PDA

Zobacz pełną wersję : Komentarze do dziennika RENI



magmi
31-08-2004, 08:38
Czekam w napięciu na rozdział, w którym nastawienie męża się zmieni.
Bo zmieni się, prawda? :D

Renia
31-08-2004, 09:48
Ha, ha, nie napiszę, bo to byłoby tak jakby zakończenie filmu opowiedzieć na początku. Ale obiecuję dalszy ciąg w wolnej chwili.

AgnesK
31-08-2004, 22:04
Renia, kurcze, brak słów... Ty byś pewnie i wieżowiec zbudowała... Brawo, dzielna kobietko. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.

Hanula
31-08-2004, 22:05
No znalazłam komentarze!. Gratuluję Reniu przelania do wirtualnej rzecz. Twojej drogi do Domu. Obyś już odpoczęła po trudach budowy na tarasie przy kawie, z książką tak jak lubisz :D

czupurek
01-09-2004, 12:07
przeczytałam i....
tak mi się jakoś smutno zrobiło
z jednej strony znowu się potwierdza, że kobiety wiele mogą i gdyby nie one to, do tej pory w jaskiniach byśmy żyli
a z drugiej: dziwny gatunek z tych facetów (przynajmniej w części). niby chcą zmian, a boją się
widzę jakieś pokrewieństwo. u mnie też pomysł i namawianki były moje, potem już było lepiej, choć i realizacja też spoczęła głównie na moich barkach. tak: mam syna, zbudowałam dom, w przyszłym roku posadzę drzewo (kurcze ale to, było dla innych chyba).

z nieciepliwością czekam na cd
pozdrówka

AgnesK
01-09-2004, 15:26
Bo
primo: to my jesteśmy szyjami,
secundo: nie od dziś wiadomo, że chłopcy wolniej od dziewczynek dojrzewają.

Renia, pisz co dalej...

Renia
01-09-2004, 18:28
Dziekuje za ciepłe słowa, mają dla mnie duże znaczenie, potrzebuję bardzo wsparcia.
A co do facetów...jedni są tacy, a drudzy inni, dokładnie tak jak my. Ale generalnie to chyba jednak ich przewyższamy pod wieloma względami, może dlatego, że to my musimy rodzić dzieci i potem je wychowywać, więc natura obdarzyła nas niespożyta siłą, nie fizyczną oczywiście, ale psychiczną, dała nam odwagę do walki z wszelkimi przeciwnościami losu.
Przez całe życie dźwigamy na sobie różne ciężary, obowiązki, martwimy się nieustannie, zjadają nas stresy, a mimo to żyjemy dłużej niż mężczyźni.

Pozdrawiam serdecznie, miło jest z Wami porozmawiać, szkoda, że tylko wirtualnie.

RYDZU
02-09-2004, 06:20
Witaj!
Gratuluję dziennika, gratuluję decyzji i konsekwencji w jej realizowaniu.
(sam jestem w podobnej sytuacji finansowej - działka na kredyt, budowa także).
No i życzę by nastawienie drugiej połowy się zmieniło! :) - to naprawdę dodaje skrzydeł.

Pozdrawiam i powodzenia w dalszej walce

Józia S.
02-09-2004, 08:44
Renia,
tyle w tobie desperacji i siły, że nie wątpię, że zrealizujesz marzenia o domu szybciej niż planujesz. Życzę ci tego z całego serca.
Dziennik, jak zauważyłam, zaczęłaś pisać z opóźnieniem - to pewnie prace są pewnie bardziej zaawansowane niż opisałaś do tej pory. Czekam na ciąg dalszy i obiecuję śledzić twój dziennik.

U mnie było podobnie - brak pieniędzy w gotówce. Potem część ze sprzedarzy mieszkania i jakieś drobne wpływy i.... nie wiem jak to się stało, ale dzisiaj już mieszkam. I długi mniejsze, niż spodziewane :D

Pagin
02-09-2004, 08:58
Witam,
Napisze troche w odmiennym tonie. Renia podjela, wg mnie, trudna i kontowersyjana decyzje, ktora ma rozne "twarze", nie tylko budowlana. Niemiej zycze Ci Reniu wytrawalosci, sil i czasu tak bardzo potrzebnych w budowaniu.
Pozdrowienia

Maluszek
02-09-2004, 09:26
Renia - właśnie przeczytałam Twój dziennik. Trzymam kciuki, żeby wszystkie Twoje pomysły miały pomyślne zakończenie :D bo wierzę, że dasz sobie radę i mam nadzieję, że druga połówka w końcu zmieni swoje nastawienie a jak nie to może my z nią sobie szczerze pogadamy :wink: - jakby co to daj znać :D Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy i pozdrawiam gorąco :D

joanka77
02-09-2004, 12:21
Mi też sie jakos smutno zrobiło po przeczytaniu dziennika.... ale tak jak magmi czekam na zmiane nastwienia męza (ewentualnie na zmiane męża hihi żart ;) )
Powodzenia Reniu, ja Cie podziwiam, przy takim negatywnym nastawieniu najbliższych nie znalazłabym siły, żeby się zabrać za budowę.

Ivonesca
02-09-2004, 13:05
Reniu - jest dużo na tym forum dzielnych kobietek i Ty na pewno jestes jedną z nich :D
Gratuluję podjęcia decyzji o budowie i trzymam kciuki za odpowiednie nastawienie męża ;-) byłoby łatwiej gdyby było wsparcie, o wiele łatwiej....z drugiej strony na pewno taka sytuacja jak Twoja mobilizuje Cię do skończenia tego co zaczęłaś...
trzymaj się ! :-)

antek5
02-09-2004, 14:39
Kobieto!Jesteś wielka! Podziwiam,jeszcze raz podziwiam i składam hołd TWOJEJ inwencji.Reniu przyjmij szczere gratulacje.
Ciekawa jestem zakończenia twojego dziennika. Myślę,że szanowny małżonek w pewnym momencie się ocknie i zobaczy jak wspaniałego partnera ma u swojego boku.
GG :lol: :

Renia
02-09-2004, 19:50
Napisze troche w odmiennym tonie. Renia podjela, wg mnie, trudna i kontowersyjana decyzje, ktora ma rozne "twarze", nie tylko budowlana.


Masz w zupełności rację, moja decyzja ma różne "twarze", tylko Ty zwróciłeś na to uwagę.
Pozdrawiam.

magi
02-09-2004, 20:38
Renia
JESTEŚ WIELKA!!!
O kurczaczki, nie wiem czy miałabym tyle odwagi co TY.

Trzymam kciuki i czekam na cd

Aga J.G
03-09-2004, 10:22
Renia jak już Wszyscy wyżej powiedzieli jesteś wielka czekam na cd. i wierzę że wszystko się dobrze skończy. :lol:

katja
03-09-2004, 15:19
Renia, powiem krótko - podziwiam Cię.
Życzę nieustającego zapału i siły.

Hanula
05-09-2004, 11:56
Reniu jestem z tobą całym sercem. Im dłuzej czytam twój dziennik tym mniej mam pewności czy podołam temu przedsięwzięciu. Ale tak samo jak ty myślę, że jak nie dam rady, sprzedam albo zostawię dzieciom. A mąż stoi na stanowisku: to ty chcesz mieć dom. Dlatego trzymam kciuki !!! :D

Renia
05-09-2004, 13:32
Ja też trzymam kciuki żeby Ci się wiodło, ale dam Ci jedną radę: nie narzucaj sobie za dużego tempa budowy, tak jak ja to zrobiłam. To jest mordercze tempo i prowadzi do wyniszczenia (może dlatego, że jestem samotna w swoich działaniach). Jeśli rozłożysz to tak:
pierwszy rok - fundamenty
drugi rok - parter i strop (zabezpieczony odpowiednio na zimę)
trzeci rok - poddasze i dach
czwarty, piąty... -wykończenia,
to pokonasz to wszystko z pomocą kredytu długoterminowego.
Nie wiedziałam, że mamy tyle ze sobą wspólnego, jeśli chodzi o mężów :D :( :evil:

geguś
05-09-2004, 21:11
Witam
no podziwiam i gratuluję takiej decyzji
jak to wytrzmasz? - nie wiem ale napewno dasz radę
ja to bym już tą ekipę razem z kb kopnął w dupę i dowidzenia albo do nie widzenia(przepraszam za słowa)
a wydawało mi się że jestem spokojny człowiek
jak można budować komin, gdzie dostają instrukcję i nawet jej nie czytają bo wiedzą lepiej - partacze i tyle
my inwestorzy jesteśmy bici z dwóch stron - z jednej to producenci a z drugiej przez wykonawców, a naszymi tarczami są instrukcje, faktury i umowy-tylko
i teraz tylko taki problem, żeby wiedzieć jak się zasłonić aby nie dostać po dupie
smutne ale prawdziwe

Pozdrawiam i nie daj się zakrzyczeć - kobiety mają lepszy głos od facetów

Evita
05-09-2004, 21:46
Reniu kochana,
Czytam Twój dziennik i z jednej strony podziwiam Ciebie i Twą determinację, a z drugiej zastanawiam się, dlaczego takie dzielne kobiety często muszą mieć takich "trudnych" partnerów, i myślę sobie, że naprawdę załugujesz na piękny finał, tzn. upragniony dom i szacunek z dozgonną wdzięcznością od Twoich domowników. Ewentualnie wersja nr 2: piękny nowy dom i nowych domowników. :D

Paty
07-09-2004, 12:18
Reniu!!!
Podziwiam Twoją determinację.Czytając Twój dziennik nie mogę się nadziwić , że codziennie można pokonywać tyle trudności wstawać rano i dalej iść do przodu. Nie mogę zrozumieć dlaczego ci wszyscy zas... budowlańcy kobietę inwestora mają za coś gorszego. Czego za każdym razem chcą udowadniać że kobieta - inwestor to idiotyzm. Moim zdaniem ekipa jest do wywalenia po skończonym dachu.
Smuci mnie fakt ,że nie masz oparcia w mężu.Trudno borykać się z takimi problemami samotnie. Jesteś silną kobietą i dasz sobie radę. Jesteś wzorem do naśladowania.
Tak na marginesie , wiem że to nie moja sprawa , bo nie wiem jak jest przyczyna waszych konfliktów z mężem , ale on nie zasługuje na taką KOBIETĘ jak TY.
Będę pilnie śledzić Twoje zmagania , trzymam kciuki i pozdrawiam.
Paty.

kroyena
08-09-2004, 11:14
Renia trzymaj i wytrzymaj.

Ivonesca
08-09-2004, 13:18
Renia.....co za ekipy :evil: :evil: :evil: i dlaczego tak traktują kobietę-inwestora :evil: :evil: :evil:
trzymaj się dzielnie ...trzymam kciuki :D :D :D

Renia
08-09-2004, 18:12
Gdyby nie to, że obecnie mam mało czasu na doglądanie budowy, bo u mnie w pracy zaczął sie sezon, a dodatkowo pełnię od 1 września kolejną funkcję, oraz to, że jesień na karku i nie ma wolnych ekip (każdy chce przykryć dom przed deszczami i śniegiem), to wyrzuciłabym tą ekipę z wielkim hukiem. Ale niestety muszę dokończyć budowę szybko, bo w październiku będę pracować po 12 godzin i na budowę pojadę tylko w niedzielę, żeby oczy nacieszyć.
Chciałabym jeszcze ocieplić fundament, przysypać go ziemią i rozprowadzić górę humusu zgromadzonego w ogrodzie. Jeśli to wszystko zdążę zrobić, to będę szczęśliwa.
Ale zawczasu martwię się jak oni ten dach zrobią ?

kroyena
10-09-2004, 06:47
Renia mam nadzieję, że kupujesz taki obrotowy co to dym w górę unosi. Widziałem kominy bez takiego ustrojstwa ładnie okopcone. Szkoda wtedy klinkieru i dachu.
Podaj ile cosik takiego kosztuje. Prosze, dzieki.

avocado
11-09-2004, 17:06
Przeczytałam jednym tchem, jesteś niesamowita, bardzo wytrwała i odważna. Najważniejsze, że tym razem nie będziesz żałowała, iż nie spełniłaś swojego życiowego marzenia. Szkoda jedynie, że podejście ludzi, z którymi współpracujesz jest tak marne... No, ale za jakiś czas to nie będzie miało najmniejszego znaczenia.
Trzymam kciuki za Twoją budowę :)

tomas matla
11-09-2004, 19:52
super się czyta ,niestety jak horror :( ,podziwiam i trzymam kciuki

osowa
12-09-2004, 17:55
Witaj Reniu :P
Jestem pełna podziwu dla Twej siły w działaniu , cenię Cię za wytrwałość i życzę samych radosnych chwil w życiu i budowaniu .
Myślami jestem z Tobą .
Pozdrawiam

AgnesK
12-09-2004, 19:21
Reniu,
ja sama jak czytam Twój dziennik, to gotuje się we mnie krew. Naprawdę nie wiem jak Ty to wytrzymujesz... Trzymam za Ciebie cały czas kciuki i jestem pewna, że z Twoją siłą i determinacją dasz radę.
Pozdrowienia
Agnieszka

Rafal Blecharz
14-09-2004, 10:11
Chyle czola i jestem pelny podziwu dla twojej sily, wytrwalosci i determinacji. Slaba plec? nic bardziej mylnego ;-)

Jesli przetrwalas juz tyle to nie daj wytracic z rownowagi, pamietaj tylko (patrzac na swoje bledy) nic na kartce papieru i na slowa ... zawsze pisz umowe i cene wykonania.


pozdrawiam serdecznie
Rafal

ps.
W ktorym regionie sie budujesz ... czy mozna Ci jakos pomoc? Jakies wizyty na budowie (forum jest duze).

Komentarze do dziennika (http://www.murator.com.pl/forum/viewtopic.php?t=32654)
Dziennik budowy (http://www.murator.com.pl/forum/viewtopic.php?t=32653)

Renia
14-09-2004, 19:00
Buduje sie w Rzeszowie, myślę, że jakoś dotrwam do końca, już nie daleko - jeszcze tylko ocieplenie kominów, dachówka i ocieplenie fundamentow. Na ten rok plan byłby zrealizowany.
Zrobie sobie przerwę do następnego roku, zaczęłam w tym miesiącu spłacać kredyt, więc pieniążków na dalsze prace w zimie nie będę miała. A co na wiosne - to zobaczymy czy dożyję i czy coś zarobię ?
Na pewno musze odpocząć po tym maratonie i zapoznać sie z następnymi zagadnieniami jak wod.-kan, prąd i gaz. No i okna. Gdyby udało mi sie na drugi rok to zrobić, to byłoby prawie mistrzostwo świata.
Ale dziekuje Ci Rafał za miłe słowa i chęć pomocy, nie mam wsparcia ze strony rodziny i znajomych. Raczej nikogo moja budowa nie interesuje, bazuję tylko i wyłącznie na naszym forum, ono daje mi sporo informacji odnośnie technicznych spraw no i sporo dopingu do pracy na budowie.
Jak czytam, że ten lub ów już skończył i przeprowadza się, to mam nadzieje, że ja równiez dotrwam do takiego momentu, że wszystko będzie już zrobione i pozostanie sie tylko wprowadzić. Kiedyś musi taki moment nastąpić.
Na razie pozwalam sobie tylko na marzenia, leżąc wieczorem w łóżku zamykam oczy i "widzę" wszystko. Gdyby nie marzenia większość z nas nie byłaby chyba zdolna do działania.
Pozdrawiam Cie bardzo serdecznie i życzę szybkiego zamieszkania w swoim wymarzonym domku.
Dziekuje również wszystkim pozostałym za słowa uznania, dzieki temu jeszcze nie zrezygnowałam, a nawet zamierzam kontynuować, takie komentarze obligują mnie do działania.

malgosia.m
17-09-2004, 16:16
Reniu, nerwy mnie szarpia jak czytam o twojej ekipie, jestes niezwykle cierpliwa. Ja zaczynam budowę w październiku i obawiam się że bedzie tak samo. Czy mogłabyś w dzienniku umieścic pare liczb, interesuję mnie ceny. I jeszcze napisz gdzie te kominy beda ocieplane bo u mnie tego nie ma w projekcie a moj murarz buduje od 20 lat wiec pewnie tez z nim sie nie pogada. Powodzenia i jeszcze raz powodzenia

Renia
18-09-2004, 16:30
Kominy będą ocieplane powyżej dachu wełną mineralną (twardą - elewacyjną), siatką i klejem. Na to pójdą płytki klinkierowe. Ale tylko komin wentylacyjno-gazowy i wentylacyjny. Kominkowego podobno nie potrzeba ocieplać, ale też go obłożę płytkami.
Które ceny Cie interesują, nie wiem o czym pisać ? Na priva moge Ci podać wszystko.

osowa
18-09-2004, 17:32
Reniu! Rybciu :P nie płacz , proszę ! jak mogę Cię pocieszyć? Też miałam dziś bardzo przykry i nerwowy dzień na budowie , na dodatek moi murarze mi nabluzgali i mam doła a jak przeczytałam co piszesz to też się rozkleiłam znowu ... :roll:
Jejku , nie smuć się będzie dobrze zobaczysz !

Renia
18-09-2004, 17:52
Osówko kochana, dziekuje za słowa pocieszenia. Pewnie kiedyś to wszystko sie skończy...przecież nie będą robić dachu do grudnia.
Kiedy mam problemy staram sie zawsze przetrwać tylko do następnego dnia, potem znowu do następnego dnia itd. ...w końcu problem znika.
Gdybym patrzyła za bardzo do przodu, nie podjęłabym sie budowania domu, bo to jest przdsięwzięcie nie do przeskoczenia dla przeciętnej samotnej kobiety. Ale pomyślałam sobie: zrobię fundamenty i zobaczę, najwyżej przerwę na rok. Potem miałam sie zastanowić po zrobieniu stropu, ale ponieważ bank obiecał mi kredyt na dach, to z rozpędu ciągnę ten dach.
Czytałam o Twoich problemach z czarnym klinkierem, cieszę się, że już masz, to co chciałaś, buduj dalej z powodzeniem !
Pozdrawiam Cię gorąco.

AgnesK
18-09-2004, 18:24
Reniu, trzymaj się jakoś. Już bliziutko do końca prac na ten rok. Trzymam za Ciebie cały czas kciuki.

inż. Mamoń
18-09-2004, 18:40
Reniu - jak czytam ile Ty sama walczysz, jakie spotykają Cię przeciwności, ile godzin pracujesz to wyjść z podziwu nie mogę, skąd znajdujesz tyle sił? :o :o
Właśnie teraz moje własne problemy jakby się pokurczyły i pochowały po kątach...
Powodzenia - trzymam kciuki

Renia
18-09-2004, 19:43
Inż. Mamoniu, też się czasem zastanawiam skąd mam tyle siły. Wieczorem załamuję się i jestem bliska rezygnacji, mam ochotę przerwać to wszystko i nie robić dalej nic. Kładąc sie wieczorem do łóżka zasypiam kamiennym snem po kilku sekundach - to ze zmęczenia, bo w ciągu dnia załatwiam czasem dziesiątki spraw służbowych i osobistych. A rano wstaję odrobinę tylko wypoczęta i już wiem, że nie odpuszczę, tylko będę walczyć dalej.

Tak sie składa, że w życiu mam ciągle na swojej drodze przeciwności, przeszkody, utrudnienia, kłopoty, przykrości...więc tak sie już do tego przyzwyczaiłam, że nic nie przychodziło mi do tej pory łatwo, iż nie wyobrażam sobie życia bezstresowego, spokojnego i bezproblemowego. Jest takie przysłowie, że "to co nas nie zabija, tylko nas umacnia", więc chyba dlatego jest we mnie tyle samozaparcia aby przeszkody pokonywać sukcesywnie, dzień po dniu.
Tę ciagłą walkę przypłacam zdrowiem, czasem mi sie zdaje, że jestem na pograniczu kompletnego zwichrowania, ale przychodzi jeden dzień bez problemów i znowu odzyskuję równowagę.

Największym dopingiem do działania i nie poddawania sie jest widok ludzi, którzy w pewnym momencie "odpuścili" sobie walkę i znaleźli sie na dnie.
W dzisiejszych zwariowanych czasach, gdzie praca jest podstawą bytu nie można się poddać. Z dna jest niesamowicie ciężko sie podnieść, udaje sie to tylko nielicznym. Dlatego ciągle wyznaczam sobie kolejne zadanie do wykonania i odrabiam go sumiennie.
Ale są momenty kiedy zastanawiam sie co byłoby gdybym przestała sobie wyznaczać kolejne zadania....i nakazała odpoczynek.

Hanula
18-09-2004, 23:09
Smutno mi i przykro i chce mi się płakać.
Reniu nie płacz, niech ci nie będzie smutno!!!. Wszystko będzie dobrze i odkują w końcu kominy i zdążysz przypilnować, a kiedy ten niedobry twój mąż się ocknie?. Mój to czasami chociaż zrobi o co go proszę chociaż już dwa miesiące proszę o posprzątanie komóreczki na przetwory i jak dotąd nic.
Reniu też mi jest często smutno i płaczę najczęściej przy zmywaniu naczyń, bo ta czynność nie wymaga myślenia i wtedy znowu wraca myśl o domu, na który mnie nie stać mimo pracy na etacie i po godzinach. Reniu ciesz się, bo nie każdy może realizować marzenia.
Pozdrawiam.
PS: Przyjedź kiedyś odpocząć w pięknym miejscu, gdzie pracuję.

Renia
19-09-2004, 12:50
Nie wiem czy on jest niedobry ? Może ma inny punkt widzenia na życie, może po prostu ma zupełnie inne marzenia niż ja i trudno mi jest go winić za to, że nie są one zbieżne z moimi. Mnie jest tylko przykro, że nie są zbieżne, bo w większości przypadków małżeństwa mają wspólne cele, my ich nie mamy. Od początku widziałam różnicę między nami jeśli chodzi o większość spraw rodzinnych i życiowych, więc przyjęliśmy już dawno zasadę, że on realizuje swoje, a ja swoje. I może tak już pozostanie ?
Zazdroszczę tylko innym, że mogą wspólnie przeżywać wszystko co niesie ze sobą życie, my robimy to z osobna i każdy po cichu, gdzieś tam w głębi serca i w samotności. Szkoda.
A co do wypoczynku, na pewno kiedyś z Twojej propozycji skorzystam, bo będę musiała kiedyś odpocząć po gigantycznym wieloletnim już wysiłku psychicznym i fizycznym.
Życzę Ci dużo wytrwałości w realizacji Twoich marzeń i dobrych układów z mężem, może Twój szybciej się przekona niż mój.

Hanula
22-09-2004, 20:02
Reniu a dlaczego nie lubisz okien dachowych? Słyszałam opinie, że para się na nich skrapla. Czy są inne powody - finansowe?, dla których nie chciałaś okien dachowych? Dla mnie to synonim życia (światło=życie). Obecne ciemne mieszkanie (od jesieni do wiosny trzeba świecić w ciągu dnia) kompletnie znienawidziłam, dlatego tak mi się spodobał BM-53.
A co do nastawienia męża... Nastawienie może i dobre, ale pieniedzy jakoś nie przybywa, dlatego budowa od przyszłego roku stoi pod dużym znakiem zapytania. Bardzo być może, że po prostu zakończę aktywność na forum...

Renia
22-09-2004, 20:28
Nie chcę słyszeć, że sie wycofujesz, na forum możesz bywać i rozmawiać, nawet jak nie będziesz budować przez najbliższy okres czasu, przynajmniej sie nauczysz, osłuchasz z problemami innych i będziesz o tyle mądrzejsza kiedyś na swojej budowie. Jak przestaniesz bywać, będzie mi smutno, bo Cie polubiłam bardzo, pomimo, że nie widziałyśmy sie i niewiele rozmawiamy. Jakieś fluidy chyba dzialają na odleglość.
Tak bardzo bym chciała, żeby Ci sie powiodło, tak ciężko pracujesz i tak sie starasz, no i dzieci chcą....

Co do finansów, czasem w totolotka zagraj - za 1,20 przynajmniej. Nie trać nadziei, trzeba mieć jakieś marzenia, bo inaczej życie robi sie szare. Nawet jeśli sa one trudne do realizacji, to nie przestawaj marzyć. Życie lubi przynosić niespodzianki, czasem pozytywne.

Co do okien - przy badaniu działki radiesteta odradził mi dachowe, bo maja niekorzystny wpływ na człowieka....tak, tak, zaraz sie wszyscy będą ze mnie smiać do rozpuku, ale ja sobie z tego nic nie robię i trwam przy swoim zdaniu (wolno mi !!!). Poza tym kilka osób narzekało na zacieki i zaleganie sniegu.
No i jak deszcz leje solidny, to tak prawie na głowę bębni, nieprzyjemne to chyba, a w nocy nie lubię mieć nad glową "ciemnej nocy", czuje sie nieswojo, coś mnie niepokoi.
Jeśli za głową jest okno, to źle sie śpi (feng shui). To niekorzystnie działa na psychikę człowieka.
Przy oknach w ścianie szczytowej czuję sie bezpiecznie, może to i niczym nie podparte, ale nic na to nie poradzę.

Ale Ty broń Boże nie rezygnuj, przecież nie wszyscy muszą na jedno kopyto. Poza tym poszukaj na forum dyskusji nt. wad i zalet okien dachowych (w starych wątkach).
Pozdrawiam Cię ciepło.

RYDZU
23-09-2004, 13:18
Właśnie nadrobiłem zaległości w lekturze dziennika. Czyta się super.
Ale jest to lektura strasznie dołująca pomimo sukcesów na budowie.
Większość dzienników opisuje różne zmagania dobra ze złem (na budowie oczywiście)
- i mimo wszystko bije z nich optymizm.
Na tym tle Twój dziennik jest zupełnie inny. Wprost ocieka pesymizmem.
I to pomimo tego, iż realizujesz największe marzenie swojego życia. Nie wiem,
czy to efekt zamierzony, ale przypomina wypowiedzi ludzi, którzy budowanie
domu znają tylko z okresu gdy każdą cegłę trzeba było "kombinować", budynek
powstawał z tego co się udało zdobyć a budowa wlokła się latami.
Gdybyś ten dziennik napisała 2 lata temu, a ja zajżałbym na forum i go przeczytał
to pewnie wyleczyłbym się z budowy własnego kąta.
Na szczęście tak nie jest i także brnę we własnym kieracie do przodu, a lekturę
Twojego dziennika traktuję jako odmianę.

Pozdrawiam, życzę dużo optymizmu i jeszcze więcej usmiechów!
(no i oczywiście szczęśliwego końca budowy)

AgnesK
23-09-2004, 17:13
W obecnym mieszkaniu mamy 1 okno dachowe. Faktycznie rano jest stale zaparowane, ale to dlatego, że nie ma pod nim grzejnika. W zimie strasznie uciążliwe jest ściąganie z niego śniegu. Ale mamy je i cieszymy się z tego powodu, ponieważ była to jedyna możliwość doświetlenia kuchni. A nie ma nic gorszego niż ślepa kuchnia.

Rydzu, trudno powiedziedzieć, że dziennik Reni jest pesymistyczny. Jest po prostu strasznie smutny... Pewnie, że jest inny niż wszystkie inne tutaj, także dlatego, że jest szczery do bólu. Większość z nas realizuje swoje marzenie wraz z partnerem. Renia musi i chce robić to sama.
Żal mi Cię Reniu, ale wierzę jednocześnie, że zbudujesz swój dom. I gdzieś w tym wszystkim jest jednak ziarno optymizmu.

Renia
23-09-2004, 17:13
Gdybyś ten dziennik napisała 2 lata temu, a ja zajżałbym na forum i go przeczytał
to pewnie wyleczyłbym się z budowy własnego kąta.
Na szczęście tak nie jest i także brnę we własnym kieracie do przodu


Rydzu,
na szczęście niewiele jest takich przypadków jak mój, więc wszyscy którzy chcą miec własny kąt i mają trochę gotówki zaczynają budować bez wahania i ....dobrze im to idzie.
Myślę, że mój przypadek jest specyficzny i nie przestraszy nikogo.
Ja jestem twardą kobietą, konsekwentną i przez całe życie pokonuję podobne przeszkody. Jakoś funkcjonuję, szkoda, że aż takim wysiłkiem, bo można byłoby dużo mniejszym.
Ale tak to się życie czasem układa: jednemu wiatr w plecy, innemu w twarz.

To, że bije z mojego dziennika pesymizm, jest wynikiem splotu różnych okoliczności, nie tylko związanych z budową, a ja nie potrafię tego ukryć. Zresztą chyba byłoby nie fair abym pisała nieprawdę, bowiem na samym początku napisałam, że podziele sie swoimi wrażeniami i przeżyciami, więc opisuje to co czuję w danym momencie.

Ja również czytam Twój dziennik, podziwiam Cię, realizujesz swoje marzenia w rewelacyjnym tempie, wszystko zaplanowane daleko do przodu i przemyślane. Gratuluję Ci i życzę do końca budowy samych sukcesów.

RYDZU
23-09-2004, 17:47
W sumie to rację ma AngesK - żle dobrałem słowa - Twój dziennik Reniu nie
jest pesymistyczny - jest po prostu smutny. I jak sama piszesz składa się na to
wiele rożnych wątków które tworzą jednak szersze pasmo niż ta optymistyczna
i radosna część dziennika dotycząca realizacji własnego marzenia.

Podziwiam Cię za upór w dążeniu do celu
i Pozdrawiam

kroyena
24-09-2004, 07:22
Pewnie, że przetrzymasz.
Twarda babeczka jesteś.
Ijak cię znam to ten tydzień spędzisz na intensywnych przemyśliwaniach. :wink:

malgosia.m
24-09-2004, 10:02
Gdybyś ten dziennik napisała 2 lata temu, a ja zajżałbym na forum i go przeczytał
to pewnie wyleczyłbym się z budowy własnego kąta.
Na szczęście tak nie jest i także brnę we własnym kieracie do przodu


Rydzu,
na szczęście niewiele jest takich przypadków jak mój, więc wszyscy którzy chcą miec własny kąt i mają trochę gotówki zaczynają budować bez wahania i ....dobrze im to idzie.
Myślę, że mój przypadek jest specyficzny i nie przestraszy nikogo.
Ja jestem twardą kobietą, konsekwentną i przez całe życie pokonuję podobne przeszkody. Jakoś funkcjonuję, szkoda, że aż takim wysiłkiem, bo można byłoby dużo mniejszym.
Ale tak to się życie czasem układa: jednemu wiatr w plecy, innemu w twarz.

To, że bije z mojego dziennika pesymizm, jest wynikiem splotu różnych okoliczności, nie tylko związanych z budową, a ja nie potrafię tego ukryć. Zresztą chyba byłoby nie fair abym pisała nieprawdę, bowiem na samym początku napisałam, że podziele sie swoimi wrażeniami i przeżyciami, więc opisuje to co czuję w danym momencie.

Ja również czytam Twój dziennik, podziwiam Cię, realizujesz swoje marzenia w rewelacyjnym tempie, wszystko zaplanowane daleko do przodu i przemyślane. Gratuluję Ci i życzę do końca budowy samych sukcesów.


Reniu, nie jesteś jedyna ktorej wiatr w oczy. Mnie tez sie nie udaje. Staram sie pokonywac przeszkode za przeszkoda i caly czas mysle ze jak idzie teraz zle to w koncu sie poprawi. A twoj dziennik pomaga mi nie zalamac sie , wiem ze ktos tez przechodzi przez takie klopoty ale jakos wszystko zmierza do szczesliwego finalu. Pozdrawiam.

inż. Mamoń
25-09-2004, 19:51
Reniu - cieszę się, że pomimo przeciwności budowa posuwa się do przodu. Ileż to czasu dręczył Cię nieodkuty komin - a przecież jest w końcu odkuty. Położyli jakieś płytki, trochę dachówek, boazerię no i idzie do przodu. Przed Tobą jeszcze miesiąc murowanej pogody i z pewnością wyrobisz się przed końcem sezonu. Koniec etapu już blisko. Trzymaj się !!

RYDZU
26-09-2004, 21:57
Reniu - Gratuluje odwagi z tym chodzeniem po dachu !!!
Ja u kolegi jak wlazłem na dach to wstyd sie przyznać ale miałem pełne gacie ze strachu. :D
Mam lęk wysokości, a teraz niedługo czekają mnie wędrówki na dach własnego
domku - wolę o tym na razie nie mysleć bo będę źle spał ;)

pozdrawiam

Renia
27-09-2004, 08:29
Rydzu,
żebyś wiedział ile ja miałam w gaciach strachu!!! :roll:
Ale pomyślałam sobie, że skoro dachowcy skaczą po tym dachu jak małpy po drzewach, to dlaczego ja bym nie miała spróbować, teraz już pójdzie mi lepiej, niemniej jednak jest to wyczyn nie lada dla przeciętnego inwestora, a już dla kobiety w moim wieku to akrobacja, zwłaszcza, że też mam trochę lęku przed wysokością.
Ale czego to nie robimy na naszych budowach, żeby dopilnować wszystkiego i kiedyś mieć ten własny, wymarzony kąt.
Ty też to zrobisz, tylko trzymaj się dobrze łat !
Pozdrawiam.

Ivonesca
27-09-2004, 08:44
powolutku, ale do przodu :D mam nadzieję ze dzisiejsze zakupy się udadzą i dalej prace będą szły naprzód...pozdrawiam

Evita
28-09-2004, 22:11
Reniu,
Często zaglądam na forum i śledzę pilnie Twój dziennik. Chciałabym, o ile to możliwe, dodać Ci trochę otuchy. Jesteś naprawdę bardzo dzielną i przedsiębiorczą osobą i na pewno dasz sobie radę. Pomyśl, że każdy wysiłek na budowie zbliża Cię do upragnionego celu. A jaka to radość będzie, kiedy już zamieszkasz we własnym domu i będziesz wiedziała, że Ty tego dokonałaś, sama wbrew wszystkim przeciwnościom. Pozdrawiam Cię serdecznie.

majki
29-09-2004, 09:13
Renia - właśnie przeczytałem Twój dziennik i powiem tylko ( chyba nic oryginalnego ), że Cię podziwiam ...
Po tylu latach na budowie, to pewno wiedzę masz niesamowitą.
Nie łapię tylko jednej rzeczy. Ja swojej żonie oddałbym swoje serce na przeszczep, gdyby tylko potrzebowała. Nie wyobrażam sobie życia "we dwoje" - obok siebie i realizując odmiennne cele. Sorry za dosadność, ale takiego faceta to bym kopnął w d..ę.
Nie miej mi za złe, że tak się wyrażam, ale ja po prostu nie rozumiem, jak ktoś może być tak obojętny na to co się dzieje w Twoim życiu.
I jeszcze jedno : chyba jesteś jedyną osobą na Forum, która buduje dom bez samochodu. A to już jest dla mnie wyczyn świata.
Z całego serca pozdrawiam Ciebie, Majki

Jolka
29-09-2004, 10:21
Reniu, ja po przeczytaniu Twojego dziennika nie mogłam przez dłuższy czas się otrząsnąć. Budowa domu też była moim marzeniem od wielu lat. Ale chyba nigdy nie zdecydowałabym się na samotną budowę. Niestety z moim pierwszym mężem, tak jak z Twoim było to niemożliwe. Wprawdzie z innych względów. On miał dom, tzn. miała jego mamusia i moje pieniądze mogły ewentualnie posłużyć do jego rozbudowy. Dobrze, że nie zdecydowałam się na to. Piszę "moje pieniądze" bo nigdy nie mieliśmy wspólnych, a on w tamtym okresie miał ich więcej niż ja. Właściwie przez całe 11 letnie małżeństwo dorobiliśmy się TYLKO wspólnego dziecka. Kiedy skończyły się pierwsze uniesienia, okazłało się, że nie mamy wspólnych celów, zainteresowań, nie było sensu dłużej tego ciągnąć.
Kilka lat samotności "dało mi w kość", nie lubię być sama. Na szczęście spotkałam człowieka, z którym jestem szczęśliwa, z którym mamy wspólne cele i od kilku miesięcy mieszkamy we własnym domu. Wprawdzie jeszcze trochę niewykończonym, ale już jest bliżej niż dalej. Budowa też, tak jak u Ciebie nie była łatwa. Fachowcy wszędzie są tacy sami. Ale nerwy jakoś tak rozkładały się na dwie osoby.
Ciekawa jestem jak będzie wyglądała przeprowadzka do TWOJEGO domu, czy Pan mąż łaskawie zamieszka w nim.
Nie sądź, że za moim przykładem radzę Ci rozstać się z mężem. Niestety jeśli nie macie rozdzielności majątkowej to Twoje marzenie jest materialnie wspólne, a poza tym wydaje mi się, że mimo wszystko kochasz tego faceta i nie łatwo byłoby ci z niego zrezygnować.
Trzymam kciuki, żeby raczej on się przełamał i przynajmniej przy wykończeniu się udzielał. To jednak faceci z natury mają większy dryg do młotka, śrubokręta i piły.

magmi
29-09-2004, 11:32
Tak jak wszyscy, wciąż czytam Twój dziennik, Reniu, i za każdym otwarciem mam nadzieję, ze wreszcie będzie lepiej.

Ale muszę powiedzieć szczerze, że im dłużej czytam , tym bardziej ogarnia mnie irytacja.
Dlaczego pozwalasz sobą pomiatać? Jak może Twój kierownik budowy i Twój wykonawca olewać Twoje życzenia i uwagi, jak może na Ciebie krzyczeć??!!! Dlaczego piszesz, że jest Ci smutno i przykro, zamiast zrobić porządną awanturę i wyegzekwować właściwy porządek rzeczy???
Ja wiem, że wykonawcy nie są święci, wierz mi. Ale w końcu to Ty, do jasnej cholery, płacisz im wszystkim! Jesteś ich chlebodawcą, jak to się kiedyś obrazowo mówiło, może pora żebyć to sobie - i im - uprzytomniła!

Co do układów z mężem... Kiedyś rozpoczęłam ten wątek kometarzy w tonie nieco żartobliwym - to była błędna interpretacja, niestety.
Im dłużej czytam Twój dziennik, tym bardziej moje odczucia różnią się od ogólnego tonu komentarzy na ten temat.
Sytuacja, w kórej jedno z partnerów nie tylko nie podziela życiowego marzenia drugiego, ale wręcz demonstracyjnie je lekceważy, sytuacja taka - bardzo smutna i przykra - nie powstaje bez przyczyny, nie powstaje też z dnia na dzień i bardzo rzadko winna jest jej tylko jedna strona. A czytając to, co piszesz, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że znacznie ważniejszą rzeczą w Twoim życiu była i jest praca niż małżeństwo. Nic też nie wiemy o zainteresowaniach i marzeniach Twojego męża, bo o tym nawet nie wspominasz. Wcale by mnie nie zdziwiło, gdyby mąż Reni żalił się na innym forum:"moja żona kompletnie nie podziela moich planów i marzeń, nie obchodzi ją co robię, ważna jest tylko praca i ten jej głupi dom..."
Nie wiemy nawet (z Twojego dziennika to nie wynika), czy Twój mąż zostanie do mieszkania w Twoim domu zaproszony... Bo syn już przecież właściwie dorosły, zanim skończysz budować, może wyfrunie z domu?

Moje osobiste doświadczenia życiowe są nieco podobne do postu Jolki powyżej, uważam że czasem lepiej się rozstać i zacząć wszystko od nowa, niż ciągnąć coś co nikomu nie przynosi szczęścia ani satysfakcji. Ale oczywiście punktów widzenia jest wiele i tylko Ty wiesz wszystko o swoim związku.

Przepraszam, jeśli mój post wyda Ci się ostry albo zbyt krytyczny. Zapewniam Cię, że całym sercem życzę Ci sukcesów w budowaniu i szczęśliwego rozwiązania patowej (moim zdaniem) sytuacji osobistej.

Renia
29-09-2004, 18:45
Reniu, Chciałabym, o ile to możliwe, dodać Ci trochę otuchy. Jesteś naprawdę bardzo dzielną i przedsiębiorczą osobą i na pewno dasz sobie radę.


Dziekuję Ci serdecznie, każde słowo otuchy działa na mnie dopingująco, nie pozwala mi się załamać.
Pozdrawiam Cię serecznie.

Renia
29-09-2004, 19:39
Nie wyobrażam sobie życia "we dwoje" - obok siebie i realizując odmiennne cele. Sorry za dosadność, ale takiego faceta to bym kopnął w d..ę.
Nie miej mi za złe, że tak się wyrażam, ale ja po prostu nie rozumiem, jak ktoś może być tak obojętny na to co się dzieje w Twoim życiu.
I jeszcze jedno : chyba jesteś jedyną osobą na Forum, która buduje dom bez samochodu. A to już jest dla mnie wyczyn świata.
Z całego serca pozdrawiam Ciebie, Majki

Ja też kiedyś na początku małżeństwa nie wyobrażałam sobie życia obok siebie, byłam pełna zapału, pracowita, miałam mnóstwo planów. Zawsze dbałam o dom - domowe obiady, domowe ciasta w niedzielę, zadbane dziecko.....
Dopiero po dłuższym czasie zauważyłam szerokie rozbieżności między naszymi oczekiwaniami wobec siebie i planami na przyszłość. Kiedy zrozumiałam, że nigdy nie będę mogła liczyć na poparcie w realizacji moich celów, zaczęłam je realizować sama. Oczywiście nie mam na myśli tylko budowy. Uważam, że mam do tego prawo.
Mąż też od lat realizuje swój pomysł na życie.....ma wiele pasji: muzyka, sztuka, literatura (kilka gatunków), historia, historia starożytna, polityka, film, teatr...sama nie wiem co jeszcze, niemal wszystkim się interesuje. Jest oczytany, elokwentny....
Ja też chciałam interesować się wszystkim (uwielbiam wprost teatr, kino...kiedyś czytałam sporo książek, lubiłam chodzić na wystawy i koncerty), ale ktoś musiał prać, sprzątać, gotować, karmić dziecko i....pracować, bo pieniądze nie chciały spadać z nieba, rodzice raczej nie pomagali w niczym. Dziecko musiało po 2 latach iść do żłobka, w szkole zaliczało światlicę.... Jak dobrze, że jest już prawie dorosłe, teraz jak sięgam pamięcią wstecz, to tak mi jest przykro, że nie mogłam z nim być tyle czasu, co inne matki.

Po latach utarł się pewien schemat w naszym małżeństwie, w/g którego żyjemy, pewno już nic nie da się zmienić...jest mi tylko żal, że nie udało nam się przyżywać wspólnie radości i smutków. No, nie udało się i już, nie każdemu się udaje. Wiele łez wylałam z tego powodu, w ogóle płaczę bardzo często, jestem bardzo wrażliwa na krzywdę i łatwo mnie zranić. A jakoś tak się składa, że ran nie brakuje, jeszcze jedna nie zdąży sie zagoić już robi sie nowa. Ale pocieszam sie bez przerwy tym, że przecież mamy syna, jest bardzo inteligentny, bystry i przystojny. Mam dla kogo żyć i budować. Inni nawet tego nie mają. Może nie jest tak tragicznie ? Tylko w tym momencie kiedy to piszę, na klawiaturę kapią łzy....... obojętność i samotność bardzo boli.

Co do kopnięcia w d...ę ....to nie takie proste....

Co do samochodu....nie stać mnie na razie na drugi samochód, a buduję sie około 2 - 3 km od mojego bloku, autobusy podjeżdżają co chwilę, pracuję na szczęście również blisko. Wiedząc o tym, że nie będę mogła korzystać z samochodu szukałam działki z odpowiednią lokalizacją, była droga, ale sie opłaciło, bo teraz mam wygodę. Materiały na budowę dowożą mi na telefon.

Majki, pozdrawiam Cię również bardzo ciepło.

Renia
29-09-2004, 19:56
Na szczęście spotkałam człowieka, z którym jestem szczęśliwa, z którym mamy wspólne cele i od kilku miesięcy mieszkamy we własnym domu.

Ciekawa jestem jak będzie wyglądała przeprowadzka do TWOJEGO domu, czy Pan mąż łaskawie zamieszka w nim.
Nie sądź, że za moim przykładem radzę Ci rozstać się z mężem. Niestety jeśli nie macie rozdzielności majątkowej to Twoje marzenie jest materialnie wspólne, a poza tym wydaje mi się, że mimo wszystko kochasz tego faceta i nie łatwo byłoby ci z niego zrezygnować.


Ciesze się, że Ci się życie ułożyło, nie wszyscy po przejściach układają je sobie ponownie z dobrym skutkiem.

Co do przeprowadzki...o tym właśnie nie myślę prawie nigdy, bo boję się, że nie dokończę tego domu w przypadku utraty pracy. Przyszłość przewija mi się mgliście, trochę jak jakaś bajka, sen, marzenie....to przecież dopiero za kilka lat będzie. W ogóle to, że buduję czasem wydaje mi sie również snem, to wprost nie do wiary, gdyby mi ktoś 10 lat temu powiedział, że będę to robić, to postukałabym sie w głowę.

O rozdzielność zadbałam. Nie powinnam wypowiadać się o innych bardzo osobistych sprawach, nie wszystko jest do odkrywania na forum publicum, oczywiście od dawna mam ustabilizowany stosunek do męża.

Renia
29-09-2004, 20:58
Dlaczego pozwalasz sobą pomiatać? Jak może Twój kierownik budowy i Twój wykonawca olewać Twoje życzenia i uwagi, jak może na Ciebie krzyczeć??!!! Dlaczego piszesz, że jest Ci smutno i przykro, zamiast zrobić porządną awanturę i wyegzekwować właściwy porządek rzeczy???

Sytuacja, w kórej jedno z partnerów nie tylko nie podziela życiowego marzenia drugiego, ale wręcz demonstracyjnie je lekceważy, sytuacja taka - bardzo smutna i przykra - nie powstaje bez przyczyny, nie powstaje też z dnia na dzień i bardzo rzadko winna jest jej tylko jedna strona. A czytając to, co piszesz, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że znacznie ważniejszą rzeczą w Twoim życiu była i jest praca niż małżeństwo.

Nie wiemy nawet (z Twojego dziennika to nie wynika), czy Twój mąż zostanie do mieszkania w Twoim domu zaproszony... Bo syn już przecież właściwie dorosły, zanim skończysz budować, może wyfrunie z domu?

Moje osobiste doświadczenia życiowe są nieco podobne do postu Jolki powyżej, uważam że czasem lepiej się rozstać i zacząć wszystko od nowa, niż ciągnąć coś co nikomu nie przynosi szczęścia ani satysfakcji. Ale oczywiście punktów widzenia jest wiele i tylko Ty wiesz wszystko o swoim związku.



Magmi,
awanturę zazwyczaj robię po dłuuuuuuuuuuuugim okresie wyczekiwania i dawania szansy. Mam dobre serce i jestem cierpliwa.

Co do mojej pracy...przez pierwsze kilkanaście lat pracowałam "normalnie" w kilku firmach, tzn. od 7-15, bez szansy awansu z przeciętną pensją. Nie wszędzie doceniano moją inwencję, pracowitość, raczej to nie było ważne.
Kiedy dziecko miało 4 lata podjęłam pracę w firmie, którą ówczesny zarząd doprowadził prawie do upadku. Wraz z koleżanką pracowicie wyciagałyśmy firmę z dołka, rok po roku było coraz lepiej, podjęłam studia...skończyłam jedne, drugie, trzecie...awansowałam, zaczęłam zarabiać. Oczywiście w życiu zawsze coś jest kosztem czegoś. Nie miałam czasu na żadne przyjemności, nie chciałam zaniedbywać domu, nadal były domowe obiady, tylko musieli je sobie odgrzewać.
Cieszyłam sie krótko, konkurencja na rynku wymusiła na nas pracę w nadgodzinach (brak finansów na sekretarkę, ksiegową na pełnym etacie). Walczymy o wygranie przetargów na usługi, walczymy o klienta, walczymy o finanse, nie chcemy zarabiać mniej, firma nie ma dużych zapasów finansowych. W tym roku poszerzyłyśmy ofertę o nowy "produkt" że tak powiem, pracowałyśmy całe wakacje, żeby to uruchomić.
To prawda, przez ostatnie lata miałam mało czasu dla rodziny, ale miałam takie wyjście: albo zwolnić się z firmy i szukać innej pracy (ale kto dzisiaj rezygnuje z dobrych zarobków ?) albo zostać i ciagnąć ten kierat.
Zostałam z następujących powodów:
1. za dużo pracy włożyłam w wyciągnięcie firmy z tarapatów i rozwinięcie jej, żeby teraz odchodzić (to już 14 rok idzie) i zostawiać komuś "gotowca"
2. nikt nie przyjmie kobiety po czterdziestce do żadnej pracy, nawet z dyplomami, wiedzą, energią, dyspozycyjnością....,
3. mąż za swoją pensję nie utrzyma rodziny, no może na granicy ubóstwa.

Małżeństwo było dla mnie kiedyś najważniejsze, pracę zmieniałam czterokrotnie. Teraz zrobiło sie odwrotnie, bo w takich czasach żyjemy, że jak mam pracę, to mam co jeść, jak jej nie mam to przymieram głodem.
Wybrałam bezpieczeństwo finansowe mojej rodziny. Nie mnie jest oceniać czy dobrze wybrałam, pewno oceniają mnie inni.

Od lat ubolewam nad tym, że nie mogę tyle czasu spędzać z rodziną, co inne kobiety, ostatnio dom stał się dla mnie tylko sypialnią, na szczęście dziecko jest dorosłe. Pewno niedługo jakaś długonoga zajmie większą część jego serca.
A mąż....ma swoje pasje i zaczytuje się na śmierć, muzyka gra od rana do wieczora, filmy przewijają się po ekranie jeden po drugim, obiad jest w lodówce....zawsze żył w swoim zamkniętym dla mnie świecie (nawet wtedy gdy pracowałam od 7-15), żyje i dzisiaj.

A moim największym marzeniem jest mieć tyle czasu na przyjemności ile ma mój mąż i tyle pracować ile on pracuje. Niestety, żeby ktoś mogł żyć jak lord musi mieć sługę.... bez sługi pewnie nie byłby lordem.....
Gdybym zrezygnowała z tej pracy, musiałby pracować podwójnie, żeby zabezpieczyć byt rodzinie, chyba sobie z tego do końca sprawy nie zdaje, bo przecież już tyle lat żyje w takim bezpieczeństwie, może trochę samotnie, ale bezpiecznie. No i pewnie już dawno na moim miejscu wypadłby z tego kieratu, serduszko puka rytmicznie tylko do pewnego czasu....a moje jakoś bije i bije....

Magmi a czy on zostanie do tego domu zaproszony ?........życie lubi płatać nam niespodzianki i różne figle, nigdy nie można niczego przewidzieć......

czupurek
30-09-2004, 09:11
nie ja po prostu nie mogę i chyba przestanę czytać :evil:
czekałam na jakieś światełko w tunelu i go Qra nie ma :evil:
co to znaczy, że cię nie stać na drugi samochód?! nie stać to nie stać i już, ale jest samochód w domu do cholery. to wywal z niego pupę szanownego małżonka i wsadź swoją
zawsze mnie dobijał widok:
- facio odstawiony, teczuszka i chajda do pracy samochodzikiem (po pracy prosto do domuku bo obiadek czeka)
a żonka tramwajkiem, po pracy zakupy i do domu tacha siaty
ratujcie mnie bo wskoczę!!!!!!!!!!!!!

co do facetów i układów domowych. to niestety jak zauważono powyżej splot wielu okoliczności, gdzie "winne" są niestety obie strony
ale każda z nich jest na równych prawach i nie można tak się dać... w kąt.
ja rozumiem, że dla świętego spokoju (lub czegoś tam innego) nie chcesz niczyjej łaski, pomocy etc, ale zadbaj trochę o siebie, w końcu utrzymujesz i obtańcowujesz całą rodzinę!

żeby nie było nieporozumień to, wyjaśnię, że mój małżek jest też bardzo podobnie bez zapału do wielu rzeczy i jest wogóle niemanualny ponoć. przez mój charakter (uważam że wszystko zrobię lepiej) i charakter jego pracy (teraz już emerytura), niestety wypracowałam sobie, że praktycznie wszystko w 100% inicjuję i robię sama. okey niech i tak będzie, ale jeżeli jestem prezesem, wykonawcą i cholera wie jeszcze kim to, niestety:
- auto jest moje (małżek ma tak niewiele na głowie, że ewewntualny spacer dobrze mu zrobi)
- prace domowe zawsze były podzielone (teraz z racji siedzenia w domu musi większość wykonać sam)
- nie zawsze są obiadki podstawione pod nos, bo dlaczego mam niby poświęcić 2 godz. wolnego wieczoru na ich gotowanie? a co rączek nie ma?

ok, trochę mi przeszło. Reniu cóż współczuję tobie, sobie i wielu innym (niestety najczęściej to nasza wina).
czekam jednak na to światełko.... :wink:
a wykonawców radzę jednak traktować twardą ręką
nie daj się kobito i sory za przydługi wywód (cóż emocje)

kroyena
30-09-2004, 09:20
Jesieńidzie to i chumorki w dół jadą, kupta se dziewczyny lampy co to słońce imitują, no i plaże iszpańskie.

czupurek
30-09-2004, 09:36
może to i pogoda
no to herbatka z prądem i pod kocyk :lol:

Jolka
30-09-2004, 10:52
może to i pogoda
no to herbatka z prądem i pod kocyk :lol:
Ale dopiero wieczorkiem, niestety.

magmi
30-09-2004, 11:23
co do facetów i układów domowych. to niestety jak zauważono powyżej splot wielu okoliczności, gdzie "winne" są niestety obie strony
ale każda z nich jest na równych prawach i nie można tak się dać... w kąt.


Moje rekacje odruchowe na dziennik Reni są bardzo podobne do Czupurkowych. Współczuję Reni bardzo, ale też nieliche zniecierpliwienie mnie ogarnia, gdy czytam poraz kolejny jak ona płacze w klawiaturę, bo zarabia na całą rodzinę i do tego im pierze, gotuje, sprząta i co tam jeszcze, a mąż jest chory na znieczulicę.
Gdyby Renia wymagała od innych szacunku dla siebie oraz sprawiedliwego rozkładu obowiązków (dotyczy to i męża, i kierownika budowy, i budowlańców) oraz konsekwentnie egzekwowała (jak wcześniej sugerowałam) swoje prawa, to może nie musiałaby płakać w klawiaturę. Człowiek jest z natury leniem, a facet zwłaszcza, skoro ktoś za niego wszystko robi i niczego od niego nie chce, to po co ma się wysilać?
Dlatego, mimo mojej szczerej sympatii i współczucia dla autorki dziennika, obawiam się niestety, że nasze dobre rady niewiele pomogą, bo Renia jest urodzoną męczennicą.

Paty
30-09-2004, 12:28
Reniu!
Z tego co piszesz jesteś wykształconą bardzo zaradną kobietą , która podejmuje poważne decyzje i umie je zrealizować ( sukces firmy, budowa domu). Ale wydaje mi się ,że jestes mało asertywna . Nie potrafisz wyegzekwowc swoich praw , nie potrafisz się zbuntować . Wszyscy Twoi domownicy jak i pracownicy na budowie wiedzą że mogą Tobą manipulować. Wiedzą że nie potrafisz stanowczo egzekwować Swojego zdania , nie potrafisz powiedzieć stanowczego NIE!!!. Oni wszyscy cię wykorzystują . Ludzie z którymi żyjesz ( rodzina ) nie dają nic z siebie, przezwyczaiłaś ich do sytuacji że wszystko zawsze mają podane pod nos . Nie ważne czy wiąże się to z ogromnym wysiłkiem jaki w to wkładasz oni uważają że im się to należy. Przestań gotować obiady, syn jest dorosły niech sam to robi , mąż jak zje od czasu do czasu kanapki lub obiad w barze może zastanowi się nad tym i zechce ci pomóc. Syn traktuje Cię tak samo jak Twój mąż ( wnioskuje to z Twoich postów) . On ma obowiązek Ci pomagać.
Przepraszam jeżeli ten post jest trochę w ostrym tonie ale nie mogę czytać jak sie męczysz z budową i w swoim małżeństwie. Jesteś samo wystarczalna , sama sobie dajesz radę . Uwolnij sie z tego związku i zacznij życ dla siebie , to ten facet zasługuje na to żeby zostać sam. Bo tak naprawdę to jesteście samotni we dwoje. Dla mnie takie małżeństwo nie miałoby żadnego sensu.
Przepraszam jeszcze raz ,że trochę się wtrąciłam w Twoje życie osobiste, ale wiele osób na forum podziela moje zdanie i musi w tym coś być. Zastanów się nad tym . I w końcu napisz post że jesteś szczęśliwa.
Pozdrawiam Paty.

Renia
30-09-2004, 14:15
I w końcu napisz post że jesteś szczęśliwa.


Nie każdemu z nas dane jest być szczęśliwym w życiu, tego nie można sobie ani "wypracować" ani kupić, tak jak kupuje się bułki w sklepie.
Na to czy jest się szczęśliwym w życiu składa sie tak wiele różnych spraw, okoliczności....
Gdyby to było takie proste to każdy z nas byłby szczęśliwy. Wszyscy o to szczęście zabiegamy, a udaje sie to tylko niektórym.

Co do mojego poświęcenia....być może przyjdzie w moim życiu czas, kiedy już nie będę musiała się poświęcać dla nikogo.

Co do asertywności....czasem większe są straty niż zyski z asertywności.
Nie przeczę, że jest ona w życiu potrzebna. Podejmując decyzje staram sie rozważyć wszystkie "za" i "przeciw" i myślę, że ile ludzi, tyle byłoby różnych decyzji.

Nie wszystkie porady można wcielić w życie, ot tak od razu, to zbyt skomplikowane. To, że każdy z nas ma obowiązki jest jasne jak słońce, ale nie wszyscy chcą je wypełniać i nie można nikogo do niczego zmusić, nigdy nie lubiłam otrzymywać wymuszonej na siłę pomocy, jeśli nie wypływała z osobistego przekonania i osobistej chęci.
Natomiast ja zawsze staram się swoje obowiązki wypełniać, pewnie na zasadzie "rewanżu" nie powinnam tego robić, ale zawsze byłam bardzo obowiązkowa i nie mogę sie tak nagle z tego wyzwolić.
Nie tak łatwo stać się swoim dotychczasowym przeciwieństwem, na to potrzeba czasu...

Nie martwię sie teraz na zapas co będzie w przyszłości i jak sobie tą przyszłość zorganizować aby poprawić swoja dolę (a raczej niedolę), bo czasem życie samo przynosi rozwiązania i to takie o jakich nigdy byśmy nawet nie pomyśleli.

Pozdrawiam serdecznie

Paty
30-09-2004, 14:25
Ale kochana Reniu nie można też czekać aż los nam podsunie dobre rozwiązanie tylko mu samemu troche pomóc. Do szczęścia ma prawo każdy i człowiek musi być chociaż troche szczęśliwy i zadowolony z tego co robi.
Nie ma podziału z góry zaplanowanego na szczęśliwych i nieszczęśliwych.
Jeżeli mamy kłopoty, problemy to jest nam smutno i źle , ale ten czas mija i musi zaświecić słońce. Dla Ciebie również tylko musisz trochę , małymi kroczkami zmieniać relacje z bliskimi osobami. I to że jesteś obowiązkowa pozwoliło Ci osiągnąć w życiu tak wiele, tylko ta obowiązkowość ma swoje granice. Jest coś takiego jak partnerstwo i tego oczekuj od swoich najbliższych. To że nie podzielają Twojej fascynacji budową domu to przykre, ale codzienne życie w takim samym stopniu powinno dotyczyć ich jak i Ciebie.
Walnji pięścią w stół i zagoń chłopów do roboty. Nie jesteś niczyją niewolnicą.
A tak na dobry początek postaraj się przez tydzień nie gotować , nie prać i nie sprzątać. Zacznij ich uczyć po malutku innego modelu życia.
Paty.

Evita
30-09-2004, 14:42
Nie wiem czy Renia życzy sobie tych naszych mądrych porad, choć ja takze niestety podzielam zdanie frakcji buntowniczek. Ale najważniejsze jest Reniu, żebyś to Ty była szczęśliwa. Nie wydaje mi się, żeby po tylu latach udało się obu Panów zmienić jakoś diametralnie. A poza tym co tu dużo gadać: tak jak napisała Paty, w życiu nic nie spada z nieba i niestety nawet w dobrych małżeństwach wszystko trzeba sobie wypracować (a niekiedy nawet wywalczyć). Wiesz jak to jest w zatłoczonym autobusie: jak się na Ciebie pchają to się odsuwasz, i tak nigdy nie będzie dośc miejsca, ale jak twardo staniesz w jednym miejscu to przestaną napierać. Postaraj się zaznaczyć w domu, ze Ty masz prawo do przyjemności i komfortu. Tylko nie mów tego w formie manifestu, nie prowadź wykładu. Chłopcy zapytają np. co dziś na obiad, odpowiedz, że jesteś zmęczona i musisz teraz wyciagnąć się na kanapie przy swojej ulubionej muzyce przez pół godziny, a potem niech Ci powiedzą co możecie szybko razem upichcić. Niech do nich dotrze że poza tyraniem w pracy i na budowie masz swoje przyjemności i POTRZEBY, bo przecież każdy człowiek je ma. Nie muszą ich rozumieć, ale mają się z nimi liczyć i je szanować. Spróbuj drobnymi kroczkami Reniu i nie gniewaj się, że się wtracam.

Jolka
30-09-2004, 14:43
Reniu, strasznie smutno się zrobiło na tym wątku. A przecież masz tyle powodów, żeby czuć się szczęśliwą. Zastosuj "metodę Pollyanny":we wszystkim można znaleźć dobre strony. Lub metodę mojej mamy: brak nieszczęścia to juz jest szczęście.
Masz wspaniałego syna, trochę leniwego, ale o to możesz mieć tylko do siebie pretensję.(Tak samo jak ja :wink: ), spełniasz swoje, życiowe marzenie. Resztę musisz sama wynaleźć.
A przede wszystkim mnóstwo życzliwości od Forumowiczów. :)

Hanula
30-09-2004, 22:21
Reniu rozumiem cie chyba bardziej niż buntowniczki. Jestem z Tobą myślą. (trzy razy zmieniałam to co chcę napisac)
Wierzę, że ci się uda. Ja chyba dam sobie spokój z budową. Praktycznie też byłabym sama, a moje dzieci wymagają jeszcze opieki.
Wystarczyło, że przeczytałam dziś co się stało z małżeństwem raftera. Moj też nie dałby rady finansowo, już teraz mam do niego pretensje, a co by było potem?
"Gdzie ci mężczyźni? Wspaniali tacy?"


Dziewczyny niektórych mężczyzn nie da się zmienić. (Oddam swojego na przeszkolenie - zobaczymy czy nie spasujecie po tygodniu.)
Renia po prostu ma faceta o bardzo silnej osobowości (też mam takiego), któremu nie można nic nakazać.

kroyena
01-10-2004, 07:02
Ohjejku tak jęczycie jakbyscie swoich sposobów na facetów nie miały na każdego jest sposób trzeba go tylko znależć.

PS. Nawet na ArcyBiadesa.

Renia
01-10-2004, 18:52
Reniu rozumiem cie chyba bardziej niż buntowniczki. Jestem z Tobą myślą.

"Gdzie ci mężczyźni? Wspaniali tacy?"

Dziewczyny niektórych mężczyzn nie da się zmienić. (Oddam swojego na przeszkolenie - zobaczymy czy nie spasujecie po tygodniu.)
Renia po prostu ma faceta o bardzo silnej osobowości (też mam takiego), któremu nie można nic nakazać.


Hanulko,
pierwszy post, który oddaje sedno rzeczy.

Facet o bardzo silnej osobowości to mój mąż. I nie można mu nic nakazać.
Lepiej nikt by tego nie ujął.

A tych wszystkich, którym sie wydaje, że można komuś tak łatwo poradzić, aby po 20 latach spróbował coś zmienić, odsyłam do Twojego jednego zdania:

Oddam swojego (męża) na przeszkolenie - zobaczycie czy nie spasujecie po tygodniu.

Nie wiem skąd, ale od dawna wiem, że mnie rozumiesz bez zbędnych wyjaśnień. To napewno fluidy, o których Ci pisałam. Może dlatego, że nasi panowie są podobni i my jesteśmy podobne....nie potrzebujemy wielu słów aby sie rozumieć.

Pewno to będzie koniec dyskusji na temat mężów, są jacy są i koniec, kropka. Ja już nie zamierzam ani namawiać, ani tłumaczyc ani zachęcać, ani roztaczać świetlanych perspektyw jak by to było kiedyś usiąść przy kominku trzaskającym ogniem w zimowy wieczór, jak by to było zapalić grilla, albo wypić kawę rano na tarasie - w zielonym, pachnącym zagajniku....na własnej ziemi. Ja już to wszystko robiłam wielokrotnie, bez odzewu.
Jeśli zdrowie i finanse mi pozwolą, to będę po prostu kontynuować swoje plany. I tyle.

Natomiast Tobie Hanulko życzę dużo wiary we własne siły, powodzenia w życiu, może dobry los uśmiechnie sie niespodziewanie do Ciebie i pozwoli Ci również spełnić swoje marzenia. Bardzo, bardzo Ci tego życzę.
I wcale nas nie musisz opuszczać, bywaj z nami.

P.S.
A ci mężczyźni, o których pytasz - są... na tym forum. Wspaniali tacy.

magmi
04-10-2004, 10:44
Proszę. I wszystko już jest jasne.

Już wiem, dlaczego nikt mnie nie wykorzystuje ani nie lekceważy, i dlaczego nie mam tego typu problemów jak Renia ani z mężem, ani z kierownikiem budowy, ani z murarzami, tynkarzami, dekarzami, elektrykami, instalatorami i innymi budowlańcami, ani z moimi kolegami w pracy... Po prostu otaczają mnie mężczyźni o słabej osobowości.

Co, jak się okazuje, i tak rozumie tylko Hanula.
No to już nie będę gadać głupot.

Renia
04-10-2004, 19:10
Magmi,
pewno zostawię to wszystko bez komentarza. Tak będzie lepiej. Ja nie odważyłabym się nikogo na tym forum oceniać i posumowywać znając tylko ułamek z jego życia. Diabeł podobno tkwi w szczegółach, a tych nie zna nikt. Są nie do odkrywania, bo zbyt osobiste. To, że mi smutno i ciężko to fakt...ale pewno sobie jakoś poradzę w tym życiu, skoro do tej pory sobie radziłam (tak jak umiałam). Tu na tym forum jest sporo zdołowanych ludzi, którym idzie jak po grudzie, piszą, żeby przeczytać na ekranie czyjeś słowa pocieszenia, otuchy, bo pewnie wokół siebie ich nie znajdują, no to może tutaj znajdzie się jakaś przyjazna dusza... Chcą przeczytać, że nie są samotni w tych trudnych chwilach, że innym też jest ciężko...wtedy im raźniej. I ja im piszę słowa prosto z serca, najczęściej na priva. Koresponduję prywatnie z kilkoma osobami, które podniosłam na duchu pomimo, że sama nie jestem w szampańskim humorze.
Nigdy nie pozwalam sobie na złośliwości, kpiny itp., bo uważam, że życie jest już tak brutalne w dzisiejszych czasach, iż nie należy "dokładać" sobie jeszcze nawzajem.
To poniżej pewnego poziomu, który każdego z nas obowiązuje.
Pozdrawiam.

Evita
04-10-2004, 19:55
Reniu kochana,
Wybacz jeśli nasze posty nie podnoszą Cię na duchu. Ja osobiście życzę Ci, byś spotkała Kogoś, kto Cię doceni, a wtedy zamkniesz oczy i rzucisz to wszystko w cholerę. Z wyjątkiem domu, oczywiście.

Hanula
04-10-2004, 20:25
Ja nie wiem, wam się wydaje, że można tak rzucić wszystko, pół życia, zasady, jakimi się człowiek kieruje, złamać przysięgę, i tak sobie wziąć i poznac kogoś i jeszcze z nim zamieszkać. To jest bardzo trudne, wymaga odwagi rzucenia się na głęboką wodę bez pewności, że się nie utonie. A poza tym no nie wiem, szukanie drugiej osoby o podobnych celach życiowych, jak się ma na głowie sto codziennych obowiązków graniczy z cudem. Tak myślę...

kroyena
05-10-2004, 06:58
Dziewczyny Nigdy w życiu na półki wystawiają może któryś facet poczuje sięzagrożony, jak instruktaż w kółko będzie leciał. :roll:

magmi
06-10-2004, 08:33
Reniu droga.
Mój ostatni post był dość sarkastyczny zaiste, ale zirytowało mnie Wasze wspólne z Hanulą biadolenie i nakręcanie się nawzajem w męczeństwie i poczuciu niezrozumienia przez resztę świata.
A szczególnie ten cudowny tekst:


A tych wszystkich, którym sie wydaje, że można komuś tak łatwo poradzić, aby po 20 latach spróbował coś zmienić, odsyłam do Twojego jednego zdania:
Oddam swojego (męża) na przeszkolenie - zobaczycie czy nie spasujecie po tygodniu.

Bardzo bezpiecznie jest pisać propozycje, o których wiadomo, że nie da się ich wprowadzić w życie, bo dzięki temu z góry można przyjąć, że ma się rację i gorzko i mądrze to komentować...


Być może dla Ciebie jest to trudne do zauważenia, ale ja także - w inny niż Hanula sposób - próbuję Ci pomóc. Próbuję Ci pokazać (i jeszcze kilka innych forumowiczek razem ze mną), że istnieje inny punkt widzenia na Twoje problemy.
Nie oceniam Cię, oceniam Twoje postępowanie w konkretnych sytuacjach (które opisujesz w swoim dzienniku). Nie piszę "jesteś wielka", ani "podziwiam Cię", ani "jestem z Tobą, ja mam tak samo", tylko "zrób coś ze swoim życiem, bo tak nie powinno być", ponieważ takie jest moje zdanie.

Co do Twoich wywodów o szczęściu:

Nie każdemu z nas dane jest być szczęśliwym w życiu, tego nie można sobie ani "wypracować" ani kupić, tak jak kupuje się bułki w sklepie.
Na to czy jest się szczęśliwym w życiu składa sie tak wiele różnych spraw, okoliczności....

Nikomu nie jest dane bycie szczęśliwym, wszyscy dostajemy od życia i całusy, i kopniaki. Mimo to są ludzie, którzy zawsze są szczęśliwi (jeśli tylko nie zmiażdży ich jakaś prawdziwa tragedia), są i tacy, którzy zawsze są nieszczęśliwi. Okoliczności nie mają z tym nic wspólnego. Jest to sprawa decyzji o swoim podejściu do życia. Które, na szczęście, daje się zmienić - sprawdziłam na sobie.

Pozdrawiam.

joanka77
06-10-2004, 19:35
Nikomu nie jest dane bycie szczęśliwym, wszyscy dostajemy od życia i całusy, i kopniaki. Mimo to są ludzie, którzy zawsze są szczęśliwi (jeśli tylko nie zmiażdży ich jakaś prawdziwa tragedia), są i tacy, którzy zawsze są nieszczęśliwi. Okoliczności nie mają z tym nic wspólnego. Jest to sprawa decyzji o swoim podejściu do życia. Które, na szczęście, daje się zmienić - sprawdziłam na sobie.

Pozdrawiam.

Magmi masz 100% racji !
Reniu zrób coś dla siebie :D Poszukaj człowieka z którym będzie CI naprawdę dobrze, albo chociaż daj sie znaleźć ;)

I nigdy nie jest za późno ! Moja mama rozwiodła sie 3 lata temu i wreszcie zaczęła żyć NORMALNIE !

kroyena
07-10-2004, 07:21
joanka nie podpuszcza Renia, jak widać po dzienniku, rozsądna i odważna jest. Wie co robi i czego chce.

PS. A jak myślisz dlaczego Twoja mama tak długo czekała?

joanka77
07-10-2004, 08:22
Pewnie z obawy przed nieznanym, ale wreszcie zaryzykowała i wyszło jej to na dobre :D Albo może czekała aż ja się usamodzielnie.

ziółko
08-10-2004, 10:22
Czytając dziennik i komentarze mam wrażenie, że Renia po prostu lubi narzekać. Przykro mi Reniu, ale (oprócz wyjątkowych tragedii życiowych) nie ma osób które są jedynie nieszczęśliwe. We wszystkim można znalężć dorobinę szczęścia i trzeba umieć się nim cieszyć. Poza tym wierzę w to, że inni traktują nas tak, jak my sami się traktujemy :cry: i jak dajemy się innym traktować. Życzę Ci więcej wiary w siebie i załóż nareszcie różowe okulary 8) .

Hanula
09-10-2004, 22:47
Reniu, coś nie piszesz jak tam budowa?

inż. Mamoń
11-10-2004, 07:55
Reniu, coś nie piszesz jak tam budowa?
Reniu - niepokoimy się już ...

Renia
11-10-2004, 17:08
Moi kochani,
pozwólcie mi wrócić do zdrowia, napiszę coś w najbliższym czasie.
Od tygodnia mam ataki bólu (na pograniczu zwariowania).
Okazuje się po wstępnych badaniach, że mam kamienie w nerkach, ruszają się, stąd bóle. Już jutro podejmuję leczenie, mam nadzieję, że dokończę przed zimą budowę. Na razie nie byłam tam od tygodnia, coś tam zrobili, nie wiem co.
Pozdrawiam.

RYDZU
11-10-2004, 17:43
Moi kochani,
pozwólcie mi wrócić do zdrowia, napiszę coś w najbliższym czasie.
Od tygodnia mam ataki bólu (na pograniczu zwariowania).
Okazuje się po wstępnych badaniach, że mam kamienie w nerkach, ruszają się, stąd bóle. Już jutro podejmuję leczenie, mam nadzieję, że dokończę przed zimą budowę. Na razie nie byłam tam od tygodnia, coś tam zrobili, nie wiem co.
Pozdrawiam.

Nie ma nic gorszego jak chory inwestor - wiem cos o tym.
W związku z tym - Szybkiego Powrotu Do Zdrowia !!!!

Pozdrawiam

AgnesK
11-10-2004, 19:42
Zdrowiej Reniu szybko.

Hanula
11-10-2004, 20:59
Ja również życzę ci dużo zdrowia, powinnaś synowi przekazać pałeczkę teraz jak jesteś chora, no chyba że nie przejawia chęci. Mój 7-letni pociesza mnie, że będzie dużo zarabiał i on mi zbuduje dom. :lol: Tak jak jeszcze dwa lata temu mówił że się ze mną ożeni jak będzie duży :lol:
Dzieci są słodkie jak są małe

Ew-ka
11-10-2004, 21:15
Reniu - współczuję Ci , ja rodzę regularnie co 3 lata!!!( kamienie nerkowe-oczywiście)
Dużo pij skrzypu polnego ( musisz gotować ok 10minut - wytrącic należy krzemiany- a potem dolewaj sobie ten wywar do wszystkiego ( do kawy,zypy i innych- jest bezsmakowy) jest bardzo silnie moczopędny więc nie zadaleko od kibelka.Dodatkowo możesz pić sok z surowego ziemniaka- ohyda !!! ale skrobia osadza sie na przewodach moczowych i schodzące kamienie nie bolą tak mocno.....To jest natura ale lekarstwa też wskazane :lol:
życzę bezbolesnego porodu :wink:

magi
11-10-2004, 21:33
Wracaj do zdrowia!!!

AnetaS
11-10-2004, 23:10
Renia życzę szybkiego powrotu do zdrowia[/b]

czupurek
12-10-2004, 06:59
też przyłączam się do życzeń szybkiego ozdrowienia, bo na chorobę ci to chorubsko.
a budowa - cóż będzie musiała poczekać. całe szczęście to, nie zając
duża buźka :P

Ew-ka
12-10-2004, 07:08
i jeszcze jedno ..... dużo sie ruszaj , pdskakuj ( bieganie po schodach wskazane) !!!!!!

kroyena
12-10-2004, 07:18
A i żeby nie było to będą 3 ataki. Ten na wyjściu z nerek już masz za sobą. Może już po przejściu przez krzyż i trzeci do pęcherza.
Antybiorykiem osłaniaj, żebyś sobie kuku nie zrobiła, jesteś przecież potrzebna na budowie. :-?

Renia
12-10-2004, 19:15
powinnaś synowi przekazać pałeczkę teraz jak jesteś chora, no chyba że nie przejawia chęci.

Dzieci są słodkie jak są małe

Masz rację - jak są małe, to są takie słodkie...
Mój nie przejawia chęci...ostatni raz był w połowie lipca na budowie, jak zalali strop nad parterem, nigdy się nie pyta o postępy, chyba go to nie interesuje....ma swój zamknięty świat, dla mnie niedostępny.
Przestałam liczyć i na pomoc i nawet na zainteresowanie.

Renia
12-10-2004, 19:17
Reniu - współczuję Ci , ja rodzę regularnie co 3 lata!!!( kamienie nerkowe-oczywiście)


Skąd się tego aż tyle bierze ??? :o

Renia
12-10-2004, 19:20
Dziekuję wszystkim pięknie za życzenia, postaram sie szybko wyzdrowieć.
Miło jest zobaczyć na ekranie tyle życzeń.

Ew-ka
12-10-2004, 19:26
Renia - 3 maj sie !!!! Nerkowcy pozdrawiają !!!! nie jesteś sama .... :wink:
znam ten ból i wiem,że cierpisz :cry:

kroyena
13-10-2004, 07:13
Renia mój mi uciekła, a miał robić za węgielny.
Chłolerny cwaniak nawiał. :wink:

Tfu, miało być wengielny, no juz sam nie wiem. :lol:

inż. Mamoń
16-10-2004, 19:26
Reniu - witam po dłuższej nieobecności :D. Mam nadzieję, że ze zdrowiem już nieźle, ale życzę aby było jeszcze znacznie lepiej. Ten wypadek Piotrka to dość nieszczęsliwa sprawa. Swoją drogą - czy nie jest on jakimś pechowcem? Czekam na dalsze relacje. Pozdrawiam i życzę powodzenia !!!

Hanula
22-10-2004, 20:43
Reniu!! Zapewne się leczysz i nie zaglądasz na forum, niepokoimy się i mamy nadzieję, że wybrniesz zwycięsko z kamieniołomów. Trzymaj się (pamiętasz co ci obiecałam, na ostatnim privie? no - to tak jest - na pewno będzie dobrze.
Piszę w liczbie mnogiej, bo myślę że inni Forumicze też ci dobrze życzą.
Zdrowia :)

Renia
23-10-2004, 09:18
Hanulko,
tak, leczę się, a na forum nie zaglądam, bo wracam bardzo późno do domu i nie mam już siły przeglądać forum. Mam nadzieję, że wszystko poukłada mi się z czasem dobrze. Na budowie dach skończony powiedzmy, ale chyba będzie trochę poprawek, bo zauważyłam przecieki koło wyłazu dachowego na folii po ostatnim deszczu. Muszę zakończyć współpracę zarówno z tym wykonawcą jak i z kierownikiem budowy. Na kolejny etap, jeśli taki nastąpi na wiosnę (?) muszę szukać kogoś innego.
W wolnym czasie napisze coś znowu do dziennika.
Pozdrawiam Cię serdecznie i wszystkich forumowiczów również.

kroyena
25-10-2004, 08:34
Renia najwyższy czas trocha odpocząć naszarpałaś dziewczyno w tym roku, ale jak zrobisz bilansik to co wyszarpałaś to twoje. :wink:

Paty
09-11-2004, 15:19
Reniu!

Odezwij się . Co się dzieje , że tak długo nie piszesz?!!!!

Pozdrawiam Paty.

P.S.
Martwimy sie o Ciebie.

Hanula
12-11-2004, 20:31
Reniu bardzo się cieszę, że napisałaś kolejny odcinek dziennika, Twoja wytrwałość wygra, zobaczysz, jeszcze będą ci obaj pomagali i to z własnej chęci, bez proszenia. Chociaż przykre te słowa o skorupie, jak taki mądry, to czemu on nie zbudował? Piszesz, że jesteś zgaszona, też taka byłam, ale z braku nadziei na to, że kiedykolwiek zarobię na dom. Teraz już nie jest to dla mnie takie ważne. Życzę ci z całego serca abyś odczuła ponowną radość z samego życia, taką jaką zapewne czułaś, jak Twoja działka była jeszcze pusta. Z takim uczuciem lepiej jest się do wszystkiego zabierać, teraz i ja to wiem.
Pozdrawiam i życzę pogody ducha mimo niepogody na zewnątrz.

Renia
13-11-2004, 10:32
Renia najwyższy czas trocha odpocząć naszarpałaś dziewczyno w tym roku, ale jak zrobisz bilansik to co wyszarpałaś to twoje. :wink:


Tak, to prawda, naszarpałam. Druga prawda, że czas odpocząć. Jestem oklapnięta i potrzebuję przerwy, coby naładować akumulatory. Ledwo dobrnęłam do mety, nie sądziłam, że tak ostatni odcinek da mi w kość, ta szarpanina z wykonawcami, to poganianie i czekanie w nieskończoność aż raczą coś zrobić... Z żalem patrzyłam jak obok na dwóch innych budowach prace postępowały sprawnie, szybko, terminowo, fachowo, bez przestojów, bez nerwów ze strony inwestorów. No ale zawierzyłam kierownikowi budowy, że zna dobrą i tanią ekipę, zrezygnowałam z dobrej aczkolwiek drogiej firmy po zakończeniu fundamentów.
Teraz trochę żałuję, może oszczędziłam trochę pieniędzy, ale straciłam zdrowie, gdybym pozostała przy pierwszym wykonawcy, pozbyłabym się większej gotówki, ale miałabym super wykonanie i w terminie. Poza tym dobrze mi się współpracowało z tym właścicielem firmy.
No ale tak to już jest w zyciu, raz dokonujemy trafnych wyborów a raz błądzimy.
Nie wiem jeszcze co czas pokaże, może na tej budowie będzie sporo poprawek, widzę po deszczu zacieki na folii dachowej. Nie mam już ochoty pytać kierownika budowy o cokolwiek, bo zawsze otrzymywałam odpowiedź że jest dobrze.
Trzeba mi szukać kogoś, kto nie ma układów z wykonawcą (a takie ma obecny kb) i będzie obiektywny. Zgoda na poleconą przez kb ekipę, to był mój największy błąd. I żałuję, że nie wypieprzyłam ich po wykonaniu murów poddasza, ale bałam się, że nie znajdę wolnej ekipy we wrześniu do dachu (dobre ekipy mają napięte terminy i umówionych klientów już od wiosny).

Pozdrawiam wszystkich gorąco i dziękuję za zainteresowanie, za pamięć. Oczywiście będę nadal prowadzić mój dziennik budowy.

Renia
13-11-2004, 11:09
Walnji pięścią w stół i zagoń chłopów do roboty.

Paty,
przypomniało mi się, jak mi jakiś czas temu radziłaś. Uśmiałam się dzisiaj czytając ten stary post, bo uświadomiłam sobie niedawno, że nigdy nie będę walić pięścią w stół. Po prostu nie potrafię tego robić, a może gdzieś tam w środku coś mi mówi, że nie jest to odpowiednia forma dyscyplinowania w mojej rodzinie.
Zawsze liczyłam na to, że sami powinni wiedzieć jakie mają obowiązki i z własnej woli je wypełniać, bez walenia pięścią w stół z mojej strony.
Ale muszę Ci powiedzieć, że czasem faktycznie miałam ochotę nie tylko walić z całej siły ale i wrzeszczeć na cały głos. Ogarniała mnie czasem taka bezsilność i smutek, że nie potrafię ich przekonać do swojego pomysłu. Strasznie mnie to dziwiło, że nie zapalili się od razu do pomysłu posiadania swojego domu z ogródkiem, większość z nas chyba w głębi duszy ma takie marzenie. Tylko nie każdemu dane jest je realizować.
Żal mi było, że my nie potrafimy jednoczyć się przy takim przedsięwzięciu, tak jak dzieje się to w większości rodzin - mają wspólne cele, realizują je razem, pomagają sobie, uzupełniaja się, podtrzymują sie na duchu.
No, ale ostatnio zauważyłam mikroskopijną zmianę......zobaczymy co czas przyniesie, według starego powiedzenia " tylko krowa nie zmienia swojego zdania"......

Próbuję teraz nabrać dystansu do całego mojego życia i do tej budowy i do przeszłości i do przyszłości.

Z przyjemnością przeczytałam to Twoje pisanie jeszcze raz, to było takie spontaniczne...

Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i ciepło. Pa, pa.

kroyena
15-11-2004, 08:22
Reniu jak jedne sąsiady to ludzie to drugie to ludzie z kompleksami.

O chłopa sięnie bój jak mądrze pograsz to i ony i latorośl postępy w budowaniu porobią (przez co i grosza zaoszczędzicie).
I jeden i drugi w towarzystwie nagadali to może oni są typu premierowego (znaczy poznasz ich po tym jak skończą) byle z lepszym efektem niż "Mueller oder was?" :roll: .
Boisko jest twoje i powoli zaczynasz jak piszesz wykorzystywać wyżej wspomniany atut. Przyjemności z rozgrywania. :wink:

AgnesK
21-11-2004, 14:55
Ciekawa jestem jak się w końcu zakończył spór słupkowy i czy zdążyliście zasypać fundamenty od wewnątrz. My niestety obsypaliśmy od zewnątrz jedynie dwa boki domu, teraz czekamy na ocieplenie, żeby dokończyć prace.
Pozdrowienia serdeczne
Agnieszka

mazi77
06-02-2005, 15:33
renia jestem pełen podziwu dla twojej osoby gratuluje odwagi i hartu ducha tak trzymać powodzenia!!!!

RYDZU
30-03-2005, 06:47
Miło poczytać że zwiększone natężenie promieni słonecznych wyciągnęło was (i to RAZEM) na działeczkę.
No i że zbierasz siły do dalszych działań.

Na stronie Koła www.kolo.com.pl jest prosty program do projektowania łazienek - może to coś pomoże.

Pozdrawiam

Maluszek
30-03-2005, 10:18
Reniu - fajnie, że znowu jesteś z nami :D

aha26
30-03-2005, 11:44
Reniu,wczoraj przeczytalam twoj dziennik ,nic nowegoCi nie powiem.Dla mnie poprostu jestes WIELKA a Twoj maz nie ma pojecia jaki skarb ma w domu{moze kiedys to sobie uswiadomi}.
Jesli chodzi o wykonawcow to nie mozesz sie dawac.Ty tu jestes Pania,Placisz i wymagasz!
Zycze Ci szczescia i wytrwalosci!

Hanula
09-05-2005, 21:25
Zdjęcia Reniu, Dawaj Zdjęcia
Pozdrawiam

zaba_gonia
18-07-2005, 21:43
Reniu, przeczytałam Twój dziennik....trwało to trochę...
Mam mieszane odczucia. Podziwiam Cię za upór i konsekwencję, ale......jestem daleka od oceniania Twojej sytuacji rodzinnej.

Życzę Ci z całego serca, żebyś była szczęśliwa w swoim domku :D
Od wczoraj Twoja czytelniczka :D

inż. Mamoń
09-11-2005, 19:50
Czy ktoś jeszcze pamięta dziennik Reni?
http://murator.com.pl/forum/viewtopic.php?t=32453

zaba_gonia
09-11-2005, 20:08
Czy ktoś jeszcze pamięta dziennik Reni?
http://murator.com.pl/forum/viewtopic.php?t=32453

Ja pamiętam. Bardzo smutny.....
Ciekawe co u niej słychać????

inż. Mamoń
23-12-2005, 21:59
Radosnych i zdrowych Świąt, pomyślnego i bogatego Nowego Roku !!!

http://tatromaniak.republika.pl/images/dom/w015.gif

AnetaS
12-09-2006, 16:09
Witaj Renia, zaglądłam tu bo jakoś strasznie się za Tobą stęskniłam . Nic nie piszesz, ani tu ani w dzienniku, nawet do grupy nie zaglądasz, a jeśli zaglądasz to nie piszesz. :(
Coś mi się zdaje, że musze odszukać nr telefonu do Ciebie i przywołać do tablicy (czytaj: komputera) :wink:

Renia
12-09-2006, 18:09
Anetko, kochana jesteś ! Jeszcze o mnie pamietasz ???
Cieszę się bardzo. Powiem Ci co u mnie słychać: miałam przerwę 2 lata, spłacam kredyt, jest go już połowę z czego się cieszę. Planowałam taką przerwę, bo jak zapewne wiesz sama finansuję wszystko, nie jest łatwo odkładać na kupkę i równoczesnie płacić raty, ale nie jest też tak źle, żebym zaniechała pomysłu zamieszkania we własnym domu. Nawet wiem, że nie będę musiała sprzedawać tego mieszkania w którym mieszkam, bo po pierwsze dam radę finansowo bez sprzedaży, po drugie jest w dobrej dzielnicy, na pierwszym piętrze, a pod oknem urósł mi las choinek, jest ich chyba z 15, spółdzielnia zasadziła je tuż pod moimi oknami. No i sąsiedzi mili, mieszkamy juz 15 lat, jest super, tylko ja marzę o własnym ogrodzie ...i o wygodnych sypialniach...i o pięknym salonie z kominkiem, więc ...działam. Mieszkanie zostawię na wynajem, ewentualnie dla syna, bo co prawda jest bardzo ciekaw jak to będzie w nowym domu, ale cieszy się, że nie sprzedajemy mieszkania, wspomniał coś, że może kiedyś będzie tu mieszkał....jak się ożeni.
Na pewno buduję dalej od kwietnia 2007, przez zimę umówię sobie kilka ekip i dalej do przodu !

No, byłabym zapomniała o najważniejszym - w sierpniu załatwiłam wszystkie formalności związane z ciągnięciem gazu, sąsiedzi obok budujący też, no i będziemy mieć wszyscy gaz !!! Czekałam na tę chwilę 2 lata. Powinni zdążyc przed jesienią wykopać. Kosztuje mnie to 3.200 zł, no i skrzynka 200 zł. To byłyby już wszystkie media, reszta była doprowadzona do domu 2 lata temu.

A tak poza tym, to syn zdał maturę, skończył potem szkołę policealną (informatyka), teraz dostał się na studia na dziennikarstwo, na prywatną uczelnię w Rzeszowie, no i od wielu miesięcy ma dziewczynę, ma na niego dobry wpływ.

A w życiu zawodowym to się dopiero zmieniło! Jest już 3 sekretarki, księgowa na pół etatu i pani sprzatająca. Od kilku miesięcy pracuję nie jak murzyn, ale jak człowiek !!! (chociaż nadal często po 10 godzin, wcześniej bywało, że 12 oraz w soboty i czasem niedziele). Zaczęłam nawet ostatnio w niedziele piec domowe placki !

Poza tym w tym roku byłam na 3-tygodniowych wakacjach we Francji (u rodziny męża) nad Morzem Śródziemnym, zwiedzaliśmy trochę, troche się opalałam, spacerowałam rano i wieczorem po plaży, a przede wszystkim objadaliśmy sie smakołykami i pijaliśmy znakomite wina ! Boże jak chciałabym tak co dzień !
Bardzo odpoczęłam, naładowałam akumulatory, więc mam dobry nastrój i wydaje mi się, że wszystko w życiu pokonam.
Pewno na drugi rok nie zaproszą, no to będę spokojnie budować.

Na forum bywam raz w miesiącu, coś tam poczytam, ale nie piszę,
jak mam wolną chwilę, to odpoczywam, oglądam telewizję, gotuję w kuchni (bo lubię), albo po prostu śpię. Przez ostatnie lata ciągle nie dosypiałam, byłam przemęczona, teraz sobie rekompensuję wszystko.

Nie wiem jak potoczy się dalej moje życie, może uda mi sie wreszcie trochę zwolnic tempo i zacząć korzystać z tego, z czego inni już dawno korzystają.

Anetko wiem, że już mieszkasz, że tylko kosmetyczne prace pozostały, nie mogę uwierzyć, że to tak szybko się stało, dopiero niedawno mówiłaś, że będziesz zaczynać.....

Pozdrawiam Cię bardzo gorąco, jak masz ochotę to pisz, odpiszę jak tylko będę miała chwilę wolnego czasu. No i pozdrawiam wszystkich starych i nowych przyjaciół w naszej podkarpackiej grupie, życzę przyjemnego budowania a potem przyjemnego mieszkania.

AnetaS
12-09-2006, 20:31
Renia, cieszę się bardzo że napisałaś, zapomnieć Ciebie nie sposób. No może gdyby "Renia" było dla mnie tylko nikiem anonimowej osoby, ale przecież tak nie jest. Jest to imię osoby, którą poznałam, spotkałam się i to nie raz a parę razy i osoby którą cenię. :D
Dobrze pamiętam jaką miałaś sytuację i jak bardzo pragniesz tego domu. To dobrze, że odetchnęłaś troszkę, no i te wakacje... super.
Może udałoby się w któryś dzień spotkać i porozmawiać.

14-09-2006, 09:32
Reniu
ciesze sie ze znalazłas chwile i opisałas co sie sie wydarzyło w Twoim zyciu
wyglada na to ze trud jaki włozyłas aby spełnic marzenia - opłacił sie i masz sie czym pochwalic !
a syn (jedynak) z ktorym najpierw miałas kłopoty (i na którego januszek radził nie załować paska ...):lol:
wydoroslał, studiuje dziennikarstwo ! ma fajna dziewczyne - to chyba najwiekszy powód do radości
pozdrowienia dla Ciebie Reniu :) - pisz częsciej

Renia
18-09-2006, 17:47
Anetko,
może udałoby sie nawet i spotkać, będę wolna na początku października, weekendy szykują się wolne, w tygodniu też jak będę wiedzieć wcześniej, to tak zaplanuję wieczór, żeby był wolny. Jak masz ochotę, to napisz na priva i podaj z wyprzedzeniem datę, godzinę, spróbuję sie dopasować.

Brzoza,
dziekuję za pamięć i miłe słowa, mam nadzieję, że Ty już na dobre zadomowiłeś się we własnym domku i że jest to zmiana na lepsze. Zazdroszczę przepięknej okolicy, a przede wszystkim tego "spokoju traw i dzikiego wiatru"... Jednak w Rzeszowie pewne klimaty są niewyczuwalne, ale już kilka kilometrów za miastem odczuwa się zwolnione tempo życia, spokój, natura "pcha się" do drzwi i okien, a i zwierzyna potrafi się zaplątać zupełnie blisko domostwa. Ja tego nigdy nie doświadczyłam i pewnie nie doświadczę, a Ty całe życie przeżyjesz mając kontakt z przyrodą. Ma ona niesamowity wpływ na ludzi. To wszystko widać, słychać i czuć przy bliższym kontakcie z Tobą, ludzie pozbawieni stresu i nadmiernego obciążenia pracą zupełnie inaczej podchodzą do wielu spraw, może z wiekszym dystansem, bez nerwów....tego też Ci zazdroszczę.
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie.

maciejon
14-01-2007, 16:55
Tak się złożyło, że Brzoza na Podkarpackiej Grupie podał link do Twego dziennika.
http://forum.muratordom.pl/viewtopic.php?p=759286&highlight=#759286
Później Aga44 napisała o przeczytaniu go. Ja jakoś bardzo mało albo prawie wcale nie czytam dzienników (chyba mój błąd), ale poniewaz był to Twój dziennik,zacząłem czytać.

Kiedyś w okolicy Wigilii chyba w 2004 roku, wymieniliśmy na Forum Podkarpackiej Grupu kilka ciepłych zdań. Zapamiętałem to.
"Wywoływałem" Cię przed Wigilią 2005 i odezwałaś się, ale wtedy juz nie pisałaś na Grupie.

Twoje wpisy do Dziennika, szczególnie z pierwszego etapu budowy, zrobiły na mnie "duże x duże" wrażenie - i tyle mojego komentarza.

Teraz nie piszesz. Sądzę, ze nie masz powodów do pisania mimo, że:

Na pewno buduję dalej od kwietnia 2007, przez zimę umówię sobie kilka ekip i dalej do przodu !.Odczytuję to tak, że jest nie tak jak na poczatku. (Pisanie tylko czasem jest bardzo potrzebne :) )
I jakos mi raźniej.
Serdecznie Cię pozdrawiam :)

inż. Mamoń
29-03-2007, 08:06
Renia - jak się cieszę, że wróciłaś do swojego dziennika :D :D :D :D Zauważyłem to całkiem przypadkowo, nie zdążyłem nawet jeszcze przeczytać ostatnich wpisów po długaśnej przerwie. Pozdrawiam :D :D :D :D

Renia
29-03-2007, 14:34
Teraz nie piszesz. Sądzę, ze nie masz powodów do pisania mimo, że:

Na pewno buduję dalej od kwietnia 2007, przez zimę umówię sobie kilka ekip i dalej do przodu !.Odczytuję to tak, że jest nie tak jak na poczatku. (Pisanie tylko czasem jest bardzo potrzebne :) )
I jakos mi raźniej.
Serdecznie Cię pozdrawiam :)

Maciejon
dokładnie tak jak napisałeś - jest nie tak jak na poczatku....chyba lepiej....
Pozdrawiam

Renia
29-03-2007, 14:40
inż. Mamoń
witaj, milo Cie "widzieć" w komentarzach, faktycznie przerwa była długasna, teraz powinno byc sporo wpisów...znowu podziele sie z Wami moimi przeżyciami...
Może ktos czytając mój dziennik czegos sie nauczy lub jesli ma trudności, to nabierze ochoty aby je pokonać. Mam równiez nadzieje że nikogo nie zniechece do budowy.

Napisz co u Ciebie słychać, jak Twoja budowa ? W wolnej chwili zagladne do Twojego dziennika...
Pozdrawiam Cie gorąco i zyczę wszystkiego najlepszego !

Hanula
02-05-2007, 19:25
Jak tam majówka na budowie Reniu? Jest w miarę ciepło więc myślę, że wszystkie wolne dni tam spędzasz.
Wczoraj byłam w pracy (jak to u mnie - wszyscy odpoczywają a ja pracuję) a w sobotę jadę na działkę popatrzę, pokoszę trawę może, pomarzę o domu...

Pozdrawiam Cię serdecznie

Renia
03-05-2007, 12:29
Witaj Hanulko,
masz rację, dłuuugi wolny weekend jest dla mnie pracowity, bo i na budowie pracowałam 1-go i w firmie byłam 2-go. Zamierzam pracować na budowie 4 i 5-go. Jeden dzień na koniec weekendu pozostanie mi na odpoczynek.
Ale nie rozpaczam, niedługo wylewki na parterze, więc przygotowuje wszystko, sprzatam, porzadkuję, wynoszę, zbieram smieci, przestawiam w inne miejsce resztki materiałów budowlanych... troche pomaga mi mąż, troche znajomy pan od sąsiadki.
Dobudowuję wiatrołap, całe 6 m2, fundamenty juz wylane w ziemi, teraz tylko nadbudować dwie warstwy bloczków i mozna bedzie robic spocznik przed drzwiami i dwa schody.
Zaraz po wylewkach umówiony jest elektryk, bedzie robił wszystko tzn. całą elektryke, alarmy, sieć internetową i TV oraz odgromówkę....Potem wchodzi tynkarz (mam nadzieję, że nie wywinie mi numeru !).
Potem centralne ogrzewanie - "normalne" w pokojach i podłogowe w łazienkach, wiatrołapie i kuchni. Potem styropian i jastrych.
Po drodze jeszcze muszę małe ścianki dzialowe zrobić, żeby wydzielić w przedpokoju spiżarkę i zmniejszyc wejście do kuchni.

Nie planuje więcej na razie...chociaz przejde sie do kilku firm z oknami, pewnie tez zamówie te okna i drzwi wejściowe oraz od strony garażu. Dom byłby zamkniety. Myslę, że to juz na wakacjach.
No i droge może troche czymś wysypię, bo sąsiad juz utwardził trochę, teraz na mnie kolej.
Nie uda mi sie więcej w tym roku zrobic, jesli to zrealizuje, to będe bardzo zadowolona.

A Ty musisz nadal marzyć o swoim domu, nie pozwól aby Twoje marzenia zarosły chwastami (ktos ma taki napis na forum). Tylko w tym roku jakies wariactwo z cenami....nie moge uwierzyć....ledwo udało mi sie kupic paredziesiat pustaków na ten wiatrołap....nie ma nic w hurtowniach. Nie wiem z czego ludzie będa budowac domy, jak nie ma pustaków, a jak gdzieś są, to ceny szokują. Znowu przyjdzie nam poczekac pare lat az wszystko sie uspokoi i "wyrówna". Nie widze jednak tego dobrze....żyjemy w wariackim kraju, gdzie nigdy nie mozna byc pewnym niczego.

Pozdrawiam Cie serdecznie i zycze przyjemnego pobytu na działce, odpoczywaj, pogoda bedzie ładna...i napisz czasem coś jeszcze.

canna
14-08-2007, 22:21
Reniu!
przeczytałam Twój Dziennik

nie mam już siły czytać wszystkich komentarzy, zrobiło mi się tak jakoś przykro

podziwiam Cię, jesteś mądrą kobietą i mam nadzieję, że zapisałaś tą działkę i budowę na siebie i w dniu przeprowadzki po prostu nie wrócisz do domu dla papug

oprócz katorgii jaką przeszłaś z kb, wykonawcą, kominami i całą budową, niestety najbardziej przygnębiający jest wątek rodzinny

skoro ten, którego masz za męża tak lubi to mieszkanie i sąsiadów to niech sobie tam zostanie, nie zasługuje na korzystanie z tego czego takim nadludzkim wysiłkiem dokonałaś

nie mogę pojąć czemu go tolerujesz przy swoim boku
szkoda tylko, że syn powiela postępowanie ojca, z Twojej opowieści niestety wyziera brak kontaktu nie tylko na linii małżeńskiej

albo naprawisz to sama (jak wszystko) albo pozostanie Ci kot

ale myślę, że jak już wykończysz ten dom, nagle okaże się, że to ich dom i chętnie będą z niego korzystali, krytykując przy okazji Twoje "złe" decyzje

ciekawe kto zajmie ten pokój na górze z tarasem ....

ja nie potrafiłabym być aż taką altruistką

pozdrawiam
canna


p.s przydałby się link do Dziennika w stopce

Renia
15-08-2007, 12:40
1.
jesteś mądrą kobietą i mam nadzieję, że zapisałaś tą działkę i budowę na siebie i w dniu przeprowadzki po prostu nie wrócisz do domu dla papug
2.
skoro ten, którego masz za męża tak lubi to mieszkanie i sąsiadów to niech sobie tam zostanie, nie zasługuje na korzystanie z tego czego takim nadludzkim wysiłkiem dokonałaś
3.
albo naprawisz to sama (jak wszystko) albo pozostanie Ci kot
4.
ale myślę, że jak już wykończysz ten dom, nagle okaże się, że to ich dom i chętnie będą z niego korzystali, krytykując przy okazji Twoje "złe" decyzje

ciekawe kto zajmie ten pokój na górze z tarasem ....

ja nie potrafiłabym być aż taką altruistką
5.
p.s przydałby się link do Dziennika w stopce
Droga Canno
ad.1.
Zapisałam i działke i dom na siebie i jak sie wyprowadzę to nigdy już nie wrócę do klatki na papugi.
ad.2.
No teraz juz pewnie tak nie lubi.....bliska perspektywa zamieszkania w zdecydowanie lepszych warunkach spodobała mu sie ......
Co do męża, oprócz wad posiada też zalety, tak jak i ja i jak kazdy inny czlowiek. Ludzie sa omylni, on też, może po prostu źle ocenił moje mozliwości zbudowania domu, tak bardzo był przeciwny, to prawda.... Ja tez nie jestem ideałem, tez jestem omylna, popełniłam w zyciu wiele błędów.
Mój altruizm sie zwykle kończy kiedy ktoś przekroczy pewna granicę, widocznie jeszcze do tego nie doszło. Ale też wówczas nie ma odwrotu, moje decyzje sa ostateczne, więc jesli je podejmuję musze byc pewna w 100 %, że dobrze postepuję. I że więcej będzie korzysci niz strat.
ad.3.
Co do kota, mam nadzieje, że on mi pozostanie jeszcze przez długie lata .....
Czarnowidztwa pozbyłam sie dość skutecznie jakis czas temu.
ad.4.
Zgadza sie, dom będzie równiez ich domem, przynajmniej takie sa założenia, a w pokoju z pieknym 30-metrowym tarasem będzie mieszkał syn. Mało tego, kiedys ten dom będzie jego, bo "trumna kieszeni nie ma", więc nie zabiore go ze soba na tamten świat, a on jest jedynakiem.
Mam nadzieje, że kiedys jak mnie juz nie będzie, wspomni z sentymentem budowę i doceni mój wysiłek. Ale zanim to nastapi mam nadzieje doczekać wnuków i.... drugieo brytyjskiego kota w nowym już domu.
ad.5.
Nie zamieszczę linku do dziennika w stopce.

Pozdrawiam

canna
15-08-2007, 16:51
Droga Reniu

utwierdziłaś mnie tylko w opinii o sobie:

jesteś mądrą kobietą, ale życie zmusiło Cię do bycia twardą, chociaż myślę, że taka nie byłaś kiedyś tam..., czas goi rany i być może zapomnisz o gehennie, którą przeszłaś,
wiem, co mówię: ja też sama buduję dom, ale jakże inne jest to moje "sama", buduję ja, bo mąż pracuje do 19-tej, ja pracuję na uczelni, mam dużo wolnego czasu, który mogę poświęcić budowie, dla mojej wygody mąż kupił mi samochód (lepszy od jego auta) - nie wyobrażam sobie jeżdżenia MPK, kiedy tylko go poproszę i powiem kiedy, co i gdzie ma załatwić, robi to, w weekendy razem malujemy ogrodzenie, sadzimy pierwsze iglaki w ogrodzie, codziennie opowiadam mężowi o tym co się zadziało na budowie, pytam o zdanie, chociaż on i tak nie bardzo orientuje się w temacie, czasami popełniam błędy, wybrałam złe ogrodzenie frontowe, nie pasuje do bocznego, mąż ani słowem nie skrytykował, pocieszał mnie, że kiedyś zasłonią je iglaki i nie będzie tego tak widać

może porównując Twoje samotne budowanie z moim widzę jaką przeszłaś już trudną drogę, może dlatego nie umiem wykrzesać w sobie sympatii do kogoś będącego aż takim egoistą

czy Ciebie nie wkurza to, że Twój mąż zawozi na budowę jakiegoś kolegę a potem powtarza jego słowa, że nie sztuka zbudować skorupę.... itd. (dla niego jak widać już zbudowanie skorupy jest ponad siły i chęci) zamiast wspierać Cię, pomagać, podziwiać i chwalić?
czy nie wkurza Cię, że Twój syn zawozi na budowę kolegów i na skutek ich zachwytów pokojem z tarasem, sam zaczyna być nim zachwycony?


reasumując: czy nie wkurza Cię, że Twoi najbliższi kierują się zdaniem i opiniami obcych ludzi?

znosisz to wszystko tak spokojnie, jeździsz autobusem kilka razy dziennie, jak daleko ma mąż do pracy? nie mógłby czasem pojechać autobusem?
zbudowałaś dom, w moich oczach jesteś wielka
jednak nie mam 100% pewności, że jest on zbudowany zgodnie ze sztuką budowlaną, ten kb z czasów zamierzchłego socjalizmu, ta ekipa razem ze swoim szefem nie wydają się godni zaufania, Ty masz większą wiedzę na temat nowoczesnych metod budowlanych niż oni wszyscy razem wzięci, szkoda że dałaś się namówić i rozstałaś się z pierwszą ekipą, miałabyś o niebo mniej problemów i wylanych łez,
gdybyś miała z kim o tym porozmawiać i poradzić się, może podjęłabyś inną decyzję
napewno Twój dom w moich oczach jest tylko Twoim Domem a Ty zasługujesz na kogoś kto Cię doceni

pozdrawiam
canna

Renia
15-08-2007, 19:52
1.
życie zmusiło Cię do bycia twardą, chociaż myślę, że taka nie byłaś kiedyś tam..., czas goi rany i być może zapomnisz o gehennie, którą przeszłaś,
2.
dla mojej wygody mąż kupił mi samochód (lepszy od jego auta)
3.
dla niego jak widać już zbudowanie skorupy jest ponad siły i chęci) zamiast wspierać Cię, pomagać, podziwiać i chwalić?

czy nie wkurza Cię, że Twój syn zawozi na budowę kolegów i na skutek ich zachwytów pokojem z tarasem, sam zaczyna być nim zachwycony?

reasumując: czy nie wkurza Cię, że Twoi najbliższi kierują się zdaniem i opiniami obcych ludzi?
4.
znosisz to wszystko tak spokojnie,
5.
jednak nie mam 100% pewności, że jest on zbudowany zgodnie ze sztuką budowlaną,
Ty masz większą wiedzę na temat nowoczesnych metod budowlanych niż oni wszyscy razem wzięci,
6.
Ty zasługujesz na kogoś kto Cię doceni

ad.1.
Tak, to prawda. Dawniej byłam inną kobietą. Wydawalo mi sie, że niewiele potrafie i że będe sie musiała opierac na swojej drugiej polowie, ale zycie pokazało, że tak nie jest..... Sama jestem zaskoczona.... rodzice nie wierzyli we mnie, nie wyniosłam z domu wiary we własne mozliwości i to niestety zaważyło na pierwszych latach mojego samodzielnego juz zycia. Z domu wyniosłam równiez pokorę.... po latach pozostała jedynie pokora wobec zycia i rzeczy na które nie mamy wpływu (cięzkie choroby, śmierć itp.), ale po latach równiez nabyłam doświadczenia, wiedzy a zwłaszcza wiary we własne siły i mozliwości. Owocem jest nie tylko ten dom, jest wiele innych moich sukcesów, dzieki którym moge obecnie godziwie zyć.
ad.2., ad.3.
Niestety mój mąż nie mógłby mi kupic samochodu, po prostu nie zarabia tyle żeby móc sprawiac mi takie prezenty, z tego samego względu nie chciał budowy, po prostu koszty były dla niego nie do przeskoczenia. Nie tylko koszty, równiez tematy budowlane, jest humanistą.
Nie chciał wspierac i pomagać, bo nie wierzył w powodzenie przedsięwzięcia, bał sie totalnej klapy, ja to rozumiem..... ja miałam wszystko obczytane, wyliczone, wiedziałam, że podołam i nie chodzilo tu tylko o finanse..... On nie orientował się w żadnym temacie dotyczącym budowy, do dzisiaj wszystko jest mu dalekie, na wszystko wystawia wielkie oczy, jak planuje kolejnośc prac i opowiadam o papie, izolacjach, styropianach, wylewkach, ociepleniach, gazie, prądzie, odgromieniu i wielu innych sprawach, to przyjmuje wszystko bez mrugnięcia okiem, gdybym opowiadała bzdury tez by je przyjął za dobra monete, po prostu nie orientuje sie w niczym. To sa trudne tematy dla niego, łatwe staja sie po wykonaniu, kiedy widzi efekt, wtedy przekonuje sie, że to wcale takie trudne nie było.
On żyje w innym świecie niz ja, kobiety sa z Venus, a mężczyźni z Marsa.
No, ostatnio wspiera i chwali i pomaga na ile potrafi, mysle, że nareszcie uwierzył, że to jest realne, abyśmy mieszkali jak ludzie, a nie jak ptaki w klatce.
Uwierzył we wszystko, równiez w to, że można zyc wygodnie, długo i szczęśliwie.
Nie wypowiadam sie co do egoizmu, to trudny temat.....on tez se swojego rodzinnego domu wiele wyniósł, dobrego i złego. Procentuje i to dobro i to zło.
ad.4.
Tak, znoszę, mam wiele cierpliwośći, intuicja podpowiada mi, że nie powinnam szaleć. Ale intuicja podpowiada mi również kiedy należy wdrozyc drastyczne postepowanie i ja to robię.
ad.5.
Zapewniam Cie, że będzie stał 100 lat, będzie ciepły, bezpieczny i wygodny.
ad.6.
A znasz takie przysłowie, że kobiete docenia sie (chwali sie) po smierci ? A dzień po zachodzie słońca....
Żartuje oczywiście. :wink:

P.s.
Moi najbliżsi nie kieruja sie zdaniem i opiniami innych ludzi, maja swoje zdanie, nie bardzo mozna nimi sterować, manipulować i narzucac im własne zdanie. Są dość niezależni pod tym względem.

canna
15-08-2007, 21:02
Reniu, jesteś niesamowitą osobą http://forum.muratordom.pl/images/smiles/icon_biggrin.gif i chyba rozumiem, dlaczego zamykasz oczy na to, co dla osoby z zewnątrz jest jasne jak słońce, ale każdy sam jest kowalem swego losu, nie będę już tego drążyć.
Życzę Ci spełnienia wszystkich Twoich marzeń, wielu dobrych chwil spędzonych na tarasie w słodkim nicnierobieniu, kiedy będziesz mogła tylko cieszyć się i zbierać owoce tego, czego sama dokonałaś.

pozdrawiam
canna

Renia
16-08-2007, 07:37
Równiez Tobie zycze wiele radości w zyciu i spełnienia wszystkich marzeń. Niech dom będzie dla Ciebie symbolem bezpieczeństwa i miejscem, do którego chetnie sie wraca.

gogrodni
22-07-2011, 20:10
Bardzo mi przykro, pdziwiam Cię za hart ducha i szacunek dla drugiego człowieka, trzymam kciuki, medycyna teraz dużo może, będzie dobrze.

pozdrawiam

BasH
22-07-2011, 21:24
Renia - superkobieta z ciebie - pozdrawiam i życzę duuużo sił i wytrwałości!

ps: Daj linki do dziennika i komentów w stopce, bo ciężko je odnaleźć.

Beti44
09-06-2012, 20:23
Witaj Renia
Przeczytałam Twój dziennik cały i... jest to mój dziennik, dokładnie taki mogłabym napisać. Sama podjęłam decyzję o zakupie działki, kredytach i rozpoczęciu budowy. Z jednym wyjątkiem, poszłam na łatwiznę i wybudowałam dom z gotowych elementów, nie szkieletowy, ale z keramzytobetonu. Trwało to krócej i już jestem na etapie instalacji wewnętrznych, zaczęłam 11 kwietnia br.
Mój mąż nie przeprowadzi się ze mną ale jak powiedział chętnie przyjdzie na grilla. Tylko nie wiem czy będę w stanie go zaprosić. Przeprowadzę się z moim ukochanym kotem a właściwie z 2 kotami ( bo mam w planie adopcję ) i synem - studentem. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie Beata