PDA

Zobacz pełną wersję : problemy z dachem - PROŚBA O RADĘ



inż. Mamoń
17-01-2005, 09:56
Witam!

Mój dach jeszcze nie skończony, a już mam problemy. Mam dachówki RUPP Sirius nielubiane przez dekarzy bo bardzo twarde w obróbce. Otóż dekarze docinają dachówki w koszach gumówką na dachu. Jak było do przewidzenia pokancerowali mi blachę i to w wielu miejscach. Teraz próbują sprawę bagatelizować i próbują mnie przekonywać, że wystarczy to pomalować specjalną farbą. Jakoś nie bardzo mnie to przekonuje bo warstwy ocynku się w ten sposób nie naprawi. Blacha to podobno Lindab. W związku z tym mam następujące pytania:

1) Co sądzicie o cięciu dachówek koszowych gumówą na dachu
2) Czy mieliście jakieś uszkodzenia blach u siebie, jakie to były uszkodzenia i czy były naprawiane czy wymieniane arkusze?
3) Czy krawędzie dachówek należy czymś malować? Jeżeli tak to czym?
4) Czy od dekarzy można żądać umycia dachu silnie zafajdanego przez pył od cięcia dachówek? Jak możecie się domyślać oni twierdzą, że przyjdzie deszcz to zmyje. Trochę deszczu już było i jakoś nic.

Ufff... to by było na tyle. Proszę o Wasze doświadczenia i rady.

Wojtek62
17-01-2005, 10:08
u mnie cieli też na dachu ale zrobili sobie specjalny podest do cięcia i przez to nie uszkodzili obróbek blacharskich,
pył jest niedzowny ale tez trudno żądać od dekarzy by z każdą dachówka schodzili na dół i cieli - u mnie deszcz w znacznej części zmył pył a reszta na wiosne potraktuje szlaufem
ja mam Creatona i dokupiłem farbkę w kolorze dachówki do zamalowania pędzelkiem krawędzi - trzeba się dobrze przyjrzeć by zobaczyć malowanie choć wielu dekarzom nie chce się tego robić bo to pracochłonne i mozolne ale efekt końcowy jest super
myslę, że RUPP też ma takie farbki w swojej ofercie
jeśli masz pozacinane obróbki koszowe to każ je wymienić

rafałek
17-01-2005, 10:14
U nas docinali dachówki w koszu - wyrównywali. Nie uszkodzili przy tym blachy - może to sprawa staranności. Krawędzi niczym nie malowali, ale my mamy cementówkę. Dach był pokryty pyłem który miał spłukać deszcz, jednak i tak większość dachu lekko polali z węża. Resztę domyły deszcze i nieliczny śnieżek. Dziś dach wygląda przepięknie. Jednak był kiedyś wątek o tym, że deszcz nie chciał spłukać dachu. Jeśli masz mocno zapylony do naciskaj by dobrze spłukali z węża. Pamiętaj, aby po tym przyszyścić i przepłukać rynny. Ja tego nie robiłęm i będę miał na wiosnę zajęcie :wink:

Boo
17-01-2005, 10:19
Rupp Sirius jest barwiony w masie i nie trzeba malować krawedzi.

Wojtek62
17-01-2005, 10:24
jeśli jest barwiona w masie to czemu autor chce malowac krawędzie?

rafałek
17-01-2005, 10:52
Może chce zabezpieczyć ją przed nasiąkaniem?

inż. Mamoń
17-01-2005, 10:53
jeśli jest barwiona w masie to czemu autor chce malowac krawędzie?

Nie każdy Sirius jest barwiony w masie chociaż mój antracytowy akurat tak. Ale uwaga - tzw masa jest w kolorze brudnobrązowym, zupełnie niepodobnym do antracytowej powierzchni. W tym wypadku barwienie w masie daje tylko tyle, że krawędź przecięcia nie jest ceglasta ...

szczegóły o barwieniu w masie Siriusa - na stronie producenta.

rafałek
17-01-2005, 10:57
Czyli chcesz malować by zachować kolor? Ale czy jest to tak widoczne? Nasza dachówka jest ciemnobrązowa. Cięcia są widoczne (inny kolor) ale z bliska. Jak się ogląda z dołu to nie widać różnicy. Może w Twoim przypadku jest inaczej. Co do malowania blachy (tej uszkodzonej) to może farba chlorokauczukowa?

inż. Mamoń
17-01-2005, 10:59
U nas docinali dachówki w koszu - wyrównywali. Nie uszkodzili przy tym blachy - może to sprawa staranności.

Z pewnością to sprawa staranności. Możesz się cieszyć, że Twoi byli solidni, niestety moi nie bardzo :evil: Swoją drogą to staram się dojść do tego czy wogóle można ciąć dachówki gdy są ułożone w koszu. Teoria mówi, że w żadnym wypadku, ale w praktyce chyba wszyscy tak właśnie robią. To mniej więcej tak jak z drewnem na więźbę. Powinno być suche, a w praktyce 99% dachów jest robione z drewna, które tydzień wcześniej rosło w lesie 8)

rafałek
17-01-2005, 11:05
Nie słyszałęm, żeby nie docinać dachówek w koszu. Teraz jednak myślę, że to bardzo ułatwia robotę. Na dachu lub na ziemi tnie się na określony wymiar, potem mocuje w koszu, na koniec wszekie nierówności wyrównuje się przez docinanie tych zamocowanych. Bez precyzyjnych pomiarów masz równe krawędzie w koszu.

Co do pilnowania przy robocie i metodyki. Mi osobiści cięcie nie przeszkadzało. Na dachu byłem codziennie i to dość długo (łądne widoki, ciepło od papy i dachówki, po prostu super. Do dziś przy pogodzi lubię włazić nachach :D . Dzięki temu wyłąpywałem rózne pekające dachóki - było ich kilka i najczęściej były pęknięte na zamku. Jedna lub dwie to efekt moich spacerów :oops: .

inż. Mamoń
17-01-2005, 11:22
rafalek - tak na wszelki wypadek czy się dobrze rozumiemy: dachówki w koszu oczywiście się docina, a pytanie jest o to czy tnie się dachówkę leżącą na dachu na swoim miejscu w koszu czy też linię cięcia zaznacza się ołówkiem od sznurka i tnie na ziemi ...

Co do spacerów - to jakie masz nachylenie dachu? U mnie 45 stopni i nie bardzo wyobrażam sobie łażenie po dachówkach. Wyszedłem tylko po drabinie na połać ołaconą przed ułożeniem dachówek.

magmi
17-01-2005, 11:50
Mamy dokładnie tę samą dachówkę (Rupp Ceramika Sirius antracyt). Malowaniem krawędzi nie warto zawracać sobie głowy - tę różnicę w kolorze widać tylko z bliska, z dołu w ogóle.
Co do mycia - po kilku opadach deszczu pył z cięcia dachówek spłynie z dachu, ale zwróć uwagę, czy to jedyne zabrudzenie. U nas któryś z dekarzy przeszedł się po dachu w butach upaćkanych zaprawą - te ślady za nic nie chciały spłynąć. Musieli szorować.

rafałek
17-01-2005, 12:25
rafalek - tak na wszelki wypadek czy się dobrze rozumiemy: dachówki w koszu oczywiście się docina, a pytanie jest o to czy tnie się dachówkę leżącą na dachu na swoim miejscu w koszu czy też linię cięcia zaznacza się ołówkiem od sznurka i tnie na ziemi ...

Co do spacerów - to jakie masz nachylenie dachu? U mnie 45 stopni i nie bardzo wyobrażam sobie łażenie po dachówkach. Wyszedłem tylko po drabinie na połać ołaconą przed ułożeniem dachówek.

U mnie wyszło im lekko nierówno i do tego poszerzali szczelinę między dachókami. Chodziło o to, że przy wąskiej liście łatwiej robiły by zatory. Pierwsze cięcie robili normalnie, na niezamocowanej dachówce.

Co do kątu to 33 i 38 stopni. Po 33 chodzi się wspaniale. Teraz wiem czemu Ty nie lubisz chodzić po dachu - 45 stopni to już nie przyjemność :wink: . W razie czego gdybyś miał wejść to staraj się nie deptać po zamkach wygląda na to, że są najbardziej wrażliwe na deptanie.