorientujemy się, że potrzeba "na swoim", prócz dumy i brzucha nie daje zupełnie nic. A już na pewno nie daje wolności, bo jak widać w tym wątku, pozostanie albo siedzieć w domu i czekać, aż sąsiedzi skończą koszenie, albo brać wolne w każdy 2 wtorek miesiąca, pomiędzy 12.30 a 15.15, bo wtedy wyznaczono nam "czas hałasowania".

Zdaje mi się że ten akapit odnosi się jednak do domków a nie do blokowisk.


Na wspólnej przestrzeni to jednak bym nie chciał. Mi się podobał model duński - większość grodzi swoje podwórka/trawniki ale symbolicznym płotkiem 0,5m wysokości, albo podobnej wysokości żywopłocikiem. Podjazd często otwarty na ulicę. Trawniki też czasami otwarte na chodnik. I też bym tak chciał.
Są tylko dwa "ale" - jedno osobiste drugie powiedzmy ogólno-społeczne.
Mam psa i osobiście cenię sobie możliwość wypuszczenia go na ogrodzone podwórko żeby się "wylatał", wykonał toaletę, obwąchał płot itd. Bardzo by mnie irytowało jakbym miał z psem wychodzić na spacer te 3-4 razy na dzień. Poza tym uważam że to jest dość męcząc dla psa i powinien mieć miejsce do wybiegania. A przecież nie wypuszczę go na otwarty teren gdzie będą inne psy, koty, dzieci, samochody itd.

Drug powód to fakt że jako społeczeństwo jeszcze nie dorośliśmy chociażby do opieki nad psem i do sprzątania po swoim pupilu. A nie chciałbym mieć kup cudzych piesków na trawniku. Ale psy to tylko jeden przykład. Do tego dochodzą kradzieże, akty wandalizmu itd. itp. Tu się zgadzam z Elfir - "Bo w Polsce wspólne i nieogrodzone = niczyje."

Poza tym jest jeszcze jedna sprawa - ja tak pedantycznie nie dbam o trawkę jak mój sąsiad( nie podlewam prawie codziennie), nie mam tak rozbudowanego ogrodu z wielką ilością jakiś dziwnych, egzotycznych krzewów jak mój drugi sąsiad, nie mam takich kwiatków jak moja kolejna sąsiadka. Mam za to największy warzywniak na ulicy i cukiniowe pole i "poletko" z żurawiną (dość rzadkie przyznasz) :D i drzewka i krzewy owocowe - również nie częste na moim osiedlu.
Zmierzam do tego że każdy z moich sąsiadów ma inny pomysł na swój ogród i nie wiem jak byśmy się dogadali na wspólnej przestrzeni.
Co innego wspólnota mieszkaniowa na blokowisku - skoro jakaś tam rada czy zarząd podejmuje decyzje na temat zagospodarowania przestrzeni to nie ma takiego indywidualizmu.

I nie porównywałbym tego do kempingu nawet w Stegnie bo z definicji mówisz o krótkim pobycie, gdzie każdy się chce wyluzować, gdzie niewielu zwraca uwagę na porządek i zagospodarowanie przestrzeni(może poza właścicielem), gdzie część chodzi stale a część czasowo podchmielona. A stałe miejsce zamieszkania chcesz zorganizować tak aby Ci pasowało, ale często innym to już nie pasuje. Wiadomo że na kempingu, wakacjach, urlopie nie będę cukinii uprawiał a w swoim ogródku chcę.

Jak to mówi moja matka: "Będziesz miał swój dom to sobie zrobisz jak będziesz chciał. Ja chcę żeby było tak."
A we wspólnym domu niektórych, żeby nie powiedzieć wielu, rzeczy nie zrobisz tak jak chcesz tylko Ty. Podobnie na wspólnym podwórku/trawniku.

Elfir
11-06-2014, 11:09
Romek - Maciek nie widzi potrzeby dbania o ogród, ba! kształtowania otoczenia by stworzyć ogród. Dlatego sprowadza go do trawnika między domami, który strzyże wynajęta firma.
Zuniformowane domy, zuniformowany ogród - dla wszytskich tak samo.

MaciekTyr.
11-06-2014, 16:01
Dla wszystkich tak samo to jest teraz, bo model gospodarstwa ma u nas monopol. Ja nie mam nic przeciwko temu, że ktoś ma potrzebę sadzić cukinie, ani, że ma psy, które jego cieszą a innych mogłyby np.pogryźć więc warto je trzymać za płotem. Natomiast nie jest mi w smak, że inaczej się nie da i albo jesteś gospodarz, albo blokers.
Mam nadzieję, że idea wspólnego terenu w wersji jaką Elfir słusznie opisała przyciągnełaby podobnych mnie i nie naraziła na wytyki... Jest jeszcze wersja pośrednia - USA. Tam masz swój ogrodzony ogród, ze swoim basenem, huśtawka, grillem - jak u nas, ale... rano bez pytania wjeżdża Murzyn traktorkiem (objeżdża całą okolicę) i nawet jak akurat będziesz nago, to traktujesz to jako czynności techniczne a nie społeczne. W innym momencie wchodzi facet z analizatorem wody i robi różne rzeczy przy basenie. Wszystko dzieje się bez udziału właściciela, który opłaca tylko abonament.

Proszę zrozumieć osoby (indywidua?), które stać na dom a wcale nie pragną robić w ziemi - tak dla mnie trawa to to coś pomiędzy domkami, co wygląda lepiej niż beton i wcale nie pasjonuje mnie jej pielęgnacja, podobnie jak mojej żony nie pasjonuje osobisty przegląd zawieszenia i silnika.

Elfir
11-06-2014, 16:53
Maciek - ty chyba masz Polskę za jakiś ograniczony zaścianek? Jak zechcesz i cię stać, postawię ci w miesiac ogród, który będzie wyglądał jakby miał 10 lat i do końca twojego zycia będzie wyglądał jak z katalogu, a ty palcem w nim nie kwiniesz. Nawet możesz mieć basen, czy wolierę z ptakami.
Rany, jakby w Polsce nie było zawodu konserwatora zieleni. :bash:

MaciekTyr.
11-06-2014, 18:57
Bo nie ma.
W sensie powszechnym.Jest np. zawód szambiarza i sam nie wiem jak to możliwe, ale za 50zł przyjeżdżał facet z beczką i wyciągał mi nieczystości. Za taksówkę w 2 strony płaciłbym więcej. I w USA ten od kosiary i ten od basenu, to taki standard jak u nas wywóz śmieci, z tą różnicą, że nawet nie pytają "czy można", bo pojęcie miedzy tam zanikło i ładują się ze swoim zadaniem nie budząc zdumienia domowników.

Elfir - są różnice. Ile musiałbym zapłacić, by podczas Waszej nieobecności w Twoim domu szarogęsić się, spać w Twoim łóżku. brać prysznic w Twojej łazience? W USA to 1500$ za miesiąc i nie chodzi o ludzi z nożem na gardle a o tamtejszych milionerów. Czyli tak jakbym milionerowi zapłacił 1500zł i za to w jego domu czuł się jak u siebie. Tak nisko cenią sobie własność.
A to ułatwia życie :rolleyes:

Elfir
11-06-2014, 21:05
Nie bardzo rozumiem przykladu szarogęszenia w domu jesli chodzi o ogród.
Kompletnie nie rozumiem, co chciałeś przekazać, napisałeś zbyt chaotycznie.

To, czy ktoś ci wejdzie bez pytania na posesję czy nie zalezy czy sobie tego życzysz czy nie.

MaciekTyr.
11-06-2014, 21:42
Chodzi o walor "moje". Wiem, bywam chaotyczny :sick: W analizie wyboru konsumenta (moja profesja) rozbija się racjonalość wyboru na kawałeczki. Jednym z tych kawałeczków jest "satysfakcja posiadania", czyli jak mam chińską wazę, to jej wartość rośnie 2% rocznie, ubezpiecznie kosztuje 3% rocznie, ale satysfakcję posiadania kalkuluję na 5% wartości rocznie, dlatego decyduję się na zakup. O ile 2 pierwsze wartości określimy z tabel, o tyle ostatnia jest subiektywna. I ta właśnie w przypadku nieruchomości u nas jest kolosalnie wysoka w porównaniu z Zachodem - dla Amerykanina moje szarogęszenie rekompensuje substytut 1500zł dla Cibie mogłoby być to np. 15000zł (a może więcej). Analogicznie będzie z działką. Dlatego większa radość z 5m2 ogrodzonych dla siebie przy balkonie (praktykuje się to na parterze w blokach) niż z 500m2 funkcjonalnie zagospodarowanej przestrzeni wspólnej.

Elfir
11-06-2014, 22:05
Co znaczy funkcjonalnie?
Dla jednego funkcjonalnie to trawnik, dla drugiego warzywa dla trzeciego egzotyczne rośliny.

Ludzie grodza 5 m pod balkonami, bo inaczej by im zadeptali rośliny.

MaciekTyr.
24-06-2014, 21:31
...

Ludzie grodza 5 m pod balkonami, bo inaczej by im zadeptali rośliny.

IM by zadeptali? Widzisz, ja nie dzielę roślin na moje i wspólne, lecz na czerwone, zielone, duże, małe...

Ostatnio chodzę do pracy pieszo. 5 km, wzdłuż domków, potem las, później blokowiska... Patrzę i mam pewne refleksje.
Pole - czyli duży kawał działki na wsi. Każdy wie. Wiemy też, że takie pole prócz plonów daje radość - MOJE. Jest bezużyteczne rekreacyjnie, ale imponuje przynależnością. I moim zdaniem tereny między blokami, mówię o tych starych - zielonych, przestronnych, ze strodrzewem - to są takie obszary uzdrowiskowo rekreacyjne a przydomowe działki, to takie namiastki pola. Pierwsze są ogromne, bezstresowe i nastawione na korzystanie - żyją, tętnią, możne nimi chodzić godzinami, korzystając z infrastruktury placów, sklepów, ławek i obecności innych. Natomiast ogrodzone przy domu działki to przestrzeń pracy i gospodarzenia - jak pole, tylko płody inne.

Bracianka
26-06-2014, 20:46
A zaczęło się od kosiarek... ;-)

Kurcze, ja mam wrażenie, że na kosiarki, psy i inne grille to raczej narzekają ludzie, którzy przeprowadzili się z miasta na wieś, i nie zdawali sobie sprawy z tego, że na tej wsi to tak wiejsko będzie. Dla mnie nie pojęte jest, jak można na wsi narzekać na szczekanie psów, no sorry, psy są od tego, żeby szczekać. Tak samo, jak chce się mieć ładny ogród, to trzeba się przy tym narobić. Jak komuś nie pasuje kosiarka spalinowa, to zawsze może zrobić akcję promocyjną zwykłej kosy. A nuż sąsiedzi się skuszą ;-) Mój dziadek potrafił kosą tak samo równo jak kosiarką podwórko wykosić.

Co do regulacji, pewnie, uregulujmy wszystko... Własnych gałęzi spalić sobie nie mogę, za kompostownik muszę płacić, kosą spalinową nie kosić, psom pyski zawiązać, do grilla zrobić specjalny wyciąg, żeby na sąsiada nie wiało. Nie przesadzacie trochę?

Co do przestrzeni wspólnej, przestrzeń wspólna jest ok, ale większość ludzi jednak woli mieć swoje miejsce, gdzie wszystko będzie wedle ich modły. Ja mogę sobie raz na tydzień wyjść do parku, ale na co dzień to jednak wolałabym patrzeć na moje własne kwiatki. Dla Maćka dom jest tylko otoczką, dla mnie np. jest azylem i ten azyl wolę sobie ogrodzić ;-) i obsadzić po swojemu.

MaciekTyr.
27-06-2014, 20:42
I tu masz rację - widzisz różne potrzeby. Myślę nawet, że taka kosiarka mieści się w konwencji "moje". I wcale nie piszę tego z przekąsem. Ja też to czuję, tyle, że się wyrywam. Pamiętacie "Cudowne lata" z odcinkiem kto ma fajniejszy (większy) traktorek - kosiarkę. Albo taki film z De Vito, jak przystrajał dom na Święta... Po co w ogrodzie pies, co cicho szczeka? jakbym ruszał na polowanie, to trąbkę mają słyszeć nie dziki, ale przede wszystkim sąsiedzi.
I nie ma w tym nic złego!

Mieszkałem kiedyś w takich śmiesznych blokach (a'la sanatorium - za murem), to w czwartki urządzałem takie imprezy, że sąsiedzi schodzili coś gadać mimo, że to 2ga w nocy była. Ale to dopiero, jak zaczynaliśmy bębnić. Żartowałem, że to atawizm i dopiero dźwięk tam-tama ich zwołuje, niczym Morloków z pewnej powieści.
To nie było OK, bo w sumie, to oni sobie to "sanatorium" wybrali, co by mieć cicho.

Teraz jak bębnię, w piwnicy domku, to mnie nikt nie słyszy i już nie jest tak fajnie, ale jak mnie budzi pies sąsiada, to krew mnie zalewała.

Tamtamy - złe, pies - dobry :mad: ciężko wyczuć

Elfir
28-06-2014, 21:26
IM by zadeptali? Widzisz, ja nie dzielę roślin na moje i wspólne, lecz na czerwone, zielone, duże, małe...

Ty nie, jakieś 80% spoleczeństwa tak.

Sasiadka-babcia miała pod oknem miniogródeczek, to ludzie potrafili wyprowadzać między jej roślinki psy.
Z placu zabaw dzieci też przestały korzystać - wieczorami siedziała tam mlodzież pijac piwo i rozbijając butelki, rozwalajc huśtawki i sikając. Do tego w piasku toaletę miały okoliczne psy i bezdomne koty.

ogródki działkowe - moja matka miała regularnie co zimę okradzioną altankę, wykopano jej też duże różaneczniki.

Maciek - jesteśmy prymitywnym społeczeństwem nieobywatelskim. Jak nie dasz zasieków pod wysokim napięciem to ci wyniosą z ogrodu wszytsko a tego, co nie beda w stanie połamią i zasmiecą!

MaciekTyr.
28-06-2014, 23:27
:( To inny problem, ale chyba się poprawia. Nie jest tak, że między blokami to chodzą małoletni gangsterzy i ekshibicjoniści, ale faktycznie WSZĘDZIE chodzą pijacy.

Mieszkam w domku i dzwonią do mnie co i raz, bo obok mają "metę". Ponieważ jest tu miejski las musiałem już patrzeć jak s.ają :mad: a 2 razy trzeba było interweniować bo spali na mrozie... Pewnie tak jest, że ogrodzone przed domem ma chronić, co by nie robili tego na moim placu, ale pociecha mała - np. zbierałem już cudze śmieci postawione pod mój wjazd.

Złudzenie "moje i nikt mi tu nie będzie..." mija skutecznie w konfrontacji z rzeczywistością. Mogą nią być wyjące kosiarki, ujadające psy (dla mnie to jest najwredniejsze), kulki śnieżne ciskane przez pijaczków w okno "bogola" itd. Płot wiele nie daje, już raczej okolica - z pewnością są enklawy, zarówno domków, jak i apartamentów, gdzie chamstwa jest zwyczajnie mniej. Przy czym jeśli jeszcze ma nie być tych kosiarek i psów/kotów to raczej wskazałbym na nowe apartamenty poza miastem, niż na nowe osiedla domków z działkami - tam prócz tradycyjnego hau, hau w nocy i wryyyyy każdego popołudnia, dojdą jeszcze odgłosy młotów, wiertarek i betoniarek, związane z pasją budowania; przynajmniej przez kilka najbliższych lat.

mcjastrz
26-07-2014, 13:49
Witam wszystkich,

Ciekawa dyskusja ale myślę, że stała się nazbyt filozoficzna. A sprawa jest prosta: tam gdzie wkraczamy agresywnie w wolność sąsiadów potrzebne są regulacje prawne, bo inaczej chamstwa nie da się powstrzymać. Zanieczyszczanie otoczenia (i życia sąsiadów) hałasem do takich spraw się zalicza. Dlatego kosiarki spalinowe powinny być dozwolone w maksymalnie dwa popołudnia w tygodniu i kwita. Rozwiązanie niemieckie jest dobrym przykładem normalności wypracowanej w dojrzałym społeczeństwie. Nie jest to ograniczanie wolności koszących tylko obrona wolności pozostałych.

U nas większość osób nie widzi problemu. Cóż, moja Babcia mawiała, że kulturalnych ludzi poznaje po tym że nie znoszą hałasu. Pewnie wynika to z tego, że awans materialny (rzuciły się chłopy, chłoporobotniki, ćwierćinteligenty inny drobiazg na kosiarki i myślą, że Pana Boga za nogi złapali tak im z tymi kiczowatymi trawniczkami dobrze się zrobiło) nie poszedł w Polsce równomiernie do awansu kulturalnego, ten brutalnie zatrzymany w 1945 r. jeszcze przez parę pokoleń będzie powłóczył w tyle. Dlatego trzeba wziąć na siłę motłoch za mordę i wprowadzić pewne przepisy mimo braku zrozumienia. Tylko kto to by miał zrobić...

Pozdrawiam

MJ

PS. Jeszcze niedawno na wsiach było cicho, nie licząc bzykania co większych much i ujadania psów. Kosy to był piękny wynalazek; kosiarek do tradycyjnej obecności psów na wsiach bym nie porównywał.

firewall
26-07-2014, 15:44
Mieszkałem kiedyś w takich śmiesznych blokach (a'la sanatorium - za murem), to w czwartki urządzałem takie imprezy, że sąsiedzi schodzili coś gadać mimo, że to 2ga w nocy była. Ale to dopiero, jak zaczynaliśmy bębnić. Żartowałem, że to atawizm i dopiero dźwięk tam-tama ich zwołuje, niczym Morloków z pewnej powieści.

I cała Twoja otoczka intelektualisty poszła w pi..du!

surgi22
29-07-2014, 15:12
I cała Twoja otoczka intelektualisty poszła w pi..du!

Oj tam, oj tam etyka Kalego i tyle.

MaciekTyr.
29-07-2014, 19:13
:confused: Nie każdy urodził się doskonały, nawet św Paweł potrzebował trochę czasu. Tym bardziej, że:



Tamtamy - złe, pies - dobry :mad: ciężko wyczuć

I tak dobrze, że nie hoduję wielbłąda :D

surgi22
30-07-2014, 08:15
To może podchodząc biblijnie pokochaj ,, psy szczekając, wiertarki wiercące, pijaków pijących '' - może się nawrócą - nikt nie jest doskonały.:bye:

MaciekTyr.
30-07-2014, 10:39
:yes: z psami mam największy problem
ale daleko mi do pomysłu z filmu "Dzień świra"

surgi22
30-07-2014, 11:15
Może kup jakiegoś i poćwicz ???

mother_nature
20-08-2014, 12:43
Pies po to jeść dostaje, żeby szczekał. Gorzej, jeżeli ujada bez sensu. Tzn. dla ludzi jest to bez sensu, bo jakaś tam psia logika w tym jest... :rolleyes: Pies może być znudzony, głodny lub zaniepokojony czymś. Zobaczy obcego, to szczekał będzie. Kota, wiewiórkę, yeti - tak samo.

Sama mam 2 psy, spore i jak czasem zaczynają koncert, to szału dostać można. Tylko że pod moim płotem przewalają się tabuny hałasujących ludzi, a psy hałasu nie lubią. Mnie to też wkurza, dlatego będziemy budować dom w spokojniejszej okolicy.

Pyxis
20-08-2014, 21:18
Sama mam 2 psy, spore i jak czasem zaczynają koncert, to szału dostać można. Tylko że pod moim płotem przewalają się tabuny hałasujących ludzi, a psy hałasu nie lubią. Mnie to też wkurza, dlatego będziemy budować dom w spokojniejszej okolicy.

Jak zabierzesz ze soba pieski, to okolica przestanie byc spokojna.

Moge zrozumiec rolnika ktory ma jakies tam spore obejscie i ze wzgledu na zywy inwentarz i obszar system alarmowy to problem i piesek czy pieski pilnuja obejscia, ale trzymanie "sracza(y)" w domku jednorodzinnym, gdzie jedynym ich zajeciem jest bezsensowne ujadanie na cala okolice - tego pojac nie moge. :)

surgi22
30-10-2014, 19:09
Ale przyjaciel mojego sąsiada nie zawsze jest moim przyjacielem :cool:

Pyxis
30-10-2014, 20:16
Dla niektórych to przyjaciel, a nie tylko rzecz do posiadania

Jak mial bym czlowieka-przyjaciela, ktory kazdej nocy kilka godzin na moim ogrodzie darl by morde, to bys pierwszej nocy po policje zadzwonil. Jak Ty masz pieska-przyjaciela, to on moze morde drzec do woli i to nikomu ma nie przeszkadzac?

szarik201
27-01-2015, 22:03
Ostatnio znalazłem nowość http://www.sklepalko.pl/trawniki-koszenie/kosiarki-roboty/kosiarka-robot-robolinho-100.html zastanawiałem się nad kupnem, czy to jest dobre? Mam wrażenie, że może podoła na mojej małej powieszhni bo mam gdzieś ok. 800m2 na działce wypoczynkowej