PDA

Zobacz pełną wersję : Rozsypańce



ponury63
03-12-2004, 21:00
Rozsypańce, czyli to co mnie kręci, a nie mieści się nigdzie indziej. 'Pamiątki' są za pamiątkowe, 'Zapal świeczkę' zbyt cmentarne, na 'Cytaty' się toto nie nadaje, ani to erotyki, ani obrazy [choć niektórzy mogą się poczuć obrażeni - zatem zawczasu Wielkie Sorry], nie są tak buntownicze by nazwać je pieśniami, no po prostu coś co nie pasuje nigdzie indziej.
A mnie kręci. I już.



_____________________________________________

Kaliber 44

"Film"

Joka
Ja (ja) zaczynam, oto moja kabina.
Tu się wchodzi, naciska, ogląda się z bliska
Dziś wszystko, co daleko i blisko.
Joka, foka, sroka.
O.K., nieważne, każdy tu ma jazdę,
Niech zgadnę - ktoś tu jest Magiem, naprawdę.
Dalej, po lewej ręce, cudów więcej,
Prędzej, zaraz się zakręcę.
Pędzę tam teraz,
Każdy z was może już wybierać,
Kto nie chce zwiedzać - proszę czekać.
Polegać na mnie warto, proszę bardzo,
Za mną tu się wchodzi, porusza, cisza,
Dusza się śmieje (Ha Ha).
Joka, kwoka, foka.
O.K., nieważne, każdy tu ma jazdę, ja zawsze
Razem z moim pojazdem.
I ja wiem że Lem, Lem jest fantastą,
Pisze że przybysze są zieloni jak ciasto kiwi,
Dla mnie obrzydliwi,
Zbyt wyraźni, hałaśliwi,
Widzę ich zbyt jasno i ciasno,
Kiedy będę chciał - zgasną.
To moja kabina. To moja machina.
To moja dziedzina. Zaczynaj.


Magik [R.I.P.]
Oto ma wycieczka, MC do wewnątrz pudełeczka,
Zagłębiam się w struktury budowli z tektury.
Wtem kontemplacji mej procesy
Zakłócają zewnętrzne ekscesy pojazdem
Który zawraca koło głowy,
Jego kolorowy, to mój głowy
A głowy mój to, kolorowy jego głowy,
Koło zawraca, stój! Daj spokój,
Myślenia toku nie prowokuj.
Jeden moment, długa chwila,
Coś mnie tu gila i łaskocze.
Oto ma wycieczka, do wesołego miasteczka,
Za rogiem czeka na mnie śmiechu beczka,
Ha ha - ciasteczka
Są tak dobre jak nigdzie indziej,
A na miejscu pudełeczka
Wtem z impetem unosi, porywa
Diabelski młyn, co przede mną odkrywa
Obrazy czy dźwięki, kontrastu razy do potęgi,
Szósty zmysł działa dla umysłu i ciała.
To boskie Olimpu rozkosze,
Łakoci łaknę i proszę,
Gdy brak mi, tak bywa.
Wtem z impetem w dół, porywa
Diabelski młyn, co wszystko odkrywa.
Oto ma wycieczka
Gdzie wypełnia się karteczka,
Jestem za, w dniu narodzin człowieczka.
Według Johna Locke'a znów pryska powłoka.
A na miejscu wesołego miasteczka
Stoją otworem podwoje
Gdzie pytajników roje,
Troje, przekroje ich badam,
Nieujarzmioną mocą poznania władam.
Eureka! unosi się kolejna powieka
Co ciąży - to krąży C.Z.K.,
Bo za późno zobaczy to co widzę ja.
Oto ma wycieczka, do końcóweczki kawałeczka,
O miejscu którę będzie Mekką
Cztery - cztery kolebką.
To nie bajeczka,
Bowiem istnieje kraina,
Gdzie wszystko jest NAJ,
Więc zaczynaj.


DAB
Głos daj..
Aaach... widze złoty brzegu piach
I mijając kiście liści
Zapuszczam się do iście tajemnego świata.
Mam za sobą swego brata
W liczbie dwa plus jeden,
Jestem pewien, że go znacie.
Kto jest wróg, a kto przyjaciel?
Nie posiądzie na tym lądzie
Takiej wiedzy, bo nie znane kategorie to.
Więc otwieram kolekcję,
Poproszę o projekcję,
Czujcie się jak w domu.
Komu ginu? Komu dymu?
Kiedy czas nastanie,
Usłyszę pukanie w banię
i przypłynie w minie
Ukojenie w moim filmie
(A to co? Jak to?)
Przecież było to tak dawno, ten świat
Który otaczał mnie bańką, kolorowanką,
Widzę to wyraźnie, trójkąt prawdy mówi start,
Jego jazda gaśnie, nie na zawsze,
Potem wzlotem, błędem, zapędem, psim swędem,
Przez szufladę pełną Marii,
Rapowe katharsis, oczyszczona strona
Barwy tej kameleona.
Coraz dalej, stale i wspaniale,
Usłyszałem swoje żale.
Ale chyba było warto.
Więc lepiej spal to,
Taśma się kręci,
Słyszę nasze chęci w pamięci,
Wierci dziurki od tej rurki.
I - krach - gdzie jest złoto, a gdzie piach?
Jak na teraz odpowiedź jest w sześciu literach,
Po bajerach,
Ciąży, krąży igła wokół rowka,
Aż skład się wreszcie namyśli,
To: Ha I Pe myślnik Ha O Pe. Kropka.

ponury63
05-12-2004, 20:26
Piotr Macierzyński

"Historyjka"

samotny taksówkarz nocą
dwóch nastolatków
mają przy sobie nóż i sznurek
forma dopasowuje się do treści

już dwudziesty drugi cios nożem uspokaja morderców
mordercy Cezara potrzebowali o jeden cios więcej
ale wtedy szło o połowę świata

jak na pierwszy raz to zupełnie nieźle
krew na fotelach krew na kierownicy
nie ma to jak nocna przejażdżka zakrwawionym wozem

w końcu coś im się należy
w kasie taksówkarza było tylko na litr wódki
co przecież nie pozwoli im się wyrobić towarzysko

można powiedzieć że zrobili to po kosztach własnych
nie licząc robocizny

ponury63
05-12-2004, 23:06
Paweł Marcinkiewicz

"Bosman"

W majowy wieczór piwiarnia
powoli się zapełnia.

Wyszli z psem na spacer
i to już naprawdę ostatnie małe.
Od tygodnia dręczy ich smaczysko
i pójdą dzisiaj w tango,
kasa nie gra roli.
Trzy dni temu było Bernarda,
a oni wciąż kołyszą się w plastikowych krzesłach
wokół parasoli z napisem PRINCE.

Emerytowany glina z drogówki, murarze, kierowcy,
z których jeden opowiada,
jak był taksówkarzem w latach siedemdziesiątych
i zakochał się w nim pewien ksiądz:
wsiadał do wozu, zamawiał daleki kurs
i kładł mu dłoń na kolanie.

Spocone karki trzęsą się ze śmiechu,
a później wykłócają,
który z nich silniejszy,
który lepszy w robocie,
który miał więcej bab.

Dostać jeszcze jedno życie
i spędzić je tutaj:
mówić do kumpla jedno, dwa słowa,
czyścić zapałką paznokcie,
łapać wzrokiem rozświetlone cienie.

Ile nowych i pięknych
układów stolików przed nami,
ile labiryntów z popielniczek i szklanek...

Jakie morza i brzegi,
jakie skały siwe, wyspy jakie...

I ani śladu portu, moja córko,
na pijanym widnokęgu.


Tivoli, 2000

ponury63
06-12-2004, 11:15
Olga Jackowska

"Nocny patrol"

Nocny patrol czuwa, kroczy ochoczo
Zagląda do okien, rozgląda się wokół
Wszystko w porządku więc od początku
Tam gdzie latarnie, gdzie świateł blask

Oddech zmęczony, tupot nerwowy
Sypie się szkło
Rozpaczy jęki, zduszone krzyki
Sączy się zło

Śpij, śpij spokojnie śpij
Oddychaj głęboko, śnij różowo śnij

Nocny patrol czuwa, wytęża wzrok
Szepty, krzyki, cienie, patrol równa krok
Wszystko w porządku więc od początku
Tam gdzie latarnie, gdzie świateł blask

Oddech zmęczony, tupot nerwowy
Sypie się szkło
Rozpaczy jęki, zduszone krzyki
Sączy się zło

Śpij, śpij spokojnie śpij
Oddychaj głęboko, śnij różowo śnij

ponury63
06-12-2004, 13:20
Bogdan Olewicz
muz. Zbigniew Hołdys

"Nie będzie nas"
LP "I ching"

Kiedy świat będzie mieć osiem osób na metr
Byle kraj będzie miał po dwie bomby na łeb
Kiedy głód-dieta cud wszystkim da płaski brzuch
Gdy jak sen w jeden dzień skończy się nawet tlen
Nie będzie nas
Nie będzie nas

Kiedy już cały świat będzie pić albo ćpać
W miastach tak będą kraść że ty w aucie będziesz spać
Gdy cię wódz zwali z nóg jedną z tych chińskich sztuk
Kiedy mózg zmieści już tylko nabój albo nóż
Nie będzie nas

czasem mam
taką wielką ochotę
nie oglądać już telewizji
do lasu pójść
na spacer

Nie będzie nas

Kiedy rock da skok w bok gdy już zrobi się tłok
Gdy ze scen spłynie lęk czy muzyka ma sens
Kiedy gdzieś Listę List wygra "Mysz i Jej Pisk"
Zanim ty pojmiesz sam o co dziś chodzi nam
Nie będzie nas
Nie będzie nas
Nie będzie nas nas nas
Nie będzie nas
Nie będzie nas nas nas nas nas
Nie będzie nas

ponury63
06-12-2004, 20:06
Ariana Nagórska

"Bez kalorii"

moi równolatkowie z lekka sobie zmarli.
to brzmi jak milicyjny ongiś raport: denat
leżąc od wielu godzin oddychał dość słabo.
dziś rozumiem że jest to zjawisko powszechne

po swoich dzikich dzieciach wnioskują że wkrótce
nikt już nie będzie czytał, ale jednak piszą...
to zupełnie jak włosy rosnące pod ziemią
zupełnie bez nadziei na dotyk grzebienia

moi równolatkowie sądzą że na amen
świat opuszczą w kulturce do cna obrazkowej.
zamiast liter na grobie będzie strzałka w dół
i znak pani lub pana jak na drzwiach wychodka

równolatkowie moi w urny wodoszczelne
składają młodość bz-durną, którą trafił szlag

kiedy oko cyklonu zasnuwa się bielmem
kusi ich bez kalorii maleńki tik-tak


31 V-1 VI 2003

ponury63
07-12-2004, 11:59
Bogdan Olewicz
muz. Zbigniew Hołdys

"Wojna grubych z chudymi"
LP "I ching"

Nienawiści tyle jest
Aż w powietrzu wisi coś
Zlany potem budzę się
Na gazetach wieszam wzrok

Tam dopiero straszą mnie
Walą już z najgrubszych dział
A ja chciałbym syna mieć
Który będzie ludziom grał

Obrazowo jak dla mas
W telewizji pan obnaża wraży plan
Co dzień idą karty w tas
Ze mną pograł już ktoś va bank

Nuda żarła mnie jak wesz
Więc poszedłem na młodzieżowy film
A tam tak trzaskali się
Aż buty miałem pełne krwi

Nienawiści tyle jest
Sąsiad w ogrodzeniu chyłkiem mierzy prąd
W nocy coś czereśnie żre
Jutro ktoś podpali dom

Chudzi z grubych śmieją się
Śmieją im się prosto w nos
I to bardzo smuci mnie
Bo od konfliktu dzieli włos

ponury63
11-12-2004, 13:38
Pidżama Porno

"Nienawidzę twojej generacji"
LP: "Marchef w butonierce"

Jak ja nienawidzę twojej generacji
Twoja generacja chora od przemocy
Twoja generacja przekleństwo fryzjerów
Speedy i tłuste oczy

Jak ja nienawidzę twojej generacji
Zwykła nienawiść dymi wam z dyni
Młodzi policjanci, młodzi kibice
Kretyni kontra kretyni

Rock'n'roll umarł
Rock jest martwy, stary
Po co kończysz to piwo ?
Masz karabin zamiast gitary
A ja kieszenie pełne czereśni
Hej hej jak nazywa się twój Bóg ?
Na imię ma zgiełk
Przypadek czy przepaść ?
Hej twój Bóg
Dziwny twór o twarzach stu
Monstrum z cybernetycznego nieba


Jest takie miejsce na każdej mapie
Nie znajdę tu szczęścia, nie szukam zwady
Chłopaki stąd zwykle idą do pierdla
Dziewczyny na autostrady

Za dużo się modlisz, dużo czytasz wierszy
Na środku drogi i nie na szczycie
Nigdy ostatni, nigdy pierwszy
Hej, to chyba śni ci się życie

Rock'n'roll umarł...


Nie wyjdę dziś z tobą baby na tekno
Nie pójdę z tobą pod rękę po molo
Nigdy w życiu nie pokocham dziewczyny
Która słucha disco polo

Twoja ignorancja czy moja pycha
Sam już tego dobrze nie wiem
W nazwisku niesympatyczna ryba
Prześladuje mnie z bladym drzewem

Rock'n'roll umarł...

ponury63
11-12-2004, 21:47
Pidżama Porno

"Ciemne jest jak tęcza"
LP: "Ulice jak stygmaty"

Pieniądze leżące wokół, marcepanów w bród
Denuncjatorzy handlujący koką, na pasażu
wojska wrogie oczekujące na cud
Dewotki z pekińczykami zakładają komitety baletu kosmicznego
Wesołe wdówki trzęsą, kręcą kuperkami

W naszym mieście skończyła się nuda
Można wreszcie całować i brać
to co jeszcze nie uległo skażeniu

Nieopodal zakwitają lasy, wybuchają oceany

Nikt cię nie zaskoczy, kiedy staniesz plecami do ściany

Ja przechadzam się bulgoczącymi ulicami
koka spływa kącikami moich ust
Zakochani flirtują z wielorybami
Podziwiając ich uśmiech i biust
Wieloryby z pozoru wydają się leniwe
Częstują mnie miętowymi papierosami
Mdłe grubasy zażerają ananasy

W naszym mieście skończyła się nuda
Ciemne jest jak tęcza


1987

ponury63
11-12-2004, 23:20
Alfred Hayes
music by Earl Robinson
performed by Joan Baez

"Joe Hill"

I dreamed I saw Joe Hill last night,
alive as you and me.
Says I "But Joe, you're ten years dead"
"I never died" said he,
"I never died" said he.

"The Copper Bosses killed you Joe,
they shot you Joe" says I.
"Takes more than guns to kill a man"
Says Joe "I didn't die"
Says Joe "I didn't die"

And standing there as big as life
and smiling with his eyes.
Says Joe "What they can never kill
went on to organize,
went on to organize"

From San Diego up to Maine,
in every mine and mill,
where working-men defend there rights,
it's there you find Joe Hill,
it's there you find Joe Hill!

I dreamed I saw Joe Hill last night,
alive as you and me.
Says I "But Joe, you're ten years dead"
"I never died" said he,
"I never died" said he.



historia Joe Hill'a (http://www.sciencedaily.com/encyclopedia/joe_hill)

ponury63
15-12-2004, 05:51
Nosi mnie z tym od tygodnia. Bo niby czas nie ten, nie pora. Ale myśląc w ten sposób nigdy nie będzie dobra pora.
Z życzeniami wytrwałości dla dr Magdaleny Środy.



Zbigniew Herbert

"Homilia"


Na ambonie mówi tłusty pasterz
a cień pada na kościelny mur
a lud boży zasłuchany zapłakany
płoną świece - blaski ikon - milczy chór

płyną słowa nad głowami się unoszą
jaki dziwny ma ten kapłan głosu organ
ani męski ani żeński ni anielski
także woda z ust płynąca to nie Jordan

bo dla księdza - proszę księdza - to jest wszystko takie proste
Pan Bóg stworzył muchę żeby ptaszek miał co jeść
Pan Bóg daje dzieci i na dzieci i na Kościół
Prosta ręka - prosta ryba - prosta sieć

może tak należy mówić ludziom cichym ufającym
Obiecywać - deszcze łaski - światło - cud
Lecz są także tacy którzy wątpią niepokorni
Bądźmy szczerzy - to jest także boży lud

proszę księdza - ja naprawdę Go szukałem
i błądziłem w noc burzliwą pośród skał
piłem piasek jadłem kamień i samotność
tylko Krzyż płonący w górze trwał

i czytałem Ojców Wschodu i Zachodu
opis raju przesłodzony - zapis trwogi -
i sądziłem że z kart książek Znak powstanie
ale milczał - niepojęty Logos

pewnie ksiądz mnie nie pochowa w świętej ziemi
ziemia jest szeroka zasnę sam
i odejdę w dal - z Żydami odmieńcami
bezszelestnie zwinę życia cały kram

na ambonie mówi w kółko pasterz
mówi do mnie - bracie mówi do mnie - ty
ale ja naprawdę chcę się tylko zastrzec
że go nie znam i że smutno mi


1990

ponury63
20-12-2004, 22:46
Zenon Fraszyński

"Tetraplegia"

Biały sufit, biała pościel,
Śnieżnobiały kitel siostry Oli.
- Jak to się stało? - usłyszałem z oddali.
- A co się stało, gdzie ja jestem?

Pamiętam, że padał gęsty śnieg,
Pierwszy tej zimy.
Nie dawał wytchnienia wycieraczkom.
Na łuku koła nie posłuchały kierowcy
i to wszystko!
Aha - jeszcze ból w krzyżu.
A co ty wiesz o krzyżu - zapytała siostra.
Nic - odpowiedziałem.

Ola - dlaczego nie mogę leżeć na poduszce?
Dlaczego nie czuję ciepła, zimna, dotyku?
Dlaczego nie ruszam rękami, nogami?
- Dlaczego płaczesz? Przerwała moje "dlaczego"
Kradnąc łzy z moich i swoich policzków
w błękitną, pachnącą jak płatki róży chusteczkę.
- Czy wyjdę z tego? - szepnąłem.
Nie usłyszała, nie chciała usłyszeć.
Odeszła w stronę kaplicy.

Chryste! Ty odpowiedz.
Idź i porozmawiaj z nim o krzyżu.
Ja nie potrafię - jestem tylko Weroniką.
Pójdę poszukać Szymona, będzie lżej.



Wiersz wyróżniony w Konkursie Literackim
"Pokonać los", Łomża 2000 r.

21-12-2004, 14:48
Ponury 63!!!
Byłeś kiedyś na badaniach psychiatrycznych??????????
Odpowiedź jest oczywista ale pytam tak dla pewności.
Po twoich wypowiedziach ,cytatach jestem zażenowany że kogoś coś takiego "kręci".
Posiadasz nick "ponury 63" ale to cię wcale nie tłumaczy z tego co cytujesz.

klm200
21-12-2004, 14:52
Żeby nie było niedomówień ten gość to ja klm200.Zapomniałem się zalogować.

ponury63
21-12-2004, 16:53
Masz pół miliona postów na tym Forum. Nie zmuszaj się do czytania tego co mnie kręci :D

ponury63
24-12-2004, 13:14
Edmund Szymański
muz. Paweł Bączkowski

"Wiersz Wigilijny"

Gdybyś tak się omylił i dziś u nas narodził
w zwykły sposób nie jakiś najświętszy
byłbys czyimś tam dzieckiem, gdzieś w Zagłębiu czy Łodzi,
w suterenie lub na czwartym piętrze.

Zamiast fletów pastuszych grałyby ci zanim zaśniesz
gwizdy syren i czkawki klaksonów.
Dni są zawsze te same nie jest ciszej ni jaśniej
z racji czyichś narodzin czy zgonu.

Żaden król by nie przyszedł ni zachodni ni wschodni
by ci kadzić i sypać złotem.
Ojciec zły twoim płaczem wstałby raniej niż codzień
i gorliwiej by szukał jakiejś roboty.

Proroctwami, gwiazdami nikt by ciebie nie wieścił
nikt by w prasie i radiu nie robił reklamy.
W ciasnej życia uliczce tyle gruzu się mieści,
padłbyś na nią i przepadł jak kamyk.

Gdybyś się dziś narodził i znów zechciał być Bogiem,
męką życie przeorać do gruntu.
Byłbyś słowem jak piorun
byłbyś słowem jak ogień
słowem walki, miłości i buntu.

ponury63
24-12-2004, 21:55
Pięć lat temu Tomasz Beksiński popełnił samobójstwo. Miał 41 lat.

Fragment Jego ostatniego artykułu:
"This is the end, my only friend. Opada kurtyna miłosierdzia na koniec XX. wieku. Ktoś kiedyś bliski powtarzał, że zawsze może być gorzej. Mój ojciec mawia od czasów niepamiętnych, że ku gorszemu idzie. Jaką nadzieję co do przyszłości ludzkości może mieć człowiek, który weźmie pod uwagę doświadczenia ostatniego miliona lat? - zastanawiał się kiedyś Kurt Vonnegut. I od razu sobie odpowiedział: Żadnej. Zatem nie pozostaje nic innego jak odwrócić się plecami do roku 2000 i niczym Panurg odejść, pierdnąwszy z wielkim wzburzeniem. Spójrzmy więc wstecz i wspomnijmy to, dla czego warto było żyć. Kruk Edgara Allana Poe. Zamek Karmazynowego Króla. 17 minuta Ech Pink Floyd. James Bond. Nights In White Satin The Moody Blues. Adagio Albinioniego. Kobieta Wąż (The Reptile) w kwietniu 1970 roku - seans w sanockim kinie San, kiedy po raz pierwszy i ostatni bałem się na horrorze. Atom Heart Mother. Andante z Tria Es-dur Schuberta. Tom and Jerry. Coca-cola i ketchup. Rzygający grubas w Sensie życia wg Monthy Pythona. Czas apokalipsy. Drugi koncert Marillion w Gdańsku, gdy Fish śpiewał Lawendy "tylko" dla mnie i Anki. Clint Eastwood i scena z rondlem w westernie Joe Kidd. O fortuna - pierwsza pieśń z Carmina Burana Carla Orffa. Twin Peaks. Wizyta w Domu Kobiety Węża (Oakley Court pod Londynem). Wzruszenie, gdy przyszło mi zapowiedzieć koncert Petera Hammilla w Filharmonii Pomorskiej w Bydgoszczy 14.10.1995. Miłość w czasach zarazy Marqueza. Lost Highway. Noc i poranek 31 maja 1998...
Wszystkie te chwile przepadną w czasie, jak łzy w deszczu. Pora umierać.

Tomasz Beksiński (1958-1999)"

"Tylko Rock" nr 1(101) styczeń 2000


Słowa innych o Tomku (http://www.krypta.whad.pl/html/prasa_o_tomku/tomasz_beksinski-kronika_zapowiedzianej_smierci.htm) i Chwila ciszy (http://www.krypta.whad.pl/html/prasa_o_tomku/chwila_ciszy.htm)




Fish (Derek William Dick) [Marillion]

"Kayleigh"
LP: "Misplaced Childhood"

tłumaczenie: Tomasz Beksiński


Czy pamiętasz serca wymalowane kredą na murze przy placu zabaw
Czy pamiętasz ucieczki z zatopionych w świetle księżyca szkolnych korytarzy
Czy pamiętasz kwiaty wiśni na placu rynkowym
Pamiętasz - myślałem, że to konfetti w naszych włosach
Ach właśnie - czy nie złamałem ci serca
Proszę, wybacz mi - nigdy nie chciałem złamać ci serca
Tak mi przykro, bo nigdy nie chciałem złamać ci serca
Lecz ty złamałaś moje

Kayleigh, czy za późno już, aby powiedzieć przepraszam
Kayleigh, czy nie moglibyśmy znowu się połączyć,
Po prostu nie mogę ciągle udawać, że to się skończyło tak naturalnie
Kayleigh, nigdy nie myślałem, że za tobą zatęsknię
Kayleigh, sądziłem, że nasza miłość będzie wieczna
Mówiliśmy, że nic nas nie rozdzieli
Jak więc doszło do tak gorzkiego końca

Czy pamiętasz - my boso na trawniku, a gwiazdy strzelają dokoła
Czy pamiętasz, jak kochaliśmy się w parku
Czy pamiętasz tańce wśród sztyletów padającego śniegu
Pamiętasz - nigdy nie zrozumiałaś, że musiałem odejść
Ach właśnie - czy nie złamałem ci serca
Proszę, wybacz mi - nigdy nie chciałem złamać ci serca
Tak mi przykro - nigdy nie chciałem złamać ci serca
Ale ty złamałaś moje

Kayleigh, po prostu chcę powiedzieć przepraszam
Ale boję się do ciebie zadzwonić, aby nie przekonać się,
że masz już kogoś innego
Kayleigh, ciągle próbuję napisać tą miłosną piosenkę,
Kayleigh, teraz, gdy odeszłaś, jest ona dla mnie szczególnie ważna
Może udowodni, że zrobiliśmy dobrze
Albo udowodni, że postąpiłem źle






Peter Sinfield [King Crimson]

"I Talk To The Wind"
LP: "In The Court Of The Crimson King"

"Rozmawiam z wiatrem"
tłumaczenie: Tomasz Beksiński


Gdzie byłeś?
Spytał uczciwy zmarłego
- Byłem w pobliżu a zarazem daleko
Jak również gdzieś pomiędzy

Rozmawiam z wiatrem
Lecz moje słowa są puste, bez znaczenia
Rozmawiam z wiatrem
Choć wiatr mnie nie słyszy
I usłyszeć nie może
Przyglądam się sobie z zewnątrz
I coż widzę wokół siebie
Tak wiele chaosu i rozczarowania

Nie zaskakujesz mnie
Nie robisz na mnie wrażenia
Po prostu ustaw moje myśli
Nie uczysz mnie ani nie wskazujesz drogi
Po prostu zabierasz mi czas

Rozmawiam z wiatrem
Lecz unosi on hen moje słowa
Rozmawiam z wiatrem
Lecz on mnie nie słyszy
Bo usłyszeć nie może

ponury63
26-12-2004, 07:15
Cztery lata temu, 26 grudnia 2000 r. Magik [Piotr Łuszcz], jeden z najlepszych polskich MC, wyskoczył z dziewiątego piętra bloku w Katowicach-Bogucicach. O godz. 6:15 rano zmarł w katowickim szpitalu. Miał 22 lata. Odszedł w tydzień po ukazaniu się jednego z najlepszych albumów w historii polskiego hip hopu - "Kinematografii" Paktofoniki. Tworzyli tę płytę blisko dwa lata. Może właśnie z tym składem mógłby osiągnąć niebywałe wyżyny władania słowem.
Zaprzeczył sam sobie... w utworze będącym pożegnaniem ze składem Kaliber 44 rymował:


Magik [R.I.P.]

"Nowiny" [fragmenty]

[...]
Nawet jeśli wszyscy już w ciebie zwątpili
Pokaż że się mylili
Nie czekaj ani chwili dłużej
Życie to nie zawsze droga
Na niej róże
Duże Pfk, raz na dole, raz na górze
I potrafię słodko-kwaśny być jak chilli
Gdy się wkurzę
To nie do wiary! To czary-mary! Słyszę w oddali
To surrealizm, jak Salwador Dali
eM A Gie I Ka, tak jak Mulder i Scully
Za was jointa spali.
Tym co się odwrócili
Pfk nie są mili
Jak Milli Vanilli

[...]

Brak tematów czy podziały ponad porozumieniem
Tak czy tak,
Miło było dla was wszystkich być natchnieniem
Bo za te wszystkie lata
Tu jest rekompensata
Znów jestem skory zbijać score'y jak na automatach
A dlaczego znowu ufam memu superego?
Nie pytaj, tego nie wie nikt
Bo nikt nie wie tego
Że mam coś czego nie masz ty
A to coś wspaniałego
I szukaj tego czegoś
W moich tekstach zawartego
To kwestia szczerości nie żaden wybór
Ja, eM A Gie I Ka
Ekskalibur
[...]






Zamiast pożegnalnej świecy - mój ulubiony utwór z "Kinematografii"



Paktofonika

"Nie ma mnie dla nikogo..."


Nie ma mnie dla nikogo...
Nie ma mnie dla nikogo...
Znasz to, nie?


Rahim

Ogólnie dostępny na bieżąco
Istne życie na gorąco
Załatwiam sprawę pieklącą
Jak zwykle, nowe się wtrącą
Mą głowę zmącą
Często z równowagi wytrącą
Z czasem wpływa to na mnie męcząco
Niepokojąco
Z natłokiem spraw stresująco
Wiesz, w ciągłym pędzie, w biegu,
Szarych ludzi szeregu,
Czasem w błędzie [szczegół !]
Pośród twardych reguł.
I na śniegu ślady
Ludzkiej defilady
Ściemniane obiady
Zajob do przesady
Praca, laska, dom, wykłady
Kumple i skład ponad składy
Super podkłady, wywiady, kolejne estrady
Całe miriady tych kwestii
Nie dałbym rady bez autosugestii
Załatwić tych z tych leżących w mej gestii
Wtłoczony w szablon monotonii jak w 'Diablo'
Wyrwany z agonii
W matni problemowej toni
W nieustannej pogoni za spokojem
Czasem spędzam we dwoje
Gdy nastroje
Tworzą sentymentalne przeboje
Kiedy wiem na czym stoję
Swoje smutki na partnerki ramieniu koję
Całe roje spraw zostawiam poza pokojem
Poję energię na kolejne boje
Gnoję wewnętrzną paranoję
I w kierat wkraczam
Wpierw się dwoję
Cele wyznaczam
Potem troję
Z drogi nie zbaczam
Poza terytorium działań nie wykraczam

Przytaczam sens mej nieobecności
Z konieczności odcięcia od rzeczywistości
Bo smak wolności szkicuje
Szkielet życia abstrahującego od skłonności
Do zawiłości
Do duchowej starości
Ogłaszam wszem i wobec
Nie ma mnie dla ludzkości


Magik [R.I.P.]

Chcę mieć spokój
W stresowych sytuacji natłoku
Jestem jak statek zadokowany w doku
Od półtora roku
Nikogo na widoku
Tylko dźwięki hip hopu
Na dziewiątym piętrze w bloku
Tak między nami
Sam na sam z płytami
Nikt mi nie da tego
Co to właśnie da mi
Badam grunt pod stopami
Gdzie mi k***a z butami
To jak końca szepty
Słyszane za uszami
Wciąż sami jak palec
Co dobrze nie wróży
Obcy jak ósmy pasażer podróży
Milionami na przestrzeni Ziemi rozsiani
Obcują tu obcy, wyobcowani ludzie
Co to ma być?
Pytam
Co to ma znaczyć?
Tego wrogom nie można wybaczyć
Niestety, wszystko ma swe priorytety
Vis a vis z drzwiami
Od pokoju do planety
Panie i panowie
Są tacy, co stają na głowie
Tak, jakby wszyscy byli w zmowie
Do czasu, aż sobie jeden z drugim uzmysłowi
Jacy oni wszyscy są małostkowi
Aż rzygać się chce!

Ten kto to wie, k***a
Życie upstrzone jak gołębim gównem bulwar
Zrobi tak jak ja
Pójdzie własną drogą
Prócz cienia
Nie ma ze mną nikogo


Fokus

W powietrzu czuć Heinekenem
Gdy żegnam się z problemem
Pokój dla tych co w pokoju są
Sam na sam z tym 'sound systemem'
Wiem, że czasem trudno być Supermenem
Gdy wtłaczany pod ciśnieniem
stres jest działań terenem
Znam jak ty te noce nieprzespane
By nad ranem
Zawikłane kwestie podjąć z nowym planem jak z taranem
Dokładnie znam to
Mam te same myśli skołatane
Znam to, to jest mi znane uczucie z tym związane
Co jest grane?
Marzenia niewypowiadane
Zapominane, bo nie doczekałem się na zmianę
Przekonanie, że po którymś ciosie się nie wstanie
Co jest grane?
Czasem głupie pytanie, nie?
Bakanie, popadanie w manię
Życie diametralnie inne niż to na ekranie
Walka o przetrwanie
I kombinowanie
Wprowadza mnie w stan, gdzie zdecydowanie
Za dużo sytuacji, które szybko nużą
Za dużo ruchów, które niczemu nie służą
Dużo za dużo akcji, które wszystko burzą
Które źle wróżą
Tak jak cisza przed burzą
I łżą jak psy
P*******c trzy po trzy
Ej, ej, ej, ty!
Trzeba było myśleć, gdy
Po fakcie łzy zalały ci oczy
I tak przez siedem dni
Dzień w dzień ten sen się śni
Tak więc
Witam cię dniu z poziomu fotela
Z wnętrzy M3
Witam cię, dniu niewdzięczny
Tu, po tej drugiej złej stronie tęczy
Witam
Bez kwiatów naręczy
Bez zastrzeżeń
Dzień, który przede mną piętrzy
Jeszcze większy
Cień nad światem wewnętrznym
Witam, choć z dnia na dzień coraz bardziej niezręczny
Jest tenże gest
Nikt mnie nie wyręczy
Wiesz jak męczy
Myślenie o stanie rzeczy
Wiesz jak jest, gdy czyjś czyn czyimś słowom przeczy
Wiesz jak to leczyć
Lecz to kaleczy
Race THC jak dwa ostrza mieczy

Na razie walczę
I na jaranie warczę
Chcesz - też uwierz
Ja dostarczę ci tarczę
Może nie wystarczę
Ale będę tuż obok
Prócz ciebie nie ma mnie dla nikogo

Nie ma mnie dla nikogo...

ponury63
31-12-2004, 21:39
Od miesiąca korci mnie, żeby Wam to pokazać. Strasznie mi się ten tekst podoba.
No to poczytajcie.


Autor: Wyrus

"Wiadomość"

"Poe" nie był lokalem, gdzie siaduje się przy stoliku z przyjaciółmi. To bar na samotne picie, miejsce dla dyrektorów - samobójców, którym zabrakło odwagi, dla załamanych gliniarzy, którzy nie dają sobie rady z samotnością, dla pisarzy, którzy nie umieją już pisać i księży, którzy nie potrafią poradzić sobie z własnymi grzechami.
Michael Connelly

Moja dusza wyskoczyła z torów i musiałem skorzystać z pomocy wiedźmy i potwora, by ocaleć.
Andrew Vachss



Drogi Przyjacielu,

ostatnio nie mogliśmy pogadać, bo wiadomo, nie w towarzystwie ich wszystkich. A przecież chciałoby się i to chciałoby się w obie strony, bo i Ty byś chętnie posłuchał, a i ja bym chętnie poopowiadał. No, ale, jak to mówią, okazja nie ucieknie.

Widziałeś w moich oczach, że coś przeżywam. W gestach moich również, ogólnie w zachowaniu. Bo nie byłem rozluźniony, jak zawsze, albo prawie zawsze. Pamiętasz przecież, że prawie zawsze byłem rozluźniony. Jak sobie przypominasz, nawet wtedy, gdy byliśmy na turnieju nad morzem. Pamiętasz? Miałem wtedy duży problem, a i tak byłem dość rozluźniony. Uważam, że człowiek w każdej sytuacji może wiele zrobić, aby tylko próbował i starał się z całych sił, ale żeby mieć jakieś dobre efekty trzeba być rozluźnionym. Na ile się da.

Są jednak takie chwile, kiedy człowieka dopada taki spleen, a to przecież zależy od okoliczności, bo chyba nie ma ludzi, którzy chcieliby, aby było im źle i smutno, że człowiek już nie daje rady i nie wie, co począć ze sobą i ze swoim życiem i kiedy już nie można być wystarczająco rozluźnionym. Człowiek w takich chwilach robi się spięty, przez co trudniej mu żyć i jakby mało miał swoich kłopotów, to jeszcze jest spięty, przez co pogłębia swoje kłopoty i robi się taki błędny kołowrotek.

Mam teraz najtrudniejszą sytuację w życiu. Nie widzę dobrego rozwiązania, a chyba nikt nie może mi pomóc, bo to jest jedna z tych sytuacji, w których nikt nie może pomóc. Wiem, że inni ludzie też mają ciężko, oczywiście nie wszyscy, ale wielu tak. Spotkałem wczoraj Szatana, tego, co był didżejem i z którym piliśmy kiedyś całą noc nad rzeką do rana. Właściwie, to Szatan ciągle jest didżejem, bo przecież nie przestał być didżejem tylko dlatego, że akurat teraz nie pracuje. A Szatan nie pracuje teraz, Bracie. Nie pracuje, bo chleje. Znasz trochę Szatana i pewnie nie dziwisz się, że Szatan chleje w sytuacji, jaką ma.

Niedawno temu Kokos się powiesił, ale nie całkiem, bo wlazł na drzewo, przywiązał sznurek do gałęzi, założył sobie pętlę na szyję (popatrz: jak w przysłowiu - założyć sobie pętlę na szyję) i skoczył z drzewa, ale okazało się, że sznurek był za długi i Kokos tylko przywalił w trawę. W tamtym tygodniu byłem na piwie z Kokosem i Kokos mówił, że już nie będzie się wieszał, bo ułożyło mu się w życiu. Wierzę Kokosowi, bo wiesz, to było widać w jego oczach.

Wracam do tego, że inni ludzie też mają swoje kłopoty. Ale to nie pociesza mnie specjalnie, bo nie jestem zawistny i nie cieszę się, kiedy ktoś ma kłopoty. Chociaż kiedy Szatan zaprosił mnie na piwo i opowiadał swoją historię, to stawiał i nawet kupował fajki (Szatan nie pali już setek). Nie miałem wtedy kasy i pasowało mi, że Szatan stawia, wystarczyło żebym tylko siedział z nim i słuchał. Myślę, że nie wykorzystałem Szatana, bo on chciał się przed kimś wygadać i może los tak chciał, że trafiło na mnie, a ja wtedy nie miałem kasy, a że też miałem swoje kłopoty, to nawet dobrze mi się siedziało z Szatanem, kiedy on stawiał.

Nigdy bym nie przypuszczał, że znajdę się w takiej sytuacji, w jakiej jestem teraz. Wiesz, dlaczego? Bo zawsze myślałem, że jak sobie człowiek pościele, to tak się wyśpi. Ale życie jest pełne niespodzianek. Właściwie nigdy nie można przewidzieć, co się wydarzy. Pamiętasz, jak na turnieju w górach okazało się, że to wszystko to sprawa Ludwika? Nikt by nie zgadł. Myśleliśmy, że to może Dziku, albo Cienki, albo nawet Kajak. Ale żeby Ludwik? No, a okazało się, że jednak Ludwik.

Teraz straciłem grunt pod nogami. Nie wiem, jak sobie poradzić, ale próbuję, bo co mi pozostało? I chociaż dzisiaj nie wiem jak, to jednak mam nadzieję, że sobie poradzę. Z nie takich opresji wychodziliśmy cało, co? Pamiętasz, jak na turnieju na nizinach w półfinale przegrywaliśmy pięcioma bramkami sześć minut przed końcem meczu i dogoniliśmy ich trzydzieści sekund przed końcowym gwizdkiem? Gdyby Wirus nie stracił wtedy piły to moglibyśmy nawet wygrać. Właśnie takie sytuacje napawają mnie nadzieją. Wiem, że człowiek wiele może zrobić. Wiem to, ale i tak mi ciężko, bo nie bardzo teraz mam pomysł na to, co zrobić, no i nie pomaga mi to, że nie jestem dość rozluźniony. Tworzy się taki błędny kołowrotek.

Pożyczyłem od Dzidka książkę, taki poradnik na temat tego, co robić w sytuacjach trudnych, jak postępować. To napisał taki jeden Amerykanin, który kiedyś miał cholernie ciężko, ale dał sobie radę i teraz jest milionerem. Wiesz, facet chce podzielić się z drugimi swoimi doświadczeniami, bo sam wiele przeżył. W tej książce pisze, żeby w trudnych sytuacjach szukać kontaktu z ludźmi, na których nam zależy, ale ważne jest, żeby tym ludziom zależało też na nas. Bo czasami człowiek nie da rady sam unieść swojego ciężaru, a inni mogą przecież pomóc. No i to się sprawdziło. Szatan zwrócił się do mnie ze swoją sprawą, a mnie też dobrze siedziało się z Szatanem.

Gość pisze dalej, że nie wolno zajmować się tylko swoimi kłopotami, że trzeba mieć coś jeszcze, że dobrze jest chociażby rzucić się w wir pracy. Ale wiesz, Bracie, jak to jest. Chętnie rzuciłbym się, ale u nas bezrobocie jak cholera i nie mogę znaleźć żadnej pracy. Od dłuższego czasu nie mogę, nawet jak miałem niby wszystko poukładane (w rzeczywistości nie miałem, ale nie wiedziałem tego, więc nie przejmowałem się, że nie mam poukładane, po prostu z niewiedzy, bo tak właśnie jest, że jak oczy nie widzą, to sercu nie żal), to też nie mogłem znaleźć. Teraz jest jeszcze gorzej, bo nie jestem dość rozluźniony i kiedy z kimś rozmawiam, albo coś załatwiam, to ten ktoś widzi, że jestem spięty i widzi w moich oczach, że coś ze mną nie tak i zraża się. Rozumiem ludzi i nie mam do nich pretensji, bo niby o co?

Tak więc, książka trochę mi pomogła, ale i tak muszę dalej zmagać się. Mam taką skazę, że jak wiem, że coś pękło, to nawet jak później zostało sklejone, to i tak ma to dla mnie mniejszą wartość niż przedtem, chociaż teraz są takie kleje, które powodują, że rzecz sklejona jest w miejscu sklejenia mocniejsza, niż w innych miejscach. To mnie jednak nie pociesza. Chociaż zastanawiam się nad tym, czy rzecz, która pękła i została sklejona nie jest jednak więcej warta, bo przecież ta rzecz w końcu wiele przeszła (mówię symbolicznie) i jeżeli dalej funkcjonuje i skoro w miejscu sklejenia jest mocniejsza, niż w innych miejscach, to może jednak ta rzecz jest mocniejsza w ogóle? Chyba tak właśnie jest. Chociaż z drugiej strony, skoro rzecz kiedyś pękła w jednym miejscu, to nigdy nie będę miał pewności, czy nie pęknie w innym miejscu. A co z rzeczą, która nigdy nie pękła? Może nie pękła dlatego, że jest na tyle mocna, że nie pęknie nigdy, a może nie pękła tylko dlatego, że okoliczności były sprzyjające i kiedy sprawy ułożyłyby się dla rzeczy gorzej (mówię symbolicznie), to pękłaby?

Wychodzi na to, że nigdy nie ma pewności.

No dobra, Przyjacielu. Napisałem Ci o tych wszystkich moich sprawach i naprawdę mi lżej. Napisałem Ci takie rzeczy, o których nie powiedziałbym nikomu innemu na świecie. Teraz jestem nawet trochę zdziwiony, że napisałem Ci o wszystkim tak szczerze i szczegółowo. Nie dlatego, że nie zasługujesz, tylko że odważyłem się, bo wiesz, że nie jestem zbytnio otwarty dla ludzi. Trochę się boję, że obarczam Cię jakimś kłopotem, ale liczę na to, że docenisz fakt, iż przyjaciel zwrócił się do Ciebie w trudnych chwilach. Wiesz, to jak w przysłowiu, że bliższa koszula ciału.

Trzymaj się, Bracie. Jakbyś chciał zadzwonić i pogadać, to zadzwoń. Ja nie zadzwonię, bo mi wyłączyli telefon za rachunki i teraz tylko do mnie można dzwonić.

Pozdrawiam Cię serdecznie.

Borys


tekst pochodzi z portalu Fabrica Librorum www.fabrica.civ.pl

ponury63
06-01-2005, 09:54
K + M + B


Kazik Staszewski

"Mędracy"
LP: Kult

Gdy oczyścił trędowatych
Gdy przywrócił wzrok ślepym
Gdy sprawił, że na nowo, na nowo
Żyć zaczęli umarli

Faryzeusze mówili:
Mocą księcia demonów wypędza demony
Faryzeusze mówili:
Mocą księcia demonów wypędza demony

Nie poznany w swoim domu
Przeklinany w swojej ziemi
Przyszedł dać to, czego
Samemu nie można wziąć

Faryzeusze mówili:
Mocą księcia demonów wypędza demony
Faryzeusze mówili:
Mocą księcia demonów wypędza demony

Mocą księcia demonów wypędza demony
Mocą księcia demonów, mówili, wypędza demony
Mocą księcia demonów wypędza demony
Mocą księcia demonów wypędza je tak

A po owocach ich czynów poznacie ich, poznacie ich
Po owocach ich czynów poznacie ich
Po owocach ich czynów poznacie ich, poznacie ich
Po owocach ich czynów poznacie ich

ponury63
13-01-2005, 13:17
Bogdan Olewicz
muz. Zbigniew Hołdys

"Różne rozmowy z życiem"
LP "I ching"


Jak strach na wróble w letni zmierzch
drogą stary aktor szedł;
by zabić czas przed sobą grał
role z różnych sztuk.
"Życie - rzekł - oto błaznów król!
Wabi cię po to by jak szczur
do gardła dopaść i wysysać krew.
Oto teatr jest!"

"Och to tylko gra!" — tak generał rzekł
obserwując w polu armie dwie.
Bitwy zgiełk i okrutną śmierć
przykrył pierwszy śnieg.
"Ja byłem kiedyś młody - wódz obniżył głos -
i wierzyłem w ideałów moc.
Tyranowi służę dziś.
I nie wierzę w nic!"

czasem ja nie wiem sam
czy to wszystko zrobić mam
tyle wciąż ode mnie chcesz
za to że pokochasz mnie

Gdzieś na stacji metra za jednym z mórz
podszedł do mnie i wyciągnął nóż.
"Życie cię znudziło - mówi w oczy mi -
czas na ciebie już!"
"Jezu! Nie rób tego! - krzyczę - to co chcesz ci dam!"
"Ja przed sobą całe życie mam
wielka miłość czeka mnie."
Odszedł śmiejąc się.

ponury63
11-02-2005, 20:43
Jacek Kaczmarski

"Czerwony autobus"
(wg obrazu B. W. Linkego)

Pędzimy przez Polską dzicz
Wertepy, chaszcze, błota
Patrz w tył - tam nie ma nic
Żałoba i sromota
Patrz w przód - tam raz po raz
Cel mgłą niebieską kusi
Tam chce być każdy z nas
Kto nie chce chcieć - ten musi!
W czerwonym autobusie
W czerwonym autobusie
W czerwonym autobusie mija czas!

Tu stoi młody Żyd
Nos zdradza - Żyd czy nie Żyd
I jakby mu było wstyd
Że mimo wszystko przeżył
A baba z koszem jaj
Już szepce do człowieka
- Wie o tym cały kraj
Że Żydzi to bezpieka!
Więc na co jeszcze czekasz!
Więc na co jeszcze czekasz!
Więc na co jeszcze czekasz! W mordę daj!

Inteligentna twarz
Co słucha zamiast mówić
Tors otulony w płaszcz
Szyty na miarę spluwy
A kierowniczy układ
Czerwony wiodąc wóz
Bezgłowa dzierży kukła -
Generalissimus!
Dziełem tych dwóch marszruta!
Dziełem tych dwóch marszruta!
Dziełem tych dwóch marszruta! - Luz i mus!

Za robotnikiem ksiądz
Za księdzem kosynierzy
I ktoś się modli klnąc
Ktoś bluźni, ale wierzy
Proletariacki herszt
Kapować coś zaczyna
Więc prosty robi gest
I rękę w łokciu zgina!
Nie ruszy go lawina!
Nie ruszy go lawina!
Nie ruszy go lawina! Mocny jest!

A z tyłu stary dziad
W objęcia wziął prawiczkę
Złośliwy czyha czart
W nadziei na duszyczkę
Upiorów małych rząd
Zwieszony u poręczy
W żyły nam sączy trąd
Zatruje! I udręczy!
Za oknem Polska w tęczy!
Za oknem Polska w tęczy!
Za oknem Polska w tęczy! Jedźmy stąd!


1981

ponury63
03-03-2005, 22:36
Kiedy czytałem Józefa Mackiewicza....
Kiedy oglądałem "Oblicza śmierci"..
I dziś znów to samo pytanie... dlaczego świat jest taki ???
Może to tylko niedoskonałość umysłu....
Może Mackiewicz ma rację ?




Józef Mackiewicz

"Kontra" [maleńki fragment]


Są dwie prawdy na świecie.

Pierwsza to ta, która ściśle otacza ziemię i wiernie odbija w wodzie płynące górą obłoki. Oddaje echem w górach. Rejestruje dokładnie szum lasu i trzciny nad jeziorem. Wie gdzie ma leżeć każdy kamień w płytkim potoku i dlaczego wywołuje odgłos wiecznego plusku.
Ta prawda słyszy najmniejszy szmer owada i najbłahsze słowo ludzkie. Nie uśmiecha się jednak nigdy, nawet wtedy gdy świeci słońcem poprzez płatki jabłoni na wiosnę.
Ale też nie marszczy się, nie wykrzywia oblicza złością nawet wtedy, gdy z obłoków czyni chmury i pędzi je nad płaską ziemią zwiastując burzę. Nie okazuje ani miłości ani nienawiści. Z niczego nie kpi, gdyż niczego co jest na ziemi nie uważa za śmieszne. Nad niczym nie rozrywa szat, gdyż nic co jest na ziemi nie wydaje się jej tego godne. Niczego nie zmienia i niczego nie przeinacza. Kto zabił muchę ten zabił. Kto zabił człowieka ten zabił. Jest idealnie obojętna, bo idealnie obiektywna. Jest prawdą całkowitą gdyż przyrodzoną.
Za jedyną jej cechę nadprzyrodzoną poczytywać by można pewną tajemnicę, dotychczas przez nikogo jeszcze niezgłębioną: w jaki sposób, a przede wszystkim w jakim celu, wyrodziła z siebie, w tym samym lesie i stepie, w miastach i na polu, na lądzie, na wodzie i w powietrzu - drugą prawdę?

Ta druga prawda składa się pozornie tylko z dobra i zła. Ale omyliłby się, kto by jej uwierzył na słowo. Gdyż jej dobro i zło są pojęciami względnymi.
Ta prawda nigdy nie spoczywa, a wskutek tego rzadko odbija dokładnie oblicze rzeczy. Dlatego wykrzywia się często uśmiechem komizmu lub grymasem złości. Będąc w ciągłym ruchu ledwo nadążyć może za masą słów i gestów ludzkich. Twierdzi, że stara się je rejestrować równie dokładnie co prawda pierwsza, lecz w rzeczywistości stara się je tylko dopasować do swoich względnych celów, a w pośpiechu życia wiele przeinacza.
Mogłoby się zdawać, że jest powierzchowna jak poranna mgła, którą rozproszą pierwsze promienie słońca lub rozpędzi poranny wiaterek. Ale tak nie jest. Utrzymuje się bowiem na powierzchni kurczowo czepiając skrawków pierwszej prawdy. Rozpłaszczając na ziemi zaklina się na te same lasy, pola i źródła, powołuje się na świadków, czy to będą trele ptaka, krzyk rozdzieranego kota, czy krew człowieka, umiejętnie przywoływane przed trybunał wyobraźni ludzkiej; wszakże zawsze z pominięciem innych świadków... ta druga prawda umizga się, wykręca, wznosi ręce do słońca, przeklina deszcz i burzę. Obiecuje Bóg wie co. Rzadko dotrzymuje.

O ile pierwsza z tych prawd jest milcząca, o tyle druga często bardzo propagandowa. O ile pierwsza obojętna, o tyle druga namiętna. Wiedząc o tym, że nie jest jedną tym bardziej okrzykuje się za jedyną, a przez to obowiązującą. I do pewnego stopnia ma rację, gdyż jest to prawda urzędowa, to znaczy zależna od urzędowego charakteru ustroju, czy nastroju, w którym jest głoszona. W skrócie można by powiedzieć o niej, że jest prawdą koniunkturalnego interpretowania prawdy.

ponury63
15-03-2005, 17:27
Public Enemy

LP: Fear Of A Black Planet


"Burn Hollywood, burn"

(Jackson - Hardy - Shocklee - Sadler - Ridenhour)

Chuck D:

Burn Hollywood burn I smell a riot
Goin' on first they're guilty now they're gone
Yeah I'll check out a movie
But it'll take a Black one to move me
Get me the hell away from this TV
All this news and views are beneath me
Cause all I hear about is shots ringin' out
So I rather kick some slang out
All right fellas let's go hand out
Hollywood or would they not
Make us all look bad like I know they had
But some things I'll never forget yeah
So step and fetch this sh*t
For all the years we looked like clowns
The joke is over smell the smoke from all around
Burn Hollywood burn

Ice Cube:

Ice Cube is down with the PE
Now every single b*tch wanna see me
Big Daddy is smooth word to muther
Let's check out a flick that exploits the color
Roamin' thru Hollywood late at night
Red and blue lights what a common sight
Pulled to the curb gettin' played like a sucker
Don't fight the power ... the motherf***er

Big Daddy Kane:

As I walk the streets of Hollywood Boulevard
Thinkin' how hard it was to those that starred
In the movies portrayin' the roles
Of butlers and maids slaves and hoes
Many intelligent Black men seemed to look uncivilized
When on the screen
Like a guess I figure you to play some jigaboo
On the plantation, what else can a n*gger do
And Black women in this profession
As for playin' a lawyer, out of the question
For what they play Aunt Jemima is the perfect term
Even if now she got a perm
So let's make our own movies like Spike Lee
Cause the roles being offered don't strike me
There's nothing that the Black man could use to earn
Burn Hollywood burn

26-03-2005, 13:06
Recepta na cały rok

Bierzemy 12 miesięcy,
oczyszczamy je dokładnie
z goryczy, chciwości, małostkowości i lęku,
po czym rozkrajamy każdy miesiąc
na 30 lub 31 części tak, aby zapasu
wystarczyło dokładnie na cały rok.

Każdy dzień przyrządzamy osobno
z jednego kawałka pracy
i dwóch kawałków pogody i humoru.

Do tego dodajemy trzy duże łyżki
nagromadzonego optymizmu,
łyżeczkę tolerancji,
ziarenko ironii i odrobinę taktu.

Następnie całą masę polewamy dokładnie
dużą ilością miłości. Gotową potrawę
przyozdabiamy bukietem uprzejmości
i podajemy codziennie z radością
i filiżanką dobrej, orzeźwiającej herbatki.

Ketherina Elizabeth Gorthe


SMACZNEGO! :D

ponury63
28-03-2005, 18:52
Rafał Muszer


o Przydzielaniu darmowych szans


Skasowany bilet może posłużyć jeszcze
jako notes, albo miniaturowa harmonijka
na której przygrywać będą lęki i zmory Wojtka.

Autobus zawrócił na ostatnim przystanku
i zmierza ponownie na początek.
Dobry moment, aby zacząć
wszystko od nowa?

Najpierw golgota, potem
zmartwychwstanie i tak
w obłędnym cyklu
szukam wyjścia.






o Miejscach


Po jakimś czasie wracam do miejsca,
z którego wyszedłem, bez względu
na obrany kierunek. Puste ulice
doskonale sobie radzą.

Wystarczy schować się za drzewem
i obserwować jak wystawy
odbite od wilgotnej skóry, płaczą.

Skręcam w trzecią bramę, schodzę
do piwnicy, zastanawiam się,
jak głęboko.






o Nietypowych liniach


Pulsujące pod skronią sufitu żyłki,
łączą rozmieszczone w Omamie punkty.
Pajęczyna przypadkowych zależności
wiąże palce, powieki i czynniki obce.

Rozmowa na półsensy i niedopowiedzenia
może mieć nieograniczone konsekwencje.
Trudno będzie je potem opanować. Tak jak
ciężko znaleźć bezpieczne wyjście z tej sytuacji.

Powiew, który spłynął z obrotowego wiatraka,
ściągnął do siebie pozornie odległe końce,
powodując drgania na nietypowych liniach.

Drzwi wpuszczają kolejnego przechodnia,
powieki wykonują bezpieczny manewr.
Jesteśmy już o jeden krok od tego miejsca.






o Pomyłkach


Przyszedłem wcześniej
i spóźniłem się na miejsce,
z którego odszedłem.

ponury63
10-04-2005, 07:04
Jacek Kaczmarski

"Karzeł"
(wg obrazu D. Velasqueza)


Tej księgi do końca już czytać nie muszę
Choć większa ode mnie i ledwo w połowie
Ogromne oburącz przewracam arkusze -
Ostatnią stronicę bez trudu dopowiem.

By przyszłość dokładnie przewidzieć, wystarczy
Znad kart podnieść wzrok i popatrzeć wam w twarze.
Nic dla was nie musi oznaczać mój starczy
Wzrok z twarzy od dziecka zmarszczonej - jam karzeł.

Gnom zły i złośliwy, świat widzę ponuro,
Bom czarno ubrany, wzrost - pożal się Boże!
Ja czytać nie muszę - ja czuję to skórą,
Co dziś źle się toczy - potoczy się gorzej!

Nie mnie korzyść z waszych uczt, rzezi i bojów.
Najwyżej sos chlapnie lub krew po stronicy.
Mrowiska pól i bitew i dworskich pokojów
Za pokarm spokojnej posłużą źrenicy.

Tej księgi do końca już czytać nie muszę.
Zginiemy, a nasze pałace się zwalą.
Dojrzyjcie wśród cieni skarlałą mą duszę -
Jak mnie niepozornych nie żegna się z żalem.


26.10.1982

ponury63
17-04-2005, 17:54
Rosa Fliegelweilt

"Powiedzmy, ileż to"

Trzeba radości, by
jeden dzień przeżyć
i księgę napisać,

trudniej jest tylko
ogień połykać, gdy
patrzą na ciebie oczy,

choć nie są to wcale oczka
tej sieci rzuconej na płytko
twojego patrzania,

jeno żrące gwiazdy.



Pamięci Andrzeja Partuma

Groß-Dombrowka, 26 kwietnia 2004

ponury63
21-04-2005, 19:45
Przegląd Piosenki Prawdziwej "Zakazane piosenki", Gdańsk 1981.
Słowa wykropkowane to słynne zaklęcie, pomagające wyjść z matni totalitarnego więzienia jedynej słusznej prawdy. Nie tylko w "Sekmisji".



Andrzej Garczarek

"Przyjaciół nikt nie będzie mi wybierał"

Przyjaciół nikt nie będzie mi wybierał
Wrogów poszukam sobie sam
Dlaczego k.... ..., bez przerwy
Poucza ktoś, w co wierzyć mam?

Niech się gazeta "Neues Deutschland"
Wstrzyma z wstępniakiem o "pomocy"
Bo tu są ludzie, którzy jeszcze
Budzą się z krzykiem w środku nocy...

Zaiste, wierny to przyjaciel
Wszak znów pucuje śniedź pomników
Na wieczną chwałę i pamiątkę...
Pruskich kaprali-Fryderyków!

Przyjaciół nikt nie będzie mi wybierał
Wrogów poszukam sobie sam
Dlaczego k.... ..., bez przerwy
Poucza ktoś, w co wierzyć mam?

Jakim wy prawem o wolności
Głosicie 'bracia' w "Rudym Prawie"...?
Wszak to od waszej
Nie ostatni
Zwariował pisarz Ota Pavel!

Przebacz mi smutna Bratysławo,
Hradcu Kralowy, Zlata Praho...
Za śmierć jaskółki tamtej wiosny
I polskie tanki nad Wełtawą.

Przyjaciół nikt nie będzie mi wybierał
Wrogów poszukam sobie sam
Dlaczego k.... ..., bez przerwy
Poucza ktoś, w co wierzyć mam?

ponury63
22-04-2005, 22:13
Tomek Wachnowski

"Nie będziesz"

Gdy anteny wyższe od drzew,
a na niby pada deszcz i wieczory
zabijają nas w południe.

Gdy powietrze już oddychać nie ma sił,
a na dachach ołów lśni
i o łatwo coraz trudniej.

Nie będziesz tam jakimś poetą,
tylko najgorszym na świecie,
nie będziesz ty wódek smakoszem,
tylko zapity na śmierć.

Gdy pojęcia znaczą coraz mniej,
a obrączki złoty brzęk
znaczy tyle co pieniądze.

Kiedy wszyscy krzyczą tylko:
musisz? - chciej - dużo dawaj - mało miej,
proszę wybacz, że tak sądzę.

Nie będziesz tam jakimś poetą,
tylko najgorszym na świecie,
nie będziesz ty wódek smakoszem,
tylko zapity na śmierć.

ponury63
03-05-2005, 22:54
Monika Ples

"Obowiązki zapałki"

Kiedy zapałka została spożytkowana
Powinna była spokojnie zgasnąć
Bez protestów
Miała obowiązek oddać siły żywotne
powietrzu
Żeby jeszcze raz taktowna
nieruchomość
Okazała się silniejsza niż ekspresja
Miała obowiązek potwierdzić
mądrości
Filozofów z miast białych cegieł
Miała obowiązek milczeć

Można żałować, że się słuchało
żółtego syku: "Podpalę, podpalę
wszystko,
Płonąć będzie obrus, firanka,
Karty tej mądrej księgi
i rozgorączkowany
Asfalt pod nogami
Podpalę, a ty nie przeszkodzisz..."

Bo obowiązkiem zapałki
Jest nie wzbudzać niepokoju,
Kiedy została już spożytkowana

Można się cieszyć, że się przeszkodziło
Jak każdej innej
Zwykłym warunkiem życia





ks. Jan Sochoń

"Płomień"

Istnieję, bo oddech miarowo
podsłuchuje ziemię, bez względu
na to, czy pada za oknem,
czy szumią chmury zaledwie.

Istnieję, aby dowieść,
że ktoś mocniejszy wiąże snopy,
nacina korę, nie unosi się pychą.

Radzi tylko, bym swego szczęścia
nie przegrał, ale rozumiał,
że otrzymane w darze śpiewa
w konarach śmiertelnego życia:

tyle potrafi rozpalony płomień.



"Zapowiedź"

Jak zapowiedzieć śmierć,
żeby nie ranić pełnych bukietów,
owoców, porozrzucanych w bezładzie
na niskiej sofie lata.

Jak zapowiedzieć śmierć,
aby trwało oczekiwanie, oddech
listów z zaręczynową prośbą.

Jak zapowiedzieć śmierć,
aby wiatr nadal chłodził usta
a noce przynosiły sny.

Jak zapowiedzieć śmierć,
bezboleśnie?

Żelka
04-05-2005, 18:48
MARTINA McBRIDE LYRICS

"In My Daughter's Eyes"

In my daughter's eyes I am a hero
I am strong and wise and I know no fear
But the truth is plain to see
She was sent to rescue me
I see who I wanna be
In my daughter's eyes

In my daughter's eyes everyone is equal
Darkness turns to light and the
world is at peace
This miracle God gave to me gives me
strength when I am weak
I find reason to believe
In my daughter's eyes

And when she wraps her hand
around my finger
Oh it puts a smile in my heart
Everything becomes a little clearer
I realize what life is all about

It's hangin' on when your heart
has had enough
It's giving more when you feel like giving up
I've seen the light
It's in my daugter's eyes

In my daughter's eyes I can see the future
A reflection of who I am and what will be
Though she'll grow and someday leave
Maybe raise a family
When I'm gone I hope you see how happy
she made me
For I'll be there
In my daughter's eyes

A piosenke mozna sciagnac sobie tutaj http://www.terrificmusic.com/files/music_I.html
Jak ktos lubi. Ja lubię!

smutna lidka
05-05-2005, 00:42
Różewicz

ZABIEGI

Nasze ciała
to stworzenia praktyczne
mają dusze nieśmiertelne
ale
kiedy zajdzie potrzeba
żyją długo i szczęśliwie
bez duszy

jedz
jedz owoce
jedz biały ser

Ciało chodzi na zabiegi
ciało zabiega
o dobre samopoczucie ciała
nie denerwuj się
chodź na spacery
używaj ruchu oddychaj
głęboko

pod ziemią nie ma
głębokiego oddechu

Ciała rodziców mówią
do ciał dzieci jedz
to będziesz duże
będziesz silne jedz jedz
będziesz śliczne tłuściutkie

Dobra wróżka z małego ekranu
mówi ze słodkim uśmiechem
a teraz dobranoc
dobranoc państwu
dobranoc dzieci
dobranoc
dobranoc
dobranocka
życie jest wieczne
program trwa wiecznie

ambicją naszą jest
zejście do podziemi z uśmiechem

ponury63
19-05-2005, 16:08
To Amsterdam

(G. Beart / F. Łobodziński)

To Amsterdam - nie brak tam Boga, nie brak dam,
Widziały damy oczy me, lecz Boga nie.
To Amsterdam.

To Amsterdam - nad wodą dusze pośród tam,
Jest woda gdziekolwiek się ruszysz, lecz brak duszy.
To Amsterdam

To Amsterdam - rower z tramwajem sam na sam,
A statki ciągle kochają się wprost na szosie.
To Amsterdam.

Jest tam Bóg i są też damy,
Widzę damy, więc gdzie jest Bóg?

To Amsterdam - nie brak tam Boga, nie brak dam,
Widziały damy oczy me, lecz Boga nie.
To Amsterdam.

To Amsterdam - guldenów z diamentami kram,
Kupno i sprzedaż, bierz co chcesz, wiaterek też.
To Amsterdam.

To Amsterdam - jest tu Van Gogh i jest Van Damm,
Są małpy, skalpy i trofea są w muzeach.
To Amsterdam.

Jest tam Bóg i są też damy,
Widzę damy, więc gdzie jest Bóg?

To Amsterdam - Chiny, Afryka i Islam,
Całują się i cały świat jak brata brat.
To Amsterdam.

To Amsterdam - hipopotamy i mrówki tam,
Połączył pocałunku cud zuchwały ciut.
To Amsterdam.

To Amsterdam - Bóg Abrahama - czy go znam?
Ten młody bonza na nabrzeżu - czy to Jezus? Nie.
To Amsterdam.

Jest tam Bóg i są też damy,
Widzę damy, więc gdzie jest Bóg?

To Amsterdam - nie brak tam Boga, nie brak dam,
Widziały damy oczy me, lecz Boga nie.
To Amsterdam.

To Amsterdam - przed sklepem płonie ptasi klan
I robi pięknym manekinom małe kino.
To Amsterdam.

To Amsterdam - w hammamach, w saunach, mówię wam,
Marcuse ogłasza swe przesłanie na posłaniach.
To Amsterdam.

Jest tam Bóg i są też damy,
Widzę damy, więc gdzie jest Bóg?

To Amsterdam - z haszyszem sklep niejeden znam,
Balsamem pokrył dym samotny jedną z dam.
To Amsterdam.

To Amsterdam - mój duch pod niebo wzleciał sam
W mych plecach drzwi ktoś starym nożem mu otworzył
To Amsterdam

To Amsterdam - nie brak tam Boga, nie brak dam
Widziały damy oczy me, lecz Boga nie
To Amsterdam

ponury63
24-05-2005, 23:00
Julian Tuwim

"Pierwsza kolacja w pensjonacie"


Cztery paniusie jędzowate
Dziobią nosami filiżanki
I przyglądają się zjadliwie
Butelce wina na mym stole.

Panna Mimosenduft z Tarnowa
Omdlewające ma spojrzenie
I głośno mówi z panem Pinklem
O "Wiadomościach literackich".

Dyrektor z Pszczyny promienieje
I wylizując sos z talerza
Czyta w kurierku z satysfakcją
Matrymonialne ogłoszenia.

Lecz Kolasiński z Częstochowy
Jest tutaj duszą towarzystwa!
W rodzinnym mieście swym ten młodzian
Musi być pierwszym bilardzistą.

Z jaką piekielną gracją nosi
Ten ulubieniec dam miejscowych
Barwną chusteczkę batikową
W bocznej kieszonce marynarki!

Z jaką dystynkcją tudzież swadą
Wygłasza lotne aforyzmy:
"Taniec, faktycznie, proszę pani,
Obecnie sportem jest poniekąd".

Panna Mimosenduft żarłocznie
Świdruje wzrokiem tytuł książki
Na moim stole. Wreszcie szepce
Do pana Pinkla: "Klub Picwica".

Wielką sensację w towarzystwie
(Sensację i rozczarowanie)
Budzą me skromne słowa: "Proszę
Jeszcze kawałek chleba z masłem".

Panna Mimosenduft szaleje:
"Co on powiedział? Co powiedział?"
Pinkel z uśmiechem pobłażliwym
Powtarza: "On chce chleba z masłem".

Cztery paniusie jędzowate
Dziobią nosami i gadają:
"Wiersze wierszamy, moja pani,
A Żyd - czytałam sama w prasie"

A po kolacji biegnie za mną
Pinkel w binoklach i powiada:
"Przepraszam, zdaje się, pan Tuwim?
Pozwoli pan, że się przedstawię..."


1926

ponury63
29-05-2005, 17:25
Georges Brassens

"Śmierć za idee"

Dla idei ponieść śmierć - któż zna ideę większą?
Ja wszak wciąż żyję, bo na próżno szukam ich.
Gdy nawet znajdę coś, to inni się tak śpieszą,
Że na śmiertelny skok nie starcza mi już sił.
Czasami myślę, że być może to i racja,
Tak ogniem wiary płonąć, by podpalić stos.
A jednak zanim spłonę, muszę dodać coś:
Ponieśmy za idee śmierć, ale nie zaraz.
Śmierć - tak, ale nie zaraz.

Doradza przodków chór, by śpieszyć się powoli
I wciąż do przodu prąc, odpocząć parę chwil.
Bo jaki zysk jest w tym, że się wyciągnie nogi,
Jeżeli jutro już nie będzie dokąd iść.
Opóźniać każą zaś ten marsz taktyki prawa,
Wykazujące, że nim Bogu duszę dasz,
To najpierw stań i swą ideę dobrze sprawdź.
Ponieśmy za idee śmierć, ale nie zaraz.
Śmierć - tak, ale nie zaraz.

Niejeden święty mąż, martyrologię głosząc,
Sam długo zwleka, nim na szafot wdrapie się.
Bo dobrze taki wie, że lepiej jeszcze pożyć,
Z daleka patrząc w ten swój świątobliwy cel.
Dlatego zanim się wypełnia ich ofiara,
Nierzadko egzekucji dokonuje czas,
Lecz widać oni też wmawiają sobie tak:
Ponieśmy za idee śmierć, ale nie zaraz.
Śmierć - tak, ale nie zaraz.

Idea, jasna rzecz, wymaga poświęcenia,
Wyraźnie mówią to statuty wszystkich sekt.
Jednego chciałbym wszak od ofiar wyjaśnienia:
Jak wśród natłoku słów odnaleźć słuszną treść?
Sztandarów łopot to już dla mnie tylko hałas,
Więc prędko biegnę, gdy z oddali słyszę głos,
To mędrzec widząc grób, czym prędzej skręcił w bok.
Ponieśmy za idee śmierć, ale nie zaraz.
Śmierć - tak, ale nie zaraz.

Na próżno płynie krew i próżne hekatomby,
A złoty cielec wciąż przechodzi z rąk do rąk.
Bo jeśliby tu mogły zaradzić ścięte głowy,
To by na ziemi raj był już niejeden rok.
Lecz Bóg nie syty wciąż i ciągle chce nas karać,
Podsyca marzeń żar, na szańce każe iść,
By śmierć spragniona krwi, krew naszą mogła pić.
Ponieśmy za idee śmierć, ale nie zaraz.
Śmierć - tak, ale nie zaraz.

Mesjasze ofiar złych, apostołowie śmierci,
Możecie pierwsi iść - błogosławimy wam.
Lecz nam nie każcie tej ofiary z wami dzielić,
Niech najpierw każdy z was spróbuje tego sam.
Nareszcie ten rozpędzić można dance macabre,
Kostucha wreszcie chce wyznaczać sama los
I byle komu swych nie daje ostrzyć kos.
Ponieśmy za idee śmierć, ale nie zaraz,
Śmierć tak - ale nie zaraz.
Ale nie zaraz.


tłum. Filip Łobodziński

rrmi
29-05-2005, 18:20
moge powiedziec i ja co mnie meczy?
pewnie moge

uwielbiam fragment w filmie dawno temu w ameryce kiedy de Niro przychodzi do chinskiej kawiarenki , pali fajke i ten Jego boski usmiech wtedy, i jeszce ta muzyka Moricone

i jeszcze kiedy dzwoni w tym filmie telefon

i kiedy Debra mowi go thru noodles , please

no po prostu ten film jest genialny

ponury63
03-12-2005, 22:52
Tyle, ile można unieść (http://kobieta.gazeta.pl/wysokie-obcasy/1,53581,3042927.html)



Agnieszka Bieńkowska

Nawet nie wiesz,
ile jest w Tobie siły.
Nie wiesz, ile możesz znieść
i ile jeszcze dla Ciebie przygotowano.
Nigdy nie spotyka nas większe nieszczęście
niż to, które możemy udźwignąć.
Twoje życie jest na Twoją miarę.
I nawet gdy coś
przygniata Cię do ziemi,
pamiętaj, że od dna
też można się odbić.

ponury63
11-01-2006, 22:34
Rejtan, czyli raport ambasadora

Jacek Kaczmarski wg obrazu Jana Matejki


Wasze Wieliczestwo, na wstępie spieszę donieść:
Akt podpisany i po naszej myśli brzmi.
Zgodnie z układem, wyłom w Litwie i Koronie
stał się dziś faktem, czemu nie zaprzeczy nikt.

Muszę tu jednak wspomnieć o gorszącej scenie,
której wspomnienie budzi we mnie żal i wstręt;
zwłaszcza, że miała ona miejsce w polskim Sejmie,
gdy podpisanie paktów miało odbyć się.

Niejaki Rejtan, zresztą poseł z Nowogrodu
(co w jakiś sposób jego krok tłumaczy mi)
z szaleństwem w oczach wszerz wyciągnął się na progu
i nie chciał wpuścić posłów w uchylone drzwi.

Koszulę z piersi zdarł, zupełnie jak w teatrze.
Polacy - czuły naród - dali nabrać się:
niektórzy w krzyk, że już nie mogą na to patrzeć,
inni zdobyli się na litościwą łzę.

Tyle hałasu, trudno sobie wyobrazić!
Wzniesione ręce, z głów powyrywany kłak.
Ksiądz Prymas siedział bokiem, nie widziałem twarzy,
Evidemment nie było mu to wszystko w smak.

Ponińskij wezwał straż - to łajdak, jakich mało,
do dalszych spraw polecam z czystym sercem go;
Branickij twarz przy wszystkich dłońmi zakrył całą,
Szczęsnyj-Potockij był zupełnie comme il faut.

I tylko jeden szlachcic stary wyszedł z sali,
przewrócił krzesło i rozsypał monet stos.
A co dziwniejsze, jak mi potem powiadali,
to też Potockij! (ale całkiem autre chose).

Tak a propos jedna z dwu dam mi przydzielonych
Z niesmakiem odwróciła się, wołając: - Fu!
Niech ekscelencja spojrzy, jaki owłosiony!
(co było zresztą szczerą prawdą, entre nous).

Wszyscy krzyczeli, nie pojąłem ani słowa.
Autorytetu władza nie ma tu za grosz;
i bez gwarancji nadal dwór ten finansować,
to może znaczyć dla nas zbyt wysoki koszt.

Tuż obok loży, gdzie wśród dam zająłem miejsce,
szaleniec jakiś (niezamożny sądząc z szat)
trójbarwną wstążkę w czapce wzniósł i szablę w pięści -
zachodnich myśli wpływu niewątpliwy ślad!

Tak przy okazji - portret Waszej Wysokości
tam wisi, gdzie powiesić poleciłem go,
lecz z zachowania tam obecnych można wnosić
że się nie cieszy wcale należytą czcią.

Król, przykro mówić, też nie umiał się zachować
(choć nadal jest lojalny, mogę stwierdzić to),
wszystko co mógł - to ręce do kieszeni schować,
kiedy ten mnisi lis Kołłątaj judził go.

W tym zamieszaniu spadły pisma i układy.
"Zdrajcy!" - krzyczano, lecz do kogo - trudno rzec.
Polityk przecież w ogóle nie zna słowa "zdrada",
a politycznych obyczajów trzeba strzec.

Skłócony naród, król niepewny, szlachta dzika
sympatie zmienia wraz z nastrojem raz po raz.
Rozgrywka z nimi to nie żadna polityka,
to wychowanie dzieci, biorąc rzecz en masse.

Dlatego radzę - nim ochłoną ze zdumienia
tą drogą dalej iść, nie grozi niczym to;
wygrać, co da się wygrać! Rzecz nie bez znaczenia,
zanim nastąpi europejskie qui pro quo!


1980



* ambasadora - Nikołaja Repnina, ambasadora rosyjskiego w Rzeczypospolitej
* Wasze Wieliczestwo (ros.) - Wasza Wielmożność
* Nowogrodu - Nowogródka
* evidemment (fr.) - oczywiście
* comme il faut (fr.) - jak trzeba, jak należy, przyzwoity
* autre chose (fr.) - coś innego
* entre nous (soit dit) (fr.) - (mówiąc) między nami, w zaufaniu
* en masse (fr.) - ogólnie, całościowo
* qui pro quo (łac.) - pomyłka, nieporozumienie


[część objaśnień pochodzi ze strony gimnazjum.pl (http://www.gimnazjum.pl/dokumenty/standardy_egzaminow/testhumanistyczny-2.phtml)]



http://www.16wdh.pl/spiewnik/grafika/Rejtan.jpg

ponury63
24-03-2006, 00:40
Fisz [eF-I-eS-Zet]

"Bla bla bla"

Aha, nie rozmawiamy, nie rozmawiamy ze sobą wcale,
Każdy z nas kryje gdzieś w głębi smutki, smutki i żale... yhm

Nie rozmawiamy ze sobą, nie rozmawiamy wcale,
Każdy z nas kryje gdzieś w głębi smutki i żale.
Tak właśnie jest.
Tylko "dzień dobry", "jak leci", "w porządku", "do jutra".
Takie bla bla bla, ukrywamy prawdę, nie gadamy o niej wcale.
Łapię się na tym, że gdy rozmawiam z przyjaciółmi
To tak naprawdę nie mówimy o sobie,
Przelatujemy przez różne tematy,
Lecz nigdy o tym, co boli, każdy skrywać to w sobie woli.
Czasami nie mamy czasu, by wysłuchać kogoś od początku do końca.
Jedno słowo może tak wiele pomóc, może działać cuda,
Przywrócić sens, wprowadzić na słuszną drogę, to się może udać.

Mam dwadzieścia dwa lata i ciągle nie mam prawa jazdy,
Lecz dzięki temu jeżdżę autobusami, tramwajami,
Ukochanym metrem, bo nie stać mnie na taxi,
Lecz są to dla mnie podróże ekscytujące,
Bo mogę podsłuchiwać rozmowy ludzi,
Które mogą być pouczające.

Wchodzą do metra, a raczej się pchają,
A ja nasłuchuję, o czym ci ludzie ze sobą rozmawiają.
Jakieś młode panienki stoją naprzeciw mnie,
Myślę, że z lat szesnaście najwyżej mają.
Mówi jedna do drugiej "Tak się na...ałam,
Że gdy wróciłam do domu nad kiblem godzinę sterczałam."
Odwracam głowę.
Po drugiej stronie dwóch kolesi rozmawia ze sobą.
Jeden do drugiego mówi "Wczoraj tak się na...ałem,
Że całą noc drogi do domu szukałem."
I takie prowadzi się rozmowy,
To standard, chleb powszedni,
Nieważne, czy rozmawiają
Kobiety, mężczyźni, bogaci czy biedni.
Starsi narzekają, powiadają jak ciężko na każdym kroku.
Zamykam oczy i słyszę te same schematy:
"Cześć, jak się czujesz, papa, trzymaj się."
Wszystko zmienia się w jedną wielką paplaninę
Dosłownie o niczym, takie bla bla bla.

I tak sobie o tym rozmyślałem
I więc, gdy zacząłem z kimś rozmawiać
Pytam się, czy coś go boli, czy chce o czymś pogadać,
A wtedy z ciężaru się wyzwoli.
A on na mnie wybałusza gały. Pobladł cały,
Popukał się w głowę.
Więc ja pytam,
Czy tak dobrze jest nic nie mówić wcale
I gromadzić w sobie wszystkie smutki i żale
ojoj

A nie rozmawiamy, nie rozmawiamy ze sobą wcale
ojoj
Kryjemy w sobie smutki, smutki i żale
ojoj
A nie rozmawiamy, nie rozmawiamy ze sobą wcale
ojoj
Kryjemy w sobie smutki, smutki i żale.

A słucham często, co do powiedzenia mają nowi mikrofonowi wyjadacze.
Rozczarowuję się bardzo szybko nad tym, więc ubolewam,
Że tak wielu do gadania za mikrofonem, lecz słowa rzucone na wiatr
Gdzieś ulatują, ulatują gdzieś ponad dach, unoszone lekko, bo są tak puste,
Zaśmiecają dobre bity, które mogą być naprawdę tłuste.
Włączam kasetę i słyszę mniej więcej coś takiego:
"Na...ałem się", później jeszcze kilka razy rzucił k...a,
A dalej było coś o blantach i znowu kilka razy k...a,
Ja z tego nic nie rozumiem, w tym nie ma nic tak naprawdę, co w Tobie się kryje.
Wszyscy zgrywają twardzieli, ja w to nie wierzę,
Bo wiem, że w każdym znajdzie się lęk i przerażenie.
Oni nawijają swoje, a ja słyszę tylko bla bla bla
Naciskam moim długim krzywym palcem stop w magnetofonie
Niczego nowego raczej nie usłyszę,
Więc kasetę do śmietnika transportują moje dłonie
ojoj

A nie rozmawiamy, nie rozmawiamy ze sobą wcale
ojoj
Kryjemy w sobie smutki, smutki i żale
ojoj
A nie rozmawiamy, nie rozmawiamy ze sobą wcale
ojoj
Kryjemy w sobie smutki, smutki i żale.

Jeszcze inna sytuacja. Często piątki czy soboty
Spędzam w jakiś małych pubach czy klubach.
Idę Nowym Światem czy Stare Miasto
Wieczorem w tych dniach wszędzie tutaj jest tak ciasno.
Siedząc przy stolikach, paląc tytoń, popijając alkoholem
Jedni spędzają wieczór nad, a inni pod stołem.
Hałas od rozmów, każdy przekrzykuje muzykę.
I zgadnijcie, co tak naprawdę ja słyszę ?
To, o czym właśnie tutaj w tej chwili piszę, zwykłe bla bla bla,
Bo rozmowa jest o niczym, o niczym rozmowa,
Mówimy tym samym językiem, choć coraz bardziej zdeformowanym.
Mamy swoje ambicje, żale, ideały się sprzedały,
Lecz nie ubolewam nad tym, tylko nad tym,
Że tak naprawdę słabo siebie znamy,
Bo ze sobą coraz mniej rozmawiamy,
Choć co opowiadac mamy,
Lecz za maską twardziela wszystko chowamy.
Choć tak blisko siebie mieszkamy,
Mówimy tylko: "Cześć, jak tam?"
Czy tylko tyle do powiedzenia mamy ? Nie sądzę.
Język do kolan, jeśli chodzi o pieniądze,
A jeśli porozmawiać, to tylko bla bla bla
Oby jakoś szybko zleciał czas.
A jeśli rozmawiać to tylko bla bla bla
Oby jakoś szybko zleciał czas.

Nasłuchuję, posłuchuję, coś wlatuje mi do ucha,
Ja znowu słyszę bla bla bla.
Nasłuchuję, posłuchuję, coś wlatuje mi do ucha,
Ja znowu słyszę bla bla bla.
Nasłuchuję, posłuchuję, coś wlatuje mi do ucha,
Ja znowu słyszę bla bla bla.

stander
25-03-2006, 10:31
O, jesteś jednak! Witam ze słonkiem, mam nadzieję wiosennym...

ponury63
03-04-2006, 02:07
O, jesteś jednak! Witam ze słonkiem, mam nadzieję wiosennym...
Jednak ? Doniesienia o mojej śmierci są znacznie przesadzone :wink:
Wiosna podobno odwołana.. po krótkim przedwiośniu ma być od razu jesień... :o

Jednak takie ponurzenia się oczywiście nie sprawdzą :wink:
Choćby na złość mi, ale będzie jak co roku :)


__________________________________________________ ___



Karl Shapiro

"Reportaż z wygnania"

Spójrz. Zapamiętaj. Przypatrz się niebu dokładnie,
Głąb spenetruj, dna szukaj gwiezdnego oceanu.
Niebu się przypatrz ostrożnie. I zejdź na kolana.
I zapytaj - co z tobą ? co ci zostanie ?
A usłyszysz nieskładnie -
Że niebo wzięte, że to nie twoje mieszkanie.

Spójrz. Zapamiętaj. Przypatrz się morskiej zapasce,
Zawsze w strzępach - w przypływach, w odpływach.
Co się w głębi odbywa, ukrywa ?
Grób ? Kołyska ? Na wieczne skazana kołysanie ?
Dasz się skusić bezmiernej, nieprzytomnej łasce
I woda nie jest twoja, i takie twoje mieszkanie.

Spójrz. Zapamiętaj. Przypatrz się ziemskiej ojczyźnie,
Domkom w chwastach, fabrykom i biednej lichej trawie.
Chcesz odejść ? możesz odejść - los rzeknie ci łaskawie.
Sam dzisiaj nie wiesz jakie bezdomne przed tobą otchłanie.
Pies bezpański językiem po ręku cię liźnie
I zrozumiesz na końcu że i ziemi nie stanie.

ponury63
07-04-2006, 02:13
Aleksander Jurewicz

"Rimbaud"

wszyscy mieliśmy wtedy po siedem lat
nasze siostry czekały w ślubnych sukniach z
białymi obrączkami lodu na palcach
nikt jeszcze nie wybierał się w wielką podróż
nie gryźliśmy po nocach palców nie jęczeliśmy
przykryci prześcieradłem gazety pierwsza książka
miała zapach twojej skóry
nie było wśród nas przyjaciół
przed wigilią odstawiano krzesła od stołu robiąc
miejsce na teatralną mszę śmierci
wszyscy mamy nadal po siedem lat
każdy jest poetą chociaż nie
pisze wierszy
ale ból przychodzi jak opętanie w Marsylii





"Lekcja śpiewu"

Na coś musimy odpowiedzieć.
Siedzimy przy wspólnym stole i
obrus powoli nasiąka krwią.
Te ręce nie są przygotowane do modlitwy.
Nasze twarze nie są w stanie
przyjąć wszystkich spojrzeń.
Przy wspólnym stole - a przecież
znaleźliśmy się tutaj przypadkowo.
Jesteśmy tutaj, jakbyśmy mieli
wspólnie coś pożegnać.
Nawet od tamtego czasu nie przybyło
nam zbyt wiele lat;
nadal siedemnastoletni w przyciasnych ubraniach
na opuszczonym podwórku dzieciństwa czekamy
aż wreszcie zacznie się
ta bolesna lekcja śpiewu:
ostatnie przebudzenie w środku życia,
w połowie jakiejś drogi.



1983

ponury63
13-04-2006, 02:17
Jacek Kaczmarski

"Mistrz Hieronimus van Aeken z Hertogenbosch zwany Boschem"
(wg obrazów H. Boscha)

A ja dosiadam świni !
I diabłów sto mnie goni !
Wy, sobą zajęci, odwróćcie się, byście widzieli !
Tu chlusta wino w gębę moją z dzbana w małpiej dłoni,
Na pierś owłosioną leci z brody i pełnej gardzieli !

Tu ruda ladacznica ropuchę ma na sromie
Po sznurkach rozporka gramoli się ręka lubieżna;
Pod garnkiem mego brzucha rozpala dziki płomień,
Więc śmieję się głośno i z trzosu odliczam należność !


A tam gdzieś - mój brat
Na harfie jak Chrystus rozpięty
Dobrze mu tak !
Niech wie, że niełatwo być świętym !


A ja dosiadam świni !
I trzymam się szczeciny !
To co, że pod belką zwisły różowe strąki ciał ?
Czy może mam być mędrcem, by puszczać z ust mydliny
I mówić o woniach Arabii, gdy wokół cuchnie kał ?

Podkułem świnię złotem i ślad wyciskam w gnoju !
Niech każdy oswoi swe diabły o żabiotrupich pyskach !
Szczęśliwi niechaj w swoich bańkach z tęczy śpią w spokoju
Nim w parę ich zmienią płonące wsie, młyny i zamczyska !


A tam gdzieś - mój brat
Na harfie jak Chrystus rozpięty
Dobrze mu tak!
Niech wie, że niełatwo być świętym!


A ja dosiadam świni !
Przemierzam czarną rzekę,
Lecz woda od ognia gorąca nie gasi jurnych krzyków !
Więc starczy nam radości! Do końca niedaleko !
Łaskoczą do śmiechu włochate, niezaciągnięte stryki !

Rumianych waszych twarzy myśl żadna nie zaszczyca,
Świat oczom otwartym przesłania Nóż, Pieniądz, Pocałunek !
Więc patrzcie jak po niebie łun pełzną gąsienice,
Jak chmarą się lęgnie z nich nocny owadów gatunek !


A tam gdzieś - mój brat
Na harfie jak Chrystus rozpięty
Dobrze mu tak !
Niech wie, że niełatwo być świętym !


A ja dosiadam świni !
Omijam wszystkie rafy !
Popatrzcie, jeżeli prócz siebie cokolwiek widzicie !
Korzystać, póki darmo rozdaję cyrografy !

Szafuję krwią z palca, bo na to mnie stać !

Jam Król Życia !


1977

ponury63
13-04-2006, 02:23
Jacek Kaczmarski

"Przypowieść na własne czterdzieste czwarte urodziny"
(za A.R. Lesage'em)

Odkrywca rynsztoków, rynien, gzymsów, dachów,
Bywalec pałaców, sypialnianych puchów,
Sam sobie sekretem, pychą i postrachem,
Nikomu nie winien łaski, ni posłuchu -
Przemierzam wytrwale odcienie ciemności,
Zaglądam do okien, w szklane książki światła;
Rozumiem bezsenność - bękart bezsenności,
Gdy - chcąc nie chcąc - cudza bierze mnie za świadka.

Ale nic jej po mnie: sam zmagam się z nocą
Ja - diabeł kulawy, ja - marcowy kocur.


Za biurkiem polityk zaczernia arkusze
Tak gęsto, że nie wie już sam - kiedy kłamie.
W rozkosze zamienia słowami katusze,
Bezsenność ambicji usypia mu pamięć.
Szyba mu podsuwa zaszczytne odbicie:
W aureoli sierści zimne źródła źrenic.
- Patrzcie! Dla was nie śpię, kiedy wszyscy śpicie!
Beze mnie, niewdzięczni, jesteście zgubieni!

Zatem nic mu po mnie. Mam ja własną dumę
I pyszną namiętność skłóconą z rozumem.


Sen szczuje cygarem bystry finansista:
Planuje na jutro miłosierne cięcie,
Które krew z ofiary wypuści do czysta,
Korzystne dla wszystkich kończąc przedsięwzięcie.
Dostrzega za oknem stworzenie kulawe
I z nieużywanym droczy się sumieniem:
Zwycięża się w ciszy. Klęska kocha wrzawę,
Śledź lubi cebulę, a pieniądz - milczenie.

Zatem nic mu po mnie. Mam ja własny rewir,
Gdzie świat się sprowadza do łupu i trzewi.


Za snem tęskniąc pisarz przytula butelkę,
Tak, jakby spirytus mógł mu dodać ducha.
Słowa - kiedyś wielkie - stały się niewielkie;
Choćby wykrzyczanych - mało kto dziś słucha.
Gołębie śpią w gniazdach z własnego guana,
Na szybie pysk koci jak księżyc się chwieje...
Marzył o wolności i wolność mu dana
Po to, by odebrać siłę i nadzieję.

Zatem nic mu po mnie. Mam ja własne mroki
I własną samotność nie cierpiącą zwłoki.


Za tym oknem para parzy się zajadle,
Dysząc ciszą, żeby dzieci nie słyszały.
Czwórka śpi za drzwiami w ślepych kociąt stadle,
Ona w trwaniu harda, on w żądzy wytrwały.
I modlą się w przerwach, modlą o dobrobyt,
Bardziej, niźli sobie, ufając ciemnościom.
Modlą się do Boga by z nędzy wydobył,
Bo nędza żyje żądzą, jak życie - miłością.

Zatem nic im po mnie; gdy chcica mnie chwyta
O niczym nie myślę, o bogów nie pytam.


A tutaj, w tym oknie, śmierć żyje samotna
Karmiona resztkami winy i radości.
Przechodzę bezgłośnie obok tego okna
Nim przyjdzie litosne dotknięcie nicości.


Zrodzony ze spazmu pierwszego dnia wiosny,
Cały poskręcany w instynkty i zmysły -
Obwieszczam kocicy swój skowyt miłosny,
Ostrzegam kocura sykiem nienawistnym.
Ja sam byłem bogiem! Wyrocznią człowieczą,
Posłańcem czarownic, cwanym Behemotem!
Dziś - obszar swej władzy - znaczę wrzącą cieczą,
Bo tyle mam istnień, że nie dbam - co potem.


Co, kiedy, dlaczego, gdzie, za co i po co...
Świadek nieskończonych potyczek z niemocą.



1.3.2001

ponury63
14-04-2006, 01:55
Krzysztof Grzechowiak

"Z wyliczeń"

tyle było oddechów rozdzierających papier płuc
ostatnich tchnień, konań beznadziejnych jak wołanie o pomoc
lodowatych serc; wyciągania rąk, listów nadaremnych
zaklęć, w imię Boga, Matki, wszystkiego co święte
tyle słów ostatnich które się pamięta po latach rozłąki
pożegnań, rozmów obojętnych, nietrwałych przyjaźni
spłowiałych z czasem jak wstążki na wieńcach
tyle było wódki co krwi w żyłach, wierszy
mówiono - ach wiersze, spadających gwiazd
kreślących upadek na ciemnym błękicie (ktoś umarł)
życiorysów zawiłych nie z przerwą lecz przepaścią, tyle
upokorzeń - kto ciebie krzywdził - lęku lecz i płonących żagwi bunt
tyle było zamachów na świat
ale kto inny ginął, on trwały w posadach drwiny
ile miłości dziecinnych, nierealnych obietnic
zdrad, książek które latami truły umysł
goryczy bo znowu dzień pusty pominął kogoś milczeniem
tak boli nie potwierdzona obecność
była śmierć i narodziny których nikt nie opiewał
był pieniądz co każdą godność przeważy
słowa prawdy zdeptane i daremny protest poety
gdy bito ludzi; były godziny zetlałe
stracone bez objawień i błysków natchnienia
lecz tyle było dumy żeby przez życie iść bez skrzywień

ponury63
28-04-2006, 12:18
A R M I A

"Niezwyciężony"
(słowa Tomasz Budzyński, muzyka Robert Brylewski)

Jak ogień spadasz na zdobycz
Ofiarą jestem ja
I piórem z Twojego skrzydła
na wodzie rysuję ślad
Posłuchaj jeszcze raz, to wieje wiatr
Oddaję Ci swój czas i czekam na znak

Hej, hej, Niezwyciężony!
Hej, hej, poznać się daj.
Hej, hej, Niezwyciężony!
Hej, hej, wstawaj i walcz!

Podobno pomagasz nieść ciężar
Wszystkiego, nie śmieci, o tak!
Podobno mieszkasz tak blisko
Najbliżej jak tylko się da
Posłuchaj jeszcze raz, to wieje wiatr
Oddaję Ci swój czas i czekam na znak

Hej, hej, Niezwyciężony!
Hej, hej, poznać się daj.
Hej, hej, Niezwyciężony!
Hej, hej, wstawaj i walcz!

Szarańcza pożera olbrzymów
I woda tryska ze skał
I nic tu nie ma do rozumienia
Wystarczy tylko
Posłuchać jeszcze raz, to wieje wiatr
Oddaję Ci swój czas i czekam na znak

Hej, hej, Niezwyciężony!
Hej, hej, poznać się daj.
Hej, hej, Niezwyciężony!
Hej, hej, wstawaj i walcz!

Hej, hej, hej, hej, hej, hej
Hej, hej, hej, hej, hej, hej


utwór [legal w całości] (http://helios.et.put.poznan.pl/~kplebans/armia/niezwyciezony.mp3) [1,6 MB]
link ze strony www.budzy.art.pl/start.html

ponury63
19-05-2006, 18:56
utwór z repertuaru Elżbiety Jodłowskiej


"Urzędnicy Pana B."
(sł. Magda Czapińska, muz. Włodzimierz Korcz)

Dałeś mi Panie rozum i wiarę, duszę rogatą, serce za ciasne,
No i sumienie, jak to sumienie - niedoskonałe, za to własne.
Z Tobą się zawsze jakoś dogadam, w smutku pocieszysz, w biedzie pomożesz,
lecz ten naziemny Twój personel.... O, z personelem to już gorzej !
Swój święty nos pcha mi pod kołdrę, poucza, w duszy grzebać chce;
Chyba dlatego tak nie lubię Twych urzędników, Panie B.

Kiedy pomówić z Tobą muszę, robię to tak jak pewien mleczarz,
A Ty nadstawiasz boże ucho i słuchasz mnie - i nie zaprzeczasz.
Bo chcesz zrozumieć lęk człowieczy, nasze zmęczenie ponad siły
I jesteś dla nas wielkoduszny, a dla mnie bywasz nawet miły.
Więc się nie mieszaj, sługo boży, gdy z Twoim Panem mówić chcę;
Nie potrzebuję pośredników w moich rozmowach z Panem B.

Panie B., Panie B., Panie B. !
W departamencie spraw niebieskich
Są moje akta personalne
I każdy krok mój czujnie śledzą
Anioły Twe, Panie B.
Transcedentalne

Lecz jeśli przed Tobą kiedyś stanę, sama chcę z życia się tłumaczyć,
Proboszcz by nie dał rozgrzeszenia, a Ty zrozumiesz i przebaczysz.
Więc póki żyję, myślę, czuję, niech ręka boska chroni mnie
Przed pychą i nadgorliwością Twych urzędników, Panie B.

ponury63
22-05-2006, 00:42
Ezra Pound

"Pieśń LXXXI" (fragmenty)

(.........)
Co ukochałeś wielce, pozostanie,
Reszta to śmieć.
Co ukochałeś wielce nie będzie ci wydarte.

Co ukochałeś wielce, prawdziwym twym dziedzictwem,
Czyj świat, czy mój, czy ich,
Czy jest on niczyj?
Najpierw nadeszło widziane i tak dotykalne
Elysium, choć byłoby w komnatach piekła,
Co ukochałeś wielce, nie będzie ci wydarte.

Mrówka jest centaurem w swoim smoczym świecie.
Zrzuć pychę, to nie człowiek.
Stworzył odwagę, stworzył ład, stworzył łaskę,
Zrzuć pychę, powiadam, zrzuć.
Ucz się od zielonego świata miejsca swego
Na drabinie myśli czy prawdziwej sztuki,
Pychę zrzuć,
Paquin, zrzuć !
Zielony hełm przewyższył twoją elegancję.

"Bądź panem siebie, a inni zniosą ciebie",
Pychę zrzuć,
Boś jest obity pies wśród gradu.
Opuchła sroka na niepewnym słońcu,
Pół czarna, pół biała.
Nie odróżniasz skrzydła od ogona,
Zrzuć pychę,
Jak nędzne nienawiści twe,
Karmione fałszem.
Zrzuć pychę,
Rychły w burzeniu, leniwy w miłosierdziu,
Pychę zrzuć,
powiadam, zrzuć.

Lecz że się dokonało czegoś miast by nie dokonać,
To nie jest pychą,
Że się z uszanowaniem zastukało,
By Blunt otworzyć mógł,
Że się zbierało w powietrzu żyjacą tradycję
Albo w szlachetnej starej źrenicy niepokonany płomień,
To nie jest pycha.
Tu cały błąd jest w niedokonaniu,
Cały w nieufności co się zawahała.


Przeł. Janusz A. Ihnatowicz

marcinpszczyna
22-05-2006, 21:23
Ponury63 dzięki!!! To jest super :D :D
Szczególnie Kaczmarski - akurat słucham na okrągło - chociaż dopiero niedawno się o nim dowiedziałem i posłuchałem. Jest świetny - Kaczmarski.

marcinpszczyna
22-05-2006, 21:29
Poza tym kręci mnie ta piosenka - chodzi za mną cały czas:

Autoportret Witkacego

Patrzę na świat z nawyku
Więc to nie od narkotyków
Mam czerwone oczy doświadczalnych królików
Wstałem właśnie od stołu
Więc to nie z mozołu
Mam zaciśnięte wargi zgłodniałych Mongołów

Słucham nie słów lecz dźwięków
Więc nie z myśli fermentu
Mam odstające uszy naiwnych konfidentów
Wszędzie węszę bandytów
Więc nie dla kolorytu
Mam typowy cień nosa skrzywdzonych Semitów

Widzę kształt rzeczy w ich sensie istotnym
I to mnie czyni wielkim oraz jednokrotnym
W odróżnieniu od was którzy Państwo wybaczą
Jesteście wierszem idioty odbitym na powielaczu

Dosyć sztywną mam szyję
I dlatego wciąż żyję
Że polityka dla mnie to w krysztale pomyje
Umysł mam twardy jak łokcie
Więc mnie za to nie kopcie
Że rewolucja dla mnie to czerwone paznokcie

Wrażliwym jest jak membrana
Zatem w wieczór i z rana
Trzęsę się jak śledziona z węgorza wyrwana
Zagłady świata się boję
Więc dla poprawy nastroju
Wrzeszczę jak dziecko w ciemnym zamknięte pokoju

Ja bardziej niż wy jeszcze krztuszę się i duszę
Ja częściej niż wy jeszcze żyć nie chcę a muszę
Ale tknąć się nikomu nie dam i dlatego
Gdy trzeba będzie sam odbiorę światu Witkacego

pineska
27-10-2006, 20:37
Czy w trwaniu
czy to we wrzątku zdarzeń
twarze, twarze
wciąż widzę wasze twarze
płyną tu gdzieś z głębi wspomnień
z odchłani snu
idą nocą do mnie

Z jasnym śmiechem
lub smutku makijażem
twarze, twarze
wciąż widzę wasze twarze
w ciszy łąk i zdań różańcu
twarzy krąg
w niepowstrzymanym tańcu.

Dzięki losie
za to żeś dał mi w darze
twarze, twarze
te bliskie twarze
że mi dałeś tę jasną oczywistość
im swiat większy
tym bliższa bliskość.

Wśród marzeń
rozwianych, jak miraże
twarze, twarze
zawsze życzliwe twarze
czyjaś dłoń i ciepłe słowo:
trzymaj pion !
my jesteśmy z tobą !
Słońca duszy
te oczy jak witraże
twarze, twarze
co płoną jak lichtarze
w mroczny czas, serc drogowskazy
ja wśród was -
twarz pośród innych twarzy

Dzięki losie...

Czas toczy
swe koła po zegarze
prawda w oczy:
kiedyś mnie Panie wskażesz
skoro już, tak jak w walizkę
w pamięć włóż
te wszystkie twarze bliskie

Dzięki losie...

Czas toczy
swe koła po zegarze
prawda w oczy:
kiedyś mnie Panie wskażesz
skoro już, tak jak w walizkę
w pamięć włóż
te wszystkie twarze bliskie

ponury63
08-11-2006, 02:53
Hanna Czekała

"Wizyta"

Siedzimy w domu pełnym Ciebie - ja i Twoja Matka
Czekamy na Ciebie - nie mówimy o tym
Choć każda liczy że kapryśny los cofnie czas
- tak specjalnie dla nas i staniesz w progu

Twój płaszcz jeszcze pachnie Tobą
Nabieramy zapachu pełne ręce i tulimy do piersi
powstrzymując łzy

Już późno muszę wracać
Przyjdę do pani jutro - może wczoraj wróci...
Życzę snów które były kiedyś naszym życiem

ponury63
24-11-2006, 15:22
Konsument
(sł. Kazik Staszewski, muz. Kult)

Konsument mówi, że je aby jeść
Konsument pli aby pleść
Jego bracia stoją radia wokół
Słuchają politycznego bełkotu
Potem wszyscy razem siadają do stołu
Piją wódkę, gadają, fioletowe twarze mają
A gdy więcej nie zjedzą i nie wypiją
Gromadzą się tłumnie przed telewizją
A wszyscy oni bombardowani śmieciami
Wszyscy oni zasypywani informacjami
A wszyscy oni bombardowani śmieciami
Wszyscy oni zasypywani informacjami
Konsument, gdy wie, że to jest w modzie
Rozmawia o wojnie na Wschodzie
Mówi to, co słyszał w radio i z gazety
Czy konsument to ty?
Tak, im zależy, byś ty był konsument
Nie myślał, działał jak instrument
Bo konsument mówi, że je aby jeść
Więc pomyśl - czy jesz aby jeść?
A wszyscy oni bombardowani śmieciami
Wszyscy oni zasypywani informacjami

Wszyscy oni bombardowani śmieciami
Wszyscy oni zasypywani informacjami


A gdy będę umierał
(Staszek Staszewski)

A gdy będę umierał
To nie przyjdzie generał
Ziewnie z cicha dyrektor
Bo umiera byle kto

Serce pluśnie w staw ciszy
Doktór papier podpisze
Szakal z hieną z kantorka
Złożą rzeczy do worka

Żona przyjdzie w welonie
Masz przepustkę, Charonie
Złoty ząbek zostawić
Piórko z głową poprawić

A gdy będę chowany
Syn zapłacze pijany
Zdepcze szarfy dostojne
Potem pójdzie na wojnę

Na cmentarzu pod murem
Słońce zajdzie za chmurę
Drobny deszczyk pokropi
Pamięć moją zatopi

A na stypie z bigosem
Strasznym krzyknie ktoś głosem
Wyjdziesz patrzeć kto woła
Znajdziesz ciszę dookoła

ponury63
22-03-2007, 14:34
http://www.kaczmarski.art.pl/galeria/powazki1/images/zdjecie_1.jpg




Jacek Kaczmarski

"Wszystko, co mi się zdarzy..."

Wszystko, co mi się zdarzy,
Żłobi ślad w mojej twarzy -
A mnie się przecież wciąż marzy
Twarz inna niż ta, którą mam.

Więc nie unikam masaży -
Daję się krajać i prażyć,
By z twarzy stworzyć ołtarzyk,
Przed którym ukląkłbym sam.

Dobry jest każdy sposób,
By się odmienić ukradkiem -
Jeśli własnego losu
Już muszę
Koronnym być świadkiem.




"Zabić kota"

Kota schwytaliśmy w kącie śmietnika
Łeb mu wcisnąłem w mokrą grudę żwiru
Dziesięcioletni mój przyjaciel Świrus
Wstrzymując oddech - użył scyzoryka.

Zwierzak się szarpał, krew wsiąkała w żwir,
Fruwała w kłakach wystraszona sierść.
Rozwarła się pod ostrzem kocia pierś
W łysiny płuc i śliski kiszek wir.

Wiotczał pod dłonią protest żywych sił
Łomotał w sercu zachwycony lęk,
Aż o żywotach kota dziewięciu przesąd pękł
W cynobry nerwów i błękity żył.

Takie wspomnienie nić pamięci mota.
Świrus chirurgiem został, znanym w kraju
I wie, gdzie życia kończy się istota;
Ja piszę wiersze o śmierci Rodzaju...

Wiele zawdzięcza ludzkość męce kota.

5.2.1995




"Ja"

Nie jestem piękny, a przyciągam wzrok,
Cieszy mnie wstręt w tworzących mnie spojrzeniach;
Sprytu nauczył mnie ułomny krok,
Co krok normalny w powód wstydu zmienia.
Wiem, że nawiedzam przyzwoite sny;
Bóg mnie spartaczył, jam wyrzut sumienia;
Dlatego wpełzam w dostojne zgromadzenia,
Gdzie racją bytu jest bezkarne - my !

A ja na złość im - nie należę.
I tak beze mnie - o mnie - gra.
Jednego nikt mi nie odbierze:
Ja jestem ja, ja, ja.

W karczmie tak siadam, by mnie widzieć mógł
Każdy obżartuch najzdrowszy i pijak;
To, co mi Bóg dał zamiast zwykłych nóg
Wokół półmiska bezwstydnie owijam.
Tym, co mam w miejsce rąk, odpędzam psy
Węszące łatwy łup w chromego strawie
I traci nastrój biesiadników gawiedź,
Co śpiewa przy mnie swoje śmieszne - my !

Bo ja na złość im - nie należę.
I tak beze mnie - o mnie - gra.
Jednego nikt mi nie odbierze:
Ja jestem ja, ja, ja.

Mam pod Ratuszem stałe miejsce, gdzie
Swój tors niezwykły wystawiam na pokaz:
Pomnik wyjątku, drżę z rozkoszy, że
Żadnego z radnych nie przepuszczę oka.
Gdy się dębowe już zatrzasną drzwi,
By przebieg obrad skryć przed losem plebsu
Wiem, że zdołałem trochę nastrój zepsuć
Tym, co tak godnie mówią, myśląc - my !

Bo ja na złość im - nie należę.
I tak beze mnie - o mnie - gra.
Jednego nikt mi nie odbierze:
Ja jestem ja, ja, ja.

W farze na najświetlistszą włażę z ław,
Gdzie przed ołtarzem tęcza lśni z witraży,
By, kiedy wierni proszą - Boże, zbaw ! -
Móc Mu pokazać, co z mej zrobił twarzy.
Więc patrzą na mnie, chociaż kapłan grzmi
Żeśmy jedynie niepoprawnym stadem,
Bom namacalnym przecież jest przykładem,
Że jest nieprawdą ich chóralne - my !

Bo ja na złość im - nie należę.
I tak beze mnie - o mnie - gra.
Jednego nikt mi nie odbierze:
Ja jestem ja, ja, ja.

Nie jestem sam. Odmiennych nas jest w bród !
Wciąż otorbionych wstrętem i respektem.
Bóg dał z kalectwem pokusę nam - i głód,
By się związać w pokręconych sektę.
Partia Potworków ! Rząd zatrutej krwi !
Ach, cóż za ulga - unormalnić skazy !
Nakaz szacunku, a nie gest odrazy,
Wystarczy - ja ! ja ! ja ! - zmienić w - my !!

Nie, nie chcę wpływać i należeć !
I tak beze mnie - o mnie - gra.
Jednego nikt mi nie odbierze:
Ja jestem ja ! ja ! ja !

28.11.1991

ponury63
19-06-2007, 13:47
"Minus 10 w Rio"
[sł. A. Mogielnicki, muz. J. Borysewicz]

Co to za dom ?
Może powie mi ktoś
Jakim cudem się znalazłem w nim ?
Wszystko tu jest, nawet dziecko i pies,
Tylko nie ma okien ani drzwi...
Nad głową moją ktoś wykleił strop
Gazetami sprzed dwudziestu lat;
Leżąc na wznak, przed oczami mam
Z "Ekspresiaka" wciąż nagłówki dwa:
"Minus 10 w Rio"
"Dżuma w Santa Fe"
Wszystko obok mija
Jak wariata sen
Ech, dużo bym dał,
Gdybym prawdę choć znał -
Ile czasu jestem w domu tym ?
Gdzieś spoza ścian,
Gdy się wsłuchać, to gra
Gitarowe solo Alvin Lee..
Dziecko ma rok,
Długie włosy i wzrok
Pokerzysty, gdy zakłada blef.
W pokoju psa - taka cisza wciąż trwa
Jakby się do skoku czaił lew....
"Minus 10 w Rio"
"Dżuma w Santa Fe"
Wszystko obok mija
Jak wariata sen
"Minus 10 w Rio"
"Dżuma w Santa Fe"
Wszystko obok mija
Jak wariata sen
Co to za dom ?
Może powie mi ktoś.....

ponury63
04-08-2007, 00:57
Pidżama Porno

"Tom Petty spotyka Debbie Harry"
[płyta: Marchef w butonierce]


Jestem twoją klątwą i przekleństwem
Niedokończoną przyjemnością
Przegryzioną wargą
Do krwi

Jak oszołomiony wicher
Omijam oka twojej sieci
Wieję tylko tam, gdzie mam ochotę
Wieję tylko tam, gdzie mam ochotę
Sama dobrze wiesz, gdzie...

Patrzysz w moje oczy
Widzisz kłamstwo
Piękne oczy
Piękne kłamstwo

Jeden bilet w jedną stronę...


Uwierz, miła, wiem jak to boli
Kuszą śliskie parapety
Zgasły nasze grzeszne sakramenty
Jeszcze ciepłe pistolety

Jestem twym śmiertelnym wrogiem
Złym snem, który nie miał dokąd odejść
Kiedy długo skończyć nie mogę
Kiedy długo skończyć nie mogę
Myślę o tobie...

Patrzysz w moje oczy
Widzisz kłamstwo
Piękne oczy
Piękne kłamstwo

Jeden bilet w jedną stronę...


Tak naprawdę ważna jest tylko chwila
Ta chwila, miła, czasem - to błąd...


Tyle mógłbym ci powiedzieć
Jeszcze mocniej cię przytulić
W życiu jest jak z zapałkami -
Raz się kradnie, raz się gubi

Zaplątałem się w oszustwa
Żyję za pożyczone
Mam sparaliżowane usta
Mam sparaliżowane usta

Jeden bilet w jedną stronę
Jeden bilet w jedną stronę


Tak naprawdę ważna jest tylko chwila
Ta chwila, miła, czasem - to błąd...

ponury63
24-09-2007, 23:19
Zbigniew Hołdys

"Molier"

"Molier to był Żyd"
"Rejtan to był chyba Czech"
"Gierek to był skin"
"Adolf Hitler to był gej"
"Lenin nie był zły"
"Che Guevara mocno żył"
- tyle powiedzieli dziś ludzie,
kiedyśmy przez miasto szli

"Solidarność to był motłoch,
komuniści pozwalali żyć"

"Jezus to był świr"
"Jelcyn wczoraj mało pił"
"Manson to był bóg"
"Todor Żiwkow nie mył nóg"
"Miłosz to jest nikt"
"Goethe niepotrzebnie żył"
- tyle powiedzieli dziś ludzie,
kiedyśmy przez miasto szli

"Solidarność to był motłoch,
komuniści pozwalali żyć"

język to mistrz od wykrzywiania słów,
jakby czuwał nad nim wielki Manitou
rozum to szatan, więc lepiej niech śpi -
ale słuchać, słuchać pozwólcie mi....
"Jaruzelski żonę bił"
"Pele to był król"
"Marilyn Monroe to był cud"
"Urban to był ch*j"
"Zespól Perfect nie był mój"
- tyle powiedzieli dziś ludzie,
kiedyśmy przez miasto szli

"Solidarność to był motłoch,
komuniści pozwalali żyć"


>>> do posłuchania (http://wujekbrzydal.wrzuta.pl/audio/l1Ccz23pYU/zbigniew_holdys-molier)

amonite
10-10-2007, 21:36
Piżama Porno


Nie chcę częstować cię śmiercią
życie piękniejsze jest niż śmierć
każdą swoją żywą częścią
wybieram życie

O tobie wiem że mieszkasz w bardzo długim bloku
To już chyba "Lśnienie"
Prawie nikogo nie znasz wokół
Twoja samotność gorsza niż więzienie...

nie chcę częstować cię śmiercią...

Twoje kolejne kłamstwo
Masz koszulkę z Kurtem
Nawet ci do twarzy
nawet ci do twarzy z trupem
Poproś go niech ci powie chociaż słowo
Sam mógłbym ci zaśpiewać
Dobrze umrę lepiej sprzedam
Mógłbym ci zaśpiewać

Czerwone pryszcze już nie psują mi twarzy
I sam też stoję trochę z boku
Wiem że dobrze jest być
Wiem że dobrze jest mieć
Mieszkam w bardzo długim bloku

nie chcę częstować cię śmiercią...

Dla ciebie śmierć to pestka
Życie to zabawka
Każda twoja blizna
Każda igła i strzykawka
Jeszcze jedna słabość
kolejna łatwizna

nie chcę częstować cię śmiercią...

Odwrócone krzyże
Orgazm na pentagramach
Swastyki w twojej głowie gorsze niż te na ścianach
To fatalna iluzja
Gówniana fatamorgana
Sam mógłbym ci zaśpiewać
Dobrze umrę lepiej sprzedam
Mógłbym ci zaśpiewać...

amonite
10-10-2007, 21:39
Piżama Porno

Tyle dróg

płyta: ULICE JAK STYGMATY

Tyle dróg zdawało się prowadzić do celu
Tyle dróg miało być najlepszych
Tyle dróg było tymi jedynymi
A wszystkie te jedyne i słuszne drogi
Okazały się ślepymi

Drogi porastały chwastami jałowymi
Buty maszerowały od wschodu do zachodu słońca
Nie było widać początku
Nie było widać końca

Cuda chodzą parami
W siedmiomilowych butach
Nie legitymują się dokumentami
Czy ty wierzysz w cuda?

1987

ponury63
11-03-2009, 18:28
Bielizna
"Terrorystyczne bojówki"

Nie będzie szans, gdy padnie strzał
Zginiesz łatwo w imię czyichś racji
Ich nie obchodzi twoja egzystencja,
Ważny jest interes wyższej rangi

Ciągle giną ludzie gdzieś daleko
Nie słychać tylko wybuchów w środku miast
Ktoś przypadkowy zostanie kaleką
Bojówek dzieckiem jest permanentny strach


Kiedy spokojnie będziesz w knajpie jadł
Myśląc o tym, co cię czeka wkrótce
Ktoś do szatni na numerek swój
Powiesi szalik oraz trotyl w kurtce

Na razie giną ludzie gdzieś daleko
Nie słychać tylko wybuchów w środku miast
Tym razem żyjesz, nie jesteś kaleką
Ale już jutro możesz stracić twarz

1989

http://panoptycum.wrzuta.pl/audio/83ZNtuKtIw/bielizna_-_terrorystyczne_bojowki

ponury63
29-05-2009, 20:29
z jednej z najlepszych polskich płyt - "Sno-powiązałka" [1987]

Voo Voo - Ja żyję
[muzyka i słowa - Wojciech Waglewski]

Siedzę
Podnoszę się
Wstaję
Podnoszę lewą rękę
Podnoszę prawą rękę
Zaczynam poruszać
Najmniejszym palcem lewej ręki
Zginam - prostuję
Zginam - prostuję
Zginam - prostuję
Zginam - prostuję

Otwieram oczy
Widzę
Powoli zaczynam wykonywać
Okrężne ruchy głową
Trochę boli
Szyja - kark
Szyja - kark
Szyja - kark
Szyja - kark

Zginam lewą nogę
Prostuję lewą nogę
Zginam lewą nogę
Prostuję lewą nogę
Zginam lewą nogę
Prostuję lewą nogę

Żyję

Ja żyję...!


niereprezentatywne fragmenty
>> http://www.empik.com/voo-voo-rozne-piosen-muzyka,174370,p
>> http://www.jarocin-festiwal.com/1991/muzyka/muzyka.html

ponury63
10-01-2010, 00:16
Armia - "Opowieść zimowa"

Jest w lesie ptak, na wieży dzwon
Jest w lesie ptak, na wieży dzwon
Jak dotąd tylko ja, jak dotąd tylko Ty
Jak warto żyć, gdy serce drży
W zimową noc niech nie wie nic
Zły

Czy ryby jeszcze drżą w oceanie
Czy wiatr się zrywa, czy bije dzwon
Czy przyjdziesz znów daleko stąd
Czy będę jeszcze Twoim przyjacielem
I skąd ten blask, ten w dali ptak
Skąd w białej mgle zniszczony płaszcz
Nie mogę znieść
Nie mogę Ci nic powiedzieć

Pustynia śpi, zabija świat
Pustynia śpi, zabija świat
Jak cicho obok nas, jak cicho tu i tam
I niemy krzyk, gdy serce drży
W zimową noc niech nie wie nic
Zły

Czy ryby jeszcze drżą w oceanie
Czy wiatr się zrywa, czy bije dzwon
Czy przyjdziesz znów daleko stąd
Czy będę jeszcze Twoim przyjacielem
i gdzie ten świat, za którym się
Nie goni nawet i we śnie
Nie mogę Ci nic powiedzieć
Nie mogę Ci nic powiedzieć

Tyle co nic, tyle co nic
W długą zimową noc

Uśmiech na dnie, głupiec na chmurze
Uśmiech na dnie, głupiec na chmurze
Trzy bajki jeszcze raz
Trzy bajki cały czas
Niech bestia śpi, gdy serce drży
W zimową noc niech nie wie nic
Zły

Tyle co nic, tyle co nic
W długą zimową noc


kilka wersji tej magicznej pieśni
1991 ? - http://www.youtube.com/watch?v=itPK7UGxrNM
1992 - http://www.youtube.com/watch?v=IWloAM4Zz8s
1993 - http://www.youtube.com/watch?v=IZdIhiKCnjY
2004 - http://www.youtube.com/watch?v=bgqMh0W6mMI
2009 - http://www.youtube.com/watch?v=Fa944scIACo

amalfi
10-01-2010, 01:11
Osiecka
"Tylko łóżko"

Tobie chodzi tylko o łóżko,
A ja jestem małą kaczuszką,
Której trzeba miłości i wsparcia
I czasami czegoś do żarcia.
Proszę, zostań czasami do rana,
O pięknej żonie rzadko mów,
Czasem wykup na kartkę szampana,
I złotą rybkę dla nas złów.

Że się wkrótce - dla mnie - rozwiedziesz,
Tak mi czasem skłam,
Czasem powiedz, że ze mną wyjedziesz,
Już nigdy, nigdy sam.

Tobie chodzi tylko o łóżko,
A ja jestem rajskie jabłuszko,
Które pragnie miłości i wsparcia,
I czasami czegoś do żarcia.

Czasem kochaj mnie też po trzeźwemu,
O wspólnym kącie słówko rzuć,
Czasem przedstaw mnie gdzieś znajomemu,
Nie mów, że wszystko muszę psuć.

Na rozstanie nie mów "to zabieg",
Ładniej, kochany, mów,
Czasem wyśnij coś dla mnie na jawie,
Nie żałuj paru snów.

Tobie chodzi tylko o łóżko,
A ja jestem takie cacuszko,
Które pragnie miłości i wsparcia,
- nie tylko czegoś - do żarcia.

Proszę, odejdź bez bicia i grzecznie,
Jak z telewizji gentleman,
"Ja do dzieci - rozumiesz - koniecznie",
I "Ukochana, to był sen".

Że się wkrótce do mnie odezwiesz,
Tak mi pod drzwiami skłam,
...z czasem zamień się w taką poezję,
którą jesteś... którą byłeś - ty sam.

ponury63
26-01-2010, 01:34
P4P - "Pets"

Children are innocent
A teenager's fucked up in the head
Adults are even more fucked up
And elderlies are like children

Will there be another race
To come along and take over for us?
Maybe Martians could do
Better than we've done

We'll make great pets!
We'll make great pets!
We'll make great pets!
We'll make great pets!
We'll make great pets!
We'll make great pets!
We'll make great pets!
We'll make great pets!

My friend says we're like the dinosaurs
Only we are doing ourselves in
Much faster than they
Ever did

We'll make great pets!
We'll make great pets!
We'll make great pets!
We'll make great pets!
We'll make great pets!
We'll make great pets!
We'll make great pets!
We'll make great pets!
We will make great pets
We'll make great pets!
We'll make great pets!
We'll make great pets!
We will make great pets!
We'll make great pets!
We'll make great pets!
We'll make great pets!

http://www.youtube.com/watch?v=HpkmtweNQ-U
http://www.youtube.com/watch?v=dEn8EyM_A-U [live]

ponury63
17-04-2010, 01:16
Jacek Kaczmarski
"Rublow"
(wg filmu A. Tarkowskiego)

Na ziemi, co zawsze pod wodą lub śniegiem
Są drogi, po których nikt prawie nie chodzi.
Tam wariat się czasem przesunie po niebie
Do ludzi na łodzi
Wołając, że leci,
A oni chwytają go w sieci.

Wśród pól i rozlewisk tam białe są miasta,
Gdzie końmi handlują, jedwabiem i siarką.
Nad targiem wyrasta przejasny monastyr,
Chorały i charkot,
Ikona i koń,
Wędzidło i złota dłoń.

Na ścianach gospody łańcuchy i sierpy,
Wesołek po udach się klepie i śpiewa
O ludzie, co żyje radością, choć cierpi;
I ktoś się zaśmiewa,
Ktoś wódką go raczy,
Nim inny ktoś wezwie siepaczy.

Z wyrwanym językiem niech skacze do woli,
Jak przygłup, co słowa nie może wykrztusić.
Bo Książę z krużganków o wzroku sokolim
Dziedziny strzec musi
Od ognia i zła,
By poczuł lud, że ktoś oń dba.

A Książę - mecenas za sztuką przepada,
Więc ściany pałacu malować mi każe.
Czeladnik już farby i pędzle rozkłada,
A w drzwiach stają straże
I Księcia brzmi głos:
- Za pracę twą miecz, albo trzos.

Architekt, co dla mnie budował ten pałac
Już nic piękniejszego nikomu nie wzniesie.
Gdy skończył, przygoda go przykra spotkała:
Na zbirów się w lesie
Jak raz napatoczył,
A oni wykłuli mu oczy.

I zaśmiał się Książę, aż sala zabrzmiała
I brzmiała, gdy odszedł, podobny do pawia.
I stałem przed ścianą, co była tak biała
Jak tego co stawiał ją
Twarz oślepiona,
Od łez nim się stała czerwona.

Klęczałem przed bielą, nad Pismem schylony,
Gdy przyszła ta dziewka niespełna rozumu.
Czytała ruchami rąk moje ikony
I śmiała się z tłumów,
Płakała nad Bogiem
I piekieł przerażał ją ogień.

I wstały płomienie ze wszystkich stron naraz,
Ku niebu podniosły się dymu kolumny,
W drzwiach koński pysk widzę i uśmiech Tatara,
Co Księcia łbem dumnym
Za włosy potrząsa,
A Księciu krew spływa po wąsach.

Dziewczyna w krzyk straszny - więc on w śmiech wesoły
I szaty cerkiewne pod nogi jej ciska,
A ona je wdziewa, obraca się w koło
I łza już jej wyschła,
Więc tańczy w podzięce
Przy siodle, przy głowie książęcej.

Kto walczył, ten złotym pojony ukropem
Blach z kopuł cerkiewnych, z ksiąg ogniem topionych,
Zapada pomiędzy kopyta i stopy
Ze wzrokiem wlepionym
W zasnutą twarz Boga
I pyta - jak kochać ma wroga.

Znów ciała chowaliśmy do wspólnych dołów,
Znów drogi krzyżowe bez krzyża i chusty -
Po burzy, o zmroku, nad rzeką popiołów
Pogańskie odpusty;
Śmiech krwi i ciał gra,
Płomyki się łączą po dwa.

Z tej ziemi, co żywym nie skąpi pogardy
Najlepsza jest glina do formy na dzwony.
W ich dźwięku z tej ziemi ucieram dziś farby
Do mojej ikony.
Na suchej deszczułce
Jest miejsce na świat i na Stwórcę.

Przemokły, jak drzewo stojące na deszczu
Koń schyla się, woda po sierści mu spływa;
Zbutwiałe zielenie i złoto na desce,
Co płacze jak żywa -
To Stwórcy Korona.
Czekają nań
Koń i Ikona.

16.1.1984


http://www.youtube.com/watch?v=ZVCo28AAHkU

ponury63
30-04-2010, 16:31
Perfect "Jak ja nie lubię historii"

Jak ja nie lubię historii
Nienawidzę złych Prus i nie znoszę świstu kul
Nie mogę znieść tych wojennych historii
Amazonek, złych bóstw i Krzyżaków we mgle

Ktoś kradnie moje pocałunki
Zmienia moje serce w szary lód
Na małą wojnę wysłać by chciał
Wielkim Kaligulą straszy co noc

Jak ja mam dość tych wykładów, lekcji, dwój
I Berlina, co padł na kolana już
Mogę całą noc kochać, pić
Bawić się na maskaradzie, mogę żyć

No, chodźcie tutaj
Wy, dzielni żołnierze
Wy, wielcy rycerze
Wy, wielcy fałszerze
Wy
Ja cię będę kochał, ach ja mam czas
Nim historia mnie oceni, oceni was

http://spion.wrzuta.pl/audio/5XWzocQImjY/perfect_-_jak_ja_nie_lubie_historii