PDA

Zobacz pełną wersję : sasiad



Szarek
10-08-2002, 00:35
Poradźcie Sąsiad chce mi zniszczyć drzewka owocowe, które posadziłem od strony jego płotu (ok. 2 m). To nie dla tego, że za blisko, ale gość mnie nie "darzy sympatią". Jak zobaczyłem kawałki wypalonej trawy od jego płotu w stronę drzewek, pomyślałem, że gość zwariował. Co mam zrobić, bo zgłupiałem, nie sądziłem, że można się do czegoś takiego posunąć. Może wezwę Policję?
tadeo

Maco
10-08-2002, 05:46
jestem przekonamu, że najlepszym sposobem jest pogadanie z sąsiadem (może i przy pół litrze) o co chodzi i wyjaśnienie sobie gdzie jest problem.
Według mnie to NAPRAWDĘ warto nawet się trochę przemóc i doprowadzić do takiej ugody. Wszelkie inne zewnętrzne rozwiązania czy interwencje spowodują, że jeden z Was będzie "przegrany" i od tej chwili będzie wyczekiwał momentu do "zadośćuczynienia" sobie.
Ja wiem, że to nie jest łatwe ale...

Szarek
11-08-2002, 08:05
Nie jestem przekonany do rozmowy - bo o czym tutaj gadać: gościowi odbiło. Ja rozumiem: nie darzymy się sympatią, ale posuwać się do takich zagrań!! Mnie to nie przemkło przez myśl. To jest poniżej pewnego poziomu. Gdyby to byli prości ludzie, to byłbym w stanie łatwiej zrozumieć, ale tak nie jest.
tadeo

iga99
11-08-2002, 08:36
Zgadzam sie z Maco. No, może niekoniecznie trzeba gościa częstować przysłowiową butelką (co najwyżej Fanty:smile:). Ja miałam zatarg z sąsiadem od dwóch lat, po prostu brakowało mi sił. Co chwilę przybiegał z awanturą (np. że mój pies wszedł do jego lasu). Nie będę przytaczała tutaj słownika sąsiada, ale uszy więdły. W końcu powiedziałam dość, nie dam się zaszczuć. Przy kolejnej awanturze wypomniałam mu jego grzeszki, stanowczo ale bez podnoszenia głosu. " Albo Pan będzie grzeczny, albo będziemy rozmawiać przez adwokatów". Postraszyłam gościa bratem prawnikiem (sprawdza się w wielu sytuacjach, choć brat jest inżynierem, ale sąsiad tego nie wie:smile:). Zbiły go z tropu moje opanowanie i stanowczość. Facet od razu spokorniał, przestał wrzeszczeć, już nie byłam dla niego per ty, ale Pani. Najważniejsze to trzymać nerwy na wodzy. Bardzo dużo kosztowała mnie ta rozmowa, ale przynajmniej mam spokój. Na dodatek potem jeszcze zastosowałam metodę na "głupią babę z miasta co na niczym się nie zna". Facet od razu poczuł się mądrzejszy i dowartościowany. Niech mu będzie. Policja to ostateczność. Tak jak napisał Maco zawsze ktoś będzie przegrany. A przecież ciągle tam mieszkasz i jeśli nie masz zamiaru się wyprowadzać pogadaj z sąsiadem. Kawa na ławę, dlaczego Pan to robi? I spokój, tylko spokój...
Pozdrawiam:smile:

Maco
11-08-2002, 08:37
Jeśli żadne polubowne rozwiązanie nie wchodzi w grę, to zostaje Policja i ewentualne złożenie sprawy do sądu z powództwa cywilnego. On nie może na swojej działce robić niczego co może zagrozić Tobie albo Twojemu gruntowi (trawa, drzewka,..)

Maco
11-08-2002, 08:40
Ostatecznie możesz się też odgrodzić "lepiej" tzn jakiś pełny płot z elemtów czy to betonowych czy może z blachy... Ja jestem właśnie na etapie ogrodzenia i wiem, że od strony są siada możesz postawić sobie pełny płot do wysokości 2,2m bez niczyjego pozwolenia...

Bodex
11-08-2002, 21:21
tak za nic to pewnie on tej trawy nie wypalił. pewnie powody do rozmowy to są. Pomysł z policją mocno nietrafiony ale sprawdź moze przyjedzie ekipa w kominiarkach i kilku biegłych żeby badać twoją trawe. dogadac sie z sąsiadem musisz jaki by nie był i tyle.

Szarek
12-08-2002, 07:43
Owszem, powód wypalenia tej trawy musi być i jest: pewnego dnia chciał (sąsiad tenże) kupić ode mnie kawałek z mojej działki, która wchodzi tak niefortunnie poza jego dom. Ja także chciałem mu to sprzedać, ale rozbieżność kwoty dawanej od żądanej była tak duża, że nie doszliśmy targu. Od tego czasu sąsiad mijając mnie skręca głowę w przeciwną stronę - normalnie obraził się na mnie, że nie sptrzedałem mu taniej!!
tadeo

Bodex
13-08-2002, 22:53
rozumiem ze ON chce kupić , a TY chcesz sprzedać, więc powód do dyskusji jest . Ja bym uprzejmie zagadywal sąsiada przy KAŻDEJ sposobności; kiedy zdecyduje sie na moje warunki, uśmiechając sie uroczo. Wiem że trudno o uroczy uśmiech, jak sie jest na kogoś wściekłym, ale fukaniem to dorobisz sie wypalonej trawy a uśmiechem, mimo iż nie ustąpisz sąsiadowi nie narobisz sobie szkod. jak cie na to nie stac, z usmiechem ignoruj sąsiada. Chyba ze sie myle...

Maco
14-08-2002, 06:02
A czy cena Wasza (zarówno Twoja jak i sąsiada) są blisko jakiejś wartości rynkowej ? Może jakiś niezależny ekspert albo ktoś a gencji poda Wam jakąś średnią i się na nią zgodzicie ?

Szarek
14-08-2002, 20:09
Sprawa kupna-sprzedaży (o której było wyżej) jest już nie aktualna: już od jakiegoś tam czasu nie chcę tego sprzedać: wkurzyłem się, zagrodziłem, posadziłem drzewka, i finito. Sprawa zamknięta, ale życie toczy się dalej. A musze wam powiedzieć, że miałem naprawdę dobrą wole, ułożyć stosunki z sąsiadami życzliwie, bo wiem że jest to ważne z różnych względów. Nie udaje się. Ale nie moge pozwolić sobie na wchodzenie w taki sposób na swój teren. To jest głupie, strasznie prostackie. Obecnie ochłonąłem i zostawiam ten incydent. Poczekam co będzie dalej. Może da sobie spokój.
tadeo

Bodex
16-08-2002, 00:20
NIE WKURZAJ SIE. poinformuj sąsiada ze nie masz zamiaru sprzedawac swojej dzialki ale dla tak milego czlowieka jakim jest twoj sąsiad zrobisz to, z tym ze cena jest powiedzmy 350 usd za metr kwadratowy.