PDA

Zobacz pełną wersję : Żywienie ekipy



ROBINSON
12-11-2004, 13:43
Czy żywienie ekipy należy do waszych obowiązków (inwestorów), czy jest to problem ich samych (wykonawców)?
Ciekaw jestem jak to rozwiązaliście?

trach
12-11-2004, 13:47
Nie słyszałem jeszcze o takim wariancie. U mnie jest:
- kibel,
- woda,
- kanciapa zamykana na kluczyk jako schowek na łopaty i daszek na wypadek deszczu,
- prąd jest, to przywieźli swój czajnik i korzystają gratis,
- i tyle.
Tyle zwykle jest ujęte w umowie - no bo jak jednoznacznie okreśłić "normę żywieniową" ? W kaloriach? W złotówkach? Abonament w jakiejś stołówce wykupić czy jak?

Sonika
12-11-2004, 14:05
U nas jak do tej pory (a jesteśmy na etapie wykańczania), wszyscy się żywili sami.
Zupełnie nie miałam takiego dylematu jak Robinson.
Wydaje mi się, że to jest teraz normą - tzn. bez, ale może podejście do sprawy jest inne w zależności od regionu.

ROBINSON
12-11-2004, 14:18
pytam. bo do ostatnio miałem ekipę od dachu i wydawało mi się , że oczekują właśnie tego ode mnie i od tamtej pory zacząłem im delikatnie grilować. Pytanie tylko czy ich nie rozpieszczałem?

mdzalewscy
12-11-2004, 14:34
inwestorzy nie żywią bezpośrednio wykonawców tak to się teraz rozwiązuje. Kiedyś tam, 20 lat temu, szczególnie na wsiach robiono obiady, ale teraz są inne czasy.

M@riusz_Radom
12-11-2004, 14:44
Tak czy inaczej ich żywisz.Problem jest z wyborem - pośrednio (bo im dajesz zarobić na chleb) czy bezpośrednio (dajać m regularne posiłki w czasie pracy).Myślę, że każde rozwiązanie jest na swoj sposób dobre,to drugie również, o ile nie nastręcza trudności inwestorowi.


No bo o tym, że przy 2 opcji wynagrodzenie jest mniejsze, pisac chyba nie muszę ;)

Ryszard1
12-11-2004, 20:04
a jak jest z zakwaterowaniem ?, bo chyba standartem jest zapewnienie noclegow,

Greku
12-11-2004, 20:07
Moja ekipa była z miejscowości oddalonej o ponad 100km. od zamieszkania i codziennie przywoziłem im obiad, byli mi wdzięczni zrobili kawał dobrej roboty, ile można żyć na konserwach z puszek itp.

bobo30
12-11-2004, 20:28
Moja ekipa wymagała dostarczenia baraczka do spania. Żywią się za to sami. Gdybym miała więcej czasu to jednak bym im cos upichciła od czasu do czasu, bo dobrze pracuja. Niestety mam swoją pracę i brakuje mi na wszystko czasu.
Ponadto na początku budowy dostali prąd i wodę, oraz materiał na WC, które zbili sobie sami.

Leszko
12-11-2004, 20:29
Żywienie nie jest obowiązkiem a jak postawisz dwa razy obiad ot tak sobie
potem sami będą się upominać o posiłek-będzie obraza!!!!!!!!!!!

Ew-ka
12-11-2004, 21:21
zrobiłam gościnkę 2 razy - po zakończeniu pewnego etapu.....
a tak czasem przywiozłam im ciasto lub pączki w poludnie do kawy ( kawa i herbata do woli , jednak sami sobie parzyli )
Koleżanka ,ktora miala ekipę w domu tak ich od początku rozbestwiła jedzeniem ( czysta niewiedza i ufność ) ,że wręcz zaczęli na niej wymuszać potrawy ....pod koniec remontu wychodziła z domu na cały dzień ,bo nie potrafiła sie opędzić od ciągłych próśb o smakolyki :cry:
Ja z początku też miałam ciągotki do robienia np. grila , ale szef pierwszej ekipy -od fundamentów - kategorycznie zabronil częstowania czymkolwiek , przymykał oko tylko na wodę ,która była do woli ( upały panowały niesamowite).....

flayp
12-11-2004, 21:31
wszystko zależy od układu, przecież na początku można spytać o cenę robocizny i czy jest w tym jedzenie, z doświadczenia wiem że odpowiadają że nie, potem sytuacja jest czysta

ROBINSON
12-11-2004, 21:51
tak , ale to jusz po ptokach :lol:

Jagna
13-11-2004, 13:16
My "żywimy" ekipę. Mój mąż wykupił 6 porcji zupy w najbliższej szkole (1.50 zł za porcję). Ale chłopaki pracują w soboty a nawet ostatnio we czwartek - Dzień Niepodległości. Nie są rozbestwieni, raczej wdzięczni. Ale to w ogóle miłe chłopaki są... :D :P

Małgośka
13-11-2004, 14:03
Ja żywiłam murarzy. Taka była umowa z ekipą - pracowali po 12 godziń dziennie w tym robili sobie dwie 20 minutowe przerwy na posiłek. Obie strony były zadowolone z takiego układu bo oni nie musieli sobie pichcić w prymitywnych warunkach a ja bo marnowali mało czasu i do tego opuścili nieco cenę. Inna sprawa to fakt iż budowa prowadzona była obok domu rodziców tak więc było zaplecze aby przygotowywać posiłki.

markus_gdynia
13-11-2004, 15:56
Nie rozumiem Waszych dylematów żywieniowych. Czy Wasi pracodawcy również Wam gotują i zapewniają noclegi ???

danka00
13-11-2004, 17:01
Ustalając cenę za postawienie budynku zaznaczylismy, ze posiłki we własnym zakresie majstra i murarza (pracuję i budowa oddalona od miejsca zamieszkania).
Napoje ciepłe i zimne w naszym zakresie (wiadomo kazdy chce pić czy mieć ciepłą herbatkę do kanapek) przerwa na popołudniowa kawkę. Płaciliśmy na godzinę, nigdy nie odliczałam przerw od dniówki. Pracowali soldnie i uczciwie od czasu do czasu kiełbaska z grilla tak bez okazji zawsze z naszej inicjatywy.
Solidna imprezka na wiechę. :D

Greku
13-11-2004, 19:01
markus-gdynia to ja ciebie nie rozumiem.

Kingaa
13-11-2004, 19:09
Mi szczerze mówiąc nawet nie przyszło do głowy się że mogłabym karmić ekipę... Cena za robociznę została ustalona w zł a nie w obiadkach... Mam takie zdanie jak Markus - ja od mojego pracodawcy nie oczekuję, że będzie mnie karmił, tylko, że mi zapłaci za pracę. A co do przerw - mnie nie obchodzi ile przerw na kawę czy śniadanie sobie robią, byle z robotą wyrabiali się na czas...

ara
13-11-2004, 19:11
Nie rozumiem Waszych dylematów żywieniowych. Czy Wasi pracodawcy również Wam gotują i zapewniają noclegi ???

Jasne, że dziś nie jest to wymóg ani obowiązek inwestora!

Jednak gdy budowa trwa na wsi, gdzie o barze ( jadłodajni) pomarzyć można do poduszki , w restauracji ceny zaporowe- to może jest to raczej odruch serca czy zwykła przyzwotość niż zimna kalkulacja. :roll:

Co do mnie, to sprowadza się to do jednogarnkowego posiłku (zwykle zupy). Kłania się Kuroń :D Niby nic a jednak ...
pozdrawiam
ara

markus_gdynia
13-11-2004, 19:14
markus-gdynia to ja ciebie nie rozumiem.

A co tu jest do rozumienia. Wynajmujesz ekipę do wykonania roboty i tyle. Twoim zadaniem nie jest ich niańczenie. Co innego gdy budowa jest organizowana na 100% systemem gospodarczym, czyli budują: ojciec, teść, szwagier i sąsiedzi.