PDA

Zobacz pełną wersję : Dziennik znaleziony na polu



ckwadrat
27-07-2002, 15:52
Nasz kawałek (1500 m2) szczerego pola – bez żadnych mediów – kupiliśmy latem 2001 roku. Skusiła nas piękna okolica – Otulina KPN. W odległości ok. 300 m ściana lasu od wschodniego horyzontu po zachodni. Jedyne sąsiedztwo to kilka nowych domów przy zjeździe z asfaltówki (ok. 300 m) prowadzącym do naszego pola. Pole dopiero co odrolnione i przewidziane w miejscowym (gmina Leszno) planie zagospodarowania pod zabudowę mieszkalną z ewentualną możliwością prowadzenia drobnych usług (fryzjer, sklepik itp.; pani w gminie mówiła, że może być też szewc :wink:.

W perspektywie mieliśmy zatem powstanie w ciągu kilku lat osiedla nowych domów, w przeważającej większości należących do Warszawiaków (miejscowi sprzedawali im działki). Nie grożą zatem – z uwagi na plan zagospodarowania - żadne uciązliwości w stylu: nieszczelne szamba, spalanie plastikowych butelek, gnojówka, wałęsający się młodsi lub starsi tubylcy w róznych stanach upojenia itd. itp. Z uwagi na Otulinę nie grozi też żaden przemysł.

Grunt suchy, piaszczysty. Daleko (i za niewielkim wzniesieniem) od szosy prowadzącej do Wawy (ok. 1 km) tak, że w ogóle nie słychać przejeżdzających „tranzytem” samochodów. Tranzytem w cudzysłowie, ponieważ akurat na tej trasie (chyba jedynej z Wawy) jest praktycznie tylko ruch lokalny. 1 km do przystanku podmiejskiego autobusu warszawskiego. 400 m do przystanku, gdzie zatrzymują się prywatne busy jeżdzące do rogatek Wawy (tańsze od komunikacji miejskiej). Do najbliższego sklepu (spożywczak) ok. 1 km. Do przedszkola, szkoły, kościoła – ok. 3 km. Na samochód (i rower) odległości żadne. Ale gdyby na razie jedyny środek lokomocji w rodzinie nawalił są 2 alternatywy dojazdowe do miasta.

No właśnie. Zniechęcające od samego początku była odległość do centrum Wawy – ok. 26 km (do rogatek 15 km). Po dłuższym namyśle doszliśmy jednak do wniosku, że oszczędzanie paru km na dojazdach nie ma żadnego sensu – ceny skaczą ok. 3$ na każdy km (!) bliżej miasta (czyli mniej więcej 10 tys. zł więcej za działkę, jaką sobie założyliśmy – 1200-1500 m2). A to przecież tylko minuta szybciej w dojazdach. Bliżej wchodziły w rachubę tylko plomby wsród miejscowych domostw (narażone na ww. uciążliwości) lub plomby w samym lesie (nie chcieliśmy działki w samym lesie bo wilgoć i duze zacienienie). A i okolica zdecydowanie brzydnie – większy ruch samochodowy, więcej mniej lub bardziej uciążliwej przedsiębiorczości, więcej śmieci, gorsze powietrze. Odośnie wyboru działki to chyba tyle. Zaraz dopiszę, jak budować (od 2 dni są już fundamenty) bez mediów....

ckwadrat
27-07-2002, 19:02
Wedle kolejności wypadałoby jeszcze wspomnieć o wyborze projektu ale to zostawię już opalowi. Paluszki w morzu wymoczone i wygrzane na piasku, więc niech też trochę postukają w klawiaturę :wink:

Jak się przekonałem bez mediów budować można. Oczywiście chcieliśmy poczekać przynajmniej na prąd (bo jak mawiają elektrycy „grunt to prund&#8221:wink: i wywiercić studnię ale okazało się, że na pierwsze trzeba czekać zbyt długo (a tu przecież wyższy VAT za pasem) a drugie jest chwilowo za drogie (ok. 6 tys. zł – studnia głębinowa 20-kilka metrów, z pompą).

Aby mieć prąd wystarczy kupić agregat prądtotwórczy (1-fazowy, 2,2 kW) za ok. 1500 zł (nowy). Pociągnie betoniarkę i wszelakie inne narzędzia niezbędne na budowie. Zużyje tylko ok. litra benzyny na motogodzinę, więc wychodzi chyba nawet taniej, niż od energetycznego monopolu :wink:. Oczywiście musiałem przejechać się do Słomczyna i ostatecznie do Tomaszowa Mazowieckiego aby zaoszczędzić parę setek.

Z wodą jeszcze prościej - wystarczyło kupić (za 300 zł) plastikowy zbiornik, zbrojony metalową siatką, z wlewem i kranikiem (poj. 1000 l). Trzeba też dogadać się z miejscową strażą (ja dogadałem się dopiero z drugą). Za 50 zł leją do mnie i od razu do sąsiada bo liczą sobie za kurs a w zbiorniku mają 2500 l. Do zbiornika można wrzucić pompkę zanużeniową albo podstawić wiaderko - na razie korzystam z tego ostatniego (raz polałem fundament i mi wystarczyło żeby do następnego razu wziąć koczujących nieopodal Ukraińców :smile:. Na polewanie stropu kupię już pompkę (ok. 150 zł + drugie tyle za węża).

W tzw. międzyczasie zakupiłem barakowóz i blaszany garaż (3x5 m) - schowek na betoniarkę, cement, drewno itp. Jak ekpia ma przerwę agregat niestety (swoje waży) wożę ze sobą.

Sama budowa ruszyła z kopyta niewiadomo kiedy. Ani się obejrzałem a fundamnet już wylany. Ale po kolei. W środę (24.07) po południu ekipa weszła na plac budowy - zupełnie tego nie planowałem (miało to być w przyszłym tygodniu ale wcześniej skończyli inną budowę). Nie miałem nic oprócz baraku, blaszaka i pustego zbiornika na wodę... Przed zamknięciem hurtowni zdążyłem jeszcze kupić zbrojenia, deski, łopaty, taczki, druty, gwoździe itd. (na krechę! bo nie miałem nawet przy sobie kasy).

Następnego dnia rano przyjeżdżam z agregatem a tu... fundament już wykopany i panowie życzą sobie beton na 17-tą. A ja muszę do pracy... No ale coż, bez pracy nie ma kołaczy a tym bardziej domu, więc trzeba jechać te 36 km, posiedzieć trochę i z powrotem na budowę. Jadąc do pracy zamawiam jeszcze beton – udało się na 17.

Na budowie jestem parę chwil przed 17, czekamy, czekamy a tu żadnej gruszki nie widać. Przyjechała tylko rano zgodzona straż – na szczęście zdążyła przed wylaniem betonu, który trzeba przecież zaraz polewać! Dobiega 18 – gruszek nie widać. No to dawaj na rogatki i zaganiać gruszki na pole. Dzięki temu, że tak zrobiłem (pierwszy gruszkowóz, którego nie udało mi się złapać pojechał pare km dalej; jak wracał już go przechwyciłem), udało się skończyć przed nocą (gruchy przyjeżdzały co godzinę!) a na polu troszkę ciemniej niż w mieście...

Przyjechały 4 pełne gruchy „9-ki”, czyli na fundamenty poszło 36 m3 betonu B-20. 1 M3 kosztował mnie 171 zł brutto, czyli w sumie ok. 6200 zł. Całkowity koszt samego fundamentu lanego (jeszcze bez cokołu z bloczków) zamknął się kwotą ok. 10 tys. zł (beton + ok. 1400 zł na zbrojenia, deski, druty, łopaty itd. oraz 2500 zł dla ekipy).

Oczywiście betonu przyjechało za dużo (o ok. 1,5 m3) – musiałem się szybko zdecydować na podjazd do garażu :wink: Inaczej miałbym kupę dinozaura pod domem, którą chyba tylko dinozaur mógłby ruszyć. Gruszkowozy muszą się bowiem całe opróżnić. Nie zabierają nic ze sobą z budowy! Dlatego warto mieć plan awaryjny na taką ewentualność albo dokładnie wyliczyć zapotrzebowanie.

Do ekspresowego tempa dodam jeszcze, że pozwolenie na budowę uprawomocniło się w zeszły piątek (budowa ruszyła w środę) i tego też dnia odebrałem dziennik, a geodeta wytyczał dom. Nie wyszło mi tylko z kierownikiem budowy/inspektorem nadzoru. Mimo że zgodzony dużo wcześniej i uprzedony o orientacyjnym terminie budowy wyjechał do sanatorium... nie informując mnie o tym.

Lałem zatem fundamenty bez niego, choć do ostatniej chwili łudziłem się, że zdąży (jego żona zarzekała się, że ma wrócić tego samego dnia, co lanie) zobaczyć grunt w wykopie i zbrojenia. Tak się jednak nie stało. Pocieszające jest jednak, że nadzorował moją ekipę u sąsiada, grunt też taki sam, a beton nawet lepszy (B-20 a nie B-15). Na wszelki wypadek zrobiłem zdjęcia :grin:

ckwadrat
07-08-2002, 10:31
Pierwsza inspekcja

1-sza inspekcja (tydzień po wylaniu) wykazała, że fundament został zrobiony niechlujnie i w niektórych miejscach krzywo. Na szczęście nie było nic dyskwalifikującego i da się wszystko wyprostować bloczkami. Niesmak jednak pozostał. Niechlujstwo spowodowane było za dużą ilością zamówionego betonu - ok. 2 m3 - przez co ekipa naprędce musiała robić szalunki pod dodatkowe lanie (gdzieniegdzie wyższe niż poziom gruntu i kiepsko to oszalowali). Pogodzić się też musimy z betonowym podjazdem do garażu, który chcieliśmy mieć z kostki brukowej....

Morał z tego taki żeby zamawiać betonu dokładnie tyle, ile go potrzeba (dobrze policzyć z projektem w ręku) albo mniej – w betoniarni mówili że mogą zawsze dowieść m3 czy 2 ale z powrotem na pewno nic nie zabiorą...

07-08-2002, 11:49
to była II inspekcja
pierwsza była moja-od razu widziłam,ze nieładne te fundamenty
juz my sobie z nimi porozmawiamy!!!
i widzisz, po co tę flaszke dawales?? na weselu bylo to samo. słuchaj mnie kotku-dobrze na tym wyjdziemy :wink:

ckwadrat
21-08-2002, 14:59
19-21.08

Ekipa przyjechała, mimo że miałem już co do tego spore wątpliwości - minęło 3,5 tygodnia od wylania ław. Tak ruszyli z kopyta, że wyrabiają całą ciężarówę bloczków i zbiornik wody w pół dnia. Towar trzeba zatem zamawiać 2 razy dziennie. Trzeba było też wykopać dołek (2x4m, głęboki na metr) i wyłożyć folią wodoszczelną (za 30 zł). Basenik okazał się nawet dobrym pomysłem, trochę przecieka ale i tak pozwolił na niezłe oszczędności.

Po niecałych 2 dniach panowie zrobili 0,5-metrową ścianę fundamentową z bloczków betonowych. Mimo że działka jest sucha zdecydowałem się na 2-krotną izolację poziomą przeciwwodną: na ławie i na bloczkach, w sumie 2x 2 warstwy papy na lepiku. Pionowo jeszcze nie mazali.

Pod koniec 2-go dnia zaczynają już ściany (Porotherm 30 P+W). I tu pierwszy problem. Hurtownia zamiast tzw. połówkowych bloczków narożnych (od których zaczyna się murować) przywozi bloczki na... ścianki działowe (są podobne ale inaczej idzie pióro i wpust). Błąd naprawiają rano i ściany mogą piąć się w górę na całego...

Jak już są pierwsze rzędy muru to dopiero widać, że dom się buduje. A rośnie w oczach. Wspaniałe uczucie...

ckwadrat
21-08-2002, 15:41
Ceny (brutto, loco budowa):

bloczki fundamentowe (szt.) - 2,25 zł,

Porotherm 30 P+W (szt.) - 3,25 zł (20% upustu - 10 producenta + 10 hurtowni),

cement (t) - 308 zł,

piasek rzeczny sortowany (t) - 30 zł,

żwir (t) - 60 zł.

<font size=-1>[ Ta Wiadomość była edytowana przez: ckwadrat dnia 2002-08-21 16:41 ]</font>

ckwadrat
25-08-2002, 08:59
24.08

Parter z nadprożami stoi. Belki i pustaki stropowe czekają na ułożenie i zalanie. Budowa parteru (ściany fundamentowe, ściany zewnętrzne oraz wewnętrzne nośne i działowe; ale bez wylewek) trwała 6 dni.

Fakt, że pomieszczenia teraz wydają się zdecydowanie większe niż na etapie samych fundamentów.

ckwadrat
25-08-2002, 21:07
Po spokojnym obejściu ścian na około widać, że są równiuteńkie jak stół - trzymają pion wprost idealnie i w drżącym, ciepłym powietrzu nie widać dosłownie żadnych odchyłek. Serce na taki widok rośnie! Fachowcy też urośli w moich oczach po niezbyt precyzyjnym wylaniu fundamentów.

Zasługa w tym też samych bloczków Porothermu, które okazały się o niebo równiejsze od Megathermu, z którego muruje sąsiad. Kruchość Porothermu okazała się przeszłością - nawet po wypadnięciu kilku bloczków z palety nic im się nie stało. Kierowca rozłdowujący transport mówił jednak, że kiedyś Porotherm był bardzo kruchy.

Budowa poszła tak szybko, że zapomnieliśmy o kilku szczegółach - m.in. podwyższeniu parapetu w kuchni pod podwyższony w zamyśle blat szafek. Ponieważ są już nadrpoża, pozostaje albo z tego zrezygnować (tzn. zrobić niższe niż chcieliśmy szafki) albo podmurować otwór okienny i zrobić nieco niższe okno. Zapomnieliśmy też o drzwiach w garażu od strony ogrodu ale chyba dobrze się stało - nie są niezbędne a byłby z nimi też problem. Trzeba by je dać solidne (koszty) no i oczywiście pilnować codziennie żeby były zamknięte.

Zdecydowałiśmy się też na wiercenie studni. Okazało się, że zużywa się więcej zbiorników wody (w międzyczasie wykopałem nawet dół i wyłożyłem go folią ale przeciekał) niż myśleliśmy na początku, więc codzienna dowózka wody przez straż staje się sporym obciążeniem (koszty, umawianie się ze strażakiem). Jeśli nawet podepniemy się w przyszłości do wodociągu, studnia zostanie do podlewania ogrodu.

<font size=-1>[ Ta Wiadomość była edytowana przez: ckwadrat dnia 2002-08-25 22:10 ]</font>

ckwadrat
29-08-2002, 14:36
28.08
No i polegliśmy. Mimo badań elektrooporowych wiertacze nie dowiercili się do wody. A wiercili 2 razy: do 24 m i kilka metrów dalej do 40 m. Trzeba było jednak zapłacić 40% za ślepe otwory (na szczęście za jeden, niestety za głębszy)... Jednym słowem pieniądze wyrzucone w błoto. Pozostaje znowu 998.

29.09
Strop zalany. Na 80 m2 stropu teriva + schody wyszło 11 m3 betonu (wziąłem B20). Panowie (majster i kierownik) zdrowo się pomylili, myśleli, że wystarczy 7 m3. Ale nic się nie stało. W ciągu godziny dowieźli brakujacy beton, tyle tylko, że za pompę trzeba będzie więcej zapłacić.

ckwadrat
31-08-2002, 19:52
30-31.08

Po stropie można już chodzić (od następnego dnia po zalaniu) i nie tylko podlewać ale podziwiać też widoki, których nie uraczy się na poziomie gruntu. Strop oczywiście trochę popękał i to już 1-go dnia (kilkadziesiąt, ok. półmetrowych rys o szerokości ok. 0,5 mm). Widać zatem, że 1-szy dzień (w kórym strop jest wy- lub zalewany) jest najistotniejszy i trzeba go samemu podlewać chyba non-stop. U mnie zalewany był rano, wieczorem już były spekania. Podlewała go ekipa ale był upał, więc może i tak nie mogli nic poradzić. Może lepiej było zalewać na wieczór?

Uchronić stropu przed Słońcem nie sposób. Przykrycie go, gdy nie można po nim chodzić, jest niemożliwe. A i nawet gdy można, to trzeba by załatwić ok. 100 m2 jakiejś grubszej folii (pewnie za co najmniej 300 zł) i jakoś ją przygważdzać żeby wiatr nie zwiał. Trzeba raczej podlewać prawie non-stop, a nie żadne tam 2 czy 3 razy dziennie. I to p.w. 1-go dnia, w którym jak się przekonałem, pojawiły się spękania.

<font size=-1>[ Ta Wiadomość była edytowana przez: ckwadrat dnia 2002-08-31 21:38 ]</font>

ckwadrat
31-08-2002, 20:45
Acha, byłbym zapomniał. Schody! Majster sam zaproponował zmianę zabiegowych na dwubiegowe - bezpieczniejsze i wygodniejsze. Oczywiście zdziwiliśmy się bardzo. Chcielismy to zrobić już na etapie przeróbek projektu ale architekt powiedział, że to niemożliwe (bo za ciasna klatka schodowa).

Niemożliwe okazało się możliwe i teraz mamy piękne schody, rozszerzające się łagodnym łukiem idąc z góry na dół (to już pomysł opala). Pod schodami (a konkretnie ich wyższym biegiem) wyszła jeszcze wspaniała spiżarka, która byłaby pewnie tylko schowkiem na odkurzacz, gdyby schody były zabiegowe.

ckwadrat
18-09-2002, 22:36
Troszkę zaniedbałem dziennik... a tu już przecież wymurowali w 3 dni (9-11.08 ) poddasze z nadprożami w ścianach szczytowych i działówkami. Zrobili ile mogli bez murłat i innych elementów więźby.

Zaimpregnowana więźba przyjechała dzisiaj. A tu od kilku dni sążniste deszcze.... choć na szczęście dziś już nie padało i na jutro też nie zapowiadli. Martwię się, czy deszcz mi impregnatu nie wypłuka albo za bardzo drewno nie nasiąknie. O tym będę pewnie myślał do najbliższego poniedziałku, kiedy ekpia weźmie się za robotę.

Acha, nie obyło się bez przygód. Ku przestrodze - pytać się zawsze o HDS-a!. Z drewnem przyjechał pełnowymiarowy albo i dłuższy tir... ale bez HDS-a. Ekipy na budowie nie było, a niektóre murłaty i płatwie można podnieść dopiero w 5 albo i więcej ludzi! A tu tylko ja i kierowca tir-a, który jeszcze powiedział, że od rozładunku to on nie jest...

Właściciel tartaku (Zaździerz k. Łącka) nie raczył uprzedzić mnie, że transport sam się nie rozładuje. Musiałem więc załatwiać na gwałt dźwig. A że była godzina późna (19, już ciemniało), więc trochę mnie to zachodu i nerwów (i nie przewidziane 200 zł) kosztowało. Nie mówiąc już o tym, że rozładowywaliśmy w świetle reflektorów mojego samochodu - nie wiem, czy katalizator wytrzymał jałowy bieg przez godzinę ;( - bo prądu na budowie nie mam.

<font size=-1>[ Ta Wiadomość była edytowana przez: ckwadrat dnia 2002-09-19 22:52 ]</font>

ckwadrat
03-10-2002, 17:48
23.09-1.10

No i nie wiadomo kiedy dom stoi "pod dachem". Co prawda tylko pod papą ale już nie zmoknie. Prezentuje się ładnie, choć oczywiście paru metrów na parterze mi w nim brakuje... Pocieszam się tym, że te 135 m2 (+ garaż 23 m2) na pewno nie będą drogie do wykończenia i utrzymania (ogrzewania).

Już drugi dzień (i końca nie widać) wykopuję Ukraińcem humus z wnętrza domu a można to było zrobić w 2 godziny koparką po wylaniu fundamentów. Byłoby też oczywiście taniej ale na samym początku liczyłem każdy grosz i bałem się grzebać w obrysie niezwiązanej ławy fundamentowej. A trzeba będzie jeszcze zasypać polnym piaskiem, choć to bedzie już łatwiejsze.

ckwadrat
13-10-2002, 15:04
6.10-13.10

Humus wykopany - w domu dół na metr głębokości, że nawet trudno się w nim poruszać. Gdybym wiedział, że będzie z tym tyle roboty zostawiłbym jak było. Tym bardziej, że samego humusu było ok. 15-20 cm, reszta to piach z fundamentowego wykopu. Obłęd. Próbowałem toto zasypywać (ładować do taczki, podwozić, rozsypywać) ale jest to robota dla mięśniaka, nie piwnego jak ja :wink:. Sił starczyło mi na tonę a z obliczeń wynika, że będzie ich ze 150. No i pogoda - deszcz, śnieg, zimno, wiatr. Odpuszczam, wynajmuję Ukraińców!

ckwadrat
27-10-2002, 07:52
21-25.10

Ukraińcy zasypali i zagęścili w tydzień (3 chłopa). Pogłoga z czystego piasku wygląda ładnie, więc w sumie już nie żałuję, że tak późno zdecydowałem się na wymianę gruntu. Lepiej późno niż wcale... Nie będzie mnie po nocach dręczyć strach, że a nóż pod wylewką coś gnije, lęgnie się, zapada itd. Weszło tak jak przypuszczałem 8 wywrotek.

Na zakończenie sezonu ociepliłem jeszcze ścianę fundamentową styropianem. Zostały już tylko roboty zabezpieczające przed zimą.

ckwadrat
29-10-2002, 13:38
28.10

Wichura... niestety zerwała papę z połowy dachu :sad:. Obraz na budowie jak po przejściu tornada. Fragmenty papy porozrzucane wszędzie na działce a nawet poza nią. Na dachu poździerane pasy papy do gołych desek prawie od jednej krawędzi do drugiej. Na obydwu połaciach. Straty oceniam na ok. 500 zł: ok. 5-6 rolek papy, gwoździe, robocizna.

02-12-2002, 16:01
Domek sobie stoi na tym polu, a my zaglądamy czasem do niego.Dzień teraz krótszy więc każda wyprawa kończy się podziwianiem okolicy o zmroku. Jest to bardzo ekscytujące,bo właśnie wtedy widać najwięcej.
Przede wszystkim widać ciemne niebo- i tak nie do końca ciemne,ale w W-wie taki widok jest nie do osiągnięcia.
Pamiętam jak jeździłam do cioci na wieś z dzieckiem-w nocy nie mogłam dziecka znaleźć w łóżku, gdy u nas w mieszkaniu, można książkę czytać. :wink:
Nasz dom stoi w polu więc wrażenie o zmroku jest niesamowite.Ale ja zawsze lubiłam patrzeć na światła w domach i wyobrażać sobie, co mieszkańcy robią, wyobrażać sobie to "ciepło" domu wobec kontrastującego zimna wokół i ciemności.
Jaka cisza-czasem przejedzie samochód gdzieś dalej....
Póki co zawieramy znajomości i ćwiczymy rolę przyszłych mieszkańców. Już się identyfikujemy z lokalnymi problemami.Wprawdzie jeszcze jedna batalia w gminie i coś czuję,że trzeba się będzie "zidentyfikować" na ostro, ale cóż..
Póki co, trzeba wracać do mieszkania, do miasta.

ps. Ostatnio też pomagałam dzielnemu ckwadratowi w podsypywaniu domu piaskiem (ściany fundamentowej).Pomachać łopatą na własnej ziemii jest przyjemne.Poza tym bez pomocy dziecka, które małą plastikową łopatką robiło, co mogło-nie dalibyśmy rady.:smile:

11-12-2002, 13:28
Zima to czas na myślenie. :smile:
I wybieranie.Słodkie wybieranie. Nie oszukujmy się, właśnie dzieje się najpiękniejszy okres w budowie domu.Powstaje KONCEPCJA.
To znaczy pragnęłabym,aby powstała,ale brak weny. Z czego to wynika. Ano z dobrobytu.Jest taki wybór wszystkiego na rynku,że chciałoby się wiele.Ale trzeba wybrać czyli zrezygnować z czegoś. Dobrać kolorystykę,stylistykę, faktury.Na szczęście kryterium ceny jest jasne-musi być tanio.:wink:
Coś mi świta-takie ogólne odczucia, atmosfera,ale to mało, bo trzeba to przełożyć na konkretne płytki, kolory.
Wiem,że z czasem przestanie to mieć znaczenie i właśnie na to czekam.:wink:

Kolor elewacji-najbardziej podoba mi się tak jak jest teraz-dach szary (papa) i elewacja pomarańczowa (porotherm).Już wczoraj ckwadrat zagaił:A może by tak na pomarańczowo??
Wcale nie zdziwiałabym się, gdyby tak sie to skończyło. :lol:
Czasem działamy impulsywnie i na ogół nie żałujemy wyborów. W każdym razie zdjęcia, które ostatnio zrobił c2 dają taki klimat, że.....ach
Coś krytyczniej spojrzałam na czerwony dachy.

Okna-nie wiem o co chodzi w tym wszystkim.Te współczynniki, okucia, ramy, klejonka, brrrr. Okno powinno byc romantyczne, a nie klejonka, jesionka,mielonka....
Niestety muszę się wdrożyć . :sad:

Płytki-wiem jeszcze wcześnie,ale przecież są ważne.Taką podłogę ma się cały czas w oczach przecież.

Kuchnia-już wiem mniej więcej...Zreszta czuję,że to wyjdzie w trakcie projektowania.

Kominek-zachciało mi się kafli. Taka zabawa-nowoczesny kominek w formie,ale obłożony kaflami. Jaki kolor-tradycyjny zielony, czy może...biały??
Pewno skonczy się na klinkierze i jak najprostszej formie.Coś nie czuję mięty do kamieni-typu marmur, piaskowiec.

Instalacje przeróżne.Być może będzie gaz (tak twierdzi wójt)więc to zmienia postać rzeczy.Ale trzeba to zgrać czasowo i wiedzieć w miarę wcześnie.
Podłogówki chyba nie zrobimy-chcę mieć parkiet jesionowy na dole więc odpada.
Ogrzewanie kominkowe chyba też sobie odpuścimy.
Zresztą mamy zamiar to zrobić jak najprościej.
Ale to się okaże na wiosnę.

No i ekipa.Chyba poprosimy naszą ekipę, aby kontynuowała. Wiemy czego się można spodziewać.Nie są może zbyt kreatywni, co w tym etapie ma duże znaczenie, ale trzeba będzie zmienić system współpracy-"odprawy" i krok po kroku wszystko omawiać przed kolejnym etapem.
Bo tak poza tym to poczciwe chłopaki są,mimo początkowych problemów (zwlekali i przedłużali rozpoczęcie prac)
Ale my też o nich dbaliśmy i oni byli widocznie za to wdzięczni i poczuwali się do dobrej roboty.
Jak przyjadą. nagotuję im pachnącego bigosu.:smile:

To na razie tyle. :smile:

ps.Już teraz myślę o przyszłych świętach-dla całej rodziny. Do tego stopnia mnie ta myśl ogarnęła,że tegoroczne święta, choć jak zwykle ważne, są dla mnie przyćmione blaskiem przyszłorocznej choinki. Dużej choinki-może na tarasie? Może przed wejściem. Wiem,że taka choinka oblepiona światełkami to takie trochę kiczowate, ale tak mi sie zachciało takiej choinki. :smile:

21-12-2002, 16:48
No i chyba już wybraliśmy okna, drzwi wejściowe i wewnętrzne.Wprawdzie wybieraliśmy chwilę i właściwie z pierwszego obejrzanego garnituru (okna drugie, wcześniej był gebauer),ale chyba nadszedł moment oczekiwany przeze mnie."A co ja się będę użerać z tym wybieraniem, te są ładne, niech będą te." :wink:
Nie złożyliśmy jeszcze zamówienia,czekamy na styczeń,ale dla spokoju sumienia nie będę już nigdzie łazić i się zastanawiać.
Chyba zobaczyliśmy wszystko co chcieliśmy zobaczyć, tzn.wykonanie,kolory, porównanie sosny z meranti,różne drzwi (od 2 producentów).Pewno,że można by jeszcze drążyć temat,ale chyba nie ma takiej potrzeby.Te są niedrogie i w porzo. :smile:
"A więc" tak:
-okna -sosna-teak-Dziadek
-drzwi wejściowe-Dziadek model 005, teak (1500 zł)
-drzwi wewnętrzne-Porta-Madryt, kolor też teakopodobny

To wszystko. :smile:
Oczywiście pozostaje kwestia ofert, jaką nam złożą. Trudno mówić definitywnie,że tak zostanie,ale na to, co wiemy i widzieliśmy , to jest to.
Co do koloru-ja wprawdzie poszukiwałam koloru bardziej wpadającego w brąz, mahoń, mniej pomrańczowego, ale nie mogę go namierzyć,a taki też jest ładny.
Co do sosny-jednak sosna.:smile: Meranti coś mi nie leży.Wiem,że to niepopularne zdanie,ale co ja poradzę. :smile:
Wprawdzie jedno z prezentowanych okien sosnowych było chyba za solidnie pomalowane, bo wyglądało jak by je olejną farbą ktoś potraktował,ale pan zapewnił,że te sprzedawane nie są takie.Słoje też mi się podobają "pod prąd" Pan powiedział,że wszyscy unikają widocznych słojów,a mi się one podobają.Nie wiem czy to dobrze dla okien jak mają tyle słojów. :wink:
Jestem bardzo ciekawa ile nam krzykną za to.
Co do drzwi-są z okleiny,ale nie chcemy brać zwykłych drewnianych, które trzeba następnie bejcować, bo nasze doświadczenia są przykre. Takie drzwi są robione z gorszego drewna, są szpachlowane w wielu miejscach, co widać potem po nałożeniu koloru.Często źle "wyszlifowane" i potem to wszytko widać.Mamy takie drzwi i źle wyglądają.Znajomi też wzięli takie ,aby zaoszczędzić i musieli je poprawiać, bo się wypaczyły. Dzięki za taki interes.
Drzwi są jednak ważne, w końcu to mebel. :wink:Tu dopuszczam jeszcze ewentualne zmiany,gdyby nam coś wpadło w oko, bo porta nie jest może najtańsza.Poza tym drzwi będą kupowane już później przy pustych kieszeniach.:wink:

No i zaspokoiłam swoją ciekawość.I już jestem spokojniejsza,że jednak jest coś, co zaspokoi nasze potrzeby i gusty.W dodatku niedaleko, bo w tej samej miejscowości. :smile:

Będzie o czym myśleć w górach.Poza tym musimy przerobić "na sucho" kwestię rozplanowania elektryki.Skoro biorę się za to, znaczy,że kolejny etap za mną.W wyborach na razie, a nie zakupach,ale wybór to podstawa.

PS. Co to za cudak wyjdzie z tego naszego domu,aż strach się bać. :wink:

28-12-2002, 20:54
Już po świętach.
Przejechałam pół Polski i ...już nie chcę tych światełek na choince.:lol:
Pomysłowość ludzka nie zna granic :smile:
Mam pomysł jak przystroić dom,ale to dopiero za rok.

A jakby tak taras drewniany?
Zawsze się błąkał w głowie ten pomysł,ale teraz uznaliśmy,że spróbujemy.Oj, przydałby się cieśla górol.:wink:
Ciekawe-da radę czy nie?Ile takie drewno kosztuje? Robota?
Pomysł mam. Daszek myślę zrobić z pergoli po prostu, która zarośnie sobie na zielono. W zimie nie zabierze światła.
Ale czy to dobry pomysł?
I co z ogrodem? Przecież przy drewnianym tarasie zejdzie na drugi plan.:sad:
O nie ogródku, już ja ci szykuję roślinki.Biedaku.Już myślę, jak Cię zaorać.

P.S. Że też człowiek tak sobie utrudnia życie.Posiedział by w tym bloku w spokoju, a tak??Orze kogo i co się da.
Zaczynam rozumieć teścia.:wink: "I po co Wam to?"
:lol:

ckwadrat
05-08-2003, 14:03
W połowie lipca a trwało to tydzień połozyliśmy dachówkę.

W ostatniej chwili zdecydowaliśmy się na zmianę planów i zamiast cementowej położyliśmy ceramiczną - Sirius angobowana czerwień miedziana Rupp Ceramika. Wyszliśmy z założenia, że te 3 tysiące z kawałkiem różnicy między jednym typem a drugim nie jest aż tak istotne a trwałość i estetyka ceramiki są zdecydowanie lepsze.

Po przykryciu jednej połaci wyglądała tak pięknie, że zrezygnowaliśmy z montażu Veluxów na drugiej połaci a mieliśmy je już przywiezione na budowę i zapłacone. Okna zwróciliśmy więc i cieszymy nasze oczy widokiem czystej formy naszego niezbyt może dużego ale urokliwego (chyba) domku. Byłbym zapomniał, został się jeden Velux jako wyłaz kominiarski, ale jest mały i wysoko.

Dekarzy (górali z Nowego Sącza) poprosiliśmy też o dorobienie drewnianych mieczy nad wejściem i słoneczek w szczytach, lukarnie i pod daszkiem klatki schodowej. Rynny wzięlismy Marleya - plastikowego w kolorze miedzi - będzie najlepiej pasował do koloru okien (dziadkowy teak).

Mielismy 2 wpadki.
Jedna to nieporozumienie (ze sprzedawcą w hurtowni) odnośnie blachy na obróbki. Zamiast wybranej matowej przywieźli nam błyszcząca. Ale o pomyłce zorientowaliśmy się dopiero jak blacha była już pogięta i częściowo ułożona, więc było za późno na wymianę. Cóż, na początku nie mogliśmy tego przezyć ale teraz chyba się już przyzwyczailiśmy. Przynajmniej ja złowrogiego błysku już nie zauważam.

Druga wpadka to nieco większe niż sądziliśmy (my inwestory, inspektor nadzoru, murarze, którzy stawiali ściany, architekt dokonujący niechlujnej przeróbki projektu - wykusz pierwotnie był przykryty balkonem a nie daszkiem) podniesienie daszku nad wykuszem po połozeniu łat, dachówki i p.w. gąsiorów. W efekcie okna nad wykuszem trzeba będzie podmurowac o dwie cegły (ułożone płasko). Początkowo wydawało nam się to nie do przyjęcia ale po stwierdzeniu, że okna na poddaszu były nieproporcjonalnie większe od tych na parterze, przyjęliśmy ich zmniejszenie chyba nawet z zadowoleniem. A afera szykowała się na całego - już zacząłem zbierać datki na przekonstruowanie daszku nad wykuszem (czyli zdjęcie dachówki, łat, rżnięcie więźby i położenie powtórne dachówki) od wszystkich ww. winnych. Koszt przeróbki nie był przewracający (niecaly 1000 zł) ale oszczędzamy każdy grosz.

06-08-2003, 16:17
Co do daszku nad tarasem,to majster odradził.:(
Powiedział,że taka pnąca roślina zacznie "włazić na dach i się będzie ślimaczyć"
Pozostanie chyba rozłożysty parasol.
Ale takie balustrady drewniane wciąż mi się marzą.
Się zobaczy.

Czekamy aż sąsiad skosi zboże (ma zwyczaj robić to we wrześniu) żeby poprowadzić drogę i przede wszystkim wodociąg.

Mieliśmy sporo przejść z sąsiadem.(2 działki dalej)Bardzo osobliwa postać.
Ma hektary ziemii,które sprzedane uczyniłyby go milionerem,ale on...mieszka w chlewiku ze świnkami,w otoczeniu rozwalajacych się budynków,rupieci,złomu,żelastwa,starych maszyn.Bez żadnych wygód.
Kiedy chcemy się z nim skontaktować idziemy przed jego posesję i krzyczymy na całe gardło:"Pa-nie Sta-ni-sła-wie!!"Do niedawno krzyczeliśmy Władysławie,ale okazało się,że to błąd. :-? Niestety nie ma on dzwonka i jest to jedyny sposób na wywołanie go z zabudowań.Jeszcze parę miesięcy temu najpierw wyglądała płaska,ale wysoka świnia.Umorusana po uszy.Niestety kiedyś stwierdziliśmy,że chyba już po niej,bo coś się wędzi na "wędzarni"
Wrażenie spotęgowały ręce naszego sąsiada zbroczone wczorajszą krwią chudej.Potwierdził:"A tak,robię sobie mięso."
Całe szczęście,że dość późno dowiedziałam się ,że w latach młodości pan Stanisław był łaskaw potraktować kogoś widłami w efekcie czego poszkodowany zmarł po pół roku.Poszło o 2 cm granicy.Kargul po prostu. :o
(Nie omieszkałam jednak tego faktu odkryć przed wójtem,aby troszkę podziałać na wyobraźnię-zagrał twardziela,ale oczka mu się większe zrobiły)Ja w każdym razie przez moment zaczęłam mieć wątpliwości,czy moje dość udane rozmowy z panem S. nie skończą się tragicznie. :(
Na ogół chodzimy do niego wraz z jednym z sąsiadów,który zakupił obok niego działkę bez dostępu do drogi.
Nie będę sie wdawać w szczegóły.Zawiniła gmina.W sprawie występują 3 racje.My właściwie zostaliśmy wplatani w jego spór z gminą.Spór jakich tysiące w Polsce.O słuszną zapłatę za oddanie ziemii na drogę gminną.
Przyznam,że kolejne spotkania z gminą i panem Stanisławem były jak z filmu sensacyjnego.
W ciągu 5 minut potrafił zmienić decyzję.A wtedy?
Siadałam sobie na trawie z naszym sąsiadem bez dostępu do drogi i zaczęliśmy ...kląć.I tylko :"Ja przepraszam panią bardzo,ale ja muszę...."Na to ja:"Proszę się nie krępować.Mam coś w zanadrzu również.Też muszę":D
Ale to jak klnie nasz pan Stanisław jest......Szczerze podziwam takie kontrukcje i jak zaczyna nam mówić,co myśli na temat wójta to ....nie mogę wyjść ze zdumienia jego fantazją językową.

Ostatecznie ( na razie) jest ok.Sprawa wydzielenie drogi w toku.
Gmina niestety nie popisała się mimo wcześniejszego dobrego wrażenia.
Byliśmy niejako kurierami w tej sprawie.A nawet jak zarzucił pan geodeta gminny,adwokatem pana S.

Teraz robi się projekt naszego prądu i mamy być podłączeni na koniec września.
Gaz tymczasowo,bo za 2 lata gazownia wchodzi na nasz teren.

Wszystko sobie płynie-powoli....spokojnie...
krok za krokiem
przyjemności trzeba dozować :-?
Prąd jest najważniejszy i cała reszta jakoś się do niego dopasowuje.
Teraz wylewki.
I czekamy.

tylko co z vatem?
chyba damy radę uciec

W naszej okolicy nastąpił boom budowlany.Wystarczą 2 tygodnie nieobecności i już patrzymy,że jakiś nowy domek wyrasta w oszałamiającym tempie.
Nawet daleko w polach,bez żadnych mediów,zaczynają się inwestycje.
Zrobił się ruch.

25-09-2003, 16:10
Dlaczego ci urzędnicy są tacy beznadziejni?
Tacy leniwi jacyś,bez inicjatywy.Wisi im wszystko.
Okazało się,że wprawdzie zaczęli sprawę z panem B. i ma się ona ku końcowi,ale nie załatwili sprawy z sąsiadką.Ona nie robi przeszkód więc można było prowadzić sprawy równolegle.Ale po co??
Geodety latają po polu pana B. i ładnie mu je szatkują.Wprawdzie raz zostawił wiadomość,że on sie wycofuje,bo go gmina wy....ała,ale jak poszliśmy do niego,to nawet otworzył bramkę,wyszedł uśmiechnięty i powiedział,że się już wszystko "naprawiło".
A teraz latają po polu i mierzą.

Prąd miał być 13 września zgodnie z umową.Ale coś go nie widać.
Wykonawca ostrzegał,że bedzie poślizg.Dopuszczam 2 tygodnie,ale więcej to już chyba nie.

Był pan od rozprowadzenia kanalizacji.Nie widziałam jego dzieła,ale ponoć zaczyna to wyglądać jak dom.Pierwsza instalacja!!
Muszę to zobaczyć.
Wprawdzie w projekcie był załączony plan rozprowadzenia,ale projektanci poszli po najmniejszej linii oporu i umiejscowili wszystko na zewnątrz,do obudowania.Tak oczywiście nie chcieliśmy.
Jeszcze inne zmiany pan wprowadził,2 dni roboty i jest.
Stanęłam przed dylematem ustawienia wanny.Okazało się,że np. bateria będzie umiejscowiona z boku wanny w ścianie pod oknem.Zdziwiłam się,bo dotychczas spotkałam się ,że bateria jest umiejscowiona na krótszym boku i siedząc mamy ją na wprost.
Pan powiedział z pogardą,że "tak to się w blokach montuje" :roll:
W kuchni zrobiliśmy po bożemu według projektu,bo odpowiada mi ten układ.I jak tak zaczął mierzyć,to okazało się,że lodówka dość szybko się kończy,zaraz za nią blat,umywalka,zmywarka i wciąż zostaje tyyyyle miejsca.Przez moment "załapałam" te proporcje w przestrzeni i może nie będzie tak źle,to znaczy ciasno.

Jeszcze trzeba panu pokazać jak poprowadzić rurkę przy kominku i sprawa zakończona.Tylko dlaczego on tego nie wie? :o

A potem chudziak i ......
on mówi,żeby poczekać
ja mówię,żeby dłubać to,co nie wymaga specjalnego nadzoru.
Ale nie wiem,czy tak się da.

Zobaczymy.:D

Czasem nachodzą mnie myśli,że to daleko (ale to jest wtedy,jak kursuję 2 razy w ciągu dnia,i trasę pokonuję 4 razy) Albo jak słyszę historię znajomej,że ona uciekła z takiego domu do miasta,bo nie dało się żyć,żeby pogodzić wszystko.I śmieje się z mojego enztuzjazmu. :cry: Ale ja wtedy cały czas przywołuję z marzeń obraz- ogród (swoją drogą znamienne,że nie wnętrze domu tylko ogród) i kurczowo się go trzymam,podlewając niejako te wyimaginowane rośliny,chroniąc je.Jakby można było widzieć myśli,to nad moją głową roztaczał by się ogród.
Ale znajoma od ucieczki spod W-wy stwierdziła:Czy Ty wiesz ILE to jest pracy?Cały dzień i nie obrobisz tego wszystkiego.... :cry:
Uciekam wtedy prędko i szybko zapalam kompa,czytam Was i .........ufff,przeszło,ogród ocalał.......

25-09-2003, 17:40
Właśnie dzwonił sąsiad,z którym załatwiamy sprawę drogi z gminą i panem B.
Te geodety to owszem latają,ale chcą jednak przerobić naszego Kargulka i wydzielić tylko drogę.A on i my pytamy: a reszta?!!Ustalono przecież inaczej.Czyli znowu wracamy do tych samych rozmów.Gmina chce po prostu wykorzystać mniejszą zaradność "urzędową" pana B. i go wyrolować.Na szczęście,pomimo braku zaradności urzędowej,posiada on swój rozum i nie daje się.
Dzisiaj sąsiad był na działce i zastał całą sytuację :pana B. oraz geodetów (wynajętego do podziału oraz gminnego).Pan B.przywitał go słowami:Cześć młody!Ty wiesz,co oni mi tu chcą zrobić??
Sąsiad musiał po raz kolejny brać w obronę tego człowieka robionego w majestacie prawa w bambuko.To znaczy wobec,którego są takież zamiary.
Ostatecznie pan B. podpisał dokumenty.Nie wiem,jak się sprawa zakończy,ale jak widać idzie ku końcowi.W bólach.
Można powiedzieć,że gmina dzielnie walczy o zmniejszenie kosztów.
:wink:

12-10-2003, 22:25
No to zobaczyłam wreszcie nasze luly,jak mawia synek.
Rany,to ja nie wiedziałam,że to taaaakie rycie ścian było.A w łazience na górze jest d z i u r a i widać dół. :o Generalnie ściany poryte.Po piachem też pozakopywane "luly" i przebite przez fundament wystają sobie dumnie z domu.To pierwsza demolka w domu.Robi wrażenie.
Teraz rozumiem koszt robocizny-1000 zł.
Pojechaliśmy do fachowca,który to robił,bo mieliśmy jeszcze sprawę i odjeżdżając spod jego bramy wryliśmy się (samochodem) w rów melioracyjny.Niestety zaklinowaliśmy się. :D Nasze dziecko było w najbardziej przechylonym punkcie więc go wyjęliśmy i poprosiliśmy pana o pomoc.Pan skwitował znacząco:A tak,znam go. Sam go wykopałem,ale musiałem,żeby woda sprzed ogrodzenia spływała.
Wiedzieliśmy,że pan ma 2 synów-pomogą nam-pomyśleliśmy.Faktycznie, wyszedł pan od układania rur,potem jeden syn,drugi...myślałam,że to już koniec ( i tak starczy do pomocy) ale zaczęło tych synów wychodzić sporo.I jedna córeczka.Stała obok mnie,a gromada chłopa podniosła nasz samochód (z mężem w środku) i mogliśmy odjechać.Tak oto w miły sposób pożegnaliśmy się z pierwszym fachowcem od instalacji dowiadując się przy okazji o stan liczebny rodzinki przynajmniej w tej męskiej części. :D
Jak się ma tylu synów,to można sobie pod samiuśką bramą rowy kopać.
:lol:

A potem przyszedł pan Henio-nasz inspektor.To znaczy przywiózł go syn,bo panu Heniowi zaszkodził pomidorek i musiał strzelić setuchnę z pieprzem,a nie ma zwyczaju jeździć po setuchnach (brawo)
Ustaliliśmy kolejny etap-chudziak.(uwielbiam tę nazwę-mniam)
I od razu omówiliśmy kwestię wszelkich wysokości.Okazało się,że ekipa podwyższyła nam trochę sciany na parterze (dzięki chłopaki) i nie będzie tak źle,jak wnioskowaliśmy z projektu.
Przy okazji,po fakcie,pan Henio przyznał,że nie może spać przez nasze okna.(parapety bedą na różnej wysokości- w salonie,a w kuchni każde okno ma nadproże na różnej wysokości) Wyjaśniliśmy,że ta kwestia została juz dawno wyjaśniona -jak powstały ściany i choć nie jest równo,to akceptujemy to,bo zgadza nam się elewacja przynajmniej.W projekcie był błąd,który zresztą starałam się wyjaśnić w biurze projektowym,ale i tak było po fakcie (murarze już poszli wyżej z robotą) więc i po herbacie.Nad oknem powstanie półeczka,co zresztą i tak wyjdzie na dobre,bo w tym miejscu aż się prosi o łącznik między meblami (nad zlewem), a ja lubię półeczki. :D
Pan Henio już może spać, a i dla kolejnej setuchny być może pretekst się właśnie znalazł (pomidorek też już "przeszedł").Nasze zdrowie! :D

Przy okazji pan Henio ostrzegł naszych Ukraińców,że słyszał o kontroli,która nieopodal sprawdzała robotników-skąd są.Słowem łapanka.

Poza tym ciemno,zimno,i smutno na tym naszym polu.
Ale ludzie wciąż budują.I zaczynają nowe budowy!

I to wszystko systemem gospodarczym,bo to na wsi przecież jest.
A jak rzekł min.Pol starając się umniejszyć ten fakt-systemem gospodarczym buduje się tylko na wsi. :D

No i wróciliśmy do miasta.......

13-10-2003, 10:45
Zapomniałam dodać,że jak tylko przyjechaliśmy na działkę spostrzegłam dziurę w ścianie wykuszu pod oknem.Tej środkowej.
I wystającą z niej oczywiście rurę.A co to? :o
Okazuje się,że to nawiew do kominka.
Ale dlaczego jest akurat na najbardziej wysuniętej ścianie (czyli najbardziej widocznej) i niesymetrycznie pod oknem,tylko od czapki,z boku,gdzie popadło? :o
Bo,dowiedziałam się,nie przyszło n a m (czyli mojemu mężowi i kanalizatorowi) do głowy,że to w ogóle ma znaczenie,a poza tym,to nie ma znaczenia, bo kratka jest użytkowa i symetria nie ma tu nic do rzeczy.
I czy to w ogóle ma znaczenie?
Ważne,że jest od zachodu

Dlaczego facetom ,za przeproszeniem, wszystko wisi?
:cry:

15-10-2003, 13:06
Cosik się pokręciło.
:P

15-10-2003, 20:10
..
A dlaczego się skasował jeden post?
Ja chciałan tylko błąd poprawić, a tu takie cuda?
:o

16-10-2003, 11:21
Wcięło mi ten post.
Pisałam o chudziaku-że jest już.
I o niespodziance jaką zrobił mi mąż-wyrównał działkę,podsypał taras.
Wygląda ona teraz na jeszcze większą.
Natomiast chudziakowe podłoże pokazujejak mały jest nasz domek.Szczególnie gabinet,wiatrołap to już w ogóle....
:D

13-12-2003, 16:29
I tak oto pojawił się.Niespodziewanie,skromnie, bez fanfarów, w pewien chłodny grudniowy dzień zawitał.
Długo oczekiwany,a ostatnio już całkiem zapomniany.
Mr Prąd.

Wydaje się to tak nieprawdopodobne,że nawet nie umiemy się cieszyć.
Zresztą kazał tak długo na siebie czekać,że wszelkie emocje z nim związane odeszły w niepamięć.
Trzeba ze skrzynką pokombinować.

W przyszłym tygodniu czeka nas poważna rozmowa o oknach i pomiary.Mamy nadzieję,że ostateczna wycena będzie do przełknięcia.Chciałabym mieć juz zamówione te okna i przejść do następnego etapu myśleniowego.Np. o instalacji elektrycznej.

Mamy już projekt wodociągu.Został oddany na leżakowanie do zudu.
Pomijam fakt,że kwestia drogi nie została jeszcze uregulowana i boję się,czy sąsiad nie pospieszył się zbytnio z projektem.

Niby nic się miało nie dziać a jednak......

18-01-2004, 20:50
Sen o Warszawie - Czesław Niemen

Mam tak samo jak ty
Miasto swoje a w nim
Najpiękniejszy mój świat
Zostawiłem tam, kolorowe sny

Kiedyś zatrzymam czas
I na skrzydłach jak ptak
Będę leciał co sił
Tam, gdzie moje sny
I warszawskie kolorowe dni

REF.
Gdybyś ujrzeć chciał nadwiślański świat
Już dziś wyruszaj ze mną tam
Zobaczysz jak, przywita pięknie nas
Warszawski dzień

06-10-2004, 17:06
Nadszedł czas odkopania dziennika z pola,porosłego chwastami wysokimi i gęstymi jak młode drzewka. :wink: Na naszej wsi wszystko płynie wolniej i niestereotypowo.Nasz sąsiad "Kargul" właśnie kończy żniwa.Tradycyjnie je robi na początku października,jak sobie przypomni w chwili pełnej świadomości( a tych nie ma zbyt wiele w jego życiu,oj nie :lol: ).Nawet po wsi,tzn. do sklepu w celu wiadomym, jeździ swoim wehikułem a la Pan Samochodzik (kawałek ciągnika zmontowanego z maluchem z silnikiem kosiarki) w odmiennym stanie świadomości,ale ponieważ widać to z daleka (ustrojstwo jedzie wówczas slalomem) można chwilę przeczekać w bezpiecznej odległości.
Po domu buszują elektrycy i jestem pełna podziwu jak szybko się uwijają.
Zaraz wchodzą tynkarze i jak stwierdził ich szef-jeszcze miesiąc i pani zamieszka. :o
Tak dobrze wprawdzie nie jest,ale machina ruszyła i nie ma odwrotu.
Wszystko wynika z siebie nawzajem i to teraz jest czas TRUDNYCH WYBORÓW.
Okazuje się, że wiele naszych poprzednich zamiarów i planów się zmieniło,czasem zupełnie w niespodziewany sposób.Jak widać,czasem przydaje się,aby budowa odleżała swoje. ;)
Czekają nas 2 przeprowadzki i to mnie przeraża najbardziej.

Powoli też godzę się z wizją opuszczenia miasta,z którym jestem związana bardzo silnymi więzami.
Ale przecież nie wyjeżdżamy na koniec świata.
Najbliższa "strata" czeka mnie już wkrótce,kedy to pożegnamy nasze pierwsze mieszkanie.Bardzo dziwne uczucie. :(

Mamy też możność potwierdzenia,jak bardzo pomocne jest to nasze forum do wyszukiwania fachowców,firm, kontaktów.
Dzięki!

11-10-2004, 12:31
Nowy tydzień zaczął się od spotkania 4 ekip.Zderzenia prawie.
Dzisiaj rozprowadzają instalację alarmową.
Jutro wchodzi pan od odkurzacza centralnego-ckwadrat miał taką ochotę na ten odkurzacz,że nie dało rady. :lol:
Jutro też zaczynają się mościć tynkarze.
Elektrycy kończą jutro albo pojutrze.
Był też pan od obmiaru okien,po tym,jak dokonujemy kilka zmian w ich wysokości.
Zimno,wieje,siąpi deszcz....
Czekam z niepokojem,kiedy się wydarzy coś nieprzewidzianego i zgaduję,co to będzie.Bo,że się nie wydarzy,to chyba nie mam co liczyć? :lol:

ckwadrat
11-10-2004, 15:09
Tynkarze to już dzisiaj się umościli a jutro zaczynają chlapać sufity. Dzisiaj robią już drobne domurówki (m.in. na styku ściany kolankowej ze skosami dachu) i wyburzenia przy oknach (wydłużamy o bloczek 3 okna w wykuszu). No i zanim zaczną tynkować ocieplą jeszcze wspólną ścianę garażu i domu (styropian 10 cm). Garaż będzie nieogrzewany, więc gdyby tego ocieplenia nie było, dom by się od tej strony wychładzał.

Jak się w zeszłym tygodniu umawiałem z nimi to było lato (26 stopni i piękne slońce), dzisiaj praktycznie zima - ok. 5 stopni (w nocy chyba będzie dziś ponizej zera), wiatr i siąpi deszcz. Byłem jednak zapobiegliwy i zapewniłem im nocleg w przestronnym baraku-blaszaku (sami zadowalali się spaniem... w domu bez otworów) oraz pożyczyłem od Maca kozę. Myślę, że na pewo im się przyda.

Na budowie są aktualnie 2 ekipy: elektrycy, którzy właśnie skończyli parter i przenieśli się na poddasze oraz tynkarze, którzy zaczynają od parteru. Dziś/jutro mają im jeszcze przez kilka godzin towarzyszyć monterzy od monitoringu i odkurzacza centralnego. Będą zatem 4 ekipy jednocześnie :o, co oddaje dość dobrze nasze zwariowane tempo żeby zdążyć przed zimą i sam tryb pracy przy wykańczaniu domu. W tzw. międzyczasie był jeszcze hydraulik, który musiał zrobić jeden pion przed tynkami (bo za dużo rur nim szło żeby psuć później tynk) i pan do obmiaru okien. Widać już wyraźnie, że stan surowy to mały pikuś w porównaniu z wykończeniówką...

ckwadrat
17-10-2004, 21:41
No i chyba już z górki.. Elektryka rozprowadzona, instalacja odkurzacza centralnego też. Chyba wszystkie drobne wyburzenia i domurówki zrobione. Tynki wewnętrzne właśnie dzisiaj skończone - równiutkie jak stół. Okna i drzwi zamówione - mają być za miesiąc. Hydraulik zgodzony.

Tynki, mimo że jeszcze wilgotne i szare, spowodowały jednak, że "budowa" zaczęła wreszcie wyglądać jak dom. Przynajmniej od środka, bo z zewnątrz to jednak zdecydowanie "budowa" - jeszcze straszy gołym murem i zabitymi deskami otworami. Niech się teraz straszydło wietrzy.

ckwadrat
30-10-2004, 09:32
Nie doceniłem hydrauliki - rurek na podłogach jest tyle, jak gdyby to była podłogówka a przecież będą zwykłe grzejniki. Wrażenie robi orurowane prawie po wszystkich ścianach na około pomieszczenie gospodarcze-kotłownia oraz szpalery rur wychodzące z rozdzielaczy - po jednym na parterze i poddaszu. Hydraulikowi zajęło to raptem kilka dni i mam nadzieję, że zrobił dobrze bo chwałił go pan od posadzek - że ładnie zrobił skrzyżowania (wgryzał się w chudziaka).

Rurki poleżały kilka dni zupełnie gołe w niezabezpieczonym domu zanim przyjechała ekipa miksokretowców, więc trochę się o nie martwiłem, choć co komu z kawałków plastiku. Miksokrety uwinęły się w iście ekspresowym tempie. Położenie styropianu, folii, siatek i wylanie posadzek w całym domu zajęło im niecałą dobę. Ale było siedmiu chłopa. Skończyli przedwczoraj a tu jak na zamówienie już 3 dzień wspaniałej pogady - słońce i ponad 20 stopni w dzień! Jak na tę datę to ewenement, niepamiętny już od kilku lat, z czego oczywiście niezmiernie się cieszę. Oby tak jeszcze było ze 2 tygodnie żebym zdążył ocieplić ściany po wstawieniu okien..

Teraz to na pewo z górki - właśnie skończyły się mokre prace w domu!

16-11-2004, 21:29
Okna wstawione.-nie widziałam jeszcze. :cry:
Drzwi też...nie widziałam. :cry: :cry:

"Mamy klucze.Fajne uczucie,no nie?"-rzekł ckwadrat po przyjściu do domu.
Fajne i dziwne.
Idę je obejrzeć. :wink:

ps.Drzwiom coś ponoć dolega-bolce im trzeszczą. :o

24-11-2004, 23:05
Okna w domu to ....rewolucja.
Zmieniają wszystko.
Po pierwsze zamykają dom nie tylko dosłownie,ale i symbolicznie-tak w sercu. :wink:
Nadają mu nowy wygląd.Czasem dziwny i zaskakujący.Mhm....u nas szczególnie takie jedno,małe. :lol: Ale także in plus-powiększone po przemyśleniu,długim z powodu przedłużenia budowy, okna w wykuszu są miłym zaskoczeniem ,a to,że są fixami wcale im nie szkodzi, okazuje się.
Wszystkie te nowości przyjmujemy ze śmiechem.Trochę nam sie zrobił nieład z tymi oknami,ale nam to.....Właściwie to mam szansę powyglądać przez różne okna.Bo jedno-duże klatkowe jest ze szprosami i nadaje taki ciepły klimat,i dobrze,że tylko jedno jest takie w domu,akurat w adekwatnym dla siebie miejscu,a wygląda się przez nie rzadko,raczej tylko rzuca okiem,ale też nie ma jak za bardzo,bo dom sąsiada naprzeciw. :wink:
Poza tym są okna dzielone i .....niedzielone-fantastyczne uczucie-móc spojrzeć przez swoje własne niedzielone okno. :lol:
Są dość ciemne,ale to chyba dobrze.Poza tym kolor trafiony-dokładnie taki jaki chciałam.W drzwiach sosnowych wyraża się cała esencja tego koloru.Wprawdzie bolce trzeszczą i coś się dzieje z powierzchnią od śniegu leżącego sobie na listwach (za słaby daszek?),ale co tam..... :lol:



Parapety pewno będą blaszane-zwykłe,choć miały być z płytek.Ale mąż przekonuje do blaszanych,aby było mniej problemów i kosztów.Zobaczymy,ale bez specjalnych emocji.To tylko parapety.....przecież.

Jak to fajnie,że mamy dystans do tej budowy,że potrafimy się godzić z rzeczami,na które nie mamy już wpływu,a które nie są niczym tak ważnym,choć może były brane pod uwagę wcześniej jako istotne.
Głos mężczyzny,pragmatyka to często koło ratunkowe w odmętach morza wyborów i decyzji.

Teraz kręcimy się wokół kominków.Tynk już wybraliśmy,ale jednoznaczna ocena koloru próbek nawet sporych płatów styropianu jest niemożliwa,bo każde ustawienie zmienia kolor i pokazuje coraz to nowy odcień. Pewno go nie położymy prędko z powodu pogody.Chociaż...kto wie?Numer zapisany,będzie czekał na łaskawszą pogodę.

Piotrek1
25-11-2004, 11:46
zob . do komentarzy

25-11-2004, 12:51
Powinno być wprawdzie w komentarzach,ale mi to wcale nie przeszkadza.Możemy sobie tu pogadać.
:wink:
Sam kominek od strony technicznej,to decyzja ckwadrata.Chcemy nie za duży,zwykły kominek, w którym pewno nie za dużo będziemy grzać-ot,tak normalnie. :wink:
A jeśli chodzi o obudowę,to chcę zwykły otynkowany, z cegłą klinkierową w kolorze piaskowo-brązowym.Jak najprostszy i chyba na górze zwężony,bo boję się trochę efektu "szafy", a ekspozycja naszych kominków jest dość kolizyjna więc chcę go zmniejszyć jak się da oraz nie przyozdabiać zbyt ciężko.
Może z boku obok wejścia do salonu jakiś zydelek da się wyrzeźbić?

ps.Pamiętam o zdjęciach.
Pozdrawiam

04-12-2004, 16:56
Widziałam parapety-zgroza.Kolor zupełnie nie pasuje.Od czapki.
W ogóle z tymi kolorami to cała karuzela.
Kiedy są już okna, w kolorze jaki chciałam,dokładnie takim, nagle dachówka i obróbki wydają się inne.Wszystko zaczyna grać na pomarańczową nutę.
A tu parapety-o odcieniu ciemno czerwonym-malinowo-wiśniowym wręcz.
Trzeba to jakoś odkręcić,przemalować,bo nie mogę patrzeć na ten dysonans. ;)

Byliśmy w salonie kominkowym.Tzn. w salonie,gdzie sprzedają kominki.;)
Jeśli chodzi o obudowy,to nie było nic,co by nam się podobało.Natomiast
natchnął nas wkład z 3 szybkami.Poszperamy trochę w internecie,bo te były dość drogie chyba.
Troche mnie przeraża,że kominek zajmie zbyt dużo miejsca w niewielkim salonie,musi być jak najmniejszy,a obudowa nie może dawać przytłaczającego wrażenia.Widziałam dzisiaj 3 kominki takiej samej wielkości,każdy obudowany innymi materiałami i każdy wydawał się inny gabarytowo,a były takie same.
Pomijając oczywiście złudzenia optyczne,on musi być naprawdę niewielki.

Teraz kolejne wyzwanie przed nami.Trzeba nauczyć psa,żeby nie skakał na drzwi.
Dzisiaj po skoku,są śliczne rysy.

Plan jest taki:najpierw uczymy szczekania na zawołanie.
Potem uczymy,żeby szczekać,jak się chce wejść do domu.
A potem czekamy na efekty albo obijamy drzwi blachą.
:lol:

18-12-2004, 15:50
Moje różowe parapety powoli są akceptowane i czekają na tynk.Innego wyjścia nie ma.Zdejmować ich nie będziemy.Pozostaną takim...różowawym akcentem w elewacji podkreślającym okna w odcieniu pomarańczowym.

Dzisiaj przyjechała do nas kopara.Taka sama jaką ma Bob.Też żółta-piszczał z uciechy synek.
Pan obsługujący koparkę,chyba robi to w ramach hobby,jak stwierdziła towarzysząca nam siostra-wygląda jak intelektualista.
Widać,że się nie zna na budowaniu i operuje sterotypami. :lol:
Pan ów kopie właśnie nam dół na zbiornik gazu.

Szukamy kogoś zmyślnego do zrobienia kominka.Niestety wszystkie kontakty od znajomych okazują się być nie do wykorzystania.Wszyscy narzekają na kominkarzy. :o
A jeśli bardzo nie narzekają,to się nie rozpływają w zachwytach.
A czas nagli,bo w domu wilgoć,trzeba grzać.

W styczniu ruszamy pełną parą.

Szukam też kogoś do schodów.No i podłogi.

ckwadrat
30-12-2004, 15:26
Przepastny dół został po 2 dniach wypełniony zbiornikiem na gaz płynny Gaspolu. Zwałkę zbiornika udało się nawet załatwić zdalnie, a to dzięki robotnikowi pracującemu u nowo poznanego sąsiada z forum - Przemka72. Bo jakby ktoś nie wiedział, zbiornik przyjeżdza tylko z kierowcą a żeby go wsadzić do dołu potrzeba kogoś do pomocy. Niestety, przedstawiciel Gaspolu nie raczył o tym poinformować.

Następnego dnia panowie instalatorzy połączyli rurkami zbiornik - jeszcze pusty - z pomieszczeniem gospodarczym, w którym będzie piec. Na frontowej elewacji instalacja gazowa objawiła się sporych rozmiarów, szkaradną - czego się spodziewałem - skrzyneczką z zaworem głównym dopływu gazu. I tak sobie teraz te gazowe potworki mają czekać na odbiór techniczny. Dopiero po nim, będzie można napełnić i zasypać zbiornik oraz prowadzący do domu gazociąg.

Do końca roku nie udało się jednak zapewnić dywersyfikacji dostaw energii. Wybór wkładu kominkowego i firmy robiącej obudowę kominka okazał się nie do załatwienia w ciągu kilku dni przed- i poświątecznych, kiedy na dodatek zaraz po Nowym Roku czeka nas przeprowadzka do tymczasowego lokum. I to by było na tyle w tym kończącym się jutro, 2004 roku.

01-01-2005, 13:52
Jaka skrzyneczka? :o
Jak byliśmy ostatnio, nic nie zauważyłam.
Może wcale się tak nie rzuca w oczy albo byłam zapatrzona w parapety. :lol:
Może ją obudujemy?Np. na różowo?? :lol:

Ostatni tydzień w mieszkaniu.
Dziwne uczucie.Aż trudno mi w to uwierzyć.
Ja to przeżyję raczej bezstresowo,ale zastanawiam się,jak dziecko to przyjmie.Tu wszystko się zaczęło...... :cry:

13-01-2005, 12:00
Dziecko przyjęło to też bezstresowo,a nawet bardziej bezstresowo.
To dobrze.

Skrzyneczka faktycznie jest,wisi sobie przysłaniając połowę skromnej w tym miejscu elewacji pusząc się swoją siermiężnością,szarym kolorem i ogromnymi gabarytami.Skrzynia po prostu.Brzydka jak noc listopadowa.

Dzisiaj zaczyna się akcja kominek. Po wielu próbach znalezienia firmy kominkowej,gdzie za obudowę prostego kominka bez kosztorysu tylko tak "wstępnie", ceny oscylowały wokół 4 tys. zł (robocizna plus materiały), wybraliśmy w końcu firmę.Pan z góry uprzedził,że bedą koszty dodatkowe zależne od naszego wyboru danych dodatków.
Trzeba przyznać,że pan się bardzo przyłożył,pięknie opracował mój projekt,skrupulatnie wyliczając proporcje i kombinując,zaproponował wkucie się w komin, co znacznie zmniejszy gabaryty kominka w pokoju i nada mu lżejszy wygląd.
Wczoraj pokazał nam przelany na papier projekt,który bardzo nam się spodobał.Następnie wybraliśmy tzw. akcesoria czyli kratki,kwasówkę,szyber,i różne pierdółki.Podsumowanie omal nie przyczyniło się do mojego zejścia.Z tego padołu.
Wiedziałam,że dodatki są kosztowne i sama wybrałam np. kratki mosiężne,ale bez przesady!
Niestety,okazuje się,że kominek to bardzo kosztowna impreza i w jego koszt należy wliczyć nie tylko samą obudowę z wkładem,ale wszystko co się z nim wiąże dodatkowo.
Mam ogromną tremę,jaki będzie efekt.To pierwsze wydarzenie estetyczne wewnątrz domu.

Jak tak dalej pójdzie,to my pójdziemy z torbami i kasy nie starczy. :roll:
Kosztowność domu ukryta jest w ...drobiazgach,tych wszystkich pierdółkach niepozornych.

19-01-2005, 12:35
Motyle w brzuchu,to jest to,co lubię.Z wiekiem pojawiają się jakby rzadziej,ale właśnie teraz są.
Bo kominek robią.Czekam na koniec prac.I bardzo jestem ciekawa,co z tego wyjdzie.
Motyle kominkowe się skończą będą następne-płytki.
I za to lubię budowanie! :D

26-01-2005, 16:28
Mhm........ :roll:
No cóż.......motyle z łagodnego trzepotania poderwały się do lotu.......
Cegły klinkierowe,które tworzą ramkę wokół wkładu zostały położone w sposób skandaliczny-nierówno,choć rozumiem,że cegła klinkierowa jest nierówna,ale może bez przesady,fugi wyłażą poza linię ramki,która nie wiadomo po co została zlicowana ze ścianą.Wystarczyło wysunąć trochę i nie było by widać tak bardzo krzywizn cegieł.Jest paskudnie i wcale nie zamierzam wycierać cegieł z zaprawy,poprawiać i cudować.
Oprócz tego wkład kominkowy został osadzony nierówny,co widać gołym okiem.
Poza tym sama koncepcja została urzeczywstniona tak jak chcieli śmy.Podoba nam się.Choć ciemna cegła trochę nas zaskoczyła.Ale to chyba dobrze,bo nie będzie widać tego brudu, o kŧóry przy kominku tak łatwo.
Pierwsze palenie w kominku już za nami.Fajne uczucie.
Ale ....jak to się szybko chajcuje,jak dobrze,że nie będziemy grzać kominkiem.Ckwadrat miał nosa wybierając opcję 'od czasu do czasu'.

Rozmowa z kominkowcami przebiegła po naszej myśli ,a nawet lepiej.
Położą cegły jeszcze raz.Poprawią osadzenie kominka i być może dadzą nową ramkę do wkładu,bo wykryłam jakąć plamę.
Przyczepiłam się jeszcze do kilku nierówno pociętych cegieł z cokołu.
Państwo przepraszali i przyjęli wszystkie zastrzeżenia.
Tym razem wysuną cegły o kilka milimetrów z lica obudowy,co powinno poprawić efekt.

Czyli znowu motyle........... ale jakby spokojniejsze.W razie czego będą poprawiać do skutku,a efekt estetyczny już poznałam.

Ckwadrat walczy z piecem.Typujemy Junkersa atmosferycznego,choć to jeszcze pod rozwagę.
A w ogóle to kwasówki są bardzo drogie.

Wczoraj był odbiór techniczny zbiornika z gazem.Można ruszać dalej z tematyką grzewczą,bo mokro w tej naszej chałupie.
Ale to nie przeszkadza,żeby położyć płytki w pomieszczeniu gospodarczym,dlatego jutro spotykam się z panem od płytek-ponoć świetnie kładzie i jest w miarę niedrogi.

Byli też panowie od drzwi,pomierzyli i pojechali.Mają przygotować próbki trzech kolorów i zawitać przy następnej okazji.Myślę,aby tym kolorem potraktować schody.

03-02-2005, 15:55
Kominek poprawiony.Wysunięcie cegieł o kilka milimetrów znacznie poprawiło ramkę.
Ale ponieważ nie może być za dobrze,to jedna cegła jest obtłuczona bardziej,a dwie troszkę mniej.
Dla pana od komnka nie ma to wprawdzie znaczenia,ale dla mnie ma i w tym widać znaczącą różnicę zdań.
Kominka nie przyjmuję w takim stanie.Co więcej nie zamierzam odpuszczać dla świętego spokoju,choć pan jak widzę liczy na to.Pojąć nie mogę,jak można po raz drugi zrobić ten sam błąd.Podejrzewam,że Mr Niechluj położył taką utłuczoną cegłę nie patrząc w ogóle,co kładzie.Bo w to,że po ułożeniu się ukryszyła,nie uwierzę.Musiało by mu spaść coś ciężkiego. Jeśli tak,to....po co mu upadało?? :o
Zrobiłam wywiad w hurtowni, w której cegły były kupowane i dowiedziałam się,że w zwykłym używaniu ta cegła nie ma prawa się tak kruszyć.
Wszystko ma swoją cenę,ale tę którą rzucił ten pan,obraża mnie po prostu. :wink:
Znowu rozstaliśmy się bez konsensu i czekam.Mam ich powoli dosyć.

Poza tym wczoraj był bardzo pracowity dzień,bo załatwiliśmy mnóstwo spraw.Kupiliśmy piec i grzejniki,grzejniki łazienkowe u lokalnego producenta w przyzwoitej cenie i wyglądzie.
W kotłowni ułożona glazura i terakota (najtańsza z castoramy)
Nowa ekipa,a przede wszystkim pan Artur to właściwy wybór. Potrafi robić wszystko,choć nie wiem,czy nie powinno mieć to wpływ na jakość,ale źródłá polecające twierdzą,że nie ma, jest kreatywny,bystrzutki a przy tym skromny gość.Więc nawet ta puszka Tyskiego o godz. 12 nie wywołała u mnie specjalnych emocji,szczgólnie,że była jedna. :wink:
Gdyby nie to,że dom nie wysechł można by się wprowadzać już całkiem niedługo.

Poczyniłam też kilka obserwacji natury socjologicznej i miejscowej. :lol: Absolutnie nie odkrywając przy tym Ameryki,ale nabywając przy tym kilka kontaktów.
Już teraz wiem,że aby poznać miejscowe układy należy udać się do sklepu,ale wcale nie spożywczego,bo to wiedziałam już wcześniej,i jak widać była to wiedza okrojona.
Otóż należy udać się do sklepu elektryczno-instalacyjnego,czy jakoś tak.W ciągu zaledwie pół godziny poznałam wiele nazwisk,dykteryjek i miejscowych legend oraz poznałam pana od schodów i antyków,nie byle kogo w końcu,bo robi krzesła do kościoła w Ożarowie czy gdzieś w okolicach. :D
Uroku dodała statyczna i wytworna scena już w miejscowym sklepie spożywczym,gdzie pani sklepowa w dwupiętrowej fryzurze konwersowała z dwoma dżentelmenami, w tym jeden w stanie mocno nietrzeźwym o ....biografii jakiegoś kompozytora,a z kuluarów sklepu sączyło się nagranie,ewidnetnie jakiegoś koncertu fortepianowego.
Szczegółów konwersacji nie słyszałam,bo wejście "obcej" ją przerwało.
Język.Nauczyłam si ę też,że poczciwa bułka murarka to poznańska("proszę na przyszłość używać tej nazwy"-poprosiła pani sklepowa) Całe 15 kilometrów różnicy.
Także w miarze.Okazuje się bowiem,że 3 kawałki kiełbasy,to jest tak naprawdę tych kawałków 5. :lol:

ps.Taka kiełbasa z bułką poznańską,oczywiście,wtrząśnięta w samochodzi,to moja ulubiona przekąska w zabieganych wyprawach budowlanych.Do tego powinien być jeszcze ogórek kiszony.Obowiązkowo.
Serdecznie polecam!

ckwadrat
02-03-2005, 13:29
I stało się ciepło. I to pomimimo siarczystych mrozów. Ale nie bez problemów... Piec uruchomiliśmy ostatecznie nomen omen 13-go, choć to dzień wcześniej zanim woda doszła do wszystkich grzejników... zamarzła po drodze. I to co ciekawe zamarzła w rurkach na stropie a nie na gruncie. Trzeba było całą dobę podgrzewać pomieszczenia na poddaszu trzema olejakami i dmuchawą żeby odtajało. Kominek też się przydał ale najwięcej dały chyba grzejniki na parterze, którymi można było grzać, podczas gdy poddasze zostało tymczasowo odcięte przez hydraulika od wody. Przez pierwszy tydzień poszło 100 m3 propanu, przez drugi niewiele mniej (80 m3) ale temp. w środku to 18-20 oC.

W zeszłym tygodniu (21-26 lutego) zaczęliśmy ocieplać poddasze. Na prawie wszystkich skosach jest już wełna, folie i gipskartony. Teraz mamy my i ekipa tydzień przerwy ale po weekendzie będą kończyć - to znaczy układać przede wszystkim OSB na strychu, zamontować schody wyłazowe, glify itd.

Wklejam kilka zdjęć kominka, z którym, jak pisała Opal mieliśmy (i zresztą mamy nadal - bo będzie jeszcze jedna przeróbka) niezłe schody. To znacza schody to jeszcze nie ten etap ale jesteśmy w zasadzie w kropce i jeśli ktoś miałby radę - proszę o słówko w komentarzach do dziennika lub na priva. Otóż, firma wykonawcza zaproponowała wykonanie ramki w trawertynie na swój koszt, skoro z klinkierem jest tyle problemu. Zyskalibyśmy na tym bo kamień jest droższy (w sumie w ramach zadośćuczynienia za przeciąganie i niepoprawną robotę) ale nie jesteśmy pewni, czy klinkier nie jest jednak lepszym estetycznie (oryginalniejszym) rozwiązaniem. Choć każda cegła ma w zasadzie różne wyamiary i odcień, co widac na ostatnim zdjęciu. Niby w tym cały jej urok ale nie jestem tego do końca pewny... (Jakość zdjęć niestety taka sobie - robił znajomy.)

http://www.enter.net.pl/www/phantom/mix/k1.JPG

http://www.enter.net.pl/www/phantom/mix/k3.JPG

http://www.enter.net.pl/www/phantom/mix/k2.JPG

11-03-2005, 20:58
Po naradzie rodzinno-sąsiedzkiej zostawiamy cegły.
Wprawdzie mój lęk jest jeszcze wciąż żywy i jak dotąd nie powiadomiłam wykonawców o naszej decyzji.
Widać jednak nie jestem pewna.Boję się kruchości tych cegieł.Może ten typ tak ma?

Strych już prawie zrobiony.
W przyszłym tygodniu kończą wieszać sufity. :wink:
Czekają na glazurę i terakotę,którą trzeba zamówić a potem poczekać na dostawę.
A ta...rodzi się bidulka w boleściach.
Dolna już jest obmyślona-szara betonowa,męska, szorstka.
Górna-odwrotnie-słodka.
Może biała z dodatkami w kolorze szmaragdu albo jednak niebieskiego.

Parapety zewnętrzne pomalują na inny kolor.Nie będą już różowe-jak dobrze.

Ile tego jest.Wybierania.
Dużo. :D

22-04-2005, 16:28
Maraton dobiega końca.
Dziwne uczucie,nie dowierzam.
I nie mogę się doczekać zamieszkania.
A na razie nie mogę się doczekać obejrzenia łazienki,która czeka na mnie,aż wrócę z dalekich wojaży.
Kasa ma niezwykłe zdolności ulatniania się,szczególnie tuż przy końcu budowy. :wink:
No i dziecko dostało się do miejscowego przedszkola-hurraaa! :wink:

To już? :o

ckwadrat
22-04-2005, 16:39
Faktycznie, dziwne uczucie :o. Skąd się tu nagle w czasie tych wojaży wziełaś...

22-04-2005, 16:42
Jestem na wsi globalnej.
:lol: