PDA

Zobacz pełną wersję : ROZCZAROWANIE NOWYM DOMEM - DOJAZDEM - NADAL TRWA



Paty
05-01-2005, 09:21
Czy ktoś tak ma?

Moje rozczarowanie nie dotyczy samego domu, projektu, wykończenia tylko USYTUOWANIA Niby nie jest daleko od centrum miasta , jakieś 10 km tylko droga którą dojeżdża się do ulicy asfaltowej. Jest to odcinek ok 0,5 km przez wertepy, wyboje. Pół biedy jeżeli jest sucho w miarę normalnie się jeździ tylko trochę sie podskakuje. Gorzej jak pada deszcz i to tak klika godzin a nawet dni z rzędu, tworzą sie okropne koleiny, błoto maź. Co rano wstaję i zastanawiam sie czy uda sie dojechac do miasta. Nawet nie chcę mysleć co będzie jak napada śnieg. Cała radość mieszkania w nowym domu jest odbierana własnie przez ten cholerny dojazd. Obydwoje mamy do siebie pretensje że przywyborze działki nie wzieliśmy tego pod uwagę. Takie są skutki kupowania działki na wiosnę gdy jest sucho i pieknie. Zastanawiam sie nad sprzedażą domu i budowaniu gdzieś przy głównej drodze.
Nie wspomnę że jedżąc przez te wertepy samochód będzie nam krócej służył niż to przewidziane.
Odechciewa mi się mieszkania za miastem.

Paty.

januszek
05-01-2005, 09:33
Che che che :D :D :D

chyba każdy tak ma, większość się przyzwyczają inni nie
to są uroki mieszkania nie w mieście, ja już nawet auta nie myję bo nie ma sensu.
ale pocieszam sie tym że kilku moich znajomych ma domy na górkach, oni te ostatnie 200m muszą na własnych nóżkach bo autem to nie ma co marzyć
ale są widać zadowoleni w końcu mieszkają w "Taplarach Błotnych" jest się czym pochwalić.

pozdrawiam

może czasami coś powiesz w naszej grupie będzie nam miło.

Bard13
05-01-2005, 09:35
My jak bociany do asfaltu brodzimy na nóżkach, bo dojeżdżamy do pracy pociągiem.
Samochodem wypływamy tylko na cotygodniowe zakupy

_bogus_
05-01-2005, 09:36
A gdybyście mieszkali bliżej drogi to np. TIR-y pod oknami. Więc nie miejcie do siebie pretensji - zawsze coś jest nie tak - ideałów nie ma (oczywiście poza nielicznymi wyjątkami - tu każdy myśli o ukochanej osobie ;-) ;-) )

Droga dojazdowa - dziś jest do niczego - jutro może być lepsza. Może taniej będzie, zamiast sprzedawać dom i budować następny, pomóc tej drodze stać się lepszą? Czyja ona jest - wasza, gminy? Ktoś jeszcze z niej korzysta? Najtaniej wyszłoby gdyby była gminna i udało się ją poprawić z jej funduszy. Ale i w innym przypadku jest do zwalczenia - zwłaszcza gdyby takich jak wy było wielu.

Może w okolicy rozwalają jakąś budowlę i poszukują miejsca do zwalenia gruzu?

Pozdrawiam

Teska
05-01-2005, 09:38
Paty


ja miałam dokładnie tak samo...z tą drogą..jak lało zastanaiwałm sie czy wyjadę...stresik był....ale w koncu nasypaliśmy co trzeba na kawałek drogi tez około 500 mb...i teraz jade suchą oponą do domku...

Niestety trzeba po prostu nasypac czegos na droge...wiesz nie chciałabym mieszkac przy głównej...

wiec głowa do góry.....i róbcie cos z tą drogą....proste rozwiazanko...

Teska
05-01-2005, 09:42
Paty


nasza droga była gminna i jak masz odebrany dom to gmina musi zapewnic dojazd chociazby karetkom strazy itp...ja napisałam pisemnko do wójta....i po rozmowach doszlismy ze jak My zapłacimy za robocizne to gmina na swój koszt kupi odpady z huty ( juz przemielone 500 ton) i wysypie na drogę.

Jest nas 4 sasiadów, pilnując godzin pracy firmy ( wykopanie koryta 40 cm, rozrzucenie tłucznia, walec) wyszło nam po niecałe 1000 zł na osobę.

Jedz do gminy z pismem...i juz...zaargumentuj niesmiało..tym ze np straz pogotowie nie dojedzie itp...

kroyena
05-01-2005, 10:11
Ponieważ na razie rośnie lebioda samosiejka to ja mam nawet lepiej bo ostatnie 0,05 km z 20 mam szczeropol zwykły, najprawdopodobniej do zamiany w upragnione "Teplary Błotne" :lol: :lol:
Q... będzie trzeba coś wzruszyć w realu, żeby dostawy ciężkie dostarczać po lodzie. 8) :lol: 8)

*marta*
05-01-2005, 10:27
Paty, ja mam 1 km takiego dojazdu. Z tym, że ja zawsze uważałam to za zaletę :-? Samochody się nie rozpędzą, nie rozjadą mi psiaka, który włóczykijem jest i zawsze znajdzie sposób na wydostanie się z działki, dzieciak może sobie spokojnie wybiec przed bramę (jak już nauczy się dreptać :)). Mam nadzieję, że jeszcze długo nie polepszą nam tej drogi (wyrównywanie mile widziane, ewentualnie posypanie czymś), ale asfalt czy kostka - nie.

Paty
05-01-2005, 10:27
U nas "głowna" droga asfaltowa to taka po której jeżdżą raczej samochody osobowe, dostawcze bardzo żadko tiry. Tak że mieszkanie przy niej nie jest w cale uciążliwe.

Jeżeli chodzi od drogę którą dojeżdżam to w jakiś 200 m jest ona drogą prywatną i my na całej długość swojej działki wylaliśmy beton i jedzie się super, sąsiad obok nas jeszcze nie mieszka ale prawdopodobnie też wybetonuje ten odcinek drogi, dalej są dwie puste działki i dwa następne domy, których własciciele nie maja ochoty nic robić. Dalszy odcinek drogi to droga gminna , ale gmina twierdzi że nie ma pieniędzy na jej utwardzenie. Nawet sami na własny koszt utwardzamy tą droge i sypiemy tam przyworzony gruz. Tylko dwie rodziny biora czynny udział w poprawianiu drogi a reszta korzysta "na krzywy ryj". Ale tę role powinna przejąć gmina, w końcu płaci się za coś podatki. W gminie nie ma pieniędzy ale na nowy samochód służbowy dla wójta jest.

Odechciało mi sie ciszy, spokoju lasu . Wszędzie daleko, każdy wyjazd to wyprawa , może jak przyjdzie wiosna , lato to nastrój się poprawi.

Eluś
05-01-2005, 10:45
Posłuchaj przedmówców i koniecznie dowiedz się czyja to droga.Puźniej koniecznie petycje do Gminy.Posypać nie zaszkodzi ale tłuczniem lub pisakiem,żeby stworzyć podbudowę .Bardzo też podobają mi się odcinki drogi na których położona jest kostka na całości lub pasy na koła samochodu - taka odpowiedniej grubości, do tego dopasować ułożoną na swojej działce.Napewno jest to sprawa,która spędza wam sen z powiek.Ale nie ma sytuacji bez wyjścia.A nowa budowa.Ma swoje dobre i złe strony.
Ja mieszkam w odległości 50 m od drogi głównej a wiazd na posesję mam od drogi bocznej.Celowo wybrałam takie rozwiążanie z uwagi na bezpieczeństwo.Nie wyobrażąm sobie wyjazdu na drogę gdzie samochody mkną z dużą prędkością. Zainwestowaliśmy w kostkę, rezygnując z innych żeczy.Był to koszt porządnego auta. Ale pogodziłam się,że tak trzeba było.Cierpliwości.

05-01-2005, 10:48
Paty, nie łam sie ja też tak mam . Ale mój maz nie. On sie od razu przyzwyczaił. To kwestia charakteru. Trzeba umięc sie dostosować do nowych innych warunków. Z czasem przyzwyczaisz się. Jedni musza jechać windą , drudzy dojezdzają pociągiem, a jeszcze inni nie maja gdzie mieszkać......

Paty
05-01-2005, 10:57
Eluś!

Ale trudno inwestować w GMINNĄ drogę. Na swoim prywatnym odcinku drogi mam wylany beton i na tym moja rola powinna się skończyć.
Ja kupiłam działkę budowlaną , dojazd do tej działki w większej części odbywa się drogą gminną , więc gmina powinna mi umożliwić dojazd do mojego domu. Nie ma zamiaru sponsorowac gminy i na własny koszt utwardzać tej drogi.

Paty.

Paty
05-01-2005, 11:01
Eluś !!!!

Wybrukowałas gminną drogę? :o
Na własny koszt? :o Nie chce mi się wierzyć.

Paty.

Eluś
05-01-2005, 12:12
Jeżeli to droga gminna to żeczywiście nie ma sęsu samemu jej brukować.Ja nie wybrukowałam drogi gminnej,tylko zrezygnowałam z usytuowania budynku tak aby wyjazd był na drogę publiczną wyasfaltowaną,tylko zrobiłam wjazd na posesję z drogi bocznej tym samym znacznie wydłużyłam sobie wjazd na posesję i to nas sporo kosztowało. Droga gminna jest jedynie utwardzona. Świadomie zrezygnowałam z tz.luksusu w imię dobra dzieci,które mogłyby wibiec na drogę .Był taki wypadek. Czy na przykład stromego podjazdu,jestem przeciętnym kierowcą. A w gminie dokuczam,deklarując swój wkład w wykonanie nawierzchni właśnie z kostki,a nie asfaltu. Choć swoim wyborem wjazdu na posesję napewno przyjdzie mi poczekać.

Magdzia
05-01-2005, 12:54
My tez tak mamy. Na odcinku jakiegoś kilometra droga jest fatalna. Część drogi została kiedys utwardzona leszem, część drogi to porostu rozjeżdzona łąka. A ponieważ obecnie prowadzone są wzdłuż i w poprzek całej drogi prace ziemne (wodociąg), to cała droga jest rozjeżdzona, podziurawiona, rozkopana, stoja kałuże w koleinach, błoto. No i pogoda jaka jest, każdy widzi - nie pomaga w utrzymaniu drogi w stanie umożliwiającym przejście sucha nogą. Jest to wprawdzie droga gminna, ale gmina najpierw odmówiła (na nasze pisemne prośby) utwardzenia drogi ze względu na brak funduszy, a obecnie odmawia ze względu na prowadzone prace (wspomniany wodociąg i w przszłości, bliżej nieokreślonej, kanalizacja), więc póki nie zostaną one zakończone, drogi nie będą utwardzać. Musimy z tym żyć. A zyje się fatalnie. Ponieważ chodzimy pieszo (dojeżdżamy pociągiem do pracy), buty po kostki mamy utytłane w błocie. Naprawdę wstyd mi za siebie, kiedy wchodzę do pociągu. Ale co robić? Chusteczką higieniczną się tego nie doczyści, czy mam nosić kalosze w worku?

Eluś
05-01-2005, 13:09
Ja wypróbowałam tz.worki. Na każdą z nóg nakładałam duże reklamówki z hipermarketów,obwiązywałam,żeby się nie osuwały paskami folii które później wyżucałam na stabilnym gruncie./wcale nie żartuję/ może i śmieszne rozwiązanie ale zaoszczędza nerwów.Tylko przyznaję się że robiłam to na niezbyt długim odcinku. Husteczką przecież nie usuniesz.

Eluś
05-01-2005, 13:13
A tak w ogóle to poruszyliście ważną sprawę.Myślę,że wiele osób nie brało pod uwagę tej kwestji jak dojazd do posesji.Może dzięki tej dyskusji ktoś zrozumie że to też ważne.A po za tym można wykożystać ten fakt nabywając działkę.

Magdzia
05-01-2005, 13:32
Ja wypróbowałam tz.worki. Na każdą z nóg nakładałam duże reklamówki z hipermarketów,obwiązywałam,żeby się nie osuwały paskami folii które później wyżucałam na stabilnym gruncie./wcale nie żartuję/ może i śmieszne rozwiązanie ale zaoszczędza nerwów.Tylko przyznaję się że robiłam to na niezbyt długim odcinku. Husteczką przecież nie usuniesz.
Gdybyś nie napisała, że żartujesz, to tak bym pomyślała. I tak codziennie w tych reklamówkach? :o A co później z nimi robiłaś? Do kosza? Czy do torebki na następny dzień? Przecież to masa reklamówek! Co najmniej 20 tygodniowo! Rany!
A co do nerwów - a po co sie denerwować? Dla mnie to jest swoisty folklor mieszkania w takim miejscu. Taka rzeczywistość. Tak, jakbym sie denerwowała, że dzień krótki i rozważała przeprowadzkę do "ciepłych krajów". Trudno, tak jest i trzeba z tym jakoś żyć. Nie podchodzę do tego emocjonalnie.

buba48
05-01-2005, 13:42
...tak to może zniechęcić ! Podobny problem mieli moi znajomi. W czasie opadów deszczu trudno było dojechać do domu. Też zakładali na buty worki foliowe. :P Ja nie mam tego problemu. Mam wjazd na posesję bezpośrednio z drogi asfaltowej. To jednak nie znaczy, że nie żałuję rozstania z miastem. Bez samochodu byłbym udupiony. :cry: I to jest największa niedogodność.

Majka
05-01-2005, 13:43
Mój szanowny też kiedyś próbował przejść w kapciach /workach/ szpitalnych do bramy. Ale u ns błoto gliniaste, zassało worek 8) :lol: :lol: :lol: Bez utwardzenia kompletny kanał.

Z pewnymi rzeczami nie czekamy na wypełnienie obowiązków przez gminę. Poprostu moznaby sie nie doczekać :evil: Przy ulewnych deszczach woda z drogi powiatowej wlewała nam sie na podjazd. Na swój koszt wezwaliśmy koparę, wykopaliśmy rów na odcinku 50m. Przyjechał gość /przedtem nie dało sie go doprosić/, i stwierdził, że nie całkiem dobrze to zrobilismy :roll: Hm, ale woda już nam nie wpływa.

mieczotronix
05-01-2005, 13:44
Paty - zamiast budować nowy dom po prostu kup sobie samochód terenowy - będzie taniej i fajniej . U mnie w okolicy sporo ludzi ma terenowe jeepy itepy zapewne właśnie po to, żeby pokonywać ten kilometr po wybojach codziennie. Ja na szczęście mam tylko 50 m wybojów.

gosia@
05-01-2005, 14:19
Paty


nasza droga była gminna i jak masz odebrany dom to gmina musi zapewnic dojazd chociazby karetkom strazy itp...ja napisałam pisemnko do wójta....i po rozmowach doszlismy ze jak My zapłacimy za robocizne to gmina na swój koszt kupi odpady z huty ( juz przemielone 500 ton) i wysypie na drogę.

Jest nas 4 sasiadów, pilnując godzin pracy firmy ( wykopanie koryta 40 cm, rozrzucenie tłucznia, walec) wyszło nam po niecałe 1000 zł na osobę.

Jedz do gminy z pismem...i juz...zaargumentuj niesmiało..tym ze np straz pogotowie nie dojedzie itp...Teska z nieba mi spadaś :P czy wiesz dokłądnie jakie przepisy, to regulują?Ja mam drogę gminna ale tylko na papierze :wink: a tak, to ona wirtualna jest, a gmina nawet nie ma projektu i wcale nie ma ochoty go robić

Paty
05-01-2005, 14:30
Mieczu!

Taki naprawdę terenowy samochód to kosztuje 1/3 chałupki . A starego grata nie ma co kupować . Nasz znajomy kupił sobie nowiutką Hondę CRV i pierwsze zdanie w instrukcji samochodu brzmiało. " To nie jest samochód terenowy"

Na moje drogi przydałaby sie Łada Niwa lub Hamer. :lol:


Paty.

mww
05-01-2005, 14:59
Nasz znajomy kupił sobie nowiutką Hondę CRV i pierwsze zdanie w instrukcji samochodu brzmiało. " To nie jest samochód terenowy"

Na moje drogi przydałaby sie Łada Niwa lub Hamer. :lol:


Paty.


Mam na zbyciu Nissana Terrano II- średniostary. Mąż z radością przedszkolaka wjeżdża nim w każde błoto i kałuże i specjalnie wybiera jak najbardziej zabłocone wyboje. Często dojeżdza na naszą działkę okrężną drogą przez las, zamiast normalnie asfaltową.
Efekt jest taki, że jak ja jadę z nim jako pasażer to zawsze się pobrudzę, bo samochód zachlapany jest po dach i to najbardziej od strony pasażera :evil:

A wracając do tematu, to jak już ktoś napisał nic nie jest idealne. My np. żeby dojechać do domu musimy przejechać przez przejazd kolejowy, który zawsze jest zamnknięty jak się człowiek spieszy (czyli przeważnie). Jak się człowiek spieszy wyjątkowo bardzo, to przejeżdża pociąg dubeltowy, a w skrajnych wypadkach "podwójnie dubeltowy".
Ja podchodzę do tego ze stoickim spokojem, a mąż wychodzi z siebie z nerwów za każdym razem.
Pociesz się, że prędzej Wam gmina utwardzi drogę , niż nam puści pociąg jakimś mostem.
Pozdrawiam

danka00
05-01-2005, 16:22
Witam.
Paty, szkoda zdrowia na nerwy, masz wymarzony domek......... swoje miejsce na ziemi, pora drogę zaakceptować....
Mój brat zagorzały zwolennik wsi, jeszcze za lat kawalerskich mawiał, że tylko na wsi będzie się budował, zycie umożliwiło mu pomieszkanie w domku na wsi ( od drogi asfaltowej 200metrow drogi kamiennej pod górkę, 300 metrów typowej wiejskiej zwirówki). Czego on nie przeżył w pierwszą zimę, ma wspomnienia zima 2001- 2002 była wyjatkowo snieżna przynajmniej u nas, śniezyca zrównała mu drogę z polem na odcinku okolo 30 metrów, poszly w ruch łopaty, odsnieżyli to ręcznie ( gmina miała jedną odpowiedz na telefony'' kolejnośc odsnieżania i jak bedą odsnieżone drogi przewozu dzieci do szkoły to potem i im odsnieżą... trzeba czekać'', tylko jak wylechac samochodem dostawczym codziennie rano? W nastepną zimę, brat porozmawiał z wlascicielem pola i sam ustawił plotki osłaniające drogę w czasie zadymki zimowej na tym wzniesieniu, nie wiem ile skuteczne, moze mniej sniegu spadlo ale cala zimę mial wyjazd. Nastepnym problemem była droga kamienna, w osobówce woził worek piasku i łopatkę, czasami jedno i drugie było potrzebne.
Buduje się na obrzeżach miasta, już przeszedł swoje z dojazdem na wsi, nikt nie odsniezy mu drogi o 5 lub 6 rano, nawet jak to jest droga gminna.
Ale...
Wspominał, ze jeśli bedzie go stać na starość to wyniesie się na emeryturkę na wieś, wtedy dojazd nie będzie mu straszny.
Myślę, ze mieszkanie na wsi na łonie natury wynagradza Wam male niedogodnosci z dojazdem w/g zasady coś za coś.

05-01-2005, 17:35
Korzystając z tematu - zapytam: ile kosztuje utwardzenie drogi gruntowej tłuczniem (za mb)?
Czy ktoś z Was interesował się położeniem płyt betonowych? Widziałam kiedyś takie rozwiązanie.
My też jesteśmy na końcu ślepej drogi, co prawda dojście mieć będziemy z bardziej cywilizowanych uliczek, ale dojazd tylko ową gruntówką - jakieś 120m :roll: . Na razie wygląda na to, że budować się przy niej będziemy w tym roku sami, i to na jej końcu. A wolałabym parkować W domu, a nie "pod sąsiadem" 20m od niego...
BabaB

prosciu
05-01-2005, 21:41
a niekiedy jest odwrotnie :
miałem piekna piaszczytą drogę i wodę po drugiej stronie drogi
zrobiłem projekt przyłącza myslałem sobie szpadelek przekopac połozyć rurki i zakopać . :P
a że było lato pojechałem na wakacje wracam ci ja sobie po dwóch tygodniach a tu mi bezczelnie pseudoasfalt przez całą wieś zrobili :o

a miałem sobie opla frontere starego kupić :) jak ja teraz żonie jego zakup wytłumaczę? :evil:

Ewunia
05-01-2005, 22:04
Odechciewa mi się mieszkania za miastem.

Paty.

o, o, o... około rok temu mówiłam, że błotne, zimowe dojazdy mogą człowieka wykończyć

a większość deklarowała ognistą chęć dojeżdżania w każdych warunkach

niektórym się odechce :wink:

Teska
06-01-2005, 08:42
Gosi@


napisz pismo do gminy.....to ze nie masz dojazdu droga gminna do domu...i ze jak nie daj boze cos...to pogotowie, ani straz nie dojedzie...ale przedewszystkim pojedz do gminy zawies to pismo i pogadaj...ze swoich obserwacji mówię ze lepiej isc pogadac niz przyjac od razu : ze maja zrobic bo tak musi być....

gosia@
06-01-2005, 09:19
Gosi@


napisz pismo do gminy.....to ze nie masz dojazdu droga gminna do domu...i ze jak nie daj boze cos...to pogotowie, ani straz nie dojedzie...ale przedewszystkim pojedz do gminy zawies to pismo i pogadaj...ze swoich obserwacji mówię ze lepiej isc pogadac niz przyjac od razu : ze maja zrobic bo tak musi być....
Ja wiem,z e na spokojnie, tylko myślalam, ze jakies przepisy to regulują :( a tak mi powiedza,z e nie ma kasy i wbudzecie tez nie jest przewidziane.

Maxtorka
07-01-2005, 17:04
Paty ,

no co Ty ? Z powodu głupiego błotka chcesz sprzedać Swój ukochany , wymarzony i zapewne wypieszczony Domek? Bez przesady !
Ja jestem w podobnej a wydaje mi się jeszcze gorszej sytuacji niż Ty . Przeprowadziliśmy się do naszego ślicznego domku pod lasem miesiąc temu . Nasza droga dojazdowa jest podobna do Twojej , najpierw asfalt , potem droga szutrowa . Niedawno kładli kanalizę i niemiłosiernie ją rozkopali , wywlekając jakieś pokłady gliny , ziemi i wszelkiego innego świństwa , które po deszczu przemienia się w okropną breję , ciężką do przejechania samochodem . A my mamy niestety ( na szczęście tymczasowo ) tylko jeden samochód i wyobraź sobie , że ja taką drogę muszę pokonywać pieszo . I przez myśl mi nie przeszło robić z tego jakiś problem . No może tylko butki mam troszku brudniejsze niż do tej pory ale cóż , nikt nie jest doskonały :wink:
A jak już przyjdę w tych brudnych butkach do Domeczku , spojrzę na piekny las za oknami , przywitam się z gromadą skrzydlatej braci przy karmniczku i pomogę rozpalić cieplutki ogienek w kominku to wiem , że żyję . To jest nasze wymarzone miejsce na Ziemi i takie głupie błotko nie jest w stanie go zepsuć . Przecież deszcz nie będzie padał wiecznie , drogę też kiedyś zrobią . No i nie ma tego złego - będę miała pretekst do kupna nowych butów :wink:

Pozdrowienia :D

Glowa do góry , kiedyś wreszcie zaświeci słońce :D :D :D

osowa
07-01-2005, 22:00
Ja może nie na temat – ale powiem Ci tak między nami , zazdroszczę Ci tego rozczarowania , naprawdę . Bo to musi być super : możesz się wsciekać na dojazd DO WŁASNEGO DOMU ! Domu , który wybudowałaś i teraz marudzisz troszkę – ale musisz przyznać : fajnie jest narzekać na coś zrealizowanego , na coś własnego . Może kiedyś mi się uda też taki podjazd i będę pisać na forum : ludzie jestem rozczarowana dojazdem DO WŁASNEGO DOMU ... może ...

Jezier
07-01-2005, 22:11
Czy ktoś tak ma?
Moje rozczarowanie nie dotyczy samego domu, projektu, wykończenia tylko USYTUOWANIA Niby nie jest daleko od centrum miasta , jakieś 10 km tylko droga którą dojeżdża się do ulicy asfaltowej. Jest to odcinek ok 0,5 km przez wertepy, wyboje.
U mnie wygląda to tak, że najkrótsze wertepy do asfaltowej drogi to 1,7 km. Niestety po dojechaniu do asfaltu wcale nie jest super. Przez następne 15 km droga jest nieszczególna. Praktycznie nieodśnieżana a wyrwy w asfalcie takie, że bardzo trzeba uważać aby w za głęboką nie wpaść. Mimo to sie nie załamuję. Tylko raz miałem sytuację gdy się zastanawiałem czy uda mi się wyjechać z tego błota, w którym utknąłem, ale na wstecznym jakoś się udało.

08-01-2005, 09:54
Odechciało mi sie ciszy, spokoju lasu . Wszędzie daleko, każdy wyjazd to wyprawa , może jak przyjdzie wiosna , lato to nastrój się poprawi.

Nie wiem czy sprzedaz dom czy nie, ale gratuluje odwagi.
To co piszesz jest pod prad z tym co glosza milosnicy tanich dzialek na wsi. Takich postow wychwalajacych tania dzialke na wsi byla cala masa, a przy okazji opluwano tych z miasta, ze brud smrod i spaliny.
Nie potepiam tych ze wsi, ale problemy o ktorych piszesz sa prawdziwe i nie mozna ich nie dostrzegac. Wies to nie tylko mleczko, czysta krowka, zapach pol uprawnych. "Zycie to nie bajka na sniadanie chleb i jajka"
Niestety dzialki miejsko-podmiejskie a nie wiejskie sa drozsze i nie dlatego ze sa dla glupich naiwniakow tylko maja swoje zalety.
Wada domu na wsi jest rowniez jego cena sprzedazy. Dom wybudowany z tych samych materialow (nie liczac ceny dzialki) w okolicach miejsko-podmiejskich kosztuje wiecej niz ten na wsi.

Paty
08-01-2005, 13:57
Gośćiu.

Mój dom nie stoi we wsi i cena działek była dokładnie taka sama jak działek w mieście z tą różnicą że w mieście mogłam mieć za to działkę 5 arową a pod "wsią" mam 12 arową.
To prawda że człowiek podejmując decyzje o budowie domu, wpada w amok i żadne studzenie emocji mu nie pomoże. Wszystko widzi w rózowych kolorach, nie zauważa defektów które potem "wychodzą" i stają sie bardzo uciążliwe.
Tak samo z wyborem projektu, to czy on jest dobry widać dopiero po wybudowaniu i w miarę urządzeniu domu. Na papierze wszystko jest super , wszystko jest ustawne, wszystko się mieści.

Myślę , że wiosną , latem dopiero tak na prawdę będzie można ocenić uroki życia "nie w bloku". Kiedy będzie można nacieszyć się swoją przestrzenią, trawą , zielenią.

A więc do WIOSNY.

Paty.

08-01-2005, 15:24
A ja na własne życzenie zafundowałam sobie swoje osobiste wertepy!:D

Moja działka bezpośrednio przylega do powiatowej drogi asfaltowej, bardzo przyzwoitej, ale do domu mam... 250 m przez pole. I mostek.
I był to całkiem świadomy wybór!
Owszem, zachodziliśmy w głowę, co bedzie jak przyjdzie zima, śnieg, roztopy, ulewy...
No cóż, po prostu oprócz typowego "mieszczucha" mamy starą półciężarówkę 4X4 (bardzo przydatną w warunkach wiejskich :wink: ), poradzi sobie toto z każdym błotkiem, a w razie czego wyciągnie "miastowego"!

A ja... jak wjeżdżam na tę naszą wertepiastą drogę, to jestem szczęśliwym człowiekiem i nie zamieniłabym się na żadną podmiejska działkę z pięknie wybrukowanym podjazdem, krawężnikami i równiutkimi trawniczkami!
Każdemu według jego potrzeb, trzeba tylko swoje potrzeby dobrze znać by uniknąć rozczarowań!
:D

Myślę Paty, że u ciebie to jeden z objawów tak typowej depresji zimowej, te pogody mogą wykończyć każdego,
zobaczysz, jak dzień zrobi się dłuższy, słoneczko przygrzeje, wszystko ruszy do życia spojrzysz na to zupełnie inaczej!
A z czasem docenisz uroki mieszkania na wsi i droga taka czy siaka nie bedzie miała wiekszego znaczenia.
W końcu to tylko droga! :D

Powodzenia życzę i trzymaj się!

08-01-2005, 15:27
Gośćiu.

Mój dom nie stoi we wsi i cena działek była dokładnie taka sama jak działek w mieście z tą różnicą że w mieście mogłam mieć za to działkę 5 arową a pod "wsią" mam 12 arową.
Myślę , że wiosną , latem dopiero tak na prawdę będzie można ocenić uroki życia "nie w bloku". Kiedy będzie można nacieszyć się swoją przestrzenią, trawą , zielenią.
Paty.

Tak jak 500 nie rowna sie 1200m, tak samo ceny nie sa takie same.
Widze jednak ze ten post napisalas, zeby sama siebie dowartosciowac, ze bloto i zadupie to nic w porownaniu ze smrodem spalin i nedza sasiadow chamow z blokowiska.
Oj ludzie niby z miasta a sloma z trawnikow wylazi.

ara
08-01-2005, 16:37
A ja... jak wjeżdżam na tę naszą wertepiastą drogę, to jestem szczęśliwym człowiekiem i nie zamieniłabym się na żadną podmiejska działkę z pięknie wybrukowanym podjazdem, krawężnikami i równiutkimi trawniczkami!
Każdemu według jego potrzeb, trzeba tylko swoje potrzeby dobrze znać by uniknąć rozczarowań!:D


Tak jakbym słyszała swojego męża
My uciekliśmy w głąb działki, (byle dalej
od płota) :D też kosztem jakości dojazdu, (choć bez przesady !).
Zrobiliśmy to świadomie - nie odczuwamy frustracji.

Na wszystko przyjdzie przecież czas.
Bo
czy można mieć (zachłannie :D ) wszystko naraz ??

D`arek
08-01-2005, 18:07
Paty rozumiem twoją złość. W sobotę byliśmy u znajomych i się zakopaliśmy w błocie. Wielkie osiedle, same ładne, nowe domki a drogi - po prostu ich nie ma. Wygląda to tragicznie Gmina, jeżeli zatwierdziła działki na budowlane to powinna już dawno zadbać o dojazd !!! Ale np. u nas w gminie od zawsze są z tym problemy, ludzie jeżdżą po wybojach, nawet nie po błocie ale po drogach ze szlaki w których zaraz robią się dziury, jedna przy drugiej. Gmina powinna płacić odszkodowania za zniszczone auta.

Paty
10-01-2005, 07:46
Wiecie co?

Tak sobie dumam i myslę i dochodzę do wnoisku , że poza miastem to powinni mieszkać ludzie z dorosłymi dziećmi, zbliżający się do emeryturki . Oni chyba doceniliby uroki życia w "dzikim zakątku".
Przy intensywnej pracy , małym dziecku w wieku szkolnym mieszkanie poza miastem jest cholernie uciążliwe. Pól biedy jak są dwa samochody. Gorzej jak każde zaczyna pracę w innych godzinach, dziecko ma zajęcia popołudniowe, brak dojazdu autobusem, babcia nie dotrze na czas.
Podejmując decyzję o budowie przyznam sie szczerze ,że miałam taką myśl żę to może nie wyjść , że nie da sie rady tego wszystkiego pogodzić , ale skutecznię tę myśl zagłuszałam myśląć dam radę , będzie dobrze. Żeby mieszkać za miastem jedna osoba musi nie pracować albo babcia musi być zmotoryzowana.
Powiem szczerze budowa mojego domu to była zbyt pochopna decyzja.
Samochodem zaczęłam jeździc dopiero od jakiegoś miesiąca jest to dla mnie dodatkowy stres , który co rano przyprawia mnie .... nie powiem o co. Córka na 8 do szkoły , ja na 10 do pracy , mąż nie normowany tryb pracy , o godz 3 trzeba dziecko zabrać ze szkoły ja w pracy musze być do 18 . Jest babcia , która nie zawsze ma ochotę zabrać dziecko, dwa razy w tygodniu zajęcia pozalekcyjne od 16 do 18 . A gdzie w tym wszystkim czas na obiad, odrabianie lekcji, wysłuchanie dziecka jak około godz 19 ściągamy do domu. Trzeba by zmienić pracę do godz 15 , a to nie jest takie łatwe bo w moim przypadku wiąże się to z dodatkowymi kosztami ( zatrudnianie drugiej ososby). I gdzie w tym wszystki ma być radość własnego domu, ciszy spokoju , pięknej przyrody ?
Ach na marudziłam trochę , może mi ulży.


Pozdrwaiam Paty.

maxymov
10-01-2005, 10:11
Moja wieś dzieli się na " nową" i "starą".

Stara część z racji tego, że jest stara, została utwardzona asfaltem jeszcze za czasów tow Gierka.

Nowa z racji, że jest nowa, jest utwardzona prowizorycznie przez nowych mieszkańców, czyli każdy nowy po zakończeniu budowy wysypuje swój gruz na drogę. :D

Jedynym medium dostępnym na terenie całej wsi jest prąd a róznica w cenie działki 10 arowej w starej i nowej wsi wynosi 50% ceny tańszej z nich, co w moim przypadku równa się 30k PLN. :o W gwoli ścisłości, jakość obydwu dróg jest bardzo podobna z tą różnicą, że w stosunku do nowej drogi nikt nie marudzi.
Gdybym dysponował odpowiednią sumą pieniążków też wybrałbym obecną (czyt. TAŃSZĄ DZIAŁKĘ ) a za różnicę kupiłbym drugi samochód a tak, i nie ma drogi, i nie ma drugiego auta :wink:

" .... skoro nie widzisz różnicy, to po co przepłacać .... "


Pozdrawiam

Marynka
10-01-2005, 10:59
Czytam ,czytam i ... trochę zaczynam się bać - działka pod miastem, ja nie jestem zmotoryzowana, dzieci w wieku szkolnym ,aaaaaa! :(

10-01-2005, 11:52
Marynko,
Twoja wieś, to w zasadzie przedmieścia Szczecina: jeździ pociąg, autobus, szkoła na miejscu. Ale nad zrobieniem prawa jazdy to bym się zastanowiła ... :wink:

Maggie
10-01-2005, 11:54
Ten gość to ja :)

Marynka
10-01-2005, 13:30
Mąż kiedyś dał mi pojeździć na lotnisku ( droga na Chociwel) , dzieci siedziały z tyłu i płakały ! :( Chyba nie będzie ze mnie kierowca

10-01-2005, 14:37
Wmawiaj sobie. :wink:
Do jeżdżenia jak i do innych czynności potrzeba praktyki.
Może się zdarzyć antytalent,ale dlaczego masz to być Ty?
Nie daj sobie wmówić przez geniuszy za kierownicą (zauważ,że większość kierowców od razu umiała świetnie jeździć)ani sama sobie nie wmawiaj,tylko ćwicz,trenuj,pokonuj kilometry.Tylko tak się nauczycz.
Sama zobaczysz,jakie przemiany się w Tobie dokonują. :wink:

Majka
10-01-2005, 14:50
No, byle, zeby zmiany nie zachodziły w przydroznym krajobrazie 8) :D

Grunt to pozytywna motywacja i trochę pracy.

ara
10-01-2005, 15:26
Mąż kiedyś dał mi pojeździć na lotnisku ( droga na Chociwel) , dzieci siedziały z tyłu i płakały ! :( Chyba nie będzie ze mnie kierowca


Dziewczyno, ja zrobiłam prawo jazdy grubo po 40-ce. :oops:

Samochodu, a raczej kierownicy bałam się jak diabeł święconej wody !! A teraz ? Pomykam swoją zieloną strzałą aż się kurzy.... Strachy na lachy!

ŻYCZĘ cI więcej wiary w siebie. pozdr. ara

Jagna
10-01-2005, 15:47
Jazda samochodem może być bardzo fajna, trzeba sobie dać trochę czasu. Ja zrobiłam prawko i zaraz potem wyprowadziłam się z Warszawy. Zaczęły się codzienne 40-kilometrowe dojazdy. Było suuuper! Radyjko, papierosek...czterdzieści pięć minut relaksu :P Nie ma się czego bać, trzeba się tylko przyzwyczaić a to musi potrwać.

ara
10-01-2005, 16:07
No jasne-PRAKTYKA czyni mistrza!

A propos praktyki, przypomniał mi się żart .

Przechodzień pyta o drogę na krakowskim Rynku: - Przepraszam, proszę Pana, jak dojść do Akademii Muzycznej?
-Jak? to proste! - odpowiada po chwili zagadnięty przypadkowo profesor AM.
- Trzeba ĆWICZYĆ, ĆWICZYĆ, ĆWICZYĆ !!! :)

Marynka
11-01-2005, 07:24
Dzięki Wam za moralne wsparcie :D
Ale myślę, że prawo jazdy i tak zrobię dopiero wtedy gdy będę musiała :wink:

Paty
11-01-2005, 09:24
Marynka!!!!!

Wtedy kiedy będziesz musiała to będzie już za późno. Wiem ze swojego doświadczenia. Dzisiaj powinnam już jeździć doskonale. Zawsze wszędzie woził mnie mąż , więc miałam usprawiedliwienie "jeszcze jest czas, jeszcze nie muszę" . I nagle z dnia na dzień okazało się że muszę sama jeździć do pracy, odbierać dziecko od babci. I co - przyspieszony kurs u męża bo ten właściwy juz dawno zapomniany, niepotrzebne nerwy, stres. Bardzo żałuję że nie zmobilizowałam się wcześniej bo teraz była by to dla mnie przyjemność a nie dodatakowy stres. Dzisiaj parkowanie tyłem zajęło mi dobre 5 min. A powinnam to robić za pierwszym razem w 1 min. Do szkoły zawożę dziecko wcześniej żeby nie było tłoku-ulica jednokierunkowa, wąska, bez parkingu.

Siadaj za kierownice , nawet nie spodziewasz się kiedy może wypaść "ten właściwy czas" ,żę będziesz zmuszona na jeżdżenie samochodem.

Paty.

11-01-2005, 09:43
Paty, ja mam dokładnie tak samo. Przyzwyczaisz się. Moje dziecko nie chodzi na zajęcia pozalekcyjne,bo nie zdązymy z dojazdem. Nie wszyscy musza mieszkać w centrum. Tacy co mieszkają daleko od szosy zwykle więcej osiagają.

evee
11-01-2005, 10:29
a moj samochod stal ostatnio okragle 3 dni w blocie, 100 m od domu

prawie sie poplakalam ze zlosci :evil:

kazdy sasiad dba o swoj dojazd, przy okazji zastawiajac czym sie da drogi przez niezabudowane dzialki, wracajac wieczorem z pracy mam ochote przebiec sie z karabinem po okolicy :oops:

w ten sposob dzien rozpoczynam od wznoszenia modlitw o brak opadow atmosferycznych

Marynka
11-01-2005, 10:31
Mąż mnie nie wozi, chyba że wybieramy się gdzieś razem. Po prostu komunikację miejską mam w "małym paluszku" :wink:

11-01-2005, 11:15
Paty, ja mam dokładnie tak samo. Przyzwyczaisz się. Moje dziecko nie chodzi na zajęcia pozalekcyjne,bo nie zdązymy z dojazdem. Nie wszyscy musza mieszkać w centrum. Tacy co mieszkają daleko od szosy zwykle więcej osiagają.

Bzdura,
ale jak sie wycofac z takiej chaty skoro wszystkim doniesiono jak to super. No i chetnych nie ma za taka kase jak trzeba, bo wiekszosc myslacych o mieszkaniu na wsi to budujacy magicy co to wybuduja za 100.000 zl no z luksusem to za 150 000.

EDZIA
11-01-2005, 11:56
Marynka doskonale Cię rozumię, moje dzieci też płakały kiedy siadałam za kierownicą :oops:
Choć mam prawo jazdy, ale czuję się jakbym ich nie miała, bo z 10 lat nie siedziałam za kółkiem.
W tym roku obiecałam sobie, że przełamię swoją niechęć do roli kierowcy i zacznę w końcu jeździć autem.
Aro Twoje wypowiedzi bardzo podnoszą mnie na duchu i chyba przyśpieszę realizację mojego postanowienia....DZIĘKUJĘ :D
pozdrawiam
Edzia

magmi
11-01-2005, 12:07
Mamy dwójkę dzieci, jedno w wieku szkolnym, więc jeździ też na różne dodatkowe zajęcia popołudniu. Dom na wsi. Mieszkamy drugi miesiąc i jest normalnie. Stres na poziomie obniżonym, dużo radochy z nowego domu, czyli tak jak miało być.

ALE.

Po pierwsze, nasza "wieś" leży 10km od rynku w Gliwicach.
Po drugie, w razie potrzeby przystanek autobusu miejskiego jest 300m od domu.
Po trzecie, mamy do dyspozycji dwa samochody (prywatny + służbowy męża) a moje prawo jazdy używam intensywnie od wielu lat.
Po czwarte, pracuję na pół etatu i mogę sobie (w pewnych granicach) przestawiać czas pracy.
Po czwarte, utwardziliśmy (na razie prowizorycznie, szutrem) naszą drogę osiedlową i wymusiliśmy na wykonawcy kanalizacji i gazu, żeby po zakończeniu robót doprowadził teren do stanu wyjściowego (zgodnie z umową), więc do asfaltu dojeżdżamy bez problemu.


Trzeba patrzeć realnie na codzienne życie, ono nie stanie się sielanką tylko dlatego, że wybujemy swój wymarzony dom.
Przy małych dzieciach z perpektywą wielu lat edukacji odległa wieś z kiepskim dojazdem to samobójstwo. Nawet przeniesienie dzieci do lokalnej szkoły (tak zrobiliśmy) nie rozwiązuje sprawy, bo nasza praca z reguły jest gdzie indziej, a często wchodzą w grę różne dodatkowe zajęcie popołudniowe dziecka.
Lokalizacja działki to najpoważniejsza decyzja w całej budowie.

Yoric
12-01-2005, 16:09
Hej,

Teraz to trudno cos poradzic sensownie ..po fakcie ...
mozna tylko z blyskiem triumfu :...a nie mowilem ? " ...ale przeciez ...nie mowilem ;-)

Bedzie OK - po pierwsze primo przyzwyczaicie sie, po drugie secundo z czasem na pewno zrobia jakas droge ..po trzecie tertio ..tak jak mowilas - wiosna latem inaczej na to spojrzysz ....byle tylko roztopy przetrzymac ...a jak zima skuje mrozem tez bedzie gitarra.

Yoric
12-01-2005, 16:14
Czy ktoś z Was interesował się położeniem płyt betonowych? Widziałam kiedyś takie rozwiązanie.


ulozenie plyt betonowych to wydatek okolo 100 zl / mb (szer bodajze 3 m).

mironmk
12-01-2005, 16:18
Taka duża zbiezność danych, że podejarzawam Paty, że jesteśmy sąsiadami - no, w kazdym razie u mnie Gmina obiecała do czerwca coś zaradzić (pewnie troche wyrównaja i utwardzą).

Marzanka
13-01-2005, 08:07
Wiecie co?

Oj Paty ;) Każda zmiana, nawet wymarzona wiąże się z pewnymi ustęstwami i stresem. W końcu to przeciez ZMIANA. W ustabilizowanym, oswojonym życiu pojawia się coś, co wszystko przewraca do góry nogami. Masz rację, że pewnie z dzieckiem, czy dziecmi nie jest łatwo wszystko opanować raz jeszcze, ale także i jak jestes starsza taka poważna zmiana wiąże się ze stresem. My mamy 22-letnią córkę, studentkę czwartego roku UW, która nagle wylądowała w akademiku. To okazało się świetną zmianą. Nie dość, że ma więcej czasu dla siebie, to jeszcze życie w akademiku nadrabia moje zaległości wychowawcze - trzeba się uczyć żyć za określoną sumę. W związku z tym, obserwuję cudowaną przemianę ;)
Ale ja także musiałam zrobić prawo jazdy i pewnie było to dla mnie większym stresem niż dla Ciebie. Skoro mam 22-letnią córkę to sama na pewno nie mam lat 30 - nie urodziłam jej jako nastolatka ;) Nieco niezręczne jest poznawanie teorii potrzebnej do egzaminu wraz z dzieciakami młodszymi od naszej "Ojanny", patrzącymi na Ciebie z głupawo-ironicznym wyrazem pyska. Głupio jest też potem oblewać egzaminy praktyczne - wiek wydaje się taki męcząco zobowiązujący ;) Jeżdżę od września i podobnie jak i Ty, przeżywam jeszcze ciągle każde uruchomienie samochodu (a też jeżdżę codziennie). Ale to powoli się zmienia. Nie dalej niż dwa dni temu, zastawili mnie na parkingu tak, że nie umiałam sama stamtąd wyjechać. Zadzwoniłam po pomoc do mojego męża. Przyjechał i stojąc na zewnątrz podpowiadał mi jak się z tego wykaraskać (żadnego wsiadania i wykonywania manewru za mnie). Ale ile takie zmiany wprowadzają w moim życiu pozytywów :))

1. Nauczyłam się czegoś nowego :)

a) nie czuję się stara - ciągle jeszcze się uczę
b) jestem wolna - nareszcie nie muszę prosić męża o zrobienie ze mną zakupów (dużych, w Auchan na przykład)
c) nie muszę z NIM robić zakupów :))))))
d) mogę pojechać tam, gdzie chcę i nie marznie mi tyłek

2. Mieszkam w miejscu, gdzie nikt nie maluje na ścianach napisów w stylu: "Policja to ch........"

a) nie ma malowideł
b) nie ma przekleństw pod oknami
c) można zasnąć nawet o 10 wieczorem, jeśłi masz taki kaprys, bo nikt nie wrzeszczy, nie słucha głośno metalu itd. otwierając przy tym okna, aby uraczyć sąsiadów ;)

3. Mieszkam w miejscu, gdzie wokoło las.

a) powietrze ma smak i zapach
b) wiem, jak wygląda chodzący po ogrodzie bażant
c) widziałąm KWICZOŁA :))
d) sikorki zaczynają prawie siadać mi na rękach - nie tylko bogatki ale i modre
e) posadziłam miłorząb, i tulipanowca, i metasekwoje, i jaśminowce wonne, i dzikie róże, i mnóstwo tawuł, i......... (tego "i" musiałabym pisac okropnie dużo ;)

Podsumowując: kocham swoje błoto. Jak pada to zakładam kalosze (długie, ocieplane). Jak dojadę do asfaltu to zmieniam je na kozaczki i chowam do reklamówki. To żaden kłopot. Droga jest prywatna i trochę nas będzie kosztowała. Ale powoli wysypujemy ją różnymi utwardzającymi materiałami. Jak zrobiło się śnieżnie a potem się rozpuściło to trzeba było zostawić samochód na początku sadu i 150 metrów dojść po błocie. Wykupiłam więc AC - teraz nie martwie się, że mi ukradną moja "Samantę" ;). Poza tym, stan drogi już jest na tyle dobry, że nawet jak pada to dojeżdżam do domu. Samochód daję do mycia raz w tygodniu. W końcu i tak i tak trzeba go przecież myć.

Życie to zmiania. Jeśli nic sie nie zmienia to znaczy, że umarłeś. Niektórzy umierają zanim jeszcze zostaną pochowani.

Pozdrawiam optymistycznie :)

NatkaB
14-01-2005, 15:43
Ja wypróbowałam tz.worki. Na każdą z nóg nakładałam duże reklamówki z hipermarketów,obwiązywałam,żeby się nie osuwały paskami folii które później wyżucałam na stabilnym gruncie./wcale nie żartuję/ może i śmieszne rozwiązanie ale zaoszczędza nerwów.Tylko przyznaję się że robiłam to na niezbyt długim odcinku. Husteczką przecież nie usuniesz.
Gdybyś nie napisała, że żartujesz, to tak bym pomyślała. I tak codziennie w tych reklamówkach? :o A co później z nimi robiłaś? Do kosza? Czy do torebki na następny dzień? Przecież to masa reklamówek! Co najmniej 20 tygodniowo! Rany!
usiłowałam sobie wyobrazić siebie chodzącą w reklamówkach na nogach i padłam ze śmiechu :)))

NatkaB
14-01-2005, 15:47
Paty - zamiast budować nowy dom po prostu kup sobie samochód terenowy - będzie taniej i fajniej . U mnie w okolicy sporo ludzi ma terenowe jeepy itepy zapewne właśnie po to, żeby pokonywać ten kilometr po wybojach codziennie. Ja na szczęście mam tylko 50 m wybojów.
ja mam tylko 200 metrów wertepów i błota, i strasznie zabłocony podjazd - co mnie chyba bardziej denerwuje niż sama jazda po wybojach :-?

14-01-2005, 18:18
Mąż kiedyś dał mi pojeździć na lotnisku ( droga na Chociwel) , dzieci siedziały z tyłu i płakały ! :( Chyba nie będzie ze mnie kierowca

to jest właśnie typowy przykład jak się kobietom wmawia że nie dadzą sobie rady za kierownicą - zapewniam cię że to umiejętność taka jak upieczenie ciasta - wprawa czyni mistrza. Jak będziesz jeździć to się nauczysz.
A w takie stiwerdzenia to nie wierz, prawie każdy potrafi jeździć tylko musi chcieć.
A najgorsi za kierownicą to są emeryci w kapeluszu albo faceci z wąsami a nie baby.

jędrzej
02-02-2005, 00:13
Paty!

Myślę, że nie chodzi tylko o wyboje, ale o to że każdy wyjazd do miasta to wyprawa, a wy nie możecie się od tego miasta uwolnić.

Też tak mam.

Do miasta 15 km, rano korki (wybojów wprawdzie mam tylko 50m i to własnych, ale asfalt nieodśnieżany)

Wiedziałem, że będzie ciężko (bo dzieci szt. 3 muszę wszędzie wozić), ale nie myślałem że aż tak! Ze zgrozą myślę o dniu, kiedy najstarsza córka pójdzie do liceum!

Staram się jednak porażki obracać na swoją korzyść.
W myśl powiedzenia, że pierwszy dom buduje się dla wroga postanowiłem sprzedać go i wybudować drugi bliżej miasta (budowałem oszczędnie, więc powinienem na tej transakcji zarobić na lepiej połozoną działkę).

Liczenie na to że się przyzwyczaisz nie jest raczej dobrym pomysłem.

mradom
02-02-2005, 15:05
Powaga, wszystko ma swoje plusy i minusy
Mieszkasz sobie na wlasnych smieciach i nie musisz wysluchiwac sasiadow za sciana lub patrzec na kratki wentylacyjne czy czasem nie wyjda stammtad pluskwy bo u ciebie w mieszkanu tez jest fajnie (i tutaj nie zartuje). Ja mam do wykonczenia domek i tez jest troche szutrowa droga ale jzu nie moge wytrzymac w tych blokowych smrodach (prosze tu jest Panski kluczyk do zsypu - ostatnio mi gospodyni wreczyla i myslalem ze ja do tego smierdzacego trupem zsypu wrzuce). Ach stara nie lam sie przyjdzie lato i bedziesz szczesliwa - rowerek spokojna droga dzieciaki z usmiecham na twarzy, ze mieszkaja w naturze i nie bawia sie w piaskownicy razem z kupkami po piesku) Oj jestem w w takim humorze ale jak pomysle, ze mam tyle roboty przy chalupie to troche mi mina sie zmienia ale cos trzeba w zyciu robic i po sobie pozostawic
Marcin R.

Paty
02-02-2005, 15:49
Wszystko to pewnie zależy od tego kto gdzie mieszkał. Ja akurat wyprowadziłam się z najnowszego osiedla budowanego w naszym mieście. Nowoczesne jednoklatkowe bloki , piękna infrastruktura, zieleń , plac zabaw . Wszystko czyste zadbane. Może dla tych ci mieszkają w wielkich blokowiskach, na ogromnych osiedlach z wielkiej płyty , szarych i burych - własny kawałwk zadbanej ziemi jest wszystkim.

Muszę sie Wam przyznać że zbyt pochopnie podjęłam decyzję o budowie domu.Tym bardziej że jest to mój drugi dom. Pierwszy został przekazany moim rodzicom , bo przeważyła jednak chęć mieszkania w bloku i w mieście. Na ten obecny zdecydowaliśmy sie po 8 latach . I chyba to jeszcze nie nastapił ten właściwy czas.
Myślę że njlepszy dla mnie byłby dom ale w mieście.

Paty.

jędrzej
02-02-2005, 19:33
Mówisz całkiem jak moja żona.

Widzę że nie pozostaje Ci nic innego jak kupić jakiś segment w mieście :D

mradom
02-02-2005, 22:06
Na szczescie nie ma sytuacji bez wyjscia. Posiadanie domu to nie amputacja, zawsze mozna sie wycofac. Stary glowa do gory. To jest tez moj pierwszy dom i do tego jeszcze dziwczyna na ktorej mi bardzo zalezy zupelnie nie rozumie mojej checi do swobody. Masz ladny domek to nie jest balast jak sie nie podoba poszukaj lokalu w miescie, przemysl od kazdej strony i zrob jak ci rozum podpowiada. Ja wiem tylko jedno, jak sie obnizy loty ciezko pozniej zlapac wysoki pulap.
Glowa do gory

Marcin R.

PS. Nie wiem w jakim miescie ew. mozesz mieszkac, ale na przykladzie wawy. Moj domek jest ok 15 km od centrum Z okna widze stawy hodowlane jak sie zakoleguje z wlascicielem to bede mial rybke na kolecje a dzieci to juz sie nie moge doczekac, bede sie mialy gdzie bawic, grillek chca znajomi prosze bardz jak ktos zaniemogl i chce zostac na spanko - prosze bardzo masz cala gore dla siebie. A z tego mojego zadupia to jade do roboty krocej niz ludzie mieszkajacy ja niejednym warszawskim osiedlu. Ale oczywiscie kazda sytuacja jest indywidualna. Ja tak piszcze do dzieciakow a mi sie piekna dziewczyna rozmysla czy chce byc ze mna.
Aj trza byc optymista, moze i twoja miejscowosc na uboczu kiedys bedzie nalezala do wielkiego miasta cywilacja i aglomeracja sie rozrastaja w szybkim tempie.

03-02-2005, 09:28
Widać, że wszyscy mieszkający poza miastem mamy podobne przemyślenia. Nie ma lekko ale coś za to dostajemy coś pięknego. Od siebie dorzucę tyle, że decydując się na budowę kolejnego domu poważnie myślę o tym, że wynajmiemy mieszkanie w mieście na czas gdy nasze obecne maleństwo pójdzie go gimnazjum. Porobiło się tak z pracą, że zastanawiając się gdzie budowac dom doszliśmy do tego, że przede wszystkim budować w miarę tani i mały, żeby nie stanowił kamienia uwiązanego do szyi. Kto wie czy nie przyjdzie go sprzedać albo wynająć, albo potraktowac jako letnisko. Przeglądam forum i chyba lekko zazdroszczę ludziom co budują domy na lata. Ja tej pewności nie mam. :roll:

03-02-2005, 12:24
Widać, że wszyscy mieszkający poza miastem mamy podobne przemyślenia. Nie ma lekko ale coś za to dostajemy coś pięknego. Od siebie dorzucę tyle, że decydując się na budowę kolejnego domu poważnie myślę o tym, że wynajmiemy mieszkanie w mieście na czas gdy nasze obecne maleństwo pójdzie go gimnazjum. Porobiło się tak z pracą, że zastanawiając się gdzie budowac dom doszliśmy do tego, że przede wszystkim budować w miarę tani i mały, żeby nie stanowił kamienia uwiązanego do szyi. Kto wie czy nie przyjdzie go sprzedać albo wynająć, albo potraktowac jako letnisko. Przeglądam forum i chyba lekko zazdroszczę ludziom co budują domy na lata. Ja tej pewności nie mam. :roll:
Maciejo - pociesz się, że nie tylko nad Tobą wisi perspektywa zmiany :-) Też budujemy dom taki i w takim miejscu, żeby w razie czego się sprzedał nie bez zysku :-) Ale jednak mam nadzieję, że troszeczkę nam się uda w nim pomieszkać. Sporo moich znajomych budowało nawet nie myśląc o możliwych zmianach, a zmiany ich dopadły. Takie czasy, ale zyc trzeba :-)
BabaB

magmi
03-02-2005, 12:47
Wszystko to pewnie zależy od tego kto gdzie mieszkał. Ja akurat wyprowadziłam się z najnowszego osiedla budowanego w naszym mieście. Nowoczesne jednoklatkowe bloki , piękna infrastruktura, zieleń , plac zabaw . Wszystko czyste zadbane. Może dla tych ci mieszkają w wielkich blokowiskach, na ogromnych osiedlach z wielkiej płyty , szarych i burych - własny kawałwk zadbanej ziemi jest wszystkim.

Muszę sie Wam przyznać że zbyt pochopnie podjęłam decyzję o budowie domu.Tym bardziej że jest to mój drugi dom. Pierwszy został przekazany moim rodzicom , bo przeważyła jednak chęć mieszkania w bloku i w mieście. Na ten obecny zdecydowaliśmy sie po 8 latach . I chyba to jeszcze nie nastapił ten właściwy czas.
Myślę że njlepszy dla mnie byłby dom ale w mieście.

Paty.

Paty,
naprawdę, poważnie myślisz o poworcie? :( Szkoda...
Ale z drugiej strony, wy sami wiecie najlepiej czego potrtzebujecie do szczęscia, jeśli nie ma szans na polubienie swojego nowego miejsca na ziemi, to lepiej poszukać innego.

Myślę, że bardzo dobrze się stało, ze tak otwarcie i szczerze napisałaś o swoim rozczarowaniu.
Wiele osób trafia na to forum we wczesnym stadium okołobudowlanej gorączki, kiedy wydaje się człowiekowi, że każda trudność jest do przezwyciężenia i że właśnie im uda się wybudować dom o połowę taniej niż innym, że w ostateczności - gdyby na wykończeniówkę nie starczyło - to człowiekowi do życia wystarczy goły beton...
No i oczywiście, że przeprowadzka rodziny z małymi dziećmi ze środka miasta do wsi odległej o 30 km nie pociągnie za sobą żadnych niedogodności, tylko samą radość z obcowania z naturą. :roll:

Może dzięki Tobie ktoś przemyśli jeszcze raz swoje wybory, może zmieni jakąś decyzję, może później będzie myślał, że całe szczęście, że przeczytał ten wątek...

Dla równowagi dodam, że osobiści - po dwóch zimowych miesiącach, które minęły od naszego zamieszkania w nowym domu - za nic bym juz do miasta nie chciała wrócić. Ale równocześnie zadowolona jestem, że nie za daleko od tego miasta uciekliśmy...

mradom
03-02-2005, 12:54
Magmi a jak macie daleko do miasta i ile wam zabiera dojazd.
Ja mieszkam po jednym miestem, no raczej miasteczkiem a do stolicy mam 15km sa jakies polaczenia autobusy, koleja na jakies zakupy moge pojechac do marketu rowerkiem - 10 min maks szkola, basen i inne rozrywki sa blisko w malym miesteczku - mam nadzieje ze sie jakos przyzwyczaje

magmi
03-02-2005, 13:11
Magmi a jak macie daleko do miasta i ile wam zabiera dojazd.


Tak jak wcześniej w tym wątku pisałam, mieszkamy wprawdzie na wsi, ale tuż za rogatkami miasta (Gliwice, czyli miasto średniej wielkości - ok. 200 tys. mieszkańców). Do samego centrum mamy 10-15 minut jazdy samochodem, szczęśliwie wybudowaliśmy się po niezakorkowanej stronie miasta.
Wadą takich dogodnych lokalizacji, łaczących zalety wsi i miasta, jest oczywiście cena działek... Za to, niestety, trzeba sporo zapłacić. W naszym przypadku działka była dużą inwestycją, jej koszt razem z uzbrojeniem stanowił około 25% całej iwenstycji.

Oczywiście wiem, że mieszkańcom dużych miast, zwłaszcza Warszawy, ale także Poznania, Krakowa czy Wrocławia trudniej jest taką kompromisową lokalizację znaleźć.

Paty
03-02-2005, 13:15
Ja od bramy swojego domu do centrum miasta (70 tys. mieszkańców) mam 12 km. Brak połączenia autobusów miejskich, brak busów. Naszczęście mam swój samochód i nim jeżdżę do miasta. Córkę do szkoły zawozi mąż , ja do pracy jadę nieco później. Wracamy do domu po zrobieniu zakupó itp. ok godz 19. Jest już ciemno . Czy w bloku czy w domu dla mnie jest tak samo. Może bierze się to z tego że jak miałam ochotę pobyć na łonie natury jechałam 15 km dalej i byłam u rodziców w ich pieknym ogrodzie. Mamy tam swój pokój i mogliśmy nie wracać do miasta przez tydzień tylko od nich jeździć do pracy.
Może ten brak euforii bieże się z tego że dla niektórych budowa domu to cel życia, spełnienie największych marzeń. Dla mnie i mojego męża dom to następny etap w życiu . Było duże mieszkanie, teraz jest dom. Są ludzie którzy się spełniają cały czas robiąc coś przy domu, ulepszają , dłubią.My nie jesteśmy z tych wiecznych budowniczych. Zrobilismy wszystko co powinno być zrobione, na wiosnę posadzę trawę i kilka roślin i tyle.
Myślę ze budowa nasza wynikała też z faktu ze wszyscy nasi bliscy znajomi wybudowali domy i to w tej samej okolicy w promieniu 1 km.
Myślę że wiosną i latem mieszkanie w domu będzie większą przyjemnością. To zima tak źle mnie nastraja. Nie cierpię zimy i zimna. Jestem ciepłolubna :wink:


Paty.

magmi
03-02-2005, 13:27
A kto nie jest? :wink: Ciepłolubny, znaczy się? :D

Rozumiem z tego, że decyzja jeszcze nie podjęta. Poczekaj spokojnie... Przyjdzie wiosna... Ze znajomymi zaczniecie ogródkowe imprezy... 8)
Będzie całkiem inaczej. Może po prostu musisz się do nowej sytuacji przywyczaić?

A może to też jest trochę tak, że zbyt wiele oczekujemy od tego naszego wymarzonego domu?
Zamieszkanie w nim ma zamienić nasze życie w sielankę, od tej pory dzieci będą już zawsze grzeczne, pogoda zawsze piękna, a my zwsze wypoczęci i szczęśliwi na naszym cudowanym tarasie, w naszym cudownym ogrodzie...
A tu guzik, dom wybudowany, graty przeniesione, w kominku się pali, a życie jakie było, takie jest... :-? A do tego kończy się radosna adrenalinka związana z budową. :wink:

Uszy do góry. Dni są już coraz dłuższe. :D

Paty
03-02-2005, 14:03
[/b]magmi !!!!!!!!!!!!!!!!!!!


To własnie jest to ! :wink:

MaciekW
04-02-2005, 08:41
Budowę rozpoczniemy myślę w połowie kwietnia. Przeszliśmy długą drogę od poszukiwania nowego mieszkania, poprzez próby zamiany mieszkania w bloku na domek do remontu, potem oglądanie stanów surowych, aby wreszcie zdecydować się na zakup działki i budowę. Zdecydowaliśmy się ponieważ:
- działka jest zlokalizowana 14 km od naszego obecnego miejsca zamieszkania i niewiele dalej od południowych dzielnic miasta, z którymi jesteśmy związani rodzinnie i zawodowo;
- dysponujemy dwoma samochodami, choć żona po otrzymaniu prawa jazdy w 1992 roku dopiero ostatniego lata ponownie siadła za kierownicą;
- córka (latem skończy 12 lat) - dokończy obecną podstawówkę i planujemy, że pójdzie do gimnazjum w tej samej okolicy - oceniamy, że dojazdy nie będą wielkim problem, bo to po drodze;
- w bezpośrednim sąsiedztwie obu szkół mieszkają Rodzice żony i w sytuacjach awaryjnych dzieciak będzie się miał gdzie podziać, będzie miał róznież gdzie poczekać na zajęcia pozalekcyjne;
- żona pracuje przede wszystkim na uczelni i ma tylko kilka godzin obowiązkowych tygodniowo, a dodatkowo ma możliwość samodzielnego ich układania i może je dostosować do planu lekcji córki;
- charakter mojej pracy pozwala mi w zasadzie w każdej chwili wyjść z biura, powiem więcej, mnie w biurze być nie powinno, powinienem być u klientów - dostosowuję się w ten sposób do dodatkowych zajęć żony, które mogą być przez trzy tygodnie bez przerwy i może ich nie być przez trzy miesiące, ale zawsze wymagają jej obecności od godziny do godziny.

Dlaczego o tym piszę w tym miejscu? Bo problem wybojów i wertepów wydaje mi się niepoważny. Trywializując można by powiedzieć, że "widziały gały co brały". Czyżby w czasie budowy problem nie istniał? Co najmniej kilka rozwiązań forumowicze już podpowiedzieli. Zdecydowanie poważniejsze wydają się być problemy zgłoszone w drugim liście. Te rzeczywiście mogą odebrać całą radość z przeprowadzki do własnego domu.

Po zakupie działki namawiliśmy siostrę żony i jej stadło, aby zainteresowali się wolnymi jeszcze działkami przy naszej ulicy. Nie zdecydowali się i rozumiem ich argumentację. Przypuszczam, że mieliby podobne problemy jak Paty. Ich córka chodzi do pierwszej klasy i czasami rozpoczyna lekcje około godz. jedenastej. Oboje pracują w pełnym wymiarze godzin i obecnie nie wracają do domu przed osiemnastą, ale mają opiekunkę do małej, pomaga też Babcia. Mają jeden samochód, a na razie komunikacja alternatywna w naszej miejscowości najlepsza nie jest.

Paty, życzę Ci abyś znalazła rozwiązania wszystkich swoich trudności, a radości z mieszkania na swojej ziemi i nie w blokowisku przysłoniły wszelkie problemy; abyś za kilka miesięcy śmiała się ze swoich rozczarowań.

mradom
04-02-2005, 08:51
Ja tez zycze, zebys odnalazla sie w nowym miejsu, mysle ze w tym jest problem. Ja tez dojezdzalem za mlodu do szkoly przez 4 lata 14 km i nie narzekam na to, wyrobilo to troche samodzielnosci w czlowieku a i ducha walki rowniez (dawna zatloczone autobusy :) ).
Juz niedlugo lato, droga wyschnie - pewnie z czasem ja utwardza i bedzie piekenie sie budzic jak ptaszki cwierkaja i sobie postanowic w sobote ze bedziemy kosic trawe i na rowerku gdzies sie wyskoczy.
Trzymaj sie i glowa do gory.
Marcin R.

07-02-2005, 20:18
Paty
chyba cię rozumiem,bo mam podobnie - nowe,piękne osiedle,z całą infastrukturą,wszystkimi sklepami,apteką,ośrodkiem zdrowia i szkołą 20 metrów obok.I dlatego szukając działkę uparłam się na taką,gdzie będzie wszystko blisko, a zarazem ładnie i spokojnie.Nie brałam nawet pod uwagę odległych miejsc,bo za bardzo mi zależy,by mieć dużo czasu dla dzieci i siebie i nie tracić ani chwili na dojazdy. Czy to wygodnictwo?Dla mnie raczej rozsądek.Wiem,jak porozrzucane zajęcia ma moja starsza córka i zakładam,że z młodszą będzie tak samo.Lekcje od 4 klasy na 2 zmiany,dodatkowe języki,zimą lodowisko,od wiosny basen.6 godzin tańca.
Ja mam swoje miejsca,do których też chcę mieć blisko,by dzieci nie zostawiać zbyt długo pod opieką niani.Jak zacznę kolejny kierunek studiów,dopiero się zacznie walka z czasem.Po co miała bym go tracić dojeżdżając daleko lub z "przygodami" do domu?

Ew-ka
07-02-2005, 20:59
Paty- dokladnia Cie rozumiem....jak bylam młodą mamą -prawie rozkrecalam własny" biznes " i wciaż nie miałam czasu , wszedzie biegiem od rana do 20 , Synek zaczął 1 klase a corcia miała 4 latka . Najwspanialsza instytucja , czyli Babcia pomagała nam naisamowicie , ale .....mieszkamy w niedużym miasteczku , gdzie wszedzie blisko i nie było problemow z dojazdami . Jestem przerażona opowieściami Forumowiczow o dojazdach do szkoly i na zajecia pozalekcyjne z dziaciakami . U mnie mimo wszystko przeszlo to bardziej bezstresowo .
Na domek też zdecydowaliśmy sie prawie w mieście ( cicha i spokojna ulica- 7 minut spacerkiem do pracy :lol: ) ale .... nie jest wielka , raptem 5,2 a. Doszliśmy do wniosku ,że lepiej mniejsza w miescie -gdzie wszystko pod nosem ( i pogotowie może zdąży na czas-w razie czego) niż ogromna działka za miastem gdzie .... patrz wyżej ..niedogdności :wink: Pewnie wolałabym wiekszą bo bardziej intymna , i sad, i może rzeczka ale trudno - nie można miec w zyciu wszystkiego :wink:

07-02-2005, 21:29
Co do wertepów,to coś mi się przypomniało.
4 lata temu w lipcu pojechaliśmy do znajomych na grilla.Tak mną wytrzęsło po drodze,że następnego dnia urodziła się Julcia,która miała zaczekać jeszcze ze 2 tygodnie.
No,ale to była naprawdę jazda bez trzymanki,chociaż jechaliśmy może z 10km/godzinę :lol:

anick
09-02-2005, 15:05
jejku jak ja sie cieszę ze mam jednak tą małą kolejkę i jestem w 30 min w centrum Warszawy....teraz dojeżdżamy na nasz plac budowy samochodem i te 20 km z centrum Warszawy to naprawe nie 30 min, tylko cinajmmniej godzina..korki są okropne!!!

anick
09-02-2005, 15:06
jejku jak ja sie cieszę ze mam jednak tą małą kolejkę i jestem w 30 min w centrum Warszawy....teraz dojeżdżamy na nasz plac budowy samochodem i te 20 km z centrum Warszawy to naprawe nie 30 min, tylko cinajmmniej godzina..korki są okropne!!!

tola
09-02-2005, 18:12
Budujemy na przedmieściu, na końcu zamieszkałej ulicy. Dalej już łąki, pola, las.
Ulica, to 100 procentowa glina. Możecie sobie wyobrazić, co się dzieje nawet po małym deszczu.
Ludzie tu mieszkają od ponad 20 lat i nikomu nie przyszło do głowy, żeby powalczyć o nawierzchnię.
Budowę zaczęliśmy 1,5 roku temu i walkę w Urzędzie Gminy też.
Wójt na nasz widok chował się pod biurko :wink: . Prawie w każdy poniedziałek ( dzień interesanta) kłanialiśmy się grzecznie. Posiedzenia rady gminy - byliśmy. Założony komitet budowy drogi i mnóstwo innych działań, których opisywać nie będę.

EFEKT: wykonany projekt, ogłoszony przetarg na wykonanie i wciągnięcie budowy ulicy do planowanych robót na rok 2005/2006.

Mam nadzieję, że na huczną parapetówkę, goście przyjdą pieszo, w swoich najpiękniejszych butach.

Warto walczyć :D Pozdrawiam.

Ew-ka
09-02-2005, 19:58
. Założony komitet budowy drogi
EFEKT: wykonany projekt, ogłoszony przetarg na wykonanie i wciągnięcie budowy ulicy do planowanych robót na rok 2005/2006.
Warto walczyć :D Pozdrawiam.

no teraz Tolę bedą wypozyczać na posiedzenia Rady inni bezdrogowcy :wink:

tola
09-02-2005, 21:02
Jestem gotowa. Jeszcze kalosze /ale to się zmieni/ na nogach i możemy iść :wink:

20-03-2005, 21:16
Po wczorajszej przygodzie wiem,że działkę najlepiej wybierać,kiedy są wiosenne roztopy,czyli najgorsze błoto.
Pojechaliśmy na króciutką wycieczkę po okolicznych podmiejskich,nowych osiedlach.
Taki piękny rejon - cisza,spokój,lustro jeziora widoczne z oddali,nowe domki,niedaleko drogi,ale z koniecznością dojechania 200-400m polną drogą w stronę pól i lasów.
Niewiele brakowało,a spędzilibyśmy tam na zakręcie mało romantyczną noc.Silnik naszej Vectry,choć najmocniejszy z możliwych aż wył,ale topilimy się tylko coraz głębiej w błocie.3,5 letnia juleczka spała słodko,nie mając pojęcia,jak niewesoło to wygląda :-?
A nam naprawdę nie było wesoło,bo nawet trudno by było nakierować pomoc drogową w to miejsce.

Na szczęście spotkaliśmy pomoc i wydostaliśmy się z tego "uroczego" miejsca po godzinie.I nawet dobrze,że było już ciemno,bo nieźle nasz samochód wyglądał, obklejony toną błota.

Paty
21-03-2005, 09:29
W ostatnie dni deszczowe z obawą wyjeżdżałam dp pracy, zakopię się czy nie? Oczywiście się zakopałam, w mazi , błocie i licho wie w czym jeszcze. Samochód stanął w miejscu koła zaczeły się krecić a lawina błota bryzgała cały samochód łącznie z przednią maską. Koszmar. Ratując się tył- przód powolutku zdołałam wyjechać. Dojechałam do miasta , samochód był brudny tak jak z porządnego rajdu. Teraz jest już lepiej. wiatr wysuszył kałuże tylko zostały okropne koleiny.

Jest to nie samowity minus działki którą wybralismy. Apeluje do wszystkich wybierających miejsce na swój dom. Rozważcie kupno działki pod wzgledem dojazdu, szczególnie w czasie deszczu ( zimą po odgarnięciu przez płóg nie jest źle). Okres wiosenny jest na to najlepszym czasem. Nie kuście się świetnym wyglądem, ciszą, pięknym widokiem czy wielkością działki ( im dalej od drogi to tańsza i większa). W razie kłopotów z dojazdem wszystkie w/w zalety przestaną mieć znaczenie będziecie tylko marzyć o asfalcie pod sam dom.
Paty .

Ewunia
21-03-2005, 10:53
Wiecie co?Tak sobie dumam i myslę i dochodzę do wniosku , że poza miastem to powinni mieszkać ludzie z dorosłymi dziećmi, zbliżający się do emeryturki
Paty, tak wyglądało moje życie przez kilkanaście lat. Jak mówiłam o tym, to wszyscy mnie zagłuszali. Z dziećmi, które trzeba dowozić na różne godziny, a potem odbierać, to koszmar jest normalnie. Ale się przyzwyczaisz z czasem, bo jakie masz wyjście :wink:

Jak masz chęć i cierpliwość, to poczytaj:

Gdzie budować i mieszkać: w mieście czy na wsi? (http://www.murator.com.pl/forum/viewtopic.php?t=25814&start=0&postdays=0&postorder=asc&highlight=wie%B6)

Wieś i dzieci - sukces czy porażka? (http://www.murator.com.pl/forum/viewtopic.php?t=7822&start=0&postdays=0&postorder=asc&highlight=wie%B6)

dom na wsi! (http://www.murator.com.pl/forum/viewtopic.php?t=21982&start=0&postdays=0&postorder=asc&highlight=wie%B6)

12 km od Miasta to dużo? (http://www.murator.com.pl/forum/viewtopic.php?t=11300&start=0&postdays=0&postorder=asc&highlight=)

anick
21-03-2005, 11:32
a może po prostu mieszkać na obrzeżach Warszawy z b. dobrym dojazdem niekoniecznie samochodowym??

magmi
21-03-2005, 11:45
Droga/i Anick,
na Warszawie świat się nie kończy (choć niektórym trudno w to uwierzyć).

Paty (czyli autorka wątku) mieszka na Podkarpaciu, co można przeczytać pod jej nickiem forumowym. Podejrzewam, że nie zamierza się do stolicy przenosić, mimo jej niewątpliwych atutów, takich jak podmiejska kolejka...

anick
21-03-2005, 12:01
upss przepraszam :oops:
czasami człowiek tak wsiąknie w klimat miasta, ze zapomina kim jest..

przeprowadzając sie na wies na pewno trzeba myśleć o swoich dzieciach (moj maz duzo myslał czy dzieci w przyszłosci nas nie bedą przeklinali za to ze wyprowadzilismy sie z Warszawy) ale ja sądzę ze dzieciaki wiecej zyskają niż stracą..
my o tyle jesteśmy w dobrej sytuacji ze mamy miejska kolejke i w 30 min jesteśmy w centrum Warszawy, i wybór miejsca był uzależniony od dojazdu do pracy..ale myślę, ze ludzie kórzy sie budują myślą o tym, jak bedą dojeżdzać do pracy i niewazne czy to bedzie W-wa, Kraków czy Katowice..
no chyba ze są w tak komfortowej sytuacji ze pracę mogą wykonywac w domu:)

kze
21-03-2005, 15:34
Mieszkałem pod W-wą (pociągiem jakieś 35min) i podczas liceum i studiów to ten dojazd był raczej uciążliwością niż plusem. Do pociągu trzeba dojść, jeździ rzadziej niż autobu i w dodatku od 23 do 4 przerwa... Dla studenta to była tragedia, a poza tym jak zasiedzisz się u znajomych to nawet jak nic nie wypijesz to i tak nie ma jak wrócić.. :(
Dlatego zdecydowałem się na zakup niedużej działki 622mkw na obrzeżach W-wy. Do przystanku autobusowego mam ok. 450m (5 lini w tym nocny) i sądzę, że przy wyborze działki nalezy bardzo zwracać uwagę na dojazd. Oczywiście wolałbym ciut większą, ale lokalizacja kosztuje. Poza tym W-wa jest na prawdę bardzo droga... :x

anick
21-03-2005, 16:18
kze to chyba kwestia odpowiedniego spojerzenia
mieszkasz w Milanówku i nie wiem czy dojeżdzałeś WKD czy PKP, ale WKD jeżdzi co 15-20 min, to na prawde nie jest "rzadko".. (czasami ze swoich Stegien tyle czasu czekałam na autobus..)
bede mieszkać w Kanich i 30 min z Kań do centrum to tyle samo co właśnie z dzielnicy Stegny w W-wie do centrum, a nie mieszkam w szarym blokowisku tylko mam cisze i spokój.. nie wspomne już o korkach i tym szumie ulicznym..
a stacje WKD mam dokładnie w tej samej odległosci (300-350m) co do przystanku autobusowego w Warszawie
Fakt, minusem jest brak nocnych, i to raczej moze być przeszkodą później dla dziecka niz dla nas; ale mam nadzieje, ze nam wybaczy:)
my tez najpierw szukalismy w Warszawie i najbardziej podobała nam sie Choszczówka, dojazd był PKP lub samochodem (ale to groziło staniem w korkach conajmniej godzine albo i wiecej), po drugie nie wiadomo było czy nie wybudują obok nowego osiedla - pekinu - a takiego widoku nie chciałam mieć przez okno.. a Warszawa jest baardzo ekspansywna i bardzo szybko sie rozbudowuje
i teraz sie ciesze ze nie kupilismy wtedy tego miejsca, bo miesiac temu dowiedzielismy sie o budowie oczyszczalni w b. bliskiej odległości..

21-03-2005, 17:17
Paty
to był jednorazowy epizod,ale gdybym miała tak mieć częściej :roll: :-?
Naprawdę nie wyobrażam sobie co by było,gdyby nie pomógł nam ten życzliwy człowiek.
Oboje z mężem byli schlapani błotem z góry na dół,skórzana kórtka do wyrzucenia,ale co tam kurtka.
Najgorsze było to,że niewiele brakowało,a naprawdę trzeba by było zostawić tam samochód,iść kawał drogi ze śpiącym dzieckiem na rękach,do taksówki,by wrócić do domu albo wyrywać kogoś z domu i prosić o podwiezienie.Nasza Vectra zbyt duża i ciężka,by znaleźć łatwo silniejszy samochód,który mógłby nas z tego błota wyciągnąć.
Nie chcę nikogo zniechęcać,ale sytuacje w życiu są różne,czasem trzeba szybko dojechać,choćby do lekarza.Warto to przemyśleć i nie kierować się emocjami.

21-03-2005, 18:08
Taka tam dygresja: moja mama robiła kiedyś badania w tzw terenie, czyli zapadłych wioskach na pojezierzu. Do gospodarstwa, w którym byli umówieni na ankietę mieli jakieś 500m polnej drogi. I na tej drodze utknęli. Mama wygladała jak ofiara nalotu - błoto we włosach, w butach, kurtka w śmietniku 8) Usiłowała przez pół godziny wypchać (na zmianę z Tatą) samochód z coraz głębszego doła. Wyciągał ich nie bez trudności traktor, już po nocy. Wrócili do domu o 24-tej. Do gospodarstwa nie dotarli, mimo że cel był na horyzoncie :-?
A z kolei mój wujek ma dom na wsi zapadłej - ale dojazd lepszy niż na wielu uliczkach w mieście. Piękny, odśnieżony asfalcik pod sam dom. Czyli jaki morał - niech będzie wieś, byle była tam jakaś cywilizacja ;-)
Pozdrawiam wszystkich ubłoconych
BabaB

kze
22-03-2005, 10:37
kze to chyba kwestia odpowiedniego spojerzenia
mieszkasz w Milanówku i nie wiem czy dojeżdzałeś WKD czy PKP, ale WKD jeżdzi co 15-20 min, to na prawde nie jest "rzadko".. (czasami ze swoich Stegien tyle czasu czekałam na autobus..)
bede mieszkać w Kanich i 30 min z Kań do centrum to tyle samo co właśnie z dzielnicy Stegny w W-wie do centrum, a nie mieszkam w szarym blokowisku tylko mam cisze i spokój.. nie wspomne już o korkach i tym szumie ulicznym..
a stacje WKD mam dokładnie w tej samej odległosci (300-350m) co do przystanku autobusowego w Warszawie
Fakt, minusem jest brak nocnych, i to raczej moze być przeszkodą później dla dziecka niz dla nas; ale mam nadzieje, ze nam wybaczy:)
my tez najpierw szukalismy w Warszawie i najbardziej podobała nam sie Choszczówka, dojazd był PKP lub samochodem (ale to groziło staniem w korkach conajmniej godzine albo i wiecej), po drugie nie wiadomo było czy nie wybudują obok nowego osiedla - pekinu - a takiego widoku nie chciałam mieć przez okno.. a Warszawa jest baardzo ekspansywna i bardzo szybko sie rozbudowuje
i teraz sie ciesze ze nie kupilismy wtedy tego miejsca, bo miesiac temu dowiedzielismy sie o budowie oczyszczalni w b. bliskiej odległości..

Bliżej mam do PKP. W czasie studiów dojeżdzałem z Grodziska Maz. Brak nocnych był bardzo uciążliwy. Poza tym likwidują połaczenia PKP, więc pociąg staje się coraz gorszym środkiem lokomocji. Poza tym jest coraz brudniej i drożej (bilet z Milanówka do W-wy kosztuje 5,50 pln :evil: )
Wolę autobusy.

anick
22-03-2005, 10:54
KZE
nie mam doświadczenia w jeżdzeniu PKP na tym odcinku, wiec trudno jest mi cokolwiek powiedzieć, ale WKD-ka zrobiła na mnie na prawde bardzo miłe wrażenie i to nawet w podróżowaniu w godzinach szczytu jak ludzie wracają z pracy - WKD przypomina mi warszawskie metro tyle tylko ze nad ziemią i zdecydowanie mniej zatłoczone:)
A co do autobusów to chyba najbardziej mnie wkurza stanie w korkach, no ale każdy woli co innego..
a co do cen to w moim przypadku nie ma aż takiej różnicy.. bilet miesieczny autobusowy kosztuje ok.70PLN a kolejowy 90PLN i mam takie szczęście ze od stacji WKD mam 15 min piechotka do pracy..no ale zapewne nie zawsze bede pracowac w tak dogodnym miejscu:)

Magdzia
22-03-2005, 10:59
U mnie sytuacja wygląda tak, że w tygodniu dojeżdzamy do pracy pociągiem, do stacji mamy max. 1 km. A na zakupy jeździmy co 2 weekend do W-wy. Droga, któą się chodzi i jeździ nie jest odśnieżona i nie jest utwardzona. Zimą (przez ostatni miesiąc) jest to więc codzienna mordęga - przedzieranie się przez zaspy śnieżne do kolan (mieszkamy na końcu tej drogi, przed nami dłuugo, dłuuugo nikt nie mieszka, więc nikt poza nami z tej drogi nie korzysta, a my sami nie jesteśmy w stanie jej odśnieżać), natomiast jesienią i wiosną (właśnie teraz) kiedy zaczynają się roztopy, jest to jedno wielkie bajoro i bagno z błotem do kostek. Dochodzi do tego, że po przejściu przez tę droge muję buty w kałuży, żeby jakoś wyglądały przed wejściem do pociągu. Natomiast już zdażyło się, że nie dojechały nam meble, wcześniej materiały na budowę, różni specjaliści, ostanio szambo (nie można było w związku z tym korzystać z wody w domu!!!) właśnie przez niemożność przedostania się a to przez śnieg, a to przez błoto. TAK, jestem rozczarowana dojazdem. I wcale nie pociaszaja mnie słowa znajomych mieszczuchów, że "Ale masz ogród, własny dom, ładne otoczenie, a latem będzie tam super". tylko że lata jest 4 miesiące, a paskudnej pogody reszta roku.
Aha, jeszcze o PKP i cenach biletów: bilet miesięczny na PKP kosztuje mnie 136PLN, a warszawska karta miejska (nie pracuję na dworcu!) kwartalna - 166PLN. Dojeżdzam łącznie 1,5 godz. w jedną stronę, czyli 3 godz. dziennie.

kze
22-03-2005, 11:10
U mnie sytuacja wygląda tak, że w tygodniu dojeżdzamy do pracy pociągiem, do stacji mamy max. 1 km. A na zakupy jeździmy co 2 weekend do W-wy. Droga, któą się chodzi i jeździ nie jest odśnieżona i nie jest utwardzona. Zimą (przez ostatni miesiąc) jest to więc codzienna mordęga - przedzieranie się przez zaspy śnieżne do kolan (mieszkamy na końcu tej drogi, przed nami dłuugo, dłuuugo nikt nie mieszka, więc nikt poza nami z tej drogi nie korzysta, a my sami nie jesteśmy w stanie jej odśnieżać), natomiast jesienią i wiosną (właśnie teraz) kiedy zaczynają się roztopy, jest to jedno wielkie bajoro i bagno z błotem do kostek. Dochodzi do tego, że po przejściu przez tę droge muję buty w kałuży, żeby jakoś wyglądały przed wejściem do pociągu. Natomiast już zdażyło się, że nie dojechały nam meble, wcześniej materiały na budowę, różni specjaliści, ostanio szambo (nie można było w związku z tym korzystać z wody w domu!!!) właśnie przez niemożność przedostania się a to przez śnieg, a to przez błoto. TAK, jestem rozczarowana dojazdem. I wcale nie pociaszaja mnie słowa znajomych mieszczuchów, że "Ale masz ogród, własny dom, ładne otoczenie, a latem będzie tam super". tylko że lata jest 4 miesiące, a paskudnej pogody reszta roku.
Aha, jeszcze o PKP i cenach biletów: bilet miesięczny na PKP kosztuje mnie 136PLN, a warszawska karta miejska (nie pracuję na dworcu!) kwartalna - 166PLN. Dojeżdzam łącznie 1,5 godz. w jedną stronę, czyli 3 godz. dziennie.
Oprócz tego błotka to mam podobnie. Dlatego dla mnie bardzo ważna jest komunikacja, w szczególności alternatywna do samochodu.

anick
22-03-2005, 11:12
Magdzia a nie myślałaś o tych kosztach wcześniej??

Magdzia
22-03-2005, 12:42
Do kze - ok, ja też MAM alternatywne środki lokomocji - PKP, autobus. Ale i do stacji i do przystanku autobusowego trzeba się jakoś dostać, nawet, jeśli to będzie tylko 100m. Zimą przeszkodą będzie śnieg, wiosną i jesienią błoto lub woda. Poza tym, wybacz, ale szamba nie wywiozę autobusem. Podstawa normalnej egzystencji to droga, która nadaje się do uzytkowania niezaleznie od pogody, zarówno dla samochodu jak dla pieszego.
Do anick - oczywiście, że myślałam, ale przeciez myśleniem nie zmienię cen. Muszę się z tym pogodzić. Działkę dostałam, więc nie miałam wpływu na jej lokalizację. Poza tym, mam nadzieję, że nie zawsze będę pracować w tej zakichanej stolycy.

kze
22-03-2005, 12:46
Do kze - ok, ja też MAM alternatywne środki lokomocji - PKP, autobus. Ale i do stacji i do przystanku autobusowego trzeba się jakoś dostać, nawet, jeśli to będzie tylko 100m. Zimą przeszkodą będzie śnieg, wiosną i jesienią błoto lub woda. Poza tym, wybacz, ale szamba nie wywiozę autobusem. Podstawa normalnej egzystencji to droga, która nadaje się do uzytkowania niezaleznie od pogody, zarówno dla samochodu jak dla pieszego.
Do anick - oczywiście, że myślałam, ale przeciez myśleniem nie zmienię cen. Muszę się z tym pogodzić. Działkę dostałam, więc nie miałam wpływu na jej lokalizację. Poza tym, mam nadzieję, że nie zawsze będę pracować w tej zakichanej stolycy.

Zgadzam się z Tobą Madzia. Ale dlaczego od razu "zakichana stolyca"? Mi bardzo podoba się W-wa. DO liceum, studia i praca zawsze miałem w W-wie i po części czuję się warszawiakiem 8)

*marta*
22-03-2005, 12:57
To ja chyba jakaś nienormalna jestem. Mi się tam podoba moja wieś. Nieprzejezdna (w czasie największych śniegów i roztopów) droga (ponad 1 km nieutwardzonej), to "pospolite ruszenie" mieszkańców w stanach kryzysowych, sąsiadów można poznać, od razu wiadomo, kto ma samochód terenowy, kto ciągnik Nagle wszyscy stają się życzliwi, chętni do pomocy. Miałam okazję się przekonać, kto autobusem jeździ, bo na codzień człowiek samochodem zasuwa, kilka razy wcale do pracy nie dojechałam. Wiem wiem, gdyby tak było codziennnie, to bokami by mi wyszło, ale na razie jeszcze nic bokami mi nie wyszło i mam nadzieję, że długo tak pozostanie.

Magdzia
22-03-2005, 12:57
Zgadzam się z Tobą Madzia. Ale dlaczego od razu "zakichana stolyca"? Mi bardzo podoba się W-wa. DO liceum, studia i praca zawsze miałem w W-wie i po części czuję się warszawiakiem 8)
A to już jest zupełnie inny temat. Po prostu nie cierpę tego miasta. Od wielu lat to pracuję, mieszkałam w W-wie 7 lat, więc poznałam chyba wszystkie jej "uroki". I powiem Ci szczerze, o niczym innym nie marzyłam, jak o tym, żeby jak najszybciej się wyprowadzić jak najdalej stąd. To mi sie udało, teraz moim marzeniem jest znalezienie pracy gdzieś bliżej miejsca zamieszkania, żebym do W-wy w ogóle nie musiała przyjeżdzać.

kze
22-03-2005, 13:03
Ja uznałęm, ze najlepiej płaca w W-wie, więc chcę mieszkać w W-wie, a nie pod. Zdaje sobie sprawę, że z Tarchomina też pewnie godzinkę do pracy będe jeździł, ale .. może ta trauma ze strudiów, bo świadomość nocnego i braku uwiązania od pkp jakoś tak bardzo pozytywnie wpływa na moją psychikę..

kze
22-03-2005, 13:04
To ja chyba jakaś nienormalna jestem. Mi się tam podoba moja wieś. Nieprzejezdna (w czasie największych śniegów i roztopów) droga (ponad 1 km nieutwardzonej), to "pospolite ruszenie" mieszkańców w stanach kryzysowych, sąsiadów można poznać, od razu wiadomo, kto ma samochód terenowy, kto ciągnik Nagle wszyscy stają się życzliwi, chętni do pomocy. Miałam okazję się przekonać, kto autobusem jeździ, bo na codzień człowiek samochodem zasuwa, kilka razy wcale do pracy nie dojechałam. Wiem wiem, gdyby tak było codziennnie, to bokami by mi wyszło, ale na razie jeszcze nic bokami mi nie wyszło i mam nadzieję, że długo tak pozostanie.
To dobrą pracę masz, skoro możesz tak z powodu złych warunków nie dojechać... 8)

anick
22-03-2005, 13:38
kze tak sie właśnie zastanawiam nad tą twoją potrzebą nocnych..musisisz niezwykle intensywne życie towarzyskie prowadzic skoro są one ci tak niezbedne:)
Fakt, kiedyś nocne były mi potrzebne, ale od jakiegoś czasu w ogóle z nich nie korzystam bo najzwyczajniej w świecie imprezy mi sie znudziły:)
i na prawde tesknie do ciszy i spokoju:)

Magdzia w Warszawie mieszkam też od 8-9 lat i nie widziałam w niej nic złego w czasie studiowania - dawała wielkie mozliwości, a od jakis 2-3 lat, kiedy pracuje po 9-10 godz. dziennie to mnie to miasto wprost drażni..
drażni mnie hałas, korki, ta betonowa szarość.. a chyba najgorzej jest jak po weekendzie spedzonym poza miastem wjeżdza sie do W-wy - ten zapach spalin i ten ciągły hałas jest jeszcze bardziej wyrażny..
dlatego postanowilismy sie po prostu z niej wynieść i po pracy wracać do ciszy:)
Warszawa daje dobrze płatną prace, wiec nie można z niej całkowicie zrezygnowac..ale marzy mi sie jakiś wolny zawód i po prostu spedzanie wiecej czasu poza Warszawą..

*marta*
22-03-2005, 13:57
To dobrą pracę masz, skoro możesz tak z powodu złych warunków nie dojechać... 8)

Prawda że świetna? To dopiero fantastyczny pracodawca, który znosi 3-4 razy do roku nieoczekiwaną nieobecność pracownika :) No ale wiem, że bywają mniej fantastyczni :(

Miły Kuba
22-03-2005, 14:19
W ostatnie dni deszczowe z obawą wyjeżdżałam dp pracy, zakopię się czy nie? Oczywiście się zakopałam, w mazi , błocie i licho wie w czym jeszcze. Samochód stanął w miejscu koła zaczeły się krecić a lawina błota bryzgała cały samochód łącznie z przednią maską. Koszmar. Ratując się tył- przód powolutku zdołałam wyjechać. Dojechałam do miasta , samochód był brudny tak jak z porządnego rajdu. Teraz jest już lepiej. wiatr wysuszył kałuże tylko zostały okropne koleiny.

Jest to nie samowity minus działki którą wybralismy. Apeluje do wszystkich wybierających miejsce na swój dom. Rozważcie kupno działki pod wzgledem dojazdu, szczególnie w czasie deszczu ( zimą po odgarnięciu przez płóg nie jest źle). Okres wiosenny jest na to najlepszym czasem. Nie kuście się świetnym wyglądem, ciszą, pięknym widokiem czy wielkością działki ( im dalej od drogi to tańsza i większa). W razie kłopotów z dojazdem wszystkie w/w zalety przestaną mieć znaczenie będziecie tylko marzyć o asfalcie pod sam dom.
Paty .

No to Kochana Paty trzeba sobie kupić Hondę CRV, która ma napęd na cztery koła :lol:

kze
22-03-2005, 14:21
kze tak sie właśnie zastanawiam nad tą twoją potrzebą nocnych..musisisz niezwykle intensywne życie towarzyskie prowadzic skoro są one ci tak niezbedne:)
Fakt, kiedyś nocne były mi potrzebne, ale od jakiegoś czasu w ogóle z nich nie korzystam bo najzwyczajniej w świecie imprezy mi sie znudziły:)
i na prawde tesknie do ciszy i spokoju:)


Jak już mówiłem, może to trauma po studiach. 8) A w ogóle to nie chcę ograniczać moich dzieci i robić na etacie taxi. Teraz dojrzeżdamy z żoną jednym samochodem i nim wracamy. Wbrew pozorom nie zawsze jest OK... :wink:

Miły Kuba
22-03-2005, 14:33
Myślę, że to iż masz wspaniałego męża, córeczkę i mieszkacie sobie w swojej parterówce, którą sobie miło urządziliście (płytki gresowe szlifowane z małymi plamkami od soków, kozę która wam ogrzewa domek, nowoczesną kuchnię z fajną zmywarką, pianinko na którym gra córeczka) to najważniejsze rzeczy. W lecie będzie lepiej - pójdziecie sobie do pobliskiego lasu na grzyby (tam gdzie nie wylewa się szamba).
Na razie możesz sobie spokojnie klikać w swoim butique.

rafał ...
22-03-2005, 16:02
No to Kochana Paty trzeba sobie kupić Hondę CRV, która ma napęd na cztery koła :lol:

ooo tak, to absolutne minimum, a najlepiej porządne 4x4 na ramie z reduktorem, i wtedy czekasz na porządny deszcz bo przynajmniej się rozerwiesz jadąc do pracy

od kiedy mieszkam na wsi, gdzie nie często można spotkać pług w zimie, to wiem dlaczego w stanach każdy "farmer" ma porządnego pick up'a 4x4

Majka
22-03-2005, 16:44
Myślę, że to iż masz wspaniałego męża, córeczkę i mieszkacie sobie w swojej parterówce, którą sobie miło urządziliście (płytki gresowe szlifowane z małymi plamkami od soków, kozę która wam ogrzewa domek, nowoczesną kuchnię z fajną zmywarką, pianinko na którym gra córeczka) to najważniejsze rzeczy. W lecie będzie lepiej - pójdziecie sobie do pobliskiego lasu na grzyby (tam gdzie nie wylewa się szamba).
Na razie możesz sobie spokojnie klikać w swoim butique.

Miły Kuba, pora sie przedstawić. Widzę, że znasz dobrze Paty, dlaczego piszesz anonimowo?
:o

M@riusz_Radom
23-03-2005, 11:53
Paty - głowa do góry !

Nawet nie wiesz jak Ci zazdroszczę (tak pozytywnie) też mam nieciekawy dojazd do działki - szczególnie jak są rozopy lub dlugo pada deszcz, także rozumiem Twoje zdenerwowanie. Ale ja już się do tego 100m kawałka drogi przyzwyczaiłem a na razie nie mam $ na położenie tam płyt betonowych.

Ale kiedyś położe i zrobię tam kostkę brukową ;)

Aha - działkę mam w mieście - dla mnie to zaleta, mam wszędzie blisko ;)

Jakby co to fotki są stronie podanej w sygnaturce.

Pozdrawiam

Paty
25-03-2006, 14:22
no i tak zabawa zaczęła się od nowa :o :o :o


boję się rano wyjechać z domu bo nie wiem czy nie utknę po drodze, mój mąż zakopał się już dwa razy, traktorem go wyciągali
wyć mi się chce jak pomyslę że wieczorem mogę nie dojechać do domu

w gminie mój mąż jest stałym byawlclem , podejrzewam że mają już tam jego zdjęcie z napisem "tego pana nie obsługujemy", ostatnio był u wójta i straszył go że na niego nie zagłosuje w nastepnych wyborach, a najgorsze jest to że pieniądze gmina ma na utwardzenie dróg tylko chyba czeka aż wyschnie :o :o :o

w poniedziałek idą z cała ulicą i petycją - rzucą się na biurko wójta, może coś to pomoże , a jak nie to mu j..ja urwą , ewentualnie zaproszą go na przejażdzkę naszą drogą i celowo utkną niech wyłazi w lakierkach i pomaga pchać , może jak doświadczy organoleptycznie to będzie wiedział o co nam chodzi :o :o :o

a cha
gdzie są zapisy na jakiś błotny rajd........bo doświadczenie mam już jak cholera , brudny samochód zreszta też

Mirek_Lewandowski
25-03-2006, 14:31
Dzisiaj troszkę se pojeździłem. Szkoda, że nie możesz zobaczyć mojego. Dwa dni temu byłem na myjni. Facet złapał się za głowę. Trrzeba przeżyć. Ale za to jak wyschnie i się zazieleni..

Mufka
25-03-2006, 15:04
Paty moze zamiast wymiany domu wymiencie samochod na jakis 4x4 jakis ogromny i juz :lol: jakies pajero czy cos :roll:

Paty
25-03-2006, 15:48
mufeczko!

i o tym myślałam ale za takie 4x4 trzeba dać min 80 tys. , a na razie to nierealne, zresztą kupiłam w zeszłym roku 2 letni samochód ale na pajero i tak by zabrakło......... :cry:

ale wójt mnie do tego nie zmusi......... :wink:

Paty
26-03-2006, 11:33
mam dość , mam dość !!!!!!!!!!!!!!!! :evil: :evil: :evil:



sprzedaje ten cholerny dom , to żadna przyjemność, mąż przed południem pojechał do sąsiadów kilka domów dalej żeby odebrać podpisane pismo, z którym jutro idą do wójta i się znowu zakopał po osie w błocie

właśnie jakimś traktorem go wyciągneli , klnie jak szewc i myje samochód na podwórku , tak nie sposób żyć

jestem niewolnikiem własnego domu, nawet na piechotę nie da się przejść do sąsiada bo się grzęźnie w breii


żeby bać się wsiadać do samochodu ,jaki to ma sens ,

zaczynam poważnie rozglądać się za działką przy asfalcie

uczulam wszystkich żeby nie kupowali działki tam gdzie prowdzi do niej polna droga , męka na własne życzenie i za własne pieniądze

Jagna
26-03-2006, 11:46
U nas jest bardzo podobna sytuacja jeżeli chodzi o drogę. Od asfaltu dzieli nas może ze sto-dwieście metrów, ale to jest TO sto-dwieście metrów....Zakopałam się na razie raz, ale za to solidnie. Na szczęście mój mąż przewidział coś takiego i wymienił samochód na 4x4. Ja jestem uparta i jeżdżę osobowym. Też mnie to stresuje i wkurza, też myślę o tym czy wyjadę/dojadę i nie poprawia mi to humoru. Tym bardziej, że przy naszej drodze mieszkają zaledwie trzy rodziny i nie sądzę, żeby gmina jakoś tak bardzo chciała nam iść na rękę.
Ale jedno nas różni - ja za nic nie chciałabym pozbyć się domu, ba, nie chciałabym mieszkać przy asfaltowej drodze, gdzie jeździ sporo samochodów. No, chyba, że taka bardzo wewnętrzna i spokojna.
Mój mąż zapowiedział, że jak za te 80 lat nam tę drogę będą chcieli asfaltować to i tak trzeba wystąpić o "śpiących policjantów" (te garby na uliczkach - jakby co), żeby nikt nam tu nie jeździł bez sensu.
Pocieszam się, że to tylko parę tygodni na wiosnę i parę tygodni na jesieni. Reszta jest ok - albo sucho, albo zamarznięte...
Trzymaj się Paty. Życzę powodzenia w urywaniu tego i owego Waszemu wójtowi! :P

26-03-2006, 11:47
U mnie też BŁOTO (120m), dodatkowo wspomagane gliną z wykopów pod wodociąg i kołami samochodów dostawczych które co chwila cos dowożą. I błotko jeszcze sobie będzie - niedługo wykopów ciag dalszy... Nie ma sensu nic sypać, trzeba polubić. trzeba uważać przy wysiadaniu - można w miarę suchą noga, można od razu po pół łydki...
P.s. - przed supermarketami teraz łatwo odróżnić "blokersów" od "domatorów". Nasz samochód wygląda jak forma z gliny na kółkach, strach tego dotknąć...
Jedyna nadzieja w położeniu domu - na samej górce - powinno to draństwo w miarę szybko spłynąć/wsiąknąć
I jeszcze jedna dygresja - myslałam naiwnie, że kostkę da się "odłożyć" na następny sezon po wprowadzeniu. Nie jest to jednak najlepszy pomysł 8) :lol:
Ale swojej slepej uliczki nie zamieniłabym na gładziutki asfalt. W tej chwili na działkach przy drodze przez najbliższe 10 lat sa małe szanse na budowę czegokolwiek - mam wjazd jak do rezydencji ;) I mam obietnicę od gminy, że posypie moje 120m tłuczniem jak już nam gaz dociągną

Pawson
26-03-2006, 11:53
Paty ....
musisz byc dzielna ...minie z m-c zazieleni sie wszystko i wyschnie bloto i bedzie OK

u na ok 300 metrow takiego byle czego z blotem o szerokosci 4 m (NIE MA NAWET JAK KOLEIN OMIJAC... :evil: :evil: ) ...
jak w zeszlym roku w 4 osoby zlozylismy do gminy projekt robienia asfaltowki to pojawilo sie ok 14 protestow od innych wspoluzytkownikow owej drogi ... ktorzy w ramach powiekszania swoich "majatkow ziemskich" powsuwali sie plotami na owa droge na 1-2 metry z kazdej strony (okazalo sie ze pierwotnie ona miala ok 7-8 metrow szerokosci) i teraz musieliby swoje sliczne ogrodzenia przesuwac :evil: :evil: :evil: ....

Mohag
26-03-2006, 18:13
Pat Slonce, musze wydrukowac Twoje posty i dac do poczytania wszystkim do ktorych moje argumenty dlaczego kupuje 20-sto letnia szeregowke do remontu na obrzezach miasta, jak przeciez moglam za to miec nowy dom 20 km poza miastem, nie przemawialy wogole :lol:

ozzie
26-03-2006, 21:05
Paty wspolczuje ci :( :(
Moj dom od asfaltu dzieli tylko 70 m wewnetrznej drogi. Utwardzalam te droge jeszce przed rozpoczeciem budowy. 25 kamazow drobnego gruzu na to poszlo, najpierw koparka usunela ziemie, potem piasek, potem gruz. Fundamenty byly wykopane w kwietniu 2004 roku i samochody na tej drodze jakos jezdzily. Mieszkamy od wrzesnia 2005 roku, teren wokol domu z frontu niby posprzatany, dodatkowo utwardzony. W listopadzie moj maz wlasnorecznie przerzucal 20 ton drobnego gruzu pod kostke, ramiona mu odpadaly :(

Do mnie mozna dojechac samochodem, ale co z tego, bloto straszne, taka cholerna breja :evil: Jesienie zabraklo kasy na zrobienie podjazdow, kostki, teraz kiedy sniegi stopnialy makabra.
Mam 3 koty i psa i cale to 'towarzystwo' musi miec myte lapy za kazdym razem kiedy wchodzi do domu. My chodzimy w takich 'walonkach' na spacery, znajomi przynosza obuwie na zmiane, jest po prostu super :evil:
Do garazu (ktorego nie uzywamy) nie dojedzie sie, bo tam jeszcze wieksza breja. Mozna sie wprowadzic bez robienia podjazdu, ale to jest koszmar.

Paty
27-03-2006, 06:20
naszczęście drogę bezposrednio pod swoim płotem mam wylaną całą betonem a na podwórku podjazdy ułożone z kostki
ale co z tego jak na podjazd wwozi się tony błota z ulicy dojazdowej

dzisiaj krucjata na wójta - poszło 5 - ciu chłopa , zobaczymy co z tego wyjdzie
albo oni albo wójt , ktoś musi zginąć....... :evil: ale chłop sie z rana zdziwi :D :D :D , pposzli z zaskoczenia, bo umówić sie byłoby chyba ciężko

a najsmutniejsze jest to ,że to bogata gmina , we wsi gminnej są piekne chodniki z kostki, latarnie, cała infrastruktura ,wszystko spod igiełki a reszta co ma w błocie utonąć........ech życie.........

ale i tak jestem ustawiona na węszenie nowej działki..........przy drodze......

kofi
27-03-2006, 10:30
Dołączam do klubu, aż boję się myśleć, co będzie dalej. Na szczęście mam tylko jakieś 70 metrów błocka, ale i tak boję się co będzie jak zakopię się w drodze do pracy :roll: Komitet budowy drogi też u nas istnieje i nawet była jakaś obietnica, ale póki co trzeba zainwestować w gumofilce. Ostatnio mąż mnie pocieszał, że jak zamieszkaliśmy 10 lat temu w bloku, to też było takie błocko, a jak się wyprowadzaliśmy to było już ślicznie. Rzeczwiście, zapomniałam o błocku, pamiętam tylko, że było ślicznie. Widać za dobrze, bo znów grzęznę w błocie :wink:

Heath
27-03-2006, 10:50
Przyłączam się do klubu błotniaków. W zeszłym tygodniu byłem na działce zobaczyć czy już śniegi zeszły. Nie zwróciłem uwagi na samochody zaparkowane na początku drogi osiedlowej - to był błąd. Jadę, brnę dalej, jeszcze tylko kawałek z górki i będę na działce. Niestety górka okazała się bagnem, na szczęście siłą rozpędu z niej zjechałem. Okazało się po chwili że ludzie zostawiają samochody na polu i dymają do domów 300 m!!! :o
Pół wsi się później zeszło zobaczyć czy wyjadę spowrotem pod górkę :lol: . Na szczęście udało się :D

Miły Kuba
27-03-2006, 12:53
Witaj Paty!

Proponuje dogadać się z sąsiadami i wspólnie wysypać na drogę jakiś tłuczeń. Myślę że z sąsiadami żyjecie w zgodzie.

selimm
27-03-2006, 12:56
Paty ..wspolczuje
mam ten sam problem


iiiiiii droge do zrobienie ....buuuuuu

Ewunia
27-03-2006, 14:12
Myślę że najlepszy dla mnie byłby dom ale w mieście
we wszystkich wątkach o domach na wsi zwracałam uwagę na mozliwości logistyczne rodziny i całkiem sporo razy dostałam po głowie
przez wiele lat mieszkalismy w samochodzie i po takich doświadczeniach nigdy w życiu nie chciałabym zamieszkać w miejscu, gdzie nie ma publicznej komunikacji o dostatecznej częstotliwości

M@riusz_Radom
27-03-2006, 14:14
Łącze się w bólu z Wami. Miałem zrobić zdjęcie ale mi aparat wpadł bo tego błota i ślad po nim zaginął :lol:

Chyba jednak kupie płyty betonowe, zawezwę koparkę, wykorytuje glinke i osadze płyty w korycie. Powinno wystarczyć na jakiś czas.

27-03-2006, 15:44
Najlepszy dom w mieście, hmm... moje błoto jest właśnie w mieście wojewódzkim średniej wielkości :lol: . To żadna gwarancja

Jezier
27-03-2006, 15:56
A u mnie dom w mieście kosztuje 10 razy tyle co dom na wsi.

Jagna
27-03-2006, 16:12
Ja dzisiaj ledwo co wyjechałam z działki, bo najgorszy jest kawałek tuż przy naszej bramie... Było okropnie. Ale jak wysiadłam z samochodu, żeby zamknąć włości i poczułam ten ciepły wiaterek i usłyszałam świergot ptaków (skrowronki?!) to mi od razu złość przeszła. Nigdy w życiu w mieście!

27-03-2006, 16:50
Ja dzisiaj ledwo co wyjechałam z działki, bo najgorszy jest kawałek tuż przy naszej bramie... Było okropnie. Ale jak wysiadłam z samochodu, żeby zamknąć włości i poczułam ten ciepły wiaterek i usłyszałam świergot ptaków (skrowronki?!) to mi od razu złość przeszła. Nigdy w życiu w mieście!
W moim "mieście" są skowronki, bażanty i kuropatwy 8)

Jezier
27-03-2006, 17:25
A ja dzisiaj nie wyjechałem. Zaprowadziłem syna do przedszkola (1,5 km) i poszedłem na stopa jeszcze z 500 metrow.

Agnieszka1
27-03-2006, 17:27
Paty ja dopiero odkryłam ten temat :oops:
Pat masz piękny dom, gnębcie gminę żeby Wam tę drogę zrobiła jak najszybciej.

Mirek_Lewandowski
27-03-2006, 17:36
Rano z kłopotami wyjechałem.
Koło 10 zaczęło lać.
Zakopałem się trzy razy, nie było nawet jak wysiąść, ale dojechałem.
Godzinę myłem samochód, drugą podjazd.
Następny wyjazd jak wyschnie, do sklepu blisko, posiadam gumowce.
Nie mieszkam na wsi.
Jesteśmy krajem unijnym....

Agnieszka1
27-03-2006, 17:38
Rano z kłopotami wyjechałem.
Koło 10 zaczęło lać.
Zakopałem się trzy razy, nie było nawet jak wysiąść, ale dojechałem.
Godzinę myłem samochód, drugą podjazd.
Następny wyjazd jak wyschnie, do sklepu blisko, posiadam gumowce.
Nie mieszkam na wsi.
Jesteśmy krajem unijnym....

oj a ja jeszcze nie mieszkam, ale jak zajezdzam na budowę to kaze sobie robic "chodnik" z desek - od samochodu do domu :lol:

jolana
27-03-2006, 18:18
To i ja dołączę do bandy :wink: :D bezdrogowców.
Nie mieszkam na wsi, ale i tak drogi niet... Właśnie od przedwczoraj parkujemy prawie 100 metrów od domu, dojazdu nie ma. Na swoje i rodziny buty już nawet nie patrzę, w pracy je przebieram i tyle :)

Ale i tak nie zamieniłabym się na poprzednie mieszkanie z wybetonowanym podwórzem :lol:

_bogus_
27-03-2006, 18:24
A co mi tam - niniejszym informuję problemu błota NIE mam. Kostki na podwórku nie mam ale błota też nie. Asfalowa droga dochodzi co samej bramy, później przejeżdzam samochodem 5 m, wysiadam i idę do domu nastepne 6 m. A teoretycznie mieszkam na wsi. Z okien kuchni widzę i fotografuję wiewórki.

A w sobotę odwiedziłem znajomych z drugiej strony Warszawy w małym miasteczku. Mieszkają ok. 100 m od kościoła, wg mnie centrum tego miasteczka. Ale te 100 m to właśnie może nie błoto, ale gruntowa droga z dołami. Mieszkają kilka już lat i nie widzą szans na normalną drogę. Podobnie jak na wodociag.

Ale żeby was pocieszyć że ja też mam źle - tą asfaltową drogą obok mnie skracają sobie drogę TIR-y i inne Kamazy z Budokruszu. Więc błoto ma też zalety - nie wiedzie wam tam TIR ;-)

Paty
27-03-2006, 18:28
słuchajcie jest świetełko w tunelu .......... :D

wójt bedzie utwardzał drogę maj - czerwiec , przyobiecał to przy świadkach, chyba argument ,że straz pożarna ani karetka nie dojadą ostatecznie go przekonał, chociaż był as w rękawie w postaci TV Regionalnej.............


gumofilce zakupione 15 zł od sztuki, na razie zainwestował w siebie mąż , potem pewnie ja

znalazłam nową droge przez las , lekko rozmarznieta mknę jak po asfalcie, tylko padało cały dzień :evil: i tam tez robi się błotko
może jeszcze jutro sie uda.........

Mirek_Lewandowski
27-03-2006, 18:41
:D :D :D

Agnieszka1
27-03-2006, 18:41
chyba argument ,że straz pożarna ani karetka nie dojadą ostatecznie go przekonał, chociaż był as w rękawie w postaci TV Regionalnej.............

.......

przyda się na rozmowę w naszej gminie :D

trzymam kciuki Paty za Twoją drogę - piękną, czyściutką, równiutką i pachnącą :D

NatkaB
28-03-2006, 18:18
Jest to nie samowity minus działki którą wybralismy. Apeluje do wszystkich wybierających miejsce na swój dom. Rozważcie kupno działki pod wzgledem dojazdu, szczególnie w czasie deszczu ( zimą po odgarnięciu przez płóg nie jest źle). Okres wiosenny jest na to najlepszym czasem. Nie kuście się świetnym wyglądem, ciszą, pięknym widokiem czy wielkością działki ( im dalej od drogi to tańsza i większa). W razie kłopotów z dojazdem wszystkie w/w zalety przestaną mieć znaczenie będziecie tylko marzyć o asfalcie pod sam dom.
Paty .

dzisiaj myślę identycznie WRRRRRRRRRR

NatkaB
28-03-2006, 18:20
słuchajcie jest świetełko w tunelu .......... :D

wójt bedzie utwardzał drogę maj - czerwiec , przyobiecał to przy świadkach, chyba argument ,że straz pożarna ani karetka nie dojadą ostatecznie go przekonał, chociaż był as w rękawie w postaci TV Regionalnej.............


u nas też dopiero maj, ale najgorsze, że w moim przypadku, to sąsiad zgotował mi taki los :cry:

dziuba
21-04-2006, 21:57
A ja sobie tak jeszcze mysle, ze taka "atrakcyjna" droga jest straszakiem na ew. amatorów cudzej własności.

Swiatelko w tunelu widac, dobrze bedzie. Za jakis czas z rozbawieniem bedziecie wspominac sobie swoje blotniste przygody ;-)

NatkaB
22-04-2006, 07:49
słuchajcie jest świetełko w tunelu .......... :D

wójt bedzie utwardzał drogę maj - czerwiec , przyobiecał to przy świadkach, chyba argument ,że straz pożarna ani karetka nie dojadą ostatecznie go przekonał, chociaż był as w rękawie w postaci TV Regionalnej.............


u nas też dopiero maj, ale najgorsze, że w moim przypadku, to sąsiad zgotował mi taki los :cry:

Drogę wysuszyło słonko, budowlańcy każdą koleinę wysypali potłuczonymi cegłami :) Miodzio :)
A teraz czekam na wysypanie żwirem przez gminę :D

kropi
27-04-2006, 00:50
Walczcie z gminą do skutku!

W naszej wsi jeszcze 3 lata temu nie było asfaltu, tylko ponad kilometr bieżący błota z piachem - sąsiedzi się zorganizowali, wysmarowali pismo, nawet byli gotowi dopłacić - w końcu gmina pozyskała jakieś fundusze i droga jest za free, może wąska ale jest. Inna kwestia to droga do tej drogi prowadzące (tu będzie kilkaset m), przy większym ruchu w roztopy robi się ciekawie, ale ponoć i tym mają się zająć, tylko czekają aż więcej ludików się wprowadzi i jak doprowadzą gazior, żeby nie pruć asfaltu. Tym nie mniej gdyby choć jumby położyli to nie byłoby źle, bo droga ostro pod górkę zasuwa i jak się zrobi błocko to można się zakopać...

telesforek
04-05-2006, 17:30
A moja droga należy do rolnika, od którego kupowaliśmy działki. On chce ją gminie sprzedać, ale gmina nie ma pieniędzy. Ale, o dziwo, przy dużych roztopach wysypują żwir i jakiś czas jest dobrze. Ciekawe jak się to skończy? Myślałam o zrzucie wśród sąsiadów, ale 200m to chyba za dużo jak na nasze możliwości, zwłaszcza że część ludzi nie ma kasy aby domy dokończyć. :(

neuron
06-05-2006, 09:28
A u mojego ojca w sąsiedztwie drogi są pierwsza klasa choć szutrowe. ale co roku za opłatą jeden gospodarz specjalną broną wyrównuje je tak by były gładkie. Przy drogach są głębokie rowy bo nie ma jak woda na przedwiośniu. Iwszystko byłoby cudownie ale jak jeden sąsiad zimą wpadł do rowu to wyciągnęli go dopiero na wiosnę. Stare wolvo stało w wodzie po słupki z przodu i klapę z tyłu. Szkoda że zdjęć nie zrobiłem. Oczywiście gmina mogła płotki zrobić :lol: :lol: :lol: jak na autostradzie ale nie pomyśleli.

To czego totalnie się nie docenia to wpływ odwodnień na trwałość dróg. U mnie gmina wylała pseudo na utwardzoną drogę biegnącą między posoesjami (wąski pas) zero kontroli spadków odwodnień liniowych katastrofa.
Dzisiaj po kilku latach droga znów jest polna.

W poprzednim miejscu miałem 100m podjazdu z 10% nachyleniem, trawers w poprzek zbocza. W pierwszym sezonie klęska droga zamieniała się w potok. W następnym roku głęboki rów powyżej drogi taki że wpadam po pas. Odpad hutniczy bez uszczerbku służy tam już piąty rok. Droga jest pierwszym suchym miejscem na działce.

imak
08-05-2006, 10:21
Ze względu na niewielkie środki finansowe kupiliśmy działkę za miastem. Perspektywy dobre, wieś ma się rozwijać, imponujący plan zagospodarowania. Działeczka ładna, zgrabna. Wstępnie wybraliśmy projekt prześlicznego domku z balkonikiem, lukarnami, wykuszem i werandką. Jednak wystraszyłam się dojazdów do pracy. Mamy tylko jeden samochód. Musiałabym zrobić prawo jazdy, kupić drugi samochód - dodatkowe koszty. Utrzymanie drugiego samochodu też kosztuje. Jest co prawda pociąg i autobus, którymi mogłabym dojeżdżać do pracy. Ale dotrzeć do stacji i przystanku też jakoś trzeba. I wystraszyłam się poważnie. Wyobraziłam sobie jak brnę o 5 rano w błocie lub śniegu w ciemnościach, jak wiatr miota mną na wszystkie strony. O nie! Wzięliśmy kredyt i kupiliśmy drugą działkę w mieście. A ponieważ kupiliśmy droższą działkę, więc postanowiliśmy wybudowac skromniejszy dom. Parterowy z dwuspadowym dachem, bez wykusza, balkoników itp. Po prostu ma to być skromny, wygodny domek. Cóż nam więcej trzeba..

kze
12-05-2006, 11:04
Ze względu na niewielkie środki finansowe kupiliśmy działkę za miastem. Perspektywy dobre, wieś ma się rozwijać, imponujący plan zagospodarowania. Działeczka ładna, zgrabna. Wstępnie wybraliśmy projekt prześlicznego domku z balkonikiem, lukarnami, wykuszem i werandką. Jednak wystraszyłam się dojazdów do pracy. Mamy tylko jeden samochód. Musiałabym zrobić prawo jazdy, kupić drugi samochód - dodatkowe koszty. Utrzymanie drugiego samochodu też kosztuje. Jest co prawda pociąg i autobus, którymi mogłabym dojeżdżać do pracy. Ale dotrzeć do stacji i przystanku też jakoś trzeba. I wystraszyłam się poważnie. Wyobraziłam sobie jak brnę o 5 rano w błocie lub śniegu w ciemnościach, jak wiatr miota mną na wszystkie strony. O nie! Wzięliśmy kredyt i kupiliśmy drugą działkę w mieście. A ponieważ kupiliśmy droższą działkę, więc postanowiliśmy wybudowac skromniejszy dom. Parterowy z dwuspadowym dachem, bez wykusza, balkoników itp. Po prostu ma to być skromny, wygodny domek. Cóż nam więcej trzeba..
Ja podobnie postapiłem.. 8)

Bikerus
12-05-2006, 11:36
A ja dodam od siebie, ze 4 moich znajomych (rodziny) sprzedało w ciagu 2 lat swoje domy za miastem, właśnie z powodu trudności z dojazdem i logistyką dziecio-szkolno-przedszkolno-dodatkowo zajęciową ;)

Ja aktywnie walczę od roku na rynku nieruchomości, aby kupić za sensowne pieniadze działkę z dobrym dojazdem i blisko miasta :)
Walka trwa....

jędrzej
17-05-2006, 02:08
Też się dołączam :evil:

Postanowiłem sprzedać dom z powodu trudności dowozowo-dzieciowo-szkolnych.

Co do drogi to też miałem takie 100 metrów (moje prywatne) - czysta glina: jak such to gwoździa nie wbijesz, a polekkiej mżawce błoto po kolana.
Jeszcze przd rozpoczęciem budowy wesypałem na nią 5 wywrotek piasku (niepotrzebnie) i 10 wywrotek gruzu z rozbiórki - teraz jak przyjeżdża do mnie ciężarówka i kierowca podejżliwie patrzy na kałuże, to mu mówię że jak ugrzęźnie to odkupię to jego auto :D Nie ma takiej możliwości!

Herne
17-05-2006, 08:52
Ja mieszkam w swoim domu już dwa lata i mam problemy logistyczne trochę innego typu.

Nasz domek jest w drugiej linii zabudowy - jest od domu do głównej drogi wiejskiej około 100 metrów i już przy próbie podciągnięcia mediów (a to była deszczowa jesień) okazało się, że koparka ugrzęzła tak, że wyjeżdżała o spychaczu i łyżce - brykała prawie jak Tygrysek.
Więc zrozumiałem że bez utwardzenia grucha z betonem jeśli wjedzie to już na pewno nie wyjedzie. Więc kosztem około 5000 PLN zrobiłem kotyto i wsypałem kilkanaście kamazów kamienia, kilka tłucznia i jest OK. Z tym, że 5000 poszły dosłownie w błoto. Ale się jeździ i to jeździ OK.

Z tym, że nie tu jest problem - mam drogę dojazdową szerokości 4 metrów, a po dwóch stronach sąsiedzi i ogrodzenia ich posesji. Wszystko jest OK, ale tylko do pierwszych śniegów (czyli mniej więcej listopad). Mieszkam na Jurze, w okolicach Ojcowa i zapraszam zimą - piękny mikroklimat subalpejski (naprawdę). Mam nawet Ulgę Górską, z której byłem bardzo dumny, ale tylko do pierwszej zimy. Zrozumiałem, dlaczego ją mam. I już nie jestem dumny. Co gorsza, śniegu jest tyle, że pomysłu mi brakuje co z nim można robić, a na bok się nie da odwalać, bo są ogrodzenia sąsiadów. Więc po drugich opadach śniegu mogę samochód już tylko zostawiać na wjeździe i 100 metrów pokonywać w głębokim sypkim śniegu. Finał jest taki, że zimą nie da się korzystać z garażu, bo nawet jak nie pada, to śnieg zawiewa. A latem to za bardzo nie ma sensu. Czyli dochodzą wszystkie zabawy - rozruch samochodu (lub nie), szron, śnieg, skrobanie szyb, problemy z ruszeniem itp. I oczywiście, jak pada śnieg to droga Kraków-Olkusz jest permanentnie nieprzejezdna.
Osobom z Krakowa polecam wycieczkę zimą w kierunku Jerzmanowic - zrozumieją, o czym mówię. I zobaczą prawdziwą zimę.

W akcie desperacji mam kupiony pług do śniegu z traktorkiem, ale to działa tylko do momentu gdy zaspy są trochę powyżej bioder - później i traktor odmawia posłuszeństwa :evil: . Optymistycznie zadeklarowałem się jesienią, że w ramch pomocy sąsiedzkiej będę sąsiadowi odśnieżał tym traktorkiem do jego uli - niestety musiała szybko zadziałać dźwignia łokcia sąsiada i jego ręczna koparka przedsiębierno - zasięrzutna. :lol:

Jak przychodzi zima to przeklinam całe moje Czajowice razem z okolicą i marzę o kawalerce w Krakowie. Od wiosny do jesieni jest OK, ale od połowy listopada do początku kwietnia jest po prostu tragicznie. A moja żona nie podziela mojego stanu - ona bardzo zimę lubi. Tyle tylko, że nie odśnieża. Jezu, jak ja nienawidzę zimy.

A dzieci są na razie w wieku przed przedszkolnym, więc nie wiem nawet, jak odległości wpłyną na ich edukację.

Co gorsza, nie mam syna tylko córki, kto będzie mi odśnieżał na stare lata? Cholera, chcę mieć syna (najlepiej żeby jak w Chłopach to był silny parob). I lubił odśnieżać.

Herne
17-05-2006, 09:02
Chociaż największą radość mam jak ktoś nas odwiedza wczesną wiosną i nieopatrznie zjedzie z utwardzonej drogi np. żeby sobie zawrócić.
O słodka naiwności :lol: !

Lubię też patrzeć przez okna jak często ludzie testują swoje samochody terenowe - najczęściej muszą też testować łopaty do śniegu, łańcuchy na koła i linki holownicze wiązane do koparek. Zwłaszcza jak przyjeżdżają pokazać swojej drugiej połowie, jak dobry samochód kupili. Córka bardzo lubi takie widowiska - zmiana stanu emocjonalnego człowieka od euforii do rozpaczy. W ciągu kilkudziesięciu minut. Coś dla psychologów. Za moimi oknami jest malownicza żwirowa dróżka wijąca się wokól wapiennika (latem). Zimą droga jest tylko na mapach i w pamięci ludzkiej.

jędrzej
17-05-2006, 10:24
Moja droga też ma 4 metry szerokości i jest ogrodzona płotami sąsiadów (ok 100m).
Radzę sobie następująco:
- śnieg ujeżdżam Polonezem (wysoko zawieszony)
- ze środka wybieram łopatą na boki (tam jest po 1m miesjca)
- ile się da wypycham na drogę gminną i do rowu (ale to najwyżej 10 ostatnich metrów)
- ubijanie śniegu kołami staram się robić jeżdżąc zawsze inną koleiną

W efekcie mało odśnieżam, więcej ubijam (a ostatnia zima była śnieżna)
No ale u Ciebie pewnie znacznie więcej śniegu.

telesforek
19-05-2006, 11:14
Ze względu na niewielkie środki finansowe kupiliśmy działkę za miastem. Perspektywy dobre, wieś ma się rozwijać, imponujący plan zagospodarowania. Działeczka ładna, zgrabna. Wstępnie wybraliśmy projekt prześlicznego domku z balkonikiem, lukarnami, wykuszem i werandką. Jednak wystraszyłam się dojazdów do pracy. Mamy tylko jeden samochód. Musiałabym zrobić prawo jazdy, kupić drugi samochód - dodatkowe koszty. Utrzymanie drugiego samochodu też kosztuje. Jest co prawda pociąg i autobus, którymi mogłabym dojeżdżać do pracy. Ale dotrzeć do stacji i przystanku też jakoś trzeba. I wystraszyłam się poważnie. Wyobraziłam sobie jak brnę o 5 rano w błocie lub śniegu w ciemnościach, jak wiatr miota mną na wszystkie strony. O nie! Wzięliśmy kredyt i kupiliśmy drugą działkę w mieście. A ponieważ kupiliśmy droższą działkę, więc postanowiliśmy wybudowac skromniejszy dom. Parterowy z dwuspadowym dachem, bez wykusza, balkoników itp. Po prostu ma to być skromny, wygodny domek. Cóż nam więcej trzeba..

Nic więcej nie trzeba, jeśli kogoś stać na działkę w mieście i skromny domek. W takiej sytuacji nigdy nie próbowałabym się wynieść za miasto. Ale problem zaczyna się, gdy pieniędzy nie starcza, i stajesz przed dylematem - albo dom za miastem, albo mieszkanie w bloku. Nawet najskromniejszy domek kosztuje, a różnica w cenie działek (miasto i poza) to w mojej okolicy min. 50 tys. Ale to chyba trochę inny temat.
Pozdrawiam

kropi
21-05-2006, 19:44
W Łodzi fajne działki zaczynają się od ok. 100 zł/m i podaż jest dosyć niewielka, trudno nznaleźć coś sensownego. Oczywiście trafiają się jakieś tam oferty za mniejsze pieniądze w administracyjnych granicach miasta, ale de facto to już wieś.

Jednak jakoś nawet gdybym znalazł super działeczkę 300-metrową w cenie tej co ją mam, to i tak bym jej nie kupił - mieszkanie sobie na głowie mam na co dzień w bloku

Jezier
22-05-2006, 11:41
Na działę w mieście za 1 mln mnie nie stać. Kupowanie działki za 150-200 tys na jakimś Tarchominie-Białołęce, z którego dłużej bym jechał do pracy niż z mojej wsi położonej 20 km od granicy Warszawy, uważam za dużą pomyłkę.
Do Warszawy to ja do pracy tylko jeżdżę. Wszystkie inne sprawy złatwiam na wsiach i miastach bliżej położonych niż stolica. Do pracy jade noralnie 40-45 minut (30 km).
U mnie we wsi i okolicach działki powyżej 1000m2 są za mniej niż 100 tys zł.

kropi
22-05-2006, 18:41
No to widać przepaść cenową między Wawą a Łodzią - za 200 kawałków możemy zafundować sobie działeczkę na kulturalnym strzeżonym osiedlu 5 minut piechotą do lasu i 15 minut autobusem do centrum :roll: a ceny w wioskach na obrzeżach miasta zaczynają się od 25 zł/m2

Digidy
29-05-2006, 15:19
jeżeli chodzi o przejazd po błocie to moge polecić smochód, który jest odporny na ciężki teren- nie chodzi tu o żadne PAJERO z chromowanymi felgami tylko o UAZ-a z napędem na 4x4 a koszt w miare dobrym stanie to 5 tys - jazda takim wynalazkiem jest bardzo fajna :lol:

kropi
29-05-2006, 17:02
W podobnej cenie można znaleźć Ładę Nivę w dobrym stanie, a to już dosyć kulturalny 4x4, z którym nawt kobiece rączki dadzą sobie świetnie radę 8)

Paty
30-05-2006, 06:51
jeżeli chodzi o przejazd po błocie to moge polecić smochód, który jest odporny na ciężki teren- nie chodzi tu o żadne PAJERO z chromowanymi felgami tylko o UAZ-a z napędem na 4x4 a koszt w miare dobrym stanie to 5 tys - jazda takim wynalazkiem jest bardzo fajna :lol:


sądzisz że to odpowiedni samochód dla kobiety , która codziennie do pracy musi iśc elegancko ubrana w kostium i szpilki :wink:

ale z drugiej strony jak byłaby sensacja jak bym zajechała na parking...... :o :o :o

Paty
30-05-2006, 06:53
ale tak powaznie mówiąc , jezeli gmina nic z drogą nie zrobi ( ma do końca czerwca rozpocząć jakieś prace) to trzeba będzie sie rozglądać za jakimś autem terenowym

chyba najlepiej sprowadzić ze Stanów, tam sa fajnie " wypasione egzemplarze" , przerobić na gaz i smigać po łąkach i polach........

Digidy
30-05-2006, 14:02
sensacja jest jak sie zajedzie na parking :D ( a szczególine jak mieszkam we Wrocławiu, gdzie są dobre drogi), ale jeżeli UAZ bedzie wyposazony w spomaganie kierownicy to może kobieta bez problemu nim jeździć tylko wystarczy tankować (silnik 2.5 bezyna)

Grzegorz Saczek
30-05-2006, 14:42
Moja żona umie i lubi poruszać się UAZem 3.0D ze wspomaganiem ;-)

Nefer
30-05-2006, 14:47
jeżeli chodzi o przejazd po błocie to moge polecić smochód, który jest odporny na ciężki teren- nie chodzi tu o żadne PAJERO z chromowanymi felgami tylko o UAZ-a z napędem na 4x4 a koszt w miare dobrym stanie to 5 tys - jazda takim wynalazkiem jest bardzo fajna :lol:


sądzisz że to odpowiedni samochód dla kobiety , która codziennie do pracy musi iśc elegancko ubrana w kostium i szpilki :wink:

ale z drugiej strony jak byłaby sensacja jak bym zajechała na parking...... :o :o :o

Wystarczy pomalować w biedronki i będzie już pełny wypas :)

kropi
30-05-2006, 20:33
Mojej koleżance ojciec jako pierwsze auto kupił UAZa z komentarzem: jak się na tym nauczy, to potem wszystkim pojedzie, no i jak w nią wjedzie pijak maluchem to może nawet nie poczuje :lol: .

Na szczęście żaden pijak w nią nie wjechał, ale faktycznie tak się nauczyła tym sprzętem wywijać, że potem Poldingiem wszędzie się mieściła. A był to super sprzęt na imprezy, na pakę wchodziło 8 osób (jak się ścieśnić to i 10) - ten ezgemplarz miał 2 "fotele" z przodu i 2 ławeczki z tyłu wzdłuż burt.

Jedyny minus to spalanie ok. 20 litrów/100 :-? Ale jaka frajda :P

kze
04-07-2006, 14:04
Na działę w mieście za 1 mln mnie nie stać. Kupowanie działki za 150-200 tys na jakimś Tarchominie-Białołęce, z którego dłużej bym jechał do pracy niż z mojej wsi położonej 20 km od granicy Warszawy, uważam za dużą pomyłkę.
Do Warszawy to ja do pracy tylko jeżdżę. Wszystkie inne sprawy złatwiam na wsiach i miastach bliżej położonych niż stolica. Do pracy jade noralnie 40-45 minut (30 km).
U mnie we wsi i okolicach działki powyżej 1000m2 są za mniej niż 100 tys zł.
Tylko, że taksówka na ten jakiś Tarchomin-Białołękę kosztuje 50pln, a nie 200pln jak do Ciebie..
A jak ktos chce być nadwornym kierowcą rodzinnym i mieć wszędzie daleko (na piechotę nigdzie się nie da dojśc) to prosze bardzo. Ja aktualnie na działkę dojeżdżam autobusem (bo sprzedałem samochód) i bez problemu! Mam w lini prostej 450m od przystanku. A w mojej dzielnicy na prawdę jest dużo ładnych zakątków, a dogodności masz masz z mieszkania w mieście. Policz ile wydajesz na benzyne, a ja potrafię obejśc się bez samochodu... (czyli płacę tylko 66pln bilet miesięczny na mza)
Tak więc Jezier to ja mogę powiedzieć, że Twoja działka to pomyłka... :wink:

rafal9
04-07-2006, 15:03
Na działę w mieście za 1 mln mnie nie stać. Kupowanie działki za 150-200 tys na jakimś Tarchominie-Białołęce, z którego dłużej bym jechał do pracy niż z mojej wsi położonej 20 km od granicy Warszawy, uważam za dużą pomyłkę.
Do Warszawy to ja do pracy tylko jeżdżę. Wszystkie inne sprawy złatwiam na wsiach i miastach bliżej położonych niż stolica. Do pracy jade noralnie 40-45 minut (30 km).
U mnie we wsi i okolicach działki powyżej 1000m2 są za mniej niż 100 tys zł.
Tylko, że taksówka na ten jakiś Tarchomin-Białołękę kosztuje 50pln, a nie 200pln jak do Ciebie..
A jak ktos chce być nadwornym kierowcą rodzinnym i mieć wszędzie daleko (na piechotę nigdzie się nie da dojśc) to prosze bardzo. Ja aktualnie na działkę dojeżdżam autobusem (bo sprzedałem samochód) i bez problemu! Mam w lini prostej 450m od przystanku. A w mojej dzielnicy na prawdę jest dużo ładnych zakątków, a dogodności masz masz z mieszkania w mieście. Policz ile wydajesz na benzyne, a ja potrafię obejśc się bez samochodu... (czyli płacę tylko 66pln bilet miesięczny na mza)
Tak więc Jezier to ja mogę powiedzieć, że Twoja działka to pomyłka... :wink:

Popieram, też przesiadam się właśnie z samochodu do autobusu.
Do metra autobus dojeżdża w 20-25 min, a stamtąd 10 min do centrum.
A co najlepsze częstotliwość kursowania w szczycie co 5 min, poza 10 min.
Więc chyba nie jest źle.

04-07-2006, 16:19
Też wybrałam miasto, głównie ze względu na dzieciaki, bo my to najchętniej tak jak Herne - na totalnym zadupiu ;) Na szczęście milion (jeszcze) nie był potrzebny ;)

Jezier
04-07-2006, 16:51
Przez całą budowę nie miałem prawa jazdy nie mówiąc o samochodzie. Autobus MZA i bilet miesięczny mi wystarczał, aby jeździć regularnie na budowę.
Taksówka do mnie kosztuje 100 zł jeśli sam ją zamawiam. Taksówka za którą płaci firma może kosztować i 200 ale to już nie mój problem. A to jest cena do Warszawy, a jak pisałem nie mam potrzeby bywać w tym mieście tak pilnie aby zamawiać taxi. Natomiast cena za taksówkę do innych miejscowości są dużo niższe.
Na cotygodniowe zakupy jadę samochodem tak mi jest wygodniej niż łazić na piechotę. Ale to, że nie budowałem się w granicach administracyjnych miasta oddalonych od centrum o kilkanaście kilometrów nie oznacza, że do lokalnych sklepów, przedszkola, szkoły, lekarza itp. muszę jeżdzić po kilkanaście kilometrów. To wszystko mam we wsi. Wszędzie można pójść lub pojechać rowerem. Od Warszawy mam bliżej do trzech innych miast. W pobliżu mam 4 centra handlowe (Maximus, Wólka Kosowska, Janki, Auchan).
Mam samochód. Gdybym się wykosztował na drogą działkę w stolicy to zapewne nie byłoby mnie stać na samochód i musiałbym jeżdzić zatłoczonymi śmierdzącymi autobusami. A tak do pracy z mojej wsi jadę krócej niż ci co mieszkają na Tarchominie (nawet jeśli mają samochód).

Dla mnie mieszkanie w pięknej okolicy gdzie wszędzie mam niedaleko a gdzie działki nie kosztują więcej niż dom to nie jest porażka. Porażką byłoboby mieszkanie na Tarchominie :wink:

Luc Skywalker
04-07-2006, 18:31
Jezier

Masz racje . Moge jedynie dodac , ze dzialka powinna byc tak usytuowana , oddalona od centrum W-wy , by w przyszlosci nie zamienila sie w urbanistyczny smietnik . Zageszczenie tak duze , ze jak wybuchnie pozar w jednym z domow , to grozi spaleniem calej dzielnicy . Dojazd do centrum trzeba liczyc w minutach a nie w kilometrach .

kze
05-07-2006, 08:32
Tak więc jedni dojeżdzają samochodem (bo ich stać), a drudzy autobusem i metrem (bo uznali że mogą się obejść bez samochodu). Pytanie tylko kto będzie zdrowszy? Kto ma więcej ruchu?
Mój ojciec ma działkę koło Grodziska Maz. Do Pałacu Kultury jest 40km. Dla mnie porażka tzn. na weekend w lato pojechac to może być, ale jak rano do pracy to w życiu...
A poza tym od kiedy przesiadłem się na autobus to stwierdziłem, że.. jazda samochodem jest stresująca: trzeba uważać na przepisy, można zarobić mandat, ciagle problem z zaparkowaniem, pieniązki szybciej uciekają...

rafal9
05-07-2006, 09:01
Każde rozwiązanie ma swoje plusy dodatnie i ujemne.
Ważne żeby dopasować do wymagań i oczekiwań danego osobnika.

Liczenie czasu dojazdu do pracy jest złudne, bo przejazd pomiędzy dwoma skrajnymi dzielnicami jest faktycznie zdecydowanie dłuższy niż dojazd spod miasta do jednej z tych skrajnych dzielnic. Chyba, że ktoś wie, że w tym miejscu będzie pracował całe życzie.
Powinno się liczyć czas dojazdu do centrum miasta.

wg
06-07-2006, 10:10
Tak więc jedni dojeżdzają samochodem (bo ich stać), a drudzy autobusem i metrem (bo uznali że mogą się obejść bez samochodu). Pytanie tylko kto będzie zdrowszy? Kto ma więcej ruchu?
Mój ojciec ma działkę koło Grodziska Maz. Do Pałacu Kultury jest 40km. Dla mnie porażka tzn. na weekend w lato pojechac to może być, ale jak rano do pracy to w życiu...
A poza tym od kiedy przesiadłem się na autobus to stwierdziłem, że.. jazda samochodem jest stresująca: trzeba uważać na przepisy, można zarobić mandat, ciagle problem z zaparkowaniem, pieniązki szybciej uciekają...
Sorry ale dojazd z Grodziska pociągiem to 38 min. Dużo wygodniej niż autobusem. Dla mnie jednak komfort dojazdów samochodem, szczególnie w takie upały jest nieporównywalny. Argument "kto ma więcej ruchu" jest jak dla mnie nie na temat, nie jest to ruch z wyboru ale codzienny przymus niezbyt przyjemy w złą pogodę.
Mieszkam w Radoniach i do pracy na Żurawiej jadę 45 minut. Kolega z Tarchomina jedzie 40 min.
Co do szkół, sklepów itd wszystko mam w Grodzisku lub w Radoniach. Żona pracuje w Grodzisku i taki układ się sprawdza. Gdybyśmy obydwoje pracowali w Warszawie było by gorzej.

kze
11-07-2006, 10:28
38min - OK. Ale rzadko kto pracuje na dworcu.. Ja od dworca mam kolejne 30min.. :cry: To z Białołęki mam szybciej... A jak pracowałbym bliżej centrum lub bliżej Białołęki to byłoby szbciej.. Mam wybór: samochód, autobus, metro..
Raczej z Żoną nastawiamy sie na pracę w Wawie...

Baru
17-07-2006, 09:05
Paty!
Jak tam Wasza droga? Lipiec już mamy...
Tak przy okazji to my też mamy ze 120m polnej drogi - ile wywrotek gruzu, żwiru i innych takich twardych już poszło w błoto to już nawet nie wiem. Ale przejechać można, tyle, że strasznie tłucze, bo gruz nierównomiernie wchodził w glebę :lol:. Teraz pasiłoby kilka/-naście (? pojęcia nie mam ile) wywrotek klińca i sprawa byłaby załatwiona. Ino skąd kasa na to??

NatkaB
02-10-2006, 18:04
Paty!
Jak tam Wasza droga? Lipiec już mamy...
Tak przy okazji to my też mamy ze 120m polnej drogi - ile wywrotek gruzu, żwiru i innych takich twardych już poszło w błoto to już nawet nie wiem. Ale przejechać można, tyle, że strasznie tłucze, bo gruz nierównomiernie wchodził w glebę :lol:. Teraz pasiłoby kilka/-naście (? pojęcia nie mam ile) wywrotek klińca i sprawa byłaby załatwiona. Ino skąd kasa na to??

Moi Drodzy, optymistycznie będzie :) W kwietniu napisałam wniosek do Urzędu Miasta - o wyżwirowanie drogi (zniszczonej przez budujących się sąsiadów) - w zeszłym tygodniu drogę mi wysypali żwirem, utwardzili - normalnie prawie jak asfalt (w tym przypadku "prawie" nie robi mi większej różnicy ;) ) Ale się cieszę!!!!!!!!! Troszkę przywróciło mi to wiarę w urzędników !! :D :D :D

zielonooka
02-10-2006, 19:38
Paty!
Jak tam Wasza droga? Lipiec już mamy...
Tak przy okazji to my też mamy ze 120m polnej drogi - ile wywrotek gruzu, żwiru i innych takich twardych już poszło w błoto to już nawet nie wiem. Ale przejechać można, tyle, że strasznie tłucze, bo gruz nierównomiernie wchodził w glebę :lol:. Teraz pasiłoby kilka/-naście (? pojęcia nie mam ile) wywrotek klińca i sprawa byłaby załatwiona. Ino skąd kasa na to??

Moi Drodzy, optymistycznie będzie :) W kwietniu napisałam wniosek do Urzędu Miasta - o wyżwirowanie drogi (zniszczonej przez budujących się sąsiadów) - w zeszłym tygodniu drogę mi wysypali żwirem, utwardzili - normalnie prawie jak asfalt (w tym przypadku "prawie" nie robi mi większej różnicy ;) ) Ale się cieszę!!!!!!!!! Troszkę przywróciło mi to wiarę w urzędników !! :D :D :D

hmmm to Paty to natka B czy jak? :o
bo sie pogubilam :(
co nie zmienia faktu ze wiadomosc optymistyczna...

NatkaB
02-10-2006, 20:07
hmmm to Paty to natka B czy jak? :o
bo sie pogubilam :(
co nie zmienia faktu ze wiadomosc optymistyczna...

tu NatkaB. Miałam (miałam!) podobne kłopoty z drogą co Paty

Paty
02-10-2006, 20:27
u mnie mają podpinać kanalizację do czerwca przyszłego roku, jak zrobią to obiecali utwardzić drogę.............zobaczymy

jak mój mąż przychodzi do wójta i wcześniej zostanie zuwazony przez jego sekretarkę to okazuje sie że wójt jest na ważnym spotakaniu w terenie............... :wink:
gorzej ma sie wójt jak sekretarka gdzieś wyjdzie.............. :lol: :lol: :lol:

Baru
03-10-2006, 11:19
Paty!!
Hehehehe, powodzenia w walce z biurokracją.
A my to nie mamy najmniejszych szans na zrobienie drogi przez miasto, bo ona prywatna jest no i dupa blada :-?

Paty
03-10-2006, 18:32
u nas żeby było smieszniej to są dwie drogi.
jedna gminna , którą mają utwardzić ale tak waska ze między płotami nie zmieszczą sie dwa samochody, a ta szersza która już prawie cała jest przekazana na gminę nie ma oficjalnie racji bytu ponieważ ostatni sasiad co ma dom przy asfalcie nie jest zainteresowany przekazaniem jej gminie,chociaz sam z niej korzysta bo wyjeżdza na droge głowną nie od frontu swojego domu tylkoz boku...........i nic nie możemy z tym zrobić.......jego droga jego decyzja...

rcube
25-01-2007, 12:51
Ufffff i przeczytalem caly watek :) Mamy zime wreszcie ale brak mrozu, jak tam Pati dojazd do domu ? :)



Po tym watku jeszcze bardziej jestem nastawiony pesymistycznie do budowy domu na wsi. Ech... a na apartament lub penthous w Libeskindzie lub jakies lofty jeszcze mnie nie stac :(

smartcat
25-01-2007, 13:15
Ufffff i przeczytalem caly watek :) Mamy zime wreszcie ale brak mrozu, jak tam Pati dojazd do domu ? :)



Po tym watku jeszcze bardziej jestem nastawiony pesymistycznie do budowy domu na wsi. Ech... a na apartament lub penthous w Libeskindzie lub jakies lofty jeszcze mnie nie stac :(

A jaką masz pracę? Musisz dojeżdzać czy możesz pracowac w domu?

Budowa domu na wsi to poważna decyzja i trzeba spisac wszelkie za i przeciw plusy minusy koszty i zyski i dopiero podejmować decyzje na chłodno a potem pokochać swój wybór :-)

rcube
25-01-2007, 13:30
Spokojnie, jeszcze jestem mlody i studiuje a jesli praca to na zlecenie jakies i tyle.... ;) Narazie mi wystarczy wlasne mieszkanko niemal w centrum Wawki ;)

Po drugie jesli wogole kiedys bede sie budowal ceny domow/ziemi pod miastem (ew. na wsi) moga sie zrownac za XX lat z cenami mieszkan w nowych blokach blisko centrum o standardzie dzisiejszych apartamentow :)

rcube
25-01-2007, 13:37
Poprostu w poprzedniej wypowiedzi wybieglem myslami w przyszlosc (i to daleka przyszlosc). Martwienie sie na zapas :lol:

smartcat
25-01-2007, 14:22
Poprostu w poprzedniej wypowiedzi wybieglem myslami w przyszlosc (i to daleka przyszlosc). Martwienie sie na zapas :lol:

Wierz mi, minie migsiem ten czas między teraz a "daleką przyszłością"

Agdula
25-01-2007, 22:00
A ja mam inną teorię a propos wcześniejszych postów na temat drogi do domu Paty.
Minęły dwa lata od czasu kiedy pojawił się pierwszy post w tym temacie..
Jestem ciekawa co u Ciebie Paty. Przyzwyczaiłaś się czy nie? ? /chodzi mi o nastawinie to tematu/

A moja teoria to taka:
Jeśli po dwóch latach by mnie coś nadal wkurzało. ...bym to próbowała zmienić i poszukać działki w innym miejscu... :wink: Nowa budowa, nowe pomysły..lepsze doświadczenie...nowe rzeczy na rynku...kuszące..... :roll:

Ale jeśli bym mogła to zaakceptować bo inne rzeczy by były na plusie to bym została.... :wink:

Paty
26-01-2007, 19:37
wyrwana do odpowiedzi jestem


w temacie droga coś drgnęło, zrobili nam kanalizację i drogę też...............wyrównali łyżką od spychacza , na gminnej wyrównali i rzucili parę wywrotek utwardzacza tylko juz jakoś zniknął w czeluściach miękkiego piachu.........jeżeli nie będzie jeździł cięzki sprzet to może jakoś będzie ale w zasadzie dalej jedzie sie tak jakby na drodze co metr ustawiony był "leżący policjant", taka robota nic nie da jak nie ma odpowiedniej podsypki, cięzkiego sprzetu a przede wszystki walca do utwardzania............to jest tak żeby sie nazywało że jest zrobione
teraz jak jest snieg to doły sie w miarę wyrównały i sie dobrze jedzie ale na wiosnę .strach mysleć

decyzja o sprzeadzy cały czas kiełkuje na razie się rozdwoiła na dwa pomysły.......albo sprzedajemy albo zostajemy i na wiosne robimy wszystko na tip-top, czyli wielki garaz, zamiast siatki drewniany płot, altana, gril nowy lifting ogrodu i jak starczy kaski to mały basen itp.

ale i tak oglądam wszytskie nowe projekty i budowałabym juz zupełnie inaczej.......