PDA

Zobacz pełną wersję : przeprowadzka



Wojcieszko2
07-08-2002, 11:02
Chciełbym prosić o informację (od ludzi którzy tego już doświadczyli) jakie uczucia towarzyszą nagłej przeprowadzce z bloku do domu tzn. czy oprócz radości czy występuje jakaś niepewność, strach, rozczarowanie?
Np. moi byli sądziedzi przeprowadzili się z bloku do domu i wszystko było git do momentu kiedy ich w nocy okradli. Kilka nocy sąsiadka nie spała.
No więc jak to jest: swój ogród, większa przestrzeń?

Wowka
07-08-2002, 11:26
Przede wszystkim stwierdzisz, że masz mniej czasu na "leniuchowanie". Zawsze się znajdzie coś co trzeba zrobić przy budynku czy w ogrodzie. Dojdzie coś czego mieszkaniec bloku nie robi np. cotygodniowe koszenie trawników latem a zimą odśnieżanie. W zamian masz komfort "bycia na swoim". Odczułem to gdy kilka lat temu, mój mały syn, podczas wizyty u znajomych mieszkających w bloku odbijał piłeczkę od podłogi, czyli bawił się tak jak w swoim domu. Spotkało sie to z b. taktowną (i słuszną)uwagą, że na dole mieszkają sasiedzi.

Macias
07-08-2002, 11:33
Do przeprowadzki mam jeszcze czas, ale mysle ze nie wazne gdzie bysmy sie nie przeprowadzali i do jakiego lokum zawsze towarzysza emocje.
I te pozytywne, radosne jak i obawy zwiazane z nowym miejscem, otoczeniem. Budowa domu daje nam ta mozliwosc ze nie powstaje on nagle, kupujac mieszkanie stajemy sie wlascicielem szybko bez przygotowania. Jak wiekszosc z nas buduje 2,3 ....10 i wiecej lat, mamy czas na poznanie sasiadow, okolicy i zwyczajow panujacych w danej lokalizacji. Sam po sobie zauwazylem ze po kilku latch budowy samoistnie wtopilem sie otoczenie wsi.
Pozdrawiam
Maciej

Wojcieszko2
07-08-2002, 11:56
To co mówicie jest super. Ale zastanawiam się jakie są pierwsze odczucia kogoś, kto "zdaje" klucze od mieszkania i wchodzi do domu. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że ktoś budował ten dom przez kilka lat i zna go na wylot. Ale co innego (chyba) jest bywanie w charakterze gościa czy też budowlańca itd a co innego jest wejście do domu z myślą "od dziś tu mieszkam"?

Alicjanka
07-08-2002, 13:53
Dużo zależy czy wprowadzasz się do jakiegoś możliwego standardu (meble, kuchnia, łazienki, utwardzony podjazd), czy też może do jednego z pomieszczeń w czasie gdy obok pracownik jeszcze kończy (albo sami po pracy fugujemy, malujemy itp) a przed domem jesienia masz breję, bo otoczenie domu zostało do zrobienia w przyszłości.
Drugi czynnik to ile sobie dasz czasu. Czy pakujesz się spokojnie, przyjeżdża smochod KTOŚ ładuje na samochód, potem spokojnie się rozpakowujesz w nowym domu, czy też w pośpiechu zgarniasz co się da do kartonów, których jest zawsze za mało itp.
Mnie przy przeprowadzce zawsze przeszkadza nadmiar rzeczy. Kupę czasu marnuję na segregacji rzeczy do wyrzucenia, bo uważam, że to jest JEDYNA okazja do pozbycia się nadmiaru "przydasiów".

Tak więc jest przynajmniej kilka odcieni uczuć po przeprowadzce (oprócz radości), a jeszcze smaczku dodaje im nasza indywidualna intensywność odczuwania.

Wojcieszko2
07-08-2002, 15:02
Pamiętam, że jak wyprowadzałem się od teściowej to przyszedłem mieszkać do własnego mieszkania gdzie nie było podłóg, tylko panele w paczkach leżały popakowane. Uczucie było super oto ja wreszcie we własnym mieszkaniu. Wydawało mi się że te 45,5 m2 są czymś najlepszym na świecie. Teraz to co mnie drażni to wszędobylskie psy i ich "ślady" nna trawnikach, a także wyjące autoalarmy pod oknami w nocy. Cieszą się że zacznę się budować ale mam inne niepokoje związane z tym że chociażby dom bardziej podatny jest na wszelakiej maści złodziei. Mam takie uczucie lekkiej niepewności.

finiszant
07-08-2002, 22:26
Będąc tuż przed przeprowadzką myślę głównie o adaptacji do nowych warunków dojazdu do pracy i dowozu dzieci do szkoły/przedszkola. O tym sie nie myśli kupując działkę (albo myśli za mało, życzeniowo). Trzeba nagle rozwiązać problem dojazdu, opieki nad dzieciukami po szkole itp. Do tego złodziejstwo, nic gorszego niż uczucie łażenia drani po domu, nawet gdy nic nie popsują ani nie wezmą. Warto o tym pomyśleć już na etapie projektowania, zakupów okien (choćby folia antywłamaniowa - dla polepszenia samopoczucia), wykańczania - alarm lub jego namiastka. No i na koniec przywiązanie chłopa do ziemi, kto już własną chałupę posiadł boi się od niej oddalić, sypia z piecem czy grzejnikami (bo to kradna najczęściej), zapomina o beztroskich wakacjach z dala od swego codziennego otoczenia. Nie chciałem w to wierzyć, ale to jest jak choroba budowlana, nie omija prawie nikogo.
Finiszant.

<font size=-1>[ Ta Wiadomość była edytowana przez: dnia 2002-08-07 23:45 ]</font>

izat
21-01-2008, 17:41
ehhh Ci złodzieje ....

retrofood
21-01-2008, 17:52
był tu gdzieś wątek o strachach, które nocami grasują w nowych domach.
jak chcesz to poszukaj. W tym dziale.

izat
21-01-2008, 17:54
ja się ich nie boję
żal mi tylko złodziei :D

retrofood
21-01-2008, 19:22
ja się ich nie boję
żal mi tylko złodziei :D

właśnie, z czego oni żyli przez tyle lat...

marta-mam niebieski dach
22-01-2008, 08:27
Tu śmy sobie dewagowali o mieszkaniu w nowym domu

http://forum.muratordom.pl/depresja-w-nowym-domu,t75664.htm

jak się okazuje to wcale nie jest od razu takie... szczęście :-? ,
ale za to potem...... :wink: , jest suuuuper :lol:

mika31
22-01-2008, 09:27
Ja się przeprowadzam w ten weekend, ale pomieszkiwałam sobie tam ostatnio jak mi kuchnię robili.
Mieszkałam tydzień z dzieciakami sama i powiem wam, że od zmierzchu miałam
skręt kiszek. Dopiero tak 4-5 rano uspokajałam się, bo jak do tej pory nie przyszli to już chyba dziś nie przyjdą.
Jeszcze większym problem było błoto, bo i działka i droga wewnętrzna tonie w błocie. Do sklepu trzeba było się po krzakach przedzierać, przedsionek wiecznie uwalony. ehhh...

EZS
22-01-2008, 13:11
O rany
Przeprowadziłam się do domu.... prawie wykończonego, za oknem mam breję a dojście do domu po paletach.
Jak oddawałam klucze mieszkania czułam - ulgę. Żadnej nostalgii (mieszkałam tam 20 lat), żadnych emocji. No, przeprowadzka dala mi trochę w kość, ale nie o to chodzi. Bloki robią się nie do zniesienia. Jak się tam przeprowadzałam kiedyś z rodzicami, była to tzw "prestiżowa" klatka w łamańcu - mieszkania trochę większe, towarzystwo trochę lepsze, jakieś dyrektory, profesory. Przez te 20 lat z dawnych właścicieli zostało 5 rodzin (lub ich dzieci). W międzyczasie mieliśmy melinę na 2 piętrze, spaloną windę, każdy kolejny lokator klatki był coraz gorszy (no, z wyjątkiem kilku małżeństw na dorobku, ale oni szybko uciekali). A i tak mieszkania w naszej klatce były wszystkie własnościowe i zawsze dość drogie (3 pokoje 60m2). Do tego dochodziły balangi przed oknami ludzi z sąsiedniej kamienicy.

Więc czułam ulgę.
O złodziejach nie myślę, nigdy nie byłam płochliwa, a nie wiadomo, jak by taki złodziej wyszedł ze spotkania ze mną... Kiedyś mieszkałam przez miesiąc sama (z psem) w niewykończonym wówczas domu rodziców. Na wsi pod lasem, prąd miałam w jednym pokoju na przedłużaczu a żeby się umyć musiałam wyjść z domu, obejść go żeby się dostać do czynnej kuchni. O złodziejach pomyślałam raz, jak myszy skrobały gdzieś na dole, ale pies poszedł i sprawdził i powiedział że to myszy :wink:
W nowym domu jest świetnie. Wykańczamy go powoli, jest przestronnie, jest ogródek, dom się oswoił od razu, czuję, że jest mój.

mika31
22-01-2008, 13:52
Te palety to super pomysł. Pełno mi sie ich jeszcze wala po działce.

madd
22-01-2008, 16:39
A ja o przeprowadzkach kiedys tu pisalam. Przyezylam

http://forum.muratordom.pl/nie-cierpie-sie-przeprowadzac,t80595.htm?highlight=cierpie%20sie%2 0przeprowadzac

izat
22-01-2008, 17:17
Mieszkałam tydzień z dzieciakami sama i powiem wam, że od zmierzchu miałam skręt kiszek. Dopiero tak 4-5 rano uspokajałam się, bo jak do tej pory nie przyszli to już chyba dziś nie przyjdą.

nie chcę straszyć, ale to właśnie ulubiona pora złodziei
wtedy mamy najbardziej twardy sen :)
najwięcej włamań jest właśnie nad ranem

mika31
22-01-2008, 17:49
No i czar poranka prysł... :-?

Wowka
22-01-2008, 18:08
Złodzieje jak złodzieje. Jest instalacja alarmowa, monitoring i do tego teściowa mieszka po sąsiedzku :wink: :D

Najgorsze jest jednak to czego niedoświadcza się mieszkając w bloku.
Po każdej wichurze łamiącej drzewa czy po oberwaniu chmury wychodzę na zewnątrz i spaceruję wokół domu sprawdzajac, czy wszystkie dachówki są na dachu, czy rynny nie oberwane, czy..... .
Na szczęście dotąd (tzn. od 4 lat) nic złego się nie zdarzyło. Niemniej ......

EZS
23-01-2008, 08:26
Złodzieje jak złodzieje. Jest instalacja alarmowa, monitoring i do tego teściowa mieszka po sąsiedzku :wink: :D

Najgorsze jest jednak to czego nie doświadcza się mieszkając w bloku.
Po każdej wichurze łamiącej drzewa czy po oberwaniu chmury wychodzę na zewnątrz i spaceruję wokół domu sprawdzając, czy wszystkie dachówki są na dachu, czy rynny nie oberwane, czy..... .
Na szczęście dotąd (tzn. od 4 lat) nic złego się nie zdarzyło. Niemniej ......

jakiś nadwrażliwy jesteś
W końcu u nas trąby powietrzne zdarzają się rzadko. A wichura - na ogół dobrze zrobione dachy wytrzymują bez problemu. Ja się mogę martwić, bo nie mam podbitki jeszcze i wiatr hula w wełnie i faktyczne taki dach nie jest do końca odporny... A się nie martwię. Jak będzie problem, to się go rozwiąże. Po co na zapas???

Wowka
23-01-2008, 10:24
Ja się nie martwię na zapas. Przed wichurą czy też nawałnica nie sprawdzam kondycji dachu. Po tych wydarzeniach, owszem.