PDA

Zobacz pełną wersję : Idziemy z wizyt? - zabieramy psa czy nie ?



smilo
14-11-2004, 17:52
Witam,

Jak w temacie. Czy idac do kogos zabieracie swojego pieska ? Czy gospodarz ma prawo zastrzec, ze wolalby abyscie do niego z psem nie przychodzili ? Czy wlascieciel psa ma prawo czuc sie urazony ? Co o tym sadzicie ?

Pozdrawiam

NatkaB
14-11-2004, 18:43
Witam,

Jak w temacie. Czy idac do kogos zabieracie swojego pieska ? Czy gospodarz ma prawo zastrzec, ze wolalby abyscie do niego z psem nie przychodzili ? Czy wlascieciel psa ma prawo czuc sie urazony ? Co o tym sadzicie ?

Pozdrawiam

nie, zdecydowanie nie chciałabym, żeby goście odwiedzali mnie ze swoim psem/kotem. Sama też nigdy nie wpadłabym na taki pomysł

thalex
14-11-2004, 18:54
Gospodarz powinien jako pierwszy wykazać inicjatywę co do psa, zapraszając nas z psem.

Jeżeli nic takiego nie padło przychodzimy bez psa.

Jeżeli nie mamy co zrobić z psem to nie przyjmujemy zaproszenia lojalnie informując o tym zapraszającego.

Wowka
14-11-2004, 19:43
Dokładnie tak jak pisali NatkaB oraz thalex.
Bez wyraźnego życzenia gospodarza nie odważyłbym się przyjść do nikogo ze zwierzakiem.
A miałbym z kim. Mam 3 psy i 2 koty :P :P :P :P :P

Z tego też powodu wizyta u mnie gościa z obcym (obcym oczywiście dla mojego stadka) psem lub kotem mogła by się zakończyć nieprzewidywalnie.

Patos
14-11-2004, 19:57
Do kompletu weś jeszcze ze sobą teściową ,która ma w kieszeni węża :P
smilo chyba to pytanie zadałeś dla żartu?A jak ktoś ma trzodę to co?też ze sobą do znajomych cały inwentarz? Boże widzisz i nie grzmisz? Ludzie opamiętajcie się :evil:

abromba
14-11-2004, 20:09
Byłam na parapetówie w 28 metrowym mieszkaniu, na które jeden z gości przyprowadził dorodnego owczarka. Pies wszystkich obwąchiwał, zaglądał pyskiem w jedzenie. Właściciel (psa, nie mieszkania) był bezstresowy i uśmiechnięty. Dopiero jak bez pytania zapalił (byłam tydzień przed porodem) zwróciłam mu uwagę, że czsem można zwrócić uwagę na innych.
Tak to wygląda w oczach innych gości, którzy niekoniecznie bardzo kochają psy. Ponadtoniektórzy boją się dużych psów i to też trzeba mieć na wzgledzie. A mały milutki piesek witając się może skasować spodnie czy rajstopy. O tym też pomyślcie.

14-11-2004, 20:50
Patos wcale nie dla zartu - chcialam sie upewnic, czy nie popelnilam nietaktu. Poprosilam kiedys kogos, zeby przychodzac do mnie nie zabieral juz swego pupilka, bo potem tone w klebiacej sie wszedzie siersci. Zakonczylo sie to obraza majestatu polaczonej ze lzami i obgadywaniem. A pieski bardzo lubie i sama kiedys mialam.

14-11-2004, 20:51
Patos wcale nie dla zartu - chcialam sie upewnic, czy nie popelnilam nietaktu. Poprosilam kiedys kogos, zeby przychodzac do mnie nie zabieral juz swego pupilka, bo potem tone w klebiacej sie wszedzie siersci. Zakonczylo sie to obraza majestatu polaczonej ze lzami i obgadywaniem. A pieski bardzo lubie i sama kiedys mialam.

Patos
15-11-2004, 05:25
Jak tak dalej pójdzie to będziemy musieli jeszcze zwierzakom gości zapewnić towarzystwo :evil: coby się nie nudziło,a może by tak założyć wypożyczalnie w schroniskach? :P Schroniska nie potrzebowały by sponsorów i staneły by na cztery łapy :P

ma
15-11-2004, 08:07
wobec ogromu panujacych alergii i chorob odzwierzecych nie trzeba chyba specjalnej wyobrazni, by wiedziec, ze do wielu rodzin ze zwierzakiem zblizac sie nie nalezy.
To nie jest nawet sprawa taktu lub nietaktu, ale zdrowia i zycia.
Gdyby do mnie przyszedl gosc z kotem, nie przestapilby progu. Podobnie, nie chadzam do domow, gdzie sa koty. Nawet wyjezdzajac na wakacje zadaje wynajmujacym nam lokum kontrolne pytanie: "a z kotkiem to mozna?" i wynajmuje dopiero, gdy otrzymam kategoryczna odpowiedz, ze niestety nie.

Maxtorka
15-11-2004, 08:31
Przez myśl mi nie przeszło żeby iść do kogoś w gości z psem .
Nie byłabym też zadowolona gdyby ktoś przyprowadził do mnie swojego pupila . Już widzę ten meksyk :evil:
Przecież wiadomo , że mój pies broniłby swojego terytorium i musiałabym go spacyfikować , ale w sumie dlaczego ? Bo komuś zabrakło wyobraźni :evil:
Na szczęście nasi znajomi i przyjaciele nie robią nam takich numerów .

Pozdrowienia - Maxtorka :)

15-11-2004, 08:34
Wydaje mi sie, ze wszystko zalezy od tego do kogo idziemy i od tego jakiego mamy psa.
Tysiac razy bardziej wole jesli przyjdzie do mnie grzeczny pies, ktory polozy sie gdzies w kacie i spokojnie przelezy wizyte, niz rozpuszczony bachor ktory demoluje mi dom bo mu sie akurat nudzi i zakloca rozmowe fochami. Takich jest niestety znakomita wiekszosc. :roll:
Mag

Teściowa
15-11-2004, 10:15
"Bachorom i sirściuchom" mówimy stanowcze NIE,


może troche "przegięłam", co?

Paty
15-11-2004, 10:31
Mag


Chyba dzieci to Ty kobito nie masz. Jak można porównywać dziecko do psa. Puknij sie kobito w głowę.

Jak nie chcesz żeby ktoś przychodził do Ciebie z dzieckiem to zaproś go na kolacje do restauracji i masz problem z głowy.

Paty.

ma
15-11-2004, 10:50
mysle, ze negatywny stosunek do cudzych dzieci powstaje, gdy wlasne podrastaja, pamiec o ich wybrykach ginie, a nie staramy sie wyksztalcic w sobie tolerancji. Dzieci sa czasem trudne do zniesienia i szkudne, ale w koncu kiedys dziecmi byc przestana.
Czy wizyta z dziecmi bedzie mila, zalezy raczej nie od dzieci, tylko od ich rodzicow i gospodarzy: rodzice zazwyczaj umieja przewidziec manewry swych pociech i zapobiec zniszczeniu, a gospodarze z odrobina wyobrazni potrafia pochowac zawczasu cenne i niebezpieczne przedmioty z pola widzenia malego goscia, zostawiajac na wierzchu cos atrakcyjnego do zabawy.
Gdyby dzieci nie chodzily z wizytami, nigdy nie nauczylyby sie wlasciwych zachowan.

nnatasza
15-11-2004, 10:56
Tak, zdecydowanie się zgadzam psa lepiej psiaka nie zabierać wszędzie ze sobą, może to doprowadzić do bardzo nieprzyjemnych sytuacji. Kiedyś moja siostra zwróciła mi uwagę, że nie powinnam zostawiać moją Jenne w domu - skończyło się pyskówką .... chociaż miała rację - no może ton i czas nie ten. :-?
Lepiej po powrocie wypuścić stwora na ogródek :D .

Wowka
15-11-2004, 10:58
Mag - Jest pewna różnica..... miesięcznego szczeniaka można zostawic w domu samego nawet na cały dzień. Wystarczy dać mu miskę z wodą i karmą. Oczywiście nalezy liczyć się z koniecznością posprzatania piwnicy lub łazienki.
A czy zdecydowała byś się zostawić na kilka godzin 2-5 letnie dziecko same w domu?

kroyena
15-11-2004, 13:25
Zostawałem sam w tym wieku (uszczegóławiam 4-5 lat) pod warunkiem przeprowadzenia ze mną otwartej polityki informacyjnej.

Nie lubiałem zostawać z siorą, miała słabszą pszyche i siała panikę.

JoShi
15-11-2004, 13:28
mysle, ze negatywny stosunek do cudzych dzieci powstaje, gdy wlasne podrastaja, pamiec o ich wybrykach ginie, a nie staramy sie wyksztalcic w sobie tolerancji. Dzieci sa czasem trudne do zniesienia i szkudne, ale w koncu kiedys dziecmi byc przestana.
Mysle, ze autor tekstu o tym, ze dzieci podczas takich wizyt sa niemozliwe nie mial na mysli maluchow, ktre nic nie rozumieja i biora do reki wszystko co siegna, ale rozwydrzone podrostki, wychowywane bezstresowo przez ich rodzicow.

ma
15-11-2004, 13:40
Mysle, ze autor tekstu o tym, ze dzieci podczas takich wizyt sa niemozliwe nie mial na mysli maluchow, ktre nic nie rozumieja i biora do reki wszystko co siegna, ale rozwydrzone podrostki, wychowywane bezstresowo przez ich rodzicow.
:evil:
Jesli tak, to wychowywanie nalezy pewnie zaczac od rodzicow, a nie od dzieci...
i fakt, ze nie ma nic paskudniejszego, niz niezadowolony dziesieciolatek, grzebiacy w talerzu i pytajacy teatralnym szeptem, czy dlugo jeszcze :evil:
Nasze dzieci zawsze z nami chodzily na wszystkie przyjecia, na ktore bylismy zapraszani jako rodzina, ale dzieci naszych znajomych czesto juz w bardzo mlodym wieku "mialy inne plany" i ich nie spotykalismy. Do tej pory myslalam, ze wynikalo to z nadmiaru zajec, ale teraz sie zastanawiam, ze moze rodzice tych dzieci obawiali sie kompromitacji?

iren(k)a
15-11-2004, 14:00
No, zaczęło sie od psa, skonczyło na wychowywaniu dzieci :)).
Oczywiście jestem zdania, że z psem to zależy jakim i do kogo. Nie mam nic przeciwko temu jeśli moja siostra przyjdzie do mnie ze swoim sznaucerem minaiturowym, bo ryzykujemy najwyżej, że moja sunia ją chapnie, ale ja ze swoim do niej nie przyjdę, bo raz byłam i porysowała podłogę pazurami.
Jeśli chodzi o dzieci, to idąc z wizytą do znajomych zawsze dziecko zostawiałam w domu, jeśli nie miałam z kim, to rezygnowałam z wizyty.
Jestem zdania, że tam gdzie dorośli rozmawiają nie ma miejsca dla dzieci (nudzą się, podsłuchują i ogólnie zawracaja głowę). W przypadku wizyt u Babci to ja byłam dodatkiem, więc nie ma o czym mówić.

JoShi
15-11-2004, 14:01
Poprosilam kiedys kogos, zeby przychodzac do mnie nie zabieral juz swego pupilka, bo potem tone w klebiacej sie wszedzie siersci. Zakonczylo sie to obraza majestatu polaczonej ze lzami i obgadywaniem.
Z tego wszystkiego najgorsze to obgadywanie. Bo poza tym to ja bym nie chciala miec takich egoistow w gronie znajomych, ktorzy mnie odwiedzaja.

Agnieszka1
15-11-2004, 14:14
Witam,

Jak w temacie. Czy idac do kogos zabieracie swojego pieska ? Czy gospodarz ma prawo zastrzec, ze wolalby abyscie do niego z psem nie przychodzili ? Czy wlascieciel psa ma prawo czuc sie urazony ? Co o tym sadzicie ?

Pozdrawiam


Nie mam psa, ale jak mialam nie zabieralam go w gosci ze soba - uwazam ze to nie stosowne - chyba ze ten do ktorego ide nalega abym wziela psa.
Gospodarz ma prawo zastrzec aby do niego nie przyprowadzano psa - ja tak zrobilam. Jestem uczulona na siersc psa - jak tylko sie pojawi od razu drapie mnie w gardle i ciagle kaszle. Nie lubie "zapachu" cudzych psow.
Smierdza i zostawiaja kudly - poprosilam ciocie aby do mnie z psem nie przychodzila bo mam alergie. Ciocia zawsze i wszedzie chodzi z psem - do mnie przychodzi sama i nie czuje sie urazona. Moze dlatego ze gdyby sie obrazala za to , to by z tym swoim kundelkiem siedziala w domu sama. :wink:
Aha - tez poprosilam moich gosci o nie palenie u mnie w domu - moga wyjsc na balkon. Ja i moj maz nie palimy , mamy male dziecko i nie znosze dymu z papierochow. Tez nikt sie nie obraza , wychodza na balkonik - jest ok.
ALe za to nie prosze nigdy gosci o sciaganie butow - i tez sie nikt nie obraza :P :wink:
pozdrawiam

15-11-2004, 19:38
Ciąganie ze sobą psa na wizyty jest po prostu brakiem kultury. I całkowitą obojętnością na ludzi. Albo należy tak psa wychować, żeby zostawał bez problemu sam w domu, albo pomyśleć o konsekwencjach posiadania 'towarzyskiego" psa zanim się go weźmie do domu. Coś za coś, ale z własną odpowiedzialnością. Mam sunię, nigdy jej nie biorę ze sobą - chyba, że to ona jest zaproszona w gości, a ja jedynie robię za kierowcę. Za to niejedną imprezkę miałam spieprzoną przez nieuzgodnione wizyty ludzi z psami. Kiedy zapraszamy gości z psem, to nawet jeśli psy się już znają - najpierw idziemy na wspólny spacer, a potem zwierzaki -wstępnie przegonione i rozbawione- mogą sobie buszować po domu i ogrodzie. Taki kontakt na terenie neutralnym łagodzi reakcję suni na późniejsze wejście obcego psa do domu. Nasza sunia - i myślę, że większość psów - źle reaguje, jak inny pies wkracza na "jej" terytorium tak po prostu. Nawet, jeśli pies ma wyjątkowo łagodny charakter i jest najpiękniejszy na świecie. A jeśli dodatkowo jest kilka innych osób, to takie wizyty są po prostu koszmarne i dla domowników i dla gości.
Pozdrawiam psiarzy i niepsiarzy,
Luśka

15-11-2004, 20:37
Święta racja. Moja sunia w czasie takich odwiedzin poszarpała ucho kochanemu pieskowi siostry męża. Na szczęście stosunki rodzinne nie zostały zewrwane, ale siostra przychodzi już bez psa.

kksia
15-11-2004, 21:42
Nie zabieramy. A już na pewno bez uzgodnienia z gospodarzem.
Mam psa. I nawet zabieram na dłuższe wizyty, ale do bardzo dobrych przyjaciół, z ich zgodą. I stosujemy się do zasad wyznaczanych przez gospodarzy. Np. w tamtym domu psy nie wchodzą "na pokoje i do kuchni. Spią w sionce, a latem na dworze. I nasz musi się zachowywać tak samo. Trudno.
Do innych ludzi zawsze idziemy bez psa. Jak wizyta dłuższa i zimą, to nasz pies zostaje u rodziców.

16-11-2004, 01:26
To chyba całkiem oczywiste, że bez psiaka, chćby był najbardziej kochany i grzeczny.

osowa
16-11-2004, 06:49
Witam serdecznie wszystkich z pieskami i bez .

Tak się składa , że należę do tych pierwszych , co prawda moja psina nie ma porażających gabarytów i zapewne o strachu , który mogłaby wzbudzić w gospodarzu mogę jedynie pomarzyć ...
:lol: 8) Co nie zaprzecza faktom , że nigdy nie zabieram go ze sobą w gościnę – szczerze, nawet mi nie przyszło by na myśl . W myśl doktryny „ strażnik domu” zostawiam go za zamkniętymi drzwiami , łudząc się, że w razie czego
nie ucieknie od razu pod fotel – :wink: może zanim to zrobi szczeknie choć raz na włamywacza ?( naiwna ze mnie hihihi :lol: ) . Kontynuując temat , nigdy nie biorę swojego pupila z wizytą .... a przepraszam , prawie , że skłamałam – raz był w „gościach” –fakt . Na specjalne życzenie – proszę , jaki spotkał go zaszczyt : został oficjalnie zaproszony do swojego brata , ale nie powiem , że to był dobry pomysł .
Pieski z wielkim zapałem oddały się „kolegowaniu” bardzo intensywnie , biegając po całym domu , nie zważając na nic i zupełnie nie reagując na nasze karcenie konsekwentnie demolowały pomieszczenia . Nie będę opowiadać wszystkich szczegółów , wspomnę tylko , że czworonogi po godzinnym rozwijaniu kontaktów towarzyskich wyglądały :o jakby co najmniej wpadły do wanny pełnej wody (oba długowłose shi-tzu) . Z wielkich puchatych kul zamieniły się w żałosne stworki z pozlepianymi kłakami a języki ciągły po podłodze –dosłownie .
Muszę jeszcze dodać , że braciszek mojego psiutka poważnie się rozchorował po naszej wizycie , :-? co położono na karb naszego spotkania ( biedactwo się zaziębiło jak otwieraliśmy drzwi wychodząc hehehe ) .
To tyle w temacie , podsumowując :
Zdecydowane „nie zabierać ” pada z moich ust .

Pozdrawiam wesołym „ hau”
8)

M@riusz_Radom
16-11-2004, 09:38
NIE zabieramy..

Tak jak i nie bierzemy innych naszych pupili : węży, pająków, rybek, legwanów itp itd..

A Ci którzy sądzą, że piesek w domu to nic złego, to niech sobie wyobrażą, że z wizytą przychodzą do nich znajomi z 3 metrowym wężem ....
Czemu psy mają być w uprzywilejowanej sytuacji ? :lol:

smartcat
16-11-2004, 10:15
Mag


Jak można porównywać dziecko do psa. Puknij sie kobito w głowę.

Jak nie chcesz żeby ktoś przychodził do Ciebie z dzieckiem to zaproś go na kolacje do restauracji i masz problem z głowy.

Paty.

W pewnym wieku mozna porównywać dziecko do psa bo są czesto tak samo niesforne i kłopotliwe. A do tego właściciele pociech i pupili oczekuja zachwytów na urodą i madrościa zwierzaka czy dziecka i bezkrytycznego niemalże stosunku do wszelakich wybryków. Uważam że w goscine idziemy bez zwierzaków czy dzieci, chyba że gospodarz zaproponuje inne rozwiązanie. Ale i tak wtedy dla dzieci powinno być wydzielone "getto" czyli plac zabaw w którymś z pokoii i oddzielny stół. Ja tam nie siadywałem z dorosłymi przy jednym stole w czasie kolacji rodzinnych czy przyjęć ( był oddzielny stolik dla małoletnich) dopiero mogłem zasiąść pod koniec podstawówki i z zakazem odzywania się. Jak teraz widzę dzieciaki przy jednym stole z dorosłymi perorujace na jakiś temat i zachwyt rodziców z bełkotu nastolatka a zażenowanie pozostałych gości to wiem dlaczego jest rzeczą własciwą oddzielania świata dorosłych od świata dzieci.

JoShi
16-11-2004, 15:08
Jak teraz widzę dzieciaki przy jednym stole z dorosłymi perorujace na jakiś temat i zachwyt rodziców z bełkotu nastolatka a zażenowanie pozostałych gości to wiem dlaczego jest rzeczą własciwą oddzielania świata dorosłych od świata dzieci.
Brawooo. Nie napisalabym tego lepiej.

Magdzia
16-11-2004, 15:27
Zgadzam się z przedmówcami. Jeśli zapraszam do siebie koleżankę, to mam ochte widzieć się z nią a nie z jej pieskiem, kotkiem czy dzieciakiem, które mało mnie obchodzą. PO CO mojemu gospodarzowi towarzystwo mojego psa? A co do dzieci - kiedy do mojej mamy przychodziła koleżanka, mama prosiła, abym poszła się bawić do swojego pokoju. Jak były imieniny któregoś z rodziców, czy nawet jakieś większe święto rodzinne typu komunia, wesele, to dzieci miały osobny stół, często w osobnym pomieszczeniu. I to było dobre. Jak raz odwiedziła mnie koleżanka ze swoim 3-letnim rozwydrzonym bachorem, który darł się jak opętany usiłując zmusić mnie do ofiarowania mu czegoś, co mu właśnie wpadło w oko, a jego mamusia nie mogła skupić się na rozmowie ze mną, bo cały czas musiała zabawiać lub uspokajać swojego rozwrzeszczanego dzieciaka, albo odpowiadać mu na durne pytania przerywając w pół słowa wypowiedź kierowaną do mnie, to więcej się z mamusią nie widziałam. Brrrr...

mag
16-11-2004, 15:53
W moim otoczeniu jest malo dzieci, ale te ktore sa, sa poprostu fatalne.
Przerywanie to jeszcze nic. Jest jeden taki, ktory ledwo umie mowic ale "daj pieniodza" akurat potrafi. A rodzice sie ciesza o zgrozo :o
Zwlaszcza szczesliwe mamy nie moga zrozumiec, ze inni ludzie moga potrzec na ich slodkie pociechy z przerazeniem i zazenowaniem.

mamusia nie mogła skupić się na rozmowie ze mną, bo cały czas musiała zabawiać lub uspokajać swojego rozwrzeszczanego dzieciaka, albo odpowiadać mu na durne pytania przerywając w pół słowa wypowiedź kierowaną do mnie, to więcej się z mamusią nie widziałam. Brrrr...
Zawsze sie zastanawiam, po co ktos taki sie ze mna spotyka. Marnuje tylko czas mi i sobie.

17-11-2004, 09:00
Mag


Chyba dzieci to Ty kobito nie masz. Jak można porównywać dziecko do psa. Puknij sie kobito w głowę.

Jak nie chcesz żeby ktoś przychodził do Ciebie z dzieckiem to zaproś go na kolacje do restauracji i masz problem z głowy.

Paty.


Zaraz a co to za świętokradztwo niby?? problem nie w tym z kim/czym przychodzimy ale jakie jest zachowanie naszego towarzystwa....gospodarze chcąć hołdować zasadzie gościnności z bólem serca znoszą wybryki bezstresowo wychowywanego dziecka przy braku reakcji rodziców....potem mają tajfun w mieszkaniu, puchnąca głowę i ogólny wstręt do dzieci....
Problem w tym , że o psa zdecydowanie powinniśmy pytać - a właściwie lepeij gdy dostaniemy wyraźne zaproszenie...a dzieci przychodzą z nami "naturalnie"...bo dzieci to pepek świata i nikomu nie wolno na nie złego słowa powiedzieć...ot taki bożek naszych czasów :-?

17-11-2004, 18:10
W moim otoczeniu jest malo dzieci, ale te ktore sa, sa poprostu fatalne.
Przerywanie to jeszcze nic. Jest jeden taki, ktory ledwo umie mowic ale "daj pieniodza" akurat potrafi. A rodzice sie ciesza o zgrozo :o
Zwlaszcza szczesliwe mamy nie moga zrozumiec, ze inni ludzie moga potrzec na ich slodkie pociechy z przerazeniem i zazenowaniem.

mamusia nie mogła skupić się na rozmowie ze mną, bo cały czas musiała zabawiać lub uspokajać swojego rozwrzeszczanego dzieciaka, albo odpowiadać mu na durne pytania przerywając w pół słowa wypowiedź kierowaną do mnie, to więcej się z mamusią nie widziałam. Brrrr...
Zawsze sie zastanawiam, po co ktos taki sie ze mna spotyka. Marnuje tylko czas mi i sobie.
Moja Droga.... pogadamy gdy sama będziesz miała dzieci... [westchnienie + politowanie]

Ew-ka
17-11-2004, 20:43
W moim otoczeniu jest malo dzieci, ale te ktore sa, sa poprostu fatalne.
Przerywanie to jeszcze nic. Jest jeden taki, ktory ledwo umie mowic ale "daj pieniodza" akurat potrafi. A rodzice sie ciesza o zgrozo :o
Zwlaszcza szczesliwe mamy nie moga zrozumiec, ze inni ludzie moga potrzec na ich slodkie pociechy z przerazeniem i zazenowaniem.

mamusia nie mogła skupić się na rozmowie ze mną, bo cały czas musiała zabawiać lub uspokajać swojego rozwrzeszczanego dzieciaka, albo odpowiadać mu na durne pytania przerywając w pół słowa wypowiedź kierowaną do mnie, to więcej się z mamusią nie widziałam. Brrrr...
Zawsze sie zastanawiam, po co ktos taki sie ze mna spotyka. Marnuje tylko czas mi i sobie.
Moja Droga.... pogadamy gdy sama będziesz miała dzieci... [westchnienie + politowanie]
zgadzam się z dziewczynami .... nie potrafiłam uśmiechać się szczerze i serdecznie , kiedy moja koleżanka przychodzila do mnie z 2 lub 3 letnim synkiem , a ten chodząc przy mojej niskiej meblościance zrzucał z niej wszystko na ziemię ( bibeloty , książki , serwety) ...kolezanka biegała za nim próbując opanować sytuację ... wizyta miała charakter .... no własnie jaki ?


Z moim psiukiem nie chadzam na wizyty , ale są domy gdzie Dorotka jest bardzo mile widziana z racji swojego dobrego wychowania i zachowania ..... :lol:

Gościu - dzieci mam ...... i lubię inne , ale czasem są granice w tolerowaniu nawet dzieci

18-11-2004, 08:16
zgadzam się z dziewczynami .... nie potrafiłam uśmiechać się szczerze i serdecznie , kiedy moja koleżanka przychodzila do mnie z 2 lub 3 letnim synkiem , a ten chodząc przy mojej niskiej meblościance zrzucał z niej wszystko na ziemię ( bibeloty , książki , serwety) ...kolezanka biegała za nim próbując opanować sytuację ... wizyta miała charakter .... no własnie jaki ?

Jak mama próbuje opanować sytuację, to jeszcze pół biedy. Gorzej, jak mamusia jest tym bardziej szczęśliwa, im bardziej dzieciak rozrabia. "Bo taki jest zdrowy, żywy, energiczny, lubi się bawić i się nie wstydzi obcych...". TO jest dopiero tragedia. A mamom zazwyczaj się wydaje, że wszyscy powinni tak jak ona zachwycać się jej "słodkim brzdącem".

Jolka
18-11-2004, 08:23
Gościu - dzieci mam ...... i lubię inne , ale czasem są granice w tolerowaniu nawet dzieci
A raczej ich zachowania. I dotyczy to także psów. Są dzieci, które potrafią się zająć zaproponowaną zabawą i psy, które grzecznie leżą koło nóg "pana". Ale mimo, że miałam takie grzeczne dziecko (kiedy to było? :roll: ) i teraz mam bardzo grzecznego psa, to bez pozwolenia nigdy nie wizytowałam i nie wizytuje znajomych z moimi milusińskimi. Sama nie znoszę rozwydrzonych dzieci i niewychowanych psów.

Wowka
18-11-2004, 08:49
Wiecie co?
Rozwój tego wątku w kierunku udowodnienia wyższości wizyty z psem na wizytą z dzieckiem lub na odwrót staje się (przynajmniej dla mnie) niesmaczny..... :-?

Agnieszka1
18-11-2004, 08:51
Wiecie co?
Rozwój tego wątku w kierunku udowodnienia wyższości wizyty z psem na wizytą z dzieckiem lub na odwrót staje się (przynajmniej dla mnie) niesmaczny..... :-?

dla mnie tez :cry:

NatkaB
18-11-2004, 13:03
zgadzam się z dziewczynami .... nie potrafiłam uśmiechać się szczerze i serdecznie , kiedy moja koleżanka przychodzila do mnie z 2 lub 3 letnim synkiem , a ten chodząc przy mojej niskiej meblościance zrzucał z niej wszystko na ziemię ( bibeloty , książki , serwety) ...kolezanka biegała za nim próbując opanować sytuację ... wizyta miała charakter .... no własnie jaki ?


Tak czytam sobie i się zastanawiam - bo sama mam 3-letnią, bardzo energiczną Córeczkę.... Z Waszych postów wynika, żeby "wizytować" raczej bez dzieci, a jeśli z dziećmi - to tylko do domu w którym jest także dziecko (najlepiej rówieśnik...) Mama, o której pisałaś, biegała i próbowała opanować sytuację - to chyba dobrze, nie? Gorzej gdyby zostawiła Twoją meblościankę na pastwę swojej pociechy.... Z doświadczenia wiem, że moja córcia "w gościach" potrafi być nieprzewidywalna... (po prostu interesują ją nowe miejsca; oczywiście PODKREŚLAM że nigdy nie pozwalam jej "w gościach" dotykać mebli czy przedmiotów na nich położonych) i to nie ma nic wspólnego z tym czy ją dobrze wychowuję czy nie... Więc co robić? Zostawiać dziecko z opiekunką? A jak przychodzą goście do nas to zamykać na klucz w łazience? Ech, ja to chyba zbyt tolerancyjna jestem :wink: Być może za kilkanaście lat - już jako mama nastolatki - też będę się dziwić jak rodzice mogą pozwalać na TAKIE zachowanie malucha w trakcie wizyty...[/code]

18-11-2004, 13:57
Wątek z psów zszedł na dzieci. Moje dziecko wprawdzie wyrosło z pieluch kilkanaście lat, ale wciąż mam w pamięci jak będąc młodą mamą (może za młodą), otoczona pieluchami, przecierami, odżywkami itp marzyłam aby choć na chwilę się z tego wyrwać do świata normalnych ludzi, móc sobie pogadać z koleżankami o takich zwykłych babskich sprawach nie związanych z macierzyństwem. Ale dziecka nie zawsze mogłam z kimś zostawić, nawet z powodu zwykłego karmienia. Dlatego nie miejmy za złe naszym koleżankom że przychodzą do nas ze swoimi małymi dziećmi, nawet jeśli jest to dla nas nieco uciążliwe. Zróbmy im tę małą przyjemność, bo one potrzebują kontaktów z nami. A psy to zupełnie inna bajka. Im nic się nie stanie jak posiedzą same parę godzin w domu.

henryk_baszkowka
18-11-2004, 14:03
Wasza dyskuja zaczyna przypominac wypowiedzi nawiedzonych "obroncow praw zwierzat" wedlog ktorych pies/ kot/ krowa jest znacznie wazniejszy niz czlowiek. Pozwolcie ze zacytuje poete: 'Znaj proporcje, mocium panie" !!!
Znikam z tego watku bo budzi niesmak.

smartcat
18-11-2004, 14:30
Wasza dyskuja zaczyna przypominac wypowiedzi nawiedzonych "obroncow praw zwierzat" wedlog ktorych pies/ kot/ krowa jest znacznie wazniejszy niz czlowiek. Pozwolcie ze zacytuje poete: 'Znaj proporcje, mocium panie" !!!
Znikam z tego watku bo budzi niesmak.

Fakt,ostatnio mało pisalismy o zwierzetach a watek generalnie miał ich dotyczyć więc konkludując uwazam ze wskazane jest zawsze zapytać gospodarza czy możemy zabrac ze soba inwentarz zywy nawet tych u ktorych bywalismy juz ze swoimi pupilkami bo niedaj bóg suczka gospodarza ma akurat cieczkę i mamy kłopocik co zrobic z napalonym dobermanem. Mój znajomy wozi ze sobą 3 jamniory i bez zapowiedzi wpada w odwiedziny. Niektórzy to toleruja ale inni każą mu je zostawic w aucie co dla niego ani dla nich nie jest problemem. Gorzej by to wyglądało, jak sądzę przy sprzeciwie np. kaukaza.
A dzieci jak to dzieci pewno zawsze możemy wlec je za soba w goscine bo gospodarze z uprzjmości nie bedą zmuszać rodziców by zostawili dzieci w samochodzie, ale pamietajmy ze ich obecność nie musi byc frajdą dla gospodarzy i innych gości chociaż przez grzeczność bedą przeczyć temuż.

02-02-2005, 17:05
Witam! Przyłączę się do wątku popierając zdanie większości na temat psów i dzieci w gościnie - Nie należy brać ze sobą! Niestety mało kto z moich znajomych takie zasady stosuje. Nawet moja bliska znajoma odkąd ma psa (wilczura) przyprowadza go ze sobą, chociaż ja mam trzy koty, których notabene na wizyty nie targam. Zawsze jest wyłapywanie moich zwierzaków, zamykanie w pokoju na parę godzin, a jak nie zdążę to może być problem, bo moje kociaki bojowe są :D Boję się, że jak się już wybuduję (niedługo!) to moja znajoma będzie tym bardziej psa przyprowadzała, żeby sobie pobiegał! Nie dość, ze będę musiała wtedy swojego psa (zamierzam dopiero mieć) zamykać, to jeszcze drżeć o ogród.
Podobnie ma się sprawa z dziećmi, chociaż tutaj wiele zależy od kultury ich rodziców. Na szczęście w większości są to dzieci grzeczne i niekłopotliwe, więc bez bólu ich goszczę, ale jest parę wyjątków. Po ich wizycie zwykle mam jakieś zniszczenia, nie wspominając o migrenie. Cześć z nich już zapowiedziała częstsze odwiedziny w moim przyszłym domu.
Jeślibym tylko coś powiedziała, zostałabym bez tych znajomych. Trochę mi szkoda, zwłaszcza mej znajomej z psem, ale jeszcze się zastanowię...

aha26
02-02-2005, 18:24
A ja powiem tak: zwykle psa nigdzie nie zabieram chyba, ze wyjezdzam gdzies bardzo daleko do rodziny lub znajomych i nie mam gdzie i z kim psa zostawic{ma dobermana wiec nie mam wielu chetnych na opieke nad nim}wtedy majuszke zabieram ze soba i siedzi w bagazniku{jezeli znajomi nie zaprosza jej do srodka} a jezeli sa tak mili ,ze zaposza moja psiunke do domu to ona jest taka grzeczna,ze caly czas siedzi tylko przy mnie i nie musze ganiac jej po calym mieszkaniu.

Wojty
02-02-2005, 18:51
W ogole nie rozumiem tego pytania. A czemu w ogole ktos mialby zabierac psa ze soba. Rozumiem ze male dzieci sie bierze (choaciaz z obserwacji widze ze czesto rodzice lepiej sie bawia jak na chwile zapomna o swim malym skarbie :)-tak przynajmniej pozniej mowia - ja narazie nie mam w tym doswiadczenia :)

A swoja droga ja barrdzo kocham swoja Boni, ale jescze nigdy jej nie zabieralam - po pierwsze to zbyt "nerwowy rocznik" , apoza tym ona sama chyba tez lubi sama pospac sobie na kanapie :)

rosa
02-02-2005, 19:09
Oczywiście jak większość nigdy bym nie zabrał psa na wizytę. Dzieci to inna innszość. U mnie raz tylko byli goście z pieskiem (rodzinka) i narobił szkód bardzo dużo w nowo co założonym ogrodzie "bawiąc" się z naszą suczką i kotami. Końcówkę wizyty spędził na smyczy; taką decyzję podjęli jego właściciele. I dlatego jestem przeciw.

JoShi
03-02-2005, 10:28
Jeślibym tylko coś powiedziała, zostałabym bez tych znajomych. Trochę mi szkoda, zwłaszcza mej znajomej z psem, ale jeszcze się zastanowię...
To co napisza zabrzmi moze brutalnie, ale ja bym sie zastanowila, czy naprawde byloby czego zalowac.

kze
03-02-2005, 14:07
Jestem za przychodzeniem bez psa. Czemu? Nie lubię kłaków, byłem (a może jeszcze jestem..) na nie uczulony. A poza tym uważam, że w domu pies robi dużo zniszczeń. Jak raz przyszła do mnie siostra z psem to pies leżał (pies jest szkolony) w korytarzu, na terakocie. Jeśli będę miał psa i dom to pies nie będzie miał wstępu do domu.
Jesli chodzi o dzieci to myślę, że można przychodzić z dziećmi. Nie wiem, czy akurat 2-3 miesięcznym, raczej 2-3 letnimi, ale jestem na "tak". Kiedyś np. przyszli do mnie znajomi z dzieckiem (2-3 lata) i nawet troszkę popiliśmy. Fakt, miałem wdeptane np. orzeszki w dywan (przez dziecko), ale.. przygotowałem się na ich przyjscie i przeniosełem rzeczy wyżej. Nie było tak źle jak opowiadacie.. 8)

peilin
04-02-2005, 09:09
Ja jestem przeciwko wizytom z psem, chyba ze gospodarze sobie wyraznie tego zycza. Mam super spokojengo dobrze wychowanego psa, ale nie uwazam, ze koniecznie musze ja zabierac wszedzie z soba, ani to wygodne dla mnie ani atrakcyjne dla psa.
Z dziecmi moim zdaniem jest zasadniczo inaczej, bo dzieci to mali ludzie :D . Mimo ze sama nie mam dzieci, nie mam nic przeciwko wizytom gosci z dziecmi, pod warunkiem, ze goscie sa w stanie upilnowac swoje dzieci przed demolowaniem mojego domu i nie uwazam, ze powinnam z okazji takich wizyt robic przemeblowania i nie robie :D . Nie specjalnie natmiast lubie, jak ludzie zabieraja dzieci wieczorem do restauracji - mam na mysli male dzieci, bo uwazam, ze sa pewne okazje nie dla dzieci.
pozdrawiam
Iwona

04-02-2005, 09:33
NIE. NIE. I jeszcze raz nie. A przynajmniej nie do mnie. Ja też psa ze sobą bym nie zabrała idąc do kogoś w odwiedziny.

prosciu
04-02-2005, 10:19
Ludziska najnormalniej dramatyzujecie!
Wszystko ma swoje granice i z wszystkim trzeba miec umiar.
Mam psa raczej nie małego -goldena. Uwielbiam go wszędzie zabierać jednak wiem doskonale gdzie mogę go zabrac a gdzie nie. To kwestia jasności w kontaktach z rodzina i znajomymi - moze to znimi macie problem a nie z ich pupilami.
Mam znajomych którzy nie wyobrażają sobie abym wzedł do nich bez psa. I mam tez znajomych do których psa nigdy bym nie zabrał.
Mam zasadę że zawsze uprzedzam znajomych o swojej wizycie i uprzedzam że chce wejśc z psem.
Do mnie można przyjść z każdym zwierzakiem choć wolę o tym wiedzieć bo mam w domu jeszcze trzy koty. Rozumiem ludzi którzy pracują i nie chcą zwierzaka zostawiać na następne parę godzin samego.
Do Vieruni biorąc sobie psa bierzemy również obowiązki nigdy nie zostawiam psa samego w domu jeśli naprawdę nie muszę. To żywe stworzenie oczekujące naszej uwagi i miłości. Troszkę inaczej ma sie sprawa z kotem który śpi do 16 godz. dziennie

JoShi
04-02-2005, 11:23
Mam znajomych którzy nie wyobrażają sobie abym wzedł do nich bez psa.

A moze sie boja, ze jak Ci cos powiedza to sie obrazisz ;)


Do mnie można przyjść z każdym zwierzakiem choć wolę o tym wiedzieć bo mam w domu jeszcze trzy koty.

To moge wpasc ze swoimi wezami i skorpinem ? ;)

KaeR
04-02-2005, 19:13
Chodzę bez zwierzątek, tylko moi rodzice się upierali żeby przychodzić z psem, po prostu go lubili ( już go nie ma niestety ) , choć nie wiem czy nie było w tym jakiego drugiego dna..... pies pucował kocie miski....

prosciu
05-02-2005, 09:24
JoShi
Ci znajomi do których chodzę z psem to sami miłośnicy i właściciele zwierząt. :lol:
Pozatym mamy szczre relacje między sobą i nieraz juz usłyszałem przykre i gorsze rzeczy :( o sobie żeby bali mi sie powiedzieć że mam nie przychodzić z psem. Dodatkowo zawsze uprzedzam swoje przyjście i miały juz miejsce takie sytuacje gdy mówili że dzisiaj bez psa.

Zapraszam węże i skorpiony mój pies pewnie ucieknie do mnie ale moje koty bojowe moga na nie chciec zapolować.

D`arek
05-02-2005, 14:30
Taka sytuacja - ludzie przychodzą w odwiedziny z dużym młodym psem, pies zostaje w ogrodzie/ nowy dom, wokół jeszcze wertepy/ goście się goszczą i nie słyszą drapania w drzwi. Po kilku godzinach okazuje się, że b.kosztowne drzwi wejściowe nadają sie do wymiany.
Inna sytuacja - w odwiedziny do rodziny przychodzi ciocia z pieskiem. Piesek ujada wysokim dyszkantem w dodatku strzeże dostępu do pani i groźnie warczy na każdego, kto zbliży się do niej bliżej niż 0,5 m. lub ruszy nogą pod stołem.
Te przykłady pokazują, że trzeba mieć wyczucie z pieskami. W każdym razie uprzedzam - do mnie bez psów! Oficjalny powód - mam dwa koty.

prosciu
07-02-2005, 16:56
Te wszystkie sytuacje które podajecie dowodzą tylko braku zrozumienia zasad współżycia społecznego i niskiej kultury niektórych włascicieli zwierząt. Znaczą równiez że część z Was nie potrafi byc asertywnymi wobec osób łamiących te zasady. Jesli boicie sie szczerze powiedzieć właścicielom psów i innych zwierząt (i również niewychowanych bachorów) że nie zyczycie sobie takiego typu zachowań to powinniście mieć niestety po części do siebie pretensje. I nie sa tłumaczeniem dla mnie argumenty Bo sie obrażą. No ale skoro wolicie miec pogryzione meble, obsilkane kwiatki czy zadeptane dywany zamiast rzeczowej rozmowy to Wasz problem.
Kiedy moi teściowie sprawili sobie pieska uczyli go skakać na gości bo sie przecież piesek cieszy, obrazili sie na mnie kiedy nie pozwalałem sobie na takie zachowanie i po paru próbach pieskowi przeszło a tesciowie zrozumieli po pewnym czasie że miałem rację.

MaroW
08-02-2005, 11:26
Ja również jestem przeciwny zabieraniu pieska "w gości". Powody - wielokrotnie opisane w postach powyżej. Jeśli ktoś obraziłby się z takiego powodu (bo nie życzę sobie pieska w domu) - jego problem, mam do tego prawo.

Patos
08-02-2005, 12:03
Mam pomysła :P Jak nawiedzi nas osoba ze swoim pupilkiem to trzeba poświęcić całą uwagę i energię by zabawiać zwierzaka i olewać właściciela. Jak myślicie czy przyjdzie jeszcze ze swoim przyjacielem do nas :roll: ?

Jola_
21-02-2005, 18:07
Jeśli wolno to bardzo świeże, bo sobotnie, spostrzeżenia co do wizyty gości ze swoim pupilkiem.
Jeszcze nie zdążyłam schować odkurzacza, podłogi nie doschły a tu nawiedzili nas goście ze swoim ukochanym kundliskiem (nie mylić z psem rasy mix).
Znając obrzydliwe zwyczaje bydlaka natychmiast swoje przerażenie :evil: wymalowałam na twarzy. Właściciele, nasi przyjaciele, zaczęli szybciutko zapewniać mnie, że bydle już nie siusia na kwiatki. I w tym właśnie momencie co innego mogła zrobić ta maszynka do wylewania moczu jak nie wylać zawartość swojego pęcherza na moje zmaltretowane kwiatuszki. Serial rzeka a odcinki obfite.
Gres dał się bez problemu domyć, ale panele bardzo ucierpiały.
Sobotni wieczór i pół niedzieli spędziłam :x na doprowadzaniu podłóg do stanu oglądalności.

Nigdy obcych bydlaków w domu! Niech właściciele przechowują go sobie w swoim nowiutkim samochodziku.

Patos
21-02-2005, 19:42
Z tym samochodem to nawet dobry pomysł :roll:, a jak boją się że im go pożre to niech bydlaka wiążą i kneblują, lub niech zostawiają w domu.Swoją drogą to kto tu jest większym bydlakiem znajomi czy pies? :P

JoShi
21-02-2005, 19:54
Z tym samochodem to nawet dobry pomysł :roll:, a jak boją się że im go pożre to niech bydlaka wiążą i kneblują, lub niech zostawiają w domu.Swoją drogą to kto tu jest większym bydlakiem znajomi czy pies? :P
A coz pies winny. To tylko zwierzak...

Patos
21-02-2005, 19:58
Pies nie jest winny tylko ma pecha, że ma takich inteligentnych właścicieli :wink:

Jola_
22-02-2005, 17:11
JoShi,
pies nie jest tu nic winien. Po prostu z każdym dniem wyrasta na coraz bardziej tępe, ciemne, niereformowalne bydle.
Oczywiście, że winni są nasi przyjaciele a nie pies ponieważ przywlekli go ze sobą. Poza tym są naiwni, bo uwierzyli w inteligencję psa oraz skutkowanie swoich metod dydaktycznych.
Jeśli ma się takiego obszczymura to należałoby trzymać go we własnym domeczku czy mieszkanku.

prosciu
22-02-2005, 18:49
faktem niezaprzeczalnym jest że każdy musi wiedzieć czy moze zabrać i do kogo swojego pupilka.
Mój serdeczny przyjaciel miał kiedyś owczarka przesympatyczne bydle , wszędzie go zabierał i wszędzie był mile witany. Psinka zdechła a w domu pojawił sie nowy owczarek , niestety okazała sie to złośliwa dominujaca i agresywna jednostka Tego pieska trzyma wyłacznie w domu , nie zabiera go do przyjaciół nawet tych njbardziej tolerancyjnych jak my. To najlepszy przykład że nie pies ale jego właściciel jest odpowiedzialny za zachowanie i niemiłe sytuacje.

Jola_
22-02-2005, 19:17
Proszę, nie myślcie, że jestem wrednym typem robiącym ze swojego domu kapliczkę. Nie. Kocham zwierzaczki te udomowione jak i zupełnie niezależne. Sama mam dwie sunie. Obie znajdy. Sonia - :wink: bokserka (troszkę mix) dwie wiosny temu w straszliwym stanie została przez nas przygarnięta. Kilka miesięcy leczenia i... ma się doskonale. Małeczka - rasy białołęckiej (mieszkamy na Białołęce w Warszawie) ukrywała się na dzikim wysypisku śmieci. Po kilku miesiącach zostawiania jedzenia w jednym miejscu zaufała nam i zaczęła przychodzić na podwórko, aż któregoś dnia przyszła z rozerwaną pachą. Leczenie i tak już została. Jest z nami półtora roku.
Obie mieszkają w domu i doceniają to co los im dał naszymi rękoma.

kze
23-02-2005, 07:47
Moi rodzice też mieli kiedyś zdajdę. Jak go chcieli oddać do schroniska i wywieźli go jakieś chyba 200km to ... wrócił. No to się poddali i zatrzymali go w domu. Z wizytą nie zabierali go. Ale jak przyszli gości to wystarczyło, że ktoś gwałtownie wstał to pies zaraz był przy jego nodze.. :-? I potrafił "podgryzać" pięty gości. Domowników też czasem podgryzał. Był bardzo wdzięczny za przygarnięcie i bronił domu. Potrafił nawet szczekać jak ktoś klatką szedł..

MarzannaPG
08-03-2005, 19:00
Sprawa z pozoru wydaje się prosta: odpowiedziałabym bez wahania: "Bez psa/kota/skorpiona itp", choć sama uwielbiam i mam zwierzęta. Niestety człowiek jest sam zwierzęciem stadnym i chciałby utrzymywać kontakty z innymi osobnikami jego gatunku, zwłaszcza jeżeli są to ludzie bliscy i znajomi od lat (wczesnoszkolnych na przykład) a w tym przypadku bycie asertywnym może odnieść skutek taki, że zostajemy bez tych kontaktów. Mam przyjaciółkę, która sprawiła sobie parę lat temu psa, sporego wilczura, bardzo miły psiak, lubię przychodzić do nich i bawić się z tym psem. Natomiast odwrotnie już nie, choćby dlatego, ze mam obecnie koty (w domku planuję jeszcze psy) i to dosyć bojowo nastawione. Psie kłaki jakos ścierpię skoro mam i kocie - ot trochę więcej porządków niż zwykle. Niestety moja koleżanka i jej mąż zabierają pieska ze sobą wszędzie - zwykle ja muszę wtedy izolować moje koty wraz z całą "infrastrukturą" (miski, kuweta) i mieć nadzieję, ze nie zdemolują całkowicie drzwi, ponieważ drapią, chcąc się wydostać. Raz doszło do awantury: mój kocur drapnął psa w nos, pies się rzucił do gryzienia, na szczęście kot z refleksem, schował się za fotel. Głupi mi było z powodu tego skaleczenia, bo pies piszczał i krwawił, ale nie wiem jakbym zareagowała, gdyby jednak ten brytan uszkodził poważnie lub nawet uśmiercił mego zwierzaka. Mam cichy żal, ze wogóle postawiono mnie w takiej sytuacji. Boję się też co bedzie w przyszłości: wiedząc, ze mamy sporą działkę, już się cieszą, że będą mieli gdzie z pieskiem pobyć. I pewnie wtedy będę musiała moje brytany zamykać w kojcu, zeby obcy pies pobiegał po ich terenie, nie mówiąc już o zniszczeniach jakich może dokonać.
Jak raz delikatnie zasugerowałam, żeby jednak bez pieska, po tym zdarzeniu z kotem, to skutek jest taki, ze zawsze jakoś wykręcą się od odwiedzin u nas a sami już przestali się wpraszać. I tak kruszy się wieloletnia przyjaźń, o zwierzęta, które tak bardzo z moją przyjaciółką przecież kochamy.
Ludzie, błagam, nie stawiajcie gospodarzy w takiej sytuacji jak mnie, nawet jeśli to są wasi bliscy przyjaciele!

JoShi
09-03-2005, 10:12
I tak kruszy się wieloletnia przyjaźń, o zwierzęta, które tak bardzo z moją przyjaciółką przecież kochamy.

Eeeee... Jak by tu powiedziec... Jestes pewna, ze to byla przyjazn ? Bo mi sie wydaje, ze chyba nie do konca. Skoro nawet pies jest wazniejszy dla niej od Ciebie... Przepraszam, ze tak brutalnie...

MarzannaPG
09-03-2005, 18:50
I tak kruszy się wieloletnia przyjaźń, o zwierzęta, które tak bardzo z moją przyjaciółką przecież kochamy.

Eeeee... Jak by tu powiedziec... Jestes pewna, ze to byla przyjazn ? Bo mi sie wydaje, ze chyba nie do konca. Skoro nawet pies jest wazniejszy dla niej od Ciebie... Przepraszam, ze tak brutalnie...
Hm, wiem, ze to była na pewno wielka przyjaźń. ALe czy jest obecnie - sama mam wątpliwości... :(

drbudzik
09-03-2005, 21:59
generalnie nie bierzemy swoich psow w odwiedziny,chyba ze na psie randki.Nasi znajomi tez zwykle maja zwierzeta wiec lepie zeby nie doszlo do takiej sytuacji jak u Marzanny,szkoda tych wieloletnich przyjazni. A o zwierzaki mozna sie poklocic prawie tak samo dobrze jak o dzieci. :wink:

pyrka
10-03-2005, 00:00
Ze zwierzęciem nie tylko nie należy odwiedzać znajomych, ale również gdy zapraszamy gości do siebie powinny być odizolowane w innej części domu.

peilin
10-03-2005, 09:05
Pyrka,
Dlaczego uważasz, ze psy powinny nie miec kontaktu z goscmi?
Ja swojego psa traktuje jako "domownika inaczej" i nie widze powodu, zeby ja zamykac, jak ktos przyjdzie. Dodam, ze mam super spokojna labradorke, ktora nikogo nie atakuje i na nikogo nie skacze. Do tej pory tylko raz zdarzyło sie, ze podczas wizyty gosci ja zamknelam, poniewaz dziecko gosci panicznie balo sie psow.
Pozdrawiam

pyrka
10-03-2005, 09:20
Bo pies ma sierść, którą zostawia na ubraniach gości; ma mokry nos który zdarza się, że ląduje nawet wysoko pod spódnicami gości(żenujące); bo ma jęzor i dyszy przy stole w zupę; bo się ociera i kładze pod stolem na nogi gości; bo żebrze przy stole(nawet gdy nażarty), czasem robi hałas: do tego ma swój zapach, którego domownicy już nie zauważają. Wreszcie przychodzi ze spaceru i z brudnymi łapami gramoli się na kanapę lub fotel, na który później usiądzie Pani-gość w białej sukience. Z kotem jest mniejszy problem, bo najczęściej nie lubi gwarnego towarzystwa , zaszywa się gdzieś w kącie i śpi.

peilin
10-03-2005, 09:42
Pyrka,
To zalezy od psa. Z listy psich grzechow przez Ciebie przytoczonej mojego psa dotyczy byc moze jeden - ten psi zapach, ktorego ja nie czuje.
Moj pies nie zebrze, nie dyszy nad talerzem i nie ociera sie o gosci. Bardzo sie cieszy jak ktos przyjdzie co objawia sie wzmozonym merdaniem ogona - goscie wtedy na ogol sami zaczynaja sie z nim bawic.
Ponadto nie ma prawa wchodzic na kanapy, fotele i lozka i nigdy tego nie robi.
Moim zdaniem gorzej jest z kotem (przynajmniej z tym co ja mam), bo on siedzi na kanapie i zostawia tam swoja siersc, jak cos chce to miauczy i ociera sie i ciezko go tego oduczyc. Psa mozna wyszkolic, a kota nie.
Pozdrawiam

pyrka
10-03-2005, 10:26
Nie od psa tylko od właściciela. Jak pies wychowany tak się zachowuje. Czystość też od właściciela. Przed przyjściem gości odkurzyć i zamknąć kota w innym pokoju. Zauważyłam, że kot łasi się kiedy coś chce, najczęściej coś dobrego do jedzenia. Jeśli kocur, to może chcieć zostawić swój zapach na gościach dając do zrozumienia, że to jego teren. Dlatego zwierzęta trzeba izolować. Każdy kulturalny gość nie zwróci uwagi gospodarzowi domu, aby trzymał zwierzęta z dala. Ja będąc w gościach , gdzie zbliża się do mnie nawet obleśne zwierzę głaszczę i zachwycam się. Uważam ,że gospodasz sam powinien wiedzieć co należy zrobić. Tak więc brak protestu nie oznacza zgody. Ja wiem kiedy zwierzę może być obecne a kiedy nie(mama, brat, przyjaciólka). Tak samo nie wystarczy zapytać gospodarza czy można przyjść ze zwierzęciem, jeśli będą tam też inni goście. Kota też można wyszkolić. Jest to o wiele trudniejsze i raczej trzeba zrobić za młodu.

peilin
10-03-2005, 10:48
Zgadzam się, że wszystko zależy od właściciela, a nie od psa.
Kot nie znaczy, bo jest wykastrowany.
Natomiast jeśli chodzi o resztę to moim zdaniem: gosc, jest gościem, a pies "domownikiem" i jak komuś przeszkadza mój pies u mnie w domu (nigdy bez wyraźnego zaproszenia nie biorę go w odwiedziny), to niech mnie nie odwiedza. Co nie znaczy, ze nie odeśle psa na miejsce, jeśli ktoś nie lubi psów, ale nie będę programowo zamykać swoich zwierzaków, bo ktoś przychodzi. Jedyne usprawiedliwienie maja osoby z alergia lub mające uraz do psów.
Pozdrawiam

JoShi
10-03-2005, 10:54
Ja będąc w gościach , gdzie zbliża się do mnie nawet obleśne zwierzę głaszczę i zachwycam się. Uważam ,że gospodasz sam powinien wiedzieć co należy zrobić.
Straszne... Twoje zachowanie jest dla mnie kompletnie niezrozumiale. To wrecz obluda jakas.


Natomiast jeśli chodzi o resztę to moim zdaniem: gosc, jest gościem, a pies "domownikiem" i jak komuś przeszkadza mój pies u mnie w domu (nigdy bez wyraźnego zaproszenia nie biorę go w odwiedziny), to niech mnie nie odwiedza.
Absolutnie sie z Toba zgadzam.

pyrka
10-03-2005, 11:07
To nie obłuda tylko przedwojenne zasady dobrego wychowania dzisiaj nie znane. Jeśli gośc jest nieproszony, to rzeczywiście niech nie przychodzi. Ale jeśli zapraszasz w pierwszej kolejności musisz zadbać o gości potem o domowników. Nigdy nie zrównuj praw psa z prawami człowieka. Może ty połóż się na kanapie a pies niech idzie do pracy. Zwierzę przychodzi do domu ludzi, nie odwrotnie i musi przystosować się do zwyczajów ludzi , nie odwrotnie. Niektórzy o tym zapominają i potem czytamy ,że pies zagryzł właściciela. Pies na kanapie a Pan na ryczce. Każdy musi znać swoje miejsce w chierarchii, pies też i nieproszony gość też.

pyrka
10-03-2005, 11:09
Tylko nie mów o nieproszonych gościach typu listonosz czy inkasent, bo on nie przychodzi z własnej woli, tylko wykonuje swoje obowiązki służbowe.

peilin
10-03-2005, 11:24
To nie obłuda tylko przedwojenne zasady dobrego wychowania dzisiaj nie znane. Jeśli gośc jest nieproszony, to rzeczywiście niech nie przychodzi. Ale jeśli zapraszasz w pierwszej kolejności musisz zadbać o gości potem o domowników. Nigdy nie zrównuj praw psa z prawami człowieka. Może ty połóż się na kanapie a pies niech idzie do pracy. Zwierzę przychodzi do domu ludzi, nie odwrotnie i musi przystosować się do zwyczajów ludzi , nie odwrotnie. Niektórzy o tym zapominają i potem czytamy ,że pies zagryzł właściciela. Pies na kanapie a Pan na ryczce. Każdy musi znać swoje miejsce w chierarchii, pies też i nieproszony gość też.
Pyrka,
Moim zdaniem goscie nawet proszeni nie powinni byc problematyczni dla gospodarzy i powinni uszanowac zwyczaje domu, ktory odwiedzaja. Zapraszajac gosci dbam zarowno o nich jak i o domownikow. Nie oczekuje, ze beda zabawiac mojego psa i jak nie chca to tego nie robia. Ale nie bede zamykac psa "programowo", bo ktos przychodzi.
Nie zrownuje praw psa z prawami ludzi, pies to pies, a czlowiek to czlowiek. Ale tez jest dla mnie wazny i nie bede go zamykac, bo ktos nie moze zniesc jego widoku.
I jeszcze raz powtarzam moj pies zna swoje miejsce w domu - nie dostaje przy stole, nie wyleguje sie na kanapach i nie spi w lozku. Ja bym tego nie zniosla u siebie, ale tak naprawde co mi do tego, ze np moj znajomy to lubi. I naprawde nie uwazam, ze obecnosc psa/kota to Sodoma i Gomora i siersc fruwajaca po domu. Jak sie ma zwierzeta to trzeba wiecej sprzatac i tyle.
Pozdrawiam

pyrka
10-03-2005, 11:43
Gość nie ma prawa obrażać gospodarza i jego uczuć w jego domu przez swoje grymasy- ma prawo nie odwiedzać domu (sygnał dla gospodarzy że w ich zachowanie wobec gościa było coś nie tak). Gospodarz zapraszając gości ma obowiązek zadbać o to, aby wszyscy zaproszeni dobrze się czuli. Tyle o dobrych obyczajach. Czy ktoś lubi dobre obyczaje i je stosuje, to już zupełnie inna sprawa. Dla analogii: W każdym państwie jest też ustanowione jakieś prawo, jedni je przestrzegają inni nie. Dlaczego ? Bo jedni respektują prawainnych inni widzą tylko swoje.

peilin
10-03-2005, 11:46
Gość nie ma prawa obrażać gospodarza i jego uczuć w jego domu przez swoje grymasy- ma prawo nie odwiedzać domu (sygnał dla gospodarzy że w ich zachowanie wobec gościa było coś nie tak). Gospodarz zapraszając gości ma obowiązek zadbać o to, aby wszyscy zaproszeni dobrze się czuli. Tyle o dobrych obyczajach. Czy ktoś lubi dobre obyczaje i je stosuje, to już zupełnie inna sprawa. Dla analogii: W każdym państwie jest też ustanowione jakieś prawo, jedni je przestrzegają inni nie. Dlaczego ? Bo jedni respektują prawainnych inni widzą tylko swoje.
I tu sie zgadzam w 100% :D
Pozdrawiam

polanka
10-03-2005, 12:05
Witam,

Jak w temacie. Czy idac do kogos zabieracie swojego pieska ? Czy gospodarz ma prawo zastrzec, ze wolalby abyscie do niego z psem nie przychodzili ?

co prawda ostatnio pies wyprowadził się od nas do teściów, ale kiedy mieliśmy psa to:
- woleliśmy brać go ze sobą ale po uzgodnieniu z gospodarzami.

Mamy znajomych którzy całą rodziną mają uczulenie na psią sierść. Do nich wiadomo że nawet nie ma co pytać czy można przyjść z psem.

Doskonale rozumiem że gospodarze mogą nie lubić psów, bać się, brzydzić.
Mogą mieć drugiego psa.
Jeżeli to jest pies tej samej płci to przywiezienie mu rywala spowoduje reakcję obronną, zupełnie zrozumiałą zresztą.
Może to być pies innej płci co raz do roku może spowodować konieczność wzmożonego pilnowania, i po co?

Są sytuacje zupełnie obiektywne które uniemożliwiają zabranie psa ze sobą. Dobrze wychowany właściciel psa musi być tego świadom i nie ma co się na gospodarza obrażać.

Grzegorz

MarzannaPG
10-03-2005, 14:54
Tak sobie myślę o słowach pyrki i nie wiem do końca jak się do tego ustosunkować, bo:
- jeżeli zapraszam gości (większą liczbę) na nasiadówę przy stole, to raczej odizoluję moje zwierzaki, które na codzień dobrze wychowane (lub raczej się kryją ze złym zachowaniem :D ) lubią przy ludziach czasem pokazać 'kto tu rządzi', jakby wiedząc, ze nie bedą publicznie mocno karcone... . A że mam kociaki, to wynoszę też widoczne z pokoju kuwety i miski, co by gościom nie psuć apetytu (mieszkanko mam maciupkie, więc możliwości przestrzenne też ograniczone). To są raczej względy praktyczne a nie dobrego wychowania.
- z drugiej strony jak ktoś idzie do mnie a wie, że mam koty, to albo:a) nie przychodzi, bo mu się nie podobają kłaki/same koty/(wstawić właściwe) b) przychodzi, akceptując to jak i z kim mieszkam.
- kiedy ja przychodzę do gospodarzy, gdzie jest pies/kot to zwykle staram się dostosować do cudzego domu. Jeżeli nie odpowiada mi to co zwierzę ze mną wyprawia to po prostu unikam takich odwiedzin i nie mam wcale gospodarzom za złe, że nie traktują mnie jak królową, przemeblowując chatę, zamykając zwierzaka, który nagle nie rozumie sytuacji i piszczy/'śpiewa'/ reaguje agresją na osamotnienie. Wydaje mi się, że to podbnie jak w domu, gdzie gospodarze palą. Jeśli przeszkadza mi zapach nikotyny, ktorym dom jest nasiąknięty to albo się dostosowuję albo rezygnuję z wizyty. Nie widzę sensu w tym, zeby gospodarze np. pucowali chatę na moje przyjście, co i tak nic nie da, bo osoba niepaląca i tak wyczuje papierosy. Podobnie ze zwierzakami i nie mam na myśli tu tylko zapachu, ale wszystkich aspektów jego posiadania.
- Nie wydaje mi się grzeczne u gościa wymagać pewnych zachowań od gospodarzy np. izolowania zwierzaka lub rzucanie przez niego uwag typu :"koty są wredne " (znane mi z doswiadczenia), mające sugerować, ze ów człowiek nie życzy sobie nawet najmniejszego kontaktu z moim sierściuchem. A już za szczyt wszystkiego uważam sytuację, gdy ledwie znany mi gość krzywi się na widok kuwety (czystej - zeby nie było!), bo to takie nieestetyczne i głośno wyraża swoje niezadowolenie (przypominam, że mikroskopijność mego mieszkanka nie pozwla mi jej dobrze ukryć) a ja w tym momencie mam ochotę: a) wyprosić gościa b) ustawić mu tę kuwetę przed nosem c) zaprosić me kicie, żeby z niej skorzystały czego oczywiście nie robię za to nigdy więcej nie zapraszam tego gościa. Niech siedzi u siebie, skoro tylko tam się dobrze czuje.
O to chyba chodzi - żebyśmy my, gospodarze, czuli się dobrze u siebie a zatem nie popadajmy w przesadę jak do nas goście przychodzą i szanujmy innych gospodarzy nie zabierając do nich swoich zwierzątek.

10-03-2005, 17:12
A ja po przeczytaniu postów Pyrki dopiero sobie uświadomiłam, że któryś z moich gości może mieć takie negatywne nastawienie do moich zwierzaków jak ona. Sama uwielbiam psy i koty i nie widzę problemu w tym ze parę psich kłaków się do mnie przyczepi, czy zapachnie cos nie tak. ale inni mogą to odczuwać faktycznie inaczej. Na drugi raz będę pytać czy mam izolować je czy nie.

pyrka
10-03-2005, 18:39
Marzanko zauważ jak różnie podchodzisz do sprawy w zależności od tego czy gościa lubisz i chcesz aby Cię odwiedzał czy nie. Jak kogoś bardzo nie lubisz proponuję przyrządzić ulubioną potrawę mięsną pupila, zaserwować ją gościowi sadzając pupila na jego kolanach lub obok. Gwarantuję ,że więcej gość nie przyjdzie. A co będzie w sytuacji, gdy najlepszy przyjaciel, uwielbiany przez nas i chętnie widywany nie lubi zwierząt blisko siebie ? Co wtedy ? Pupilek zwierzątko czy przyjaciel ? Mądrość i dobry obyczaj nakazują izolować ich od siebie. Można wtedy zachować dobre związki z jednym i drugim. Najgorzej jest jak pupil ma silniejszą osobowość niż jego właściciel i rządzi w domu , w żadnej mierze nie podporządkowując się życzeniom i zwyczajom właściciela.

Jolka
11-03-2005, 07:17
A my mamy samych znajomych i przyjaciół uwielbiających zwierzaki, tak jak my. Prawie każdy z nich ma w domu co najmniej jednego sierściucha.
Nawet jedna z nich, przed wizytą u nas aplikuje sobie lek odczulający, jest uczulona na kota, sama ma psa.
Jakoś nie wyobrażam sobie przyjaźni z kimś kto nie lubi zwierząt.
Natomiast staramy się odwiedzać, zostawiając nasze pupilki w domu. Dwa lub trzy psy, w tym część na obcym terenie, awanturka mogłaby być niezła. :P
No nie przepraszam jedni znajomi zawsze przyjeżdzaja do nas ze swoją sznaucerką miniaturką. Z kotem się znają od małego, a nasza Bera jest cztery razy większa i to raczej ich psica ma stres, ale to ich sprawa, nam to nie przeszkadza, a Bera nie robi jej krzywdy, tylko chce sie bawić.

JoShi
11-03-2005, 09:28
A co będzie w sytuacji, gdy najlepszy przyjaciel, uwielbiany przez nas i chętnie widywany nie lubi zwierząt blisko siebie ?
No coz. prawdziwy przyjaciel nie stawia nas w klopotliwej sytuacji udajac, ze lubi zwierzatkka a w cichosci serca pomstujac i obrabiajac nam tylek na forum dyskusyjnym.
Jestem gotowa na pewne ustepstwa w stosunku do prawdziwego przyjaciela, ale to musi dzialac w obie strony. Niezbedny jest dialog. W przeciwnym razie weryfikuje moja ocene tej przyjazni. Jakos jeszcze zle na tym nie wyszlam.

MarzannaPG
11-03-2005, 17:38
Pyrka, nie chciałam, żeby zostało to tak odebrane, że jak kogoś nie lubię to mu wepchnę na kolana mego sierściucha. Nie wyraziłam się do końca precyzyjnie. Staram się w każdym przypadku dbać, by moje kociaki nie zawładnęły wizytą, jak choćby w przypadku gdy jest spotkanie przy stole a zwierzak może różnie się zachować - o czym już pisałam. Staram się szanować moich gości, chociaż niezapowiedziany może wyjść nieco 'okłaczony', ale nie przez złośliwość tylko po prostu przyszedł przed porządkami, albo w dniu, gdy nie mam siły już walczyć z kocim futrem na kanapie. Chciałabym też aby moi goście szanowali mnie i nie kazali przemeblowywać chatki, tylko dlatego, że przychodzą. Również nie oczekuję tego, gdy ja idę w gości. Jeśli wiem, że tam jest pies to akceptuję to z całym dobrodziejstwem (pazury, sierść), albo jeżeli jest to dla mnie nie do przejścia - nie idę w gosci a spotykam się na gruncie neutralnym np. w lokalu.
Nie mniej jednak twój post również i mi uświadomił pewien aspekt 'goszczenia się". Postaram się być jeszcze bardziej uwrażliwiona na potrzeby gości, mam nadzieję, ze z wzajemnością. Chyba czas ustanowić jakieś jasne reguły gry, mam nadzieję, że nie kosztem przyjaźni.

drbudzik
13-03-2005, 13:55
nie jestem az tak zasadnicza jak Pyrka.Zamykamy psy w naszej sypialni na moment wejscia gosci-zeby czasem nie napadaly ich na przywitanie,a po usadowieniu gosci psy wychodza sie przywitac. Wolimy ludzi lubiacych zwierzeta-wszystkie!-a jesli akurat nie lubia to na te godzinke psy ida z powrotem do sypialni. Na godzinke bo tacy goscie zbyt dlugo u nas nie siedza.

Ewunia
13-03-2005, 14:07
psa NIE zabiera się z wizytą bez uzgodnienia z gospodarzami

własne psy zamyka się, gdy przychodzą goście, o których wiemy, że nie lubią psich ogonów w swoich talerzach

jeśli jesteśmy PEWNI, że goście lub ci do których idziemy, uwielbiają nasze zwierzęta, to brać, czemu nie

można jeszcze nie chodzić w gości ani ich u siebie nie przyjmować, jeśli ktoś nie może rozstać się ze swoim zwierzakiem ani na chwilę

RUTRA73
13-03-2005, 15:44
Mam w domu taką cudowną papużkę.Lata po całym domu i siada gdzie chce.Robi również co chce.I my jesteśmy zachwyceni.Tylko dlaczego ludzie mniej ?Przecież to wspaniałe ,gdy siada na głowie,potem wskakuje do talerza/rozgrzebując po całym stole/a potem wyjada z buzi.Na sam koniec zaznaczy swoją obecność'zrzutem' na podłogę a nawet zdarzy się na ramieniu i dlaczego nikt jakoś nie pieje z zachwytu?A nasi znajomi każą nam podziwiać jakiegoś psa;że niby taki mądry/tak naprawdę upierdliwy/,taki towarzyski-skacze po łóżku i roznosi kłaki,taki czyściutki-tak,tak ,przed chwilą lizał się pod ogonem a teraz mnie liże po ręku i .....o IRONIO JAKIE NIEZROZUMIENIE PANUJE NA ŚWIECIE.... :lol:

DankaO
14-03-2005, 22:04
Mojego psa nie zabieram na wizyty.Mimo,ze uwazam,iż to najpiękniejszy zwierzak na ziemi. Wiem,że u siebie jest w stanie uszanować wszystko i wszystkich (no,może prawie wszystkich.....), ale poza swoim terenem moze być nieobliczalny i niech mi nikt nie mówi,ze są psy posłuszne i NIGDY nie przyjdzie im nic dziwnego do łba.Tego nie wiemy, tak jak nie wiemy,jak sami zareagowalibyśmy w jakichś ekstremalnych warunkach.
Obce otoczenie,zwłaszcza zamkniete pomieszczenia są dla psa czynnikiem stresującym.Pies jest stale czujny aż do bólu i w końcu przy przedłużającej sie wizycie może wyjść z nerw i nabroić. A jeszcze gdy w pobliżu znajdą się dzieci, traktujące zwierzaka jak zabawkę, to już prawdziwa tortura. Dajcie psom spokój i chadzajcie do znajomych sami- sa z tego podwójne korzyści:spokojny pies, znajomi są nadal znajomymi,
można wyjść z imprezy kiedy się chce, tłumacząc,że trzeba już wyjść z psem (zasze pozostawiajcie po sobie w kontaktach towarzyskich niedosyt,będziecie zawsze mile oczekiwani....) Na imprezę moża zabrać fotkę pupilka,jesli chcecie się nim pochwalić.
Co do wizyt u mnie- nie izoluje mojego psa, musi wiedzieć, kto jest w domu przyjacielem, natomiast, gdy przychodzą osoby obce np.majster do pieca, mechanik,listonosz itp- trzymam psa ze sobą na smyczy.Wtedy wie,że to obcy, a obcy ma wówczas dystans.

dorianna
07-07-2009, 23:03
Ludziska najnormalniej dramatyzujecie!
Wszystko ma swoje granice i z wszystkim trzeba miec umiar.
Mam psa raczej nie małego -goldena. Uwielbiam go wszędzie zabierać jednak wiem doskonale gdzie mogę go zabrac a gdzie nie. To kwestia jasności w kontaktach z rodzina i znajomymi - moze to znimi macie problem a nie z ich pupilami.
Mam znajomych którzy nie wyobrażają sobie abym wzedł do nich bez psa. I mam tez znajomych do których psa nigdy bym nie zabrał.
Mam zasadę że zawsze uprzedzam znajomych o swojej wizycie i uprzedzam że chce wejśc z psem.
Do mnie można przyjść z każdym zwierzakiem choć wolę o tym wiedzieć bo mam w domu jeszcze trzy koty. Rozumiem ludzi którzy pracują i nie chcą zwierzaka zostawiać na następne parę godzin samego.
Do Vieruni biorąc sobie psa bierzemy również obowiązki nigdy nie zostawiam psa samego w domu jeśli naprawdę nie muszę. To żywe stworzenie oczekujące naszej uwagi i miłości. Troszkę inaczej ma sie sprawa z kotem który śpi do 16 godz. dziennie

Ja mam trzy sunie. Mam jedną koleżankę, która zawsze zaprasza mnie z psami (czasem to nawet się śmieję, że bardziej chce zobaczyć się z nimi jak ze mną :D ) Przyznam się że rzadko ulegam i zabieram wszystkie trzy na raz - częściej pojedynczo. Raz koleżanka prosiła mnie abym popilnowała jej mieszkania - oczywiście padła propozycja żebym zabrała wszystkie psiaki i z nimi zamieszkała. Nie zgodziłam się bo jedna z moich suczek za bardzo lubi się wylegiwać w łóżku.... Do mnie koleżanka wpada ze swoim psem bez zapowiedzi bo to fajny pies i wszystkie się bawią razem. Poza tym ja mam domek i duuży ogród. Myślę że chodzi głównie o to aby zwierzaki się znały i lubiły a przynajmniej tolerowały bo w przeciewnym wypadku wizyta będzie udręką dla obu stron. No i psy muszą być dobrze wychowane tzn. właściciele panuja nad nimi w 100% To samo niestety tyczy się dzieci......